Niesamowite, jak pani po Harvardzie mówi, że to mit, że dziecko potrzebuje rodzica/matki. Ja jednak jestem zwolenniczką teorii pedagog ów, którzy mówią, że dziecko do 3 rż najlepiej rozwija się wśród rodziców, dopiero po 3 rż zauwaza "innych" i się nimi interesuje. Podobno dziecko idąc do pkola jest w stanie wytrzymać bez rodzica max 3-4 godziny, a żłobkowe w ogóle. Ale wtedy dziecko jest mało świadome, widzę pozieciach znajomych, jak inaczej się rozwijają dzieci wychowywane przez panie w żłobku. Wiem od bliskiej mi osoby, że w Wioskach dzieci często były do 18, cały dzień, zapłakane, chore. To placówki dla bogatych rodziców, którzy mają dzieci bo dobrze je mieć, ale kariera first, więc tworzą sobie płaszczyk ochronny w postaci "bliskości owego" miejsca. Niemniej idea piękna
Są różne sytuacje i różni ludzie. Teraz w mieście ciężko o ,,wioskę" czyli babcie, ciocie itp. Często rodzice są sami z dzieckiem. Więc szukają w miarę dobrego wyjścia - czyli miejsca, które mają podobne, ,,nowoczesne" podejście do wychowania. Nowoczesne tzn. bez bicia i wypłakiwania dzieci. Są też sytuacje, że te rodzina jest, ale jest toksyczna, albo ma podejście do dziecka nie do zaakceptowania. Niektóre kobiety (w tym ja) nie są w stanie wytrzymać 3lata zamknięte w domu z dzieckiem (super jak dla kogoś to spełnienie marzeń i czerpanie szczęścia). Więc myślę że fajnie, że powstają trochę lepsze alternatywy niż chociażby Państwowe zlobki, gdzie w 1 grupie jest 25 dzieci, a Panie opierają się o przemocowosc...
Nadal nie rozumiem na czym na polegać bliskosciowosc tego podejścia? Tydzień na adaptacje? To chyba trochę mało. W Niemczech, gdzie do przedszkola chodzą moje dzieci, 2-4 tygodni to norma, 6 tygodni to też nie problem (na takie modele są nawet nazwy i przy zapisywaniu dziecka jest podawana nazwa danego modelu, żeby każdy rodzic wiedział, jaka jest metoda i nikt nie nazywa tego bliskosciowym, tylko absolutnie niezbędnym). „mama się zasiedziała“ 2 miesiące? To nie jest tylko wina tej mamy, tylko niekompetencji personelu, sorry. I to negatywne nastawienie, że to mama tu zawiniła. A co ty, kierowniczko i pedagog, zrobiłaś, jakie rozwiązanie zaproponowałaś, żeby się udało? Mama na poprostu wyjść? Ewidentnie nie czuje, że może.
Ja rozumiem. Jak nie miałam dzieci nie rozumiałam. Jak mam dzieci zrozumiałam. Ile ludzi tyle historii i to dosłownie. Bo w moim jednym życiu już napisały się w tym temacie różne historie.
Bo każdy jest inny. Nie każdy da radę 3lata wytrzymać z małym dzieckiem w domu. A czasem posłanie dziecka do placówki jest lepsze niż wypalenie czy depresja matki (czego przecież nikt planujący ciąże nawet nie bierze pod uwage). Nie każdy też lubi okres niemowlęctwa dziecka (za to np uwielbia małe dzieci czy nastolatki)
Bardzo się cieszę, że wrócił ten cykl! Dziękuję!
Niesamowite, jak pani po Harvardzie mówi, że to mit, że dziecko potrzebuje rodzica/matki. Ja jednak jestem zwolenniczką teorii pedagog ów, którzy mówią, że dziecko do 3 rż najlepiej rozwija się wśród rodziców, dopiero po 3 rż zauwaza "innych" i się nimi interesuje. Podobno dziecko idąc do pkola jest w stanie wytrzymać bez rodzica max 3-4 godziny, a żłobkowe w ogóle. Ale wtedy dziecko jest mało świadome, widzę pozieciach znajomych, jak inaczej się rozwijają dzieci wychowywane przez panie w żłobku. Wiem od bliskiej mi osoby, że w Wioskach dzieci często były do 18, cały dzień, zapłakane, chore. To placówki dla bogatych rodziców, którzy mają dzieci bo dobrze je mieć, ale kariera first, więc tworzą sobie płaszczyk ochronny w postaci "bliskości owego" miejsca. Niemniej idea piękna
Tylkoodam, że kiedy wioska to była mama + babcie, pra. Czyli rodzina, a nie obce "ciocie" bez najbliższych u boku.
O tym samym pomyślałam słuchając wywiadu. 😢
Są różne sytuacje i różni ludzie. Teraz w mieście ciężko o ,,wioskę" czyli babcie, ciocie itp. Często rodzice są sami z dzieckiem. Więc szukają w miarę dobrego wyjścia - czyli miejsca, które mają podobne, ,,nowoczesne" podejście do wychowania. Nowoczesne tzn. bez bicia i wypłakiwania dzieci. Są też sytuacje, że te rodzina jest, ale jest toksyczna, albo ma podejście do dziecka nie do zaakceptowania. Niektóre kobiety (w tym ja) nie są w stanie wytrzymać 3lata zamknięte w domu z dzieckiem (super jak dla kogoś to spełnienie marzeń i czerpanie szczęścia). Więc myślę że fajnie, że powstają trochę lepsze alternatywy niż chociażby Państwowe zlobki, gdzie w 1 grupie jest 25 dzieci, a Panie opierają się o przemocowosc...
Nadal nie rozumiem na czym na polegać bliskosciowosc tego podejścia? Tydzień na adaptacje? To chyba trochę mało. W Niemczech, gdzie do przedszkola chodzą moje dzieci, 2-4 tygodni to norma, 6 tygodni to też nie problem (na takie modele są nawet nazwy i przy zapisywaniu dziecka jest podawana nazwa danego modelu, żeby każdy rodzic wiedział, jaka jest metoda i nikt nie nazywa tego bliskosciowym, tylko absolutnie niezbędnym). „mama się zasiedziała“ 2 miesiące? To nie jest tylko wina tej mamy, tylko niekompetencji personelu, sorry. I to negatywne nastawienie, że to mama tu zawiniła. A co ty, kierowniczko i pedagog, zrobiłaś, jakie rozwiązanie zaproponowałaś, żeby się udało? Mama na poprostu wyjść? Ewidentnie nie czuje, że może.
A ja nie rozumiem tego oddawania maleńkich dzieci do żłobków. To po co je mieć? Dziecko odseparowane od rodzica to cos okropnego:(
Ja rozumiem. Jak nie miałam dzieci nie rozumiałam. Jak mam dzieci zrozumiałam. Ile ludzi tyle historii i to dosłownie. Bo w moim jednym życiu już napisały się w tym temacie różne historie.
Bo każdy jest inny. Nie każdy da radę 3lata wytrzymać z małym dzieckiem w domu. A czasem posłanie dziecka do placówki jest lepsze niż wypalenie czy depresja matki (czego przecież nikt planujący ciąże nawet nie bierze pod uwage). Nie każdy też lubi okres niemowlęctwa dziecka (za to np uwielbia małe dzieci czy nastolatki)