Mordy, piszę, bo rzecz się powtarza: nie podawajcie swoich diet cudów, ani nie polecajcie ludziom leków w komentarzach. NAWET, jeśli macie ekspertyzę (a większość z Was nie ma, sorry) to nie jest miejsce i format na tego typu treści. Ja rozumiem, że socjal media wszystko łykają, ale do diabła, ktoś może się na Waszych radach przejechać i zrobić sobie krzywdę, niezależnie od tego, jak szlachetne byłyby Wasze intencje.
Mi przejście z otyłości do ubitej mięśniami nadwagi (-20kg) zajęło kilka lat, z zaburzeniami hormonalnymi i odżywiania było naprawdę fchui trudno. Droga ku zdrowiu zaczęła się od uzdrowienia swojej relacji z jedzeniem, to było jak praca z uzależnieniem. Trzymam się, z daleka od jakichkolwiek diet, staram się nie zapełniać żarciem dziury w moim sercu. Życzę tobie po prostu zdrówka.
Parę słów z mojego doświadczenia - jestem kobietą trans i owszem ,mam nadwagę, ale w granicach dobrej sprawności fizycznej i dobrego samopoczucia. Sama idę w wizerunek "plus size beauty" ( choć śmieję się, że jak dotąd udaje mi się tylko plus size). Przyznam też, że osoby l plus size zawsze odbierałam jako atrakcyjne ( ten kanon szczupłości nigdy nie był mój). Co do sprawności fizycznej - niedawno miałam pracę, w której nieraz kilkanaście razy dziennie biegałam po schodach przez kilka pięter obciążona przedmiotami, które swoje ważyły. Kondycyjnie nie mialam z tym problemu ( do teraz nie mam). I owszem ,lubię założyć krótką spódnicę, bo czuję się atrakcyjna. Mnie na pewno pomaga to, że przekroczyłam granicę wyjścia z szafy jako kobieta trans i musiałam się także nauczyć olewać transfobiczny hejt. W każdym razie jestem w miejscu, w którym jakikolwiek fatfobiczny bullshit spuszczam w kiblu. Ciekawe skądinąd, gdzie są ci wszyscy komentatorzy tak zatroskani o zdrowie osób otyłych , gdy reżim szczupłości pakuje osoby - zwłaszcza kobiece - w anoreksję, lub gdy te osoby wpadają w depresję i lęki z powodu niedopasowania od wąskich kanonów wyglądu. Takiej hipokryzji mogę tylko parsknąć śmiechem w twarz. Nie mówiąc już, że kultura diet to kolejne kapitalistyczne wdeptywanie ludzi w ziemię i mówienie im; "jesteś niewystaczającx, dopóki nie kupisz produktu, który ci sprzedamy, żeby zneutralizować efekty innych produktów, które też Ci sprzedajemy".
Fuck, Ralindel ,mam ochotę Cię uściskać - jesteś fajnym, bardzo atrakcyjnym facetem taki jaki jesteś. I piękną osobą. Jestem wściekła, że jakieś "małe szepczące stworki wdeptane w planet pył" , które do pięt Ci nie sięgają potrafią zdołować Ciebie i inne fajne osoby .Już za to cały cały dietowy bullshit odesłałabym na śmietnik idei gdzie jego miejsce! Duży hug dla ciebie!
Bardzo potrzebny film. Dziękuję za szczerość. Sama chodzę do dietetyka. Niezdrowy stosunek do jedzenia doprowadził mnie do otyłości pierwszego stopnia. Udało mi się wrócić do nadwagi, ale widzę, że psychika nie pozwala mi chudnąć dalej. Zanim nie wzięłam się za ten temat, nie miałam pojęcia jak odchudzanie jest trudne. Chciałabym żyć w społeczeństwie, gdzie ludzie przestaną czuć potrzebę komentowania cudzego wyglądu. Negatywne komentarze powodują frustrację i smutek, ale te pozytywne też sprawiają, że czujemy presję i wzmacniają poczucie, iż wygląd jest ważny (presja wyglądania szczupło, wg kanonów piękna czy młodo jak na swój wiek). Trzymam mocno kciuki za Ciebie. Jeśli kiedykolwiek spotkalibyśmy się po latach to chciałabym Cię tylko móc przytulić i powiedzieć, że na pewnym etapie byłeś ważną osobą w moim życiu i życzę Ci jak najlepiej.
Całe życie słyszę że jest jestem chudy jak dokarmiany kurczak, szkielet albo ćpun albo że ktoś taki do żadnej roboty się nie nadaje albo że taki chudzielce jest na strzała. W szkole też traktowany jak najsłabsze ogniwo. Współczuję Ci Ralindel szczerze z powodu z tego co czujesz i Cię rozumie- mojej bezsenności i depresji nikt nie bierze pod uwagę... Ja mam sporą niedowagę i czemu mało kto w ogóle bierze się pod uwagę że my mamy przejebane i patrzą na nas jak na coś gorszego? To jest nieuczciwe :( próbowałem ćwiczyć ciężarami obżerać się ponad potrzebę i brać leki nic z tego nie wyszło. Mamy chyba podobny problem ale na innych biegunach
źle do tego się zabierasz. powoli dokładaj ćwiczeń i ciężaru. 30min na początek wystarczy. to powinno bawić. i nie obżeraj się tylko dokładaj kalorii po ok.300-500 ponad potrzebę. i daj sobie luz jak nie chce ci się ćwiczyć albo dojeść. zrobisz to jutro. przygotowanie głowy na zmiane warto zaczać od pytań co zrobię jak kontuzja, choroba, coś wypadnie albo złe samopoczucie. bo inaczej przy pierwszej przeszkodzie wszystko się wali
@@devilizer666 jak dużo rowera to stąd sylwetka kolarza. judo box też wymaga dużo kalorii. nie chce się wymądrzać. zapytaj kogoś komu ufasz dlaczego nie mozesz przytyć. ja też miałem z tym problem i ciągle mam, ale widzę postępy. i też kiedyś próbowałem bezsilnie różnych rzeczy jak obżarstwo. trzeba próbować, bo kiedyś któraś metoda po prostu zaskoczy
Oby takich filmów powstawało jak najwięcej. Po to, żeby zwiększyć świadomość społeczną na temat tej choroby, ale też po to, żeby wymądrzanie się w internecie, że "trzeba mniej żreć, a nie narzekać, że nie ma ubrań w jakimś rozmiarze bla, bla, bla" nie było już tak akceptowane, jak teraz. Chociaż akurat tekst o rozmiarach jest głupi też dla tego, że nie da się schudnąć z dnia na dzień, a codziennie trzeba się przecież ubierać. Z resztą, takie komentarze biorą się pewnie stąd, że to prosty sposób na poczucie się lepszym. A a propos wody mineralnej, to kiedyś spytałam jednego profesora z mojej uczelni, czemu czysta woda jest taka niedobra w smaku, bo to z ewolucyjnej perspektywy nie ma sensu, przecież skoro musimy ją pić, by przeżyć, to powinna nam smakować. I powiedział mi, że tak na prawdę ludzie nigdy nie pili samej wody, bo często żyły w niej niebezpieczne bakterie, a zamiast tego pili słabe wino, albo piwo. Także, jeśli ktoś z tu obecnych czuje się gorszy, bo nie smakuje mu zwykła woda, to pocieszam, nikomu nigdy nie smakowała. Do tego smaku trzeba się dopiero przyzwyczaić.
To jest dokładnie ten sam schemat co w każdym przypadku "jesteś alkoholikiem to nie pij" "nasz nadwagę to nie jedz" gdyby to było takie proste już dawno fala alkoholizmu oraz problemów z nadwagą by zniknęła. Też każda osoba to indywidualna jednostka różnice metabolizmu, czasem nawet inne choroby, które objawiają się wzrostem wagi. Rady "jedz mniej" zawsze był pozbawiony sensu bełkot, otyłość jest chorobą przewlekłą wiec klasyfikuje się jak dług trwała i ciężka w leczeniu.
