Ja tak miałam kiedyś. Zaczynałam "kochać" i wydawało mi się, że to "ten jedyny", jak ktoś się oddalał, wycofywał lub jak różne dziwne (toksyczne) ktoś odwalał. Cierpiałam, czułam silne emocje, uczucia. Wydawało mi się, że to miłość. A teraz jestem od roku w związku, gdzie wszystko jest stabilne, płynne, spokojne, pełne szacunku. Nie ma obaw, że druga strona coś odwali. Wspólnie wzmacniamy się, rozwijany. Jesteśmy silniejsi. Mogę na niego liczyć a on na mnie. I mimo że nie ma takiego szarpania emocjonalnego, kłótni. Nie ma dziwnych jazd, stresu i czułych przeprosin. To czuję, że miłość jest. I nie muszę się bać, mogę skupić się na swoim rozwoju, na budowaniu wspólnej przyszłości. To jest coś wspaniałego i dużo bardziej cennego niż chwilowe burzliwe emocje
Zdecydowanie wierzę że miłość istnieje i to taka prawdziwa. Faktem jest że początek jej to euforia i tzw. Motyle w brzuchu. Z mojego doświadczenia miłość możemy podzielić na etapy. Najpierw fascynacja i zauroczenie później dopiero nauka siebie samych i praca nad sobą i relacją. Miłość to nie cierpienie, miłość to czas poświęcony drugiej osobie to zauwaznie piękna w każdym nawet drobnym geście. Miłość to spokój i bezpieczeństwo bycia razem. Nawet wspólne przebywanie w ciszy może dostarczać nam i uświadamiać że to przepiękne spędzanie czasu razem bez aktywności. Miłość to obecność drugiego człowieka i przy tym poczucie spełnienia. Mogłabym tak dalej i dalej....
Ja na początku związku z moim obecnym chłopakiem prawie wcale albo wręcz wcale nie miałam motylków w brzuchu. Powinno się o tym mówić, że motylki nie są dobre. One oznaczają, że stresujesz się przy danej osobie i może być tak, że nie będziesz przy niej całkowicie sobą.
Czekam na taką spokojna miłość bez walki o chwilę uwagi o dobre słowo o pomoc.... Mam nadzieję że kiedyś przyjdzie do mnie taki ktoś kto będzie bardzo świadomy życia... Miłości szacunku do drugiej osoby.... Jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiej właśnie miłosci zawsze muszę walczyć dosłownie o wszystko to jest naprawdę chore i wyczerpujące nie macie pojęcia jak... Kochani szanujcie się kochajcie bo tak naprawdę miłość powinna nas uskrzydlać a nie ciągnąć w dół....
mam jedno marzenie żeby przyszedł dzień że spotkam osobę która by ze mną mogła spędzić przyjemnie czas, osobę która by się nie śmiala z mojej niepełnosprawności oraz osobę która by była zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny które spotkałem do tej pory które nie odzajemniły mojego uczucia i które zdradzały mnie lub mówiły że nie jestem w ich typie. a tutaj w skierniewicach czy w łodzi nie ma żadnych normalnych dziewczyn które by się zainteresowały chłopakiem z zespołem Aspergera . mam zamiar zmienić środowisko wielokrotnie rozważałem decyzje o przeprowadzce do rodzinnego śląska żeby tam poszukać pracy a powiedzieli że renta moja nie starczy nawet na wynajem mieszkania szukam wszędzie w ogłoszeniach ile się da pytam czy ktoś ma na kogoś namiar kto rekrutuje pytałem nawet chrzestnego który jest dyrektorem w jednej z firm w it ale dziadkowie od strony mamy zabronili mi z nim rozmawiać bo według nich mam ojca a jak pytałem Tatę to powiedział że nie ma pomysłu jak mi pomóc a jak pójdę do pracy to od razu zabierają mi rentę a ojciec przestaje płacić alimenty a kiedyś powiedział matce że powinna mnie przestać utrzymywać bo jestem według niego zaradny życiowo kiedyś nawet dziadek ojciec mojej mamy mi obiecał także pomoc z pracą ale po tym jak się przeprowadziliśmy do województwa łódzkiego z opolszczyzny do której nie raz chciałbym wrócić żeby zacząć tam jeszcze raz wszystko od nowa to dziadek się zmienił nie do poznania choć od zawsze był nerwus i choleryk z charakteru . matka włożyła wszystkie pieniądze na mieszkanie we wsi niedaleko mojej dla dziadków ,ojczym już mi obiecywał wybudować dom ale nagle powiedział że nic z tego uciekałem parę razy z domu nie mam żadnej kasy a tylko zasiłek został i renta która wynosi ponad 970 złotych a przecież mogę sobie dorabiać do renty z urzędu pracy w skierniewicach też mi nie chcą pomóc choć brat cioteczny matki ma tam znajomości tylko u nas są goście awantury alkohol i jak mam normalnie funkcjonować rodzina kłamała mi w żywe oczy że mi pomoże a jeszcze mam ciut nadzieji że się wszystko dobrze skończy. pewnie i tak znowu pójdę do szpitala psychiatrycznego tak jak w 2021 roku a na warsztatach terapii zajęciowej do których chodzę nie mam znajomych gdzie pewna dziewczyna mnie bije i się na mnie wyżywa o wszystko i krzyczy że nie jestem w jej typie poniżając dodatkowo a druga z autyzmem odrzuciła moje uczucia a tak ładna dziewczyna nie trafi mi się już nigdy. już czasem wolę znów iść do jakiegoś zakładu bo najwidoczniej tam będzie moje miejsce w którym spędzę całe życie i wole już być tam nie raz niz wstawać wciąż o 6:00 brać prysznic jechać później do sklepu o 7:30 do którego jeżdzi taki starszy koleś rowerem który na mnie plotkuje i znów jechać na warsztaty gdzie są jazdy a po powrocie jazdy w domu i kleństwa a później modlitwa żeby znów nie przyjechali natrętni goście siostra cioteczna matki której nie lubię a mimo tego że choruje na mizofonię czyli na nadwrażliwość na dźwięki to na w placówce w której uczęszczam celowo puszczają mi radio tak jak ojczym który uważa że muszę walczyć ze swoimi przeciwnościami a ja już nie daję rady bo to jest dla mnie ogromny wysiłek żeby słuchać radia .
Powiem prosto: dla mnie miłość to potrzeba bycia z dana osobą i czerpanie radości z przebywania z nią, bez sprawiania sobie bólu ale do tego trzeba dojrzeć. Dramaty i wszelkie "przeciąganie liny" to nie miłość, tylko walka dwóch ego, tak rozumiana miłość zawsze boli i nikt nie jest szczęśliwy w takim związku
Jestem właśnie w takiej sytuacji. Związek był burzliwy. Od początku był skomplikowany ale w końcu podjąłem decyzję o rozstaniu po 5 latach.Szkoda życia aby się stresować i denerwować. 😊😊
Ja jestem w takim związku. Ponad rok, a jest już taka niechęć...Puste weekendy, bez wyjazdów, bez wyjść, bez komplementów, bez czułości. Mieszkamy razem 4msc.i już wiem, że każde idzie w inną stronę: inne priorytety i przyzwyczajenia. To bezsens tkwić w czymś tak martwym. Za tydzień się wyprowadzam od niego.
Bardzo fajny materiał i mądrze przemyślany jest tak wiele aspektów tego uczucia relacji dbania dawania i akceptacji partnera. Każdy związek jest inny ale by go naprawdę zgłębić potrzeba umiejętnego dialogu i bardzo szczerego i mnóstwa akceptacji.
Masz rację, jestem pierwszy raz w związku, w którym nie mam strachu ani zazdrości o swoją kobietę jestem po prostu spokojny, nic mną nie targa, nie mam takich skrajnych emocji jak z poprzednią kobietą, tamten związek był toksyczny, ale nie dlatego że, ktoś z nas był toksyczną osobą tylko z powodu zupełnie innych oczekiwań od życia.
Ludzie często mylą miłość z emocjonalnością, wybuchowością i walką. A przecież uczuciem jest także poczucie bezpieczeństwa, spokój ducha i pewność. W młodości myślałam, że związek musi mnie porywać i dostarczać hustawki emocjonalnej, teraz już wiem, że to bzdury! Związek musi być taką przestrzenią do wytchnienia, do wypłakania się, do śmiania, czasami do milczenia. To przestrzeń gdzie ja mogę być sobą, ale także daję swobodę bycia sobą drugiej osobie. Miłość to równowaga w dawaniu i braniu, moim zdaniem oczywiście :)
Ten film mi przypomniał, że też tak miałam parę lat temu. Pamiętam, że nawet rozmawiałam z koleżanką o tym, że dziwne to trochę, ale czuję od środka, że miłość musi się wiązać z cierpieniem, bo inaczej to nie jest miłość i że ja nawet oczekuję i chcę tego, żeby to uczucie przynosiło również ból. I że sama tego nie rozumiem dlaczego tak odczuwam, ale tak po prostu jest. Teraz wiem, że to było toksyczne i widzę, że naprawdę udało mi się dużo rzeczy przepracować w sobie, bo pozbyłam się takiego obrazu związku i miłości. Kiedy ma się takie toksyczne myślenie i znajdzie się dobrego partnera, to wtedy często samemu zaczyna się sabotować taką relację, zachowywać nieprzyjemnie i prowokować partnera do gorszych zachowań, byle wywołać to uczucie cierpienia.
Witam Tak. Jest to bardzo wyczerpujące gdy trzeba walczyć w związku o miłość, uwagę, chwilę rozmowy. Tak jak pan to powiedział złe wzorce z dzieciństwa owocują w dorosłym życiu i późniejszych relacjach A chciałoby się aby miłość między dwojgiem ludzi była lekka miła i przyjemna sama w sobie.
Ludzie mylą miłość z zauroczeniem, chwilowym olśnieniem, chciejstwem. Powiedzmy, wybiorę z tysięcy jedną kobietę, to będzie ta, która mnie oczaruje tym czymś czego nie widać a czuć i to osiądzie mocno w sercu i duszy. Pozdrawiam
Miałam w życiu dokładnie taki okres, o którym mówisz - gdy zaczęłam zastanawiać się nad tym dlaczego wiecznie są jakieś takie problemy, walka o relacje, dlaczego znowu wszystko dąży do rozpadu, a jednak żadne nie potrafi zrezygnować. Podczas ostatniej takiej relacji zaczęłam głęboko zastanawiać się nad tym dlaczego wiecznie w życiu trafiam na osoby problematyczne i chyba już wiem. Problem zaczyna się od nas samych. Poszukujemy tak jak mówisz relacji, w których zostaną zrozumiane nasze „issues” z dzieciństwa czy wcześniejszych lat i wydaje nam się, ze ten kto nie przeżył czegos podobnego, nie będzie rozumiał. Oczywiście jest to błąd, który prowadził mnie zawsze do trudnych relacji, ponieważ takie przeżycia zawsze odbijają się na naszej psychice i mogą powodować wiele różnych zaburzeń. Często osoba, która doświadczyła swego rodzaju traum niby łączy się z tobą w bólu, ale jednocześnie pielęgnuje własne wewnętrzne rany, które mogą utrudniać relacje z drugim człowiekiem. Niektórych zmienia to w mniej lub bardziej egoistycznych ludzi, którzy oczekują od życia rekompensaty, do której inni ludzie nie są przecież zobowiązani. Robią tak podświadomie, myśląc ze coś im się od życia więcej należy. A należy nam się przecież tyle na ile sami zapracujemy. Złapałam na tym również siebie i oprzytomniałam… stwierdziłam, że zamiast szukać kogos kto mnie zrozumie w ten sposób, zmienię środowisko na zdrowsze, które zmieni i moje podejście. I był to strzał w 10. Bo nie zawsze jest tak, że jeśli ktoś czegos nie przeżył to tego nie rozumie. Często rozumie nawet lepiej, bo nie jest tak skupiony na swoim bólu, relacja jest zdrowsza, a dzięki temu i my możemy uleczyć własne „issues”. Nie szukajmy osob aż tak podobnych pod tym względem, bo mogą okazać się problematyczne, mogły nie przepracować swoich traum, moim zdaniem lepiej iść w drugą stronę.
Wspaniały komentarz! Przeważnie osoby pokiereszowane emocjonalnie, a zwłaszcza te z nieprzepracowanym dzieciństwem, wikłają się w toksyczne związki, ponieważ nie wiedzą na czym polega zdrowa relacja, więc nie potrafią odtworzyć tego modelu funkcjonowania rodziny w dorosłym życiu, poza tym podświadomie lgną do tego, co jest im już znane, czyli dysfunkcji, co manifestuje się głównie w specyficznym doborze partnera życiowego i powielaniu schematów u jego boku. Jako że podobne przyciąga podobne - osoba z traumami najszybciej zainteresuje się kimś takim jak ona. "Bo to ktoś taki jak ja, bo się będziemy świetnie rozumieć i pomożemy sobie wzajemnie... " Później okazuje się, że każdy z partnerów jest skupiony na własnych potrzebach i, tak jak napisałaś - oczekuje rekompensaty od drugiej osoby, która... jest jego lustrzanym odbiciem, więc też jest skupiona na sobie i czeka, żeby coś otrzymać i się uleczyć. Tak więc nie ma zdrowych proporcji w sferze dawania i brania, co szybko skutkuje zachwianiem równowagi w tej kwestii, bo obie osoby tak samo oczekują że dostaną, a jak już dają, to tylko to, co chore (podyktowane traumami) i nie ma kto tego wyprostować, bo ślepy ślepego daleko nie poprowadzi. Dysfunkcyjna osoba nie będzie dobrym terapeutą dla drugiej takiej samej. Nie można nalać z naczynia,w którym nic nie ma. Takie związki są niezwykle obciążające, bo partnerzy z wielką siłą się wyniszczają, a jednocześnie są do siebie bardzo podobni, więc jest między nimi więź emocjonalna. Chora, ale jest. I, paradoksalnie, takie burzliwe związki są najbardziej uzależniające i najtrudniejsze do rozwiązania. Dobrze, że przełamałaś schemat i postawiłaś na budowanie całkiem innej relacji. Tylko tak można wyjść z zaklętego kręgu powtarzania i doświadczania wciąż tego samego.
