Co sądzicie o scenie, gdzie K widzi ogromny hologram Joi? Niektórzy w recenzjach piszą, że wtedy K zdał sobie sprawę, że jego Joi była sztuczna, zaprogramowana na mówienie miłych rzeczy i pogodził się z jej "śmiercią". To skłoniło go do zrobienia czegoś "prawdziwego i ludzkiego", czyli poświęcenia życia dla Deckarda i jego córki. Tylko moim zdaniem ta scena była lustrzanym odbiciem tej z fałszywą Rachael. Ona i Joi są sztuczne (z technicznego punktu widzenia), ale uczucia jakie łączyły je z Deckardem i Joe były jak najbardziej prawdziwe, tak samo ich wspólne wspomnienia. Dlatego uważam, że niektórzy źle interpretują tę scenę. Może Joi była sztuczna, ale to była jego Joi. Nawiązał z nią więź, mieli wspólne wspomnienia, doskonale się rozumieli. Żadna inna Joi jej nie zastąpi, nawet teoretycznie idealna kopia. Tak samo kopia Rachael nie zastąpi Deckardowi jego Rachael. Tej, która zmarła przy porodzie.
Myślę, że ludzie popełniają błąd zakładając, że w tej scenie z neonem Joi, K po raz pierwszy widzi tę reklamę. Moim zdaniem ta reklama powstała, kiedy holograficzne dziewczyny trafiły na rynek i K widział je przynajmniej kilka razy, zanim zdecydował się na zakup. Tak że w tej scenie niczego sobie nie uświadomił, tylko sobie przypomniał pierwsze spotkanie ze swoją Joi. Właśnie dlatego denerwował się, kiedy jego Joi nazywała go Joe, bo sobie przypomniał, że to nie jest imię, które przypadkiem przyszło jej do głowy, tylko ma wygrane jako ustawienie fabryczne. Skojarzenie ze sceną Decarda i nowej Rachel brzmi ciekawie. Ja bym tylko dodała, że zaraz po spotkaniu z neonową Joi, K przypomina sobie dwa cytaty "Nowsze modele nie doświadczyły cudu" i "Pięknie jest zginąć za sprawę". W swoim programie bazowym Joi na pewno nie miała skłonności do autodestrukcji. Propozycja, żeby wykasował ją ze stacjonarnej konsoli (naraził na śmierć) była wyjątkową decyzją tej konkretnej Joi, która doświadczyła cudu miłości. W tym momencie K uznał, że niezależnie od tego, czego oczekują od niego inni, on może postąpić tak, jak sam uważa za słuszne, żeby upamiętnić swoją Joi.
Oskar musi być za zdjęcia, do reszty można się przyczepiać, ale każdy kadr z tego filmu można wydrukować, powiesić jak plakat i zachwycać się bez końca.
4:10 - może to zabrzmi śmiesznie, ale uważam, że ta scena była zrobiona dla bohatera, a nie dla widzów... Owszem, wiedzieliśmy, że konik tam będzie, ale główny bohater nie... Mimo wszystko, nawet wiedząc, że w kotle znajdzie figurkę, ja czułem napięcie - Gosling bardzo dobrze ukazał swoje emocje na twarzy, jego te znalezisko wewnętrznie rozbiło...
Dokładnie, to jest film o życiu wewnętrznym Androida i jak szedł po Konika to trzymałem kciuki żeby go tam znalazł i miałem payoff w postaci kotłujących się emocji w K. To nie miało być nigdy trzymanie widza w napięciu czy będzie plot twist czy nie. To było obserwowanie głównego bohatera
Recenzja w punkt, mam podobne spojrzenie na nowego Blade Runnera. Oprócz sceny erotycznej i tej w Las Vegas, to chyba najmocniej zadziałała na mnie scena przy zaporze wodnej i urzekła mnie jej kameralność, w połączeniu z tą łupką Zimmera, która ją idealnie dopełniała. Ogromna szkoda, że w Box Office nie radzi sobie najlepiej(w sumie można nawet powiedzieć, że historia zatacza koło), co może tylko zaszkodzić w produkcji wysokobudżetowych filmów z ciekawą wizją artystyczną. Generalnie prawdopodobnie najlepiej na tym filmie będą bawić się Ci, którzy doceniają oryginał za to co zrobił dla kina Sci-Fi, ale nie są w niego ślepo zapatrzeni i są w stanie dostrzec jego niedoskonałości.
Scena z Panią Porucznik w mieszkaniu K pokazuje, że ona ma słabość do niego. Pada tam pytanie, o ile dobrze pamiętam, a obejrzałam film tylko raz, "Co by się stało, gdyby wypili (kolejnego) drinka, czy coś takiego. Ja w tym widziałam pytanie, które ona zadaje nie tylko jemu, ale i samej sobie, czy byłaby możliwa między nimi relacja, choćby tylko sprowadzona do seksu. Może to tylko moja konfabulacja, jestem ciekawa Twojej/Waszej opinii. Co mi się nie podoba w jednej i drugiej części to deszcz. W filmach ciągle pada, podczas, gdy Los Angeles znane jest z małej liczby opadów (by spadł deszcz "strzela" się w chmury jotkiem węgla). Poza tym jak tam może tyle padać skoro tam nie ma drzew? Dla "wtajemniczonych" drzewa parują i stąd między innymi biorą się opady (dla przykładu Sahara - nie ma drzew, nie ma opadów, las równikowy - są drzewa, są opady, a tu i tu zarąbiście gorąco). Gwoli wyjaśnienia to nie jest jakaś moja broszka, po prostu to mi się od razu rzuca w oczy. I druga sprawa - pszczoły, jak one tam żyją be światła, bez roślin? Jeśli się chce stworzyć obraz świata, który to obraz wywołuje efekt wow to o takich szczegółach trzeba myśleć/pamiętać. Poza tym robienie ponurego klimatu za pomocą deszczu to chodzenie na łatwiznę. Reszta rewelacja :)
Dwie sceny bardzo fajne jeszcze - scena z psem i whisky oraz bójką przerwaną przez Elvisa ("lubię tą piosenkę")... Bardzo fajna recenzja! Pozdrawiam i czekam na więcej! ;D
Dobrze gadasz,bardzo dobrze,mam podobne odczucia po filmie . Ale no nie mogę się z tobą zgodzić na temat muzyki. Bo tak jak opowiedziałeś na temat technologii która idealnie wpasowała się do tej z 1982 roku.To muzyka przypomina tą z jedynki ( mocne,ostre,przenikające dzięki często wyolbrzymiające dana sytuację lub brak jej by widzowi zamarło serce) aż wgniotły mnie w fotel. Szczerze to najlepszy film jaki oglądałem od 5 lat i nie ściemniam. Poezja dla widza :). I już czekam na kolejnego Runnera bo na 100% będzie po tym jaki był koniec :D
Dobra i trafna recenzja. Mi za mało było wątku z Bautistą, zwłaszcza brakowało tej sceny, która jest z nim na YT i generalnie więcej przestrzeni w filmie na niedopowiedzenia - miejscami był zbyt "łatwy". Oprawa wizualna to pewny Oscar, muzyka minimalistyczna i dość oryginalna. Na koniec scena gry wstępnej z hologramem - stadiony świata ;)
Cieszę się, że widzowie którzy siedzieli ze mną w kinie wiedzieli po co przyszli, choć raz nie było słychać i czuć popcornu :) totalna cisza i skupienie, brawo BR-maniacy :) Ja sobie myślę, że film jest tak długi, bo postać K nigdy się nie spieszy, on nawet w ,,wozie" policyjnym jakby przysypia :) Harisson Ford- ech, on zawsze ma jakieś niebanalne dzieci, patrz Indiana Jones, Han Solo i w końcu BR, kochany staruszek :) Brakowało mi Vangelisa :( ale słyszałam znajome dźwięki i to mnie satysfakcjonuje. Dla mnie ten film to 9:10, chciałabym więcej....
