hej! dzięki za seans dla was 👋 i dzięki dla NordVPN za wsparcie tego filmu. tutaj obiecany link👇 nordvpn.com/kasiagandor - znajdziecie tam dobrą promkę z gwarancją zwrotu kasy przez 30 dni. Aktualnie przy zakupie planu 2-letniego można załapać się nawet za 4 miesiące za darmo, więc moim zdaniem SPOKO 🤝 widzimy się niedługo (naprawdę niedługo, obiecuję!) w kolejnym filmie o... naprawdę niesamowitej drużynie pies-człowiek, w której zarówno człowiek jest przewodnikiem dla psa, jak i pies jest przewodnikiem dla człowieka 🐶❤ więcej nie zdradzam i widzimy się za jakieś półtora tygodnia!
Nie mam nic przeciwko segmentom sponsorowanym, ale opowiadanie takich bajek o magii VPN'ów to trochę przesada. Kasiu, to tak jakby zareklamować ekologiczną paczkę czipsów której zakup spowoduje że jedno dziecko w biednym afrykańskim państwie stanie się szczęśliwie po wsze czasy.
Jeśli chodzi o sektor sponsorowany, to myślę, że nieco wprowadzasz widzów w błąd. Między innymi VPN nie czyni cię anonimowym, „ukrywa IP” jest bardzo dużym uproszczeniem. Wg mnie brakuje wytłumaczenia co konkretnie robi VPN, mechanizmu działania. Jeśli jeszcze w jakimś filmie planujesz segment sponsorowany z VPN, to obejrzyj najpierw film Toma Scotta „This Video Is Sponsored By VPN”.
Ktoś tych polityków wybiera. Ludzie muszą się nareszcie nauczyć na czym polega demokracja. Wybierani powinni być ludzie, którzy efektywnie załatwiają sprawy swojej społeczności a nie upasieni alkoholicy. Tak niestety wygląda większość samorządów. Co jest równie ciekawe to właśnie regionami które opisane są niebieskim kolorem na prezentowanych mapkach, wygrywa się w Polsce wybory do parlamentu.
Jeśli siedzisz w temacie to jak wygląda sprawa rozwoju CPK? Projekt to nie tylko lotnisko, a tak naprawdę system połączeń kolejowych który ma połączyć z Wawka nawet najodleglejszy Sanok. Tyle w teorii, czy dzieje się w tym coś rzeczywistego? Projekt ma naprawić w części to o czym tu p. Kasia mowila PISmeni zapewne większość projektu prowadzą nieprawidłowo, ale pytanie co jest już zrobione dobrze? Masz jakąś wiedzę jak to wygląda? BTW, najgorsze w tym naszym cudownym kraju jest to że nawet to co będzie w tym projekcie prowadzone dobrze będzie uwalone przez kolejna władze i tak w koło Macieju 😥😥
Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie: wstaję rano, za piętnaście trzecia; latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację, więc tylko wstaję i wychodzę. -No, ubierasz się pan. -W płaszcz. Jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu? -Aaa... fakt! -Do pekaes mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest pekaes. -I zdanżasz pan? -Nie. Ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. -He, he, he, he. -Przystanek idę do mleczarni -- to jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa (mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada). W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny i do Stadionu, a potem to już mam z górki. Bo tak: 119, przesiadka w trzynastkę, przesiadka w 345 i jestem w domu, znaczy -- w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans -- to sobie obiad jem w bufecie. To po fajrancie już nie muszę zostawać żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra dwudziesta druga pięćdziesiąt jestem z powrotem. Golę się, jem śniadanie i idę spać. Bareja wiecznie żywy xD
@@gregfox6137 a dlaczegóż to używasz słowa tak nacechowanego negatywnie jak "wypociny" widać napracowanie, a problem jest realny. Chyba że twoim rozwiązaniem będzie " niech se wszyscy kupią auto"
@@pijmleko6 problemem to są ceny transportu publicznego praktycznie tożsame z kosztami transportu indywidualnego, a materiał to zwykły truizm, który daje tak wartościową treść jak to ze warto wstawać rano i uprawiać sport xD
Nie wiem czy tak samo było w Polsce (lecz nie był bym zaskoczony), ale w Stanach Zjednoczonych, tramwaje praktycznie zostały zabite kiedy przemysł samochodowy wykupił wszelkie firmy tramwajowe i usunął szyny żeby udostępnić więcej miejsca dla samochodów. Konsekwentnie, dzisiaj w Ameryce nie da nigdzie się obejść bez samochodu, ponieważ wszelkie sklepy są wiele kilometrów od osiedla. Z powodu że większość jeździ autem, drogi i ulice są szerokie i poszerzane żeby udostępnić więcej miejsca dla samochodów, co powoduje że chodzenie jest mniej atrakcyjne jak trzeba przechodzić przez takie szerokie ulicę. Dodatkowo, istnieje prawo pozwalające kierowcą zkręcić w prawo na czerwonym świetle - to działa na korzyść kierowców ale stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla pieszych którzy próbują przekroczyć ulicę. Kolejny powód jest też fakt, że przemysł samochodowy promował samochód jako "wolność podróżowania gdziekolwiek, kiedykolwiek", więc transport publiczny był promowany jako transport dla biednych którzy nic nie osiągnęli w życiu. Widocznie ta mentalność również miała duży wpływ na Polaków pod upadkiem PRL'u. Na ten temat pokrywa wiele kanał zwany Not Just Bikes. Silnie zalecam.
Problem, który osobiście bardzo głęboko mnie dotknął. W mojej rodzinie nigdy nie było samochodu, nie było nas stać i nadal nas nie stać. Teraz, gdy jestem dorosła, znalezienie pracy takiej, żebym mogła z niej dojechać do domu graniczy z cudem, gdyż większość proponuje pracę zmianową od 6, na którą po prostu nie dojadę do większego miasta (nie dostanę lepszej pracy - nie mam jeszcze odpowiedniego wykształcenia), a w moim nie ma pracy. Wiele lat męczenia, bicia się o miejsce w busie jakby od tego zależało całe moje dalsze życie, wieczny strach że bus nie przyjedzie albo przyjedzie za późno, a przyjazd do większego miasta aby coś załatwić to przynajmniej wyprawa, dosłownie wyprawa, na pół dnia. Dziękuję Ci, że zrobiłaś ten film, bo jest on bardzo potrzebny. I bardzo ważny.
Główny powód, dlaczego biedni ludzie nie powinni mieć dzieci. Egoistycznie sprowadzają na nie cierpienie. Współczuje. Polecam zmianę pracy na zdalną i pozostawienie takiego obszaru zamieszkania. Pamiętaj to, Twoi rodzice zniszczyli Ci przyszłość.
@@lr8809 coz za dyskrymuinacja. Kolejne wykluczenie? Nie masz kasy wiec rezygnuj z tego co jest dla ciebie szczescien i radoscia? A potem co - jak starzejesz sie samotny bez rodziny ktora moglaby byc dla ciebie wsparciem to tez zle. Bo bylo miec dzieci, a nie byc takim «egoista». Zawsze znajdzie taki ktos komu a to dzietni, a to bezdzietni, biedni czy niepelnosprawni przeszkadzaja
Nie macie pojęcia, z jakimi barierami i ograniczeniami mierzą się ludzie w tym kraju. Istnieje pętla biedy: na początku działania programu 500+ w Warszawie istnieli ludzie, którzy z niego nie korzystali, bo nie potrafili wypełnić wniosku, a także zwrócić się o pomoc w tej kwestii (sic!). Poza Waszymi bańkami żyją ludzie nieporadni, np. z niepełnosprawnościami intelektualnymi lub fizycznymi, traumami itd. Brakuje empatii, to już wiemy, ale nikt z elementarną wiedzą z zakresu socjologii nie napisze komentarza takiego, jak powyższe. I naprawdę nie trzeba być lewakiem-aktywistą, żeby posiąść tę wiedzę, czasem wystarczy się rozejrzeć, podrzucić kogoś autem i porozmawiać. Może po prostu lepiej się nie odezwać niż mądrzyć na tematy, o których nie ma się pojęcia. Być może sami wyśmiewacie porady "chcesz osiągnąć sukces? wstawaj o 5, dźwigaj większy ciężar", a Wasze komentarze w niczym im nie ustępują.
Niestety ten temat jest wciąż niszowy, wielu ludzi nie dostrzega problemów związanych z wykluczeniem komunikacyjnym. Nie pomagają też media, które - często z perspektywy warszawocentrycznej - nigdy nie dostrzegały problemy. Pamiętacie, jak szeroko był opisywany temat strajków kontrolerów lotów i ryzyko paraliżu nieba na wakacje? Jednocześnie niemal bez echa przechodził strajk pracowników PolRegio i masowe odwoływania pociągów w całej Polsce, często na ostatnią chwilę, komplikując życie tysięcy pasażerów na prowincji. Podobnie w ubiegłych tygodniach, masowe problemy z odwoływaniem pociągów na Dolnym Śląsku. Dopiero masowe opóźnienia PKP IC z ostatnich paru miesięcy zasłużyły na swoje nagłówki - bo nie był to już temat gdzieś z odległej prowincji.
Mediom państwowym na pewno nie na rękę byłoby informowanie, że państwowe koleje źle działają, ale żeby pozostałe media tego nie wytknęły to mnie w sumie dziwi... ale co ja tam wiem, nie mam TV, gazet nie czytam i dowiaduję się co się w świecie dzieje z neta (też bez przesady, bo newsów nie szukam), albo od znajomych i rodziny XD
@@Vladymir_Putin To nie jest rozwiązanie, bo nie każdego na auto stać. Przy rosnących cenach benzyny, ubiezpieczenia i ogólnie utrzymania auta jest to nieopłacalne. Inna sprawa nie każdy posiada prawo jazdy, a zrobienie prawka to też koszta i to nie małe. Rozwiązanie powinno być takie, które jest osiągalne dla każdego bez względu na inne czynniku. W Twojej propozycji nie można powiedzieć, że to dobre rozwiązanie bo pojawia się czynnik finansowy który dyskwalifikuje wiele osob do skorzystania z tego rozwiazania.
W 2010-2012 żeby dojeżdżać do liceum musiałam jechać 9km rowerem na dworzec PKP żeby jechać jeszcze 30km do szkoły pociągiem. Jeździłam zimą, w mrozie, w deszczu... Mieszkając teraz w dużym mieście niczym się nie muszę martwić i to zmiana życia o 180st. Super film bardzo ważny temat
i dobrze zrobiłaś, w przeciwieństwie do ludzi, którzy siedzą na dupie i nie szukają sposobu dojazdu do szkoły czy pracy, a tylko marudzą aż ktoś ogarnia im to za nich
I dlatego Kasieńko masz zaszczyt, przyjemność spożywać miejskie srakburgery prosto ze srakdonalda :). Możesz skakać na promocyje do sraczkomarketu i syćko kupować po pionokiowych cenach :):). Moc/siła wrażeń, doznań i emocji :) Pamiętaj, że w mieście jesteś full$ free$$. Nie wspomnę o multibajkach z multikina w $ystemie $urround :)
@@kasialalikwolko1367 Lo to ja ci powiem, ze u mnie bylo cos za cos. Nie zawsze ktos bedzie mogl rozwiazac problemy wyprowadzka, bo niektorzy sa przywiazani do miejsca zamieszkania a niektorzy, nie nadaja sie do miast. Wyobraz sobie jakby nagle jakis baca mial np do Warszawy sie wyprowadzic. On by tam cierpial. Usunalem te problemy o ktorych mowisz i tez sie z tym zmagalem jak ty. Ale jestem introwertykiem, milosnikiem przyrody i sportow ekstremalnych. Mieszkanie w miescie bylo dla mnie meczarnia. Pelno ludzi, spalin, samochodow i widok na budynki zamiast na przyrode a do tego okropnie wygladajace. Zeby odetchnac trzeba bylo wyjechac poza miasto. Wlasnie ludzie ze wsi czesto wyjezdzaja do miasta czy tam spedzic czas. A ja z miasta wyjezdzalem na typowy wygwizdow w wolnych chwilach.
Rok temu uczestniczyłam w zajęciach nt.wykluczenia komunikacyjnego, na które zapisałam się, myśląc że dotyczą komunikacji jako przekazywania informacji. Zupełnie nie byłam świadoma istnienia wykluczenia komunikacyjnego jako zdefiniowanego problemu, a jak najbardziej mnie on dotyczył i nawet nie rozważałam, jak bardzo odbijał się na moim codziennym życiu. Dzięki Ci, Kasiu, za uświadamianie ludzi i angażowanie w to ekspertów i ekspertki, ale także społeczność!
Aż mi się przypomniała historia sprzed kilku lat o koledze w liceum, który musiał zmieniać szkołę w 2 klasie bo skasowali mu jedyne połączenie i nie miał czym dojedżać.
Ja pod koniec Liceum musiałem dojeżdżać autostopem albo wstawać o 5 rano i potem czekać w szkole rano 2 godziny na rozpoczęcie zajęć. Często szkoła była nieczynna o godzinie mojego przyjazdu więc siedziałem pod szkołą do momentu otwarcia.
Ja w liceum musiałem się przeprowadzić do rodziny w mieście, bo inaczej rodzice musieli płacić ponad 100zł za bilet miesięczny na PKS, który zapewniał. dokładnie jedno połączenie rano i jedno po szkole o 15:40. Wcześniej były też połączenia chociażby koło 14, a tak w przypadku krótszych zajęć kończyło się na wracaniu busem za 5zl w dodatku do tego miesięcznego. A mówię tak naprawdę połączeniu między dwoma miastami powiatowymi, bo mieszkałem przy drodze krajowej. Ludzie mieszkający dalej od głównej drogi nie mieli tak kolorowo. Obecnie w sumie do dyspozycji jest chyba dosłownie kilka połączeń dziennie prywatnymi busami, nie byłoby nawet jak pojechać do miasta na zakupy czy spotkać się że znajomymi.
O rowerze nie słyszał? Ja dojeżdżałem codziennie do technikum 20 km, nawet zimą. Teraz płaczą bo jazda rowerem... boli? A są przecież rowery elektryczne z zasięgiem ponad 100 km. Kiedyś tak dobrze nie było. Co za żałośni ludzie teraz są
Nie każdego na takie coś stać😉 Do technikum dojeżdżałem motorowerkiem i też nawet w zimie i teraz jak jest mróz to kolana mnie bolą jakby mi ktoś igieł nawbijał. Także dziękuje za takie rady.
Dziękuję, że poruszyłaś ten temat. Dotyczył on wielu moich znajomych z liceum oraz chłopaka. Przez to ciężko było nam się spotykać w wolnym czasie, wszystko trzeba było dostosować pod możliwości ich przez rodziców czy busa jadącego raz na 2 godziny... Ale mam w sumie jeszcze inne, pokrewne przemyślenia. Wiem, że powinniśmy szeroko dążyć do tego, aby wreszcie politycy zaczęli walczyć z wykluczeniem komunikacyjnym i to jest jedna sprawa. Ale jest jeszcze we mnie taka myśl, że niestety, ale los dzieci czy nastolatków, których głęboko dotyka wykluczenie komunikacyjne (tracą przez to możliwości spotkań towarzyskich, rozwoju wielu umiejętności itd.), to także często wina ich rodziców. Nie mówię o takich sytuacjach, gdzie np. rodzina posiada dom i mieszka we wsi, z której w pewnym momencie usunięto wszystkie możliwe połączenia i przez to pojawił się problem. Ale osobiście znam takie przypadki, gdzie rodzice postanowili zamienić mieszkanie w bloku na dom jednorodzinny na zadupiu. I w ogóle nie wzięli pod uwagę tego, że tam nie ma żadnych połączeń (lub są raz na kilka godzin) do większych miejscowości, w których dzieci za np. 10 lat będą chodzić do szkoły średniej... Jak można tak bardzo nie myśleć o tym, żeby zapewnić swojemu dziecku szanse rozwoju równe tym, które mają jego rówieśnicy? Nie wiem, na co niektórzy liczą. Może "Aa, jakoś to będzie, za 10 lat się pomyśli, jak dzieciakowi załatwimy te dojazdy"? albo "Na pewno do tego czasu puszczą autobus". A, co, jeśli nie będzie takiej możliwości? (: Znam te przypadki, gdzie rodzice nastolatka zamieniają się w szofera albo po prostu ten nastolatek ma ciągle odmawiane wyjazdów do znajomych, bo "tacie nie chce się jechać a mama w pracy" (i tak w kółko). I to jest cholernie przykre. Ludzie są bardzo nieodpowiedzialni, że nie zabezpieczają przyszłości swojego dziecka.
Miał chociaż busa jeżdżącego co 2 godziny:) z mojej rodzinnej miejscowości jedzie TYLKO autobus szkolny rano i po południu, a do szkoły średniej dojeżdżałam busem, co miał jeden kurs rano i jeden po południu. Co z tego że czasami miałam 3 lekcje, to i tak musiałam czekać do 15:30 na autobus :) przez co właśnie nie miałam zbytnio znajomych z mojego liceum, bo nie miałam możliwości spotykania się z nimi:)) na szczęście już mam prawo jazdy, chociaż i tak nie mieszkam w tej miejscowości już, to szanse na pracę miałabym jedynie w oddalonym o 70km Wrocławiu lub też około tyle Poznaniu.
Bez przesady z tą nieodpowiedzialnością rodziców bo dziecko nie może dojechać do koleżanki o której tylko mu się wymyśli. Tacy rodzice właśnie trochę też myślą, zmieniają małe mieszkanie na duży dom wygodny dla całej rodziny. Rozumiem, że lepiej mieszkać w małym mieszkaniu niż w wygodnym domu na uboczu? Raczej ludzi, którzy budują domy stać również na samochód i to jest właśnie też odpowiedzialność, że biorą pod uwagę to, że będą musieli czasem gdzieś to dziecko zawieźć. Twoim tokiem myślenia to ludzie na wsi nie powinni mieć dzieci i są nieodpowiedzialni bo dziecko nie będzie miało jak dojechać do jakiegoś miejsca? Czasem w życiu nie można mieć wszystkiego i trzeba wybierać - albo duży dom na uboczu, każde dziecko ma swój pokój, ale z gorszym dojazdem - albo mała klitka w mieście gdzie każdy na siebie włazi, a dzieci nie mają prywatności, za to kursuje częściej dogodny transport. Biorąc pod uwagę ceny mieszkań w miastach jest to tym bardziej zrozumiałe i nawet odpowiedzialne. To rodzice są odpowiedzialni za dzieci, a tym bardziej ci którzy wyprowadzają się na ubocze na pewno są tego świadomi i starają się dowozić swoje dzieci. Wiadomo, że nie zawsze rodzic ma czas by gdzieś dziecko zawieźć. Ale tak jest i nawet w dużych miastach pomijając te największe metropolie, że autobus nie jeździ na zawołanie co 15 minut czy nawet co godzinę, albo trzeba się przesiadać.
Też jestem osobą której ten problem dotyczył całe życie. Brak przyjaciół, brak życia tylko dlatego że absolutnie nic nie przejeżdżało przez moją wieś. Nienawidziłam szczerze wakacji bo właśnie wtedy byłam najbardziej wykluczona społecznie. Byłam cholernie samotna bo na wsi mieszkały same starsze osoby. Brak transportu odcisnęło wielkie piętno na moim życiu
Wyjście nastolatki ze znajomymi na miasto to wyprawa z prywatnym szoferem. Można sobie wyobrazić jak wygląda życie towarzyskie osób zamieszkałych wsie wykluczone komunikacyjne. Zazwyczaj siedzą w domu.
Oh nie, kiedys ludzie spotykali się z wszystkimi ze wsi a teraz potrzebują do miasta. Winne sa zmiany spoleczne i rozwoj internetu ale na to nic nie poradzimy.
@@TheKondiko kto miał znajomych w okolicy, ten miał, dzieciaki będące ofiarą bullyingu często poza znajomymi poznanymi w necie nie mają do kogo gęby otworzyć
U mnie np. znaczna większość ludzi, z którymi się trzymałam w LO, to były właśnie osoby dojeżdżające z poza miasta i nawet ja (mieszkając w centrum) nie mogłam tak po prostu się z nimi widywać, bo oni musieliby się tułać busami, które rzadko jeździły i najzwyczajniej w świecie im się nie opłacało. Jeśli nie poszło się gdzieś akurat po szkole, to już potem nie było na to czasu.
U mnie w gminie było to naturalne, ze 3 miesiące przed ukończeniem 18 lat robiło się prawko. W wieku 18 odbierało się prawko i kupowało auta bo….i tutaj problem z filmiku. Na naszym podwórku stało 5 aut bo mazdy z mojej 5 osobowej rodziny musiał dojeżdżać do pracy/szkoły. Tragedia :l
Jeszcze niedalej jak kilka dni temu siedziałam na ławce w swojej rodzinnej wsi i zastanawiałam się co mają zrobić Ci wszyscy starsi ludzie bez rodziny, bez samochodu, nie wspominając o sile, żeby dojechać gdzieś rowerem... smutne to.
Ludzie jeżdżą rowerami, w każdym wieku i to nic dziwnego. Dzisiaj raczej nie ma problemu z dostępem do samochodu. Zawsze się ktoś znajdzie, kto pomoże komuś gdzieś dotrzeć.
@@pawlacz1991 Roboty dużo, ale trochę dziwnego poprzestawiania rzeczywistości też. Z tego filmu można wyciągnąć wnioski, że w PRL to było, panie, znakomicie. A także podkreślono, że ludzie kupowali samochody, bo nie mieli dojazdu. Taaaa…
@@jacekkubis No ale było lepiej. Ja wiem, że PRL źle się kojarzy, ale w kwestii urbanistyki czy usług publicznych podejście było pro ludzkie, a nie kapitalistyczne.
@@jacekkubis Chyba nie rozmawiamy o tym samym... W czasie PRL-u budowało się mieszkania o ludzkich wymiarach (nie jakieś mikroapartamenty), każdy miał mieć dostęp do szkoły podstawowej, przychodni, sklepu, poczty, czy terenów zielonych w zasięgu 15 min marszu. Nie upychano budynków, jak to robią teraz deweloperzy, by wycisnąć jak największy zysk z zakupionej ziemi. Komunikacja zbiorowa była utrzymywana nie ze względu na rentowność, a umożliwienie przemieszczania się z małych i nisko zaludnionych gmin. TO jest ludzkie podejście. Nie należy tego mylić z nieludzkim traktowaniem obywateli przez rządzących.
ja zauważyłem w Polsce, że sprawa samochodu staje się sprawą honoru a w zasadzie kompleksów. Wręcz ludzie patrzą na Ciebie z góry jak się dowiedzą, że nie masz samochodu. Mam mnóstwo znajomych i rodziny którzy po prostu kupują samochód i jeżdżą nim wszędzie mimo, że są bardzo dobre połączenia autobusowe lub nawet można się szybko gdzieś przejść pieszo. Sam często muszę odmawiać podwózki mówiąc, że mam autobus albo przekonując że nie umrę przez 20 minut spaceru. Patrzą na mnie jak na jakiegoś dziwaka biedaka bo nie jeżdżę samochodem w Polsce. A oni w zasadzie po kilka razy dziennie w każdej sprawie muszą jeździć. Bo ich stać. Super jak ktoś lubi ale dla mnie jest to głupie po prostu. I bardzo nieekonomiczne. Nie wspominając już o tym całym stresie jak widzę ich wyzywających innych kierowców, szukających parkingu itp. No ale co kto lubi.
Problem jest też koszt biletów za komunikacje miejską, 3 studentów wracających na weekend do domu (ponad 100km) wychodziło nam taniej jechać autem niż pociągiem (uwzględniając zniżki studenckie) a jeden z nas korzystał z auta codziennie, żeby dojechać z miejsca zamieszkania do tramwajów, bo inaczej po ostatnich zajęciach miał ponad 40 minut marszu z ostatniego przystanku. Mi taniej wychodzi jechać do pracy autem a nie autobusem (parking pod pracą mam darmowy) 🤯 staram się przesiąść na autobus ale auto i tak potrzebuje, więc i tak muszę je utrzymywać. Ponoć od nowego roku w moim mieście dla osób płacących podatki lokalnie będą darmowe przejazdy, nie mogę się doczekać 😍 Mogę też się odnieść do sytuacji dziewczyny dziadka z nowotworem, mój dziadek od zawsze mieszkający na wsi do najbliższego szpitala onkologicznego nie miał żadnego transportu publicznego, żeby na 7:00 być na izbie przyjęć na chemię, więc ja spędzałam ponad 2 godziny w aucie, żeby po niego pojechać i go zawieźć tam, po chemii był słaby i nawet gdyby pojechał busem do swojej wsi to miał ponad 30 minut marszu na nogach, dla niego nierealne.
Dokładnie tak jest - jak się już ma samochód i się go utrzymuje, to już taniej wychodzi (zwłaszcza, że czas to też pieniądz jak to mówią) jechać autem. Myślę, że dla posiadaczy samochodów komunikacja miejska powinna wprowadzić jakieś większe zniżki (typu powiedzmy pół ceny choćby) żeby zachęcić i żeby się opłacało. A problem starszych ludzi z wiosek też znam, podobnie ma moja babcia - nie ma opcji nawet zrobienia zakupów samodzielnie (bo ani sklepu ani autobusu)...
@@lonelysoldier17 ale z drugiej strony, dlaczego zniżkę mają mieć osoby posiadające auto, a nie te, które z komunikacji korzystają od dawna? Często to ta druga grupa zarabia mniej, a samochody generują wiecej kosztów dla społeczeństwa. Poza tym, jak długo taka zniżka miałaby obowiązywać? Można też wprowadzić system dodatkowych opłat dla aut w mieście, droższe parkingi, winiety uwzględniające ekologiczność pojazdu i strefy, w które mogą wjechać tylko te najbardziej eko.
@@Deutschlike Właśnie dlatego, żeby zachęcić osobę posiadającą samochód do zostawienia go w garażu. Ja wiem, że to się może wydawać nie fair osobom, które samochodów nie posiadają, no ale cóż... mnie jako posiadacza samochodu nic innego nie jest w stanie zachęcić do pozostawienia go na rzecz komunikacji miejskiej, a do nieposiadania go w ogóle to już nic zupełnie (bo chociaż w Niemczech, gdzie mieszkam w dużym mieście i teoretycznie nieźle skomunikowanym, to jednak samochodem jestem w pracy w 10-15 minut, a komunikacją byłbym w co najmniej 40, a gdyby coś wypadło to jeszcze później, a w Polsce kiedy odwiedzam rodzinę, poniekąd dotyczy nas to wykluczenie komunikacyjne - wprawdzie w miasteczku jest raczej wszystko co do życia potrzebne, poza lekarzami specjalistami i większymi urzędami - a żeby do nich dojechać trzeba poświęcić pół dnia albo i cały dzień przez brak częstszych połączeń). Inne rozwiązania, które proponujesz są może jakąś opcją, ale mówię szczerze: na mnie by nie zadziałały, bo zaraz po kosztach mieszkania i jedzenia, samochód jest dla mnie kolejną rzeczą niezbędną (prędzej zrezygnuję z urlopów, wycieczek, wyjścia ze znajomymi tip.). Więc jedynie duże zniżki na komunikację dla posiadaczy pojazdów... na jak długo? Na zawsze.
@@Deutschlike rozwiązania, które proponujesz, tylko pogłębiają problem. Droższa eksploatacja samochodu to jeszcze mniejsza ilość osób, którą na niego stać, przez co jeszcze więcej ludzi zostaje wykluczonych komunikacyjnie.
@@lonelysoldier17 sam napisałeś że cena cię nie interesuje a dostępność a za to trzeba płacić. " wprawdzie w miasteczku jest raczej wszystko co do życia potrzebne, poza lekarzami specjalistami i większymi urzędami - a żeby do nich dojechać trzeba poświęcić pół dnia albo i cały dzień przez brak częstszych połączeń)."
Wieś Wilcza k. Gliwic. Żeby dojechać na 07:00 do pracy do strefy ekonomicznej w Gliwicach (!) Musiałbym wyjeżdżać o 05:05, jechać 3 (!) autobusami żeby być na miejscu 06:21. Dziękuję ale nie. Wolę swoim 19(!) letnim samochodem dojeżdżaćbdo pracy. Tym komentarzem chcę wskazać na problem polegający na tym, że czasem nawet jeśli ta komunikacja jest, to jest beznadziejnie zaplanowana.
ZTM Katowice dopiero nie tak dawno uruchomił do Gliwic autobus kursujący co najmniej co godzinę i to nawet w dni wolne - linię nr 60, teraz M104. Później uruchomiono właśnie z Wilczy autobus nr 34 do Rybnika - kilka kursów w dni robocze. Podstawowe połączenia zostały zapewnione i jak na taką wieś - nie jest to zła oferta. Wcześniej było kilka kursów PKS na dzień, bez jednolitej taryfy biletowej i bez połączeń w weekendy. Wilcza akurat jest przykładem, w którym samorząd metropolitalny dokonał realnych zmian na lepsze. Nie jest idealnie, ale jest na pewno duuuuużo lepiej niż jeszcze kilka lat temu.
Ja pamiętam jak dojeżdżałem autobusem na strefę ekonomiczną z placu Piłsudskiego linią 57, nie dość że szedłem tam z sikornika, bo szybciej niż ustawiać się specjalnie pod autobusy to szczególnie w weekend na 7 rano rzadko zdarzało mi się zdążyć, a autobus był jakoś 6:15. W sumie nawet z Gliwic lepiej było jechać autem :D
@@matikk1998 tak na szczycie w metropolii sa ostatnio zmiany komunikacji na plus do podgliwickich miejscowości No i dojazd na strefę wreszcie powoli tez sie poprawia Szkoda, ze tyle lat to trwało i jeszcze trochę pewnie potrwa
Pamiętam jak wracałam na święta z Warszawy do swojego rodzinnego domu na Podhalu, niestety przez opóźnienie pociągu nie zdążyłam na ostatni autobus w moje strony (o 16!) przez co musiałam szukać hotelu w Krakowie i wyjechać dopiero następnego dnia. Dziękuje, że poruszyłaś tak ważny ale nie dostrzegany przez wielu problem.
Ja jeszcze zwrócę uwagę na problem wysokiego kosztu najmu w miescie, "chowu klatkowego" i podobnych rzeczy. Jeśli nie byłoby problemu wykluczenia, mniej ludzi oblegałoby miasto i chciało pozostać na wsi, dzięki czemu popyt na wynajem i kupno mieszkań zrówniważyłby się. Nie byłoby takiego popytu na patodeweloperkę.
Jakoś nie widać wielkiego napływu ze wsi do miast w Polsce. Liczba mieszkańców wsi jest stabilna od lat, i to aż około połowy społeczeństwa! Jak ma być nas stać na utrzymywanie takiego transportu na każde zadupie? W Polsce miasta powinny się stawać coraz liczniejsze, bo są w większości bardzo malutkie, szczególnie że sama Polska ma 38 mln. Dodając do tego że jako społeczeństwo się starzejemy i ubywamy, to już w ogóle musimy się szybciej zurbanizowac, bo i tak zostaniemy z mnóstwem wiosek i małych miasteczek po których tylko hula wiatr. Nie chcesz być wykluczony komunikacyjnie i ogólnie (brak szkół, szpitali, rozrywki)? To nie mieszkaj na wygwizdowie. Człowiek mieszkając na wsi musi się z tym liczyć. Albo masz dom i podwórko, ale daleko do wszystkiego, albo mieszkasz "w klatce" ale masz wszystkie usługi pod nosem.
