W 1983 roku wyprowadziłem się z Poznania na wieś i właśnie wtedy ( z dużym opóźnieniem) wykonałem najwięcej układów inspirowanych książką "Nowoczesne zabawki". Wszystko lutowałem w pająku i bardzo improwizowałem. Zwykle nie rysowałem schematu, lecz wymyślałem w czasie lutowania :-( Wykonałem przerywacz do migaczy motocykla MZ - bo fabryczny powodował że migacze zapalały się dopiero po sekundzie a moje działały natychmiast. Wykonałem też pasterza elektrycznego, kolorofon z żarówkami dla sąsiada, poidło automatyczne dla owiec odporne na ujemne temperatury, alarm, podsłuch owczarni i kilka innych drobiazgów. Około roku 1990 mój ojciec zaczął mieć problemy ze słuchem. Chodził do kilku specjalistów i kupił kilka aparatów słuchowych. Nie był jednak z nich zadowolony. Powiedział że skoro kiedyś interesowałem się elektroniką - to mam zrobić dla niego taki aparat, by wreszcie dobrze rozumiał co się do niego mówi a nie tylko zbędny hałas. Wykonałem kilka aparatów. Jednen z nich przypadł ojcu do gustu, chociaż nie był specjalnie miniaturowy. Przez ten aparat ojciec wyspowiadał się nawet w szpitalu krótko przed śmiercią, bo przez inne gorzej słyszał. Niedawno pomagałem opiekować się panią która też miała kłopoty ze słuchem. Znalazłem dla niej ten aparat ale nie zdążyła go wypróbować
Brawo! Ja to miałem trudnosci z techniką analogową żeby samemu coś wymyslec, zrobić to jeszcze jakoś szło. Pamiętam że gdzieś na 2 roku studiów udało mi się kupić stary oscyloskop no i wtedy dopiero uruchamianie układów zaczęło dużo lepiej wychodzić. Czasy były inne, brakowało części i nawet książek dobrych, teraz się wspomina z sentymentem.
@@jestemfajnyjeden4525 Dziękuję. Teraz jednak zacząłem uczyć się programowania Arduino. Dwa lata temu wykonaliśmy przyrząd trenigowy dla pani która miała wtedy 85 lat. Musiał to być specjalny przyrząd bo bardzo trudno było ją namówić do ćwiczeń. Prawdopodobnie przez brak ruchu skarżyła się ona że jest jej zimno nawet w dobrze nagrzanym pokoju. Wpadłem więc na pomysł że dobrą motywacją do ćwiczenia może być zainstalowanie dodatkowego kaloryfera w głębi pokoju przy którym można usiąść i się do niego przytulić. Warunkiem nagrzania tego kaloryfera było zrobienie chyba 80 obrotów na rowerze treningowym. Sterownik na Arduino wykonał wnuk tej pani
Janusz Wojciechowski napisał też świetną książkę pt. ELEKTRONIKA DLA WSZYSTKICH. Posiadam taką, rok wydania 1975. Książka bardzo dobrze wprowadzała w świat elektroniki.
Mam tę książkę, do dnia dzisiejszego, to od niej zaczęła się moja pasja do elektroniki i szeroko pojętej techniki. Dawno do niej nie zaglądałem ... chyba z 20 lat... Każdą stronę, którą zaprezentował Pan w materiale wideo, znam na pamięć - dla mnie to była w dzieciństwie lektura na dobranoc... ale wspomnienia WoW !!!
He he ... I understand Den dobry... i Dovidenja ... and ... some words inbetweaen ... But pictures are like a Time Machine into our youth and all those years ,.. back then. Thanks for nice program... and Time traweling. Greetings from Australia. Laku noć !
Pamiętam jak idąc za takim poradnikiem zrobiłem sobie fototranzystor zeszlifowując górne wieczko jego obudowy,widok odkrytego wnętrza pamiętam do dziś.Pozdrawiam i dziękuję za super materiał.
Dziękuję bardzo. Pamiętam tę książkę, była w owych czasach niesamowita. Bardzo dziękuję Panie Adamie za powrót do młodości. Bardzo lubię oglądać pański kanał. Jestem pełen podziwu i zawascynowany wiedzą oraz sposobem jej przekazu. Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam. 🙂
Dzięki tej książce która stała na naczelnym miejscu półki mojego ojca, wśród wielu innych o podobnej tematyce, zostałem elektronikiem. Najważniejszym podręcznikiem była jednak "Elektronika dla wszystkich", także napisana przez Pana Janusza Wojciechowskiego. Na początku był "test na elektronika": należało odpowiedzieć na kilka pytań. Przeczytałem go zapewne w 1 lub 2 klasie podstawówki a wynik okazał się proroczy..
Książka niesamowita!, właśnie zaczynałem swoją przygodę z elektronika, kiedy ją zobaczyłem za szyba księgarni i wydusiłem od ojca pieniądze na jej zakup. :)
To była niesamowita książka. Mocno "sfatygowany" egzemplarz dostałem od kolegi w połowie lat 80. Pamiętam, że nie rozstawałem sie z nią przez długi czas. Schematów ciekawych urządzeń było wiele, sporo układów na podstawie tej książki wykonałem, chociaż większość z tych urządzeń niestety nie działała. Brakowało sprawnych elementów, sprzętu i wiedzy, jak sprawdzać elementy i uruchamiać zmontowane układy. Chociaż w schematach były błędy, to książka uczyła myślenia i pobudzała wyobraźnię.
Nowoczesne Zabawki to klasyka gatunku. Przedstawiała nieznany i fascynujący świat elektroniki oraz rozbudzała wyobraźnię. Niemniej moją pierwszą książką jaką dostałem od ojca były "Elektrony wokół nas" Konrada Widelskiego. To był dopiero "kosmos" dla 5 latka.
Ale to był świat mocno "nierealny", raczej pełen ciekawostek i układów albo zbyt "niepotrzebnych" lub opartych na podzespołach o które już wtedy był problem lub własnie wykraczających poza mozliwości życia w PRLu. Miałem tą książkę i jakoś mimo wszystko moja przygoda zaczęła się dopiero od książek Feszczuka i Masewicza. No i trochę od "elektroniki łatwiejszej niż przypuszczasz" choc większośc treści była żywcem przekopiowana z rozwiązań zachodnich więc tez praktycznie niemożliwych w realizacji w latach 80.
Dlaczego ja nie poznałem takich ludzi jak Pan, jest Pan człowiekiem z pasją, a ja z marnymi wspomnieniami...nie miałem takich wzorców...Szacunek, sympatia i pana głos 100%
Dokładnie jak Pan opisał: książka rozbudzała moją wyobraźnię w wieku 13-15 lat.Do dziś pamiętam stronę z opisem przystawki do odbioru satelitów na lampie ECH81 ! Jak ja chciałem mieć taką lampę wtedy .... :( Ale jej nie miałem a kupić też się nie dało.... Pozdrawiam wszystkich którzy czytali tą książke jak ja - marząc o tym aby mieć elementy do budowy tych ukladów.
Części zdobywałem z wielkim trudem Pierwsze pochodziły z jakiegoś fragmentu małego radia tranzystorowego. Głód części był niewyobrażalny i jak kumpel mi opowiedział o jakimś zaawansowanym elektroniku że: "jak mu spadnie jakiś tranzystor na podłogę to go nie podnosi tylko bierze następny" to nie mogłem w to uwierzyć. Taki był głod części. Dzisiaj robię czasem tak samo jak ten elektronik. Do dziś został jednak sentyment zostawiania i rozlutowywania różnych płytek. Czasem myślę po co ja to robię? Jestem totalnie zaśmiecony tym.
@MultiKomentator, to ja odpowiem na ten problem,bo jest to wątek przewijający się często pod tym filmem i nie tylko tym. Moje źródła pozyskiwania elementów były takie: jeśli coś było,to oczywiście kupowałem,nierzadko"na zapas,bo jeszcze się przyda". Ale dużo zależało od miejsca zamieszkania, gdzieś na wsi czy w mniejszych miastach nie było takich sklepów-bomisów,składnic harcerskich. Wtedy przecież nie każdy miał auto,czyli mobilność. Wobec tego wykonywałem serwis czegoś,a w zamian zamiast pieniędzy przytulałem jakiegoś uszkodzonego grata-który natychmiast szedł na części(no chyba,że dawał się naprawić,to naprawiałem i sprzedawałem). Nie zawsze warto opłacało się naprawiać,bo np. po lądowaniu na twardym podłożu rozbita obudowa czy strzaskane płytki. Ale to miało tę zaletę,że to nie musiał być stary sprzęt,a odzyskane detale były sprawne. Albo po prostu kupowałem niesprawny sprzęt za odpowiednią kwotę. Po pewnym czasie otoczenie wiedziało,czym się zajmuję i do kogo się udać z takimi problemami. Inne źródło to np. praca w państwowej firmie m.in. przy elektronice i jej układach-tu warto dodać,że jak nie wykorzystałeś limitu detali na serwis,bo nie wszystkie były uszkodzone,to nikt nie oczekiwał zwrotu nadwyżki,a nawet to mogło być źle widziane-że np. "pracowałeś mniej niż koledzy"... Wszyscy to wykorzystywali na własny użytek,takie to były czasy. I to właśnie była tzw. kreatywność w epoce "braku wszystkiego". Jasne że nie dało się dostać wszystkiego,np.nowych zach. scalaków,ale zapasy pęczniały,a niejednokrotnie taki problem dawalo się jakoś zastąpić czy uprościć. Że to nieprofesjonalne? Ano nie,ale jak nie było innej możliwości to pytałeś zainteresowanych,czy się zgadzają na półśrodek "zastępczy",czy ten jakiś sprzęt ma nadal stać martwy. Zwykle odp. była "rób pan żeby tylko działało". B. prosty przykład "mechaniczny": przerwa przewodu doprowadzającego sygnał na membranie głośnika. Nowy? Zapomnij... Teoretycznie w katalogu,a jego cena... Po usunięciu przerwy i zalaniu kroplą żywicy epoksydowej śmigał jeszcze długie lata, pewnie z o kilka % gorszym pasmem,ale jednak. Sorry za "elaborat".
Nie pamiętam ile razy czytałem tą książkę, możliwe że u rodziców do tej pory leży gdzieś na strychu. Zbudowałem wg. niej min. budzik z mikrostykiem załączający magnetofon z wybraną piosenką, oraz zamek szyfrowy zrobiony z 4 przełączników obrotowych, starego transformatora i obudowy zrobionej z zegara kukułki. Piękne czasy, kiedy zamiast się uczyć człowiek zdobywał wiedzę praktyczną w taki sposób.
"Nowoczesne zabawki" przeczytałem od deski do deski. Nie trzymałem się tamtych schematów ale były dla mnie natchnieniem. Z wykorzystaniem tyrystora, transformatora wysokiego napięcia z TV , transformatora dzwonkowego, generatora regulowanego na tranzystorach przeciwsobnych i kilku innych elementów wykonałem w latach osiemdziesiątych pastucha elektrycznego w którym pasły się moje owieczki. Sąsiedzi byli przekonani że owce mi uciekną, bo miały długą suchą wełnę, która mogła być niezłym izolatorem. Jednak iskra w moim pasterzu miała 1 centymetr - więc z wełną sobie poradziła. Działanie pasterza sprawdzałem kolanem. Dla owiec ważna była regulacja częstości impulsów. Na początku musiały być bardzo częste: bo gdy owca zdążyła wejść pod drut ogrodzenia, to impuls powodował że zamiast się cofnąć to ruszała do przodu i zrywała druty. Gdy owce się nauczyły, to mogłem zmniejszyć częstotliwość. Pastucha zlutowałem niezbyt starannie w pająku ale okazał się bardzo trwały. W zeszłym roku podarowałem go sąsiadom u których uległ zalaniu. Po wysuszeniu nadal działa!
@@MultiKomentator Niestety ten pastuch daje wysokie napięcie ale małe natężenie. Poza tym wełna owcza stawiała duży opór i wystarczało by drutu dotknęło źdźbło aby pasterz przestał działać. Podkaszanie było uciążliwe tym bardziej że drut dla owiec musiał być rozwieszony dosyć nisko. Sąsiad używał mojego pastucha gdy jego uległ awarii. Teraz kupił taki model który upala chwasty
To jedna z 3 książek, które znacząco wpłynęły na moje życie! - To była pierwsza znacząca książka w moim życiu. Na początku podstawówki oddałem za nią (plus szkło chemiczne i odczynniki) kolekcję wspaniałych resorków... 😮💨 - Druga książką, która dostałem od wujka w 7 klasie była Krymhilda z doskonałymi ilustracjami mojego późniejszego wykładowcy. 😁 - Trzecia znacząca książka, która już sam sobie kupiłem na początku szkoły średniej to Książę Machiavellego. 😆
Najlepsze w tych książkach jest to, że można docenić jakie postępy zrobiła nauka i technika od czasu ich wydania.Nawet teraz parę pomysłów z książki wygląda ciekawie. Teraz natomiast mamy wiele łatwiej bo dochodząc do problemu można poszukać informacji w internecie. Kiedyś gdy coś nie działało trzeba było mieć wielkie pokłady samozaparcia żeby rozwiązać problem albo jakiegoś mentora który nakierował na rozwiązanie.
Omg, ja mialem ta ksziazke, znalazlem ja jak mialem moze z 7-8 lat w ojca ksiazkach i byla to najwspanialsza ksiazka na swiecie. Pamietam rozdzial o polskim robocie Ela chyba. Z checia bym taka ksiazke kupil jak ktos ma extra copy!!!
