dlatego zdalne były dla mnie wybawieniem, mogłem skupić się na własnych pasjach, nie musieć pytać się nauczyciela czy łaskawie mogę pójść do toalety czy napić się picia lub coś zjeść, a na przedmiotach, na których mi zależało po prostu się skupiałem
Ja zdalnych nienawidziłem. Osiem godzin przed komputerem, wszystko dookoła mnie rozpraszało i nic zapamiętać z lekcji nie mogłem. Nawet z mojego ulubionego przedmiotu. Jeszcze ten stres, że Ci komputer wywali i Ci baba wlanie, że uciekłeś z lekcji lub, że się spóźniłeś przez to. Po za tym to w szkole podczas przerwy jest jakaś możliwość, aby się z kolegami spotkać, a na zdalnych w ogóle. Zdalne były dodatkowo okresem, w którym łapałem najgorsze oceny przez to, że nic z tych lekcji na zdalnych zapamiętać nie mogłem. W dodatku się depresji nabawiłem.
@@chlebiarz7218 Przecież z kolegami możesz gadać na np. na discordzie. Nie uważasz, że jeśli nie masz z kim pogadać tylko dlatego, że nie jesteście zmuszeni do przebywania w jednym miejscu, to coś jest nie tak? Ja siedzę na tym discordzie nawet podczas lekcji i, choć pewnie wynika z tego wiele złego, niejednokrotnie wychodzi tak, że na lekcjach na których nam zależy uczymy się nawet lepiej. Porównujemy wyniki (np. na matmie, albo chemii), jak ktoś czegoś nie rozumie to mu na szybko wyjaśniamy. Dzięki temu nikomu się na tych lekcjach nie nudzi i aż chce się rzetelnie pracować. Przy odpowiedziach jest mniej stresu, bo zawsze możesz się trochę wspomóc (w końcu masz ekran przed sobą i telefon obok), albo ktoś może ci podpowiedzieć. Jak dla mnie zdalne są zajebiste pod praktycznie każdym względem.
Ja chwilę temu skończyłem edukację i obecnie pracuję Wciąż mam w głowie słowa dorosłych, jak jeszcze byłem dzieckiem Mówili, że jak pójdę do pracy, to będę tęsknił za szkołą I wiecie co? Mylili się, w życiu bym się nie cofnął, na żaden z etapów edukacji
Mam to samo, nawet najgorsza praca, którą wykonywałam była lepsza od szkoły. W domu mogłam już tylko odpoczywać i zajmować się życiem prywatnym, a nie "przygotowywać się" na kolejne dni.
@@lottax.8031 Dokładnie. Brak zadań domowych, sprawdzianów, wstydu przy tablicy Wiadomo, że czasem trzeba się czegoś duouczyc, ale przynajmniej wiesz, że tego potrzebujesz i jeszcze Ci za to zapłacą
Mi zawsze mama powtarza "szkola to czas twej młodości, najlepszy okres twojego życia. Jak pójdziesz do pracy to wszytko się skończy" tylko co się skończy? Stress, kiepski humor, ogólna niechęć do życia. W pracy przynajmiej mam nadzieję ,że uda mi się stworzyć model 8g pracy potem odpoczynek i czas dla siebie. I jeszcze mi za to zapłacą.
Mam wrażenie że te szkoły to pokończyliście w zeszłym roku... W pracy dopiero wychodzi nierownosc spoleczna. Owszem masz te pieniadze (o ile Ci starczy na cos po oplatach ;)) ale nie maszz kiedy ich wydac. Ciagle praca, dzien za dniem leci jak woda z kranu. miesiac za miesiacem... do 20 wszystko idzie powoli bo ciagle wolne... po 20 a przed 30 zaczynasz zauwazac ze jednak to nie jest tak jak sie wydawało. Dochodzi jeszcze kłopot z odnalezieniem drugiej połówki. Wiec dorgie dzieci ciesszcie się tym wspaniałym czasem miedzy 20 a 30'tka ;)) elo
-"Zapomnij o wszystkim, czego uczyłeś się na studiach" -"Ale ja nie studiowałem..." -"A to przepraszam, jednak bez odpowiedniego wykształcenia nie może pan objąć tu stanowiska"
A wielu studiowało i nie pamięta czego sie uczyli. Miałem znajomego kujona który dochrapał sie stanowiska prezesa w spółce. Mieszkaliśmy po sąsiedzku patrzał sie na mnie z góry że ja tylko po zawodówce. Kiedyś sie zgadaliśmy i temat nauki i wykształcenia powrócił. Więc zdałem mu proste pytanie z astronomii której fanem jestem. Stwierdził że on nie pamięta że to było dawno etc. To czego oni tam na tych studiach się uczą i po diabła skoro po kilku latach nic nie pamiętają? Znam też informatyka ma łeb jak sklep a nie wiedział jaka najdłuższa jest rzeka w Europie.
@@amonra4046 Może nie wiedział jaka jest najdłuższa rzeka w europie i co z tego? Jakby chciał się dowiedzieć to w 10 sekund wygugla. Uważasz, że uczenie się atlasu na pamięć jest miarą człowieka xD ?
Od zawsze mocno interesowałem się astronomią i astrofizyką, informatyką, i podobnymi naukami ścisłymi. Obydwaj moi dziadkowie byli maniakami nauki i technologii, więc zaszczepili we mnie tę wiedzę. Nie byli profesjonalistami, ale po prostu opowiadali o tym co ich pasjonowało i kupowali mi książki na urodziny i święta. A potem przyszła szkoła, pierwsze lekcje przyrody, fizyki, informatyki... I wtedy naszła mnie taka myśl: "Szkoła jest mistrzem w przedstawianiu fajnych rzeczy tak, żebyś ich nienawidził"
Zgadzam się w 100% Poszedłem do technikum informatycznego tylko dlatego bo moim marzeniem było stworzenie prawdziwej gry. Po 3 latach szkoła mnie w sumie niczego nie nauczyła w tym kierunku, tylko znienawidziłem programowanie stron, ale to przez nauczyciela który totalnie nie umie uczyć (każe przepisywać kod do zeszytu i nie daje żadnych materiałów choć je pokazuje na lekcji,co moim zdaniem jest po prostu śmieszne) Wszystko co wiem o programowaniu musiałem sam znaleźć i wykorzystać.
@@MrTimPL Ja chodziłem do ponoć najlepszego technikum informatycznego w Polsce. Ani razu nie składaliśmy komputerów XD Ale papierek na technika informatyka jest...
@@MrTimPL Wolałbym się nie doxować, więc nie powiem gdzie chodziłem. Ale było to około 10 lat temu, myślałbym że sytuacja się zmieniła przez te czasy... Wydawałoby się że składanie komputerów to podstawa by zostać technikiem informatykiem, a szkoła tak działa że i tak musisz uczyć się samodzielnie... Marnowanie czasu.
@@Furebel też chciałbym dostać ten papierek, ale niestety "naprawa komputera osobistego" wygląda u mnie tak, że dostajemy zadanie na jakiejś szkolnej platformie edukacyjnej i mamy opisać jak je zrobić w Wordzie. Składanie komputerów u nas wygląda tak, że dostajemy jakiegoś Frankensteina z 2005r. Dell optiplex bez połowy części, który podobno działa i wyjmujemy to co w nim zostało, a potem składamy. Tak dla wyjaśnienia skoro nie ma połowy części to i tak nie będzie wiadomo co gdzie i jak, tym bardziej jeżeli chciałbym składać nowy komputer z wodnym chłodzeniem, nie wiedziałbym nawet za co się zabrać. O lutowaniu czy podobnych rzeczach nawet nie ma co wspominać, bo tego nie ma w podstawie programowej czy jakoś tak xD. A wracając do tych zadań w Wordzie (zapomniałem się rozpisać). Dostajemy np. kilka pytań oraz podręcznik w PDF zero wytłumaczenia tematu, dostaliście zadanie, macie podręcznik to róbcie, a nauczyciel zajmuje się własnymi rzeczami. Po wpisaniu niektórych pytań w przeglądarkę wyskakują strony typu brainly czy coś takiego i jest tam podana data zamieszczenia pytania. Najstarsze pytanie które znalazłem było z 2008r. W tym roku w czerwcu będę miał egzaminy z sieci i systemów operacyjnych. A jak dobrze wiadomo co to za informatyk który nie zna na pamięć wszystkich komend w terminalu w Linuxie. Albo co to za informatyk który nie potrafi stworzyć folderu w cmd. Na konfigurowanie routera czy switcha nie powinienem narzekać bo teoretycznie mieliśmy to na lekcjach. O konfiguracji windows server napisze tylko tyle że mieliśmy kilka godzin na praktykach 2 miesiące temu i nic z tego nie pamiętam. Oczywiście nauczyciela z nami nie było, tylko przez kilka pierwszych godzin bo praktyki odbywały się normalnie w czasie lekcji i musiał iść na normalne lekcje. Programowanie mieliśmy tylko w 1 klasie. Polegało ono przede wszystkim na siedzeniu przed komputerem lub graniu w CS 1.6 lub Minecraft, ponieważ nauczyciel przychodził na lekcje i sobie siedział, nie dawał nam żadnego zadania ani nic. Przez cały rok zrobiliśmy z nim całe 5 zadań z c++. Potem zaczęła się pandemia i nie było z nim wcale kontaktu. Gdy zabrakło mu ocen z danego przedmiotu to magicznie pojawiały się 5 za aktywność tak żeby nikt się nie czepiał że ocen nie ma. A wracając po raz kolejny do tych zadań w Wordzie ocenianie tych zadań polega na losowaniu, najgorsza ocena jeżeli zrobiło się zadanie to 3- a najlepsza to 4+, za brak oczywiście 1. Kiedyś kilku moich znajomych wysłało w pliku do zadania przepis na pizzę i dostali 4 tymczasem osoby które rzeczywiście zrobiły zadanie dostały po 3. Creme de la creme (czy jak to się pisze) polskiego nauczania w tym roku będę miał egzaminy także z urządzeń peryferyjnych o których miałem w 1 klasie. Oczywiście bez najmniejszego powtórzenia bo po co to komu i dlaczego ktoś miałby na to marnować swój cenny czas. A na programowanie w HTML CSS PHP i JavaScript to jest kompletnie niebo a ziemia. Mamy ładnie wszystko wytłumaczone, podane przykłady zapisujemy sobie na komputerze i jeżeli ktoś chce może zabrać to do domu testujemy, sprawdzamy czy działa i tak dalej. Ogólnie można coś z tego zrozumieć i nauczyciel nie ma w dupie swojej pracy tylko próbuje nas czegoś nauczyć. Oczywiście kto się będzie chciał nauczyć i będzie miał do tego predyspozycje to się tego nauczy, a kto nie to nie. I chyba ostatnim przedmiotem zawodowym są bazy danych chociaż mieliśmy też grafikę komputerową, ale tam także nie ma o czym mówić bo nie było jakoś strasznie oprócz tego że mieliśmy mieć zajęcia w Photoshop a mieliśmy tylko w Corel i GIMP a w 3d tylko blender i to nie jakoś długo bo tylko kilka lekcji. Więc co można powiedzieć o bazach danych oprócz tego że nikt nic nie wie a jeżeli wie to każdy co innego xD. Baba sobie siedzi coś tam czasami tłumaczy po czym daje nam kilka punktów i znajdźcie sobie informacje w internecie sami na tematy o których nie macie zielonego pojęcia. I potem wychodzi na to że każdy ma co innego w zeszycie i nikt nie wie co jest dobrze czego ma się uczyć i co napisać na sprawdzianie. Czasy pandemii i lekcji zdalnych to był cyrk. Pamiętam jak raz dostaliśmy w formie testu internetowego na zaznaczanie sprawdzian na który mieliśmy dosłownie 2 minuty na 10 pytań i w każdym pytaniu trzeba było zaznaczyć odpowiedź i 2 dodatkowe jakieś rzeczy na ile % jest się pewnym odpowiedzi czy coś w tym stylu. Najlepsze było to że jeżeli ktoś spóźnił się z wejściem na ten test o 10 sekund to pisał go krócej o 10 sekund. Na ocenę z kartkówki z 1 klasy 2 semestru z programowania nadal czekam. O zwykłych przedmiotach nie mam zamiaru pisać bo wyszłaby ta wypowiedź co najmniej kilka razy dłuższa. Oczywiście pandemia. Wielki rocznik 2003, - mój rocznik - ostatnia klasa gimnazjum, która do technikum w sumie przez pandemię będzie chodzić jakieś 2.5 roku będzie pisała prawdopodobnie najzwyklejszą maturę z częścią ustną tak jakby nas nauczanie zdalne nie dotyczyło chociaż straciliśmy dosłownie tyle samo lub nawet więcej niż roczniki przed nami, ale nie mnie to oceniać akurat ile kto stracił. Więc dlaczego poprzednie roczniki mają ułatwienie w postaci braku matury ustnej skoro my tak samo jak oni byliśmy na zdalnym nauczaniu. Przepraszam za takie chaotyczne pisanie ale trudno mi się skupić na czymkolwiek, więc myślę o czym napisać, przychodzi mi inny pomysł i pisze tak na bieżąco xD ciężko to opisać.
Pamiętaj, dzieci to przyszłość kraju. Wpajając im dobre i rzetelne wartości, jest szansa, że następne pokolenie (tutaj raczej pokolenia) ogarną to całe gówno. Z drugiej strony to trochę zabawne, że większość ludzi czeka aż zmiany przyjdą od tak z dnia na dzień w magiczny sposób lub że ktoś odwali za nich robotę, zamiast samemu wziąć sprawy w swoje ręce.
45 minut 8 lekcji 5 dni 42 tygodnie 19 lat (przedszkole, podstawówka, liceum i studia) A dorośli dalej mówią że liceum i ogólnie szkoła to ich najlepszy okres w życiu
@Dr_Toraniel - Gaming mu mnie mniej więcej tyle samo w 1 klasie liceum (polski system edukacji to jedna z najgorszych rzeczy do jakich posuną się człowiek)
@@kacper_k6866 u mnie właśnie rodzina wspomina szkołę bo mieli miłych nauczycieli i przyjaciół a ja po pierwsze jestem osobą która raz na ruski rok z własnej nie przymuszonej woli wychyla nos za drzwi a po drugie moi nauczyciele to stare baby które dawno powinny przejść na emeryture i wcale nie są miłe (klasa żartuje że panią od matematyki uczył Pitagoras)
"Jeszcze zatęsknisz za szkołą!" Powiedział każdy rodzić zawsze "Kurdę tęsknię za szkołą, wolał bym się tam uczyć niż pracować" Powiedział nikt nigdy nigdzie
@Dr_Toraniel - Gaming Nie, mam 21 lat i nawet dziewczyny nie tknąłem. Po prostu wtedy miałem jakiś cel, a teraz idę przed siebie nie wiedząc gdzie. No i miałem farta spotkać tam spoko ludzi, zarówno uczniów jak i nauczycieli.
A idź..... gadanie pierdoly tęsknić za szkołą ha ha ha ....Tak gadają rodzice czy nauczyciele. Ja skończyłam szkołę średniej w 2006 roku i nie tęsknię i wole pracować
Znam wiele osob, które mówią, ze chciałyby wróci do szkoły… Nie zdają sobie tylko sprawy z tego, ze chciałyby wrócić do swojej młodości, beztroski i błahych konsekwencji niewywiązywania się z obowiązków, a nie koniecznie do szkoły %-)
21:10 Najśmieszniejsze jest jeszcze w tym wszystkim to, że u mnie nauczyciele, mówili przed feriami żebyśmy nie myśleli podczas nich o nauce i się wyluzowali i te same osoby zadawały nam sprawdziany na luty już na po feriach....
Jestem w 1 klasie technikum i ledwo co się trzymam, mam 30% obecności od początku roku szkolnego a to wszystko przez moje doświadczenia w podstawówce. Byłem dręczony przez rówieśników, wyzywany, nękany. Zawsze miałem problemy z nauką jechałem na trójach, przez co moi nauczyciele też mnie nie lubili a pedagog szkolna nawet stwierdziła że mam się leczyć na głowę przez to że nie interesuje mnie matematyka, fizyka, chemia itd. Bo wolałem rozwijać sie w kierunkach artystycznych. I co ja teraz po tym ku*wa mam, depresje, w którą moi rodzice nie wierzą i mnie nie wspierają. Mówią że jak normalnie zaczne chodzić do szkoły to mi przejdzie, no ta jasne. Właśnie przez szkołę pojawiły sie u mnie te wszystkie problemy a oni i tak powiedza że to lenistwo. Miałem 4 próby samobójcze i ja sie pytam po ch*j mi szkoła skoro przez nią mam takie rzeczy.
Mam nadzieję że teraz się czujesz o wiele lepiej 💜 twoi rodzice mają okropne podejście, a ze szkoła to się zgadzam bo jestem po 8 kl i też się przez nią bardzo źle czuje
Całe szczęście u mnie takiego czegoś nima ale też mi smutno że wszystko prawie wokuł jest miłe a ja sam smutny bo nikt prawie niekszyczy No chyba że tata jak się martwi czemu się niby nie uczę albo babcia czasami tak to nic ten muj świat się wydaje sztuczny
Jestem teraz maturzystą i całe liceum korzystam z prostego planu. 51% obecności i oceny dopuszczające. Po doznaniu totalnego wypalenia w gimnazjum i braku zrozumienia straciłem chęci do wszystkiego. Mój typowy w dzień w gimnazjum wyglądał tak; szkoła, dodatkowy język, zajęcia sportowe i na koniec dnia zadania domowe. Praktycznie praca 10h dziennie. Wcześniej chciałem iść na studia, ale teraz planuję zrobić kursy zawodowe i zaoszczędzić pieniądze na założenie firmy. Szkoła doszczętnie zniszczyła we mnie chęć zdobywania bardziej zaawansowanej wiedzy. Teraz po prostu chcę zdać maturę, a same chodzenie tam traktuje jak cyrk, jest dla mnie śmieszna. Powstrzymuję się na lekcjach od śmiechu gdy nauczyciele wygłaszają swoje płomienne przemowy dyscyplinarne po otrzymaniu gorszej oceny z jakiegoś testu i podświadomym wmawianiu nam, że nieznajomość treści "Przedwiośnia" sprawi, że będziemy nikim. Gdzieś kiedyś usłyszałem takie słowa: "Nie pozwól stanąć szkole na drodze swojej edukacji." i właśnie tego każdemu życzę.
Zakonczenie szkoly to nie koniec problemow. W tym pojebanym kraju prowadzenie firmy to katorga, ucz sie lepiej jezykow i jak najdalej stad. No chyba ze masz jakis zajebisty pomysl to powodzenia ;), no ale wyglada na to ze bedzie co raz gorzej dla przedsiebiorcow. Komuna wraca w nowej formie. Pozdrawiam
@@Apacz4441 Oczywiście! Nigdy w życiu nie założyłbym firmy w Polsce. Aktualnie mam w planach kursy spawacza, nabrania doświadczenia w kraju przez rok i wyjazd za granicę. Prawdą jest, że języki są niezbędne, na szczęście miałem przywilej uczenia się angielskiego od małego i teraz też we własnym zakresie uczę się innych języków.
Jestem absolwentką "elitarnego" liceum w moim mieście, które we wspomnianym rankingu w województwie zajmuje rokrocznie 1 lub 2 miejsce zależnie od wyników matur. Szkoła była dla mnie priorytetem, zakuwanie do sprawdzianów, wstawanie o 5 i spanie po 3-4 h były moją rutyną. Czerwony pasek obowiązkowo we wszystkich klasach począwszy od 4 kl. szkoły podstawowej aż do klasy maturalnej i wyniki matury: 76% j.pol.(95% ustny), 96% matma, 100% ang. podst.(87% ustny), 80% j. ang. rozsz. Myślałam, że później będzie już z górki, a tak naprawdę do niczego mnie to nie doprowadziło. Po tygodniu zrezygnowałam z rozczarowujących studiów i miesiąc później wyjechałam do UK. Pogoń za wynikami i walka z samą sobą tak mnie wypaliły, że choć mam już prawie 24 lata, to odrzuca mnie na myśl o studiach. Teraz ta sterta świadectw z czerwonymi paskami nic nie znaczy. Jeżeli chcę coś mieć muszę na to pracować własnymi rękami. Gdy rówieśnicy spędzali wspólnie czas po lekcjach i wychodzili na miasto ja ślęczałam nad książkami. Jestem introwertyczką i wymarzonym miejscem pracy dla mnie jest takie, w którym jak najmniej będę musiała z kimkolwiek się komunikować czy wchodzić w interakcje. Na żadnej rozmowie kwalifikacyjnej nikt nawet nigdy nie zapytał czy zdałam maturę lub w ogóle skończyłam szkołę. Od roku nie mogę znaleźć pracy w Polsce, więc znowu planuję wyjazd za granicę. Całkiem inaczej sobie to wyobrażałam jako szkolniak, ale jest jak jest i na tym polega życie, aby umieć przystosować się do nowych warunków. Powodzenia dla wszystkich, którzy mają duże ambicje, by nie zabrały im one chęci do życia.
Niestety moja droga koleżanko, wpadłaś w tą "pułapkę" własnych ambicji, podsycanych mitem, że oceny są odzwierciedleniem inteligencji a wyksztalcenie zagwarantuje w późniejszym okresie dobrze płatną pracę. Mit ten najprawdopodobniej podsycali rodzice jak również zyebana kadra nauczycielska dla której liczyły się tylko twoje wyniki, co przekladalo sie na "prestiż" tej elitarnej szkółki. Teraz musisz usiąść i zadać sobie dość proste, a zarazem trudne pytanie "co chcę w życiu robić?". Pamiętaj jesteś młodą osobą i na serio sytuacja może zmienić sie w przeciągu nawet pół roku! Tylko trzeba wiedzieć co się chce i jak do tego dojść. Trzymam kciuki i pozdrawiam ;) AAaa i tak na koniec dodam, ze żadna praca nie hańbi o ile nie krzywdzi innych :P
A ja zakończyłem nauke na gimnazjum ( sprawy rodzine itp ) i teraz w życiu mam lepiej i lepiej sie zachowuje niż moi koledzy i koleżanki po studiach itp z "dobrych rodzin " .
na szczęście ja nie mam żadnych Ambicji i mimo że już mam 26 lat to ani razu nie poszedłem do pracy i nie zamierzam nigdy pracować a w szkole tylko się obijałem
Pamiętam tą radość mojej klasy, kiedy zmienili nam plan lekcji i nie mieliśmy 3 razy w tygodniu (pon. śr. czw.) po 9 lekcji tylko raz w środę. Obecnie mam 37 lekcji w tygodniu czyli prawie 28 godzin zegarowych lekcji (nie licząc przerw) i jako nastoletni człowiek muszę spać przynajmniej 7 godz. co i tak nie zawsze jest możliwe bo starając połączyć hobby, naukę, obowiązki domowe, realizowanie planów czy choćby gotowanie wychodzi że nie śpię od 14 do nawet 18 godzin DZIENNIE. Biorę tabletki nasenne bo natłok myśli nie daje mi spać a kiedy postanawiam sobie zrobić dzień lenia to słyszę że jestem nierobem i tylko mi komputer i telefon w głowie. Po 10 latach nauki jedyne co wam mogę doradzić to nie brać na swoje barki wszystkiego co "musicie" zrobić bo od tego zależy wasza przyszłość... NIE! Nie zapominajcie że to wasze życie i pomimo że macie naście lat to pamiętajcie że niektórzy nie dożywają 40 lat. Jeśli zrezygnujecie ze swoich ambicji, marzeń i zainteresowań na rzecz szkoły/nauki to już zawsze będziecie mieli poczucie że mogliście uczyć się więcej, bardziej i będziecie obwiniać o to siebie. Nie zachęcam do olewania nauki ale to rodzice, przyjaciele, mentorzy dają wam najbardziej wartościowe lekcje. Ja zrezygnowałam z pianina, gitary, akrobatyki, projektowania i taekwondo z powodu przyłożenia się do nauki już w 7 klasie podstawówki i wiecie co? Żałuję tego jak nigdy. Zamiast tworzyć utwory to je słucham a moja znajoma wzięła udział w ogólnopolskich zawodach z akrobatyki. Weźcie te słowa nie do serca ale do głowy, a zamiast poduczać się w domu to skupiajcie się na lekcjach. To taka mała rada od zmęczonej już 17 letniej uczennicy...
To przykre, że w każdy weekend zamiast budzić się z myślą "Hej, ale super, w końcu czas na rozwijanie moich pasji! O i mam nawet czas na przeczytanie tej książki! I w końcu będę mogła bez stresu pogadać ze znajomymi o nie szkolnych sprawach!" myślę bardziej o czymś w stylu "Nie chcę nawet wstawać z tego łóżka, bo jak już wstanę, to będę musiała wkuwać na trzy sprawdziany, robić dwie prezentacje i stresować się, że o czymś jeszcze zapomniałam" :/
Dlatego ja mam wyjebane Śpię ile mogę, wykorzystuje czas przyjemnie ile mogę Nie uczę się, a że potrafię improwizować to zdam A to co będzie mi w życiu/zawodzie potrzebne to się douczę na podstawie 5 minutowego filmu który da mi więcej niż 45 minut lekcji Ważne by do egzaminów zawodowych przetrwać, a potem z górki Już nie mówiąc o tym że żyję na krawędzi i robię se jaja z nauczycieli ile mogę
Dodajmy jeszcze że przez przeludnienie w placówkach jest tam straszny hałas, a z tego co słyszałem długotrwałe przebywanie w hałasie zwiększa stres i nerwowość człowieka. Dlatego niektórzy nauczyciele mimo że są normalnie fajni, nerwy im puszczają przy uczniach.
Nareszcie ktoś to poruszył, jprdl... Dlatego właśnie wolę zdalne - nikt nie drze pizdy na przerwach, ani nic. W dodatku mam problemy ze słuchem więc usłyszenie czegokolwiek na przerwie jest dla mnie trudne. Na lekcji nie jest już aż tak źle, ale i tak to w chuj męczy, musieć się wysilać by wszystko usłyszeć.
Dlaczego my jako uczniowie nie oglądamy tego właśnie filmiku na YT? Zamiast tego słuchamy doktorów, którzy (ja tak wywnioskowałam) stwierdzają, że stres to nasza wina (nie mówią tego wprost, ale tak to odczułam). W Ameryce na tyle mają fajnie, że uczniowie układają sobie plan lekcji z tych przedmiotów, które interesują ich i zdają z tego maturę. Jak dla mnie byłby to świetny pomyśł. Osoba, która jest ambitna (mam 20 lat i już ostatnia klasa technikum), powiedziałam sobie DOŚĆ, ZWOLNIJ, oceny to nie wszystko- to powiedziałam sobie w swoje 20-ste urodziny. Moi rodzice NIGDY mnie nie zmuszali do nauki, ani NIGDY mnie nie karcili za oceny (a zdarzały się oceny niedostateczne). Mama zawsze mówiła: "Uczysz się dla siebie, nikt nie może być dobry ze wszystkiego, a uczeń bez jedynki to jak żołnierz bez broni i się tym nie przejmuj". W ciągu tygodnia (już bez zawodowych) mam 45h tygodniowo :), gdzie nauczyciele mają po 25/30h :).
Wypowiem się na temat szkoły bo ten temat mnie dotyczy. Chodziłem do szkoły.. uczyłem się jak należy, nie miałem problemów z nauką gdyż jestem osobą inteligentną ( presja na dobre oceny jest spora ) . Miałem kosę z moim wychowawcą w wieku 13 lat, nie lubił nieodpowiednich/trudnych pytań. Mścił się na mnie nagadując do nauczycieli na moją osobę nie stworzonych rzeczy, na dodatek pod koniec szkoły postanowił mnie wyśmiać przed całą szkołą w dość chamski i perfidny sposób. Przez niego miałem problemy ze sobą, chciałem popełnić samobójstwo... leczyłem się to tu to tam, schudłem kilkanaście kg przez depresje, nie potrafiłem się skupić na lekcji, nie umiałem zapamiętywać, jedyne czego chciałem to wrócić do domu i uciec w samotność. Mam wielki uraz do szkoły a do tego sku**iela jeszcze większy.. Jak go widzę to mam ochotę mu wbić nóż w plecy( mam gorące serduszko ;P ) . Przez niego nie dość że się popsułem to nie skończyłem żadnej szkoły. Kończąc 21 lat dopiero stanąłem na nogi, wyjechałem za granicę do pracy, kupiłem swój dream car, a na dodatek znalazłem pracę w Polsce i układam sobie życie. Boli mnie fakt że ludzie którzy wiedzą że nie skończyłem szkoły mają mnie za idiotę... a jak na swój wiek to już sporo rzeczy załatwiłem. SZKOŁA dziś nic nie znaczy. Dała mi tylko problemy ze sobą. Prawdziwych nauczycieli to ze świecą szukać. Piszę to do ludzi w wieku szkolnym, abyście nie brali wszystkiego do siebie, nawet gdy nie skończycie szkoły możecie WSZYSTKO osiągnąć, jestem chodzącym przykładem.