@@marti160 Ostatnio nawet spadł udział mieszkańców miast, ale wieś wsi nierówna. Sporo ,,wsi'', gdzie przybywa mieszkańców to sypialnie, skomunikowane osiedla podmiejskie z przedszkolami, żłobkami, ofertą usługową i mają niewiele wspólnego z wyludniającą się ,,prawdziwą'' wsią o luźnej zabudowie, małym sklepem, oddaloną o 15-30 km od miasteczka powiatowego, gdzie jedyna praktyczna opcja to samochód.
ale autorka na koniec mówi o urbanistyce łanowej więc zachęca do jeszcze większego chowu klatkowego i zagęszczenia ludności, bo wtedy zbiorkom ogarnie ;)
Mniej ludzi oblegania miasta Nie jest rozwiązaniem. Miasto to jedyne utrzymywalne i przyszłościowe rozwiązanie problemów cywilizacyjnych. Praktycznie nikt nie musi żyć poza miastem. Ale do tego trzeba wielkich planów. Zmniejszenie ilości miejsc parkingowych oraz dróg. Budowa nowej infrastruktury ( tory są na zawsze* linia autobusowa jest na widzi mi się) I przede wszystkim zakazy budowy domków jednorodzinnych a budowanie bloków, ale komunalnych a nie dla zysku developerow. I to takich radzieckich 4-6 pięter pomiędzy zielenią że sklepami obok albo pod polaczone regularna komunikacja
Od niedawna jestem chory na epilepsje i w związku z tym jestem zmuszony do korzystania ze zbiorkomu. Bardzo bym chciał aby zbiorkom się poprawiał, bo nawet mieszkając w małym mieście można to odczuć. Bardzo dobry film. Pozdrawiam 5!
@@pansprintf Nie dostrzegłem u siebie problemów ze światłem, więc też zbytnio tego nie ograniczam. Nie zauważyłem, żeby takie reklamy mi przeszkadzały.
ja mieszkam w kilku tysięcznym mieście i dojeżdżam do szkoły do ok 40tys miasta które jest oddalone zaledwie 25km, a mam tylko TRZY AUTOBUSY DZIENNIE w każdą stronę! i to w kosmicznej cenie, oby ten problem zyskał rozgłos i oby zmieniło się to w przyszłości.
@@itesinitesin9227 leniu? A co z ludźmi którzy nie są w stanie jechać dziennie 50 km rowerem? Mało takich. A zima? A może nie ma taki ktoś 16 lat i pieniędzy żeby zrobić prawko i kupić motocykl
No cóż okazuje się że transport ma wpływ na wiele spraw w naszym życiu gdy jesteśmy młodzi i gdy jesteśmy starsi . Korzystanie z edukacji czy służby zdrowia wpływa na jakość naszego życia . Jestem teraz już na emeryturze ale problem uważam za bardzo istotny dla nas wszystkich . Pozdrawiam i dziękuje za uświadomienie .
Bardzo dobry temat. Jeszcze dodałbym, że brak dobrego, tzn. dostosowanego do godzin pracy, transportu międzymiastowego często przyczynia się do bycia zakładnikiem kiepskiej lub nawet fatalnej sytuacji zawodowej.
To jest mega przykre, że Czechy, Słowacja, Węgry i nawet Łotwa radzą sobie z tym lepiej. U nas jest tylko likwidacja, „bo się nie opłaca”. To usługa publiczna DLA LUDZI. Niestety nikt z polityków tego nie rozumie. I nie naprawia tego jakieś durne dopłaty do km na połączenia autobusowe. Trzeba kompleksowej zmiany. Organizator wojewódzki i planowanie połączeń z jedna taryfa. Przetarg na obsługę 10 letnia. I to działa, w Niemczech, Czechach i tak dalej……..Ostrołęka to pikuś. Jest mega gorzej gdzie indziej….I nikt serio nie ma pomysłu? Do cholery, znów szukamy trzeciej drogi albo koła na nowo! GOTOWE WZORCE SĄ ZA NASZA POŁUDNIOWA I ZACHODNIĄ GRANICA! Dywagacje tego człowieka z ProKolej o tym, co się opłaca. To nie ma się opłacać, trzeba to wszystko zapewnić, zrobić PRAWDZIWE analizy i dostosować ofertę! Tylko Tyle i aż tyle!
@@pawmal1988 to jest też kwestia dominującej w mediach retoryki - ludzi niestety nauczono, że 'prywatyzować wszystko' to akceptowalna propozycja. dlatego takie filmiki są na wagę złota
@@georgesonm1774 Zasadnicze pytanie sie nie zmienia. Skąd na to wziąć pieniadze ? Poza tym w Polsce ludzie raczej nie oczekuja, ze wladze zajmą się transporter, samochody sa teraz tak tanie ze na prowincji nikt nie będzie czekał na autobus. Bardzo duzo rozmawiam z osobami mieszkajacymi poza duzymi miastami i dla nich kupowanie, sprzedawanie, uzytkowanie auta to rodzaj fetyszu, kultu czy wyznacznika pozycji spolecznej. Czasem nawet słysze "TO trzecie auto w rodzinie" XD
Rzecz która mnie najbardziej zaskakuje w tym kraju w związku ze zbiorkomem to to, że można tak spektakularnie spie*dolić coś tak trudnego do spie*dolenia jak podróże koleją. Jeżdżę od kwietnia 3 razy w tygodniu pociągiem do pracy z jednego końca Wrocławia na drugi (pomijam fakt że na stację muszę dojechać autem, bo po co komu w wiosce obok autobusy zsynchronizowane z pociągami xd). Jak przynajmniej w jedną stronę nie ma opóźnienia przynajmniej 15 minut, lub pociąg nie jest odwołany to jest święto, kurła, lasu. A jak jechałam do rodziców pociągiem to podróż zajęła mi 4 godziny, podczas gdy autem ta trasa zajmuje 1.5 godziny. Ale cóż, najpierw pociąg na Główny był opóźniony, przez co musiałam wziąć Ubera, i i tak spóźniłam się na pociąg z Głównego do rodziców. Kolejny był za 40 minut, szkoda tylko że był opóźniony o pół godziny. XD Na domiar złego, za to wszystko wyszło drożej niż za paliwo które wlałabym do auta #japierdole :))
Znam ten ból, do granic miasta z mojej wsi jest 15km, jadąc pociągiem nadkładam drogi, ale spokojnie mogę wydłużyć czas z 25min autem do 40-50min pociągiem + autobus/ tramwaj, ale przez opóźnienia i niedopasowany rozkład podróż potrafiła zająć mi czasem 2h (!), co już było tak bardzo męczące i nieopłacalne (po pracy spoko 2h wycieczki ale jadąc do wzywałam ubera żeby zdążyć), że korzystam tylko z auta
Jako osoba z niepełnosprawnością z małego miasta chcę dodać. ze busy czy autobusy zwykle są nieprzystosowane do osób z niepełnosprawnością. Niepełnosprawni ruchowo mają ogromne te=rudności z wejściem i wykściem z bua, duże schody brak barierki czu opcji wjechania wózkiem do busa, niedosłyszący mogą się bardzo łąawo przewrócićczy podknąć przez brak pznaczeń schodów i ostrych krawędzi w dodatnu nie ma tablicy wyświetlającej nazwę danego przystanku, a kierowca jest wściekły na pasażera za jego chorobę, przy neurologicznej to jest duży ścisk i duchota (tyczy się też oddechowej), brak miejsca do siedzenia, które jest potrzebne przy zaburzeniach równowagi i niedowładach/porażenniach kończynowych, ciężko patrzeć na drogę aby pochamować chorobę lokomacyjną oraz brak zapasu foliówek nad fotelami. Na przystankach autobusów miejskich nie ma często ławek i spożywczaków aby kupić, podpaski, picie czy jedzenie na drogę oraz wypłacić pieniądze na busa. Często na przesiadki czekałam po 1,5h. Jedna wielka masakra. A w kwestii przystanków autobusowych w większych miastach to w stolicy takim przystankiem jest plac defilad, a w Białymstoku na przestrzeni 19 lat dworzec całkowicie zmienił swój wugląd.
W gimnazjum czy liceum moim głównym zmartwieniem było głównie pytanie - jak i czym wrócę do domu, szczególnie zimą. Myślę sobie, że naprawde straciłam sporo spotkań ze znajomymi, zajęć związanych z rozwijaniem moich zainteresowań, a także snu w związku z bardzo wczesnym wstawaniem żeby zdążyć na autobus. Teraz mieszkając w Warszawie gdy wracam do domu jestem w szoku, że obecnie kursują 2 autobusy dziennie - nie wiem jak osoby młode oraz starsze sobie z tym radzą. Bardzo ważny temat.
Trzeba mam nauczyć się składać skargi na starostów / marszałków województwa, jak zalejemy ich wnioskami to będą musieli rozwiązać ten problem. Choćbym nawet trzeba było iść do sądów.
Straciłaś czas na dojazdy bo mieszkałas daleko od skupionej aktywności. To chyba normalne. I nie, to nie jest zazwyczaj wina starostow czy innych urzędników. Takie kursy się zwyczajnie nie opłacają. Nawet miasta potrafią wycinać kursy, na których niewiele ludzi jeździ, a co dopiero jakieś kompletne zadupia. Chyba że macie ochotę na jeszcze wyższe podatki. Ja nie mam. Mieszkasz na wygwizdowie? To nie oczekuj że się wszyscy zrzucą na to żeby autobusy krążyły do ciebie paręnaście razy dziennie. W Polsce jest za dużo wiosek żeby było nas na to stać.
@@marti160 wykluczenie komunikacyjne nie dotyczy małych wiosek ale całego kraju. A podatki? W Polsce są naprawdę niskie podatki, w szczególności dla tych, którzy zarabiają dobrze. Tymczasem drenanżuje się biednych i to oni zasadniczo utrzymują to państwo. Tak dla uściślenia zarabiając 6k na rękę jest się w grupie 10% najlepiej zarabiających Polaków. Zasadniczo w Polsce unikanie podatków to sport narodowy 😓
@@qaczy no nie dziwota że wykluczenie komunikacyjne dotyczy dużej części kraju, skoro połowa Polaków mieszka na wsiach, a następna, w większości w miasteczkach do 10k. Transport publiczny działa najlepiej i najbardziej się opłaca w dużych skupiskach, a Polska jest jednym z najmniej zurbanizowanych państw, nie tylko w Europie i dlatego nie ma szans na autobusy dla większości. Czego wy tu nie rozumiecie? Jak chcecie to rozwiązać? Czy ja dobrze rozumiem że proponujesz zwiększyć podatki dla najlepiej zarabiających 10% z oszałamiającą kwotą 6tys i wtedy starczy z tych podatków na transport na każdą wiochę? Weź mi to wytlumacz, jak?
@@marti160te 6 tysięcy na rękę to dolna granica. Plus pojechałem bo bandzie bo te dane dot. tylko wąskiego wycinka (obejmowała UOP albo zlecenia, już nie pamietam) biorąc pod uwagę ogół zarabiających legalnie to 10% zamienia się w 30-35%. Jednak to nie jest istotne. Podatek od pracy jest niskich, a im więcej zarabiasz tym łatwiej jest korzystać z różnych form rozliczania. Np programiści idą w IP Box albo ryczałt. Podatek katastralny i od kapitału jest tutaj odpowiedzią. Dlaczego? Bo słabo zarabiający stają się coraz ubożsi, a ludzie dzierżący kapitał coraz bardziej się bogacą. Przede wszystkim bariera komunikacyjna nas zatrzymuje przed rozwojem i tylko pogłębia ten problem ubogich wsi i małych miast
Bardzo ważny temat, dzięki za jego poruszenie. Miałem w szkole kolegów, którzy dojeżdżali do szkoły prawie 2 godziny spod Warszawy. Nie mam pojęcia jak dawali radę wstawać o 5, biec na autobus po lekcjach codziennie. Mam tylko jedną, choć znaczącą uwagę, bo to nie wybrzmiało. To nie my zniszczyliśmy zbiorkom, tylko robiły to wszystkie ekipy rządzące po 89 roku. Likwidacją kopalń i innych lokalnych miejsc pracy, zrzucaniem odpowiedzialności czy kosztów na samorządy. To nie ludzie są odpowiedzialni za zapaść usług publicznych, tylko państwo, które na tym polu kapituluje i nie daje innych możliwości. To mała różnica "jak zniszczono transport publiczny", ale nie możemy brać odpowiedzialności za rzeczy, które nie zależą od nas.
Jak nie my? Czy ktoś protestował jak likwidowano kolej? Albo inny przykład - na początku budowy trasy kaszubskiej pokazano zdjęcia z rozbiórki ładnych, nowych domów. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek protestował. Co innego, jak buduje się kolej - Rail Baltice poprowadzono łukami, rolnicy nie chcą oddawać terenów pod szybką kolej między Łodzią a Warszawą. Jak to wytłumaczysz?
Jeszcze kwestia O której mało się mówi to CENA. Mój brat za bilet miesięczny do technikum jeżdżący na konkretnej trasie od domu do dworca ok 20km płaci ponad 200 zł. Gdzie I tak musi korzystać czasami z auta cioci, bo godziny kursów nie pasują do planu, bo ostatni kurs jest O 15... No kto nie wybralby auta
Ja mieszkałam za czasów szkolnych na Śląsku i wtedy wydawało mi się, że nawet ten transport zbiorowy jest ok, busów jest sporo, nie ma na co narzekać, w porównaniu do innych miejsc w Polsce. Teraz jednak zauważam, że dużo busów wypada i niektóre miasta jak Chorzów są całkiem fajnie skomunikowane, za to pojechać gdzieś z Rudy Śląskiej to męczarnia. Jak już coś jedzie, to 4 busy na jednej trasie jeden za drugim a potem przez godzinę nic. Na studia za to wyjechałam do Francji i teraz jestem już po studiach i dalej nie mam prawka, bo nigdy go tu nie potrzebowałam. Miasta są stosunkowo małe, więc dużo idzie obskoczyć z buta, a jazda busem lub metrem jest sprawna. Busy nie mają nawet często rozkładów, jest tylko napisane, że coś przyjedzie co 8-10 min i faktycznie przyjeżdża. Pociągi to też jest bajka. TGV drogie, owszem, ale kurczę, w 4-5h można przejechać całą Francję z północy na południe. Za to ostatnio jechałam PKP z Zamościa do Katowic i zajęło to 6h busem napakowanym ludźmi jak bydłem, bo nie chce się nikomu dorzucić jednego wagonu, żeby pasażerowie mogli jeździć godnie. Ah, i mieszkałam też w Austrii przez parę miesięcy, tam za to nigdy nie wsiadłam do transportu miejskiego - całe miasto mogłam obskoczyć na rowerze (2 miasto pod względem wielkości!) i wszystko co było mi potrzebne było w zasięgu ręki. Faktycznie, to rozlewanie się miast, brak rozwoju w stronę miast 15-minutowych i usunięcie pociągów to w Polsce dramat, który mam nadzieję, że z roku na rok będzie maleć...
Teraz dojeżdżam do pracy właśnie z Rudy Śląskiej do gminy pod Gliwicami (ok. 15km) i większość czasu spędzam na czekanie na autobus. Niby wszystko jeździ, jeszcze nie zdażyło mi się, żeby jakiś autobus wypadł, ale teoretycznie rowerem dojechałabym szybciej, niż 2 autobusami. Rowerem jednak też nie da rady, bo na drodze za dużo ciężkich pojazdów, brak odpowiedniej ścieżki rowerowej czy wystarczająco szerokiego chodnika, no i miejscami jest za stromo (przynajmniej jak na dojazd do pracy, a nie trening rowerowy). Marnuje dziennie 3h na dojazdy mieszkając w teoretycznie dobrze skomunikowanym rejonie… (Nadal jednak lepsze, niż to co mają -a raczej nie mają- Amerykanie).
@@MagdaLenaS2312 jejku, no to współczuję, z Rudy do Gliwic to serio dramat... I chyba bez względu na dzielnicę, w której się jest. Życzę cierpliwości;)
Ja osobiście mam inne wrazebie mieszkając we Francji w małym mieście. Przez chwilę też mieszkałam na wsi i nie było nawet jednego autobusu który by mnie dowiazl do większego miasta. Dopóki nie kupiłam auta, musiałam zawsze na kimś polegac. Nie wspominając o fakcie że nie ma tu małych sklepików na wsiach, jedynie duże supermarkety do tkoryxh trzeba dojechać autem. Więc tak, pociąg jeśli chcesz dojechać Bordeaux Paris super ale Bordeaux do mniejszej wioski - nope ;) właśnie tutaj mieszkając myślałam że w Polsce jest transport do mniejszych wsi o wiele lepszym
Dorzucę swoją historię. Pod koniec lat 90, chyba w 99, jechałem odwiedzić siostrę w sanatorium. Pamiętam, pod jakim byłem wrażeniem pociągu do Berlina którym przyszło nam jechać. Pociąg ten jeździł co dziennie. Do stolicy naszego kraju było kilka bezpośrednich połączeń dziennie. Hala kasowa miała ogromny kilkumetrowy rozkład połączeń. Dziesięć lat później siadła połączeń zmalała do jednego może dwóch pociągów do Warszawy dziennie. O dojeździe bezpośrednim do Łodzi, na studia mogłem zapomnieć, był za to PKS dwa razy dziennie! Dziś siadła połączeń kolejowych to jeden pociąg dalekobieżny, kilka sezonowych i SKM. PKS wycofał połączenia do Łodzi. Oto historia komunikacji zbiorowej ze Słupska. Miasta powiatowego, średniej dziś wielkości na Pomorzu środkowych. Regionie o największym wykluczeniu komunikacyjnym w kraju.
@@blazej799 Okej, super elo to nie ma znaczenia, liczy się liczba mieszkańców, a ta na tle polski jest średnia. Obecnie trwa rozpaczliwa walka o to by miasto dalej miało prezydenta a nie burmistrza. Gdyby nie fakt, że Słupsk był kiedyś stolica województwa, dziś nie byłoby mowy o mieście na prawach powiatu.
@@squaw35 nie porównajmy gęstości zaludnienia północnych Mazur z Pomorzem środkowym. Oczywiście że na terenach nisko zurbanizowanych o niskiej gęstości zaludnienia będą białe plamy.
@@Clistes nie do końca, rozkład PKP dla pociągów regionalnych jest układany w Urzędzie Marszałkowskim (województwa) To ten urząd zgłasza zapotrzebowanie. Jeżeli 3 miasto w województwie jest "olewane", to kolejny przykład, jak wielka patologia panuje w tym temacie.
Temat bez kitu jest poważny. Moja narzeczona pracuje jako HRówa w większej firmie produkcyjnej w naszej okolicy. Gdy zarząd stwierdził że zatrudnianie Ukraińców się nie opłaca bo trzeba im opłacać mieszkania oraz cała procedura w pełni legalnego zatrudnienia trwa za długo uznali że chcą teraz TYLKO Polaków. Tylko jak ich zwabić do pracy za najniższą krajową w dużym mieście ?? Wymyślili że zorganizują autobus który będzie zabierać oraz odwozić pracowników na/z wiosek. Zainteresowanie było ogromne. Jak się okazywało masa ludzi na prowincji była zwyczajnie bezrobotna ponieważ brakowało im autobusów kursujących o odpowiednich godzinach... I wszystko było git aż pewnego dnia jak było mniej zleceń produkcyjnych, zarząd stwierdził że likwiduje autobus. I Narzeczona musiała 100 osobom jakoś przekazać że od dnia X nie mają jak dojechać do pracy. Więc albo sobie sami coś organizują albo rozwiązują umowę... Pamiętam że 30 osób coś ogarnęło.. A reszta out.....
Kurczę, mieszkam w dość dużym mieście i nigdy nie słyszałam o wykluczeniu komunikacyjnym. Nie miałam pojęcia, że skala problemu może być tak duża. Dobrze, że powstał ten filmik. Trzeba uświadamiać ludzi, aby zaczęło się coś zmieniać.
W dużym mieście też coś takiego występuje. Co prawda komunikacją zbiorową można zasadniczo wszędzie dojechać, ale, z zależności od miejsca, warunki mogą być skrajnie różne. I nie ma to bezpośredniego związku z geograficzną odległością tych miejsc. Po prostu - każda przesiadka zajmuje sporo czasu i zdarza się, że na drugi koniec miasta można dojechać szybciej niż 3-4 ulice dalej. Stąd mogą występować sytuację gdy np. do pracy dojezd jest w porządku, ale do lekarza już znacznie gorzej.
@@krzysztofrudnik4745 miałam taką sytuację, że pracowałam dla firmy (bary + obsługa imprez), która miała kilka siedzib w moim mieście: do dwóch miałam z domu dojazd w kilka minut (ale też opcję dojścia pieszo w pół godziny), do jednej wyłącznie dojście pieszo (koło 15 minut, więc całkiem ok), do ostatniego miejsca - ponad pół godziny 2 autobusami/tramwajami (przy dobrze skomunikowanej przesiadce) lub niecałe pół godziny pieszo - do: cała droga pod górkę... wracając po zmroku nie odważyłabym się pokonać tej trasy, więc albo ponad godzinny powrót komunikacją (bo w nocy dłuższe przesiadki, jeśli w ogóle się jakaś jeszcze trafiała), albo opcja na taksówkę. I to wszystko niby pierdoła, ale jak się zarabia minimalkę (w tamtym przypadku często nawet tyle nie, bo praca na zlecenie, więc zależnie od ilości imprez/przepracowanych godzin) to wydawanie 2-3 razy w miesiącu pieniędzy na taksówkę w nocnej taryfie nie był marzeniem. Dodam, że mieszkam w świetnie skomunikowanym miejscu i zbiorkomem kocham jeździć, akurat w tym jednym kierunku nikt nie pomyślał, żeby puścić jakiegoś busa - powstały nowe drogi, ale kom. zbiorowa została na starych trasach 🙃 Teraz mam super dojazd do pracy, bo 3 min. z bloku na przystanek, 25 minut w autobusie i 10 minut do biura. Pod moją pracą jest mało miejsc parkingowych, do tego płatne, główny węzeł tramwajowy miasta dokładnie pod budynkiem, a i tak większość ludzi woli autem niż tramwajem przyjechać :/ i krążą po kilka minut szukając miejsca, za które zapłacą, albo zostawiają auto 5 minut dalej na wertepach zamiast tramwajem taniej i prawie pod same drzwi ...
W mazowieckim, 80 km od stolicy, są wioski gdzie nie tylko nie ma gazu, kanalizacji, szybkiego, stabilnego internetu, dobrego zasięgu telefonii komórkowej, ale nawet nie ma ASFALTU! Do tej listy mogę teraz dodać dostęp do zbiorkoma. Btw: wykluczenie telekomunikacyjne to też ciekawy temat o którym trzeba głośno mówić.
I co, mamy teraz wszyscy sie składać z podatków żeby do jakiejś zapadłej wioski asfalt i gaz dociągnęli? Kto musi niech tam mieszka, kto nie musi - niech sie wyprowadza i jedzie do cywilizacji.
Panie, ja mieszkam w granicach Warszawy i też nie mam dostępu do sensownego internetu, od prawie 10 lat jadę na LTE i brakuje sensownych alternatyw, no chyba że kogoś stać na podpięcie światłowodu przez prywatnego operatora za jakieś 300zl/mies xD
Nie tylko w mazowieckim 80 kilometrów od ,,stolycy". Przypadek z połowy lat dziewięćdziesiątych. Podwarszawskie miejscowości po wschodniej stronie Warszawy (Góraszka, Wiązowna itp) w czasach PRL komunikację zapewniał PKS który kursował mniej więcej co godzinę. Potem PKS padł (i został rozsprzedany) zaś ludzie... mieli sami sobie radzić. I tak było przez około... 10 lat
Wow, to pierwszy Twój film na jaki trafiłam i jestem pod wrażeniem. Jako osoba, której problem dotyczył, wręcz kuło mnie serce, gdy o tym słuchałam. Miałam utrudniony dojazd do szkoły (3h dziennie), gdyby nie samochód nie poszłabym do pracy, a o połączeniu autobusowym do mojego (już ex) chłopaka mogłabym tylko pomarzyć (dzieliło nas 40km). Rezygnacja z np. łyżew, czy innych zajęć pozaszkolnych na tygodniu, czy spotkania ze znajomymi w weekendy przez brak komunikacji, to była dla mnie codzienność. Mogłam co prawda, jechać o 6 w sobotę i wrócić o 17 w niedziele, ale nie lubiłam spać pod mostem. Wymieniłaś tu "połączenie do ośrodka gminnego (?)" jako jedno z rozwiązań problemów podanego przez Rzecznika. W wypadku mojej miejscowości, nie zdałoby to egzaminu, bo oznaczałoby to brak dojazdu bezpośredniego do jakiejkolwiek szkoły średniej (tak, w tamtej miejscowości żadnej nie ma), więc cieszę się z podkreślenia "personalizacji" dojazdów do danego obszaru. Bardzo cieszę się tak szeroko nakreślonego problemu i że ktoś, o tym wreszcie głośno i tak elokwentnie mówi.
Fajne utopijne hasło. Ale bogaci raczej nie używają komunikacji miejskiej. Może klasa średnia by się załapała ale bogaci się w takie rzeczy raczej nie bawią.
Ja mieszkam na Mazowszu w 10-tysięcznym mieście. Samochodem mam do Warszawy 30 minut, tymczasem autobusem dojadę tylko na Okęcie i będzie to trwało 2 godziny (zatrzymuje się na każdej wsi po drodze). Kiedyś mieliśmy stację kolejową, ale teraz mieszkają tam bezdomni. W mieście nie ma galerii handlowej, ani miejsc do których jedzie się 'żeby coś załatwić'. Trzeba się udać autobusem do większego miasta, żeby wsiąść w pociąg do Warszawy - taka jest najlepsza opcja, ok. 20 złotych i godzina drogi. To jest smutne, że nie mogłam iść do wymarzonego liceum plastycznego, bo w pobliżu nigdzie nie ma, a dojazd zabrałby mi 20 godzin tygodniowo. Łączę się w bólu z innymi w podobnej sytuacji i pozdrawiam. Świetny materiał
Poruszyłaś mega ważny temat, bo wykluczenie komunikacyjne jest poważnym problemem, o którym mówi się za mało. Ale przede wszystkim muszę pogratulować wykonania, bo film wyszedł genialnie!
Ważny film który jest o ważnym problemie. Jednak trzeba zaznaczyć że jest to część większego problemu gdzie komunikacja inna niż samochodowa przegrywa w ogólnym rozrachunku bo sama infrastruktura miast czy nawet wsi faworyzuje korzystanie z aut powoli i coraz bardziej przypominając model amerykański( który swoją drogą jest coraz głośniej jest krytykowany). Na wsi objawia się to wykluczeniem komunikacyjnym, a w mieście korkami/smogiem, poświęcaniem przestrzeni miejskiej na rzecz aut. Ja jako mieszkaniec Wrocławia staram się unikać korzystania z samochodu za wszelką cenę. Ale niestety czy to podróżując w mieście czy poza miasto sam mam wątpliwości czy nie będzie wygodniej autem. Generalnie jest to trudny temat i obecnie jest w nim tyle sprzeczności że nie wiadomo od czego zacząć.
najgorsze jeszcze w tym wszystkim jeszcze ze ludzie mają ten kult samochodu. Jak na Tiktoku ktoś wrzucił filmik o wykluczeniu komunikacyjnym to ludzie komentowali "A dlaczego ja, którego stać na samochód mam dopłacać na tych których nie stać na samochód - tym którzy są nieudacznikami. Dlaczego mamy płacić na to z naszych podatków."
Tia... Równie dobrze zadam pytanie dlaczego ja nie mający prawa jazdy i którego część działki zajęto pod rozbudowę obwodnicy Warszawy muszę jeszcze się składać w podatkach na infrastrukturę drogową
Właśnie. Dlaczego zmotoryzowani mają dopłacać do zbiorkomu? I tak płacimy sporą akcyzę w paliwie, która idzie na drogi i co tam jeszcze. Skoro transport publiczny jest nieopłacalny to powinien zbankrutować, a nie czekać na dotację. Czy ktoś widział sklep, który nie przynosi dochodów?
@@karolbochenek5331 " Skoro transport publiczny jest nieopłacalny to powinien zbankrutować, a nie czekać na dotację." skoro drogi są nieopłacalne to powinny zbankrutować a zostać tylko A2,A1 i A4 xD
Nie skończyłam jeszcze oglądać, ale wiem doskonale o czym mówisz - zarówno z własnego doświadczenia, z doświadczenia osób bliskich, jak i po prostu opowieści. Jest to temat raczej nie poruszany na ogół, bądź omijany przez nas samych, co jest ciekawym zjawiskiem, tak jakby nasza podświadomość wykluczała występowanie go sama. Ciekawa jestem do jakich konkluzji doszłaś, oglądam dalej (:
CO do poruszanego problemu jest duży ale jeśli chodzi o brak komunikacji w małych gminach i wsiach też jest po stronie firm którym się nie opłaca takich linii prowadzić jak nikt nimi nie jeździ nawet jak są to max 2-5 osób.
Ja też dorzucę swoje kilka groszy. Pochodzę z miasteczka w woj. łódzkim. Miasto Opoczno. Gdy wybierałam się na studia większość ludzi wybrała Łódź bo blisko-Ok jest kilka szynobusów dziennie,ale nie zliczę ile razy ten szynobus się pospsuł i trzeba było czekać na autobus… albo przesiadać się w Tomaszowie. Taka podróż zajmuje około 2 h 30 min przy dobrych wiatrach. A to jest tylko 70 km… No dobrze, ja poszłam pod prąd i wymarzyłam sobie Wrocław… o panie, droga przez mękę… otworzyli stacje Opoczno południe z jednym pociągiem dziennie do Wrocławia, super, nie spodziewam się częstszych połączeń. Jednak, po pół roku ten pociąg został zlikwidowany… obecnie jest, ale tylko w sobotę i w niedziele. Busy kiedyś były do Wrocławia-prywatne i ciasne i drogie… no wiec modlę się żeby mi nie zlikwidowali chociaż tych weekendowych pociągów… pociągi do Warszawy? Jeżdżą, ale ile razy jadę do jest opóźnienie… Ja lubię jeździć pociągami, mogę wyczilować i wolę pociągiem niż autem. No ale co zrobię…
Jeżdżę często na trasie Wrocław Rzeszów pociągiem PKP. Praktycznie przy każdym przejeździe nie ma miejsc siedzących i cała masa ludzi stoi. Dziwi mnie to, ponieważ jest tak za każdym razem. PKP nie puszcza więcej połączeń. Trasa ta zajmuje około 5h według rozkładu, ale praktycznie nie zdarza się żeby pociąg z Wrocławia był na czas. 30-45 minut opóźnienia to norma, ale rekord jaki osiągnąłem to 6h opóźnienia
Świetny materiał, ale zapomniałaś o jeszcze jednym aspekcie. Brakuje kierowców autobusów i to też powód likwidacji połączeń, bo nie ma kto prowadzić. Sytuacja pogorszyła się z momentem, kiedy nasi wspaniali rządzący wprowadzili prawo, które wymaga by przyszły kierowca zapłacił z góry za kurs 10 000 zł z własnej kieszeni lub kieszeni pracodawcy i cena ta została raptownie podwyższona wówczas. Chyba nie muszę mówić, że mało kto ma tyle pieniędzy i która firma wyda tyle na kurs nie mając pewności, że pracownik będzie u nich pracował wystarczająco długo, by nią zwrócić za kurs. I koło się zamyka.
