5:12 Według mnie absurdem jest, że Peron 9 i 3/4 był praktycznie jedyną drogą uczniów do Hogwartu. Oznacza to, że każdy musiał jechać do Londynu. W przypadku rodzin czarodziejskich nie wydaje się być to aż tak dużym problemem, ale co z mugolakami? Lepiej - co jak ktoś mieszka na północy Szkocji? Musi specjalnie jechać do Londynu mimo, że mieszka nie aż tak daleko od szkoły?
@@Olivi.a Raczej "Błędnym" (a żeby dodać jeszcze więcej zawiłości kolorystycznych: w książce opisywany jest - przynajmniej w polskim tłumaczeniu - jako czerwony, a w filmie jest fioletowy)
Ja się cały czas zastanawiam co z dzieciakami z Hogsmid (czy jak to się pisze) no bo chyba jakieś musiały tam mieszkać... Też musiały dostać się do Londynu skoro śmiało mogły przejść droga, którą chodzili uczniowie na 3 roku i wyższych podczas roku szkolnego?
Z mugoloznactwem jest ta sprawa, że było zwyczajnie nieobowiązkowe, jako przedmiot, który dany uczeń może sobie wybrać na rzecz np. wróżbiarstwa, czy opieki nad magicznymi stworzeniami, więc taka pani Weasley mogła zwyczajnie się tego nie uczyć. Chociaż to, że pan Weasley nie wiedział o wielu rzeczach, a przecież miał ten przedmiot i z nim pracował... bronić może się to jedynie tak, że nauczyciel znowu był do dupy xd
Przecież w książkach Hermiona wspomina, że to był beznadziejny przedmiot i z niego zrezygnowała, bo uczono na nim rzeczy które w żaden sposób nie są przydatne :)
Pan Wesley robil w dzisle "niewlasciwego wykorzystania przedmiotów mugolskich", sam fascynowal siw mugolami, a tymczasem nic o mugolach nie wiedzial. To tak jakbym ja fascynowal się rybkami, a nie wiedzial ze w akwarium potrzebna jest woda.
Kwestia pociągu: wygląda na to, że czarodzieje gdzieś do drugiej połowy XIXw akceptowali mugolskie wynalazki, stąd pociąg mógł być, ale musiał to być parowóz. Podobnie akceptowali dużo wcześniejsze wynalazki, jak np. druk (nie mamy skrybów przepisujących książki, i kupuje się je w księgarni, a nie magicznie kopiuje np. ze szkolnej biblioteki). Widocznie dopiero gwałtowny rozwój mugolskiej techniki podczas rewolucji przemysłowej spowodował, że czarodzieje nie chcieli "zmugoleć" (skoro nagle bez magii można było mieć bardzo dużo udogodnień zarezerwowanych dotychczas dla czarodziejów) i postanowili się odciąć.
Cos w tym jest. W "fantastycznych zwierzetach" ma sie wrazenie ze czarodzieje sa znacznie bardziej nowocześni niz w sadze. Z drugiej strony to ameryka.
1. Bardzo trafna uwaga odnosnie braku zadnych regul odnosnie przyznawania punktow 2. Domy w Hogrwarcie tez ladnie wypunktowane, taki podzial i powszechna niechec do Slizgonow lepiej rekrutuja smierciozercow niz sam Voldemort. Warto tu tez zwrocic uwage na nierowne warunki zycia w tych domach. Gryfoni - wypasiona wieza, Krukoni - wypasiona wieza (swoja droga nie powinni sie moc z tych wiezy nawzajem widziec?), Puchoni jakas nora na parterze przy kuchni i kiblach, a Slizgonow pod jezioro do lochow, chyba dlatego aby do kazdego dotarlo ze to jakies robactwo co nie powinni wychodzic na swiatlo dzienne. Kazdy mialby po wiezy i byloby sprawiedliwie. 3. Co do tragicznego radzenia sobie czarodziejow wsrod mugoli... Swiat HP jest tak naprawde bardzo okrutny, oparty na brytyjskim systemie klasowym, bardzo mozliwe ze czarodzieje po prostu nie chcieli interesowac sie takimi miernotami jak mugole wiecej niz absolutnie musza. To oczywiscie nie wyjasnia czemu np ojciec Rona, w teorii zafascynowany mugolami nie wiedzial o nich niemal nic, nie wpadl na to by wypozyczyc encyklopedie i poczytac, podlaczyc telewizje, tlumaczyc mu trzeba bylo... Moze po prostu magia uszkadza umysl uzytkownika? Jak ktos jest bardzo dobry, jak Dumbledore, i poprawnie wykonuje zaklecia zachowuje rozum do konca zycia, ale przecietniacy z biegiem czasu powoli idiocieja, i na koniec zycie koncza jak Bathilda [chyba tak miala na imie], w ciemnej, brudnej chacie, zdziecinniala. Warto tu tez zwrocic uwage na to co sie dzialo z dziecmi czarodziejow przed Hogwartem. Taki Ron na pewno nie chodzil do mugolskiego przedszkola, wiec co on robil przez pierwsze 9 lat zycia? Gapil sie na plakaty na scianach? Szczura glaskal? Zreszta to ciekawa postac w negatywnym tego slowa znaczeniu, nie dowiedzial sie nic odnosnie swiata mugoli a takze kompletnie nie interesowal go swiat czarodziejow, na samym poczatku sagi wiedzial o Hogwarcie mniej niz Hermiona z mugolskiej rodziny ktora co nieco poczytala... Jedyna sytuacja kiedy zaskoczyl wiedza to znajomosc bajek dla dzieci i wyjasnil Harryemu jak dzialaja magiczne obrazy i czekoladowe zaby. 4. Pociag akurat mogl byc elementem tradycji 5. Filch, pomijajac juz to ze skoro jako charlak chcial pracowac w Hogwarcie to chyba byl masochista, to pieknie obrazuje zerowa pomoc psychologiczna w tym swiecie. Mamy Filcha z wiecznym fochem, mamy Snape'a z wieloletnia gleboka depresja, mamy Bathilde ktora zdziecinniala i na starosc zyla samotnie w brudnym domu, mamy ojca Luny, tez samotnego, ktory gleboko przezyl smierc zony, Merope ktorej nie poslano do Hogwartu i byla pomiatana przez rodzine... Zadnej pomocy, nikt z nimi nie pogadal, zaden czarodziejski MOPS sie nimi nie zainteresowal. W sumie odnosnie punktu 5, autorze, pomysl - film o tym jak bardzo okrutny i niesprawiedliwy byl swiat HP. Tu mozna by bardzo wiele zarzucic.
Rowling jako Brytyjka jest wychowana na Dickensie i Henrym Jamesie. Cały HP jest mega dickensowski i trudny dla zrozumienia pod tym względem przez innych ludzi niż Brytyjczycy. Jeśli chodzi o zrozumienie tej mentalności dickensowskiej to świetnie opisuje to Henry James w swoich powieściach. O Dickensie: "W licznych powieściach dał wyraz wrażliwości na niesprawiedliwość, krzywdę społeczną i bezduszność praw wobec ludzi ubogich. Realistyczny i drobiazgowy opis środowisk społecznych (mieszczańskich, biedoty miejskiej) zespalał z romantyczną atmosferą baśniowości i liryzmem. Stał się kronikarzem życia ówczesnego Londynu. Często utrwalał postacie dziwaków i ekscentryków o rysach karykaturalno-groteskowych." Klasyczny swiat HP tak samo ciezki jak losy Małej Dorrit
@@Cloud-x9m Powiem szczerze ze zupelnie nie znam klimatow dickensa, ale z tego co piszesz to nie bardzo widze to w HP. W sensie - jasne, widac pewne tendencje, biedni ok, bogaci nie ok. Tylko ze to dalej bardzo "silowe" spoleczenstwo, jak sie trzyma ktos blisko silnych i wplywowych [Dumbledore] to on jakos pomoze, podciagnie punkty, a jak ktos jest spolecznie malo uzyteczny [pan Longbottom] to niech siedzi na swoim zadupiu, przezyje to przezyje, umrze to umrze. Hermiona miala ten swoj front odnosnie skrzatow domowych, ale nawet ona przez 7 tomow nie zwrocila uwagi ze w tym swiecie spoleczenstwo czarodziei wbrew pozorom zupelnie o swoich nie dba, jak ktos nie jest przydatny wylatuje na margines. Mhm, ciekawe czy slaba pensja Artura Weasley nie byla efektem tego ze jako ktos z nizszej klasy spolecznej po prostu nie mogl zarabiac wiecej...
No to chyba powinienes sie zapoznać jezeli pojąłes się wejścia ze mną w polemikę na podstawie cytatu.Slowo wrazliwosc uzyte w cytacie nie odnosi się do tego ze Dickens sie roztkliwial nad biednymi i słabymi. Wrecz przeciwnie, byl mega surowy. Jego powieści sa takie ciężkie i surowe, no wlasnie takie jak Harry Potter momentami. Dokładnie tymi które opisałeś w swoim komentarzu. On sam pisał w depresji przynajmniej niektóre powieści, tak jak Rowling. Klimat opisany w powieściach Dickensa bardzo przypomina klimat Harrego Pottera. A wrazliwosc polega na tym ze masz poczuc ten klimat absurdu czy ignoracji, czy niemocy, a nie ze biedni vs. bogaci. Opis fabuly jednej z powiesci Dickensa: Tytułowy bohater, sierota, zostaje umieszczony wraz z innymi pozbawionymi rodziny dziećmi w sierocińcu, w którym cierpi głód, zimno i nieludzkie traktowanie, prowadzące do licznych zgonów dzieci. Oliver, któremu mimo wszystko udało się przeżyć, w dniu swoich dziewiątych urodzin zostaje zabrany do kolejnego przytułku, w którym ma „zdobyć wykształcenie i nauczyć się pożytecznego rzemiosła”. Głodzony i poniewierany, zostaje wyrzucony, gdy prosi o dokładkę i odtąd próbuje samodzielnie dać sobie radę w życiu. - widac od 1 do 7 części HP jak bardzo Rowling jako brytyjka czerpie z Dickensa calymi garściami. Sieroty, sierocince, mniej lub bardziej surowe traktowanie,odmiana życia chłopca, czy znęcanie się. Po prostu widac jaki koloryt ma miec troche świat HP i jaki w sumie ma.
Puchoni też mieszkali w lochach, a okna podobno mieli nieco nad poziomem gruntu. To pewnie taka kara za bycie "przeciętnym". Oczywiście to taka aluzja bo Cedrik, ale też np. Ernie Macmillan nie byli przeciętni. Skoro temu drugiemu udało się zaliczyć SUMY z Eliksirów na wybitny przez pięć lat mając nauczyciela. który delikatnie mówiąc nie lubił nikogo kto nie był z jego domu.
Dziwi że nigdy Snape'a nie podkusiło by wpierdolić swojemu domowi 2137 punktów na start i reszcie obniżać konsekwentnie do 0 bo i tak wszyscy mieli wyjebane w to co nauczyciel odpierdalał.
Ja właśnie wykorzystałam przykład Dumbledora jako przykład postaci literackiej, której wybór życiowy miał wpływ na całe życie (nawet życia, np. uczniów)
Naprawdę bardzo, bardzo dobry wybór. Ciekawe, czy nauczyciel/ka okaże się na tyle ogarnięta, że potraktuje to tak, jak należy - jak prawdziwy literacki przykład wpływowego pająka (bez pejoratywnego znaczenia) stojący na równi z innymi postaciami, będącymi bohaterami utworów, które nieogarnięty nauczyciel uznałby za "lepsze" albo "głębsze". Notabene, Horacy Slughorn jest drugą taką postacią, drugim przykładem takiego człowieka. Jest on porównany przez Harry'ego do pająka tkającego wielką, rozległą sieć ludzkich losów, jednego złapie na przynętę i umożliwi mu karierę, drugiego przepuści, uznając za bezwartościowego. Różnica polega na tym, że tak jak Slughorn robi to z premedytacją i mając jasno określony cel, tak Dumbledore sam stał się na tyle wpływowy, że zwykłe przesunięcie przez niego krzesła może zmienić losy wielu ludzi. Jak sam mawiał, on również popełnia błędy, a ponieważ jest mądrzejszy od większości - jego błędy niosą za sobą bardzo poważne konsekwencje.
Wątpię żeby autorka nad tym wszystkim myślała, poprostu chciała opowiedzieć historie, a to że logika świata trochę kuleje to coś, czego pisząc tak dużą serię nie da się uniknąć.
@@just.tyna00 Ale J.K Rowling zaraz po napisaniu ksiazki je wydawala, by je jak najszybciej spieniezyc czyt. zarobic. Z tego, co slyszalem Tolkien i pare lat potrafil siedziec nad powiescia, rozmyslac nad nia i wylapywac wszystkie nonsensy i je poprawiac. Spory fragment jakiegos dziela nawet podobno spalil i napisal od nowa 😘
Mugoloznastwo było dla chętnych. Stąd tyle osób, które uznawały że sobie poradzą w kontaktach zmugolami i... sobie nie radzili. Jak dla mnie mugoloznastwo powinno być obowiązkowym przedmiotem dla tych którzy nie mieli styczności ze światem mugoli (dzieci mugoli lub mieszanych rodzin, albo rodzin żyjących bezpośrednio wśród mugoli).
Oj tak brak mydła w łazienkach plecaki po parę kilo wypełnione książkami wiedzy której program szkolny nie przeje w miesiąc i testy z dupy które były robione po to by pokazać że nic nie wiesz czyli wiesz tyle ile nauczyciel z kompleksem nie spełnionego naukowca cię nauczył.
O ile dobrze pamiętam szkoła miała jakieś tam zabezpieczenia, więc nie można było się do niej teleportować od tak. Samotna podróż pociągiem miała na celu uczyć odpowiedzialności za siebie, czy jakoś tak- to w książkach było wyjaśnione.
"To jak Hogwart nie był w stanie przygotować swoich uczniów do życia w otaczającym ich świecie zakrawa wręcz o patologię" Tymczasem polski system edukacji
Co do sieciu fiuu zauważyłem pewien zgrzyt. Chodzi oto, że nie ma przed tym żadnego zabezpieczenia. Przecież sieć fiuu może zostać nie tylko użyta do podróżowania, przecież można też użyć tego np by się gdzieś włamać. Nawet twój największy wróg może cię odnaleźć jeśli wie gdzie mieszkasz. Nic nie podano o tym aby kominki jakoś mogły być zabezpieczone przed nieproszonymi gośćmi.
4:58 Ogólnie to tak: podróż do Hogwartu trwała długo, to fakt. Ale spójrzmy na to z innej strony -- uczniowie, którzy zazwyczaj znali niewiele osób ze swojego roku (mówiąc o pierwszym) byli "zmuszeni" usiąść gdzieś i zacząć z kimś konwersację chociażby z grzeczności. W ten naturalny sposób Harry poznał Rona i Hermionę. Jeśli chodzi o starszych uczniów -- przyjaciele mogli nie widzieć się większość wakacji, a właśnie w pociągu mogli usiąść i prywatnie porozmawiać na różne tematy, także chociaż podróż ta była męcząca z pewnością, uważam, że miała jakiś sens. 5:35 Jak Harry po raz pierwszy używał sieci Fiuu, to mimo wytłumaczenia mu przez Weasleyów jak to działa, zawalił. Czy jedenastolatkowie z mugolskich rodzin daliby sobie radę? Jeśli nie, to kogo by do nich wysłano do pomocy? 5:53 Osoby z mugolskich rodzin chodziły do szkół, to fakt. Jeśli chodzi o czarodziei, obowiązek podstawowego szkolnictwa leżał na rodzicach lub starszym rodzeństwie. W końcu jakby 11latek nie umiał pisać, to wszyscy by się skapnęli, że coś poszło nie tak. A idąc do Hogwartu wszyscy umieli pisać i w dodatku podejrzewam, że dość sprawnie, biorąc pod uwagę jak długie bywały prace domowe, a w końcu musieli się jakoś wyrobić
5:48 mogli też zrobić choćby magiczne lotnisko w świecie mugoli i lądownisko gdzieś w okolicach Hogsmeade a na samolot nałożyć takie same zaklęcia jak na pociąg, gdzie z powrotem to właśnie pociąg by ich zabierał
No nie mogli, bo pilotowanie samolotu to nie w kij dmuchał, a czarodziej pewnie do szkoły lotnictwa by się nie dostał xD Ale to by w sumie było świetne rozwiązanie dla mugoli, którzy o świecie czarodziejów wiedzą (jak np. rodziny Lily), a także szersza oferta prac dla charłaków.