A wiesz że scena początkowa, czyli likwidacja androida granego przez Bautistę była napisana dla Harrisona Forda, w scenariuszu do pierwszego filmu? Scena nigdy nie nakręcona, ale w sequelu odtworzono wszystko, a zwłaszcza ten garnek na kuchence. Można znaleźć stare storyboardy w necie, a na TH-cam polecam animację "Blade Runner Alternate beginning" zmontowaną ze starych rysunków Scotta.
Skoro już wybierzesz się po raz czwarty po spójrz na to jak androidka mówi to swoje "fire", a Joe każe dronowi obserwować. Jak ona i on płaczą. Wyraźnie autorzy zestawiają ze sobą te dwie postacie, pokazując dwie drogi. Nie zgadzam się, że scena z odkryciem konika była za wolna. Ona ma kluczowe znaczenie, Ponadto wprowadza widza w kanał, poddając mu fałszywe rozwiązanie, że Joe jest tym dzieckiem. A widz musi podążać zwodniczymi tropami. No i następuje potwierdzenie tego fałszywego rozumienia przez jego ludzkie wahanie, bo człowiek w takiej sytuacji to pada na kolana, brak mu odwagi by uwierzyć, ale sprawdza. Wątpliwości Oficera K utwierdzają w tym, że jest człowiekiem. i Widz daje się nabrać. Ładne i straszne jest zestawienie ludzi i androidów. Mamy nieczułego Boga bez oczu i możliwości płaczu, co po prostu niszczy stworzenia niedoskonałe (Wallace), ludzi, którzy nienawidzą obcych lub chcą pozostawić świat niezmienionym jak pani porucznik i androidów wierzących w poświęcenie i cud, oraz płaczących, to dotyczy Joe i Luv. Autorzy uwielbiają niedopowiedzenia, to mocne strony tego filmu. Zatem nie dopowiadają czy Deckard to człowiek ani czy Joi była tylko programem. Jej wyodrębnienie i umieszczenie w czymś jednostkowym, jak ten aparat, nie pamiętam jego nazwy, czyni ją podatną na zniszczenie. Nie dostanie drugiego życia jak w gierce. No i ona mówi na koniec, że kocha. Nie wiadomo czy była prawdziwa, czy doskonale zrobiona. No i zauważ, że ona w deszczu to jakby w łzach. A w jedynce mamy o tych łzach w deszczu wypowiadanych przez androida ratującego wroga. Najbardziej niesamowity, niezrozumiały i poruszający czyn, kogoś kto umiera, a drugiego ratuje. Ale jednak nie zgodzę się, że ta część lepsza od jedynki. Jedynkę obejrzałem dzień przed wyprawą do kina, by sobie przypomnieć. W trakcie oglądania dwójki miałem wrażenie spotkania z arcydziełem, ale zakończenie jest rozczarowujące. Właśnie osobiste, to tylko spotkanie ojca i córki. Wolałbym scenę z umierającym Oficerem K, byłaby bardziej poruszająca. Chociaż nie powiem, że dwójka jest słaba, o nie, to wybitny kawałek kina.
Teraz wyszło, że zupełnie nie zrozumiałam końcówki, nie wychwyciłam że Joe w ostatniej scenie umiera... Moim zdaniem jedynka bardziej skłaniała do refleksji, była bardziej pokazaniem świata i funkcjonowania systemu, druga część już zdecydowanie bardziej skierowana na postać głównego bohatera i pokazująca jego misję, codzienne życie itd. Widz bardziej się angażuje emocjonalnie w jego postać. Pod tym względem 2049 jest zrobione trochę bardziej pod współczesnego widza, co na mnie podziałało bo z dwójki wyszłam bardziej zadowolona niż po obejrzeniu oryginalnego filmu.
Aaaalbo coś dodam/zapytam. Cały czas mam rozkminę czy Deckard jest replikantem. Niby sugerowanie jest że go zaprogramowano , a skoro tak to musi być replikiem. Z drugiej strony to zaprogramowanie mogło oznaczać - manipulację. I jeszcze to jak to się stało że córka Deckarda uchowala się pod nosem korporacji. Nikt jej przedtem nie sprawdzał ... nie wiem przeszłości , czy badań dna. Aż dziwne że ona tam sobie sny tworzyła , a "cały świat" jej szukał.
Film bardzo dobry, ja kupiłem pierwszą część ze względu na Forda a później jak już dojrzałem kupiłem ostateczną wersję reżyserska i się zakochałem w postaciach i tym świecie
Myślę, że mozna było podzielić ten film na dwie części. Puścić napisy gdzieś między sceną, w ktorej koleś od falszywych dokumentów wącha konika, a tą z pszczołami.
Byłam w kinie wczoraj, mocno zachęcona zachwytem w recenzji bez spoilerów i hmm....mam pewien niedosyt. Jakby trochę mało mi było tej historii, ciężko mi to określić słowami. Gosling w tej swojej "sztuczności" świetny! Natmiast J.Leto? Jak dla mnie mogłoby go nie być. Jego kwestie są ważne w tej historii ale równie dobrze mógłby je wygłosić komputer np albo Hoeks, która jest świetna. Bardzo podobała mi się jej postać zimnej s...która jest w 100% posłuszna Leto :). Poczatkowa scena gdzie bulgocze w garnku - fenomenalna. I to co mnie urzekło to te motywy muzyczne, które mi akurat jednoznacznie kojarzyły się z latami 80tymi...takie te ala elektroniczne wstawki. Aha i przede wszystkim, jak dla mnie, Gosling mógłby szybciej chodzić. Ps. 1ki nie oglądałam.
Gosling sam nie wie kim jest, no testy mówią na 100 procent że replikantem, ale....czy przypadkiem nie jest jednym z dwójki dzieci schowanych w nalbardziej oczywistym miejscu, Arek czy prościej nauczyć (uwarunkować), człowieka że jest robotem, czy nauczyć replikanta całego spektrum natury człowieka,,,,,,,,Gosling k......na piątkę! stawiam 2 kraty browara że Gosling to człowiek he he....
Jedynka dla mnie lepsza. A nie wiedziałem, że on na koniec umarł. Dla mnie to niejednoznaczne. Jak umarł to poświęcił się i miał duszę(powiedzmy), jak nie umarł to spoko, ale mniej dramaturgii. W sumie mógł umrzeć, bo jego kochanka nie żyje, więc lepiej dobić śrubki fabularnie. Ale anyway whatever. Jakoś bardziej smutna i klimatyczna była jedynka. Pokazany te deszcz, miasto, przyszłość. Tutaj jakoś tego nie pokazali. Nawiązali trochę, ale nie nasycili tym klimatem nocnych lotów po zaciemnionym mieście. Nie pokazali tego troche jak w grze Blade Runner lub Nightlong - gdzie ten klimat był. Trochę 2 to taki akcyjniak, zwłaszcza końcówka, trochę dłużył się, trochę za mało pokazywał świata bym się nim nasycił. A przede wszystkim brakowało mi ludzi, innych androidów, przepełnienia życiem. Wszędzie efekty komputerowe, ale mało ludzi. W 1 było pełno kostiumów, ludzi, prostytutek, życia, ścisku. Tu w 2 była tylko jedna scena z prosytuttkami i z 10 może max statystami. W 1 nawet jak on szedł do tego opuszczonego budynku, to ten opuszczony budynek miał jakieś życie - te zabawki chodziły, udawały ludzi, było pełno gadżetów które nie wiadomo czy są lalkami czy żyjącymi robotami. W każdej scenie było więcej ludzi i więcej życia. A w 2 brakowało mi tego. Taka nowoczesna sterylność i brak tego "ludzkościa" ( nie ma takiego słowa, ale ;) ), i przesyt z tymi efektami komputerowymi kosztem makiet czy kostiumów czy innych dekoracji trochę pokazywała taką sztuczność 2.
