Co do porównania z uniwerkiem: ja po półtorej roku na PWr rzuciłem to w cholere i przeszedłem na UWr, więc jakąś perspektywę mogę rzucić. Na pewno racja jest w tym co mówisz na końcu, jest zdecydowanie większy nacisk na teorie. Na przykładzie analizy matematycznej: na PWr na 2-3 zajęciach mieliśmy pochodne i całki, na UWr na matmie nie ruszyliśmy pochodnych przez cały pierwszy semestr. Do tego w przypadku programowania, większy nacisk był na algorytmy na UWr, na PWr było po prostu narzucenie języka i pisanie programów. Uniwerek miał też większą swobodę w wybieraniu planów, mniej przypadków tego, że niezaliczenie jakiegoś przedmiotu blokowało zapis na kolejny.
Ja kończyłem kierunek ścisły na uniwersytecie teraz po kilku latach robię inny kierunek zaocznie i moje porady dla ludzi, którzy dopiero zaczynają: 1. Na początku trzeba zrozumieć, że do studiowania nie powinno się podchodzić jak do nauki w szkole, tylko trochę jak do robienia biznesu. Chyba, że jesteś bogaty z domu i masz wyjebane. Ludzie często tego nie rozumieją i ogólnie wszyscy mają bekę z studentów 1 i 2 semestru czasem 2 roku. 2. Trzeba też zmienić perspektywę na dorosłość i inaczej trochę postrzegać czas. Jak ujebiesz semestr czy nie wyjdzie ci 1 rok to się nie łam. To nie jest koniec świata, to nie powtarzanie roku jak w szkole. Potraktuj to jak nieudaną inwestycję. Trzeba się zastanowić czy zmieniasz kierunek, bo to nie jest twój świat, czy zebrałeś doświadczenie i próbujesz jeszcze raz. Tak czy siak masz już doświadczenie, nie marnuj tego. 3. Jak nie wiesz co chcesz studiować, to serio polecam pójść na rok do pracy i zastanowić się po roku. Jak wydaje ci się, że wiesz to też polecam, żeby zobaczyć, czy realia odpowiadają twoim wyobrażeniom . Nie martw się o ten rok w dorosłym, życiu to nie jest długo. Nie chodzi mi o robotę w sklepie czy stacji benzynowej bo to jest bez sensu. Robotę wybierz zgodnie z zainteresowaniami z szkoły. Unikaj też wszelkiej budżetówki i instytucji publicznych, większość to jest PRL i to ci tylko zjebie głowę. Zatrudnij się na jakiegoś stażystę, praktykanta czy inne stanowisko początkowe i obserwuj pracę w branży od środka. Nie skupiaj się na korpo gierkach i wyścigu szczurów, traktuj to jak szkołę, za którą ci płacą i skupiaj się na tym. Uważaj, żeby ci nie odjebało od kasy bo dostaniesz jako dzieciak 3k i będzie ci się wydawało, że jesteś królem świata, zwłaszcza jak rodzice cię jeszcze wspierają. Jak pracodawca nie chce płacić, albo płaci mało na start- jeżeli możesz to spróbuj i tak. Obecnie jest rynek pracownika, więc to nie zdarza się tak często jak w przeszłości. Robią to głównie, żeby odsiać debili, którym nie ma za co płacić. Zwykle po 3 miesiącach zmieniasz umowę, a 3 miesiące w twojej nowej perspektywie, to nie jest długo. 4. Zbieraj kontakty, gadaj z ludźmi, którzy coś studiowali, pytaj o opinię o ich uczelniach co ok, co nie ok. Tylko nie pierwszego dnia bo wyjdziesz na kretyna. Zwracaj uwagę na to jak wygląda codzienna praca, jakich narzędzi się, używa co jest naprawdę potrzebne. Jeżeli sytuacja finansowa ci pozwala, nie rób nadgodzin, to w niczym ci nie pomoże, że masz kilka stów więcej dla siebie. Czas inwestuj w szkoleniu się z narzędzi, które zobaczysz i uznasz za przydatne. Jak nie widzisz takich, to ucz się języków. W Polsce wciąż najlepiej się zarabia w firmach z zagranicznym kapitałem i tam bez języka nic nie osiągniesz. Będzie to albo szklany sufit, albo wprost ci to powiedzą. Jak pracujesz w dużym korpo, to pójdź do swojego działu HR pogadać (nie pierwszego dnia). Po pierwsze zatrudniają tam ładne dziewczyny, po drugie mają jakiś program rozwoju pracowników, szkolenia albo dofinansowanie od szkoleń. W zależności od branży szkolenia są albo bardzo ok, albo chujowe i nic nie warte. Jak nie wiesz pytaj pracowników (nie swojego szefa, bo on ma plan szkoleń do zrealizowania). 5. Teraz wybór uczelni. Jak kierunek jest bardzo wymagający i zaoczne są robione po łepkach to idź na dzienne. W przeciwnym razie na zaoczne. Płacenie 1k z swojej pensji nawet jak małej i tak jest lepsze, niż siedzenie na niewymagających studiach bez pracy i przedłużanie sobie dzieciństwa. Średnio polecam niewymagające dzienne i prace w jakimś sklepie czy gastro, bo to cię nie rozwija. Nie daj sobie wmówić, że dzienne są jakieś lepsze itp. itd. Studiowałem dziennie i znam, to całe pierdololo. Najczęściej gadają tak ludzie, którzy po 5 latach się dziwią, że nikt ich nie chce zatrudnić i robią memy o: studia, 18 lat i 30 lat doświadczenia. Jako ciekawostkę mogę napisać, że ten sam wykładowca mówi studentom dziennym, że zaoczni to debile i oni tam mają mizerny poziom. Do zaocznych mówi, że dzienni to gówniarze, którzy nic nie robią tylko cały dzień udają, że się uczą tego samego materiału co oni. 6. Jak będziesz studiował dziennie to szykuj się na to, że część wykładowców cię będzie dojeżdżać, zwłaszcza ci starzy i młode przegrywy życiowe (30 letni doktor filozofii itp.). To jest PRLowski mental polskich uczelni, sfrustrowanych dziadów, którzy pracują za 7 tys. Na studiach zbieraj wszystkie materiały, zwłaszcza w wersji elektronicznej. Zrób sobie porządny katalog z podziałem na semestry i przedmioty. Na studiach wydaje się, czasem, że to nieprzydatne i łatwo dostępne. W przyszłości może się okazać inaczej. Nie napiszesz po latach do gościa z kierunku "ej mordo, a wyślesz mi prezkę z drugiego semestru o diagramie procesów w przedsiębiorstwie". Pamiętaj, że inwestujesz w studia czas i kasę więc wyciągaj z tego max. Na studiach dziennych bardzo ważne są imprezy integracyjne. Idziesz na to! Nieważne co. Żeby studiowanie było przyjemne musisz wiedzieć jak realnie działa twój wydział, dowiesz się tego tylko od studentów z roku wyżej. Dla większości starszych studentów będziesz dzieciakiem do kręcenia beki, ale w samorządzie masz gości z starszych lat, którzy są tam po to, żeby ci pomagać. Pytaj do kogo się zapisywać na przedmioty, o sprawozdania z poprzednich lat, pytania do egzaminów, u kogo opłaca się pisać pracę, kto ma wielkie granty i ma kasę na nowoczesne rozwiązania itp. Na studiach skupiaj się na wiedzy ogólnej z podstaw przedmiotu, to jest zawsze przydatne i na dobrym poziomie na polskich uczelniach ( co jest wyjątkiem). Wyjebane w jakieś przestarzałe techniki, na 40 letnim sprzęcie, gówna typu: ręczne wykreślanie, liczenie całek metodą wagową czy "nowoczesne oprogramowanie z 2015 roku" na które dostali licencję bo producent liczy, że ktoś to zaimplementuje po studiach w robocie. Uważaj też na jakieś niszowe dziedziny czasem to jest szansa na ekstra kasę, ale najczęściej jest to niszowe bo w tym nie ma kasy. 7. Na zaocznych. Studiowania jest znacząco inny bo grupy najczęściej są starsze i wykładowcy nie mogą was zmanipulować jak bandy 19 letnich dzieciaków. Z tego wynika głównie ten "inny klimat". Nie ma tego: Najjaśniejszy Panie Jego Magnificencja Pan Doktor Nad Doktorami kulturoznawstwa, przynajmniej jest tego znacznie mniej. Wykładowca nie powie wam też głupot typu: " jak pójdziesz do realnego biznesu i roboty" nic mnie tak nie wkurwiało jak stary dziad, który od 30 lat pracuje tylko na uniwersytecie i wymądrza się na temat prawdziwej roboty. Studiując zaocznie skupiasz się tylko na meritum, nie ma zapychaczy bo nie są potrzebne i nie ma no to czasu. Zajęcia są prowadzone z aspektów praktycznych, a jak nie to studenci szybko wymagają na prowadzących, żeby tak było. Dla dziennych to jest niewyobrażalne, ale płacisz to wymagasz. Nie ma czasu na imprezy i nie będziesz miał 100 nowych znajomych, za to ludzie, których poznasz najczęściej realnie pracują w branży i warto zawiązywać z nimi kontakt. Jak pracujesz w branży czasami możesz się dogadać z pracodawcą, że sfinansują ci przynajmniej semestr, to jest duży plus. Nie podpisuj tylko jakiejś lojalki z chorą karą, za zmianę pracy, co najwyżej zwrot kosztów wtedy masz w najgorszym przypadku kredyt studencki 0%. Po skończeniu studiów zastanów się nad zmianą pracy, zwłaszcza jak pracowałeś od stażysty w jednej firmie. Ludzie mają tendencję do postrzegania cię jako tego stażystę, a nie gościa z 5 lat doświadczenia i po studiach. Nie jest tak zawsze, teraz ludzie często rotują i może już nikt nie pamiętać, że zaczynałeś jako praktykant. Jak dobrze wyjdzie to z tym podejściem masz: papier, który dla pracodawcy jest warty najczęściej tyle samo nie ważne czy dzienny czy zaoczny (są dziedziny, gdzie ma to jednak znaczenie, ale to mniejszość), masz przynajmniej rok doświadczenia w branży, jak dobrze pójdzie to 5-6 lat. Masz kontakty z roboty, albo wyrobione na studiach. Zawodowo idzie już wtedy z górki.
Jako student UWr, który jeszcze czasem zajrzy do przepisów prawa, to zasadniczo każda uczelnia działa trochę jak chce i jest inna organizacja; na jednej dobierasz sobie przedmioty i grupy, na innej plan masz narzucony od góry; na jednej możesz kilkakrotnie mieć warunek z jednego przedmiotu, na innej masz limity; na jednej za warunek płacisz od godziny dydaktycznej (45 minut), na innej od punktów ECTS; na jednej wykłady są obowiązkowe, a na innej nie. Pewnie mógłbym tak jeszcze trochę wypisywać, ale clu jest takie, że każda uczelnia jest inna i ma swoje zasady, więc z nimi też lepiej się zapoznać. Poza tym generalnie zgoda, tylko to ile czasu poświęcasz na naukę zależy od kierunku i twojej wiedzy, ja jakoś dużo na to nie poświęcam i sobie radzę i mam czas i na pracę i życie towarszykie. Zaś z mojej obserwacji to studia zaoczne trwają tyle samo, co te same stacjonarne, tylko jest mniejsza ilość godzin poszczególnych przedmiotów, a zatem teoretycznie mniej materiału, choć w praktyce różnie to bywa, a czasowa różnica wynika bardziej z tytułu uzyskiwanego po zaliczeniu studiów i obronie pracy. Poza tym wszystkim są chyba jeszcze różnice względem wfu i lektoratów z j. obcego, choć tu równie dobrze mogę bredzić, bo nie pamiętam jak to dokładnie jest, a o 3 w nocy mam lepsze rzeczy do roboty
Uwaga, jak ktoś się wybiera na medycynę do studia stacjonarne i niestacjonarne różnią się tylko i wyłącznie kwotą którą musisz zapłacić za studia. Masz studia normalnie w dzień w takiej samej ilości jak stacjo. A i jak ktoś myśli że na medycynie będzie pracował to pierwszy, drugi rok nierealne. Więc masz normalnie od poniedziałku do piątku zajęcia.
To samo u nas na weterynarii, jedyna różnica jest taka że mają trochę lepsze godziny zajęć i ich o wiele ostrzej oceniają żeby żaden się nie prześlizgnął na stacjonarne.
Nie popełniajcie moich błędów: - Im lepiej brzmi kierunek, tym jest gorszy. - Plan lekcji pojęcie względne. - Jeżeli masz dużo możliwości po studiach, to znaczy, że wiedza na zajęciach jest tylko ogólna, czyli ogólnie wszystko praktycznie też i ogólnie nie ma się, do czego przyczepić. Bo ogólnie wiesz coś... i pracę znajdziesz (taka sama bez studiów, jak i po) - Jak nie masz wpisanych ocen po 1 semestrze, nie dodali cię do połowy kursów i przenieśli ci zajęcia na "wakacje" i masz alternatywę iść gdzie indziej - rezygnuj - Tylko weekendy - To że jest napisane, że coś jest nowoczesne drukarki 3D, cuda na kiju itd. to nie znaczy, że będziesz mógł z tego skorzystać, a jak uczelnia ma kilka oddziałów to w twoim na bank tego niema - Rozejrzyj się po salach, jak nie ma warunków do przeprowadzenia zajęć, to ich nie ma. Magicznie się nie znajdą więc albo ci je utną, albo będziesz jeździł na nie zupełnie gdzie indziej np. przez całe miasto - Sprawdzaj czy: To nowy kierunek? Jest po nim praca? Rynek nie jest pełny ludzi po tym kierunku? - Praktyki ogarnij sam, możesz korzystać z biura karier, ale rób to tak szybko, jak zdecydujesz się, że zostajesz. Inaczej nic nie znajdziesz. - Stój przy każdym wykładowcy, żeby ci wpisał ocenę. ZAWSZE!!! Pisz, mailuj, dzwoń, jedź do dziekanatu, jeżeli czegoś chcesz. Najlepiej od razu spotkaj się w 4 oczy z wykładowcą, dziekanatem. Jak nie ma odzewu, spamuj do dziekana. -sprawdzaj, czy jesteś dodany do kursów kilka razy: czy masz wszystkie dokumenty itd. Ogólnie wszystko sprawdzaj. - załóż grupę studentów na komunikatorze, bo inaczej nic nie będziesz wiedzieć - nie zapomnij zapłacić niedopłat minimum miesiąc przed ,bo oni zawsze mają czaaaaas na księgowanie. -i będziesz pisać końcowe egzaminy we wrześniu przez parę groszy. I PILNUJ, ŻEBY CI PANI Z OKIENKA PRZEKLIKAŁA, BO KAPLICA. - weekendowe to tylko niższa cena, chyba że studia dzienne są darmowe ten sam materiał i mniej zmarnowanego czasu.
-Jeżeli wiesz mniej więcej w jakiej branży chcesz pracować to spróbuj wcisnąć się gdzieś na stanowisko juniorskie, niektóre firmy są w miarę otwarte na studentów, studia klep w weekendy. Doświadczenie zawodowe będzie 100x bardziej wartościowe dla przyszłego pracodawcy niż jakiekolwiek studia
@@piol9060 1. Przytoczę kilka sytuacji: *przedmiot niezbędny do wykonywania danej pracy po studiach opisany w niewielkim stopniu. *definicja Wstęp „jak ja to robię” od wykładowcy w formie ustnej. Sprzętu nie ma i nie będzie, więc nie ma jak tego nawet pokazać więc teoria tylko i wyłącznie. *Pojęcie tylko ogólne Przedstawione na uczelni. Na stażu dowiedziałam się, że całość jest już dawno przestarzała i normalnie robi się to w zupełnie inny sposób. * zapychacz systemowy Miałam większe pojęcie i szerzej przedstawione zasady w gimnazjum. *Brak warunków nie da się przeprowadzić zajęć np. brak sali, 1 urządzenie na cały kompleks uczelni i nie można z niego korzystać. Zajęcia odwołane. *Zapomnieliśmy wam wpisać do planu Źródła: Lecicie sami, e-learning do jutra 12h do egzaminu. Po wpisaniu ocen przepadł. Nic z przedmiotu nwm. 2 Wiele uczelni działa na zasadzie marketingu. Wejdź na stronę uczelni i zobacz czy jest nr 1 teraz na kolejną o nr 1, o nr 1... w jednym mieście może być ich kilka. Podobnie z przygotowaniem do pracy lista jest ogromna, gwarancja przygotowania do pracy w dziedzinie.... tej, takiej To tak nie działa, chyba że zostajesz po tym elementem służby zdrowia lub zostaniesz polecony do danej pracy przez kogoś, ewentualnie masz pracę i potrzebujesz konkretnego dyplomu ukończenia studiów. Więc jak kierunek brzmi: "Jakieś pompatyczne słowa" to sprawdź co się po tym robi, zwłaszcza jak kierunek jest nowy.
Takie mam doświadczenie, a jak pytam znajomych z innych kierunków, podobne historie słyszę. To nie tak, że niczego się nie nauczyłam, ale gdybym miała wybierać ponownie, to najpierw poszłabym do pracy, albo wybrałabym inną uczelnię i kierunek który... właściwie wszystko wydaje się idealną opcją, kiedy zaczyna się studia, ale trzeba weryfikować poziom swoich umiejętności kursami, testami, pracą, stażem i to jak najszybciej, bo inaczej można znaleźć się w tym samym miejscu bogatszym tylko o dokument, który nic nie wniesie do twojego życia. Chyba że uczysz się dla siebie, bo coś cię interesuje, wtedy masz bibliotekę uczelnianą. Czytaj. Masz wszystko, co leży na pułkach i zbiory uczelniane w ramach studiów nie musisz tego kupować. Poza tym poznasz nowe osoby i chociaż trochę poszerzysz grono znajomych, niekoniecznie biznesowych.
Panie Pawle, będę szczery :D Jako student zaocznych MBiM powiem tak: - ilość materiału jest taka sama jak na dziennych, oczywiście wszystko zależy od prowadzącego zdarzało się tak jak już ktoś pisał że dzienni pisali poprawki na naszych zajęciach albo zajęcia odrabiali i prawie każdy prowadzący powtarza, że mamy za mało czasu na zajęciach żeby ogarnąć materiał - 9:44 punkt 3 w wadach "jak odrabiać nieobecności?" to zależy jak się dogadasz z prowadzącym bo możesz np przyjść na zajęcia razem z innym kierunkiem jeśli oczywiście mają taki przedmiot - plan zajęć jest z góry ustalony, zjazdy praktycznie tydzień w tydzień, wolny weekend wtedy jak jest jakieś święto itp. Ogólnie zajęcia są podzielone na 3 godzinne bloki czyli np w sobotę są 4 bloki po 3 godziny i może być tak że tego dnia są 4 różne przedmioty, od wykładu przez ćwiczenia po projekty do labów, może być np. rano ćwiczenia z angielskiego potem projekt z PKM potem wykład z innego przedmiotu i tak dalej. Nie zawsze są to pełne dni na uczelni, czasem są 3 bloki czasem tylko 2 - 8:03 jeśli chodzi o ceny to jest taniej, oj taniej - jeśli chodzi o wiek studentów to w większości ludzie po 20-klika lat może 30 w kliku przypadkach
@@patomatma To samo u mnie na uczelni jedyna różnica to mniej zapychaczy, materiał ten sam. Na niektórych labach, ćwiczeniach wymagania większe bo mamy "więcej czasu".
Jako fanatyk z historii aspirujący pewnego pięknego dnia na wykładowcę uniwersyteckiego studjujący na UKEN-ie: 1.Dużo zależy raczej od samej uczelni i wydziału niż rodzaju studiów. 2. Sam często mam zajęcia również w piątek co jest nieporozumieniem z uwagi, że studiuje niestacjonarnie by zarobić na chleb. 3. Zajęcia od 8 do 20 w soboty i niedzielę często odbywają się zdalnie, gdyż uczelnia nie musi tyle bulić za ogrzewanie. 4. Z ilością materiału bywa różnie, czytaj wiele rzeczy fizycznie nie da się przerobić na zajęciach przez brak czasu więc po robocie siedzę w książkach, które też są elementem egzaminu. ( Oczywiście wykaz literatury obowiązkowej jest też na stacjonarnych, ale jak mówiłem, różnie z tym jest). 5. Niektórzy wykładowcy wprost mówią, że cięższy materiał przerabiają z niestacjonarnymi argumentując tym że jesteśmy bardziej ambitni, statystycznie osiągamy lepsze wyniki, bardziej nam zależy bo płacimy i poświęcamy weekendy i lepiej się z nami współpracuję bo wielu na studiach stacjonarnych traktuje uniwerek jako przedłużenie dzieciństwa (nie zdziwię się że stacjonarni słyszą lustrzane odbicie tego z dostosowaniem do ich charakteru zajęć). 6. Na zaocznych też idzie bez większych problemów poznać masę zajebistych ludzi, znaleźć przyjaźnie czy miłości. Podsumowując, jak cię coś jara, wiążesz z tym przyszłość i możesz z tego szekle zarobić to warto bo to niesamowite doświdczenie, tyle, że mocno zależne od indywidualnej specyfiki uczelni, wydziału czy kierunku.
Właśnie na taki film czekałem więc dodam coś od siebie W przypadku mojej uczelni na studiach zaocznych po okresie covidowym uczelnia stwierdziła, że 95% wykładów z soboty i niedzieli przeniesie na piątek w formie zdalnej. Wszystko jest nagrywane więc można sobie wrócić do tych tematów kiedy tylko masz czas. Tym samym wykłady niemalże nie istnieją, a o ich istnieniu przypomina tylko zaliczenie. Koniec końców, długość przeciętnego zjazdu skróciła się z 12-14h do 6-8h. Ma to jeszcze jeden wielki minus, dość często zdarza się sytuacja, w której na ćwiczeniach/laboratoriach przerabiamy materiały, które pojawią się na zajęciach dopiero za 2/3 wykłady. Zauważyłem też, że wiele wykładowców dość otwarcie mówi, że zaoczni są bardziej ogarnięci niż dzienni przez co pozwalają na więcej i częściej idą na rękę. W planie studiów widać, że ilość godzin zajęć względem dziennych jest mniejsza o średnio 20% lub jest taka sama lecz szczegółowy rozkład godzin sugeruje, że student zaocznych powinien poświęcić ok 50% czasu na przedmiot na naukę we własnym zakresie. Co do długości trwania studiów, to u mnie zaoczne i dzienne studia są tej samej długości -> 3.5 roku jeżeli mówimy o inżynierce.
Poprawkę bierzcie na to że kolega mówi o poważnych kierunkach studiów - jakieś informatyki, budowy maszyn, budownictwa, medycyny, prawa- trudne studia gdzie sie naprawdę trzeba uczyć. Reszta - zarządzania, jakieś logistyki (jestem absolwentem, inż) i masa innych to gówna, na których się NIC NIE DZIEJE dlatego najlepiej robić zaocznie i szukać pracy (samemu się interesować, zgłębiać wiedzę bo NICZEGO cię na studiach nie nauczą - ewentualnie pokażą kierunek, wiem z doświadczenia) - dają papier te studia i można lepszą pracę mieć, dlatego się je robi, żeby dostać się do jakiegoś biura a nie jebać na taśmie. Jeśli jesteś ambitny to i tak warto, no i jesli stac twoich rodziców. Zaoczne to zapierdol, nawet gównostudia bo trzeba pracować i robić te gównoprojekty. Powodzenia, studenci!
No właśnie wróciłem z pracy, zjadłem (odtwarzam filmik do jedzenia, żeby nie tracić czasu) i biorę się za pisanie pracy inżynierskiej, więc no tak, człowiek nie ma życia w ogóle. Co do długości studiów to inżynierka na zaocznych 4 lata, a drugi stopień (czyli mgr) 2 lata. Przynajmniej tak jest u mnie na PŚk.
szczerze dziekuje za ten material, bo do matury itp mam jeszcze niby wiele czasu ( 3 lata ) ale chcialabym studiowac na politechnice wlasnie i ten film mi troche przyblizyl temat
też studiowałem na PWr i lubię podział na tygodnie parzyste i nieparzyste, ale muszę się podzielić swoimi doświadczeniami z erazmusa, kiedy zacząłem chodzić na wykłądy na początku semestru, ale nie znałęm języka, więc odpuściłem, a potem się okazało, że wykłady stały się ćwiczeniami/laborkami. Podejrzewam, że np przez pierwszą połowę semestru była wiedza teoretyczna, a potem praktyczna, albo co dział. Faktem jest, że chodziłem na początku dłużej niż tydzień i wszystko było tylko wykładami, a potem się okazało, że jednak nie. Nie żalę się, tylko piszę, że czasem uczelnie radzą sobie inaczej z zajęciami na pół semestru:P
@@XdekHckr Bo nie zostało do dobrze ogarnięte na poziomie uczelnia-uczelnia. Ja musiałem oczywiście wykazać, że znam język, ale angielski. Miałem się uczyć po angielsku i angielski znałem, ale na miejscu się okazało, że prawie nikt nie mówił po angielsku i zajęcia są po hiszpańsku, a czasem nawet egzaminy były po hiszpańsku. Jak jechałem tam, byłem pewien, że angielski wystarczy:)
Generalnie materiał zajebisty, ale mam małą uwagę. Studia niestacjonarne/zaoczne nie są synonimem do studiów wieczorowych. Studia wieczorowe na dzień dzisiejszy prawie w ogóle nie istnieją. Czym w takim razie się charakteryzują studia wieczorowe? Tym, że masz status studenta dziennego - czyli nie płacisz czesnego; zajęcia masz najwcześniej od godziny 15, czyli po robocie; dodatkowo masz soboty zjazdowe, gdzie przerabiane są przedmioty wymagające większej ilości godzin (w przeciwieństwie do zaocznych gdzie są soboty i niedziele). Generalnie na papierze wygląda zajebiście, ale robiłem tak inżynierkę i mogę powiedzieć, że to było 3,5 roku wyciętych z życiorysu. Cały czas życie na chronicznym niewyspaniu, robienie projektów i sprawek na kolanie w robocie, szukanie rzeczy w internecie potrzebnych na studia na kiblu, pod prysznicem, przed snem. Wymaga to gigantycznego samozaparcia. Ludzie rezygnowali na potęgę, że nawet ciężko mi jest stwierdzić ile procent nas skończyło. Z dobra 1/3 kierunku zrezygnowała w trakcie matmy na pierwszej sobocie zjazdowej, z czego jeden gościu powiedział "pierdolę to, wracam do chaty grać w czołgi". Niezapomniane wspomnienia
Ogólnie będąc na zaocznych, trzeba mieć dobrze nastawiony łeb - nie ma tam energii na życie towarzyskie, jakieś wyjazdy na wakajki itd. Tak ogólnie ujmując, bronisz swoich pieniędzy przed ich zmarnowaniem swoją nauką która jest gigakrótka i bardzo intensywna więc często też ciężko w tygodniu po pracy taki nakład przerobić.
