Kiedy miałam 6 lat moi rodzice się rozwiedli. Po prostu pewnego dnia kobieta, która mnie urodziła, spakowała się, wyszła i nigdy nie wróciła do domu. Widywałam się z nią jeszcze do 8 roku życia, pamiętam wszystko jak przez mgłę (a życia sprzed skończonych sześciu lat prawie w ogóle nie pamiętam). Zostałam z tatą. Stał się dla mnie całym światem, myślę, że radził sobie świetnie. Cztery lata później pojawiła się moja obecna mama. Chwilę później odbył się ich ślub, pojawił się mój brat. Z mamą dogadywałam się świetnie, do czasu narodzin brata. Potem zaczęło się piekło. I najsmutniejsze jest to, że teraz nie potrafię przypomnieć sobie wielu szczegółów z naszej relacji, jedyne co pamiętam to wiele godzin płaczu, myśli o tym jakby było im lepiej beze mnie, jak bardzo nie pasuje do tej rodziny, jak bardzo chce zniknąć. Mama znęcała się nade mną psychicznie, czasem fizycznie (nigdy mnie nie uderzyła, ale potrafiła mnie nie wpuścić do domu, bo spóźniłam się od koleżanki kilka minut, więc siedziałam zimą na tarasie). Wieczne wyzywanie od egoisty, dziwki, ćpuna (totalnie bezpodstawne), nieuka, nieroba, idioty itp. Nie potrafiłam się jej przeciwstawiać. Zawsze jak chciała ze mną "porozmawiać" kończyło się to moim płaczem i jej gadaniem "no tak, płacz na zawołanie nie robi już na mnie wrażenia". W gimnazjum trafiłam do pierwszego psychologa. Jedyne co zrobił to wezwał potem moich rodziców i powiedział (przekazała mi to moja mama, więc nie wiem czy to prawda), że moje zachowanie i "nieposłuszeństwo" wynika z tego, że jestem zazdrosna o tatę. Nigdy więcej do niego nie wróciłam. Kolejna psycholog do której poszłam była w liceum i...pomogła mi zrozumieć wiele rzeczy. Nigdy nie udało mi się namówić mamy na wizytę. Mówiła "to Ty masz ze mną problem, nie ja z Tobą". Tata starał się być po mojej stronie, ale...przyzwalał na wiele. Po każdej kłótni próbował robić za negocjatora, ale nigdy przy mamie nie odważył się odezwać. Nawet ją to momentami wkurzało. Mama choruje na DDA, tata wywodzi się z rodziny, gdzie to jego mama trochę pomiatała tatą. Skończyłam liceum, poszłam do pracy, odłożyłam w rok na wyprowadzkę. Po wyprowadzce odetchnęłam. Momentalnie zauważyłam zmianę w swoim ciele (mniej włosów wypadających, mniejsze problemy z żołądkiem). Od 7 lat jestem w szczęśliwym związku, dużo rozmawiamy o uczuciach, jest zaufanie, czułość (to czego brakowało w moim domu). Dwa lata po mojej przeprowadzce dużo się zmieniło. Teraz potrafię rozmawiać z mamą jak z przyjaciółką. Powiedziała nawet "chce zapomnieć o tym co się działo złego między nami", więc wnioskuje, że żałuje pewnych rzeczy. A ja trochę ich uczę "rodzinności". Od jakiegoś czasu często mówię im, że ich kocham. Na początku byli zdziwieni, wręcz speszeni. Teraz sami mi to mówią. Jutro jadę do domu rodzinnego i bardzo się cieszę. I jestem szczęśliwa, że jakoś się to między nami ułożyło. Oczywiście ja pracuję nad swoim życiem każdego dnia i wiem, że jeśli będzie gorzej to nie ma co się męczyć i iść od razu do specjalisty. Ciekawe czy ktoś to przeczyta, jeśli tak i jeśli miałeś/miałaś podobnie to pamiętaj: jesteś wartościowym człowiekiem, nawet jeśli najbliższa Ci osoba próbuje wmówić co innego. I nie bój się szukać pomocy. Przemoc to nie tylko lanie pasem. Miłego dzionka~
Ja osobiście pewnego pięknego dnia podczas kłótni, spakowałem plecak i ... Wyszedłem na kilka lat. Teraz mam własną rodzinę, śliczna córeczkę , kochająca kobietę i chociaż wiele rodzicom wybaczyłem, niczego nie zapomnę i nie mam zamiaru powtarzać ich błędów. Otarłem się co prawda o ulicę, o skrajną biedę i beznadzieję ale dałem sobie radę a to co przeszedłem dało mi siłę by nie złamać się przy 1wszej ani setce kolejnych przeszkód. Nie mówię że była to właściwa droga, wręcz przeciwnie, jednak kiedy wpajano mi jak bez wartości jestem itd. .. no cóż uważam że wystarczająco udowodniłem że jestem silną osobą i nikt nie będzie mi wmawiał że wie o mnie więcej niż ja sam (jak to miało miejsce )
Nie czytam z zasady takich wysrywów, bo narracja jest zawsze taka sama. Niech zgadnę - odechciało ci się życia bo tata cię zostawił? To straszne, wszyscy powinni ci współczuć bo nikt nie ma takich problemów jak ty. Gdzie mogę wpłacić na zrzutkę?
Wg mnie w każdej szkole powinny być regularne, "lekkie" zajęcia z psychologiem behawiorystą, tak by dzieci uczyły się "podstaw" i wiedziały, jak interpretować takie sytuacje, czy jak reagować, oraz by miały zaufanie chociażby do pedagoga jeśli będzie działo się coś złego
To bardzo dobry pomysł, jednak wymaga gruntownych zmian w systemie edukacji, bo szkoła sama jest organem wychowawczym, który powiela toksyczne zachowania, często nie szanuje uczniów i nie przejmuje się zbytnio ich zdrowiem psychicznym. Będąc w liceum na przykład moim wychowawcą był człowiek, który był emerytowanym wojskowym i jego "dyscyplina" pogłębiła moje problemy psychiczne. Uczniowie, którzy słabiej radzą sobie w szkole są często krytykowani, czy nawet wyszydzani na forum klasy. Niewielu nauczycieli zdaje się wpadać na pomysł, że słabe wyniki czy nieobecności mogą wynikać z głębszych problemów w innej sferze życia ucznia. Nie mówiąc już o szkołach, które są w czołówce rankingów i w imię zachowania swojego statusu na tej, szczerze, nic nie znaczącej liście doprowadzają uczniów do ataków paniki przed sprawdzianami i mówiąc krótko stosują przemoc psychiczną. Osobnym tematem są też szkolni pedagodzy, którzy to, z czego zwierzyło im się dziecko, natychmiast przekazują rodzicom, a jeśli ci stosują przemoc, to tylko doprowadzają do jeszcze większej izolacji dziecka od środków pomocy.
@@InoGlam masz rację, zgadzam się z tym co napisałaś w 100%. Mimo wszystko mam nadzieję, że zmiany w systemie oświaty nastąpią jak najszybciej, ale jak widac rządzący mają gorsze problemy na głowie. Z tego co się orientuję, wskaźnik samobójstw wsrod dzieciaków rośnie, dzieci zamiast wsparcia dostają wyszydzanie czy poniżanie, a jeśli mają to i w domu, i w szkole, czy do tego nawet od rówieśników, to już mamy koktajl Mołotowa i równą pochyłą
@@InoGlam przypomniałaś mi o mojej nauczycielce fizyki, straszna żyleta, myślała że się lenię, miałam zagrożenie, a kiedy dowiedziala się co się u mnie dzieje, zostawała że mną po lekcjach, sprawdzała sobie kartkoweczki i uczyłam się właściwie przy niej, mogłam w każdej chwili o coś zapytać bez stresu. To tak mnie wyuczyła, ze w 2semestrze, gdyby nie zagrożenie w 1, wyszłaby mi mocna 5 (pamiętam, kiedy wystawiała mi 6 z egzaminu i powiedziała, że jest ze mnie dumna i żebym myślała o swojej przyszłości i nie zmarnowała jej). Kiedy miałam te 14 lat to bylo dla mnie coś wielkiego, do tej pory to pamiętam i jestem wdzięczna tej wspaniałej kobiecie
Kiedy ci mówią: skończysz 18 lat, będzie lepiej. Potem mówią: odseparujesz się finansowo, będzie lepiej. Potem mówią: wyprowadzisz się, będzie lepiej. Wyprowadzasz się i co ?... Wszyscy mówią. Nikt nie słucha.
Eee wyprowadziłem się, odseparowałem się finasowo i nie do wiary zaczęło być lepiej. Jeśli żyjesz obwiniając innych za swoje błędy i problemy nigdy nie zrobisz kroku do przodu 😉
W 4 klasie podstawówki to zrozumiałam, że rodzice się mylą, że dorośli się mylą. Dla dziecka to jest takie niesamowite odkrycie. Mówiąc prosto... buuuuuuum.
Ja całe życie słyszałam, że jestem za cienka na bycie artystką, a kiedy już dostałam pracę w studiu animacji w Irlandii, które robi z amerykańskim Netlixem, to usłyszałam od matki "lol, nie rozumiem po co ci to, powodzenia" XD. Rodzice najlepsi.
no właśnie, po co Ci pieniądze za coś, co jest Twoją pasją, skoro możesz się męczyć w "normalnym" zawodzie, nie? edit: tak w ogóle to naprawdę ciekawa praca
Jejciu, współczuję... Ale ja też często słyszę, że swoimi pasjami nic nie osiągnę, że bez sensu tyle rysuję i bez sensu "brzdękolę" na tej gitarze. No i niestety moi rodzice nie akceptują mnie przez styl, w jakim jestem....
@solonykarmel Ja zanim trafiłam do animacji, to pod presją rodziców poszłam do studium farmaceutycznego i przez 4 lata pracowałam w aptece. Jak odeszłam, żeby uczyć się animacji na własną rękę, a później pracować, to przez dobre 2 lata rodzice (głównie mama - farmaceutka) udawali, że ja wcale nie pracuję xD
Dla mnie najgorsze jest to że stałam się swoim wlasnym starym, którego nienawidzę :)))), mam uraz, choleryk, toksyk, przemoc psychiczna, pierwsze myśli s* przez niego. Myslalam że jak sie wyprowadzę, to się uwolnie. taki ch*j. Podświadomość wszystko przechwyciła i skonczyłam z border personality, stanami lękowo-depresyjnymi, pociągiem do używek, autoagresją. Wyszłam z domu pare lat temu, ale dom ze mnie nie. Straszne było uświadomienie sobie tego, ale ja przynajmniej to widzę. Cieszy mnie to że NASZE pokolenie będzie robiło coś z traumami pokoleniowymi, jest takie samoświadome. Ponoć pierwszym krokiem na psychoterapii jest wybaczenie bliskim, nie wiem, słyszałam, ale nie chodzę, chodzenie na terapie to duży przywilej, a gdzie ja sobie pozwolę gdy pół wypłaty na wynajem, a co dopiero na życie xd. Farmakoterapia ratuje mi dupe i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się rozpocząć psychoterapię. Idziemy na terapię dlatego, że nasi starzy nie poszli XD
Może spróbuj na nfz? Opinie są różne, długo się czeka, a specjaliści też czasami jakby swój tytuł w chipsach wygrali, ale zawsze warto próbować, może ci podpisuje i znajdziesz wspólny język z terapeuta :)) Tylko też ważne, że jeśli go nie znajdziesz i będziesz się gorzej czuła, to żebyś sobie odpuściła, i spróbowała albo kolejny raz u kogoś innego albo rzeczywiście poczekała aż będziesz mogła pójść płatnie, bo zły "specjalista" może bardzo pogorszyć.
To nie jest tak, że musisz im wybaczyć. Uczysz się akceptować to, że zostałaś skrzywdzona, przyznajesz to przed sobą. Ale wcale nie musisz wybaczać osobie, która cię skrzywdziła.
Ja: Jest mi źle więc chce pogadać sobie ze znajomymi z internetu więc gram z nimi. Rodzice : Jak zabiorę komputer to skończy się depresja i już. To od komputerów w dupie im się w dupie przewraca. Ja: Teraz zamiast grać leżę i nie gadam z nikim.
@@luniasolar1662 czy ty człowieku wiesz co napisałaś? Nie tylko gadam jak gram ale często gdy gra się z kimś trzeba się porozumiewać z innymi graczami więc to chyba logiczne że trzeba coś powiedzieć tudzież napisać. Na tym polega gra ze znajomymi a że takie granie odstresowuje i pozwala mi się spotkać wirtualnie z kimś z kim mogę pogadać, pomaga mi.
Wiem data, ale Nie rozumiem czemu rodzice najczęściej myślą że te wszystkie "depresję i inne gówna" w ich mniemaniu dostaje się przez komputer, podczas gdy większość osób używa elektroniki jako ucieczkę od swoich problemów.
@@astre6205 bo za ich czasów depresji nie uznawano i nazywano ją smutkami albo lenistwem albo prubą zwrócenia na siebie uwagi. W tych czasach technologia wzrosła tak samo jak wiedza na temat psychiki więc świadomość młodego społeczeństwa też. Obie te rzeczy są obce dla starszego pokolenia więc mylnie łączą oba te wątki.
Poszłam na terapię z wielu powodów, ale głównie dlatego, że byłam bezgranicznie nieszczęśliwa. Podczas niej odkryłam, że mój toksyczny partner wykazuje cechy wspólne z moją matką. Tak samo niby się troszczył, ale jednocześnie nie zapominał wspomnieć, że bez niego to bym pewnie nie poradziła sobie. Zerwałam z nim, poradziłam sobie świetnie, życie jest w końcu piękne. A co z moją matką? Wybaczyłam jej wszystkie wyzwiska i kontrolę, sama nigdy nie miała lekko, ale nie pozwalam już sobie wejść do głowy. Wciąż próbuje zawiązać mi smycz, ale patrzę na te jej próby z dystansem. Czasami się miarkuje i nastaje dobry okres między nami, ale zawsze wraca do swoich toksycznych zachowań i oczywiście, nie rozumie tego, że nie chcę kontynuować z nią rozmowy, gdy mnie obraża. Już nic jej nie chcę udowadniać i zabiegać o jej miłość. Życzę jej jak najlepiej, ale z dala ode mnie.
Bądź silna, wiem jak to boli... nie da się zmusić ludzi do miłości. Ale możemy zmusić ich do szacunku po przez stawianie granic. To zawsze będzie kłuć w serce, na szczęście z biegiem czasu coraz mniej bolesnie...
A teraz postaraj się wytłumaczyć te racjonalne argumenty swoim rodzicom i wyzwą Cię od niemądrych i innych superlatyw. Nie da się niestety, tak jak w moim przypadku. Obrałam strategię milczenia, słuchania jednym uchem i wypuszczania drugim i brak ingerencji w cokolwiek. Dzięki wielkie za takie coś. Ale, niestety, robi się coraz gorzej.
+1. Widzialam na zagranicznym tt dobre podsumowanie tej komunikacji z rodzicem xD "-jakie ty w ogole masz traumy dziecko? nic takiego nie pamietam" no wlasnie thats the fckin problem, dla mnie to trauma, dla ciebie to byl zwykly wtorek
Hej, znam to, wile razy tłumaczyłam po kolt i nic się nie zmieniało, trzeba zaakceptować, mi bardzo pomaga wyobrażenie sobie małego siebie i przytulanie siebie, powiedz na głos do lustar to czego oni ci nie powiedzieli a powinni, fajne to jest, masz siebie, ty zawsze będziesz się kochać
Jest to jakaś strategia ale tak jak piszesz przetrwania. Kiedy to się skończy niestety zostaje potem np. brak umiejetnosci mówienia nie. Warto juz teraz lub chwilę po tej traumie uczyć się zdrowych odruchów. Ja się uczę już po traumie, i idzie wolno ale widze jak na dzisiejsze decyzje to wpływa.
U mnie jest podobnie, do tego dochodzi takie głupie tłumaczenie I obwinianie ,, No może i cie uderzyłam ale byłam zdenerwowana, bo znowu dostałaś słabą ocenę i musiałam się za ciebie wstydzić" To jest bardzo przykre, osoba która cię skrzywdziła jest świadoma tego co zrobiła i nie widzi w tym żadnego problemu, albo nie chce widzieć. Lubię wyobrażać sobie scenę w której przenoszę się w czasie i rozmawiam z samym sobą i tlumacze sobie że nie powinnam czuć się winna, nie zrobiłam nic złego. I powtarzam sobie ze jeśli dzieje mi się krzywda to muszę coś z tym zrobić np. Nagrać taka sytuacje dyktafonem :)
2/3 filmu miało u mnie miejsce mimo że niczego mi nie brakowało pod względem materialnym. Całe życie za młodu jak jeszcze siadywałam z rodzicami mama mi powtarzała, że "urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą". W pewnym momencie czułam sie winna, że nie myślałam w ten sposób co ona. Tak wiele ich zachowań doprowadziło do tego, że nienawidzę wracać do ładnego, wielkiego domu z dużym podwórkiem i sadem bo kojarzy mi się tylko ze smutkiem, depresją i całym łajnem które idzie z tym w parze. Ten dom wisi nade mną jak okropne widmo i wiem że tak zostanie i tego nie zmienię. Na szczęście zmienić jednak mogę relacje z rodzicami bo gdy powiedziałam (ledwo wypowiadając słowa przez płacz właściwie xD) że chodzę na terapię przez nawroty depresji coś do nich dotarło. Teraz trochę łatwiej wchodzi mi się do domu, czuje mniejszy ciężar. Polecam każdemu kto ma wątpliwości czy iść do psychologa. Absolutnie nie wstydźcie się tego ale też pamiętajcie, że jeśli nie czujecie się gotowi wcale nie musicie też o tym nikomu mówić. Wszystko przyjdzie z czasem ❤
Dziękuję ,że robisz tak wartościowe filmy. Ja miałam bardzo nieciekawe życie z moja matka. Często słyszałam ,że nic nie osiągnę, że jak bym robiła co ona mówi to może coś by ze mnie było. Ciągle też mówiła że zostanę sama, że nie będę mieć przyjaciół, że nikogo sobie nie znajdę. Ze wszystkimi problemami zawsze byłam sama, zawsze mogłam liczyć tylko na siebie. Nie rzadko stosowała wobec mnie taka przemoc, że nie dostawałam jedzenia czy też nie miałam czystych ubrań, albo wogole ubrań. Ja byłam na tyle silna, że mimo tego że rówieśnicy też byli przeciwko mnie, to jakoś sobie poradziłam. I dalej sobie jakoś radzę
Taka przemoc jest też straszna i okrutna. Pamiętam, jak omijałam pierwsze lekcje w szkole, bo wychodziłam z domu z zapłakaną, opuchniętą (od płaczu) twarzą i siedziałam na klatce schodowej na innym osiedlu, by nie marznąć na zimnie. Trzymam kciuki, by było coraz lepiej z radzeniem sobie :3
Ja już w zerówce zauwazylam, że z mamą jest coś nie tak. Ogólnie nie wiemy na co jest chora, bo nie chciała iść do psychiatry. Aktualnie nawet nie wiem czy żyje i bardzo mnie to cieszy. Wiem brzmi to okropnie, bo przecież to moja matka. Mało kto to rozumie. Moje rodzeństwo i ja bardzo ucierpieliśmy na tym, że rodzice nie mieli pojęcia co robią i mieli ogromne problemy ze sobą. Dziś kiedy niedawno urodziłam córkę ze łzami w oczach powiedziałam mężowi, że chce przerwać ten łańcuch przemocy fizycznej i psychicznej i zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby moja córka była szczęśliwa.
