Dla tych, którzy sądzą, że punkciki sa obiektywną miarą czegokolwiek i lepszą są, niż feedback dam pewien przykład - mianowicie półroczną ocenę pracowniczą w pewnej firmie... Otóż mamy sobie 5 kategorii oceny: 1 zdolności interpersonalne 2 jakość wykonywanej pracy 3 szybkość wykonywanej pracy 4 wiedza o produkcie i o firmie 5 schludność wyglądu, I mamy dwóch pracowników - pierwszy z nich to metalowiec, długie włosy, glany, niewielka dbałosc o wygląd i opinie innych, a w ogóle to introwertyk i nie lubi ludzi mówiąc oględnie. za to ma niesamowitą wiedzę o firmie, a pracę wykonuje na maksa sumiennie, w rezultacie ma maksymalne punkty w kategoriach 2,3 i 4, ale 0 w 1 i 5. Druga osoba z kolei ma odwrotnie - jest znakomitym społecznikiem, zawsze w ładnie wyprasowanej koszuli, umyte, ostrzyżone włosy itd. ale no praca idzie mu średnio, a i z wiedzy sa braki. 0 pkt w kategoriach 2 i 3, pół w kategorii 4 i max w 1 oraz 5. I co? Mamy do obsadzenia dwa stanowiska - dział produkcji i dział HR. Kierując się punkcikami, na wyżej płatne stanowisko w HR kierujemy w takim razie metalowca, bo ma 3 wobec 2,5 punktu społecznika... Ma to sens, bo ocena jest obiektywna, tak? No nie... bo tak mamy skierowane dwie osoby do wykonywania pracy, której nie lubią, a wręcz do której się nie nadają. A jakby się kierować feedbackiem opisowym i nie traktować człowieka jak zbiór punkcików każdy instynktownie rozdzieliłby między nich stanowiska odwrotnie i kazdy byłby szczęśliwy, a do tego firma wyszłaby na tym o wiele lepiej.
To jest tak świetna historia, że pozwolisz, że przypnę ten komentarz. Jest doskonałym uzupełnieniem materiału i zarazem dowodem, który chętnie przygarniam ex post.
@@KrzysztofMMaj heh, chciałem edytować i dopisać przykład anegdotyczny, ale ponieważ przypiąłeś, to się tego już nie dało zapisać, także kopiuję drugie pół komentarza po edycji i wklejam jako odpowiedź: EDIT A jak jesteśmy przy własnych przykładach i anegdotkach, opowiem wam o najlepszej ocenie szkolnej jaką dostałem, mimo, że ta ocena jako sam numerek była zła, bo ledwie 3+. Otóż jakoś pod koniec podstawówki w ramach pracy domowej z języka polskiego (strzelam, że 5 klasa - bo musimy tu uściślić, że pod koniec podstawówki 6klasowej, bo ja jeszcze przez gimnazjum przechodziłem w swojej karierze szkolnej) dostałem za rzeczony tekst ocenę 3+, ale oprócz tego podczas jej oddawania informację ustną nauczycielki, że jest to tekst prześwietny, godny oceny 6, ale zawiera masę błędów i jakby z kolei oceniać ją pod kątem poprawności gramatycznej to jest na 2, a może wręcz na 1. Stąd za całokształt nie mogę otrzymać lepszej oceny liczbowej. I wiecie co? gdybym nie otrzymał tego feedbacku, to bym pomyślał, ze pisanie jest nie dla mnie, a tak popracowałem nad ortografią i gramatyką i dziś jestem autorem wielu opowiadań, kilkudziesięciu wierszy, jednej powieści i dwóch sztuk teatralnych. Pisywałem też wiele tekstów w wielu różnych miejscach (w tym za pieniądze) i zwykle były one oceniane wysoko. tylko dzięki temu dowiedziałem się, że mam dar tak zwanego lekkiego pióra, niesamowitą wyobraźnię i inne przydatne do tego zdolności, ale jeszcze ta treść nie ma odpowiedniej formy. Wyrobienie tejże wymagało praktyki, której bym nigdy nawet nie rozpoczął, gdyby nie te słowa nauczycielki. Swoją drogą ona zawsze dawała świetny feedback, bo do dzisiaj pamiętam też wpisane na pół strony w zeszycie wielkimi literami JESTEŚ LEŃ zamiast jedynki za brak pracy domowej, co zmotywowało mnie do sumiennego odrabiania każdej kolejnej z pewnością dużo bardziej, niż nawet kilkanaście jedynek.
Tylko że do podobnych wypaczeń równie dobrze może dochodzić bez punkcików. Wystarczy, że według HR nie jesteś "cultural fit" na tyle żeby wziąć kogoś z gorszymi kwalifikacjami i sytuacja będzie identyczna.
@hggs to, że wiertarka udarowa słabo nadaje się do dłubania w nosie, nie świadczy o tym, że to złe narzędzie. Po prostu do pewnych rzeczy lepiej zastosować coś bardziej precyzyjnego - jakies małe ręczna dłutko chociażby. Może działa to wolniej i wymaga więcej wysiłku, ale przynosi pożądane efekty. Modelowanie matematyczne, statystyka, średnia ważona itd. to świetne narzędzia w wielu przypadkach, ale nie w ocenie człowieka. Tu należy podejść indywidualnie. I nawet nie dlatego, że sama metoda jest jakaś strasznie bezduszna, ale ilość zmiennych jest przeogromna i sprowadzanie tego do pojedynczego wskaźnika jest zwyczajnie głupie i nieefektywne.
@@Savigo. co dalej jest wystawieniem punkcika, choć nie na papierze. Dalej przykładają cię do szablonu według jakiegoś pojedynczego kryterium. A człowiek to o wiele więcej, niż pojedynczy wskaźnik. No i jaki to daje feedback - co byś zrobił, jakbyś usłyszał "jesteś za mało cultural fit na to stanowisko" - pomijając, że już w tym zdaniu, w słowach "za mało" jest ocena cyferką, nawet jak jej nie wyrażono. To co pracownik ma tu konkretnie poprawić? To dalej tylko jakiś wskaźnik nie mówiący nikomu nic na temat niczego, a jedynie pozwalający uszeregować w łatwy sposób, aby nie męczyć się z analizą sytuacji.
Moja wychowawczyni kiedyś mnie poprosiła o wykonanie gazetki, abym dostał wyższe zachowanie. Na co ja odpowiedziałem, że ani mi umiejętność robienia gazetek, ani wyższe zachowanie do niczego nie jest potrzebne. Jej mina bezcenna, a ja miałem spokój do końca LO z głupotami xD
U mnie moja wychowawczyni, która nie lubi punktów i ocen, robi pod koniec semestru burze mózgów na najciekawsze powody żeby komuś dodać punkty, najciekawsze: "Uśmiechanie się do pań woźnych" i "Tworzenie szkolnej atmosfery chaosu", były też takie jak "Zmienianie butów", "Schludny ubiór", "Chęć do życia", "Pokazywanie kota na lekcjach zdalnych"
U mnie dziś na lekcji kolega rozmawiał, więc nauczycielka wyciągnęła go na środek i kazała pokazać zadanie. Mimo że miał je zrobione nie gorzej niż inni, to dostał 1, a jak się jej postawił i chciał uzasadnienia oceny to dostał drugie 1 "za odpowiedź". Właśnie takie sytuacje pokazują jak te oceny są fikcyjne, bo tak naprawdę nie oceniają wiedzy a zaradność danej osoby, która w tym systemie się porusza. Tym sposobem on, choć z przedmiotu może być dobry, na koniec roku okaże się, że ma 2 lub 3, a ktoś kto po prostu siedział po cichu a na sprawdzianach ściągał- nagle będzie bardzo dobrym i przykładnym uczniem.
W tym drugim przypadku mamy idealny przykład oceny, która jest wyłącznie dyspozytywem władzy. Nic więcej. To znaczy nauczyciel chciał pokazać, kto tu rządzi. I tyle. Co więcej, taki typ oceny jest nieregulowany prawnie i sprzeczny z ustawą oświatową; ocena nie ma być narzędziem kary, nikt jej nigdzie tak nie definiuje. I dobrze też pokazujesz oczywistą wynikającą z tego niesprawiedliwość. Oczywista jest jednak ona tylko wtedy, gdy znasz kontekst, a brak oceny opisowej ten kontekst wymazuje.
Tak luźno związane z tematem. W szkole średniej się wkurzyłem i poprosiłem dyrekcję (na piśmie), żeby udostępniła nam kryteria ocen z różnych przedmiotów. Nauczyciele bowiem lali na sprawę. Chciałem, żeby była jasność, co trzeba umieć z danego przedmiotu na konkretną ocenę. Nie miałem ochoty mieć ze wszystkiego piątki. Trójka mi wystarczała. Na nauczycieli padł strach, bo okazało się, że nikt nic nie miał i oceniali na widzimisię. W sumie tylko pani "profesor" z fizyki miała jakąś tam tabelkę - reszta oceniała nas "na czuja" i w oparciu o swoje humory. Co szczególnie w przypadku wypracowań z języka polskiego miało ciekawe konsekwencje. Cała ta szkoła była farsą. Po tym, co tam widziałem (a także na studiach), straciłem całkowicie zaufanie do systemu edukacji. Gówno mnie obchodzi, czy ktoś ma przed nazwiskiem "prof.", "dr" czy "mgr" (choć sam mam skromne "inż.") - nie wierzę, że to cokolwiek oznacza w praktyce i na cokolwiek się przekłada. Widziałem, kto te "tytuły szlacheckie" zdobywał, jak i czym - i wybaczcie, ale to jest komedia. 14 lat pracuję w marketingu. I gadam z ludźmi po studiach marketingowych, którzy nie wiedzą, jak puścić reklamę na Facebooku czy jak skonstruować chwytliwy nagłówek. Zabawne, że z pracy inżynierskiej dostałem 5 (nieobniżone przez recenzenta!!!), wyróżnienie dyrektora instytutu i w ogóle. Promotor powiedział, że nigdy nie czytał tak dobrze napisanej pracy (w sensie, że po polsku i bez lawiny podstawowych błędów - tyle wystarczyło, by wzbić się na poziom master) i że mam 5, bo zastosowałem "unikalne, autorskie rozwiązanie". A ja po prostu myślałem, że aby zdobyć tytuł inżyniera, to trzeba nie tylko myśleć logicznie i mieć wiedzę, ale też KREATYWNIE podejść do rozwiązywania problemów (w moim przypadku była to AI wspomagająca rozpoznawanie chorób). Myślałem, że tak mają mieć WSZYSCY. Że to jakiś standard, by DAĆ COŚ OD SIEBIE i umieć obronić swoje rozwiązanie - a nie tylko powtarzać jak papuga. Może i lekka duma i łechtanie ego, że się tak wzniosłem ponad przeciętność, ale... hola, hola - to przecież system, który daje takiego samego inżyniera przed nazwiskiem, jak mają ci, co parafrazowali randomowe książki i płacili komuś za napisanie głupiej appki, żeby tylko się obronić. Więc jaki to "prestiż"? Więcej mądrości życiowej otrzymałem od mojego taty, który nie ma studiów i większość życia pracował fizycznie na budowie. Więcej nauczyłem się, prowadząc własną firmę, pracując, tworząc, projektując - niż zdobywając "punkciki". Dla mnie ten system jest do zaorania.
Gdyby poprosić wykładowców o podanie kryteriów, też by padł na nich blady strach. A wyobraź sobie teraz taka sytuację, z wczoraj. Kierunek inżynieryjny. Innowacyjna praca powstała we współpracy z biznesem. Najwyższe oceny z egzaminu, od promotora i recenzenta. A tu wbija administracja i NIE WOLNO WYRÓŻNIĆ PRACY, BO ZA NISKA ŚREDNIA ŻE STUDIOW. Czyli oficjalnie podważa się kompetencje naukowców, chcących wyróżnić studenta, bo jakiś kretyn dał mu raz randomowo 3.0 z jakiegoś bezużytecznego przedmiotu. Nawet egzamin dyplomowy na najwyższa notę też nic nie dał. To jest abstrakcja, gdyby firmy tak działały, ogłaszałyby upadłość po tygodniu
@@KrzysztofMMaj "Pracownik Kowalski co prawda wymyślił rewolucyjny produkt dla naszej firmy, ale niestety pracownik Kowalski ma za mało punktów za sprzątanie biurka, także nie dostanie podwyżki. Gdyby chociaż przyniósł tę doniczkę albo coś." - taka sytuacja :D
Oj dobrze prawisz, otrzymanie tytułu inżyniera za zrobienie prostej stronki albo jakiejś gówno apki "to do list" skopiowanej z internetu to jest abominacja tytułu INŻYNIERA i wysiłku włożonego w jego zdobycie. Dziś tytuł naukowy znaczy tyle, że miało się wystarczająco dużo wytrwałości i samozaparcia by skończyć studia. Z poziomem wiedzy nie ma to dziś nic wspólnego. Wiedza inżyniera z uczelni X nie równa sie wiedzy inżyniera z uczelni Y.
Generalnie ciekawi mnie twoja wypowiedź, bo na studiach inżynierskich na mojej polibudzie powiedzieli na bardzo wprost jak wygląda generalny pogląd na pracę inżynierską, oraz jak ten pogląd się różni od pracy magisterskiej. Parafrazując, powiedzieli nam że praca inżynierka ma być dowodem tego, że mając przed sobą zdefiniowany problem potrafimy go przeanalizować, dobrać odpowiednie rozwiązanie, zastosować je z odpowiednim naukowym rygorem, i prawidłowo (np. doborem odpowiednich metryk) ocenić działanie rozwiązania. Nacisk na to, że nic nie trzeba ambitnie wymyślać, tylko systematycznie i prawidłowo aplikować standardy rzemiosła (w moim przypadku też uczenie maszynowe, lol). Natomiast w skrócie magisterkę przedstawiali nam już generalnie jako pracę badawczą. To nie znaczy, że płacenie na fiverze za napisanie apki na inżyniera jest jakkolwiek akceptowalne, ale zdecydowanie mam wrażenie, że twój standard na inżyniera jest dość radykalnie wygórowany, choć może to dlatego że ja już tak właściwie zaakceptowałem redukcję studiów inżynierskich do swoistego "job training", i ledwo co je postrzegam jako tytuł naukowy. A to że na magisterce nie jest jakoś specjalnie lepiej to już inna sprawa.
Rankingi są super. Kojarzą mi się z zrozpaczonymi gimnazjalistami, którzy nie dostali się do najlepszego liceum w mieście. A potem przypominają mi się łzy licealistów, którzy się tam dostali xD
@@jakubrogacz6829 oj tak, ja poszedłem do szkoły która w mieście w rankingu była drugą najlepszą, ranking przedstawiał się tak: (nazwy uproszczone) liceum 1, liceum 2 - to do którego ja poszedłem, technikum 1, technikum 2, technikum 3, zawodówka. Gdybym wiedział jak działa ten system to poszedłbym do technikum 2, w którym nie było za dużo patologii z okolicznych wiosek za to nauczyciele mieli (z pewnymi wyjątkami) w miarę wyjebane w te całe matury, rankingi i itp. Miałbym luz i na spokojnie bym sobie przebrnął przez to technikum, spokojne 4 lata. A tak to trafiłem do liceum, które walczyło żeby być pierwsze w rankingu, a nauczyciele straszyli maturami (które się okazały w miarę łatwe, jakby się można było uczyć wedle własnego trybu), mnóstwo zadań domowych i straszny zapierdol (spałem 3-4h pon-pt). Atmosfera i metody nieefektywne nawet żeby się przygotować do matury xd.
Tak mi się przypomniał ten mem z Januszem "mmm... cycunie" to teraz bym widział takiego betonowego profesora, albo dyrektora jakiegoś "PRESTIŻOWEGO" liceum "mmm... punktunie"
Jestem osobą raczej antyspołeczną i samotnikiem, mimo że uczę się dobrze zawsze mogłam liczyć na zachowanie co najwyżej dobre, bo nie pociągało mnie angażowanie się w życie szkolne i organizowanie apeli 🙃
Same here, same here. Dla mnie aktywizowanie się w jakimkolwiek wymiarze to męka, dlatego się tak cieszę z tego, że dziś w działalności charytatywnej może pośredniczyć internet, bo nawet do tego byłem całkowicie przez fobię społeczną niezdolny
Jak moje liceum spadło w tym roku w rankingu Perspektyw z pierwszego miejsca na Dolnym Śląsku na trzecie to razem ze znajomymi świętowaliśmy to wydarzenie. Dlaczego? Ponieważ dyrektorka naszego liceum kochała wręcz robić propagandowe wpisy na szkolnym fb, chwaląc się, jak bardzo nasza szkoła jest lepsza od innych. W tym roku pomimo utraty pierwszego miejsca i tak taki wpis miał miejsce, tym razem po prostu pisząc, że i tak jesteśmy najlepsi na całym świecie.
O ile ranking perspektyw opiera się na zarobkach i zawodach absolwentów to ma to jakiś sens. Wiesz na czym się opiera ranking któremu twoja szkoła podlega?
@@KrzysztofMMaj Ale szczęście to szczęście, więc może nawet psychiatra zrozumie i polubi. Gorzej jeśli zamieni się później w jednego ze złoczyńców Batmana.
Mój kolega z 1 liceum, który został przewodniczącym swojej klasy powiedział że to daje mnóstwo punków. Zapytałem się go: a no ci punkty? On odpowiedział: zapytaj się moich rodziców.
Przypomina to "Paragraf 22", gdzie piloci eskadr bombowców dostają punkciki za odpowiednie "skupienie wybuchów", jak również za zrzucenie bomb za pierwszym podejściem. Trafienie w cel w zasadzie dowództwa nie obchodzi. Heller niechcący opisał polski system edukacji :)
Cały temat przypomniał mi, jak odebrałam wyniki bardzo dobrze zdanej matury. Był to jeden z niewielu momentów, gdzie moja mama powiedziała mi, że jest ze mnie dumna. Po tych słowach poczułam pustkę - pewna dziennkarka powiedziałaby pewnie, że pewnie była ona spowodowana antydepresantami, w tym benzo, które brałam wtedy już od jakiegoś czasu. Myślę sobie, jak bardzo nieważne było to, że od kilku lat grałam w orkiestrze, realizowałam się sportowo i robiłam rzeczy okołograficzne (co w przyszłości zostało moim zawodem) i literackie. Punkciki! Wspominałam też kiedyś o mojej matematycy - postanowiła mnie pozytywnie zauważyć, jak wyskoczyłam z punkcikami z próbnej matury w 4 klasie, osiągnęłam najlepszy wynik w klasie z próbnej matury rozszerzonej. Wcześniej byłam paskudą, bo włosy pofarbowane i paznokcie pomalowane 😁 punkciki rozwiązały ten problem. Szkoda, że jej nie obchodziło, jak duży postęp zrobiłam, dopiero jak wbiłam wysoki lvl przez grind na korkach i na samodzielnej nauce to zasłużyłam na zauważenie i nawet pochwałę. Jak słuchałam o artykułach to się zastanawiam, kto wymyślił ten system i czy on od początku był taki popsuty?
Przyłączam się do wyrazów dumy i uznania, zwłaszcza za zwycięską walkę ze smokiem depresji, a od siebie dodam odpowiedź na końcowe pytanie. Za czasów mojego dziadka jeszcze tego nie było. Testy, zwłaszcza zamknięte, punkty i rankingi zawdzięczamy reformie prof. Handkego, tej samej, która wprowadziła gimnazja. Od tamtego czasu jest gwałtowny spadek i jakości nauczania w Polsce, kiedyś naprawdę wysokiej, i poziomu polskiej nauki, która została rozwodniona pseudobadaniami. Bo punkty zawsze (każdy to wie) ciuła się najłatwiej.
W trzeciej klasie gimnazjum dwa razy w miesiącu pisałam rozprawki, przygotowujące do egzaminu gimnazjalnego. Dostałam cyferkę, ale pod nią znajdowała się ocena opisowa nawet na pół strony, raz chyba nawet dostałam na całą XD Ale z dwójki doszłam do piątki, właśnie dzięki tym opisom i rozmowom z nauczycielką niż punkcikami obok zdań źle napisanych lub przy zdaniach, w których pojawił się jakiś jeden błąd. Dzięki mojej polonistce potrafiłam napisać rozprawkę bez lektur (czym ją załamałam), ale udało mi się zdobyć tam około 70%. No i ktoś z niewypranym mózgiem sprawdzał mi egzamin, skoro nie skreślił mi tej rozprawki na samym początku. Dodatkowo moja mama jest nauczycielką wczesnoszkolną i pisze tylko oceny opisowe + używa tablicy interaktywnej do nauki dzieciaków, a się pochwalę.
Kiedyś na lekcji poruszyłam temat ocen opisowych. Babka mi powiedziała, że ona ma tyle klas, że nie byłaby w stanie, mając jedną godzinę w tygodniu z niektórymi klasami, porozmawiać na tyle, aby wystawić odpowiednią ocenę opisową. Chwilę potem żaliła się, że ma tyle prac do oceniania, że kończy codziennie około 23, a czasem później i że w sumie przez większość dnia nawet nie widzi się z rodziną.