@@Joanna_m.3410 super to podsumowałaś! Dokładnie o to mi chodziło. Obydwie osoby oczekują wyrozumiałości i rekompensaty i wzajemnie siebie ranią nie potrafiąc niekiedy odpuścić, bo wiele rzeczy kojarzy się z odrzuceniem i brakiem zrozumienia. A w momencie gdy ta osoba, która miała nas najlepiej rozumieć, nie rozumie tego… to rani nas najbardziej. Tak jak mówisz bardzo ciężko jest wyjść z takiej relacji właśnie dlatego, ze ta osoba jest podobna do nas, rozumiemy co przeżyła i nie potrafimy jej ukarać za niewłaściwe zachowanie, próbujemy ją tłumaczyć tymi traumami, bo wiemy jak to jest. Ostatnia taka relacja, w której byłam jednak była totalnym przegięciem ponieważ chłopak ten nie widział niczego poza swoim punktem widzenia i jakkolwiek bym się nie starała, to i tak byłam kims kto niesamowicie rani i ma złe podejście. Teraz widzę, że nie było to podejście złe czy błędne, po prostu starałam się mieć też teoszeńkę przestrzeni dla siebie i to było wg niego złe czemu oczywiście zaprzeczał. Tak jakby zaprzeczał słowami swoim czynom. Opowiadając o tym mojemu obecnemu partnerowi widzę zdziwienie na jego twarzy, ze ja wgle chciałam z tym człowiekiem być. Ale ja wiem, ze tak na prawdę to chciałam mu pomoc i go zrozumieć, tak jak sami chcemy być zrozumiani. Po prostu akurat w tym przypadku nie dostałam tego samego, mimo zapewnień, ze właśnie tak jest. Dlatego ciężko wyjść z takich relacji bo często ktoś w nas wzbudzi bardzo duże poczucie winy, ponieważ jako człowiek po traumach powinnam rozumieć o co mu chodzi, a nie rozumiem i zapętlało się to w takie koło gdzie człowiek pragnie swobody, a jednocześnie łaja się za egoizm, który tak na prawdę okazał się zdrowym egoizmem. Bo chęć wyjścia raz na pół roku do koleżanki nie jest jak to ex określał brakiem spędzania z nim czasu. Po prostu absorbował cały jaki miałam włącznie z pracą. Jedni pękną pewnego dnia, inni żyją tak latami. Dla mnie najlepszym rozwiązaniem zawsze było pytanie: czy chce mieć dzieci z takim facetem? Jeśli odpowiedź brzmi nie, to od razu rozjaśniało mi sytuację i pozostawała już tylko kwestia formalności oczywiście nie mniej trudna od dojścia do samej decyzji o odejściu. Osoby, które przeżyły traumy maja bardzo dużą tolerancję na zachowania patologiczne i dlatego często dają się zmanipulować. Bo gdzie „normalna” osoba dawno by odeszła bo po prostu sam kwas by jej nie pasował, tak taka po traumach szuka silniejszego bodźca przez który mogłaby kogos skreślić jako partnera. Często czekamy do na prawdę poważnych momentów gdzie pojawia się przemoc, a niektórym nawet ta przemoc nie wystarcza. Znam osoby, które żyją w takich związkach czego ja z kolei nke potrafię już zrozumieć bo u mnie to była nieprzekraczalna granica, która zniszczyłaby każda miłość. Ale niektórzy tak żyją. Bo bronią czyichś zachowań, tłumaczą je ich trudnymi przejściami, sami zaś sa zmanipulowani, a ich poczucie własnej wartości jest bardzo podkopane. Kończąc taką relację zrozumiałam, ze nie jestem w stanie uleczyć kogos skoro sama potrzebuje uleczyć siebie i nie uleczy mnie ktoś kto sam potrzebuje leczenia. Dopiero teraz gdy jest normalnie, widzę, ze wiwcej zrozumienia jest w tym związku mimo wszystko. Poraz pierwszy można wgle mówić o obopólnym zrozumieniu. I polecam każdemu pamiętać o własnym „ja” i pielęgnować własna wartość, ale nie żyć przeszłością i nie skupiać się egoistycznie na własnych ranach i tłumaczyć swoje patologiczne zachowania przeżyciami, bo nowi ludzie to nowe sprawy, a nie stare. Poza tym nigdy nikt nas nie pożałuje, a prędzej weźmie za kogos właśnie dziwnego, psychicznego… na kogo trzeba brać poprawkę. A nie takiego zrozumienia chcemy.
Wow, komentarz w dziesiątke... Tkwię w takiej relacji od 15 lat (jest to mój pierwszy zwiazek, zaczal się w czasach nastoletnich) i jest ciągła pustka, walka... Potem parę cieplejszych chwil, namiastka czułości i troski i znów to samo... Tkwię i nie potrafię tego przeciąć, chociaz wiem że nie ma to przyszłości i że szkodzi, że jest mega niezdrowe. I zawsze tłumaczyłam sobie, że "przecież ktoś normalny by mnie nie zrozumiał". Może trzeba zmnienić myślenie... Chodzę od prawie roku na terapię, on nie chce. On jest DDA, plus kilka innych problemów. Przepaść się powiększa i juz znacznie więcej nas dzieli niż łączym, czuję jakby to bylo martwe.
Wszystko zależy od stopnia dojrzałości emocjonalnej i życiowej. Jeżeli ktoś znajduje się na wysokim szczeblu drabiny emocjonalnej, nie będzie sobie dodawać cierpienia. Wręcz przeciwnie, ujmie go, by mniej cierpieć. Zamrozi serce i uczcucia świadomie, bo wie, że to będzie mniej bolało i pozwoli funkcjonować w życiu. Tylko osoby niedojrzałe będą nadmiernie przeżywać cierpienie. Nie nam powinno być ocenianie kogoś czy cierpi nadmiernie, bo nie wiemy jak ktoś zranił tę osobę, ile krzywd jej wyrządził, cierpienia lub bestwialstwa... nigdy nie wczujemy się ani postawimy na miejscu tej drugiej osoby. Każdy zakłada inne buty do przejścia. Im więcej jest ktoś raniony, tym mniej cierpi, bo odsuwa to od siebie. Czasami ktoś okazuje się potworem z bagien. A innym razem Książe zamiast z żaby zamienić się w Księcia to zamienia się z żaby w ropuchę kryjąc się na mokradłach. Miłość jest wtedy gdy ktoś jest przy Tobie, ufa ci, wspiera, jest w najgorszych momentach, wspiera nie tylko gdy jest dobrze, ale i w chorobie. Jest zarówno gdy jest dobrze i źle, jest kiedy się usmiechasz i płaczesz. A nie zostawia Cię na pastwę losu, złych ludzi lub sam Cię krzywdzi i niszczy... jest kimś kto pójdzie za Tobą w ogień, będzie nawet walczył z całym światem w imię twoje, a nie przeciwko Tobie... Miłość nie powinna być okupiona cierpieniem. Bo jeśli tak się zaczyna umiera zanim się narodzi... zanim się pojawi... prawdziwą miłość dojrzysz w głębi oczu, w których widać duszę, a serce tylko przywtóruje ci, że to ta osoba, a rozum gra wiodącą rolę... Nie każda Miłość kończy się romantyzmem. Czasami tragizm wygrywa, a ta uleci niczym wiatr w nieznane....
@@justinwawa7671 niestety bardzo często życiowe i prawdziwe... niestety... czasami ból jest tak wielki, że najlepszym sposobem jest odsuwać go, bo i tak sprawia zbyt wiele cierpienia
Ważne byłam w małżeństwie ponad 30 lat było cały czas spokój nigdy kłutni mąż mi powiedział że miłość to nie słowa kocham Cię ,ale czyny był super potem zmarł czemu dobrzy ludzie tak szybko odchodzą .jeżeli są klutnie ciągle i kłamstwa brak szczerości to nie miłość .Miłość nie boli
Może dlatego że byłaś z człowiekiem który się przejmował, i spalał, bo chcial dobra (i stresem był warunkowany w dzieciństwie). Ale mogę nie mieć racji. Współczuję straty. Nie wiem dlaczego szybko, ale z mojego doświadczenia myślę że właśnie dlatego.
Natomiast uważam, że można się pokusić o określenie "pełna" miłość - dojrzała wynikająca ze wspólnych przeżyć, zaangażowania, podziwu, ciekawości , itp ... (?)
Oznaką fałszywej miłości jest kłamstwo i obłuda Ktoś kto kocha lubi i szanuję mòwi prawdę nie ma tajemnic nie obgaduje za plecami Fałszywa osoba słodzi do przesady i mydli oczy A pod nieobecność nie tylko źle mòwi ale też zdradza Jedno z drugim nie wyklucza się Swoją drogą fałszywa miłość to poprostu trucizna Słowo miłość to nieporozumienie w tytule
@@SaraMrozowska Ostatnio miałem okazję doświadczyć spotkania (z jak się potem domyśliłem psychopatką narcystyczną) na różnych poziomach emocjonalnych. Pozdrawiam
Cudownie być w takim lekkim związku. Jestem w nim 25 lat i mieliśmy różne fazy, na początku też burzliwe ale dzięki cierpliwości i pracy przetrwaliśmy razem i zbliżyliśmy się do siebie. Teraz odczuwam niesamowity spokój. Po prostu spokój, błogość, jesteśmy u celu. Tak nam dobrze i z każdym dniem coraz lepiej. Przykro mi słuchać moich przyjaciółek, które nadal męczą się po 20, 30 w toksycznym związku i wylądowały na terapi. Mam chyba tylko 2 kuzynki, które znalazły tak jak ja cudownych, dojrzałych, mądrych mężczyzn i są szczęśliwe. To wielki skarb. Życie nie jest doskonałe (mój mąż ma chroniczną, nieuleczalną chorobę) ale ten spokój wewnętrzny kiedy myślę o moim związku, wdzięczność a potem mnie ściska za gardło i dziękuję mojemu księciu z bajki, że się nadal kochamy. Moja mama miała rację nazywając mnie Beatą.😝
Bylem ponad pol roku w takiej cudownej relacji. Napeawde bylo cudownie, dla mnie i dla niej. Byla w porzadku wobec mnie, szczera, dobra, kochana. I ja dawalem z siebie, bo chcialem. Czula sie szczesliwa. I wszystko minelo, gdy przejrzalem, ze nie ma problemu z tym, zeby klamac mi jak z nut i isc w zaparte. W jednej chwili przejrzalem na oczy. I tyle.
Super odcinek, utożsamiam się z tym, na którejś z terapii terapeuta poprosił żebym porównała swoje relacje z relacją z ojcem wypisz wymaluj, moja koleżanka kiedyś stwierdziła ty jesteś szczęśliwa kiedy jesteś nieszczęśliwa i sporo w tym racji zrozumiałam to dopiero niedawno dzięki terapiom, jak mówisz kiedy nie było takich wielkich emocji to nie było to, teraz już nie mam siły na takie emocje chociaż gdzieś w głębi za nimi tęsknię , ostatni związek był spokojny bez emocji wydawało mi się że to nie miłość choć było to dla mnie dobre , pierwszy raz byłam w takiej innej relacji niestety druga strona odeszła ale pod koniec dopiero zaczęły się te znane emocje jak wiedziałam że go tracę wtedy czułam że to miłość, z perspektywy czasu wiem że najbardziej pociągali mnie faceci niedostępni emocjonalnie , myślę że tak mają osoby które mają problem ludzie bez takich problemów nawet nie są w stanie tego zrozumieć, teraz już wiem co jest dla mnie lepsze tylko czy będę potrafiła zrezygnować z tych emocji następnym razem, oby pozdrawiam
Miłość nie jest bólem, cierpieniem,walką i w ogóle trudna jest i trzeba ją zdobywać,miłość to radość,spełnienie, rosną skrzydła, to nas ulepsza,rozwija,to jest miłość
Nieprawda ... przykro mi to przyznac...prosze sie nie gniewac..ale mnie to nie dotyczy. 17 lat malzenstwa...rozwod..druga ..,,milosc,, ...bol,trzecia .i znowu nie to. Wyroslam w toksycznym domu, bez milosci,uwagi,zrozumienia... Powiedzialam sobie STOP,i naprawde jestem ,,szczesliwa,, Tylk czasami..zal i serce boli.
Dziękuje Absurdalny za odcinek, za własne przemyślenia, które są takie uniwersalne. Jest w tym dużo prawdy, bo często brakuje nam psychicznej odwagi by zmierzyć się z małym chłopcem czy dziewczynką, które mieszka w nas. Uciekamy za wszelką cenę byle nie poznać tego co tak naprawdę chcemy i czujemy. Żyjemy jakimiś narzuconymi wartościami, a czas goni i nie pozwala nam w gąszczu spraw zastanowić się na szczerością swojego serca. A powiedz mi bracie - a jak się wyrwać z takiej relacji? czy musi dojść do drastycznych słów? często toksyczna relacja powoduje, że jedna ze stron nie chce się przyznać do błędu, do tego, że to nie jest to i walczy. Próbuje się spotkać na siłę i tłumaczyć, że to wielkie LOVE. Bardziej doświadczona osoba dostrzega w tym toksyczne przywiązanie a co za tym idzie - uzależnienie od drugiej strony, a to nie ma nic wspólnego z miłością. Pojawia się strach, szantaż, udowodnianie na siłę. A ja sobie myślę to co - mam uciekać, chować się, zmienić miejsce zamieszkania, pracę, miasto? To absurdalne by uciekać - więc jakie komunikaty przekazywać? ile sobie dać czasu? gdy jedna ze stron zda sobie maksymalnie na 200% pewność, że się długo oszukiwała i mówi to drugiej osobie to ta długo nie chce dopuścić tej myśli. I to wygląda jak u alkoholika czy narkomana, że nie chce stanąć twarzą w lustrze i przyznać - potrzebuje pomocy, mylę się, błądzę, chce się wyrwać bo pragnę żyć i kochać siebie :) Pozdrawiam
Fakt, doznałem nabudowy emocjonalnie osobowościowej w związku (powiedzmy), która tworzyła więcej cierpienia, niż fajnych relacji, po uwolnieniu się, na początku nie ogarniałem, ale po przeanalizowaniu, w sumie odetchnąłem, i teraz wiem, że byłem poddany pewnej manipulacji (właśnie nadbudowy). Kłótnie to szerokie spektrum, dla mnie wymiana zdań, zamiast nie dzielenia się zdaniem, jest stagnacja, a stagnacja jest już prosta do rozstania. Miłego dnia.
