[Intro] Janek: Felipe, a więc tak. Mamy Warszawę, Pięć dni później Katowice, szybki powrót do WWA... i jedziemy do Trójmiasta. Tam dwa razy Sopot. Tydzień później dwa razy Wrocław Taco: Aha Janek: Potem Lublin, trzy razy Poznań, Kraków... Taco: Aha ...Chyba dwa razy, ale jeszcze dam ci znać [Zwrotka 1] Janek mówi o koncertach. Pytam „ile?". Mówi „Ile zdołasz" Łapię za karafkę, biorę kielich, żeby winem polać Janek mówi dalej, biorę łyk, pytam „ ile koła?" Łypie na mnie jak Bonifacy na Filemona Oczy dwuzłotówki. Świecą się jak bryle Bona Z jego ust płyną sumy, to nie byle kwota Znów w panice mózg, więc chyba wychylę szota W żyłach szybki puls, jakbym natrafił na żyłę złota Te koncerty, Janek, ile ich będzie? Ile razy w tygodniu i przez ile miesięcy? Ile grać mam, z kim i za ile pieniędzy? Chcę mieć tyle hajsu, by krążyły dziwne legendy Póki co mi parę marek daje dziwne prezenty Chyba chcą, bym otagował im te Insty i Fejsy Parę ładnych piosenkarek chce bym pisał im teksty Wolę jednak lecieć sam, kłaść na bitach te wersy (Ugh) Czasami się martwię, że nie zauważę, żarówki spalonej przez złoty klosz I nie zauważę, że boli coś strasznie, bo czasu brak trzeba tu robić grosz [Refren] (Fajny będzie koncert!) Ale ile? Pytam ile koła Mów liczbami, jaka stawka, ile koła? (Płyta przyjmuje się dobrze!) Ale ile? Pytam ile koła Mów liczbami, jaka sprzedaż, ile koła? Noty klipu śpiewające! Ale ile? Pytam ile koła? Mów liczbami, wyświetlenia, ile koła? W sumie dziwna to geometria. Nie, Dawid? (Że kwadraty i trójkąty robią tyle koła) (Ugh, ugh ugh) Że trójkąty i kwadraty robią tyle koła Stary, stary, chylę czoła Chylę czoła stary, chylę czoła [Zwrotka 2] (Co porabiasz Fifi?) W sumie gessleruję Jeżdżę po Polsce i narzekam ciągle. Wiecznie truję Nikt nie rozumie czemu jakoś się nie cieszę w sumie Czasem gdy zasypiam mam wrażenie, że już leżę w trumnie Staram się udawać, że się mężnie czuję (Ugh) Pod czupryną dziwny strach się niebezpiecznie snuje Mama pyta, czy chcę jakiś przelew, mówię „Nie, dziękuję" Sam odkładam pieniądz, bo od sierpnia będę wujem Siostra w ciąży, ja się martwię wirusem ZIKA U mnie brak bocianów, nowe życie przyniósł Pelikan Piszę piórem bzdury, cudem jest to w kilku Empikach Nie chcę stracić duszy, muszę kluczyć w stylu Kendricka Paru z Was tego posłucha, ale ilu przeczyta? (Huh?) O materiał nowy tylu mnie pyta Trzydzieści wiadomości na godzinę w stylu: „Gdzie płyta?" Cierpliwości, większość drogi jest już synu przebyta [Refren] (Fajny będzie koncert!) Ale ile? Pytam ile koła Mów liczbami, jaka stawka, ile koła? (Płyta przyjmuje się dobrze!) Ale ile? Pytam ile koła Mów liczbami, jaka sprzedaż, ile koła? Noty klipu śpiewające! Ale ile? Pyta, ile koła? Mów liczbami, wyświetlenia, ile koła? W sumie dziwna to geometria. Nie, Dawid? (Że kwadraty i trójkąty robią tyle koła) Że trójkąty i kwadraty robią tyle koła Tyle koła stary chylę czoła, chylę czoła stary, chylę czoła [Zwrotka 3] Nie wiem, czemu się stresuję koncertem Chciałbym milczeć jakbym obietnice ujął w omertę Miałem mieć wakacje, Janek przyjął dużą ofertę Inna sprawa - miło widzieć coraz grubszą kopertę (Ugh) Niniejszą