Oh widzę, że moje ukochane błędne koło nauczycieli jest nie tylko u mnie. Zależnie się z powodu nagromadzenia tysięcy prac do sprawdzenia i mówienia, jak to oni mają jeszcze życie prywatne do ogarnięcia, a jednocześnie zadawanie coraz to nowszych prac, BO OCENY MUSZĄ BYĆ i przecież one są takie ważne i ich ilość musi być jak największa, bo tak. Bo to wcale nie tak, że wystarczy wystawić jakieś ich minimum, ale bardziej szczegółowe i rozbudowane
Nigdy nie rozumiałem tej sprzeczności. Widzę ten tok rozumowania więc następująco: 1. Nikt nie każe robić sprawdzianów ani wystawiać ocen cząstkowych. W prawie oświatowym jest jedna ocena końcowa, a Stowarzyszenie Umarłych Statutów przygotowało gotowce, na których można zbudować zgodny z prawem, prouczniowski statut. 2. ...a zatem można by wygospodarować więcej czasu. 3. ...jednak jeśli się to zrobi, to wtedy będzie trzeba bardziej indywidualnie i opisowo oceniać... 4. ...a to jest zbyt wyczerpujące, więc lepiej robić sprawdziany, teściki i oceniać punktowo.
Aż się muszę podzielić moją historią bo pasuje idealnie. Od ok. października brałam udział w konkursie historycznym. Przeszłam do 2 etapu, który przewidywał napisanie pracy na min. 8 stron. W życiu czegoś takiego nie pisałam, ale mój historyk bardzo mi pomógł. Na samo pisanie pracy poświęciłam miesiąc, około okresu świątecznego, więc pół przerwy od szkoły poszło się je... Ale udało się, napisałam w terminie, przesłałam i 3 lutego dostałam wyniki. Przeszłam. Próg przejścia to było 36 PUNKCIKÓW, miałam 37. Strasznie dumna z siebie byłam, pochwaliłam się wszystkim. Od 10 do 23 lutego byłam na kursach skrzypcowych w Lusławicach i Belgii. Na kursie całkiem przypadkiem poznałam chłopaka, który też przeszedł 2 etap tego właśnie konkursu. W pierwszy dzień po powrocie po 2 tygodniach do szkoły mój nauczyciel mnie wzywa w środku ostatniej lekcji. Podwyższyli progi. Zabrakło mi 2 PUNKCIKÓW, które może bym miała gdybym nie pojechała na kursy i odwołała się w terminie. Kurtyna. Czy żałuje pojechania na kursy? Absolutnie nie, gdym cofnęła się w czasie, zrobiłabym to samo, ale ból pozostaje, jak 4 miesiące wypruwasz sobie żyły i chuj.
Lex retro non agit mawiają, a tymczasem w punkcikach i rankingach prawo *ZAWSZE* działa wstecz, bo manipulowanie tabelami rankingowymi to jest creme de la creme tego zjebaństwa. Moja mama kiedyś grant na parę milionów z tego tytułu straciła, który wywalczyła dla uczelni i który został pozytywnie oceniony - ale spadł w rankingu, bo po fakcie wprowadzono nowe, *nieznane na etapie pisania wniosku grantowego* kryteria oceny.
Najlepszym być naprawdę chcę Jak nigdy dotąd nikt. Zdać muszę ważny test, A właściwie to wszystkie z nich! Polskę przemierzę wzdłuż i wszerz Odnajdę w sobie moc, Świat edukacji zrozumieć chcę, Odnajdę wszystkie bo... PUNKCIKI! Czy już wszystkie masz? Oświaty niech rośnie kwiat! PUNKCIKI! To dziś cel jest mój, Niech je zliczy belfrów rój!
By uchronić oświatę od reformacji By zjednoczyć wszystkie systemy naszej nacji, Ocenom opisowym nie przyznać racji, By tabelki zapełniać, będziemy przyznawać punkciki! PRUSKI! SYSTEM! EDUKACJI! Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje w służbie zła, Więc poddaj się lub do walki stań! Od lat to fakt!
Zabrakło mi pół punkcika żeby zaliczyć przedmiot na studiach ale wykładowcy się zlitowali i postawili mi 3. Cieszę się, że mam to z głowy ale jednocześnie jest to dość uwłaczające godności, że w ogóle musiałem stresować się o taki absurd jak pisanie poprawki ze względu na brak 0.5/100 w punktacji XD
Moja bliska znajoma kilka razy przychodziła na dyżur profesora, który stwierdził, że nie zaliczy przedmiotu ponieważ zabrakło jej 0,17 pkt do progu zaliczeniowego. Finalnie jednak wstawił jej zaliczenie, jednak to pokazuje z czym tak naprawdę mamy odczynienia - nie z wyedukowanymi ludźmi tylko z algorytmem.
Brzmi jak ciśnięcie nauczycieli w ósmej klasie, by chodzić na wolontariat, mieć jak najwyższe oceny i najlepiej to jeszcze pasek, bo są to dodatkowe punkty rekrutacyjne, a przecież niektórym przez to zabrało punkta, pół, czy jednej setnej punkta do szkoły średniej do której się chce iść xDDD
Polibuda: Nie zdałem zaliczenia u dziekana dlatego że brakło mi 0.4 punkta i nie mógł mi podciągnąć ponieważ nie chodziłem tyle na wykład co osoby którym podciągał o np 1 cały punkt jak brakowało. Najlepsze jest to że był to termin zerowy o którym dowiedziałem się ja i większość osób dzień przed dlatego że Pan dziekan chciał pokazać że warto chodzić na wykłady i elitarne grono osób chodzących na jego wykład około 15 osób z 80 na kierunku. I przez cały tydzień nikt nic nie powiedział najlepsze jest to że on im pokazał nawet jakie pytania będą. Świetny system świetni ludzie
Jeszcze lepsze jest to, że jako Dziekan fizycznie nie mógłby zrzucić na kogokolwiek odpowiedzialności. To była jego suwerenna decyzja, miał moc prawną zadecydować nawet wbrew regulaminowi
Nigdy nie zapomnę, jak w jednej z pierwszych klas podstawówki nauczycielka zapytała nas co dostajemy w zamian za chodzenie do szkoły i uczenie się. Cała klasa chórem odpowiedziała, że oceny i nikomu nie przyszło do głowy, że ona miała na myśli wiedzę. Co więcej byli nawet zdziwieni i co rusz było słychać "że też na to nie wpadłem".
3:40 W przedstawionym artykule wspomniano o amfetaminie, co jest już bardzo niepokojące, ale tak się składa, że jakoś od kilku dni w mediach rozpoczęto debatę o szkodliwości napojów energetycznych na zdrowie i o ograniczeniu ich dostępu dla najmłodszych. Generalnie zgadzam się z tą ideą, ale w całej tej nagonce na napoje energetyczne nikt nie zwrócił uwagi na to, czemu młodzież po nie sięga, chociaż (chyba na Polsacie) był przedstawiony fragment rozmowy z licealistą, który stwierdził, że on się po energetyki, jak musi "zarwać nockę, żeby się nauczyć na sprawdzian".
To już jest tak powszechne, że nawet nie wiem, czy da się z tym walczyć. To jak z kawą, od której uzależniono pokolenia pracujących przymuszanych do wstawania o niewłaściwych i nienaturalnych dla nich porach
Jak usłyszałem że zachowania się nie da ocenić punktami to aż mi przypomniałeś Panie Krzysztofie jak moja wychowawczyni(której po prostu nie znoszę przez fakt że za nic w świecie nie da się z nią dogadać) na godzinie wychowawczej na której ta kobieta robi często biologię (bo uczy ona tego przedmiotu) pokazała całej mojej klasie statut a w nim „Kryteria oceniania zachowania ucznia/uczennicy” chyba tak to szło i jak zobaczyłem że oni zrobili punktowe ocenianie zachowania to myślałem że po prostu wyjdę z tej sali. Oczywiście musieliśmy mówić co robiliśmy przez cały rok i jak bardzo się staraliśmy na jakie konkursy chodziliśmy i czy pomagaliśmy innym w uczeniu się(po kiego grzyba jest jej ta informacja????) itp itd. Czyli cały nasz wkład w życie szkolne. Bo wcale to nie tak że taki ja robi bardzo wiele poza szkołą i nic się nie wliczało w te jebnięte kryteria i punkty więc czuję się lekko oszukany przez statut szkolny.
Całe szczęście jest teraz Stowarzyszenie Umarłych Statutów, ja bym dosłownie pisał do nich kiedyś codziennie jako uczeń, żałuję, że nie ma czegoś podobnego dla statutów uczelnianych. Przynajmniej można jakoś próbować walczyć. Bo to jest tak bardzo wbrew prawu oświatowemu, że się bardziej nie da
Jeżeli nie byłby to problem, to czy mógłbym wiedzieć czy uczyłeś/uczysz się w II LO w Białymstoku? Pamiętam, że tam był podobny system w trakcie mojego (niedługiego na szczęście) pobytu w tej placówce i jestem ciekaw czy to jest zwykły zbieg okoliczności, czy po prostu (o zgrozo) takich zbiorów regułek w polskich szkołach jest więcej.
@@tupacz825 Eehh... Czemu mnie to jeszcze dziwi? U mnie poza konkursami i przestrzeganiem regulaminu szkolnego to do ocenki z zachowania była wliczana opinia nauczyciela jak i również opinia kolegów i koleżanek z klasy, która sprowadzała się do zaznaczenia w dokumencie google odpowiedzi typu dobry, bardzo dobry, niedostateczny etc. przy numerku danej osoby z dziennika zamiast oceny opisowej, co mnie szczerze mega rozwaliło. Poza tym należało mieć nienaganne zachowanie nie tylko w placówce szkolnej, lecz również poza jej murami, co w praktyce oznaczało to, że jeżeli np. nauczyciel na mieście przyłapał ucznia na paleniu, piciu alkoholu lub przeklinaniu (xD) to był on zobowiązany do uwzględnienia tego w swojej opinii jeżeli mnie pamięć nie myli. Tiaaaa, mówiąc w skrócie cieszę się, że mnie tam już nie ma xDDDDD.
Dosłownie dzisiaj u fryzjera zasłyszałem rozmowę fryzjerki z klientką, która chwaliła wychowawczynie swojego syna z II klasy podstawówki, że w przeciwieństwie do poprzedniej nauczycielki dającej ocenę opisową, ta obecna wszystko ładnie rozpisuje w tabelce i ocenia liczbowo na ile uczeń pojął dany materiał. Pomyślałem w tamtym momencie, że szkoła nigdy nie zmieni się jeśli rodzice już tak młodych dzieci chcą mieć na piśmie cyferki (ewentualnie zastąpione np. kolorami) symbolizujące jak dobry jest ich dzieciak i w ilu % nauczył się tego co trzeba.
Tak! Nigdy to się nie zmieni, jak też będziemy rywalizować między sobą o punkciki/ocenki nasze lub naszych dzieci czy uczniów. Zaszczepienie genu rywalizacji na punkty tak wcześnie bardzo, nomen omen, procentuje na przyszłość
@@radekf2006 mmm, otwarcie puszki Pandory, tutaj odsyłam do "Powrotu z Gwiazd" Lema, gdzie człowiek musi mieć skończony szereg fakultetów z zakresu pedagogiki, aby w ogóle dostać pozwolenie na posiadanie dzieci XDDD
jedną z najważniejszych kompetencji, które zdobywamy w szkole, a także w jakiś sposób na studiach, ma być umiejętność pracy w zespole i funkcjonowania w grupie. To jest absolutnie kluczowa rzecz dla prawie każdego, bo większość dorosłego życia zejdzie nam na współpracy z innymi ludźmi czy pracy z nimi. No ale punktoza uczy czegoś zupełnie innego - wiemy więc, że mamy rywalizować, zbierać jak najwięcej punkcików i oczywiście łypać podejrzliwie na innych, którzy też ciułają punkciki. Ponieważ taki system nie premiuje wkładania wysiłku w pracę grupową, jest ona odbierana jako coś absolutnie najgorszego pod słońcem. Lista czasopism punktowanych ułożona była w taki sposób, że gdybym nawet opublikowała artykuł w najważniejszym międzynarodowym periodyku w mojej dyscyplinie, wyceniono by to na okrągłe zero punktów. Bo nikt tego nie konsultował z humanistami, no może poza teologami.
Aż mi się skojarzyło liceum do którego chodziłam. Opinie były cud, miód najlepsza szkoła, wysoki poziom, wysoka zdawalność matur itp. Rzeczywistość? Jedna wielka trauma psychiczna, której do teraz ciężko się pozbyć a wysoka zdawalność matur wynikała z faktu, że po prostu "profsorzy oświeceni" nie dopuszczali do matur tych, których uważali za gorszych czyli osób z 2 czy 3 a przynajmniej utrudniali ile się dało nie gardząc nawet wmawianiem takim uczniom "problemów umysłowych" ❤️
Nie dziwię Ci się. Mnie napawa coraz większą niechęcią i obrzydzeniem to, że tak wielu naukowców i nauczycieli nie ma najmniejszego problemu z obroną tego stanu rzeczy i wmawianiem ludziom, że to do czegokolwiek służy. Mój dziadek, który żył za czasów, gdy publikowało się w Polsce po to, by pomóc polskiej nauce, a za granicą - by ją wypromować i wymienić się ideami na najszerszym możliwym forum, przewraca się w grobie widząc to, do czego doprowadzono niedługo w końcu po jego śmierci.
@@KrzysztofMMaj Punktoza pojechała też nożem po gardle dydaktyce. Na UW zajęcia prowadzi się po to, by wyrobić sobie pensum. Jak ktoś ma pomysły na ciekawe zajęcia czy koła studenckie, a pensum ma wyrobione, to na niego patrzą jak na pijanego bądź niespełna rozumu. Bo pracownik naukowy nie ma się interesować studenckim plebsem, tylko robić maślane oczka do poczytnych periodyków naukowych, żeby mu coś łaskawie przyjęli do druku. Niestety tę patologię w Polsce napędził źle wdrożony system bolący, pardon, boloński.
@@KrzysztofMMaj Z 3-4 pokolenia ( może 5 ) wstecz w tym kraju żyli ludzie bez których nie powstał by ani internet ani komputery ani nawet telewizja (dobra dla uproszczenia, półprzewodniki, bo akurat lampy by były, no ale lampy próżniowe to raczej by pozwoliły na rozwój góra telewizji ) , a może nawet cały przemysł naftowy, dla porównania poza blue-rayem to nie kojarzę żadnego polskiego wynalazku ( a i ten został sprzedany za granicą bo tu pieniądze poszły na ważniejsze badania )
Fakt, że uczniowie „się dopingują, żeby UTRZYMAĆ TEMPO i sprostać wymaganiom” nie jest dowodem wysokiego poziomu szkoły. Wprost przeciwnie, udowadnia, że szkolnictwo jest na żenująco niskim poziomie a naukę i umiejętności myli z zakuwaniem i wyścigiem szczurów. Szkoda, że niewiele osób to rozumie. Dzięki za film Krzysztofie!
Tak, też to postrzegam jako absolutne fiasko pedagogiczne. I uważam za obrzydliwe nadużycie łączenie tego z pandemią. Pamiętam doskonale czasy przedpandemiczne i doktorantów, którzy mowili dokładnie to samo o konieczności "dopingowania się"
Muszę podzielić się historią z mojego liceum z tego tygodnia bo trochę mnie ona dobiła. Dosłownie wczoraj wychowawczyni poinformowała moją klasę, że dyrekcja uznała, iż świetnym pomysłem będzie wprowadzenie specjalnego CZERWONEGO znacznika przy frekwencji ucznia w dzienniku elektronicznym, który nauczyciel ma wstawić ilekroć uczeń wychodzi do toalety w czasie lekcji. Teraz w zależności od liczby takich CZERWONYCH znaczniczków oznaczających wyjście do toalety uczeń może mieć obniżone zachowanie. Najzabawniejsze jest w tym to, że dyrekcja wprowadziła taki system jednocześnie nakazując nauczycielom wypuszczać uczniów do toalety tylko w SZCZEGÓLNYCH przypadkach argumentując to tym, że uczniowie za często wychodzą do toalety w czasie lekcji. No cóż zobaczymy jak będą to egzekwować.
W styczniu starałem się o dostanie na praktyki zagraniczne z Erasmusem i oczywiście wszystko było PUNKTOWANE i zamiast realnie dać komuś szanse to wybrano osoby, które miały więcej punkcików. Tak na marginesie fragment z przeprowadzaniem staruszki przez pasy mnie rozbroił.
Uczę się akurat filozofii na jutrzejszy egzamin i boleść mnie dopada. Takie fajne tematy, filozofia miłości, dialogu, Sartre, Nietzsche, fenomenologia, a jutrzejszy egzamin to przede wszystkim pytania zamknięte.
That's it. Robię psałterz podstawy programowej XD A tak inaczej: wystawiałam oceny na semestr moim uczniom. Mieli zrobić projekt na dowolny temat muzyczny. Czy wszystkim wystawiłam 6-tki? Tak. Czy mówiłam o zaletach i o tym co można w nim poprawić na boku? Tak. Jak już są te oceny to niech chociaż ten przedmiot podwyższy im średnią :p
Robię to samo. Żeby było śmieszniej, w cytowanym tekście o ocenianiu formującym i klasyfikującym, jest ciekawy fragment o uniwersytecie Harvarda: At Harvard, about half of all course grades already are A or A-, and, as Dan Seligman notes, ‘91% of seniors graduated with honors’ (2002, p. 94). If the direction that grades are taking at Harvard-the oldest institution of higher learning in the United States and the ‘jewel’ of American higher education-is any indication, the future of evaluation and assessment in university classrooms is bleak (The Benefits of Standards-Based Grading: A Critical Evaluation of Modern Grading Practices, s. 5). Jednym słowem: wykorzystujmy prawo inflacji, żeby pokazać bezsens ocen. Skoro ktoś był na tyle głupi, by zekonomizować proces nauczania, można wykorzystać prawa ekonomii przeciw niemu
@@KrzysztofMMaj No i też come on. Muzyka (mówię ofc w przypadku mojego przedmiotu) ma być FAJNA. A nie kolejny przedmiot gdzie trzeba klepać formułki i uczyć się na pamięć. Dzięki takiemu podejściu powstało wiele super bitów, cewka tesli która tworzy prąd w rytm muzyki i sporo rick rollów zrobionych w minecraft 😂 Ciekawe co by powstawało, gdyby nie trzeba było się przejmować ocenami 🧐
@@AoiShibata nic tylko zazdrościć uczniom. W mojej podstawówce uczył nas taki postkomunistyczny beton, że to szok. Wyobrażacie sobie starą babę w XXI wieku, która pierdoli że syntezator to nie instrument, a nut (które mamy potem grać, a nie śpiewać) uczy nas nazwami solmizacyjnymi, zamiast normalmie literkami
@@granola6134 w sumie solmizacja jest bardziej popularna still, ale No da się to połączyć wszystko. A co do syntezatorów: mamy w sali studio nagraniowe (takie po kosztach ale wystarczy) żeby można było się uczyć nagrywania itd. No mega się cieszę, że tak trafiłam 🔥
@@AoiShibata ja pamiętam muzykę z liceum (25 lat temu) i chyba mieliśmy niespotykane szczęście - nauczyciela który wiedział, że na siłe się nikogo nie nauczy śpiewać, za to świetnie umiał przykuć naszą uwagę opowiadając dlaczego np. orkiestra jest ustawiana tak a nie inaczej, opowiadał ciekawostki związane z fizyką (!) dzwięku, historie muzki nam cała w kontekście czasów wyłozył etc..a oceny wstawiał, bo musiał, na sztukę.
Powiem wam, że spoko remedium jest zawieść oczekiwania tych, którzy chcą od nas dużo punkcików, dużo świetnych ocen i innych ocen. Jeśli pokażemy jak kładziemy na to wszystko lachę, ale i tak zdajemy bo nie jest tak źle, to poprzeczka się obniży, a nawet spadnie, a wy przynajmniej na jakiś czas macie wolność i spokój. Działam tak odkąd skończyłem czwartą klasę (podstawówki) i moja mama absolutnie już nic ode mnie nie wymaga, ojciec to samo, choć on to też zauważył że oceny to se może wsadzić, bo gówno dają i gówno mówią. Także no im więcej szczurów zrezygnuje z wyścigu tym mniej będzie on powszechny. Leję mocno na szkołę, byle zdać i mam dzięki temu spokój, polecam każdemu
Krzysztofie! Im więcej tego wszystkiego słucham, tym bardziej mi się odechciewa w tę naukę i edukację brnąć. Z jednej strony potrzeba w zepsutym systemie ludzi którzy chcą z tym walczyć, ale ze strony drugiej, jakaś satysfakcja i bezpieczeństwo zawodowe też by się przydały. Jak żyć?
