Czasy mamy jakie mamy. Nikt się nie spodziewał pandemii ani wojny za granicą... Niestety, jako osoba z niskim dochodem, bez mieszkania postrzegam przyszłość średnio pozytywnie
Proszę nie postrzegać wszystkiego wyłącznie przez pryzmat własnych niepowodzeń. Oczywiście wysyłam dużo wsparcia i pozytywnych myśli, ale w skali makro świat naprawdę idzie naprzód, a efekty tego rozwoju z pewnością pozytywnie wpłyną na nasze dzieci/wnuki.
@BartlomiejKrysiak i tak i nie. Na nasze dzieci i wnuki to nie wiem biorąc pod uwagę niską dzietność 😀 w każdym razie żyjemy w ciekawych czasach, gdzie znowu mamy wzrost liczby głodujących na świecie, a majątek miliarderow rósł o 5,7 mld dziennie w zeszłym roku.....
Wybaczcie, ale przy uzdolenieniach nie gorszych niż u moich rodziców i lepszym od nich wykształceniu wyraźnie czuję, że stać mnie na mniej, niż ich było stać. Co dwa lata muszę zmieniać pracę, żeby sami pracodawcy nie uznali, że mnie chyba mniej potrzebują, niż ja ich. I mam znacznie gorsze perspektywy na starość. I co z tego, że mogę więcej minut wydzwonić przez telefon, skoro aspiracje mieszkaniowe powinnam mieć na poziomie robotnika z lat 50. - czyli góra 30 metrów w bloku przy średniej pensji. A małe auto najtańszej marki jest dla mnie równie trudne do zdobycia jak Fiat 126P dla Kowalskiego w latach 70. Cały ten "postęp" to kreatywna księgowość, a dostęp do internetu i apki w smartfonie nie wymaksują skali zadowolenia. Trochę mi się już was nie chce słuchać.
Zdążają się sytuację, w których dzisiejszym 30 latek w Polsce ma gorszy standard życia niż jego rodzice w porównywalnym wieku, ale są to sytuacje naprawdę rzadkie. Może musisz zmieniać pracę co 2 lata, ale prawdopodobnie masz: większy dochod do dyspozycji, więcej razy jadasz na mieście, masz więcej ubrań, lepiej zbilansowaną dietę, prawdopodobnie również zdrowie, byłeś w większej liczbie miejsc, masz lepiej dogrzane mieszkanie (Tzn nowe okna), lepsza jakość wody, stać Cie na więcej taksówek, pijesz lepsze alkohole. No chyba, że zaliczyłeś srogą deklarację, co się zdarza, ale - jak mówię - rzadko. Wyobrażenie, że w latach 50tych robotnik w wieku 30 lat (Czy nawet 25) miał mieszkanie w bloku to jest jakiś żart. Oblukaj sobie normatywy mieszkaniowe oraz liczbę osób w gospodarstwach domowych. Te czasy z niezłymi mieszkaniami dostępnymi dla każdego to jak konserwatywna wizja powszechnej, wspaniałej uśmiechniętej rodziny: tego nigdy nie było. PRL budował na potęgę dlatego, że stan przeludnienia był katastrofalny. Jak patrzysz sobie na liczbę aut to również Twoj dowód anegdotyczny o trudności z posiadaniem auta jest, no właśnie, anegdotyczny. Chyba, że myślisz o nowym samochodzie xd Właściwie podchodząc do sprawy tak jak Ty podchodzisz nie da się w ogóle zaliczyć żadnego postępu. A skoro tak, to w ogóle po co go robić? To mnie zastanaeia. Po co realizacja jakichkolwiek postulatów, skoro część osób (niesłusznie) tego jie zauważy.
To jeszcze jedna uwaga. Prawdopodobnie zarzucasz nam cherry picking. Nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, że Twoja nieskonkolretyzowana i w wielu miejscach po prostu błędna wizja świata (robotnicy w latach 50 masowo mieszkający w kawalerkach) jest cherry pickingiem do kwadratu.
@@EkonomiaiCalaReszta Niestety nic z tych rzeczy. Naprawdę. Rodzice 30 lat temu częściej jeździli taksówkami, częściej chodzili do teatru i do kina (bo nie było drogo), a okna świeżo wymienili na wersję PCV z grubsza gdy byli w moim wieku - i chuchamy na nie, żeby czasem się nie zepsuły. Większość moich znajomych ma się tak właśnie. Wszelkie zasoby na przyszłość to zasoby rodziców. My jesteśmy pracownikami z lean chowu i nawet lanczyk w biurze jest odgrzewany. Ile waszym zdaniem da się kupić za medianę, hmm? Zważywszy na to, że czynsz za kawalerkę to pół mediany netto? Nie wiem, skąd miałby się brać ten dobrobycik z Waszej wizji, bo nie spina mi się ani z danymi z GUS, ani z tym, co wokół widzę.
