Pracuję pomocowo głównie z mężczyznami, prywatnie i w telefonie zaufania dla mężczyzn. Mnóstwo mężczyzn właśnie cierpi przez te archetypiczne role mężczyzn wpajane nam od dziecka. Ja sam naprawdę często słyszę: „dlaczego facet zajmuje się psychologią? Przecież to zawód dla kobiet”.
Ciekawe czy ci, którzy tak mówią, wiedzą, że twórcą psychologii jako dziedziny naukowej był Wilhelm Wundt. I czy wiedzą np., że pilates został wynaleziony przez mężczyznę o tym nazwisku.
Polecam zobaczyć sobie dowolny artykuł o problemach mężczyzn i komentarze kobiet. Proszę przypomnieć sobie własne dzieciństwo i własną reakcję kiedy tata okazał słabość. Nie radzę tym bardziej okazywać słabości przed kobietą - nie uniknie pan kary ja to panu zaręczam, albo może niech pan spróbuje to może pan uwierzy.
@@lunarna Tak wiadomo, kobiety znane są z konsekwencji i samoświadomości. To jest wręcz przysłowiowe, szczerość kobiet w stosunku do siebie samych również jest przysłowiowa. Panienki skłonność do kobiet to nie wybór tylko syndrom niedojrzałości, kwestia obmacujących się nawzajem po tyłkach głupich dziewczyn lat 14 na zabawach szkolnych jest powszechnie znana nie musi mnie panienka uświadamiać. Najśmieszniejsze jest zawsze to, że kiedy panienki z pełnym przekonaniem wygłaszają takie tezy w obecności stereotypowego " bezemocyjnego" mężczyzny i stawiają mu zarzut braku emocji właśnie ( chyba raczej BRAKU OKAZYWANIA EMOCJI?) to te same panienki prezentują przed tym samym mężczyzną, którego rzekomo nie chcą, erotyczny rumieniec, wypinają piersi i pupy ( ja jestem lekarzem panienko umiem to rozpoznać) a często jeszcze chichoczą kompulsywnie. Na pocieszenie panience : chłopcy , a nawet mężczyźni też często nie są samoświadomi, oni naprawdę nie wiedzą że gapią się natarczywie na panienki piersi - zaręczam. To wynika z niedorozwoju kory przedczołowej i niedorowoju uczuć wyższych u ludzi w wieku panienki. Rada na przyszłość: ważne jest co ludzie ROBIĄ a nie co mówią że robią. Ja sam złapałem się parę razy na hipokryzji i panienkę też to czeka w przyszłości.
Chodzi o to, że każdy jest mężczyzną, kto się nim urodził. Nikt nie potrzebuje nikomu czegoś udowadniać. Jeśli chcemy np. być artystami, lub odkrywamy powołanie do aktywności przypisywanej kobietom, to nadal jesteśmy mężczyznami. Wszyscy jesteśmy też istotami wrażliwymi. W każdym człowieku jest element męski i kobiecy, ponieważ pochodzą one od naszych rodziców. Zdolność do uczuć i empatii, to bardzo ważna cecha męska, reakcje na ból, wyzysk czy zdradę, są tak samo silne u mężczyzn jak i u kobiet, różnice na poziomie kilku procent dla niektórych osobników, są według mnie pomijalne. W zdrowym społeczeństwie, bez przemocy i jednocześnie z wysoko rozwiniętymi zdolnościami do dialogu, zarówno kobiety jak i mężczyźni, rozwijaliby cechy dla nich charakterystyczne w naturalny sposób, bez presji na cokolwiek. Warto pamiętać, że każdy człowiek jest inny, ma swoją historię, traumy, pragnienia, ale też przepełnia go lęk egzystencjalny. Jesteśmy również równi wobec śmierci. Nie jest jedyną rolą mężczyzny to, by przekazał swoje geny, podobnie w przypadku kobiet. To że wielu ludzi traktuje to przedsięwzięcie jako najważniejsze w życiu, często niestety prowadzi do tego, że dzieci w tych rodzinach cierpią. A myślę że każdy się zgodzi, że cierpienia i absurdu na naszym świecie jest bardzo dużo. Pojawić się powinien w tym momencie temat miłości, warunkowej i bezwarunkowej. Miłość warunkowa miłością nie jest a często miłość rodziców przyjmuje jedynie warunkowy charakter, często bez rozpoznania w swoich dzieciach istoty ich wrażliwości, talentów i predyspozycji. W efekcie prowadzimy hodowlę człowieka masowego, który musi się wpisać w istniejący nurt, mimo iż historycznie te nurty się przecież zmieniały. Np. dawniej mężczyźni nosili szaty przypominające sukienki, pudrowali się i mieli wymyślne peruki. Kolejnym problemem jest fakt iż odbierając mężczyznom prawo do uczuć i wrażliwości, obraca się to przeciwko samym kobietom. Warto zauważyć jednocześnie iż nie żyjemy już w czasach, gdzie mężczyzna musiał być silny i twardy, by upolować zwierzynę i znieść ciężkie rany. Rozumiemy również chyba w większości, że wojna jest czymś złym i nie powinna mieć miejsca a mężczyźni nie powinni występować na nich w roli mięsa armatniego, bo straty społeczne do odrobienia przez kolejne dziesięciolecia są ogromne. Wystarczy spojrzeć na to, jak bardzo straumatyzowane jest polskie społeczeńśtwo, jak trudno jest ludziom budować trwałe i zdrowe relacje. Uważam, że na tym problemie bardziej należałoby się skupić a nie na podsycaniu nierówności płciowych. Kultura i edukacja mają ogromne znaczenie. To że są kobiety które ciągnie w zwierzęcy sposób do jakichś typów np. psychopatycznych, nie oznacza że ich życie będzie z tymi mężczyznami udane, zazwyczaj nie jest. Kończąc, myślę że dużo lepiej by wyszło, gdybyśmy po prostu umieli mówić o tym co nas boli, w co wierzymy, co przeżyliśmy i wspierać się wzajemnie, nauczyć się kochać i rozmawiać. Jeśli chodzi o rozmnażania się i opiekę nad dziećmi, głównie te wspomniane aspekty mają kluczowe znaczenie. Oczywiście ważne są finanse, ale o ile nie mówimy o jakiejś patologicznej biedzie, myślę że przeciętnie zarabiająca para, jest w stanie dać dużo uwagi i miłości swoim dzieciom, niekoniecznie kupując im ajfona albo niekoniecznie przeprowadzając sobie operację plastyczną, czy chcąc inaczej podkreślić swój status. Nad zwierzęcymi popędami, również podobno jako istoty ludzkie powinniśmy umieć panować, być świadomymi, samoświadomymi, kochającymi. P.S. Mnie ojciec lał pasem jak byłem mały, stracił w ten sposób syna, podjąłem również decyzję, by nie mieć dzieci. Więc o toksycznej męskości mogę mówić dużo.
Mówiąc mężczyzna i kobieta można rozumieć albo płeć biologiczną, albo role społeczne. To drugie stale ewoluuje. Ludzie mówiąc "Prawdziwy mężczyzna coś tam", świadomie lub nie manipulują mężczyzną do przyjęcia danej tożsamości. Trzeba pamiętać, że zachowywanie się "jak mężczyzna" jest tylko konstruktem kulturowym. Druga sprawa. "Zwierzęce popędy" są ludzkie. Bycie człowiekiem oznacza że masz popęd seksualny i jest to integralna część ciebie. Nie próbuj się od tego odcinać, bo odetniesz też część samego siebie.
@@viatrufka Słuszna uwaga co do "zwierzęcych popędów". Nie chodzi by się od nich odcinać, ale by mieć nad nimi panowanie, jakąś formę kontroli, taką żeby te popędy nie przejęły kontroli nad nami. Ogólnie, dzięki za Twój komentarz ;)
Dziękuję za wrzutkę! To niesamowite, że tak drobny komentarz doprowadził do tego filmu będącego na Waszym głównym kanale, a zdecydowanie to było ważne, żeby zaistniało w odrębnym bycie! Jedyne co mnie zaskakuje to reakcje ludzi, które być może są związane z tym, że nie mieli kontekstu filmu? Choć właśnie wydaje mi się, że ten fragment jest cudownie uniwersalny, więc może to inny czynnik. Niemniej jestem zaskoczony, bo spodziewałem się mniej czepialstwa dla snippetu z innego filmu, ale może i coś z tych krytycznych rzeczy mówionych będzie wartościowych, a Wy pewnie już i tak jesteście przyzwyczajeni do tego. Tak czy owak, pozdrówki i dziękuję za ten fragment raz jeszcze, ciepełka i dobrej herbatki życzę!
Ja uważam że męskość to umiejętność wykorzystania brutalności i agresji w odpowiedniej sytuacji ale również wykorzystywanie łagodności i miłości w odpowiedniej sytuacji. Powinniśmy poprostu umieć wykorzystywać odpowiednie cechy w mądry sposób
niesamowicie się cieszę, że jako dorastający mężczyzna żyję w świecie takim jak teraz, nie tym w którym dorastał mój ojciec czy dziadek. Ilekroć widzę jak oni dosłownie zajechali się bo wmówione im zostało że tak wypada, to jest mi serio przykro, ale też cieszę się, że, przynajmniej w mojej rodzinie, na moim pokoleniu się kończy.
Człowieku co ty bredzisz? Po sąsiedzku masz wielką wojnę mężczyźni w wieku poborowym nie byli przepuszczani przez granicę a kobiety owszem. Z tego co pamiętam to kobiety rodzą dzieci i wystarczy 5% ubytek młodych kobiet w populacji by plemię wymarło, na Białorusi, Ukrainie w Rosji w czasie WW2 zginęło 80% młodych mężczyzn, a te narody nadal istnieją. Żyjesz w bardziej kobiecym świecie - takim zakłamanym do samego spodu, nadal obowiązują stare zasady tylko nie wolno o nich mówić głośno. Twój dziadek miał powiedziane jasno i wprost czego się od niego oczekuje. W ciebie wtłaczają bzdury które są niczym innym tylko kobiecą strategią PR ową , albo inaczej, masz PRZEZ KOBIETY sprzedawany taki obraz kobiety jakim one same chciałyby się widzieć. To czego się od ciebie oczekuje musisz się samemu domyślić , dostawszy parę razy po dupie.
Jak Rosja zacznie kombinować na granicy z polską to od razu spitalam z tej dziury lewackiej, bo nie będę Europy bronił podczas gdy kobiety będą hulały na imprezach mimo, że teoretycznie powinny siedzieć z mną w okopach jeśli nie mają oczywiście dzieci
Juz byłem bliski napisania sfrustrowanego komentarza jak bardzo nie zgadzam się z treścią. Całe szczęście dzięki mojej toksycznej męskość szybko zrozumiałem, że wszystkie książki i wideo jakie wchłonąłem o stoicyźmie zostały stworze przez wielkich filozofów i myślicieli, a ja nie muszę przejmować się opinia stronniczego kanału z 15 tysiącami subskrypcji.
@@-keios8170Już sam ten komentarz (jeśli pisany na poważnie) pokazuje, że op przejął się tym co ten "stronniczy kanał z 15k subskrybcji" powiedział. Od powiedzenia sobie, że czymś się nie przejmujemy do faktycznego nie przejmowania się tym jeszcze długa droga.
Zmiana to nie tylko indywidualna terapia czy kupony na terapię :) ale też systemowa edukacja - dzieci wszystkich płci mają prawo wiedzieć, jak zachować zdrowie psychiczne i tworzyć dobre relacje, ignorując stereotypy np. "prawdziwych kobiet" czy "prawdziwych mężczyzn". Mężczyzna nawet po 5 terapiach wciąż może trafić na kobietę, która będzie od niego wymagała toksycznych zachowań, bo łyknęła ten sam stereotyp, co reszta społeczeństwa, np. że mężczyzna bez pomocy musi sobie ze wszystkim poradzić, zarobić sam na rodzinę, być seks-maszyną i wymyślić, co zrobić, żeby ona miała orgazm itp. To kampanie społeczne skierowane może do starszego pokolenia, które tak uwewnętrzniło i ukochało stereotypy płci, że nie wyobraża sobie "jak to baba będzie to a chłop tamto". Psychoedukacja to też edukacja. Nie wszystkich skierujemy na terapię, ale wiele rzeczy można się nauczyć, tak jak uczy się zasad pierwszej pomocy czy ruchu drogowego.