Jeśli nic się nie zmieni w systemie edukacji, zamierzam własnym dzieciom dać ulgę nad osądem w sprawie ich ocen, w szczególności tych z prac domowych i uświadomić ich, by nie przejmowały się złymi ocenami i podejściem nauczycieli, tylko wspólnie odnaleźć im pasję nad którą będą mogły się skupić i ją rozwijać
@@dziadufoludd W ilu prywatnych szkołach byłeś? :D Szkoły prywatne są różne, są takie, które są bogatsza wersja szkoły państwowej, ale są tez takie, które działają według alternatywnych modeli edukacji. Poczytaj o szkołach Montessori, Waldorfskich, demokratycznych, szkołach dzikich…
Tak jak to kiedyś trafnie stwierdził Albert Camus~"Szkoła przygotowuje do życia w świecie, który nie istnieje". A wiecie dlaczego tak jest? To proste, obecny system ma za zadanie wyszkolić poddanych obywateli, pozbawionych własnego zdania, którzy ślepo będą podążać za tłumem według określonych reguł panujących w społeczeństwie. Dlaczego w szkole nie uczą tego jak gospodarowac własnymi pieniędzmi, jak komunikować się z innymi ludźmi, czy tego jak być przedsiębiorczym? Z perspektywy czasu okazuje się, że rodzaje roślinek, które występują w górach, nie mają aż tak dużego znaczenia, a gdy zaczynamy zarabiać, musimy podejmować szereg decyzji finansowych i odpowiadać sobie na pytania, które są gorsze niż funkcje na matematyce.
Nie obecny system szkolnictwa byl dość dobry i działał za komuny bo pod tamten ustrój był pisany przez co nasi rodzice dobrze wspominają szkole jednak po zmianach ustrojowych do zmian w szkolnictwie nie doszło
Jeśli system edukacji ma stworzyć głupich i posłusznych obywateli to coś mu chyba nie wychodzi, bo jesteśmy coraz bardziej inteligentni a uczniowie nie są posłuszni
W podstawówce byłam wzorową uczennicą, zawsze czerwone paski i wkuwanie do wszystkiego. W gimnazjum coś się zmieniło i do końca liceum wagarowałam, choć wciąż zdawałam wszystkie przedmioty. Przez to jak inni ludzie (rówieśnicy, nauczyciele i rodzice) zaczęli mnie postrzegać przez moje wagarowanie, moja samoocena znacznie spadła. Powiedz coś dziecku/nastolatkowi, a zacznie w to wierzyć. Dlatego ze "zdolnej i ambitnej" dziewczynki przemieniłam się w "leniwą i buntowniczą". Gimnazjum było dla mnie katorgą. Często wracałam przemęczona, z bólami głowy, moja mama zastanawiała się dlaczego codziennie popołudniami ucinam drzemki. Później poszłam na studia i choć czasami zdarzało mi się opuszczać zajęcia, to radziłam sobie dobrze. Po raz pierwszy w życiu czułam, że realnie uczę się czegoś co sprawia mi satysfakcję + miałam może 3 dni zajęć w tygodniu. W końcu przestałam chodzić wiecznie przemęczona. Dopiero niedawno zrozumiałam, że naprawdę uwielbiam się uczyć rzeczy, które mnie fascynują. Szkoła zabiła we mnie tę chęć do nauki i naturalną ciekawość do odkrywania nowych rzeczy, którą miałam, gdy byłam mała. Dopiero teraz, gdy już nie muszę się uczyć, sprawia mi to największą satysfakcję. Słyszałam od mamy, że nie skończę szkoły i z takim podejściem do niczego nie dojdę. Krzywe spojrzenia nauczycieli, gdy opuszczałam lekcje czy potępienie ze strony rówieśników również sprawiły, że myślałam, że jestem mało inteligentna. Teraz po latach nie żałuję, że wagarowałam, bo w tym czasie byłam wolontariuszką w schronisku, czytałam książki i robiłam inne rozwijające rzeczy.
@@homoxymoronomatura zrobienie polskiej szkoły na podobie tej Finladzkiej. Zamiast ocen opinie, postawienie bardziej na współprace niż rywalizacje między uczniowską, zajęcia które pobudzałyby myślenie kreatywne. Nauka języków, krajów, innych kultur. Lekcje polegające na logice, takie jak gra w szachy, próba rozwiązania problemu. Lekcje polskiego polegałyby na dyskutowaniu i wybór lektury byłby wykonany przez uczniów którzy wcześniej musieliby dać powody dlaczego akurat tę książkę powinni przeczytać. Dopiero w późniejszych klasach można zacząć dawać starą literaturę, ale która również powinna zostać w jakiś sposób przesitkowana. Oczywiście, pozostawię aktualne przedmioty, ale będzie trzeba zrobić re-search polegający na tym, jaki temat z jaką prędkością da się znaleźć w Internecie, np daty na historii, jeśli jesteś w stanie znaleźć coś w kilka sekund, po co dawać to na teście? Zostawmy to dla osób które pójdą na rozszerzoną historię. A w szkołach średnich dodać zajęcia przygotowujące do dorosłości i zmniejszyć ilość godzin przedmiotów które nie są aż tak potrzebne. To tylko część moich pomysłów i będę to rozwijać, planuje nauczyć się Finladzkiego i wyjechać tam na by samej sprawdzić jak wygląda tam nauka i co uważają na ten temat dzieci
@@homoxymoronomatura Oraz nauczyciele powinni zostać bardziej wyszkoleni w psychologii dziecięcej, poddawanie ich testom co jakiś czas i aby kurator czy dyrektor robili niezapowiedziane wizyty, tak aby sprawdzić jak naprawdę zachowuje sie nauczyciel. A także, anonimowy ranking dla uczniów np co semestr
Próbowałam porządnie uczyć się w szkole (wszystko powtarzać, przyswoić jak najwięcej) przed ostatni tydzień Po szkole nie miałam NA NIC siły, ochoty ani energii, nawet na to co uwielbiam
@Dr_Toraniel - Gaming nie no genshin to bardziej casualowy jest ale jakby kazali takiemu typowemu graczowi pvp typu dbd zagrac w długie i wymagające duzego skupienia gry strategiczne to zapalałby do nich nienawiscią jak nic
Szkoła ma sprawić żebyś stał się szarą masą jaka teraz słucha Putina. O konkretnych godzinach masz zrobić to, to ,to i to. Masz przerwy w tym, tym i tym momencie. Są takie zasady, i jak będziesz chcieć być sobą to te zasady "złamiesz". System eduakcji jest bardziej popsuty niż kabel HDMI rzutnika w sali mojej klasy. System edukacji ma przygotować do pracy w fabryce, oraz zniszczyć wszelkie hobby
Ja nareszcie dawno zakończyłem Technikum. Mam więcej czasu na własne pasje i hobby, po prostu idę do pracy, robię i wracam do domu, robiąc swoje, a nie że mam jakieś zadania domowe robić oraz dodatkowo się denerwować. Życie po zakończeniu szkoły staje się piękniejsze :)
Szczerze? Moim zdaniem lekcje zdalne to najlepsze co może być. Fakt faktem, wtedy wiele osób się nie uczy i np. gra w gry podczas lekcji, ale przecież jeżeli ktoś się chce uczyć będzie to robił również na zdalnych, a jeśli ktoś tego nie chce - w szkole również nie będzie się uczył a jedynie stresował i kombinował. Dzięki odbywaniu lekcji w domu nie marnuje się czasu na dojazd do szkoły - w moim przypadku to łącznie około godziny jazdy oraz godzina czekania na przystankach, jeśli nie zdążę na któryś autobus to czekam kolejną godzinę na następny. Zamiast marnować ten czas na siedzienie w busie (lub stanie na przystanku) mogłabym spożytkować go na wyjście na spacer, naukę czy chociażby sen. Gdy już o tym mowa, podczas zdalnych przynajmniej normalnie sypiałam, po 8-10 godzin. Podczas nauczania stacjonarnego wygląda to całkowicie inaczej, nauka do późna bo przecież jeszcze mam do odrobienia 13 stron w ćwiczeniach z przedmiotu, który jest dla mnie mało ważny, którego nie rozszerzam i nie będę zdawać z niego matury. No ale zrobić je trzeba. O 5 muszę wstać aby zdążyć na jedynego busa, którym dojadę na zajęcia o 7:10, dzięki czemu zwykle śpię po 3-4 godziny dziennie, ale tylko gdy mam luźniejszy tydzień. Często zdarzają się tygodnie, gdy mam nawet po kilka kartkówek dziennie, więc nauki "na już" przybywa, a dzięki temu z kolei czas mojego snu skraca się nawet do niecałych 7 godzin TYGODNIOWO, nie dziennie... I nie jest też powiedziane że śpię codziennie, nieraz przez natłok nauki zarywałam nawet do 3 nocy z rzędu. Przez tak krótki czas snu w ciągu dni szkolnych nie śpię dłużej niż 5 godzin nawet w dni wolne, potem po prostu się budzę i za nic nie mogę spać dłużej bo jestem przyzwyczajona do wstawania po takim czasie. Jedynie podczas dłuższej przerwy, jak np wakacje jestem w stanie powoli przestawić swój organizm na dłuższy czas snu. I niech mi ktoś teraz powie, że siedząc 9 godzin w szkole kompletnie niewyspana, wręcz przysypiająca na lekcjach nauczę się więcej niż wyspana i skupiona na nauczaniu zdalnym... Kolejna kwestia - hobby. Aktualnie wyjeżdżam jeszcze przed świtem, wracam równo z zachodzącym słońcem, potem muszę odrobić pracę domową. Kiedy mam więc pójść na spacer do lasu, pobiegać czy też wyjść ze znajomymi? Uwielbiam aktywny wypoczynek i uprawiać sport, kiedy mam to robić? Gdy już jest ciemno, zimno i pada deszcz lub śnieg? Otóż nawet wtedy nie mogę bo przecież jest tyle do nauczenia się z przedmiotów, które mnie nie interesują i z których nie będę pisać matury! Chcę poczytać książkę? No niestety mam do odrobienia na jutro 6 stron z ćwiczeń z geografii. Chcę obejrzeć film lub serial? Jutro mam przedsiębiorczość, na pewno będzie pytał z ostatnich 3 tematów. Chcę pograć ze znajomymi? Prezentacja z wosu sama się nie zrobi. Chcę się zdrzemnąć? Jeszcze 9 zadań z fizyki muszę zrobić. I tak w kółko... No więc kiedy mam znaleźć czas na swoje zainteresowania, na relaks? Podczas nauczania zdalnego mogę odpuścić sobie odrabianie lekcji z przedmiotów, które nie przydadzą mi się na maturze a zamiast tego mogę skupić się na tych, które rozszerzam czy też zająć się własnym życiem. Nie jestem tak ograniczona przez szkołę, więc łatwiej pogodzić wtedy naukę z czasem wolnym. Gdy już mam możliwość robienia tego, co lubię, życie wydaje mi się o wiele lepsze. Zamiast trwać w tej monotonii ciągłego odrabiania pracy domowej mogę zrobić coś, dzięki czemu będę szczęśliwa a na starość będę miała jakieś inne wspomnienia, niż tylko lekcje w szkole i nauka
stres w szkole jest nie do zniesienia? gdy będziesz miała kredyt na mieszkanie raty będą rosły drugie dziecko w drodze i chory mąż w domu to się dowiesz co to stres. Wróć wtedy do tego co napisałaś;)
oj tak kreatywnosc uczniow w sciaganiu unikaniu szkoly czy konsekwencji nie zna granic szczegolnie ulatwia nam to prawie ze brak konsekwencji w razie gdy sie nie uda wiem bo sam jestem uczniem szkoly sredniej
Skończyłem szkołę w tamtym roku szkolnym (2020/21) i się z tego ogromnie cieszę. Około 4 miesiące po tym, jak zacząłem studia (21/22) zauważyłem, że jestem znacznie bardziej usatysfakcjonowany swoim życiem, nie mam ciągłego doła a stresuję się tylko przed jakimś ważnym kolokwium a nie cały czas. Wciąż nie uważam, że mentalnie jestem w idealnym miejscu, ale jak na razie jest znacznie lepiej, niż to, co przeżywałem szczególnie w trzeciej klasie liceum, gdzie ostatnie pół roku fizycznie nie mogłem się zrelaksować, bo czułem się winny że nie powtarzam do matury, a równo 1-go stycznia 2021 nabawiłem się najprawdopodobniej indukowanej stresem insomni, która dokuczała mi do końca roku szkolnego. Od tamtej pory uważam, że szkoła to jest coś porypanego, dosłownie każda osoba, którą znałem czuła się w podobny sposób, cały czas balansowaliśmy na krawędzi depresji i każdy był cały czas zestresowany, nawet jeśli nie reagowali na to tak ekstremalnie, jak ja. Nie mówiąc o tym, że przez szkołę odwróciłem się od wielu potencjalnych hobby - pierwsza na myśl przychodzi mi muzyka, kocham ją i bardzo chciałbym się nauczyć, jak ją tworzyć, ale całą drugą i trzecią liceum odwlekałem to, bo jakbym próbował chodzić na kursy albo czytać teorię to bym nie miał czasu na zadania domowe i powtarzanie do sprawdzianów. A za program po cholerę płacić co miesiąc, jeśli nie miałbym czasu na to, żeby z niego nawet korzystać? Ludzie narzekali na zdalne ale ja czułem się wybawiony, bo przynajmniej wywalało mi cały stres związany z *przebywaniem* w szkole, mam wrażenie, że gdyby te dwa lata nie były zdalne to bym tu teraz nie siedział, żeby móc napisać ten komentarz - najzwyczajniej nie wytrzymałbym mentalnie... Najgorsze jest to, że wszyscy mają to w dupie - dorośli bo sami przez to przechodzili, albo bo oni mają teraz, jako dorośli, mają gorzej/tak samo, więc Ty też masz, a koledzy z klasy bo tak jest więc tak ma być. To cholerstwo zostało tak znormalizowane, że w szkole jeśli zwracałem swoim kolegom uwagę na to, jak bardzo stresująca, wyniszczająca i wypierająca z emocji jest szkoła, to jedyną odpowiedzią, jaką dostawałem było coś w stylu "No tak, i...?" - zdawali się być całkowicie w ogóle zdziwieni, że mnie to obchodzi! Wszyscy uważają, że to trzeba pRzEbOLeĆ, bo tak, bo tak było, tak jest i tak będzie i tego nie zmienimy, więc trzeba się na to zgadzać. Strasznie mnie to wkurzało i strasznie tego nie znosiłem, system szkolny jest do bani ale z jakiegoś powodu wszyscy poza mną zdawali się uważać, że tak ma być. Zgadzali się, że jest źle, ale równocześnie mieli to w dupie. Nie rozumiałem tego i dalej nie rozumiem.
Moje czasy liceum w pigułce. Trzeba było wstać o 6:00, umyć, ubrać, zjeść śniadanie i zdążyć na autobus. Pierwsza lekcja była o 7:30, i miałem tak przeciętnie siedem do ośmiu lekcji. Powrót do domu, jakieś jedzenie i jechałem na angielski, kursy maturalne, albo inne korepetycje. Po powrocie musiałem robić prace domowe, przykładowe testy, czytać lektury, pisać rozprawki i wkuwać na pamięć definicje. Na odpoczynek nie było czasu. Wypaliłem się maksymalnie i omal nie dostałem wtedy załamania nerwowego. Paradoksalnie jako osoba dorosła mam więcej wolnego czasu, niż jako dzieciak. Mimo tego, że miało to miejsce jakieś 15 lat temu, to wciąż pamiętam te czasy.
Ale trafiłeś z tym odcinkiem... Akutat dzisiaj nie byłem w stanie pójść do szkoły, bo byłem tak przemęczony, że już idąc do łazienki się wywaliłem przez zawroty i bóle głowy... Szkoła to jakiś żart...
Ja byłem tak zmęczony że nagle zasnoneł na lekcji historii po cały dzień ze nie dopuszczałem żeby zasnąć i żeby klasa nie wyśmiewała się ze mnie ale się nie udało ;(
@@chvjdoszczania Sam profil nie jest żadnym problemem. Po prostu się nie wysypiam, gdy muszę wstawać o 6:30, żeby zdążyć do szkoły na pierwszą lekcję. Po 5 dniach taki był skutek. Ale odpowiadając na pytanie to nazywają ten profil politechniczno-ekonomicznym
Ten odcinek powinien być rozpowszechniany na tak zwanej "godzinie wychowawczej" bez kitu. Patrząc na komentarze, widzę że jest wspomniane o tym słynnym "zatęsknieniu za szkołą". Będąc na studiach mogę to powiedzieć: Bardziej tęsknię za możliwością olania połowy testów i prac zadanych, bo niestety na studiach jest nacisk na zdanie nawet tych najbardziej absurdalnych dla Ciebie rzeczy xD Bardziej się tęskni za młodością, którą szkoła często przez ten nacisk pożera ehh
System edukacji Pruski, powstał by stworzyć "idealnego" obywatela, czyli takim, którym łatwo rządzić. Nie ma on czasu na swoje pasję, wszelakie aktywności poboczne i co najważniejsze, czasu by śledzić wydarzenia polityczne. Dlatego, taki PiS czy PO czy pozostałe partie to będą chciały obstawiać ministrów edukacji którzy będą robić dalej ten syf. Jedynie Korwin mówił o prywatnym szkolnictwie i także o tym, że jeśli uczeń jest wybitny z jakiegoś przedmiotu, to dlaczego mu blokować drogę innymi przedmiotami?? Po prostu, powinien móc się z nich zwolnić i uczyć się tego, co mu się przyda.
*Etap szkolnictwa mam już za sobą. Dla mnie te wszystkie lata nauki to strata czasu, niczego nie wyniosłem z tego okresu poza stresem, depresją i odczuwaniem tego, że jesteś gorszy od innych. System edukacji ma tyle wad, że już dawno powinien zostać zmieniony ale cóż, nic się raczej na przestrzeni kolejnych lat nie zmieni. Rząd woli tresować sobie ludzi podatnych na ich manipulacje. Teraz chodze do pierwszej w moim życiu roboty i przez 3 miesiące pracy nauczyłem się więcej przydatnych rzeczy niż przez 10 ponad lat nauki w szkole. I przede wszystkim, tam nie ma czegoś takiego iż jesteś traktowany inaczej, jako ten gorszy, lepsze towarzystwo też robi swoje. Mam w planach albo szkołe zaoczną albo studia by mieć coś więcej niż tylko mature ale też będzie to strata czasu tylko dla tytyłu przykładowo ministra. Podążajcie za marzeniami i robcie swoje pozdro!*
Ja po studiach totalnie nie tęsknie za nimi. Teraz pracuję i to co było na studiach, to w porównaniu do pracy, było dużo gorsze. W pracy mi płacą i czasami może i bywa stresująco ale na studiach, to nie było tak, że masz czas na pracę i na odpoczynek. Tam, to cały czas cos było na głowie. Ciągle jakieś projekty, których nie zrobisz w 1-2 dni, ciagle kolokwia. Nie mogłem się zrelaksować po zajęciach, bo ciągle w głowie, że trzeba coś zrobić. Oczywiście było fajne życie studenckie i to, że mimo wszystko weekend potrafił trwać 3 dni, a wakacje nawet 4 miechy. To rzeczywiście było super i brakuje mi jednak dłuższych okresów urlopowych teraz w pracy ale też katastrofy nie ma. Można pracować zdalnie i jak jest mało roboty, to ten dzień zdalny bywa bardzo przyjemny (czasami tylko 2h popracuje z 8h). Także no teraz, jak już nie muszę się uczyć, to czuję taką wolność. Muszę przemyśleć jeszcze kwestię własnej firmy, bo jednak w pracy na etacie takiej wolności nie ma (ale też odpowiedzialności).
Nawet po przepracowaniu u Januszów biznesu nie sprawiło, że moje wspomnienia ze szkoły stały się lepsze i w oparach nostalgii... To było w czasach gdy szkoła średnia przeszła na model 3-letni, ale materiał nadal dostosowany do modelu 4-letniego. To była jazda bez trzymanki...
Janusz to określenie przede wszystkim na kogoś mało rozgarniętego. Także nie nazywaj Januszami biznesu ludzi, którym dałeś się wyruchać na pieniądze, bo, czy ci się to podoba czy nie, im bliżej do rekinów biznesu. Relacja pracownik - pracodawca polega na tym, że pracownik chce jak najmniej pracować i jak najwięcej dostawać, a pracodawa chce, żeby pracownik zapierdalał za darmo. Oczywiście to duże uproszczenie, ale każdy powinien walczyć o swój interes - tak działa kapitalizm.
teraz jest na odwrót, przejście z modelu trzyletniego na czteroletni zostało tak źle przeprowadzone ze jako drugi rocznik po tej zmianie nawet nie wiem dzisiaj co będę miała na maturze - jestem ciągle uczona tokiem nauki do obowiązującej teraz matury, nie tej, która będzie mnie dotyczyć po zmianie, która ma zajść. nie da się opisać tego jak wielki cyrk się teraz dzieje w polskim szkolnictwie
@@BloodHoundPL Ale zarabianie pieniędzy w dużej mierze polega na byciu cwaniakiem i dusigroszem. Jeśli możesz zwiększyć zysk płacąc bardzo mało pracownikowi, który i tak będzie pracował i sporo od siebie dawał, to po prostu to robisz. Można bawić się w instytucję charytatywną, ale chyba nie na tym to polega.
O wychodzeniu do toalety i przerwie tylko dla nauczyciela mam nawet krótką historyjkę: mieliśmy raz zastępstwo na jednej lekcji z jednym z dyrektorów (był to zespół szkół, więc i dyrektorów było kilku). Facet miał taki zwyczaj, że nie liczył się zbytnio z dzwonkiem. CAŁA przerwę przesiedzieliśmy w klasie de facto mając przedłużoną lekcję. Dopiero jak zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec przerwy to nas wypuścił łaskawie. I w te pędy na drugi koniec szkoły, bo przecież już trwa kolejna lekcja. Ci co nie mogli wytrzymać poszli jeszcze do toalet, ale w zamian dostali spóźnienie. Na lekcji oczywiście już nie wolno było wyjść, bo "mieliście od tego przerwę". Siedziałem te nieszczęsne 45 minut skupiając się tylko na tym, żeby się nie zlać w spodnie. Nic nie napisałem w zeszycie, nawet nie byłbym w stanie powtórzyć jednego zdania, jakie padło na tamtej lekcji.
To kojarzy sie z obozami jenieckimi. A nauczyciele robią za kapo. Rozumiem edukację podstawową a później w konkretnym kierunku. A nie ładowanie wiadomości śmieciowych. Co mnie interesuję np budowa ryby oceanicznej? Albo Egipt czy Grecja? Jestem np. piekarzem i mam w ch...ju historie jak będę chciał to w internecie sobie wyszukam. A nie jakiś debilny przymus edukacyjny.
@@amonra4046 Egipt i Grecja to edukacja podstawowa. Jak Cię o tym nie nauczą to nawet jak przeczytać będziesz potrafił to nie zrozumiesz. To wiedza na której się opiera każda inna. Jak dodawanie i odejmowanie.
Mam 14 lat. Całe życie miałam dobre oceny i skupiałam się na tym. Zawsze mówiono mi że muszę być najlepszą więc tylko rywalizowała z innymi. Teraz nie mam przyjaciół tylko rywali i nie umiem tego zmienić. Zawsze był niejadkiem, przez stres szkolny nabawiłam się anoreksji. Tak samo problemów z kręgosłupem (doktor powiedział, że chyba nigdy nie widział tak młodej osoby z tak napiętymi mięśniami). Bliscy mówią mi że mnie nie poznają. Że kiedyś byłam radosna i uparta, a teraz tylko chodzę jak duch. Zdalne to był jedyny czas gdy byłam naprawdę sobą bez stresu. Ale teraz znów jest gorzej. Piszę to tutaj bo nie mam komu o tym powiedzieć i dla każdego kto to czyta, proszę nie popełniaj mojego błędu.
Spytałem się nauczycielki od matematyki: -Po co się uczymy tych równań z x? -Po to że gdy zostaniesz np architektem to ci się przyda -Ja nie chcę być architektem -Dostajesz jedynkę za pyskowanie I to jest podsumowanie całego tego cyrku którego nazywają szkołą.
Mam podobnie. Całe życie dostawałam świadectwa z paskiem w każdej klasie i do tej pory (jestem w drugiej liceum) przejmuję się gdy dostanę trójkę. Ale zauważyłam, że nie da się mieć cały czas dobrych ocen, bo przedmiotów i zadań jest zwyczajnie za dużo, żeby się ze wszystkim wyrobić. Mam problem, bo zależy mi na byciu dobrą uczennicą, ale jednocześnie czuję, że nie korzystam z życia i opiera się ono tylko na szkole..
Też mam 14 lat i czuję to samo. O ile jestem dobry z większości przedmiotów to problemy systemu edukacyjnego i tak się mnie tyczą. Przez ogromną ilość zadań domowych oraz obowiązków szkolnych często najzwyklej o nich zapominam, np. zaległa rozprawka z polskiego(zadana na zrobienie W CZASIE FERII) oraz wieczne omawianie ,,literatury pięknej" wpajającą nacjonalistyczną miłość do Polski zamiast uczyć się faktycznych zasad j.polskiego oraz utrwalać umiejętności. Przez większość lekcji jestem znudzony do reszty ponieważ albo te informacje już znam sam z siebie albo natychmiast je przyswajam (na szczęście tyczy się to biologii i geografii które są związane z moimi pasjami). Natomiast jeśli chodzi o matematykę jestem zmuszony do długiego kucia w szkole i w domu oraz na uczęszczanie na korepetycje jako iż połączenie mojego mniejszego zainteresowania tym przedmiotem z wadami systemu opisanymi w filmie sprawiło,że rok temu byłem blisko trójki na koniec roku ale jakoś się wybrnąłem. A jeśli chodzi o rytm dobowy, oczywiście że moi rodzice obwiniają internet zamiast zrozumienia fundamentalnego problemu próby alteracji naturalnego rytmu przez chory system. A do tego jeszcze dochodzą trudności z relacjami z większością osób w szkole oraz wyśmiewanie z WF-u mimo dobrej sylwetki (mam słabą koordynacje ruchów oraz nigdy nie grałem w sporty drużynowe poza szkołą więc nie mam żadnego doświadczenia) i wychodzi stan bliski depresji...
Obserwuję od lat wysiłek i ogromne zniechęcenie młodzieży w mojej bliskiej rodzinie do przyswajania z konieczności ogromnej ilosci wiedzy, która można uzyskać w każdym momencie z internetu. Sądzę więc, że nadszedł już czas aby odchudzić książki, co pozwoli uczniom na odpoczynek i wykorzystanie wolnego czasu na takie zajęcia, które sprawia im trochę radości w tym coraz trudniejszym, niespokojnym świecie.
