Dla mnie miłość jest wynikiem tego, iż jesteśmy gatunkiem społecznym, o bardzo rozwiniętej inteligencji, wrażliwości, samoświadomości i empatii. Walczymy o przetrwanie, ale jednocześnie pomagając innym pomagamy sobie, co czasami doprowadza to paradoksu, że ta wrodzona empatia stawia niekiedy życie innych, ponad życiem nas samych. Oprócz genów przekazujemy też memy - np. w postaci wiedzy, kultury. Dlatego nie mogę się zgodzić, że w miłość musimy uwierzyć, ponieważ jak dla mnie, możemy uświadomić sobie szereg tych wszystkich faktów, zależności i tego, że powinniśmy dążyć do rozwoju, pomocy a także się wspierać nawzajem jako gatunek. Uświadomienie sobie zagadnienia pozwala nam staranniej nad nim pracować, więc jest doskonalsze niż zawierzenie w to, bez potencjalnych dowodów. Nie mniej, daję plusa za ciekawe spojrzenie i wartościowy wywód :)
Moim zdaniem miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą, to zwykły biznes. Ludzie nie są w stanie kochać się bezinteresownie, tak jak przykładowo rodzic własne dziecko. Chociaż tutaj też jest ciekawa sprawa, bo na pozór ta miłość wydaje się bezinteresowna, ale z drugiej strony, to własne dziecko, więc w tym może być interes aby je kochać bezwarunkowo.
Ta chemia w mózgu to stan zakochania. A miłość to jest decyzja(i oczywiście trwanie w tej decyzji, robienie tego, na co się zdecydowaliśmy), że bez względu na wszystko będziemy postępować w taki sposób, żeby ten obiekt naszej miłości był szczęśliwy. Wiem, że to też jest uproszczona definicja i można wymyślić wiele "a, co jeśli...". Ale chodzi mi tu o zaznaczenie, że stan zakochania a miłość to dwie zupełnie różne kategorie. Zakochanie - reakcja chemiczna, na którą mamy znikomy wpływ. Miłość - nasza decyzja, wolny wybór (jeśli założyć, że wolna wola istnieje, ale to inny temat ;)
Albert, dzięki jak zawsze za czujność;) Rzeczywiście teraz sobie nawet przypominam, że tak było w wersjii z dubingiem. To ma oczywiście nawet więcej sensu, choć trochę szkoda. Zdanie, że miłość zmusza zwierzęta żeby oddychały miało więcej głębi;) PS. Mam nadzieję, że się nie gniewasz za wykorzystanie wizerunku? :)
Oglądam kanał regularnie, patrząc na liczbę subskrypcji czy liczbę wyświetleń jestem w szoku. Szok ten powoduje fakt, że tak mało ludzi "generalnie lubi porozkminiać to, co w życiu ważne" naprawdę jestem w szoku..
Zawsze myślałem że ja jestem jakiś inny że nie staram się cieszyć życiem, takim jakie jest, tylko muszę sobie "utrudniać" dołującymi analizami rzeczywistości,ale odkryłem w odmętach "jutuba" kogoś kto to wszystko rozwala zawodowo, pozdrawiam!
Uważam że uważamy miłość za coś wielkiego,a tak naprawdę nie jest czymś super specjalnym. Chyba mamy taki zniekształcony obraz przez romantyzm. Swoją drogą ciekawy odcinek, ale czekam na więcej.
Alain de Botton, do którego zresztą nawiązywałem w kilku odcinkach mocno złorzeczy na wpływ epoki romantyzmu na naszą dzisiejszą percepcję miłości. Jego zdaniem wierzenia tego okresu wyrządzają nam do dziś sporą krzywdę. Romantyzm jednak nie pojawił się w chrześcijańskiej Europie przypadkiem a był wyrazem m.in. pewnego sentymentalnego zwrotu ku metafizyce chrześcijańskiej i mistycyzmowi, z których odarta aż do skrajności była epoka Oświecenia.