Dzięki mordeczko za filmik, prawdopodobnie zaczynam w październiku I rok studiów na PW (Automatyzacja i Robotyzacja Bla Bla) i w sumie uj wie co z tego będzie. Co nie wybierzesz to i tak strzał w ciemno.
@@mariuszurbaniak7642 w końcu poszedłem na Informatykę na UKSW, ale ta Automatyzacja i Robotyzacja Procesów Produkcyjnych to kierunek mocno inżynierski. Programowanie niskopoziomowe, grafiki inżynierskie i.t.d.
Tyle czytałem i naoglądałem się już o studiach i szczerze nie ukształtowało to zbytnio mojego wyboru, bo albo idę na informatykę i ekonometrie albo na mechanikę i budowę maszyn. To są dwa totalnie różne kierunki na totalnie różnych uczelniach, dużo też będzie zależało od jutrzejszych wyników matur, także trzymajcie kciuki
To może i ja opowiem o sobie. MiBM skończona 3 lata temu na PWR stacjonarnie (inżynierskie). Mój tydzień wyglądał praktycznie zawsze tak samo - rano zajęcia, wieczorem przygotowania do wejściówek/projekty/robienie zadań ze skryptu. Jestem osobą, która cierpi na pewien rodzaj perfekcjonizmu - zawsze musiałem być przygotowany - przez co często narzucałem sobie dodatkową presję, która nie zawsze była potrzebna, a dawała potężny minus do psychiki. Co przekładało się też na to, że konieczne było wyrzeczenie się wielu przyjemności (wyjść na piwo, czy nawet popykania w gierki). Teraz, po 3 latach pracy jako inżynier procesu uważam, że ukształtowało to w pewien sposób moje podejście do wykonywania zadań i sumienności. Przychodzę do pracy bez jakiegokolwiek stresu. Wszystkie zadania mam wykonane. Nowymi problemami zajmuję się od razu. Regularnie dostaję podwyżkę i awanse. Nikt na mnie nie krzyczy (w przeciwieństwie do moich kolegów na podobnym stanowisku). I wszystko to z zaciągniętym hamulcem - teraz daję z siebie całe 70%. Magistra nie zrobiłem. Nie starczyło mi mocy po inżynierce. Jeszcze odpoczywam. Czy się uda? Na pewno nie na PWR. Dzięki za materiał.
Możesz wybrać sobie "teoretyczne" magistra, najpierw się wykształcić na własną rękę w tym kierunku, jeżeli styknie to będziesz miał izi mode w zdawaniu tego
w skrócie z zaocznymi to prawda, lecz ja studiowałem na 2 uczelniach zaocznie i ilość osób starszych była znikoma. Wiele teraz osób z mojego doświadczenia idzie od razu po szkl. średniej na zaoczne żeby zapier*alać. Tak samo zrobiłem ja
@@mikoajdobrzynski7130 chryste panie co to za dyplom że go każdy może mieć :DD Ja tam nawet już nie chce na studia chyba wolę iść do roboty po doświadczenie jakieś. Szkoda czasu na studia dla mnie to pierdoła nawet inżynierskie.
U mnie na zaocznych się zdarzało że wrzucili 6 zjazdów pod rząd, więc dla osoby pracującej na pełny etat oznaczało to 1,5 miesiąca bez jednego dnia wolnego, to dopiero człowiek był z energii wyjebany xD Odnośnie kilku innych punktów: - koszty były niższe niż u ciebie (3k/sem) - mniej materiału - to zależało od prowadzącego, niektórzy wymagali tyle samo, niektórzy dawali trochę mniejszy zakres, chociaż to bardziej się odnosi do labów niż egzaminów - łatwiej zdać - jak wyżej, bardziej zależało od tego jaki prowadzący ci się trafił niż od tego że jesteś na zaocznych
Miałem identico jak zaczynałem na Politechnice Opolskiej. Miesiąc wyrwany z życia. Bo zjazdy pod rząd, do tego jeżdżenie po całym Opolu od wykładu do wykładu, bo każde na innym wydziale. A pracowałem na 1 i 2 zmiany. Ciekawe jak osoby z nockami... Zmieniłem na WSB w Opolu i plan przez całe 3,5 roku był elegancki, jeden budynek, same plusy. Polecam
@@dominiknowak608 na pewno nie żałuję. :) Gdy doszło do etapu, że skończyłem liceum, a nie wiedziałem kompletnie co chcę robić, wiedziałem że chciałbym spróbować sił na studiach. Jednak kompletnie nie wiedziałem co i gdzie. Oglądałem kilka uczelni i kierunków, ale był to totalny brak planu. Za namową rodziców padło, że może wypadałoby zacząć coś robić i może podjąć pracę. Rozpocząłem pracę na magazynie na dwie zmiany i jednocześnie zacząłem studia zaoczne na Politechnice Opolskiej. W kierunku logistyka. Było to jednak jak zderzenie ze ścianą. Pierwsza sprawa plan poukładany skrótowcami, że każdy musiał to sam rozpracować, a i tak skończyło się że w pierwszym dniu kilka osób, w tym ja, nie dotarło na początkowe zajęcia, bo wyszliśmy z założenia, że plan dotyczy budynku wydziału logistyki - nic bardziej mylnego. Pierwsze zajęcia to katedra matematyki i fizyki w zupełnie innym miejscu. No i tak to wyglądało. W ciągu jednego dnia, zajęcia w 3 różnych miejscach Opola, gdzie należało się jakoś dostać i dojechać na czas. Kolejna sprawa wykładowcy, których część była strasznie naburmuszona i wychodziła z założenia ,,to już mieliście w szkole średniej". Jednak nie wszyscy dany materiał przerabiali wcześniej. Poza tym zadawali nam bardzo dużo trudnego materiału i w ogóle nie było jakiejś formy porozumienia. Do tego sam plan zajęć poukładano nam, że mieliśmy 3 zjazdy z rzędu, weekend w weekend, a potem 2 tygodnie przerwy. A zajęcia od 8 do 18-20. I jeszcze w tym jakiś puste okienka po 1,5 - 3 h. Człowiek po takim maratonie był wykończony. Nawet nie chce wiedzieć jak osoby które pracowały na 3 zmiany. Do tego mokra i szara jesień nie poprawiała sytuacji. Byłem wtedy totalnie rozbity i zdruzgotany. W końcu po 2 miesiącach studiowania podjąłem decyzję o rezygnacji. Z przeszło 100 studentów w ciągu pierwszych kilku miesięcy odpadło dobre 30 z ww. powodów, a z tego co wiem kierunek skończyła ostatecznie garstka osób z tej początkowej liczby. Większość przeniosła się właśnie na WSB, ja jednak postanowiłem sprawę na spokojnie przemyśleć. Po roku przerwy od PO, pytaniu znajomych i przemyśleniach, zdecydowałem że zacznę logistykę ale na WSB. I teraz odpowiedź na twoje pytanie: ludzie i wykładowcy bardzo życzliwi i wyrozumiali. Tylko pojedynczy wykładowcy byli marni, a kilku z nich o ironio z politechniki opolskiej 🙃 na pewno zupełnie inne podejście. Miło wspominam Panią z matematyki, Ukrainkę. Świetna była, bo tak długo wałkowała temat aż cała grupa potwierdziła że zrozumiała temat. Zjazdy co 2 tygodnie, zajęcia od 8 do 13, wszystko wypełnione, bez pustych okienek. Wszystko w jednym budynku. Albo główna siedziba na Kośnego, albo Elektryczny który jest 15 min spacerkiem dalej, albo liceum na Dubois. Wszystko w zasięgu dobrego spaceru. W czasie Covid początkowo całość, a później większość przerzucona na zdalne. Co jeszcze bardziej ułatwiało godzenie nauki z innymi obowiązkami. Sama atmosfera na uczelni świetna. Prawie całość roku jak zaczęła tak ukończyła kierunek, a osoby były naprawdę rożne - i tacy co kończyli kolejny kierunek, i tacy którzy zaczynali swój pierwszy. Ci co mieli matematykę podstawę i ci którzy mieli rozszerzenie. Nikomu to jednak nie przeszkadzało bo poziom był dopasowany do każdego. Cała sprawa była prosta bo wydaje mi się że uczelnia też wychodzi z założenia - skoro płacę za to nie małe pieniądze to poziom też jest jednak łatwiejszy. Ogólnie mogę s całego serca polecić, bo to był najlepszy wybór w moim przypadku :)
@@dominiknowak608 wiadomo że każda uczelnia rządzi się swoimi prawami i poziomem. Nie oszukujmy się że politechnika brzmi bardziej prestiżowo, choć i WSB ma już miano uniwersytetu. W dzisiejszych czasach jednak wydaje mi się że nie ma to już tak wielkiego znaczenia. Papierek to papierek. Liczy się praktyka i samorozwój, bo tego wymagają pracodawcy. Stąd zaoczne są świetnym wyborem gdy pracujesz. Wykłady nieobowiązkowe, każdy sam o sobie decydował. Wiadomo, zdarzyło się kilka przedmiotów które określił bym ,,kompletnie niepotrzebnymi" ale to tak jest wszędzie. Przygotowanie do pracy dyplomowej też było takie jak powinno, spotkania z promotorem, wybór tematów. Nasz rocznik był o tyle eksperymentalny, że broniliśmy pracę grupowo. Po 2-3 osoby w zespole. Teraz już chyba się z tego wycofali bo miało to swojej plusy i minusy. Obrona w fajnej atmosferze, dostaliśmy wcześniej pytania do których się trzeba było przygotować, a sama rozmowa z komisją w porządku
Jeśli chodzi o różnice między polibudą a uniwerkiem to jednak widać te różnice. Mój przyjaciel kończy drugi rok prawa na UWr i z tego co opowiadał i tego co usłyszałem (byłem parę razy na paru wykładach u niego) to na polibudzie (tutaj z mojej perspektywy, pozdro dla chłopaków ... i dziewczyn jeśli żadna jeszcze nie uciekła z PWr). U mnie na W11 na bioinżynierii roboty jest od chuja, zajęć od chuja, czasu nie brakuje tylko jeśli umie się go porządnie rozplanować i jest się w tym konsekwentny - coś nad czym sam muszę popracować. Za to na UWr, nawet na prawie mają zajęcia dwa dni w tygodniu od 8 do 15 i to w blokach, że np. pierwsza część semestru tylko ćwiczenia, a druga - tylko wykłady. Dopiero na drugim roku sytuacja się tam trochę zmienia przy czym wcale nie diametralnie - jedyną różnicą jest ilość egzaminów na koniec (mianowicie 5) Ale sie rozpisałem xdd
Sieeema, jako absolwent studiów zaocznych chciałbym się wypowiedzieć: 1) Co do planu lekcji bardzo dużo zależy od uczelni bo dużo osób mówi że zajęcia są co dwa tygodnie a ja na moim przykładzie spotkałem się z tym że zajęcia miałem tydzień w tydzień na uczelni wyjątek to były jakieś święta ale nie zawsze, często gęsto dodam że to były zajęcia od rana do wieczóra co było bardzo wykańcza człowieka gdy jesteś na uczelni +/- od 8 do 18/20 w niedziele musisz wracać do domu i już nastepnego dnia do pracy zadupcasz :P 2) Według mnie duży plusem jest to co dodałeś w filmie że możesz pracować zarabiać pieniądze i zdobywać ewentualne doświadczenie 3) Nie zgodziłbym się z strwierdzeniem że jest tam mniej materiału przynajmniej wykładowcy nam dawali do zrozumienia na każdym kroku że po prostu mamy mniej czasu aby przyswoić materiał ten sam co studia stacjonarne 4) Co do mitu że skoro płacisz to łatwiej zdać róźnie bywa z tym u mnie na roczniku było mnóstwo osób co było na zaocznych (też wśród znajomych) się poddawało lub zostali wysłani na poprawki po to aby uczelnia mogła jeszcze więcej z poprawek zarobić No to są moje odczucia po spędzeniu tych kilku lat na studiach zaocznych, szczerze bardzo dużo zależy od uczelni i od profesorów jakich będziecie mieli. Jeśli jesteście na etapie wyboru uczelni to warto jest dowiedzieć się trochę wiecej na ten temat poczytać róźne opinie oraz na samej uczelni pytać się ludzi jak macie z kimś kontakt o konretnych profesorów bo czasami możecie podpaść któremuś i was będzie na siłe próbował udupić. Na koniec dodam że warto zastanowić nad wyborem promotora waszej pracy licecjackiej/inzynierskiej/magisterskiej bo możecie trafić na takie gnoja co wam będzie cała prace przepisywać kilka razy i zrobi piekło z waszego życia :D
Studia dzienne - tydzien mija na nic nie robieniu, marnujesz czas na gowno wuefy i dojazdy tylko po to, zeby siedziec na zajeciach godzine czy dwa, a de facto pol dnia i tak zmarnowane. W 90% przypadkow przedluzanie sobie dziecinstwa, chyba ze studiujesz jakies studia na ktore bardzo ciezko sie dostac i sa bardzo wymagajace i faktycznie zapierdalasz. Studia zaczone- placisz, ale i tak te kilka tysi wychodzi to paradoksalnie "taniej" niz dzienne, bo masz czas zeby chodzic do pracy, w ktorej zbierasz doswiadczenie, no i zarabiasz. Przedmiotow i godzin jest na ogol stosunkowo podobna ilosc jak na dziennych, za to nie ma zapychaczy typu wf. Papierek po tym nie rozni sie niczym. Mysle, ze zaoczne to ta lepsza opcja
Wtf, to, że nikt nie stoi nad tobą nie oznacza, że masz ten czas marnować. Do edukuj się czym jest studiowanie. To wymaga własnej inicjatywy i to tylko twoja debilna decyzja, że marnujesz czas.
@@patomatma O co Ci chodzi, prawda jest taka, że na studiach dziennych czas się marnuje na tym jak skonstruowane są zajęcia i wuefy, a wiekszosc studentow marnuje czas bo po prostu przedluza dziecinstwo i woli imprezowac. Chwala tym co wiedza co robia, maja samozaparcie, i faktycznie sie ucza, ale fakty sa takie ze to znaczna mniejszosc, szczegolnie na dziennych
Na PŁ płaciło się za niezdane przedmioty zależnie od punktów ECTS. Cena była za punkt, a przedmioty były za 1-8 punktów, zależnie od widzimisię dziekanatu. Jakoś to tam się miało pokrywać z tym, ile pracy będzie kosztować studenta ten przedmiot. Różnie to wychodziło 😂
TL;DR - Warto sprawdzić czy ma się realistyczne wymagania wobec studiów, bo można się przejechać, jak ja z moją wizją naukowego przeżycia, a dostałem 3-4 lata w fabryce dyplomów. Dotarłem na 6 semestr (ostatni) stacjonarnego dziennego licencjatu na UW z zarządzania i rzuciłem w cholerę. Od początku czułem że wszystkie te zajęcia to dosłownie formą liceum (pomijając kilka absurdów, ale to wyjątki więc tego nie będę opisywał), ale na nieco bardziej zaawansowane tematy, a ludzie tam idą tylko po papierek. Trzymałem się te 6 semestrów bo A) pierwsze dwa semestry były zdalne/pandemiczne, więc myślałem że może dlatego to tak żałośnie wygląda B) miałem nadzieję że może chociaż samo pisanie pracy licencjackiej będzie bardziej przypominało prawdziwą naukę Otóż nic się nie zmieniło. 2 promotorów, przerwa w postaci dziekanki na rok bo mentalnie już z tym nie wyrabiałem, kolejna zmiana promotora... i dalej promotor był kompletnie bezużyteczny. Nie potrafił nauczyć człowieka jak się pisze taką pracę, co dosłownie powinno być jego zadaniem jako promotora. Może dla niektórych to szok, ale praca licencjacka znacząco różni się formą od WSZYSTKIEGO co pisze się na absolutnie wszystkich etapach nauki szkolnej. I nie wiem jak na innych uczelniach/kierunkach, ale u mnie nie było np na 4 semestrze przedmiotu który miał by nauczyć podstaw pisania prac naukowych, bo tym w zasadzie jest praca licencjacka (No chyba że wybierzesz temat "zaproponowany" przez promotora, to zaraz ci podeśle publikacje lub linki do zakupu książek swoich i jego kolegów z katedry co byś im liczbę cytowań podbił...) Nie, nagle od 5 semestru zrzuca się studentowi na głowę konieczność kompletnie samodzielnego oduczenia się pisania szkolnego i nauczenia się pisania naukowego (bo po co eseje na zaliczenie, lepiej teściki zamknięte A B C D...) oraz researchu czy pisania bibliografii (bo nawet nie wspomnę o nauczeniu obsługi manadżera bibliograficznego...) a jedyna informacja zwrotna jak wysyłasz promotorowi draft rozdziału pracy to "źle, do poprawy"... TYLE. Żadnego przykładu jak to zrobić poprawnie albo sugestii gdzie można źródła na dany temat znaleźć, NIC. So I said "Fuck it". Na tematy które mnie ciekawią sam potrafię się nauczyć, a papierek mogą sobie wsadzić. IMO jeżeli ktoś faktycznie chce się uczyć o interesujących go rzeczach to mamy na tyle dużo źródeł (również publikacji naukowych) w Internecie ZA DARMO (jeżeli wiesz gdzie szukać ^-^ Polecam filmik Krzysztofa M Maja "Jak szukać tekstów naukowych w PDF"), że studia są mu niepotrzebne. Sytuacji kiedy studia faktycznie mają sens są zdecydowanie rzadsze niż liczba studentów na to wskazuje, ale samo zdobywanie wiedzy z danej dziedziny zdecydowanie do nich nie należy.
jestem na studiach pielęgniarskich zaocznych. jeżeli chodzi o te zalety to większość jest trafna oprócz mitu o tym że płacisz to łatwiej ponieważ jak wiele ludzi już napisało to wszystko zależy od wykładowcy gdzie u jednego zdanie to napisanie egzaminu gdzie "przez przypadek" nie patrzy czy ściągasz a test wzięty z studiów lekarskich oraz o mniejszej ilości materiału bo znów to zależy od wykładowcy a przez to że zajęcia (przynajmniej u mnie) trwają od 8 do 19 to praktycznie nic nie zapamiętasz z nich przez co musisz się uczyć w ciągu tygodnia. jako wadę bym mógł dać dodatkowo różnice wiekowe ponieważ na moim kierunku wiele osób ma spokojnie ponad 40 lat przez co ciężko znaleźć jako młoda osoba jakościowe znajomości. dodatkową trudnością z tymi studiami są wymagane praktyki które przez zajęcia w weekend musisz zrobić w ciągu tygodnia przez co już się spotkałem z tym że ludzie brali urlopy tylko po to by móc wyrobić te godziny. cenowo wychodzi u mnie mało ale ja trochę jestem wyjątkiem z powodu stypendium z powodu niepełnosprawności bo normalnie to wychodzi około 4 tysiące na semestr. w skrócie na studiach zaocznych pielęgniarskich ciężko znaleźć nowe znajomości, materiał jest albo bardzo prosty albo praktycznie wymagający wielu prób zdania, praktyki są męczące (ogólnie pielęgniarstwo jest męczące) i jeżeli jesteś facetem to będą ciebie używać ciągle do podnoszenia ciężkich rzeczy więc łatwiej o problemy z plecami. szczerze to jeżeli chodzi o pielęgniarstwo to i tak ważne są umiejętności więc o wiele ważniejsze od wyboru zaocznych od stacjonarnych to ćwiczenie umiejętności (by dobrze wbijać wenflon to trzeba lata ćwiczyć).
no to tak, spędziłęm 3 lata na uniwerku na kierunku (podobno) technicznym i co roku praktycznie robiliśmy to samo tylko w innych opakowaniach. Teorii było zdecydowanie za dużo a praktyki za mało ale to akurat jest normalne na takich uczelniach ale że byłem sisiol młody i nie wiedziałem z czym to się je to na to poszedłem. Do momentu aż z powodów wielu rzuciłem to w cholere, poszukałem se pracy gdzie sie dało żeby znaleźć branże w której chce pracować i wrócić na studia ale tym razem na polibude. No udało się, po dwóch latach szukania i pracowania w różnych miejscach poszedłem na studia które mam nadzieje że zdam (dodam że są to studia chemiczne a jestem totalnie głupi do teraz w tym temacie, na maturze zdawałem matme angielski i gegre więć defacto poleciałem trochę ostro) jestem teraz na 4 semestrze i jakoś to idzie, mam motywacje żeby skończyć bo pracuje w zawodzie i moim zdaniem idzie mi nieźle. Moja rada ze względu na to czego doświadczyłem? Jak nie wiesz na jakie studia chcesz iść i nie masz pomysłu na siebie to nie idź kurwa na studia, spróbuj sobie różnych zawodów, zainteresuj się czymś, pochodź na jakieś targi pracy, poznaj ludzi z branż i dopiero potem dobież sobie pod to studia. Nie idź kurwa na slepo, rynek pracy jest przesycony magistrami z nazwy a nie powołania i z brakiem ambicji to po obronie pracy wezmą cię najwyżej do maka. PS: oba warianty były/są zaoczne, pójście do pracy od razu po szkole średniej w mojej sytuacji to był bardzo dobry pomysł bo dzięki temu miałem więcej doświadczenia i ogarnięcia niż rówieśnicy dzięki czemu świadomie dobrałem drugi kiereunek studiów.
No i studia to nie tylko zdawanie egzaminów i sprawozdań, to też rozwijanie swojego spojrzenia na świat oraz budowanie umiejętności komunikacji z rówieśnikami jak i osobami starszymi
Na praktykach w hucie poznałem dużo starszych osób co studiują ten sam kierunek co ja ale zaocznie i z tego co wywnioskowałem z ich opowiadania to zaoczne są spoko ale wtedy jak już siedzisz w tej branży i chcesz awansować ale bez inżyniera czy magistra Ci nie pozwolą. Wtedy idąc na studia masz już ogromną wiedze ze swojej roboty i pisanie pracy zrobisz od tak o czymś czym sie tam zajmujesz w robocie i ta praca zje pewnie większość tych prac pisanych przez osoby bez doświadczenia na dziennych (np moja praca wygląda jak gówno ale może 3 będzie). Ogólnie będąc młodym lepiej wybrać dzienne bo one też pozwolą Ci się rozwinąć zawodowo (zalezy od kierunku i od miejsca gdzie praktyki sobie znajdziesz) i te studia nie zakończą twoich młodych lat zaraz po technikum czy liceum bo w weekend dalej mozesz iść na melanż albo wbijać 200lv w fortnite, a na zaocznych to raz że musisz coś na te studia robić i tam jeździć to jeszcze do roboty na etat w większości przypadków. To mój punkt widzenia, inni mogą mieć inną sytuację materialną/rodzinną i podejmą inne decyzje
Studiowałem 1sem. na polibudzie zaocznie, kilka lat później zrobiłem inżynierkę i magisterkę na prywatnej. Co zauważyłem - na polibudzie (informatyka) było tyle syfu, że zrezygnowałem, bo stwierdziłem, że lepiej się sam nauczę tego co potrzebuję w domu (i wyszło mi na plus). Źle wspominam ten czas - wejściówki, gdzie programowało się na kartce w pascalu (to tak jakby kazali Ci się uczyć starohebrajskiego, którego nikt nie używa) - jeden błąd (literówka, cokolwiek) to nie zdane. Elektroniki od groma, tematy to była informatyka lata 80-te. Matematyki nie kumałem, bo facet zanudzał, a babka z ćwiczeń zakładała, że wszystko umiemy. Jeden gościu co przyszedł z prywatnej był zdziwiony jak jest ciężko. Jeszcze się śmiali wykładowcy, że po pierwszym semestrze pozostanie tylko 1/3 ludzi. Jak spotkaliśmy 3 rok to było tam 8 osób z początkowych 200. Znowu z prywatną... na początku faktycznie trzeba było siedzieć codziennie po pracy zakuwając i męcząc się, jednak czułem, że wymagania nie są tak wysokie. Czasem mieliśmy elementy elektroniki, podstaw "jak to kiedyś było" ale to bardziej ciekawostki, ew. wprowadzenie do tego co później się przyda. Większość wykładowców to byli ludzie prowadzący własne firmy lub pracujący w branży od wielu lat. Mnóstwo wiedzy praktycznej, można było prowadzić ciekawe dyskusje. Wielu bardziej nas zachęcało do zainteresowania tematem niżeli kazało wykuwać wszystko. Osobiście jako osoba zaczynająca z kilkuletnim doświadczeniem zawodowym nauczyłem się tylko rzeczy z IoT - temat który mnie zainteresował na studiach i robiłem z tego inżynierkę, reszta to była nuda. Nadal wiele osób kombinowało i nie zdawało, bo się nie uczyli (co było dla mnie śmieszne - myśleli, że jak płacą to zdadzą). O magisterce za dużo nie powiem, bo to był żart - praktycznie same kierunkowe przedmioty i prawie wszystko zdane po pokazaniu certów, które w międzyczasie robiłem, ew. jakiś (dla mnie) prostych zadań. Jeśli chodzi o znajomości - z nikim nie utrzymuję kontaktu. Na magisterce nawet nie wiem do końca z kim studiowałem (widziałem tych ludzi kilka razy w życiu). Zajęcia - najczęściej od 8 rano do 18, czasem z przerwą. Pomieszane przedmioty, nie mieliśmy tak by jeden przedmiot był przez cały dzień. Z czasem człowiek się uczył zwyczajnie na co się nie opłaca przychodzić, albo nad czym trzeba usiąść samemu. Jeśli chodzi o dzienne - kumpel robił - na drugim roku firmy chodziły wyławiać talenty - tak załapał się do niezłej firmy. Studiował dziennie i pracował na 3/5 etatu. Bardzo dobrze na tym wyszedł, choć miał kilka lat wyciętych z życia ze względu na konieczność pogodzenia obydwóch. Z wieloma kolegami nadal utrzymuje kontakt.
