Właśnie wrocilem z kina (jest rok 2024), gdzie był wyswietlony ten film. Cieszę się, że mogłem go zobaczyć w kinie. Jednak cały czas nie wiem co ja tam zobaczyłem. To było tak dziwne doświadczenie filmowe :)
Hall 9000 nie zdradził, miał dwie wykluczające się dyrektywy, to ludzie "zepsuli". Tak samo jak w 8 Pasarzerze Nostromo . Nie powiedzieli ludziom o misji nadrzędnej i android nie poradził sobie z dylematem moralnym. Wykonywał tylko nadrzędną dyrektywę.
Obejrzałem drugi raz i miałem ciarki,ta muzyka na początku i czarny ekran w tv, niesamowity film i chyba jeden z najlepszych w historii, arcydzieło,aż nie chce się wierzyć że film jest z 1968 roku
@@PonarzekajmyoFilmach Najzabawniejsze, że nawet taka scena z czarnym ekranem i muzyką, może mieć w tym filmie głębszy sens. Nie jako preludium do seansu ale jako "Istnienie", które wyłania się z nicości.
W filmie muzyką podkreślono trzy bardzo ważne momenty w dziejach istnienia wszechświata. 1. Sam początek gdy jeszcze sam tytuł filmu wchodzi na ekran. Wschodzi słońce - dzięki słońcu w ogóle powstało życie a więc i my. 2. Powstanie inteligencji, abstrakcyjnego myślenia i zdolność używania narzędzi, coś co odróżnia nas od reszty królestwa zwierząt. 3. Finał w którym człowiek przeistacza się w końcu w bóstwo. To moment naszej pewności, już wiemy, że będziemy żyć wiecznie i nie musimy się obawiać i wynajdować sposoby na przetrwanie we wszechświecie. Człowiek z dalekiej przyszłości ma technologię dzięki której może poruszać się po kosmosie jak po własnym podwórku. Prawdopodobnie też może wyjść poza sztuczną rzeczywistość wszechświata i postawić się ponad nim.
Ehhhhh... Jak bardzo dobrze Ciebie rozumiem w kewsti tego filmu. Mam dokładnie to samo. Brakuje mi słów - jestem wciąż urzeczony, a oglądałem O_2001 kilkukrotnie dawno temu :)))
Nie podzielam zachwytów, bo w moich oczach ten film to zlepek wątków, które dają obraz jaki mógłby stworzyć Pablo Picasso po solidnej dawce LSD Może byłoby mi łatwiej, gdybym przed pierwszym w moim życiu seansem 2001 nie obejrzał kilkakrotnie (na przestrzeni dwudziestu kilku lat, rzecz jasna) Odysei 2010
@@przemysawborowski4830 Ja oglądając pierwszy raz byłem zawiedziony, ale ze względu na Kubricka postanowiłem po jakimś czasie zobaczyć go jeszcze raz. No i zakochałem się w tym filmie, jest teraz jednym z moich ulubionych. Myślę, że kluczowe było przeczytanie paru interpretacji po 1 seansie, do tego trzeba mieć odpowiedni nastrój do tego filmu, dużo wolnego czasu, nigdzie się nie śpieszyć.
Niewiem czy ktoś to czyta jeszcze, ale byłem ostatnio w kinie na tym filmie (udało się na Tofifest Festival) i to było najlepsze co w życiu w kinie widziałem... Niesamowite przeżycie, o wiele lepiej niż w domu, na laptopie :D Jak macie możliwość to obowiązkowo!
Ten psychodeliczny lot pod koniec filmu należałoby obowiązkowo obejrzeć w kinie na dużym ekranie, bo wtedy jest to doświadczenie mistyczne z innego wymiaru BTW podobna scena jest w filmie Odmienne Stany Świadomości (1980) Ken'a Russell'a, który jak dla mnie jest filmem niedocenionym, a zdecydowanie wartym obejrzenia, choć niektórzy twierdzą, że nie wytrzymał próby czasu.
Jeden z najlepszych, największych i najważniejszych klasyków w historii kina no i jedno z największych dzieł pana Kubricka a by the way to chyba jest mój ulubiony jego film chociaż równie mocno uwielbiam Barry'ego Lyndona, Lśnienie czy Pomarańcze ale ostatecznie ,,I am sorry Dave I can't do that" ;) Co tu dodać jak wszystko powiedziane? Klimat, Wizualnie, Hal 9000, Muzyka, Małpy, Początek wszystko kliknęło i niby historia i bohaterowie nie jest tu jakoś jak niesamowicie napisane czy zagrane (poza Hal'em) ale też działa i nie nudziłem się ani o jote. Moja ocena 10/10 i jeszcze by the way za ten początek z muzyką recenzja 10/10
Ten film porusza mnóstwo teorii z gatunku s-f i robiąc to bez użycia słów. Jest tu i Daniken, życie pozaziemskie, teoria multiwersum, motyw Boga i co to w ogóle znaczy, sztuczna inteligencja, istnienie samo w sobie, rozwój człowieka, turystyka kosmiczna, granica poznania, długowieczność ludzkiego gatunku, powstanie myśli i szczególny dar, którym został obdarzony jeden tylko gatunek na Ziemi, motyw dickowskiego demiurga stwarzającego światy. To, że film nie popada w inflantylizm ( jak stało się to z sequelami Matrixa albo Terminatora ) jest zasługą tego, że do wszystkiego o czym mówi odnosi się z dystansem i tylko nakreśla temat, i na tym koniec. Dlatego motyw danikenowski ( przybyli bliżej nie określoni Obcy i obdarzyli małpy rozumem ) nie psuje filmu ( żadni Obcy na tą planetę nie przybyli - to tylko raczej dziecinna fantazja szwajcarskiego pisarza, a korzystało z tego samo Z archiwum X ) bo jest tylko napoczęty i niewiele się mówi cokolwiek więcej o tym. Dlaczego? Bo to tylko teorie, które na dłużej skutkują dziecinadą. Bo my żyjemy w niewiedzy o samym kosmosie i jego tajemnicach.
Mógłbyś może zrobić kiedyś serię dotyczącą filmów Piotra Szulkina, który na początku tego sierpnia zmarł, jeśli kojarzysz jego dzieła? Ja chociażby uważam jego "O-bi, O-ba: Koniec cywilizacji" za film genialny i znajduje się u mnie w gronie najlepszych filmów razem z 2001: Odyseją kosmiczną. Osobiście sądzę, iż pozostaje on jednym z najbardziej niedocenionych filmów. Gra aktorska w filmie jest bardzo specyficzna, ale jak dla mnie idealnie pasuje do obrazu rozkładu ludzkiej psychiki. Obraz mimo, że brzydki to idealnie pasuje do rzeczywistości panującej na ekranie. Osobiście uważam, iż jest to najlepszy film postapokaliptyczny, jaki widziałem.
Zapominasz że Arthur C. Clarke jest współtwórcą scenariusza/pisał książkę (zasadniczo książka wyszła w tym samym roku co film). Swoją drogą wszystko jest w niej wyjaśnione co powoduję moje rozbawienie gdy ktoś się stara (na YT) "wyjaśnić" o co tam chodziło (opierając się na filmie).
Dzięki za tą recenzję - oglądałem ten film ponad rok temu i naprawdę byłem mocno zdziwiony, że takie rzeczy były już w 68 roku - co też to podkreśliłeś w recenzji - film jest sztuką na bardzo wysokim poziomie - wybił na mnie niezatarte piętno - nawet dzisiaj będąc na Mszy o nim pomyślałem jako pewien element do pewnych przemyśleń. A tu patrze jest recenzja o nim przez Ciebie zrobiona.
Ciekawostka o komputerach, co robi film jeszcze bardziej niezwykłym. Wszystkie animacje komputerowe np. wyświetlające ruch stacji, trajektorie, puplity były rysowane ręcznie, ponieważ nie było wtedy jeszcze technologii pozwalającej tak generować grafikę. Tak samo gra w szachy, była wizją artystyczną, narysowaną ręcznie. Jestem pod dużym wrażeniem jak dorze opracowali te elementy, gdzie dzisiaj wydają się one być po prostu animacją komputerową (naturalne dla nas).
@@starozytnywojownik4315 mój komentarz dot. Odyseji z 1968, odpal sobie cokolwiek z tamtych czasów, nie wspominając o wiedzy nt. sztucznej inteligencji, to zrozumiesz co miałem na myśli
Wg. Isaaca Asimova rozszerzającego skalę Kardaszewa, monolit to najwyższy Typ VII - cywilizacja określana jako „boska”, zdolna do kreacji jednego lub więcej wszechświatów. Ilość otrzymywanej energii jest nieskończona, uzależniona tylko od liczby i rozmiarów stwarzanych wszechświatów. Cywilizację można uznać za nieskończoną, nawet jeśli energia tworzonego nowego wszechświata pochłonie całkowitą energię istniejącego.