Człowiek Absurdalny Mi się wydaje że ludzie są jeszcze bardzo do tyłu jeżeli chodzi o niektóre rzeczy, niestety zanim pewne filozofię przejdą do historii minie trochę czasu, jeżeli wogóle miną . A tak swoją drogą to chyba "ewolucja" dobrze tłumaczy "miłość". Pozdrawiam
oglądam już któryśdziesiąt z rzędu odcinek i nie mogę się doczekać, aż przypierdzielisz taki temat, że wylądujesz na wszystkich portalach i na czasie i w końcu suby Ci skoczą do góry... bo gadasz do rzeczy i zasługujesz na posiadanie kanału z co najmniej taką samą oglądalnością jak wszystkie naruciaki, czy inne niezasługujące na to bzdety. Musisz tylko mówić i montować z ciut większą dynamiką, bo ludzie po ciężkim dniu potrzebują czegoś dynamicznego, inaczej zasną. :) Jak mawiał mój szef, "ludzie mają tysiące swoich problemów i nie potrzebują jeszcze 1001-go w postaci Ciebie." Mów więc dalej tak samo ciekawie, a krok po kroku osiągniesz duży sukces. Tego życzę. Cały czas trzymam kciuki i powodzenia :)
Nie na temat odcinka, ale chcę Ci podziękować za to, że twój kanał jest dla mnie ważnym elementem przygotowania do olimpiady filozoficznej. Oby jeszcze z Tatarkiewiczem, Sytnikiem-Czetwertyńskim (wspaniały człowiek) i jakimiś kanałami na jutubie się udało :D
Zgodzę się, że dawanie jest elementem miłości, ale znaku równości chyba nie ma co między tymi rzeczami stawiać. Dużo zależy komu, co i w jaki sposób się daje. Np. dawanie ukochanym dzieciom pieniędzy;] Ale też dawanie partnerowi z siebie aż do zatracenia własnego ja. Fromm miał ciekawą teorię, że większość par dobiera się na zasadzie Sadysta- Masochista, gdzie jeden chce tylok brać a drugi dawać i łączą się tak w toksyczną, ciężko rozerwalną relację.
Myślę, że podobnie jak wolność miłość ciężko zdefiniować. Jednak dla mnie miłość to przede wszystkim postawa nastawiona na chęć "dawania" względem drugiego człowieka. Oczywiście istnieje określenie tzw. miłości ślepej (naiwnej) - charakteryzująca się bezwzględnym (nie mylić z miłością bezwarunkową) oddaniem, jednak w tym wypadku nie możemy mówić o miłości bo tą powinna cechować świadomość. Dawanie pieniędzy to oczywiście nie miłość - przejawem jej może być nawet odmowa ich dania dziecku w imię wyższych wartości wychowawczych.
Jeśli ktoś twierdzi, że miłość nie istnieje, bo "to tylko chemia w mózgu", to idąc tym tokiem rozumowania, nie istnieje też smutek po zmarłym dziadku, zachwyt nad pięknem krajobrazu, czy wreszcie sama chęć do życia. Wszystko, co czujemy, wszystkie emocje i uczucia mają swoje kulisy w mózgowej biochemii. Co z tego? Głupi redukcjonizm. Erich Fromm napisał, że "miłość jest podejściem do życia". Z takim podejściem nie patrzy się na ludzi jak na rywalizujące ze sobą zwierzęta, które nie mają żadnej wartości, jeśli w rywalizacji przegrywają. Można do życia podchodzić cynicznie, można z miłością. Wszyscy wiemy, że jeśli ktoś kocha siebie, to jest życzliwszy dla ludzi i spotyka się z rezonansem. Jeśli kogoś przepełnia frustracja i pogarda dla siebie, to zmienia się jego percepcja w postrzeganiu innych - ale to, jak się zachowuje, sprawia, że rzeczywiście nie dostaje on od ludzi życzliwości. Koło się zamyka. Jeśli jesteś zdolny do dobrych uczuć wobec siebie i ludzi, to jest aktem WIARY, że inni też są do tego zdolni. A jeśli chodzi o miłość rozumianą najpowszechniej, to również akt wiary. Bo miłości nie da się udowodnić. Jak można mieć dowód na to, co ktoś czuje i czy czuje? Wiesz, że da się czuć, bo jesteś człowiekiem i sam umiesz. Ale ktoś, kto powtarza frazes, że "o miłości nie świadczą słowa, a czyny", nie wie, o czym mówi. O miłości NIC nie świadczy. Nic nie wystawia świadectwa. Bo można miłość udawać, można kalkulować, można wiele ROBIĆ pod płaszczykiem miłości. A jakie motywacje kryją się za tym naprawdę? Tutaj trzeba wiary. Szczęśliwi (błogosławieni), którzy nie widzieli, a uwierzyli. :) Dlaczego szczęśliwi? Bo wierząc w miłość, sami nadal mogą kochać.
