Łzy Feniksa. Ile razy były potrzebne uczniom albo członkom zakonu? Dlaczego Dumbledore nie oglądał z Faweksem dramatów albo nie kroił cebuli i łapał jego łez do butelki. Skoro zapłakał nad Harym to chyba jest dość wrażliwy. Wtedy każdy członek zakonu miałby łze w zapasie.
Ja widziałem taką bitwę, "Krzyżacy" - bitwa w pełnym słońcu, genialna taktyka Jagiełły by dać odpocząć swoim żołnierzom w cienistym lesie oraz Ulrich gotujący się ze swoimi oddziałami po szyję w metalu :)
Wydaje mi się, że w tym pytaniu chodziło raczej o fikcyjne bitwy, bo to że w prawdziwym życiu prawie każda bitwa była w pełnym słońcu, to dość oczywista oczywistość, bo dużo łatwiej zarządzać armią, gdy się wszystko dobrze widzi, natomiast w filmach, książkach, grach itp. autorzy bardziej patrzą na klimat niż na pragmatyczność.
Według mnie dziwną akcą było to, że Voldemort miał dość sporo sytuacji żeby Pottera zdmuchnąć z powierzchni Ziemi, ale nie lepiej czekać do końca roku szkolnego (niech chłopak się kształci)
Znaczy. Przyszło mi coś do głowy. Kwestia ucieczki Rona i Harrego z zakazanego lasu. Otóż goniło ich ośmiookie potomstwo pluszaczka Hagrida. I moje pytanko... Co te pająki jadły? Jakby rozumiem, że zakazany las jest spory, ale do przesady. Takie pojedyńcze bydle musi przecież sporo zjeść. A tych radosnych stworzeń było od groma. Jakby... Hagrid motorkiem dowoził? Pająki wytłukły wszystko w lesie, a gajowy to ukrył? Fotosyntetyzowały, czy co?
Możliwe,wiele zachowań wnioskuję że przeszłość się nad nim odbiła. Stąd skłonności snape do przesady, możliwe że Harry mógł to zrozumieć dopiero jak odkrył kim był ojciec. Że wcale nie liczył się on lepiej od draco malfoya i jego bandy, poniżali go tak jak harrego czyli praktycznie na każdym kroku.
Snape jest moją ulubioną postacią (mimo tego jaki był), ale już dawno temu postanowiłam, że mogę przyznać, że był wrednym dupkiem pod warunkiem, że ludzie zauważą kilka innych rzeczy dotyczących wyjątkowo lubianych postaci: -Dumbledore był strasznym manipulantem i potrafił faworyzować, wywyższać lub umniejszać czyjeś czyny tak jak mu to odpowiadało... wiecie... dLa wyŻsZegO dObrA - Syriusz był wyrośniętym dzieciuchem, który naraził życie kolegi (to, że był to Snape nie jest usprawiedliwieniem!!) i nigdy nawet nie przeprosił -James Potter był dupkiem -Harry'emu wszystko uchodziło na sucho - Lupin nigdy nie poniósł konsekwencji za niepoinformowanie odpowiednich władz (albo chociaż Dumbledora) o zdolnościach Blacka. Gdyby Syriusz faktycznie był mordercą, to seria skończyłaby się na trzeciej książce - McGonagall bywała równie stronnicza jak Snape i faworyzowała uczniów, choć robiła to w trochę łagodniejszy i dyskretniejszy sposób - i tak generalnie grono pedagogiczne Hogwartu jest trochę... niezrównoważone na umyśle ( właśnie, kto je wybierał? Zapewne Albus D.) - "neville kochanie, dałeś się spetryfikować jak ostatnia ciota, ale masz tu 10 pkt bo akurat tyle brakuje do wygranej gryfonów"
aleksja nowenik przepraszam, ale będę Jamesa bronić. Był rywalem Snape'a, bowiem obaj zadeklarowali się w pociągu jako przeciwnicy z dwóch domów. Snape nie był bezwolną ofiarą, ochoczo przystąpił do walki, na jego nieszczęście przeciwnik okazał się być o wiele bardziej przebojowy. Lupin wspominał o tym, że potem James się zaczął uspokajać. W ogóle strasznie szkoda mi Jamesa i Syriusza jako postaci. Jeden zmarł w obronie rodziny jako 21 latek, drugi całą dorosłość spędził w ciężkim więzieniu, torturowany psychicznie przez demony a potem zmuszony był ukrywać się aż zginął, nie doczekawszy nawet rehabilitacji. Obaj za to oceniani są za szczeniackie wygłupy, które znamy tylko z mocno subiektywnych i wybiórczych relacji Snape'a. Sam Severus za to dołączył do rasistowskiej grupy, która prześladowała takie osoby jak Lily Evans za to, że urodzili się w złej rodzinie. Już wolę żarty Huncwotów od ponurego hejtingu Snape'a.
@@ukyojin1798 Jakby nie było Snape był gnębiony przez Huncwotów przez cały okres nauki w Hogwarcie. James doprowadził go do takiego stanu że był gotów zabić każdego kto go wnerwia (swoją drogą pewnie zabiłby Jamesa gdyby nie Liliy ) wiec kto tu jest ofiarą ? Snape
Dorian_ pl przejrzałam sobie rozdziały o relacjach Snape'a i Jamesa w szkole. Snape szpiegował i intrygował, nie zachowywał się jak ofiara. Ktoś, kogo gnębią w szkole, nie będzie chodził za prześladowcami - raczej ucieszy się, że dają mu spokój. Severus był po prostu zazdrosny o Jamesa i Syriusza. Kiedy Lily tłumaczy mu, że jego kumple "śmierciożercy" gnębią dzieci, używając na nich czarnej magii, Severus za to najpierw tłumaczy, że to były żarty, a potem nie wiadomo czemu zaczyna że "a Potter to se gdzieś z kolegami ZNIKA". Strasznie słaba linia obrony. Gdyby doświadczał od nich takich strasznych krzywd, raczej starałby się przekonać przyjaciółkę do tego, że James jest złym gnębicielem... a ten wyskakuje, że znikają. Mąci, intryguje, obgaduje i węszy - piszę to na podstawie jego własnych wspomnień.
A ja przepraszam, ale wysyłanie trójki dzieci ze swojego domu do Zakazanego Lasu nocą w ramach kary za wałęsanie się po zamku nocą oraz zabieranie im 150 punktów, tym samym sprowadzając na nich gniew całego domu to nie jest żadne faworyzowanie, wręcz przeciwnie. Do tego McGonagall, w przeciwieństwie do Snape'a, zawsze zadawała swoim uczniom taką samą pracę domową, uczyła ich tak samo, i miała wobec wszystkich takie same oczekiwania, dając i odejmując punkty za odpowiednio takie same wykroczenia i osiągnięcia podczas zajęć, co jest raczej sprawiedliwe. I nie posuwała się do upokarzania uczniów dla leczenia własnego ego i traum z dzieciństwa. Mogę przyznać, że zdarzało jej się być stronniczą, ale było tak w dwóch przypadkach: Quidditcha oraz w Zakonie Feniksa, gdy po bitwie w Departamencie Tajemnic dała Harry'emu, Ronowi, Hermionie, Ginny i Neville'owi punkty za walkę ze śmierciożercami, co mogło być niepedagogiczne (nagradzanie nastolatków za stawianie czoła dorosłym, uzbrojonym terrorystom?), ale w sumie zasłużyli na jakąś nagrodę, no i ich działania na pewno uosabiały cechy, jakimi mają odznaczać się uczniowie domu Gryffindora.
tak, James zaczął się uspokajać, co nie zmienia faktu, że wcześniej był dupkiem. poza tym James nie był bardziej przebojowy, tylko miał przewagę liczebną. i tu nie mówię źle o Jamesie, bo był wrogiem mojej ulubionej postaci... on się znęcał nad większą ilością osób; nie pamiętam dokładnie kiedy, ale lupin powiedział, że James zmienił się w swoich ostatnich latach w Hogwarcie i przestał dokuczać innym ale Snape należał do tego grona osób którym James nie odpuścił, co musi oznaczać, że Potter taki święty nie był, nawet jeśli nie weźmiemy pod uwagę jego sporu ze Snape'm
Ale liczba przyjętych czarodziejów nie musiała być parzysta :) niechby przyjęłi 9 gryfonów na pierwszym roku - pięciu idzie do jednego dormitorium a czwórka do drugiego i mają jedno łóżko nieobsadzone ale to nic bo po prostu nie ma w tym roczniku dziesiątego gryfona
Pokoje były tak duże by pomieścić cały rocznik. Przecież Harry, Ron, Neville, Dean, Seamus, Hermiona, Lavender i Parvati to cały rocznik z Gryfonów. Z Hunwotami chyba nikt nie mieszkał, a chłopaki trzymali się razem chyba właśnie dlatego, że razem mieszkali. To by tłumaczyło, dlaczego Peter zaprzyjaźnił się z resztą
Większość prawdziwych bitew odbywało się w dzień. A na pewno dowódcą zależało, żeby tak było (łatwiej prowadzić strategię). Czytacz pytał o bitwy w świecie fantasy, bo tam jakoś wszystkim armiom bardziej zależy na klimatycznej scenerii niż wygodzie prowadzenia walk XD
Idąc tą logiką, absurd że Snapem, to może swojego dzieciaka powinien też ponazywać: - Peter, wszak świecąca ręka Glizdogona bohatersko udusiła swojego właściciela - Draco, bo w ostatnim tomie coś mu się odwidziało, że chce być po stronie Voldziego - Graup, bo pomagał bronić Hogwartu... 😉
Luna 12 O boże ja sobie to wyobraziłam 😅 I takie na peronie. Ginny : Draconku Peterze Graupie Potterze! Zapomniałeś swojego szalika! Draco M. : 😒 Harry : * śmieje się jak jakiś debil * Przepraszam nie powstrzymałam się 😂😂😂
Seamus - świnia która się przyjaźniła z harrym potem okrzyknął go debilem, wariatem itp. A ty dajesz komuś takie imię bo przeprosił harrego Zakała - porwał Dolores Umbridge
Nie zgodzę się z tym, że przyjaźń Rona z Harrym nie miała racji bytu. Oni obaj byli na swój sposób niechciani - Harry wiadomo, Ron czuł się niechciany przez rodziców, którzy chcieli córkę. Ale to, że Ron był zazdrosny tylko udowadnia jakim był wspaniałym przyjacielem, bo potrafił przezwyciężyć tę zazdrość, rozumiał, że Harremu nie zależy na całej tej sławie i zainteresowaniu wokół niego i nawet kiedy miał okazję znaleźć nowych kolegów (kiedy wszyscy wytykali Potterowi że jest świrem) stał murem po jego stronie. To była jego cecha gryfona, nie ważne, że przyjaciel jest lepszy, popularniejszy, bogatszy od ciebie - jest twoim przyjacielem i go wspierasz. A co do Molly, to też nie uważam jej za wredną. Możliwe, że była tak ostra dla Rona bo on zawsze był najsłabszy, nawet najmłodsza Ginny miała więcej jaj. Więc to o niego mama najbardziej się bała i troszczyła, wiedziała, że nie radzi sobie tak dobrze jak rodzeństwo i jego bała się stracić najbardziej.
Absurdem w HP są daty, Rowling nie ogarniała kalendarza, bo według niego w 1995 roku Harry przyjechał do Hogwartu w piątek, by w sobotę zacząć lekcje według poniedziałkowego planu. Tak się autorka uparła na to, żeby przyjeżdżali 1. września, a zaczynali poniedziałkowe lekcje następnego dnia. Ze Snapem jest też przykre to, że gdyby Voldemort wybrał jednak Longbottomów, to Snape zapewne do końca życia pozostałby wiernym śmierciożercą, no bo co go obchodziło dokonywanie morderstwa na niemowlęciu i jego rodzicach, jeżeli jednym z owych rodziców nie była jego szkolna miłość. Tragedia. Do tego zanim Voldemort obrał Potterów za cel, Snape był już śmierciożercą, szpiegował, donosił i raczej na pewno zabijał niewinnych ludzi dla swojego mistrza. Nie był kompletnie zły, to jasne, i należy mu oddać sprawiedliwość jako człowiekowi, który sporo się w życiu nacierpiał i w ogólnym rozrachunku prawdopodobnie ocalił wiele istnień (z powodu poczucia winy i przytomnego rozegrania kart przez Dumbledore'a), ale prawda jest też taka, że równie wiele skazał na śmierć. I jeszcze do tego fakt, że gnębił Harry'ego, bo go obwiniał za śmierć Lily i z powodu nienawiści do Jamesa; tak jakby Snape już mu dostatecznie nie zniszczył dzieciństwa, kiedy nasłał na jego rodzinę Voldemorta, doprowadził do śmierci jego rodziców i umieszczenia go u Dursleyów, oraz zmienił na zawsze jego życie, gdy stało się jasne, że Voldemort nie odpuści Harry'emu aż któryś z nich zginie. A gdy dowiedział się, jak Harry'ego traktowano w domu, nadal miał to gdzieś i wmawiał sobie, że to klon rozpuszczonego panicza Jamesa Pottera (który za czasów szkolnych był niewątpliwym dupkiem, ale jednak uratował Snape'owi życie, i to nie tylko dlatego, że Syriusz i Remus mieliby w przypadku jego śmierci ogromne problemy). Naprawdę, nazywać po kimś takim własne dziecko? Skoro "wszyscy" w szkole już wiedzieli, co się stało na spotkaniu Harry-Quirrell (za Voldemorta są punkty bonusowe, o nim chyba nikt nie wiedział), to mogli zbiorczo uznać, że Harry po prostu się bronił, a gdy stracił przytomność, Drops dobił faceta, który usiłował dokonać kradzieży, świadomie naraził nieletnich na niebezpieczeństwo poprzez wpuszczenie trolla do szkoły, i prawie zamordował Harry'ego. Tak generalnie to Drops tuszował sporo akcji Pottera. Osobom u władzy zawsze mógł powiedzieć, że Quirrella podczas próby dokonania kradzieży własności szkolnej załatwił troll, bo profesor był zbyt pewny siebie. No i w sumie kto by się przejmował b-b-biednym j-jąkałą p-p-profesorem Quirrellem? Teoretycznie Molly mogła sprawdzać Ginny, tak jak wielu rodziców to robi z dziećmi, zadając im pytania, na które sami znają odpowiedź, aby zobaczyć, czy dzieci już się nauczyły. To nie przykład z książki, ale bitwa w pełni słońca była w X-Men: Apocalypse, ale to było w Egipcie. Chyba. A to z wymawianiem nazwy domu jest pewnie po to, żeby klepsydra naliczająca punkty wiedziała, której puli dodać / odjąć punkty, i żeby uczeń był jasnym przykładem dla innych - albo tego, jak powinien się zachowywać, albo tego, za co uczniowie będą tracili punkty. Do tego wzywanie po nazwisku piętnowało uczniów łamiących regulamin, bo wszyscy w klasie wiedzieli, czyja to wina, że dom traci punkty. Przecież właśnie wybryk Harry'ego i Rona sprawił Arturowi problemy w pracy, bo było dochodzenie i jakieś przesłuchania, i między innymi dlatego Molly była wściekła. Nie mówiła Harry'emu, że go nie obwinia, tylko na koniec wyjca w filmie (w książce po prostu wspomniała, że Harry też był z Ronem w aucie, i nie wyrażała na jego temat żadnej opinii) powiedziała GINNY, że jest z niej dumna, że trafiła do Gryffindoru. I chociaż późniejsze zachowanie pani Weasley temu przeczy (jej nadopiekuńczość w Zakonie Feniksa i zachowanie, jakby była jedyną dorosłą osobą mającą prawo do decydowania o tym, co Harry może wiedzieć), to jednak Ron był jej synem, a Harry nie. Mogła być na niego wściekła i mu wytknąć głupotę, ale nie miała prawa do strofowania go w takim stopniu, jak gani własne dzieci, ani upokarzania go poprzez wysłanie mu wyjca. Molly to matka, która bardzo się troszczy (i jest nawet nadopiekuńcza, zapewne po stracie swoich braci podczas poprzedniej wojny), ale jednocześnie popełnia błędy i często nie rozumie swoich dzieci albo narzuca im swoje zdanie (co jest bolesne, ale nie zmienia faktu, że Molly kochała całą swoją rodzinę i chciała dla niej jak najlepiej). Bliźniacy mieli zawsze siebie nawzajem (byli traktowani podobnie jak Ron, zwłaszcza, jak Molly wychwalała Rona pod niebiosa, że został prefektem "jak wszyscy w rodzinie", albo gdy odepchnęła Freda na bok, żeby uściskać Percy'ego), Ginny była upragnioną córką, więc jakoś to było, ale wszyscy byli uzdolnieni, a Ron był przeciętniakiem, który wychował się w ich cieniu. Świadomość przeszłości Harry'ego i fakt, że był w gruncie rzeczy raczej normalnym, przyjaznym chłopcem ujęła Molly i wzbudziła jej instynkt macierzyński, przez co rzeczywiście bardzo zajmowała się Harrym, a Ronem mniej. Ale 1) często jest tak, że rodzice przejmują się przyjaciółmi swoich dzieci, kiedy przychodzą do domu, i martwią się ich samopoczuciem, czy wszystko jest u nich w porządku, i 2) rodzice to też ludzie. Molly, pomimo wielu swoich wad i szkód, jakie nieświadomie wyrządziła Ronowi, miała dobre intencje. Wielu ludzi o tym zapomina (np. podczas wytykania, jak to rodzice uczniów nie przejmują się tym, co się z nimi dzieje w szkole), ale w Księciu Półkrwi Molly i Artur natychmiast przybyli do Hogwartu, gdy usłyszeli, że Ron został otruty. Tak swoją drogą, rodzice Warringtona też się pojawili, gdy go znaleziono, i gdy leżał w skrzydle szpitalnym. Ojciec Zachariasza Smitha szybko zabrał go ze szkoły po śmierci Dropsa, i matka Seamusa też chciała tak zrobić. W siódmej części było podkreślone, że Ron zawsze dostawał solidne posiłki w domu rodzinnym i nigdy w życiu nie chodził przez dłuższy czas głodny, więc nie przesadzałabym tak z tą biedną peklowaną wołowiną, to był raczej taki running gag stworzony dla celów komediowych i podkreślenia tego, jaka to Molly jest wiecznie "zajęta". Czytaczu, w Czarze Ognia Barty Crouch junior wyraźnie powiedział, że jego matka piła eliksir wielosokowy do końca życia. W czasie, gdy Barty zdrowiał w domu pod opieką Mrużki, stan pani Crouch się pogarszał, czyli picie eliksiru nie oszuka matki natury, która wie, że delikwent jest chory, słaby albo stary, niezależnie od tego, pod kogo się podszywa.
Mnie zastanawia informowanie i kontakt z rodzicami w sprawie ich dzieci. Po pierwsze samo przekonanie rodziców z rodzin mugolskich by zrezygnowali z dalszej edukacji i przyszłości dziecka wysyłając go do Hogwardu było trudne. A co dopiero gdy dzieci pisały do nich o trollu, ,, seryjnym mordercy'', dementorach, wilkołakach, potworach z lasu itp... co wy jako rodzice zrobilibyście wiedząc o tym? Albo dowiadujśc się że wasze dzieci są ,, w śpiączce '' lub zkamieniałe a po szkole wałęsa się bestia które może zabić wasze dziecko? I czy z Hogwartu można było się wypisać i wrócić normalnie do szkoły? Bo magia jak magia, ale ja wolałabym bym dalej uczyć się tych nudnych głupot w naszej szkole niż umrzeć w męczarniavh w magicznej.
