A.J.K.S. - Izba

แชร์
ฝัง
  • เผยแพร่เมื่อ 23 ก.ย. 2024
  • Tekst:
    ....A z czterech kątów głosy grzmiały jak wrzask ze wszystkich stron świata...
    [I]
    Z pierwszego patrzy wzrokiem, któremu trudno jest dać radę,
    Nie chcę stawać się prorokiem, ale wiem, to nie przypadek,
    Oferował zabawę, potem proponował spokój,
    Spektakl wściekle drżących rąk, rzeczywistość jakby z boku
    Płynie gorzkim strumieniem, do przełyku bez refleksji,
    Aplikacja, znieczulenie i znów jesteśmy lepsi,
    Spacer wśród wieprzy, kiedy czujesz boską siłę
    Niebezpieczny przywilej, dwie doby, maksymalnie tyle,
    Czas na wypoczynek, mówił, że jeszcze nie trzeba,
    Za iluzję bycia kimś folder reklamowy nieba
    Czy tam raju, edenu, chuj z nazwą, nie wiem czemu,
    Teraz radź sobie samemu, kara pozbawiania tlenu,
    Chowasz się w cieniu i gardzisz porankami,
    Dłonie już nie takie same, żywe truchło z kopytami,
    A pod powiekami pusto, łzy skazane na banicję,
    No i szeptem pytasz lustro czy przyjemniej czy szybciej
    Masz umierać.
    [II]
    W drugim siedzi z zapadniętą twarzą, a na niej obraz
    Zwykłej nędzy i rozpaczy, miłosierdzie, dogmat,
    Wiara daje nadzieję, dusza jest gorąca,
    Dystrybucja boga ojca, kurwa, na śmierdzących dworcach,
    Wystawia nas na próbę, no a cierpliwość to cnota,
    Tak bezczelnie mami cudem, a głód po podłodze miota,
    I kolejny z sił już opadł, rosną statystyki,
    Ja od dziecka marzyłem, żeby kiedyś stać sie nikim,
    Prewencyjna projekcja najczarniejszych scenariuszy,
    Inkarnacją jest bestia, co bez namysłu kruszy
    Mury, które chroniły od tego, czym tak bardzo gardzisz,
    Martwi czmychną z mogiły i Jahwe powie czy coś warci
    Byli, na razie czyściec urządzono im za życia,
    Restrykcyjne prawo w pizdę daje, weź nie oddychaj,
    Bo śmierdzisz, nie podchodź, bo straszysz, mam dzieci,
    Wyżebrałeś na najtańsze gówno, noc jakoś zleci.
    [III]
    W trzecim klęczy i rechocze z chujem zamiast mózgu,
    Miłość wyznawana kroczem i miliardem bluzgów,
    Konflikt rozwiązuje pięścią, z asystą kolegów
    Prawie w biegu, za pieniądze wzięli chyba pierwszą z brzegu,
    Trochę młoda - to szczegół, ważne tylko czy się słucha,
    Oddaj radość bliźniemu, bo ostatnio nie poruchał,
    Ten pierdolony upał, naprawdę mnie dobija,
    Liż mi posłusznie jaja, i nie rób już z siebie debila,
    No, kurwa, jeszcze chwila i ci wypierdolę, słowo,
    Za swawole dzisiaj płacił kolo kartą kredytową,
    A był problem z bankomatem, więc jak przystało na szmatę
    Jeden w pysk a drugi w dupę, co nie jara cię ten patent?
    Nowoczesna golgota, ukryta na przedmieściach,
    Psy tu rzadko można spotkać, ale lepiej już się streszczaj,
    Dziwka nie chciała połknąć, że co? Zbiłem ją za mocno?
    Dostała hajs, a bez jedynek wygląda słodko.
    [IV]
    Z ostatniego narożnika obserwuje cały spektakl,
    Fuzja kata i komika o aparycji piekła,
    Przy nim cała miłość zdechła, nienawiść razem z nią,
    W strachu, wiem, wzywałbyś śmierć, aby natychmiast uciec stąd,
    O nim rzadko usłyszysz, a znasz go chyba najlepiej,
    Okrucieństwa dyktatorów? każde jedno biedę klepie,
    Z resztą, liczę na Ciebie, wiesz, że życie ci zjebie,
    Póki możesz nie odwracaj głowy, biegnij przed siebie
    Chociaż, jestem pewien, czeka po drugiej stronie lasu,
    Snuje się po ulicach i miał sporo czasu,
    Żeby poznać nawyki i przewidzieć Twoje ruchy,
    Nie bój się zamykać oczek, karaluchy pod poduchy,
    A szczypawki na zabawki, co noc tańczysz z robactwem,
    Już Cię chwycił w swoje macki, no to teraz się zacznie,
    Obserwuj bacznie, tak mi do głowy wpadło,
    Chcesz ich wszystkich, kurwa, poznać, to popatrz w zwierciadło.

ความคิดเห็น • 6