Pan prof. Meissner zachwyca wieloma ciekawymi obserwacjami na temat uprawiania fizyki oraz ważnej w niej roli abstrakcji. Widać, że jest problemem żywo zainteresowany. Niestety nie zaznacza nigdzie explicite, że na linii sporu między realizmem a antyrealizmem naukowym, plasuje się gdzieś na miejscu umiarkowanego realisty naukowego, oraz w części wprowadzającej nic nie mówi o tym, że jest również platonikiem przekonanym o matematyczności świata, a takich tez o świecie i nauce zdaje się bronić. Sprawia to, że czasami brzmi jak dogmatyk mówiący z zacietrzewieniem coś o kaskadzie coraz lepszych modeli i praktycznej skuteczności (przepraszam za dosadność, ale tak odebrałem niektóre gorące wymiany zdań). Wydaje się to wynikać z tego, że zdaje się bardzo przywiązany do swoich poglądów, a nie widzi trudności jakie wzbudzają dobrze wyartykułowane tezy przeciwne. Np. w jednym momencie redukuje on tezy swojego adwersarza do absurdu rzucając coś o jakiś konstruktach społecznych. Mam wrażenie, że w ogóle nie stara się zrozumieć, co ktoś próbuje mu przez to powiedzieć. Jest niezmiernie cennym głosem w debacie jako fizyk, ale przez to zdaje się trochę zamknięty na pewien szerszy obraz. Pan prof. Sady, aby pobudzić do refleksji wsadza kij w mrowisko i zarysowuje kilka argumentów na rzecz antyrealizmu. Jeden z nich mówiący, że następujące po sobie teorie naukowe charakteryzują się całkowitymi przewrotami pojęciowymi w stosunku do swoich poprzedników (fragment o eterze, fragment o teoriach Newtona i Einsteina). Drugi, że obiekty idealizacji fizycznej są użyteczne, gdyż pozwalają na skuteczne modelowanie matematyczne, ale przyjmując naturalizm metodologiczny, nie mamy podstaw by twierdzić, że obiekty takie po prostu istnieją (fragment o pierwszej zasadzie dynamiki Newtona). Finalnie prof. Sady zostaje troszeczkę zakrzyczany. Stało się tak w mojej opinii dlatego, że mówi w sposób bardzo obrazowy i aż nadto zrozumiały dla przeciętnego słuchacza, zamiast używać pojęć filozoficznych wypracowanych przez specjalistów, które pozwalają właściwie i analitycznie takie argumenty sformułować. Nie ma co zbyt krytykować za to prof. Meissnera, że niedokładnie odczytał intencje kontrdyskutanta, bo nie łatwo na żywo wychwycić dokładny wniosek jaki wynika ze strumienia świadomości prof. Sadego. Dodatkowo trudność dla prof. Sadego jest taka, że to realizm jest stanowiskiem dominującym, więc antyrealizm ma mniejszą bazę wypracowanych argumentów. Można poddać krytyce stwierdzenia prof. Meissnera o równaniach przekraczających teorie naukowe. Mógłbym dostać jakieś równanie w wyniku regresji liniowej i nie musi ono mówić nic o mechanizmie danego zjawiska ponad to, że zachodzi dana korelacja zmiennych. Kluczem do wyjaśnienia zjawiska jest aparat pojęciowy obecny w teorii tego zjawiska. Prawdą jest to, że trudno z naszych modeli wyrzucić raz wymyślone równania, ale ta persystencja nie bierze się z tego, że są jakimś idealnym obiektem, przejawem piękna, czy porządku świata, ale po prostu jeśli raz wymyślone dopasują się do danego wycinka rzeczywistości, to zależności nimi opisywane nie przestaną obowiązywać po zreinterpretowaniu pojęć, bo świat pozostanie ten sam, zmieni się tylko pewna nasza konstrukcja mentalna/model. Podsumowując, równanie nie jest obiektem centralnym teorii naukowej w jej zadaniu wyjaśniania świata. Aparat pojęciowy i założenia wyrażone w nim opisowo pozwalają wyjaśniać świat, równanie natomiast jest użytecznym narzędziem do predykcji ilościowych. Narzędziem o tyle cennym, że nieprzecenionym w naszym codziennym wysiłku czynienia sobie ziemi poddaną przy pomocy procesu technologicznego. A tak przynajmniej mógłby argumentować ktoś zdania przeciwnego. Na koniec można by zażartować, że prof. Meissner w swoim równaniocentryzmie brzmi trochę jak anegdotyczny uczeń, który zapytany o twierdzenie Pitagorasa odpowiada a^2 + b^2 = c^2, czego nauczyciel przyjąć nie może, gdyż oczywiście poprawna odpowiedź to w każdym trójkącie prostokątnym suma kwadratów przyprostokątnych jest równa kwadratowi przeciwprostokątnej. PS W sensie absolutnym nie musi być prawdą, że obiekt, o którym mówi "właściwie" sformułowana pierwsza zasada dynamiki Newtona, posiada jakiegoś reprezentanta w świecie. Łatwo wyobrazić sobie świat analogiczny do naszego, w którym po prostu z założenia nie istnieje ruch jednostajny prostoliniowy, a jest od naszego nieodróżnialny podług naszych metod pomiarowych i też twierdzi się tam, że istnieje ruch jednostajny prostoliniowy. W którym świecie żyjemy? Można uprawiać ekwilibrystykę intelektualną i doprowadzać do takiego rozumienia pojęć w sformułowaniu prof. Meissnera, żeby być w stanie takie obiekty identyfikować np. mówić coś o w przybliżonym ruchu jednostajnym prostoliniowym. Jednak nie będzie to to samo co bezprzymiotnikowo rozumiany ruch jednostajny prostoliniowy (pewna idealizacja). Stwierdzenie prof. Sadego rozumiane w sposób taki, że takich obiektów po prostu nie ma, też jest przy takim absolutnym postrzeganiu prawdy nieuprawnione, ale raczej chodziło mu o ideę, że przy pewnych rozsądnych założeniach uważa się obiekty wyidealizowane tylko za metodę upraszczania obliczeń, a nie coś co istnieje. No chyba, że rzeczywiście ktoś twierdzi, że ślizgający się po lodowej zjeżdżalni pingwin to w rzeczywistości cylinder zsuwający się po równi pochyłej. A to wtedy spoko.
Ja myślę, że jeden i drugi wie jak jest odbierany i chce być w taki sposób odbierany. Meissner twardo stoi na swoim, wygląda na aroganta i buca, w swoim wyidealizowanym matematycznym świecie opartym na wzorach matematycznych, ufa, że wszystko można opisać fizycznie i moim zdaniem udaje, że nie rozumie co prof. Sady chce przekazać. Prof. Sady zgrywa filozofa bo jest filozofem, wiedze ma, ale udaje niemotę, albo nie jest przebojowy, albo jest to jego nowe "ćwiczenie" z filozofii społecznej, albo nie wiadomo co bo wszystko w sumie marność. Wszystkim to wychodzi na dobre, bo Meissner w ten sposób wygrywa debate wśród ogółu i sam myśli, że ją wygrał, Sady wygrywa ją u siebie w głowie bo wie, że ją przegrał wśród ogółu, a fizyka jest dzięki temu popularyzowana kosztem wyśmiewanej filozofii. Dla mnie bomba, ja jestem team Meissner, czekam na debate Meissner - Dragan o transcendencji, ale taką bez cenzury i ograniczenia czasowego, byłoby lepsze niż freak fighty. Pozdrawiam
Wyświetlenia z nagrań na żywo wydają się mieć zaniżone wyświetlenia w porównaniu do tego co było kiedyś lub filmów wrzucanych zwyczajnie, może warto pomyśleć o lekkiej edycji live'ów i umieszczania ich jako osobnych filmów?
Jakkolwiek Grecy wielkie mieli zasługi, to nauki - w sensie jakim rozumiemy ją dzisiaj - nie stworzyli. Do tego potrzebne było jeszcze chrześcijaństwo. Pisze o tym np. Alfred North Whiteahad w "Nauce a Świat Współczesny".
Kto nazywa filozofię nauką? Filozofia nie jest nauką, ponieważ nie stosuje metody naukowej. Filozofia i religia to dwie równoległe kategorie posługiwanie się zmyślonymi bytami bez jakichkolwiek dowodów. Lud coś takiego nazywa: "pierd...nie kotka za pomocą młotka".