@@EkonomiaiCalaReszta A dziś niby stać robotnika na kawalerkę? Gdy zaczynałam pracę w korpo, pomieszkałam chwilę w typowym m3 przerobionym na 5 kwater. Byli tam kucharz, kosmetyczka i pani z produkcji, która mieszkała z chłopakiem. Gdy chłopak się wyniósł, dziewczynę wyeksmitowali, bo na samodzielny pokój nie było jej stać.
47:49 miło, że komentatorzy internetowi zaczynają czuć auto-cringe mówiąc o niskiej dzietności samemu będąc jej przyczyną, jest to powiew świeżości. W ostatnich latach słuchając różnych podcasterów odnosiłam wrażenie, że Polakom się wydaje, że te polskie dzieci to nam mają wychować Meksykanie, ewentualnie kosmici, zero autorefleksji tylko pretensja i struganie głupka. Przydałoby się też trochę tej autoreflekcji księżom
Problem: ,,kryzys wyobraźni" (wspaniałe!) przejawiający się pesymistyczną oceną przyszłego życia obecnych dzieci. Analiza: wyszukiwanie negatywnych aspektów rzeczywistości to głęboka ludzka potrzeba, media tę potrzebę wykorzystują i epatują negatywizmem bez opamiętania. Remedia: 1. zmienić naturę ludzką 2. zmienić strukturę mediów 3. uczynić GUS podmiotem międzynarodowym i rozpropagować jego przekaz, aby nauczyć resztę rozwiniętych państw zbierać najpozytywniejsze dane z pozytywnych. Ciekawostka: najtrudniej będzie wprowadzić rozwiązanie nr 3 w związku z fatalnymi zasięgami GUS-u w mediach społecznościowych oraz z jego mało atrakcyjnym przekazem informacji. Ale nie marudźmy! Trudne nie znaczy niemożliwe.
Jeden aspekt, którego nie wyłapałem, a chyba może mieć znaczenie, to kwestia wojny. Od lat mamy wzrost liczby wojen i ofiar wojennych na świecie (dane z Wydziału Badań nad Pokojem i Konfliktami Uniwersytetu w Uppsali), a w 2022 roku wojna pojawiła się tuż przy wschodniej granicy Unii Europejskiej.
Trzeba byłoby rzucić okiem od 2022 roku zmienił się krajobraz, natomiast, z tego co pamiętam od mniej więcej lat 60tych z dekady na dekadę było mniej wojen oraz w konflokach ginęło coraz mniej osób. Nikt nie mówił, że "nie będzie wojen". Mowili(smy) raczej, że "nie będzie wojen w tej części swoata". No cóż, pomyliliśmy się. Ale nawet ona nie cofnęła nas gospodarczo o dekadę czy nawet pół.
...sķąd takie przesłanki ??!! 1Wojny których niby miało już nie być mają się całkiem dobrze a nawet groźba jest kolejnych 2młodzi będą do 35mieszkać z rodzicami a później spać u swojego pracodawcy-work balance 3jednocześnie młodzi bez mieszkania, stabilności zawodowej w kulturze zapier@olu mają zrobić 3+ dzieci do przyszłej niewoli 4koty i psy żyjące razem ,już nawet w zimę nie ma zimy
Tyle że jakby nie patrzeć, w większości miejsc na świecie (wliczając w to kraje 3go świata) dzieje się jednak coraz lepiej, w ciągu ostatnich stuleci wzrosło bogactwo, zdrowie, dostępność żywienia, wolność osobista, spadł analfabetyzm. Są niefajne trendy (np manipulacja w internecie, coraz bardziej oderwane od rzeczywistości ceny nieruchomości, starzenie się społeczeństwa, AI, klimat), ale one jeszcze nie muszą oznaczać katastrofy. Dlaczego ludzie uważają że będzie gorzej? Bo złe wiadomości w mediach i spotach wyborczych polityków lepiej się sprzedają! W głowach ludzi aż się roi od błędów poznawczych, a jednymi z nich są np awersja przed stratą czy "negativity bias", jesteśmy bardziej wyczuleni na negatywne informacje niż na pozytywne, bo w czasach prehistorycznych jakakolwiek negatywna informacja (np jakiś szelest w krzakach czy mniejsza ilość zwierzyny w okolicy) mogła oznaczać śmierć. Czasy się zmieniły, ale mózgi pozostały te same, co wykorzystują np dziennikarze w mediach (większość newsów tam jest negatywna), kler (jeśli nie zrobisz tego czy tamtego, skończysz w piekle) czy politycy (łatwiej zdobyć głosy strasząc pogorszeniem klimatu, uchodźcami czy LGBT niż obiecując budowę nowych fabryk).