Chyba nie zrozumiałem. Miłość to świadomie wybrana wiara w miłość? Po pierwsze to się nawet kupy nie trzyma. Jak A może być wiarą w A. To nie jest nawet definicją rekurencyjną bo ona potrzebuje wartości dla pierwszego kroku. Po drugie nie można świadomie wybrać w co się wierzy. Pokazuję to pewien eksperyment myślowy. Spróbuj świadomie uwierzyć w to że się palisz. I nie jeśli nie pobiegłeś w panice do najbliższego źródła wody, to wcale w to nie uwierzyłeś.
Jeśli nie było dość precyzyjnie to postaram sie wyjaśnić mój to myślenia. Moim zdaniem warunkiem koniecznym do zaistnienia miłości jest wiara w to, że warto kochać. A więc to nie jest to samo, A jest warunkiem zaistnienia B ale nie jest jeszcze B. Co do wierzeń, masz rację, że pewne wybory są niezależne od naszej woli ale nie jest tak z każdym wierzeniem. Jako przykład podajesz sytuację niejako fizycznie namacalną, ogień, palenie się. Ciężko oszukać umysł, że "się pali" kiedy wszytskie zmysły wskazują na coś innego. Miłość to jednak termin metafizyczny i dla umysłu dość abstrakcyjny. Każdy rozumie miłość trochę inaczej. Poznanie zmysłowe nie może więc jednoznacznie stwierdzić w takiej sytuacji czy ma (mówiąc dość absurdalnie) doczynienia z miłością czy też nie. Takim wierzeniem można dużo bardziej świadomie manipulować. Niemniej zgadzam się, że to nie jest prosty prosces aby wybrać w co się wierzy. Możliwe to jest jedynie w sytuacjach generalnej niepewności.
Człowiek Absurdalny Jeżeli warunkiem do zaistnienia miłości jest wiara w jej wartość, to jak wytłumaczyć pojawienie się miłości u osoby, która się zakochała, mimo że wcześniej w nią nie wierzyła?
Nie utożsamiałbym "zakochania", zauroczenia z miłością. Każdy może poczuć hormonalnego kopa, ale żeby zinterpretować go jako "miłość", to najpierw trzeba uwierzyć, że coś takiego istnieje. Miłość to jednak kwestia interpretacji. Oczywiście ktoś z boku może nadać własną etykietę, ale myślę, że nie chodzi tu o obiektywizm a jednak pewien subiektywizm uwikłanej osoby. Poza tym chodzi mi w kontekście całego odcinka o coś jednak trwalszego i bardziej trwałego niż uczucia, stany emocjonale. Miłość, która trwa nawet jak jesteśmy wściekli na naszego partnera, mamy do niego żal itp. Myślę, że bez świadomego wyboru tu się nie obejdzie.
Rozumiem. Faktycznie zakochanie powodowane zauroczeniem ciężko nazwać miłością, niemniej bardzo często bywa jej początkiem. Wygląda na to, że z miłością jest jak z gustem, na temat którego się nie dyskutuje xD
A co jeśli miłość tkwi gdzieś w głębszej części podświadomości, bo po całej lawine emocji, która jest dostarczana na jej początku i tak trwa się w czymś, co można już nazwać zwyczajnoscia czy też monotonia, niby już nie czuje się nic, nie czuję się tak jak na początku a jednak gdy upada bliska nam osoba to i tak chce się jej podać rękę i nie musi to byc coś wzruszajacego, to po prostu działa z automatu, że chcemy dobrze dla drugiej osoby nie czując już euforii, nie czując nic i odbierając taka sytuacje zwyczajnie, podświadomie wyciągamy dłoń niezastanawiajac się po co.