Dosłownie to! Wybrałeś język faktów kolego. Ja z kolei na Cyberbezpieczeństwie robiłem inżyniera i z semestru na semestr było tylko gorzej, poszedłem zrobić magisterkę na prywatną i dzień do nocy, nie dość że mogę studiować zaocznie to jeszcze zdalnie i na spokojnie mogę sobie pracować w zawodzie i leci zarówno doświadczenie jak i papier magistra. Serio jak ktoś się wybiera na PWR to raczej odradzam. Chyba że chcecie się uczyć o fizyce i elektromagnetyzmie na informatyvznym przedmiocie....
@@KosmatyWilczek WSB Merito we Wrocławiu Informatyka ze specjalizacją Cyberbezpieczeństwo zdalnie zaocznie co prawda 4000/sem sobie życzą ale warto dla zaoszczędzongo czasu i zdrowia psychicznego (na tle prywatnych uczelni to raczej stndardowa cena)
Bardzo mi miło, pamiętaj, że ludzie, którzy nie uważają się za głupich osiągają więcej w życiu niezależnie od ich inteligencji - czasami wystarczy tylko zacząć i robić tak długo aż reszta odpadnie
@@patomatma ja chyba sobie źle nie radzę, chociaż wiele napewno lepiej sobie ogarnęła życie. Jesteśmy chyba w podobnym wieku, jestem 98 rocznik. Pracuje jako operator maszyn budowlanych, jestem w stanie wsiąść w wszystko co jeździ po budowie i zarobić na siebie. Mieszkanie już kupiłem (jeszcze 13 lat zostało do spłaty), sam zrobiłem generalny remont w nim. Ale jak mam się czegoś teoretycznego uczyć to normalnie jak za karę. Dlatego uważam że jestem za głupi na studia 😅
Ja wlasnie zastanawiam sie nad zaocznymi, chce zobaczyc jak to jest uczyc sie/chodzic do szkoly w weekendy i czy faktycznie jest az taki zapierdol. Jak to mówią, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
z tym 2 razy w miesiącu to może i tak będzie ale nie zdziwcie się jak będziecie mieli 3 czy 4 zjazdy tydzień po tygodniu i skończy się tak że jak macie pracę to będzie jeden wolny weekend a że w pracy coś tak trzeba zrobić to macie jeden wolny dzień bo robicie w sobotę tak wiem jak się robi po około 10 h to daje 10x30x22 czyli okolice 7k na miesiąc ale spokojnie na zaocznych da się pozdawać dzięki znajomości innych osób z roku
Halo, studiuję inżynierskie zaocznie i chciałbym dodać coś od siebie :) 1. Plan zajęć - przynajmniej u mnie, jest ustalany odgórnie i w sumie to nie ma się większego wpływu na grafik, ale często idzie się dogadać z niektórymi wykładowcami. Co do okienek to u mnie w planie w sumie żadnych nie było do tej pory przez dwa semestry, no może poza wyjątkowymi sytuacjami jak wykładowcy nie było, ale to się zdarzyło raz. Ma to swoje plusy i minusy, np. to, że szybciej wracasz do domu, ale też no niestety często nie ma czasu zjeść coś sensowniejszego w trakcie dnia. 2. Materiał - po swoim przykładzie mogę powiedzieć, że na pewno mitem jest, że płacisz = dostajesz papier i możesz mieć wyjebane, podstawy trzeba umieć no i dużo zależy od wykładowcy i konkretnego przedmiotu. U mnie na roku dupy przeorała analiza matematyczna i algebra i z 40 iluś osób zostało w sumie po 1szym semestrze 19 łącznie (dwie grupy) xD. Materiał jest ten sam i fakt w teorii masz tę połowę mniej godzin siedzenia na zajęciach, ale to są jak oni to nazywają "godziny kontaktowe" - czyli spędzone na uczelni, a druga połowa powinna (xD) być nadrabiana we własnym zakresie, żeby cokolwiek móc wykrzesać na zajęciach. 3. Praca i studia - no na pewno zaocznym jest łatwiej ogarnąć jakąś pracę w trakcie studiowania, ja mam akurat jeszcze ten przywilej, że nie muszę cisnąć pełnego etatu więc czasu mam więcej w ciągu tygodnia na jakieś duperele związane z kierunkiem, ale jest ileś tam osób, które pracują pełny etat i jakoś sobie radzą. Łatwiej też myślę jest coś znaleźć w swoim zawodzie na zaocznych podczas studiowania. 4. Znajomości - pewnie dużo zależy od szczęścia, ale fakt, samo to, że się mniej przebywa z ludźmi z grupy to no ciężej jest jakieś znajomości zawiązywać + mniej osób na zaocznych, więc szansa, że poznasz kogoś z kim się zakumplujesz na dłuższy czas nie są wysokie, ale nadal można nawet miło spędzać czas. Mówię, dużo zależy od szczęścia i może też miasta.
Całkiem trafny film, mogę się pod tym podpisać. Jako student politechniki niestacjonarnie powiem tylko że : Pracując w tygodniu nie ma się czasu na nic innego już Zakres materiału jest ten sam Przez małą ilość godzin, materiał jest wykładany pośpiesznie. W efekcie dużo trzeba przyswoić samemu
Kiedyś gdy byłem jeszcze piękny i młody miałem poprawkę razem z zaocznymi (oczywiście brodaty prof z wytrzymki dał mi inne zadania, chociaż studiowaliśmy ten sam rok). Zadania egzaminacyjne zaocznych rozwiazywałem prawie w pamięci. Tyle w temacie zaocznych inżynierskich ...
U mnie psychologia więc zupełnie inna dziedzina nauki, ale po pierwszym roku na dziennych zmieniłem na zaoczne (wszystko na prywatnej uczelni), więc coś tam się wypowiem, może to komuś pomoże. Zjazdy co drugi tydzień, niby od rana do wieczora, ale wykłady są nieobowiązkowe, a masa materiałów itp są na classroomie czy coś, więc jeżeli masz wystarczająco dyscypliny można po prostu słuchać i czytać w domu jeżeli jakiś wykładowca nam nie podpasuje. Każdy semestr płatny 6-8k. Z góry narzucony plan zajęć, odrabianie nieobecności na innych grupach np podczas twoich nieobowiązkowych (prawie wszystkich oprócz psychometrii) wykładach, lub z dziennymi. Materiał identyczny co do dziennych. Natomiast porównując do dziennych, nie ma owijania w bawełnę, chodzenia na zajęcia co tydzień w losowe godziny i dni, np. od 8 do 11 i potem 13-15 tylko stały plan zajęć na cały semestr z góry. Na początku semestru dostajesz listę projektów i jeżeli poradzisz sobie z nimi jak najszybciej, potem do sesji zostaną ci tylko kolokwia i wejściówki które zwykle są po to aby po prostu zmotywować do nauki i podsumowania części materiału, a nie rzeczywistego ZDAM CZY NIE ZDAM. Ceny poprawiania przedmiotów są gigantyczne, często jeden przedmiot równa się wartości miesięcznego czynszu bądź dwóch. Mega duży problem z poprawianiem przedmiotów na zaocznych, ponieważ mając zapełnione dwa dni weekendu aktualnymi przedmiotami, po prostu nie ma gdzie zmieścić tam dodatkowych ćwiczeń, ale wszystko jest do dogadania z dziekanatem, można po prostu przychodzić na same zaliczenia projektów i kolokwiów i uczyć się w domu. Ludzie często z rodzinami, poważnymi zawodami czy dziećmi, więc praktycznie nikt nie jest w stanie z tobą porozmawiać ani spotkać po zajęciach, za to plusuje to tym, że masa z otaczających cię studentów jest bardziej zorganizowana, odpowiedzialna i zaangażowana, ponieważ są tam nie z przypadku, nudów czy wymagań rodziców, tylko z własnego świadomego i dojrzałego wyboru. Chętnie pomagają, więcej ogarniają oraz łatwiej dogadać się z tymi ludźmi do pracy w grupach ponieważ każdy chce dać coś tam od siebie, a nie walić wódę w środku tygodnia i zdać studia byle zdać bo nie wiedzą co robić w życiu po szkole średniej. Nigdy w życiu na humanistyczne studia nie wybrałbym ponownie dziennych - NIGDY; strata czasu\ PŁACISZ WIĘC ZDAJESZ TO MIT Sesja jest przejebana, nie ma absolutnie miejsca na przepuszczanie studentów za to, że płacą. Albo ciśniesz z egzaminami albo uwalasz i bulisz pojebany hajs
Najlepiej jak zapisujesz się na zajęcia ostatni i kończy się na tym że 1/3 przedmiotów się ze sobą pokrywa i musisz być na dwóch różnych wydziałach na raz
Na niestacjonarnych to nie zawsze tak wygląda, ja studiowałem kilka lat temu MiBM na AMW. Różnica jest taka, że na dziennych ludzie studiują od pn do pt, a w weekendy sobie dorabiają w pracy, a na niestacjonarnych ludzie pracują od pn do pt a w weekendy siedzą na uczelni. Na pierwszych semestrach to faktycznie zajęcia są od rana do późnego popołudnia i mają w dupie, czy Ty chcesz zjeść obiad, za dużo zajęć, by robić przerwy. W późniejszym okresie robi się trochę luźniej, bo więcej jest ćwiczeń i zajęć w laboratorium co w zależności od wykładowcy daje większy lub mniejszy luz. Nie ma też tak, że zajęcia są cały czas z tą samą osobą - u nas nawet było tak, że zajęcia z maszyn elektrycznych były z jednym profesorem, a zajęcia laboratoryjne z innym (co w sumie było trochę pojebane) Nie było też takiego przesiewu jak na stacjonarnych, wielu samo rezygnowało gdy zrozumiało, że to nie ich kierunek, a kto chciał i miał zapał ten do 7 semestru się doczłapał. No absolutorium i obrona to już inna para kaloszy :P Plusem niestacjonarnych to to, że masz całą uczelnię dla siebie bo 95% ludzi nie ma wtedy na miejscu i nie ma tłoku w uczelnianej kanapkodajni :D
Ja osobiście uważam,że studia dzienne powinny być zlikwidowane,albo wprowadzić formułą dziennych w taki sposób gdzie przez te 6-7 semestrów studenci pracują w tej branży co się kształcą przez 4 miesiące w każdym semestrze,a jeden miesiąc iść na zajęcia,napisać jeden ogólny egzamin i koniec. Całkowita likwidacja wykładów(bo to strata czasu)I na miejsce wykładów mieć zajęcia laboratoryjne lub warsztatowe Tylko wtedy studia mają sens. Zaoczne bym zostawił,ale tam wykłady też możnaby było darować
Ja szczerze polecam licencjat/inż stacjonarnie, głównie znajomości i imprezy, a potem by nie zmarnować kolejnych 2 lat, to pójść do pracy, a mgr robić zaocznie. Jest trochę zabawy, ale na wielu uczelniach poziom jest dość żenujący, więc zda niemal każdy.
Studiuje zaocznie ekonomię i na starcie było nas ponad 100 osób na roku Pod koniec drugiego roku jest niecałe 50 XD Jak ktoś myśli że na zaocznych jest dużo łatwiej to się myli i to sporo Chyba że nie pracujesz i 4/5 dni siedzisz i nic nie robisz to ogarniesz luźno ale przy pracowaniu na etat czasu jest zajebiście mało
Jako student(debil) stacjonarny PCz dołożę swoje 5 groszy :D -Terminów zajęć nie wybieramy, na początku każdego sema wybierasz jedynie grupę do której chcesz należeć, oczywiście w formacie kto pierwszy ten lepszy, więc jak zaśpisz to twój problem ;) -Za poprawki płaci się krocie. Aktualnie jak dobrze pamiętam z ostatniej wizyty w sekretariacie 18.40zł/h, każdy moduł (Wyk,Ćw,Lab) to 30h. Matematyke pozostawiam wam -Co do ilości materiału i łatwości zdania go: W sumie prawie wszystko zależy od prowadzącego dane zajęcia, nieraz słyszałem od znajomego, który przeniósł się z zaocznych, że cały ich kolos to nasze 2 z 5 zadań. Bywało też na odwrót. -Czas: Faktycznie jest go mało, szczególnie gdy jak w moim przypadku jesteś studentem dojeżdżającym Jak coś pominąłem, ktoś chce o coś zapytać to śmiało :D
Jako osoba po Elektronice i EiT na W4 i W12 na PWr (dzienne, 1 i 2 stopień), która skończyła studia już te ~6 lat temu to stwierdzam, że w sumie nic się nie zmieniło (no może poza zapisami, które ja miałem w tzw. potokach). Nadal pierwszy i drugi semestr studiów 1 stopnia to takie wprowadzenie z Anal-Izą, która ubija większość zbyt leniwych chętnych oraz z niewielką ilością ciekawych przedmiotów, a dopiero w kolejnych semestrach wchodzą powoli specyficzne dla kierunku kursy. Z jakością tych kursów jest różnie i czasami jest prawdziwa mordęga żeby niektóre laborki, wykłady czy projekty przejść (tu pozdrawiam innych nieszczęśników z laborki z PDMów u prof. K. Nitscha...). Inne znowu reprezentują sobą totalne dno (na szczęście takowych były może 2-3 szt. łącznie, na obu stopniach). Dla mnie studia były generalnie prawie darmowe jak autor mówi (nie licząc kosztów życia we Wro lub dojazdów) i wyniosły łącznie jakoś 200-300zł (0 poprawek, koszty rekrutacyjne + prace dyplomowe) ALEEE to był ostry zapierdol, zwłaszcza ostatni semestr magisterki i tak naprawdę, patrząc w tył, nie wiem czy bym się na to zdecydował i znowu można się pokłócić czy to miało sens. Zdecydowanie nie jest to dla kogoś kto chce sobie przedłużyć dzieciństwo o 5 lat, tacy zwykle odpadają po pierwszym lub drugim semestrze lub wykańcza ich limit ECTsów. Zdecydowanie polecam pójście na 2 stopień zaraz po ukończeniu tzw. "inżynierki" bo z każdym kolejnym rokiem widzisz pewnego rodzaju bezsens w studiowaniu, zwłaszcza patrząc na programy studiów drugiego stopnia, więc im dłużej poczekasz tym mniejsza szansa, że je zrobisz. Ewentualnie można sobie "wypruwać flaki" za parę/paręnaście lat bo się okaże, że jednak tego potrzebujesz, tylko wtedy będzie drożej i znacznie trudniej. Doktorat zdecydowanie odradzam (przynajmniej na PWr), chyba że jesteś absolutnie go pewien. Na pewno, ogólnie plusem jest to że, człowiek uczy się dużo (czy to przydatna wiedza w pracy po studiach to już bardzo dyskusyjna sprawa) i tak naprawdę rozwija, ponadto zdobywasz dużo kontaktów co bardzo potem się przydaje. Zyskuje się też obycie w zakresie branży, której studia dotyczą i trochę inny sposób myślenia. Minusem jest poświęcony czas, podczas którego ciężko jest pracować. No ale jeśli nie pracujesz i od rodziców nie dostaniesz kasy na utrzymanie się no to wiadomo. Więc pracować trzeba co implikuje brak czasu na jakieś życie towarzyskie itp. albo przynajmniej znacznie go ogranicza. Podsumowując, warto było? Myślę, że tak ale ta odpowiedź jest bardzo różna wśród ludzi, którzy skończyli PWr.
Wiec robilem inżyniera stacjonarnie, a magistra zaocznie. Roznica w długości jest tylko przy inżynierskich. Inżynierskie stacjonarne są 7 semestrów, a zaoczne 8. Mozna trafić taniej niz 5000zł ,ale to nie będzie Wrocław czy tez Lódź, a Politechnika mniej prestiżowa, oczywiście nie musi to oznaczać, ze mniej sie nauczysz
Zapomniałeś o studiach weekendowo-wieczorowych. Są to studia darmowe gdzie od poniedziałku do piątku po godzinie 16 odbywają się (w moim przypadku zdalnie) wykłady i seminaria a raz na 2-3 tygodnie w weekendy są organizowane laboratoria na uczelni. Studiuję na politechnice śląskiej
@@patomatma Tym że realnie jesteś na uczelni 2-4 razy w miesiącu (sobota-niedziela) a nie 5 razy w ciągu tygodnia. Dodatkowo nie masz półtorej godzinnego bloku laboratoryjnego gdzie realnie nie było możliwość przeprowadzenia badania-eksperymentu, tylko 4h blok gdzie możesz wykonać proces od początku do końca nie rozbijając go na 3 tygodnie zajęć
Studia inżynierskie i licencjackie to z punkty widzenia stopnia zawodowego/stopnia naukowego jest to samo, w sensie są na tym samym poziomie w hierarchii. Sama hierarchia to: Technik (o ile jest technikum, liceum to po prostu nie masz technika) -licencjat/inzynier (inzynierskie są często dluzsze, takie jak moje 7 semestrowe), magister/magister inżynier- doktor/doktor inzynier- habilitacja-prof.nadzw.-prof zwyczajny. Ja sam jestem na edykacji techniczo informatycznej na 2 roku, na rok 3 mam do wyboru specjalizacje informayka przemyslowa albo tech.ochrona klimatu/OZE.
Absolwent dziennej magisterki na Uniwersytecie here. 1. Plan jest z góry ustalony i trzeba przygotować się na siedzenie cały dzień na uczelni ale to tylko na pierwszym i drugim roku, później jest zdecydowanie lepiej do tego stopnia że nawet można coś pomyśleć o dziennej pracy w niepełnym wymiarze. 2. Przygotuj się na to, że prowadzący zaczną traktować studentów jak dorosłych a nie jak młodzież licealną dopiero po mniej więcej trzech-czterech semestrach. Pierwszorocznaików jest najłatwiej zmanipulować i oszukać a znam z doświadczenia prowadzących, którzy nadal chętnie z tego korzystają. 3. Nie studiujesz sam, wykorzystaj to. Dużo łatwiej zdać przedmiot jeśli wymieniacie się informacjami czy notatkami niż jeśli każdy jest w trybie "nie pomogę ci bo jesteś konkurencją" (swoją drogą śmieszna sentencja). I tak z dniem obrony urywasz kontakt z 99% ludzi których poznałeś na uczelni więc czemu tego zawczasu nie wykorzystać i przenieść na nich ciężar niektórych obowiązków w grupowych projektach czy przysług z których i tak się nie wywiążesz. Albo gniew prowadzącego do którego wyślesz daną osobę, żeby się zapytała co będzie na egzaminie (bo nie byłeś na wykładzie a tylko tam o tym mówił). 4. Wykłady. Zwykle nieobowiązkowe, o czym nie wiedziałem na pierwszym roku. I tak, na pierwszym roku byłem na wszystkich, na kolejnych byłem tylko na pierwszych (chociaż nie zawsze) i na ostatnich (bo był na nich egzamin). Dużo więcej czasu do zmarnowania yyyyy do nauki oczywiście. Natomiast na ćwiczenia już radzę chodzić. To nie to samo co wykład. 5. Ten punkt odnosi się do 3 ale zasługuje na odrębny wpis. Żyj w dobrych relacjach z prowadzącym, panią w dziekanacie i ze starostą kierunku (kolejność nieprzypadkowa). Dobre relacje z tymi osobami (albo chociaż Neutralne+) to 80% jak nie więcej gwarancji pozytywnego zakończenia studiów. I tak tych osób najprawdopodobniej już więcej po studiach nie zobaczysz ale dopóki studiujesz, nie wchodź z nimi w konflikty, nawet jeśli twoja duma mówi co innego. Dobre relacje z prowadzącym załatwią ci podciągnięcie oceny jeśli jesteś na granicy zdania lub nie, z panią w dziekanacie to milsza obsługa i szansa że wniosek o warunek zostanie pozytywnie rozpatrzony (serio, sam miałem taką sytuację to wiem o czym mówię), ze starostą to gwarancja cennych informacji z pierwszej ręki od osoby (prawdopodobnie) bardziej ogarniętej od ciebie. No i na koniec życzę pozytywnego nastawienia do studiów bo zależnie od niego, mogą być to wasze najlepsze lub najgorsze lata późnej młodości 😂
Z uniwersytetami ciężko powiedzieć bo tam przecież jest duże zróżnicowanie kierunków (co z Poznaniem który ma chyba 7 uczelni publicznych?). Ale tak, jest nacisk na teorie, jest większa elastyczność, i nieco inne nazwy zajęć (na kier. humanistycznych mamy np. konwersatoria).
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie mam czasu na życie na Politechnice 😂 Patrzę na tych ludzi dookoła mnie, co chodzą na imprezy albo popić na Pola Mokotowskie a do projektów siadają dzień przed, i zastanawiam się, jak oni dają radę to wszystko robić i zdawać. Są takie dni, kiedy cały dzień programuję albo naprawiam błędy w kodzie, z przerwami na jedzenie.
@@patomatma no tak racja. Właśnie znasz kogoś z goedezji? Porównuje aktualnie tą na polibudzie i ta na przyrodniczym i tak szczerze nie wiem które wybrać
@@KukiCysta Kurde, ktoś mi się obił o uszy, popytam na angielski, bo tam są grupy mieszane z innymi kierunkami, będę załatwiał wywiady z innymi ludźmi z innych kierunków
na polibudzie slaskiej warunki sa odliczane po punktach ects. ja na wydziale transportu mam cene 70zl za 1 punkt, czyli jakis zapychacz za 2 ectsy bedzie za 140 zl, ale matma za 8 ectsow bedzie kosztowac 560zl
NIKT ale dosłownie NIKT nie zmęczył mnie na mechanicznym tak jak S>B z PKM. Słynny doktor od łowienia ryb i rysowania gwintów lub Grażynka dla tych co się znają. Jednak nie zamieniłbym tych psychopatów na innych prowadzących. Polecam dzienne na PWR na W10 XD
Na SGH są jeszcze popołudniowe, też chamsko płatne, w tygodniu, zajęcia między 13 a 21, tyle, że można chodzić z dziennymi i najlepsi mają szansę przejść na dzienne. Tęskno, kur...
Absolwent zaocznych here, myślę, że moge kilka słów powiedzieć odnosnie filmu, opowiedziec fragment swojej historii. 1. Ilość materiału mniejsza - niestety, ale nie. Czasami z dziennych pisali poprawki w weekendy, dostawali te same egzaminy co my :) 2. Jest latwiej bo za kase - nie - na pierwszym semestrze było nas ok. 120 osób. Inżyniera broniło może ze 30... 3. Zaoczne nic nie znaczą na rynku pracy - a to ciekawszy temat, opiszę szerzej. Po ukonczeniu technikum od razu znalazlem prace w zawodzie (IT), może nie była to fucha marzeń, ale udało się wejść do branży. Na drugim roku, z już dość ponadpodstawowym doświadczeniem dostalem robote w dość dużej firmie, która pozwoliła rozwinąć skrzydła. 2 miesiące po obronie pracy inżynierskiej, w czasie gdy moi koledzy z dziennych studiów łapali pierwsze staże itd., ja dostałem oferte pracy w takim miejscu i na takim stanowisku, że od blisko 3 lat nawet nie rozważam zmiany zatrudnienia, bo w pewnym sensie wyżej w tym kraju już się celować nie da ;) Rada ode mnie dla czytajacych ten komentarz, stojących przed wyborem dalszej ścieżki - jeśli wiesz co chcesz w życiu robić, to na tym sie skup. Jeśli dopiero stoisz przed wyborem szkoły średniej, to nie słuchaj bzdur, że tylko liceum przygotuje Cie do studiów, a technikum to nie szkoła ;) pracuj sam, skup się na tym co bedzie Ci potrzebne. Ja idąc od początku w swoim kierunku bardzo precyzyjnie obrałem swoje cele (matura rozszerzona z matmy 90‰+, j. polski ledwo 40). Czerwone paski to żadne osiągnięcie, jedynie strata czasu na wkuwanie rzeczy które w ogóle Cię nie interesują. Bądź najlepszy w tym co chcesz robić, reszcie poświęć tylko tyle czasu, aby sie "na styk prześliznąć". Idąc na rozmowę o pracę, np. w IT, nikt nie będzie patrzył, czy w szkole miałeś czerwony pasek i czy z historii było 3 czy 6 na świadectwie. Ale żywe zainteresowanie tematem, czy wiedza wychodząca poza wymagania na zaliczenie z tematów, z ktorymi sie spotkasz w ewentualnym miejscu pracy zawsze postawi Cie przed całą resztą. :)
Dziękuje za ten komentarz, tak jest to prawda. Od siebie dodam, że jeżeli nie wiesz co ze sobą robić w życiu, to idź na dzienne i staraj się poznać jak najwięcej nowych ludzi, ponieważ LUDZIE TO MOŻLIWOŚCI, nowe okazje na współprace nad wspólnym projektem, a nawet kontakty w przyszłości
No i studia zaoczne, w przypadku pracy na pełny etat to wyrwanie sobie kilku lat z życia... Nie masz weekendów, po pracy siedzisz nad projektami, życie towarzyskie powoli, konsekwentnie przestaje istnieć, trzeba znaleźć w sobie naprawdę sporo siły, żeby od poniedziałku do piątku pracować, po pracy projekty, nauka, a w weekendy zajęcia od 7:45 do 20:30... Mit o nieustającym studenckim chlaniu w przypadku studiów zaocznych też się nie sprawdzi... Chyba że z rozpaczy, bo sam przez te kilka lat kilkukrotnie miałem tego wszystkiego dość :D
w moich czasach na PWr zaoczne na telekomunie miały dokładnie tyle samo godzin co stacjonarne, a typ co skonczył stacjonarne na informie mówil ze musi sie 3 x wiecej uczyc niz na stacjonarnych.... wiec nie podobno a na pewno nie jest mniej materiału.
Studia dzienne wprowadziły mnie w największy dołek życia, a na zaocznych poznałem moją miłość i zdobyliśmy razem papier, i to opierdalając się srogo. W sumie to by mi musieli niezłą kasę zaoferować żebym znowu poszedł na dzienne, nienawidziłem ich, za to na zaoczne rozważam pójść znowu i zrobić magistra. Tym razem się nie opierdalać jak ostatnio, ta napewno iksde. Skoro licencjat dało radę napisać w miesiąc, to na magisterską dwa miechy będą stykać.
