To jest piękne!!! Narysowałam sobie ten wykres i dało mi to do myślenia. Jako dziecko MUSIAŁAM się dostosowywać jak osiołek, bo odmienne zdanie było karane. Potem, z odbicia, przeskoczyłam do Bonda i byłam w tym niezła, bo okazało się mam trochę siły w sobie. Po drodze zahaczyłam o unikanie, bo albo bałam się silniejszych Bondów, albo nie chciałam zadziobać mniej wojowniczych osób - czyli też się bałam, tyle ze siebie samej. Ten Snow nigdy mnie raczej ni przyciągał. Od kilkunastu lat idę w kierunku tego OBI. Raczej wychodzi, choć co jakiś czas Bond jeszcze wypełza :) Z tym wykresem mam to jak na dłoni. Dziękuję :)
Można się widzieć bez kłótni. Kiedyś myślałam, że nie, ale po terapii zrozumiałam, że kłótnia do niczego konstruktywnego nie prowadzi. Chodzi o to, żeby ze sobą rozmawiać, a nie się kłócić. Aczkolwiek po komentarzach pod odcinkiem wnioskuję, że jestem jedyną, która się z tym odcinkiem nie zgadza. A może ja źle rozumiem pojęcie kłótni? Bo dla mnie to nadmierne emocje i podnoszenie głosu, czyli coś, w czym trudno usłyszeć drugą osobę.
Czuję zupełnie to samo. Owszem, może i kłótnia sprawi, że zaczniemy się wzajemnie widzieć. Ale jakim kosztem emocjonalnym, co będzie musiało dziać się wcześniej... Wolę mimo wszystko unikanie, choć ma swoje minusy.
Czy jest jakaś instrukcja obsługi albo wskazówki do poradzenia sobie z Bondem? Pytam, bo mam konkretne kwestie, te same w kółko, o które się kłócę z moim Bondem. Te kwestie ciągle wracają, bo nic w kłótni nie dociera na dłuższą metę- ani awantura, ani na spokojnie, ani zmiany delikatnie małymi kroczkami. To chyba nawet nie jest Bond tylko ściana z betonu- bo albo nie dostrzega/ nie akceptuje mnie i moich potrzeb albo jakby "udaje" że dostrzega czyli w poniedziałek wieczorem się zgadza i wydaje się, że dotarło i będzie lepiej, po czym we wtorek widać, że spłynęło jak woda po kaczce i można zaczynać się kłócić od nowa. I już się wydawało, że się ogarnęło swojego wewnętrznego choleryka i wszystko jest chłodno przemyślane i podane niczym u Obi'ego- Kenobi, po czym i tak staję się osłem (i chyba nie tylko tym ze Shreka), albo raczej jeleniem, od tych zadań co się same nie zrobią np. pranie się samo nie rozwiesi itp...
Ludzie nie rozumieją, że ktoś może mieć inny pogląd od nich i te różnice rozmieją jako atakt w ich stronę. Przykład: Udzielam się na grupie budowlanej dla kobiet, jednym z załozeń grupy jest bycie miłą i uprzejmą. Napisałam komentarz w sprawie koloru okien (ktoś pytał o polecenie ciemnych kolorów), coś w stylu: "moim zdaniem antracytowe okno przy czarnych dodatkach np. przy czarnym zlewie, kuchence wygląda jak wyblakły czarny a dąb bagienny wygląda bardzo jednolicie, nie ma wyraźnego rysunku słojów, z odległości wygląda jak okno pomalowane brązową farbą, polecam kolor orzech - wygląda szlachetnie. Czarny też mi się podoba." Posypały się komentarze, że to jest hejt, jak śmiem krytykować ludzi, którzy wybrali antracyt! Kobiety poczuły się krytykowane i naprawdę źle się poczułam czytajac to wszystko!
