O ekranizacji „It ends with Us” zrobiło się tak głośno, że dotarło też do mnie. Autorka chyba lubi się bawić z traumami jak z kulami żonglerskimi. Współczuję tego wyzwania. Nie podołałabym psychicznie :) Przemoc z filmów typu Avengers, John Wick, czy wojennych inaczej odbieramy. Świetnie sceny akcji/batalistyczne, w miarę „estetyczne” wyglądające obrażenia, patos, przeciwnicy o podobnej sile albo gdy słabszy tryumfuje nad silniejszym wrogiem - to wszystko i chyba wiele innych elementów stwarzają dobry grunt pod rozrywkę. Ot takie estetycznie opakowanie dla przemocy, którą powinniśmy teoretycznie potępiać. Oczywiście są też filmy, które wywierają odwrotny efekt, ale te nie mają zamiaru rozbawić widza. Z zamiłowaniem do filmowej przemocy inteligentnie rozprawia się film „Funny Games” lub nakręcony scena w scenę tak samo „Funny Games U.S”. Sam fakt, że reżyser robił drugą wersję dla amerykańskich widzów z przystojnymi aktorami, już jest w sobie niezłą kpiną. Z kolei przemoc domowa jest przeciwieństwem, jakby brzydką stroną medalu. Tam nie ma estetycznego opakowania, a raczej scenę z plakatów „bo zupa była za słona” albo scenę z filmiku „Merry Little Christmas”. Przemoc domowa jest czymś realistyczniejszym i niekomfortowym, więc patrzymy na to pod etycznym kątem. Jeśli już po takie książki się sięga, to czyta się je z niepokojem, z narastającymi mdłościami, a nie ze wzrastającym rozbawieniem. Oczywiście, że przychodzi najpierw myśl „dlaczego ona nie odejdzie” zamiast „dlaczego on bije”. Oprawca jest spalony, nie zasługuje na uwagę, nie chcemy znać powodu jego zachowania, ogólnie powinien siedzieć za kratami, co już dawno by tak było, gdyby skrzywdził w taki sposób obcą osobę na ulicy. Obchodzi nas ta pokrzywdzona osoba, trzymamy jej stronę i podążamy za nią w drodze do oswobodzenia się spod wpływu oprawcy. Niestety obecnie autorzy często bardzo uatrakcyjniają dla czytelników oprawców, by załagodzić jego obraz. Atrakcyjność bywa maską, pod którą może się skryć potwór, ale nie taki chyba był zamysł. Spaślak ze śladami po ospie nie wzbudza żadnych wątpliwości, ale przy bogatym przystojniaku z trudną przeszłością można wymięknąć, co uważam za wstrętny zabieg. Książki, w których mężczyzna rządzi kobietą, powinny pójść do lamusa, a tymczasem ten wątek wyewoluował w nowy konserwatyzm, który jest inny niż ten sprzed 100 lat. Kobiety są aktywne zawodowo, mogą osiągnąć niezależność, a mimo tego podporządkowują się mężczyznom i dają się przez nich upodlić. Ten ucisk jest w tego typu książkach aprobowany, to sprawia przyjemność, jakby było naturalne. Autorki napawają się często tą dominacją i zarażają nią czytelników.
Szczerze, to mnie do końca właśnie filmy wojenne itp. nie bawią. Oglądam je czasem z myślą, że dowiem się czegoś z historii, ale generalnie oglądanie jakiejkolwiek przemocy nie jest dla mnie zbyt rozrywkowe. Nie wiem, jak Hoover reklamuje It ends with us, ale czytając tę książkę ani przez moment nie miałam poczucia, że prezentuje mi się atrakcyjnego oprawcę, którego mam bohaterce zazdrościć. Znaczy wiadomo, bohater był piękny i bogaty, ale ostatecznie bohaterka od niego ucieka. Czytając tę książkę rozumiałam ofiarę i jej mechanizm myślenia, który nie do końca polegał na tym, że nie chce odejść od męża, bo jest on piękny, tylko bardziej czuła, że to wszystko jej wina/może wyolbrzymia/a co powiedzą znajomi/jak ona sobie poradzi sama z dzieckiem. Wiadomo, autorka trochę nami manipuluje i dodaje bohaterom traum, ale nie poczułam w samej książce romantyzowania relacji głównych bohaterów. Wydaje mi się, że myśląca czytelniczka raczej nie poleci na Tindera szukać sobie takiego mężczyzny. Problem zaczyna się, gdy takimi książkami zaczynają karmić się nastolatki.
