Pan Jezus wziął na siebie wszystkie grzechy moje i świata na siebie dobrowolnie tak nas kocha i jak Jezusa znieważali to zachował milczenie nie do zrozumienia po ludzku jak Chrystus kocha każdego człowieka.
Od początku mego wchodzenia w "wiarę" w domu, Kościele pomijano etapy dojścia do wyboru, wzięcia krzyża; od razu na krzyż, musisz itd. Dopiero teraz odkręcam i uczę się wolności wyboru właśnie. Pamiętam do tego stopnia miałem wdrukowane samo-biczowanie siebie, agresję wobec siebie, że usłyszałem od terapeuty "chcesz wisieć na krzyżu jak Jezus ale nie jesteś Nim"...dziś cieszę się, że łagodnieję wobec siebie, że zaczynam myśleć?czuć, że Bóg mnie kocha pomimo moich grzechów a nie dopiero gdy zasłużę, spełnię, ubiczuje się...ok, czuję ból mi zadany przez ludzi- także Kościoła- czy było łatwo mi go przyjąć? Nie, to był i jest proces w którym czuję, że Bóg szanuje mój opór, cierpi ze mną...ale nie jest już tym Bogiem, który mówi "musisz im wybaczyć (już, teraz, natychmiast) bo jak nie to...)". Słyszę bardziej: "możesz wybaczyć ale widzę, że to nie jest łatwe, będę z Tobą, pomogę". Dziękuję za słowa z tej zaprawy. Cóż mogę powiedzieć- są jak balsam na serce i potwierdzają to czego doświadczam i gdzie idę....
Niezwykłe doświadczenie i bycie.. Mieć w sobie te siłę i te godność, wolność w podjęciu decyzji, czy przyjmuję na siebie to zło, tę nienawiść i ten atak...To ja w trudnych momentach mego życia chce podejmować decyzję i w tym być... Wczoraj o tej godności, Godności Królewskiej mówił w kazaniu także ks.Piotr Celejewski ze Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie...
Dobrze wytłumaczyłeś... Ja miałem w sobie złość, częściowo coś przyjmowałem, bo tłumaczenie nic by nie dało, przyjmowałem, aby nie rozszerzać konfliktu, część spokojnie wytłumaczyłem, ale pojawił się ból i żal, więc spędziłem weekend na mocnej modlitwie do Pana, aby mi zabrał gorycz i urazy do tej osoby i Pan mnie uwolnił. Chwała Panu!
Milczenie Jezusa, Który jest Królem i przez wybór wierności woli Ojca zatrzymuje zło swoim cierpieniem i śmiercią, Który zmartwychwstaje i przywraca życie. Milczenie Jezusa, Który przyjmuje na siebie wyrok śmierci przeznaczony dla mnie. Wybawia mnie i przywraca godność dziecka Bożego. Jezus za mnie przelewa swoją Krew. MAM WARTOŚĆ SYNA!!! MAM ŻYCIE, KTÓREGO NIKT NIE MOŻE MI ODEBRAĆ!!! ŻYCIE Z JEZUSEM, W JEZUSIE I PRZEZ JEZUSA!!!
Bardzo BARDZO dziękuję Danielu ...nie widziałam już wyjścia.... i posłałeś mi promyk NADZIEJI....że dam radę to przerobić ... Wierzę, że uratowałeś życie wielu ludziom.... Za to Ci BÓG ZAPŁAĆ 🕊️🥰 i OPIEKĘ MATKI BOŻEJ w Sercu ❤ i Modlitwie🙏
...Trudne ,ale Szlachetne... dziękuję za te słowa...stawianie granic kosztuje bardzo dużo..wysoka cena! Ale nie można ich nie stawiac ,jeżeli uważamy że tak dłużej być nie może! Milczę! też...
Branie na siebie tego "zla" wymaga niesamowitej pokory wobec Boga, zgody i akceptacji na działanie Boga w moim życiu. Taka pokora buduje we mnie poczucie godności. To niesamowite uczucie, miałam szansę tego doświadczyć, choć przez chwilę. Świadomość tego odczucia wciąż mnie buduje.
Niezbędne jest przepracowanie swoich traum, zranień, zbudowanie relacji ze sobą i swojego poczucia wartości. Życie w zgodzie ze sobą, nie braniu do siebie ocen innych ludzi.
Bardzo mi się podobało, choć wymagające treści. Fajnie, że akurat miałam na nie przestrzeń. Kiedyś usłyszałam, że katolik to jest ten, który zatrzymuje zło na sobie, nie puszcza go dalej. Dodałabym - zatrzymuje na sobie i oddaje Panu. Chyba potrzebna jest Łaska, zażyłość z Panem, żeby tak umieć. Żeby uwolnić się od ludzkich odruchów "oddawania" komuś. Uwolnić się, nie dać się zniewolić temu złu, nie dać mu nad sobą władzy. No... wydaje mi się, że to umiejętność płynąca z Góry...
Дякую за пояснення. Мені видається, воно зараз дуже важливе для мене, як українки. Через те, що роздумую про жертви і стражданнят через війну у моїй Україні.
To znaczy, że aby naśladować Jezusa w tym jakby nie stawianiu granic w rozumieniu nieeskalowania zła, najpierw trzeba przejść drogę polegającą na tym, by Go naśladować w całej drodze Jego człowieczeństwa (rozpoznawaniu swoich emocji, potrzeb, granic, umiejętności mówienia nie, by umieć mówić dojrzałe tak, braniu odpowiedzialności za swoje życie, decyzje i wybory), a jednocześnie w byciu w relacji z Ojcem, w nieustannym trwaniu w bliskości, obecności, szukaniu w tej relacji zaspokojenia potrzeb, szukaniu wsparcia. Dla mnie to dluga i niełatwa droga z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że mówienie nie ciągle budzi mój niepokój, lęk, dyskomfort, a za moim tak nadal zdarza się brak wolnej decyzji, poczucie powinności, złość... Po drugie z powodu potrzeby prostowania mojego obrazu Boga i jakiegoś trudnego do wykorzenienia przekonania, że muszę sobie radzić sama... Bardzo dziękuję za ten komentarz. I chyba też za to, co za nim stoi, wydaje mi się, że dzielisz się czymś, co jest i osobiste, i drogocenne, i trudne, a w dodatku niełatwe do przekazania. Dlatego piszę informację zwrotną, że słyszę i co słyszę.
Zgadzam się z tym. Jednak droga którą trzeba przejść od roli ofiary do bycia współpracownikiem Jezusa jest niełatwa. Zwłaszcza, gdy było się od dziecka wprowadzanym w taką rolę.
Chce podzielic sie krotka refleksja na temat granic… chcialabym chyba podkreslic jak kluczowa jest umiejetność stawiania granic, tak po ludzku.. ktos kto nie nauczyl sie granic (swoich i innych) moze sie pogubic w zatrzymywaniu zla na sobie, brac na siebie zbyt wiele, pozwalac sie krzywdzić, co w koncu może zacząć niszczyc taka osobe…zatrzymanie się na chwile nad tym jest ważne, żeby potem być w stanie postawić ten następny Jezusowy krok. 🌷
Wysłuchałam dwa razy. Bardzo mi bliski ten temat, chociaż w trochę innym wymiarze. Wybieram, żeby nieść cierpienie razem z pewnymi ludźmi, chociaż mogłabym odejść. Wybieram, żeby poświęcić swoją wygodę, siły, komfort, żeby pomóc im przetrwać ten trudny czas. Zostawiam to czego ja bym od nich chciała i skupiam się na tym jak mogę być dla nich. Nie robię tego bo muszę. Nikt nie mógłby mnie do tego zmusić. W każdej chwili mogę odejść. Ale kocham tych ludzi i jeżeli Bóg mi w tym pomoże, to będę z nimi aż minie ten trudny czas. A jeżeli będą chcieli, to dłużej.
Ja podobnie… podjęłam decyzje aby zostać z rodziną… chodź wszystko zniszczyłam tak, że nie wiem czy uda mi się odbudować relacje z mężem. Pozwoliłam odejść mężczyźnie, którego bardzo pokochałam bo uznałam, że tak będzie lepiej dla wszystkich, ale czy dla mnie?? Jestem emocjonalnie w studni pełnej mułu, ale może wszyscy w koło mnie będą szczęśliwi….