O studiach zaocznych: Wieczny student here Studiowałem kilka lat stacjonarnie MBE na PWr, zaocznie MBE i teraz zaocznie Energetykę i Inżynierię Środowiska w Opolu. Dodam parę wniosków z tego czasu: O organizacji zajęć: - Ilość materiału na studiach zaocznych jest uzależniona od ilości godzin zajęć. Na PWR jest około półtorej raza godzin więcej na wykłady, niż na PO, ale na PWr studiuje się pół roku dłużej. - Bardzo dobrze, że się studiuje dłużej, jeśli jest się na ciężkich studiach, bo materiał sam do głowy nie wejdzie, a każda godzina z ogarniętym prowadzącym jest na wagę zlota, bo niektóre tematy są po prostu cholernie trudne do ogarnięcia samemu. - Na zaocznych zazwyczaj nie da się poprawiać przedmiotów z obowiązkową obecnością bez rezygnacji z innych zajęć bądź dziekanki. Po prostu nie ma, gdzie te zajęcia wcisnąć. Jeżel są to ćwiczenia czy projekty to spoko, zrobi się bez obecności, ale laboratoria grzebią studenta. Na PO mieliśmy hybrydę, jeden weekend wykłady+ćwiczenia/projekty, drugi weeeknd laboratoria+ćwiczenia/projekty. Przez to nie dało się poprawiać przedmiotu, chyba, że wypada w czasie zajęć, gdzie ktoś nie sprawdza obecności - Spotkałem się z trzema podejściami co do ilości i treści materiałów na zajęciach: 1. Materiał okrojony 2. Taka sama ilość materiału, co na stacjonarnych, pomimo mniejszej ilości godzin 3. Luźne podejście do materiału, skupienie się na zajawkach, studium przypadku itp. Zazwyczaj na zaocznych przekazują tylko to, co niezbędne, więc wariant trzeci jest super, o ile cokolwiek się wcześniej wiedziało z tego przedmiotu O poziomie nauczania: - Poziom jest różny chyba na każdym trybie studiowania. Na zaocznych nie jest na pewno więcej prowadzących uwalaczy, niż stacjonarnych, wydaje mi się, że jest ich mniej, ale często prowadzący prowadzi zajęcia w obu trybach - Materiał jest często okrojony. Brakuje czasu na przedstawienie jakichś ciekawych treści, nowinek etc. Można porównać karty przedmiotów obu trybów i porównać. - Zajęć laboratoryjnych jest o wiele mniej. Bywa tak, że są to zajęcia organizacyjne, na koniec zajęcia zaliczeniowe/odróbkowe, i w środku 3 realne zajęcia laboratoryjne - Prowadzący mają lżejsze podejście do studentów, pozwalają na więcej, przymykają oko na więcej, łatwiej przepuszczają. - Ogólnie łatwiej zdać studia niestacjonarne, jeżeli nie bierze się pod uwagę czasu potrzebnego na naukę. O studiowaniu: - Praca, dziewczyna, znajomi, nauka, rodzina, hobby - Wybierz 2,5 góra 3 z 6. W tygodniu ma się 40 godzin, które trzeba rozdysponować na jedzenie, obowiązki domowe, zakupy i na punkty wybrane powyżej. Czasu jest bardzo mało - Dosłownie kilka (oprócz świąt) wolnych weekendów w roku akademickim. Większość wyjazdów ze znajomymi będzie Cię omijać. - Jeśli nie masz dobrze płatnej pracy lub nie współdzielisz z kimś wydatków, pieniędzy będzie mało. Czesne+dojazdy kosztują. Kosztuje również jedzenie w trakcie zjazdu, jeżeli sobie nie gotujesz. Nie mówiąc już o noclegach. - Studiowanie zaoczne jest męczące, nie ma, kiedy odpocząć. Niedziele są szczególnie ciężkie w przypadku dojazdów - kończą CI się zajęcia o 19ej, półtorej godziny wracasz do domu, jesz kolację i albo będziesz się uczył na jutrzejsze zajęcia, albo się na nie wyśpisz. - Jeżeli masz porównanie ze stacjonarnymi, to boli ilość wiedzy, która Ci ucieka na zaocznych, która nie zostaje Ci przekazana. - Na zaocznych nie masz czasu na organizacje studenckie. Niektórzy studenci na stacjonarnych mówią, że nie mają czasu na koła naukowe. No to dodaj do tego 40 godzin pracy w tygodniu + dojazdy do niej. - Ale za to studia zaoczne to bardzo dobra okazja do pracowania w branży na niższych stanowiskach. Studia nie dadzą tego, co daje doświadczenie zawodowe. - Na studiach możesz wykorzystać doświadczenie z pracy - Nie jesteś biednym studentem. - Utrzymujesz się sam i jesteś odpowiedzialny za własne życie, to dobre wyjście, gdy chce się uniezależnić od rodziców O patologiach: - Studenci zaoczni często są na tych studiach tylko po to, żeby mieć papier. Ale zdarzają się różne przypadki. Są ambitni poszerzający horyzonty, pracownicy potrzebujący papieru do awansu, osoby, które słabo się uczyły i poszły na zaoczne bo nie mieli wyboru. - Normą jest ściąganie na potęgę, chatGPT, kupowanie projektów - Prowadzący czasem sami to podłapują i to akceptują - Skoro wszyscy kupują/generują projekty, to mogą mieć one zawyżony poziom trudności - tacy studenci potrafią windować sobie wysoką średnią na w zasadzie niczym i jeszcze starać się o stypendium O zaocznych ogólnie: - Zaocznych kierunków częściej nie otwierają ze względu na małą ilość chętnych - Zaoczne są tylko bazowe kierunki, to na studiach stacjonarnych jest ogromny wybór różnego rodzaju studiów specjalistycznych, często w dziedzinach związanych z czyjąś pasją. To tak w skrócie, co mi przyszło do głowy. Tęsknię za studiami stacjonarnymi i ambitnym podejściem do zdobywania wiedzy i odkrywania nowych technologii. Jednocześnie zegar tyka i trzeba myśleć o rodzinie, gdyby nie to, z chęcią pożyłbym skromniej, ale postudiował jeszcze. Dobrą opcją jeżeli jest się po zawodówce lub technikum najpierw pójść do pracy, załapać doświadczenia w branży, a potem poszerzyć tą wiedzę na studiach stacjonarnych. Finansowo wychodzi na to samo, po prostu zmienia się kolejność, a nawet jest to bardziej opłacalne, bo przez pierwsze 7 lat dorosłego życia ma się ulgi podatkowe i pensja jest znacznie wyższa. Jeśli chodzi o ukończenie studiów, to jeżeli uwaliłeś studia stacjonarne dlatego, że się nie uczyłeś, to studia zaoczne też uwalisz z tego samego powodu, bo czasu na naukę jest mniej. A koniec końców i tak wszystko zależy od Twoich ambicji i celów życiowych.
Dzięki, za kolejną perspektywę, którą mogłem przeczytać. Mam w zasadzie parę pytanek (jeśli oczywiście masz chwilkę i chęci by odpisać): -Jak wyglądała średnia wieku na tych studiach zaocznych? (Wiem, że wszędzie jest inaczej, ale o to mi chodzi, by zebrać info z jak największej ilości studiów, by mniej więcej wiedzieć czego się spodziewać) -Dużo osób miałeś na kierunku? -Jak wyglądają kwestie specjalności/specjalizacji, w sensie doboru przedmiotów na drugim roku, bo coś kojarzę, że w ramach kierunku przeważnie można sobie coś wybrać. Np. Na informatyce możesz dobrać sobie, że chcesz iść bardziej w programowanie webowe lub sieci komputerowe lub inne. Bo wydaje mi się, że przez małą ilość osób to chyba z jakimkolwiek wyborem to jest krucho, albo nawet nie istnieje. Dobrze mi się wydaje? -Istnieje coś takiego jak WF na zaocznych?😂Jeśli tak to jak wygląda jego zaliczenie? -Ludzie na zaocznych te studia raczej traktują jak interes, tak? Przychodzą, wychodzą, koniec. Czasem tylko napiszą do kogoś z grupy personalnie by go wykorzystać w sprawie notatek i potem milknął... w sensie czy ten tryb studiów to taki swego rodzaju autobus, że gdy tylko opuszczacie teren placówki to głowa w inną stronę i się nie znacie.... .Czy jednak jest coś więcej, jakieś poczucie przynależności i np. macie grupę jakąś na messengerze, gdzie się notatkami wspólnie wymieniacie, czasem memami, umawiacie się na jakieś spotkania "integracyjne", no i oczywiście wymieniacie się poglądami na temat wykładowców (wiesz jakimi... ). -Studiował z tobą ktoś z branży, kto już pracuje? Przydały ci się może jakieś kontakty z tych studiów?
Na PolŚl koszt jak nie zdasz zależy od ilości ECTS. Przedmiot, który miałam z największą ilością ECTS to tak 5. 1-89 zł więc powiedzmy zawalisz i elo 500 zł. A na grupy to np. prowadzący kazali nam się podzielić albo wpisać na kartkę(raczej rzadziej) i żeby starosta przesłał. Ogólnie fajnie macie na PWr. Edit: U nas zaliczenie zależy od prowadzącego. Czasem 3 to 40% czasem 60%, zależy od kaprysu, ale zazwyczaj 60%. A no i plan głównie narzucony ewentualnie takie przedmioty bullshity można sobie dostosować jak wf.
Poszliśmy ekipa na pwr. Połowa na elektryczny, połowa na mechaniczny. Po 1 semestrze wszyscy z mechanicznego zdali, z elektrycznego nikt. Samą sesje uwaliło 90%. W sumie to czego się spodziewać jak na laborkach prowadzący dal mi spalonym voltomierz i kazał robić pomiary... Na algebrze podobnie. Z 300 osobowej sali w październiku w grudniu na wykłady chodziło z 6 osób. Parę lat później jak przejeżdżałem pod politechnika to dalej widziałem takie groteskowe sceny jak 200m kolejki do dziekanatu na budowlanym wystające na ulicę. Jak za komuny. To dobitnie pokazuje na jakim etapie zatrzymała się ta uczelnia. Ostatnio sprawdziłem opinie i pwr i byłem zaskoczony tyloma pozytywnymi ocenami i zastanawiam się czy pwr naprawdę się zmienił czy po prostu wprowadzili cenzurę do łapania jeleni.
eh, ja na budownictwie na pwr w tym semie (6) miałem zajecia pon-śr od 7 do 17, czw i pt do 15 do tego 10 projektów do zrobienia w domu (3 na ponad 80 stron, jeden 130). Nie ma czasu na pogarnie na kompie nawet.
Jako student filologii na UŁ, mogę powiedzieć, że akurat różnie bywa u nas, bo mój kumpel na prawie ma obowiązkowe ćwiczenia i nieobowiązkowe wykłady i sam sobie układa plan, a ja nie mam takiej opcji i mam obowiązkowe wykłady i są mniejszością zajeć Więc imo uniwerek nie jest jakiś jeden i ten sam No i warunek u nas jest płatny ale poprawki w sesji czy we wrześniu nie Pozdrawiam
@@patomatma na 1 stopniu na pwr za analizę matematyczną zapłaciłem 1200 złotych bo jest jakby jeden egzamin z obu plus liczniki są znacznie większe niż na studiach stacjonarnych. Na drugim stopniu 810 za wykład z mechaniki analitycznej
Pytanko bo może ktoś jest tu z branży ratownictwa medycznego. Czy studia zaoczne równie dobrze potrafią ,, przygotować'' przyszłego ratownika do pracy w zawodzie tak samo jak stacjonarne?
Słuchając o tym, że na stacjonarnych można sobie plan ułożyć się uśmiechnąłem i zapłakałem w środku. Na WAT mieliśmy plan zajęć "ustalany" z góry i tylko jedną spójną grupę. Czemu "ustalany"? Bo mieliśmy plany na cały semestr. Dosłownie każdy tydzień był inny.
@@modycebula8161 w moich czasach o kolejności zapisów decydowała kolejność zaliczenia wcześniejszego semestru, czyli, jeśli zaliczyłeś wszystko w pierwszym terminie, to miałeś lepsze miejsce, niż zaliczając poprawki poprawek. Oj kombinowało się, jak coś zaliczyć wcześniej, czy co zrobić, żeby być zwolnionym z kolokwium:D
Ja jak miałem zaocznie studia inżynierskie to przyjeżdżając na 8 siedziałem przez pierwszy rok zazwyczaj do 17/18 na trzecim i drugim roku siedziałem do 20. No i jeszcze do domu miałem 20km. Na szczęście była pandemia i mogłem uczyć się z domu. Co do poprawki nie koniecznie jest płatna ja miałem warunek bezpłatnie. Projekty też czasami jest tak że podczas zajęć robiło się odrazu obronę projektu w grupie po 2-3 osoby. Z tymi przyjaźniami też tak na średnio powiedziałeś bo jak masz te 22- 23 lat jak idziesz na uczelnię to zazwyczaj z samego jakiegoś laboratorium zaczynasz się kumplować z kimś żeby łatwiej labki ogarnąć i się z kimś wymienić. Co do przedziału wiekowego na moim kierunku były osoby 50+ kuszone wizją kierownika, w dużej firmie, ale zdarzyły się też osoby 19+ czy 20+. Co do ceny to też kwestia sporna ja w Gnieźnie gdzie uczelnia zapewniała że ma powiązania z politechniką poznańska płaciłem czesne w wysokości 380 złotych co na semestr dawało około 3700-3900 maksymalnie. Nie koniecznie jest tak że jak płacę to wymagam bo potrafił się trafić prowadzący jak od matmy że za obecność i że coś obliczyłem na lekcji dawał o 2-5% więcej na egzaminie, a zdarzał się taki wykładowca który cię uwali dla zasady bo w zarządzaniu tak było w 1968 jak on kończył PP i tak cały czas jest no jednak nie jak się mu później pokazało. Jeszcze co do długości obronę miałem na początku lipca czyli wychodzi na to że studia trwały równo 4 lata no 3 miesiące brakły do 4lat. Czy ja wiem czy są zadania domowe. No napewno jadąc do uczelni na weekend musiałeś mieć ograniete to co było potrzebne do projektu jakiegoś, bo kwestie kupna czegoś w niedzielę były równie te same co zależnie uczciwego polityka w Polsce. Czyli nie możliwe, zadań domowych też nie pamiętam żebym robił spotykaliśmy się wcześniej na uczelni i robiliśmy zadania grupą. Jeszcze co do przerwy to wychodziło to podczas nauki około 40.minut jak miałeś okienko to 90 minut to czasem można było jechać do kolegi do domu gdzie mieszkał 4km od uczelni czy samemu do siebie do domu ale to wiązało się z ryzkiem że na uczelnię już nie wrócisz. Do autocada chyba jeszcze mam dostęp natomiast pół roku temu skończyła mi się licencja na pakiet ms office. No takie są realia studiów zaocznych
Mam kanał i dobrze prosperującą firmę - o kant koła mi te studia - ale kończę je ponieważ rozwijają mnie i mogę siedzieć w środowisku, które wymusza na nie wzrost. (mega mnie uwierają te studia) Jest tam wiele osób, które rzucają mi wyzwania intelektualne. Mocno na plus.
Najlepiej żadne, bo nawet techniczne teraz to często jedna wielka strata czasu, tylko nielicznym się uda coś osiągnąć. A praca daje coś o wiele bardziej wartościowego - doświadczenie zawodowe.
Mówisz to tak, jakby praca nie była konkurencyjna XD I wcale nie było tysiąc takich osób jak ty, piszących takie rzeczy pod filmami Nie znasz żadnej prawdy objawionej - uwierz mi
@@patomatma A czy ja mówię, że znam? Po prostu im szybciej się zacznie, tym większe doświadczenie się zdobędzie. A ktoś kto jest jeszcze w miarę młody z dużym doświadczeniem jest o wiele bardziej wartościowy dla pracodawcy niż absolwent, zwłaszcza po polskiej uczelni, wiem z, nomen omen, doświadczenia.
Studiowałem informatykę stosowaną na agh niestacjonarnie (weekendowo) i moje studia trwały 8 semestrów, natomiast stacjonarne 7 semestrów. Faktycznie jak ma się pracę i studia na głowie, to jakieś wypady na miasto są trudne, ale bez przesady też. Na studiach miałem sporo osób które przechodziły ze stacjo na niestacjo i w drugą stronę. Nieoczywiste może być to, że kontakty jakie można złapać są czasem bardziej wartościowe. Miałem np. Gościa na roku, który pracował jako programistą kilka lat i pomógł mi postawić pierwsze kroki w branży. Sporo też do dzisiaj mam stałych znajomości i nawet przyjaźni z tych studiów. Czy materiału jest mniej? Jest bardziej skondensowany, ale taki sam i inaczej rozłożony. Nie wiem czy to coś komuś zmieni, ale np. Na ostatnim roku stworzyłem projekt z przyjacielem, z którym wygraliśmy konferencję kół naukowych w sekcji informatyki na agh. Więc da się wszystko na niestacjo :D No i u mnie studia stacjonarne nie były możliwe, bo musiałem sam się utrzymywać więc praca w tygodniu była potrzebna, a za same studia mogłem bez problemu rozłożyć płatności na raty. Dla ciekawostki, moja narzeczona studiowała farmację niestacjonarnie, ale w przypadku kierunków medycznych, studia niestacjonarne to studia stacjonarne, tylko się za nie płaci. Normalnie na roku tam w grupach były wymieszane osoby stacjo i niestacjo przez 5 lat. Na kierunkach medycznych studia niestacjonarne działają inaczej, bo materiału jest kilka razy więcej niż na jakieś tam informatyce :D
BŁAGAM POMÓŻCIE otóż mam pare pytan a z tego co widze to są tutaj ludzie juz na uni 1. Czy naprawdę jest dużo starszy osób na zaocznych? 2. Czy trudno dostac się za dzienne ? ( gdy ma sie takie sobie wyniki ) 3. Jakie jest wasze doświadczenie ze studiami zaoczynymi ?
1. z tego co poczytałem komentarze, to starsze osoby to tak 10% 2. Zależy na jakie, niektóre są oblegane bardziej niż inne i to poznasz po "progach rekrutacyjnych" na stronie rekrutacyjnej uczelni (są tam też kalkulatory punktów rekrutacyjnych na podstawie wyników z matury itp) 3. tutaj nie mam odpowiedzi
Studia brzmią tak beznadziejnie przynajmniej dla mnie, że stwierdziłam że nie opłaca mi się iść pisać mature. Zdecydowanie pójde do policealnej tylko jeszcze muszę poszukać jakieś w kierunki na ktorych da się przeżyć (znaleźć pracę) będąc introwertycznym artysto-humanistą, co jest mega trudne bo do teraz nie mam pojęcia co dalej.
Może poszukaj pomocy jakiegoś specjalisty, kogoś kto obiektywnie spojrzy na twoje życie, przeprowadzi parę testów i podpowie ci co robisz źle. Może nie potrzebne próbujesz znaleźć miejsce gdzie pasujesz? Może to ty jesteś właśnie tym miejscem, gdzie inni mają pasować? Przemyśl to
Co do porównania z uniwerkiem: ja po półtorej roku na PWr rzuciłem to w cholere i przeszedłem na UWr, więc jakąś perspektywę mogę rzucić. Na pewno racja jest w tym co mówisz na końcu, jest zdecydowanie większy nacisk na teorie. Na przykładzie analizy matematycznej: na PWr na 2-3 zajęciach mieliśmy pochodne i całki, na UWr na matmie nie ruszyliśmy pochodnych przez cały pierwszy semestr. Do tego w przypadku programowania, większy nacisk był na algorytmy na UWr, na PWr było po prostu narzucenie języka i pisanie programów. Uniwerek miał też większą swobodę w wybieraniu planów, mniej przypadków tego, że niezaliczenie jakiegoś przedmiotu blokowało zapis na kolejny.
Dzięki za komentarz :D
tez slyszalem ze na uwr lepiej niz na pwr jesli chodzi o informatyke
Nigdy nie pytaj kobiety o wiek,
Mężczyzny o zarobki
A Politechniki Wrocławskiej co się stało 30 maja 2023r.
@@weed0509 incydent serwerowy
@@weed0509co sie stalo 30 maja 2023
Sinus czy cosinus daj Boże trzy minus xD
Sinus to tylko agregat
ee tam 4Z - zakuć, zdać, zapomnieć, zapić
@@gromosawsmiay3000 3k-kino,kolacja,kopulacja
@@ziomek.za.plotemblbl8646 u mnie wystarczy 2K, a czasem tylko 1K... trzeba mieć talent i optymalizowac koszta :D
Ja kończyłem kierunek ścisły na uniwersytecie teraz po kilku latach robię inny kierunek zaocznie i moje porady dla ludzi, którzy dopiero zaczynają:
1. Na początku trzeba zrozumieć, że do studiowania nie powinno się podchodzić jak do nauki w szkole, tylko trochę jak do robienia biznesu. Chyba, że jesteś bogaty z domu i masz wyjebane. Ludzie często tego nie rozumieją i ogólnie wszyscy mają bekę z studentów 1 i 2 semestru czasem 2 roku.
2. Trzeba też zmienić perspektywę na dorosłość i inaczej trochę postrzegać czas. Jak ujebiesz semestr czy nie wyjdzie ci 1 rok to się nie łam. To nie jest koniec świata, to nie powtarzanie roku jak w szkole. Potraktuj to jak nieudaną inwestycję. Trzeba się zastanowić czy zmieniasz kierunek, bo to nie jest twój świat, czy zebrałeś doświadczenie i próbujesz jeszcze raz. Tak czy siak masz już doświadczenie, nie marnuj tego.
3. Jak nie wiesz co chcesz studiować, to serio polecam pójść na rok do pracy i zastanowić się po roku. Jak wydaje ci się, że wiesz to też polecam, żeby zobaczyć, czy realia odpowiadają twoim wyobrażeniom . Nie martw się o ten rok w dorosłym, życiu to nie jest długo. Nie chodzi mi o robotę w sklepie czy stacji benzynowej bo to jest bez sensu. Robotę wybierz zgodnie z zainteresowaniami z szkoły. Unikaj też wszelkiej budżetówki i instytucji publicznych, większość to jest PRL i to ci tylko zjebie głowę. Zatrudnij się na jakiegoś stażystę, praktykanta czy inne stanowisko początkowe i obserwuj pracę w branży od środka.
Nie skupiaj się na korpo gierkach i wyścigu szczurów, traktuj to jak szkołę, za którą ci płacą i skupiaj się na tym. Uważaj, żeby ci nie odjebało od kasy bo dostaniesz jako dzieciak 3k i będzie ci się wydawało, że jesteś królem świata, zwłaszcza jak rodzice cię jeszcze wspierają. Jak pracodawca nie chce płacić, albo płaci mało na start- jeżeli możesz to spróbuj i tak. Obecnie jest rynek pracownika, więc to nie zdarza się tak często jak w przeszłości. Robią to głównie, żeby odsiać debili, którym nie ma za co płacić. Zwykle po 3 miesiącach zmieniasz umowę, a 3 miesiące w twojej nowej perspektywie, to nie jest długo.
4. Zbieraj kontakty, gadaj z ludźmi, którzy coś studiowali, pytaj o opinię o ich uczelniach co ok, co nie ok. Tylko nie pierwszego dnia bo wyjdziesz na kretyna. Zwracaj uwagę na to jak wygląda codzienna praca, jakich narzędzi się, używa co jest naprawdę potrzebne. Jeżeli sytuacja finansowa ci pozwala, nie rób nadgodzin, to w niczym ci nie pomoże, że masz kilka stów więcej dla siebie. Czas inwestuj w szkoleniu się z narzędzi, które zobaczysz i uznasz za przydatne. Jak nie widzisz takich, to ucz się języków. W Polsce wciąż najlepiej się zarabia w firmach z zagranicznym kapitałem i tam bez języka nic nie osiągniesz. Będzie to albo szklany sufit, albo wprost ci to powiedzą.
Jak pracujesz w dużym korpo, to pójdź do swojego działu HR pogadać (nie pierwszego dnia). Po pierwsze zatrudniają tam ładne dziewczyny, po drugie mają jakiś program rozwoju pracowników, szkolenia albo dofinansowanie od szkoleń. W zależności od branży szkolenia są albo bardzo ok, albo chujowe i nic nie warte. Jak nie wiesz pytaj pracowników (nie swojego szefa, bo on ma plan szkoleń do zrealizowania).
5. Teraz wybór uczelni. Jak kierunek jest bardzo wymagający i zaoczne są robione po łepkach to idź na dzienne. W przeciwnym razie na zaoczne. Płacenie 1k z swojej pensji nawet jak małej i tak jest lepsze, niż siedzenie na niewymagających studiach bez pracy i przedłużanie sobie dzieciństwa. Średnio polecam niewymagające dzienne i prace w jakimś sklepie czy gastro, bo to cię nie rozwija. Nie daj sobie wmówić, że dzienne są jakieś lepsze itp. itd. Studiowałem dziennie i znam, to całe pierdololo. Najczęściej gadają tak ludzie, którzy po 5 latach się dziwią, że nikt ich nie chce zatrudnić i robią memy o: studia, 18 lat i 30 lat doświadczenia.
Jako ciekawostkę mogę napisać, że ten sam wykładowca mówi studentom dziennym, że zaoczni to debile i oni tam mają mizerny poziom. Do zaocznych mówi, że dzienni to gówniarze, którzy nic nie robią tylko cały dzień udają, że się uczą tego samego materiału co oni.
6. Jak będziesz studiował dziennie to szykuj się na to, że część wykładowców cię będzie dojeżdżać, zwłaszcza ci starzy i młode przegrywy życiowe (30 letni doktor filozofii itp.). To jest PRLowski mental polskich uczelni, sfrustrowanych dziadów, którzy pracują za 7 tys. Na studiach zbieraj wszystkie materiały, zwłaszcza w wersji elektronicznej. Zrób sobie porządny katalog
z podziałem na semestry i przedmioty. Na studiach wydaje się, czasem, że to nieprzydatne i łatwo dostępne. W przyszłości może się okazać inaczej. Nie napiszesz po latach do gościa z kierunku "ej mordo, a wyślesz mi prezkę z drugiego semestru o diagramie procesów w przedsiębiorstwie". Pamiętaj, że inwestujesz w studia czas i kasę więc wyciągaj z tego max.