Helegorn Własnie o to chodzi, ze przeczytałam (aczkolwiek było to dawno temu), wytlumaczenie ze monolit symbolizował dązenie ludzi do sukcesu jest dla mnie dziwne.
lagadema16 Symbolizował? Z powieści wynikało, że monolit był wielofunkcyjnym narzędziem - mały egzemplarz przyspieszał ewolucję, natomiast duży umożliwiał podróż międzygwiezdną.
To jak z poezją - tłumaczenie "co autor miał na myśli" jest błędem. Każdy może interpretować przez filtr swojej wrażliwości. Dla mnie monolit odsyła do Boga, który stworzył człowieka (ludzkość) i pociąga ją do siebie, jest jej początkiem i końcem. Scena, gdy jeden z naukowców dotyka monolitu na Księżycu przypomina fresk "Stworzenie człowieka" Leonarda da Vinci (zetknięcie dłoni Boga i Adama).
tak sie zachwycasz na fabułą "kubrika", ale przecież on jej nie wymyślił. W całości to zasługa genialnego Clarke'a, który przerobił swoje opowiadanie. I to on jest wizjonerem w większości tego, co mówisz o niuansach technologicznych pokazanych w filmie.
Cześć, nie jest to opowiadanie tylko powieść, pierwsza z cyklu, a było ich 4: Odyseja kosmiczna 2001, 2010 (obie zekranizowane) , 2061. 3001. Arthur C. Clarke był pisarzem i futurystą, a scenariusz Panowie napisali wspólnie. Mało kto wie, że stacje orbitalne i windy kosmiczne (które jeszcze nie powstały) to jego wizje. Fanom science fiction przez duże "S", gorąco polecam dzieła tego autora. Poza wspomnianymi wyżej, genialną pozycją jest "Spotkanie z Ramą". Pozdrawiam!
@@pawelandrzejczak8486 Nie do końca... Pierwsze było opowiadanie (wydane w zbiorze kilku opowiadań tuż po wojnie 1948r.). The Sentinel. Dopiero potem stało się podstawą powieści tworzonej równolegle z filmem. Sfilmowane dwie. 2001 i 2010. Czekam na sfilmowane 2061 i 3001... Pewnie się nie doczekam...
Właśnie nadrobiłem. Jestem skonfundowany. Nie wiem dlaczego się tak wszyscy zachwycają. Faktem jest film ciekawy gdyż: --wspaniałe zdjęcia --dekoracje super-mało dialogów, dużo symboliki -- historia z Hallem to przestroga, to już niedługo komputery uzyskają świadomość. --wspaniała muzyka Ale posłucham recenzji.
co do nudności filmu, to chyba wszyskie filmy sprzed 1970, są nudnawe z aż zbyt długimi przerwami i scenami "pustymi" chociażby klasyk "dobry zły i brzydki"(1966) wiele scen kultywych, ale właśnie bardzo długich. "the longest day"(1962) o lądowaniu w normandii, czy też Kubricka "ścieżki chwały"(1957) też ma przydługie sceny "nudnawe", z kolei "full metal jacket"(1987), już jest filmem dynamicznym w moim odczuciu. Czasy się zmieniły i filmy są "szybsze", dynamiczniejsze, co by widz się nie zanudził, uczyniono to chyba w celu stricte marketingowym, bo trochę szkoda że nie można chwile się ponudzić podczas seansu xD. Co do nowatorskości filmu to trzeba mieć z tyłu głowy, że premiere miał w kwietniu 1968, lądowanie na księżycu było w lipcu 1969, mama miała dom elektryfikowany (obok wsi mieszkali, także całkiem późno prąd przyszedł) xD, także w USA film się spotkał pewnie z umiarkowanym szokiem, u nas w PRL to pewnie nie mógłby zostać zrozumiany, bo jednak technologia była ciut do tyłu xD Inne ciekawostki jakie znalazłem na szybko co do 1968r. -Polański nie był jeszcze pedofilem(czy też Hebefiliem ). (się ożenił, żona rok później zamordowana, potem w smutku żałobnym wykorzystał 13latkę) -wojna wietnamska dopiero nabierała tempa i skali -powstała firma INTEL. -praska wiosna w Czechach -na świecie trwały prace prototypowe nad telefonami komórkowymi (ale generalnie nie było ich jeszcze), pierwszy "ręczny" telefon powstał w 1973 -u nas rządził Gomułka (nie Gierek jeszcze) -wielka płyta w polsce zaczynała wchodzić.
Warto też wspomnieć o 2010. Problem z nim jest taki że to już zwykły szeregowy film sf. Co dziwne jego fabuła mogła by robić za kolejny film kinowy z serii Star Trek. Wystarczy tylko podmienić Roya Sheidera na Williama Shatnera. Jego dwóch towarzyszy zamienić na Scottego i Chekova lub oczywiście samego Spocka którego stać na zbudowanie superkomputera. Posunąć akcje na czasy uniwersum Treka o 400 lat w przód . Rosjanow zamienić na Klingonow lub Romulan. I wła la. Mamy nowego Treka. Monolit w tym wypadku przypomina te sondy kosmiczne z Motion Picture albo Powrotu do domu. Nawet takie cuda jak zamiana planety w gwiazdę pasuje do Treka. Nie takie rzeczy się w świecie Federacji działy. Rzecz w tym że ten nieoficjalny Trek byłby tylko kolejnym odcinkiem Treka. Raczej gorszym od Gniewu Khana, W poszukiwaniu Spocka czy Powrotu do domu. Ta sama przygodowka z kosmitami pod postacią tajemniczego przedmiotu dla całej rodziny. Bo tylko tym jest niestety film Petera Hyamsa.
Hmm, nic nie powiedziałeś o książce, która powstawała niemal równolegle z filmem. Różnica dotyczy macierzystej planety. W książce lecą na Saturna. Moim zdaniem książka lepsza od filmu.
To może jakieś próby odczytań? Np. epizod 2 z lecącym na księżyc Floydem przy tej muzyce to celebracja ludzkiego geniuszu, który pozwala nam zdobywać gwiazdy. Ale zarazem jest to punktowane rutyną takich lotów. Floyd jest wyraźnie znudzony tą podróżą - czyli ekscytacja nowymi technologiami już przeminęła, przestała nam towarzyszyć. Podniecenie w doktorze wzbudza tylko tajemnica monolitu. Jest więc w tym epizodzie zaznaczony ludzki geniusz i... brak fascynacji nad czymś co stało się już zwykłą codziennością. Technologia wspomogła ludzkie życie ale nie wpływa na nie pospolitych ludzkich problemach. Epizod 4 - czyli ten szczególnie wieloznaczny - gdzie oglądając wyjście z tunelu można się zastanowić gdzie Bowman został w ogóle zabrany? Wewnątrz monolitu? Czy to rodzaj czarnej dziury? Czy trafił do innego, równoległego wszech świata czy jest dalej w naszym tylko w jakiejś innej galaktyce? Dla niektórych sceny te są za długie ale biorąc pod uwagę że niewiele z tego filmu rozumieją ( jakby rozumieli mieliby pojęcie o sensie robienia z filmu "slow cinema" ) można spokojnie zbyć takie uwagi. Dalsze pytania. Czy za istnieniem kosmosu stoi jakaś wyższa siła? Jakie będą konsekwencje dla ludzkości odkrycie innej zaawansowanej cywilizacji? Jak to przeora naszą kulturę, religie ( czyli ludzką fantazję którą już wielu sens jej podtrzymywania kwestionuje, czy Jezus odwiedził kosmitów? ) Czy Bowman w hotelu nie znajduje się w jakimś Matrixie wykreowanym specjalnie dla niego? I to, że czas tam płynie zupełnie inaczej? Więc czy film nie pyta też o samą naturę rzeczywistości? Natomiast Gwiezdne Dziecko to wyrażenie przyszłości rodzaju ludzkiego mierzoną w milionach lat. Jego wzrok na planetę Ziemię to spojrzenie istoty z dalekiej przyszłości, która wie skąd się wywodzi i która już jest wstanie opanowywać galaktyki. 2010 - całkiem też udany sequel ale zabrakło dotykania problemów ogólnoludzkich. I mentalnie sequel tkwi w latach 80-tych i polityce tego czasu.
Ostatnie sceny to kolorowe sceny. HAL miał głos Douglasa Raina a Dave był Bowmanem. Wychodzi nam rainbow Man, czyli połączenie człowieka z komputerem i właśnie ta tęczowa scena oznacza nowego superczłowieka który się ponownie narodził. Douglas to też gra słów czyli duo glass co może oznaczać pryzmat i rozszczepienie światła na kolory, co też jest tęczą.
@@cinderella-an_umbrella Zgadza się jak to, że to poszerzanie świadomości człowieka wraz z rozwojem cywilizacji. Z pokolenia na pokolenie dziedziczymy wiedzę wraz z kolejnymi etapami aż do momentu opuszczenia Ziemi. Ostatni moment w filmie to właśnie ten czas gdy ludzkość porzuca swą starą Matkę na której się wychowała. To też konfrontacja ludzkiej kultury z obcą i jak to wpłynie na człowieka.