01:03:20 no dokładnie ciężko jest to aż opisać, ale faktycznie ta myśl zawsze jest z tyłu głowy, a co do tego nadmiaru szczerości to też mam podobne przemyślenia. Doszło do takiego momentu, że komfortowo czuje się tylko na siłowni z jakiś niewyjaśnionych stereotypów w głowie, a nacodzień bez leków na lęki społeczne trudno mi skupić się w 100% na rozmowie z drugą osobą, bo bez leków cały czas mam połowę uwagi na tym jak dana osoba mnie ocenia. Mam na prawdę grono zaufanych ludzi bo zawsze o to dbałem i wiem, że nikt z moich bliskich nie patrzy na moją wagę w taki krytyczny sposób jak Ja. Udało mi się przez 3 lata ze 116kg do aktualnych 100kg, oczywiście też wyglądało to tak że chudlem 2kg potem wracało mi 3kg znowu próbowałem to co zrzuciłem po chwili nie uwagi wracało. To co u mnie zadziałało to zmiana nawyków. Niby pierdoły, które przez lata wychowania przez rodziców teraz trzeba latami odkręcać. Życzę ci cierpliwości i siły psychicznej, aby dalej walczyć ❤ pozdro, pamiętaj, że odchudzanie to maraton, a nie sprint.
1:34:15 Wiesz, ale ten moment mi przypomniał te wszystkie momenty z których moi rodzice mówili że jestem trudnym dzieckiem, że nikomu nie pomagam (tymbardziej kiedy chodzi o rodzinę)/nie proszę o pomoc, że nie potrafię nic samodzielnie załatwić zanim się nie nakrzyknie głośno, że nie mogę znaleźć przyjaciół, etc., etc., etc. I za każdym razem, to ja jestem sobie winny.
Jestem osobą otyłą, problem z wagą mam odkąd pamiętam. Jestem pod ogromnym wrażeniem i jestem bardzo wdzięczna za Twoją szczerość. Poruszyłeś wiele super ważnych wątków, o których nigdy nie miałam odwagi powiedzieć… Dziękuję za ten materiał i słowa o tym, że są inne osoby, które mają podobne uczucia oraz za to, że powiedziałeś wiele rzeczy, które są tabu w kontekście otyłości i nie docierają do szerszej publiki
Hej. Mi się udało schudnąć. Generalnie materiał zostawia po sobie takie poczucie beznadziei, więc ja trochę jej przyniosę. Najważniejszą rzeczą przez którą tyjemy i chudniemy są kalorię. Nie tłuszcze, węglowodany, przetworzona, niezdrowa żywność, a kalorie. Każdy ma jakieś swoje zapotrzebowanie kaloryczne i jeśli będzie się jeść mniej niż ono wynosi to się schudnie. Co za tym idzie bez różnicy czy zjemy 3k kalorii z pizzy, czy ze szpinaku, efekty na wadze będą takie same. Zdrowie zdrowiem, ale jeśli i tak jemy załóżmy tą pizze to lepiej jedząc ją chudnąć niż nie chudnąć. Czyli najlepiej obliczyć sobie jakimś kalkulatorem w necie zapotrzebowanie, uciąć część, powiedzmy 500 kcal i kontrolować, żeby zjadać tą ustaloną ilość kalorii. Wiadomo że to kontrolowanie może być trudne, ale nie trzeba za każdym razem ważyć i wpisywać do aplikacji każdego półproduktu, przy gotowaniu. Można normalnie wpisać sobie na przykład "domowy bigos" - zważyć sobie porcje, zobaczyć w necie ile ma kalorii i wpisać sobie do aplikacji po prostu te kalorie. Albo wypisać sobie, w exelu, listę rzeczy które się standardowo je w tygodniu, obok ich kalorie i zaplanować sobie ile czego zjem na tydzień, a potem wykreślać z listy. Nie rezygnować z rzeczy które się lubi, bo wtedy odchudzanie jest karą. Nie robić sobie zakazanych owoców, bo potem ich zjedzenie kończy dietę i rozpoczyna objadanie się Starać się redukować elementy wysokokaloryczne i zastępować je lepszymi odpowiednikami czyli na przykład zastąpić cukry słodzikami. I też trzeba pamiętać że jeśli się przekroczy te planowane kalorie to też nie jest koniec świata. Otyłość i nadwaga dla psychy to jest kurwa przejebane gówno. Kibicuje Tobie Ral i wszystkim innym. ❤❤❤
Fajnie, że pojawił się taki komentarz, a ta rada z posiłkami w exelu bardzo dobra pierwsze słyszę, a może mi się przydać. Tak jak napisałeś podstawą jest to że trzeba wiedzieć ile się ją a ile powinno, więc liczenie kalorii jest takim gwarantem sukcesu jeśli będzie się go trzymać. Jeśli ktoś jednak nie chce poświęcić dosłownie tych 5 minut dziennie na liczenie kalorii bo mi też się często nie chcę przyznam, mimo małego wysiłku włożonego w taki nawyk to polecam każdemu okna żywieniowe np 16 godzin nie jesz nic, a przez 8 godzin cała reszta pozostałych kalorii. Ważne żeby dostosować godziny do siebie i żeby były zawsze takie same łatwiej się kontrolować przez określony czas+mniej jedzenia zjesz teoretycznie przez 8 czy 6 godzin niż w przypadku gdy jesz 15-17h w ciągu dnia. Jest to łatwiejsze ale też mniej pewne, niż liczenie kalorii.
Też mam otyłość. Vqrviający jest niziutki wzrost (160 cm), wtedy łatwo jest przytyć. Kiedy ma się np. 190 cm, można ważyć 90 kg i nie ma się nadwagi. Nie ma się wpływu na wzrost. Właściwie niemal na nic w życiu się nie ma wpływu.
Brak analogów GLP-1 na rynku to też trochę wina firm farmaceutycznych i papierologii. Niestety, ale w Polsce jest jeden lek zarejestrowany typowo do leczenia otyłości i jest to orlistat, który no niezbyt dobrze jest tolerowany przez pacjentów. Z tego powodu, leczenie otyłości poprzez przepisywanie np. metforminy czy liraglutydu jest tzw. "off-label" czyli na odpowiedzialność lekarza, bo producent nie uwzględnił takiego zastosowania (tzn. że jeśli cokolwiek się wydarzy niebezpiecznego, to lekarz to bierze na siebie, a nie producent, który wypuścił lek na rynek). Oficjalnie te leki są rejestrowane głównie do leczenia właśnie cukrzycy typu 2. Farmaceuta nam kiedyś tłumaczył, że producent nie chce tego zmieniać, bo mu się to z jakiegoś powodu nie opłaca xD. A druga sprawa, to właśnie to zbyt szybkie tempo dla papierologii, czyli coś się dzieje w medycynie a papier nie nadąża. Trzecia przyczyna jest jeszcze gorsza niż te powyższe - mianowicie, osoby SZCZUPŁE bez problemów z wagą zdobywają te leki i się strasznie cieszą, że mogą jeść co chcą i nie tyją. Jest to okropne i mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni, bo te leki przynoszą spektakularne efekty i jedyne na co trzeba uważać, to na skutki uboczne i żeby pacjent za szybko nie tracił na wadze. Edit: coś mi nie pasowało w moim wywodzie, więc jeszcze raz sprawdziłam medycynie praktycznej - otóż w UE mamy 4 leki do leczenia oryłości: Obecnie na terenie Unii Europejskiej (UE) dostępne są 4 leki zarejestrowane przez Europejską Agencję Leków (EMA) do leczenia otyłości: orlistat - najdłużej obecny na rynku preparat złożony z chlorowodorku naltreksonu i chlorowodorku bupropionu oraz 2 analogi ludzkiego peptydu glukagonopodobnego 1 (GLP-1): liraglutyd semaglutyd - najnowszy, ale w chwili wydawania Zaleceń (05.2022) preparat w dawce zarejestrowanej do leczenia otyłości jest jeszcze niedostępny w Polsce.