Kalejdoskop emocji , chcąc nie chcąc zaburza chemię mózgu na tyle, że druga osoba staje się uzależnieniem. Również wspólne przechodzenie przez trudne doświadczenia , szczególnie zakończone sukcesem utrwala nam sprzężenie między zapachem , dotykiem, obecnością tej drugiej osoby, a dopaminową nagrodą. Łatwo więc o miłości agresywnej, destrukcyjnej, rollercoasterowej mówić jak o tej "pełnej, prawdziwej". A mnie na przekór wydaje się , że miłość powinna być jednak ostoją. Gdzie wewnątrz związku jest zwyczajnie, nawet, gdy wokół hula pandemia, inflacja i globalne ocieplenie. Wydaje mi się że miłość jest wtedy, gdy po prostu chcesz wracać do domu. Opowiedzieć o każdym sukcesie, jak i każdej porażce. Aczkolwiek miła jest wizja także miłości wbrew wszystkiemu. Miłości która przetrwa śmierć. I choć Tristan i Izolda nie są może najlepszym przykładem, to obraz Beksińskiego, bez tytułu lecz skatalogowany jako AA 84 pięknie tę miłość oddaje.
Ja po prawie 2 latach zerwałam. Każda kobieta była dla niego lepsza, ładniesza ode mnie, na każdym kroku dawał mi to do zrozumienia, lubił nagie zdj laskek na ig, pisał z innymi, a ja nie mogłam nic, nawet mieć kolegów. Ciągle upokarzanie, potem przeprosiny i tak w kółko. Moja psychika "upadła". Proszenie o wszystko, dawanie wszystkiego od siebie a w zamian nic. Zamieszkał u mnie, ponad rok czasu wszystkie obowiązki na mojej głowie, zwrócenie uwagi, żeby pomógł kończyło się oburzeniem z jego str i awanturą i uciekaniem do mamusi.
Ta romantyczna, tworzy związek chemiczny i fizyczny. Dojrzała jest szacunkiem. Miłość jest sercem, z wzajemnością. To niejednostronne dobre intencje. Niedojrzała miłość z jednej strony jest zauroczeniem, a z drugiej to ego gdy z niego korzysta.
Żeby dawać, trzeba mieć co dawać. Trzeba być samemu pełnym. Warto też przyglądnąć się sobie, czym jest się napełnionym, bo tym obdarujemy drugiego. To taka odpowiedzialność na "dzień dobry". Nie każdy jest świadomy tej odpowiedzialności. Często ludzie czują się źle sami ze sobą, a chcieliby obdarzać tym innych. Albo "wypełnij moją pustkę, moje braki". Dlaczego rozmawiając o miłości nie mówimy o przyjaźni? O wspólnej misji złączenia pierwiastka męskiego i żeńskiego? Drugi człowiek to nie hipermarket
Mądre słowa Ludzie często myślą że przyjdzie ktoś i jak za dotknięciem różdżki odmieni ich świat ale to iluzją Trzeba kochać siebie i dbać najpierw o siebie bo nikt nie uzupelni naszych deficytow
Nie mogę zarzucić nieprawdy w materiale, ale zauważyłem kilka istotnych i ryzykownych niedomówień. Obraz cierpienia w "miłości", jaki opisujesz to tylko jedna z form cierpienia w związku. Obawiam się że ucieczka od cierpienia może się stać ucieczką od odpowiedzialności i obowiązków. Chodzi o to, że ból i cierpienie w związku może wynikać z nagłych problemów, w których wręcz osoba bliska powinna wesprzeć i to cierpienie przyjąć "na klatę". Inna kategoria problemów to wynikające z braku wystarczającej komunikacji, często wynikającej choćby z "klątwy wiedzy" (może warto coś o tym nagrać). Domyślam się, że nie jest Ci to obce, ale niewystarczająco wybrzmiało. Inna mega ważna sprawa to zredefiniowanie pojęcia miłości. Prawdziwa miłość, jest tym, co potocznie nazywamy przyjaźnią. Trafnie to opisał św. Paweł (1Kor, 13 - "Hymn o miłości") i to powinien być fundament każdego związku. Ryzykanci podświadomie liczą, że ten fundament pojawi się z czasem. To, co zwiemy miłością, to wyrzut hormonów i substancji w związku z jakimś bodźcem (wygląd, głos, urok, wyobrażenia). Najsilnieszy wyrzut przeważnie jest przy zbliżeniu, co może dać złudne pojęcie miłości, a w przypadku braku zbliżeń, lub z przyzwyczajenia, brak hormonów i fundamentu przeważnie prowadzi do rozpadu związku.
Ładnie opisane 🙂 dla mnie miłość między partnerami = przyjaźń + porządnie, czasem w związku pojawia się cierpienie, ale czy to nie wspaniałe jak druga połówka jest z Tobą na dobre i złe? Po co jest przysięga małżeńska? W zdrowiu i chorobie? Póki śmierć nas nie rozłączy... Myślę, że jak obie połowy są zdeterminowane by trwać ze sobą to przejdą przez trudny okres i będzie lepiej w ich związku. Ale chyba inna sprawa to dobór partnera, jeżeli od początku coś się nie zgrywa, a np. pokierowało się wyglądem partnera, a nie tym co ma w środku... To może być cierpienie. Albo czymkolwiek innym. Może partner sam cierpi i nie wie co chce w życiu i rzutuje to na drugą osobę w związku. Też będzie cierpienie. I takie tam 🙂
@@nataliabrzeska1503 Ciekawie napisane ale nie wystarczy wlasnie byc ta przyslowiowa 'polowka' w zwiazku bo wtedy zwiazek ma wieksza szanse na rozpad. Moim zdaniem dopiero jesli sie jest caloscia to mozna druga osobe prawdziwie wesprzec i kochac bez bycia ciagle 'potrzebujacym biedactwem', ktore nie potrafi zaspokoic swoich emocjonalnych potrzeb. Jesli takiej samowystarczalnosci emocjonalnej w sobie nie wyksztalcimy to bedziemy podswiadomie w nim szukac mamusi albo tatusia z dziecinstwa, ktory ma nam zaspokajac nasze braki. Milosc to absolutna wolnosc od takich uwarunkowan i chec bycia z kims bo obie osoby ciesza sie soba i chca tanczyc swoj a nie czyis zyciowy taniec bez wymuszania czegokolwiek na drugiej osobie. Taki taniec wtedy plynie, jest latwy piekny i przyjemny! Pozdrawiam serdecznie.
Od 10 lat? Zawsze tak było tylko teraz tak to nazywamy wcześniej było o bo ktoś ma trudny charakter albo jest trochę zaborczy, zazdrosny I na wiele rzeczy przymykało się oko dziś ludzie mają po prostu większa świadomość
nagle jest wysyp toksyków ? bzdura - teraz modne jest zrzucanie własnych niepowodzeń na tego drugiego toksyka/narcyza. i nagle co druga osoba to toksyk - to jak ? nagle dodają do witaminy C hormon rozwoju takich cech ?
Ludzie tkwią w takich związkach przez paradygmat wgrany w podświadomość ( czyli błędne , szkodliwe przekonania wpojone przez innych bądź przez własne doświadczenia ) . A czemu są tak silne emocje ? Jest to syndrom sztokholmski (trauma bonding), który tworzymy z drugą osobą , która tak samo jak my jedzie na starym paradygmacie . Najważniejsze jest to , ze paradygmat można zmienić ale trzeba to sobie uświadomić i wziąć odpowiedzialność za siebie . Co do twórczości w muzyce życzę powodzenia . Jeśli czerpie Pan z tego przyjemność i dobrze się Pan przy tym bawi to to chyba o to chodzi ?! Pozdrawiam
Bardzo ciekawy wykład. Dla mnie sielanka, byłaby po prostu nudna. Mój partner ma trudny charakter, jest po przejściach. Ja z kolei zahukana, po depresji lękowej. Proszę mi wierzyć, okiełznanie tego inteligentnego mężczyzny, było wyzwaniem. Wyzwaniem, dzięki któremu stałam się na powrót odważna, pewna siebie i nawet przebojowa. Był moment, że poczułam się tak, jak wtedy, kiedy miałam 17, 18 lat. Pytanie brzmi: Jak to zatrzymać. Jak być dla siebie na wzajem ciekawym partnerem. Czy w wieku 50+, można to zatrzymać? Można czymś partnera zaskoczyć, zainteresować....? Pozdrawiam serdecznie i życzę Dobrej Nocy.
To absolutnie o mnie tak, też myślałam że jak tych emocji zabraknie to będzie nudno? Pożądanie zniknie? Nie będzie tych miłych dni w których godzimy się, rozmawiamy, jesteśmy mili i zakochani od nowa? Szczerze mówiąc sama tego nie rozumiem, ale wiem że te emocje są już bardzo męczące, zjadają moją energię. Fajny filmik do przemyśleń i dodało mi otuchy to ze nie jestem jedyna która „lubi” emocje. Pozdrawiam
Polecam zycie bez magii, jest super, tak jak bez papierosow, bez alkoholu, innych dragow, badz religii. A jesli chodzi o to, ze zawsze to ma byc wina dwoch osob, to tez sie nie zgodze, bo jesli ktos jest uzalezniony, to zawsze jest jego wina, bo to on ciagnie w dol. Nie szuka rozwiazan tylko samozadowolenia, tej magii wlasnie, bez ktorej, wydaje mu sie, ze nie moze zyc. Skoro juz autor dzieli sie tak osobistymi przemysleniami, to i ja sie podziele. Z mojego doswiadczenia wynika, ze zdolnosc do uczenia sie jest przeciwienstwem ulegania nalogowi. Kiedy odmawiasz sobie czegos w pierwszej chwili moze to bardzo trudne, ale jesli to przetrwasz, to zadowolenie z tego faktu jest o wiele przyjemniejszym uczuciem, i zdrowszym dla organizmu, a organizm doprowadzony do stanu zdrowia, na skutek porzucenia nalogu zaczyna zdrowo myslec. Porzuca utarte tory, i to nie jest zle, straszne, przeciwnie, przyjemne, nowe, mlode.
Dobry wieczór. Bardzo lubię oglądać Pana vlogi. Zagadnieniami psychologicznymi, czy z pogranicza psychiatrii interesuję się chyba od zawsze, podzielam również Pana zamiłowanie do kreowania wypowiedzi mówionych, czy też pisanych i ich stylistyki. Odnośnie tematu tego odcinka, bardzo silnie identyfikuję się z przedstawioną w nim postawą. W dużej mierze tak właśnie się kształtował mój pierwszy romantyczny związek i obecnie w małżeństwie, po 15 latach jego trwania nadal co jakiś czas łapię się na tym, lub może uczciwej będzie napisać, że dokonuję tych spostrzeżeń pod wpływem konstatacji mojego męża, że podświadomie prowokuję sytuacje ryzykowne, niebezpieczne dla związku i jego stabilności, po to, aby ponownie doświadczyć tych intensywnych emocji. Nawet przy świadomości tkwienia w takim schemacie, ciężko jest się skutecznie i całkowicie od niego uwolnić. Pozdrawiam.
Nie wiem, wczesniej sie nie zastanawialem, ale jestem z Żona juz jakies 10 lat, a u nas wlasnie to przyszlo tak "lekko" i tak jest do teraz. Nie wiedzialem, ze moze byc inaczej w zwiazku z kims kogo kochasz.
Tak sobie słucham i generalnie jestem na tak ale ale zawsze musi jakieś być🙂Z czasem to się staje no nie wiem trochę jednak za bardzo osobiste. Ja wiem że dokładnie wszystko co mówimy jakoś tam w nas rezonuje odnosimy to do siebie ale ja się czuje tu coraz bardziej jak darmowy milczący terapeuta😉
Zaciekawiłaś mnie tym nowym kawałkiem i w ogóle pomysłem na tworzenie muzyki. Tak się składa że też uwielbiam muzykę i zabawy słowem więc nie mogę się doczekać 15.07 Ps. Dobrze budujesz nastrój wyczekiwania :) Pozdro
Najbardziej boli, gdy piękna miłość z czasem i zupełnie niepostrzeżenie przeradza się w chory związek polegający na zadawaniu sobie nawzajem cierpienia i nieumiejętności "dotarcia" do drugiej osoby. Kiedy patrzysz na plecy ukochanej osoby (bo nie potrafisz nawet spojrzeć w oczy) i w myślach krzyczysz :"co się z nami stało", "jak mam do ciebie dotrzeć", "co zrobić, żebyś do mnie naprawdę wrócił, choć niby jesteś wciąż obok". I kiedy z bezsilności przestaje się walczyć o tą relację. I kiedy przychodzi zrozumienie, że powinno się odejść, żeby z bólu nie zwariować a mimo to nie daje się rady odejść... A potem nagła śmierć tej osoby jeszcze potęguje żal, że zmarnowaliśmy taką piękną miłość jaka nas spotkała, że nie zrobiliśmy wszystkiego, żeby się odnaleźć.... No to taką mam właśnie tragiczną historię spieprzonej, schrzanionej i zamęczonej miłości ....
Mnie religia uczy, że miłość jest za darmo, za nic. Tylko miłość bezinteresowna ma wartość. Dawać i brać niczego nie żałując. To daje mi spokój wewnętrzny. Religia uczy, że miłość powoduje, że ludzie kochający się stają się coraz lepsi, coraz bardziej szcześliwi. Miłość to rozwój. Miłość musi być wychowująca. Np. Czasem aby komuś pomóc trzeba go wyrzucić za drzwi.