Oczywiście, że jest i będzie coraz gorzej, bo kończą się zasoby i kończy się środowisko. Zakładam, że będziecie zaklinać rzeczywistość i pokazywać dane, że jest super i będzie jeszcze lepiej. Dodatkowo smartfony i ai to gigantyczny czynnik pogarszający życie. Internet okazał się być szkodliwym wynalazkiem dla ludzkiego zdrowia psychicznego.
Najbardziej durny przykład jaki przychodzi mi do głowy buty nike w 2005 kosztowały 200zł ale miały skórę z kangura, dzisiaj nie kupisz butów co się nie rozpadną w 2 sezony. Bo kleje nieekologiczne, bo nie wolno zabijać kangurów, dajmy na to że takie buty kosztują dziś 800zł ale są z dużo gorszych materiałów. To znaczy, że standard życia się poprawił czy nie?
Jeśli w przeciwieństwie do czasów wcześniejszych, przez skórę Twoich stop nie przenikają do organizmu toksyczne substancje z klejów do butów, to znaczy, że poziom i długość życia poprawiła się 🙂
Ja jestem jeden z takich osób. Uważam, że w niektórych obszarach będzie gorzej, bo: 1. już tak jest: np. przeciętny Polak dzisiaj jest wstanie kupić mniej wołowiny za srednią pensje niż Polak w 2000. Polak dzisiaj za średnią pensje kupuje tyle samo chleba pszenno-żytniego jak w 2000. 2. Rządy w Polsce i na zachodzie ogłaszają, że powinno być gorzej: społeczeństwo ma ograniczyć konsumpcje (szczególnie mięso, nabiał, samochody osobowe, energia), lub korzystać z gorszych zamienników.
Musiałbym sprawdzić jak jest z tą wołowiną, ale wydaje mi się, że się mylisz. NATOMIAST na pewno da się znaleźć jakieś pojedyncze, spośród tysięcy towarów i usług, które podrożały od 2000 roku względem pensji. ALE realny wzrost pensji oznacza tyle, że uśredniona część koszyka staniała względem pensji. Tzn płacimy więcej za prawie wszystkie produkty, ale tempo wzrostu naszych pensji - uśredniając- było 2 razy wyższej niż tempo wzrostu cen (przez ostatnie 2 dekady).
Co do zamiennikow: one nie muszą być gorsze, beda musialy byc mniej emisyjne. Np dzisiejszym np Ford Kuga nie jest gorszy niż pierwsza jego generacja z 2008, xhoc prawdopodbnie ten dzisiejszym mniej pali
@@EkonomiaiCalaReszta Sprawdziłem, wg. GUS srednia pensja w 2000 byla 2239zl, a w 2023 7595zl. Cena "mięso wołowe z kością (rostbef) - za 1kg" była 10.71 w 2000, a 39.34 - czyli pensja mierzona w mięsie spadła z 209kg do 170kg. Pensja w bohenkach chleba przenno-żytniego wzrosła z 1671, a potem znowu spadła do 1575 w 2023. Pensja mierzona w masle wyniosła 953 kostek w 2000, a 1100 dzis. Nie uznaje jakichkolwiek "koszyków" jako miarą inflacji. Co znajduję się w naszym "koszyku" zależy od cen, więc jest absurdalne mierzyć ceny używając usredionego koszyka. Wzrost cen jest wektorem, i najmniejszy wzrost będzie w produktach cyfrowych i przemysłowych, a największy w produktach i usługach, które wymagają najwięcej czasu i wysiłku.
@@matthewtomczyk3172 Rację masz, że każdy ma "prywatną inflację". Ale, żeby cokolwiek wiedzieć o swieciecmusimy a) upraszczać pewne rzeczy b) agregować indywidualne doświadczenia. Inaczej masz totalny bałagan, z którego nie da się nic wyłowić. Jeśli jednak jesteś takim purystą, to powinieneś zrobić koszyk dla siebie w oparciu nie o 3-4 wskaźniki tylko o setki jeśli nie tysiące. Z drugiej strony: mówisz, że nie wierzysz w koszyki jednocześnie powołujesz się na średnią. Przecież średniej krajowej prawie nikt nie zarabia. To po prostu wynik działania, a nie konkretna płaca.
Jak powiedzieliśmy, wzrosty dochodów już wyprzedzają inflację. Jesteśmy na trajektorii, która podążaliśmy przez 35 lat - realnego wzrostu dochodów. To, że tego nie odczuwasz może brać się z dwóch rzeczy: A) albo Ciebie nie objęły podwyżki w ostatnich dwóch latach (co jest mało prawdopodobne, a jeśli tak się stało, to prawdopodobnie obejma Cię wkrótce) B) masz bias: zapomniałeś o tym, że były podwyżki i/lub uważasz, że były niższe niż inflacja.
