Kilka lat temu postanowiłam że nie odrzucę ziemniaka nikomu bo to jest gra bez końca która do niczego nie prowadzi, bolesne. Czasami jeszcze niestety zdarza mi się oddać. Dziękuję za Film
Rozumiem, że mówimy głównie o patologii, choćby i częstej. Czasem jednak Interakcja mogłaby polegać na współpracy przy chłodzeniu ziemniaka i monitorowaniu możliwości drugiej osoby i swoich. Przecież ziemniak chłodzi się też latając w powietrzu. Kto by chciał, żeby druga osoba trzymała w bezruchu coś parzącego? Zresztą ryzyko poparzeń rośnie progresywnie w stosunku do czasu, więc świadome przejęcie na bardzo krótki okres pozwala na szybki powrót do równowagi. Idealnie człowiek w jakiejkolwiek zdrowej relacji chciałby uratować od oparzenia drugą osobę i wspierać. A druga osoba, znając możliwości i świadomość pierwszej, daje sobie pomóc.
Z ostatnim zdaniem się nie zgadzam. Tu się kłania praca z samym sobą, nie ma innej drogi. Pierwsze są myśli a drugie emocje. Warto zauważyć co i jak myślimy o sobie i o innych ( tu nam się przyda kartka i dlugopis) Emocje trzeba je po pierwsze poznać i nauczyć się co z nimi robić jak sobie z nimi radzić ( jest to do zrobienia) I już!!!! Nie trzeba przerzucać gorących kartofli. Ale cóź niektórzy ludzie potrzebują takich lekcji ,by poznać samych siebie. Pozdrawiam serdecznie 💚
Jaka jest różnica między podzieleniem się z kimś swoim lękiem, problemem, strapieniem a rzuceniem mu gorącego ziemniaka? Jak należy opowiedzieć partnerowi swój senny koszmar by nie był to gorący ziemniak? A może nie należy nic mówić i samemu się męczyć?
Moim zdaniem fundamentalną sprawą w relacji zawsze jest zwracanie uwagi na dobrostan drugiej strony, a więc empatyczne spojrzenie. Zatem dobrze dzielić się swoimi problemami czy lękami nie tracąc tej drugiej osoby z oczu. W przykładzie tego koszmaru to byłoby nie budzenie tej drugiej osoby (zwłaszcza jak wiemy, że musi rano wstać), tylko zaopiekowanie się sobą samym, a potem opowiedzenie tej sytuacji za dnia, gdy ta osoba będzie miała na to czas i przestrzeń. Chyba że ktoś po takim koszmarze czuje, że nie poradzi sobie w danym momencie z tymi emocjami sam. Wtedy jak już się obudzi tę drugą osobę, to przepraszając że się jej przeszkadza i po uspokojeniu się (jeśli do tego dojdzie) spróbować zadbać jakkolwiek o dobre zaśnięcie nie tylko swoje ale i drugiej osoby. Bardziej samolubnym sposobem (i tym przerzucaniem ziemniaka) byłoby wyszarpać tę osobę ze snu, domagać się uspokojenia z jej strony bez słowa przepraszam czy proszę, a potem gdy już by się udało uspokoić to legnąć dupą w drugą stronę i sobie zasnąć mając w dupie czy ta druga osoba zaśnie czy nie.