A gdyby słowo ,,miłość,, interpretowałoby się zupełnie inaczej? Jako nie miłość romantyczną, tylko jako dobro? Czy wtedy wiara w dobro byłaby bezsensowna? Przecież nawet równowaga psychiczna jest powiązana z miłością. Gdy kochamy zarówno siebie jak i innych. Moim zdaniem osoba, która wierzy w miłość taką, że ktoś inny sprawi, że będzie szczęśliwa jest absurdalna. To tak jakby ktoś wypełnił swoją pustkę kimś innym i oczekiwał, że zawsze ta druga osoba będzie dawać poczucie szczęścia. Natomiast miłość rozumiana jako dobro, które czynimy sobie i innym może dawać szczęście. To właśnie najszczęśliwsze osoby przejawiają najwięcej miłości: są szczodre, wybaczają sobie i innym, przez co nie chowają urazy, dbają o siebie i innych. Nawet same szczerze dawanie je uszczęśliwia.
Człowieku Absurdalny, jesteś w stanie powiedzieć coś na temat poczucia odpowiedzialności w psychice człowieka? Czy jest to pojęcie które psychologia lub jakaś inna dziedzina pokrewna klasyfikuje/opisuje pośród innych konstruktów psychicznych? Myślę, że każdy człowiek doświadcza mniej lub bardziej poczucia odpowiedzialności, na każdego inaczej wpływa, a co szczególnie rzuca się w oczy to to, że jednym z czynników odróżniających człowieka tzw. dorosłego od dziecka to właśnie poczucie odpowiedzialności które u dzieci nie występuje. Masz Pan wiedzę na ten temat? ;> Tak poza tym, fajny kanał - na pewno stanie się popularny z czasem, powodzenia! :)
Przepraszam że się przyczepie ale powiedziałeś że nie wierzysz że miłość da komuś "prawdziwy sens", A czym według ciebie jest ten "prawdziwy sens" i co decyduje o tym że jest prawdziwy? Myślę że to ciekawy temat na jeden z odcinków, wtrącę teraz na ten temat swoje filozoficzne trzy grosze. Według mnie nie ma żadnego uniwersalnego sensu ustalonego przez jakąś wyższą sile (ew przez determinizm ale to inna para kaloszy), i jedynym sensem naszego życia może być ten jaki sam sobie nadamy. Jeśli jednostka uzna że celem i sensem jej życia jest spełnienie w miłości to nie wiem dlaczego uważać ze nadała swojemu życiu mniej "prawdziwy sens", niż jednostka co uznała że jej celem i sensem jest np służba bogu, służba ojczyźnie czy służba nauce. Pozdrawiam. PS:Świetny odcinek i świetny kanał!
Tak jest bardziej chwytliwy;) Ale tak na poważnie, ja na serio widuję to często jak ludzie nadają dość nieświadomie nadprzyrodzone przymioty ludzkiej "miłości"
Człowieku absurdalny - czy naprawdę miłość istnieje jedynie za sprawą aktu wiary? Skoro tak, to jest to bardzo przygnębiająca opcja, ponieważ wierzyć możemy we wszystko, również rzeczy nieistniejące. Wiara prowadzi do niewłaściwych sądów. Czy więc miłość jest nieuzasadnionym przekonaniem, które jest nieodróżnialne od fałszu?
Tym , którym się spodobało będe wdzięczny za wykopa : ) www.wykop.pl/link/4110845/czy-wierzysz-w-milosc/
9:39 mogl bys rozwinąć?
Podsumowanie?
dlaczego niebezpieczna ta iluzja
Dla mnie miłość jest wynikiem tego, iż jesteśmy gatunkiem społecznym, o bardzo rozwiniętej inteligencji, wrażliwości, samoświadomości i empatii. Walczymy o przetrwanie, ale jednocześnie pomagając innym pomagamy sobie, co czasami doprowadza to paradoksu, że ta wrodzona empatia stawia niekiedy życie innych, ponad życiem nas samych. Oprócz genów przekazujemy też memy - np. w postaci wiedzy, kultury.