@@Puoteck nie no, to nie może być powodem. Tym bardziej, że obaj szanują poglądy innych w kwestii wiary. Poza tym z tym katolikiem to chyba zbyt daleko idące porównanie. Meissner wielokrotnie podkreślał swoje poglądy n/t transcendencji i z katolicyzmem to nie ma wiele wspólnego.
@@Puoteck Akurat sprawa wiary nie ma nic wspólnego z definiowaniem nauki. Nauka nie zajmuje się wiarą ponieważ wiary nie da się weryfikować. Metoda naukowa polega na tym, że twierdzenia podlegają empirycznemu sprawdzeniu.
Arogancja Wielce Szanownego Pana Profesora Meissnera, jest nie do przecenienia. Profesor Dragan, powinien brać u Pana Krzysztofa korepetycje za ciężkie kwoty 😊
Pan profesor Meissner chyba nie zrozumiał o co chodzi panu Wojciechowi i chyba niepotrzebnie się wypuścił... No ale to drobiazg, bo cała dyskusja fantastyczna.
Pan Sady historię nazywa nauką? Jaka historia? Polska historia czy ukraińska historia. Obie mogą opisywać te same zdarzenia, ale dochodzą do zupełnie innych wniosków. Historia nigdy nie była i nie będzie nauką.
@@007arek Pan profesor Krzysztof Meissner słusznie zwrócił uwagę na fakt, aby jakąś dziedzinę ludzkiej aktywności intelektualnej można było zaliczyć do nauki, to muszą występować powtarzalne fakty. Na podstawie powtarzalności buduje się modele i teorie, które pozwalają przewidywać zdarzenia z danej dziedziny. Jeśli chodzi o historię, to żadne zdarzenie nie jest powtarzalne.
@@KazimierzSurma Ja się nie dziwie, że fizyk definiuje naukę, tak aby jego dziedzina mieściła w niej jak najlepiej. Jak weźmiemy definicje Poppera to już nie będzie tak kolorowo, co sam profesor przyznał. Nagle okaże się, że kopanie w ziemi w poszukiwaniu jakiś szczątków jest bardziej naukowe niż abstrakcyjne modele strunowe.
@@007arek Jest jednak coś takiego jak metoda naukowa. Dzięki stosowaniu metody naukowej, profesor Meissner katolik może dochodzić do poprawnych i takich samych opisów jak Roger Penrose, który jest ateistą. Kopanie w ziemi w poszukiwaniu szczątków jest naukowe jak najbardziej, ponieważ te szczątki są dowodami na poprawność lub fałsz teorii. W tym przypadku teorii ewolucji. Tak jak obserwacje astronomiczne potwierdzają lub obalają hipotezy fizyków. Na podstawie pomiarów kopalin wysuwa się hipotezy, a kiedy kolejne kopaliny potwierdzają przewidywania, to wtedy hipoteza przekształca się w teorię. Teoria ewolucji jest jak najbardziej zgodna z fizyką i chemią. Oprócz kopalin opiera się też na faktach fizycznych i chemicznych. Modele strunowe nie mają na razie statusu teorii, chociaż w mediach nienaukowych używane jest pojęcie nieścisłe "teoria strun". Jednak rozważania o teorii strun są tak samo naukowe jak hipotezy dotyczące teorii ewolucji. Teoria ewolucji pozwala wysuwać wiele przypuszczeń, hipotez. Przykładem jest golec afrykański, który jak został odkryty, to okazał się potwierdzeniem pewnej hipotezy opisanej w artykule tylko na podstawie założeń teorii ewolucji. Moim zdaniem historia nie może być nazywana dziedziną naukową na zbyt silne powiązanie z polityką, co uniemożliwia stosowanie obiektywnych metod oceny faktów.
100% racji byczq, historia ma tyle wspólnego z nauką, co filozofia jako przedmiot humanistyczny na studiach technicznych. Liczyłem na pytania o sensie ludzkiego istnienia, a otrzymałem tam "historię filozofii" i cytowanie opisów filozofów z wikipedii, chyba chcieli na tym odsiać tych co mają problemy z pamięciówkami...
Matematyka i nauka jest ograniczona przez nasz glowny zmysl czyli wzrok, widzimy waskie spektrum swiata i przelomem bedzie korzystanie z innych opcji by dowiedziec sie jak dziala swiat inaczej nie wyjdziemy z tego igraniczenia
Filozofia jest szansą na postępujący redukcjonizm w nauce: z sumy badań nad podstawami nie uzyskamy opisu świata makro... Filozofia zadaje pytania, na które ludzie jak prof. Meissner nie wpadną, a które dają szansę na otwarcie i szersze lub inne spojrzenie naukowców. Podnieta polegająca na liczeniu cyfr po przecinku świadcząca o zgodności teorii z eksperymentem, choć ważne, nie daje odpowiedzi na pytania typu jak z atomów powstaje pierwiastek chemiczny, jak z chemicznych pierwiastków powstaje życie (co to jest życie?), jak QFT przekształca się w OTW...
Pisząc to dajesz dowód, że nie wiesz nic ani o fizyce, ani o prof. Meissnerze. Każdy w gruncie rzeczy zadaje takie pytania jak "filozofowie" tylko problem w tym, że nie każdy robi z tego tzw. "zaganienia". Lepiej publicznie roztrząsać się nad pytaniami, na które mamy szansę odpowiedzieć..., a nie snobować się uogólnionymi zagwozdkami.
@@izythor5753 Zamiast świętować roztrząsasz? Współczuję. Ty na pewno wiesz wszystko (w opozycji do mojego "nic") o fizyce i prof.Meissnerze... Jako przedstawicielowi zachodniego, konstrukcyjno-mechanistycznego sposobu myślenia proponuję zadawać pytania, na które nie ma odpowiedzi niż jak to lubi Twój ulubieniec powtarzać, by zadać prawidłowe pytanie, to trzeba znać odpowiedź - mało otwierające a na pewno snobistyczne...🤣
@@DaR_Y To pewno w opozycji do mojej niewiary dowiedzionej "roztrząsaniem" w dzień przed świąteczny, Ty jesteś ultra katolikiem narodowcem, czy może postępowym liberałem wyznającym katolicyzm polsko-jasełkowy? Tak czy siak sam roztrząsasz zarzucając mi to samo. Dla mnie to rozrywka, mogę napisać komentarz i tyle, przy okazji mój bait zdiagnozował kolejną osobowość narcystyczną. Ty napisałeś i liczyłeś, że nikt nie odpowie? Naiwne czy przebiegłe?
@@DaR_Y To pewno w opozycji do mojej niewiary dowiedzionej "roztrząsaniem" w dzień przed świąteczny, Ty jesteś ultra katolikiem narodowcem, czy może postępowym liberałem wyznającym katolicyzm polsko-jasełkowy? Tak czy siak sam roztrząsasz zarzucając mi to samo. Dla mnie to rozrywka, mogę napisać komentarz i tyle, przy okazji mój bait zdiagnozował kolejną osobowość narcystyczną. Ty napisałeś i liczyłeś, że nikt nie odpowie? Naiwne czy przebiegłe?
Meissner może i jest uznanym naukowcem, ale w wymiarze ludzkim, co przykre, wypadł tu na buca, narcyza i dogmatyka, który zapatrzony w swoją dziedzinę i własne ego nie potrafi kulturalnie dyskutować, otworzyć się na perspektywę rozmówcy. I właśnie dlatego humanistyka jest nieodzowna w naszym świecie. Fizyka może zajmować się obliczeniami właściwości materii czy energii, ale na poziomie ducha i kultury nie ma nic do powiedzenia.
Skoro nie ma nic do powiedzenia, to po co go wciąż zapraszają na dabaty? A dalej, skoro jego wypowiedzi są bucowate, to jak nazwać twoją, gdzie piszesz, że nie ma on nic do powiedzenia? Równie dobrze tego filozofa mogłoby tutaj nie być, bo nie ma nic konkretnego do powiedzenia. Lanie wody o laniu wody w jego wykonaniu...
Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że demokracja liberalna jest tym co pozwala na tworzenie nauki. Dziś coraz więcej nauki pochodzi z Chin. A nawet jeśli z USA, to w większości prac są jednak Chińskie nawizka.