Szczerze mówiąc to zrobiłabym wyraźny podział w omawianym temacie na ⭐ Pary Romantyczne ⭐ Wszystkie pozostałe zależności Jeśli chodzi o zadanie czy rolę Kobiety i Mężczyzny w relacjach romantycznych to cała historia ludzkości, tak mniej więcej do połowy ubiegłego wieku pokazywała, że rolą Mężczyzny jest m in ochraniać Kobietę, dawać Jej wsparcie. Bo po prostu ma inną konstrukcję psychiczną, inne wyzwania na tym świecie. Dawniej Kobiety nie musiały pracować jeśli nie chciały. Ja dobrze czuję się jako ta nieco słabsza ale zarazem subtelniejsza osoba w związku. Lubię, gdy Mężczyzna oferuje mi wsparcie, mam na myśli emocjonalne ( nie chodzi o pieniądze ). Nie jestem za zrównaniem naszych ról na tym świecie, chociaż ten Nowoczesny Świat do tego dąży... Ale rozumiem, że nadużycia to sytuacja destrukcyjna. Nie wieszam się na nikim ale wiem, że przy silnym i jednocześnie WYROZUMIAŁYM dla moich leków Mężczyźnie jest mi dobrze :) Pozdrawiam serdecznie ❤
"Dawniej Kobiety nie musiały pracować jeśli nie chciały. " - model niepracującej zawodowo kobiety znałam tylko z książek i filmów (zwłaszcza amerykańskich i opisujących lata 50'), i ten stan utrzymywał się mniej więcej do ok 26 roku życia. Wtedy okazało się, że mama mojej nowo poznanej koleżanki, żona górnika dołowego nie pracowała zawodowo. Potem, doszła jeszcze jedna koleżanka, której mama otwierała bramę dokładnie, kiedy pojawiał się samochód wracającego z pracy męża. Nie wcześniej, bo tego nie życzył sobie mąż. Obie żony miały w domu status służącej. Reszta, nawet te, kobiety, które spotkałam dwa razy w życiu na pogrzebie stryjenki brata ojca szwagra pracowała reprezentując wszystkie klasy społeczne. To tylko moje i jednostkowe doświadczenie, którego nie można rozciągać na całą populację, ale takie mam. Wg mojej wiedzy nawet w bardziej zamierzchłych czasach bardzo wiele kobiet pracowało, bo trudno było utrzymać rodzinę z jednej pensji nie tylko robotniczej, a sam wybór niepracowania wcale nie zależał i z moich obserwacji nadal nie zależy od "chcenia", ale również od patriarchalnych zasad, które panowały i panują w danej rodzinie. Dziś w XXI w. znam uzależnione od mężów 50-latki, których mężowie rozgrywają je dając lub nie np.: środki na podpaski (autentyk!) O tym, gdzie mają ich lęki nie będę pisać, choć śluby były huczne. Ludzie się zmieniają, podobnie jak rzeczywistość dookoła nich. Tak, że z tym niepracowaniem i jego powodami to, jak to mówią: "zależy" 😉
@@maxiamberville Oczywiście, są takie przypadki. Też znam... Ja urodziłam się w czasach, gdy na mieszkanie " młodzi " długo czekali. Mieszkaliśmy z rodzicami Mamy: na dwóch pokojach dwie rodziny. Mama po 3 ech miesiącach ( tyle wówczas trwał macierzyński urlop ) wróciła do pracy. Zajmowali się mną dziadkowie, widziałam Ich życie, zachowania, podejście do siebie 24 / 7 . Bardzo się wzajemnie szanowali, babcia z wyboru nigdy nie pracowała. Tzn była dobrą krawcową i miała w domu od czasu do czasu klientki. Bo chciała. Miała w ten sposób swój wkład w budżet. Kochali się, nie mam wątpliwości 🤍 Po dziadku jestem bardzo rozmowna i łatwo wchodzę w interakcje 🙂 Ja wychowywałam swoje dzieci w domu, bardzo długo. To nie jest argument, że wszyscy powinni tak robić. Natomiast podrzucanie dzieci, którym szczególnie we wczesnym dzieciństwie należy się uwaga matki jest nieodpowiedzialne wobec nich i ich rozwoju. Nie każdy powinien decydować się na dziecko lub dzieci. Tak uważam. Macierzyństwo to jest coś mistycznego...nie tylko biologicznego W każdym razie pomijając wątek finansowy nikomu kiedyś nie przeszkadzało, że to facet idzie na polowanie, facet reaguje na pukanie w nocy głośnym: KTO TAM? Ja po prostu lubię męskich mężczyzn a przy tym szlachetnych Pozdrawiam 🙂