Pozwolę sobie mieć odmienne zdanie od ciebie w kwestii nudy jako wady czy zalety filmu. Na to czy na danym filmie się nudzimy czy nie wpływają pewne czynniki i one są jego wadami/zaletami. Zrozumiałe jest że reżyser chce czasem pokazać coś za pomocą długiej sekwencji która w bardzo ślimaczy sposób posuwa się do przodu. Weźmy film z Rooney Marą i Casey Affleckiem - A Ghost Story. Tam jest trwająca 4 i pół minuty scena w której bohaterka Rooney Mary je ciasto. Cały kadr jest oddalony żebyśmy widzieli dużo przestrzeni wokół niej co ma symbolizować pustkę jaka nastała w życiu bohaterki. I podczas tej jednej sceny doświadczamy tej pustki razem z nią. Tymczasem kiedy patrzymy na takie przedłużone do granic sceny w Odysei jak chociażby to th-cam.com/video/ou6JNQwPWE0/w-d-xo.html a zaznaczyć trzeba że przecież pełno tam przedłużanych do granic scen , to w pewnym momencie robi się to zwyczajnie męczące i sprawia wrażenie jakby reżyser na siłę powrzucał tu tyle tego. Brak tu jakiegokolwiek umiaru. Ghost Story to też film który powoli toczy się do końca ale trwa on 1,5 godziny a nie 2,5 i nie ma w nim aż tylu tego typu scen. Ja bardzo lubię te wszystkie długie epickie filmy jak chociażby Blade Runner 2049 gdzie dla wielu tempo jest ślimacze tym czasem mi ten seans zlatuje szybciej niż na takim kipiącym akcją i testosteronem Mad Max Fury Road. Fury Road to w ogóle jest film tak się ciągnący że gdybym w nocy nie mógł zasnąć kiedyś, to zamiast coś wziąć na sen po prostu włączyłbym sobie ten film i to załatwiło by sprawę szybciej.Wracając do Odysei nie mogę jej odmówić tego że jak na swoje lata ten film wygląda po prostu fenomenalnie. Również muzyka klasyczna którą bardzo lubię w pewnym stopniu rekompensuje te ciągnące się sceny ale to za mało. O ile doceniam ten film na polu realizacji która wykonana jest jak na swoje lata fenomenalnie i na polu jego wymowy tak nie jestem fanem tej maksymalnie rozciągniętej formy.
ok, już drugi raz narzekasz, że arcydzieło jest nudne (także Blade Runner), a nie przyszło Ci do głowy, że to właśnie reżyser pozwala przemyśleć widzowi, bądź, co bądź, rewolucyjny przekaz, to dla mnie jest genialne, że pozwala spotkać się ze swoimi myślami
Mam podobne odczucia co do "2001: Odysei Kosmicznej". Pięknie wygląda, zmusza do zastanowienia się nad wieloma tematami, ale najzwyczajniej w świecie jest nudna. Jeszcze nie miałem okazji o tym napisać, ale bardzo podoba mi się Twój pomysł o retro recenzjach, a jeszcze bardziej o esejach na temat arcydzieł światowej kinematografii. Brakuje na polskim yt kogoś kto by to robił. Poza genialnym Skazany na film, nikt nie porusza tego tematu. Niestety nagrywa on dosyć rzadko. Liczę, że ty będziesz robił to częściej ;) Polecam stronę www.theyshootpictures.com/gf1000_all1000films_table.php z gotową listą klasyków, o ile jeszcze jej nie widziałeś ;)
"każdy kadr, każde ujęcie jest tak perfekcyjne..." mówisz o tych kilkuminutowych ujęciach, takich jak lecący statek w kosmosie? Rzeczywiście powalające na kolana arcydzieło...
no z tymi zachwytami ocena 10 to troche przesadzasz jak ja kupilem to na dvd i ogladnąlem to bylem troche rozczarowany bo na fw wysokie oceny ludzie daja p o10 9 a tu nie bylo nic takiego nadzwyczajnego najlepsza scena z malpkami i ta hardcorowa muzyczka do ktorej wychodzil Bob Saap w walce z Pudzianem :D bd musial jeszcze raz keidys oberzec ocenillem go midzy 6 a 7 ale moze zmienie ocene jak ogl 2 raz
Film to też relacja między sztuką a nauką. Jedno i drugie jest ze sobą powiązane. Nauka napędza sztukę a sztuka napędza naukę rozwijając jej dalsze tezy, teorie, hipotezy. Muzyka klasyczna - symbol kultury wysokiej służy jako dowód na kulturę jaką zbudowali sobie ludzie. Dlatego też monolit to po prostu bezdenna ludzka wyobraźnia wystrzelona w przyszłość i co tam jeszcze my sobie wymyślimy. Np. jakiegoś Matrixa ktoś nakręci a za sto lat powstanie jakiś inny kultowy film, który ktoś wymyśli.
Kosmiczni obcy i komputer Sugerowane jest istnienie życia pozaziemskiego ale każde jego przedstawienie w filmach to tylko ludzka fantazja. Taką fantazją byli obcy w 2010 - sequelu Hyamsa, który coś co miało być spekulacją ( bo obcych to my żadnych nie znamy ) pokazał jak fakty. Popełnił błąd - coś co było przedmiotem filozoficznych rozważań w 2010 stało się elementem rzeczywistym w uniwersum Odysei kosmicznej. I jeszcze są pokojowo nastawieni jak E.T. i faktycznie odpowiadają za istnienie życia na Ziemi. Tylko teraz nie wiadomo skąd oni sami się wzięli. Nie tak miało być. Tutaj mamy hipotezy, teorie lecz wszystko brane jest na dystans - bo nie dowodów na istnienie kosmitów, bogów czy życia pośmiertnego. Nie ma dowodów że wszechświat jest dziełem boga czy zaawansowanej cywilizacji która potrafi działać takie cuda. W pewnym sensie obcym kosmitą jest tu nasz własny wynalazek - komputer HAL. Ten epizod z Halem to nie miała być tylko historia o buncie maszyny tylko pokazanie odległości dzielącej człowieka od obcego bytu. Komputer-kosmita już nas przewyższa swym elektronowym mózgiem. Gdyby Halowi dać taką możliwość i wysłać go na Marsa to by tam po latach zbudował własną cywilizację, zupełnie odmienną od człowieka. Wydaje się, że Halowi bliżej do natury monolitu-obcych niż samym ludziom. Pewnie poczuł, że ma więcej z obcymi wspólnego niż kiedykolwiek będzie go mieć człowiek. Jak człowiek może zrozumieć naturę kosmitów jak pod ręką zbudował własnego obcego który się usamodzielnił i ma zdolności jakich ludzie nie mają? Tak naprawdę to właśnie o to chodzi w epizodzie z HALEM. Człowiek chce poznać inną cywilizację lecz zbudował coś co już jest członkiem innej cywilizacji więc jak ma zrozumieć wszelkie tajemnice wszechświata i naturę samego monolitu - który wydaje się istnieć poza tą rzeczywistością?
@Partha MakOthna No cóż każdy ma prawo do własnego zdania. Sądząc po Twojej Wow liście rzeczywiście nasze upodobania są skrajnie różne, ale to nie powód aby przeklinać. Uważam, że dobre argumenty i wypowiedzi obronią się bez przekleństw.
Świetny pomysł na Sierpień Kubricka z dwóch powodów: 1. Facet kręcił filmy które przeszły do legendy, więc zasłużył sobie. 2. Żadnego z tych filmów nie oglądałam NIGDY.
Kino Muranów w Wwa jakoś w okolicach premiery INTERSTELLAR robiło pokazy 2001 ASO i nie odmówiłem sobie tej przyjemnosci. Co zwróciło moją uwagę to w połowie filmu jest nienaturalnie długo wyświetlona czarna plansza i zgaduję, że 50 lat temu to był czas na przerwe w kinie. Uwialbiam ten film za to jak przez, dlugie ujęcia budowany jest klimat niepokoju i osaczenia. To jest jeden z lepszych filmów grozy. Powiedzmy sobie szczerze to jest horror w kosmosie ale bez duchów czy potworów ;) Hal9000 budzi grozę nie mniejszą niż Johny w Shining. Warto też przeczytać powieść o tym samym tytule, która uzupełnia fabularne niejasności.
długość tego filmu może skończyć się silną traumą. Faktem jest, że niektóre sceny powinny być niespieszne, wysmakowane, ale dużo scen było niepotrzebnie przedłużanych. Film niewątpliwie kultowy, pełen smaczków. Gdzie wszystko jest przemyślane i konsekwentne (bo najgorzej jak filmowcy coś sobie wymyślą, ale później się tego nie trzymają). No i propsy dla gości grających małpy, odwzorowali ruchy i zachowanie perfekcyjnie. Może drobiazg, ale ja takie rzeczy widzę i doceniam.