Przecież Wallace miał jasny cel: przeprowadzić badania na córce Deckarda, żeby odkryć sekret rozmnażania androidów. On chciał, żeby one się rozmnażały, bo nie jest w stanie produkować wystarczającej ich ilości.
tu chyba nie chodizło o brak mocy produkcyjnych tylko o stworzenie replikanta idealnego , który się rodzi i bycie prawdziwym Bogiem. Ja odebrałem to ,że te produkowane już nie były wystarczająco dobre
Deckard to replikant.... 1) babka z jednym okiem mówi, skoro mogą się rozmnażać to nie są niewolnikami... ( w domyśle między sobą) 2) babka z jednym okiem mówi do Joe....Ty ja, deckard nie mamy znaczenia - ważna jest "sprawa"
Wprawdzie już na to za późno, ale nabrałem po twojej recenzji cholernej ochoty na następny seans tego filmu. Było trochę narzekania na "Blade Runner 2049" w mediach, ale ja tego tak nie widzę.Wystarczy pomyśleć o tym, na jakim filmie on bazuje i od jak wysokiego poziomu musiał startować. Przypuszczam, że w Hollywoodzie jest zaledwie garść ludzi, którzy udźwignęliby temat w tak dobry sposób. Jak dla mnie to (po "Interstellar") następny ikoniczny obraz kina SF lat 2010-2019.
Gościu !!!!!!!!! Popieram w 100 % twoją refleksję co do filmu - kosmos ! . Jedynie nie zgadzam się z paroma twoimi uwagami, które przy tej petardzie były pyłem w ogromie stworzenia. Dla Mnie sceny, efekty, scenografia, muzyka no i aktorstwo nr 1 !!!
hehe faktycznie widac ze jestes zachwycony filmam. faktycznie byl dobry i mimo, ze byl lekko wolny, choc nie sapałem i czekałem kiedy koniec, długi ale miał właśnie jakś historie ktora gdzies zmierzała. Jedynka dla mnie która ogladalem 1 dzień przez nowym filmem byla jakimś filmem bez historii. moze z jakaś króciutką , prostą historia z dodanymi jakimiś bezsensu scenami które nie maja związku z niczym. faktycznie, ten motyw seksu hologramu, ktory chciał być fizyczny dla replikanta - dziwny. replikanci którzy oddychają, mają krew, można ich łatwo zabić, maja seks. niby sa bez emocji ale sa samotni - temat bardzo filozoficzny
Jeżeli mam ponarzekać na ten film to dla mnie sam fakt, ze znalazł tego konika w piecu jest bez sensu. Cofnijmy się do wspomnień. Mały dzieciak ukrywa swojego ukochanego DREWNIANEGO konika w starym piecu. Ok, zakładamy, że ten piec był jednym z niedziałających pieców, który ma już nigdy nie zadziałać, albo nie działa od lat, ale jeszcze nikt nie miał czasu ogarnąć popiołu z pieca. Gdybym była dzieciakiem, to pewnie bym jakiś czas później wyciągnęła konika i ukryła gdzieś w bardziej przemyślanym miejscu, bo to MOJA UKOCHANA zabawka, ale nie. Bochater jednak postanawia zostawić w piecu zabawkę. Załóżmy też że przez te 30 lat (no może 20, niech będzie), nikt ale to nikt nie pomyślał: może by naprawić te niedziałające piece? Nikt, ale to nikt, przez te wszystkie lata nie pomyślał: po jakiego nam stare, niedziałające, metalowe piece, skoro można je rozebrać i przerobić na coś pożytecznego, bo przecież żyjemy w świecie postapo, więc niepotrzebnego żelastwa ci u nas dostatek! Po kilkudziesięciu latach nasz bohater wraza po DREWNIANEGO konika, który przez ten czas nie zgnił, nie rozpadł się, nie rozłożył się, tylko jak gdyby nigdy nic leży i czeka w tym samym miejscu w niemalże nienaruszonym stanie. Ogólnie cały sierociniec poszedł w pizdu a dzieciaki tylko siedzą jak ten świstak, co zawija w te sreberka i nie wiem co... 20-30 lat temu to miejsce wyglądało tak samo? No czepiam się, bo to symboliczna scena czy coś tam, ale nooo czy koleś nie mógł znaleźć czegoś co może kiedyś było drewnianym koniem?
Muszę przyznać, że już dawno nic mnie nie "podnieciło" intelektualnie. A wizualnie - niesamowite... Dlatego ja także dałem mu "9". A mnie totalnie zaskoczyło zimne okrucieństwo postaci Yareda Leto. A jego „fame fatalle”… Samo zaś zakończenie, w którym „K” się kładzie na tych schodach… Rozwaliło mnie kompletnie. MISTRZOSTWO ŚWIATA! Ale ja nie wierzę, że on umarł. Bo jak dostrzegłeś, córka Dekerta była „w nim” i odbierała jego emocje. Gdyby umarł, ona by to odczuła. Pragnę ci przypomnieć tę scenę, kiedy on sprawdza zapisy DNA urodzonych w roku swojego urodzenia. Tam znajduje DWA identyczne - chłopca i dziewczynki. I, trzeba przyznać, pomiędzy nimi było takiego nadzwyczajnego i niesamowitego. A to wspomnienie z pogonią po tej hali nie mogło być jej, bo jak zauważyłeś, ten „sierociniec” był dla chłopców. I tylko chłopcy gonią go po tym dziwnym miejscu. A po tym - kopią go tylko chłopaki. Sytuacja typowa dla klasycznej bandy młodych psycholi…
Naprawdę fajne, trafne recenzje. Lubię tutaj zaglądać. Jedno "ale". Nadużywanie słowa "dystopijny", którego nie znajdzie się w żadnym słowniku języka polskiego PWN (nawet w Słowniku Wyrazów Obcych). I czy rzeczywiście świat w Łowcy androidów (jednym i drugim) jest dystopijny? To wyrażenie (zakładając, że funkcjonuje już w języku polskim) warto zarezerwować dla wojny, rewolucji, jednym słowem katastrofy. W Blade Runner nie jest zbyt różowo, ale społeczeństwo jakoś funkcjonuje. To tylko łyżka dziegciu w beczce miodu.
jak ci się tak blade runner podobał to powinieneś KONIECZNIE obejrzeć the looper (nie znalazłem twojej recenzji tego filmu a chętnie bym usłyszał co o nim myślisz)
Nie wiem już co myśleć o jego "śmierci". Ryan Gosling mówił, że mógłby zagrać w trzecim blade runnerze, jeśli historia będzie dobra, ktoś kto by zginął na koncu filmu nie mówił, by że mógłby zagrać w trójce. No chyba, że to był troll xD
Ja się przy tym strasznie nudziłem i w ogóle nie wczułem, może to przez to że średnio się wyspałem, może przez to że przez pierwsze jakieś 15 minut oglądałem film bez dźwięku bo w kinie coś zjebali, może przez to że co chwile się ktoś śmiał czy coś, w każdym razie ostatnia godzina była dla mnie torturą.