Może to dziwne, ale ja mam tak, że po schudnięciu o 30 kg parę lat temu do dzisiaj liczę kalorie (prawie automatyczny nawyk) i każde przekroczenie limitu (średnie zapotrzebowanie + 100 na gainie i średnie zapotrzebowanie - 600 na redukcji) zapala mi sygnał alarmowy w mózgu. Cały czas mam w pamięci okres chudnięcia i wybór czy zjeść coś dobrego, a potem się męczyć dodatkowo na redukcji, czy nie zjeść, jakoś jest oczywisty. Nawet lekki głód (podobno stan fizjologicznie normalny u homosapiensów) stał się czymś przyjemnym.
To jest mechanizm, który działa, jeśli Twoje mechanizmy rozwiązywania innych problemów są ok. A czasem te rzeczy są splątane z 100 innych i wtedy to nie jest takie hop-siup.
@@ralindel No tak różowo to nie jest, dokuczają mi zaburzenia OC. Paradoksalnie, kiedy trzymanie michy jest nawykiem na granicy natręctwa, to prawidłowa waga jest skutkiem ubocznym.
Ja przepraszam ale nie rozumiem po prostu jak podjadanie, zamawianie jedzenia itd. łączy się z tym, że kogoś na coś nie stać. Może jestem głupia lub coś w tym stylu ale chciałabym rozumieć to lepiej, bo sama mając niecałe 2000zł na życie nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak miałabym zamawiać jedzenie lub kupować jedzenie na tyle aby mieć co podjadać.
@@ralindel pytam o to jak kogoś może być na coś nie stać (np. na leki, "zdrową żywność" itp.) a jednocześnie aby go było stać na zamawianie jedzenia do domu.
@@ralindel ale czemu nie odpowiesz na to normalnie? Ja nie mówię, że tak nie może być, nie śmieję się z tego czy też nie obrażam nikogo. Staram się po prostu zrozumieć i tyle.
Mam nadzieję, że nie odbierzesz negatywnie mojego komentarza, ponieważ nie jest to moją intencją. Sądzę, wysłuchawszy Ciebie, że problemy z którymi się borykasz, są ze swej natury, w przeważającej większości, psychologiczne (strach przed negatywną oceną innych; negatywne nawyki żywieniowe, lęk przed utratą źródła satysfakcji itp.). Zastanawiam się, czy słyszałeś może o terapii behawioralnej, ewentualnie poznawczo-behawioralnej (CBT) lub akceptacji i zaangażowania (ACT); one w zasadzie powstały w celu pomocy we wzmiankowanych obszarach. Może (ale oczywiście nie musi) Ci to pomóc. Wszystkiego dobrego!
@@szewc0svd Nie, nie zawsze działa. Istnieje szereg problemów metabolicznych m.in., które sprawiają, że możesz jeść w deficycie i stać w miejscu. Traktowanie tego typu rzeczy jako aksjomatów jest bardzo niezdrowe. Aczkolwiek tak - deficyt jest jedną z kluczowych rzeczy w chudnięciu. Tak samo, jak sen.
@@ralindel zgoda co do leków, w tym zakresie że niektóre choroby metaboliczne faktycznie są oporne i wymagające pod kątem doboru leczenia. Tyle, że to choroby metaboliczne a nie otyłość. I chyba najgorsze co można z otyłością robić to ją "romantyzować" jako coś neutralnego, estetucznego a nawet fajnego.
@@szewc0svd Nie widziałem by ktoś to romantyzował. Zawsze dla osoby chorej to ogromny problem. Edukowanie na ten temat natomiast jest słuszne. Zarówno chorzy jak i zdrowe osoby mogą korzystać na tym że ludzie są w tej sprawie świadomi.
@@ralindel To jest związane z eutanazją ogólnie rzecz biorąc. Dignitas to organizacja, bardzo kontrowersyjna, która pomaga ludziom w samobojstwach. Sam mam mieszane uczucia do tego wszystkiego szczerze mówiąc.
Kurde, raz po raz dociera do mnie, jak zje...ne mogą być relacje społeczne. Przecież Ty głównie mówisz tu o relacjach, o otyłości w kontekście społecznym. Ciekawy wgląd mi dajesz, bo ja jako aspołeczniak nie potrafię tak odczuwać i funkcjonować. Wydaje mi się, że dla człowieka "społecznego" problem otyłości jest zapewne o rząd wielkości trudniejszy niż dla aspołeczniaka. Moim doświadczeniem z chudnięciem jest tylko własna wizja tego, jak chcę wyglądać (ale głównie jak sprawny chcę być) i w konsekwencji metodyczne wdrożenie planu realizacji. Minimalizacja wpływu społecznego czyni realizację tego planu łatwiejszym.
Rzuce garsc rzeczy, ktore moze sie okaza byc przydatne: prosze, nie gan mnie haslami ,,ooo, co Ty myslisz, ze ja o tym nie wiem?". Z filmu wynika, ze nie wszystko jest takie oczywiste wiec nie zaszkodzi powtorzyc/napisac-jezeli dla Ciebie nie okaze sie to byc pomocne, to byc moze kto inny troche z tego skorzysta: 1. Dobrze jest zaczac od kroku zerowego tzn. kupna wagi kuchennej i wazenia wszystkiego co sie zjada oraz podliczania tych kalorii-powiedzmy przez jakis miesiac probny. To pozwoli mniej wiecej oszacowac zapotrzebowanie kaloryczne. Wazne, zeby niczego nie pomijac. 2. Tyje sie od nadmiaru kalorii-o czym raczej kazdy wie-natomiast pamietalbym, ze ,,pelny brzuch'' a ,,nadmiar kalorii'' to nie jest koniecznie to samo. Mozna dla proby zrobic sobie wielki gar gotowanych na wodzie warzyw i sprobowac zjesc 500 kcal z tych warzyw-mysle, ze byloby ciezko to w siebie wcisnac. Z drugiej strony niewielka porcja smazonych w glebokim tluszczu frytek popita cola moze miec tyle samo kalorii. 3. To, ze sie trzesa rece to raczej spadek cukru: generalnie produkty o niskim indeksie glikemicznym sprawiaja, ze cukier tak gwaltownie nie spada. Bardzo zgrubsza regula jest taka, ze niski indeks glikemiczny maja te produkty, ktore nie sa takie ,,papkowate'' (np. ciemny ryz, twardszy i sprawiajacy wrazenie bardziej niedogotowanego niz jasny ma nizszy indeks glikemiczny) 4. Jezeli sie da, to dobrze unikac sytuacji, ktore beda narazac nas na przyjecie zbyt wielu kalorii (imprezy, wyjscia itp.)-a jesli nie ma takiej mozliwosci to miec swiadomosc ile nadwyzki kalorycznej sie przyjelo i potem sprobowac zrekompensowac to spacerem. 5. W przypadku osob otylych bieganie nie jest dobrym pomyslem (kolana cierpia), intensywny spacer powinien wystarczyc-tetno w okolicach 60% maksymalnego tetna (obliczanego wg. wzoru 220-wiek w latach) jest ok; jak sie nie ma mozliwosci pomiaru tetna na codzien to dobrze jest kilka razy wybrac sie na silownie i tam na biezni z opcja pomiaru tetna sprawdzic jakiej intensywnosci takie teno odpowiada. Godzina takiego spaceru to spalonych okolo 300kcal (dla osoby bez nadwagi). Sluchanie muzyki/audiobookow/podcastow to super sprawa na spacerze. 6. Dla latwiejszego poradzenia sobie z uczuciem pustego brzucha pomocne sa bardzo napoje gazowane bezkaloryczne-np. coca cola zero-w dalszym filmie mowiles, ze postrzegasz to za zly nawyk. Jezeli Twoim celem jest chudnac a colunia Ci to ulatwia, to mysle, ze jest to dobra droga. Sprobuj sie tym nie przejmowac. 