@@ksiazkamikaze To jest istniejący problem, z którym także się borykałam w dzieciństwie. Tylko w moim przypadku marzyłam o jakimś wyidealizowanym księciu z bajki, z którym nigdy nie chciałabym się rozwieźć, bo zawsze jakoś bałam się tych rozwodów (wpływ babci). Ciężko się było przestawić i pozbyć takiego myślenia. Na to trzeba kilka lat.
Odcinek jak zawsze świetny. Colleen Hoover chcę czytać więcej (do tej pory mam przeczytane trzy jej książki i wszystkie mi się podovały: It ends with us, Hopeless, Wszystkie nasze obietnice) mimo różnych opinii. Nie uważam tych książek za wybitnych, ale czytając je, nie miałam poczucia straconego czasu.
Bardzo fajny film. Pomimo tego, że Colleen Hoover to nie moje klimaty, bardzo przyjemnie sie tego słuchało. Dobrze było usłyszeć wyważoną opnię, opartą na plusach i minusach konkretnej powieści, a nie tylko zachwyty lub pogardę dla całokształtu twòrczości. Może dobrym pomysłem na kolejne filmy tego typu byłoby czytanie książek tego samego autora? Albo pozycji z podobym motywem/wątkiem?
Jak kilka lat temu czytałam It ends with us (oczywiście jako przerywnik w sesji xd), to nic nie wiedziałam o tej historii. Pamiętam jak dzisiaj, powiedziałam chłopakowi „Boże jaki ten Ryle boski, chyba musiałby ją uderzyć, żeby zmienić o nim zdanie”… A w następnym rozdziale czytałam o scenie w kuchni xd Jako tako do Hoover mam ambiwalentne odczucia, It ends with us mi się podobało, natomiast It starts with us to już dramat. Tak samo ugly love absolutnie mi się nie podobało - natomiast gdy czytałam jako nastolatka to byłam zafascynowana tą autorką 😅 Na pewno nie są to górnolotne historie, taki może trochę amerykański Mróz - są to dla mnie książki dla mas do kupienia na dworcu.
Dokładnie tak! It starts with us na pewno nie przeczytam, bo nawet jak ktoś lubi Hoover, to widzę, że ta książka raczej się nie podoba 😅 Na razie na pewno czeka mnie dłuuuuga przerwa od twórczości autorki, za dużo innych rzeczy czeka 😌
Czytałam tylko Verity od Hoover, była bardzo wciągająca, dość niepokojąca i ogólnie podobała mi się, ale tylko dlatego, że to był thriller. Romanse/obyczajowki/ya/młodzieżówki to zdecydowanie coś nie dla mnie i moja styczność z twórczością autorki kończy się na tej 1 książce.
Ja bardzo lubię książki Collen Hoover i trochę nie lubię tego, że przez swoją popularność są tak "hejtowane", więc cieszę się, że nie idziesz tą drogą ;)
Ja szczerze mówiąc nie rozumiem ciągłego dawania platformy książkom (mówię tutaj nie tylko o twoim filmie ale też o jej ogólnej popularności) tej autorki podczas gdy ona sama promuje swoją książkę/film o przemocy jako cudowny romans i historie o której marzy każda kobieta. W dodatku po tym jak okazało się ,że jej syn molestował niepełnoletnią dziewczynę a ona robiła wszystko żeby to zatuszować i od razu zablokowała tą dziewczynę uważam ,że powinno się naprawdę odsunąć od jej twórczości.