Nie wiem co myśleć o tym filmie zrobiony jest naprawdę dobrze fajnie i klimatycznie a jest cholernie przewidywalny i za długi. Naprawdę przepraszam ale walczyłem ze sobą aby nie zasnąć bo akcja była oczywista i za bardzo się wlokła. W sumie najciekawsze były sceny związku dwojga "androidów" gdzie Joi jest najbardziej emocjonalną i wiarygodną postacią a jednocześnie mamy świadomość że jest tylko programem.
Celebrowanie scen typu "ze skapetką" albo "z konikiem" oddziela Villeneve'a od avengersow tudzież innych "gwiezdnych" pif-paf. Lubie Twój kanał Twoje emocje, subskrybuję... Ale czasami mierzymy się z tematami, gdy np. skarpetka zmarłej lub zaginionej bliskiej osoby to... mały świat! Nie pajacuj dla "stylu", "konwencji", na siłę. A gdzie refleksja?
Dla mnie film zbyt oczywisty, za długi, za nudny, zbyt powolna akcja, a własciwie jej brak, postacie blade i niewyraźne. W porównaniu do Łowcy Androidów totalna kupa, tam non stop coś się działo.
Joi była zaprogramowana do określonego zachowania, ale tak naprawdę my przecież też zostaliśmy zaprogramowani przez ewolucję, żeby dążyć do zapewnienia przetrwania naszych genów. Różnica jest taka, że Joi była celowo zaprogramowana przez ludzi, a my jesteśmy zaprogramowani przez bezmyślny, nieosobowy proces ewolucji.
Ja się strasznie wynudziłem przy tym filmie :) Wszystko dzieje się zbyt wolno. Fabuła jest taka... kiepska i nie bardzo trzyma się kupy. Brak zagadek zmuszających widza do myślenia tylko pooowoooli wszystko okazuje się krok po kroku...
Łowca androidów z 1982 jest arcydziełem a film z 2049 to produkt. BR 2049 jest wtórny. Nie ma tu bohaterów, którzy wzruszają lub fascynują. W jedynce są Pris, Rachel, Zora - rewelacyjnie wystylizowane i po warunkach. Według mnie Pris musiała być wysoka / 180 cm/ z długimi nogami. Pris / - ubrania, make -up tych trzech kobiet to mistrzostwo świata. W jedynce oprócz bardzo sympatycznych postaci jest klimat a w 2049 tylko ładne zdjęcia. Epicka scena śmierci Roya Batty to najlepsza scena wszechczasow w historii kina. I muzyka Vangelisa. Cały czas zagadka kim jest Rick Deckard. Przy jedynce BR 2049 to wydmuszka wtórna,błyszcząca i bez polotu. Po obejrzeniu 2049 tym bardziej doceniam oryginał i mogę go oglądać w nieskończoność. Recenzijącemu polecam obejrzenie filmu z 1982. Nie podobają mi się ryki udające muzykę w 2049. Scena seksu z hologramem I prostytutką beznadziejna I niepotrzebna. Irytujące kobiety i Jared Ledo bez pomysłu na rolę. W jedynce nawet do Tyrell 'a miałam sympatię bo był ludzki a w 2049 nie ma sympatycznych postaci oprócz Deckard'a Z oryginału bije mądrość i jego siłą jest tajemniczość oraz odniesienia do kultury / film, malarstwo, architektora/ Ridley Scott zawarł całą swoją wiedzę o świecie w Łowcę androidów, przefiltrował przez dzieło Philipa K.Dick'a i stworzył arcydzielo. Genialne filmy cechuje mądrość, bezpretensjonalnosc i prosty przekaz a w 2049 za dużo wątków. Jedyny udany powrót do filmu po latach to Mad Max 4!
"Scena seksu z hologramem I prostytutką beznadziejna I niepotrzebna." że tak powiem - lol, what? Cały wątek z hologramem, to jeden z najlepszych elementów tego filmu. Scena gry wstępnej, albo moment, kiedy dziewczyna pierwszy raz wychodzi na deszcz. Zresztą podobną scenę ma też Gosling, po tym gdy odkrywa, że się urodził. Tylko tam chyba był śnieg, a nie deszcz. Wystawia rękę na śnieg, ogląda ją. Facetowi zawaliła się cała rzeczywistość i poznaje ją na nowo. Dla mnie to film bijący na głowę oryginał, za którym zresztą nigdy nie przepadałem. Swoją drogą po seansie BR 2049 "fajnie" wspomina się Ghost in The Shell. GotS mi się w sumie podobał, ale to był generalnie płytki film. Teraz stał się jeszcze płytszy. Dwa kompletnie różne podejścia do tematu. W GotS gadali w kółko coś o duszy, ale nic z tego nie wynikało. W BR po prostu to pokazali.
Co sądzicie o scenie, gdzie K widzi ogromny hologram Joi? Niektórzy w recenzjach piszą, że wtedy K zdał sobie sprawę, że jego Joi była sztuczna, zaprogramowana na mówienie miłych rzeczy i pogodził się z jej "śmiercią". To skłoniło go do zrobienia czegoś "prawdziwego i ludzkiego", czyli poświęcenia życia dla Deckarda i jego córki. Tylko moim zdaniem ta scena była lustrzanym odbiciem tej z fałszywą Rachael. Ona i Joi są sztuczne (z technicznego punktu widzenia), ale uczucia jakie łączyły je z Deckardem i Joe były jak najbardziej prawdziwe, tak samo ich wspólne wspomnienia. Dlatego uważam, że niektórzy źle interpretują tę scenę. Może Joi była sztuczna, ale to była jego Joi. Nawiązał z nią więź, mieli wspólne wspomnienia, doskonale się rozumieli. Żadna inna Joi jej nie zastąpi, nawet teoretycznie idealna kopia. Tak samo kopia Rachael nie zastąpi Deckardowi jego Rachael. Tej, która zmarła przy porodzie.
MrKaput
Deckard 😆
Myślę, że ludzie popełniają błąd zakładając, że w tej scenie z neonem Joi, K po raz pierwszy widzi tę reklamę. Moim zdaniem ta reklama powstała, kiedy holograficzne dziewczyny trafiły na rynek i K widział je przynajmniej kilka razy, zanim zdecydował się na zakup. Tak że w tej scenie niczego sobie nie uświadomił, tylko sobie przypomniał pierwsze spotkanie ze swoją Joi. Właśnie dlatego denerwował się, kiedy jego Joi nazywała go Joe, bo sobie przypomniał, że to nie jest imię, które przypadkiem przyszło jej do głowy, tylko ma wygrane jako ustawienie fabryczne.
Skojarzenie ze sceną Decarda i nowej Rachel brzmi ciekawie. Ja bym tylko dodała, że zaraz po spotkaniu z neonową Joi, K przypomina sobie dwa cytaty "Nowsze modele nie doświadczyły cudu" i "Pięknie jest zginąć za sprawę". W swoim programie bazowym Joi na pewno nie miała skłonności do autodestrukcji. Propozycja, żeby wykasował ją ze stacjonarnej konsoli (naraził na śmierć) była wyjątkową decyzją tej konkretnej Joi, która doświadczyła cudu miłości. W tym momencie K uznał, że niezależnie od tego, czego oczekują od niego inni, on może postąpić tak, jak sam uważa za słuszne, żeby upamiętnić swoją Joi.