Co za bzdury, jeżeli mamy shrinkflation, i enshittification, bo jakieś dzbany w stanach robiły dumping cenowy na kredyt za pożyczone pieniądze, do tego zwiększona liczba użytkowników przyciągneła, tych których nikt nie chciał, co więcej biorą z systemu niż na niego robią do tego starzejące się społeczeństwo. Miarą powinny być kebaby za najniższą krajową tak jak stany mają swój bigmack index. Takie pierdolety, do tego skokowa inflacja cen mieszkań, a każdy u koryta chce tylko utrzymać status quo. Polska zaliczyła swój najlepszy okres kiedy mieliśmy sentyment durowy i każdy chciał stąd wyjeżdżać czyli lata 2010-2014r. Kiedy jeszcze chiny się tak nie panoszyły, a te wszystkie gówno appki w stylu booking czy air bnb nie rozwaliły rynku mieszkaniowego. Świat się dzieli na those who have, i have nots. I osoba z prowincji jadąca na studia do warszawy musi konkurować z całym byłym ZSRR, o mieszkania i zasoby. Jeśli służba zdrowia nie istnieje opieka edukacyjna jest na żałośnie niskim poziomie, jakieś aktywności dodatkowe w stylu zielona szkoła czy kolonie są poza zasięgiem większości rodziców, kiedy 20lat temu, jeszcze były ośrodki do których można było pojechać dziś pozamykane. Każdy sensowny index mówi, że w Polsce się żyje źle. I nie wiem jak miałoby być lepiej? Syf będzie i tyle, ale na papierze każdy będzie zarabiał miliony.
Bardzo szkoda, że ta wspaniale rozwijająca się Polska akurat transport zbiorowy ma coraz gorszy :/ No, ale przynajmniej Polacy będą nabijać PKB spalając benzynę stojąc w korkach w samochodach do których ich zmuszono. Jako nastolatek mogłem z miejscowości w której mieszkałem dojechać do dużego miasta np. do kina. Obecne dzieciaki nie mają takiej możliwości, bo znikwidowano wszystkie autobusy. Mają więc zwyczajnie gorzej. Ludzie dostrzegają takie rzeczy bardziej niż wykresy.
teraz mają Nefliksa dlatego nie jeżdżą, nie ma popytu to nie ma podaży, tylko niektórzy wspominają archaiczne rozrywki ( a na bilet + popcorn skąd weźmie?)
@@Lysy828 - Nie uważam samochodu za wygodniejszą opcję aniżeli sprawny zbiorkom :) Gdy jeszcze były autobusy, to ludzie nimi jeździli (potrafiły być pełne uczniów), ale w Polsce odgórnie stawia się na samochody i nie zwraca się zupełnie uwagi na to jak dużą społeczną wartość ma transport zbiorowy. Gdy nie ma innej opcji, to samochód nie jest wyborem, ale przymusem.
Przepraszam cię bardzo ale faceci też? Czy mówimy o sytuacji gdzie dziecko jest kobieta wychowuje, zajmuje sie domem i pracuje? Bo to co mówisz brzmi jak lenistwo, a tak nie jest. Na dziecko trzeba mieć przestrzeń, pieniądze, czas.
@@Lisekplhehe nie, np. za czasów tow. gomółki, zarobki były marne sklepy puste długie kolejki wielogodzinne, brak urlopów macierzyńskich czy żłobków przedszkoli, marna służba zdrowia, brak mieszkań albo po 2 rodziny w mieszkanku, oraz żadnych perspektyw poprawy, a kobiety miały 3 razy więcej dzieci niż obecnie. Nie dawajcie się zwodzić lesbo-feministkom aby nie kończyć z psieckiem prosecco i psychiatryszką co miesiąc...
@@EkonomiaiCalaReszta trochę też, tylko że dla nowoczesnych kobiet coraz bardziej jedynie topowi mężczyźni się nadają bo "jesteś tego warta" i musisz mieć lepszego od koleżanek i wszystkich poprzednich mimo wieku itd. a dla mężczyzn nawet średnia kobieta jest zwykle wystarczająca...
Czasy mamy jakie mamy. Nikt się nie spodziewał pandemii ani wojny za granicą... Niestety, jako osoba z niskim dochodem, bez mieszkania postrzegam przyszłość średnio pozytywnie
Proszę nie postrzegać wszystkiego wyłącznie przez pryzmat własnych niepowodzeń. Oczywiście wysyłam dużo wsparcia i pozytywnych myśli, ale w skali makro świat naprawdę idzie naprzód, a efekty tego rozwoju z pewnością pozytywnie wpłyną na nasze dzieci/wnuki.
@BartlomiejKrysiak i tak i nie. Na nasze dzieci i wnuki to nie wiem biorąc pod uwagę niską dzietność 😀 w każdym razie żyjemy w ciekawych czasach, gdzie znowu mamy wzrost liczby głodujących na świecie, a majątek miliarderow rósł o 5,7 mld dziennie w zeszłym roku.....