Nie mówiąc o tym, że pasażerowie mogą zniechęcić kierowce do pracy. Właśnie w tym miesiącu doszło w biały dzień w środku miasta do napadu na kierowcę, bo rodzice nie potrafili zająć się własnym dzieckiem i pozwolili wózkowi z nim się wywrócić, ale ojciec uznał, że to wina kierowcy i go pobił. Kto chce wozić takich ludzi?
Niektóre miasta finansują kursy (np. Łódź). Bogatszy samorząd będzie na to stać - ogólnie rzecz biorąc, państwo będzie stać. Tylko nie decyduje się ono (ani na poziomie centralnym, ani często na lokalnym) przeznaczać pieniędzy na rozwój komunikacji zbiorowej. Jeśli samorząd "sprzedaje" obsługę tras prywatnym firmom, to nie ma prawa działać - także z powodów podanych w Twoim poście.
@@annapawowska8591 I tu cały na biało wchodzi "Polski Ład". Nasze państwo za jego pomocą okradły nie swoje samorządy, by wesprzeć pisowskie. Sama zobaczysz, jak Łódź od tego klęknie.
I jeszcze kur....wy polują na kierowców, aby ich zniszczyć i odebrać prawo jazdy za byle co ! Mandaty do 6.000 na głowę, kto uchwala takie "prawo" ? Wewnętrzny żydowski okupant !
Cena prawa jazdy to nie jest realny problem. Warunki pracy, w tym płacowe, to tu leży kwestia braku kierowców. Praca jest poprostu nieatrakcyjna finansowo.
Bardzo dziękuję za poruszenie tego ważnego tematu!! Nie mam samochodu, wiec do lekarza specjalisty w miejscowości oddalonej o 30 km, mam dojazd trwający ok. 3 godz. w jedną stronę. Trzeba jechać do miejscowości oddalonej ok. 80 km, a następnie tam się przesiąść na autobus do miejscowości docelowej. Z powrotem jest tak samo. A ja i tak się cieszę, że jest w ogóle dojazd. Choć to wyprawa na cały dzień. Ci co mają samochody, w ogóle nie rozumieją tego tematu. Tak np. przepadła mi rehabilitacja, bo wyznaczono mi ośrodek do którego musiałabym jechać 4 środkami lokomocji z 3 przesiadkami. Jeden z nich jechał tylko w dni nauki szkolnej, a to był Wieki Tydzień i nie było w ten dzień nauki szkolnej. W Polsce niestety jest bardzo źle z komunikacją PKS i PKP.
Z drugiej strony osoby mieszkańcy z mojej lubelskiej wsi - bardo rzadko korzystali z komunikacji zbiorowej ,ponieważ szkoda im było 3 zł na bilet, na przystanku czekały osoby,które chciały zabrać się za darmo z sąsiadem .....jako jedyna czekałam na busa i płaciłam za bilet, autobusy zlikwidowano , a teraz płacz ,że nic nie jedzie....
3 zł za bilet ? na dystansie pewnie 2 km xd pamiętaj że liczy sie kurs tam i z powrotem ( zakładając że autobus jedzie dokładnie do miasta do którego chcesz sie dostać to są małe koszty licząc w 1 strone ale jeśli zakładamy że ktoś musi przesiąść sie do innego autobusu .. wychodzi to 10-20 zł dziennie ! zakładając twoje bardzo fajne ceny ( u mnie na dystansie 20 km było to .. 9 zł xd w 1 strone miesięczny ? 210 zł
strata nastoletnich lat hits close to home, też mieszkałam na totalnym odludziu, ostatni autobus o 16:30, i nara dopiero wyjazd na studia umożliwił mi normalne życie
W moim przypadku było niemal identycznie, ale trochę mnie dziwią te komentarze. Mieszkasz na totalnym odludziu więc prowadzisz życie prowincjonalne, a nie wielkomiejskie. Do kogo pretensje o to ? Trochę tego nie rozumiem... Jak chcesz chodzić na koncerty czy dyskoteki to mieszkasz w mieście, a jak wolisz iść skoro świt na grzyby to mieszkasz na wiosce pod lasem. I to i to jest normalne życie, ale całkiem inne.
@@malinowamambabwo3072 jak ciebie trochę dziwią te komentarze to się jeszcze nad nimi trochę zastanów o co tu chodzi... Hmmmm... Może jakaś samotność? Izolacja od kolegów z klasy? Hmmm w sumie nie wiem dobra idę na grzyby prowadzić życie wiejskie papa A no racja przecież rodzice mogli mi wynająć mieszkanie w mieście jak miałam 14 lat normalna sytuacja
Jest to problem nad którym zastanawiam się od kilku lat, systematycznie obserwuję zanik i pogorszenie jakości transportu publicznego w woj mazowieckim, i zastanawiam się jak to jest? Taka kampania dbaj o środowisko a w naszym kraju hasło: masz auto ok, nie masz to idź na pieszo. Podobno naród się bogaci, gdzie ten transport... Tylko u nas taka sytuacja - kupuję bilet na pociąg ja i rower, dwa bilety. Nie wypuszczono mnie finalnie, bo nie było wagonu rowerowego. Ale bilety sprzedali, brawo!
Dziękuję, jako osoba która interesuje się tematem od dłuższego czasu cieszę się, że popularyzujesz go w Polsce, bo jest to na prawdę ważna rzecz która dramatycznie wpływa na nasze życie. Jeśli kogoś bardziej interesuje temat polecam kanały not just bikes, city beautiful, czy alan fisher
Nie wspominając jeszcze o fakcie, że stwierdzenie "skoro nie masz autobusu czy pociągu to czas na prawo jazdy" może okazać się absurdalne w wypadku kiedy mieszka się na wsi lub w takim miejscu gdzie nie ma w pobliżu żadnej szkoły nauki jazdy , która mogłaby dużo zmienić właśnie w takiego typu sytuacjach
Pozdrawiam z Irlandii, gdzie niestety zbiorkom prawie nie istnieje. Nawet po Dublinie ciężko się poruszać, co mi, osobie bez prawa jazdy, bardzo utrudnia życie i sprawia, że bardzo tęsknię za łódzkim MPK, na które niegdyś regularnie narzekałem. Mam nadzieję, że tu też kiedyś ta sytuacja zacznie się zmieniać.
@@Krzysztex zbiorkom, zbiorkom ,zbiorkom, zbirkom! A Irlandia ma też dużo innych zaległości w infrastrukturze publicznej, komunikacja zbiorowa jest jedną z nich.
Świetny materiał. Temat był mi znany dziesięć lat temu, gdy byłam wolontariuszką w fundacji Fenomen; wtedy poznałam pojęcie "spirala śmierci transportu publicznego" i to jest właśnie to, co tu zostało opisane. Do przyczyn rosnącej popularności aut dodałabym przyczynę kulturową - lata 90-te były u nas czasem ogromnej fascynacji kulturą amerykańską, opartą na dominacji prywatnego transportu samochodowego. A potem kopiujemy i mamy... jeszcze dorabiając sobie propagandę, że transport zbiorowy to przeżytek PRLu, a rowery to zło. Nie do końca zgadzam się z tym, że zastąpienie aut elektrycznych miałoby być rozwiązaniem problemów stwarzanych przez pojazdy spalinowe. Owszem, radykalnie zmniejszamy hałas i przenosimy miejsce generacji części zanieczyszczeń pochodzącej z silnika (czyli oczywiście spalin) z dróg do elektrowni. Nie likwiduje to problemu ścierania się opon i hamulców, co jest źródłem pyłów zawieszonych, więc smog dalej będzie. Tak samo nie likwiduje tego, że auto, ważąc kilka ton (co samo w sobie jest problemem, ponieważ waży co najmniej kilkakrotnie więcej niż to, co ma przewieźć, więc głównie "wozi samo siebie"), musi być wprawione w ruch, a następnie zatrzymane - co oznacza zużycie energii. I wreszcie kłopotliwe pozyskanie surowców i utylizacja zużytych części, zwłaszcza akumulatorów litowych. Dlatego w obecnej formie samochody elektryczne są jedynie rozwiązaniem nielicznych problemów za cenę generowania innych, bardziej istotnych. Prawdziwa poprawa wymaga zmiany podziału modalnego - więcej przemieszczeń transportem zbiorowym, rowerami, hulajnogami i pieszo, a mniej samochodami.
mój pierwszy dzień szkoły: -zlikwidowali firmę transportową z której korzystałam i zapewniała mi pare wygodniejszych kursów -czekając na pks okazało się że nie przyjedzie ponieważ miał wypadek -musiałam jechać samochodem 7 km dalej aby wsiąść do autobusu który mimo tego że nie zabierał pasażerów z odwołanego kursu był tak przepełniony ze ledwo można było stać -przez to że mam bardzo mały wybór autobusów jestem na miejscu 7:30 a lekcje zaczynam o 9 oraz kończąc po 12 musze czekać ponad 1,5 h na autobus którym w domu będę 14:30 dodając moge powiedziec ze dzien wcześniej kupując bilet miesieczny pani w okienku pks chciała mnie oszukać na 50 zł, bilet w normalnej cenie dostałam dopiero u innej sprzedawczyni. codzienne dojeżdżanie do szkoły samochodem może mnie wynieść około 500 zł miesięcznie jednak jeżeli mam za to zapewnione bezpieczeństwo i zaoszczędzone kilka godzin życia dziennie to na pewno zmienie sposób dojazdu jak tylko odbiore prawo jazdy
Są też przeciwne przykłady - ale to raczej pomiędzy wielkimi miastami Warszawa-Kraków, Warszawa-Gdańsk. Swoją drogą wyjeżdzając z Warszawy w stronę Tłuszcza, to chyba lepiej pojechać na dworzec Wileński, bezpośrednio obok stacji metra.
Z prywatnymi przewoźnikami był jeszcze inny problem, na przykład w moich rodzinnych stronach. Kursy są tak skonstruowane, by przyjeżdżać na parę minut przed PKSem (i potem jechać na złamanie karku). W ten sposób w pewnym momencie PKS stał się nierentowny i cięto połączenia, a prywaciarze nie mieli komu podbierać pasażerów i padli. Takie perpetum debile. Z większą liczbą samochodów też jest inny ciekawy problem. W korkach stoją też autobusy i to powoduje, że są mniej atrakcyjne. To trochę jak paradoks Downsa-Thomsona: "średnia prędkość transportu indywidualnego (podróży samochodem osobowym) jest determinowana przez średnią prędkość od drzwi do drzwi odpowiadającej jej podróży transportem zbiorowym." Im więcej osób przesiądzie się na transport zborowy, bym będzie mniejsza kongestia i czasy przejazdu samochodem będą krótsze. Do materiału jeszcze dodam od siebie, że problem z transportem można rozwiązać dwoma typami metod. Kijem i/lub marchewką. Marchewka to uatrakcyjnianie oferty połączeń i ich warunków, a kij to płatne strefy parkowania, likwidowanie miejsc parkingowych, congestion charge itd. Jako naukowiec zajmujący się inżynierią ruchu "błogosławię" ten jakościowy materiał. Bardzo dobrze, że kwestia problemów transportowych przebija się do opinii społecznej. Smutne, że pandemia spowodowała krok wstecz, no ale to już temat rzeka.
Oooo no to pewnie w wielu miastach i wsiach prywaciarze tak robili, bo u mnie też. Teraz szwagier ze wsi nie ma jak dojechać do pracy sezonowej w dość popularnej mieścinie z wodą i wieloma atrakcjami no nic tam mu nie jeździ i póki jego rodzice mają auto i chęci to go zawożą. Dodatkowo na takiej wsi oprócz paru sklepów, remizy, urzędów i tartaku nie ma pracy. Większość mężczyzn pracuje w tartaku a kobiety albo nie pracują albo muszą dojeżdżać minimum 20 km do małego miasta jeśli tam coś znajdą.
No w Krakowie zdecydowanie stawiają na metodę kija, która może i wkurza kierowców, jednak przyszłościowo jest bardzo na plus. Co robią? Strefy parkowania, buspasy, w niektórych miejscach nawet przeznaczyli cały pas jezdni dla rowerzystów, kosztem samochodów. Jednak jednocześnie podrożały bilety na komunikacje miejską, aczkolwiek jak ktoś odprowadza tutaj podatki to ma znacznie taniej. No generalnie działania są, nie wiem jaka jest efektywność. Na pewno nadal samochodów (najczęściej z jedną osobą w środku) jest za dużo. Za to rowerzystów coraz więcej, a i ścieżek dla rowerzystów też więcej, no powolutku się to zmienia. Duże miasta mają zdecydowanie większe zasoby na takie działania.
@@bananowysorbet Po zbóju działa. Kraków właśnie tnie połączenia na ponad 20 liniach autobusowych, bo nie mają/nie chcą podnieść pensji kierowcom i nie ma kto jeździć. To samo jest na górnym śląsku. Nie ma w tamtejszym ZTM przewoźnika, który niemiałby problemu z obsadą.
@@kapitansuchar143 no z tego co wiem dlatego, że dublują połączenia tramwajowe lub zamiast autobusów będą tam dodatkowe połączenia tramwajowe. Mówiąc - działa - nie miałam na myśli działa idealnie, a raczej robi coś w tym kierunku. Myślę, że nie bez przyczyny jest scentralizowanie dochodów samorządów. Wcześniej podatki wpływały bezpośrednio do gminy, a obecnie przechodzą najpierw przez rząd, a dopiero potem są rozdysponowywane na gminy. W efekcie dostają je z opóźnieniem, a i pewnie mniejsze niż wcześniej.
Oglądam materiał poraz drugi i mam podobne przemyslenia co ostatnio. 1. zbiorkom aglomeracyjny - do 30 km od stolicy woj. jest w miare konkurencyjny, ale też głównie dzieki prywaciarzom. 2. na trasach powyzej 50 kilometrów, o ile mijescowość docelowa nie lezy na trasie między wojewódzkiej - zbiorkom lezy i kwiczy 2.1 Jest droższy niz podróż samochodem zwłascza dla rodziny - koszt prejazdu samochodem dla jednej jak i 5 osob jest identyczny. 2.2 mało jest połączeń bezpośrednich 2.3 jeśli połączenia juz są, to jest ich mało 3. wszelkie dalsze wyjazdy ( wykluczamy połączenia między wojewódzklie i wszystko ca na ich trasie) to minimum 2-3 przesiadki co z perspektywy podróżengo jest niewybaczalne - mówię to z perspektywy rodzica. Obwinianie za taki stan rzeczy obywateli jest nie na miejscu - tak ludzie rzucili sie na samochody nie dla tego, że tak bardzi chcieli być europejscy, tylko dla tego, że podróż najgorszym samochodem była lepsza niz niejednym pociągiem i autobusem. Sam pamiętam, że całe dzieciństwo jeżdziłem z Pomorza w Świętokrzyskie pociągiem i autobusem. Jak tylko było nas stać na samochód to rzuciliśmy pociąg w cholere - mimo że był bezpośredni i jechał podobnie długo. Nie idealizujmy lat 90, bo idealne nie były. Czy mamy do czynienia z negatywnym sprzężeniem zwrotnym, tak. Czy to wina samych uzytkowników? Nie.
Ostrów Mazowiecka! ❤️ Studiowałam w Warszawie 5 lat zaocznie, mieszkając w Ostrowi. Dojeżdżałam regularnie w weekendy. Gdy zaczynałam w 2013 roku nie było tak źle, bo autobus na trasie Białystok-Warszawa jeździł co 1-2 h. Gdy kończyłam, była tragedia, bo remontowali S8 i zdarzało się, że jechałam ponad 3 godziny w jedną stronę. Znajomi pytali, czemu nie pojadę koleją, przecież będzie lepiej - cóż, chciałam, ale mimo iż pociąg przez Ostrów przejeżdża, to w mieście nie ma stacji pasażerskiej. Obecnie ostatni autobus z Ostrowi do Warszawy wyjeżdża o 17:55. Między kursami są przerwy trwające 3-5 godzin. Jest bardzo ciężko podróżować tylko środkami transportu publicznego.
@@szaptor5069 no ma, ale jak ktoś ma pieniądze na studia zaoczne, to na jakiś pokój ze współlokatorami rodzice nie mają? Ja szczerze nie rozumiem takiego życia w mieście na pół gwizdka. Śmieszy mnie jak studenci jeżdżą co tydzień na weekend do rodziny a potem wracają na studia do Warszawy. I tak tydzień w tydzień.
@@Kew_PL serio? No to fajnie, że Ciebie to śmieszy i nie masz takiego problemu. Może przez to, że płaci za zaoczne studia to nie stać jej już na chore koszty wynajmu w Stolicy...
Odkąd tylko usłyszałam, że zaczęłaś robić ten film to baaaardzo na niego czekałam. Genialny, ważny i jakże bliski mi temat, a Ty jak za coś się zabierasz to nie ma 'na odwal'. Mój ulubiony film razem z tymi z pytaniami z WOŚP ❤️❤️ dziękujemy ❤️
Pamiętam jak moje życie uległo znacznej poprawie, kiedy kupiłem swój pierwszy samochód. Podróż do pracy, która trwała 2h, zmieniła się na 20 minutową komfortową podróż. Od tamtej pory nawet nie myślę, by jechać komunikacją miejską, bo to była totalna udręka.
Świetny filmik jak zawsze Kasiu! Akurat z mojej strony miałem przez całe życie łatwo - miasto powiatowe. Podstawówka i gimnazjum pieszo przez park 5 minut. Później liceum, 10 minut rowerem, 15 minut mocnym marszem. W liceum zetknąłem się ze znajomymi, którzy dojeżdżali z pobliskich wiosek GODZINĘ (sic!) nie byłem sobie w stanie czegoś takiego wyobrazić. Wykluczenie komunikacyjne jest poważnym problemem, ale kiedy go rozwiążemy?
Bardzo ciekawy materiał z perspektywy osoby, która z pewnością uznałaby się za typowego "blachosmrodziarza". Samo porównanie samochodu do zbiorkomu też nie było do końca trafione, bo w pociągu wystąpiła awaria (z tego co zauważyłem to coś z hamulcem, skoro młotkiem chcieli to naprawiać 🤔). Jeśli taka sama awaria by wystąpiła w samochodzie, to czas dojazdu byłby równie długi. Jeśli chodzi o ilość samochodów zarejestrowanych w CEPiKu, to w żaden sposób te dane nie są wiarygodne z chociażby typowych dla naszej gospodarki metod zarządzania pojazdami jak: sprzedawanie na słupa, nie wyrejestrowanie samochodu, ale pocięcie go na części. Przez te metody, jak się okazuje około 6 milionów dalej zarejestrowanych samochodów w Polsce to tzw. Martwe dusze (czyli ok. 25% wszystkich zarejestrowanych samochodów w Polsce), czyli samochody już nieistniejące, ale będące w systemie i napędzające negatywne spojrzenie na to, ile samochodów przypada na jednego obywatela. Kolejną małą nieścisłością jest porównanie emisji CO2 samochodu zasilanego benzyną, a autobusu zasilanego olejem napędowym. Olej napędowy ma niższą emisję CO2, ma lepszą sprawność cieplną, ale niestety emisja NOx jest znacznie większą, niż w przypadku silników benzynowych. Jeśli chodzi o samochody benzynowe, to te z instalacją LPG mają o 10-15% mniejszą emisję CO2, a do tego około 60% mniejszą emisję węglowodorów. Jako, że w Polsce jest zarejestrowanych około 3,4mln samochodów z instalacją LPG (po odjęciu martwych dusz, to wynik około 2,7mln) to jest realne zwalczanie emisji CO2, choć głównie ze względów ekonomicznych stosuje się te instalacje. I co może zdziwić, to fakt, że jestem za tym pomysłem, żeby poprawić transport publiczny do stopnia, że samochód jest takim środkiem komunikacji do danego węzła przesiadkowego, skąd można bezproblemowo dostać się do danej instytucji. Jednak samochody dalej pozostaną głównym środkiem transportu w celach transportu dużych bagaży jak i podróżujących w więcej niż 2 osoby, ponieważ emisję wtedy są na poziomie autobusu, który jedzie bezpośrednio z pkt. A do pkt. B.. O czym zapominamy w porównaniach ile niekiedy musimy "nadkładać" kilometrów autobusem, z powodu nieoptymalnej trasy do interesującego nas celu. Do tego używanie klimatyzacji w autobusach miejskich znacznie zwiększa ich emisję, ponieważ porównując warunki pracy klimatyzacji w samochodzie z warunkami pracy w autobusie, to się okazuje, że autobus miejski co około 2 minuty ma bardzo duża wymianę powietrza poprzez otwieranie drzwi na przystankach, czego nie robimy w samochodzie. To negatywnie wpływa na spalanie, a co bezpośrednio się wiąże z emisyjnością. Swoją drogą ciekawe czy podczas badania norm spalin w autobusach miejskich biorą ten aspekt pod uwagę. Podsumowując mój nieco chaotyczny komentarz, to super materiał do refleksji nad tematem. Z mojej strony jeszcze jest parę tematów na które chciałbym odpowiedzieć, ale myślę że na ten moment wystarczy :)
Mieszkam sobie w Knurowie (7km od Gliwic) i chyba po tym filmie zacząłem doceniać 100 par połączeń dziennie do tego miasta xD Ale też zauważyłem zmiany w swojej okolicy, gmina Pilchowice miała tragiczną komunikację z czym kolwiek, było to raptem kilka kursów do mojego miasta i prywatne busy do Gliwic, ale od jakiegoś roku gmina ta uzyskała codzienne regularne kursy do miasta powiatowego (ok. 35 par), i te autobusy są prawie zawsze pełne i część osób przesiadła się z samochodu na autobus. Oby tak dalej! :D ps. Jestem wielkim zwolennikiem zbiorkomu, mimo ze prawko jest i auto stoi zawsze jak mam możliwość wybieram transport zbiorowy :))
Metrolinie do Sośnicowic i Pilchowic to chyba najlepsza, wzorowa zmiana w komunikacji w aglomeracji śląskiej, niestety takie zdarzają się tutaj zbyt rzadko. Jeżeli jest tak jak piszesz, że część kierowców przesiadła się do autobusu, to potwierdza się zasada - często nie dlatego nie ma komunikacji bo nie ma pasażerów, ale nie ma pasażerów, bo nie ma odpowiedniej komunikacji.
Knurów to fajne miasto. Byłem tam kilka razy na imprezach sportowych. Niestety raz byłem świadkiem samobójstwa i dziewczyna skoczyła z bloku i się zabiła. Do dzisiaj pamiętam jej krzyk w agonii jak leżała na ziemi i nie mogła się już ruszać, i jej mamę co krzyczała. Bardzo mam traumę od tego.
Gdy w ubiegłym roku kupiłem samochód, to zrozumiałem jak dużo czasu straciłem przez kilka dobrych lat mojego życia. Praktycznie każdy mój licealny dzień wyglądał tak, że na lekcje do miasta oddalonego o 12 kilometrów musiałem jechać autobusem o godzinie 6:53 (zajęcia były na 8:00). Przystanek oddalony był o trzy kilometry, a autobus niejednokrotnie przyjeżdżał wcześniej - pobudka była więc około 5:00. Gdy lekcje kończyły się o godzinie 14, to autobus miałem o godzinie 15:50, także około 17:00 byłem w domu - często po 18, bo autobus niejednokrotnie się spóźniał lub nie zabierał dodatkowych osób, bo nie mieściły się w pojeździe. Przez to straciłem mnóstwo godzin swojego życia, mnóstwo energii i okazji do spędzenia wspólnego czasu z przyjaciółmi - nie miałem bowiem jak przyjechać na godzinę czy dwie, bo przy okazji straciłbym drugie tyle na dojazd. Wykluczenie komunikacyjne bardzo mocno odbiło się na moim życiu i właściwie wyłącznie z tego powodu zdecydowałem się na samochód. Obecność dobrego i przemyślanego transportu praktycznie zniwelowałby u mnie potrzebę posiadania auta - zakładam, że u wielu innych osób też.
Widzisz. Czyli samochód pozwolił Ci się uniezależnić od komunikacji zbiorowej. Każdy ten etap przechodził. Kapitalizm w jakimś stopniu pozwolił nam na dorobienie się samochodu.
Zostawiłabym sto kciuków w górę, gdyby się dało! Przeczytałam dwa lata temu "Nie zdążę" Olgi Gitkiewicz, nie jak reportaż, a jak horror. Mam ciarki na plecach, jak myślę o tym ile wyborów życiowych jest zależnych od tego czy jest autobus, pociąg, czy ich nie ma. Jestem z Warszawy, pewnie jednego z najlepiej skomunikowanych miast, chociaż w czasach szkolnych i dla mnie problemem był transport - jeden autobus raz na godzinę i codzienny wybór czy się spóźnić na pierwszą lekcję, czy czekać 40 minut pod szkołą. Czasem wracając wolałam iść 30 minut przez las niż marznąć czekając na autobus. Od tego czasu w Warszawie myślenie o komunikacji publicznej się poprawiło, ale to że w dużych miastach sytuacja się poprawia, to jak słaby żart w kontekście mniejszych miejscowości... Dostęp do edukacji, pracy i ochrony zdrowia czy kultury to podstawa i nie można się dziwić, że tylko po to by mieć taką podstawę, ludzie wyjeżdżają z mniejszych miejscowości. I tu mówimy tylko o całkowitym minimum.
Aż muszę skomentować. No po prostu muszę! Uwielbiam transport publiczny. Wszędzie, gdzie się da wolę jechać pociągiem, szynobusem lub autobusem. Jako mały brzdąc jeździłam z rodzicami do dziadków po 7 godzin. Mimo tego - było fajnie, bo można było wsiąść u siebie w mieście, jedna przesiadka i wysiąść u dziadków. Od tamtego czasu minęło 20 lat. Teraz podróż zajmuje ok. 6 godzin i 30 minut. Niby 30 minut szybciej, ALE... autobusem do sąsiadującego miasta, później busem do Wrocławia, tam przesiadka na pociąg do Opola, tam przesiadka na kolejny pociąg do miasta, gdzie mieszka babcia i dziadek. Kiedyś był bezpośredni Wrocław - miasteczko dziadków, ale... stwierdzono, że skrócą jego trasę, więc przestał jeździć na Wrocław, kończył trasę w Brzegu. To mnie nie zrażało. Stałam się mistrzem pociągów wśród moich znajomych! Wyszukiwanie różnych tras, ogarnianie peronów, przewidywanie spóźnień - to moja supermoc. Półtoragodzinna trasa pokonana w siedem, palący się pociąg, stłuczka autobusów (w wyniku której odpadło lusterko) - co przeżyłam to moje! Jednak... nie mam już siły. Nie mam już siły na przesiadki w kilku miastach, żeby dotrzeć do celu. Nie mam siły na kilkugodzinne dojazdy do specjalistów, które samochodem trwają 45 min. Jestem wściekła! Wściekła z bezradności... Jak to jest, że pobliskie gminy chwalą się, że jest tak blisko do Wrocławia, a... nie ma do niego bezpośredniego dojazdu? Polecam przyjrzeć się pewnej linii kolejowej na Dolnym Śląsku (przez Jordanów), którą mieli odnawiać. Praca rozpoczęły się chyba rok temu. Były ekipy, był progres, były sprzęty i... nagle wszystko upadło. Tory ponownie zarosły. Wywalili pieniądze po to, żeby to olać? Tłumaczą się brakiem dotacji, ale... po co o tym tak głośno trąbili, bo co robili ludziom nadzieję? Po co rozpoczynali pracę? Problem jest też w zwykłych ludziach. Do pracy poruszam się autobusem. Mam świetny dojazd. Jednak KAŻDY w pracy patrzy na mnie z politowaniem, że nie mam prawka, że tak muszę się męczyć. To nie jest męczenie! Na podmiejski nie narzekam :)
Moje miasto ponad 50k ludzi dojazd do pracy na 6:00 gdzie jest kilka sporych zakładów zajmuje 60 min z przesiadkami jeżeli się spóźni lub zepsuje to nie mam czym dojechać. Podróż własnym samochodem zajmuje mi 12 min. Jazda własnym samochodem daje mi w miesiącu 33,5 godziny oszczędności (rocznie ponad 15 dni to jak dodatkowy urlop).
U mnie sytuacja jest Jeszcze ciekawsza, pierwszy autobus do miasta dojeżdża około 7 rano, ostatni odjeżdża po 21 a największe zakłady pracuja w systemie zmianowym 6-14,14-22, 22-6
Klasyk. Ale aktywsci nie pracują na 6 rano. A młodzi mpk to tylko na koncerty. Bulwa mac jak patrze na te rozkłady to tylko w biurze kawe robić i na 9 przyjeżdzać.
Myślę że sporo by pomogło wprowadzenie regulacji, że zanim w mieście pojawi się osiedle pośrodku niczego deweloperzy musza zapewnić drogę i komunikację zbiorowa. To ostatnio jest plaga - "słoneczne apartamenty" i "ciche zakątki" a wokół żadnej infrastruktury. Z drugiej strony dlaczego ludzie decydują się na zakup, a potem żądają autobusów i dróg :/
Może dlatego, że to jedyny "swój kawałek podłogi", na jaki ich stać? Dodaj jeszcze do tego, że wynajem w lepszych lokalizacjach jest horrendalnie drogi.