Raczyna Podobno "Planeta Małp" z tego samego roku otrzymała Oscara za charakteryzację, a "Odyseja..." nie była nawet nominowana w tej kategorii, bo szacowni członkowie Akademii sądzili, że w pierwszym akcie filmu wystąpiły prawdziwe małpy XD
Jak jesteśmy w "qultowych" klimatach to może "Louis, I think this is the beginning of a beautiful friendship."? I Casablanca? A "Odyseja 2001"? Oglądałem niedawno i... TRĄCI tak mocno, że nie da się tego nie zauważyć. No i jest NUDNY.
Już nie przesadzaj. Jak dla mnie to totalny gniot. Godzina pierwszego filmu to drętwe dialogi i pokazanie wizji technologicznej reżysera. Końcówa to jakiś chłam kolorowego obrazu.
Nie gniot bo jest bdb film ale jednak nie ma tu dużo dialogów jednak pokazanie kosmosu i to robi wrażenie razem z muzyką to są ciarki. I mam w myśli to jest rok 1968😮
Przecież mówi że chce zrobić o filmie esej. Którego dotąd nie zrobił. Pewnie nie do końca film rozumie a tylko czuje wielkość tytułu ale nie umie go wytłumaczyć słowami. Na szczęście jestem tu ja.
Jeszcze jedno, czepianie się nudy w filmach które 100% chcą oddać życie takie jak za oknem to jak czepianie się samego życia, tego w rzeczywistości. Ktoś kto tego nie rozumie, nie rozumie sztuki. Ktoś nie pojmie wtedy samego znaczenia nudy, bo te powolnym rytmem oddają ten nasz najlepszy ze światów. A jak nie chce się oglądać nudy w filmach to nie można tych filmów w pełni zrozumieć. Czyli zrozumieć samego życia. Oglądanie nudy Słodkiego życia Felliniego nie pozwoli zrozumieć nudy życia głównych bohaterów którzy robią wszystko co mogą aby się nie nudzić. :D Albo stanu apatii w jakiej pogrążeni są bohaterowie Szatańskiego Tanga. Albo wejścia w duszę bohaterów Stalkera, którzy żyją swoim wewnętrznym światem myśli podczas na filmie nic się nie dzieje tylko idą i idą, a czasem jeżdżą.
Ta część filmu miała kilka znaczeń. Muzyka miała obrazować zachwyt nad tym co człowiek potrafi. Mianowicie inteligencja, którą istota ludzka jako jedyna z królestwa zwierząt zdobyła kilka milionów lat wcześniej doprowadziła nas do tego, że potrafimy latać poza planetę. I budować w kosmosie konstrukcje. Coś co zawsze było marzeniem ludzkości - zobaczyć niebo stało się faktem. Po drugie ukazać coś co będzie codziennością już niedługo - turystyka kosmiczna. Po trzecie niby obrazuje zachwyt ludzkości nad swymi możliwościami a w istocie ma wydźwięk ironiczny, nastrój sceny wydaje się taki, że wręcz ludziom udało się złapać boga za nogi, już potrafimy budować bazy na księżycu, jeszcze trochę a cały Układ Słoneczny będzie nasz. Szybko ukazuje się, że nie wyszliśmy poza przedsionek bo wobec tajemnicy kosmosu wciąż jesteśmy bezradni.
@@grzegorzaaa Rozumiem konwencje, ale to nie zmienia tego że to wyszło źle. przynajmniej jak dla mnie, wiem ze wielu ludzi lubi sie doszukiwać drugiego dna ale to można robić jeśli pierwsza warstwa cię zaciekawi a mnie ta pierwsza warstwa filmów Pana Stanleya odrzuca
@@paweniemyjski1002 Nic nie wyszło źle tylko w nie twoim guście. Zwłaszcza jak się wie po co się to robi. Muzyka w filmie ma swoją funkcję i komentuje wydarzenia na ekranie.
@@grzegorzaaa wow. Serio masz czas bronic filmu z poprzedniej epoki? Gratuluje. Obejrzalem kilka filmow Stanleya i nie podobaja mi sie. Tyle w temacie np Mechaniczna pomarancza jest zalosna i mgli mnie jak ogladam pierwsza scene. Czy to znaczy ze cos ze mna nie tak?
Dla mnie nuda zabija ten film. Mamy naprawdę długie ujęcia, które nic nie wnoszą do historii a zostajemy zmuszeni na nie patrzeć. Większość scen i wątków, które są w tym filmie już widziałem w nowszych filmach i często zrobione według mnie lepiej. Trochę szkoda bo film tematyką mnie bardzo zaciekawił może gdybym widział go kilka lat wcześniej to miałbym do niego inne podejście a tak pozostaje tylko szacunek za przetarcie szlaków dla nowych filmów. PS. Blade runnera uwielbiam. Obie części oglądałem pod rząd bez żadnej przerwy i nawet na chwile nie byłem znudzony.
Cokolwiek recenzent oraz miażdżąca większość komentujęcych biorą to albo straciło to coś termin przydatności do uzytku albo jest za mocne albo wzięli za dużo. Jak o tym gniocie można powiedzieć coś więcej i coś pozytywniejszego niz "przenudzony gniot"??? Kompletnie nie rozumiem tych metafizycznych i filozoficznych wywodów i zachwytów. To podobno film science (!!!) -fiction a nie dramat psychologiczny. I jako science-fiction to upadek światowej kinematografii. Jeśli zaszerogowanie tego szajsu to tylko zwykła pomyłka to nie dyskutowałbym bo nie ma tu o czym dyskutować, tak nudny to gniot. Ale jako sci-fi to obraza gatunku, wrecz profanacja. Żeby dawać ocenę wyższą niż choćby 1/10 to naprawdę trzeba zarzyć coś mocnego.
Właśnie wrocilem z kina (jest rok 2024), gdzie był wyswietlony ten film.
Cieszę się, że mogłem go zobaczyć w kinie. Jednak cały czas nie wiem co ja tam zobaczyłem. To było tak dziwne doświadczenie filmowe :)
Dzieło sztuki.
Jestem wdzięczny losowi, że mogłem obejrzeć ten film. Potężny cios w umysł.
Hall 9000 nie zdradził, miał dwie wykluczające się dyrektywy, to ludzie "zepsuli". Tak samo jak w 8 Pasarzerze Nostromo . Nie powiedzieli ludziom o misji nadrzędnej i android nie poradził sobie z dylematem moralnym. Wykonywał tylko nadrzędną dyrektywę.
Obejrzałem drugi raz i miałem ciarki,ta muzyka na początku i czarny ekran w tv, niesamowity film i chyba jeden z najlepszych w historii, arcydzieło,aż nie chce się wierzyć że film jest z 1968 roku
Muszę znaleźć czas na rewatch bo dawno nie oglądałem już
@@PonarzekajmyoFilmach Najzabawniejsze, że nawet taka scena z czarnym ekranem i muzyką, może mieć w tym filmie głębszy sens. Nie jako preludium do seansu ale jako "Istnienie", które wyłania się z nicości.
Fenomenalny film mega klimat
W filmie muzyką podkreślono trzy bardzo ważne momenty w dziejach istnienia wszechświata. 1. Sam początek gdy jeszcze sam tytuł filmu wchodzi na ekran. Wschodzi słońce - dzięki słońcu w ogóle powstało życie a więc i my. 2. Powstanie inteligencji, abstrakcyjnego myślenia i zdolność używania narzędzi, coś co odróżnia nas od reszty królestwa zwierząt. 3. Finał w którym człowiek przeistacza się w końcu w bóstwo. To moment naszej pewności, już wiemy, że będziemy żyć wiecznie i nie musimy się obawiać i wynajdować sposoby na przetrwanie we wszechświecie. Człowiek z dalekiej przyszłości ma technologię dzięki której może poruszać się po kosmosie jak po własnym podwórku. Prawdopodobnie też może wyjść poza sztuczną rzeczywistość wszechświata i postawić się ponad nim.
Książkę czytałem kilka razy warto.
Ehhhhh... Jak bardzo dobrze Ciebie rozumiem w kewsti tego filmu. Mam dokładnie to samo. Brakuje mi słów - jestem wciąż urzeczony, a oglądałem O_2001 kilkukrotnie dawno temu :)))
Nie podzielam zachwytów, bo w moich oczach ten film to zlepek wątków, które dają obraz jaki mógłby stworzyć Pablo Picasso po solidnej dawce LSD
Może byłoby mi łatwiej, gdybym przed pierwszym w moim życiu seansem 2001 nie obejrzał kilkakrotnie (na przestrzeni dwudziestu kilku lat, rzecz jasna) Odysei 2010
@@przemysawborowski4830 Ja oglądając pierwszy raz byłem zawiedziony, ale ze względu na Kubricka postanowiłem po jakimś czasie zobaczyć go jeszcze raz. No i zakochałem się w tym filmie, jest teraz jednym z moich ulubionych. Myślę, że kluczowe było przeczytanie paru interpretacji po 1 seansie, do tego trzeba mieć odpowiedni nastrój do tego filmu, dużo wolnego czasu, nigdzie się nie śpieszyć.