W wieku "podstawówki" byłem zafascynowany zwłaszcza tematyką "robotów" z tej książki, często wracałem do tych stron. Choć jak słusznie zostało tu wspomniane, książka nie była typowym instruktażem "zrób-to-i-to". Nieco później były wydane książki (choć z uwagi na grubość, bardziej "zeszyty") "24 proste układy elektroniczne do samodzielnego wykonania" - bardzo praktyczne, mające dokładnie opisany proces uruchomienia. Projekty praktyczne, nieco mniej "odjechane". Ale i jedno i drugie miło wspominam. Dziękuję za ciekawy materiał :-)
niestety pan Śmiałek zbyt ostro krytykuje tą książkę, bo chyba oczekuje lub oczekiwał o niej więcej, niż ona prezentuje., taki to jakiś śmieszny stress ;-)
Ja jestem taki sam "antyk" jak i autor więc mam wydanie z 1974 w stanie idealnym i tylko z lekko przykurzoną okładką. Mało kto wie ale Janusz Wojciechowski to prawdziwy prekursor także w dziedzinie modeli zdalnie sterowanych. Mam dwie jego książki "Zdalne sterowanie modeli" i "Budowa i pilotaż radiomodeli". Obie pozycje bardzo wartościowe bo w tamtych czasach można było jedynie pomarzyć o aparaturze dwukanałowej Pilot 2M prod. ZSRR pracującej nieproporcjonalnie. Żeby toto ustrojstwo kupić to trzeba było mieć zezwolenie na posiadanie urządzeń do zdalnego sterowania modeli wydane przez Państwową Inspekcję Radiową. A dostać takie zezwolenie to była droga przez mękę i sprawdzanie delikwenta przez odpowiednie służby milicyjne czy ubiegający się o ten papierek nie jest jakimś wywrotowcem politycznym. Na pamiątkę mam do dzisiaj taki dokument. Teraz to się wchodzi do sklepu i kupuje dowolny model z aparaturą RC i nikt o nic nie pyta. O ile pamiętam to p. Janusz Wojciechowski także budował modele zdalnie sterowane więc książki z tej dziedziny były bardziej praktycznymi rozwiązaniami a nie tylko teoretycznymi jak w przypadku zabawek z książki która jest bohaterem filmu.
Tym co nie stać było na sterowanie radiowe do modeli zostawały modele popularnie nazywane "na uwięzi" i też była to niezłą zabawa , może nawet lepsza , bo się nieźle w łepetynie kręciło . A kręciło się bo takowy model na uwięzi czy to samolot czy pojazd kołowy był sterowany dwoma linkami połączonymi z uchwytem trzymanym w rękach i człowiek się kręcił w koło , stojąc w miejscu oczywiści :) Po kilkudziesięciu obrotach człek był jak nawalony :) )
@@mareket Wiem doskonale bo od takich modeli na uwięzi zaczynałem (zawsze bardziej interesowały mnie modele lotnicze). I wcale nie była to zabawa dla biednych bo były rozgrywane nawet mistrzostwa świata w kilku kategoriach takich modeli. Ja miałem to szczęście że mogłem podglądać wielokrotnego mistrza świata w kategorii makiet na uwięzi (modele prawdziwe wykonane w skali) Jerzego Ostrowskiego z Aeroklubu Częstochowskiego. Takie modele jak budował to zasługiwało na podziw. Był także wielokrotnym mistrzem Polski w kategorii modeli akrobacyjnych na uwięzi. Dopóki żył nie miał w Polsce konkurencji. Niestety zmarł młodo w wieku 50 lat i od tej pory nie ma następcy na poziomie światowym. Ale też z aeroklubów pozostały tylko nędzne niedobitki a nie to co kiedyś.
@@gonzogorf7019 Oj znam ten ból. Zdawałem rok temu i jakichś problemów nie było tylko zwykła upierdliwość jesli chodzi o przepisy. Zmieniają się czasy ale "kreatywność" biurokratów nadal nie zaskakuje i są zawsze mądrzejsi od obywatela.
Powrót do dzieciństwa. Wypożyczałęm te książki z biblioteki. Wówczas wszyscy mówili mi że marnuje swój czas. Sam rozgrzałem schematy i czytałem z zapartym tchem opisy. Teraz naprawiam maszyny CNC i nie tylko.
Pamiętam tę książkę - mój wujek był jej szczęśliwym posiadaczem. Niestety, jedyne co mi się udało skonstruować z niej (jako szczeniak) to "multiwibrator astabilny." No ale działał i buczał jak Pambóg przykazał. Serwus!
Panie Adamie , dziekuje za tak świetny materiał że aż łza nostalgii w oku sie kręci, Pana filmy zawsze z chęcią od dekla do dekla obejrze, bo naprawde pan bardzo dobrze wszystko oświetla,opowiada bardzo prostym sposobem i łatwo wszystko zrozumieć. I już teraz czekam na kolejny ciekawy materiał, pozdrawiam Pana oraz wszystkich widzów oraz komentujących.
Pamiętam jak budowałem przystawkę opisaną w tej książce, która zamieniała telewizor w "oscyloskop"... Bo o prawdziwym oscyloskopie mogłem w latach osiemdziesiątych tylko pomarzyć.
Ta książka to była raczej inspiracja przy konstruowaniu różnych urządzeń.Przynajmniej dla mnie. W tamtych latach wyszła jedna porządna i dopracowana pozycja książkowa dotycząca elektroniki: "Z radiem i telewizją za pan brat". Autorem tego dzieła był dr. Lothar König. Przy czym wszystkie przedstawione modele zostały wykonane w Pałacu Młodzieży w Lipsku.
Książka złoto miałem to szczeście, że wpadła mi w ręce na początku lat 90tych. Zainteresowała mnie elektroniką, którą zajmuję się do dziś. Zbudowałem wiele urzadzeń na jej podstawie i wszystkie działały, polecam nawet dziś bo wiedza aktualna mimo upływu lat.
fajna książka! że też jej za dzieciaka nie miałem... miałem za to serię "vademecum zrób to sam" i różne tam opisane rzeczy próbowałem zrobić, zwykle z marnym skutkiem, ale i tak frajdy i nauki przy tym było dużo :)
Mam tę książkę, od niej zaczęła się moja przygoda z elektroniką, na początku lat 80tych. Wtedy to znalazłem ją na domowym strychu u rodziców, zaczęło się studiowanie. Było to mozolne, nie było wtedy internetu, jedynie biblioteka miejska, ale dało się poznać tajniki elektroniki.
W tych latach mieszkałem na syberyjskiej wsi, ale w bibliotece spotkałem tą książke w jezyku roszjskim i nawet opracowałem pare schematów. Pan nie wspominał tutaj o radioteleskopie. Właśnie ten projekt wywołał u mnie zainteresowanie. Wiele lat póżniej, kiedy już mógłem czytać po polsku i będając w Polsce, znalazłem w jednej z bibliotek tą książkę w języku polskim.
@ Ale 30 lat temu roboty robiły wrażenie. Dziś to niemal rzeczywistość, drony same wracają do miejsca startu gdy wyczują że akumulator się kończy. Może i naiwne to było, ale na marzeniach się buduje przyszłość:)
Z tamtych czasów pamiętam bezprzewodową Łączność Podziemną. O dziwo - działało. A przynajmniej w testach z mini antenami umożliwił łączność na odległość 40 m. Taki testowy dystans zapewniał rozmiar przydomowego ogródka. Praktyczny projekt w skali makro na zakładanym dystansie 1 km, nigdy nie został zrealizowany :)
A może jeszcze raz zrobić testy ? Pamietam nasze testy na EC86 (trioda) na falach srednich a za antene robia instalacja C.O. w bloku.. VEF206 odbierał do 300m dalej.. Kiedyś by wprowadzić ówczesny PIR to niektórzy podłączali się pod N sieci energetycznej.. ( a modulacje nadajnika robili z anody stopnia koncowego audio ( zasilanie i modulacja ).. Mimo wielu lat dalej bym zbadał ten pomysł.. w sieci są testy z odbiorem ale z nadawaniem ..
Ha! W podstawówce to była najbardziej wertowana przeze mnie książka. Najbardziej śliniłem się do "antygrawitacji", ale to były za wysokie progi i nigdy tego nie zmontowałem (elektromagnes i lewitująca piłeczka ping-pongowa). Teraz gdzieś się kurzy w kartonie, ale wtedy to był rarytas.
Dzień dobry. Książka przypomniała mi piękne czasy, gdy pomysł układu urzeczywistniał się w samodzielnym rozwiązywaniu problemów np. wyczekiwaniem na pojawienie się w tzw. bublexie (sklepie z częściami el.) diody germanowej, oporników, transformatorów, potencjometrów itp. A może na któryś z kolejnych tematów weźmie Pan kiedyś zestawy dla Młodych chemików🎆
Aż się wzruszyłem od tych wspomnień... Ja zaczynałem tą przygodę od wydania trzeciego, bo takie znalazłem u ojca w biblioteczce, gdy odkryłem ze książki służą do czytania. Ostatnie wydanie już sam sobie kupiłem za pieniądze ze zbierania butelek, i pamiętam że byłem trochę rozczarowany zawartością. Ale fakt, wyobraźnia działała i wydawało się ze wszystko w zasadzie można sobie zrobić. Ilustracją do tego niech będzie odpowiedź mego ojca gdy próbowałem go namówić na zakup magnetofonu, który zastanowił się chwilę i powiedział - zrób sobie...
I pomyśleć że będąc wtedy uczniem mogłem tę książkę kupić. Teraz to pewnie urwałaby kieszeń. Pozdrowienia dla autora serii. Przypomniał mi stare czasy.
nie mogłeś. Była nie do zdobycia, praktycznie jak wszystko wtedy. Za to teraz gdyby ją wydano, bez problemu kupiłbyś za stówkę.
2 ปีที่แล้ว
Do tego były relatywnie drogie. Dobrym źródłem książek była Księgarnia Techniczna, sprzedająca braki z bonifikatą 80% (nawet taka pieczątka widniała). Co prawda nie miało się rozdziału (albo miało się dwa razy ten sam), ale za 1/5 ceny. Mam kilka takich książek :)
@@adamdarski8919 Nie było tak źle. Dałem radę. Niestety ktoś ją pożyczył i pooooszła. A szkoda. Z tych czasów mam jeszcze "Poradnik Radioamatora" ale to już z 1983.
O proszę! Legenda! Pamiętam jak w podstawówce kupiłem tą książkę za odłożone kieszonkowe :) Moim zdaniem jest to bardzo inspirująca pozycja z której przekrojowo można się dowiedzieć o myśli inżynierskiej z tamtych lat. Jak ktoś ma możliwość to zdecydowanie polecam kupić i poczytać :) Układy elektroniczne montowane na podstawie schematów, mało kiedy działały ale siedząc odpowiednio długo można było je "doszamanić" samodzielnie co uczyło kombinowania :) Dzięki za ten odcinek! Pozdrawiam!
Oj tam od razu rozwiązania dla fotografii umarły :D Właśnie siedzę nad detektorem piorunów żeby połączyć z arduino (docelowo attiny 85) i wyzwalać po kablu podczas burzy :) Trochę jest też rozwiązań w astro fotografii i interwałowej.
Będąc w Technikum (TME Gdańsk) 1967-72 długo polowałem na tę książkę. W końcu udało się! Przypomniał mi Pan moje ówczesne fascynacje. Kiedy pojawiły się Czerwone Gitary, Skaldowie itd. , w Młodym Techniku w dziale "Na Warsztacie" pojawił się poradnik jak zbudować gitarę elektryczną... Co się wtedy działo... Zbudowaliśmy "body"z kolegą z kawałka deski, wypolerowaliśmy, polakierowaliśmy i założyliśmy struny... Tragedia... "Gitara" wygięła się w łuk... I dlatego nie zostałem muzykiem. Pozdrawiam serdecznie i życzę pomysłów.
Ja pamiętam serię 'Elektronika łatwiejsza niż przypuszczasz' z lat 80tych. 'Układy scalone' dostałem pod choinkę i czytało się trochę jak science fiction, bo nic z tego nie można było w PRLu kupić. A części to głównie ze Składnicy Harcerskiej. Coś też można było kupić poprzez zamówienie listowne - odbierało sie paczkę 'za zaliczeniem pocztowym'. Ale już nie pamiętani szczegółów gdzie i jak.
tak! przypomniałeś mi te książki - miałem "Elektronika łatwiejsza niż przypuszczać - elementy" i inny tom "układy". Wygrzebałem je w podstawówce ze szkolnej makulatury, kiedy nas zapędzono do pomocy przy załadunku na ciężarówkę (dostaliśmy w nagrodę papier toaletowy! xD). A "Układy scalone" kupiłem w księgarni już w LO i nauczyłem się z niej minimalizacji siatką Karnaugh'a (a może to była książka Układy cyfrowe?). Pewnie gdybym miał wtedy komputer albo komórkę to by mi się nie chciało xD. Muszę sprawdzić u mamy czy po 2 przeprowadzkach ma jeszcze te książki.
Były też sklepy z odpadami elektronicznymi z taśm produkcyjnych zakładów RTV, były giełdy części elektronicznych w NOT (np w Katowicach, gdzie elementy bierne się kupowało na ................. kilogramy!)
@@stanisawk1385 w latach 80tych małych miasteczkach były przede wszystkim śmietniki :) To było moje jedyne źródło czesci elektronicznych, bardzo często radzieckich. Miałem coś w rodzaju 'klastra' ze sklejonych pudełek po zapałkach.
No łezka w oku się kręci. Nie sposób opisać wszystkiego co się próbowało zrobić. Pierwsze układy budowało się na kartonie, łączyło się przewodami i lutowało się pręcikiem rozgrzanym na kuchence gazowej. ☺️
Życzyłbym sobie zobaczyć tutaj materiał o Adamie Słodowym, który z pewnością dla wielu oglądających ten kanał, był postacią kultową. Jego program telewizyjny ''Zrób to sam'' emitowany kiedyś w Teleranku, czy też bestsellerowa książka ''Lubię majsterkować'', której kilka wydań przekroczyło nakład 500000 egzemplarzy, inspirowały pewnie niezliczone rzesze przyszłych inżynierów, konstruktorów, modelarzy i majsterkowiczów.