„prawdziwa milosc” przy której trzeba tkwić mimo ciągłych kłótni i walki bo to „ten jedyny” „milosc od pierwszego wejrzenia” nalezy o nią walczyć za wszelka cenę, bo kocha się tylko raz. Takie schematy przekazywano nam od dziecka, już od maleńkiego pokazują w bajkach o miłości jedynej, od pierwszego wejrzenia.. Jednak, jeśli jest się tak „nauczonym” z doświadczeń związkowych, z obrazu rodziców i ich relacji, jak wejść w zdrowy związek i nauczyc się zdrowo kochać…
Bardzo ciekawe. Myślę że na początku działa chemia i pokazuje nam inną osobę niż jest w rzeczywistości, potem walczę o szacunek i pokazuję że bardzo mi zależy że jestem odpowiedzialny za drugą osobę za siebie za nas w końcu ślubowałem. Jest też druga strona lęk przed samotnością i opuszczeniem co się wiąże z niską samooceną, no i Polak Katolik sakrament na całe życie masz się modlić nawracać i czekać i im bardziej cierpisz tym Jezus bardziej cię kocha. Bo przecież instytucja kościoła katolickiego wmawia wiernym że taki jest boski plan na ciebie.
Ja sama nie wiem, co robić. To nie jest tak, że ja już dosłownie nic nie czuję i że się ciągle kłucimy, bo patrzeć na niego nie mogę. Po prostu tyle złych rzeczy się wydarzyło i bólu, że trzebaby było zacząć od początku. Ja chciałabym, żeby mąż zauważył problem i wyraził chęć przepracowania, a nie powtarzał, że się czepiam, gdy chcę porozmawiać.
W domu miałam przykład,że jak się kocha to się znosi wszytko. Ból,cierpienie , kłótnie,ale zostaje bo kocham.I niestety sama tak robiłam w swoim związku. W końcu zrozumiałam , że źle postępuję,ale i tak teraz już mi ciężko wyjść z takiego związku.Po tylu latach..
To co opisujesz to jest toksyczna relacja. Na własnym przykładzie wiem , że w miarę rozwoju psychicznego i duchowego przekonujemy się, że prawdziwe miłość to jest coś innego. Nie mylmy walczenia o i cierpienia w związku który jest dla nas niewłaściwy i dopracowywania , docierania się w poprawnych relacjach. Te toksyczne i bolesne związki dobrze jest traktować jako lekcje.
To co Pani pisze to docieranie się czasem trwa bardzo długo. Też czasami wywołuje cierpienie, ale jeżeli dwóm osobom zależy to dadzą radę. Też kłótnie pojawić się mogą wszędzie i zawsze, między przyjaciółkami czy w rodzinie też. To normalne i zdrowe, każdy jest jednak inny. Też czasem się cierpi, też zależy od podejścia. Miłość to przyjaźń z odrobiną fascynacji tak myślę. Toksyczna relacja, to jest to co opisuje ten Pan w filmie. Wynika pewnie z wielu różnych przyczyn, czy to że złych wzorców, czy z własnego cierpienia, złego podejścia do relacji czy wielu innych.
Tak!! To jest miłość!! 34 lata w związku i nie były to lata super sielankowe ale właśnie mój mąż zmarł6 tygodni temu..i też było cierpienie i walka ale wiem że to była miłość..
Jeden z Twoich wierszy przedstawiłeś mi kiedyś na naszej 1 randce we Wroclove 😊 miło Cię teraz słuchać i oglądać, tworzysz bardzo interesujący kanał, jest w tym dużo racji co mówisz, nic co łatwo przychodzi nie daje nam poczucie La satysfakcji i spełnienia, pozdrawiam 😁
Mnie tez interesuje temat związków i relacji, ponieważ sama jestem tym trudnym partnerem. Polecam bardzo książkę "Partnerstwo bliskosci" A. Lavine, mi pomogla zrozumiec wiele rzeczy 😊
Niepotrzebnie oglądam, bo i tak jestem niezdolny do jakichkolwiek związków i nikt mnie nigdy nie kochał. Dziewczyna w której byłem ostatnio zakochany i przez którą zabrali mnie karetką do psychiatryka już zapomniała o moim istnieniu, bo byłem tylko pocieszycielem dla niej. W każdym razie jeśli byłbym z kimś w związku uznałbym to za zaburzenie rzeczywistości czy błąd matrixa. Już jestem za stary żeby sobie wmawiać potencjalne szczęście.
"Według wiary waszej niech Wam się stanie" .. naszymi przekonaniami budujemy nasze życie Inni swoim zachowaniem pokazują nam jak sami traktujemy siebie więc... Najpierw pokochaj siebie
@@ania2057 Jest cudowna i daje ukojenie, ale co najwyżej dziewczynie o której pisałem, bo na pewno nie mi. Teraz jest szczęśliwa ze swoim długowłosym fagasem.
Ale te filmiki są nudne, przykro mi to mówić, ale nawet po minucie już mnie mierzi. Nigdy nie obejrzałam całego. I ma. Wrażenie, że prowadzący się wymądrza. Być może to tylko moje wrażenie.
Dobrze zrozumialem, jestem w tej czarnej dupie ktora nie pozwala oposcic mi kochanej kobiety, poniewaz nasz zwiazek powstal szybko i spontanicznie, zaopiekowelem sie kobieta po smierci drogowej przyjaciela.. szybko do lozka wskoczyla, i sie zakochalem... po 7 latach mam watpliwosci, a moze sie tak naprawde nie zakochalem? tylko uwiodla mnie tym co najlepsze..? Nie ogarniam kobiet....
Nie zastanawiam się , czy mój facet mnie kocha i nie pytam o to. Żyje nam się spokojnie. Kupiliśmy razem auto, działkę budowlaną i zaczynamy budować dom. Chyba nie potrzebuję tych słów - "kocham cię". Widzę co on dla mnie robi i czuję :)
To ciekawe, że można powiedzieć iż ciężko sobie wyobrazić związek bez dramatów bo ja akurat nie wyobrażam sobie związku z dramatami. Tam gdzie są dramy tam nie ma mnie, ponad wszystko cenię sobie spokój.
Może trochę nie na temat, ale spytam. Jakby Pan odpowiedział na takie pytania? Co to znaczy kochać kogoś? Na jakiej podstawie można stwierdzić, że się kogoś kocha? Czy jest coś takiego jak uczucie miłości, w tym sensie, że czujemy to w sobie? Czy są jakieś uniwersalne cechy miłości, które są wspólne dla wszystkich ludzi? Nie wiem czy jest coś takiego, ale może na przykład inaczej wygląda miłość w zależności od temperamentu danej osoby, tzn. inaczej przeżywa miłość melancholik, flegmatyk, sangwinik czy choleryk? Może na przykład inaczej kocha też kobieta w porównaniu z mężczyzną, może wiek, kultura, wiara w których się zostało wychowanym różnicuje nas? Może również nasze doświadczenia, krzywdy czy choroby i zaburzenia sprawiają, że inaczej kochamy i postrzegamy ten temat? Czy na przykład osoba z syndromem DDA kocha tak samo jak ktoś, kogo to nie dotyczy? Można nawet spytać czy może tak kochać? Zastanawiająca jest również kwestia miłości wobec konkretnych osób. Inaczej kocha się rodziców, przyjaciół, partnera, małżonka czy dzieci. Czy jest jakiś element łączący te wszystkie rodzaje miłości? Mam pewne poglądy w tym temacie, jednak proszę o odpowiedź. Pozdrawiam i dziękuję za wszelkie informacje.
Ogólnie można powiedzieć ,że miłość nie polega na uczuciach tylko odpowiedzialności za siebie i drugą osobę.Tylko na mocnym fundamencie można budować wartościowe relacje.Kochanie to właśnie działanie dla wspólnego dobra i jednocześnie dbanie o wzajemny rozwój.Szczera miłość musi oparta być na przyjaźni i spotkaniu bratniej duszy.Dzieki szczerej przyjaźni i miłości człowiek wzrasta.
Z doświadczeń znanych mi osób wynika, że opisywana w materiale toksyczna miłość grozi głównie kobietom wyznającym zasadę "łobuz kocha najbardziej" oraz kierującym się tylko zasobnością portfela partnera i wielkością jego qtasa. Pozdro
Każdy neurotyk kojarzy miłość z cierpieniem (pozdrowienia dla mamy i taty). Jest to uzależnienie adrenalinowe i ma związek z płynącym we krwi kortyzolem i adrenaliną. Nic wspólnego z miłością to nie ma. Miłość nie rani.
Ja mam tak, już to widzę jasno, że każdy mężczyzna, który mnie pociąga, ma jeden wspólny mianownik-nie jest to mężczyzna, z którym mogłabym być na dłużej. Zawsze jest konkretny powód do rozstania prędzej czy później. I to mam nazwać miłością? Mój mozg podświadomie wybiera partnerów, z którymi się rozstanę. Nie wiem jak to pokonać.
Myślenie o tym zabija. Nic dobrego z tego nie ma. Moje życie zaczęło się sypać od zakochiwania się. A najgorsze że nie mogę się odkochać. Nic nie działa bo byłem zbyt długo zakochany i jestem tą osobą zainfekowany, będzie 15 lat. I sam już nie wiem czemu jestem tak popierdolonym, czy to borderline czy co innego.
Usłyszałem kiedyś od człowieka, którego bardzo cenię takie oto słowa: "O prawdziwą miłość nie trzeba walczyć, o fałszywą nie warto"
Ja tak miałam kiedyś. Zaczynałam "kochać" i wydawało mi się, że to "ten jedyny", jak ktoś się oddalał, wycofywał lub jak różne dziwne (toksyczne) ktoś odwalał. Cierpiałam, czułam silne emocje, uczucia. Wydawało mi się, że to miłość. A teraz jestem od roku w związku, gdzie wszystko jest stabilne, płynne, spokojne, pełne szacunku. Nie ma obaw, że druga strona coś odwali. Wspólnie wzmacniamy się, rozwijany. Jesteśmy silniejsi. Mogę na niego liczyć a on na mnie. I mimo że nie ma takiego szarpania emocjonalnego, kłótni. Nie ma dziwnych jazd, stresu i czułych przeprosin. To czuję, że miłość jest. I nie muszę się bać, mogę skupić się na swoim rozwoju, na budowaniu wspólnej przyszłości. To jest coś wspaniałego i dużo bardziej cennego niż chwilowe burzliwe emocje
Dzisiaj trudno znaleźć kogoś na tyle dojrzałego, żeby ta prawdziwa miłość zaistniała.
Tylko Miłość wierna
Jest najpiękniejsza☀️
Taka tylko miłość daje Szxzescie🫶
Zdecydowanie wierzę że miłość istnieje i to taka prawdziwa. Faktem jest że początek jej to euforia i tzw. Motyle w brzuchu. Z mojego doświadczenia miłość możemy podzielić na etapy. Najpierw fascynacja i zauroczenie później dopiero nauka siebie samych i praca nad sobą i relacją. Miłość to nie cierpienie, miłość to czas poświęcony drugiej osobie to zauwaznie piękna w każdym nawet drobnym geście. Miłość to spokój i bezpieczeństwo bycia razem. Nawet wspólne przebywanie w ciszy może dostarczać nam i uświadamiać że to przepiękne spędzanie czasu razem bez aktywności. Miłość to obecność drugiego człowieka i przy tym poczucie spełnienia. Mogłabym tak dalej i dalej....
Napisz do mnie, dam Ci to wszystko. A nawet więcej
Jutro napiszę coś pod kom .. ;)
@@Paulina.pl.95 jeśli mamy pożartować to jak najbardziej :)
@@katarzynamendalka7766 Jak najbardziej.;)
Ja na początku związku z moim obecnym chłopakiem prawie wcale albo wręcz wcale nie miałam motylków w brzuchu. Powinno się o tym mówić, że motylki nie są dobre. One oznaczają, że stresujesz się przy danej osobie i może być tak, że nie będziesz przy niej całkowicie sobą.
Czekam na taką spokojna miłość bez walki o chwilę uwagi o dobre słowo o pomoc.... Mam nadzieję że kiedyś przyjdzie do mnie taki ktoś kto będzie bardzo świadomy życia... Miłości szacunku do drugiej osoby.... Jeszcze nigdy nie doświadczyłam takiej właśnie miłosci zawsze muszę walczyć dosłownie o wszystko to jest naprawdę chore i wyczerpujące nie macie pojęcia jak... Kochani szanujcie się kochajcie bo tak naprawdę miłość powinna nas uskrzydlać a nie ciągnąć w dół....
Mam mało marzeń ale dokładnie na taką miłość czekam.