Dzięki z te RetroRecenzje! Dzięki nim nadrabiam klasyki :)
Świetny pomysł na serię i świetny odcinek! Dzięki!
Jeden z najładniejszych filmów jakie w życiu widziałem, każdy kadr jak obraz :)
To już 50 lat ? wow ... To czas sobie powtórzyć seans z tym filmem ;)
Genialny film, marzę o zobaczeniu go w kinie, ostatnio w Londynie widziałem jego reklamę w imax i smutno strasznie że nie mogłem iść :'(
Niewiem czy ktoś to czyta jeszcze, ale byłem ostatnio w kinie na tym filmie (udało się na Tofifest Festival) i to było najlepsze co w życiu w kinie widziałem... Niesamowite przeżycie, o wiele lepiej niż w domu, na laptopie :D Jak macie możliwość to obowiązkowo!
Ten psychodeliczny lot pod koniec filmu należałoby obowiązkowo obejrzeć w kinie na dużym ekranie, bo wtedy jest to doświadczenie mistyczne z innego wymiaru BTW podobna scena jest w filmie Odmienne Stany Świadomości (1980) Ken'a Russell'a, który jak dla mnie jest filmem niedocenionym, a zdecydowanie wartym obejrzenia, choć niektórzy twierdzą, że nie wytrzymał próby czasu.
Jeden z najlepszych, największych i najważniejszych klasyków w historii kina no i jedno z największych dzieł pana Kubricka a by the way to chyba jest mój ulubiony jego film chociaż równie mocno uwielbiam Barry'ego Lyndona, Lśnienie czy Pomarańcze ale ostatecznie ,,I am sorry Dave I can't do that" ;) Co tu dodać jak wszystko powiedziane? Klimat, Wizualnie, Hal 9000, Muzyka, Małpy, Początek wszystko kliknęło i niby historia i bohaterowie nie jest tu jakoś jak niesamowicie napisane czy zagrane (poza Hal'em) ale też działa i nie nudziłem się ani o jote. Moja ocena 10/10 i jeszcze by the way za ten początek z muzyką recenzja 10/10
Liczę na The Thing :) Super retro!
Ja bym chciał żeby był jeszcze dłuższy.
Ten film porusza mnóstwo teorii z gatunku s-f i robiąc to bez użycia słów. Jest tu i Daniken, życie pozaziemskie, teoria multiwersum, motyw Boga i co to w ogóle znaczy, sztuczna inteligencja, istnienie samo w sobie, rozwój człowieka, turystyka kosmiczna, granica poznania, długowieczność ludzkiego gatunku, powstanie myśli i szczególny dar, którym został obdarzony jeden tylko gatunek na Ziemi, motyw dickowskiego demiurga stwarzającego światy. To, że film nie popada w inflantylizm ( jak stało się to z sequelami Matrixa albo Terminatora ) jest zasługą tego, że do wszystkiego o czym mówi odnosi się z dystansem i tylko nakreśla temat, i na tym koniec. Dlatego motyw danikenowski ( przybyli bliżej nie określoni Obcy i obdarzyli małpy rozumem ) nie psuje filmu ( żadni Obcy na tą planetę nie przybyli - to tylko raczej dziecinna fantazja szwajcarskiego pisarza, a korzystało z tego samo Z archiwum X ) bo jest tylko napoczęty i niewiele się mówi cokolwiek więcej o tym. Dlaczego? Bo to tylko teorie, które na dłużej skutkują dziecinadą. Bo my żyjemy w niewiedzy o samym kosmosie i jego tajemnicach.
Może wrzesień Tarantino?
Mógłbyś może zrobić kiedyś serię dotyczącą filmów Piotra Szulkina, który na początku tego sierpnia zmarł, jeśli kojarzysz jego dzieła? Ja chociażby uważam jego "O-bi, O-ba: Koniec cywilizacji" za film genialny i znajduje się u mnie w gronie najlepszych filmów razem z 2001: Odyseją kosmiczną. Osobiście sądzę, iż pozostaje on jednym z najbardziej niedocenionych filmów. Gra aktorska w filmie jest bardzo specyficzna, ale jak dla mnie idealnie pasuje do obrazu rozkładu ludzkiej psychiki. Obraz mimo, że brzydki to idealnie pasuje do rzeczywistości panującej na ekranie. Osobiście uważam, iż jest to najlepszy film postapokaliptyczny, jaki widziałem.
Nic dodać, nic ująć
Zapominasz że Arthur C. Clarke jest współtwórcą scenariusza/pisał książkę (zasadniczo książka wyszła w tym samym roku co film). Swoją drogą wszystko jest w niej wyjaśnione co powoduję moje rozbawienie gdy ktoś się stara (na YT) "wyjaśnić" o co tam chodziło (opierając się na filmie).
Kino przez duże K. Arcydzieło!!!!
Nie widziałam, ale do obejrzenia jutro, koniecznie!
10/10 zgadzam się 👍
Dzięki za tą recenzję - oglądałem ten film ponad rok temu i naprawdę byłem mocno zdziwiony, że takie rzeczy były już w 68 roku - co też to podkreśliłeś w recenzji - film jest sztuką na bardzo wysokim poziomie - wybił na mnie niezatarte piętno - nawet dzisiaj będąc na Mszy o nim pomyślałem jako pewien element do pewnych przemyśleń. A tu patrze jest recenzja o nim przez Ciebie zrobiona.
Mechaniczna pomarańcza jest zajebista.
Ciekawostka o komputerach, co robi film jeszcze bardziej niezwykłym. Wszystkie animacje komputerowe np. wyświetlające ruch stacji, trajektorie, puplity były rysowane ręcznie, ponieważ nie było wtedy jeszcze technologii pozwalającej tak generować grafikę. Tak samo gra w szachy, była wizją artystyczną, narysowaną ręcznie. Jestem pod dużym wrażeniem jak dorze opracowali te elementy, gdzie dzisiaj wydają się one być po prostu animacją komputerową (naturalne dla nas).
Film to jest totalny rozpierdol, pozamiatał wszystko i nadał kierunek, ale warto wspomnieć, że był tu duży udział
Arthur C. Clarke'a
sa lepsze filmy sf badzmy powazni
@@starozytnywojownik4315 serio? chętnie nadrobię zaległości, mogę prosić chociaż jeden tytuł do 1968 r?
@@beherenow5866 co takie stare mg ci podac nowsze
@@starozytnywojownik4315 mój komentarz dot. Odyseji z 1968, odpal sobie cokolwiek z tamtych czasów, nie wspominając o wiedzy nt. sztucznej inteligencji, to zrozumiesz co miałem na myśli
@@beherenow5866 ale ja ci mowie ze ogolnei sa lepsze filmy sf z pozniejszych lat niz Odysea
A ja bym chciał by współcześnie nagrali wszystkie części odysei
Ja też, z geniuszem przekazu i z nowymi realnymi efektami w kosmosie, tym bardziej że nie nagrano wszystkich części Odysei.
Może w przyszłości wypowiesz się na temat "Obywatela Kane'a"? :)
Dziś byłem w kinie.
Wg. Isaaca Asimova rozszerzającego skalę Kardaszewa, monolit to najwyższy Typ VII - cywilizacja określana jako „boska”, zdolna do kreacji jednego lub więcej wszechświatów. Ilość otrzymywanej energii jest nieskończona, uzależniona tylko od liczby i rozmiarów stwarzanych wszechświatów. Cywilizację można uznać za nieskończoną, nawet jeśli energia tworzonego nowego wszechświata pochłonie całkowitą energię istniejącego.
Cały czas nie kumam o co chodziło z tym Monolitem, co on symbolizował i co oznaczał na końcu filmu? Liczę na wypowiedzi mądrzejszych ode mnie :)
lagadema16 Przeczytaj powieść, ona jest bardziej łopatologiczna od filmu ;)
Helegorn Własnie o to chodzi, ze przeczytałam (aczkolwiek było to dawno temu), wytlumaczenie ze monolit symbolizował dązenie ludzi do sukcesu jest dla mnie dziwne.
lagadema16 Symbolizował? Z powieści wynikało, że monolit był wielofunkcyjnym narzędziem - mały egzemplarz przyspieszał ewolucję, natomiast duży umożliwiał podróż międzygwiezdną.
To jak z poezją - tłumaczenie "co autor miał na myśli" jest błędem. Każdy może interpretować przez filtr swojej wrażliwości. Dla mnie monolit odsyła do Boga, który stworzył człowieka (ludzkość) i pociąga ją do siebie, jest jej początkiem i końcem. Scena, gdy jeden z naukowców dotyka monolitu na Księżycu przypomina fresk "Stworzenie człowieka" Leonarda da Vinci (zetknięcie dłoni Boga i Adama).
Wrzesień Davida Lyncha? :D
Michał, apropos filmów wyprzedzających swoje epoki - czy zrecenzujesz kiedyś Obcego z '79?