Mam prostą odpowiedź co do ludiz spertyfikowanych. Dyrektor lub McGonagal pisali do rodziców jako uczniowie by nie usuwali ich ze szkoły. Zaczarowywali pióra by pisały pismem danego ucznia i wysyłali list rodzicom np. jako Colin. Pisali tam: "Mam same szósteczki (wiem że są tam inne oceny). U mnie wszystko dobrze nie musisz się martwić caluski Colin XD
BazyliaBatalia Potterhead Ej ale na serio to jest dobra odpowiedź. A gdy szkole brakło funduszy to podrabiali pismo Malfoya i pisali : ,, (...) Ojcze a mógłbyś wesprzeć finansowo Hogwart, żebym miał lepsze warunki do rozwoju. Najlepiej gdybyś wpłacił pieniądze już dzisiaj. '' I przy okazji mamy odpowiedz skąd szkoła miała hajs
George wypił eliksir wielosokowy zamieniając się w Harrego i utracił ucho podczas przenosin Harrego w 7 tomie, wiec eliksir nie jest kluczem do niesmiertelnosci
Mnie zastanawia dlaczego obok szkoły jest las w którym żyją potwory i teoretycznie nie można do niego wchodzić ale w praktyce można tam wejść kiedy się tylko chce bo nikt tego nie pilnuje
2:02 Nie tylko :) W książce jest napisane, że zachowywał go też dlatego bo James uratował mu życie, a Snape miał dług wdzięczności. Tutaj cytat: ,, (...) Tak on... Quirrell powiedział, że Snape mnie nienawidzi, bo nienawidził mojego ojca. Czy to prawda? -- Harry - No, raczej się nie lubili (...) A twój ojciec zrobił coś, czego Snape nie mógł mu wybaczyć. - Dumbledore - Co? - Uratował mu życie." Harry Potter i Kamień Filozoficzny, strona 311/312
Proszę mi tu Snape'a nie obrażać. Ja lubię takich skomplikowanycn bohaterów. W Japonii wszyscy mówią do siebie po nazwisku. Tylko bliskie sobie osoby mówią po imieniu. Co do zwracania się po nazwisku na Zachodzie, albo mówi się tak w nerwach albo ironicznie (zawsze uważałam, że hermionowe "Ronaldzie" jest mega ironiczne i z nutą sympatii)
A mnie zastanawia w jaki sposób powstają w tym świecie zaklęcia. Czy dany efekt już istnieje tak jakby w kodzie tego światy i wystarczy metodą prób i błędów rzucać przypadkowe słowa i wykonywać przypadkowe ruchy różdżką by odkryć nieznane dotąd zaklęcie, czy można po prostu wymyślić sobie jakikolwiek efekt dodając do niego formułkę i gest by stworzyć nowy czar. Teoretycznie wynajdywanie zaklęć nie powinno być łatwą rzeczą, stąd pewnie cały Departament Zaklęć Eksperymentalnych w Ministerstwie, ale z drugiej strony Snape wymyślił ich kilka podczas nauki w Hogwarcie, a był tylko dosyć zdolnym uczniem, więc to trochę dziwne, że każdy może stworzyć sobie jakieś zaklęcie bez żadnych problemów. Dlaczego inni z tego w ogóle nie korzystali? Śmierciożercy na przykład mogli przecież używać jakichś niezidentyfikowanych czarów utrudniając obronę przeciwnikom, a w ministerstwie mogli wymyślić sposób wykrywania zwolenników Voldemorta. I na koniec pytanie skąd w Zakonie Feniksa we wspomnieniach Snape'a James znał zaklęcie Levicorpus, które wymyślił Severus, a było ono niewerbalne, więc nie mógł go nigdzie usłyszeć?
Z zaklęciami to chyba tak jak z pismem. Masz litery z których tworzysz wyraz któremu nadajesz znaczenie. Ale ten sam wyraz można zapisać inaczej - w innym języku czy innymi słowami ale oddający to samo znaczenie. Z magią jest pewnie podobnie - można pewien efekt osiągnąć wykonując konkretne gesty i mówiąc odpowiednie słowa, ale to nie oznacza że próbując inaczej nie osiągnie się tego efektu. Wybrane słowa i gesty danych zaklęć - np ,,Drętwota !" to po prostu najłatwiejszy i najstabilniejszy sposób na uzyskanie tego efektu. Doświadczony mag byłby w stanie uzyskać ten sam efekt np bez użycia słów albo za pomocą innych gestów a może nawet bez użycia różdżki. Różdżka jest tylko ,,wzmacniaczem" woli maga. Tak samo jak słowa ułatwiają koncentrację i skupienie mocy. Ale załóżmy że chcę kogoś torturować - mogę rzucić zaklęcie kruciatus - celując różdżką i wypowiadając głośno te słowa - powodując że moja nienawiść z pomocą różdżki przetransferuje się na cel (Voldemort mówił że musisz tego mocno chcieć żeby zadziałał efekt), ale mogę to samo osiągnąć np wyciągając rękę jak Vader i kierując na cel, podduszając go i pozbawiając przytomności z bólu. Ważne że jest taka sama intencja (nienawiść do ofiary), i ma być taki sam efekt (cierpienie) - to czy zrobię to bezgłośnie, za pomocą zaklęcia wokalnego czy za pomocą gestu ręką ma już mniejsze znaczenie. Niemniej trzeba być doświadczonym magiem. Początkujący używają metod najprostszych - a zaklęcia wokalne i różdżka to metody najprostsze.
Czy absurdem nie jest cała postać Hermiony? 1 książka - urodziła się w mugolskiej rodzinie, a o świecie magii wie dużo więcej niż inni. Po co ona chodziła na lekcje skoro zdążyła chyba przed rozpoczęciem roku przeczytać wszystkie podręczniki. Rozwiązała część pułapek zostawionych przez nauczycieli, którzy teoretycznie mieli oni bronić kamień najlepiej jak umieją. 2 książka - warzy bardzo skomplikowany eliksir i sama rozwiązała zagadkę komnaty tajemnic, co przerosło Dumbledora, nauczycieli czy ministerstwo. 3 klasa - dostaje zmieniacz czasu, bo przecież nikt inny nie chce chodzić na wszystkie lekcje? Chociaż Bill z Percym jakoś dali radę (obaj zaliczyli wszystkie przedmioty). I też dodajmy, że jako jedyna w całej szkole domyśliła się, że Remus jest wilkołakiem, bo przecież nikogo nie zainteresowało, że jeden z nauczycieli co miesiąc znika. I 4 książka- gdzie jest miłością Krum … Serio? Ma wokół tyle ładniejszych i fajniejszych dziewczyn a interesuje się Hermioną, która nie powala ani urodą, ani charakterem.
To Hermiona nie zasługuje żeby ktoś się w niej zakochał? Może dla niego była interesująca i ładna? A dla każdego ładne jest co innego. To, że wg. ciebie Hermiona nie jest urodziła ani nie ma ciekawego charakteru nie znaczy, że dla kogoś innego nie będzie najpiękniejsza na świecie.
W sprawie Snape'a absolutnie się zgadzam - nadawać dziecku imię faceta, który miał obsesję na punkcie babci owego dziecka, doprowadził do śmierci jej i jej męża oraz osierocenia syna, miał totalnie gdzieś życia wszystkich innych ludzi i psychicznie znęcał się nad osobami zależnymi od niego, wydaje się kompletnie nieprzemyślanym pomysłem. Dziwi mnie też, że Ginny nie zaprotestowała, w końcu to ona to dziecko urodziła, i powinna chyba mieć jakieś zdanie, zwłaszcza, że na język nie choruje. Harry nie zabił Quirrella. Zemdlał chwilę przed tym, jak pojawił się Dumbledore, by odciągnąć napastnika. Potem Voldemort się ulotnił, a wyniszczone przez niego ciało nauczyciela umarło (jego pasożytowanie na jakiejkolwiek żywej istocie skraca jej życie... a na Quirrellu pasożytował cały rok bez przerwy). Dumbledore mógłby zaprezentować kompletne wspomnienie ze zdarzenia, ale Knot na pewno uwierzył mu na słowo, bo to było długo przed zmianą frontu ministra. Podpisuję się też pod wszystkim, co powiedzieliście o Molly. Artur to ofiara systemu, który nie finansuje geniuszy, tylko daje im mało dochodowe posady biurowe i tłumi talent, zamiast go wykorzystać ;) Bo jeszcze by mu się zachciało rządzić, z ta sztuczną inteligencją, i po co wtedy byłaby potrzebna magia? :D #spisekwministerstwie #savearthur Eliksir wielosokowy to tylko iluzja :) Ciało się przekształca, ale to nadal to samo ciało, i faktyczne odcięcie nogi (a nie skrócenie jej magią) skończyłoby się jej utratą. Mając formę innej osoby nadal można złapać przeziębienie lub umrzeć. Zastanawia mnie jednak, jak to jest z udawaniem osoby innego gatunku. Czy Harry mógłby wypić eliksir z włosem Hagrida, i zyskać jego skórę odporną na magię? Albo z łuską trytona i pływać w jeziorze bez skrzeloziela? Czy może to jest tak, że musi to być cząstka innego człowieka pełnej krwi, bo inaczej skończy się jak z kotem?
Jeśli chodzi o dementorów to nie chodziło o oszukanie ich wzroku a raczej "czucia" bo oni wyczuwali osoby. Tak jak mówił Crouch chyba: Skoro Azkaban opusciła jedna zdrowa i jedna chora osoba to dla dementorów nie było różnicy czy tą chorą osobą jest Crouch czy jego matka. Nie byli w stanie tego poznać.
Ja jestem ciekawa jak funkcjonowały sowy w Hogwarcie. Wiadomo, że zlatywały się rano podczas śniadania przekazując uczniom listy i paczki, ale przecież nie wszystkie sowy w tym samym czasie przylatywały z podróży. Czy to znaczy, że musiały cały dzień przesiedzieć z tymi paczkami w sowiarni, żeby na następny dzień je przekazać?
Vi vian Hedwiga przynosiła Harremu listy także w innych porach - pojawiała się w oknie pomieszczenia, w którym akurat się znajdował, tak jak w Zakonie Feniksa, gdy pojawiła się na Historii Magii.
Ula, swoim stwierdzeniem właśnie podniosłaś mnie na duchu, że wcale nie przesadzam z tym co wyrabiam na moim blogu i Ron jako smierciożerca jest realny xD
Co do snape'a - już w pierwszej części, ratował harrego, a w jego wspomnieniach widzimy jak się przejął tym jak dumbledor mówi, że voldemort musi zabić harrego i snape powiedział więc wychowywałeś go jak świnię na rzeź I widocznie zależało mu na nim snape jest jedną z moich ulubionych postaci i może dlatego go tak bronię ale on był tak naprawdę dobry tylko udawał takiego złego poważnego nauczyciela Jest możliwe, że jakaś informacja tutaj jest nie prawdziwa lub coś przekręciłam ale to tylko moje wyjaśnienie tak jak ja myślę
Wiem, że to było dawno, ale zostało to wyjaśnione - Bliźniacy starali się odkryć inkantację a sama mapa im podpowiadała, jeśli byli blisko rozwiązania (słów do otwarcia), ta migała. Możesz sobie przeczytać chociażby na wiki fandom :)
tak wgl to po dwóch latach mam nową teorię, czemu Harry nazwał tak a nie inaczej swoje drugie dziecko: -dzieciak się rodzi -"nosz, szlag miała być dziewczynka, żeby nazwać ją po babci, ale nie wypaliło...dobra i tak zrobimy z tego pożytek" -harry idzie odkopać ojca -mówi mu, jak nazwał jego wnuka -james potter zaczyna się w trumnie przewracać -harry podłącza go do generatora prądu -bum, perpetum mobile.
Jeśli chodzi o bitwy to, o ile pamięć mnie nie myli, w pierwszych części Zwiadowców, kiedy była bitwa pomiędzy tym wygnanym baronem (Morghatem?) a Willem i zgarją, rozgrywka toczyła się w ciepły, słoneczny dzień, ale ręki sobie nie dam uciąć ^^
Snape jest moją ulubioną postacią w całym uniwersum. Nie zgadzam się całkowicie z tak płytkim podejściem. Ludzie uwielbiają go za to, że nie wiedzą co o nim myśleć. Nie jest prostackim i nudnym czarnym lub białym charakterem. W Harry Potter i Kamień Filozoficzny, okazuje się, że Snape chronił Harry'ego, kiedy profesor Quirrell próbował zrzucić go z miotły. Snape pomógł także Harry'emu nauczyć się Oklumencji, aby utrzymać Voldemorta z dala od jego głowy. Chociaż ani on, ani Harry nie lubili lekcji Oklumencji, były one ważne dla Harry'ego w jego walce z Voldemortem. Snape też robił, co mógł aby zapobiec używaniu Veritaserum przez Dolores Umbridge do przesłuchiwania uczniów. Podczas Harry Potter i Insygnia Śmierci Snape używa swojego Patronusa, by poprowadzić Harry'ego do miecza Gryffindoru. Bez tego miecza Harry nie byłby w stanie dalej niszczyć horkruksów Voldemorta. I nie, to nie jest gówniane ze strony Severusa, że ukrył miecz pod lodem i nałożył na niego zaklęcie powstrzymujące jego łatwe przywołanie. Co miał zrobić? Nosić go przy sobie, a potem ryzykować życie swoje, Harrego i spalenie swojej przykrywki żeby przekazać mu miecz tak o? Musiał go ukryć i zabezpieczyć na tyle, aby nie wzbudzać podejrzeń i aby każdy miał problem z jego wydobyciem. To, że poprowadził tam Harrego i zrzucił na niego obowiązek wydobycia ostrza dowodzi tylko temu, że wierzył on w to, że Harry sobie z tym poradzi. W tej samej historii Snape przekazuje Harry'emu swoje wspomnienia, zanim umrze. Te wspomnienia zawierają informacje, których Harry potrzebuje, aby pokonać Voldemorta. Wspomnienia ujawniają również, że Snape był podwójnym agentem, pomagającym Dumbledore'owi i Zakonowi Feniksa z powodu jego miłości do matki Harry'ego Lily. Po tym, jak Voldemort ją zabił, Snape potajemnie zmienił stronę i zgodził się pomóc Dumbledore'owi chronić Harry'ego przed Voldemortem. Severus Snape kochał Lily Evans. Ta miłość sprawiła, że zmienił się i poświęcił dla niej. Przystał wprawdzie na służbę do Czarnego Pana, ale później postanowił odkupić swoje winy. Nasz bohater nie zrobił tego jednak, bo zrozumiał, że służy złu, ale dlatego, że chciał bronić Lily. Następnie, przez siedemnaście lat, żył w ciągłym zagrożeniu. W każdej chwili Voldemort lub Śmierciożercy mogli odkryć, że współpracuje z Dumbledore’em i chroni Potter’a. On sam przecież nieszczególnie lubił Harry’ego. Wszak Potter był synem jego ukochanej i znienawidzonego James’a. Ale rozumiał też jej poświęcenie i nie chciałby, aby poszło na marne. Dlatego był gotów poświęcić swoje życie dla młodego czarodzieja. To największe poświęcenie w imię miłości jakie kiedykolwiek widziałem. Severus jest postacią tragiczną. Od zawsze wycofanym ze społeczeństwa introwertykiem, gnębionym przez szkolnych ulubieńców za swoją odmienność. Lily była jedyną osobą, która okazała mu jakiekolwiek uczucie i dozę zrozumienia. Nikt nie ma prawa oceniać kogoś kto przez tak długi czas musiał znosić i nosić w sobie tyle bólu i wewnętrznego cierpienia, które pożerało go od śodka. Czy zdarzało mu się być wrednym i zimnym w stosunku do uczniów? Jasne, w przypadku takiej przeszłości to zrozumiałe. Ale nawet mimo to, przez Severusa przebijało się to zrujnowane serce dobrego człowieka, który okazywał swoją dobrą stronę zarówno chroniąc uczniów przed Umbridge, zarówno chroniąc Malfoya, przed gniewem Czarnego Pana za niepowodzenie misji, i ostatecznie chroniąc Harrego dziesiątki razy i przyczyniając się do zwycięstwa nad Voldemortem. Severus Snape był prawdziwym bohaterem. A nie takim jak ma się w zwyczaju pisać w baśniach dla małych dzieci. Był to bohater ze skazą. A tacy są najbardziej prawdziwi w tym co robią.
Hahaha jak ja Was lubię oglądać. Normalnie widziałem, że tylko wyczekujesz, aż małżonka skończy wywód, aby złapać Ją za słówko. Przyznam, iż zrobiłbym tak samo ;). Jesteście mega sympatyczni. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej widzów :)
Nikt nigdy nie pomyślał że przez niewielkie rzeczy, Harry mógłby trafić do Slytherinu: 1.gdyby od zawsze wiedział że jest czarodziejem, mógłby znienawidzić mugoli, przez to jak Dursley'owie go traktowali. 2. Gdyby nie spotkał Malfoya na Pokątnej nie zależałoby mu na nie trafieniu do Slytherinu.
mega odcinek, naprawdę super jak zawsze :). Ale kompletnie nie zgadzam się co do Rona. Mówicie, że Molly traktowała go gorzej od reszty dzieci. Przecież inne jej dzieci były już dorosłe i nawet z nią nie mieszkały, więc w sumie nie miała za dużo do gadania co do nich. Bill- Dawno wyjechał z domu, był dorosły, Charlie tak samo, a nie wiemy jak się w stosunku do nich zachowywała, kiedy byli młodsi. Percy był zawsze pochłonięty swoimi sprawami, do tego jako wzorowy uczeń i realista nie sprawiał za dużo kłopotów. Potem szybko się wyprowadził. Fred i George. Przecież pani Weasley cały czas na nich krzyczała i zostawała przez nich doprowadzana do szału. Tylko przez to, że oni mieli dystans do wszystkiego, nie przejmowali się tym. Ginny. Przecież przez pierwsze lata nauki w Hogwarcie chyba nie miała żadnych przyjaciół (nie wiadomo kiedy zaprzyjaźniła się z Luną), była naprawdę biedna, więc napewno potrzebowała mamy. Poza tym jest dziewczyną i z pewnością miała łatwiej w życiu od jej braci. A co do Harrego, to przecież czemu miałaby opieprzać przyjaciela swojego syna, w sumie obce dziecko? Hermionę i Harrego traktowała z ulgami, bo to przyjaciele jej syna. Tak jest w realnym życiu. Zawsze mamy moich znajomych są dla mnie miłe, kiedy ich odwiedzam, a dla znajomych już nie tak bardzo. Często rzucają uwagami i w ogóle. Do tego Ron był najmłodszym synem, więc Molly się już pewnie trochę wyczerpała cierpliwość, ale nadal kochała swoje dzieci, a w tym właśnie Rona. I wcale nie wywyższała Harrego jak jakąś świętość, ale po prostu był on sierotą z tragiczną przeszłością, więc pewnie chciała, żeby czuł się jak najlepiej.
Molly przyzwyczaiła się do wysokiego poziomu reprezentowanego przez starszych synów, i sądziła, że Ron też poradzi sobie bez żadnego wsparcia z jej strony. Zajście w ciążę zaraz po narodzinach Rona i zabranie mu statusu najmłodszego zanim wyrósł z pieluch też niezbyt dobrze o niej świadczy, bo on też miał okres, kiedy potrzebował mamy, a mama skupiła się na wymarzonej córce (pomijając już nawet fakt posiadania takiej ilości dzieci przy takich zarobkach...). Wymowny jest moment, gdy siedemnastoletni Ron, ociekający wodą z jeziora, dzierżący miecz, chwilę po bohaterskim uratowaniu przyjaciela, załamuje się na samo wspomnienie, że matka go najmniej kochała. Obawa o uczucia Hermiony to tylko echo jego odrzucenia przez Molly. Jest też ta mocna scena z "Komnaty...", gdy Ron uparcie nie chce poprosić o nową różdżkę, niezbędne czarodziejowi narzędzie, 'bo mama będzie zła'. Ryzykuje zawalenie całego roku, bo boi się matki. Wątpię, by Molly robiła to celowo, ona po prostu nie jest zbyt spostrzegawcza i liczą się dla niej mało istotne rzeczy, jak oceny i szkolne tytuły, mało istotne w dorosłym życiu. Co nie zmienia faktu, że nie wzbudza we mnie najmniejszej sympatii i jej troska o sierotkę Harry'ego nic nie zmienia.