W życiu trzeba się kierować własnymi potrzebami i szczęściem. Polska edukacja uczy nas postawy cierpiętniczej i ofiarniczej, a tymczasem przydałaby nam się lekcja zdrowego egoizmu. Jesteśmy najbardziej przepracowanym w stosunku do zarobków narodem w Europie. I stało się to nieprzypadkowo
Co do PUNKCIKOW XD z zachowania, to przypomniala mi sie historia z podstawowki. Zebralismy sie w piatke ze znajomymi z klasy i postanowilismy zrobic gazetke klasowa w formie magazynu. Tygodnie spedzilismy nad pisaniem artykulow, przygotowaniu oprawy graficznej etc etc, wydalismy nawet stowe na wydrukowanie tych kilku egzemplarzy. Wychowawca byl pod takim wrazeniem, ze dal nam tyle PUNKCIKOW XD z zachowania, co za scieranie tablicy przez jeden dzien bo tylko tyle przewidywala punktacja xDD Na pierwszym numerze sie skonczylo :v
Klasyczna szkolna motywacja do robienia czegoś ciekawego Najlepsi zawsze byli uczniowie, którym wychodziło jakieś kiepskie zachowanie, ale nagle pod koniec roku przynosili tonę makulatury i kończyli z lepszym zachowaniem od takiego siedzącego cicho i nikomu niewadzącego człeka xD
Krzysztof - w dawnych czasach chodzilem do jednego z najlepszych liceow w Polsce . Liceum bylo we Wroclawiu. Tak sie zlozylo ze miano najlepszego , lub prawie najlepszego znali wszyscy - i zazdroscili i tez chcieli. Najlepsze liceum! nie ma , panie, lepszego. No i sie dostalem , cudem . Okazalo sie bardzo szybko ze liceum to czysty koszmar dla normalnego i przecietnego ucznia. BOWIEM! Liceum w tamtych czassach bylo najlpesze jesli mialo najwiecej wyprodukowanych `olimpijczykow` . i wlasnie tym sie zajmowalo. cala reszta w tym ja - to byla szara masa, tlum - tzw tlucznie (okreslenie moje) - wyszydzani i lekcewazeni oraz notorycznie niczego nieuczeni lecz dyscyplinowani. caly czas i serdecznosc byl dla olimpijczykow. Jak ja sie tam jak pies meczylem . GDyby nie moi przyjaciele ktorych tam poznalem oraz pierwsza i ostatnia prawdziwa milosc .... to nie wiem . W klasie czwartej moi rodzice zmuszeni byli kupic mi 4! korepetytorow ktorzy po raz pierwszy cokolwiek mi wyltulaczyli, mieli czas i nie gnoili i nie wysmiewali . 4 klase skonczylem z czwrowrkami (wczesniej raczej srednia to mierny) oraz sie dostalem na prestizowa uczelnie . MOja zasrana szkola wpisala sobie moj i moich rodzicow sukces do punkcikow - a jakze. taki xuj.
Opisujesz casus V LO w Krakowie... Dokładnie to samo modus operandi nauczycieli, zrobienie z uczniów fabryki punkcików dla szkoły z olimpiad przesmutna rzecz, jak można do czegoś takiego się zniżyć
gdy przyszłam do mojego liceum przed początkiem 1 klasy by złożyć świadectwo z podstawówki i inne papierki żeby dokończyć rekrutację zobaczyłam cos co spodowodwlo ze tak właściwie na zawsze straciłam szacunek i jakakolwiek wiarę w tą szkołę. mowa o tablicach z nazwiskami uczniów i ich wynikami na świadectwie z ubiegłego roku szkolnego. osoby poniżej średniej „paskowej” (czyli 4,75) napisani na czerwono. przecież to wyglądało jak jakaś średniowieczna tablica z osobami których egzekucja odbędzie się za kilka dni na rynku (to było dokładnie moje pierwsze skojarzenie). co więcej, gdy przyszłam tam we wrześniu i zaczęłam pytac nowych znajomych, czy słyszeli o tej praktyce, wydawali się być zachwyceni-swoją droga na koniec każdego następnego roku większość z nich znajdowała się w strefie „nad czerwonymi nazwiskami”. pomimo tego, gdyby zapytac któregoś z nich o jakiekolwiek zainteresowania pozaszkolne, większość nie była w stanie odpowiedzieć w inny sposób niż wymienienie nauki rozszerzanych przez nas przedmiotów. tak wyglada system nauczania w szkołach i to jest przykre. zwłaszcza, gdy głównymi pytaniami które słyszymy na jakiejkolwiek lekcji nie są „czy mogłaby pani cos więcej opowiedzieć?” lub „a jak to dokładniej dziala?” (czyli pytania wynikające z wrodzonej, ludzkiej ciekawości). zamiast tego pojawia się jedno pytanie-„ a czy to będzie na sprawdzianie?”.
Spadłeś mi z nieba z tym artykułem na początku filmu, akurat dyskutowałem na Twitterze o tym czy to, że dzieci biorą energetyki, to bardziej ich wina, czy może szkoły? Wielkie dzięki Krzysztof!
,,-Brawo dziewczynki! Pięknie ubrana choinka! Plus dziesięć pUnKcIkÓw z zachowania" Z jednej strony człowiek kalkulował, ,,jeszcze tylko dziesięć i z głowy", ale z drugiej....jedno wielkie XD.
Jestem studentką edukacji artystycznej i bardzo dziękuję Ci za to co robisz. Mam wrażenie, że i tak mam przywilej jako przyszła nauczycielka plastyki, bo plastyka, jest jednym z tych przedmiotów, w którym "łatwiej" jest obejść system - nikt z tego nie pisze egzaminów, więc wydaje mi się, że łatwiej jest podciągać różne aktywności pod **podstawę programową**. Myślę, że w ogóle plastyka w szkołach jest często kaleczona. Ma niesamowite możliwości, by być ciekawym, odstresowującym, inspirującym czasem, odskocznią od reszty zajęć - a tym czasem sprowadza się to do konkursików na "najpiękniejszą" prace manualną. To jest koszmar dla wszystkich dzieci, które tych prac manualnych nie lubią - a przecież istotą plastyki czy zajęć artystycznych nie są prace manualne. Plastyka ma rozwijać wyobraźnię, uczyć obserwowania rzeczywistości, dostrzegania piękna, uczyć wrażliwości... w szkole ten cel jest zabijany przez zadanie koszmarnie nudnej / trudnej pracy manualnej. I to wszytko jest podsumowane punkcikami w postaci ocen... A tym czasem można wyjść na spacer i porozmawiać o o świetle, można zrobić land art (sztukę ziemi) - stworzyć wspólna kompozycję ze znalezionych elem. przyrody. Można na podstawie simcity porozmawiać o układzie urbanistycznym, o tym co jest ważne przy konstruowaniu miasta, co jest istotne, co funkcjonalne. Można ułożyć kolaż z rzeczy znalezionych w piórniku, można przy pomocy ZakAzaNYcH tELeFoNóW zrobić zdjęcia sali z trzech miejsc (stojąc na ławce, siedząc na krześle i leżąc na podłodze) i porozmawiać o perspektywie. Naprawdę nie trzeba wszystkich zagadnień sprowadzać do kredeczek i karteczki A4... Możliwe, że to przez to że jestem młoda i niedoświadczona, ale mam wielkie marzenie uczyć plastyki w inny sposób. Bardzo bym chciała odczarować ten koszmar, jakim często staje się plastyka i stworzyć przestrzeń, na chociaż odrobinę oddechu. Twoje filmy tylko umacniają mnie w tym marzeniu i dają poczucie, że jest są osoby, które też widzą problemy tam, gdzie większość osób je przemilcza.
Boże, wszystkie te przykłady to jest coś, co byłoby dla mnie wzorem nowoczesnego prowadzenia plastyki. Może Cię przytuli Szkoła w chmurze albo jakaś demokratyczna - one szukają właśnie takich osób, a są już publiczne. Tak sobie czasem myślę, że może lepiej wyselekcjonować sobie takie miejsce pracy, by nie zmarnować talentu i najlepszych lat kreatywności na srogi zapierdol dla jakichś sfrustrowanych Januszy nauczycielstwa
@@KrzysztofMMaj dziękuję! ❤️ I dziękuję za podpowiedź, przyznam, że mało słyszałam o tych szkołach (na studiach wcale...), ale chętnie się nim przyjrzę. Za wszystko - dziękuję!
Dopiero zaczęłam oglądać, ale swoją drogą dopamina jest niesamowicie uzależniająca i uzależnienie od niej może być niebezpieczne. W tym kontekście to wspaniale, że już małe dzieci uczymy, że ważne są częste i małe dawki dopaminy, żeby mogły się szybciutko uzależnić ☺️ Jestem na prawdę ciekawa jaki wpływ ma taka forma oceniania w stosunku do najróżniejszych uzależnień i czy rezygnacja z niego mogłaby realnie zmniejszyć ilość osób uzależnionych.
Doktorantka here. Naukowcy w Polsce niekiedy muszą podjąć decyzję, czy wolą być naukowcami cenionymi w świecie, czy wolą być bogatszymi pseudonaukowcami w Polsce. Ogólnie przyjętym wskaźnikiem jakości czasopisma naukowego jest IF (impact factor), czyli liczba otrzymana przez podzielenie liczby cytowań artykułów z tego czasopisma przez liczbę tychże artykułów. Im wyższy IF, tym lepiej, bo to oznacza wysokie zainteresowanie artykułami przez naukowców z danych dziedzin. Ma to swoje własne patologie, ale nie o tym. Często punkciki ministerialne mają dziwnie niską/wysoką wartość w stosunku do IF. Obie skrajności są złe: 1) W czasopiśmie o niskim IF zazwyczaj łatwiej opublikować: wyniki mogą być mniej innowacyjne, praca może mieć niedoróbki językowe czy edycyjne, a i tak przejdzie. Więc jeśli ma dużo punkcików ministerialnych, taki przykładowy profesor korytarzowy niskim kosztem i bez pomyślunku dostanie dużo punkcików, które potem się przekładają na większy dorobek, więcej pieniędzy ze stypendium/zwiększeń/grantów i tak to się kręci... 2) Czasem tworzą się nowe czasopisma, w których publikują czołowi eksperci z dziedziny. Samo czasopismo ma potem wysoki IF, ale nasza polska lista stoi w miejscu i potrafi nawet nie ujmować takiego czasopisma... Więc taki młody naukowiec, który potrzebuje zwiększeń pieniężnych za publikowalność, żeby móc żyć na niegłodowym poziomie, będzie wolał opublikować coś w "ceramice polskiej" zamiast w czołowym zagranicznym czasopiśmie, bo nakład pracy 20 razy mniejszy, a punkcików tyle samo... tl;dr Czasy się zmieniają, a praca naukowca nadal wiąże się z wyrzeczeniami, niezrozumieniem społeczeństwa/bliskich/rodziny, jeśli woli się być dobrym naukowcem zamiast czerpać osobiste profity i iść na łatwiznę
Skończywszy liceum dowiedziałem się, że w niektórych szkołach jest system punktów za zachowanie, co mnie przeraziło. Nieodparcie kojarzy mi się to z chińskim systemem oceny obywateli.
Ujemne punkty na egzaminach to dopiero patologia, zamiast się skupiać ma tym co student umie, musimy jeszcze go dodatkowo ujebać za to, czego nie umie i zabrać mu punkty za dobre odpowiedzi :)
@@KrzysztofMMaj A zwłaszcza ujemne punkty na TESTACH, gdzie nie da się uzasadnić odpowiedzi, nie da się przekonać profesora do swojej racji i nie da się wytłumaczyć dlaczego popełniło się dany błąd
Na moim wydziale na pewnym przedmiocie egzamin miał formę testu wielokrotnego wyboru, który miał punkty ujemne. Gdy robili tę formę po raz pierwszy to jakoś tak im się nie pomyślało i wyszło im z matematyki, że 50% tej skali punktowej daje... 0 punktów. Co sprawiało, że tak, były osoby, które oddały arkusz bez absolutnie żadnej zaznaczonej odpowiedzi i miały 3.0 xD
@@KrzysztofMMaj A żeby było śmieszniej to ten przedmiot był prowadzony przez trójkę doktorów habilitowanych! Jak widać, ze stopniem/tytułem naukowym nie tylko umiejętność obsługi rzutnika spada...
Całą swoją edukację walczyłem o punkciki. Miałem świetne oceny, ale w dłuższej perspektywie nic nie umiałem, bo opanowałem do mistrzostwa technikę ZZZ. Zakuć, zdać, dostać punkciki, zapomnieć. Dopiero na studiach ogarnąłem, że coś jest nie tak. I że nawet nie wiem, co chciałbym w życiu robić, bo zamiast rozwijać pasje, biegałem za punkcikami. Do jakiego stopnia to wchodzi na banię... Ogarnąwszy się odrzuciłem propozycję doktoratu tylko i wyłącznie z powodu delikatnie mówiąc ułomności systemowych. Rozważam studia za granicą. Mogę z całą mocą i ciężarem osobistego doświadczenia powiedzieć, że system edukacji w tym kraju po prostu niszczy ludzi. Teraz praktycznie uczę się życia na nowo. Wolnego od ocen,, napędzanego pasją, a nie punkcikową akceptacją systemu. Ciekawe kim byłbym, gdyby ten ruski system nie zaszczepił we mnie tylu toksycznych schematów. Pozdrawiam serdecznie iiii wszyscy kochamy jak się emocjonujesz :D
Uczenie się uczenia na nowo to jest trudna rzecz. Sam się wciąż tego uczę a frustracja wywołana tym, że większość naukowców wybiera kynizm, czyli narzekanie na system przy równoczesnej bierności i udawaniu, że wszystko jest w porządku - nie pomaga. Najbardziej chyba smuca mnie ludzie, którzy widzą w rywalizacji coś naturalnego. Gdy tymczasem jedyna naturalna cecha, z jaką się rodzimy, to ciekawość. Przypadkowo to, co w nas zabija (p)ruski system
@@BaNuj hm, ciekawe, bo z boku uczelnia wygląda na taką całkiem ok, kreuje się na fajną i nowoczesną. Masz jakieś niemiłe wspomnienia w kontaktach z absolwentami/kami?
Proszę, błagam, nalegam, niech jakaś dobra dusza zrobi Krzysztof soundboard, gdzie znajdą się PUNKCIKI, ArysTokarczuk, podstawa programowa, NIE BEDZIE i wiele innych
Iiiiiii się Krzysztof odpalił dzięki Twoim materiałom coraz bardziej widzę jak źle jest w edukacji. Dziękuję, że ubierasz w słowa moje obawy, których sama nie umiem tak ładnie podsumować.
Na tym samym polega system żetonowy, stosowany w MOWach lub poprawczakach. Sam doktor na uczelni wspominał nam, że wychowanki MOWu po czasie zaczęły obchodzić system: za niedbałe przetarcie stołu oczekiwały żetonu, nie chciały wykonać poleceń, jeśli nie miały za ich wykonanie obiecanej gratyfikacji (w postaci żetonu). Jest oczywiście wiele artykułów internetowych, gdzie ten system jest wychwalany, natomiast wystarczy trzydzieści minut poszukiwania literatury pedagogicznej (szczególnie resocjalizacyjnej), aby znaleźć wiele minusów tego sposobu mobilizacji wychowanków/uczniów. Jestem z siebie niezwykle dumna, że ta wiedza przydała się do czegoś!
Właśnie to jest niesamowite: *JEST* i to od *LAT* literatura pedagogiczna, która przedstawia gotową krytykę systemu. *SĄ* gotowe rozwiązania do wdrożenia od zaraz, nawet dostosowane do obecnej przeładowanej uczniami edukacji, przygotowane przez Stowarzyszenie Umarłych Statutów. A ludzie, pardon my French, pierdolą od rzeczy, że to nierealizowalne utopie, zamykając oczy i uszy na to, że nawet w szkołach publicznych (m.in. na Śląsku, gdzie najaktywniej działa Mikołaj Marcela skądinąd) bez problemu odchodzi się od punktów, ocen, BA, nawet o zgrozo pozwala się uczniom decydować o swoim ciele, chodzić do toalet czy wpływać na to, jak są nauczani! O tempora, o dolores!
Ja zdaję sobię sprawę z problemu jakim jest traktowanie punktów, oceń, wykresów i rankingów jak religii. Ale do tej pory nie mogę uwierzyć do jakiego stopnia jest to rozpowszechnione w moim liceum. Sytuacja wygląda tak, że nauczyciele w mojej szkole do tej pory żyją czasami w których szkoła była jedną z najlepszych w województwie. Dzisiaj jest inaczej. Moje liceum jest co najwyżej najlepsze w regionie. Natomiast najlepsze licea znajdują się w największym mieście województwa. Rok temu na jednej z lekcji zostały przedstawione mojej klasie uśrednione wyniki matur z trzech obowiązkowych przedmiotów. I okazało się, że to cudowne liceum żyjące mitem złotego wieku miało wyższy wynik od liceów z największego miasta w województwie z jednego z przedmiotów. Oczywiście nauczyciele musieli się tym nam chwalić i między sobą rozpowiadać o "sukcesie jako szkoły". No ale jak myślisz czytelniku tego komentarza, o ile punktów procentowych moja szkoła przewyższała inne szkoły? Może o 20? 15? 10? Nie, nic z tych rzeczy. Moje liceum miało uśrednione wyniki wyższe o... 1 punkt procentowy, i to na dodatek tylko z jednego przedmiotu. I w czym cały ambaras? W tym, że nauczyciele zrobili z tego wielkie zwycięstwo nad tymi "męczących własnych uczniów" szkołami. I do tej pory niedobrze mi się robi, kiedy pomyślę że ludzie potrafią myśleć że są lepsi od innych tylko z powodu małej drobnostki, która na dobrą sprawę nic nie znaczy.
Aż przypomniała mi się historia. Mój kolega (pozdrawiam ludzi z Batorego w Chorzowie) miał typa od fizyki co nagrywa też lekcje na TH-cam i kropka w kropkę tam samo prowadzi lekcje w szkole jak na TH-cam. I przez kropka w kropkę bynajmniej nie chodzi mi tylko o mówienie tego samego. On prowadzi lekcje mówiąc to samo, z tą samą mimiką etc. Jak to mój znajomy nauczyciel skomentował "Jest fizykiem, ale nie nauczycielem"
Ja kiedyś zostałam poproszona o pomoc przy pisaniu artykułu medycznego o pewnym rodzaju nowotworu, bo najlepiej ze wszystkich krewnych i znajomych królika znałam angielski. Potrzebna byłam do dosłownego *napisania* go na podstawie wyników, o których nie miałam pojęcia. Teraz z niego mam więcej cytacji niż z niektórych swoich artykułów z mojej "działki". Dodajmy, że dostałam dużo *punkcików*, bo był to Elsevier. Tak, jestem kulturoznawczynią i filozofką, a o co chodzi?
Wczoraj wysłuchałam tak triggerującej rozmowy o edukacji, że ponownie straciłam wiarę w ludzkość... Mam nadzieję, że kiedyś będę na tyle odważna, by częściej odzywać się w takich sytuacjach, nawet jeśli standardowo zostanę zakrzyczana Dziękuję, że nie czekałeś z tym filmem do środy i już dziś mógł poprawić mi humor!
@@KrzysztofMMaj Klasyczny ChatGPT. Szatan! Zakazać! Kiedyś było lepiej! Wszystko przez bezstresowe wychowanie! Dzieci nie będą umiały pisać, jak później sobie poradzą na studiach?! Ktoś napomknął, że szkoła co najwyżej wbiła mu do głowy mantrę: „Tekst składa się ze wstępu, rozwinięcia i zakończenia”, ale już nikt nie nauczył go jak ma je napisać. Jaki mógł dostać na to kontrargument? „No ale coś cię przecież nauczyli"... Dobrze, że grałam wtedy w Genshina, to ucierpiała tylko spacja xD
Na moim unierwsytecie były podane rekomendacje odnośnie zalecanej długości paznokci na egzamin po 3. roku (1 mm) :) A jaki to uniwersytet to myślę że nawet Krzysztof byłby zaskoczony zważywszy na to jak porównuje edukacje polska i zagraniczną. A takich historii jest mnóstwo!
I robisz świetną robotę. Nawiasem mówiąc, propozycje wykładów otwartych zacząłem dostawać, odkąd popularyzuję rzeczy ma YT, a nie odkąd napisałem dwie książki, których się nie da czytać i które wydano w łącznym nakładzie 500 egzemplarzy za łączna kwotę 35 tys (raz z grantu, raz z kredytu). Znaczące. I wiele mówi o tym, w jakim kierunku może się zacząć zmieniać nauka. Jedna z najwyżej przeze mnie cenionych narratolożek szwajcarskich, Marie-Laure Ryan, w ogóle nie ma afiliacji uczelnianej a pisze książkę za książka, utrzymując się z grantów i pieniędzy za wykłady
Uczyłam się w "prestiżowym" humanistycznym liceum w mieście ponad 200 k. Dobrze, że z klasy najbardziej prestiżowej, gdzie byłam jedyna bez paska trafiłam do klasy "looserow". Pocieszające jest to, że po 8 latach od skończenia liceum mogę szczerze powiedzieć, że punkciki w ogóle nie są ważne w życiu i nie wpływają na jakość życia :) Więc do wszystkich licealistów - luuuuz, to, że dorośli mają jakieś oczekiwania to kij, róbcie swoje i uczcie się tego co przyniesie wam spełnienie i godne życie. System jest jeden, a każdy z nas jest oddzielna historia i oddzielnymi kompetencjami - nie dajcie sobie wmówić co jest dla was ważne w życiu przez system.