Przyznam, że nie śledzę autorki, nic nie wiedziałam o sytuacji z jej synem, nieszczególnie obserwowałam promocję filmu. Podchodząc do samych książek, nie uważam żeby były faktycznie tak szkodliwe. W życiu nie nazwałabym It ends with us romansem, ale w filmie powiedziałam dokładnie to, co uważam i samych książkach, bez zagłębiania się w podejrzaną sylwetkę autorki 🙈
Przeczytałam 4 książki Colleen Hoover Wszystkie nasze obietnice 10/10 Slammed (Pułapka uczuć, 1 tom serii) 8/10 Point of Retreat (Nieprzekraczalna granica, 2 tom serii) 7/10 This Girl (Ta dziewczyna, 3 tom serii) 6/10 Wszystkie mniej lub bardziej mi się podobały. Nie rozumiem sięgania po książki Hoover jeśli z góry się wie/zakłada że na 90% nam się nie spodoba bo nie lubimy takich książek i budowanie na tym kontentu i wyświetleń - dla mnie to po najmniejszej linii oporu nawet jak oglądacze chcą takiej rozrywki - nie mówię tutaj o Tobie absolutnie
Dla mnie Colleen Hoover to odpowiednik filmów z gatunku "Smutny film o smutych rzeczach". Czytałam chyba 2 jej książki i więcej nie będę, bo nie cierpię książek o dorosłych ludziach zachowujących się jak dzieciaki - większość tych problemów można by było rozwiązać gdyby bohaterowie ze sobą porozmawiali jak dojrzali ludzie. a jednoczesnie jest tam dużo zbędnej dramy.
Oj to prawda, w niektórych książkach z romansem w tle tak to wygląda, również te książki Hoover są nierówne. Chociaż królową pisania książek, których fabułę możnaby zakończyć jednym dialogiem jest wg mnie Emily Henry 🙈
@@ksiazkamikaze o to też! Po "Ludziach, który poznajemy na wakacjach" I "Beach read" chcialam odpuścić książki Emily Henry, ale dałam szanse "Funny story" I okazało się całkiem ok.
@@EmiliaSzzz Mnie Book lovers i Happy place tak zmęczyło, czytałam do filmów. Później Beach read wydał mi się na tle tych poprzednich już całkiem spoko, ale i tak mam nadzieję już nie czytać jej książek 🙈🙈🙈
Wydaje mi się że ta autorka to nie moja bajka. Nie czytałam żadnej książki i jakoś nie ciągnie mnie ale może innym taka literatura podoba się bo są lekkie i szybko się czyta jak wynika z tego filmu.
@@kursywa mi bardziej chodziło o to, że tę książki są chyba dość podobne do siebie, więc 5 w 5 dni to srogo XD chociaż ta „Layla” zaskoczyła 😆😆😆 ja sama chcę przeczytać „Wszystkie nasze obietnice” przez Ciebie!
@@shubiektywnie mnie ogólnie irytuje, że teraz wszyscy podłaczają się do hejtu, w trosce o promowane wzorce w książkach i zaciera się w tym jakiś taki zdrowy rozsądek. Ja przeczytałam większość tych książek I fakt, są BARDZO do siebie podobne - ale to w sumie jak większość romansów, mają podobną strukturę. I niektóre książki Colleen są głupie jak but, ale inne są okej, a niektóre bardzo wartosciowe. Najbardziej mi się podobają opinie oparte na własnym rozsądku, a nie ślepy pęd. Jak zawsze. No ale komu ja to mówię 😊💚😘
O ekranizacji „It ends with Us” zrobiło się tak głośno, że dotarło też do mnie. Autorka chyba lubi się bawić z traumami jak z kulami żonglerskimi. Współczuję tego wyzwania. Nie podołałabym psychicznie :)
Przemoc z filmów typu Avengers, John Wick, czy wojennych inaczej odbieramy. Świetnie sceny akcji/batalistyczne, w miarę „estetyczne” wyglądające obrażenia, patos, przeciwnicy o podobnej sile albo gdy słabszy tryumfuje nad silniejszym wrogiem - to wszystko i chyba wiele innych elementów stwarzają dobry grunt pod rozrywkę. Ot takie estetycznie opakowanie dla przemocy, którą powinniśmy teoretycznie potępiać. Oczywiście są też filmy, które wywierają odwrotny efekt, ale te nie mają zamiaru rozbawić widza. Z zamiłowaniem do filmowej przemocy inteligentnie rozprawia się film „Funny Games” lub nakręcony scena w scenę tak samo „Funny Games U.S”. Sam fakt, że reżyser robił drugą wersję dla amerykańskich widzów z przystojnymi aktorami, już jest w sobie niezłą kpiną.