Ja właśnie dlatego nie chce dzieci, boję się że będę taka sama jak mama. A nie chcę by kolejne dziecko usłyszało że nikt go nie lubi. Boję się że niechcący zacznę powielać te schematy;(((
4:44 ile dałbym by uwolnić się, wszystkie chwile te, które są na nie, bo chcę (bo chcę) nie myśleć o rodzinie już, zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz, tak już (tak już)
"A mnie ojciec lał i co? Jakoś wyszedłem na ludzi! Wszystko jest ze mną w porządku!" No... nie. Jeśli ktoś czuje że stosowanie przemocy wobec własnego dziecka jest OK dlatego że jego samego też to spotkało, no to znaczy to że w cale z taką osobą jednak nic nie jest w porządku.
Ten temat jest po prostu oceanem, po którym podejrzewam, że w jakimś stopniu żegluje większość z ludzi ogólnie. U mnie objawiło się to unikaniem - boję się ryzyka, nie ufam ludziom, boję się odrzucenia. Dlatego spędzam 90 procent wolnego czasu w swoim pokoju pomimo faktu, że jestem ekstrawertyczką. W pewien sposób (mimo rozdarcia wewnętrznego - boję się ludzi, bo na pewno mnie skrzywdzą, ale i czuję, że ich potrzebuję) bycie ekstrawertyczką mnie ratuje, dzięki temu mogę załatwić te rzeczy, które muszę załatwić bez przeżywania tortur. Gdybym nie była ekstrawertyczką i tak mało czasu spędzała z innymi ludźmi (tak jak robię to teraz) moje umiejętności społeczne byłyby pewnie na tyle niskie, że mogłyby mi uniemożliwić normalne życie...
Dobrze wiem co czujesz. Mam podobny problem jedyną różnicą jest fakt że jestem bardziej osobą introwertyczną. Sytuacja korono wirusowa sprawiła że z jeszcze większą niechęcią i strachem opuszczam miejsce zamieszkania. Czy masz może podobnie, w sensie czy ten lockdown wpłyną jakoś na twój lęk?
To jest już dużo, że o tym się mówi. Sama zauważyłam ciągłość w swojej rodzinie. Moich rodziców bili dziadkowie, i to nie tak jak ojciec nas. Mój ojciec czasami bił matkę i moje rodzeństwo. Mnie jakoś oszczędzano. ale i tak swoje przeżyłam samym patrzeniem na to. Gdy byłam większa, powiedziałam mu, że go zarżnę we śnie, jak mnie uderzy. Nie zrobiłabym tego, ale on myślał, że to zrobię. Nawet nie wiem skąd to wymyśliłam. Tuż przed śmiercią ojciec się zreflektował i powiedział, że teraz żyłby inaczej. Matka go wcześniej pożałowała po rozmowie ze znajomym klawiszem. Klawisz jej powiedział, że ojciec nie dałby rady w więzieniu. Matka nie odeszła od ojca ani nie ciągnęła sprawy na milicji. Milicja za komuny nie interweniowała w sprawy rodzinne. Mi odpowiedzieli, że jak ktoś umrze, wtedy przyjadą. Według matki psychologowie i psychiatrzy napuszczali jeszcze starego na nią, w co jestem skłonna uwierzyć. Niejeden ciul jest w szeregach psychiatrów i psychologów a szczególnie, gdy było to kilkadziesiąt lat temu. Matka pochodziła z małej wsi i tam jeden z jej kolegów szkolnych zgłosił dyrektorowi szkoły, że jego ojciec się nad nim znęca. Musiało tam się dziać, skoro dyrektor wziął chłopaka do siebie. Potem cała wieś miała pretensje, że syn na swojego ojca doniósł. Ale tego, że ojciec bił syna, nie zauważyli. Druga sprawa ze wsi matki, to chłopak pół-sierota. Były to czasy, kiedy w szkole można było dostać linijką po łapach lub w inny sposób mógł nauczyciel okazać niezadowolenie z postępów ucznia. Otóż wdowa mówiła nauczycielom, żeby bili jej syna, to na porządnego człowieka wyrośnie. Dali mu w kość. Teraz moja matka jest wdową i twierdzi, że ma cudowną starość. Ja stwierdziłam, że kobieta musi być niezależna.
wciaz nie moge zrozumiec tej kryminalnej mentalnosci 'jebania konfidentow'. nie jest nigdy winien sprawca przestepstwa, ale ten co powiedzial policji (lub komukolwiek) ze przestepstwo mialo miejsce. to jeden z powodow, dla ktorych opuscilam polske, chociaz nie najwazniejszy.
Wiem że to zabrzmi banalnie ale słowa " Możesz lepiej " które się słyszało 20 lat temu (mam 27 obecnie) spowodowały że do dziś mam z tyłu głowy to i myślę że to co robię jest źle i nie będzie nikomu się podobać lub otrzymam mnóstwo hejtu. Jestem pisarzem fanfiction i zawsze jest wmieszanie mojej przyjemności i pasji, (bo kocham to robić) z obsesją, że się ośmieszę przed wszystkimi.
- Nienawidzę cię - Przez ciebie trafię do szpitala i nie życzę sobie, abyś mnie odwiedzał - Już nie uda ci się zostać lekarzem/prawnikiem, nadajesz się do zamiatania ulic - Jakim synem mnie bóg pokarał - Nie życzę sobie, abyś mi składał życzenia świąteczne i wiele, wiele innych. A teraz się starzy dziwią, że nie odwiedzam ich i nie chcę z nimi rozmawiać.
Dla mnie jednym z pierwszych kroków do zdrowienia podczas terapii i rzeczą, z którą nie potrafiłam się pogodzić było uznanie, że moi rodzice popełnili błędy. Czy to świadomie, czy pewnie częściej nieświadomie. I przyznanie przed samą sobą tego faktu, bez szukania wymówek "taka była sytuacja", "mieli inne rzeczy na głowie", "mieli coś ważniejszego do zrobienia w tamtej chwili". Bolało jak cholera, ale trzeba było to ruszyć, bo złość, rozczarowanie, frustracja na niektóre ich zachowania były we mnie i rozwalały od środka, niszcząc wszystko, co sama próbowałam osiągnąć. Grzebanie w tym było jeszcze bardziej bolesne, a na dodatek wciągnęłam w terapię moją najbliższą rodzinę, mimo że teoretycznie tylko ja widziałam się z terapeutą. Były kłótnie, napięcie, żal, nieraz frustracja przez niemal rok. Teraz, oczekując na kolejną terapię, patrzę na to z boku i myślę, że mimo wszystko było warto przez to przejść. Mam wrażenie, że więcej ze sobą rozmawiamy i częściej komunikujemy, że coś nam przeszkadza. Ja sama mam w sobie więcej odwagi i mimo, że jestem teraz bardziej porywcza niż kiedyś, łatwiej mi przerwać ciszę i zapytać, co się tak naprawdę dzieje. W sumie nikt mnie nie instruował, jak angażować rodzinę w moje rozkminy po terapii, jakoś samo tak poszło, że zaczęłam na nich sprawdzać pewne rzeczy i szukać mechanizmów, schematów xD Tu akurat bardzo mi pomogła terapia grupowa, bo doświadczenia różnych osób, w różnym wieku dały mi szerszy ogląd również na moją rodzinę i relacje, które w niej panowały. Traumy niestety same nie znikają, tak samo jak problemy. Dopóki ktoś nie przerwie tego "ciągu", kolejne osoby będą się krzywdzić i być krzywdzone. To wymaga wiele odwagi, wsparcia ze strony otoczenia oraz szczęścia. I tego życzę każdej osobie, która dotrwa do końca komentarza. Pozdrawiam :3
Presja bycia najlepsza najgrzeczniejsza najlepiej ucząca się chodząca na wszystkie konkursy.. Na początku to lubiłam gorzej było w gimnazjum stres przed lekcjami i wyzuty sumienia ze mogłam dłużej się pouczyć lepiej przyswoić materiał doprowadzał do osłabnie i wrzodów na tle nerwowym.. Poczucie winy że jest się nie wystarczająco dobra nie ważne ile by się zrobiło mimo że 5 i 6 do domu przynosiłam.. Nie umiałam mówić o uczuciach ja tylko wysłuchiwałam i nie potrafiłam się odszczeknąć bo nie wolno pyskować do mamy.. Teraz mam 26 lat i dopiero od roku mówię o uczuciach m. in. Dzięki filmom Ewy.. Zaczęłam głośno mówić że coś mi się nie podoba nie podoba mi się ton czy to co próbuje mi się wmówić że dana wypowiedź jest krzywdząca mówię jak ja to odczuwam i co słyszę..? "przesadzasz, przewrażliwiona jesteś, ja też miałem źle lub gorzej, że atakuje swoimi wypowiedziami bo nie daje się zakrzyczeć i mocno obstaje przy moim punkcie widzenia i o zgrozo!! że nie widzę swoich wad.. Ja która przez 25 lat czuła się i nadal się czuje winna o wszystko i o nic.
Od dziecka byłam uczona 10 przykazań bożych a kiedy mówiłam moim rodzicom że to co robią jest nie wporządku to jedynym argumentem było "przypomnij sobie 4 przykazanie boże" i dupa
@@ayayao9635 ciekawe w jakiej branży płaci się dzieciom żeby w dwa miesiące mogły zarobić tyle by opłacić cały kurs, no chyba że nagle terapeuci biorą grosze
Moją matką jest w zasadzie osoba uzależniona od męża, cierpiąca na syndrom sztokholmski. Nawet kiedy nas bił, wyzywał (ją też) broniła go że on jest dobry bo zarabia, niczego nam nie brakuje itd. Moim ojcem zaś jest kontroler, lecz nie taki zwykły gdyż on po prostu traktuje rodzinę jak pionki, dzieci są dla niego tylko narzędziem do wygranej. Manipuluje, a bardziej próbuje moim rodzeństwem i mną bo się rozwodzą i ma sprawy za przemoc itd. W zasadzie każdy kto ma inne zdanie od jego zdania jest głupszy, a kiedy wyrażają swoją opinie dzieci albo jest że matka nam nagadała albo że się nie znamy i dostajemy kary, likwiduje inność później próbując wmówić że to my coś złe robimy. Moja siostra nie umie znaleźć sobie partnera (jest heteroseksualna), ciągle ich zmienia, zdradza i zwala na nich. Po za tym ma mocne lęki przez które ma ataki paniki. Nie stałość w uczuciach to już jej norma. Ja jestem cierpiącym na poważną depresję (najprawdopodobniej) seksoholikiem z lękami, na szczęście moja terapia się już prawie skończyła i wyszyłem z tego wszystkiego. Oprócz nałogu w stosunku do seksu jednak jestem jeszcze w trakcie diagnostyki na ten temat. Mój brat jest uzależnionym od komputera dzieckiem. Rozdartym bo ojciec napuszcza go na matkę, stawia 10-letnie dziecko w ciężkiej sytuacji. Myśli już chwilami o samobójstwie albo zrobieniu komuś czegoś. Moja najmłodsza siostra ma 4 latka. Rozpieszczona posiadająca własny telefon od 2 roku życia. Na razie za dużo nie mogę stwierdzić lecz na pewno przyzwyczajona do dostawania wszystkiego czego tylko zapragnie. Moja rodzina jest jednym wielkim powielaniem patologii. (z strony ojca) Dziadek miał problemy z przemocą a babcia była aniołkiem udającym że nic się nie dzieje. (Od strony mamy) Moja babcia ledwo wiązała koniec z końcem, moja mama większość życia wychowywała się bez ojca przeprowadzając się z miejsca do miejsca, nie skończyła szkoły średniej bo musiała iść do pracy. Z ojciec, w sumie to konkubent ją bił za przewinienia i się go bała. Na razie jestem jedynym dzieckiem które wyszło na prostą, chodź muszę ciągle się pilnować aby nie powielać patologi (mam charakter po ojcu, silny i uparty). Myślę że nie będzie to trudne po terapii a w przyszłości chce zostać psychologiem młodzieży aby osoby z problemami jak ja nie zostały odprawione z kwitkiem albo usłyszały że inni mają gorzej. Dziękuję za ten odcinek, porusza on trudny i widoczny u LUDZI problem. Mam nadzieje że niektóre osoby po nim się otworzą i sięgną o pomoc. Opisuję to aby znormalizować rozmawianie o problemach, pamiętaj że nie jesteś sam!
Świetny odcinek. Jestem z domu DDD, przez lata byłam na totalnym wyparciu i wmawianiu sobie, że daje sobie świetnie radę. Jak pojawiały się gorsze dni, to sobie umniejszałam, a że inne dzieci miały gorzej, a że u mnie w domu czasem bywało miło, a że się czepiam. I tak sobie żyłam dalej.... Niestety straciłam wiele lat mojego życia na byciu w zawieszeniu. Dopiero zgłębienie tematu o DDD i DDA, zaczęło mnie mobilizować do pracy nad sobą. Najpierw TH-cam, potem książki, a następnie psychoterapia. Czasem mi żal, tych straconych lat, ale staram się, skupić na tu i teraz. Młodzi ludzie jeśli czytacie ten komentarz to proszę nie odpuszczajcie! No chyba, że jesteście szczęśliwi ludźmi, którzy czerpią z życia garściami i potrafią ufać, kochać, czujecie się kochani, akceptujecie siebie i innych. Każde dziecko zasługuje na czułość, akceptację, szacunek i wsparcie. Rodzic jest opiekunem i ma chronić dziecko przed złem i wspierać jego rozwój. Jeśli tego nie otrzymałeś w dzieciństwie, tzn. że część ciebie została zniszczona. I mimo, że sobie radzisz "jako tako" , to wierz mi, że może być dużo dużo lepiej❤️
Moja toksyczna mama która weszła do kuchni jak zmywałam naczynia: "jakie ty głupoty oglądasz! Jaka ty jesteś głupia!" po czym zamknęła się w pokoju. XDDDD
Mój ojciec od zawsze stosuje na mnie przemoc psychiczną. Oczywiście nie tylko na mnie, a też na swojej żonie, znajomych, rodzinie. Wyśmiewa, obraża, wyzywa, krzyczy - to jest na porządku dziennym. Dzięki niemu uwierzyłam, że jestem nic niewarta. Teraz mam 22 lata i po prawie 15 latach świadomości bycia gnębioną poszłam na terapię. Boli okropnie, ale polecam każdemu, bo sama świadomość, że ktoś mnie wysłucha i nie osądzi a pomoże, jest niesamowita. Na ten moment nie mogę się doczekać, aż będę mogła mu powiedzieć co mi zrobił i jakim ścierwem jest.
Dziś wracając z uczelni, doświadczyłam potężnego załamania psychicznego. Rozbijałam się między skrajnym gniewem, który kazał mi jechać do mojego ojca i zrobić krzywdę jemu i jego żonie oraz dzieciom, a skrajną rozpaczą, która kazała mi zrobić coś sobie. Wiele miligramów hydroksyzyny później uspokoiłam się i wleciał ten film. Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. Trauma z dzieciństwa, lata przemocy psychicznej i na dodatek czynnik genetyczny (babcia, dziadkowie, oboje rodziców) złożyły się na depresję już w wieku nastoletnim. Ignorowanie moich próśb o pomoc i kontynuacja psychicznej karuzeli doprowadziła do rozwoju psychozy reaktywnej. Fajnie było słyszeć głosy w kaloryferach XD Po miesiącach terapii udało mi się naprawić relację z mamą. Po dwóch miesiącach pobytu w psychiatryku zdecydowałam się do wyjebania mojego ojca i jego rodziny z życia. Demonizowałam go na siłę, żeby było mi łatwiej się go pozbyć, uciszyć wyrzuty sumienia, przestać tęsknić. Leczę się farmakologicznie od 2019. Wydałam fortunę na terapię. Dzisiaj mam gorszy dzień, kiedy tak wiele do mnie wraca. Nie wyobrażam sobie kontynuowania relacji z ojcem. Jeśli jedynym powodem, dla którego utrzymujecie relacje z rodzicem jest fakt, że to wasz rodzic i może mu być źle z tym, że go zostawiacie, to go zostawcie tym bardziej. Wam też było źle z nim.
ja pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny. Przeczytałem masę książek o psychologii i obejrzałem dużo filmów na yt na ten temat i one bardzo mi pomogły. I jak porównuje siebie z przeszłości do dzisiejszego ja, swoje myślenie, pewność siebie i nawet stan posiadania majątku, to jest ogromna różnica.