Ja mam jeszcze jeden absurd, związany może nie tyle z samą szkołą, co ogólnie ze światem czarodziejów. Mianowicie - po kiego grzyba ukrywano istnienie czarodziejów przed mugolami. Niby po to, żeby uniknąć prześladowań z ich strony, ale to jest chyba możliwie najgorszy sposób na rozwiązanie tego problemu. Czarodzieje chcąc walczyć z dyskryminacją, sami ją uprawiają, bo każdego mugola z góry traktują jak potencjalnego prześladowcę. Poza tym ten sposób nie jest trwały, bo wymusza na czarodziejach ciągłe ukrywanie się, a napięcia z tego powodu nie będą maleć, tylko jeszcze bardziej narastać (wyobraźcie sobie mugola, który właśnie się dowiedział, że był od zawsze oszukiwany przez czarodziejów i ci wiele razy zmieniali mu wspomnienia bez jego zgody, bo np. niechcący wpadał na jakieś magiczne zwierzęta chodząc po lesie - na pewno ich polubi), co w sumie nawet widać po pogardzie jaką czarodzieje odczuwają wobec mugola, mimo że teoretycznie ta tajność, miała ich uczynić lepszymi od nich. Czarodzieje tak gardzą wszystkim co mugolskie a mogliby się od nich uczyć rozwiązywania tego typu problemów, bo nasze metody (czyli karanie wyłącznie tych, którzy prześladują, a nie wszystkich i akcje propagujące tolerancję), są etyczne, bo niewinni ie są z góry traktowanj jak winni i skuteczne, bo rozwiązują problem trwale (po pewnym czasie mentalność zmienia się na tyle, że już nie trzeba walczyć z dyskryminacją). Poza tym jest rzeczą niemożliwą, żeby cały świat tak się zgodził na tą tajność. Czy Rowling umiałaby podać choćby jeden przykład jakiegokolwiek prawa międzynarodowego, które byłoby przestrzegane przez wszystkie kraje na całym świecie? Co zrobią czarodzieje, jeśli pewnego dnia rosyjski minister magii powie "A d*pa tam - ujawniam istnienie magii, bo nie chce mi się wydawać hajsu na amnezjatorów i w ogóle babrać się z tym cholernym prawem." Jak będą chcieli zmusić jedną z największych potęg militarnych na świecie, żeby to respektowali? Albo spotkania z magicznymi zwierzętami - chodzić po lasach nikt nikomu zabronić nie może, więc czy czarodzieje chcą, mogą i uważają że warto nieustannie monitorować w czasie rzeczywistym wszystkie lasy na świecie, żeby w razie czego zmienić czyjeś wspomnienia, bo niechcący spotkał tam jakieś magiczne zwierzę? Cały ten pomysł z tajnością jest do bani i lepiej byłoby w ogóle nie poruszać tego tematu.
1. Rosja nie jest potezna militarnie nawet z Ukraina se srednio radzi 2. Potezni militarnie w swiecie mugoli moga byc slabi w swiecie czarodziejów 3. W mojej mugolskiej szkole bylo"nie obchodzi mnie kto zaczął" 4. Rowling robila ksiazke dla dzieci a analizujecie ją jako dorosli wiec wiadomo ze znadz8ecie mase absurdów
Część rzeczy może wynikać ze zmiany koncepcji historii tworzoną przez autorkę albo z niemyślenia o pewnych sprawach. Trudno jest czasami myśleć o rzeczach na co dzień błahych albo oczywistych. Nie zmienia to jednak istoty absurdów.
No cóż Brandonem Sandersonem to ona nie była, więc do mało czego przykładała większą uwagę, napewno niespecjalnie myślała nad mechaniką działania tego świata, ono poprostu działało i tyle. Wgl. Ciekawi mnie czemu np. nora była budowana w taki dziwny sposób zamiast poprostu powiększyć jej wnętrza magią
@@lucag8121 Zawsze mogli go po prostu zniszczyć i zbudować od nowa, w tym świecie w zasadzie nie było ograniczeń co możesz zrobić, jeśli znałeś odpowiednie zaklęcie
Najbardziej bezsensowne w Hogwarcie było to że na pierwszy m roku Harry odstał nową miotłę Nimbusa a rok później szkoła biednemu Wesleyowi nie dała kasy na nową różdżkę. W szkole jest głupie to że nie ma łazienki w dormitoriach ,a le są na każdym piętrze tylko uczniom o później porze nie wolno chodzić po korytarzach. Jest też nie logiczne to że uczniowie kupują nowe książki na każdym roku , zamiast odkupić je od starszych kolegów. Imaginarium zacznij wymieniać absurdy Gry o Tron byłoby ciekawie !
co do pytania z początku pierwszego odcinka. Nie, nie zastanawiałem się nad tymi absurdami czy czymkolwiek z innych odcinków. Dlatego właśnie to oglądam, żeby dowiedzieć się o rzeczach, które nie są podane wprost. Tak trzymaj! fajnie się oglada te odcinki zwłaszcza, że nie przepadam za czytaniem ksiazek
Mugoloznawstwo nie było przedmiotem obowiązkowym tylko do wyboru, nie każdy musiał chodzić, Harry i Ron nie chodzili a Hermiona zrezygnowała po roku. Może Molly też nie chodziła i nie byłoby dziwne w takim razie, że nie wiedziała jak nadać list gdyby nie miała męża fanatyka wszystkiego co mugolskie, którego praca polegała na znajomości mugolskich rzeczy a i on miał bardzo małą wiedzę jak na pasjonata. Wydaje mi się, że te zajęcia były typowymi zajęciami, na których uczy się suchych faktów a nie rzeczy naprawdę przydatnych do funkcjonowania w świecie tak jak np. zdolność mugoli do podnoszenia ciężarów była omawiana ale najwyraźniej nie uczyli jak korzystać z metra... Jeśli chodzi o technologie mugolskie to nie było tak, że czarodzieje od nich stronili tylko po prostu nie mogli z nich korzystać bo magia zakłócała działanie elektrycznych rzeczy więc żadne telewizory, telefony itp. nie działały w miejscach przesyconych magią takich jak Hogwart czy domy czarodziejów, wyjątkiem było radio ale ono też nie działało na elektryczność tylko na magię i może to był jedyny mugolski wynalazek, który mogli zaadaptować do swoich warunków...
No dokładnie. Na 5 roku uczniowie nie umieli kurwa absolutnie nic, Potter musiał ich uczyć dretwoty czy expeliarmusa, a oni kwitowali to soczystym "NIE WIEDZIALEM ZE POTRAFIE TAK DOBRZE CZAROWAC!!!". Rozumiem jakby to było na 1 roku, ale na 5?? Mam wrażenie, że prócz Hermiony i może jeszcze paru osób uczniowie nie robili w tej szkole absolutnie nic
@@adamd425 No i to jest dla mnie fascynujące. Jakbym ja się znalazł w takim uniwersum, to bym nie robił nic innego niż nakurwial by stać się ultra op. Dlatego tak mnie wkurwia postawa tych pajaców. To nie były nauki typu zapamiętaj budowe ameby ...
Mi się wydaje, że Dumbledore ulitował się nad Filchem. Myślę, że czuł się potrzebny dzięki temu, że przebywał i pracował w Hogwarcie, nawet jeśli mówił co innego. To chyba ma nawet jakąś nazwę w psychologii
Moim zdaniem odniosłoby to odwrotny skutek - Filch czułby się upokorzony tym, że ktoś zatrudnia go z litości do brudnej roboty. To to samo co zmuszać sieroty do kradzieży czy prostytucji mówiąc jednocześnie, iż dzięki tej "opiece" nie będzie głodne i że powinni "pracodawcom okazywać wdzięczność. Poza tym czy Filch zasługiwał na litość że względu na swój sadystyczny charakter?
@@wojtekreliga3881 nie, no, porównywanie sprzątania do prostytucji jest chyba trochę za mocne. Może Filch gdzieś tam w głębi serca wierzył, że będzie w stanie jednak czegoś się nauczyć w szkole i Dumbledore, jako że z wiadomych względów nie mógł go zatrudnić np. jako nauczyciela, zaproponował mu w takiej formie pomoc, a Filch, w nadziei, że podłapie trochę wiedzy, uznał, że czemu nie. Nie wiem, na ile skuteczny jest Wmigurok, ale albo charłak faktycznie może do pewnego stopnia nauczyć się czarować dzięki praktyce, albo to zwykły scum 🥲
To że wszyscy wbijali na dworzec, żeby odstawić dzieci na pociąg, nie było niebezpieczeństwem zdemaskowania świata czarodziejów, bo Ron powiedział kiedyś, że: mugole patrzą, ale nie widzą.
Nie no gdyby w Hogwarcie nie było podziału na domy to by już nie był Hogwart. A poza tym podział ten powstał, bo tysiąc lat temu nastąpił poważny konflikt między założycielami Hogwartu, w którym Salazar Slytherin nie chciał, by mugolaki chodziły do szkoły. Domy powstały, by do jego domu chodzili czarodzeje czystej krwi lub półkrwi. A co do rywalizacji, to przecież chyba każdy uczeń miał co najmniej kilku przyjaciół z innego domu, więc to też nie był jakiś poważny problem z relacjami.
Nie ma w sadze informacji o tym, że podział na domy nastąpił po sporze, wręcz przeciwnie. Na początku założyciele sami wybierali członków domu, dopiero później utworzhli tiarę przydziału. Natomiast po ich sporze Slyther8n opuścił Hogwart.
Założyciele Hogwartu sami wybierali uczniów, którzy chcieli uczyć. Ale zdawali sobie sprawe, ze gdy ich zabraknie to nie bedzie mial kto tego robić. Dlatego tez stworzyli tiare przydzialu i zaczarowali ją tak, żeby wybierala osoby do danych domów wg kryteriow ktorymi sami zalozyciele sie kierowali.
Z jednej strony oglądając tę serię mam takie "jejku, to tylko baśń dla dzieci", ale z drugiej strony takie drobiazgowe wyciąganie tych absurdów jest naprawdę fascynujące i ciekawe. :P
Mnie zawsze bawił fakt dojeżdżania do szkoły. Trudno mi jakoś uwierzyć, że nikt z Mugoli nie widział jak dzieci wbiegają w ściany? No i w sumie dlaczego akurat tak to rozwiązali? Skoro chce się ukrywać magię przed światem, to jest chyba... najgorsze możliwe rozwiązanie. Serio mogliby chociaż podstawiać pociąg na zwykłym peronie dla uczniów Hogwardu, (on nie był magiczny ja pamiętam), i wpuszczać tylko uczniów z odpowiednimi biletami. W latach '90 to spokojnie zdałoby sprawę, i magia pozostałby tajemnicą. Ogółem czarodzieje w HP są... mało kompetentni jeśli chodzi o praktyczne myślenie, choć patrząc na to jak uczy Hogward to, chyba nawet zrozumiałe, że gubią się w świecie pełnym ułatwień i usprawnień.
Dlatego cieszę się, że czytałem ta książkę kiedy byłem "smarkiem" i nie musiałem zastanawiać się nad tego typu pierdołami. Cieszyłem się innością, stworzonym przez Rowling światem. Tego nikt mi nie odbierze. I milionom innych ludzi. Szukanie na siłę różnych dziwnych teorii, które mają sens, jest po prostu aktem tęsknoty za tym Światem. Nie oszukujmy się, Potter skończył się wraz z wydaniem 7. tomu, dla niektórych wraz z wydaniem 8. filmu. Tęsknimy, chcielibyśmy wrócić do tamtych czasów. Ale czytając te książki po raz enty, po prostu kierujemy się tamtejszą logiką.
Przekombinowany materiał. Rozkładasz na czynniki pierwsze i wytykasz głupotę rzeczy, które Rowling wymyśliła w pierwszej części, przeznaczonej głównie dla dzieci i młodszych nastolatków.
A może lekkomyślne zarządzanie szkoła, i narażanie uczniów na niebezpieczeństwo miało na celu przygotowanie ich do życia w pełnym niebezpieczeństw w świecie magi?
Jak zawsze świetny odcinek :D Według mnie pociąg akurat nie jest takim absurdem. Może być formą przeciwdziałania wykluczaniu (choć nie wiem jaki ma to sens w Hogwarcie). W końcu mugolaki jakoś się do szkoły dostać musiały, a gdyby wszyscy magiczni rodzice w inny sposób dostarczaliby swoje dzieci, to w pociągu zostałyby tylko dzieci niemagicznych rodziców, więc z góry wiadomo by było, że Ci z pociągu to "szlamy". Pociąg to też świetna okazja na poznanie innych dzieci, możliwość porozmawiania o wakacjach. Pierwszoroczniacy mają szansę poznać się na wzajem bez przypiętej im łatki domów. Taka podróż bez rodziców to też zupełnie inne emocje, lepiej, żeby cały stres i inne silne emocje rozproszył się tam, niż w murach szkoły pierwszego dnia. To trochę tak jak u nas. Nie zastanawiamy się, czemu rodzic nie odstawia dziecka pod wskazany ośrodek, kiedy jedzie na kolonię. Tylko pchamy je do zbiorowego środka transportu własnie po to, aby poznały się i wdrożyły w ten inny świat i zwyczajnie zaczęły ekscytować od siebie nawzajem. Jest wielu rodziców, którzy mimo, że mają blisko do miejsca docelowego, to specjalnie odwożą dzieci na autokar, aby miało szansę się z kimś zakumplować przed akcją właściwą ;) Plus z perspektywy wychowawcy kolonijnego. DUŻO ŁATWIEJ jest ogarnąć organizację, kiedy duża grupa dzieci przybywa na raz autokarem, niż cały dzień są dowożone przez rodziców o różnej porze, w różnej ilości.
-Slytherin uczucie zdobył Puchar Domów. 5000000 punktów dla gryfonów !!! -profesorze Dumbeldore. Czy to jest fair?! -to moja szkoła i ja tu ustalam zasady!
Chcę wiecej- 3 to za mało, nie musisz robić od razu w jednym tygodniu...ale proponuję też coś w stylu charakterystyka każdego nauczyciela, najgłupsze sceny/rozwiązania między książką a filmem :) jesteś mega i jak mam zły nastrój to wiem, że na kanale bedzie coś, co mi go poprawi!!!!
Będą jeszcze inne, o przestępczości mam sporo przykładów i o zarządzaniu ministerstwem, trochę też o Voldemorcie i jego działaniach, ale o szkole się już kończy, nie chcę wymyślać na siłę
Ogólnie pomysł z domami w takiej szkole jest ciekawy dodaje kolorytu, tworzy rywalizację, która pomaga w nauce i stawaniu się lepszym. Jest to też hołd dla założycieli Hogwartu. Tylko tutaj nabrało to trochę patologicznego charakteru bo ze Slizgonów tym sposobem przydziału robi się złoczyńców. Nawet mieszkają w lochach jak na złoczyńców przystało. Coś jak więzieniu gdzie kogoś za podatki zamknie się razem z mordercami. A potem człowiek wychodzi gorszy niż był.
Świetny jak zwykle odcinek, ale akurat w nim zabrakło moim zdaniem trochę uwzględnienia czynnika ludzkiego: 2:47 -> Uczniowie Hogwartu nie mieli zakazu kontaktu z uczniami z innych domów, a zawężenie grup rówieśniczych to naturalny proces, zwłaszcza w wieku młodszym, a także później, czego np. dowodzi istnienie np. bractw Fraternity w USA etc. W kwestii domów dla mnie np. zagadką jest, czy dom w Hogwarcie można było zmienić, bo logicznie byłoby to wskazane, w odpowiednich okolicznościach, a nie było w żadnej części nawet wzmianki o takiej sytuacji. 3:44 -> Czarodzieje nie znali się na świecie mugoli, bo w większości nie było im to potrzebne. Również ze względu na poczucie wyższości (vide Slytherin), a przynajmniej elitarności (vide reszta). Nie oszukujmy się - z wyłączeniem kilku osób z sagi, wyjątkowi względem mugoli czuli się wszyscy czarodzieje. Znając trochę mechanizmy socjologiczne można założyć, że mugolaki nawet bardziej niż czystokrwiści. :) 5:05 -> Pociąg to kwestia inicjacyjno - socjalizująca. Gdyby wszyscy wyskakiwali z kominków w Hogwarcie albo aportowali się z rodzicami, w Hogwarcie lub przed nim stawiłby się tłum, a pierwszoroczniaki poznawaliby się dopiero na kolacji bądź w pokojach wspólnych. Kilkugodzinna podróż siłą rzeczy zmuszała ich do rozmów i przełamywania lodów, tworzenia pierwszych przyjaźni i antypatii. Gdyby nie to, mieliby o wiele większy problem z pokonaniem stresu. Jeśli chodzi o pociąg, to powinien być obowiązkowy tylko dla pierwszoroczniaków, albo klas I-III a dla reszty dobrowolny. Skrycie uważam, że mogło tak być, a bohaterowie sagi przez wszystkie następujące po pierwszym lata spotykali się tam z własnej woli, bo co jest fajniejszego niż kilka godzin w pociągu, z rodzicami coraz dalej, a kumplami i koleżankami bliżej. :) Nie wierzę też, żeby nie było w podróży opiekunów, ktoś musiał ich pilnować, zwłaszcza starszych :) 6:45 -> Pan Filch, czy jego poprzednicy, zatrudniani byli w szkole z dobrej woli czarodziejów, w wielu firmach tworzy się niepotrzebne stanowiska, które utrzymują "na powierzchni" ludzi starych bądź ludzi wybrakowanych. Charchłaki też były częścią tego świata, w miarę możliwości równouprawnioną, a nawet niekiedy istotną, na przykład przy okazji łączniczej misji pani Figg. Pozdrawiam, dzięki za Twoją pracę, świetny kanał. P.S. "Czy w Hogwarcie można zmieniać domy?", albo "Czy był tylko jeden Ekspress do Hogwartu?" to chyba spoko tematy na kolejne odcinki. :)
Dokladnie. Hogwart byl jedna z najpotezniejszych twierdz w swiecie magii. Bylo na niego narzucone wiele zaklec. Np takie dzieki, ktoremu mugole widzieli tylko ruiny zamku grozace zawaleniem. No i oczywiscie wszystkie zaklecia uniemozliwiajace dostanie sie randomowym osoba do szkoly. Kwestia dojazdu pociagiem mogla tez ulatwiac szkole kontrole nad tym kto sie tam zjawial. Bo w sumie kiedy taki Lucek Malfoy sie pojawial w szkole to mial na to wyrazne pozowlenie i byl urzednikiem. Nie wyobrazam sobie jak skontrolowac bezpieczenstwo kiedy tylu uczniow i rodzicow mialoby sie teleportowac do Hogwartu na raz
Z jednej strony, miałam zamiar napisać, że mugoloznawstwo to przedmiot do wyboru jak numerologia czy wróżbiarstwo i sporo czarodziejów uważających się za rasę wyższą po prostu ten przedmiot olewali. Jednak po namyśle sądzę, że ten przedmiot i tak nie uczył tego, co czarodzieje rzeczywiście powinni wiedzieć o mugolach. Pamiętam, że w notatkach Hermiony były np. tabele do wyliczeń możliwości podnoszenia ciężarów przez mugoli i inne niepotrzebne tematy, które raczej nie przygotowywały do życia wśród mugoli. Najprostszym dowodem na to jest Pan Weasley, który jako fan wszystkiego co związane z mugolami i osoba pracująca w bliskim otoczeniu produktów mugolskich na pewno musiał ukończyć ten przedmiot, a jednak jak wiadomo, nie ogarniał on podstawowych aspektów codziennego życia mugoli jak choćby rozeznanie w mugolskich pieniądzach czy obsługa zapałek.