"wolę określenie toksyczne wzorce męskości" ~ Trochę długie, ale też poprawne. Nasz mózg lubi upraszczać, więc mały jest procent, że się utrwali. Łatwiej jest z toksyczną kobiecością, czy toksyczną męskością, oba te schematy pochodzą od schematów patryjalchalnych. Tak jak zły kubek, dobry kubek, ale kubek to nadal po prostu kubek. Hm... może czas zacząć tworzysz pozytywne wartości "edytowalne schematy myślowe". Schematyczne myślenie zawsze prowadzi to samozagłady i problemów, irytacji, bo zawsze trafi się na przysłowiową ścanę, przeszokodę, której w tej schematycznej instrukcji "nie powinno być". Świat nie jest schematem, cały czas się zmienia. Jako feministka, sądzę, że po prostu należy rozmawiać i nie oceniać nikogo po okładce. Inną, fajną poradą jest ćwiczenie samoświdomości nie popartej nienawiścią i jadem. Więc rozmawiając z drugim człowiekiem należy zadać sobie jedno pytanie: "jakie są moje intencje?", "jakie są powody moich intencji?" Są grupy ludzi, którym pasują role patriarchalne i to jest fakt. Tym bardziej jeśli dana osoba się w nie wpasowuję, pod względem cech charakteru czy wyglądu. Przeważnie te Osoby nie widzą swoich "przywilejów", choć te przywileje mają swoją cenę. "Mężczyzna ma być tym silniejszym" - jednemu będzie to pasować, innemu będzie to ciążyć. Jeden zdobędzie dzięki temu posadę szefowską, inny dostanie depresji i wyląduje na bruku, a nie ukrywajmy, patriarchat jest wybredny, co do znalezienia ideału kobiety i mężczyzny. Zawsze będzie nie tak jak być powinno. Nie ustawiajmy ludzi w rządkach, nie etykietujemy. Lubię takie stwierdzenie "moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka". Dotyczy to segregowania, wolności słowa i tych podobnych. Jeśli wiesz, że dane zdanie może kogoś skrzywdzić, ale zaspokoi tylko rządze wyższości to czasem lepiej się nie odzywać. Ta słynna nadmierna "troska", więcej rujnuje niż buduje. Zadawajmy więcej pytań, niż stwierdzeń. Ps. Zamiast schematowego myślenia, można wyuczyć narzędzie, dzięki któremu można uniknąć tej frustracji. Wystarczy zbierać informacje zwrotne i dopasować je tak, aby mówiący i słuchający mogliby mieć miłą dyskusję. Trochę jest roboty, ale nasz mózg jest fantastyczną maszyną, potem leci z automatu. W sumie, po prostu patrzeć na ludzi jako osoby z predyspozycjami do różnych, wielkich rzeczy. Czy dobrych, złych to już inna kwestia. Ps2: Napisała dość skrótowo, każdy z tych tematów mógłby mieć potencjał na kilkutomowe dyskusję, więc jeśli coś się tu nie pojawiło, to nie znaczy, że jest nie ważne. Miłego
Bardzo fajny materiał. Zgadzam się też, że problemy z toksycznymi mężczyznami są często indywidualnymi przypadkami. Natomiast jest jedna rzecz, o której, mam wrażenie, się nie mówi, a jest to rozwiązanie systemowe, które pomogłoby i mężczyznom i kobietom, i komukolwiek. Edukacja. System pruski mocno wpaja stereotypy o męskości. Skupia się on na przyswajaniu suchej wiedzy i nie dowiemy się z niej, jak radzić sobie z emocjami. Brak też innych okazji, żeby w szkołach rozmawiać o problemach emocjonalnych, a spędzamy w niej dużą część młodego życia. Większość "reform" edukacji do tej pory polegała na rzeczach kosmetycznych i niewiele wnoszących (gimnazja, zmiana nazw przedmiotów, oraz lektur w podstawie programowej z j. polskiego). To, że w przestrzeni publicznej nie mówi się o tym też jest smutne.
Bardzo dobry i ważny materiał. Dzięki za niego jako lewak, który nie lubi MarksaXD. No i szanuję za GPCh i Dema Dodam jeszcze jedną kwestię, feminizm wyszedł. Bo kobiety, nieco upraszczając, miały w ramach patriarchatu, zasadniczo, jeden zestaw pożądanych ról/cech których do nich wymagano. Co wzmacniało w nich poczucie przynależności, wspólnotowości. Sprawiało że czuły z sobą solidarność. Z kolei my byliśmy przypisywani do szeregu ról/klas/frakcji budujących strukturę społeczeństwa patriarchalnego, opartego o rywalizację tych frakcji Prosty eksperyment myślowy. Jesteś na domówce, jako mężczyzna, i dowiadukesz się że w parku przez który przechodziłeś idąc na nią poprzedniej nocy został zaatakowany jakiś inny facet. Poczułbyś z nim wspólnotę interesu? Przestraszyłbyś się, jako mężczyzna, tej sytułacji? Bo kobieta tak, poczułaby solidarność z tą nieznaną, nieomal hipotetyczną kobietą. Bo czułaby że atak na tę anonimową kobietę to naruszenie standardów bezpieczeństwa która jej bezpośrednio dotyczy Między innymi dlatego kobiety idą a my drapiemy się po łbach i nie wiemy co zrobić z tym że mimo że stanowimy przytłaczającą większość bezdomnych czy samobójców nadal masowo identyfikujemy się z kurwa memcenem czy tejtem. No i nie mogę się powstrzymać, Dziewuchy Dziewuchom to seksitowski pej
2:25 definicja patriarchatu wg wikipedii: Patriarchat - system społeczny, w którym władza, dziedziczenie i sukcesja przynależą do mężczyzn. Etymologia i użycie.
Jak najbardziej wartościowy materiał, ale muszę się przyczepić: porównanie "toksycznej męskości" ze zbitką "trujące grzyby" jest chybione. Po pierwsze, jest mowa o "grzybach" w liczbie mnogiej. Gdyby była mowa o "trującym grzybie", to, w domyśle, chodzi o pewien konkretny grzyb, który jest trujący. Po drugie, jeśli mamy na myśli konkretne pojęcie, to mówimy "grzyby trujące" (takie hasło jest np. w wikipedii). W języku polskim umieszczenie przymiotnika za rzeczownikiem mocno zmienia odbiór wyrażenia. Nawiasem mówić, stawiam dolary przeciw orzechom, że gdybyśmy konsekwentnie mówili "męskość toksyczna", to znacznie mniej osób miało by problem z tym pojęciem. Edit: Chyba jednak termin "toksyczna męskość" jest na tyle rozprzestrzeniony, że musimy propagować jego poprawne rozumienie.
Ja ogólnie jestem przeciwnikiem umieszczania przymiotnika za rzeczownikiem - to naleciałość z łaciny. Składniowa w tym wypadku, ale jednak. To zabieg, który ma sztucznie dodawać oficjalności frazom i nazwom.
Przerzucę i sparafrazuję pytanie z poprzedniego filmu: Czy nie uważacie, że tworzenie haseł skojarzonych z płcią tylko utrwala przekonanie, że chopy to so takie, a baby to so takie? Nie do końca to czuję, niby lewicowe hasło, a jakieś takie... libkowo-progresywne? Czy to jest szybki krok ku egalitaryzmowi? A jeśli tak, to czy nie myślicie, że w konsekwencji zostaniemy z określeniami babski - emocjonalny i niekontrolowany, oraz męski - agresywny i nieempatyczny, zamiast pozbywać się tych skojarzeń?
Ale jednak można np. powiedzieć że gdy mężczyzna boi się np. konfliktu (tylko przykład, jeden wielu z możliwych) że jest zniewieściały. Bo ma 'cechy niewiasty', te z natury stronią od konfliktów. Dla mnie logiczne.
Patriarchat nie jest żadnym nowym hasłem, lecz pojęciem znanym od lat i sam jedynie utrwala te stereotypy cech czy zachowań przypisywanych jedynie określonej płci biologicznej. Prędzej zastąpienie patriarchatu jakimś innym system lub jego brakiem położy kres myśleniu "chłopy takie, baby takie", niźli obecny system, który te stereotypy wprowadził i kultywuje po dziś dzień.
@@karolw9466 Oki, to przepraszam. Muszę jednak zauważyć, że toksyczna męskość odnosi się do konkretnego zestawu cech/zachowań przejawianych głównie przez mężczyzn. Nie chodzi tu o bycie mężczyzną= toksyczność (chociaż, dygresja, z własnego doświadczenia widzę, że często się to niestety pokrywa, ale nie uważam tego za winę mężczyzn jako takich, a właśnie patriarchalnego systemu, ktory wielu takimi właśnie kształtuje). Możnaby to określić zawsze jakimś innym słowem, np. androtoksyczność albo toliksyczność, to pewnie byłoby sytuacją idealną, bo nie sugerowałoby płci nazwą, ale definicja zasadniczo pozostaje ta sama.
Gdy zobaczyłem tytuł, to od razu przypomniało mi się nagranie Dema3000, do którego link znalazł się w opisie. A w trakcie słuchania, przypomniała mi się też wypowiedź nieżyjącego już George'a Carlina znana w Polsce np. z nagrania zatytułowanego "Męska choroba". Wprawdzie jest tam dość sporo uproszczeń, jednak ogólnie facet miał sporo racji. A odnośnie wspomnianej tu toksycznej kobiecości, to od razu przychodzą mi na myśl dwa słowa: Amber Heard. Podobno ma ona histrioniczne zaburzenie osobowości - coś, co występuje zdecydowanie częściej u kobiet. Osoby z takim zaburzeniem faktycznie muszą być toksyczne w relacjach z najbliższymi. Tylko że o ile w przypadku kobiet takie toksyczne zachowania i relacje wynikają z konkretnego zaburzenia, o tyle w przypadku mężczyzn - z kodów kulturowych, naręcza stereotypów, prawdziwych i domniemanych oczekiwań społecznych itd. Czyli nie jest to konkretne zaburzenie, tylko bardziej złożony i trudniejszy problem. Choć, oczywiście, zaburzenia to osobna kwestia - bo np. osobowość dyssocjalna, zwana też psychopatią, częściej występuje u mężczyzn. Tak samo jak socjopatia. U takich ludzi częściej obserwuje się toksyczne zachowania i toksyczne traktowanie innych. Trump, Putin, Bolsonaro i Duterte to jedne z bardziej znanych przykładów. To, że mężczyźni częściej są socjopatami, a także to że częściej są agresywni (wyższy poziom testosteronu) i zwykle są silniejsi fizycznie, jest najpewniej główną przyczyną tego, że od setek, tysięcy lat, to mężczyźni rządzą i są główną grupą kształtującą rzeczywistość (z tego co wiem, to socjopaci są najskuteczniejszymi politykami). I to jest też główną przyczyną istnienia patriarchatu. U innych gatunków też jest tak, że stadem rządzi osobnik, który jest najsilniejszy i najbardziej agresywny. Zwykle jest to samiec - jednak u hien cętkowanych to samica jest większa i ma więcej testosteronu, więc to ona przewodzi stadem (jak Szenzi z "Króla Lwa").
Bardziej to jest skomplikowane. Zaburzenie histrioniczne zaburzenie osobowości jest często przesadnie diagnozowane wśród kobiet. Zresztą to samo jest w przypadku Amber Heard - większość specjalistów, z którymi miała do czynienia, jej tego nie zdiagnozowała, z wyników jej testów psychologicznych raczej ono nie wynika, a diagnozę jej sugerowała zatrudniona przez Deppa psycholożka na potrzeby rozprawy. Trudno powiedzieć jakie znaczenie mają uprzedzenia wśród diagnozujących, a jakie faktycznie istnieją różnice. Na wszystkie zaburzenia osobowości ma wpływ też środowisko, nie tylko genetyka. To ostatnie to też jest zupełna fantazja. U różnych gatunków jest zupełnie różnie. Są gatunki bardzo społeczne, gdzie nie rządzi żaden najsilniejszy samiec, tylko grupa, np. szympansy bonobo.
Wow, i kolejne akcje szufladkujące - alfa nie alfa.. Wiemy, że każdego faceta chce się oskubać na wiele sposobów. Ty masz zap. a cała reszta będzie opisywac jak bardzo nie powinineś się buntować jak inni konsumują efekty Twojej pracy. To jest rozcieńczanie rzeczywistości. Każdy chciałby brać, ale do wzięcia odpowiedzialności nie ma zbyt wielu chętnych.
Boże nie ma czegoś takiego jak toksyczna męskość tylko osobowość sprawia że człowiek jest toksyczny choć femizowany od dziecka i nie pozwalanie być chłopcem w szkołach prowadź do toksuczniami w dorosłym życiu dajesz dobry przykład
No dobrze, a to nie jest tak, że jest mnóstwo kobiet wzmacniających taką toksyczną męskość oczekując właśnie takiego wzorca mężczyzny? I że to one bardzo mocno się przyczyniają do jego utrwalania?
@@fussilly Raczej tak działa biologia kobiet. Naiwnym jest myślenie, że preferencje kobiet pochodzą z patriarchatu i mogą się zmienić przez jakieś działania. Np. dlatego, że są one podobne, a czasami uniwersalne niezależnie od kultury, czasu, miejsca - nawet w kulturach niepatriarchalnych. Można co prawda każde takie tendencje w wyborach zrzucać na dalej występujące elementy patriarchatu, ale wtedy idzie się dosłownie w retorykę "to nie był prawdziwy komunizm". Kobiety chcą stereotypowych, agresywnych, chłodnych mężczyzn, a mówienie "to przez patriarchat" jest całkowitą złośliwością dla mężczyzn odpychanych i niszczonych przez brak przejawiania takich cech.