Ja jestem aktualnie na takim etapie, że się zastanawiam jakim rodzicem chciałabym bym być w przyszłości i jakich błędów nie popełnić. Zatem już powoli zbieram literaturę i dobre źródła w tym temacie.
moja matulka jak byłam młodsza zawsze kazała słuchać kłótni jej z ojcem, bo jak twierdziła powinnam się uczyć jakie jest życie, żaliła mi się z problemów pomiędzy nią a moim ojcem i ogólnie wszystkich możliwych problemów, to się działo jak miałam 8 a 14 lat, ale teraz jak moja relacja z nią jest taka, że jej nie ma, bo ciągle się kłócimy to już nawet nie wiem co gorsze słuchanie jej problemów czy słuchanie tego typu rzeczy jakie aktualnie moja matka kieruje do mnie podczas naszych "kłótni", jedno co dobre wyszło, że zaczęłam jej się przeciwstawiać to, że jej relacje z ojcem się poprawiły i się nie kłócą, bo aktualnie mają wspólnego "wroga" w mojej postaci
8:55 jakby to było o mnie. Zawsze jak są jakieś problemy rodziców (czy to jak byłam nastolatką i teraz kiedy jestem młodą dorosłą) moja mama mi się żali z jej problemów a ja biorę to wszystko na barki, jakbym to ja była jej mamą, a nie ona moją. Rozumiem, że te problemy, o których nie chcę się rozpisywać, bo są bardzo trudne, często burzyły relacje panujące w całym domu, ale zawsze zadawałam sobie to pytanie: Skoro to jest problem mamy i taty, to dlaczego ja muszę podawać gotowe rozwiązania i z tym walczyć a nie oni? Jestem osobą z natury pomocną bardzo i zawsze pomogę, ale często pomagam wbrew swej woli, przytłoczona tym wszystkim, ale z myślą by tylko moja mama tak nie cierpiała. Tylko to męczy bardzo człowieka oj bardzo. Na dłuższą metę nie da się tak rady. Chodzę do pani psycholog i sama zauważyła ten problem. Wiem że powinnam coś z tym zrobić ale ja mam takie potem wyrzuty sumienia plus jeszcze współprzeżywanie wraz z moją mamą tego bólu, że nie potrafię z tym zerwać. Taka empatia ponad swoją miarę.
Dziękuję za ten film, już wiem że punkt widzenia mojej rodziny nie jest normalny, co jest jeszcze bardziej zabawne? Chodzę do pedagoga i ona się ze mną kłóciła że ta "kontrola i perfekcjonizm" rodziców jest czymś normalnym
Twój film trochę przekonał mnie do refleksji, nad moją relacją między rodzicami. Praktycznie całe życie lekko wmawiano mi, że jestem gorszy, głupszy, leniwszy niż inni. Zawsze potem słyszałem, że synek błagam cię, ja to powiedziałem/łam w nerwach, wieeeesz jak to jest. No właśnie wiem, kiedyś słyszałem jeszcze za niemiłe słowa "przepraszam", obecnie nie słyszę. Od czasu pewnego mocnego momentu w moim życiu zrozumiałem, że z moimi rodzicami jest też coś nie tak. Nigdy wprost nie powiedzieli mi, że jestem zerem, ale zawsze kiedy był jakiś powód, to dostawałem garść mobbingu oraz wyzwisk na poziomie "debilu, idioto". Obecnie jestem świadom tego, iż moje problemy psychiczne nie są w 100% wynikiem zachowania rówieśników. Pozwólcie, że trochę wprowadzę. Generalnie, miałem jakoś pecha od zawsze do otoczenia i do środowiska w jakim się obracam. Choć patologii tu nie było (pod kątem, że nie brałem w niczym udziału) to jednak pamiętam masę przykrych słów i wyzwisk. To dodatkowo, było obarczone mocnym pechem do szkoły. Nauczyciele praktycznie nie reagowali, mama więc się nie interesowała, a nawet jak coś podejrzewała to olewała sprawę. Mówiła "przecież ty nic mi nie mówisz, ty mi nic nie chcesz powiedzieć", no tak, bo to takie proste i zero jedynkowe. Dzięki mojej minimalnej wiedzy o ludzkim zachowaniu, minimalnie zrozumiałem jej schematy myślowe - odłożyć na później ---> olać. Ewentualnie, jeśli ktoś wymaga od niej czegoś "na teraz", to użyje masy wulgaryzmów, niedawno nawet usłyszałem, że ją terroryzuje (bo chcę na nfz wyciąć sobie niepokojące znamie). Ilekroć cokolwiek się działo w szkole, mama albo nie reagowała albo szkoła nic nie robiła. Często nawet to się pokrywało. Z tatą też nie było nigdy dobrze. Mam przed oczami do teraz moment, kiedy mam 6-7 lat, siedzę skulony przy kaloryferze, a on mnie bije. Mama wtedy do niego się darła "Tomasz, przestań". Chodzi to za mną od pewnego momentu, kiedy mu to wypomniałem. Usłyszałem w odpowiedzi, że to było dawno i dajta mi spokój synek (zrobiłem to w tym roku). Idąc minimalnie do przodu, kluczowym momentem było na pewno liceum. Wtedy dużo przyjąłem takich informacji o tym, że moje zachowanie jest społecznie nieakceptowane, nie z powodu społeczeństwa, ale z powodu zachowania. Zacząłem więc się zmieniać. Łatwo nie było, bo na starcie parę problemów sobie narobiłem z jedną dziewczyną, z którą do teraz kontakt mam średnio-kiepski, ale w zasadzie to chyba nasz wspólny wybór, że nie chcemy pogłębiać tejże relacji. Najważniejszym momentem było to, kiedy zrozumiałem, że mam prawo czuć się źle w stosunku do moich rodziców. Wpajali mi zawsze, że jestem złym i okropnym dzieckiem, które ciągle czegoś chce i osacza innych swoją osobą. W pewnej chwili przyjąłem do świadomości, że moja niezdolność do życia w społeczeństwie jest spowodowana nimi i ich zachowaniem. To mi mocno otworzyło oczy. Zacząłem się naprawiać i przechodzić metamorfozę, którą solidnie dalej pcham. Czuje czasem, że mam w sobie takie krnąbrne dziecko, które jest infantylne. Zauważyłem też, że mój rozwój pod niektórymi elementami jest wolniejszy, ale nie jest to rozwój intelektualny sam w sobie, tylko społeczny. Widzę po sobie, jak lepiej pracuję mi się też w ciągłym ruchu. Ciężko mi czasem usiedzieć dłużej niż godzinę, bo znacznie lepiej mi się funkcjonuje jak chodzę i biegam, mówiąc przy tym sam do siebie. Najprościej mówiąc, odczuwam w sobie trochę dysfunkcji, którą w dorosłym życiu chcę przeanalizować, od lekarzy psychiatrów do terapii z psychologami. Lekko przymykając temat rodziców, mogę śmiało powiedzieć, że wiem, jakim rodzicem nie być za te 10/20 lat. Mój tato popełnił masę błędów w wychowaniu dziecka, od kontroli, do bicia i nieudolnych porad. Moja mama pokazała mi, że nie mogę na nią liczyć. Nie chcę żyć w takiej rodzinie, zamierzam się wyprowadzić z moją kobietą po maturze jak najszybciej stąd. Kończąc ten wywód pragnę dać mu jakiś morał. Najcelniejszym strzałem, który przychodzi mi do głowy jest to, by o siebie walczyć. Kiedy inni podcinają nogi i chcą nas kontrolować, my musimy wiedzieć, kiedy powiedzieć stop. A jeśli boimy się mówić, to ucieknijmy, bo lepiej uciec przed kulą, niż zostać kaleką na całe życie. Bądźcie zdrów
no, chyba to dobre miejsce na napisanie mojej historyjki z życia no więc zacznę od tego, że w dzieciństwie nikt nie stosował wobec mnie przemocy fizycznej, co do psychicznej nie jestem pewna, bo nie pamiętam zbyt wiele z mojego dzieciństwa. moi rodzice są wspierający i mogę na nich polegać, mimo to nie mogę po raz kolejny zmusić się do poproszenia ich o pomoc. kiedyś poprosiłam mamę o to, czy mogłabym porozmawiać z psychologiem. powiedziała, że nie potrzebuję pomocy i przecież nie mam się czym martwić. potem próbowałam podsunąć jej ten pomysł, ale już nie bezpośrednio, co także nic nie dało. jednocześnie często powtarza, że zawsze mogę powiedzieć jej czego potrzebuję. niestety nie potrafię poprosić jej o pomoc, nawet jeśli bardzo jej chcę. nie wiem. chciałam porozmawiać z psychologiem, bo nie umiem otworzyć się przed bliskimi. nie rozumiem dlaczego. nie sądzę, żeby tamta sytuacja z proszeniem o rozmowę z psychologiem była powodem. już wcześniej nie potrafiłam zaufać nikomu na tyle, żeby powiedzieć co czuję. jakbym była pusta w środku, wciąż jestem zmęczona, zestresowana, zdenerwowana i nie chce nikogo widzieć. piszę to tutaj przez wzgląd na anonimowość. chociaż nie pełną, ale chciałam to napisać gdziekolwiek i zapytać czy ktoś ma podobne doświadczenia co ja. ps dziękuję za ten odcinek, był interesujący jak zawsze i nie mogłam się oderwać do końca
Będąc w podstawówce byłam "odpowiedzialna" za brata- przyprowadź, odprowadź, nakarm, zrób lekcje. W pewnym momencie rodzice oczekiwali, że będę go wyręczać w niektórych obowiązkach szkolnych. Również, niejednokrotnie miałam wykonywać prace "domowe", które no nie były odpowiednie jak na 13 letnią mnie- np. "wrzućcie troche węgla do domu jak przyjedzie"- mój kręgosłup dzisiaj ma do mnie o to pretensje. Przemocy fizycznej nigdy nie doświadczyłam, bo tata za dziecka dostawał ostry wpierdol za przewinienia swojego brata-jego ojciec uznawał odpowiedzialność zbiorczą jako jedyny prawidłowy model "wychowania", więc to mnie pominęło, ale przemoc psychiczna była niestety obecna mimo, że dzisiaj każdy się tego wypiera i "on tak nigdy nie mówił". Nie jednokrotnie jako ofiara znęcania się w szkole słyszałam od rodziców, że przesadzam- jedyną osobą która stanęła w mojej obronie, był kolega z klasy [mieliśmy po 12 lat :') ] i który uświadomił mi, że to nie jest ok- to on zmusił mnie do wycieczki do dyrektorki i zgłoszenia tego, za co jestem mu wdzięczna bo mój koszmar się skończył po jego interwencji. Dzisiaj dla mnie to niepojęte, że tak właściwie obcy dzieciak zainterweniował w mojej sprawie bardziej niż jakakolwiek dorosła osoba. Najbardziej przeżywam do dzisiaj przemoc psychiczna ze strony mojej matki. Wchodząc w ten "nastoletni bunt" nie robiłam odpałów żadnych itd, byłam zawsze spokojna, zamknięta na innych i trzymałam się tylko z jedną koleżanką. Za każdym razem jak koleżanka wychodziła ode mnie (a były to spotkania zazwyczaj dotyczące szkolnych projektów gdzie w ciszy robiłyśmy pracę popijając herbatkę), moja matka zaczynała ją obrażać od brzydkich, paskudnych rudych dziewuch. Totalnie nie rozumiałam o chuj jej chodzi- dalej nie rozumiem jaki w tym miała interes. Nawet z nią za bardzo nie rozmawiała i nie znała jej, więc tym bardziej :V Koleżanka jednak, to był początek tej fali obrażania, bo później przeszła na mnie i to ja byłam taka, sraka i owaka. Zawsze za gruba, zawsze za głupia, zawsze jakaś. Przez prawie 5 lat ani razu nie odpowiedziałam jej na te komentarze tylko zawsze pokornie wysłuchiwałam i popadałam w coraz większe kompleksy. Dopiero jak miałam prawie 18 lat, byłam troche mądrzejsza i wiedziałam że może mi naskoczyć bo w razie czego ma gdzie się wyprowadzić, to zdobyłam się odwagę na odpowiedź przy jednej z tych jej "wyrzygawek", że nie ma prawa ode mnie czegokolwiek oczekiwać będąc wobec mnie tak okropną osobą przez tyle lat i jak już będzie stara i niedołężna, to lepiej żeby miała jakieś oszczędności w skarpecie bo ja jej dupy wycierać nie będę xd Wtedy usłyszałam, że żałuje że mnie nie wyskrobała i dała się namówić na dzieciaka xD Cóż, nie moge mieć pretensji, że ona żałuje macierzyństwa- sama bym go żałowała gdybym miała dziecko i jestem pierwszą osobą która sięgnie po tabletki w razie pozytywnego testu ciążowego, ale moge mieć pretensje o lata znęcania się i prania mózgu jaka ja jestem beznadziejna tak na dobrą sprawę bez powodu- bo oskarżenia zawsze były, powody nigdy. Dzisiaj ona udaje, że te wszystkie słowa nie miały miejsca, ale ja czy mój brat pamiętamy wszystko co nam mówiła. Dzisiaj mam problem z akceptacją siebie, z poczuciem własnej wartości, z okazywaniem uczuć, jestem wybuchowa i za nic w świecie nie zgodzę sie na dziecko- namatkowałam wystarczająco jako 10 latka młodszemu bratu. Dzięki stara za zajebiste dzieciństwo xD
U mnie w domu był terror słowa. Matka była ostrą, surową kobietą, która zabraniała mi gdziekolwiek chodzić, z kimkolwiek się spotykać. Wypierała myśl, że mam ADHD, każda źle zrobiona rzecz kończyła się krzykiem, gdyby nie moja dziewczyna, z którą zaczęłyśmy się spotykać jak miałyśmy po 15 lat, w życiu nie dałabym sobie sama rady. Największe obciążenie spadło na mnie kiedy mój dziadek (który bronił mnie przed niektórymi ekscesami rodzicielki) zmarł. Ona była w rozsypce, natomiast ja musiałam trzymać się twardo, w myśl zasady mojego ojca "Inni mają gorzej, musisz być silna". Szkoda, że miałam tyko czternaście lat i myślałam o samobójstwie.
mocny odcinek i nieźle wyczucie czasu. obecnie jestem w trakcie stawiania się mojej matce poprzez drogę prawną (mam 17 lat więc niezłe jazdy mam) będę starać się o odebranie jej praw. mam wsparcie ze strony dziadków i wujka jest ciężko bo mimowolnie ją ciągle bronię i chce się wycofać ale nie mogę zbyt długo w tym siedzieć
Moi rodzice, jak i babcia im wspomagająca, to akurat idealny przypadek kontrolerów. Gdy miałem naukę zdalną (i pewnie będę miał znając życie), czasami babcia/matka byli zdolni wchodzić w trakcie do mojego pokoju, niby żeby zabrać rzeczy z szafy dla brata, który jakimś cudem ma garderobę u mnie. A tak naprawdę wiele razy słyszałem, jak oceniali moje wypowiedzi, często patrzyli mi na to, co robię, ciągle mi przypominali o rzeczach, które wiedziałem, że chcę zrobić, bagatelizowali moje problemy i zdarza się tak, że umieją przychodzić wieczorem do mnie (koło 22) i co 5 minut mówić mi, że mam iść spać (mimo iż nie wiedzą, ile muszę rzeczy zrobić np. do szkółki). A i oczywiście znana śpiewka - przypominanie, żebym się uczył, pisał zadania, odrabiał lekcje - jednym słowem mówiąc, nie potrzebuję reminderów w telefonie, żeby wiedzieć, co robić. Gdy gdzieś jedziemy i planują coś zrobić, oczywiście prosząc mnie - albo i nawet krytykując, że coś źle zrobiłem (albo że mam założyć kurtkę mimo że mi nie jest zimno - serio XD), to pytając o powód, słyszałem coś w stylu "bo temu", "bo tak postanowiłxm", "nie będziesz dyskutował", a gdy chciałem porozmawiać na jakiś problem ze mną, było ciągłe bagatelizowanie problemu i uciszanie mnie. Zresztą, gdy babcia mnie z reguły wychowywała (bo starzy pracowali), ciągle słyszałem rady, że mam być uległy, "bo Pan Bóg mówił, że jak ktoś cię uderzy w policzek to nadstaw mu drugi" (absolutna fanatyczka ngl) i że w ogóle mam nie dyskutować, stać cicho, a najlepiej chyba żebym stał w kącie, nikomu nie przeszkadzał, ALE MIAŁ JAKIEGOŚ PRZYJACIELA. Tymczasem matka mówiła mi co innego - masz się bronić, być twardy, nie płakać. I teraz weź jakoś się skup, skoncentruj. Nie da się, bo dostajesz dwie inne opinie. Widzę tę samą śpiewkę u mojego młodszego brata - bez refleksji, a na moje uwagi słyszę odzew "nie wtrącaj się, ty też taki byłeś". Kontrola zresztą sięga czasami do tego stopnia, że są sprawdzane moje posty na Facebooku (!!) albo na innych portalach społecznościowych. A co więcej, zaangażowano w to moją ciocię i bliską rodzinę - żeby "nakonfić" babci, która nie umie w komputer. To jest po prostu smutne, że są tacy rodzice, którzy chcą tak nakręcić "pozytywkę" w postaci dziecka, że przychodzi moment totalnego breakdownu i to pokrętło tak jest nakręcone, że zabawka się psuje. Zawsze takim osobom współczuję i nigdy nie życzę takiego zachowania wśród osób, które spotykam. To po prostu czasami podchodzi pod przemoc psychiczną, która jest tak pomijana w Polsce, że to boli. Bo dla nas przemoc to "bicie, krzyki, wyzywanie się". A to czasami jest też poniżanie i przedkładanie swoich wartości nad dziecko, często każąc mu robić coś bez powodu i bez jakiegokolwiek pola do dyskusji. Co najgorsze, widzę też, że dzieje się to w młodszych klasach w podstawówce - przynajmniej u mnie była ciągła śpiewka "możesz nie dyskutować?", "proszę o dyscyplinę", "nie zwracać mi uwagi, bo nauczyciel zawsze ma rację". *Z TYM. TRZEBA. WALCZYĆ.*
Niestety moim rodzicom nie można nic wytłumaczyć bo mają wiecznie "rację". Nie ważnie czy podchodzę do tego spokojnie czy już jestem zdrenowana i krzyczę. Zawsze czuję się " tą najgorszą" bo poza mną jest jeszcze o dwa lata młodszy brat. Ja w tym roku kończę 19 i dalej czuję, że traktują mnie jak małe dziecko, choć coraz mniej. Mimo wszystko odkąd pamiętam bardzo często się kłócą ze sobą, ale mimo wszystko się kochają. I kłócą się o pierdoły, ale to zaczyna drażnić przez tyle lat.. ale to jeszcze nic. Najgorsze jest właśnie robinie z igły wideł, o to, że nie umyłam naczyń gdzie leżał tylko garnek, albo dlaczego nie odkurzyłam(nie raz na kilka dni no prawie codziennie) o głupia ocenę, o ciężki dzień w szkole. I tak nienawidzę szkoły i moich nauczycieli, przez nich i tak już mam wystarczające problemy w życiu. Czasem bym po prostu chciała, żeby rodzice zrozumieli tak jak gdy byłam mała, powiedzieli "ej nie martw się tym, w końcu musi Ci wyjść, musi być dobrze dasz sobie radę" ale już tak nie jest... I nie będzie... To ten moment kiedy masz ochotę zniknąć... Naprawdę współczuję wszystkim tego co ja mam, i różnych innych zdarzeń o wiele wiele gorszych od moich.. bo tak ludzie wyobraźcie sobie, że wiem że są gorsze sytuacje... tylko.. każdy ma wciąż prawo do swoich problemów niezależnie jakich byłyby rozmiarów.