Do mnie najbardziej przemawia "przestrzeń", którą Jezus miał w sobie. I to że nie był sam. To jest JEGO KRÓLOWANIE nad światem. Ta MIŁOŚĆ łączy się z cierpieniem. Głębia, której nie umniemy sięgnąć.
myślę, że dopiero jak się ma dojrzałość i podobną relację z Tatą tzn. taką, jaką Jezus miał najpierw z św. Józefem a dzięki temu później z Tatą niebieskim. Wtedy można być tak szlachetnym jak Jezus. Dla mnie tajemnica odwagi Jezusa tkwi w zaufaniu do Boga, że nigdy nie jest sam w tych trudach i podejmuje decyzje świadomie. To wymaga czasu i praktyki aby to nie stało się zwykłym cierpiętnictwem i próbą zwrócenia na siebie uwagi.......Dziękuje Daniel za tak trafne dla mnie pogłębione rozważanie jak zawsze😊ps. zbyt wiele osób ma bardzo poranione relacje z ojcami i brak zaufania więc projektuje to na Boga zwyczajnie
Z mojego doświadczenia wynika, że jednak rzadko znamy siebie na tyle, aby dokonać wyboru w wolności. Dopiero po przeciążeniu dowiadujemy się, że tak naprawdę ani Bóg ani inni ludzie nie potrzebują naszego poświęcenia. Dopiero w jakiejś życiowej depresji odkrywamy, iż to po prostu nie był nasz krzyż. I to jest jakimś nieszczęściem, że nie mamy świadomości, nie znamy siebie, tłumimy swoje emocje i uczucia, a myślimy, że to jest wola Boga. Nie wiem jak temu zapobiec, skoro oduczenie się pewnego sposobu funkcjonowania to naprawdę długi i żmudny proces.
O kurcze, jest mi dane przeżywać taką sytuację. I wtedy, gdy biorę na siebie ciężar niejako nieświadomie, bez mojej zgody, jako 'cierpiętnictwo', próbę zasługiwania na 'coś', to reaguję agresją, która w lęku ma swoje źródło. Ufam bardziej sobie, lękowi, który przezywam i metodom rozwiązania tej sytuacji, które 'wypracowałem' w podobnych, przeżytych wcześniej doświadczeniach. Fakt, jestem wtedy sam. Niefajne to i trudne, i mnie przynajmniej prowadzi do beznadziei, smutku. Inaczej jest, gdy podejmuję decyzję, że 'wchodzę w to'. Zgadzam się, świadomie, dokonuję wyboru. Trudne to. Nawet bardzo. Ale tu nie jestem sam. I ta droga przynosi pokój. Paradoks - bo w trudzie, w cierpieniu ale owocem jest pokój. Dziękuję Daniel za wprowadzenie, komentarz do dzisiejszej Ewangelii.
Dziękuję Danielu za kolejne spojrzenie na powód, dla którego Bóg wybrał krzyż, żeby nas zbawić. Dla mnie to nowe odkrycie, że również dlatego, żeby nie eskalować zła i przemocy. Będę sobie o tym rozmyślać...
Bardzo, bardzo potrzebna, głeboka zaprawa. Dziękuje za to, że dałeś się Bogu do niej przygotować. Piękne to. Uśmiechnąłem się i poczułem się mniej samotny. Bardzo się w niej odnalazłem. Warto być może wspomnieć, że jeśli nawet mamy zgodę na wzięcie tego krzyża na siebie to dobrze by było się zastanowić czy robimy to w sercu z istoty bliskości i miłosci Jezusa do nas i do innych czy może dlatego, że tak robił Jezus i my tak chcemy, bo to uszlachetnia i jest doskonałą wolą Bożą - bo to też teoretycznie subtelna, ale w prawdzie zupełnie inna intencja. (bardziej z nas a nie z Boga - wtedy też samotność tego czynu jest większa, i po tym można poznać...) Tak czy inaczej, z łaski Boga, w odpowiednim momencie, jeśli taki nastąpi taka przestrzeń się pojawia. Poza tym, jeśli już jest to stąd już nie będzie odwrotu, jeśli nawet chcielibyśmy, będzie bardziej bolesny niżeli owy trud zgody na krzyż. Innymi słowy będziemy cierpieć, że nie cierpimy w tym. To brzmi absurdalnie, ale myśle, że o krok dalej jest właśnie tak... Przynajmniej tak byłoby logicznie. :) Dużo zgody tym, którym Bóg chce ją teraz dać, i dużo odwagi do granic - tym, którzy akurat tego potrzebują życzę - nic nie jest ani lepsze ani gorsze. (jakby ktoś zapomniał, że nie o to w tym chodzi a o relacje ;) )
Dziękuję za bardzo dobrze przekazaną istotę rozróżniania tych dwóch cech patologicznej zgody a szlachetnej drogi „wzięcia na siebie” w duchowej jedności z Chrystusem oddania w wewnętrznym zaufaniu danej sprawy Jemu, nie trzymania w sobie a puszczeniu z wolności osobistej dla większego dobra. Bóg zapłać Danielu. Pozdrawiam wszystkich i cieszę się na niedzielną i wspólną medytację, Vio La🙏🫶🕊
Jezus milczał, bo zdecydował czynić wolę Ojca, bo jest Miłością, bo chciał uratować każdego z nas. To była jedyna taka sytuacja w dziejach ludzkości. Nigdy się już nie powtórzy. Tak, oczywiście, Jezus nie ma tzw. "mentalności ofiary". Jezus decyduje, że uratuje mnie i Ciebie, dlatego milczy. Jezus wie, że karą za grzech jest śmierć. Mój grzech i Twój. Jego śmierć. Tak, zgadza się, po to żeby zatrzymać zło. Bóg nienawidzi zła. Tak, mamy naśladować Jezusa; zanurzać się w Jego imieniu, ale pamiętajmy, że Jezus jest jeden, jeden Zbawiciel wystarczy. To się wykonało. W Jego miłości.
Jezus złożył ofiarę Bogu idąc na krzyż ,żeby uśmierzyć Boży gniew ciążący nad nami .Prorok Izajasz w 53 roz .4 ,5 wierszu napisał ; LECZ On zraniony jest za występki nasze ,starty za winy nasze .Ukarany został dla naszego zbawienia ,a jego ranami jesteśmy uzdrowieni 4 wiersz ; A my mniemaliśmy ,że przez Boga był zbity i udręczony . Łotr na krzyżu tylko uwierzył ,że Jezus Chrystus jest Synem Bożym i został zbawiony .
🔥🕊WOW !!!!WDZIĘCZNYM SERCEM DZIĘKUJĘ DANIELU ❤️DUŻOOOO JESZCZE SIĘ MUSZĘ NAUCZYĆ BY WSZYSTKO ZROZUMIEĆ 🔥"Niech Dobry Bóg Ci Błogosławi, a Matka Boża chroni od złego i otula swym płaszczem opieki i modlitwy " Do usłyszenia jeszcze dziś. Wszystkiego Błogosławionego Dobrej nocy 👋🔥🕊❤️✨️🙏👋
Ważne przesłanie, łatwo pogubić się kiedy przyjmowanie zła jest jego zatrzymaniem i odważną decyzją, a kiedy sprowadza się do roli zrobienia z siebie ofiary. Myślę, że dobrym przykładem przyjęcia zła na siebie, aby go zatrzymać, była postawa Św. Maksymiliana Maria Kolbe w obozie koncentracyjnym, gdy oddał życie za innego uwięzionego - Franciszka Gajowniczka, gdyż ten miał rodzinę. Była to świadoma i dojrzała decyzja, Św. Maksymilian nie tylko nie musiał się godzić na śmierć głodową, bo to nie on został wytypowany do niej, ale podjął się tego cierpienia, aby ocalić inną osobę. Z tej heroicznej decyzji przyjęcie cierpienia wypłynęło wiele dobra, bowiem Św. Maksymilian dodawał otuchy innym skazanym na tą samą mękę - spowiadał ich, modlił się i przygotowywał na śmierć i spotkanie z Bogiem, a także ocalił życie innego uwięzionego. Do takich czynów trzeba odwagi, a nie lęku.... Z Panem Bogiem ❤
Ja mam takie doświadczenie wynikające z modlitwy głębi, gdzie świadomie zatrzymujemy swoje myśli . Kiedy ktoś we mnie uderza mogę postawić opór, wywiąże się pyskówka, zacznie sie odplacanie złośliwoscią na złośliwość, ale mogę też pozwolić aby ta fala rozbiła się na mnie, przyjąć ją świadomie nie stawiając oporu a wtedy tak jak nad morzem, fala rozbija się o mnie, wycisza i nie ma już niszczycielskiej mocy. To nie znaczy oczywiście że zderzenie z siłą fali nie boli. Kiedy jednak fala się roztrzaska morze pozostaje spokojne. Doświadczyłam tego, trudne, ale piękne. Pozdrawiam wszystkich 😊
Pięne ale bolesne dla mnie jako matki syna alkoholika. Zrobiłam wszystko co mogłam . Modliłam się, krzyczałam , milczałam . Jezu ufam Tobie, bo cóż mogę więcej ❤
Pani Olu, zrobiła pani wszystko, co po ludzku się dało i Bóg to wie i to bardzo pomaga pani synowi, w sensie duchowym. Bóg robi wszystko, żeby go uratować. Niech pani nie traci nadziei. Znam ludzi, którzy wyszli z tak dużych tragedii, uzależnień, że zadziwia mnie ogrom Bożej łaski i miłosierdzia.
Dla mnie podobne do miłości miłosiernej..... Ks śp Grzywocz o tym mówił Dziękuję Daniel dobrze mnie przez to poprowadziłeś, trudne ale czuję że zrozumiałam.
Dzięki. Bardzo mocno dotknęło mnie godność w milczeniu. Tego szukałam już od dawna. Wiem, że Pan Bóg mnie obdarza uzdrowienie żeby ja byłam Jego Córką na wieki.
