Ja to wszystko wiem a mimo tego pomogło i mnie i mojej mamie odstawienie chleba makaronów i strączków itd. Obie robiłyśmy badania na celiakie i nic nie wyszło. Obie schudłyśmy bez wysiłku odstawiając węgle ze zbóż i ograniczając wegle. Wiem że to dowód anegdotyczny, nic nie warty. Ale rozumiem ludzi ktorzy odrzucają węgle, dla mnie komfort życia nieziemski po ich ograniczeniu.
Super pomysł na kanał, żeby wszystko kręciło się mocno wokół badań. Rozumiem że kolejny podcast o tłuszczach? Było o nich sporo w odcinku o smażeniu, ale fajnie byłoby raz na zawsze wyjaśnić spory wokół tłuszczów nasyconych i nienasyconych. Słyszałem też, że omega 6 wiąże się z wytwarzaniem wolnych rodników i zalecanie jego spożywania to błąd.
1. Jeżeli insulina hamuje apetyt, to skąd biorą się otyli ludzie z insulino opornością? Rodzą się z nią? 2. Gdy insulina jest niska, bo spadła po posiłku, to zaczyna się spalanie zapasów i w ciągu całego dnia wszystko działa. Gdy insulina jest niska, bo nie zdążyła się za bardzo podnieść po posiłku bez węgli, organizm dostaje szału i uwalnia tłuszcz w takich ilościach, ze zatruwa komórki? 3. Jeśli już samo białko podnosi insulinę, to po co jeść węglowodany? Żeby wyrzut hormonu był zwielokrotniony? 4. Co w tym dziwnego, że tłuszcz z posiłku też może być magazynowany? 5. Czy "silne ograniczeniu dostępności pożywienia o wysokim indeksie sytości" nie przeciwdziała tyciu? Czy nie jest przez to trudniej przytyć? Nie neguję tezy, że tyje się z obżarstwa, ale argument, że należy jeść węglowodany, bo się na nich tyje jak na innych rzeczach chyba nie jest trafiony. Nie spodziewam się, że ktoś się odniesie do moich komentarzy, ale nadzieję mam:)
Postaram się krótko, przystępnie i konkretnie: Ludzka fizjologia nie jest zero jedynkowa i zależna wyłącznie od insuliny. 1. Insulinooporność może być rożnego rodzaju. Jeżeli mówimy o tej postreceptorowej, to przyczyna leży głównie (ale nie tylko) w przeładowaniu energetycznym komórki i konsekwencjach tego stanu. Kwestia kontroli apetytu jest natomiast niezwykle szeroka - insulina to tylko jedna z wielu zmiennych. To nie jest czarno białe, a insulina nie jest szefem. 2.Procesy (bardzo kolokwialnie to ujmując) spalania i magazynowania tkanki tłuszczowej zachodzą nieustannie - kluczowy jest bilans (który finalnie zależy od sumy energii wydatkowanej i spożytej w ciągu dnia). 3.Pokarmu nie je się tylko po to by wpływać na poszczególne hormony. 4.Dla mnie nic. W niektórych kręgach popularnym bywa jednak pogląd, że od tłuszczu nie da się przytyć, stąd wyjaśnienie mitu. 5.Nie jestem pewny czy pytanie jest poprawne. Ograniczenie dostępności jedzenia może pomóc w zmniejszeniu spożycia energii. Żywność o wysokim indeksie sytości może pomóc w zmniejszeniu spożycia energii. Jeżeli ograniczymy jej dostępność, a zaczniemy w zamian jeść żywność wysokoprzetworzoną - to zdecydowanie będzie sprzyjać tyciu. Sprowadzanie spożywania konkretnych makroskładników tylko do kwestii tycia to bardzo mocna generalizacja. Żywienie to kwestia znacznie, ale to znacznie bardziej złożona. Nie jemy tylko po to by tyć lub nie tyć.
