Świadomie zdecydowaliśmy się na jedno dziecko. Moja jedynaczką uwielbia być jedynaczką, ma wszystko- full naszego czasu, uwagi, miłości, zabawek itp. Wszystkie koleżanki i koledzy jej zazdroszczą. Ona nigdy nie chciała mieć rodzeństwa. Rozmawiam z nauczycielami i są zachwyceni jak zadbana( fizycznie, psychicznie) jest, jak ogromnie jest bezinteresowna, hojna, opiekuńcza i troskliwa. Więc w czym problem? Z drugiej strony sama pracuję z młodzieżą i nie spotkałam się jeszcze z zachwytem że rodzeństwo posiadają. Na, obserwuje dorosłych znajomych, sąsiadów itp i niestety widzę z jakim hukiem kończy się ( jeśli w ogóle była) więź i miłość w rodzinie gdy przychodzi dorosłe życie i problemy z nim związane. Serio, dajcie spokój jedynakom
Nie zgadzam się totalnie. Właśnie w dorosłym życiu zaczyna być widoczne jak duże poczucie bezpieczeństwa daje posiadanie rodzeństwa. Mam dwóch starszych braci i oddałabym cały swój majątek gdyby ich miało zabraknąć. Rzeczy materialne nigdy nie zastąpią rodzeństwa. Pani córka po prostu nie wie co znaczy mieć rodzeństwo a nie jej świadomy wybór. Mój tato odszedł w tym roku i to spowodowało wzmocnienie więzi między rodzeństwem. Nie wyobrażam sobie przechodzić przez proces odchodzenia rodziców samotnie. A obce osoby, znajomi, przyjaciele to nie jest to samo co więzy krwi. Jedynak później zostaje sam z problemami na świecie jak rodzice odchodzą. Jeśli kiedyś zdecyduje się na dzieci to przynajmniej dwójka ❤
Mam dwóch braci na których się przejechałem i praktycznie zerowy kontakt, u żony trochę lepsza sytuacja z rodzeństwem ale też nie jest tak kolorowo jak mówią naganiacze na więcej dzieci. Mam jedno dziecko i na tym koniec. Mogę mu coś zapewnić a w przyszłości nie będzie miał z kim się pokłócić o podział glupich majątków.... Znam niewiele osób które ma super kontakt z rodzeństwem w dorosłym życiu także odpuście sobie krytykę jedynaków. Nie mówię że to najlepsze i jedyne rozwiązanie i każdy tak ma postępować ale niech każdy zdecyduje sam
@@RoBert-ku4xc "Ja tak mam i moi znajomi tak mają, to znaczy że to jest zasada". A ja mam dwójkę rodzeństwa z którymi mam super kontakt, pomagam im, spotykamy się regularnie. Zatem moja prawda jest bardziej mojsza? Pisząc "niech każdy zdecyduje sam" i broniąc swojej postawy, nie zarzucaj (automatycznie) głupszego rozwiązania komuś, kto wybrał na przykład rodzinę wielodzietną. Bo zakładasz, że "te patusy co mają po piątkę dzieci, na pewno za chwilę będą mieli problem z podziałem majątków".
29:28 "Dzieci są ogólnie źle widziane", mówi to pani, która w całej swojej narracji raczej zniechęca do dzieci, bo dzieci to problemy, dzieci to odpowiedzialność, dzieci to (w najlepszym wypadku) "wyzwania".
Świat tak wyglada, że wszystko co wartościowe wymaga wysiłku, poświęceń i zaryzykowania czegoś innego. Pani psycholog raczej doradza unikanie wyzwań, które i tak są nie do uniknięcia.
Też niestety odniosłam takie wrażenie. Teraz w ogóle jest taka moda na unikanie trudniejszych sytuacji zamiast uczenie jak sobie z nimi radzić. Może ta Pani mówi o tym w dalszej części, ale początek mocno zniechęcił mnie do słuchania reszty
To, że u Pani w życiu wszystko co warościowe wymaga wysiłku, poświęceń i zaryzykowania czegoś innego, nie znaczy że u każdego tak jest. To jest Pani wybór.