@@barbaraminko4139 Znam 3 osoby, których ojciec zmarł kiedy miały 8, 10 i 19 lat, nie osiągając wieku emerytalnego (ci ojcowie mieli między 40 a 56 lat, kiedy odeszli). Gdyby te matki nie pracowały nie byłby wstanie wyżyć siebie i dzieci z własnej pracy i renty po ojcu, o w wypracowaniu emerytury, z której obecnie żyją nie byłoby mowy. To nie jest sprawa tylko macierzyństwa, bo znam małżeństwa bezdzietne, jednym z nich mąż uległ wypadkowi w pracy w 53 roku życia i z powodu konsekwencji nie był w stanie podjąć pracy nawet stróża parkingowego. Wszystkie oszczędności poszły na poratowanie zdrowia i jako takie jego funkcjonowanie. Gdyby żona nie pracowała to życie z renty męża byłoby niemożliwe. Sprawa zarabiania na siebie to, nie jest tylko kwestia czasu macierzyństwa i urlopu wychowawczego, bo, co do tego, jaki on ma wpływ na życie i rozwój dziecka nie ma żadnych wątpliwości. Ale dzieci są niemi do pewnego momentu. Chodzi o odpowiedzialność za całą rodzinę, bo różnie może być. Poza tym, że zdarzyło mi się słyszeć od takiego pracującego męża nie pracującej żony, że ma już dość bycia jedyną osobą osobą, która niesie ciężar finansowania na sobie (żona chemik). O tym, że Ci mężczyźni również mają lęki na tym tle, w końcu i na szczęście zaczyna się również głośno mówić. A przede wszystkim zaczynają mówić o tym sami zainteresowani. Gdzieś przeczytałam, że "Patriarchat przestanie istnieć, kiedy kobiety przestaną czerpać z tego korzyści". Ja bym powiedziała, że kiedy obie strony przestaną to robić i każda z nich weźmie pełną odpowiedzialność za siebie w obu wymiarach tj. ekonomicznym i emocjonalnym uwzględniając okresy macierzyństwa i tacierzyństwa (znam ojców, którzy z tego skorzystali) Jak pisałam już wyżej - chodzi o bezpieczeństwo i przyszłość całej rodziny w czasach, w których coraz mniej rzeczy jest pewne, a udział % depresji i samobójstw u mężczyzn sukcesywnie rośnie.
@@rov3rPL Zgadzam się ale to wymaga ogromnej wiedzy i osiągnięcia wysokiego stanu świadomości. A tego w tych tematach w domu i szkole nie uczą.Do tego trzeba jak na ten czas dojść samemu czyli praca nad samym sobą i wyjście z iluzji. Pozdrawiam 😊
@@rov3rPL też są takie to mizogini krzyczą, że to stare lesby singielka co się nie chcą wiązać i rozmnażać. Także zdecydujcie się. Bo jak ktoś nie chce związku czy dzieci to też wszyscy robią jazdę jakby ktoś nie mógł samodzielnie decydować o swoim życiu.
Te przykłady , że ciągle w coś gramy trzeba widzieć i dopiero wtedy wiemy więcej ! Dziękuję bardzo !
Pozdrawiam.#
Dziękuję bardzo ❤️🥀🌷🌻
Swietny material
👍👍👍
Kilka lat temu postanowiłam że nie odrzucę ziemniaka nikomu bo to jest gra bez końca która do niczego nie prowadzi, bolesne. Czasami jeszcze niestety zdarza mi się oddać.
Dziękuję za Film
Dużo do przemyślenia...
Rozumiem, że mówimy głównie o patologii, choćby i częstej.