Oskar musi być za zdjęcia, do reszty można się przyczepiać, ale każdy kadr z tego filmu można wydrukować, powiesić jak plakat i zachwycać się bez końca.
Jak nie będzie za ten film Oscarów to ja nie wiem :D
Dafuq musi być😅
4:10 - może to zabrzmi śmiesznie, ale uważam, że ta scena była zrobiona dla bohatera, a nie dla widzów... Owszem, wiedzieliśmy, że konik tam będzie, ale główny bohater nie... Mimo wszystko, nawet wiedząc, że w kotle znajdzie figurkę, ja czułem napięcie - Gosling bardzo dobrze ukazał swoje emocje na twarzy, jego te znalezisko wewnętrznie rozbiło...
Dokładnie, to jest film o życiu wewnętrznym Androida i jak szedł po Konika to trzymałem kciuki żeby go tam znalazł i miałem payoff w postaci kotłujących się emocji w K. To nie miało być nigdy trzymanie widza w napięciu czy będzie plot twist czy nie. To było obserwowanie głównego bohatera
w środę idę!!!!!!
już obejrzałem. Ze wszystkim się zgadzam poza 9,5/10 dla mnie 10/10
Recenzja w punkt, mam podobne spojrzenie na nowego Blade Runnera. Oprócz sceny erotycznej i tej w Las Vegas, to chyba najmocniej zadziałała na mnie scena przy zaporze wodnej i urzekła mnie jej kameralność, w połączeniu z tą łupką Zimmera, która ją idealnie dopełniała. Ogromna szkoda, że w Box Office nie radzi sobie najlepiej(w sumie można nawet powiedzieć, że historia zatacza koło), co może tylko zaszkodzić w produkcji wysokobudżetowych filmów z ciekawą wizją artystyczną. Generalnie prawdopodobnie najlepiej na tym filmie będą bawić się Ci, którzy doceniają oryginał za to co zrobił dla kina Sci-Fi, ale nie są w niego ślepo zapatrzeni i są w stanie dostrzec jego niedoskonałości.
Scena z Panią Porucznik w mieszkaniu K pokazuje, że ona ma słabość do niego. Pada tam pytanie, o ile dobrze pamiętam, a obejrzałam film tylko raz, "Co by się stało, gdyby wypili (kolejnego) drinka, czy coś takiego. Ja w tym widziałam pytanie, które ona zadaje nie tylko jemu, ale i samej sobie, czy byłaby możliwa między nimi relacja, choćby tylko sprowadzona do seksu. Może to tylko moja konfabulacja, jestem ciekawa Twojej/Waszej opinii. Co mi się nie podoba w jednej i drugiej części to deszcz. W filmach ciągle pada, podczas, gdy Los Angeles znane jest z małej liczby opadów (by spadł deszcz "strzela" się w chmury jotkiem węgla). Poza tym jak tam może tyle padać skoro tam nie ma drzew? Dla "wtajemniczonych" drzewa parują i stąd między innymi biorą się opady (dla przykładu Sahara - nie ma drzew, nie ma opadów, las równikowy - są drzewa, są opady, a tu i tu zarąbiście gorąco). Gwoli wyjaśnienia to nie jest jakaś moja broszka, po prostu to mi się od razu rzuca w oczy. I druga sprawa - pszczoły, jak one tam żyją be światła, bez roślin? Jeśli się chce stworzyć obraz świata, który to obraz wywołuje efekt wow to o takich szczegółach trzeba myśleć/pamiętać. Poza tym robienie ponurego klimatu za pomocą deszczu to chodzenie na łatwiznę. Reszta rewelacja :)
Paruja też oceany jeziora rzeki nie tylko drzewa A pszczoła wylazla z jakiejś szklarni może
Dwie sceny bardzo fajne jeszcze - scena z psem i whisky oraz bójką przerwaną przez Elvisa ("lubię tą piosenkę")... Bardzo fajna recenzja! Pozdrawiam i czekam na więcej! ;D
Dobrze gadasz,bardzo dobrze,mam podobne odczucia po filmie . Ale no nie mogę się z tobą zgodzić na temat muzyki. Bo tak jak opowiedziałeś na temat technologii która idealnie wpasowała się do tej z 1982 roku.To muzyka przypomina tą z jedynki ( mocne,ostre,przenikające dzięki często wyolbrzymiające dana sytuację lub brak jej by widzowi zamarło serce) aż wgniotły mnie w fotel. Szczerze to najlepszy film jaki oglądałem od 5 lat i nie ściemniam. Poezja dla widza :). I już czekam na kolejnego Runnera bo na 100% będzie po tym jaki był koniec :D
raczej nie bedzie bo klapa finansowa niestety
Dobra i trafna recenzja. Mi za mało było wątku z Bautistą, zwłaszcza brakowało tej sceny, która jest z nim na YT i generalnie więcej przestrzeni w filmie na niedopowiedzenia - miejscami był zbyt "łatwy". Oprawa wizualna to pewny Oscar, muzyka minimalistyczna i dość oryginalna. Na koniec scena gry wstępnej z hologramem - stadiony świata ;)
ŚWIETNY-godna kontynuacja !
Ten film to po prostu masterpiece, na pewno kupię na dvd
Moim zdaniem chyba najbardziej niedoceniony film 21 wieku
Cieszę się, że widzowie którzy siedzieli ze mną w kinie wiedzieli po co przyszli, choć raz nie było słychać i czuć popcornu :) totalna cisza i skupienie, brawo BR-maniacy :) Ja sobie myślę, że film jest tak długi, bo postać K nigdy się nie spieszy, on nawet w ,,wozie" policyjnym jakby przysypia :) Harisson Ford- ech, on zawsze ma jakieś niebanalne dzieci, patrz Indiana Jones, Han Solo i w końcu BR, kochany staruszek :) Brakowało mi Vangelisa :( ale słyszałam znajome dźwięki i to mnie satysfakcjonuje. Dla mnie ten film to 9:10, chciałabym więcej....
A wiesz że scena początkowa, czyli likwidacja androida granego przez Bautistę była napisana dla Harrisona Forda, w scenariuszu do pierwszego filmu? Scena nigdy nie nakręcona, ale w sequelu odtworzono wszystko, a zwłaszcza ten garnek na kuchence. Można znaleźć stare storyboardy w necie, a na TH-cam polecam animację "Blade Runner Alternate beginning" zmontowaną ze starych rysunków Scotta.
Skoro już wybierzesz się po raz czwarty po spójrz na to jak androidka mówi to swoje "fire", a Joe każe dronowi obserwować. Jak ona i on płaczą. Wyraźnie autorzy zestawiają ze sobą te dwie postacie, pokazując dwie drogi.
Nie zgadzam się, że scena z odkryciem konika była za wolna. Ona ma kluczowe znaczenie, Ponadto wprowadza widza w kanał, poddając mu fałszywe rozwiązanie, że Joe jest tym dzieckiem. A widz musi podążać zwodniczymi tropami. No i następuje potwierdzenie tego fałszywego rozumienia przez jego ludzkie wahanie, bo człowiek w takiej sytuacji to pada na kolana, brak mu odwagi by uwierzyć, ale sprawdza. Wątpliwości Oficera K utwierdzają w tym, że jest człowiekiem. i Widz daje się nabrać.
Ładne i straszne jest zestawienie ludzi i androidów. Mamy nieczułego Boga bez oczu i możliwości płaczu, co po prostu niszczy stworzenia niedoskonałe (Wallace), ludzi, którzy nienawidzą obcych lub chcą pozostawić świat niezmienionym jak pani porucznik i androidów wierzących w poświęcenie i cud, oraz płaczących, to dotyczy Joe i Luv.