Ja też
mam jedno marzenie żeby przyszedł dzień że spotkam osobę która by ze mną mogła spędzić przyjemnie czas, osobę która by się nie śmiala z mojej niepełnosprawności oraz osobę która by była zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny które spotkałem do tej pory które nie odzajemniły mojego uczucia i które zdradzały mnie lub mówiły że nie jestem w ich typie. a tutaj w skierniewicach czy w łodzi nie ma żadnych normalnych dziewczyn które by się zainteresowały chłopakiem z zespołem Aspergera . mam zamiar zmienić środowisko wielokrotnie rozważałem decyzje o przeprowadzce do rodzinnego śląska żeby tam poszukać pracy a powiedzieli że renta moja nie starczy nawet na wynajem mieszkania szukam wszędzie w ogłoszeniach ile się da pytam czy ktoś ma na kogoś namiar kto rekrutuje pytałem nawet chrzestnego który jest dyrektorem w jednej z firm w it ale dziadkowie od strony mamy zabronili mi z nim rozmawiać bo według nich mam ojca a jak pytałem Tatę to powiedział że nie ma pomysłu jak mi pomóc a jak pójdę do pracy to od razu zabierają mi rentę a ojciec przestaje płacić alimenty a kiedyś powiedział matce że powinna mnie przestać utrzymywać bo jestem według niego zaradny życiowo kiedyś nawet dziadek ojciec mojej mamy mi obiecał także pomoc z pracą ale po tym jak się przeprowadziliśmy do województwa łódzkiego z opolszczyzny do której nie raz chciałbym wrócić żeby zacząć tam jeszcze raz wszystko od nowa to dziadek się zmienił nie do poznania choć od zawsze był nerwus i choleryk z charakteru . matka włożyła wszystkie pieniądze na mieszkanie we wsi niedaleko mojej dla dziadków ,ojczym już mi obiecywał wybudować dom ale nagle powiedział że nic z tego uciekałem parę razy z domu nie mam żadnej kasy a tylko zasiłek został i renta która wynosi ponad 970 złotych a przecież mogę sobie dorabiać do renty z urzędu pracy w skierniewicach też mi nie chcą pomóc choć brat cioteczny matki ma tam znajomości tylko u nas są goście awantury alkohol i jak mam normalnie funkcjonować rodzina kłamała mi w żywe oczy że mi pomoże a jeszcze mam ciut nadzieji że się wszystko dobrze skończy. pewnie i tak znowu pójdę do szpitala psychiatrycznego tak jak w 2021 roku a na warsztatach terapii zajęciowej do których chodzę nie mam znajomych gdzie pewna dziewczyna mnie bije i się na mnie wyżywa o wszystko i krzyczy że nie jestem w jej typie poniżając dodatkowo a druga z autyzmem odrzuciła moje uczucia a tak ładna dziewczyna nie trafi mi się już nigdy. już czasem wolę znów iść do jakiegoś zakładu bo najwidoczniej tam będzie moje miejsce w którym spędzę całe życie i wole już być tam nie raz niz wstawać wciąż o 6:00 brać prysznic jechać później do sklepu o 7:30 do którego jeżdzi taki starszy koleś rowerem który na mnie plotkuje i znów jechać na warsztaty gdzie są jazdy a po powrocie jazdy w domu i kleństwa a później modlitwa żeby znów nie przyjechali natrętni goście siostra cioteczna matki której nie lubię a mimo tego że choruje na mizofonię czyli na nadwrażliwość na dźwięki to na w placówce w której uczęszczam celowo puszczają mi radio tak jak ojczym który uważa że muszę walczyć ze swoimi przeciwnościami a ja już nie daję rady bo to jest dla mnie ogromny wysiłek żeby słuchać radia .
Współczuję i życzę by ci się udało.
@@pepa7364 dziękuję pozdrawiam
Powiem prosto: dla mnie miłość to potrzeba bycia z dana osobą i czerpanie radości z przebywania z nią, bez sprawiania sobie bólu ale do tego trzeba dojrzeć.
Dramaty i wszelkie "przeciąganie liny" to nie miłość, tylko walka dwóch ego, tak rozumiana miłość zawsze boli i nikt nie jest szczęśliwy w takim związku
69 lajków i awatar jak 6na9 to musi być coś na rzeczy...
czyli... jeśli mam potrzebę przebywania z kumplami, bo czerpię radość z przebywania z nimi, to...
@@tgvbmedia to przebywaj i ciesz się takim życiem
kto pytał
Niestety obustronnie...
Jestem właśnie w takiej sytuacji. Związek był burzliwy. Od początku był skomplikowany ale w końcu podjąłem decyzję o rozstaniu po 5 latach.Szkoda życia aby się stresować i denerwować. 😊😊
Dopiero
Dziękuję za ten film. Uświadomiłem sobie, że jestem nic niedającym gnojem w związku. Dla mnie już nie ma przyszłości. Pozdrawiam.
Ja jestem w takim związku. Ponad rok, a jest już taka niechęć...Puste weekendy, bez wyjazdów, bez wyjść, bez komplementów, bez czułości. Mieszkamy razem 4msc.i już wiem, że każde idzie w inną stronę: inne priorytety i przyzwyczajenia. To bezsens tkwić w czymś tak martwym. Za tydzień się wyprowadzam od niego.
Wiem moja droga o czym mowisz. Trzymam kciuki, szkoda mlodosci.
Trzymam kciuki za odejście i życzę powodzenia 💚
@cadebou85 niechęć to uraza, i jednocześnie karanie, kat i ofiara znowu w tangu.
Jak najszybciej uciekaj !
Ja żyje 10l w takim toksycznym związku
Bardzo fajny materiał i mądrze przemyślany jest tak wiele aspektów tego uczucia relacji dbania dawania i akceptacji partnera. Każdy związek jest inny ale by go naprawdę zgłębić potrzeba umiejętnego dialogu i bardzo szczerego i mnóstwa akceptacji.
Masz rację, jestem pierwszy raz w związku, w którym nie mam strachu ani zazdrości o swoją kobietę jestem po prostu spokojny, nic mną nie targa, nie mam takich skrajnych emocji jak z poprzednią kobietą, tamten związek był toksyczny, ale nie dlatego że, ktoś z nas był toksyczną osobą tylko z powodu zupełnie innych oczekiwań od życia.
Dalej w to wierzysz ?
Daj znać za jakieś 2 lata :)
Miłość jest jak duch. Nie można jej zobaczyć gołym okiem ale wyczuwa się jej obecność. 😈
Świetnie to ujełaś!
Pięknie powiedziane.
Ludzie często mylą miłość z emocjonalnością, wybuchowością i walką. A przecież uczuciem jest także poczucie bezpieczeństwa, spokój ducha i pewność. W młodości myślałam, że związek musi mnie porywać i dostarczać hustawki emocjonalnej, teraz już wiem, że to bzdury! Związek musi być taką przestrzenią do wytchnienia, do wypłakania się, do śmiania, czasami do milczenia. To przestrzeń gdzie ja mogę być sobą, ale także daję swobodę bycia sobą drugiej osobie. Miłość to równowaga w dawaniu i braniu, moim zdaniem oczywiście :)
No właśnie
Ten film mi przypomniał, że też tak miałam parę lat temu. Pamiętam, że nawet rozmawiałam z koleżanką o tym, że dziwne to trochę, ale czuję od środka, że miłość musi się wiązać z cierpieniem, bo inaczej to nie jest miłość i że ja nawet oczekuję i chcę tego, żeby to uczucie przynosiło również ból. I że sama tego nie rozumiem dlaczego tak odczuwam, ale tak po prostu jest.
Teraz wiem, że to było toksyczne i widzę, że naprawdę udało mi się dużo rzeczy przepracować w sobie, bo pozbyłam się takiego obrazu związku i miłości.
Kiedy ma się takie toksyczne myślenie i znajdzie się dobrego partnera, to wtedy często samemu zaczyna się sabotować taką relację, zachowywać nieprzyjemnie i prowokować partnera do gorszych zachowań, byle wywołać to uczucie cierpienia.
Witam
Tak. Jest to bardzo wyczerpujące gdy trzeba walczyć w związku o miłość, uwagę, chwilę rozmowy.
Tak jak pan to powiedział złe wzorce z dzieciństwa owocują w dorosłym życiu i późniejszych relacjach
A chciałoby się aby miłość między dwojgiem ludzi była lekka miła i przyjemna sama w sobie.
Ludzie mylą miłość z zauroczeniem, chwilowym olśnieniem, chciejstwem. Powiedzmy, wybiorę z tysięcy jedną kobietę, to będzie ta, która mnie oczaruje tym czymś czego nie widać a czuć i to osiądzie mocno w sercu i duszy. Pozdrawiam
Miłość to trzymanie się za ręce aby razem w jednym kierunku było łatwiej przedzierać się przez trudy życia. To praktyka.
Miałam w życiu dokładnie taki okres, o którym mówisz - gdy zaczęłam zastanawiać się nad tym dlaczego wiecznie są jakieś takie problemy, walka o relacje, dlaczego znowu wszystko dąży do rozpadu, a jednak żadne nie potrafi zrezygnować.
Podczas ostatniej takiej relacji zaczęłam głęboko zastanawiać się nad tym dlaczego wiecznie w życiu trafiam na osoby problematyczne i chyba już wiem. Problem zaczyna się od nas samych. Poszukujemy tak jak mówisz relacji, w których zostaną zrozumiane nasze „issues” z dzieciństwa czy wcześniejszych lat i wydaje nam się, ze ten kto nie przeżył czegos podobnego, nie będzie rozumiał. Oczywiście jest to błąd, który prowadził mnie zawsze do trudnych relacji, ponieważ takie przeżycia zawsze odbijają się na naszej psychice i mogą powodować wiele różnych zaburzeń. Często osoba, która doświadczyła swego rodzaju traum niby łączy się z tobą w bólu, ale jednocześnie pielęgnuje własne wewnętrzne rany, które mogą utrudniać relacje z drugim człowiekiem. Niektórych zmienia to w mniej lub bardziej egoistycznych ludzi, którzy oczekują od życia rekompensaty, do której inni ludzie nie są przecież zobowiązani. Robią tak podświadomie, myśląc ze coś im się od życia więcej należy. A należy nam się przecież tyle na ile sami zapracujemy. Złapałam na tym również siebie i oprzytomniałam… stwierdziłam, że zamiast szukać kogos kto mnie zrozumie w ten sposób, zmienię środowisko na zdrowsze, które zmieni i moje podejście. I był to strzał w 10. Bo nie zawsze jest tak, że jeśli ktoś czegos nie przeżył to tego nie rozumie. Często rozumie nawet lepiej, bo nie jest tak skupiony na swoim bólu, relacja jest zdrowsza, a dzięki temu i my możemy uleczyć własne „issues”. Nie szukajmy osob aż tak podobnych pod tym względem, bo mogą okazać się problematyczne, mogły nie przepracować swoich traum, moim zdaniem lepiej iść w drugą stronę.
Wspaniały komentarz!
Przeważnie osoby pokiereszowane emocjonalnie, a zwłaszcza te z nieprzepracowanym dzieciństwem, wikłają się w toksyczne związki, ponieważ nie wiedzą na czym polega zdrowa relacja, więc nie potrafią odtworzyć tego modelu funkcjonowania rodziny w dorosłym życiu, poza tym podświadomie lgną do tego, co jest im już znane, czyli dysfunkcji, co manifestuje się głównie w specyficznym doborze partnera życiowego i powielaniu schematów u jego boku.
Jako że podobne przyciąga podobne - osoba z traumami najszybciej zainteresuje się kimś takim jak ona. "Bo to ktoś taki jak ja, bo się będziemy świetnie rozumieć i pomożemy sobie wzajemnie... " Później okazuje się, że każdy z partnerów jest skupiony na własnych potrzebach i, tak jak napisałaś - oczekuje rekompensaty od drugiej osoby, która... jest jego lustrzanym odbiciem, więc też jest skupiona na sobie i czeka, żeby coś otrzymać i się uleczyć. Tak więc nie ma zdrowych proporcji w sferze dawania i brania, co szybko skutkuje zachwianiem równowagi w tej kwestii, bo obie osoby tak samo oczekują że dostaną, a jak już dają, to tylko to, co chore (podyktowane traumami) i nie ma kto tego wyprostować, bo ślepy ślepego daleko nie poprowadzi. Dysfunkcyjna osoba nie będzie dobrym terapeutą dla drugiej takiej samej. Nie można nalać z naczynia,w którym nic nie ma.
Takie związki są niezwykle obciążające, bo partnerzy z wielką siłą się wyniszczają, a jednocześnie są do siebie bardzo podobni, więc jest między nimi więź emocjonalna. Chora, ale jest. I, paradoksalnie, takie burzliwe związki są najbardziej uzależniające i najtrudniejsze do rozwiązania.
Dobrze, że przełamałaś schemat i postawiłaś na budowanie całkiem innej relacji. Tylko tak można wyjść z zaklętego kręgu powtarzania i doświadczania wciąż tego samego.
@@Joanna_m.3410 super to podsumowałaś! Dokładnie o to mi chodziło. Obydwie osoby oczekują wyrozumiałości i rekompensaty i wzajemnie siebie ranią nie potrafiąc niekiedy odpuścić, bo wiele rzeczy kojarzy się z odrzuceniem i brakiem zrozumienia. A w momencie gdy ta osoba, która miała nas najlepiej rozumieć, nie rozumie tego… to rani nas najbardziej.
Tak jak mówisz bardzo ciężko jest wyjść z takiej relacji właśnie dlatego, ze ta osoba jest podobna do nas, rozumiemy co przeżyła i nie potrafimy jej ukarać za niewłaściwe zachowanie, próbujemy ją tłumaczyć tymi traumami, bo wiemy jak to jest.
Ostatnia taka relacja, w której byłam jednak była totalnym przegięciem ponieważ chłopak ten nie widział niczego poza swoim punktem widzenia i jakkolwiek bym się nie starała, to i tak byłam kims kto niesamowicie rani i ma złe podejście.
Teraz widzę, że nie było to podejście złe czy błędne, po prostu starałam się mieć też teoszeńkę przestrzeni dla siebie i to było wg niego złe czemu oczywiście zaprzeczał. Tak jakby zaprzeczał słowami swoim czynom. Opowiadając o tym mojemu obecnemu partnerowi widzę zdziwienie na jego twarzy, ze ja wgle chciałam z tym człowiekiem być. Ale ja wiem, ze tak na prawdę to chciałam mu pomoc i go zrozumieć, tak jak sami chcemy być zrozumiani. Po prostu akurat w tym przypadku nie dostałam tego samego, mimo zapewnień, ze właśnie tak jest. Dlatego ciężko wyjść z takich relacji bo często ktoś w nas wzbudzi bardzo duże poczucie winy, ponieważ jako człowiek po traumach powinnam rozumieć o co mu chodzi, a nie rozumiem i zapętlało się to w takie koło gdzie człowiek pragnie swobody, a jednocześnie łaja się za egoizm, który tak na prawdę okazał się zdrowym egoizmem. Bo chęć wyjścia raz na pół roku do koleżanki nie jest jak to ex określał brakiem spędzania z nim czasu. Po prostu absorbował cały jaki miałam włącznie z pracą.
Jedni pękną pewnego dnia, inni żyją tak latami.