Wybaczcie, ale przy uzdolenieniach nie gorszych niż u moich rodziców i lepszym od nich wykształceniu wyraźnie czuję, że stać mnie na mniej, niż ich było stać. Co dwa lata muszę zmieniać pracę, żeby sami pracodawcy nie uznali, że mnie chyba mniej potrzebują, niż ja ich. I mam znacznie gorsze perspektywy na starość. I co z tego, że mogę więcej minut wydzwonić przez telefon, skoro aspiracje mieszkaniowe powinnam mieć na poziomie robotnika z lat 50. - czyli góra 30 metrów w bloku przy średniej pensji. A małe auto najtańszej marki jest dla mnie równie trudne do zdobycia jak Fiat 126P dla Kowalskiego w latach 70. Cały ten "postęp" to kreatywna księgowość, a dostęp do internetu i apki w smartfonie nie wymaksują skali zadowolenia.
Trochę mi się już was nie chce słuchać.
Zdążają się sytuację, w których dzisiejszym 30 latek w Polsce ma gorszy standard życia niż jego rodzice w porównywalnym wieku, ale są to sytuacje naprawdę rzadkie.
Może musisz zmieniać pracę co 2 lata, ale prawdopodobnie masz: większy dochod do dyspozycji, więcej razy jadasz na mieście, masz więcej ubrań, lepiej zbilansowaną dietę, prawdopodobnie również zdrowie, byłeś w większej liczbie miejsc, masz lepiej dogrzane mieszkanie (Tzn nowe okna), lepsza jakość wody, stać Cie na więcej taksówek, pijesz lepsze alkohole. No chyba, że zaliczyłeś srogą deklarację, co się zdarza, ale - jak mówię - rzadko.
Wyobrażenie, że w latach 50tych robotnik w wieku 30 lat (Czy nawet 25) miał mieszkanie w bloku to jest jakiś żart. Oblukaj sobie normatywy mieszkaniowe oraz liczbę osób w gospodarstwach domowych. Te czasy z niezłymi mieszkaniami dostępnymi dla każdego to jak konserwatywna wizja powszechnej, wspaniałej uśmiechniętej rodziny: tego nigdy nie było. PRL budował na potęgę dlatego, że stan przeludnienia był katastrofalny.
Jak patrzysz sobie na liczbę aut to również Twoj dowód anegdotyczny o trudności z posiadaniem auta jest, no właśnie, anegdotyczny. Chyba, że myślisz o nowym samochodzie xd
Właściwie podchodząc do sprawy tak jak Ty podchodzisz nie da się w ogóle zaliczyć żadnego postępu. A skoro tak, to w ogóle po co go robić? To mnie zastanaeia. Po co realizacja jakichkolwiek postulatów, skoro część osób (niesłusznie) tego jie zauważy.
To jeszcze jedna uwaga. Prawdopodobnie zarzucasz nam cherry picking. Nie zdając sobie zupełnie sprawy z tego, że Twoja nieskonkolretyzowana i w wielu miejscach po prostu błędna wizja świata (robotnicy w latach 50 masowo mieszkający w kawalerkach) jest cherry pickingiem do kwadratu.
@@EkonomiaiCalaReszta Niestety nic z tych rzeczy. Naprawdę. Rodzice 30 lat temu częściej jeździli taksówkami, częściej chodzili do teatru i do kina (bo nie było drogo), a okna świeżo wymienili na wersję PCV z grubsza gdy byli w moim wieku - i chuchamy na nie, żeby czasem się nie zepsuły. Większość moich znajomych ma się tak właśnie. Wszelkie zasoby na przyszłość to zasoby rodziców. My jesteśmy pracownikami z lean chowu i nawet lanczyk w biurze jest odgrzewany.
Ile waszym zdaniem da się kupić za medianę, hmm? Zważywszy na to, że czynsz za kawalerkę to pół mediany netto? Nie wiem, skąd miałby się brać ten dobrobycik z Waszej wizji, bo nie spina mi się ani z danymi z GUS, ani z tym, co wokół widzę.
@@EkonomiaiCalaReszta A dziś niby stać robotnika na kawalerkę? Gdy zaczynałam pracę w korpo, pomieszkałam chwilę w typowym m3 przerobionym na 5 kwater. Byli tam kucharz, kosmetyczka i pani z produkcji, która mieszkała z chłopakiem. Gdy chłopak się wyniósł, dziewczynę wyeksmitowali, bo na samodzielny pokój nie było jej stać.
@@EkonomiaiCalaReszta Zresztą kto mówi, że masowo? To było 3 pokolenia temu, trochę postępu by się można było spodziewać.
Oficjalnie nadaję Kamilowi tytuł Pitagorasa Pozytywnego Ekonoma. Pita też miał sektę, która otaczała kultem Liczbę.
