"Nie reaguj to przestaną" "Przestań się tym przejmować" Takie oto rady dawała mi matka. Tak się nauczyłam kryć emocje, że mama już nie rozróżniała, czy jestem szczęśliwa, czy nie
Jako osoba która doświadczyła bullingu w szkole to jak dla mnie to są dobre rady tylko trzeba z nimi ostrożnie żeby zostały odpowiednio zrozumiane. Wiele razy zgłaszałam ten problem rodzicom, nauczycielom, nie raz trafiała do dyrekcji i pomimo tego że coś niby z tym robili to w praktyce nic nie dawało. Najlepsze co mogłam wtedy zrobić to niedawanie im po sobie poznać że mnie ranią, że się przejmuję, obrócenie sytuacji w żart, przemilczenie jej, obrócenie kota ogonem albo w taki sposób by zażenować/zawstydzić ich
nie bój się. wiem, że to nie pomorze l, ale wiem jak to ze mną było. Skończyło się na próbie amobójczej z krtórej uratowała mnie osoba, która tak mówiła. Troche to ironiczne.
Mi nerwice lękową ktora leczyłam ale znow powrociła, chorobe jelit z nerwicy, autoagresje, nie nie ciełam się tylko podduszałam. Myśli samobójcze, lęk przed ludźmi . Przykre bylo to, że jak usunieto dziewczyne ze szkoły, która nie tylko mi groziła śmiercia odpalając zapalniczkę przy mojej twarzy i mówiąc, że podpali mi dlugie wlosy i mnie zabije to mnie klasa o to oskarżyła i jakbym to ja groziła śmiercią komuś a ona była niewinna ofiarą. Była masa okropności innych która mi spotkała.
Dodałabym jeszcze problemy z zawieraniem znajomości z zaufaniem, samotność, brak zroZumienia przez kogokolwiek, niewiara, że może byc w życiu inaczej i lepiej. Jeśli ktoś nawet zauważy że jest problem no to bagatelizuje, udaje że nie widzi co się dzieje. Zero pomocy czy wsparcia skutkuje poczuciem beznadziejnego zaułka, pułapki z ktorej nie ma wyjścia i przekonanie że trzeba to znieśc i przeczekac. Dalej tylko problemy z ocenami ponieważ przez nadmiar złych emocji i bezsenność nie ma mowy o zdolności skupienia się czy nauce. Błędne koło izolacji od rówieśników i dorosłych. A potem wiele lat pracy nad sobą i pieniędZy na leki i specjalistów.
W zeszlym roku poszlam do nowej szkoly i zaczelam zadawac sie z dwiema dziewczynami, na poczatku bylo spoko, po czasie zaczely sie ze mnie wysmiewac. Rzucaly we mnie jedzeniem, kazaly po sobie sprzatac, niszczyly i zabieraly rzeczy. W trakcie kwarantanny zerwalam z nimi kontakt a zaczelam zadawac sie z innymi osobami, teraz czuje sie o wiele lepiej. Nikomu nie zycze takiej sytuacji.
@@taigadabrowska8447 Nauczyciele nigdy nie reagują, nie spotkałam się osobiście z przypadkiem by osoba dręczona powiedziała/napisała że pomógł jej nauczyciel. A rozmawiałam z wieloma osobami które ktoś dręczył.
Dla mnie szkoła była istnym piekłem. W podstawówce było jeszcze ok, ale inne dzieci śmiały się, że jestem inna. Jednak nie prosto w twarz. Gimnazjum... tam bezpośrednio byłam dręczona w trzeciej klasie, bo "gwiazdeczka" klasy się na mnie uwzięła, bo nauczycielka posadziła mnie w ławce z jej "crushem" i czasem mu pomagałam i dawałam korepetycje. Zrobiła wszystko, by klasa się ode mnie odwróciła (w tym moje "przyjaciółki"). Rozpuszczała obrzydliwe plotki na mój temat np. że jest do mnie kolejka w męskim kiblu. Posunęła się dalej, by także nauczyciele postrzegali we mnie tą złą mówiąc, że ja jej grożę. Nawet jak poszłam do pedagog szkolnej ze screenami z jej twittera jak mnie bezpośrednio obraża to stwierdziła, że w sumie to nic nie zrobiła, ale będą mnie obserwować (tak, mnie. Bo przecież jej groziłam). Przerwy spędzałam sama w toalecie albo w bibliotece. Ale nie było to tylko w obrębie klasy, bo się rozniosło wszystko po szkole, a do tego moja oprawczyni zaczęła się pode mnie podszywać na mediach społecznościowych np. Ask (ktoś to pamięta?) i właśnie twitter i pisała różne bzdury do innych dziewczyn ze szkoły, których ja nawet nie znałam. Wszyscy nauczyciele mnie olali, a jak powiedziałam wychowawczyni, że po prostu chcę już skończyć tę szkołę powiedziała mi "W innej szkole i tak nie będzie lepiej". Tak zaczęła się moja depresja. W liceum byłam w klasie gwiazdeczek (klasa teatralno-dziennikarska), które też się ze mnie naśmiewały, bo byłam spokojna, cicha i wycofana, więc obrały mnie sobie za cel. Śmiały się z moich zdjęć na facebook'u, nagrywały mnie i wrzucały to na snapchata. Śmiały się jak koło nich przechodziłam, a prace grupowe to był koszmar, bo jawnie mówiły, że mnie nie chcą. Tak pogłębiła się moja depresja i doszły zaburzenia lękowe i ataki paniki. Jak już ogarnęły (po dwóch latach), że serio jest ze mną źle, bo nie przychodziłam do szkoły, a jak już przyszłam to dostawałam ataków, to nagle zrobiły się dla mnie miłe i nawet chciały mi pomagać np. pożyczały zeszyty, bym mogła przepisać notatki. Szkoła zniszczyła mi życie, ale nie obwiniam oprawców - obwiniam nauczycieli, którzy nie chcieli mi pomóc, a prosiłam o nią wiele razy i albo mnie zlewali, albo wymyślali mi inne problemy (poszłam do pedagog, że jestem nękana, a ta mi wmawiała anoreksję). Nawet nie wiem jak sobie z tym radzić, bo nie ma na to sposobu. Rodzice pomagali mi jak mogli, ale batalie z nauczycielami, a nawet z dyrektorem były skazane na porażkę.
U mnie w szkole dyrektorka była po stronie oprawców. Kobieta po 40, dosyć atrakcyjna. Zawsze się podlizywała chłopcom. Prowadziła z nami jeden przedmiot i jej ulubieńcami na lekcji były najgorsze gnojki niszczące innych bez skrupułów. Gnębiła ładne dziewczyny, ale wyśmiewała się też z grubszych czy tych spokojniejszych. Ogólnie jak teraz o tym pomyślę, to mi się smiac chce z tej sytuacji i aż ciężko mi uwierzyć, że pedagog dorosła baba coś takiego odwalał...
Historyjka z życia o szkółce Pamiętam jak miałam około 10 lat, zapomniałam o pracy domowej. Byłam strasznie zestresowana i przerażona, bo rodzice mocno kładli presję na oceny. Więc wpadłam na pomysł. Jeśli skoczę z okna to będę w stanie zrobić sobie coś na tyle złego, że nie będę musiała iść na lekcję i nie dostanę np Dzięki Bogu że tego nie zrobiłam
Ja się kiedyś rozpłakałam na matmie kiedy miałam dostać ndst za brak zadania domowego I... w końcu nie dostałam, ale nauczycielka nie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji (super przygotowanie do uczniów podstawówki xd) i klasa się ze mnie nabijała na korytarzu po lekcji :')
mood raz jak dostałam 2 z sesji z matmy tak bardzo się zestresowałam reakcja rodziców, że dobre 20 min spędziłam płacząc w łazience was it a panic attack? was it a mental breakdown? either way i was crying in the bathroom
Cholera prześladowanie. Nie jest zjawiskiem, które dotyczy tylko szkoły. Porozmawiałabym raczej nad sensem edukacji, która jest proponowana w szkołach ponadpodstawowych, ponadgimnazjalnych. Lubię porównywać ten system do bulimii, uważam, że to świetna metafora. Osiem grubych książek, niesamowita ilość informacji często wyrwanych z kontekstu, które trzeba szybko pochłonąć, żeby nie dostać jedynki za którą jak wiadomo ciągną się liczne problemy. Więc wpycha się te informacje trzy wieczory przed sprawdzianem, wpycha, wpycha, wpycha. Pisze się sprawdzian na przyzwoitą ocenę coby przeżyć. Ale taka ilość informacji (na dodatek niepraktycznych i nieużywanych) nie utrzymuje się długo w mózgu, więc są po prostu... zwracane. I tak do każdego przedmiotu, pochłanianie, zwracanie, każdego tygodnia w roku. A potem „szczęśliwy” człowieku kończysz system edukacji i zdajesz sobie sprawę, że zmarnowałeś parę ładnych lat, nie pamiętasz większości informacji. Owszem, liczyć, czytać, umiesz, podstawowe wydarzenia historyczne znasz, ale to by było na tyle. Nie mówiąc już o sposobie w jaki szkoła uczy języków obcych, nie wiem czy to bardziej śmieszne czy smutne.
Dobra metafora. Żeby uczyć się uczciwie, trzeba by było chyba zrezygnować z wszystkich hobby i najlepiej to zrezygnować z tej jednej godziny dobrego snu.
I to jest właśnie pojebane, bo na przykład ktoś jest typowym humanistą, lubi polski i historię to powinien się na tym skupiać, a trochę sobie odpuścić np. fizykę czy biologię. I odwrotnie. Ale jak ktoś ma trójki i dwójki z przedmiotów, których zwyczajnie nie lubi i nie rozumie to jest "złym uczniem". I ma uczyć się wszystkiego, zamiast skupić się na dziecinie, w której się odnajduje i jest dobry. Ja tak miałam w gimnazjum. Lubiłam polski, historię, angielski i wos, do których się przykładałam i miałam piątki lub czwórki, a resztę przedmiotów chciałam po prostu zdać i miałam tróje, czasem dwóje. Na każdym spotkaniu z rodzicami mama wysłuchiwała, że się nie uczę i muszę poprawić te oceny, szczególnie gość od chemii się czepiał, że stać mnie na więcej, a skupiam się za bardzo na historii. No wtf?
Zgadzam się, niby ocenki gitówa, czerwony pasek, a jednak płacze się po nocach i okazuje się, że ze wszystkiego trzeba zajęć dodatkowych. Jak tak sobie teraz myślę to więcej dowiedziałam się z internetu czy samoobserwacji niż chodzenia do szkoły i wkuwania na siłę tego samego co wszyscy. I te uwierzytelnianie się, że jeden jest lepszy - drugi gorszy.
@@taigadabrowska8447 Mam dokładnie ten sam problem! Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego humaniści, którym nie przyda się wiedza z biologii, fizyki i chemii na dość wysokim poziomie który panuje w liceum muszą się dobrze z tego uczyć. Niektórym po prostu dane rzeczy po prostu nie wchodzą do głowy, nie ważne czy będą zakuwać godzinami i tak nic nie zrozumieją, będą sfrustrowane, zdenerwowane, a dodatkowo będą miały mniej czasu na przedmioty, które im się przydadzą. Ehh ten system edukacji ....
O matko, w mojej byłej szkole zaraz za wejściem na boku były szatnie, a na prosto szerooooki i długi korytarz z ławkami po obu stornach, gdzie zawsze siedzieli ludzie. I trzeba było przejść przez całą długość żeby się dostać do sal na parterze lub schodów na następne piętro gdy się miało po tamtej stronie szkoły. Codziennie rano przechodziłam tamtędy, cała spięta, z oczami utkwionymi w podłodze, i w głowie miałam tylko "spokojnie, nie patrz na nikogo, nikt się na ciebie nie patrzy, jeszcze tylko chwila"
Przez dobre 5 lat męczyłam się w szkole przez ludzi. Wszystko zaczęło się od drugiej klasy szkoły podstawowej, gdzie zmienili mi wychowawczynię na panią uczącą wf. Ja byłam dzieckiem z astmą oraz z nadwagą (nie mogłam dużo ćwiczyć, a sterydy dodawały mi kilogramów) i moja cudowna pani potrafiła powiedzieć przy całej klasie jak bardzo źle wyglądam. Byłam bardzo wrażliwym dzieckiem, zawsze dobrze się uczyłam. W czwartej klasie moja pani raz powiedziała na forum klasy „Jak nie będziecie ćwiczyć, to będziecie wyglądać jak Natasza!”. Dzieci chyba odebrały to jako zezwolenie na prześladowanie mnie, ponieważ nie raz ktoś kopnął mnie na korytarzu, obrażał mnie, śmiał się ze mnie. Moja wychowawczyni zawsze krzyczała na mnie, że płakałam. Moi rodzice nie raz chodzili do dyrekcji, ale widocznie cudowną Panią dyrektor nie obchodziło to, że nauczycielka prześladuje dziecko niepełnosprawne (miałam zaświadczenie o niepełnosprawności). Po czwartej klasie zmieniłam szkołę i trafiłam do klasy gdzie wszystkie dzieci były bardzo specyficzne. Pierwsze co powiedziała moja nowa wychowawczyni do mojej mamy było „Proszę nie mówić do niej Nataszka, bo to jest Natasza” (tak, naprawdę powiedziała mojej mamie jak ma mnie nazywać). Wszystko byłoby okej gdyby nie fakt, że jedna dziewczyna (moja była przyjaciółka) postanowiła, że będzie pisać do moich nowych znajomych jaka to ja nie jestem zła, że jestem narkomanką, że zostałam wyrzucona ze szkoły za zabójstwo, że jestem transeksualistą i że zamierzam podglądać dziewczyny w szatni (wszystko było kłamstwem, ale dzieci w to uwierzyły). Również dostawałam groźby, że zabije mi psa, że jestem brzydka i gruba i że powinnam się zabić. Gdzie była moja wychowawczyni? Ona uważała, ze jestem zbyt wrażliwa i że dzieci muszą się na kimś wyżyć. Nie raz płakałam na lekcji i dostawałam za to uwagi. Uczyłam się bardzo dobrze. Całe życie byłam również prześladowana ze względu na moją orientacje. W 7 klasie nie wytrzymałam bycia codziennie wyzywaną za bycie grubą, brzydką i głupią. Schudłam z 55 kg do 45 niszcząc sobie zdrowie. Prześladowanie mnie się nie skończyło, nadal życzono mi śmierci. Pewnego razu jeden kolega z ławki na biologi postanowił uderzyć mnie w twarz, po czym mu oddałam, tylko dwa razy bardziej. Oczywiście wszystko było moją winą, nauczycielka robiła afery MI, ponieważ on jest chłopcem i dorasta. Spotkałam też wiele toksycznych osób po drodze, co sprawiło, że nie ufam nikomu. Teraz jestem w drugiej klasie liceum, mam cudowną klasę, ale nadal boję się szkoły i ludzi. Nadal mam złe zdanie o sobie, nie raz chcę zasnąć i się nie obudzić. Nienawidzę ciała w jakim jestem. Nie umiem sobie poradzić z przeszłością Dlatego proszę, nie dajcie się idiotom
アリス bardzo dobrze, że są tacy ludzie. Każdy kilogram na wadze sprawia, że się boję. Mam nadzieję, że kiedyś pozbędę się niedowagi do której sama się doprowadziłam..
No właśnie. Dała wykurwistą nieśmiałość, problemy z budowaniem relacji, niskie poczucie wartości i brak poczucia kontroli. Normalnie co byśmy zrobili bez tego kurwidołka.
Ja przez 6,5 roku doświadczałam przemocy psychicznej, nauczyciele mieli to w d... przez co przez resztę 7 klasy miałam indywidualne, bo jak tylko słyszałam szkoła to wpadałam w taką panikę, że przez kolejną godzinę nie mogłam się uspokoić. W 8 klasie przeniosłam się do innej szkoły i póki co uważam to za najlepszą decyzję w swoim życiu. W mojej starej szkole bałam się odpowiadać na lekcjach, ponieważ kiedy się zająknęłam to cała klasa w śmiech, a ja maiałam jeszcze większego stresa, byłam również często wykluczana, a moja "najlepsza przyjaciółka" wyzwała mnie od "je...ej blachary"...
@@_patrycj_ wiem że dzisiaj skomentowałeś filmik enmy. :) A co do komentarza, ludzie którzy przez parę lat dręczą kogoś np. w klasie. Powinni chorować lub umierać. Powinno być to zależne od formy i częstotliwości prześladowania. Przez takich jak oni inni mogą sobie odebrać życie, wszystko traktują jako żart i bagatelizują wszystkie objawy potencjalnych chorób, bądź tego że robi ktoś komuś wbrew jego woli. Nie wiem co napisać więcej, ale mnie już przytłacza to jak dzisiejsze społeczństwo nie jest wyrozumiałe i wszystko traktuje jako żart. Świat się powoli kończy. Każdy się zachowuje jakby miał 10 lat..
Ja tez zawsze dostaje ataków paniki gdy zaczyna się szkoła wiec te pół roku odpoczynku było dla mnie RAJEM a teraz płacze codziennie wieczorem i rano bo muszę iść do szkoły (nie doświadczam bullingu ale mam kinda traumy)
Zawsze się mówi "z nauczycielem nigdy nie wygrasz/nie skarż się na nauczyciela bo się będzie mścił". Gówno prawda. Nawet jeżeli nauczyciel się będzie mścił to bardziej zrobi problem sobie niż nam. Nie nazwałabym tego nękaniem, ale z dwoma "nauczycielami" miałam problem i wygrałam (W "" bo jednym był ksiądz 🙃). A co do prześladowania w szkole... eh. Nie nazwałabym tego teraz w ten sposób, ale mając 7 może 8 lat i słysząc codziennie, że jestem suką i szmatą. I nie raz oberwałam. A nauczyciele? Nic. Bronili go. Tłumaczyli, że się "zakochał". Polska szkoła 👌. A później MNIE wysłali na terapię i stwierdzili, że mam problemy emocjonalne. Na dodatek mama i nauczyciele uważali, że przesadzam. Rozumiem, że mama tak uznała. Bo jakby... tak powiedział nauczyciel i powinniśmy mu ufać no nie? I dopiero na terapii psycholog wytłumaczyła mamie o co chodzi. Powiedziała dosłownie to samo co ja jej, ale przecież miałam wtedy z 8 lat więc to zrozumiałe, iż myślała, że wyolbrzymiam. I szkoła co? Szkoła nic. Dopiero kiedy mama pozwoliła mi się przepisać i gdy psycholog powiedziała, że sprawę można nawet zgłosić to szkoła zareagowała. Ale wiecie co? Wciąż nic. Dopiero kiedy zaczęłam się zachowywać agresywnie i obróciłam nasze role to wszystko się zmieniło. Ale absolutnie nikomu nie polecam tego rozwiązania 🤦🏻♀️
Ej błagam, zrób filmik w którym będziesz czytała historię z pedagogami szkolnymi bo to naprawdę często jest dno, przynajmniej ja jeszcze nigdy nie miałem dobrego pedagoga szkolnego. A tak swoją drogą to jesteś bardzo inspirującą osoba i bardzo lubię ciebie oglądać ☺️
A teraz pomyślmy o tym smutnym fakcie, że bullying wykracza poza szkołę i jest bardzo powszechny w rodzinach, w miejscach pracy. Ja np. mam w sobie takie wzorce, że się nie wyżywam, za to przyciągam tych, którzy tak sobie radzą ze swoimi problemami. Wystarczy się pojawić w złym miejscu i w złym czasie, a nawet czasem ktoś specjalnie na Ciebie wpada, żeby się wyżyć. Ciężko sobie wtedy powtarzać, że to on ma problem nie ja :) Podobnie działają ci, którzy podchodzą i proszą o kasę. To jest właściwie na bardzo prymitywnym poziomie, działamy jak zwierzęta, określamy się w grupie jako słabsi, silniejsi i wg tych ocen funkcjonujemy.
Jak usłyszałam o nękaniu to przypomniałam sobie o mojej biolożce która jak ktoś zamiast patrzeć na tablicę to notował to co pani gada to ona na niego wrzeszczała że nie patrzy A jak ktoś patrzył na tablicę to wrzeszczy że nie notuje w zeszycie
To tak jak nasza niemczyca która najpierw jak ktoś nie rozumiał jakiejś formy lub czasu, to krzyczała. A jak potem prosiliśmy żeby jeszcze raz wytłumaczyła, to się dowiadywaliśmy że ona "już raz tłumaczyła" i drugi raz tłumaczyć nie będzie. No fajnie
W VI LO w Poznaniu takich nauczycieli jeszcze parę lat temu było mnóstwo (nie wiem jak teraz, ale myślę że raczej nadal uczą). Moja polonistka i jednocześnie wychowawca robiła jazdy całej klasie o wszystko. Jak się powiedziało coś inaczej niż ona myślała, to dostawało się 1, jak się nikt nie zgłaszał to też była afera. Pamiętam jak mieliśmy dwie lekcje pod rząd i pod koniec lekcji wydarła się na nas i wyszła w czasie lekcji trzaskając drzwiami, a na drugą lekcję wróciła spokojna jak baranek i miała na wszystko wywalone. Kolejna to fizyczka, która raz kazała nam przynieść na doświadczenie baterię i żarówkę i na tej samej lekcji stwierdziła, że żarówek jednak nie, bo ona ma na zapleczu. Na kolejnej lekcji wszyscy równo dostali 1 za nieprzygotowanie, bo mieliśmy przynieść żarówki. Na nasze protesty dostaliśmy odpowiedź, serio, cytuję "mogliście się domylślić że zmienię zdanie". Kolejna to matematyczka, nikt nie miał u niej więcej niż 3. Jak się jej czymś podpadło, to przez kolejne dwa tygodnie na każdej lekcji było się przepytywanym najtrudniejszymi zadaniami. Kartkówki były co tydzień ze stu zadań, i zawsze było zadanie z podręcznika oznaczone gwiazdką. Nigdy nic nie tłumaczyła, tylko kazała czytać podręcznik, a potem po kolei do tablicy. Wmówiła nam wszystkim że jesteśmy głupi, nie zdamy matury i do niczego się nie nadajemy. Przez nią wybrałam mniej wymagający kierunek studiów, bo byłam pewna że sobie nie poradzę. Dziś wiem, że spokojnie dałabym radę na czymś trudniejszym.
Ja miałam w tamtym roku sytuację z wuefistą. Usiadłam na materacu po męczącej lekcji, on mówi do mnie "zobaczymy, czy na lekcji wychowawczej też będziesz taka cwana". Odpowiedziałam "dobrze", bo myślałam, że to żart. Spoiler: NIE BYŁ. Następnego dnia powiedział do mnie: "widzimy się na wychowawczej, jak się położysz". Na wychowawczej położyłam się(wiem, że to dziwnie brzmi). Wychowawczyni zapytała się mnie czemu to zrobiłam, odpowiedziałam, że pan mi kazał. Zaczął się na mnie drżeć, był cały czerwony i zaciskał zęby, żeby mnie nie uderzyć. Rozpłakałam się, moja koleżanka również. Cała klasa nie była w stanie się poruszyć że strachu. Jednak najbardziej zabolało mnie to co powiedziała wychowawczyni "patrz do czego doprowadziłaś pana". Później uśmiechał się, kiedy działa mi się przykrość, np kiedy wywaliłam się podczas biegu. Na szczęście teraz wuefu uczy nas inny nauczyciel, ale dalej kiedy słyszę jak ktoś się tak zachowuje, nie jestem w stanie nic powiedzieć i zbiera mi się na płacz nawet jeśli ofiarą jest jakaś losowa osoba, po prostu się boję.
Raz, gdy nie mogłam poradzić sobie na WF-ie, mój nauczyciel podszedł do mnie, po czym powiedział ,,czy masz problemy z koncentracją? Czy chodzisz do McDonalda? Lubisz McDonalda?Jak często chodzisz McDonalda?" Po czym po lekcji zatrzymał mnie, mówił inne obelgi i powiedział coś w stylu ,,pytania o McDonaldzie, były dlatego że ty robiłaś głupie rzeczy, więc ja też robiłem głupie rzeczy" (???). Jak zauważył że zbiera mi się na płacz, to od razu zmienił ton, zaczął być milszy i udawać lepszego nauczyciela. Teraz jest moim wychowawcą. Zawsze gdy komuś coś się nie udaje, mówi jakieś złośliwe komentarze.
Jestem w 3 klasie w technikum, te najgorsze męczenie psychiczne jest już raczej za mną, ale to nie znaczy że zapomniałam. Jestem głośnym człowiekiem, co innych irytuje, w podstawówce stwierdzono mi ADHD, co tylko sporadycznie obchodziło nauczycieli ale nie w dobrą stronę, cokolwiek się działo to była moja wina bo mam za dużo energii to prze pani to ona mnie uderzyła bez powodu, ale to jest najmniej istotne może lepiej zacznę od początku bo już się gubię. Byłam osobą nie tylko głośną ale też pełną duchy sprawiedliwości (brzmi głupio czyż nie?) zawsze chciałam bronić innych przed znęcaniem się, bo to niesprawiedliwe, ale zaczęli się na mnie skupiać. Zaczęło się od wyzywania, zaczepek czyli niewinnie, później były "psikusy" typu wyrzucanie plecaka do śmieci czy niszczenie moich rzeczy, wtedy zaczęłam to zgłaszać do nauczycieli bo tak mówili oni by tak robić, ale kończyło się na zwróceniu uwagi przez nauczycieli a później mieli to gdzieś, nawet jak oprawcy robili to obok nich, typu plucie mi w twarz obok nauczyciela, było to wszystko na monitoringu nikomu nie chciało się sprawdzić bo to tylko końskie zaloty (???). Zaczęło się robić później groźniej bo zaczęli mi podstawiać tak zwane "haki", albo spychanie ze schodów w stronę nauczyciela i on musiał widzieć napastnika, to nauczyciel twierdził bym chodziła ostrożniej bo musiałam się potknąć o własne nogi... najgorsze sytuacje co pamiętam to rzucanie we mnie kamieniami, śledzenie mnie kiedy wracałam do domu, albo próby upokorzenia mnie w stylu zdejmę jej bluzkę i dotknę ją po ledwo co powstałych piersiach będzie beka, zgłaszałam to z płaczem u dyrektora, była drama na całą szkołę i nikt mi nie współczuł tylko się śmiali że to się stało. Przyjechali rodzice oprawców, wyszło na to że kłamie bo ich synek nie mógł czegoś takiego zrobić bo mama go zna i on jest good boi i by muchy nie skrzywdził, a siniaki i zadrapania to pewnie po WF-ie. Pamiętam jak płakałam po nocach bo nic nie mogłam zrobić, moja mama też była bezsilna bo też jej nie wierzyli i jakoś nie mogła ich przekonać że jestem niewinna, jedyne co udało mi się wywalczyć to więcej nauczycieli na dyżurach a przez to klasa mnie znielubiła bo jestem kapuś i w ogóle, a pomyśleć że według ich to ja byłam agresorem, że jebana dziewczynka z 3 klasy podstawówki zaatakowała 3 klasę gimnazjum bo ma ADHD i gryzie pewnie i pewnie ma wściekliznę. Przepraszam za długi komentarz :
Bardzo współczuję, trochę wiem, jak to jest być w niemocy... Mam nadzieję, że już nigdy ci się to nie przydarzy i że znajdziesz bardzo dobrych przyjaciół 💓
Kocham rodziców, którzy bronią swoje dzieci, które są idealne i nie mogłyby tego zrobić nikomu... mnie parę razy ci wlaśnie rodzice zaczepiali na ulicy albo specjalnie czekali pod szkołą, by ze mną "porozmawiać" grożąc mi, że mam nie wymyślać kłamstw, bo będę miała problemy. To jest chore! Dlaczego uczniowie muszą tak cierpieć?