7. Zeby przytyc 1kg potrzebna jest nadwyzka okolo 7000kcal, podobnie zeby schudnac potrzebny jest deficyt ok 7000kcal. Jezeli zatem spozywamy o 200 kcal za duzo dziennie (srednio) to po miesiacu przybedzie nam okolo 1kg: zredukowanie tego o 400 kcal sprawi, ze po miesiacu schudniemy okolo 1kg. 400 kcal mniej dziennie to jest (przy zalozeniu 5 posilkow) srednio 80kcal mniej na jeden posilek-to naprawde nie jest duzo. Nie mowie tego, zeby powiedziec, ze ,,ooo, to jest w takim razie takie proste''-nie. Chodzi mi o to, ze te 80 kcal na posilek to moze byc ten moment, gdy zjadasz dodatkowych kilka kesow a byc moze nie korciloby Cie ich zjesc jezeli napilbys sie duzej ilosci wody gazowej itp. 8. Zwracasz uwage na wiele (realnych!) problemow systemowych i w niektorych momentach to wideo zaczyna miec wydzwiek lekko polityczny: tutaj obawiam sie, ze zostane zle zrozumiany ale mimo wszystko sprobuje. Nie wiem czy takie podejscie nie utrudnia walki z otyloscia: pewne rzeczy juz wiesz a jednoczesnie masz te swiadomosc, ze wiele osob jeszcze o tym nie ma pojecia. To moze sprawiac, ze te rzeczy, ktore Ty juz masz ogarniete bedziesz postrzegal (niejako poprzez empatie do tych ludzi na wczesniejszym etapie) jako nie do konca ogarniete, trudniejsze niz one sa faktycznie. Piszac ,,faktycznie'' mam na mysli teraz Twoje subiektywne ich postrzeganie-bo opowiadasz o swoim problemie, dzielisz sie swoja perspektywa itp.-dlatego odnosze sie do tego jak do Twoich zmagan z tym problemem. 9. A propos tego co mowisz na temat ,,masz czuc sie z tym wszystkim ok'' to pelna zgoda-to jest tzw. fenomen sprawiedliwego swiata, bardzo perfidny i bardzo powszechny-warto miec swiadomosc, ze to jest klasyczny blad poznawczy, dobrze poznany i opisany. 10.Ciekawie pokazales, jak te wszystkie rzeczy sa ze soba powiazane. Najprosciej powiedziec ,,caly problem zaczyna sie w glowie, trzeba zmienic nastawienie''-mozna taka ,,porade'' rzucic na odwal sie, ale dokladnosc z jaka to cale zagadnienie przeanalizowales pokazuje, ze sam juz widzisz, ze to poniekad prawda. Wyzwaniem jest znalezc taka droge do zrozumienia siebie, zeby moc zbudowac solidna podstawe do pracy nad soba: nie sadze, zeby istniala taka uniwersalna droga dla wszystkich. Domyslam sie, ze to jak moj komentarz zostanie odczytany zalezy od tego na ile pierdolilem moralizatorskim tonem-jakbym jeszcze na koniec wzbogacil to o jakas historie sukcesu to odbior tez bylby inny niz jakbym opisywal porazki itp.-wiec bez szczegolow. Moze jestem bohaterem serialu historie wielkiej wagi, moze jestem suchoklatesem a moze jestem koksem z silki-niewazne, jakimis przemysleniami sie podzielilem i mysle, ze dla kogos moga byc one pomocne. Pozdr 600
Mordo, zostawię ten komentarz, bo widzę, że starasz się rozmawiać, a nie pouczać, co bardzo doceniam. Jednocześnie... sorry, ale naprawdę mam tego dość. Ja sobie dłubię w tej mojej otyłości. Ważyłem 136 kg. Spadłem do 130. Teraz bujam się w okolicach 127, zobaczymy, za ile uda się mniej. Tylko to, co robisz Ty i bardzo dużo osób, to jest to samo (pardą za określenie) gówno: rozmowa o moich strachach, problemach, tym, co mnie blokuje i stresuje MUSI sprowadzić się do dobrych rad i edukowania mnie. Ja się dość edukuję na ten temat rozmawiając z lekarzem, thank you very much, nie potrzebuję komentarzy na YT. Dajcie człowiekowi przeżyć coś, co może martwić, przerażać, czy frustrować, zanim zaczniecie się domagać, by się ulepszył. Częścią magicznych procesów terapeutycznych jest pogodzenie się ze sobą dzisiaj, zanim człowiek zacznie myśleć o jutrze. A to pogodzenie się jest w opór trudne nawet bez "doradców", którzy wyskakują jak filip z konopii co chwila.
@@ralindel nie chcialem zebys to tak odebral, byc moze nie udalo mi sie nie zabrzmiec pretensjonalnie. Anyway, wiekszosc z tego o czym pisalem tyczy sie wlasnie odciazenia glowy-w zadnym miejscu nie napisalem niczego co wskazywalo na to, ze ,,nie daje Ci przezywac czegos co moze martwic, przerazac ...'' ani nie domagalem sie, zebys wdrazal ktorekolwiek z zaproponowanych rzeczy. Nie jestem od tego, zeby Ci mowic w ktorym momencie wolno Ci/powinienes/nie powinienes sie bac, kiedy wkurwiac, kiedy dolowac itp. Bardziej chodzilo mi o to, zeby rzucic garsc life hackow, ktore mozna wyprobowac-a nuz cos sie okaze pomocne (dla Ciebie lub dla kogos innego)-nie w charakterze ,,łooo, jak bedziesz gotowy to moze w koncu zrozumiesz, ze mam racje''. Gratuluje 9 zrzuconych kilogramow i trzymam kciuki za dalsze postepy-trzymaj sie tam dzielnie
Hej, mam pytanie dotyczące postrzegania otylosci. Nikt mi nigdy na nie nie odpowiedzial. Obserwujac ludzi w internecie zauzwazylam ze ludzi otylych bardzo nie lubia mezczyzni, natomiast kobiety wlasnie lubia, pocieszaja ich i mowia im mile rzeczy. Skad to sie Twoim/Waszym zdaniem bierze? Ja mam taka teorie ze z roznic miedzy uczuciami macierzynskimi, i ojcowskimi. Kobieta kocha dziecko bo jest/bo istnieje, mezczyzna/ojciec za cos. No i mysle, ze z tych uczuc macierzynskich wyplywa u kobiet przekonanie ze moralnym jest taka calkowta akceptacja, a z uczuc ojcowskich u mezczyzn przekonanie ze moralnym jest wymaganie. Kobiety kochaja jak dzieci tych otylych ktorych mowia mile slowa, mezczyzni sa krytyczni. Co o tym myslisz ralindel i pozostali?
Mordy, piszę, bo rzecz się powtarza: nie podawajcie swoich diet cudów, ani nie polecajcie ludziom leków w komentarzach. NAWET, jeśli macie ekspertyzę (a większość z Was nie ma, sorry) to nie jest miejsce i format na tego typu treści. Ja rozumiem, że socjal media wszystko łykają, ale do diabła, ktoś może się na Waszych radach przejechać i zrobić sobie krzywdę, niezależnie od tego, jak szlachetne byłyby Wasze intencje.
Mi przejście z otyłości do ubitej mięśniami nadwagi (-20kg) zajęło kilka lat, z zaburzeniami hormonalnymi i odżywiania było naprawdę fchui trudno. Droga ku zdrowiu zaczęła się od uzdrowienia swojej relacji z jedzeniem, to było jak praca z uzależnieniem. Trzymam się, z daleka od jakichkolwiek diet, staram się nie zapełniać żarciem dziury w moim sercu.
Życzę tobie po prostu zdrówka.
Ale mordo, dla Ciebie też to może być kwestia życia lub śmierci… w kwestii leków.