Czasem jednak Interakcja mogłaby polegać na współpracy przy chłodzeniu ziemniaka i monitorowaniu możliwości drugiej osoby i swoich. Przecież ziemniak chłodzi się też latając w powietrzu. Kto by chciał, żeby druga osoba trzymała w bezruchu coś parzącego?
Zresztą ryzyko poparzeń rośnie progresywnie w stosunku do czasu, więc świadome przejęcie na bardzo krótki okres pozwala na szybki powrót do równowagi.
Idealnie człowiek w jakiejkolwiek zdrowej relacji chciałby uratować od oparzenia drugą osobę i wspierać. A druga osoba, znając możliwości i świadomość pierwszej, daje sobie pomóc.
Z ostatnim zdaniem się nie zgadzam. Tu się kłania praca z samym sobą, nie ma innej drogi. Pierwsze są myśli a drugie emocje. Warto zauważyć co i jak myślimy o sobie i o innych ( tu nam się przyda kartka i dlugopis) Emocje trzeba je po pierwsze poznać i nauczyć się co z nimi robić jak sobie z nimi radzić ( jest to do zrobienia) I już!!!! Nie trzeba przerzucać gorących kartofli. Ale cóź niektórzy ludzie potrzebują takich lekcji ,by poznać samych siebie. Pozdrawiam serdecznie 💚
Często w telenowelach to widać. Zauważyłam, że faceci bardziej się przejmują wszystkim. Trochę dziwne. Znaleźć zwyczajnego faceta to sukces.
Jaka jest różnica między podzieleniem się z kimś swoim lękiem, problemem, strapieniem a rzuceniem mu gorącego ziemniaka? Jak należy opowiedzieć partnerowi swój senny koszmar by nie był to gorący ziemniak? A może nie należy nic mówić i samemu się męczyć?
Moim zdaniem fundamentalną sprawą w relacji zawsze jest zwracanie uwagi na dobrostan drugiej strony, a więc empatyczne spojrzenie. Zatem dobrze dzielić się swoimi problemami czy lękami nie tracąc tej drugiej osoby z oczu.
W przykładzie tego koszmaru to byłoby nie budzenie tej drugiej osoby (zwłaszcza jak wiemy, że musi rano wstać), tylko zaopiekowanie się sobą samym, a potem opowiedzenie tej sytuacji za dnia, gdy ta osoba będzie miała na to czas i przestrzeń.
Chyba że ktoś po takim koszmarze czuje, że nie poradzi sobie w danym momencie z tymi emocjami sam. Wtedy jak już się obudzi tę drugą osobę, to przepraszając że się jej przeszkadza i po uspokojeniu się (jeśli do tego dojdzie) spróbować zadbać jakkolwiek o dobre zaśnięcie nie tylko swoje ale i drugiej osoby.
Bardziej samolubnym sposobem (i tym przerzucaniem ziemniaka) byłoby wyszarpać tę osobę ze snu, domagać się uspokojenia z jej strony bez słowa przepraszam czy proszę, a potem gdy już by się udało uspokoić to legnąć dupą w drugą stronę i sobie zasnąć mając w dupie czy ta druga osoba zaśnie czy nie.
P.S. czy "wspólne dmuchanie" można by transponwać na płaszcznę polityczną?...#
W tej dziedzinie zdarza się dmuchanie w ten sam żar przez konkurentów, aby podtrzymać wrażenie różnic oraz kreować popyt medialny.
@@mittelx Obawiam się że (niestety) masz rację. Pozdro.
Szczerze mówiąc to zrobiłabym wyraźny podział w omawianym temacie na
⭐ Pary Romantyczne
⭐ Wszystkie pozostałe zależności
Jeśli chodzi o zadanie czy rolę Kobiety i Mężczyzny w relacjach romantycznych to cała historia ludzkości, tak mniej więcej do połowy ubiegłego wieku pokazywała, że rolą Mężczyzny jest m in ochraniać Kobietę, dawać Jej wsparcie. Bo po prostu ma inną konstrukcję psychiczną, inne wyzwania na tym świecie. Dawniej Kobiety nie musiały pracować jeśli nie chciały.