Ja bym tego nie wytrzymał. W szkole miałem podobną sytuację moje rzeczy notorycznie były wrzucane do kosza na śmieci często byłem popychany na korytarzach a punktem honoru dla wspaniałych ludzi z mojej klasy było skopanie mnie na praktycznie każdym wf. Nie wytrzymałem 1 raz i wbiłem "koledze" naostrzony ołówek (ostrzony od tej drewnianej strony) w łydkę tak mocno że autentycznie miał całego buta we krwi. Na żadne z tych zdażeń żaden nauczyciel nie zareagował. A później już nikt mi nie dokuczał. Jednakże źle się czułem raniąc innego człowieka i smutne jest że dopiero to podziałało.
to teraz sobie połącz posiadanie ADHD i bycie grubym (przynajmniej według kolegów z klasy, bo w tedy jeszcze nie byłem ale cicho) miałem tak do 6 klasy podstawówki ale w 7 klasie zrobiło się dobrze, teraz jestem drugiej liceum i utrzymuję z większością kontakt bo ludzie się zmieniają i mimo że pamiętam dużo przykrych sytuacji to teraz na szczęście jest git
A u nas w szkole nie ważne co się działo na lekcjach, zawsze jeśli to nauczyciel był problemem to każdy inny pracownik szkoły stawiał się za nim i ich jedyny argument to "wy się stawiacie za swoimi kolegami to ja się stawiam za koleżanką" i chuj
YYYY CO to raczej logiczne że uczeń się stawia za uczniem bo oni maja ”mniej siły” a oni jeszcze dorzucają kolejnego nauczyciela? Wtf???? Poradzisz sobie, wierze w ciebie i jestem dumna
"Nie zwracaj uwagi to im się znudzi" "Chłopcy ci dokuczają, bo im się pewnie podobasz" "Pewnie wyolbrzymiasz" "No to czemu wolisz słuchać opinii ludzi którzy się z ciebie śmieją, zamiast tych co cię wspierają" "Za moich czasów to było nie do pomyślenia żeby tak dać się wyśmiewać" Dzięki mamo. To rozwiązało moje wszystkie problemy. Od razu zapomniałam o wyśmiewaniu mnie przez całe 3 lata gimnazjum i maksymalnie podwyższyło moją samoocenę.
według mnie najtrudniejsze (choć nie umniejszam innym formom nękania, wszystkie są tak samo złe) jest takie powolne nękanie, kiedy ktoś ci nie kopie plecaka, ale cię co jakiś czas obrazi żeby było śmieszne. wtedy mówisz sobie, że przecież to nie jest takie złe, że to nie jest nękanie bo właśnie ci nikt plecaka nie kopie, i że wyobrzymiasz i nie masz dystansu i to twoja wina, ale bardzo cię boli jak ktoś coś takiego robi. mój główny prześladowca właśnie odszedł do liceum, ale podejrzewam że za rok znów się spotkamy, także zabawnie. na szczęście pozostała mi pani od niemieckiego, która przecież nie drze na nas ciągle mordy, tylko czasem komuś powie że jest głupi albo nie ma przyjaciół, ale przecież nie bije nas więc to nie jest wystarczająco złe żeby to gdzieś zgłosić.
@@Fifsson_ A wg mnie prawidłowe. Ktoś go pytał o opinię? Nauczyciel ma przekazywać wiedzę, a nie udzielać porad życiowych z dupy. Oczywiście mówię na przykładzie tej jednej wypowiedzi, nie wiem, czy ten nauczyciel jest lubiany. Ale z drugiej strony, jak przypominam sobie wszystkich super nauczycieli, jakich miałam w życiu, to żaden tak nie mówił ;)
Szczerze, nigdy nie byłam osobą lubianą w moich klasach. Jak w podstawówce nie odczuwałam tego jakoś mocno, tak w kolejnych już tak. W gimnazjum duża część osób nie lubiła najprawdopodobniej dlatego, gdyż moje wyniki nie dorównywały do ich wyników. A gdy się zakochałam, oni to odkryli i śmiali się jeszcze bardziej. Nie mogłam nic powiedzieć bo nie ważne co bym zrobiła, oni się śmiali. A w liceum ludzie odwrócili się z niewiadomej dla mnie przyczyny, na początku chciałam się ze wszystkimi dogadywać, ale z czasem osoby nie odzywały się do mnie wgl. Nie rozumiem dlaczego, tym bardziej że dla każdego byłam miła i nie zrobiłam nic złego. Na dodatek powiedziałam najbardziej zaufanej koleżance o mojej nowej miłości, a ona, mówiąc że mi pomoże, sama sobie go zabrała. Co prawda mam teraz przyjaciół i wspaniałego chłopaka, ale wciąż odczuwam ten ból i nienawiść, które od gimnazjum mi doskwiera i zabiera czas na naukę. Straciłam również zaufanie do drugiego człowieka. Każdy mówi żebym się od tego odcięła i z chęcią bym to zrobiła, gdybym wiedziała jak. Życzę wszystkim by każdy miał spokojne oraz poukładane życie
Bardzo dobrze, że teraz sprawy tak Ci się ułożyły. A co do odcięcia się od przeszłości, poczytaj sobie o Technice Uwalniania. Moim zdaniem to świetna metoda, żeby pozbyć się nagromadzonych negatywnych emocji i wspomnień. Trzymaj się!
"No dobra, ale zamknijmy oczy i przenieśmy się do podstawówki." Nie, nie, nie...! Gimnazjum jeszcze było do przeżycia dzięki kilku dziewczynom z mojej klasy (właściwie to dzięki nim zdałam tą szkołę), technikum było w porządku dzięki nauczycielom (chociaż nie wszystkim) ale i tak dużo wagarowałam... Udało mi się jakimś cudem zdać szkołę i zdać maturę. Dzień po maturach to był najlepszy dzień w moim życiu. Naprawdę czułam się taka wolna, w końcu zero stresu i żadnych sprawdzianów, w końcu nie będę musiała widzieć tych wszystkich okropnych ludzi i w końcu będę mogła być sobą. Żyć swoim życiem, w końcu. Rozmowa o pracę też była stresująca, ale wiedziałam że robię to dla siebie a nie dla głupich ocen, a jak w pracy ktoś mnie nie lubi to tylko obgadują za plecami. Nikt mnie już nie szturcha po korytarzach, nikt nie rzuca zimą w zaspy, nikt nie wyzywa i nikt się nie śmieje bo mu się mój plecak nie podoba. Podstawówka była najgorsza...
Do wszystkich tych osób które zmagały sie kiedyś z czy to bullyingiem czy to wykluczeniem z klasy jako osoba nękana przez 9 lat całym serduszkiem jestem z wami i chciała bym powiedzieć że to kiedyś minie więc warto nie poddawać się bo najlepszy dzień w twoim życiu może być właśnie jutro ^^.
@@taigadabrowska8447 prawda wtedy to już wogóle przerypane :c ale wtedy trzeba szukać osób które ci się pomogą podnieść ja sama mam nadal problemy ze sobą np boje sie wychodzić na moja wioske sama i zazwyczaj dzwonie do moich ziomków bo wtedy czuje sie poprostu bezpiecznie.Ale już zmiana środowiska bardzo pomaga albo właśnie takie osoby.
Mi dokuczali od czasów przedszkolnych do ukończenia podstawówki. Skutkiem bullyingu który doświadczyłam są u mnie zaniżona samoocena, lęk przed odrzuceniem itd. Teraz poszłam do liceum i bardzo polubiłam swoją klasę, i może dzięki osobą z klasy pozbędę się swojego lęku itp
Miałam w podstawówce takiego nauczyciela od historii, który miał swoich "ulubieńców" w danej klasie i po prostu się z nich nabijał regularnie. Z tytułu bycia córką nauczycielki w tej samej szkole oczywiście, że zostałam wyłowiona z szeregu dzieciaków no i zaczynała się zabawa na zajęciach. Przekręcanie mojego nazwiska, jakieś głupie ksywki, strojenie min no i powszechne żarty oczywiście. Denerwowałam się przed tymi lekcjami tak, że brzuch mnie bolał na samą o nich myśl, przez cały tydzień tylko denerwowałam się, że będzie lekcja historii. Moja mama, jako, że była koleżanką tego nauczyciela łaziła do niego wielokrotnie z prośbami, żeby mnie zostawił, bo no odbija się to na moim zdrowiu.. Czy tak się stało? XD Welp. Po jednej z próśb dostałam 45 minut śmiania się z mojego bólu brzucha, śmiania się z tego, że na pewno siedzę na kiblu przed zajęciami i gadanie na temat uh.. spraw rozstroju żołądka. Myślałam, że się zastrzelę. Dodatkowym aspektem, było zmuszanie mnie do czytania podręcznika na zajęciach. Jako dzieciak z dysleksją no miałam z tym problemy, regularnie ćwiczyłam w domu i na zajęciach dodatkowych, ale powiedzmy sobie szczerze w podstawówce nie dawało to natychmiastowych rezultatów, a czytanie przed kolegami ze świadomością, że powinnam być w tym dużo lepsza niż jestem nie było jakoś specjalnie dobrym doświadczeniem? Teraz czytam na głos całkiem dobrze, ale dalej moje podejście do tego tematu jest takie, że mmm... a może lepiej ktoś inny? Albo, że na pewno nie przeczytam tego w terminie. Szlag! Boję się wypożyczać książek z biblioteki, bo na pewno nie zdarzę, bo za wolno czytam XD Więc taaak.. Nauczyciele, huh?
Szczerze warto też wspomnieć o sytuacjach, gdzie nauczyciele i pedagodzy jedyne co robią to głupie pogadanki "Nie dokuczajcie, bo to zue" i tym samym tylko pogarszają problem nękania. Sama doświadczam przemocy w szkole, a nauczyciele i pedagodzy tylko pogarszają problem. Co do mojej pani pedagog to sytuacja chyba wymaga trochę lepszego opisu. Generalnie u pedagoga czuję się *okropnie* Jakbym była jakimś kosmitą, bo nie jestem taka jak reszta dziewczyn z mojej klasy - nie lubię kosmetyków, *gUcCi* bo wolę jakieś zwykłe dresy, *AjFoNóF* i jestem introwertykiem, jedynym w całej klasie, a nikt nie rozumie takiego pojęcia i myśli, że jestem jakaś upośledzona, bo nie jestem zwolenniczką spędzania czasu z ludźmi. . . po prostu chcę wiedzieć, czy jako jedyna czuję się źle i obco i pedagoga.
@@watermylove4530 Wiem, ale to nie zmienia faktu, że tylko wszystko pogarszają, a potem jest Pikachu jeżeli dojdzie do sytuacji, że ofiara przemocy nie wytrzymuje i popełnia samobójstwo
Nigdy nie spotkałam kompetentnego pedagoga szkolnego. Albo mnie olewali, albo wymyślali mi problemy. Bo żeby pomóc takiemu dziecku trzeba ruszyć dupę i faktycznie pomagać, ale to za dużo roboty.
Long story short Wychodząc z podstawówki miałem przyjaciela z zespołem aspergera, byliśmy takimi przyjaciółmi nad życie. Wspieraliśmy się, wychodziliśmy gdzieś często. Byliśmy raczej dojrzali jak na 13-latków. Poszliśmy razem do gimnazjum. Niestety od razu grupka pewnych niefajnych ziomów obrała go za cel. A od czego jest przyjaciel jak nie od obrony? Nie umiałem się bić, byłem od większości niższy i słabszy, więc szybko obrali mnie za drugiego kozła ofiarnego. Jakoś wytrzymywaliśmy, chociaż przyjaciel był wyniszczony, było mi okrutnie przykro, próbowałem go wspierać jak najbardziej mogłem, samemu będąc gnębionym. Brałem na siebie taki ciężar, że to było wręcz wyniszczające. Wyniki z nauki mi się pogorszyły, bo nie mogłem się skupić. Na każdym kroku albo mnie obrzucali gównem, albo po szkole popychali, niszczyli mi rzeczy i grozili. W pewnym momencie pokłóciłem się z przyjacielem, była to naprawdę ostra kłótnia, nie pamiętam nawet o co poszło. I nie wiem jak on to zrobił, ale zsympatyzował sobie grupkę tych zjebów, i byłem teraz jedynym kozłem ofiarnym w klasie. Próbowałem to zgłaszać, rozmawiałem z rodzicami. Nic to nie dawało. Tata wziął sprawy w swoje ręce, i na początku 2 gimnazjum zapisał mnie na siłownię. Ćwiczyliśmy razem. Uznał, że to podniesie moją pewność siebie. 3 razy w tygodniu wylewałem swoją złość podnosząc ciężary i bijąc w worek. Wytrzymałem 2,5 roku. W szatni na koniec wfu zamknęli przede mną wejście, otoczyli mnie i zaczęli mnie wyzywać przy okazji dźgając mnie palcami czy długopisami, a jeden mnie nawet chwycił za fraki. Kiedy mnie puścili i odeszli po swoje rzeczy, coś we mnie pękło. Cała złość, cały smutek skumulował się w kulę ognia, w moich oczach widać było furię. Dostałem nagłego zastrzyku adrenaliny, niewiele myśląc podszedłem do tego co sprawił mi największy burdel w szkole, i wyprowadziłem cios w taki sposób, że się przewrócił. Ktoś podszedł do mnie i próbował mnie uderzyć albo odciągnąć, ale uderzyłem go łokciem i odepchnąłem. Kiedy tamten zaczął wstawać chcąc mi najebać, zacząłem go kopać, po chwili położyłem się na nim i okładałem pięściami jak popieprzony. Dopiero nauczyciel od wfu gdy go zaalarmowała reszta odciągnął mnie od niego. Od razu wylądowałem u dyrektora i wezwano rodziców. Dyrektorka i nauczyciel wściekli, zaczęli mi prawić jak to tak można, taki dobry uczeń. Ale furia mi nie przeszła, oj nie. Wstałem i zacząłem wrzeszczeć "ZGŁASZAŁEM KU*WA MILIARD RAZY O ZNĘCANIE SIĘ WSZYSTKIM, NIKT Z WAS NIE SPOWODOWAŁ ŻE PRZESTALI, BYŁO JESZCZE GORZEJ. WZIĄŁEM SPRAWY W SWOJE RĘCE, BO TA POPIE*DOLONA SZKOŁA GÓ*NO ROBI, CHCECIE MNIE WYWALIĆ? WSADZIĆ DO POPRAWCZAKA? ŚMIAŁO! ZROBIĘ WSZYSTKO ABYŚCIE WSZYSCY BYLI ODPOWIEDZIALNI ZA MÓJ BÓL, PÓJDĘ WSZĘDZIE BYLEBY ŚWIAT SIĘ DOWIEDZIAŁ CO SIĘ TUTAJ DZIAŁO PRZEZ TE 2 LATA" głos zaczął mi się coraz bardziej łamać a łzy leciały litrami. Dopiero wfista mnie uspokoił i usadził na swoim miejscu, dyrektorka była w totalnym szoku. Rodzice w końcu przyszli, ona im powiedziała co się stało, mama popatrzyła na mnie przerażona, tata z bananem na twarzy tylko usiadł obok mnie i szepnął "jestem z ciebie dumny". Dyrektorka coś powiedziała o "wychowaniu swojego syna", już miałem wstać i jej wygarnąć, ale tata mnie powstrzymał, odpaliła się za to mama: "dobrze, w takim razie rozumiem że rodzice tamtych problematycznych dzieci wychowują je jak najbardziej poprawnie, i mam z nich brać przykład? Aby moje dziecko w innej szkole zachowywało się dokładnie tak jak oni? Dziękuję, wiem jak wychować swoje dziecko, za to pani chyba nie wie jak to jest być dyrektorką. Rozmowa jest nagrywana, i udajemy się z tym do prokuratury oraz telewizji, bo nasze interwencje w sprawie znęcania się nad naszym synem przynosiły tylko gorszy skutek. A syn zostanie przeniesiony do innej szkoły, która nie dopuści do takich sytuacji". Oficjalnie wyszedłem z tego tylko z naganą, nie trafiłem na dołek, nie dostałem wyroku. Dzięki wsparciu rodziców i dobrego prokuratora, udało mi się z tego wyjść obronną ręką. Życzę wam aby wasze sytuacje nie kończyły się tak jak moja. Zmieńcie szkołę, zmieńcie klasę, cokolwiek. Przemoc to jest bardzo ryzykowne i ostateczne rozwiązanie.
Dobrze, jako osoba, która doświadczała bullyingu przez całe gimnazjum mogę powiedzieć. Nie dajcie się, absolutnie nie pozwólcie sobie na znęcanie się nad wami. Przez całe gimnazjum dzień w dzień ciągle jakieś uwagi i wytyknięcia od nich. Najgorzej było gdy wf nadchodził. Zawsze musiałem się mentalnie przygotowywać by wejść na szatni. Tam się już zaczynał bullying fizyczny. Ciągle cały czas wykręcanie ręki. W pewnym momencie zaczynałem bać się iść/wracać ze szkoły. Nie byłem nawet jakimś pupilkiem klasowym. Byłem średniakiem, nigdy nie usłyszałem od nauczycieli, że jestem jakimś dobrym przykładem zachowań. Jako, że byłem z tych słabszych kondycyjnie/psychicznie byłem idealnym targetem dla kilku osób z klasy. Bawiło ich to. Nie miałem właściwie żadnego wsparcia psychicznego od rodziców. Prosiłem by zmienili mi szkołę w drugiej klasie ale mówili, żebym jakoś wytrzymał ten ostatni rok. Niestety posłuchałem. Na szczęście mam kontakt IRL z dwoma przyjaciółmi z podstawówki. Jestem obecnie w trzeciej klasie technikum i boję się cokolwiek robić w klasie, a najgorzej jak mamy zrobić jakąś prace w grupach, najbardziej stresująca sytuacja. Przez ten czas poznałem wiele ludzi w community twitch.tv i w speedrunningu dzięki którym jeszcze jakoś ledwo się trzymam. Nawet teraz boję się chodzić do szkoły mimo tego, że obecnie nic mi się nie dzieje. Byłem również na terapii grupowej ale ona mi nie pomogła za dużo. Obecnie czekam do grudnia by skończyć 18tke by pójść do psychologa i robić badania na depresję i ADD. Także widzowie, na serio nie pozwólcie sobie by was gnębili bo takiego gówno pozwoli się ciągnąć latami. Powodzenia i miłego dnia.
Nienawidzą mnie wszystkie dziewczyny z mojej klasy, bo koleguję się z chłopakami (uważają, że im wszystkich zabieram) do tego stopnia, że dziewczyna z którą się przyjaźniłam zaczęła mi grozić, że będę musiała przez nią zmienić szkołę. Chciały też zrobić krzywdę mojemu chłopakowi - był wrażliwy i nie umiał się bronić. Nikomu nie polecam takiej sytuacji.
5:35 i w tedy Kasia, cicha woda, która woli obserwować ludzi, niż wchodzić w jakąkolwiek rozmowę zobaczyła jak Julek traktuje Franka, uśmiechnęła się sprytnie i odpaliła wattpada. Tydzień później oboje z chłopców znaleźli w odmętach internetu jakże ciekawy tytuł "To nie tak, że cię nie lubię //Julek x Franek". Od tamtej pory Franek przepisał się do innej szkoły, a Julek miał przerąbane, kiedy jego goryle także natrafili na to jakże cudowne, młodzieżowe dzieło literackie. Spotykają się po latach. Czy w ich dojrzałych już głowach zakwitnie uczucie? C.D.N
Ja miałam taką historię. Rodzice wysłali mnie do szkoły Katolickiej, gdzie większość dzieci pochodziła z bogatych domów. Ja nie, ale też w domu biedy nie było. Jako wrażliwa osoba szybko stałam się ich celem drwiny, co wychowawczyni było bardzo na rękę. Jej ulubioną karą było sadzanie niegrzecznej osoby ze mną w ławce. Dodatkowo był to dla mnie trudny okres, bo rodzice wysłali mnie na wychowanie do dziadków. Mam do nich duży szacunek, ale presja jaką na mnie wywierali co do ocen była straszna. Babcia potrafiła się do mnie nie odzywać gdy moje oceny były poniżej 4! Dodatkowo nauka do późnego wieczora, bez zabaw z przerwa na jakąś bajke. Tak wyglądało moje życie w pierwszych klasach podstawówki! Później było już gorzej, jak moim rodzicom psuł się związek. Wieczne mieszanie mnie do kłótni było codziennością oraz obarczanie ich problemami. Dopiero jak poszłam do liceum i sama zaczęłam o siebie walczyć trochę się poprawiło. Do dziś mam problemy z samoakceptacją. To tak bardzo okrojona historia. Moja rada, pomaga zmiana otoczenia (zmiana szkoły). Nikt cię nie zna, zaczynasz od nowa, jest to trudne ale zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Walcz o siebie, bo później w dorosłym życiu dalej będzie to się na tobie odbijać!
Przez 8 lat podstawówki byłam prześladowana przez całą moją klasę, a nawet poza. Do tego przez 3 lata nasza wychowawczyni w klasach 1-3 nie szczędziła w raniących słowach w moją stronę. A gdy już przeszłam na klasy 4-8 to stałam się kozłem ofiarnym całej szkoły. Moja mama mówiła, żebym nie przesadzała i, że w każdej szkole tak jest. Zaczełam bać się chodzić do szkoły, więc skończyło się to wagarami. Nie chciałam znowu być kopana wyzywana i obrzucana śmieciami oraz jedzeniem. Pamiętam jak raz jedna z osób w mojej klasie na lekcji nagle wstała i wybiła mi cyrkiel w udo nauczyciel nawet nie zaragował. Na szczęście teraz gdy poszłam do technikum nareszcie zostałam zaakceptowana.
@@Fifsson_ Postrzelam. Bo chłopaki dojrzewają wolniej - więc zawsze będą do tyłu względem koleżanek z klasy i będą się bardziej szczeniacko zachowywać. Bo są silniejsi fizycznie (z reguły), więc z założenia raczej to oni stosują przemoc fizyczną. Przez różnice w postrzeganiu płci, narzucane przez normy i stereotypy (dziewczynki powinny być miłe, grzeczne, a chłopcy się przecież muszą wyszaleć, to normalne, że się biją, wyrosną z tego itp.). Panuje taki seksizm w naszym społeczeństwie, że aż rzygać się chce. Kobiecie nic nie wolno, a mężczyźnie wszystko. Jak w średniowieczu. Z drugiej strony, chłop chłopu zwykle da w mordę i już się pogodzą - znowuż, z reguły. I tu znowu wchodzi seksizm i wtłaczanie mężczyzn w rolę twardzieli, którzy nie płaczą, nie okazują uczuć itd. Natomiast dziewczyny, zwłaszcza nastoletnie, to takie jędze, że jak o coś się pokłócą, to drugiej potrafią zawalić całe życie na łeb.
@@Livkaaaaa nie o to mi chodzi, nie sprecyzowałem - chodzi mi o historie, w której dziewczyny dokuczają innym dziewczynom. A że dziewczyny mają z reguły lepiej rozwiniętą inteligencję emocjonalną, to tym gorzej dla prześladowanej.
@@Fifsson_ Tak jak pisałam - laski to jędze :) Potrafią skutecznie i wyrachowanie spieprzyć innej życie. U facetów nie zaobserwowałam nigdy tak przekminionych zemst
mam swoje przemyślenia o szkole powinna być porządna reforma edukacji czyli na przykład edukacja mogłaby skończyć się w wieku 16 lat i potem możesz iść na studia i też żeby było tak że np ma się 3 dni praktyk w pracy a 2 dni w szkole oraz żeby zmniejszyć i ułatwić ilość tematów np z matematyki ponieważ większość materiałów z tego przedmiotu nie przyda się w życiu dorosłym.Następnym według mnie bolącym tematem są starzy nauczyciele którzy w obecnych realiach nie umieją dobrze uczniowi wytłumaczyć danego tematu.Niestety teraz chodzenie do szkoły to jest piekło bo nie masz wolnego czasu na swoje pasje bo prace domowe które są bez sensu.Mam takie przemyślenia o szkole i o Polskim systemem edukacji który jest żartem.
Kochani jako osoba średnio lubiana w podstawówce, wręcz nieistniejąca a teraz jedna z popularniejszych uczniow liceum- bądźcie sobą. Znajdźcie ludzi z którymi lubicie przebywać. Jak ktoś jest toksyczny urwijcie kontakt. Jeśli lubicie spoktania z ludźmi proponujcie je, nie bójcie się, co najgorszego może sie stać? A jeśli jesteście bardziej introwertykami to możecie dołączyć do spotkyania raz na jakiś czas, ale przenigdy nie zmuszajcie się do socjalizowania, lepiej byc nieobecnym na spotkaniu niż pojawić się w złym humorze. Wierzę w was 😌❤️
To była gimbaza, jestem rocznik 89 miałam wtedy 13-14 lat. Prześladowania całej klasy wobec mojej osoby doprowadziły do próby targnięcia się na życie na zielonej szkole. Ludzie mi tak zryli beret, że nawet już po 10 latach od tych wydarzeń podczas terapii grupowej poryczałam się na samo wspomnienie piekła, które przeżywałam. Pomimo, że wydawało mi się, że mam to za sobą juz. Masz rację z sposobem myślenia "ofiary" Co ja robię nie tak, że mnie tak krzywdzą, to było moje myślenie. Doszłam do wniosku, że sam fakt, że żyję jest dla wszystkich problemem i dostaje zewsząd taki przekaz. Nie miałam wsparcia od rodziców, w tym czasie ich małżeństwo się pieprzyło Byłam typem Franka, wrażliwa, nieśmiała i nieco zakompleksiona z powodu swojego wzrostu i sytuacji materialnej. Zgłaszałam problem nauczycielce, wychowawcy twierdziła, że przesadzam. Aż nie wytrzymałam i po wyjątkowo okropnym ataku na moją osobę na zielonej szkole, gdzie opluli mi kurtkę i popychali mnie z bara, rzucali kamieniami i błotem, połknęłam wszystkie tabletki jakie znalazłam w domku, położyłam się na kanapie i czekałam na śmierć. Na szczęście nie było nic mocnego, apapy, przeciwgorączkowe jakieś itp. Po tym wydarzeniu dopiero moi rodzice się obudzili i zrobili awanturę na zebraniu. Prześladowcy dzwonili do mnie i przepraszali. To był straszny czas
Jedną z dobrych, ale nie tak prostych ucieczek przed szkołą jest edukacja domowa, gdzie nie trzeba się męczyć z brakiem czasu, nauczycielami, samym zmęczeniem itd. Mimo że trzeba na początku trochę pokombinować, polecam.
@@_patrycj_ Nie psychiatry a psychologa, do którego przed rozpoczęciem tego wszystkiego się jedzie, aby cię trochę sprawdził. Nie wydaje mi się, zeby było to coś trudnego, strasznego, czy nie dla wszystkich.
Dla mnie szkolnym piekłem było gimnazjum. Codzienne nękanie w stylu wyzywania od najgorszych, obrzucanie przedmiotami, oblewanie sokiem na lekcji na oczach nauczycieli. Jestem kolejnym Frankiem, którego zaufanie i empatia były odwracane przeciw niemu, raz mój "oprawca" przeprosił mnie za to co robi, zaprosił na wspólne zakupy, a następnie z nich okradł, a ja ostatni kretyn uwierzyłem, że jego słowa są szczere. Nie należę do najbogatszych rodzin, dostałem raz bardzo dobrą kurtkę na zimę; została przypalona papierosami pierwszego dnia noszenia, niby to tylko przedmiot ale mimo wszystko tak dla mnie ważny bo od kochającej rodziny. Nauczyciele udawali, że niczego nie widzą, starczały im słowa zastraszonego chłopaka, że "wszystko jest ok". Wtedy zaczęły się wagary, cięcie się, picie alkoholu. Najgorsze było poczucie bezsilności, a samotność i ciągły stres sprawiły, że stałem się wrakiem człowieka, wszelkie marzenia, ambicje zniknęły. Bałem się prosić o pomoc i nigdy nikogo nie poprosiłem. Po gimnazjum zerwałem kontakt z wszystkimi. Zaczynałem na nowo w liceum, trafiłem na dość dobrą grupę ale w tym momencie nie potrafiłem już ufać, swobodnie rozmawiać, zacząłem zakładać "maski"- gbura, samotnika, osoby zimnej i nieczułej. Tym razem wyalienowałem się sam, z początku było mi tak dobrze, a potem zaczęła doskwierać wymieniona wyżej samotność. Po tym wszystkim został tylko gniew, głównie na siebie, czasem zdarzało się, że wyładowywałem go na jedynej osobie w nowej szkole której ufam, jedynej która przebiła się przez wszystkie "maski" i jedynej która miała mnie za przyjaciela. Nigdy niczego w życiu nie żałowałem bardziej. Nie uważam tego okresu za zły, w końcu każda część naszej przeszłości kształtuje to kim jesteśmy prawda? Z gniewem poradziłem sobie na siłowni. Smutki topię w muzyce. Jedynie nie umiem sobie poradzić z samotnością i strachem przed ludźmi.