Tak, irytujący jest ten powielany schemat toksycznej męskości. Pełno tych wzorców w komercyjnych produkcjach filmowych, które panowie głupio próbują naśladać. A niby tacy świadomi itd.
A mi się wydaje że autor nie podszedł do problemu od najważniejszej strony. Samemu zjawiskowi występowania toksycznego zachowania nikt rozsądny nie może zaprzeczyć. Problem pojawia się w sytuacji kiedy zdecydowanie nadużywamy danego określenia, zatracając przy tym jego właściwy sens, bo jeśli coś staje się wszystkim, to jednocześnie staje się niczym. Są osoby które mianem toksycznej męskości, na fali niektórych patologicznych trendów medialnych, zaczęły w pewnym momencie określać *wszystkie* atrybuty osobowościowe mężczyzny, jak pociąg do kobiet, skłonność do podejmowania ryzyka, bycie kompetytywnym. Dodam że wszystkie te cechy były przez setki tysięcy lat niezbędne do przetrwania ludzkości. Tak, właśnie te cechy męskie, bo gdyby facet nie wyszedł z jaskini i nie upolował zwierzyny na kolację, to cała rodzina by nie przetrwała. Cechy te są dalej niezbędne do osiągnięcia sukcesu w wielu dziedzinach. Mam wrażenie jednak że coraz częściej te cechy próbuje się stłamsić twierdząc, że są one złe. Dodam jeszcze, że odwaga, siła, skłonność do ryzyka są też niezbędne w różnych zawodach polegających na ratowaniu życia ludzi w niebezpiecznych sytuacjach, u ratowników, strażaków, policjantów. Z tego co wiem większość przedstawicieli tych zawodów to faceci. Czemu o tym piszę? Ponieważ w dzisiejszych czasach popularne jest opowiadanie tylko i wyłącznie złych rzeczy o mężczyznach, bo mężczyzna jest toksyczny, jest często zboczeńcem jak tylko spojrzy się na kobietę i jest w ogóle źródłem całego zła na świecie. Paradoksalnie właśnie takie trendy są dla mnie realnie toksyczne. Ktoś w mediach powie "jestem dumna z byciem kobietą" to dostaje od razu gromkie brawa. Ktoś inny w mediach powie "jestem dumny z bycia mężczyzną" to na bank spotka się od razu z hejtem... Toksyczność należy krytykować. Męskość należy szanować, tak samo jak kobiecość.
A propos patriarchatu, to około roku temu uświadomiłem sobie, jak bardzo patriarchat mnie unieszczęśliwił. Paręnaście lat temu byłem singlem, który używał sobie życia robił, co chciał w czasie wolnym, realizował hobby, pracował wyłacznie na siebie, budował niezależność, sypiał z kim chciał, zapraszał dziewczyny do domu, albo jeździł do nich, wszystko. Nagle w mojej głowie zalęgło się jakieś poczucie, że chciałbym "założyć rodzinę". Taki zew natury, który dal refleksję "fajnie byłoby zostać ojcem", co samo w sobie nie jest patriarchalne, ale niestety połączony z wdrukowanym przez kulturę i wychowanie poczuciem patriarchalnego obowiązku i odpowiedzialności za rodzinę. "Meżczyzna, głową rodziny. Meżczyzna ma zarobić na rodzinę. Ma być robotny" - brzmi pewnie dla wielu znajomo. Stan po kilkunastu latach to faktycznie: rodzina, tj. żona i trójka dzieci. A do tego... depresja. Irytacja cholerną "stabilizacją". Poczucie utraconych szans. Szans na nowe przygody, haju, tzw motylków towarzyszących nowym romansom. Poczucie utraconego czasu, już parunastu lat, który mogłyby wypełnić podróże i hobby. Patriarchalny wzorzec stałych wieloletnich związków, monogamii, jest bardzo krzywdzący dla mężczyzn. Na razie staram się z tym walczyć i by zrównoważyć nieco wkład finansowy w utrzymanie, by nie być wołem pociagowym, będę pracował mniej, na pół etatu. Rewolucję zacząć trzeba od zburzenia przydzielonej roli. Być może potem dojrzeję do rozwodu, separacji lub innego odejścia, ale rada dla młodych chłopaków - nie dajcie sobie wmówić, że patriarchalne małżeństwo i rodzina, albo inny związek partnerski to jest, to do czego trzeba dążyć i że to będzie źródłem szczęścia. Nie bedzie, chyba że sobie wmówicie i zaprogramujecie się na to, ale nigdy nie wiecie, czy kac nie przyjdzie, jak dzieci będą dorosłe. Druga rada - jak macie propozycję zostania ojcem bez zakładania rodziny (ja tak miałem w młodości) to bierzcie to w ciemno. Ja dziś mam do siebie żal, że nie spłodziłem mając 18 lat. Odmówiłem, bo chciało mi się wtedy pełnienia patriarchalnej roli.
@Mateusz Misztela Gdyby nie przytoczony patriarchalny model głowy rodziny, to coś, co Ty usiłujesz wpisać w kryzys wieku średniego, by nie zaistniało. Zresztą podpowiem, że ani gadżety, ani potajemne kochanki nie są skuteczną receptą na powyższe - been there, done that. Rozwiązaniem jest zidentyfikowanie właśnie patriarchalnego imperatywu odpowiedzialności za rodzinę, za zarabianie, utrzymywanie i redukowanie tego. A najlepiej niewchodzenie w to. Kontekstu ostatniego zdania nie rozumiem, natomiast religie, jeśli już je przytaczać, akurat przeważnie grillują patriarchalny model.
Najprostszą odpowiedzią wydaje się być: wszystko to, co kojarzymy z męskością. I poza byciem "tym drugim" rodzicem potrafi przejawiać się bardzo różnorodnie zależnie od kultury i historii.
Czemu na system narzucający role poszczególnym płciom mówimy patriarchat skoro to chyba odnosi się do dziedziczenia władzy przez mężczyzn, skoro to już tak nie działa w końcu mamy wybory? Może zmiana nazwy sugerująca winę mężczyzn wyszła by nam na lepsze? Czy źle myślę?
ปีที่แล้ว +25
Patriarchat to system kulturowy, nie ustrój polityczny. Ważnym elementem patriarchatu jest znaturalizowana władza męskości nad kobiecością - co w przypadku toksycznej męskości wynaturzyło się w to, że relacje męskie są oparte jedynie o walkę i dominację.
Bo osoby odpowiadające za ten system i będące na wysokich pozycjach to głównie mężczyźni? To tak jak z tym, że nie każdy czworokąt to kwadrat, ale każdy kwadrat to czworokąt.
Mam pytanie o co chodzi z talonami na siłownie? bo mam dlikatne wrażenie że to właśnie na siłowni są toksyczne byczki, rzecz jasna jeśli osoba chciałaby chodzić na siłownie to powinniśmy jej to ułatwić. fajny kanał
A co jeśli te zachowania wynikają z biologii, a nie z kultury? Dzisiaj do 34go roku życia 25% mężczyzn nigdy nie było w żadnych relacjach, nigdy nie uprawiali seksu, nie usłyszeli słowa kocham, są samotni i nie mają wsparcia od nikogo, ani od społeczeństwa, ani od przyjaciół(gdyż zazwyczaj ich nie mają), ani kobiet, ani mężczyzn. Teraz pytanie, ci samotni to ci, którzy reprezentują tą nazywaną przez was "toksyczną męskość", czy raczej mili, wrażliwi chłopcy? Jeśli powiecie, że incele są nienawistni do kobiet (podpowiem, że w większości nie są) to sprawdźcie jacy byli gdy byli nastolatkami, czy młodymi dorosłymi (20-25 lat). Każdy z nich (osobiście znam 5 przypadków, ale przez internetowe grupy rozmawiałem pewnie z setką) łączy wspólna rzecz. Są/byli ugodowi, mili, wrażliwi, nie wadzili nikomu. Postawa wynikała raczej z wzorców jakie zostały im przedstawione przez rodziców, społeczeństwo, szkołę i popkulturę niż z własnych przekonań, ale ostatecznie to i tak otoczenie oraz biologia nas kształtuje i nikt z dzieciństwa nie wychodzi wolny od przekonań, które nie są jego(w zasadzie ostatecznie żadne nie jest jego). Pytanie: ile można walić głową w mur i robić to samo? Zwłaszcza, że faceci, którzy zachowywali się odwrotnie ostatecznie takich problemów nie mieli? Jeśli mężczyzna jest słaby, to u społeczeństwa budzi co najwyżej politowanie, a zazwyczaj pogardę i odrazę. Nieważne czy to paczka męskich znajomych, koleżanki/przyjaciółki, czy kobiety z którymi chcemy wejść w intymną relację. Na samym końcu tej drogi jest samotność. Druga sprawa to to, że jeśli stworzymy kulturowe przyzwolenie na słabych mężczyzn (inna sprawa, że po prostu nie przekażą swoich genów i wzorców dalej, bo kobiety nimi nie będą zainteresowane), to gdy będzie ich dostatecznie dużo i przyjdzie do konfrontacji z tym społeczeństwem, który takich mężczyzn nie produkuje np. w przypadku wojny, to ci którzy tego nie będą tego konstruktu mieć taką konfrontację po prostu wygrają. A jak wygrają, to narzucą swój konstrukt, tylko nie będzie się to nazywało Polska tylko np. Rosja. Wychodzimy z założenia, że powinniśmy się zachowywać tak jak chcemy i pozwolić ludziom zachowywać się jak białe kartki, które później zostaną świadomie zapisane przez dorosłe osobniki. Problem jest taki, że kartka już jest zapisana przez genetykę/biologię, a w puste miejsca, ktoś kto ma silniejszą ramę coś wpisze. Nie da się od tego uciec. Fajnie to brzmi, że możesz być tym kim chcesz, ale niestety, nie możesz i nie będziesz. Z jednym się zgodzę, powinniśmy się organizować w małe męskie grupy, w których moglibyśmy wyrażać swoje emocje polecam to robić zarówno oddolnie tzn. organizować się samemu, jak i dołączać do bieżących inicjatyw (np. do warsztatów prowadzonych przez Jacka Masłowskiego z fundacji Maskulinum, ale są podobne prowadzone przez innych terapeutów, sam uczestniczyłem i sobie chwalę). Połowicznie zgadzam się z tym, że mężczyźni i kobiety powinni współpracować razem. W tych obszarach gdzie mamy wspólnotę interesów jak najbardziej. Jest jednak dużo płaszczyzn, w których mamy po prostu sprzeczne interesy, więc ostatecznie i tak to będzie rywalizacja. Nie uciekniemy od tego i też nie uciekniemy od tego, że to my sami musimy sobie pomóc(kolektywnie jako mężczyźni), feministki(czy ogólniej kobiety) będą nam pomagały na tyle na ile mają w tym interes, często nie mają. Dlatego nie ma na ich sztandarach tak jawnej niesprawiedliwości jak zrównanie wieku emerytalnego.
Stawiasz retoryczną hipotezę, czy to nie jest kwestia biologii, a nie kultury, a na koniec sam przedstawiasz dowody na to, że to kultura i obecny system są przyczyną takich a nie innych zachowań i sytuacji życiowych. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Reszta komentarza zaś, to chochoły i niezrozumienie postulatów feministycznych. Feminizm nie stoi w sprzeczności z męskością, lecz ze strukturami patriarchalnymi, patriarchalną kulturą oraz toksycznymi wzorcami męskości.
@@fussilly Cały mój komentarz mówi o tym, że istnieją przekonania zainstalowane przez biologię i przez społeczeństwo. Ja nie neguję, że społeczeństwo nami steruje, to autor zakłada, że całość jest wynikiem konstruktu społecznego. Różne konstrukty społeczne się ze sobą spierają, część z nich da następne pokolenia inne nie, część z nich wygra w bezpośrednim starciu, inne nie. Ostatecznie na świecie zostają tylko ci co wygrywają. Nie ci co są najszczęśliwsi, nie ci co są najrówniejsi, nie ci co są najbardziej moralni, tylko ci co są najbardziej skuteczni.
@@BudzikTV Więc według twojej logiki lepiej żyć w smutku/nędzy, niźli umrzeć szczęśliwym? Bo to brzmi trochę jak cel uświęca środki, a tak od zarania ludzkości udowadniamy sobie i światu, że tak wcale być nie musi
@@fussilly są sytuacje niezależne od nas, które uniemożliwiają nam chwilowe odczuwanie szczęścia. Śmierć bliskich, wojna, katastrofy naturalne, rozstania, zdrady, choroby, wypadki etc. Niektórzy ludzie nie chcą szczęścia, też nie wolno im tego zabronić. W pozostałych wypadkach myślę, że szczęście jest wypadkową spełnienia. Tłumaczę tylko, że chcecie stworzyć utopię, która nie ma prawa ustać. Są ludzie, którzy chcą zrobić tobie oraz mi krzywdę, i ja nie chcę im na to pozwolić. Dlatego potrzebujemy być i mieć w swoim kraju silnych mężczyzn.