Słodowy znany był z tego że nigdy na wizji nie budował swoich konstrukcji - demonstrował elementy po czym wyciągał spod biurka gotowe projekty, więc ludzie powątpiewali czy w ogóle domowym sposobem można te rzeczy skonstruować.
@@adamdarski8919 Skoro tak twierdzisz, to albo nigdy nie oglądałeś programów z jego udziałem, albo masz amnezję. Większość projektów Słodowego prezentowanych w TVP, była na tyle prosta, że mógł je zrobić każdy, kto miał choć trochę smykałki do majsterkowania, nie mając przy tym drewnianych rąk.
Leży jeszcze na półce; ta książka oraz wizyty w sklepach na Pstrowskiego , Siennej no i oczywiście krakowskiej tandecie dawały mi mnóstwo radości w realizacji niektórych " zabawek":)
Kultowa pozycja i chyba każdy próbował skonstruować choć jedną taką „zabawkę“. Niestety, jak wspomina pan Adam, urządzenia w praktyce na ogół albo nie działały, albo też były niemożliwe do zbudowania wskutek niedostępności podzespołów. Pomysły były raczej efektem wyobraźni autora, którą trzeba przyznać miał bujną.
Ja kilka zbudowałem. Magnetofon mi działał choć mechanizm zrobiłem z drewna i z części po innym magnetofonie. Był na kasety. Gdy dostałem jakiś czas później mechanizm od MK125 to w połączeniu z elektroniką to było moje pierwsze w życiu stereo. Te projekty w wielu przypadkach to była fajna inspiracja dla wyobraźni młodego człowieka.
mój ojciec kupił Amatora gdzieś okazyjnie, i szybko się okazało dlaczego - nie było „sterea“ (o dziwo czerwona lampka się zapalała). Bezskutecznie próbowałem zmusić ul1601 do pracy, grzebiąc w radiu tylko gdy ojca nie było w domu, bo mi rzecz jasna nie pozwalał („bo zepsujesz“, jakby już nie było zepsute), w końcu wkurzony zbudowałem stereodekoder na ul1621 i wpiąłem do Amatora. Efekt - może przesadą byłoby powiedzieć że zmienił moje życie, ale do dziś pamiętam jak to brzmiało, dla mnie to było jak najwyższej klasy zestaw Hi-Fi! Takie „stracenie dziewictwa“ ze stereofonią... potem z kumplem ukradliśmy z pracowni językowej w szkole słuchawki, leżały nadmiarowe w szafie więc myślimy nikomu krzywdy nie zrobimy, żeby jeszcze więcej się tym shitem napawać...
@@adamdarski8919 ja dorobiłem dekoder stereo do radia Jubilat Stereo. Oryginalny też świecił ale nie działał. One były bardzo kapryśne i łatwo się rozstrajały.
Miałem kilka takich książek i namiętnie czerpałem z nich wiedzę. Pamiętam projekty Pana Adama Słodowego i mój pierwszy odbiornik detektorowy w/g schematu z czasopisma "Horyzonty Techniki dla dzieci". Pozdrawiam
Pięknie dziękuję. Kawał dobrej pracy, wiele spraw przypomniało się. Rozbieranie czy demontowanie samochodów z silniczkami, pistolety na baterię przerabiane na bardziej fikuśne hehe. Działo się :)
Cześć, miałem tę książkę w tłumaczeniu słowackim i przede wszystkim niezwykle inspirujące było znajdowanie błędów, usterek, a rewitalizacja była prawdziwą przygodą, szkoda, że takich książek było więcej. Dzięki za nostalgię i świetną robotę! - Tłumaczę Google z czeskiego.
Elektroniczny pastuch działał bez zarzutu. Było z tą przetwornicą mnóstwo zabawy od elektryzowania kolegów po zaświecanie różnych lamp wyładowczych. Trafo gotowe z cewka wn z telewizora, wystarczyło nawinąć proste uzwojenie pierwotne.
Wspomniane w filmie elementy fotoelektryczne "fototranzystory" robiłem z ruskich tranzystorów metalowych po ścięciu kapelusza a "panele fotowoltaiczne" z płytek prostowników selenowych :-)
To były czasy! Połykało się takie książki bez mrugnięcia okiem. Ja miałem raczej nie wcześniejsze wydanie, a jakąś "konkurencję" z lat najpóźniej sześćdziesiątych. O elektronice było tam w zasadzie nic, ale za to był opis, jak zrobić silnik parowy i na jego podstawie model lokomotywy. Opisy budowy torów i rozjazdów do kolejki elektrycznej. Rysunki były wykonane idealnie w skali H0. Do tego, jak z pasków kartonu wykonać całkiem wytrzymałe konstrukcje typu most, dźwig i podobne. I Najciekawsze w całej książce - dokładny opis wraz z wymiarami wykonania pulsacyjnego silnika odrzutowego. Książka niestety zaginęła gdzieś na przestrzeni dziejów. No i były też czasopisma. "Młody Technik", "Modelarz", "Zrób to Sam", "Radioelektronik"... No i dostępny przez TPPR radziecki "Modelist Konstruktor", który bił na głowę nasze krajowe wydawnictwa, jeśli chodzi o projekty. Pomijam oczywiście część polityczną, która obowiązkowo zajmowała kilka stron.
REWELECYJNA książka, spędzałem przy niej godziny, gapiąc się na obrazki i magiczne schematy, moj Ojciec wspierał się jej lekturą budując różne ustrojstwa, np maszynę liczącą metry bieżące żyłki, wykombinowal cos takiego na zlecenie jednego z lepszych warszawskich sklepow wedkarskich. Sklep się miescil w przejsciu podziemnym dworca centralnego, moze ktos go pamieta...
Chodzi mi po głowie taka myśl, że część z tych układów może nie działać prawidłowo, bo współczesne tranzystory są zbyt dobre. Swoją szosą kiedyś bardzo chciałem zbudować Theremin. Wiąże się z nim ciekawa historia, bo wynalazca został wysłany przez Związek Radziecki do USA by pokazać wspaniałość sowieckiej myśli technicznej. Niestety dla sowietów, jemu spodobała się kapitalistyczna myśl polityczno-ekonomiczna i już do sowieckiej Rosji nie wrócił...
Kiedyś braki w dostępności dóbr wyzwalały w ludziach kreatywność...dziś kreatywność została zabita przez powszechną dostępność dóbr...i paradoksalnie ludzie tumanieją.
Miałem tę książkę. Problem podstawowy polegał na tym, iż już zarabiając swoje pierwsze, własne pieniądze byłem w stanie kupić 1 opornik za 1 godzinę pracy w tamtych czasach. Pomijam możliwości korzystania z "usług" Bomisu ( kuriozum za komuny dostępne jedynie dla wtajemniczonych mieszkańców dużych miast ) Realizowanie projektów było kosztowne. Aczkolwiek inwestowanie w wiedzę opłaciło się. Do tej pory wspominam pytanie elektryka włoskiego:" Pietro, jakim cudem ten prąd przechodzi w przewodach, które zainstalowalismy?" Haha
Podstawowe komponenty elektroniczne nie były drogie, problemem była dostępność, a raczej jej brak. Sklepy dla elektroników były zaledwie w kilku największych miastach, zaopatrzenie było nieszczególne, a popyt wielki. Oczywiście o jakichkolwiek częściach z zachodu można było tylko pomarzyć.
2 ปีที่แล้ว
W sklepach tych zwykle były kolejki. Sklep Telpodu na Zwierzynieckiej w Krakowie to zawsze pół godziny stania, ale to za sprawą zbieraczy oporników, którzy przychodzili z listą setki pozycji po jednej sztuce :)
@@pewalig7 Co nie zmienia faktu, iż za moją dzisiejszą dniówkę mogę kupić laptopa a wtedy ocet z czarnym białym chlebem. Nie wykluczam powrotu do korzeni bo : "shit can happens"
@@adamdarski8919 U mnie na wiosce zwanej Płock były drogie. I niedostępne. Na "łowy" jechało się do nieopodal zamieszkałej wioski zwanej "warszawa" . Pierwszy Led czerwony zakupiony w składnicy harcerskiej zdewastował finanse mojego starego , który ma teraz 93 lata. Oboje są już starzy . Ja zresztą już też.
Był czas, gdy z tą książką się nie rozstawałem. Nawet zrobiłem kilka układów. A nadajnik na jednym tranzystorze, z mikrofonem węglowym rzeczywiście nadawał! (na falach średnich). Świetny film. Łezka się kręci w oku.
Nawet nie wiedziałem że była taka książka a prezentacja niej była bardzo ciekawa. Miałem też jakieś książki które nie do końca prezentowały działające układy i często trzeba było obejść się smakiem
W latach 70 tych były maszyny zwane elektrodrążarki,maszyny te były sterowane zapisem na taśmie magnetycznej w kasecie,podobnej do magnetofonowej.Jednak że do magnetofonu nie pasowały
Brawo, pamiętam. Ten temat też mnie interesował. Wiele lat później zajmowałem się wdrażaniem "nowych" technologii, w tym elektrodrążarki wgłębne i drutowe CNC firm szwajcarskich i japońskich np: Mitchubishi, Charmi, Agie. Mikron. Ale to już była technologia "kosmiczna".
Koledzy (koleżanek nie zauważyłem) już pisali, że książka była bardziej inspiracją, niż podręcznikiem. Kilka projektów na jej podstawie zrobiłem, w tym pojazd jeżdżący po narysowanej kresce. Natomiast nie zauważyłem, aby ktoś wspomniał o innych kultowych tytułach: "Między zabawą a fizyką" oraz "Między zabawą a chemią". Z tą ostatnią to już byłby pewien kłopot, bo już drogerie są tylko z nazwy: ani kwasu siarkowego tam się nie kupi, ani innych równie ciekawych czynników. Ponadto usilne poszukiwania co poniektórych substancji mogłyby wzbudzić nadmierną ciekawość ;) Adam: masz kolejne książki na następne filmy :)
Fajne przypomnienie, że kiedyś były książki, z których można było czerpać wiedzę. Ta książka była dużym wydarzeniem w latach 60. Podobną rolę pełnił miesięcznik "Młody technik". Ja w drugiej połowie lat 60. pasjonowałem się radiotechniką - w swoim zbiorze nadal przechowują książki z tamtych lat o tematyce (m.in. seria "Biblioteka radioamatora"). "zegary ciemnicowe" - chyba przejęzyczenie: były "zegary ciemniowe".
2 ปีที่แล้ว
Taki żarcik, tak mówiliśmy w lokalnym środowisku, ale widzę, że nie załapał :)
@@grzesiekxitami3264 Była taka seria. Mam do dzisiaj "Młody radioamator", Mieczysław Wargalla , Wydawnictwo Komunikacji i Łączności, 1965 rok (kupiłem ją 21 sierpnia 1967 roku, cena 35 zł) "Naprawa i strojenie odbiorników radiowych", Kazimierz Lewiński, Anna Lewińska, 1969 rok (kupiłem ją 30 czerwca 1969 roku, cena 45 zł). Spoza tej serii mam jeszcze "Jak czytać schematy radiowe", Czesław Klimczewski, 1967 rok (kupiłem ją 21 sierpnia 1967 roku, cena 23 zł) oraz "ABC radioamatora", Czesław Klimczewski, 1968 rok (nie zapisałem na okładce daty zakupu ale chyba latem 1968 lub 1969 roku, cena 28 zł). W tamtych latach radioamatorstwo to było moja pasją. Obecnie te książki nie mają praktycznie specjalnej wartości merytorycznej, ale są znakomitym świadectwem tamtych lat - Wydawnictwo Komunikacji i Łączności wspierało miłośników radioamatorstwa. Książka "ABC radioamatora" była świetnym wprowadzeniem w ten temat dla każdego. Kilka lat temu z internety ściągnąłem skany miesięcznika "Radioamator" - numery od lat 30. do lat 60. - też bardzo ciekawe z racji dokumentalnej.
Potrafiła ta książka rozpalić wyobraźnię, oj potrafiła :). Z urządzeń które minn udało mi się z niej zbudować i działały to oscyloskop telewizyjny, piec indukcyjny, cewkę tesli. Niestety ta ostatnia wersja książki jest mocno okrojona w stosunku do poprzedniczek, wyrzucono z niej np generator ultradźwięków lampowy (zbudowałęm sam generator, ale niestety nie udało mi się zrobić przetwornika), albo radiostacji , brak opisów niektórych elementów na schemacie (np pieca indukcyjnego - trzeba było zdobyć wersję wcześniejszą).
👍 👍 👍 👍 👍 👍 👍 🍀 Dopiero teraz, jak widzę zrzuty stron z tej książki, przypominam sobie, że niektóre rozdziały z tej książki czytałem po kilkanaście razy. I coś tam próbowałem robić! Super wspomnienia! I podziwiam, że ciągle znajdujesz tak fajne tematy na kolejne odcinki! Sam coś tam próbuje... P.S. Jak zrobiłeś tak dobre skany z książki? Często mam z tym problem, bo niejednokrotnie jakość egzemplarza starej instrukcji itp. jest bardzo niska. Ciężko to później dobrze obrobić...
2 ปีที่แล้ว +2
Ciężko, ale da się. Trochę mam patentów z czasów zawodowej zabawy photoshopem (dwa lata uczyłem tego programu w szkole fotografii). Szukać trzeba pod hasłami: rozjaśnianie barw papieru, rozmycie powierzchniowe i podobne funkcje odszumiające struktury drobniejsze od druku, naprzemienne rozmywanie i wyostrzanie itp. sprawy.