A teraz na temat. To, w jaki sposób rozwinął się temat przemocy w szkole i podobnych zagadnień nie było tak jasne 15-25 lat temu, gdy ja z kolei chodziłem do podstawówki/gimnazjum a potem liceum. Z perspektywy czasu odnoszę wrażenie, że sporo działo się na przysłowiowe "wyczucie". Ja byłem (i poniekąd nadal jestem) taką specyficzną, mocno wrażliwą jednostką z jednej strony trzymającą się raczej na uboczu (miałem trochę "doroślejszą" postawę, niż rówieśnicy, robiący głupotę za głupotą i łamiący wszelkie normy moralne - po prostu mi to nie leżało) a z drugiej bojącą się odrzucenia, która trzymała rączki niemal przy sobie i muchy by nie skrzywdziła. Co roślejsi i odważniejsi wykorzystywali to bezwzględnie w ramach treningu, ale po swojej stronie miałem też pewne grono wspierające (czasem zdarzało mi się to cynicznie wykorzystywać, raz może dwa razy, ale jednak). Owszem, doskonale wiedziałem, że większość tych konfliktowych sytuacji nie dzieje się z mojej winy, ale jednak mimo wszystko Ci ludzie byli jednak jakby bardziej cenieni przez dzieci, młodzież... tak to widziałem. Paradoks w sumie. Pomimo tego, że czułem się ze sobą dobrze, to jednak otoczenie i rzeczywistość zdawały mi się to poczucie podważać nader skutecznie. Odnosiłem wrażenie, że sporo traciłem na byciu tym, kim byłem. Nauczony byłem znosić to ze spokojem i nie okazywać buntu, bo widocznie ma tak być. Buntu, nawet radości nie okazywałem, gdy mi coś wychodziło. Wtedy postrzegane to było jako stoicki spokój (a po latach nowa koleżanka z pracy, czująca wibracje, mówi mi, że pod tą kamienną powłoką i spiętą wargą widzi dużo nieuporządkowanych i niepogodzonych spraw, lęków i poniekąd trudnego do okiełznania uzasadnionego gniewu, czego akurat boi się najbardziej). Owszem, mogłem obgadywać temat z rodzicami wedle idei, ale w domu nasze relacje nie były idealne. Jak mówiłaś o potrzebie zrozumienia, to przypomniałem sobie, że z rodzicami zacząłem się lepiej rozumieć tak naprawdę jakieś 10 lat temu (z mamą ciut szybciej). Wcześniej natomiast ojciec owszem, troszczył się o mnie, ale za moment potrafił mnie kompletnie nieprzewidywalnie i pięknie zgnoić (a to niestety podważało wartość) bez wyczucia, że nie jestem jak - wtedy jeszcze - stereotypowo "normalni chłopcy, biegający za piłką", odporni, niepłaczliwi, tylko mam znacznie głębsze podejście i myślenie (chciałoby się powiedzieć "mistyczne"). Mama z kolei trochę przesadzała z troską (dzisiaj to poniekąd rozumiem), zaś była i jest kobietą znoszącą niemal wszystko (druga po Matce Teresie, od niej nauczyłem się aż przesadnej cierpliwości). Zwyczajnie oceniłem, że w rodzicach nie mogę znaleźć wsparcia, bo się nie zrozumiemy, bo nie wysłuchają tego, co mam do powiedzenia (a mam dużo i to po dziś dzień). Więc po co się narzucać? Słuchać też trzeba umić i mieć do tego cierpliwość. Wyobraź sobie, że po latach od niektórych ówczesnych rówieśników usłyszałem przeprosiny, od innych z kolei, że błąd robili i powinni inwestować we mnie. Super, aczkolwiek jakoś nie wywindowało mi ego do stratosfery i nie nastąpiło cudowne ozdrowienie i zmartwychwstanie. Mijający czas, sytuacje, z którymi się zderzyłem, nieprzepracowane straty niestety zrobiły już swoje. Podobno sporo jest mężczyzn nieznacznie powyżej trzydziestki, wracających do tego typu tematów i to wcale nie jest złe.
Trzymam za ciebie kciuki :) Mnie też jedna "niechciana znajoma" z podstawówki i gimnazjum przeprosiła, wielce zdziwiona, bo "ona tego nie pamięta". No super. Na pewno poczułam się lepiej ;)
Ach ,oglądając ten film takie flashback'i ze starej szkoły mi się włączyły. Oczywiście mówię to w negatywnym sensie :"} Od 1 do polowy 5 klasy ,przesladowanie było na średnim poziomie (było częste ,ale nie jakieś bardzo duże) ,ale musiałam zmienic szkołe i przez okolo 3 lata od 1 dnia szkoly ,przeżyłam bardzo ogromny szok (klasa sama była no umówmy się - Jedną wielką patologią ,przez co musieli wzywac straż miejską ,policję ,oraz była u nas sprawa z podpalaniem albo w innej sytuacji z sądem ,więc no). Z jednej strony trochę sytuacji nieprzyjemnych w moją stronę było ,ale z drugiej strony to był jeden z powodów dlaczego się umocniłam psychicznie. Teraz jestem w technikum i klasa jest dobra jak narazie i nie ma problemów. Miejmy nadzieje ,ze tak zostanie TWT
Bardzo zabrakło mi komunikatu, że prześladowanie jest karalne i dzieciaki mają pełne prawo zgłosić to dorosłym i walczyć o uciszenie sprawcy przemocy słownej. To da się zrobić, tylko trzeba wytrwałości.
ja w szkole miałam taką sytuacje że prześladowała mnie grupa pewnych chłopaków i gdy w końcu nie wytrzymałam i już nie mogłam tego znieść powiedziałam to mojej mamie oraz nauczycielce po tym zafundowali zam SUPER rozmowę z psycholożką gdzie kazali mi powiedzieć co mi przeszkadza w mojej klasie ja bardzo nie chciałam zwierzać się z tego typu spraw przed całą klasą ale oni ciągle naciskali jak można się domyśleć to nie przyniosło żadnych efektów a wręcz było gorzej
wkurwia mnie jak ktoś mówi „jeszcze zatęsknisz za szkołą” albo jak kończy się wolne typu święta itp to mówią „ pewnie się cieszysz ze wracasz do koleżanek” przez moją podstawówkę chciałam się zabić kilka razy przez te wrota piekła musiałam przechodzić więcej razy niż powinnam teraz poszłam do liceum i to jest jak niebo a ziemia ostatnio płakałam przez to jak szczęśliwym można być nareszcie się dowiedziałam ze można być jeszcze bardziej szczęśliwym niż te małe przebłyski zadowolenia gdy ktoś coś odwali ja lekcji jebac moją podstawówkę elo
Widzę, że jest tu dużo komentarzy osób, które były prześladowane. Chciałabym się wypowiedzieć jako 'prześladowca'. Sama przywalałam się do randomowych osób, które niczym nie zawiniły. Nikt z nas nie myślał o tym, że ktoś ma lepiej to trzeba mu to zabrać, po prostu czuliśmy z tego satysfakcję. Zauważyłam, że moich wszystkich znajomych łączyła jedna rzecz, a mianowicie każdy miał problemy rodzinne, u jednego były to problemy z alkoholizmem rodziców, inni przeżyli śmierć jednego z nich. Problemy były naprawdę różne, ale u każdego miało to związek właśnie z rodziną. Zgadzam się z tym, co mówisz na tym filmie i tak samo wiem, że te problemy nie usprawiedliwiają naszego zachowania. Tak czy inaczej minęło parę lat i jest mi głupio za moje zachowanie, szczególnie szkoda mi tych dzieci.
Ja w podstawówce miałem 2 najlepszych przyjaciół. Pewnego dnia w 4 klasie zakolegowałem się z takim prymusem z klasy. Na początku się z nim dogadywałem, ale po jakimś czasie zaczął próbować mną kierować. Ja się nie zgadzałem na to. To w jakiś sposób ustawił sobie moim przyjaciół i przez następne 3 lata mi z nimi dokuczał. Rozmawiałem o tym z wychowawcą. Prymus dokuczał jeszcze paru osobom, ale mi najdłużej. Pewnego dnia na zielonej szkole się rozchorowałem i moja mama przez przypadek wzięła telefon mojego byłego przyjaciela i zabrała mnie do domu. Jak się okazało prymus wraz z nim przeglądali moje prywatne wiadomości i opowiadali jej reszcie klasy. Sprawa poszła znowu do wychowawcy, a on tylko im zwrócił uwagę i poprosił rodziców do szkoły. Oczywiście nic z tego nie wyszło. Uważam że to nie szkoła sama w sobie jest piekłem, to ludzie będący w niej sprawiają że taka się staje.
Byłam prześladowana w podstawówce ( jeszcze długo przed likwidacją gimnazjum) i taka śmieszna sytuacja odnosząc się do pomocy koleżeńskiej czy wysluchania przez przyjaciela o prześladowaniu, to po tym jak z tego skorzystałam, wypłakałam się " przyjaciółce" to poleciała to rozpowiadać innym i się ze mnie śmiała, po czym wróciła, przrpraszała mówiąc, że musiala tak zrobić, aby pozostać w hierarchii, szkoła to piekło i miejsce fałszywych ludzi, pedagoków
Powiedzialas to co zawsze chcialam uslyszec od innej osoby... ze ponizanie innej osoby o zachowywanie się jak dupek bo cos kiedys się przezylo zlego, nie oznacza, ze ma się prawo do ublizania i gnebienia innych. Mnie tez gnebiono i nie czulam sie nigdy dobrze czy w domu czy w szkole (z tego powodu kocham byc sama mam w ogole fobie spoleczna) to ciagle slyszalam ze to ja mam byc wyrozumiala bo ktos cos przezyl. Nosz kurła KAZDY z nas cos przezyl. Nigdy nikogo nie gnebilam bo mialam zly dzien czy cos przezylam zlego, a ludzie znalezli sobie wytlumaczenie na swoje durne zachowanie bo nie chce im się ruszyc tylka i czegos zmienic. Dzieki za te slowa. Ciesze się ze w ktos je w koncu wypowiedzial! Dzieki w ogole za to ze jestes😍😘😘😘😘
Najgorsze jest to, że mam nenkanie za sobą a jak oglądam taki filmik i przypominam sobie wszystkie przykre sytuacje podśwadomie nagle jestem smutna i wredna dla osób wśród mnie...nenkania w szkole niestety się nie zapomina
W gimnazjum miałam bardzo nierówną walkę z nauczycielką od angielskiego.. Prawdopodobnie podpadłam jej tym, że na początku nie chciałam należeć do jej grupy ponadprogramowej - mimo że miałam wtedy to "coś" do angielskiego nie przepadałam aż tak za tym językiem żeby na lekcjach użerać się z dodatkowymi zadaniami i wolny czas pozalekcyjny spędzać na dodatkowym angielskim. Po prostu nie chciałam i tyle... i od tamtej pory się zaczęło z d*py nazywanie mnie "gimbusem", "kozakiem klasy" ja już wtedy nie miałam imienia czy nazwiska, jak była czytana lista to właśnie wywoływała mnie jako "gimbus", wystarczyło, że spóźniłam się minutę po dzwonku to zaraz miałam awanturę, że pewnie palę papierosy w toalecie. Raz była sytuacja w której nie wytrzymałam, zabrałam rzeczy i z płaczem w akompaniamencie śmiechów klasy i nauczycielki wyszłam z klasy i trzasnełam drzwiami, poszłam wtedy do dyrektorki szkoły, po psycholog nie było... tam pomocy nie znalazłam, zostałam opieprzona, że wyszłam z lekcji i że to co mówię jest jakieś zmyślone, rozkazano mi wrócić na lekcje i przeprosić nauczycielkę. Rozmowa mojej mamy z nauczycielką tylko nasiliła drwiny ze mnie i zaostrzyła "rygor". Wystaczyło, że sekundę później oddałam kartkówkę, czy zadanie "twojej już nie sprawdę, kapa". Horror trwał całe 3 lata gimnazjum, przed każdymi lekcjami bolał mnie brzuch, drżało całe ciało i czasem robiło mi się słabo, a po każdych zajęciach wychodziłam z płaczem z powodu kolejnej dawki docinek, ulgi że już się lekcja skończyła i strachu, ze w kolejny dzień będzie powtórka...
Najgorzej jest jak to jakiś chłopak dręczy dziewczynę, bo wtedy jest jakieś 90% szans, że zamiast właściwej pomocy, usłyszy coś w stylu "Robi tak bo mu się podobasz", "Przesadzasz", "Po prostu go zignoruj", a jeszcze lepiej "Chłopcy tak mają". Nie zliczyłabym ile razy słyszałam taką historię od znajomej/na Twitterze/Facebooku/Tumblrze, a nawet widziałam na własne oczy.
jako mala dziewczynka bylam może nie nękana ale irytowana i manipulowana przez mojego kuzyna. zawsze gdy slam O pomoc do jego lub moich rodzicow otrzymywałam odpowiec od jego ojca "on jest chłopcem może tak robic" lub "to chłopak musi się pobawic"
Ta... Miałam koleżankę w klasie, którą dręczył chłopak. Było zgłaszane, to wyszło jeszcze gorzej- zwerbował sobie kolegów do dokuczania. Dziewczyna była z ugobiego domu, nie przelewało się. Spokojna. Wyzywal ja od brudasów, teksty umyj się co 10 minut. Najgorsza była przemoc fizyczna, potrafił ja skopać naprawdę mocno. Do dziś z tym gościem coś jest nie tak. Jak go mijam na ulicy (mieszkamy w jednej miejscowości) to jakbym diabła chodzącego widziała. Ma dwójkę dzieci. Już na starcie im współczuję.
Dopiero po wielu latach, właśnie podczas terapii, uświadomiłam sobie jak bardzo byłam gnębiona jako dziecko. Chyba na każdym etapie edukacji grupa rówieśnicza mnie wykluczała i między innymi z tego powodu do tej pory bardzo często czuję samotność. Szkoda, że tak późno to do mnie dotarło i że wcześniej nikt mi z tym nie pomógł. Na szczęście teraz jestem na dobrej drodze do wyprostowania wszystkiego w mojej głowie. I dzięki, że podkreślasz, że to znęcanie się nie jest winą tego, nad którym się znęcają- takie myślenie potrafi uratować od nieszczęścia. 0ozdrawiam 😊
Mnie od zawsze się czepiali głównie nauczyciele (uczniowie też ale nie umieli sami z siebie mnie chyba aż tak skrzywdzić) często jest tak że jak już im czymś podpadnę to wyrzywają się na mnie za każdym razem gdy mają gorszy dzień. Te mediacje mogły by pomóc gdyby nie fakt że u mnie w szkole nauczyciele to po prostu jedna drużyna dawania komuś wpierdolu, zawsze poprą drugiego kolegę/koleżankę po fachu co by to nie było więc jeśli się komuś z nich podpadnie to praktycznie nie ma rady.
Byłem dręczony od 1 klasy podstatówki do 8 jak na razie teraz jestem w 1 technikum. Tak na wstępie jestem dyslektykiem i dyskalkulem więc dla innych dzieciaków zawsze byłem debilem co nie ogarnia nauki. Napoczątku było zabieranie mi kredek mowienie że jestem głupi itp z podowdu tego że jako 7 i 8 letni dzieciak wolałem czytać o tsunami, trzęsieniach ziemi itp zamiast bawić się jakimiś monster high. W 4 klasie trafiłem do nowej szkoły gdzie zaczoł się koszmar duszenie, wyzwiska, wyśmiewanie, na wf rzucanie we mnie piłką to była codziennoś raz przykryli mnie taką matą jakie są na wf i postanowili skakać mi po polecach. W 7 klasie trafiłem znów do nowej klasy zaczeło się chyba najgorsze, listy bym się zabił, robienie petycji bym się zabił na lekcji na oczach nauczycielki która zaczeła drzeć się na moją koleżankę i na mnie bo ta prubowała mnie uspokojić bo płakałem. Codzienne wyzwiska typu ścierwo, nic nie znaczący śmieć itp to była normalka. Dodatku w tym czasie zdałem sobie sprawę że jestem osoba transpłuciową, ścielem włosy itp i zaczeły się kolejne żeczy wyśmiewanie co ja z sobą robie jakiegoś babochłopa, nawet dzieciaki z 4 klasy ze mnie szydziły a ja nie umiałem się postawić nawet takim dzieciakom. W 8 klasie miałem zmienić szkołę ale "przyjaciółka" jak kazało się toksyczna wymusiła bym został w tej szkole do końca. Po czym pół roku puźniej zaczeła klasie nastawiać jeszczę bardziej przeciwko mnie wymyślając niestworzone plotki na mój temat. Puźniej ta sama laska w wakacje śledziła mnie i wyslała mi wiadomości co robię a tym momęcie przez co zchizy dostałem trochę Ogulnie ta placówka nie powinna być nazywana szkołą 2 lata bez dyrektorki, brakowalo nauczycieli, szkoła była na 500 uczniów a uczęszczało 1600, dzieciaki chlały, paliły, kiedyś nawet wbił na teren szkoły typ z bronią, nauczyciel gnębił mojego kolegę i łaził za nim krok w krok a nauczycyciele wszytko to tuszowali. To co mi się działo i innym było zmiatane pod dywan i ukrywane. Sory jak są jakieś błedy orto emocje i dysleksja nie służą mi hah.
Co jak co ale ja sobie w szkole dobrze czułam. Nigdy nie byłam lubiana ani jakoś się o to nie starałam. Było to takie pierwsze miejsce gdzie mogłam jakoś się odnaleść. To było idealne miejsce aby sprawdzić różne mechanizmy. Szkoła wykształciła we mnie taki mechanizm nie tłumaczenia się. Jak ktoś nie chce słuchać to mi wystarczy, że wiem, że to ja mam rację. Byłam w różnych grupach. Tych poniżanych czy tych co atakowali, albo stałam z boku pocieszając lub nic nie robiąc. Szkoła pomogła mi zrozumieć, że nikt nie musi mnie lubić a ja nie muszę lubić nikogo. Nie byłam lubiana i odcinałam się od grupy. Ale nawet jeśli na początku próbowali w jakiś sposób bezpośrednio dokuczać mi to ja jakoś zawsze wyszłam z sytuacji z obronną ręką. I taką anegdotkę jeszcze powiem: w klasie mojego brata był taki chłopak, który nie zdał parę razy. Źle się zachowywał koszmarnie uczył. Jego tata był alkoholikiem. A mój brat powiedział do taty tego kolegi: - To nie jest jego wina, że się tak źle uczy. Po prostu nie ma dobrego przykładu w domu. Mój brat miał wtedy 10 lat.
A ja niestety jako osoba podatna na wszelkie wpływy w szkole zostałem podnóżkiem takiego Julka. Zły wpływ + totalny stres w szkole ( np. bo mogą mnie wziąć do tablicy i wszyscy będą się na mnie patrzeć kiedy nie będę znał odpowiedzi) brak pomocy, bieda w domu i potem uzależnienie od marihuany (z którym ciągle walczę) sprawiły że całkowicie olałem szkołę, nie kończąc gimnazjum. Kłuje mnie to mocno ponieważ czuję się teraz mniej wartościowy od innych. Staram się to przełamywać i myśleć o sobie lepiej ale boję się wchodzić w dłuższe dyskusje z ludźmi bo przeraża mnie myśl, że zrobię z siebie idiotę co znowu przełożyło się na delikatną fobie społeczną i wycofanie. Pozdrawiam wszystkich Ludzi-Loszki i trzymajcie się !
mam takie dziwne wrażenie, że ledwo liznęłaś temat. prawie jak oferta życia opisana na ulotce, tyle co nic. tak wiem, że bulling to temat rzeka, tak wiem upload długich filmów na YT ssie. czy to był celowy zabieg żeby sekcja komentarzy pod filmem była kontynuacją tego co nie było w filmie
Przez około 3 klasy doświadczałam wyśmiewania się przez mój wygląd, a raczej styl ubiory itp. Zazwyczaj chodziłam w dresach, koszulce i włosach spiętych w kucyk. Brak jakiejkolwiek biżuterii (branzoletka, kolczyki, naszyjnik itp) Gdy tylko była jakaś uroczystość szkolna wiadomo - strój galowy obowiązkowy. Nie znosiłam niszenia spudniczek, koszul i rozpuszczonych bądź warkoczu. No ale cóż, mus to mus. Przeżyłabym to, gdyby nie fakt, że zawsza ta jedna laska która nosiła jakieś sukienki, rozouszczone włosy, naszyjnik czy też opaskę z uszkami musiała dowalić swój słynny tekst "Oo Agata staje się dziewczyną". Nauczyciele? Mieli wywalone w to jak mnie traktuje, ponadto nosiłam aparat aby moje zęby się wyrównały (wada zgryzu czy coś) z czego również słyszałam głupie pytania "Dlaczego masz zęby jak wiewiór" (górne jedynki miałam większe od reszty zębów) co dla 8-latki nie było fajne, miałam wtedy słabszą psychikę i wszystko brałam do siebie. Pewnego razu do szkoły przyszła moja mama, bo do szkoły wracałam z płaczem i gadką, że chcę się przepisać itp. No i dobra, nauczyciel musiał pogadać ze mną i tą dziewczyną bo już przyszedł rodzic co dzieje się w domu poprzez sytuacje w szkolę, co zrobiła ta dziewczyna co twierdziła, że 'Staje się dziewczyną'? Wszystkiego się wyparła, a nauczyciel? Stwierdził, że sobie to wymyśliłam a matce wciskam jakiś kit. c:
Przez pewne sytuacje w technikum musiałam odejść ze szkoły na zajęcia indywidualne. Bedąc w szkole stresowałam się i bałam do tego stopnia że przez dwa miesiące straciłam 10kg, 3 razy próbowałam się zabić, wymiotowałam w toalecie na przerwach i płakałam prawie ciągle. Oczywiście nikt nie widział problemu bo moje oceny był bardzo dobre. I tu według mnie jest duży problem, gdy osoba nękana dobrze się uczy i jej wyniki nie spadają, prawie nikt nie reaguje, twierdząc że oceny są wyznacznikiem samopoczucia i zdrowia ucznia
jako iż jest początek roku i niektórzy (w tym ja) zaraz będą decydować w jakim kierunku nauki iść to może zrobisz film o psychologii jako kierunku?; chodzi mi np. czy lepiej iść do liceum\technikum? jakie przedmioty są najważniejsze na papierku? jakie rozszerzenia z szkole średniej będą najpomocniejsze? czy jak już skończysz studia to łatwo znaleźć prace? gdzie możesz pracować? czy jest to w ogóle opłacalne?
Moja przyjaciółka dwa razy próbowała się zabić. Za pierwszym razem nic się nie stało. Tylko wizyty u psychologa, bo nawet płukania żołądka nie było (bo jakby ona wzięła tabletki ale na szczęście nie wzięła ich zbyt dużo), ale za drugim razem ledwo co z tego wyszła. Wszystko przez moich „ukochanych kolegów” którzy tylko sobie „żartuja” z niej. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Sprawa wyładowała na policji, a ona się wypisała z naszej klasy. Niestety, przez to ze nic się ci „koledzy” nie nauczyli z tej sprawy to szukają kolejnego kozła ofiarnego. Ubolewam nad tym, ale na 98% będę to ja, ponieważ z jednym byłam w pseudo związku przez kilka tygodni (on mówił ze jestem jego dziewczyna a ja po prostu powiedziałam tak, jeśli nie będzie odwalał żadnych akcji). Kiedy ten „związek” się zakończył on nie mógł się z tym pogodzić. Oczerniał mnie, pisał i mówił niemile rzeczy i stalkował mnie w necie (przynajmniej z 10 kont na tt i ig, a nie ukrywam ze części mogłam nie zauważyć i istnieją bez mojej wiedzy do dziś). Była to sprawa z czerwca 2019, ale on do tej pory mnie nienawidzi. Jest to bardzo ważny aspekt w tej sprawie, ponieważ on jest takim „bossem” tych dręczycieli. Moje pytanie brzmi: Da się to jakoś jeszcze zapobiec zanim się to zacznie czy nie za bardzo.
W podstawówce od drugiej klasy byłam nękana tylko dlatego, że byłam starsza o rok ( Powtarzałam zerówkę z względu na problemy zdrowotne). Nie byłam pyskata i nie zawsze umiałam się obrobić. Rodzice nic nie zrobili chodziłam dalej do tej samej klasy... Zaczęłam się czytaniem na przerwach i zadawałam się z uczniami z innych klas jakoś, życie stało się prostsze. Ale w klasie chyba 5-6 moje grono prześladowców powiększyło się o 2 nauczycieli.... Wychowawca i wuefista.... A zaczęło się od tego, że powiedziałam głośno, że zakochałam się w Aragornie. Wychowawca wyśmiewał się ze mnie bo starsza od innych a zakochuję się w postaci z książki... A wuefista za każdym razem darł się Aragorn jak tylko biegłam obok... Moja przyjaciółka próbowała mnie pomóc i rozmawiała z tym nauczycielem, żebym mi pomóc ale to nic nie dawało.... Zakończenie podstawówki było jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu.... Teraz jestem na studiach.... Dalej mam traumę
Szkoła to piekło. Sama doświadczyłam nie raz gnębienia i to nie tylko w szkole. Na moje nieszczęście nawet we własnym domu jestem nękana i to przez własnego brata. Od kont pamiętam mój brat nie miał dobrych stosunków z rodzicami, a ja zawsze byłam podawana za przykład do naśladowania (w szkole z resztą też), przez to, że mam dobre oceny. Mój brat nie odpierał tego z byt dobrze i pamiętam każdy raz kiedy kłócił się rodzicami i padały słowa typu „Czemu nie możesz być jak Zuzia?” Itp. Przez to zaczął wyładowywać się na mnie i nękać mnie. Raz nawet złamał mi nogę, pamiętam też jak tak bez powodu nagle wszedł do mojego pokoju i zaczął mnie bić. Przeszarpał mnie za włosy po całym pokoju, pokopał i zwyzywał. Na szczęście nie skończyło się na niczym gorszym niż parę siniaków. Pamiętam jak leżałam na podłodze i krzyczałam, a moi rodzice mnie nie słyszeli (nasz dom ma dwa piętra, a ja mam dźwiękoszczelne drzwi) a kiedy do mnie przychodzili znajomi on wyśmiewał mnie przy nich i próbował ich do mnie zniechęcić, straciłam w ten sposób wiele przyjaciół. Ciągle to mówił jaka ja jestem gruba, brzydka, głupia i nie mam przyjaciół. Wiele razy próbowałam się z nim dogadać, ale ostatecznie i tak wracaliśmy do punktu wyjścia. Pamiętam taką sytuacje kiedy mój brat ostro pokłócił się z rodzicami, moi rodzice nie wiedzą tego ale zawsze podsłuchiwałam, z resztą krzyczeli na siebie tak że w całym domu było ich słychać. Pamiętam jak wbiegł po schodach na piętro i zaczął płakać na korytarzu, nawet mnie nie zauważył. Pamiętam, że przyniosłam mu wtedy chusteczki, przytuliłam go i siedziałam z nim przez długi czas próbując go pocieszyć. Myślałam że po tym będzie lepiej i może przestanie się na mnie wyżywać, ale następnego dnia znowu zaczął mnie wyzywać. Na początku próbowałam radzić sobie sama, ale z czasem powiedziałam rodzicom. Jego przemoc fizyczna w stosunku do mnie trochę się ograniczyła, ale psychiczna tylko wzrosła. Już nawet nie krył się z tym, a najgorsze było to, że nic sobie z nikogo nie robił. Rodzice są bezsilni, nie są w stanie go od tego powstrzymać, nic na niego nie działa. Podjęli próbę zapisania go do specjalisty, ale pani psycholog mówiła, że to nie jego wina, że on po prostu dorasta, a on nie mówił jej prawdy tylko odwracał kota ogonem i twierdził, że to ja się nad nim znęcam. Potem znowu zaczął od czasu do czasu mnie bić, ale na szczęście nie było to już na taką skale jak wcześniej, co jakiś czas mnie popchnął, szturchnął czy kopnął. Do tego doszło znęcanie w szkole. Mój brat jest starszy o 2 lata i przez jakiś czas chodziliśmy do tej samej szkoły. Na przerwach razem z kolegami przychodził i mnie wyzywał, zabierał mi pieniądze na obiad itd. A kiedy osoby z mojej klasy zauważył, że to robi zaczęły robić to samo. Na początku moje przyjaciółki próbowały mnie bronić, ale kiedy nad nimi też zaczęli się znęcać, przestały się ze mną zadawać. Przyznam, że raz zdarzyło mi się wyładować i wyśmiać jednego chłopaka z naszej klasy którego nikt nie lubił, ale po przemyśleniu tego zdała sobie sprawcę że zrobiłam to czym tak bardzo gardzę i przez co czułam się tak okropnie, przeprosiłam go później i nawet zaczęłam się z nim dogadywać. Nie zmieniło to faktu że nadal wszyscy się nade mną znęcali, do tego doszedł mój nauczycie religii który dawał mi uwagi za byle co np za to że chciałam podnieść długopis, który mi spadł. Jestem bardzo więżąca, więc zależało mi na tym by nadal chodzić na tą lekcje. Przez to, że naprawdę wierzyłam (w przeciwieństwie do większości, która chodziła na religie tylko dlatego że rodzice im kazali) też byłam wyśmiewana. Nauczycie odpuścił dopiero kiedy mu się postawiłam. Właściwie to kiedy na lekcji religii zaczęłam się kłócić o to, że LGBT też mają prawo do miłości. Po tym wydarzeniu nauczyciel przestał mnie obrażać i nawet wykazywał odrobine szacunku (czytać: odpowiadał mi dzień dobry na ulicy, zamiast parsknąć jak to robił do tych czas).Moi rodzice nie wiedzą o tym co się działo w szkole i teraz żałuje że im nie powiedziałam, jednak było mi po prostu wstyd. Myślą że jestem taka „idealna” że pewnie nie mam żadnych problemów i wszystko po mnie spływa. Faktycznie takie wrażenie mogę sprawiać, ponieważ nauczyłam się nie okazywać emocji. Po prostu przestałam mówić rodzicom o tym jak było w szkole i mówiłam zwykle „Okay”, nie chciałam więcej słuchać tekstów w stylu „nie przejmuj się tym” czy „będzie dobrze”. Wielokrotnie chciałam się pociąć albo po prostu, ze sobą skończyć, ale zawsze kończyłam z myślą że chce pokazać im wszystkim że jestem silna i nie dam się im zniszczyć. Jedyne czego nauczyłam mnie szkoła to to, że trzeba mieć twardą dupę inaczej wykończą cię psychicznie. Za tydzień mój brat ma wizytę tym razem u innego psychologa i mam nadzieje, że będzie lepiej i nie tylko przestanie się nade mną znęcać, ale też zacznie się czuć po prostu dobrze ze sobą. Proszę tylko nie oceniajcie go, to nie jego wina, rodzice też wiele razy ignorowali kiedy mówił że nie czuje się najlepiej ze sobą i mimo, że wiem, że się starają to trochę im to nie wychodzi. Sorry, że tak się rozpisałam, ale po prostu nie wiem co robić i chciałam się komuś wyżalić. Sorry za zła interpunkcje. Jeszcze raz proszę nie oceniajcie mojej rodziny, starają się i wiem, że rodzice mnie kochają.