Dlatego nie mogę się zgodzić, że w miłość musimy uwierzyć, ponieważ jak dla mnie, możemy uświadomić sobie szereg tych wszystkich faktów, zależności i tego, że powinniśmy dążyć do rozwoju, pomocy a także się wspierać nawzajem jako gatunek. Uświadomienie sobie zagadnienia pozwala nam staranniej nad nim pracować, więc jest doskonalsze niż zawierzenie w to, bez potencjalnych dowodów.
Nie mniej, daję plusa za ciekawe spojrzenie i wartościowy wywód :)
mega super komentarz-brawo !
Moim zdaniem miłość pomiędzy mężczyzną a kobietą, to zwykły biznes. Ludzie nie są w stanie kochać się bezinteresownie, tak jak przykładowo rodzic własne dziecko. Chociaż tutaj też jest ciekawa sprawa, bo na pozór ta miłość wydaje się bezinteresowna, ale z drugiej strony, to własne dziecko, więc w tym może być interes aby je kochać bezwarunkowo.
Ta chemia w mózgu to stan zakochania. A miłość to jest decyzja(i oczywiście trwanie w tej decyzji, robienie tego, na co się zdecydowaliśmy), że bez względu na wszystko będziemy postępować w taki sposób, żeby ten obiekt naszej miłości był szczęśliwy. Wiem, że to też jest uproszczona definicja i można wymyślić wiele "a, co jeśli...". Ale chodzi mi tu o zaznaczenie, że stan zakochania a miłość to dwie zupełnie różne kategorie. Zakochanie - reakcja chemiczna, na którą mamy znikomy wpływ. Miłość - nasza decyzja, wolny wybór (jeśli założyć, że wolna wola istnieje, ale to inny temat ;)
5:49 "compeles animals to breed" a nie 'breath'
breed - rozmnażać
Super odcinek , dzięki
Albert, dzięki jak zawsze za czujność;) Rzeczywiście teraz sobie nawet przypominam, że tak było w wersjii z dubingiem. To ma oczywiście nawet więcej sensu, choć trochę szkoda. Zdanie, że miłość zmusza zwierzęta żeby oddychały miało więcej głębi;) PS. Mam nadzieję, że się nie gniewasz za wykorzystanie wizerunku? :)
Oglądam kanał regularnie, patrząc na liczbę subskrypcji czy liczbę wyświetleń jestem w szoku. Szok ten powoduje fakt, że tak mało ludzi "generalnie lubi porozkminiać to, co w życiu ważne" naprawdę jestem w szoku..
I tak nie jest źle:) Dziękuję!
Zawsze myślałem że ja jestem jakiś inny że nie staram się cieszyć życiem, takim jakie jest, tylko muszę sobie "utrudniać" dołującymi analizami rzeczywistości,ale odkryłem w odmętach "jutuba" kogoś kto to wszystko rozwala zawodowo, pozdrawiam!
Uważam że uważamy miłość za coś wielkiego,a tak naprawdę nie jest czymś super specjalnym. Chyba mamy taki zniekształcony obraz przez romantyzm. Swoją drogą ciekawy odcinek, ale czekam na więcej.
Alain de Botton, do którego zresztą nawiązywałem w kilku odcinkach mocno złorzeczy na wpływ epoki romantyzmu na naszą dzisiejszą percepcję miłości. Jego zdaniem wierzenia tego okresu wyrządzają nam do dziś sporą krzywdę. Romantyzm jednak nie pojawił się w chrześcijańskiej Europie przypadkiem a był wyrazem m.in. pewnego sentymentalnego zwrotu ku metafizyce chrześcijańskiej i mistycyzmowi, z których odarta aż do skrajności była epoka Oświecenia.