Przypomina mi się moja sytuacja gdy mówiłeś o obiektywności matur. Obecnie jestem na 3 roku Elektroniki i Telekomunikacji. Po 1 roku chciałem złożyć papiery na Cyberbezpieczeństwo bo znacznie bardziej mnie to ciekawiło. Tam się sytuacja trochę zagmatwała ale skończyło się na rozmowie z Dziekanem, który był bardzo sympatyczną i miłą osobą. Dostrzegł we mnie zainteresowanie tematem i że rzeczywiście mi na tym kierunku zależało, ale ze względu na system i procedury nie mógł nic zrobić. Więc, jeszcze na pierwszej rekrutacji, przez to że nie poszło mi zadanie z matematyki z bryły i zabrakło mi paru PUNKCIKÓW to nie dostałem się na Cyberbezpieczeństwo. Gdyby istniała szansa porozmawiać z kimś wcześniej, pokazać zainteresowanie to może by mnie przyjęli ale obecnie system wygląda tak że ktoś kto może w ogóle nie być zainteresowany danym tematem dostaje się, a osoba która od dłuższego czasu interesuje się tematem i rzeczywiście chciałaby robić coś w tym kierunku nie może tego zrobić bo PUNKCIKI.
Yup. Rak, jakim są punkty z matur, prędzej czy później każdy dostrzega. Pocieszę Cię, ze na niektórych uczelniach, w tym AGH, na szczęście na II stopień już są egzaminy wstępne, które nie biorą pod uwagę wyniku matury. W każdym razie tak było w zeszłym roku u mnie na wydziale. Więc uchowały się jakieś pozostałości dawnej procedury
@@KrzysztofMMaj planujesz może kiedyś szerzej wypowiedzieć się na temat prowadzących na studiach u których zdawalność wynosi raptem parę procent? Bo to jest właśnie jedna z kwestii, która odrzuca mnie od studiów 2 stopnia. Że nie ważne ile się uczysz to prowadzący i tak na koniec da jakieś dziwne pytania, których nie było ani na ćwiczeniach ani na wykładach
pochodzę z małego miasta i było u nas jedno liceum, o ile dobrze kojarzę gdzieś ok. 400 miejsca w kraju i nie było spiny na punkciki, po prostu każdy ruch w górę dyrekcja celebrowała i było to całkiem sympatyczne 😃. mój wtedy przyjaciel wyjechał do Wrocławia do jakiegoś elitarnego niewiadomo co i zarywał nocki i tyrał, żeby ogarniać olimpiady, dajcie żyć, komu to potrzebne
ปีที่แล้ว +6
Właśnie sobie przypomniałem sobie jak w szkole średniej na godzinie wychowawczej nauczycielka uciszyła nas i wyświetliła na projektorze przygotowane podsumowanie ✨⭐punkcików⭐✨ i ✨⭐ocenek⭐✨. Dołowała nas tym, że średnia naszej klasy jest tylko o kilka setnych większa niż średnia szkolna. Poczym pokazała wyniki jakiegoś sprawdzianu z matematyki gdzie dla każdego zadania miała wykresik ile punkcików ile osób. Krzyczała na tych którzy mieli najmniej. I doceniała swych elitarnych uczniów którzy zawsze mieli blisko 100%, ale o pokrewieństwie nie wspominając. Całe lata nie widziałem w tym problemu bo myślałem, że to normalne. A raczej nie było...
Ja: * włączam odcinek i zaczynam rysować * Krzychu: RRRRRRRRRRRRROOOSJAA Ja: * śmiech * Mój rysunek przedstawiający countryhumans Rosję, ZSRR i Imperium rosyjskie: привет
Im bardziej uświadamiam sobie te wszystkie szkolne absurdy, tym mocniej dociera do mnie to, ile czasu i nerwów straciliśmy na kompletne głupoty, rzeczy do niczego nam niepotrzebne w dorosłym życiu i to jest straszne. Przerażające jest też to, że ten cyrk trwa do dzisiaj i nie wiadomo w sumie kiedy i czy w ogóle się zakończy.
Moim zdaniem nie skończy się tak długo, jak długo będziemy mieli rozmaitych adwokatów diabla, którzy znajdują niewytłumaczalną dla mnie potrzebę ciągłego usprawiedliwiania wadliwego systemu dla... no właśnie nie za bardzo wiem czego.
This just in. Kurs języka w pracy (wewnętrzny, dla chętnych, poziom A0), grupa 30-40-latków. Miły (nieironicznie) pan prowadzący na koniec pierwszych zajęć powiedział: po każdej lekcji będzie KARTKÓWECZKA i PUNKCIKI, a na ich podstawie RANKING kursantów. Miły pan prowadzący poprosił nas także, żeby KARTKÓWECZKĘ wypełniać uczciwie i nie korzystać ze SZMARTFONÓW. Pękła mi twarz, nie sądziłem, że u progu czterdziestki będę mógł odbyć trip down the memory lane i wrócić do tego (świetnego) materiału. Pozdrawiam miłego pana prowadzącego i kursantów
Mnie najbardziej przeraża to że te punkciki decydują w wielu miejscach czy ktoś będzie miał pracę jaką chce czy nie, i czy na drodze akademickiej mu będzie iść czy nie, a zwłaszcza bolesne jest to dla osób, które rozwijają swoje zainteresowania jak ja bez patrzenia na wszystkie oceny i potem budzą się z ręką w nocniku bo jakiś debil postanowił że trzeba będzie robić podsumowania na których wynik nie składa się tylko i wyłącznie to co ktoś nabazgrał na papierze i "lenistwo" jak wielu zwolenników takich ocen chciałoby myśleć.
Tak! A pomyśl o tym, że JUŻ w dużych korpo CV są w pierwszym rzucie mielone przez maszyny, przyznające procentowe wyniki za to, jakie spełniają wymagania
nie decydują, przynajmniej na zachodzie. Pracuję jako elektronik. Wiesz ile razy musiałem pokazywać dyplom/index mojej uczelni w Polsce: 0 Podstawą czy dostałem pracę czy nie, było interview. O szkołę byłem przepytany raz na około 15 różnych rozmów przez ostatnie 17lat. Całe szczęście nie dostałem tam pracy.
Jakie to miłe, że ktoś w ogole widzi jaką sytuację całe te punktowanie wszystkiego stwarza. Kiedy już sądzileś, że system 3 x Z jest najgorszą formą jaką można osiągnąć, okazuje się że wynależliśmy jeszcze inną poczwarę. A o postsowieckim pochodzeniu tego punktowania to nawet nie wiedziałem, wydawało mi się że to przyszło ze spóźnioną adaptacją amerykańskiej testozy wszystkiego w 90's. No i ten moment kiedy nie wytrzymałeś trzęsąc sie nad niewłaściwością podważania znaczenia Podstawy Programowej ;)
W moim liceum, w którym niestety wszystkie oceny były w skali punktowej podobnie ograniczano zdobywania wyższych ocen na koniec roku (5 lub 6, zależy jak nauczyciel sobie ustalił). Brak jeżdżenia na olimpiady lub konkursy automatycznie wykluczał możliwość zdobycia lepszej oceny, bo było to zarezerwowane dla 'najlepszych', czyli tych jeżdżących na wspominane konkursy, chodzących na lekcje dodatkowe itp.
u mnie też są punkty za zachowanie a sposobem na ich zdobyć jest na przykład ubranie sie na czerwono na walentynki i takim sposobem uczeń może kogoś pobić odnosić się nie kulturalnie może dostać bardzo dobre lub wzorowe zachowanie bo brał udział w takich akcjach i zdobył punkciki
U mnie w liceum miałem zachowanie wzorowe tylko dlatego, że usprawiedliwiałem wszystkie nieobecności a miałem w klasie osoby co brały udział we wszystkim co dawało te cholerne punkty a i tak byliśmy na tym samym poziomie według systemu więc XD
Po obejrzeniu tego filmiku mam wspomnienia z czasów, jak rekrutowałem się do liceum. Wiesz czym się kierowałem przy wyborze? Oczywiście tymi idiotycznymi rankingami, no bo oni muszą pokazywać prawdę i nic poza prawdą! Nawet mama mi wskazywała, żebym lepiej obejrzyl te listy i dopiero potem bym wybierał. No i tak okazałem się w V LO w Krakowie, bo oczywiście to jest prawie NAJLEPSZE!!! liceum w całej Polsce. Wprawdzie na początku nie rozczarowałem się, ale i tak patrząc wstecz trochę z szokiem i niedowierzaniem, jak bardzo ten system jest chory. No i najpiękniejsze jest to, aby moja szkoła nadal utrzymywała się bardzo wysoko na liście, uczniowie mają zdobyć jak najwięcej PUNKCIKÓW na maturze i dlatego teraz w klasie maturalnej nauczyciele dosłownie kurwa nic nie przerabiają poza powtórkami do matury. Zero odstępstw od podstawy programowej. Nawet jak zadam pytanie, które oczywiście jest już „o boże co ty, to dopiero na studiach się przerabia”, to większość nauczycieli woli albo nie odpowiadać, albo tak troszkę, abym się uspokoił. Zawsze te jebane zalecenia „zrób tak zadanie na maturze z matmy krok po kroczku i będziesz miał max liczbę PUNKCIKÓW!!!” No i kółko się zamyka. To jest bardzo wkurwiające. Na polskim to dochodzi po prostu do niewyobrażalnego absurdu. Masz tylko schemat na wypracowaniu i inaczej nie wolno. Inaczej zabiorą ci punkty. Test historyczno-literacki to w ogóle nie wymaga komentarza. No i jako obcokrajowiec mogę tylko podziękować za to, że musiałem poświęcić dwa razy więcej czasu na naukę języka, niż mógłbym w normalnym systemie, bo to jest przecież takie fantastyczne: uczyć się języka, czytając książki, które już mają miliardy lat (i to dodatkowo pod przymusem) I ogólnie trafiłem na twój kanał zupełnie przez przypadek, bo TH-cam polecił twój filmik o tym, jak polski system edukacji radzi sobie z uczniami z Ukrainy. Bardzo to mnie dotknęło i zacząłem oglądać wszystkie twoje filmy i wiesz co.. dosłownie ZREWOLUCJONIZOWAŁEŚ moje podejście do nauki i poglądy dotyczące edukacji ogólnie. Dzięki ci MEGA-MEGA za wszystko co robisz, kocham cię 💙💙💙 I tak, lubię pisać długie komentarze P.S. Zaryzykuję stwierdzenie, że oglądając twoje streamy growe zboostowałem swój polski bardziej, niż za cały okres nauki w liceum xD
Jak się mieszka w Krakowie to się maczeta w kieszeni ostrzy ;) a tak na serio to po wysłuchaniu tego materiału zaczynam się cieszyć że nie zostałam na uczelni i nie robiłam doktoratu :/
@@KrzysztofMMaj pewnie sporo zależy od uczelni. U mnie na wydziale nie zdarzały się takie jazdy jak opisywane przez Ciebie czy inne osoby. Może dlatego że to nie była prestiżowa uczelnia z zasadą "wyżej sram niż dupę mam". U nas docent podczas ćwiczeń widział jak jeden z chłopaków jest wczorajszy to mu jeszcze zaproponował kawę, wodę albo colę ;) więc trochę żałuję tego doktoratu, ale może inaczej bym do tego podeszła będąc już na doktoracie ;p
12:58 Jak zacząłeś mówić o tej gazetce i wspomniałeś o programowaniu, to aż parsknąłem śmiechem xD W jak zacofanym świecie my żyjemy... Szanuję, pozdro ;)
Punkty na studiach to najgorsza rzecz jaka istnieje (prawie bo uwzględniając inne patologie to nie jedyny problem). Zamiast się uczyć tego co jest ważne w życiu (licea się chowają) to młodzi dorośli się uczą pod głupie kryteria tego co będzie na kolosach a potem na egzaminie nie wiedząc nic o tym co ważne bo wiedzą że jeżeli się inaczej będą uczyć to nie zdadzą albo nie dostaną upragnionego stypendium.
Chodzę do całkiem wysokiego w rankingu liceum (biorąc pod uwagę tylko województwo) i większość osób chodzi z energetykami, e-petami itd. To straszne ile stresu przeżywamy na codzien jako uczniowie PODCZAS DORASTANIA
za moich czasów były punkty za zachowanie i można je było zdobywać przynosząc puszki aluminiowe do szkoły za jedną puszkę był 1punkt uczeń zaczynał ze 100 punktami zachowanie wzorowe było od 150 punktów, koleżanka znosząc wory puszek miała 750 punktów na koniec roku.
9:48 ja przy wyborze liceum kierowałem się tym, żeby nie było za wysoko w tym chorym rankingu, bo obawiałem się wyścigu szczurów. Nie żałuję. Tak szczerze to nie potrzebujesz być w żadnym Nowodworku, czy innej dwójce, by dobrze zdać maturę. Wszystko zależy od nauczyciela i jego podejścia, a przede wszystkim od UCZNIA. Możesz chodzić do XVIII, czy XX LO w Krakowie i pisać próbne matury lepiej niż osoby z V czy I. Jeśli nauczyciel dobrze rozplanuje materiał i będzie wiedział jak do uczniów trafić z wiedzą, to ci będą się uczyć i osiągać dobre, satysfakcjonujące dla siebie wyniki. Dobre liceum to nie takie, które bryluje w rankingach, lecz takie, do którego uczniowie/uczennice chodzą z przyjemnością i w którym mogą się dobrze rozwijać. Najważniejsze przy wyborze szkoły powinno być to: -Jacy są nauczyciele i jakie mają podejście -jacy są rówieśnicy/czki
Ja ostatnio musiałem na badaniach do pewnego kursu przejść przez badania psychologiczne, dokładnie TEST u psychologa. Po 3 godzinach marnowaniu czasu przy kartce papieru i zaznaczając odpowiedzi tak lub nie, karta została wzięta do sprawdzenia, było to sprawdzane za pomocą punkcików, okazało się, że ilość punktów jaka mi wyszła nie łapie się w żadną tabelkę z punktami, kiedy sprawdzający zobaczył że jego punkciki nie działają i nic mu z testów nie wychodzi, nie wiedział co ma zrobić i kazał mi zrobić test jeszcze raz, lecz w taki sposób by jego punkciki się zgadzały. 😆
13:05 przypomniałam sobie jak w przedszkolu podczas akcji charytatywnej zbierania grosików udało mi się oszukać system i w rezultacie prawie dostać maksymalną liczbę serduszek, czyli chyba całą kolumnę w tabelce. Mianowicie jak rodzice dali mi trochę groszków to zamiast odrazu wrzucić wszystkie to ja je wrzucałam do skarbonki codziennie po kilka i codziennie dostawałm serduszko i nikt się nie zorientował. Tak że niesprawiedliwy i dziurawy system mamy od najmłodszych lat. Druga ciekawa żecz to mój wymarzony wynik został popsuty przez kolejny, genialny twór społeczno edukacyjny, czyli odpowiedzialność zbiorowa. Podczas obiadu, część grupy bardzo chłasowała (oczywiście nie ja) więc pani wstawiła wszystkim od góry do dołu karne, czarne kropki i cały mój misterny plan runął.
Jak nie zdałem fizyki na studiach: Sytuacja wyglądała następująco, że wyszedłem z domu spiesząc się na kolokwium na 8 rano. Mam godzinę drogi na uczelnię więc wyszedłem odpowiednio wcześniej. W międzyczasie okazało się, że muszę kupić nowy bilet na komunikację miejską. No i super... Spędziłem jakieś 10 minut na zakup biletów i już byłem w drodze, i biegłem już na kolosa. Wchodzę zdyszany do sali, spóźniony 2 minuty. Fizyk spojrzał na mnie spode łba i powiedział "trzeba było przyjść wcześniej, tam są drzwi" wskazał wzrokiem na wyjście i wrócił do przeglądania swoich papierów. Do zaliczenia brakowało mi jednego punkta, a poprzednie kolokwium napisałem na max pkt.
Dla tych, którzy sądzą, że punkciki sa obiektywną miarą czegokolwiek i lepszą są, niż feedback dam pewien przykład - mianowicie półroczną ocenę pracowniczą w pewnej firmie... Otóż mamy sobie 5 kategorii oceny:
1 zdolności interpersonalne
2 jakość wykonywanej pracy
3 szybkość wykonywanej pracy
4 wiedza o produkcie i o firmie
5 schludność wyglądu,
I mamy dwóch pracowników - pierwszy z nich to metalowiec, długie włosy, glany, niewielka dbałosc o wygląd i opinie innych, a w ogóle to introwertyk i nie lubi ludzi mówiąc oględnie. za to ma niesamowitą wiedzę o firmie, a pracę wykonuje na maksa sumiennie, w rezultacie ma maksymalne punkty w kategoriach 2,3 i 4, ale 0 w 1 i 5. Druga osoba z kolei ma odwrotnie - jest znakomitym społecznikiem, zawsze w ładnie wyprasowanej koszuli, umyte, ostrzyżone włosy itd. ale no praca idzie mu średnio, a i z wiedzy sa braki. 0 pkt w kategoriach 2 i 3, pół w kategorii 4 i max w 1 oraz 5. I co? Mamy do obsadzenia dwa stanowiska - dział produkcji i dział HR. Kierując się punkcikami, na wyżej płatne stanowisko w HR kierujemy w takim razie metalowca, bo ma 3 wobec 2,5 punktu społecznika... Ma to sens, bo ocena jest obiektywna, tak? No nie... bo tak mamy skierowane dwie osoby do wykonywania pracy, której nie lubią, a wręcz do której się nie nadają. A jakby się kierować feedbackiem opisowym i nie traktować człowieka jak zbiór punkcików każdy instynktownie rozdzieliłby między nich stanowiska odwrotnie i kazdy byłby szczęśliwy, a do tego firma wyszłaby na tym o wiele lepiej.
To jest tak świetna historia, że pozwolisz, że przypnę ten komentarz. Jest doskonałym uzupełnieniem materiału i zarazem dowodem, który chętnie przygarniam ex post.
@@KrzysztofMMaj heh, chciałem edytować i dopisać przykład anegdotyczny, ale ponieważ przypiąłeś, to się tego już nie dało zapisać, także kopiuję drugie pół komentarza po edycji i wklejam jako odpowiedź:
EDIT
A jak jesteśmy przy własnych przykładach i anegdotkach, opowiem wam o najlepszej ocenie szkolnej jaką dostałem, mimo, że ta ocena jako sam numerek była zła, bo ledwie 3+. Otóż jakoś pod koniec podstawówki w ramach pracy domowej z języka polskiego (strzelam, że 5 klasa - bo musimy tu uściślić, że pod koniec podstawówki 6klasowej, bo ja jeszcze przez gimnazjum przechodziłem w swojej karierze szkolnej) dostałem za rzeczony tekst ocenę 3+, ale oprócz tego podczas jej oddawania informację ustną nauczycielki, że jest to tekst prześwietny, godny oceny 6, ale zawiera masę błędów i jakby z kolei oceniać ją pod kątem poprawności gramatycznej to jest na 2, a może wręcz na 1. Stąd za całokształt nie mogę otrzymać lepszej oceny liczbowej.
I wiecie co? gdybym nie otrzymał tego feedbacku, to bym pomyślał, ze pisanie jest nie dla mnie, a tak popracowałem nad ortografią i gramatyką i dziś jestem autorem wielu opowiadań, kilkudziesięciu wierszy, jednej powieści i dwóch sztuk teatralnych. Pisywałem też wiele tekstów w wielu różnych miejscach (w tym za pieniądze) i zwykle były one oceniane wysoko. tylko dzięki temu dowiedziałem się, że mam dar tak zwanego lekkiego pióra, niesamowitą wyobraźnię i inne przydatne do tego zdolności, ale jeszcze ta treść nie ma odpowiedniej formy. Wyrobienie tejże wymagało praktyki, której bym nigdy nawet nie rozpoczął, gdyby nie te słowa nauczycielki.
Swoją drogą ona zawsze dawała świetny feedback, bo do dzisiaj pamiętam też wpisane na pół strony w zeszycie wielkimi literami JESTEŚ LEŃ zamiast jedynki za brak pracy domowej, co zmotywowało mnie do sumiennego odrabiania każdej kolejnej z pewnością dużo bardziej, niż nawet kilkanaście jedynek.
Tylko że do podobnych wypaczeń równie dobrze może dochodzić bez punkcików. Wystarczy, że według HR nie jesteś "cultural fit" na tyle żeby wziąć kogoś z gorszymi kwalifikacjami i sytuacja będzie identyczna.
@hggs to, że wiertarka udarowa słabo nadaje się do dłubania w nosie, nie świadczy o tym, że to złe narzędzie. Po prostu do pewnych rzeczy lepiej zastosować coś bardziej precyzyjnego - jakies małe ręczna dłutko chociażby. Może działa to wolniej i wymaga więcej wysiłku, ale przynosi pożądane efekty.
Modelowanie matematyczne, statystyka, średnia ważona itd. to świetne narzędzia w wielu przypadkach, ale nie w ocenie człowieka. Tu należy podejść indywidualnie. I nawet nie dlatego, że sama metoda jest jakaś strasznie bezduszna, ale ilość zmiennych jest przeogromna i sprowadzanie tego do pojedynczego wskaźnika jest zwyczajnie głupie i nieefektywne.
@@Savigo. co dalej jest wystawieniem punkcika, choć nie na papierze. Dalej przykładają cię do szablonu według jakiegoś pojedynczego kryterium. A człowiek to o wiele więcej, niż pojedynczy wskaźnik.