Mam 28 lat, a słuchanie o przemocy w szkole dalej wywołuje u mnie negatywne emocje. Bardzo chcę mieć dziecko, ale słabo mi gdy myślę, że będzie musiało pójść do szkoły. :c
Przez bullying dzień końca gimnazjum był chyba najszczęśliwszym dniem w moim życiu, świadomość że widzi się tą pier....... szkołe i ,, kolegów" ostatni raz to było uczucie którego nie da się zapomnieć
To prawda. Pamiętam ten dzień- znienawidzona wychowawczyni żegnająca znienawidzoną klasę. Psiapsi-gwiazdy żegnają się ze sobą ze łzami w oczach, a ja wychodzę zadowolona, że w końcu opuszczam tę pieprzoną szkołę.
Miałam taką jedną nauczycielkę z Niemca, która potrafiła cię zjebać za wszytko. Nie umiesz czytać po niemiecku "Ty nieuku!", nauczyłeś się czytać po niemiecku "Dlaczego tak późno?!". Tu już nawet nie było ważne czy ty umiesz czy nie po prostu jak cię nie lubiła to mieszała cię z błotem. Pamiętam jak mieliśmy przygotować zadanie domowe (przetłumaczyć dowolny tekst na niemiecki) i tak się cholernie stresowałam, bo trzeba było to czytać na głos . I w końcu tak się zestresowałam, że nie mogłam się zmusić do czytania tego. Babka uznała, więc że nie mam tego zadania i dała mi kosę. Rozpłakałam się przez to podczas lekcji i obiecałam sobie, że będę przychodzić od dziś tylko na sprawdziany i tak żeby mieć frekwencje zaliczoną. Pod koniec roku babka do mnie, że nie wie czy mnie przepuści, bo tak rzadko widzi mnie na lekcjach na to ja (tym razem pewna mojej racji), że jak chce to może sprawdzić teraz moją frekwencje, bo jestem pewna że mam powyżej 60 procent. Babka już się nie odezwała i w takiej atmosferze ukończyłam naukę języka niemieckiego w liceum. W każdym razie polecam zgłaszać takich nauczycieli dyrekcji, bo szkoda waszego czasu, nerwów i wiedzy którą zawsze moglibyście zdobyć u innego nauczyciela .
Mnie specjalistka powiedziała, żeby to zwyczajnie olewać, ale średni to miało skutek. Jak sobie tak spojrzę te 15 lat wstecz, do gimnazjum, to dziwię się, dlaczego nie odpowiedziałam po prostu czegoś w stylu: "Współczuję, że zamiast zająć się sobą, myślicie o czyichś pryszczach." xD Teraz to takie proste, na poczekaniu wymyśliłabym 70 ciętych ripost, a wtedy to był absolutny dramat i totalnie nie umiałam sobie poradzić z docinkami kolegów. Na szczęście jak poszłam do liceum, to oprócz jednego "kutafona" przez krótki czas, nikt się mnie już nie czepiał. Jeśli kogoś coś podobnego spotyka - warto zasięgnąć pomocy, ale też pamiętać, że to minie! :)
Oooooooooo Dalej lekcje z psychyy.... Jeej Moja 'była' klasa w podstawówce to 99% eghem, małp które tam uczęszczały, to lizusy nauczycieli i podpierdalacze. Przez nich dorobiłam się depresji, fobii społecznej, niskiej samooceny, nihilizmu, niechęci do uczenia się i pogorszone relacje z rodziną. Fajnie nie? CCCCCCCCCCCCCCCC:
Jak tak czytam te komentarze to jestem przerażona ze ten problem osiągnął tak wielka skalę. Ja osobiście nie doświadczyłam nigdy typowego bullyingu, ale oczywiście mialam w klasie osoby, które były przesladowane I straszne jest to że nie ma osoby, która nie byłaby świadkiem takiej sytuacji. To przerażające jak bardzo ten problem jest powszechny, jak często uczniowie zgłaszają się do nauczycieli, wołają o pomoc i jej nie uzyskują. Jeśli to nauczyciel prześladuje ucznia to wiadome jest ze walka jest od razu z góry przegrana, wtedy jedyna opcją jest interwencja rodziców, A i to rzadko kiedy przynosi jakies rezultaty. Pedagodzy szkolni sa zazwyczaj do niczego, w gimnazjum mielismy babke, do ktorej ludzie przychodzili z problemami a ona potem rozpowiadala to wszystko wsrod nauczycieli. Jestem zalamana tym jak to wyglada. Trzymajcie się kochani, nie dajcie się proszę was, przesylam wam dużo miłości i uścisków.
Od podstawówki do końca gimnazjum byłam ofiarą prześladowań mojej ówczesnej klasy. Spotkałam się w gimnazjum również z prześladowaniem ze strony nauczycielki. Tutaj głównie wyśmiewała moją niepełnosprawność (jestem niedowidząca oraz ledwo widze na jedno oko- obecnie prawie nic). Wysmiewano również moją nadwagę (niedoczynność tarczycy). Nie wiem czemu rodzice nie zapisali mnie nigdy do klasy specjalnej, w tym wieku nie ma się niestety dużego wyboru (pomocy rodziców również nie miałam, jednak udało mi się przekonać ich, ż potrzebuje terapii, bo jest ze mną źle). Te czasy nadal do mnie wracają, męczą mnie w koszmarach. Żałuję tylko, że nikt nie chciał mi pomóc- nikt z dorosłych.
(Pisze w trakcie oglądania, jestem na 5:45 minucie) A co, jak ktoś jest bullyng'owany za to, że nie wygląda jak reszta? Np. W poprzednim roku szkolnym musiałam pójść do innej szoły przez przeprowadzke. Z budowy ciała, upodobań ubiorowych i mojego postrzegania piekna, różniłam sie od rówieśniczek z klasy, one bardziej przypominały ten amerykański kanon piekna, a ja ten japoński, bo mi sie bardziej on podobał niż ten amerykański. I to wystarczyło, żeby zaczeły sie nademną zbęcać. Jedna dziewczyna nawet mi powiedziała że bedą mnie traktować poważnie i zwracać sie do mnie jak do człowieka (bo zwracały sie do mnie ,,to/to coś") TYLKO jak bede wyglądać jak one. Ja powiedziałam że nie, bo nie bede chodzić z gołymi kostkami i łydką przy -10°C (tak było). Potem na 2 semestr sie przeniosłam sie do innej klasy, ale tamta była klasa sie rozpadła i musieli ich wcisnąć do innych klas i do mojej klasy trafiła najgorsza osoba i zaczeła już od początku roku nastawiać inne dziewczyny przeciw mnie, bo wcześniej miały do mnie neutralne podejście, a teraz jak wgl coś do nich powiem to ,,Coś mi sie pomyliło/za dużo sobie pozwalam" itp. Przez nie wczoraj nie poszłam do szkoły, bo tak sie stresowałam, że chciałam wymiotować...
Ja tez kocham japoński kanon piękną ^^ ubieram sie w stylu japońskiej mody ulicznej i też byłam przez to gnębiona.Naprawde jesteś silną osobą że sie im stawiasz i robisz dobrze postaraj sie ich unikać a może zakoleguj sie z kims z innych klas albo z chłopakami(moi najlepsi przyjaciele to właśnie chłopcy ;3) i nie daj się zastraszyć a jak zobaczą że ciebie nie rusza ten cały hejt po jakimś czasie odpuszczą.No i pamiętaj jesteś piękna i tyle samo warta co inni (a nawet bardziej niz te osoby które same boją sie być sobą ze strachu przed takim traktowaniem )taka jaka jesteś Nie zmieniaj sie tylko dlatego ze ktoś ci karze ^^ jestem z tobą
Byłam wyzywana, kopana i upokorzona wiele razy w podstawówce (bo nie pochodziłam z miasta, nie pochodziłam z tej części kraju, nie miałam ojca i byłam cicha) i chyba wiadomo co myślałam o tym wszystkim, w gimnazjum przenioslo sie na inną osobę więc broniłam jej, wiec mały respekt budziłam, w liceum nagle byłam "popularna" i byłam przykładem z powodu licznych wolontariatów i zaangażowania oraz wichillowania Więc generalnie jeśli uda ci się pokonać nie przyjemne myśli i skupisz sie na pomocy innym i sobie to może się cała sytuavja odwrócić
W moim przypadku zaczęło się w końcówce 4 klasy szkoły podstawowej i trwało z różnym natężeniem do końca gimnazjum (choć najgorsze były ostatnie dwa lata). To był klasyk: grupa "gwiazd-łobuzów" i ja: szczupły, niski chłopak, który nie potrafił się postawić i wszystkim się przejmował. Wypisz, wymaluj - książkowy przykład frajera :-) Klasycznego wpierdolu nigdy nie dostałem, ale było trzymanie za fraki, wyzywanie, wyśmiewanie itp. Zacząłem symulować choroby, byle tylko nie iść do szkoły. Potrafiłem "iść" rano do szkoły, a w rzeczywistości szedłem do osiedlowej przychodni, ściemniałem w rejestracji, że wysłała mnie mama, bo źle się czułem i wciskałem lekarzowi kit o bólu głowy, gorączce i choćby wymiotach. Z reguły kończyło się na tygodniu w domu - z dala od tego piekła, jakim była dla mnie szkoła. Doszły więc też problemy z nauką. Być może nie jakieś poważne, ale nigdy już nie uczyłem się tak dobrze, jak przed tym, nim to wszystko się zaczęło. NIGDY nie powiedziałem nic rodzicom, czy nauczycielom i może to był błąd. Z drugiej strony, chyba się po prostu wstydziłem tego, że daję się tak gnoić, a jednocześnie byłem zły na siebie (po części do dziś jestem), że nigdy się nie postawiłem. I choć od tych wydarzeń minęło blisko 20 lat, bo gimnazjum ukończyłem w 2003 roku, to pewne reperkusje odczuwam do dziś. Co mogę Wam poradzić? Nie popełnijcie mojego błędu i nie zostawajcie z tym problemem sami: poinformujcie dorosłych - przede wszystkim rodziców. Z prześladowcami można walczyć, bo są ku temu narzędzia prawne.
Od dzisiaj chyba muszę zmienić imię na Franek, bo to normalnie ja :D To będzie długa historia, ale na koniec zostawię pewne rady, które mi pomogły częściowo uporać się z tym, co mnie spotykało. Szkolne mury opuściłam już dawno, ale ze skutkami prześladowania w szkole zmagam się do dzisiaj. Niestety, dotknęło mnie to zarówno ze strony rówieśników(od 2 klasy podstawówki do połowy klasy maturalnej), jak i nauczycielki ( i to o zgrozo, od drugiej klasy bodajże). Powód? Byłam wycofana, dobrze się uczyłam i podejmowałam się różnych aktywności, no i nie szastałam kasą na prawo i lewo. Wszystko było ok, dopóki jedna z koleżanek nie zaczęła się na mnie wyżywać. Przez 4 lata to było moje prywatne piekło, do którego nie dopuszczałam nikogo. Przemoc była przede wszystkim psychiczna, często w cztery oczy szantaże i wyśmiewanie, czasem przy wsparciu małej klitki, którą sobie zrobiła. Niektórzy nauczyciele twierdzili, że jestem przewrażliwiona i kłamię o tym wszystkim, co więcej, gdy nawet byli świadkami, i tak obrywało się mnie (bo to tylko zabawa itp.). Gimnazjum przeszło w miarę spokojnie (no poza wykluczeniem z grupy i praktycznie nie odzywaniem się do nikogo). W liceum znęcali się nade mną chłopcy z klasy. Zazwyczaj wyzywali mnie, szarpali za ubranie czy zabierali mi rzeczy, mimo moich prósb, żeby je zwrócili. Skończyło się to moim załamaniem nerwowym i niemal próbą samobójczą...Zaś jeśli chodzi o nauczycielkę, to zaczęła się nade mną wyżywać od 2 klasy podstawowej, od tzw. Zielonych Lekcji. Była moją wychowawczynią, więc koniec końców musiałam spędzać z nią dużo czasu. Tu prawdopodobnie powodem była jej pogarda do "biedniejszych osób" i zazdrość (miała córkę o dwa lata młodszą niż ja, która średnio się uczyła). Nie miała oporów, by mnie oskarżać o różne rzeczy przy grupie rówieśników, wyzywaniu mnie od kłamców i debili. Na moje nieszczęście została później wicedyrektorką, i kiedy nie było dyrektorki, potrafiła mnie wzywać na dywanik i ochrzaniać o rzeczy, które zrobiłam dawno temu. W tym np. oskarżyć mnie, że będę miała przekichane, jeśli naskarżę komukolwiek na koleżankę, która mnie gnębi. Co ciekawe, po latach zdarzyło mi się spotkać część z tych osób. Gnębicielkę ze szkoły w sklepie, powiedziałam jej tylko "Cześć". Jej zdziwiona mina do dziś mnie bawi. Chłopaków ze szkoły jak sobie dorabiali, też z nimi gadałam normalnie (a to było miesiąc po maturze). Zaś nauczycielkę spotkałam podczas odwiedzin w szkole razem ze znajomymi. Pamiętam, jak wyciągnęła ręce, żeby przytulić swoje dawne uczennice, wszystkie poszły, a ja cofnęłam się o krok i patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Nasze spojrzenia się spotkały na chwilę. Zrzedła jej mina, ale ciężko mi powiedzieć, czy było to rozczarowanie czy smutek. Ale na pewno pomogły mi te konfrontacje. A teraz rady ode mnie. Nie jestem psychologiem, ale napiszę to, czego dowiedziałam się na własnych błędach. 1. Nie próbujcie za wszelką cenę rozwiązywać takich konfliktów sami. Jeśli macie przy sobie osobę, której możecie zaufać, mówcie jej o tym, co się dzieje na bieżąco. Często rodzic czy nauczyciel ma większą "siłę sprawczą" 2. Nie pozwólcie, żeby prześladowanie wpłynęło na waszą naukę i pasje, jeśli jakieś macie. Uczycie się dla siebie. 3. Problem leży po jednej z stron albo obu. Skoro nie możecie wpłynąć na drugą osobę, pomyślcie, czy wasze zachowanie nie prowokuje ataków. Jeśli nie widzicie nic takiego, nie dołujcie się tym i nie marnujcie na to energii. 4. Pamiętajcie o tym, że wy macie wartość. Wasza samoocena i to, jak się czujecie, zależy przede wszystkim od was samych. To nie jest coś, co może Wam zostać odebrane przez kogokolwiek. 5. Czy macie możliwość spotkania tych osób, które się was czepiają, poza szkołą? Bez szkolnej klitki. Mi się udało porozmawiać z jedną z takich osób i okazało się, że prywatnie jest nawet hm miła? Mam wrażenie, że czasem szkolna społeczność wymusza pewne zachowania, a ludzie się temu podporządkowują.
Ja się wypowiem jako ofiara i sprawca bullingu. Przez to, że klasa mnie prześladowała, ja prześladowałam inną koleżankę. Dalej mam wyrzuty sumienia, choć przeprosiłam tą koleżankę, a ona mi wybaczyła. Bardzo dużo emocji było w tym czasie.
Ja przez całe 8 lat podstawówki, miałam cudowną klasę, była dla mnie jak rodzina, wiedziałam że nieważnie co by się działo zawsze, ale to zawsze mam wsparcie. Wiedzieli o mnie więcej niż nawet rodzice, szanowali i dbali o mnie i siebie nawzajem, kiedy miałam duże problemy stawali za mną murem i robili dla mnie naprawdę wiele wiele rzeczy. Problem zaczął się, kiedy znalazłam się w liceum, gdy musiałam przyzwyczaić się że muszę w nowej szkole radzić sobie sama ze sobą, że nikogo w nowej klasie nie za bardzo obchodzi co i jak. Nadal jest ciężko
No to beczunia bo ze mnie się śmieją "koledzy" z klasy, którzy określają się DoJrZłYmI, że podoba mi się taki jeden chłopak, ale mam agresywną przyjaciółkę, która pyskuje im na każdym kroku xD. Ja tam ich ignoruje, żeby nie dać im tej satysfakcji jaką dałaby im moja złość. To ostatni rok w tej szkole wytrzymam...😒
Historyjka Totalnie 5-6 klasa byłam tą odrzuconą. Chociażby przez to, z kim się zadawała. Gdy jakoś wyciekło że się sakookaleczałam, śmieli się ze miałam się zaje*ać. No przecież to takie śmieszne. Co chwila mnie wyzywali ze wzgledu kim jestem. I to tak do dzieciaka w wieku 11/12 lat
Troszeczkę nie na temat, ale poleciłaś sporo książek o bullyingu w szkole. Masz do polecenia jakąś literaturę o podobnym zjawisku, ale już u osób dorosłych? Nie mówię tu o mobbingu, ale znęcaniu się psychicznym i wyżywaniu w domu, agresji słownej bądź fizycznej.
Ja przez szkołe potrafie bać sie ludzi. Najbardziej boję się świeżo poznanych osób - zdarzało mi sie mieć napad lękowy związany ze spotkaniem takiej osoby losowo na mieście. Nie podeszłam się przywitać. Z szybko walącym sercem znalazłam sięna drugim końcu sklepu... Nie odzywanie się. Mówienie tak cicho, że nikt nie słyszy. Kiedy opowiadałam o tym co sie działo spotykałam się z dwoma reakcjami: zignoruj to sie znudzą, albo "dlaczego sie im nie odgryziesz? Też ich wyśmiej". A ja nie umiałam. Byłam sama. Codziennie układałam setki scenariuszy jak się odgryze, jak to tym razem ja wygram utarczke słowną. Tylko że jak przychodziło co do czego, milczałam. Pamiętam uczucie zaciskającego się gardła. Moim oprawcą była szkoła podstawowa. Gimnazjum mnie uratowało, zmiana klasy mnie uratowała. 6 lat z tymi samymi osobami to było za wiele. Współczuje dzieciom, które będą w tym siedzieć 8 lat. Brakowało mi kogoś, kto by mnie poparł, obronił. Do dziś czuje skutki codziennego przebywania z ludźmi którzy mnie dręczyli. Minęło prawie 10 lat. Czułam się jak tonąca która nie umie wypłynąć na powierzchnie, ale cała klasa unosząca sie na powierzchni kopała mnie i nie dopuszczała wyżej. Dusiłam się, potrzebowałam pomocnej ręki. Gdy zmieniłam środowisko musiałam najpierw opanować lęk i podpłynąć bliżej innych. Bałam sie że oni też mnie będą kopać. Nie spotkała mnie żadna krzywda i choć nie zdobyłam tam przyjaciół, to spokój jaki tam panował był uleczający, terapełtyczny. Pomału samodzielnie nauczyłam się pływać, ale cichy lęk przed utonięciem wciąż jest ze mną. Wciąż niewiele potrzeba żebym zaczęła sie wycofywać, żeby mnie "skopać". Jednak z roku na rok widze poprawę i otaczam się ludźmi którzy pomagają mi zdobywać kolejne umiejętności, wspierają jak widzą że sobie nie radzę. Chyba tylko mój silny kompas moralny (byłam posłusznym dzieckiem) i przyjaciele z podwórka pozwolili mi wyjść z tego bez okaleczeń. Zwyczajnie wiedziałam że "tak nie wolno". Byłam za mała żeby ogarnąć że potrzebuje pomocy, że nie otwieranie ust przez całą dobę i nieumiejętność wydobycia dźwięku z ust jest ssygnałem ostrzegawczym, że życie w świecie fantazji i brak kontaktu z zrzeczywistością to tylko sposób ucieczki i odcięcia się od tego co złe. Z perspektywy czasu widze jak wiele rzeczy mogłam zrobić inaczej. Ale nie wiedziałam, nie umiałam. Wyciągnęłam z tych lat pewną nauke i wrażliwość, wiem że jestem sobą właśnie przez tamte wydarzenia, więc nie myślę o tym jak o najgorszym. To moja przeszłość która mnie stworzyła, ludzie których pewnie już nie spotkam, którzy pewnie nie pamiętają tamtych "zabaw" i którzy nie mają pojęcia jak bardzo wpłyneli na moje życie, jak bardzo mnie skrzywdzili. Taka tam spowiedź, może podziała terapełtycznie, choć to nie pierwszy raz gdy o tym opowiadam.
Tyle bylo historii, ze az trudno mi o wszystkich pamietac. W mojej podstawowce/gimnazjum problemem byl tez szkolny psycholog - balismy sie tej osoby bardziej, niz ludzi ktorzy nas gnebili :D Ciekawa jestem jak teraz wyglada pomoc psychologiczna w szkolach
Wraz z moją grupką znajomych byliśmy tą szarą masą, w miarę ok oceny, nauczyciele mówią o nas ciche dzieci i ogółem nam bardziej ufają. Mieliśmy swój mały świat. Z tych przyczyn te fajniejsze dzieci (jeżeli tak mogę nazwać osoby z gimnazjum) śmiały się z naszych zainteresowań, sposobu bycia lub mówienia, słabszej sprawności fizycznej i psychicznej, bo jak każdy wie jak to jest z dorastaniem, kompleksami oraz presją ze strony szkoły. Przez to raz wybuchłam płaczem na lekcji w-f i nie chciałam ani grać dalej, ani iść następnego dnia do szkoły.
W 4 klasie uczyłam się na konkurs ekologiczny i nauczycielka dręczyła mnie przezywała i mówiła że jestem najsłabszym ogniwem a później wygrałam ten konkurs na 1 miejsce i byłam lepsza od jej pupilka i teraz ta nauczycielka mnie nienawidzi . Pozdro dla nauczycielki jeśli to czytasz to się nad sobą zastanów nad sobą .
"Nie reaguj to przestaną"
"Przestań się tym przejmować"
Takie oto rady dawała mi matka. Tak się nauczyłam kryć emocje, że mama już nie rozróżniała, czy jestem szczęśliwa, czy nie
Mi tak mówili nauczyciele.
Jako osoba która doświadczyła bullingu w szkole to jak dla mnie to są dobre rady tylko trzeba z nimi ostrożnie żeby zostały odpowiednio zrozumiane.
Wiele razy zgłaszałam ten problem rodzicom, nauczycielom, nie raz trafiała do dyrekcji i pomimo tego że coś niby z tym robili to w praktyce nic nie dawało.
Najlepsze co mogłam wtedy zrobić to niedawanie im po sobie poznać że mnie ranią, że się przejmuję, obrócenie sytuacji w żart, przemilczenie jej, obrócenie kota ogonem albo w taki sposób by zażenować/zawstydzić ich
Ja przez takie rady nawet po najgorszym dniu w szkole potrafię się uśmiechnąć i powiedzieć że jest wszystko dobrze
Samo ignorowanie nie jest złe, ale ja i tak (jeśli w tej kwestii nic się nie zmieni) promuje mówienie komuś.
nie bój się. wiem, że to nie pomorze l, ale wiem jak to ze mną było. Skończyło się na próbie amobójczej z krtórej uratowała mnie osoba, która tak mówiła. Troche to ironiczne.
Co dała mi szkoła:✨depresję, zaburzenia odżywiania, myśli samobójcze, zaburzenia lękowe i niską samoocenę ✨
Takich nas jest dużo więcej i to jest przykre
Mi nerwice lękową ktora leczyłam ale znow powrociła, chorobe jelit z nerwicy, autoagresje, nie nie ciełam się tylko podduszałam. Myśli samobójcze, lęk przed ludźmi . Przykre bylo to, że jak usunieto dziewczyne ze szkoły, która nie tylko mi groziła śmiercia odpalając zapalniczkę przy mojej twarzy i mówiąc, że podpali mi dlugie wlosy i mnie zabije to mnie klasa o to oskarżyła i jakbym to ja groziła śmiercią komuś a ona była niewinna ofiarą. Była masa okropności innych która mi spotkała.
Ja przez szkołę trafiłam na oddział psychiatryczny z anoreksją i próbami samobójczymi. Polecam Polski system edukacji 👌🏻
Dodałabym jeszcze problemy z zawieraniem znajomości z zaufaniem, samotność, brak zroZumienia przez kogokolwiek, niewiara, że może byc w życiu inaczej i lepiej. Jeśli ktoś nawet zauważy że jest problem no to bagatelizuje, udaje że nie widzi co się dzieje. Zero pomocy czy wsparcia skutkuje poczuciem beznadziejnego zaułka, pułapki z ktorej nie ma wyjścia i przekonanie że trzeba to znieśc i przeczekac. Dalej tylko problemy z ocenami ponieważ przez nadmiar złych emocji i bezsenność nie ma mowy o zdolności skupienia się czy nauce. Błędne koło izolacji od rówieśników i dorosłych. A potem wiele lat pracy nad sobą i pieniędZy na leki i specjalistów.
Dokładnie to samo
szkoła nie musi być piekłem.
Ona już jest
Prawda
Prawda
Potwierdzam
No nawet 666 likow masz
666 polubień lol
Szkoła może być piekłem... a nasze władze robią wszystko, by z tej możliwości skorzystać.
Jaką ty masz taktykę że zawsze masz tyle lajków XD
@@megaperelka1 połowa ludzi nawet już nawet nie czyta tych komentarzy. Widzą Koprolity, walą like
+Koprolity
To prawda
@@wiktorszymczak4760 dobrze wiedzieć
Ty jesteś wszędzie
She protecc
She attacc
But the most importantly
She cure your depression & drink tea cupp
W zeszlym roku poszlam do nowej szkoly i zaczelam zadawac sie z dwiema dziewczynami, na poczatku bylo spoko, po czasie zaczely sie ze mnie wysmiewac. Rzucaly we mnie jedzeniem, kazaly po sobie sprzatac, niszczyly i zabieraly rzeczy. W trakcie kwarantanny zerwalam z nimi kontakt a zaczelam zadawac sie z innymi osobami, teraz czuje sie o wiele lepiej. Nikomu nie zycze takiej sytuacji.
A nauczyciele jakoś reagowali? Albo komuś powiedziałaś? Ja nie osądzam, po prostu chcę się dowiedzieć jaka była sytuacja u ciebie.
Miałam podobną sytuację i przez to zmieniłam szkołę
jak żucały w ciebie jedzenie to mogłaś podniejść i oddać z ziemi gorsze XDD
@@taigadabrowska8447 Nauczyciele nigdy nie reagują, nie spotkałam się osobiście z przypadkiem by osoba dręczona powiedziała/napisała że pomógł jej nauczyciel. A rozmawiałam z wieloma osobami które ktoś dręczył.
@@taigadabrowska8447 Nauczyciele tego nie widzieli, a nawet jesli zobaczyli to zaden nie zareagowal. Na szczescie u mnie juz wszystko dobrze
Dla mnie szkoła była istnym piekłem.
W podstawówce było jeszcze ok, ale inne dzieci śmiały się, że jestem inna. Jednak nie prosto w twarz.