@@Dietetykaopartanafaktach Dziękuję za odpowiedź:) Czy mogę jeszcze "pociągnąć" temat? ad.1 Dlaczego dochodzi do energetycznego przeładowania komórki? Nie ma mechanizmów zabezpieczających? Skoro jest ich tak dużo dlaczego żaden nie zadziałał? Osobiście słyszałam tylko o jednym mechanizmie, który jest w stanie pokonać zabezpieczenia organizmu - to oczywiście nałóg. Czy są badania wskazujące na wytworzenie insulinooporności wśród ludzi stosujących diety niskowęglowodanowe? Ja od dziecka jem dużo mięsa (które mnie za chwilę ZABIJE), a ostatnie wyniki peptydu C wskazują na minimalną produkcję insuliny. ad. 2 W jaki sposób radzili sobie stulatkowie z Okinawy z wyznaczeniem bilansu energetycznego? ad. 3. Po co ma zwiększać ilość węgli w diecie? ad. 4 i 5 no i stąd wniosek, ze na diecie ubogiej w węgle trudniej przytyć. Produkty wysokoprzetworzone z reguły mają węgle. Nie sprowadzam wszystkiego do kwestii tycia - nie mam problemu z wagą i ten temat w ogóle mnie nie interesuje. Chciałabym poznać uzasadnienie konieczności zwiększenia węglowodanów w mojej diecie, bo ja go nie widzę. Natomiast od z górą 20 lat wysłuchuję kazań od wszystkich możliwych lekarzy i przepowiedni, ze JUŻ ZA CHWILĘ UMRĘ. Do dnia dzisiejszego nic na to nie wskazuje, a jestem zmuszana do robienia najdziwniejszych badań (np. miałam badane żyły w nogach???), żeby się tylko wydało, że JESTEM CHORA.
Niestety, gro ludzie właśnie tak postrzega węgle - jako najgorsze zło i przyczynę tycia. Do tego decydują się na skorzystanie z usług "dietetyków" którzy nakładą im bredni do głowy, i utwierdzą jeszcze w takim postrzeganiu.
Powiem coś na swoim przykładzie. Trenuje biegi górskie, biegam tygodniowo ponad 200 km. Mam 32 lata 63 kg i jem dziennie 800 g węglowodanów tak 800 gr i nawet redukuje ciągle tkankę tłuszczową nawet przy tyłu ilości węglowodanów. Wszystko zależy od bilansu kcl a nie od danego makroskladnika węglowodanów czy tłuszczu.
Chętnie bym zoczył coś odnośnie diet dla osób z zaawansowaną insulinoopornością. Na metforminie i bez. Po paru latach zabawy tylko ketoza była skuteczna - na dluzszą metę niemozliwa do utrzymania
Low carb, co nie wybrzmiało jednoznacznie, daję o wiele większe szanse na utratę wagi dzięki SYTOŚCI i GESTOŚCI posiłków beZ CUKRU, PSZENICY, SKROBI. W MOIM PRZYPADKU MINUS 12 KG BEZ UCZUCIA GŁODU!!!
A co z ludźmi, którzy się węglowodanów nie boją tylko po prostu ich nie lubią? Dlaczego mam jeść coś, co mi nie smakuje? Z roślinnych pokarmów lubię tylko niektóre polskie owoce i pomidory. Reszta mogłaby nie istnieć. Nie lubię słodkiego smaku i nie widzę sensu wypychania się trocinami zarówno roślinnymi jak i zwierzęcymi (np. "piersią kurczaka"). Nie narzekam na brak energii, nie mam problemów z jelitami, ani nadwagi. Nie biegam codziennie 10 km, żeby "spalić kalorie", ani ich nie liczę. Ćwiczę tylko na siłowni, by zachować sprawność - mam 46 lat i za sobą ciężki wypadek. W jaki sposób zwiększenie spożycia węglowodanów do rekomendowanych ilości miałoby poprawić mi jakość życia, bo na zdrowie nie narzekam?
Ja to wszystko wiem a mimo tego pomogło i mnie i mojej mamie odstawienie chleba makaronów i strączków itd. Obie robiłyśmy badania na celiakie i nic nie wyszło. Obie schudłyśmy bez wysiłku odstawiając węgle ze zbóż i ograniczając wegle. Wiem że to dowód anegdotyczny, nic nie warty. Ale rozumiem ludzi ktorzy odrzucają węgle, dla mnie komfort życia nieziemski po ich ograniczeniu.