@@event151 Mogę sobie sprawdzić i cokolwiek tam sobie znajdę niewiele to zmieni. Indie też dużo publikują, Chińczycy też - może demografia na to wpływa ? Nieważne, chodzi o jakość tych prac i tworzenie nowych idei. Dam Panu przykład anegdotyczny, który kiedyś powiedział pewien fizyk. Że jeśli kiedyś ktoś coś nowego znajdzie, to możesz być pewny że niedługo jakiś Chińczyk albo Hindus zastosuje to do jakiegoś fantastycznego przykładu. Więc tak w tamtym regionie mnożyć publikacje można co nie miara, za to impact jest jednak nie tak oczywisty jakby mogłoby się zdawać.
@@lordxaradar8324 niedawno wyszedl raport w usa. juz w wiekszosci technologii ktore maja najwieksze znaczenie dla przyszlosci chinczycy zrownali sie lub wyprzedzili amerykanow. w przemysle i produkcji jest podobnie lub gorzej. bez radykalnego zwrotu juz jest gejm olwer dla zachodnich "liberalnych" demokracji. ps. polska nauka z tymi wszystkimi dziadami zajetymi gierkami personalnymi i kwazi feudalna struktura szoruje po dnie mimo ze niby jestesmy demokracja
Głupi argument. Po pierwsze w ChRL demokracja jest, tylko że ograniczona tylko zjazdu partii. To nie Rosja gdzie car może wszystko. Poza tym akurat przykład historycznych chin pokazuje że pluralizm i konkurencja służy nauce. Wiele wynalazków miało miejsce w chinach ale czapa cesarza nie sprzyjała innowacją raczej konserwowala status quo. Najciekawsza filozofia i myśl chińska pochodzi właśnie z okresu walczących królestw a nie cesarstwa. My tutaj w Europie mamy więcej szczęścia: Cesarstwo rzymskie upadło. Długoterminowo to było korzystne jak widzimy. Nauce sprzyja różnorodność, konkurencja i brak wojen. Dlatego demokacja jest lepszym inkubatorem nauki niż totalitarny. Trzeba pamiętać że sukces ChRL zrodził się też ze szpiegostwa przemysłowego i wymuszonego transferu technologii w zamian za możliwości handlu w ChRL
pomysł bardzo dobry, ale dopuszczanie rozmówców do zwarcia: nietrafiony - p.Meissner ma pretensjonano protekcjonalnie martyrologiczno fideistyczną manierę zabiegania o supremacyjną atencję audytorium, w ogóle nie nadaje się do rozmowy, dialogu, dyskursu. Jak każdy skoncentrowany na sobie narcyz. Jak ma potrzebę prezentowania się w Koloseum - niech napisze do Scotta o "Gladiatora 3 - pierwsze szczęki". Zmarnowany potencjał fantastycznego profesora Sady. Szkoda, organizatorzy powinni przewidzieć to i zapobiec - np. przez umożliwienie wcześniejszej prezentacji stanowisk odnośnie tematu, co przecież nawet w tej formule nie zostało zrealizowane, bo nie mamy pojęcia dlaczego te, a nie inne kryteria decydują o takim, a nie innym kwalifikowaniu jakiejś dyscypliny do sfery nauki. Osobna uwaga - obaj goście są autorytetami w swoich dziedzinach (prof. Sady nawet w kilku), więc moderator powinien zadać sobie trud, żeby kryteria nauki rozróżnić według obowiązującego kanonu. Np. prezentowanego przez prof. Tadeusza Kotarbińskiego - w skrócie zebrane na stronie wiki z jego Osobą. Kto, jak kto, ale ekspert od prakseologii najlepiej definicyjnie ujmuje zagadnienie. Więc pomysł ma potencjał, ale trzeba sobie zadać trud, żeby uniknąć klinczu ze strony bezzasadnie dominującego gościa. Dzięki za to i tak, ale - powtórka niezbędna.
Dziękuję za podzielenie się tak cennymi informacjami! Tylko szybkie pytanie niezwiązane z tematem: Mam portfel SafePal z USDT i mam frazę odzyskiwania. (alarm fetch churn bridge exercise tape speak race clerk couch crater letter). Jak mogę je przelać na Binance?
Dragan miał rację mówiąc, że rozmowa profesjonalnego fizyka z profesjonalnym filozofem jest sprzeczna ze współczesną logiką, z całym szacunkiem dla tego tutaj profesofa od filozofii...
Heh, niestety nie masz racji, akurat prof. Sady nie jest osoba kompetentna w kwestiach filozofii nauki/przyrody i tutaj wypadl slabo, ale nie wrzucaj wszystkich do jednego worka, zreszta wielu popularyztorow/naukowcow z nauk scislych bardzo ceni filizofow...
@@ZdzichaJedziesz Pudło! To, że ktoś coś studiował nie oznacza, że jest kompetentny! Publikacji fizycznych Sady nie ma żadnych istotnych, na filozoficznych się nie znam, ale z tego co mówi wynika, że jest niekompetentny. Historię nauki ogarnia, ale to nie jest filozofia przyrody/nauki.
Nie ukrywam, że jestem humanistą laikiem, ale myśli prof. Sadego mnie przekonywują , tym bardziej że znam i doceniam jego kanał. Prof Meissner był tu niestety dominatorem lansując główną myśl, że to fizyka jest dominującą nauką ever. Panowie świadomie opuścili nauki społeczne i historię, może i dobrze. Narzuca mi się, w tym kontekście, pierwszy lepszy przykad z naszej historii: interpretacja polskiego zwycięstwa pod Monte Cassino. Teraz jest moda, że to prawie klęska była ze względu na straty i nic nie znaczący rzekomy sukces. Twarde dane mówią jednak coś innego. Historia bywa nauką jeśli się dobrze ją interpretuje i korzysta z twardych danych. Jeśli ktoś ma wątpliwości zapraszam do dyskusji, bez bieżącej polityki i wątpliwych interpretacji. No i hejtu:) bo to niczemu nie służy
Historia może być interpretowana bardzo nieobiektywnie. Poza tym to, co wydarzyło się w przeszłości, wcale nie musi się powtórzyć teraz - poza bardzo konkretnymi zjawiskami fizycznymi. Historia opiera się na badaniach, fizyka na badaniach i (!!!) bieżących doświadczeniach. Nie chciałbym niczego umniejszać historii, ale to fizyka kreuje i zmienia historię, natomiast historia nie zmienia zjawisk fizycznych. Fizyka to podstawa. Plus matematyka. Niestety, taka moja konkluzja, chociaż ja sam jestem humanistom. Pozdrawiam.
bez urazy po prostu sie nie znasz :P a podzial nauk humanistycznych od matematyczno-przyrodniczych jest konieczny, bo one posluguja sie zupelnie inna metodologia, zreszta w kazdym innym jezyku nawet maja inne nazwy - science vs arts, jezyk polski tutaj znowu jest ulomny :(
Poruszyłeś Wiele tematów. Tutaj nauka jest rozumiana raczej w znaczeniu angielskim jako science. Nauki humanistyczne do nich nie należą pojęciowo czyli inaczej niż w języku polskim. A bitwa pod Monte Cassino to zależy od kontekstu. Jako odosobniony punkt oporu to klęska. Klasztor nie został zdobyty. Wermaht sam się stamtąd wycofał. Natomiast w kontekście całości wysiłku aliantów z przełamaniem lini obrony to sukces, bo wiązało część sił Wermachtu a linia obrony została przelamamy w innym miejscu i w końcu zmusilo to Wermaht do odwrotu na całej linii.
Bitwa pod Monte Cassino to mały element w wielkiej układance. To, czy ktoś uważa ją za sukces, czy porażkę, zależy od pochodzenia. Dla tych, których ojcowie lub dziadkowie walczyli w Armii Krajowej lub siłach zbrojnych na Zachodzie, a po wojnie trafili do więzienia, Monte Cassino jest symbolem bohaterstwa i sukcesu. Natomiast dla potomków szubrawców, kolaborantów komunistycznych, zdrajców i członków PZPR, Monte Cassino może być uznawane za porażkę.
nie masz racji ... równie dobrze możesz powiedzieć, że bezludna wyspa sprawdza użyteczność dowolnej innej teorii lub idei, a ponieważ jesteś tam sam i umierasz z głodu, każda taka teoria lub idea jest bezużyteczna, są teorie przydatne na bezludnej wyspie, a bezużyteczne gdzie indziej, są takie dzięki którym można zmieniać świat ale nie pomogą przetrwać na bezludnej wyspie
@@piotrjerzypierwszy Rację, jak dupę, każdy ma swoją. Panowie dyskretnie się puszą, stroszą piórka i porównują penisy. Ja nie czuję potrzeby brania w tym udziału. Nauka jest taka, jak ludzie, którzy się nią zajmują. Jak w szkole, jaki nauczyciel, taki przedmiot. Dzięki za przeczytanie. Pozdrawiam!