@@fussilly Pomijając, że szczęście to jest rzecz, którą odkrywasz w sobie i nie da ci tego ani polityk, ani znajomi, ani nawet partner/ka. Ludzie potrafili znajdować sens w najbardziej okrutnych miejscach i czasie.
ale gdzie wy żyjecie? jak mężczyzna okazuje emocje, to kobiety nim gardzą, koledzy też. Jak kobieta widziała, że płaczesz to może będziesz kolegą (MOŻE, ale raczej nie) a o czymkolwiek więcej zapomnij Jak nie okazujesz emocji, grasz pod siebie, jesteś egoistą - masz powodzenie. Widziałem to wiele razy #### dalej mamy patriarchat? kobiety mają większe prawa niż mężczyźni, ślepi jesteście? w razie wojny wrzucą nas w maszynkę do mięsa, kobiety hopsa do innego kraju. Tak było od setek lat, feminizm tu im nie pomógł. ## "kobiety nas zostawią a mężczyźni nas wyśmieją" - dokładnie tak będzie jak zaczniesz jawnie okazywać emocje. Mężczyźni nie są głupi ani uparci, kilka razy próbowali i widzieli co się stało
moim zdaniem mówię że istnieje takie coś jak "toksyczna męskość" lub "toksyczna kobiecość" jest po prostu głupie i ludzie moim zdaniem po prostu nazywać to toksycznymi zachowaniami
Tylko że te zachowania są ściśle powiązane z rolami społecznymi tradycyjnie przypisywanymi danej płci. To, że np. mężczyźni odcinają się od swoich emocji nie jest po prostu odciętym od reszty rzeczywistości toksycznym zachowaniem, tylko jest wywoływane toksyczną wizją męskości funkcjonującą w społeczeństwie.
A to nie jest tak, że ludzie podświadomie czują większą sympatię czy też czasem pociąg do silnych mężczyzn? Co z tego że otoczenie akceptuje twoje okazywanie słabości jeśli jednocześnie traci do cb coś na czym przeciętnemu mężczyźnie znacznie bardziej zależy? Jak można oczekiwać że mężczyźni przestaną zgrywać twardzieli skoro ewidentnie na tym tracą w oczach kobiet i innych mężczyzn nawet jeśli ci akceptują i szanują takie zachowanie?
@@subarumitsubishi697 Słuszna uwaga. Bycie silnym to często też robienie swojego mimo łez i znoju bo jest to słuszne a jest się jedyną osobą. To część bycia 'męskim'.
@@subarumitsubishi697 Na pewien sposób to po prostu działa. Jeśli przez jakiś czas "udajesz" kogoś i daje ci to pozytywną reakcję, to po pewnym czasie staje się to nawykowe, a więc staje się częścią twojej osobowości. Po drugie, czy zastosowałbyś ten argument do kobiet i ich makijaży, push-upów, miniówek, szpilek, kosmetyczek, medycyny estetycznej itd? Każdy próbuje maksymalizować swoje korzyści przy możliwie jak najmniejszym koszcie. Przykładem osób udających silnych i pewnych siebie są narcyzi. Ich udział w społeczeństwie wynosi kilka procent (obecnie egocentryczna kultura wzmacnia udział tego zaburzenia w społeczeństwie), zobacz sobie na kobiecych forach jak często kobiety lądują w intymnych relacjach z narcyzami i jakie to spustoszenie w nich wywołuje. Warto być silnym i pracować nad sobą, ale kobiecy gadzi mózg tego nie rozróżnia. Jeśli coś jest łatwe i działa, to ludzie będą po to sięgać. Dlatego masz dzisiaj popularność pornografii wśród mężczyzn i mediów społecznościowych wśród kobiet. Bo dają łatwy dostęp do dopaminy, porno przez dużą ilość nagich kobiet, instagram przez dużą ilość atencji ze strony wygłodniałych mężczyzn.
Nie ma już patriarchatu, poza tym wy traktujecie męskie cechy jako wyłącznie konstrukty społeczne za które wcale nie odpowiada również genetyka i ogólnie biologia.
Nie czuję się uciskany z powodu oczekiwań społeczeństwa - te mogą się gonić. Chłopy uczą się 'toksycznej' męskości bo po prostu jest na to rynek, kobiety to kupują. A dla mnie osobiście to kobiety są uciskane - mają nieskończoność norm, które muszą spełniać i wygląd jest dla nich ważny jak dla mężczyzny w Japonii. Matki czują się zawsze osądzane, byle potknięcie powoduje traumę. IMO jest tak dlatego, że to kobiety osadzają i czują się osądzane przez inne kobiety. Bardziej czuję, że jest jak mówił Peterson - agresja ma nas nauczyć o wnętrzu i zintegrować się do charakteru jako siła woli.
Sporo racji zdecydowanie się zgodze też nie czuję żadnego nacisku norm społecznych i staram się stawać bardziej rzekomo "toksycznie" męskim. Odkąd zacząłem ćwiczyć, prowadzić dietę, poprawiać zdrowie psychiczne i stawać się bardziej pewnym siebie czuje się o niebo lepiej a to podobno jest "toksyczna" męskość co do kobiet to one znacznie bardziej same narzucają na siebie więcej norm przez strach przed obgadaniem do którego większość kobiet ma tendencje
@@michahojwa8132 no tak, bo cytowanie gościa, który jest pośmiewiskiem wśród większości środowiska akademickiego w jego dziedzinie to myślenie inaczej. znaczy, rzeczywiście, jest to myślenie inaczej, tak samo jak "bycie mądrym inaczej"
@@fussilly wnioskowanie na mocy indukcji że skoro większość czyichś wypowiedzi jest głupie to każde musi takie być jest lekko... nie fair uważam że powoływanie się na Petersona nie jest dobrym pomysłem jednak taki canceling z powodu "No każdy go wyśmiewa to też to zrobie niezależnie czy w tej konkretnej sprawie ma racje czy nie" uważam że takie zachowanie jest dość mocno stygmatyzujące
2:55 No dobra, kobiety pozbyły się swojej roli jako samicy do rozpłodu... to kto je w tej roli 'rozpłodowej' zastąpi? No bo chyba nie mężczyźni. Oprócz tych wyzwolonych z roli muszą być i te które czują obowiązek by dać nam to nowe pokolenia; te zaś ostatnio niespecjalnie się do tego palą, ale to inna historia. W sensie mamy tak jakby zapaść w tym względzie. Jak myślicie, jak to rozwiązać? 4:30 Szczerze... to mam wrażenie że brakuje nam troszkę swoistych 'rytuałów przejścia' - czegoś co zahartuje ducha młodych chłopców. (widzę że autor wspomina)
ปีที่แล้ว +18
Nie uważamy, żeby dawanie "kolejnych pokoleń" miało być obowiązkiem, a raczej powołaniem - to w końcu autentyczne istoty ludzkie, które będą wychowywane przez tych rodziców blisko dwie dekady. Więc, wszyscy chętni rodzice powinni mieć zapewnione ku temu dogodne warunki socjalne, a w Polsce z tym... jest jak jest. (W porównaniu np. z Czechami, najświeższą historią sukcesu w tej kwestii.) Osobną sprawą jest generalny trend wskazujący na mniejszą dzietność w miarę bogacenia się społeczeństw - to wydaje się naturalnym i zdrowym trendem, kiedy osoby decydują się mieć dzieci aby po prostu mieć dzieci, nie aby móc przetrwać na starość albo wpasować się w wymogi społeczeństwa.
@ Co nie zmienia faktu że trend tych 'bogacących się społeczeństw' to nieco krótkowzroczność; skazany jest na degenerowanie bo nie zapewnia ciągłości i jest spojrzeniem przez 'ego' potencjalnych nie/rodziców. To może powinno się zachęcać do pewnych ról pomimo? W sensie, bo np. pragmatycznie buduje kulturę.
Wiesz, że feministki też rodzą dzieci, a porodówki wcale nie świecą pustkami? Kryzys demograficzny, którego potencjalne skutki są moim zdaniem wyolbrzymiane, ma raczej podłoże ekonomiczne. Co do rytuałów przejścia, to co masz na myśli? Wysłanie nastolatka do lasu na tydzień, dając mu nóż i butelkę wody? Zamiast rytuałów przejścia wolałbym, aby mój ojciec i starszy brat spędzali ze mną więcej czasu kiedy dorastałem. O wiele więcej zyskałbym jako człowiek, gdybym mógł porobić wtedy z nimi jakieś pierdoły typu naprawianie samochodu czy gra w koszykówkę. Jakaś rozmowa o życiu i uczuciach też byłaby spoko. Jednak na pewnym etapie mój rodziciel uznał, że skoro zapewnił wikt i opierunek, to już jako młody nastolatek mogę wychować się sam.
@@michagumuka3901 Coś na miejsce owego rytuału i zapewni jego rolę i skutek; nic konkretnego. Bardziej zauważam brak. Czemu uważasz że skutki są wyolbrzymiane? EDIT: Podłoże ekonomiczne jest jak najbardziej słuszną tezą, nie wiem tylko czy to jedyny czynnik. Dodałbym jeszcze społeczny/kulturowy osobiście jako idący w parze. No i 'teraz' może być wolbrzymiany, ale sytuację tego typu bez rozwiązań lubią dziko postępować; nic nie naprawia się samo.
@@PravoSlavicon ale dlaczego uważasz brak potomstwa za degenerację? I kto niby powiedział, że rodzenie dzieci to jakiś obowiązek? Domyślam się, że chodzi Ci o to, że zabraknie ludzi pracujących na emerytury, tak, to jest oczywiste i jest na to bardzo dobry sposób - zaoranie kapitalizmu, który te wszystkie pieniądze wyciąga dla garstki bogatych, którzy nawet przez sekundę nie myślą o problemie z pieniędzmi na emeryturze.
Pracuję pomocowo głównie z mężczyznami, prywatnie i w telefonie zaufania dla mężczyzn. Mnóstwo mężczyzn właśnie cierpi przez te archetypiczne role mężczyzn wpajane nam od dziecka. Ja sam naprawdę często słyszę: „dlaczego facet zajmuje się psychologią? Przecież to zawód dla kobiet”.
Ciekawe czy ci, którzy tak mówią, wiedzą, że twórcą psychologii jako dziedziny naukowej był Wilhelm Wundt. I czy wiedzą np., że pilates został wynaleziony przez mężczyznę o tym nazwisku.
@@Trojden100 Nie wiem, ale jakoś obstawiam, że Wundt nigdy nie pojawił się na ich horyzoncie zainteresowań. 😉
Polecam zobaczyć sobie dowolny artykuł o problemach mężczyzn i komentarze kobiet. Proszę przypomnieć sobie własne dzieciństwo i własną reakcję kiedy tata okazał słabość. Nie radzę tym bardziej okazywać słabości przed kobietą - nie uniknie pan kary ja to panu zaręczam, albo może niech pan spróbuje to może pan uwierzy.
@@pawemarciniak4929 Kobiety nie chcą bezemocyjnych kamieni, dlatego tylu z nas woli dziewczyny :p
@@lunarna Tak wiadomo, kobiety znane są z konsekwencji i samoświadomości. To jest wręcz przysłowiowe, szczerość kobiet w stosunku do siebie samych również jest przysłowiowa. Panienki skłonność do kobiet to nie wybór tylko syndrom niedojrzałości, kwestia obmacujących się nawzajem po tyłkach głupich dziewczyn lat 14 na zabawach szkolnych jest powszechnie znana nie musi mnie panienka uświadamiać. Najśmieszniejsze jest zawsze to, że kiedy panienki z pełnym przekonaniem wygłaszają takie tezy w obecności stereotypowego " bezemocyjnego" mężczyzny i stawiają mu zarzut braku emocji właśnie ( chyba raczej BRAKU OKAZYWANIA EMOCJI?) to te same panienki prezentują przed tym samym mężczyzną, którego rzekomo nie chcą, erotyczny rumieniec, wypinają piersi i pupy ( ja jestem lekarzem panienko umiem to rozpoznać) a często jeszcze chichoczą kompulsywnie. Na pocieszenie panience : chłopcy , a nawet mężczyźni też często nie są samoświadomi, oni naprawdę nie wiedzą że gapią się natarczywie na panienki piersi - zaręczam. To wynika z niedorozwoju kory przedczołowej i niedorowoju uczuć wyższych u ludzi w wieku panienki.