I właśnie dlatego przeprowadziłam się do miasta i teraz nie wyobrażam sobie już życia na wsi! A i tak nie miałam najgorszej sytuacji bo miałam w ciągu dnia kilka autobusów kursujących do najbliższego miasteczka. Ale i tak gdy chodziłam do liceum często bywało tak, że w szkole byłam godzinę, dwie przed rozpoczęciem zajęć albo po lekcjach tyle samo musiałam czekać na autobus. Było to niesamowicie męczące. Oczywiście nie było mowy o jakiś spotkaniach wieczornych czy weekendowych ze znajomymi, chyba że z noclegiem ponieważ na tygodniu ostatni autobus do domu był o 18.30, w soboty na weekendzie zdaje się coś koło 13. W tym momencie z tego co się orientuje zlikwidowali całkowicie połączenia weekendowe. Po liceum uciekłam do miasta wojewódzkiego ponieważ nie wyobrażałam sobie pracy z takimi dojazdami. Oczywiście można dojeżdżać samochodem ale... Najpierw trzeba na ten samochód zarobić i tu pojawia się błędne koło. Nie mówiąc o tym że jak zepsuje Ci się samochód to też masz problem jak Twoja praca zaczyna się i kończy w innych godzinach niż masz dojazd. Także chociaż tęsknię za wsią... Jednak doceniam to jakie możliwości daje miasto dzięki temu że tutaj ten transport publiczny jest o wiele lepiej rozwinięty.
po 32latach w 3 krajach Austria ,Dania i i Irlandia wszedzie zylismy w miastach.9 lat temu kupilismy dzialke na wiosce 157osob tu mieszka(okolo 1500 dookola naszej wioski) w Irlandii i postawilismy dom.nigdy wiecej zycia w miescie.Mamy tu wszystko na wiosce wlacznie ze szkola podastawowa 800metrow od domu,przedszkole 500 metrow i 2 szkoly srednie 3km od domu.2km od domu 3 stacje benzynowe,aldi i sklepy irlandzkie spar,super value,3 apteki,4 stacje ladowanie elektrykow,odzial banku no i mnostwo maly roznych sklepikow a o barach nie wspomne bo spokojnie kolo 10 barow i restauracji i maly hotel,2 domu opieki.Po co mi w miescie zyc jak tu mamy wszystko plus cisza i spokoj na swoim.Dwojka naszych dzieci jeszcze w podstawowce a dwojka juz tu szkoly skonczyla i oboje po zdaniu prawka 17lat jezdzily do szkol swoimi samochodami bo tu wozidla tanie sa.Wczesniej wszyscy rodzice tych co prawka nie maja zawoza tu do szkol i po nich przyjezdzaja a reszta dzieci jedzie busami lub swoimi samochodami
Nikt nie doceni wartości samochodu tak jak ci, którzy, żeby wrócić do rodzinnego domu, w piątek ze studiów, musieli jechać 80 km minimum 3 godziny i to kilkoma środkami transportu ;)
Przychodzę tu tylko podziękować za ładny film. O wykluczeniu wciąż warto mówić, poprawy nie widać, a transport nie tylko jest mało wygodny, ale i drogi. A wystarczy przecież teraz zainwestować i dać się temu rozkręcić, aby zbiorkom działał z zyskiem. Jakby co, to dwa lata później problem jest aktualny i rozwiązań ani widu, ani słychu. Wrócę za 5, może będzie lepiej
Świetny i prawdziwy materiał. W pierwszej klasie gimnazjum wyprowadziłem się 4km za Konstancin. Pojawił się problem z dojeżdżaniem do szkoły, która była oddalona o 8km. Nie było żadnego autobusu. Podwozili mnie rodzice. To jeszcze nie było takie straszne, bo mogli pozwolić sobie na przyjazd na telefon. Prawdziwa jazda zaczęła się w liceum, gdzie trzeba było dojechać do Warszawy. Pod domem był przystanek PKS. Legendy mówią, że kiedyś tam jeździł autobus raz dziennie w każda stronę. Nigdy go nie widziałem. Do Warszawy jeździłem z ojcem, który jechał do pracy. Kończyło się to tak, że w szkole byłem zawsze o 7 rano i czekałem na lekcje. Powrót autobusem do Konstancina. Średnio zajmowało to 1:30, no i jeszcze odebranie przez rodziców samochodem. Po liceum zaczęły się studia i praca. Pojawiły się busy lokalnej linii L. Ich stan techniczny i rozkład jazdy był umowny. Wszystkie przystanki były na żądanie, więc jak nie było chętnych to autobus przejeżdżał trasę w 15 zamiast 40 minut. Pamietam, że drzwi trzymały się na sznurze, drucie i taśmie klejącej. Kiedyś miałem przerwę w kursie na stacji benzynowej, gdzie kierowca busa zatrzasnął kluczyki od prywatnego auta i z pasażerem próbowali się do niego dostać. W sprawie zbiorkomu coś się poprawiło, ale nadal dojazd do Warszawy zajmował mnóstwo czasu. Teraz przeprowadziłem się do Warszawy. Wszystko super - do pracy 8km. I co, chciałoby się przesiąść na komunikację publiczną? A gdzie tam. Ten krótki odcinek komunikacją pokonuję w godzinę, gdzie jadąc samochodem w korku robię to w 30 minut. Co wybierzesz - jazdę zatłoczonym autobusem z przesiadką, czy swoje zadbane auto, klimatyzację i spokój? No i jaka oszczędność czasu. Zbiorkom w Polsce to tragedia. Jedyne sensowne rozwiązanie to metro. Ale jego wykorzystanie jest błędne. Powinno ono dowozić ludzi ze stref podmiejskich do miast. A u nas to taki szybszy, podziemny tramwaj.
W mojej rodzinnej wsi w środku województwa kujawsko-pomorskiego od lipca zlikwidowano jedyny jeżdżący autobus, oczywiście prywatnej firmy. Część mojej rodziny - ciocia i babcia - w tej chwili odłączone są od świata i aby dojechać do najbliższego 70 tys. miasta muszą prosić o podwózkę moich rodziców którzy na szczęście samochody mają. Nie mogą pilnie skorzystać z pomocy medycznej ani zrobić nawet najprostszych zakupów (bo w naszej wsi od dobrych 8 lat żaden sklep już nie funkcjonuje). Jak bardzo musi to być uwłaczające, nie wiem. Ja sama na szczęście do szkoły byłam dowożona samochodem, natomiast moja koleżanka z liceum aby dojechać na 8 do szkoły wstawała o 5, jechała samochodem na przystanek a potem jeszcze dwoma autobusami. Dzięki za poruszenie tego tematu, może coś się w końcu zmieni
nic nowego miliony dzieci wstaje o 5 do szkoły aby skorzystac z autobusu niestety nie dożyjemy czasów kiedy autobus na lekcje o 8 bedzie o 7 .. bo zwyczajnie z niektórych miejscowości dystans jest zbyt duży aby takie coś osiągnąć poza tym zapominamy o 1 ważnym szczególe . koszty
@@aslan2.grepolis631 zamiast mówić ze coś jest niemożliwe i nie dożyjemy takich czasów to warto jednak zainteresować się tematem i nadawać presję ludziom, którzy mają władzę i możliwości coś zmienić :) koleżanka o której wspominałam najwiecej czasu traciła na tragicznie zorganizowane przesiadki, dystans z domu do szkoły na spokojnie można było przejechać w godzinę.
Inna perspektywa,mieszkam we Wrocławiu,ogromne miasto. Mam do pracy ok 3.5km, idealne połączenie autobusowe, kurs co 10min. Jednak przejechanie 7km autem kosztuje mnie ok 4zl, a przejechanie w dwie strony busem ok 8zl. Niby 4zl różnicy, niewiele w skali miesiąca, ale z drugiej strony autem jest 2 razy taniej. Do tego mam klimę, pewne miejsce siedzące, tyle swiezego powietrza ile zapragnę. Nie muszę tłumaczyć starej babie, że otwarte okno przy 30 stopniach jej nie zabije.
Mieszkałam we Wrocławiu. Przy takiej dobrej komunikacji nawet nie potrzebowałam auta, a zdarzało mi się mieszkać w różnych dzielnicach. Busem 4 zł za przejazd - niby tak. Ale kupując bilet miesięczny lub kwartalny wychodzi dużo taniej, a skoro dojeżdżasz do pracy to się opłaca. No i serio - 3,5 km - nawet jak nie ma miejsc siedzących to da się przeżyć tę jakże długą podróż.
Mieszkam we Wrocławiu. Mam całkiem dobre połączenia, mimo, że mieszkam na obrzeżach. Mam do pracy prawie 8 km (jedna przesiadka). Ale i tak korzystam z MPK sporadycznie bo jeżdżę rowerem ;)
Jak 8zł? Jak się opłaca bilet miesięczny czy też dwu-, trzymiesięczny, to o wiele mniej wyjdzie za te przejazdy. Aczkolwiek, całkiem rozumiem pozostałe argumenty, bo w komunikacji miejskiej najgorsi są inni ludzie...
Żeby dojechać do szkoły oddalonej ode mnie o 30 km musiałam wstawać codziennie o 5:00 rano żeby zdążyć na 8:00. Lekcje kończyłam zwykle o 15:10 a w domu byłam po 17:00. Dlaczego tak? Nie było bezpośredniego połączenia i autobus robił ogromne kółko żeby dojechać do innych wsi co wydłużało podróż. Do dziś jestem wdzięczna rodzicom którzy pozwalali mi czasem zostać w domu bo byłam tak wykończona.
U mnie sytuacja wygląda(ła) bardzo podobnie. Dlatego kończę liceum bez jakichkolwiek bliższych znajomości ze szkoły/klasy. Ostatni sensowny bus o 20, kolejny 22:40, co przy wstawaniu 5:30 było niemożliwe. Jeżeli oddaliło się od trasy busa, to trzeba było nawet godzinę wcześniej się zbierać, aby na niego zdążyć (duże miasto), więc jakiekolwiek wyjścia ze znajomymi czy zajęcia pozalekcyjne odpadały.
Bardzo dobry film. Mieszkam około 1-1:30h drogi samochodem od szlaków górskich w Karkonoszach. Połączenie autobusem są, ale to już około 2:30-3:30h lub brak. Kolei brak. Pamiętam jak wiele lat temu zobaczylem kolej w gorskiej czeskiej miejscowości. To wtedy bylo dla mnie tak niewiarygodne, że gdybym tego nie zobaczylna własne oczy to nie uwierzylbym. Pierwsza myśl: "to im sie opłaca? Ktoś tym jeździ?" Ps. Jezeli końcówka z kanarem to żart, to ok. Mnie nie porwał. Jesli nie to szkoda, że dajesz taki przykład wlasnego zachowania😅
Mieszkam w małym mieście (15k mieszkańców). Do miejsca pracy mam 10 minut marszu. Codziennie mijam ludzi którzy ten a nawet krótszy dystans pokonują samochodem. Zimą, mijam rano osoby które odmrażaja samochody i docierają do pracy długo po mnie. Kiedy benzyna zaczęła kosztować 8zl upierali się , że potrzebują podwyżek bo nie mają jak do pracy jeździć. Zapytałem, czemu się nie przejdą albo przesiądą na rower... Samochodem jest wygodniej. Kiedy przyznałem się, że na basen kryty do miasta obok jeżdżę sobie autobusem, patrzyli na mnie jak na kogoś gorszej kategorii. Polacy kochają zbytek.
Nikt nie pisze, że jak polikwidowali połączenia to ludzie chcąc nie chcąc zmuszeni byli pokupować sobie samochody. Ściągali zza granicy samochody jeszcze na chodzie. Pojawiło się kilka samochodów w rodzinie, ponieważ każdy gdzieś musiał dojechać. Teraz to może się wydawać zbytek ale wsześniej był to mus mieć czymś dojechac do pracy. Pierwszą potrzebą stał się samochód. Wymusili na ludziach aby ludzie nagminnie kupowali samochody już nieźle wyeksploatowane z wiadomo jakiego kraju. Jeden kraj się pozbywał niechcianych samochodów a Polacy nagminnie je kupowali bo je potrzebowali. Początkowo ludzie jeździli w kilka osób w samochodzie kolegi, znajomego. Potem pojawiły się prywatne małe przewozy. Trzeba było sobie poradzić a teraz to może i zbytek bo ludzie już się przyzwyczaili. A teraz ponoć będzie odwrotnie. Czas pokaże.
@@antekp2965 ale jest problem z hałasem, smrodem spalin czy bezpieczeństwem dzieci. Potem ci sami ludzie jęczą jak to muszą dzieci wozić na zajęcia dodatkowe w tej samej miejscowości kiedy to maksymalnie 3 kilometry które prawie każde dziecko mogłoby pokonać samodzielnie rowerem.
Świetnie zrealizowany materiał! Zauważyłam, że na pokazywanych mapkach, Podlasie było całe na niebiesko, co zgadza się z moimi doświadczeniami. Kiedyś z Suwałk było znacznie więcej połączeń pociągowych. Teraz są chyba tylko dwa do Warszawy, w tym jedno (na szczęście!) Do Krakowa! Oprócz najbliższego Białegostoku, nie ma za bardzo innych destynacji z naszego dworca. Nie można dojechać nawet do blisko położonego Ełku. Całe życie mieszkałam w miastach, ale teraz mam krótki epizod mieszkania na wsi i chociaż jest tutaj przystanek, autobus nie dojeżdża ... I nigdy się nie zastanawiałam nawet żeby próbować znaleźć jakiś rozkład jazdy, bo wygląda to jak nieużywany przystanek, nigdy tam nikogo nie widziałam, ani czekających, ani autobusu... Z resztą w internecie próżno szukać informacji na ten temat :/ Zakładając że dojście do przystanku to podróż na około kilka kilometrów, od razu wybieram samochód :( czasami rower ale jednak do supermarketu jest tutaj 17 km także .... :/
Ło matko kolejny bezrobotny magister w tym kraju nam przybędzie. Potem bedą robić materiał o ty jak kamil magister musi dorabiać w niemczech na szparagach bo w Polsce nie ma pracy dla ludzi z takim wykształceniem.
@@Katty007 Jak Pan magister kiedyś zrobi tak, aby Pani Katarzyna mogła dojechać na 3 zmianę do swojej roboty to i tak nie zwróci na to uwagi bo się należy xD
to radzę aby w twojej pracy były także argumenty za samochodami...bo inaczej wyjdzie z tego taki wniosek że najtaniej jest dobudować tory kolejowe do każdej wsi...choć tam są drogi od 100 lat.
Politycy, którzy mogliby wzmocnić transport publiczny poprzez lepsze finansowanie sami są przyspawani do aut. Tu jest główny problem. Samorządowcy nie widzą tego jako problem, za który oni są odpowiedzialni.
Chciałam tylko powiedzieć - oprócz tego, że super film, że przez d≥uszy czas jakoś tu nie zaglądałam i ciągle miałam w głowie pierwsze filmy z początku kanału. OMG - jaki szalony progres! Gratuluję i trzymam kciuki za kolejne produkcje. Jest pięknie i super merytorycznie (ale to jak zawsze :))
Poruszyłbym jeszcze jeden temat, a mianowicie, że transport zbiorowy w Polsce jest drogi. Ja mam świadomość, że podróż samochodem to nie tylko koszt paliwa, ale na większości tras, z których korzystam bilet PKP dla jednej osoby bez zniżek wychodzi tylko minimalnie taniej niż podróż samochodem. Wystarczy, że zabiorę ze sobą psa (+15zł) i taniej wychodzi mi wziąć samochód. O komforcie, czasie i niezawodności nie będę się już nawet rozpisywał.
licząc samo paliwo to nawet taniej autem wychodzi przejazd 40 km wynosi 15-20 zł w zależności jaki środek transportu a przejazd autem 10 zł czyli od 5-10 zł w kieszeni a mamy wysokie ceny paliw/ auto na gaz
Ja za dojazd komunikacją miejską musiałam płacić 4 zł w jedną stronę. Daje to 8 zł w dwie strony (a mają iść kolejne podwyżki). Miasto dumnie ogłosiło, że otwarto linie tramwajową do mnie, gdzie aby na nią dotrzeć, muszę iść jeszcze 10-15 minut. Parking w pracy za darmo. Także gdy jest ciepło wybieram rower i hulajnogę, a całą zimę przejeździłam autem,bo od razu pojechałam na zakupy, zaoszczędziłam 20-30 min na spacer z i na trawmaj, a czas samego przejazdu był taki sam jak tramwaju. No i ciągle zmiany tras, wyłączenia, a od września przebudowa centrum miasta- nie dojedziesz tam komunikacją. I jak tu zrezygnować z auta?
Potwierdzam, jest to ogromny problem w Polsce, mieszkając we wsi, która sąsiaduje z większym miastem w moim przypadku z Warszawą większych problemów nie ma - wiadomo korki ogromne ale autobusy są i kursują często, znając miasto i możliwe przesiadki da się dojechać w miarę sprawnie . Mając takie doświadczenia pierwszy przyjazd do mojego chłopaka był szokiem. Wieś w wielkopolsce, gdzie pociąg nie dojeżdża i nie ma możliwości dojeżdzać (obszar natura 2000, jezioro w pobliżu z chronionymi gatunkami zwierząt) - myślę sobie ok, przecież zawsze są autobusy, jednak jak się okazuje - niekoniecznie. Wieś leży na skraju dwóch gmin, co jeszcze bardziej pogarsza sprawę, bo zazwyczaj w kwestii transportu jest pomijana. Autobus do siedzimy gminy nie występuje. Autobus do najbliższego miasta w odległości około 13km (które leży już w innej gminie) - również nie istnieje. Za to kursuje jeden bus od prywatnego przewoźnika do miasta ok. 60 tysięcy mieszkańców gdzie znajduje się najbliższa szkoła średnia, oddalonego o 23km, który pokonuje trasę w godzinę bo jeździ po wszystkich okolicznych wsiach. Autobus kursuje tylko w dni nauki szkolnej, odjazdy o: 6:44, 12:11. Przyjazdy o: 12:10, 16:30. I to tyle. Doliczając czas na dojście na dworzec autobusowy w mieście należy wychodzić ze szkoły najpóźniej po 7 godzinie lekcyjnej, lub zwalniając się w połowie ósmej. Takim sposobem, jak jakiś przedmiot był jedną godzinę w tygodniu, akurat na ósmej godzinie lekcyjnej nie dało się na nim uczestniczyć w całości. Bilet miesięczny imienny ulgowy kupowany na tą jedną konkretną trasę dwa lata temu kosztował 160zł. Dla porównania bilet miesięczny ulgowy w Warszawie na obie strefy czyli również wszystkie podmiejskie wsie kosztuje 90zł. W tym nielimitowane przejazdy gdzie i kiedy tylko chcemy, a to cena bez dopłat gminnych dla mieszkańców gmin ościennych Warszawy, które wynoszą nawet połowę ceny. Dodam tylko, że w wyżej wspomnianym mieście 60 tyś mieszkańców, w którym obecnie mieszkamy transport publiczny istnieje, lecz jest tak okrojony, że nie da się z niego korzystać. Linii autobusowych jest zbyt mało, rozkład jazdy jest tragicznie ułożony. Mieszkańcy nie raz próbowali coś zmienić, nawet proponowali konkretne rozwiązania - przebiegi linii autobusowych, godziny kursowania - wystarczyło tylko wdrożyć w życie, jednak w tym momencie robi się błędne koło - miasto nie wprowadzi nowych rozwiązań bo nie będzie to opłacalne - według nich nie ma takiego zapotrzebowania bo mało osób teraz jeździ aktualnie kursującymi autobusami to jak zwiększą częstotliwość będzie jeszcze mniej osób przypadających na jeden kurs, a mieszkańcy mimo chęci, po nieudolnych próbach dialogu i doprowadzenia do jakichkolwiek zmian na lepsze, coraz częściej zmuszeni są do przemieszczania się w obrębie miasta autem.
No a jak ma być inaczej jeśli w większości przypadków to JEST nieopłacalne. nikt nie będzie utrzymywał paru kursów dziennie do jakiejś wiochy, z których korzystać bada 3 osoby na krzyż. Tam gdzie mieszka dużo ludzi i jest duże zapotrzebowania tam są kursy i to, jak sama zauważyłaś, mogą być tańsze. Liczy się skala.
Pamiętam z czasów studenckich, jakim szokiem było dla mnie to, że w Warszawie bilet miesięczny "na wszystko" kosztował 35 pln, podczas gdy podobny bilet w Trójmieście - 200 pln. W czasach pensji 1000 pln netto.
W liceum musiałam zmienić szkołę, bo dojazdy mnie wykańczały - wstawałam o 5 rano by dojechać rowerem 10 km na pociąg. 35 km pociągiem by czekać jeszcze pół godziny przed szkołą czekać na jej otwarcie. Lekcje kończyły się o 14.30 a 14.45 miałam pociąg do domu. Następny pociąg dopiero o 17. Po 2 tygodniach po prostu zmieniłam szkołę:(
@@Dar1usz na liceum do miejscowości, do której miałam lepszy dojazd z mojej wsi - o 7 do szkoły, a o 15.30 powrotny. To było 12 lat temu. 90% młodzieży z mojej wsi wybierało szkoły w tej miejscowości, bo tylko tam był dojazd. Teraz nawet tam nie ma jak dojechać.
Polska to jest palotogia. Jaki to wszech dobrobyt i supermarkety, mieszkania za kredyty i wszechobecny konsumpcjonizm, ''podobno'' mamy 23 mln samochodów......a jest problem żeby z miasta do wsi dojechać na dystansie 30km...i to jest Centrum Europy. Dlaczego po 1990 roku pozostawiono PKSy same sobie??? dlatego żeby właśnie upadały, a cudowny wolny rynek robił co chciał, efektem czego jest brak połączeń.
Fajnie, że podjęłaś ten temat. 👍 Właśnie byłam u mamy, która na starość uciekła z miasta, niestety sprzedając mieszkanie. Wtedy były tam 3 autobusy dziennie, więc nie tak źle. Dało się dojechać rano, coś pomóc i wrócić. Teraz nie ma w ogóle połączenia bezpośredniego z Białymstokiem. Jest tylko do pobliskiego Michałowa i trzeba czekać godzinę na dalszy transport. Latem to nie problem, ale jesienią i zimą? A moja namaszczeniem wymaga coraz częstszych moich wizyt. Jestem osobą z pewnym specyficznym zaburzeniem przestrzeni. Kiedy obiekt porusza się ze sporą prędkością, to trace go z oczu. Dlatego świadomie nie robiłam prawka. Uważam, że nie powinnam. Tylko... czy mam wyjście? Plus czy mnie stać. Żyje na własnych warunkach lecz w moim przypadku oznacza to, że nam na opłaty podstawowe i jedzenie. Nie mam na nic dodatkowego. Błędne koło. Pozdrawiam bajkowo 🧚
Mieszkałam w mniejszej miejscowości, ale na miejscu miałam podstawówkę i gimnazjum. To był czas gdy chodziłam na zajęcia dodatkowe z plastyki. Potem poszłam do liceum i pojawił się problem rodzaju, że niektórzy uczniowie nie mogli być na 8 godzinie lekcyjnej, która kończyła się o 15:30, bo właśnie o tej godzinie mieli ostatni autobus do domu- jedna koleżanka czasem dojeżdżała do mnie, bo miałam trochę lepsze połączenie, a ode mnie odbierała ją mama, bo na wioskę nie miała już dojazdu. Nauczyciele zdawali sobie sprawę z problemu i zwyczajnie puszczali te osoby 15 min szybciej. Były apele do dyrekcji, aby nie ustawiać żadnych ważnych przedmiotów na 8 godzinie. Ja na 8 godzinie miałam rosyjski i godzinę wychowawczą. W 3 liceum na godzinie wychowawczej byłam 4 razy. Miałam wtedy opcje że albo lecę na autobus o 15;40 albo czekam na ten o 18:30, który był ostatni do mojej miejscowości. Jak tu się uczyć do matury? Na dworcu PKS? Sam fakt, że musiałam wstać o 6 rano, aby o 7:12 jechać autobusem do liceum, gdzie czekało mnie jeszcze 20 min do lekcji, a potem bieg na autovus powrotny, bo opcje były dwie- albo lecę biegiem na autobus o 14:20 i jadę jak sardynka, albo siedzę dodatkowo 20 min i jadę o 14:40 w jeszcze większym ścisku, bo na ten autobus zdążyły niektóre osoby pracujące. I teraz mieszkam w dużej aglomeracji, a i tak nie korzystam z komunikacji miejskiej jeśli to możliwe. W moja okolice w końcu puścili tramwaj, ale w wakacje już ograniczyli połączenia- miałam do wyboru albo byc szybciej 20 min w pracy, albo spóźniać się 10 minut. Komunikacja najdroższe w Polsce, a od września zamykają komunikacyjnie całe centrum. Ludzie jak sardynki, co przy upałach było kiepskie. Pozdrawiam Poznań. Wolę wybrać rower lub hulajnogę, a następnie auto, niż jechać komunikacją miejską, która jest droga i źle zorganizowana z ciągłymi zmianami tras.
i dobrze. Wszyscy powinni jeździć rowerami po mieście - dystanse poniżej 5-10 kilometrów to przecież przejażdżka dla zdrowia. Poniżej 2 km to spacer, a w obrębie miasta w promieniu 2 km w zasadzie wszystko można załatwić (poza jakimiś wyjątkowymi sytuacjami). I naprawdę o ile rozumiem osoby schorowane, starsze lub z jakiegoś rodzaju ograniczeniami ruchowymi wybierają transport publiczny, o tyle nie jestem w stanie zrozumieć młodzieży - zdrowej i silnej części społeczeństwa, która po prostu z uporem maniaka domaga się prawa do marznięcia na przystankach, jazdy naokoło, przesiadek i jazdy wątpliwej przyjemności z żulikami, którzy akurat w autobusie mają jedyne ciepłe miejsce.
Świetny odcinek (jak zawsze)!!!! Niesamowite ile dzięki tobie statystycznej wiedzy można zdobyć w raptem 20 parę minut, bez żadnego wysiłku. Wszystko ważne, interesujące i mega ciekawie przedstawione. Żyjąc w Warszawie nigdy nie zainteresowałam się tematem, a jest niesamowicie ważny. Ultra props
20:40 i dlatego nic z tego nie będzie. Bo Pan zapomniał że mnóstwo ludzi pracuje do 22:00 a nie imprezuje do 20. Nie wszyscy pracują od 9 do 17. A pociągi i Mpk nie wspomagają dojeżdzania do pracy na system zmianowy (nie mówię już o kimś kto pracuje na 4 brygady bo wtedy w weekend jest katastrofa). Jak na razie świetnie nam idzie utrudnianie poruszanie się samochodem a w tym czasie nie uławiamy dojeżdzania do pracy komunikacja miejską. Tworzyć nowe sposoby komunikacji to dobry pomysł, ale złym pomysłem jest utrudnianie na siłe jazdy samochodem bo pseudoekologia.
Bardzo się cieszę, że ktoś w końcu zauważył i poruszył ten temat. Jako uczennica liceum dojeżdżająca do szkoły zderzam się z tym problemem codziennie. W miejscu którym mieszkam w latach '90 usunięto linię kolejową. Z roku na rok kursuje także coraz mniej autobusów, które i tak jeżdżą tylko w dniach szkolnych. (W tym roku usunięto również wszystkie wakacyjne połączenia) Niestety, to też nie spełnia swojego zadania I ostatni autobus, który odjeżdża w kierunku mojej wsi jest przed moim zakończeniem lekcji. Dlatego też ze szkoły muszę być odbierana przez mojego prywatnego szofera- mojego dziadka ;)) Zaniedbanie transportu zbiorowego widać wszędzie, nawet w większych lub dobrze ulokowanych miejscowościach. Co więcej pisma składane do prywatnych przewoźników także nie skutkują, ponieważ dla "kilku osób nie będą zmieniać, ani dokładać połączeń". To tym bardziej zniechęca uczniów do wybierania dobrych szkół I zamiast tego wolą pójść do gorszej z lepszym I tańszym dojazdem. I znowu ambitnym podcina się skrzydła. Nie wspominając już o życiu towarzyskim osób wykluczonych... Do wszystkich dojeżdżających: bądźcie wytrwali!!
hej! dzięki za seans dla was 👋
i dzięki dla NordVPN za wsparcie tego filmu. tutaj obiecany link👇
nordvpn.com/kasiagandor - znajdziecie tam dobrą promkę z gwarancją zwrotu kasy przez 30 dni. Aktualnie przy zakupie planu 2-letniego można załapać się nawet za 4 miesiące za darmo, więc moim zdaniem SPOKO 🤝
widzimy się niedługo (naprawdę niedługo, obiecuję!) w kolejnym filmie o... naprawdę niesamowitej drużynie pies-człowiek, w której zarówno człowiek jest przewodnikiem dla psa, jak i pies jest przewodnikiem dla człowieka 🐶❤ więcej nie zdradzam i widzimy się za jakieś półtora tygodnia!
Super! A czy Kasiu planujesz jakies apdejty z pandemi smiercionosnego wirusa/jegi mutacji/ szczepionek?
Kasia czy posiadasz prawo jazdy?
19:19 "Niewiedząca" piszemy razem :-)
Nie mam nic przeciwko segmentom sponsorowanym, ale opowiadanie takich bajek o magii VPN'ów to trochę przesada. Kasiu, to tak jakby zareklamować ekologiczną paczkę czipsów której zakup spowoduje że jedno dziecko w biednym afrykańskim państwie stanie się szczęśliwie po wsze czasy.
Jeśli chodzi o sektor sponsorowany, to myślę, że nieco wprowadzasz widzów w błąd. Między innymi VPN nie czyni cię anonimowym, „ukrywa IP” jest bardzo dużym uproszczeniem. Wg mnie brakuje wytłumaczenia co konkretnie robi VPN, mechanizmu działania. Jeśli jeszcze w jakimś filmie planujesz segment sponsorowany z VPN, to obejrzyj najpierw film Toma Scotta „This Video Is Sponsored By VPN”.
Jako osoba, która zajmuje się naprawianiem tego problemu zawodowo i odbija się w całej Polsce o ścianę niezrozumienia polityków, dziękuję!
I mała autoreklama w kwestii rozwiązań: th-cam.com/video/WLkNHUHg184/w-d-xo.html
dobrze z komentarza dowiedzieć się o tym kanale :)
@@Przyszlosc2025 Leci sub.
Ktoś tych polityków wybiera. Ludzie muszą się nareszcie nauczyć na czym polega demokracja. Wybierani powinni być ludzie, którzy efektywnie załatwiają sprawy swojej społeczności a nie upasieni alkoholicy. Tak niestety wygląda większość samorządów. Co jest równie ciekawe to właśnie regionami które opisane są niebieskim kolorem na prezentowanych mapkach, wygrywa się w Polsce wybory do parlamentu.
Jeśli siedzisz w temacie to jak wygląda sprawa rozwoju CPK? Projekt to nie tylko lotnisko, a tak naprawdę system połączeń kolejowych który ma połączyć z Wawka nawet najodleglejszy Sanok. Tyle w teorii, czy dzieje się w tym coś rzeczywistego? Projekt ma naprawić w części to o czym tu p. Kasia mowila
PISmeni zapewne większość projektu prowadzą nieprawidłowo, ale pytanie co jest już zrobione dobrze? Masz jakąś wiedzę jak to wygląda?
BTW, najgorsze w tym naszym cudownym kraju jest to że nawet to co będzie w tym projekcie prowadzone dobrze będzie uwalone przez kolejna władze i tak w koło Macieju 😥😥
Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie: wstaję rano, za piętnaście trzecia; latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację, więc tylko wstaję i wychodzę.
-No, ubierasz się pan.
-W płaszcz. Jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?
-Aaa... fakt!
-Do pekaes mam pięć kilometry. O czwartej za piętnaście jest pekaes.
-I zdanżasz pan?
-Nie. Ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się.
-He, he, he, he.
-Przystanek idę do mleczarni -- to jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa (mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada). W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny i do Stadionu, a potem to już mam z górki. Bo tak: 119, przesiadka w trzynastkę, przesiadka w 345 i jestem w domu, znaczy -- w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans -- to sobie obiad jem w bufecie. To po fajrancie już nie muszę zostawać żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra dwudziesta druga pięćdziesiąt jestem z powrotem. Golę się, jem śniadanie i idę spać.
Bareja wiecznie żywy xD
❤
Dokładnie ten sam cytat przyszedł mi do głowy!
i taki powinien być wstęp do tych wypocin o wykluczeniu transportowym xD
@@gregfox6137 a dlaczegóż to używasz słowa tak nacechowanego negatywnie jak "wypociny" widać napracowanie, a problem jest realny. Chyba że twoim rozwiązaniem będzie " niech se wszyscy kupią auto"
@@pijmleko6 problemem to są ceny transportu publicznego praktycznie tożsame z kosztami transportu indywidualnego, a materiał to zwykły truizm, który daje tak wartościową treść jak to ze warto wstawać rano i uprawiać sport xD
Nie wiem czy tak samo było w Polsce (lecz nie był bym zaskoczony), ale w Stanach Zjednoczonych, tramwaje praktycznie zostały zabite kiedy przemysł samochodowy wykupił wszelkie firmy tramwajowe i usunął szyny żeby udostępnić więcej miejsca dla samochodów.