Współczesna nauka bezpośrednio wywodzi się z instytucji religijnych. Kościoły zakładały i prowadziły wiele instytucji edukacyjnych, takich jak szkoły, uniwersytety i biblioteki. Przykłady to średniowieczne uniwersytety europejskie, założone przez Kościół katolicki, które stały się ważnymi ośrodkami nauki i badań. Klasztory i inne instytucje religijne były miejscami, gdzie przepisywano i przechowywano starożytne manuskrypty, co umożliwiło przetrwanie i przekazanie wiedzy z pokolenia na pokolenie. To dlatego rewolucja naukowa została zapoczątkowana w Europie. Pan Profesor wspomniał, że za jego życia wydajność w rolnictwie wzrosła trzykrotnie. Ale równie spektakularna rewolucja agrarna miała miejsce na terenie Polski w XI wieku za sprawą Kościoła Katolickiego. Wprowadzenie systemu trójpolowego było jednym z najważniejszych osiągnięć w średniowiecznym rolnictwie. System ten polegał na podziale pola na trzy części, z których jedna była obsiewana zbożami ozimymi (np. pszenicą, żytem), druga zbożami jarymi (np. jęczmieniem, owsem), a trzecia pozostawiana ugorem, aby ziemia mogła się regenerować. Klasztory, zakładane przez Kościół, stały się centrami postępu rolniczego. Mnisi, szczególnie zakony benedyktynów i cystersów, byli znani z wprowadzania zaawansowanych technik rolniczych. Kościół, poprzez swoje klasztory, angażował się w prace melioracyjne, które obejmowały osuszanie bagien i nieużytków, co pozwalało na przekształcanie ich w użytki rolne. Prace melioracyjne zwiększały powierzchnię gruntów uprawnych, co przyczyniało się do wzrostu produkcji rolnej. W średniowieczu, dzięki wpływom Kościoła, rozpowszechniono nowe narzędzia rolnicze, takie jak ciężki pług radlicowy, który był bardziej efektywny w orce ciężkich, gliniastych gleb niż wcześniejsze narzędzia. Mnisi zajmowali się także hodowlą zwierząt, wprowadzając metody selektywnej hodowli w celu poprawy ras bydła, owiec i świń. Lepsze rasy zwierząt przyczyniały się do zwiększenia wydajności produkcji mleka, mięsa i wełny. Wprowadzenie upraw roślin strączkowych było kolejną innowacją. Mnisi promowali uprawę roślin strączkowych, takich jak groch, bób i soczewica, które wzbogacały glebę w azot i poprawiały jej żyzność. Rośliny strączkowe nie tylko wzbogacały dietę ludności, ale także poprawiały strukturę gleby i zmniejszały konieczność stosowania nawozów. Klasztory pełniły rolę ośrodków edukacyjnych, gdzie przekazywano wiedzę rolniczą. Mnisi prowadzili kroniki, w których opisywali metody uprawy i innowacje rolnicze. Edukacja i przekazywanie wiedzy rolniczej miały długofalowy wpływ na rozwój rolnictwa w Polsce, prowadząc do jego modernizacji i zwiększenia efektywności. Klasztory były także ówczesnymi ośrodkami naukowymi. Oczywiście w niektórych dziedzinach Kościół opóźniał rozwój nauki ze względów ideologicznych, np. w kwestii sekcji zwłok czy sprawy teorii heliocentrycznej. Ale obecnie mimo że Kościół stracił wpływy w nauce jest podobnie. W przypadku badań klimatycznych, jeśli ktoś nie zgadza się z konsensusem, może nie otrzymać finansowania. Podobnie jest z dysforią płciową - badacze nad przyczynami tych zaburzeń mogą nie liczyć na granty. W wielu krajach Europy obowiązują zakazy uprawy GMO - to przypomina średniowiecze. Sztuczna inteligencja to przyszłość, jest trenowana na rzeczywistych danych, ale w Europie boją się AI, myśląc, że zdobędzie świadomość jak w filmie "Terminator" ; więc korzystamy z maszyn wytrenowanych na Amerykanach.
@@andrzejolczak8924 Nie wiem, jak ludzie dochodzą do wniosku, że Kościół Katolicki ograniczał rozwój nauki. Jeśli to prawda, dlaczego nauka rozkwitła w chrześcijańskiej Europie, a nie w Arabii, Indiach czy Chinach? Przykład Chin jest najlepszy. Starożytna cywilizacja istniejąca od 5000 lat. Konfucjanizm dominował w Chinach od czasów dynastii Han (206 p.n.e. - 220 n.e.), promowany przez cesarza Wu. Był bardziej filozofią etyczną i społeczną niż religią. Co zatem brakowało Chinom, że podczas Wielkiego Skoku Naprzód (1958-1962) wytapiali stal w prymitywnych dymarkach, zamiast w nowoczesnych piecach? Mimo braku "ograniczającej" naukę religii, Chiny były koszmarnie zacofane. Logika podpowiada, że Kościół Katolicki nie ograniczał nauki, ale wręcz przeciwnie - jako scentralizowana instytucja z zakonami w całej Europie, gdzie kwitła edukacja, bibliotekarstwo i prace doświadczalne, był jej głównym promotorem aż do przejęcia nauki przez świeckich.
@@leszekporeysky6441 kościół był przeciwny teorii heliocentryczny nie tylko z powodów ideologicznych ale też naukowych, po prostu ta teoria była zbyt słaba w czasach Galileusza. Nie śledziłem dlaczego stanowiska kościoła jednak pewnie w znacznej mierze powoływali się już na wynik jego procesu.
Absolutnie się nie zgadzam. Materii i antymaterii jest tyle samo. Jest film na ten temat na moim kanale. Tytuł: Kosmiczna Symetria, Ujemna Częstotliwość...
Wojciech Sady i Krzysztof Meissner❤❤❤❤🔥🔥🔥🔥🔥🔥
Bardzo ciekawa i pouczającą dyskusja.
Dziękuję
Pan profesor Krzysztof Meissner, to niezwykły człowiek.
Pan prof. Meissner zachwyca wieloma ciekawymi obserwacjami na temat uprawiania fizyki oraz ważnej w niej roli abstrakcji. Widać, że jest problemem żywo zainteresowany. Niestety nie zaznacza nigdzie explicite, że na linii sporu między realizmem a antyrealizmem naukowym, plasuje się gdzieś na miejscu umiarkowanego realisty naukowego, oraz w części wprowadzającej nic nie mówi o tym, że jest również platonikiem przekonanym o matematyczności świata, a takich tez o świecie i nauce zdaje się bronić. Sprawia to, że czasami brzmi jak dogmatyk mówiący z zacietrzewieniem coś o kaskadzie coraz lepszych modeli i praktycznej skuteczności (przepraszam za dosadność, ale tak odebrałem niektóre gorące wymiany zdań). Wydaje się to wynikać z tego, że zdaje się bardzo przywiązany do swoich poglądów, a nie widzi trudności jakie wzbudzają dobrze wyartykułowane tezy przeciwne. Np. w jednym momencie redukuje on tezy swojego adwersarza do absurdu rzucając coś o jakiś konstruktach społecznych. Mam wrażenie, że w ogóle nie stara się zrozumieć, co ktoś próbuje mu przez to powiedzieć. Jest niezmiernie cennym głosem w debacie jako fizyk, ale przez to zdaje się trochę zamknięty na pewien szerszy obraz.