Co do pierwszego absurdu w tym odcinku: zawsze denerwuje mnie, kiedy ludzie mówią, że "och, Snape, to on jednak nie był zły, tylko dobry". A ch*ja tam, przecież on świadomie i z własnej nieprzymuszonej woli został śmierciożercą, a potem dręczył dzieciaki w szkole. Nie można usprawiedliwiać złych uczynków dobrymi intencjami. Poza tym jakie były niby jego intencje? Po prostu zabujał się w lasce, a to wcale nie czyniło go dobrym... A do bycia podwójnym szpiegiem skłaniała go tylko zemsta za śmierć Lily i wyrzuty sumienia spowodowane własną głupotą. Uwielbiam postać Snape'a i jego historię, ale NIE był dobrym człowiekiem. Gdyby mógł (gdyby Dumbledore nim nie zmanipulował...) to pewnie i Harry'ego by z chęcią zabił.
(Wiem - data) Według mnie Snape w książkach jest bez pomysłu na siebie. Znam przynajmniej jeden fanfik (proszę, nie oceniajcie XD), w którym jest przedstawiony w taki sposób, że jesteś w stanie zrozumieć i polubić jego postać.
wiem,że to materiał sprzed lat. Nie każdy do tej pory oglądałem.Trzeba zauważyć 2 stronę medalu, tej konkretnie książki nie miałem w rekach, jednakże bazując bynajmniej na filmie, skoro Snape niby porzucił śmierciożerstwo i był lojalny tylko poprzez wieczystą przysięgę wobec draco oraaz prośby dumbledore`a jest to uzasadniająca jako ten super odważny, pomimo wcześniejszych uprzedzeń. Sytuacja ze wspomnieniami Severusa, jest tutaj jednak klu
W książkach bardzo często podczas śniadania sowy przynosimy pocztę i wpadały uczniom do jedzenia oraz zrzucały na nich paczki. Czy naprawdę nikt nie pomyślał by udoskonalić ten system? Np hak ktos dostał coś szklanego lub ciężkiegoa sowa zrzuca to niszcząc stół i raniąc uczniow? Już nawet nie wspomnę o chigiene w końcu jak jedli płatki a taka sowa i mogła zawsze im do nich narobić lecąc wśród 100 innych sów. Tam wszędzie musiały być odchody w jedzeniu. No a ile chorób mogła przenieść taka sowa wpadając do jedzenia? XD nie ma to jak praca w skrzydle szpitalnym w Hogwarcie
Severus miał trudne dzieciństwo. Zaprzyjaźnienie się z niewłaściwym towarzystwem w Hogwarcie sprawiło, że poszedł na drogę zła. Zerwanie kontaktów z Lily również się do tego przyczyniło. No racja, zdradził później małe dziecko, ale po tym czynie stał się szpiegiem dla dobra i poświęcał się na każdym spotkaniu smierciozercow i ryzykował nawet życiem. Bo jednak ciężko jest oszukać Voldemorta. A zachowanie w stosunku Nevila było złe, ale mógł zginąć zamiast Lily i Jamesa. I Severus chciał chronić nawet Jamesa. Równie dobrze możecie zauważyć złe cechy u Dumbledora, Harrego, Jamesa, Mcgonagall, Syriusza i Lupina. Snape był dobry!!!!
Snape traktował uczniów źle, aby Voldemort nie podejrzewał go o współprace z zakonem feniksa. Jeżeli zaś chodzi o wcześniejszą przynależność do armii Voldemorta, to cóż... Snape miał ciężko i mógł popełnić błąd.
7:11 JA ZNAM :) bitwa o Naboo że Star Wars "Mroczne widmo" , tak samo na Endor (chociaż to już w sumie bardziej popołudnie) w "Powrocie Jedi" czy bitwa o Hoth z "Imperium Kontraatakuje". Ogl dużo bitew że Star warsów odbywa się za dnia, przy świecącym słońcu
unieważniamy bohaterstwo snapea, który po trudnym i pełnym upokorzeń dzieciństwie stracił pierwszą i jedyną prawdziwą miłość na rzecz zadufanego w sobie łobuza, potem w poszukiwaniu własnej wartości przyłączył się do orszaku czarnego pana aby odwrócić się od niego w duszy po wezwaniu dumbledorea i skazać się na ciągłe oklumencyjne napięcie w strachu przed odkryciem jego prawdziwego 'ja' przez voldemorta, potem znosić szydery ze strony owocu miłości swojej ukochanej lily z rzeczonym łobuzem, wiedząc, że musi ten owoc chronić, w końcu został zmuszony do zabicia jedynej poza lily osoby, która w niego uwierzyła, aby ochronić kogoś, kto przez swoje pochodzenie i tak nie zasługiwał na ochronę (mówię o draco), i w końcu zginął niesłusznie, dostając niejako rykoszetem w kolejnym przypływie chorych ambicji voldemorta, tylko dlatego, że był wygodnym wiarołomcą, który skazał na śmierć raptem kilka osób? co z wami, czytacze?
Nie pamiętam czy była już o tym mowa, bo odcinków jest sporo no ale do rzeczy. Zawsze zastanawiało mnie czemu Hermiona olewa swoją rodzinę? Ferie świąteczne, wakacje, spędzała z Weasley'ami, w ich domu, albo w kwaterze głównej Zakonu Feniksa. Przecież przez cały rok była w Hogwarcie i nie miała potrzeby wrócić do domu, do rodziców przynajmniej na wakacje? Jak oni mogli się zgodzić na coś takiego?
7:10 akurat ( jeśli liczyć filmy nie posiadające książek ) to jeden z najważniejszych pojedynków w Piraci z Karaibów Skrzynia Umarlaka czyli pojedynek Norringtona, Turnera i Kapitana Jack'a Sparrowa o serce Davy'ego Jones'a była w dzień na plaży po czym przeniosła się do dżungli ;)
Akurat do mioteł trochę słabo się przyczepić, bo w książce dodatkowej "Quidditch przez wieki" jest mowa o tym, że ewentualny dyskomfort, który mogł powstać podczas używania mioteł, niweluje zaklęcie Molliare, znane też jako "zaklęcie poduszkujące". Według jednego z obrazków jako efekt tego zaklęcia jest pokazana niewidzialna poduszka na miotle. (No, przynajmniej nie przypominam sobie, żeby była mowa o zastosowaniu tego zaklęcia przy miotłach przed tą dodatkową książeczką) Czarny Panie, z całym szacunkiem, ale swoim komentarzem przypomniałeś mi "Lorta Orgazmorta" z wattpada 😂😂😂
Jeśli chodzi o Snepa to mógł być taki przez swoje dzieciństwo,gdyż on był straumatyzowany dzieckiem,nie dość że w domu nie miał za dobrze to jeszcze Huncwoci się nad nim pastwili. Oczywiście to nie jest usprawiedliwienie jego późniejszych wyborów i czynów ale Huncwotów też się uwarzą za bohaterów mimo że w latach szkolnych byli zwykłymi prześladowcami,zwłaszcza James
Może jestem dziwna, ale Severus i Draco byli dla mnie znacznie ciekawszymi postaciami niż Harry. Co do tego, co stało z Kwiryniuszem, a także potem Gilderoyem, nie wspominając o Marcie i tym, że przez pół roku dzieciaki były spetryfikowane - Hogwart jest jak Las Vegas, co się tam wydarzyło, nie opuszcza tamtejszych murów. A może rodziny czarodziejów mugolak-frendly miały taka niepisaną zasadę, że robiły taką pokazówkę, żeby dzieciaki, które naprawdę nie wiedza jak się tam dostać mogły za nimi podążyć? A umieszczanie pełnych imion czy opisów w wypowiedziach postaci to pozostałość po takimgatunku literackim jak dramat (wiecie Sofokles, Szekspir, Fredro). Molly ogólnie była niefajna - pomijając gloryfikacje Harrego - dla Rona, bo nie był córką, którą pani Weasley chciała mieć od Percego w dół.
W sumie to... dlaczego uważano Syriusza za poplecznika Voldka? Ja wiem, że został wrobiony przez Petera, ale come on, wszyscy wiedzieli, że przyjaźnił się z Potterami, nigdy wcześniej nie padł na niego nawet cień podejrzenia ani nie miał nawet wytatuowanego mrocznego znaku... dlaczego wszyscy w Więźniu Azkabanu zawsze mówili, że był zwolennikiem Voldemorta? Ja wiem, że uważano go za strażnika tajemnicy Potterów, ale to się przecież dało sprawdzić, wystarczyło mu podać Veritaserum, przecież Syriusz nigdy wcześniej nie zrobił nic, co by wskazywało, że pracuje z Voldemortem, przecież w takich sytuacjach chyba jakoś powinni to sprawdzić, szczególnie że na ramieniu nic nie miał.
Mnie zawsze ciekawiły dwie sprawy. Przyznaję szczerze, że jestem ze dwa, czy trzy odcinki absurdów do tyłu i może było to już poruszane... Jeśli tak, to śmiało można zignorować ten komentarz :D 1. Kwatera Główna Zakonu Feniksa - Weasleyowie z ekipą mieszkali tam całe wakacje 'by przystosować ten dom do życia'... tylko później słyszymy, że Syriusz siedzi tam non stop sam, mając jedynie Stworka za towarzysza i popada powoli w depresję. Weasleyowie wrócili do Nory po wakacjach, bo sam Harry z Ronem przecież mieli tam początkowo spędzić Boże Narodzenie. Skoro nikt tam nigdy nie bywał... to tak naprawdę po co im ta Kwatera Główna? :D 2. Kwestia strojów w Hogwarcie - Uczniowie nosili szaty, to było wspominane zawsze (i chyba dodatkowo na liście zakupów w "Kamieniu Filozoficznym" były wspomniane 'tiary codzienne' czy coś w tym stylu, które potem już nigdy więcej się nie pojawiły :D) - ale jak koniec końców te szaty wyglądały? Jak w filmach, w formie całego mundurku, łącznie z koszulą, krawatem, swetrem, spódnicą/spodniami? Tylko wtedy jakim cudem wszyscy przebierali się w jednym przedziale w pociągu? Mnie to by na pewno krępowało :P Coś mi się kojarzy, że kiedyś było wspomniane, że bodajże Ronowi było widać spod szaty dżinsy i adidasy, bo była za krótka - tylko w takim razie czemu później czarodzieje mają problem by ubrać się normalnie 'po mugolsku', skoro całe dzieciństwo spędzili w zwykłych ciuchach, na które tylko narzucali szaty? ;) I jeszcze tak zupełnie dodatkowo... Dlaczego tak naprawdę chłopacy przyjaźnili się z Hermioną? Była zupełnym przeciwieństwem ich obojga, praktycznie żeńskim odpowiednikiem Percy'ego - a jego przecież nie cierpieli :D
Wydaje mi się, że to ''nonstop'' należy rozumieć jako skrót tego, że rzadko kiedy ktoś się tam pojawiał, ale od czasu do czasu wpadali tam członkowie Zakonu - niekoniecznie musiało to być wspomniane w szczegółach w książce. W każdym razie nie ma nic co by temu wprost zaprzeczało.
Było wspominane, że gdy trzeba się było przebrać, chłopcy zostawiali dziewczyny same, aby mogły się ubrać w spokoju, a potem się zamieniali, żeby to chłopcy mogli się ogarnąć. Książki sugerują, że szaty codzienne były jakby jedną całością, coś jak na rysunkach Marie GranPre przed każdym rozdziałem, czyli bez tych całych koszul, krawatów i swetrów.
Minęły te czasy, kiedy potrafiłam cytować większość książek z HP, ale na pewno w Kamieniu Filozoficznym Ron wyprosił Hermionę z przedziału, żeby mogli się razem z Harrym przebrać.
H.i R. zaprzyjaźnili się z Hermioną po pokonaniu trolla w łazience. Ostatnie zdanie w tym rozdziale mówiło o tym, że to wydarzenie bardzo ich zbliżyło, tak że odtąd trzymali się razem.
5:39 Dobrze, że Molly W. upewniła się, w którą ma wbiec ścianę, bo mogłoby zrobić się niezłe zamieszanie. A tak na wszelki wypadek, posłała bliźniaków przodem... 🙄
Nie wiem, może popularność Dracona jest trochę na przekór autorce, która prostacko podzieliła bohaterów na dobrych, wspaniałych Gryfonów i paskudnych Ślizgonów, którzy oczywiście bez wyjątku są grubi, brzydcy, mają krzywe zęby albo gębę mopsa itp. Takie łączenie brzydoty ze złem jest bardzo chamskie i przypuszczam, że wielu czytelników wkurzała ta prostacka propagandówka, stąd chęć zrównoważenia tego fanfikami. Tak sądzę.
Jak ja się cieszę, że wreszcie trafiam na kogoś, kto ma takie same podejście do Severusa jak ja. Nie rozumiem tego całego fenomenu miłości do niego, po prostu nein. Przez całe sześć tomów był najgorszą szują ever, a potem nagle po ostatnim tomie wszyscy go kochają, no kurr... Wyobraźmy sobie teraz reakcje Jamesa, który w swoim słodkim pośmiertelnym życiu cieszy się z narodzin drugiego wnuka, a potem słyszy, słyszy i nie wierzy, że jeden z jego potomków nosi imię zdrajcy i śmierciożercy, no nie, po prostu nie! Moim zdaniem przykładowo Regulus Remus Potter brzmi tysiąc razy lepiej, milion razy dostojniej oraz tryliard razy bardziej zasłużenie.
Rowling chyba starała się nie powtarzać imion w tym samym pokoleniu, a Remus to już jest drugie imię Teddy'ego Lupina (co nie zmienia faktu, że gdyby nie to, też bym bardzo chciała, żeby drugi syn Harry'ego miał na pierwsze albo drugie Remus). Nie jestem pewna co do Regulusa, mimo wszystko Harry go tak naprawdę nie znał, i nie był to jego krewny, jak Lily i James. Mogli go natomiast nazwać np. po Arturze, kochającym ojcu Ginny i człowieku, który był Harry'emu życzliwy niczym ojciec, po Hagridzie, który zawsze miał na sercu dobro Harry'ego... co prawda Rubeus brzmi głupio, ale i tak lepiej niż Severus ;p no i to zawsze mogło być takie zawstydzające drugie imię, którego chłopak na co dzień nie używa, jak np. Ronald Billius. Jest pewnie sporo innych, bardziej sensownych opcji.
Artur Rubeus brzmiałyby o wiele lepiej, ładniej, honorowałyby znacznie lepszych ludzi, niż manipulant i dręczyciel-nazista, a także bardziej ucieszyłyby Ginny, bądź co bądź matkę rzeczonego dziecka.
Czytaczowa, proszę powiedz, skąd masz tę uroczą bluzkę? :D Też taką chce! Poza tym, uważam, że to z imieniem Severus dla dziecka to wcale nie jest absurd, może Harry po prostu nie lubił swojego syna i dał mu takie imiona że złośliwości, albo po prostu chciał go strollować XDD
- Ginny, to kolejny chłopiec. - Holender, czyli Lily Luna odpada. No nic, spróbujemy jeszcze raz. - A jak nazwiemy tego małego? - Wiem! Alfredom Septimus XV! - ... - To może Tobiasz Pompeusz? - ... skarbie, może jednak ja się tym zajmę? - Harry, przecież wymyślam świetne imiona. - ... Ginny, kocham cię, ale nazwałaś sowę Rona "Świstoświnka". Z troski o dobro naszych dzieci nie mogę pozwolić ci nadawać im imion. - Ale... - ŚWISTOŚWINKA, Ginny. - ... No już dobrze. Masz jakiś lepszy pomysł? - ... możemy go nazwać Albus Severus; jak ma mieć debilne imię, to niech będzie po kimś, kogo znaliśmy.
Nie Wesoła Przez ten komentarz skisłam xD ,, Jak ma mieć debilne imię to niech po kimś kogo znaliśmy ... '' - cytat 2k18 😂 Człowieku i love you za ten komentarz
Odnośnie tego, co mowiliscie na temat walki Harry'ego z Quirellem - z tego, co pamiętam, było powiedziane, że na samym końcu, tuż po tym, jak Harry stracił przytomność, przybył tam do nich Dumbledore. Zapewne dlatego więc nie potrzebne były dodatkowe wyjaśnienia (:
ja się zastanawiam nad tym jak działa likantropia, pod koniec trzeciej części, kiedy Lupin razem trójcą, Syriuszem i Peter'em wychodzi z Wrzeszczącej Chaty jest człowiekiem, zamienia się w wilkołaka po obejrzeniu księżyca - czyli zamiana w wilkołaka byłby zależna od ujrzenia pełni, a nie jej samej. Księżyc przecież nie pojawia się na niebie w sekundę, a gdyby wilkołak reagował na pełnię bez ujrzenia samego księżyca to Lupin powinien zacząć się przemieniać w Chacie albo w tunelu. Więcej z książki wynika, że chmura przysłaniała księżyc i dopiero kiedy go odsłoniła, przemiana Lupina rozpoczęła się, a to znaczy, że żaden eliksir tojadowy nie jest potrzebny (Lupin zapomniał go spożyć, więc to nie może być efekt eliksiru) - wystarczy zamknąć delikwenta w lochu bez okien na czas pełni, a on nawet się nie przemieni :D w takim razie cała Wrzeszcząca Chata nie była potrzebna, ale rozumiem "bezpieczeństwo uczniów"( ͡° ͜ʖ ͡°) - spokojnie wystarczyłaby Wrzeszcząca Ziemianka na błoniach xD
Myśle, że to zostało tylko opisane w ten sposób na potrzebę narracji i po to, żeby w twojej wyobraźni wykreował się malowniczy obraz. Te dwie rzeczy - zobacznie księżyca i przemiana w wilkołaka po prostu nałożyły się na siebie. Nie należy czytać wszystkiego dosłownie i wysuwać tak daleko idących wniosków. Gdyby samo ujrzenie księżyca w pełni wzbudzało przemianę to na pewno zostałoby to wspomniane jak uczyli się o wilkołakach, choćby na lekcji Snape'a.
Nie rozumiem tego uwielbienia, jakim wszystkim obdarowywali Harry'ego, dla mnie jest to NAJGORSZA postać z całej serii. Jest uparty, zaborczy, zazdrosny, żądny uwagi, niezbyt inteligentny i często robi głupoty, mówi głupoty i podejmuje głupie decyzje. Nie lubię Mary Sue, ale ten chłopak nie jest jakoś wybitnie przyjemny, a jednak wszyscy go uwielbiają i dla wszystkich jest to oczywiste - zarówno w świecie Pottera jak i czytelników tej książki. Dlatego właśnie lubię Snape'a - jest tak samo mało idealny jak Harry, ale jego postaci Rowling przynajmniej nie wybieliła.
W Kamieniu Filozoficznym to Dumbledor załatwia Quirrella. Nie Harry. Filmy to zmieniły ale w książce Dumbledor mówi że w ostatniej chwili przybył uratować Harrego.
6:25 tak bardzo Ociec Mateusz, wuj z tym, że ksiądz i policjanci znają się od około 20 sezonów (patrząc po niektórych postaciach, szczególnie dziecięcych, minęło 15 lat, a może więcej) i grają w szachy prawie codziennie to i tak sobie "panują" 8:00 przecież to wielki Hari Pota. Medalion Salazara Slytherina w 7 części dobrze to ujął 10:15 najmniej kochany przez matkę, która chciała córkę
W 6. części kilka razy było, że Harry krzyknął Levicorpus. Zaklęcie działa. Czy nie jest ono niewerbalne? Poza tym, jak radio działa u czarodziejów, skoro elektronika wariuje od magii?
Co do chwalenia harrego przez matkę Rona - to dość normalne. Matki zazwyczaj są miłe dla przyjaciół dzieci, przecież to gość. Czy rodzice waszych przyjaciół krzyczeli na was w dzieciństwie? Na mnie nigdy.