Tę książkę można już zaliczyć do klasyki, zatem nie wypada pastwić się nad jej autorem. Jednak nie sposób pominąć faktu, że p. Wojciechowskiego momentami ponosiła fantazja, lub wyłaziła bardzo powierzchowna znajomość zagadnień, dla których przeznaczane były poszczególne schematy.
mega kśiążka , całą podstawówkę ja maltretowałem , lutownica nie stygła :D dymiace wmacniacze mcz , zasilacze generatory ultradzwięków .... i najzabawniejszy opis ruskiej automatyzacji robotów w domu handlowym które zdemolowały wystawe sklepową bo napęcie w sieci znacznie wzrosło :D
18:35 Dziękuję za przypomnienie tego wątku "Alternatyw". Piękny wielowarstwowy absurd. Samorodny geniusz robotyki i osiągnięty przez niego Święty Graal - Humanoidalny Robot Autonomiczny. Zastosowanie tego cudu - stanie w kolejkach!!!
TO MOJA BIBLIA Z PODSTAWÓWKI! 🙂 To dzięki tej książce od 5 kasy dłubałem radia w pudełeczkach po igłach (1/3 pudełka zapałek), czy zakłócacze TV, aby dokuczyć sąsiadom. 😂 Nie mi9ałem nawet lutownicy, więc końcówki skręcałem cieniutkim jak włos drucikiem i budowałem ZWARTE, przestrzenne klocki z elementów dyskretnych. Nie miałem tez miernika, więc "uruchamiałem" na węch, gdy poczułem swąd to szukałem zwarcia. 🤣 Dzięki budowaniu przestrzennych brył łącząc posklejane tranzystory, kondensatory i oporniki rozwinąłem wyobraźnie przestrzenna, która bardzo przydała mi sie później na uczelni w pracowniach rzeźbiarskich. 😂 Aby cokolwiek zbudować najpierw sklejałem ze sobą wszystkie potrzebne elementy, a dopiero potem skręcałem ich nóżki drucikami, wiec miniaturyzację własnej elektroniki posunąłem dalej niż Japończycy. Nie raz rozwalałem działające urządzenia, gdyż nie podobała mi sie kompozycja kabelków i drucików. 🤣
Oj to moje było sporo starsze. Widzę jego okładkę. Czasami były tam opisane ciekawe pomysły, bardziej inspiracje. Niektóre z nich udało się zrealizować. Choć mój cybernetyczny żółw 🐢 wyglądał jak żółw to w środku był zupełnie inny. Choć te lampy z obrazka mnie bardzo pociągały. Byłem z niego dumny. Było też wiele wersji "programów". W cudzysłowiu bo tranzystory, później 74 (UCY CEMI oczywiście) były niejako "programowane" przez hardware.
@Piotrku, chyba byłeś na wagarach ;) Zobacz materiał Adama: th-cam.com/video/ppT1n7bsxbk/w-d-xo.html Na końcu nagrania masz kompozycję muzyczną Adama. Nieco więcej jego kompozycji: th-cam.com/play/PLFJuMxItjNbCuGXna7pGIb2itSIgJDGsz.html
Pamietam ta ksiazke! I pamietam, ze sobie zrobilem "zegar ciemniowy" z 4 isostatami na 1/2/4/8sekund, moglem je kombinowac szeregowo do 15 sek., w razie potrzeby powtornie naswietlic zdjecie powiekszalnikiem na stosowny czas. O ile sie nie myle, zastosowalem uklad 74121 i wowczas tez trudno dostepne kondensatory tantalowe (lepsze od tych "zwyklych" elektrolitow) zrobilem tzw.: "iluminofonie" na prywatki, cyfrowa, chyba to bylo na 74193 lub 7493, zarowki byly zasilane poprzez zupelny luksus "triaki" ( 10 Amper!), a nie tyrystory, choc te po mostku Grätza by podobnie funkcjonowaly. Aby bylo kolorowo, to zbudowalem oswietlenie z "zorganizowanymi" szybkami z sygnalizatorow drogowych ;) Pamietam tez te diody germanowe "DZG", tranzystory "TG" (np. w radiu "SELGA" sowietskiej produkcji), a potem te krzemowe. Zbudowalem "Equileiser" 2x5-kanalowy kanalowy na prace maturalna w technikum i tam pamietam bylo rozwazanie, czy te tranzystory niskoszumowe BC109 czy tez BC413... Poniewaz do tego equlilisera potrzebne byly potencjometry z odczepem, a nie byly dostepne w handlu, to pojechalem do "TELPOD w Krakowie, by je jako absolwent technikum nabyc....w roku 1980. I fajnie bylo!
Jako dziecko przeczytałem tą książkę od deski do deski. W drugiej połowie lat 70 ta książka to było istne okno na świat zachodnich technologii. Po prostu aż brakuje mi słów żeby opisać jaka ta książka jest wspaniała i jak zmieniła moje myślenie. Aż dziwię się, że cenzura dopuściła ją do druku i obrotu.
Chyba ją też czytałem ale później z biblioteki to dopiero były portale wiedzy ;P To chyba było z tej książki, chciałem zrobić laser ale nie wiedziałem skąd ogarnąć pręt rubinowy ;P To było dla mnie jak materiał rozszczepialny ;)
@@adamdarski8919 ale pokazywała sprzęt zachodni, w Polsce kompletnie niedostępny. Wspominała także o nazistowskich naukowcach, ich odkryciach oraz badaniach jak w czasie II wojny światowej. Umniejszała albo pomijała radzieckich naukowców.
Książka, z której uczyłam się w latach '90/2000, bo była w szkolnej bibliotece :). Niestety - tak jak mówisz - mocno zbugowana, dużo projektów zawiera zwyczajne błędy uniemożliwiające działanie układu. Testowanie elementów "na oscyloskop" to zdecydowanie przydatna umiejętność - przydaje się w naprawach urządzeń, bo można bez wylutowywania ocenić stan elementów lub ich typ (jeśli potrzebujemy zrobić reverse-engineering, a próby znalezienia karty katalogowej okazują się nieskuteczne). Mr Carlson's Lab poświęcił dużo czasu temu tematowi; typowe charakterystyki elementów można też znaleźć w instrukcjach starych oscyloskopów Hameg z testerem elementów (np. HM204, chyba najdłużej używany przeze mnie oscyloskop). Nieraz ratowało mi to tyłek na warsztacie :). Teraz mam własnej konstrukcji oscyloskop X-Y z wbudowanym charakterografem i to jego głównie używam do tego celu, ale Hameg też jest gotowy do użycia. Eksperymentowałam z EM80 (a może EM81) jako wykrywaczem pola magnetycznego, a jakże :) Szkoda, że z biegiem lat coraz trudniej o lampy w jakkolwiek przyzwoitych cenach. 8:35 jest nawet końcówka mocy w topologii Circlotron, ale na tranzystorach - to rozwiązanie było faktycznie stosowane w praktyce np. we wzmacniaczach Vermona Regent 1000H. Migacze na starterach od świetlówek też pamiętam z lat 90-tych. 11:19 sch. a) - to jeden ze spotykanych układów wyłączników schodowych. Wersja zdecydowanie niebezpieczna, zwłaszcza w przypadku łączników nie gwarantujących przerwania przed połączeniem. 13:19 pętla zwrotna na diodach... W dzisiejszych systemach sterowania makietami (DCC - Digital Command Control) stosuje się automatyczne wykrywanie najazdu pociągu i przełączenie polaryzacji izolowanego odcinka toru. Coś takiego robi np. moja kumpela Alana th-cam.com/users/Neria2288 - i oczywiście jakieś dekodery do semaforów, samoczynne blokady liniowe itd. urządzenia sterowania ruchem kolejowym też :) 14:35 - pierwowzór DCC? Bardzo interesujące :). Ciekawe, czym się wtedy bawili np. w klubie modelarstwa kolejowego w MIT. W tym momencie wspomnę, że mnóstwo frajdy dawało mi bawienie się kolejką brata (Piko H0 na torach rurkowych, lok BR244 i jakieś wagony, wszystkie rozjazdy sterowane ręcznie) i zrobienie odcinka izolowanego, na którym pociąg zatrzymywał się automatycznie i jechał dopiero po podaniu napięcia przyciskiem :) 17:25 za patenty typu gniazdo 230V jako wejście ładujące (a więc kabel zakończony z obu stron wtyczkami) powinnam ukręcić autorowi ręce. To jawne propagowanie rozwiązań niebezpiecznych dla zdrowia i życia. 19:35 ciekawe, czy dla wielu z nas nie był to przypadkiem pierwszy kontakt z jakimikolwiek planami konstrukcyjnymi cewki Tesli. 20:54 odczyt taśmy perforowanej drogą przepuszczania sygnału przez otwory - na podobnej zasadzie (tyle, że przepuszczano sygnały pneumatyczne) działał czytnik taśmy w pianoli oraz w odlewarce monotypowej. Ilustracje androidów i innych robotów - złoto! Miły smaczek dla osób lubiących retro S-F. A opisany theremin koło Mooga nawet nie stał, ale dobre i to, by pokombinować :)
Ojciec zrobił budzik który skutecznie budził do pracy dwa dzwonki od roweru silniczek elektryczny między dzwonkami z drutem i nakrętkami od śrub płaska baterią i igła na kluczyku w budziku od nakręcania , do igły przymocowany drut a drugi z baterią do silniczka . Po dzwonieniu budzika kluczyk obracał się razem z igłą i zamykał obwód i uruchamiał się silniczek który zawieszonymi nakrętkami dzwonił o dzwonki rowerowe 😁😁😁😁
Niesamowicie zaintrygował mnie perceptron. O ile dobrze kojarzę, to analogowa wersja sieci neuronowej. Mógłby Pan podzielić się informacją co pod tym hasłem kryło się w książce?
Jak zwykle wielki szacunek dla Pana Adama za znakomity kolejny filmik i za zgromadzoną wiedzę. Ale dorzucę coś od siebie. BC109 dobrze nadawał się na fototranzystor a tym bardziej kultowy BC211. Wystarczyło pilnikiem zeszlifowac kapelusz i 'fotokomorka' była. Tak jak termostat na AAP153, tak rozjechana termicznie dioda germanowa, ze z łatwością zastosowała niedostępny termistor
W 1983 roku wyprowadziłem się z Poznania na wieś i właśnie wtedy ( z dużym opóźnieniem) wykonałem najwięcej układów inspirowanych książką "Nowoczesne zabawki". Wszystko lutowałem w pająku i bardzo improwizowałem. Zwykle nie rysowałem schematu, lecz wymyślałem w czasie lutowania :-( Wykonałem przerywacz do migaczy motocykla MZ - bo fabryczny powodował że migacze zapalały się dopiero po sekundzie a moje działały natychmiast. Wykonałem też pasterza elektrycznego, kolorofon z żarówkami dla sąsiada, poidło automatyczne dla owiec odporne na ujemne temperatury, alarm, podsłuch owczarni i kilka innych drobiazgów. Około roku 1990 mój ojciec zaczął mieć problemy ze słuchem. Chodził do kilku specjalistów i kupił kilka aparatów słuchowych. Nie był jednak z nich zadowolony. Powiedział że skoro kiedyś interesowałem się elektroniką - to mam zrobić dla niego taki aparat, by wreszcie dobrze rozumiał co się do niego mówi a nie tylko zbędny hałas. Wykonałem kilka aparatów. Jednen z nich przypadł ojcu do gustu, chociaż nie był specjalnie miniaturowy. Przez ten aparat ojciec wyspowiadał się nawet w szpitalu krótko przed śmiercią, bo przez inne gorzej słyszał. Niedawno pomagałem opiekować się panią która też miała kłopoty ze słuchem. Znalazłem dla niej ten aparat ale nie zdążyła go wypróbować
BRAWO !!!!!!!!!!!!!!
Brawo! Ja to miałem trudnosci z techniką analogową żeby samemu coś wymyslec, zrobić to jeszcze jakoś szło. Pamiętam że gdzieś na 2 roku studiów udało mi się kupić stary oscyloskop no i wtedy dopiero uruchamianie układów zaczęło dużo lepiej wychodzić. Czasy były inne, brakowało części i nawet książek dobrych, teraz się wspomina z sentymentem.
No no to się nazywa mistrz lutownicy. Potrójne brawo !!!
@@jestemfajnyjeden4525 Dziękuję. Teraz jednak zacząłem uczyć się programowania Arduino. Dwa lata temu wykonaliśmy przyrząd trenigowy dla pani która miała wtedy 85 lat. Musiał to być specjalny przyrząd bo bardzo trudno było ją namówić do ćwiczeń. Prawdopodobnie przez brak ruchu skarżyła się ona że jest jej zimno nawet w dobrze nagrzanym pokoju. Wpadłem więc na pomysł że dobrą motywacją do ćwiczenia może być zainstalowanie dodatkowego kaloryfera w głębi pokoju przy którym można usiąść i się do niego przytulić. Warunkiem nagrzania tego kaloryfera było zrobienie chyba 80 obrotów na rowerze treningowym. Sterownik na Arduino wykonał wnuk tej pani
Janusz Wojciechowski napisał też świetną książkę pt. ELEKTRONIKA DLA WSZYSTKICH. Posiadam taką, rok wydania 1975. Książka bardzo dobrze wprowadzała w świat elektroniki.
Mam tę książkę, do dnia dzisiejszego, to od niej zaczęła się moja pasja do elektroniki i szeroko pojętej techniki.
Dawno do niej nie zaglądałem ... chyba z 20 lat...
Każdą stronę, którą zaprezentował Pan w materiale wideo, znam na pamięć - dla mnie to była w dzieciństwie lektura na dobranoc... ale wspomnienia WoW !!!
Też tak miałem :))
He he ... I understand
Den dobry... i Dovidenja ...
and ... some words inbetweaen ...