Gimnazjum... tam bezpośrednio byłam dręczona w trzeciej klasie, bo "gwiazdeczka" klasy się na mnie uwzięła, bo nauczycielka posadziła mnie w ławce z jej "crushem" i czasem mu pomagałam i dawałam korepetycje. Zrobiła wszystko, by klasa się ode mnie odwróciła (w tym moje "przyjaciółki"). Rozpuszczała obrzydliwe plotki na mój temat np. że jest do mnie kolejka w męskim kiblu. Posunęła się dalej, by także nauczyciele postrzegali we mnie tą złą mówiąc, że ja jej grożę. Nawet jak poszłam do pedagog szkolnej ze screenami z jej twittera jak mnie bezpośrednio obraża to stwierdziła, że w sumie to nic nie zrobiła, ale będą mnie obserwować (tak, mnie. Bo przecież jej groziłam). Przerwy spędzałam sama w toalecie albo w bibliotece. Ale nie było to tylko w obrębie klasy, bo się rozniosło wszystko po szkole, a do tego moja oprawczyni zaczęła się pode mnie podszywać na mediach społecznościowych np. Ask (ktoś to pamięta?) i właśnie twitter i pisała różne bzdury do innych dziewczyn ze szkoły, których ja nawet nie znałam. Wszyscy nauczyciele mnie olali, a jak powiedziałam wychowawczyni, że po prostu chcę już skończyć tę szkołę powiedziała mi "W innej szkole i tak nie będzie lepiej". Tak zaczęła się moja depresja.
W liceum byłam w klasie gwiazdeczek (klasa teatralno-dziennikarska), które też się ze mnie naśmiewały, bo byłam spokojna, cicha i wycofana, więc obrały mnie sobie za cel. Śmiały się z moich zdjęć na facebook'u, nagrywały mnie i wrzucały to na snapchata. Śmiały się jak koło nich przechodziłam, a prace grupowe to był koszmar, bo jawnie mówiły, że mnie nie chcą. Tak pogłębiła się moja depresja i doszły zaburzenia lękowe i ataki paniki. Jak już ogarnęły (po dwóch latach), że serio jest ze mną źle, bo nie przychodziłam do szkoły, a jak już przyszłam to dostawałam ataków, to nagle zrobiły się dla mnie miłe i nawet chciały mi pomagać np. pożyczały zeszyty, bym mogła przepisać notatki.
Szkoła zniszczyła mi życie, ale nie obwiniam oprawców - obwiniam nauczycieli, którzy nie chcieli mi pomóc, a prosiłam o nią wiele razy i albo mnie zlewali, albo wymyślali mi inne problemy (poszłam do pedagog, że jestem nękana, a ta mi wmawiała anoreksję). Nawet nie wiem jak sobie z tym radzić, bo nie ma na to sposobu. Rodzice pomagali mi jak mogli, ale batalie z nauczycielami, a nawet z dyrektorem były skazane na porażkę.
mam nadzieję, że twój stan się już jakkolwiek polepszył
😢😭
Życzę Ci powodzenia i dużo siły. Trzymaj się!
Aż mi się smutno zrobiło
Naprawdę ci współczuje
U mnie w szkole dyrektorka była po stronie oprawców. Kobieta po 40, dosyć atrakcyjna. Zawsze się podlizywała chłopcom. Prowadziła z nami jeden przedmiot i jej ulubieńcami na lekcji były najgorsze gnojki niszczące innych bez skrupułów. Gnębiła ładne dziewczyny, ale wyśmiewała się też z grubszych czy tych spokojniejszych. Ogólnie jak teraz o tym pomyślę, to mi się smiac chce z tej sytuacji i aż ciężko mi uwierzyć, że pedagog dorosła baba coś takiego odwalał...
Historyjka z życia o szkółce
Pamiętam jak miałam około 10 lat, zapomniałam o pracy domowej. Byłam strasznie zestresowana i przerażona, bo rodzice mocno kładli presję na oceny.
Więc wpadłam na pomysł.
Jeśli skoczę z okna to będę w stanie zrobić sobie coś na tyle złego, że nie będę musiała iść na lekcję i nie dostanę np
Dzięki Bogu że tego nie zrobiłam
Genialny pomysł, może zastosuje
Maiałam tak samo tylko że złamałam rękę (mieszkam w domu nie w bloku)
Miałam to samo
Ja się kiedyś rozpłakałam na matmie kiedy miałam dostać ndst za brak zadania domowego I... w końcu nie dostałam, ale nauczycielka nie wiedziała co zrobić w takiej sytuacji (super przygotowanie do uczniów podstawówki xd) i klasa się ze mnie nabijała na korytarzu po lekcji :')
mood
raz jak dostałam 2 z sesji z matmy tak bardzo się zestresowałam reakcja rodziców, że dobre 20 min spędziłam płacząc w łazience
was it a panic attack? was it a mental breakdown? either way i was crying in the bathroom
Cholera prześladowanie. Nie jest zjawiskiem, które dotyczy tylko szkoły. Porozmawiałabym raczej nad sensem edukacji, która jest proponowana w szkołach ponadpodstawowych, ponadgimnazjalnych. Lubię porównywać ten system do bulimii, uważam, że to świetna metafora. Osiem grubych książek, niesamowita ilość informacji często wyrwanych z kontekstu, które trzeba szybko pochłonąć, żeby nie dostać jedynki za którą jak wiadomo ciągną się liczne problemy. Więc wpycha się te informacje trzy wieczory przed sprawdzianem, wpycha, wpycha, wpycha. Pisze się sprawdzian na przyzwoitą ocenę coby przeżyć. Ale taka ilość informacji (na dodatek niepraktycznych i nieużywanych) nie utrzymuje się długo w mózgu, więc są po prostu... zwracane. I tak do każdego przedmiotu, pochłanianie, zwracanie, każdego tygodnia w roku. A potem „szczęśliwy” człowieku kończysz system edukacji i zdajesz sobie sprawę, że zmarnowałeś parę ładnych lat, nie pamiętasz większości informacji. Owszem, liczyć, czytać, umiesz, podstawowe wydarzenia historyczne znasz, ale to by było na tyle. Nie mówiąc już o sposobie w jaki szkoła uczy języków obcych, nie wiem czy to bardziej śmieszne czy smutne.
Dobra metafora. Żeby uczyć się uczciwie, trzeba by było chyba zrezygnować z wszystkich hobby i najlepiej to zrezygnować z tej jednej godziny dobrego snu.
@@somebodyyoumayknow2280 Dokładnie
I to jest właśnie pojebane, bo na przykład ktoś jest typowym humanistą, lubi polski i historię to powinien się na tym skupiać, a trochę sobie odpuścić np. fizykę czy biologię. I odwrotnie. Ale jak ktoś ma trójki i dwójki z przedmiotów, których zwyczajnie nie lubi i nie rozumie to jest "złym uczniem". I ma uczyć się wszystkiego, zamiast skupić się na dziecinie, w której się odnajduje i jest dobry. Ja tak miałam w gimnazjum. Lubiłam polski, historię, angielski i wos, do których się przykładałam i miałam piątki lub czwórki, a resztę przedmiotów chciałam po prostu zdać i miałam tróje, czasem dwóje. Na każdym spotkaniu z rodzicami mama wysłuchiwała, że się nie uczę i muszę poprawić te oceny, szczególnie gość od chemii się czepiał, że stać mnie na więcej, a skupiam się za bardzo na historii. No wtf?
Zgadzam się, niby ocenki gitówa, czerwony pasek, a jednak płacze się po nocach i okazuje się, że ze wszystkiego trzeba zajęć dodatkowych. Jak tak sobie teraz myślę to więcej dowiedziałam się z internetu czy samoobserwacji niż chodzenia do szkoły i wkuwania na siłę tego samego co wszyscy. I te uwierzytelnianie się, że jeden jest lepszy - drugi gorszy.
@@taigadabrowska8447 Mam dokładnie ten sam problem! Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego humaniści, którym nie przyda się wiedza z biologii, fizyki i chemii na dość wysokim poziomie który panuje w liceum muszą się dobrze z tego uczyć. Niektórym po prostu dane rzeczy po prostu nie wchodzą do głowy, nie ważne czy będą zakuwać godzinami i tak nic nie zrozumieją, będą sfrustrowane, zdenerwowane, a dodatkowo będą miały mniej czasu na przedmioty, które im się przydadzą. Ehh ten system edukacji ....
To jedno z najgorszych miejsc dla introwertyków
Szczególnie jak trzeba pracować w grupie 😒
albo dzielenie się na grupy na wf
@@Moim_Zdaniem ughh to jeszcze gorsze
@@Moim_Zdaniem szczególnie jak nikt nie chce z tobą być i koniec końców ćwiczy się samemur.
Pozdrawiam wszystkich introwertyków i życze wam powodzenia w szkole :)
Szkoła bywa naprawdę okropna, gdy odczuwa się dyskomfort w miejscach publicznych.
O matko, w mojej byłej szkole zaraz za wejściem na boku były szatnie, a na prosto szerooooki i długi korytarz z ławkami po obu stornach, gdzie zawsze siedzieli ludzie. I trzeba było przejść przez całą długość żeby się dostać do sal na parterze lub schodów na następne piętro gdy się miało po tamtej stronie szkoły. Codziennie rano przechodziłam tamtędy, cała spięta, z oczami utkwionymi w podłodze, i w głowie miałam tylko "spokojnie, nie patrz na nikogo, nikt się na ciebie nie patrzy, jeszcze tylko chwila"
Dlatego trzeba szkołę co najmniej zreformować albo w ogóle usunąćm
Przez dobre 5 lat męczyłam się w szkole przez ludzi. Wszystko zaczęło się od drugiej klasy szkoły podstawowej, gdzie zmienili mi wychowawczynię na panią uczącą wf. Ja byłam dzieckiem z astmą oraz z nadwagą (nie mogłam dużo ćwiczyć, a sterydy dodawały mi kilogramów) i moja cudowna pani potrafiła powiedzieć przy całej klasie jak bardzo źle wyglądam. Byłam bardzo wrażliwym dzieckiem, zawsze dobrze się uczyłam. W czwartej klasie moja pani raz powiedziała na forum klasy „Jak nie będziecie ćwiczyć, to będziecie wyglądać jak Natasza!”. Dzieci chyba odebrały to jako zezwolenie na prześladowanie mnie, ponieważ nie raz ktoś kopnął mnie na korytarzu, obrażał mnie, śmiał się ze mnie. Moja wychowawczyni zawsze krzyczała na mnie, że płakałam. Moi rodzice nie raz chodzili do dyrekcji, ale widocznie cudowną Panią dyrektor nie obchodziło to, że nauczycielka prześladuje dziecko niepełnosprawne (miałam zaświadczenie o niepełnosprawności). Po czwartej klasie zmieniłam szkołę i trafiłam do klasy gdzie wszystkie dzieci były bardzo specyficzne. Pierwsze co powiedziała moja nowa wychowawczyni do mojej mamy było „Proszę nie mówić do niej Nataszka, bo to jest Natasza” (tak, naprawdę powiedziała mojej mamie jak ma mnie nazywać). Wszystko byłoby okej gdyby nie fakt, że jedna dziewczyna (moja była przyjaciółka) postanowiła, że będzie pisać do moich nowych znajomych jaka to ja nie jestem zła, że jestem narkomanką, że zostałam wyrzucona ze szkoły za zabójstwo, że jestem transeksualistą i że zamierzam podglądać dziewczyny w szatni (wszystko było kłamstwem, ale dzieci w to uwierzyły). Również dostawałam groźby, że zabije mi psa, że jestem brzydka i gruba i że powinnam się zabić. Gdzie była moja wychowawczyni? Ona uważała, ze jestem zbyt wrażliwa i że dzieci muszą się na kimś wyżyć. Nie raz płakałam na lekcji i dostawałam za to uwagi. Uczyłam się bardzo dobrze. Całe życie byłam również prześladowana ze względu na moją orientacje. W 7 klasie nie wytrzymałam bycia codziennie wyzywaną za bycie grubą, brzydką i głupią. Schudłam z 55 kg do 45 niszcząc sobie zdrowie. Prześladowanie mnie się nie skończyło, nadal życzono mi śmierci. Pewnego razu jeden kolega z ławki na biologi postanowił uderzyć mnie w twarz, po czym mu oddałam, tylko dwa razy bardziej. Oczywiście wszystko było moją winą, nauczycielka robiła afery MI, ponieważ on jest chłopcem i dorasta. Spotkałam też wiele toksycznych osób po drodze, co sprawiło, że nie ufam nikomu. Teraz jestem w drugiej klasie liceum, mam cudowną klasę, ale nadal boję się szkoły i ludzi. Nadal mam złe zdanie o sobie, nie raz chcę zasnąć i się nie obudzić. Nienawidzę ciała w jakim jestem. Nie umiem sobie poradzić z przeszłością
Dlatego proszę, nie dajcie się idiotom
*daje czekolade*
Na świecie istnieją osoby, jak ja, co uważają grubszych ludzi, a szczególnie spowodowanych chorobą, za ludzi :3
Hahahahahahahhahaahahhahahahahahahahahahahahahahahahahaahshahahahahahshshahahahahahahhahahahah
@@_patrycj_ za * ludzi *
@@watermylove4530 przepraszam, literówka >.
アリス bardzo dobrze, że są tacy ludzie. Każdy kilogram na wadze sprawia, że się boję. Mam nadzieję, że kiedyś pozbędę się niedowagi do której sama się doprowadziłam..
Szkoła dała mi tak wiele😁 Depresję, nerwicę, kurwicę, problemy z zaufaniem. Dziękuję szkoło, pozdrawiam całe grono pedagogiczne
Gdyby pozbyli się szkół ze świata narkomania wśród młodzierzy spadła by na łeb na szyje
No właśnie. Dała wykurwistą nieśmiałość, problemy z budowaniem relacji, niskie poczucie wartości i brak poczucia kontroli. Normalnie co byśmy zrobili bez tego kurwidołka.
Pozdrawiam wszystkich z nerwicą
+1 byczq
Mam tak samo, szkołę skończyłam już parę lat temu, a z konsekwencjami nękania zmagam się do dziś.
Ja przez 6,5 roku doświadczałam przemocy psychicznej, nauczyciele mieli to w d... przez co przez resztę 7 klasy miałam indywidualne, bo jak tylko słyszałam szkoła to wpadałam w taką panikę, że przez kolejną godzinę nie mogłam się uspokoić. W 8 klasie przeniosłam się do innej szkoły i póki co uważam to za najlepszą decyzję w swoim życiu. W mojej starej szkole bałam się odpowiadać na lekcjach, ponieważ kiedy się zająknęłam to cała klasa w śmiech, a ja maiałam jeszcze większego stresa, byłam również często wykluczana, a moja "najlepsza przyjaciółka" wyzwała mnie od "je...ej blachary"...
:< *daje czekolade na poprawe humoru* To nie była przyjaciółka :>
@@_patrycj_ wiem że dzisiaj skomentowałeś filmik enmy. :) A co do komentarza, ludzie którzy przez parę lat dręczą kogoś np. w klasie. Powinni chorować lub umierać. Powinno być to zależne od formy i częstotliwości prześladowania. Przez takich jak oni inni mogą sobie odebrać życie, wszystko traktują jako żart i bagatelizują wszystkie objawy potencjalnych chorób, bądź tego że robi ktoś komuś wbrew jego woli. Nie wiem co napisać więcej, ale mnie już przytłacza to jak dzisiejsze społeczństwo nie jest wyrozumiałe i wszystko traktuje jako żart. Świat się powoli kończy. Każdy się zachowuje jakby miał 10 lat..
Biedaku, najważniejsze, że udało Ci się stamtąd wynieść i jest lepiej, jesteś silna
@@nerokuwa4607 Ludzi którzy dokuczają powinno się sterylizować i zamykać w izolatkach
Ja tez zawsze dostaje ataków paniki gdy zaczyna się szkoła wiec te pół roku odpoczynku było dla mnie RAJEM a teraz płacze codziennie wieczorem i rano bo muszę iść do szkoły (nie doświadczam bullingu ale mam kinda traumy)
Zawsze się mówi "z nauczycielem nigdy nie wygrasz/nie skarż się na nauczyciela bo się będzie mścił". Gówno prawda. Nawet jeżeli nauczyciel się będzie mścił to bardziej zrobi problem sobie niż nam. Nie nazwałabym tego nękaniem, ale z dwoma "nauczycielami" miałam problem i wygrałam (W "" bo jednym był ksiądz 🙃). A co do prześladowania w szkole... eh. Nie nazwałabym tego teraz w ten sposób, ale mając 7 może 8 lat i słysząc codziennie, że jestem suką i szmatą. I nie raz oberwałam. A nauczyciele? Nic. Bronili go. Tłumaczyli, że się "zakochał". Polska szkoła 👌. A później MNIE wysłali na terapię i stwierdzili, że mam problemy emocjonalne. Na dodatek mama i nauczyciele uważali, że przesadzam. Rozumiem, że mama tak uznała. Bo jakby... tak powiedział nauczyciel i powinniśmy mu ufać no nie? I dopiero na terapii psycholog wytłumaczyła mamie o co chodzi. Powiedziała dosłownie to samo co ja jej, ale przecież miałam wtedy z 8 lat więc to zrozumiałe, iż myślała, że wyolbrzymiam. I szkoła co? Szkoła nic. Dopiero kiedy mama pozwoliła mi się przepisać i gdy psycholog powiedziała, że sprawę można nawet zgłosić to szkoła zareagowała. Ale wiecie co? Wciąż nic. Dopiero kiedy zaczęłam się zachowywać agresywnie i obróciłam nasze role to wszystko się zmieniło. Ale absolutnie nikomu nie polecam tego rozwiązania 🤦🏻♀️
Uważanie, że prześladowca jest niewinny pojawia się również w sądach, gdzie zgwałcone dziewczyny oskarża się o gwałt oprawcy (UWAGA TVN)
Żal mi że musiałaś to przejść
Takie przeżycia muszą być okrutnie dla dziecka, a brak pomocy że strony rodzica niemożliwe krzywdzący
Kiedy nazywasz się Franek, jesteś wrażliwy i antyspołeczny na dodatek masz ✨ślimaka✨
:0
Pozdrów go
pozdrów ślimaczka odemnie🥰 Ja nazywam się Weronika jestem strasznie nieśmiała aspołeczna i mam ✨gekona✨
@@weronikahaponiuk4996 pozdrow gekona od nas
Pozdrawiam ślimaka i gekona🙂
Ja też jestem raczej nieśmiały itp i mam dwa ślimaki i gekona
Ej błagam, zrób filmik w którym będziesz czytała historię z pedagogami szkolnymi bo to naprawdę często jest dno, przynajmniej ja jeszcze nigdy nie miałem dobrego pedagoga szkolnego.
A tak swoją drogą to jesteś bardzo inspirującą osoba i bardzo lubię ciebie oglądać ☺️
Haha
Hahhaha
Hahhaahhahahahahsjjsjqshjaahahagags
Mój pedagog szkolny chciał tylko i wyłącznie na mnie zarobić CCC:
Oj tak XD historie z pedagogiem w podstawówce to jest (zło)to ;3
Wszyscy pedagodzy, z którymi się spotkałam byli beznadziejni. Olewali mnie albo wymyślali mi nowe problemy. Ja nie wiem skąd tych ludzi biorą.
Moja pedagog z gimnazjum, stwierdziła tylko, że to nie z większością jest problem, tylko ze mną, kiedy byłam dręczona w szkole
@@watermylove4530 Mój nie był aż taki zły ale współczuję
A teraz pomyślmy o tym smutnym fakcie, że bullying wykracza poza szkołę i jest bardzo powszechny w rodzinach, w miejscach pracy. Ja np. mam w sobie takie wzorce, że się nie wyżywam, za to przyciągam tych, którzy tak sobie radzą ze swoimi problemami. Wystarczy się pojawić w złym miejscu i w złym czasie, a nawet czasem ktoś specjalnie na Ciebie wpada, żeby się wyżyć. Ciężko sobie wtedy powtarzać, że to on ma problem nie ja :) Podobnie działają ci, którzy podchodzą i proszą o kasę. To jest właściwie na bardzo prymitywnym poziomie, działamy jak zwierzęta, określamy się w grupie jako słabsi, silniejsi i wg tych ocen funkcjonujemy.
Jak usłyszałam o nękaniu to przypomniałam sobie o mojej biolożce która jak ktoś zamiast patrzeć na tablicę to notował to co pani gada to ona na niego wrzeszczała że nie patrzy A jak ktoś patrzył na tablicę to wrzeszczy że nie notuje w zeszycie
Dziewczyna odeszła że szkoły jak wiele więcej uczniów
Na profilu zostało nas 8 osób z 15
To tak jak nasza niemczyca która najpierw jak ktoś nie rozumiał jakiejś formy lub czasu, to krzyczała. A jak potem prosiliśmy żeby jeszcze raz wytłumaczyła, to się dowiadywaliśmy że ona "już raz tłumaczyła" i drugi raz tłumaczyć nie będzie. No fajnie
My name is f****** Logika
W VI LO w Poznaniu takich nauczycieli jeszcze parę lat temu było mnóstwo (nie wiem jak teraz, ale myślę że raczej nadal uczą). Moja polonistka i jednocześnie wychowawca robiła jazdy całej klasie o wszystko. Jak się powiedziało coś inaczej niż ona myślała, to dostawało się 1, jak się nikt nie zgłaszał to też była afera. Pamiętam jak mieliśmy dwie lekcje pod rząd i pod koniec lekcji wydarła się na nas i wyszła w czasie lekcji trzaskając drzwiami, a na drugą lekcję wróciła spokojna jak baranek i miała na wszystko wywalone. Kolejna to fizyczka, która raz kazała nam przynieść na doświadczenie baterię i żarówkę i na tej samej lekcji stwierdziła, że żarówek jednak nie, bo ona ma na zapleczu. Na kolejnej lekcji wszyscy równo dostali 1 za nieprzygotowanie, bo mieliśmy przynieść żarówki. Na nasze protesty dostaliśmy odpowiedź, serio, cytuję "mogliście się domylślić że zmienię zdanie". Kolejna to matematyczka, nikt nie miał u niej więcej niż 3. Jak się jej czymś podpadło, to przez kolejne dwa tygodnie na każdej lekcji było się przepytywanym najtrudniejszymi zadaniami. Kartkówki były co tydzień ze stu zadań, i zawsze było zadanie z podręcznika oznaczone gwiazdką. Nigdy nic nie tłumaczyła, tylko kazała czytać podręcznik, a potem po kolei do tablicy. Wmówiła nam wszystkim że jesteśmy głupi, nie zdamy matury i do niczego się nie nadajemy. Przez nią wybrałam mniej wymagający kierunek studiów, bo byłam pewna że sobie nie poradzę. Dziś wiem, że spokojnie dałabym radę na czymś trudniejszym.
Nam w szkole biolożka mówiła, że skończymy w mięsnym czy na kasie, bo jesteśmy tak głupi, że nie umiemy popatrzyć przez 5 minut na tablicę...
Ja miałam w tamtym roku sytuację z wuefistą.
Usiadłam na materacu po męczącej lekcji, on mówi do mnie "zobaczymy, czy na lekcji wychowawczej też będziesz taka cwana".
Odpowiedziałam "dobrze", bo myślałam, że to żart. Spoiler: NIE BYŁ.
Następnego dnia powiedział do mnie: "widzimy się na wychowawczej, jak się położysz".
Na wychowawczej położyłam się(wiem, że to dziwnie brzmi). Wychowawczyni zapytała się mnie czemu to zrobiłam, odpowiedziałam, że pan mi kazał. Zaczął się na mnie drżeć, był cały czerwony i zaciskał zęby, żeby mnie nie uderzyć. Rozpłakałam się, moja koleżanka również. Cała klasa nie była w stanie się poruszyć że strachu. Jednak najbardziej zabolało mnie to co powiedziała wychowawczyni "patrz do czego doprowadziłaś pana".
Później uśmiechał się, kiedy działa mi się przykrość, np kiedy wywaliłam się podczas biegu. Na szczęście teraz wuefu uczy nas inny nauczyciel, ale dalej kiedy słyszę jak ktoś się tak zachowuje, nie jestem w stanie nic powiedzieć i zbiera mi się na płacz nawet jeśli ofiarą jest jakaś losowa osoba, po prostu się boję.
Raz, gdy nie mogłam poradzić sobie na WF-ie, mój nauczyciel podszedł do mnie, po czym powiedział ,,czy masz problemy z koncentracją? Czy chodzisz do McDonalda? Lubisz McDonalda?Jak często chodzisz McDonalda?"
Po czym po lekcji zatrzymał mnie, mówił inne obelgi i powiedział coś w stylu ,,pytania o McDonaldzie, były dlatego że ty robiłaś głupie rzeczy, więc ja też robiłem głupie rzeczy" (???). Jak zauważył że zbiera mi się na płacz, to od razu zmienił ton, zaczął być milszy i udawać lepszego nauczyciela. Teraz jest moim wychowawcą. Zawsze gdy komuś coś się nie udaje, mówi jakieś złośliwe komentarze.
O rany,współczuję :/ Mam nadzieję, że sobie poradzisz z tą traumą.
@@shiroko6333 dzięki❤️
Jestem w 3 klasie w technikum, te najgorsze męczenie psychiczne jest już raczej za mną, ale to nie znaczy że zapomniałam. Jestem głośnym człowiekiem, co innych irytuje, w podstawówce stwierdzono mi ADHD, co tylko sporadycznie obchodziło nauczycieli ale nie w dobrą stronę, cokolwiek się działo to była moja wina bo mam za dużo energii to prze pani to ona mnie uderzyła bez powodu, ale to jest najmniej istotne może lepiej zacznę od początku bo już się gubię. Byłam osobą nie tylko głośną ale też pełną duchy sprawiedliwości (brzmi głupio czyż nie?) zawsze chciałam bronić innych przed znęcaniem się, bo to niesprawiedliwe, ale zaczęli się na mnie skupiać. Zaczęło się od wyzywania, zaczepek czyli niewinnie, później były "psikusy" typu wyrzucanie plecaka do śmieci czy niszczenie moich rzeczy, wtedy zaczęłam to zgłaszać do nauczycieli bo tak mówili oni by tak robić, ale kończyło się na zwróceniu uwagi przez nauczycieli a później mieli to gdzieś, nawet jak oprawcy robili to obok nich, typu plucie mi w twarz obok nauczyciela, było to wszystko na monitoringu nikomu nie chciało się sprawdzić bo to tylko końskie zaloty (???). Zaczęło się robić później groźniej bo zaczęli mi podstawiać tak zwane "haki", albo spychanie ze schodów w stronę nauczyciela i on musiał widzieć napastnika, to nauczyciel twierdził bym chodziła ostrożniej bo musiałam się potknąć o własne nogi... najgorsze sytuacje co pamiętam to rzucanie we mnie kamieniami, śledzenie mnie kiedy wracałam do domu, albo próby upokorzenia mnie w stylu zdejmę jej bluzkę i dotknę ją po ledwo co powstałych piersiach będzie beka, zgłaszałam to z płaczem u dyrektora, była drama na całą szkołę i nikt mi nie współczuł tylko się śmiali że to się stało. Przyjechali rodzice oprawców, wyszło na to że kłamie bo ich synek nie mógł czegoś takiego zrobić bo mama go zna i on jest good boi i by muchy nie skrzywdził, a siniaki i zadrapania to pewnie po WF-ie. Pamiętam jak płakałam po nocach bo nic nie mogłam zrobić, moja mama też była bezsilna bo też jej nie wierzyli i jakoś nie mogła ich przekonać że jestem niewinna, jedyne co udało mi się wywalczyć to więcej nauczycieli na dyżurach a przez to klasa mnie znielubiła bo jestem kapuś i w ogóle, a pomyśleć że według ich to ja byłam agresorem, że jebana dziewczynka z 3 klasy podstawówki zaatakowała 3 klasę gimnazjum bo ma ADHD i gryzie pewnie i pewnie ma wściekliznę. Przepraszam za długi komentarz :
*daje czekolade na poprawe humoru* :3
Bardzo współczuję, trochę wiem, jak to jest być w niemocy... Mam nadzieję, że już nigdy ci się to nie przydarzy i że znajdziesz bardzo dobrych przyjaciół 💓
Kocham rodziców, którzy bronią swoje dzieci, które są idealne i nie mogłyby tego zrobić nikomu... mnie parę razy ci wlaśnie rodzice zaczepiali na ulicy albo specjalnie czekali pod szkołą, by ze mną "porozmawiać" grożąc mi, że mam nie wymyślać kłamstw, bo będę miała problemy. To jest chore! Dlaczego uczniowie muszą tak cierpieć?