Parę słów z mojego doświadczenia - jestem kobietą trans i owszem ,mam nadwagę, ale w granicach dobrej sprawności fizycznej i dobrego samopoczucia. Sama idę w wizerunek "plus size beauty" ( choć śmieję się, że jak dotąd udaje mi się tylko plus size). Przyznam też, że osoby l plus size zawsze odbierałam jako atrakcyjne ( ten kanon szczupłości nigdy nie był mój). Co do sprawności fizycznej - niedawno miałam pracę, w której nieraz kilkanaście razy dziennie biegałam po schodach przez kilka pięter obciążona przedmiotami, które swoje ważyły. Kondycyjnie nie mialam z tym problemu ( do teraz nie mam). I owszem ,lubię założyć krótką spódnicę, bo czuję się atrakcyjna. Mnie na pewno pomaga to, że przekroczyłam granicę wyjścia z szafy jako kobieta trans i musiałam się także nauczyć olewać transfobiczny hejt. W każdym razie jestem w miejscu, w którym jakikolwiek fatfobiczny bullshit spuszczam w kiblu. Ciekawe skądinąd, gdzie są ci wszyscy komentatorzy tak zatroskani o zdrowie osób otyłych , gdy reżim szczupłości pakuje osoby - zwłaszcza kobiece - w anoreksję, lub gdy te osoby wpadają w depresję i lęki z powodu niedopasowania od wąskich kanonów wyglądu. Takiej hipokryzji mogę tylko parsknąć śmiechem w twarz. Nie mówiąc już, że kultura diet to kolejne kapitalistyczne wdeptywanie ludzi w ziemię i mówienie im; "jesteś niewystaczającx, dopóki nie kupisz produktu, który ci sprzedamy, żeby zneutralizować efekty innych produktów, które też Ci sprzedajemy".
Fuck, Ralindel ,mam ochotę Cię uściskać - jesteś fajnym, bardzo atrakcyjnym facetem taki jaki jesteś. I piękną osobą. Jestem wściekła, że jakieś "małe szepczące stworki wdeptane w planet pył" , które do pięt Ci nie sięgają potrafią zdołować Ciebie i inne fajne osoby .Już za to cały cały dietowy bullshit odesłałabym na śmietnik idei gdzie jego miejsce! Duży hug dla ciebie!
Bardzo potrzebny film. Dziękuję za szczerość. Sama chodzę do dietetyka. Niezdrowy stosunek do jedzenia doprowadził mnie do otyłości pierwszego stopnia. Udało mi się wrócić do nadwagi, ale widzę, że psychika nie pozwala mi chudnąć dalej. Zanim nie wzięłam się za ten temat, nie miałam pojęcia jak odchudzanie jest trudne.
Chciałabym żyć w społeczeństwie, gdzie ludzie przestaną czuć potrzebę komentowania cudzego wyglądu. Negatywne komentarze powodują frustrację i smutek, ale te pozytywne też sprawiają, że czujemy presję i wzmacniają poczucie, iż wygląd jest ważny (presja wyglądania szczupło, wg kanonów piękna czy młodo jak na swój wiek).
Trzymam mocno kciuki za Ciebie. Jeśli kiedykolwiek spotkalibyśmy się po latach to chciałabym Cię tylko móc przytulić i powiedzieć, że na pewnym etapie byłeś ważną osobą w moim życiu i życzę Ci jak najlepiej.
Chociaż szczerze nie wiem, kto się kryje za nickiem, to dziękuję i nawzajem!
Całe życie słyszę że jest jestem chudy jak dokarmiany kurczak, szkielet albo ćpun albo że ktoś taki do żadnej roboty się nie nadaje albo że taki chudzielce jest na strzała. W szkole też traktowany jak najsłabsze ogniwo. Współczuję Ci Ralindel szczerze z powodu z tego co czujesz i Cię rozumie- mojej bezsenności i depresji nikt nie bierze pod uwagę... Ja mam sporą niedowagę i czemu mało kto w ogóle bierze się pod uwagę że my mamy przejebane i patrzą na nas jak na coś gorszego? To jest nieuczciwe :( próbowałem ćwiczyć ciężarami obżerać się ponad potrzebę i brać leki nic z tego nie wyszło. Mamy chyba podobny problem ale na innych biegunach
źle do tego się zabierasz. powoli dokładaj ćwiczeń i ciężaru. 30min na początek wystarczy. to powinno bawić. i nie obżeraj się tylko dokładaj kalorii po ok.300-500 ponad potrzebę. i daj sobie luz jak nie chce ci się ćwiczyć albo dojeść. zrobisz to jutro. przygotowanie głowy na zmiane warto zaczać od pytań co zrobię jak kontuzja, choroba, coś wypadnie albo złe samopoczucie. bo inaczej przy pierwszej przeszkodzie wszystko się wali
@@TheAdrian1209 ja nie ćwiczę na siłę. Lubię ćwiczyć tak jak lubię granie na PC,PS,ćwiczyłem judo, box i robię czasem 30km dziennie rowerem.
@@TheAdrian1209 mój organizm jest jakiś zjebany ile bym nie jadł i co nie robił i jakie suplementy nie brał to 60kg nie przekroczę
@@devilizer666 jak dużo rowera to stąd sylwetka kolarza. judo box też wymaga dużo kalorii. nie chce się wymądrzać. zapytaj kogoś komu ufasz dlaczego nie mozesz przytyć. ja też miałem z tym problem i ciągle mam, ale widzę postępy. i też kiedyś próbowałem bezsilnie różnych rzeczy jak obżarstwo. trzeba próbować, bo kiedyś któraś metoda po prostu zaskoczy
Oby takich filmów powstawało jak najwięcej. Po to, żeby zwiększyć świadomość społeczną na temat tej choroby, ale też po to, żeby wymądrzanie się w internecie, że "trzeba mniej żreć, a nie narzekać, że nie ma ubrań w jakimś rozmiarze bla, bla, bla" nie było już tak akceptowane, jak teraz. Chociaż akurat tekst o rozmiarach jest głupi też dla tego, że nie da się schudnąć z dnia na dzień, a codziennie trzeba się przecież ubierać.
Z resztą, takie komentarze biorą się pewnie stąd, że to prosty sposób na poczucie się lepszym.
A a propos wody mineralnej, to kiedyś spytałam jednego profesora z mojej uczelni, czemu czysta woda jest taka niedobra w smaku, bo to z ewolucyjnej perspektywy nie ma sensu, przecież skoro musimy ją pić, by przeżyć, to powinna nam smakować. I powiedział mi, że tak na prawdę ludzie nigdy nie pili samej wody, bo często żyły w niej niebezpieczne bakterie, a zamiast tego pili słabe wino, albo piwo.
Także, jeśli ktoś z tu obecnych czuje się gorszy, bo nie smakuje mu zwykła woda, to pocieszam, nikomu nigdy nie smakowała. Do tego smaku trzeba się dopiero przyzwyczaić.
Więc powiadasz, że to normalne, że mój organizm domaga się wina...? 😮
To jest dokładnie ten sam schemat co w każdym przypadku "jesteś alkoholikiem to nie pij" "nasz nadwagę to nie jedz" gdyby to było takie proste już dawno fala alkoholizmu oraz problemów z nadwagą by zniknęła.
Też każda osoba to indywidualna jednostka różnice metabolizmu, czasem nawet inne choroby, które objawiają się wzrostem wagi.
Rady "jedz mniej" zawsze był pozbawiony sensu bełkot, otyłość jest chorobą przewlekłą wiec klasyfikuje się jak dług trwała i ciężka w leczeniu.
Szanuję za szczerość. Jesteś dla mnie awesome. Chciałbym umieć rozmawiać o swoich problemach jak ty to robisz.
Stay strong bro!
01:03:20 no dokładnie ciężko jest to aż opisać, ale faktycznie ta myśl zawsze jest z tyłu głowy, a co do tego nadmiaru szczerości to też mam podobne przemyślenia. Doszło do takiego momentu, że komfortowo czuje się tylko na siłowni z jakiś niewyjaśnionych stereotypów w głowie, a nacodzień bez leków na lęki społeczne trudno mi skupić się w 100% na rozmowie z drugą osobą, bo bez leków cały czas mam połowę uwagi na tym jak dana osoba mnie ocenia. Mam na prawdę grono zaufanych ludzi bo zawsze o to dbałem i wiem, że nikt z moich bliskich nie patrzy na moją wagę w taki krytyczny sposób jak Ja. Udało mi się przez 3 lata ze 116kg do aktualnych 100kg, oczywiście też wyglądało to tak że chudlem 2kg potem wracało mi 3kg znowu próbowałem to co zrzuciłem po chwili nie uwagi wracało. To co u mnie zadziałało to zmiana nawyków. Niby pierdoły, które przez lata wychowania przez rodziców teraz trzeba latami odkręcać. Życzę ci cierpliwości i siły psychicznej, aby dalej walczyć ❤ pozdro, pamiętaj, że odchudzanie to maraton, a nie sprint.