Ja dobrze czuję się jako ta nieco słabsza ale zarazem subtelniejsza osoba w związku. Lubię, gdy Mężczyzna oferuje mi wsparcie, mam na myśli emocjonalne ( nie chodzi o pieniądze ). Nie jestem za zrównaniem naszych ról na tym świecie, chociaż ten Nowoczesny Świat do tego dąży... Ale rozumiem, że nadużycia to sytuacja destrukcyjna. Nie wieszam się na nikim ale wiem, że przy silnym i jednocześnie WYROZUMIAŁYM dla moich leków Mężczyźnie jest mi dobrze :)
Pozdrawiam serdecznie ❤
"Dawniej Kobiety nie musiały pracować jeśli nie chciały. " - model niepracującej zawodowo kobiety znałam tylko z książek i filmów (zwłaszcza amerykańskich i opisujących lata 50'), i ten stan utrzymywał się mniej więcej do ok 26 roku życia. Wtedy okazało się, że mama mojej nowo poznanej koleżanki, żona górnika dołowego nie pracowała zawodowo. Potem, doszła jeszcze jedna koleżanka, której mama otwierała bramę dokładnie, kiedy pojawiał się samochód wracającego z pracy męża. Nie wcześniej, bo tego nie życzył sobie mąż. Obie żony miały w domu status służącej. Reszta, nawet te, kobiety, które spotkałam dwa razy w życiu na pogrzebie stryjenki brata ojca szwagra pracowała reprezentując wszystkie klasy społeczne. To tylko moje i jednostkowe doświadczenie, którego nie można rozciągać na całą populację, ale takie mam. Wg mojej wiedzy nawet w bardziej zamierzchłych czasach bardzo wiele kobiet pracowało, bo trudno było utrzymać rodzinę z jednej pensji nie tylko robotniczej, a sam wybór niepracowania wcale nie zależał i z moich obserwacji nadal nie zależy od "chcenia", ale również od patriarchalnych zasad, które panowały i panują w danej rodzinie. Dziś w XXI w. znam uzależnione od mężów 50-latki, których mężowie rozgrywają je dając lub nie np.: środki na podpaski (autentyk!) O tym, gdzie mają ich lęki nie będę pisać, choć śluby były huczne. Ludzie się zmieniają, podobnie jak rzeczywistość dookoła nich. Tak, że z tym niepracowaniem i jego powodami to, jak to mówią: "zależy" 😉
@@maxiamberville
Oczywiście, są takie przypadki. Też znam...
Ja urodziłam się w czasach, gdy na mieszkanie " młodzi " długo czekali. Mieszkaliśmy z rodzicami Mamy: na dwóch pokojach dwie rodziny. Mama po 3 ech miesiącach ( tyle wówczas trwał macierzyński urlop ) wróciła do pracy. Zajmowali się mną dziadkowie, widziałam Ich życie, zachowania, podejście do siebie 24 / 7 . Bardzo się wzajemnie szanowali, babcia z wyboru nigdy nie pracowała. Tzn była dobrą krawcową i miała w domu od czasu do czasu klientki. Bo chciała. Miała w ten sposób swój wkład w budżet.
