Czytu Czytu

แชร์
ฝัง
  • เผยแพร่เมื่อ 31 ธ.ค. 2024

ความคิดเห็น • 24

  • @Oku_09
    @Oku_09 10 หลายเดือนก่อน +6

    Brakowało mi poruszenia jednego wątku, który moim zdaniem nakłada na naszym rynku na czytelników nieprzyjemną presję na kupowanie książek. Nie wiadomo nigdy kiedy będą dodruki, o ile w ogóle będą. Książki potrafią zniknąć z rynku i możemy zostać nagle z tomem 1. bez 2. i 3., a wtedy robi się już nieprzyjemnie. Sam pamiętam, że miałem taką sytuację kiedy przeczytałem pierwszy tom królów przeklętych, zakochałem się w nim i chcąc kupić drugi okazało się że niestety, ale już go nigdzie nie dostanę. Buduje to mimo wszystko niemałe FOMO, co tylko pomaga głosikowi namawiającemu nas do zakupu "od razu całości" w rzucaniu trafnymi argumentami. Jasne, zawsze można spojrzeć na rynku wtórnym, jednak tam może zaskoczyć nas taka malazańska księga poległych za 3000zł. No chyba że jest w abonamencie lub bibliotece, jedyny ratunek tak naprawdę w takich sytuacjach.

  • @kolezankazpracy8761
    @kolezankazpracy8761 10 หลายเดือนก่อน +4

    Dziękujemy za kolejne Czytu Czytu

  • @rooshofaCma
    @rooshofaCma 10 หลายเดือนก่อน +2

    Prostym rozwiązaniem na kupowanie za dużo, jest nieposiadanie pieniędzy he... he... [śmiech przez łzy]. Ja bym pewnie kupowała częściej, ale tak bardzo nie lubię płacić za koszty wysyłki, że nie kupuje pojedynczych tomów, a z kolei by mieć dormową wysyłke na bonito trzeba zrobić zakupy za 300 zł a często nie mam na raz takiej kwoty, więc moja kupka wstydu jest w postaci dodawanych kolejnych tytułów do ulubionych na bonito i przyznam, że mi to trochę napięcia "och chciałabym" zdejmuje.

  • @Prowoakcja
    @Prowoakcja 10 หลายเดือนก่อน +7

    Twierdzenie, że kupowanie książek to nie jest konsumpcja, i że to wspieranie wydawnictw, to jest jakby powiedzieć, że kupowanie zbędnego papieru to wspieranie przyrody, bo to powoduje sadzenie większej ilości drzew.
    Chciałem dać szansę kiedyś temu booktubowi, to wiele kanałów kojarzyło mi się z przemiałem przemysłowym, kupowanie i czytanie książek na ilość tylko po to, aby później zrobić zbiorczą recenzję, każdej poświęcając średnio dwie minuty, a ta recenzja jest identyczna jak całej reszty booktuba i omawiane są te same tytuły, bo oglądalność i ten booktub sam siebie nawzajem ogląda w pokrzepieniu, że wszyscy mają takie samo zdanie. Wyjątków zauważyłem może kilka i najczęściej były to kanały osób, które przestały nagrywać albo miały długie przerwy.
    Przypomina mi to taśmę produkcyjną, na której tłucze się bezmyślnie produkty, byle wyrobić normę, a efektem jest kulturowa pulpa, kolorowe książkopolo praktycznie bez wartości dla osoby, która sporo czyta i szuka nowych polecanek.

  • @alicjamackowiak1176
    @alicjamackowiak1176 10 หลายเดือนก่อน +2

    Kilka lat temu przeprowadziłam się na stałe do Holandii. Więc musiałam zrobić konkretne porządki, bo też uwielbiałam kupować i czytać książki, chociaż stosik tych nieprzeczytanych rósł.
    Więc mam apkę w której kataloguje posiadane fizycznie książki (oraz zaznaczam czy one są w Polsce czy w Holandii). Książki papierowe kupuje tylko w dwóch przypadkach: kiedy ulubiony autor wydaje coś nowego lub książka, którą przeczytałam na Legimi tak mi się spodobała, że kiedyś jeszcze raz będę ją chciała przeczytać. Zdarzają się chwile słabości, ale już rzadko na szczęście. I przerzuciłam się na Storytel, bo w pracy mogę słuchać książek co też mi dużo daje. I prędzej zrezygnuje z Disney+ czy Amazona niż z Legimi i Storytel!