Na studiach dziennych bardzo ważne są imprezy integracyjne. Idziesz na to! Nieważne co. Żeby studiowanie było przyjemne musisz wiedzieć jak realnie działa twój wydział, dowiesz się tego tylko od studentów z roku wyżej. Dla większości starszych studentów będziesz dzieciakiem do kręcenia beki, ale w samorządzie masz gości z starszych lat, którzy są tam po to, żeby ci pomagać. Pytaj do kogo się zapisywać na przedmioty, o sprawozdania z poprzednich lat, pytania do egzaminów, u kogo opłaca się pisać pracę, kto ma wielkie granty i ma kasę na nowoczesne rozwiązania itp. Na studiach skupiaj się na wiedzy ogólnej z podstaw przedmiotu, to jest zawsze przydatne i na dobrym poziomie na polskich uczelniach ( co jest wyjątkiem). Wyjebane w jakieś przestarzałe techniki, na 40 letnim sprzęcie, gówna typu: ręczne wykreślanie, liczenie całek metodą wagową czy "nowoczesne oprogramowanie z 2015 roku" na które dostali licencję bo producent liczy, że ktoś to zaimplementuje po studiach w robocie. Uważaj też na jakieś niszowe dziedziny czasem to jest szansa na ekstra kasę, ale najczęściej jest to niszowe bo w tym nie ma kasy.
7. Na zaocznych. Studiowania jest znacząco inny bo grupy najczęściej są starsze i wykładowcy nie mogą was zmanipulować jak bandy 19 letnich dzieciaków. Z tego wynika głównie ten "inny klimat". Nie ma tego: Najjaśniejszy Panie Jego Magnificencja Pan Doktor Nad Doktorami kulturoznawstwa, przynajmniej jest tego znacznie mniej. Wykładowca nie powie wam też głupot typu: " jak pójdziesz do realnego biznesu i roboty" nic mnie tak nie wkurwiało jak stary dziad, który od 30 lat pracuje tylko na uniwersytecie i wymądrza się na temat prawdziwej roboty.
Studiując zaocznie skupiasz się tylko na meritum, nie ma zapychaczy bo nie są potrzebne i nie ma no to czasu. Zajęcia są prowadzone z aspektów praktycznych, a jak nie to studenci szybko wymagają na prowadzących, żeby tak było. Dla dziennych to jest niewyobrażalne, ale płacisz to wymagasz. Nie ma czasu na imprezy i nie będziesz miał 100 nowych znajomych, za to ludzie, których poznasz najczęściej realnie pracują w branży i warto zawiązywać z nimi kontakt. Jak pracujesz w branży czasami możesz się dogadać z pracodawcą, że sfinansują ci przynajmniej semestr, to jest duży plus. Nie podpisuj tylko jakiejś lojalki z chorą karą, za zmianę pracy, co najwyżej zwrot kosztów wtedy masz w najgorszym przypadku kredyt studencki 0%. Po skończeniu studiów zastanów się nad zmianą pracy, zwłaszcza jak pracowałeś od stażysty w jednej firmie. Ludzie mają tendencję do postrzegania cię jako tego stażystę, a nie gościa z 5 lat doświadczenia i po studiach. Nie jest tak zawsze, teraz ludzie często rotują i może już nikt nie pamiętać, że zaczynałeś jako praktykant.
Jak dobrze wyjdzie to z tym podejściem masz: papier, który dla pracodawcy jest warty najczęściej tyle samo nie ważne czy dzienny czy zaoczny (są dziedziny, gdzie ma to jednak znaczenie, ale to mniejszość), masz przynajmniej rok doświadczenia w branży, jak dobrze pójdzie to 5-6 lat. Masz kontakty z roboty, albo wyrobione na studiach. Zawodowo idzie już wtedy z górki.
Szkoda nerwów i zdrowia. W tym kraju to każdy patrzy wszystkich wykorzystać i dać minimalne pieniądze za tyraczkę i wymagającą profesje.
Nie gadaj że to jest magia ziemii z homm3 na twoim avatarzr
@@pomponikkaczowko6441 A za granicą pracodawcy to niby wolontariat prowadzą?
@@AkiyaShinikami Za granicą to przynajmniej płacą w Euro. Dla miejscowych może też szału nie ma.
Dziękuję bardzo za tą wiedzę. 😊
Jako student UWr, który jeszcze czasem zajrzy do przepisów prawa, to zasadniczo każda uczelnia działa trochę jak chce i jest inna organizacja; na jednej dobierasz sobie przedmioty i grupy, na innej plan masz narzucony od góry; na jednej możesz kilkakrotnie mieć warunek z jednego przedmiotu, na innej masz limity; na jednej za warunek płacisz od godziny dydaktycznej (45 minut), na innej od punktów ECTS; na jednej wykłady są obowiązkowe, a na innej nie. Pewnie mógłbym tak jeszcze trochę wypisywać, ale clu jest takie, że każda uczelnia jest inna i ma swoje zasady, więc z nimi też lepiej się zapoznać. Poza tym generalnie zgoda, tylko to ile czasu poświęcasz na naukę zależy od kierunku i twojej wiedzy, ja jakoś dużo na to nie poświęcam i sobie radzę i mam czas i na pracę i życie towarszykie. Zaś z mojej obserwacji to studia zaoczne trwają tyle samo, co te same stacjonarne, tylko jest mniejsza ilość godzin poszczególnych przedmiotów, a zatem teoretycznie mniej materiału, choć w praktyce różnie to bywa, a czasowa różnica wynika bardziej z tytułu uzyskiwanego po zaliczeniu studiów i obronie pracy. Poza tym wszystkim są chyba jeszcze różnice względem wfu i lektoratów z j. obcego, choć tu równie dobrze mogę bredzić, bo nie pamiętam jak to dokładnie jest, a o 3 w nocy mam lepsze rzeczy do roboty
Uwaga, jak ktoś się wybiera na medycynę do studia stacjonarne i niestacjonarne różnią się tylko i wyłącznie kwotą którą musisz zapłacić za studia. Masz studia normalnie w dzień w takiej samej ilości jak stacjo. A i jak ktoś myśli że na medycynie będzie pracował to pierwszy, drugi rok nierealne. Więc masz normalnie od poniedziałku do piątku zajęcia.
Pisząc medycyna masz na myśli tylko lekarski, czy inne kierunki na uniwerku medycznym też ?
@@sirocco3196 Raczej lekarski, ale nie ma co się dziwić
To samo u nas na weterynarii, jedyna różnica jest taka że mają trochę lepsze godziny zajęć i ich o wiele ostrzej oceniają żeby żaden się nie prześlizgnął na stacjonarne.
Nie popełniajcie moich błędów:
- Im lepiej brzmi kierunek, tym jest gorszy.
- Plan lekcji pojęcie względne.
- Jeżeli masz dużo możliwości po studiach, to znaczy, że wiedza na zajęciach jest tylko ogólna, czyli ogólnie wszystko praktycznie też i ogólnie nie ma się, do czego przyczepić. Bo ogólnie wiesz coś... i pracę znajdziesz (taka sama bez studiów, jak i po)
- Jak nie masz wpisanych ocen po 1 semestrze, nie dodali cię do połowy kursów i przenieśli ci zajęcia na "wakacje" i masz alternatywę iść gdzie indziej - rezygnuj
- Tylko weekendy
- To że jest napisane, że coś jest nowoczesne drukarki 3D, cuda na kiju itd. to nie znaczy, że będziesz mógł z tego skorzystać, a jak uczelnia ma kilka oddziałów to w twoim na bank tego niema
- Rozejrzyj się po salach, jak nie ma warunków do przeprowadzenia zajęć, to ich nie ma. Magicznie się nie znajdą więc albo ci je utną, albo będziesz jeździł na nie zupełnie gdzie indziej np. przez całe miasto
- Sprawdzaj czy: To nowy kierunek? Jest po nim praca? Rynek nie jest pełny ludzi po tym kierunku?
- Praktyki ogarnij sam, możesz korzystać z biura karier, ale rób to tak szybko, jak zdecydujesz się, że zostajesz. Inaczej nic nie znajdziesz.
- Stój przy każdym wykładowcy, żeby ci wpisał ocenę. ZAWSZE!!! Pisz, mailuj, dzwoń, jedź do dziekanatu, jeżeli czegoś chcesz. Najlepiej od razu spotkaj się w 4 oczy z wykładowcą, dziekanatem. Jak nie ma odzewu, spamuj do dziekana.
-sprawdzaj, czy jesteś dodany do kursów kilka razy: czy masz wszystkie dokumenty itd. Ogólnie wszystko sprawdzaj.
- załóż grupę studentów na komunikatorze, bo inaczej nic nie będziesz wiedzieć
- nie zapomnij zapłacić niedopłat minimum miesiąc przed ,bo oni zawsze mają czaaaaas na księgowanie. -i będziesz pisać końcowe egzaminy we wrześniu przez parę groszy. I PILNUJ, ŻEBY CI PANI Z OKIENKA PRZEKLIKAŁA, BO KAPLICA.
- weekendowe to tylko niższa cena, chyba że studia dzienne są darmowe ten sam materiał i mniej zmarnowanego czasu.
-Jeżeli wiesz mniej więcej w jakiej branży chcesz pracować to spróbuj wcisnąć się gdzieś na stanowisko juniorskie, niektóre firmy są w miarę otwarte na studentów, studia klep w weekendy. Doświadczenie zawodowe będzie 100x bardziej wartościowe dla przyszłego pracodawcy niż jakiekolwiek studia
Dwie kwestie chciałbym dopytać:
1. Czy jakby nie patrząc wszystkie studia nie są ogólne?
2. Co to znaczy, że "im lepsza nazwa, tym kierunek gorszy"?
@@piol9060
1. Przytoczę kilka sytuacji:
*przedmiot niezbędny do wykonywania danej pracy po studiach opisany w niewielkim stopniu.
*definicja
Wstęp „jak ja to robię” od wykładowcy w formie ustnej.
Sprzętu nie ma i nie będzie, więc nie ma jak tego nawet pokazać więc teoria tylko i wyłącznie.
*Pojęcie tylko ogólne
Przedstawione na uczelni. Na stażu dowiedziałam się, że całość jest już dawno przestarzała i normalnie robi się to w zupełnie inny sposób.
* zapychacz systemowy
Miałam większe pojęcie i szerzej przedstawione zasady w gimnazjum.
*Brak warunków
nie da się przeprowadzić zajęć np. brak sali, 1 urządzenie na cały kompleks uczelni i nie można z niego korzystać. Zajęcia odwołane.
*Zapomnieliśmy wam wpisać do planu
Źródła:
Lecicie sami, e-learning do jutra 12h do egzaminu.
Po wpisaniu ocen przepadł.
Nic z przedmiotu nwm.
2 Wiele uczelni działa na zasadzie marketingu. Wejdź na stronę uczelni i zobacz czy jest nr 1 teraz na kolejną o nr 1, o nr 1... w jednym mieście może być ich kilka.
Podobnie z przygotowaniem do pracy lista jest ogromna, gwarancja przygotowania do pracy w dziedzinie.... tej, takiej
To tak nie działa, chyba że zostajesz po tym elementem służby zdrowia lub zostaniesz polecony do danej pracy przez kogoś, ewentualnie masz pracę i potrzebujesz konkretnego dyplomu ukończenia studiów.
Więc jak kierunek brzmi: "Jakieś pompatyczne słowa" to sprawdź co się po tym robi, zwłaszcza jak kierunek jest nowy.
Takie mam doświadczenie, a jak pytam znajomych z innych kierunków, podobne historie słyszę. To nie tak, że niczego się nie nauczyłam, ale gdybym miała wybierać ponownie, to najpierw poszłabym do pracy, albo wybrałabym inną uczelnię i kierunek który... właściwie wszystko wydaje się idealną opcją, kiedy zaczyna się studia, ale trzeba weryfikować poziom swoich umiejętności kursami, testami, pracą, stażem i to jak najszybciej, bo inaczej można znaleźć się w tym samym miejscu bogatszym tylko o dokument, który nic nie wniesie do twojego życia.
Chyba że uczysz się dla siebie, bo coś cię interesuje, wtedy masz bibliotekę uczelnianą. Czytaj. Masz wszystko, co leży na pułkach i zbiory uczelniane w ramach studiów nie musisz tego kupować.
Poza tym poznasz nowe osoby i chociaż trochę poszerzysz grono znajomych, niekoniecznie biznesowych.
Panie Pawle, będę szczery :D
Jako student zaocznych MBiM powiem tak:
- ilość materiału jest taka sama jak na dziennych, oczywiście wszystko zależy od prowadzącego zdarzało się tak jak już ktoś pisał że dzienni pisali poprawki na naszych zajęciach albo zajęcia odrabiali i prawie każdy prowadzący powtarza, że mamy za mało czasu na zajęciach żeby ogarnąć materiał
- 9:44 punkt 3 w wadach "jak odrabiać nieobecności?" to zależy jak się dogadasz z prowadzącym bo możesz np przyjść na zajęcia razem z innym kierunkiem jeśli oczywiście mają taki przedmiot
- plan zajęć jest z góry ustalony, zjazdy praktycznie tydzień w tydzień, wolny weekend wtedy jak jest jakieś święto itp. Ogólnie zajęcia są podzielone na 3 godzinne bloki czyli np w sobotę są 4 bloki po 3 godziny i może być tak że tego dnia są 4 różne przedmioty, od wykładu przez ćwiczenia po projekty do labów, może być np. rano ćwiczenia z angielskiego potem projekt z PKM potem wykład z innego przedmiotu i tak dalej. Nie zawsze są to pełne dni na uczelni, czasem są 3 bloki czasem tylko 2
- 8:03 jeśli chodzi o ceny to jest taniej, oj taniej
- jeśli chodzi o wiek studentów to w większości ludzie po 20-klika lat może 30 w kliku przypadkach
Dziękuje za wypunktowanie :D
@@patomatma To samo u mnie na uczelni jedyna różnica to mniej zapychaczy, materiał ten sam. Na niektórych labach, ćwiczeniach wymagania większe bo mamy "więcej czasu".
Jako fanatyk z historii aspirujący pewnego pięknego dnia na wykładowcę uniwersyteckiego studjujący na UKEN-ie:
1.Dużo zależy raczej od samej uczelni i wydziału niż rodzaju studiów.
2. Sam często mam zajęcia również w piątek co jest nieporozumieniem z uwagi, że studiuje niestacjonarnie by zarobić na chleb.
3. Zajęcia od 8 do 20 w soboty i niedzielę często odbywają się zdalnie, gdyż uczelnia nie musi tyle bulić za ogrzewanie.
4. Z ilością materiału bywa różnie, czytaj wiele rzeczy fizycznie nie da się przerobić na zajęciach przez brak czasu więc po robocie siedzę w książkach, które też są elementem egzaminu. ( Oczywiście wykaz literatury obowiązkowej jest też na stacjonarnych, ale jak mówiłem, różnie z tym jest).
5. Niektórzy wykładowcy wprost mówią, że cięższy materiał przerabiają z niestacjonarnymi argumentując tym że jesteśmy bardziej ambitni, statystycznie osiągamy lepsze wyniki, bardziej nam zależy bo płacimy i poświęcamy weekendy i lepiej się z nami współpracuję bo wielu na studiach stacjonarnych traktuje uniwerek jako przedłużenie dzieciństwa (nie zdziwię się że stacjonarni słyszą lustrzane odbicie tego z dostosowaniem do ich charakteru zajęć).
6. Na zaocznych też idzie bez większych problemów poznać masę zajebistych ludzi, znaleźć przyjaźnie czy miłości.
Podsumowując, jak cię coś jara, wiążesz z tym przyszłość i możesz z tego szekle zarobić to warto bo to niesamowite doświdczenie, tyle, że mocno zależne od indywidualnej specyfiki uczelni, wydziału czy kierunku.
Dziękuje za komentarz :D
zamiast uczyć się do zaliczenie z analizy w niedzielę oglądam porównanie studiów XD
Przerwy od nauki też są ważne
Właśnie na taki film czekałem więc dodam coś od siebie
W przypadku mojej uczelni na studiach zaocznych po okresie covidowym uczelnia stwierdziła, że 95% wykładów z soboty i niedzieli przeniesie na piątek w formie zdalnej. Wszystko jest nagrywane więc można sobie wrócić do tych tematów kiedy tylko masz czas. Tym samym wykłady niemalże nie istnieją, a o ich istnieniu przypomina tylko zaliczenie. Koniec końców, długość przeciętnego zjazdu skróciła się z 12-14h do 6-8h. Ma to jeszcze jeden wielki minus, dość często zdarza się sytuacja, w której na ćwiczeniach/laboratoriach przerabiamy materiały, które pojawią się na zajęciach dopiero za 2/3 wykłady. Zauważyłem też, że wiele wykładowców dość otwarcie mówi, że zaoczni są bardziej ogarnięci niż dzienni przez co pozwalają na więcej i częściej idą na rękę. W planie studiów widać, że ilość godzin zajęć względem dziennych jest mniejsza o średnio 20% lub jest taka sama lecz szczegółowy rozkład godzin sugeruje, że student zaocznych powinien poświęcić ok 50% czasu na przedmiot na naukę we własnym zakresie. Co do długości trwania studiów, to u mnie zaoczne i dzienne studia są tej samej długości -> 3.5 roku jeżeli mówimy o inżynierce.
Dziękuje za dodatkową perspektywę :D
gdzie sie uczysz i czego?
U mnie na poli też kilku wykładowców mówiło nam, że jako weekendowi ogarniamy dużo więcej niż dzienni
a na jakim kierunku byłeś na tym inżynierze?
@@Jahak po prostu chcieli was zmotywować do pracy, poza tym studia zaoczne to strata czasu
Poprawkę bierzcie na to że kolega mówi o poważnych kierunkach studiów - jakieś informatyki, budowy maszyn, budownictwa, medycyny, prawa- trudne studia gdzie sie naprawdę trzeba uczyć. Reszta - zarządzania, jakieś logistyki (jestem absolwentem, inż) i masa innych to gówna, na których się NIC NIE DZIEJE dlatego najlepiej robić zaocznie i szukać pracy (samemu się interesować, zgłębiać wiedzę bo NICZEGO cię na studiach nie nauczą - ewentualnie pokażą kierunek, wiem z doświadczenia)
- dają papier te studia i można lepszą pracę mieć, dlatego się je robi, żeby dostać się do jakiegoś biura a nie jebać na taśmie. Jeśli jesteś ambitny to i tak warto, no i jesli stac twoich rodziców. Zaoczne to zapierdol, nawet gównostudia bo trzeba pracować i robić te gównoprojekty. Powodzenia, studenci!
Good point
Finanse to poważne studia? Tak pytam tylko, bo nie wiem czy iść na nie, czy na prawo
@@mlodywerter prawo xddd
@@amongusus47825 no pytam się tylko
"No i jeśli stać twoich rodziców" - ale przecież studia stacjonarne są darmowe?!
No właśnie wróciłem z pracy, zjadłem (odtwarzam filmik do jedzenia, żeby nie tracić czasu) i biorę się za pisanie pracy inżynierskiej, więc no tak, człowiek nie ma życia w ogóle. Co do długości studiów to inżynierka na zaocznych 4 lata, a drugi stopień (czyli mgr) 2 lata. Przynajmniej tak jest u mnie na PŚk.
po co brać zaoczne i pracę? Nie lepiej stacjonarne i sobie czilować?
@@XdekHckr najczęściej jest to związane z tym, że nie każdy jest bananowym dzieckiem. Nie każdemu rodzice finansują wszystko.
@@DownhillKnight7 czasami nie warto takim odpisywać
szczerze dziekuje za ten material, bo do matury itp mam jeszcze niby wiele czasu ( 3 lata ) ale chcialabym studiowac na politechnice wlasnie i ten film mi troche przyblizyl temat
Luźno :D
też studiowałem na PWr i lubię podział na tygodnie parzyste i nieparzyste, ale muszę się podzielić swoimi doświadczeniami z erazmusa, kiedy zacząłem chodzić na wykłądy na początku semestru, ale nie znałęm języka, więc odpuściłem, a potem się okazało, że wykłady stały się ćwiczeniami/laborkami. Podejrzewam, że np przez pierwszą połowę semestru była wiedza teoretyczna, a potem praktyczna, albo co dział. Faktem jest, że chodziłem na początku dłużej niż tydzień i wszystko było tylko wykładami, a potem się okazało, że jednak nie. Nie żalę się, tylko piszę, że czasem uczelnie radzą sobie inaczej z zajęciami na pół semestru:P
O to bardzo ciekawe, trzeba uważać
jak nie znasz języka to po co idziesz na uczelnię do obcokrajowców?
poza tym co za różnica czy są akurat w danym tygodniu jakieś ćwiczenia czy wykłady?
@@XdekHckr Bo nie zostało do dobrze ogarnięte na poziomie uczelnia-uczelnia. Ja musiałem oczywiście wykazać, że znam język, ale angielski. Miałem się uczyć po angielsku i angielski znałem, ale na miejscu się okazało, że prawie nikt nie mówił po angielsku i zajęcia są po hiszpańsku, a czasem nawet egzaminy były po hiszpańsku. Jak jechałem tam, byłem pewien, że angielski wystarczy:)
@@XdekHckr wykłady nie są obowiązkowe a ćwiczenia są?
Generalnie materiał zajebisty, ale mam małą uwagę. Studia niestacjonarne/zaoczne nie są synonimem do studiów wieczorowych. Studia wieczorowe na dzień dzisiejszy prawie w ogóle nie istnieją. Czym w takim razie się charakteryzują studia wieczorowe? Tym, że masz status studenta dziennego - czyli nie płacisz czesnego; zajęcia masz najwcześniej od godziny 15, czyli po robocie; dodatkowo masz soboty zjazdowe, gdzie przerabiane są przedmioty wymagające większej ilości godzin (w przeciwieństwie do zaocznych gdzie są soboty i niedziele). Generalnie na papierze wygląda zajebiście, ale robiłem tak inżynierkę i mogę powiedzieć, że to było 3,5 roku wyciętych z życiorysu. Cały czas życie na chronicznym niewyspaniu, robienie projektów i sprawek na kolanie w robocie, szukanie rzeczy w internecie potrzebnych na studia na kiblu, pod prysznicem, przed snem. Wymaga to gigantycznego samozaparcia. Ludzie rezygnowali na potęgę, że nawet ciężko mi jest stwierdzić ile procent nas skończyło. Z dobra 1/3 kierunku zrezygnowała w trakcie matmy na pierwszej sobocie zjazdowej, z czego jeden gościu powiedział "pierdolę to, wracam do chaty grać w czołgi". Niezapomniane wspomnienia
U mnie były przypisane plany zajęć odgórnie, oczywiście układane pod "nauczycieli" a nie żeby plan był przyjazny dla studenta
U mnie tak było na pierwszym semestrze
Ogólnie będąc na zaocznych, trzeba mieć dobrze nastawiony łeb - nie ma tam energii na życie towarzyskie, jakieś wyjazdy na wakajki itd.
Tak ogólnie ujmując, bronisz swoich pieniędzy przed ich zmarnowaniem swoją nauką która jest gigakrótka i bardzo intensywna więc często też ciężko w tygodniu po pracy taki nakład przerobić.
Dzięki mordeczko za filmik, prawdopodobnie zaczynam w październiku I rok studiów na PW (Automatyzacja i Robotyzacja Bla Bla) i w sumie uj wie co z tego będzie. Co nie wybierzesz to i tak strzał w ciemno.
Dokładnie, nie ma co się trzymać kurczowo, lepiej stracić rok, niż całe życie
Powiedz coś więcej o tym kierunku?
@@mariuszurbaniak7642 w końcu poszedłem na Informatykę na UKSW, ale ta Automatyzacja i Robotyzacja Procesów Produkcyjnych to kierunek mocno inżynierski. Programowanie niskopoziomowe, grafiki inżynierskie i.t.d.
Tyle czytałem i naoglądałem się już o studiach i szczerze nie ukształtowało to zbytnio mojego wyboru, bo albo idę na informatykę i ekonometrie albo na mechanikę i budowę maszyn. To są dwa totalnie różne kierunki na totalnie różnych uczelniach, dużo też będzie zależało od jutrzejszych wyników matur, także trzymajcie kciuki
I jak tam?
@@madlow1201 w miarę spoko lekko ponad moje oczekiwania, matma roz 66 ang roz 92 i infa 36xd a podstawy to matma 100 angol 98 polski ważne ze zdany
@@niki405 Gratuluję, fajne wyniki
@@madlow1201 dzięki!
To może i ja opowiem o sobie. MiBM skończona 3 lata temu na PWR stacjonarnie (inżynierskie). Mój tydzień wyglądał praktycznie zawsze tak samo - rano zajęcia, wieczorem przygotowania do wejściówek/projekty/robienie zadań ze skryptu. Jestem osobą, która cierpi na pewien rodzaj perfekcjonizmu - zawsze musiałem być przygotowany - przez co często narzucałem sobie dodatkową presję, która nie zawsze była potrzebna, a dawała potężny minus do psychiki. Co przekładało się też na to, że konieczne było wyrzeczenie się wielu przyjemności (wyjść na piwo, czy nawet popykania w gierki). Teraz, po 3 latach pracy jako inżynier procesu uważam, że ukształtowało to w pewien sposób moje podejście do wykonywania zadań i sumienności. Przychodzę do pracy bez jakiegokolwiek stresu. Wszystkie zadania mam wykonane. Nowymi problemami zajmuję się od razu. Regularnie dostaję podwyżkę i awanse. Nikt na mnie nie krzyczy (w przeciwieństwie do moich kolegów na podobnym stanowisku). I wszystko to z zaciągniętym hamulcem - teraz daję z siebie całe 70%. Magistra nie zrobiłem. Nie starczyło mi mocy po inżynierce. Jeszcze odpoczywam. Czy się uda? Na pewno nie na PWR. Dzięki za materiał.