Z kolei przemoc domowa jest przeciwieństwem, jakby brzydką stroną medalu. Tam nie ma estetycznego opakowania, a raczej scenę z plakatów „bo zupa była za słona” albo scenę z filmiku „Merry Little Christmas”. Przemoc domowa jest czymś realistyczniejszym i niekomfortowym, więc patrzymy na to pod etycznym kątem. Jeśli już po takie książki się sięga, to czyta się je z niepokojem, z narastającymi mdłościami, a nie ze wzrastającym rozbawieniem.
Oczywiście, że przychodzi najpierw myśl „dlaczego ona nie odejdzie” zamiast „dlaczego on bije”. Oprawca jest spalony, nie zasługuje na uwagę, nie chcemy znać powodu jego zachowania, ogólnie powinien siedzieć za kratami, co już dawno by tak było, gdyby skrzywdził w taki sposób obcą osobę na ulicy. Obchodzi nas ta pokrzywdzona osoba, trzymamy jej stronę i podążamy za nią w drodze do oswobodzenia się spod wpływu oprawcy.
Niestety obecnie autorzy często bardzo uatrakcyjniają dla czytelników oprawców, by załagodzić jego obraz. Atrakcyjność bywa maską, pod którą może się skryć potwór, ale nie taki chyba był zamysł. Spaślak ze śladami po ospie nie wzbudza żadnych wątpliwości, ale przy bogatym przystojniaku z trudną przeszłością można wymięknąć, co uważam za wstrętny zabieg.
Książki, w których mężczyzna rządzi kobietą, powinny pójść do lamusa, a tymczasem ten wątek wyewoluował w nowy konserwatyzm, który jest inny niż ten sprzed 100 lat. Kobiety są aktywne zawodowo, mogą osiągnąć niezależność, a mimo tego podporządkowują się mężczyznom i dają się przez nich upodlić. Ten ucisk jest w tego typu książkach aprobowany, to sprawia przyjemność, jakby było naturalne. Autorki napawają się często tą dominacją i zarażają nią czytelników.
Szczerze, to mnie do końca właśnie filmy wojenne itp. nie bawią. Oglądam je czasem z myślą, że dowiem się czegoś z historii, ale generalnie oglądanie jakiejkolwiek przemocy nie jest dla mnie zbyt rozrywkowe.
Nie wiem, jak Hoover reklamuje It ends with us, ale czytając tę książkę ani przez moment nie miałam poczucia, że prezentuje mi się atrakcyjnego oprawcę, którego mam bohaterce zazdrościć. Znaczy wiadomo, bohater był piękny i bogaty, ale ostatecznie bohaterka od niego ucieka. Czytając tę książkę rozumiałam ofiarę i jej mechanizm myślenia, który nie do końca polegał na tym, że nie chce odejść od męża, bo jest on piękny, tylko bardziej czuła, że to wszystko jej wina/może wyolbrzymia/a co powiedzą znajomi/jak ona sobie poradzi sama z dzieckiem. Wiadomo, autorka trochę nami manipuluje i dodaje bohaterom traum, ale nie poczułam w samej książce romantyzowania relacji głównych bohaterów. Wydaje mi się, że myśląca czytelniczka raczej nie poleci na Tindera szukać sobie takiego mężczyzny. Problem zaczyna się, gdy takimi książkami zaczynają karmić się nastolatki.