Pan prof. Sady, aby pobudzić do refleksji wsadza kij w mrowisko i zarysowuje kilka argumentów na rzecz antyrealizmu. Jeden z nich mówiący, że następujące po sobie teorie naukowe charakteryzują się całkowitymi przewrotami pojęciowymi w stosunku do swoich poprzedników (fragment o eterze, fragment o teoriach Newtona i Einsteina). Drugi, że obiekty idealizacji fizycznej są użyteczne, gdyż pozwalają na skuteczne modelowanie matematyczne, ale przyjmując naturalizm metodologiczny, nie mamy podstaw by twierdzić, że obiekty takie po prostu istnieją (fragment o pierwszej zasadzie dynamiki Newtona). Finalnie prof. Sady zostaje troszeczkę zakrzyczany. Stało się tak w mojej opinii dlatego, że mówi w sposób bardzo obrazowy i aż nadto zrozumiały dla przeciętnego słuchacza, zamiast używać pojęć filozoficznych wypracowanych przez specjalistów, które pozwalają właściwie i analitycznie takie argumenty sformułować. Nie ma co zbyt krytykować za to prof. Meissnera, że niedokładnie odczytał intencje kontrdyskutanta, bo nie łatwo na żywo wychwycić dokładny wniosek jaki wynika ze strumienia świadomości prof. Sadego. Dodatkowo trudność dla prof. Sadego jest taka, że to realizm jest stanowiskiem dominującym, więc antyrealizm ma mniejszą bazę wypracowanych argumentów.
Można poddać krytyce stwierdzenia prof. Meissnera o równaniach przekraczających teorie naukowe. Mógłbym dostać jakieś równanie w wyniku regresji liniowej i nie musi ono mówić nic o mechanizmie danego zjawiska ponad to, że zachodzi dana korelacja zmiennych. Kluczem do wyjaśnienia zjawiska jest aparat pojęciowy obecny w teorii tego zjawiska. Prawdą jest to, że trudno z naszych modeli wyrzucić raz wymyślone równania, ale ta persystencja nie bierze się z tego, że są jakimś idealnym obiektem, przejawem piękna, czy porządku świata, ale po prostu jeśli raz wymyślone dopasują się do danego wycinka rzeczywistości, to zależności nimi opisywane nie przestaną obowiązywać po zreinterpretowaniu pojęć, bo świat pozostanie ten sam, zmieni się tylko pewna nasza konstrukcja mentalna/model. Podsumowując, równanie nie jest obiektem centralnym teorii naukowej w jej zadaniu wyjaśniania świata. Aparat pojęciowy i założenia wyrażone w nim opisowo pozwalają wyjaśniać świat, równanie natomiast jest użytecznym narzędziem do predykcji ilościowych. Narzędziem o tyle cennym, że nieprzecenionym w naszym codziennym wysiłku czynienia sobie ziemi poddaną przy pomocy procesu technologicznego. A tak przynajmniej mógłby argumentować ktoś zdania przeciwnego.
Na koniec można by zażartować, że prof. Meissner w swoim równaniocentryzmie brzmi trochę jak anegdotyczny uczeń, który zapytany o twierdzenie Pitagorasa odpowiada a^2 + b^2 = c^2, czego nauczyciel przyjąć nie może, gdyż oczywiście poprawna odpowiedź to w każdym trójkącie prostokątnym suma kwadratów przyprostokątnych jest równa kwadratowi przeciwprostokątnej.
PS
W sensie absolutnym nie musi być prawdą, że obiekt, o którym mówi "właściwie" sformułowana pierwsza zasada dynamiki Newtona, posiada jakiegoś reprezentanta w świecie. Łatwo wyobrazić sobie świat analogiczny do naszego, w którym po prostu z założenia nie istnieje ruch jednostajny prostoliniowy, a jest od naszego nieodróżnialny podług naszych metod pomiarowych i też twierdzi się tam, że istnieje ruch jednostajny prostoliniowy. W którym świecie żyjemy? Można uprawiać ekwilibrystykę intelektualną i doprowadzać do takiego rozumienia pojęć w sformułowaniu prof. Meissnera, żeby być w stanie takie obiekty identyfikować np. mówić coś o w przybliżonym ruchu jednostajnym prostoliniowym. Jednak nie będzie to to samo co bezprzymiotnikowo rozumiany ruch jednostajny prostoliniowy (pewna idealizacja). Stwierdzenie prof. Sadego rozumiane w sposób taki, że takich obiektów po prostu nie ma, też jest przy takim absolutnym postrzeganiu prawdy nieuprawnione, ale raczej chodziło mu o ideę, że przy pewnych rozsądnych założeniach uważa się obiekty wyidealizowane tylko za metodę upraszczania obliczeń, a nie coś co istnieje. No chyba, że rzeczywiście ktoś twierdzi, że ślizgający się po lodowej zjeżdżalni pingwin to w rzeczywistości cylinder zsuwający się po równi pochyłej. A to wtedy spoko.
Trzeba to skrócić. Potrzebne Resume.
Ja myślę, że jeden i drugi wie jak jest odbierany i chce być w taki sposób odbierany. Meissner twardo stoi na swoim, wygląda na aroganta i buca, w swoim wyidealizowanym matematycznym świecie opartym na wzorach matematycznych, ufa, że wszystko można opisać fizycznie i moim zdaniem udaje, że nie rozumie co prof. Sady chce przekazać.
Prof. Sady zgrywa filozofa bo jest filozofem, wiedze ma, ale udaje niemotę, albo nie jest przebojowy, albo jest to jego nowe "ćwiczenie" z filozofii społecznej, albo nie wiadomo co bo wszystko w sumie marność.
Wszystkim to wychodzi na dobre, bo Meissner w ten sposób wygrywa debate wśród ogółu i sam myśli, że ją wygrał, Sady wygrywa ją u siebie w głowie bo wie, że ją przegrał wśród ogółu, a fizyka jest dzięki temu popularyzowana kosztem wyśmiewanej filozofii. Dla mnie bomba, ja jestem team Meissner, czekam na debate Meissner - Dragan o transcendencji, ale taką bez cenzury i ograniczenia czasowego, byłoby lepsze niż freak fighty.
Pozdrawiam
Wyświetlenia z nagrań na żywo wydają się mieć zaniżone wyświetlenia w porównaniu do tego co było kiedyś lub filmów wrzucanych zwyczajnie, może warto pomyśleć o lekkiej edycji live'ów i umieszczania ich jako osobnych filmów?
Jakkolwiek Grecy wielkie mieli zasługi, to nauki - w sensie jakim rozumiemy ją dzisiaj - nie stworzyli. Do tego potrzebne było jeszcze chrześcijaństwo. Pisze o tym np. Alfred North Whiteahad w "Nauce a Świat Współczesny".
... i stosy... 🤣
Dziękuję za zwracanie uwagi na to, od Whiteheada polecam dużo bardziej Duhema (i moją książkę na ten temat kzaw.pl/eng_order.pdf)
Warto czasem nabrać pokory i znów poczuć się jak głupiec, dziękuję :)
Pan Sebastian bardziej gawędzi z panem Meissnerem niż moderuje dyskusję… przynajmniej w pierwszej połowie spotkania 😊
Waga super ciężka ❤
Nadszedł czas przestać nazywać filozofię obiektywną nauką i zacząć ją nazwać sztuką (tworzenia subiektywntch ontologicznych ram pomagająch ludziom ogarnąć chaos otaczajacej nas rzrczywistości).
Mało kto nazywa filozofię nauką przyrodniczą (science). Ale sztuka to chyba jeszcze coś innego
Kto nazywa filozofię nauką? Filozofia nie jest nauką, ponieważ nie stosuje metody naukowej. Filozofia i religia to dwie równoległe kategorie posługiwanie się zmyślonymi bytami bez jakichkolwiek dowodów. Lud coś takiego nazywa: "pierd...nie kotka za pomocą młotka".
Dwoje moich ulubieńców - Meissner i Sady i mam wrażenie, że się sprzeczali... przykre trochę.
Katolik kontra ateista. Nic dziwnego. Kto tych panów śledzi uważnie nie mógł się innego obrotu spraw spodziewać.
@@Puoteck nie no, to nie może być powodem. Tym bardziej, że obaj szanują poglądy innych w kwestii wiary.
Poza tym z tym katolikiem to chyba zbyt daleko idące porównanie. Meissner wielokrotnie podkreślał swoje poglądy n/t transcendencji i z katolicyzmem to nie ma wiele wspólnego.
Jakby wiara tu miała coś do rzeczy... to tylko w pl takie zajawki. BTW obaj w formie.
Sady nie ma pojęcia o tym, o czym mówi. Tak jak zdecydowana większość filozofów.