Pytanie ile było spożywanego pieczywa, makaronów, strączków i czym zostało zastąpione?
@@slavicmorten3061 pewnie nie w pełnym stopniu były czymś zastąpione węglowodany i był ujemny bilans kaloryczny, stąd utrata wagi. Nie?
Super pomysł na kanał, żeby wszystko kręciło się mocno wokół badań. Rozumiem że kolejny podcast o tłuszczach? Było o nich sporo w odcinku o smażeniu, ale fajnie byłoby raz na zawsze wyjaśnić spory wokół tłuszczów nasyconych i nienasyconych. Słyszałem też, że omega 6 wiąże się z wytwarzaniem wolnych rodników i zalecanie jego spożywania to błąd.
akurat na biologie mam przygotować informacje o węglach :D
1. Jeżeli insulina hamuje apetyt, to skąd biorą się otyli ludzie z insulino opornością? Rodzą się z nią?
2. Gdy insulina jest niska, bo spadła po posiłku, to zaczyna się spalanie zapasów i w ciągu całego dnia wszystko działa. Gdy insulina jest niska, bo nie zdążyła się za bardzo podnieść po posiłku bez węgli, organizm dostaje szału i uwalnia tłuszcz w takich ilościach, ze zatruwa komórki?
3. Jeśli już samo białko podnosi insulinę, to po co jeść węglowodany? Żeby wyrzut hormonu był zwielokrotniony?
4. Co w tym dziwnego, że tłuszcz z posiłku też może być magazynowany?
5. Czy "silne ograniczeniu dostępności pożywienia o wysokim indeksie sytości" nie przeciwdziała tyciu? Czy nie jest przez to trudniej przytyć?
Nie neguję tezy, że tyje się z obżarstwa, ale argument, że należy jeść węglowodany, bo się na nich tyje jak na innych rzeczach chyba nie jest trafiony. Nie spodziewam się, że ktoś się odniesie do moich komentarzy, ale nadzieję mam:)
Postaram się krótko, przystępnie i konkretnie:
Ludzka fizjologia nie jest zero jedynkowa i zależna wyłącznie od insuliny.
1. Insulinooporność może być rożnego rodzaju. Jeżeli mówimy o tej postreceptorowej, to przyczyna leży głównie (ale nie tylko) w przeładowaniu energetycznym komórki i konsekwencjach tego stanu. Kwestia kontroli apetytu jest natomiast niezwykle szeroka - insulina to tylko jedna z wielu zmiennych. To nie jest czarno białe, a insulina nie jest szefem.
2.Procesy (bardzo kolokwialnie to ujmując) spalania i magazynowania tkanki tłuszczowej zachodzą nieustannie - kluczowy jest bilans (który finalnie zależy od sumy energii wydatkowanej i spożytej w ciągu dnia).
3.Pokarmu nie je się tylko po to by wpływać na poszczególne hormony.
4.Dla mnie nic. W niektórych kręgach popularnym bywa jednak pogląd, że od tłuszczu nie da się przytyć, stąd wyjaśnienie mitu.
5.Nie jestem pewny czy pytanie jest poprawne. Ograniczenie dostępności jedzenia może pomóc w zmniejszeniu spożycia energii. Żywność o wysokim indeksie sytości może pomóc w zmniejszeniu spożycia energii. Jeżeli ograniczymy jej dostępność, a zaczniemy w zamian jeść żywność wysokoprzetworzoną - to zdecydowanie będzie sprzyjać tyciu.
Sprowadzanie spożywania konkretnych makroskładników tylko do kwestii tycia to bardzo mocna generalizacja. Żywienie to kwestia znacznie, ale to znacznie bardziej złożona. Nie jemy tylko po to by tyć lub nie tyć.