No i jaki to daje feedback - co byś zrobił, jakbyś usłyszał "jesteś za mało cultural fit na to stanowisko" - pomijając, że już w tym zdaniu, w słowach "za mało" jest ocena cyferką, nawet jak jej nie wyrażono. To co pracownik ma tu konkretnie poprawić? To dalej tylko jakiś wskaźnik nie mówiący nikomu nic na temat niczego, a jedynie pozwalający uszeregować w łatwy sposób, aby nie męczyć się z analizą sytuacji.
"Czy wiecie, że Krzysztof wytrzymał prawie 11 minut bez wspominania o podstawie programowej?" 😆
*That's what she said*
to niepotwierdzone plotki!
Ale za to z jakim talentem muzycznym zaintonował psalm pochwalny . 😉😁🤣
⭐⭐⭐PODSTAWIE PROGRAMOWEJ⭐⭐⭐
Normalnie jak ORB z KPO xD
Moja wychowawczyni kiedyś mnie poprosiła o wykonanie gazetki, abym dostał wyższe zachowanie. Na co ja odpowiedziałem, że ani mi umiejętność robienia gazetek, ani wyższe zachowanie do niczego nie jest potrzebne. Jej mina bezcenna, a ja miałem spokój do końca LO z głupotami xD
Bardzo dobra riposta!
U mnie moja wychowawczyni, która nie lubi punktów i ocen, robi pod koniec semestru burze mózgów na najciekawsze powody żeby komuś dodać punkty, najciekawsze: "Uśmiechanie się do pań woźnych" i "Tworzenie szkolnej atmosfery chaosu", były też takie jak "Zmienianie butów", "Schludny ubiór", "Chęć do życia", "Pokazywanie kota na lekcjach zdalnych"
U mnie dziś na lekcji kolega rozmawiał, więc nauczycielka wyciągnęła go na środek i kazała pokazać zadanie. Mimo że miał je zrobione nie gorzej niż inni, to dostał 1, a jak się jej postawił i chciał uzasadnienia oceny to dostał drugie 1 "za odpowiedź". Właśnie takie sytuacje pokazują jak te oceny są fikcyjne, bo tak naprawdę nie oceniają wiedzy a zaradność danej osoby, która w tym systemie się porusza. Tym sposobem on, choć z przedmiotu może być dobry, na koniec roku okaże się, że ma 2 lub 3, a ktoś kto po prostu siedział po cichu a na sprawdzianach ściągał- nagle będzie bardzo dobrym i przykładnym uczniem.
W tym drugim przypadku mamy idealny przykład oceny, która jest wyłącznie dyspozytywem władzy. Nic więcej. To znaczy nauczyciel chciał pokazać, kto tu rządzi. I tyle. Co więcej, taki typ oceny jest nieregulowany prawnie i sprzeczny z ustawą oświatową; ocena nie ma być narzędziem kary, nikt jej nigdzie tak nie definiuje. I dobrze też pokazujesz oczywistą wynikającą z tego niesprawiedliwość. Oczywista jest jednak ona tylko wtedy, gdy znasz kontekst, a brak oceny opisowej ten kontekst wymazuje.
Tak luźno związane z tematem. W szkole średniej się wkurzyłem i poprosiłem dyrekcję (na piśmie), żeby udostępniła nam kryteria ocen z różnych przedmiotów. Nauczyciele bowiem lali na sprawę. Chciałem, żeby była jasność, co trzeba umieć z danego przedmiotu na konkretną ocenę. Nie miałem ochoty mieć ze wszystkiego piątki. Trójka mi wystarczała. Na nauczycieli padł strach, bo okazało się, że nikt nic nie miał i oceniali na widzimisię. W sumie tylko pani "profesor" z fizyki miała jakąś tam tabelkę - reszta oceniała nas "na czuja" i w oparciu o swoje humory. Co szczególnie w przypadku wypracowań z języka polskiego miało ciekawe konsekwencje. Cała ta szkoła była farsą.
Po tym, co tam widziałem (a także na studiach), straciłem całkowicie zaufanie do systemu edukacji. Gówno mnie obchodzi, czy ktoś ma przed nazwiskiem "prof.", "dr" czy "mgr" (choć sam mam skromne "inż.") - nie wierzę, że to cokolwiek oznacza w praktyce i na cokolwiek się przekłada. Widziałem, kto te "tytuły szlacheckie" zdobywał, jak i czym - i wybaczcie, ale to jest komedia. 14 lat pracuję w marketingu. I gadam z ludźmi po studiach marketingowych, którzy nie wiedzą, jak puścić reklamę na Facebooku czy jak skonstruować chwytliwy nagłówek.
Zabawne, że z pracy inżynierskiej dostałem 5 (nieobniżone przez recenzenta!!!), wyróżnienie dyrektora instytutu i w ogóle. Promotor powiedział, że nigdy nie czytał tak dobrze napisanej pracy (w sensie, że po polsku i bez lawiny podstawowych błędów - tyle wystarczyło, by wzbić się na poziom master) i że mam 5, bo zastosowałem "unikalne, autorskie rozwiązanie". A ja po prostu myślałem, że aby zdobyć tytuł inżyniera, to trzeba nie tylko myśleć logicznie i mieć wiedzę, ale też KREATYWNIE podejść do rozwiązywania problemów (w moim przypadku była to AI wspomagająca rozpoznawanie chorób). Myślałem, że tak mają mieć WSZYSCY. Że to jakiś standard, by DAĆ COŚ OD SIEBIE i umieć obronić swoje rozwiązanie - a nie tylko powtarzać jak papuga. Może i lekka duma i łechtanie ego, że się tak wzniosłem ponad przeciętność, ale... hola, hola - to przecież system, który daje takiego samego inżyniera przed nazwiskiem, jak mają ci, co parafrazowali randomowe książki i płacili komuś za napisanie głupiej appki, żeby tylko się obronić.
Więc jaki to "prestiż"?
Więcej mądrości życiowej otrzymałem od mojego taty, który nie ma studiów i większość życia pracował fizycznie na budowie. Więcej nauczyłem się, prowadząc własną firmę, pracując, tworząc, projektując - niż zdobywając "punkciki". Dla mnie ten system jest do zaorania.
Gdyby poprosić wykładowców o podanie kryteriów, też by padł na nich blady strach.
A wyobraź sobie teraz taka sytuację, z wczoraj. Kierunek inżynieryjny. Innowacyjna praca powstała we współpracy z biznesem. Najwyższe oceny z egzaminu, od promotora i recenzenta. A tu wbija administracja i NIE WOLNO WYRÓŻNIĆ PRACY, BO ZA NISKA ŚREDNIA ŻE STUDIOW. Czyli oficjalnie podważa się kompetencje naukowców, chcących wyróżnić studenta, bo jakiś kretyn dał mu raz randomowo 3.0 z jakiegoś bezużytecznego przedmiotu. Nawet egzamin dyplomowy na najwyższa notę też nic nie dał. To jest abstrakcja, gdyby firmy tak działały, ogłaszałyby upadłość po tygodniu
@@KrzysztofMMaj "Pracownik Kowalski co prawda wymyślił rewolucyjny produkt dla naszej firmy, ale niestety pracownik Kowalski ma za mało punktów za sprzątanie biurka, także nie dostanie podwyżki. Gdyby chociaż przyniósł tę doniczkę albo coś." - taka sytuacja :D
Oj dobrze prawisz, otrzymanie tytułu inżyniera za zrobienie prostej stronki albo jakiejś gówno apki "to do list" skopiowanej z internetu to jest abominacja tytułu INŻYNIERA i wysiłku włożonego w jego zdobycie.
Dziś tytuł naukowy znaczy tyle, że miało się wystarczająco dużo wytrwałości i samozaparcia by skończyć studia. Z poziomem wiedzy nie ma to dziś nic wspólnego. Wiedza inżyniera z uczelni X nie równa sie wiedzy inżyniera z uczelni Y.
Generalnie ciekawi mnie twoja wypowiedź, bo na studiach inżynierskich na mojej polibudzie powiedzieli na bardzo wprost jak wygląda generalny pogląd na pracę inżynierską, oraz jak ten pogląd się różni od pracy magisterskiej. Parafrazując, powiedzieli nam że praca inżynierka ma być dowodem tego, że mając przed sobą zdefiniowany problem potrafimy go przeanalizować, dobrać odpowiednie rozwiązanie, zastosować je z odpowiednim naukowym rygorem, i prawidłowo (np. doborem odpowiednich metryk) ocenić działanie rozwiązania. Nacisk na to, że nic nie trzeba ambitnie wymyślać, tylko systematycznie i prawidłowo aplikować standardy rzemiosła (w moim przypadku też uczenie maszynowe, lol). Natomiast w skrócie magisterkę przedstawiali nam już generalnie jako pracę badawczą.
To nie znaczy, że płacenie na fiverze za napisanie apki na inżyniera jest jakkolwiek akceptowalne, ale zdecydowanie mam wrażenie, że twój standard na inżyniera jest dość radykalnie wygórowany, choć może to dlatego że ja już tak właściwie zaakceptowałem redukcję studiów inżynierskich do swoistego "job training", i ledwo co je postrzegam jako tytuł naukowy. A to że na magisterce nie jest jakoś specjalnie lepiej to już inna sprawa.
"Mądrzy ludzie nie chodzą do szkoły".
Czy tylko ja chce dzwonek na telefon gdzie Krzysztof tym cute głosem mówi zapętlone "punkciki! :3"?
To byłby bardzo głośny dzwonek na telefon
A ja chcę dzwonek gdzie Krzysztof śpiewa "podstaaaawaaa programoooowaaaa"😉😁
@@monya.peretz.892 ooooo! To też! :3
O Bogowie, ja chcę! "Puuunkciiiki"
"Podstawaaaa programowaaaaaa" jako budzik albo dzwonek, a punkciki jako notyfikacja, tak.
Rankingi są super. Kojarzą mi się z zrozpaczonymi gimnazjalistami, którzy nie dostali się do najlepszego liceum w mieście. A potem przypominają mi się łzy licealistów, którzy się tam dostali xD
Ale to jest true 🥲
Rel
Najlepsza szkoła to często największa patologia - renoma to często cień wszelkich afer zamiecionych pod dywan z precyzją godną rosyjskiej mafii
@@jakubrogacz6829 oj tak, ja poszedłem do szkoły która w mieście w rankingu była drugą najlepszą, ranking przedstawiał się tak: (nazwy uproszczone) liceum 1, liceum 2 - to do którego ja poszedłem, technikum 1, technikum 2, technikum 3, zawodówka. Gdybym wiedział jak działa ten system to poszedłbym do technikum 2, w którym nie było za dużo patologii z okolicznych wiosek za to nauczyciele mieli (z pewnymi wyjątkami) w miarę wyjebane w te całe matury, rankingi i itp. Miałbym luz i na spokojnie bym sobie przebrnął przez to technikum, spokojne 4 lata. A tak to trafiłem do liceum, które walczyło żeby być pierwsze w rankingu, a nauczyciele straszyli maturami (które się okazały w miarę łatwe, jakby się można było uczyć wedle własnego trybu), mnóstwo zadań domowych i straszny zapierdol (spałem 3-4h pon-pt). Atmosfera i metody nieefektywne nawet żeby się przygotować do matury xd.
Tak mi się przypomniał ten mem z Januszem "mmm... cycunie" to teraz bym widział takiego betonowego profesora, albo dyrektora jakiegoś "PRESTIŻOWEGO" liceum "mmm... punktunie"
TAK juz to widze w głowie
Cyce jak donice! 😍😍
Jestem osobą raczej antyspołeczną i samotnikiem, mimo że uczę się dobrze zawsze mogłam liczyć na zachowanie co najwyżej dobre, bo nie pociągało mnie angażowanie się w życie szkolne i organizowanie apeli 🙃
Same here, same here. Dla mnie aktywizowanie się w jakimkolwiek wymiarze to męka, dlatego się tak cieszę z tego, że dziś w działalności charytatywnej może pośredniczyć internet, bo nawet do tego byłem całkowicie przez fobię społeczną niezdolny
Jak moje liceum spadło w tym roku w rankingu Perspektyw z pierwszego miejsca na Dolnym Śląsku na trzecie to razem ze znajomymi świętowaliśmy to wydarzenie. Dlaczego? Ponieważ dyrektorka naszego liceum kochała wręcz robić propagandowe wpisy na szkolnym fb, chwaląc się, jak bardzo nasza szkoła jest lepsza od innych. W tym roku pomimo utraty pierwszego miejsca i tak taki wpis miał miejsce, tym razem po prostu pisząc, że i tak jesteśmy najlepsi na całym świecie.
Też bym to świętował, walczę co rok z fetyszyzowaniem rankingu P*rspektyw u mnie na uczelni, ale to walka z wiatrakami
Te "najlepsze" szkoły tak się pałują tymi rankingami, że powinno się zmienić nazwę na "pornospektywy"
Które to liceum?
O ile ranking perspektyw opiera się na zarobkach i zawodach absolwentów to ma to jakiś sens. Wiesz na czym się opiera ranking któremu twoja szkoła podlega?
@@vmaxguy2610 ranking prespektyw polega na wynikach matur i wynikach w olimpiadach uczniów danej szkoły
Jestem skłonny przyznać 98.5/100 punktów za to video. Krzysztofie staraj się dla lepszego wyniku przy następnej próbie ;)
w takich chwilach przypominam sobie, że w pierwszych latach YT był gwiazdkowy system oceniania filmów w skali 1 do 5...
Kocham patrzeć jak Krzysztof dostaje szału, czuje się wtedy szczęśliwa 😊
z jednej strony bardzo się cieszę, z drugiej niepokoje się przyszłym rachunkiem od swojego psychiatry
@@KrzysztofMMaj Ale szczęście to szczęście, więc może nawet psychiatra zrozumie i polubi. Gorzej jeśli zamieni się później w jednego ze złoczyńców Batmana.
@@KrzysztofMMaj Może warto grzyby psylocybinowe zastosować w microdosingu zamiast płacić psychiatrze worki pieniędzy :D?
Całkiem niezły kink xD
Mój kolega z 1 liceum, który został przewodniczącym swojej klasy powiedział że to daje mnóstwo punków. Zapytałem się go: a no ci punkty? On odpowiedział: zapytaj się moich rodziców.
Przypomina to "Paragraf 22", gdzie piloci eskadr bombowców dostają punkciki za odpowiednie "skupienie wybuchów", jak również za zrzucenie bomb za pierwszym podejściem. Trafienie w cel w zasadzie dowództwa nie obchodzi. Heller niechcący opisał polski system edukacji :)
O podobnym problemie punkcików wspominał kiedyś Dawid Myśliwiec i dość jasno pokazał jak niszczący wpływ może to mieć na naukę i jej rozwój.
A mimo to jest to wciąż praktykowane. Katastrofa.
@@KrzysztofMMaj i podobno ma się całkiem nieźle - niestety
Cały temat przypomniał mi, jak odebrałam wyniki bardzo dobrze zdanej matury. Był to jeden z niewielu momentów, gdzie moja mama powiedziała mi, że jest ze mnie dumna. Po tych słowach poczułam pustkę - pewna dziennkarka powiedziałaby pewnie, że pewnie była ona spowodowana antydepresantami, w tym benzo, które brałam wtedy już od jakiegoś czasu. Myślę sobie, jak bardzo nieważne było to, że od kilku lat grałam w orkiestrze, realizowałam się sportowo i robiłam rzeczy okołograficzne (co w przyszłości zostało moim zawodem) i literackie. Punkciki!
Wspominałam też kiedyś o mojej matematycy - postanowiła mnie pozytywnie zauważyć, jak wyskoczyłam z punkcikami z próbnej matury w 4 klasie, osiągnęłam najlepszy wynik w klasie z próbnej matury rozszerzonej. Wcześniej byłam paskudą, bo włosy pofarbowane i paznokcie pomalowane 😁 punkciki rozwiązały ten problem. Szkoda, że jej nie obchodziło, jak duży postęp zrobiłam, dopiero jak wbiłam wysoki lvl przez grind na korkach i na samodzielnej nauce to zasłużyłam na zauważenie i nawet pochwałę.
Jak słuchałam o artykułach to się zastanawiam, kto wymyślił ten system i czy on od początku był taki popsuty?
Pozwól, że w takim razie ja będę z Ciebie dumna za wszystko!
@@DeedFireborn dziękuję Ci bardzo ❤️
Przyłączam się do wyrazów dumy i uznania, zwłaszcza za zwycięską walkę ze smokiem depresji, a od siebie dodam odpowiedź na końcowe pytanie.
Za czasów mojego dziadka jeszcze tego nie było. Testy, zwłaszcza zamknięte, punkty i rankingi zawdzięczamy reformie prof. Handkego, tej samej, która wprowadziła gimnazja. Od tamtego czasu jest gwałtowny spadek i jakości nauczania w Polsce, kiedyś naprawdę wysokiej, i poziomu polskiej nauki, która została rozwodniona pseudobadaniami. Bo punkty zawsze (każdy to wie) ciuła się najłatwiej.
czym sobie zasłużyłam na wyczekiwany film o punkcikach
+500 punktów aspiracji za spełnione pragnienie
W trzeciej klasie gimnazjum dwa razy w miesiącu pisałam rozprawki, przygotowujące do egzaminu gimnazjalnego. Dostałam cyferkę, ale pod nią znajdowała się ocena opisowa nawet na pół strony, raz chyba nawet dostałam na całą XD Ale z dwójki doszłam do piątki, właśnie dzięki tym opisom i rozmowom z nauczycielką niż punkcikami obok zdań źle napisanych lub przy zdaniach, w których pojawił się jakiś jeden błąd. Dzięki mojej polonistce potrafiłam napisać rozprawkę bez lektur (czym ją załamałam), ale udało mi się zdobyć tam około 70%. No i ktoś z niewypranym mózgiem sprawdzał mi egzamin, skoro nie skreślił mi tej rozprawki na samym początku. Dodatkowo moja mama jest nauczycielką wczesnoszkolną i pisze tylko oceny opisowe + używa tablicy interaktywnej do nauki dzieciaków, a się pochwalę.
Kiedyś na lekcji poruszyłam temat ocen opisowych. Babka mi powiedziała, że ona ma tyle klas, że nie byłaby w stanie, mając jedną godzinę w tygodniu z niektórymi klasami, porozmawiać na tyle, aby wystawić odpowiednią ocenę opisową. Chwilę potem żaliła się, że ma tyle prac do oceniania, że kończy codziennie około 23, a czasem później i że w sumie przez większość dnia nawet nie widzi się z rodziną.
Oh widzę, że moje ukochane błędne koło nauczycieli jest nie tylko u mnie. Zależnie się z powodu nagromadzenia tysięcy prac do sprawdzenia i mówienia, jak to oni mają jeszcze życie prywatne do ogarnięcia, a jednocześnie zadawanie coraz to nowszych prac, BO OCENY MUSZĄ BYĆ i przecież one są takie ważne i ich ilość musi być jak największa, bo tak. Bo to wcale nie tak, że wystarczy wystawić jakieś ich minimum, ale bardziej szczegółowe i rozbudowane
Nigdy nie rozumiałem tej sprzeczności. Widzę ten tok rozumowania więc następująco:
1. Nikt nie każe robić sprawdzianów ani wystawiać ocen cząstkowych. W prawie oświatowym jest jedna ocena końcowa, a Stowarzyszenie Umarłych Statutów przygotowało gotowce, na których można zbudować zgodny z prawem, prouczniowski statut.
2. ...a zatem można by wygospodarować więcej czasu.
3. ...jednak jeśli się to zrobi, to wtedy będzie trzeba bardziej indywidualnie i opisowo oceniać...
4. ...a to jest zbyt wyczerpujące, więc lepiej robić sprawdziany, teściki i oceniać punktowo.
Aż się muszę podzielić moją historią bo pasuje idealnie. Od ok. października brałam udział w konkursie historycznym. Przeszłam do 2 etapu, który przewidywał napisanie pracy na min. 8 stron. W życiu czegoś takiego nie pisałam, ale mój historyk bardzo mi pomógł. Na samo pisanie pracy poświęciłam miesiąc, około okresu świątecznego, więc pół przerwy od szkoły poszło się je... Ale udało się, napisałam w terminie, przesłałam i 3 lutego dostałam wyniki. Przeszłam. Próg przejścia to było 36 PUNKCIKÓW, miałam 37. Strasznie dumna z siebie byłam, pochwaliłam się wszystkim. Od 10 do 23 lutego byłam na kursach skrzypcowych w Lusławicach i Belgii. Na kursie całkiem przypadkiem poznałam chłopaka, który też przeszedł 2 etap tego właśnie konkursu. W pierwszy dzień po powrocie po 2 tygodniach do szkoły mój nauczyciel mnie wzywa w środku ostatniej lekcji. Podwyższyli progi. Zabrakło mi 2 PUNKCIKÓW, które może bym miała gdybym nie pojechała na kursy i odwołała się w terminie. Kurtyna.
Czy żałuje pojechania na kursy? Absolutnie nie, gdym cofnęła się w czasie, zrobiłabym to samo, ale ból pozostaje, jak 4 miesiące wypruwasz sobie żyły i chuj.