Konsekwentnie, dzisiaj w Ameryce nie da nigdzie się obejść bez samochodu, ponieważ wszelkie sklepy są wiele kilometrów od osiedla. Z powodu że większość jeździ autem, drogi i ulice są szerokie i poszerzane żeby udostępnić więcej miejsca dla samochodów, co powoduje że chodzenie jest mniej atrakcyjne jak trzeba przechodzić przez takie szerokie ulicę. Dodatkowo, istnieje prawo pozwalające kierowcą zkręcić w prawo na czerwonym świetle - to działa na korzyść kierowców ale stanowi wielkie niebezpieczeństwo dla pieszych którzy próbują przekroczyć ulicę.
Kolejny powód jest też fakt, że przemysł samochodowy promował samochód jako "wolność podróżowania gdziekolwiek, kiedykolwiek", więc transport publiczny był promowany jako transport dla biednych którzy nic nie osiągnęli w życiu. Widocznie ta mentalność również miała duży wpływ na Polaków pod upadkiem PRL'u.
Na ten temat pokrywa wiele kanał zwany Not Just Bikes. Silnie zalecam.
Problem, który osobiście bardzo głęboko mnie dotknął. W mojej rodzinie nigdy nie było samochodu, nie było nas stać i nadal nas nie stać. Teraz, gdy jestem dorosła, znalezienie pracy takiej, żebym mogła z niej dojechać do domu graniczy z cudem, gdyż większość proponuje pracę zmianową od 6, na którą po prostu nie dojadę do większego miasta (nie dostanę lepszej pracy - nie mam jeszcze odpowiedniego wykształcenia), a w moim nie ma pracy. Wiele lat męczenia, bicia się o miejsce w busie jakby od tego zależało całe moje dalsze życie, wieczny strach że bus nie przyjedzie albo przyjedzie za późno, a przyjazd do większego miasta aby coś załatwić to przynajmniej wyprawa, dosłownie wyprawa, na pół dnia. Dziękuję Ci, że zrobiłaś ten film, bo jest on bardzo potrzebny. I bardzo ważny.
Główny powód, dlaczego biedni ludzie nie powinni mieć dzieci. Egoistycznie sprowadzają na nie cierpienie. Współczuje. Polecam zmianę pracy na zdalną i pozostawienie takiego obszaru zamieszkania. Pamiętaj to, Twoi rodzice zniszczyli Ci przyszłość.
@@lr8809 coz za dyskrymuinacja. Kolejne wykluczenie? Nie masz kasy wiec rezygnuj z tego co jest dla ciebie szczescien i radoscia? A potem co - jak starzejesz sie samotny bez rodziny ktora moglaby byc dla ciebie wsparciem to tez zle. Bo bylo miec dzieci, a nie byc takim «egoista». Zawsze znajdzie taki ktos komu a to dzietni, a to bezdzietni, biedni czy niepelnosprawni przeszkadzaja
Nie macie pojęcia, z jakimi barierami i ograniczeniami mierzą się ludzie w tym kraju. Istnieje pętla biedy: na początku działania programu 500+ w Warszawie istnieli ludzie, którzy z niego nie korzystali, bo nie potrafili wypełnić wniosku, a także zwrócić się o pomoc w tej kwestii (sic!). Poza Waszymi bańkami żyją ludzie nieporadni, np. z niepełnosprawnościami intelektualnymi lub fizycznymi, traumami itd. Brakuje empatii, to już wiemy, ale nikt z elementarną wiedzą z zakresu socjologii nie napisze komentarza takiego, jak powyższe. I naprawdę nie trzeba być lewakiem-aktywistą, żeby posiąść tę wiedzę, czasem wystarczy się rozejrzeć, podrzucić kogoś autem i porozmawiać. Może po prostu lepiej się nie odezwać niż mądrzyć na tematy, o których nie ma się pojęcia. Być może sami wyśmiewacie porady "chcesz osiągnąć sukces? wstawaj o 5, dźwigaj większy ciężar", a Wasze komentarze w niczym im nie ustępują.
@Michał Cizio nie dla każdego 1500 zł to mała kwota niestety...
@@kasiakasia7154 Ale to też nie jest kwota, której nie da się odłożyć. Kwestia jak długo można zbierać.
Niestety ten temat jest wciąż niszowy, wielu ludzi nie dostrzega problemów związanych z wykluczeniem komunikacyjnym. Nie pomagają też media, które - często z perspektywy warszawocentrycznej - nigdy nie dostrzegały problemy. Pamiętacie, jak szeroko był opisywany temat strajków kontrolerów lotów i ryzyko paraliżu nieba na wakacje? Jednocześnie niemal bez echa przechodził strajk pracowników PolRegio i masowe odwoływania pociągów w całej Polsce, często na ostatnią chwilę, komplikując życie tysięcy pasażerów na prowincji. Podobnie w ubiegłych tygodniach, masowe problemy z odwoływaniem pociągów na Dolnym Śląsku. Dopiero masowe opóźnienia PKP IC z ostatnich paru miesięcy zasłużyły na swoje nagłówki - bo nie był to już temat gdzieś z odległej prowincji.
Niesamowite, jak mało osób zainteresowało się strajkiem w Bydgoszczy.
@@Przyszlosc2025 Temat niestety pojawił się raczej tylko w branżowych mediach :(
Mediom państwowym na pewno nie na rękę byłoby informowanie, że państwowe koleje źle działają, ale żeby pozostałe media tego nie wytknęły to mnie w sumie dziwi... ale co ja tam wiem, nie mam TV, gazet nie czytam i dowiaduję się co się w świecie dzieje z neta (też bez przesady, bo newsów nie szukam), albo od znajomych i rodziny XD
znam rozwiązanie na wykluczenie komunikacyjne: kup se auto. Nie ma za co.
@@Vladymir_Putin To nie jest rozwiązanie, bo nie każdego na auto stać. Przy rosnących cenach benzyny, ubiezpieczenia i ogólnie utrzymania auta jest to nieopłacalne. Inna sprawa nie każdy posiada prawo jazdy, a zrobienie prawka to też koszta i to nie małe. Rozwiązanie powinno być takie, które jest osiągalne dla każdego bez względu na inne czynniku. W Twojej propozycji nie można powiedzieć, że to dobre rozwiązanie bo pojawia się czynnik finansowy który dyskwalifikuje wiele osob do skorzystania z tego rozwiazania.
W 2010-2012 żeby dojeżdżać do liceum musiałam jechać 9km rowerem na dworzec PKP żeby jechać jeszcze 30km do szkoły pociągiem. Jeździłam zimą, w mrozie, w deszczu... Mieszkając teraz w dużym mieście niczym się nie muszę martwić i to zmiana życia o 180st. Super film bardzo ważny temat
i dobrze zrobiłaś, w przeciwieństwie do ludzi, którzy siedzą na dupie i nie szukają sposobu dojazdu do szkoły czy pracy, a tylko marudzą aż ktoś ogarnia im to za nich
Nikt ci roweru nie ukradł? Bo na mojej wsi to ciągle
@@oboeteirun1907 nie bo chowałam go u koleżanki na podwórku 😉
I dlatego Kasieńko masz zaszczyt, przyjemność spożywać miejskie srakburgery prosto ze srakdonalda :). Możesz skakać na promocyje do sraczkomarketu i syćko kupować po pionokiowych cenach :):). Moc/siła wrażeń, doznań i emocji :) Pamiętaj, że w mieście jesteś full$ free$$. Nie wspomnę o multibajkach z multikina w $ystemie $urround :)
@@kasialalikwolko1367 Lo to ja ci powiem, ze u mnie bylo cos za cos. Nie zawsze ktos bedzie mogl rozwiazac problemy wyprowadzka, bo niektorzy sa przywiazani do miejsca zamieszkania a niektorzy, nie nadaja sie do miast. Wyobraz sobie jakby nagle jakis baca mial np do Warszawy sie wyprowadzic. On by tam cierpial. Usunalem te problemy o ktorych mowisz i tez sie z tym zmagalem jak ty. Ale jestem introwertykiem, milosnikiem przyrody i sportow ekstremalnych. Mieszkanie w miescie bylo dla mnie meczarnia. Pelno ludzi, spalin, samochodow i widok na budynki zamiast na przyrode a do tego okropnie wygladajace. Zeby odetchnac trzeba bylo wyjechac poza miasto. Wlasnie ludzie ze wsi czesto wyjezdzaja do miasta czy tam spedzic czas. A ja z miasta wyjezdzalem na typowy wygwizdow w wolnych chwilach.
Rok temu uczestniczyłam w zajęciach nt.wykluczenia komunikacyjnego, na które zapisałam się, myśląc że dotyczą komunikacji jako przekazywania informacji. Zupełnie nie byłam świadoma istnienia wykluczenia komunikacyjnego jako zdefiniowanego problemu, a jak najbardziej mnie on dotyczył i nawet nie rozważałam, jak bardzo odbijał się na moim codziennym życiu. Dzięki Ci, Kasiu, za uświadamianie ludzi i angażowanie w to ekspertów i ekspertki, ale także społeczność!
Aż mi się przypomniała historia sprzed kilku lat o koledze w liceum, który musiał zmieniać szkołę w 2 klasie bo skasowali mu jedyne połączenie i nie miał czym dojedżać.
Ja pod koniec Liceum musiałem dojeżdżać autostopem albo wstawać o 5 rano i potem czekać w szkole rano 2 godziny na rozpoczęcie zajęć. Często szkoła była nieczynna o godzinie mojego przyjazdu więc siedziałem pod szkołą do momentu otwarcia.
@@McKsiedzu też miałem takich znajomych którzy byli do tego zmuszeni przez braki w komunikacji :/
Ja w liceum musiałem się przeprowadzić do rodziny w mieście, bo inaczej rodzice musieli płacić ponad 100zł za bilet miesięczny na PKS, który zapewniał. dokładnie jedno połączenie rano i jedno po szkole o 15:40. Wcześniej były też połączenia chociażby koło 14, a tak w przypadku krótszych zajęć kończyło się na wracaniu busem za 5zl w dodatku do tego miesięcznego. A mówię tak naprawdę połączeniu między dwoma miastami powiatowymi, bo mieszkałem przy drodze krajowej. Ludzie mieszkający dalej od głównej drogi nie mieli tak kolorowo.
Obecnie w sumie do dyspozycji jest chyba dosłownie kilka połączeń dziennie prywatnymi busami, nie byłoby nawet jak pojechać do miasta na zakupy czy spotkać się że znajomymi.
O rowerze nie słyszał? Ja dojeżdżałem codziennie do technikum 20 km, nawet zimą. Teraz płaczą bo jazda rowerem... boli? A są przecież rowery elektryczne z zasięgiem ponad 100 km. Kiedyś tak dobrze nie było. Co za żałośni ludzie teraz są
Nie każdego na takie coś stać😉
Do technikum dojeżdżałem motorowerkiem i też nawet w zimie i teraz jak jest mróz to kolana mnie bolą jakby mi ktoś igieł nawbijał. Także dziękuje za takie rady.
Dziękuję, że poruszyłaś ten temat.
Dotyczył on wielu moich znajomych z liceum oraz chłopaka. Przez to ciężko było nam się spotykać w wolnym czasie, wszystko trzeba było dostosować pod możliwości ich przez rodziców czy busa jadącego raz na 2 godziny...
Ale mam w sumie jeszcze inne, pokrewne przemyślenia. Wiem, że powinniśmy szeroko dążyć do tego, aby wreszcie politycy zaczęli walczyć z wykluczeniem komunikacyjnym i to jest jedna sprawa. Ale jest jeszcze we mnie taka myśl, że niestety, ale los dzieci czy nastolatków, których głęboko dotyka wykluczenie komunikacyjne (tracą przez to możliwości spotkań towarzyskich, rozwoju wielu umiejętności itd.), to także często wina ich rodziców. Nie mówię o takich sytuacjach, gdzie np. rodzina posiada dom i mieszka we wsi, z której w pewnym momencie usunięto wszystkie możliwe połączenia i przez to pojawił się problem. Ale osobiście znam takie przypadki, gdzie rodzice postanowili zamienić mieszkanie w bloku na dom jednorodzinny na zadupiu. I w ogóle nie wzięli pod uwagę tego, że tam nie ma żadnych połączeń (lub są raz na kilka godzin) do większych miejscowości, w których dzieci za np. 10 lat będą chodzić do szkoły średniej... Jak można tak bardzo nie myśleć o tym, żeby zapewnić swojemu dziecku szanse rozwoju równe tym, które mają jego rówieśnicy? Nie wiem, na co niektórzy liczą. Może "Aa, jakoś to będzie, za 10 lat się pomyśli, jak dzieciakowi załatwimy te dojazdy"? albo "Na pewno do tego czasu puszczą autobus". A, co, jeśli nie będzie takiej możliwości? (: Znam te przypadki, gdzie rodzice nastolatka zamieniają się w szofera albo po prostu ten nastolatek ma ciągle odmawiane wyjazdów do znajomych, bo "tacie nie chce się jechać a mama w pracy" (i tak w kółko). I to jest cholernie przykre. Ludzie są bardzo nieodpowiedzialni, że nie zabezpieczają przyszłości swojego dziecka.
Miał chociaż busa jeżdżącego co 2 godziny:) z mojej rodzinnej miejscowości jedzie TYLKO autobus szkolny rano i po południu, a do szkoły średniej dojeżdżałam busem, co miał jeden kurs rano i jeden po południu. Co z tego że czasami miałam 3 lekcje, to i tak musiałam czekać do 15:30 na autobus :) przez co właśnie nie miałam zbytnio znajomych z mojego liceum, bo nie miałam możliwości spotykania się z nimi:)) na szczęście już mam prawo jazdy, chociaż i tak nie mieszkam w tej miejscowości już, to szanse na pracę miałabym jedynie w oddalonym o 70km Wrocławiu lub też około tyle Poznaniu.
Bez przesady z tą nieodpowiedzialnością rodziców bo dziecko nie może dojechać do koleżanki o której tylko mu się wymyśli. Tacy rodzice właśnie trochę też myślą, zmieniają małe mieszkanie na duży dom wygodny dla całej rodziny. Rozumiem, że lepiej mieszkać w małym mieszkaniu niż w wygodnym domu na uboczu? Raczej ludzi, którzy budują domy stać również na samochód i to jest właśnie też odpowiedzialność, że biorą pod uwagę to, że będą musieli czasem gdzieś to dziecko zawieźć. Twoim tokiem myślenia to ludzie na wsi nie powinni mieć dzieci i są nieodpowiedzialni bo dziecko nie będzie miało jak dojechać do jakiegoś miejsca? Czasem w życiu nie można mieć wszystkiego i trzeba wybierać - albo duży dom na uboczu, każde dziecko ma swój pokój, ale z gorszym dojazdem - albo mała klitka w mieście gdzie każdy na siebie włazi, a dzieci nie mają prywatności, za to kursuje częściej dogodny transport. Biorąc pod uwagę ceny mieszkań w miastach jest to tym bardziej zrozumiałe i nawet odpowiedzialne. To rodzice są odpowiedzialni za dzieci, a tym bardziej ci którzy wyprowadzają się na ubocze na pewno są tego świadomi i starają się dowozić swoje dzieci. Wiadomo, że nie zawsze rodzic ma czas by gdzieś dziecko zawieźć. Ale tak jest i nawet w dużych miastach pomijając te największe metropolie, że autobus nie jeździ na zawołanie co 15 minut czy nawet co godzinę, albo trzeba się przesiadać.
Też jestem osobą której ten problem dotyczył całe życie. Brak przyjaciół, brak życia tylko dlatego że absolutnie nic nie przejeżdżało przez moją wieś. Nienawidziłam szczerze wakacji bo właśnie wtedy byłam najbardziej wykluczona społecznie. Byłam cholernie samotna bo na wsi mieszkały same starsze osoby. Brak transportu odcisnęło wielkie piętno na moim życiu
Współczuję Ci..
Ja tam uwielbiałem wakacje właśnie ze względu na odcięcie społeczene. :)
@@jannowacki4857 wybór a przymus to kompletnie różne rzeczy
@@blazejbch Wiem wiem masz rację.
@Incel Polska TV IncelPolskaTV spoko nazwa xdxdxd
Wyjście nastolatki ze znajomymi na miasto to wyprawa z prywatnym szoferem. Można sobie wyobrazić jak wygląda życie towarzyskie osób zamieszkałych wsie wykluczone komunikacyjne. Zazwyczaj siedzą w domu.
Oh nie, kiedys ludzie spotykali się z wszystkimi ze wsi a teraz potrzebują do miasta. Winne sa zmiany spoleczne i rozwoj internetu ale na to nic nie poradzimy.
@@TheKondiko bo moze rustykalne klimaty nikogo wspolczesnie nie zachwycaja?
@@TheKondiko kto miał znajomych w okolicy, ten miał, dzieciaki będące ofiarą bullyingu często poza znajomymi poznanymi w necie nie mają do kogo gęby otworzyć
@@TheKondiko kiedyś było więcej rówieśników we wsi. Ze wszystkimi się spotykać czyli z kim? Z pijanym Staśkiem pod sklepem?
U mnie np. znaczna większość ludzi, z którymi się trzymałam w LO, to były właśnie osoby dojeżdżające z poza miasta i nawet ja (mieszkając w centrum) nie mogłam tak po prostu się z nimi widywać, bo oni musieliby się tułać busami, które rzadko jeździły i najzwyczajniej w świecie im się nie opłacało. Jeśli nie poszło się gdzieś akurat po szkole, to już potem nie było na to czasu.
U mnie w gminie było to naturalne, ze 3 miesiące przed ukończeniem 18 lat robiło się prawko. W wieku 18 odbierało się prawko i kupowało auta bo….i tutaj problem z filmiku. Na naszym podwórku stało 5 aut bo mazdy z mojej 5 osobowej rodziny musiał dojeżdżać do pracy/szkoły. Tragedia :l
ciekawe skont na to pienionszki
@@ntcer z pracy? XD niektóre rodziny pracują, nie żyją z zasiłków.
@@ntcer może ci to teraz rozwali głowę, ale stał jeszcze tam traktor, kilka innych maszyn, motory moich braci. Mamy tez rowery, bogactwo go nie?
Dlaczego tragedia? Pokazaliście wielką determinację w rozwiązywaniu problemu.
Tak! Dokładnie, o tym samym pomyslałam. Opis podwórka bardzo łatwo mi sobie wyobraźić, w senie nie muszę
Jeszcze niedalej jak kilka dni temu siedziałam na ławce w swojej rodzinnej wsi i zastanawiałam się co mają zrobić Ci wszyscy starsi ludzie bez rodziny, bez samochodu, nie wspominając o sile, żeby dojechać gdzieś rowerem... smutne to.
Jak to co, włączyć tvpis i łykać propagandę jak młode pelikany.
@Zdz S Zacznij myśleć samodzielnie.
ci* ffs
@@roadster241 na pewno jak zagłosują na po to by się coś zmieniło XD
Ludzie jeżdżą rowerami, w każdym wieku i to nic dziwnego. Dzisiaj raczej nie ma problemu z dostępem do samochodu. Zawsze się ktoś znajdzie, kto pomoże komuś gdzieś dotrzeć.
Jejku, ile pracy jest w tym filmie, i jak ważny problem porusza.. jestem pod wrażeniem
@Adiks Serio...? Dziewczyna się napracowała, sprzedała tyle wiedzy w 22 minutach filmu, a uznałeś, że jedyne, co skomentujesz to głos i uroda? :(
@@pawlacz1991 Roboty dużo, ale trochę dziwnego poprzestawiania rzeczywistości też. Z tego filmu można wyciągnąć wnioski, że w PRL to było, panie, znakomicie. A także podkreślono, że ludzie kupowali samochody, bo nie mieli dojazdu.
Taaaa…
@@jacekkubis No ale było lepiej. Ja wiem, że PRL źle się kojarzy, ale w kwestii urbanistyki czy usług publicznych podejście było pro ludzkie, a nie kapitalistyczne.
@@pawlacz1991 Kompletne banialuki. PRL to było dno, zwłaszcza pod względem ludzkim. Nie pisz o czymś, o czym nie masz bladego pojęcia.
@@jacekkubis Chyba nie rozmawiamy o tym samym... W czasie PRL-u budowało się mieszkania o ludzkich wymiarach (nie jakieś mikroapartamenty), każdy miał mieć dostęp do szkoły podstawowej, przychodni, sklepu, poczty, czy terenów zielonych w zasięgu 15 min marszu. Nie upychano budynków, jak to robią teraz deweloperzy, by wycisnąć jak największy zysk z zakupionej ziemi. Komunikacja zbiorowa była utrzymywana nie ze względu na rentowność, a umożliwienie przemieszczania się z małych i nisko zaludnionych gmin. TO jest ludzkie podejście. Nie należy tego mylić z nieludzkim traktowaniem obywateli przez rządzących.
ja zauważyłem w Polsce, że sprawa samochodu staje się sprawą honoru a w zasadzie kompleksów. Wręcz ludzie patrzą na Ciebie z góry jak się dowiedzą, że nie masz samochodu. Mam mnóstwo znajomych i rodziny którzy po prostu kupują samochód i jeżdżą nim wszędzie mimo, że są bardzo dobre połączenia autobusowe lub nawet można się szybko gdzieś przejść pieszo. Sam często muszę odmawiać podwózki mówiąc, że mam autobus albo przekonując że nie umrę przez 20 minut spaceru. Patrzą na mnie jak na jakiegoś dziwaka biedaka bo nie jeżdżę samochodem w Polsce. A oni w zasadzie po kilka razy dziennie w każdej sprawie muszą jeździć. Bo ich stać. Super jak ktoś lubi ale dla mnie jest to głupie po prostu. I bardzo nieekonomiczne. Nie wspominając już o tym całym stresie jak widzę ich wyzywających innych kierowców, szukających parkingu itp. No ale co kto lubi.
Problem jest też koszt biletów za komunikacje miejską, 3 studentów wracających na weekend do domu (ponad 100km) wychodziło nam taniej jechać autem niż pociągiem (uwzględniając zniżki studenckie) a jeden z nas korzystał z auta codziennie, żeby dojechać z miejsca zamieszkania do tramwajów, bo inaczej po ostatnich zajęciach miał ponad 40 minut marszu z ostatniego przystanku. Mi taniej wychodzi jechać do pracy autem a nie autobusem (parking pod pracą mam darmowy) 🤯 staram się przesiąść na autobus ale auto i tak potrzebuje, więc i tak muszę je utrzymywać. Ponoć od nowego roku w moim mieście dla osób płacących podatki lokalnie będą darmowe przejazdy, nie mogę się doczekać 😍 Mogę też się odnieść do sytuacji dziewczyny dziadka z nowotworem, mój dziadek od zawsze mieszkający na wsi do najbliższego szpitala onkologicznego nie miał żadnego transportu publicznego, żeby na 7:00 być na izbie przyjęć na chemię, więc ja spędzałam ponad 2 godziny w aucie, żeby po niego pojechać i go zawieźć tam, po chemii był słaby i nawet gdyby pojechał busem do swojej wsi to miał ponad 30 minut marszu na nogach, dla niego nierealne.
Dokładnie tak jest - jak się już ma samochód i się go utrzymuje, to już taniej wychodzi (zwłaszcza, że czas to też pieniądz jak to mówią) jechać autem. Myślę, że dla posiadaczy samochodów komunikacja miejska powinna wprowadzić jakieś większe zniżki (typu powiedzmy pół ceny choćby) żeby zachęcić i żeby się opłacało.
A problem starszych ludzi z wiosek też znam, podobnie ma moja babcia - nie ma opcji nawet zrobienia zakupów samodzielnie (bo ani sklepu ani autobusu)...
@@lonelysoldier17 ale z drugiej strony, dlaczego zniżkę mają mieć osoby posiadające auto, a nie te, które z komunikacji korzystają od dawna? Często to ta druga grupa zarabia mniej, a samochody generują wiecej kosztów dla społeczeństwa. Poza tym, jak długo taka zniżka miałaby obowiązywać?
Można też wprowadzić system dodatkowych opłat dla aut w mieście, droższe parkingi, winiety uwzględniające ekologiczność pojazdu i strefy, w które mogą wjechać tylko te najbardziej eko.
@@Deutschlike Właśnie dlatego, żeby zachęcić osobę posiadającą samochód do zostawienia go w garażu. Ja wiem, że to się może wydawać nie fair osobom, które samochodów nie posiadają, no ale cóż... mnie jako posiadacza samochodu nic innego nie jest w stanie zachęcić do pozostawienia go na rzecz komunikacji miejskiej, a do nieposiadania go w ogóle to już nic zupełnie (bo chociaż w Niemczech, gdzie mieszkam w dużym mieście i teoretycznie nieźle skomunikowanym, to jednak samochodem jestem w pracy w 10-15 minut, a komunikacją byłbym w co najmniej 40, a gdyby coś wypadło to jeszcze później, a w Polsce kiedy odwiedzam rodzinę, poniekąd dotyczy nas to wykluczenie komunikacyjne - wprawdzie w miasteczku jest raczej wszystko co do życia potrzebne, poza lekarzami specjalistami i większymi urzędami - a żeby do nich dojechać trzeba poświęcić pół dnia albo i cały dzień przez brak częstszych połączeń).
Inne rozwiązania, które proponujesz są może jakąś opcją, ale mówię szczerze: na mnie by nie zadziałały, bo zaraz po kosztach mieszkania i jedzenia, samochód jest dla mnie kolejną rzeczą niezbędną (prędzej zrezygnuję z urlopów, wycieczek, wyjścia ze znajomymi tip.). Więc jedynie duże zniżki na komunikację dla posiadaczy pojazdów... na jak długo? Na zawsze.
@@Deutschlike rozwiązania, które proponujesz, tylko pogłębiają problem. Droższa eksploatacja samochodu to jeszcze mniejsza ilość osób, którą na niego stać, przez co jeszcze więcej ludzi zostaje wykluczonych komunikacyjnie.
@@lonelysoldier17 sam napisałeś że cena cię nie interesuje a dostępność a za to trzeba płacić.
" wprawdzie w miasteczku jest raczej wszystko co do życia potrzebne, poza lekarzami specjalistami i większymi urzędami - a żeby do nich dojechać trzeba poświęcić pół dnia albo i cały dzień przez brak częstszych połączeń)."
Wieś Wilcza k. Gliwic. Żeby dojechać na 07:00 do pracy do strefy ekonomicznej w Gliwicach (!) Musiałbym wyjeżdżać o 05:05, jechać 3 (!) autobusami żeby być na miejscu 06:21. Dziękuję ale nie. Wolę swoim 19(!) letnim samochodem dojeżdżaćbdo pracy. Tym komentarzem chcę wskazać na problem polegający na tym, że czasem nawet jeśli ta komunikacja jest, to jest beznadziejnie zaplanowana.
ZTM Katowice dopiero nie tak dawno uruchomił do Gliwic autobus kursujący co najmniej co godzinę i to nawet w dni wolne - linię nr 60, teraz M104. Później uruchomiono właśnie z Wilczy autobus nr 34 do Rybnika - kilka kursów w dni robocze. Podstawowe połączenia zostały zapewnione i jak na taką wieś - nie jest to zła oferta. Wcześniej było kilka kursów PKS na dzień, bez jednolitej taryfy biletowej i bez połączeń w weekendy. Wilcza akurat jest przykładem, w którym samorząd metropolitalny dokonał realnych zmian na lepsze. Nie jest idealnie, ale jest na pewno duuuuużo lepiej niż jeszcze kilka lat temu.
Ja pamiętam jak dojeżdżałem autobusem na strefę ekonomiczną z placu Piłsudskiego linią 57, nie dość że szedłem tam z sikornika, bo szybciej niż ustawiać się specjalnie pod autobusy to szczególnie w weekend na 7 rano rzadko zdarzało mi się zdążyć, a autobus był jakoś 6:15. W sumie nawet z Gliwic lepiej było jechać autem :D
@@matikk1998 tak na szczycie w metropolii sa ostatnio zmiany komunikacji na plus do podgliwickich miejscowości
No i dojazd na strefę wreszcie powoli tez sie poprawia
Szkoda, ze tyle lat to trwało i jeszcze trochę pewnie potrwa
Pamiętam jak wracałam na święta z Warszawy do swojego rodzinnego domu na Podhalu, niestety przez opóźnienie pociągu nie zdążyłam na ostatni autobus w moje strony (o 16!) przez co musiałam szukać hotelu w Krakowie i wyjechać dopiero następnego dnia. Dziękuje, że poruszyłaś tak ważny ale nie dostrzegany przez wielu problem.
współczuję ze przez jakiś wsiobus musisz hotelu szuka
c :(
Ja jeszcze zwrócę uwagę na problem wysokiego kosztu najmu w miescie, "chowu klatkowego" i podobnych rzeczy. Jeśli nie byłoby problemu wykluczenia, mniej ludzi oblegałoby miasto i chciało pozostać na wsi, dzięki czemu popyt na wynajem i kupno mieszkań zrówniważyłby się. Nie byłoby takiego popytu na patodeweloperkę.
Jakoś nie widać wielkiego napływu ze wsi do miast w Polsce. Liczba mieszkańców wsi jest stabilna od lat, i to aż około połowy społeczeństwa! Jak ma być nas stać na utrzymywanie takiego transportu na każde zadupie? W Polsce miasta powinny się stawać coraz liczniejsze, bo są w większości bardzo malutkie, szczególnie że sama Polska ma 38 mln. Dodając do tego że jako społeczeństwo się starzejemy i ubywamy, to już w ogóle musimy się szybciej zurbanizowac, bo i tak zostaniemy z mnóstwem wiosek i małych miasteczek po których tylko hula wiatr. Nie chcesz być wykluczony komunikacyjnie i ogólnie (brak szkół, szpitali, rozrywki)? To nie mieszkaj na wygwizdowie. Człowiek mieszkając na wsi musi się z tym liczyć. Albo masz dom i podwórko, ale daleko do wszystkiego, albo mieszkasz "w klatce" ale masz wszystkie usługi pod nosem.
@@marti160 Ostatnio nawet spadł udział mieszkańców miast, ale wieś wsi nierówna. Sporo ,,wsi'', gdzie przybywa mieszkańców to sypialnie, skomunikowane osiedla podmiejskie z przedszkolami, żłobkami, ofertą usługową i mają niewiele wspólnego z wyludniającą się ,,prawdziwą'' wsią o luźnej zabudowie, małym sklepem, oddaloną o 15-30 km od miasteczka powiatowego, gdzie jedyna praktyczna opcja to samochód.
ale autorka na koniec mówi o urbanistyce łanowej więc zachęca do jeszcze większego chowu klatkowego i zagęszczenia ludności, bo wtedy zbiorkom ogarnie ;)
Mniej ludzi oblegania miasta Nie jest rozwiązaniem. Miasto to jedyne utrzymywalne i przyszłościowe rozwiązanie problemów cywilizacyjnych. Praktycznie nikt nie musi żyć poza miastem.
Ale do tego trzeba wielkich planów. Zmniejszenie ilości miejsc parkingowych oraz dróg. Budowa nowej infrastruktury ( tory są na zawsze* linia autobusowa jest na widzi mi się) I przede wszystkim zakazy budowy domków jednorodzinnych a budowanie bloków, ale komunalnych a nie dla zysku developerow. I to takich radzieckich 4-6 pięter pomiędzy zielenią że sklepami obok albo pod polaczone regularna komunikacja
@@thisconnectd oho homo sovieticus joins the chat XD Jeszcze zapytaj ludzi czy chcą w tych blokowiskach żyć ;)
Od niedawna jestem chory na epilepsje i w związku z tym jestem zmuszony do korzystania ze zbiorkomu. Bardzo bym chciał aby zbiorkom się poprawiał, bo nawet mieszkając w małym mieście można to odczuć. Bardzo dobry film. Pozdrawiam 5!