Mugoloznastwa było przecież przedmiotem który nie był obowiązkowy, prawdopodobnie po prostu nie cieszył się on większym zainteresowaniem, dlatego tez Molly która mogła nie uczestniczyć w takich zajęciach, w taki, a nie inny sposób zaadresowala kopertę. To ze czarodzieje nie chcieli się uczyć o mogiłach, to inna sprawa 🤷♀️
Meropa nigdy do Hogwartu nie chodziła (podobnie jak jej brat), a i mam wątpliwości co do tego czy sam Marvolo potrafił czytać i pisać, a on prawdopodobnie też nie chodził do Hogwartu. Jakby Meropa poszła do Hogwartu, to pewnie by zwrócili uwagę na jej brak umiejętności pisania i czytania, jeśli nie została nauczona tych czynności. Bardziej od braku nauki pisania/czytania, liczenia (czego u niepatologicznych rodzin jak Gauntowie, dzieci uczyły się albo w mugolskiej szkole albo od rodziców, jeśli były czystej krwi, bo nie wyobrażam sobie, żeby np. taki Lucjusz chciał, żeby jego syn był analfabetą), zastanawia mnie brak edukacji seksualnej. Oczywiście można to tłumaczyć, że akcja działa się w latach 90-tych, a edukacja seksualna to stosunkowo nowy ,,wynalazek", ale jednak powinni mieć chociaż coś na kształt WDŻ (co prawda to mało ma wspólnego z edukacją seksualną, przynajmniej jak ja chodziłam do szkoły, ale pomińmy szczegóły). Jak dobrze wiemy poleganie na tym, że rodzice będą opowiadać o tych sprawach dzieciom jest naiwne, bo rodzice są różni. Nie chodzi tylko o seksualność, antykoncepcję, ale i o takie sprawy jak okres. Część uczennic może być już po pierwszym okresie jak zaczyna edukację w Hogwarcie, ale część nie, bo to nie jest tak, że każda dostaje w tym samym wieku. Nie wszyscy rodzice uświadamiają swoje córki co to okres, więc poleganie że wszystkie dziewczyny zaczynając edukację to wiedzą to głupota. Poza tym pytanie skąd biorą podpaski/tampony jak dostaną okresu? Dostaną w skrzydle szpitalnym? Kupią w Hogsmeade? Bo raczej sobie nie wyobrażam, żeby uczennica pakowała to kufra 10-miesięczny zapas podpasek/tamponów. Który i tak by nie wystarczył, bo okres może być nieregularny, o różnej obfitości, więc robienie 10-miesięcznego zapasu byłoby bezsensu, bo i tak nie byłoby gwarancji, że nie braknie. Poza tym wątpię żeby wielu rodziców było stać na coś takiego. No i pytanie czy czarownice w HP nie miewają bolesnych okresów? To nie jest jakieś rzadkie zjawisko, a jednak w książkach nie ma ani razu nic o tym, że np. Hermiona musiała pójść do pani Pomfrey, bo ma bolesny okres.
Wyobraziłem sobie ciekawe zadanie... Nauczyciel biologii: -Jakie znacie trujące rośliny? -Wilcze ziele! -Brawo 5 dla domu, punktow. Piotrek skocz mi po piwo masz 20 punktów na zachętę.
Kolejny absurd: Jaki jest sens zadawania wypracowania na trzy stopy? Wystarczy, że ktoś będzie pisać dużą czcionką, i już będzie miał zaliczone? No chyba że oni mieli te pergaminy w linie/kratki, które narzucały rozmiar liter... Ale czy na pewno?
Nie, nie mieli. W książce była sytuacja, kiedy chyba Ron przepisywał swoje wypracowanie, ale tym razem większymi literami, żeby więcej miejsca zajęło. Choć równie dobrze mogło to dotyczyć Hermiony, która, żeby zmieścić się w limicie, zaczęła pisać od początku, tylko mniejszymi literkami. Fakt, w naszych kratkowych, czy liniowych zeszytach też się da większymi i mniejszymi literami pisać, wpływając na "objętość tekstu", ale coś mi się wydaje, że jednak linii w papirusie nie było ;)
Tylko 5 pkt. Bo jednak nie posłuchali poleceń. Generalnie powinni dostać punkty ujemne, za brak poinformowania nauczycieli o płaczącej Hermionie w ubikacji i samodzielne i lekkomyślne ruszenie jej na ratunek, w którym bądź co bądź mieli niemożliwego wręcz farta
Koniec roku szkolnego: Albus: Jak widzicie, w tym roku wygrali Ślizgoni... ALE! 50 pkt dla Granger, 50 pkt dla Weasleya i ten, no... 60 pkt dla Pottera! Zmieniamy deko... Minerva: Psorze, teraz jest remis! Albus: Co? Aha, no to ten, no... Longbottom! 10 pkt za... Wierność przyjaciołom czy coś. Zmieniamy dekoracje i h*j!
W kwestii pociągu do Hogwartu słyszałam kiedyś teorię, że przed jego powstaniem można było dostarczać dzieci do Hogwartu, w dowolny sposób wybrany przez rodziców. Co powodowało widocznie zwiększona ilość dziwnych zjawisk zauważanych przez mugoli (latające nad miastami miotły itp.), co zasadniczo potwierdza że nawet dorośli czarodzieje nie są zbyt ogarnięci i zorganizowani, ale tłumaczy tez przymus dojazdu pociągiem w późniejszych latach.
3:58 ale przecież mugoloznaztwo to nie był obowiązkowy przedmiot a jeśli się nie wie że w przyszłości będzie sie pracować wśród mugoli to po co wybierać ten przedmiot? Pani weasley nigdy nie wiedziała że będzie musiała być w kontakcie z mugolami więc bardzo możliwe że po prostu nie chodziła na takie lekcje, prawda? 4:58 przecież w 2 części harry i ron polecieli do hogwartu samochodem więc mugole mogliby tam dostać się np helikopterem (gorzej byłoby z lądowaniem xD) 5:40 a skąd mieliby proszek fiuu?
1. no to tylko świadczy o szkole 2. tak, ale Hogwart był niewidoczny dla mugoli 3. przedstawiciel szkoły by po nich się musiał pofatygować - po Harry'ego dali radę to tych pięciu dodatkowych uczniów też by ogarnęli
Bardzo fajna seria i czekamy na więcej ale myślę, że to trochę czepianie na siłę. To nie jest jakiś równoległy świat a biedni czarodzieje sa maltretowani w szkole, tylko wymysł autorki. Jej celem było przedstawienie historii Pottera aż do końca drugiej wojny. Fajnie, ze dodała dużo smaczków w stylu systemu monetarnego czy rozbudowanego ministerstwa. W życiu nie spotkałem się z idealnie szczegółowo opisanym fantastycznym lub nie światem. Puchar Domów dawał satysfakcję tylko dla opiekuna bo uczniowie nic z tego nie mieli. Więc Snape mógł nawaet i za każde przyjście na lekcje po 100 punktów. Nie wpłyneło by to na swiat, a to, że ktoś poczułby się niedoceniony, well. Życie jest okrutne. Poza tym książki doskonale pokazują jak wyglądały zamknięte szkoły brytyjskie. I tak bardzo złagodziła to co dzieje się w takich uczelniach.
Hermiona powinna była trafić do Ravenclawu, bo miała cechy typowe właśnie dla tego domu. Ogólnie to w HP występuje jakaś dziwaczna Gryffindoro-centryczna tendencja, bo zawsze to Gryffindor musi zdobyć puchar domów. I masz rację z tym, że przyznawanie uczniom punktów i odbieranie ich było bardzo uznaniowe i że był to absurd - tutaj powinny być o wiele ściślejsze i jaśniej określone zasady.
Nie zgodzę się z tym. Uczniowie Ravenclawu raczej nie starali się wkuwać wszystkiego na pamięć, tak jak to robiła Hermiona, tylko szukali własnych ścieżek i pomysłów. Doskonalili się w jednej dziedzinie, nie zwracali uwagi na to, aby być we wszystkim najlepszym (Hermiona dostałaby załamki). Ładnie obrazuje to walka o Puchar Domów, Ravenclaw zawsze był gdzieś tam na końcu. Szczerze to nie mam pojęcia gdzie najlepiej nadawałaby się Hermiona. Nie bez powodu prawie została Hatstallem. Tiara przydziału podobno nigdy się nie myli, więc myśle że decyzja była dobra.
Chciałbym nadmienić ze cały to Uniwersum wymyśliła jedna persona.. pomijam fakt ze twoje filmy są merytoryczne i miło się je ogląda to same absurdy trzeba brać z przymrużeniem oka jako iż to opowiadanie do poduszki a nie multiwersum jak u Marwela
System punktowy - jak widać była tu pełna dowolność i uznaniowość, co oczywiście nie ma sensu. Można było spokojnie komuś zabrać punkty ze złości. Chociaż te punkty dla Gryfindoru po 1 roku były uczciwe. Jak na 1 rok, to naprawdę przejście tych pułapek było wyczynem. Powinno być tutaj ustalone za co ile punktów można zdobyć, za co stracić. Strata w 1 noc 150 punktów to też za dużo, skoro za wiele rzeczy dostawało się/ traciło 1-2 punkty. Podział na domy - przekonujesz, że był bez sensu, bo dużo się traciło na łączeniu uczniów o podobnych cechach charakteru. Jednakże pamiętajmy, że po pierwsze nie była to izolacja totalna bo różne domy miały ze sobą lekcje. Widzieli się też na korytarzu i kontakty między uczniami różnych domów były bez przeszkód. Ponadto jak wiemy te cechy nie były tak jednoznaczne jak np. Hermiona miała mnóstwo cech Ravenclavu. Przynależność do domu chyba miała nie tyle izolować, co dawać dobre warunki do rozwoju. Więc ten podział nie był według mnie taki absurdalny. Wprowadzało to też fajną rywalizację, że każdy musiał się starać aby działać dla dobra swojego domu. Wszyscy musieli pojechać do Londynu i na pociąg - myślę, że czarodzieje unikali stosowania świstoklków i prosazku fiu kiedy nie było to konieczne. Było to raczej dla bezpieczeństwa. Na świstoklik mógł łatwo natknąć się mugol, więc tworzenie ich dużo było ryzykowne. Gdyby brać pod uwagę inne środki transportu do Hogwartu, byłby jeszcze inny problem. Skoro można by się dostać świstoklikiem, to dlaczego by nie wyskoczyć po lekcjach od czasu do czasu do rodziców, do domu. Myślę, że jakoś to uregulowane musiałoby być. Ciekawe swoją drogą czy robili tak ci, którzy mieli prawo do teleportacji. Ciekawa sprawa też jak do Hogwartu docierali nauczyciele. Lupin jechał pociągiem razem z uczniami, ale to był nowy nauczyciel. Jeśli wszyscy nauczyciele mieliby dojeżdżać pociągiem, to powinniśmy się dowiedzieć z książki. To, że nauczyciele nie ruszali się z Hogwartu przez czas wakacji to też trochę bez sensu. Musieli więc docierać inaczej. Ale w takim razie dlaczego Lupin i dementorzy jechali pociągiem, a nie tak jak reszta nauczycieli. Hogwart nie uczył sztuki czytania i pisania - to bardzo proste. Hogwart był 2 etapem nauczania. Harry miał iść do gimnazjum zanim dostał list. Jak widać, nie było rzadnych przeciwwskazać aby czarodziej chodził do normalnej, mugolskiej szkoły. Czarodzieje zapewne podlegali takiemu samemu obowiązkowi edukacji jak każdy. Być może wielu rodziców czarodziejów decydowało się na edukację domową.
Akurat podział na domy w przypadku społeczności Hogwartu przypomina trochę trochę grupowanie młodzieży idącej szkoly średniej tj liceum na klasy A co do woźnych to w realu też nie zawsze są przyjemni chociaz zdarzają się osoby wyrozumiałe względem uczniów spóźnialskich albo wagarowiczow
Mugoloznactwo było nieobowiązkowe, chociaż według mnie powinno być. 1. Ułatwiło by to czarodziejom funkcjonowanie w środowisku mugoli i posługiwanie się ich rzeczami, których nie ma w magicznym świecie. 2. Być może nauczyło by to większego szacunku do mugoli oraz mugolaków, a co za tym idzie nie byłoby aż tylu fanatyków czystej krwi. 3. Znajomość mugolskich wynalazków ułatwiłaby życie, np. rozmowa telefoniczna jest o wiele szybszą formą codziennej komunikacji niż pisanie listów i wysyłanie ich przez sowy.
Ad. 3 Czarodzieje mieli komunikację kominkową ;) Nawet w Hogwarcie dało się pogadać przez kominek, choć wiadomo, jest to mniej prywatne i wygodne niż wykonanie telefonu.
Co do mugoloznastwa, nie wszyscy musieli chodzić na ten przedmiot. Harry i Ron nie chodzili na ten przedmiot. Poza tym zawsze można się było z niego wypisać, tak jak z wróżbiarstwa. A co do pociągu, można było się do Hogwartu dostać w inny sposób, np. latający samochód (tak jak w komnacie tajemnic) czy błędny rycerz, sieć fiuu i świstoklik.
Hej mógłbyś nagrać odcinek dlaczego Snape nie pojawił się na kamieniu wskrzeszenia nawet na chwilę . to prawda byli wrogo nastawieni przez te wszystkie lata ale Snape zawsze czuwał nad Harrym zaraz po bitwie o Hogwart zmarli są ustawiani obok siebie w wielkiej sali ale ciało Snape nie ma czy mógł przeżyć ? jak wiemy Snape nie został zabity przez Voldemorta tylko przez Nagini i Snape mógł być przygotowany na to że nie zostanie zabity przez Voldemorta tylko przez nagini bo czarna różdżka służyła mu i przygotował się na to i wziął Eliksir odtrutkę na węża
Co do Filcha jako woźnego to jak dla mnie ten wątek jest na swój sposób tragiczny. Bo zatrudnienie osoby niezdolnej do korzystania z magii do dość niewdzięcznego zajęcia woźnego, gdzie jeszcze nie mógł się nawet wesprzeć magią trochę kojarzy mi się z kolejnym przejawem czarodziejskiej arogancji i poczucia wyższosci nad tym, co niemagiczne. Bo trochę tak wygląda zatrudnienia charłaka akurat jako sprzątacza i stróża nocnego, kiedy (jak wspomniano w filmiku) nauczyciele dzięki czarom pewnie mogliby wykonywać te obowiązki bez porównania efektywniej. Tak jakby pomyślano sobie "pokażmy uczniom, że my, czarodzieje, to pogłebiamy wiedzę, cieszymy się prestiżem, a taki charłak to sobie co najwyżej zamiatać podłogi może". Nawet jeśli nie taka była intencja (może też ta manifestacja wyższosci nad charłakiem Filchem była trochę nieświadoma), wciąż wygląda to dość źle i daje mało wychowawczy przekaz uczniom, szczegolnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że świat magiczny niesamowicie przesiąknięty jest wątkami czystości krwi, wyższości czarodziejów nad mugolami itp.