Ja bym tego nie wytrzymał. W szkole miałem podobną sytuację moje rzeczy notorycznie były wrzucane do kosza na śmieci często byłem popychany na korytarzach a punktem honoru dla wspaniałych ludzi z mojej klasy było skopanie mnie na praktycznie każdym wf. Nie wytrzymałem 1 raz i wbiłem "koledze" naostrzony ołówek (ostrzony od tej drewnianej strony) w łydkę tak mocno że autentycznie miał całego buta we krwi. Na żadne z tych zdażeń żaden nauczyciel nie zareagował. A później już nikt mi nie dokuczał. Jednakże źle się czułem raniąc innego człowieka i smutne jest że dopiero to podziałało.
to teraz sobie połącz posiadanie ADHD i bycie grubym (przynajmniej według kolegów z klasy, bo w tedy jeszcze nie byłem ale cicho) miałem tak do 6 klasy podstawówki ale w 7 klasie zrobiło się dobrze, teraz jestem drugiej liceum i utrzymuję z większością kontakt bo ludzie się zmieniają i mimo że pamiętam dużo przykrych sytuacji to teraz na szczęście jest git
A u nas w szkole nie ważne co się działo na lekcjach, zawsze jeśli to nauczyciel był problemem to każdy inny pracownik szkoły stawiał się za nim i ich jedyny argument to "wy się stawiacie za swoimi kolegami to ja się stawiam za koleżanką" i chuj
YYYY CO to raczej logiczne że uczeń się stawia za uczniem bo oni maja ”mniej siły” a oni jeszcze dorzucają kolejnego nauczyciela? Wtf???? Poradzisz sobie, wierze w ciebie i jestem dumna
"Nie zwracaj uwagi to im się znudzi"
"Chłopcy ci dokuczają, bo im się pewnie podobasz"
"Pewnie wyolbrzymiasz"
"No to czemu wolisz słuchać opinii ludzi którzy się z ciebie śmieją, zamiast tych co cię wspierają"
"Za moich czasów to było nie do pomyślenia żeby tak dać się wyśmiewać"
Dzięki mamo.
To rozwiązało moje wszystkie problemy. Od razu zapomniałam o wyśmiewaniu mnie przez całe 3 lata gimnazjum i maksymalnie podwyższyło moją samoocenę.
według mnie najtrudniejsze (choć nie umniejszam innym formom nękania, wszystkie są tak samo złe) jest takie powolne nękanie, kiedy ktoś ci nie kopie plecaka, ale cię co jakiś czas obrazi żeby było śmieszne. wtedy mówisz sobie, że przecież to nie jest takie złe, że to nie jest nękanie bo właśnie ci nikt plecaka nie kopie, i że wyobrzymiasz i nie masz dystansu i to twoja wina, ale bardzo cię boli jak ktoś coś takiego robi. mój główny prześladowca właśnie odszedł do liceum, ale podejrzewam że za rok znów się spotkamy, także zabawnie. na szczęście pozostała mi pani od niemieckiego, która przecież nie drze na nas ciągle mordy, tylko czasem komuś powie że jest głupi albo nie ma przyjaciół, ale przecież nie bije nas więc to nie jest wystarczająco złe żeby to gdzieś zgłosić.
A nauczyciele bagatelizują to, bo to przecież normalne.
A h a, u mnie w szkole zgłosili nauczyciela bo powiedział że jesteśmy leniwi i nie damy sobie rady w szkole średniej._.
@@keremere1119 Popierdolenie w drugą stronę :(
@@Fifsson_ A wg mnie prawidłowe. Ktoś go pytał o opinię? Nauczyciel ma przekazywać wiedzę, a nie udzielać porad życiowych z dupy.
Oczywiście mówię na przykładzie tej jednej wypowiedzi, nie wiem, czy ten nauczyciel jest lubiany. Ale z drugiej strony, jak przypominam sobie wszystkich super nauczycieli, jakich miałam w życiu, to żaden tak nie mówił ;)
U nas nauczyciel uderzył ucznia i wsm to nic, bo ma znajomości w kuratorium...
Szczerze, nigdy nie byłam osobą lubianą w moich klasach. Jak w podstawówce nie odczuwałam tego jakoś mocno, tak w kolejnych już tak. W gimnazjum duża część osób nie lubiła najprawdopodobniej dlatego, gdyż moje wyniki nie dorównywały do ich wyników. A gdy się zakochałam, oni to odkryli i śmiali się jeszcze bardziej. Nie mogłam nic powiedzieć bo nie ważne co bym zrobiła, oni się śmiali. A w liceum ludzie odwrócili się z niewiadomej dla mnie przyczyny, na początku chciałam się ze wszystkimi dogadywać, ale z czasem osoby nie odzywały się do mnie wgl. Nie rozumiem dlaczego, tym bardziej że dla każdego byłam miła i nie zrobiłam nic złego. Na dodatek powiedziałam najbardziej zaufanej koleżance o mojej nowej miłości, a ona, mówiąc że mi pomoże, sama sobie go zabrała. Co prawda mam teraz przyjaciół i wspaniałego chłopaka, ale wciąż odczuwam ten ból i nienawiść, które od gimnazjum mi doskwiera i zabiera czas na naukę. Straciłam również zaufanie do drugiego człowieka. Każdy mówi żebym się od tego odcięła i z chęcią bym to zrobiła, gdybym wiedziała jak. Życzę wszystkim by każdy miał spokojne oraz poukładane życie
Bardzo dobrze, że teraz sprawy tak Ci się ułożyły. A co do odcięcia się od przeszłości, poczytaj sobie o Technice Uwalniania. Moim zdaniem to świetna metoda, żeby pozbyć się nagromadzonych negatywnych emocji i wspomnień. Trzymaj się!
Jestem dumna ale pamiętaj teraz może być tylko lepiej!!
"No dobra, ale zamknijmy oczy i przenieśmy się do podstawówki."
Nie, nie, nie...!
Gimnazjum jeszcze było do przeżycia dzięki kilku dziewczynom z mojej klasy (właściwie to dzięki nim zdałam tą szkołę), technikum było w porządku dzięki nauczycielom (chociaż nie wszystkim) ale i tak dużo wagarowałam... Udało mi się jakimś cudem zdać szkołę i zdać maturę. Dzień po maturach to był najlepszy dzień w moim życiu. Naprawdę czułam się taka wolna, w końcu zero stresu i żadnych sprawdzianów, w końcu nie będę musiała widzieć tych wszystkich okropnych ludzi i w końcu będę mogła być sobą. Żyć swoim życiem, w końcu.
Rozmowa o pracę też była stresująca, ale wiedziałam że robię to dla siebie a nie dla głupich ocen, a jak w pracy ktoś mnie nie lubi to tylko obgadują za plecami. Nikt mnie już nie szturcha po korytarzach, nikt nie rzuca zimą w zaspy, nikt nie wyzywa i nikt się nie śmieje bo mu się mój plecak nie podoba.
Podstawówka była najgorsza...
Do wszystkich tych osób które zmagały sie kiedyś z czy to bullyingiem czy to wykluczeniem z klasy jako osoba nękana przez 9 lat całym serduszkiem jestem z wami i chciała bym powiedzieć że to kiedyś minie więc warto nie poddawać się bo najlepszy dzień w twoim życiu może być właśnie jutro ^^.
Najgorzej jak ktoś przez nękanie i wyśmiewanie popada w zaburzenia psychiczne, które trzeba leczyć latami :/
@@taigadabrowska8447 prawda wtedy to już wogóle przerypane :c ale wtedy trzeba szukać osób które ci się pomogą podnieść ja sama mam nadal problemy ze sobą np boje sie wychodzić na moja wioske sama i zazwyczaj dzwonie do moich ziomków bo wtedy czuje sie poprostu bezpiecznie.Ale już zmiana środowiska bardzo pomaga albo właśnie takie osoby.
Czekam na ten dzień od 12 lat
@@emiliaskiba8851 kłaniam sie wpas wreszcie sie doczekasz uwierz
Mi dokuczali od czasów przedszkolnych do ukończenia podstawówki. Skutkiem bullyingu który doświadczyłam są u mnie zaniżona samoocena, lęk przed odrzuceniem itd.
Teraz poszłam do liceum i bardzo polubiłam swoją klasę, i może dzięki osobą z klasy pozbędę się swojego lęku itp
Miałam w podstawówce takiego nauczyciela od historii, który miał swoich "ulubieńców" w danej klasie i po prostu się z nich nabijał regularnie. Z tytułu bycia córką nauczycielki w tej samej szkole oczywiście, że zostałam wyłowiona z szeregu dzieciaków no i zaczynała się zabawa na zajęciach. Przekręcanie mojego nazwiska, jakieś głupie ksywki, strojenie min no i powszechne żarty oczywiście. Denerwowałam się przed tymi lekcjami tak, że brzuch mnie bolał na samą o nich myśl, przez cały tydzień tylko denerwowałam się, że będzie lekcja historii.
Moja mama, jako, że była koleżanką tego nauczyciela łaziła do niego wielokrotnie z prośbami, żeby mnie zostawił, bo no odbija się to na moim zdrowiu.. Czy tak się stało? XD Welp. Po jednej z próśb dostałam 45 minut śmiania się z mojego bólu brzucha, śmiania się z tego, że na pewno siedzę na kiblu przed zajęciami i gadanie na temat uh.. spraw rozstroju żołądka. Myślałam, że się zastrzelę. Dodatkowym aspektem, było zmuszanie mnie do czytania podręcznika na zajęciach. Jako dzieciak z dysleksją no miałam z tym problemy, regularnie ćwiczyłam w domu i na zajęciach dodatkowych, ale powiedzmy sobie szczerze w podstawówce nie dawało to natychmiastowych rezultatów, a czytanie przed kolegami ze świadomością, że powinnam być w tym dużo lepsza niż jestem nie było jakoś specjalnie dobrym doświadczeniem? Teraz czytam na głos całkiem dobrze, ale dalej moje podejście do tego tematu jest takie, że mmm... a może lepiej ktoś inny? Albo, że na pewno nie przeczytam tego w terminie. Szlag! Boję się wypożyczać książek z biblioteki, bo na pewno nie zdarzę, bo za wolno czytam XD Więc taaak.. Nauczyciele, huh?
Szczerze warto też wspomnieć o sytuacjach, gdzie nauczyciele i pedagodzy jedyne co robią to głupie pogadanki "Nie dokuczajcie, bo to zue" i tym samym tylko pogarszają problem nękania. Sama doświadczam przemocy w szkole, a nauczyciele i pedagodzy tylko pogarszają problem. Co do mojej pani pedagog to sytuacja chyba wymaga trochę lepszego opisu. Generalnie u pedagoga czuję się *okropnie* Jakbym była jakimś kosmitą, bo nie jestem taka jak reszta dziewczyn z mojej klasy - nie lubię kosmetyków, *gUcCi* bo wolę jakieś zwykłe dresy, *AjFoNóF* i jestem introwertykiem, jedynym w całej klasie, a nikt nie rozumie takiego pojęcia i myśli, że jestem jakaś upośledzona, bo nie jestem zwolenniczką spędzania czasu z ludźmi. . . po prostu chcę wiedzieć, czy jako jedyna czuję się źle i obco i pedagoga.
*daje czekade na poprawe humoru* :3
Pamiętaj, że pedagodzy i nauczyciele dostają + za 'nauczanie' 'problematycznego' dziecka
@@watermylove4530 Wiem, ale to nie zmienia faktu, że tylko wszystko pogarszają, a potem jest Pikachu jeżeli dojdzie do sytuacji, że ofiara przemocy nie wytrzymuje i popełnia samobójstwo
Nigdy nie spotkałam kompetentnego pedagoga szkolnego. Albo mnie olewali, albo wymyślali mi problemy.
Bo żeby pomóc takiemu dziecku trzeba ruszyć dupę i faktycznie pomagać, ale to za dużo roboty.
@@taigadabrowska8447 Mam tak samo w szkole
Long story short
Wychodząc z podstawówki miałem przyjaciela z zespołem aspergera, byliśmy takimi przyjaciółmi nad życie. Wspieraliśmy się, wychodziliśmy gdzieś często. Byliśmy raczej dojrzali jak na 13-latków.
Poszliśmy razem do gimnazjum. Niestety od razu grupka pewnych niefajnych ziomów obrała go za cel. A od czego jest przyjaciel jak nie od obrony? Nie umiałem się bić, byłem od większości niższy i słabszy, więc szybko obrali mnie za drugiego kozła ofiarnego.
Jakoś wytrzymywaliśmy, chociaż przyjaciel był wyniszczony, było mi okrutnie przykro, próbowałem go wspierać jak najbardziej mogłem, samemu będąc gnębionym. Brałem na siebie taki ciężar, że to było wręcz wyniszczające. Wyniki z nauki mi się pogorszyły, bo nie mogłem się skupić. Na każdym kroku albo mnie obrzucali gównem, albo po szkole popychali, niszczyli mi rzeczy i grozili.
W pewnym momencie pokłóciłem się z przyjacielem, była to naprawdę ostra kłótnia, nie pamiętam nawet o co poszło. I nie wiem jak on to zrobił, ale zsympatyzował sobie grupkę tych zjebów, i byłem teraz jedynym kozłem ofiarnym w klasie. Próbowałem to zgłaszać, rozmawiałem z rodzicami. Nic to nie dawało. Tata wziął sprawy w swoje ręce, i na początku 2 gimnazjum zapisał mnie na siłownię. Ćwiczyliśmy razem. Uznał, że to podniesie moją pewność siebie. 3 razy w tygodniu wylewałem swoją złość podnosząc ciężary i bijąc w worek.
Wytrzymałem 2,5 roku. W szatni na koniec wfu zamknęli przede mną wejście, otoczyli mnie i zaczęli mnie wyzywać przy okazji dźgając mnie palcami czy długopisami, a jeden mnie nawet chwycił za fraki. Kiedy mnie puścili i odeszli po swoje rzeczy, coś we mnie pękło. Cała złość, cały smutek skumulował się w kulę ognia, w moich oczach widać było furię. Dostałem nagłego zastrzyku adrenaliny, niewiele myśląc podszedłem do tego co sprawił mi największy burdel w szkole, i wyprowadziłem cios w taki sposób, że się przewrócił. Ktoś podszedł do mnie i próbował mnie uderzyć albo odciągnąć, ale uderzyłem go łokciem i odepchnąłem. Kiedy tamten zaczął wstawać chcąc mi najebać, zacząłem go kopać, po chwili położyłem się na nim i okładałem pięściami jak popieprzony. Dopiero nauczyciel od wfu gdy go zaalarmowała reszta odciągnął mnie od niego. Od razu wylądowałem u dyrektora i wezwano rodziców. Dyrektorka i nauczyciel wściekli, zaczęli mi prawić jak to tak można, taki dobry uczeń. Ale furia mi nie przeszła, oj nie. Wstałem i zacząłem wrzeszczeć "ZGŁASZAŁEM KU*WA MILIARD RAZY O ZNĘCANIE SIĘ WSZYSTKIM, NIKT Z WAS NIE SPOWODOWAŁ ŻE PRZESTALI, BYŁO JESZCZE GORZEJ. WZIĄŁEM SPRAWY W SWOJE RĘCE, BO TA POPIE*DOLONA SZKOŁA GÓ*NO ROBI, CHCECIE MNIE WYWALIĆ? WSADZIĆ DO POPRAWCZAKA? ŚMIAŁO! ZROBIĘ WSZYSTKO ABYŚCIE WSZYSCY BYLI ODPOWIEDZIALNI ZA MÓJ BÓL, PÓJDĘ WSZĘDZIE BYLEBY ŚWIAT SIĘ DOWIEDZIAŁ CO SIĘ TUTAJ DZIAŁO PRZEZ TE 2 LATA" głos zaczął mi się coraz bardziej łamać a łzy leciały litrami. Dopiero wfista mnie uspokoił i usadził na swoim miejscu, dyrektorka była w totalnym szoku. Rodzice w końcu przyszli, ona im powiedziała co się stało, mama popatrzyła na mnie przerażona, tata z bananem na twarzy tylko usiadł obok mnie i szepnął "jestem z ciebie dumny". Dyrektorka coś powiedziała o "wychowaniu swojego syna", już miałem wstać i jej wygarnąć, ale tata mnie powstrzymał, odpaliła się za to mama: "dobrze, w takim razie rozumiem że rodzice tamtych problematycznych dzieci wychowują je jak najbardziej poprawnie, i mam z nich brać przykład? Aby moje dziecko w innej szkole zachowywało się dokładnie tak jak oni? Dziękuję, wiem jak wychować swoje dziecko, za to pani chyba nie wie jak to jest być dyrektorką. Rozmowa jest nagrywana, i udajemy się z tym do prokuratury oraz telewizji, bo nasze interwencje w sprawie znęcania się nad naszym synem przynosiły tylko gorszy skutek. A syn zostanie przeniesiony do innej szkoły, która nie dopuści do takich sytuacji".
Oficjalnie wyszedłem z tego tylko z naganą, nie trafiłem na dołek, nie dostałem wyroku. Dzięki wsparciu rodziców i dobrego prokuratora, udało mi się z tego wyjść obronną ręką. Życzę wam aby wasze sytuacje nie kończyły się tak jak moja. Zmieńcie szkołę, zmieńcie klasę, cokolwiek. Przemoc to jest bardzo ryzykowne i ostateczne rozwiązanie.
Dobra bajka 🙂
Gniew ponad wszystko to przepustka do Madrasu (raju dla wielkich honorowych wojowników). Myślę że się kiedyś tam spotkamy.
@@Ashardon oj Mordko tak się czasem zdarza że ofiara się potrafi zamienić w oprawce ma pewien moment więc z góry nie oceniaj
O kurde. Niezła historia. Pisze to po długim czasie. Ale mam nadzieję, że u cb wszystko git.
Dobrze, jako osoba, która doświadczała bullyingu przez całe gimnazjum mogę powiedzieć. Nie dajcie się, absolutnie nie pozwólcie sobie na znęcanie się nad wami. Przez całe gimnazjum dzień w dzień ciągle jakieś uwagi i wytyknięcia od nich. Najgorzej było gdy wf nadchodził. Zawsze musiałem się mentalnie przygotowywać by wejść na szatni. Tam się już zaczynał bullying fizyczny. Ciągle cały czas wykręcanie ręki. W pewnym momencie zaczynałem bać się iść/wracać ze szkoły. Nie byłem nawet jakimś pupilkiem klasowym. Byłem średniakiem, nigdy nie usłyszałem od nauczycieli, że jestem jakimś dobrym przykładem zachowań. Jako, że byłem z tych słabszych kondycyjnie/psychicznie byłem idealnym targetem dla kilku osób z klasy. Bawiło ich to. Nie miałem właściwie żadnego wsparcia psychicznego od rodziców. Prosiłem by zmienili mi szkołę w drugiej klasie ale mówili, żebym jakoś wytrzymał ten ostatni rok. Niestety posłuchałem. Na szczęście mam kontakt IRL z dwoma przyjaciółmi z podstawówki. Jestem obecnie w trzeciej klasie technikum i boję się cokolwiek robić w klasie, a najgorzej jak mamy zrobić jakąś prace w grupach, najbardziej stresująca sytuacja. Przez ten czas poznałem wiele ludzi w community twitch.tv i w speedrunningu dzięki którym jeszcze jakoś ledwo się trzymam. Nawet teraz boję się chodzić do szkoły mimo tego, że obecnie nic mi się nie dzieje. Byłem również na terapii grupowej ale ona mi nie pomogła za dużo. Obecnie czekam do grudnia by skończyć 18tke by pójść do psychologa i robić badania na depresję i ADD. Także widzowie, na serio nie pozwólcie sobie by was gnębili bo takiego gówno pozwoli się ciągnąć latami. Powodzenia i miłego dnia.
Powodzenia i miłego dnia
Nienawidzą mnie wszystkie dziewczyny z mojej klasy, bo koleguję się z chłopakami (uważają, że im wszystkich zabieram) do tego stopnia, że dziewczyna z którą się przyjaźniłam zaczęła mi grozić, że będę musiała przez nią zmienić szkołę. Chciały też zrobić krzywdę mojemu chłopakowi - był wrażliwy i nie umiał się bronić. Nikomu nie polecam takiej sytuacji.
5:35 i w tedy Kasia, cicha woda, która woli obserwować ludzi, niż wchodzić w jakąkolwiek rozmowę zobaczyła jak Julek traktuje Franka, uśmiechnęła się sprytnie i odpaliła wattpada. Tydzień później oboje z chłopców znaleźli w odmętach internetu jakże ciekawy tytuł "To nie tak, że cię nie lubię //Julek x Franek". Od tamtej pory Franek przepisał się do innej szkoły, a Julek miał przerąbane, kiedy jego goryle także natrafili na to jakże cudowne, młodzieżowe dzieło literackie.
Spotykają się po latach. Czy w ich dojrzałych już głowach zakwitnie uczucie?
C.D.N
Cudowne. XD
Kocham
Ja miałam taką historię. Rodzice wysłali mnie do szkoły Katolickiej, gdzie większość dzieci pochodziła z bogatych domów. Ja nie, ale też w domu biedy nie było. Jako wrażliwa osoba szybko stałam się ich celem drwiny, co wychowawczyni było bardzo na rękę. Jej ulubioną karą było sadzanie niegrzecznej osoby ze mną w ławce. Dodatkowo był to dla mnie trudny okres, bo rodzice wysłali mnie na wychowanie do dziadków. Mam do nich duży szacunek, ale presja jaką na mnie wywierali co do ocen była straszna. Babcia potrafiła się do mnie nie odzywać gdy moje oceny były poniżej 4! Dodatkowo nauka do późnego wieczora, bez zabaw z przerwa na jakąś bajke. Tak wyglądało moje życie w pierwszych klasach podstawówki! Później było już gorzej, jak moim rodzicom psuł się związek. Wieczne mieszanie mnie do kłótni było codziennością oraz obarczanie ich problemami. Dopiero jak poszłam do liceum i sama zaczęłam o siebie walczyć trochę się poprawiło. Do dziś mam problemy z samoakceptacją. To tak bardzo okrojona historia. Moja rada, pomaga zmiana otoczenia (zmiana szkoły). Nikt cię nie zna, zaczynasz od nowa, jest to trudne ale zdecydowanie najlepsze rozwiązanie. Walcz o siebie, bo później w dorosłym życiu dalej będzie to się na tobie odbijać!
Katolicka szkoła. To wszystko wyjaśnia. Chrześcijańska szkoła by tak nie postąpiła jak katolicka.
Przez 8 lat podstawówki byłam prześladowana przez całą moją klasę, a nawet poza. Do tego przez 3 lata nasza wychowawczyni w klasach 1-3 nie szczędziła w raniących słowach w moją stronę. A gdy już przeszłam na klasy 4-8 to stałam się kozłem ofiarnym całej szkoły. Moja mama mówiła, żebym nie przesadzała i, że w każdej szkole tak jest. Zaczełam bać się chodzić do szkoły, więc skończyło się to wagarami. Nie chciałam znowu być kopana wyzywana i obrzucana śmieciami oraz jedzeniem. Pamiętam jak raz jedna z osób w mojej klasie na lekcji nagle wstała i wybiła mi cyrkiel w udo nauczyciel nawet nie zaragował. Na szczęście teraz gdy poszłam do technikum nareszcie zostałam zaakceptowana.
Czemu praktycznie wszystkie historie tutaj, to historie dziewczyn? Nie oskarżam, zastanawiam się.
@@Fifsson_ Postrzelam. Bo chłopaki dojrzewają wolniej - więc zawsze będą do tyłu względem koleżanek z klasy i będą się bardziej szczeniacko zachowywać. Bo są silniejsi fizycznie (z reguły), więc z założenia raczej to oni stosują przemoc fizyczną. Przez różnice w postrzeganiu płci, narzucane przez normy i stereotypy (dziewczynki powinny być miłe, grzeczne, a chłopcy się przecież muszą wyszaleć, to normalne, że się biją, wyrosną z tego itp.). Panuje taki seksizm w naszym społeczeństwie, że aż rzygać się chce. Kobiecie nic nie wolno, a mężczyźnie wszystko. Jak w średniowieczu. Z drugiej strony, chłop chłopu zwykle da w mordę i już się pogodzą - znowuż, z reguły. I tu znowu wchodzi seksizm i wtłaczanie mężczyzn w rolę twardzieli, którzy nie płaczą, nie okazują uczuć itd. Natomiast dziewczyny, zwłaszcza nastoletnie, to takie jędze, że jak o coś się pokłócą, to drugiej potrafią zawalić całe życie na łeb.
@@Livkaaaaa nie o to mi chodzi, nie sprecyzowałem - chodzi mi o historie, w której dziewczyny dokuczają innym dziewczynom. A że dziewczyny mają z reguły lepiej rozwiniętą inteligencję emocjonalną, to tym gorzej dla prześladowanej.
@@Fifsson_ Tak jak pisałam - laski to jędze :) Potrafią skutecznie i wyrachowanie spieprzyć innej życie. U facetów nie zaobserwowałam nigdy tak przekminionych zemst
Rada Bogów ma zadanie. Tym razem całą twoją szkołę trzeba osądzić i posłać do Podziemi. Albowiem Pradawny odpłaci ci się za te lata dobroczynnie.
mam swoje przemyślenia o szkole powinna być porządna reforma edukacji czyli na przykład edukacja mogłaby skończyć się w wieku 16 lat i potem możesz iść na studia i też żeby było tak że np ma się 3 dni praktyk w pracy a 2 dni w szkole oraz żeby zmniejszyć i ułatwić ilość tematów np z matematyki ponieważ większość materiałów z tego przedmiotu nie przyda się w życiu dorosłym.Następnym według mnie bolącym tematem są starzy nauczyciele którzy w obecnych realiach nie umieją dobrze uczniowi wytłumaczyć danego tematu.Niestety teraz chodzenie do szkoły to jest piekło bo nie masz wolnego czasu na swoje pasje bo prace domowe które są bez sensu.Mam takie przemyślenia o szkole i o Polskim systemem edukacji który jest żartem.
Kochani jako osoba średnio lubiana w podstawówce, wręcz nieistniejąca a teraz jedna z popularniejszych uczniow liceum- bądźcie sobą. Znajdźcie ludzi z którymi lubicie przebywać. Jak ktoś jest toksyczny urwijcie kontakt. Jeśli lubicie spoktania z ludźmi proponujcie je, nie bójcie się, co najgorszego może sie stać? A jeśli jesteście bardziej introwertykami to możecie dołączyć do spotkyania raz na jakiś czas, ale przenigdy nie zmuszajcie się do socjalizowania, lepiej byc nieobecnym na spotkaniu niż pojawić się w złym humorze. Wierzę w was 😌❤️
To była gimbaza, jestem rocznik 89 miałam wtedy 13-14 lat. Prześladowania całej klasy wobec mojej osoby doprowadziły do próby targnięcia się na życie na zielonej szkole. Ludzie mi tak zryli beret, że nawet już po 10 latach od tych wydarzeń podczas terapii grupowej poryczałam się na samo wspomnienie piekła, które przeżywałam. Pomimo, że wydawało mi się, że mam to za sobą juz. Masz rację z sposobem myślenia "ofiary" Co ja robię nie tak, że mnie tak krzywdzą, to było moje myślenie. Doszłam do wniosku, że sam fakt, że żyję jest dla wszystkich problemem i dostaje zewsząd taki przekaz. Nie miałam wsparcia od rodziców, w tym czasie ich małżeństwo się pieprzyło Byłam typem Franka, wrażliwa, nieśmiała i nieco zakompleksiona z powodu swojego wzrostu i sytuacji materialnej. Zgłaszałam problem nauczycielce, wychowawcy twierdziła, że przesadzam. Aż nie wytrzymałam i po wyjątkowo okropnym ataku na moją osobę na zielonej szkole, gdzie opluli mi kurtkę i popychali mnie z bara, rzucali kamieniami i błotem, połknęłam wszystkie tabletki jakie znalazłam w domku, położyłam się na kanapie i czekałam na śmierć. Na szczęście nie było nic mocnego, apapy, przeciwgorączkowe jakieś itp. Po tym wydarzeniu dopiero moi rodzice się obudzili i zrobili awanturę na zebraniu. Prześladowcy dzwonili do mnie i przepraszali. To był straszny czas
Jedną z dobrych, ale nie tak prostych ucieczek przed szkołą jest edukacja domowa, gdzie nie trzeba się męczyć z brakiem czasu, nauczycielami, samym zmęczeniem itd. Mimo że trzeba na początku trochę pokombinować, polecam.
O taaak, polecam
(uczę się w domu od początku mojej edukacji)
Mi mama mówiła, ze do tego trzeba mieć papier od psychiatry :^
@@_patrycj_ Nie psychiatry a psychologa, do którego przed rozpoczęciem tego wszystkiego się jedzie, aby cię trochę sprawdził. Nie wydaje mi się, zeby było to coś trudnego, strasznego, czy nie dla wszystkich.
Ja miałam w ostatnim roku liceum nauczanie indywidualne i była to najlepsza decyzja, jaką podjęłam
@@taigadabrowska8447 jest różnica między nauczaniem indywidualnym a domowym, ale nie dziwię się.
Dla mnie szkolnym piekłem było gimnazjum. Codzienne nękanie w stylu wyzywania od najgorszych, obrzucanie przedmiotami, oblewanie sokiem na lekcji na oczach nauczycieli. Jestem kolejnym Frankiem, którego zaufanie i empatia były odwracane przeciw niemu, raz mój "oprawca" przeprosił mnie za to co robi, zaprosił na wspólne zakupy, a następnie z nich okradł,
a ja ostatni kretyn uwierzyłem, że jego słowa są szczere.