Bylem najlepszy w klasie cala podstawowke, mimo ze mnie to w ogole nie jaralo i nie chodzilo o oceny tylko o tą presje - nie chcialem wyjsc na glupiego w oczach nauczycieli, a potem juz sie zapetlilem, bo skoro mialem same 6 to nie zszedlbym nagle na 3 co nie? Wiec zapierdalalem po nocach majac 13 lat i do tej pory pamietam jak uczylem sie np 50 stron ksiazki z histy na pamiec nocami przed sprawdzianem, mimo ze nic poza ta 6 z tego nie mialem. W liceum postanowilem ze sobie troche odpuszcze, ale okazalo sie to trudniejsze, niz myslalem bo jakby uzaleznilem sie od robienia wszystkiego na maksa i jedyne z czego rzeczywiscie sobie odpuscilem to matma i chemia (z 6 spadlem na jakies 3), tyle ze matma byla rozszerzona, wiec bylo to raczej normalne. Cala 1 lo w chuj sie stresowalem szkola i mialem coraz wieksze poczucie ze marnuje tam czas, pod koniec 1 zaczelo sie zdalne i jak po wakacjach musialem wrocic to nagle cos jeblo i nie dalem rady juz normalnie chodzic do szkoly tzn stresowalem sie tak (sam juz nie wiem czym konkretnie ale najogolniej mowiac ludzmi i tym ze musze ciagle robic cos za co beda mnie oceniac), ze codziennie jak wracalem ze szkoly czulem sie tak zle ze od razu szedlem spac i tak caly tydzien, jedynie w weekendy odreagowywalem ze znajomymi. W pewnym momencie nie dalem juz rady isc do tej szkoly i zdarzalo sie ze wychodzilem, ale w drodze mowilem ze pierdole i caly czas lekcji lazilem gdzies wokol osiedla ze sluchawkami na uszach i probowalem sie odstresowac. No i w koncu stwierdzilem ze pierdole to wszystko i jakims cudem udalo mi sie ogarnac indywidualny tok nauki (gdzie sam sie uczysz i zdajesz egzaminy). Ale kurwa te wszytkie lata kiedy tak duza czesc zycia poswiecalem na szkole gdzie i tak malo z tego pamietam, te wszystkie godziny przesiedziane w szkolnej lawce i odliczanie minuty za minuta juz nie wroca i niczego w zyciu nie zaluje tak jak tego zmarnowanego czasu, tym bardziej, ze od zawsze mialem duzo zainteresowan a jakos w wieku 11 lat zaczalem grac na gitarze tyle ze dla mnie zawsze szkola byla wazniejsza (mimo ze bylo to tylko spelnianie cudzych oczekiwan) i zamiast wziac sie za ta gitare na powaznie nie myslalem wtedy o tym w ogole, dopiero niedawno majac 17 lat zdalem sobie sprawe co chce robic w zyciu, ale kurwa nie moge sobie wybaczyc ze przejebalem tyle czasu. I generalnie jezeli bede mial dzieci to nigdy w zyciu nie posle ich to tej "typowej" polskiej szkoly. Najsmieszniejsze ze rodzice nigdy mnie nie cisneli, po prostu od dzieciaka nauczyciele mieli jezeli chodzi o mnke takie oczekiwania, ze glupio mi bylo odmawiac i np w 7kl bralem udzial chyba we wszystkich konkursach wojewodzkich. Podziwiam jezeli komus chcialo sie czytac xd, pozdro i jak czyta to ktos mlodszy kto tak jak ja bez sensu napiernicza w szkole spelniajac cudze oczekiwania to radze - odpuscie sobie poki czas ;))
Całkowicie się zgadzam, do tego otoczenie, które jak zauważy twoje słabości gdy sie potkniesz to ci to jeszcze wypomni, zacznie się z tego śmiać, potraktuje Cię jak największego nieudacznika albo zaczną wysuwać wymyślone farmazony ( 1 raz bez czerwonego paska, to pewnie przez twoich przyjaciół) mimo, że sami tego też doświadczają lub doświadczyli. Powodowało to jeszcze większy stres i lęk co bardziej nakręcało ciebie na to aby być perfekcyjnym uczniem. Żałuje i żałować będę mojej uległości wobec innych, przede mną matura i mam nadzieję, że się nie dostane na studia ( ale znowu w głowie pojawia się ten strach, a jak zareagują inni na to, bo jsk to można było się nie dostać na taki kierunek, jak to tyle procent z matury, przecież ta osoba tyle dostała, ty też musisz mieć tyle albo więcej). Chciałabym sobie zrobić przerwe od wylewania łez w każdy dzień i noc, aby też nie żałować, że w taki sposób zmarnowałam moje młodzieńcze lata zdając sobie sprawe, że nawet na studniówce nie potrafiłam się bawić z innymi.
Tak generalnie to szkoła jest tragiczna. Aktualnie mając 26 lat i opłacając wszystko osobiście mogę nazwać się młodym dorosłym. Pracuję w serwerowni jako pomoc techniczna, nie jest to jakaś super nieosiągalna praca, ale nie jest to też praca na linii produkcyjnej, krótko mówiąc - poziom średni, średnie zarobki, średnie wymogi. Jednakże za nic bym tego nie oddał, żeby wrócić do szkoły. W życiu. Podstawówka i gimnazjum to były tragiczne lata. Zniszczenie pewności siebie, depresja (nieleczona przez lata, zbiera swoje żniwo aktualnie), stres i strach, oraz to upokorzenie społeczne. Po prostu cudna sprawa. Jedynie technikum wspominam dobrze, a przynajmniej większość technikum, a to tylko dlatego, że w tamtym okresie miałem dość spory "bunt" i zupełnie olałem koncept pracy domowej, spałem sobie na zajęciach i żyłem społecznie. I co? Oceny i tak były lepsze niż wcześniej :'D
System edukacji istnieje ponad 100 lat i od tamtego czasu pozostał pod większości względami niezmieniony. Szkoły zostały w tym czasie zrobione, aby edukować pracowników przemysłowych, mających wykonywać żmudne, powtarzające się zadania. Bez kreatywności i twórczości czy miejsca na dodanie coś od siebie, robiąc wszystko jak w samouczku podano. Dzisiaj w wielu pracach człowiek nie zajdzie daleko podążając tylko za zasadami. Niektóre dziedziny w szkołach zostały wzbogacone o samodzielność, jednak można je wyliczyć na palcach jednej ręki i nie są to jakieś duże zmiany, jednak to jest krok w dobrą stronę. Co do przedmiotów nic nie wnoszących do życia, zgadzam się z niektórymi rzeczami, jednak nie jest to takie proste. Przedmioty takie jak: geografia, biologia, religia, języki obce oprócz angielskiego są po prostu zabieraczami czasu, wpychane w grafik ucznia żeby dojść do tych 6/8 godzin. Jednak niektóre mają praktyczne użytki, np. Geografia to ogólnie trening zapamiętywania żmudnych informacji, wykuwania na pamięć. Zarządy szkół chyba zdają sobie sprawę, że wiedzą o tym, co jest wydobywane w Kenii można się co najwyżej marnie pochwalić. Biologia jest dobra w poznaniu, jak działa organizm ludzki i ewolucja, oraz grupy krwi itd. Jednak większość informacji na ten temat jest w większym stopniu bezużyteczna w zajęciach nie mające nic wspólnego z biologią. Religia to po prostu nudy. Jak ktoś chce być chrześcijaninem czy innym wierzącym na maksa, to niech chodzi częściej do kościoła. Dla większości osób wiara jest poczuciem, że ma się w życiu jakiś cel i że ktoś nad tobą czuwa. Języki obce oprócz angielskiego są w większości bezużyteczne. Z każdą bardziej lub mniej wyedukowaną osobą na Ziemi, nie ważne czy to Francuz, Niemiec, Norweg czy Węgier, porozumiesz się po angielsku, dosłownie po to został zrobiony, aby być językiem powszechnym, żeby zapobiec 70% konfliktom na świecie. Takie powyższe przedmioty moim zdaniem *nie* powinny być wyrzucone w kąt, lecz zostać zamienione na przedmioty dla chętnych, zajęcia poboczne. Jak ktoś lubi geografię, to niech na nią idzie. Jak ktoś nie chce, to niech się zajmuje przedmiotami typu matematyka, historia czy humanistyczne, które są w nowoczesnym świecie wymagające.
"Nic z was nie będzie" - bardzo często słyszałam w swojej szkole. Dobrze, że mam duszę buntownika i nigdy w to nie uwierzyłam. Obecnie spełniam marzenia - studia w Anglii i ciekawa praca. Lecz są osoby, które w to uwierzyły, że nic z nich nie będzie. Mimo talentów w jakiejś dziedzinie nie poszli na studia, nie rozwijali tego dalej. Najczęściej poszli od razu do jakiejś prostej pracy, wpadli z dzieckiem itp. Pamiętajcie, żeby nie wierzyć w takie bzdury wypowiadane przez sfrustrowanych nauczycieli, którzy przelewają swoje problemy na uczniów. Róbcie to, co lubicie. Próbujcie, podejmujcie wyzwania. Życie mamy tylko jedno i warto je wykorzystać w pełni. :)
Prawda jest taka że każda szkoła czy podstawowa itd. Niszczy doszczętnie ucznia i uczennice przez bezsensowne zasady czy też regulamin jak się ma zachowywać żeby się czuł jak prawdziwy szczęśliwy niewolnik z którego jak wiadomo w szkołach niczego się nigdy nie nauczysz.
Polecam wykorzystywać 100% czasu w szkole. Czyli po kryjomu na lekcjach się uczyć ważnych lekcji, tam robić zadania po kryjomu. Mi się udaje dokonywać tej sztuki i nie muszę się martwić szkołą w domu, a wiedza i oceny są good
Dzisiaj mój kolega na historii chciał się nauczyć na kartkówkę z matematyki. Pani to zobaczyła i zwróciła uwagę, że ma się skupić na jej lekcji. Powiedziała, że dostanie dodatkowe zadanie na kartkówce. Z tego co wiem dostanie to zadanie, ale nie na kartkówce.
Potwierdzam, zawsze rozwiązywałam zadania domowe z matmy na historii, dzięki czemu potem w domu już nie musiałam tego robić. Na całe szczęście nauczycielka nigdy nie zwróciła mi uwagi :) jak tylko się da, to polecam tak robić
Zgadzam się w 100%. Szkoła nie uczy samodzielnego myślenia. Kiedyś na sprawdzianie z geografii trzeba było wymienić przyczyny, dla których ludzie migrują do Azji. Napisałam, że jest to na przykład rozwój gospodarki, nowoczesna technologia i przemysł (np. w Japonii), a pani nie zaliczyła tych odpowiedzi, bo nie były one wymienione w podręczniku. :/
Wyślijcie ten film do polityków, dyrektorów oraz rodziców, którzy ciągle powtarzają: jak ty możesz być zmęczony, przecież tylko chodzisz do szkoły?!. Ten film powinien trafić do dorosłych, którzy nie rozumieją co to stres i zmęczenie od szkoły.
Jedyne co dała mi szkoła to to że poznałem naprawdę spoko ludzi z którymi łączę się w szkolnej niewoli. Mam nadzieje że nowe pokolenie powstanie przeciwko temu systemowi.
Jest okropnie. Nauczyciele wywierają ogromną presję na uczniów. Moja nauczycielka matematyki ciągle powtarza, że ,,możemy popełniać błędy", ale gdy ktoś np. pomyli się w obliczeniach, to od razu zaczyna histeryzować i grozić jedynką. Strach przed wywołaniem do tablicy powoduje, że w praktyce przez całe 45 minut odczuwamy stres. Nie wspominając już o tym, że dla uczniów, u których występują kompleksy na punkcie swojego wyglądu rozwiązywanie zadań przy tablicy to istna męka. To samo jest na WF. Jestem teraz w liceum i mam spoko klasę, ale wciąż pozostał u mnie stres przed WFem z podstawówki. Odczuwam po prostu bezpodstawny niepokój przed tą lekcją. Gdy np. mamy 2 WF pod koniec dnia, to za każdym razem, gdy przypomni mi się, że mamy dzisiaj WF, to zaczyna mnie boleć brzuch. Poza tym jestem introwertykiem i te 8 godzin spędzonych w towarzystwie sprawia, że tracę energię, mimo że moja klasa jest spoko. Po prostu wyczerpuje mi się bateria emocjonalna. To sprawia, że gdy wracam do domu, to nie mam NA NIC siły i przez 1-2 godziny nie robię nic tylko leżę, a potem już nie mam czasu, bo muszę uczyć się na durny sprawdzian/kartkówkę. Boli mnie głowa z nie wiadomo jakiego powodu, pewnie przez ten okropny hałas i nieustający stres. Poza tym jest też zaburzenie, jeżeli chodzi o sen. Wieczorem chcę mieć trochę czasu dla siebie i do 24 czytam książki/oglądam seriale. Od 16 do 20 muszę uczyć/robić zadania domowe. Czasami nawet do 22. Do niedawna było jeszcze tak, że trzeba się było TŁUMACZYĆ Z KAŻDEJ NEGATYWNEJ OCENY, mimo że w ostatecznym rozrachunku liczy się średnia. W dodatku moja nauczycielka matematyki jest niestabilna psychicznie i upokarza uczniów przy tablicy. Ostatnio już nie wytrzymałem i powiedziałem jej po prostu ,,zamknij mordę". A najgorsze jest to, że u uczniów pojawia się poczucie bezsensu, bo nikt nie wie jaki jest cel nauki. Nikt praktycznie nie zwraca uwagę na pozytywy. Liczą się tylko negatywy.
w podstawówce jakoś tam się uczyłem. W gimnazjum miałem wyjebane po całości a w technikum zachorowałem(co ciągnie się do dziś) przez stres i negatywne emocje. Zawsze przed wyjściem do szkoły, czułem stres, biło mi mocniej serce, uczucie pieczenia w klatce piersiowej i brak apetytu. Teraz pracuję w zawodzie i wszystkie te objawy które wypisałem wyżej zniknęły. Po za chorobą niestety(jednak się bardzo złagodziła). Uświadomiłem sobie jak bardzo szkoła wyniszcza człowieka od środka nie ważne czy jesteś na wyjebce czy się starasz. Ważne by po szkole odnaleźć się w życiu a nie poświęcać swoje ~20 lat życia tylko w szkołę bo po tym może się okazać, że nie było warto.
Ja idę sposobem mam sbsolutnie wywalone na wszystko, uczę sie na tyle by zdać i zajmuję sie rzeczami które mnie interesują. Jako uczeń 4 klasy technikum z większości przedmiotów kończę z 2 ewentualnie 3 ale od 4 lat z przedmiotów informatycznych miałem 5 z palcem w 4 literach. Bo się tym interesuje. Szkołą przestałem sie juz przejmować w 6 klasie podstawówki i to była najlepsza decyzja mojego życia.
Miałem to szczęście (przez rok) w technikum, że trafił mi się nieszablonowy nauczyciel religii (nie wlicza się w średnią, więc pewnie dlatego mógł sobie na to pozwolić) i mogłem doświadczyć innej formy nauczania. Po pierwsze zmniejszył dystans pozwalając by mówiono do niego po imieniu. Po drugie powiedział wprost, że jeśli ktoś nie chce uczestniczyć w dyskusji to może usiąść sobie z tyłu i zająć się sobą, tylko by nie przeszkadzać zaangażowanym. Po trzecie były to właśnie dyskusje i nie ograniczały się jedynie do religii chrześcijańskiej ale wielu innych wierzeń, filozofii oraz etyki. Taka forma sprawiała, że chętnie chodziłem na zajęcia mimo, że nie były obowiązkowe.
Uczę w szkole matematyki i informatyki. Zgadzam się z większością spostrzeżeń w tym filmie. Boli mnie, że nie mogę z uczniami pracować nad tym co lubią robić, ponieważ zawaleni są nauka z innych obowiązkowych przedmiotów (których nie lubią i nie będą w nich ekspertami). Nasz system jest słaby i marnuje się w nim sporo czasu. Czas marnują uczniowie ucząc się niepotrzebnych rzeczy, jak też nauczyciele, którzy muszą zmuszać uczniów do zakuwania rzeczy które im "nie idą". To do niczego nie prowadzi. Po co humanista ma tracić swój czas na korepetycje z matematyki? Pozdrawiam
Nie zliczę ile wydałam pieniędzy na korepetycje z matematyki… te pieniądze mogłabym wydać na rozwijanie swojej pasji, ale nie, bo i tak musze zakuwać i rozumieć przedmiot, którego nienawidzę
Niestety wszystko powiedziane w tym filmie to prawda, ale też mogę dodać coś od siebie na własnym przykładzie. Niestety ludzie zdolni w szkole są zwykle pomijani i przyrównywani do całokształtu klasy, świetnie to opisał Dr.K z na kanale Healthy Gamer w materiale "Why gifted kids are actually special needs". Nauka w okresie podstawówki, gimnazjum oraz początku technikum szła mi dosyć łatwo, na tyle, że nie poświęcałem czasu na naukę w domu. W pewnym momencie przychodzi zderzenie ze ścianą w postaci materiału którego się nie rozumie/nie da łatwo przyswoić, jako iż szkoła sama w sobie nie uczy jak się uczyć to w zasadzie łagodnie mówiąc ma się problem, szczególnie kiedy nie masz nikogo bliskiego albo znajomego który potrafiłby ci to sensownie wytłumaczyć (wtedy pozostają korki czyli wydawanie dodatkowej kasy na informacje które i tak prawdopodobnie wylecą z głowy). Dodatkowo łatwe otrzymywanie dobrych ocen nie sprawia żadnej satysfakcji w efekcie ze "zdolnego ucznia którego stać" stałem się delkiwentem dla którego tytuł "prymusa klasy" jest jedynie obelgą a jedyną motywacją do jakiejkolwiek nauki jest tylko jednorazowe stypendium na półrocze za dobrą średnią. W ostateczności okazuje się, że szkoła zamiast miejsca do nauki staje się długim oczekiwaniem na piątek piąteczek piątunio albo jakieś inne dłuższe wolne, wstawanie wcześnie rano i myślenie: "Jak mi się nie chce znowu iść do tej budy, znowu będzie to samo, 8 lekcji nudy i bezsensownego słuchania". Dzięki za dobry materiał doskonale opisujący z czym muszą mierzyć się uczniowie a tym co doczytali ten wywód do końca dziękuję i życzę miłego dnia.
Witam w klubie osoby która była mądra ale została zderzona z ścianą o nazwie zmiana Jako jedna z pierwszych osób w klasie dobrze potrafiłem czytać z czym nawet niektórzy moi koledzy mieli problem w 8 klasie(jestem z rocznika w którym zmieniono z trzech lat gimnazjum na dwa dodatkowe lata podstawówki co jest głupie bo teraz mamy materiał z trzech lat zmieszczony w dwóch) i wtedy właśnie zaczołem mieć problemy z nauką i brak chęci teraz jestem w drugiej liceum i dotąd spadłem mocno w ocenach i rzeczy w których byłem dobry stały się dla mnie udręką. Polski który kochałem stał się dla mnie jak każdy inny przedmiot prawie bezużyteczny
16:10 Mój 'kochany' pan fizyk ze szkoły średniej : Gdzie ty z tą wodą/jedzeniem, jak masz do wszystkich to wtedy możesz, poczęstujesz wszystkich itp.. ❤️ Ciekawe jak by zareagował gdyby ktoś serio wstał i zaczął częstować klasę nie wiem, krakersami xp
Skończylam pół roku temu szkołę i się bardzo z tego cieszę. Problemy z sercem, depresja i chorobliwe odsypianie, to wszystko, czego nabawiłam się przez 19 lat edukacji.
Aż mi się przypomniał traumatyczny dzień gdzie podczas 7 lekcji na 3 była kartkówka, na jednej sprawdzian a na 2 trafiłam do odpytki. A liceum ukończyłam jakieś 6 lat temu. Nigdy w życiu nie chiałabym wrócić do szkoły.
Jako uczeń zgadzam się z częścią przectawionych argumentów i uważam że powinien się zmienić system oceniania, kultura w szkołach, wiecej swobody w dyskusji z nauczycielem i nie obawianie się że po takiej dyskusji uczeń może otrzymać uwagę za podważanie zdania, wiecej lekcji przedsiębiorczości które przygotowują do życia i brak niezapowiedzianych kartkówek. Mam wielu kolegów którzy mają problemy ze snem nawet bez siedzenia nocą przy ekranie i jest to związane ze stresem mało tego jeden znajomy zaczoł przedawkowywać leki na stres ponieważ małe dawki mu już nie pomagały, Co ciekawe w mojej szkole zabroniono chodzić na lekcji do toalety przez incydent gdzie jeden uczeń podczas lekcji chciał się samo kropnąć w toalecie na szczęście nic mu się nie stało a cała szkoła wszystko zatuszowała żeby nie stracić na wizerunku
Miałem sytuacje na pewnym przedmiocie ( chodziłem do Technikum) gdzie nauczyciel lubił się dowartościowywać , śmiać się z uczniów z ich braku wiedzy , dla niego to była czysta zabawa i rozrywka. Po niektórych jego lekcjach miałem ochotę popełnić samobójstwo i skończyć to, w środku tygodnia nie miałem ochoty na nic kompletnie bo byłem cały czas zmęczony, wracając na weekend jedyne co robiłem to grałem albo spałem bo na nic innego nie miałem ochoty :). Wybawieniem stały się zdalne , ale wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Aktualnie jestem na etapie zmiany szkoły na luźniejszą z mniejszą ilością godzin w tygodniu (liceum). Ale do tej pory śmieszy mnie fakt że ten system tak naprawdę ciągnie druta, bo ja mając zagrożenie na koniec roku z danego przedmiotu pytałem o wiedzę osobę posiadająca ocenę bardzo dobrą , prawie ZAWSZE było tak że ta osoba posiadała minimalnie większą wiedze odemnie , taką samą a nawet mniejszą , więc jest to jeden wielki żart. Pamiętajcie szkoła wam nie da sukcesu i nie przyjmujcie wszystkiego do siebie, odradzam też korzystania z pomocy psycholog szkolnej bo korzystałem już niejednokrotnie i zawsze słyszałem że papierek jest ważny tak samo jak szkoła i mam się uczyć. Pozdrawiam was wszystkich i życzę wam miłego dnia ;)
Ja osobiście zacząłem się uczyć na poważnie, z pełnym zaangażowaniem, dopiero na studiach prawniczych. Zasadnym jest podkreślić, że był to mój CZWARTY kierunek studiów. Gdy odkryłem pasję i zacząłem dostrzegać, dlaczego uczę się konkretnych zagadnień, po co mi to, wtedy emocje i moje nastawienie do nauki zyskały pozytywny charakter. W szkole czy to podstawowej, czy średniej, czy na innych kierunkach studiów, szedłem po najmniejszej linii oporu, imprezując, grając w gry i szlajajac się po mieście z kolegami. Nie dostrzegałem celu w angażowaniu się w szkołę. Tego w mojej opinii brakuje - nikt nigdy nie tłumaczy dzieciom, czym w ogóle jest aspekt celowościowy.
Hej, jak to zrozumiałeś ? Ja właśnie jestem na 1 roku i wybieram się do doradcy zawodowego porozmawiać, bo nie wiem w jakim kierunku się dokładnie pchać :(
Ja tam wiem co chce robic, ale szkoła zamiast mi pomoc to osiagnac utrudnia mi to, a ja musze sie uczyc nawet jak juz mam te 18 lat bo musze miec papierek bez którego nic nie osiągnę. Jestem swietnym pisarzem, interesuje sie aocjologia historia gospodarka polityka i psychologia, provuje pisać ksiazke ale zamiast wykorzystać energie ma to w czym jestem dobry musze ja marnowac na to zeby zdac matematyke, coraz bardziej zastanawiam sie czy nie odpuścić sobie, rzucic szkole znaleźć prace, pojsc do psychiatry i terapeuty zeby porqdzic sobie z problemami psychicznymi i traumami, i robic swoje majac nadzieję ze jakos to będzie
@@desu777_ moje poprzednie plany życiowe musiały się roztrzaskać na kawałki zostawiając mnie z niczym ponad wskazówkę, że dobrze wchodziła mi analiza przepisów pewnej ustawy, co w korelacji z moimi zainteresowaniami poskutkowało podjęciem decyzji co do dalszego rozwoju życiowego. Konkludując, to przyjdzie samo o ile będziesz postępować zgodnie ze swoją naturą i odkrywać to, w czym jesteś dobry/a. Tyle. Potrzeba jednak do tego samodyscypliny oraz solidnych "kotwic moralnych", także wsparcia otoczenia w tym, co robisz. I nie wolno zrażać się po porażkach, bo one najwięcej uczą.
@@nexerkarigum4031 mam podobny problem w tym że chciałbym odkryć co chce tak naprawdę robić w życiu ale poprawianie przedmiotów i ślęczenie nad książkami daje mi tylko poczucie że nie znajdę kierunku w którym będę się swobodnie i dobrze czuł
Ile ja miałem wojen z moimi starymi dlatego ze uczyłem się tego co chciałem z youtube i mialem wyjebane w to co jest w szkole. To jaka wiedzę przydatna do życia samodzielnie nabyłem z youtube, potem z książek- nie nawidziłem czytać podczas nauki w szkole, a teraz kocham. Dodatkowo potrafię nówić w 2 językach obcych. Internet jest najważniejszym wynalazkiem ludzkości
pamiętam jak na lekcji moja koleżanka zapytała pani do czego mogą być w życiu potrzebne wzory Viet'a, to pytanie sprawiło że pani milczała przez jakieś 6 minut aby na nie odpowiedzieć. ostatecznie stwierdziła że to jest potrzebne do jakiejś inżynierii
Matematyka to inaczej logika matematyczna, więc tu nie chodzi o to czy ci to się przyda w życiu tylko służy do bardziej przenikliwego ,błyskotliwego rozumowania które następuje po długotrwałym praktykowaniu (setki różnych przykładów, wzorów i rozumieniu różnych twierdzeń w celu wykorzystania ich do robienia przykładów). To jest właśnie matematyka a to, że tam użyjesz jakiegoś wzoru na pole kwadratu w celu obliczenia potrzebnej ilości kafelek do remontu to przypadek nie potwierdzający reguły.
8:35 3..... 3 to mogą być sprawdziany, ale za to kartkówek może być naprawdę wiele. W pewnym momencie nauczyciele musieli ciągle przekładać testy bo taki przepis... Wiecie jak poradzili sobie z problemem ? Zamiast sprawdzianów zaczęli robić długieee kartkóweczki ;) "Macie dużo kartkówek ? Ale ten przedmiot też jest ważny" ~ prawie każdy nauczyciel
Bardzo potrzebowałam tego filmu teraz 🥺❤️ Po przerwie świątecznej wróciłam do szkoły na 3 dni ( nie liczę dwóch pierwszych, bo miałam egzaminy zawodowe) i czuję się strasznie wykończona i wypalona. Normalnie się nie stresuje, ale w tym tygodniu chyba codziennie miałam lekki stres wywołany nauczycielką od chemii. Przygotowuje mnie do matury z chemii i przez to że mamy z nią lekcje prawie codziennie teraz zadaje nam dużo zadań do zrobienia, przerabianiu dodatkowego materiału i uczeniu się z lekcji na lekcje. Nie widzi tego, że zaczynam mieć problem z przyswajaniem tak dużego materiału w tak krótkim czasie. Ostatnio uniosła na mnie trochę głos, ponieważ czegoś nie umiałam i przez to teraz przed każdą lekcja z nią się lekko stresuje. Wstawanie wcześnie rano ze względu na dojazdy wcale nie pomaga, zwłaszcza że lubię późno się kłaść spać . Ostatnio jeszcze jest mi strasznie przykro, bo moja studniówka została odwołana i dla wielu osób to nic takiego, ale dla mnie to wydarzenie miało ogromne znaczenie z osobistych powodów. Na co dzień jestem naprawdę energiczna i radosna, ale ostatnio jest mi tak źle z tym wszystkim 😣
W końcu po tylu latach powstał materiał o tym dramatycznym systemie szkolnym. Nic się nie trzyma kupy. Masa stresu, zadań, ocen aby później wypchać Cię w świat pracy, w którym okazuje się, że gówno potrafimy bo nie mamy masy umiejętności. Jak opuściłem szkolne mury już chwilę temu to okazało się, że najważniejsza jest w każdej pracy ( o ile nie mamy jej wymasterowanej) chęć nauki, sposób przekazywania wiedzy, czy dana praca koreluje z naszymi wrodzonymi"talentami", czy środowisko w pracy jest sprzyjające nauce nowej pracy. Fantastyczny materiał, mam nadzieję, że zostanie rozpowszechniony w szkołach. Co do zdemonetyzowania filmu- po takim materiale to wykupie patrona. Pozdrawiam i mam nadzieję, że ten film nie zginie
Po obejrzeniu tego odcinka jestem pewny, że spróbuję pokazać go nie znajomym z klasy, czy lepszym nauczycielom, a całej szkole lub nawet wszystkim szkołom w mieście. Ten film wytyka prawie każdy poważny błąd szkoły i dodatkowo można tutaj dodawać jeszcze więcej argumentów za lub wzmacniać te obecne tutaj (np. dodając, że w stanach zjednoczonych nie ma prac domowych, a jest tam już i tak wysoki odsetek ludzi, którzy są zestresowani szkołą) Czuję jakbym mógł coś z tym zrobić, coś zmienić... Ale wiem, że zaraz to minie, a w poniedziałek znowu będę musiał iść do tego pierdolnika marnować czas siedząc w ławce i prawie zasypiając zamiast w końcu usiąść do nauki programowania, którą tak właściwie porzuciłem od początku roku szkolnego, bo jest zbyt wymagająca na dni robocze. Cóż, zostało chyba tylko obalenie rządu i zmiana tego głupiego systemu w Polsce i namawianie do zmiany w innych krajach xD To się nigdy nie stanie...
@@tadeuszswiderga8793 nie wiem, jak to działa w przypadku szkół średnich, ale patrząc na to, jak działa system to trudno by było z maturami. Poszukam informacji na ten temat, ale i tak rodzice mi nie pozwolą na nauczanie domowe...