Dla mnie najlepszym rozwiązaniem zawsze było pytanie: czy chce mieć dzieci z takim facetem? Jeśli odpowiedź brzmi nie, to od razu rozjaśniało mi sytuację i pozostawała już tylko kwestia formalności oczywiście nie mniej trudna od dojścia do samej decyzji o odejściu.
Osoby, które przeżyły traumy maja bardzo dużą tolerancję na zachowania patologiczne i dlatego często dają się zmanipulować. Bo gdzie „normalna” osoba dawno by odeszła bo po prostu sam kwas by jej nie pasował, tak taka po traumach szuka silniejszego bodźca przez który mogłaby kogos skreślić jako partnera. Często czekamy do na prawdę poważnych momentów gdzie pojawia się przemoc, a niektórym nawet ta przemoc nie wystarcza. Znam osoby, które żyją w takich związkach czego ja z kolei nke potrafię już zrozumieć bo u mnie to była nieprzekraczalna granica, która zniszczyłaby każda miłość. Ale niektórzy tak żyją. Bo bronią czyichś zachowań, tłumaczą je ich trudnymi przejściami, sami zaś sa zmanipulowani, a ich poczucie własnej wartości jest bardzo podkopane.
Kończąc taką relację zrozumiałam, ze nie jestem w stanie uleczyć kogos skoro sama potrzebuje uleczyć siebie i nie uleczy mnie ktoś kto sam potrzebuje leczenia. Dopiero teraz gdy jest normalnie, widzę, ze wiwcej zrozumienia jest w tym związku mimo wszystko. Poraz pierwszy można wgle mówić o obopólnym zrozumieniu. I polecam każdemu pamiętać o własnym „ja” i pielęgnować własna wartość, ale nie żyć przeszłością i nie skupiać się egoistycznie na własnych ranach i tłumaczyć swoje patologiczne zachowania przeżyciami, bo nowi ludzie to nowe sprawy, a nie stare. Poza tym nigdy nikt nas nie pożałuje, a prędzej weźmie za kogos właśnie dziwnego, psychicznego… na kogo trzeba brać poprawkę. A nie takiego zrozumienia chcemy.
Bardzo dziękuję za Wasze wpisy drogie Panie bo można się dużo od Was nauczyć...pozdrawiam serdecznie wszystkich ludzi dobrej woli i myślących 😊
Nagraj materiał o lub co lepsze prosimy o książkę 💪
Wow, komentarz w dziesiątke... Tkwię w takiej relacji od 15 lat (jest to mój pierwszy zwiazek, zaczal się w czasach nastoletnich) i jest ciągła pustka, walka... Potem parę cieplejszych chwil, namiastka czułości i troski i znów to samo... Tkwię i nie potrafię tego przeciąć, chociaz wiem że nie ma to przyszłości i że szkodzi, że jest mega niezdrowe. I zawsze tłumaczyłam sobie, że "przecież ktoś normalny by mnie nie zrozumiał". Może trzeba zmnienić myślenie... Chodzę od prawie roku na terapię, on nie chce. On jest DDA, plus kilka innych problemów. Przepaść się powiększa i juz znacznie więcej nas dzieli niż łączym, czuję jakby to bylo martwe.
Pana wypowiedź i poniższe komentarze pokazują , jak bardzo ten mechanizm w relacjach występuje. W mojej ocenie za ten odcinek daję 💯 na 💯 punktów. 🏆
Wszystko zależy od stopnia dojrzałości emocjonalnej i życiowej. Jeżeli ktoś znajduje się na wysokim szczeblu drabiny emocjonalnej, nie będzie sobie dodawać cierpienia. Wręcz przeciwnie, ujmie go, by mniej cierpieć. Zamrozi serce i uczcucia świadomie, bo wie, że to będzie mniej bolało i pozwoli funkcjonować w życiu. Tylko osoby niedojrzałe będą nadmiernie przeżywać cierpienie. Nie nam powinno być ocenianie kogoś czy cierpi nadmiernie, bo nie wiemy jak ktoś zranił tę osobę, ile krzywd jej wyrządził, cierpienia lub bestwialstwa... nigdy nie wczujemy się ani postawimy na miejscu tej drugiej osoby. Każdy zakłada inne buty do przejścia. Im więcej jest ktoś raniony, tym mniej cierpi, bo odsuwa to od siebie.
Czasami ktoś okazuje się potworem z bagien. A innym razem Książe zamiast z żaby zamienić się w Księcia to zamienia się z żaby w ropuchę kryjąc się na mokradłach.
Miłość jest wtedy gdy ktoś jest przy Tobie, ufa ci, wspiera, jest w najgorszych momentach, wspiera nie tylko gdy jest dobrze, ale i w chorobie. Jest zarówno gdy jest dobrze i źle, jest kiedy się usmiechasz i płaczesz. A nie zostawia Cię na pastwę losu, złych ludzi lub sam Cię krzywdzi i niszczy... jest kimś kto pójdzie za Tobą w ogień, będzie nawet walczył z całym światem w imię twoje, a nie przeciwko Tobie... Miłość nie powinna być okupiona cierpieniem. Bo jeśli tak się zaczyna umiera zanim się narodzi... zanim się pojawi... prawdziwą miłość dojrzysz w głębi oczu, w których widać duszę, a serce tylko przywtóruje ci, że to ta osoba, a rozum gra wiodącą rolę... Nie każda Miłość kończy się romantyzmem. Czasami tragizm wygrywa, a ta uleci niczym wiatr w nieznane....
Uuu.... dobre
@@justinwawa7671 niestety bardzo często życiowe i prawdziwe... niestety... czasami ból jest tak wielki, że najlepszym sposobem jest odsuwać go, bo i tak sprawia zbyt wiele cierpienia
Wampir zniszczył życie mojemu dziecku iwnuka
Ważne byłam w małżeństwie ponad 30 lat było cały czas spokój nigdy kłutni mąż mi powiedział że miłość to nie słowa kocham Cię ,ale czyny był super potem zmarł czemu dobrzy ludzie tak szybko odchodzą .jeżeli są klutnie ciągle i kłamstwa brak szczerości to nie miłość .Miłość nie boli
To straszne, Kochana, bardzo Ci współczuję 🖤
Może dlatego że byłaś z człowiekiem który się przejmował, i spalał, bo chcial dobra (i stresem był warunkowany w dzieciństwie). Ale mogę nie mieć racji.
Współczuję straty. Nie wiem dlaczego szybko, ale z mojego doświadczenia myślę że właśnie dlatego.
Nikt nie żyje wiecznie
Może odchodzą tak szybko bo już zrobili w życiu wystarczająco dobrego i zasłużyli na Niebo
💞
Miłość - jest po co żyć! 😁
...
cóż - "jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz"
Natomiast uważam, że można się pokusić o określenie "pełna" miłość - dojrzała wynikająca ze wspólnych przeżyć, zaangażowania, podziwu, ciekawości , itp ...
(?)
Oznaką fałszywej miłości jest kłamstwo i obłuda
Ktoś kto kocha lubi i szanuję mòwi prawdę nie ma tajemnic nie obgaduje za plecami
Fałszywa osoba słodzi do przesady i mydli oczy
A pod nieobecność nie tylko źle mòwi ale też zdradza
Jedno z drugim nie wyklucza się
Swoją drogą fałszywa miłość to poprostu trucizna
Słowo miłość to nieporozumienie w tytule
Ma Pan całkowitą rację lepiej nie można tego ująć.Nic więcej bym nie dodała do definicji fałszywej miłości.Pozdrawiam.🙂
W punkt
Chyba nie ma fałszywej milości, bo to nie jest miłość.
@@zenonjaszczukTak, też nie uznaję i nie używam takiego wyrażenia. To jest totalne nieporozumienie .
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie.😊
@@SaraMrozowska Ostatnio miałem okazję doświadczyć spotkania (z jak się potem domyśliłem psychopatką narcystyczną) na różnych poziomach emocjonalnych. Pozdrawiam
Cudownie być w takim lekkim związku. Jestem w nim 25 lat i mieliśmy różne fazy, na początku też burzliwe ale dzięki cierpliwości i pracy przetrwaliśmy razem i zbliżyliśmy się do siebie. Teraz odczuwam niesamowity spokój. Po prostu spokój, błogość, jesteśmy u celu. Tak nam dobrze i z każdym dniem coraz lepiej. Przykro mi słuchać moich przyjaciółek, które nadal męczą się po 20, 30 w toksycznym związku i wylądowały na terapi. Mam chyba tylko 2 kuzynki, które znalazły tak jak ja cudownych, dojrzałych, mądrych mężczyzn i są szczęśliwe. To wielki skarb. Życie nie jest doskonałe (mój mąż ma chroniczną, nieuleczalną chorobę) ale ten spokój wewnętrzny kiedy myślę o moim związku, wdzięczność a potem mnie ściska za gardło i dziękuję mojemu księciu z bajki, że się nadal kochamy. Moja mama miała rację nazywając mnie Beatą.😝
W mojej rodzinie miłość myliła się z litością…. Całe szczęście schemat został rozpoznany, chociaż wcześniej nie obyło się bez bolesnej pomyłki.
Jeśli trafi się na właściwego człowieka to to się dzieje naturalnie, nie da się tego zaplanować 👌
@@aleksanderlach8996 mówimy tu o miłości czy zauroczeniu ?🙄
@@aleksanderlach8996 nikt nie mówi o motylach, nie rozumiesz to nie wytłumaczę 🤷🙂
Bylem ponad pol roku w takiej cudownej relacji. Napeawde bylo cudownie, dla mnie i dla niej. Byla w porzadku wobec mnie, szczera, dobra, kochana. I ja dawalem z siebie, bo chcialem. Czula sie szczesliwa. I wszystko minelo, gdy przejrzalem, ze nie ma problemu z tym, zeby klamac mi jak z nut i isc w zaparte. W jednej chwili przejrzalem na oczy. I tyle.
Szybko spieprzaj.......
Super odcinek, utożsamiam się z tym, na którejś z terapii terapeuta poprosił żebym porównała swoje relacje z relacją z ojcem wypisz wymaluj, moja koleżanka kiedyś stwierdziła ty jesteś szczęśliwa kiedy jesteś nieszczęśliwa i sporo w tym racji zrozumiałam to dopiero niedawno dzięki terapiom, jak mówisz kiedy nie było takich wielkich emocji to nie było to, teraz już nie mam siły na takie emocje chociaż gdzieś w głębi za nimi tęsknię , ostatni związek był spokojny bez emocji wydawało mi się że to nie miłość choć było to dla mnie dobre , pierwszy raz byłam w takiej innej relacji niestety druga strona odeszła ale pod koniec dopiero zaczęły się te znane emocje jak wiedziałam że go tracę wtedy czułam że to miłość, z perspektywy czasu wiem że najbardziej pociągali mnie faceci niedostępni emocjonalnie , myślę że tak mają osoby które mają problem ludzie bez takich problemów nawet nie są w stanie tego zrozumieć, teraz już wiem co jest dla mnie lepsze tylko czy będę potrafiła zrezygnować z tych emocji następnym razem, oby pozdrawiam
Miłość nie jest bólem, cierpieniem,walką i w ogóle trudna jest i trzeba ją zdobywać,miłość to radość,spełnienie, rosną skrzydła, to nas ulepsza,rozwija,to jest miłość
"Mądrość przychodzi z wiekiem". Ta myśl nasunęła mi się, kiedy Pana słuchałam.
Nieprawda ... przykro mi to przyznac...prosze sie nie gniewac..ale mnie to nie dotyczy.
17 lat malzenstwa...rozwod..druga ..,,milosc,, ...bol,trzecia .i znowu nie to.
Wyroslam w toksycznym domu, bez milosci,uwagi,zrozumienia...
Powiedzialam sobie STOP,i naprawde jestem ,,szczesliwa,,
Tylk czasami..zal i serce boli.
Dziękuje Absurdalny za odcinek, za własne przemyślenia, które są takie uniwersalne. Jest w tym dużo prawdy, bo często brakuje nam psychicznej odwagi by zmierzyć się z małym chłopcem czy dziewczynką, które mieszka w nas. Uciekamy za wszelką cenę byle nie poznać tego co tak naprawdę chcemy i czujemy. Żyjemy jakimiś narzuconymi wartościami, a czas goni i nie pozwala nam w gąszczu spraw zastanowić się na szczerością swojego serca.
A powiedz mi bracie - a jak się wyrwać z takiej relacji? czy musi dojść do drastycznych słów? często toksyczna relacja powoduje, że jedna ze stron nie chce się przyznać do błędu, do tego, że to nie jest to i walczy. Próbuje się spotkać na siłę i tłumaczyć, że to wielkie LOVE. Bardziej doświadczona osoba dostrzega w tym toksyczne przywiązanie a co za tym idzie - uzależnienie od drugiej strony, a to nie ma nic wspólnego z miłością. Pojawia się strach, szantaż, udowodnianie na siłę. A ja sobie myślę to co - mam uciekać, chować się, zmienić miejsce zamieszkania, pracę, miasto?
To absurdalne by uciekać - więc jakie komunikaty przekazywać? ile sobie dać czasu? gdy jedna ze stron zda sobie maksymalnie na 200% pewność, że się długo oszukiwała i mówi to drugiej osobie to ta długo nie chce dopuścić tej myśli. I to wygląda jak u alkoholika czy narkomana, że nie chce stanąć twarzą w lustrze i przyznać - potrzebuje pomocy, mylę się, błądzę, chce się wyrwać bo pragnę żyć i kochać siebie :)
Pozdrawiam
Fakt, doznałem nabudowy emocjonalnie osobowościowej w związku (powiedzmy), która tworzyła więcej cierpienia, niż fajnych relacji, po uwolnieniu się, na początku nie ogarniałem, ale po przeanalizowaniu, w sumie odetchnąłem, i teraz wiem, że byłem poddany pewnej manipulacji (właśnie nadbudowy). Kłótnie to szerokie spektrum, dla mnie wymiana zdań, zamiast nie dzielenia się zdaniem, jest stagnacja, a stagnacja jest już prosta do rozstania. Miłego dnia.
Miłość nigdy nie jest o dostawaniu, tylko o dawaniu.
