To, co robi kot na końcu, to najlepsze co może spotkać osobę autystyczną. Kontakt ze zwierzakiem, to jak on okazuje miłość jest niezastąpione i działa bardzo kojąco na nas. Pozdrawiam Mał
Pracowałem w różnych miejscach. Przez to, że pomagałem mojemu tacie w przeładunkach ciężarówek, najwięcej chyba pracowałem na magazynach. Ale też byłem kelnerem, a później barmanem w Sphinksie. Przez chwilę "doradcą finansowym". Zdarzało mi się robić na inwentaryzacjach. No i raz byłem na winobraniu we Francji. W związku z tym, że z wykształcenia jestem archeologiem, robiłem też kilka razy na wykopaliskach. Przy pracy fizycznej byłem najwolniejszy - dokumentację archeologiczną wykonywałem dwa razy dłużej niż inni i było to dla mnie traumatyczne przeżycie :D. Jakimś cudem skończyłem w Bibliotece Politechniki Poznańskiej i sobie to chwalę, chociaż nie jest to szczyt moich ambicji.
Dziewczyny jestescie super wartosciowe i przedmiot tego Liva bardzo pomocny. Mam nadzieje ze uda mi sie go w wykorzystac w rozmowach o pracy z pewna osoba z SA. Pozdrawiam i robie dalej to co robicie.
Mała refleksja w kontekście coming outu, czy warto mówić szefom / współpracownikom o diagnozie. Być może optymalnym podejściem byłoby nie mówienie o tym na "dzień dobry". Myślę, że nawet osoby o idealistycznym podejściu i najlepszych intencjach mogłyby mimowolnie postrzegać nas poprzez określony pryzmat, zbudowany przez wiele czynników, być może rzetelną wiedzę, ale też stereotypy, określony wizerunek w kulturze masowej, itd, mogących odpowiadać za nieuświadomione uprzedzenia (unconscious bias). W wyniku tego różne nasze zachowania mogą być (nad)interpretowane jako "autystyczne", budując rodzaj bariery między osobami. Po pewnym czasie, gdy koledzy / koleżanki w pracy nieco nas poznają (a my ich), możemy zdecydować, czy i przed kim warto zdobyć się na szczerość. W sytuacji, gdy przykładowo osoba A posiada jakieś niestandardowe potrzeby czy zachowania, z punktu widzenia innych osób być może postrzegane jako dziwne, ale będące częścią jej "charakteru", powiedzenie o własnej diagnozie może być - z punktu widzenia relacji - nawet korzystne, dające swoiste "wytłumaczenie". Etykietka "niezrozumiałe" znika, bo pojawia się wyjaśnienie. Konkludując - mówienie o diagnozie zbyt szybko, może spowodować niepożądany efekt pierwszego wrażenia. Mówienie po pewnym czasie może być korzystne. Poza tym możemy zdecydować, czy, kiedy i komu o tym powiemy. Co do pisania listów motywacyjnych, idę o zakład, że sztuczność i absurdalność tej konwencji jest oczywista dla większości ludzi. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę naprawdę niemały odsetek profesji, o wykonywaniu których raczej nikt nie marzył od dziecka.
Aaaaaaaaaaa...........! To o to chodziło?! Ja zawsze miałam problem w pracach, gdzie trzeba było zrealizować określoną ilość ankiet. Jak mi się nie udawało to, żeby nie wyszło na jaw, że nie podołałam wyzwaniu, to ... już więcej się w tej pracy nie pojawiałam. Tym bardziej, że było mi cholernie wstyd. Rezygnowałam tym samym z wypracowanej już wcześniej - kiedy zrealizowałam pełny pakiet - wypłaty
Mówicie o sobie jak byłybyście jakimiś kosmitkami. Jesteście 100 % normalne. Kto ustala te normy? Ludzie, każdy jest inny i to jest piękne i praktyczne, bo dzieki temu ludzkość jeszcze przetrwała. Tak w przenośni: Jeden funkcjonuje lepiej wieczorem, drugi rano i co, ktoś z tego powodu jest gorszy? Jeden ma tak , a drugi inaczej i ja kiedy to zrozumiałam przestałam dopierniczać się przede wszystkim do siebie. Późno to zrozumiałam i cale zycie myślałam, ze jestem do niczego, a mam już 62 lata. A zrozumiałam to kiedy słuchałm Grzegorza Skwarka, który zajmuje się astrologią. Okazuje się, ze kiedy zaakceptujemy siebie to dzieją się wspaniale rzeczy , bo możemy robić to co lubimy i nie musimy porównychac się to jakiś durnych wzorców. Mamy w rodzinie dziecko gdzie właśnie orzekli autyzm i chciałam się coś więcej dowiedzieć, dlatego weszłam na ten kanał, a tu się okazuje, ze to są normalni ludzie , a w wielu dziedzinach wybitni .
A czy nikt z was nie próbował nigdy właśnie mówić całą prawdę na rozmowie kwalifikacyjnej? Może paradoksalnie zwróciło by to uwagę rekruterów taka szczerość aż do bólu :D
To, co robi kot na końcu, to najlepsze co może spotkać osobę autystyczną. Kontakt ze zwierzakiem, to jak on okazuje miłość jest niezastąpione i działa bardzo kojąco na nas.