Oczywiście że na mnie nie krzyczeli, ale na moich przyjaciół (swoje dzieci) też nie krzyczeli w mojej obecności. Ani nie upokarzali na moich oczach. A matka Rona zachowuje się, jakby ciągle chciała powiedzieć: "Zastanów się Harry, z kim Ty się zadajesz. Przecież ten mój niewydażony syn jest nic nie wart. Niegodny Ciebie jest. Zainteresuj się lepiej moim ukochanym synkiem Billym, genialnym synkiem Percym albo najwspanialszą córką Ginny."
Linthel sama piszesz: czy wasi rodzice *krzyczeli na was przy waszych przyjaciołach*? Tu chodzi właśnie o sytuacje w których pani W. krzyczy czy w inny sposób umniejsza swojego syna *przy jego przyjacielu*!
Co do drugiego absurdu: Quirrell w wersji filmowej skończył jako popiół, w książkowej koszmarnie poparzony. W obu znaleźli Harry'ego obok ciała, ale jedenastolatek zwyczajnie NIE MA mocy, by samemu coś takiego zrobić. Zresztą Dumbledore w pierwszym tomie przemawia w stylu mocno, jakby już wiedział, co tam się wydarzyło, więc... Skoro Harry tyle leżał w skrzydle, jest opcja, że po prostu na nieprzytomnym zastosowano legilimencję, by się dowiedzieć, co w ogóle zaszło. Poza tym Knot wtedy ślepo polegał na Dumbledorze i mu ślepo wierzył. A peron to równie dobrze mogła sprawdzać ktoregoś ze swoich synów, czy pamięta. Naprawdę nigdy wasze mamy o niczym wam nie mówiły z dziesięć razy, a potem was za jakiś czas nie sprawdziły z "to co to miało być?". A w przypadku zwracania się w stylu "Harry Jamesie Potterze" etc, dla nas to jest nienaturalne, ale dla czarodziei, których kultura i obyczajowość jest do tyłu względem nas, to akurat nie jest nic dziwnego, Rowling wzorowała Hogwart na szkołach z internatem, które znała, a to głównie tam ludzie się tak do siebie zwracają i w niektórych tych szkołach NADAL tak jest. A czepianie się mówienia "minus pięć punktów dla Gryffindoru" zamiast "minus pięć punktów dla twojego domu" to XDD Tak naprawdę obie wersje wypowiada się równie długo, więc tak naprawdę kwestia przyzwyczajenia, jak kto to mówi.
Ja też długo Snape'a nie lubiłam ale dużo rozjaśnilo mi się po tym jak Harry zobaczył jak jego ojciec traktuje Snape'a. To jest trochę tak,jakby się dziwić że ktoś bity całe życie bije innych. Jasne że się tego nie pochwala,ale z czasem rozumie się jego motywy. Prawdę mówiąc bardziej było mi szkoda Snape'a. Od początku przegrany bo banda debili się go uczepiła z sobie tylko znanych powodów. Lilly go lubiła i co? Poznała Pottera pozera i zmieniła zdanie? A Snap'e od początku ją kochał. Do końca życia. A w międzyczasie okazuje się że jego ukochana wyszła za jego największego wroga,że będzie mieć z nim dziecko...nastepnie,że to dziecko tak samo jak jego ojciec nie ma żadnego szacunku ani do niego ani do szkolnych reguł. Na domiar złego popełnia błąd służąc Voldemortowi od którego nie można odejść żywym więc aby się ratować(bo jego śmierć nic by nie zmieniła) i choć trochę zrechabilitować zaczyna pomagać Dumnledorowi który go bezczelnie wykorzystuje i torturuje psychicznie. Snape MUSI co dzień oglądać Harrego w którym widzi Jamesa, Pomaga Dumbledorowi w realizacji jego chorego planu więc musi być szpiegiem ryzykując za każdym razem że Voldek się donysli.... Z takim życiem nie można być normalnym,nie da się być do końca dobrym czlowiekiem gdy jest się zmuszanym do ryzykowania w taki sposób. To jaki jest Snape nie jest winą jego,tylko Dumbledora. Ostatecznie Snape pomagał Harremu,niezależnie od tego z jakich pobudek,przynajmniej dwukrotnie uratował mu życie,choć nie musiał. Myśle że miał sporo odwagi i to mogło zaimponować Harremu,który przecież do końca nie wiedział że Snape kochał jego matkę.
@@agnieszkab7511 Odpowiem z paru prostych zdaniach: Nie ocenia się ludzi po wyglądzie Każdy popełnia błędy Ale by nasłać mordercę na niemowlaka? Czy to nie jest przesada?
Mnie zastanawiało to, że raz pod wpływem eliksiru wielosokowego ma się swój głos a raz się ma tej osoby w którą się zmienia. Ja mam taką teroeię że to zależy od umiejętności czarodzieja robiącego eliksir.
Chyba już było ale jak nie to zapraszam do dyskusji. Jak to jest że ludzie w ogóle lubili Harry'ego skoro była w nim cząstka duszy Voldemorta ? Przecież przebywanie z Potterem powinno powodować dyskomfort. I jak w ogóle Ginny się w nim zakochała - poleciała na horkruksa ? Bo w drugiej częście ,,kręciła" z cząstką Voldemorta z pamiętnika a później z cząstką Voldiego w Harrym - nie powiem, specyficzny rodzaj fetyszu :P
Ja raczej myślę że to wszystko było nakręcone przez Petunię, chorobliwie zazdrosną o swoją siostrę i jej moc magiczną. Ciotka Petunia nie mogła ścierpieć że potomek jej kochanej ale znienawidzonej siostry (który zapewne też ma moc magiczną) ma być przez nią wychowywany. Petunia dalej była zazdrosna że teraz dzieciak jej siostry ma to czego ona nigdy nie miała.Stąd od chęci posiadania mocy magicznej przeszła do antypatii do mocy magicznej i wszystkich i wszystkiego co się z tym wiązało, więc cała rodzina Dursleyów była przez nią nakręcona.
Tylko niektóre horkruksy miały negatywny wpływ na osobę mającą bliski kontakt. O ile naszyjnik, lub pamiętnik miał to ... puchar Helgi Hufflepuff nie miał np. tego efektu. A poza tym Harry nie był klasycznym horkruksem. A to, że Durlseyowie byli absolutnie okropni dla Harry'ego nie mogło mieć nic wspólnego z horkurksem, choćby dlatego, że zostali opisani jako okropni ludzie jeszcze przed poznaniem Harry'ego. Naszyjnik mógł mieć na sobie jeszcze niezależnie czar Salazara Slytherina (ale to jest już moja teoria).
@Kalina Dziadosz No niby tak, ale Marge traktowała go jeszcze podlej, a przyjeżdżała do Dursleyów sporadycznie (jak Harry sam twierdził, przyjeżdżała rzadko, ale każda jej wizyta wryła mu się głęboko w pamięć). Więc ta opcja odpada.
Nie zgodzę się z wypowiedzią na temat Snape'a, szumowiną jest raczej James, który gnębił uczniów bez powodu, Snape przez okres szkolny był poniżany i gnębiony co na pewno odbiło się na jego psychice i charakterze, stąd pewnie jego zachowanie względem uczniów i ta oziębłość. Nie zgodzę się, że Snape wydał rodziców Harrego Voldemortowi bo zrobił to Pettigrew, Snape jedynie przekazał część przepowiedni o dziecku, który zatrzyma czarnego Pana urodzonym pod koniec Lipca a to dopiero sam Voldemort wyznaczył Harrego tym chłopcem co było punktem zwrotnym dla Snape'a bo od tego momentu przeszedł na dobrą stronę by ochronić Lily. I nie jest prawdą w mojej ocenie, że Snapeowi nie zależało na Harrym, czuł do niego pewną nienawiść przez to, że przypominał mu James'a ale widział też w nim Lily, to on mu pomógł opanować oklumencję co było przecież kluczowe w pokonaniu Voldemorta, to on w czasie gdy Lupin zamienił się w wilkołaka ochronił go i Hermionę i Rona własnym ciałem, to on wyczarował patronusa by przekazać mu miecz Gryffindora. Dlatego uważam, że postać Snape'a jest tragiczna i mimo, że jego traktowanie uczniów było złe tak też wynikało to z jego przeszłości, w której był prześladowany przez huncwotów, Snape cały czas narażał życie by pomagać zakonowi i Harremu, ważył eliksiry dla Lupina by ten opanował przemianę w wilkołaka mimo, że należał do huncwotów, co prawda na prośbę Dumbledore'a ale jednak a więc jest to jak najbardziej bohater w mojej ocenie
Nie zgodzę się z Wami co do Severusa. Dzięki miłości się nawrócił to raz, dwa przez wszystkie lata starał się dbać o uczniów. Na pierwszym roku starał się uratować Harry'ego i ochronić kamień przed wykradzeniem. Na trzecim roku ruszył ratować Harry'ego, Rona i Hermionę przed Syriuszem Blackiem. I oczywiście możemy powiedzieć, że kierowała nim potrzeba zemsty na Syriuszu, ale on przecież nie wiedział, że Black jest niewinny. Od momentu powrotu Voldemorta działał jako podwójny agent, narażał swoje życie i po części dzięki niemu wojna skończyła się tak, a nie inaczej. Szpiegowanie największego czarnoksiężnika, przenoszenie informacji Zakonowi Feniksa na pewno kosztowało go wiele, również tortur ze strony Czarnego Pana. Doskonale rozumiem, dlaczego Harry nadał swojemu synowi takie imię. Snape był potwornie dzielnym człowiekiem, poświęcił się dla ratowania magicznego świata. Oczywiście, że zrobił wiele złego, ale dlaczego? Człowiek, który jest kochany i ma przyjaciół nie przystępuje do Voldemorta. Najpierw dręczenie przez ojca, który katował jego i matkę, później dręczenie w szkole. Do tego, jego wielka przyjaciółka Lily, która zostawiła go za jedną szlamę. Prawdziwy przyjaciel, by wybaczył. Snape stał się Śmierciożercą po części przez Jamesa, Syriusza, Petera i Lupina. Natomiast oczywiście zachowanie Severusa wobec uczniów nie było poprawne, ale to jest po prostu człowiek, który ma potworne wyrzuty sumienia i przez to tworzy sobie taką barierę między sobą a światem. Dodatkowo faworyzować Ślizgonów musiał z powodu bycia szpiegiem.
Uczestników turnieju trójmagicznego i czarę ognia łączył "magiczny kontrakt", dlatego Harry musiał wziąć w nim udział. Ale... niby jak ten kontrakt działał? Co by się stało, gdyby Harry zrezygnował? Zostałby wywalony ze szkoły czy zjedliby go dementorzy? Przecież on był tylko dzieciakiem.
jeśli kontrakt nie określał na czym mają polegać zadania, mogli na szybko zorganizować konkurs: kto rzuci najlepsze zaklęcie lewitujące, kto przywołujące, a kto rozbrajające i losować ponownie z nową umową.
3:49 - Absolutnie się zgadzam, takie imię dla dziecka to jest chory pomysł... Skoro Harry nazwał swoje pierwsze dziecko James Syriusz, to drugie powinien nazwać "Remus". Lupin zawsze okazywał serce Harry'emu i dbał o niego i o innych uczniów z czystej dobroci, a Sneape zachowywał się tak jakby był po stronie dobra nie dlatego że chce tylko dlatego, że "musi" a tak naprawdę nienawidził innych uczniów... Ile zrobił dla niego Remus, a ile Severus... Dobrze, że Harry nie nazwał jeszcze swojego dziecko Tom Marvolo... W sumie efekt byłby ten sam... 🙃🙃🙃🙃
Snape to jest najlepsza męska postać , a Bellatrix żeńska . Czyli jak gość nie odda życia to jest zły ? W Japoni zwraca się do innych po nazwisku na ten przykład , chyba że jest się z tej samej rodziny lub jest się bardzo bliskimi przyjaciółmi
Co do pierwszego zdania, to loffciam Sevcia i Bellę🖤, co do drugiego, to podzielam twoje zdanie, myślę że na swój sposób próbował chronić Harrego, a co do trzeciego to nigdy nie słyszałam a czymś takim, ale nie ma co się dziwić kiedy nie interesuje się Japonią 👅❤️
Z tą Japonią to przykład od czapy. Tam mówią po prostu po nazwisku zamiast po imieniu, ale nie mówią pełnym imieniem i nazwiskiem na co dzień, w każdej błahej kwestii, o jakich przytyk mówi. Zamiast ''Ronie Weasley, czy możesz podać mi to jabłko?'' casualowo powiedzą ''Natsume, czy mógłbyś podać mi to jabłko?'', ale nie ''Takashi Natsume, czy mógłbyś podać mi to jabłko?''. Nie o to się w tym przytyku rozchodzi.
Odcinek świetny jak zawsze 😊 Mnie przyszły teraz na myśl dwie sprawy: 1. W drugiej części, kiedy Harry pierwszy raz podróżuje za pomocą proszku fiuu i źle wypowiada nazwę ulicy, nikt z Weasleyow jakoś nie kwapi się, żeby udać się na to miejsce, tylko wszyscy wesoło podróżują na pokątną jakby nic się nie stało. Kij tam, że chłopak nie mający tak naprawdę pojęcia o świecie czarodziejów przeniósł się w nie znane miejsce, nie ma jak wrócić bo ani nie może się teleportowac ani nie ma przy sobie miotły, czy zapasu proszku fiuu na powrót. Równie dobrze mógłby wylądować na drugim końcu kraju, albo zginąć, ale co tam. Kupienie szaty i książek dla Ginny jest ważniejsze! To normalne, że jak masz dziecko pod opieką i ono zniknie w nieznanym miejscu to nie próbujesz go ratować czy szukać, tylko zakładasz, że jak kocha to samo wróci. 2. Sprawa dotyczy nazw ulic w świecie czarodziejów. Chociażby u nas w kraju w różnych miastach pojawiają się te same nazwy ulic, np. Warszawska, Wrocławska itp. Nie chce mi się wierzyć, że w całym świecie czarodziejów nie ma podobnej sytuacji, a w całej Anglii czy na świecie to już w ogóle. Jak to więc możliwe, że rzucając tylko nazwę ulicy można się przenieść pod dobry adres? Proszek fiuu z myśli ci wczytuje, którą lokalizację dokładnie masz na myśli? Nie powinno się określać bardziej szczegółowo celu podróży? Jeżeli tylko rzucić nazwę ulicy to nawet jeżeli już cię na nią przeniesie to skąd wiadomo gdzie wyladujesz? Czy na całej ulicy jest tylko jeden kominek (wątpię ) czy inne są po prostu zablokowanie? A może to u czarodziejów normalne, że ktoś wpada ci kilka razy w ciągu dnia do domu przez kominek, otrzepuje ciuchy i idzie w świat załatwiać swoje sprawy. Jeżeli ktoś ma jakieś wyjaśnienia to chętnie poczytam 😛
"Gdyby Snape oddał się Voldemortowi to by zmieniło zupełnie wydźwięk tej książki i ta książka nie byłby już dla dzieci" KOCHAM XDDDDDDDDDDDDD
Przynajmniej hedwiga by żyła
Moja głowa 🥲
Łzy Feniksa. Ile razy były potrzebne uczniom albo członkom zakonu? Dlaczego Dumbledore nie oglądał z Faweksem dramatów albo nie kroił cebuli i łapał jego łez do butelki. Skoro zapłakał nad Harym to chyba jest dość wrażliwy. Wtedy każdy członek zakonu miałby łze w zapasie.
Ten komentarz jest wspaniały :D padłam na nim
@@shadowmemory3678 Ha ha 😂 dzięki
Może Feniksa nie da się wzruszyć, a swoje łzy oddaje tylko tym których uzna za "godnych"?
@@kapitansuchar143 😕 może...?
Krojenie cebuli byłoby świetne
,,Voldemort nie miał NOSA do takich rzeczy." :D Dobre!
Zgadzam się xD 😂😂
Tylko to nie jest zbytnio oryginalne 😕 np. w Szaprap'ie było "masz nosa do rapu jak Voldemort"
@@pijemlekonosem8908 Co to jest Szaparapa?
@@krzych666 chodziło mi o Szparap XDDD
Ja widziałem taką bitwę, "Krzyżacy" - bitwa w pełnym słońcu, genialna taktyka Jagiełły by dać odpocząć swoim żołnierzom w cienistym lesie oraz Ulrich gotujący się ze swoimi oddziałami po szyję w metalu :)
Wydaje mi się, że w tym pytaniu chodziło raczej o fikcyjne bitwy, bo to że w prawdziwym życiu prawie każda bitwa była w pełnym słońcu, to dość oczywista oczywistość, bo dużo łatwiej zarządzać armią, gdy się wszystko dobrze widzi, natomiast w filmach, książkach, grach itp. autorzy bardziej patrzą na klimat niż na pragmatyczność.
Według mnie dziwną akcą było to, że Voldemort miał dość sporo sytuacji żeby Pottera zdmuchnąć z powierzchni Ziemi, ale nie lepiej czekać do końca roku szkolnego (niech chłopak się kształci)
Ma się kształcić bo ja się z debilem nie będę bił
xD
Znaczy. Przyszło mi coś do głowy. Kwestia ucieczki Rona i Harrego z zakazanego lasu. Otóż goniło ich ośmiookie potomstwo pluszaczka Hagrida. I moje pytanko... Co te pająki jadły? Jakby rozumiem, że zakazany las jest spory, ale do przesady. Takie pojedyńcze bydle musi przecież sporo zjeść. A tych radosnych stworzeń było od groma. Jakby... Hagrid motorkiem dowoził? Pająki wytłukły wszystko w lesie, a gajowy to ukrył? Fotosyntetyzowały, czy co?
Może preferowały kanibalizm :D
Kanibalizmem populacji nie wykarmisz.
Wcale bym się nie zdziwiła :D.
Centaury
@@adamtaurus5380 może dzieci zjadały rodziców. xD
Severus był ofiarą przemocy -często tacy ludzie sami stają się takimi potworami.
Tyle razy analizowałam tą książkę i nigdy na to nie wpadłam. Oczywiście 100% racji.
5ak
Ç
Za późno na rehabilitacje
Możliwe,wiele zachowań wnioskuję że przeszłość się nad nim odbiła. Stąd skłonności snape do przesady, możliwe że Harry mógł to zrozumieć dopiero jak odkrył kim był ojciec. Że wcale nie liczył się on lepiej od draco malfoya i jego bandy, poniżali go tak jak harrego czyli praktycznie na każdym kroku.
Snape jest moją ulubioną postacią (mimo tego jaki był), ale już dawno temu postanowiłam, że mogę przyznać, że był wrednym dupkiem pod warunkiem, że ludzie zauważą kilka innych rzeczy dotyczących wyjątkowo lubianych postaci:
-Dumbledore był strasznym manipulantem i potrafił faworyzować, wywyższać lub umniejszać czyjeś czyny tak jak mu to odpowiadało... wiecie... dLa wyŻsZegO dObrA
- Syriusz był wyrośniętym dzieciuchem, który naraził życie kolegi (to, że był to Snape nie jest usprawiedliwieniem!!) i nigdy nawet nie przeprosił
-James Potter był dupkiem
-Harry'emu wszystko uchodziło na sucho
- Lupin nigdy nie poniósł konsekwencji za niepoinformowanie odpowiednich władz (albo chociaż Dumbledora) o zdolnościach Blacka. Gdyby Syriusz faktycznie był mordercą, to seria skończyłaby się na trzeciej książce
- McGonagall bywała równie stronnicza jak Snape i faworyzowała uczniów, choć robiła to w trochę łagodniejszy i dyskretniejszy sposób
- i tak generalnie grono pedagogiczne Hogwartu jest trochę... niezrównoważone na umyśle ( właśnie, kto je wybierał? Zapewne Albus D.)
- "neville kochanie, dałeś się spetryfikować jak ostatnia ciota, ale masz tu 10 pkt bo akurat tyle brakuje do wygranej gryfonów"
aleksja nowenik przepraszam, ale będę Jamesa bronić. Był rywalem Snape'a, bowiem obaj zadeklarowali się w pociągu jako przeciwnicy z dwóch domów. Snape nie był bezwolną ofiarą, ochoczo przystąpił do walki, na jego nieszczęście przeciwnik okazał się być o wiele bardziej przebojowy. Lupin wspominał o tym, że potem James się zaczął uspokajać.