Bardzo mi się przypomniała książka "Człowiek w poszukiwaniu sensu" gdy słucham dzisiejszej Zaprawy. Może nie do końca ten sam temat.. ale tak sobie myślę że to wewnętrzne poczucie sensu (Boga) może dawać tak wielką siłę.. 🙌
Wasłuchałam w ogromnym skupieniu dwa raz i tak bardzo to mnie dotyczy jak by było ze środka mej duszy i dwa razy ogromne wzruszenie do łez jak by było o mnie taki stan mam od lat znoszę złoś ludzi dźwigam to i zamnieniam na dobro aby miłość i dobroć zwyciężyła zło . Jest mi niekiedy bardzo ciężko ale ufam Jesu że dam rady 🤍
Zawsze słucham zaprawy 2 razy. Wieczorem, a potem następnego dnia. Za pierwszym razem pomyślałam że tylko bohaterowie tak potrafią, a za drugim o NVC. Oczywiście nie w każdym przypadku. Bo jeżeli pomyślimy, że złość tej osoby wynika z jej niezaspokojonej potrzeby to łatwiej jest podejść spokojnie i zatrzymać tą złość. Wiem, to jest trudne. Mi to bardzo pomaga w pracy zawodowej, bo często muszę rozmawiać z rozżalonymi i rozzłoszczonymi ludźmi.
Trudna jest ta nauka. Szczególnie, że często jak ktoś komu się poświęcamy nie chce czegoś zauważyć, wysilić się, zmienić myślenie, albo chociaż uznać, że może być inaczej/ktoś myśleć inaczej. Mądre poświęcenie się komuś/czemuś jest bardzo, bardzo chrześcijańską postawą, ale też trudną. Ja jestem na etapie, kiedy zdałem sobie sprawę jak często ktoś mnie wykorzystał i jak im to łatwo przychodzi, gdy się poświęcałem. Zdecydowanie obawiam się bycia wykorzystanym.
Zatrzymać zło na sobie i nie puszczać dalej 🤔...można ale z pomocą łaski Bożej. Tylko w bliskości z Tobą Jezu jest to możliwe 🔥 dziękuję Daniel za głębię 😊👍
Jest jeszcze ten wymiar, przy byciem kozłem ofiarnym, że to nie tyle nieumiejętność integrowania problemów, co rozróżnienia czym jest wola Boża. Bo mogą się pojawiać problemy lub trudne osoby, ale niestawianie granic może być skutkiem wmawiania sobie, że taka jest wola Boża, że ta osoba teraz została tu postawiona itp. co w skrócie sprowadza się do tego, żeby problemu nie rozwiązywać, skoro jest dany z góry i to absolutnie.
Bardzo ważna dla mnie zaprawa . Lato było dla mnie ciężkie, pod wieloma względami, miałam w sobie dużo złości, nieraz dałam jej upust a nieraz nie ale teraz widzę że to była próba. Miałam taki moment kiedy ucieszyłam się, że powstrzymałam w sobie złość i zobaczyłam że to było dobre i da się. Było mi też ciężko przed Bogiem, wstydziłam się tej złości, czułam się wtedy sama, nawet zrobione medytacje miałam w większości przespane, jakbym była cały czas zmęczona. Niedawno nastąpił przełom kiedy otwarłam się przed jedna osobą , mówiąc jej o Jezusie i dobroci Boga. Zabolało mnie kiedy ta osoba powiedziała za co Bóg ją tak karze. Tak pomyślałam wtedy...ze ja znam dobroć Boga ale nie wszyscy o tym wiedzą i pomyślałam też jak mogę być taka egoistką. W ostatniej medytacji odezwał się i powiedział żebym się ucieszyła. Nareszcie Po tej próbie czuję się silniejsza, bardziej opanowana, spokojniejsza. W środku i na zewnątrz. Nawet jak się cieszę to spokojnie.
Do tego o czym mówisz trzeba mieć ogromne pokłady miłości, karmić się tą miłością, ciągle i ciągle, wtedy przyjdzie łaska uzdolnienia do tego trudu, to się czuje...i rzeczywiście uszlachetnia. Choć boli. Tak jak mówisz... Dziękuję za tą zaprawę ❤️
Tylko głębia zjednoczenia się z Męką Pana Jezusa... Jest możliwe przyjęcie na siebie zła, aby nie dopuścić do jego rozprzestrzeniania się.. dziękuję 💕 i pozdrawiam 👋
Dla mnie to co wyjaśniasz jest zrozumiałe. Na głowę to rozumiem, ale w praktyce bywa to często trudne. Z racji tego, że szkolę się właśnie na psychoterapeutkę to skojarzyło mi się to trochę z tym zawodem. Bo tak naprawdę terapeuta bierze na siebie "zło", w sensie, że musi pomieścić różne trudne przeżycia, emocje i doświadczenia pacjenta, a potem postąpić w sposób korektywny, czyli taki, który to zło obróci w dobro. Dzięki za tą Zaprawę! Pogłębiło mi się teraz zrozumienie tego co będę robić kiedyś w przyszłości 💛 Ps. A przy okazji proszę Was moi drodzy o modlitwę w intencji Ministerstwa Zdrowia, które chce na szybko wprowadzić bardzo niekorzystne dla psychoterapeutów rozporządzenie. O światło i mądrość na osób decyzyjnych! 🙏🏻
Tak właśnie się dzieje w tej pracy, jak napisałaś. Czasami cierpienie emocjonalne, które bierze się na siebie jest tak duże, tak obciążające psychicznie że wg.mnie trzeba ten zawód wykonywać z Bogiem, bo sam człowiek czasem nie jest zdolny do pomieszczenia w sobie takiej ilości cierpienia.Niekorzystne rozporządzenie? Pewnie lobbing jakiejś grupy dotyczący swoich interesów.Pomodlę się.
Nic jeszcze nie wiadomo o tej nowej ustawie. Ciekawe czy "oberwą" też psychoterapeuci z kilkuletnią praktyką, z tytułami zawodowymi nadanymi przez przeróżne szkoły w Polsce. Które z tych szkół zostaną przez MZ akredytowane, na jakich zasadach? Czy wszystkich będzie dotyczył specjalizacyjny egzamin państwowy, czy darują psychoterapeutom ze stażem, którzy z powodzeniem radzą sobie w zawodzie. Czy mogę zapytać czy masz wykształcenie kierunkowe? Kilka tylko zawodów, po studiach wyższych, z mgr.będzie dopuszczona do ścieżki specjalizacyjnej. Może nastąpić niezła "czystka", zwłaszcza jeśli obejmie rynek usług prywatnych, bo z tego co rozumiem, że ustawa będzie regulowała zawód psychoterapeuty, nie tylko w sektorze publicznym i będzie obejmować nie tylko szkolących się adeptów tego zawodu.
Nic jeszcze nie wiadomo o tej nowej ustawie. Ciekawe czy "oberwą" też psychoterapeuci z kilkuletnią praktyką, z tytułami zawodowymi nadanymi przez przeróżne szkoły w Polsce. Które z tych szkół zostaną przez MZ akredytowane, na jakich zasadach? Czy wszystkich będzie dotyczył specjalizacyjny egzamin państwowy, czy darują psychoterapeutom ze stażem, którzy z powodzeniem radzą sobie w zawodzie. Czy mogę zapytać czy masz wykształcenie kierunkowe? Kilka tylko zawodów, po studiach wyższych, z mgr.będzie dopuszczona do ścieżki specjalizacyjnej. Może nastąpić niezła "czystka", zwłaszcza jeśli obejmie rynek usług prywatnych, bo z tego co rozumiem, że ustawa będzie regulowała zawód psychoterapeuty, nie tylko w sektorze publicznym i będzie obejmować nie tylko szkolących się adeptów tego zawodu.
No mega po prostu. Tak trudny temat, a tak prosto i dogłębnie wytłumaczony w Duchu Świętym. Przy tej okazji przypomniało mi się niesienie cudzego krzyża. Głębia do przemedytowania. Bóg zapłać
Ujmująco to wyjaśniasz Danielu 👍 Kozioł ofiarny i przestrzeń gdzie mogę zatrzymać zło. Przestrzeń rodzi się w nas w relacji z Ojcem. Tylko z Ojcem jestem zdolna przyjąć zło … Niech Duch Święty cię prowadzi
Bardzo dziękuję ❤️ Dużo doświadczyłam w życiu takiej sytuacji w relacji z moim bratem,który był alkoholikiem.Brałam na siebie jego złość,bo wiedziałam,że potrzebuje akceptacji,w chwili kiedy nie radzi sobie z emocjami.Od dziecka był kozłem ofiarnym w rodzinie.Było to bardzo trudne,ale pogłębiło naszą więź.Niestety choroba go pokonała.Trudno mi się z tym pogodzić.Mam nadzieję że siedzi u Pana Boga za piecem 😊 Pozdrawiam
Daniel dzięki za to przesłanie. Ważne słowa pobudzają do refleksji. WIELKA GŁĘBIA. Moja postawa w codziennym życiu, jest nad czym zastanawiać się i na koniec to rzadko używane, słyszalne słowo szlachetny. DZIĘKUJĘ BARDZO .