But pictures are like a Time Machine into our
youth and all those years ,.. back then.
Thanks for nice program... and Time traweling.
Greetings from Australia.
Laku noć !
Ta książka była moim marzeniem.
Pamiętam jak idąc za takim poradnikiem zrobiłem sobie fototranzystor zeszlifowując górne wieczko jego obudowy,widok odkrytego wnętrza pamiętam do dziś.Pozdrawiam i dziękuję za super materiał.
Dziękuję bardzo. Pamiętam tę książkę, była w owych czasach niesamowita. Bardzo dziękuję Panie Adamie za powrót do młodości. Bardzo lubię oglądać pański kanał. Jestem pełen podziwu i zawascynowany wiedzą oraz sposobem jej przekazu. Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam. 🙂
Dzięki tej książce która stała na naczelnym miejscu półki mojego ojca, wśród wielu innych o podobnej tematyce, zostałem elektronikiem. Najważniejszym podręcznikiem była jednak "Elektronika dla wszystkich", także napisana przez Pana Janusza Wojciechowskiego. Na początku był "test na elektronika": należało odpowiedzieć na kilka pytań. Przeczytałem go zapewne w 1 lub 2 klasie podstawówki a wynik okazał się proroczy..
Książka niesamowita!, właśnie zaczynałem swoją przygodę z elektronika, kiedy ją zobaczyłem za szyba księgarni i wydusiłem od ojca pieniądze na jej zakup. :)
To była niesamowita książka. Mocno "sfatygowany" egzemplarz dostałem od kolegi w połowie lat 80. Pamiętam, że nie rozstawałem sie z nią przez długi czas. Schematów ciekawych urządzeń było wiele, sporo układów na podstawie tej książki wykonałem, chociaż większość z tych urządzeń niestety nie działała. Brakowało sprawnych elementów, sprzętu i wiedzy, jak sprawdzać elementy i uruchamiać zmontowane układy. Chociaż w schematach były błędy, to książka uczyła myślenia i pobudzała wyobraźnię.
Dziękuje Panie Adamie za super podróż. Przypomniałem sobie jak się wgapialem w ten wspaniały tor samochodowy …
Nowoczesne Zabawki to klasyka gatunku. Przedstawiała nieznany i fascynujący świat elektroniki oraz rozbudzała wyobraźnię. Niemniej moją pierwszą książką jaką dostałem od ojca były "Elektrony wokół nas" Konrada Widelskiego. To był dopiero "kosmos" dla 5 latka.
Ale to był świat mocno "nierealny", raczej pełen ciekawostek i układów albo zbyt "niepotrzebnych" lub opartych na podzespołach o które już wtedy był problem lub własnie wykraczających poza mozliwości życia w PRLu. Miałem tą książkę i jakoś mimo wszystko moja przygoda zaczęła się dopiero od książek Feszczuka i Masewicza. No i trochę od "elektroniki łatwiejszej niż przypuszczasz" choc większośc treści była żywcem przekopiowana z rozwiązań zachodnich więc tez praktycznie niemożliwych w realizacji w latach 80.
Dlaczego ja nie poznałem takich ludzi jak Pan, jest Pan człowiekiem z pasją, a ja z marnymi wspomnieniami...nie miałem takich wzorców...Szacunek, sympatia i pana głos 100%
Dokładnie jak Pan opisał: książka rozbudzała moją wyobraźnię w wieku 13-15 lat.Do dziś pamiętam stronę z opisem przystawki do odbioru satelitów na lampie ECH81 ! Jak ja chciałem mieć taką lampę wtedy .... :( Ale jej nie miałem a kupić też się nie dało.... Pozdrawiam wszystkich którzy czytali tą książke jak ja - marząc o tym aby mieć elementy do budowy tych ukladów.
później pojawił się BOMIS, dało się co byle jakoś kupić, jeszcze chyba german
To prawda. Wszystko fajnie, tylko nie było dostępu do części. Mozna było sobie marzyć.
Części zdobywałem z wielkim trudem Pierwsze pochodziły z jakiegoś fragmentu małego radia tranzystorowego. Głód części był niewyobrażalny i jak kumpel mi opowiedział o jakimś zaawansowanym elektroniku że: "jak mu spadnie jakiś tranzystor na podłogę to go nie podnosi tylko bierze następny" to nie mogłem w to uwierzyć. Taki był głod części. Dzisiaj robię czasem tak samo jak ten elektronik. Do dziś został jednak sentyment zostawiania i rozlutowywania różnych płytek. Czasem myślę po co ja to robię? Jestem totalnie zaśmiecony tym.
@@jestemfajnyjeden4525 mam to samo :)
@MultiKomentator, to ja odpowiem na ten problem,bo jest to wątek przewijający się często pod tym filmem i nie tylko tym. Moje źródła pozyskiwania elementów były takie: jeśli coś było,to oczywiście kupowałem,nierzadko"na zapas,bo jeszcze się przyda". Ale dużo zależało od miejsca zamieszkania, gdzieś na wsi czy w mniejszych miastach nie było takich sklepów-bomisów,składnic harcerskich. Wtedy przecież nie każdy miał auto,czyli mobilność. Wobec tego wykonywałem serwis czegoś,a w zamian zamiast pieniędzy przytulałem jakiegoś uszkodzonego grata-który natychmiast szedł na części(no chyba,że dawał się naprawić,to naprawiałem i sprzedawałem). Nie zawsze warto opłacało się naprawiać,bo np. po lądowaniu na twardym podłożu rozbita obudowa czy strzaskane płytki. Ale to miało tę zaletę,że to nie musiał być stary sprzęt,a odzyskane detale były sprawne. Albo po prostu kupowałem niesprawny sprzęt za odpowiednią kwotę. Po pewnym czasie otoczenie wiedziało,czym się zajmuję i do kogo się udać z takimi problemami. Inne źródło to np. praca w państwowej firmie m.in. przy elektronice i jej układach-tu warto dodać,że jak nie wykorzystałeś limitu detali na serwis,bo nie wszystkie były uszkodzone,to nikt nie oczekiwał zwrotu nadwyżki,a nawet to mogło być źle widziane-że np. "pracowałeś mniej niż koledzy"... Wszyscy to wykorzystywali na własny użytek,takie to były czasy. I to właśnie była tzw. kreatywność w epoce "braku wszystkiego". Jasne że nie dało się dostać wszystkiego,np.nowych zach. scalaków,ale zapasy pęczniały,a niejednokrotnie taki problem dawalo się jakoś zastąpić czy uprościć. Że to nieprofesjonalne? Ano nie,ale jak nie było innej możliwości to pytałeś zainteresowanych,czy się zgadzają na półśrodek "zastępczy",czy ten jakiś sprzęt ma nadal stać martwy. Zwykle odp. była "rób pan żeby tylko działało". B. prosty przykład "mechaniczny": przerwa przewodu doprowadzającego sygnał na membranie głośnika. Nowy? Zapomnij... Teoretycznie w katalogu,a jego cena... Po usunięciu przerwy i zalaniu kroplą żywicy epoksydowej śmigał jeszcze długie lata, pewnie z o kilka % gorszym pasmem,ale jednak. Sorry za "elaborat".
Nie pamiętam ile razy czytałem tą książkę, możliwe że u rodziców do tej pory leży gdzieś na strychu. Zbudowałem wg. niej min. budzik z mikrostykiem załączający magnetofon z wybraną piosenką, oraz zamek szyfrowy zrobiony z 4 przełączników obrotowych, starego transformatora i obudowy zrobionej z zegara kukułki. Piękne czasy, kiedy zamiast się uczyć człowiek zdobywał wiedzę praktyczną w taki sposób.
Tak jest :)
wspaniała książka, mam do dziś, pobudzała wyobraźnię o tej książce wspominał nawet Pan Samochodzik w Zagadkach Fromborka
"Nowoczesne zabawki" przeczytałem od deski do deski. Nie trzymałem się tamtych schematów ale były dla mnie natchnieniem. Z wykorzystaniem tyrystora, transformatora wysokiego napięcia z TV , transformatora dzwonkowego, generatora regulowanego na tranzystorach przeciwsobnych i kilku innych elementów wykonałem w latach osiemdziesiątych pastucha elektrycznego w którym pasły się moje owieczki. Sąsiedzi byli przekonani że owce mi uciekną, bo miały długą suchą wełnę, która mogła być niezłym izolatorem. Jednak iskra w moim pasterzu miała 1 centymetr - więc z wełną sobie poradziła. Działanie pasterza sprawdzałem kolanem. Dla owiec ważna była regulacja częstości impulsów. Na początku musiały być bardzo częste: bo gdy owca zdążyła wejść pod drut ogrodzenia, to impuls powodował że zamiast się cofnąć to ruszała do przodu i zrywała druty. Gdy owce się nauczyły, to mogłem zmniejszyć częstotliwość. Pastucha zlutowałem niezbyt starannie w pająku ale okazał się bardzo trwały. W zeszłym roku podarowałem go sąsiadom u których uległ zalaniu. Po wysuszeniu nadal działa!
A co z chwastami które robią zawarcie? Upalały się? Jakaś mokra gałąź też mogłaby zniweczyć plan.
@@MultiKomentator Niestety ten pastuch daje wysokie napięcie ale małe natężenie. Poza tym wełna owcza stawiała duży opór i wystarczało by drutu dotknęło źdźbło aby pasterz przestał działać. Podkaszanie było uciążliwe tym bardziej że drut dla owiec musiał być rozwieszony dosyć nisko. Sąsiad używał mojego pastucha gdy jego uległ awarii. Teraz kupił taki model który upala chwasty
@@iw5757 No właśnie chwasty są problemem pastuchów. Wysoka częstotliwość 50-150kHz mogłaby upalać chwasty i być bezpieczna.
@@MultiKomentator Czy chodzi o naskórkowość przepływu prądu przy takiej częstotliwości?
@@iw5757 Tak, skin effect
Mam tę książke od daaawna... sporo projektów zrealizowałem
To była także moja KSIĘGA CZARÓW I MARZEŃ Z ZAKRESU ELEKTRONIKI !
To jedna z 3 książek, które znacząco wpłynęły na moje życie!
- To była pierwsza znacząca książka w moim życiu. Na początku podstawówki oddałem za nią (plus szkło chemiczne i odczynniki) kolekcję wspaniałych resorków... 😮💨
- Druga książką, która dostałem od wujka w 7 klasie była Krymhilda z doskonałymi ilustracjami mojego późniejszego wykładowcy. 😁
- Trzecia znacząca książka, która już sam sobie kupiłem na początku szkoły średniej to Książę Machiavellego. 😆
Najlepsze w tych książkach jest to, że można docenić jakie postępy zrobiła nauka i technika od czasu ich wydania.Nawet teraz parę pomysłów z książki wygląda ciekawie. Teraz natomiast mamy wiele łatwiej bo dochodząc do problemu można poszukać informacji w internecie. Kiedyś gdy coś nie działało trzeba było mieć wielkie pokłady samozaparcia żeby rozwiązać problem albo jakiegoś mentora który nakierował na rozwiązanie.
Omg, ja mialem ta ksziazke, znalazlem ja jak mialem moze z 7-8 lat w ojca ksiazkach i byla to najwspanialsza ksiazka na swiecie. Pamietam rozdzial o polskim robocie Ela chyba. Z checia bym taka ksiazke kupil jak ktos ma extra copy!!!
W wieku "podstawówki" byłem zafascynowany zwłaszcza tematyką "robotów" z tej książki, często wracałem do tych stron. Choć jak słusznie zostało tu wspomniane, książka nie była typowym instruktażem "zrób-to-i-to". Nieco później były wydane książki (choć z uwagi na grubość, bardziej "zeszyty") "24 proste układy elektroniczne do samodzielnego wykonania" - bardzo praktyczne, mające dokładnie opisany proces uruchomienia. Projekty praktyczne, nieco mniej "odjechane". Ale i jedno i drugie miło wspominam. Dziękuję za ciekawy materiał :-)
niestety pan Śmiałek zbyt ostro krytykuje tą książkę, bo chyba oczekuje lub oczekiwał o niej więcej, niż ona prezentuje., taki to jakiś śmieszny stress ;-)
Że co? :)
Ja jestem taki sam "antyk" jak i autor więc mam wydanie z 1974 w stanie idealnym i tylko z lekko przykurzoną okładką. Mało kto wie ale Janusz Wojciechowski to prawdziwy prekursor także w dziedzinie modeli zdalnie sterowanych. Mam dwie jego książki "Zdalne sterowanie modeli" i "Budowa i pilotaż radiomodeli". Obie pozycje bardzo wartościowe bo w tamtych czasach można było jedynie pomarzyć o aparaturze dwukanałowej Pilot 2M prod. ZSRR pracującej nieproporcjonalnie. Żeby toto ustrojstwo kupić to trzeba było mieć zezwolenie na posiadanie urządzeń do zdalnego sterowania modeli wydane przez Państwową Inspekcję Radiową. A dostać takie zezwolenie to była droga przez mękę i sprawdzanie delikwenta przez odpowiednie służby milicyjne czy ubiegający się o ten papierek nie jest jakimś wywrotowcem politycznym. Na pamiątkę mam do dzisiaj taki dokument. Teraz to się wchodzi do sklepu i kupuje dowolny model z aparaturą RC i nikt o nic nie pyta. O ile pamiętam to p. Janusz Wojciechowski także budował modele zdalnie sterowane więc książki z tej dziedziny były bardziej praktycznymi rozwiązaniami a nie tylko teoretycznymi jak w przypadku zabawek z książki która jest bohaterem filmu.
Tym co nie stać było na sterowanie radiowe do modeli zostawały modele popularnie nazywane "na uwięzi" i też była to niezłą zabawa , może nawet lepsza , bo się nieźle w łepetynie kręciło .