Rada na przyszłość: ważne jest co ludzie ROBIĄ a nie co mówią że robią. Ja sam złapałem się parę razy na hipokryzji i panienkę też to czeka w przyszłości.
Chodzi o to, że każdy jest mężczyzną, kto się nim urodził. Nikt nie potrzebuje nikomu czegoś udowadniać.
Jeśli chcemy np. być artystami, lub odkrywamy powołanie do aktywności przypisywanej kobietom, to nadal jesteśmy mężczyznami.
Wszyscy jesteśmy też istotami wrażliwymi. W każdym człowieku jest element męski i kobiecy, ponieważ pochodzą one od naszych rodziców.
Zdolność do uczuć i empatii, to bardzo ważna cecha męska, reakcje na ból, wyzysk czy zdradę, są tak samo silne u mężczyzn jak i u kobiet, różnice na poziomie kilku procent dla niektórych osobników, są według mnie pomijalne.
W zdrowym społeczeństwie, bez przemocy i jednocześnie z wysoko rozwiniętymi zdolnościami do dialogu, zarówno kobiety jak i mężczyźni, rozwijaliby cechy dla nich charakterystyczne w naturalny sposób, bez presji na cokolwiek.
Warto pamiętać, że każdy człowiek jest inny, ma swoją historię, traumy, pragnienia, ale też przepełnia go lęk egzystencjalny. Jesteśmy również równi wobec śmierci.
Nie jest jedyną rolą mężczyzny to, by przekazał swoje geny, podobnie w przypadku kobiet. To że wielu ludzi traktuje to przedsięwzięcie jako najważniejsze w życiu, często niestety prowadzi do tego, że dzieci w tych rodzinach cierpią.
A myślę że każdy się zgodzi, że cierpienia i absurdu na naszym świecie jest bardzo dużo.
Pojawić się powinien w tym momencie temat miłości, warunkowej i bezwarunkowej. Miłość warunkowa miłością nie jest a często miłość rodziców przyjmuje jedynie warunkowy charakter, często bez rozpoznania w swoich dzieciach istoty ich wrażliwości, talentów i predyspozycji.
W efekcie prowadzimy hodowlę człowieka masowego, który musi się wpisać w istniejący nurt, mimo iż historycznie te nurty się przecież zmieniały. Np. dawniej mężczyźni nosili szaty przypominające sukienki, pudrowali się i mieli wymyślne peruki.
Kolejnym problemem jest fakt iż odbierając mężczyznom prawo do uczuć i wrażliwości, obraca się to przeciwko samym kobietom. Warto zauważyć jednocześnie iż nie żyjemy już w czasach, gdzie mężczyzna musiał być silny i twardy, by upolować zwierzynę i znieść ciężkie rany. Rozumiemy również chyba w większości, że wojna jest czymś złym i nie powinna mieć miejsca a mężczyźni nie powinni występować na nich w roli mięsa armatniego, bo straty społeczne do odrobienia przez kolejne dziesięciolecia są ogromne. Wystarczy spojrzeć na to, jak bardzo straumatyzowane jest polskie społeczeńśtwo, jak trudno jest ludziom budować trwałe i zdrowe relacje. Uważam, że na tym problemie bardziej należałoby się skupić a nie na podsycaniu nierówności płciowych. Kultura i edukacja mają ogromne znaczenie. To że są kobiety które ciągnie w zwierzęcy sposób do jakichś typów np. psychopatycznych, nie oznacza że ich życie będzie z tymi mężczyznami udane, zazwyczaj nie jest.
Kończąc, myślę że dużo lepiej by wyszło, gdybyśmy po prostu umieli mówić o tym co nas boli, w co wierzymy, co przeżyliśmy i wspierać się wzajemnie, nauczyć się kochać i rozmawiać. Jeśli chodzi o rozmnażania się i opiekę nad dziećmi, głównie te wspomniane aspekty mają kluczowe znaczenie. Oczywiście ważne są finanse, ale o ile nie mówimy o jakiejś patologicznej biedzie, myślę że przeciętnie zarabiająca para, jest w stanie dać dużo uwagi i miłości swoim dzieciom, niekoniecznie kupując im ajfona albo niekoniecznie przeprowadzając sobie operację plastyczną, czy chcąc inaczej podkreślić swój status.
Nad zwierzęcymi popędami, również podobno jako istoty ludzkie powinniśmy umieć panować, być świadomymi, samoświadomymi, kochającymi.
P.S. Mnie ojciec lał pasem jak byłem mały, stracił w ten sposób syna, podjąłem również decyzję, by nie mieć dzieci. Więc o toksycznej męskości mogę mówić dużo.
Mówiąc mężczyzna i kobieta można rozumieć albo płeć biologiczną, albo role społeczne. To drugie stale ewoluuje. Ludzie mówiąc "Prawdziwy mężczyzna coś tam", świadomie lub nie manipulują mężczyzną do przyjęcia danej tożsamości. Trzeba pamiętać, że zachowywanie się "jak mężczyzna" jest tylko konstruktem kulturowym.
Druga sprawa. "Zwierzęce popędy" są ludzkie. Bycie człowiekiem oznacza że masz popęd seksualny i jest to integralna część ciebie. Nie próbuj się od tego odcinać, bo odetniesz też część samego siebie.
@@viatrufka Słuszna uwaga co do "zwierzęcych popędów". Nie chodzi by się od nich odcinać, ale by mieć nad nimi panowanie, jakąś formę kontroli, taką żeby te popędy nie przejęły kontroli nad nami.
Ogólnie, dzięki za Twój komentarz ;)
Dziękuję za wrzutkę! To niesamowite, że tak drobny komentarz doprowadził do tego filmu będącego na Waszym głównym kanale, a zdecydowanie to było ważne, żeby zaistniało w odrębnym bycie!
Jedyne co mnie zaskakuje to reakcje ludzi, które być może są związane z tym, że nie mieli kontekstu filmu? Choć właśnie wydaje mi się, że ten fragment jest cudownie uniwersalny, więc może to inny czynnik. Niemniej jestem zaskoczony, bo spodziewałem się mniej czepialstwa dla snippetu z innego filmu, ale może i coś z tych krytycznych rzeczy mówionych będzie wartościowych, a Wy pewnie już i tak jesteście przyzwyczajeni do tego. Tak czy owak, pozdrówki i dziękuję za ten fragment raz jeszcze, ciepełka i dobrej herbatki życzę!
Strasznie dużo tutaj racjonalizacji pod tezę.
Ja uważam że męskość to umiejętność wykorzystania brutalności i agresji w odpowiedniej sytuacji ale również wykorzystywanie łagodności i miłości w odpowiedniej sytuacji. Powinniśmy poprostu umieć wykorzystywać odpowiednie cechy w mądry sposób
niesamowicie się cieszę, że jako dorastający mężczyzna żyję w świecie takim jak teraz, nie tym w którym dorastał mój ojciec czy dziadek. Ilekroć widzę jak oni dosłownie zajechali się bo wmówione im zostało że tak wypada, to jest mi serio przykro, ale też cieszę się, że, przynajmniej w mojej rodzinie, na moim pokoleniu się kończy.
Człowieku co ty bredzisz? Po sąsiedzku masz wielką wojnę mężczyźni w wieku poborowym nie byli przepuszczani przez granicę a kobiety owszem. Z tego co pamiętam to kobiety rodzą dzieci i wystarczy 5% ubytek młodych kobiet w populacji by plemię wymarło, na Białorusi, Ukrainie w Rosji w czasie WW2 zginęło 80% młodych mężczyzn, a te narody nadal istnieją. Żyjesz w bardziej kobiecym świecie - takim zakłamanym do samego spodu, nadal obowiązują stare zasady tylko nie wolno o nich mówić głośno. Twój dziadek miał powiedziane jasno i wprost czego się od niego oczekuje. W ciebie wtłaczają bzdury które są niczym innym tylko kobiecą strategią PR ową , albo inaczej, masz PRZEZ KOBIETY sprzedawany taki obraz kobiety jakim one same chciałyby się widzieć. To czego się od ciebie oczekuje musisz się samemu domyślić , dostawszy parę razy po dupie.
@@pawemarciniak4929 przykro mi że jest w Tobie tyle zawiści
@@buzdygan5488 ja ci o faktach a ty mi o emocjach, jesteś dziewczyną? Bo to typowy kobiecy komentarz
@@pawemarciniak4929 #incel
Jak Rosja zacznie kombinować na granicy z polską to od razu spitalam z tej dziury lewackiej, bo nie będę Europy bronił podczas gdy kobiety będą hulały na imprezach mimo, że teoretycznie powinny siedzieć z mną w okopach jeśli nie mają oczywiście dzieci
Dziękuję. 😇🙏
To bardzo ważny materiał.
Juz byłem bliski napisania sfrustrowanego komentarza jak bardzo nie zgadzam się z treścią. Całe szczęście dzięki mojej toksycznej męskość szybko zrozumiałem, że wszystkie książki i wideo jakie wchłonąłem o stoicyźmie zostały stworze przez wielkich filozofów i myślicieli, a ja nie muszę przejmować się opinia stronniczego kanału z 15 tysiącami subskrypcji.
Właściwie czemu miałbyś się przejmować opinią kogokolwiek, niezależnie od tego ile ma subskrypcji?
@@-keios8170Już sam ten komentarz (jeśli pisany na poważnie) pokazuje, że op przejął się tym co ten "stronniczy kanał z 15k subskrybcji" powiedział. Od powiedzenia sobie, że czymś się nie przejmujemy do faktycznego nie przejmowania się tym jeszcze długa droga.
Jestem na 99% pewien, że oglądałem to już na waszym drugim kanale, jednak obejże jeszcze raz żeby lepiej weszło
Zmiana to nie tylko indywidualna terapia czy kupony na terapię :) ale też systemowa edukacja - dzieci wszystkich płci mają prawo wiedzieć, jak zachować zdrowie psychiczne i tworzyć dobre relacje, ignorując stereotypy np. "prawdziwych kobiet" czy "prawdziwych mężczyzn". Mężczyzna nawet po 5 terapiach wciąż może trafić na kobietę, która będzie od niego wymagała toksycznych zachowań, bo łyknęła ten sam stereotyp, co reszta społeczeństwa, np. że mężczyzna bez pomocy musi sobie ze wszystkim poradzić, zarobić sam na rodzinę, być seks-maszyną i wymyślić, co zrobić, żeby ona miała orgazm itp. To kampanie społeczne skierowane może do starszego pokolenia, które tak uwewnętrzniło i ukochało stereotypy płci, że nie wyobraża sobie "jak to baba będzie to a chłop tamto". Psychoedukacja to też edukacja. Nie wszystkich skierujemy na terapię, ale wiele rzeczy można się nauczyć, tak jak uczy się zasad pierwszej pomocy czy ruchu drogowego.
"wolę określenie toksyczne wzorce męskości" ~ Trochę długie, ale też poprawne. Nasz mózg lubi upraszczać, więc mały jest procent, że się utrwali. Łatwiej jest z toksyczną kobiecością, czy toksyczną męskością, oba te schematy pochodzą od schematów patryjalchalnych. Tak jak zły kubek, dobry kubek, ale kubek to nadal po prostu kubek. Hm... może czas zacząć tworzysz pozytywne wartości "edytowalne schematy myślowe". Schematyczne myślenie zawsze prowadzi to samozagłady i problemów, irytacji, bo zawsze trafi się na przysłowiową ścanę, przeszokodę, której w tej schematycznej instrukcji "nie powinno być". Świat nie jest schematem, cały czas się zmienia. Jako feministka, sądzę, że po prostu należy rozmawiać i nie oceniać nikogo po okładce. Inną, fajną poradą jest ćwiczenie samoświdomości nie popartej nienawiścią i jadem. Więc rozmawiając z drugim człowiekiem należy zadać sobie jedno pytanie: "jakie są moje intencje?", "jakie są powody moich intencji?"
Są grupy ludzi, którym pasują role patriarchalne i to jest fakt. Tym bardziej jeśli dana osoba się w nie wpasowuję, pod względem cech charakteru czy wyglądu. Przeważnie te Osoby nie widzą swoich "przywilejów", choć te przywileje mają swoją cenę. "Mężczyzna ma być tym silniejszym" - jednemu będzie to pasować, innemu będzie to ciążyć. Jeden zdobędzie dzięki temu posadę szefowską, inny dostanie depresji i wyląduje na bruku, a nie ukrywajmy, patriarchat jest wybredny, co do znalezienia ideału kobiety i mężczyzny. Zawsze będzie nie tak jak być powinno. Nie ustawiajmy ludzi w rządkach, nie etykietujemy. Lubię takie stwierdzenie "moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna wolność drugiego człowieka". Dotyczy to segregowania, wolności słowa i tych podobnych. Jeśli wiesz, że dane zdanie może kogoś skrzywdzić, ale zaspokoi tylko rządze wyższości to czasem lepiej się nie odzywać. Ta słynna nadmierna "troska", więcej rujnuje niż buduje. Zadawajmy więcej pytań, niż stwierdzeń.