Nie należę do najbogatszych rodzin, dostałem raz bardzo dobrą kurtkę na zimę; została przypalona papierosami pierwszego dnia noszenia, niby to tylko przedmiot ale mimo wszystko tak dla mnie ważny bo od kochającej rodziny.
Nauczyciele udawali, że niczego nie widzą, starczały im słowa zastraszonego chłopaka, że "wszystko jest ok".
Wtedy zaczęły się wagary, cięcie się, picie alkoholu. Najgorsze było poczucie bezsilności, a samotność i ciągły stres sprawiły, że stałem się wrakiem człowieka, wszelkie marzenia, ambicje zniknęły. Bałem się prosić o pomoc i nigdy nikogo nie poprosiłem.
Po gimnazjum zerwałem kontakt z wszystkimi. Zaczynałem na nowo w liceum, trafiłem na dość dobrą grupę ale w tym momencie nie potrafiłem już ufać, swobodnie rozmawiać, zacząłem zakładać "maski"- gbura, samotnika, osoby zimnej i nieczułej. Tym razem wyalienowałem się sam, z początku było mi tak dobrze, a potem zaczęła doskwierać wymieniona wyżej samotność. Po tym wszystkim został tylko gniew, głównie na siebie, czasem zdarzało się, że wyładowywałem go na jedynej osobie w nowej szkole której ufam, jedynej która przebiła się przez wszystkie "maski" i jedynej która miała mnie za przyjaciela.
Nigdy niczego w życiu nie żałowałem bardziej.
Nie uważam tego okresu za zły, w końcu każda część naszej przeszłości kształtuje to kim jesteśmy prawda?
Z gniewem poradziłem sobie na siłowni.
Smutki topię w muzyce.
Jedynie nie umiem sobie poradzić z samotnością i strachem przed ludźmi.
A teraz na temat. To, w jaki sposób rozwinął się temat przemocy w szkole i podobnych zagadnień nie było tak jasne 15-25 lat temu, gdy ja z kolei chodziłem do podstawówki/gimnazjum a potem liceum. Z perspektywy czasu odnoszę wrażenie, że sporo działo się na przysłowiowe "wyczucie". Ja byłem (i poniekąd nadal jestem) taką specyficzną, mocno wrażliwą jednostką z jednej strony trzymającą się raczej na uboczu (miałem trochę "doroślejszą" postawę, niż rówieśnicy, robiący głupotę za głupotą i łamiący wszelkie normy moralne - po prostu mi to nie leżało) a z drugiej bojącą się odrzucenia, która trzymała rączki niemal przy sobie i muchy by nie skrzywdziła. Co roślejsi i odważniejsi wykorzystywali to bezwzględnie w ramach treningu, ale po swojej stronie miałem też pewne grono wspierające (czasem zdarzało mi się to cynicznie wykorzystywać, raz może dwa razy, ale jednak). Owszem, doskonale wiedziałem, że większość tych konfliktowych sytuacji nie dzieje się z mojej winy, ale jednak mimo wszystko Ci ludzie byli jednak jakby bardziej cenieni przez dzieci, młodzież... tak to widziałem. Paradoks w sumie. Pomimo tego, że czułem się ze sobą dobrze, to jednak otoczenie i rzeczywistość zdawały mi się to poczucie podważać nader skutecznie. Odnosiłem wrażenie, że sporo traciłem na byciu tym, kim byłem. Nauczony byłem znosić to ze spokojem i nie okazywać buntu, bo widocznie ma tak być. Buntu, nawet radości nie okazywałem, gdy mi coś wychodziło. Wtedy postrzegane to było jako stoicki spokój (a po latach nowa koleżanka z pracy, czująca wibracje, mówi mi, że pod tą kamienną powłoką i spiętą wargą widzi dużo nieuporządkowanych i niepogodzonych spraw, lęków i poniekąd trudnego do okiełznania uzasadnionego gniewu, czego akurat boi się najbardziej). Owszem, mogłem obgadywać temat z rodzicami wedle idei, ale w domu nasze relacje nie były idealne. Jak mówiłaś o potrzebie zrozumienia, to przypomniałem sobie, że z rodzicami zacząłem się lepiej rozumieć tak naprawdę jakieś 10 lat temu (z mamą ciut szybciej). Wcześniej natomiast ojciec owszem, troszczył się o mnie, ale za moment potrafił mnie kompletnie nieprzewidywalnie i pięknie zgnoić (a to niestety podważało wartość) bez wyczucia, że nie jestem jak - wtedy jeszcze - stereotypowo "normalni chłopcy, biegający za piłką", odporni, niepłaczliwi, tylko mam znacznie głębsze podejście i myślenie (chciałoby się powiedzieć "mistyczne"). Mama z kolei trochę przesadzała z troską (dzisiaj to poniekąd rozumiem), zaś była i jest kobietą znoszącą niemal wszystko (druga po Matce Teresie, od niej nauczyłem się aż przesadnej cierpliwości). Zwyczajnie oceniłem, że w rodzicach nie mogę znaleźć wsparcia, bo się nie zrozumiemy, bo nie wysłuchają tego, co mam do powiedzenia (a mam dużo i to po dziś dzień). Więc po co się narzucać? Słuchać też trzeba umić i mieć do tego cierpliwość. Wyobraź sobie, że po latach od niektórych ówczesnych rówieśników usłyszałem przeprosiny, od innych z kolei, że błąd robili i powinni inwestować we mnie. Super, aczkolwiek jakoś nie wywindowało mi ego do stratosfery i nie nastąpiło cudowne ozdrowienie i zmartwychwstanie. Mijający czas, sytuacje, z którymi się zderzyłem, nieprzepracowane straty niestety zrobiły już swoje. Podobno sporo jest mężczyzn nieznacznie powyżej trzydziestki, wracających do tego typu tematów i to wcale nie jest złe.
Trzymam za ciebie kciuki :) Mnie też jedna "niechciana znajoma" z podstawówki i gimnazjum przeprosiła, wielce zdziwiona, bo "ona tego nie pamięta". No super. Na pewno poczułam się lepiej ;)
Leci herbatka
Ziuuuuu ☕🍵
Ach ,oglądając ten film takie flashback'i ze starej szkoły mi się włączyły.
Oczywiście mówię to w negatywnym sensie :"}
Od 1 do polowy 5 klasy ,przesladowanie było na średnim poziomie (było częste ,ale nie jakieś bardzo duże) ,ale musiałam zmienic szkołe i przez okolo 3 lata od 1 dnia szkoly ,przeżyłam bardzo ogromny szok (klasa sama była no umówmy się - Jedną wielką patologią ,przez co musieli wzywac straż miejską ,policję ,oraz była u nas sprawa z podpalaniem albo w innej sytuacji z sądem ,więc no).
Z jednej strony trochę sytuacji nieprzyjemnych w moją stronę było ,ale z drugiej strony to był jeden z powodów dlaczego się umocniłam psychicznie.
Teraz jestem w technikum i klasa jest dobra jak narazie i nie ma problemów.
Miejmy nadzieje ,ze tak zostanie TWT
Bardzo zabrakło mi komunikatu, że prześladowanie jest karalne i dzieciaki mają pełne prawo zgłosić to dorosłym i walczyć o uciszenie sprawcy przemocy słownej. To da się zrobić, tylko trzeba wytrwałości.
ja w szkole miałam taką sytuacje że prześladowała mnie grupa pewnych chłopaków i gdy w końcu nie wytrzymałam i już nie mogłam tego znieść powiedziałam to mojej mamie oraz nauczycielce po tym zafundowali zam SUPER rozmowę z psycholożką gdzie kazali mi powiedzieć co mi przeszkadza w mojej klasie ja bardzo nie chciałam zwierzać się z tego typu spraw przed całą klasą ale oni ciągle naciskali
jak można się domyśleć to nie przyniosło żadnych efektów a wręcz było gorzej
wkurwia mnie jak ktoś mówi „jeszcze zatęsknisz za szkołą” albo jak kończy się wolne typu święta itp to mówią „ pewnie się cieszysz ze wracasz do koleżanek” przez moją podstawówkę chciałam się zabić kilka razy
przez te wrota piekła musiałam przechodzić więcej razy niż powinnam
teraz poszłam do liceum i to jest jak niebo a ziemia
ostatnio płakałam przez to jak szczęśliwym można być
nareszcie się dowiedziałam ze można być jeszcze bardziej szczęśliwym niż te małe przebłyski zadowolenia gdy ktoś coś odwali ja lekcji
jebac moją podstawówkę elo
Widzę, że jest tu dużo komentarzy osób, które były prześladowane. Chciałabym się wypowiedzieć jako 'prześladowca'.
Sama przywalałam się do randomowych osób, które niczym nie zawiniły. Nikt z nas nie myślał o tym, że ktoś ma lepiej to trzeba mu to zabrać, po prostu czuliśmy z tego satysfakcję. Zauważyłam, że moich wszystkich znajomych łączyła jedna rzecz, a mianowicie każdy miał problemy rodzinne, u jednego były to problemy z alkoholizmem rodziców, inni przeżyli śmierć jednego z nich. Problemy były naprawdę różne, ale u każdego miało to związek właśnie z rodziną.
Zgadzam się z tym, co mówisz na tym filmie i tak samo wiem, że te problemy nie usprawiedliwiają naszego zachowania. Tak czy inaczej minęło parę lat i jest mi głupio za moje zachowanie, szczególnie szkoda mi tych dzieci.
Tak może być już mam mysli samobójcze poniedziałki od 7 do 17 trzymajcie mnie
*trzyma @Onuy*
Od 7 do 16 też w poniedziałek
od 7 do nie pamiętam której
Trzymaj się tam❤️ mam to samo heh
A ja myślałam, że to ja mam źle...
Współczuję
4:18 - ech.. ten fantastyczny system edukacji szkolnej
Ta mina i podejście to jestem ja - 8-klasistka, która ma coś na ten temat do powiedzenia...
Ja w podstawówce miałem 2 najlepszych przyjaciół. Pewnego dnia w 4 klasie zakolegowałem się z takim prymusem z klasy. Na początku się z nim dogadywałem, ale po jakimś czasie zaczął próbować mną kierować. Ja się nie zgadzałem na to. To w jakiś sposób ustawił sobie moim przyjaciół i przez następne 3 lata mi z nimi dokuczał. Rozmawiałem o tym z wychowawcą. Prymus dokuczał jeszcze paru osobom, ale mi najdłużej. Pewnego dnia na zielonej szkole się rozchorowałem i moja mama przez przypadek wzięła telefon mojego byłego przyjaciela i zabrała mnie do domu. Jak się okazało prymus wraz z nim przeglądali moje prywatne wiadomości i opowiadali jej reszcie klasy. Sprawa poszła znowu do wychowawcy, a on tylko im zwrócił uwagę i poprosił rodziców do szkoły. Oczywiście nic z tego nie wyszło. Uważam że to nie szkoła sama w sobie jest piekłem, to ludzie będący w niej sprawiają że taka się staje.
Byłam prześladowana w podstawówce ( jeszcze długo przed likwidacją gimnazjum) i taka śmieszna sytuacja odnosząc się do pomocy koleżeńskiej czy wysluchania przez przyjaciela o prześladowaniu, to po tym jak z tego skorzystałam, wypłakałam się " przyjaciółce" to poleciała to rozpowiadać innym i się ze mnie śmiała, po czym wróciła, przrpraszała mówiąc, że musiala tak zrobić, aby pozostać w hierarchii, szkoła to piekło i miejsce fałszywych ludzi, pedagoków
Powiedzialas to co zawsze chcialam uslyszec od innej osoby... ze ponizanie innej osoby o zachowywanie się jak dupek bo cos kiedys się przezylo zlego, nie oznacza, ze ma się prawo do ublizania i gnebienia innych. Mnie tez gnebiono i nie czulam sie nigdy dobrze czy w domu czy w szkole (z tego powodu kocham byc sama mam w ogole fobie spoleczna) to ciagle slyszalam ze to ja mam byc wyrozumiala bo ktos cos przezyl. Nosz kurła KAZDY z nas cos przezyl. Nigdy nikogo nie gnebilam bo mialam zly dzien czy cos przezylam zlego, a ludzie znalezli sobie wytlumaczenie na swoje durne zachowanie bo nie chce im się ruszyc tylka i czegos zmienic. Dzieki za te slowa. Ciesze się ze w ktos je w koncu wypowiedzial! Dzieki w ogole za to ze jestes😍😘😘😘😘
Najgorsze jest to, że mam nenkanie za sobą a jak oglądam taki filmik i przypominam sobie wszystkie przykre sytuacje podśwadomie nagle jestem smutna i wredna dla osób wśród mnie...nenkania w szkole niestety się nie zapomina
W gimnazjum miałam bardzo nierówną walkę z nauczycielką od angielskiego.. Prawdopodobnie podpadłam jej tym, że na początku nie chciałam należeć do jej grupy ponadprogramowej - mimo że miałam wtedy to "coś" do angielskiego nie przepadałam aż tak za tym językiem żeby na lekcjach użerać się z dodatkowymi zadaniami i wolny czas pozalekcyjny spędzać na dodatkowym angielskim. Po prostu nie chciałam i tyle... i od tamtej pory się zaczęło z d*py nazywanie mnie "gimbusem", "kozakiem klasy" ja już wtedy nie miałam imienia czy nazwiska, jak była czytana lista to właśnie wywoływała mnie jako "gimbus", wystarczyło, że spóźniłam się minutę po dzwonku to zaraz miałam awanturę, że pewnie palę papierosy w toalecie.
Raz była sytuacja w której nie wytrzymałam, zabrałam rzeczy i z płaczem w akompaniamencie śmiechów klasy i nauczycielki wyszłam z klasy i trzasnełam drzwiami, poszłam wtedy do dyrektorki szkoły, po psycholog nie było... tam pomocy nie znalazłam, zostałam opieprzona, że wyszłam z lekcji i że to co mówię jest jakieś zmyślone, rozkazano mi wrócić na lekcje i przeprosić nauczycielkę. Rozmowa mojej mamy z nauczycielką tylko nasiliła drwiny ze mnie i zaostrzyła "rygor". Wystaczyło, że sekundę później oddałam kartkówkę, czy zadanie "twojej już nie sprawdę, kapa". Horror trwał całe 3 lata gimnazjum, przed każdymi lekcjami bolał mnie brzuch, drżało całe ciało i czasem robiło mi się słabo, a po każdych zajęciach wychodziłam z płaczem z powodu kolejnej dawki docinek, ulgi że już się lekcja skończyła i strachu, ze w kolejny dzień będzie powtórka...
Najgorzej jest jak to jakiś chłopak dręczy dziewczynę, bo wtedy jest jakieś 90% szans, że zamiast właściwej pomocy, usłyszy coś w stylu "Robi tak bo mu się podobasz", "Przesadzasz", "Po prostu go zignoruj", a jeszcze lepiej "Chłopcy tak mają". Nie zliczyłabym ile razy słyszałam taką historię od znajomej/na Twitterze/Facebooku/Tumblrze, a nawet widziałam na własne oczy.
jako mala dziewczynka bylam może nie nękana ale irytowana i manipulowana przez mojego kuzyna. zawsze gdy slam O pomoc do jego lub moich rodzicow otrzymywałam odpowiec od jego ojca "on jest chłopcem może tak robic" lub "to chłopak musi się pobawic"
Ta... Miałam koleżankę w klasie, którą dręczył chłopak. Było zgłaszane, to wyszło jeszcze gorzej- zwerbował sobie kolegów do dokuczania. Dziewczyna była z ugobiego domu, nie przelewało się. Spokojna. Wyzywal ja od brudasów, teksty umyj się co 10 minut. Najgorsza była przemoc fizyczna, potrafił ja skopać naprawdę mocno. Do dziś z tym gościem coś jest nie tak. Jak go mijam na ulicy (mieszkamy w jednej miejscowości) to jakbym diabła chodzącego widziała. Ma dwójkę dzieci. Już na starcie im współczuję.
Dopiero po wielu latach, właśnie podczas terapii, uświadomiłam sobie jak bardzo byłam gnębiona jako dziecko. Chyba na każdym etapie edukacji grupa rówieśnicza mnie wykluczała i między innymi z tego powodu do tej pory bardzo często czuję samotność. Szkoda, że tak późno to do mnie dotarło i że wcześniej nikt mi z tym nie pomógł. Na szczęście teraz jestem na dobrej drodze do wyprostowania wszystkiego w mojej głowie. I dzięki, że podkreślasz, że to znęcanie się nie jest winą tego, nad którym się znęcają- takie myślenie potrafi uratować od nieszczęścia. 0ozdrawiam 😊
Chciałbym życzyć wszystkim tym, którzy 10mscy temu to komentowali, poprawy stanu w jakim byli. Trzymkajcie się bubusie, jesteście silni!
Fajnie że poruszyłaś ten temat bo jest bardzo bardzo powszechny i praktycznie każdy się z tym styka nie tylko w szkole
Mnie od zawsze się czepiali głównie nauczyciele (uczniowie też ale nie umieli sami z siebie mnie chyba aż tak skrzywdzić) często jest tak że jak już im czymś podpadnę to wyrzywają się na mnie za każdym razem gdy mają gorszy dzień. Te mediacje mogły by pomóc gdyby nie fakt że u mnie w szkole nauczyciele to po prostu jedna drużyna dawania komuś wpierdolu, zawsze poprą drugiego kolegę/koleżankę po fachu co by to nie było więc jeśli się komuś z nich podpadnie to praktycznie nie ma rady.
Byłem dręczony od 1 klasy podstatówki do 8 jak na razie teraz jestem w 1 technikum.
Tak na wstępie jestem dyslektykiem i dyskalkulem więc dla innych dzieciaków zawsze byłem debilem co nie ogarnia nauki.
Napoczątku było zabieranie mi kredek mowienie że jestem głupi itp z podowdu tego że jako 7 i 8 letni dzieciak wolałem czytać o tsunami, trzęsieniach ziemi itp zamiast bawić się jakimiś monster high.
W 4 klasie trafiłem do nowej szkoły gdzie zaczoł się koszmar duszenie, wyzwiska, wyśmiewanie, na wf rzucanie we mnie piłką to była codziennoś raz przykryli mnie taką matą jakie są na wf i postanowili skakać mi po polecach.
W 7 klasie trafiłem znów do nowej klasy zaczeło się chyba najgorsze, listy bym się zabił, robienie petycji bym się zabił na lekcji na oczach nauczycielki która zaczeła drzeć się na moją koleżankę i na mnie bo ta prubowała mnie uspokojić bo płakałem.
Codzienne wyzwiska typu ścierwo, nic nie znaczący śmieć itp to była normalka.
Dodatku w tym czasie zdałem sobie sprawę że jestem osoba transpłuciową, ścielem włosy itp i zaczeły się kolejne żeczy wyśmiewanie co ja z sobą robie jakiegoś babochłopa, nawet dzieciaki z 4 klasy ze mnie szydziły a ja nie umiałem się postawić nawet takim dzieciakom.
W 8 klasie miałem zmienić szkołę ale "przyjaciółka" jak kazało się toksyczna wymusiła bym został w tej szkole do końca.
Po czym pół roku puźniej zaczeła klasie nastawiać jeszczę bardziej przeciwko mnie wymyślając niestworzone plotki na mój temat.
Puźniej ta sama laska w wakacje śledziła mnie i wyslała mi wiadomości co robię a tym momęcie przez co zchizy dostałem trochę
Ogulnie ta placówka nie powinna być nazywana szkołą 2 lata bez dyrektorki, brakowalo nauczycieli, szkoła była na 500 uczniów a uczęszczało 1600, dzieciaki chlały, paliły, kiedyś nawet wbił na teren szkoły typ z bronią, nauczyciel gnębił mojego kolegę i łaził za nim krok w krok a nauczycyciele wszytko to tuszowali.
To co mi się działo i innym było zmiatane pod dywan i ukrywane.
Sory jak są jakieś błedy orto emocje i dysleksja nie służą mi hah.
Co jak co ale ja sobie w szkole dobrze czułam. Nigdy nie byłam lubiana ani jakoś się o to nie starałam. Było to takie pierwsze miejsce gdzie mogłam jakoś się odnaleść. To było idealne miejsce aby sprawdzić różne mechanizmy. Szkoła wykształciła we mnie taki mechanizm nie tłumaczenia się. Jak ktoś nie chce słuchać to mi wystarczy, że wiem, że to ja mam rację. Byłam w różnych grupach. Tych poniżanych czy tych co atakowali, albo stałam z boku pocieszając lub nic nie robiąc. Szkoła pomogła mi zrozumieć, że nikt nie musi mnie lubić a ja nie muszę lubić nikogo. Nie byłam lubiana i odcinałam się od grupy. Ale nawet jeśli na początku próbowali w jakiś sposób bezpośrednio dokuczać mi to ja jakoś zawsze wyszłam z sytuacji z obronną ręką.
I taką anegdotkę jeszcze powiem: w klasie mojego brata był taki chłopak, który nie zdał parę razy. Źle się zachowywał koszmarnie uczył. Jego tata był alkoholikiem. A mój brat powiedział do taty tego kolegi: - To nie jest jego wina, że się tak źle uczy. Po prostu nie ma dobrego przykładu w domu.
Mój brat miał wtedy 10 lat.
A ja niestety jako osoba podatna na wszelkie wpływy w szkole zostałem podnóżkiem takiego Julka. Zły wpływ + totalny stres w szkole ( np. bo mogą mnie wziąć do tablicy i wszyscy będą się na mnie patrzeć kiedy nie będę znał odpowiedzi) brak pomocy, bieda w domu i potem uzależnienie od marihuany (z którym ciągle walczę) sprawiły że całkowicie olałem szkołę, nie kończąc gimnazjum. Kłuje mnie to mocno ponieważ czuję się teraz mniej wartościowy od innych. Staram się to przełamywać i myśleć o sobie lepiej ale boję się wchodzić w dłuższe dyskusje z ludźmi bo przeraża mnie myśl, że zrobię z siebie idiotę co znowu przełożyło się na delikatną fobie społeczną i wycofanie. Pozdrawiam wszystkich Ludzi-Loszki i trzymajcie się !
mam takie dziwne wrażenie, że ledwo liznęłaś temat. prawie jak oferta życia opisana na ulotce, tyle co nic. tak wiem, że bulling to temat rzeka, tak wiem upload długich filmów na YT ssie. czy to był celowy zabieg żeby sekcja komentarzy pod filmem była kontynuacją tego co nie było w filmie
A daj spokój, nie znam szkoły bez oprawcy i ofiary.
Przez około 3 klasy doświadczałam wyśmiewania się przez mój wygląd, a raczej styl ubiory itp. Zazwyczaj chodziłam w dresach, koszulce i włosach spiętych w kucyk. Brak jakiejkolwiek biżuterii (branzoletka, kolczyki, naszyjnik itp)
Gdy tylko była jakaś uroczystość szkolna wiadomo - strój galowy obowiązkowy. Nie znosiłam niszenia spudniczek, koszul i rozpuszczonych bądź warkoczu. No ale cóż, mus to mus. Przeżyłabym to, gdyby nie fakt, że zawsza ta jedna laska która nosiła jakieś sukienki, rozouszczone włosy, naszyjnik czy też opaskę z uszkami musiała dowalić swój słynny tekst "Oo Agata staje się dziewczyną". Nauczyciele? Mieli wywalone w to jak mnie traktuje, ponadto nosiłam aparat aby moje zęby się wyrównały (wada zgryzu czy coś) z czego również słyszałam głupie pytania "Dlaczego masz zęby jak wiewiór" (górne jedynki miałam większe od reszty zębów) co dla 8-latki nie było fajne, miałam wtedy słabszą psychikę i wszystko brałam do siebie.
Pewnego razu do szkoły przyszła moja mama, bo do szkoły wracałam z płaczem i gadką, że chcę się przepisać itp. No i dobra, nauczyciel musiał pogadać ze mną i tą dziewczyną bo już przyszedł rodzic co dzieje się w domu poprzez sytuacje w szkolę, co zrobiła ta dziewczyna co twierdziła, że 'Staje się dziewczyną'? Wszystkiego się wyparła, a nauczyciel? Stwierdził, że sobie to wymyśliłam a matce wciskam jakiś kit. c:
Przez pewne sytuacje w technikum musiałam odejść ze szkoły na zajęcia indywidualne. Bedąc w szkole stresowałam się i bałam do tego stopnia że przez dwa miesiące straciłam 10kg, 3 razy próbowałam się zabić, wymiotowałam w toalecie na przerwach i płakałam prawie ciągle. Oczywiście nikt nie widział problemu bo moje oceny był bardzo dobre. I tu według mnie jest duży problem, gdy osoba nękana dobrze się uczy i jej wyniki nie spadają, prawie nikt nie reaguje, twierdząc że oceny są wyznacznikiem samopoczucia i zdrowia ucznia
jako iż jest początek roku i niektórzy (w tym ja) zaraz będą decydować w jakim kierunku nauki iść to może zrobisz film o psychologii jako kierunku?; chodzi mi np. czy lepiej iść do liceum\technikum? jakie przedmioty są najważniejsze na papierku? jakie rozszerzenia z szkole średniej będą najpomocniejsze? czy jak już skończysz studia to łatwo znaleźć prace? gdzie możesz pracować? czy jest to w ogóle opłacalne?
Moja przyjaciółka dwa razy próbowała się zabić. Za pierwszym razem nic się nie stało. Tylko wizyty u psychologa, bo nawet płukania żołądka nie było (bo jakby ona wzięła tabletki ale na szczęście nie wzięła ich zbyt dużo), ale za drugim razem ledwo co z tego wyszła.
Wszystko przez moich „ukochanych kolegów” którzy tylko sobie „żartuja” z niej. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Sprawa wyładowała na policji, a ona się wypisała z naszej klasy. Niestety, przez to ze nic się ci „koledzy” nie nauczyli z tej sprawy to szukają kolejnego kozła ofiarnego. Ubolewam nad tym, ale na 98% będę to ja, ponieważ z jednym byłam w pseudo związku przez kilka tygodni (on mówił ze jestem jego dziewczyna a ja po prostu powiedziałam tak, jeśli nie będzie odwalał żadnych akcji). Kiedy ten „związek” się zakończył on nie mógł się z tym pogodzić. Oczerniał mnie, pisał i mówił niemile rzeczy i stalkował mnie w necie (przynajmniej z 10 kont na tt i ig, a nie ukrywam ze części mogłam nie zauważyć i istnieją bez mojej wiedzy do dziś). Była to sprawa z czerwca 2019, ale on do tej pory mnie nienawidzi. Jest to bardzo ważny aspekt w tej sprawie, ponieważ on jest takim „bossem” tych dręczycieli.
Moje pytanie brzmi: Da się to jakoś jeszcze zapobiec zanim się to zacznie czy nie za bardzo.