1. Tiara przydziału to magiczny artefakt, więc możliwe że brała pod uwagę przyszłe cechy dominujące kierując osoby do domów tak aby mogły one rozwinąć je w odpowiedni sposób i stać się najlepszą wersją siebie. Przynależność do danego domu nie oznaczała przecież że studenci nie mogli ze sobą rozmawiać, spotykać się czy mieli różne zajęcia, więc jak najbardziej mogli w sobie różnorodność rozwijać. Było powiedziane, że na czas nauki dom zastępuje rodzinę i patrząc na relacje osób w poszczególnych domach, faktycznie widać było bliskość cech charakteru która w dobry sposób wpływała na uczniów przez co całoroczna rozłąka nie wpływała na nich aż tak destrukcyjnie, a Harremu wręcz tą rodzine zastąpiła, przez co chłopak mimo iż w domu był traktowany podle, rozwiną w sobie empatię i wiare w siebie co potem zaprocentowało w walce z Voldemortem. 2. Do Hogwartu nie można się było teleportować ze względów bezpieczeństwa. Podróż pociągiem to tradycja, tak jak przepłynięcie jeziora przez pierwszorocznych. Można było dojechać w inny sposób - Ron i Harry w końcu dolecieli do Hogwartu samochodem, ale nie było to do końca bezpieczne ze względów na otaczającąc Hogwart lasy i jeziora, wiadomo jak się skończyła ich podróż, wylądowaniem na bijącej wierzbie, uszkodzenie jej i przy okazji prawie nie skończyłoby się to zgonem również naszych głównych bohaterów. Podróż pociągiem więc stanowiła tradycje, połączoną z pewną dozą weryfikacji. Dodatkowo studenci i tak musieli zrobić zakupy na ulicy pokątnej, więc musieli się fizycznie zjawić tam przed wyjazdem do Hogwartu.
Dlatego w punktach zbiorczych zaczęto korzystać ze świstoklików. Spowodowało to problemy już na samym początku. Nawet jedna trzecia uczniów nie przyjechałaby co roku, tracąc czas lub nie mogąc znaleźć dyskretnego zaklętego obiektu, który przetransportowałby ich do szkoły. Przyznając, że nie było to idealnym rozwiązaniem problemu transportu szkolnego, Ministerstwo Magii nie znalazło dopuszczalnej alternatywy. Powrót do nieuregulowanej podróży z przeszłości był niemożliwy, a jednak bezpieczniejsza droga do szkoły (na przykład, pozwalając na kominek z użyciem proszku Fiuu) była silnie oparta przez kolejnych dyrektorów, którzy nie życzyli sobie tego[1].
Dalej najbardziej mnie boli to jak płytko uchwycono sens magii, nie ma żadnych widocznych barier, moc zaklęć jest umowna, trudność nauczenia też. Nawet taka głupia mana czy to, że musisz jakiś czas po zaklęciu odczekać mogłoby jakoś pomóc
Podział na domy nie izoluje od siebie uczniów, mysle ze to miało byc cos w stylu klas, tyle ze klasy nie maja wspólnych zajec(nie w Polsce), a uczniowie w hogwarcie byli pomieszani na lekcjach. A rywalizacja nie musi byc zawsze niezdrowa
No siema. Piszę ten komentarz o którym mówiłem :D może w Hogwarcie liczyli, że te dzieciaki z mugolskich rodzin ich wyręczą i opowiedzą dziecią z magicznych domów całe mugolskie życie przez te 7 lat wspólnej nauki, i spania w jednej celi. Oj przepraszam, dormitorium :D te klitki były wspaniałe.
1. Wg mnie absurdem tak czy inaczej było zatrudnienie Lupina. O ile normalnie był zwykłym człowiekiem, o tyle co jeśli jakiś uczeń wszedłby do jego gabinetu, a on przebywał by tam w formie wilkołaka? Jaka jest gwarancja, że Lupin nie zaatakowałby w odruchu obronnym, jak Dziobek? Jak wiadomo, samo PODRAPANIE przez wilkołaka i to w LUDZKIEJ FORMIE, powodowało nabycie pewnych cech. 2. W "Więźniu Azkabanu" widzimy, że Lupin transformuje się dopiero gdy oświetla go księżyc. Nie wiem, czy unikanie jego światła może chronić przed przemianą, ale jeśli tak, to czemu Remus nie mógł zaszyć się w jakimś ciemnym miejscu, albo nwm jakieś magiczne rolety, nieprzepuszczające światła do jego gabinetu.
2:38 osobiście uważam że tiara nie wybierała tak naprawdę domu dla ucznia na podstawie jego cech osobowości, a tego co podziwia i ceni. Jeśli cenisz lojalność trafisz do Hufflepuffu, jeśli odwagę i męstwo to do Gryffindoru, a jeśli ważna jest dla ciebie ambicja i spryt to do Slytherinu zaś jeśli cenisz Kreatowyność i mądrość to do Ravenclaw. Bo jeśli faktycznie na podstawie osobowości mieliby trafiać do domów, to faktycznie nie ma to sensu. Przecież pierwszoroczniaki to dziesięcioletnie dzieci które dopiero poznają świat i się rozwijają. Spójrzmy na przykład na Nevilla. Czy on w pierwszym roku nauki nadawał się do Gryffindoru? Według mnie nie, bo był tchórzliwy i fajtłapowaty. Jasne, potem Neville stał się koksem, ale trzeba zauważyć że zdążył dorosnąć i faktycznie podszkolił się w magii oraz przebywał w towarzystwie osób które Ceniły podobne ideały, co pozwoliło je w nim utwierdzić
Mnie zastanawia fakt, że w Hogwarcie nie było funkcji wychowawcy klasy tylko byli tam opiekunowie domów. Taka np. McGonangal miała pod opieką wszystkie siedem roczników uczniów. (Czyli co najmniej 70 osób jak nie więcej) Jedna osoba nie jest w stanie zająć się taką ilością osób ani nawet zapamiętać ich imiona. Poza tym było tam wyraźne przyzwolenie na nękanie. Nie mówię tutaj o Umbridge (której praktykom sprzeciwiało się grono nauczycielskie) Snape znęcał się nad Neillem (gdy groził, ze otruje jego ropuchę na zajęciach) Neville na tyle się go bał, ze bogin przybrał postać nauczyciela eliksirów. Snapa był wyraźnie niesprawiedliwy wobec gryfonów i Harrego którego nienawidził. (Podejrzewam że Lupin mógł też faworyzować gryfonów i źle traktować ślizgonów ale nie mam na to dowodów) Przemoc w szkole między uczniami jest częsta również w świcie mugoli. Boli mnie za to to, że w Hogwarcie ale nikt z tym nic nie robił. James Potter znęcał się nad Snapem (Lucjusz Malfoy go podobno bronił nie nauczyciele) Tak samo Draco Malfoy, Crab i Goyle znęcali się nad Nevillem za cichym przyzwoleniem Snapea. Snape udawał że nic się nie stało w momencie gdy rzucono klątwę na zęby Hermiony i cudem pozwolił jej pójść do skrzydła szpitalnego nie kajając żadnego ze ślizgonów. Dodatkowo zamiast odebrania punktów i szlabanu popularną praktyką było rozmawianie z opiekunem domu gdy uczeń nabroi. Wątpię, że Snape kiedykolwiek pociągnął Malfoya do odpowiedzialności. Dodatkowo nauczyciele mieli całkowitą dowolność w programie nauczania. Wróżbiarstwo, obrona przed czarną magią i opieka nad magicznymi stworzeniami były prowadzone w zależności od opinii nauczyciela co jest najważniejsze. Nie było żadnego z góry ustalonego programu nauczania. Chyba że "podręcznik" do obrony przed czarną magią stworzony przez Ministerstwo w piątej części.
w książce dosłownie jest napisane, że w dormitoriach mężczyźni nie mogą wchodzić do pokojów kobiet a kobiety, mogą wchodzić do pokojów mężczyzn, ponieważ do kobiet można mieć w kwestiach "seksualnych" więcej zaufania jednocześnie samo zabezpieczenie, to znikające schody i przejście zmieniające się w zjeżdżalnię jeśli to nie jest absurd, to nie wiem co nim jest xd
@@kirmarks02 Tym większy jest to absurd, że niby to takie niebezpieczne, a i tak nawet w ministerstwie magii się tego używa. W ogóle wycieranie sobie gęby bezpieczeństwem przez szkołę, która zabiera dzieci do zakazanego lasu w ramach kary, ma płaczącą wierzbę łamiącą kości i tysiące innych niebezpieczeństw, jest co najmniej śmieszne.
5:10 nie każdy pierszoroczny umie sie teleportować, a co dopiero sam gdyby rodzice byli mugolami tak jak w przypadku Hermiony poza tym jak wspomniał Dumbledor po pierwszych teleportacjach można zwymiotować a w nowej szkole nie fajnie jest puścić pawia na pierwszym wrażeniu
Mówisz o podziale na domy. To nie jest wynalazek Rowling. Domy i ounktacja, to wbrew pozorom dosyć popularne rozwiązanie w UK. Syn mojego kuzyna chodzi do takiej szkoły.
Z tym pisaniem, czytaniem i liczeniem - wszystkie dzieci, także t z czarodziejskich rodzin szły wcześniej na 4,5 lat do mugolskiej szkoły - od 6, 7 r.ż. Chociaż nie rozumiem, dlaczego w takim razie nie potrafią obcować z mugolami. Być może niektóre z nich były uczone w domu, ale myślę, że większość jednak chodziło do mugolskiej podstawówki, właśnie po to, by mieć podstawową wiedzę. A woźny to coś, żeby uczniowie się bali łamać zadady. To podobnie jak z nauczycielami w polskiej szkole.
O ile co do motywów zatrudniania na woźnego harłaka nie mam pomysłu to co do jeco harakteru już bardziej. Stanowiłoby to nie tylko motywację do bardziej rygorystycznego pilnowania regulaminu (choć matody kija zdecydowanie nie pochwalam) ale jednocześnie stanowiło sporą przeciwwagę dla energii będącej "paliwem" dla Irytka. Sam w odcinku o nim twierdziłeś że jest emanacją i odzwierciedleniem uczniów
Mnie bardzo ciekawie jak reagował brytyjski (mugolski) system oświaty na to, że co roku z obiegu szkolnego wypadało kilku(nastu) jedenastolatków. Przeciętny nabór na rok (na podstawie filmów) wynosił 5 chłopaków i 5 dziewcząt na dom, czyli ok. 40 dzieciaków (wliczam czystokrwistych, mieszańców i mugolaków).
Faworyzacja Snape'a nic nei dawała bo był sam jeden zwolennikiem tego domu wśród nauczycieli. Reszta pedagogów którymi nawet nie byli bo wystarczyło się znać na przedmiocie by zostać nauczycielem faworyzowała Gryffindor. Nawet opiekunowie innych domów.
Psychologia uważa, że są dwie szkoły i tak, charakter może być wrodzony lub navywany w zależności od szkoły psychologii. Ja osobiście uważam, że jest wrodzony i plastyczny. Także te domy nie są głupie w tym kontekście.
Ekspres Hogwartu to był tylko dla uczniów, dlatego że oni jeszcze nie mogli sami się teleportować i pewnie zostało to jako tradycja, tak samo jak sowy z listami. Zapewne w ówczesnych czasach listy z przyjęciem do Hogwartu mógł dostarczać zwykły listonosz, a jednak używali do tego poprzedniego środka. Co do nauki pisania i czytania to Hogwart był szkołą magii a nie podstawową. Być może istniały takie szkoły dla czarodziejów, które uczyły podstaw o otaczających ich świecie, tak samo jak ich mugolskich rówieśników i dopiero potem nabywali wiedzę w szkole magii.
Moze to bylo kiedys, bo zauwazylam ze mlodsi czarodzieje umieli sie zachowywac na rowni z mugolami. I wydaje mi sie, ze po prostu nie bylo mowy o typowo mugolskich zajeciach.
Mugoloznawstwo według Hermiony było nie przydatnym przedmiotem - sama przez co najmniej rok chodziła na nie - gdyż nie uczyli oni niczego co by się im przydało. Tak wiem była ona mugolką, ale to sprawiało, że miała lepsze spojrzenie na ten przedmiot. Co do edukacji zdaje się większość dzieci z magicznych rodzin nie trafiała do żadnej szkoły. Edukacja nie była obowiązkowa i raczej była płatna (w jakimś zakresie, ale mogę się tytaj mylić), ale to tylko ona dawała szansę, a raczej Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne (Owutemy) dawały szansę na pracę m.in. w ministerstwie, w banku gringota czy też jako aurorzy. (oczywiście mowa o ministerstwie magii rządzącym Wielką Brytanią, w innych krajach mogło być inaczej). Podejrzewam, że studia (takie jak brat Rona Charles studiował smoki) wymagały zdanych na odpowiednim poziomie egzaminów.
Coś się popsuło i były wyłączone komentarze nie wiem czemu, a widzieliście normalnie miniaturkę?
Ta
Ja nie mam miniatury
Za pierwszym razem w moich newsach nie było miniaturki, a po przeładowaniu oglądanego materiału "wyłączyły się" komentarze, ale teraz chyba spoko.
Ja miniaturki też nie widzałem.
właśnie odpaliłem z głównej i brak miniaturki brak mmiałem
W hogwarcie była duża inflacja punktowa więc w pierwszym roku 5 punktów za trola to było bardzo dużo w porównaniu z 20 za konewkę na piątym roku
Albo jak Malfojówka odbierał i dawał pkt za gówno :D
xD
W tym świecie inflacja we wszystkim działała :D
System walutowy przeżywał dużą - jeszcze nie hiper - inflacji
XDXDXD
A mówiłem podnieść stopy procentowe
5:12 Według mnie absurdem jest, że Peron 9 i 3/4 był praktycznie jedyną drogą uczniów do Hogwartu. Oznacza to, że każdy musiał jechać do Londynu. W przypadku rodzin czarodziejskich nie wydaje się być to aż tak dużym problemem, ale co z mugolakami? Lepiej - co jak ktoś mieszka na północy Szkocji? Musi specjalnie jechać do Londynu mimo, że mieszka nie aż tak daleko od szkoły?
W 5 części Harry i reszta dotarli do szkoły błędnym rycerzem, więc może są inne tylko nie było okazji ich przestawić.
@@Olivi.a Raczej "Błędnym" (a żeby dodać jeszcze więcej zawiłości kolorystycznych: w książce opisywany jest - przynajmniej w polskim tłumaczeniu - jako czerwony, a w filmie jest fioletowy)
Musieli pojechać tam raz w roku nie jest to jakiś wyczyn patrząc na to jak studenci jeżdżą na studia pociągiem do uczelni.
Ja się cały czas zastanawiam co z dzieciakami z Hogsmid (czy jak to się pisze) no bo chyba jakieś musiały tam mieszkać... Też musiały dostać się do Londynu skoro śmiało mogły przejść droga, którą chodzili uczniowie na 3 roku i wyższych podczas roku szkolnego?
skoro Harry i Ron mogli tam polecieć starym trabantem, no to chyba jasne, że można się tam było dostać innymi sposobami.🤷🏻♂️🤷🏻♂️
Z mugoloznactwem jest ta sprawa, że było zwyczajnie nieobowiązkowe, jako przedmiot, który dany uczeń może sobie wybrać na rzecz np. wróżbiarstwa, czy opieki nad magicznymi stworzeniami, więc taka pani Weasley mogła zwyczajnie się tego nie uczyć. Chociaż to, że pan Weasley nie wiedział o wielu rzeczach, a przecież miał ten przedmiot i z nim pracował... bronić może się to jedynie tak, że nauczyciel znowu był do dupy xd
"Jasiu dlaczego nie umiesz liczyć? Bo matematyka była nieobowiązkowa i wybrałem sobie dodatkowe godziny W-F-u"
Przecież w książkach Hermiona wspomina, że to był beznadziejny przedmiot i z niego zrezygnowała, bo uczono na nim rzeczy które w żaden sposób nie są przydatne :)
@@mariuszdabrowski9115 tego nie pamiętałam xd
@@karolm476 ale no też pewnie zasada czystej krwi, gdyby daliby go jako obowiązkowe to taki Malfoy zrobiłby petycję i wycofał przedmiot
Pan Wesley robil w dzisle "niewlasciwego wykorzystania przedmiotów mugolskich", sam fascynowal siw mugolami, a tymczasem nic o mugolach nie wiedzial.
To tak jakbym ja fascynowal się rybkami, a nie wiedzial ze w akwarium potrzebna jest woda.
Kwestia pociągu: wygląda na to, że czarodzieje gdzieś do drugiej połowy XIXw akceptowali mugolskie wynalazki, stąd pociąg mógł być, ale musiał to być parowóz. Podobnie akceptowali dużo wcześniejsze wynalazki, jak np. druk (nie mamy skrybów przepisujących książki, i kupuje się je w księgarni, a nie magicznie kopiuje np. ze szkolnej biblioteki). Widocznie dopiero gwałtowny rozwój mugolskiej techniki podczas rewolucji przemysłowej spowodował, że czarodzieje nie chcieli "zmugoleć" (skoro nagle bez magii można było mieć bardzo dużo udogodnień zarezerwowanych dotychczas dla czarodziejów) i postanowili się odciąć.