@@mareknot706 nie, nauka programowania w takim stanie, w jakim uczniowie są po lekcjach nie jest możliwa. A w dłuższe wolne zawsze siadam do nauki albo programowania albo grafiki 3D albo montowania filmów. Możesz mi nie wierzyć, ale nic z tym nie zrobię ¯\_(ツ)_/¯
@@fazdonger W takim razie szacunek dla Ciebie. Napisałem tak, bo najczęściej przeszkodą w osiągnięciu celu jesteśmy my sami i tak zagaiłem, żeby sprawdzić, czy nie znalazłeś sobie wygodnej wymówki. Życzę przede wszystkim wytrwałości, pozdrawiam :-)
Ten fragment ze snem jest dla mnie najbardziej prawdziwy. Jestem nocnym markiem i aktywna na 100% zaczynam być od 18 i trwa to do około północy. Wtedy uczę się, rysuje, piszę, odrabiam lekcje, mogę sobie nawet ćwiczyć pod warunkiem, że nie obudzę rodziców. W wakacje czuję się perfekcyjnie. A co później? Nadchodzi szkoła, muszę wstawać o 6 i dosłownie zasypiam na lekcjach. Później padam ze zmęczenia o 21, przeżywam następny dzień, po czym znów jestem aktywna w nocy...
Ja już dawno po szkole,a wstanie do roboty ok.5 rano niewykonalne niemal :p Mój mózg zaczyna działać ok.9-10 a wcześniej jestem jak zombie. W nocy mogę spokojnie wysiedzieć do 3-4, a mój mózg działa na pełnych obrotach w tych godzinach. Być może niektórzy tak już mają,że lepiej działają wieczorem,niezależnie od wieku :)
Dzięki za twój poświęcony czas bo miło się słucha że ktoś ma te same zdanie co ty i docenia twój wysiłek i prace ale przykre jest to że słuchamy i rozumiemy to tylko my uczniowie ale nauczyciele już powiedzą że to bzdura i wierzymy we wszystko co nam powiedzą i wcisną bo oni jak zwykle mają swoje zdanie i moim zdaniem w Polsce nigdy a przynajmniej w następnych latach nic się nie zmieni
Obecnie jestem w klasie maturalnej pewnego dość wysoko notowanego technikum na profilu technik-informatyk i powala mnie jak celny jest ten materiał. Przypominam sobie drugą klasę(kiedy jeszcze była w trybie stacjonarnym) gdzie przez dwa dni odbywało się 9 godzin lekcyjnych(jeden dzień na 8, drugi na 9 jeśli dobrze pamiętam) a następny dzień "jedynie" 8 godzin, ponieważ trzeba było gdzieś upchnąć przedmioty zawodowe a do tego w klasie 2 i 3 odpadał po miesiąc nauki przez praktyki zawodowe, w tamtym okresie wszyscy jechali na 3 lub 4 godzinach snu a popularnym żartem było podchodzenie do okna i zachwycanie się "pięknym zachodem słońca"(zima więc ciemno robiło się chwilę po 16). W tamtym czasie nie byłem w stanie robić niczego konstruktywnego, o nauce nawet nie wspominając. Nauczanie zdalne było, dla mnie osobiście, wybawieniem ponieważ dnia nie rozpoczynał ból głowy i tańczące w niej papieże, okazało się nagle, że materiał którego nie rozumiałem na lekcjach jestem w stanie samodzielnie pojąć, bez większych problemów, korzystając z materiałów dostępnych w internecie. W zeszłym roku dzięki temu, że przycisnąłem kurs CCNA udało mi się nawet znaleźć entry-level posadę w zawodzie by móc dorabiać w weekendy czy święta i nie jestem w stanie kompletnie zrozumieć twierdzenia jakoby praca miała spowodować, że zatęsknię za szkołą. W firmie w której pracuję czuję, że ludzie podchodzą do mnie poważnie i szanują mój czas a nie traktują jak debila który nawet nie jest w stanie stwierdzić kiedy naprawdę musi skorzystać z toalety. System szkolnictwa jaki mamy jest skrajnie patologiczny i prowadzi do wyniszczenia ludzi którzy do niego trafiają, nie da się zrealizować wszystkich założonych przez program aktywności tak by pozostała sensowna ilość czasu i energii na życie prywatne. Nierealizowanie wszystkich powierzonych zadań szkolnych jest po prostu konieczne by mieć jakąkolwiek możliwość osobistego rozwoju, jednak przez wielu nauczycieli jest to traktowane jako lenistwo. Jestem ciekaw ile jeszcze pokoleń będzie musiało przejść przez tą maszynkę do mielenia. Absurdalne jest też dla mnie twierdzenie, że młodzi ludzie przesadzają z przemęczeniem szczególnie, że w szkole do której uczęszczam jest kilka historii samobójstw(pewnie szkoła nie była jedynym czynnikiem ale jestem w stanie się założyć, że dołożyła do tego parę cegiełek).
@@MultiKomentator ta tylko dziecko a dorosly to ogromna przepasc aby organizm mogl sie rpawidlowo rozwijac i funkcjonowac to powinien byc wyspany dzieci nie powinny wstawac o 5 zeby isc do szkoly np na religie czy inny bezwartosciowy przedmiot wazne aby osoba ta mogla sie wyspac bo co z tego ze ktos bedzie nawet 10h w szkole skoro po 4-5h juz przestanie myslec o szkole a zacznie myslec kiedy wroci do domu i co bedzie robic jak wroci
@@MultiKomentator nie wydaje mi się abym musiał się przygotowywać 4 lata do wczesnego wstawania w przyszłości. A nawet jeśli, to czy uważasz że znienawidzenie z tego powodu szkoły jest warte tej "nauki wczesnego wstawania" ?
Mam za 2 miesiące 18 lat, niedawno rzuciłem szkołę, na urodziny tylko przyjdę po dokumenty i tyle mnie widzieli XD W zamian za to chodzę do pracy i rozwijam się po swojemu i szczerze uważam że na lepsze mi to wychodzi. Odkąd nie ma mnie w szkole jestem codziennie wyspany, nie czuję takiego zmęczenia i z moją psychiką dużo lepiej. Polecam każdemu i pozdrawiam cieplutko😎
@@kaka123150 wiesz, nie powiedziałem wszystkiego i nie robię tego bez pomysłu. Planuję zrobić kurs zawodowy na technologa robót wykończeniowych, a oprócz tego mam zostać szefem kuchni w lokalu w którym pracuję od pół roku. Poza tym chcę skończyć szkołę średnią ale na weekendy
@@kaka123150 co za pierdolenie. na zachodzie maturę robi rzadko kto i jakoś ludzie pracują. nie mam matury i pracuje na pół etatu i zarabiam 4x więcej niż w Polsce nauczyciel na pełen etat xD
@@kaka123150 Mordo, jeżeli - dajmy na to umiesz programować to żaden pracodawca nie będzie się Ciebie pytał jakie masz wykształcenie. I ten przykład mozna sobie analogicznie przełożyć na dowolna umiejętność, która może dać Ci zarobić. Zresztą nawet jakby ktoś miał się spytać o średnie to równie dobrze możesz ściemnić że je masz, nikt tego nie będzie sprawdzał :c
@@kaka123150 podałeś skrajny przypadek, totalnie nie wiem czym motywowany, bo raczej na codzień pracownicy z pracodawcami nie ganiają się po sądach i nie wiem też w jaki sposób gość miałby dojść do tego że skłamales w cv... Ale tak jak mówiłem, z pewnością żaden nie będzie się pytał o średnie, bo w rzeczywistości liczy się to co umiesz a nie dyplomik ukończenia szkoły
@@kaka123150 po cholerę mi matura skoro nie zamierzam studiować a Ausbildung można bez niej robić? mam dwa zawody i planuję robić kolejne bez siedzenia i zamulania bo ktoś jest staromodny i wierzy że po studiach zarabia się kokosy 🤣 samo wykształcenie techniczne i znajomość języka za granicą zupełnie wystarczą by żyć na poziomie 👍
Niesamowicie wartościowy i rzetelny materiał. Sama prawda, jest dokładnie tak jak przedstawiłeś w filmie. Mam nadzieję, że ten materiał trafi do jak największej ilości osób.
Postanowiłem, ze dorzucę swoje wspomnienia z czasów szkolnych. Będzie długo i mogą pojawić się wyrazy niecenzuralne. Czasy od późnej podstawówki, przez gimnazjum aż do liceum były dla mnie frustujące. Byłem ciągany po różnych psychologach i specjalistach i miałem wrażenie, że traktują mnie jak jakiegoś wyrzutka czy niepełnosprawnego intelektualnie. Chodziłem do klasy dla tzw. "trudnych dzieci" i jak można się domyśleć - wrzucenie ponad dwudziestu takich dzieciaków do jednej klasy nie mogło skończyć się najlepiej. Silniejsi rozwalali całą lekcję i prześladowali tych słabszych którzy kompletnie sobie nie radzili. Co prawda większość nauczycieli była w porządku, ba - niektórzy nawet rzeczywiście potrafili przekazywać wiedzę uczniom. Jednak klasa była kompletnie przeładowana i dodatkowo mieliśmy lekcje często od 7, bo było po prostu tak dużo uczniów (literki którymi nazywano klasy kończyły się często na G albo nawet na H, a to tylko jeden rocznik!). Nawet w przypadku najbardziej charyzmatycznych i zaangażowanych nauczycieli przekazywanie wiedzy w takich warunkach było skrajnie nieefektywne. Byłem jednym z tzw. "trudnych dzieci", dodatkowo w gimnazjum często chodziłem wkurzony - na szkołę, na kolegów i ogólnie na cały świat. Skutkiem czego nie należałem do osób koleżeńskich i przyjacielskich, często popadałem w konflikty. Wszelkiego rodzaju bójki czy inne formy przemocy fizycznej były poza kontrolą nauczycieli - najczęściej rozdzielali oni walczących, zmuszali do nieszczerych przeprosin a walka przenosiła się poza szkołę. Formą kary, która była najczęściej stosowana wobec "problematycznych" dzieci była wizyta u psychologa szkolnego. Byłem tam częstym gościem i do dzisiaj mam jakiś uraz do psychologów, przez szkołę właśnie. Nienawidziłem tego. Wolałem dostać pałę albo uwagę niż znowu tam iść. Ci ludzie byli tacy irytujący i sztuczni że głowa mała. Tak jak pisałem, traktowali mnie jak jakieś biedne dziecko specjalnej troski zamiast porozmawiać ze mną jak z normalnym człowiekiem. Wielokrotnie pytali się mnie o kwestie, o których nie miałem ochoty rozmawiać nawet z moimi rodzicami, a co dopiero z babką której tak właściwie w ogóle nie znam. Często dość dosadnie odmawiałem odpowiedzi i nie wyrażałem chęci na dalszą rozmowę ale to oczywiście nic nie dawało, nadal mnie tam wysyłali. Nie docierało to do nich czy coś? To tak trudne do zrozumienia że nie chcę gadać i opowiadać o swoim życiu prywatnym komuś, kogo w ogóle nie znam? Jakbym chciał i miał taką potrzebę to sam bym się tam udał. Nie chciałem rozmów i udawanej uwagi. Chciałem żeby się ode mnie wszyscy wreszcie odpieprzyli i przestali traktować jak dziecko specjalnej troski. Kiedyś w jakieś poradni, dostałem jakieś zadanie diagnostyczne do rozwiązania. Miałem wtedy 16 lat, a zadanie było na poziomie pięciolatka. Spytałem się wprost tej pani czy uważa że jestem debilem i po prostu wyszedłem. Z perspektywy czasu zauważam że zachowywałem się nadzwyczaj lekceważąco i wulgarnie, ale byłem po prostu wkurwiony takim traktowaniem. Nie twierdzę że ci ludzie byli źli, pewnie część z nich naprawdę chciała mi pomóc, tylko że robili to w sposób który powodował u mnie tylko wkurwienie. Naprawdę wolałbym żeby ktoś usiadł, udzielił mi reprymendy i pogadał jak człowiek z człowiekiem. Ale nie, zamiast tego pierdolili farmazony jakby mówili do kogoś opóźnionego w rozwoju, myśląc że pewne kwestie są poza moim zasięgiem rozumienia i trzeba mi tłumaczyć że koło jest okrągłe. Okres pierwszej i drugiej klasy LO był dla mnie dość mocno depresyjny z wielu względów. Znowu zmiana środowiska, z jednej strony pożegnałem osoby które mnie wkurwiały, ale z drugiej zaś strony wszystko było nowe. Nie odnalazłem się zbytnio w nowym środowisku, dodatkowo wiele nauczycieli było gorszych niż w gimnazjum. Co prawda istniały wyjątki, i nasza wychowawczyni była raczej w porządku ale dwóch naszych belfrów wybijało się w rankingu nielubianych przez większość uczniów. Jednym z nich była matematyczka. Nie jestem asem z matmy i nigdy nie byłem. W gimnazjum nauczycielka ogarniała, że pewni ludzie nie są predysponowani do przedmiotów ścisłych i wymagają dłuższego przerobienia materiału. W miarę możliwości tłumaczyła gdzie popełniam błędy, jak rozwiązywać poszczególne zadania i zauważała że robię postępy. Słowem - była solidna w tym co robiła i wywiązywała się z zawodu nauczyciela. Biorąc pod uwagę to, że w klasie większość osób nie była orłami z matematyki i nie wzbijała się ponad trójki czy sporadyczne czwórki, robiła dobrą robotę. Natomiast baba z liceum... Ja pierdolę. Potrafiła pytać nas z rzeczy, których nawet konkretnie nie przerobiliśmy, robić kartkówki jako "karę" za złe zachowanie i pierdolić potem jak to źle się uczymy. Starałem się być na bieżąco, ale materiał był dla mnie zwyczajnie trudny. Jednak szybko oduczyłem się prosić o wytłumaczenie tego co się dzieje na tablicy, bo reakcją na to było "trzeba było uważać a nie patrzeć w telefon". Nawet nie chciało się jej wytłumaczyć co źle zrobiłem na sprawdzianie, powiedziała mi po prostu że "wszystko" było źle i tyle z jej strony. I to nie była niezapowiedziana kartkówka, tylko sprawdzian na który się uczyłem i siedziałem nad tym cholerstwem po szkole, w moim wolnym czasie. Kiedy mimo przygotowania i ćwiczeń na kolejnych sprawdzianach dostawałem pałę albo dwa na szynach, mój zapał do nauki sukcesywnie spadał. Skutkiem czego ledwo zdałem z matmy i to fuksem. W trzeciej klasie LO byłem już zdecydowany co chcę robić po szkole i w jakim kierunku będę kontynuował swoją edukację. Rozpoczął się okres straszenia MATURĄ. Gdyby wierzyć nauczycielom, jest to egzamin tak trudny że opanowanie fizyki kwantowej to przy tym małe piwo. Wszyscy musimy się jeszcze więcej uczyć, chodzić na dodatkowe zajęcia i recytować kanon polskich lektur obudzeni o trzeciej w nocy po zakrapianej imprezie. O ile w drugiej klasie nauczyciele tylko nieśmiało przebąkiwali o egzaminie dojrzałości, to w trzeciej klasie wynieśli egzamin państwowy do rangi przebiegnięcia pustyni bez wypicia jednej kropli wody. Pewnie wydawało im się, że to zmotywuje nas do nauki, na pewno. Wywoływali tylko zupełnie niepotrzebny nikomu stres, potęgowany przez rodziców bo przecież "bez matury będziesz rowy kopał". Paradoksalnie, właśnie w trzeciej klasie mój zapał do nauki pikował i w drugim półroczu osiągnął dno. Jedyne co chciałem, to żeby szkoła się skończyła. Miałem w dupie czy na świadectwie będą dwójki czy czwórki. Byle zdać szkołę, zdać maturę i opuścić mury tej zacnej instytucji. Na lekcje chodziłem tylko po to, żeby mieć te wymagane 51% obecności. Wolałem uczyć się tego, co przyda mi się po szkole i czym będę się zajmował. Moje postępy były odwrotnie proporcjonalne do ocen w dzienniczku, przez co mało brakowało mi do powtarzania trzeciej klasy. Podchodząc do matury jakoś zbytnio się nie stresowałem, bo i tak wynik był dla mnie obojętny. Po opuszczeniu murów szkoły poczułem jakbym wreszcie zrzucił pewien ciężar. Byłem wolnym człowiekiem, mogłem decydować o sobie. Po tych wszystkich latach to było wręcz uwalniające. Poszedłem do szkoły policealnej - pierwszej szkoły w której uczyłem się tego, co chcę i wykorzystywałem wiedzę w praktyce. Teraz mam pracę którą lubię i w której muszę się uczyć nowych rzeczy, ale w odróżnieniu od państwowej szkoły - te rzeczy przydają mi się na co dzień i swoją wiedzę wykorzystuję na bieżąco. Lecz nawet w momentach kiedy zarabiałem minimalną krajową jako pracownik fizyczny NIGDY nie pomyślałem że w szkole było lepiej. W żadnym momencie życia nie chciałem się cofnąć do czasów szkolnych. Dokonywanie własnych wyborów i ponoszenie ich konsekwencji, zarabianie własnych pieniędzy i kierowanie swoim zyciem jest sto razy lepsze. Jeśli jakiś uczeń dobrnął do tego momentu to mam jedną radę - nie patrzcie na oceny. One nie znaczą zupełnie nic. Moim skromnym zdaniem zamiast skupiać się na nich, lepiej znaleźć coś co was interesuje i w tym się rozwijać. Żaden pracodawca nie będzie się pytał o świadectwo i oceny, tylko o konkretne umiejętności w konkretnej dziedzinie. Nawet bez matury można się ogarnąć i zarabiać przyzwoite pieniądze, tylko trzeba mieć łeb na karku i tego chcieć. Nie twierdzę że edukacja jest bez sensu, ale wkuwanie rzeczy pod oceny nie ma sensu, nie miało i nie będzie mieć, niezależnie od tego co twierdzą nauczyciele.
18:55 najbardziej mnie rozpierdolił dodatkowo argument moich rodziców. Ostatnio przeżywałem dość głęboki dół psychiczny i często zacząłem dyskutować jakoś na temat tego, że w sumie w tej szkole to nic nie osiągnąłem oprócz bezsensownych ocen które nijak nie przekładają się na jakość naszego życia i nie wnoszą do niego żadnych praktycznych umiejętności. A dodatkowo usłyszałem od nich, że może i mam straszną chujnię, ale po szkole stanę się kimś i będę miał łatwiej w życiu, a to nie jest prawda, bo będąc w techikum elektrycznym, zamiast kształcić umiejętności manualne i techniczne, to uczę się niepotrzebnych przedmiotów które tak jak autor wspomniał zawalają nasz czas wolny i nie mam po prostu na to czasu. Dodatkowo słyszę przez to, że pomimo niby tego że szkoła zagwarantuję mi niejako przyszłość, to nie interesuję się w ogóle swoim kierunkiem i nie ćwiczę wyżej wymienionych umiejętności i przez to nie dostanę się do pracy xDDD
Można dodać jeszcze że szkoła nasza opiera się na złym sposobie uczenia, jako że zawszy uczymy się do matury, a nie żeby się nauczyć. Czyli stosowany jest tu stres, strach i kara za błędy, aniżeli nagradzanie za naukę przydatnych w życiu rzeczy.
dokładnie.. kilka dni temu nasza nauczycielka polskiego oddając testy czytania ze zrozumieniem zaczęła tłumaczyć, że w jednym zadaniu każdemu odjęła punkty mimo tego że odpowiedzi były poprawne. dlaczego? ponieważ nie zawierały konkretnego, wyspecjalizowanego określenia jakiego użycie wymagano w kluczu a o którym wszyscy pierwszy raz w życiu usłyszeli. potem zaczęła gadać, że ona nas musi przygotować do dawania odpowiedzi zgodnych z kluczem, pod maturę, bo tylko to się liczy a nie to, czy się faktycznie zrozumiemy dany temat. no japier..
Zrobił Pan niezwykle przydatny i ważny materiał i szczerze dziękuję za niego albowiem jest napewno w stanie więcej wytłumaczyć członkom rodziny i ludziom z mojego otoczenia dlaczego się tak czasami źle czuję :>
Bardzo ważna rada dla wszystkich młodych ludzi którzy jeszcze się uczą jest to aby rozwijali znajomosci i dojścia związane ze swoim zawodem bądź kierunkiem pracy .
Kolejnym problemem bywają rodzice. Jeśli rodzice nie przykładają większej wagi do oceny dzieci, to nie ma większego problemu. Jednak dla wielu z nich oceny dziecka to karta przetargowa, którą można się chwalić przed innymi dorosłymi, jakie ma się wspaniałe i mądre dziecko. To jest ogromny dramat i podwójna presja.
A ja zazdroszczę chciałbym się tepnac do 20 roku życia bo wtedy się rodzisz. Szkoła to tylko proces rozjebywania cie żebyś mógł się urodzić...... W Polsce :)
Właśnie dlatego nauka zdalna była bardziej przydatna w edukacji. Nikt nie odczuwał stresów, miał czas dla rodziny na swoje pasję i dla siebie. Niestety mamy zminimalizowany umysłowo rząd, który nie przemyśli teraz wprowadzenia ponownie edukacji domowej, tylko mamy chodzić do szkoły w czasie pandemii-wracamy do domu źle się czujemy i zastanawiamy się z dnia na dzień, czy nie zachowujemy na covid-19 lub kilka nowych wariantów. Jestem zdania, aby ten filmik dostarczyć do osób odpowiedzialnych za zmianę trybu nauczania społeczeństwa.
Materiał zdemonetyzowany, całe szczęście, że treść jest nieodpowiednia dla większości reklamodawców. (:
Witaj szkoło
niestety youtube też schodzi ostatnio na psy, nie pozwalają nawet słówka powiedzieć :/
Chociaż tyle :)
XD
Czuję satysfakcję z tego powodu. Prawda czasami boli ^^
dlatego zdalne były dla mnie wybawieniem, mogłem skupić się na własnych pasjach, nie musieć pytać się nauczyciela czy łaskawie mogę pójść do toalety czy napić się picia lub coś zjeść, a na przedmiotach, na których mi zależało po prostu się skupiałem
A później nauczycielka opierdalała dlaczego nie odpowiedziałeś jej gdy cię pytała
Ja zdalnych nienawidziłem. Osiem godzin przed komputerem, wszystko dookoła mnie rozpraszało i nic zapamiętać z lekcji nie mogłem. Nawet z mojego ulubionego przedmiotu. Jeszcze ten stres, że Ci komputer wywali i Ci baba wlanie, że uciekłeś z lekcji lub, że się spóźniłeś przez to. Po za tym to w szkole podczas przerwy jest jakaś możliwość, aby się z kolegami spotkać, a na zdalnych w ogóle. Zdalne były dodatkowo okresem, w którym łapałem najgorsze oceny przez to, że nic z tych lekcji na zdalnych zapamiętać nie mogłem. W dodatku się depresji nabawiłem.
@@chlebiarz7218 Dla mnie to bez różnicy bo i tak w szkole nie potrafiłem nic zapamiętać z lekcji
@@chlebiarz7218 W babę że mnie ochrzani mam wywalone a kolegów nie mam więc lekcje zdalne lepsze
@@chlebiarz7218 Przecież z kolegami możesz gadać na np. na discordzie. Nie uważasz, że jeśli nie masz z kim pogadać tylko dlatego, że nie jesteście zmuszeni do przebywania w jednym miejscu, to coś jest nie tak? Ja siedzę na tym discordzie nawet podczas lekcji i, choć pewnie wynika z tego wiele złego, niejednokrotnie wychodzi tak, że na lekcjach na których nam zależy uczymy się nawet lepiej. Porównujemy wyniki (np. na matmie, albo chemii), jak ktoś czegoś nie rozumie to mu na szybko wyjaśniamy. Dzięki temu nikomu się na tych lekcjach nie nudzi i aż chce się rzetelnie pracować. Przy odpowiedziach jest mniej stresu, bo zawsze możesz się trochę wspomóc (w końcu masz ekran przed sobą i telefon obok), albo ktoś może ci podpowiedzieć. Jak dla mnie zdalne są zajebiste pod praktycznie każdym względem.
Ja chwilę temu skończyłem edukację i obecnie pracuję
Wciąż mam w głowie słowa dorosłych, jak jeszcze byłem dzieckiem
Mówili, że jak pójdę do pracy, to będę tęsknił za szkołą
I wiecie co? Mylili się, w życiu bym się nie cofnął, na żaden z etapów edukacji
Mam to samo, nawet najgorsza praca, którą wykonywałam była lepsza od szkoły. W domu mogłam już tylko odpoczywać i zajmować się życiem prywatnym, a nie "przygotowywać się" na kolejne dni.
@@lottax.8031 Dokładnie. Brak zadań domowych, sprawdzianów, wstydu przy tablicy
Wiadomo, że czasem trzeba się czegoś duouczyc, ale przynajmniej wiesz, że tego potrzebujesz i jeszcze Ci za to zapłacą
Dodam, że zawstydzanie i etykietyzacja, to grzechy wielu nauczycieli powodujące traumę u uczniów :/
Mi zawsze mama powtarza "szkola to czas twej młodości, najlepszy okres twojego życia. Jak pójdziesz do pracy to wszytko się skończy" tylko co się skończy? Stress, kiepski humor, ogólna niechęć do życia. W pracy przynajmiej mam nadzieję ,że uda mi się stworzyć model 8g pracy potem odpoczynek i czas dla siebie. I jeszcze mi za to zapłacą.
Mam wrażenie że te szkoły to pokończyliście w zeszłym roku... W pracy dopiero wychodzi nierownosc spoleczna. Owszem masz te pieniadze (o ile Ci starczy na cos po oplatach ;)) ale nie maszz kiedy ich wydac. Ciagle praca, dzien za dniem leci jak woda z kranu. miesiac za miesiacem... do 20 wszystko idzie powoli bo ciagle wolne... po 20 a przed 30 zaczynasz zauwazac ze jednak to nie jest tak jak sie wydawało. Dochodzi jeszcze kłopot z odnalezieniem drugiej połówki. Wiec dorgie dzieci ciesszcie się tym wspaniałym czasem miedzy 20 a 30'tka ;)) elo
"Ze szkoły wyniosłem tylko depresję i 2 kable"
Klasyczne powiedzenie lecz większość z nas nawet tych kabli nie wyniesie
Ja jedyne co ze szkoły wyniosłem to ukradziony ołówek
@@kubapolak774 Ja szarfę
Ja geforce gt610 xddd
Słyszałem o takich agentach, co wynieśli 64gb ramu ddr4
@@ktos9934 no to nieźle
-"Zapomnij o wszystkim, czego uczyłeś się na studiach"
-"Ale ja nie studiowałem..."
-"A to przepraszam, jednak bez odpowiedniego wykształcenia nie może pan objąć tu stanowiska"
A wielu studiowało i nie pamięta czego sie uczyli. Miałem znajomego kujona który dochrapał sie stanowiska prezesa w spółce. Mieszkaliśmy po sąsiedzku patrzał sie na mnie z góry że ja tylko po zawodówce. Kiedyś sie zgadaliśmy i temat nauki i wykształcenia powrócił. Więc zdałem mu proste pytanie z astronomii której fanem jestem. Stwierdził że on nie pamięta że to było dawno etc. To czego oni tam na tych studiach się uczą i po diabła skoro po kilku latach nic nie pamiętają? Znam też informatyka ma łeb jak sklep a nie wiedział jaka najdłuższa jest rzeka w Europie.
Edukacja coś z ludziach zabija coś blokuję zmienia w Zombie. Bezduszne maszyny.
@@amonra4046 Może nie wiedział jaka jest najdłuższa rzeka w europie i co z tego? Jakby chciał się dowiedzieć to w 10 sekund wygugla. Uważasz, że uczenie się atlasu na pamięć jest miarą człowieka xD ?
Co
Od zawsze mocno interesowałem się astronomią i astrofizyką, informatyką, i podobnymi naukami ścisłymi. Obydwaj moi dziadkowie byli maniakami nauki i technologii, więc zaszczepili we mnie tę wiedzę. Nie byli profesjonalistami, ale po prostu opowiadali o tym co ich pasjonowało i kupowali mi książki na urodziny i święta.
A potem przyszła szkoła, pierwsze lekcje przyrody, fizyki, informatyki... I wtedy naszła mnie taka myśl:
"Szkoła jest mistrzem w przedstawianiu fajnych rzeczy tak, żebyś ich nienawidził"
Zgadzam się w 100%
Poszedłem do technikum informatycznego tylko dlatego bo moim marzeniem było stworzenie prawdziwej gry. Po 3 latach szkoła mnie w sumie niczego nie nauczyła w tym kierunku, tylko znienawidziłem programowanie stron, ale to przez nauczyciela który totalnie nie umie uczyć (każe przepisywać kod do zeszytu i nie daje żadnych materiałów choć je pokazuje na lekcji,co moim zdaniem jest po prostu śmieszne)
Wszystko co wiem o programowaniu musiałem sam znaleźć i wykorzystać.
@@MrTimPL Ja chodziłem do ponoć najlepszego technikum informatycznego w Polsce.