Kochali się, nie mam wątpliwości 🤍 Po dziadku jestem bardzo rozmowna i łatwo wchodzę w interakcje 🙂
Ja wychowywałam swoje dzieci w domu, bardzo długo. To nie jest argument, że wszyscy powinni tak robić. Natomiast podrzucanie dzieci, którym szczególnie we wczesnym dzieciństwie należy się uwaga matki jest nieodpowiedzialne wobec nich i ich rozwoju. Nie każdy powinien decydować się na dziecko lub dzieci. Tak uważam. Macierzyństwo to jest coś mistycznego...nie tylko biologicznego
W każdym razie pomijając wątek finansowy nikomu kiedyś nie przeszkadzało, że to facet idzie na polowanie, facet reaguje na pukanie w nocy głośnym: KTO TAM? Ja po prostu lubię męskich mężczyzn a przy tym szlachetnych
Pozdrawiam 🙂
@@barbaraminko4139 Znam 3 osoby, których ojciec zmarł kiedy miały 8, 10 i 19 lat, nie osiągając wieku emerytalnego (ci ojcowie mieli między 40 a 56 lat, kiedy odeszli). Gdyby te matki nie pracowały nie byłby wstanie wyżyć siebie i dzieci z własnej pracy i renty po ojcu, o w wypracowaniu emerytury, z której obecnie żyją nie byłoby mowy. To nie jest sprawa tylko macierzyństwa, bo znam małżeństwa bezdzietne, jednym z nich mąż uległ wypadkowi w pracy w 53 roku życia i z powodu konsekwencji nie był w stanie podjąć pracy nawet stróża parkingowego. Wszystkie oszczędności poszły na poratowanie zdrowia i jako takie jego funkcjonowanie. Gdyby żona nie pracowała to życie z renty męża byłoby niemożliwe. Sprawa zarabiania na siebie to, nie jest tylko kwestia czasu macierzyństwa i urlopu wychowawczego, bo, co do tego, jaki on ma wpływ na życie i rozwój dziecka nie ma żadnych wątpliwości. Ale dzieci są niemi do pewnego momentu. Chodzi o odpowiedzialność za całą rodzinę, bo różnie może być. Poza tym, że zdarzyło mi się słyszeć od takiego pracującego męża nie pracującej żony, że ma już dość bycia jedyną osobą osobą, która niesie ciężar finansowania na sobie (żona chemik). O tym, że Ci mężczyźni również mają lęki na tym tle, w końcu i na szczęście zaczyna się również głośno mówić. A przede wszystkim zaczynają mówić o tym sami zainteresowani. Gdzieś przeczytałam, że "Patriarchat przestanie istnieć, kiedy kobiety przestaną czerpać z tego korzyści". Ja bym powiedziała, że kiedy obie strony przestaną to robić i każda z nich weźmie pełną odpowiedzialność za siebie w obu wymiarach tj. ekonomicznym i emocjonalnym uwzględniając okresy macierzyństwa i tacierzyństwa (znam ojców, którzy z tego skorzystali) Jak pisałam już wyżej - chodzi o bezpieczeństwo i przyszłość całej rodziny w czasach, w których coraz mniej rzeczy jest pewne, a udział % depresji i samobójstw u mężczyzn sukcesywnie rośnie.
;)
ABCDEF
Kobiety są bardziej narażone na porzucenie?! A inicjują 60-70% rozwodów.
Bo dojrzały do tego iż one też mogą porzucać i wychodzić z toksycznych związków. Pozdrawiam 😊
@@olgas.6110 Lepiej żeby dojrzały, żeby w nie nie wchodzić i nie tworzyć
@@rov3rPL Zgadzam się ale to wymaga ogromnej wiedzy i osiągnięcia wysokiego stanu świadomości. A tego w tych tematach w domu i szkole nie uczą.Do tego trzeba jak na ten czas dojść samemu czyli praca nad samym sobą i wyjście z iluzji. Pozdrawiam 😊
Ha no jak je mężuś zdradza to trudno, żeby on inicjował jak mu wygodnie mieć żonkę co ugotuje i posprząta oraz kochankę do uciech
@@rov3rPL też są takie to mizogini krzyczą, że to stare lesby singielka co się nie chcą wiązać i rozmnażać. Także zdecydujcie się. Bo jak ktoś nie chce związku czy dzieci to też wszyscy robią jazdę jakby ktoś nie mógł samodzielnie decydować o swoim życiu.
👍👍👍