Cos w tym jest.
W "fantastycznych zwierzetach" ma sie wrazenie ze czarodzieje sa znacznie bardziej nowocześni niz w sadze.
Z drugiej strony to ameryka.
@@romanprzybylski7679 "sa znacznie bardziej nowocześni niz w sadze" - coś mi się zdaje, że chyba w ogóle trudno jest kręcić sequele...
1. Bardzo trafna uwaga odnosnie braku zadnych regul odnosnie przyznawania punktow
2. Domy w Hogrwarcie tez ladnie wypunktowane, taki podzial i powszechna niechec do Slizgonow lepiej rekrutuja smierciozercow niz sam Voldemort.
Warto tu tez zwrocic uwage na nierowne warunki zycia w tych domach. Gryfoni - wypasiona wieza, Krukoni - wypasiona wieza (swoja droga nie powinni sie moc z tych wiezy nawzajem widziec?), Puchoni jakas nora na parterze przy kuchni i kiblach, a Slizgonow pod jezioro do lochow, chyba dlatego aby do kazdego dotarlo ze to jakies robactwo co nie powinni wychodzic na swiatlo dzienne.
Kazdy mialby po wiezy i byloby sprawiedliwie.
3. Co do tragicznego radzenia sobie czarodziejow wsrod mugoli... Swiat HP jest tak naprawde bardzo okrutny, oparty na brytyjskim systemie klasowym, bardzo mozliwe ze czarodzieje po prostu nie chcieli interesowac sie takimi miernotami jak mugole wiecej niz absolutnie musza.
To oczywiscie nie wyjasnia czemu np ojciec Rona, w teorii zafascynowany mugolami nie wiedzial o nich niemal nic, nie wpadl na to by wypozyczyc encyklopedie i poczytac, podlaczyc telewizje, tlumaczyc mu trzeba bylo... Moze po prostu magia uszkadza umysl uzytkownika? Jak ktos jest bardzo dobry, jak Dumbledore, i poprawnie wykonuje zaklecia zachowuje rozum do konca zycia, ale przecietniacy z biegiem czasu powoli idiocieja, i na koniec zycie koncza jak Bathilda [chyba tak miala na imie], w ciemnej, brudnej chacie, zdziecinniala.
Warto tu tez zwrocic uwage na to co sie dzialo z dziecmi czarodziejow przed Hogwartem. Taki Ron na pewno nie chodzil do mugolskiego przedszkola, wiec co on robil przez pierwsze 9 lat zycia? Gapil sie na plakaty na scianach? Szczura glaskal? Zreszta to ciekawa postac w negatywnym tego slowa znaczeniu, nie dowiedzial sie nic odnosnie swiata mugoli a takze kompletnie nie interesowal go swiat czarodziejow, na samym poczatku sagi wiedzial o Hogwarcie mniej niz Hermiona z mugolskiej rodziny ktora co nieco poczytala... Jedyna sytuacja kiedy zaskoczyl wiedza to znajomosc bajek dla dzieci i wyjasnil Harryemu jak dzialaja magiczne obrazy i czekoladowe zaby.
4. Pociag akurat mogl byc elementem tradycji
5. Filch, pomijajac juz to ze skoro jako charlak chcial pracowac w Hogwarcie to chyba byl masochista, to pieknie obrazuje zerowa pomoc psychologiczna w tym swiecie. Mamy Filcha z wiecznym fochem, mamy Snape'a z wieloletnia gleboka depresja, mamy Bathilde ktora zdziecinniala i na starosc zyla samotnie w brudnym domu, mamy ojca Luny, tez samotnego, ktory gleboko przezyl smierc zony, Merope ktorej nie poslano do Hogwartu i byla pomiatana przez rodzine... Zadnej pomocy, nikt z nimi nie pogadal, zaden czarodziejski MOPS sie nimi nie zainteresowal.
W sumie odnosnie punktu 5, autorze, pomysl - film o tym jak bardzo okrutny i niesprawiedliwy byl swiat HP. Tu mozna by bardzo wiele zarzucic.
Rowling jako Brytyjka jest wychowana na Dickensie i Henrym Jamesie. Cały HP jest mega dickensowski i trudny dla zrozumienia pod tym względem przez innych ludzi niż Brytyjczycy. Jeśli chodzi o zrozumienie tej mentalności dickensowskiej to świetnie opisuje to Henry James w swoich powieściach.
O Dickensie:
"W licznych powieściach dał wyraz wrażliwości na niesprawiedliwość, krzywdę społeczną i bezduszność praw wobec ludzi ubogich. Realistyczny i drobiazgowy opis środowisk społecznych (mieszczańskich, biedoty miejskiej) zespalał z romantyczną atmosferą baśniowości i liryzmem. Stał się kronikarzem życia ówczesnego Londynu. Często utrwalał postacie dziwaków i ekscentryków o rysach karykaturalno-groteskowych."
Klasyczny swiat HP tak samo ciezki jak losy Małej Dorrit
@@Cloud-x9m Powiem szczerze ze zupelnie nie znam klimatow dickensa, ale z tego co piszesz to nie bardzo widze to w HP. W sensie - jasne, widac pewne tendencje, biedni ok, bogaci nie ok. Tylko ze to dalej bardzo "silowe" spoleczenstwo, jak sie trzyma ktos blisko silnych i wplywowych [Dumbledore] to on jakos pomoze, podciagnie punkty, a jak ktos jest spolecznie malo uzyteczny [pan Longbottom] to niech siedzi na swoim zadupiu, przezyje to przezyje, umrze to umrze.
Hermiona miala ten swoj front odnosnie skrzatow domowych, ale nawet ona przez 7 tomow nie zwrocila uwagi ze w tym swiecie spoleczenstwo czarodziei wbrew pozorom zupelnie o swoich nie dba, jak ktos nie jest przydatny wylatuje na margines.
Mhm, ciekawe czy slaba pensja Artura Weasley nie byla efektem tego ze jako ktos z nizszej klasy spolecznej po prostu nie mogl zarabiac wiecej...
No to chyba powinienes sie zapoznać jezeli pojąłes się wejścia ze mną w polemikę na podstawie cytatu.Slowo wrazliwosc uzyte w cytacie nie odnosi się do tego ze Dickens sie roztkliwial nad biednymi i słabymi. Wrecz przeciwnie, byl mega surowy. Jego powieści sa takie ciężkie i surowe, no wlasnie takie jak Harry Potter momentami. Dokładnie tymi które opisałeś w swoim komentarzu. On sam pisał w depresji przynajmniej niektóre powieści, tak jak Rowling. Klimat opisany w powieściach Dickensa bardzo przypomina klimat Harrego Pottera. A wrazliwosc polega na tym ze masz poczuc ten klimat absurdu czy ignoracji, czy niemocy, a nie ze biedni vs. bogaci.
Opis fabuly jednej z powiesci Dickensa: Tytułowy bohater, sierota, zostaje umieszczony wraz z innymi pozbawionymi rodziny dziećmi w sierocińcu, w którym cierpi głód, zimno i nieludzkie traktowanie, prowadzące do licznych zgonów dzieci. Oliver, któremu mimo wszystko udało się przeżyć, w dniu swoich dziewiątych urodzin zostaje zabrany do kolejnego przytułku, w którym ma „zdobyć wykształcenie i nauczyć się pożytecznego rzemiosła”. Głodzony i poniewierany, zostaje wyrzucony, gdy prosi o dokładkę i odtąd próbuje samodzielnie dać sobie radę w życiu. - widac od 1 do 7 części HP jak bardzo Rowling jako brytyjka czerpie z Dickensa calymi garściami. Sieroty, sierocince, mniej lub bardziej surowe traktowanie,odmiana życia chłopca, czy znęcanie się. Po prostu widac jaki koloryt ma miec troche świat HP i jaki w sumie ma.
@@Cloud-x9m Ok, dzieki, teraz duzo wiecej rozumiem. Faktycznie pasuje :)
Puchoni też mieszkali w lochach, a okna podobno mieli nieco nad poziomem gruntu. To pewnie taka kara za bycie "przeciętnym". Oczywiście to taka aluzja bo Cedrik, ale też np. Ernie Macmillan nie byli przeciętni. Skoro temu drugiemu udało się zaliczyć SUMY z Eliksirów na wybitny przez pięć lat mając nauczyciela. który delikatnie mówiąc nie lubił nikogo kto nie był z jego domu.
Dziwi że nigdy Snape'a nie podkusiło by wpierdolić swojemu domowi 2137 punktów na start i reszcie obniżać konsekwentnie do 0 bo i tak wszyscy mieli wyjebane w to co nauczyciel odpierdalał.
Ja właśnie wykorzystałam przykład Dumbledora jako przykład postaci literackiej, której wybór życiowy miał wpływ na całe życie (nawet życia, np. uczniów)
Piękna sprawa❤️❤️❤️
Naprawdę bardzo, bardzo dobry wybór. Ciekawe, czy nauczyciel/ka okaże się na tyle ogarnięta, że potraktuje to tak, jak należy - jak prawdziwy literacki przykład wpływowego pająka (bez pejoratywnego znaczenia) stojący na równi z innymi postaciami, będącymi bohaterami utworów, które nieogarnięty nauczyciel uznałby za "lepsze" albo "głębsze". Notabene, Horacy Slughorn jest drugą taką postacią, drugim przykładem takiego człowieka. Jest on porównany przez Harry'ego do pająka tkającego wielką, rozległą sieć ludzkich losów, jednego złapie na przynętę i umożliwi mu karierę, drugiego przepuści, uznając za bezwartościowego. Różnica polega na tym, że tak jak Slughorn robi to z premedytacją i mając jasno określony cel, tak Dumbledore sam stał się na tyle wpływowy, że zwykłe przesunięcie przez niego krzesła może zmienić losy wielu ludzi. Jak sam mawiał, on również popełnia błędy, a ponieważ jest mądrzejszy od większości - jego błędy niosą za sobą bardzo poważne konsekwencje.
Wątpię żeby autorka nad tym wszystkim myślała, poprostu chciała opowiedzieć historie, a to że logika świata trochę kuleje to coś, czego pisząc tak dużą serię nie da się uniknąć.
Da się uniknąć, świat Tolkiena jest perfekcyjnie napisany 😙
@@just.tyna00 Ale J.K Rowling zaraz po napisaniu ksiazki je wydawala, by je jak najszybciej spieniezyc czyt. zarobic. Z tego, co slyszalem Tolkien i pare lat potrafil siedziec nad powiescia, rozmyslac nad nia i wylapywac wszystkie nonsensy i je poprawiac. Spory fragment jakiegos dziela nawet podobno spalil i napisal od nowa 😘
@@just.tyna00 George R. R. Martin też się kłania
@@just.tyna00 Może i perfekcyjnie napisany ale bohaterowie drewniani i wieje nuda
Mugoloznastwo było dla chętnych. Stąd tyle osób, które uznawały że sobie poradzą w kontaktach zmugolami i... sobie nie radzili. Jak dla mnie mugoloznastwo powinno być obowiązkowym przedmiotem dla tych którzy nie mieli styczności ze światem mugoli (dzieci mugoli lub mieszanych rodzin, albo rodzin żyjących bezpośrednio wśród mugoli).
do absurdów w zarządzaniu polską szkołą nadal im bardzo daleko
Na szczęście kary cielesne również zniesiono.
Noo bez kitu
3 lata temu, w mojej szkole nauczyciele nadal potrafili stosować takie metody ;)
@@mrcocoaboaro1516 ćwierć wieku temu, jak wychowawczyni złamała ostatni wskaźnik skończyła się pewna epoka
Oj tak brak mydła w łazienkach plecaki po parę kilo wypełnione książkami wiedzy której program szkolny nie przeje w miesiąc i testy z dupy które były robione po to by pokazać że nic nie wiesz czyli wiesz tyle ile nauczyciel z kompleksem nie spełnionego naukowca cię nauczył.
Ta seria jest świetna! uwielbiam twoje filmy!
O ile dobrze pamiętam szkoła miała jakieś tam zabezpieczenia, więc nie można było się do niej teleportować od tak. Samotna podróż pociągiem miała na celu uczyć odpowiedzialności za siebie, czy jakoś tak- to w książkach było wyjaśnione.
@@patriciam302 ale on mówił o braku zabezpieczenia przed odejmowaniem pkt a nie o terepoltaci xd
@@dawidgrabowiecki2852 Mówił też o braku innych sposobów dostawania się do Hogwartu, jak np. teleportacji.
No tak, dlatego mówiłem, że do Hogsmeade, a stamtąd już wozami jak z wycieczki
"To jak Hogwart nie był w stanie przygotować swoich uczniów do życia w otaczającym ich świecie zakrawa wręcz o patologię"
Tymczasem polski system edukacji
Co do sieciu fiuu zauważyłem pewien zgrzyt. Chodzi oto, że nie ma przed tym żadnego zabezpieczenia. Przecież sieć fiuu może zostać nie tylko użyta do podróżowania, przecież można też użyć tego np by się gdzieś włamać. Nawet twój największy wróg może cię odnaleźć jeśli wie gdzie mieszkasz. Nic nie podano o tym aby kominki jakoś mogły być zabezpieczone przed nieproszonymi gośćmi.
4:58 Ogólnie to tak: podróż do Hogwartu trwała długo, to fakt. Ale spójrzmy na to z innej strony -- uczniowie, którzy zazwyczaj znali niewiele osób ze swojego roku (mówiąc o pierwszym) byli "zmuszeni" usiąść gdzieś i zacząć z kimś konwersację chociażby z grzeczności. W ten naturalny sposób Harry poznał Rona i Hermionę. Jeśli chodzi o starszych uczniów -- przyjaciele mogli nie widzieć się większość wakacji, a właśnie w pociągu mogli usiąść i prywatnie porozmawiać na różne tematy, także chociaż podróż ta była męcząca z pewnością, uważam, że miała jakiś sens.
5:35 Jak Harry po raz pierwszy używał sieci Fiuu, to mimo wytłumaczenia mu przez Weasleyów jak to działa, zawalił. Czy jedenastolatkowie z mugolskich rodzin daliby sobie radę? Jeśli nie, to kogo by do nich wysłano do pomocy?
5:53 Osoby z mugolskich rodzin chodziły do szkół, to fakt. Jeśli chodzi o czarodziei, obowiązek podstawowego szkolnictwa leżał na rodzicach lub starszym rodzeństwie. W końcu jakby 11latek nie umiał pisać, to wszyscy by się skapnęli, że coś poszło nie tak. A idąc do Hogwartu wszyscy umieli pisać i w dodatku podejrzewam, że dość sprawnie, biorąc pod uwagę jak długie bywały prace domowe, a w końcu musieli się jakoś wyrobić
5:48 mogli też zrobić choćby magiczne lotnisko w świecie mugoli i lądownisko gdzieś w okolicach Hogsmeade a na samolot nałożyć takie same zaklęcia jak na pociąg, gdzie z powrotem to właśnie pociąg by ich zabierał
albo magiczny gimbus w rodzaju Błędnego Rycerza jeżdżący po całej Brytanii zbierający dzieciaki z pod ich domów
No nie mogli, bo pilotowanie samolotu to nie w kij dmuchał, a czarodziej pewnie do szkoły lotnictwa by się nie dostał xD Ale to by w sumie było świetne rozwiązanie dla mugoli, którzy o świecie czarodziejów wiedzą (jak np. rodziny Lily), a także szersza oferta prac dla charłaków.
Ja mam jeszcze jeden absurd, związany może nie tyle z samą szkołą, co ogólnie ze światem czarodziejów. Mianowicie - po kiego grzyba ukrywano istnienie czarodziejów przed mugolami. Niby po to, żeby uniknąć prześladowań z ich strony, ale to jest chyba możliwie najgorszy sposób na rozwiązanie tego problemu. Czarodzieje chcąc walczyć z dyskryminacją, sami ją uprawiają, bo każdego mugola z góry traktują jak potencjalnego prześladowcę. Poza tym ten sposób nie jest trwały, bo wymusza na czarodziejach ciągłe ukrywanie się, a napięcia z tego powodu nie będą maleć, tylko jeszcze bardziej narastać (wyobraźcie sobie mugola, który właśnie się dowiedział, że był od zawsze oszukiwany przez czarodziejów i ci wiele razy zmieniali mu wspomnienia bez jego zgody, bo np. niechcący wpadał na jakieś magiczne zwierzęta chodząc po lesie - na pewno ich polubi), co w sumie nawet widać po pogardzie jaką czarodzieje odczuwają wobec mugola, mimo że teoretycznie ta tajność, miała ich uczynić lepszymi od nich. Czarodzieje tak gardzą wszystkim co mugolskie a mogliby się od nich uczyć rozwiązywania tego typu problemów, bo nasze metody (czyli karanie wyłącznie tych, którzy prześladują, a nie wszystkich i akcje propagujące tolerancję), są etyczne, bo niewinni ie są z góry traktowanj jak winni i skuteczne, bo rozwiązują problem trwale (po pewnym czasie mentalność zmienia się na tyle, że już nie trzeba walczyć z dyskryminacją). Poza tym jest rzeczą niemożliwą, żeby cały świat tak się zgodził na tą tajność. Czy Rowling umiałaby podać choćby jeden przykład jakiegokolwiek prawa międzynarodowego, które byłoby przestrzegane przez wszystkie kraje na całym świecie? Co zrobią czarodzieje, jeśli pewnego dnia rosyjski minister magii powie "A d*pa tam - ujawniam istnienie magii, bo nie chce mi się wydawać hajsu na amnezjatorów i w ogóle babrać się z tym cholernym prawem." Jak będą chcieli zmusić jedną z największych potęg militarnych na świecie, żeby to respektowali? Albo spotkania z magicznymi zwierzętami - chodzić po lasach nikt nikomu zabronić nie może, więc czy czarodzieje chcą, mogą i uważają że warto nieustannie monitorować w czasie rzeczywistym wszystkie lasy na świecie, żeby w razie czego zmienić czyjeś wspomnienia, bo niechcący spotkał tam jakieś magiczne zwierzę? Cały ten pomysł z tajnością jest do bani i lepiej byłoby w ogóle nie poruszać tego tematu.