Ile razy słyszałam, że powinnam ruszyć dalej, że pewne rzeczy powinnam mieć już przepracowane, nie zliczę. To przykre, ale niektóre rzeczy wciąż się za mną ciągną i mam wrażenie, że już zawsze tak będzie. Dziękuję za ten film. Teraz przynajmniej wiem, że nie jestem osobnym przypadkiem i są inni ludzie tacy jak ja.
A ja od kilku lat już się nie tnę, nie mam już myśli samobójczych, uważam, że jestem ładna, potrafię kupić coś sobie i nie mieć wyrzutów sumienia, a nawet pochwalić się tym, że coś kupiłam i olać wypominanie mamy. I najważniejsze: nie jestem z nikim w związku i nie zmuszam się do seksu. Tak się tylko chciałam pochwalić. Mam 28 lat i wreszcie wychodzę na prostą.
w wieku 5 lat moja babcia zachorowala na alzhaimera. Oczywiście, że jako mała dziewczynka nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji, ale dziś gdy mineło 9 lat... Babcia jest ciężarem dla wszystkich. Cała uwaga mamy byla skierowana na nia, bo wiadomo, są wieksze szansę, że coś jej sie stanie. Nie winiłam jej nigdy za to, ale im bbylam starsza tym bardziej odreagowywała na mnie swoje emocje. Jestem dzis na etapie manipulacji, zmuszania do wiary i wręcz czarnej owcy w rodzinie, która jest powodem wszystkiego co złe. Mam tylko 14 lat, niczym nie zawiniłłam.
Odcinek jak złoto ❤️ Akurat zbieram się do psychologa od uzależnień bo nie radzę sobie z chorobą alkoholową domownika - typ kontrolujący i przemoc fizyczna. Takie filmiki dają mi spokój ducha i motywują by nie trwać w błędnym kole.
Pani Psycholoszko bardzo dobry temat, bo dotyczy wielu. Wiemy że relacje z rodzicami mają duży wpływ na nasze już nawet dorosłe życie. Ale jak duży wpływ ma na to relacja z naszym rodzeństwem? Moja siostra od dawna mnie nie widziała, bo wyprowadziłam się dość daleko i jak zaproponowała że mnie odwiedzi to wpadłam w panikę, bo moje mieszkanie jej się nie spodoba, moja garderoba jej się nie spodoba, moja praca nie jest dość dobra, przytyłam itd. Naprawdę boję się tego co ona może o mnie myślec. Dlatego w panice wszystko pogorszyłam bo żeby "uratować" się z tej sytuacji powiedziałam jej że jej nie zapraszałam
Wielkie dzięki. Tym filmikiem mi uświadomiłaś że duża część moich problemów. Została spowodowana przez rodziców. Którzy wpoili mi dużo patologicznych cech. Czas na psychologa!
praktycznie całe życie musiałem skakać wokół siostry, widzieć jak rodzice się z nią kłócą i przez to nie móc nawet spać w nocy, patrzyć jak moja mama płacze przez moją siostrę, przez jej zachowanie i wiedzieć jak ona schodzi na dno siostra kiedyś była zwykłą kochającą siostrą, około od kiedy miałem 8 lat ona, zaczęła w moich oczach mnie nienawidzić, ciągłe poniżanie, wywyższanie się bo jest starsza o te 6 lat, zmuszanie i manipulowanie mną bym robił coś dla niej bo inaczej np mogłaby mi wyrzucić laptopa przez okno (drogiego laptopa na którym mi zależy) niby się zmieniła, rzuciła narkotyki, znalazła sobie chłopaka i pracę, za niedługo się wyprowadza, ale dalej potrafi mnie poniżać, sprawiać, że czuję się bezpieczniej z przyjaciółmi albo sam w jakimś lesie niż w własnym domu, do tej pory pamiętam, że kiedy ja próbowałem się zabić, kiedy miałem atak paniki na podłodze i uderzałem głową o podłogę ta mi mówiła bym przestał odpierdalać i, że to wszystko moja wina, albo nazywając mnie debilem i egoistą bo mam problemy w szkole defacto przez traumę jaką mi zgotowała, całe życie pracowałem by wtedy dojść do takiej samooceny jaką miałem, by patrząc na siebie w lustro nie widzieć beznadziejnego debila za jego mnie zawsze uważała, w tamtym okresie byłem z siebie dumny, że polepszyłem się w rysowaniu, (znalazłem swoje stare szkicowniki i je porównałem do teraźniejszych) że poprawiłem swoje oceny, że w końcu nie mam ataków paniki na myśl o egzaminach, ona to jednym słowem potrafiła zrujnować, dla tego po prostu nie wierzę, że się zmieniła
O, ładne tło kochana Psycholoszko 🥰 Temat trudny, ale jakże potrzebny! Sama bardzo długo szukałam przyczyny moich problemów i przyczyny niezadowolenia z życia i samej siebie. Moment odkrycia problemów "u źródła" (czyt.w wychowywaniu przez rodziców) był przełomowy! Warto o tym mówic i nie wstydzić się szukać pomocy :) Kocham Cię za każdy filmik a za ten ze zdwojoną siłą, pozdrawiam serdecznie :)
Dzięki Tobie kupiłem książke na temat DDA po moim pobyciu w szpitalu psychiatrycznym, a dzisiaj nawet dobrze było posłuchać. Ogólnie dużo dobrego robisz i łatwo to się ogląda, dzięki.
O tym co opowiadałś było tak realistyczne że niektóre a nawet z większością mogę się utożsamić np. nie potrafię podejmować samemu decyzji itd. i to w sumie w pewien sposób wina moich rodziców jestem w ósmej klasie i dopiero od 7 zaczęłam mieć jakieś bliższe relacje z osobami. Może bęc to wina że się wiele razy przeprowadziliśmy, a w jednej miejscowości w której mieszkaliśmy to
Nie miałam jakiś bliskich relacji a tylko mi się wydawało ,że je mam. Moi rodzice robić to nie świadomie bo nie mieli łatwo w życiu i mówili mi to już wiele razy. Boli mnie to jak mój tata podcina mi czasem skrzydła oraz to że mają o mnie za wysokie mniemanie bo zawieszki się trochę na moim starszym bracie i muszę ten ciężar nieść np. mówili mi że mam dostać świadectwo z czerwonym paskiem i udało mi się to dopiero w 6 klasie i teraz naprawdę myślą że jestem nie wiadomo jak mądra choć tak nie jest. Wiele bym jeszcze napisała ale zajęło by mi to za wiele.
Gdy bylam dzieckiem obiecalam sobie ze nie bede jak moi rodzice. Gdy zostalam mama okazalo sie ze jestem taka sama i wywoluje w dziecku emocje jakich bol pamietam do dzis. To że to zobaczylam wstrząsnęło mną i rozpoczęło tak na serio moja prace nad sobą. Cholernie trudne ale warto. Pozdrawiaam !
Żałuję, że dopiero w osiemnastym roku mojego życia uświadomiłam sobie skąd większość moich problemów. Kiedy powracają wspomnienia z dzieciństwa w swojej wyobraźni przytulam małą siebie, bo wiem co wtedy czułam. Odliczam dni do wyprowadzki by w końcu zacząć naprawdę żyć i się wyleczyć.
Szczerze mówiąc nie chce mówić o tym jak to u mnie wyglądało. Wyglądało to tak że mój ojciec był niezwykle agresywny wobec swoich dzieci, przemoc fizyczna czy słowna była normą. Co najdziwniejsze karane były nawet emocje. Nie mogłem się uśmiechać bo padały pytania w stylu " z czego rżysz? / Tak ci wesoło ? To zaraz... / A Ty z czego się cieszysz? W * chcesz? ", Jeśli się rozpłakałem było natomiast " Jak się nie zamkniesz zaraz dam Ci powód do płaczu / nie masz czego ryczeć " bądź też w obu przypadkach istniało ryzyko dostania w łeb za to że się uśmiechne, jestem wesoły czy smutny. Byłem karany niemalże za każdy aspekt życia, wykształciłem sobie przez takie wychowanie, zachowanie... Ducha. Nie potrafię okazywać żadnych emocji, nie potrafię powiedzieć na głos komukolwiek o żadnym ze swoich problemów, o takich bardziej oczywistych rzeczach typu ciągły niepokój, niska samoocena, fobia społeczna już nie wspominając. Matka była totalnie pasywna. Usprawiedliwiała gdy ojciec bił mnie za nic mówiąc że ma ciężko z szefem w pracy i przykładowo " Faktycznie mogłem być ciszej / niee uśmiechać się, przecież wiem że on tego nie lubi " także ponadto usprawiedliwiać jego bestialskie zachowanie i sugerować że sobie na nie w jakimś stopniu zasłużyłem. Całe życie jak musiałem z nimi mieszkać zastanawiałem się nad jednym, dlaczego oni mnie aż tak nienawidzą. Jak można komuś każdego dnia sprawiać przykrość, obrażać go, nie dawać dojść do słowa w żadnej kwestii, bić, wyzywać etc. Po co, dlaczego, co jest że mną nie tak. Po 18 tce się wyprowadziłem. Z ojcem nie utrzymuje żadnego kontaktu. Z matką jest bardzo ograniczony, raz na jakiś czas jej odpisze na Messengerze. Oczywiście po wyprowadzce matka próbowała mnie emocjonalnie szantażować typu " jak możesz nas zostawiać, my Cię wychowywaliśmy a ty sobie idziesz ? " A usłyszałem nawet " zostawisz mnie z nim samą ? ". Cóż... Tak zrobiłem. Matce powiedziałem jedynie że to ona decyduje o tym jak wygląda jej życie i jak nie chce z nim być niech się z nim rozwiedzie bo ja nie mam zamiaru cierpieć z nią i chce wreszcie zacząć jakkolwiek żyć, mogąc być... Kimś, a nie być mieszanym z błotem kompletnie bez powodu, w każdej chwili. Pracuje nad sobą. Jeszcze nie zdecydowałem się na terapię ale to tylko kwestia czasu. Borykam się z myślami samobójczymi, przestaje widzieć jakikolwiek sens w dalszej egzystencji, mam epizody depresji, aczkolwiek staram się z tym walczyc. Cały komentarz pisze tylko w jednym celu. Chciałbym żeby ludzie zrozumieli że rodzic potrafi być prawdziwym potworem, jakkolwiek to nie zabrzmi. To jak byłem traktowany jesttego najlepszym dowodem i jak słyszę teksty typu że rodziców się ma kochać choćby nie wiem co i wszystko wybaczać bo to rodzice to nóż mi się otwiera, gdyż w moim wypadku są oni osobami którzy najwięcej w życiu mi dokopali, na każdym kroku sprawiali że czułem się z samym sobą bardzo, bardzo źle.. Anyway szanuje za podjęcie się tego tematu
Prywatnie ja sam interpretuje zasady czcij ojca swego i matkę swoją mimo że sam jestem wierzącym to ja interpretuje tą zasadę w taki sposób że mam wrażenie że może być ona czasem źle zinterpretowana bo Mówi ona jedynie Przynajmniej tak to zrozumiałem że masz mieć szacunek do swoich rodziców natomiast mam mam wrażenie że chodzi tutaj o szacunek na zasadzie gdy ktoś zrobił dla ciebie coś dobrego to ty chcesz się odwdzięczyć natomiast nie chodzi tutaj o szacunek gdy na przykład ktoś się zachowuje wobec ciebie nie okej
@Akairo Kaminari Jest to związane z kulturą i czasach w których była pisana. Wtedy zarówno dzieci były własnością ojca rodziny, a w Starym Testamencie i tak było potępione zabijanie dzieci przez ojca, gdy te źle się zachowywały co było fenomenem jak na tamte brutalne czasy. Zasady stosowane ileś tysięcy lat temu nie powinny absolutnie być stosowane obecnie. To było by cofanie się w rozwoju. I dla tego też naprzykład chrześcijanie są zwolnieni z prawa za starego testamentu, bo jest po prostu nie na miarę dzisiejszych czasów.
@ktos ktos pamiętam że chyba w jednym dokumencie od National Geographic była mowa o tym że chyba w średniowieczu Kościół katolicki jeszcze redagował które księgi mogą być zaliczane do Biblii a które zostać uznane za apokryfy czyli że są niekanoniczne
@ktos ktos w ogóle zdanie o czwartym przykazaniu które zostało zmienione a 9 zostało podzielone na dwie części to mi się kojarzy z takim jednym gościem który robił spam o tym na TH-cam Dodawał to nawet pod filmikami które nie poruszały tematów religijnych
@ktos ktos Moim zdaniem ta wojna jest kompletnie bez sensu jeśli naprawdę chcemy naprawić sytuację w kościele i wokół jak katolicyzmu tą powinno to raczej mieć kształt według mnie jakieś rady przewiać bo te słowa to dla mnie są po prostu puste bo to tylko wojna na argumenty Jeśli ktoś nie lubi kościoła to okej ale niech nie atakuje wierzących A według mnie nie powinno się traktować wszelkiej krytyki wobec kościoła wyłącznie jako atak na tą instytucje Bo każda krytyka z czegoś wynika i moim zdaniem Niektóre z tych uwag powinny zostać wzięte pod uwagę Jaką radę Jak poprawić sytuację w kościele
@ktos ktos Moim zdaniem sytuacja w której znaleźli się faryzeusze stosujący przestarzałe prawo w sytuacji gdy sytuacja jesteś już inna bo czasy się zmieniły doskonale pasuje do cytatu z filmu Asterix i Obelix Misja Kleopatra gdzie właśnie tytułowa królowa zwraca swojemu architektowi uwagę że problem z tym rząd stosuje stary sprawdzony sposób to właśnie Problem jest taki że ten sposób jest stary
Prawie się popłakałam przypomniało mi się to co się działo i dzieje i to jak moja mama przperaszała mnie za to co widze czasami mi się wydaje że lepiej by było jakby ich dorogi się rozeszły niż żeby to tak wyglądało. Największe wsparcie psychiczne dostałam od kuzynki bo im boję się o takich żeczach mówić.
O JAKIE FAJNE TŁO REMONTOLOSZKO 8)
Aż mi sie kojarzą te żarty budowlańców kiedy przechodzi jakas dziewczyna
@@我是從拋光 tak xD
@@我是從拋光 jeszcze to jego profilowe
@@我是從拋光 TAK XDDD
Kiedy miałam 6 lat moi rodzice się rozwiedli. Po prostu pewnego dnia kobieta, która mnie urodziła, spakowała się, wyszła i nigdy nie wróciła do domu. Widywałam się z nią jeszcze do 8 roku życia, pamiętam wszystko jak przez mgłę (a życia sprzed skończonych sześciu lat prawie w ogóle nie pamiętam). Zostałam z tatą. Stał się dla mnie całym światem, myślę, że radził sobie świetnie.
Cztery lata później pojawiła się moja obecna mama. Chwilę później odbył się ich ślub, pojawił się mój brat. Z mamą dogadywałam się świetnie, do czasu narodzin brata. Potem zaczęło się piekło. I najsmutniejsze jest to, że teraz nie potrafię przypomnieć sobie wielu szczegółów z naszej relacji, jedyne co pamiętam to wiele godzin płaczu, myśli o tym jakby było im lepiej beze mnie, jak bardzo nie pasuje do tej rodziny, jak bardzo chce zniknąć. Mama znęcała się nade mną psychicznie, czasem fizycznie (nigdy mnie nie uderzyła, ale potrafiła mnie nie wpuścić do domu, bo spóźniłam się od koleżanki kilka minut, więc siedziałam zimą na tarasie). Wieczne wyzywanie od egoisty, dziwki, ćpuna (totalnie bezpodstawne), nieuka, nieroba, idioty itp. Nie potrafiłam się jej przeciwstawiać. Zawsze jak chciała ze mną "porozmawiać" kończyło się to moim płaczem i jej gadaniem "no tak, płacz na zawołanie nie robi już na mnie wrażenia".
W gimnazjum trafiłam do pierwszego psychologa. Jedyne co zrobił to wezwał potem moich rodziców i powiedział (przekazała mi to moja mama, więc nie wiem czy to prawda), że moje zachowanie i "nieposłuszeństwo" wynika z tego, że jestem zazdrosna o tatę. Nigdy więcej do niego nie wróciłam.
Kolejna psycholog do której poszłam była w liceum i...pomogła mi zrozumieć wiele rzeczy. Nigdy nie udało mi się namówić mamy na wizytę. Mówiła "to Ty masz ze mną problem, nie ja z Tobą".
Tata starał się być po mojej stronie, ale...przyzwalał na wiele. Po każdej kłótni próbował robić za negocjatora, ale nigdy przy mamie nie odważył się odezwać. Nawet ją to momentami wkurzało.
Mama choruje na DDA, tata wywodzi się z rodziny, gdzie to jego mama trochę pomiatała tatą.
Skończyłam liceum, poszłam do pracy, odłożyłam w rok na wyprowadzkę. Po wyprowadzce odetchnęłam. Momentalnie zauważyłam zmianę w swoim ciele (mniej włosów wypadających, mniejsze problemy z żołądkiem). Od 7 lat jestem w szczęśliwym związku, dużo rozmawiamy o uczuciach, jest zaufanie, czułość (to czego brakowało w moim domu).
Dwa lata po mojej przeprowadzce dużo się zmieniło. Teraz potrafię rozmawiać z mamą jak z przyjaciółką. Powiedziała nawet "chce zapomnieć o tym co się działo złego między nami", więc wnioskuje, że żałuje pewnych rzeczy. A ja trochę ich uczę "rodzinności". Od jakiegoś czasu często mówię im, że ich kocham. Na początku byli zdziwieni, wręcz speszeni. Teraz sami mi to mówią.
Jutro jadę do domu rodzinnego i bardzo się cieszę. I jestem szczęśliwa, że jakoś się to między nami ułożyło. Oczywiście ja pracuję nad swoim życiem każdego dnia i wiem, że jeśli będzie gorzej to nie ma co się męczyć i iść od razu do specjalisty.