@@Puoteck Akurat sprawa wiary nie ma nic wspólnego z definiowaniem nauki. Nauka nie zajmuje się wiarą ponieważ wiary nie da się weryfikować. Metoda naukowa polega na tym, że twierdzenia podlegają empirycznemu sprawdzeniu.
Jak nazywa sie kanal profesora Meissnera?
Niestety nie ma kanału.
Nie swojego kanału ale pełno jego wykładów jest na kanale Copernicus
@@ZdzichaJedziesz Już ma! 4 dni temu otworzył. Co za zbieg okoliczności: www.youtube.com/@krzysztofmeissner17
Już ma! 4 dni temu otworzył. Co za zbieg okoliczności: www.youtube.com/@krzysztofmeissner17
Wiem ! Dałem suba 👍
Wszystkim zdrowia i pomyślności w pracy w Pokojowej rzeczywistości 🏡🤚na deser dobra kawa od Copernicus 🌹 i Astrofaza
Z chemią nie ma problemu, to fizyka zewnętrznych powłok elektronowych.
Arogancja Wielce Szanownego Pana Profesora Meissnera, jest nie do przecenienia. Profesor Dragan, powinien brać u Pana Krzysztofa korepetycje za ciężkie kwoty 😊
Pan profesor Meissner chyba nie zrozumiał o co chodzi panu Wojciechowi i chyba niepotrzebnie się wypuścił... No ale to drobiazg, bo cała dyskusja fantastyczna.
Wydaje się, że odpowiedź na pytanie w tytule padła już w pierwszych zdaniach. Fizyka jest tym, co zwiemy nauką.
Fizyka jest nauką ale nie każda nauka jest fizyką 😁
Beka z filozofa, gdy chciał zabłysnąć, że "w przeciwieństwie do fizyków" czytał Maxwella w oryginale😂
Pan Sady historię nazywa nauką? Jaka historia? Polska historia czy ukraińska historia. Obie mogą opisywać te same zdarzenia, ale dochodzą do zupełnie innych wniosków.
Historia nigdy nie była i nie będzie nauką.
Opisał Pan każdą dziedzinę nauki.
@@007arek Pan profesor Krzysztof Meissner słusznie zwrócił uwagę na fakt, aby jakąś dziedzinę ludzkiej aktywności intelektualnej można było zaliczyć do nauki, to muszą występować powtarzalne fakty. Na podstawie powtarzalności buduje się modele i teorie, które pozwalają przewidywać zdarzenia z danej dziedziny.
Jeśli chodzi o historię, to żadne zdarzenie nie jest powtarzalne.
@@KazimierzSurma Ja się nie dziwie, że fizyk definiuje naukę, tak aby jego dziedzina mieściła w niej jak najlepiej.
Jak weźmiemy definicje Poppera to już nie będzie tak kolorowo, co sam profesor przyznał. Nagle okaże się, że kopanie w ziemi w poszukiwaniu jakiś szczątków jest bardziej naukowe niż abstrakcyjne modele strunowe.
@@007arek Jest jednak coś takiego jak metoda naukowa. Dzięki stosowaniu metody naukowej, profesor Meissner katolik może dochodzić do poprawnych i takich samych opisów jak Roger Penrose, który jest ateistą.
Kopanie w ziemi w poszukiwaniu szczątków jest naukowe jak najbardziej, ponieważ te szczątki są dowodami na poprawność lub fałsz teorii. W tym przypadku teorii ewolucji.
Tak jak obserwacje astronomiczne potwierdzają lub obalają hipotezy fizyków. Na podstawie pomiarów kopalin wysuwa się hipotezy, a kiedy kolejne kopaliny potwierdzają przewidywania, to wtedy hipoteza przekształca się w teorię. Teoria ewolucji jest jak najbardziej zgodna z fizyką i chemią. Oprócz kopalin opiera się też na faktach fizycznych i chemicznych.
Modele strunowe nie mają na razie statusu teorii, chociaż w mediach nienaukowych używane jest pojęcie nieścisłe "teoria strun". Jednak rozważania o teorii strun są tak samo naukowe jak hipotezy dotyczące teorii ewolucji. Teoria ewolucji pozwala wysuwać wiele przypuszczeń, hipotez.
Przykładem jest golec afrykański, który jak został odkryty, to okazał się potwierdzeniem pewnej hipotezy opisanej w artykule tylko na podstawie założeń teorii ewolucji.
Moim zdaniem historia nie może być nazywana dziedziną naukową na zbyt silne powiązanie z polityką, co uniemożliwia stosowanie obiektywnych metod oceny faktów.
100% racji byczq, historia ma tyle wspólnego z nauką, co filozofia jako przedmiot humanistyczny na studiach technicznych. Liczyłem na pytania o sensie ludzkiego istnienia, a otrzymałem tam "historię filozofii" i cytowanie opisów filozofów z wikipedii, chyba chcieli na tym odsiać tych co mają problemy z pamięciówkami...
Matematyka i nauka jest ograniczona przez nasz glowny zmysl czyli wzrok, widzimy waskie spektrum swiata i przelomem bedzie korzystanie z innych opcji by dowiedziec sie jak dziala swiat inaczej nie wyjdziemy z tego igraniczenia
Bzdura
Akurat matematyka to rozwija się dość niezależnie od pomiarów świata
Filozofia jest szansą na postępujący redukcjonizm w nauce: z sumy badań nad podstawami nie uzyskamy opisu świata makro... Filozofia zadaje pytania, na które ludzie jak prof. Meissner nie wpadną, a które dają szansę na otwarcie i szersze lub inne spojrzenie naukowców. Podnieta polegająca na liczeniu cyfr po przecinku świadcząca o zgodności teorii z eksperymentem, choć ważne, nie daje odpowiedzi na pytania typu jak z atomów powstaje pierwiastek chemiczny, jak z chemicznych pierwiastków powstaje życie (co to jest życie?), jak QFT przekształca się w OTW...
Pisząc to dajesz dowód, że nie wiesz nic ani o fizyce, ani o prof. Meissnerze. Każdy w gruncie rzeczy zadaje takie pytania jak "filozofowie" tylko problem w tym, że nie każdy robi z tego tzw. "zaganienia". Lepiej publicznie roztrząsać się nad pytaniami, na które mamy szansę odpowiedzieć..., a nie snobować się uogólnionymi zagwozdkami.
@@izythor5753 Zamiast świętować roztrząsasz? Współczuję. Ty na pewno wiesz wszystko (w opozycji do mojego "nic") o fizyce i prof.Meissnerze... Jako przedstawicielowi zachodniego, konstrukcyjno-mechanistycznego sposobu myślenia proponuję zadawać pytania, na które nie ma odpowiedzi niż jak to lubi Twój ulubieniec powtarzać, by zadać prawidłowe pytanie, to trzeba znać odpowiedź - mało otwierające a na pewno snobistyczne...🤣
@@DaR_Y To pewno w opozycji do mojej niewiary dowiedzionej "roztrząsaniem" w dzień przed świąteczny, Ty jesteś ultra katolikiem narodowcem, czy może postępowym liberałem wyznającym katolicyzm polsko-jasełkowy? Tak czy siak sam roztrząsasz zarzucając mi to samo. Dla mnie to rozrywka, mogę napisać komentarz i tyle, przy okazji mój bait zdiagnozował kolejną osobowość narcystyczną. Ty napisałeś i liczyłeś, że nikt nie odpowie? Naiwne czy przebiegłe?
@@DaR_Y To pewno w opozycji do mojej niewiary dowiedzionej "roztrząsaniem" w dzień przed świąteczny, Ty jesteś ultra katolikiem narodowcem, czy może postępowym liberałem wyznającym katolicyzm polsko-jasełkowy? Tak czy siak sam roztrząsasz zarzucając mi to samo. Dla mnie to rozrywka, mogę napisać komentarz i tyle, przy okazji mój bait zdiagnozował kolejną osobowość narcystyczną. Ty napisałeś i liczyłeś, że nikt nie odpowie? Naiwne czy przebiegłe?
@@izythor5753 Po świętach mogę napisać: jesteś wyznawcą i jesteś tłuk skoro inny punkt widzenia jest dla ciebie nie do przyjęcia...