Żeby rozwinąć skrót myślowy wyżej, wrzucam wywód Abrahama Twerskiego:
th-cam.com/video/AVjRuM7Rong/w-d-xo.html
Mam nadzieję, że teraz będzie jasno ;)
Cycatka wszystko wyjaśniła. Ryba jest najważniejsza. Kocham YT i złote myśli różnych istot
Kalejdoskop emocji , chcąc nie chcąc zaburza chemię mózgu na tyle, że druga osoba staje się uzależnieniem. Również wspólne przechodzenie przez trudne doświadczenia , szczególnie zakończone sukcesem utrwala nam sprzężenie między zapachem , dotykiem, obecnością tej drugiej osoby, a dopaminową nagrodą. Łatwo więc o miłości agresywnej, destrukcyjnej, rollercoasterowej mówić jak o tej "pełnej, prawdziwej".
A mnie na przekór wydaje się , że miłość powinna być jednak ostoją. Gdzie wewnątrz związku jest zwyczajnie, nawet, gdy wokół hula pandemia, inflacja i globalne ocieplenie. Wydaje mi się że miłość jest wtedy, gdy po prostu chcesz wracać do domu. Opowiedzieć o każdym sukcesie, jak i każdej porażce.
Aczkolwiek miła jest wizja także miłości wbrew wszystkiemu. Miłości która przetrwa śmierć. I choć Tristan i Izolda nie są może najlepszym przykładem, to obraz Beksińskiego, bez tytułu lecz skatalogowany jako AA 84 pięknie tę miłość oddaje.
W sumie tak powiedziane...inteligencko...a ja ujmę całkiem prostolinijnie...miłość to dobry czas między ludźmi,ich czas.
Oglądam z zapartym tchem Twoje filmy i odczuwam, jakbym słuchał dobrego znajomego 😊 Doceniam wkład w Twoją pracę.
Miłość nie istnieje, tylko coś, co określamy miłością.
Duży + za podejście do tematu, oraz otwartą podstawę.
Ja po prawie 2 latach zerwałam. Każda kobieta była dla niego lepsza, ładniesza ode mnie, na każdym kroku dawał mi to do zrozumienia, lubił nagie zdj laskek na ig, pisał z innymi, a ja nie mogłam nic, nawet mieć kolegów. Ciągle upokarzanie, potem przeprosiny i tak w kółko. Moja psychika "upadła". Proszenie o wszystko, dawanie wszystkiego od siebie a w zamian nic. Zamieszkał u mnie, ponad rok czasu wszystkie obowiązki na mojej głowie, zwrócenie uwagi, żeby pomógł kończyło się oburzeniem z jego str i awanturą i uciekaniem do mamusi.
Pokazałeś mu drzwi a ma na rachunki
Dobrze że uciekłaś piękna kobieto ❤️❤️
Czyli już wygrałaś.
jeśli ktoś chce z tobą być, to nic go nie powstrzyma, jeśli ktoś zechce odejść-żadnym łańcuchem go nie przywiążesz
Ta romantyczna,
tworzy związek chemiczny i fizyczny.
Dojrzała jest szacunkiem.
Miłość jest sercem,
z wzajemnością.
To niejednostronne dobre intencje.
Niedojrzała miłość z jednej strony jest zauroczeniem,
a z drugiej to ego gdy z niego korzysta.
Uważam ten filmik jako jeden z Twoich najlepszych. Naprawdę super❤
Nie ma czegoś takiego jak "fałszywa" miłość
- jest albo nie ma,
prócz tego spektrum wielu, wielu innych uczuć
i relacji
Tak zgodnie z przesłaniem katolickimi poświęciłam całe moje życie mojej matce.
Bardzo mi to bliskie co mówisz i myślę o tym ostatnio
Dziękuję za ten odcinek-bardzo mi pomógł!
Żeby dawać, trzeba mieć co dawać. Trzeba być samemu pełnym. Warto też przyglądnąć się sobie, czym jest się napełnionym, bo tym obdarujemy drugiego. To taka odpowiedzialność na "dzień dobry". Nie każdy jest świadomy tej odpowiedzialności. Często ludzie czują się źle sami ze sobą, a chcieliby obdarzać tym innych. Albo "wypełnij moją pustkę, moje braki". Dlaczego rozmawiając o miłości nie mówimy o przyjaźni? O wspólnej misji złączenia pierwiastka męskiego i żeńskiego? Drugi człowiek to nie hipermarket
Mądre słowa Ludzie często myślą że przyjdzie ktoś i jak za dotknięciem różdżki odmieni ich świat ale to iluzją
Trzeba kochać siebie i dbać najpierw o siebie bo nikt nie uzupelni naszych deficytow
@@michalsoko2695 dokładnie. Dlatego kisnę sama🤣
Nie mogę zarzucić nieprawdy w materiale, ale zauważyłem kilka istotnych i ryzykownych niedomówień. Obraz cierpienia w "miłości", jaki opisujesz to tylko jedna z form cierpienia w związku. Obawiam się że ucieczka od cierpienia może się stać ucieczką od odpowiedzialności i obowiązków. Chodzi o to, że ból i cierpienie w związku może wynikać z nagłych problemów, w których wręcz osoba bliska powinna wesprzeć i to cierpienie przyjąć "na klatę". Inna kategoria problemów to wynikające z braku wystarczającej komunikacji, często wynikającej choćby z "klątwy wiedzy" (może warto coś o tym nagrać). Domyślam się, że nie jest Ci to obce, ale niewystarczająco wybrzmiało.
Inna mega ważna sprawa to zredefiniowanie pojęcia miłości. Prawdziwa miłość, jest tym, co potocznie nazywamy przyjaźnią. Trafnie to opisał św. Paweł (1Kor, 13 - "Hymn o miłości") i to powinien być fundament każdego związku. Ryzykanci podświadomie liczą, że ten fundament pojawi się z czasem. To, co zwiemy miłością, to wyrzut hormonów i substancji w związku z jakimś bodźcem (wygląd, głos, urok, wyobrażenia). Najsilnieszy wyrzut przeważnie jest przy zbliżeniu, co może dać złudne pojęcie miłości, a w przypadku braku zbliżeń, lub z przyzwyczajenia, brak hormonów i fundamentu przeważnie prowadzi do rozpadu związku.
Ładnie opisane 🙂 dla mnie miłość między partnerami = przyjaźń + porządnie, czasem w związku pojawia się cierpienie, ale czy to nie wspaniałe jak druga połówka jest z Tobą na dobre i złe? Po co jest przysięga małżeńska? W zdrowiu i chorobie? Póki śmierć nas nie rozłączy... Myślę, że jak obie połowy są zdeterminowane by trwać ze sobą to przejdą przez trudny okres i będzie lepiej w ich związku. Ale chyba inna sprawa to dobór partnera, jeżeli od początku coś się nie zgrywa, a np. pokierowało się wyglądem partnera, a nie tym co ma w środku... To może być cierpienie. Albo czymkolwiek innym. Może partner sam cierpi i nie wie co chce w życiu i rzutuje to na drugą osobę w związku. Też będzie cierpienie. I takie tam 🙂
@@nataliabrzeska1503 Ciekawie napisane ale nie wystarczy wlasnie byc ta przyslowiowa 'polowka' w zwiazku bo wtedy zwiazek ma wieksza szanse na rozpad. Moim zdaniem dopiero jesli sie jest caloscia to mozna druga osobe prawdziwie wesprzec i kochac bez bycia ciagle 'potrzebujacym biedactwem', ktore nie potrafi zaspokoic swoich emocjonalnych potrzeb. Jesli takiej samowystarczalnosci emocjonalnej w sobie nie wyksztalcimy to bedziemy podswiadomie w nim szukac mamusi albo tatusia z dziecinstwa, ktory ma nam zaspokajac nasze braki. Milosc to absolutna wolnosc od takich uwarunkowan i chec bycia z kims bo obie osoby ciesza sie soba i chca tanczyc swoj a nie czyis zyciowy taniec bez wymuszania czegokolwiek na drugiej osobie. Taki taniec wtedy plynie, jest latwy piekny i przyjemny! Pozdrawiam serdecznie.
Popieram.
@@beatakiziak7307 Przepieknie napisane. Chyle czola.
Ogólnie to od lat jest ogromny wysyp toksyków.
A przecież toksyczni ludzie tworzą toksyczne związki i nie potrafią kochać.
psychopatów
Nikt nie potrafi.
Wystarczy być dojrzałą osobą i trafić na odpowiednią partnerkę lub partnera. Ja trafiłem i jest super.
Od 10 lat? Zawsze tak było tylko teraz tak to nazywamy wcześniej było o bo ktoś ma trudny charakter albo jest trochę zaborczy, zazdrosny I na wiele rzeczy przymykało się oko dziś ludzie mają po prostu większa świadomość
nagle jest wysyp toksyków ? bzdura - teraz modne jest zrzucanie własnych niepowodzeń na tego drugiego toksyka/narcyza. i nagle co druga osoba to toksyk - to jak ? nagle dodają do witaminy C hormon rozwoju takich cech ?
Ludzie tkwią w takich związkach przez paradygmat wgrany w podświadomość ( czyli błędne , szkodliwe przekonania wpojone przez innych bądź przez własne doświadczenia ) . A czemu są tak silne emocje ? Jest to syndrom sztokholmski (trauma bonding), który tworzymy z drugą osobą , która tak samo jak my jedzie na starym paradygmacie . Najważniejsze jest to , ze paradygmat można zmienić ale trzeba to sobie uświadomić i wziąć odpowiedzialność za siebie .
Co do twórczości w muzyce życzę powodzenia . Jeśli czerpie Pan z tego przyjemność i dobrze się Pan przy tym bawi to to chyba o to chodzi ?! Pozdrawiam
Bardzo ciekawy wykład.
Dla mnie sielanka, byłaby po prostu nudna. Mój partner ma trudny charakter, jest po przejściach. Ja z kolei zahukana, po depresji lękowej. Proszę mi wierzyć, okiełznanie tego inteligentnego mężczyzny, było wyzwaniem. Wyzwaniem, dzięki któremu stałam się na powrót odważna, pewna siebie i nawet przebojowa. Był moment, że poczułam się tak, jak wtedy, kiedy miałam 17, 18 lat.
Pytanie brzmi: Jak to zatrzymać. Jak być dla siebie na wzajem ciekawym partnerem. Czy w wieku 50+, można to zatrzymać? Można czymś partnera zaskoczyć, zainteresować....?
Pozdrawiam serdecznie i życzę Dobrej Nocy.
Przeżył Pan duży zawód miłosny, jak wielu z nas prawda? I pamięta Pan to dobrze...
To absolutnie o mnie tak, też myślałam że jak tych emocji zabraknie to będzie nudno? Pożądanie zniknie? Nie będzie tych miłych dni w których godzimy się, rozmawiamy, jesteśmy mili i zakochani od nowa? Szczerze mówiąc sama tego nie rozumiem, ale wiem że te emocje są już bardzo męczące, zjadają moją energię. Fajny filmik do przemyśleń i dodało mi otuchy to ze nie jestem jedyna która „lubi” emocje. Pozdrawiam
Polecam zycie bez magii, jest super, tak jak bez papierosow, bez alkoholu, innych dragow, badz religii. A jesli chodzi o to, ze zawsze to ma byc wina dwoch osob, to tez sie nie zgodze, bo jesli ktos jest uzalezniony, to zawsze jest jego wina, bo to on ciagnie w dol. Nie szuka rozwiazan tylko samozadowolenia, tej magii wlasnie, bez ktorej, wydaje mu sie, ze nie moze zyc. Skoro juz autor dzieli sie tak osobistymi przemysleniami, to i ja sie podziele. Z mojego doswiadczenia wynika, ze zdolnosc do uczenia sie jest przeciwienstwem ulegania nalogowi. Kiedy odmawiasz sobie czegos w pierwszej chwili moze to bardzo trudne, ale jesli to przetrwasz, to zadowolenie z tego faktu jest o wiele przyjemniejszym uczuciem, i zdrowszym dla organizmu, a organizm doprowadzony do stanu zdrowia, na skutek porzucenia nalogu zaczyna zdrowo myslec. Porzuca utarte tory, i to nie jest zle, straszne, przeciwnie, przyjemne, nowe, mlode.
Wątpiącym w miłość polecam książkę Rollo Maya pt. Miłość i Wola”, fajnie polemizuje z Erichem Frommem :)))
Dziekuje bardzo za podzielenie sie, nie znalam tej ksiazki... Pozdrawiam serdecznie!
@@beatakiziak7307 Bardzo miło mi to słyszeć :)
Też skorzystam, więc dziękuję.
Dobry wieczór. Bardzo lubię oglądać Pana vlogi. Zagadnieniami psychologicznymi, czy z pogranicza psychiatrii interesuję się chyba od zawsze, podzielam również Pana zamiłowanie do kreowania wypowiedzi mówionych, czy też pisanych i ich stylistyki. Odnośnie tematu tego odcinka, bardzo silnie identyfikuję się z przedstawioną w nim postawą. W dużej mierze tak właśnie się kształtował mój pierwszy romantyczny związek i obecnie w małżeństwie, po 15 latach jego trwania nadal co jakiś czas łapię się na tym, lub może uczciwej będzie napisać, że dokonuję tych spostrzeżeń pod wpływem konstatacji mojego męża, że podświadomie prowokuję sytuacje ryzykowne, niebezpieczne dla związku i jego stabilności, po to, aby ponownie doświadczyć tych intensywnych emocji. Nawet przy świadomości tkwienia w takim schemacie, ciężko jest się skutecznie i całkowicie od niego uwolnić. Pozdrawiam.
Nie wiem, wczesniej sie nie zastanawialem, ale jestem z Żona juz jakies 10 lat, a u nas wlasnie to przyszlo tak "lekko" i tak jest do teraz. Nie wiedzialem, ze moze byc inaczej w zwiazku z kims kogo kochasz.
Rzadko zdarza się, aby nazwa kanału tak świetnie oddawała jego treść.