@@ksiazkamikaze To jest istniejący problem, z którym także się borykałam w dzieciństwie. Tylko w moim przypadku marzyłam o jakimś wyidealizowanym księciu z bajki, z którym nigdy nie chciałabym się rozwieźć, bo zawsze jakoś bałam się tych rozwodów (wpływ babci). Ciężko się było przestawić i pozbyć takiego myślenia. Na to trzeba kilka lat.
świetny film :) cenię takie normalne i zniuansowane głosy w dyskusji, nie radykalizujące się bo teraz jest jakaś moda na hejt na hoover.
podbijam ten głos w dyskusji :)
Dziękiii 🙂
Śliczny makijaż. Skojarzył mi się z zachodzącym słońcem i końcem lata 🤩
@@brygida4880 dzięki, właśmie taki był zamysł 🤓
@@ksiazkamikaze no to wyszło Ci świetnie 🤩
Odcinek jak zawsze świetny. Colleen Hoover chcę czytać więcej (do tej pory mam przeczytane trzy jej książki i wszystkie mi się podovały: It ends with us, Hopeless, Wszystkie nasze obietnice) mimo różnych opinii. Nie uważam tych książek za wybitnych, ale czytając je, nie miałam poczucia straconego czasu.
Bardzo fajny film. Pomimo tego, że Colleen Hoover to nie moje klimaty, bardzo przyjemnie sie tego słuchało. Dobrze było usłyszeć wyważoną opnię, opartą na plusach i minusach konkretnej powieści, a nie tylko zachwyty lub pogardę dla całokształtu twòrczości. Może dobrym pomysłem na kolejne filmy tego typu byłoby czytanie książek tego samego autora? Albo pozycji z podobym motywem/wątkiem?
Na pewno będę coś dalej kombinować z tym formatem jak tylko znajdzie się czas 😀
Dzień dobry Aniu
Czeeeść 🙋♀️
Jak kilka lat temu czytałam It ends with us (oczywiście jako przerywnik w sesji xd), to nic nie wiedziałam o tej historii. Pamiętam jak dzisiaj, powiedziałam chłopakowi „Boże jaki ten Ryle boski, chyba musiałby ją uderzyć, żeby zmienić o nim zdanie”… A w następnym rozdziale czytałam o scenie w kuchni xd
Jako tako do Hoover mam ambiwalentne odczucia, It ends with us mi się podobało, natomiast It starts with us to już dramat. Tak samo ugly love absolutnie mi się nie podobało - natomiast gdy czytałam jako nastolatka to byłam zafascynowana tą autorką 😅
Na pewno nie są to górnolotne historie, taki może trochę amerykański Mróz - są to dla mnie książki dla mas do kupienia na dworcu.
Dokładnie tak!
It starts with us na pewno nie przeczytam, bo nawet jak ktoś lubi Hoover, to widzę, że ta książka raczej się nie podoba 😅 Na razie na pewno czeka mnie dłuuuuga przerwa od twórczości autorki, za dużo innych rzeczy czeka 😌
Czytałam tylko Verity od Hoover, była bardzo wciągająca, dość niepokojąca i ogólnie podobała mi się, ale tylko dlatego, że to był thriller. Romanse/obyczajowki/ya/młodzieżówki to zdecydowanie coś nie dla mnie i moja styczność z twórczością autorki kończy się na tej 1 książce.
Ciekawa jestem Hoover w wydaniu thrillerowym 🤔
Ja bardzo lubię książki Collen Hoover i trochę nie lubię tego, że przez swoją popularność są tak "hejtowane", więc cieszę się, że nie idziesz tą drogą ;)
Nie dałabym rady tym książkom. Szczerze podziwiam i współczuję😬
Ja szczerze mówiąc nie rozumiem ciągłego dawania platformy książkom (mówię tutaj nie tylko o twoim filmie ale też o jej ogólnej popularności) tej autorki podczas gdy ona sama promuje swoją książkę/film o przemocy jako cudowny romans i historie o której marzy każda kobieta. W dodatku po tym jak okazało się ,że jej syn molestował niepełnoletnią dziewczynę a ona robiła wszystko żeby to zatuszować i od razu zablokowała tą dziewczynę uważam ,że powinno się naprawdę odsunąć od jej twórczości.