1:34:15 Wiesz, ale ten moment mi przypomniał te wszystkie momenty z których moi rodzice mówili że jestem trudnym dzieckiem, że nikomu nie pomagam (tymbardziej kiedy chodzi o rodzinę)/nie proszę o pomoc, że nie potrafię nic samodzielnie załatwić zanim się nie nakrzyknie głośno, że nie mogę znaleźć przyjaciół, etc., etc., etc. I za każdym razem, to ja jestem sobie winny.
Jestem osobą otyłą, problem z wagą mam odkąd pamiętam. Jestem pod ogromnym wrażeniem i jestem bardzo wdzięczna za Twoją szczerość. Poruszyłeś wiele super ważnych wątków, o których nigdy nie miałam odwagi powiedzieć… Dziękuję za ten materiał i słowa o tym, że są inne osoby, które mają podobne uczucia oraz za to, że powiedziałeś wiele rzeczy, które są tabu w kontekście otyłości i nie docierają do szerszej publiki
Hej. Mi się udało schudnąć. Generalnie materiał zostawia po sobie takie poczucie beznadziei, więc ja trochę jej przyniosę.
Najważniejszą rzeczą przez którą tyjemy i chudniemy są kalorię. Nie tłuszcze, węglowodany, przetworzona, niezdrowa żywność, a kalorie.
Każdy ma jakieś swoje zapotrzebowanie kaloryczne i jeśli będzie się jeść mniej niż ono wynosi to się schudnie. Co za tym idzie bez różnicy czy zjemy 3k kalorii z pizzy, czy ze szpinaku, efekty na wadze będą takie same.
Zdrowie zdrowiem, ale jeśli i tak jemy załóżmy tą pizze to lepiej jedząc ją chudnąć niż nie chudnąć.
Czyli najlepiej obliczyć sobie jakimś kalkulatorem w necie zapotrzebowanie, uciąć część, powiedzmy 500 kcal i kontrolować, żeby zjadać tą ustaloną ilość kalorii.
Wiadomo że to kontrolowanie może być trudne, ale nie trzeba za każdym razem ważyć i wpisywać do aplikacji każdego półproduktu, przy gotowaniu. Można normalnie wpisać sobie na przykład "domowy bigos" - zważyć sobie porcje, zobaczyć w necie ile ma kalorii i wpisać sobie do aplikacji po prostu te kalorie.
Albo wypisać sobie, w exelu, listę rzeczy które się standardowo je w tygodniu, obok ich kalorie i zaplanować sobie ile czego zjem na tydzień, a potem wykreślać z listy.
Nie rezygnować z rzeczy które się lubi, bo wtedy odchudzanie jest karą. Nie robić sobie zakazanych owoców, bo potem ich zjedzenie kończy dietę i rozpoczyna objadanie się Starać się redukować elementy wysokokaloryczne i zastępować je lepszymi odpowiednikami czyli na przykład zastąpić cukry słodzikami.
I też trzeba pamiętać że jeśli się przekroczy te planowane kalorie to też nie jest koniec świata.
Otyłość i nadwaga dla psychy to jest kurwa przejebane gówno. Kibicuje Tobie Ral i wszystkim innym. ❤❤❤
Fajnie, że pojawił się taki komentarz, a ta rada z posiłkami w exelu bardzo dobra pierwsze słyszę, a może mi się przydać. Tak jak napisałeś podstawą jest to że trzeba wiedzieć ile się ją a ile powinno, więc liczenie kalorii jest takim gwarantem sukcesu jeśli będzie się go trzymać. Jeśli ktoś jednak nie chce poświęcić dosłownie tych 5 minut dziennie na liczenie kalorii bo mi też się często nie chcę przyznam, mimo małego wysiłku włożonego w taki nawyk to polecam każdemu okna żywieniowe np 16 godzin nie jesz nic, a przez 8 godzin cała reszta pozostałych kalorii. Ważne żeby dostosować godziny do siebie i żeby były zawsze takie same łatwiej się kontrolować przez określony czas+mniej jedzenia zjesz teoretycznie przez 8 czy 6 godzin niż w przypadku gdy jesz 15-17h w ciągu dnia. Jest to łatwiejsze ale też mniej pewne, niż liczenie kalorii.
Też mam otyłość. Vqrviający jest niziutki wzrost (160 cm), wtedy łatwo jest przytyć. Kiedy ma się np. 190 cm, można ważyć 90 kg i nie ma się nadwagi. Nie ma się wpływu na wzrost. Właściwie niemal na nic w życiu się nie ma wpływu.
@Nagito_Komaeda Niestety, musimy grać takimi kartami które otrzymaliśmy.
Siema ja też zaliczam się do otyłości, ale powolutku zmieniam nawyki
Super materiał 10/10. Komentarz dla zasięgu :)
Dużo tych rad to w Simsach by tylko się przydało. O jedzeniu mniej itp.
Czy ja dobrze widzę, że wrócił materiał :)
Póki co jest w dyspucie - 7MpZ ma jeszcze kupę czasu, żeby uwalić ten film.
Brak analogów GLP-1 na rynku to też trochę wina firm farmaceutycznych i papierologii.
Niestety, ale w Polsce jest jeden lek zarejestrowany typowo do leczenia otyłości i jest to orlistat, który no niezbyt dobrze jest tolerowany przez pacjentów. Z tego powodu, leczenie otyłości poprzez przepisywanie np. metforminy czy liraglutydu jest tzw. "off-label" czyli na odpowiedzialność lekarza, bo producent nie uwzględnił takiego zastosowania (tzn. że jeśli cokolwiek się wydarzy niebezpiecznego, to lekarz to bierze na siebie, a nie producent, który wypuścił lek na rynek). Oficjalnie te leki są rejestrowane głównie do leczenia właśnie cukrzycy typu 2.
Farmaceuta nam kiedyś tłumaczył, że producent nie chce tego zmieniać, bo mu się to z jakiegoś powodu nie opłaca xD. A druga sprawa, to właśnie to zbyt szybkie tempo dla papierologii, czyli coś się dzieje w medycynie a papier nie nadąża.
Trzecia przyczyna jest jeszcze gorsza niż te powyższe - mianowicie, osoby SZCZUPŁE bez problemów z wagą zdobywają te leki i się strasznie cieszą, że mogą jeść co chcą i nie tyją. Jest to okropne i mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni, bo te leki przynoszą spektakularne efekty i jedyne na co trzeba uważać, to na skutki uboczne i żeby pacjent za szybko nie tracił na wadze.
Edit: coś mi nie pasowało w moim wywodzie, więc jeszcze raz sprawdziłam medycynie praktycznej - otóż w UE mamy 4 leki do leczenia oryłości:
Obecnie na terenie Unii Europejskiej (UE) dostępne są 4 leki zarejestrowane przez Europejską Agencję Leków (EMA) do leczenia otyłości:
orlistat - najdłużej obecny na rynku
preparat złożony z chlorowodorku naltreksonu i chlorowodorku bupropionu
oraz 2 analogi ludzkiego peptydu glukagonopodobnego 1 (GLP-1):
liraglutyd
semaglutyd - najnowszy, ale w chwili wydawania Zaleceń (05.2022) preparat w dawce zarejestrowanej do leczenia otyłości jest jeszcze niedostępny w Polsce.
Nowy styl miniaturki widzę
Patrzę, próbuję co działa.