A kręciło się bo takowy model na uwięzi czy to samolot czy pojazd kołowy był sterowany dwoma linkami połączonymi z uchwytem trzymanym w rękach i człowiek się kręcił w koło , stojąc w miejscu oczywiści :) Po kilkudziesięciu obrotach człek był jak nawalony :) )
@@mareket Wiem doskonale bo od takich modeli na uwięzi zaczynałem (zawsze bardziej interesowały mnie modele lotnicze). I wcale nie była to zabawa dla biednych bo były rozgrywane nawet mistrzostwa świata w kilku kategoriach takich modeli. Ja miałem to szczęście że mogłem podglądać wielokrotnego mistrza świata w kategorii makiet na uwięzi (modele prawdziwe wykonane w skali) Jerzego Ostrowskiego z Aeroklubu Częstochowskiego. Takie modele jak budował to zasługiwało na podziw. Był także wielokrotnym mistrzem Polski w kategorii modeli akrobacyjnych na uwięzi. Dopóki żył nie miał w Polsce konkurencji. Niestety zmarł młodo w wieku 50 lat i od tej pory nie ma następcy na poziomie światowym. Ale też z aeroklubów pozostały tylko nędzne niedobitki a nie to co kiedyś.
dzis za to nalezy zdawac egzamin na sterowanie dronem ;)
@@gonzogorf7019 Oj znam ten ból. Zdawałem rok temu i jakichś problemów nie było tylko zwykła upierdliwość jesli chodzi o przepisy. Zmieniają się czasy ale "kreatywność" biurokratów nadal nie zaskakuje i są zawsze mądrzejsi od obywatela.
Powrót do dzieciństwa. Wypożyczałęm te książki z biblioteki. Wówczas wszyscy mówili mi że marnuje swój czas. Sam rozgrzałem schematy i czytałem z zapartym tchem opisy. Teraz naprawiam maszyny CNC i nie tylko.
Pamiętam tę książkę - mój wujek był jej szczęśliwym posiadaczem. Niestety, jedyne co mi się udało skonstruować z niej (jako szczeniak) to "multiwibrator astabilny." No ale działał i buczał jak Pambóg przykazał. Serwus!
Ojj ta książka to było COŚ !!! kto ją posiadał to był boss i mądrala w owych czasach :) ))
Panie Adamie , dziekuje za tak świetny materiał że aż łza nostalgii w oku sie kręci, Pana filmy zawsze z chęcią od dekla do dekla obejrze, bo naprawde pan bardzo dobrze wszystko oświetla,opowiada bardzo prostym sposobem i łatwo wszystko zrozumieć. I już teraz czekam na kolejny ciekawy materiał, pozdrawiam Pana oraz wszystkich widzów oraz komentujących.
Pamiętam jak budowałem przystawkę opisaną w tej książce, która zamieniała telewizor w "oscyloskop"... Bo o prawdziwym oscyloskopie mogłem w latach osiemdziesiątych tylko pomarzyć.
Właśnie ta Książka to moja biblia elektroniki, z mojego dzieciństwa i dojrzewania !!! :D
Ta książka to była raczej inspiracja przy konstruowaniu różnych urządzeń.Przynajmniej dla mnie.
W tamtych latach wyszła jedna porządna i dopracowana pozycja książkowa dotycząca elektroniki: "Z radiem i telewizją za pan brat". Autorem tego dzieła był dr. Lothar König. Przy czym wszystkie przedstawione modele zostały wykonane w Pałacu Młodzieży w Lipsku.
Książka złoto miałem to szczeście, że wpadła mi w ręce na początku lat 90tych. Zainteresowała mnie elektroniką, którą zajmuję się do dziś. Zbudowałem wiele urzadzeń na jej podstawie i wszystkie działały, polecam nawet dziś bo wiedza aktualna mimo upływu lat.
POPIERAM - tak było !!!!!!!!!!!
Mam tą książkę ! Kupiłem ją kilka lat temu za 3zł pod Halą Targową w Krakowie !
fajna książka! że też jej za dzieciaka nie miałem... miałem za to serię "vademecum zrób to sam" i różne tam opisane rzeczy próbowałem zrobić, zwykle z marnym skutkiem, ale i tak frajdy i nauki przy tym było dużo :)
Mam tę książkę, od niej zaczęła się moja przygoda z elektroniką, na początku lat 80tych. Wtedy to znalazłem ją na domowym strychu u rodziców, zaczęło się studiowanie. Było to mozolne, nie było wtedy internetu, jedynie biblioteka miejska, ale dało się poznać tajniki elektroniki.
W tych latach mieszkałem na syberyjskiej wsi, ale w bibliotece spotkałem tą książke w jezyku roszjskim i nawet opracowałem pare schematów. Pan nie wspominał tutaj o radioteleskopie. Właśnie ten projekt wywołał u mnie zainteresowanie. Wiele lat póżniej, kiedy już mógłem czytać po polsku i będając w Polsce, znalazłem w jednej z bibliotek tą książkę w języku polskim.
W tej książce są fantastyczne roboty. Zawsze rozpalały moja wyobraźnię. To bardzo inspirująca książka była.
Ale Adamowi się nie podoba, bo bardzo tu na to wybrzydza :(
Bo akurat ten rozdział jest dziecinnie naiwny.
@ Ale 30 lat temu roboty robiły wrażenie. Dziś to niemal rzeczywistość, drony same wracają do miejsca startu gdy wyczują że akumulator się kończy. Może i naiwne to było, ale na marzeniach się buduje przyszłość:)
Z tamtych czasów pamiętam bezprzewodową Łączność Podziemną.
O dziwo - działało. A przynajmniej w testach z mini antenami umożliwił łączność na odległość 40 m. Taki testowy dystans zapewniał rozmiar przydomowego ogródka.
Praktyczny projekt w skali makro na zakładanym dystansie 1 km, nigdy nie został zrealizowany :)
A może jeszcze raz zrobić testy ? Pamietam nasze testy na EC86 (trioda) na falach srednich a za antene robia instalacja C.O. w bloku.. VEF206 odbierał do 300m dalej.. Kiedyś by wprowadzić ówczesny PIR to niektórzy podłączali się pod N sieci energetycznej.. ( a modulacje nadajnika robili z anody stopnia koncowego audio ( zasilanie i modulacja )..
Mimo wielu lat dalej bym zbadał ten pomysł.. w sieci są testy z odbiorem ale z nadawaniem ..
Ha! W podstawówce to była najbardziej wertowana przeze mnie książka. Najbardziej śliniłem się do "antygrawitacji", ale to były za wysokie progi i nigdy tego nie zmontowałem (elektromagnes i lewitująca piłeczka ping-pongowa). Teraz gdzieś się kurzy w kartonie, ale wtedy to był rarytas.
Dzień dobry. Książka przypomniała mi piękne czasy, gdy pomysł układu urzeczywistniał się w samodzielnym rozwiązywaniu problemów np. wyczekiwaniem na pojawienie się w tzw. bublexie (sklepie z częściami el.) diody germanowej, oporników, transformatorów, potencjometrów itp. A może na któryś z kolejnych tematów weźmie Pan kiedyś zestawy dla Młodych chemików🎆
Aż się wzruszyłem od tych wspomnień... Ja zaczynałem tą przygodę od wydania trzeciego, bo takie znalazłem u ojca w biblioteczce, gdy odkryłem ze książki służą do czytania. Ostatnie wydanie już sam sobie kupiłem za pieniądze ze zbierania butelek, i pamiętam że byłem trochę rozczarowany zawartością. Ale fakt, wyobraźnia działała i wydawało się ze wszystko w zasadzie można sobie zrobić. Ilustracją do tego niech będzie odpowiedź mego ojca gdy próbowałem go namówić na zakup magnetofonu, który zastanowił się chwilę i powiedział - zrób sobie...
Super😀 mam 2 wydania tej ksiazki
I pomyśleć że będąc wtedy uczniem mogłem tę książkę kupić. Teraz to pewnie urwałaby kieszeń. Pozdrowienia dla autora serii. Przypomniał mi stare czasy.
nie mogłeś. Była nie do zdobycia, praktycznie jak wszystko wtedy. Za to teraz gdyby ją wydano, bez problemu kupiłbyś za stówkę.
Do tego były relatywnie drogie. Dobrym źródłem książek była Księgarnia Techniczna, sprzedająca braki z bonifikatą 80% (nawet taka pieczątka widniała). Co prawda nie miało się rozdziału (albo miało się dwa razy ten sam), ale za 1/5 ceny. Mam kilka takich książek :)
@ Droga była to fakt ale zarobiłem na nią przy żniwach. Dało się.
@@adamdarski8919 Nie było tak źle. Dałem radę. Niestety ktoś ją pożyczył i pooooszła. A szkoda. Z tych czasów mam jeszcze "Poradnik Radioamatora" ale to już z 1983.
szkoda że obecnie nie ma takich pozycji w sprzedaży
O proszę! Legenda! Pamiętam jak w podstawówce kupiłem tą książkę za odłożone kieszonkowe :) Moim zdaniem jest to bardzo inspirująca pozycja z której przekrojowo można się dowiedzieć o myśli inżynierskiej z tamtych lat. Jak ktoś ma możliwość to zdecydowanie polecam kupić i poczytać :) Układy elektroniczne montowane na podstawie schematów, mało kiedy działały ale siedząc odpowiednio długo można było je "doszamanić" samodzielnie co uczyło kombinowania :) Dzięki za ten odcinek! Pozdrawiam!
postarzała się okropnie, kupujemy Ją my starsi fascynaci
czas leci, dla nas starszych panów ma wartość, dla innych zerową
Oj tam od razu rozwiązania dla fotografii umarły :D Właśnie siedzę nad detektorem piorunów żeby połączyć z arduino (docelowo attiny 85) i wyzwalać po kablu podczas burzy :) Trochę jest też rozwiązań w astro fotografii i interwałowej.
Będąc w Technikum (TME Gdańsk) 1967-72 długo polowałem na tę książkę. W końcu udało się! Przypomniał mi Pan moje ówczesne fascynacje. Kiedy pojawiły się Czerwone Gitary, Skaldowie itd. , w Młodym Techniku w dziale "Na Warsztacie" pojawił się poradnik jak zbudować gitarę elektryczną... Co się wtedy działo... Zbudowaliśmy "body"z kolegą z kawałka deski, wypolerowaliśmy, polakierowaliśmy i założyliśmy struny... Tragedia... "Gitara" wygięła się w łuk... I dlatego nie zostałem muzykiem. Pozdrawiam serdecznie i życzę pomysłów.
Ja pamiętam serię 'Elektronika łatwiejsza niż przypuszczasz' z lat 80tych. 'Układy scalone' dostałem pod choinkę i czytało się trochę jak science fiction, bo nic z tego nie można było w PRLu kupić.
A części to głównie ze Składnicy Harcerskiej. Coś też można było kupić poprzez zamówienie listowne - odbierało sie paczkę 'za zaliczeniem pocztowym'. Ale już nie pamiętani szczegółów gdzie i jak.
tak! przypomniałeś mi te książki - miałem "Elektronika łatwiejsza niż przypuszczać - elementy" i inny tom "układy". Wygrzebałem je w podstawówce ze szkolnej makulatury, kiedy nas zapędzono do pomocy przy załadunku na ciężarówkę (dostaliśmy w nagrodę papier toaletowy! xD). A "Układy scalone" kupiłem w księgarni już w LO i nauczyłem się z niej minimalizacji siatką Karnaugh'a (a może to była książka Układy cyfrowe?). Pewnie gdybym miał wtedy komputer albo komórkę to by mi się nie chciało xD. Muszę sprawdzić u mamy czy po 2 przeprowadzkach ma jeszcze te książki.
Były też sklepy z odpadami elektronicznymi z taśm produkcyjnych zakładów RTV, były giełdy części elektronicznych w NOT (np w Katowicach, gdzie elementy bierne się kupowało na ................. kilogramy!)
@@stanisawk1385 w latach 80tych małych miasteczkach były przede wszystkim śmietniki :) To było moje jedyne źródło czesci elektronicznych, bardzo często radzieckich. Miałem coś w rodzaju 'klastra' ze sklejonych pudełek po zapałkach.
Jeden ze wzmacniaczy z 8:30 zrobiłem i działał a tranzystor TG72 mam do tej pory.
No łezka w oku się kręci.
Nie sposób opisać wszystkiego co się próbowało zrobić.
Pierwsze układy budowało się na kartonie, łączyło się przewodami i lutowało się pręcikiem rozgrzanym na kuchence gazowej. ☺️
a moment kiedy po dotknięciu palcem bazy usłyszało się Warszawę 1, to było coś
15:11 Zegar ciemnicowy :)
Życzyłbym sobie zobaczyć tutaj materiał o Adamie Słodowym, który z pewnością dla wielu oglądających ten kanał, był postacią kultową. Jego program telewizyjny ''Zrób to sam'' emitowany kiedyś w Teleranku, czy też bestsellerowa książka ''Lubię majsterkować'', której kilka wydań przekroczyło nakład 500000 egzemplarzy, inspirowały pewnie niezliczone rzesze przyszłych inżynierów, konstruktorów, modelarzy i majsterkowiczów.
Słodowy znany był z tego że nigdy na wizji nie budował swoich konstrukcji - demonstrował elementy po czym wyciągał spod biurka gotowe projekty, więc ludzie powątpiewali czy w ogóle domowym sposobem można te rzeczy skonstruować.
@@adamdarski8919 Skoro tak twierdzisz, to albo nigdy nie oglądałeś programów z jego udziałem, albo masz amnezję. Większość projektów Słodowego prezentowanych w TVP, była na tyle prosta, że mógł je zrobić każdy, kto miał choć trochę smykałki do majsterkowania, nie mając przy tym drewnianych rąk.