Jest wiele osób , które potrafią wziąć i zatrzymać na sobie winę , czy zło . Trudne czasy, hartowały zawsze Twardych ludzi . Współczesny świat wprowadza zamęt , zamiast prostych , jasnych , dobrych przekazów . ..... itd Ps. Byłem w kinie, spotkałem reżysera Pana Michała i Pana Sławka , zachęcam gorąco..... " PROROK" to duży krok do dzisiejszego wprowadzenia... pozdrawiam serdecznie
Dziękuję! Koniecznie chcę się wybrać. A ja z kolei polecam książkę - biografię ks. Blachnickiego, którą poczynił pan Terlikowski. Wstrząsająca to za mało powiedziane. Pan Terlikowski napisał też biografię współczesnej nam mistyczki- pani Alicji Lenczewskiej. Głębia jej pism poraża i zastanawia. A ks.Blachnicki całym swoim życiem " zło dobrem zwyciężał", począwszy od harcerstwa, ofiarności za więźniów w Auschwitz, gdzie dwukrotnie ukarano go skazaniem na kompanię karną oraz na bunkier głodowy, przez nawrócenie w celi śmierci i potem kapłaństwo i ofiarną ewangelizację aż do prawdopodobnie bycia otrutym przez SB ( nie jest to potwierdzone, aczkolwiek prawdopodobne). Dzięki Daniel za twoje "trzy grosze".
Dojrzałość do postawy przyjęcia na siebie planu Bożego, który zawsze jest DOBRY. Myśle, że to jest łaską! Rozeznanie tego daru. Mnie bardzo porusza postawa św. Franciszka z Fatimy! Jego misja kapłańska- ofiarowania siebie! Chciałabym tak umieć!
Powiem ,że...bardzo trudny temat ,mega trudny "dostawać ciosy i nie oddać tylko zatrzymać je na sobie" Drogi Danielu !rzecz nie bywale trudna ale nie niemożliwa...Ps. lubię Ciebie słuchać, słucham z uwaga to co mówisz, jak interpretujesz Pismo Sw. ,Proszę rób to dalej...dlaczego ?! Bo wg mnie... masz wewn. Kontakt z Panem Bogiem ,szczerze,pozdrawiam i słucham Ciebie dalej bo uważam, że naprawdę warto!!!!!:)))
Kiedyś zapytałem terapeuty jak rozróżnić kiedy czyjeś zachowanie (jakaś sytuacja) to moja akceptacja tego, a kiedy to ucieczka, lęk przed obroną, schowany za "akceptacją"? W odpowiedzi dostałem odpowiedź że to zależy od nasilenia emocji podczas takiej sytuacji. Jeśli one szybko opadną to może to być akceptacja. Jeśli utrzymują się wewnątrz nas to może być informacja że zostały naruszone nasze granice i problem nie został rozwiązany, tylko zepchnięty.
Chyba to widzę troszeczkę inaczej w jednym aspekcie. Jezus stawia granice (dlaczego mnie bijesz). Ale kiedy orientuje się, że nie ma możliwości po ludzku nic zrobić wchodzi co raz bardziej w milczenie, nadaje (odkrywa?) sens temu, co się dzieje. Jeszcze tego do końca nie przemyślałam. Coś w rodzaju "walcz dopóki to ma sens, a jak to nie jest możliwe odkryj inny sens tego, co się dzieje". Ale nie chodzi o takie płytkie "odkryj sens". Bardziej o wchodzenie w głąb swojego doświadczenia Boga. W boską ciemność. Jakoś tak.
Dziękuję za ten komentarz. Nasuwa się pytanie jakie szczebelki trzeba przejść żeby dojść do takiej dojrzałości? I drugie,jeśli ktoś przekracza moje granicę i pojawia się ból i chęć zemsty w pierwszym odruchu ale później jest pragnienie miłości to jest już dojrzałość czy pokazuje to jeszcze nie gotowość do miłowania? Dziękuję
Też słyszałam i czytałam podobne wyjaśnienie ale komentarz Daniela zmusił mnie do myślenia i przyznaję mu rację, znalazłam że woda z octem lub kwaśnym winem była wtedy używana jako napój, z tablicą winy to był nakaz tu Daniel się rozpędził, ale zaprawa super 🙂
Podawanie octu z mirrą nie było zabawą. Miało właściwie zmniejszyć ból krzyzowanego i nieco go ogłuszyć, to była ,, łaska,, coś, jak narkotyk by mniej czuć. Stąd jeszcze głębszy wymiar ma to, że Jezus ,, skosztował, ale nie chciał pić", tzn odmówił znieczulenia, chciał do końca być świadomy w cierpieniu i swojej Śmierci. Nie chodzi tu o to, że Jezus nie chciał octu bo szczypał, czy był niesmaczny.
A we mnie spośród miliardów rzeczy związanych z Jezusem i z Nim relacją zastanawiam w tym wypadku jedna. Skoro mamy naśladować naszego Zbawiciela we wszystkim to jak naśladować Boga w tej sytuacji? Przecież jakbym miała świadomie wybrać zatrzymanie sobą zła "jakiegoś" przyjmując razy, żeby nie doszło do jego eskalacji to bym szybciej niż później trafiła do psychiatryka. Lubie by mnie po prostu zabili za życia ale nie na śmierć tylko, że ja bym nie zmartwychwstała za trzy dni
Pan Jezus wziął na siebie wszystkie grzechy moje i świata na siebie dobrowolnie tak nas kocha i jak Jezusa znieważali to zachował milczenie nie do zrozumienia po ludzku jak Chrystus kocha każdego człowieka.
Big zapłać ❤️ słucham i powstrzymuje płacz
Od początku mego wchodzenia w "wiarę" w domu, Kościele pomijano etapy dojścia do wyboru, wzięcia krzyża; od razu na krzyż, musisz itd. Dopiero teraz odkręcam i uczę się wolności wyboru właśnie. Pamiętam do tego stopnia miałem wdrukowane samo-biczowanie siebie, agresję wobec siebie, że usłyszałem od terapeuty "chcesz wisieć na krzyżu jak Jezus ale nie jesteś Nim"...dziś cieszę się, że łagodnieję wobec siebie, że zaczynam myśleć?czuć, że Bóg mnie kocha pomimo moich grzechów a nie dopiero gdy zasłużę, spełnię, ubiczuje się...ok, czuję ból mi zadany przez ludzi- także Kościoła- czy było łatwo mi go przyjąć? Nie, to był i jest proces w którym czuję, że Bóg szanuje mój opór, cierpi ze mną...ale nie jest już tym Bogiem, który mówi "musisz im wybaczyć (już, teraz, natychmiast) bo jak nie to...)". Słyszę bardziej: "możesz wybaczyć ale widzę, że to nie jest łatwe, będę z Tobą, pomogę". Dziękuję za słowa z tej zaprawy. Cóż mogę powiedzieć- są jak balsam na serce i potwierdzają to czego doświadczam i gdzie idę....
Niezwykłe doświadczenie i bycie.. Mieć w sobie te siłę i te godność, wolność w podjęciu decyzji, czy przyjmuję na siebie to zło, tę nienawiść i ten atak...To ja w trudnych momentach mego życia chce podejmować decyzję i w tym być... Wczoraj o tej godności, Godności Królewskiej mówił w kazaniu także ks.Piotr Celejewski ze Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie...
Dobrze wytłumaczyłeś... Ja miałem w sobie złość, częściowo coś przyjmowałem, bo tłumaczenie nic by nie dało, przyjmowałem, aby nie rozszerzać konfliktu, część spokojnie wytłumaczyłem, ale pojawił się ból i żal, więc spędziłem weekend na mocnej modlitwie do Pana, aby mi zabrał gorycz i urazy do tej osoby i Pan mnie uwolnił.
Chwała Panu!
Milczenie Jezusa, Który jest Królem i przez wybór wierności woli Ojca zatrzymuje zło swoim cierpieniem i śmiercią, Który zmartwychwstaje i przywraca życie. Milczenie Jezusa, Który przyjmuje na siebie wyrok śmierci przeznaczony dla mnie. Wybawia mnie i przywraca godność dziecka Bożego. Jezus za mnie przelewa swoją Krew. MAM WARTOŚĆ SYNA!!! MAM ŻYCIE, KTÓREGO NIKT NIE MOŻE MI ODEBRAĆ!!! ŻYCIE Z JEZUSEM, W JEZUSIE I PRZEZ JEZUSA!!!
Bardzo BARDZO dziękuję Danielu ...nie widziałam już wyjścia....
i posłałeś mi promyk NADZIEJI....że dam radę to przerobić ...
Wierzę, że uratowałeś życie wielu ludziom....
Za to Ci BÓG ZAPŁAĆ 🕊️🥰
i OPIEKĘ MATKI BOŻEJ
w Sercu ❤
i Modlitwie🙏
...Trudne ,ale Szlachetne... dziękuję za te słowa...stawianie granic kosztuje bardzo dużo..wysoka cena! Ale nie można ich nie stawiac ,jeżeli uważamy że tak dłużej być nie może! Milczę! też...