Dziekuje za ten odcinek. I kazdy inny. Za ten ogrom wiedzy, przekazywany w sposob niepowtarzalnie indywidulalny i rozrywkowy. To "tylko" teoria, ale JAKA ;) Nie mam zadnych oporow sluchac tak serwowanej merytoryki po kilka razy. I sa rozkminy.I sa pytania.I jest glod na wiecej. I nie omieszkam zapytac o kwestie, ktora nurtuje mnie od dwudziestejsiodmej minuty tego odcinka....czy wsrod bohaterek filmowych, literackich, telewizyjnych istnieja ekwiwalentne archetypy zenskie, porozpinane na osiach XY?
Zastanawiam się: czy kontrast w ogóle musi prowadzić do konfliktu? Musimy się kłócić? Nie wystarczy dyskutować? Kłótnia ma jednak w sobie element gwałtowności, może być dla obu stron mocno wyczerpująca.
Niestety patriarchalny system czesto obecny w naszych domach pokazuje ile pogardy mają panowie w stosunku do kobiet, ktore mają czelnosc zabierać glos w dyskusjach o ktorych "nie mają pojecia" i są w sposob chamski wyciszane i wykpiwane. Zatem ze stwierdzeniem, że pogarda jest tym co uniemozliwia zdrową konunikację zgadzam sie w 100%. Rzecz jasna to dotyczy obu płci.
Bardzo ciekawy materiał!!
Zdanie: „Celem kłótni jest DOPROWADZENIE do tego, że STRONY SIĘ WIDZĄ” zostanie ze mną 🙂
dokladnie
Fajny odcinek, w starym niedźwiedzim stylu🐻❄️ i fajna fota😳
To jest piękne!!! Narysowałam sobie ten wykres i dało mi to do myślenia. Jako dziecko MUSIAŁAM się dostosowywać jak osiołek, bo odmienne zdanie było karane. Potem, z odbicia, przeskoczyłam do Bonda i byłam w tym niezła, bo okazało się mam trochę siły w sobie. Po drodze zahaczyłam o unikanie, bo albo bałam się silniejszych Bondów, albo nie chciałam zadziobać mniej wojowniczych osób - czyli też się bałam, tyle ze siebie samej. Ten Snow nigdy mnie raczej ni przyciągał. Od kilkunastu lat idę w kierunku tego OBI. Raczej wychodzi, choć co jakiś czas Bond jeszcze wypełza :) Z tym wykresem mam to jak na dłoni. Dziękuję :)
Nikt nie jest zadowolony , czyli kompromis osiągnięty 😉
Aż serce rośnie, gdy się tego słucha. Świetny optymistyczny odcinek.
Wow! To było dobre! Bardzo duża dawka wiedzy.
Można się widzieć bez kłótni. Kiedyś myślałam, że nie, ale po terapii zrozumiałam, że kłótnia do niczego konstruktywnego nie prowadzi. Chodzi o to, żeby ze sobą rozmawiać, a nie się kłócić. Aczkolwiek po komentarzach pod odcinkiem wnioskuję, że jestem jedyną, która się z tym odcinkiem nie zgadza. A może ja źle rozumiem pojęcie kłótni? Bo dla mnie to nadmierne emocje i podnoszenie głosu, czyli coś, w czym trudno usłyszeć drugą osobę.
Czuję zupełnie to samo. Owszem, może i kłótnia sprawi, że zaczniemy się wzajemnie widzieć. Ale jakim kosztem emocjonalnym, co będzie musiało dziać się wcześniej... Wolę mimo wszystko unikanie, choć ma swoje minusy.
Hahaha! "Grzybem i plesnia wieje" genialne okreslenie tego spedu oskarowego.....