Myślę że nie tylko ja - chętnie bym obejrzał jak Pan realizuje jakiś projekt :)
Leży jeszcze na półce; ta książka oraz wizyty w sklepach na Pstrowskiego , Siennej no i oczywiście krakowskiej tandecie dawały mi mnóstwo radości w realizacji niektórych " zabawek":)
BOMIS i nie pamiętam taki tranzystorek w plastikowej obudowie w trapez, był u Adama BC147?
Kultowa pozycja i chyba każdy próbował skonstruować choć jedną taką „zabawkę“. Niestety, jak wspomina pan Adam, urządzenia w praktyce na ogół albo nie działały, albo też były niemożliwe do zbudowania wskutek niedostępności podzespołów. Pomysły były raczej efektem wyobraźni autora, którą trzeba przyznać miał bujną.
Ja kilka zbudowałem. Magnetofon mi działał choć mechanizm zrobiłem z drewna i z części po innym magnetofonie. Był na kasety. Gdy dostałem jakiś czas później mechanizm od MK125 to w połączeniu z elektroniką to było moje pierwsze w życiu stereo. Te projekty w wielu przypadkach to była fajna inspiracja dla wyobraźni młodego człowieka.
mój ojciec kupił Amatora gdzieś okazyjnie, i szybko się okazało dlaczego - nie było „sterea“ (o dziwo czerwona lampka się zapalała). Bezskutecznie próbowałem zmusić ul1601 do pracy, grzebiąc w radiu tylko gdy ojca nie było w domu, bo mi rzecz jasna nie pozwalał („bo zepsujesz“, jakby już nie było zepsute), w końcu wkurzony zbudowałem stereodekoder na ul1621 i wpiąłem do Amatora. Efekt - może przesadą byłoby powiedzieć że zmienił moje życie, ale do dziś pamiętam jak to brzmiało, dla mnie to było jak najwyższej klasy zestaw Hi-Fi! Takie „stracenie dziewictwa“ ze stereofonią... potem z kumplem ukradliśmy z pracowni językowej w szkole słuchawki, leżały nadmiarowe w szafie więc myślimy nikomu krzywdy nie zrobimy, żeby jeszcze więcej się tym shitem napawać...
@@adamdarski8919 ja dorobiłem dekoder stereo do radia Jubilat Stereo. Oryginalny też świecił ale nie działał. One były bardzo kapryśne i łatwo się rozstrajały.
Miałem kilka takich książek i namiętnie czerpałem z nich wiedzę.
Pamiętam projekty Pana Adama Słodowego i mój pierwszy odbiornik detektorowy w/g schematu z czasopisma "Horyzonty Techniki dla dzieci".
Pozdrawiam
Pięknie dziękuję. Kawał dobrej pracy, wiele spraw przypomniało się. Rozbieranie czy demontowanie samochodów z silniczkami, pistolety na baterię przerabiane na bardziej fikuśne hehe. Działo się :)
wykonując ten układ darmowej energii z fal radiowych z 8 minuty udało mi się uzyskać prawie 400 mV.
Cześć, miałem tę książkę w tłumaczeniu słowackim i przede wszystkim niezwykle inspirujące było znajdowanie błędów, usterek, a rewitalizacja była prawdziwą przygodą, szkoda, że takich książek było więcej. Dzięki za nostalgię i świetną robotę! - Tłumaczę Google z czeskiego.
Elektroniczny pastuch działał bez zarzutu. Było z tą przetwornicą mnóstwo zabawy od elektryzowania kolegów po zaświecanie różnych lamp wyładowczych. Trafo gotowe z cewka wn z telewizora, wystarczyło nawinąć proste uzwojenie pierwotne.
mam taką, razem z młodymi technikami, radioelektroniką itd :)
Mam 2 egzemplarze po dziadku, a raczej pewnie z młodości taty, choć wydaje mi się że starsze wydania. Aż ich poszukam i sprawdzę
Adamowi zawsze w ciemno daje się łapkę w górę. Serio!
No nie zawsze! Tu zbyt mocno docina Wojciechowskiemu, brak mu obiektywizmu i to mi się bardzo nie podoba, mój szacunek gdzieś wyparował
Docina? Ale mówimy o tym samym filmie?
Wspomniane w filmie elementy fotoelektryczne "fototranzystory" robiłem z ruskich tranzystorów metalowych po ścięciu kapelusza a "panele fotowoltaiczne" z płytek prostowników selenowych :-)
te "ruskie były ruskie" czy nasze poczciwe TG70?
Ile ja mojemu Ojcu rozebrałem prostowników selenowych... Jak w kuchni waliło spalonym lakierem i selenem...
@@grzesiekxitami3264 akurat miałem dostę do ruskich metalowych kapelusików wielkości TG70 ale bez uszu do przykręcenia
To były czasy! Połykało się takie książki bez mrugnięcia okiem. Ja miałem raczej nie wcześniejsze wydanie, a jakąś "konkurencję" z lat najpóźniej sześćdziesiątych. O elektronice było tam w zasadzie nic, ale za to był opis, jak zrobić silnik parowy i na jego podstawie model lokomotywy. Opisy budowy torów i rozjazdów do kolejki elektrycznej. Rysunki były wykonane idealnie w skali H0. Do tego, jak z pasków kartonu wykonać całkiem wytrzymałe konstrukcje typu most, dźwig i podobne. I Najciekawsze w całej książce - dokładny opis wraz z wymiarami wykonania pulsacyjnego silnika odrzutowego. Książka niestety zaginęła gdzieś na przestrzeni dziejów. No i były też czasopisma. "Młody Technik", "Modelarz", "Zrób to Sam", "Radioelektronik"... No i dostępny przez TPPR radziecki "Modelist Konstruktor", który bił na głowę nasze krajowe wydawnictwa, jeśli chodzi o projekty. Pomijam oczywiście część polityczną, która obowiązkowo zajmowała kilka stron.
REWELECYJNA książka, spędzałem przy niej godziny, gapiąc się na obrazki i magiczne schematy, moj Ojciec wspierał się jej lekturą budując różne ustrojstwa, np maszynę liczącą metry bieżące żyłki, wykombinowal cos takiego na zlecenie jednego z lepszych warszawskich sklepow wedkarskich. Sklep się miescil w przejsciu podziemnym dworca centralnego, moze ktos go pamieta...
Porównanie internetu książkami super
Dokładnie taką rolę wtedy pełniły książki. Te z głupimi memami także były wydawane.
Chodzi mi po głowie taka myśl, że część z tych układów może nie działać prawidłowo, bo współczesne tranzystory są zbyt dobre. Swoją szosą kiedyś bardzo chciałem zbudować Theremin. Wiąże się z nim ciekawa historia, bo wynalazca został wysłany przez Związek Radziecki do USA by pokazać wspaniałość sowieckiej myśli technicznej. Niestety dla sowietów, jemu spodobała się kapitalistyczna myśl polityczno-ekonomiczna i już do sowieckiej Rosji nie wrócił...
Miałem tą książkę. Zrobiłem tego żółwia i działał :)
Zgadza się działał. Pamiętam, że coś dodałem własnego, ale frajda była.
W II połowie lat 60. w TV reklamowano tę książkę prezentując właśnie tego cybernetycznego żółwia - to robiło spore wrażenie.
Kiedyś braki w dostępności dóbr wyzwalały w ludziach kreatywność...dziś kreatywność została zabita przez powszechną dostępność dóbr...i paradoksalnie ludzie tumanieją.
Miałem tę książkę. Problem podstawowy polegał na tym, iż już zarabiając swoje pierwsze, własne pieniądze byłem w stanie kupić 1 opornik za 1 godzinę pracy w tamtych czasach. Pomijam możliwości korzystania z "usług" Bomisu ( kuriozum za komuny dostępne jedynie dla wtajemniczonych mieszkańców dużych miast ) Realizowanie projektów było kosztowne. Aczkolwiek inwestowanie w wiedzę opłaciło się. Do tej pory wspominam pytanie elektryka włoskiego:" Pietro, jakim cudem ten prąd przechodzi w przewodach, które zainstalowalismy?" Haha
Podstawowe komponenty elektroniczne nie były drogie, problemem była dostępność, a raczej jej brak. Sklepy dla elektroników były zaledwie w kilku największych miastach, zaopatrzenie było nieszczególne, a popyt wielki. Oczywiście o jakichkolwiek częściach z zachodu można było tylko pomarzyć.
W sklepach tych zwykle były kolejki. Sklep Telpodu na Zwierzynieckiej w Krakowie to zawsze pół godziny stania, ale to za sprawą zbieraczy oporników, którzy przychodzili z listą setki pozycji po jednej sztuce :)
@ no ale wybór rezystorów na Zwierzynieckiej mieli spory. I zdecydowanie nie były drogie, do dziś mam jeszcze sporo u nich kupionych :)
@@pewalig7 Co nie zmienia faktu, iż za moją dzisiejszą dniówkę mogę kupić laptopa a wtedy ocet z czarnym białym chlebem. Nie wykluczam powrotu do korzeni bo : "shit can happens"
@@adamdarski8919 U mnie na wiosce zwanej Płock były drogie. I niedostępne. Na "łowy" jechało się do nieopodal zamieszkałej wioski zwanej "warszawa" . Pierwszy Led czerwony zakupiony w składnicy harcerskiej zdewastował finanse mojego starego , który ma teraz 93 lata. Oboje są już starzy . Ja zresztą już też.
Był czas, gdy z tą książką się nie rozstawałem. Nawet zrobiłem kilka układów. A nadajnik na jednym tranzystorze, z mikrofonem węglowym rzeczywiście nadawał! (na falach średnich). Świetny film. Łezka się kręci w oku.
Nawet nie wiedziałem że była taka książka a prezentacja niej była bardzo ciekawa. Miałem też jakieś książki które nie do końca prezentowały działające układy i często trzeba było obejść się smakiem
W latach 70 tych były maszyny zwane elektrodrążarki,maszyny te były sterowane zapisem na taśmie magnetycznej w kasecie,podobnej do magnetofonowej.Jednak że do magnetofonu nie pasowały
Brawo, pamiętam. Ten temat też mnie interesował. Wiele lat później zajmowałem się wdrażaniem "nowych" technologii, w tym elektrodrążarki wgłębne i drutowe CNC firm szwajcarskich i japońskich np: Mitchubishi, Charmi, Agie. Mikron. Ale to już była technologia "kosmiczna".
Bardzo ciekawe. Chętnie zobaczyłbym te projekty "na żywo" w filmie.
to je zbuduj i nagraj film jak działają, powodzenia 😃
Koledzy (koleżanek nie zauważyłem) już pisali, że książka była bardziej inspiracją, niż podręcznikiem. Kilka projektów na jej podstawie zrobiłem, w tym pojazd jeżdżący po narysowanej kresce.
Natomiast nie zauważyłem, aby ktoś wspomniał o innych kultowych tytułach: "Między zabawą a fizyką" oraz "Między zabawą a chemią".
Z tą ostatnią to już byłby pewien kłopot, bo już drogerie są tylko z nazwy: ani kwasu siarkowego tam się nie kupi, ani innych równie ciekawych czynników. Ponadto usilne poszukiwania co poniektórych substancji mogłyby wzbudzić nadmierną ciekawość ;)
Adam: masz kolejne książki na następne filmy :)
W miastach akademickich na terenach politechnik przy wydziałach chemii są sklepy uczelniane, w których kupisz niemalże wszystko.
Fajne przypomnienie, że kiedyś były książki, z których można było czerpać wiedzę. Ta książka była dużym wydarzeniem w latach 60. Podobną rolę pełnił miesięcznik "Młody technik". Ja w drugiej połowie lat 60. pasjonowałem się radiotechniką - w swoim zbiorze nadal przechowują książki z tamtych lat o tematyce (m.in. seria "Biblioteka radioamatora").
"zegary ciemnicowe" - chyba przejęzyczenie: były "zegary ciemniowe".
Taki żarcik, tak mówiliśmy w lokalnym środowisku, ale widzę, że nie załapał :)
kurdę "biblioteka radioamatora" jakoś dźwięczy, nie pamiętam
@@grzesiekxitami3264 Była taka seria. Mam do dzisiaj "Młody radioamator", Mieczysław Wargalla
, Wydawnictwo Komunikacji i Łączności, 1965 rok (kupiłem ją 21 sierpnia 1967 roku, cena 35 zł) "Naprawa i strojenie odbiorników radiowych", Kazimierz Lewiński, Anna Lewińska, 1969 rok (kupiłem ją 30 czerwca 1969 roku, cena 45 zł). Spoza tej serii mam jeszcze "Jak czytać schematy radiowe", Czesław Klimczewski, 1967 rok (kupiłem ją 21 sierpnia 1967 roku, cena 23 zł) oraz "ABC radioamatora", Czesław Klimczewski, 1968 rok (nie zapisałem na okładce daty zakupu ale chyba latem 1968 lub 1969 roku, cena 28 zł). W tamtych latach radioamatorstwo to było moja pasją. Obecnie te książki nie mają praktycznie specjalnej wartości merytorycznej, ale są znakomitym świadectwem tamtych lat - Wydawnictwo Komunikacji i Łączności wspierało miłośników radioamatorstwa. Książka "ABC radioamatora" była świetnym wprowadzeniem w ten temat dla każdego. Kilka lat temu z internety ściągnąłem skany miesięcznika "Radioamator" - numery od lat 30. do lat 60. - też bardzo ciekawe z racji dokumentalnej.
Książki mojego dzieciństwa. Wojciechowski i Sękowski.
Właśnie Sękowski i Słodowy jeszcze mogą być.