Bóg zapłać, Jesteś wspaniały, człowieku!
"Zatrzymać coś na sobie, aby nie doszło do eskalacji".... Jak wiele jeszcze muszę sie nauczyć... Serdeczne Bóg zapłać za tę naukę.🕊️❤️👍
Branie na siebie tego "zla" wymaga niesamowitej pokory wobec Boga, zgody i akceptacji na działanie Boga w moim życiu. Taka pokora buduje we mnie poczucie godności. To niesamowite uczucie, miałam szansę tego doświadczyć, choć przez chwilę. Świadomość tego odczucia wciąż mnie buduje.
Niezbędne jest przepracowanie swoich traum, zranień, zbudowanie relacji ze sobą i swojego poczucia wartości. Życie w zgodzie ze sobą, nie braniu do siebie ocen innych ludzi.
dzięki Daniel, ja jestem jeszcze na etapie, że sam potrzebuję uczyć się wyczuwać i stawiać granice
Trudne w dzisiejszych czasach każdy z nas odczuwa złość ale teraz jak wszędzie rządzą pieniądze to jest mega trudne
Bardzo mi się podobało, choć wymagające treści. Fajnie, że akurat miałam na nie przestrzeń.
Kiedyś usłyszałam, że katolik to jest ten, który zatrzymuje zło na sobie, nie puszcza go dalej. Dodałabym - zatrzymuje na sobie i oddaje Panu. Chyba potrzebna jest Łaska, zażyłość z Panem, żeby tak umieć. Żeby uwolnić się od ludzkich odruchów "oddawania" komuś. Uwolnić się, nie dać się zniewolić temu złu, nie dać mu nad sobą władzy. No... wydaje mi się, że to umiejętność płynąca z Góry...
Pięknie napisane pani Kasiu 🌞
Pokój i dobro
Bardzo to czuje, zwłaszcza po tym weekendzie. Dzięki Daniel za ujęcie tego tak dobrze w słowach. Tego potrzebowałam.
Kawał dobrej roboty, niech Cię Bóg prowadzi i chroni Maryja
Дякую за пояснення. Мені видається, воно зараз дуже важливе для мене, як українки. Через те, що роздумую про жертви і стражданнят через війну у моїй Україні.
❤
To znaczy, że aby naśladować Jezusa w tym jakby nie stawianiu granic w rozumieniu nieeskalowania zła, najpierw trzeba przejść drogę polegającą na tym, by Go naśladować w całej drodze Jego człowieczeństwa (rozpoznawaniu swoich emocji, potrzeb, granic, umiejętności mówienia nie, by umieć mówić dojrzałe tak, braniu odpowiedzialności za swoje życie, decyzje i wybory), a jednocześnie w byciu w relacji z Ojcem, w nieustannym trwaniu w bliskości, obecności, szukaniu w tej relacji zaspokojenia potrzeb, szukaniu wsparcia. Dla mnie to dluga i niełatwa droga z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że mówienie nie ciągle budzi mój niepokój, lęk, dyskomfort, a za moim tak nadal zdarza się brak wolnej decyzji, poczucie powinności, złość... Po drugie z powodu potrzeby prostowania mojego obrazu Boga i jakiegoś trudnego do wykorzenienia przekonania, że muszę sobie radzić sama... Bardzo dziękuję za ten komentarz. I chyba też za to, co za nim stoi, wydaje mi się, że dzielisz się czymś, co jest i osobiste, i drogocenne, i trudne, a w dodatku niełatwe do przekazania. Dlatego piszę informację zwrotną, że słyszę i co słyszę.
Zgadzam się z tym. Jednak droga którą trzeba przejść od roli ofiary do bycia współpracownikiem Jezusa jest niełatwa. Zwłaszcza, gdy było się od dziecka wprowadzanym w taką rolę.
Dziękuję za ten film. Prosto w serce 🙏🏻
Chce podzielic sie krotka refleksja na temat granic… chcialabym chyba podkreslic jak kluczowa jest umiejetność stawiania granic, tak po ludzku.. ktos kto nie nauczyl sie granic (swoich i innych) moze sie pogubic w zatrzymywaniu zla na sobie, brac na siebie zbyt wiele, pozwalac sie krzywdzić, co w koncu może zacząć niszczyc taka osobe…zatrzymanie się na chwile nad tym jest ważne, żeby potem być w stanie postawić ten następny Jezusowy krok. 🌷
Nic dodać nic ująć ...
Wysłuchałam dwa razy. Bardzo mi bliski ten temat, chociaż w trochę innym wymiarze. Wybieram, żeby nieść cierpienie razem z pewnymi ludźmi, chociaż mogłabym odejść. Wybieram, żeby poświęcić swoją wygodę, siły, komfort, żeby pomóc im przetrwać ten trudny czas. Zostawiam to czego ja bym od nich chciała i skupiam się na tym jak mogę być dla nich. Nie robię tego bo muszę. Nikt nie mógłby mnie do tego zmusić. W każdej chwili mogę odejść. Ale kocham tych ludzi i jeżeli Bóg mi w tym pomoże, to będę z nimi aż minie ten trudny czas. A jeżeli będą chcieli, to dłużej.
Dokładnie czuje to samo ❤ siły Bożej dla Ciebie ❤
Ja podobnie… podjęłam decyzje aby zostać z rodziną… chodź wszystko zniszczyłam tak, że nie wiem czy uda mi się odbudować relacje z mężem. Pozwoliłam odejść mężczyźnie, którego bardzo pokochałam bo uznałam, że tak będzie lepiej dla wszystkich, ale czy dla mnie?? Jestem emocjonalnie w studni pełnej mułu, ale może wszyscy w koło mnie będą szczęśliwi….
Dzięki za Twoje ŚWIADECTWO❤
Tez dzisiaj słuchałam 2gi raz- bardzo ważne rozróżnienie- dziękuję😊😇💖
Trudne ,ale mozliwe
Z Panem Bogiem mozliwe.😔
Piekne. Dziekuje. Wiem Kim jestem. Mam sile. Biore to zlo na siebie , Ono mnie tak nie dotyka. Choc boli. I to ze szlachetna droga ….
Do mnie najbardziej przemawia "przestrzeń", którą Jezus miał w sobie. I to że nie był sam. To jest JEGO KRÓLOWANIE nad światem. Ta MIŁOŚĆ łączy się z cierpieniem. Głębia, której nie umniemy sięgnąć.
2Tm, 3, 1-9
@@leszekadamski8000 👍🕊️
myślę, że dopiero jak się ma dojrzałość i podobną relację z Tatą tzn. taką, jaką Jezus miał najpierw z św. Józefem a dzięki temu później z Tatą niebieskim. Wtedy można być tak szlachetnym jak Jezus. Dla mnie tajemnica odwagi Jezusa tkwi w zaufaniu do Boga, że nigdy nie jest sam w tych trudach i podejmuje decyzje świadomie. To wymaga czasu i praktyki aby to nie stało się zwykłym cierpiętnictwem i próbą zwrócenia na siebie uwagi.......Dziękuje Daniel za tak trafne dla mnie pogłębione rozważanie jak zawsze😊ps. zbyt wiele osób ma bardzo poranione relacje z ojcami i brak zaufania więc projektuje to na Boga zwyczajnie
Z mojego doświadczenia wynika, że jednak rzadko znamy siebie na tyle, aby dokonać wyboru w wolności. Dopiero po przeciążeniu dowiadujemy się, że tak naprawdę ani Bóg ani inni ludzie nie potrzebują naszego poświęcenia. Dopiero w jakiejś życiowej depresji odkrywamy, iż to po prostu nie był nasz krzyż. I to jest jakimś nieszczęściem, że nie mamy świadomości, nie znamy siebie, tłumimy swoje emocje i uczucia, a myślimy, że to jest wola Boga. Nie wiem jak temu zapobiec, skoro oduczenie się pewnego sposobu funkcjonowania to naprawdę długi i żmudny proces.
Zgadzam się z tym co mówisz. Fajna zaprawa.
1000 lapeczek w górę, bardzo dziękuję 🙏👍👍👍👍👍❤️
O kurcze, jest mi dane przeżywać taką sytuację. I wtedy, gdy biorę na siebie ciężar niejako nieświadomie, bez mojej zgody, jako 'cierpiętnictwo', próbę zasługiwania na 'coś', to reaguję agresją, która w lęku ma swoje źródło. Ufam bardziej sobie, lękowi, który przezywam i metodom rozwiązania tej sytuacji, które 'wypracowałem' w podobnych, przeżytych wcześniej doświadczeniach. Fakt, jestem wtedy sam. Niefajne to i trudne, i mnie przynajmniej prowadzi do beznadziei, smutku.
Inaczej jest, gdy podejmuję decyzję, że 'wchodzę w to'. Zgadzam się, świadomie, dokonuję wyboru. Trudne to. Nawet bardzo. Ale tu nie jestem sam. I ta droga przynosi pokój. Paradoks - bo w trudzie, w cierpieniu ale owocem jest pokój.