Ciekawe czy ktoś to przeczyta, jeśli tak i jeśli miałeś/miałaś podobnie to pamiętaj: jesteś wartościowym człowiekiem, nawet jeśli najbliższa Ci osoba próbuje wmówić co innego. I nie bój się szukać pomocy. Przemoc to nie tylko lanie pasem.
Miłego dzionka~
Małżeństwo jest więcej warte od związku.
Ja osobiście pewnego pięknego dnia podczas kłótni, spakowałem plecak i ... Wyszedłem na kilka lat. Teraz mam własną rodzinę, śliczna córeczkę , kochająca kobietę i chociaż wiele rodzicom wybaczyłem, niczego nie zapomnę i nie mam zamiaru powtarzać ich błędów. Otarłem się co prawda o ulicę, o skrajną biedę i beznadzieję ale dałem sobie radę a to co przeszedłem dało mi siłę by nie złamać się przy 1wszej ani setce kolejnych przeszkód. Nie mówię że była to właściwa droga, wręcz przeciwnie, jednak kiedy wpajano mi jak bez wartości jestem itd. .. no cóż uważam że wystarczająco udowodniłem że jestem silną osobą i nikt nie będzie mi wmawiał że wie o mnie więcej niż ja sam (jak to miało miejsce )
popłakałam się aż czytając to. Cieszę się, że twoje życie wygląda coraz lepiej
Nie czytam z zasady takich wysrywów, bo narracja jest zawsze taka sama. Niech zgadnę - odechciało ci się życia bo tata cię zostawił? To straszne, wszyscy powinni ci współczuć bo nikt nie ma takich problemów jak ty. Gdzie mogę wpłacić na zrzutkę?
@@janusz2182 szkoda ze nie czytasz przydałoby się
Wg mnie w każdej szkole powinny być regularne, "lekkie" zajęcia z psychologiem behawiorystą, tak by dzieci uczyły się "podstaw" i wiedziały, jak interpretować takie sytuacje, czy jak reagować, oraz by miały zaufanie chociażby do pedagoga jeśli będzie działo się coś złego
Ja mam take, ale dosłowne mówimy tam o tym jak być bardo dobrym przyjacielem czy też czemu musimy się uczyć :|
To bardzo dobry pomysł, jednak wymaga gruntownych zmian w systemie edukacji, bo szkoła sama jest organem wychowawczym, który powiela toksyczne zachowania, często nie szanuje uczniów i nie przejmuje się zbytnio ich zdrowiem psychicznym. Będąc w liceum na przykład moim wychowawcą był człowiek, który był emerytowanym wojskowym i jego "dyscyplina" pogłębiła moje problemy psychiczne. Uczniowie, którzy słabiej radzą sobie w szkole są często krytykowani, czy nawet wyszydzani na forum klasy. Niewielu nauczycieli zdaje się wpadać na pomysł, że słabe wyniki czy nieobecności mogą wynikać z głębszych problemów w innej sferze życia ucznia. Nie mówiąc już o szkołach, które są w czołówce rankingów i w imię zachowania swojego statusu na tej, szczerze, nic nie znaczącej liście doprowadzają uczniów do ataków paniki przed sprawdzianami i mówiąc krótko stosują przemoc psychiczną. Osobnym tematem są też szkolni pedagodzy, którzy to, z czego zwierzyło im się dziecko, natychmiast przekazują rodzicom, a jeśli ci stosują przemoc, to tylko doprowadzają do jeszcze większej izolacji dziecka od środków pomocy.
A ja bym nie chciała takich lekcji więc fajnie by było gdyby były nieobowiązkowe
@@InoGlam masz rację, zgadzam się z tym co napisałaś w 100%. Mimo wszystko mam nadzieję, że zmiany w systemie oświaty nastąpią jak najszybciej, ale jak widac rządzący mają gorsze problemy na głowie.
Z tego co się orientuję, wskaźnik samobójstw wsrod dzieciaków rośnie, dzieci zamiast wsparcia dostają wyszydzanie czy poniżanie, a jeśli mają to i w domu, i w szkole, czy do tego nawet od rówieśników, to już mamy koktajl Mołotowa i równą pochyłą
@@InoGlam przypomniałaś mi o mojej nauczycielce fizyki, straszna żyleta, myślała że się lenię, miałam zagrożenie, a kiedy dowiedziala się co się u mnie dzieje, zostawała że mną po lekcjach, sprawdzała sobie kartkoweczki i uczyłam się właściwie przy niej, mogłam w każdej chwili o coś zapytać bez stresu. To tak mnie wyuczyła, ze w 2semestrze, gdyby nie zagrożenie w 1, wyszłaby mi mocna 5 (pamiętam, kiedy wystawiała mi 6 z egzaminu i powiedziała, że jest ze mnie dumna i żebym myślała o swojej przyszłości i nie zmarnowała jej). Kiedy miałam te 14 lat to bylo dla mnie coś wielkiego, do tej pory to pamiętam i jestem wdzięczna tej wspaniałej kobiecie
Kiedy ci mówią: skończysz 18 lat, będzie lepiej. Potem mówią: odseparujesz się finansowo, będzie lepiej. Potem mówią: wyprowadzisz się, będzie lepiej. Wyprowadzasz się i co ?... Wszyscy mówią. Nikt nie słucha.
Dokąd można uciec przed sobą??
@@MrsMagdalenaKamila dobrze powiedziane
Kiedy wszyscy mówią, nikt nie słucha. Tak to już jest
Eee wyprowadziłem się, odseparowałem się finasowo i nie do wiary zaczęło być lepiej. Jeśli żyjesz obwiniając innych za swoje błędy i problemy nigdy nie zrobisz kroku do przodu 😉
Moja mama jest wymagająca nawet gdy jestem już samodzielna. Dobrze, że ma przynajmniej poglądów aborcjonistycznych. ;)
W 4 klasie podstawówki to zrozumiałam, że rodzice się mylą, że dorośli się mylą. Dla dziecka to jest takie niesamowite odkrycie. Mówiąc prosto... buuuuuuum.
Ja dużo wcześniej byłam tego świadoma
Logikę zawsze stawiałam na pierwszym miejscu XDD
@@nekrofaunaoo ktos z rodzinki!
@@szczurka7273 zgadza się
I jakie to uwalniające. Dobrze, że tak szybko ✌️
Ja całe życie słyszałam, że jestem za cienka na bycie artystką, a kiedy już dostałam pracę w studiu animacji w Irlandii, które robi z amerykańskim Netlixem, to usłyszałam od matki "lol, nie rozumiem po co ci to, powodzenia" XD. Rodzice najlepsi.
no właśnie, po co Ci pieniądze za coś, co jest Twoją pasją, skoro możesz się męczyć w "normalnym" zawodzie, nie?
edit: tak w ogóle to naprawdę ciekawa praca
Jejciu, współczuję...
Ale ja też często słyszę, że swoimi pasjami nic nie osiągnę, że bez sensu tyle rysuję i bez sensu "brzdękolę" na tej gitarze. No i niestety moi rodzice nie akceptują mnie przez styl, w jakim jestem....
Wizę w ciebie, spełniaj się. ❤️
@solonykarmel Ja zanim trafiłam do animacji, to pod presją rodziców poszłam do studium farmaceutycznego i przez 4 lata pracowałam w aptece. Jak odeszłam, żeby uczyć się animacji na własną rękę, a później pracować, to przez dobre 2 lata rodzice (głównie mama - farmaceutka) udawali, że ja wcale nie pracuję xD
kurczę, super praca. rozwijaj się i nie zmarnuj tej szansy. trzymaj się.
ta drabina dodaje takiego wspaniałego nastroju :)
Ja myślałam że to sztaluga
Też myślałam że to sztaluga o.o
Ja myśląca że to drabina XD
@@wesołameduza xD też
@@klej._1573 Bo to jest drabina
Dla mnie najgorsze jest to że stałam się swoim wlasnym starym, którego nienawidzę :)))), mam uraz, choleryk, toksyk, przemoc psychiczna, pierwsze myśli s* przez niego. Myslalam że jak sie wyprowadzę, to się uwolnie. taki ch*j. Podświadomość wszystko przechwyciła i skonczyłam z border personality, stanami lękowo-depresyjnymi, pociągiem do używek, autoagresją. Wyszłam z domu pare lat temu, ale dom ze mnie nie. Straszne było uświadomienie sobie tego, ale ja przynajmniej to widzę. Cieszy mnie to że NASZE pokolenie będzie robiło coś z traumami pokoleniowymi, jest takie samoświadome. Ponoć pierwszym krokiem na psychoterapii jest wybaczenie bliskim, nie wiem, słyszałam, ale nie chodzę, chodzenie na terapie to duży przywilej, a gdzie ja sobie pozwolę gdy pół wypłaty na wynajem, a co dopiero na życie xd. Farmakoterapia ratuje mi dupe i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się rozpocząć psychoterapię. Idziemy na terapię dlatego, że nasi starzy nie poszli XD
Psychoterapia jest też na NFZ trzeba czekać ale jest.
Trzymaj się zdrowo.
Wiem że głupio zabrzmi ale trzymaj się tam i dasz radę ( ◜‿◝ )♡ pamiętaj jesteś pieknx
Może spróbuj na nfz? Opinie są różne, długo się czeka, a specjaliści też czasami jakby swój tytuł w chipsach wygrali, ale zawsze warto próbować, może ci podpisuje i znajdziesz wspólny język z terapeuta :))
Tylko też ważne, że jeśli go nie znajdziesz i będziesz się gorzej czuła, to żebyś sobie odpuściła, i spróbowała albo kolejny raz u kogoś innego albo rzeczywiście poczekała aż będziesz mogła pójść płatnie, bo zły "specjalista" może bardzo pogorszyć.
To nie jest tak, że musisz im wybaczyć. Uczysz się akceptować to, że zostałaś skrzywdzona, przyznajesz to przed sobą. Ale wcale nie musisz wybaczać osobie, która cię skrzywdziła.
Idziemy na terapię dlatego, że nasi starzy nie poszli ❤
Ja: mam iść się uczyć
Psycholoszka: wstawia nowy film
Też ja: ale jej filmy są takie edukacyjne że można zaliczyć
Nawet jak uczysz się historii 😅
Ale ładne tło 🙈 dobry odcinek 🙏
Ja: Jest mi źle więc chce pogadać sobie ze znajomymi z internetu więc gram z nimi.
Rodzice : Jak zabiorę komputer to skończy się depresja i już. To od komputerów w dupie im się w dupie przewraca.
Ja: Teraz zamiast grać leżę i nie gadam z nikim.
To Ty tylko gadasz jak grasz???
@@luniasolar1662 czy ty człowieku wiesz co napisałaś?
Nie tylko gadam jak gram ale często gdy gra się z kimś trzeba się porozumiewać z innymi graczami więc to chyba logiczne że trzeba coś powiedzieć tudzież napisać. Na tym polega gra ze znajomymi a że takie granie odstresowuje i pozwala mi się spotkać wirtualnie z kimś z kim mogę pogadać, pomaga mi.
Wiem data, ale
Nie rozumiem czemu rodzice najczęściej myślą że te wszystkie "depresję i inne gówna" w ich mniemaniu dostaje się przez komputer, podczas gdy większość osób używa elektroniki jako ucieczkę od swoich problemów.
@@astre6205 bo za ich czasów depresji nie uznawano i nazywano ją smutkami albo lenistwem albo prubą zwrócenia na siebie uwagi. W tych czasach technologia wzrosła tak samo jak wiedza na temat psychiki więc świadomość młodego społeczeństwa też. Obie te rzeczy są obce dla starszego pokolenia więc mylnie łączą oba te wątki.
@@kasztanysaniebieskieajajes236 a co ty taka agresywna?
Poszłam na terapię z wielu powodów, ale głównie dlatego, że byłam bezgranicznie nieszczęśliwa. Podczas niej odkryłam, że mój toksyczny partner wykazuje cechy wspólne z moją matką. Tak samo niby się troszczył, ale jednocześnie nie zapominał wspomnieć, że bez niego to bym pewnie nie poradziła sobie. Zerwałam z nim, poradziłam sobie świetnie, życie jest w końcu piękne. A co z moją matką? Wybaczyłam jej wszystkie wyzwiska i kontrolę, sama nigdy nie miała lekko, ale nie pozwalam już sobie wejść do głowy. Wciąż próbuje zawiązać mi smycz, ale patrzę na te jej próby z dystansem. Czasami się miarkuje i nastaje dobry okres między nami, ale zawsze wraca do swoich toksycznych zachowań i oczywiście, nie rozumie tego, że nie chcę kontynuować z nią rozmowy, gdy mnie obraża. Już nic jej nie chcę udowadniać i zabiegać o jej miłość. Życzę jej jak najlepiej, ale z dala ode mnie.
Bądź silna, wiem jak to boli... nie da się zmusić ludzi do miłości. Ale możemy zmusić ich do szacunku po przez stawianie granic. To zawsze będzie kłuć w serce, na szczęście z biegiem czasu coraz mniej bolesnie...
A teraz postaraj się wytłumaczyć te racjonalne argumenty swoim rodzicom i wyzwą Cię od niemądrych i innych superlatyw. Nie da się niestety, tak jak w moim przypadku. Obrałam strategię milczenia, słuchania jednym uchem i wypuszczania drugim i brak ingerencji w cokolwiek. Dzięki wielkie za takie coś. Ale, niestety, robi się coraz gorzej.
+1. Widzialam na zagranicznym tt dobre podsumowanie tej komunikacji z rodzicem xD "-jakie ty w ogole masz traumy dziecko? nic takiego nie pamietam" no wlasnie thats the fckin problem, dla mnie to trauma, dla ciebie to byl zwykly wtorek
@@daethia o dobrze podsumowane. Nie mam problemu, albo sama robie sobie ten problem.... Ręce opadają.
Hej, znam to, wile razy tłumaczyłam po kolt i nic się nie zmieniało, trzeba zaakceptować, mi bardzo pomaga wyobrażenie sobie małego siebie i przytulanie siebie, powiedz na głos do lustar to czego oni ci nie powiedzieli a powinni, fajne to jest, masz siebie, ty zawsze będziesz się kochać
Jest to jakaś strategia ale tak jak piszesz przetrwania. Kiedy to się skończy niestety zostaje potem np. brak umiejetnosci mówienia nie. Warto juz teraz lub chwilę po tej traumie uczyć się zdrowych odruchów. Ja się uczę już po traumie, i idzie wolno ale widze jak na dzisiejsze decyzje to wpływa.
U mnie jest podobnie, do tego dochodzi takie głupie tłumaczenie I obwinianie
,, No może i cie uderzyłam ale byłam zdenerwowana, bo znowu dostałaś słabą ocenę i musiałam się za ciebie wstydzić"
To jest bardzo przykre, osoba która cię skrzywdziła jest świadoma tego co zrobiła i nie widzi w tym żadnego problemu, albo nie chce widzieć.
Lubię wyobrażać sobie scenę w której przenoszę się w czasie i rozmawiam z samym sobą i tlumacze sobie że nie powinnam czuć się winna, nie zrobiłam nic złego. I powtarzam sobie ze jeśli dzieje mi się krzywda to muszę coś z tym zrobić np. Nagrać taka sytuacje dyktafonem :)
2/3 filmu miało u mnie miejsce mimo że niczego mi nie brakowało pod względem materialnym. Całe życie za młodu jak jeszcze siadywałam z rodzicami mama mi powtarzała, że "urodziłam się pod szczęśliwą gwiazdą". W pewnym momencie czułam sie winna, że nie myślałam w ten sposób co ona. Tak wiele ich zachowań doprowadziło do tego, że nienawidzę wracać do ładnego, wielkiego domu z dużym podwórkiem i sadem bo kojarzy mi się tylko ze smutkiem, depresją i całym łajnem które idzie z tym w parze. Ten dom wisi nade mną jak okropne widmo i wiem że tak zostanie i tego nie zmienię. Na szczęście zmienić jednak mogę relacje z rodzicami bo gdy powiedziałam (ledwo wypowiadając słowa przez płacz właściwie xD) że chodzę na terapię przez nawroty depresji coś do nich dotarło. Teraz trochę łatwiej wchodzi mi się do domu, czuje mniejszy ciężar. Polecam każdemu kto ma wątpliwości czy iść do psychologa. Absolutnie nie wstydźcie się tego ale też pamiętajcie, że jeśli nie czujecie się gotowi wcale nie musicie też o tym nikomu mówić. Wszystko przyjdzie z czasem ❤
Podziwiam odwagę, że powiedziałaś o tym rodzicom. Trzymam kciuki, by wszystko teraz szło lepszym torem.
Dziękuję ,że robisz tak wartościowe filmy. Ja miałam bardzo nieciekawe życie z moja matka. Często słyszałam ,że nic nie osiągnę, że jak bym robiła co ona mówi to może coś by ze mnie było. Ciągle też mówiła że zostanę sama, że nie będę mieć przyjaciół, że nikogo sobie nie znajdę. Ze wszystkimi problemami zawsze byłam sama, zawsze mogłam liczyć tylko na siebie. Nie rzadko stosowała wobec mnie taka przemoc, że nie dostawałam jedzenia czy też nie miałam czystych ubrań, albo wogole ubrań. Ja byłam na tyle silna, że mimo tego że rówieśnicy też byli przeciwko mnie, to jakoś sobie poradziłam. I dalej sobie jakoś radzę
Trzymam za Ciebie kciuki.
Taka przemoc jest też straszna i okrutna. Pamiętam, jak omijałam pierwsze lekcje w szkole, bo wychodziłam z domu z zapłakaną, opuchniętą (od płaczu) twarzą i siedziałam na klatce schodowej na innym osiedlu, by nie marznąć na zimnie. Trzymam kciuki, by było coraz lepiej z radzeniem sobie :3
Też jestem tak jak Ty we wszystkim sama :/
Dziękuję Ewo za ten filmik. Potrzebowałam tego. I to bardzo. Aż się popłakałam 😭
O JAKIE ŁADNE TŁO 😻
Ja już w zerówce zauwazylam, że z mamą jest coś nie tak. Ogólnie nie wiemy na co jest chora, bo nie chciała iść do psychiatry. Aktualnie nawet nie wiem czy żyje i bardzo mnie to cieszy. Wiem brzmi to okropnie, bo przecież to moja matka. Mało kto to rozumie. Moje rodzeństwo i ja bardzo ucierpieliśmy na tym, że rodzice nie mieli pojęcia co robią i mieli ogromne problemy ze sobą. Dziś kiedy niedawno urodziłam córkę ze łzami w oczach powiedziałam mężowi, że chce przerwać ten łańcuch przemocy fizycznej i psychicznej i zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby moja córka była szczęśliwa.