Lex retro non agit mawiają, a tymczasem w punkcikach i rankingach prawo *ZAWSZE* działa wstecz, bo manipulowanie tabelami rankingowymi to jest creme de la creme tego zjebaństwa. Moja mama kiedyś grant na parę milionów z tego tytułu straciła, który wywalczyła dla uczelni i który został pozytywnie oceniony - ale spadł w rankingu, bo po fakcie wprowadzono nowe, *nieznane na etapie pisania wniosku grantowego* kryteria oceny.
Najlepszym być naprawdę chcę
Jak nigdy dotąd nikt.
Zdać muszę ważny test,
A właściwie to wszystkie z nich!
Polskę przemierzę wzdłuż i wszerz
Odnajdę w sobie moc,
Świat edukacji zrozumieć chcę,
Odnajdę wszystkie bo...
PUNKCIKI! Czy już wszystkie masz?
Oświaty niech rośnie kwiat!
PUNKCIKI! To dziś cel jest mój,
Niech je zliczy belfrów rój!
Czy tylko ja śpiewałem do melodii
Proszę nie bezcześcić hymnu mojego dzieciństwa mieszając go z chorym systemem 😠
By uchronić oświatę od reformacji
By zjednoczyć wszystkie systemy naszej nacji,
Ocenom opisowym nie przyznać racji,
By tabelki zapełniać, będziemy przyznawać punkciki!
PRUSKI! SYSTEM! EDUKACJI!
Ministerstwo Edukacji Narodowej pracuje w służbie zła,
Więc poddaj się lub do walki stań!
Od lat to fakt!
@@elvenoormg5919 Leżę i kwiczę xD
Mój brat się za komuny nie dostał na medycynę, bo nie miał punkcików za pochodzenie. Lata lecą, systemy się zmieniają, punkciki zostają.
Osobliwie to właśnie wtedy te punkty zaczęły w Polsce hulać. Za PRLu.
Zabrakło mi pół punkcika żeby zaliczyć przedmiot na studiach ale wykładowcy się zlitowali i postawili mi 3. Cieszę się, że mam to z głowy ale jednocześnie jest to dość uwłaczające godności, że w ogóle musiałem stresować się o taki absurd jak pisanie poprawki ze względu na brak 0.5/100 w punktacji XD
Prawda? To jest naprawdę chore
Moja bliska znajoma kilka razy przychodziła na dyżur profesora, który stwierdził, że nie zaliczy przedmiotu ponieważ zabrakło jej 0,17 pkt do progu zaliczeniowego. Finalnie jednak wstawił jej zaliczenie, jednak to pokazuje z czym tak naprawdę mamy odczynienia - nie z wyedukowanymi ludźmi tylko z algorytmem.
Brzmi jak ciśnięcie nauczycieli w ósmej klasie, by chodzić na wolontariat, mieć jak najwyższe oceny i najlepiej to jeszcze pasek, bo są to dodatkowe punkty rekrutacyjne, a przecież niektórym przez to zabrało punkta, pół, czy jednej setnej punkta do szkoły średniej do której się chce iść xDDD
Polibuda: Nie zdałem zaliczenia u dziekana dlatego że brakło mi 0.4 punkta i nie mógł mi podciągnąć ponieważ nie chodziłem tyle na wykład co osoby którym podciągał o np 1 cały punkt jak brakowało. Najlepsze jest to że był to termin zerowy o którym dowiedziałem się ja i większość osób dzień przed dlatego że Pan dziekan chciał pokazać że warto chodzić na wykłady i elitarne grono osób chodzących na jego wykład około 15 osób z 80 na kierunku. I przez cały tydzień nikt nic nie powiedział najlepsze jest to że on im pokazał nawet jakie pytania będą. Świetny system świetni ludzie
Jeszcze lepsze jest to, że jako Dziekan fizycznie nie mógłby zrzucić na kogokolwiek odpowiedzialności. To była jego suwerenna decyzja, miał moc prawną zadecydować nawet wbrew regulaminowi
Nigdy nie zapomnę, jak w jednej z pierwszych klas podstawówki nauczycielka zapytała nas co dostajemy w zamian za chodzenie do szkoły i uczenie się. Cała klasa chórem odpowiedziała, że oceny i nikomu nie przyszło do głowy, że ona miała na myśli wiedzę. Co więcej byli nawet zdziwieni i co rusz było słychać "że też na to nie wpadłem".
3:40 W przedstawionym artykule wspomniano o amfetaminie, co jest już bardzo niepokojące, ale tak się składa, że jakoś od kilku dni w mediach rozpoczęto debatę o szkodliwości napojów energetycznych na zdrowie i o ograniczeniu ich dostępu dla najmłodszych. Generalnie zgadzam się z tą ideą, ale w całej tej nagonce na napoje energetyczne nikt nie zwrócił uwagi na to, czemu młodzież po nie sięga, chociaż (chyba na Polsacie) był przedstawiony fragment rozmowy z licealistą, który stwierdził, że on się po energetyki, jak musi "zarwać nockę, żeby się nauczyć na sprawdzian".
To już jest tak powszechne, że nawet nie wiem, czy da się z tym walczyć. To jak z kawą, od której uzależniono pokolenia pracujących przymuszanych do wstawania o niewłaściwych i nienaturalnych dla nich porach
@@KrzysztofMMaj Student z tej strony - kawy ani energetyków nie pijam(choć od czasu do czasu gorącą czekoladę z automatu biorę)
Jak usłyszałem że zachowania się nie da ocenić punktami to aż mi przypomniałeś Panie Krzysztofie jak moja wychowawczyni(której po prostu nie znoszę przez fakt że za nic w świecie nie da się z nią dogadać) na godzinie wychowawczej na której ta kobieta robi często biologię (bo uczy ona tego przedmiotu) pokazała całej mojej klasie statut a w nim „Kryteria oceniania zachowania ucznia/uczennicy” chyba tak to szło i jak zobaczyłem że oni zrobili punktowe ocenianie zachowania to myślałem że po prostu wyjdę z tej sali. Oczywiście musieliśmy mówić co robiliśmy przez cały rok i jak bardzo się staraliśmy na jakie konkursy chodziliśmy i czy pomagaliśmy innym w uczeniu się(po kiego grzyba jest jej ta informacja????) itp itd. Czyli cały nasz wkład w życie szkolne. Bo wcale to nie tak że taki ja robi bardzo wiele poza szkołą i nic się nie wliczało w te jebnięte kryteria i punkty więc czuję się lekko oszukany przez statut szkolny.
Całe szczęście jest teraz Stowarzyszenie Umarłych Statutów, ja bym dosłownie pisał do nich kiedyś codziennie jako uczeń, żałuję, że nie ma czegoś podobnego dla statutów uczelnianych. Przynajmniej można jakoś próbować walczyć. Bo to jest tak bardzo wbrew prawu oświatowemu, że się bardziej nie da
Jeżeli nie byłby to problem, to czy mógłbym wiedzieć czy uczyłeś/uczysz się w II LO w Białymstoku? Pamiętam, że tam był podobny system w trakcie mojego (niedługiego na szczęście) pobytu w tej placówce i jestem ciekaw czy to jest zwykły zbieg okoliczności, czy po prostu (o zgrozo) takich zbiorów regułek w polskich szkołach jest więcej.
@@saph22 Więcej
@@tupacz825 Eehh... Czemu mnie to jeszcze dziwi? U mnie poza konkursami i przestrzeganiem regulaminu szkolnego to do ocenki z zachowania była wliczana opinia nauczyciela jak i również opinia kolegów i koleżanek z klasy, która sprowadzała się do zaznaczenia w dokumencie google odpowiedzi typu dobry, bardzo dobry, niedostateczny etc. przy numerku danej osoby z dziennika zamiast oceny opisowej, co mnie szczerze mega rozwaliło. Poza tym należało mieć nienaganne zachowanie nie tylko w placówce szkolnej, lecz również poza jej murami, co w praktyce oznaczało to, że jeżeli np. nauczyciel na mieście przyłapał ucznia na paleniu, piciu alkoholu lub przeklinaniu (xD) to był on zobowiązany do uwzględnienia tego w swojej opinii jeżeli mnie pamięć nie myli. Tiaaaa, mówiąc w skrócie cieszę się, że mnie tam już nie ma xDDDDD.
@@saph22 Elektryk w białymstoku przepiękna szkoła cn?
Dosłownie dzisiaj u fryzjera zasłyszałem rozmowę fryzjerki z klientką, która chwaliła wychowawczynie swojego syna z II klasy podstawówki, że w przeciwieństwie do poprzedniej nauczycielki dającej ocenę opisową, ta obecna wszystko ładnie rozpisuje w tabelce i ocenia liczbowo na ile uczeń pojął dany materiał. Pomyślałem w tamtym momencie, że szkoła nigdy nie zmieni się jeśli rodzice już tak młodych dzieci chcą mieć na piśmie cyferki (ewentualnie zastąpione np. kolorami) symbolizujące jak dobry jest ich dzieciak i w ilu % nauczył się tego co trzeba.
Tak! Nigdy to się nie zmieni, jak też będziemy rywalizować między sobą o punkciki/ocenki nasze lub naszych dzieci czy uczniów. Zaszczepienie genu rywalizacji na punkty tak wcześnie bardzo, nomen omen, procentuje na przyszłość
Zrozumienie oceny opisowej to najwyraźniej wyzwanie przekraczające możliwości intelektualne niektórych rodziców.
@@dawidwojacki5049 Pytanie czy w takim razie powinni zostać rodzicami...
@@radekf2006 mmm, otwarcie puszki Pandory, tutaj odsyłam do "Powrotu z Gwiazd" Lema, gdzie człowiek musi mieć skończony szereg fakultetów z zakresu pedagogiki, aby w ogóle dostać pozwolenie na posiadanie dzieci XDDD
@@radekf2006 ta..,bo na to też powinny być papiery i zezwolenie...😂😆
jedną z najważniejszych kompetencji, które zdobywamy w szkole, a także w jakiś sposób na studiach, ma być umiejętność pracy w zespole i funkcjonowania w grupie. To jest absolutnie kluczowa rzecz dla prawie każdego, bo większość dorosłego życia zejdzie nam na współpracy z innymi ludźmi czy pracy z nimi. No ale punktoza uczy czegoś zupełnie innego - wiemy więc, że mamy rywalizować, zbierać jak najwięcej punkcików i oczywiście łypać podejrzliwie na innych, którzy też ciułają punkciki. Ponieważ taki system nie premiuje wkładania wysiłku w pracę grupową, jest ona odbierana jako coś absolutnie najgorszego pod słońcem.
Lista czasopism punktowanych ułożona była w taki sposób, że gdybym nawet opublikowała artykuł w najważniejszym międzynarodowym periodyku w mojej dyscyplinie, wyceniono by to na okrągłe zero punktów. Bo nikt tego nie konsultował z humanistami, no może poza teologami.
W punkt. Wszystkie najważniejsze pisma z mojej dyscypliny są obecnie poza listą.
Punkciki to ulubione narzędzie ludzi pozbawionych w sposób systemowy zdolności do myślenia i działania w sposób nieszablonowy.
Tak!!! Absolutnie tak! Dlatego tak przerażająca jest ich popularność w polskiej nauce
Aż mi się skojarzyło liceum do którego chodziłam. Opinie były cud, miód najlepsza szkoła, wysoki poziom, wysoka zdawalność matur itp. Rzeczywistość? Jedna wielka trauma psychiczna, której do teraz ciężko się pozbyć a wysoka zdawalność matur wynikała z faktu, że po prostu "profsorzy oświeceni" nie dopuszczali do matur tych, których uważali za gorszych czyli osób z 2 czy 3 a przynajmniej utrudniali ile się dało nie gardząc nawet wmawianiem takim uczniom "problemów umysłowych" ❤️
Strach myśleć, że takie miejsca istnieją...
Brzmi jak LO 13 we Wrocławiu. Gdyby ktoś rozważał pójście tam, to serdecznie nie polecam :)
Punkciki skutecznie wypłoszyły mnie z akademii. Uznałem, że jak już moja kariera ma polegać na ciułaniu cyferek, to zamiast ECTSów wolę PLNy.
Nie dziwię Ci się. Mnie napawa coraz większą niechęcią i obrzydzeniem to, że tak wielu naukowców i nauczycieli nie ma najmniejszego problemu z obroną tego stanu rzeczy i wmawianiem ludziom, że to do czegokolwiek służy. Mój dziadek, który żył za czasów, gdy publikowało się w Polsce po to, by pomóc polskiej nauce, a za granicą - by ją wypromować i wymienić się ideami na najszerszym możliwym forum, przewraca się w grobie widząc to, do czego doprowadzono niedługo w końcu po jego śmierci.
@@KrzysztofMMaj Punktoza pojechała też nożem po gardle dydaktyce. Na UW zajęcia prowadzi się po to, by wyrobić sobie pensum. Jak ktoś ma pomysły na ciekawe zajęcia czy koła studenckie, a pensum ma wyrobione, to na niego patrzą jak na pijanego bądź niespełna rozumu. Bo pracownik naukowy nie ma się interesować studenckim plebsem, tylko robić maślane oczka do poczytnych periodyków naukowych, żeby mu coś łaskawie przyjęli do druku. Niestety tę patologię w Polsce napędził źle wdrożony system bolący, pardon, boloński.
@@KrzysztofMMaj Z 3-4 pokolenia ( może 5 ) wstecz w tym kraju żyli ludzie bez których nie powstał by ani internet ani komputery ani nawet telewizja (dobra dla uproszczenia, półprzewodniki, bo akurat lampy by były, no ale lampy próżniowe to raczej by pozwoliły na rozwój góra telewizji ) , a może nawet cały przemysł naftowy, dla porównania poza blue-rayem to nie kojarzę żadnego polskiego wynalazku ( a i ten został sprzedany za granicą bo tu pieniądze poszły na ważniejsze badania )
Fakt, że uczniowie „się dopingują, żeby UTRZYMAĆ TEMPO i sprostać wymaganiom” nie jest dowodem wysokiego poziomu szkoły. Wprost przeciwnie, udowadnia, że szkolnictwo jest na żenująco niskim poziomie a naukę i umiejętności myli z zakuwaniem i wyścigiem szczurów. Szkoda, że niewiele osób to rozumie. Dzięki za film Krzysztofie!
Tak, też to postrzegam jako absolutne fiasko pedagogiczne. I uważam za obrzydliwe nadużycie łączenie tego z pandemią. Pamiętam doskonale czasy przedpandemiczne i doktorantów, którzy mowili dokładnie to samo o konieczności "dopingowania się"
Muszę podzielić się historią z mojego liceum z tego tygodnia bo trochę mnie ona dobiła. Dosłownie wczoraj wychowawczyni poinformowała moją klasę, że dyrekcja uznała, iż świetnym pomysłem będzie wprowadzenie specjalnego CZERWONEGO znacznika przy frekwencji ucznia w dzienniku elektronicznym, który nauczyciel ma wstawić ilekroć uczeń wychodzi do toalety w czasie lekcji. Teraz w zależności od liczby takich CZERWONYCH znaczniczków oznaczających wyjście do toalety uczeń może mieć obniżone zachowanie. Najzabawniejsze jest w tym to, że dyrekcja wprowadziła taki system jednocześnie nakazując nauczycielom wypuszczać uczniów do toalety tylko w SZCZEGÓLNYCH przypadkach argumentując to tym, że uczniowie za często wychodzą do toalety w czasie lekcji. No cóż zobaczymy jak będą to egzekwować.
O.O masakra!
Oczywiście fakt, że osoby kobiece muszą chodzić do toalety częściej, nie będzie brany pod uwagę? Kto by się przejmował fizjologią...
Jak zestresować ludzi sikaniem.
Chore
coo xD jezu, przecież to jakaś bzdura. zgłoś to gdzieś koniecznie! Może właśnie do Stowarzyszenia Umarłych Statutów? albo Rzecznika Praw Ucznia?
Koniecznie trzeba to gdzieś zgłosić! 😓 To nieludzkie! Czy niektórzy bardziej znerwicowani uczniowie mają sikać pod siebie?
W styczniu starałem się o dostanie na praktyki zagraniczne z Erasmusem i oczywiście wszystko było PUNKTOWANE i zamiast realnie dać komuś szanse to wybrano osoby, które miały więcej punkcików. Tak na marginesie fragment z przeprowadzaniem staruszki przez pasy mnie rozbroił.
Punkciki w grach:
Punkciki w edukacji:
Widzę emotki rzygania. JESTEM
@@JuliaOpaczewska
Ja już dawno doszedłem do tego punktu w graniu w gry, gdzie nie gram po wygraną tylko żeby sobie pograć i teraz ten mindset mi pomaga w edukacji
Uczę się akurat filozofii na jutrzejszy egzamin i boleść mnie dopada. Takie fajne tematy, filozofia miłości, dialogu, Sartre, Nietzsche, fenomenologia, a jutrzejszy egzamin to przede wszystkim pytania zamknięte.
Egzamin z FILOZOFII w formie pytań zamkniętych to jest samozaoranie level hard. Nietzsche by to tak wyśmiał, że profesor by zrezygnował z pracy
That's it. Robię psałterz podstawy programowej XD
A tak inaczej: wystawiałam oceny na semestr moim uczniom. Mieli zrobić projekt na dowolny temat muzyczny. Czy wszystkim wystawiłam 6-tki? Tak. Czy mówiłam o zaletach i o tym co można w nim poprawić na boku? Tak.
Jak już są te oceny to niech chociaż ten przedmiot podwyższy im średnią :p
Robię to samo. Żeby było śmieszniej, w cytowanym tekście o ocenianiu formującym i klasyfikującym, jest ciekawy fragment o uniwersytecie Harvarda:
At Harvard, about half of all course grades already are A or A-, and, as Dan Seligman notes, ‘91% of seniors graduated with honors’ (2002, p. 94). If the direction that grades are taking at Harvard-the oldest institution of higher learning in the United States and the ‘jewel’ of American higher education-is any indication, the future of evaluation and assessment in university classrooms is bleak (The Benefits of Standards-Based Grading: A Critical Evaluation of Modern Grading Practices, s. 5).
Jednym słowem: wykorzystujmy prawo inflacji, żeby pokazać bezsens ocen. Skoro ktoś był na tyle głupi, by zekonomizować proces nauczania, można wykorzystać prawa ekonomii przeciw niemu
@@KrzysztofMMaj No i też come on. Muzyka (mówię ofc w przypadku mojego przedmiotu) ma być FAJNA. A nie kolejny przedmiot gdzie trzeba klepać formułki i uczyć się na pamięć.
Dzięki takiemu podejściu powstało wiele super bitów, cewka tesli która tworzy prąd w rytm muzyki i sporo rick rollów zrobionych w minecraft 😂
Ciekawe co by powstawało, gdyby nie trzeba było się przejmować ocenami 🧐
@@AoiShibata nic tylko zazdrościć uczniom. W mojej podstawówce uczył nas taki postkomunistyczny beton, że to szok. Wyobrażacie sobie starą babę w XXI wieku, która pierdoli że syntezator to nie instrument, a nut (które mamy potem grać, a nie śpiewać) uczy nas nazwami solmizacyjnymi, zamiast normalmie literkami
@@granola6134 w sumie solmizacja jest bardziej popularna still, ale No da się to połączyć wszystko.
A co do syntezatorów: mamy w sali studio nagraniowe (takie po kosztach ale wystarczy) żeby można było się uczyć nagrywania itd. No mega się cieszę, że tak trafiłam 🔥
@@AoiShibata ja pamiętam muzykę z liceum (25 lat temu) i chyba mieliśmy niespotykane szczęście - nauczyciela który wiedział, że na siłe się nikogo nie nauczy śpiewać, za to świetnie umiał przykuć naszą uwagę opowiadając dlaczego np. orkiestra jest ustawiana tak a nie inaczej, opowiadał ciekawostki związane z fizyką (!) dzwięku, historie muzki nam cała w kontekście czasów wyłozył etc..a oceny wstawiał, bo musiał, na sztukę.
Powiem wam, że spoko remedium jest zawieść oczekiwania tych, którzy chcą od nas dużo punkcików, dużo świetnych ocen i innych ocen. Jeśli pokażemy jak kładziemy na to wszystko lachę, ale i tak zdajemy bo nie jest tak źle, to poprzeczka się obniży, a nawet spadnie, a wy przynajmniej na jakiś czas macie wolność i spokój. Działam tak odkąd skończyłem czwartą klasę (podstawówki) i moja mama absolutnie już nic ode mnie nie wymaga, ojciec to samo, choć on to też zauważył że oceny to se może wsadzić, bo gówno dają i gówno mówią. Także no im więcej szczurów zrezygnuje z wyścigu tym mniej będzie on powszechny. Leję mocno na szkołę, byle zdać i mam dzięki temu spokój, polecam każdemu
Też stosuję, jest to o wiele lepsze dla mojej psychiki
Ja tak przetrwałam całą edukację, ale i tak nie było łatwo. Nauczyciele nie znali litości nawet dla uczniów z problemami.
Krzysztofie! Im więcej tego wszystkiego słucham, tym bardziej mi się odechciewa w tę naukę i edukację brnąć. Z jednej strony potrzeba w zepsutym systemie ludzi którzy chcą z tym walczyć, ale ze strony drugiej, jakaś satysfakcja i bezpieczeństwo zawodowe też by się przydały. Jak żyć?