Człowiek Absurdalny Mi się wydaje że ludzie są jeszcze bardzo do tyłu jeżeli chodzi o niektóre rzeczy, niestety zanim pewne filozofię przejdą do historii minie trochę czasu, jeżeli wogóle miną . A tak swoją drogą to chyba "ewolucja" dobrze tłumaczy "miłość". Pozdrawiam
tzw miłość to po prostu zatrucie dopaminą... nuda, mija po 2 góra 3 latach (przeważnie)
oglądam już któryśdziesiąt z rzędu odcinek i nie mogę się doczekać, aż przypierdzielisz taki temat, że wylądujesz na wszystkich portalach i na czasie i w końcu suby Ci skoczą do góry... bo gadasz do rzeczy i zasługujesz na posiadanie kanału z co najmniej taką samą oglądalnością jak wszystkie naruciaki, czy inne niezasługujące na to bzdety. Musisz tylko mówić i montować z ciut większą dynamiką, bo ludzie po ciężkim dniu potrzebują czegoś dynamicznego, inaczej zasną. :) Jak mawiał mój szef, "ludzie mają tysiące swoich problemów i nie potrzebują jeszcze 1001-go w postaci Ciebie."
Mów więc dalej tak samo ciekawie, a krok po kroku osiągniesz duży sukces. Tego życzę. Cały czas trzymam kciuki i powodzenia :)
Ja zawsze chętny na sławę i przypierdzielenie! Masz pomysł o czym to by musiało być?;) Dzięki za podzielenie się swoimi przemyśleniami:)
niestety nie mam pomysłu na temat ale znając życie trzeba wymyślić coś głupiego i na czasie ;)
Nie na temat odcinka, ale chcę Ci podziękować za to, że twój kanał jest dla mnie ważnym elementem przygotowania do olimpiady filozoficznej. Oby jeszcze z Tatarkiewiczem, Sytnikiem-Czetwertyńskim (wspaniały człowiek) i jakimiś kanałami na jutubie się udało :D
Czym jest miłość? Miłość jest dawaniem.
Zgodzę się, że dawanie jest elementem miłości, ale znaku równości chyba nie ma co między tymi rzeczami stawiać. Dużo zależy komu, co i w jaki sposób się daje. Np. dawanie ukochanym dzieciom pieniędzy;] Ale też dawanie partnerowi z siebie aż do zatracenia własnego ja. Fromm miał ciekawą teorię, że większość par dobiera się na zasadzie Sadysta- Masochista, gdzie jeden chce tylok brać a drugi dawać i łączą się tak w toksyczną, ciężko rozerwalną relację.
Myślę, że podobnie jak wolność miłość ciężko zdefiniować. Jednak dla mnie miłość to przede wszystkim postawa nastawiona na chęć "dawania" względem drugiego człowieka. Oczywiście istnieje określenie tzw. miłości ślepej (naiwnej) - charakteryzująca się bezwzględnym (nie mylić z miłością bezwarunkową) oddaniem, jednak w tym wypadku nie możemy mówić o miłości bo tą powinna cechować świadomość. Dawanie pieniędzy to oczywiście nie miłość - przejawem jej może być nawet odmowa ich dania dziecku w imię wyższych wartości wychowawczych.
Jeśli ktoś twierdzi, że miłość nie istnieje, bo "to tylko chemia w mózgu", to idąc tym tokiem rozumowania, nie istnieje też smutek po zmarłym dziadku, zachwyt nad pięknem krajobrazu, czy wreszcie sama chęć do życia. Wszystko, co czujemy, wszystkie emocje i uczucia mają swoje kulisy w mózgowej biochemii. Co z tego? Głupi redukcjonizm.
Erich Fromm napisał, że "miłość jest podejściem do życia". Z takim podejściem nie patrzy się na ludzi jak na rywalizujące ze sobą zwierzęta, które nie mają żadnej wartości, jeśli w rywalizacji przegrywają. Można do życia podchodzić cynicznie, można z miłością.
Wszyscy wiemy, że jeśli ktoś kocha siebie, to jest życzliwszy dla ludzi i spotyka się z rezonansem. Jeśli kogoś przepełnia frustracja i pogarda dla siebie, to zmienia się jego percepcja w postrzeganiu innych - ale to, jak się zachowuje, sprawia, że rzeczywiście nie dostaje on od ludzi życzliwości. Koło się zamyka.
Jeśli jesteś zdolny do dobrych uczuć wobec siebie i ludzi, to jest aktem WIARY, że inni też są do tego zdolni. A jeśli chodzi o miłość rozumianą najpowszechniej, to również akt wiary.