Możesz wybrać sobie "teoretyczne" magistra, najpierw się wykształcić na własną rękę w tym kierunku, jeżeli styknie to będziesz miał izi mode w zdawaniu tego
w skrócie z zaocznymi to prawda, lecz ja studiowałem na 2 uczelniach zaocznie i ilość osób starszych była znikoma. Wiele teraz osób z mojego doświadczenia idzie od razu po szkl. średniej na zaoczne żeby zapier*alać. Tak samo zrobiłem ja
Edit: 3 rok na licencjacie i skończyło sie tak że 3 miesiąc szukam roboty bo w moim zawodzie poszukują w 90% osób z dyplomem XD
Dobra, czyli rozmowa na imprezie to nie jest wiarygodne źródło, ale zaznaczyłem to w nagraniu
@@patomatma luźna guma w Polsce nie ma tylko 2 uczelni więc każdy ma inne doświadczenia, z tym co powiedziałeś w filmie też się zgadzam.
@@mikoajdobrzynski7130 chryste panie co to za dyplom że go każdy może mieć :DD
Ja tam nawet już nie chce na studia chyba wolę iść do roboty po doświadczenie jakieś.
Szkoda czasu na studia dla mnie to pierdoła nawet inżynierskie.
@@mikoajdobrzynski7130jaki zawod
dzięki za film można się dowiedzieć z niego dużo o tych studiach :)
U mnie na zaocznych się zdarzało że wrzucili 6 zjazdów pod rząd, więc dla osoby pracującej na pełny etat oznaczało to 1,5 miesiąca bez jednego dnia wolnego, to dopiero człowiek był z energii wyjebany xD
Odnośnie kilku innych punktów:
- koszty były niższe niż u ciebie (3k/sem)
- mniej materiału - to zależało od prowadzącego, niektórzy wymagali tyle samo, niektórzy dawali trochę mniejszy zakres, chociaż to bardziej się odnosi do labów niż egzaminów
- łatwiej zdać - jak wyżej, bardziej zależało od tego jaki prowadzący ci się trafił niż od tego że jesteś na zaocznych
Dziękuje za perspektywę :D :D
Miałem identico jak zaczynałem na Politechnice Opolskiej. Miesiąc wyrwany z życia. Bo zjazdy pod rząd, do tego jeżdżenie po całym Opolu od wykładu do wykładu, bo każde na innym wydziale. A pracowałem na 1 i 2 zmiany. Ciekawe jak osoby z nockami... Zmieniłem na WSB w Opolu i plan przez całe 3,5 roku był elegancki, jeden budynek, same plusy. Polecam
@@B4N4Nek66 Napiszesz coś więcej o WSB w Opolu? Jak poziom? Warto było?
@@dominiknowak608 na pewno nie żałuję. :) Gdy doszło do etapu, że skończyłem liceum, a nie wiedziałem kompletnie co chcę robić, wiedziałem że chciałbym spróbować sił na studiach. Jednak kompletnie nie wiedziałem co i gdzie. Oglądałem kilka uczelni i kierunków, ale był to totalny brak planu. Za namową rodziców padło, że może wypadałoby zacząć coś robić i może podjąć pracę. Rozpocząłem pracę na magazynie na dwie zmiany i jednocześnie zacząłem studia zaoczne na Politechnice Opolskiej. W kierunku logistyka. Było to jednak jak zderzenie ze ścianą. Pierwsza sprawa plan poukładany skrótowcami, że każdy musiał to sam rozpracować, a i tak skończyło się że w pierwszym dniu kilka osób, w tym ja, nie dotarło na początkowe zajęcia, bo wyszliśmy z założenia, że plan dotyczy budynku wydziału logistyki - nic bardziej mylnego. Pierwsze zajęcia to katedra matematyki i fizyki w zupełnie innym miejscu. No i tak to wyglądało. W ciągu jednego dnia, zajęcia w 3 różnych miejscach Opola, gdzie należało się jakoś dostać i dojechać na czas. Kolejna sprawa wykładowcy, których część była strasznie naburmuszona i wychodziła z założenia ,,to już mieliście w szkole średniej". Jednak nie wszyscy dany materiał przerabiali wcześniej. Poza tym zadawali nam bardzo dużo trudnego materiału i w ogóle nie było jakiejś formy porozumienia. Do tego sam plan zajęć poukładano nam, że mieliśmy 3 zjazdy z rzędu, weekend w weekend, a potem 2 tygodnie przerwy. A zajęcia od 8 do 18-20. I jeszcze w tym jakiś puste okienka po 1,5 - 3 h. Człowiek po takim maratonie był wykończony. Nawet nie chce wiedzieć jak osoby które pracowały na 3 zmiany. Do tego mokra i szara jesień nie poprawiała sytuacji. Byłem wtedy totalnie rozbity i zdruzgotany. W końcu po 2 miesiącach studiowania podjąłem decyzję o rezygnacji. Z przeszło 100 studentów w ciągu pierwszych kilku miesięcy odpadło dobre 30 z ww. powodów, a z tego co wiem kierunek skończyła ostatecznie garstka osób z tej początkowej liczby. Większość przeniosła się właśnie na WSB, ja jednak postanowiłem sprawę na spokojnie przemyśleć. Po roku przerwy od PO, pytaniu znajomych i przemyśleniach, zdecydowałem że zacznę logistykę ale na WSB. I teraz odpowiedź na twoje pytanie: ludzie i wykładowcy bardzo życzliwi i wyrozumiali. Tylko pojedynczy wykładowcy byli marni, a kilku z nich o ironio z politechniki opolskiej 🙃 na pewno zupełnie inne podejście. Miło wspominam Panią z matematyki, Ukrainkę. Świetna była, bo tak długo wałkowała temat aż cała grupa potwierdziła że zrozumiała temat. Zjazdy co 2 tygodnie, zajęcia od 8 do 13, wszystko wypełnione, bez pustych okienek. Wszystko w jednym budynku. Albo główna siedziba na Kośnego, albo Elektryczny który jest 15 min spacerkiem dalej, albo liceum na Dubois. Wszystko w zasięgu dobrego spaceru. W czasie Covid początkowo całość, a później większość przerzucona na zdalne. Co jeszcze bardziej ułatwiało godzenie nauki z innymi obowiązkami. Sama atmosfera na uczelni świetna. Prawie całość roku jak zaczęła tak ukończyła kierunek, a osoby były naprawdę rożne - i tacy co kończyli kolejny kierunek, i tacy którzy zaczynali swój pierwszy. Ci co mieli matematykę podstawę i ci którzy mieli rozszerzenie. Nikomu to jednak nie przeszkadzało bo poziom był dopasowany do każdego. Cała sprawa była prosta bo wydaje mi się że uczelnia też wychodzi z założenia - skoro płacę za to nie małe pieniądze to poziom też jest jednak łatwiejszy. Ogólnie mogę s całego serca polecić, bo to był najlepszy wybór w moim przypadku :)
@@dominiknowak608 wiadomo że każda uczelnia rządzi się swoimi prawami i poziomem. Nie oszukujmy się że politechnika brzmi bardziej prestiżowo, choć i WSB ma już miano uniwersytetu. W dzisiejszych czasach jednak wydaje mi się że nie ma to już tak wielkiego znaczenia. Papierek to papierek. Liczy się praktyka i samorozwój, bo tego wymagają pracodawcy. Stąd zaoczne są świetnym wyborem gdy pracujesz. Wykłady nieobowiązkowe, każdy sam o sobie decydował. Wiadomo, zdarzyło się kilka przedmiotów które określił bym ,,kompletnie niepotrzebnymi" ale to tak jest wszędzie. Przygotowanie do pracy dyplomowej też było takie jak powinno, spotkania z promotorem, wybór tematów. Nasz rocznik był o tyle eksperymentalny, że broniliśmy pracę grupowo. Po 2-3 osoby w zespole. Teraz już chyba się z tego wycofali bo miało to swojej plusy i minusy. Obrona w fajnej atmosferze, dostaliśmy wcześniej pytania do których się trzeba było przygotować, a sama rozmowa z komisją w porządku
Końcówka super
Jeśli chodzi o różnice między polibudą a uniwerkiem to jednak widać te różnice. Mój przyjaciel kończy drugi rok prawa na UWr i z tego co opowiadał i tego co usłyszałem (byłem parę razy na paru wykładach u niego) to na polibudzie (tutaj z mojej perspektywy, pozdro dla chłopaków ... i dziewczyn jeśli żadna jeszcze nie uciekła z PWr). U mnie na W11 na bioinżynierii roboty jest od chuja, zajęć od chuja, czasu nie brakuje tylko jeśli umie się go porządnie rozplanować i jest się w tym konsekwentny - coś nad czym sam muszę popracować. Za to na UWr, nawet na prawie mają zajęcia dwa dni w tygodniu od 8 do 15 i to w blokach, że np. pierwsza część semestru tylko ćwiczenia, a druga - tylko wykłady. Dopiero na drugim roku sytuacja się tam trochę zmienia przy czym wcale nie diametralnie - jedyną różnicą jest ilość egzaminów na koniec (mianowicie 5)
Ale sie rozpisałem xdd
Ciekawa perspektywa, dzięki za komentarz :D
Sieeema, jako absolwent studiów zaocznych chciałbym się wypowiedzieć:
1) Co do planu lekcji bardzo dużo zależy od uczelni bo dużo osób mówi że zajęcia są co dwa tygodnie a ja na moim przykładzie spotkałem się z tym że zajęcia miałem tydzień w tydzień na uczelni wyjątek to były jakieś święta ale nie zawsze, często gęsto dodam że to były zajęcia od rana do wieczóra co było bardzo wykańcza człowieka gdy jesteś na uczelni +/- od 8 do 18/20 w niedziele musisz wracać do domu i już nastepnego dnia do pracy zadupcasz :P
2) Według mnie duży plusem jest to co dodałeś w filmie że możesz pracować zarabiać pieniądze i zdobywać ewentualne doświadczenie
3) Nie zgodziłbym się z strwierdzeniem że jest tam mniej materiału przynajmniej wykładowcy nam dawali do zrozumienia na każdym kroku że po prostu mamy mniej czasu aby przyswoić materiał ten sam co studia stacjonarne
4) Co do mitu że skoro płacisz to łatwiej zdać róźnie bywa z tym u mnie na roczniku było mnóstwo osób co było na zaocznych (też wśród znajomych) się poddawało lub zostali wysłani na poprawki po to aby uczelnia mogła jeszcze więcej z poprawek zarobić
No to są moje odczucia po spędzeniu tych kilku lat na studiach zaocznych, szczerze bardzo dużo zależy od uczelni i od profesorów jakich będziecie mieli.
Jeśli jesteście na etapie wyboru uczelni to warto jest dowiedzieć się trochę wiecej na ten temat poczytać róźne opinie oraz na samej uczelni pytać się ludzi jak macie z kimś kontakt o konretnych profesorów bo czasami możecie podpaść któremuś i was będzie na siłe próbował udupić.
Na koniec dodam że warto zastanowić nad wyborem promotora waszej pracy licecjackiej/inzynierskiej/magisterskiej bo możecie trafić na takie gnoja co wam będzie cała prace przepisywać kilka razy i zrobi piekło z waszego życia :D
Dziękuje za dodatkową perspektywę :D
Nieźle, widzę że można być wykształcony człowiekiem i nadal pisać "studii" zamiast studiów xD
@@187Ehrenmann Nie pierwszy nie ostatni błąd będę pamiętał na przyszłość dziena 😎
Studia dzienne - tydzien mija na nic nie robieniu, marnujesz czas na gowno wuefy i dojazdy tylko po to, zeby siedziec na zajeciach godzine czy dwa, a de facto pol dnia i tak zmarnowane. W 90% przypadkow przedluzanie sobie dziecinstwa, chyba ze studiujesz jakies studia na ktore bardzo ciezko sie dostac i sa bardzo wymagajace i faktycznie zapierdalasz.
Studia zaczone- placisz, ale i tak te kilka tysi wychodzi to paradoksalnie "taniej" niz dzienne, bo masz czas zeby chodzic do pracy, w ktorej zbierasz doswiadczenie, no i zarabiasz. Przedmiotow i godzin jest na ogol stosunkowo podobna ilosc jak na dziennych, za to nie ma zapychaczy typu wf. Papierek po tym nie rozni sie niczym. Mysle, ze zaoczne to ta lepsza opcja
Wtf, to, że nikt nie stoi nad tobą nie oznacza, że masz ten czas marnować. Do edukuj się czym jest studiowanie. To wymaga własnej inicjatywy i to tylko twoja debilna decyzja, że marnujesz czas.
@@patomatma O co Ci chodzi, prawda jest taka, że na studiach dziennych czas się marnuje na tym jak skonstruowane są zajęcia i wuefy, a wiekszosc studentow marnuje czas bo po prostu przedluza dziecinstwo i woli imprezowac. Chwala tym co wiedza co robia, maja samozaparcie, i faktycznie sie ucza, ale fakty sa takie ze to znaczna mniejszosc, szczegolnie na dziennych
Na PŁ płaciło się za niezdane przedmioty zależnie od punktów ECTS. Cena była za punkt, a przedmioty były za 1-8 punktów, zależnie od widzimisię dziekanatu. Jakoś to tam się miało pokrywać z tym, ile pracy będzie kosztować studenta ten przedmiot. Różnie to wychodziło 😂
TL;DR - Warto sprawdzić czy ma się realistyczne wymagania wobec studiów, bo można się przejechać, jak ja z moją wizją naukowego przeżycia, a dostałem 3-4 lata w fabryce dyplomów.
Dotarłem na 6 semestr (ostatni) stacjonarnego dziennego licencjatu na UW z zarządzania i rzuciłem w cholerę.
Od początku czułem że wszystkie te zajęcia to dosłownie formą liceum (pomijając kilka absurdów, ale to wyjątki więc tego nie będę opisywał), ale na nieco bardziej zaawansowane tematy, a ludzie tam idą tylko po papierek.
Trzymałem się te 6 semestrów bo
A) pierwsze dwa semestry były zdalne/pandemiczne, więc myślałem że może dlatego to tak żałośnie wygląda
B) miałem nadzieję że może chociaż samo pisanie pracy licencjackiej będzie bardziej przypominało prawdziwą naukę
Otóż nic się nie zmieniło. 2 promotorów, przerwa w postaci dziekanki na rok bo mentalnie już z tym nie wyrabiałem, kolejna zmiana promotora... i dalej promotor był kompletnie bezużyteczny. Nie potrafił nauczyć człowieka jak się pisze taką pracę, co dosłownie powinno być jego zadaniem jako promotora. Może dla niektórych to szok, ale praca licencjacka znacząco różni się formą od WSZYSTKIEGO co pisze się na absolutnie wszystkich etapach nauki szkolnej. I nie wiem jak na innych uczelniach/kierunkach, ale u mnie nie było np na 4 semestrze przedmiotu który miał by nauczyć podstaw pisania prac naukowych, bo tym w zasadzie jest praca licencjacka (No chyba że wybierzesz temat "zaproponowany" przez promotora, to zaraz ci podeśle publikacje lub linki do zakupu książek swoich i jego kolegów z katedry co byś im liczbę cytowań podbił...)
Nie, nagle od 5 semestru zrzuca się studentowi na głowę konieczność kompletnie samodzielnego oduczenia się pisania szkolnego i nauczenia się pisania naukowego (bo po co eseje na zaliczenie, lepiej teściki zamknięte A B C D...) oraz researchu czy pisania bibliografii (bo nawet nie wspomnę o nauczeniu obsługi manadżera bibliograficznego...) a jedyna informacja zwrotna jak wysyłasz promotorowi draft rozdziału pracy to "źle, do poprawy"... TYLE.
Żadnego przykładu jak to zrobić poprawnie albo sugestii gdzie można źródła na dany temat znaleźć, NIC.
So I said "Fuck it". Na tematy które mnie ciekawią sam potrafię się nauczyć, a papierek mogą sobie wsadzić.
IMO jeżeli ktoś faktycznie chce się uczyć o interesujących go rzeczach to mamy na tyle dużo źródeł (również publikacji naukowych) w Internecie ZA DARMO (jeżeli wiesz gdzie szukać ^-^ Polecam filmik Krzysztofa M Maja "Jak szukać tekstów naukowych w PDF"), że studia są mu niepotrzebne.
Sytuacji kiedy studia faktycznie mają sens są zdecydowanie rzadsze niż liczba studentów na to wskazuje, ale samo zdobywanie wiedzy z danej dziedziny zdecydowanie do nich nie należy.
Hej, a jak u ciebie z praca bez studiow?
jestem na studiach pielęgniarskich zaocznych. jeżeli chodzi o te zalety to większość jest trafna oprócz mitu o tym że płacisz to łatwiej ponieważ jak wiele ludzi już napisało to wszystko zależy od wykładowcy gdzie u jednego zdanie to napisanie egzaminu gdzie "przez przypadek" nie patrzy czy ściągasz a test wzięty z studiów lekarskich oraz o mniejszej ilości materiału bo znów to zależy od wykładowcy a przez to że zajęcia (przynajmniej u mnie) trwają od 8 do 19 to praktycznie nic nie zapamiętasz z nich przez co musisz się uczyć w ciągu tygodnia. jako wadę bym mógł dać dodatkowo różnice wiekowe ponieważ na moim kierunku wiele osób ma spokojnie ponad 40 lat przez co ciężko znaleźć jako młoda osoba jakościowe znajomości. dodatkową trudnością z tymi studiami są wymagane praktyki które przez zajęcia w weekend musisz zrobić w ciągu tygodnia przez co już się spotkałem z tym że ludzie brali urlopy tylko po to by móc wyrobić te godziny. cenowo wychodzi u mnie mało ale ja trochę jestem wyjątkiem z powodu stypendium z powodu niepełnosprawności bo normalnie to wychodzi około 4 tysiące na semestr. w skrócie na studiach zaocznych pielęgniarskich ciężko znaleźć nowe znajomości, materiał jest albo bardzo prosty albo praktycznie wymagający wielu prób zdania, praktyki są męczące (ogólnie pielęgniarstwo jest męczące) i jeżeli jesteś facetem to będą ciebie używać ciągle do podnoszenia ciężkich rzeczy więc łatwiej o problemy z plecami. szczerze to jeżeli chodzi o pielęgniarstwo to i tak ważne są umiejętności więc o wiele ważniejsze od wyboru zaocznych od stacjonarnych to ćwiczenie umiejętności (by dobrze wbijać wenflon to trzeba lata ćwiczyć).
Dziękuje za twoją perspektywę, niezła ściana tekstu :D
05:25 dwa zjazdy w miechu to w teorii a połączenie 3 wymagających weekendów zjazdowych z pracą jest zabójcze a tak to bywało czasem
Dzięki za perspektywę :D
no to tak, spędziłęm 3 lata na uniwerku na kierunku (podobno) technicznym i co roku praktycznie robiliśmy to samo tylko w innych opakowaniach. Teorii było zdecydowanie za dużo a praktyki za mało ale to akurat jest normalne na takich uczelniach ale że byłem sisiol młody i nie wiedziałem z czym to się je to na to poszedłem. Do momentu aż z powodów wielu rzuciłem to w cholere, poszukałem se pracy gdzie sie dało żeby znaleźć branże w której chce pracować i wrócić na studia ale tym razem na polibude. No udało się, po dwóch latach szukania i pracowania w różnych miejscach poszedłem na studia które mam nadzieje że zdam (dodam że są to studia chemiczne a jestem totalnie głupi do teraz w tym temacie, na maturze zdawałem matme angielski i gegre więć defacto poleciałem trochę ostro) jestem teraz na 4 semestrze i jakoś to idzie, mam motywacje żeby skończyć bo pracuje w zawodzie i moim zdaniem idzie mi nieźle.
Moja rada ze względu na to czego doświadczyłem? Jak nie wiesz na jakie studia chcesz iść i nie masz pomysłu na siebie to nie idź kurwa na studia, spróbuj sobie różnych zawodów, zainteresuj się czymś, pochodź na jakieś targi pracy, poznaj ludzi z branż i dopiero potem dobież sobie pod to studia. Nie idź kurwa na slepo, rynek pracy jest przesycony magistrami z nazwy a nie powołania i z brakiem ambicji to po obronie pracy wezmą cię najwyżej do maka.
PS: oba warianty były/są zaoczne, pójście do pracy od razu po szkole średniej w mojej sytuacji to był bardzo dobry pomysł bo dzięki temu miałem więcej doświadczenia i ogarnięcia niż rówieśnicy dzięki czemu świadomie dobrałem drugi kiereunek studiów.
No i studia to nie tylko zdawanie egzaminów i sprawozdań, to też rozwijanie swojego spojrzenia na świat oraz budowanie umiejętności komunikacji z rówieśnikami jak i osobami starszymi
Studiuje stacjonarnie budownictwo na politechnice gdańskiej i nie spotkałem się z tym, że student sam sobie układa plan. Plan jest z góry ustalony.
Aha, no to macie fajnie XD
U nas jest asystent zapisowy ułatwiający ułożenie swojego planu
polecasz ten kierunek?
@@hubertwenta4001 mi osobiście się bardzo podoba, ale jestem dopiero na 2 semestrze, więc nie czuję się na pozycji polecania albo nie polecania.
@@hubertwenta4001 jestem na 6 semestrze w Szczecinie, jest zapierdol, ale myślę że warto
@@niekonwencjonalny299 dzienne? i jeśli tak to masz płatne praktyki?
spoko filmik, dzięki za wyjaśnienie sprawy
Tam jest błąd z wieczorowymi, to nie to samo co zaoczne
Na praktykach w hucie poznałem dużo starszych osób co studiują ten sam kierunek co ja ale zaocznie i z tego co wywnioskowałem z ich opowiadania to zaoczne są spoko ale wtedy jak już siedzisz w tej branży i chcesz awansować ale bez inżyniera czy magistra Ci nie pozwolą. Wtedy idąc na studia masz już ogromną wiedze ze swojej roboty i pisanie pracy zrobisz od tak o czymś czym sie tam zajmujesz w robocie i ta praca zje pewnie większość tych prac pisanych przez osoby bez doświadczenia na dziennych (np moja praca wygląda jak gówno ale może 3 będzie). Ogólnie będąc młodym lepiej wybrać dzienne bo one też pozwolą Ci się rozwinąć zawodowo (zalezy od kierunku i od miejsca gdzie praktyki sobie znajdziesz) i te studia nie zakończą twoich młodych lat zaraz po technikum czy liceum bo w weekend dalej mozesz iść na melanż albo wbijać 200lv w fortnite, a na zaocznych to raz że musisz coś na te studia robić i tam jeździć to jeszcze do roboty na etat w większości przypadków. To mój punkt widzenia, inni mogą mieć inną sytuację materialną/rodzinną i podejmą inne decyzje
Studiowałem 1sem. na polibudzie zaocznie, kilka lat później zrobiłem inżynierkę i magisterkę na prywatnej.
Co zauważyłem - na polibudzie (informatyka) było tyle syfu, że zrezygnowałem, bo stwierdziłem, że lepiej się sam nauczę tego co potrzebuję w domu (i wyszło mi na plus). Źle wspominam ten czas - wejściówki, gdzie programowało się na kartce w pascalu (to tak jakby kazali Ci się uczyć starohebrajskiego, którego nikt nie używa) - jeden błąd (literówka, cokolwiek) to nie zdane. Elektroniki od groma, tematy to była informatyka lata 80-te. Matematyki nie kumałem, bo facet zanudzał, a babka z ćwiczeń zakładała, że wszystko umiemy. Jeden gościu co przyszedł z prywatnej był zdziwiony jak jest ciężko. Jeszcze się śmiali wykładowcy, że po pierwszym semestrze pozostanie tylko 1/3 ludzi. Jak spotkaliśmy 3 rok to było tam 8 osób z początkowych 200.
Znowu z prywatną... na początku faktycznie trzeba było siedzieć codziennie po pracy zakuwając i męcząc się, jednak czułem, że wymagania nie są tak wysokie. Czasem mieliśmy elementy elektroniki, podstaw "jak to kiedyś było" ale to bardziej ciekawostki, ew. wprowadzenie do tego co później się przyda. Większość wykładowców to byli ludzie prowadzący własne firmy lub pracujący w branży od wielu lat. Mnóstwo wiedzy praktycznej, można było prowadzić ciekawe dyskusje. Wielu bardziej nas zachęcało do zainteresowania tematem niżeli kazało wykuwać wszystko.
Osobiście jako osoba zaczynająca z kilkuletnim doświadczeniem zawodowym nauczyłem się tylko rzeczy z IoT - temat który mnie zainteresował na studiach i robiłem z tego inżynierkę, reszta to była nuda.
Nadal wiele osób kombinowało i nie zdawało, bo się nie uczyli (co było dla mnie śmieszne - myśleli, że jak płacą to zdadzą).
O magisterce za dużo nie powiem, bo to był żart - praktycznie same kierunkowe przedmioty i prawie wszystko zdane po pokazaniu certów, które w międzyczasie robiłem, ew. jakiś (dla mnie) prostych zadań.
Jeśli chodzi o znajomości - z nikim nie utrzymuję kontaktu. Na magisterce nawet nie wiem do końca z kim studiowałem (widziałem tych ludzi kilka razy w życiu).
Zajęcia - najczęściej od 8 rano do 18, czasem z przerwą. Pomieszane przedmioty, nie mieliśmy tak by jeden przedmiot był przez cały dzień. Z czasem człowiek się uczył zwyczajnie na co się nie opłaca przychodzić, albo nad czym trzeba usiąść samemu.
Jeśli chodzi o dzienne - kumpel robił - na drugim roku firmy chodziły wyławiać talenty - tak załapał się do niezłej firmy. Studiował dziennie i pracował na 3/5 etatu. Bardzo dobrze na tym wyszedł, choć miał kilka lat wyciętych z życia ze względu na konieczność pogodzenia obydwóch. Z wieloma kolegami nadal utrzymuje kontakt.
Dosłownie to! Wybrałeś język faktów kolego. Ja z kolei na Cyberbezpieczeństwie robiłem inżyniera i z semestru na semestr było tylko gorzej, poszedłem zrobić magisterkę na prywatną i dzień do nocy, nie dość że mogę studiować zaocznie to jeszcze zdalnie i na spokojnie mogę sobie pracować w zawodzie i leci zarówno doświadczenie jak i papier magistra. Serio jak ktoś się wybiera na PWR to raczej odradzam. Chyba że chcecie się uczyć o fizyce i elektromagnetyzmie na informatyvznym przedmiocie....
Jesli mozna zapytac? Na jakiej uczelni idą aż tak na rękę? Jako osoba z polibudy magisterki to co mówisz brzmi aż jak abstrakcja.