Radzisz sobie jakoś z animowanymi reklamami? Zawsze wydawały mi się one potwornie okrutne dla pasażerów.
@@pansprintf Nie dostrzegłem u siebie problemów ze światłem, więc też zbytnio tego nie ograniczam. Nie zauważyłem, żeby takie reklamy mi przeszkadzały.
ja mieszkam w kilku tysięcznym mieście i dojeżdżam do szkoły do ok 40tys miasta które jest oddalone zaledwie 25km, a mam tylko TRZY AUTOBUSY DZIENNIE w każdą stronę! i to w kosmicznej cenie, oby ten problem zyskał rozgłos i oby zmieniło się to w przyszłości.
nie panikuj XD nie masz czegoś takiego jak rower albo skuter czy inny motor? leniu
@@itesinitesin9227 leniu? A co z ludźmi którzy nie są w stanie jechać dziennie 50 km rowerem? Mało takich. A zima? A może nie ma taki ktoś 16 lat i pieniędzy żeby zrobić prawko i kupić motocykl
@@gerdzia0 kto ja? to wy jesteście lenie nieroby
@@itesinitesin9227 co? pozwolisz kilkuletniemu dziecku jeździć rowerem 50km? A może dasz motocykl?
Można wiedzieć co to za miasto 40tys?
No cóż okazuje się że transport ma wpływ na wiele spraw w naszym życiu gdy jesteśmy młodzi i gdy jesteśmy starsi . Korzystanie z edukacji czy służby zdrowia wpływa na jakość naszego życia . Jestem teraz już na emeryturze ale problem uważam za bardzo istotny dla nas wszystkich . Pozdrawiam i dziękuje za uświadomienie .
A ekokomuniści chcą zrobić absolutnie wszystko żeby ludziom odebrać mobilność.
Bardzo dobry temat. Jeszcze dodałbym, że brak dobrego, tzn. dostosowanego do godzin pracy, transportu międzymiastowego często przyczynia się do bycia zakładnikiem kiepskiej lub nawet fatalnej sytuacji zawodowej.
To jest mega przykre, że Czechy, Słowacja, Węgry i nawet Łotwa radzą sobie z tym lepiej. U nas jest tylko likwidacja, „bo się nie opłaca”. To usługa publiczna DLA LUDZI. Niestety nikt z polityków tego nie rozumie. I nie naprawia tego jakieś durne dopłaty do km na połączenia autobusowe. Trzeba kompleksowej zmiany. Organizator wojewódzki i planowanie połączeń z jedna taryfa. Przetarg na obsługę 10 letnia. I to działa, w Niemczech, Czechach i tak dalej……..Ostrołęka to pikuś. Jest mega gorzej gdzie indziej….I nikt serio nie ma pomysłu? Do cholery, znów szukamy trzeciej drogi albo koła na nowo! GOTOWE WZORCE SĄ ZA NASZA POŁUDNIOWA I ZACHODNIĄ GRANICA! Dywagacje tego człowieka z ProKolej o tym, co się opłaca. To nie ma się opłacać, trzeba to wszystko zapewnić, zrobić PRAWDZIWE analizy i dostosować ofertę! Tylko Tyle i aż tyle!
Samo ludzie tego nie chcą i dlatego wybierają władze, które się tym nie zajmują. To nie kwestia polityków.
@@pawmal1988 to jest też kwestia dominującej w mediach retoryki - ludzi niestety nauczono, że 'prywatyzować wszystko' to akceptowalna propozycja. dlatego takie filmiki są na wagę złota
@@georgesonm1774 Zasadnicze pytanie sie nie zmienia. Skąd na to wziąć pieniadze ? Poza tym w Polsce ludzie raczej nie oczekuja, ze wladze zajmą się transporter, samochody sa teraz tak tanie ze na prowincji nikt nie będzie czekał na autobus. Bardzo duzo rozmawiam z osobami mieszkajacymi poza duzymi miastami i dla nich kupowanie, sprzedawanie, uzytkowanie auta to rodzaj fetyszu, kultu czy wyznacznika pozycji spolecznej. Czasem nawet słysze "TO trzecie auto w rodzinie" XD
bo u nas jest miliard podatkow, otwierasz jdg i musisz placic 1700zl za nic ...
@@boxicool buahahaha a drogi to za co się budują? Człowieku każdy kraj tak funkcjonuje. A ile płaca etatowcy? Widać ze nie wiesz o czym mówisz….
Do liceum musiałam dojeżdżać PKSem 25 kilometrów. Czasami po prostu nie przyjeżdżał, albo spóźniał się pół godziny. Dziękuję za ten film ❤️
Rzecz która mnie najbardziej zaskakuje w tym kraju w związku ze zbiorkomem to to, że można tak spektakularnie spie*dolić coś tak trudnego do spie*dolenia jak podróże koleją. Jeżdżę od kwietnia 3 razy w tygodniu pociągiem do pracy z jednego końca Wrocławia na drugi (pomijam fakt że na stację muszę dojechać autem, bo po co komu w wiosce obok autobusy zsynchronizowane z pociągami xd). Jak przynajmniej w jedną stronę nie ma opóźnienia przynajmniej 15 minut, lub pociąg nie jest odwołany to jest święto, kurła, lasu. A jak jechałam do rodziców pociągiem to podróż zajęła mi 4 godziny, podczas gdy autem ta trasa zajmuje 1.5 godziny. Ale cóż, najpierw pociąg na Główny był opóźniony, przez co musiałam wziąć Ubera, i i tak spóźniłam się na pociąg z Głównego do rodziców. Kolejny był za 40 minut, szkoda tylko że był opóźniony o pół godziny. XD
Na domiar złego, za to wszystko wyszło drożej niż za paliwo które wlałabym do auta #japierdole :))
Znam ten ból, do granic miasta z mojej wsi jest 15km, jadąc pociągiem nadkładam drogi, ale spokojnie mogę wydłużyć czas z 25min autem do 40-50min pociągiem + autobus/ tramwaj, ale przez opóźnienia i niedopasowany rozkład podróż potrafiła zająć mi czasem 2h (!), co już było tak bardzo męczące i nieopłacalne (po pracy spoko 2h wycieczki ale jadąc do wzywałam ubera żeby zdążyć), że korzystam tylko z auta
Jako osoba z niepełnosprawnością z małego miasta chcę dodać. ze busy czy autobusy zwykle są nieprzystosowane do osób z niepełnosprawnością. Niepełnosprawni ruchowo mają ogromne te=rudności z wejściem i wykściem z bua, duże schody brak barierki czu opcji wjechania wózkiem do busa, niedosłyszący mogą się bardzo łąawo przewrócićczy podknąć przez brak pznaczeń schodów i ostrych krawędzi w dodatnu nie ma tablicy wyświetlającej nazwę danego przystanku, a kierowca jest wściekły na pasażera za jego chorobę, przy neurologicznej to jest duży ścisk i duchota (tyczy się też oddechowej), brak miejsca do siedzenia, które jest potrzebne przy zaburzeniach równowagi i niedowładach/porażenniach kończynowych, ciężko patrzeć na drogę aby pochamować chorobę lokomacyjną oraz brak zapasu foliówek nad fotelami. Na przystankach autobusów miejskich nie ma często ławek i spożywczaków aby kupić, podpaski, picie czy jedzenie na drogę oraz wypłacić pieniądze na busa. Często na przesiadki czekałam po 1,5h. Jedna wielka masakra. A w kwestii przystanków autobusowych w większych miastach to w stolicy takim przystankiem jest plac defilad, a w
Białymstoku na przestrzeni 19 lat dworzec całkowicie zmienił swój wugląd.
W gimnazjum czy liceum moim głównym zmartwieniem było głównie pytanie - jak i czym wrócę do domu, szczególnie zimą. Myślę sobie, że naprawde straciłam sporo spotkań ze znajomymi, zajęć związanych z rozwijaniem moich zainteresowań, a także snu w związku z bardzo wczesnym wstawaniem żeby zdążyć na autobus. Teraz mieszkając w Warszawie gdy wracam do domu jestem w szoku, że obecnie kursują 2 autobusy dziennie - nie wiem jak osoby młode oraz starsze sobie z tym radzą. Bardzo ważny temat.
Trzeba mam nauczyć się składać skargi na starostów / marszałków województwa, jak zalejemy ich wnioskami to będą musieli rozwiązać ten problem. Choćbym nawet trzeba było iść do sądów.
Straciłaś czas na dojazdy bo mieszkałas daleko od skupionej aktywności. To chyba normalne. I nie, to nie jest zazwyczaj wina starostow czy innych urzędników. Takie kursy się zwyczajnie nie opłacają. Nawet miasta potrafią wycinać kursy, na których niewiele ludzi jeździ, a co dopiero jakieś kompletne zadupia. Chyba że macie ochotę na jeszcze wyższe podatki. Ja nie mam. Mieszkasz na wygwizdowie? To nie oczekuj że się wszyscy zrzucą na to żeby autobusy krążyły do ciebie paręnaście razy dziennie. W Polsce jest za dużo wiosek żeby było nas na to stać.
@@marti160 wykluczenie komunikacyjne nie dotyczy małych wiosek ale całego kraju.
A podatki? W Polsce są naprawdę niskie podatki, w szczególności dla tych, którzy zarabiają dobrze. Tymczasem drenanżuje się biednych i to oni zasadniczo utrzymują to państwo. Tak dla uściślenia zarabiając 6k na rękę jest się w grupie 10% najlepiej zarabiających Polaków.
Zasadniczo w Polsce unikanie podatków to sport narodowy 😓
@@qaczy no nie dziwota że wykluczenie komunikacyjne dotyczy dużej części kraju, skoro połowa Polaków mieszka na wsiach, a następna, w większości w miasteczkach do 10k. Transport publiczny działa najlepiej i najbardziej się opłaca w dużych skupiskach, a Polska jest jednym z najmniej zurbanizowanych państw, nie tylko w Europie i dlatego nie ma szans na autobusy dla większości. Czego wy tu nie rozumiecie? Jak chcecie to rozwiązać? Czy ja dobrze rozumiem że proponujesz zwiększyć podatki dla najlepiej zarabiających 10% z oszałamiającą kwotą 6tys i wtedy starczy z tych podatków na transport na każdą wiochę? Weź mi to wytlumacz, jak?
@@marti160te 6 tysięcy na rękę to dolna granica. Plus pojechałem bo bandzie bo te dane dot. tylko wąskiego wycinka (obejmowała UOP albo zlecenia, już nie pamietam) biorąc pod uwagę ogół zarabiających legalnie to 10% zamienia się w 30-35%. Jednak to nie jest istotne. Podatek od pracy jest niskich, a im więcej zarabiasz tym łatwiej jest korzystać z różnych form rozliczania. Np programiści idą w IP Box albo ryczałt.
Podatek katastralny i od kapitału jest tutaj odpowiedzią.
Dlaczego? Bo słabo zarabiający stają się coraz ubożsi, a ludzie dzierżący kapitał coraz bardziej się bogacą.
Przede wszystkim bariera komunikacyjna nas zatrzymuje przed rozwojem i tylko pogłębia ten problem ubogich wsi i małych miast
Bardzo ważny temat, dzięki za jego poruszenie. Miałem w szkole kolegów, którzy dojeżdżali do szkoły prawie 2 godziny spod Warszawy. Nie mam pojęcia jak dawali radę wstawać o 5, biec na autobus po lekcjach codziennie. Mam tylko jedną, choć znaczącą uwagę, bo to nie wybrzmiało. To nie my zniszczyliśmy zbiorkom, tylko robiły to wszystkie ekipy rządzące po 89 roku. Likwidacją kopalń i innych lokalnych miejsc pracy, zrzucaniem odpowiedzialności czy kosztów na samorządy. To nie ludzie są odpowiedzialni za zapaść usług publicznych, tylko państwo, które na tym polu kapituluje i nie daje innych możliwości. To mała różnica "jak zniszczono transport publiczny", ale nie możemy brać odpowiedzialności za rzeczy, które nie zależą od nas.
Jak nie my? Czy ktoś protestował jak likwidowano kolej? Albo inny przykład - na początku budowy trasy kaszubskiej pokazano zdjęcia z rozbiórki ładnych, nowych domów. Nie przypominam sobie, by ktokolwiek protestował. Co innego, jak buduje się kolej - Rail Baltice poprowadzono łukami, rolnicy nie chcą oddawać terenów pod szybką kolej między Łodzią a Warszawą. Jak to wytłumaczysz?
@@tomaszpaluch7592 Cóż, nie zawsze protesty mają moc. Nie można porównać odpowiedzialności obywatela do osób, które bezpośrednio podejmują decyzję.
Jeszcze kwestia O której mało się mówi to CENA. Mój brat za bilet miesięczny do technikum jeżdżący na konkretnej trasie od domu do dworca ok 20km płaci ponad 200 zł. Gdzie I tak musi korzystać czasami z auta cioci, bo godziny kursów nie pasują do planu, bo ostatni kurs jest O 15... No kto nie wybralby auta
Ja mieszkałam za czasów szkolnych na Śląsku i wtedy wydawało mi się, że nawet ten transport zbiorowy jest ok, busów jest sporo, nie ma na co narzekać, w porównaniu do innych miejsc w Polsce. Teraz jednak zauważam, że dużo busów wypada i niektóre miasta jak Chorzów są całkiem fajnie skomunikowane, za to pojechać gdzieś z Rudy Śląskiej to męczarnia. Jak już coś jedzie, to 4 busy na jednej trasie jeden za drugim a potem przez godzinę nic.
Na studia za to wyjechałam do Francji i teraz jestem już po studiach i dalej nie mam prawka, bo nigdy go tu nie potrzebowałam. Miasta są stosunkowo małe, więc dużo idzie obskoczyć z buta, a jazda busem lub metrem jest sprawna. Busy nie mają nawet często rozkładów, jest tylko napisane, że coś przyjedzie co 8-10 min i faktycznie przyjeżdża. Pociągi to też jest bajka. TGV drogie, owszem, ale kurczę, w 4-5h można przejechać całą Francję z północy na południe. Za to ostatnio jechałam PKP z Zamościa do Katowic i zajęło to 6h busem napakowanym ludźmi jak bydłem, bo nie chce się nikomu dorzucić jednego wagonu, żeby pasażerowie mogli jeździć godnie.
Ah, i mieszkałam też w Austrii przez parę miesięcy, tam za to nigdy nie wsiadłam do transportu miejskiego - całe miasto mogłam obskoczyć na rowerze (2 miasto pod względem wielkości!) i wszystko co było mi potrzebne było w zasięgu ręki. Faktycznie, to rozlewanie się miast, brak rozwoju w stronę miast 15-minutowych i usunięcie pociągów to w Polsce dramat, który mam nadzieję, że z roku na rok będzie maleć...
Niestety, jak na razie w urbanistyce wszystko idzie w kierunku przeciwnym do miast 15-minutowych...
@@Przyszlosc2025 niestety...
Teraz dojeżdżam do pracy właśnie z Rudy Śląskiej do gminy pod Gliwicami (ok. 15km) i większość czasu spędzam na czekanie na autobus. Niby wszystko jeździ, jeszcze nie zdażyło mi się, żeby jakiś autobus wypadł, ale teoretycznie rowerem dojechałabym szybciej, niż 2 autobusami. Rowerem jednak też nie da rady, bo na drodze za dużo ciężkich pojazdów, brak odpowiedniej ścieżki rowerowej czy wystarczająco szerokiego chodnika, no i miejscami jest za stromo (przynajmniej jak na dojazd do pracy, a nie trening rowerowy).
Marnuje dziennie 3h na dojazdy mieszkając w teoretycznie dobrze skomunikowanym rejonie…
(Nadal jednak lepsze, niż to co mają -a raczej nie mają- Amerykanie).
@@MagdaLenaS2312 jejku, no to współczuję, z Rudy do Gliwic to serio dramat... I chyba bez względu na dzielnicę, w której się jest. Życzę cierpliwości;)
Ja osobiście mam inne wrazebie mieszkając we Francji w małym mieście. Przez chwilę też mieszkałam na wsi i nie było nawet jednego autobusu który by mnie dowiazl do większego miasta. Dopóki nie kupiłam auta, musiałam zawsze na kimś polegac. Nie wspominając o fakcie że nie ma tu małych sklepików na wsiach, jedynie duże supermarkety do tkoryxh trzeba dojechać autem. Więc tak, pociąg jeśli chcesz dojechać Bordeaux Paris super ale Bordeaux do mniejszej wioski - nope ;) właśnie tutaj mieszkając myślałam że w Polsce jest transport do mniejszych wsi o wiele lepszym
Dorzucę swoją historię. Pod koniec lat 90, chyba w 99, jechałem odwiedzić siostrę w sanatorium. Pamiętam, pod jakim byłem wrażeniem pociągu do Berlina którym przyszło nam jechać. Pociąg ten jeździł co dziennie. Do stolicy naszego kraju było kilka bezpośrednich połączeń dziennie. Hala kasowa miała ogromny kilkumetrowy rozkład połączeń. Dziesięć lat później siadła połączeń zmalała do jednego może dwóch pociągów do Warszawy dziennie. O dojeździe bezpośrednim do Łodzi, na studia mogłem zapomnieć, był za to PKS dwa razy dziennie! Dziś siadła połączeń kolejowych to jeden pociąg dalekobieżny, kilka sezonowych i SKM. PKS wycofał połączenia do Łodzi. Oto historia komunikacji zbiorowej ze Słupska. Miasta powiatowego, średniej dziś wielkości na Pomorzu środkowych. Regionie o największym wykluczeniu komunikacyjnym w kraju.
Ha, ha, przyjedź na Mazury północne, najlepiej poza sezonem, tu dopiero są białe plamy
BTW Słupsk to nie jest miasto średniej wielkości, tyko trzecie pod względem wielkości miasto w całym województwie...
@@blazej799 Okej, super elo to nie ma znaczenia, liczy się liczba mieszkańców, a ta na tle polski jest średnia. Obecnie trwa rozpaczliwa walka o to by miasto dalej miało prezydenta a nie burmistrza. Gdyby nie fakt, że Słupsk był kiedyś stolica województwa, dziś nie byłoby mowy o mieście na prawach powiatu.
@@squaw35 nie porównajmy gęstości zaludnienia północnych Mazur z Pomorzem środkowym. Oczywiście że na terenach nisko zurbanizowanych o niskiej gęstości zaludnienia będą białe plamy.
@@Clistes nie do końca, rozkład PKP dla pociągów regionalnych jest układany w Urzędzie Marszałkowskim (województwa) To ten urząd zgłasza zapotrzebowanie. Jeżeli 3 miasto w województwie jest "olewane", to kolejny przykład, jak wielka patologia panuje w tym temacie.
Temat bez kitu jest poważny. Moja narzeczona pracuje jako HRówa w większej firmie produkcyjnej w naszej okolicy. Gdy zarząd stwierdził że zatrudnianie Ukraińców się nie opłaca bo trzeba im opłacać mieszkania oraz cała procedura w pełni legalnego zatrudnienia trwa za długo uznali że chcą teraz TYLKO Polaków. Tylko jak ich zwabić do pracy za najniższą krajową w dużym mieście ?? Wymyślili że zorganizują autobus który będzie zabierać oraz odwozić pracowników na/z wiosek. Zainteresowanie było ogromne. Jak się okazywało masa ludzi na prowincji była zwyczajnie bezrobotna ponieważ brakowało im autobusów kursujących o odpowiednich godzinach... I wszystko było git aż pewnego dnia jak było mniej zleceń produkcyjnych, zarząd stwierdził że likwiduje autobus. I Narzeczona musiała 100 osobom jakoś przekazać że od dnia X nie mają jak dojechać do pracy. Więc albo sobie sami coś organizują albo rozwiązują umowę... Pamiętam że 30 osób coś ogarnęło.. A reszta out.....
Kurczę, mieszkam w dość dużym mieście i nigdy nie słyszałam o wykluczeniu komunikacyjnym. Nie miałam pojęcia, że skala problemu może być tak duża. Dobrze, że powstał ten filmik. Trzeba uświadamiać ludzi, aby zaczęło się coś zmieniać.
W dużym mieście też coś takiego występuje. Co prawda komunikacją zbiorową można zasadniczo wszędzie dojechać, ale, z zależności od miejsca, warunki mogą być skrajnie różne. I nie ma to bezpośredniego związku z geograficzną odległością tych miejsc. Po prostu - każda przesiadka zajmuje sporo czasu i zdarza się, że na drugi koniec miasta można dojechać szybciej niż 3-4 ulice dalej. Stąd mogą występować sytuację gdy np. do pracy dojezd jest w porządku, ale do lekarza już znacznie gorzej.
@@krzysztofrudnik4745 miałam taką sytuację, że pracowałam dla firmy (bary + obsługa imprez), która miała kilka siedzib w moim mieście: do dwóch miałam z domu dojazd w kilka minut (ale też opcję dojścia pieszo w pół godziny), do jednej wyłącznie dojście pieszo (koło 15 minut, więc całkiem ok), do ostatniego miejsca - ponad pół godziny 2 autobusami/tramwajami (przy dobrze skomunikowanej przesiadce) lub niecałe pół godziny pieszo - do: cała droga pod górkę... wracając po zmroku nie odważyłabym się pokonać tej trasy, więc albo ponad godzinny powrót komunikacją (bo w nocy dłuższe przesiadki, jeśli w ogóle się jakaś jeszcze trafiała), albo opcja na taksówkę. I to wszystko niby pierdoła, ale jak się zarabia minimalkę (w tamtym przypadku często nawet tyle nie, bo praca na zlecenie, więc zależnie od ilości imprez/przepracowanych godzin) to wydawanie 2-3 razy w miesiącu pieniędzy na taksówkę w nocnej taryfie nie był marzeniem.
Dodam, że mieszkam w świetnie skomunikowanym miejscu i zbiorkomem kocham jeździć, akurat w tym jednym kierunku nikt nie pomyślał, żeby puścić jakiegoś busa - powstały nowe drogi, ale kom. zbiorowa została na starych trasach 🙃
Teraz mam super dojazd do pracy, bo 3 min. z bloku na przystanek, 25 minut w autobusie i 10 minut do biura. Pod moją pracą jest mało miejsc parkingowych, do tego płatne, główny węzeł tramwajowy miasta dokładnie pod budynkiem, a i tak większość ludzi woli autem niż tramwajem przyjechać :/ i krążą po kilka minut szukając miejsca, za które zapłacą, albo zostawiają auto 5 minut dalej na wertepach zamiast tramwajem taniej i prawie pod same drzwi ...
W każdym kraju wykluczenie komunikacyjne na wsiach występuje, Polska nie jest wyjątkiem
@@cka.1695 W większości miejsc na świecie ten problem jest zauważany i rozwiązywany. U nas jest marginalizowany - w tym sensie Polska jest wyjątkowa.
@@kasiapereta nieprawda.
W mazowieckim, 80 km od stolicy, są wioski gdzie nie tylko nie ma gazu, kanalizacji, szybkiego, stabilnego internetu, dobrego zasięgu telefonii komórkowej, ale nawet nie ma ASFALTU! Do tej listy mogę teraz dodać dostęp do zbiorkoma. Btw: wykluczenie telekomunikacyjne to też ciekawy temat o którym trzeba głośno mówić.
Może inaczej.80 km od Warszawy została pewna ilość takich miejsc.I nigdzie na świecie nie ma 100% realizacji
I co, mamy teraz wszyscy sie składać z podatków żeby do jakiejś zapadłej wioski asfalt i gaz dociągnęli? Kto musi niech tam mieszka, kto nie musi - niech sie wyprowadza i jedzie do cywilizacji.
Panie, ja mieszkam w granicach Warszawy i też nie mam dostępu do sensownego internetu, od prawie 10 lat jadę na LTE i brakuje sensownych alternatyw, no chyba że kogoś stać na podpięcie światłowodu przez prywatnego operatora za jakieś 300zl/mies xD
Nie tylko w mazowieckim 80 kilometrów od ,,stolycy". Przypadek z połowy lat dziewięćdziesiątych. Podwarszawskie miejscowości po wschodniej stronie Warszawy (Góraszka, Wiązowna itp) w czasach PRL komunikację zapewniał PKS który kursował mniej więcej co godzinę. Potem PKS padł (i został rozsprzedany) zaś ludzie... mieli sami sobie radzić. I tak było przez około... 10 lat
Wow, to pierwszy Twój film na jaki trafiłam i jestem pod wrażeniem. Jako osoba, której problem dotyczył, wręcz kuło mnie serce, gdy o tym słuchałam. Miałam utrudniony dojazd do szkoły (3h dziennie), gdyby nie samochód nie poszłabym do pracy, a o połączeniu autobusowym do mojego (już ex) chłopaka mogłabym tylko pomarzyć (dzieliło nas 40km). Rezygnacja z np. łyżew, czy innych zajęć pozaszkolnych na tygodniu, czy spotkania ze znajomymi w weekendy przez brak komunikacji, to była dla mnie codzienność. Mogłam co prawda, jechać o 6 w sobotę i wrócić o 17 w niedziele, ale nie lubiłam spać pod mostem. Wymieniłaś tu "połączenie do ośrodka gminnego (?)" jako jedno z rozwiązań problemów podanego przez Rzecznika. W wypadku mojej miejscowości, nie zdałoby to egzaminu, bo oznaczałoby to brak dojazdu bezpośredniego do jakiejkolwiek szkoły średniej (tak, w tamtej miejscowości żadnej nie ma), więc cieszę się z podkreślenia "personalizacji" dojazdów do danego obszaru. Bardzo cieszę się tak szeroko nakreślonego problemu i że ktoś, o tym wreszcie głośno i tak elokwentnie mówi.
"A developed country is not a place where the poor have cars. It's where the rich use public transportation" - Gustavo Petro
Święta prawda. A my pod tym względem jesteśmy jak zwykle sto lat za resztą Europy.
Fajne utopijne hasło. Ale bogaci raczej nie używają komunikacji miejskiej. Może klasa średnia by się załapała ale bogaci się w takie rzeczy raczej nie bawią.
@@Bajaos Jednak w cywilizowanych krajach bogaci używają komunikacji zbiorowej. Nie dlatego, że tak jest wygodniej, a dlatego, że tak jest szybciej.
@@andrzejostrowski5579 jakieś badania na temat ? dowody ? A Polska nie jest cywilizowanym krajem ?
@@Bajaos Pod względem komunikacyjnym nie jesteśmy cywilizowanym krajem.
Ja mieszkam na Mazowszu w 10-tysięcznym mieście. Samochodem mam do Warszawy 30 minut, tymczasem autobusem dojadę tylko na Okęcie i będzie to trwało 2 godziny (zatrzymuje się na każdej wsi po drodze). Kiedyś mieliśmy stację kolejową, ale teraz mieszkają tam bezdomni. W mieście nie ma galerii handlowej, ani miejsc do których jedzie się 'żeby coś załatwić'. Trzeba się udać autobusem do większego miasta, żeby wsiąść w pociąg do Warszawy - taka jest najlepsza opcja, ok. 20 złotych i godzina drogi. To jest smutne, że nie mogłam iść do wymarzonego liceum plastycznego, bo w pobliżu nigdzie nie ma, a dojazd zabrałby mi 20 godzin tygodniowo. Łączę się w bólu z innymi w podobnej sytuacji i pozdrawiam. Świetny materiał
Poruszyłaś mega ważny temat, bo wykluczenie komunikacyjne jest poważnym problemem, o którym mówi się za mało. Ale przede wszystkim muszę pogratulować wykonania, bo film wyszedł genialnie!
Ważny film który jest o ważnym problemie. Jednak trzeba zaznaczyć że jest to część większego problemu gdzie komunikacja inna niż samochodowa przegrywa w ogólnym rozrachunku bo sama infrastruktura miast czy nawet wsi faworyzuje korzystanie z aut powoli i coraz bardziej przypominając model amerykański( który swoją drogą jest coraz głośniej jest krytykowany). Na wsi objawia się to wykluczeniem komunikacyjnym, a w mieście korkami/smogiem, poświęcaniem przestrzeni miejskiej na rzecz aut. Ja jako mieszkaniec Wrocławia staram się unikać korzystania z samochodu za wszelką cenę. Ale niestety czy to podróżując w mieście czy poza miasto sam mam wątpliwości czy nie będzie wygodniej autem. Generalnie jest to trudny temat i obecnie jest w nim tyle sprzeczności że nie wiadomo od czego zacząć.
najgorsze jeszcze w tym wszystkim jeszcze ze ludzie mają ten kult samochodu. Jak na Tiktoku ktoś wrzucił filmik o wykluczeniu komunikacyjnym to ludzie komentowali "A dlaczego ja, którego stać na samochód mam dopłacać na tych których nie stać na samochód - tym którzy są nieudacznikami. Dlaczego mamy płacić na to z naszych podatków."
Dokładnie… jakby infrastruktura drogowa nie była bardzo droga…
Tia... Równie dobrze zadam pytanie dlaczego ja nie mający prawa jazdy i którego część działki zajęto pod rozbudowę obwodnicy Warszawy muszę jeszcze się składać w podatkach na infrastrukturę drogową
Właśnie. Dlaczego zmotoryzowani mają dopłacać do zbiorkomu? I tak płacimy sporą akcyzę w paliwie, która idzie na drogi i co tam jeszcze. Skoro transport publiczny jest nieopłacalny to powinien zbankrutować, a nie czekać na dotację.
Czy ktoś widział sklep, który nie przynosi dochodów?
@@karolbochenek5331 " Skoro transport publiczny jest nieopłacalny to powinien zbankrutować, a nie czekać na dotację."
skoro drogi są nieopłacalne to powinny zbankrutować a zostać tylko A2,A1 i A4 xD
@@tokarp390 A droga to przedsiębiorstwo?
Całe moje dzieciństwo to siedzenie w miejscu. Brak rozwijania się i możliwości pójścia gdziekolwiek. Nigdzie nie miałam dojazdu.
Nie skończyłam jeszcze oglądać, ale wiem doskonale o czym mówisz - zarówno z własnego doświadczenia, z doświadczenia osób bliskich, jak i po prostu opowieści. Jest to temat raczej nie poruszany na ogół, bądź omijany przez nas samych, co jest ciekawym zjawiskiem, tak jakby nasza podświadomość wykluczała występowanie go sama. Ciekawa jestem do jakich konkluzji doszłaś, oglądam dalej (:
Na Biotad Plus lecimy?
CO do poruszanego problemu jest duży ale jeśli chodzi o brak komunikacji w małych gminach i wsiach też jest po stronie firm którym się nie opłaca takich linii prowadzić jak nikt nimi nie jeździ nawet jak są to max 2-5 osób.