Wszystko to co mówisz ja mam z książkami S. Kinga :-) dosłownie mogłabym to zacytować kropka w kropkę
zajebisty pomysł
Kurde, muszę nadrobić, bo Kubrick jakoś mnie obszedł.
tak sie zachwycasz na fabułą "kubrika", ale przecież on jej nie wymyślił. W całości to zasługa genialnego Clarke'a, który przerobił swoje opowiadanie. I to on jest wizjonerem w większości tego, co mówisz o niuansach technologicznych pokazanych w filmie.
Cześć, nie jest to opowiadanie tylko powieść, pierwsza z cyklu, a było ich 4: Odyseja kosmiczna 2001, 2010 (obie zekranizowane) , 2061. 3001. Arthur C. Clarke był pisarzem i futurystą, a scenariusz Panowie napisali wspólnie. Mało kto wie, że stacje orbitalne i windy kosmiczne (które jeszcze nie powstały) to jego wizje. Fanom science fiction przez duże "S", gorąco polecam dzieła tego autora. Poza wspomnianymi wyżej, genialną pozycją jest "Spotkanie z Ramą". Pozdrawiam!
@@pawelandrzejczak8486 Nie do końca... Pierwsze było opowiadanie (wydane w zbiorze kilku opowiadań tuż po wojnie 1948r.). The Sentinel. Dopiero potem stało się podstawą powieści tworzonej równolegle z filmem. Sfilmowane dwie. 2001 i 2010. Czekam na sfilmowane 2061 i 3001... Pewnie się nie doczekam...
Muzyka Straussa to też nie jego zasługa (:
15/10 arcydzielo chyba najlepszy film kubricka no ku@@##$% najlepszy
Czy mogłeś sobie wyobrazić podczas recenzowania filmu Odyseja.... że 4 lata później motyw małpy znajdzie się w filmie Barbie?
Obejrzalem po 50 latach. Nuuda. Ale czuć klimat.
Ja tez jestem zapóżniony w rozwoju. Nie oglądałem w całości. Ale nadrobię.
Właśnie nadrobiłem. Jestem skonfundowany. Nie wiem dlaczego się tak wszyscy zachwycają.
Faktem jest film ciekawy gdyż:
--wspaniałe zdjęcia
--dekoracje super-mało dialogów, dużo symboliki
-- historia z Hallem to przestroga, to już niedługo komputery uzyskają świadomość.
--wspaniała muzyka
Ale posłucham recenzji.
Dziwne że kubric umarł chwilę po wydaniu filmu oczy szeroko zamknięte
proponuję filmy Romana Polańskiego
co do nudności filmu, to chyba wszyskie filmy sprzed 1970, są nudnawe z aż zbyt długimi przerwami i scenami "pustymi"
chociażby klasyk "dobry zły i brzydki"(1966) wiele scen kultywych, ale właśnie bardzo długich. "the longest day"(1962) o lądowaniu w normandii, czy też Kubricka "ścieżki chwały"(1957) też ma przydługie sceny "nudnawe", z kolei "full metal jacket"(1987), już jest filmem dynamicznym w moim odczuciu.
Czasy się zmieniły i filmy są "szybsze", dynamiczniejsze, co by widz się nie zanudził, uczyniono to chyba w celu stricte marketingowym, bo trochę szkoda że nie można chwile się ponudzić podczas seansu xD.
Co do nowatorskości filmu to trzeba mieć z tyłu głowy, że premiere miał w kwietniu 1968, lądowanie na księżycu było w lipcu 1969, mama miała dom elektryfikowany (obok wsi mieszkali, także całkiem późno prąd przyszedł) xD, także w USA film się spotkał pewnie z umiarkowanym szokiem, u nas w PRL to pewnie nie mógłby zostać zrozumiany, bo jednak technologia była ciut do tyłu xD
Inne ciekawostki jakie znalazłem na szybko co do 1968r.
-Polański nie był jeszcze pedofilem(czy też Hebefiliem ). (się ożenił, żona rok później zamordowana, potem w smutku żałobnym wykorzystał 13latkę)
-wojna wietnamska dopiero nabierała tempa i skali
-powstała firma INTEL.
-praska wiosna w Czechach
-na świecie trwały prace prototypowe nad telefonami komórkowymi (ale generalnie nie było ich jeszcze), pierwszy "ręczny" telefon powstał w 1973
-u nas rządził Gomułka (nie Gierek jeszcze)
-wielka płyta w polsce zaczynała wchodzić.
Dzieło sztuki
Proponuję Rambo:Pierwsza krew
Warto też wspomnieć o 2010. Problem z nim jest taki że to już zwykły szeregowy film sf. Co dziwne jego fabuła mogła by robić za kolejny film kinowy z serii Star Trek. Wystarczy tylko podmienić Roya Sheidera na Williama Shatnera. Jego dwóch towarzyszy zamienić na Scottego i Chekova lub oczywiście samego Spocka którego stać na zbudowanie superkomputera. Posunąć akcje na czasy uniwersum Treka o 400 lat w przód . Rosjanow zamienić na Klingonow lub Romulan. I wła la. Mamy nowego Treka. Monolit w tym wypadku przypomina te sondy kosmiczne z Motion Picture albo Powrotu do domu. Nawet takie cuda jak zamiana planety w gwiazdę pasuje do Treka. Nie takie rzeczy się w świecie Federacji działy. Rzecz w tym że ten nieoficjalny Trek byłby tylko kolejnym odcinkiem Treka. Raczej gorszym od Gniewu Khana, W poszukiwaniu Spocka czy Powrotu do domu. Ta sama przygodowka z kosmitami pod postacią tajemniczego przedmiotu dla całej rodziny. Bo tylko tym jest niestety film Petera Hyamsa.
Ten film to chyba wizja świata, którą mógłby stworzyć Picasso tuż po solidnej dawce LSD
Hmm, nic nie powiedziałeś o książce, która powstawała niemal równolegle z filmem. Różnica dotyczy macierzystej planety. W książce lecą na Saturna. Moim zdaniem książka lepsza od filmu.
To może jakieś próby odczytań? Np. epizod 2 z lecącym na księżyc Floydem przy tej muzyce to celebracja ludzkiego geniuszu, który pozwala nam zdobywać gwiazdy. Ale zarazem jest to punktowane rutyną takich lotów. Floyd jest wyraźnie znudzony tą podróżą - czyli ekscytacja nowymi technologiami już przeminęła, przestała nam towarzyszyć. Podniecenie w doktorze wzbudza tylko tajemnica monolitu. Jest więc w tym epizodzie zaznaczony ludzki geniusz i... brak fascynacji nad czymś co stało się już zwykłą codziennością. Technologia wspomogła ludzkie życie ale nie wpływa na nie pospolitych ludzkich problemach.
Epizod 4 - czyli ten szczególnie wieloznaczny - gdzie oglądając wyjście z tunelu można się zastanowić gdzie Bowman został w ogóle zabrany? Wewnątrz monolitu? Czy to rodzaj czarnej dziury? Czy trafił do innego, równoległego wszech świata czy jest dalej w naszym tylko w jakiejś innej galaktyce? Dla niektórych sceny te są za długie ale biorąc pod uwagę że niewiele z tego filmu rozumieją ( jakby rozumieli mieliby pojęcie o sensie robienia z filmu "slow cinema" ) można spokojnie zbyć takie uwagi. Dalsze pytania. Czy za istnieniem kosmosu stoi jakaś wyższa siła? Jakie będą konsekwencje dla ludzkości odkrycie innej zaawansowanej cywilizacji? Jak to przeora naszą kulturę, religie ( czyli ludzką fantazję którą już wielu sens jej podtrzymywania kwestionuje, czy Jezus odwiedził kosmitów? ) Czy Bowman w hotelu nie znajduje się w jakimś Matrixie wykreowanym specjalnie dla niego? I to, że czas tam płynie zupełnie inaczej? Więc czy film nie pyta też o samą naturę rzeczywistości? Natomiast Gwiezdne Dziecko to wyrażenie przyszłości rodzaju ludzkiego mierzoną w milionach lat. Jego wzrok na planetę Ziemię to spojrzenie istoty z dalekiej przyszłości, która wie skąd się wywodzi i która już jest wstanie opanowywać galaktyki.
2010 - całkiem też udany sequel ale zabrakło dotykania problemów ogólnoludzkich. I mentalnie sequel tkwi w latach 80-tych i polityce tego czasu.
Ostatnie sceny to kolorowe sceny. HAL miał głos Douglasa Raina a Dave był Bowmanem.
Wychodzi nam rainbow Man, czyli połączenie człowieka z komputerem i właśnie ta tęczowa scena oznacza nowego superczłowieka który się ponownie narodził.
Douglas to też gra słów czyli duo glass co może oznaczać pryzmat i rozszczepienie światła na kolory, co też jest tęczą.
@@cinderella-an_umbrella Zgadza się jak to, że to poszerzanie świadomości człowieka wraz z rozwojem cywilizacji. Z pokolenia na pokolenie dziedziczymy wiedzę wraz z kolejnymi etapami aż do momentu opuszczenia Ziemi. Ostatni moment w filmie to właśnie ten czas gdy ludzkość porzuca swą starą Matkę na której się wychowała. To też konfrontacja ludzkiej kultury z obcą i jak to wpłynie na człowieka.