Autorzy uwielbiają niedopowiedzenia, to mocne strony tego filmu. Zatem nie dopowiadają czy Deckard to człowiek ani czy Joi była tylko programem. Jej wyodrębnienie i umieszczenie w czymś jednostkowym, jak ten aparat, nie pamiętam jego nazwy, czyni ją podatną na zniszczenie. Nie dostanie drugiego życia jak w gierce. No i ona mówi na koniec, że kocha. Nie wiadomo czy była prawdziwa, czy doskonale zrobiona. No i zauważ, że ona w deszczu to jakby w łzach. A w jedynce mamy o tych łzach w deszczu wypowiadanych przez androida ratującego wroga. Najbardziej niesamowity, niezrozumiały i poruszający czyn, kogoś kto umiera, a drugiego ratuje.
Ale jednak nie zgodzę się, że ta część lepsza od jedynki. Jedynkę obejrzałem dzień przed wyprawą do kina, by sobie przypomnieć. W trakcie oglądania dwójki miałem wrażenie spotkania z arcydziełem, ale zakończenie jest rozczarowujące. Właśnie osobiste, to tylko spotkanie ojca i córki. Wolałbym scenę z umierającym Oficerem K, byłaby bardziej poruszająca.
Chociaż nie powiem, że dwójka jest słaba, o nie, to wybitny kawałek kina.
Mam nadzieję, że doczekamy kolejnej eksplozji - bo ja ją przeżyłem. Pozdrawiam - czekam na DVD.
Teraz wyszło, że zupełnie nie zrozumiałam końcówki, nie wychwyciłam że Joe w ostatniej scenie umiera...
Moim zdaniem jedynka bardziej skłaniała do refleksji, była bardziej pokazaniem świata i funkcjonowania systemu, druga część już zdecydowanie bardziej skierowana na postać głównego bohatera i pokazująca jego misję, codzienne życie itd. Widz bardziej się angażuje emocjonalnie w jego postać. Pod tym względem 2049 jest zrobione trochę bardziej pod współczesnego widza, co na mnie podziałało bo z dwójki wyszłam bardziej zadowolona niż po obejrzeniu oryginalnego filmu.
Kapitalna rozkmina - ZGADAM się w 100%
Film zajebisty, dla mnie lepszy od oryginału dla mnie i żony kilka razy obejrzeliśmy go.
Aaaalbo coś dodam/zapytam. Cały czas mam rozkminę czy Deckard jest replikantem. Niby sugerowanie jest że go zaprogramowano , a skoro tak to musi być replikiem. Z drugiej strony to zaprogramowanie mogło oznaczać - manipulację. I jeszcze to jak to się stało że córka Deckarda uchowala się pod nosem korporacji. Nikt jej przedtem nie sprawdzał ... nie wiem przeszłości , czy badań dna. Aż dziwne że ona tam sobie sny tworzyła , a "cały świat" jej szukał.
Dawaj oglądać film i komentować na bieżąco. Szczególnie w takich hitach to będzie coś co chętnie bym obejrzał.
Cóż dla mnie jeden z trzech najlepszych sci-fi jakie widziałem czyli Interstellar, Blade Runner 2049 , 2001 A Space Odysey. Absolutnie ganialny!
Te uuuu to był Avi Kaplan i overtony... Możliwe że to jedyny człowiek który robił instrumentalną ścieżkę dźwiękową bez użycia instrumentu...
Film bardzo dobry, ja kupiłem pierwszą część ze względu na Forda a później jak już dojrzałem kupiłem ostateczną wersję reżyserska i się zakochałem w postaciach i tym świecie
Myślę, że mozna było podzielić ten film na dwie części. Puścić napisy gdzieś między sceną, w ktorej koleś od falszywych dokumentów wącha konika, a tą z pszczołami.
Dobry odcinek, daję suba!
Byłam w kinie wczoraj, mocno zachęcona zachwytem w recenzji bez spoilerów i hmm....mam pewien niedosyt. Jakby trochę mało mi było tej historii, ciężko mi to określić słowami. Gosling w tej swojej "sztuczności" świetny! Natmiast J.Leto? Jak dla mnie mogłoby go nie być. Jego kwestie są ważne w tej historii ale równie dobrze mógłby je wygłosić komputer np albo Hoeks, która jest świetna. Bardzo podobała mi się jej postać zimnej s...która jest w 100% posłuszna Leto :). Poczatkowa scena gdzie bulgocze w garnku - fenomenalna. I to co mnie urzekło to te motywy muzyczne, które mi akurat jednoznacznie kojarzyły się z latami 80tymi...takie te ala elektroniczne wstawki. Aha i przede wszystkim, jak dla mnie, Gosling mógłby szybciej chodzić.
Ps. 1ki nie oglądałam.
Zofio proszę Cię-obejrzyj jedynkę :) kobiecznie wieczorem i w ciszy, posłuchaj Muzyki i patrz, patrz, patrz.
Traktowanie postaci Hoeks jako "zimną sukę" jest baaardzo płytkie
Podobało, podobało. Polecam na dokładkę obejżeć jeszcze w 3D.
Gosling sam nie wie kim jest, no testy mówią na 100 procent że replikantem, ale....czy przypadkiem nie jest jednym z dwójki dzieci schowanych w nalbardziej oczywistym miejscu, Arek czy prościej nauczyć (uwarunkować), człowieka że jest robotem, czy nauczyć replikanta całego spektrum natury człowieka,,,,,,,,Gosling k......na piątkę! stawiam 2 kraty browara że Gosling to człowiek he he....
Jedynka dla mnie lepsza. A nie wiedziałem, że on na koniec umarł. Dla mnie to niejednoznaczne. Jak umarł to poświęcił się i miał duszę(powiedzmy), jak nie umarł to spoko, ale mniej dramaturgii. W sumie mógł umrzeć, bo jego kochanka nie żyje, więc lepiej dobić śrubki fabularnie. Ale anyway whatever.
Jakoś bardziej smutna i klimatyczna była jedynka. Pokazany te deszcz, miasto, przyszłość. Tutaj jakoś tego nie pokazali. Nawiązali trochę, ale nie nasycili tym klimatem nocnych lotów po zaciemnionym mieście. Nie pokazali tego troche jak w grze Blade Runner lub Nightlong - gdzie ten klimat był.
Trochę 2 to taki akcyjniak, zwłaszcza końcówka, trochę dłużył się, trochę za mało pokazywał świata bym się nim nasycił. A przede wszystkim brakowało mi ludzi, innych androidów, przepełnienia życiem. Wszędzie efekty komputerowe, ale mało ludzi.
W 1 było pełno kostiumów, ludzi, prostytutek, życia, ścisku. Tu w 2 była tylko jedna scena z prosytuttkami i z 10 może max statystami.
W 1 nawet jak on szedł do tego opuszczonego budynku, to ten opuszczony budynek miał jakieś życie - te zabawki chodziły, udawały ludzi, było pełno gadżetów które nie wiadomo czy są lalkami czy żyjącymi robotami. W każdej scenie było więcej ludzi i więcej życia. A w 2 brakowało mi tego. Taka nowoczesna sterylność i brak tego "ludzkościa" ( nie ma takiego słowa, ale ;) ), i przesyt z tymi efektami komputerowymi kosztem makiet czy kostiumów czy innych dekoracji trochę pokazywała taką sztuczność 2.