Bo miłości nie da się udowodnić. Jak można mieć dowód na to, co ktoś czuje i czy czuje? Wiesz, że da się czuć, bo jesteś człowiekiem i sam umiesz. Ale ktoś, kto powtarza frazes, że "o miłości nie świadczą słowa, a czyny", nie wie, o czym mówi. O miłości NIC nie świadczy. Nic nie wystawia świadectwa. Bo można miłość udawać, można kalkulować, można wiele ROBIĆ pod płaszczykiem miłości.
A jakie motywacje kryją się za tym naprawdę? Tutaj trzeba wiary. Szczęśliwi (błogosławieni), którzy nie widzieli, a uwierzyli. :) Dlaczego szczęśliwi? Bo wierząc w miłość, sami nadal mogą kochać.
Chyba nie zrozumiałem. Miłość to świadomie wybrana wiara w miłość? Po pierwsze to się nawet kupy nie trzyma. Jak A może być wiarą w A. To nie jest nawet definicją rekurencyjną bo ona potrzebuje wartości dla pierwszego kroku. Po drugie nie można świadomie wybrać w co się wierzy. Pokazuję to pewien eksperyment myślowy. Spróbuj świadomie uwierzyć w to że się palisz. I nie jeśli nie pobiegłeś w panice do najbliższego źródła wody, to wcale w to nie uwierzyłeś.
Trafne uwagi.
Jeśli nie było dość precyzyjnie to postaram sie wyjaśnić mój to myślenia. Moim zdaniem warunkiem koniecznym do zaistnienia miłości jest wiara w to, że warto kochać. A więc to nie jest to samo, A jest warunkiem zaistnienia B ale nie jest jeszcze B. Co do wierzeń, masz rację, że pewne wybory są niezależne od naszej woli ale nie jest tak z każdym wierzeniem. Jako przykład podajesz sytuację niejako fizycznie namacalną, ogień, palenie się. Ciężko oszukać umysł, że "się pali" kiedy wszytskie zmysły wskazują na coś innego. Miłość to jednak termin metafizyczny i dla umysłu dość abstrakcyjny. Każdy rozumie miłość trochę inaczej. Poznanie zmysłowe nie może więc jednoznacznie stwierdzić w takiej sytuacji czy ma (mówiąc dość absurdalnie) doczynienia z miłością czy też nie. Takim wierzeniem można dużo bardziej świadomie manipulować. Niemniej zgadzam się, że to nie jest prosty prosces aby wybrać w co się wierzy. Możliwe to jest jedynie w sytuacjach generalnej niepewności.
Człowiek Absurdalny Jeżeli warunkiem do zaistnienia miłości jest wiara w jej wartość, to jak wytłumaczyć pojawienie się miłości u osoby, która się zakochała, mimo że wcześniej w nią nie wierzyła?
Nie utożsamiałbym "zakochania", zauroczenia z miłością. Każdy może poczuć hormonalnego kopa, ale żeby zinterpretować go jako "miłość", to najpierw trzeba uwierzyć, że coś takiego istnieje. Miłość to jednak kwestia interpretacji. Oczywiście ktoś z boku może nadać własną etykietę, ale myślę, że nie chodzi tu o obiektywizm a jednak pewien subiektywizm uwikłanej osoby. Poza tym chodzi mi w kontekście całego odcinka o coś jednak trwalszego i bardziej trwałego niż uczucia, stany emocjonale. Miłość, która trwa nawet jak jesteśmy wściekli na naszego partnera, mamy do niego żal itp. Myślę, że bez świadomego wyboru tu się nie obejdzie.
Rozumiem. Faktycznie zakochanie powodowane zauroczeniem ciężko nazwać miłością, niemniej bardzo często bywa jej początkiem. Wygląda na to, że z miłością jest jak z gustem, na temat którego się nie dyskutuje xD
Mam takie same kieliszki.
A co jeśli miłość tkwi gdzieś w głębszej części podświadomości, bo po całej lawine emocji, która jest dostarczana na jej początku i tak trwa się w czymś, co można już nazwać zwyczajnoscia czy też monotonia, niby już nie czuje się nic, nie czuję się tak jak na początku a jednak gdy upada bliska nam osoba to i tak chce się jej podać rękę i nie musi to byc coś wzruszajacego, to po prostu działa z automatu, że chcemy dobrze dla drugiej osoby nie czując już euforii, nie czując nic i odbierając taka sytuacje zwyczajnie, podświadomie wyciągamy dłoń niezastanawiajac się po co.