Pozdrawiam
Mał
Pracowałem w różnych miejscach. Przez to, że pomagałem mojemu tacie w przeładunkach ciężarówek, najwięcej chyba pracowałem na magazynach. Ale też byłem kelnerem, a później barmanem w Sphinksie. Przez chwilę "doradcą finansowym". Zdarzało mi się robić na inwentaryzacjach. No i raz byłem na winobraniu we Francji. W związku z tym, że z wykształcenia jestem archeologiem, robiłem też kilka razy na wykopaliskach. Przy pracy fizycznej byłem najwolniejszy - dokumentację archeologiczną wykonywałem dwa razy dłużej niż inni i było to dla mnie traumatyczne przeżycie :D. Jakimś cudem skończyłem w Bibliotece Politechniki Poznańskiej i sobie to chwalę, chociaż nie jest to szczyt moich ambicji.
Jak widzisz siebie za 10 lat.. Ciało w trumnie a duchem se hasać gdzie chce hehe nie mogę się doczekać 😁😁😁
Dziewczyny jestescie super wartosciowe i przedmiot tego Liva bardzo pomocny. Mam nadzieje ze uda mi sie go w wykorzystac w rozmowach o pracy z pewna osoba z SA. Pozdrawiam i robie dalej to co robicie.
Dziękuję
Mała refleksja w kontekście coming outu, czy warto mówić szefom / współpracownikom o diagnozie. Być może optymalnym podejściem byłoby nie mówienie o tym na "dzień dobry". Myślę, że nawet osoby o idealistycznym podejściu i najlepszych intencjach mogłyby mimowolnie postrzegać nas poprzez określony pryzmat, zbudowany przez wiele czynników, być może rzetelną wiedzę, ale też stereotypy, określony wizerunek w kulturze masowej, itd, mogących odpowiadać za nieuświadomione uprzedzenia (unconscious bias). W wyniku tego różne nasze zachowania mogą być (nad)interpretowane jako "autystyczne", budując rodzaj bariery między osobami. Po pewnym czasie, gdy koledzy / koleżanki w pracy nieco nas poznają (a my ich), możemy zdecydować, czy i przed kim warto zdobyć się na szczerość. W sytuacji, gdy przykładowo osoba A posiada jakieś niestandardowe potrzeby czy zachowania, z punktu widzenia innych osób być może postrzegane jako dziwne, ale będące częścią jej "charakteru", powiedzenie o własnej diagnozie może być - z punktu widzenia relacji - nawet korzystne, dające swoiste "wytłumaczenie". Etykietka "niezrozumiałe" znika, bo pojawia się wyjaśnienie. Konkludując - mówienie o diagnozie zbyt szybko, może spowodować niepożądany efekt pierwszego wrażenia. Mówienie po pewnym czasie może być korzystne. Poza tym możemy zdecydować, czy, kiedy i komu o tym powiemy.
Co do pisania listów motywacyjnych, idę o zakład, że sztuczność i absurdalność tej konwencji jest oczywista dla większości ludzi. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę naprawdę niemały odsetek profesji, o wykonywaniu których raczej nikt nie marzył od dziecka.
Jesteście suoer zabawne i bez sarkazmu🤣😘
Aaaaaaaaaaa...........! To o to chodziło?! Ja zawsze miałam problem w pracach, gdzie trzeba było zrealizować określoną ilość ankiet. Jak mi się nie udawało to, żeby nie wyszło na jaw, że nie podołałam wyzwaniu, to ... już więcej się w tej pracy nie pojawiałam. Tym bardziej, że było mi cholernie wstyd. Rezygnowałam tym samym z wypracowanej już wcześniej - kiedy zrealizowałam pełny pakiet - wypłaty
Mówicie o sobie jak byłybyście jakimiś kosmitkami. Jesteście 100 % normalne. Kto ustala te normy? Ludzie, każdy jest inny i to jest piękne i praktyczne, bo dzieki temu ludzkość jeszcze przetrwała. Tak w przenośni: Jeden funkcjonuje lepiej wieczorem, drugi rano i co, ktoś z tego powodu jest gorszy? Jeden ma tak , a drugi inaczej i ja kiedy to zrozumiałam przestałam dopierniczać się przede wszystkim do siebie. Późno to zrozumiałam i cale zycie myślałam, ze jestem do niczego, a mam już 62 lata. A zrozumiałam to kiedy słuchałm Grzegorza Skwarka, który zajmuje się astrologią. Okazuje się, ze kiedy zaakceptujemy siebie to dzieją się wspaniale rzeczy , bo możemy robić to co lubimy i nie musimy porównychac się to jakiś durnych wzorców. Mamy w rodzinie dziecko gdzie właśnie orzekli autyzm i chciałam się coś więcej dowiedzieć, dlatego weszłam na ten kanał, a tu się okazuje, ze to są normalni ludzie , a w wielu dziedzinach wybitni .
Pani to rozumie. Niestety, większość społeczeństwa nie.
Ciężko pracować zdalnie, robiąc elektrykę / hydraulikę u Klienta w terenie . . .
A czy nikt z was nie próbował nigdy właśnie mówić całą prawdę na rozmowie kwalifikacyjnej? Może paradoksalnie zwróciło by to uwagę rekruterów taka szczerość aż do bólu :D