Ja właśnie dlatego nie chce dzieci, boję się że będę taka sama jak mama. A nie chcę by kolejne dziecko usłyszało że nikt go nie lubi. Boję się że niechcący zacznę powielać te schematy;(((
4:44 ile dałbym by uwolnić się,
wszystkie chwile te, które są na nie,
bo chcę (bo chcę)
nie myśleć o rodzinie już, zdmuchnąć wszystkie wspomnienia niczym zaległy kurz,
tak już (tak już)
Jeszcze Merty brakuje i wszystko będzie cacy :D
siema
@@MertaOdSimsow NO HEJ
"A mnie ojciec lał i co? Jakoś wyszedłem na ludzi! Wszystko jest ze mną w porządku!"
No... nie. Jeśli ktoś czuje że stosowanie przemocy wobec własnego dziecka jest OK dlatego że jego samego też to spotkało, no to znaczy to że w cale z taką osobą jednak nic nie jest w porządku.
Ten temat jest po prostu oceanem, po którym podejrzewam, że w jakimś stopniu żegluje większość z ludzi ogólnie. U mnie objawiło się to unikaniem - boję się ryzyka, nie ufam ludziom, boję się odrzucenia. Dlatego spędzam 90 procent wolnego czasu w swoim pokoju pomimo faktu, że jestem ekstrawertyczką. W pewien sposób (mimo rozdarcia wewnętrznego - boję się ludzi, bo na pewno mnie skrzywdzą, ale i czuję, że ich potrzebuję) bycie ekstrawertyczką mnie ratuje, dzięki temu mogę załatwić te rzeczy, które muszę załatwić bez przeżywania tortur. Gdybym nie była ekstrawertyczką i tak mało czasu spędzała z innymi ludźmi (tak jak robię to teraz) moje umiejętności społeczne byłyby pewnie na tyle niskie, że mogłyby mi uniemożliwić normalne życie...
Dobrze wiem co czujesz. Mam podobny problem jedyną różnicą jest fakt że jestem bardziej osobą introwertyczną. Sytuacja korono wirusowa sprawiła że z jeszcze większą niechęcią i strachem opuszczam miejsce zamieszkania. Czy masz może podobnie, w sensie czy ten lockdown wpłyną jakoś na twój lęk?
@@paurachan3042 Sam lockdown nie za bardzo. Po prostu pewne nierozwiązane problemy z czasem narastają.
Wszyscy wiemy, że łysy mógł byc rudy
🤣
Zrobisz osobny film o nietolerowaniu przez rodziców prawa do prywatności? I ciągłej nadmiernej kontroli? Bardzo mi na tym zależy.
Mi też, jestem za
O tak
jestem za
Nawet władza rodzicielska potrafi człowiekowi namieszać w głowie i zamienić go w domowego prezesa.
Każdy tyran zwykle źle kończy
To jest już dużo, że o tym się mówi. Sama zauważyłam ciągłość w swojej rodzinie. Moich rodziców bili dziadkowie, i to nie tak jak ojciec nas. Mój ojciec czasami bił matkę i moje rodzeństwo. Mnie jakoś oszczędzano. ale i tak swoje przeżyłam samym patrzeniem na to. Gdy byłam większa, powiedziałam mu, że go zarżnę we śnie, jak mnie uderzy. Nie zrobiłabym tego, ale on myślał, że to zrobię. Nawet nie wiem skąd to wymyśliłam. Tuż przed śmiercią ojciec się zreflektował i powiedział, że teraz żyłby inaczej. Matka go wcześniej pożałowała po rozmowie ze znajomym klawiszem. Klawisz jej powiedział, że ojciec nie dałby rady w więzieniu. Matka nie odeszła od ojca ani nie ciągnęła sprawy na milicji. Milicja za komuny nie interweniowała w sprawy rodzinne. Mi odpowiedzieli, że jak ktoś umrze, wtedy przyjadą. Według matki psychologowie i psychiatrzy napuszczali jeszcze starego na nią, w co jestem skłonna uwierzyć. Niejeden ciul jest w szeregach psychiatrów i psychologów a szczególnie, gdy było to kilkadziesiąt lat temu. Matka pochodziła z małej wsi i tam jeden z jej kolegów szkolnych zgłosił dyrektorowi szkoły, że jego ojciec się nad nim znęca. Musiało tam się dziać, skoro dyrektor wziął chłopaka do siebie. Potem cała wieś miała pretensje, że syn na swojego ojca doniósł. Ale tego, że ojciec bił syna, nie zauważyli. Druga sprawa ze wsi matki, to chłopak pół-sierota. Były to czasy, kiedy w szkole można było dostać linijką po łapach lub w inny sposób mógł nauczyciel okazać niezadowolenie z postępów ucznia. Otóż wdowa mówiła nauczycielom, żeby bili jej syna, to na porządnego człowieka wyrośnie. Dali mu w kość. Teraz moja matka jest wdową i twierdzi, że ma cudowną starość. Ja stwierdziłam, że kobieta musi być niezależna.
wciaz nie moge zrozumiec tej kryminalnej mentalnosci 'jebania konfidentow'. nie jest nigdy winien sprawca przestepstwa, ale ten co powiedzial policji (lub komukolwiek) ze przestepstwo mialo miejsce. to jeden z powodow, dla ktorych opuscilam polske, chociaz nie najwazniejszy.
Jakie śliczne tło ;)
Loszka, jak ja ci zazdraszczam tych kresek :') to jest skill
Wiem że to zabrzmi banalnie ale słowa " Możesz lepiej " które się słyszało 20 lat temu (mam 27 obecnie) spowodowały że do dziś mam z tyłu głowy to i myślę że to co robię jest źle i nie będzie nikomu się podobać lub otrzymam mnóstwo hejtu. Jestem pisarzem fanfiction i zawsze jest wmieszanie mojej przyjemności i pasji, (bo kocham to robić) z obsesją, że się ośmieszę przed wszystkimi.
Mam podobnie niestety
- Nienawidzę cię
- Przez ciebie trafię do szpitala i nie życzę sobie, abyś mnie odwiedzał
- Już nie uda ci się zostać lekarzem/prawnikiem, nadajesz się do zamiatania ulic
- Jakim synem mnie bóg pokarał
- Nie życzę sobie, abyś mi składał życzenia świąteczne
i wiele, wiele innych. A teraz się starzy dziwią, że nie odwiedzam ich i nie chcę z nimi rozmawiać.
Dla mnie jednym z pierwszych kroków do zdrowienia podczas terapii i rzeczą, z którą nie potrafiłam się pogodzić było uznanie, że moi rodzice popełnili błędy. Czy to świadomie, czy pewnie częściej nieświadomie. I przyznanie przed samą sobą tego faktu, bez szukania wymówek "taka była sytuacja", "mieli inne rzeczy na głowie", "mieli coś ważniejszego do zrobienia w tamtej chwili". Bolało jak cholera, ale trzeba było to ruszyć, bo złość, rozczarowanie, frustracja na niektóre ich zachowania były we mnie i rozwalały od środka, niszcząc wszystko, co sama próbowałam osiągnąć. Grzebanie w tym było jeszcze bardziej bolesne, a na dodatek wciągnęłam w terapię moją najbliższą rodzinę, mimo że teoretycznie tylko ja widziałam się z terapeutą. Były kłótnie, napięcie, żal, nieraz frustracja przez niemal rok.
Teraz, oczekując na kolejną terapię, patrzę na to z boku i myślę, że mimo wszystko było warto przez to przejść. Mam wrażenie, że więcej ze sobą rozmawiamy i częściej komunikujemy, że coś nam przeszkadza. Ja sama mam w sobie więcej odwagi i mimo, że jestem teraz bardziej porywcza niż kiedyś, łatwiej mi przerwać ciszę i zapytać, co się tak naprawdę dzieje.
W sumie nikt mnie nie instruował, jak angażować rodzinę w moje rozkminy po terapii, jakoś samo tak poszło, że zaczęłam na nich sprawdzać pewne rzeczy i szukać mechanizmów, schematów xD Tu akurat bardzo mi pomogła terapia grupowa, bo doświadczenia różnych osób, w różnym wieku dały mi szerszy ogląd również na moją rodzinę i relacje, które w niej panowały.
Traumy niestety same nie znikają, tak samo jak problemy. Dopóki ktoś nie przerwie tego "ciągu", kolejne osoby będą się krzywdzić i być krzywdzone. To wymaga wiele odwagi, wsparcia ze strony otoczenia oraz szczęścia. I tego życzę każdej osobie, która dotrwa do końca komentarza. Pozdrawiam :3
No i masz, Ewa. Teraz wszyscy zamiast w komentarzach wypowiadać się o filmie będą komentować nowe tło 😂
Presja bycia najlepsza najgrzeczniejsza najlepiej ucząca się chodząca na wszystkie konkursy.. Na początku to lubiłam gorzej było w gimnazjum stres przed lekcjami i wyzuty sumienia ze mogłam dłużej się pouczyć lepiej przyswoić materiał doprowadzał do osłabnie i wrzodów na tle nerwowym.. Poczucie winy że jest się nie wystarczająco dobra nie ważne ile by się zrobiło mimo że 5 i 6 do domu przynosiłam.. Nie umiałam mówić o uczuciach ja tylko wysłuchiwałam i nie potrafiłam się odszczeknąć bo nie wolno pyskować do mamy.. Teraz mam 26 lat i dopiero od roku mówię o uczuciach m. in. Dzięki filmom Ewy.. Zaczęłam głośno mówić że coś mi się nie podoba nie podoba mi się ton czy to co próbuje mi się wmówić że dana wypowiedź jest krzywdząca mówię jak ja to odczuwam i co słyszę..? "przesadzasz, przewrażliwiona jesteś, ja też miałem źle lub gorzej, że atakuje swoimi wypowiedziami bo nie daje się zakrzyczeć i mocno obstaje przy moim punkcie widzenia i o zgrozo!! że nie widzę swoich wad.. Ja która przez 25 lat czuła się i nadal się czuje winna o wszystko i o nic.
O JAKIE ŁADNE TŁO ;33
Od dziecka byłam uczona 10 przykazań bożych a kiedy mówiłam moim rodzicom że to co robią jest nie wporządku to jedynym argumentem było "przypomnij sobie 4 przykazanie boże" i dupa
tak w kontekście toxic rodziców... skończę za parę tygodni 18 lat i będę mogła pójść sama na terapię :DDDD czymajcie kciuki
Trzymam kciuki nieznajoma
tylko ciekawe kto za nią zapłaci i za każdą ewentualną następną sesję pani dorosła
@@czejsici530 Jak ma pieniądze to jaki problem?
@@czejsici530 pracowalam na to całe wakacje, więc mam pieniądze + można też pójść na terapie na NFZ i nie płaci się nic
@@ayayao9635 ciekawe w jakiej branży płaci się dzieciom żeby w dwa miesiące mogły zarobić tyle by opłacić cały kurs, no chyba że nagle terapeuci biorą grosze
Ale śliczne tło! Ale naprawdę, artystyczny nieład 😅
Moją matką jest w zasadzie osoba uzależniona od męża, cierpiąca na syndrom sztokholmski. Nawet kiedy nas bił, wyzywał (ją też) broniła go że on jest dobry bo zarabia, niczego nam nie brakuje itd.
Moim ojcem zaś jest kontroler, lecz nie taki zwykły gdyż on po prostu traktuje rodzinę jak pionki, dzieci są dla niego tylko narzędziem do wygranej. Manipuluje, a bardziej próbuje moim rodzeństwem i mną bo się rozwodzą i ma sprawy za przemoc itd. W zasadzie każdy kto ma inne zdanie od jego zdania jest głupszy, a kiedy wyrażają swoją opinie dzieci albo jest że matka nam nagadała albo że się nie znamy i dostajemy kary, likwiduje inność później próbując wmówić że to my coś złe robimy.
Moja siostra nie umie znaleźć sobie partnera (jest heteroseksualna), ciągle ich zmienia, zdradza i zwala na nich. Po za tym ma mocne lęki przez które ma ataki paniki. Nie stałość w uczuciach to już jej norma.
Ja jestem cierpiącym na poważną depresję (najprawdopodobniej) seksoholikiem z lękami, na szczęście moja terapia się już prawie skończyła i wyszyłem z tego wszystkiego. Oprócz nałogu w stosunku do seksu jednak jestem jeszcze w trakcie diagnostyki na ten temat.
Mój brat jest uzależnionym od komputera dzieckiem. Rozdartym bo ojciec napuszcza go na matkę, stawia 10-letnie dziecko w ciężkiej sytuacji. Myśli już chwilami o samobójstwie albo zrobieniu komuś czegoś.
Moja najmłodsza siostra ma 4 latka. Rozpieszczona posiadająca własny telefon od 2 roku życia. Na razie za dużo nie mogę stwierdzić lecz na pewno przyzwyczajona do dostawania wszystkiego czego tylko zapragnie.
Moja rodzina jest jednym wielkim powielaniem patologii. (z strony ojca) Dziadek miał problemy z przemocą a babcia była aniołkiem udającym że nic się nie dzieje. (Od strony mamy) Moja babcia ledwo wiązała koniec z końcem, moja mama większość życia wychowywała się bez ojca przeprowadzając się z miejsca do miejsca, nie skończyła szkoły średniej bo musiała iść do pracy. Z ojciec, w sumie to konkubent ją bił za przewinienia i się go bała.
Na razie jestem jedynym dzieckiem które wyszło na prostą, chodź muszę ciągle się pilnować aby nie powielać patologi (mam charakter po ojcu, silny i uparty). Myślę że nie będzie to trudne po terapii a w przyszłości chce zostać psychologiem młodzieży aby osoby z problemami jak ja nie zostały odprawione z kwitkiem albo usłyszały że inni mają gorzej.
Dziękuję za ten odcinek, porusza on trudny i widoczny u LUDZI problem. Mam nadzieje że niektóre osoby po nim się otworzą i sięgną o pomoc. Opisuję to aby znormalizować rozmawianie o problemach, pamiętaj że nie jesteś sam!
Zaraz wracam oglądać tylko pójdę po herbatkę!
Smacznego
@@kanapkuba4072 bardzo dziękuję
@@im_just_niko Proszę bardzo
bardzo lubię być miłym dla innych
@@kanapkuba4072 to urocze :D
@@rosalin7747 Bardzo dziękuję😊
Ewa, Twój filmik dosłownie wyskoczył po tym jak wracałem z terapii autobusem, idealne podsumowanie mojego wieczoru! 😁
@Alice Spencer Dziękuję! I wzajemnie 😇
Świetny odcinek. Jestem z domu DDD, przez lata byłam na totalnym wyparciu i wmawianiu sobie, że daje sobie świetnie radę. Jak pojawiały się gorsze dni, to sobie umniejszałam, a że inne dzieci miały gorzej, a że u mnie w domu czasem bywało miło, a że się czepiam. I tak sobie żyłam dalej....
Niestety straciłam wiele lat mojego życia na byciu w zawieszeniu. Dopiero zgłębienie tematu o DDD i DDA, zaczęło mnie mobilizować do pracy nad sobą. Najpierw TH-cam, potem książki, a następnie psychoterapia. Czasem mi żal, tych straconych lat, ale staram się, skupić na tu i teraz.
Młodzi ludzie jeśli czytacie ten komentarz to proszę nie odpuszczajcie! No chyba, że jesteście szczęśliwi ludźmi, którzy czerpią z życia garściami i potrafią ufać, kochać, czujecie się kochani, akceptujecie siebie i innych.
Każde dziecko zasługuje na czułość, akceptację, szacunek i wsparcie. Rodzic jest opiekunem i ma chronić dziecko przed złem i wspierać jego rozwój. Jeśli tego nie otrzymałeś w dzieciństwie, tzn. że część ciebie została zniszczona. I mimo, że sobie radzisz "jako tako" , to wierz mi, że może być dużo dużo lepiej❤️
Moja toksyczna mama która weszła do kuchni jak zmywałam naczynia: "jakie ty głupoty oglądasz! Jaka ty jesteś głupia!" po czym zamknęła się w pokoju. XDDDD
Mój ojciec od zawsze stosuje na mnie przemoc psychiczną. Oczywiście nie tylko na mnie, a też na swojej żonie, znajomych, rodzinie. Wyśmiewa, obraża, wyzywa, krzyczy - to jest na porządku dziennym. Dzięki niemu uwierzyłam, że jestem nic niewarta. Teraz mam 22 lata i po prawie 15 latach świadomości bycia gnębioną poszłam na terapię. Boli okropnie, ale polecam każdemu, bo sama świadomość, że ktoś mnie wysłucha i nie osądzi a pomoże, jest niesamowita.
Na ten moment nie mogę się doczekać, aż będę mogła mu powiedzieć co mi zrobił i jakim ścierwem jest.
Dziś wracając z uczelni, doświadczyłam potężnego załamania psychicznego. Rozbijałam się między skrajnym gniewem, który kazał mi jechać do mojego ojca i zrobić krzywdę jemu i jego żonie oraz dzieciom, a skrajną rozpaczą, która kazała mi zrobić coś sobie. Wiele miligramów hydroksyzyny później uspokoiłam się i wleciał ten film.
Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej. Trauma z dzieciństwa, lata przemocy psychicznej i na dodatek czynnik genetyczny (babcia, dziadkowie, oboje rodziców) złożyły się na depresję już w wieku nastoletnim. Ignorowanie moich próśb o pomoc i kontynuacja psychicznej karuzeli doprowadziła do rozwoju psychozy reaktywnej. Fajnie było słyszeć głosy w kaloryferach XD
Po miesiącach terapii udało mi się naprawić relację z mamą. Po dwóch miesiącach pobytu w psychiatryku zdecydowałam się do wyjebania mojego ojca i jego rodziny z życia. Demonizowałam go na siłę, żeby było mi łatwiej się go pozbyć, uciszyć wyrzuty sumienia, przestać tęsknić.
Leczę się farmakologicznie od 2019. Wydałam fortunę na terapię. Dzisiaj mam gorszy dzień, kiedy tak wiele do mnie wraca. Nie wyobrażam sobie kontynuowania relacji z ojcem. Jeśli jedynym powodem, dla którego utrzymujecie relacje z rodzicem jest fakt, że to wasz rodzic i może mu być źle z tym, że go zostawiacie, to go zostawcie tym bardziej. Wam też było źle z nim.
ja pochodzę z dysfunkcyjnej rodziny. Przeczytałem masę książek o psychologii i obejrzałem dużo filmów na yt na ten temat i one bardzo mi pomogły. I jak porównuje siebie z przeszłości do dzisiejszego ja, swoje myślenie, pewność siebie i nawet stan posiadania majątku, to jest ogromna różnica.