W ogóle strasznie szkoda mi Jamesa i Syriusza jako postaci. Jeden zmarł w obronie rodziny jako 21 latek, drugi całą dorosłość spędził w ciężkim więzieniu, torturowany psychicznie przez demony a potem zmuszony był ukrywać się aż zginął, nie doczekawszy nawet rehabilitacji. Obaj za to oceniani są za szczeniackie wygłupy, które znamy tylko z mocno subiektywnych i wybiórczych relacji Snape'a.
Sam Severus za to dołączył do rasistowskiej grupy, która prześladowała takie osoby jak Lily Evans za to, że urodzili się w złej rodzinie. Już wolę żarty Huncwotów od ponurego hejtingu Snape'a.
@@ukyojin1798 Jakby nie było Snape był gnębiony przez Huncwotów przez cały okres nauki w Hogwarcie. James doprowadził go do takiego stanu że był gotów zabić każdego kto go wnerwia (swoją drogą pewnie zabiłby Jamesa gdyby nie Liliy ) wiec kto tu jest ofiarą ? Snape
Dorian_ pl przejrzałam sobie rozdziały o relacjach Snape'a i Jamesa w szkole. Snape szpiegował i intrygował, nie zachowywał się jak ofiara. Ktoś, kogo gnębią w szkole, nie będzie chodził za prześladowcami - raczej ucieszy się, że dają mu spokój.
Severus był po prostu zazdrosny o Jamesa i Syriusza. Kiedy Lily tłumaczy mu, że jego kumple "śmierciożercy" gnębią dzieci, używając na nich czarnej magii, Severus za to najpierw tłumaczy, że to były żarty, a potem nie wiadomo czemu zaczyna że "a Potter to se gdzieś z kolegami ZNIKA". Strasznie słaba linia obrony. Gdyby doświadczał od nich takich strasznych krzywd, raczej starałby się przekonać przyjaciółkę do tego, że James jest złym gnębicielem... a ten wyskakuje, że znikają. Mąci, intryguje, obgaduje i węszy - piszę to na podstawie jego własnych wspomnień.
A ja przepraszam, ale wysyłanie trójki dzieci ze swojego domu do Zakazanego Lasu nocą w ramach kary za wałęsanie się po zamku nocą oraz zabieranie im 150 punktów, tym samym sprowadzając na nich gniew całego domu to nie jest żadne faworyzowanie, wręcz przeciwnie. Do tego McGonagall, w przeciwieństwie do Snape'a, zawsze zadawała swoim uczniom taką samą pracę domową, uczyła ich tak samo, i miała wobec wszystkich takie same oczekiwania, dając i odejmując punkty za odpowiednio takie same wykroczenia i osiągnięcia podczas zajęć, co jest raczej sprawiedliwe. I nie posuwała się do upokarzania uczniów dla leczenia własnego ego i traum z dzieciństwa. Mogę przyznać, że zdarzało jej się być stronniczą, ale było tak w dwóch przypadkach: Quidditcha oraz w Zakonie Feniksa, gdy po bitwie w Departamencie Tajemnic dała Harry'emu, Ronowi, Hermionie, Ginny i Neville'owi punkty za walkę ze śmierciożercami, co mogło być niepedagogiczne (nagradzanie nastolatków za stawianie czoła dorosłym, uzbrojonym terrorystom?), ale w sumie zasłużyli na jakąś nagrodę, no i ich działania na pewno uosabiały cechy, jakimi mają odznaczać się uczniowie domu Gryffindora.
tak, James zaczął się uspokajać, co nie zmienia faktu, że wcześniej był dupkiem. poza tym James nie był bardziej przebojowy, tylko miał przewagę liczebną. i tu nie mówię źle o Jamesie, bo był wrogiem mojej ulubionej postaci... on się znęcał nad większą ilością osób; nie pamiętam dokładnie kiedy, ale lupin powiedział, że James zmienił się w swoich ostatnich latach w Hogwarcie i przestał dokuczać innym ale Snape należał do tego grona osób którym James nie odpuścił, co musi oznaczać, że Potter taki święty nie był, nawet jeśli nie weźmiemy pod uwagę jego sporu ze Snape'm
To nie do końca absurd, ale wg. Harry Potter Wikia dormitoria były 5-6 osobowe. A więc pomyślcie o tym piątym chłopaku, mieszkającym z Huncwotami 😂
Ojoj :D.
Chyba, że dormitoria się jakoś magicznie zmniejszały i zwiększały wedle aktualnej liczby uczniów.
Ale liczba przyjętych czarodziejów nie musiała być parzysta :) niechby przyjęłi 9 gryfonów na pierwszym roku - pięciu idzie do jednego dormitorium a czwórka do drugiego i mają jedno łóżko nieobsadzone ale to nic bo po prostu nie ma w tym roczniku dziesiątego gryfona
Pokoje były tak duże by pomieścić cały rocznik. Przecież Harry, Ron, Neville, Dean, Seamus, Hermiona, Lavender i Parvati to cały rocznik z Gryfonów.
Z Hunwotami chyba nikt nie mieszkał, a chłopaki trzymali się razem chyba właśnie dlatego, że razem mieszkali.
To by tłumaczyło, dlaczego Peter zaprzyjaźnił się z resztą
Z Hermioną, Lavender i Parvati mieszkały jeszcze dwie inne dziewczyny. Nie były wymienione w książce, ale Rowling powiedziała gdzieś właśnie o tym.
Z nimi to chyba mieszkał ojciec Nevilla
Co do bitwy - "Opowieści z Narnii: Lew czarownica i stara szafa"
Tez o tym pomyslalam
Same here.
Same
Ja takie: W dzień? Na Plaży?... Piraci z Karaibów?
Same
7:08 Bitwa pod Grunwaldem była rozgrywana w pełnym słońcu :) Niestety nie pod palmami :(
No, toś mnie rozwalił/a
😂😂😂
Większość prawdziwych bitew odbywało się w dzień. A na pewno dowódcą zależało, żeby tak było (łatwiej prowadzić strategię). Czytacz pytał o bitwy w świecie fantasy, bo tam jakoś wszystkim armiom bardziej zależy na klimatycznej scenerii niż wygodzie prowadzenia walk XD
Bitwa pod Pellenorem we „Władcy Pierścieni. Powrót króla"
Obawiam się, że gdy będę przypominać sobie serię, to z tyłu głowy będę miała Severusa, który się oddaje Voldemortowi... :{
hahaah
No i teraz przez Ciebie (i Czytaczową) nie będę mogła wrócić do serii HP!!! 😂😂😂
To dobrze, jesteśmy całkiem seksi parą
O matko i córko!!! A chciałam przeczytać jeszcze raz HP...
Prosze pamietac, ze sa takie fanfiki. To bardzo zla cesc internetu...
Idąc tą logiką, absurd że Snapem, to może swojego dzieciaka powinien też ponazywać:
- Peter, wszak świecąca ręka Glizdogona bohatersko udusiła swojego właściciela
- Draco, bo w ostatnim tomie coś mu się odwidziało, że chce być po stronie Voldziego
- Graup, bo pomagał bronić Hogwartu... 😉
Luna 12 O boże ja sobie to wyobraziłam 😅 I takie na peronie.
Ginny : Draconku Peterze Graupie Potterze! Zapomniałeś swojego szalika!
Draco M. : 😒
Harry : * śmieje się jak jakiś debil *
Przepraszam nie powstrzymałam się 😂😂😂
Ejejej, ja lubię Draco
He had no choise, okey?
@@gachalifik5619 śmieje się jak głupia X D
Seamus - świnia która się przyjaźniła z harrym potem okrzyknął go debilem, wariatem itp. A ty dajesz komuś takie imię bo przeprosił harrego
Zakała - porwał Dolores Umbridge
Nie zgodzę się z tym, że przyjaźń Rona z Harrym nie miała racji bytu. Oni obaj byli na swój sposób niechciani - Harry wiadomo, Ron czuł się niechciany przez rodziców, którzy chcieli córkę. Ale to, że Ron był zazdrosny tylko udowadnia jakim był wspaniałym przyjacielem, bo potrafił przezwyciężyć tę zazdrość, rozumiał, że Harremu nie zależy na całej tej sławie i zainteresowaniu wokół niego i nawet kiedy miał okazję znaleźć nowych kolegów (kiedy wszyscy wytykali Potterowi że jest świrem) stał murem po jego stronie. To była jego cecha gryfona, nie ważne, że przyjaciel jest lepszy, popularniejszy, bogatszy od ciebie - jest twoim przyjacielem i go wspierasz.
A co do Molly, to też nie uważam jej za wredną. Możliwe, że była tak ostra dla Rona bo on zawsze był najsłabszy, nawet najmłodsza Ginny miała więcej jaj. Więc to o niego mama najbardziej się bała i troszczyła, wiedziała, że nie radzi sobie tak dobrze jak rodzeństwo i jego bała się stracić najbardziej.
Ale to nie tłumaczy, dlaczego traktowała Harry'ego jak własnego syna, a własnego syna gnoiła.
Absurdem w HP są daty, Rowling nie ogarniała kalendarza, bo według niego w 1995 roku Harry przyjechał do Hogwartu w piątek, by w sobotę zacząć lekcje według poniedziałkowego planu. Tak się autorka uparła na to, żeby przyjeżdżali 1. września, a zaczynali poniedziałkowe lekcje następnego dnia.
Ze Snapem jest też przykre to, że gdyby Voldemort wybrał jednak Longbottomów, to Snape zapewne do końca życia pozostałby wiernym śmierciożercą, no bo co go obchodziło dokonywanie morderstwa na niemowlęciu i jego rodzicach, jeżeli jednym z owych rodziców nie była jego szkolna miłość. Tragedia. Do tego zanim Voldemort obrał Potterów za cel, Snape był już śmierciożercą, szpiegował, donosił i raczej na pewno zabijał niewinnych ludzi dla swojego mistrza. Nie był kompletnie zły, to jasne, i należy mu oddać sprawiedliwość jako człowiekowi, który sporo się w życiu nacierpiał i w ogólnym rozrachunku prawdopodobnie ocalił wiele istnień (z powodu poczucia winy i przytomnego rozegrania kart przez Dumbledore'a), ale prawda jest też taka, że równie wiele skazał na śmierć. I jeszcze do tego fakt, że gnębił Harry'ego, bo go obwiniał za śmierć Lily i z powodu nienawiści do Jamesa; tak jakby Snape już mu dostatecznie nie zniszczył dzieciństwa, kiedy nasłał na jego rodzinę Voldemorta, doprowadził do śmierci jego rodziców i umieszczenia go u Dursleyów, oraz zmienił na zawsze jego życie, gdy stało się jasne, że Voldemort nie odpuści Harry'emu aż któryś z nich zginie. A gdy dowiedział się, jak Harry'ego traktowano w domu, nadal miał to gdzieś i wmawiał sobie, że to klon rozpuszczonego panicza Jamesa Pottera (który za czasów szkolnych był niewątpliwym dupkiem, ale jednak uratował Snape'owi życie, i to nie tylko dlatego, że Syriusz i Remus mieliby w przypadku jego śmierci ogromne problemy). Naprawdę, nazywać po kimś takim własne dziecko?
Skoro "wszyscy" w szkole już wiedzieli, co się stało na spotkaniu Harry-Quirrell (za Voldemorta są punkty bonusowe, o nim chyba nikt nie wiedział), to mogli zbiorczo uznać, że Harry po prostu się bronił, a gdy stracił przytomność, Drops dobił faceta, który usiłował dokonać kradzieży, świadomie naraził nieletnich na niebezpieczeństwo poprzez wpuszczenie trolla do szkoły, i prawie zamordował Harry'ego.
Tak generalnie to Drops tuszował sporo akcji Pottera. Osobom u władzy zawsze mógł powiedzieć, że Quirrella podczas próby dokonania kradzieży własności szkolnej załatwił troll, bo profesor był zbyt pewny siebie. No i w sumie kto by się przejmował b-b-biednym j-jąkałą p-p-profesorem Quirrellem?
Teoretycznie Molly mogła sprawdzać Ginny, tak jak wielu rodziców to robi z dziećmi, zadając im pytania, na które sami znają odpowiedź, aby zobaczyć, czy dzieci już się nauczyły.
To nie przykład z książki, ale bitwa w pełni słońca była w X-Men: Apocalypse, ale to było w Egipcie. Chyba. A to z wymawianiem nazwy domu jest pewnie po to, żeby klepsydra naliczająca punkty wiedziała, której puli dodać / odjąć punkty, i żeby uczeń był jasnym przykładem dla innych - albo tego, jak powinien się zachowywać, albo tego, za co uczniowie będą tracili punkty. Do tego wzywanie po nazwisku piętnowało uczniów łamiących regulamin, bo wszyscy w klasie wiedzieli, czyja to wina, że dom traci punkty.
Przecież właśnie wybryk Harry'ego i Rona sprawił Arturowi problemy w pracy, bo było dochodzenie i jakieś przesłuchania, i między innymi dlatego Molly była wściekła. Nie mówiła Harry'emu, że go nie obwinia, tylko na koniec wyjca w filmie (w książce po prostu wspomniała, że Harry też był z Ronem w aucie, i nie wyrażała na jego temat żadnej opinii) powiedziała GINNY, że jest z niej dumna, że trafiła do Gryffindoru. I chociaż późniejsze zachowanie pani Weasley temu przeczy (jej nadopiekuńczość w Zakonie Feniksa i zachowanie, jakby była jedyną dorosłą osobą mającą prawo do decydowania o tym, co Harry może wiedzieć), to jednak Ron był jej synem, a Harry nie. Mogła być na niego wściekła i mu wytknąć głupotę, ale nie miała prawa do strofowania go w takim stopniu, jak gani własne dzieci, ani upokarzania go poprzez wysłanie mu wyjca.
Molly to matka, która bardzo się troszczy (i jest nawet nadopiekuńcza, zapewne po stracie swoich braci podczas poprzedniej wojny), ale jednocześnie popełnia błędy i często nie rozumie swoich dzieci albo narzuca im swoje zdanie (co jest bolesne, ale nie zmienia faktu, że Molly kochała całą swoją rodzinę i chciała dla niej jak najlepiej). Bliźniacy mieli zawsze siebie nawzajem (byli traktowani podobnie jak Ron, zwłaszcza, jak Molly wychwalała Rona pod niebiosa, że został prefektem "jak wszyscy w rodzinie", albo gdy odepchnęła Freda na bok, żeby uściskać Percy'ego), Ginny była upragnioną córką, więc jakoś to było, ale wszyscy byli uzdolnieni, a Ron był przeciętniakiem, który wychował się w ich cieniu. Świadomość przeszłości Harry'ego i fakt, że był w gruncie rzeczy raczej normalnym, przyjaznym chłopcem ujęła Molly i wzbudziła jej instynkt macierzyński, przez co rzeczywiście bardzo zajmowała się Harrym, a Ronem mniej. Ale 1) często jest tak, że rodzice przejmują się przyjaciółmi swoich dzieci, kiedy przychodzą do domu, i martwią się ich samopoczuciem, czy wszystko jest u nich w porządku, i 2) rodzice to też ludzie. Molly, pomimo wielu swoich wad i szkód, jakie nieświadomie wyrządziła Ronowi, miała dobre intencje.
Wielu ludzi o tym zapomina (np. podczas wytykania, jak to rodzice uczniów nie przejmują się tym, co się z nimi dzieje w szkole), ale w Księciu Półkrwi Molly i Artur natychmiast przybyli do Hogwartu, gdy usłyszeli, że Ron został otruty. Tak swoją drogą, rodzice Warringtona też się pojawili, gdy go znaleziono, i gdy leżał w skrzydle szpitalnym. Ojciec Zachariasza Smitha szybko zabrał go ze szkoły po śmierci Dropsa, i matka Seamusa też chciała tak zrobić. W siódmej części było podkreślone, że Ron zawsze dostawał solidne posiłki w domu rodzinnym i nigdy w życiu nie chodził przez dłuższy czas głodny, więc nie przesadzałabym tak z tą biedną peklowaną wołowiną, to był raczej taki running gag stworzony dla celów komediowych i podkreślenia tego, jaka to Molly jest wiecznie "zajęta".
Czytaczu, w Czarze Ognia Barty Crouch junior wyraźnie powiedział, że jego matka piła eliksir wielosokowy do końca życia. W czasie, gdy Barty zdrowiał w domu pod opieką Mrużki, stan pani Crouch się pogarszał, czyli picie eliksiru nie oszuka matki natury, która wie, że delikwent jest chory, słaby albo stary, niezależnie od tego, pod kogo się podszywa.
Mnie zastanawia informowanie i kontakt z rodzicami w sprawie ich dzieci. Po pierwsze samo przekonanie rodziców z rodzin mugolskich by zrezygnowali z dalszej edukacji i przyszłości dziecka wysyłając go do Hogwardu było trudne. A co dopiero gdy dzieci pisały do nich o trollu, ,, seryjnym mordercy'', dementorach, wilkołakach, potworach z lasu itp... co wy jako rodzice zrobilibyście wiedząc o tym? Albo dowiadujśc się że wasze dzieci są ,, w śpiączce '' lub zkamieniałe a po szkole wałęsa się bestia które może zabić wasze dziecko? I czy z Hogwartu można było się wypisać i wrócić normalnie do szkoły? Bo magia jak magia, ale ja wolałabym bym dalej uczyć się tych nudnych głupot w naszej szkole niż umrzeć w męczarniavh w magicznej.
Mam prostą odpowiedź co do ludiz spertyfikowanych. Dyrektor lub McGonagal pisali do rodziców jako uczniowie by nie usuwali ich ze szkoły. Zaczarowywali pióra by pisały pismem danego ucznia i wysyłali list rodzicom np. jako Colin. Pisali tam: "Mam same szósteczki (wiem że są tam inne oceny). U mnie wszystko dobrze nie musisz się martwić caluski Colin XD
BazyliaBatalia Potterhead Ej ale na serio to jest dobra odpowiedź. A gdy szkole brakło funduszy to podrabiali pismo Malfoya i pisali : ,, (...) Ojcze a mógłbyś wesprzeć finansowo Hogwart, żebym miał lepsze warunki do rozwoju. Najlepiej gdybyś wpłacił pieniądze już dzisiaj. '' I przy okazji mamy odpowiedz skąd szkoła miała hajs
No dokładnie. Na dodatrk tot tłumaczy czemu Harry miał nową miotłę i to najlepszą na świecie.
BazyliaBatalia Potterhead A później się dziwić czemu Malfoyowie go nie lubią xD
No już wiemy kto sfinansował dwa poszukiwania komnaty tajemnic, to całe marnowane jedzenie, prezenty świąteczne i dekoracje... rodzice XD
George wypił eliksir wielosokowy zamieniając się w Harrego i utracił ucho podczas przenosin Harrego w 7 tomie, wiec eliksir nie jest kluczem do niesmiertelnosci
Mnie zastanawia dlaczego obok szkoły jest las w którym żyją potwory i teoretycznie nie można do niego wchodzić ale w praktyce można tam wejść kiedy się tylko chce bo nikt tego nie pilnuje
Co do hołubienia Pottera w rodzinie Wesleyów to jest to sytuacja z mema: ,,ty vs syn koleżanki twojej matki"
2:02 Nie tylko :) W książce jest napisane, że zachowywał go też dlatego bo James uratował mu życie, a Snape miał dług wdzięczności. Tutaj cytat:
,, (...) Tak on... Quirrell powiedział, że Snape mnie nienawidzi, bo nienawidził mojego ojca. Czy to prawda? -- Harry
- No, raczej się nie lubili (...) A twój ojciec zrobił coś, czego Snape nie mógł mu wybaczyć. - Dumbledore
- Co?
- Uratował mu życie."