  • @MoDawidowicz
    @MoDawidowicz 10 หลายเดือนก่อน +1

    Oczywiście, że można być czytelnikiem bez nadmiernego kupowania książek. Czytam kilkanaście książek miesięcznie, kupuję kilka rocznie (zazwyczaj albo jako pamiątkę z podróży, albo polskich autorów, w księgarniach wydawnictw, ale czasem też po prostu dlatego, że miałam zły humor, a okładka była ładna). Jestem stałą bywalczynią bibliotek, dodatkowo mam abonament na Scribd do słuchania anglojęzycznych audiobooków.

  • @martace2826
    @martace2826 8 หลายเดือนก่อน +1

    Szczerze mówiąc jestem zaskoczona, że uważacie książki za tanie. Ja się łapię za głowę jak widze coraz to wyższe ceny książek. Osobiście korzystam z Legimi i biblioteki ale kupuję od czasu do czasu wartościowe (przeczytane) pozycje do swojej biblioteczki oraz na prezenty dla bliskich.

  • @majaszadkowska9638
    @majaszadkowska9638 10 หลายเดือนก่อน

    A w kwestii tego, że jeśli nie czyta się najnowszych książek to te zasięgi są często lipne, odczułam na własnej skórze xD Od początku mojego bookstagrama, lubiłam wspominać o książkach które były dla mnie bardzo ważne, z jakiegoś powodu naprawdę mi się mocno spodobały, zapadły w pamięć itp. Większość z nich miała już przynajmniej kilka lat, często nie były zbyt popularne. I w sumie ludzi to nie interesowało. A gdy faktycznie wspominałam o niedawno wydanych premierach, to nagle zainteresowanie

  • @nataszakura1432
    @nataszakura1432 10 หลายเดือนก่อน

    Uuu dodano 2 minuty temu ❤ dobry timing :D

  • @paulinak.1736
    @paulinak.1736 10 หลายเดือนก่อน

    przez jakiś czas starałam się ograniczać do swojego abonamentu na Legimi, bo naprawdę mają świetny wybór. Bardzo często nie trzeba kupować nowości, bo już tam są. Staram się więc kupować tylko to, czego na Legimi nie znajdę, więc PiW, Officynę, WAB, czasem Znak (nowe przekłady Faulknera, ale je i tak chcę mieć w papierze). Ostatnio złapałam się na tym, że zrobiłam zamówienie u Art Rage (znowu), mimo że są la Legimi, żeby ich wspierać. Nie mniej, kupuję więcej książek, niż jestem w stanie przeczytać, szczególnie jeśli wezmę pod uwagę abonament, i są takie, które od pięciu lat stoją na półce. I już sobie ułożyłam wishlistę na ten rok z książek, które mam, bo wystarczyłoby ich na parę lat, ale zamajaczyła mi kolejna nowość, więc pobiegłam do Bonito... i tak to się kręci. Teraz PRAWIE zrobiłam zamówienie na inną książkę, ale naprawdę, nie potrzebuję tego tyle. Bo jasne, ja to chcę przeczytać, a potem i tak leży na półce.
    Myślę, że książki są dość tanie, bo nikt nie kupuje ich w cenie okładkowej, ale idzie o ilość, w jakiej je kupujemy. Jak się robi zamówienie internetowe, no to już lepiej wziąć kilka tytyłów, żeby nie płacić za wysyłkę (np u wydawcy, albo na Allegro). Sama w tym roku (a mamy luty) kupiłam 6 książek, nie przeczytałam nawet połowy z nich. No przecież kupię nowe tłumaczenie Faulknera jak już wyjdzie, i to poprzednie nowe, które pożyczyłam na wieczne nieoddanie...Gdybyśmy je kupowali rozsądniej, ustawa o jednolitej cenie książki pewnie by nas tak nie przerażała.