Tej nie znałem za to Jak to działa aut. David Macaulay pojawiła się w dzieciństwie obrazując wnętrza wielu urządzeń 😉
Potrafiła ta książka rozpalić wyobraźnię, oj potrafiła :). Z urządzeń które minn udało mi się z niej zbudować i działały to oscyloskop telewizyjny, piec indukcyjny, cewkę tesli. Niestety ta ostatnia wersja książki jest mocno okrojona w stosunku do poprzedniczek, wyrzucono z niej np generator ultradźwięków lampowy (zbudowałęm sam generator, ale niestety nie udało mi się zrobić przetwornika), albo radiostacji
, brak opisów niektórych elementów na schemacie (np pieca indukcyjnego - trzeba było zdobyć wersję wcześniejszą).
Super. Bardziej zaawansowane projekty. Mnie oscyloskop nie udał się.
👍 👍 👍 👍 👍 👍 👍 🍀 Dopiero teraz, jak widzę zrzuty stron z tej książki, przypominam sobie, że niektóre rozdziały z tej książki czytałem po kilkanaście razy. I coś tam próbowałem robić! Super wspomnienia! I podziwiam, że ciągle znajdujesz tak fajne tematy na kolejne odcinki! Sam coś tam próbuje... P.S. Jak zrobiłeś tak dobre skany z książki? Często mam z tym problem, bo niejednokrotnie jakość egzemplarza starej instrukcji itp. jest bardzo niska. Ciężko to później dobrze obrobić...
Ciężko, ale da się. Trochę mam patentów z czasów zawodowej zabawy photoshopem (dwa lata uczyłem tego programu w szkole fotografii). Szukać trzeba pod hasłami: rozjaśnianie barw papieru, rozmycie powierzchniowe i podobne funkcje odszumiające struktury drobniejsze od druku, naprzemienne rozmywanie i wyostrzanie itp. sprawy.
@ Jakie fitry w Photoshopie stosujesz do tego?
Same "fabryczne", ale spreparowane w różnych modach. Generalnie z tego, co napisałem wyżej. Ciężko tak powiedzieć na sucho, muszę o tym film zrobić :)
@ Zrób! 😀👍 Ale zmobilizowałeś mnie i... poprawiam skany do mojego kolejnego odcinka. Może nie będą aż tak super, ale są deczko lepsze!
Tę książkę można już zaliczyć do klasyki, zatem nie wypada pastwić się nad jej autorem. Jednak nie sposób pominąć faktu, że p. Wojciechowskiego momentami ponosiła fantazja, lub wyłaziła bardzo powierzchowna znajomość zagadnień, dla których przeznaczane były poszczególne schematy.
ja pamietam taka ksiazke - "elektronika dla najmłodszych" czesciej byla u mnie niz w bibliotece szkolnej :>
Ten wykrywacz pola magnetycznego oparty o lampę ''magiczne oko'' zrobiłem dawno temu jeszcze będąc w szkole podstawowej. Działał dobrze.
mega kśiążka , całą podstawówkę ja maltretowałem , lutownica nie stygła :D dymiace wmacniacze mcz , zasilacze generatory ultradzwięków .... i najzabawniejszy opis ruskiej automatyzacji robotów w domu handlowym które zdemolowały wystawe sklepową bo napęcie w sieci znacznie wzrosło :D
18:35 Dziękuję za przypomnienie tego wątku "Alternatyw". Piękny wielowarstwowy absurd. Samorodny geniusz robotyki i osiągnięty przez niego Święty Graal - Humanoidalny Robot Autonomiczny. Zastosowanie tego cudu - stanie w kolejkach!!!
TO MOJA BIBLIA Z PODSTAWÓWKI! 🙂
To dzięki tej książce od 5 kasy dłubałem radia w pudełeczkach po igłach (1/3 pudełka zapałek), czy zakłócacze TV, aby dokuczyć sąsiadom. 😂
Nie mi9ałem nawet lutownicy, więc końcówki skręcałem cieniutkim jak włos drucikiem i budowałem ZWARTE, przestrzenne klocki z elementów dyskretnych. Nie miałem tez miernika, więc "uruchamiałem" na węch, gdy poczułem swąd to szukałem zwarcia. 🤣 Dzięki budowaniu przestrzennych brył łącząc posklejane tranzystory, kondensatory i oporniki rozwinąłem wyobraźnie przestrzenna, która bardzo przydała mi sie później na uczelni w pracowniach rzeźbiarskich. 😂
Aby cokolwiek zbudować najpierw sklejałem ze sobą wszystkie potrzebne elementy, a dopiero potem skręcałem ich nóżki drucikami, wiec miniaturyzację własnej elektroniki posunąłem dalej niż Japończycy. Nie raz rozwalałem działające urządzenia, gdyż nie podobała mi sie kompozycja kabelków i drucików.
🤣
Historie widzów to mega bonus do tych filmów, zupełnie jak nie na youtube :)
Oj to moje było sporo starsze. Widzę jego okładkę. Czasami były tam opisane ciekawe pomysły, bardziej inspiracje. Niektóre z nich udało się zrealizować. Choć mój cybernetyczny żółw 🐢 wyglądał jak żółw to w środku był zupełnie inny. Choć te lampy z obrazka mnie bardzo pociągały. Byłem z niego dumny. Było też wiele wersji "programów". W cudzysłowiu bo tranzystory, później 74 (UCY CEMI oczywiście) były niejako "programowane" przez hardware.
Może rozwinie Pan kiedyś temat instrumentów polifonicznych? Jestem ciekaw jaką ma Pan wiedzę w tym temacie i co może Pan opowiedzieć :)
@Piotrku, chyba byłeś na wagarach ;)
Zobacz materiał Adama:
th-cam.com/video/ppT1n7bsxbk/w-d-xo.html
Na końcu nagrania masz kompozycję muzyczną Adama. Nieco więcej jego kompozycji:
th-cam.com/play/PLFJuMxItjNbCuGXna7pGIb2itSIgJDGsz.html
Pamietam ta ksiazke!
I pamietam, ze sobie zrobilem "zegar ciemniowy" z 4 isostatami na 1/2/4/8sekund, moglem je kombinowac szeregowo do 15 sek., w razie potrzeby powtornie naswietlic zdjecie powiekszalnikiem na stosowny czas. O ile sie nie myle, zastosowalem uklad 74121 i wowczas tez trudno dostepne kondensatory tantalowe (lepsze od tych "zwyklych" elektrolitow)
zrobilem tzw.: "iluminofonie" na prywatki, cyfrowa, chyba to bylo na 74193 lub 7493, zarowki byly zasilane poprzez zupelny luksus "triaki" ( 10 Amper!), a nie tyrystory, choc te po mostku Grätza by podobnie funkcjonowaly. Aby bylo kolorowo, to zbudowalem oswietlenie z "zorganizowanymi" szybkami z sygnalizatorow drogowych ;)
Pamietam tez te diody germanowe "DZG", tranzystory "TG" (np. w radiu "SELGA" sowietskiej produkcji), a potem te krzemowe. Zbudowalem "Equileiser" 2x5-kanalowy kanalowy na prace maturalna w technikum i tam pamietam bylo rozwazanie, czy te tranzystory niskoszumowe BC109 czy tez BC413... Poniewaz do tego equlilisera potrzebne byly potencjometry z odczepem, a nie byly dostepne w handlu, to pojechalem do "TELPOD w Krakowie, by je jako absolwent technikum nabyc....w roku 1980. I fajnie bylo!
ja też !!!!!!!!!!!!!
Szkoda że nie spotkałem się z tą książką. To był taki mądrzejszy Adam Słodowy :-)
Jako dziecko przeczytałem tą książkę od deski do deski. W drugiej połowie lat 70 ta książka to było istne okno na świat zachodnich technologii. Po prostu aż brakuje mi słów żeby opisać jaka ta książka jest wspaniała i jak zmieniła moje myślenie. Aż dziwię się, że cenzura dopuściła ją do druku i obrotu.
Chyba ją też czytałem ale później z biblioteki to dopiero były portale wiedzy ;P To chyba było z tej książki, chciałem zrobić laser ale nie wiedziałem skąd ogarnąć pręt rubinowy ;P To było dla mnie jak materiał rozszczepialny ;)
Niby dlaczego cenzura miałaby nie dopuścić? Książka nie nawoływała do zmiany najlepszego na świecie ustroju więc dla cenzury była ok.
@@adamdarski8919 ale pokazywała sprzęt zachodni, w Polsce kompletnie niedostępny. Wspominała także o nazistowskich naukowcach, ich odkryciach oraz badaniach jak w czasie II wojny światowej. Umniejszała albo pomijała radzieckich naukowców.
to wszystko było dozwolone za PRL. Jak wspomniałem, cenzura zajmowała się tylko próbami obalenia (w praktyce jednak najczęściej ośmieszenia) ustroju
@@adamdarski8919 Nawet się dzieci mogły pirotechnika bawić a strzelnice były czasem nawet w szkołach średnich a jak nie to gdzieś niedaleko.
Książka, z której uczyłam się w latach '90/2000, bo była w szkolnej bibliotece :). Niestety - tak jak mówisz - mocno zbugowana, dużo projektów zawiera zwyczajne błędy uniemożliwiające działanie układu.
Testowanie elementów "na oscyloskop" to zdecydowanie przydatna umiejętność - przydaje się w naprawach urządzeń, bo można bez wylutowywania ocenić stan elementów lub ich typ (jeśli potrzebujemy zrobić reverse-engineering, a próby znalezienia karty katalogowej okazują się nieskuteczne). Mr Carlson's Lab poświęcił dużo czasu temu tematowi; typowe charakterystyki elementów można też znaleźć w instrukcjach starych oscyloskopów Hameg z testerem elementów (np. HM204, chyba najdłużej używany przeze mnie oscyloskop). Nieraz ratowało mi to tyłek na warsztacie :). Teraz mam własnej konstrukcji oscyloskop X-Y z wbudowanym charakterografem i to jego głównie używam do tego celu, ale Hameg też jest gotowy do użycia.
Eksperymentowałam z EM80 (a może EM81) jako wykrywaczem pola magnetycznego, a jakże :)
Szkoda, że z biegiem lat coraz trudniej o lampy w jakkolwiek przyzwoitych cenach.
8:35 jest nawet końcówka mocy w topologii Circlotron, ale na tranzystorach - to rozwiązanie było faktycznie stosowane w praktyce np. we wzmacniaczach Vermona Regent 1000H.
Migacze na starterach od świetlówek też pamiętam z lat 90-tych.
11:19 sch. a) - to jeden ze spotykanych układów wyłączników schodowych. Wersja zdecydowanie niebezpieczna, zwłaszcza w przypadku łączników nie gwarantujących przerwania przed połączeniem.
13:19 pętla zwrotna na diodach... W dzisiejszych systemach sterowania makietami (DCC - Digital Command Control) stosuje się automatyczne wykrywanie najazdu pociągu i przełączenie polaryzacji izolowanego odcinka toru. Coś takiego robi np. moja kumpela Alana th-cam.com/users/Neria2288 - i oczywiście jakieś dekodery do semaforów, samoczynne blokady liniowe itd. urządzenia sterowania ruchem kolejowym też :)
14:35 - pierwowzór DCC? Bardzo interesujące :). Ciekawe, czym się wtedy bawili np. w klubie modelarstwa kolejowego w MIT.
W tym momencie wspomnę, że mnóstwo frajdy dawało mi bawienie się kolejką brata (Piko H0 na torach rurkowych, lok BR244 i jakieś wagony, wszystkie rozjazdy sterowane ręcznie) i zrobienie odcinka izolowanego, na którym pociąg zatrzymywał się automatycznie i jechał dopiero po podaniu napięcia przyciskiem :)
17:25 za patenty typu gniazdo 230V jako wejście ładujące (a więc kabel zakończony z obu stron wtyczkami) powinnam ukręcić autorowi ręce. To jawne propagowanie rozwiązań niebezpiecznych dla zdrowia i życia.
19:35 ciekawe, czy dla wielu z nas nie był to przypadkiem pierwszy kontakt z jakimikolwiek planami konstrukcyjnymi cewki Tesli.
20:54 odczyt taśmy perforowanej drogą przepuszczania sygnału przez otwory - na podobnej zasadzie (tyle, że przepuszczano sygnały pneumatyczne) działał czytnik taśmy w pianoli oraz w odlewarce monotypowej.
Ilustracje androidów i innych robotów - złoto! Miły smaczek dla osób lubiących retro S-F.
A opisany theremin koło Mooga nawet nie stał, ale dobre i to, by pokombinować :)
Uwielbiam stare książki o elektronice.
Łoooo Panieeee !!! :)
Ojciec zrobił budzik który skutecznie budził do pracy dwa dzwonki od roweru silniczek elektryczny między dzwonkami z drutem i nakrętkami od śrub płaska baterią i igła na kluczyku w budziku od nakręcania , do igły przymocowany drut a drugi z baterią do silniczka . Po dzwonieniu budzika kluczyk obracał się razem z igłą i zamykał obwód i uruchamiał się silniczek który zawieszonymi nakrętkami dzwonił o dzwonki rowerowe 😁😁😁😁
dziękuję za ten materiał.
Niesamowicie zaintrygował mnie perceptron. O ile dobrze kojarzę, to analogowa wersja sieci neuronowej. Mógłby Pan podzielić się informacją co pod tym hasłem kryło się w książce?
Absolutnie i bezwzględnie nie namawiam do piractwa, ale chyba można kopię znaleźć w sieci...
Jak zwykle wielki szacunek dla Pana Adama za znakomity kolejny filmik i za zgromadzoną wiedzę. Ale dorzucę coś od siebie. BC109 dobrze nadawał się na fototranzystor a tym bardziej kultowy BC211. Wystarczyło pilnikiem zeszlifowac kapelusz i 'fotokomorka' była. Tak jak termostat na AAP153, tak rozjechana termicznie dioda germanowa, ze z łatwością zastosowała niedostępny termistor
Super