Harry Potter i Kamień Filozoficzny, strona 311/312
3:07 🤣"Gdyby Snape oddał się Voldemortowi to by zmieniło zupełnie wydźwięk tej książki i ta książka nie byłby już dla dzieci" j🤣 jebłam 🤣🤣🤣
Proszę mi tu Snape'a nie obrażać. Ja lubię takich skomplikowanycn bohaterów.
W Japonii wszyscy mówią do siebie po nazwisku. Tylko bliskie sobie osoby mówią po imieniu. Co do zwracania się po nazwisku na Zachodzie, albo mówi się tak w nerwach albo ironicznie (zawsze uważałam, że hermionowe "Ronaldzie" jest mega ironiczne i z nutą sympatii)
A mnie zastanawia w jaki sposób powstają w tym świecie zaklęcia. Czy dany efekt już istnieje tak jakby w kodzie tego światy i wystarczy metodą prób i błędów rzucać przypadkowe słowa i wykonywać przypadkowe ruchy różdżką by odkryć nieznane dotąd zaklęcie, czy można po prostu wymyślić sobie jakikolwiek efekt dodając do niego formułkę i gest by stworzyć nowy czar. Teoretycznie wynajdywanie zaklęć nie powinno być łatwą rzeczą, stąd pewnie cały Departament Zaklęć Eksperymentalnych w Ministerstwie, ale z drugiej strony Snape wymyślił ich kilka podczas nauki w Hogwarcie, a był tylko dosyć zdolnym uczniem, więc to trochę dziwne, że każdy może stworzyć sobie jakieś zaklęcie bez żadnych problemów. Dlaczego inni z tego w ogóle nie korzystali? Śmierciożercy na przykład mogli przecież używać jakichś niezidentyfikowanych czarów utrudniając obronę przeciwnikom, a w ministerstwie mogli wymyślić sposób wykrywania zwolenników Voldemorta. I na koniec pytanie skąd w Zakonie Feniksa we wspomnieniach Snape'a James znał zaklęcie Levicorpus, które wymyślił Severus, a było ono niewerbalne, więc nie mógł go nigdzie usłyszeć?
Z zaklęciami to chyba tak jak z pismem. Masz litery z których tworzysz wyraz któremu nadajesz znaczenie. Ale ten sam wyraz można zapisać inaczej - w innym języku czy innymi słowami ale oddający to samo znaczenie.
Z magią jest pewnie podobnie - można pewien efekt osiągnąć wykonując konkretne gesty i mówiąc odpowiednie słowa, ale to nie oznacza że próbując inaczej nie osiągnie się tego efektu. Wybrane słowa i gesty danych zaklęć - np ,,Drętwota !" to po prostu najłatwiejszy i najstabilniejszy sposób na uzyskanie tego efektu. Doświadczony mag byłby w stanie uzyskać ten sam efekt np bez użycia słów albo za pomocą innych gestów a może nawet bez użycia różdżki.
Różdżka jest tylko ,,wzmacniaczem" woli maga. Tak samo jak słowa ułatwiają koncentrację i skupienie mocy. Ale załóżmy że chcę kogoś torturować - mogę rzucić zaklęcie kruciatus - celując różdżką i wypowiadając głośno te słowa - powodując że moja nienawiść z pomocą różdżki przetransferuje się na cel (Voldemort mówił że musisz tego mocno chcieć żeby zadziałał efekt), ale mogę to samo osiągnąć np wyciągając rękę jak Vader i kierując na cel, podduszając go i pozbawiając przytomności z bólu. Ważne że jest taka sama intencja (nienawiść do ofiary), i ma być taki sam efekt (cierpienie) - to czy zrobię to bezgłośnie, za pomocą zaklęcia wokalnego czy za pomocą gestu ręką ma już mniejsze znaczenie.
Niemniej trzeba być doświadczonym magiem. Początkujący używają metod najprostszych - a zaklęcia wokalne i różdżka to metody najprostsze.
Użycie mapy huncwotów w czarze ognia - czy Harry nie widział że na miejscu Moody'ego jest Barty Cruch J.?
Xcc Xcc widział na mapie jak Junior buszuje w zapasach Snape’a
Czy absurdem nie jest cała postać Hermiony?
1 książka - urodziła się w mugolskiej rodzinie, a o świecie magii wie dużo więcej niż inni. Po co ona chodziła na lekcje skoro zdążyła chyba przed rozpoczęciem roku przeczytać wszystkie podręczniki. Rozwiązała część pułapek zostawionych przez nauczycieli, którzy teoretycznie mieli oni bronić kamień najlepiej jak umieją.
2 książka - warzy bardzo skomplikowany eliksir i sama rozwiązała zagadkę komnaty tajemnic, co przerosło Dumbledora, nauczycieli czy ministerstwo.
3 klasa - dostaje zmieniacz czasu, bo przecież nikt inny nie chce chodzić na wszystkie lekcje? Chociaż Bill z Percym jakoś dali radę (obaj zaliczyli wszystkie przedmioty). I też dodajmy, że jako jedyna w całej szkole domyśliła się, że Remus jest wilkołakiem, bo przecież nikogo nie zainteresowało, że jeden z nauczycieli co miesiąc znika.
I 4 książka- gdzie jest miłością Krum … Serio? Ma wokół tyle ładniejszych i fajniejszych dziewczyn a interesuje się Hermioną, która nie powala ani urodą, ani charakterem.
4 książka - Czepiasz się, wybrał kogo chciał.
Co do Kruma każda potwora znajdzie swojego amatora niezbadane są ścieżki miłości
Lubię Hermionę ale to prawda
Trzy proste słowa: talent i ciężka praca😉
To Hermiona nie zasługuje żeby ktoś się w niej zakochał? Może dla niego była interesująca i ładna? A dla każdego ładne jest co innego. To, że wg. ciebie Hermiona nie jest urodziła ani nie ma ciekawego charakteru nie znaczy, że dla kogoś innego nie będzie najpiękniejsza na świecie.
Wróciłam po roku! Tyle się zmieniło! Gratulacje nowych czytaczy w rodzinie!
W sprawie Snape'a absolutnie się zgadzam - nadawać dziecku imię faceta, który miał obsesję na punkcie babci owego dziecka, doprowadził do śmierci jej i jej męża oraz osierocenia syna, miał totalnie gdzieś życia wszystkich innych ludzi i psychicznie znęcał się nad osobami zależnymi od niego, wydaje się kompletnie nieprzemyślanym pomysłem. Dziwi mnie też, że Ginny nie zaprotestowała, w końcu to ona to dziecko urodziła, i powinna chyba mieć jakieś zdanie, zwłaszcza, że na język nie choruje.
Harry nie zabił Quirrella. Zemdlał chwilę przed tym, jak pojawił się Dumbledore, by odciągnąć napastnika. Potem Voldemort się ulotnił, a wyniszczone przez niego ciało nauczyciela umarło (jego pasożytowanie na jakiejkolwiek żywej istocie skraca jej życie... a na Quirrellu pasożytował cały rok bez przerwy). Dumbledore mógłby zaprezentować kompletne wspomnienie ze zdarzenia, ale Knot na pewno uwierzył mu na słowo, bo to było długo przed zmianą frontu ministra.
Podpisuję się też pod wszystkim, co powiedzieliście o Molly.
Artur to ofiara systemu, który nie finansuje geniuszy, tylko daje im mało dochodowe posady biurowe i tłumi talent, zamiast go wykorzystać ;) Bo jeszcze by mu się zachciało rządzić, z ta sztuczną inteligencją, i po co wtedy byłaby potrzebna magia? :D #spisekwministerstwie #savearthur
Eliksir wielosokowy to tylko iluzja :) Ciało się przekształca, ale to nadal to samo ciało, i faktyczne odcięcie nogi (a nie skrócenie jej magią) skończyłoby się jej utratą. Mając formę innej osoby nadal można złapać przeziębienie lub umrzeć.
Zastanawia mnie jednak, jak to jest z udawaniem osoby innego gatunku. Czy Harry mógłby wypić eliksir z włosem Hagrida, i zyskać jego skórę odporną na magię? Albo z łuską trytona i pływać w jeziorze bez skrzeloziela? Czy może to jest tak, że musi to być cząstka innego człowieka pełnej krwi, bo inaczej skończy się jak z kotem?
Uwielbiam patrzeć na wasze półki i widzieć moje ukochane książki.
Serdecznie pozdrawiam!
"nie miał nosa" obożeeee te gry słowne! 😂😂😂😂
Jeśli chodzi o dementorów to nie chodziło o oszukanie ich wzroku a raczej "czucia" bo oni wyczuwali osoby. Tak jak mówił Crouch chyba: Skoro Azkaban opusciła jedna zdrowa i jedna chora osoba to dla dementorów nie było różnicy czy tą chorą osobą jest Crouch czy jego matka. Nie byli w stanie tego poznać.
Ja jestem ciekawa jak funkcjonowały sowy w Hogwarcie. Wiadomo, że zlatywały się rano podczas śniadania przekazując uczniom listy i paczki, ale przecież nie wszystkie sowy w tym samym czasie przylatywały z podróży. Czy to znaczy, że musiały cały dzień przesiedzieć z tymi paczkami w sowiarni, żeby na następny dzień je przekazać?
Vi vian Hedwiga przynosiła Harremu listy także w innych porach - pojawiała się w oknie pomieszczenia, w którym akurat się znajdował, tak jak w Zakonie Feniksa, gdy pojawiła się na Historii Magii.
No tak. Całkowicie o tym zapomniałam.
Oboje jesteście wspaniali. Po prostu poprawiacie humor. Dzięki wam za to ;)
Mówiąc o Ronie ja na jego miejscu zostałabym śmierciożercą
Ron się przyzwyczaił, że jest mało istotny, ma 5 starszych braci.
W życiu bym takiego przegrywa nie wziął
Ula, swoim stwierdzeniem właśnie podniosłaś mnie na duchu, że wcale nie przesadzam z tym co wyrabiam na moim blogu i Ron jako smierciożerca jest realny xD
@@lordvoldemort3801 przegrywa??? Odezwał się gość który dziecka nie umiał zabić xD
@@chara2916 bo ten bachor był mutantem
Co do snape'a - już w pierwszej części, ratował harrego, a w jego wspomnieniach widzimy jak się przejął tym jak dumbledor mówi, że voldemort musi zabić harrego i snape powiedział więc wychowywałeś go jak świnię na rzeź
I widocznie zależało mu na nim snape jest jedną z moich ulubionych postaci i może dlatego go tak bronię ale on był tak naprawdę dobry tylko udawał takiego złego poważnego nauczyciela
Jest możliwe, że jakaś informacja tutaj jest nie prawdziwa lub coś przekręciłam ale to tylko moje wyjaśnienie tak jak ja myślę
Skąd bliźniacy Wesley wiedzieli jak zobaczyć zawartość Mapy Huncwotów?
Wiem, że to było dawno, ale zostało to wyjaśnione - Bliźniacy starali się odkryć inkantację a sama mapa im podpowiadała, jeśli byli blisko rozwiązania (słów do otwarcia), ta migała. Możesz sobie przeczytać chociażby na wiki fandom :)
Super odcinek! Wspaniała, najlepsza seria na booktubie. Czytaczowo, piękne masz usteczka! Daj buziaka!
Bitwa w Wakandzie byla w ładna pogode :)
tak wgl to po dwóch latach mam nową teorię, czemu Harry nazwał tak a nie inaczej swoje drugie dziecko:
-dzieciak się rodzi
-"nosz, szlag miała być dziewczynka, żeby nazwać ją po babci, ale nie wypaliło...dobra i tak zrobimy z tego pożytek"
-harry idzie odkopać ojca
-mówi mu, jak nazwał jego wnuka
-james potter zaczyna się w trumnie przewracać
-harry podłącza go do generatora prądu
-bum, perpetum mobile.
Jeśli chodzi o bitwy to, o ile pamięć mnie nie myli, w pierwszych części Zwiadowców, kiedy była bitwa pomiędzy tym wygnanym baronem (Morghatem?) a Willem i zgarją, rozgrywka toczyła się w ciepły, słoneczny dzień, ale ręki sobie nie dam uciąć ^^
Zwiadowcy
Snape jest moją ulubioną postacią w całym uniwersum. Nie zgadzam się całkowicie z tak płytkim podejściem. Ludzie uwielbiają go za to, że nie wiedzą co o nim myśleć. Nie jest prostackim i nudnym czarnym lub białym charakterem. W Harry Potter i Kamień Filozoficzny, okazuje się, że Snape chronił Harry'ego, kiedy profesor Quirrell próbował zrzucić go z miotły. Snape pomógł także Harry'emu nauczyć się Oklumencji, aby utrzymać Voldemorta z dala od jego głowy. Chociaż ani on, ani Harry nie lubili lekcji Oklumencji, były one ważne dla Harry'ego w jego walce z Voldemortem.
Snape też robił, co mógł aby zapobiec używaniu Veritaserum przez Dolores Umbridge do przesłuchiwania uczniów. Podczas Harry Potter i Insygnia Śmierci Snape używa swojego Patronusa, by poprowadzić Harry'ego do miecza Gryffindoru. Bez tego miecza Harry nie byłby w stanie dalej niszczyć horkruksów Voldemorta. I nie, to nie jest gówniane ze strony Severusa, że ukrył miecz pod lodem i nałożył na niego zaklęcie powstrzymujące jego łatwe przywołanie. Co miał zrobić? Nosić go przy sobie, a potem ryzykować życie swoje, Harrego i spalenie swojej przykrywki żeby przekazać mu miecz tak o? Musiał go ukryć i zabezpieczyć na tyle, aby nie wzbudzać podejrzeń i aby każdy miał problem z jego wydobyciem. To, że poprowadził tam Harrego i zrzucił na niego obowiązek wydobycia ostrza dowodzi tylko temu, że wierzył on w to, że Harry sobie z tym poradzi. W tej samej historii Snape przekazuje Harry'emu swoje wspomnienia, zanim umrze. Te wspomnienia zawierają informacje, których Harry potrzebuje, aby pokonać Voldemorta.
Wspomnienia ujawniają również, że Snape był podwójnym agentem, pomagającym Dumbledore'owi i Zakonowi Feniksa z powodu jego miłości do matki Harry'ego Lily. Po tym, jak Voldemort ją zabił, Snape potajemnie zmienił stronę i zgodził się pomóc Dumbledore'owi chronić Harry'ego przed Voldemortem.
Severus Snape kochał Lily Evans. Ta miłość sprawiła, że zmienił się i poświęcił dla niej. Przystał wprawdzie na służbę do Czarnego Pana, ale później postanowił odkupić swoje winy. Nasz bohater nie zrobił tego jednak, bo zrozumiał, że służy złu, ale dlatego, że chciał bronić Lily. Następnie, przez siedemnaście lat, żył w ciągłym zagrożeniu. W każdej chwili Voldemort lub Śmierciożercy mogli odkryć, że współpracuje z Dumbledore’em i chroni Potter’a. On sam przecież nieszczególnie lubił Harry’ego. Wszak Potter był synem jego ukochanej i znienawidzonego James’a. Ale rozumiał też jej poświęcenie i nie chciałby, aby poszło na marne. Dlatego był gotów poświęcić swoje życie dla młodego czarodzieja. To największe poświęcenie w imię miłości jakie kiedykolwiek widziałem.
Severus jest postacią tragiczną. Od zawsze wycofanym ze społeczeństwa introwertykiem, gnębionym przez szkolnych ulubieńców za swoją odmienność. Lily była jedyną osobą, która okazała mu jakiekolwiek uczucie i dozę zrozumienia. Nikt nie ma prawa oceniać kogoś kto przez tak długi czas musiał znosić i nosić w sobie tyle bólu i wewnętrznego cierpienia, które pożerało go od śodka. Czy zdarzało mu się być wrednym i zimnym w stosunku do uczniów? Jasne, w przypadku takiej przeszłości to zrozumiałe. Ale nawet mimo to, przez Severusa przebijało się to zrujnowane serce dobrego człowieka, który okazywał swoją dobrą stronę zarówno chroniąc uczniów przed Umbridge, zarówno chroniąc Malfoya, przed gniewem Czarnego Pana za niepowodzenie misji, i ostatecznie chroniąc Harrego dziesiątki razy i przyczyniając się do zwycięstwa nad Voldemortem. Severus Snape był prawdziwym bohaterem. A nie takim jak ma się w zwyczaju pisać w baśniach dla małych dzieci. Był to bohater ze skazą. A tacy są najbardziej prawdziwi w tym co robią.
7:15 może "Krzyżacy"? xD
Hahaha jak ja Was lubię oglądać. Normalnie widziałem, że tylko wyczekujesz, aż małżonka skończy wywód, aby złapać Ją za słówko. Przyznam, iż zrobiłbym tak samo ;). Jesteście mega sympatyczni. Pozdrawiam i życzę jak najwięcej widzów :)
Nikt nigdy nie pomyślał że przez niewielkie rzeczy, Harry mógłby trafić do Slytherinu:
1.gdyby od zawsze wiedział że jest czarodziejem, mógłby znienawidzić mugoli, przez to jak Dursley'owie go traktowali.
2. Gdyby nie spotkał Malfoya na Pokątnej nie zależałoby mu na nie trafieniu do Slytherinu.
Gryfindor powinien podziękować Malfoyowi, że dzięki niemu mają u siebie Chłopca Którego Przeżył 😅
mega odcinek, naprawdę super jak zawsze :).
Ale kompletnie nie zgadzam się co do Rona. Mówicie, że Molly traktowała go gorzej od reszty dzieci. Przecież inne jej dzieci były już dorosłe i nawet z nią nie mieszkały, więc w sumie nie miała za dużo do gadania co do nich. Bill- Dawno wyjechał z domu, był dorosły, Charlie tak samo, a nie wiemy jak się w stosunku do nich zachowywała, kiedy byli młodsi. Percy był zawsze pochłonięty swoimi sprawami, do tego jako wzorowy uczeń i realista nie sprawiał za dużo kłopotów. Potem szybko się wyprowadził. Fred i George. Przecież pani Weasley cały czas na nich krzyczała i zostawała przez nich doprowadzana do szału. Tylko przez to, że oni mieli dystans do wszystkiego, nie przejmowali się tym. Ginny. Przecież przez pierwsze lata nauki w Hogwarcie chyba nie miała żadnych przyjaciół (nie wiadomo kiedy zaprzyjaźniła się z Luną), była naprawdę biedna, więc napewno potrzebowała mamy. Poza tym jest dziewczyną i z pewnością miała łatwiej w życiu od jej braci. A co do Harrego, to przecież czemu miałaby opieprzać przyjaciela swojego syna, w sumie obce dziecko? Hermionę i Harrego traktowała z ulgami, bo to przyjaciele jej syna. Tak jest w realnym życiu. Zawsze mamy moich znajomych są dla mnie miłe, kiedy ich odwiedzam, a dla znajomych już nie tak bardzo. Często rzucają uwagami i w ogóle. Do tego Ron był najmłodszym synem, więc Molly się już pewnie trochę wyczerpała cierpliwość, ale nadal kochała swoje dzieci, a w tym właśnie Rona. I wcale nie wywyższała Harrego jak jakąś świętość, ale po prostu był on sierotą z tragiczną przeszłością, więc pewnie chciała, żeby czuł się jak najlepiej.
Molly przyzwyczaiła się do wysokiego poziomu reprezentowanego przez starszych synów, i sądziła, że Ron też poradzi sobie bez żadnego wsparcia z jej strony. Zajście w ciążę zaraz po narodzinach Rona i zabranie mu statusu najmłodszego zanim wyrósł z pieluch też niezbyt dobrze o niej świadczy, bo on też miał okres, kiedy potrzebował mamy, a mama skupiła się na wymarzonej córce (pomijając już nawet fakt posiadania takiej ilości dzieci przy takich zarobkach...). Wymowny jest moment, gdy siedemnastoletni Ron, ociekający wodą z jeziora, dzierżący miecz, chwilę po bohaterskim uratowaniu przyjaciela, załamuje się na samo wspomnienie, że matka go najmniej kochała. Obawa o uczucia Hermiony to tylko echo jego odrzucenia przez Molly. Jest też ta mocna scena z "Komnaty...", gdy Ron uparcie nie chce poprosić o nową różdżkę, niezbędne czarodziejowi narzędzie, 'bo mama będzie zła'. Ryzykuje zawalenie całego roku, bo boi się matki.