  • @pani_cynamonka
    @pani_cynamonka 10 หลายเดือนก่อน

    Kiedyś kupowałam masowo, ale od kilku lat mam inne podejście. Słucham audiobooków lub czytam ebooki, jeśli wersji audio nie ma, i dopiero wtedy, jeśli jakaś książka bardzo mi się spodoba i stwierdzę, że tak, chcę mieć ją w swojej kolekcji, to kupuję ją w papierze. Wyjątkiem są jakieś super ładne wydania tego, co już znam, albo kolejne części czytanych przeze mnie serii.
    I tak wciąż marzę o wielkim domu, gdzie jeden pokój byłby przeznaczony na bibliotekę z jeżdżącą drabiną, antresolą i fotelami pośrodku obok ogromnego okna...

  • @majaszadkowska9638
    @majaszadkowska9638 10 หลายเดือนก่อน

    Ja swego czasu dałam się złapać w ten rodzaj niezdrowego książkowego zakupoholizmu, chciałam kupować wszystko co polecane i czego fabuła jakkolwiek mi się spodobała. Większość kupionych wtedy książek, akurat nie była z mojej kieszeni, ale mimo wszystko, z pewnym członkiem rodziny, bardzo się nakręcaliśmy nawzajem. Gdy książki nieprzeczytane zajęły prawie cały regał, zrozumiałam, że to nie ma sensu. W tamtym roku kupiłam jedynie kolejne tomy serii na których bardzo mi zależało, oraz te mangi które po przeczytaniu w bibliotece, strasznie mi się spodobały. Finalnie było tych książek około pięciu i jestem z siebie dumna. Teraz tylko przeczytać te wszystkie zalegające xD

  • @tilda8610
    @tilda8610 10 หลายเดือนก่อน

    Cała ta głośna sprawa o cenach okładkowych i czy książki są tanie, czy drogie, tak bardzo mnie nie dotyczy, że postanowiłam w ogóle się w to nie mieszać... Więc oczywiście, że na studiach dostałam za zadanie przygotować się do dyskusji na ten temat Ech 😅
    Sama jestem osobą, której faktycznie nie stać na książki - zdaję sobie sprawę, że jestem w wyjątkowej sytuacji, i wolałabym w niej nie być xD Od 2020 roku kupiłam za swoje pieniądze 3 książki, wszystkie przeczytałam już wcześniej, jedna od razu pożyczyłam koleżance i od dwóch lat nie wróciła - nie mam z tym problemu, mieszkamy w końcu w innych miastach, może kiedyś wróci xD Za moje Legimi przypadkiem płaci mój ojciec - ma specjalną zniżkę ze względu na telefon w T-mobile. Tego samego Legimi używamy w trzy osoby - ja, nieudana polonistka, jedna przyszła doktorantka i jeden aspirujący pisarz, każdy na swoim ekranie, z czego ja czytam najwięcej, więc mam czytnik (odziedziczony, stary, ale działa). Jako taka wesoła, wręcz filmowa gromadka biednych już-nie-studentów mamy szerokie kanały zaopatrywania się w potrzebne lektury (znajomi, inni znajomi, anarchiści, profesorowie udostępniający skany, dwie biblioteki uniwersyteckie, mnóstwo bibliotek publicznych, wspomniane Legimi, w ostateczności telefon do rodziców "czy na pewno nie chcecie nam wyslać paczkomatem tej książki"). Wobec takich możliwości posiadanie fizycznych książek kojarzy mi się najbardziej z tym, o czym wspomniała Kasia - z fizycznym ciężarem książek. Moi rodzice mają liczącą kilka tysięcy tomów domową biblioteczkę, której za nic nie chcą się pozbyć, i oczywiście, że to ja muszę ją nosić z pokoju do pokoju w czasie remontów, i to ja będę musiała rozdysponować to wszystko po ich śmierci, co jest bardzo przytłaczające. Moją własną skromną kolekcję jestem w stanie upchnąć w walizce, ale podnieść już niekoniecznie - żeby przeprowadzić się do innego miasta, musiałam decydować, czy zabieram ubrania, czy książki (ubrania przegrały xd). Wciągając do pociągu pośpiesznego po schodkach 30 kg książek, a następnie wlecząc je na trzecie piętro kamienicy, nie da się stracić trochę entuzjazmu do papierowej formy książek.