Ps. Zamiast schematowego myślenia, można wyuczyć narzędzie, dzięki któremu można uniknąć tej frustracji. Wystarczy zbierać informacje zwrotne i dopasować je tak, aby mówiący i słuchający mogliby mieć miłą dyskusję. Trochę jest roboty, ale nasz mózg jest fantastyczną maszyną, potem leci z automatu. W sumie, po prostu patrzeć na ludzi jako osoby z predyspozycjami do różnych, wielkich rzeczy. Czy dobrych, złych to już inna kwestia.
Ps2: Napisała dość skrótowo, każdy z tych tematów mógłby mieć potencjał na kilkutomowe dyskusję, więc jeśli coś się tu nie pojawiło, to nie znaczy, że jest nie ważne.
Miłego
Bardzo fajny materiał. Zgadzam się też, że problemy z toksycznymi mężczyznami są często indywidualnymi przypadkami. Natomiast jest jedna rzecz, o której, mam wrażenie, się nie mówi, a jest to rozwiązanie systemowe, które pomogłoby i mężczyznom i kobietom, i komukolwiek. Edukacja. System pruski mocno wpaja stereotypy o męskości. Skupia się on na przyswajaniu suchej wiedzy i nie dowiemy się z niej, jak radzić sobie z emocjami. Brak też innych okazji, żeby w szkołach rozmawiać o problemach emocjonalnych, a spędzamy w niej dużą część młodego życia. Większość "reform" edukacji do tej pory polegała na rzeczach kosmetycznych i niewiele wnoszących (gimnazja, zmiana nazw przedmiotów, oraz lektur w podstawie programowej z j. polskiego). To, że w przestrzeni publicznej nie mówi się o tym też jest smutne.
Bardzo dobry i ważny materiał.
Dzięki za niego jako lewak, który nie lubi MarksaXD. No i szanuję za GPCh i Dema
Dodam jeszcze jedną kwestię, feminizm wyszedł. Bo kobiety, nieco upraszczając, miały w ramach patriarchatu, zasadniczo, jeden zestaw pożądanych ról/cech których do nich wymagano. Co wzmacniało w nich poczucie przynależności, wspólnotowości. Sprawiało że czuły z sobą solidarność. Z kolei my byliśmy przypisywani do szeregu ról/klas/frakcji budujących strukturę społeczeństwa patriarchalnego, opartego o rywalizację tych frakcji
Prosty eksperyment myślowy. Jesteś na domówce, jako mężczyzna, i dowiadukesz się że w parku przez który przechodziłeś idąc na nią poprzedniej nocy został zaatakowany jakiś inny facet.
Poczułbyś z nim wspólnotę interesu? Przestraszyłbyś się, jako mężczyzna, tej sytułacji?
Bo kobieta tak, poczułaby solidarność z tą nieznaną, nieomal hipotetyczną kobietą. Bo czułaby że atak na tę anonimową kobietę to naruszenie standardów bezpieczeństwa która jej bezpośrednio dotyczy
Między innymi dlatego kobiety idą a my drapiemy się po łbach i nie wiemy co zrobić z tym że mimo że stanowimy przytłaczającą większość bezdomnych czy samobójców nadal masowo identyfikujemy się z kurwa memcenem czy tejtem.
No i nie mogę się powstrzymać, Dziewuchy Dziewuchom to seksitowski pej
2:25 definicja patriarchatu wg wikipedii:
Patriarchat - system społeczny, w którym władza, dziedziczenie i sukcesja przynależą do mężczyzn. Etymologia i użycie.
Jak najbardziej wartościowy materiał, ale muszę się przyczepić: porównanie "toksycznej męskości" ze zbitką "trujące grzyby" jest chybione.
Po pierwsze, jest mowa o "grzybach" w liczbie mnogiej. Gdyby była mowa o "trującym grzybie", to, w domyśle, chodzi o pewien konkretny grzyb, który jest trujący.
Po drugie, jeśli mamy na myśli konkretne pojęcie, to mówimy "grzyby trujące" (takie hasło jest np. w wikipedii).
W języku polskim umieszczenie przymiotnika za rzeczownikiem mocno zmienia odbiór wyrażenia.
Nawiasem mówić, stawiam dolary przeciw orzechom, że gdybyśmy konsekwentnie mówili "męskość toksyczna", to znacznie mniej osób miało by problem z tym pojęciem.
Edit: Chyba jednak termin "toksyczna męskość" jest na tyle rozprzestrzeniony, że musimy propagować jego poprawne rozumienie.
Ja ogólnie jestem przeciwnikiem umieszczania przymiotnika za rzeczownikiem - to naleciałość z łaciny. Składniowa w tym wypadku, ale jednak. To zabieg, który ma sztucznie dodawać oficjalności frazom i nazwom.
Świetny odcinek. Pozdrawiam 😊
wole określenie 'toksyczne wzorce męskości' ...
Cześć! Byłoby świetnie jeśliby dodawaliście napisy k filmam. Ucze się polskiemu przez wasz kanał.
To trochę ciężka robota, na którą nie bardzo mamy przestrzeń - ale jak wyszukasz, to znajdziesz kilka wideo z napisami!
Przerzucę i sparafrazuję pytanie z poprzedniego filmu: Czy nie uważacie, że tworzenie haseł skojarzonych z płcią tylko utrwala przekonanie, że chopy to so takie, a baby to so takie?
Nie do końca to czuję, niby lewicowe hasło, a jakieś takie... libkowo-progresywne? Czy to jest szybki krok ku egalitaryzmowi? A jeśli tak, to czy nie myślicie, że w konsekwencji zostaniemy z określeniami babski - emocjonalny i niekontrolowany, oraz męski - agresywny i nieempatyczny, zamiast pozbywać się tych skojarzeń?
Ale jednak można np. powiedzieć że gdy mężczyzna boi się np. konfliktu (tylko przykład, jeden wielu z możliwych) że jest zniewieściały. Bo ma 'cechy niewiasty', te z natury stronią od konfliktów.
Dla mnie logiczne.
Patriarchat nie jest żadnym nowym hasłem, lecz pojęciem znanym od lat i sam jedynie utrwala te stereotypy cech czy zachowań przypisywanych jedynie określonej płci biologicznej. Prędzej zastąpienie patriarchatu jakimś innym system lub jego brakiem położy kres myśleniu "chłopy takie, baby takie", niźli obecny system, który te stereotypy wprowadził i kultywuje po dziś dzień.
@@fussilly chodziło mi o toksyczną męskość, nie patriarchat.
@@karolw9466 Oki, to przepraszam. Muszę jednak zauważyć, że toksyczna męskość odnosi się do konkretnego zestawu cech/zachowań przejawianych głównie przez mężczyzn. Nie chodzi tu o bycie mężczyzną= toksyczność (chociaż, dygresja, z własnego doświadczenia widzę, że często się to niestety pokrywa, ale nie uważam tego za winę mężczyzn jako takich, a właśnie patriarchalnego systemu, ktory wielu takimi właśnie kształtuje). Możnaby to określić zawsze jakimś innym słowem, np. androtoksyczność albo toliksyczność, to pewnie byłoby sytuacją idealną, bo nie sugerowałoby płci nazwą, ale definicja zasadniczo pozostaje ta sama.
@@fussilly otóż... tak, nie mam w sumie za wiele do dodania.
Czytacie komentarze? Jeśli tak to odpowiedzcie proszę, mam parę intrygujących uwag.
Gdy zobaczyłem tytuł, to od razu przypomniało mi się nagranie Dema3000, do którego link znalazł się w opisie.
A w trakcie słuchania, przypomniała mi się też wypowiedź nieżyjącego już George'a Carlina znana w Polsce np. z nagrania zatytułowanego "Męska choroba". Wprawdzie jest tam dość sporo uproszczeń, jednak ogólnie facet miał sporo racji.
A odnośnie wspomnianej tu toksycznej kobiecości, to od razu przychodzą mi na myśl dwa słowa: Amber Heard.
Podobno ma ona histrioniczne zaburzenie osobowości - coś, co występuje zdecydowanie częściej u kobiet. Osoby z takim zaburzeniem faktycznie muszą być toksyczne w relacjach z najbliższymi.
Tylko że o ile w przypadku kobiet takie toksyczne zachowania i relacje wynikają z konkretnego zaburzenia, o tyle w przypadku mężczyzn - z kodów kulturowych, naręcza stereotypów, prawdziwych i domniemanych oczekiwań społecznych itd. Czyli nie jest to konkretne zaburzenie, tylko bardziej złożony i trudniejszy problem. Choć, oczywiście, zaburzenia to osobna kwestia - bo np. osobowość dyssocjalna, zwana też psychopatią, częściej występuje u mężczyzn. Tak samo jak socjopatia. U takich ludzi częściej obserwuje się toksyczne zachowania i toksyczne traktowanie innych. Trump, Putin, Bolsonaro i Duterte to jedne z bardziej znanych przykładów.
To, że mężczyźni częściej są socjopatami, a także to że częściej są agresywni (wyższy poziom testosteronu) i zwykle są silniejsi fizycznie, jest najpewniej główną przyczyną tego, że od setek, tysięcy lat, to mężczyźni rządzą i są główną grupą kształtującą rzeczywistość (z tego co wiem, to socjopaci są najskuteczniejszymi politykami). I to jest też główną przyczyną istnienia patriarchatu.
U innych gatunków też jest tak, że stadem rządzi osobnik, który jest najsilniejszy i najbardziej agresywny. Zwykle jest to samiec - jednak u hien cętkowanych to samica jest większa i ma więcej testosteronu, więc to ona przewodzi stadem (jak Szenzi z "Króla Lwa").
O ile dobrze pamiętam, to wpływ ilości testosteronu w organizmie na tendencję do zachowań agresywnych to mit, który zdebunkowały już Transgrysy
@@fussilly A czy są jakieś artykuły, w których można o tym przeczytać?
Tak BTW: Przeczytałem "Tygrysy". :))
@@Trojden100 Artykuły to nie wiem, ale badania naukowe, to pewnie i owszem. W opisie wyżej wspomnianego filmu powinny znajdować się wszystkie źródła
Poziom testosteronu rośnie w odpowiedzi na warunki zmuszające do rywalizacji. U kobiet hormonem rywalizacji jest estradiol.
Bardziej to jest skomplikowane. Zaburzenie histrioniczne zaburzenie osobowości jest często przesadnie diagnozowane wśród kobiet. Zresztą to samo jest w przypadku Amber Heard - większość specjalistów, z którymi miała do czynienia, jej tego nie zdiagnozowała, z wyników jej testów psychologicznych raczej ono nie wynika, a diagnozę jej sugerowała zatrudniona przez Deppa psycholożka na potrzeby rozprawy.
Trudno powiedzieć jakie znaczenie mają uprzedzenia wśród diagnozujących, a jakie faktycznie istnieją różnice. Na wszystkie zaburzenia osobowości ma wpływ też środowisko, nie tylko genetyka.
To ostatnie to też jest zupełna fantazja. U różnych gatunków jest zupełnie różnie. Są gatunki bardzo społeczne, gdzie nie rządzi żaden najsilniejszy samiec, tylko grupa, np. szympansy bonobo.
Wow, i kolejne akcje szufladkujące - alfa nie alfa.. Wiemy, że każdego faceta chce się oskubać na wiele sposobów. Ty masz zap. a cała reszta będzie opisywac jak bardzo nie powinineś się buntować jak inni konsumują efekty Twojej pracy. To jest rozcieńczanie rzeczywistości. Każdy chciałby brać, ale do wzięcia odpowiedzialności nie ma zbyt wielu chętnych.
Boże nie ma czegoś takiego jak toksyczna męskość tylko osobowość sprawia że człowiek jest toksyczny choć femizowany od dziecka i nie pozwalanie być chłopcem w szkołach prowadź do toksuczniami w dorosłym życiu dajesz dobry przykład
Jesli meskosc=dominacja to jest to toksyczne, bo kazda dominacja czlowieka nad czlowiekiem jest toksyczna.
Brawo
Pozdrawiam serdecznie
A czy istnieje toksyczna kobiecość?
Nie, bo czerownym nie pasuje do narracji o uciemiężanych i oprawcach.
Tak, jest omówiona w filmie na ok. 7:23
No dobrze, a to nie jest tak, że jest mnóstwo kobiet wzmacniających taką toksyczną męskość oczekując właśnie takiego wzorca mężczyzny? I że to one bardzo mocno się przyczyniają do jego utrwalania?
No jest. Tak działa system patriarchalny.
@@fussilly Raczej tak działa biologia kobiet.
Naiwnym jest myślenie, że preferencje kobiet pochodzą z patriarchatu i mogą się zmienić przez jakieś działania. Np. dlatego, że są one podobne, a czasami uniwersalne niezależnie od kultury, czasu, miejsca - nawet w kulturach niepatriarchalnych.