Meissner może i jest uznanym naukowcem, ale w wymiarze ludzkim, co przykre, wypadł tu na buca, narcyza i dogmatyka, który zapatrzony w swoją dziedzinę i własne ego nie potrafi kulturalnie dyskutować, otworzyć się na perspektywę rozmówcy. I właśnie dlatego humanistyka jest nieodzowna w naszym świecie. Fizyka może zajmować się obliczeniami właściwości materii czy energii, ale na poziomie ducha i kultury nie ma nic do powiedzenia.
Skoro nie ma nic do powiedzenia, to po co go wciąż zapraszają na dabaty? A dalej, skoro jego wypowiedzi są bucowate, to jak nazwać twoją, gdzie piszesz, że nie ma on nic do powiedzenia? Równie dobrze tego filozofa mogłoby tutaj nie być, bo nie ma nic konkretnego do powiedzenia. Lanie wody o laniu wody w jego wykonaniu...
To liberalna ideologia zamiast nauki.. Batem i piórem.
Nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że demokracja liberalna jest tym co pozwala na tworzenie nauki. Dziś coraz więcej nauki pochodzi z Chin. A nawet jeśli z USA, to w większości prac są jednak Chińskie nawizka.
Bzdura kompletna.
@lordxaradar8324 proszę sobie statystyki sprawdzić.
@@event151 Mogę sobie sprawdzić i cokolwiek tam sobie znajdę niewiele to zmieni. Indie też dużo publikują, Chińczycy też - może demografia na to wpływa ? Nieważne, chodzi o jakość tych prac i tworzenie nowych idei. Dam Panu przykład anegdotyczny, który kiedyś powiedział pewien fizyk. Że jeśli kiedyś ktoś coś nowego znajdzie, to możesz być pewny że niedługo jakiś Chińczyk albo Hindus zastosuje to do jakiegoś fantastycznego przykładu. Więc tak w tamtym regionie mnożyć publikacje można co nie miara, za to impact jest jednak nie tak oczywisty jakby mogłoby się zdawać.
@@lordxaradar8324 niedawno wyszedl raport w usa. juz w wiekszosci technologii ktore maja najwieksze znaczenie dla przyszlosci chinczycy zrownali sie lub wyprzedzili amerykanow. w przemysle i produkcji jest podobnie lub gorzej. bez radykalnego zwrotu juz jest gejm olwer dla zachodnich "liberalnych" demokracji. ps. polska nauka z tymi wszystkimi dziadami zajetymi gierkami personalnymi i kwazi feudalna struktura szoruje po dnie mimo ze niby jestesmy demokracja
Głupi argument. Po pierwsze w ChRL demokracja jest, tylko że ograniczona tylko zjazdu partii. To nie Rosja gdzie car może wszystko. Poza tym akurat przykład historycznych chin pokazuje że pluralizm i konkurencja służy nauce. Wiele wynalazków miało miejsce w chinach ale czapa cesarza nie sprzyjała innowacją raczej konserwowala status quo. Najciekawsza filozofia i myśl chińska pochodzi właśnie z okresu walczących królestw a nie cesarstwa. My tutaj w Europie mamy więcej szczęścia: Cesarstwo rzymskie upadło. Długoterminowo to było korzystne jak widzimy. Nauce sprzyja różnorodność, konkurencja i brak wojen. Dlatego demokacja jest lepszym inkubatorem nauki niż totalitarny. Trzeba pamiętać że sukces ChRL zrodził się też ze szpiegostwa przemysłowego i wymuszonego transferu technologii w zamian za możliwości handlu w ChRL
Creme de la creme!...
pomysł bardzo dobry, ale dopuszczanie rozmówców do zwarcia: nietrafiony - p.Meissner ma pretensjonano protekcjonalnie martyrologiczno fideistyczną manierę zabiegania o supremacyjną atencję audytorium, w ogóle nie nadaje się do rozmowy, dialogu, dyskursu. Jak każdy skoncentrowany na sobie narcyz.
Jak ma potrzebę prezentowania się w Koloseum - niech napisze do Scotta o "Gladiatora 3 - pierwsze szczęki".
Zmarnowany potencjał fantastycznego profesora Sady.
Szkoda, organizatorzy powinni przewidzieć to i zapobiec - np. przez umożliwienie wcześniejszej prezentacji stanowisk odnośnie tematu, co przecież nawet w tej formule nie zostało zrealizowane, bo nie mamy pojęcia dlaczego te, a nie inne kryteria decydują o takim, a nie innym kwalifikowaniu jakiejś dyscypliny do sfery nauki.
Osobna uwaga - obaj goście są autorytetami w swoich dziedzinach (prof. Sady nawet w kilku), więc moderator powinien zadać sobie trud, żeby kryteria nauki rozróżnić według obowiązującego kanonu. Np. prezentowanego przez prof. Tadeusza Kotarbińskiego - w skrócie zebrane na stronie wiki z jego Osobą. Kto, jak kto, ale ekspert od prakseologii najlepiej definicyjnie ujmuje zagadnienie.
Więc pomysł ma potencjał, ale trzeba sobie zadać trud, żeby uniknąć klinczu ze strony bezzasadnie dominującego gościa.
Dzięki za to i tak, ale - powtórka niezbędna.
Dziękuję za podzielenie się tak cennymi informacjami! Tylko szybkie pytanie niezwiązane z tematem: Mam portfel SafePal z USDT i mam frazę odzyskiwania. (alarm fetch churn bridge exercise tape speak race clerk couch crater letter). Jak mogę je przelać na Binance?
Dragan miał rację mówiąc, że rozmowa profesjonalnego fizyka z profesjonalnym filozofem jest sprzeczna ze współczesną logiką, z całym szacunkiem dla tego tutaj profesofa od filozofii...
Heh, niestety nie masz racji, akurat prof. Sady nie jest osoba kompetentna w kwestiach filozofii nauki/przyrody i tutaj wypadl slabo, ale nie wrzucaj wszystkich do jednego worka, zreszta wielu popularyztorow/naukowcow z nauk scislych bardzo ceni filizofow...
Dragan nawet niezauważył, że to co powiedział formalnie sensu nie ma....
Dragan wiele nie zauważa..@@lordxaradar8324
Tutaj pudło. Sady jest filozofem nauki w dodatku sam też studiował fizykę
@@ZdzichaJedziesz Pudło! To, że ktoś coś studiował nie oznacza, że jest kompetentny! Publikacji fizycznych Sady nie ma żadnych istotnych, na filozoficznych się nie znam, ale z tego co mówi wynika, że jest niekompetentny. Historię nauki ogarnia, ale to nie jest filozofia przyrody/nauki.
dobrze Pan gadasz Tylko źle zęby składasz
Nie ukrywam, że jestem humanistą laikiem, ale myśli prof. Sadego mnie przekonywują , tym bardziej że znam i doceniam jego kanał. Prof Meissner był tu niestety dominatorem lansując główną myśl, że to fizyka jest dominującą nauką ever. Panowie świadomie opuścili nauki społeczne i historię, może i dobrze. Narzuca mi się, w tym kontekście, pierwszy lepszy przykad z naszej historii: interpretacja polskiego zwycięstwa pod Monte Cassino. Teraz jest moda, że to prawie klęska była ze względu na straty i nic nie znaczący rzekomy sukces. Twarde dane mówią jednak coś innego. Historia bywa nauką jeśli się dobrze ją interpretuje i korzysta z twardych danych. Jeśli ktoś ma wątpliwości zapraszam do dyskusji, bez bieżącej polityki i wątpliwych interpretacji. No i hejtu:) bo to niczemu nie służy
Historia może być interpretowana bardzo nieobiektywnie. Poza tym to, co wydarzyło się w przeszłości, wcale nie musi się powtórzyć teraz - poza bardzo konkretnymi zjawiskami fizycznymi. Historia opiera się na badaniach, fizyka na badaniach i (!!!) bieżących doświadczeniach. Nie chciałbym niczego umniejszać historii, ale to fizyka kreuje i zmienia historię, natomiast historia nie zmienia zjawisk fizycznych. Fizyka to podstawa. Plus matematyka. Niestety, taka moja konkluzja, chociaż ja sam jestem humanistom. Pozdrawiam.
bez urazy po prostu sie nie znasz :P a podzial nauk humanistycznych od matematyczno-przyrodniczych jest konieczny, bo one posluguja sie zupelnie inna metodologia, zreszta w kazdym innym jezyku nawet maja inne nazwy - science vs arts, jezyk polski tutaj znowu jest ulomny :(
Poruszyłeś Wiele tematów. Tutaj nauka jest rozumiana raczej w znaczeniu angielskim jako science. Nauki humanistyczne do nich nie należą pojęciowo czyli inaczej niż w języku polskim.