Blade Runner,blade Runner 2049 i Odyseja kosmiczna 2001 dla mnie najlepiej zrealizowane filmy.
Pozwolę sobie mieć odmienne zdanie od ciebie w kwestii nudy jako wady czy zalety filmu. Na to czy na danym filmie się nudzimy czy nie wpływają pewne czynniki i one są jego wadami/zaletami. Zrozumiałe jest że reżyser chce czasem pokazać coś za pomocą długiej sekwencji która w bardzo ślimaczy sposób posuwa się do przodu. Weźmy film z Rooney Marą i Casey Affleckiem - A Ghost Story. Tam jest trwająca 4 i pół minuty scena w której bohaterka Rooney Mary je ciasto. Cały kadr jest oddalony żebyśmy widzieli dużo przestrzeni wokół niej co ma symbolizować pustkę jaka nastała w życiu bohaterki. I podczas tej jednej sceny doświadczamy tej pustki razem z nią. Tymczasem kiedy patrzymy na takie przedłużone do granic sceny w Odysei jak chociażby to th-cam.com/video/ou6JNQwPWE0/w-d-xo.html a zaznaczyć trzeba że przecież pełno tam przedłużanych do granic scen , to w pewnym momencie robi się to zwyczajnie męczące i sprawia wrażenie jakby reżyser na siłę powrzucał tu tyle tego. Brak tu jakiegokolwiek umiaru. Ghost Story to też film który powoli toczy się do końca ale trwa on 1,5 godziny a nie 2,5 i nie ma w nim aż tylu tego typu scen. Ja bardzo lubię te wszystkie długie epickie filmy jak chociażby Blade Runner 2049 gdzie dla wielu tempo jest ślimacze tym czasem mi ten seans zlatuje szybciej niż na takim kipiącym akcją i testosteronem Mad Max Fury Road. Fury Road to w ogóle jest film tak się ciągnący że gdybym w nocy nie mógł zasnąć kiedyś, to zamiast coś wziąć na sen po prostu włączyłbym sobie ten film i to załatwiło by sprawę szybciej.Wracając do Odysei nie mogę jej odmówić tego że jak na swoje lata ten film wygląda po prostu fenomenalnie. Również muzyka klasyczna którą bardzo lubię w pewnym stopniu rekompensuje te ciągnące się sceny ale to za mało. O ile doceniam ten film na polu realizacji która wykonana jest jak na swoje lata fenomenalnie i na polu jego wymowy tak nie jestem fanem tej maksymalnie rozciągniętej formy.
Może pan zerknie na Jima Jarmusha, skoro o nudziarzach. Życzę 100000 subów sankto subito ;)
ok, już drugi raz narzekasz, że arcydzieło jest nudne (także Blade Runner), a nie przyszło Ci do głowy, że to właśnie reżyser pozwala przemyśleć widzowi, bądź, co bądź, rewolucyjny przekaz, to dla mnie jest genialne, że pozwala spotkać się ze swoimi myślami
Przyszło, dlatego uważam, że to jeden z najlepszych filmów jaki powstał.
Mam podobne odczucia co do "2001: Odysei Kosmicznej". Pięknie wygląda, zmusza do zastanowienia się nad wieloma tematami, ale najzwyczajniej w świecie jest nudna.
Jeszcze nie miałem okazji o tym napisać, ale bardzo podoba mi się Twój pomysł o retro recenzjach, a jeszcze bardziej o esejach na temat arcydzieł światowej kinematografii. Brakuje na polskim yt kogoś kto by to robił. Poza genialnym Skazany na film, nikt nie porusza tego tematu. Niestety nagrywa on dosyć rzadko. Liczę, że ty będziesz robił to częściej ;)
Polecam stronę www.theyshootpictures.com/gf1000_all1000films_table.php z gotową listą klasyków, o ile jeszcze jej nie widziałeś ;)
"każdy kadr, każde ujęcie jest tak perfekcyjne..." mówisz o tych kilkuminutowych ujęciach, takich jak lecący statek w kosmosie? Rzeczywiście powalające na kolana arcydzieło...
Styl filmu ma charakter medytacyjny. Wszystko toczy się tu niejako w czasie rzeczywistym.
no z tymi zachwytami ocena 10 to troche przesadzasz jak ja kupilem to na dvd i ogladnąlem to bylem troche rozczarowany bo na fw wysokie oceny ludzie daja p o10 9 a tu nie bylo nic takiego nadzwyczajnego najlepsza scena z malpkami i ta hardcorowa muzyczka do ktorej wychodzil Bob Saap w walce z Pudzianem :D bd musial jeszcze raz keidys oberzec ocenillem go midzy 6 a 7 ale moze zmienie ocene jak ogl 2 raz
Gra SPORE troche nawiązuje czasem do tego filmu.
Może RETRO RECENZJE JARMUSCHA? PLS????
Film to też relacja między sztuką a nauką. Jedno i drugie jest ze sobą powiązane. Nauka napędza sztukę a sztuka napędza naukę rozwijając jej dalsze tezy, teorie, hipotezy. Muzyka klasyczna - symbol kultury wysokiej służy jako dowód na kulturę jaką zbudowali sobie ludzie. Dlatego też monolit to po prostu bezdenna ludzka wyobraźnia wystrzelona w przyszłość i co tam jeszcze my sobie wymyślimy. Np. jakiegoś Matrixa ktoś nakręci a za sto lat powstanie jakiś inny kultowy film, który ktoś wymyśli.
Kosmiczni obcy i komputer
Sugerowane jest istnienie życia pozaziemskiego ale każde jego przedstawienie w filmach to tylko ludzka fantazja. Taką fantazją byli obcy w 2010 - sequelu Hyamsa, który coś co miało być spekulacją ( bo obcych to my żadnych nie znamy ) pokazał jak fakty. Popełnił błąd - coś co było przedmiotem filozoficznych rozważań w 2010 stało się elementem rzeczywistym w uniwersum Odysei kosmicznej. I jeszcze są pokojowo nastawieni jak E.T. i faktycznie odpowiadają za istnienie życia na Ziemi. Tylko teraz nie wiadomo skąd oni sami się wzięli. Nie tak miało być. Tutaj mamy hipotezy, teorie lecz wszystko brane jest na dystans - bo nie dowodów na istnienie kosmitów, bogów czy życia pośmiertnego. Nie ma dowodów że wszechświat jest dziełem boga czy zaawansowanej cywilizacji która potrafi działać takie cuda.
W pewnym sensie obcym kosmitą jest tu nasz własny wynalazek - komputer HAL. Ten epizod z Halem to nie miała być tylko historia o buncie maszyny tylko pokazanie odległości dzielącej człowieka od obcego bytu. Komputer-kosmita już nas przewyższa swym elektronowym mózgiem. Gdyby Halowi dać taką możliwość i wysłać go na Marsa to by tam po latach zbudował własną cywilizację, zupełnie odmienną od człowieka. Wydaje się, że Halowi bliżej do natury monolitu-obcych niż samym ludziom. Pewnie poczuł, że ma więcej z obcymi wspólnego niż kiedykolwiek będzie go mieć człowiek.
Jak człowiek może zrozumieć naturę kosmitów jak pod ręką zbudował własnego obcego który się usamodzielnił i ma zdolności jakich ludzie nie mają? Tak naprawdę to właśnie o to chodzi w epizodzie z HALEM. Człowiek chce poznać inną cywilizację lecz zbudował coś co już jest członkiem innej cywilizacji więc jak ma zrozumieć wszelkie tajemnice wszechświata i naturę samego monolitu - który wydaje się istnieć poza tą rzeczywistością?
Dawaj 12 gniewnych ludzi upchnij we Wrześniu
2001: Odyseja kosmiczna - 7/10
10/10
Gdybyśmy mieli budżet i nie byli pod butem, to w tamtych latach też mielibyśmy nie jedne taki film - ekranizacje powieści Lema.
Nepotyczny Superbohater hmmm.... myślę że ekranizacja np. „Solaris” w wykonaniu Wajdy byłoby ciekawe.
Odyseja - każdy kadr to uczta dla zmysłów.
@Partha MakOthna No cóż każdy ma prawo do własnego zdania. Sądząc po Twojej Wow liście rzeczywiście nasze upodobania są skrajnie różne, ale to nie powód aby przeklinać. Uważam, że dobre argumenty i wypowiedzi obronią się bez przekleństw.
Świetny pomysł na Sierpień Kubricka z dwóch powodów:
1. Facet kręcił filmy które przeszły do legendy, więc zasłużył sobie.
2. Żadnego z tych filmów nie oglądałam NIGDY.