Jesteś ok
dlaczego ja nie wiedziałam o żadnej z tych rzeczy o głodzie wcześniej? Było wiele w szkole mówione o głodzie, zdrowym odżywianiu, ale nigdy o grelinie
Może to dziwne, ale ja mam tak, że po schudnięciu o 30 kg parę lat temu do dzisiaj liczę kalorie (prawie automatyczny nawyk) i każde przekroczenie limitu (średnie zapotrzebowanie + 100 na gainie i średnie zapotrzebowanie - 600 na redukcji) zapala mi sygnał alarmowy w mózgu. Cały czas mam w pamięci okres chudnięcia i wybór czy zjeść coś dobrego, a potem się męczyć dodatkowo na redukcji, czy nie zjeść, jakoś jest oczywisty. Nawet lekki głód (podobno stan fizjologicznie normalny u homosapiensów) stał się czymś przyjemnym.
To jest mechanizm, który działa, jeśli Twoje mechanizmy rozwiązywania innych problemów są ok. A czasem te rzeczy są splątane z 100 innych i wtedy to nie jest takie hop-siup.
@@ralindel No tak różowo to nie jest, dokuczają mi zaburzenia OC. Paradoksalnie, kiedy trzymanie michy jest nawykiem na granicy natręctwa, to prawidłowa waga jest skutkiem ubocznym.
Ludzie mówią, że Schopenhauer pesymistą był, a ja lubię gościa czytać i żadnego pesymizmu tam nie widzę. Same pozytywne rzeczy.
Ja przepraszam ale nie rozumiem po prostu jak podjadanie, zamawianie jedzenia itd. łączy się z tym, że kogoś na coś nie stać. Może jestem głupia lub coś w tym stylu ale chciałabym rozumieć to lepiej, bo sama mając niecałe 2000zł na życie nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak miałabym zamawiać jedzenie lub kupować jedzenie na tyle aby mieć co podjadać.
O co ty właściwie pytasz, co?
@@ralindel pytam o to jak kogoś może być na coś nie stać (np. na leki, "zdrową żywność" itp.) a jednocześnie aby go było stać na zamawianie jedzenia do domu.
@@megara8025 Lol, całkiem normalnie.
@@ralindel ale czemu nie odpowiesz na to normalnie? Ja nie mówię, że tak nie może być, nie śmieję się z tego czy też nie obrażam nikogo. Staram się po prostu zrozumieć i tyle.
@@megara8025 Nie, nie śmiejesz się, ani nie obrażasz. Domagasz się za to wyjaśnień. Nie jestem ci ich winien.
Mam nadzieję, że nie odbierzesz negatywnie mojego komentarza, ponieważ nie jest to moją intencją. Sądzę, wysłuchawszy Ciebie, że problemy z którymi się borykasz, są ze swej natury, w przeważającej większości, psychologiczne (strach przed negatywną oceną innych; negatywne nawyki żywieniowe, lęk przed utratą źródła satysfakcji itp.). Zastanawiam się, czy słyszałeś może o terapii behawioralnej, ewentualnie poznawczo-behawioralnej (CBT) lub akceptacji i zaangażowania (ACT); one w zasadzie powstały w celu pomocy we wzmiankowanych obszarach. Może (ale oczywiście nie musi) Ci to pomóc. Wszystkiego dobrego!
Spokojnie mordo, kwestiami terapii się opiekuję ;)
Leki na otyłość nie zawsze są skuteczne.
To prawda.
Ojca oszukasz, matkę oszukasz, siebie oszukasz, termodynamiki nie oszukasz... Deficyt kaloryczny zawsze działa.
@@szewc0svd Nie, nie zawsze działa. Istnieje szereg problemów metabolicznych m.in., które sprawiają, że możesz jeść w deficycie i stać w miejscu. Traktowanie tego typu rzeczy jako aksjomatów jest bardzo niezdrowe. Aczkolwiek tak - deficyt jest jedną z kluczowych rzeczy w chudnięciu. Tak samo, jak sen.
@@ralindel zgoda co do leków, w tym zakresie że niektóre choroby metaboliczne faktycznie są oporne i wymagające pod kątem doboru leczenia. Tyle, że to choroby metaboliczne a nie otyłość. I chyba najgorsze co można z otyłością robić to ją "romantyzować" jako coś neutralnego, estetucznego a nawet fajnego.
@@szewc0svd Nie widziałem by ktoś to romantyzował. Zawsze dla osoby chorej to ogromny problem. Edukowanie na ten temat natomiast jest słuszne. Zarówno chorzy jak i zdrowe osoby mogą korzystać na tym że ludzie są w tej sprawie świadomi.
Nigdy nie pomyślałam, że jesteś tłusty, chory, leniwy albo zły. Wiem, że jest ci ciężko.
Ralix, tam w oderwaniu od tematu - poruszyłbyś kiedyś kwestię Dignitas'a?
Nie wiem o co chodzi?
@@ralindel To jest związane z eutanazją ogólnie rzecz biorąc.
Dignitas to organizacja, bardzo kontrowersyjna, która pomaga ludziom w samobojstwach.
Sam mam mieszane uczucia do tego wszystkiego szczerze mówiąc.
@@_KULFON_ O eutanazji mówię w "aktualizacji lewactwa" która powinna dziś wskoczyć. Tej konkretnej organizacji nie znam.
Kurde, raz po raz dociera do mnie, jak zje...ne mogą być relacje społeczne. Przecież Ty głównie mówisz tu o relacjach, o otyłości w kontekście społecznym. Ciekawy wgląd mi dajesz, bo ja jako aspołeczniak nie potrafię tak odczuwać i funkcjonować. Wydaje mi się, że dla człowieka "społecznego" problem otyłości jest zapewne o rząd wielkości trudniejszy niż dla aspołeczniaka. Moim doświadczeniem z chudnięciem jest tylko własna wizja tego, jak chcę wyglądać (ale głównie jak sprawny chcę być) i w konsekwencji metodyczne wdrożenie planu realizacji. Minimalizacja wpływu społecznego czyni realizację tego planu łatwiejszym.
Rzuce garsc rzeczy, ktore moze sie okaza byc przydatne: prosze, nie gan mnie haslami ,,ooo, co Ty myslisz, ze ja o tym nie wiem?". Z filmu wynika, ze nie wszystko jest takie oczywiste wiec nie zaszkodzi powtorzyc/napisac-jezeli dla Ciebie nie okaze sie to byc pomocne, to byc moze kto inny troche z tego skorzysta:
1. Dobrze jest zaczac od kroku zerowego tzn. kupna wagi kuchennej i wazenia wszystkiego co sie zjada oraz podliczania tych kalorii-powiedzmy przez jakis miesiac probny. To pozwoli mniej wiecej oszacowac zapotrzebowanie kaloryczne. Wazne, zeby niczego nie pomijac.
2. Tyje sie od nadmiaru kalorii-o czym raczej kazdy wie-natomiast pamietalbym, ze ,,pelny brzuch'' a ,,nadmiar kalorii'' to nie jest koniecznie to samo. Mozna dla proby zrobic sobie wielki gar gotowanych na wodzie warzyw i sprobowac zjesc 500 kcal z tych warzyw-mysle, ze byloby ciezko to w siebie wcisnac. Z drugiej strony niewielka porcja smazonych w glebokim tluszczu frytek popita cola moze miec tyle samo kalorii.
3. To, ze sie trzesa rece to raczej spadek cukru: generalnie produkty o niskim indeksie glikemicznym sprawiaja, ze cukier tak gwaltownie nie spada. Bardzo zgrubsza regula jest taka, ze niski indeks glikemiczny maja te produkty, ktore nie sa takie ,,papkowate'' (np. ciemny ryz, twardszy i sprawiajacy wrazenie bardziej niedogotowanego niz jasny ma nizszy indeks glikemiczny)
4. Jezeli sie da, to dobrze unikac sytuacji, ktore beda narazac nas na przyjecie zbyt wielu kalorii (imprezy, wyjscia itp.)-a jesli nie ma takiej mozliwosci to miec swiadomosc ile nadwyzki kalorycznej sie przyjelo i potem sprobowac zrekompensowac to spacerem.