Wątpię, by Molly robiła to celowo, ona po prostu nie jest zbyt spostrzegawcza i liczą się dla niej mało istotne rzeczy, jak oceny i szkolne tytuły, mało istotne w dorosłym życiu. Co nie zmienia faktu, że nie wzbudza we mnie najmniejszej sympatii i jej troska o sierotkę Harry'ego nic nie zmienia.
Zgadzam się
Co do pierwszego absurdu w tym odcinku: zawsze denerwuje mnie, kiedy ludzie mówią, że "och, Snape, to on jednak nie był zły, tylko dobry". A ch*ja tam, przecież on świadomie i z własnej nieprzymuszonej woli został śmierciożercą, a potem dręczył dzieciaki w szkole. Nie można usprawiedliwiać złych uczynków dobrymi intencjami. Poza tym jakie były niby jego intencje? Po prostu zabujał się w lasce, a to wcale nie czyniło go dobrym... A do bycia podwójnym szpiegiem skłaniała go tylko zemsta za śmierć Lily i wyrzuty sumienia spowodowane własną głupotą. Uwielbiam postać Snape'a i jego historię, ale NIE był dobrym człowiekiem. Gdyby mógł (gdyby Dumbledore nim nie zmanipulował...) to pewnie i Harry'ego by z chęcią zabił.
(Wiem - data)
Według mnie Snape w książkach jest bez pomysłu na siebie.
Znam przynajmniej jeden fanfik (proszę, nie oceniajcie XD), w którym jest przedstawiony w taki sposób, że jesteś w stanie zrozumieć i polubić jego postać.
wiem,że to materiał sprzed lat. Nie każdy do tej pory oglądałem.Trzeba zauważyć 2 stronę medalu, tej konkretnie książki nie miałem w rekach, jednakże bazując bynajmniej na filmie, skoro Snape niby porzucił śmierciożerstwo i był lojalny tylko poprzez wieczystą przysięgę wobec draco oraaz prośby dumbledore`a jest to uzasadniająca jako ten super odważny, pomimo wcześniejszych uprzedzeń. Sytuacja ze wspomnieniami Severusa, jest tutaj jednak klu
W książkach bardzo często podczas śniadania sowy przynosimy pocztę i wpadały uczniom do jedzenia oraz zrzucały na nich paczki. Czy naprawdę nikt nie pomyślał by udoskonalić ten system? Np hak ktos dostał coś szklanego lub ciężkiegoa sowa zrzuca to niszcząc stół i raniąc uczniow? Już nawet nie wspomnę o chigiene w końcu jak jedli płatki a taka sowa i mogła zawsze im do nich narobić lecąc wśród 100 innych sów. Tam wszędzie musiały być odchody w jedzeniu. No a ile chorób mogła przenieść taka sowa wpadając do jedzenia?
XD nie ma to jak praca w skrzydle szpitalnym w Hogwarcie
Wyobraża sobie ktoś przysyła Paczkę z gnojem XD
5:50 Myślę, że za tym wszystkim stał Dumbledore. Specjalnie kazał Molly to powiedzieć, aby harry dosłyszał i spytał który to peron
7:08 Rogue One -jest słoneczko, plaża, palmy. ;)
Severus miał trudne dzieciństwo. Zaprzyjaźnienie się z niewłaściwym towarzystwem w Hogwarcie sprawiło, że poszedł na drogę zła. Zerwanie kontaktów z Lily również się do tego przyczyniło. No racja, zdradził później małe dziecko, ale po tym czynie stał się szpiegiem dla dobra i poświęcał się na każdym spotkaniu smierciozercow i ryzykował nawet życiem. Bo jednak ciężko jest oszukać Voldemorta. A zachowanie w stosunku Nevila było złe, ale mógł zginąć zamiast Lily i Jamesa. I Severus chciał chronić nawet Jamesa. Równie dobrze możecie zauważyć złe cechy u Dumbledora, Harrego, Jamesa, Mcgonagall, Syriusza i Lupina. Snape był dobry!!!!
Snape traktował uczniów źle, aby Voldemort nie podejrzewał go o współprace z zakonem feniksa. Jeżeli zaś chodzi o wcześniejszą przynależność do armii Voldemorta, to cóż... Snape miał ciężko i mógł popełnić błąd.
7:11 JA ZNAM :) bitwa o Naboo że Star Wars "Mroczne widmo" , tak samo na Endor (chociaż to już w sumie bardziej popołudnie) w "Powrocie Jedi" czy bitwa o Hoth z "Imperium Kontraatakuje". Ogl dużo bitew że Star warsów odbywa się za dnia, przy świecącym słońcu
Bitwa pod Beruną (z filmu/książki "opowieści z Narnii lew czarownica i stara szafa") była słoneczna
unieważniamy bohaterstwo snapea, który
po trudnym i pełnym upokorzeń dzieciństwie stracił pierwszą i jedyną prawdziwą miłość na rzecz zadufanego w sobie łobuza, potem w poszukiwaniu własnej wartości przyłączył się do orszaku czarnego pana aby odwrócić się od niego w duszy po wezwaniu dumbledorea i skazać się na ciągłe oklumencyjne napięcie w strachu przed odkryciem jego prawdziwego 'ja' przez voldemorta, potem znosić szydery ze strony owocu miłości swojej ukochanej lily z rzeczonym łobuzem, wiedząc, że musi ten owoc chronić, w końcu został zmuszony do zabicia jedynej poza lily osoby, która w niego uwierzyła, aby ochronić kogoś, kto przez swoje pochodzenie i tak nie zasługiwał na ochronę (mówię o draco), i w końcu zginął niesłusznie, dostając niejako rykoszetem w kolejnym przypływie chorych ambicji voldemorta,
tylko dlatego, że był wygodnym wiarołomcą, który skazał na śmierć raptem kilka osób? co z wami, czytacze?
Nie pamiętam czy była już o tym mowa, bo odcinków jest sporo no ale do rzeczy. Zawsze zastanawiało mnie czemu Hermiona olewa swoją rodzinę? Ferie świąteczne, wakacje, spędzała z Weasley'ami, w ich domu, albo w kwaterze głównej Zakonu Feniksa. Przecież przez cały rok była w Hogwarcie i nie miała potrzeby wrócić do domu, do rodziców przynajmniej na wakacje? Jak oni mogli się zgodzić na coś takiego?
7:10 akurat ( jeśli liczyć filmy nie posiadające książek ) to jeden z najważniejszych pojedynków w Piraci z Karaibów Skrzynia Umarlaka czyli pojedynek Norringtona, Turnera i Kapitana Jack'a Sparrowa o serce Davy'ego Jones'a była w dzień na plaży po czym przeniosła się do dżungli ;)
Samo latanie na miotle jest pewnym absurdem. ;) Pewnie nie za wygodny pojazd. Mogliby chociaż siodełko montować jak w rowerze. ;)
Jeśli chodzi o dziewczyny to taka legalna masturbacja 😏
Akurat do mioteł trochę słabo się przyczepić, bo w książce dodatkowej "Quidditch przez wieki" jest mowa o tym, że ewentualny dyskomfort, który mogł powstać podczas używania mioteł, niweluje zaklęcie Molliare, znane też jako "zaklęcie poduszkujące". Według jednego z obrazków jako efekt tego zaklęcia jest pokazana niewidzialna poduszka na miotle. (No, przynajmniej nie przypominam sobie, żeby była mowa o zastosowaniu tego zaklęcia przy miotłach przed tą dodatkową książeczką)
Czarny Panie, z całym szacunkiem, ale swoim komentarzem przypomniałeś mi "Lorta Orgazmorta" z wattpada 😂😂😂
@@Ziraley. Lord Orgazmort?!
Szanuję wszystkich którzy czytali i docenili to dzieło! Dla nich jest zawsze miejsce w moich szeregach i ramionach
To idę pisać CV i szykować się na liczne uściski.
@@Ziraley. po co ci cv? Ja patrzę na człowieka, nie na papiery 🌼
Jeśli chodzi o Snepa to mógł być taki przez swoje dzieciństwo,gdyż on był straumatyzowany dzieckiem,nie dość że w domu nie miał za dobrze to jeszcze Huncwoci się nad nim pastwili. Oczywiście to nie jest usprawiedliwienie jego późniejszych wyborów i czynów ale Huncwotów też się uwarzą za bohaterów mimo że w latach szkolnych byli zwykłymi prześladowcami,zwłaszcza James
Łotr 1 - bitwa na plaży pod palmami, Avengers: Infinity War - bitwa w Wakandzie w pełni dnia
Może jestem dziwna, ale Severus i Draco byli dla mnie znacznie ciekawszymi postaciami niż Harry. Co do tego, co stało z Kwiryniuszem, a także potem Gilderoyem, nie wspominając o Marcie i tym, że przez pół roku dzieciaki były spetryfikowane - Hogwart jest jak Las Vegas, co się tam wydarzyło, nie opuszcza tamtejszych murów. A może rodziny czarodziejów mugolak-frendly miały taka niepisaną zasadę, że robiły taką pokazówkę, żeby dzieciaki, które naprawdę nie wiedza jak się tam dostać mogły za nimi podążyć? A umieszczanie pełnych imion czy opisów w wypowiedziach postaci to pozostałość po takimgatunku literackim jak dramat (wiecie Sofokles, Szekspir, Fredro). Molly ogólnie była niefajna - pomijając gloryfikacje Harrego - dla Rona, bo nie był córką, którą pani Weasley chciała mieć od Percego w dół.
W sumie to... dlaczego uważano Syriusza za poplecznika Voldka? Ja wiem, że został wrobiony przez Petera, ale come on, wszyscy wiedzieli, że przyjaźnił się z Potterami, nigdy wcześniej nie padł na niego nawet cień podejrzenia ani nie miał nawet wytatuowanego mrocznego znaku... dlaczego wszyscy w Więźniu Azkabanu zawsze mówili, że był zwolennikiem Voldemorta? Ja wiem, że uważano go za strażnika tajemnicy Potterów, ale to się przecież dało sprawdzić, wystarczyło mu podać Veritaserum, przecież Syriusz nigdy wcześniej nie zrobił nic, co by wskazywało, że pracuje z Voldemortem, przecież w takich sytuacjach chyba jakoś powinni to sprawdzić, szczególnie że na ramieniu nic nie miał.
9:10 Czytaczu to bardzo ciekawy pomysł na książkę. Gdyby HP miał w sobie taki motyw kochałabym tą serię jeszcze bardziej.
nareszcie ktoś, kto podziela moje zdanie na temat Snape'a! Wasz kanał spadł mi z nieba
Tak 7:15 bitwa w pierwszej części Narni.Normalnie słońce świeciło,zielona polanka,las itp
Mnie zawsze ciekawiły dwie sprawy. Przyznaję szczerze, że jestem ze dwa, czy trzy odcinki absurdów do tyłu i może było to już poruszane... Jeśli tak, to śmiało można zignorować ten komentarz :D
1. Kwatera Główna Zakonu Feniksa - Weasleyowie z ekipą mieszkali tam całe wakacje 'by przystosować ten dom do życia'... tylko później słyszymy, że Syriusz siedzi tam non stop sam, mając jedynie Stworka za towarzysza i popada powoli w depresję. Weasleyowie wrócili do Nory po wakacjach, bo sam Harry z Ronem przecież mieli tam początkowo spędzić Boże Narodzenie. Skoro nikt tam nigdy nie bywał... to tak naprawdę po co im ta Kwatera Główna? :D
2. Kwestia strojów w Hogwarcie - Uczniowie nosili szaty, to było wspominane zawsze (i chyba dodatkowo na liście zakupów w "Kamieniu Filozoficznym" były wspomniane 'tiary codzienne' czy coś w tym stylu, które potem już nigdy więcej się nie pojawiły :D) - ale jak koniec końców te szaty wyglądały? Jak w filmach, w formie całego mundurku, łącznie z koszulą, krawatem, swetrem, spódnicą/spodniami? Tylko wtedy jakim cudem wszyscy przebierali się w jednym przedziale w pociągu? Mnie to by na pewno krępowało :P Coś mi się kojarzy, że kiedyś było wspomniane, że bodajże Ronowi było widać spod szaty dżinsy i adidasy, bo była za krótka - tylko w takim razie czemu później czarodzieje mają problem by ubrać się normalnie 'po mugolsku', skoro całe dzieciństwo spędzili w zwykłych ciuchach, na które tylko narzucali szaty? ;)
I jeszcze tak zupełnie dodatkowo... Dlaczego tak naprawdę chłopacy przyjaźnili się z Hermioną? Była zupełnym przeciwieństwem ich obojga, praktycznie żeńskim odpowiednikiem Percy'ego - a jego przecież nie cierpieli :D
Wydaje mi się, że to ''nonstop'' należy rozumieć jako skrót tego, że rzadko kiedy ktoś się tam pojawiał, ale od czasu do czasu wpadali tam członkowie Zakonu - niekoniecznie musiało to być wspomniane w szczegółach w książce. W każdym razie nie ma nic co by temu wprost zaprzeczało.
Było wspominane, że gdy trzeba się było przebrać, chłopcy zostawiali dziewczyny same, aby mogły się ubrać w spokoju, a potem się zamieniali, żeby to chłopcy mogli się ogarnąć. Książki sugerują, że szaty codzienne były jakby jedną całością, coś jak na rysunkach Marie GranPre przed każdym rozdziałem, czyli bez tych całych koszul, krawatów i swetrów.
Gdzie to było wspomniane w książce? Nigdy nie wyłapałam tego, że przebierali się osobno ;)
Minęły te czasy, kiedy potrafiłam cytować większość książek z HP, ale na pewno w Kamieniu Filozoficznym Ron wyprosił Hermionę z przedziału, żeby mogli się razem z Harrym przebrać.
H.i R. zaprzyjaźnili się z Hermioną po pokonaniu trolla w łazience. Ostatnie zdanie w tym rozdziale mówiło o tym, że to wydarzenie bardzo ich zbliżyło, tak że odtąd trzymali się razem.
5:39 Dobrze, że Molly W. upewniła się, w którą ma wbiec ścianę, bo mogłoby zrobić się niezłe zamieszanie. A tak na wszelki wypadek, posłała bliźniaków przodem... 🙄
Jak cudownie, że mój absurd się znalazł
Ja chce :D
Nie wiem, może popularność Dracona jest trochę na przekór autorce, która prostacko podzieliła bohaterów na dobrych, wspaniałych Gryfonów i paskudnych Ślizgonów, którzy oczywiście bez wyjątku są grubi, brzydcy, mają krzywe zęby albo gębę mopsa itp. Takie łączenie brzydoty ze złem jest bardzo chamskie i przypuszczam, że wielu czytelników wkurzała ta prostacka propagandówka, stąd chęć zrównoważenia tego fanfikami. Tak sądzę.
Sama zacznę pisać potterowskie fanfiki tylko że o Blackach i innych czasach
Super odcinek... 😊
Co do bitwy to chociazby w pierwszej Narnii.
W piątej też. 😉
Jak ja się cieszę, że wreszcie trafiam na kogoś, kto ma takie same podejście do Severusa jak ja. Nie rozumiem tego całego fenomenu miłości do niego, po prostu nein. Przez całe sześć tomów był najgorszą szują ever, a potem nagle po ostatnim tomie wszyscy go kochają, no kurr... Wyobraźmy sobie teraz reakcje Jamesa, który w swoim słodkim pośmiertelnym życiu cieszy się z narodzin drugiego wnuka, a potem słyszy, słyszy i nie wierzy, że jeden z jego potomków nosi imię zdrajcy i śmierciożercy, no nie, po prostu nie! Moim zdaniem przykładowo Regulus Remus Potter brzmi tysiąc razy lepiej, milion razy dostojniej oraz tryliard razy bardziej zasłużenie.
Rowling chyba starała się nie powtarzać imion w tym samym pokoleniu, a Remus to już jest drugie imię Teddy'ego Lupina (co nie zmienia faktu, że gdyby nie to, też bym bardzo chciała, żeby drugi syn Harry'ego miał na pierwsze albo drugie Remus). Nie jestem pewna co do Regulusa, mimo wszystko Harry go tak naprawdę nie znał, i nie był to jego krewny, jak Lily i James. Mogli go natomiast nazwać np. po Arturze, kochającym ojcu Ginny i człowieku, który był Harry'emu życzliwy niczym ojciec, po Hagridzie, który zawsze miał na sercu dobro Harry'ego... co prawda Rubeus brzmi głupio, ale i tak lepiej niż Severus ;p no i to zawsze mogło być takie zawstydzające drugie imię, którego chłopak na co dzień nie używa, jak np. Ronald Billius.
Jest pewnie sporo innych, bardziej sensownych opcji.
zgadzam się
Właśnie, lepiej byłoby Artur albo Remus już..
Artur Rubeus brzmiałyby o wiele lepiej, ładniej, honorowałyby znacznie lepszych ludzi, niż manipulant i dręczyciel-nazista, a także bardziej ucieszyłyby Ginny, bądź co bądź matkę rzeczonego dziecka.
7:10 w filmie "Za kilka dolarów więcej" finalny pojedynek odbył się w dzień chyba w samo południe co prawda bez palm ale słońce prażyło jak cholera
Co do sposobu traktowania chłopców przez Molly... Well mam to w realnym życiu xD
"Voldemort nie miał nosa do takiego rozwiązania" XD Kocham. :D
Kocham Harrego Pottera, kocham was, kocham absurdy, kocham cały świat ❤️❤️❤️
Jak to....Snape ....kocham 😭😰
7:15 Scarif w Łotrze 1, idealnie to co opisałeś.
Czytaczowa, proszę powiedz, skąd masz tę uroczą bluzkę? :D Też taką chce! Poza tym, uważam, że to z imieniem Severus dla dziecka to wcale nie jest absurd, może Harry po prostu nie lubił swojego syna i dał mu takie imiona że złośliwości, albo po prostu chciał go strollować XDD
Harry Troll Potter
- Ginny, to kolejny chłopiec.
- Holender, czyli Lily Luna odpada. No nic, spróbujemy jeszcze raz.
- A jak nazwiemy tego małego?
- Wiem! Alfredom Septimus XV!
- ...
- To może Tobiasz Pompeusz?
- ... skarbie, może jednak ja się tym zajmę?
- Harry, przecież wymyślam świetne imiona.
- ... Ginny, kocham cię, ale nazwałaś sowę Rona "Świstoświnka". Z troski o dobro naszych dzieci nie mogę pozwolić ci nadawać im imion.
- Ale...
- ŚWISTOŚWINKA, Ginny.
- ... No już dobrze. Masz jakiś lepszy pomysł?
- ... możemy go nazwać Albus Severus; jak ma mieć debilne imię, to niech będzie po kimś, kogo znaliśmy.