47:49 miło, że komentatorzy internetowi zaczynają czuć auto-cringe mówiąc o niskiej dzietności samemu będąc jej przyczyną, jest to powiew świeżości. W ostatnich latach słuchając różnych podcasterów odnosiłam wrażenie, że Polakom się wydaje, że te polskie dzieci to nam mają wychować Meksykanie, ewentualnie kosmici, zero autorefleksji tylko pretensja i struganie głupka. Przydałoby się też trochę tej autoreflekcji księżom
Problem: ,,kryzys wyobraźni" (wspaniałe!) przejawiający się pesymistyczną oceną przyszłego życia obecnych dzieci. Analiza: wyszukiwanie negatywnych aspektów rzeczywistości to głęboka ludzka potrzeba, media tę potrzebę wykorzystują i epatują negatywizmem bez opamiętania. Remedia:
1. zmienić naturę ludzką
2. zmienić strukturę mediów
3. uczynić GUS podmiotem międzynarodowym i rozpropagować jego przekaz, aby nauczyć resztę rozwiniętych państw zbierać najpozytywniejsze dane z pozytywnych.
Ciekawostka: najtrudniej będzie wprowadzić rozwiązanie nr 3 w związku z fatalnymi zasięgami GUS-u w mediach społecznościowych oraz z jego mało atrakcyjnym przekazem informacji. Ale nie marudźmy! Trudne nie znaczy niemożliwe.
Jeden aspekt, którego nie wyłapałem, a chyba może mieć znaczenie, to kwestia wojny. Od lat mamy wzrost liczby wojen i ofiar wojennych na świecie (dane z Wydziału Badań nad Pokojem i Konfliktami Uniwersytetu w Uppsali), a w 2022 roku wojna pojawiła się tuż przy wschodniej granicy Unii Europejskiej.
W 20 wieku wojny były cały czas, i ludzie się tak nie bali
Trzeba byłoby rzucić okiem od 2022 roku zmienił się krajobraz, natomiast, z tego co pamiętam od mniej więcej lat 60tych z dekady na dekadę było mniej wojen oraz w konflokach ginęło coraz mniej osób. Nikt nie mówił, że "nie będzie wojen". Mowili(smy) raczej, że "nie będzie wojen w tej części swoata". No cóż, pomyliliśmy się. Ale nawet ona nie cofnęła nas gospodarczo o dekadę czy nawet pół.
...sķąd takie przesłanki ??!!
1Wojny których niby miało już nie być mają się całkiem dobrze a nawet groźba jest kolejnych
2młodzi będą do 35mieszkać z rodzicami a później spać u swojego pracodawcy-work balance
3jednocześnie młodzi bez mieszkania,
stabilności zawodowej w kulturze zapier@olu mają zrobić 3+ dzieci do przyszłej niewoli
4koty i psy żyjące razem ,już nawet w zimę nie ma zimy
Tyle że jakby nie patrzeć, w większości miejsc na świecie (wliczając w to kraje 3go świata) dzieje się jednak coraz lepiej, w ciągu ostatnich stuleci wzrosło bogactwo, zdrowie, dostępność żywienia, wolność osobista, spadł analfabetyzm. Są niefajne trendy (np manipulacja w internecie, coraz bardziej oderwane od rzeczywistości ceny nieruchomości, starzenie się społeczeństwa, AI, klimat), ale one jeszcze nie muszą oznaczać katastrofy.
Dlaczego ludzie uważają że będzie gorzej? Bo złe wiadomości w mediach i spotach wyborczych polityków lepiej się sprzedają! W głowach ludzi aż się roi od błędów poznawczych, a jednymi z nich są np awersja przed stratą czy "negativity bias", jesteśmy bardziej wyczuleni na negatywne informacje niż na pozytywne, bo w czasach prehistorycznych jakakolwiek negatywna informacja (np jakiś szelest w krzakach czy mniejsza ilość zwierzyny w okolicy) mogła oznaczać śmierć. Czasy się zmieniły, ale mózgi pozostały te same, co wykorzystują np dziennikarze w mediach (większość newsów tam jest negatywna), kler (jeśli nie zrobisz tego czy tamtego, skończysz w piekle) czy politycy (łatwiej zdobyć głosy strasząc pogorszeniem klimatu, uchodźcami czy LGBT niż obiecując budowę nowych fabryk).
Oczywiście, że jest i będzie coraz gorzej, bo kończą się zasoby i kończy się środowisko. Zakładam, że będziecie zaklinać rzeczywistość i pokazywać dane, że jest super i będzie jeszcze lepiej.
Dodatkowo smartfony i ai to gigantyczny czynnik pogarszający życie. Internet okazał się być szkodliwym wynalazkiem dla ludzkiego zdrowia psychicznego.