W życiu trzeba się kierować własnymi potrzebami i szczęściem. Polska edukacja uczy nas postawy cierpiętniczej i ofiarniczej, a tymczasem przydałaby nam się lekcja zdrowego egoizmu. Jesteśmy najbardziej przepracowanym w stosunku do zarobków narodem w Europie. I stało się to nieprzypadkowo
Co do PUNKCIKOW XD z zachowania, to przypomniala mi sie historia z podstawowki. Zebralismy sie w piatke ze znajomymi z klasy i postanowilismy zrobic gazetke klasowa w formie magazynu. Tygodnie spedzilismy nad pisaniem artykulow, przygotowaniu oprawy graficznej etc etc, wydalismy nawet stowe na wydrukowanie tych kilku egzemplarzy. Wychowawca byl pod takim wrazeniem, ze dal nam tyle PUNKCIKOW XD z zachowania, co za scieranie tablicy przez jeden dzien bo tylko tyle przewidywala punktacja xDD Na pierwszym numerze sie skonczylo :v
Klasyczna szkolna motywacja do robienia czegoś ciekawego Najlepsi zawsze byli uczniowie, którym wychodziło jakieś kiepskie zachowanie, ale nagle pod koniec roku przynosili tonę makulatury i kończyli z lepszym zachowaniem od takiego siedzącego cicho i nikomu niewadzącego człeka xD
Krzysztof - w dawnych czasach chodzilem do jednego z najlepszych liceow w Polsce . Liceum bylo we Wroclawiu. Tak sie zlozylo ze miano najlepszego , lub prawie najlepszego znali wszyscy - i zazdroscili i tez chcieli. Najlepsze liceum! nie ma , panie, lepszego. No i sie dostalem , cudem . Okazalo sie bardzo szybko ze liceum to czysty koszmar dla normalnego i przecietnego ucznia. BOWIEM! Liceum w tamtych czassach bylo najlpesze jesli mialo najwiecej wyprodukowanych `olimpijczykow` . i wlasnie tym sie zajmowalo. cala reszta w tym ja - to byla szara masa, tlum - tzw tlucznie (okreslenie moje) - wyszydzani i lekcewazeni oraz notorycznie niczego nieuczeni lecz dyscyplinowani. caly czas i serdecznosc byl dla olimpijczykow. Jak ja sie tam jak pies meczylem . GDyby nie moi przyjaciele ktorych tam poznalem oraz pierwsza i ostatnia prawdziwa milosc .... to nie wiem .
W klasie czwartej moi rodzice zmuszeni byli kupic mi 4! korepetytorow ktorzy po raz pierwszy cokolwiek mi wyltulaczyli, mieli czas i nie gnoili i nie wysmiewali . 4 klase skonczylem z czwrowrkami (wczesniej raczej srednia to mierny) oraz sie dostalem na prestizowa uczelnie . MOja zasrana szkola wpisala sobie moj i moich rodzicow sukces do punkcikow - a jakze. taki xuj.
Opisujesz casus V LO w Krakowie... Dokładnie to samo modus operandi nauczycieli, zrobienie z uczniów fabryki punkcików dla szkoły z olimpiad przesmutna rzecz, jak można do czegoś takiego się zniżyć
Seria „Dla każdego coś przykrego” to wzorowe odzwierciedlenie „trochę straszno, trochę śmieszno”
gdy przyszłam do mojego liceum przed początkiem 1 klasy by złożyć świadectwo z podstawówki i inne papierki żeby dokończyć rekrutację zobaczyłam cos co spodowodwlo ze tak właściwie na zawsze straciłam szacunek i jakakolwiek wiarę w tą szkołę. mowa o tablicach z nazwiskami uczniów i ich wynikami na świadectwie z ubiegłego roku szkolnego. osoby poniżej średniej „paskowej” (czyli 4,75) napisani na czerwono. przecież to wyglądało jak jakaś średniowieczna tablica z osobami których egzekucja odbędzie się za kilka dni na rynku (to było dokładnie moje pierwsze skojarzenie). co więcej, gdy przyszłam tam we wrześniu i zaczęłam pytac nowych znajomych, czy słyszeli o tej praktyce, wydawali się być zachwyceni-swoją droga na koniec każdego następnego roku większość z nich znajdowała się w strefie „nad czerwonymi nazwiskami”. pomimo tego, gdyby zapytac któregoś z nich o jakiekolwiek zainteresowania pozaszkolne, większość nie była w stanie odpowiedzieć w inny sposób niż wymienienie nauki rozszerzanych przez nas przedmiotów. tak wyglada system nauczania w szkołach i to jest przykre. zwłaszcza, gdy głównymi pytaniami które słyszymy na jakiejkolwiek lekcji nie są „czy mogłaby pani cos więcej opowiedzieć?” lub „a jak to dokładniej dziala?” (czyli pytania wynikające z wrodzonej, ludzkiej ciekawości). zamiast tego pojawia się jedno pytanie-„ a czy to będzie na sprawdzianie?”.
Straszne... A jest to coś, co mogłoby być spokojnie podstawą do interwencji kuratorium
To już 27 dla każdego coś przykrego które śledzę na bieżąco. Dzięki za wszystkie komentarze, rady i coś jeszcze. Pozdrawiam i Free Young Thug
A niech mnie, jak długo! Dziękuję, przesyłam jamniki!
Spadłeś mi z nieba z tym artykułem na początku filmu, akurat dyskutowałem na Twitterze o tym czy to, że dzieci biorą energetyki, to bardziej ich wina, czy może szkoły?
Wielkie dzięki Krzysztof!
,,-Brawo dziewczynki! Pięknie ubrana choinka! Plus dziesięć pUnKcIkÓw z zachowania"
Z jednej strony człowiek kalkulował, ,,jeszcze tylko dziesięć i z głowy", ale z drugiej....jedno wielkie XD.
spodziewałem się że ranking perspektyw prędzej czy później będzie brany na tapet. miłego oglądania 😊
Jestem studentką edukacji artystycznej i bardzo dziękuję Ci za to co robisz. Mam wrażenie, że i tak mam przywilej jako przyszła nauczycielka plastyki, bo plastyka, jest jednym z tych przedmiotów, w którym "łatwiej" jest obejść system - nikt z tego nie pisze egzaminów, więc wydaje mi się, że łatwiej jest podciągać różne aktywności pod **podstawę programową**. Myślę, że w ogóle plastyka w szkołach jest często kaleczona. Ma niesamowite możliwości, by być ciekawym, odstresowującym, inspirującym czasem, odskocznią od reszty zajęć - a tym czasem sprowadza się to do konkursików na "najpiękniejszą" prace manualną. To jest koszmar dla wszystkich dzieci, które tych prac manualnych nie lubią - a przecież istotą plastyki czy zajęć artystycznych nie są prace manualne. Plastyka ma rozwijać wyobraźnię, uczyć obserwowania rzeczywistości, dostrzegania piękna, uczyć wrażliwości... w szkole ten cel jest zabijany przez zadanie koszmarnie nudnej / trudnej pracy manualnej. I to wszytko jest podsumowane punkcikami w postaci ocen...
A tym czasem można wyjść na spacer i porozmawiać o o świetle, można zrobić land art (sztukę ziemi) - stworzyć wspólna kompozycję ze znalezionych elem. przyrody. Można na podstawie simcity porozmawiać o układzie urbanistycznym, o tym co jest ważne przy konstruowaniu miasta, co jest istotne, co funkcjonalne. Można ułożyć kolaż z rzeczy znalezionych w piórniku, można przy pomocy ZakAzaNYcH tELeFoNóW zrobić zdjęcia sali z trzech miejsc (stojąc na ławce, siedząc na krześle i leżąc na podłodze) i porozmawiać o perspektywie. Naprawdę nie trzeba wszystkich zagadnień sprowadzać do kredeczek i karteczki A4...
Możliwe, że to przez to że jestem młoda i niedoświadczona, ale mam wielkie marzenie uczyć plastyki w inny sposób. Bardzo bym chciała odczarować ten koszmar, jakim często staje się plastyka i stworzyć przestrzeń, na chociaż odrobinę oddechu. Twoje filmy tylko umacniają mnie w tym marzeniu i dają poczucie, że jest są osoby, które też widzą problemy tam, gdzie większość osób je przemilcza.
Boże, wszystkie te przykłady to jest coś, co byłoby dla mnie wzorem nowoczesnego prowadzenia plastyki. Może Cię przytuli Szkoła w chmurze albo jakaś demokratyczna - one szukają właśnie takich osób, a są już publiczne. Tak sobie czasem myślę, że może lepiej wyselekcjonować sobie takie miejsce pracy, by nie zmarnować talentu i najlepszych lat kreatywności na srogi zapierdol dla jakichś sfrustrowanych Januszy nauczycielstwa
@@KrzysztofMMaj dziękuję! ❤️ I dziękuję za podpowiedź, przyznam, że mało słyszałam o tych szkołach (na studiach wcale...), ale chętnie się nim przyjrzę. Za wszystko - dziękuję!
Powodzenia jakby co, pisz do mnie na IG, gdybyś czegoś już szukała i chciała kontaktów. Pomogę.
@@KrzysztofMMaj dziękuję!!!!
Też myślałam nad zostaniem nauczycielką plastyki i zmienić te lekcje ale jednak nie będę się pchać w to
Dopiero zaczęłam oglądać, ale swoją drogą dopamina jest niesamowicie uzależniająca i uzależnienie od niej może być niebezpieczne. W tym kontekście to wspaniale, że już małe dzieci uczymy, że ważne są częste i małe dawki dopaminy, żeby mogły się szybciutko uzależnić ☺️ Jestem na prawdę ciekawa jaki wpływ ma taka forma oceniania w stosunku do najróżniejszych uzależnień i czy rezygnacja z niego mogłaby realnie zmniejszyć ilość osób uzależnionych.
Doktorantka here.
Naukowcy w Polsce niekiedy muszą podjąć decyzję, czy wolą być naukowcami cenionymi w świecie, czy wolą być bogatszymi pseudonaukowcami w Polsce.
Ogólnie przyjętym wskaźnikiem jakości czasopisma naukowego jest IF (impact factor), czyli liczba otrzymana przez podzielenie liczby cytowań artykułów z tego czasopisma przez liczbę tychże artykułów. Im wyższy IF, tym lepiej, bo to oznacza wysokie zainteresowanie artykułami przez naukowców z danych dziedzin. Ma to swoje własne patologie, ale nie o tym.
Często punkciki ministerialne mają dziwnie niską/wysoką wartość w stosunku do IF. Obie skrajności są złe:
1) W czasopiśmie o niskim IF zazwyczaj łatwiej opublikować: wyniki mogą być mniej innowacyjne, praca może mieć niedoróbki językowe czy edycyjne, a i tak przejdzie. Więc jeśli ma dużo punkcików ministerialnych, taki przykładowy profesor korytarzowy niskim kosztem i bez pomyślunku dostanie dużo punkcików, które potem się przekładają na większy dorobek, więcej pieniędzy ze stypendium/zwiększeń/grantów i tak to się kręci...
2) Czasem tworzą się nowe czasopisma, w których publikują czołowi eksperci z dziedziny. Samo czasopismo ma potem wysoki IF, ale nasza polska lista stoi w miejscu i potrafi nawet nie ujmować takiego czasopisma... Więc taki młody naukowiec, który potrzebuje zwiększeń pieniężnych za publikowalność, żeby móc żyć na niegłodowym poziomie, będzie wolał opublikować coś w "ceramice polskiej" zamiast w czołowym zagranicznym czasopiśmie, bo nakład pracy 20 razy mniejszy, a punkcików tyle samo...
tl;dr
Czasy się zmieniają, a praca naukowca nadal wiąże się z wyrzeczeniami, niezrozumieniem społeczeństwa/bliskich/rodziny, jeśli woli się być dobrym naukowcem zamiast czerpać osobiste profity i iść na łatwiznę
Podziwiam Krzysztofa, że nawet w połowie gniewnego okrzyku potrafi zmienić ton głosu na jedno słowo "punkciki".
Skończywszy liceum dowiedziałem się, że w niektórych szkołach jest system punktów za zachowanie, co mnie przeraziło. Nieodparcie kojarzy mi się to z chińskim systemem oceny obywateli.
Za tzw. moich czasów też tego nie było. Ta eskalacja jest bardzo niepokojąca
Ujemne punkty na egzaminach to dopiero patologia, zamiast się skupiać ma tym co student umie, musimy jeszcze go dodatkowo ujebać za to, czego nie umie i zabrać mu punkty za dobre odpowiedzi :)
*Wspomnieć. O. Patologii. UJEMNYCH. FUCKING. PUNKTÓW. I. Rozjechać. To. Walcem*
@@KrzysztofMMaj A zwłaszcza ujemne punkty na TESTACH, gdzie nie da się uzasadnić odpowiedzi, nie da się przekonać profesora do swojej racji i nie da się wytłumaczyć dlaczego popełniło się dany błąd
Na moim wydziale na pewnym przedmiocie egzamin miał formę testu wielokrotnego wyboru, który miał punkty ujemne. Gdy robili tę formę po raz pierwszy to jakoś tak im się nie pomyślało i wyszło im z matematyki, że 50% tej skali punktowej daje... 0 punktów. Co sprawiało, że tak, były osoby, które oddały arkusz bez absolutnie żadnej zaznaczonej odpowiedzi i miały 3.0 xD
@@hinagiku239 Ja pierdolę, to jest przecież kompletne samozaoranie ze strony prowadzącego
@@KrzysztofMMaj A żeby było śmieszniej to ten przedmiot był prowadzony przez trójkę doktorów habilitowanych! Jak widać, ze stopniem/tytułem naukowym nie tylko umiejętność obsługi rzutnika spada...
Całą swoją edukację walczyłem o punkciki. Miałem świetne oceny, ale w dłuższej perspektywie nic nie umiałem, bo opanowałem do mistrzostwa technikę ZZZ. Zakuć, zdać, dostać punkciki, zapomnieć.
Dopiero na studiach ogarnąłem, że coś jest nie tak. I że nawet nie wiem, co chciałbym w życiu robić, bo zamiast rozwijać pasje, biegałem za punkcikami. Do jakiego stopnia to wchodzi na banię...
Ogarnąwszy się odrzuciłem propozycję doktoratu tylko i wyłącznie z powodu delikatnie mówiąc ułomności systemowych. Rozważam studia za granicą.
Mogę z całą mocą i ciężarem osobistego doświadczenia powiedzieć, że system edukacji w tym kraju po prostu niszczy ludzi. Teraz praktycznie uczę się życia na nowo. Wolnego od ocen,, napędzanego pasją, a nie punkcikową akceptacją systemu. Ciekawe kim byłbym, gdyby ten ruski system nie zaszczepił we mnie tylu toksycznych schematów.
Pozdrawiam serdecznie iiii wszyscy kochamy jak się emocjonujesz :D
Uczenie się uczenia na nowo to jest trudna rzecz. Sam się wciąż tego uczę a frustracja wywołana tym, że większość naukowców wybiera kynizm, czyli narzekanie na system przy równoczesnej bierności i udawaniu, że wszystko jest w porządku - nie pomaga.
Najbardziej chyba smuca mnie ludzie, którzy widzą w rywalizacji coś naturalnego. Gdy tymczasem jedyna naturalna cecha, z jaką się rodzimy, to ciekawość. Przypadkowo to, co w nas zabija (p)ruski system
Krzysztofie, Twoje wtrącenie o feminatywach było bardzo ciekawe, chętnie posłuchałabym więcej. Czy mógłbyś nagrać odcinek o tej tematyce?
W sumie zostałem w tym wyręczony: th-cam.com/video/MYH2qGScEVk/w-d-xo.html
Prestiż to miraż 😵💫 hamburgery można serwować zarówno po UJ , CORNELL, SORBONIE czy SWPSiM 😉
👑
Trzymaj, upadło ci
Błąd - ja bym po SWPS nie zatrudnił nikogo nawet do zbierania mrówek z murów budynku, tym bardziej im wyższy dostał tam tytulik.
@@BaNuj hm, ciekawe, bo z boku uczelnia wygląda na taką całkiem ok, kreuje się na fajną i nowoczesną. Masz jakieś niemiłe wspomnienia w kontaktach z absolwentami/kami?
@@sennosc syndrom boga wśród kadry i cynizm.
Proszę, błagam, nalegam, niech jakaś dobra dusza zrobi Krzysztof soundboard, gdzie znajdą się PUNKCIKI, ArysTokarczuk, podstawa programowa, NIE BEDZIE i wiele innych
W sumie ja mam taki soundboard
Iiiiiii się Krzysztof odpalił
dzięki Twoim materiałom coraz bardziej widzę jak źle jest w edukacji. Dziękuję, że ubierasz w słowa moje obawy, których sama nie umiem tak ładnie podsumować.
Nie ma sprawy, dzięki za otwarty umysł! Potrzebujemy jak najwięcej takich głosów w edukacji, wtedy zmiana sama przyjdzie. Poorly, but surely
Na tym samym polega system żetonowy, stosowany w MOWach lub poprawczakach. Sam doktor na uczelni wspominał nam, że wychowanki MOWu po czasie zaczęły obchodzić system: za niedbałe przetarcie stołu oczekiwały żetonu, nie chciały wykonać poleceń, jeśli nie miały za ich wykonanie obiecanej gratyfikacji (w postaci żetonu). Jest oczywiście wiele artykułów internetowych, gdzie ten system jest wychwalany, natomiast wystarczy trzydzieści minut poszukiwania literatury pedagogicznej (szczególnie resocjalizacyjnej), aby znaleźć wiele minusów tego sposobu mobilizacji wychowanków/uczniów.
Jestem z siebie niezwykle dumna, że ta wiedza przydała się do czegoś!
Właśnie to jest niesamowite: *JEST* i to od *LAT* literatura pedagogiczna, która przedstawia gotową krytykę systemu. *SĄ* gotowe rozwiązania do wdrożenia od zaraz, nawet dostosowane do obecnej przeładowanej uczniami edukacji, przygotowane przez Stowarzyszenie Umarłych Statutów.
A ludzie, pardon my French, pierdolą od rzeczy, że to nierealizowalne utopie, zamykając oczy i uszy na to, że nawet w szkołach publicznych (m.in. na Śląsku, gdzie najaktywniej działa Mikołaj Marcela skądinąd) bez problemu odchodzi się od punktów, ocen, BA, nawet o zgrozo pozwala się uczniom decydować o swoim ciele, chodzić do toalet czy wpływać na to, jak są nauczani! O tempora, o dolores!
Ja zdaję sobię sprawę z problemu jakim jest traktowanie punktów, oceń, wykresów i rankingów jak religii. Ale do tej pory nie mogę uwierzyć do jakiego stopnia jest to rozpowszechnione w moim liceum. Sytuacja wygląda tak, że nauczyciele w mojej szkole do tej pory żyją czasami w których szkoła była jedną z najlepszych w województwie. Dzisiaj jest inaczej. Moje liceum jest co najwyżej najlepsze w regionie. Natomiast najlepsze licea znajdują się w największym mieście województwa. Rok temu na jednej z lekcji zostały przedstawione mojej klasie uśrednione wyniki matur z trzech obowiązkowych przedmiotów. I okazało się, że to cudowne liceum żyjące mitem złotego wieku miało wyższy wynik od liceów z największego miasta w województwie z jednego z przedmiotów. Oczywiście nauczyciele musieli się tym nam chwalić i między sobą rozpowiadać o "sukcesie jako szkoły". No ale jak myślisz czytelniku tego komentarza, o ile punktów procentowych moja szkoła przewyższała inne szkoły? Może o 20? 15? 10? Nie, nic z tych rzeczy. Moje liceum miało uśrednione wyniki wyższe o... 1 punkt procentowy, i to na dodatek tylko z jednego przedmiotu. I w czym cały ambaras? W tym, że nauczyciele zrobili z tego wielkie zwycięstwo nad tymi "męczących własnych uczniów" szkołami. I do tej pory niedobrze mi się robi, kiedy pomyślę że ludzie potrafią myśleć że są lepsi od innych tylko z powodu małej drobnostki, która na dobrą sprawę nic nie znaczy.
Dziękuje Krzysztof za film zaraz po powrocie ze szkoły :)
Polecam na osłodę po szkole też kolejne odcinki The Legend of Vox Machina, wyszły dziś i jest miodnie!!!
Aż przypomniała mi się historia. Mój kolega (pozdrawiam ludzi z Batorego w Chorzowie) miał typa od fizyki co nagrywa też lekcje na TH-cam i kropka w kropkę tam samo prowadzi lekcje w szkole jak na TH-cam. I przez kropka w kropkę bynajmniej nie chodzi mi tylko o mówienie tego samego. On prowadzi lekcje mówiąc to samo, z tą samą mimiką etc.
Jak to mój znajomy nauczyciel skomentował "Jest fizykiem, ale nie nauczycielem"
Ja kiedyś zostałam poproszona o pomoc przy pisaniu artykułu medycznego o pewnym rodzaju nowotworu, bo najlepiej ze wszystkich krewnych i znajomych królika znałam angielski. Potrzebna byłam do dosłownego *napisania* go na podstawie wyników, o których nie miałam pojęcia. Teraz z niego mam więcej cytacji niż z niektórych swoich artykułów z mojej "działki". Dodajmy, że dostałam dużo *punkcików*, bo był to Elsevier. Tak, jestem kulturoznawczynią i filozofką, a o co chodzi?