Dla mnie pierwszy Blade Runner był lepszy.
Eeee scena w sierocińcu była idealna , nawet za krótka
......a scena malowania paznokci i bombardowania z nieba, no pani Modliszka wymiata.......
Przecież Wallace miał jasny cel: przeprowadzić badania na córce Deckarda, żeby odkryć sekret rozmnażania androidów. On chciał, żeby one się rozmnażały, bo nie jest w stanie produkować wystarczającej ich ilości.
To oczywiste ale dlaczego? Jaki jest jego cel końcowy - zawładnąć światem?
Mi się wydaje, że on chce, aby androidy zastąpiły ludzi. Traktuje je niczym anioły, a siebie jako Boga. Chce stworzyć własne niebo na ziemi.
tu chyba nie chodizło o brak mocy produkcyjnych tylko o stworzenie replikanta idealnego , który się rodzi i bycie prawdziwym Bogiem. Ja odebrałem to ,że te produkowane już nie były wystarczająco dobre
Tak, to również ma sens. :)
Deckard to replikant....
1) babka z jednym okiem mówi, skoro mogą się rozmnażać to nie są niewolnikami... ( w domyśle między sobą)
2) babka z jednym okiem mówi do Joe....Ty ja, deckard nie mamy znaczenia - ważna jest "sprawa"
Wcale z tego zdania to nie wynika ^^. A Vilneuve specjalnie zostawił to otwarte przez bałagan związany ze scottem
Wprawdzie już na to za późno, ale nabrałem po twojej recenzji cholernej ochoty na następny seans tego filmu. Było trochę narzekania na "Blade Runner 2049" w mediach, ale ja tego tak nie widzę.Wystarczy pomyśleć o tym, na jakim filmie on bazuje i od jak wysokiego poziomu musiał startować. Przypuszczam, że w Hollywoodzie jest zaledwie garść ludzi, którzy udźwignęliby temat w tak dobry sposób. Jak dla mnie to (po "Interstellar") następny ikoniczny obraz kina SF lat 2010-2019.
W IMAX było najlepiej?
Ja byłem 4 razy :D
Ale sceny w las Vegas były piękne , mógłby trwać z 2 godziny :D
Gościu !!!!!!!!! Popieram w 100 % twoją refleksję co do filmu - kosmos ! . Jedynie nie zgadzam się z paroma twoimi uwagami, które przy tej petardzie były pyłem w ogromie stworzenia. Dla Mnie sceny, efekty, scenografia, muzyka no i aktorstwo nr 1 !!!
hehe faktycznie widac ze jestes zachwycony filmam. faktycznie byl dobry i mimo, ze byl lekko wolny, choc nie sapałem i czekałem kiedy koniec, długi ale miał właśnie jakś historie ktora gdzies zmierzała. Jedynka dla mnie która ogladalem 1 dzień przez nowym filmem byla jakimś filmem bez historii. moze z jakaś króciutką , prostą historia z dodanymi jakimiś bezsensu scenami które nie maja związku z niczym.
faktycznie, ten motyw seksu hologramu, ktory chciał być fizyczny dla replikanta - dziwny. replikanci którzy oddychają, mają krew, można ich łatwo zabić, maja seks. niby sa bez emocji ale sa samotni - temat bardzo filozoficzny
Rick Deckard nie jest replikantem.........chyba na pewno.......
Miałem cię opierniczac za twierdzenie w poprzedniej recenzji, że film jest za długi. Na szczęście dziś wybrnales z tego błędu.. BR jest zjawiskowy.
Jeżeli mam ponarzekać na ten film to dla mnie sam fakt, ze znalazł tego konika w piecu jest bez sensu. Cofnijmy się do wspomnień. Mały dzieciak ukrywa swojego ukochanego DREWNIANEGO konika w starym piecu. Ok, zakładamy, że ten piec był jednym z niedziałających pieców, który ma już nigdy nie zadziałać, albo nie działa od lat, ale jeszcze nikt nie miał czasu ogarnąć popiołu z pieca. Gdybym była dzieciakiem, to pewnie bym jakiś czas później wyciągnęła konika i ukryła gdzieś w bardziej przemyślanym miejscu, bo to MOJA UKOCHANA zabawka, ale nie. Bochater jednak postanawia zostawić w piecu zabawkę. Załóżmy też że przez te 30 lat (no może 20, niech będzie), nikt ale to nikt nie pomyślał: może by naprawić te niedziałające piece? Nikt, ale to nikt, przez te wszystkie lata nie pomyślał: po jakiego nam stare, niedziałające, metalowe piece, skoro można je rozebrać i przerobić na coś pożytecznego, bo przecież żyjemy w świecie postapo, więc niepotrzebnego żelastwa ci u nas dostatek!
Po kilkudziesięciu latach nasz bohater wraza po DREWNIANEGO konika, który przez ten czas nie zgnił, nie rozpadł się, nie rozłożył się, tylko jak gdyby nigdy nic leży i czeka w tym samym miejscu w niemalże nienaruszonym stanie. Ogólnie cały sierociniec poszedł w pizdu a dzieciaki tylko siedzą jak ten świstak, co zawija w te sreberka i nie wiem co...
20-30 lat temu to miejsce wyglądało tak samo?
No czepiam się, bo to symboliczna scena czy coś tam, ale nooo czy koleś nie mógł znaleźć czegoś co może kiedyś było drewnianym koniem?
Muszę przyznać, że już dawno nic mnie nie "podnieciło" intelektualnie. A wizualnie - niesamowite... Dlatego ja także dałem mu "9". A mnie totalnie zaskoczyło zimne okrucieństwo postaci Yareda Leto. A jego „fame fatalle”… Samo zaś zakończenie, w którym „K” się kładzie na tych schodach… Rozwaliło mnie kompletnie. MISTRZOSTWO ŚWIATA! Ale ja nie wierzę, że on umarł. Bo jak dostrzegłeś, córka Dekerta była „w nim” i odbierała jego emocje. Gdyby umarł, ona by to odczuła. Pragnę ci przypomnieć tę scenę, kiedy on sprawdza zapisy DNA urodzonych w roku swojego urodzenia. Tam znajduje DWA identyczne - chłopca i dziewczynki. I, trzeba przyznać, pomiędzy nimi było takiego nadzwyczajnego i niesamowitego. A to wspomnienie z pogonią po tej hali nie mogło być jej, bo jak zauważyłeś, ten „sierociniec” był dla chłopców. I tylko chłopcy gonią go po tym dziwnym miejscu. A po tym - kopią go tylko chłopaki. Sytuacja typowa dla klasycznej bandy młodych psycholi…
ej czemu w moim mieście nie ma w Imax?