Ja też dorzucę swoje kilka groszy. Pochodzę z miasteczka w woj. łódzkim. Miasto Opoczno. Gdy wybierałam się na studia większość ludzi wybrała Łódź bo blisko-Ok jest kilka szynobusów dziennie,ale nie zliczę ile razy ten szynobus się pospsuł i trzeba było czekać na autobus… albo przesiadać się w Tomaszowie. Taka podróż zajmuje około 2 h 30 min przy dobrych wiatrach. A to jest tylko 70 km… No dobrze, ja poszłam pod prąd i wymarzyłam sobie Wrocław… o panie, droga przez mękę… otworzyli stacje Opoczno południe z jednym pociągiem dziennie do Wrocławia, super, nie spodziewam się częstszych połączeń. Jednak, po pół roku ten pociąg został zlikwidowany… obecnie jest, ale tylko w sobotę i w niedziele. Busy kiedyś były do Wrocławia-prywatne i ciasne i drogie… no wiec modlę się żeby mi nie zlikwidowali chociaż tych weekendowych pociągów… pociągi do Warszawy? Jeżdżą, ale ile razy jadę do jest opóźnienie… Ja lubię jeździć pociągami, mogę wyczilować i wolę pociągiem niż autem. No ale co zrobię…
Jeżdżę często na trasie Wrocław Rzeszów pociągiem PKP. Praktycznie przy każdym przejeździe nie ma miejsc siedzących i cała masa ludzi stoi. Dziwi mnie to, ponieważ jest tak za każdym razem. PKP nie puszcza więcej połączeń. Trasa ta zajmuje około 5h według rozkładu, ale praktycznie nie zdarza się żeby pociąg z Wrocławia był na czas. 30-45 minut opóźnienia to norma, ale rekord jaki osiągnąłem to 6h opóźnienia
8,5 km do pracy. Katowice. Busem od drzwi do drzwi 45 min z przesiadka. Autem 15min. Dziękuje i pozdrawiam
Świetny materiał, ale zapomniałaś o jeszcze jednym aspekcie. Brakuje kierowców autobusów i to też powód likwidacji połączeń, bo nie ma kto prowadzić. Sytuacja pogorszyła się z momentem, kiedy nasi wspaniali rządzący wprowadzili prawo, które wymaga by przyszły kierowca zapłacił z góry za kurs 10 000 zł z własnej kieszeni lub kieszeni pracodawcy i cena ta została raptownie podwyższona wówczas. Chyba nie muszę mówić, że mało kto ma tyle pieniędzy i która firma wyda tyle na kurs nie mając pewności, że pracownik będzie u nich pracował wystarczająco długo, by nią zwrócić za kurs. I koło się zamyka.
Nie mówiąc o tym, że pasażerowie mogą zniechęcić kierowce do pracy. Właśnie w tym miesiącu doszło w biały dzień w środku miasta do napadu na kierowcę, bo rodzice nie potrafili zająć się własnym dzieckiem i pozwolili wózkowi z nim się wywrócić, ale ojciec uznał, że to wina kierowcy i go pobił. Kto chce wozić takich ludzi?
Niektóre miasta finansują kursy (np. Łódź). Bogatszy samorząd będzie na to stać - ogólnie rzecz biorąc, państwo będzie stać. Tylko nie decyduje się ono (ani na poziomie centralnym, ani często na lokalnym) przeznaczać pieniędzy na rozwój komunikacji zbiorowej.
Jeśli samorząd "sprzedaje" obsługę tras prywatnym firmom, to nie ma prawa działać - także z powodów podanych w Twoim poście.
@@annapawowska8591 I tu cały na biało wchodzi "Polski Ład". Nasze państwo za jego pomocą okradły nie swoje samorządy, by wesprzeć pisowskie. Sama zobaczysz, jak Łódź od tego klęknie.
I jeszcze kur....wy polują na kierowców, aby ich zniszczyć i odebrać prawo jazdy za byle co ! Mandaty do 6.000 na głowę, kto uchwala takie "prawo" ? Wewnętrzny żydowski okupant !
Cena prawa jazdy to nie jest realny problem. Warunki pracy, w tym płacowe, to tu leży kwestia braku kierowców. Praca jest poprostu nieatrakcyjna finansowo.
Bardzo dziękuję za poruszenie tego ważnego tematu!! Nie mam samochodu, wiec do lekarza specjalisty w miejscowości oddalonej o 30 km, mam dojazd trwający ok. 3 godz. w jedną stronę. Trzeba jechać do miejscowości oddalonej ok. 80 km, a następnie tam się przesiąść na autobus do miejscowości docelowej. Z powrotem jest tak samo. A ja i tak się cieszę, że jest w ogóle dojazd. Choć to wyprawa na cały dzień. Ci co mają samochody, w ogóle nie rozumieją tego tematu. Tak np. przepadła mi rehabilitacja, bo wyznaczono mi ośrodek do którego musiałabym jechać 4 środkami lokomocji z 3 przesiadkami. Jeden z nich jechał tylko w dni nauki szkolnej, a to był Wieki Tydzień i nie było w ten dzień nauki szkolnej. W Polsce niestety jest bardzo źle z komunikacją PKS i PKP.
Z drugiej strony osoby mieszkańcy z mojej lubelskiej wsi - bardo rzadko korzystali z komunikacji zbiorowej ,ponieważ szkoda im było 3 zł na bilet, na przystanku czekały osoby,które chciały zabrać się za darmo z sąsiadem .....jako jedyna czekałam na busa i płaciłam za bilet, autobusy zlikwidowano , a teraz płacz ,że nic nie jedzie....
3 zł za bilet ? na dystansie pewnie 2 km xd
pamiętaj że liczy sie kurs tam i z powrotem ( zakładając że autobus jedzie dokładnie do miasta do którego chcesz sie dostać
to są małe koszty licząc w 1 strone
ale jeśli zakładamy że ktoś musi przesiąść sie do innego autobusu .. wychodzi to 10-20 zł dziennie !
zakładając twoje bardzo fajne ceny ( u mnie na dystansie 20 km było to .. 9 zł xd
w 1 strone
miesięczny ? 210 zł
strata nastoletnich lat hits close to home, też mieszkałam na totalnym odludziu, ostatni autobus o 16:30, i nara
dopiero wyjazd na studia umożliwił mi normalne życie
i jeszcze jedno, jebać prywatyzacje
100% racji
W moim przypadku było niemal identycznie, ale trochę mnie dziwią te komentarze. Mieszkasz na totalnym odludziu więc prowadzisz życie prowincjonalne, a nie wielkomiejskie. Do kogo pretensje o to ? Trochę tego nie rozumiem... Jak chcesz chodzić na koncerty czy dyskoteki to mieszkasz w mieście, a jak wolisz iść skoro świt na grzyby to mieszkasz na wiosce pod lasem. I to i to jest normalne życie, ale całkiem inne.
@@malinowamambabwo3072 jak ciebie trochę dziwią te komentarze to się jeszcze nad nimi trochę zastanów o co tu chodzi... Hmmmm... Może jakaś samotność? Izolacja od kolegów z klasy? Hmmm w sumie nie wiem dobra idę na grzyby prowadzić życie wiejskie papa
A no racja przecież rodzice mogli mi wynająć mieszkanie w mieście jak miałam 14 lat normalna sytuacja
@@UnnTHPS faktycznie papa idź na grzyby bo do dyskusji z ludźmi to Ty się nie nadajesz :D
Kasia, like za ten film to o wiele za mało. Świetny temat, świetny risercz, bardzo dobry materiał. Brawo! 👏
Jest to problem nad którym zastanawiam się od kilku lat, systematycznie obserwuję zanik i pogorszenie jakości transportu publicznego w woj mazowieckim, i zastanawiam się jak to jest? Taka kampania dbaj o środowisko a w naszym kraju hasło: masz auto ok, nie masz to idź na pieszo. Podobno naród się bogaci, gdzie ten transport...
Tylko u nas taka sytuacja - kupuję bilet na pociąg ja i rower, dwa bilety. Nie wypuszczono mnie finalnie, bo nie było wagonu rowerowego. Ale bilety sprzedali, brawo!
Dziękuję, jako osoba która interesuje się tematem od dłuższego czasu cieszę się, że popularyzujesz go w Polsce, bo jest to na prawdę ważna rzecz która dramatycznie wpływa na nasze życie. Jeśli kogoś bardziej interesuje temat polecam kanały not just bikes, city beautiful, czy alan fisher
Nie wspominając jeszcze o fakcie, że stwierdzenie "skoro nie masz autobusu czy pociągu to czas na prawo jazdy" może okazać się absurdalne w wypadku kiedy mieszka się na wsi lub w takim miejscu gdzie nie ma w pobliżu żadnej szkoły nauki jazdy , która mogłaby dużo zmienić właśnie w takiego typu sytuacjach
Pozdrawiam z Irlandii, gdzie niestety zbiorkom prawie nie istnieje. Nawet po Dublinie ciężko się poruszać, co mi, osobie bez prawa jazdy, bardzo utrudnia życie i sprawia, że bardzo tęsknię za łódzkim MPK, na które niegdyś regularnie narzekałem. Mam nadzieję, że tu też kiedyś ta sytuacja zacznie się zmieniać.
Tak ciężko napisać "komunikacja zbiorowa"? Trzeba stosować te post-komunistyczne potworki językowe?
@@Krzysztex zbiorkom, zbiorkom ,zbiorkom, zbirkom! A Irlandia ma też dużo innych zaległości w infrastrukturze publicznej, komunikacja zbiorowa jest jedną z nich.
Świetny materiał. Temat był mi znany dziesięć lat temu, gdy byłam wolontariuszką w fundacji Fenomen; wtedy poznałam pojęcie "spirala śmierci transportu publicznego" i to jest właśnie to, co tu zostało opisane. Do przyczyn rosnącej popularności aut dodałabym przyczynę kulturową - lata 90-te były u nas czasem ogromnej fascynacji kulturą amerykańską, opartą na dominacji prywatnego transportu samochodowego. A potem kopiujemy i mamy... jeszcze dorabiając sobie propagandę, że transport zbiorowy to przeżytek PRLu, a rowery to zło.
Nie do końca zgadzam się z tym, że zastąpienie aut elektrycznych miałoby być rozwiązaniem problemów stwarzanych przez pojazdy spalinowe. Owszem, radykalnie zmniejszamy hałas i przenosimy miejsce generacji części zanieczyszczeń pochodzącej z silnika (czyli oczywiście spalin) z dróg do elektrowni. Nie likwiduje to problemu ścierania się opon i hamulców, co jest źródłem pyłów zawieszonych, więc smog dalej będzie. Tak samo nie likwiduje tego, że auto, ważąc kilka ton (co samo w sobie jest problemem, ponieważ waży co najmniej kilkakrotnie więcej niż to, co ma przewieźć, więc głównie "wozi samo siebie"), musi być wprawione w ruch, a następnie zatrzymane - co oznacza zużycie energii. I wreszcie kłopotliwe pozyskanie surowców i utylizacja zużytych części, zwłaszcza akumulatorów litowych. Dlatego w obecnej formie samochody elektryczne są jedynie rozwiązaniem nielicznych problemów za cenę generowania innych, bardziej istotnych. Prawdziwa poprawa wymaga zmiany podziału modalnego - więcej przemieszczeń transportem zbiorowym, rowerami, hulajnogami i pieszo, a mniej samochodami.
mój pierwszy dzień szkoły:
-zlikwidowali firmę transportową z której korzystałam i zapewniała mi pare wygodniejszych kursów
-czekając na pks okazało się że nie przyjedzie ponieważ miał wypadek
-musiałam jechać samochodem 7 km dalej aby wsiąść do autobusu który mimo tego że nie zabierał pasażerów z odwołanego kursu był tak przepełniony ze ledwo można było stać
-przez to że mam bardzo mały wybór autobusów jestem na miejscu 7:30 a lekcje zaczynam o 9 oraz kończąc po 12 musze czekać ponad 1,5 h na autobus którym w domu będę 14:30
dodając moge powiedziec ze dzien wcześniej kupując bilet miesieczny pani w okienku pks chciała mnie oszukać na 50 zł, bilet w normalnej cenie dostałam dopiero u innej sprzedawczyni.
codzienne dojeżdżanie do szkoły samochodem może mnie wynieść około 500 zł miesięcznie jednak jeżeli mam za to zapewnione bezpieczeństwo i zaoszczędzone kilka godzin życia dziennie to na pewno zmienie sposób dojazdu jak tylko odbiore prawo jazdy
ta akcja z pociągiem kontra samochód - rewelacja, już chyba nic więcej nie trzeba było dodawać
Są też przeciwne przykłady - ale to raczej pomiędzy wielkimi miastami Warszawa-Kraków, Warszawa-Gdańsk. Swoją drogą wyjeżdzając z Warszawy w stronę Tłuszcza, to chyba lepiej pojechać na dworzec Wileński, bezpośrednio obok stacji metra.
@@krzysztofrudnik4745 skąd ona ma to wiedzieć xd
Z prywatnymi przewoźnikami był jeszcze inny problem, na przykład w moich rodzinnych stronach. Kursy są tak skonstruowane, by przyjeżdżać na parę minut przed PKSem (i potem jechać na złamanie karku). W ten sposób w pewnym momencie PKS stał się nierentowny i cięto połączenia, a prywaciarze nie mieli komu podbierać pasażerów i padli. Takie perpetum debile.
Z większą liczbą samochodów też jest inny ciekawy problem. W korkach stoją też autobusy i to powoduje, że są mniej atrakcyjne. To trochę jak paradoks Downsa-Thomsona: "średnia prędkość transportu indywidualnego (podróży samochodem osobowym) jest determinowana przez średnią prędkość od drzwi do drzwi odpowiadającej jej podróży transportem zbiorowym." Im więcej osób przesiądzie się na transport zborowy, bym będzie mniejsza kongestia i czasy przejazdu samochodem będą krótsze.
Do materiału jeszcze dodam od siebie, że problem z transportem można rozwiązać dwoma typami metod. Kijem i/lub marchewką. Marchewka to uatrakcyjnianie oferty połączeń i ich warunków, a kij to płatne strefy parkowania, likwidowanie miejsc parkingowych, congestion charge itd. Jako naukowiec zajmujący się inżynierią ruchu "błogosławię" ten jakościowy materiał. Bardzo dobrze, że kwestia problemów transportowych przebija się do opinii społecznej. Smutne, że pandemia spowodowała krok wstecz, no ale to już temat rzeka.
Pierwszy raz widzę sformułowanie "perpetum debile" - już wiem, że będę korzystać ♥
Oooo no to pewnie w wielu miastach i wsiach prywaciarze tak robili, bo u mnie też. Teraz szwagier ze wsi nie ma jak dojechać do pracy sezonowej w dość popularnej mieścinie z wodą i wieloma atrakcjami no nic tam mu nie jeździ i póki jego rodzice mają auto i chęci to go zawożą. Dodatkowo na takiej wsi oprócz paru sklepów, remizy, urzędów i tartaku nie ma pracy. Większość mężczyzn pracuje w tartaku a kobiety albo nie pracują albo muszą dojeżdżać minimum 20 km do małego miasta jeśli tam coś znajdą.
No w Krakowie zdecydowanie stawiają na metodę kija, która może i wkurza kierowców, jednak przyszłościowo jest bardzo na plus. Co robią? Strefy parkowania, buspasy, w niektórych miejscach nawet przeznaczyli cały pas jezdni dla rowerzystów, kosztem samochodów. Jednak jednocześnie podrożały bilety na komunikacje miejską, aczkolwiek jak ktoś odprowadza tutaj podatki to ma znacznie taniej. No generalnie działania są, nie wiem jaka jest efektywność. Na pewno nadal samochodów (najczęściej z jedną osobą w środku) jest za dużo. Za to rowerzystów coraz więcej, a i ścieżek dla rowerzystów też więcej, no powolutku się to zmienia. Duże miasta mają zdecydowanie większe zasoby na takie działania.
@@bananowysorbet Po zbóju działa. Kraków właśnie tnie połączenia na ponad 20 liniach autobusowych, bo nie mają/nie chcą podnieść pensji kierowcom i nie ma kto jeździć. To samo jest na górnym śląsku. Nie ma w tamtejszym ZTM przewoźnika, który niemiałby problemu z obsadą.
@@kapitansuchar143 no z tego co wiem dlatego, że dublują połączenia tramwajowe lub zamiast autobusów będą tam dodatkowe połączenia tramwajowe.
Mówiąc - działa - nie miałam na myśli działa idealnie, a raczej robi coś w tym kierunku.
Myślę, że nie bez przyczyny jest scentralizowanie dochodów samorządów. Wcześniej podatki wpływały bezpośrednio do gminy, a obecnie przechodzą najpierw przez rząd, a dopiero potem są rozdysponowywane na gminy.
W efekcie dostają je z opóźnieniem, a i pewnie mniejsze niż wcześniej.
Oglądam materiał poraz drugi i mam podobne przemyslenia co ostatnio.
1. zbiorkom aglomeracyjny - do 30 km od stolicy woj. jest w miare konkurencyjny, ale też głównie dzieki prywaciarzom.
2. na trasach powyzej 50 kilometrów, o ile mijescowość docelowa nie lezy na trasie między wojewódzkiej - zbiorkom lezy i kwiczy
2.1 Jest droższy niz podróż samochodem zwłascza dla rodziny - koszt prejazdu samochodem dla jednej jak i 5 osob jest identyczny.
2.2 mało jest połączeń bezpośrednich
2.3 jeśli połączenia juz są, to jest ich mało
3. wszelkie dalsze wyjazdy ( wykluczamy połączenia między wojewódzklie i wszystko ca na ich trasie) to minimum 2-3 przesiadki co z perspektywy podróżengo jest niewybaczalne - mówię to z perspektywy rodzica.
Obwinianie za taki stan rzeczy obywateli jest nie na miejscu - tak ludzie rzucili sie na samochody nie dla tego, że tak bardzi chcieli być europejscy, tylko dla tego, że podróż najgorszym samochodem była lepsza niz niejednym pociągiem i autobusem. Sam pamiętam, że całe dzieciństwo jeżdziłem z Pomorza w Świętokrzyskie pociągiem i autobusem. Jak tylko było nas stać na samochód to rzuciliśmy pociąg w cholere - mimo że był bezpośredni i jechał podobnie długo. Nie idealizujmy lat 90, bo idealne nie były. Czy mamy do czynienia z negatywnym sprzężeniem zwrotnym, tak. Czy to wina samych uzytkowników? Nie.
Ostrów Mazowiecka! ❤️
Studiowałam w Warszawie 5 lat zaocznie, mieszkając w Ostrowi. Dojeżdżałam regularnie w weekendy. Gdy zaczynałam w 2013 roku nie było tak źle, bo autobus na trasie Białystok-Warszawa jeździł co 1-2 h. Gdy kończyłam, była tragedia, bo remontowali S8 i zdarzało się, że jechałam ponad 3 godziny w jedną stronę. Znajomi pytali, czemu nie pojadę koleją, przecież będzie lepiej - cóż, chciałam, ale mimo iż pociąg przez Ostrów przejeżdża, to w mieście nie ma stacji pasażerskiej.
Obecnie ostatni autobus z Ostrowi do Warszawy wyjeżdża o 17:55. Między kursami są przerwy trwające 3-5 godzin. Jest bardzo ciężko podróżować tylko środkami transportu publicznego.
Nie miałaś możliwości przeprowadzić się do Warszawy?
@@Kew_PL a to nie jest tak, że Warszawa ma największe koszty najmu?
@@szaptor5069 no ma, ale jak ktoś ma pieniądze na studia zaoczne, to na jakiś pokój ze współlokatorami rodzice nie mają? Ja szczerze nie rozumiem takiego życia w mieście na pół gwizdka. Śmieszy mnie jak studenci jeżdżą co tydzień na weekend do rodziny a potem wracają na studia do Warszawy. I tak tydzień w tydzień.
W stacji Ostrów Mazowiecka są perony tylko szkoda że od 1993 nie było żadnego pociągu pasażerskiego (nie licząc pociągów specjalnych turystycznych)
@@Kew_PL serio? No to fajnie, że Ciebie to śmieszy i nie masz takiego problemu. Może przez to, że płaci za zaoczne studia to nie stać jej już na chore koszty wynajmu w Stolicy...
Odkąd tylko usłyszałam, że zaczęłaś robić ten film to baaaardzo na niego czekałam. Genialny, ważny i jakże bliski mi temat, a Ty jak za coś się zabierasz to nie ma 'na odwal'. Mój ulubiony film razem z tymi z pytaniami z WOŚP ❤️❤️ dziękujemy ❤️
Pamiętam jak moje życie uległo znacznej poprawie, kiedy kupiłem swój pierwszy samochód. Podróż do pracy, która trwała 2h, zmieniła się na 20 minutową komfortową podróż. Od tamtej pory nawet nie myślę, by jechać komunikacją miejską, bo to była totalna udręka.
dosłownie zachciało mi się płakać jak czytałaś te komentarze ludzi. dziękuję że poruszasz tak ważny temat!
Świetny filmik jak zawsze Kasiu! Akurat z mojej strony miałem przez całe życie łatwo - miasto powiatowe. Podstawówka i gimnazjum pieszo przez park 5 minut. Później liceum, 10 minut rowerem, 15 minut mocnym marszem. W liceum zetknąłem się ze znajomymi, którzy dojeżdżali z pobliskich wiosek GODZINĘ (sic!) nie byłem sobie w stanie czegoś takiego wyobrazić. Wykluczenie komunikacyjne jest poważnym problemem, ale kiedy go rozwiążemy?
Bardzo ciekawy materiał z perspektywy osoby, która z pewnością uznałaby się za typowego "blachosmrodziarza".
Samo porównanie samochodu do zbiorkomu też nie było do końca trafione, bo w pociągu wystąpiła awaria (z tego co zauważyłem to coś z hamulcem, skoro młotkiem chcieli to naprawiać 🤔). Jeśli taka sama awaria by wystąpiła w samochodzie, to czas dojazdu byłby równie długi.
Jeśli chodzi o ilość samochodów zarejestrowanych w CEPiKu, to w żaden sposób te dane nie są wiarygodne z chociażby typowych dla naszej gospodarki metod zarządzania pojazdami jak: sprzedawanie na słupa, nie wyrejestrowanie samochodu, ale pocięcie go na części. Przez te metody, jak się okazuje około 6 milionów dalej zarejestrowanych samochodów w Polsce to tzw. Martwe dusze (czyli ok. 25% wszystkich zarejestrowanych samochodów w Polsce), czyli samochody już nieistniejące, ale będące w systemie i napędzające negatywne spojrzenie na to, ile samochodów przypada na jednego obywatela.
Kolejną małą nieścisłością jest porównanie emisji CO2 samochodu zasilanego benzyną, a autobusu zasilanego olejem napędowym. Olej napędowy ma niższą emisję CO2, ma lepszą sprawność cieplną, ale niestety emisja NOx jest znacznie większą, niż w przypadku silników benzynowych.
Jeśli chodzi o samochody benzynowe, to te z instalacją LPG mają o 10-15% mniejszą emisję CO2, a do tego około 60% mniejszą emisję węglowodorów. Jako, że w Polsce jest zarejestrowanych około 3,4mln samochodów z instalacją LPG (po odjęciu martwych dusz, to wynik około 2,7mln) to jest realne zwalczanie emisji CO2, choć głównie ze względów ekonomicznych stosuje się te instalacje.
I co może zdziwić, to fakt, że jestem za tym pomysłem, żeby poprawić transport publiczny do stopnia, że samochód jest takim środkiem komunikacji do danego węzła przesiadkowego, skąd można bezproblemowo dostać się do danej instytucji.
Jednak samochody dalej pozostaną głównym środkiem transportu w celach transportu dużych bagaży jak i podróżujących w więcej niż 2 osoby, ponieważ emisję wtedy są na poziomie autobusu, który jedzie bezpośrednio z pkt. A do pkt. B.. O czym zapominamy w porównaniach ile niekiedy musimy "nadkładać" kilometrów autobusem, z powodu nieoptymalnej trasy do interesującego nas celu. Do tego używanie klimatyzacji w autobusach miejskich znacznie zwiększa ich emisję, ponieważ porównując warunki pracy klimatyzacji w samochodzie z warunkami pracy w autobusie, to się okazuje, że autobus miejski co około 2 minuty ma bardzo duża wymianę powietrza poprzez otwieranie drzwi na przystankach, czego nie robimy w samochodzie. To negatywnie wpływa na spalanie, a co bezpośrednio się wiąże z emisyjnością. Swoją drogą ciekawe czy podczas badania norm spalin w autobusach miejskich biorą ten aspekt pod uwagę.
Podsumowując mój nieco chaotyczny komentarz, to super materiał do refleksji nad tematem. Z mojej strony jeszcze jest parę tematów na które chciałbym odpowiedzieć, ale myślę że na ten moment wystarczy :)
Mieszkam sobie w Knurowie (7km od Gliwic) i chyba po tym filmie zacząłem doceniać 100 par połączeń dziennie do tego miasta xD Ale też zauważyłem zmiany w swojej okolicy, gmina Pilchowice miała tragiczną komunikację z czym kolwiek, było to raptem kilka kursów do mojego miasta i prywatne busy do Gliwic, ale od jakiegoś roku gmina ta uzyskała codzienne regularne kursy do miasta powiatowego (ok. 35 par), i te autobusy są prawie zawsze pełne i część osób przesiadła się z samochodu na autobus. Oby tak dalej! :D ps. Jestem wielkim zwolennikiem zbiorkomu, mimo ze prawko jest i auto stoi zawsze jak mam możliwość wybieram transport zbiorowy :))
Metrolinie do Sośnicowic i Pilchowic to chyba najlepsza, wzorowa zmiana w komunikacji w aglomeracji śląskiej, niestety takie zdarzają się tutaj zbyt rzadko. Jeżeli jest tak jak piszesz, że część kierowców przesiadła się do autobusu, to potwierdza się zasada - często nie dlatego nie ma komunikacji bo nie ma pasażerów, ale nie ma pasażerów, bo nie ma odpowiedniej komunikacji.
Super, że ktoś też docenia komunikację w Knurowie poza mną :) Pozdrowienia do sąsiadki bez prawka
Knurów to fajne miasto. Byłem tam kilka razy na imprezach sportowych. Niestety raz byłem świadkiem samobójstwa i dziewczyna skoczyła z bloku i się zabiła. Do dzisiaj pamiętam jej krzyk w agonii jak leżała na ziemi i nie mogła się już ruszać, i jej mamę co krzyczała. Bardzo mam traumę od tego.
Gdy w ubiegłym roku kupiłem samochód, to zrozumiałem jak dużo czasu straciłem przez kilka dobrych lat mojego życia. Praktycznie każdy mój licealny dzień wyglądał tak, że na lekcje do miasta oddalonego o 12 kilometrów musiałem jechać autobusem o godzinie 6:53 (zajęcia były na 8:00). Przystanek oddalony był o trzy kilometry, a autobus niejednokrotnie przyjeżdżał wcześniej - pobudka była więc około 5:00. Gdy lekcje kończyły się o godzinie 14, to autobus miałem o godzinie 15:50, także około 17:00 byłem w domu - często po 18, bo autobus niejednokrotnie się spóźniał lub nie zabierał dodatkowych osób, bo nie mieściły się w pojeździe. Przez to straciłem mnóstwo godzin swojego życia, mnóstwo energii i okazji do spędzenia wspólnego czasu z przyjaciółmi - nie miałem bowiem jak przyjechać na godzinę czy dwie, bo przy okazji straciłbym drugie tyle na dojazd. Wykluczenie komunikacyjne bardzo mocno odbiło się na moim życiu i właściwie wyłącznie z tego powodu zdecydowałem się na samochód. Obecność dobrego i przemyślanego transportu praktycznie zniwelowałby u mnie potrzebę posiadania auta - zakładam, że u wielu innych osób też.
Widzisz. Czyli samochód pozwolił Ci się uniezależnić od komunikacji zbiorowej. Każdy ten etap przechodził. Kapitalizm w jakimś stopniu pozwolił nam na dorobienie się samochodu.
@@karolbochenek5331 zgadzam się ale autorka filmu propaguje jednak socjalizm
Zostawiłabym sto kciuków w górę, gdyby się dało!
Przeczytałam dwa lata temu "Nie zdążę" Olgi Gitkiewicz, nie jak reportaż, a jak horror. Mam ciarki na plecach, jak myślę o tym ile wyborów życiowych jest zależnych od tego czy jest autobus, pociąg, czy ich nie ma.
Jestem z Warszawy, pewnie jednego z najlepiej skomunikowanych miast, chociaż w czasach szkolnych i dla mnie problemem był transport - jeden autobus raz na godzinę i codzienny wybór czy się spóźnić na pierwszą lekcję, czy czekać 40 minut pod szkołą. Czasem wracając wolałam iść 30 minut przez las niż marznąć czekając na autobus. Od tego czasu w Warszawie myślenie o komunikacji publicznej się poprawiło, ale to że w dużych miastach sytuacja się poprawia, to jak słaby żart w kontekście mniejszych miejscowości...
Dostęp do edukacji, pracy i ochrony zdrowia czy kultury to podstawa i nie można się dziwić, że tylko po to by mieć taką podstawę, ludzie wyjeżdżają z mniejszych miejscowości. I tu mówimy tylko o całkowitym minimum.
Aż muszę skomentować. No po prostu muszę!
Uwielbiam transport publiczny. Wszędzie, gdzie się da wolę jechać pociągiem, szynobusem lub autobusem. Jako mały brzdąc jeździłam z rodzicami do dziadków po 7 godzin. Mimo tego - było fajnie, bo można było wsiąść u siebie w mieście, jedna przesiadka i wysiąść u dziadków. Od tamtego czasu minęło 20 lat. Teraz podróż zajmuje ok. 6 godzin i 30 minut. Niby 30 minut szybciej, ALE... autobusem do sąsiadującego miasta, później busem do Wrocławia, tam przesiadka na pociąg do Opola, tam przesiadka na kolejny pociąg do miasta, gdzie mieszka babcia i dziadek.
Kiedyś był bezpośredni Wrocław - miasteczko dziadków, ale... stwierdzono, że skrócą jego trasę, więc przestał jeździć na Wrocław, kończył trasę w Brzegu. To mnie nie zrażało. Stałam się mistrzem pociągów wśród moich znajomych! Wyszukiwanie różnych tras, ogarnianie peronów, przewidywanie spóźnień - to moja supermoc. Półtoragodzinna trasa pokonana w siedem, palący się pociąg, stłuczka autobusów (w wyniku której odpadło lusterko) - co przeżyłam to moje!
Jednak... nie mam już siły. Nie mam już siły na przesiadki w kilku miastach, żeby dotrzeć do celu. Nie mam siły na kilkugodzinne dojazdy do specjalistów, które samochodem trwają 45 min.
Jestem wściekła! Wściekła z bezradności...
Jak to jest, że pobliskie gminy chwalą się, że jest tak blisko do Wrocławia, a... nie ma do niego bezpośredniego dojazdu?
Polecam przyjrzeć się pewnej linii kolejowej na Dolnym Śląsku (przez Jordanów), którą mieli odnawiać. Praca rozpoczęły się chyba rok temu. Były ekipy, był progres, były sprzęty i... nagle wszystko upadło. Tory ponownie zarosły. Wywalili pieniądze po to, żeby to olać? Tłumaczą się brakiem dotacji, ale... po co o tym tak głośno trąbili, bo co robili ludziom nadzieję? Po co rozpoczynali pracę?
Problem jest też w zwykłych ludziach.
Do pracy poruszam się autobusem. Mam świetny dojazd. Jednak KAŻDY w pracy patrzy na mnie z politowaniem, że nie mam prawka, że tak muszę się męczyć. To nie jest męczenie! Na podmiejski nie narzekam :)
Moje miasto ponad 50k ludzi dojazd do pracy na 6:00 gdzie jest kilka sporych zakładów zajmuje 60 min z przesiadkami jeżeli się spóźni lub zepsuje to nie mam czym dojechać.
Podróż własnym samochodem zajmuje mi 12 min. Jazda własnym samochodem daje mi w miesiącu 33,5 godziny oszczędności (rocznie ponad 15 dni to jak dodatkowy urlop).