Dziękuję Daniel za wprowadzenie, komentarz do dzisiejszej Ewangelii.
Dziękuję Danielu za kolejne spojrzenie na powód, dla którego Bóg wybrał krzyż, żeby nas zbawić. Dla mnie to nowe odkrycie, że również dlatego, żeby nie eskalować zła i przemocy. Będę sobie o tym rozmyślać...
Bardzo, bardzo potrzebna, głeboka zaprawa. Dziękuje za to, że dałeś się Bogu do niej przygotować. Piękne to. Uśmiechnąłem się i poczułem się mniej samotny. Bardzo się w niej odnalazłem. Warto być może wspomnieć, że jeśli nawet mamy zgodę na wzięcie tego krzyża na siebie to dobrze by było się zastanowić czy robimy to w sercu z istoty bliskości i miłosci Jezusa do nas i do innych czy może dlatego, że tak robił Jezus i my tak chcemy, bo to uszlachetnia i jest doskonałą wolą Bożą - bo to też teoretycznie subtelna, ale w prawdzie zupełnie inna intencja. (bardziej z nas a nie z Boga - wtedy też samotność tego czynu jest większa, i po tym można poznać...) Tak czy inaczej, z łaski Boga, w odpowiednim momencie, jeśli taki nastąpi taka przestrzeń się pojawia. Poza tym, jeśli już jest to stąd już nie będzie odwrotu, jeśli nawet chcielibyśmy, będzie bardziej bolesny niżeli owy trud zgody na krzyż. Innymi słowy będziemy cierpieć, że nie cierpimy w tym. To brzmi absurdalnie, ale myśle, że o krok dalej jest właśnie tak... Przynajmniej tak byłoby logicznie. :) Dużo zgody tym, którym Bóg chce ją teraz dać, i dużo odwagi do granic - tym, którzy akurat tego potrzebują życzę - nic nie jest ani lepsze ani gorsze. (jakby ktoś zapomniał, że nie o to w tym chodzi a o relacje ;) )
Za tę głębię myśli i "rozczesanie" subtelności jak splątanych włosów bez wyrywania ich z głowy, dziękuję. Z serca, Bóg zapłać 🙏♥️🕊️
Dzięki za głębokie słowa.
Dziękuję za bardzo dobrze przekazaną istotę rozróżniania tych dwóch cech patologicznej zgody a szlachetnej drogi „wzięcia na siebie” w duchowej jedności z Chrystusem oddania w wewnętrznym zaufaniu danej sprawy Jemu, nie trzymania w sobie a puszczeniu z wolności osobistej dla większego dobra. Bóg zapłać Danielu. Pozdrawiam wszystkich i cieszę się na niedzielną i wspólną medytację, Vio La🙏🫶🕊
Oj bardzo to było dobre 👍
Królowanie Jezusa polega na tym, że ma On moc wzięcia na siebie zła, aby je zatrzymać. Mocne.
Jezus milczał, bo zdecydował czynić wolę Ojca, bo jest Miłością, bo chciał uratować każdego z nas. To była jedyna taka sytuacja w dziejach ludzkości. Nigdy się już nie powtórzy. Tak, oczywiście, Jezus nie ma tzw. "mentalności ofiary". Jezus decyduje, że uratuje mnie i Ciebie, dlatego milczy. Jezus wie, że karą za grzech jest śmierć. Mój grzech i Twój. Jego śmierć. Tak, zgadza się, po to żeby zatrzymać zło. Bóg nienawidzi zła. Tak, mamy naśladować Jezusa; zanurzać się w Jego imieniu, ale pamiętajmy, że Jezus jest jeden, jeden Zbawiciel wystarczy. To się wykonało. W Jego miłości.
Jezus złożył ofiarę Bogu idąc na krzyż ,żeby uśmierzyć Boży gniew ciążący nad nami .Prorok Izajasz w 53 roz .4 ,5 wierszu napisał ; LECZ On zraniony jest za występki nasze ,starty za winy nasze .Ukarany został dla naszego zbawienia ,a jego ranami jesteśmy uzdrowieni
4 wiersz ; A my mniemaliśmy ,że przez Boga był zbity i udręczony .
Łotr na krzyżu tylko uwierzył ,że Jezus Chrystus jest Synem Bożym i został zbawiony .
🔥🕊WOW !!!!WDZIĘCZNYM SERCEM DZIĘKUJĘ DANIELU ❤️DUŻOOOO JESZCZE SIĘ MUSZĘ NAUCZYĆ BY WSZYSTKO ZROZUMIEĆ 🔥"Niech Dobry Bóg Ci Błogosławi, a Matka Boża chroni od złego i otula swym płaszczem opieki i modlitwy " Do usłyszenia jeszcze dziś. Wszystkiego Błogosławionego Dobrej nocy 👋🔥🕊❤️✨️🙏👋
2Tm, 3, 1-9
@@leszekadamski8000 👍🕊
Ważne przesłanie, łatwo pogubić się kiedy przyjmowanie zła jest jego zatrzymaniem i odważną decyzją, a kiedy sprowadza się do roli zrobienia z siebie ofiary. Myślę, że dobrym przykładem przyjęcia zła na siebie, aby go zatrzymać, była postawa Św. Maksymiliana Maria Kolbe w obozie koncentracyjnym, gdy oddał życie za innego uwięzionego - Franciszka Gajowniczka, gdyż ten miał rodzinę. Była to świadoma i dojrzała decyzja, Św. Maksymilian nie tylko nie musiał się godzić na śmierć głodową, bo to nie on został wytypowany do niej, ale podjął się tego cierpienia, aby ocalić inną osobę. Z tej heroicznej decyzji przyjęcie cierpienia wypłynęło wiele dobra, bowiem Św. Maksymilian dodawał otuchy innym skazanym na tą samą mękę - spowiadał ich, modlił się i przygotowywał na śmierć i spotkanie z Bogiem, a także ocalił życie innego uwięzionego. Do takich czynów trzeba odwagi, a nie lęku.... Z Panem Bogiem ❤
Tak, czytałam o tym ostatnio. Jego śmierć pozwoliła wielu więźniom obozu Aushwitz odzyskać godność i wiarę w Boga i człowieka.
Dziękuję z całego serca. Bardzo ciekawe i głębokie spojrzenie. Mam o czym myśleć.
2Tm, 3, 1-9
Przeszłam ta trudna ale piękna drogę. Dziękuję za trafne jej przedstawienie.
Ja mam takie doświadczenie wynikające z modlitwy głębi, gdzie świadomie zatrzymujemy swoje myśli . Kiedy ktoś we mnie uderza mogę postawić opór, wywiąże się pyskówka, zacznie sie odplacanie złośliwoscią na złośliwość, ale mogę też pozwolić aby ta fala rozbiła się na mnie, przyjąć ją świadomie nie stawiając oporu a wtedy tak jak nad morzem, fala rozbija się o mnie, wycisza i nie ma już niszczycielskiej mocy. To nie znaczy oczywiście że zderzenie z siłą fali nie boli. Kiedy jednak fala się roztrzaska morze pozostaje spokojne. Doświadczyłam tego, trudne, ale piękne. Pozdrawiam wszystkich 😊
Jak bardzo potrzebne były mi teraz te słowa, ta myśl...dziękuję Danielu
Pięne ale bolesne dla mnie jako matki syna alkoholika. Zrobiłam wszystko co mogłam . Modliłam się, krzyczałam , milczałam . Jezu ufam Tobie, bo cóż mogę więcej ❤
Miej spokojną noc Olcia ❤️😊🤗
@@krzysztofk.7611 Ty także Krzyś dziękuję ❤
Pani Olu, zrobiła pani wszystko, co po ludzku się dało i Bóg to wie i to bardzo pomaga pani synowi, w sensie duchowym. Bóg robi wszystko, żeby go uratować. Niech pani nie traci nadziei. Znam ludzi, którzy wyszli z tak dużych tragedii, uzależnień, że zadziwia mnie ogrom Bożej łaski i miłosierdzia.
@@aga5109 Przemysław poszedł w ślady Ojca. Dziękuję za dobre słowa. Będe o tym pamiętać , choć to takie trudne . Pozdrawiam 🦋
@@dasza2067 Daszko ufam , że Bóg wie co robi . Dziękuję Ci spokojnej niedzieli życzę ❤🦋❤
Trudno to rozróżnić, postawić granicę między zdrowym poświęceniem a krzywdzeniem siebie... Kochać bliźniego jak siebie samego...
Dla mnie podobne do miłości miłosiernej.....
Ks śp Grzywocz o tym mówił
Dziękuję Daniel dobrze mnie przez to poprowadziłeś, trudne ale czuję że zrozumiałam.
Trafione jak zwykle ❤️
Dzięki. Bardzo mocno dotknęło mnie godność w milczeniu. Tego szukałam już od dawna.
Wiem, że Pan Bóg mnie obdarza uzdrowienie żeby ja byłam Jego Córką na wieki.