Najbardziej durny przykład jaki przychodzi mi do głowy buty nike w 2005 kosztowały 200zł ale miały skórę z kangura, dzisiaj nie kupisz butów co się nie rozpadną w 2 sezony. Bo kleje nieekologiczne, bo nie wolno zabijać kangurów, dajmy na to że takie buty kosztują dziś 800zł ale są z dużo gorszych materiałów. To znaczy, że standard życia się poprawił czy nie?
Jeśli w przeciwieństwie do czasów wcześniejszych, przez skórę Twoich stop nie przenikają do organizmu toksyczne substancje z klejów do butów, to znaczy, że poziom i długość życia poprawiła się 🙂
kangurom na pewno
Ja jestem jeden z takich osób. Uważam, że w niektórych obszarach będzie gorzej, bo:
1. już tak jest: np. przeciętny Polak dzisiaj jest wstanie kupić mniej wołowiny za srednią pensje niż Polak w 2000. Polak dzisiaj za średnią pensje kupuje tyle samo chleba pszenno-żytniego jak w 2000.
2. Rządy w Polsce i na zachodzie ogłaszają, że powinno być gorzej: społeczeństwo ma ograniczyć konsumpcje (szczególnie mięso, nabiał, samochody osobowe, energia), lub korzystać z gorszych zamienników.
Musiałbym sprawdzić jak jest z tą wołowiną, ale wydaje mi się, że się mylisz.
NATOMIAST na pewno da się znaleźć jakieś pojedyncze, spośród tysięcy towarów i usług, które podrożały od 2000 roku względem pensji. ALE realny wzrost pensji oznacza tyle, że uśredniona część koszyka staniała względem pensji. Tzn płacimy więcej za prawie wszystkie produkty, ale tempo wzrostu naszych pensji - uśredniając- było 2 razy wyższej niż tempo wzrostu cen (przez ostatnie 2 dekady).
Co do zamiennikow: one nie muszą być gorsze, beda musialy byc mniej emisyjne. Np dzisiejszym np Ford Kuga nie jest gorszy niż pierwsza jego generacja z 2008, xhoc prawdopodbnie ten dzisiejszym mniej pali
@@EkonomiaiCalaReszta Sprawdziłem, wg. GUS srednia pensja w 2000 byla 2239zl, a w 2023 7595zl. Cena "mięso wołowe z kością (rostbef) - za 1kg" była 10.71 w 2000, a 39.34 - czyli pensja mierzona w mięsie spadła z 209kg do 170kg. Pensja w bohenkach chleba przenno-żytniego wzrosła z 1671, a potem znowu spadła do 1575 w 2023. Pensja mierzona w masle wyniosła 953 kostek w 2000, a 1100 dzis.
Nie uznaje jakichkolwiek "koszyków" jako miarą inflacji. Co znajduję się w naszym "koszyku" zależy od cen, więc jest absurdalne mierzyć ceny używając usredionego koszyka. Wzrost cen jest wektorem, i najmniejszy wzrost będzie w produktach cyfrowych i przemysłowych, a największy w produktach i usługach, które wymagają najwięcej czasu i wysiłku.
@@matthewtomczyk3172
Rację masz, że każdy ma "prywatną inflację". Ale, żeby cokolwiek wiedzieć o swieciecmusimy a) upraszczać pewne rzeczy b) agregować indywidualne doświadczenia.
Inaczej masz totalny bałagan, z którego nie da się nic wyłowić. Jeśli jednak jesteś takim purystą, to powinieneś zrobić koszyk dla siebie w oparciu nie o 3-4 wskaźniki tylko o setki jeśli nie tysiące. Z drugiej strony: mówisz, że nie wierzysz w koszyki jednocześnie powołujesz się na średnią. Przecież średniej krajowej prawie nikt nie zarabia. To po prostu wynik działania, a nie konkretna płaca.
Rządzą zielono tęczowe głupki i zalewają UE Islamem, a wiarę niszczą 😢😮😢
Nie ma nadziei bo przy tej inflacji i cenach w sklepach, prądu, gazu po wypłacie zostaje coraz mniej w portfelu
Jak powiedzieliśmy, wzrosty dochodów już wyprzedzają inflację. Jesteśmy na trajektorii, która podążaliśmy przez 35 lat - realnego wzrostu dochodów. To, że tego nie odczuwasz może brać się z dwóch rzeczy:
A) albo Ciebie nie objęły podwyżki w ostatnich dwóch latach (co jest mało prawdopodobne, a jeśli tak się stało, to prawdopodobnie obejma Cię wkrótce)
B) masz bias: zapomniałeś o tym, że były podwyżki i/lub uważasz, że były niższe niż inflacja.