@@Dietetykaopartanafaktach Dziękuję za odpowiedź:) Czy mogę jeszcze "pociągnąć" temat?
ad.1 Dlaczego dochodzi do energetycznego przeładowania komórki? Nie ma mechanizmów zabezpieczających? Skoro jest ich tak dużo dlaczego żaden nie zadziałał? Osobiście słyszałam tylko o jednym mechanizmie, który jest w stanie pokonać zabezpieczenia organizmu - to oczywiście nałóg. Czy są badania wskazujące na wytworzenie insulinooporności wśród ludzi stosujących diety niskowęglowodanowe? Ja od dziecka jem dużo mięsa (które mnie za chwilę ZABIJE), a ostatnie wyniki peptydu C wskazują na minimalną produkcję insuliny.
ad. 2 W jaki sposób radzili sobie stulatkowie z Okinawy z wyznaczeniem bilansu energetycznego?
ad. 3. Po co ma zwiększać ilość węgli w diecie?
ad. 4 i 5 no i stąd wniosek, ze na diecie ubogiej w węgle trudniej przytyć. Produkty wysokoprzetworzone z reguły mają węgle.
Nie sprowadzam wszystkiego do kwestii tycia - nie mam problemu z wagą i ten temat w ogóle mnie nie interesuje. Chciałabym poznać uzasadnienie konieczności zwiększenia węglowodanów w mojej diecie, bo ja go nie widzę. Natomiast od z górą 20 lat wysłuchuję kazań od wszystkich możliwych lekarzy i przepowiedni, ze JUŻ ZA CHWILĘ UMRĘ. Do dnia dzisiejszego nic na to nie wskazuje, a jestem zmuszana do robienia najdziwniejszych badań (np. miałam badane żyły w nogach???), żeby się tylko wydało, że JESTEM CHORA.
Niestety, gro ludzie właśnie tak postrzega węgle - jako najgorsze zło i przyczynę tycia. Do tego decydują się na skorzystanie z usług "dietetyków" którzy nakładą im bredni do głowy, i utwierdzą jeszcze w takim postrzeganiu.
Dziwne jest to że dietetycy po szkołach nadal gadają takie głupoty jak to ze nie wolno np jeść chleba itp
Powiem coś na swoim przykładzie. Trenuje biegi górskie, biegam tygodniowo ponad 200 km. Mam 32 lata 63 kg i jem dziennie 800 g węglowodanów tak 800 gr i nawet redukuje ciągle tkankę tłuszczową nawet przy tyłu ilości węglowodanów. Wszystko zależy od bilansu kcl a nie od danego makroskladnika węglowodanów czy tłuszczu.
Chętnie bym zoczył coś odnośnie diet dla osób z zaawansowaną insulinoopornością. Na metforminie i bez. Po paru latach zabawy tylko ketoza była skuteczna - na dluzszą metę niemozliwa do utrzymania
może coś o odchudzaniu przy insulinooporności?
Nagraj coś proszę o fruktozie :)
Lubię wypić sovie smoothie 100% owoców by dobić wegle (100g)
Low carb, co nie wybrzmiało jednoznacznie, daję o wiele większe szanse na utratę wagi dzięki SYTOŚCI i GESTOŚCI posiłków beZ CUKRU, PSZENICY, SKROBI. W MOIM PRZYPADKU MINUS 12 KG BEZ UCZUCIA GŁODU!!!
A co z ludźmi, którzy się węglowodanów nie boją tylko po prostu ich nie lubią? Dlaczego mam jeść coś, co mi nie smakuje? Z roślinnych pokarmów lubię tylko niektóre polskie owoce i pomidory. Reszta mogłaby nie istnieć. Nie lubię słodkiego smaku i nie widzę sensu wypychania się trocinami zarówno roślinnymi jak i zwierzęcymi (np. "piersią kurczaka").
Nie narzekam na brak energii, nie mam problemów z jelitami, ani nadwagi. Nie biegam codziennie 10 km, żeby "spalić kalorie", ani ich nie liczę. Ćwiczę tylko na siłowni, by zachować sprawność - mam 46 lat i za sobą ciężki wypadek.
W jaki sposób zwiększenie spożycia węglowodanów do rekomendowanych ilości miałoby poprawić mi jakość życia, bo na zdrowie nie narzekam?
👍💪👍