Ani razu nie składaliśmy komputerów XD
Ale papierek na technika informatyka jest...
@@Furebel my też nie składaliśmy komputerów, wszystko teorytycznie robimy. Ja się zastanawiam czy wogóle zdam... Z ciekawości gdzie chodziłeś?
@@MrTimPL Wolałbym się nie doxować, więc nie powiem gdzie chodziłem. Ale było to około 10 lat temu, myślałbym że sytuacja się zmieniła przez te czasy...
Wydawałoby się że składanie komputerów to podstawa by zostać technikiem informatykiem, a szkoła tak działa że i tak musisz uczyć się samodzielnie... Marnowanie czasu.
@@Furebel też chciałbym dostać ten papierek, ale niestety "naprawa komputera osobistego" wygląda u mnie tak, że dostajemy zadanie na jakiejś szkolnej platformie edukacyjnej i mamy opisać jak je zrobić w Wordzie. Składanie komputerów u nas wygląda tak, że dostajemy jakiegoś Frankensteina z 2005r. Dell optiplex bez połowy części, który podobno działa i wyjmujemy to co w nim zostało, a potem składamy. Tak dla wyjaśnienia skoro nie ma połowy części to i tak nie będzie wiadomo co gdzie i jak, tym bardziej jeżeli chciałbym składać nowy komputer z wodnym chłodzeniem, nie wiedziałbym nawet za co się zabrać. O lutowaniu czy podobnych rzeczach nawet nie ma co wspominać, bo tego nie ma w podstawie programowej czy jakoś tak xD. A wracając do tych zadań w Wordzie (zapomniałem się rozpisać). Dostajemy np. kilka pytań oraz podręcznik w PDF zero wytłumaczenia tematu, dostaliście zadanie, macie podręcznik to róbcie, a nauczyciel zajmuje się własnymi rzeczami. Po wpisaniu niektórych pytań w przeglądarkę wyskakują strony typu brainly czy coś takiego i jest tam podana data zamieszczenia pytania. Najstarsze pytanie które znalazłem było z 2008r. W tym roku w czerwcu będę miał egzaminy z sieci i systemów operacyjnych. A jak dobrze wiadomo co to za informatyk który nie zna na pamięć wszystkich komend w terminalu w Linuxie. Albo co to za informatyk który nie potrafi stworzyć folderu w cmd. Na konfigurowanie routera czy switcha nie powinienem narzekać bo teoretycznie mieliśmy to na lekcjach. O konfiguracji windows server napisze tylko tyle że mieliśmy kilka godzin na praktykach 2 miesiące temu i nic z tego nie pamiętam. Oczywiście nauczyciela z nami nie było, tylko przez kilka pierwszych godzin bo praktyki odbywały się normalnie w czasie lekcji i musiał iść na normalne lekcje. Programowanie mieliśmy tylko w 1 klasie. Polegało ono przede wszystkim na siedzeniu przed komputerem lub graniu w CS 1.6 lub Minecraft, ponieważ nauczyciel przychodził na lekcje i sobie siedział, nie dawał nam żadnego zadania ani nic. Przez cały rok zrobiliśmy z nim całe 5 zadań z c++. Potem zaczęła się pandemia i nie było z nim wcale kontaktu. Gdy zabrakło mu ocen z danego przedmiotu to magicznie pojawiały się 5 za aktywność tak żeby nikt się nie czepiał że ocen nie ma. A wracając po raz kolejny do tych zadań w Wordzie ocenianie tych zadań polega na losowaniu, najgorsza ocena jeżeli zrobiło się zadanie to 3- a najlepsza to 4+, za brak oczywiście 1. Kiedyś kilku moich znajomych wysłało w pliku do zadania przepis na pizzę i dostali 4 tymczasem osoby które rzeczywiście zrobiły zadanie dostały po 3. Creme de la creme (czy jak to się pisze) polskiego nauczania w tym roku będę miał egzaminy także z urządzeń peryferyjnych o których miałem w 1 klasie. Oczywiście bez najmniejszego powtórzenia bo po co to komu i dlaczego ktoś miałby na to marnować swój cenny czas. A na programowanie w HTML CSS PHP i JavaScript to jest kompletnie niebo a ziemia. Mamy ładnie wszystko wytłumaczone, podane przykłady zapisujemy sobie na komputerze i jeżeli ktoś chce może zabrać to do domu testujemy, sprawdzamy czy działa i tak dalej. Ogólnie można coś z tego zrozumieć i nauczyciel nie ma w dupie swojej pracy tylko próbuje nas czegoś nauczyć. Oczywiście kto się będzie chciał nauczyć i będzie miał do tego predyspozycje to się tego nauczy, a kto nie to nie. I chyba ostatnim przedmiotem zawodowym są bazy danych chociaż mieliśmy też grafikę komputerową, ale tam także nie ma o czym mówić bo nie było jakoś strasznie oprócz tego że mieliśmy mieć zajęcia w Photoshop a mieliśmy tylko w Corel i GIMP a w 3d tylko blender i to nie jakoś długo bo tylko kilka lekcji. Więc co można powiedzieć o bazach danych oprócz tego że nikt nic nie wie a jeżeli wie to każdy co innego xD. Baba sobie siedzi coś tam czasami tłumaczy po czym daje nam kilka punktów i znajdźcie sobie informacje w internecie sami na tematy o których nie macie zielonego pojęcia. I potem wychodzi na to że każdy ma co innego w zeszycie i nikt nie wie co jest dobrze czego ma się uczyć i co napisać na sprawdzianie. Czasy pandemii i lekcji zdalnych to był cyrk. Pamiętam jak raz dostaliśmy w formie testu internetowego na zaznaczanie sprawdzian na który mieliśmy dosłownie 2 minuty na 10 pytań i w każdym pytaniu trzeba było zaznaczyć odpowiedź i 2 dodatkowe jakieś rzeczy na ile % jest się pewnym odpowiedzi czy coś w tym stylu. Najlepsze było to że jeżeli ktoś spóźnił się z wejściem na ten test o 10 sekund to pisał go krócej o 10 sekund. Na ocenę z kartkówki z 1 klasy 2 semestru z programowania nadal czekam. O zwykłych przedmiotach nie mam zamiaru pisać bo wyszłaby ta wypowiedź co najmniej kilka razy dłuższa. Oczywiście pandemia. Wielki rocznik 2003, - mój rocznik - ostatnia klasa gimnazjum, która do technikum w sumie przez pandemię będzie chodzić jakieś 2.5 roku będzie pisała prawdopodobnie najzwyklejszą maturę z częścią ustną tak jakby nas nauczanie zdalne nie dotyczyło chociaż straciliśmy dosłownie tyle samo lub nawet więcej niż roczniki przed nami, ale nie mnie to oceniać akurat ile kto stracił. Więc dlaczego poprzednie roczniki mają ułatwienie w postaci braku matury ustnej skoro my tak samo jak oni byliśmy na zdalnym nauczaniu. Przepraszam za takie chaotyczne pisanie ale trudno mi się skupić na czymkolwiek, więc myślę o czym napisać, przychodzi mi inny pomysł i pisze tak na bieżąco xD ciężko to opisać.
Szkoda, że taki film trafia do nas - uczniów, którzy to wiedzą - a nie do osób które mają jakiś wpływ...
kto ma wiedziec ten wie i nie boj sie bo to swiadomie stworzony system by dręczyć ludzi
nawet jeśli by trafił do osób które mają jakiś wpływ to i tak mieliby to w dupie
Pamiętaj, dzieci to przyszłość kraju. Wpajając im dobre i rzetelne wartości, jest szansa, że następne pokolenie (tutaj raczej pokolenia) ogarną to całe gówno.
Z drugiej strony to trochę zabawne, że większość ludzi czeka aż zmiany przyjdą od tak z dnia na dzień w magiczny sposób lub że ktoś odwali za nich robotę, zamiast samemu wziąć sprawy w swoje ręce.
Przecież ci, który mają wpływ to wiedzą. Przecież o to właśnie chodzi.
@@PolskiArrow
Nie. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy i zazwyczaj chcs dobrze, ale wpadają w pułapkę myślenia „więcej znaczy lepiej”
45 minut
8 lekcji
5 dni
42 tygodnie
19 lat (przedszkole, podstawówka, liceum i studia)
A dorośli dalej mówią że liceum i ogólnie szkoła to ich najlepszy okres w życiu
@Dr_Toraniel - Gaming mu mnie mniej więcej tyle samo w 1 klasie liceum
(polski system edukacji to jedna z najgorszych rzeczy do jakich posuną się człowiek)
Już ktoś to pisał pod postem ale to powtórzę.
Tęskni się za czasem swojej młodości a nie za szkołą.
@@kacper_k6866 u mnie właśnie rodzina wspomina szkołę bo mieli miłych nauczycieli i przyjaciół a ja po pierwsze jestem osobą która raz na ruski rok z własnej nie przymuszonej woli wychyla nos za drzwi a po drugie moi nauczyciele to stare baby które dawno powinny przejść na emeryture i wcale nie są miłe (klasa żartuje że panią od matematyki uczył Pitagoras)
Po szkole wcale nie jest lepiej ;)
Mówi to dość ogarnięty dorosły.
U mnie w środy mam nawet 9 lekcji (8 klasa)
"Jeszcze zatęsknisz za szkołą!" Powiedział każdy rodzić zawsze
"Kurdę tęsknię za szkołą, wolał bym się tam uczyć niż pracować" Powiedział nikt nigdy nigdzie
Witaj, jestem Nikt Nigdy Nigdzie
@Dr_Toraniel - Gaming Nie, mam 21 lat i nawet dziewczyny nie tknąłem. Po prostu wtedy miałem jakiś cel, a teraz idę przed siebie nie wiedząc gdzie. No i miałem farta spotkać tam spoko ludzi, zarówno uczniów jak i nauczycieli.
A idź..... gadanie pierdoly tęsknić za szkołą ha ha ha ....Tak gadają rodzice czy nauczyciele. Ja skończyłam szkołę średniej w 2006 roku i nie tęsknię i wole pracować
Znam wiele osob, które mówią, ze chciałyby wróci do szkoły…
Nie zdają sobie tylko sprawy z tego, ze chciałyby wrócić do swojej młodości, beztroski i błahych konsekwencji niewywiązywania się z obowiązków, a nie koniecznie do szkoły %-)
Z czases zapominamy o negatywach przeszłości
30-40 letnia matka będzie ze szkoły pamiętać głównie dobry czas spędzony z przyjaciółkami
21:10 Najśmieszniejsze jest jeszcze w tym wszystkim to, że u mnie nauczyciele, mówili przed feriami żebyśmy nie myśleli podczas nich o nauce i się wyluzowali i te same osoby zadawały nam sprawdziany na luty już na po feriach....
U mnie to samo, w tygodniu od razu po feriach mam 3 sprawdziany, 2 kartkówki i 2 nauczycieli będzie pytać :)
trololololol
Same. Mialem tak z geografią
@@zuziaazk ale mało, ty to masz fajnie ja miałem pare tygodni sprawdzianów i kartkówek zapowiedzianych w tamtym okresie
Dokładnie
Jestem w 1 klasie technikum i ledwo co się trzymam, mam 30% obecności od początku roku szkolnego a to wszystko przez moje doświadczenia w podstawówce. Byłem dręczony przez rówieśników, wyzywany, nękany. Zawsze miałem problemy z nauką jechałem na trójach, przez co moi nauczyciele też mnie nie lubili a pedagog szkolna nawet stwierdziła że mam się leczyć na głowę przez to że nie interesuje mnie matematyka, fizyka, chemia itd. Bo wolałem rozwijać sie w kierunkach artystycznych. I co ja teraz po tym ku*wa mam, depresje, w którą moi rodzice nie wierzą i mnie nie wspierają. Mówią że jak normalnie zaczne chodzić do szkoły to mi przejdzie, no ta jasne. Właśnie przez szkołę pojawiły sie u mnie te wszystkie problemy a oni i tak powiedza że to lenistwo. Miałem 4 próby samobójcze i ja sie pytam po ch*j mi szkoła skoro przez nią mam takie rzeczy.
Mam nadzieję, że się masz dobrze.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Życzę Ci powodzenia i abyś żył szczęśliwie po swojej myśli. A jak się teraz masz?
Nie martw się, jak skończysz szkołę to wszystko się jakoś ułoży. 🙂 Życie jest piękne i cenne. Z perspektywy czasu sam się przekonasz.
Mam nadzieję że teraz się czujesz o wiele lepiej 💜 twoi rodzice mają okropne podejście, a ze szkoła to się zgadzam bo jestem po 8 kl i też się przez nią bardzo źle czuje
Zastraszyć, zdominować, osłabić, upokorzyć, zaniżyć, zmienić myślenie i wyrównać - Szkoła, schemat skuteczny.
To nie przypadek! To system pruski! Wzięty żywcem z ich systemu szkolenia poborowych w pruskim wojsku!
bez przesady ;-)
Całe szczęście u mnie takiego czegoś nima ale też mi smutno że wszystko prawie wokuł jest miłe a ja sam smutny bo nikt prawie niekszyczy No chyba że tata jak się martwi czemu się niby nie uczę albo babcia czasami tak to nic ten muj świat się wydaje sztuczny
Więc się ciesz bo lepiej nie mieć idealnego życia a mieć to gorsze
Prawda
ZZOUZZW - system szkolny
Jestem teraz maturzystą i całe liceum korzystam z prostego planu. 51% obecności i oceny dopuszczające. Po doznaniu totalnego wypalenia w gimnazjum i braku zrozumienia straciłem chęci do wszystkiego. Mój typowy w dzień w gimnazjum wyglądał tak; szkoła, dodatkowy język, zajęcia sportowe i na koniec dnia zadania domowe. Praktycznie praca 10h dziennie. Wcześniej chciałem iść na studia, ale teraz planuję zrobić kursy zawodowe i zaoszczędzić pieniądze na założenie firmy. Szkoła doszczętnie zniszczyła we mnie chęć zdobywania bardziej zaawansowanej wiedzy. Teraz po prostu chcę zdać maturę, a same chodzenie tam traktuje jak cyrk, jest dla mnie śmieszna. Powstrzymuję się na lekcjach od śmiechu gdy nauczyciele wygłaszają swoje płomienne przemowy dyscyplinarne po otrzymaniu gorszej oceny z jakiegoś testu i podświadomym wmawianiu nam, że nieznajomość treści "Przedwiośnia" sprawi, że będziemy nikim.
Gdzieś kiedyś usłyszałem takie słowa: "Nie pozwól stanąć szkole na drodze swojej edukacji." i właśnie tego każdemu życzę.
Oj totalnie się z tobą zgadzam powodzenia na maturze
Zakonczenie szkoly to nie koniec problemow. W tym pojebanym kraju prowadzenie firmy to katorga, ucz sie lepiej jezykow i jak najdalej stad. No chyba ze masz jakis zajebisty pomysl to powodzenia ;), no ale wyglada na to ze bedzie co raz gorzej dla przedsiebiorcow. Komuna wraca w nowej formie. Pozdrawiam
@@Apacz4441 Oczywiście! Nigdy w życiu nie założyłbym firmy w Polsce. Aktualnie mam w planach kursy spawacza, nabrania doświadczenia w kraju przez rok i wyjazd za granicę. Prawdą jest, że języki są niezbędne, na szczęście miałem przywilej uczenia się angielskiego od małego i teraz też we własnym zakresie uczę się innych języków.
@@maciejkulbacki2826 gdzie planujesz wyjechac tak z ciekawości? Ja myślę czy nie wyjechać po za UE, może Bałkany.
@@Apacz4441 spawacz najlepiej zarabia w Skandynawii, to pewnie tam pojadę
Jestem absolwentką "elitarnego" liceum w moim mieście, które we wspomnianym rankingu w województwie zajmuje rokrocznie 1 lub 2 miejsce zależnie od wyników matur. Szkoła była dla mnie priorytetem, zakuwanie do sprawdzianów, wstawanie o 5 i spanie po 3-4 h były moją rutyną. Czerwony pasek obowiązkowo we wszystkich klasach począwszy od 4 kl. szkoły podstawowej aż do klasy maturalnej i wyniki matury: 76% j.pol.(95% ustny), 96% matma, 100% ang. podst.(87% ustny), 80% j. ang. rozsz. Myślałam, że później będzie już z górki, a tak naprawdę do niczego mnie to nie doprowadziło. Po tygodniu zrezygnowałam z rozczarowujących studiów i miesiąc później wyjechałam do UK. Pogoń za wynikami i walka z samą sobą tak mnie wypaliły, że choć mam już prawie 24 lata, to odrzuca mnie na myśl o studiach. Teraz ta sterta świadectw z czerwonymi paskami nic nie znaczy. Jeżeli chcę coś mieć muszę na to pracować własnymi rękami. Gdy rówieśnicy spędzali wspólnie czas po lekcjach i wychodzili na miasto ja ślęczałam nad książkami. Jestem introwertyczką i wymarzonym miejscem pracy dla mnie jest takie, w którym jak najmniej będę musiała z kimkolwiek się komunikować czy wchodzić w interakcje. Na żadnej rozmowie kwalifikacyjnej nikt nawet nigdy nie zapytał czy zdałam maturę lub w ogóle skończyłam szkołę. Od roku nie mogę znaleźć pracy w Polsce, więc znowu planuję wyjazd za granicę. Całkiem inaczej sobie to wyobrażałam jako szkolniak, ale jest jak jest i na tym polega życie, aby umieć przystosować się do nowych warunków. Powodzenia dla wszystkich, którzy mają duże ambicje, by nie zabrały im one chęci do życia.
Niestety moja droga koleżanko, wpadłaś w tą "pułapkę" własnych ambicji, podsycanych mitem, że oceny są odzwierciedleniem inteligencji a wyksztalcenie zagwarantuje w późniejszym okresie dobrze płatną pracę. Mit ten najprawdopodobniej podsycali rodzice jak również zyebana kadra nauczycielska dla której liczyły się tylko twoje wyniki, co przekladalo sie na "prestiż" tej elitarnej szkółki. Teraz musisz usiąść i zadać sobie dość proste, a zarazem trudne pytanie "co chcę w życiu robić?". Pamiętaj jesteś młodą osobą i na serio sytuacja może zmienić sie w przeciągu nawet pół roku! Tylko trzeba wiedzieć co się chce i jak do tego dojść. Trzymam kciuki i pozdrawiam ;)
AAaa i tak na koniec dodam, ze żadna praca nie hańbi o ile nie krzywdzi innych :P
A ja zakończyłem nauke na gimnazjum ( sprawy rodzine itp ) i teraz w życiu mam lepiej i lepiej sie zachowuje niż moi koledzy i koleżanki po studiach itp z "dobrych rodzin " .
na szczęście ja nie mam żadnych Ambicji i mimo że już mam 26 lat to ani razu nie poszedłem do pracy i nie zamierzam nigdy pracować a w szkole tylko się obijałem
@@kamilpilawka6657 to z czego się utrzymujesz
@@dawid9974 no właśnie? XDD
Pamiętam tą radość mojej klasy, kiedy zmienili nam plan lekcji i nie mieliśmy 3 razy w tygodniu (pon. śr. czw.) po 9 lekcji tylko raz w środę. Obecnie mam 37 lekcji w tygodniu czyli prawie 28 godzin zegarowych lekcji (nie licząc przerw) i jako nastoletni człowiek muszę spać przynajmniej 7 godz. co i tak nie zawsze jest możliwe bo starając połączyć hobby, naukę, obowiązki domowe, realizowanie planów czy choćby gotowanie wychodzi że nie śpię od 14 do nawet 18 godzin DZIENNIE. Biorę tabletki nasenne bo natłok myśli nie daje mi spać a kiedy postanawiam sobie zrobić dzień lenia to słyszę że jestem nierobem i tylko mi komputer i telefon w głowie. Po 10 latach nauki jedyne co wam mogę doradzić to nie brać na swoje barki wszystkiego co "musicie" zrobić bo od tego zależy wasza przyszłość... NIE! Nie zapominajcie że to wasze życie i pomimo że macie naście lat to pamiętajcie że niektórzy nie dożywają 40 lat. Jeśli zrezygnujecie ze swoich ambicji, marzeń i zainteresowań na rzecz szkoły/nauki to już zawsze będziecie mieli poczucie że mogliście uczyć się więcej, bardziej i będziecie obwiniać o to siebie. Nie zachęcam do olewania nauki ale to rodzice, przyjaciele, mentorzy dają wam najbardziej wartościowe lekcje. Ja zrezygnowałam z pianina, gitary, akrobatyki, projektowania i taekwondo z powodu przyłożenia się do nauki już w 7 klasie podstawówki i wiecie co? Żałuję tego jak nigdy. Zamiast tworzyć utwory to je słucham a moja znajoma wzięła udział w ogólnopolskich zawodach z akrobatyki. Weźcie te słowa nie do serca ale do głowy, a zamiast poduczać się w domu to skupiajcie się na lekcjach. To taka mała rada od zmęczonej już 17 letniej uczennicy...
To przykre, że w każdy weekend zamiast budzić się z myślą "Hej, ale super, w końcu czas na rozwijanie moich pasji! O i mam nawet czas na przeczytanie tej książki! I w końcu będę mogła bez stresu pogadać ze znajomymi o nie szkolnych sprawach!" myślę bardziej o czymś w stylu "Nie chcę nawet wstawać z tego łóżka, bo jak już wstanę, to będę musiała wkuwać na trzy sprawdziany, robić dwie prezentacje i stresować się, że o czymś jeszcze zapomniałam" :/
Same...😥
Dlatego ja mam wyjebane
Śpię ile mogę, wykorzystuje czas przyjemnie ile mogę
Nie uczę się, a że potrafię improwizować to zdam
A to co będzie mi w życiu/zawodzie potrzebne to się douczę na podstawie 5 minutowego filmu który da mi więcej niż 45 minut lekcji
Ważne by do egzaminów zawodowych przetrwać, a potem z górki
Już nie mówiąc o tym że żyję na krawędzi i robię se jaja z nauczycieli ile mogę
Szkoła ma uczyć przede wszystkim tego, że życie jest nieustanną udręką.
jest właśnie zrobiona do tego by ludzie zmęczeni (inteligentni nie mający siły, zmęczeni) mogli być ogłupieni
Chyba twoje xD
@@TheFilo200 nie obrażaj mi idola
Po co mi plastyka a nie chcemy być jakimś artystą
mnie uczy algebry której nie rozumiem
Ja wracam do domu i od razu słyszę "Czym ty możesz być zmęczony"
Tak, mam to samo
To samo
Ja też
Też, i to słynne "Jak dorośniesz to przekonasz się co to stres"
"Masz dopiero x lat jak ty możesz mniec zmartwienia, nie rozśmieszaj mnie"
Dodajmy jeszcze że przez przeludnienie w placówkach jest tam straszny hałas, a z tego co słyszałem długotrwałe przebywanie w hałasie zwiększa stres i nerwowość człowieka. Dlatego niektórzy nauczyciele mimo że są normalnie fajni, nerwy im puszczają przy uczniach.
uczniom tez puszczaja z tego samego powodu
@@kaplica310 faktucznie, o tym nie pomyślałem ;)
Nareszcie ktoś to poruszył, jprdl... Dlatego właśnie wolę zdalne - nikt nie drze pizdy na przerwach, ani nic. W dodatku mam problemy ze słuchem więc usłyszenie czegokolwiek na przerwie jest dla mnie trudne. Na lekcji nie jest już aż tak źle, ale i tak to w chuj męczy, musieć się wysilać by wszystko usłyszeć.
@@arbuzowezelki Też mam problemy ze słuchem, od urodzenia, a hałas na przerwie to pogarsza.
Mnie też męczył hałas na korytarzu
Dlaczego my jako uczniowie nie oglądamy tego właśnie filmiku na YT? Zamiast tego słuchamy doktorów, którzy (ja tak wywnioskowałam) stwierdzają, że stres to nasza wina (nie mówią tego wprost, ale tak to odczułam). W Ameryce na tyle mają fajnie, że uczniowie układają sobie plan lekcji z tych przedmiotów, które interesują ich i zdają z tego maturę. Jak dla mnie byłby to świetny pomyśł. Osoba, która jest ambitna (mam 20 lat i już ostatnia klasa technikum), powiedziałam sobie DOŚĆ, ZWOLNIJ, oceny to nie wszystko- to powiedziałam sobie w swoje 20-ste urodziny. Moi rodzice NIGDY mnie nie zmuszali do nauki, ani NIGDY mnie nie karcili za oceny (a zdarzały się oceny niedostateczne). Mama zawsze mówiła: "Uczysz się dla siebie, nikt nie może być dobry ze wszystkiego, a uczeń bez jedynki to jak żołnierz bez broni i się tym nie przejmuj". W ciągu tygodnia (już bez zawodowych) mam 45h tygodniowo :), gdzie nauczyciele mają po 25/30h :).
Chodząc do szkoły odnoszę wrażenie, że uczę się dla zasady, a nie dla siebie.
Wypowiem się na temat szkoły bo ten temat mnie dotyczy. Chodziłem do szkoły.. uczyłem się jak należy, nie miałem problemów z nauką gdyż jestem osobą inteligentną ( presja na dobre oceny jest spora ) . Miałem kosę z moim wychowawcą w wieku 13 lat, nie lubił nieodpowiednich/trudnych pytań. Mścił się na mnie nagadując do nauczycieli na moją osobę nie stworzonych rzeczy, na dodatek pod koniec szkoły postanowił mnie wyśmiać przed całą szkołą w dość chamski i perfidny sposób. Przez niego miałem problemy ze sobą, chciałem popełnić samobójstwo... leczyłem się to tu to tam, schudłem kilkanaście kg przez depresje, nie potrafiłem się skupić na lekcji, nie umiałem zapamiętywać, jedyne czego chciałem to wrócić do domu i uciec w samotność. Mam wielki uraz do szkoły a do tego sku**iela jeszcze większy.. Jak go widzę to mam ochotę mu wbić nóż w plecy( mam gorące serduszko ;P ) . Przez niego nie dość że się popsułem to nie skończyłem żadnej szkoły. Kończąc 21 lat dopiero stanąłem na nogi, wyjechałem za granicę do pracy, kupiłem swój dream car, a na dodatek znalazłem pracę w Polsce i układam sobie życie. Boli mnie fakt że ludzie którzy wiedzą że nie skończyłem szkoły mają mnie za idiotę... a jak na swój wiek to już sporo rzeczy załatwiłem. SZKOŁA dziś nic nie znaczy. Dała mi tylko problemy ze sobą. Prawdziwych nauczycieli to ze świecą szukać. Piszę to do ludzi w wieku szkolnym, abyście nie brali wszystkiego do siebie, nawet gdy nie skończycie szkoły możecie WSZYSTKO osiągnąć, jestem chodzącym przykładem.
Dzięki pomogłeś mi
No własnie, szkoła zostawia cię po jej ukończeniu na lodzie, niezależnie od tego czy jedziesz na piątkach czy dwójach. A potem se radź w życiu
Po co zmyślacie takie historie?
Jeśli można wiedzieć to jakie wykształcenie masz
Jakie auto kupiłeś?
Jeśli nic się nie zmieni w systemie edukacji, zamierzam własnym dzieciom dać ulgę nad osądem w sprawie ich ocen, w szczególności tych z prac domowych i uświadomić ich, by nie przejmowały się złymi ocenami i podejściem nauczycieli, tylko wspólnie odnaleźć im pasję nad którą będą mogły się skupić i ją rozwijać
Możesz tez dzieci przenieść na edukacje domowa, albo zapisać do szkoły prywatnej
@@terazsport7665 szkoła prywatna to samo więc XD
@@dziadufoludd
W ilu prywatnych szkołach byłeś? :D
Szkoły prywatne są różne, są takie, które są bogatsza wersja szkoły państwowej, ale są tez takie, które działają według alternatywnych modeli edukacji. Poczytaj o szkołach Montessori, Waldorfskich, demokratycznych, szkołach dzikich…
Ja to obiecałam sobie że swoje dzieci wyślę do szkoły za granicę np do Finlandii a nie do Polski, nawet do prywatnej, ewentualnie edukacja domowa
Oby
Tak jak to kiedyś trafnie stwierdził Albert Camus~"Szkoła przygotowuje do życia w świecie, który nie istnieje". A wiecie dlaczego tak jest? To proste, obecny system ma za zadanie wyszkolić poddanych obywateli, pozbawionych własnego zdania, którzy ślepo będą podążać za tłumem według określonych reguł panujących w społeczeństwie. Dlaczego w szkole nie uczą tego jak gospodarowac własnymi pieniędzmi, jak komunikować się z innymi ludźmi, czy tego jak być przedsiębiorczym? Z perspektywy czasu okazuje się, że rodzaje roślinek, które występują w górach, nie mają aż tak dużego znaczenia, a gdy zaczynamy zarabiać, musimy podejmować szereg decyzji finansowych i odpowiadać sobie na pytania, które są gorsze niż funkcje na matematyce.