14:00 chłop jeszcze nie wiedział że Diuna idzie xD
Naprawdę fajne, trafne recenzje. Lubię tutaj zaglądać. Jedno "ale". Nadużywanie słowa "dystopijny", którego nie znajdzie się w żadnym słowniku języka polskiego PWN (nawet w Słowniku Wyrazów Obcych). I czy rzeczywiście świat w Łowcy androidów (jednym i drugim) jest dystopijny? To wyrażenie (zakładając, że funkcjonuje już w języku polskim) warto zarezerwować dla wojny, rewolucji, jednym słowem katastrofy. W Blade Runner nie jest zbyt różowo, ale społeczeństwo jakoś funkcjonuje. To tylko łyżka dziegciu w beczce miodu.
a byłes na siłowni przed seansem?
jak ci się tak blade runner podobał to powinieneś KONIECZNIE obejrzeć the looper (nie znalazłem twojej recenzji tego filmu a chętnie bym usłyszał co o nim myślisz)
K umiera na koniec? Po czym to wnioskujecie i w jaki sposób się poświęcił? Pewnych rzeczy nie wyłapałem bo oglądałem film zmęczony po pracy
Nie wiem już co myśleć o jego "śmierci". Ryan Gosling mówił, że mógłby zagrać w trzecim blade runnerze, jeśli historia będzie dobra, ktoś kto by zginął na koncu filmu nie mówił, by że mógłby zagrać w trójce. No chyba, że to był troll xD
Mnie też nie wyglądał na umierającego
Polecam "Photon" tak poza tym
Oglądałem dzisiaj....hehe
Ja się przy tym strasznie nudziłem i w ogóle nie wczułem, może to przez to że średnio się wyspałem, może przez to że przez pierwsze jakieś 15 minut oglądałem film bez dźwięku bo w kinie coś zjebali, może przez to że co chwile się ktoś śmiał czy coś, w każdym razie ostatnia godzina była dla mnie torturą.
Blade Runner max na maxa zgadzam się!!!..... dzisiaj mam sobotę z Luchino Visconti ....nara.....
Właśnie oglądam na super polsat. Dla mnie ta burza spoilerowa jest kompletnie bez sensu, bo z recenzją zwracam uwagę na dużo więcej rzeczy
....dla mnie ten drewniany konik. to Koń Trojański do umysłu człowieka.........programik warukujący (1,5 MB,,,,,,,, hi hi)
Film mega!
Oglądałam w kinie i zasnęłam. Na jedynce zresztą też (jest genialna, ale powooooolna).
Nie wiem co myśleć o tym filmie zrobiony jest naprawdę dobrze fajnie i klimatycznie a jest cholernie przewidywalny i za długi. Naprawdę przepraszam ale walczyłem ze sobą aby nie zasnąć bo akcja była oczywista i za bardzo się wlokła. W sumie najciekawsze były sceny związku dwojga "androidów" gdzie Joi jest najbardziej emocjonalną i wiarygodną postacią a jednocześnie mamy świadomość że jest tylko programem.
Celebrowanie scen typu "ze skapetką" albo "z konikiem" oddziela Villeneve'a od avengersow tudzież innych "gwiezdnych" pif-paf. Lubie Twój kanał Twoje emocje, subskrybuję... Ale czasami mierzymy się z tematami, gdy np. skarpetka zmarłej lub zaginionej bliskiej osoby to... mały świat! Nie pajacuj dla "stylu", "konwencji", na siłę. A gdzie refleksja?
Co do narzekania na muzykę, to przecież tam są świetne ambienty
I po co ta golizna?
Mi się film nie podobał. Ale kiedyś dam mu druga szansę.
Ale piratów to ty szanuj ok?
Piraci to juz dno
Niby za co...
Dla mnie film zbyt oczywisty, za długi, za nudny, zbyt powolna akcja, a własciwie jej brak, postacie blade i niewyraźne. W porównaniu do Łowcy Androidów totalna kupa, tam non stop coś się działo.
Film jest spoko ale nie jest to na co czekałem ps. Jestem mega Fanem jedynki
film nie dla kazdego. mnie wbil fotel, ale ja juz pod 40stke...
im bardzie się mąrdzy tym bardziej się oddala od pojęcia jaką durną istotą jest człowiek... :P
Joi była zaprogramowana do określonego zachowania, ale tak naprawdę my przecież też zostaliśmy zaprogramowani przez ewolucję, żeby dążyć do zapewnienia przetrwania naszych genów. Różnica jest taka, że Joi była celowo zaprogramowana przez ludzi, a my jesteśmy zaprogramowani przez bezmyślny, nieosobowy proces ewolucji.
.....ten od Diuny, ogarnął na maxa.....podbił Ridleya Scotta. bez straty dla Ridleja,, 10 na 10
Szkoda tylko, że tak słabo doceniony i klapa finansowa. No cóż tu masz rację niestety gnioty górą.
Ja jestem prostym człowiekiem. Podobał mi się Terminator I i II. Ten film sobie puściłem, ale mi się znudził i wyłączyłem. Jakiś nudny taki...
......M w sęsie......orevuar.........
Ja się strasznie wynudziłem przy tym filmie :) Wszystko dzieje się zbyt wolno. Fabuła jest taka... kiepska i nie bardzo trzyma się kupy. Brak zagadek zmuszających widza do myślenia tylko pooowoooli wszystko okazuje się krok po kroku...
Łowca androidów z 1982 jest arcydziełem a film z 2049 to produkt.
BR 2049 jest wtórny. Nie ma tu bohaterów, którzy wzruszają lub fascynują.
W jedynce są Pris, Rachel, Zora - rewelacyjnie wystylizowane i po warunkach. Według mnie Pris musiała być wysoka / 180 cm/ z długimi nogami.
Pris / - ubrania, make -up tych trzech kobiet to mistrzostwo świata.
W jedynce oprócz bardzo sympatycznych postaci jest klimat a w 2049 tylko ładne zdjęcia.
Epicka scena śmierci Roya Batty to najlepsza scena wszechczasow w historii kina.
I muzyka Vangelisa. Cały czas zagadka kim jest Rick Deckard.
Przy jedynce BR 2049 to wydmuszka wtórna,błyszcząca i bez polotu.
Po obejrzeniu 2049 tym bardziej doceniam oryginał i mogę go oglądać w nieskończoność.
Recenzijącemu polecam obejrzenie filmu z 1982.
Nie podobają mi się ryki udające muzykę w 2049.
Scena seksu z hologramem I prostytutką beznadziejna I niepotrzebna. Irytujące kobiety i Jared Ledo bez pomysłu na rolę. W jedynce nawet do Tyrell 'a miałam sympatię bo był ludzki a w 2049 nie ma sympatycznych postaci oprócz Deckard'a
Z oryginału bije mądrość i jego siłą jest tajemniczość oraz odniesienia do kultury / film, malarstwo, architektora/
Ridley Scott zawarł całą swoją wiedzę o świecie w Łowcę androidów, przefiltrował przez dzieło Philipa K.Dick'a i stworzył arcydzielo.
Genialne filmy cechuje mądrość, bezpretensjonalnosc i prosty przekaz a w 2049 za dużo wątków.
Jedyny udany powrót do filmu po latach to Mad Max 4!
"Scena seksu z hologramem I prostytutką beznadziejna I niepotrzebna."
że tak powiem - lol, what? Cały wątek z hologramem, to jeden z najlepszych elementów tego filmu. Scena gry wstępnej, albo moment, kiedy dziewczyna pierwszy raz wychodzi na deszcz. Zresztą podobną scenę ma też Gosling, po tym gdy odkrywa, że się urodził. Tylko tam chyba był śnieg, a nie deszcz. Wystawia rękę na śnieg, ogląda ją. Facetowi zawaliła się cała rzeczywistość i poznaje ją na nowo.
Dla mnie to film bijący na głowę oryginał, za którym zresztą nigdy nie przepadałem.
Swoją drogą po seansie BR 2049 "fajnie" wspomina się Ghost in The Shell. GotS mi się w sumie podobał, ale to był generalnie płytki film. Teraz stał się jeszcze płytszy. Dwa kompletnie różne podejścia do tematu. W GotS gadali w kółko coś o duszy, ale nic z tego nie wynikało. W BR po prostu to pokazali.
Ja nie wiedziałem że będzie Harry więc pierdolisz farmazony teraz.
imo nudy w huj pzdr