  • @paulinagabrys8874
    @paulinagabrys8874 8 หลายเดือนก่อน

    Widzę po komentarzach że większość to licealistki czy studentki, tak wypowiem się z pozycji kobiety w wieku prowadzących podcast. Od paru ładnych lat z książek przerzuciłam się na abonamenty wybranych gazet/tygodników. Oczywiście, kupywałam książki ale prawie nie mam dla nich czasu. Jako że zawsze ciągnęło mnie do literatury faktu czy historii/esejów o kulturze nie było to jakieś trudne. Czas nie jest z gumy bo trzeba pomieścić go na rodzinę, pracę, obowiązki itp. Także wycieczki do bibliotek gdzie trzeba oddać pożyczone książki, których nie przeczytałam też nie są dla mnie. Dlatego gdy odkryłam abonamenty audiobookowe byłam wniebowzięta. Bo przy audiobooku można gotować, sprzątać, ćwiczyć, jechać autem, spacerować samemu itp. Książka czy to tradycyjna czy ebook uziemia. Audibook jest jak radio czy podcast. W ten sposób odkryłam komedio-kryminały Rogozińskiego, zwłaszcza te czytane przez Paulinę Holtz czy zapoznałam się z Potterem. Ale najważniejsze, taki netfliks na audibooki pozwala ci zapoznać się z tytułami, których normalnie byśmy nie kupili. I całkiem często sam lektor robi robotę. Książki profesora Bralczyka czy Makłowicza czytane przez nich samych to miód na uszy

  • @Spriggana
    @Spriggana 10 หลายเดือนก่อน +3

    Około 22 minuty jest kawałek ciszy zamiast mówiekia Kasi…

  • @inztomoe2530
    @inztomoe2530 10 หลายเดือนก่อน

    miałam kiedyś odruch kupowania i poniekąd bardzo się z tego cieszę, bo część z książek kupionych naście i więcej lat temu to teraz białe kruki :) ale w pewnym momencie ilość interesujących nowości stała się przytłaczająca, a ja coraz częściej łapałam się na tym, że nie nadążam z czytaniem a po pewnym czasie na część z tych książek nie mam już nawet ochoty. w efekcie wprowadziłam dwie poprawki: wszelkie jednorazówki (kryminały, romansidła i inne takie) czytam na legimi. szkoda kasy i miejsca na coś, co szybko przeczytam raz i nigdy do tego nie wrócę. a drugie to czyszczenie półek: jeśli coś przeczytałam i było mech (choć zapowiadało się super) albo już nawet nie mam ochoty tego czytać, to puszczam to dalej. sprzedaję, oddaję do bibliotek, cokolwiek. mimo to nadal wydaję sporo, a ulubionych pozycji potrafię mieć po kilka egzemplarzy w różnych wydaniach XD ale książki w mojej biblioteczce mnie cieszą i nie są jakimś wyrzutem sumienia. a niekiedy czytam książkę kupioną np 10 lat temu, choćby ostatnio: 'Cesarz wszech chorób', przeczytany w styczniu tego roku. bardzo dobra, polecam.

    • @-Lynx-
      @-Lynx- 10 หลายเดือนก่อน

      Ja też tzw. "jednorazówki" czytam na Legimi, to świetne rozwiązanie i duża oszczędność miejsca i pieniędzy.

  • @Sabinach
    @Sabinach 10 หลายเดือนก่อน

    Zapewne po pewnym czasie przerodziło by się to w coś toksycznego, ale fajnie byłoby, gdyby istniało wydawnictwo, gdzie możnaby głosować na następną wydaną książkę :)

  • @marisanna7794
    @marisanna7794 10 หลายเดือนก่อน

    U mnie najwięcej pieniędzy schodzi chyba na polskich autorów - poza nimi rzadko kupuję nowe książki, muszą mnie serio interesować albo być w takiej promocji, by bardziej się opłacały niż używane (tak obłowiłam się na poświątecznej promocji świata książki, gdy pozycje od MAG-a były w naprawdę dobrych cenach). Ale w tym przypadku akurat pozwalam sobie na wsparcie i kupowanie nawet jeśli nie nadążam - bo wiem, że jeśli teraz nie kupię debiutu autora, to być może nigdy się nie doczekam dalszych książek. Plus jako że sama piszę i dobijam się do wydawnictw, to włącza mi się solidarność z współtowarzyszami niedoli. Poza tym legimi to złoto, używane książki srebro, choć niestety ostatnio ich ceny wolno maleją, a często interesujące mnie książki ledwo migają na olx i vinted :(