Można co prawda każde takie tendencje w wyborach zrzucać na dalej występujące elementy patriarchatu, ale wtedy idzie się dosłownie w retorykę "to nie był prawdziwy komunizm".
Kobiety chcą stereotypowych, agresywnych, chłodnych mężczyzn, a mówienie "to przez patriarchat" jest całkowitą złośliwością dla mężczyzn odpychanych i niszczonych przez brak przejawiania takich cech.
@@kubaacocieto4433tak jest, nie zmyślam.
Tak, irytujący jest ten powielany schemat toksycznej męskości. Pełno tych wzorców w komercyjnych produkcjach filmowych, które panowie głupio próbują naśladać. A niby tacy świadomi itd.
A mi się wydaje że autor nie podszedł do problemu od najważniejszej strony. Samemu zjawiskowi występowania toksycznego zachowania nikt rozsądny nie może zaprzeczyć. Problem pojawia się w sytuacji kiedy zdecydowanie nadużywamy danego określenia, zatracając przy tym jego właściwy sens, bo jeśli coś staje się wszystkim, to jednocześnie staje się niczym. Są osoby które mianem toksycznej męskości, na fali niektórych patologicznych trendów medialnych, zaczęły w pewnym momencie określać *wszystkie* atrybuty osobowościowe mężczyzny, jak pociąg do kobiet, skłonność do podejmowania ryzyka, bycie kompetytywnym. Dodam że wszystkie te cechy były przez setki tysięcy lat niezbędne do przetrwania ludzkości. Tak, właśnie te cechy męskie, bo gdyby facet nie wyszedł z jaskini i nie upolował zwierzyny na kolację, to cała rodzina by nie przetrwała. Cechy te są dalej niezbędne do osiągnięcia sukcesu w wielu dziedzinach. Mam wrażenie jednak że coraz częściej te cechy próbuje się stłamsić twierdząc, że są one złe. Dodam jeszcze, że odwaga, siła, skłonność do ryzyka są też niezbędne w różnych zawodach polegających na ratowaniu życia ludzi w niebezpiecznych sytuacjach, u ratowników, strażaków, policjantów. Z tego co wiem większość przedstawicieli tych zawodów to faceci. Czemu o tym piszę? Ponieważ w dzisiejszych czasach popularne jest opowiadanie tylko i wyłącznie złych rzeczy o mężczyznach, bo mężczyzna jest toksyczny, jest często zboczeńcem jak tylko spojrzy się na kobietę i jest w ogóle źródłem całego zła na świecie. Paradoksalnie właśnie takie trendy są dla mnie realnie toksyczne. Ktoś w mediach powie "jestem dumna z byciem kobietą" to dostaje od razu gromkie brawa. Ktoś inny w mediach powie "jestem dumny z bycia mężczyzną" to na bank spotka się od razu z hejtem... Toksyczność należy krytykować. Męskość należy szanować, tak samo jak kobiecość.
Zabrakło mi jakiegoś jasnego podsumowania
Najlepszy ten ziomek na twiterze ktory musi swojego demona wrzucic czyli patryiarchat.
feministki nic sobie nie wypracowały -- one to dostały "z góry" :)
A propos patriarchatu, to około roku temu uświadomiłem sobie, jak bardzo patriarchat mnie unieszczęśliwił. Paręnaście lat temu byłem singlem, który używał sobie życia robił, co chciał w czasie wolnym, realizował hobby, pracował wyłacznie na siebie, budował niezależność, sypiał z kim chciał, zapraszał dziewczyny do domu, albo jeździł do nich, wszystko. Nagle w mojej głowie zalęgło się jakieś poczucie, że chciałbym "założyć rodzinę". Taki zew natury, który dal refleksję "fajnie byłoby zostać ojcem", co samo w sobie nie jest patriarchalne, ale niestety połączony z wdrukowanym przez kulturę i wychowanie poczuciem patriarchalnego obowiązku i odpowiedzialności za rodzinę. "Meżczyzna, głową rodziny. Meżczyzna ma zarobić na rodzinę. Ma być robotny" - brzmi pewnie dla wielu znajomo. Stan po kilkunastu latach to faktycznie: rodzina, tj. żona i trójka dzieci. A do tego... depresja. Irytacja cholerną "stabilizacją". Poczucie utraconych szans. Szans na nowe przygody, haju, tzw motylków towarzyszących nowym romansom. Poczucie utraconego czasu, już parunastu lat, który mogłyby wypełnić podróże i hobby. Patriarchalny wzorzec stałych wieloletnich związków, monogamii, jest bardzo krzywdzący dla mężczyzn. Na razie staram się z tym walczyć i by zrównoważyć nieco wkład finansowy w utrzymanie, by nie być wołem pociagowym, będę pracował mniej, na pół etatu. Rewolucję zacząć trzeba od zburzenia przydzielonej roli. Być może potem dojrzeję do rozwodu, separacji lub innego odejścia, ale rada dla młodych chłopaków - nie dajcie sobie wmówić, że patriarchalne małżeństwo i rodzina, albo inny związek partnerski to jest, to do czego trzeba dążyć i że to będzie źródłem szczęścia. Nie bedzie, chyba że sobie wmówicie i zaprogramujecie się na to, ale nigdy nie wiecie, czy kac nie przyjdzie, jak dzieci będą dorosłe. Druga rada - jak macie propozycję zostania ojcem bez zakładania rodziny (ja tak miałem w młodości) to bierzcie to w ciemno. Ja dziś mam do siebie żal, że nie spłodziłem mając 18 lat. Odmówiłem, bo chciało mi się wtedy pełnienia patriarchalnej roli.
@Mateusz Misztela Gdyby nie przytoczony patriarchalny model głowy rodziny, to coś, co Ty usiłujesz wpisać w kryzys wieku średniego, by nie zaistniało. Zresztą podpowiem, że ani gadżety, ani potajemne kochanki nie są skuteczną receptą na powyższe - been there, done that. Rozwiązaniem jest zidentyfikowanie właśnie patriarchalnego imperatywu odpowiedzialności za rodzinę, za zarabianie, utrzymywanie i redukowanie tego. A najlepiej niewchodzenie w to.
Kontekstu ostatniego zdania nie rozumiem, natomiast religie, jeśli już je przytaczać, akurat przeważnie grillują patriarchalny model.
Poprosimy o materiał o toskycznej kobiecości.
7:23
Co to jest męskość?
'What is a woman?' xD
Tak analogicznie mi się skojarzyło.
@@PravoSlavicon Nie no pytam serio. Na moje to samo definiowanie kobiecości i meskosci jest passe
@@Konqer haha xd dobry troll
Najprostszą odpowiedzią wydaje się być: wszystko to, co kojarzymy z męskością. I poza byciem "tym drugim" rodzicem potrafi przejawiać się bardzo różnorodnie zależnie od kultury i historii.
@@adrian-dp3rs Co nie zmienia faktu, że to nieco tricky xD
@Konqer Sorki, nie łyknę bajtu ;)
Gdyby nie męskość dalej byś siedział w jaskini
8:09 co? dlaczego w ogóle wartościujemy, co było łatwiejsze? Wrzucenie tej opinii do materiału jest krzywdzące
bo to fakt
Czemu na system narzucający role poszczególnym płciom mówimy patriarchat skoro to chyba odnosi się do dziedziczenia władzy przez mężczyzn, skoro to już tak nie działa w końcu mamy wybory? Może zmiana nazwy sugerująca winę mężczyzn wyszła by nam na lepsze? Czy źle myślę?
Patriarchat to system kulturowy, nie ustrój polityczny.
Ważnym elementem patriarchatu jest znaturalizowana władza męskości nad kobiecością - co w przypadku toksycznej męskości wynaturzyło się w to, że relacje męskie są oparte jedynie o walkę i dominację.
Bo osoby odpowiadające za ten system i będące na wysokich pozycjach to głównie mężczyźni? To tak jak z tym, że nie każdy czworokąt to kwadrat, ale każdy kwadrat to czworokąt.
@@B0ynion "za wszystkim stoją ci źli mężczyźni"
Tak widzę wasze myślenie
@@quartosomadre lepiej pójść do okulisty, bo z takim wzrokiem to jeszcze pod tramwaj wpadniesz
@@quartosomadre to źle widzisz i nic nie rozumiesz
Mam pytanie o co chodzi z talonami na siłownie? bo mam dlikatne wrażenie że to właśnie na siłowni są toksyczne byczki, rzecz jasna jeśli osoba chciałaby chodzić na siłownie to powinniśmy jej to ułatwić. fajny kanał
ludzie z silowni sa milsi niz reszta spoleczenstwa bo wysilek redukuje stres. Juz od 10 lat chodze. Te toksyczne byczki byly w latach 90
@@rafalrafal3469 jestem w stanie w to uwierzyć, w sumie
dobry kontrast jak ktoś z Nietzschem na profilowym pisze o toksycznych byczkach
A co jeśli te zachowania wynikają z biologii, a nie z kultury? Dzisiaj do 34go roku życia 25% mężczyzn nigdy nie było w żadnych relacjach, nigdy nie uprawiali seksu, nie usłyszeli słowa kocham, są samotni i nie mają wsparcia od nikogo, ani od społeczeństwa, ani od przyjaciół(gdyż zazwyczaj ich nie mają), ani kobiet, ani mężczyzn. Teraz pytanie, ci samotni to ci, którzy reprezentują tą nazywaną przez was "toksyczną męskość", czy raczej mili, wrażliwi chłopcy? Jeśli powiecie, że incele są nienawistni do kobiet (podpowiem, że w większości nie są) to sprawdźcie jacy byli gdy byli nastolatkami, czy młodymi dorosłymi (20-25 lat). Każdy z nich (osobiście znam 5 przypadków, ale przez internetowe grupy rozmawiałem pewnie z setką) łączy wspólna rzecz. Są/byli ugodowi, mili, wrażliwi, nie wadzili nikomu. Postawa wynikała raczej z wzorców jakie zostały im przedstawione przez rodziców, społeczeństwo, szkołę i popkulturę niż z własnych przekonań, ale ostatecznie to i tak otoczenie oraz biologia nas kształtuje i nikt z dzieciństwa nie wychodzi wolny od przekonań, które nie są jego(w zasadzie ostatecznie żadne nie jest jego). Pytanie: ile można walić głową w mur i robić to samo? Zwłaszcza, że faceci, którzy zachowywali się odwrotnie ostatecznie takich problemów nie mieli? Jeśli mężczyzna jest słaby, to u społeczeństwa budzi co najwyżej politowanie, a zazwyczaj pogardę i odrazę. Nieważne czy to paczka męskich znajomych, koleżanki/przyjaciółki, czy kobiety z którymi chcemy wejść w intymną relację. Na samym końcu tej drogi jest samotność.
Druga sprawa to to, że jeśli stworzymy kulturowe przyzwolenie na słabych mężczyzn (inna sprawa, że po prostu nie przekażą swoich genów i wzorców dalej, bo kobiety nimi nie będą zainteresowane), to gdy będzie ich dostatecznie dużo i przyjdzie do konfrontacji z tym społeczeństwem, który takich mężczyzn nie produkuje np. w przypadku wojny, to ci którzy tego nie będą tego konstruktu mieć taką konfrontację po prostu wygrają. A jak wygrają, to narzucą swój konstrukt, tylko nie będzie się to nazywało Polska tylko np. Rosja.
Wychodzimy z założenia, że powinniśmy się zachowywać tak jak chcemy i pozwolić ludziom zachowywać się jak białe kartki, które później zostaną świadomie zapisane przez dorosłe osobniki. Problem jest taki, że kartka już jest zapisana przez genetykę/biologię, a w puste miejsca, ktoś kto ma silniejszą ramę coś wpisze. Nie da się od tego uciec. Fajnie to brzmi, że możesz być tym kim chcesz, ale niestety, nie możesz i nie będziesz.
Z jednym się zgodzę, powinniśmy się organizować w małe męskie grupy, w których moglibyśmy wyrażać swoje emocje polecam to robić zarówno oddolnie tzn. organizować się samemu, jak i dołączać do bieżących inicjatyw (np. do warsztatów prowadzonych przez Jacka Masłowskiego z fundacji Maskulinum, ale są podobne prowadzone przez innych terapeutów, sam uczestniczyłem i sobie chwalę). Połowicznie zgadzam się z tym, że mężczyźni i kobiety powinni współpracować razem. W tych obszarach gdzie mamy wspólnotę interesów jak najbardziej. Jest jednak dużo płaszczyzn, w których mamy po prostu sprzeczne interesy, więc ostatecznie i tak to będzie rywalizacja. Nie uciekniemy od tego i też nie uciekniemy od tego, że to my sami musimy sobie pomóc(kolektywnie jako mężczyźni), feministki(czy ogólniej kobiety) będą nam pomagały na tyle na ile mają w tym interes, często nie mają. Dlatego nie ma na ich sztandarach tak jawnej niesprawiedliwości jak zrównanie wieku emerytalnego.