Bardzo mi się przypomniała książka "Człowiek w poszukiwaniu sensu" gdy słucham dzisiejszej Zaprawy. Może nie do końca ten sam temat.. ale tak sobie myślę że to wewnętrzne poczucie sensu (Boga) może dawać tak wielką siłę.. 🙌
Wasłuchałam w ogromnym skupieniu dwa raz i tak bardzo to mnie dotyczy jak by było ze środka mej duszy i dwa razy ogromne wzruszenie do łez jak by było o mnie taki stan mam od lat znoszę złoś ludzi dźwigam to i zamnieniam na dobro aby miłość i dobroć zwyciężyła zło . Jest mi niekiedy bardzo ciężko ale ufam Jesu że dam rady 🤍
Zawsze słucham zaprawy 2 razy. Wieczorem, a potem następnego dnia. Za pierwszym razem pomyślałam że tylko bohaterowie tak potrafią, a za drugim o NVC. Oczywiście nie w każdym przypadku. Bo jeżeli pomyślimy, że złość tej osoby wynika z jej niezaspokojonej potrzeby to łatwiej jest podejść spokojnie i zatrzymać tą złość. Wiem, to jest trudne. Mi to bardzo pomaga w pracy zawodowej, bo często muszę rozmawiać z rozżalonymi i rozzłoszczonymi ludźmi.
2Tm, 3, 1-9
Trudna jest ta nauka. Szczególnie, że często jak ktoś komu się poświęcamy nie chce czegoś zauważyć, wysilić się, zmienić myślenie, albo chociaż uznać, że może być inaczej/ktoś myśleć inaczej. Mądre poświęcenie się komuś/czemuś jest bardzo, bardzo chrześcijańską postawą, ale też trudną. Ja jestem na etapie, kiedy zdałem sobie sprawę jak często ktoś mnie wykorzystał i jak im to łatwo przychodzi, gdy się poświęcałem. Zdecydowanie obawiam się bycia wykorzystanym.
Piękny komentarz Danielu, Bóg zapłać
Głęboki bardzo trafiający przekaz Wielkie dzięki Danielu za to że w tym co robisz jest całe twoje serce i dlatego jest tak prawdziwie
Zatrzymać zło na sobie i nie puszczać dalej 🤔...można ale z pomocą łaski Bożej. Tylko w bliskości z Tobą Jezu jest to możliwe 🔥 dziękuję Daniel za głębię 😊👍
Dobrej nocki Krzyś. Przytulaki ❤
@@aleksandranowak9213 dziękuję bardzo Olcia i dla Ciebie przyjemności życzę. Dobranoc 😊❤️😘
Jest jeszcze ten wymiar, przy byciem kozłem ofiarnym, że to nie tyle nieumiejętność integrowania problemów, co rozróżnienia czym jest wola Boża. Bo mogą się pojawiać problemy lub trudne osoby, ale niestawianie granic może być skutkiem wmawiania sobie, że taka jest wola Boża, że ta osoba teraz została tu postawiona itp. co w skrócie sprowadza się do tego, żeby problemu nie rozwiązywać, skoro jest dany z góry i to absolutnie.
Dlatego czekam na konferencję, która Daniel polecał, że będzie niedługo o woli Bożej. Ona ma być jakoś po Szarbelu.
dziękuję, ze to rozróżniłeś.. niesamowicie trudne i ważne
Zatrzymać coś na sobie żeby nie doszło do eskalacji bardzo szlachetne popieram 👍❤
Mega 💪 wielkie dzięki 💚... tak jest kolosalna różnica pomiędzy 1 a 2 postawą. Chwała Panu ♥️
Bardzo ważna dla mnie zaprawa .
Lato było dla mnie ciężkie, pod wieloma względami, miałam w sobie dużo złości, nieraz dałam jej upust a nieraz nie ale teraz widzę że to była próba.
Miałam taki moment kiedy ucieszyłam się, że powstrzymałam w sobie złość i zobaczyłam że to było dobre i da się.
Było mi też ciężko przed Bogiem, wstydziłam się tej złości, czułam się wtedy sama, nawet zrobione medytacje miałam w większości przespane, jakbym była cały czas zmęczona.
Niedawno nastąpił przełom kiedy otwarłam się przed jedna osobą , mówiąc jej o Jezusie i dobroci Boga.
Zabolało mnie kiedy ta osoba powiedziała za co Bóg ją tak karze.
Tak pomyślałam wtedy...ze ja znam dobroć Boga ale nie wszyscy o tym wiedzą i pomyślałam też jak mogę być taka egoistką.
W ostatniej medytacji odezwał się i powiedział żebym się ucieszyła.
Nareszcie
Po tej próbie czuję się silniejsza, bardziej opanowana, spokojniejsza.
W środku i na zewnątrz.
Nawet jak się cieszę to spokojnie.
Piękne🌿. Twoja droga Danielu nie jest łatwa, ale tak bardzo Jezusowa, i to co nam przekazujesz to czysta Jego miłość. Dziękuję !!!💛
Do tego o czym mówisz trzeba mieć ogromne pokłady miłości, karmić się tą miłością, ciągle i ciągle, wtedy przyjdzie łaska uzdolnienia do tego trudu, to się czuje...i rzeczywiście uszlachetnia. Choć boli. Tak jak mówisz... Dziękuję za tą zaprawę ❤️
Tylko głębia zjednoczenia się z Męką Pana Jezusa... Jest możliwe przyjęcie na siebie zła, aby nie dopuścić do jego rozprzestrzeniania się.. dziękuję 💕 i pozdrawiam 👋
Dla mnie to co wyjaśniasz jest zrozumiałe. Na głowę to rozumiem, ale w praktyce bywa to często trudne. Z racji tego, że szkolę się właśnie na psychoterapeutkę to skojarzyło mi się to trochę z tym zawodem. Bo tak naprawdę terapeuta bierze na siebie "zło", w sensie, że musi pomieścić różne trudne przeżycia, emocje i doświadczenia pacjenta, a potem postąpić w sposób korektywny, czyli taki, który to zło obróci w dobro. Dzięki za tą Zaprawę! Pogłębiło mi się teraz zrozumienie tego co będę robić kiedyś w przyszłości 💛
Ps. A przy okazji proszę Was moi drodzy o modlitwę w intencji Ministerstwa Zdrowia, które chce na szybko wprowadzić bardzo niekorzystne dla psychoterapeutów rozporządzenie. O światło i mądrość na osób decyzyjnych! 🙏🏻
Tak właśnie się dzieje w tej pracy, jak napisałaś. Czasami cierpienie emocjonalne, które bierze się na siebie jest tak duże, tak obciążające psychicznie że wg.mnie trzeba ten zawód wykonywać z Bogiem, bo sam człowiek czasem nie jest zdolny do pomieszczenia w sobie takiej ilości cierpienia.Niekorzystne rozporządzenie? Pewnie lobbing jakiejś grupy dotyczący swoich interesów.Pomodlę się.
@@aga5109 też tak myślę, dlatego chyba nie podjęłabym się tego zawodu, gdyby nie świadomość, że Bóg będzie w tym ze mną. Dzięki za modlitwę! 💛
@@Kasia.R. Cieszę się, że się podjęłaś. Będzie. Najpiękniejszy zawód świata ❤
Nic jeszcze nie wiadomo o tej nowej ustawie. Ciekawe czy "oberwą" też psychoterapeuci z kilkuletnią praktyką, z tytułami zawodowymi nadanymi przez przeróżne szkoły w Polsce. Które z tych szkół zostaną przez MZ akredytowane, na jakich zasadach? Czy wszystkich będzie dotyczył specjalizacyjny egzamin państwowy, czy darują psychoterapeutom ze stażem, którzy z powodzeniem radzą sobie w zawodzie. Czy mogę zapytać czy masz wykształcenie kierunkowe? Kilka tylko zawodów, po studiach wyższych, z mgr.będzie dopuszczona do ścieżki specjalizacyjnej. Może nastąpić niezła "czystka", zwłaszcza jeśli obejmie rynek usług prywatnych, bo z tego co rozumiem, że ustawa będzie regulowała zawód psychoterapeuty, nie tylko w sektorze publicznym i będzie obejmować nie tylko szkolących się adeptów tego zawodu.
Nic jeszcze nie wiadomo o tej nowej ustawie. Ciekawe czy "oberwą" też psychoterapeuci z kilkuletnią praktyką, z tytułami zawodowymi nadanymi przez przeróżne szkoły w Polsce. Które z tych szkół zostaną przez MZ akredytowane, na jakich zasadach? Czy wszystkich będzie dotyczył specjalizacyjny egzamin państwowy, czy darują psychoterapeutom ze stażem, którzy z powodzeniem radzą sobie w zawodzie. Czy mogę zapytać czy masz wykształcenie kierunkowe? Kilka tylko zawodów, po studiach wyższych, z mgr.będzie dopuszczona do ścieżki specjalizacyjnej. Może nastąpić niezła "czystka", zwłaszcza jeśli obejmie rynek usług prywatnych, bo z tego co rozumiem, że ustawa będzie regulowała zawód psychoterapeuty, nie tylko w sektorze publicznym i będzie obejmować nie tylko szkolących się adeptów tego zawodu.
dzięki Danielu za Ciebie i twój wkład w moje wzrastanie w Wierze. +
Trudna postawa życiowa ,ale jakże piękna i dojrzała.Dluga droga jeszcze przede mną, ale warto nią zmierzać.❤❤❤
Idealnie ujęta w słowa myśl. Tak dokładnie jest.