1. Rosja nie jest potezna militarnie nawet z Ukraina se srednio radzi
2. Potezni militarnie w swiecie mugoli moga byc slabi w swiecie czarodziejów
3. W mojej mugolskiej szkole bylo"nie obchodzi mnie kto zaczął"
4. Rowling robila ksiazke dla dzieci a analizujecie ją jako dorosli wiec wiadomo ze znadz8ecie mase absurdów
Część rzeczy może wynikać ze zmiany koncepcji historii tworzoną przez autorkę albo z niemyślenia o pewnych sprawach. Trudno jest czasami myśleć o rzeczach na co dzień błahych albo oczywistych. Nie zmienia to jednak istoty absurdów.
No cóż Brandonem Sandersonem to ona nie była, więc do mało czego przykładała większą uwagę, napewno niespecjalnie myślała nad mechaniką działania tego świata, ono poprostu działało i tyle.
Wgl. Ciekawi mnie czemu np. nora była budowana w taki dziwny sposób zamiast poprostu powiększyć jej wnętrza magią
@@januszholanki4790 Może Wesleyowie po prostu nie potrafili? Bycie czarodziejem nie oznaczało jakiejś wielkiej potęgi.
@@lucag8121 Zawsze mogli go po prostu zniszczyć i zbudować od nowa, w tym świecie w zasadzie nie było ograniczeń co możesz zrobić, jeśli znałeś odpowiednie zaklęcie
Najbardziej bezsensowne w Hogwarcie było to że na pierwszy m roku Harry odstał nową miotłę Nimbusa a rok później szkoła biednemu Wesleyowi nie dała kasy na nową różdżkę. W szkole jest głupie to że nie ma łazienki w dormitoriach ,a le są na każdym piętrze tylko uczniom o później porze nie wolno chodzić po korytarzach. Jest też nie logiczne to że uczniowie kupują nowe książki na każdym roku , zamiast odkupić je od starszych kolegów. Imaginarium zacznij wymieniać absurdy Gry o Tron byłoby ciekawie !
co do pytania z początku pierwszego odcinka. Nie, nie zastanawiałem się nad tymi absurdami czy czymkolwiek z innych odcinków. Dlatego właśnie to oglądam, żeby dowiedzieć się o rzeczach, które nie są podane wprost. Tak trzymaj! fajnie się oglada te odcinki zwłaszcza, że nie przepadam za czytaniem ksiazek
Mugoloznawstwo nie było przedmiotem obowiązkowym tylko do wyboru, nie każdy musiał chodzić, Harry i Ron nie chodzili a Hermiona zrezygnowała po roku. Może Molly też nie chodziła i nie byłoby dziwne w takim razie, że nie wiedziała jak nadać list gdyby nie miała męża fanatyka wszystkiego co mugolskie, którego praca polegała na znajomości mugolskich rzeczy a i on miał bardzo małą wiedzę jak na pasjonata. Wydaje mi się, że te zajęcia były typowymi zajęciami, na których uczy się suchych faktów a nie rzeczy naprawdę przydatnych do funkcjonowania w świecie tak jak np. zdolność mugoli do podnoszenia ciężarów była omawiana ale najwyraźniej nie uczyli jak korzystać z metra... Jeśli chodzi o technologie mugolskie to nie było tak, że czarodzieje od nich stronili tylko po prostu nie mogli z nich korzystać bo magia zakłócała działanie elektrycznych rzeczy więc żadne telewizory, telefony itp. nie działały w miejscach przesyconych magią takich jak Hogwart czy domy czarodziejów, wyjątkiem było radio ale ono też nie działało na elektryczność tylko na magię i może to był jedyny mugolski wynalazek, który mogli zaadaptować do swoich warunków...
Według tego co powiedziałeś Hogwart jest jak typowa Polska szkoła która na nic nie przygotowuje w normalnym życiu i ma chory system oceniania
No dokładnie. Na 5 roku uczniowie nie umieli kurwa absolutnie nic, Potter musiał ich uczyć dretwoty czy expeliarmusa, a oni kwitowali to soczystym "NIE WIEDZIALEM ZE POTRAFIE TAK DOBRZE CZAROWAC!!!". Rozumiem jakby to było na 1 roku, ale na 5?? Mam wrażenie, że prócz Hermiony i może jeszcze paru osób uczniowie nie robili w tej szkole absolutnie nic
@@jeanpablotwice6058 Jak nic? Wkuwali do egzaminów. Zasada 3Z. Zakuć, Zaliczyć, Zapomnieć 😀
@@adamd425 No i to jest dla mnie fascynujące. Jakbym ja się znalazł w takim uniwersum, to bym nie robił nic innego niż nakurwial by stać się ultra op. Dlatego tak mnie wkurwia postawa tych pajaców. To nie były nauki typu zapamiętaj budowe ameby ...
@@jeanpablotwice6058 cry more sojak
XD za dużo copium
Mi się wydaje, że Dumbledore ulitował się nad Filchem. Myślę, że czuł się potrzebny dzięki temu, że przebywał i pracował w Hogwarcie, nawet jeśli mówił co innego. To chyba ma nawet jakąś nazwę w psychologii
Moim zdaniem odniosłoby to odwrotny skutek - Filch czułby się upokorzony tym, że ktoś zatrudnia go z litości do brudnej roboty.
To to samo co zmuszać sieroty do kradzieży czy prostytucji mówiąc jednocześnie, iż dzięki tej "opiece" nie będzie głodne i że powinni "pracodawcom okazywać wdzięczność.
Poza tym czy Filch zasługiwał na litość że względu na swój sadystyczny charakter?
@@wojtekreliga3881 nie, no, porównywanie sprzątania do prostytucji jest chyba trochę za mocne. Może Filch gdzieś tam w głębi serca wierzył, że będzie w stanie jednak czegoś się nauczyć w szkole i Dumbledore, jako że z wiadomych względów nie mógł go zatrudnić np. jako nauczyciela, zaproponował mu w takiej formie pomoc, a Filch, w nadziei, że podłapie trochę wiedzy, uznał, że czemu nie. Nie wiem, na ile skuteczny jest Wmigurok, ale albo charłak faktycznie może do pewnego stopnia nauczyć się czarować dzięki praktyce, albo to zwykły scum 🥲
Dziekuje ci za ten odc @imaginarium 🔥😎🎖
To że wszyscy wbijali na dworzec, żeby odstawić dzieci na pociąg, nie było niebezpieczeństwem zdemaskowania świata czarodziejów, bo Ron powiedział kiedyś, że: mugole patrzą, ale nie widzą.
Nie no gdyby w Hogwarcie nie było podziału na domy to by już nie był Hogwart. A poza tym podział ten powstał, bo tysiąc lat temu nastąpił poważny konflikt między założycielami Hogwartu, w którym Salazar Slytherin nie chciał, by mugolaki chodziły do szkoły. Domy powstały, by do jego domu chodzili czarodzeje czystej krwi lub półkrwi. A co do rywalizacji, to przecież chyba każdy uczeń miał co najmniej kilku przyjaciół z innego domu, więc to też nie był jakiś poważny problem z relacjami.
Nie ma w sadze informacji o tym, że podział na domy nastąpił po sporze, wręcz przeciwnie. Na początku założyciele sami wybierali członków domu, dopiero później utworzhli tiarę przydziału. Natomiast po ich sporze Slyther8n opuścił Hogwart.
Założyciele Hogwartu sami wybierali uczniów, którzy chcieli uczyć. Ale zdawali sobie sprawe, ze gdy ich zabraknie to nie bedzie mial kto tego robić. Dlatego tez stworzyli tiare przydzialu i zaczarowali ją tak, żeby wybierala osoby do danych domów wg kryteriow ktorymi sami zalozyciele sie kierowali.
Z jednej strony oglądając tę serię mam takie "jejku, to tylko baśń dla dzieci", ale z drugiej strony takie drobiazgowe wyciąganie tych absurdów jest naprawdę fascynujące i ciekawe. :P
Akurat sam podział na domy jest OK, ale jak to robiono, już nie.
Mnie zawsze bawił fakt dojeżdżania do szkoły. Trudno mi jakoś uwierzyć, że nikt z Mugoli nie widział jak dzieci wbiegają w ściany? No i w sumie dlaczego akurat tak to rozwiązali? Skoro chce się ukrywać magię przed światem, to jest chyba... najgorsze możliwe rozwiązanie. Serio mogliby chociaż podstawiać pociąg na zwykłym peronie dla uczniów Hogwardu, (on nie był magiczny ja pamiętam), i wpuszczać tylko uczniów z odpowiednimi biletami. W latach '90 to spokojnie zdałoby sprawę, i magia pozostałby tajemnicą.
Ogółem czarodzieje w HP są... mało kompetentni jeśli chodzi o praktyczne myślenie, choć patrząc na to jak uczy Hogward to, chyba nawet zrozumiałe, że gubią się w świecie pełnym ułatwień i usprawnień.
Dobrze by było gdyby Rowling wymyśliła coś jak mgła w universum Ricka Riodana.
Nie każdy chodził na mugoloznawstwo, to był nieobowiązkowy przedmiot
Dlatego cieszę się, że czytałem ta książkę kiedy byłem "smarkiem" i nie musiałem zastanawiać się nad tego typu pierdołami. Cieszyłem się innością, stworzonym przez Rowling światem. Tego nikt mi nie odbierze. I milionom innych ludzi. Szukanie na siłę różnych dziwnych teorii, które mają sens, jest po prostu aktem tęsknoty za tym Światem. Nie oszukujmy się, Potter skończył się wraz z wydaniem 7. tomu, dla niektórych wraz z wydaniem 8. filmu.
Tęsknimy, chcielibyśmy wrócić do tamtych czasów. Ale czytając te książki po raz enty, po prostu kierujemy się tamtejszą logiką.
Przekombinowany materiał. Rozkładasz na czynniki pierwsze i wytykasz głupotę rzeczy, które Rowling wymyśliła w pierwszej części, przeznaczonej głównie dla dzieci i młodszych nastolatków.
A może lekkomyślne zarządzanie szkoła, i narażanie uczniów na niebezpieczeństwo miało na celu przygotowanie ich do życia w pełnym niebezpieczeństw w świecie magi?
Ty tak serio czy śmieszkujesz sobie xD
Dlatego w gimnazjum sie walczylo o przetrwanie z 3klasistami
Może zamiast normalizować niebezpieczeństwa świata magii, powinno się starać o uczynienie świata magii bezpieczniejszym?
To mamy tereaz uczniom liceum organizować igrzyska śmierci?
Niegłupie, selekcja naturalna :D
Dyro: nie wchodź do korytarza na trzecim piętrze
Uczeń **wchodzi i tak**
Puszek **zjada ucznia**
Dyro: 🤷🏻♂️
Czekałam na to ❤️
Jak zawsze świetny odcinek :D
Według mnie pociąg akurat nie jest takim absurdem. Może być formą przeciwdziałania wykluczaniu (choć nie wiem jaki ma to sens w Hogwarcie). W końcu mugolaki jakoś się do szkoły dostać musiały, a gdyby wszyscy magiczni rodzice w inny sposób dostarczaliby swoje dzieci, to w pociągu zostałyby tylko dzieci niemagicznych rodziców, więc z góry wiadomo by było, że Ci z pociągu to "szlamy". Pociąg to też świetna okazja na poznanie innych dzieci, możliwość porozmawiania o wakacjach. Pierwszoroczniacy mają szansę poznać się na wzajem bez przypiętej im łatki domów. Taka podróż bez rodziców to też zupełnie inne emocje, lepiej, żeby cały stres i inne silne emocje rozproszył się tam, niż w murach szkoły pierwszego dnia.
To trochę tak jak u nas. Nie zastanawiamy się, czemu rodzic nie odstawia dziecka pod wskazany ośrodek, kiedy jedzie na kolonię. Tylko pchamy je do zbiorowego środka transportu własnie po to, aby poznały się i wdrożyły w ten inny świat i zwyczajnie zaczęły ekscytować od siebie nawzajem. Jest wielu rodziców, którzy mimo, że mają blisko do miejsca docelowego, to specjalnie odwożą dzieci na autokar, aby miało szansę się z kimś zakumplować przed akcją właściwą ;)
Plus z perspektywy wychowawcy kolonijnego. DUŻO ŁATWIEJ jest ogarnąć organizację, kiedy duża grupa dzieci przybywa na raz autokarem, niż cały dzień są dowożone przez rodziców o różnej porze, w różnej ilości.
No ma to sens faktycznie 😀
-Slytherin uczucie zdobył Puchar Domów. 5000000 punktów dla gryfonów !!!
-profesorze Dumbeldore. Czy to jest fair?!
-to moja szkoła i ja tu ustalam zasady!
Jazda pociągiem to pewnego rodzaju tradycja, tak samo jak przeprawa pierwszoroczniaków przez rzekę łódkami. Zachowanie elementów tradycji.
Chcę wiecej- 3 to za mało, nie musisz robić od razu w jednym tygodniu...ale proponuję też coś w stylu charakterystyka każdego nauczyciela, najgłupsze sceny/rozwiązania między książką a filmem :) jesteś mega i jak mam zły nastrój to wiem, że na kanale bedzie coś, co mi go poprawi!!!!
Będą jeszcze inne, o przestępczości mam sporo przykładów i o zarządzaniu ministerstwem, trochę też o Voldemorcie i jego działaniach, ale o szkole się już kończy, nie chcę wymyślać na siłę
@@imaginariium rozumiem, i tak bede oglądać:***
Ogólnie pomysł z domami w takiej szkole jest ciekawy dodaje kolorytu, tworzy rywalizację, która pomaga w nauce i stawaniu się lepszym. Jest to też hołd dla założycieli Hogwartu. Tylko tutaj nabrało to trochę patologicznego charakteru bo ze Slizgonów tym sposobem przydziału robi się złoczyńców. Nawet mieszkają w lochach jak na złoczyńców przystało. Coś jak więzieniu gdzie kogoś za podatki zamknie się razem z mordercami. A potem człowiek wychodzi gorszy niż był.
Świetny jak zwykle odcinek, ale akurat w nim zabrakło moim zdaniem trochę uwzględnienia czynnika ludzkiego:
2:47 -> Uczniowie Hogwartu nie mieli zakazu kontaktu z uczniami z innych domów, a zawężenie grup rówieśniczych to naturalny proces, zwłaszcza w wieku młodszym, a także później, czego np. dowodzi istnienie np. bractw Fraternity w USA etc. W kwestii domów dla mnie np. zagadką jest, czy dom w Hogwarcie można było zmienić, bo logicznie byłoby to wskazane, w odpowiednich okolicznościach, a nie było w żadnej części nawet wzmianki o takiej sytuacji.
3:44 -> Czarodzieje nie znali się na świecie mugoli, bo w większości nie było im to potrzebne. Również ze względu na poczucie wyższości (vide Slytherin), a przynajmniej elitarności (vide reszta). Nie oszukujmy się - z wyłączeniem kilku osób z sagi, wyjątkowi względem mugoli czuli się wszyscy czarodzieje. Znając trochę mechanizmy socjologiczne można założyć, że mugolaki nawet bardziej niż czystokrwiści. :)
5:05 -> Pociąg to kwestia inicjacyjno - socjalizująca. Gdyby wszyscy wyskakiwali z kominków w Hogwarcie albo aportowali się z rodzicami, w Hogwarcie lub przed nim stawiłby się tłum, a pierwszoroczniaki poznawaliby się dopiero na kolacji bądź w pokojach wspólnych. Kilkugodzinna podróż siłą rzeczy zmuszała ich do rozmów i przełamywania lodów, tworzenia pierwszych przyjaźni i antypatii. Gdyby nie to, mieliby o wiele większy problem z pokonaniem stresu. Jeśli chodzi o pociąg, to powinien być obowiązkowy tylko dla pierwszoroczniaków, albo klas I-III a dla reszty dobrowolny. Skrycie uważam, że mogło tak być, a bohaterowie sagi przez wszystkie następujące po pierwszym lata spotykali się tam z własnej woli, bo co jest fajniejszego niż kilka godzin w pociągu, z rodzicami coraz dalej, a kumplami i koleżankami bliżej. :) Nie wierzę też, żeby nie było w podróży opiekunów, ktoś musiał ich pilnować, zwłaszcza starszych :)
6:45 -> Pan Filch, czy jego poprzednicy, zatrudniani byli w szkole z dobrej woli czarodziejów, w wielu firmach tworzy się niepotrzebne stanowiska, które utrzymują "na powierzchni" ludzi starych bądź ludzi wybrakowanych. Charchłaki też były częścią tego świata, w miarę możliwości równouprawnioną, a nawet niekiedy istotną, na przykład przy okazji łączniczej misji pani Figg.