Czy jest jakaś instrukcja obsługi albo wskazówki do poradzenia sobie z Bondem? Pytam, bo mam konkretne kwestie, te same w kółko, o które się kłócę z moim Bondem. Te kwestie ciągle wracają, bo nic w kłótni nie dociera na dłuższą metę- ani awantura, ani na spokojnie, ani zmiany delikatnie małymi kroczkami. To chyba nawet nie jest Bond tylko ściana z betonu- bo albo nie dostrzega/ nie akceptuje mnie i moich potrzeb albo jakby "udaje" że dostrzega czyli w poniedziałek wieczorem się zgadza i wydaje się, że dotarło i będzie lepiej, po czym we wtorek widać, że spłynęło jak woda po kaczce i można zaczynać się kłócić od nowa. I już się wydawało, że się ogarnęło swojego wewnętrznego choleryka i wszystko jest chłodno przemyślane i podane niczym u Obi'ego- Kenobi, po czym i tak staję się osłem (i chyba nie tylko tym ze Shreka), albo raczej jeleniem, od tych zadań co się same nie zrobią np. pranie się samo nie rozwiesi itp...
Ludzie nie rozumieją, że ktoś może mieć inny pogląd od nich i te różnice rozmieją jako atakt w ich stronę. Przykład: Udzielam się na grupie budowlanej dla kobiet, jednym z załozeń grupy jest bycie miłą i uprzejmą. Napisałam komentarz w sprawie koloru okien (ktoś pytał o polecenie ciemnych kolorów), coś w stylu: "moim zdaniem antracytowe okno przy czarnych dodatkach np. przy czarnym zlewie, kuchence wygląda jak wyblakły czarny a dąb bagienny wygląda bardzo jednolicie, nie ma wyraźnego rysunku słojów, z odległości wygląda jak okno pomalowane brązową farbą, polecam kolor orzech - wygląda szlachetnie. Czarny też mi się podoba." Posypały się komentarze, że to jest hejt, jak śmiem krytykować ludzi, którzy wybrali antracyt! Kobiety poczuły się krytykowane i naprawdę źle się poczułam czytajac to wszystko!
🌷
Dziekuje za ten odcinek. I kazdy inny. Za ten ogrom wiedzy, przekazywany w sposob niepowtarzalnie indywidulalny i rozrywkowy. To "tylko" teoria, ale JAKA ;) Nie mam zadnych oporow sluchac tak serwowanej merytoryki po kilka razy. I sa rozkminy.I sa pytania.I jest glod na wiecej. I nie omieszkam zapytac o kwestie, ktora nurtuje mnie od dwudziestejsiodmej minuty tego odcinka....czy wsrod bohaterek filmowych, literackich, telewizyjnych istnieja ekwiwalentne archetypy zenskie, porozpinane na osiach XY?
Zastanawiam się: czy kontrast w ogóle musi prowadzić do konfliktu? Musimy się kłócić? Nie wystarczy dyskutować? Kłótnia ma jednak w sobie element gwałtowności, może być dla obu stron mocno wyczerpująca.
Niestety patriarchalny system czesto obecny w naszych domach pokazuje ile pogardy mają panowie w stosunku do kobiet, ktore mają czelnosc zabierać glos w dyskusjach o ktorych "nie mają pojecia" i są w sposob chamski wyciszane i wykpiwane.
Zatem ze stwierdzeniem, że pogarda jest tym co uniemozliwia zdrową konunikację zgadzam sie w 100%. Rzecz jasna to dotyczy obu płci.
@Aga Siwiec -totalnie się zgadzam.Codziennie w pracy się z tym spotykam. Mięsisty dobry Niedźwiadek-dziękuję Pani Marto.
Między wierszami można wychwycić założenie, ze to mężczyźni gardzą, a kobiety są pogardzane. To trochę seksizm w stylu Netflix
Oczywiscie, dotyczy to rowniez kobiet.
@@agasiwiec713 Tak!
8+.
1. typ 26:55
2. typ 28:30
5 typ 33:45
4. typ 32:10
Przecież ta efera oskarowa była wyrezyserowana, żeby o tym gadać i nagłaśniać :)
3. typ 30:06