Wczoraj wysłuchałam tak triggerującej rozmowy o edukacji, że ponownie straciłam wiarę w ludzkość... Mam nadzieję, że kiedyś będę na tyle odważna, by częściej odzywać się w takich sytuacjach, nawet jeśli standardowo zostanę zakrzyczana
Dziękuję, że nie czekałeś z tym filmem do środy i już dziś mógł poprawić mi humor!
Co to za rozmowa? nie żebym już bym za mało striggerowany XD
@@KrzysztofMMaj Klasyczny ChatGPT. Szatan! Zakazać! Kiedyś było lepiej! Wszystko przez bezstresowe wychowanie! Dzieci nie będą umiały pisać, jak później sobie poradzą na studiach?! Ktoś napomknął, że szkoła co najwyżej wbiła mu do głowy mantrę: „Tekst składa się ze wstępu, rozwinięcia i zakończenia”, ale już nikt nie nauczył go jak ma je napisać. Jaki mógł dostać na to kontrargument? „No ale coś cię przecież nauczyli"...
Dobrze, że grałam wtedy w Genshina, to ucierpiała tylko spacja xD
Na moim unierwsytecie były podane rekomendacje odnośnie zalecanej długości paznokci na egzamin po 3. roku (1 mm) :)
A jaki to uniwersytet to myślę że nawet Krzysztof byłby zaskoczony zważywszy na to jak porównuje edukacje polska i zagraniczną. A takich historii jest mnóstwo!
Długość paznokci. P a z n o k c i.
Obstawiam któryś z brytyjskich.
@@KrzysztofMMaj Bingo! i jeden z tych 'elitarniejszych' :D
Prawie we wszystkich szkołach żeby zaspokoić potrzeby trzeba prosić o zgodę nauczyciela.
I właśnie dlatego nie zostałem naukowcem. Wolę robić naukę i popularyzację na własny rachunek.
I robisz świetną robotę. Nawiasem mówiąc, propozycje wykładów otwartych zacząłem dostawać, odkąd popularyzuję rzeczy ma YT, a nie odkąd napisałem dwie książki, których się nie da czytać i które wydano w łącznym nakładzie 500 egzemplarzy za łączna kwotę 35 tys (raz z grantu, raz z kredytu). Znaczące. I wiele mówi o tym, w jakim kierunku może się zacząć zmieniać nauka. Jedna z najwyżej przeze mnie cenionych narratolożek szwajcarskich, Marie-Laure Ryan, w ogóle nie ma afiliacji uczelnianej a pisze książkę za książka, utrzymując się z grantów i pieniędzy za wykłady
Uczyłam się w "prestiżowym" humanistycznym liceum w mieście ponad 200 k. Dobrze, że z klasy najbardziej prestiżowej, gdzie byłam jedyna bez paska trafiłam do klasy "looserow". Pocieszające jest to, że po 8 latach od skończenia liceum mogę szczerze powiedzieć, że punkciki w ogóle nie są ważne w życiu i nie wpływają na jakość życia :) Więc do wszystkich licealistów - luuuuz, to, że dorośli mają jakieś oczekiwania to kij, róbcie swoje i uczcie się tego co przyniesie wam spełnienie i godne życie. System jest jeden, a każdy z nas jest oddzielna historia i oddzielnymi kompetencjami - nie dajcie sobie wmówić co jest dla was ważne w życiu przez system.
Przypomina mi się moja sytuacja gdy mówiłeś o obiektywności matur. Obecnie jestem na 3 roku Elektroniki i Telekomunikacji. Po 1 roku chciałem złożyć papiery na Cyberbezpieczeństwo bo znacznie bardziej mnie to ciekawiło. Tam się sytuacja trochę zagmatwała ale skończyło się na rozmowie z Dziekanem, który był bardzo sympatyczną i miłą osobą. Dostrzegł we mnie zainteresowanie tematem i że rzeczywiście mi na tym kierunku zależało, ale ze względu na system i procedury nie mógł nic zrobić. Więc, jeszcze na pierwszej rekrutacji, przez to że nie poszło mi zadanie z matematyki z bryły i zabrakło mi paru PUNKCIKÓW to nie dostałem się na Cyberbezpieczeństwo. Gdyby istniała szansa porozmawiać z kimś wcześniej, pokazać zainteresowanie to może by mnie przyjęli ale obecnie system wygląda tak że ktoś kto może w ogóle nie być zainteresowany danym tematem dostaje się, a osoba która od dłuższego czasu interesuje się tematem i rzeczywiście chciałaby robić coś w tym kierunku nie może tego zrobić bo PUNKCIKI.
Yup. Rak, jakim są punkty z matur, prędzej czy później każdy dostrzega. Pocieszę Cię, ze na niektórych uczelniach, w tym AGH, na szczęście na II stopień już są egzaminy wstępne, które nie biorą pod uwagę wyniku matury. W każdym razie tak było w zeszłym roku u mnie na wydziale. Więc uchowały się jakieś pozostałości dawnej procedury
@@KrzysztofMMaj planujesz może kiedyś szerzej wypowiedzieć się na temat prowadzących na studiach u których zdawalność wynosi raptem parę procent? Bo to jest właśnie jedna z kwestii, która odrzuca mnie od studiów 2 stopnia. Że nie ważne ile się uczysz to prowadzący i tak na koniec da jakieś dziwne pytania, których nie było ani na ćwiczeniach ani na wykładach
Postaram się!
pochodzę z małego miasta i było u nas jedno liceum, o ile dobrze kojarzę gdzieś ok. 400 miejsca w kraju i nie było spiny na punkciki, po prostu każdy ruch w górę dyrekcja celebrowała i było to całkiem sympatyczne 😃. mój wtedy przyjaciel wyjechał do Wrocławia do jakiegoś elitarnego niewiadomo co i zarywał nocki i tyrał, żeby ogarniać olimpiady, dajcie żyć, komu to potrzebne
Właśnie sobie przypomniałem sobie jak w szkole średniej na godzinie wychowawczej nauczycielka uciszyła nas i wyświetliła na projektorze przygotowane podsumowanie ✨⭐punkcików⭐✨ i ✨⭐ocenek⭐✨. Dołowała nas tym, że średnia naszej klasy jest tylko o kilka setnych większa niż średnia szkolna. Poczym pokazała wyniki jakiegoś sprawdzianu z matematyki gdzie dla każdego zadania miała wykresik ile punkcików ile osób. Krzyczała na tych którzy mieli najmniej. I doceniała swych elitarnych uczniów którzy zawsze mieli blisko 100%, ale o pokrewieństwie nie wspominając. Całe lata nie widziałem w tym problemu bo myślałem, że to normalne. A raczej nie było...
O kurczę, prof. Aleksander Welfe uczył mojego faceta :D
I jakie zrobił wrażenie?
Ja: * włączam odcinek i zaczynam rysować *
Krzychu: RRRRRRRRRRRRROOOSJAA
Ja: * śmiech *
Mój rysunek przedstawiający countryhumans Rosję, ZSRR i Imperium rosyjskie: привет
Im bardziej uświadamiam sobie te wszystkie szkolne absurdy, tym mocniej dociera do mnie to, ile czasu i nerwów straciliśmy na kompletne głupoty, rzeczy do niczego nam niepotrzebne w dorosłym życiu i to jest straszne. Przerażające jest też to, że ten cyrk trwa do dzisiaj i nie wiadomo w sumie kiedy i czy w ogóle się zakończy.
Moim zdaniem nie skończy się tak długo, jak długo będziemy mieli rozmaitych adwokatów diabla, którzy znajdują niewytłumaczalną dla mnie potrzebę ciągłego usprawiedliwiania wadliwego systemu dla... no właśnie nie za bardzo wiem czego.
Bardzo dobry materiał, 500 punktów dla Gryffindoru!
Och tak, uwielbiam ten wątek w Potterze
@@KrzysztofMMaj Najwyraźniej *punkciki* nie są wynalazkiem mugoli
.
.
.
.
To twór Szatana
co tam ze wszystkie domy się starają, tam jest Harry Potter XDD
@@nipodambonie To akurat najmniejszy problem punkcików w HP
This just in. Kurs języka w pracy (wewnętrzny, dla chętnych, poziom A0), grupa 30-40-latków. Miły (nieironicznie) pan prowadzący na koniec pierwszych zajęć powiedział: po każdej lekcji będzie KARTKÓWECZKA i PUNKCIKI, a na ich podstawie RANKING kursantów. Miły pan prowadzący poprosił nas także, żeby KARTKÓWECZKĘ wypełniać uczciwie i nie korzystać ze SZMARTFONÓW. Pękła mi twarz, nie sądziłem, że u progu czterdziestki będę mógł odbyć trip down the memory lane i wrócić do tego (świetnego) materiału. Pozdrawiam miłego pana prowadzącego i kursantów
Mnie najbardziej przeraża to że te punkciki decydują w wielu miejscach czy ktoś będzie miał pracę jaką chce czy nie, i czy na drodze akademickiej mu będzie iść czy nie, a zwłaszcza bolesne jest to dla osób, które rozwijają swoje zainteresowania jak ja bez patrzenia na wszystkie oceny i potem budzą się z ręką w nocniku bo jakiś debil postanowił że trzeba będzie robić podsumowania na których wynik nie składa się tylko i wyłącznie to co ktoś nabazgrał na papierze i "lenistwo" jak wielu zwolenników takich ocen chciałoby myśleć.
Tak! A pomyśl o tym, że JUŻ w dużych korpo CV są w pierwszym rzucie mielone przez maszyny, przyznające procentowe wyniki za to, jakie spełniają wymagania
nie decydują, przynajmniej na zachodzie. Pracuję jako elektronik. Wiesz ile razy musiałem pokazywać dyplom/index mojej uczelni w Polsce: 0
Podstawą czy dostałem pracę czy nie, było interview. O szkołę byłem przepytany raz na około 15 różnych rozmów przez ostatnie 17lat. Całe szczęście nie dostałem tam pracy.
Jakie to miłe, że ktoś w ogole widzi jaką sytuację całe te punktowanie wszystkiego stwarza. Kiedy już sądzileś, że system 3 x Z jest najgorszą formą jaką można osiągnąć, okazuje się że wynależliśmy jeszcze inną poczwarę. A o postsowieckim pochodzeniu tego punktowania to nawet nie wiedziałem, wydawało mi się że to przyszło ze spóźnioną adaptacją amerykańskiej testozy wszystkiego w 90's.
No i ten moment kiedy nie wytrzymałeś trzęsąc sie nad niewłaściwością podważania znaczenia Podstawy Programowej ;)
U mnie w technikum jest -20 punktów za przekleństwa a jeśli nie jeździsz na olimpiady itd. to masz maksymalnie 4 z zachowania XD
*C O XD*
W moim liceum, w którym niestety wszystkie oceny były w skali punktowej podobnie ograniczano zdobywania wyższych ocen na koniec roku (5 lub 6, zależy jak nauczyciel sobie ustalił). Brak jeżdżenia na olimpiady lub konkursy automatycznie wykluczał możliwość zdobycia lepszej oceny, bo było to zarezerwowane dla 'najlepszych', czyli tych jeżdżących na wspominane konkursy, chodzących na lekcje dodatkowe itp.
Za trzy miesiące kończę liceum i piszę maturę, nie jestem w stanie policzyć ile moich znajomych żyje na energolach, żeby wyrobić. Keep going.
Ja: Wyśpiewuję razem z Krzysztofem "Podstaaawy prooograaamooowej...
Polscy nauczyciele: HEREZJA, HEREZJA!!!
Też ja: ...ooooowej""
Dobry gust Panie Krzysztofie z "From Russia With Love" przy fragmencie odnoście Rosji.
u mnie też są punkty za zachowanie a sposobem na ich zdobyć jest na przykład ubranie sie na czerwono na walentynki i takim sposobem uczeń może kogoś pobić odnosić się nie kulturalnie może dostać bardzo dobre lub wzorowe zachowanie bo brał udział w takich akcjach i zdobył punkciki
Niewiarygodne XDDD co to w ogóle za dziki pomysł
U mnie w liceum miałem zachowanie wzorowe tylko dlatego, że usprawiedliwiałem wszystkie nieobecności a miałem w klasie osoby co brały udział we wszystkim co dawało te cholerne punkty a i tak byliśmy na tym samym poziomie według systemu więc XD
Po obejrzeniu tego filmiku mam wspomnienia z czasów, jak rekrutowałem się do liceum. Wiesz czym się kierowałem przy wyborze? Oczywiście tymi idiotycznymi rankingami, no bo oni muszą pokazywać prawdę i nic poza prawdą! Nawet mama mi wskazywała, żebym lepiej obejrzyl te listy i dopiero potem bym wybierał. No i tak okazałem się w V LO w Krakowie, bo oczywiście to jest prawie NAJLEPSZE!!! liceum w całej Polsce. Wprawdzie na początku nie rozczarowałem się, ale i tak patrząc wstecz trochę z szokiem i niedowierzaniem, jak bardzo ten system jest chory. No i najpiękniejsze jest to, aby moja szkoła nadal utrzymywała się bardzo wysoko na liście, uczniowie mają zdobyć jak najwięcej PUNKCIKÓW na maturze i dlatego teraz w klasie maturalnej nauczyciele dosłownie kurwa nic nie przerabiają poza powtórkami do matury. Zero odstępstw od podstawy programowej. Nawet jak zadam pytanie, które oczywiście jest już „o boże co ty, to dopiero na studiach się przerabia”, to większość nauczycieli woli albo nie odpowiadać, albo tak troszkę, abym się uspokoił. Zawsze te jebane zalecenia „zrób tak zadanie na maturze z matmy krok po kroczku i będziesz miał max liczbę PUNKCIKÓW!!!” No i kółko się zamyka. To jest bardzo wkurwiające. Na polskim to dochodzi po prostu do niewyobrażalnego absurdu. Masz tylko schemat na wypracowaniu i inaczej nie wolno. Inaczej zabiorą ci punkty. Test historyczno-literacki to w ogóle nie wymaga komentarza. No i jako obcokrajowiec mogę tylko podziękować za to, że musiałem poświęcić dwa razy więcej czasu na naukę języka, niż mógłbym w normalnym systemie, bo to jest przecież takie fantastyczne: uczyć się języka, czytając książki, które już mają miliardy lat (i to dodatkowo pod przymusem)
I ogólnie trafiłem na twój kanał zupełnie przez przypadek, bo TH-cam polecił twój filmik o tym, jak polski system edukacji radzi sobie z uczniami z Ukrainy. Bardzo to mnie dotknęło i zacząłem oglądać wszystkie twoje filmy i wiesz co.. dosłownie ZREWOLUCJONIZOWAŁEŚ moje podejście do nauki i poglądy dotyczące edukacji ogólnie. Dzięki ci MEGA-MEGA za wszystko co robisz, kocham cię 💙💙💙
I tak, lubię pisać długie komentarze
P.S. Zaryzykuję stwierdzenie, że oglądając twoje streamy growe zboostowałem swój polski bardziej, niż za cały okres nauki w liceum xD
Jak się mieszka w Krakowie to się maczeta w kieszeni ostrzy ;) a tak na serio to po wysłuchaniu tego materiału zaczynam się cieszyć że nie zostałam na uczelni i nie robiłam doktoratu :/
Tak. Ciesz się. Nic nie straciłaś, ba, uważam, że wiele zyskałaś, unikając tego szamba
@@KrzysztofMMaj pewnie sporo zależy od uczelni. U mnie na wydziale nie zdarzały się takie jazdy jak opisywane przez Ciebie czy inne osoby. Może dlatego że to nie była prestiżowa uczelnia z zasadą "wyżej sram niż dupę mam". U nas docent podczas ćwiczeń widział jak jeden z chłopaków jest wczorajszy to mu jeszcze zaproponował kawę, wodę albo colę ;) więc trochę żałuję tego doktoratu, ale może inaczej bym do tego podeszła będąc już na doktoracie ;p
12:58 Jak zacząłeś mówić o tej gazetce i wspomniałeś o programowaniu, to aż parsknąłem śmiechem xD W jak zacofanym świecie my żyjemy... Szanuję, pozdro ;)
Punkty na studiach to najgorsza rzecz jaka istnieje (prawie bo uwzględniając inne patologie to nie jedyny problem). Zamiast się uczyć tego co jest ważne w życiu (licea się chowają) to młodzi dorośli się uczą pod głupie kryteria tego co będzie na kolosach a potem na egzaminie nie wiedząc nic o tym co ważne bo wiedzą że jeżeli się inaczej będą uczyć to nie zdadzą albo nie dostaną upragnionego stypendium.
Muszę sobie ustawić budzik z zaśpiewem o postawie programowej, idealne rozpoczęcie dnia przed szkołą
Bardzo dobry materiał. 85/100 :D
Chodzę do całkiem wysokiego w rankingu liceum (biorąc pod uwagę tylko województwo) i większość osób chodzi z energetykami, e-petami itd. To straszne ile stresu przeżywamy na codzien jako uczniowie PODCZAS DORASTANIA
za moich czasów były punkty za zachowanie i można je było zdobywać przynosząc puszki aluminiowe do szkoły za jedną puszkę był 1punkt uczeń zaczynał ze 100 punktami zachowanie wzorowe było od 150 punktów, koleżanka znosząc wory puszek miała 750 punktów na koniec roku.
Ten ranking szkół średnich jest tak przykry że bardziej się już nie da.
9:48 ja przy wyborze liceum kierowałem się tym, żeby nie było za wysoko w tym chorym rankingu, bo obawiałem się wyścigu szczurów. Nie żałuję.
Tak szczerze to nie potrzebujesz być w żadnym Nowodworku, czy innej dwójce, by dobrze zdać maturę. Wszystko zależy od nauczyciela i jego podejścia, a przede wszystkim od UCZNIA. Możesz chodzić do XVIII, czy XX LO w Krakowie i pisać próbne matury lepiej niż osoby z V czy I. Jeśli nauczyciel dobrze rozplanuje materiał i będzie wiedział jak do uczniów trafić z wiedzą, to ci będą się uczyć i osiągać dobre, satysfakcjonujące dla siebie wyniki.
Dobre liceum to nie takie, które bryluje w rankingach, lecz takie, do którego uczniowie/uczennice chodzą z przyjemnością i w którym mogą się dobrze rozwijać.
Najważniejsze przy wyborze szkoły powinno być to:
-Jacy są nauczyciele i jakie mają podejście
-jacy są rówieśnicy/czki
"Applied Journal of Polish whatever" lol 🤣🤣🤣
Ja ostatnio musiałem na badaniach do pewnego kursu przejść przez badania psychologiczne, dokładnie TEST u psychologa. Po 3 godzinach marnowaniu czasu przy kartce papieru i zaznaczając odpowiedzi tak lub nie, karta została wzięta do sprawdzenia, było to sprawdzane za pomocą punkcików, okazało się, że ilość punktów jaka mi wyszła nie łapie się w żadną tabelkę z punktami, kiedy sprawdzający zobaczył że jego punkciki nie działają i nic mu z testów nie wychodzi, nie wiedział co ma zrobić i kazał mi zrobić test jeszcze raz, lecz w taki sposób by jego punkciki się zgadzały. 😆
XD
13:05 przypomniałam sobie jak w przedszkolu podczas akcji charytatywnej zbierania grosików udało mi się oszukać system i w rezultacie prawie dostać maksymalną liczbę serduszek, czyli chyba całą kolumnę w tabelce. Mianowicie jak rodzice dali mi trochę groszków to zamiast odrazu wrzucić wszystkie to ja je wrzucałam do skarbonki codziennie po kilka i codziennie dostawałm serduszko i nikt się nie zorientował. Tak że niesprawiedliwy i dziurawy system mamy od najmłodszych lat. Druga ciekawa żecz to mój wymarzony wynik został popsuty przez kolejny, genialny twór społeczno edukacyjny, czyli odpowiedzialność zbiorowa. Podczas obiadu, część grupy bardzo chłasowała (oczywiście nie ja) więc pani wstawiła wszystkim od góry do dołu karne, czarne kropki i cały mój misterny plan runął.
Jak nie zdałem fizyki na studiach: Sytuacja wyglądała następująco, że wyszedłem z domu spiesząc się na kolokwium na 8 rano. Mam godzinę drogi na uczelnię więc wyszedłem odpowiednio wcześniej. W międzyczasie okazało się, że muszę kupić nowy bilet na komunikację miejską. No i super... Spędziłem jakieś 10 minut na zakup biletów i już byłem w drodze, i biegłem już na kolosa. Wchodzę zdyszany do sali, spóźniony 2 minuty. Fizyk spojrzał na mnie spode łba i powiedział "trzeba było przyjść wcześniej, tam są drzwi" wskazał wzrokiem na wyjście i wrócił do przeglądania swoich papierów. Do zaliczenia brakowało mi jednego punkta, a poprzednie kolokwium napisałem na max pkt.
"Taka pobłażliwość wobec studentów jest niedopuszczalna. Gotowi pomyśleć, że my tu jesteśmy dla nich"
20:32
kiedy widzisz uśmiech jamnika na twarzy Krzysztofa, to wiedz, że jest źle.
taka muzyka gra mi w uszach, gdy słyszę pana czarnka ;D