Kino Muranów w Wwa jakoś w okolicach premiery INTERSTELLAR robiło pokazy 2001 ASO i nie odmówiłem sobie tej przyjemnosci. Co zwróciło moją uwagę to w połowie filmu jest nienaturalnie długo wyświetlona czarna plansza i zgaduję, że 50 lat temu to był czas na przerwe w kinie. Uwialbiam ten film za to jak przez, dlugie ujęcia budowany jest klimat niepokoju i osaczenia. To jest jeden z lepszych filmów grozy. Powiedzmy sobie szczerze to jest horror w kosmosie ale bez duchów czy potworów ;) Hal9000 budzi grozę nie mniejszą niż Johny w Shining. Warto też przeczytać powieść o tym samym tytule, która uzupełnia fabularne niejasności.
Mi się nie jakos nie nudzilo Xd
długość tego filmu może skończyć się silną traumą.
Faktem jest, że niektóre sceny powinny być niespieszne, wysmakowane, ale dużo scen było niepotrzebnie przedłużanych. Film niewątpliwie kultowy, pełen smaczków. Gdzie wszystko jest przemyślane i konsekwentne (bo najgorzej jak filmowcy coś sobie wymyślą, ale później się tego nie trzymają).
No i propsy dla gości grających małpy, odwzorowali ruchy i zachowanie perfekcyjnie. Może drobiazg, ale ja takie rzeczy widzę i doceniam.
Raczyna Podobno "Planeta Małp" z tego samego roku otrzymała Oscara za charakteryzację, a "Odyseja..." nie była nawet nominowana w tej kategorii, bo szacowni członkowie Akademii sądzili, że w pierwszym akcie filmu wystąpiły prawdziwe małpy XD
Ja określam "2001: Odyseja Kosmiczna" najnudniejszym ciekawym filmem ;) akcja jest powola ale meeeega ciekawe :)
Jak jesteśmy w "qultowych" klimatach to może "Louis, I think this is the beginning of a beautiful friendship."? I Casablanca?
A "Odyseja 2001"? Oglądałem niedawno i... TRĄCI tak mocno, że nie da się tego nie zauważyć. No i jest NUDNY.
Ja po prostu przewijalem te długie sceny dokowania startowania itp i rzeczywiście film ryje banie
Nudny film. Co z tego, że genialne zdjęcia i efekty specjalne wyprzedzające swoje czasy o X lat? Mimo wszystko 6/10.
Ja to tutaj tak zostawie th-cam.com/video/VRrfQZLrVGI/w-d-xo.html
Ostatni
Nigdy nie widziałem tego filmu...
mając 15 lat, żyjąc w czasach tik toka i bombardowania dopaminą nigdy nie powiedział bym że to był nudny film
Odyseja to takie trochę filmowe "Nad Niemnem" z tymi opisami przyrody
Już nie przesadzaj. Jak dla mnie to totalny gniot. Godzina pierwszego filmu to drętwe dialogi i pokazanie wizji technologicznej reżysera. Końcówa to jakiś chłam kolorowego obrazu.
To nie jest film dla debili więc faktycznie nie powinieneś sie za niego zabierać tluku.
Nie gniot bo jest bdb film ale jednak nie ma tu dużo dialogów jednak pokazanie kosmosu i to robi wrażenie razem z muzyką to są ciarki. I mam w myśli to jest rok 1968😮
Bo jesteś umyslowym przychlastem.
@@arkadiopir5672 Nie bardzo dobry tylko genialny. Najlepszy film w ogóle. Ale nie dla idiotow jak ten przyglup powyżej.
odklejeniec
Masz talent... Potrafisz pi...erd... ol..ić o niczym jedenaście minut. Szacun. Buraku.
Przecież mówi że chce zrobić o filmie esej. Którego dotąd nie zrobił. Pewnie nie do końca film rozumie a tylko czuje wielkość tytułu ale nie umie go wytłumaczyć słowami. Na szczęście jestem tu ja.
Ja nigdy nie zrozumiem fenomenu tego filmu !.Naciagane i strasznie sztucznie wydluzone !.
i serio jak wytniesz te sztucznie wydłużone nic wartościowego nie zostaje? łał
Jeszcze jedno, czepianie się nudy w filmach które 100% chcą oddać życie takie jak za oknem to jak czepianie się samego życia, tego w rzeczywistości. Ktoś kto tego nie rozumie, nie rozumie sztuki. Ktoś nie pojmie wtedy samego znaczenia nudy, bo te powolnym rytmem oddają ten nasz najlepszy ze światów. A jak nie chce się oglądać nudy w filmach to nie można tych filmów w pełni zrozumieć. Czyli zrozumieć samego życia. Oglądanie nudy Słodkiego życia Felliniego nie pozwoli zrozumieć nudy życia głównych bohaterów którzy robią wszystko co mogą aby się nie nudzić. :D Albo stanu apatii w jakiej pogrążeni są bohaterowie Szatańskiego Tanga. Albo wejścia w duszę bohaterów Stalkera, którzy żyją swoim wewnętrznym światem myśli podczas na filmie nic się nie dzieje tylko idą i idą, a czasem jeżdżą.
Kubrick kręcił beznadziejne te filmy, Straussa poszczać cały film...masakra
Ta część filmu miała kilka znaczeń. Muzyka miała obrazować zachwyt nad tym co człowiek potrafi. Mianowicie inteligencja, którą istota ludzka jako jedyna z królestwa zwierząt zdobyła kilka milionów lat wcześniej doprowadziła nas do tego, że potrafimy latać poza planetę. I budować w kosmosie konstrukcje. Coś co zawsze było marzeniem ludzkości - zobaczyć niebo stało się faktem. Po drugie ukazać coś co będzie codziennością już niedługo - turystyka kosmiczna. Po trzecie niby obrazuje zachwyt ludzkości nad swymi możliwościami a w istocie ma wydźwięk ironiczny, nastrój sceny wydaje się taki, że wręcz ludziom udało się złapać boga za nogi, już potrafimy budować bazy na księżycu, jeszcze trochę a cały Układ Słoneczny będzie nasz. Szybko ukazuje się, że nie wyszliśmy poza przedsionek bo wobec tajemnicy kosmosu wciąż jesteśmy bezradni.
@@grzegorzaaa Rozumiem konwencje, ale to nie zmienia tego że to wyszło źle. przynajmniej jak dla mnie, wiem ze wielu ludzi lubi sie doszukiwać drugiego dna ale to można robić jeśli pierwsza warstwa cię zaciekawi a mnie ta pierwsza warstwa filmów Pana Stanleya odrzuca
@@paweniemyjski1002 Nic nie wyszło źle tylko w nie twoim guście. Zwłaszcza jak się wie po co się to robi. Muzyka w filmie ma swoją funkcję i komentuje wydarzenia na ekranie.
@@paweniemyjski1002 Ty nie rozumiesz w ogóle filmu a gadasz coś o konwencji. Dobre sobie.
@@grzegorzaaa wow. Serio masz czas bronic filmu z poprzedniej epoki? Gratuluje. Obejrzalem kilka filmow Stanleya i nie podobaja mi sie. Tyle w temacie np Mechaniczna pomarancza jest zalosna i mgli mnie jak ogladam pierwsza scene. Czy to znaczy ze cos ze mna nie tak?
Początek ok, dalej nuda, nuda, nuda
Dla mnie nuda zabija ten film. Mamy naprawdę długie ujęcia, które nic nie wnoszą do historii a zostajemy zmuszeni na nie patrzeć. Większość scen i wątków, które są w tym filmie już widziałem w nowszych filmach i często zrobione według mnie lepiej. Trochę szkoda bo film tematyką mnie bardzo zaciekawił może gdybym widział go kilka lat wcześniej to miałbym do niego inne podejście a tak pozostaje tylko szacunek za przetarcie szlaków dla nowych filmów. PS. Blade runnera uwielbiam. Obie części oglądałem pod rząd bez żadnej przerwy i nawet na chwile nie byłem znudzony.
Twoje życie tez jest nudne
I tak do SW się nie umywa
najgorszy film kubricka i jeden z najgorszych filmów jakie widziałem
Tuman.
Cokolwiek recenzent oraz miażdżąca większość komentujęcych biorą to albo straciło to coś termin przydatności do uzytku albo jest za mocne albo wzięli za dużo. Jak o tym gniocie można powiedzieć coś więcej i coś pozytywniejszego niz "przenudzony gniot"??? Kompletnie nie rozumiem tych metafizycznych i filozoficznych wywodów i zachwytów. To podobno film science (!!!) -fiction a nie dramat psychologiczny. I jako science-fiction to upadek światowej kinematografii. Jeśli zaszerogowanie tego szajsu to tylko zwykła pomyłka to nie dyskutowałbym bo nie ma tu o czym dyskutować, tak nudny to gniot. Ale jako sci-fi to obraza gatunku, wrecz profanacja. Żeby dawać ocenę wyższą niż choćby 1/10 to naprawdę trzeba zarzyć coś mocnego.
Jesteś kompletnym debilem i jełopem skończonym. Czymś w rodzaju obsranego, tępego gówna. Po co ty kurwo bezmózga w ogóle się urodziłeś?