W podstawówce od drugiej klasy byłam nękana tylko dlatego, że byłam starsza o rok ( Powtarzałam zerówkę z względu na problemy zdrowotne). Nie byłam pyskata i nie zawsze umiałam się obrobić. Rodzice nic nie zrobili chodziłam dalej do tej samej klasy... Zaczęłam się czytaniem na przerwach i zadawałam się z uczniami z innych klas jakoś, życie stało się prostsze. Ale w klasie chyba 5-6 moje grono prześladowców powiększyło się o 2 nauczycieli.... Wychowawca i wuefista.... A zaczęło się od tego, że powiedziałam głośno, że zakochałam się w Aragornie. Wychowawca wyśmiewał się ze mnie bo starsza od innych a zakochuję się w postaci z książki... A wuefista za każdym razem darł się Aragorn jak tylko biegłam obok... Moja przyjaciółka próbowała mnie pomóc i rozmawiała z tym nauczycielem, żebym mi pomóc ale to nic nie dawało.... Zakończenie podstawówki było jednym z najszczęśliwszych dni w moim życiu.... Teraz jestem na studiach.... Dalej mam traumę
Szkoła to piekło. Sama doświadczyłam nie raz gnębienia i to nie tylko w szkole. Na moje nieszczęście nawet we własnym domu jestem nękana i to przez własnego brata. Od kont pamiętam mój brat nie miał dobrych stosunków z rodzicami, a ja zawsze byłam podawana za przykład do naśladowania (w szkole z resztą też), przez to, że mam dobre oceny. Mój brat nie odpierał tego z byt dobrze i pamiętam każdy raz kiedy kłócił się rodzicami i padały słowa typu „Czemu nie możesz być jak Zuzia?” Itp. Przez to zaczął wyładowywać się na mnie i nękać mnie. Raz nawet złamał mi nogę, pamiętam też jak tak bez powodu nagle wszedł do mojego pokoju i zaczął mnie bić. Przeszarpał mnie za włosy po całym pokoju, pokopał i zwyzywał. Na szczęście nie skończyło się na niczym gorszym niż parę siniaków. Pamiętam jak leżałam na podłodze i krzyczałam, a moi rodzice mnie nie słyszeli (nasz dom ma dwa piętra, a ja mam dźwiękoszczelne drzwi) a kiedy do mnie przychodzili znajomi on wyśmiewał mnie przy nich i próbował ich do mnie zniechęcić, straciłam w ten sposób wiele przyjaciół. Ciągle to mówił jaka ja jestem gruba, brzydka, głupia i nie mam przyjaciół. Wiele razy próbowałam się z nim dogadać, ale ostatecznie i tak wracaliśmy do punktu wyjścia. Pamiętam taką sytuacje kiedy mój brat ostro pokłócił się z rodzicami, moi rodzice nie wiedzą tego ale zawsze podsłuchiwałam, z resztą krzyczeli na siebie tak że w całym domu było ich słychać. Pamiętam jak wbiegł po schodach na piętro i zaczął płakać na korytarzu, nawet mnie nie zauważył. Pamiętam, że przyniosłam mu wtedy chusteczki, przytuliłam go i siedziałam z nim przez długi czas próbując go pocieszyć. Myślałam że po tym będzie lepiej i może przestanie się na mnie wyżywać, ale następnego dnia znowu zaczął mnie wyzywać. Na początku próbowałam radzić sobie sama, ale z czasem powiedziałam rodzicom. Jego przemoc fizyczna w stosunku do mnie trochę się ograniczyła, ale psychiczna tylko wzrosła. Już nawet nie krył się z tym, a najgorsze było to, że nic sobie z nikogo nie robił. Rodzice są bezsilni, nie są w stanie go od tego powstrzymać, nic na niego nie działa. Podjęli próbę zapisania go do specjalisty, ale pani psycholog mówiła, że to nie jego wina, że on po prostu dorasta, a on nie mówił jej prawdy tylko odwracał kota ogonem i twierdził, że to ja się nad nim znęcam. Potem znowu zaczął od czasu do czasu mnie bić, ale na szczęście nie było to już na taką skale jak wcześniej, co jakiś czas mnie popchnął, szturchnął czy kopnął. Do tego doszło znęcanie w szkole. Mój brat jest starszy o 2 lata i przez jakiś czas chodziliśmy do tej samej szkoły. Na przerwach razem z kolegami przychodził i mnie wyzywał, zabierał mi pieniądze na obiad itd. A kiedy osoby z mojej klasy zauważył, że to robi zaczęły robić to samo. Na początku moje przyjaciółki próbowały mnie bronić, ale kiedy nad nimi też zaczęli się znęcać, przestały się ze mną zadawać. Przyznam, że raz zdarzyło mi się wyładować i wyśmiać jednego chłopaka z naszej klasy którego nikt nie lubił, ale po przemyśleniu tego zdała sobie sprawcę że zrobiłam to czym tak bardzo gardzę i przez co czułam się tak okropnie, przeprosiłam go później i nawet zaczęłam się z nim dogadywać. Nie zmieniło to faktu że nadal wszyscy się nade mną znęcali, do tego doszedł mój nauczycie religii który dawał mi uwagi za byle co np za to że chciałam podnieść długopis, który mi spadł. Jestem bardzo więżąca, więc zależało mi na tym by nadal chodzić na tą lekcje. Przez to, że naprawdę wierzyłam (w przeciwieństwie do większości, która chodziła na religie tylko dlatego że rodzice im kazali) też byłam wyśmiewana. Nauczycie odpuścił dopiero kiedy mu się postawiłam. Właściwie to kiedy na lekcji religii zaczęłam się kłócić o to, że LGBT też mają prawo do miłości. Po tym wydarzeniu nauczyciel przestał mnie obrażać i nawet wykazywał odrobine szacunku (czytać: odpowiadał mi dzień dobry na ulicy, zamiast parsknąć jak to robił do tych czas).Moi rodzice nie wiedzą o tym co się działo w szkole i teraz żałuje że im nie powiedziałam, jednak było mi po prostu wstyd. Myślą że jestem taka „idealna” że pewnie nie mam żadnych problemów i wszystko po mnie spływa. Faktycznie takie wrażenie mogę sprawiać, ponieważ nauczyłam się nie okazywać emocji. Po prostu przestałam mówić rodzicom o tym jak było w szkole i mówiłam zwykle „Okay”, nie chciałam więcej słuchać tekstów w stylu „nie przejmuj się tym” czy „będzie dobrze”. Wielokrotnie chciałam się pociąć albo po prostu, ze sobą skończyć, ale zawsze kończyłam z myślą że chce pokazać im wszystkim że jestem silna i nie dam się im zniszczyć. Jedyne czego nauczyłam mnie szkoła to to, że trzeba mieć twardą dupę inaczej wykończą cię psychicznie. Za tydzień mój brat ma wizytę tym razem u innego psychologa i mam nadzieje, że będzie lepiej i nie tylko przestanie się nade mną znęcać, ale też zacznie się czuć po prostu dobrze ze sobą. Proszę tylko nie oceniajcie go, to nie jego wina, rodzice też wiele razy ignorowali kiedy mówił że nie czuje się najlepiej ze sobą i mimo, że wiem, że się starają to trochę im to nie wychodzi. Sorry, że tak się rozpisałam, ale po prostu nie wiem co robić i chciałam się komuś wyżalić. Sorry za zła interpunkcje. Jeszcze raz proszę nie oceniajcie mojej rodziny, starają się i wiem, że rodzice mnie kochają.
Mam 28 lat, a słuchanie o przemocy w szkole dalej wywołuje u mnie negatywne emocje. Bardzo chcę mieć dziecko, ale słabo mi gdy myślę, że będzie musiało pójść do szkoły. :c
Ja już szkołę skończyłam a koszmary mam do tej pory
Przez bullying dzień końca gimnazjum był chyba najszczęśliwszym dniem w moim życiu, świadomość że widzi się tą pier....... szkołe i ,, kolegów" ostatni raz to było uczucie którego nie da się zapomnieć
Mam podobnie - czerwiec 2003 roku. Wtedy opuściłem mury mojej "zacnej" szkoły.
To prawda. Pamiętam ten dzień- znienawidzona wychowawczyni żegnająca znienawidzoną klasę. Psiapsi-gwiazdy żegnają się ze sobą ze łzami w oczach, a ja wychodzę zadowolona, że w końcu opuszczam tę pieprzoną szkołę.
Miałam taką jedną nauczycielkę z Niemca, która potrafiła cię zjebać za wszytko. Nie umiesz czytać po niemiecku "Ty nieuku!", nauczyłeś się czytać po niemiecku "Dlaczego tak późno?!". Tu już nawet nie było ważne czy ty umiesz czy nie po prostu jak cię nie lubiła to mieszała cię z błotem. Pamiętam jak mieliśmy przygotować zadanie domowe (przetłumaczyć dowolny tekst na niemiecki) i tak się cholernie stresowałam, bo trzeba było to czytać na głos . I w końcu tak się zestresowałam, że nie mogłam się zmusić do czytania tego. Babka uznała, więc że nie mam tego zadania i dała mi kosę. Rozpłakałam się przez to podczas lekcji i obiecałam sobie, że będę przychodzić od dziś tylko na sprawdziany i tak żeby mieć frekwencje zaliczoną. Pod koniec roku babka do mnie, że nie wie czy mnie przepuści, bo tak rzadko widzi mnie na lekcjach na to ja (tym razem pewna mojej racji), że jak chce to może sprawdzić teraz moją frekwencje, bo jestem pewna że mam powyżej 60 procent. Babka już się nie odezwała i w takiej atmosferze ukończyłam naukę języka niemieckiego w liceum.
W każdym razie polecam zgłaszać takich nauczycieli dyrekcji, bo szkoda waszego czasu, nerwów i wiedzy którą zawsze moglibyście zdobyć u innego nauczyciela .
Najgorsze w bullyingu jest brak reakcji i wsparcia od nauczycieli pomimo zwrócenia uwagi na problem
Mnie specjalistka powiedziała, żeby to zwyczajnie olewać, ale średni to miało skutek. Jak sobie tak spojrzę te 15 lat wstecz, do gimnazjum, to dziwię się, dlaczego nie odpowiedziałam po prostu czegoś w stylu: "Współczuję, że zamiast zająć się sobą, myślicie o czyichś pryszczach." xD Teraz to takie proste, na poczekaniu wymyśliłabym 70 ciętych ripost, a wtedy to był absolutny dramat i totalnie nie umiałam sobie poradzić z docinkami kolegów.
Na szczęście jak poszłam do liceum, to oprócz jednego "kutafona" przez krótki czas, nikt się mnie już nie czepiał.
Jeśli kogoś coś podobnego spotyka - warto zasięgnąć pomocy, ale też pamiętać, że to minie! :)
Oooooooooo
Dalej lekcje z psychyy.... Jeej
Moja 'była' klasa w podstawówce to 99% eghem, małp które tam uczęszczały, to lizusy nauczycieli i podpierdalacze. Przez nich dorobiłam się depresji, fobii społecznej, niskiej samooceny, nihilizmu, niechęci do uczenia się i pogorszone relacje z rodziną. Fajnie nie? CCCCCCCCCCCCCCCC:
Jak tak czytam te komentarze to jestem przerażona ze ten problem osiągnął tak wielka skalę. Ja osobiście nie doświadczyłam nigdy typowego bullyingu, ale oczywiście mialam w klasie osoby, które były przesladowane I straszne jest to że nie ma osoby, która nie byłaby świadkiem takiej sytuacji. To przerażające jak bardzo ten problem jest powszechny, jak często uczniowie zgłaszają się do nauczycieli, wołają o pomoc i jej nie uzyskują. Jeśli to nauczyciel prześladuje ucznia to wiadome jest ze walka jest od razu z góry przegrana, wtedy jedyna opcją jest interwencja rodziców, A i to rzadko kiedy przynosi jakies rezultaty. Pedagodzy szkolni sa zazwyczaj do niczego, w gimnazjum mielismy babke, do ktorej ludzie przychodzili z problemami a ona potem rozpowiadala to wszystko wsrod nauczycieli. Jestem zalamana tym jak to wyglada. Trzymajcie się kochani, nie dajcie się proszę was, przesylam wam dużo miłości i uścisków.
back to school to nie back to school to back to cage
Back to hall
Nie znam angielskiego
@@elzbietabatory6718 OK... XD
@@elzbietabatory6718 powrót do szkoły to nie powrót do szkoły to powrót do klatki xD
@@kajetkaspe4532 chyba chodziło o hell (???)
Od podstawówki do końca gimnazjum byłam ofiarą prześladowań mojej ówczesnej klasy. Spotkałam się w gimnazjum również z prześladowaniem ze strony nauczycielki. Tutaj głównie wyśmiewała moją niepełnosprawność (jestem niedowidząca oraz ledwo widze na jedno oko- obecnie prawie nic). Wysmiewano również moją nadwagę (niedoczynność tarczycy). Nie wiem czemu rodzice nie zapisali mnie nigdy do klasy specjalnej, w tym wieku nie ma się niestety dużego wyboru (pomocy rodziców również nie miałam, jednak udało mi się przekonać ich, ż potrzebuje terapii, bo jest ze mną źle). Te czasy nadal do mnie wracają, męczą mnie w koszmarach. Żałuję tylko, że nikt nie chciał mi pomóc- nikt z dorosłych.
(Pisze w trakcie oglądania, jestem na 5:45 minucie)
A co, jak ktoś jest bullyng'owany za to, że nie wygląda jak reszta? Np. W poprzednim roku szkolnym musiałam pójść do innej szoły przez przeprowadzke. Z budowy ciała, upodobań ubiorowych i mojego postrzegania piekna, różniłam sie od rówieśniczek z klasy, one bardziej przypominały ten amerykański kanon piekna, a ja ten japoński, bo mi sie bardziej on podobał niż ten amerykański. I to wystarczyło, żeby zaczeły sie nademną zbęcać. Jedna dziewczyna nawet mi powiedziała że bedą mnie traktować poważnie i zwracać sie do mnie jak do człowieka (bo zwracały sie do mnie ,,to/to coś") TYLKO jak bede wyglądać jak one. Ja powiedziałam że nie, bo nie bede chodzić z gołymi kostkami i łydką przy -10°C (tak było). Potem na 2 semestr sie przeniosłam sie do innej klasy, ale tamta była klasa sie rozpadła i musieli ich wcisnąć do innych klas i do mojej klasy trafiła najgorsza osoba i zaczeła już od początku roku nastawiać inne dziewczyny przeciw mnie, bo wcześniej miały do mnie neutralne podejście, a teraz jak wgl coś do nich powiem to ,,Coś mi sie pomyliło/za dużo sobie pozwalam" itp. Przez nie wczoraj nie poszłam do szkoły, bo tak sie stresowałam, że chciałam wymiotować...
Chciałabym ci pomóc ale nie wiem jak :(
@@kot-lecik :<
To nie twoja wina
Powiedz o wszystkim rodzicom. Czasami lepiej po prostu zmienić szkołę
Ja tez kocham japoński kanon piękną ^^ ubieram sie w stylu japońskiej mody ulicznej i też byłam przez to gnębiona.Naprawde jesteś silną osobą że sie im stawiasz i robisz dobrze postaraj sie ich unikać a może zakoleguj sie z kims z innych klas albo z chłopakami(moi najlepsi przyjaciele to właśnie chłopcy ;3) i nie daj się zastraszyć a jak zobaczą że ciebie nie rusza ten cały hejt po jakimś czasie odpuszczą.No i pamiętaj jesteś piękna i tyle samo warta co inni (a nawet bardziej niz te osoby które same boją sie być sobą ze strachu przed takim traktowaniem )taka jaka jesteś Nie zmieniaj sie tylko dlatego ze ktoś ci karze ^^ jestem z tobą
Byłam wyzywana, kopana i upokorzona wiele razy w podstawówce (bo nie pochodziłam z miasta, nie pochodziłam z tej części kraju, nie miałam ojca i byłam cicha) i chyba wiadomo co myślałam o tym wszystkim, w gimnazjum przenioslo sie na inną osobę więc broniłam jej, wiec mały respekt budziłam, w liceum nagle byłam "popularna" i byłam przykładem z powodu licznych wolontariatów i zaangażowania oraz wichillowania
Więc generalnie jeśli uda ci się pokonać nie przyjemne myśli i skupisz sie na pomocy innym i sobie to może się cała sytuavja odwrócić
A ja bym chciał zobaczyć odcinek w którym przedstawiłabyś jak sobie radzić lękiem społecznym, który przez bycie tym piorunochronem może się wytworzyć.
Też bym chciała zobaczyć taki odcinek!
W moim przypadku zaczęło się w końcówce 4 klasy szkoły podstawowej i trwało z różnym natężeniem do końca gimnazjum (choć najgorsze były ostatnie dwa lata). To był klasyk: grupa "gwiazd-łobuzów" i ja: szczupły, niski chłopak, który nie potrafił się postawić i wszystkim się przejmował. Wypisz, wymaluj - książkowy przykład frajera :-)
Klasycznego wpierdolu nigdy nie dostałem, ale było trzymanie za fraki, wyzywanie, wyśmiewanie itp.
Zacząłem symulować choroby, byle tylko nie iść do szkoły. Potrafiłem "iść" rano do szkoły, a w rzeczywistości szedłem do osiedlowej przychodni, ściemniałem w rejestracji, że wysłała mnie mama, bo źle się czułem i wciskałem lekarzowi kit o bólu głowy, gorączce i choćby wymiotach. Z reguły kończyło się na tygodniu w domu - z dala od tego piekła, jakim była dla mnie szkoła.
Doszły więc też problemy z nauką. Być może nie jakieś poważne, ale nigdy już nie uczyłem się tak dobrze, jak przed tym, nim to wszystko się zaczęło.
NIGDY nie powiedziałem nic rodzicom, czy nauczycielom i może to był błąd. Z drugiej strony, chyba się po prostu wstydziłem tego, że daję się tak gnoić, a jednocześnie byłem zły na siebie (po części do dziś jestem), że nigdy się nie postawiłem.
I choć od tych wydarzeń minęło blisko 20 lat, bo gimnazjum ukończyłem w 2003 roku, to pewne reperkusje odczuwam do dziś.
Co mogę Wam poradzić? Nie popełnijcie mojego błędu i nie zostawajcie z tym problemem sami: poinformujcie dorosłych - przede wszystkim rodziców. Z prześladowcami można walczyć, bo są ku temu narzędzia prawne.
Od dzisiaj chyba muszę zmienić imię na Franek, bo to normalnie ja :D
To będzie długa historia, ale na koniec zostawię pewne rady, które mi pomogły częściowo uporać się z tym, co mnie spotykało.
Szkolne mury opuściłam już dawno, ale ze skutkami prześladowania w szkole zmagam się do dzisiaj. Niestety, dotknęło mnie to zarówno ze strony rówieśników(od 2 klasy podstawówki do połowy klasy maturalnej), jak i nauczycielki ( i to o zgrozo, od drugiej klasy bodajże). Powód? Byłam wycofana, dobrze się uczyłam i podejmowałam się różnych aktywności, no i nie szastałam kasą na prawo i lewo. Wszystko było ok, dopóki jedna z koleżanek nie zaczęła się na mnie wyżywać. Przez 4 lata to było moje prywatne piekło, do którego nie dopuszczałam nikogo. Przemoc była przede wszystkim psychiczna, często w cztery oczy szantaże i wyśmiewanie, czasem przy wsparciu małej klitki, którą sobie zrobiła. Niektórzy nauczyciele twierdzili, że jestem przewrażliwiona i kłamię o tym wszystkim, co więcej, gdy nawet byli świadkami, i tak obrywało się mnie (bo to tylko zabawa itp.). Gimnazjum przeszło w miarę spokojnie (no poza wykluczeniem z grupy i praktycznie nie odzywaniem się do nikogo). W liceum znęcali się nade mną chłopcy z klasy. Zazwyczaj wyzywali mnie, szarpali za ubranie czy zabierali mi rzeczy, mimo moich prósb, żeby je zwrócili. Skończyło się to moim załamaniem nerwowym i niemal próbą samobójczą...Zaś jeśli chodzi o nauczycielkę, to zaczęła się nade mną wyżywać od 2 klasy podstawowej, od tzw. Zielonych Lekcji. Była moją wychowawczynią, więc koniec końców musiałam spędzać z nią dużo czasu. Tu prawdopodobnie powodem była jej pogarda do "biedniejszych osób" i zazdrość (miała córkę o dwa lata młodszą niż ja, która średnio się uczyła). Nie miała oporów, by mnie oskarżać o różne rzeczy przy grupie rówieśników, wyzywaniu mnie od kłamców i debili. Na moje nieszczęście została później wicedyrektorką, i kiedy nie było dyrektorki, potrafiła mnie wzywać na dywanik i ochrzaniać o rzeczy, które zrobiłam dawno temu. W tym np. oskarżyć mnie, że będę miała przekichane, jeśli naskarżę komukolwiek na koleżankę, która mnie gnębi.
Co ciekawe, po latach zdarzyło mi się spotkać część z tych osób. Gnębicielkę ze szkoły w sklepie, powiedziałam jej tylko "Cześć". Jej zdziwiona mina do dziś mnie bawi. Chłopaków ze szkoły jak sobie dorabiali, też z nimi gadałam normalnie (a to było miesiąc po maturze). Zaś nauczycielkę spotkałam podczas odwiedzin w szkole razem ze znajomymi. Pamiętam, jak wyciągnęła ręce, żeby przytulić swoje dawne uczennice, wszystkie poszły, a ja cofnęłam się o krok i patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Nasze spojrzenia się spotkały na chwilę. Zrzedła jej mina, ale ciężko mi powiedzieć, czy było to rozczarowanie czy smutek. Ale na pewno pomogły mi te konfrontacje.
A teraz rady ode mnie. Nie jestem psychologiem, ale napiszę to, czego dowiedziałam się na własnych błędach.
1. Nie próbujcie za wszelką cenę rozwiązywać takich konfliktów sami. Jeśli macie przy sobie osobę, której możecie zaufać, mówcie jej o tym, co się dzieje na bieżąco. Często rodzic czy nauczyciel ma większą "siłę sprawczą"
2. Nie pozwólcie, żeby prześladowanie wpłynęło na waszą naukę i pasje, jeśli jakieś macie. Uczycie się dla siebie.
3. Problem leży po jednej z stron albo obu. Skoro nie możecie wpłynąć na drugą osobę, pomyślcie, czy wasze zachowanie nie prowokuje ataków. Jeśli nie widzicie nic takiego, nie dołujcie się tym i nie marnujcie na to energii.
4. Pamiętajcie o tym, że wy macie wartość. Wasza samoocena i to, jak się czujecie, zależy przede wszystkim od was samych. To nie jest coś, co może Wam zostać odebrane przez kogokolwiek.
5. Czy macie możliwość spotkania tych osób, które się was czepiają, poza szkołą? Bez szkolnej klitki. Mi się udało porozmawiać z jedną z takich osób i okazało się, że prywatnie jest nawet hm miła? Mam wrażenie, że czasem szkolna społeczność wymusza pewne zachowania, a ludzie się temu podporządkowują.
Ja się wypowiem jako ofiara i sprawca bullingu. Przez to, że klasa mnie prześladowała, ja prześladowałam inną koleżankę. Dalej mam wyrzuty sumienia, choć przeprosiłam tą koleżankę, a ona mi wybaczyła. Bardzo dużo emocji było w tym czasie.
Ja tutaj nie będę pisać swojej historii. Chce powiedzieć „UWAŻAJCIE NA LUDZI Z JAKIMI SIĘ ZADAJECIE”
Ja przez całe 8 lat podstawówki, miałam cudowną klasę, była dla mnie jak rodzina, wiedziałam że nieważnie co by się działo zawsze, ale to zawsze mam wsparcie. Wiedzieli o mnie więcej niż nawet rodzice, szanowali i dbali o mnie i siebie nawzajem, kiedy miałam duże problemy stawali za mną murem i robili dla mnie naprawdę wiele wiele rzeczy. Problem zaczął się, kiedy znalazłam się w liceum, gdy musiałam przyzwyczaić się że muszę w nowej szkole radzić sobie sama ze sobą, że nikogo w nowej klasie nie za bardzo obchodzi co i jak. Nadal jest ciężko
Well, to, co mi się w szkole przydarzało (i nie tylko, niestety) jest świetnym materiałem na lata psychoterapii, ChAD znikąd się wszak nie bierze :P
Temat idealny nawiązujący do najnowszego odcinku top model :) (Karolina jako bully)
No to beczunia bo ze mnie się śmieją "koledzy" z klasy, którzy określają się DoJrZłYmI, że podoba mi się taki jeden chłopak, ale mam agresywną przyjaciółkę, która pyskuje im na każdym kroku xD. Ja tam ich ignoruje, żeby nie dać im tej satysfakcji jaką dałaby im moja złość. To ostatni rok w tej szkole wytrzymam...😒
Historyjka
Totalnie 5-6 klasa byłam tą odrzuconą. Chociażby przez to, z kim się zadawała. Gdy jakoś wyciekło że się sakookaleczałam, śmieli się ze miałam się zaje*ać. No przecież to takie śmieszne. Co chwila mnie wyzywali ze wzgledu kim jestem. I to tak do dzieciaka w wieku 11/12 lat
Troszeczkę nie na temat, ale poleciłaś sporo książek o bullyingu w szkole. Masz do polecenia jakąś literaturę o podobnym zjawisku, ale już u osób dorosłych? Nie mówię tu o mobbingu, ale znęcaniu się psychicznym i wyżywaniu w domu, agresji słownej bądź fizycznej.
Ja przez szkołe potrafie bać sie ludzi. Najbardziej boję się świeżo poznanych osób - zdarzało mi sie mieć napad lękowy związany ze spotkaniem takiej osoby losowo na mieście. Nie podeszłam się przywitać. Z szybko walącym sercem znalazłam sięna drugim końcu sklepu...
Nie odzywanie się.
Mówienie tak cicho, że nikt nie słyszy.
Kiedy opowiadałam o tym co sie działo spotykałam się z dwoma reakcjami: zignoruj to sie znudzą, albo "dlaczego sie im nie odgryziesz? Też ich wyśmiej". A ja nie umiałam. Byłam sama. Codziennie układałam setki scenariuszy jak się odgryze, jak to tym razem ja wygram utarczke słowną. Tylko że jak przychodziło co do czego, milczałam. Pamiętam uczucie zaciskającego się gardła. Moim oprawcą była szkoła podstawowa. Gimnazjum mnie uratowało, zmiana klasy mnie uratowała. 6 lat z tymi samymi osobami to było za wiele. Współczuje dzieciom, które będą w tym siedzieć 8 lat. Brakowało mi kogoś, kto by mnie poparł, obronił. Do dziś czuje skutki codziennego przebywania z ludźmi którzy mnie dręczyli. Minęło prawie 10 lat. Czułam się jak tonąca która nie umie wypłynąć na powierzchnie, ale cała klasa unosząca sie na powierzchni kopała mnie i nie dopuszczała wyżej. Dusiłam się, potrzebowałam pomocnej ręki. Gdy zmieniłam środowisko musiałam najpierw opanować lęk i podpłynąć bliżej innych. Bałam sie że oni też mnie będą kopać. Nie spotkała mnie żadna krzywda i choć nie zdobyłam tam przyjaciół, to spokój jaki tam panował był uleczający, terapełtyczny. Pomału samodzielnie nauczyłam się pływać, ale cichy lęk przed utonięciem wciąż jest ze mną. Wciąż niewiele potrzeba żebym zaczęła sie wycofywać, żeby mnie "skopać". Jednak z roku na rok widze poprawę i otaczam się ludźmi którzy pomagają mi zdobywać kolejne umiejętności, wspierają jak widzą że sobie nie radzę.
Chyba tylko mój silny kompas moralny (byłam posłusznym dzieckiem) i przyjaciele z podwórka pozwolili mi wyjść z tego bez okaleczeń. Zwyczajnie wiedziałam że "tak nie wolno". Byłam za mała żeby ogarnąć że potrzebuje pomocy, że nie otwieranie ust przez całą dobę i nieumiejętność wydobycia dźwięku z ust jest ssygnałem ostrzegawczym, że życie w świecie fantazji i brak kontaktu z zrzeczywistością to tylko sposób ucieczki i odcięcia się od tego co złe.
Z perspektywy czasu widze jak wiele rzeczy mogłam zrobić inaczej. Ale nie wiedziałam, nie umiałam. Wyciągnęłam z tych lat pewną nauke i wrażliwość, wiem że jestem sobą właśnie przez tamte wydarzenia, więc nie myślę o tym jak o najgorszym. To moja przeszłość która mnie stworzyła, ludzie których pewnie już nie spotkam, którzy pewnie nie pamiętają tamtych "zabaw" i którzy nie mają pojęcia jak bardzo wpłyneli na moje życie, jak bardzo mnie skrzywdzili.
Taka tam spowiedź, może podziała terapełtycznie, choć to nie pierwszy raz gdy o tym opowiadam.
Ty nie jesteś prześladowana! To takie zaloty, on się tylko w tobie zakochał wiesz jak to jest z chłopakami w tym wieku🙃
Tyle bylo historii, ze az trudno mi o wszystkich pamietac. W mojej podstawowce/gimnazjum problemem byl tez szkolny psycholog - balismy sie tej osoby bardziej, niz ludzi ktorzy nas gnebili :D Ciekawa jestem jak teraz wyglada pomoc psychologiczna w szkolach
Ja polecam dobrze się uczyć w podstawówce (przynajmniej ostatnia klasa), żeby trafić na normalnych ludzi w liceum.
Wraz z moją grupką znajomych byliśmy tą szarą masą, w miarę ok oceny, nauczyciele mówią o nas ciche dzieci i ogółem nam bardziej ufają. Mieliśmy swój mały świat. Z tych przyczyn te fajniejsze dzieci (jeżeli tak mogę nazwać osoby z gimnazjum) śmiały się z naszych zainteresowań, sposobu bycia lub mówienia, słabszej sprawności fizycznej i psychicznej, bo jak każdy wie jak to jest z dorastaniem, kompleksami oraz presją ze strony szkoły. Przez to raz wybuchłam płaczem na lekcji w-f i nie chciałam ani grać dalej, ani iść następnego dnia do szkoły.
W 4 klasie uczyłam się na konkurs ekologiczny i nauczycielka dręczyła mnie przezywała i mówiła że jestem najsłabszym ogniwem a później wygrałam ten konkurs na 1 miejsce i byłam lepsza od jej pupilka i teraz ta nauczycielka mnie nienawidzi . Pozdro dla nauczycielki jeśli to czytasz to się nad sobą zastanów nad sobą .