U mnie sytuacja jest Jeszcze ciekawsza, pierwszy autobus do miasta dojeżdża około 7 rano, ostatni odjeżdża po 21 a największe zakłady pracuja w systemie zmianowym 6-14,14-22, 22-6
60 minut w ramach jednego miasta? co to za miasto?
@@romankloc3278 przejedź Kraków
@@magdalenaszczurek7520 Krakow ma 50k ludzi? Naucz sie czytac ze zrozumieniem xdddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddddd
Klasyk. Ale aktywsci nie pracują na 6 rano. A młodzi mpk to tylko na koncerty. Bulwa mac jak patrze na te rozkłady to tylko w biurze kawe robić i na 9 przyjeżdzać.
Myślę że sporo by pomogło wprowadzenie regulacji, że zanim w mieście pojawi się osiedle pośrodku niczego deweloperzy musza zapewnić drogę i komunikację zbiorowa. To ostatnio jest plaga - "słoneczne apartamenty" i "ciche zakątki" a wokół żadnej infrastruktury. Z drugiej strony dlaczego ludzie decydują się na zakup, a potem żądają autobusów i dróg :/
Może dlatego, że to jedyny "swój kawałek podłogi", na jaki ich stać? Dodaj jeszcze do tego, że wynajem w lepszych lokalizacjach jest horrendalnie drogi.
I właśnie dlatego przeprowadziłam się do miasta i teraz nie wyobrażam sobie już życia na wsi! A i tak nie miałam najgorszej sytuacji bo miałam w ciągu dnia kilka autobusów kursujących do najbliższego miasteczka. Ale i tak gdy chodziłam do liceum często bywało tak, że w szkole byłam godzinę, dwie przed rozpoczęciem zajęć albo po lekcjach tyle samo musiałam czekać na autobus. Było to niesamowicie męczące. Oczywiście nie było mowy o jakiś spotkaniach wieczornych czy weekendowych ze znajomymi, chyba że z noclegiem ponieważ na tygodniu ostatni autobus do domu był o 18.30, w soboty na weekendzie zdaje się coś koło 13. W tym momencie z tego co się orientuje zlikwidowali całkowicie połączenia weekendowe. Po liceum uciekłam do miasta wojewódzkiego ponieważ nie wyobrażałam sobie pracy z takimi dojazdami. Oczywiście można dojeżdżać samochodem ale... Najpierw trzeba na ten samochód zarobić i tu pojawia się błędne koło. Nie mówiąc o tym że jak zepsuje Ci się samochód to też masz problem jak Twoja praca zaczyna się i kończy w innych godzinach niż masz dojazd.
Także chociaż tęsknię za wsią... Jednak doceniam to jakie możliwości daje miasto dzięki temu że tutaj ten transport publiczny jest o wiele lepiej rozwinięty.
po 32latach w 3 krajach Austria ,Dania i i Irlandia wszedzie zylismy w miastach.9 lat temu kupilismy dzialke na wiosce 157osob tu mieszka(okolo 1500 dookola naszej wioski) w Irlandii i postawilismy dom.nigdy wiecej zycia w miescie.Mamy tu wszystko na wiosce wlacznie ze szkola podastawowa 800metrow od domu,przedszkole 500 metrow i 2 szkoly srednie 3km od domu.2km od domu 3 stacje benzynowe,aldi i sklepy irlandzkie spar,super value,3 apteki,4 stacje ladowanie elektrykow,odzial banku no i mnostwo maly roznych sklepikow a o barach nie wspomne bo spokojnie kolo 10 barow i restauracji i maly hotel,2 domu opieki.Po co mi w miescie zyc jak tu mamy wszystko plus cisza i spokoj na swoim.Dwojka naszych dzieci jeszcze w podstawowce a dwojka juz tu szkoly skonczyla i oboje po zdaniu prawka 17lat jezdzily do szkol swoimi samochodami bo tu wozidla tanie sa.Wczesniej wszyscy rodzice tych co prawka nie maja zawoza tu do szkol i po nich przyjezdzaja a reszta dzieci jedzie busami lub swoimi samochodami
Nikt nie doceni wartości samochodu tak jak ci, którzy, żeby wrócić do rodzinnego domu, w piątek ze studiów, musieli jechać 80 km minimum 3 godziny i to kilkoma środkami transportu ;)
Przychodzę tu tylko podziękować za ładny film. O wykluczeniu wciąż warto mówić, poprawy nie widać, a transport nie tylko jest mało wygodny, ale i drogi. A wystarczy przecież teraz zainwestować i dać się temu rozkręcić, aby zbiorkom działał z zyskiem. Jakby co, to dwa lata później problem jest aktualny i rozwiązań ani widu, ani słychu. Wrócę za 5, może będzie lepiej
Dziękuję za to video. Liczę na więcej odcinków w tematyce około urbanistycznej
Bardzo ważny problem i BARDZO dobry materiał. Wykonałaś wielka pracę. Dziękuję
Świetny i prawdziwy materiał. W pierwszej klasie gimnazjum wyprowadziłem się 4km za Konstancin. Pojawił się problem z dojeżdżaniem do szkoły, która była oddalona o 8km. Nie było żadnego autobusu. Podwozili mnie rodzice. To jeszcze nie było takie straszne, bo mogli pozwolić sobie na przyjazd na telefon.
Prawdziwa jazda zaczęła się w liceum, gdzie trzeba było dojechać do Warszawy. Pod domem był przystanek PKS. Legendy mówią, że kiedyś tam jeździł autobus raz dziennie w każda stronę. Nigdy go nie widziałem. Do Warszawy jeździłem z ojcem, który jechał do pracy. Kończyło się to tak, że w szkole byłem zawsze o 7 rano i czekałem na lekcje. Powrót autobusem do Konstancina. Średnio zajmowało to 1:30, no i jeszcze odebranie przez rodziców samochodem.
Po liceum zaczęły się studia i praca. Pojawiły się busy lokalnej linii L. Ich stan techniczny i rozkład jazdy był umowny. Wszystkie przystanki były na żądanie, więc jak nie było chętnych to autobus przejeżdżał trasę w 15 zamiast 40 minut. Pamietam, że drzwi trzymały się na sznurze, drucie i taśmie klejącej. Kiedyś miałem przerwę w kursie na stacji benzynowej, gdzie kierowca busa zatrzasnął kluczyki od prywatnego auta i z pasażerem próbowali się do niego dostać. W sprawie zbiorkomu coś się poprawiło, ale nadal dojazd do Warszawy zajmował mnóstwo czasu.
Teraz przeprowadziłem się do Warszawy. Wszystko super - do pracy 8km. I co, chciałoby się przesiąść na komunikację publiczną? A gdzie tam. Ten krótki odcinek komunikacją pokonuję w godzinę, gdzie jadąc samochodem w korku robię to w 30 minut. Co wybierzesz - jazdę zatłoczonym autobusem z przesiadką, czy swoje zadbane auto, klimatyzację i spokój? No i jaka oszczędność czasu.
Zbiorkom w Polsce to tragedia. Jedyne sensowne rozwiązanie to metro. Ale jego wykorzystanie jest błędne. Powinno ono dowozić ludzi ze stref podmiejskich do miast. A u nas to taki szybszy, podziemny tramwaj.
W mojej rodzinnej wsi w środku województwa kujawsko-pomorskiego od lipca zlikwidowano jedyny jeżdżący autobus, oczywiście prywatnej firmy. Część mojej rodziny - ciocia i babcia - w tej chwili odłączone są od świata i aby dojechać do najbliższego 70 tys. miasta muszą prosić o podwózkę moich rodziców którzy na szczęście samochody mają. Nie mogą pilnie skorzystać z pomocy medycznej ani zrobić nawet najprostszych zakupów (bo w naszej wsi od dobrych 8 lat żaden sklep już nie funkcjonuje). Jak bardzo musi to być uwłaczające, nie wiem. Ja sama na szczęście do szkoły byłam dowożona samochodem, natomiast moja koleżanka z liceum aby dojechać na 8 do szkoły wstawała o 5, jechała samochodem na przystanek a potem jeszcze dwoma autobusami.
Dzięki za poruszenie tego tematu, może coś się w końcu zmieni
nic nowego
miliony dzieci wstaje o 5 do szkoły aby skorzystac z autobusu
niestety nie dożyjemy czasów kiedy autobus na lekcje o 8 bedzie o 7 .. bo zwyczajnie z niektórych miejscowości dystans jest zbyt duży aby takie coś osiągnąć
poza tym zapominamy o 1 ważnym szczególe . koszty
@@aslan2.grepolis631 zamiast mówić ze coś jest niemożliwe i nie dożyjemy takich czasów to warto jednak zainteresować się tematem i nadawać presję ludziom, którzy mają władzę i możliwości coś zmienić :) koleżanka o której wspominałam najwiecej czasu traciła na tragicznie zorganizowane przesiadki, dystans z domu do szkoły na spokojnie można było przejechać w godzinę.
To tylko wina ludzi że osiedlają się na takich zadupiach, a nie w pobliżu miast
Inna perspektywa,mieszkam we Wrocławiu,ogromne miasto. Mam do pracy ok 3.5km, idealne połączenie autobusowe, kurs co 10min. Jednak przejechanie 7km autem kosztuje mnie ok 4zl, a przejechanie w dwie strony busem ok 8zl. Niby 4zl różnicy, niewiele w skali miesiąca, ale z drugiej strony autem jest 2 razy taniej. Do tego mam klimę, pewne miejsce siedzące, tyle swiezego powietrza ile zapragnę. Nie muszę tłumaczyć starej babie, że otwarte okno przy 30 stopniach jej nie zabije.
Mieszkałam we Wrocławiu. Przy takiej dobrej komunikacji nawet nie potrzebowałam auta, a zdarzało mi się mieszkać w różnych dzielnicach. Busem 4 zł za przejazd - niby tak. Ale kupując bilet miesięczny lub kwartalny wychodzi dużo taniej, a skoro dojeżdżasz do pracy to się opłaca. No i serio - 3,5 km - nawet jak nie ma miejsc siedzących to da się przeżyć tę jakże długą podróż.
Starej babie, bo młodość jest wieczna...
Mieszkam we Wrocławiu. Mam całkiem dobre połączenia, mimo, że mieszkam na obrzeżach. Mam do pracy prawie 8 km (jedna przesiadka). Ale i tak korzystam z MPK sporadycznie bo jeżdżę rowerem ;)
Jak 8zł? Jak się opłaca bilet miesięczny czy też dwu-, trzymiesięczny, to o wiele mniej wyjdzie za te przejazdy. Aczkolwiek, całkiem rozumiem pozostałe argumenty, bo w komunikacji miejskiej najgorsi są inni ludzie...
Żeby dojechać do szkoły oddalonej ode mnie o 30 km musiałam wstawać codziennie o 5:00 rano żeby zdążyć na 8:00. Lekcje kończyłam zwykle o 15:10 a w domu byłam po 17:00. Dlaczego tak? Nie było bezpośredniego połączenia i autobus robił ogromne kółko żeby dojechać do innych wsi co wydłużało podróż. Do dziś jestem wdzięczna rodzicom którzy pozwalali mi czasem zostać w domu bo byłam tak wykończona.
ile, 30km? O kurde, to mi było daleko isc 700m xd
U mnie sytuacja wygląda(ła) bardzo podobnie. Dlatego kończę liceum bez jakichkolwiek bliższych znajomości ze szkoły/klasy. Ostatni sensowny bus o 20, kolejny 22:40, co przy wstawaniu 5:30 było niemożliwe. Jeżeli oddaliło się od trasy busa, to trzeba było nawet godzinę wcześniej się zbierać, aby na niego zdążyć (duże miasto), więc jakiekolwiek wyjścia ze znajomymi czy zajęcia pozalekcyjne odpadały.
Bardzo dobry film. Mieszkam około 1-1:30h drogi samochodem od szlaków górskich w Karkonoszach. Połączenie autobusem są, ale to już około 2:30-3:30h lub brak. Kolei brak. Pamiętam jak wiele lat temu zobaczylem kolej w gorskiej czeskiej miejscowości. To wtedy bylo dla mnie tak niewiarygodne, że gdybym tego nie zobaczylna własne oczy to nie uwierzylbym. Pierwsza myśl: "to im sie opłaca? Ktoś tym jeździ?"
Ps. Jezeli końcówka z kanarem to żart, to ok. Mnie nie porwał. Jesli nie to szkoda, że dajesz taki przykład wlasnego zachowania😅
Mieszkam w małym mieście (15k mieszkańców). Do miejsca pracy mam 10 minut marszu. Codziennie mijam ludzi którzy ten a nawet krótszy dystans pokonują samochodem.
Zimą, mijam rano osoby które odmrażaja samochody i docierają do pracy długo po mnie. Kiedy benzyna zaczęła kosztować 8zl upierali się , że potrzebują podwyżek bo nie mają jak do pracy jeździć. Zapytałem, czemu się nie przejdą albo przesiądą na rower...
Samochodem jest wygodniej. Kiedy przyznałem się, że na basen kryty do miasta obok jeżdżę sobie autobusem, patrzyli na mnie jak na kogoś gorszej kategorii.
Polacy kochają zbytek.
Raczej komfort. Jeśli mieszkasz w mieście 15k to raczej nie ma problemu z parkowaniem
Nikt nie pisze, że jak polikwidowali połączenia to ludzie chcąc nie chcąc zmuszeni byli pokupować sobie samochody. Ściągali zza granicy samochody jeszcze na chodzie. Pojawiło się kilka samochodów w rodzinie, ponieważ każdy gdzieś musiał dojechać. Teraz to może się wydawać zbytek ale wsześniej był to mus mieć czymś dojechac do pracy. Pierwszą potrzebą stał się samochód. Wymusili na ludziach aby ludzie nagminnie kupowali samochody już nieźle wyeksploatowane z wiadomo jakiego kraju. Jeden kraj się pozbywał niechcianych samochodów a Polacy nagminnie je kupowali bo je potrzebowali. Początkowo ludzie jeździli w kilka osób w samochodzie kolegi, znajomego. Potem pojawiły się prywatne małe przewozy. Trzeba było sobie poradzić a teraz to może i zbytek bo ludzie już się przyzwyczaili. A teraz ponoć będzie odwrotnie. Czas pokaże.
@@antekp2965 bez jaj 10 min to trzeba brać auto bo komfort? Chore...
@@antekp2965 ale jest problem z hałasem, smrodem spalin czy bezpieczeństwem dzieci. Potem ci sami ludzie jęczą jak to muszą dzieci wozić na zajęcia dodatkowe w tej samej miejscowości kiedy to maksymalnie 3 kilometry które prawie każde dziecko mogłoby pokonać samodzielnie rowerem.
Raczej pokazanie sie przed innymi.
Świetnie zrealizowany materiał! Zauważyłam, że na pokazywanych mapkach, Podlasie było całe na niebiesko, co zgadza się z moimi doświadczeniami. Kiedyś z Suwałk było znacznie więcej połączeń pociągowych. Teraz są chyba tylko dwa do Warszawy, w tym jedno (na szczęście!) Do Krakowa! Oprócz najbliższego Białegostoku, nie ma za bardzo innych destynacji z naszego dworca. Nie można dojechać nawet do blisko położonego Ełku. Całe życie mieszkałam w miastach, ale teraz mam krótki epizod mieszkania na wsi i chociaż jest tutaj przystanek, autobus nie dojeżdża ... I nigdy się nie zastanawiałam nawet żeby próbować znaleźć jakiś rozkład jazdy, bo wygląda to jak nieużywany przystanek, nigdy tam nikogo nie widziałam, ani czekających, ani autobusu... Z resztą w internecie próżno szukać informacji na ten temat :/ Zakładając że dojście do przystanku to podróż na około kilka kilometrów, od razu wybieram samochód :( czasami rower ale jednak do supermarketu jest tutaj 17 km także .... :/
I cyk mam inspiracje na pracę dyplomową. Dzięki że jesteś!
Wiem, że ze strony kolejowej badania sięgają przynajmniej połowy XIX wieku (GB). Jest materiał porównawczy. Powodzenia!
@@maciek_k.cichon i z tych badań jasno wyniki że odpływ pasażerów z kolei na rzecz aut zaczął się około lat 30tych XX wieku ;)
Ło matko kolejny bezrobotny magister w tym kraju nam przybędzie. Potem bedą robić materiał o ty jak kamil magister musi dorabiać w niemczech na szparagach bo w Polsce nie ma pracy dla ludzi z takim wykształceniem.
@@Katty007 Jak Pan magister kiedyś zrobi tak, aby Pani Katarzyna mogła dojechać na 3 zmianę do swojej roboty to i tak nie zwróci na to uwagi bo się należy xD
to radzę aby w twojej pracy były także argumenty za samochodami...bo inaczej wyjdzie z tego taki wniosek że najtaniej jest dobudować tory kolejowe do każdej wsi...choć tam są drogi od 100 lat.
Wykluczenie komunikacji to objaw choroby państwa polskiego. To państwo jest niewydolne. Winna jest tu tak samo administracja rządowa, jak i samorządy.
Przede wszystkim winni są ludzie, brak umiejętności zarządzania, nepotyzm, brak strategii - każdy sobie rzepkę skrobie, nikt się nje wychyla.
Politycy, którzy mogliby wzmocnić transport publiczny poprzez lepsze finansowanie sami są przyspawani do aut. Tu jest główny problem. Samorządowcy nie widzą tego jako problem, za który oni są odpowiedzialni.
@@adammr7097 a co myślałeś kto to da pieniądze ? transport publiczny nie zarabia w takich małych miejscowościach to kto będzie dokładał ?
Chciałam tylko powiedzieć - oprócz tego, że super film, że przez d≥uszy czas jakoś tu nie zaglądałam i ciągle miałam w głowie pierwsze filmy z początku kanału. OMG - jaki szalony progres! Gratuluję i trzymam kciuki za kolejne produkcje. Jest pięknie i super merytorycznie (ale to jak zawsze :))
Poruszyłbym jeszcze jeden temat, a mianowicie, że transport zbiorowy w Polsce jest drogi. Ja mam świadomość, że podróż samochodem to nie tylko koszt paliwa, ale na większości tras, z których korzystam bilet PKP dla jednej osoby bez zniżek wychodzi tylko minimalnie taniej niż podróż samochodem. Wystarczy, że zabiorę ze sobą psa (+15zł) i taniej wychodzi mi wziąć samochód. O komforcie, czasie i niezawodności nie będę się już nawet rozpisywał.
licząc samo paliwo to nawet taniej autem wychodzi przejazd 40 km
wynosi 15-20 zł w zależności jaki środek transportu a przejazd autem 10 zł czyli od 5-10 zł w kieszeni a mamy wysokie ceny paliw/ auto na gaz
Ja za dojazd komunikacją miejską musiałam płacić 4 zł w jedną stronę. Daje to 8 zł w dwie strony (a mają iść kolejne podwyżki). Miasto dumnie ogłosiło, że otwarto linie tramwajową do mnie, gdzie aby na nią dotrzeć, muszę iść jeszcze 10-15 minut. Parking w pracy za darmo. Także gdy jest ciepło wybieram rower i hulajnogę, a całą zimę przejeździłam autem,bo od razu pojechałam na zakupy, zaoszczędziłam 20-30 min na spacer z i na trawmaj, a czas samego przejazdu był taki sam jak tramwaju. No i ciągle zmiany tras, wyłączenia, a od września przebudowa centrum miasta- nie dojedziesz tam komunikacją. I jak tu zrezygnować z auta?
Potwierdzam, jest to ogromny problem w Polsce, mieszkając we wsi, która sąsiaduje z większym miastem w moim przypadku z Warszawą większych problemów nie ma - wiadomo korki ogromne ale autobusy są i kursują często, znając miasto i możliwe przesiadki da się dojechać w miarę sprawnie . Mając takie doświadczenia pierwszy przyjazd do mojego chłopaka był szokiem. Wieś w wielkopolsce, gdzie pociąg nie dojeżdża i nie ma możliwości dojeżdzać (obszar natura 2000, jezioro w pobliżu z chronionymi gatunkami zwierząt) - myślę sobie ok, przecież zawsze są autobusy, jednak jak się okazuje - niekoniecznie. Wieś leży na skraju dwóch gmin, co jeszcze bardziej pogarsza sprawę, bo zazwyczaj w kwestii transportu jest pomijana. Autobus do siedzimy gminy nie występuje. Autobus do najbliższego miasta w odległości około 13km (które leży już w innej gminie) - również nie istnieje. Za to kursuje jeden bus od prywatnego przewoźnika do miasta ok. 60 tysięcy mieszkańców gdzie znajduje się najbliższa szkoła średnia, oddalonego o 23km, który pokonuje trasę w godzinę bo jeździ po wszystkich okolicznych wsiach. Autobus kursuje tylko w dni nauki szkolnej, odjazdy o: 6:44, 12:11. Przyjazdy o: 12:10, 16:30. I to tyle. Doliczając czas na dojście na dworzec autobusowy w mieście należy wychodzić ze szkoły najpóźniej po 7 godzinie lekcyjnej, lub zwalniając się w połowie ósmej. Takim sposobem, jak jakiś przedmiot był jedną godzinę w tygodniu, akurat na ósmej godzinie lekcyjnej nie dało się na nim uczestniczyć w całości. Bilet miesięczny imienny ulgowy kupowany na tą jedną konkretną trasę dwa lata temu kosztował 160zł. Dla porównania bilet miesięczny ulgowy w Warszawie na obie strefy czyli również wszystkie podmiejskie wsie kosztuje 90zł. W tym nielimitowane przejazdy gdzie i kiedy tylko chcemy, a to cena bez dopłat gminnych dla mieszkańców gmin ościennych Warszawy, które wynoszą nawet połowę ceny. Dodam tylko, że w wyżej wspomnianym mieście 60 tyś mieszkańców, w którym obecnie mieszkamy transport publiczny istnieje, lecz jest tak okrojony, że nie da się z niego korzystać. Linii autobusowych jest zbyt mało, rozkład jazdy jest tragicznie ułożony. Mieszkańcy nie raz próbowali coś zmienić, nawet proponowali konkretne rozwiązania - przebiegi linii autobusowych, godziny kursowania - wystarczyło tylko wdrożyć w życie, jednak w tym momencie robi się błędne koło - miasto nie wprowadzi nowych rozwiązań bo nie będzie to opłacalne - według nich nie ma takiego zapotrzebowania bo mało osób teraz jeździ aktualnie kursującymi autobusami to jak zwiększą częstotliwość będzie jeszcze mniej osób przypadających na jeden kurs, a mieszkańcy mimo chęci, po nieudolnych próbach dialogu i doprowadzenia do jakichkolwiek zmian na lepsze, coraz częściej zmuszeni są do przemieszczania się w obrębie miasta autem.
No a jak ma być inaczej jeśli w większości przypadków to JEST nieopłacalne. nikt nie będzie utrzymywał paru kursów dziennie do jakiejś wiochy, z których korzystać bada 3 osoby na krzyż. Tam gdzie mieszka dużo ludzi i jest duże zapotrzebowania tam są kursy i to, jak sama zauważyłaś, mogą być tańsze. Liczy się skala.
Pamiętam z czasów studenckich, jakim szokiem było dla mnie to, że w Warszawie bilet miesięczny "na wszystko" kosztował 35 pln, podczas gdy podobny bilet w Trójmieście - 200 pln. W czasach pensji 1000 pln netto.
Boże złoto a nie filmik. Brawo za chęci, przygotowanie i profesjonalizm
W liceum musiałam zmienić szkołę, bo dojazdy mnie wykańczały - wstawałam o 5 rano by dojechać rowerem 10 km na pociąg. 35 km pociągiem by czekać jeszcze pół godziny przed szkołą czekać na jej otwarcie. Lekcje kończyły się o 14.30 a 14.45 miałam pociąg do domu. Następny pociąg dopiero o 17. Po 2 tygodniach po prostu zmieniłam szkołę:(
Na jaką, taką gdzie dojazd zajmował jeszcze więcej ?
@@Dar1usz na liceum do miejscowości, do której miałam lepszy dojazd z mojej wsi - o 7 do szkoły, a o 15.30 powrotny. To było 12 lat temu. 90% młodzieży z mojej wsi wybierało szkoły w tej miejscowości, bo tylko tam był dojazd. Teraz nawet tam nie ma jak dojechać.
Polska to jest palotogia.
Jaki to wszech dobrobyt i supermarkety, mieszkania za kredyty i wszechobecny konsumpcjonizm, ''podobno'' mamy 23 mln samochodów......a jest problem żeby z miasta do wsi dojechać na dystansie 30km...i to jest Centrum Europy.
Dlaczego po 1990 roku pozostawiono PKSy same sobie??? dlatego żeby właśnie upadały, a cudowny wolny rynek robił co chciał, efektem czego jest brak połączeń.
Fajnie, że podjęłaś ten temat. 👍 Właśnie byłam u mamy, która na starość uciekła z miasta, niestety sprzedając mieszkanie.
Wtedy były tam 3 autobusy dziennie, więc nie tak źle. Dało się dojechać rano, coś pomóc i wrócić.
Teraz nie ma w ogóle połączenia bezpośredniego z Białymstokiem. Jest tylko do pobliskiego Michałowa i trzeba czekać godzinę na dalszy transport.
Latem to nie problem, ale jesienią i zimą?
A moja namaszczeniem wymaga coraz częstszych moich wizyt.
Jestem osobą z pewnym specyficznym zaburzeniem przestrzeni. Kiedy obiekt porusza się ze sporą prędkością, to trace go z oczu. Dlatego świadomie nie robiłam prawka. Uważam, że nie powinnam.
Tylko... czy mam wyjście?
Plus czy mnie stać.
Żyje na własnych warunkach lecz w moim przypadku oznacza to, że nam na opłaty podstawowe i jedzenie.
Nie mam na nic dodatkowego.
Błędne koło.
Pozdrawiam bajkowo 🧚
Ukłony za Twoją pracę, Kasiu. Bardzo ważny temat i wspaniały film! Gratulacje :)
Mieszkałam w mniejszej miejscowości, ale na miejscu miałam podstawówkę i gimnazjum. To był czas gdy chodziłam na zajęcia dodatkowe z plastyki. Potem poszłam do liceum i pojawił się problem rodzaju, że niektórzy uczniowie nie mogli być na 8 godzinie lekcyjnej, która kończyła się o 15:30, bo właśnie o tej godzinie mieli ostatni autobus do domu- jedna koleżanka czasem dojeżdżała do mnie, bo miałam trochę lepsze połączenie, a ode mnie odbierała ją mama, bo na wioskę nie miała już dojazdu.
Nauczyciele zdawali sobie sprawę z problemu i zwyczajnie puszczali te osoby 15 min szybciej. Były apele do dyrekcji, aby nie ustawiać żadnych ważnych przedmiotów na 8 godzinie. Ja na 8 godzinie miałam rosyjski i godzinę wychowawczą. W 3 liceum na godzinie wychowawczej byłam 4 razy. Miałam wtedy opcje że albo lecę na autobus o 15;40 albo czekam na ten o 18:30, który był ostatni do mojej miejscowości. Jak tu się uczyć do matury? Na dworcu PKS?
Sam fakt, że musiałam wstać o 6 rano, aby o 7:12 jechać autobusem do liceum, gdzie czekało mnie jeszcze 20 min do lekcji, a potem bieg na autovus powrotny, bo opcje były dwie- albo lecę biegiem na autobus o 14:20 i jadę jak sardynka, albo siedzę dodatkowo 20 min i jadę o 14:40 w jeszcze większym ścisku, bo na ten autobus zdążyły niektóre osoby pracujące.
I teraz mieszkam w dużej aglomeracji, a i tak nie korzystam z komunikacji miejskiej jeśli to możliwe. W moja okolice w końcu puścili tramwaj, ale w wakacje już ograniczyli połączenia- miałam do wyboru albo byc szybciej 20 min w pracy, albo spóźniać się 10 minut. Komunikacja najdroższe w Polsce, a od września zamykają komunikacyjnie całe centrum. Ludzie jak sardynki, co przy upałach było kiepskie. Pozdrawiam Poznań. Wolę wybrać rower lub hulajnogę, a następnie auto, niż jechać komunikacją miejską, która jest droga i źle zorganizowana z ciągłymi zmianami tras.
i dobrze. Wszyscy powinni jeździć rowerami po mieście - dystanse poniżej 5-10 kilometrów to przecież przejażdżka dla zdrowia. Poniżej 2 km to spacer, a w obrębie miasta w promieniu 2 km w zasadzie wszystko można załatwić (poza jakimiś wyjątkowymi sytuacjami).
I naprawdę o ile rozumiem osoby schorowane, starsze lub z jakiegoś rodzaju ograniczeniami ruchowymi wybierają transport publiczny, o tyle nie jestem w stanie zrozumieć młodzieży - zdrowej i silnej części społeczeństwa, która po prostu z uporem maniaka domaga się prawa do marznięcia na przystankach, jazdy naokoło, przesiadek i jazdy wątpliwej przyjemności z żulikami, którzy akurat w autobusie mają jedyne ciepłe miejsce.
Świetny odcinek (jak zawsze)!!!! Niesamowite ile dzięki tobie statystycznej wiedzy można zdobyć w raptem 20 parę minut, bez żadnego wysiłku. Wszystko ważne, interesujące i mega ciekawie przedstawione. Żyjąc w Warszawie nigdy nie zainteresowałam się tematem, a jest niesamowicie ważny. Ultra props
Aż się przypomina rodzinna wieś.
20:40 i dlatego nic z tego nie będzie. Bo Pan zapomniał że mnóstwo ludzi pracuje do 22:00 a nie imprezuje do 20. Nie wszyscy pracują od 9 do 17. A pociągi i Mpk nie wspomagają dojeżdzania do pracy na system zmianowy (nie mówię już o kimś kto pracuje na 4 brygady bo wtedy w weekend jest katastrofa). Jak na razie świetnie nam idzie utrudnianie poruszanie się samochodem a w tym czasie nie uławiamy dojeżdzania do pracy komunikacja miejską. Tworzyć nowe sposoby komunikacji to dobry pomysł, ale złym pomysłem jest utrudnianie na siłe jazdy samochodem bo pseudoekologia.
Bardzo się cieszę, że ktoś w końcu zauważył i poruszył ten temat. Jako uczennica liceum dojeżdżająca do szkoły zderzam się z tym problemem codziennie. W miejscu którym mieszkam w latach '90 usunięto linię kolejową. Z roku na rok kursuje także coraz mniej autobusów, które i tak jeżdżą tylko w dniach szkolnych. (W tym roku usunięto również wszystkie wakacyjne połączenia) Niestety, to też nie spełnia swojego zadania I ostatni autobus, który odjeżdża w kierunku mojej wsi jest przed moim zakończeniem lekcji. Dlatego też ze szkoły muszę być odbierana przez mojego prywatnego szofera- mojego dziadka ;)) Zaniedbanie transportu zbiorowego widać wszędzie, nawet w większych lub dobrze ulokowanych miejscowościach. Co więcej pisma składane do prywatnych przewoźników także nie skutkują, ponieważ dla "kilku osób nie będą zmieniać, ani dokładać połączeń". To tym bardziej zniechęca uczniów do wybierania dobrych szkół I zamiast tego wolą pójść do gorszej z lepszym I tańszym dojazdem. I znowu ambitnym podcina się skrzydła.
Nie wspominając już o życiu towarzyskim osób wykluczonych...
Do wszystkich dojeżdżających: bądźcie wytrwali!!