@@KosmatyWilczek WSB Merito we Wrocławiu Informatyka ze specjalizacją Cyberbezpieczeństwo zdalnie zaocznie co prawda 4000/sem sobie życzą ale warto dla zaoszczędzongo czasu i zdrowia psychicznego (na tle prywatnych uczelni to raczej stndardowa cena)
Ja skipnąłem ten wybór. Stwierdziłem że 12lat polskiego systemu edukacji obniżyło mój sanity level wystarczają bardzo
Od zawsze twierdziłem że jestem za głupi na studia, nadal tak uważam. Ale i tak obejrzałem ten film przez twój sposób przedstawiania czegokolwiek :)
Bardzo mi miło, pamiętaj, że ludzie, którzy nie uważają się za głupich osiągają więcej w życiu niezależnie od ich inteligencji - czasami wystarczy tylko zacząć i robić tak długo aż reszta odpadnie
@@patomatma ja chyba sobie źle nie radzę, chociaż wiele napewno lepiej sobie ogarnęła życie. Jesteśmy chyba w podobnym wieku, jestem 98 rocznik. Pracuje jako operator maszyn budowlanych, jestem w stanie wsiąść w wszystko co jeździ po budowie i zarobić na siebie. Mieszkanie już kupiłem (jeszcze 13 lat zostało do spłaty), sam zrobiłem generalny remont w nim.
Ale jak mam się czegoś teoretycznego uczyć to normalnie jak za karę. Dlatego uważam że jestem za głupi na studia 😅
Ja wlasnie zastanawiam sie nad zaocznymi, chce zobaczyc jak to jest uczyc sie/chodzic do szkoly w weekendy i czy faktycznie jest az taki zapierdol. Jak to mówią, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Dobre podejście do życia, rozwojowe
Np. Na politechnice Łódzkiej nie wybiera sie zajęć tylko poszczególne grupy mają ustalone zajęcia
z tym 2 razy w miesiącu to może i tak będzie ale nie zdziwcie się jak będziecie mieli 3 czy 4 zjazdy tydzień po tygodniu i skończy się tak że jak macie pracę to będzie jeden wolny weekend a że w pracy coś tak trzeba zrobić to macie jeden wolny dzień bo robicie w sobotę tak wiem jak się robi po około 10 h to daje 10x30x22 czyli okolice 7k na miesiąc ale spokojnie na zaocznych da się pozdawać dzięki znajomości innych osób z roku
Halo, studiuję inżynierskie zaocznie i chciałbym dodać coś od siebie :)
1. Plan zajęć - przynajmniej u mnie, jest ustalany odgórnie i w sumie to nie ma się większego wpływu na grafik, ale często idzie się dogadać z niektórymi wykładowcami. Co do okienek to u mnie w planie w sumie żadnych nie było do tej pory przez dwa semestry, no może poza wyjątkowymi sytuacjami jak wykładowcy nie było, ale to się zdarzyło raz. Ma to swoje plusy i minusy, np. to, że szybciej wracasz do domu, ale też no niestety często nie ma czasu zjeść coś sensowniejszego w trakcie dnia.
2. Materiał - po swoim przykładzie mogę powiedzieć, że na pewno mitem jest, że płacisz = dostajesz papier i możesz mieć wyjebane, podstawy trzeba umieć no i dużo zależy od wykładowcy i konkretnego przedmiotu. U mnie na roku dupy przeorała analiza matematyczna i algebra i z 40 iluś osób zostało w sumie po 1szym semestrze 19 łącznie (dwie grupy) xD. Materiał jest ten sam i fakt w teorii masz tę połowę mniej godzin siedzenia na zajęciach, ale to są jak oni to nazywają "godziny kontaktowe" - czyli spędzone na uczelni, a druga połowa powinna (xD) być nadrabiana we własnym zakresie, żeby cokolwiek móc wykrzesać na zajęciach.
3. Praca i studia - no na pewno zaocznym jest łatwiej ogarnąć jakąś pracę w trakcie studiowania, ja mam akurat jeszcze ten przywilej, że nie muszę cisnąć pełnego etatu więc czasu mam więcej w ciągu tygodnia na jakieś duperele związane z kierunkiem, ale jest ileś tam osób, które pracują pełny etat i jakoś sobie radzą. Łatwiej też myślę jest coś znaleźć w swoim zawodzie na zaocznych podczas studiowania.
4. Znajomości - pewnie dużo zależy od szczęścia, ale fakt, samo to, że się mniej przebywa z ludźmi z grupy to no ciężej jest jakieś znajomości zawiązywać + mniej osób na zaocznych, więc szansa, że poznasz kogoś z kim się zakumplujesz na dłuższy czas nie są wysokie, ale nadal można nawet miło spędzać czas. Mówię, dużo zależy od szczęścia i może też miasta.
Całkiem trafny film, mogę się pod tym podpisać.
Jako student politechniki niestacjonarnie powiem tylko że :
Pracując w tygodniu nie ma się czasu na nic innego już
Zakres materiału jest ten sam
Przez małą ilość godzin, materiał jest wykładany pośpiesznie. W efekcie dużo trzeba przyswoić samemu
Kiedyś gdy byłem jeszcze piękny i młody miałem poprawkę razem z zaocznymi (oczywiście brodaty prof z wytrzymki dał mi inne zadania, chociaż studiowaliśmy ten sam rok). Zadania egzaminacyjne zaocznych rozwiazywałem prawie w pamięci. Tyle w temacie zaocznych inżynierskich ...
Dziękuję za ten materiał
U mnie psychologia więc zupełnie inna dziedzina nauki, ale po pierwszym roku na dziennych zmieniłem na zaoczne (wszystko na prywatnej uczelni), więc coś tam się wypowiem, może to komuś pomoże.
Zjazdy co drugi tydzień, niby od rana do wieczora, ale wykłady są nieobowiązkowe, a masa materiałów itp są na classroomie czy coś, więc jeżeli masz wystarczająco dyscypliny można po prostu słuchać i czytać w domu jeżeli jakiś wykładowca nam nie podpasuje. Każdy semestr płatny 6-8k. Z góry narzucony plan zajęć, odrabianie nieobecności na innych grupach np podczas twoich nieobowiązkowych (prawie wszystkich oprócz psychometrii) wykładach, lub z dziennymi. Materiał identyczny co do dziennych.
Natomiast porównując do dziennych, nie ma owijania w bawełnę, chodzenia na zajęcia co tydzień w losowe godziny i dni, np. od 8 do 11 i potem 13-15 tylko stały plan zajęć na cały semestr z góry. Na początku semestru dostajesz listę projektów i jeżeli poradzisz sobie z nimi jak najszybciej, potem do sesji zostaną ci tylko kolokwia i wejściówki które zwykle są po to aby po prostu zmotywować do nauki i podsumowania części materiału, a nie rzeczywistego ZDAM CZY NIE ZDAM. Ceny poprawiania przedmiotów są gigantyczne, często jeden przedmiot równa się wartości miesięcznego czynszu bądź dwóch. Mega duży problem z poprawianiem przedmiotów na zaocznych, ponieważ mając zapełnione dwa dni weekendu aktualnymi przedmiotami, po prostu nie ma gdzie zmieścić tam dodatkowych ćwiczeń, ale wszystko jest do dogadania z dziekanatem, można po prostu przychodzić na same zaliczenia projektów i kolokwiów i uczyć się w domu. Ludzie często z rodzinami, poważnymi zawodami czy dziećmi, więc praktycznie nikt nie jest w stanie z tobą porozmawiać ani spotkać po zajęciach, za to plusuje to tym, że masa z otaczających cię studentów jest bardziej zorganizowana, odpowiedzialna i zaangażowana, ponieważ są tam nie z przypadku, nudów czy wymagań rodziców, tylko z własnego świadomego i dojrzałego wyboru. Chętnie pomagają, więcej ogarniają oraz łatwiej dogadać się z tymi ludźmi do pracy w grupach ponieważ każdy chce dać coś tam od siebie, a nie walić wódę w środku tygodnia i zdać studia byle zdać bo nie wiedzą co robić w życiu po szkole średniej. Nigdy w życiu na humanistyczne studia nie wybrałbym ponownie dziennych - NIGDY; strata czasu\
PŁACISZ WIĘC ZDAJESZ TO MIT
Sesja jest przejebana, nie ma absolutnie miejsca na przepuszczanie studentów za to, że płacą. Albo ciśniesz z egzaminami albo uwalasz i bulisz pojebany hajs
Nauka może nie przynosić efektów.
@@popkulturalnasciana7818 Nie rozumiem przekazu twojego komentarza
Najlepiej jak zapisujesz się na zajęcia ostatni i kończy się na tym że 1/3 przedmiotów się ze sobą pokrywa i musisz być na dwóch różnych wydziałach na raz
E tam, do przejścia
@@patomatma pewnie że do przejścia, od trzech lat tak mam xd
Zrobiłem inżynierkę na Politechnice Opolskiej i tęsknię.
Zrobiłem magisterkę na Politechnice Wrocławskiej i aż mi zbrzydł cały Wrocław.
Na niestacjonarnych to nie zawsze tak wygląda, ja studiowałem kilka lat temu MiBM na AMW. Różnica jest taka, że na dziennych ludzie studiują od pn do pt, a w weekendy sobie dorabiają w pracy, a na niestacjonarnych ludzie pracują od pn do pt a w weekendy siedzą na uczelni. Na pierwszych semestrach to faktycznie zajęcia są od rana do późnego popołudnia i mają w dupie, czy Ty chcesz zjeść obiad, za dużo zajęć, by robić przerwy. W późniejszym okresie robi się trochę luźniej, bo więcej jest ćwiczeń i zajęć w laboratorium co w zależności od wykładowcy daje większy lub mniejszy luz. Nie ma też tak, że zajęcia są cały czas z tą samą osobą - u nas nawet było tak, że zajęcia z maszyn elektrycznych były z jednym profesorem, a zajęcia laboratoryjne z innym (co w sumie było trochę pojebane) Nie było też takiego przesiewu jak na stacjonarnych, wielu samo rezygnowało gdy zrozumiało, że to nie ich kierunek, a kto chciał i miał zapał ten do 7 semestru się doczłapał. No absolutorium i obrona to już inna para kaloszy :P Plusem niestacjonarnych to to, że masz całą uczelnię dla siebie bo 95% ludzi nie ma wtedy na miejscu i nie ma tłoku w uczelnianej kanapkodajni :D
Dziękuje za podzielenie się doświadczeniem
Ja osobiście uważam,że studia dzienne powinny być zlikwidowane,albo wprowadzić formułą dziennych w taki sposób gdzie przez te 6-7 semestrów studenci pracują w tej branży co się kształcą przez 4 miesiące w każdym semestrze,a jeden miesiąc iść na zajęcia,napisać jeden ogólny egzamin i koniec.
Całkowita likwidacja wykładów(bo to strata czasu)I na miejsce wykładów mieć zajęcia laboratoryjne lub warsztatowe
Tylko wtedy studia mają sens.
Zaoczne bym zostawił,ale tam wykłady też możnaby było darować
Tak, jebać teorie, bo nudna
@@patomatma Jasne,teoria się wbija sama jeśli się praktykuje
Na dziennych też jest zapieprz jeśli o projekty i sprawozdania chodzi. Tylko zamiast pracy zarobkowej są inne przedmioty do zaliczenia.
To ustawianie planu jest akurat zależne od uczelni. I w zależności od osoby to może być ogromny plus jak i minus
Ja szczerze polecam licencjat/inż stacjonarnie, głównie znajomości i imprezy, a potem by nie zmarnować kolejnych 2 lat, to pójść do pracy, a mgr robić zaocznie. Jest trochę zabawy, ale na wielu uczelniach poziom jest dość żenujący, więc zda niemal każdy.
Studiuje zaocznie ekonomię i na starcie było nas ponad 100 osób na roku
Pod koniec drugiego roku jest niecałe 50 XD
Jak ktoś myśli że na zaocznych jest dużo łatwiej to się myli i to sporo
Chyba że nie pracujesz i 4/5 dni siedzisz i nic nie robisz to ogarniesz luźno ale przy pracowaniu na etat czasu jest zajebiście mało
Jako student(debil) stacjonarny PCz dołożę swoje 5 groszy :D
-Terminów zajęć nie wybieramy, na początku każdego sema wybierasz jedynie grupę do której chcesz należeć, oczywiście w formacie kto pierwszy ten lepszy, więc jak zaśpisz to twój problem ;)
-Za poprawki płaci się krocie. Aktualnie jak dobrze pamiętam z ostatniej wizyty w sekretariacie 18.40zł/h, każdy moduł (Wyk,Ćw,Lab) to 30h. Matematyke pozostawiam wam
-Co do ilości materiału i łatwości zdania go: W sumie prawie wszystko zależy od prowadzącego dane zajęcia, nieraz słyszałem od znajomego, który przeniósł się z zaocznych, że cały ich kolos to nasze 2 z 5 zadań. Bywało też na odwrót.
-Czas: Faktycznie jest go mało, szczególnie gdy jak w moim przypadku jesteś studentem dojeżdżającym
Jak coś pominąłem, ktoś chce o coś zapytać to śmiało :D
Dziękuje za twoją perspektywę, doceniam :D
Jak daleko dojeżdżasz?
@@Merlin-gl7zp ~40km, na szczęście mam pociąg więc nie schodzi aż tak długo
jak sie wybiera ta grupe? na jakiejs stronie czy stacjonarnie?
@@podjeyfa Na pwr np. masz taką stronę "asystent zapisów", tam widzisz wszystkie dostępne grupy (zwykle 2-3), które możesz wybrać
Jako osoba po Elektronice i EiT na W4 i W12 na PWr (dzienne, 1 i 2 stopień), która skończyła studia już te ~6 lat temu to stwierdzam, że w sumie nic się nie zmieniło (no może poza zapisami, które ja miałem w tzw. potokach). Nadal pierwszy i drugi semestr studiów 1 stopnia to takie wprowadzenie z Anal-Izą, która ubija większość zbyt leniwych chętnych oraz z niewielką ilością ciekawych przedmiotów, a dopiero w kolejnych semestrach wchodzą powoli specyficzne dla kierunku kursy. Z jakością tych kursów jest różnie i czasami jest prawdziwa mordęga żeby niektóre laborki, wykłady czy projekty przejść (tu pozdrawiam innych nieszczęśników z laborki z PDMów u prof. K. Nitscha...). Inne znowu reprezentują sobą totalne dno (na szczęście takowych były może 2-3 szt. łącznie, na obu stopniach).
Dla mnie studia były generalnie prawie darmowe jak autor mówi (nie licząc kosztów życia we Wro lub dojazdów) i wyniosły łącznie jakoś 200-300zł (0 poprawek, koszty rekrutacyjne + prace dyplomowe) ALEEE to był ostry zapierdol, zwłaszcza ostatni semestr magisterki i tak naprawdę, patrząc w tył, nie wiem czy bym się na to zdecydował i znowu można się pokłócić czy to miało sens. Zdecydowanie nie jest to dla kogoś kto chce sobie przedłużyć dzieciństwo o 5 lat, tacy zwykle odpadają po pierwszym lub drugim semestrze lub wykańcza ich limit ECTsów.
Zdecydowanie polecam pójście na 2 stopień zaraz po ukończeniu tzw. "inżynierki" bo z każdym kolejnym rokiem widzisz pewnego rodzaju bezsens w studiowaniu, zwłaszcza patrząc na programy studiów drugiego stopnia, więc im dłużej poczekasz tym mniejsza szansa, że je zrobisz. Ewentualnie można sobie "wypruwać flaki" za parę/paręnaście lat bo się okaże, że jednak tego potrzebujesz, tylko wtedy będzie drożej i znacznie trudniej. Doktorat zdecydowanie odradzam (przynajmniej na PWr), chyba że jesteś absolutnie go pewien.
Na pewno, ogólnie plusem jest to że, człowiek uczy się dużo (czy to przydatna wiedza w pracy po studiach to już bardzo dyskusyjna sprawa) i tak naprawdę rozwija, ponadto zdobywasz dużo kontaktów co bardzo potem się przydaje. Zyskuje się też obycie w zakresie branży, której studia dotyczą i trochę inny sposób myślenia.
Minusem jest poświęcony czas, podczas którego ciężko jest pracować. No ale jeśli nie pracujesz i od rodziców nie dostaniesz kasy na utrzymanie się no to wiadomo. Więc pracować trzeba co implikuje brak czasu na jakieś życie towarzyskie itp. albo przynajmniej znacznie go ogranicza.
Podsumowując, warto było? Myślę, że tak ale ta odpowiedź jest bardzo różna wśród ludzi, którzy skończyli PWr.
Wiec robilem inżyniera stacjonarnie, a magistra zaocznie. Roznica w długości jest tylko przy inżynierskich. Inżynierskie stacjonarne są 7 semestrów, a zaoczne 8.
Mozna trafić taniej niz 5000zł ,ale to nie będzie Wrocław czy tez Lódź, a Politechnika mniej prestiżowa, oczywiście nie musi to oznaczać, ze mniej sie nauczysz
Szczerze mówiąc nastraszyłeś mnie przed studiami ale i tak pójdę
2 kilo w gaciach i przed siebie
Strach jest potrzebny by nie lekceważyć
@@patomatma Fakty, może uda mi się zdać i pójść do roboty którą chcę wykonywać
Zapomniałeś o studiach weekendowo-wieczorowych. Są to studia darmowe gdzie od poniedziałku do piątku po godzinie 16 odbywają się (w moim przypadku zdalnie) wykłady i seminaria a raz na 2-3 tygodnie w weekendy są organizowane laboratoria na uczelni. Studiuję na politechnice śląskiej
No i czym to się niby różni od dziennych ustawionych na popołudnie
@@patomatma Tym że realnie jesteś na uczelni 2-4 razy w miesiącu (sobota-niedziela) a nie 5 razy w ciągu tygodnia. Dodatkowo nie masz półtorej godzinnego bloku laboratoryjnego gdzie realnie nie było możliwość przeprowadzenia badania-eksperymentu, tylko 4h blok gdzie możesz wykonać proces od początku do końca nie rozbijając go na 3 tygodnie zajęć
@@JP-zs5pw No rzeczywiście niesamowite, tam to wióry się sypią od nauki
Studia inżynierskie i licencjackie to z punkty widzenia stopnia zawodowego/stopnia naukowego jest to samo, w sensie są na tym samym poziomie w hierarchii. Sama hierarchia to:
Technik (o ile jest technikum, liceum to po prostu nie masz technika) -licencjat/inzynier (inzynierskie są często dluzsze, takie jak moje 7 semestrowe), magister/magister inżynier- doktor/doktor inzynier- habilitacja-prof.nadzw.-prof zwyczajny. Ja sam jestem na edykacji techniczo informatycznej na 2 roku, na rok 3 mam do wyboru specjalizacje informayka przemyslowa albo tech.ochrona klimatu/OZE.
Dobra, dzięki za wyjaśnienie :D
Absolwent dziennej magisterki na Uniwersytecie here.
1. Plan jest z góry ustalony i trzeba przygotować się na siedzenie cały dzień na uczelni ale to tylko na pierwszym i drugim roku, później jest zdecydowanie lepiej do tego stopnia że nawet można coś pomyśleć o dziennej pracy w niepełnym wymiarze.
2. Przygotuj się na to, że prowadzący zaczną traktować studentów jak dorosłych a nie jak młodzież licealną dopiero po mniej więcej trzech-czterech semestrach. Pierwszorocznaików jest najłatwiej zmanipulować i oszukać a znam z doświadczenia prowadzących, którzy nadal chętnie z tego korzystają.
3. Nie studiujesz sam, wykorzystaj to. Dużo łatwiej zdać przedmiot jeśli wymieniacie się informacjami czy notatkami niż jeśli każdy jest w trybie "nie pomogę ci bo jesteś konkurencją" (swoją drogą śmieszna sentencja). I tak z dniem obrony urywasz kontakt z 99% ludzi których poznałeś na uczelni więc czemu tego zawczasu nie wykorzystać i przenieść na nich ciężar niektórych obowiązków w grupowych projektach czy przysług z których i tak się nie wywiążesz. Albo gniew prowadzącego do którego wyślesz daną osobę, żeby się zapytała co będzie na egzaminie (bo nie byłeś na wykładzie a tylko tam o tym mówił).
4. Wykłady. Zwykle nieobowiązkowe, o czym nie wiedziałem na pierwszym roku. I tak, na pierwszym roku byłem na wszystkich, na kolejnych byłem tylko na pierwszych (chociaż nie zawsze) i na ostatnich (bo był na nich egzamin). Dużo więcej czasu do zmarnowania yyyyy do nauki oczywiście. Natomiast na ćwiczenia już radzę chodzić. To nie to samo co wykład.
5. Ten punkt odnosi się do 3 ale zasługuje na odrębny wpis. Żyj w dobrych relacjach z prowadzącym, panią w dziekanacie i ze starostą kierunku (kolejność nieprzypadkowa). Dobre relacje z tymi osobami (albo chociaż Neutralne+) to 80% jak nie więcej gwarancji pozytywnego zakończenia studiów. I tak tych osób najprawdopodobniej już więcej po studiach nie zobaczysz ale dopóki studiujesz, nie wchodź z nimi w konflikty, nawet jeśli twoja duma mówi co innego. Dobre relacje z prowadzącym załatwią ci podciągnięcie oceny jeśli jesteś na granicy zdania lub nie, z panią w dziekanacie to milsza obsługa i szansa że wniosek o warunek zostanie pozytywnie rozpatrzony (serio, sam miałem taką sytuację to wiem o czym mówię), ze starostą to gwarancja cennych informacji z pierwszej ręki od osoby (prawdopodobnie) bardziej ogarniętej od ciebie.
No i na koniec życzę pozytywnego nastawienia do studiów bo zależnie od niego, mogą być to wasze najlepsze lub najgorsze lata późnej młodości 😂
2. w jakim sensie łatwo jest oszukać i jak niby oszukują profesorowie uczniów?
2. i w ogóle nie grozi jakaś odpowiedzalność karna za to?
poza tym piszesz jakbyś nawet liceum nie skończył, ziomek
3. czemu przenosić na kogoś ciężar zamiast pomagać sobie nawzajem?
4. jak nie chodzisz na wykłady to jesteś leniem, równie dobrze mogłeś pójść na studia online
Z uniwersytetami ciężko powiedzieć bo tam przecież jest duże zróżnicowanie kierunków (co z Poznaniem który ma chyba 7 uczelni publicznych?). Ale tak, jest nacisk na teorie, jest większa elastyczność, i nieco inne nazwy zajęć (na kier. humanistycznych mamy np. konwersatoria).
Hm, interesujące, dziękuje za komentarz
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie mam czasu na życie na Politechnice 😂 Patrzę na tych ludzi dookoła mnie, co chodzą na imprezy albo popić na Pola Mokotowskie a do projektów siadają dzień przed, i zastanawiam się, jak oni dają radę to wszystko robić i zdawać.
Są takie dni, kiedy cały dzień programuję albo naprawiam błędy w kodzie, z przerwami na jedzenie.
Nie słuchaj tego co oni tam pierdolą, mówią co chcą, bo nie można tego zweryfikować
Az sie stresowac tym zaczalem ( tez planuje isc na polibude do wro i no kurcze skyszalem o mieszanych opiniach )
Spokojnie stary, nie jesteś w tym gównie sam - to zbliża ludzi :D
Dodatkowo, im trudniejsza droga tym większy wyrośniesz, pamiętaj.
@@patomatma no tak racja. Właśnie znasz kogoś z goedezji? Porównuje aktualnie tą na polibudzie i ta na przyrodniczym i tak szczerze nie wiem które wybrać
@@patomatma no racja
@@KukiCysta Kurde, ktoś mi się obił o uszy, popytam na angielski, bo tam są grupy mieszane z innymi kierunkami, będę załatwiał wywiady z innymi ludźmi z innych kierunków
Wieczorowe, a zaoczne, to całkiem co innego 😉
Taaa, tam niedopatrzenie się wkradło
Studiuję prywatnie dziennie hybrydowo (ćwiczenia fizycznie, wykłady online) i też mamy z góy narzucony plan
na polibudzie slaskiej warunki sa odliczane po punktach ects. ja na wydziale transportu mam cene 70zl za 1 punkt, czyli jakis zapychacz za 2 ectsy bedzie za 140 zl, ale matma za 8 ectsow bedzie kosztowac 560zl
NIKT ale dosłownie NIKT nie zmęczył mnie na mechanicznym tak jak S>B z PKM. Słynny doktor od łowienia ryb i rysowania gwintów lub Grażynka dla tych co się znają. Jednak nie zamieniłbym tych psychopatów na innych prowadzących. Polecam dzienne na PWR na W10 XD
Na SGH są jeszcze popołudniowe, też chamsko płatne, w tygodniu, zajęcia między 13 a 21, tyle, że można chodzić z dziennymi i najlepsi mają szansę przejść na dzienne. Tęskno, kur...
Absolwent zaocznych here, myślę, że moge kilka słów powiedzieć odnosnie filmu, opowiedziec fragment swojej historii.
1. Ilość materiału mniejsza - niestety, ale nie. Czasami z dziennych pisali poprawki w weekendy, dostawali te same egzaminy co my :)
2. Jest latwiej bo za kase - nie - na pierwszym semestrze było nas ok. 120 osób. Inżyniera broniło może ze 30...
3. Zaoczne nic nie znaczą na rynku pracy - a to ciekawszy temat, opiszę szerzej.
Po ukonczeniu technikum od razu znalazlem prace w zawodzie (IT), może nie była to fucha marzeń, ale udało się wejść do branży.
Na drugim roku, z już dość ponadpodstawowym doświadczeniem dostalem robote w dość dużej firmie, która pozwoliła rozwinąć skrzydła. 2 miesiące po obronie pracy inżynierskiej, w czasie gdy moi koledzy z dziennych studiów łapali pierwsze staże itd., ja dostałem oferte pracy w takim miejscu i na takim stanowisku, że od blisko 3 lat nawet nie rozważam zmiany zatrudnienia, bo w pewnym sensie wyżej w tym kraju już się celować nie da ;)
Rada ode mnie dla czytajacych ten komentarz, stojących przed wyborem dalszej ścieżki - jeśli wiesz co chcesz w życiu robić, to na tym sie skup. Jeśli dopiero stoisz przed wyborem szkoły średniej, to nie słuchaj bzdur, że tylko liceum przygotuje Cie do studiów, a technikum to nie szkoła ;) pracuj sam, skup się na tym co bedzie Ci potrzebne. Ja idąc od początku w swoim kierunku bardzo precyzyjnie obrałem swoje cele (matura rozszerzona z matmy 90‰+, j. polski ledwo 40). Czerwone paski to żadne osiągnięcie, jedynie strata czasu na wkuwanie rzeczy które w ogóle Cię nie interesują. Bądź najlepszy w tym co chcesz robić, reszcie poświęć tylko tyle czasu, aby sie "na styk prześliznąć".