Stawiasz retoryczną hipotezę, czy to nie jest kwestia biologii, a nie kultury, a na koniec sam przedstawiasz dowody na to, że to kultura i obecny system są przyczyną takich a nie innych zachowań i sytuacji życiowych. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Reszta komentarza zaś, to chochoły i niezrozumienie postulatów feministycznych. Feminizm nie stoi w sprzeczności z męskością, lecz ze strukturami patriarchalnymi, patriarchalną kulturą oraz toksycznymi wzorcami męskości.
@@fussilly Cały mój komentarz mówi o tym, że istnieją przekonania zainstalowane przez biologię i przez społeczeństwo. Ja nie neguję, że społeczeństwo nami steruje, to autor zakłada, że całość jest wynikiem konstruktu społecznego.
Różne konstrukty społeczne się ze sobą spierają, część z nich da następne pokolenia inne nie, część z nich wygra w bezpośrednim starciu, inne nie. Ostatecznie na świecie zostają tylko ci co wygrywają. Nie ci co są najszczęśliwsi, nie ci co są najrówniejsi, nie ci co są najbardziej moralni, tylko ci co są najbardziej skuteczni.
@@BudzikTV Więc według twojej logiki lepiej żyć w smutku/nędzy, niźli umrzeć szczęśliwym? Bo to brzmi trochę jak cel uświęca środki, a tak od zarania ludzkości udowadniamy sobie i światu, że tak wcale być nie musi
@@fussilly są sytuacje niezależne od nas, które uniemożliwiają nam chwilowe odczuwanie szczęścia. Śmierć bliskich, wojna, katastrofy naturalne, rozstania, zdrady, choroby, wypadki etc. Niektórzy ludzie nie chcą szczęścia, też nie wolno im tego zabronić. W pozostałych wypadkach myślę, że szczęście jest wypadkową spełnienia.
Tłumaczę tylko, że chcecie stworzyć utopię, która nie ma prawa ustać. Są ludzie, którzy chcą zrobić tobie oraz mi krzywdę, i ja nie chcę im na to pozwolić. Dlatego potrzebujemy być i mieć w swoim kraju silnych mężczyzn.
@@fussilly Pomijając, że szczęście to jest rzecz, którą odkrywasz w sobie i nie da ci tego ani polityk, ani znajomi, ani nawet partner/ka. Ludzie potrafili znajdować sens w najbardziej okrutnych miejscach i czasie.
Roman Warszawski zwrócił uwagę na to że jeśli 90%mężczyzn boi się własnych żon to jak tu w ogóle można mówić o patryjarchacie.
Moja mnie wyciągnęła do kina na Barbie i jakoś tak mi się przypomniało o tym filmie. Dobra robota!
ale gdzie wy żyjecie?
jak mężczyzna okazuje emocje, to kobiety nim gardzą, koledzy też. Jak kobieta widziała, że płaczesz to może będziesz kolegą (MOŻE, ale raczej nie) a o czymkolwiek więcej zapomnij
Jak nie okazujesz emocji, grasz pod siebie, jesteś egoistą - masz powodzenie. Widziałem to wiele razy
####
dalej mamy patriarchat? kobiety mają większe prawa niż mężczyźni, ślepi jesteście? w razie wojny wrzucą nas w maszynkę do mięsa, kobiety hopsa do innego kraju. Tak było od setek lat, feminizm tu im nie pomógł.
##
"kobiety nas zostawią a mężczyźni nas wyśmieją" - dokładnie tak będzie jak zaczniesz jawnie okazywać emocje. Mężczyźni nie są głupi ani uparci, kilka razy próbowali i widzieli co się stało
moim zdaniem mówię że istnieje takie coś jak "toksyczna męskość" lub "toksyczna kobiecość" jest po prostu głupie i ludzie moim zdaniem po prostu nazywać to toksycznymi zachowaniami
Tylko że te zachowania są ściśle powiązane z rolami społecznymi tradycyjnie przypisywanymi danej płci. To, że np. mężczyźni odcinają się od swoich emocji nie jest po prostu odciętym od reszty rzeczywistości toksycznym zachowaniem, tylko jest wywoływane toksyczną wizją męskości funkcjonującą w społeczeństwie.
Up
takiego pierdolenia dawno nie slyszalem
a po czterech miesiacach wracam i rozumiem, dziekuje Myslec Glebiej
A to nie jest tak, że ludzie podświadomie czują większą sympatię czy też czasem pociąg do silnych mężczyzn?
Co z tego że otoczenie akceptuje twoje okazywanie słabości jeśli jednocześnie traci do cb coś na czym przeciętnemu mężczyźnie znacznie bardziej zależy?
Jak można oczekiwać że mężczyźni przestaną zgrywać twardzieli skoro ewidentnie na tym tracą w oczach kobiet i innych mężczyzn nawet jeśli ci akceptują i szanują takie zachowanie?
Stawiasz znak równości między byciem silnym a udawaniem silnego?
@@subarumitsubishi697 Słuszna uwaga. Bycie silnym to często też robienie swojego mimo łez i znoju bo jest to słuszne a jest się jedyną osobą. To część bycia 'męskim'.
@@subarumitsubishi697 Na pewien sposób to po prostu działa. Jeśli przez jakiś czas "udajesz" kogoś i daje ci to pozytywną reakcję, to po pewnym czasie staje się to nawykowe, a więc staje się częścią twojej osobowości. Po drugie, czy zastosowałbyś ten argument do kobiet i ich makijaży, push-upów, miniówek, szpilek, kosmetyczek, medycyny estetycznej itd? Każdy próbuje maksymalizować swoje korzyści przy możliwie jak najmniejszym koszcie.
Przykładem osób udających silnych i pewnych siebie są narcyzi. Ich udział w społeczeństwie wynosi kilka procent (obecnie egocentryczna kultura wzmacnia udział tego zaburzenia w społeczeństwie), zobacz sobie na kobiecych forach jak często kobiety lądują w intymnych relacjach z narcyzami i jakie to spustoszenie w nich wywołuje. Warto być silnym i pracować nad sobą, ale kobiecy gadzi mózg tego nie rozróżnia. Jeśli coś jest łatwe i działa, to ludzie będą po to sięgać. Dlatego masz dzisiaj popularność pornografii wśród mężczyzn i mediów społecznościowych wśród kobiet. Bo dają łatwy dostęp do dopaminy, porno przez dużą ilość nagich kobiet, instagram przez dużą ilość atencji ze strony wygłodniałych mężczyzn.
@@BudzikTV Wow... niezłe bzdury. Brzmi jak coś wziętego z forum braci samców.
@@fussilly Siła twoich argumentów jest powalająca. Jak nie masz nic do powiedzenia to zamilcz.
Nie ma już patriarchatu, poza tym wy traktujecie męskie cechy jako wyłącznie konstrukty społeczne za które wcale nie odpowiada również genetyka i ogólnie biologia.
Wez się do roboty a nie placzesz
Nie czuję się uciskany z powodu oczekiwań społeczeństwa - te mogą się gonić. Chłopy uczą się 'toksycznej' męskości bo po prostu jest na to rynek, kobiety to kupują. A dla mnie osobiście to kobiety są uciskane - mają nieskończoność norm, które muszą spełniać i wygląd jest dla nich ważny jak dla mężczyzny w Japonii. Matki czują się zawsze osądzane, byle potknięcie powoduje traumę. IMO jest tak dlatego, że to kobiety osadzają i czują się osądzane przez inne kobiety. Bardziej czuję, że jest jak mówił Peterson - agresja ma nas nauczyć o wnętrzu i zintegrować się do charakteru jako siła woli.
kiedy komentujący powołuje się na petersona, wiedz, że nie ma pojęcia o czym pisze
Sporo racji zdecydowanie się zgodze też nie czuję żadnego nacisku norm społecznych i staram się stawać bardziej rzekomo "toksycznie" męskim. Odkąd zacząłem ćwiczyć, prowadzić dietę, poprawiać zdrowie psychiczne i stawać się bardziej pewnym siebie czuje się o niebo lepiej a to podobno jest "toksyczna" męskość co do kobiet to one znacznie bardziej same narzucają na siebie więcej norm przez strach przed obgadaniem do którego większość kobiet ma tendencje
@@fussilly albo po prostu myśli inaczej a ktoś ma Końskie klapki na oczach
@@michahojwa8132 no tak, bo cytowanie gościa, który jest pośmiewiskiem wśród większości środowiska akademickiego w jego dziedzinie to myślenie inaczej. znaczy, rzeczywiście, jest to myślenie inaczej, tak samo jak "bycie mądrym inaczej"
@@fussilly wnioskowanie na mocy indukcji że skoro większość czyichś wypowiedzi jest głupie to każde musi takie być jest lekko... nie fair uważam że powoływanie się na Petersona nie jest dobrym pomysłem jednak taki canceling z powodu "No każdy go wyśmiewa to też to zrobie niezależnie czy w tej konkretnej sprawie ma racje czy nie" uważam że takie zachowanie jest dość mocno stygmatyzujące
A kto pokona Rosję?
2:55 No dobra, kobiety pozbyły się swojej roli jako samicy do rozpłodu... to kto je w tej roli 'rozpłodowej' zastąpi? No bo chyba nie mężczyźni. Oprócz tych wyzwolonych z roli muszą być i te które czują obowiązek by dać nam to nowe pokolenia; te zaś ostatnio niespecjalnie się do tego palą, ale to inna historia.
W sensie mamy tak jakby zapaść w tym względzie. Jak myślicie, jak to rozwiązać?
4:30 Szczerze... to mam wrażenie że brakuje nam troszkę swoistych 'rytuałów przejścia' - czegoś co zahartuje ducha młodych chłopców.
(widzę że autor wspomina)
Nie uważamy, żeby dawanie "kolejnych pokoleń" miało być obowiązkiem, a raczej powołaniem - to w końcu autentyczne istoty ludzkie, które będą wychowywane przez tych rodziców blisko dwie dekady. Więc, wszyscy chętni rodzice powinni mieć zapewnione ku temu dogodne warunki socjalne, a w Polsce z tym... jest jak jest. (W porównaniu np. z Czechami, najświeższą historią sukcesu w tej kwestii.)
Osobną sprawą jest generalny trend wskazujący na mniejszą dzietność w miarę bogacenia się społeczeństw - to wydaje się naturalnym i zdrowym trendem, kiedy osoby decydują się mieć dzieci aby po prostu mieć dzieci, nie aby móc przetrwać na starość albo wpasować się w wymogi społeczeństwa.
@ Co nie zmienia faktu że trend tych 'bogacących się społeczeństw' to nieco krótkowzroczność; skazany jest na degenerowanie bo nie zapewnia ciągłości i jest spojrzeniem przez 'ego' potencjalnych nie/rodziców. To może powinno się zachęcać do pewnych ról pomimo? W sensie, bo np. pragmatycznie buduje kulturę.
Wiesz, że feministki też rodzą dzieci, a porodówki wcale nie świecą pustkami? Kryzys demograficzny, którego potencjalne skutki są moim zdaniem wyolbrzymiane, ma raczej podłoże ekonomiczne. Co do rytuałów przejścia, to co masz na myśli? Wysłanie nastolatka do lasu na tydzień, dając mu nóż i butelkę wody? Zamiast rytuałów przejścia wolałbym, aby mój ojciec i starszy brat spędzali ze mną więcej czasu kiedy dorastałem. O wiele więcej zyskałbym jako człowiek, gdybym mógł porobić wtedy z nimi jakieś pierdoły typu naprawianie samochodu czy gra w koszykówkę. Jakaś rozmowa o życiu i uczuciach też byłaby spoko. Jednak na pewnym etapie mój rodziciel uznał, że skoro zapewnił wikt i opierunek, to już jako młody nastolatek mogę wychować się sam.
@@michagumuka3901 Coś na miejsce owego rytuału i zapewni jego rolę i skutek; nic konkretnego. Bardziej zauważam brak.
Czemu uważasz że skutki są wyolbrzymiane?
EDIT: Podłoże ekonomiczne jest jak najbardziej słuszną tezą, nie wiem tylko czy to jedyny czynnik. Dodałbym jeszcze społeczny/kulturowy osobiście jako idący w parze. No i 'teraz' może być wolbrzymiany, ale sytuację tego typu bez rozwiązań lubią dziko postępować; nic nie naprawia się samo.
@@PravoSlavicon ale dlaczego uważasz brak potomstwa za degenerację? I kto niby powiedział, że rodzenie dzieci to jakiś obowiązek?
Domyślam się, że chodzi Ci o to, że zabraknie ludzi pracujących na emerytury, tak, to jest oczywiste i jest na to bardzo dobry sposób - zaoranie kapitalizmu, który te wszystkie pieniądze wyciąga dla garstki bogatych, którzy nawet przez sekundę nie myślą o problemie z pieniędzmi na emeryturze.