Długa droga i przede mną.
No mega po prostu. Tak trudny temat, a tak prosto i dogłębnie wytłumaczony w Duchu Świętym. Przy tej okazji przypomniało mi się niesienie cudzego krzyża. Głębia do przemedytowania. Bóg zapłać
Dziękuję, uczę się tego od kiedy mam tego świadomość. Trudne, ale warto🥲😊
Ujmująco to wyjaśniasz Danielu 👍
Kozioł ofiarny i przestrzeń gdzie mogę zatrzymać zło. Przestrzeń rodzi się w nas w relacji z Ojcem. Tylko z Ojcem jestem zdolna przyjąć zło …
Niech Duch Święty cię prowadzi
Bardzo dziękuję ❤️ Dużo doświadczyłam w życiu takiej sytuacji w relacji z moim bratem,który był alkoholikiem.Brałam na siebie jego złość,bo wiedziałam,że potrzebuje akceptacji,w chwili kiedy nie radzi sobie z emocjami.Od dziecka był kozłem ofiarnym w rodzinie.Było to bardzo trudne,ale pogłębiło naszą więź.Niestety choroba go pokonała.Trudno mi się z tym pogodzić.Mam nadzieję że siedzi u Pana Boga za piecem 😊 Pozdrawiam
Pani Basiu, Jezus wziął na siebie także jego chorobę i cierpienie. Wierzę, że jest z Bogiem, bo Bóg jest miłością i miłosierdziem.
@@aga5109 Dziękuję 😊Dobrej niedzieli❤️
Daniel dzięki za to przesłanie.
Ważne słowa pobudzają do refleksji.
WIELKA GŁĘBIA.
Moja postawa w codziennym życiu, jest nad czym zastanawiać się i na koniec to rzadko używane, słyszalne słowo szlachetny.
DZIĘKUJĘ BARDZO .
Jest wiele osób , które potrafią wziąć i zatrzymać na sobie winę , czy zło . Trudne czasy, hartowały zawsze Twardych ludzi . Współczesny świat wprowadza zamęt , zamiast prostych , jasnych , dobrych przekazów . ..... itd
Ps. Byłem w kinie, spotkałem reżysera Pana Michała i Pana Sławka , zachęcam gorąco.....
" PROROK" to duży krok do dzisiejszego wprowadzenia... pozdrawiam serdecznie
Dziękuję! Koniecznie chcę się wybrać. A ja z kolei polecam książkę - biografię ks. Blachnickiego, którą poczynił pan Terlikowski. Wstrząsająca to za mało powiedziane. Pan Terlikowski napisał też biografię współczesnej nam mistyczki- pani Alicji Lenczewskiej. Głębia jej pism poraża i zastanawia. A ks.Blachnicki całym swoim życiem " zło dobrem zwyciężał", począwszy od harcerstwa, ofiarności za więźniów w Auschwitz, gdzie dwukrotnie ukarano go skazaniem na kompanię karną oraz na bunkier głodowy, przez nawrócenie w celi śmierci i potem kapłaństwo i ofiarną ewangelizację aż do prawdopodobnie bycia otrutym przez SB ( nie jest to potwierdzone, aczkolwiek prawdopodobne). Dzięki Daniel za twoje "trzy grosze".
2Tm, 3, 1-9
lajk, komentarz jest, Sub już dawno. Lubię te zaprawy, dziś wyjątkowa taka...🙂✌️
Przyjmując na siebie zło, zatrzymuję nie rozprzestrzeniania zła dalej chociaż to boli ,Pan Jezus powiedział Ojcze wybacz bo nie wiedzą co czynią 🙏❤️🙏
Dojrzałość do postawy przyjęcia na siebie planu Bożego, który zawsze jest DOBRY. Myśle, że to jest łaską! Rozeznanie tego daru. Mnie bardzo porusza postawa św. Franciszka z Fatimy! Jego misja kapłańska- ofiarowania siebie! Chciałabym tak umieć!
Jaka głębia. Dziękuję
2Tm 3, 1-9
Powiem ,że...bardzo trudny temat ,mega trudny "dostawać ciosy i nie oddać tylko zatrzymać je na sobie" Drogi Danielu !rzecz nie bywale trudna ale nie niemożliwa...Ps. lubię Ciebie słuchać, słucham z uwaga to co mówisz, jak interpretujesz Pismo Sw. ,Proszę rób to dalej...dlaczego ?! Bo wg mnie... masz wewn. Kontakt z Panem Bogiem ,szczerze,pozdrawiam i słucham Ciebie dalej bo uważam, że naprawdę warto!!!!!:)))
Daniel to nieprawda że jest to jedyna bezpłatna aplikacja do medytacji chrześcijańskiej 😉
Grubo poszedłeś po tych księżach i biskupach ecce homo ❤
Doskonale rozumiem, to jest mega trudne...ale do zrobienia i przejścia.
Z Panem Bogiem ❤
Dziękuję 🔥💛
Kiedyś zapytałem terapeuty jak rozróżnić kiedy czyjeś zachowanie (jakaś sytuacja) to moja akceptacja tego, a kiedy to ucieczka, lęk przed obroną, schowany za "akceptacją"? W odpowiedzi dostałem odpowiedź że to zależy od nasilenia emocji podczas takiej sytuacji. Jeśli one szybko opadną to może to być akceptacja. Jeśli utrzymują się wewnątrz nas to może być informacja że zostały naruszone nasze granice i problem nie został rozwiązany, tylko zepchnięty.
Trudny wybór
Dziękuję.
Ciekawe bardzo
2Tm, 3, 1-9
Chyba to widzę troszeczkę inaczej w jednym aspekcie. Jezus stawia granice (dlaczego mnie bijesz). Ale kiedy orientuje się, że nie ma możliwości po ludzku nic zrobić wchodzi co raz bardziej w milczenie, nadaje (odkrywa?) sens temu, co się dzieje. Jeszcze tego do końca nie przemyślałam. Coś w rodzaju "walcz dopóki to ma sens, a jak to nie jest możliwe odkryj inny sens tego, co się dzieje". Ale nie chodzi o takie płytkie "odkryj sens". Bardziej o wchodzenie w głąb swojego doświadczenia Boga. W boską ciemność. Jakoś tak.
🕊️🙏
Rozświetlasz drogę.
2Tm, 3, 1-9
Dziękuję za ten komentarz.
Nasuwa się pytanie jakie szczebelki trzeba przejść żeby dojść do takiej dojrzałości?
I drugie,jeśli ktoś przekracza moje granicę i pojawia się ból i chęć zemsty w pierwszym odruchu ale później jest pragnienie miłości to jest już dojrzałość czy pokazuje to jeszcze nie gotowość do miłowania?
Dziękuję
Bardzo jasny, klarowny przekaz. Nie miałam wątpliwości o co w nim chodzi.
Z jakiego Pisma Świętego korzystasz?
Też bym chciała wiedzieć, bo wielokrotnie już zwracało moją uwagę to tłumaczenie :)
Ten ocet to inaczej kwaśne wino, napój odurzający, podawany skazańcom w celu uśmierzenia bólu. Tak tłumaczy to P.Ś wyd. Św Pawła.
Też słyszałam i czytałam podobne wyjaśnienie ale komentarz Daniela zmusił mnie do myślenia i przyznaję mu rację, znalazłam że woda z octem lub kwaśnym winem była wtedy używana jako napój, z tablicą winy to był nakaz tu Daniel się rozpędził, ale zaprawa super 🙂
Faryzeusze to byli świeccy, a nie kapłani czy biskupi...
jakie są to szczebelki?
"Milczenie Boga " często jest to powtarzane...Czy Bóg milczał....mówiąc przez proroków ? Czy Bóg milczy, gdy czytane są Jego słowa ?
Podawanie octu z mirrą nie było zabawą. Miało właściwie zmniejszyć ból krzyzowanego i nieco go ogłuszyć, to była ,, łaska,, coś, jak narkotyk by mniej czuć. Stąd jeszcze głębszy wymiar ma to, że Jezus ,, skosztował, ale nie chciał pić", tzn odmówił znieczulenia, chciał do końca być świadomy w cierpieniu i swojej Śmierci. Nie chodzi tu o to, że Jezus nie chciał octu bo szczypał, czy był niesmaczny.
A we mnie spośród miliardów rzeczy związanych z Jezusem i z Nim relacją zastanawiam w tym wypadku jedna. Skoro mamy naśladować naszego Zbawiciela we wszystkim to jak naśladować Boga w tej sytuacji? Przecież jakbym miała świadomie wybrać zatrzymanie sobą zła "jakiegoś" przyjmując razy, żeby nie doszło do jego eskalacji to bym szybciej niż później trafiła do psychiatryka. Lubie by mnie po prostu zabili za życia ale nie na śmierć tylko, że ja bym nie zmartwychwstała za trzy dni