Ω lawinie*
Aleksander Aik wybacz, słownik na telefonie jeszcze się ze mną nie zgral.
Ω spoko
Myślałeś może by zrobić odcinek poświęcony stoicyzmowi?
Garrus Vakarian największy stoicki filozof w galaktyce. ;)
A gdyby słowo ,,miłość,, interpretowałoby się zupełnie inaczej?
Jako nie miłość romantyczną, tylko jako dobro?
Czy wtedy wiara w dobro byłaby bezsensowna?
Przecież nawet równowaga psychiczna jest powiązana z miłością. Gdy kochamy zarówno siebie jak i innych.
Moim zdaniem osoba, która wierzy w miłość taką, że ktoś inny sprawi, że będzie szczęśliwa jest absurdalna. To tak jakby ktoś wypełnił swoją pustkę kimś innym i oczekiwał, że zawsze ta druga osoba będzie dawać poczucie szczęścia.
Natomiast miłość rozumiana jako dobro, które czynimy sobie i innym może dawać szczęście.
To właśnie najszczęśliwsze osoby przejawiają najwięcej miłości: są szczodre, wybaczają sobie i innym, przez co nie chowają urazy, dbają o siebie i innych. Nawet same szczerze dawanie je uszczęśliwia.
Człowieku Absurdalny, jesteś w stanie powiedzieć coś na temat poczucia odpowiedzialności w psychice człowieka? Czy jest to pojęcie które psychologia lub jakaś inna dziedzina pokrewna klasyfikuje/opisuje pośród innych konstruktów psychicznych? Myślę, że każdy człowiek doświadcza mniej lub bardziej poczucia odpowiedzialności, na każdego inaczej wpływa, a co szczególnie rzuca się w oczy to to, że jednym z czynników odróżniających człowieka tzw. dorosłego od dziecka to właśnie poczucie odpowiedzialności które u dzieci nie występuje. Masz Pan wiedzę na ten temat? ;>
Tak poza tym, fajny kanał - na pewno stanie się popularny z czasem, powodzenia! :)
Winko? Piwko!!!!!!!
Przepraszam że się przyczepie ale powiedziałeś że nie wierzysz że miłość da komuś "prawdziwy sens", A czym według ciebie jest ten "prawdziwy sens" i co decyduje o tym że jest prawdziwy? Myślę że to ciekawy temat na jeden z odcinków, wtrącę teraz na ten temat swoje filozoficzne trzy grosze. Według mnie nie ma żadnego uniwersalnego sensu ustalonego przez jakąś wyższą sile (ew przez determinizm ale to inna para kaloszy), i jedynym sensem naszego życia może być ten jaki sam sobie nadamy. Jeśli jednostka uzna że celem i sensem jej życia jest spełnienie w miłości to nie wiem dlaczego uważać ze nadała swojemu życiu mniej "prawdziwy sens", niż jednostka co uznała że jej celem i sensem jest np służba bogu, służba ojczyźnie czy służba nauce. Pozdrawiam. PS:Świetny odcinek i świetny kanał!
Tytuł odcinka powinien brzmieć: czy wierzysz w nadprzyrodzoną miłość ?
Tak jest bardziej chwytliwy;) Ale tak na poważnie, ja na serio widuję to często jak ludzie nadają dość nieświadomie nadprzyrodzone przymioty ludzkiej "miłości"
Człowieku absurdalny - czy naprawdę miłość istnieje jedynie za sprawą aktu wiary? Skoro tak, to jest to bardzo przygnębiająca opcja, ponieważ wierzyć możemy we wszystko, również rzeczy nieistniejące. Wiara prowadzi do niewłaściwych sądów. Czy więc miłość jest nieuzasadnionym przekonaniem, które jest nieodróżnialne od fałszu?
Wierzymy w rzeczy nieistniejące. Czy potrzebujesz wierzyć w to, że ludzie istnieją?
bajka