Nie obecny system szkolnictwa byl dość dobry i działał za komuny bo pod tamten ustrój był pisany przez co nasi rodzice dobrze wspominają szkole jednak po zmianach ustrojowych do zmian w szkolnictwie nie doszło
Jeśli system edukacji ma stworzyć głupich i posłusznych obywateli to coś mu chyba nie wychodzi, bo jesteśmy coraz bardziej inteligentni a uczniowie nie są posłuszni
@@homoxymoronomatura dzieki internetowi tak jest i oby tak dalej sie działo
@@xflashu8075 wzrost inteligencji obserwuje się od wielu lat. Istniał jeszcze zanim upowszechnił się Internet.
system szkolnictwa jest podobny gdy on powstawał. Podstawał on w czasach gdy Napoleon napadł prusy. Czyli w pięknych czasach
Pamiętajcie ze tekst "bedziesz tesknil za szkoła" starsi ludzie wpsominaja swoja mlodosc a nie szkole. Dlatego tak mówią
Niech no pomyślę jakie mam dobre wspomnienia ze szkoły w latach 80tych. Żadnych ! To było obóz zagłady psychicznej.
W podstawówce byłam wzorową uczennicą, zawsze czerwone paski i wkuwanie do wszystkiego. W gimnazjum coś się zmieniło i do końca liceum wagarowałam, choć wciąż zdawałam wszystkie przedmioty. Przez to jak inni ludzie (rówieśnicy, nauczyciele i rodzice) zaczęli mnie postrzegać przez moje wagarowanie, moja samoocena znacznie spadła. Powiedz coś dziecku/nastolatkowi, a zacznie w to wierzyć. Dlatego ze "zdolnej i ambitnej" dziewczynki przemieniłam się w "leniwą i buntowniczą". Gimnazjum było dla mnie katorgą. Często wracałam przemęczona, z bólami głowy, moja mama zastanawiała się dlaczego codziennie popołudniami ucinam drzemki.
Później poszłam na studia i choć czasami zdarzało mi się opuszczać zajęcia, to radziłam sobie dobrze. Po raz pierwszy w życiu czułam, że realnie uczę się czegoś co sprawia mi satysfakcję + miałam może 3 dni zajęć w tygodniu. W końcu przestałam chodzić wiecznie przemęczona.
Dopiero niedawno zrozumiałam, że naprawdę uwielbiam się uczyć rzeczy, które mnie fascynują. Szkoła zabiła we mnie tę chęć do nauki i naturalną ciekawość do odkrywania nowych rzeczy, którą miałam, gdy byłam mała. Dopiero teraz, gdy już nie muszę się uczyć, sprawia mi to największą satysfakcję. Słyszałam od mamy, że nie skończę szkoły i z takim podejściem do niczego nie dojdę. Krzywe spojrzenia nauczycieli, gdy opuszczałam lekcje czy potępienie ze strony rówieśników również sprawiły, że myślałam, że jestem mało inteligentna. Teraz po latach nie żałuję, że wagarowałam, bo w tym czasie byłam wolontariuszką w schronisku, czytałam książki i robiłam inne rozwijające rzeczy.
Przez ten film mam coraz większą ochotę żeby może jednak wkręcić się w politykę i naprawić ten system dla przyszłych pokoleń
Jakiw masz pomysły na reformy?
@@homoxymoronomatura zrobienie polskiej szkoły na podobie tej Finladzkiej. Zamiast ocen opinie, postawienie bardziej na współprace niż rywalizacje między uczniowską, zajęcia które pobudzałyby myślenie kreatywne. Nauka języków, krajów, innych kultur. Lekcje polegające na logice, takie jak gra w szachy, próba rozwiązania problemu. Lekcje polskiego polegałyby na dyskutowaniu i wybór lektury byłby wykonany przez uczniów którzy wcześniej musieliby dać powody dlaczego akurat tę książkę powinni przeczytać. Dopiero w późniejszych klasach można zacząć dawać starą literaturę, ale która również powinna zostać w jakiś sposób przesitkowana. Oczywiście, pozostawię aktualne przedmioty, ale będzie trzeba zrobić re-search polegający na tym, jaki temat z jaką prędkością da się znaleźć w Internecie, np daty na historii, jeśli jesteś w stanie znaleźć coś w kilka sekund, po co dawać to na teście? Zostawmy to dla osób które pójdą na rozszerzoną historię.
A w szkołach średnich dodać zajęcia przygotowujące do dorosłości i zmniejszyć ilość godzin przedmiotów które nie są aż tak potrzebne. To tylko część moich pomysłów i będę to rozwijać, planuje nauczyć się Finladzkiego i wyjechać tam na by samej sprawdzić jak wygląda tam nauka i co uważają na ten temat dzieci
@@homoxymoronomatura Oraz nauczyciele powinni zostać bardziej wyszkoleni w psychologii dziecięcej, poddawanie ich testom co jakiś czas i aby kurator czy dyrektor robili niezapowiedziane wizyty, tak aby sprawdzić jak naprawdę zachowuje sie nauczyciel. A także, anonimowy ranking dla uczniów np co semestr
@@talkowo9843 a będą darmowe masaże dla uczniów?
@@homoxymoronomatura tego to nie
Próbowałam porządnie uczyć się w szkole (wszystko powtarzać, przyswoić jak najwięcej) przed ostatni tydzień
Po szkole nie miałam NA NIC siły, ochoty ani energii, nawet na to co uwielbiam
Ty masz się nauczyć, a nie uczyć. Niby drobna, a jednak istotna różnica.
@Dr_Toraniel - Gaming xd ty tu
@@MrGummbi te mądrości zostaw dla siebie
@@MrGummbi Ktoś mimo celu nauczenia się, może nie dać rady tego zrobić, nieważne jakby próbował.
@KiPlaY nie da sie zapierdalc 200 h tygodniowo bo tydzioen ma 168h ;)
Gdybym w szkole musiał grać w gry komputerowe (oczywiście w rytmie programu nauczania) to w końcu również i do gier zapałałbym nienawiścią.
Jak byk.
@Dr_Toraniel - Gaming raczej gra by nie zajmowala by 1gb
@Dr_Toraniel - Gaming nie no genshin to bardziej casualowy jest ale jakby kazali takiemu typowemu graczowi pvp typu dbd zagrac w długie i wymagające duzego skupienia gry strategiczne to zapalałby do nich nienawiscią jak nic
Szkoła ma sprawić żebyś stał się szarą masą jaka teraz słucha Putina. O konkretnych godzinach masz zrobić to, to ,to i to. Masz przerwy w tym, tym i tym momencie. Są takie zasady, i jak będziesz chcieć być sobą to te zasady "złamiesz". System eduakcji jest bardziej popsuty niż kabel HDMI rzutnika w sali mojej klasy. System edukacji ma przygotować do pracy w fabryce, oraz zniszczyć wszelkie hobby
@@f3bq163 Gayshita to powinno się w pizdu wyjebać...
Ja nareszcie dawno zakończyłem Technikum. Mam więcej czasu na własne pasje i hobby, po prostu idę do pracy, robię i wracam do domu, robiąc swoje, a nie że mam jakieś zadania domowe robić oraz dodatkowo się denerwować. Życie po zakończeniu szkoły staje się piękniejsze :)
Szczerze? Moim zdaniem lekcje zdalne to najlepsze co może być. Fakt faktem, wtedy wiele osób się nie uczy i np. gra w gry podczas lekcji, ale przecież jeżeli ktoś się chce uczyć będzie to robił również na zdalnych, a jeśli ktoś tego nie chce - w szkole również nie będzie się uczył a jedynie stresował i kombinował. Dzięki odbywaniu lekcji w domu nie marnuje się czasu na dojazd do szkoły - w moim przypadku to łącznie około godziny jazdy oraz godzina czekania na przystankach, jeśli nie zdążę na któryś autobus to czekam kolejną godzinę na następny. Zamiast marnować ten czas na siedzienie w busie (lub stanie na przystanku) mogłabym spożytkować go na wyjście na spacer, naukę czy chociażby sen. Gdy już o tym mowa, podczas zdalnych przynajmniej normalnie sypiałam, po 8-10 godzin. Podczas nauczania stacjonarnego wygląda to całkowicie inaczej, nauka do późna bo przecież jeszcze mam do odrobienia 13 stron w ćwiczeniach z przedmiotu, który jest dla mnie mało ważny, którego nie rozszerzam i nie będę zdawać z niego matury. No ale zrobić je trzeba. O 5 muszę wstać aby zdążyć na jedynego busa, którym dojadę na zajęcia o 7:10, dzięki czemu zwykle śpię po 3-4 godziny dziennie, ale tylko gdy mam luźniejszy tydzień. Często zdarzają się tygodnie, gdy mam nawet po kilka kartkówek dziennie, więc nauki "na już" przybywa, a dzięki temu z kolei czas mojego snu skraca się nawet do niecałych 7 godzin TYGODNIOWO, nie dziennie... I nie jest też powiedziane że śpię codziennie, nieraz przez natłok nauki zarywałam nawet do 3 nocy z rzędu. Przez tak krótki czas snu w ciągu dni szkolnych nie śpię dłużej niż 5 godzin nawet w dni wolne, potem po prostu się budzę i za nic nie mogę spać dłużej bo jestem przyzwyczajona do wstawania po takim czasie. Jedynie podczas dłuższej przerwy, jak np wakacje jestem w stanie powoli przestawić swój organizm na dłuższy czas snu. I niech mi ktoś teraz powie, że siedząc 9 godzin w szkole kompletnie niewyspana, wręcz przysypiająca na lekcjach nauczę się więcej niż wyspana i skupiona na nauczaniu zdalnym...
Kolejna kwestia - hobby. Aktualnie wyjeżdżam jeszcze przed świtem, wracam równo z zachodzącym słońcem, potem muszę odrobić pracę domową. Kiedy mam więc pójść na spacer do lasu, pobiegać czy też wyjść ze znajomymi? Uwielbiam aktywny wypoczynek i uprawiać sport, kiedy mam to robić? Gdy już jest ciemno, zimno i pada deszcz lub śnieg? Otóż nawet wtedy nie mogę bo przecież jest tyle do nauczenia się z przedmiotów, które mnie nie interesują i z których nie będę pisać matury! Chcę poczytać książkę? No niestety mam do odrobienia na jutro 6 stron z ćwiczeń z geografii. Chcę obejrzeć film lub serial? Jutro mam przedsiębiorczość, na pewno będzie pytał z ostatnich 3 tematów. Chcę pograć ze znajomymi? Prezentacja z wosu sama się nie zrobi. Chcę się zdrzemnąć? Jeszcze 9 zadań z fizyki muszę zrobić. I tak w kółko... No więc kiedy mam znaleźć czas na swoje zainteresowania, na relaks? Podczas nauczania zdalnego mogę odpuścić sobie odrabianie lekcji z przedmiotów, które nie przydadzą mi się na maturze a zamiast tego mogę skupić się na tych, które rozszerzam czy też zająć się własnym życiem. Nie jestem tak ograniczona przez szkołę, więc łatwiej pogodzić wtedy naukę z czasem wolnym. Gdy już mam możliwość robienia tego, co lubię, życie wydaje mi się o wiele lepsze. Zamiast trwać w tej monotonii ciągłego odrabiania pracy domowej mogę zrobić coś, dzięki czemu będę szczęśliwa a na starość będę miała jakieś inne wspomnienia, niż tylko lekcje w szkole i nauka
Men... You are fucking right!
Co to za artykuł?!
Współczuję ☹️ to cała prawda
Lubię poznawać nowe rzeczy, ale stres od strony niektórych nauczycieli jest nie do zniesienia :/
Mam tak samo
@@marekbalcerzak5255 Tylko że szkoła jedynie powoduje stres, w żaden sposób nie "podpowiada" jak sobie z nim radzić XD
Żebyś wiedział to samo miałam
@@evdieth6034 jak to nie więcej lekcji i nauki nie ma czasu na stres
stres w szkole jest nie do zniesienia? gdy będziesz miała kredyt na mieszkanie raty będą rosły drugie dziecko w drodze i chory mąż w domu to się dowiesz co to stres. Wróć wtedy do tego co napisałaś;)
System edukacji ma nauczyć słuchania się "mądrzejszych od nas" polityków, przełożonych itp.
Szkoła uczy przede wszystkim kombinowania i cwaniactwa. Szkoda, że autor nie poruszył tego tematu.
Rel
oj tak kreatywnosc uczniow w sciaganiu unikaniu szkoly czy konsekwencji nie zna granic szczegolnie ulatwia nam to prawie ze brak konsekwencji w razie gdy sie nie uda wiem bo sam jestem uczniem szkoly sredniej
Rel szkoła to survival , w którym trzeba przetrwać , ja np sobie załatwiłem dostęp do dwóch sprawdzianów w przyszłym tygdoniu ,aby przeżyć.
Rel
.
Skończyłem szkołę w tamtym roku szkolnym (2020/21) i się z tego ogromnie cieszę.
Około 4 miesiące po tym, jak zacząłem studia (21/22) zauważyłem, że jestem znacznie bardziej usatysfakcjonowany swoim życiem, nie mam ciągłego doła a stresuję się tylko przed jakimś ważnym kolokwium a nie cały czas. Wciąż nie uważam, że mentalnie jestem w idealnym miejscu, ale jak na razie jest znacznie lepiej, niż to, co przeżywałem szczególnie w trzeciej klasie liceum, gdzie ostatnie pół roku fizycznie nie mogłem się zrelaksować, bo czułem się winny że nie powtarzam do matury, a równo 1-go stycznia 2021 nabawiłem się najprawdopodobniej indukowanej stresem insomni, która dokuczała mi do końca roku szkolnego. Od tamtej pory uważam, że szkoła to jest coś porypanego, dosłownie każda osoba, którą znałem czuła się w podobny sposób, cały czas balansowaliśmy na krawędzi depresji i każdy był cały czas zestresowany, nawet jeśli nie reagowali na to tak ekstremalnie, jak ja.
Nie mówiąc o tym, że przez szkołę odwróciłem się od wielu potencjalnych hobby - pierwsza na myśl przychodzi mi muzyka, kocham ją i bardzo chciałbym się nauczyć, jak ją tworzyć, ale całą drugą i trzecią liceum odwlekałem to, bo jakbym próbował chodzić na kursy albo czytać teorię to bym nie miał czasu na zadania domowe i powtarzanie do sprawdzianów. A za program po cholerę płacić co miesiąc, jeśli nie miałbym czasu na to, żeby z niego nawet korzystać?
Ludzie narzekali na zdalne ale ja czułem się wybawiony, bo przynajmniej wywalało mi cały stres związany z *przebywaniem* w szkole, mam wrażenie, że gdyby te dwa lata nie były zdalne to bym tu teraz nie siedział, żeby móc napisać ten komentarz - najzwyczajniej nie wytrzymałbym mentalnie...
Najgorsze jest to, że wszyscy mają to w dupie - dorośli bo sami przez to przechodzili, albo bo oni mają teraz, jako dorośli, mają gorzej/tak samo, więc Ty też masz, a koledzy z klasy bo tak jest więc tak ma być. To cholerstwo zostało tak znormalizowane, że w szkole jeśli zwracałem swoim kolegom uwagę na to, jak bardzo stresująca, wyniszczająca i wypierająca z emocji jest szkoła, to jedyną odpowiedzią, jaką dostawałem było coś w stylu "No tak, i...?" - zdawali się być całkowicie w ogóle zdziwieni, że mnie to obchodzi! Wszyscy uważają, że to trzeba pRzEbOLeĆ, bo tak, bo tak było, tak jest i tak będzie i tego nie zmienimy, więc trzeba się na to zgadzać. Strasznie mnie to wkurzało i strasznie tego nie znosiłem, system szkolny jest do bani ale z jakiegoś powodu wszyscy poza mną zdawali się uważać, że tak ma być. Zgadzali się, że jest źle, ale równocześnie mieli to w dupie. Nie rozumiałem tego i dalej nie rozumiem.
Moje czasy liceum w pigułce. Trzeba było wstać o 6:00, umyć, ubrać, zjeść śniadanie i zdążyć na autobus. Pierwsza lekcja była o 7:30, i miałem tak przeciętnie siedem do ośmiu lekcji. Powrót do domu, jakieś jedzenie i jechałem na angielski, kursy maturalne, albo inne korepetycje. Po powrocie musiałem robić prace domowe, przykładowe testy, czytać lektury, pisać rozprawki i wkuwać na pamięć definicje. Na odpoczynek nie było czasu. Wypaliłem się maksymalnie i omal nie dostałem wtedy załamania nerwowego. Paradoksalnie jako osoba dorosła mam więcej wolnego czasu, niż jako dzieciak. Mimo tego, że miało to miejsce jakieś 15 lat temu, to wciąż pamiętam te czasy.
Ale trafiłeś z tym odcinkiem... Akutat dzisiaj nie byłem w stanie pójść do szkoły, bo byłem tak przemęczony, że już idąc do łazienki się wywaliłem przez zawroty i bóle głowy...
Szkoła to jakiś żart...
Ja byłem tak zmęczony że nagle zasnoneł na lekcji historii po cały dzień ze nie dopuszczałem żeby zasnąć i żeby klasa nie wyśmiewała się ze mnie ale się nie udało ;(
Na jakim ty profilu jesteś że aż ci tak ciężko XDDdD?
@@chvjdoszczania Sam profil nie jest żadnym problemem. Po prostu się nie wysypiam, gdy muszę wstawać o 6:30, żeby zdążyć do szkoły na pierwszą lekcję. Po 5 dniach taki był skutek. Ale odpowiadając na pytanie to nazywają ten profil politechniczno-ekonomicznym
@@fazdonger kiedy masz autobus o 5:52 i wstajesz o 5 zeby zdazyc na ten autobus xD
@@tineczek3683Znam ten ból
Ten odcinek powinien być rozpowszechniany na tak zwanej "godzinie wychowawczej" bez kitu.
Patrząc na komentarze, widzę że jest wspomniane o tym słynnym "zatęsknieniu za szkołą". Będąc na studiach mogę to powiedzieć: Bardziej tęsknię za możliwością olania połowy testów i prac zadanych, bo niestety na studiach jest nacisk na zdanie nawet tych najbardziej absurdalnych dla Ciebie rzeczy xD
Bardziej się tęskni za młodością, którą szkoła często przez ten nacisk pożera ehh
Film idealnie obrazuje moje aktualne odczucia. Najgorsze jest jednak to, że nikt z tym śmiesznym systemem nic nie robi. Przykra rzeczywistość.
robia, zmieniaja na gorsze. Podobno matury takie dopierdolili ze chyba malo osob zda.
@@sleempy6343 Ale hej, zawsze to jakiś dobry powód do pomyślenia o linie i stołku xD
System edukacji Pruski, powstał by stworzyć "idealnego" obywatela, czyli takim, którym łatwo rządzić. Nie ma on czasu na swoje pasję, wszelakie aktywności poboczne i co najważniejsze, czasu by śledzić wydarzenia polityczne. Dlatego, taki PiS czy PO czy pozostałe partie to będą chciały obstawiać ministrów edukacji którzy będą robić dalej ten syf. Jedynie Korwin mówił o prywatnym szkolnictwie i także o tym, że jeśli uczeń jest wybitny z jakiegoś przedmiotu, to dlaczego mu blokować drogę innymi przedmiotami?? Po prostu, powinien móc się z nich zwolnić i uczyć się tego, co mu się przyda.
@@krzysztof2907 wiedzę że nie jedyny myślę że to zwykła propaganda i robienie debili z ludzi
@@dziadufoludd troche tak, ale madry czlowiek wykorzysta czas, który by zmarnował na studiach
*Etap szkolnictwa mam już za sobą. Dla mnie te wszystkie lata nauki to strata czasu, niczego nie wyniosłem z tego okresu poza stresem, depresją i odczuwaniem tego, że jesteś gorszy od innych. System edukacji ma tyle wad, że już dawno powinien zostać zmieniony ale cóż, nic się raczej na przestrzeni kolejnych lat nie zmieni. Rząd woli tresować sobie ludzi podatnych na ich manipulacje. Teraz chodze do pierwszej w moim życiu roboty i przez 3 miesiące pracy nauczyłem się więcej przydatnych rzeczy niż przez 10 ponad lat nauki w szkole. I przede wszystkim, tam nie ma czegoś takiego iż jesteś traktowany inaczej, jako ten gorszy, lepsze towarzystwo też robi swoje. Mam w planach albo szkołe zaoczną albo studia by mieć coś więcej niż tylko mature ale też będzie to strata czasu tylko dla tytyłu przykładowo ministra. Podążajcie za marzeniami i robcie swoje pozdro!*
Ja po studiach totalnie nie tęsknie za nimi. Teraz pracuję i to co było na studiach, to w porównaniu do pracy, było dużo gorsze. W pracy mi płacą i czasami może i bywa stresująco ale na studiach, to nie było tak, że masz czas na pracę i na odpoczynek. Tam, to cały czas cos było na głowie. Ciągle jakieś projekty, których nie zrobisz w 1-2 dni, ciagle kolokwia. Nie mogłem się zrelaksować po zajęciach, bo ciągle w głowie, że trzeba coś zrobić. Oczywiście było fajne życie studenckie i to, że mimo wszystko weekend potrafił trwać 3 dni, a wakacje nawet 4 miechy. To rzeczywiście było super i brakuje mi jednak dłuższych okresów urlopowych teraz w pracy ale też katastrofy nie ma. Można pracować zdalnie i jak jest mało roboty, to ten dzień zdalny bywa bardzo przyjemny (czasami tylko 2h popracuje z 8h).
Także no teraz, jak już nie muszę się uczyć, to czuję taką wolność. Muszę przemyśleć jeszcze kwestię własnej firmy, bo jednak w pracy na etacie takiej wolności nie ma (ale też odpowiedzialności).
Nawet po przepracowaniu u Januszów biznesu nie sprawiło, że moje wspomnienia ze szkoły stały się lepsze i w oparach nostalgii...
To było w czasach gdy szkoła średnia przeszła na model 3-letni, ale materiał nadal dostosowany do modelu 4-letniego.
To była jazda bez trzymanki...
Janusz to określenie przede wszystkim na kogoś mało rozgarniętego. Także nie nazywaj Januszami biznesu ludzi, którym dałeś się wyruchać na pieniądze, bo, czy ci się to podoba czy nie, im bliżej do rekinów biznesu. Relacja pracownik - pracodawca polega na tym, że pracownik chce jak najmniej pracować i jak najwięcej dostawać, a pracodawa chce, żeby pracownik zapierdalał za darmo. Oczywiście to duże uproszczenie, ale każdy powinien walczyć o swój interes - tak działa kapitalizm.
teraz jest na odwrót, przejście z modelu trzyletniego na czteroletni zostało tak źle przeprowadzone ze jako drugi rocznik po tej zmianie nawet nie wiem dzisiaj co będę miała na maturze - jestem ciągle uczona tokiem nauki do obowiązującej teraz matury, nie tej, która będzie mnie dotyczyć po zmianie, która ma zajść.
nie da się opisać tego jak wielki cyrk się teraz dzieje w polskim szkolnictwie
@@kooryoin oj wielki
@@Liter4lly_Nobody Janusz to także określenie cwaniaka i dusigrosza.
@@BloodHoundPL Ale zarabianie pieniędzy w dużej mierze polega na byciu cwaniakiem i dusigroszem. Jeśli możesz zwiększyć zysk płacąc bardzo mało pracownikowi, który i tak będzie pracował i sporo od siebie dawał, to po prostu to robisz. Można bawić się w instytucję charytatywną, ale chyba nie na tym to polega.
O wychodzeniu do toalety i przerwie tylko dla nauczyciela mam nawet krótką historyjkę: mieliśmy raz zastępstwo na jednej lekcji z jednym z dyrektorów (był to zespół szkół, więc i dyrektorów było kilku). Facet miał taki zwyczaj, że nie liczył się zbytnio z dzwonkiem. CAŁA przerwę przesiedzieliśmy w klasie de facto mając przedłużoną lekcję. Dopiero jak zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec przerwy to nas wypuścił łaskawie. I w te pędy na drugi koniec szkoły, bo przecież już trwa kolejna lekcja. Ci co nie mogli wytrzymać poszli jeszcze do toalet, ale w zamian dostali spóźnienie. Na lekcji oczywiście już nie wolno było wyjść, bo "mieliście od tego przerwę". Siedziałem te nieszczęsne 45 minut skupiając się tylko na tym, żeby się nie zlać w spodnie. Nic nie napisałem w zeszycie, nawet nie byłbym w stanie powtórzyć jednego zdania, jakie padło na tamtej lekcji.
To kojarzy sie z obozami jenieckimi. A nauczyciele robią za kapo. Rozumiem edukację podstawową a później w konkretnym kierunku. A nie ładowanie wiadomości śmieciowych. Co mnie interesuję np budowa ryby oceanicznej? Albo Egipt czy Grecja? Jestem np. piekarzem i mam w ch...ju historie jak będę chciał to w internecie sobie wyszukam. A nie jakiś debilny przymus edukacyjny.
@@amonra4046 Egipt i Grecja to edukacja podstawowa. Jak Cię o tym nie nauczą to nawet jak przeczytać będziesz potrafił to nie zrozumiesz. To wiedza na której się opiera każda inna. Jak dodawanie i odejmowanie.
@@amonra4046 troche rel ja moge opowiedzieć historie chin 1200-2000 a w naszych podręcznikach może były 3 słowa o Chinach
@@amonra4046 historia to akurat może Ci się przydać na wyborach
Dyskusja zniknęła ze szkoły dlatego, że większość nauczycieli z góry zakłada, że uczeń się myli.
Nie, po prostu nie chce rozmawiać, bo to zawracanie dupy. Chce przyjść do pracy odwalić swoje i wypad. Krótko zwięźle i na temat.
Mam 14 lat. Całe życie miałam dobre oceny i skupiałam się na tym. Zawsze mówiono mi że muszę być najlepszą więc tylko rywalizowała z innymi. Teraz nie mam przyjaciół tylko rywali i nie umiem tego zmienić. Zawsze był niejadkiem, przez stres szkolny nabawiłam się anoreksji. Tak samo problemów z kręgosłupem (doktor powiedział, że chyba nigdy nie widział tak młodej osoby z tak napiętymi mięśniami).
Bliscy mówią mi że mnie nie poznają. Że kiedyś byłam radosna i uparta, a teraz tylko chodzę jak duch.
Zdalne to był jedyny czas gdy byłam naprawdę sobą bez stresu. Ale teraz znów jest gorzej. Piszę to tutaj bo nie mam komu o tym powiedzieć i dla każdego kto to czyta, proszę nie popełniaj mojego błędu.
Spytałem się nauczycielki od matematyki:
-Po co się uczymy tych równań z x?
-Po to że gdy zostaniesz np architektem to ci się przyda
-Ja nie chcę być architektem
-Dostajesz jedynkę za pyskowanie
I to jest podsumowanie całego tego cyrku którego nazywają szkołą.
Może spróbuj porozmawiać z psychologiem szkolnym? Jeśli chcesz, możesz też popisać ze mną, mogę podać swój e-mail.
Mam podobnie. Całe życie dostawałam świadectwa z paskiem w każdej klasie i do tej pory (jestem w drugiej liceum) przejmuję się gdy dostanę trójkę. Ale zauważyłam, że nie da się mieć cały czas dobrych ocen, bo przedmiotów i zadań jest zwyczajnie za dużo, żeby się ze wszystkim wyrobić. Mam problem, bo zależy mi na byciu dobrą uczennicą, ale jednocześnie czuję, że nie korzystam z życia i opiera się ono tylko na szkole..
Też mam 14 lat i czuję to samo. O ile jestem dobry z większości przedmiotów to problemy systemu edukacyjnego i tak się mnie tyczą. Przez ogromną ilość zadań domowych oraz obowiązków szkolnych często najzwyklej o nich zapominam, np. zaległa rozprawka z polskiego(zadana na zrobienie W CZASIE FERII) oraz wieczne omawianie ,,literatury pięknej" wpajającą nacjonalistyczną miłość do Polski zamiast uczyć się faktycznych zasad j.polskiego oraz utrwalać umiejętności. Przez większość lekcji jestem znudzony do reszty ponieważ albo te informacje już znam sam z siebie albo natychmiast je przyswajam (na szczęście tyczy się to
biologii i geografii które są związane z moimi pasjami). Natomiast jeśli chodzi o matematykę jestem zmuszony do długiego kucia w szkole i w domu oraz na uczęszczanie na korepetycje jako iż połączenie mojego mniejszego zainteresowania tym przedmiotem z wadami systemu opisanymi w filmie sprawiło,że rok temu byłem blisko trójki na koniec roku ale jakoś się wybrnąłem. A jeśli chodzi o rytm dobowy, oczywiście że moi rodzice obwiniają internet zamiast zrozumienia fundamentalnego problemu próby alteracji naturalnego rytmu przez chory system. A do tego jeszcze dochodzą trudności z relacjami z większością osób w szkole oraz wyśmiewanie z WF-u mimo dobrej sylwetki (mam słabą koordynacje ruchów oraz nigdy nie grałem w sporty drużynowe poza szkołą więc nie mam żadnego doświadczenia) i wychodzi stan bliski depresji...