A bitwa pod Monte Cassino to zależy od kontekstu. Jako odosobniony punkt oporu to klęska. Klasztor nie został zdobyty. Wermaht sam się stamtąd wycofał.
Natomiast w kontekście całości wysiłku aliantów z przełamaniem lini obrony to sukces, bo wiązało część sił Wermachtu a linia obrony została przelamamy w innym miejscu i w końcu zmusilo to Wermaht do odwrotu na całej linii.
Bitwa pod Monte Cassino to mały element w wielkiej układance. To, czy ktoś uważa ją za sukces, czy porażkę, zależy od pochodzenia. Dla tych, których ojcowie lub dziadkowie walczyli w Armii Krajowej lub siłach zbrojnych na Zachodzie, a po wojnie trafili do więzienia, Monte Cassino jest symbolem bohaterstwa i sukcesu. Natomiast dla potomków szubrawców, kolaborantów komunistycznych, zdrajców i członków PZPR, Monte Cassino może być uznawane za porażkę.
Całe to gadanie przetestowałbym na bezludnej wyspie. Wtedy okazałoby się, co jest czym.
nie masz racji ...
równie dobrze możesz powiedzieć, że bezludna wyspa sprawdza użyteczność dowolnej innej teorii lub idei, a ponieważ jesteś tam sam i umierasz z głodu, każda taka teoria lub idea jest bezużyteczna,
są teorie przydatne na bezludnej wyspie, a bezużyteczne gdzie indziej, są takie dzięki którym można zmieniać świat ale nie pomogą przetrwać na bezludnej wyspie
@@piotrjerzypierwszy Rację, jak dupę, każdy ma swoją. Panowie dyskretnie się puszą, stroszą piórka i porównują penisy. Ja nie czuję potrzeby brania w tym udziału. Nauka jest taka, jak ludzie, którzy się nią zajmują. Jak w szkole, jaki nauczyciel, taki przedmiot.
Dzięki za przeczytanie. Pozdrawiam!
Meissner efekciaz przez same z
Prof Sady jak zwykle świetny. Szkoda, że Meissner zapomniał powiedzieć co religia zrobiła z nauką na kilkaset lat...
Współczesna nauka bezpośrednio wywodzi się z instytucji religijnych. Kościoły zakładały i prowadziły wiele instytucji edukacyjnych, takich jak szkoły, uniwersytety i biblioteki. Przykłady to średniowieczne uniwersytety europejskie, założone przez Kościół katolicki, które stały się ważnymi ośrodkami nauki i badań.
Klasztory i inne instytucje religijne były miejscami, gdzie przepisywano i przechowywano starożytne manuskrypty, co umożliwiło przetrwanie i przekazanie wiedzy z pokolenia na pokolenie. To dlatego rewolucja naukowa została zapoczątkowana w Europie. Pan Profesor wspomniał, że za jego życia wydajność w rolnictwie wzrosła trzykrotnie. Ale równie spektakularna rewolucja agrarna miała miejsce na terenie Polski w XI wieku za sprawą Kościoła Katolickiego.
Wprowadzenie systemu trójpolowego było jednym z najważniejszych osiągnięć w średniowiecznym rolnictwie. System ten polegał na podziale pola na trzy części, z których jedna była obsiewana zbożami ozimymi (np. pszenicą, żytem), druga zbożami jarymi (np. jęczmieniem, owsem), a trzecia pozostawiana ugorem, aby ziemia mogła się regenerować. Klasztory, zakładane przez Kościół, stały się centrami postępu rolniczego. Mnisi, szczególnie zakony benedyktynów i cystersów, byli znani z wprowadzania zaawansowanych technik rolniczych. Kościół, poprzez swoje klasztory, angażował się w prace melioracyjne, które obejmowały osuszanie bagien i nieużytków, co pozwalało na przekształcanie ich w użytki rolne.
Prace melioracyjne zwiększały powierzchnię gruntów uprawnych, co przyczyniało się do wzrostu produkcji rolnej. W średniowieczu, dzięki wpływom Kościoła, rozpowszechniono nowe narzędzia rolnicze, takie jak ciężki pług radlicowy, który był bardziej efektywny w orce ciężkich, gliniastych gleb niż wcześniejsze narzędzia. Mnisi zajmowali się także hodowlą zwierząt, wprowadzając metody selektywnej hodowli w celu poprawy ras bydła, owiec i świń. Lepsze rasy zwierząt przyczyniały się do zwiększenia wydajności produkcji mleka, mięsa i wełny.
Wprowadzenie upraw roślin strączkowych było kolejną innowacją. Mnisi promowali uprawę roślin strączkowych, takich jak groch, bób i soczewica, które wzbogacały glebę w azot i poprawiały jej żyzność. Rośliny strączkowe nie tylko wzbogacały dietę ludności, ale także poprawiały strukturę gleby i zmniejszały konieczność stosowania nawozów.
Klasztory pełniły rolę ośrodków edukacyjnych, gdzie przekazywano wiedzę rolniczą. Mnisi prowadzili kroniki, w których opisywali metody uprawy i innowacje rolnicze. Edukacja i przekazywanie wiedzy rolniczej miały długofalowy wpływ na rozwój rolnictwa w Polsce, prowadząc do jego modernizacji i zwiększenia efektywności. Klasztory były także ówczesnymi ośrodkami naukowymi.
Oczywiście w niektórych dziedzinach Kościół opóźniał rozwój nauki ze względów ideologicznych, np. w kwestii sekcji zwłok czy sprawy teorii heliocentrycznej. Ale obecnie mimo że Kościół stracił wpływy w nauce jest podobnie. W przypadku badań klimatycznych, jeśli ktoś nie zgadza się z konsensusem, może nie otrzymać finansowania. Podobnie jest z dysforią płciową - badacze nad przyczynami tych zaburzeń mogą nie liczyć na granty. W wielu krajach Europy obowiązują zakazy uprawy GMO - to przypomina średniowiecze. Sztuczna inteligencja to przyszłość, jest trenowana na rzeczywistych danych, ale w Europie boją się AI, myśląc, że zdobędzie świadomość jak w filmie "Terminator" ; więc korzystamy z maszyn wytrenowanych na Amerykanach.
Nie da się ukryć, że nauka zrodziła się w średniowiecznej, chrześcijańskiej Europie.
@@andrzejolczak8924 Nie wiem, jak ludzie dochodzą do wniosku, że Kościół Katolicki ograniczał rozwój nauki. Jeśli to prawda, dlaczego nauka rozkwitła w chrześcijańskiej Europie, a nie w Arabii, Indiach czy Chinach? Przykład Chin jest najlepszy. Starożytna cywilizacja istniejąca od 5000 lat. Konfucjanizm dominował w Chinach od czasów dynastii Han (206 p.n.e. - 220 n.e.), promowany przez cesarza Wu. Był bardziej filozofią etyczną i społeczną niż religią. Co zatem brakowało Chinom, że podczas Wielkiego Skoku Naprzód (1958-1962) wytapiali stal w prymitywnych dymarkach, zamiast w nowoczesnych piecach? Mimo braku "ograniczającej" naukę religii, Chiny były koszmarnie zacofane. Logika podpowiada, że Kościół Katolicki nie ograniczał nauki, ale wręcz przeciwnie - jako scentralizowana instytucja z zakonami w całej Europie, gdzie kwitła edukacja, bibliotekarstwo i prace doświadczalne, był jej głównym promotorem aż do przejęcia nauki przez świeckich.
@@leszekporeysky6441 kościół był przeciwny teorii heliocentryczny nie tylko z powodów ideologicznych ale też naukowych, po prostu ta teoria była zbyt słaba w czasach Galileusza. Nie śledziłem dlaczego stanowiska kościoła jednak pewnie w znacznej mierze powoływali się już na wynik jego procesu.
Absolutnie się nie zgadzam.
Materii i antymaterii jest tyle samo.
Jest film na ten temat na moim kanale.
Tytuł: Kosmiczna Symetria, Ujemna Częstotliwość...
fantazjowania nikt ci nie zabroni
@@dvkx4471ale ja nie fantazjuję. Przekonajmy się.
Ujemna Częstotliwość - ciekawe sformułowanie. Mógłbym prosić o definicję?