  • @nataszakura1432
    @nataszakura1432 10 หลายเดือนก่อน

    Ja korzystam głównie z Legimi i bibliotek. Biblioteki limitem czasowym mobilizują mnie faktycznie do przeczytania tej książki, zamiast odłożenia jej na kupkę wstydu. Natomiast Legimi to zbawienie, bo a) są książki, które musi mi ktoś czytać - czyli reportaże wszelakie b) wiele razy nacięłam się na popularne w social mediach książki z ładnymi okładkami (szczególnie z tematyki fantasy), które odkładałam po przeczytaniu kilkunastu stron (także Legimi uchroniło mnie od wyrzucenia kasy w błoto). Uważam, że życie jest za krótkie na książki, które "rozkręcą się po 150 stronach" lub "przebrnij przez pierwszą połowę i zobaczysz, że jest świetna". Jak mam się przez coś męczyć, bo dalej jest super, to coś tu jest nie tak z pisaniem.
    Zapomniałyście też dodać, że książki można pożyczać między znajomymi :) Skoro mamy tyle książek, korzystajmy z tego dobrodziejstwa! (Ale polecam zapisywać sobie co się komu pożyczyło, i mieć własny ex libris ;) )

    • @gadkizdabrowkiizjukeja8618
      @gadkizdabrowkiizjukeja8618 10 หลายเดือนก่อน +1

      Mam tak samo - non fiction w audibookach, powieści na czytniku. Wiele pięknych okładek kryje miałkie treści. Na Legimi przeczytam parę stron i jak mi nie podejdzie leci do kosza bez żalu i poczucia straty

  • @LimonDux
    @LimonDux 10 หลายเดือนก่อน +1

    Jedynym argumentem za kupowaniem książek papierowych jest traktowanie ich jako lokaty kapitału. Oczywiście mówię o pewnym ograniczonym segmencie rynku.

  • @reynevanzbielawy4578
    @reynevanzbielawy4578 10 หลายเดือนก่อน

    już myślałem, że zjem w ciszy i samotności 🥲

  • @desnatureza3467
    @desnatureza3467 10 หลายเดือนก่อน +1

    Super ciekawy oczywiście odcinek do którego się nie odniosę bo mam w mieście spoko bibliotekę i sama w niej pracuję więc wiadomo, ale muszę przyznać że rozgrzała mnie wasza mala różnica światopoglądowa odnośnie tego od jakiego wieku seksy w książkach. Bo ja zawsze myślałam no seksy są nie dla dzieci. Ale teraz sobie myślę, ja zaczęłam odczuwać pociąg do takich treści przed 10 rokiem życia. Na wattpadzie jest mnóstwo osób które czytają erotykę mając 11, 12 , 13 lat. Może pora przestać się oszukiwać? Skoro dziecko się masturbuje to może ma też prawo do realizowania swojej własnej seksualności w wybranej przez siebie fikcji. Wydaje mi się że podniecanie się to i tak najmniejszy problem bo wiadomo że człowiek w tym wieku tego też potrzebuje. Może głównym problemem porno jest właśnie jego agresywność i nierealistyczność. Z drugiej steony nie wyobrazam sobie zeby byly pisane ksiazki dla tak mlodych nastolatkow ze scenami erotycznymi nastawionymi na taką typowo pornopodnietę albo zeby te książki były oznaczane jako 12+ na przykład. Też mam wrażenie, że może otwieranie świata seksu przed takimi dziećmi troche uczy ich tego, że są na niego dość dojrzali i że może czas zacząć go uprawiać. Nie wiem czy to nie tworzy pola do nadużyć, ale może to w ogóle się ze sobą nie łączy. Ale sama jestem rozdarta bo sama tego poszukiwałam i faktycznie zdrowy seks nawet podniecający nie brzmi jak coś równego pornografii, a dzieci tego szukają. Chociaz jak Megu zwsze na insta walczyła o oznaczenia wiekowe i łoiła erotyczne romantasy dla nastek to jej biłam brawo a teraz już nie wiem. Mega rozkmina chetnie bym posłuchała waszych przeciwnych argumentów!