Obserwuję od lat wysiłek i ogromne zniechęcenie młodzieży w mojej bliskiej rodzinie do przyswajania z konieczności ogromnej ilosci wiedzy, która można uzyskać w każdym momencie z internetu. Sądzę więc, że nadszedł już czas aby odchudzić książki, co pozwoli uczniom na odpoczynek i wykorzystanie wolnego czasu na takie zajęcia, które sprawia im trochę radości w tym coraz trudniejszym, niespokojnym świecie.
Bylem najlepszy w klasie cala podstawowke, mimo ze mnie to w ogole nie jaralo i nie chodzilo o oceny tylko o tą presje - nie chcialem wyjsc na glupiego w oczach nauczycieli, a potem juz sie zapetlilem, bo skoro mialem same 6 to nie zszedlbym nagle na 3 co nie? Wiec zapierdalalem po nocach majac 13 lat i do tej pory pamietam jak uczylem sie np 50 stron ksiazki z histy na pamiec nocami przed sprawdzianem, mimo ze nic poza ta 6 z tego nie mialem. W liceum postanowilem ze sobie troche odpuszcze, ale okazalo sie to trudniejsze, niz myslalem bo jakby uzaleznilem sie od robienia wszystkiego na maksa i jedyne z czego rzeczywiscie sobie odpuscilem to matma i chemia (z 6 spadlem na jakies 3), tyle ze matma byla rozszerzona, wiec bylo to raczej normalne. Cala 1 lo w chuj sie stresowalem szkola i mialem coraz wieksze poczucie ze marnuje tam czas, pod koniec 1 zaczelo sie zdalne i jak po wakacjach musialem wrocic to nagle cos jeblo i nie dalem rady juz normalnie chodzic do szkoly tzn stresowalem sie tak (sam juz nie wiem czym konkretnie ale najogolniej mowiac ludzmi i tym ze musze ciagle robic cos za co beda mnie oceniac), ze codziennie jak wracalem ze szkoly czulem sie tak zle ze od razu szedlem spac i tak caly tydzien, jedynie w weekendy odreagowywalem ze znajomymi. W pewnym momencie nie dalem juz rady isc do tej szkoly i zdarzalo sie ze wychodzilem, ale w drodze mowilem ze pierdole i caly czas lekcji lazilem gdzies wokol osiedla ze sluchawkami na uszach i probowalem sie odstresowac. No i w koncu stwierdzilem ze pierdole to wszystko i jakims cudem udalo mi sie ogarnac indywidualny tok nauki (gdzie sam sie uczysz i zdajesz egzaminy). Ale kurwa te wszytkie lata kiedy tak duza czesc zycia poswiecalem na szkole gdzie i tak malo z tego pamietam, te wszystkie godziny przesiedziane w szkolnej lawce i odliczanie minuty za minuta juz nie wroca i niczego w zyciu nie zaluje tak jak tego zmarnowanego czasu, tym bardziej, ze od zawsze mialem duzo zainteresowan a jakos w wieku 11 lat zaczalem grac na gitarze tyle ze dla mnie zawsze szkola byla wazniejsza (mimo ze bylo to tylko spelnianie cudzych oczekiwan) i zamiast wziac sie za ta gitare na powaznie nie myslalem wtedy o tym w ogole, dopiero niedawno majac 17 lat zdalem sobie sprawe co chce robic w zyciu, ale kurwa nie moge sobie wybaczyc ze przejebalem tyle czasu. I generalnie jezeli bede mial dzieci to nigdy w zyciu nie posle ich to tej "typowej" polskiej szkoly. Najsmieszniejsze ze rodzice nigdy mnie nie cisneli, po prostu od dzieciaka nauczyciele mieli jezeli chodzi o mnke takie oczekiwania, ze glupio mi bylo odmawiac i np w 7kl bralem udzial chyba we wszystkich konkursach wojewodzkich.
Podziwiam jezeli komus chcialo sie czytac xd, pozdro i jak czyta to ktos mlodszy kto tak jak ja bez sensu napiernicza w szkole spelniajac cudze oczekiwania to radze - odpuscie sobie poki czas ;))
Całkowicie się zgadzam, do tego otoczenie, które jak zauważy twoje słabości gdy sie potkniesz to ci to jeszcze wypomni, zacznie się z tego śmiać, potraktuje Cię jak największego nieudacznika albo zaczną wysuwać wymyślone farmazony ( 1 raz bez czerwonego paska, to pewnie przez twoich przyjaciół) mimo, że sami tego też doświadczają lub doświadczyli. Powodowało to jeszcze większy stres i lęk co bardziej nakręcało ciebie na to aby być perfekcyjnym uczniem. Żałuje i żałować będę mojej uległości wobec innych, przede mną matura i mam nadzieję, że się nie dostane na studia ( ale znowu w głowie pojawia się ten strach, a jak zareagują inni na to, bo jsk to można było się nie dostać na taki kierunek, jak to tyle procent z matury, przecież ta osoba tyle dostała, ty też musisz mieć tyle albo więcej). Chciałabym sobie zrobić przerwe od wylewania łez w każdy dzień i noc, aby też nie żałować, że w taki sposób zmarnowałam moje młodzieńcze lata zdając sobie sprawe, że nawet na studniówce nie potrafiłam się bawić z innymi.
Ziomek, totalnie Cię rozumiem, bo mam dokładnie ten sam problem!
@@kontokonto9176 współczuję i życzę powodzenia w ogarnięciu tego :pp
Bardzo ważny odcinek, często poruszany jest temat wypalenia zawodowego natomiast kwestii edukacji na polskim yt niewiele jest takich materiałów
Tak generalnie to szkoła jest tragiczna. Aktualnie mając 26 lat i opłacając wszystko osobiście mogę nazwać się młodym dorosłym. Pracuję w serwerowni jako pomoc techniczna, nie jest to jakaś super nieosiągalna praca, ale nie jest to też praca na linii produkcyjnej, krótko mówiąc - poziom średni, średnie zarobki, średnie wymogi. Jednakże za nic bym tego nie oddał, żeby wrócić do szkoły. W życiu. Podstawówka i gimnazjum to były tragiczne lata. Zniszczenie pewności siebie, depresja (nieleczona przez lata, zbiera swoje żniwo aktualnie), stres i strach, oraz to upokorzenie społeczne. Po prostu cudna sprawa. Jedynie technikum wspominam dobrze, a przynajmniej większość technikum, a to tylko dlatego, że w tamtym okresie miałem dość spory "bunt" i zupełnie olałem koncept pracy domowej, spałem sobie na zajęciach i żyłem społecznie. I co? Oceny i tak były lepsze niż wcześniej :'D
System edukacji istnieje ponad 100 lat i od tamtego czasu pozostał pod większości względami niezmieniony. Szkoły zostały w tym czasie zrobione, aby edukować pracowników przemysłowych, mających wykonywać żmudne, powtarzające się zadania. Bez kreatywności i twórczości czy miejsca na dodanie coś od siebie, robiąc wszystko jak w samouczku podano. Dzisiaj w wielu pracach człowiek nie zajdzie daleko podążając tylko za zasadami. Niektóre dziedziny w szkołach zostały wzbogacone o samodzielność, jednak można je wyliczyć na palcach jednej ręki i nie są to jakieś duże zmiany, jednak to jest krok w dobrą stronę.
Co do przedmiotów nic nie wnoszących do życia, zgadzam się z niektórymi rzeczami, jednak nie jest to takie proste. Przedmioty takie jak: geografia, biologia, religia, języki obce oprócz angielskiego są po prostu zabieraczami czasu, wpychane w grafik ucznia żeby dojść do tych 6/8 godzin. Jednak niektóre mają praktyczne użytki, np.
Geografia to ogólnie trening zapamiętywania żmudnych informacji, wykuwania na pamięć. Zarządy szkół chyba zdają sobie sprawę, że wiedzą o tym, co jest wydobywane w Kenii można się co najwyżej marnie pochwalić.
Biologia jest dobra w poznaniu, jak działa organizm ludzki i ewolucja, oraz grupy krwi itd. Jednak większość informacji na ten temat jest w większym stopniu bezużyteczna w zajęciach nie mające nic wspólnego z biologią.
Religia to po prostu nudy. Jak ktoś chce być chrześcijaninem czy innym wierzącym na maksa, to niech chodzi częściej do kościoła. Dla większości osób wiara jest poczuciem, że ma się w życiu jakiś cel i że ktoś nad tobą czuwa.
Języki obce oprócz angielskiego są w większości bezużyteczne. Z każdą bardziej lub mniej wyedukowaną osobą na Ziemi, nie ważne czy to Francuz, Niemiec, Norweg czy Węgier, porozumiesz się po angielsku, dosłownie po to został zrobiony, aby być językiem powszechnym, żeby zapobiec 70% konfliktom na świecie.
Takie powyższe przedmioty moim zdaniem *nie* powinny być wyrzucone w kąt, lecz zostać zamienione na przedmioty dla chętnych, zajęcia poboczne. Jak ktoś lubi geografię, to niech na nią idzie. Jak ktoś nie chce, to niech się zajmuje przedmiotami typu matematyka, historia czy humanistyczne, które są w nowoczesnym świecie wymagające.
"Nic z was nie będzie" - bardzo często słyszałam w swojej szkole. Dobrze, że mam duszę buntownika i nigdy w to nie uwierzyłam. Obecnie spełniam marzenia - studia w Anglii i ciekawa praca. Lecz są osoby, które w to uwierzyły, że nic z nich nie będzie. Mimo talentów w jakiejś dziedzinie nie poszli na studia, nie rozwijali tego dalej. Najczęściej poszli od razu do jakiejś prostej pracy, wpadli z dzieckiem itp.
Pamiętajcie, żeby nie wierzyć w takie bzdury wypowiadane przez sfrustrowanych nauczycieli, którzy przelewają swoje problemy na uczniów. Róbcie to, co lubicie. Próbujcie, podejmujcie wyzwania. Życie mamy tylko jedno i warto je wykorzystać w pełni. :)
Prawda jest taka że każda szkoła czy podstawowa itd. Niszczy doszczętnie ucznia i uczennice przez bezsensowne zasady czy też regulamin jak się ma zachowywać żeby się czuł jak prawdziwy szczęśliwy niewolnik z którego jak wiadomo w szkołach niczego się nigdy nie nauczysz.
Polecam wykorzystywać 100% czasu w szkole. Czyli po kryjomu na lekcjach się uczyć ważnych lekcji, tam robić zadania po kryjomu. Mi się udaje dokonywać tej sztuki i nie muszę się martwić szkołą w domu, a wiedza i oceny są good
A nie lepiej po prostu przejść na ED?
Ja też tak robię uczę się np na wf na którym nic nie robię
Dzisiaj mój kolega na historii chciał się nauczyć na kartkówkę z matematyki. Pani to zobaczyła i zwróciła uwagę, że ma się skupić na jej lekcji. Powiedziała, że dostanie dodatkowe zadanie na kartkówce. Z tego co wiem dostanie to zadanie, ale nie na kartkówce.
@@dziadufoludd u mnie nie można
Potwierdzam, zawsze rozwiązywałam zadania domowe z matmy na historii, dzięki czemu potem w domu już nie musiałam tego robić. Na całe szczęście nauczycielka nigdy nie zwróciła mi uwagi :) jak tylko się da, to polecam tak robić
Zgadzam się w 100%. Szkoła nie uczy samodzielnego myślenia. Kiedyś na sprawdzianie z geografii trzeba było wymienić przyczyny, dla których ludzie migrują do Azji. Napisałam, że jest to na przykład rozwój gospodarki, nowoczesna technologia i przemysł (np. w Japonii), a pani nie zaliczyła tych odpowiedzi, bo nie były one wymienione w podręczniku. :/
Wyślijcie ten film do polityków, dyrektorów oraz rodziców, którzy ciągle powtarzają: jak ty możesz być zmęczony, przecież tylko chodzisz do szkoły?!.
Ten film powinien trafić do dorosłych, którzy nie rozumieją co to stres i zmęczenie od szkoły.
Jedyne co dała mi szkoła to to że poznałem naprawdę spoko ludzi z którymi łączę się w szkolnej niewoli. Mam nadzieje że nowe pokolenie powstanie przeciwko temu systemowi.
Tak jest
Tak jest, Towarzyszu Adamie robię to kurna
Jest okropnie. Nauczyciele wywierają ogromną presję na uczniów. Moja nauczycielka matematyki ciągle powtarza, że ,,możemy popełniać błędy", ale gdy ktoś np. pomyli się w obliczeniach, to od razu zaczyna histeryzować i grozić jedynką. Strach przed wywołaniem do tablicy powoduje, że w praktyce przez całe 45 minut odczuwamy stres. Nie wspominając już o tym, że dla uczniów, u których występują kompleksy na punkcie swojego wyglądu rozwiązywanie zadań przy tablicy to istna męka. To samo jest na WF. Jestem teraz w liceum i mam spoko klasę, ale wciąż pozostał u mnie stres przed WFem z podstawówki. Odczuwam po prostu bezpodstawny niepokój przed tą lekcją. Gdy np. mamy 2 WF pod koniec dnia, to za każdym razem, gdy przypomni mi się, że mamy dzisiaj WF, to zaczyna mnie boleć brzuch. Poza tym jestem introwertykiem i te 8 godzin spędzonych w towarzystwie sprawia, że tracę energię, mimo że moja klasa jest spoko. Po prostu wyczerpuje mi się bateria emocjonalna. To sprawia, że gdy wracam do domu, to nie mam NA NIC siły i przez 1-2 godziny nie robię nic tylko leżę, a potem już nie mam czasu, bo muszę uczyć się na durny sprawdzian/kartkówkę. Boli mnie głowa z nie wiadomo jakiego powodu, pewnie przez ten okropny hałas i nieustający stres. Poza tym jest też zaburzenie, jeżeli chodzi o sen. Wieczorem chcę mieć trochę czasu dla siebie i do 24 czytam książki/oglądam seriale. Od 16 do 20 muszę uczyć/robić zadania domowe. Czasami nawet do 22. Do niedawna było jeszcze tak, że trzeba się było TŁUMACZYĆ Z KAŻDEJ NEGATYWNEJ OCENY, mimo że w ostatecznym rozrachunku liczy się średnia. W dodatku moja nauczycielka matematyki jest niestabilna psychicznie i upokarza uczniów przy tablicy. Ostatnio już nie wytrzymałem i powiedziałem jej po prostu ,,zamknij mordę". A najgorsze jest to, że u uczniów pojawia się poczucie bezsensu, bo nikt nie wie jaki jest cel nauki. Nikt praktycznie nie zwraca uwagę na pozytywy. Liczą się tylko negatywy.
+1 za pocisk w rure od matmy
Moja nauczycielka od matematyki = ekspres. Wchodząc do klasy dyktuje temat.
Szacun za ten pocisk
w podstawówce jakoś tam się uczyłem. W gimnazjum miałem wyjebane po całości a w technikum zachorowałem(co ciągnie się do dziś) przez stres i negatywne emocje. Zawsze przed wyjściem do szkoły, czułem stres, biło mi mocniej serce, uczucie pieczenia w klatce piersiowej i brak apetytu.
Teraz pracuję w zawodzie i wszystkie te objawy które wypisałem wyżej zniknęły. Po za chorobą niestety(jednak się bardzo złagodziła).
Uświadomiłem sobie jak bardzo szkoła wyniszcza człowieka od środka nie ważne czy jesteś na wyjebce czy się starasz. Ważne by po szkole odnaleźć się w życiu a nie poświęcać swoje ~20 lat życia tylko w szkołę bo po tym może się okazać, że nie było warto.
Ja idę sposobem mam sbsolutnie wywalone na wszystko, uczę sie na tyle by zdać i zajmuję sie rzeczami które mnie interesują. Jako uczeń 4 klasy technikum z większości przedmiotów kończę z 2 ewentualnie 3 ale od 4 lat z przedmiotów informatycznych miałem 5 z palcem w 4 literach. Bo się tym interesuje. Szkołą przestałem sie juz przejmować w 6 klasie podstawówki i to była najlepsza decyzja mojego życia.
Miałem to szczęście (przez rok) w technikum, że trafił mi się nieszablonowy nauczyciel religii (nie wlicza się w średnią, więc pewnie dlatego mógł sobie na to pozwolić) i mogłem doświadczyć innej formy nauczania. Po pierwsze zmniejszył dystans pozwalając by mówiono do niego po imieniu. Po drugie powiedział wprost, że jeśli ktoś nie chce uczestniczyć w dyskusji to może usiąść sobie z tyłu i zająć się sobą, tylko by nie przeszkadzać zaangażowanym. Po trzecie były to właśnie dyskusje i nie ograniczały się jedynie do religii chrześcijańskiej ale wielu innych wierzeń, filozofii oraz etyki. Taka forma sprawiała, że chętnie chodziłem na zajęcia mimo, że nie były obowiązkowe.
Uczę w szkole matematyki i informatyki. Zgadzam się z większością spostrzeżeń w tym filmie.
Boli mnie, że nie mogę z uczniami pracować nad tym co lubią robić, ponieważ zawaleni są nauka z innych obowiązkowych przedmiotów (których nie lubią i nie będą w nich ekspertami).
Nasz system jest słaby i marnuje się w nim sporo czasu.
Czas marnują uczniowie ucząc się niepotrzebnych rzeczy, jak też nauczyciele, którzy muszą zmuszać uczniów do zakuwania rzeczy które im "nie idą". To do niczego nie prowadzi.
Po co humanista ma tracić swój czas na korepetycje z matematyki?
Pozdrawiam
Ponieważ „Matematyka jest przedmiotem maturalnym” taką odpowiedz uzyskałam kiedyś od nauczyciela
Mam zmarnowane życie przez szkołe TvT
Nie zliczę ile wydałam pieniędzy na korepetycje z matematyki… te pieniądze mogłabym wydać na rozwijanie swojej pasji, ale nie, bo i tak musze zakuwać i rozumieć przedmiot, którego nienawidzę
dokładnie
@@xdxed5911 no właśnie, kompletny bezsens.
Niestety wszystko powiedziane w tym filmie to prawda, ale też mogę dodać coś od siebie na własnym przykładzie. Niestety ludzie zdolni w szkole są zwykle pomijani i przyrównywani do całokształtu klasy, świetnie to opisał Dr.K z na kanale Healthy Gamer w materiale "Why gifted kids are actually special needs". Nauka w okresie podstawówki, gimnazjum oraz początku technikum szła mi dosyć łatwo, na tyle, że nie poświęcałem czasu na naukę w domu. W pewnym momencie przychodzi zderzenie ze ścianą w postaci materiału którego się nie rozumie/nie da łatwo przyswoić, jako iż szkoła sama w sobie nie uczy jak się uczyć to w zasadzie łagodnie mówiąc ma się problem, szczególnie kiedy nie masz nikogo bliskiego albo znajomego który potrafiłby ci to sensownie wytłumaczyć (wtedy pozostają korki czyli wydawanie dodatkowej kasy na informacje które i tak prawdopodobnie wylecą z głowy). Dodatkowo łatwe otrzymywanie dobrych ocen nie sprawia żadnej satysfakcji w efekcie ze "zdolnego ucznia którego stać" stałem się delkiwentem dla którego tytuł "prymusa klasy" jest jedynie obelgą a jedyną motywacją do jakiejkolwiek nauki jest tylko jednorazowe stypendium na półrocze za dobrą średnią. W ostateczności okazuje się, że szkoła zamiast miejsca do nauki staje się długim oczekiwaniem na piątek piąteczek piątunio albo jakieś inne dłuższe wolne, wstawanie wcześnie rano i myślenie: "Jak mi się nie chce znowu iść do tej budy, znowu będzie to samo, 8 lekcji nudy i bezsensownego słuchania". Dzięki za dobry materiał doskonale opisujący z czym muszą mierzyć się uczniowie a tym co doczytali ten wywód do końca dziękuję i życzę miłego dnia.
spoko nie ma za co.. równierz miłego dnia ;)
Cieszę się że są tu ludzie co znają ten kanał
Nishi pepego
Witam w klubie osoby która była mądra ale została zderzona z ścianą o nazwie zmiana
Jako jedna z pierwszych osób w klasie dobrze potrafiłem czytać z czym nawet niektórzy moi koledzy mieli problem w 8 klasie(jestem z rocznika w którym zmieniono z trzech lat gimnazjum na dwa dodatkowe lata podstawówki co jest głupie bo teraz mamy materiał z trzech lat zmieszczony w dwóch) i wtedy właśnie zaczołem mieć problemy z nauką i brak chęci teraz jestem w drugiej liceum i dotąd spadłem mocno w ocenach i rzeczy w których byłem dobry stały się dla mnie udręką. Polski który kochałem stał się dla mnie jak każdy inny przedmiot prawie bezużyteczny
16:10
Mój 'kochany' pan fizyk ze szkoły średniej :
Gdzie ty z tą wodą/jedzeniem, jak masz do wszystkich to wtedy możesz, poczęstujesz wszystkich itp.. ❤️
Ciekawe jak by zareagował gdyby ktoś serio wstał i zaczął częstować klasę nie wiem, krakersami xp
Skończylam pół roku temu szkołę i się bardzo z tego cieszę. Problemy z sercem, depresja i chorobliwe odsypianie, to wszystko, czego nabawiłam się przez 19 lat edukacji.
Aż mi się przypomniał traumatyczny dzień gdzie podczas 7 lekcji na 3 była kartkówka, na jednej sprawdzian a na 2 trafiłam do odpytki. A liceum ukończyłam jakieś 6 lat temu. Nigdy w życiu nie chiałabym wrócić do szkoły.
Jako uczeń zgadzam się z częścią przectawionych argumentów i uważam że powinien się zmienić system oceniania, kultura w szkołach, wiecej swobody w dyskusji z nauczycielem i nie obawianie się że po takiej dyskusji uczeń może otrzymać uwagę za podważanie zdania, wiecej lekcji przedsiębiorczości które przygotowują do życia i brak niezapowiedzianych kartkówek. Mam wielu kolegów którzy mają problemy ze snem nawet bez siedzenia nocą przy ekranie i jest to związane ze stresem mało tego jeden znajomy zaczoł przedawkowywać leki na stres ponieważ małe dawki mu już nie pomagały, Co ciekawe w mojej szkole zabroniono chodzić na lekcji do toalety przez incydent gdzie jeden uczeń podczas lekcji chciał się samo kropnąć w toalecie na szczęście nic mu się nie stało a cała szkoła wszystko zatuszowała żeby nie stracić na wizerunku
Miałem sytuacje na pewnym przedmiocie ( chodziłem do Technikum) gdzie nauczyciel lubił się dowartościowywać , śmiać się z uczniów z ich braku wiedzy , dla niego to była czysta zabawa i rozrywka. Po niektórych jego lekcjach miałem ochotę popełnić samobójstwo i skończyć to, w środku tygodnia nie miałem ochoty na nic kompletnie bo byłem cały czas zmęczony, wracając na weekend jedyne co robiłem to grałem albo spałem bo na nic innego nie miałem ochoty :). Wybawieniem stały się zdalne , ale wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Aktualnie jestem na etapie zmiany szkoły na luźniejszą z mniejszą ilością godzin w tygodniu (liceum). Ale do tej pory śmieszy mnie fakt że ten system tak naprawdę ciągnie druta, bo ja mając zagrożenie na koniec roku z danego przedmiotu pytałem o wiedzę osobę posiadająca ocenę bardzo dobrą , prawie ZAWSZE było tak że ta osoba posiadała minimalnie większą wiedze odemnie , taką samą a nawet mniejszą , więc jest to jeden wielki żart. Pamiętajcie szkoła wam nie da sukcesu i nie przyjmujcie wszystkiego do siebie, odradzam też korzystania z pomocy psycholog szkolnej bo korzystałem już niejednokrotnie i zawsze słyszałem że papierek jest ważny tak samo jak szkoła i mam się uczyć. Pozdrawiam was wszystkich i życzę wam miłego dnia ;)
❣️❣️❣️❣️❣️❣️❤️
Ja osobiście zacząłem się uczyć na poważnie, z pełnym zaangażowaniem, dopiero na studiach prawniczych. Zasadnym jest podkreślić, że był to mój CZWARTY kierunek studiów. Gdy odkryłem pasję i zacząłem dostrzegać, dlaczego uczę się konkretnych zagadnień, po co mi to, wtedy emocje i moje nastawienie do nauki zyskały pozytywny charakter. W szkole czy to podstawowej, czy średniej, czy na innych kierunkach studiów, szedłem po najmniejszej linii oporu, imprezując, grając w gry i szlajajac się po mieście z kolegami. Nie dostrzegałem celu w angażowaniu się w szkołę. Tego w mojej opinii brakuje - nikt nigdy nie tłumaczy dzieciom, czym w ogóle jest aspekt celowościowy.
Hej, jak to zrozumiałeś ? Ja właśnie jestem na 1 roku i wybieram się do doradcy zawodowego porozmawiać, bo nie wiem w jakim kierunku się dokładnie pchać :(
Ja tam wiem co chce robic, ale szkoła zamiast mi pomoc to osiagnac utrudnia mi to, a ja musze sie uczyc nawet jak juz mam te 18 lat bo musze miec papierek bez którego nic nie osiągnę. Jestem swietnym pisarzem, interesuje sie aocjologia historia gospodarka polityka i psychologia, provuje pisać ksiazke ale zamiast wykorzystać energie ma to w czym jestem dobry musze ja marnowac na to zeby zdac matematyke, coraz bardziej zastanawiam sie czy nie odpuścić sobie, rzucic szkole znaleźć prace, pojsc do psychiatry i terapeuty zeby porqdzic sobie z problemami psychicznymi i traumami, i robic swoje majac nadzieję ze jakos to będzie
@@desu777_ moje poprzednie plany życiowe musiały się roztrzaskać na kawałki zostawiając mnie z niczym ponad wskazówkę, że dobrze wchodziła mi analiza przepisów pewnej ustawy, co w korelacji z moimi zainteresowaniami poskutkowało podjęciem decyzji co do dalszego rozwoju życiowego.
Konkludując, to przyjdzie samo o ile będziesz postępować zgodnie ze swoją naturą i odkrywać to, w czym jesteś dobry/a. Tyle. Potrzeba jednak do tego samodyscypliny oraz solidnych "kotwic moralnych", także wsparcia otoczenia w tym, co robisz. I nie wolno zrażać się po porażkach, bo one najwięcej uczą.
@@nexerkarigum4031 mam podobny problem w tym że chciałbym odkryć co chce tak naprawdę robić w życiu ale poprawianie przedmiotów i ślęczenie nad książkami daje mi tylko poczucie że nie znajdę kierunku w którym będę się swobodnie i dobrze czuł
@@nexerkarigum4031 zajebistym pisarzem będziesz, gdy ludzie będą Cię czytać. Więcej pokory na starcie. Ale życzę powodzenia
Dziękuję za ten filmik. Mam nadzieję że ktoś z wyższych stref to zobaczy.
Ile ja miałem wojen z moimi starymi dlatego ze uczyłem się tego co chciałem z youtube i mialem wyjebane w to co jest w szkole. To jaka wiedzę przydatna do życia samodzielnie nabyłem z youtube, potem z książek- nie nawidziłem czytać podczas nauki w szkole, a teraz kocham. Dodatkowo potrafię nówić w 2 językach obcych. Internet jest najważniejszym wynalazkiem ludzkości
pamiętam jak na lekcji moja koleżanka zapytała pani do czego mogą być w życiu potrzebne wzory Viet'a, to pytanie sprawiło że pani milczała przez jakieś 6 minut aby na nie odpowiedzieć. ostatecznie stwierdziła że to jest potrzebne do jakiejś inżynierii
Matematyka to inaczej logika matematyczna, więc tu nie chodzi o to czy ci to się przyda w życiu tylko służy do bardziej przenikliwego ,błyskotliwego rozumowania które następuje po długotrwałym praktykowaniu (setki różnych przykładów, wzorów i rozumieniu różnych twierdzeń w celu wykorzystania ich do robienia przykładów).
To jest właśnie matematyka a to, że tam użyjesz jakiegoś wzoru na pole kwadratu w celu obliczenia potrzebnej ilości kafelek do remontu to przypadek nie potwierdzający reguły.