Pozdrawiam, dzięki za Twoją pracę, świetny kanał.
P.S. "Czy w Hogwarcie można zmieniać domy?", albo "Czy był tylko jeden Ekspress do Hogwartu?" to chyba spoko tematy na kolejne odcinki. :)
5:49 według mnie szkoła była objęta sspecjalnym zaklęciem które uniemożliwiało przeteleportowanie sie do szkoły
przynajmniej dopóki dambldoor żył
bo była :) nie można się teleportować na terenie Hogwartu.
Dokladnie. Hogwart byl jedna z najpotezniejszych twierdz w swiecie magii. Bylo na niego narzucone wiele zaklec. Np takie dzieki, ktoremu mugole widzieli tylko ruiny zamku grozace zawaleniem. No i oczywiscie wszystkie zaklecia uniemozliwiajace dostanie sie randomowym osoba do szkoly. Kwestia dojazdu pociagiem mogla tez ulatwiac szkole kontrole nad tym kto sie tam zjawial. Bo w sumie kiedy taki Lucek Malfoy sie pojawial w szkole to mial na to wyrazne pozowlenie i byl urzednikiem. Nie wyobrazam sobie jak skontrolowac bezpieczenstwo kiedy tylu uczniow i rodzicow mialoby sie teleportowac do Hogwartu na raz
Z jednej strony, miałam zamiar napisać, że mugoloznawstwo to przedmiot do wyboru jak numerologia czy wróżbiarstwo i sporo czarodziejów uważających się za rasę wyższą po prostu ten przedmiot olewali.
Jednak po namyśle sądzę, że ten przedmiot i tak nie uczył tego, co czarodzieje rzeczywiście powinni wiedzieć o mugolach. Pamiętam, że w notatkach Hermiony były np. tabele do wyliczeń możliwości podnoszenia ciężarów przez mugoli i inne niepotrzebne tematy, które raczej nie przygotowywały do życia wśród mugoli.
Najprostszym dowodem na to jest Pan Weasley, który jako fan wszystkiego co związane z mugolami i osoba pracująca w bliskim otoczeniu produktów mugolskich na pewno musiał ukończyć ten przedmiot, a jednak jak wiadomo, nie ogarniał on podstawowych aspektów codziennego życia mugoli jak choćby rozeznanie w mugolskich pieniądzach czy obsługa zapałek.
Czujemy się urażeni przez zachowanie Dumbledore'a.
A przecież on nie istnieje 😁
teraz absurdy magicznego świata w Harrym Potterze
Mugoloznastwa było przecież przedmiotem który nie był obowiązkowy, prawdopodobnie po prostu nie cieszył się on większym zainteresowaniem, dlatego tez Molly która mogła nie uczestniczyć w takich zajęciach, w taki, a nie inny sposób zaadresowala kopertę. To ze czarodzieje nie chcieli się uczyć o mogiłach, to inna sprawa 🤷♀️
Wracam ze szkoły a tu film!
Uwielbiam tą serie
Meropa nigdy do Hogwartu nie chodziła (podobnie jak jej brat), a i mam wątpliwości co do tego czy sam Marvolo potrafił czytać i pisać, a on prawdopodobnie też nie chodził do Hogwartu. Jakby Meropa poszła do Hogwartu, to pewnie by zwrócili uwagę na jej brak umiejętności pisania i czytania, jeśli nie została nauczona tych czynności. Bardziej od braku nauki pisania/czytania, liczenia (czego u niepatologicznych rodzin jak Gauntowie, dzieci uczyły się albo w mugolskiej szkole albo od rodziców, jeśli były czystej krwi, bo nie wyobrażam sobie, żeby np. taki Lucjusz chciał, żeby jego syn był analfabetą), zastanawia mnie brak edukacji seksualnej. Oczywiście można to tłumaczyć, że akcja działa się w latach 90-tych, a edukacja seksualna to stosunkowo nowy ,,wynalazek", ale jednak powinni mieć chociaż coś na kształt WDŻ (co prawda to mało ma wspólnego z edukacją seksualną, przynajmniej jak ja chodziłam do szkoły, ale pomińmy szczegóły). Jak dobrze wiemy poleganie na tym, że rodzice będą opowiadać o tych sprawach dzieciom jest naiwne, bo rodzice są różni. Nie chodzi tylko o seksualność, antykoncepcję, ale i o takie sprawy jak okres. Część uczennic może być już po pierwszym okresie jak zaczyna edukację w Hogwarcie, ale część nie, bo to nie jest tak, że każda dostaje w tym samym wieku. Nie wszyscy rodzice uświadamiają swoje córki co to okres, więc poleganie że wszystkie dziewczyny zaczynając edukację to wiedzą to głupota. Poza tym pytanie skąd biorą podpaski/tampony jak dostaną okresu? Dostaną w skrzydle szpitalnym? Kupią w Hogsmeade? Bo raczej sobie nie wyobrażam, żeby uczennica pakowała to kufra 10-miesięczny zapas podpasek/tamponów. Który i tak by nie wystarczył, bo okres może być nieregularny, o różnej obfitości, więc robienie 10-miesięcznego zapasu byłoby bezsensu, bo i tak nie byłoby gwarancji, że nie braknie. Poza tym wątpię żeby wielu rodziców było stać na coś takiego. No i pytanie czy czarownice w HP nie miewają bolesnych okresów? To nie jest jakieś rzadkie zjawisko, a jednak w książkach nie ma ani razu nic o tym, że np. Hermiona musiała pójść do pani Pomfrey, bo ma bolesny okres.
Wyobraziłem sobie ciekawe zadanie... Nauczyciel biologii:
-Jakie znacie trujące rośliny?
-Wilcze ziele!
-Brawo 5 dla domu, punktow. Piotrek skocz mi po piwo masz 20 punktów na zachętę.
Kolejny absurd:
Jaki jest sens zadawania wypracowania na trzy stopy? Wystarczy, że ktoś będzie pisać dużą czcionką, i już będzie miał zaliczone? No chyba że oni mieli te pergaminy w linie/kratki, które narzucały rozmiar liter... Ale czy na pewno?
Nie, nie mieli. W książce była sytuacja, kiedy chyba Ron przepisywał swoje wypracowanie, ale tym razem większymi literami, żeby więcej miejsca zajęło. Choć równie dobrze mogło to dotyczyć Hermiony, która, żeby zmieścić się w limicie, zaczęła pisać od początku, tylko mniejszymi literkami. Fakt, w naszych kratkowych, czy liniowych zeszytach też się da większymi i mniejszymi literami pisać, wpływając na "objętość tekstu", ale coś mi się wydaje, że jednak linii w papirusie nie było ;)
Tylko 5 pkt. Bo jednak nie posłuchali poleceń. Generalnie powinni dostać punkty ujemne, za brak poinformowania nauczycieli o płaczącej Hermionie w ubikacji i samodzielne i lekkomyślne ruszenie jej na ratunek, w którym bądź co bądź mieli niemożliwego wręcz farta
Koniec roku szkolnego:
Albus: Jak widzicie, w tym roku wygrali Ślizgoni... ALE! 50 pkt dla Granger, 50 pkt dla Weasleya i ten, no... 60 pkt dla Pottera! Zmieniamy deko...
Minerva: Psorze, teraz jest remis!
Albus: Co? Aha, no to ten, no... Longbottom! 10 pkt za... Wierność przyjaciołom czy coś. Zmieniamy dekoracje i h*j!
Z tymi domami to nawiązanie do tradycji w brytyjskich szkołach
A jak się miewają brytyjskie szkoły? Nie dochodzi w nich do uprzedzeń na tle rasowych czy społecznym?
W kwestii pociągu do Hogwartu słyszałam kiedyś teorię, że przed jego powstaniem można było dostarczać dzieci do Hogwartu, w dowolny sposób wybrany przez rodziców. Co powodowało widocznie zwiększona ilość dziwnych zjawisk zauważanych przez mugoli (latające nad miastami miotły itp.), co zasadniczo potwierdza że nawet dorośli czarodzieje nie są zbyt ogarnięci i zorganizowani, ale tłumaczy tez przymus dojazdu pociągiem w późniejszych latach.
3:58 ale przecież mugoloznaztwo to nie był obowiązkowy przedmiot a jeśli się nie wie że w przyszłości będzie sie pracować wśród mugoli to po co wybierać ten przedmiot? Pani weasley nigdy nie wiedziała że będzie musiała być w kontakcie z mugolami więc bardzo możliwe że po prostu nie chodziła na takie lekcje, prawda?
4:58 przecież w 2 części harry i ron polecieli do hogwartu samochodem więc mugole mogliby tam dostać się np helikopterem (gorzej byłoby z lądowaniem xD)
5:40 a skąd mieliby proszek fiuu?
1. no to tylko świadczy o szkole
2. tak, ale Hogwart był niewidoczny dla mugoli
3. przedstawiciel szkoły by po nich się musiał pofatygować - po Harry'ego dali radę to tych pięciu dodatkowych uczniów też by ogarnęli
Bardzo fajna seria i czekamy na więcej ale myślę, że to trochę czepianie na siłę. To nie jest jakiś równoległy świat a biedni czarodzieje sa maltretowani w szkole, tylko wymysł autorki. Jej celem było przedstawienie historii Pottera aż do końca drugiej wojny. Fajnie, ze dodała dużo smaczków w stylu systemu monetarnego czy rozbudowanego ministerstwa. W życiu nie spotkałem się z idealnie szczegółowo opisanym fantastycznym lub nie światem.
Puchar Domów dawał satysfakcję tylko dla opiekuna bo uczniowie nic z tego nie mieli. Więc Snape mógł nawaet i za każde przyjście na lekcje po 100 punktów. Nie wpłyneło by to na swiat, a to, że ktoś poczułby się niedoceniony, well. Życie jest okrutne.
Poza tym książki doskonale pokazują jak wyglądały zamknięte szkoły brytyjskie. I tak bardzo złagodziła to co dzieje się w takich uczelniach.
Hermiona powinna była trafić do Ravenclawu, bo miała cechy typowe właśnie dla tego domu. Ogólnie to w HP występuje jakaś dziwaczna Gryffindoro-centryczna tendencja, bo zawsze to Gryffindor musi zdobyć puchar domów.
I masz rację z tym, że przyznawanie uczniom punktów i odbieranie ich było bardzo uznaniowe i że był to absurd - tutaj powinny być o wiele ściślejsze i jaśniej określone zasady.
Nie zgodzę się z tym. Uczniowie Ravenclawu raczej nie starali się wkuwać wszystkiego na pamięć, tak jak to robiła Hermiona, tylko szukali własnych ścieżek i pomysłów. Doskonalili się w jednej dziedzinie, nie zwracali uwagi na to, aby być we wszystkim najlepszym (Hermiona dostałaby załamki). Ładnie obrazuje to walka o Puchar Domów, Ravenclaw zawsze był gdzieś tam na końcu. Szczerze to nie mam pojęcia gdzie najlepiej nadawałaby się Hermiona. Nie bez powodu prawie została Hatstallem. Tiara przydziału podobno nigdy się nie myli, więc myśle że decyzja była dobra.
Chciałbym nadmienić ze cały to Uniwersum wymyśliła jedna persona.. pomijam fakt ze twoje filmy są merytoryczne i miło się je ogląda to same absurdy trzeba brać z przymrużeniem oka jako iż to opowiadanie do poduszki a nie multiwersum jak u Marwela
A to jasne, sam jakbym pisał to pewnie byłoby tyle samo albo i więcej takich absurdów
System punktowy - jak widać była tu pełna dowolność i uznaniowość, co oczywiście nie ma sensu. Można było spokojnie komuś zabrać punkty ze złości. Chociaż te punkty dla Gryfindoru po 1 roku były uczciwe. Jak na 1 rok, to naprawdę przejście tych pułapek było wyczynem. Powinno być tutaj ustalone za co ile punktów można zdobyć, za co stracić. Strata w 1 noc 150 punktów to też za dużo, skoro za wiele rzeczy dostawało się/ traciło 1-2 punkty.
Podział na domy - przekonujesz, że był bez sensu, bo dużo się traciło na łączeniu uczniów o podobnych cechach charakteru. Jednakże pamiętajmy, że po pierwsze nie była to izolacja totalna bo różne domy miały ze sobą lekcje. Widzieli się też na korytarzu i kontakty między uczniami różnych domów były bez przeszkód. Ponadto jak wiemy te cechy nie były tak jednoznaczne jak np. Hermiona miała mnóstwo cech Ravenclavu. Przynależność do domu chyba miała nie tyle izolować, co dawać dobre warunki do rozwoju. Więc ten podział nie był według mnie taki absurdalny. Wprowadzało to też fajną rywalizację, że każdy musiał się starać aby działać dla dobra swojego domu.
Wszyscy musieli pojechać do Londynu i na pociąg - myślę, że czarodzieje unikali stosowania świstoklków i prosazku fiu kiedy nie było to konieczne. Było to raczej dla bezpieczeństwa. Na świstoklik mógł łatwo natknąć się mugol, więc tworzenie ich dużo było ryzykowne. Gdyby brać pod uwagę inne środki transportu do Hogwartu, byłby jeszcze inny problem. Skoro można by się dostać świstoklikiem, to dlaczego by nie wyskoczyć po lekcjach od czasu do czasu do rodziców, do domu. Myślę, że jakoś to uregulowane musiałoby być. Ciekawe swoją drogą czy robili tak ci, którzy mieli prawo do teleportacji.
Ciekawa sprawa też jak do Hogwartu docierali nauczyciele. Lupin jechał pociągiem razem z uczniami, ale to był nowy nauczyciel. Jeśli wszyscy nauczyciele mieliby dojeżdżać pociągiem, to powinniśmy się dowiedzieć z książki. To, że nauczyciele nie ruszali się z Hogwartu przez czas wakacji to też trochę bez sensu. Musieli więc docierać inaczej. Ale w takim razie dlaczego Lupin i dementorzy jechali pociągiem, a nie tak jak reszta nauczycieli.
Hogwart nie uczył sztuki czytania i pisania - to bardzo proste. Hogwart był 2 etapem nauczania. Harry miał iść do gimnazjum zanim dostał list. Jak widać, nie było rzadnych przeciwwskazać aby czarodziej chodził do normalnej, mugolskiej szkoły. Czarodzieje zapewne podlegali takiemu samemu obowiązkowi edukacji jak każdy. Być może wielu rodziców czarodziejów decydowało się na edukację domową.
Akurat podział na domy w przypadku społeczności Hogwartu przypomina trochę trochę grupowanie młodzieży idącej szkoly średniej tj liceum na klasy
A co do woźnych to w realu też nie zawsze są przyjemni chociaz zdarzają się osoby wyrozumiałe względem uczniów spóźnialskich albo wagarowiczow
Akurat podział na domy istnieje w brytyjskich szkołach :D więc jeszcze inaczej
Mam punkty w szkole i uwierzcie mi MASAKRA
Mugoloznactwo było nieobowiązkowe, chociaż według mnie powinno być.
1. Ułatwiło by to czarodziejom funkcjonowanie w środowisku mugoli i posługiwanie się ich rzeczami, których nie ma w magicznym świecie.
2. Być może nauczyło by to większego szacunku do mugoli oraz mugolaków, a co za tym idzie nie byłoby aż tylu fanatyków czystej krwi.
3. Znajomość mugolskich wynalazków ułatwiłaby życie, np. rozmowa telefoniczna jest o wiele szybszą formą codziennej komunikacji niż pisanie listów i wysyłanie ich przez sowy.
Ad. 3 Czarodzieje mieli komunikację kominkową ;) Nawet w Hogwarcie dało się pogadać przez kominek, choć wiadomo, jest to mniej prywatne i wygodne niż wykonanie telefonu.
Co do mugoloznastwa, nie wszyscy musieli chodzić na ten przedmiot. Harry i Ron nie chodzili na ten przedmiot. Poza tym zawsze można się było z niego wypisać, tak jak z wróżbiarstwa.
A co do pociągu, można było się do Hogwartu dostać w inny sposób, np. latający samochód (tak jak w komnacie tajemnic) czy błędny rycerz, sieć fiuu i świstoklik.