Ani słowa o AI? 🙃
@fiku
Ich cała rozmowa została wygenerowana przez AI
Co za bzdury, jeżeli mamy shrinkflation, i enshittification, bo jakieś dzbany w stanach robiły dumping cenowy na kredyt za pożyczone pieniądze, do tego zwiększona liczba użytkowników przyciągneła, tych których nikt nie chciał, co więcej biorą z systemu niż na niego robią do tego starzejące się społeczeństwo. Miarą powinny być kebaby za najniższą krajową tak jak stany mają swój bigmack index. Takie pierdolety, do tego skokowa inflacja cen mieszkań, a każdy u koryta chce tylko utrzymać status quo. Polska zaliczyła swój najlepszy okres kiedy mieliśmy sentyment durowy i każdy chciał stąd wyjeżdżać czyli lata 2010-2014r. Kiedy jeszcze chiny się tak nie panoszyły, a te wszystkie gówno appki w stylu booking czy air bnb nie rozwaliły rynku mieszkaniowego. Świat się dzieli na those who have, i have nots. I osoba z prowincji jadąca na studia do warszawy musi konkurować z całym byłym ZSRR, o mieszkania i zasoby. Jeśli służba zdrowia nie istnieje opieka edukacyjna jest na żałośnie niskim poziomie, jakieś aktywności dodatkowe w stylu zielona szkoła czy kolonie są poza zasięgiem większości rodziców, kiedy 20lat temu, jeszcze były ośrodki do których można było pojechać dziś pozamykane. Każdy sensowny index mówi, że w Polsce się żyje źle. I nie wiem jak miałoby być lepiej? Syf będzie i tyle, ale na papierze każdy będzie zarabiał miliony.
Bardzo szkoda, że ta wspaniale rozwijająca się Polska akurat transport zbiorowy ma coraz gorszy :/
No, ale przynajmniej Polacy będą nabijać PKB spalając benzynę stojąc w korkach w samochodach do których ich zmuszono.
Jako nastolatek mogłem z miejscowości w której mieszkałem dojechać do dużego miasta np. do kina. Obecne dzieciaki nie mają takiej możliwości, bo znikwidowano wszystkie autobusy. Mają więc zwyczajnie gorzej.
Ludzie dostrzegają takie rzeczy bardziej niż wykresy.
A dlaczego nie ma autobusów? Bo ludzie stali się wygodni i zaczęli samochodami jeździć
teraz mają Nefliksa dlatego nie jeżdżą, nie ma popytu to nie ma podaży, tylko niektórzy wspominają archaiczne rozrywki ( a na bilet + popcorn skąd weźmie?)
@@Lysy828 - Nie uważam samochodu za wygodniejszą opcję aniżeli sprawny zbiorkom :)
Gdy jeszcze były autobusy, to ludzie nimi jeździli (potrafiły być pełne uczniów), ale w Polsce odgórnie stawia się na samochody i nie zwraca się zupełnie uwagi na to jak dużą społeczną wartość ma transport zbiorowy.
Gdy nie ma innej opcji, to samochód nie jest wyborem, ale przymusem.
Ale slaby odcinek, brak przygotowania do odcinka, gdybanie zamiast poszperania w badaniach jakościowych. O demografii dwa zdania..
Pesymiście się zgadzają z optymistami. Obie grupy uważają, że to najlepszy z możliwych światów.
czym większy dobrobyt tym kobiety chcą więcej przyjemności i jak najdłużej - zamiast rodzić i wychowywać 3+ dzieci w pełnej rodzinie.
Przepraszam cię bardzo ale faceci też? Czy mówimy o sytuacji gdzie dziecko jest kobieta wychowuje, zajmuje sie domem i pracuje? Bo to co mówisz brzmi jak lenistwo, a tak nie jest. Na dziecko trzeba mieć przestrzeń, pieniądze, czas.
@@Lisekplhehe nie, np. za czasów tow. gomółki, zarobki były marne sklepy puste długie kolejki wielogodzinne, brak urlopów macierzyńskich czy żłobków przedszkoli, marna służba zdrowia, brak mieszkań albo po 2 rodziny w mieszkanku, oraz żadnych perspektyw poprawy, a kobiety miały 3 razy więcej dzieci niż obecnie. Nie dawajcie się zwodzić lesbo-feministkom aby nie kończyć z psieckiem prosecco i psychiatryszką co miesiąc...
Nie to co mężczyźni, nie?
@@EkonomiaiCalaReszta trochę też, tylko że dla nowoczesnych kobiet coraz bardziej jedynie topowi mężczyźni się nadają bo "jesteś tego warta" i musisz mieć lepszego od koleżanek i wszystkich poprzednich mimo wieku itd. a dla mężczyzn nawet średnia kobieta jest zwykle wystarczająca...
@@Ja-fd9mq - Redpill wjechał na pełnej widzę xD xD
Kamil Fejfer dziś: "POLSKA BAZA"