Idąc na rozmowę o pracę, np. w IT, nikt nie będzie patrzył, czy w szkole miałeś czerwony pasek i czy z historii było 3 czy 6 na świadectwie. Ale żywe zainteresowanie tematem, czy wiedza wychodząca poza wymagania na zaliczenie z tematów, z ktorymi sie spotkasz w ewentualnym miejscu pracy zawsze postawi Cie przed całą resztą. :)
Dziękuje za ten komentarz, tak jest to prawda.
Od siebie dodam, że jeżeli nie wiesz co ze sobą robić w życiu, to idź na dzienne i staraj się poznać jak najwięcej nowych ludzi, ponieważ LUDZIE TO MOŻLIWOŚCI, nowe okazje na współprace nad wspólnym projektem, a nawet kontakty w przyszłości
No i studia zaoczne, w przypadku pracy na pełny etat to wyrwanie sobie kilku lat z życia... Nie masz weekendów, po pracy siedzisz nad projektami, życie towarzyskie powoli, konsekwentnie przestaje istnieć, trzeba znaleźć w sobie naprawdę sporo siły, żeby od poniedziałku do piątku pracować, po pracy projekty, nauka, a w weekendy zajęcia od 7:45 do 20:30...
Mit o nieustającym studenckim chlaniu w przypadku studiów zaocznych też się nie sprawdzi... Chyba że z rozpaczy, bo sam przez te kilka lat kilkukrotnie miałem tego wszystkiego dość :D
@@MrRafaluch Głupota byłam na IT zaocznie i da się żyć, tylko trzeba się odpędzać od stulej
@@kapec2422 Skończyłaś te studia?
@@pantograf4543 a jak, oczywiście że tak
w moich czasach na PWr zaoczne na telekomunie miały dokładnie tyle samo godzin co stacjonarne, a typ co skonczył stacjonarne na informie mówil ze musi sie 3 x wiecej uczyc niz na stacjonarnych.... wiec nie podobno a na pewno nie jest mniej materiału.
Studia dzienne wprowadziły mnie w największy dołek życia, a na zaocznych poznałem moją miłość i zdobyliśmy razem papier, i to opierdalając się srogo. W sumie to by mi musieli niezłą kasę zaoferować żebym znowu poszedł na dzienne, nienawidziłem ich, za to na zaoczne rozważam pójść znowu i zrobić magistra. Tym razem się nie opierdalać jak ostatnio, ta napewno iksde. Skoro licencjat dało radę napisać w miesiąc, to na magisterską dwa miechy będą stykać.
Czym ty się chwalisz, że opierdalałeś się w kluczowym momencie swojego życia?
@@patomatma Nie chwalę się tylko sam z siebie cisnę bekę. Da radę lecieć w chuja ale nie warto, przestroga dla innych.
@@Szmeszek Naprawdę, jeżeli czyta to osoba myśląca, że da się skończyć studia bez zaangażowania... Da się, ale życie Cie zdemaskuje
Dobrze omówione
Dziękuje :D
O studiach zaocznych:
Wieczny student here
Studiowałem kilka lat stacjonarnie MBE na PWr, zaocznie MBE i teraz zaocznie Energetykę i Inżynierię Środowiska w Opolu. Dodam parę wniosków z tego czasu:
O organizacji zajęć:
- Ilość materiału na studiach zaocznych jest uzależniona od ilości godzin zajęć. Na PWR jest około półtorej raza godzin więcej na wykłady, niż na PO, ale na PWr studiuje się pół roku dłużej.
- Bardzo dobrze, że się studiuje dłużej, jeśli jest się na ciężkich studiach, bo materiał sam do głowy nie wejdzie, a każda godzina z ogarniętym prowadzącym jest na wagę zlota, bo niektóre tematy są po prostu cholernie trudne do ogarnięcia samemu.
- Na zaocznych zazwyczaj nie da się poprawiać przedmiotów z obowiązkową obecnością bez rezygnacji z innych zajęć bądź dziekanki. Po prostu nie ma, gdzie te zajęcia wcisnąć. Jeżel są to ćwiczenia czy projekty to spoko, zrobi się bez obecności, ale laboratoria grzebią studenta.
Na PO mieliśmy hybrydę, jeden weekend wykłady+ćwiczenia/projekty, drugi weeeknd laboratoria+ćwiczenia/projekty. Przez to nie dało się poprawiać przedmiotu, chyba, że wypada w czasie zajęć, gdzie ktoś nie sprawdza obecności
- Spotkałem się z trzema podejściami co do ilości i treści materiałów na zajęciach: 1. Materiał okrojony 2. Taka sama ilość materiału, co na stacjonarnych, pomimo mniejszej ilości godzin 3. Luźne podejście do materiału, skupienie się na zajawkach, studium przypadku itp. Zazwyczaj na zaocznych przekazują tylko to, co niezbędne, więc wariant trzeci jest super, o ile cokolwiek się wcześniej wiedziało z tego przedmiotu
O poziomie nauczania:
- Poziom jest różny chyba na każdym trybie studiowania. Na zaocznych nie jest na pewno więcej prowadzących uwalaczy, niż stacjonarnych, wydaje mi się, że jest ich mniej, ale często prowadzący prowadzi zajęcia w obu trybach
- Materiał jest często okrojony. Brakuje czasu na przedstawienie jakichś ciekawych treści, nowinek etc. Można porównać karty przedmiotów obu trybów i porównać.
- Zajęć laboratoryjnych jest o wiele mniej. Bywa tak, że są to zajęcia organizacyjne, na koniec zajęcia zaliczeniowe/odróbkowe, i w środku 3 realne zajęcia laboratoryjne
- Prowadzący mają lżejsze podejście do studentów, pozwalają na więcej, przymykają oko na więcej, łatwiej przepuszczają.
- Ogólnie łatwiej zdać studia niestacjonarne, jeżeli nie bierze się pod uwagę czasu potrzebnego na naukę.
O studiowaniu:
- Praca, dziewczyna, znajomi, nauka, rodzina, hobby - Wybierz 2,5 góra 3 z 6. W tygodniu ma się 40 godzin, które trzeba rozdysponować na jedzenie, obowiązki domowe, zakupy i na punkty wybrane powyżej. Czasu jest bardzo mało
- Dosłownie kilka (oprócz świąt) wolnych weekendów w roku akademickim. Większość wyjazdów ze znajomymi będzie Cię omijać.
- Jeśli nie masz dobrze płatnej pracy lub nie współdzielisz z kimś wydatków, pieniędzy będzie mało. Czesne+dojazdy kosztują. Kosztuje również jedzenie w trakcie zjazdu, jeżeli sobie nie gotujesz. Nie mówiąc już o noclegach.
- Studiowanie zaoczne jest męczące, nie ma, kiedy odpocząć. Niedziele są szczególnie ciężkie w przypadku dojazdów - kończą CI się zajęcia o 19ej, półtorej godziny wracasz do domu, jesz kolację i albo będziesz się uczył na jutrzejsze zajęcia, albo się na nie wyśpisz.
- Jeżeli masz porównanie ze stacjonarnymi, to boli ilość wiedzy, która Ci ucieka na zaocznych, która nie zostaje Ci przekazana.
- Na zaocznych nie masz czasu na organizacje studenckie. Niektórzy studenci na stacjonarnych mówią, że nie mają czasu na koła naukowe. No to dodaj do tego 40 godzin pracy w tygodniu + dojazdy do niej.
- Ale za to studia zaoczne to bardzo dobra okazja do pracowania w branży na niższych stanowiskach. Studia nie dadzą tego, co daje doświadczenie zawodowe. - Na studiach możesz wykorzystać doświadczenie z pracy
- Nie jesteś biednym studentem.
- Utrzymujesz się sam i jesteś odpowiedzialny za własne życie, to dobre wyjście, gdy chce się uniezależnić od rodziców
O patologiach:
- Studenci zaoczni często są na tych studiach tylko po to, żeby mieć papier. Ale zdarzają się różne przypadki. Są ambitni poszerzający horyzonty, pracownicy potrzebujący papieru do awansu, osoby, które słabo się uczyły i poszły na zaoczne bo nie mieli wyboru.
- Normą jest ściąganie na potęgę, chatGPT, kupowanie projektów
- Prowadzący czasem sami to podłapują i to akceptują
- Skoro wszyscy kupują/generują projekty, to mogą mieć one zawyżony poziom trudności
- tacy studenci potrafią windować sobie wysoką średnią na w zasadzie niczym i jeszcze starać się o stypendium
O zaocznych ogólnie:
- Zaocznych kierunków częściej nie otwierają ze względu na małą ilość chętnych
- Zaoczne są tylko bazowe kierunki, to na studiach stacjonarnych jest ogromny wybór różnego rodzaju studiów specjalistycznych, często w dziedzinach związanych z czyjąś pasją.
To tak w skrócie, co mi przyszło do głowy. Tęsknię za studiami stacjonarnymi i ambitnym podejściem do zdobywania wiedzy i odkrywania nowych technologii. Jednocześnie zegar tyka i trzeba myśleć o rodzinie, gdyby nie to, z chęcią pożyłbym skromniej, ale postudiował jeszcze.
Dobrą opcją jeżeli jest się po zawodówce lub technikum najpierw pójść do pracy, załapać doświadczenia w branży, a potem poszerzyć tą wiedzę na studiach stacjonarnych. Finansowo wychodzi na to samo, po prostu zmienia się kolejność, a nawet jest to bardziej opłacalne, bo przez pierwsze 7 lat dorosłego życia ma się ulgi podatkowe i pensja jest znacznie wyższa. Jeśli chodzi o ukończenie studiów, to jeżeli uwaliłeś studia stacjonarne dlatego, że się nie uczyłeś, to studia zaoczne też uwalisz z tego samego powodu, bo czasu na naukę jest mniej. A koniec końców i tak wszystko zależy od Twoich ambicji i celów życiowych.
Dzięki, za kolejną perspektywę, którą mogłem przeczytać.
Mam w zasadzie parę pytanek (jeśli oczywiście masz chwilkę i chęci by odpisać):
-Jak wyglądała średnia wieku na tych studiach zaocznych? (Wiem, że wszędzie jest inaczej, ale o to mi chodzi, by zebrać info z jak największej ilości studiów, by mniej więcej wiedzieć czego się spodziewać)
-Dużo osób miałeś na kierunku?
-Jak wyglądają kwestie specjalności/specjalizacji, w sensie doboru przedmiotów na drugim roku, bo coś kojarzę, że w ramach kierunku przeważnie można sobie coś wybrać. Np. Na informatyce możesz dobrać sobie, że chcesz iść bardziej
w programowanie webowe lub sieci komputerowe lub inne. Bo wydaje mi się, że przez małą ilość osób to chyba z jakimkolwiek wyborem to jest krucho, albo nawet nie istnieje. Dobrze mi się wydaje?
-Istnieje coś takiego jak WF na zaocznych?😂Jeśli tak to jak wygląda jego zaliczenie?
-Ludzie na zaocznych te studia raczej traktują jak interes, tak? Przychodzą, wychodzą, koniec. Czasem tylko napiszą do kogoś z grupy personalnie by go wykorzystać w sprawie notatek i potem milknął... w sensie czy ten tryb studiów to taki swego rodzaju autobus, że gdy tylko opuszczacie teren placówki to głowa w inną stronę i się nie znacie.... .Czy jednak jest coś więcej, jakieś poczucie przynależności i np. macie grupę jakąś na messengerze, gdzie się notatkami wspólnie wymieniacie, czasem memami, umawiacie się na jakieś spotkania "integracyjne", no i oczywiście wymieniacie się poglądami na temat wykładowców (wiesz jakimi... ).
-Studiował z tobą ktoś z branży, kto już pracuje? Przydały ci się może jakieś kontakty z tych studiów?
Na PolŚl koszt jak nie zdasz zależy od ilości ECTS. Przedmiot, który miałam z największą ilością ECTS to tak 5. 1-89 zł więc powiedzmy zawalisz i elo 500 zł. A na grupy to np. prowadzący kazali nam się podzielić albo wpisać na kartkę(raczej rzadziej) i żeby starosta przesłał. Ogólnie fajnie macie na PWr.
Edit: U nas zaliczenie zależy od prowadzącego. Czasem 3 to 40% czasem 60%, zależy od kaprysu, ale zazwyczaj 60%. A no i plan głównie narzucony ewentualnie takie przedmioty bullshity można sobie dostosować jak wf.
Na Filologii Angielskiej na UW koszt powtórzenia ćwiczeń/seminarium na stacjonarnych to 1100 pln za semestr. 💀
Co jest XDD
@@patomatma serio, mogę nawet podesłać płatności z usosa. XDD
@@kane28tyberium Jestem wstanie uwierzyć
Poszliśmy ekipa na pwr. Połowa na elektryczny, połowa na mechaniczny. Po 1 semestrze wszyscy z mechanicznego zdali, z elektrycznego nikt. Samą sesje uwaliło 90%. W sumie to czego się spodziewać jak na laborkach prowadzący dal mi spalonym voltomierz i kazał robić pomiary...
Na algebrze podobnie. Z 300 osobowej sali w październiku w grudniu na wykłady chodziło z 6 osób. Parę lat później jak przejeżdżałem pod politechnika to dalej widziałem takie groteskowe sceny jak 200m kolejki do dziekanatu na budowlanym wystające na ulicę. Jak za komuny. To dobitnie pokazuje na jakim etapie zatrzymała się ta uczelnia. Ostatnio sprawdziłem opinie i pwr i byłem zaskoczony tyloma pozytywnymi ocenami i zastanawiam się czy pwr naprawdę się zmienił czy po prostu wprowadzili cenzurę do łapania jeleni.
Status studenta to jednak podatkowy godmode i głupio byłoby te 5 lat przesiedzieć na wykładach i nie wykorzystać okazji na dostawanie brutto do ręki
Tylko na zleceniu, na UOP nic Ci nie daje, poza zniżkami na bilety itp
eh, ja na budownictwie na pwr w tym semie (6) miałem zajecia pon-śr od 7 do 17, czw i pt do 15 do tego 10 projektów do zrobienia w domu (3 na ponad 80 stron, jeden 130). Nie ma czasu na pogarnie na kompie nawet.
Budownictwo to inny świat
Jako student filologii na UŁ, mogę powiedzieć, że akurat różnie bywa u nas, bo mój kumpel na prawie ma obowiązkowe ćwiczenia i nieobowiązkowe wykłady i sam sobie układa plan, a ja nie mam takiej opcji i mam obowiązkowe wykłady i są mniejszością zajeć
Więc imo uniwerek nie jest jakiś jeden i ten sam
No i warunek u nas jest płatny ale poprawki w sesji czy we wrześniu nie
Pozdrawiam
Ważnym info jest że na zaocznych płacisz majątek za poprawki
Naprawdę? Rozwiniesz?
@@patomatma na 1 stopniu na pwr za analizę matematyczną zapłaciłem 1200 złotych bo jest jakby jeden egzamin z obu plus liczniki są znacznie większe niż na studiach stacjonarnych. Na drugim stopniu 810 za wykład z mechaniki analitycznej
@@Zaraielo łosz kurwa, jak nie zdałeś jeszcze to polecam swój kursik z całek, link w opisie, na pewno taniej wyjdzie niż następna poprawka a pomoże
30h wykładów analizy jest w semestrze, przy czym sama pwr nagrała 60 godzinnych odcinków na yt. To też mówi samo za siebie
U mnie akurat na uczelni studia inżynierskie trwają normalnie 4 lata (8 semestrów), więc pewno zależy to od uczelni
Pytanko bo może ktoś jest tu z branży ratownictwa medycznego. Czy studia zaoczne równie dobrze potrafią ,, przygotować'' przyszłego ratownika do pracy w zawodzie tak samo jak stacjonarne?
Podbijam pytanie
Czy mi sie wydaje czy oni poprawkami zbieraja pieniadze na remonty. Student to tylko numer sluzacy do wyciskania pieniedzy
Słuchając o tym, że na stacjonarnych można sobie plan ułożyć się uśmiechnąłem i zapłakałem w środku.
Na WAT mieliśmy plan zajęć "ustalany" z góry i tylko jedną spójną grupę.
Czemu "ustalany"? Bo mieliśmy plany na cały semestr. Dosłownie każdy tydzień był inny.
No fakt, to układanie planu sprowadza się do wyboru może między dwoma różnymi terminami XD
układanie planu brzmi fajnie na papierze, w praktyce przydzielą cię do ostatniej tury w zapisach i będziesz mieć wybór między dżumą a cholerą
@@modycebula8161 w moich czasach o kolejności zapisów decydowała kolejność zaliczenia wcześniejszego semestru, czyli, jeśli zaliczyłeś wszystko w pierwszym terminie, to miałeś lepsze miejsce, niż zaliczając poprawki poprawek. Oj kombinowało się, jak coś zaliczyć wcześniej, czy co zrobić, żeby być zwolnionym z kolokwium:D
opowiesz coś więcej o studiowaniu na WAT?
Ja jak miałem zaocznie studia inżynierskie to przyjeżdżając na 8 siedziałem przez pierwszy rok zazwyczaj do 17/18 na trzecim i drugim roku siedziałem do 20. No i jeszcze do domu miałem 20km. Na szczęście była pandemia i mogłem uczyć się z domu. Co do poprawki nie koniecznie jest płatna ja miałem warunek bezpłatnie. Projekty też czasami jest tak że podczas zajęć robiło się odrazu obronę projektu w grupie po 2-3 osoby. Z tymi przyjaźniami też tak na średnio powiedziałeś bo jak masz te 22- 23 lat jak idziesz na uczelnię to zazwyczaj z samego jakiegoś laboratorium zaczynasz się kumplować z kimś żeby łatwiej labki ogarnąć i się z kimś wymienić. Co do przedziału wiekowego na moim kierunku były osoby 50+ kuszone wizją kierownika, w dużej firmie, ale zdarzyły się też osoby 19+ czy 20+. Co do ceny to też kwestia sporna ja w Gnieźnie gdzie uczelnia zapewniała że ma powiązania z politechniką poznańska płaciłem czesne w wysokości 380 złotych co na semestr dawało około 3700-3900 maksymalnie. Nie koniecznie jest tak że jak płacę to wymagam bo potrafił się trafić prowadzący jak od matmy że za obecność i że coś obliczyłem na lekcji dawał o 2-5% więcej na egzaminie, a zdarzał się taki wykładowca który cię uwali dla zasady bo w zarządzaniu tak było w 1968 jak on kończył PP i tak cały czas jest no jednak nie jak się mu później pokazało. Jeszcze co do długości obronę miałem na początku lipca czyli wychodzi na to że studia trwały równo 4 lata no 3 miesiące brakły do 4lat. Czy ja wiem czy są zadania domowe. No napewno jadąc do uczelni na weekend musiałeś mieć ograniete to co było potrzebne do projektu jakiegoś, bo kwestie kupna czegoś w niedzielę były równie te same co zależnie uczciwego polityka w Polsce. Czyli nie możliwe, zadań domowych też nie pamiętam żebym robił spotykaliśmy się wcześniej na uczelni i robiliśmy zadania grupą. Jeszcze co do przerwy to wychodziło to podczas nauki około 40.minut jak miałeś okienko to 90 minut to czasem można było jechać do kolegi do domu gdzie mieszkał 4km od uczelni czy samemu do siebie do domu ale to wiązało się z ryzkiem że na uczelnię już nie wrócisz. Do autocada chyba jeszcze mam dostęp natomiast pół roku temu skończyła mi się licencja na pakiet ms office. No takie są realia studiów zaocznych
Dziękuje za nową perspektywę
@@patomatma pozdrawiam serdecznie z rodzinką
Czy ogólnie
Polecasz dzienne na politechnice wrocławskiej?
Zastanawiam się nad nią/kalkuluje czy będę w stanie się utrzymać
Mam kanał i dobrze prosperującą firmę - o kant koła mi te studia - ale kończę je ponieważ rozwijają mnie i mogę siedzieć w środowisku, które wymusza na nie wzrost. (mega mnie uwierają te studia) Jest tam wiele osób, które rzucają mi wyzwania intelektualne. Mocno na plus.
Ja bym dodał, że nie każdy przedmiot który jest dziennie musi być na tej samej uczelni jako zaocznie
U mnie na zaocznych pokrywa się wszystko ze stacjonarnymi, no może poza WFem i chyba dodatkowym angielskim.
8:45 powiadomienie z discorda XD
Myślałem że to u mnie ale ja przecież mam wyłączonego
Najlepiej żadne, bo nawet techniczne teraz to często jedna wielka strata czasu, tylko nielicznym się uda coś osiągnąć. A praca daje coś o wiele bardziej wartościowego - doświadczenie zawodowe.
Mówisz to tak, jakby praca nie była konkurencyjna XD
I wcale nie było tysiąc takich osób jak ty, piszących takie rzeczy pod filmami
Nie znasz żadnej prawdy objawionej - uwierz mi
@@patomatma A czy ja mówię, że znam? Po prostu im szybciej się zacznie, tym większe doświadczenie się zdobędzie. A ktoś kto jest jeszcze w miarę młody z dużym doświadczeniem jest o wiele bardziej wartościowy dla pracodawcy niż absolwent, zwłaszcza po polskiej uczelni, wiem z, nomen omen, doświadczenia.
@@KurtC-p7q No i szybciej trafi szklany sufit wypłaty max 7 tys - bez perspektyw awansu. Zajebiście szybciej ale szybciej szklany sufit
Taki kątęt to by mi się przydał jak szedłem na studia. Ale tak dawno temu to nikt nie robił takich filmów
3 lata studiuje elektrotechnikę stacjonarnie na polibudzie i muszę się całkowicie zgodzić.
Jest jeszcze studiowanie online. Niby zalicza się do niestacjonarnych, ale jest znacznie bardziej samodzielne, bo jest mało wykładów.
To poważny film o poważnych studiach XD
@@patomatma Jak wszystko na tym kanale XD
Studiowałem informatykę stosowaną na agh niestacjonarnie (weekendowo) i moje studia trwały 8 semestrów, natomiast stacjonarne 7 semestrów. Faktycznie jak ma się pracę i studia na głowie, to jakieś wypady na miasto są trudne, ale bez przesady też. Na studiach miałem sporo osób które przechodziły ze stacjo na niestacjo i w drugą stronę. Nieoczywiste może być to, że kontakty jakie można złapać są czasem bardziej wartościowe. Miałem np. Gościa na roku, który pracował jako programistą kilka lat i pomógł mi postawić pierwsze kroki w branży. Sporo też do dzisiaj mam stałych znajomości i nawet przyjaźni z tych studiów. Czy materiału jest mniej? Jest bardziej skondensowany, ale taki sam i inaczej rozłożony. Nie wiem czy to coś komuś zmieni, ale np. Na ostatnim roku stworzyłem projekt z przyjacielem, z którym wygraliśmy konferencję kół naukowych w sekcji informatyki na agh. Więc da się wszystko na niestacjo :D No i u mnie studia stacjonarne nie były możliwe, bo musiałem sam się utrzymywać więc praca w tygodniu była potrzebna, a za same studia mogłem bez problemu rozłożyć płatności na raty.
Dla ciekawostki, moja narzeczona studiowała farmację niestacjonarnie, ale w przypadku kierunków medycznych, studia niestacjonarne to studia stacjonarne, tylko się za nie płaci. Normalnie na roku tam w grupach były wymieszane osoby stacjo i niestacjo przez 5 lat. Na kierunkach medycznych studia niestacjonarne działają inaczej, bo materiału jest kilka razy więcej niż na jakieś tam informatyce :D
BŁAGAM POMÓŻCIE
otóż mam pare pytan a z tego co widze to są tutaj ludzie juz na uni
1. Czy naprawdę jest dużo starszy osób na zaocznych?
2. Czy trudno dostac się za dzienne ? ( gdy ma sie takie sobie wyniki )
3. Jakie jest wasze doświadczenie ze studiami zaoczynymi ?
1. z tego co poczytałem komentarze, to starsze osoby to tak 10%
2. Zależy na jakie, niektóre są oblegane bardziej niż inne i to poznasz po "progach rekrutacyjnych" na stronie rekrutacyjnej uczelni (są tam też kalkulatory punktów rekrutacyjnych na podstawie wyników z matury itp)
3. tutaj nie mam odpowiedzi
@@patomatma dzięki wielkie
Ja nawet na stacjonarnych mam sztywny plan. Pozdrawiam z Mechaniki i Budowy Maszyn na ZUT.
No tutaj mogło mnie ponieść z tą dynamiką wyboru kursów
Jak dostane dobrą robotę to ide chyba na zaoczne, a jak nie albo slaba to dzienne.
Boli jedynie brak czasu i znajomych na zaocznych.
Życie to sztuka wyboru, ale pamiętaj, ciężko teraz, łatwo później
łatwo teraz, ciężko później
Studia brzmią tak beznadziejnie przynajmniej dla mnie, że stwierdziłam że nie opłaca mi się iść pisać mature.
Zdecydowanie pójde do policealnej tylko jeszcze muszę poszukać jakieś w kierunki na ktorych da się przeżyć (znaleźć pracę) będąc introwertycznym artysto-humanistą, co jest mega trudne bo do teraz nie mam pojęcia co dalej.
Może poszukaj pomocy jakiegoś specjalisty, kogoś kto obiektywnie spojrzy na twoje życie, przeprowadzi parę testów i podpowie ci co robisz źle. Może nie potrzebne próbujesz znaleźć miejsce gdzie pasujesz? Może to ty jesteś właśnie tym miejscem, gdzie inni mają pasować? Przemyśl to
Na medycznych kierunkach niema zadnego wybierania głównych przedmiotów.
I wyklady obowiązkowe 100 poc obecności
Zdanie kolosy 60 proc, egzaminy 70 proc
Oraz powtarzanie przedmiotu to na leku ceny w tysiącach.
Cena za godziny 65 zł xd
No i dobrze, tylko kompetentni wytrwają