Hej mógłbyś nagrać odcinek dlaczego Snape nie pojawił się na kamieniu wskrzeszenia nawet na chwilę . to prawda byli wrogo nastawieni przez te wszystkie lata ale Snape zawsze czuwał nad Harrym zaraz po bitwie o Hogwart zmarli są ustawiani obok siebie w wielkiej sali ale ciało Snape nie ma czy mógł przeżyć ? jak wiemy Snape nie został zabity przez Voldemorta tylko przez Nagini i Snape mógł być przygotowany na to że nie zostanie zabity przez Voldemorta tylko przez nagini bo czarna różdżka służyła mu i przygotował się na to i wziął Eliksir odtrutkę na węża
Co do Filcha jako woźnego to jak dla mnie ten wątek jest na swój sposób tragiczny. Bo zatrudnienie osoby niezdolnej do korzystania z magii do dość niewdzięcznego zajęcia woźnego, gdzie jeszcze nie mógł się nawet wesprzeć magią trochę kojarzy mi się z kolejnym przejawem czarodziejskiej arogancji i poczucia wyższosci nad tym, co niemagiczne. Bo trochę tak wygląda zatrudnienia charłaka akurat jako sprzątacza i stróża nocnego, kiedy (jak wspomniano w filmiku) nauczyciele dzięki czarom pewnie mogliby wykonywać te obowiązki bez porównania efektywniej. Tak jakby pomyślano sobie "pokażmy uczniom, że my, czarodzieje, to pogłebiamy wiedzę, cieszymy się prestiżem, a taki charłak to sobie co najwyżej zamiatać podłogi może". Nawet jeśli nie taka była intencja (może też ta manifestacja wyższosci nad charłakiem Filchem była trochę nieświadoma), wciąż wygląda to dość źle i daje mało wychowawczy przekaz uczniom, szczegolnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że świat magiczny niesamowicie przesiąknięty jest wątkami czystości krwi, wyższości czarodziejów nad mugolami itp.
Świat wykreaowany przez JKR to ogólnie jeden wielki absurd
w sumie mnie zawsze bawiło to że np czapa wybiera ci to gdzie masz trafić
1. Tiara przydziału to magiczny artefakt, więc możliwe że brała pod uwagę przyszłe cechy dominujące kierując osoby do domów tak aby mogły one rozwinąć je w odpowiedni sposób i stać się najlepszą wersją siebie. Przynależność do danego domu nie oznaczała przecież że studenci nie mogli ze sobą rozmawiać, spotykać się czy mieli różne zajęcia, więc jak najbardziej mogli w sobie różnorodność rozwijać. Było powiedziane, że na czas nauki dom zastępuje rodzinę i patrząc na relacje osób w poszczególnych domach, faktycznie widać było bliskość cech charakteru która w dobry sposób wpływała na uczniów przez co całoroczna rozłąka nie wpływała na nich aż tak destrukcyjnie, a Harremu wręcz tą rodzine zastąpiła, przez co chłopak mimo iż w domu był traktowany podle, rozwiną w sobie empatię i wiare w siebie co potem zaprocentowało w walce z Voldemortem.
2. Do Hogwartu nie można się było teleportować ze względów bezpieczeństwa. Podróż pociągiem to tradycja, tak jak przepłynięcie jeziora przez pierwszorocznych. Można było dojechać w inny sposób - Ron i Harry w końcu dolecieli do Hogwartu samochodem, ale nie było to do końca bezpieczne ze względów na otaczającąc Hogwart lasy i jeziora, wiadomo jak się skończyła ich podróż, wylądowaniem na bijącej wierzbie, uszkodzenie jej i przy okazji prawie nie skończyłoby się to zgonem również naszych głównych bohaterów. Podróż pociągiem więc stanowiła tradycje, połączoną z pewną dozą weryfikacji. Dodatkowo studenci i tak musieli zrobić zakupy na ulicy pokątnej, więc musieli się fizycznie zjawić tam przed wyjazdem do Hogwartu.
Dlatego w punktach zbiorczych zaczęto korzystać ze świstoklików. Spowodowało to problemy już na samym początku. Nawet jedna trzecia uczniów nie przyjechałaby co roku, tracąc czas lub nie mogąc znaleźć dyskretnego zaklętego obiektu, który przetransportowałby ich do szkoły. Przyznając, że nie było to idealnym rozwiązaniem problemu transportu szkolnego, Ministerstwo Magii nie znalazło dopuszczalnej alternatywy. Powrót do nieuregulowanej podróży z przeszłości był niemożliwy, a jednak bezpieczniejsza droga do szkoły (na przykład, pozwalając na kominek z użyciem proszku Fiuu) była silnie oparta przez kolejnych dyrektorów, którzy nie życzyli sobie tego[1].
Dalej najbardziej mnie boli to jak płytko uchwycono sens magii, nie ma żadnych widocznych barier, moc zaklęć jest umowna, trudność nauczenia też. Nawet taka głupia mana czy to, że musisz jakiś czas po zaklęciu odczekać mogłoby jakoś pomóc
A odcineczek sztos jak zwykle. Dzięki za profesjonalny materiał ;)
Pozdro 🔥
Harry Potter byłby bardziej logiczny, gdyby zrobiono z niego anime na wzór Little Witch Academia lub Highschool DxD.
Z tym pociągiem to może jakaś ich tradycja.
średniowieczna
Podział na domy nie izoluje od siebie uczniów, mysle ze to miało byc cos w stylu klas, tyle ze klasy nie maja wspólnych zajec(nie w Polsce), a uczniowie w hogwarcie byli pomieszani na lekcjach. A rywalizacja nie musi byc zawsze niezdrowa
Ale uczenie od najmłodszego rywalizowania o każdy punkt mocno rzutuje na życie poza szkołą prowadząc do patologi
Świetna uwaga co do czytania, pisania i liczenia. Sam się zastanawiam. Może magicznie obdarzeni są pewnymi wrodzonymi umiejętnościami tego typu?
No siema. Piszę ten komentarz o którym mówiłem :D może w Hogwarcie liczyli, że te dzieciaki z mugolskich rodzin ich wyręczą i opowiedzą dziecią z magicznych domów całe mugolskie życie przez te 7 lat wspólnej nauki, i spania w jednej celi. Oj przepraszam, dormitorium :D te klitki były wspaniałe.
1.
Wg mnie absurdem tak czy inaczej było zatrudnienie Lupina. O ile normalnie był zwykłym człowiekiem, o tyle co jeśli jakiś uczeń wszedłby do jego gabinetu, a on przebywał by tam w formie wilkołaka? Jaka jest gwarancja, że Lupin nie zaatakowałby w odruchu obronnym, jak Dziobek? Jak wiadomo, samo PODRAPANIE przez wilkołaka i to w LUDZKIEJ FORMIE, powodowało nabycie pewnych cech.
2.
W "Więźniu Azkabanu" widzimy, że Lupin transformuje się dopiero gdy oświetla go księżyc. Nie wiem, czy unikanie jego światła może chronić przed przemianą, ale jeśli tak, to czemu Remus nie mógł zaszyć się w jakimś ciemnym miejscu, albo nwm jakieś magiczne rolety, nieprzepuszczające światła do jego gabinetu.
2:38 osobiście uważam że tiara nie wybierała tak naprawdę domu dla ucznia na podstawie jego cech osobowości, a tego co podziwia i ceni. Jeśli cenisz lojalność trafisz do Hufflepuffu, jeśli odwagę i męstwo to do Gryffindoru, a jeśli ważna jest dla ciebie ambicja i spryt to do Slytherinu zaś jeśli cenisz Kreatowyność i mądrość to do Ravenclaw. Bo jeśli faktycznie na podstawie osobowości mieliby trafiać do domów, to faktycznie nie ma to sensu. Przecież pierwszoroczniaki to dziesięcioletnie dzieci które dopiero poznają świat i się rozwijają. Spójrzmy na przykład na Nevilla. Czy on w pierwszym roku nauki nadawał się do Gryffindoru? Według mnie nie, bo był tchórzliwy i fajtłapowaty. Jasne, potem Neville stał się koksem, ale trzeba zauważyć że zdążył dorosnąć i faktycznie podszkolił się w magii oraz przebywał w towarzystwie osób które Ceniły podobne ideały, co pozwoliło je w nim utwierdzić
Mnie zastanawia fakt, że w Hogwarcie nie było funkcji wychowawcy klasy tylko byli tam opiekunowie domów. Taka np. McGonangal miała pod opieką wszystkie siedem roczników uczniów. (Czyli co najmniej 70 osób jak nie więcej) Jedna osoba nie jest w stanie zająć się taką ilością osób ani nawet zapamiętać ich imiona.
Poza tym było tam wyraźne przyzwolenie na nękanie. Nie mówię tutaj o Umbridge (której praktykom sprzeciwiało się grono nauczycielskie) Snape znęcał się nad Neillem (gdy groził, ze otruje jego ropuchę na zajęciach) Neville na tyle się go bał, ze bogin przybrał postać nauczyciela eliksirów. Snapa był wyraźnie niesprawiedliwy wobec gryfonów i Harrego którego nienawidził. (Podejrzewam że Lupin mógł też faworyzować gryfonów i źle traktować ślizgonów ale nie mam na to dowodów) Przemoc w szkole między uczniami jest częsta również w świcie mugoli. Boli mnie za to to, że w Hogwarcie ale nikt z tym nic nie robił. James Potter znęcał się nad Snapem (Lucjusz Malfoy go podobno bronił nie nauczyciele) Tak samo Draco Malfoy, Crab i Goyle znęcali się nad Nevillem za cichym przyzwoleniem Snapea. Snape udawał że nic się nie stało w momencie gdy rzucono klątwę na zęby Hermiony i cudem pozwolił jej pójść do skrzydła szpitalnego nie kajając żadnego ze ślizgonów. Dodatkowo zamiast odebrania punktów i szlabanu popularną praktyką było rozmawianie z opiekunem domu gdy uczeń nabroi. Wątpię, że Snape kiedykolwiek pociągnął Malfoya do odpowiedzialności.
Dodatkowo nauczyciele mieli całkowitą dowolność w programie nauczania. Wróżbiarstwo, obrona przed czarną magią i opieka nad magicznymi stworzeniami były prowadzone w zależności od opinii nauczyciela co jest najważniejsze. Nie było żadnego z góry ustalonego programu nauczania. Chyba że "podręcznik" do obrony przed czarną magią stworzony przez Ministerstwo w piątej części.
w książce dosłownie jest napisane, że w dormitoriach mężczyźni nie mogą wchodzić do pokojów kobiet a kobiety, mogą wchodzić do pokojów mężczyzn, ponieważ do kobiet można mieć w kwestiach "seksualnych" więcej zaufania
jednocześnie samo zabezpieczenie, to znikające schody i przejście zmieniające się w zjeżdżalnię
jeśli to nie jest absurd, to nie wiem co nim jest xd
Bo książkę napisała kobieta
Cóż gdyby autorka przepisała serię jeszcze raz to może uniknęłaby tylu absurdów
A Imaginarium nie miałby ciekawej serii 😁
@@MissMercury12322 No tak..
To z pociągiem głupie nie jest i dobrze jest wytłumaczone na potermor. W skrócie inne metody były niebezpieczne.
Co do sadysty taka jest anglia
No - były cholernie niebezpieczne. Do tego stopnia, że są przez cały czas używane przez praktycznie wszystkich.
@@Marcin_Nyczka poczytaj a się dowiesz, początek roku wielu zaczynało w skrzydle spiralny.
@@kirmarks02 Tym większy jest to absurd, że niby to takie niebezpieczne, a i tak nawet w ministerstwie magii się tego używa. W ogóle wycieranie sobie gęby bezpieczeństwem przez szkołę, która zabiera dzieci do zakazanego lasu w ramach kary, ma płaczącą wierzbę łamiącą kości i tysiące innych niebezpieczeństw, jest co najmniej śmieszne.
@@Marcin_Nyczkanie żeby coś ale to są kary że starych szkół
@@kirmarks02 Nie żeby coś, ale akcja HP dzieje się w latach 90 więc fakt, że stosują takie kary jest jeszcze większym absurdem.
5:59 to mnie właśnie najbardziej ciekawi od kąd pierwszy raz przeczytałem książkę o Harrym Potterze.
5:10 nie każdy pierszoroczny umie sie teleportować, a co dopiero sam gdyby rodzice byli mugolami tak jak w przypadku Hermiony poza tym jak wspomniał Dumbledor po pierwszych teleportacjach można zwymiotować a w nowej szkole nie fajnie jest puścić pawia na pierwszym wrażeniu
Mówisz o podziale na domy. To nie jest wynalazek Rowling. Domy i ounktacja, to wbrew pozorom dosyć popularne rozwiązanie w UK. Syn mojego kuzyna chodzi do takiej szkoły.
Z tym pisaniem, czytaniem i liczeniem - wszystkie dzieci, także t z czarodziejskich rodzin szły wcześniej na 4,5 lat do mugolskiej szkoły - od 6, 7 r.ż. Chociaż nie rozumiem, dlaczego w takim razie nie potrafią obcować z mugolami. Być może niektóre z nich były uczone w domu, ale myślę, że większość jednak chodziło do mugolskiej podstawówki, właśnie po to, by mieć podstawową wiedzę.
A woźny to coś, żeby uczniowie się bali łamać zadady. To podobnie jak z nauczycielami w polskiej szkole.
Nie na 4,5 lat tylko cała podstawówkę zdawali XD przeciez w Anglii szybciej laza do szkoły
@@JaToAlek Dzięki za informację - to tylko potwierdza, że w tym wieku raczej już nie musisz uczyć się pisać.
O ile co do motywów zatrudniania na woźnego harłaka nie mam pomysłu to co do jeco harakteru już bardziej.
Stanowiłoby to nie tylko motywację do bardziej rygorystycznego pilnowania regulaminu (choć matody kija zdecydowanie nie pochwalam) ale jednocześnie stanowiło sporą przeciwwagę dla energii będącej "paliwem" dla Irytka. Sam w odcinku o nim twierdziłeś że jest emanacją i odzwierciedleniem uczniów
Trafiłem na ten kanał przypadkiem, to najlepszy przypadek mi sie trafił
Cieszę się stary, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej 😀
takie zachowanie o domach i punktacji jest to po prostu zaczynanie się w rozwoju.
Mnie bardzo ciekawie jak reagował brytyjski (mugolski) system oświaty na to, że co roku z obiegu szkolnego wypadało kilku(nastu) jedenastolatków. Przeciętny nabór na rok (na podstawie filmów) wynosił 5 chłopaków i 5 dziewcząt na dom, czyli ok. 40 dzieciaków (wliczam czystokrwistych, mieszańców i mugolaków).
Faworyzacja Snape'a nic nei dawała bo był sam jeden zwolennikiem tego domu wśród nauczycieli. Reszta pedagogów którymi nawet nie byli bo wystarczyło się znać na przedmiocie by zostać nauczycielem faworyzowała Gryffindor. Nawet opiekunowie innych domów.
Tytuł brzmi, jak opis mojej szkoły (jestem nauczycielką...).
Psychologia uważa, że są dwie szkoły i tak, charakter może być wrodzony lub navywany w zależności od szkoły psychologii. Ja osobiście uważam, że jest wrodzony i plastyczny. Także te domy nie są głupie w tym kontekście.
Ekspres Hogwartu to był tylko dla uczniów, dlatego że oni jeszcze nie mogli sami się teleportować i pewnie zostało to jako tradycja, tak samo jak sowy z listami. Zapewne w ówczesnych czasach listy z przyjęciem do Hogwartu mógł dostarczać zwykły listonosz, a jednak używali do tego poprzedniego środka. Co do nauki pisania i czytania to Hogwart był szkołą magii a nie podstawową. Być może istniały takie szkoły dla czarodziejów, które uczyły podstaw o otaczających ich świecie, tak samo jak ich mugolskich rówieśników i dopiero potem nabywali wiedzę w szkole magii.
Z listami to nietrafione. Ogrom Polaków też ma problem z właściwym wysłaniem listów bez pomocy internetu czy pani w okienku.
Zanim szło się do Hogwartu to chodziło się do mugolskiej szkoły.
Moze to bylo kiedys, bo zauwazylam ze mlodsi czarodzieje umieli sie zachowywac na rowni z mugolami. I wydaje mi sie, ze po prostu nie bylo mowy o typowo mugolskich zajeciach.
A teraz proszę o absurdy zarządzania realną szkołą !
A na tym to ja się nie znam 😅
@@imaginariium Ech, ta dzisiejsza młodzież - bardziej zna się na czarach niż na szkole.
Dzięki za "młodzież" 😀
Mugoloznawstwo według Hermiony było nie przydatnym przedmiotem - sama przez co najmniej rok chodziła na nie - gdyż nie uczyli oni niczego co by się im przydało. Tak wiem była ona mugolką, ale to sprawiało, że miała lepsze spojrzenie na ten przedmiot.
Co do edukacji zdaje się większość dzieci z magicznych rodzin nie trafiała do żadnej szkoły. Edukacja nie była obowiązkowa i raczej była płatna (w jakimś zakresie, ale mogę się tytaj mylić), ale to tylko ona dawała szansę, a raczej Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne (Owutemy) dawały szansę na pracę m.in. w ministerstwie, w banku gringota czy też jako aurorzy. (oczywiście mowa o ministerstwie magii rządzącym Wielką Brytanią, w innych krajach mogło być inaczej). Podejrzewam, że studia (takie jak brat Rona Charles studiował smoki) wymagały zdanych na odpowiednim poziomie egzaminów.
O kurcze mega filmik pozdrawiam