Dziękuję za ten odcinek
W miłości przede wszystkim najważniejsze jest to by akceptować kogoś jaki ktoś jest
Nawet jesli oszukuje i klamie ?
@@daisygh8687 i jeszcze zdradza zapomnialas dopisac.
Tak sobie słucham i generalnie jestem na tak ale ale zawsze musi jakieś być🙂Z czasem to się staje no nie wiem trochę jednak za bardzo osobiste. Ja wiem że dokładnie wszystko co mówimy jakoś tam w nas rezonuje odnosimy to do siebie ale ja się czuje tu coraz bardziej jak darmowy milczący terapeuta😉
przewspaniały odcinek
Trzeba zawsze samemu sobie ocenić czy warto o dany związek walczyć czy jest to nieopłacalne i nie ma wystarczających szans na poprawę
Jest moźliwa
..Dobra,spokojna,czuła i długa
Dana mi była.ta.magia ...
Zaciekawiłaś mnie tym nowym kawałkiem i w ogóle pomysłem na tworzenie muzyki. Tak się składa że też uwielbiam muzykę i zabawy słowem więc nie mogę się doczekać 15.07
Ps. Dobrze budujesz nastrój wyczekiwania :)
Pozdro
Dziękuje za ,,odcinek,, z dobrą puentą💙 a pozatym to szerszy temat....☺
Najbardziej boli, gdy piękna miłość z czasem i zupełnie niepostrzeżenie przeradza się w chory związek polegający na zadawaniu sobie nawzajem cierpienia i nieumiejętności "dotarcia" do drugiej osoby. Kiedy patrzysz na plecy ukochanej osoby (bo nie potrafisz nawet spojrzeć w oczy) i w myślach krzyczysz :"co się z nami stało", "jak mam do ciebie dotrzeć", "co zrobić, żebyś do mnie naprawdę wrócił, choć niby jesteś wciąż obok". I kiedy z bezsilności przestaje się walczyć o tą relację. I kiedy przychodzi zrozumienie, że powinno się odejść, żeby z bólu nie zwariować a mimo to nie daje się rady odejść... A potem nagła śmierć tej osoby jeszcze potęguje żal, że zmarnowaliśmy taką piękną miłość jaka nas spotkała, że nie zrobiliśmy wszystkiego, żeby się odnaleźć.... No to taką mam właśnie tragiczną historię spieprzonej, schrzanionej i zamęczonej miłości ....
Mnie religia uczy, że miłość jest za darmo, za nic. Tylko miłość bezinteresowna ma wartość.
Dawać i brać niczego nie żałując. To daje mi spokój wewnętrzny.
Religia uczy, że miłość powoduje, że ludzie kochający się stają się coraz lepsi, coraz bardziej szcześliwi. Miłość to rozwój. Miłość musi być wychowująca. Np. Czasem aby komuś pomóc trzeba go wyrzucić za drzwi.
Dziękuję. Rozumiem to wszystko...
dziękuję bardzo za ten odcinek
Namiętności to utopia pożywka dla ego a miłość to zmiany chemiczne w mózgu wszystko przemija
nie do końca , zależy , ile żyjesz lat
Dziękuję, fajny odcinek.
A ja chcę taki związek, który będzie sam z siebie wynikał i będzie pełne synchro... Będę szukać aż znajdę..
Mnie się wydaje,że w życiu,to najlepiej samemu.Jak piosenka Chemical Brothers"Alive alone".👽
„prawdziwa milosc” przy której trzeba tkwić mimo ciągłych kłótni i walki bo to „ten jedyny” „milosc od pierwszego wejrzenia” nalezy o nią walczyć za wszelka cenę, bo kocha się tylko raz. Takie schematy przekazywano nam od dziecka, już od maleńkiego pokazują w bajkach o miłości jedynej, od pierwszego wejrzenia.. Jednak, jeśli jest się tak „nauczonym” z doświadczeń związkowych, z obrazu rodziców i ich relacji, jak wejść w zdrowy związek i nauczyc się zdrowo kochać…
Bardzo ciekawe. Myślę że na początku działa chemia i pokazuje nam inną osobę niż jest w rzeczywistości,
potem walczę o szacunek i pokazuję że bardzo mi zależy że jestem odpowiedzialny za drugą osobę za siebie za nas w końcu ślubowałem. Jest też druga strona lęk przed samotnością i opuszczeniem co się wiąże z niską samooceną, no i Polak Katolik sakrament na całe życie masz się modlić nawracać i czekać i im bardziej cierpisz tym Jezus bardziej cię kocha. Bo przecież instytucja kościoła katolickiego wmawia wiernym że taki jest boski plan na ciebie.
Prawda w 100 %, tez szukalam tej odpowiedzi dlaczego tak sie dzieje.
Ja sama nie wiem, co robić. To nie jest tak, że ja już dosłownie nic nie czuję i że się ciągle kłucimy, bo patrzeć na niego nie mogę. Po prostu tyle złych rzeczy się wydarzyło i bólu, że trzebaby było zacząć od początku. Ja chciałabym, żeby mąż zauważył problem i wyraził chęć przepracowania, a nie powtarzał, że się czepiam, gdy chcę porozmawiać.
Dziekuje bardzo za te infamacjie.
W domu miałam przykład,że jak się kocha to się znosi wszytko. Ból,cierpienie , kłótnie,ale zostaje bo kocham.I niestety sama tak robiłam w swoim związku. W końcu zrozumiałam , że źle postępuję,ale i tak teraz już mi ciężko wyjść z takiego związku.Po tylu latach..
To co opisujesz to jest toksyczna relacja. Na własnym przykładzie wiem , że w miarę rozwoju psychicznego i duchowego przekonujemy się, że prawdziwe miłość to jest coś innego. Nie mylmy walczenia o i cierpienia w związku który jest dla nas niewłaściwy i dopracowywania , docierania się w poprawnych relacjach. Te toksyczne i bolesne związki dobrze jest traktować jako lekcje.
To co Pani pisze to docieranie się czasem trwa bardzo długo. Też czasami wywołuje cierpienie, ale jeżeli dwóm osobom zależy to dadzą radę. Też kłótnie pojawić się mogą wszędzie i zawsze, między przyjaciółkami czy w rodzinie też. To normalne i zdrowe, każdy jest jednak inny. Też czasem się cierpi, też zależy od podejścia. Miłość to przyjaźń z odrobiną fascynacji tak myślę. Toksyczna relacja, to jest to co opisuje ten Pan w filmie. Wynika pewnie z wielu różnych przyczyn, czy to że złych wzorców, czy z własnego cierpienia, złego podejścia do relacji czy wielu innych.
Tak!! To jest miłość!! 34 lata w związku i nie były to lata super sielankowe ale właśnie mój mąż zmarł6 tygodni temu..i też było cierpienie i walka ale wiem że to była miłość..
Gówno wiesz o miłości!!🤪😬
Jeden z Twoich wierszy przedstawiłeś mi kiedyś na naszej 1 randce we Wroclove 😊 miło Cię teraz słuchać i oglądać, tworzysz bardzo interesujący kanał, jest w tym dużo racji co mówisz, nic co łatwo przychodzi nie daje nam poczucie La satysfakcji i spełnienia, pozdrawiam 😁
Mnie tez interesuje temat związków i relacji, ponieważ sama jestem tym trudnym partnerem. Polecam bardzo książkę "Partnerstwo bliskosci" A. Lavine, mi pomogla zrozumiec wiele rzeczy 😊
Niepotrzebnie oglądam, bo i tak jestem niezdolny do jakichkolwiek związków i nikt mnie nigdy nie kochał. Dziewczyna w której byłem ostatnio zakochany i przez którą zabrali mnie karetką do psychiatryka już zapomniała o moim istnieniu, bo byłem tylko pocieszycielem dla niej. W każdym razie jeśli byłbym z kimś w związku uznałbym to za zaburzenie rzeczywistości czy błąd matrixa. Już jestem za stary żeby sobie wmawiać potencjalne szczęście.
"Według wiary waszej niech Wam się stanie" .. naszymi przekonaniami budujemy nasze życie
Inni swoim zachowaniem pokazują nam jak sami traktujemy siebie więc...
Najpierw pokochaj siebie
Ile masz lat?
@@naamahbast5016 25
@@piotr6488 życie przed Tobą.....wybieraj mądrze
Zobacz w biblii 1Koryntian 13:4-7 opisana miłość jest cudowna i daje ukojenie
Pozdrawiam
@@ania2057 Jest cudowna i daje ukojenie, ale co najwyżej dziewczynie o której pisałem, bo na pewno nie mi. Teraz jest szczęśliwa ze swoim długowłosym fagasem.
Świetny odcinek
Ale te filmiki są nudne, przykro mi to mówić, ale nawet po minucie już mnie mierzi. Nigdy nie obejrzałam całego. I ma. Wrażenie, że prowadzący się wymądrza. Być może to tylko moje wrażenie.
Ja slucham jednym uchem, i czytam wpisy ktore sa ciekawsze...
Dobrze zrozumialem, jestem w tej czarnej dupie ktora nie pozwala oposcic mi kochanej kobiety, poniewaz nasz zwiazek powstal szybko i spontanicznie, zaopiekowelem sie kobieta po smierci drogowej przyjaciela.. szybko do lozka wskoczyla, i sie zakochalem... po 7 latach mam watpliwosci, a moze sie tak naprawde nie zakochalem? tylko uwiodla mnie tym co najlepsze..? Nie ogarniam kobiet....
I nie staraj się ogarnąć, będziesz zdrowszy.
Nie zastanawiam się , czy mój facet mnie kocha i nie pytam o to. Żyje nam się spokojnie. Kupiliśmy razem auto, działkę budowlaną i zaczynamy budować dom. Chyba nie potrzebuję tych słów - "kocham cię". Widzę co on dla mnie robi i czuję :)
Jesteś na starcie, do mety daleko.
To ciekawe, że można powiedzieć iż ciężko sobie wyobrazić związek bez dramatów bo ja akurat nie wyobrażam sobie związku z dramatami. Tam gdzie są dramy tam nie ma mnie, ponad wszystko cenię sobie spokój.
Można się trochę pospinać na początku, byleby w końcu dojść do konsensusu (nie mylić z kompromisem). Na początku każdy ma inne wyobrażenia.
Może trochę nie na temat, ale spytam. Jakby Pan odpowiedział na takie pytania? Co to znaczy kochać kogoś? Na jakiej podstawie można stwierdzić, że się kogoś kocha? Czy jest coś takiego jak uczucie miłości, w tym sensie, że czujemy to w sobie? Czy są jakieś uniwersalne cechy miłości, które są wspólne dla wszystkich ludzi? Nie wiem czy jest coś takiego, ale może na przykład inaczej wygląda miłość w zależności od temperamentu danej osoby, tzn. inaczej przeżywa miłość melancholik, flegmatyk, sangwinik czy choleryk? Może na przykład inaczej kocha też kobieta w porównaniu z mężczyzną, może wiek, kultura, wiara w których się zostało wychowanym różnicuje nas? Może również nasze doświadczenia, krzywdy czy choroby i zaburzenia sprawiają, że inaczej kochamy i postrzegamy ten temat? Czy na przykład osoba z syndromem DDA kocha tak samo jak ktoś, kogo to nie dotyczy? Można nawet spytać czy może tak kochać? Zastanawiająca jest również kwestia miłości wobec konkretnych osób. Inaczej kocha się rodziców, przyjaciół, partnera, małżonka czy dzieci. Czy jest jakiś element łączący te wszystkie rodzaje miłości? Mam pewne poglądy w tym temacie, jednak proszę o odpowiedź. Pozdrawiam i dziękuję za wszelkie informacje.
Ogólnie można powiedzieć ,że miłość nie polega na uczuciach tylko odpowiedzialności za siebie i drugą osobę.Tylko na mocnym fundamencie można budować wartościowe relacje.Kochanie to właśnie działanie dla wspólnego dobra i jednocześnie dbanie o wzajemny rozwój.Szczera miłość musi oparta być na przyjaźni i spotkaniu bratniej duszy.Dzieki szczerej przyjaźni i miłości człowiek wzrasta.
Z doświadczeń znanych mi osób wynika, że opisywana w materiale toksyczna miłość grozi głównie kobietom wyznającym zasadę "łobuz kocha najbardziej" oraz kierującym się tylko zasobnością portfela partnera i wielkością jego qtasa. Pozdro
Łobuz za kratami będzie kochał najbardziej
Witam. Bardzo ciekawa lektura komentarzy tyle historii ludzkich relacji w sumie dają odpowiedz po części na postawione pytanie przez Autora
Tak musisz wyprocesowac negatywne emocje i ukochać to zranione dziecko .
Miłość to spokój
Krótka piłka: związek to nie ring bokserski, tu nie chodzi o walkę (jak myślą toksycy lub NPD, czyli moja rodzina w przeważającym stopniu).
Każdy neurotyk kojarzy miłość z cierpieniem (pozdrowienia dla mamy i taty). Jest to uzależnienie adrenalinowe i ma związek z płynącym we krwi kortyzolem i adrenaliną. Nic wspólnego z miłością to nie ma. Miłość nie rani.
Ja mam tak, już to widzę jasno, że każdy mężczyzna, który mnie pociąga, ma jeden wspólny mianownik-nie jest to mężczyzna, z którym mogłabym być na dłużej. Zawsze jest konkretny powód do rozstania prędzej czy później. I to mam nazwać miłością? Mój mozg podświadomie wybiera partnerów, z którymi się rozstanę. Nie wiem jak to pokonać.
Trzeba isc na terapie, ponieważ powielasz schematy
Hipergamia 😉
To mężczyzna ma ciebie poderwać bedąc tobą zauroczonym. Ty tylko zaakceptuj i przyłącz do miłości.
Myślenie o tym zabija. Nic dobrego z tego nie ma. Moje życie zaczęło się sypać od zakochiwania się. A najgorsze że nie mogę się odkochać. Nic nie działa bo byłem zbyt długo zakochany i jestem tą osobą zainfekowany, będzie 15 lat. I sam już nie wiem czemu jestem tak popierdolonym, czy to borderline czy co innego.