Ja jestem aktualnie na takim etapie, że się zastanawiam jakim rodzicem chciałabym bym być w przyszłości i jakich błędów nie popełnić. Zatem już powoli zbieram literaturę i dobre źródła w tym temacie.
moja matulka jak byłam młodsza zawsze kazała słuchać kłótni jej z ojcem, bo jak twierdziła powinnam się uczyć jakie jest życie, żaliła mi się z problemów pomiędzy nią a moim ojcem i ogólnie wszystkich możliwych problemów, to się działo jak miałam 8 a 14 lat, ale teraz jak moja relacja z nią jest taka, że jej nie ma, bo ciągle się kłócimy to już nawet nie wiem co gorsze słuchanie jej problemów czy słuchanie tego typu rzeczy jakie aktualnie moja matka kieruje do mnie podczas naszych "kłótni", jedno co dobre wyszło, że zaczęłam jej się przeciwstawiać to, że jej relacje z ojcem się poprawiły i się nie kłócą, bo aktualnie mają wspólnego "wroga" w mojej postaci
8:55 jakby to było o mnie. Zawsze jak są jakieś problemy rodziców (czy to jak byłam nastolatką i teraz kiedy jestem młodą dorosłą) moja mama mi się żali z jej problemów a ja biorę to wszystko na barki, jakbym to ja była jej mamą, a nie ona moją. Rozumiem, że te problemy, o których nie chcę się rozpisywać, bo są bardzo trudne, często burzyły relacje panujące w całym domu, ale zawsze zadawałam sobie to pytanie: Skoro to jest problem mamy i taty, to dlaczego ja muszę podawać gotowe rozwiązania i z tym walczyć a nie oni? Jestem osobą z natury pomocną bardzo i zawsze pomogę, ale często pomagam wbrew swej woli, przytłoczona tym wszystkim, ale z myślą by tylko moja mama tak nie cierpiała. Tylko to męczy bardzo człowieka oj bardzo. Na dłuższą metę nie da się tak rady. Chodzę do pani psycholog i sama zauważyła ten problem. Wiem że powinnam coś z tym zrobić ale ja mam takie potem wyrzuty sumienia plus jeszcze współprzeżywanie wraz z moją mamą tego bólu, że nie potrafię z tym zerwać. Taka empatia ponad swoją miarę.
Parentyfikacja
^
Dziękuję za ten film, już wiem że punkt widzenia mojej rodziny nie jest normalny, co jest jeszcze bardziej zabawne? Chodzę do pedagoga i ona się ze mną kłóciła że ta "kontrola i perfekcjonizm" rodziców jest czymś normalnym
Twój film trochę przekonał mnie do refleksji, nad moją relacją między rodzicami.
Praktycznie całe życie lekko wmawiano mi, że jestem gorszy, głupszy, leniwszy niż inni. Zawsze potem słyszałem, że synek błagam cię, ja to powiedziałem/łam w nerwach, wieeeesz jak to jest.
No właśnie wiem, kiedyś słyszałem jeszcze za niemiłe słowa "przepraszam", obecnie nie słyszę. Od czasu pewnego mocnego momentu w moim życiu zrozumiałem, że z moimi rodzicami jest też coś nie tak. Nigdy wprost nie powiedzieli mi, że jestem zerem, ale zawsze kiedy był jakiś powód, to dostawałem garść mobbingu oraz wyzwisk na poziomie "debilu, idioto". Obecnie jestem świadom tego, iż moje problemy psychiczne nie są w 100% wynikiem zachowania rówieśników.
Pozwólcie, że trochę wprowadzę.
Generalnie, miałem jakoś pecha od zawsze do otoczenia i do środowiska w jakim się obracam. Choć patologii tu nie było (pod kątem, że nie brałem w niczym udziału) to jednak pamiętam masę przykrych słów i wyzwisk. To dodatkowo, było obarczone mocnym pechem do szkoły. Nauczyciele praktycznie nie reagowali, mama więc się nie interesowała, a nawet jak coś podejrzewała to olewała sprawę. Mówiła "przecież ty nic mi nie mówisz, ty mi nic nie chcesz powiedzieć", no tak, bo to takie proste i zero jedynkowe. Dzięki mojej minimalnej wiedzy o ludzkim zachowaniu, minimalnie zrozumiałem jej schematy myślowe - odłożyć na później ---> olać. Ewentualnie, jeśli ktoś wymaga od niej czegoś "na teraz", to użyje masy wulgaryzmów, niedawno nawet usłyszałem, że ją terroryzuje (bo chcę na nfz wyciąć sobie niepokojące znamie). Ilekroć cokolwiek się działo w szkole, mama albo nie reagowała albo szkoła nic nie robiła. Często nawet to się pokrywało. Z tatą też nie było nigdy dobrze. Mam przed oczami do teraz moment, kiedy mam 6-7 lat, siedzę skulony przy kaloryferze, a on mnie bije. Mama wtedy do niego się darła "Tomasz, przestań". Chodzi to za mną od pewnego momentu, kiedy mu to wypomniałem. Usłyszałem w odpowiedzi, że to było dawno i dajta mi spokój synek (zrobiłem to w tym roku).
Idąc minimalnie do przodu, kluczowym momentem było na pewno liceum. Wtedy dużo przyjąłem takich informacji o tym, że moje zachowanie jest społecznie nieakceptowane, nie z powodu społeczeństwa, ale z powodu zachowania. Zacząłem więc się zmieniać. Łatwo nie było, bo na starcie parę problemów sobie narobiłem z jedną dziewczyną, z którą do teraz kontakt mam średnio-kiepski, ale w zasadzie to chyba nasz wspólny wybór, że nie chcemy pogłębiać tejże relacji. Najważniejszym momentem było to, kiedy zrozumiałem, że mam prawo czuć się źle w stosunku do moich rodziców. Wpajali mi zawsze, że jestem złym i okropnym dzieckiem, które ciągle czegoś chce i osacza innych swoją osobą. W pewnej chwili przyjąłem do świadomości, że moja niezdolność do życia w społeczeństwie jest spowodowana nimi i ich zachowaniem. To mi mocno otworzyło oczy. Zacząłem się naprawiać i przechodzić metamorfozę, którą solidnie dalej pcham. Czuje czasem, że mam w sobie takie krnąbrne dziecko, które jest infantylne. Zauważyłem też, że mój rozwój pod niektórymi elementami jest wolniejszy, ale nie jest to rozwój intelektualny sam w sobie, tylko społeczny. Widzę po sobie, jak lepiej pracuję mi się też w ciągłym ruchu. Ciężko mi czasem usiedzieć dłużej niż godzinę, bo znacznie lepiej mi się funkcjonuje jak chodzę i biegam, mówiąc przy tym sam do siebie. Najprościej mówiąc, odczuwam w sobie trochę dysfunkcji, którą w dorosłym życiu chcę przeanalizować, od lekarzy psychiatrów do terapii z psychologami.
Lekko przymykając temat rodziców, mogę śmiało powiedzieć, że wiem, jakim rodzicem nie być za te 10/20 lat. Mój tato popełnił masę błędów w wychowaniu dziecka, od kontroli, do bicia i nieudolnych porad. Moja mama pokazała mi, że nie mogę na nią liczyć. Nie chcę żyć w takiej rodzinie, zamierzam się wyprowadzić z moją kobietą po maturze jak najszybciej stąd.
Kończąc ten wywód pragnę dać mu jakiś morał. Najcelniejszym strzałem, który przychodzi mi do głowy jest to, by o siebie walczyć. Kiedy inni podcinają nogi i chcą nas kontrolować, my musimy wiedzieć, kiedy powiedzieć stop. A jeśli boimy się mówić, to ucieknijmy, bo lepiej uciec przed kulą, niż zostać kaleką na całe życie. Bądźcie zdrów
ja tam lubię ten artystyczny nieład w tle 🥺👉👈
O, jakie ładne tło 😻
no, chyba to dobre miejsce na napisanie mojej historyjki z życia
no więc zacznę od tego, że w dzieciństwie nikt nie stosował wobec mnie przemocy fizycznej, co do psychicznej nie jestem pewna, bo nie pamiętam zbyt wiele z mojego dzieciństwa. moi rodzice są wspierający i mogę na nich polegać, mimo to nie mogę po raz kolejny zmusić się do poproszenia ich o pomoc. kiedyś poprosiłam mamę o to, czy mogłabym porozmawiać z psychologiem. powiedziała, że nie potrzebuję pomocy i przecież nie mam się czym martwić. potem próbowałam podsunąć jej ten pomysł, ale już nie bezpośrednio, co także nic nie dało. jednocześnie często powtarza, że zawsze mogę powiedzieć jej czego potrzebuję. niestety nie potrafię poprosić jej o pomoc, nawet jeśli bardzo jej chcę. nie wiem. chciałam porozmawiać z psychologiem, bo nie umiem otworzyć się przed bliskimi. nie rozumiem dlaczego. nie sądzę, żeby tamta sytuacja z proszeniem o rozmowę z psychologiem była powodem. już wcześniej nie potrafiłam zaufać nikomu na tyle, żeby powiedzieć co czuję. jakbym była pusta w środku, wciąż jestem zmęczona, zestresowana, zdenerwowana i nie chce nikogo widzieć.
piszę to tutaj przez wzgląd na anonimowość. chociaż nie pełną, ale chciałam to napisać gdziekolwiek i zapytać czy ktoś ma podobne doświadczenia co ja.
ps dziękuję za ten odcinek, był interesujący jak zawsze i nie mogłam się oderwać do końca
Szczerze to sie nawet troche z tym utożsamiam
O JAKE ŁADNE TŁO
Dzięki za polecenie CBD, pomogło mi to w znacznym stopniu z różnymi problemami, używając go teraz żałuję że wcześniej nikt mi tego nie polecił
Twój makijaż pięknie pasuje ci do włosów, ślicznie! :D
Będąc w podstawówce byłam "odpowiedzialna" za brata- przyprowadź, odprowadź, nakarm, zrób lekcje. W pewnym momencie rodzice oczekiwali, że będę go wyręczać w niektórych obowiązkach szkolnych. Również, niejednokrotnie miałam wykonywać prace "domowe", które no nie były odpowiednie jak na 13 letnią mnie- np. "wrzućcie troche węgla do domu jak przyjedzie"- mój kręgosłup dzisiaj ma do mnie o to pretensje.
Przemocy fizycznej nigdy nie doświadczyłam, bo tata za dziecka dostawał ostry wpierdol za przewinienia swojego brata-jego ojciec uznawał odpowiedzialność zbiorczą jako jedyny prawidłowy model "wychowania", więc to mnie pominęło, ale przemoc psychiczna była niestety obecna mimo, że dzisiaj każdy się tego wypiera i "on tak nigdy nie mówił". Nie jednokrotnie jako ofiara znęcania się w szkole słyszałam od rodziców, że przesadzam- jedyną osobą która stanęła w mojej obronie, był kolega z klasy [mieliśmy po 12 lat :') ] i który uświadomił mi, że to nie jest ok- to on zmusił mnie do wycieczki do dyrektorki i zgłoszenia tego, za co jestem mu wdzięczna bo mój koszmar się skończył po jego interwencji. Dzisiaj dla mnie to niepojęte, że tak właściwie obcy dzieciak zainterweniował w mojej sprawie bardziej niż jakakolwiek dorosła osoba.
Najbardziej przeżywam do dzisiaj przemoc psychiczna ze strony mojej matki. Wchodząc w ten "nastoletni bunt" nie robiłam odpałów żadnych itd, byłam zawsze spokojna, zamknięta na innych i trzymałam się tylko z jedną koleżanką. Za każdym razem jak koleżanka wychodziła ode mnie (a były to spotkania zazwyczaj dotyczące szkolnych projektów gdzie w ciszy robiłyśmy pracę popijając herbatkę), moja matka zaczynała ją obrażać od brzydkich, paskudnych rudych dziewuch. Totalnie nie rozumiałam o chuj jej chodzi- dalej nie rozumiem jaki w tym miała interes. Nawet z nią za bardzo nie rozmawiała i nie znała jej, więc tym bardziej :V Koleżanka jednak, to był początek tej fali obrażania, bo później przeszła na mnie i to ja byłam taka, sraka i owaka. Zawsze za gruba, zawsze za głupia, zawsze jakaś. Przez prawie 5 lat ani razu nie odpowiedziałam jej na te komentarze tylko zawsze pokornie wysłuchiwałam i popadałam w coraz większe kompleksy. Dopiero jak miałam prawie 18 lat, byłam troche mądrzejsza i wiedziałam że może mi naskoczyć bo w razie czego ma gdzie się wyprowadzić, to zdobyłam się odwagę na odpowiedź przy jednej z tych jej "wyrzygawek", że nie ma prawa ode mnie czegokolwiek oczekiwać będąc wobec mnie tak okropną osobą przez tyle lat i jak już będzie stara i niedołężna, to lepiej żeby miała jakieś oszczędności w skarpecie bo ja jej dupy wycierać nie będę xd Wtedy usłyszałam, że żałuje że mnie nie wyskrobała i dała się namówić na dzieciaka xD
Cóż, nie moge mieć pretensji, że ona żałuje macierzyństwa- sama bym go żałowała gdybym miała dziecko i jestem pierwszą osobą która sięgnie po tabletki w razie pozytywnego testu ciążowego, ale moge mieć pretensje o lata znęcania się i prania mózgu jaka ja jestem beznadziejna tak na dobrą sprawę bez powodu- bo oskarżenia zawsze były, powody nigdy. Dzisiaj ona udaje, że te wszystkie słowa nie miały miejsca, ale ja czy mój brat pamiętamy wszystko co nam mówiła. Dzisiaj mam problem z akceptacją siebie, z poczuciem własnej wartości, z okazywaniem uczuć, jestem wybuchowa i za nic w świecie nie zgodzę sie na dziecko- namatkowałam wystarczająco jako 10 latka młodszemu bratu.
Dzięki stara za zajebiste dzieciństwo xD
No tło, że tak bym powiedziała w pytke 🙈😆 Ważny odcinek i warty do obejrzenia nie tylko przez dzieci, ale i przyszłych rodziców, rodziców😌
U mnie w domu był terror słowa. Matka była ostrą, surową kobietą, która zabraniała mi gdziekolwiek chodzić, z kimkolwiek się spotykać. Wypierała myśl, że mam ADHD, każda źle zrobiona rzecz kończyła się krzykiem, gdyby nie moja dziewczyna, z którą zaczęłyśmy się spotykać jak miałyśmy po 15 lat, w życiu nie dałabym sobie sama rady. Największe obciążenie spadło na mnie kiedy mój dziadek (który bronił mnie przed niektórymi ekscesami rodzicielki) zmarł. Ona była w rozsypce, natomiast ja musiałam trzymać się twardo, w myśl zasady mojego ojca "Inni mają gorzej, musisz być silna". Szkoda, że miałam tyko czternaście lat i myślałam o samobójstwie.
mocny odcinek i nieźle wyczucie czasu. obecnie jestem w trakcie stawiania się mojej matce poprzez drogę prawną (mam 17 lat więc niezłe jazdy mam) będę starać się o odebranie jej praw. mam wsparcie ze strony dziadków i wujka
jest ciężko bo mimowolnie ją ciągle bronię i chce się wycofać ale nie mogę zbyt długo w tym siedzieć
Dużo wsparcia i siły!
Jestem dumna i pod wrażeniem, piękne, oby się udało dasz rade
Dasz radę! ♡
Odkrycia z całego roku terapii w 15 minut :D
U mnie narcyzm, niedostępność emocjonalna i przemoc - i chyba wreszcie powoli uczę się, na co uważać.
po tym filmie widzę, że moja matka jest jeszcze bardziej toksyczna niż mi sie wydawało XD good for me że mieszkam już u babci
Moi rodzice, jak i babcia im wspomagająca, to akurat idealny przypadek kontrolerów. Gdy miałem naukę zdalną (i pewnie będę miał znając życie), czasami babcia/matka byli zdolni wchodzić w trakcie do mojego pokoju, niby żeby zabrać rzeczy z szafy dla brata, który jakimś cudem ma garderobę u mnie. A tak naprawdę wiele razy słyszałem, jak oceniali moje wypowiedzi, często patrzyli mi na to, co robię, ciągle mi przypominali o rzeczach, które wiedziałem, że chcę zrobić, bagatelizowali moje problemy i zdarza się tak, że umieją przychodzić wieczorem do mnie (koło 22) i co 5 minut mówić mi, że mam iść spać (mimo iż nie wiedzą, ile muszę rzeczy zrobić np. do szkółki). A i oczywiście znana śpiewka - przypominanie, żebym się uczył, pisał zadania, odrabiał lekcje - jednym słowem mówiąc, nie potrzebuję reminderów w telefonie, żeby wiedzieć, co robić. Gdy gdzieś jedziemy i planują coś zrobić, oczywiście prosząc mnie - albo i nawet krytykując, że coś źle zrobiłem (albo że mam założyć kurtkę mimo że mi nie jest zimno - serio XD), to pytając o powód, słyszałem coś w stylu "bo temu", "bo tak postanowiłxm", "nie będziesz dyskutował", a gdy chciałem porozmawiać na jakiś problem ze mną, było ciągłe bagatelizowanie problemu i uciszanie mnie. Zresztą, gdy babcia mnie z reguły wychowywała (bo starzy pracowali), ciągle słyszałem rady, że mam być uległy, "bo Pan Bóg mówił, że jak ktoś cię uderzy w policzek to nadstaw mu drugi" (absolutna fanatyczka ngl) i że w ogóle mam nie dyskutować, stać cicho, a najlepiej chyba żebym stał w kącie, nikomu nie przeszkadzał, ALE MIAŁ JAKIEGOŚ PRZYJACIELA. Tymczasem matka mówiła mi co innego - masz się bronić, być twardy, nie płakać. I teraz weź jakoś się skup, skoncentruj. Nie da się, bo dostajesz dwie inne opinie. Widzę tę samą śpiewkę u mojego młodszego brata - bez refleksji, a na moje uwagi słyszę odzew "nie wtrącaj się, ty też taki byłeś". Kontrola zresztą sięga czasami do tego stopnia, że są sprawdzane moje posty na Facebooku (!!) albo na innych portalach społecznościowych. A co więcej, zaangażowano w to moją ciocię i bliską rodzinę - żeby "nakonfić" babci, która nie umie w komputer.