Nie Wesoła Przez ten komentarz skisłam xD ,, Jak ma mieć debilne imię to niech po kimś kogo znaliśmy ... '' - cytat 2k18 😂 Człowieku i love you za ten komentarz
przez ciebie dostałam głupawki
Ja też
Odnośnie tego, co mowiliscie na temat walki Harry'ego z Quirellem - z tego, co pamiętam, było powiedziane, że na samym końcu, tuż po tym, jak Harry stracił przytomność, przybył tam do nich Dumbledore. Zapewne dlatego więc nie potrzebne były dodatkowe wyjaśnienia (:
ja się zastanawiam nad tym jak działa likantropia, pod koniec trzeciej części, kiedy Lupin razem trójcą, Syriuszem i Peter'em wychodzi z Wrzeszczącej Chaty jest człowiekiem, zamienia się w wilkołaka po obejrzeniu księżyca - czyli zamiana w wilkołaka byłby zależna od ujrzenia pełni, a nie jej samej. Księżyc przecież nie pojawia się na niebie w sekundę, a gdyby wilkołak reagował na pełnię bez ujrzenia samego księżyca to Lupin powinien zacząć się przemieniać w Chacie albo w tunelu. Więcej z książki wynika, że chmura przysłaniała księżyc i dopiero kiedy go odsłoniła, przemiana Lupina rozpoczęła się, a to znaczy, że żaden eliksir tojadowy nie jest potrzebny (Lupin zapomniał go spożyć, więc to nie może być efekt eliksiru) - wystarczy zamknąć delikwenta w lochu bez okien na czas pełni, a on nawet się nie przemieni :D w takim razie cała Wrzeszcząca Chata nie była potrzebna, ale rozumiem "bezpieczeństwo uczniów"( ͡° ͜ʖ ͡°) - spokojnie wystarczyłaby Wrzeszcząca Ziemianka na błoniach xD
Myśle, że to zostało tylko opisane w ten sposób na potrzebę narracji i po to, żeby w twojej wyobraźni wykreował się malowniczy obraz. Te dwie rzeczy - zobacznie księżyca i przemiana w wilkołaka po prostu nałożyły się na siebie. Nie należy czytać wszystkiego dosłownie i wysuwać tak daleko idących wniosków. Gdyby samo ujrzenie księżyca w pełni wzbudzało przemianę to na pewno zostałoby to wspomniane jak uczyli się o wilkołakach, choćby na lekcji Snape'a.
Nie rozumiem tego uwielbienia, jakim wszystkim obdarowywali Harry'ego, dla mnie jest to NAJGORSZA postać z całej serii. Jest uparty, zaborczy, zazdrosny, żądny uwagi, niezbyt inteligentny i często robi głupoty, mówi głupoty i podejmuje głupie decyzje. Nie lubię Mary Sue, ale ten chłopak nie jest jakoś wybitnie przyjemny, a jednak wszyscy go uwielbiają i dla wszystkich jest to oczywiste - zarówno w świecie Pottera jak i czytelników tej książki. Dlatego właśnie lubię Snape'a - jest tak samo mało idealny jak Harry, ale jego postaci Rowling przynajmniej nie wybieliła.
W Kamieniu Filozoficznym to Dumbledor załatwia Quirrella. Nie Harry. Filmy to zmieniły ale w książce Dumbledor mówi że w ostatniej chwili przybył uratować Harrego.
6:25 tak bardzo Ociec Mateusz, wuj z tym, że ksiądz i policjanci znają się od około 20 sezonów (patrząc po niektórych postaciach, szczególnie dziecięcych, minęło 15 lat, a może więcej) i grają w szachy prawie codziennie to i tak sobie "panują"
8:00 przecież to wielki Hari Pota. Medalion Salazara Slytherina w 7 części dobrze to ujął
10:15 najmniej kochany przez matkę, która chciała córkę
W 6. części kilka razy było, że Harry krzyknął Levicorpus. Zaklęcie działa. Czy nie jest ono niewerbalne? Poza tym, jak radio działa u czarodziejów, skoro elektronika wariuje od magii?
Luna także w zakonie feniksa
@AlanMicigulski
To było tylko w filmie
7:18 Bitwa pod Grunwaldem 🤣🤣🤣
Co do chwalenia harrego przez matkę Rona - to dość normalne. Matki zazwyczaj są miłe dla przyjaciół dzieci, przecież to gość. Czy rodzice waszych przyjaciół krzyczeli na was w dzieciństwie? Na mnie nigdy.
No tak jest, co jak co, ale rodzina to najgorszy wróg człowieka, a obcy cię traktują z szacunkiem. Przykre.
No dobrze można być miłym dla gościa, ale nie trzeba przy nim źle traktować swojego dziecka.
Oczywiście że na mnie nie krzyczeli, ale na moich przyjaciół (swoje dzieci) też nie krzyczeli w mojej obecności. Ani nie upokarzali na moich oczach. A matka Rona zachowuje się, jakby ciągle chciała powiedzieć: "Zastanów się Harry, z kim Ty się zadajesz. Przecież ten mój niewydażony syn jest nic nie wart. Niegodny Ciebie jest. Zainteresuj się lepiej moim ukochanym synkiem Billym, genialnym synkiem Percym albo najwspanialszą córką Ginny."
Tak, mniej więcej tak to, niestety, w książce wygląda :).
Linthel sama piszesz: czy wasi rodzice *krzyczeli na was przy waszych przyjaciołach*?
Tu chodzi właśnie o sytuacje w których pani W. krzyczy czy w inny sposób umniejsza swojego syna *przy jego przyjacielu*!
Co do drugiego absurdu: Quirrell w wersji filmowej skończył jako popiół, w książkowej koszmarnie poparzony. W obu znaleźli Harry'ego obok ciała, ale jedenastolatek zwyczajnie NIE MA mocy, by samemu coś takiego zrobić. Zresztą Dumbledore w pierwszym tomie przemawia w stylu mocno, jakby już wiedział, co tam się wydarzyło, więc... Skoro Harry tyle leżał w skrzydle, jest opcja, że po prostu na nieprzytomnym zastosowano legilimencję, by się dowiedzieć, co w ogóle zaszło. Poza tym Knot wtedy ślepo polegał na Dumbledorze i mu ślepo wierzył.
A peron to równie dobrze mogła sprawdzać ktoregoś ze swoich synów, czy pamięta. Naprawdę nigdy wasze mamy o niczym wam nie mówiły z dziesięć razy, a potem was za jakiś czas nie sprawdziły z "to co to miało być?". A w przypadku zwracania się w stylu "Harry Jamesie Potterze" etc, dla nas to jest nienaturalne, ale dla czarodziei, których kultura i obyczajowość jest do tyłu względem nas, to akurat nie jest nic dziwnego, Rowling wzorowała Hogwart na szkołach z internatem, które znała, a to głównie tam ludzie się tak do siebie zwracają i w niektórych tych szkołach NADAL tak jest. A czepianie się mówienia "minus pięć punktów dla Gryffindoru" zamiast "minus pięć punktów dla twojego domu" to XDD Tak naprawdę obie wersje wypowiada się równie długo, więc tak naprawdę kwestia przyzwyczajenia, jak kto to mówi.
W końcu ktoś podziela moją nienawiść do Snape'a
Ja też ją podzielam
A ja loffciam Sevcia🖤
Ja też długo Snape'a nie lubiłam ale dużo rozjaśnilo mi się po tym jak Harry zobaczył jak jego ojciec traktuje Snape'a.
To jest trochę tak,jakby się dziwić że ktoś bity całe życie bije innych. Jasne że się tego nie pochwala,ale z czasem rozumie się jego motywy. Prawdę mówiąc bardziej było mi szkoda Snape'a.
Od początku przegrany bo banda debili się go uczepiła z sobie tylko znanych powodów. Lilly go lubiła i co? Poznała Pottera pozera i zmieniła zdanie? A Snap'e od początku ją kochał. Do końca życia. A w międzyczasie okazuje się że jego ukochana wyszła za jego największego wroga,że będzie mieć z nim dziecko...nastepnie,że to dziecko tak samo jak jego ojciec nie ma żadnego szacunku ani do niego ani do szkolnych reguł. Na domiar złego popełnia błąd służąc Voldemortowi od którego nie można odejść żywym więc aby się ratować(bo jego śmierć nic by nie zmieniła) i choć trochę zrechabilitować zaczyna pomagać Dumnledorowi który go bezczelnie wykorzystuje i torturuje psychicznie. Snape MUSI co dzień oglądać Harrego w którym widzi Jamesa, Pomaga Dumbledorowi w realizacji jego chorego planu więc musi być szpiegiem ryzykując za każdym razem że Voldek się donysli.... Z takim życiem nie można być normalnym,nie da się być do końca dobrym czlowiekiem gdy jest się zmuszanym do ryzykowania w taki sposób. To jaki jest Snape nie jest winą jego,tylko Dumbledora. Ostatecznie Snape pomagał Harremu,niezależnie od tego z jakich pobudek,przynajmniej dwukrotnie uratował mu życie,choć nie musiał. Myśle że miał sporo odwagi i to mogło zaimponować Harremu,który przecież do końca nie wiedział że Snape kochał jego matkę.
Ja uwielbiam Severusa Snape'a. Ogólnie to wolę czarne charaktery
@@agnieszkab7511 Odpowiem z paru prostych zdaniach:
Nie ocenia się ludzi po wyglądzie
Każdy popełnia błędy Ale by nasłać mordercę na niemowlaka? Czy to nie jest przesada?
7:11 w Stargate w odcinku Lost City bitwa odbywała się na Arktyce dzień w jej głębokich trzewiach oraz w kosmosie
Jaka cudowna niespodzianka po szkole 😍
Mnie zastanawiało to, że raz pod wpływem eliksiru wielosokowego ma się swój głos a raz się ma tej osoby w którą się zmienia. Ja mam taką teroeię że to zależy od umiejętności czarodzieja robiącego eliksir.
Chyba już było ale jak nie to zapraszam do dyskusji. Jak to jest że ludzie w ogóle lubili Harry'ego skoro była w nim cząstka duszy Voldemorta ? Przecież przebywanie z Potterem powinno powodować dyskomfort. I jak w ogóle Ginny się w nim zakochała - poleciała na horkruksa ? Bo w drugiej częście ,,kręciła" z cząstką Voldemorta z pamiętnika a później z cząstką Voldiego w Harrym - nie powiem, specyficzny rodzaj fetyszu :P
To może tłumaczyć, dlaczego Dursleyowie tak źle go traktowali. Niechęć do magii niechęcią, ale to jak się znęcali to już przesada.
Ja raczej myślę że to wszystko było nakręcone przez Petunię, chorobliwie zazdrosną o swoją siostrę i jej moc magiczną. Ciotka Petunia nie mogła ścierpieć że potomek jej kochanej ale znienawidzonej siostry (który zapewne też ma moc magiczną) ma być przez nią wychowywany. Petunia dalej była zazdrosna że teraz dzieciak jej siostry ma to czego ona nigdy nie miała.Stąd od chęci posiadania mocy magicznej przeszła do antypatii do mocy magicznej i wszystkich i wszystkiego co się z tym wiązało, więc cała rodzina Dursleyów była przez nią nakręcona.
Tylko niektóre horkruksy miały negatywny wpływ na osobę mającą bliski kontakt. O ile naszyjnik, lub pamiętnik miał to ... puchar Helgi Hufflepuff nie miał np. tego efektu. A poza tym Harry nie był klasycznym horkruksem. A to, że Durlseyowie byli absolutnie okropni dla Harry'ego nie mogło mieć nic wspólnego z horkurksem, choćby dlatego, że zostali opisani jako okropni ludzie jeszcze przed poznaniem Harry'ego. Naszyjnik mógł mieć na sobie jeszcze niezależnie czar Salazara Slytherina (ale to jest już moja teoria).
Nie wiadomo, czy ten puchar nie działał. Od razu go zniszczyli.
@Kalina Dziadosz
No niby tak, ale Marge traktowała go jeszcze podlej, a przyjeżdżała do Dursleyów sporadycznie (jak Harry sam twierdził, przyjeżdżała rzadko, ale każda jej wizyta wryła mu się głęboko w pamięć). Więc ta opcja odpada.
Nie zgodzę się z wypowiedzią na temat Snape'a, szumowiną jest raczej James, który gnębił uczniów bez powodu, Snape przez okres szkolny był poniżany i gnębiony co na pewno odbiło się na jego psychice i charakterze, stąd pewnie jego zachowanie względem uczniów i ta oziębłość.
Nie zgodzę się, że Snape wydał rodziców Harrego Voldemortowi bo zrobił to Pettigrew, Snape jedynie przekazał część przepowiedni o dziecku, który zatrzyma czarnego Pana urodzonym pod koniec Lipca a to dopiero sam Voldemort wyznaczył Harrego tym chłopcem co było punktem zwrotnym dla Snape'a bo od tego momentu przeszedł na dobrą stronę by ochronić Lily.
I nie jest prawdą w mojej ocenie, że Snapeowi nie zależało na Harrym, czuł do niego pewną nienawiść przez to, że przypominał mu James'a ale widział też w nim Lily, to on mu pomógł opanować oklumencję co było przecież kluczowe w pokonaniu Voldemorta, to on w czasie gdy Lupin zamienił się w wilkołaka ochronił go i Hermionę i Rona własnym ciałem, to on wyczarował patronusa by przekazać mu miecz Gryffindora.
Dlatego uważam, że postać Snape'a jest tragiczna i mimo, że jego traktowanie uczniów było złe tak też wynikało to z jego przeszłości, w której był prześladowany przez huncwotów, Snape cały czas narażał życie by pomagać zakonowi i Harremu, ważył eliksiry dla Lupina by ten opanował przemianę w wilkołaka mimo, że należał do huncwotów, co prawda na prośbę Dumbledore'a ale jednak a więc jest to jak najbardziej bohater w mojej ocenie
Opowieści z Narnii tam bitwa jest w południe
Ooo jak miło, kolejne absurdy!😊
13:57 ,,Voldemord *nie miał nosa* do takiego rozwiązania ." ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Sorki ale nie chcę mi się sprawdzać jak się pisze Voldemord😂
To lepiej by ci się zachciało
Nie zgodzę się z Wami co do Severusa. Dzięki miłości się nawrócił to raz, dwa przez wszystkie lata starał się dbać o uczniów. Na pierwszym roku starał się uratować Harry'ego i ochronić kamień przed wykradzeniem. Na trzecim roku ruszył ratować Harry'ego, Rona i Hermionę przed Syriuszem Blackiem. I oczywiście możemy powiedzieć, że kierowała nim potrzeba zemsty na Syriuszu, ale on przecież nie wiedział, że Black jest niewinny. Od momentu powrotu Voldemorta działał jako podwójny agent, narażał swoje życie i po części dzięki niemu wojna skończyła się tak, a nie inaczej. Szpiegowanie największego czarnoksiężnika, przenoszenie informacji Zakonowi Feniksa na pewno kosztowało go wiele, również tortur ze strony Czarnego Pana. Doskonale rozumiem, dlaczego Harry nadał swojemu synowi takie imię. Snape był potwornie dzielnym człowiekiem, poświęcił się dla ratowania magicznego świata. Oczywiście, że zrobił wiele złego, ale dlaczego? Człowiek, który jest kochany i ma przyjaciół nie przystępuje do Voldemorta. Najpierw dręczenie przez ojca, który katował jego i matkę, później dręczenie w szkole. Do tego, jego wielka przyjaciółka Lily, która zostawiła go za jedną szlamę. Prawdziwy przyjaciel, by wybaczył. Snape stał się Śmierciożercą po części przez Jamesa, Syriusza, Petera i Lupina.
Natomiast oczywiście zachowanie Severusa wobec uczniów nie było poprawne, ale to jest po prostu człowiek, który ma potworne wyrzuty sumienia i przez to tworzy sobie taką barierę między sobą a światem. Dodatkowo faworyzować Ślizgonów musiał z powodu bycia szpiegiem.
Uczestników turnieju trójmagicznego i czarę ognia łączył "magiczny kontrakt", dlatego Harry musiał wziąć w nim udział. Ale... niby jak ten kontrakt działał? Co by się stało, gdyby Harry zrezygnował? Zostałby wywalony ze szkoły czy zjedliby go dementorzy? Przecież on był tylko dzieciakiem.
jeśli kontrakt nie określał na czym mają polegać zadania, mogli na szybko zorganizować konkurs: kto rzuci najlepsze zaklęcie lewitujące, kto przywołujące, a kto rozbrajające i losować ponownie z nową umową.
3:49 - Absolutnie się zgadzam, takie imię dla dziecka to jest chory pomysł... Skoro Harry nazwał swoje pierwsze dziecko James Syriusz, to drugie powinien nazwać "Remus".
Lupin zawsze okazywał serce Harry'emu i dbał o niego i o innych uczniów z czystej dobroci, a Sneape zachowywał się tak jakby był po stronie dobra nie dlatego że chce tylko dlatego, że "musi" a tak naprawdę nienawidził innych uczniów... Ile zrobił dla niego Remus, a ile Severus... Dobrze, że Harry nie nazwał jeszcze swojego dziecko Tom Marvolo... W sumie efekt byłby ten sam... 🙃🙃🙃🙃
Snape to jest najlepsza męska postać , a Bellatrix żeńska . Czyli jak gość nie odda życia to jest zły ? W Japoni zwraca się do innych po nazwisku na ten przykład , chyba że jest się z tej samej rodziny lub jest się bardzo bliskimi przyjaciółmi
Dorian_ pl W Japonii tak. Ale w Anglii raczej nikt tak nie mówi.
Wskazał mordercy niemowlaka a potem żałował bo to dziecko jego ukochanej, ale gdyby kogoś innego to okej, luzik
Co do pierwszego zdania, to loffciam Sevcia i Bellę🖤, co do drugiego, to podzielam twoje zdanie, myślę że na swój sposób próbował chronić Harrego, a co do trzeciego to nigdy nie słyszałam a czymś takim, ale nie ma co się dziwić kiedy nie interesuje się Japonią 👅❤️
@Krecik To Ja Zgadzam się od momentu "ale..."
Z tą Japonią to przykład od czapy. Tam mówią po prostu po nazwisku zamiast po imieniu, ale nie mówią pełnym imieniem i nazwiskiem na co dzień, w każdej błahej kwestii, o jakich przytyk mówi. Zamiast ''Ronie Weasley, czy możesz podać mi to jabłko?'' casualowo powiedzą ''Natsume, czy mógłbyś podać mi to jabłko?'', ale nie ''Takashi Natsume, czy mógłbyś podać mi to jabłko?''. Nie o to się w tym przytyku rozchodzi.
7:16
Pole Ognia, Aegon Zdobywca podpalił suchą trawę.
7:08 Bitwa pod Grunwaldem? XD
Odcinek świetny jak zawsze 😊 Mnie przyszły teraz na myśl dwie sprawy:
1. W drugiej części, kiedy Harry pierwszy raz podróżuje za pomocą proszku fiuu i źle wypowiada nazwę ulicy, nikt z Weasleyow jakoś nie kwapi się, żeby udać się na to miejsce, tylko wszyscy wesoło podróżują na pokątną jakby nic się nie stało. Kij tam, że chłopak nie mający tak naprawdę pojęcia o świecie czarodziejów przeniósł się w nie znane miejsce, nie ma jak wrócić bo ani nie może się teleportowac ani nie ma przy sobie miotły, czy zapasu proszku fiuu na powrót. Równie dobrze mógłby wylądować na drugim końcu kraju, albo zginąć, ale co tam. Kupienie szaty i książek dla Ginny jest ważniejsze! To normalne, że jak masz dziecko pod opieką i ono zniknie w nieznanym miejscu to nie próbujesz go ratować czy szukać, tylko zakładasz, że jak kocha to samo wróci.
2. Sprawa dotyczy nazw ulic w świecie czarodziejów. Chociażby u nas w kraju w różnych miastach pojawiają się te same nazwy ulic, np. Warszawska, Wrocławska itp. Nie chce mi się wierzyć, że w całym świecie czarodziejów nie ma podobnej sytuacji, a w całej Anglii czy na świecie to już w ogóle. Jak to więc możliwe, że rzucając tylko nazwę ulicy można się przenieść pod dobry adres? Proszek fiuu z myśli ci wczytuje, którą lokalizację dokładnie masz na myśli? Nie powinno się określać bardziej szczegółowo celu podróży? Jeżeli tylko rzucić nazwę ulicy to nawet jeżeli już cię na nią przeniesie to skąd wiadomo gdzie wyladujesz? Czy na całej ulicy jest tylko jeden kominek (wątpię ) czy inne są po prostu zablokowanie? A może to u czarodziejów normalne, że ktoś wpada ci kilka razy w ciągu dnia do domu przez kominek, otrzepuje ciuchy i idzie w świat załatwiać swoje sprawy.
Jeżeli ktoś ma jakieś wyjaśnienia to chętnie poczytam 😛