Świadomie zdecydowaliśmy się na jedno dziecko. Moja jedynaczką uwielbia być jedynaczką, ma wszystko- full naszego czasu, uwagi, miłości, zabawek itp. Wszystkie koleżanki i koledzy jej zazdroszczą. Ona nigdy nie chciała mieć rodzeństwa. Rozmawiam z nauczycielami i są zachwyceni jak zadbana( fizycznie, psychicznie) jest, jak ogromnie jest bezinteresowna, hojna, opiekuńcza i troskliwa. Więc w czym problem? Z drugiej strony sama pracuję z młodzieżą i nie spotkałam się jeszcze z zachwytem że rodzeństwo posiadają. Na, obserwuje dorosłych znajomych, sąsiadów itp i niestety widzę z jakim hukiem kończy się ( jeśli w ogóle była) więź i miłość w rodzinie gdy przychodzi dorosłe życie i problemy z nim związane. Serio, dajcie spokój jedynakom
Nie zgadzam się totalnie. Właśnie w dorosłym życiu zaczyna być widoczne jak duże poczucie bezpieczeństwa daje posiadanie rodzeństwa. Mam dwóch starszych braci i oddałabym cały swój majątek gdyby ich miało zabraknąć. Rzeczy materialne nigdy nie zastąpią rodzeństwa. Pani córka po prostu nie wie co znaczy mieć rodzeństwo a nie jej świadomy wybór. Mój tato odszedł w tym roku i to spowodowało wzmocnienie więzi między rodzeństwem. Nie wyobrażam sobie przechodzić przez proces odchodzenia rodziców samotnie. A obce osoby, znajomi, przyjaciele to nie jest to samo co więzy krwi. Jedynak później zostaje sam z problemami na świecie jak rodzice odchodzą. Jeśli kiedyś zdecyduje się na dzieci to przynajmniej dwójka ❤
Mam dwóch braci na których się przejechałem i praktycznie zerowy kontakt, u żony trochę lepsza sytuacja z rodzeństwem ale też nie jest tak kolorowo jak mówią naganiacze na więcej dzieci. Mam jedno dziecko i na tym koniec. Mogę mu coś zapewnić a w przyszłości nie będzie miał z kim się pokłócić o podział glupich majątków.... Znam niewiele osób które ma super kontakt z rodzeństwem w dorosłym życiu także odpuście sobie krytykę jedynaków. Nie mówię że to najlepsze i jedyne rozwiązanie i każdy tak ma postępować ale niech każdy zdecyduje sam
@@RoBert-ku4xc "Ja tak mam i moi znajomi tak mają, to znaczy że to jest zasada". A ja mam dwójkę rodzeństwa z którymi mam super kontakt, pomagam im, spotykamy się regularnie. Zatem moja prawda jest bardziej mojsza?
Pisząc "niech każdy zdecyduje sam" i broniąc swojej postawy, nie zarzucaj (automatycznie) głupszego rozwiązania komuś, kto wybrał na przykład rodzinę wielodzietną. Bo zakładasz, że "te patusy co mają po piątkę dzieci, na pewno za chwilę będą mieli problem z podziałem majątków".
29:28 "Dzieci są ogólnie źle widziane", mówi to pani, która w całej swojej narracji raczej zniechęca do dzieci, bo dzieci to problemy, dzieci to odpowiedzialność, dzieci to (w najlepszym wypadku) "wyzwania".
Świat tak wyglada, że wszystko co wartościowe wymaga wysiłku, poświęceń i zaryzykowania czegoś innego. Pani psycholog raczej doradza unikanie wyzwań, które i tak są nie do uniknięcia.
Też niestety odniosłam takie wrażenie. Teraz w ogóle jest taka moda na unikanie trudniejszych sytuacji zamiast uczenie jak sobie z nimi radzić. Może ta Pani mówi o tym w dalszej części, ale początek mocno zniechęcił mnie do słuchania reszty
@user-js7ot6te9b Jakie wyzwania są i tak nie do uniknięcia?
To, że u Pani w życiu wszystko co warościowe wymaga wysiłku, poświęceń i zaryzykowania czegoś innego, nie znaczy że u każdego tak jest. To jest Pani wybór.
Trudno sie słucha pytajacych wypowiedzi.
Dziwna maniera gdy ta Pani mowi. I stale dopytyje "nie"?