5. W przypadku osob otylych bieganie nie jest dobrym pomyslem (kolana cierpia), intensywny spacer powinien wystarczyc-tetno w okolicach 60% maksymalnego tetna (obliczanego wg. wzoru 220-wiek w latach) jest ok; jak sie nie ma mozliwosci pomiaru tetna na codzien to dobrze jest kilka razy wybrac sie na silownie i tam na biezni z opcja pomiaru tetna sprawdzic jakiej intensywnosci takie teno odpowiada.
Godzina takiego spaceru to spalonych okolo 300kcal (dla osoby bez nadwagi). Sluchanie muzyki/audiobookow/podcastow to super sprawa na spacerze.
6. Dla latwiejszego poradzenia sobie z uczuciem pustego brzucha pomocne sa bardzo napoje gazowane bezkaloryczne-np. coca cola zero-w dalszym filmie mowiles, ze postrzegasz to za zly nawyk. Jezeli Twoim celem jest chudnac a colunia Ci to ulatwia, to mysle, ze jest to dobra droga. Sprobuj sie tym nie przejmowac.
7. Zeby przytyc 1kg potrzebna jest nadwyzka okolo 7000kcal, podobnie zeby schudnac potrzebny jest deficyt ok 7000kcal. Jezeli zatem spozywamy o 200 kcal za duzo dziennie (srednio) to po miesiacu przybedzie nam okolo 1kg: zredukowanie tego o 400 kcal sprawi, ze po miesiacu schudniemy okolo 1kg. 400 kcal mniej dziennie to jest (przy zalozeniu 5 posilkow) srednio 80kcal mniej na jeden posilek-to naprawde nie jest duzo. Nie mowie tego, zeby powiedziec, ze ,,ooo, to jest w takim razie takie proste''-nie. Chodzi mi o to, ze te 80 kcal na posilek to moze byc ten moment, gdy zjadasz dodatkowych kilka kesow a byc moze nie korciloby Cie ich zjesc jezeli napilbys sie duzej ilosci wody gazowej itp.
8. Zwracasz uwage na wiele (realnych!) problemow systemowych i w niektorych momentach to wideo zaczyna miec wydzwiek lekko polityczny: tutaj obawiam sie, ze zostane zle zrozumiany ale mimo wszystko sprobuje. Nie wiem czy takie podejscie nie utrudnia walki z otyloscia: pewne rzeczy juz wiesz a jednoczesnie masz te swiadomosc, ze wiele osob jeszcze o tym nie ma pojecia. To moze sprawiac, ze te rzeczy, ktore Ty juz masz ogarniete bedziesz postrzegal (niejako poprzez empatie do tych ludzi na wczesniejszym etapie) jako nie do konca ogarniete, trudniejsze niz one sa faktycznie. Piszac ,,faktycznie'' mam na mysli teraz Twoje subiektywne ich postrzeganie-bo opowiadasz o swoim problemie, dzielisz sie swoja perspektywa itp.-dlatego odnosze sie do tego jak do Twoich zmagan z tym problemem.
9. A propos tego co mowisz na temat ,,masz czuc sie z tym wszystkim ok'' to pelna zgoda-to jest tzw. fenomen sprawiedliwego swiata, bardzo perfidny i bardzo powszechny-warto miec swiadomosc, ze to jest klasyczny blad poznawczy, dobrze poznany i opisany.
10.Ciekawie pokazales, jak te wszystkie rzeczy sa ze soba powiazane. Najprosciej powiedziec ,,caly problem zaczyna sie w glowie, trzeba zmienic nastawienie''-mozna taka ,,porade'' rzucic na odwal sie, ale dokladnosc z jaka to cale zagadnienie przeanalizowales pokazuje, ze sam juz widzisz, ze to poniekad prawda. Wyzwaniem jest znalezc taka droge do zrozumienia siebie, zeby moc zbudowac solidna podstawe do pracy nad soba: nie sadze, zeby istniala taka uniwersalna droga dla wszystkich. Domyslam sie, ze to jak moj komentarz zostanie odczytany zalezy od tego na ile pierdolilem moralizatorskim tonem-jakbym jeszcze na koniec wzbogacil to o jakas historie sukcesu to odbior tez bylby inny niz jakbym opisywal porazki itp.-wiec bez szczegolow. Moze jestem bohaterem serialu historie wielkiej wagi, moze jestem suchoklatesem a moze jestem koksem z silki-niewazne, jakimis przemysleniami sie podzielilem i mysle, ze dla kogos moga byc one pomocne. Pozdr 600
Mordo, zostawię ten komentarz, bo widzę, że starasz się rozmawiać, a nie pouczać, co bardzo doceniam. Jednocześnie... sorry, ale naprawdę mam tego dość. Ja sobie dłubię w tej mojej otyłości. Ważyłem 136 kg. Spadłem do 130. Teraz bujam się w okolicach 127, zobaczymy, za ile uda się mniej.
Tylko to, co robisz Ty i bardzo dużo osób, to jest to samo (pardą za określenie) gówno: rozmowa o moich strachach, problemach, tym, co mnie blokuje i stresuje MUSI sprowadzić się do dobrych rad i edukowania mnie. Ja się dość edukuję na ten temat rozmawiając z lekarzem, thank you very much, nie potrzebuję komentarzy na YT. Dajcie człowiekowi przeżyć coś, co może martwić, przerażać, czy frustrować, zanim zaczniecie się domagać, by się ulepszył. Częścią magicznych procesów terapeutycznych jest pogodzenie się ze sobą dzisiaj, zanim człowiek zacznie myśleć o jutrze. A to pogodzenie się jest w opór trudne nawet bez "doradców", którzy wyskakują jak filip z konopii co chwila.
@@ralindel nie chcialem zebys to tak odebral, byc moze nie udalo mi sie nie zabrzmiec pretensjonalnie. Anyway, wiekszosc z tego o czym pisalem tyczy sie wlasnie odciazenia glowy-w zadnym miejscu nie napisalem niczego co wskazywalo na to, ze ,,nie daje Ci przezywac czegos co moze martwic, przerazac ...'' ani nie domagalem sie, zebys wdrazal ktorekolwiek z zaproponowanych rzeczy. Nie jestem od tego, zeby Ci mowic w ktorym momencie wolno Ci/powinienes/nie powinienes sie bac, kiedy wkurwiac, kiedy dolowac itp. Bardziej chodzilo mi o to, zeby rzucic garsc life hackow, ktore mozna wyprobowac-a nuz cos sie okaze pomocne (dla Ciebie lub dla kogos innego)-nie w charakterze ,,łooo, jak bedziesz gotowy to moze w koncu zrozumiesz, ze mam racje''.
Gratuluje 9 zrzuconych kilogramow i trzymam kciuki za dalsze postepy-trzymaj sie tam dzielnie
Hej, mam pytanie dotyczące postrzegania otylosci. Nikt mi nigdy na nie nie odpowiedzial. Obserwujac ludzi w internecie zauzwazylam ze ludzi otylych bardzo nie lubia mezczyzni, natomiast kobiety wlasnie lubia, pocieszaja ich i mowia im mile rzeczy. Skad to sie Twoim/Waszym zdaniem bierze? Ja mam taka teorie ze z roznic miedzy uczuciami macierzynskimi, i ojcowskimi. Kobieta kocha dziecko bo jest/bo istnieje, mezczyzna/ojciec za cos. No i mysle, ze z tych uczuc macierzynskich wyplywa u kobiet przekonanie ze moralnym jest taka calkowta akceptacja, a z uczuc ojcowskich u mezczyzn przekonanie ze moralnym jest wymaganie. Kobiety kochaja jak dzieci tych otylych ktorych mowia mile slowa, mezczyzni sa krytyczni. Co o tym myslisz ralindel i pozostali?
Ale mordo, dla Ciebie też to może być kwestia życia lub śmierci… w kwestii leków.
Jesteś ok
Jesteś ok