Nie ma to jak być najlepszym uczniem pod względem ocen, ale z gorszą frekwencją od reszty klasy. Polecam ten sposób w technikum.
8:35
3.....
3 to mogą być sprawdziany, ale za to kartkówek może być naprawdę wiele. W pewnym momencie nauczyciele musieli ciągle przekładać testy bo taki przepis... Wiecie jak poradzili sobie z problemem ? Zamiast sprawdzianów zaczęli robić długieee kartkóweczki ;)
"Macie dużo kartkówek ? Ale ten przedmiot też jest ważny" ~ prawie każdy nauczyciel
Bardzo potrzebowałam tego filmu teraz 🥺❤️
Po przerwie świątecznej wróciłam do szkoły na 3 dni ( nie liczę dwóch pierwszych, bo miałam egzaminy zawodowe) i czuję się strasznie wykończona i wypalona. Normalnie się nie stresuje, ale w tym tygodniu chyba codziennie miałam lekki stres wywołany nauczycielką od chemii. Przygotowuje mnie do matury z chemii i przez to że mamy z nią lekcje prawie codziennie teraz zadaje nam dużo zadań do zrobienia, przerabianiu dodatkowego materiału i uczeniu się z lekcji na lekcje. Nie widzi tego, że zaczynam mieć problem z przyswajaniem tak dużego materiału w tak krótkim czasie. Ostatnio uniosła na mnie trochę głos, ponieważ czegoś nie umiałam i przez to teraz przed każdą lekcja z nią się lekko stresuje. Wstawanie wcześnie rano ze względu na dojazdy wcale nie pomaga, zwłaszcza że lubię późno się kłaść spać . Ostatnio jeszcze jest mi strasznie przykro, bo moja studniówka została odwołana i dla wielu osób to nic takiego, ale dla mnie to wydarzenie miało ogromne znaczenie z osobistych powodów.
Na co dzień jestem naprawdę energiczna i radosna, ale ostatnio jest mi tak źle z tym wszystkim 😣
W końcu po tylu latach powstał materiał o tym dramatycznym systemie szkolnym. Nic się nie trzyma kupy. Masa stresu, zadań, ocen aby później wypchać Cię w świat pracy, w którym okazuje się, że gówno potrafimy bo nie mamy masy umiejętności. Jak opuściłem szkolne mury już chwilę temu to okazało się, że najważniejsza jest w każdej pracy ( o ile nie mamy jej wymasterowanej) chęć nauki, sposób przekazywania wiedzy, czy dana praca koreluje z naszymi wrodzonymi"talentami", czy środowisko w pracy jest sprzyjające nauce nowej pracy. Fantastyczny materiał, mam nadzieję, że zostanie rozpowszechniony w szkołach. Co do zdemonetyzowania filmu- po takim materiale to wykupie patrona. Pozdrawiam i mam nadzieję, że ten film nie zginie
Po obejrzeniu tego odcinka jestem pewny, że spróbuję pokazać go nie znajomym z klasy, czy lepszym nauczycielom, a całej szkole lub nawet wszystkim szkołom w mieście. Ten film wytyka prawie każdy poważny błąd szkoły i dodatkowo można tutaj dodawać jeszcze więcej argumentów za lub wzmacniać te obecne tutaj (np. dodając, że w stanach zjednoczonych nie ma prac domowych, a jest tam już i tak wysoki odsetek ludzi, którzy są zestresowani szkołą)
Czuję jakbym mógł coś z tym zrobić, coś zmienić...
Ale wiem, że zaraz to minie, a w poniedziałek znowu będę musiał iść do tego pierdolnika marnować czas siedząc w ławce i prawie zasypiając zamiast w końcu usiąść do nauki programowania, którą tak właściwie porzuciłem od początku roku szkolnego, bo jest zbyt wymagająca na dni robocze.
Cóż, zostało chyba tylko obalenie rządu i zmiana tego głupiego systemu w Polsce i namawianie do zmiany w innych krajach xD
To się nigdy nie stanie...
Może edukacja domowa?
A może po prostu jesteś ofiarą i szukasz wytłumaczenia. Wakacje i ferie zweryfikują jak bardzo jesteś zainteresowany/a programowaniem.
@@tadeuszswiderga8793 nie wiem, jak to działa w przypadku szkół średnich, ale patrząc na to, jak działa system to trudno by było z maturami. Poszukam informacji na ten temat, ale i tak rodzice mi nie pozwolą na nauczanie domowe...
@@mareknot706 nie, nauka programowania w takim stanie, w jakim uczniowie są po lekcjach nie jest możliwa. A w dłuższe wolne zawsze siadam do nauki albo programowania albo grafiki 3D albo montowania filmów. Możesz mi nie wierzyć, ale nic z tym nie zrobię ¯\_(ツ)_/¯
@@fazdonger W takim razie szacunek dla Ciebie. Napisałem tak, bo najczęściej przeszkodą w osiągnięciu celu jesteśmy my sami i tak zagaiłem, żeby sprawdzić, czy nie znalazłeś sobie wygodnej wymówki. Życzę przede wszystkim wytrwałości, pozdrawiam :-)
Ten fragment ze snem jest dla mnie najbardziej prawdziwy. Jestem nocnym markiem i aktywna na 100% zaczynam być od 18 i trwa to do około północy. Wtedy uczę się, rysuje, piszę, odrabiam lekcje, mogę sobie nawet ćwiczyć pod warunkiem, że nie obudzę rodziców. W wakacje czuję się perfekcyjnie. A co później? Nadchodzi szkoła, muszę wstawać o 6 i dosłownie zasypiam na lekcjach. Później padam ze zmęczenia o 21, przeżywam następny dzień, po czym znów jestem aktywna w nocy...
Ja już dawno po szkole,a wstanie do roboty ok.5 rano niewykonalne niemal :p Mój mózg zaczyna działać ok.9-10 a wcześniej jestem jak zombie. W nocy mogę spokojnie wysiedzieć do 3-4, a mój mózg działa na pełnych obrotach w tych godzinach.
Być może niektórzy tak już mają,że lepiej działają wieczorem,niezależnie od wieku :)
@@shiroko6333 no cóż trzeba przetrwać lub znaleźć pracę na nocne zmiany (ofc nie zawsze się da). Nocne marki łączmy się!
E learning to najlepsza rzecz jaka spotkała mnie od początku edukacji
Bo jesteś aspołeczny
@@faszywymajor157 tydzień jest git. Całkiem ja wstaje o 5 wiec lekka przerwa dziala na korzyść
@@faszywymajor157 chyba ty
A dla mnie najgorsza i tylko pogłębia moją depresję
Ja też uwu @@faszywymajor157
Dzięki za twój poświęcony czas bo miło się słucha że ktoś ma te same zdanie co ty i docenia twój wysiłek i prace ale przykre jest to że słuchamy i rozumiemy to tylko my uczniowie ale nauczyciele już powiedzą że to bzdura i wierzymy we wszystko co nam powiedzą i wcisną bo oni jak zwykle mają swoje zdanie i moim zdaniem w Polsce nigdy a przynajmniej w następnych latach nic się nie zmieni
Obecnie jestem w klasie maturalnej pewnego dość wysoko notowanego technikum na profilu technik-informatyk i powala mnie jak celny jest ten materiał. Przypominam sobie drugą klasę(kiedy jeszcze była w trybie stacjonarnym) gdzie przez dwa dni odbywało się 9 godzin lekcyjnych(jeden dzień na 8, drugi na 9 jeśli dobrze pamiętam) a następny dzień "jedynie" 8 godzin, ponieważ trzeba było gdzieś upchnąć przedmioty zawodowe a do tego w klasie 2 i 3 odpadał po miesiąc nauki przez praktyki zawodowe, w tamtym okresie wszyscy jechali na 3 lub 4 godzinach snu a popularnym żartem było podchodzenie do okna i zachwycanie się "pięknym zachodem słońca"(zima więc ciemno robiło się chwilę po 16). W tamtym czasie nie byłem w stanie robić niczego konstruktywnego, o nauce nawet nie wspominając. Nauczanie zdalne było, dla mnie osobiście, wybawieniem ponieważ dnia nie rozpoczynał ból głowy i tańczące w niej papieże, okazało się nagle, że materiał którego nie rozumiałem na lekcjach jestem w stanie samodzielnie pojąć, bez większych problemów, korzystając z materiałów dostępnych w internecie. W zeszłym roku dzięki temu, że przycisnąłem kurs CCNA udało mi się nawet znaleźć entry-level posadę w zawodzie by móc dorabiać w weekendy czy święta i nie jestem w stanie kompletnie zrozumieć twierdzenia jakoby praca miała spowodować, że zatęsknię za szkołą. W firmie w której pracuję czuję, że ludzie podchodzą do mnie poważnie i szanują mój czas a nie traktują jak debila który nawet nie jest w stanie stwierdzić kiedy naprawdę musi skorzystać z toalety. System szkolnictwa jaki mamy jest skrajnie patologiczny i prowadzi do wyniszczenia ludzi którzy do niego trafiają, nie da się zrealizować wszystkich założonych przez program aktywności tak by pozostała sensowna ilość czasu i energii na życie prywatne. Nierealizowanie wszystkich powierzonych zadań szkolnych jest po prostu konieczne by mieć jakąkolwiek możliwość osobistego rozwoju, jednak przez wielu nauczycieli jest to traktowane jako lenistwo. Jestem ciekaw ile jeszcze pokoleń będzie musiało przejść przez tą maszynkę do mielenia. Absurdalne jest też dla mnie twierdzenie, że młodzi ludzie przesadzają z przemęczeniem szczególnie, że w szkole do której uczęszczam jest kilka historii samobójstw(pewnie szkoła nie była jedynym czynnikiem ale jestem w stanie się założyć, że dołożyła do tego parę cegiełek).
Nie nawidzę szkoły głównie za wczesne wstawanie. 2 razy w tygodniu mam na 7:10 i jestem zmuszony wstawać przed 5 aby zdążyć, mam dość.
Szkoła uczy wczesnego wstawania, bo potem tak wygląda praca.
@@MultiKomentator ta tylko dziecko a dorosly to ogromna przepasc aby organizm mogl sie rpawidlowo rozwijac i funkcjonowac to powinien byc wyspany dzieci nie powinny wstawac o 5 zeby isc do szkoly np na religie czy inny bezwartosciowy przedmiot wazne aby osoba ta mogla sie wyspac bo co z tego ze ktos bedzie nawet 10h w szkole skoro po 4-5h juz przestanie myslec o szkole a zacznie myslec kiedy wroci do domu i co bedzie robic jak wroci
Znam twój ból ja mam 2 razy w tygoniu na 6:45 i dostaje szału gdy tylko zaczyna się poniedziałek
@@MultiKomentator nie wydaje mi się abym musiał się przygotowywać 4 lata do wczesnego wstawania w przyszłości. A nawet jeśli, to czy uważasz że znienawidzenie z tego powodu szkoły jest warte tej "nauki wczesnego wstawania" ?
@@norma6595 o kurczę, myślałem że wcześniej niż ja to już nikt lekcji nie ma. Oj współczuję
Mam za 2 miesiące 18 lat, niedawno rzuciłem szkołę, na urodziny tylko przyjdę po dokumenty i tyle mnie widzieli XD
W zamian za to chodzę do pracy i rozwijam się po swojemu i szczerze uważam że na lepsze mi to wychodzi. Odkąd nie ma mnie w szkole jestem codziennie wyspany, nie czuję takiego zmęczenia i z moją psychiką dużo lepiej. Polecam każdemu i pozdrawiam cieplutko😎
@@kaka123150 wiesz, nie powiedziałem wszystkiego i nie robię tego bez pomysłu. Planuję zrobić kurs zawodowy na technologa robót wykończeniowych, a oprócz tego mam zostać szefem kuchni w lokalu w którym pracuję od pół roku. Poza tym chcę skończyć szkołę średnią ale na weekendy
@@kaka123150 co za pierdolenie. na zachodzie maturę robi rzadko kto i jakoś ludzie pracują. nie mam matury i pracuje na pół etatu i zarabiam 4x więcej niż w Polsce nauczyciel na pełen etat xD
@@kaka123150 Mordo, jeżeli - dajmy na to umiesz programować to żaden pracodawca nie będzie się Ciebie pytał jakie masz wykształcenie. I ten przykład mozna sobie analogicznie przełożyć na dowolna umiejętność, która może dać Ci zarobić. Zresztą nawet jakby ktoś miał się spytać o średnie to równie dobrze możesz ściemnić że je masz, nikt tego nie będzie sprawdzał :c
@@kaka123150 podałeś skrajny przypadek, totalnie nie wiem czym motywowany, bo raczej na codzień pracownicy z pracodawcami nie ganiają się po sądach i nie wiem też w jaki sposób gość miałby dojść do tego że skłamales w cv... Ale tak jak mówiłem, z pewnością żaden nie będzie się pytał o średnie, bo w rzeczywistości liczy się to co umiesz a nie dyplomik ukończenia szkoły
@@kaka123150 po cholerę mi matura skoro nie zamierzam studiować a Ausbildung można bez niej robić? mam dwa zawody i planuję robić kolejne bez siedzenia i zamulania bo ktoś jest staromodny i wierzy że po studiach zarabia się kokosy 🤣 samo wykształcenie techniczne i znajomość języka za granicą zupełnie wystarczą by żyć na poziomie 👍
Niesamowicie wartościowy i rzetelny materiał. Sama prawda, jest dokładnie tak jak przedstawiłeś w filmie. Mam nadzieję, że ten materiał trafi do jak największej ilości osób.
Postanowiłem, ze dorzucę swoje wspomnienia z czasów szkolnych. Będzie długo i mogą pojawić się wyrazy niecenzuralne.
Czasy od późnej podstawówki, przez gimnazjum aż do liceum były dla mnie frustujące. Byłem ciągany po różnych psychologach i specjalistach i miałem wrażenie, że traktują mnie jak jakiegoś wyrzutka czy niepełnosprawnego intelektualnie. Chodziłem do klasy dla tzw. "trudnych dzieci" i jak można się domyśleć - wrzucenie ponad dwudziestu takich dzieciaków do jednej klasy nie mogło skończyć się najlepiej. Silniejsi rozwalali całą lekcję i prześladowali tych słabszych którzy kompletnie sobie nie radzili. Co prawda większość nauczycieli była w porządku, ba - niektórzy nawet rzeczywiście potrafili przekazywać wiedzę uczniom. Jednak klasa była kompletnie przeładowana i dodatkowo mieliśmy lekcje często od 7, bo było po prostu tak dużo uczniów (literki którymi nazywano klasy kończyły się często na G albo nawet na H, a to tylko jeden rocznik!). Nawet w przypadku najbardziej charyzmatycznych i zaangażowanych nauczycieli przekazywanie wiedzy w takich warunkach było skrajnie nieefektywne.
Byłem jednym z tzw. "trudnych dzieci", dodatkowo w gimnazjum często chodziłem wkurzony - na szkołę, na kolegów i ogólnie na cały świat. Skutkiem czego nie należałem do osób koleżeńskich i przyjacielskich, często popadałem w konflikty. Wszelkiego rodzaju bójki czy inne formy przemocy fizycznej były poza kontrolą nauczycieli - najczęściej rozdzielali oni walczących, zmuszali do nieszczerych przeprosin a walka przenosiła się poza szkołę. Formą kary, która była najczęściej stosowana wobec "problematycznych" dzieci była wizyta u psychologa szkolnego. Byłem tam częstym gościem i do dzisiaj mam jakiś uraz do psychologów, przez szkołę właśnie. Nienawidziłem tego. Wolałem dostać pałę albo uwagę niż znowu tam iść. Ci ludzie byli tacy irytujący i sztuczni że głowa mała. Tak jak pisałem, traktowali mnie jak jakieś biedne dziecko specjalnej troski zamiast porozmawiać ze mną jak z normalnym człowiekiem. Wielokrotnie pytali się mnie o kwestie, o których nie miałem ochoty rozmawiać nawet z moimi rodzicami, a co dopiero z babką której tak właściwie w ogóle nie znam. Często dość dosadnie odmawiałem odpowiedzi i nie wyrażałem chęci na dalszą rozmowę ale to oczywiście nic nie dawało, nadal mnie tam wysyłali. Nie docierało to do nich czy coś? To tak trudne do zrozumienia że nie chcę gadać i opowiadać o swoim życiu prywatnym komuś, kogo w ogóle nie znam? Jakbym chciał i miał taką potrzebę to sam bym się tam udał. Nie chciałem rozmów i udawanej uwagi. Chciałem żeby się ode mnie wszyscy wreszcie odpieprzyli i przestali traktować jak dziecko specjalnej troski. Kiedyś w jakieś poradni, dostałem jakieś zadanie diagnostyczne do rozwiązania. Miałem wtedy 16 lat, a zadanie było na poziomie pięciolatka. Spytałem się wprost tej pani czy uważa że jestem debilem i po prostu wyszedłem. Z perspektywy czasu zauważam że zachowywałem się nadzwyczaj lekceważąco i wulgarnie, ale byłem po prostu wkurwiony takim traktowaniem.
Nie twierdzę że ci ludzie byli źli, pewnie część z nich naprawdę chciała mi pomóc, tylko że robili to w sposób który powodował u mnie tylko wkurwienie.
Naprawdę wolałbym żeby ktoś usiadł, udzielił mi reprymendy i pogadał jak człowiek z człowiekiem. Ale nie, zamiast tego pierdolili farmazony jakby mówili do kogoś opóźnionego w rozwoju, myśląc że pewne kwestie są poza moim zasięgiem rozumienia i trzeba mi tłumaczyć że koło jest okrągłe.
Okres pierwszej i drugiej klasy LO był dla mnie dość mocno depresyjny z wielu względów. Znowu zmiana środowiska, z jednej strony pożegnałem osoby które mnie wkurwiały, ale z drugiej zaś strony wszystko było nowe. Nie odnalazłem się zbytnio w nowym środowisku, dodatkowo wiele nauczycieli było gorszych niż w gimnazjum. Co prawda istniały wyjątki, i nasza wychowawczyni była raczej w porządku ale dwóch naszych belfrów wybijało się w rankingu nielubianych przez większość uczniów. Jednym z nich była matematyczka. Nie jestem asem z matmy i nigdy nie byłem. W gimnazjum nauczycielka ogarniała, że pewni ludzie nie są predysponowani do przedmiotów ścisłych i wymagają dłuższego przerobienia materiału. W miarę możliwości tłumaczyła gdzie popełniam błędy, jak rozwiązywać poszczególne zadania i zauważała że robię postępy. Słowem - była solidna w tym co robiła i wywiązywała się z zawodu nauczyciela. Biorąc pod uwagę to, że w klasie większość osób nie była orłami z matematyki i nie wzbijała się ponad trójki czy sporadyczne czwórki, robiła dobrą robotę. Natomiast baba z liceum... Ja pierdolę. Potrafiła pytać nas z rzeczy, których nawet konkretnie nie przerobiliśmy, robić kartkówki jako "karę" za złe zachowanie i pierdolić potem jak to źle się uczymy. Starałem się być na bieżąco, ale materiał był dla mnie zwyczajnie trudny. Jednak szybko oduczyłem się prosić o wytłumaczenie tego co się dzieje na tablicy, bo reakcją na to było "trzeba było uważać a nie patrzeć w telefon". Nawet nie chciało się jej wytłumaczyć co źle zrobiłem na sprawdzianie, powiedziała mi po prostu że "wszystko" było źle i tyle z jej strony. I to nie była niezapowiedziana kartkówka, tylko sprawdzian na który się uczyłem i siedziałem nad tym cholerstwem po szkole, w moim wolnym czasie. Kiedy mimo przygotowania i ćwiczeń na kolejnych sprawdzianach dostawałem pałę albo dwa na szynach, mój zapał do nauki sukcesywnie spadał. Skutkiem czego ledwo zdałem z matmy i to fuksem.
W trzeciej klasie LO byłem już zdecydowany co chcę robić po szkole i w jakim kierunku będę kontynuował swoją edukację. Rozpoczął się okres straszenia MATURĄ. Gdyby wierzyć nauczycielom, jest to egzamin tak trudny że opanowanie fizyki kwantowej to przy tym małe piwo. Wszyscy musimy się jeszcze więcej uczyć, chodzić na dodatkowe zajęcia i recytować kanon polskich lektur obudzeni o trzeciej w nocy po zakrapianej imprezie. O ile w drugiej klasie nauczyciele tylko nieśmiało przebąkiwali o egzaminie dojrzałości, to w trzeciej klasie wynieśli egzamin państwowy do rangi przebiegnięcia pustyni bez wypicia jednej kropli wody. Pewnie wydawało im się, że to zmotywuje nas do nauki, na pewno. Wywoływali tylko zupełnie niepotrzebny nikomu stres, potęgowany przez rodziców bo przecież "bez matury będziesz rowy kopał". Paradoksalnie, właśnie w trzeciej klasie mój zapał do nauki pikował i w drugim półroczu osiągnął dno. Jedyne co chciałem, to żeby szkoła się skończyła. Miałem w dupie czy na świadectwie będą dwójki czy czwórki. Byle zdać szkołę, zdać maturę i opuścić mury tej zacnej instytucji. Na lekcje chodziłem tylko po to, żeby mieć te wymagane 51% obecności. Wolałem uczyć się tego, co przyda mi się po szkole i czym będę się zajmował. Moje postępy były odwrotnie proporcjonalne do ocen w dzienniczku, przez co mało brakowało mi do powtarzania trzeciej klasy. Podchodząc do matury jakoś zbytnio się nie stresowałem, bo i tak wynik był dla mnie obojętny.
Po opuszczeniu murów szkoły poczułem jakbym wreszcie zrzucił pewien ciężar. Byłem wolnym człowiekiem, mogłem decydować o sobie. Po tych wszystkich latach to było wręcz uwalniające. Poszedłem do szkoły policealnej - pierwszej szkoły w której uczyłem się tego, co chcę i wykorzystywałem wiedzę w praktyce. Teraz mam pracę którą lubię i w której muszę się uczyć nowych rzeczy, ale w odróżnieniu od państwowej szkoły - te rzeczy przydają mi się na co dzień i swoją wiedzę wykorzystuję na bieżąco. Lecz nawet w momentach kiedy zarabiałem minimalną krajową jako pracownik fizyczny NIGDY nie pomyślałem że w szkole było lepiej. W żadnym momencie życia nie chciałem się cofnąć do czasów szkolnych. Dokonywanie własnych wyborów i ponoszenie ich konsekwencji, zarabianie własnych pieniędzy i kierowanie swoim zyciem jest sto razy lepsze.
Jeśli jakiś uczeń dobrnął do tego momentu to mam jedną radę - nie patrzcie na oceny. One nie znaczą zupełnie nic. Moim skromnym zdaniem zamiast skupiać się na nich, lepiej znaleźć coś co was interesuje i w tym się rozwijać. Żaden pracodawca nie będzie się pytał o świadectwo i oceny, tylko o konkretne umiejętności w konkretnej dziedzinie. Nawet bez matury można się ogarnąć i zarabiać przyzwoite pieniądze, tylko trzeba mieć łeb na karku i tego chcieć. Nie twierdzę że edukacja jest bez sensu, ale wkuwanie rzeczy pod oceny nie ma sensu, nie miało i nie będzie mieć, niezależnie od tego co twierdzą nauczyciele.
pozdrowienia dla ciebie mordo
18:55 najbardziej mnie rozpierdolił dodatkowo argument moich rodziców. Ostatnio przeżywałem dość głęboki dół psychiczny i często zacząłem dyskutować jakoś na temat tego, że w sumie w tej szkole to nic nie osiągnąłem oprócz bezsensownych ocen które nijak nie przekładają się na jakość naszego życia i nie wnoszą do niego żadnych praktycznych umiejętności. A dodatkowo usłyszałem od nich, że może i mam straszną chujnię, ale po szkole stanę się kimś i będę miał łatwiej w życiu, a to nie jest prawda, bo będąc w techikum elektrycznym, zamiast kształcić umiejętności manualne i techniczne, to uczę się niepotrzebnych przedmiotów które tak jak autor wspomniał zawalają nasz czas wolny i nie mam po prostu na to czasu. Dodatkowo słyszę przez to, że pomimo niby tego że szkoła zagwarantuję mi niejako przyszłość, to nie interesuję się w ogóle swoim kierunkiem i nie ćwiczę wyżej wymienionych umiejętności i przez to nie dostanę się do pracy xDDD
Super by było gdyby ludzie co są odpowiedzialni za system edukacji obejrzeli ten materiał i wyciągnęli z niego wnioski
Ale oni tak specjalnie tak zrobili żeby manipulować ludźmi
Tylko że oni o tym wszystkim wiedzą
Pff marzysz
I tak chuja by zrobili, bo mają wywalone i im to na rękę więc powodzenia xd
Im się opłaca niszczyć psychikę i przede wszystkim ambicje w ten sposób
Aktualnie jestem w klasie maturalnej. Już od dawna odliczam do końca tego kołchozu.
Ja tak samo 🙂
Szkoła to pikuś w porównaniu ze studiami ;)
Co za rel
Uczysz sie cos do matury? Mi sie w chooy nie chce xd
@@eFKey_ cos tam z matmy rozszerzonej robie ale tak to wyjebane
Można dodać jeszcze że szkoła nasza opiera się na złym sposobie uczenia, jako że zawszy uczymy się do matury, a nie żeby się nauczyć. Czyli stosowany jest tu stres, strach i kara za błędy, aniżeli nagradzanie za naukę przydatnych w życiu rzeczy.
dokładnie.. kilka dni temu nasza nauczycielka polskiego oddając testy czytania ze zrozumieniem zaczęła tłumaczyć, że w jednym zadaniu każdemu odjęła punkty mimo tego że odpowiedzi były poprawne. dlaczego? ponieważ nie zawierały konkretnego, wyspecjalizowanego określenia jakiego użycie wymagano w kluczu a o którym wszyscy pierwszy raz w życiu usłyszeli. potem zaczęła gadać, że ona nas musi przygotować do dawania odpowiedzi zgodnych z kluczem, pod maturę, bo tylko to się liczy a nie to, czy się faktycznie zrozumiemy dany temat. no japier..
Czuć w tym lekki wpływ Krzysztofa M. Maja, który każdy z tych tematów pięknie rozwija, świetny materiał!
Fajny film, treściwy i bardzo dobrze wyjaśnia problem, jak dobrze że za 1,5 roku kończę to więzienie.
Zrobił Pan niezwykle przydatny i ważny materiał i szczerze dziękuję za niego albowiem jest napewno w stanie więcej wytłumaczyć członkom rodziny i ludziom z mojego otoczenia dlaczego się tak czasami źle czuję :>
Wstaw przecinki
@@faszywymajor157 czekej, ja, to, zrobię, ugułem,,,,,,,,
odnośnie wzajemnego uczenia się nauczyciele często karają za wzajemną pomoc twierdząc, że to oni są od tego
Bardzo ważna rada dla wszystkich młodych ludzi którzy jeszcze się uczą jest to aby rozwijali znajomosci i dojścia związane ze swoim zawodem bądź kierunkiem pracy .
Szkoła to gułag.
Dziękuję do widzenia.
Najbardziej wartościowy kanał na polskim YT
Kolejnym problemem bywają rodzice. Jeśli rodzice nie przykładają większej wagi do oceny dzieci, to nie ma większego problemu. Jednak dla wielu z nich oceny dziecka to karta przetargowa, którą można się chwalić przed innymi dorosłymi, jakie ma się wspaniałe i mądre dziecko. To jest ogromny dramat i podwójna presja.
I cyk udostępnione ;)
Jest to bardzo poważny temat który niszczy ludziom życie i powinnismy się nad tych uchylać
Z odcinka jest prosty wniosek - szkoła jest do dupy. I bardzo się cieszę, że mam już ten etap życia za sobą.
A ja zazdroszczę chciałbym się tepnac do 20 roku życia bo wtedy się rodzisz. Szkoła to tylko proces rozjebywania cie żebyś mógł się urodzić...... W Polsce :)
zazdroszcze😭
@@olka_a nie zazdrość musisz przetrwać to gówno
Właśnie dlatego nauka zdalna była bardziej przydatna w edukacji. Nikt nie odczuwał stresów, miał czas dla rodziny na swoje pasję i dla siebie. Niestety mamy zminimalizowany umysłowo rząd, który nie przemyśli teraz wprowadzenia ponownie edukacji domowej, tylko mamy chodzić do szkoły w czasie pandemii-wracamy do domu źle się czujemy i zastanawiamy się z dnia na dzień, czy nie zachowujemy na covid-19 lub kilka nowych wariantów. Jestem zdania, aby ten filmik dostarczyć do osób odpowiedzialnych za zmianę trybu nauczania społeczeństwa.
Wielkie dzięki za stworzenie tego filmu, może teraz więcej ludzi zwróci na ten temat uwagę. :)