Przyznam, że nie śledzę autorki, nic nie wiedziałam o sytuacji z jej synem, nieszczególnie obserwowałam promocję filmu. Podchodząc do samych książek, nie uważam żeby były faktycznie tak szkodliwe. W życiu nie nazwałabym It ends with us romansem, ale w filmie powiedziałam dokładnie to, co uważam i samych książkach, bez zagłębiania się w podejrzaną sylwetkę autorki 🙈
Przeczytałam 4 książki Colleen Hoover
Wszystkie nasze obietnice 10/10
Slammed (Pułapka uczuć, 1 tom serii) 8/10
Point of Retreat (Nieprzekraczalna granica, 2 tom serii) 7/10
This Girl (Ta dziewczyna, 3 tom serii) 6/10
Wszystkie mniej lub bardziej mi się podobały. Nie rozumiem sięgania po książki Hoover jeśli z góry się wie/zakłada że na 90% nam się nie spodoba bo nie lubimy takich książek i budowanie na tym kontentu i wyświetleń - dla mnie to po najmniejszej linii oporu nawet jak oglądacze chcą takiej rozrywki - nie mówię tutaj o Tobie absolutnie
Szczerze, to spodziewałam się, że te książki spodobają mi się mniej. Nie można im nie oddać tego, że same się czytają, dlatego rozumiem ich fenomen!
Dla mnie Colleen Hoover to odpowiednik filmów z gatunku "Smutny film o smutych rzeczach". Czytałam chyba 2 jej książki i więcej nie będę, bo nie cierpię książek o dorosłych ludziach zachowujących się jak dzieciaki - większość tych problemów można by było rozwiązać gdyby bohaterowie ze sobą porozmawiali jak dojrzali ludzie. a jednoczesnie jest tam dużo zbędnej dramy.
Oj to prawda, w niektórych książkach z romansem w tle tak to wygląda, również te książki Hoover są nierówne. Chociaż królową pisania książek, których fabułę możnaby zakończyć jednym dialogiem jest wg mnie Emily Henry 🙈
@@ksiazkamikaze o to też! Po "Ludziach, który poznajemy na wakacjach" I "Beach read" chcialam odpuścić książki Emily Henry, ale dałam szanse "Funny story" I okazało się całkiem ok.
@@EmiliaSzzz Mnie Book lovers i Happy place tak zmęczyło, czytałam do filmów. Później Beach read wydał mi się na tle tych poprzednich już całkiem spoko, ale i tak mam nadzieję już nie czytać jej książek 🙈🙈🙈
Wydaje mi się że ta autorka to nie moja bajka. Nie czytałam żadnej książki i jakoś nie ciągnie mnie ale może innym taka literatura podoba się bo są lekkie i szybko się czyta jak wynika z tego filmu.
Przed obejrzeniem filmu obstawiam, że mózg usmażony? XD
@@shubiektywnie nie no, mogło być zdecydowanie gorzej 😅
Ten hejt na twórczość Hoover jest zdecydowanie przesadzony, ja też uwazam że nie jest taka zła.
@@kursywa mi bardziej chodziło o to, że tę książki są chyba dość podobne do siebie, więc 5 w 5 dni to srogo XD chociaż ta „Layla” zaskoczyła 😆😆😆
ja sama chcę przeczytać „Wszystkie nasze obietnice” przez Ciebie!
@@shubiektywnie mnie ogólnie irytuje, że teraz wszyscy podłaczają się do hejtu, w trosce o promowane wzorce w książkach i zaciera się w tym jakiś taki zdrowy rozsądek. Ja przeczytałam większość tych książek I fakt, są BARDZO do siebie podobne - ale to w sumie jak większość romansów, mają podobną strukturę. I niektóre książki Colleen są głupie jak but, ale inne są okej, a niektóre bardzo wartosciowe. Najbardziej mi się podobają opinie oparte na własnym rozsądku, a nie ślepy pęd. Jak zawsze. No ale komu ja to mówię 😊💚😘
@@shubiektywnie Wszystkie nasze obietnice u mnie 10/10 Do płakania książka