To jest po prostu smutne, że są tacy rodzice, którzy chcą tak nakręcić "pozytywkę" w postaci dziecka, że przychodzi moment totalnego breakdownu i to pokrętło tak jest nakręcone, że zabawka się psuje. Zawsze takim osobom współczuję i nigdy nie życzę takiego zachowania wśród osób, które spotykam. To po prostu czasami podchodzi pod przemoc psychiczną, która jest tak pomijana w Polsce, że to boli. Bo dla nas przemoc to "bicie, krzyki, wyzywanie się". A to czasami jest też poniżanie i przedkładanie swoich wartości nad dziecko, często każąc mu robić coś bez powodu i bez jakiegokolwiek pola do dyskusji. Co najgorsze, widzę też, że dzieje się to w młodszych klasach w podstawówce - przynajmniej u mnie była ciągła śpiewka "możesz nie dyskutować?", "proszę o dyscyplinę", "nie zwracać mi uwagi, bo nauczyciel zawsze ma rację".
*Z TYM. TRZEBA. WALCZYĆ.*
Niestety moim rodzicom nie można nic wytłumaczyć bo mają wiecznie "rację". Nie ważnie czy podchodzę do tego spokojnie czy już jestem zdrenowana i krzyczę. Zawsze czuję się " tą najgorszą" bo poza mną jest jeszcze o dwa lata młodszy brat. Ja w tym roku kończę 19 i dalej czuję, że traktują mnie jak małe dziecko, choć coraz mniej. Mimo wszystko odkąd pamiętam bardzo często się kłócą ze sobą, ale mimo wszystko się kochają. I kłócą się o pierdoły, ale to zaczyna drażnić przez tyle lat.. ale to jeszcze nic. Najgorsze jest właśnie robinie z igły wideł, o to, że nie umyłam naczyń gdzie leżał tylko garnek, albo dlaczego nie odkurzyłam(nie raz na kilka dni no prawie codziennie) o głupia ocenę, o ciężki dzień w szkole. I tak nienawidzę szkoły i moich nauczycieli, przez nich i tak już mam wystarczające problemy w życiu. Czasem bym po prostu chciała, żeby rodzice zrozumieli tak jak gdy byłam mała, powiedzieli "ej nie martw się tym, w końcu musi Ci wyjść, musi być dobrze dasz sobie radę" ale już tak nie jest... I nie będzie... To ten moment kiedy masz ochotę zniknąć... Naprawdę współczuję wszystkim tego co ja mam, i różnych innych zdarzeń o wiele wiele gorszych od moich.. bo tak ludzie wyobraźcie sobie, że wiem że są gorsze sytuacje... tylko.. każdy ma wciąż prawo do swoich problemów niezależnie jakich byłyby rozmiarów.
Ile razy słyszałam, że powinnam ruszyć dalej, że pewne rzeczy powinnam mieć już przepracowane, nie zliczę. To przykre, ale niektóre rzeczy wciąż się za mną ciągną i mam wrażenie, że już zawsze tak będzie. Dziękuję za ten film. Teraz przynajmniej wiem, że nie jestem osobnym przypadkiem i są inni ludzie tacy jak ja.
A ja od kilku lat już się nie tnę, nie mam już myśli samobójczych, uważam, że jestem ładna, potrafię kupić coś sobie i nie mieć wyrzutów sumienia, a nawet pochwalić się tym, że coś kupiłam i olać wypominanie mamy. I najważniejsze: nie jestem z nikim w związku i nie zmuszam się do seksu. Tak się tylko chciałam pochwalić. Mam 28 lat i wreszcie wychodzę na prostą.
28 lat? To całkiem szybko Ci poszło, oby tak dalej.
w wieku 5 lat moja babcia zachorowala na alzhaimera. Oczywiście, że jako mała dziewczynka nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji, ale dziś gdy mineło 9 lat... Babcia jest ciężarem dla wszystkich. Cała uwaga mamy byla skierowana na nia, bo wiadomo, są wieksze szansę, że coś jej sie stanie. Nie winiłam jej nigdy za to, ale im bbylam starsza tym bardziej odreagowywała na mnie swoje emocje. Jestem dzis na etapie manipulacji, zmuszania do wiary i wręcz czarnej owcy w rodzinie, która jest powodem wszystkiego co złe. Mam tylko 14 lat, niczym nie zawiniłłam.
Bardzo mi pomógł ten odcinek, dziękuję
Odcinek jak złoto ❤️ Akurat zbieram się do psychologa od uzależnień bo nie radzę sobie z chorobą alkoholową domownika - typ kontrolujący i przemoc fizyczna. Takie filmiki dają mi spokój ducha i motywują by nie trwać w błędnym kole.
O, jakie ładne tło!
Moj ulubiony kanal to wszamywania obiadku
O JAKIE ŁADNE TŁO
;)
Pani Psycholoszko bardzo dobry temat, bo dotyczy wielu. Wiemy że relacje z rodzicami mają duży wpływ na nasze już nawet dorosłe życie. Ale jak duży wpływ ma na to relacja z naszym rodzeństwem? Moja siostra od dawna mnie nie widziała, bo wyprowadziłam się dość daleko i jak zaproponowała że mnie odwiedzi to wpadłam w panikę, bo moje mieszkanie jej się nie spodoba, moja garderoba jej się nie spodoba, moja praca nie jest dość dobra, przytyłam itd. Naprawdę boję się tego co ona może o mnie myślec. Dlatego w panice wszystko pogorszyłam bo żeby "uratować" się z tej sytuacji powiedziałam jej że jej nie zapraszałam
O JAKIE ŁADNE TŁO
Wielkie dzięki. Tym filmikiem mi uświadomiłaś że duża część moich problemów. Została spowodowana przez rodziców. Którzy wpoili mi dużo patologicznych cech. Czas na psychologa!
praktycznie całe życie musiałem skakać wokół siostry, widzieć jak rodzice się z nią kłócą i przez to nie móc nawet spać w nocy, patrzyć jak moja mama płacze przez moją siostrę, przez jej zachowanie i wiedzieć jak ona schodzi na dno
siostra kiedyś była zwykłą kochającą siostrą, około od kiedy miałem 8 lat ona, zaczęła w moich oczach mnie nienawidzić, ciągłe poniżanie, wywyższanie się bo jest starsza o te 6 lat, zmuszanie i manipulowanie mną bym robił coś dla niej bo inaczej np mogłaby mi wyrzucić laptopa przez okno (drogiego laptopa na którym mi zależy)
niby się zmieniła, rzuciła narkotyki, znalazła sobie chłopaka i pracę, za niedługo się wyprowadza, ale dalej potrafi mnie poniżać, sprawiać, że czuję się bezpieczniej z przyjaciółmi albo sam w jakimś lesie niż w własnym domu, do tej pory pamiętam, że kiedy ja próbowałem się zabić, kiedy miałem atak paniki na podłodze i uderzałem głową o podłogę ta mi mówiła bym przestał odpierdalać i, że to wszystko moja wina, albo nazywając mnie debilem i egoistą bo mam problemy w szkole defacto przez traumę jaką mi zgotowała, całe życie pracowałem by wtedy dojść do takiej samooceny jaką miałem, by patrząc na siebie w lustro nie widzieć beznadziejnego debila za jego mnie zawsze uważała, w tamtym okresie byłem z siebie dumny, że polepszyłem się w rysowaniu, (znalazłem swoje stare szkicowniki i je porównałem do teraźniejszych) że poprawiłem swoje oceny, że w końcu nie mam ataków paniki na myśl o egzaminach, ona to jednym słowem potrafiła zrujnować, dla tego po prostu nie wierzę, że się zmieniła
O, ładne tło kochana Psycholoszko 🥰
Temat trudny, ale jakże potrzebny! Sama bardzo długo szukałam przyczyny moich problemów i przyczyny niezadowolenia z życia i samej siebie. Moment odkrycia problemów "u źródła" (czyt.w wychowywaniu przez rodziców) był przełomowy! Warto o tym mówic i nie wstydzić się szukać pomocy :)
Kocham Cię za każdy filmik a za ten ze zdwojoną siłą, pozdrawiam serdecznie :)
Ale ładne tło : ]
Dzięki Tobie kupiłem książke na temat DDA po moim pobyciu w szpitalu psychiatrycznym, a dzisiaj nawet dobrze było posłuchać. Ogólnie dużo dobrego robisz i łatwo to się ogląda, dzięki.
Wcześniej w tle był kawał uciętego pniaka, więc z początku pomyślałem, że ta drabina to też jakiś element ozdobny xd.
Nie dałam rady. Dzięki Ewa za ten film. Jeszcze dużo pracy przede mną.
2:00 oj ja łączę łączę. Moi rodzice zachowują się czasem jak Róża z "Cudzoziemki"
Świetna lektura, pomaga uświadomić sobie, że każdy zna taką Różę albo sam jest na dobrej drodze by się nią stać :'3
dziękuje ci ewo za ten filmik, mnie osobiście nie dotyczy ale moją dziewczyne już tak i chciałabym jej pomóc jak najbardziej moge oraz zrozumieć ją
MMM ALE ŁADNE TŁO
O cholera ,ale ciekawie i dobrze przygotowany materiał . Szacun !
O, ale piękne tło ♥
O tym co opowiadałś było tak realistyczne że niektóre a nawet z większością mogę się utożsamić np. nie potrafię podejmować samemu decyzji itd. i to w sumie w pewien sposób wina moich rodziców jestem w ósmej klasie i dopiero od 7 zaczęłam mieć jakieś bliższe relacje z osobami. Może bęc to wina że się wiele razy przeprowadziliśmy, a w jednej miejscowości w której mieszkaliśmy to
Nie miałam jakiś bliskich relacji a tylko mi się wydawało ,że je mam. Moi rodzice robić to nie świadomie bo nie mieli łatwo w życiu i mówili mi to już wiele razy. Boli mnie to jak mój tata podcina mi czasem skrzydła oraz to że mają o mnie za wysokie mniemanie bo zawieszki się trochę na moim starszym bracie i muszę ten ciężar nieść np. mówili mi że mam dostać świadectwo z czerwonym paskiem i udało mi się to dopiero w 6 klasie i teraz naprawdę myślą że jestem nie wiadomo jak mądra choć tak nie jest. Wiele bym jeszcze napisała ale zajęło by mi to za wiele.
O JAKIE ŁADNE TŁO (づ。 ◕‿‿◕。) づ
Gdy bylam dzieckiem obiecalam sobie ze nie bede jak moi rodzice.
Gdy zostalam mama okazalo sie ze jestem taka sama i wywoluje w dziecku emocje jakich bol pamietam do dzis.
To że to zobaczylam wstrząsnęło mną i rozpoczęło tak na serio moja prace nad sobą. Cholernie trudne ale warto.
Pozdrawiaam !
O jakie ładne tło
Również czytałam tę książkę. Także też mogę polecić 😊, sama pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej i ta książka w pewnien sposób bardzo mi pomogła
O jakie ładne tło :D
Żałuję, że dopiero w osiemnastym roku mojego życia uświadomiłam sobie skąd większość moich problemów. Kiedy powracają wspomnienia z dzieciństwa w swojej wyobraźni przytulam małą siebie, bo wiem co wtedy czułam. Odliczam dni do wyprowadzki by w końcu zacząć naprawdę żyć i się wyleczyć.
Czy tylko mi się tak wydaje że Ewie zaczął się głos załamywać gdy mówiła o rodzinach z problemami „większego kalibru”?
Jeszcze nie obejrzałem, ale zostawiam wyindywidualizowany dla zasięgu ;)
Szczerze mówiąc nie chce mówić o tym jak to u mnie wyglądało. Wyglądało to tak że mój ojciec był niezwykle agresywny wobec swoich dzieci, przemoc fizyczna czy słowna była normą. Co najdziwniejsze karane były nawet emocje. Nie mogłem się uśmiechać bo padały pytania w stylu " z czego rżysz? / Tak ci wesoło ? To zaraz... / A Ty z czego się cieszysz? W * chcesz? ", Jeśli się rozpłakałem było natomiast " Jak się nie zamkniesz zaraz dam Ci powód do płaczu / nie masz czego ryczeć " bądź też w obu przypadkach istniało ryzyko dostania w łeb za to że się uśmiechne, jestem wesoły czy smutny. Byłem karany niemalże za każdy aspekt życia, wykształciłem sobie przez takie wychowanie, zachowanie... Ducha. Nie potrafię okazywać żadnych emocji, nie potrafię powiedzieć na głos komukolwiek o żadnym ze swoich problemów, o takich bardziej oczywistych rzeczach typu ciągły niepokój, niska samoocena, fobia społeczna już nie wspominając. Matka była totalnie pasywna. Usprawiedliwiała gdy ojciec bił mnie za nic mówiąc że ma ciężko z szefem w pracy i przykładowo " Faktycznie mogłem być ciszej / niee uśmiechać się, przecież wiem że on tego nie lubi " także ponadto usprawiedliwiać jego bestialskie zachowanie i sugerować że sobie na nie w jakimś stopniu zasłużyłem. Całe życie jak musiałem z nimi mieszkać zastanawiałem się nad jednym, dlaczego oni mnie aż tak nienawidzą. Jak można komuś każdego dnia sprawiać przykrość, obrażać go, nie dawać dojść do słowa w żadnej kwestii, bić, wyzywać etc. Po co, dlaczego, co jest że mną nie tak. Po 18 tce się wyprowadziłem. Z ojcem nie utrzymuje żadnego kontaktu. Z matką jest bardzo ograniczony, raz na jakiś czas jej odpisze na Messengerze. Oczywiście po wyprowadzce matka próbowała mnie emocjonalnie szantażować typu " jak możesz nas zostawiać, my Cię wychowywaliśmy a ty sobie idziesz ? " A usłyszałem nawet " zostawisz mnie z nim samą ? ". Cóż... Tak zrobiłem.
Matce powiedziałem jedynie że to ona decyduje o tym jak wygląda jej życie i jak nie chce z nim być niech się z nim rozwiedzie bo ja nie mam zamiaru cierpieć z nią i chce wreszcie zacząć jakkolwiek żyć, mogąc być... Kimś, a nie być mieszanym z błotem kompletnie bez powodu, w każdej chwili.
Pracuje nad sobą. Jeszcze nie zdecydowałem się na terapię ale to tylko kwestia czasu. Borykam się z myślami samobójczymi, przestaje widzieć jakikolwiek sens w dalszej egzystencji, mam epizody depresji, aczkolwiek staram się z tym walczyc. Cały komentarz pisze tylko w jednym celu. Chciałbym żeby ludzie zrozumieli że rodzic potrafi być prawdziwym potworem, jakkolwiek to nie zabrzmi. To jak byłem traktowany jesttego najlepszym dowodem i jak słyszę teksty typu że rodziców się ma kochać choćby nie wiem co i wszystko wybaczać bo to rodzice to nóż mi się otwiera, gdyż w moim wypadku są oni osobami którzy najwięcej w życiu mi dokopali, na każdym kroku sprawiali że czułem się z samym sobą bardzo, bardzo źle..
Anyway szanuje za podjęcie się tego tematu
Prywatnie ja sam interpretuje zasady czcij ojca swego i matkę swoją mimo że sam jestem wierzącym to ja interpretuje tą zasadę w taki sposób że mam wrażenie że może być ona czasem źle zinterpretowana bo Mówi ona jedynie Przynajmniej tak to zrozumiałem że masz mieć szacunek do swoich rodziców natomiast mam mam wrażenie że chodzi tutaj o szacunek na zasadzie gdy ktoś zrobił dla ciebie coś dobrego to ty chcesz się odwdzięczyć natomiast nie chodzi tutaj o szacunek gdy na przykład ktoś się zachowuje wobec ciebie nie okej
@Akairo Kaminari Jest to związane z kulturą i czasach w których była pisana. Wtedy zarówno dzieci były własnością ojca rodziny, a w Starym Testamencie i tak było potępione zabijanie dzieci przez ojca, gdy te źle się zachowywały co było fenomenem jak na tamte brutalne czasy. Zasady stosowane ileś tysięcy lat temu nie powinny absolutnie być stosowane obecnie. To było by cofanie się w rozwoju. I dla tego też naprzykład chrześcijanie są zwolnieni z prawa za starego testamentu, bo jest po prostu nie na miarę dzisiejszych czasów.
@ktos ktos pamiętam że chyba w jednym dokumencie od National Geographic była mowa o tym że chyba w średniowieczu Kościół katolicki jeszcze redagował które księgi mogą być zaliczane do Biblii a które zostać uznane za apokryfy czyli że są niekanoniczne
@ktos ktos w ogóle zdanie o czwartym przykazaniu które zostało zmienione a 9 zostało podzielone na dwie części to mi się kojarzy z takim jednym gościem który robił spam o tym na TH-cam
Dodawał to nawet pod filmikami które nie poruszały tematów religijnych
@ktos ktos Moim zdaniem ta wojna jest kompletnie bez sensu jeśli naprawdę chcemy naprawić sytuację w kościele i wokół jak katolicyzmu tą powinno to raczej mieć kształt według mnie jakieś rady przewiać bo te słowa to dla mnie są po prostu puste bo to tylko wojna na argumenty
Jeśli ktoś nie lubi kościoła to okej ale niech nie atakuje wierzących
A według mnie nie powinno się traktować wszelkiej krytyki wobec kościoła wyłącznie jako atak na tą instytucje Bo każda krytyka z czegoś wynika i moim zdaniem Niektóre z tych uwag powinny zostać wzięte pod uwagę Jaką radę Jak poprawić sytuację w kościele
@ktos ktos Moim zdaniem sytuacja w której znaleźli się faryzeusze stosujący przestarzałe prawo w sytuacji gdy sytuacja jesteś już inna bo czasy się zmieniły doskonale pasuje do cytatu z filmu Asterix i Obelix Misja Kleopatra gdzie właśnie tytułowa królowa zwraca swojemu architektowi uwagę że problem z tym rząd stosuje stary sprawdzony sposób to właśnie Problem jest taki że ten sposób jest stary
Prawie się popłakałam przypomniało mi się to co się działo i dzieje i to jak moja mama przperaszała mnie za to co widze czasami mi się wydaje że lepiej by było jakby ich dorogi się rozeszły niż żeby to tak wyglądało. Największe wsparcie psychiczne dostałam od kuzynki bo im boję się o takich żeczach mówić.
Ale ładne tło ❤️❤️
Dziękuję! Wszystkiego dobrego!
OO EWA O JAKIE ŁADNE TŁO