EPkę rzucę na Torrenty Na stronie zrobię sobie wielki napis TACO TĘDY Pierdolę kasę z empetrójek, przychodź na koncerty Zależy mi byś znał te teksty jak się zna kolędy Mimo wszystko jestem jakoś spięty Wszystko nagrywa się, bo cały lokal snapy kręci Patrzę w kalendarz, nagle taki dziwny plan mnie nęci... Olać trasę koncertową i z tej trasy skręcić Pomysł może jest marny Ale ucieknę w Polskę wśród flory i fauny Może morze mi pomoże może porwie mnie halny Porzucam auto, łapię taksę, proszę Dworzec Centralny
Biodra kręcą się jak wosk i przejmują salon przykro mi że dla ciebie rzeczą mała kwestią jest to że uczuciami tetniac prawie pekne jak napompowany Bałon jak ujścia tego nie znajdą ty ciekawe jak wyglądasz pewnie pretendentka będąc kiedy chowasz może znasz na pamiec ktorys z moich wersow i z przyspiewka hajpunesz Piotrka bede chcial to rozwiaz przy swiecachz romantyczna kolacja Wolałbym zamiast w jebanej szarej rzeczywistości z Anglia gdzie czerwony pustak z tobą już zostać na desce stać serfingowej w Australii kminiac jaka długość jest nieorzesanej wnosz fali nie frustrat ja raczkujace dziecko we mgle w środku nieprzyzwyczajone zaznalbym tylko wstrzas anafilaktyk może nie będziesz czuć się przytłoczona jak ci zdradzę serce kamień mam na skrzydłach wznoszący się pterodaktyl urocza przyslaniasz codziennego dnia który to też niby jest kolor szary kontrujesz mi to gówno całe złego tango strzałem adrenalin Ja czując jak się trzęsę balansując swój life nie mam wagi shade clout między pierwszą a drugą głosowa struna znad przepaści zaprzepaścić nie potrafi jakbyś w 2004 wrzucił w discman album zipery strona medalu jest drugąstrona i nie wiedział o co biegnie wolę zipeklad ta zipere czy WWO Ciekawy jestem między wierszami czy radę damy jakimi narzedziami szponcisz jakie snujesz watk//i schuchajac swój tracklist zalew uczuć zacierając rączki trzymając kciuki śmiem wątpić miewasz może tak jak ja między sobą walki całkiem nowe oblicza przedstawiamy Czuje napływ negatywnych emocji w komórki szare czuje że ciebie wczoraj przytoczyłem wybacz nie chciałem trochę mnie poniosło się przewietrze 4 nad ranem Kolejna nocką bez ciebie z rozwalona konstrukcja tęsknota tak mocnarnie uwiera boli jakby nontoper coś mnie pod zebrami kulo i boję się jak sam skurwensyn patrzę na bilety czuje tylko uśmiech przez łzy wychodzę z założenia skoro tak mowisz efekty aby był z rzeczy wizualnych strach z lekiem spakować do walich usmiechem do ciebie z konfrontacją walić trzeba przezwyciężyc nie chce cię przygnebic przytłoczyć wracajacy z daleką podróżą umysłowym kaleką mózgu moje zajebane tobą większość resztka to próżność nic nie jest ważne nie wiem czy z tym mam deptać skoro u ciebie ja to odczepienia skrawek nadmien stwierdziłem że z przewietrzeniem se łba do rowlandsa zajdę dystansem nie pogardziłby wjrbaniem się w buty sam klakier co mnie się rzuca w oczy rysy azjatekj farmaceutki samookaleczajacej się znamie która właśnie mi sprzedaje widać na obu kończynach w uśmiech wrzucamy wzajemna empatię że nie jesteś odważna co ty dajesz wspominałem bad trip siejesz jak wieszcze szałwie diviniorum na młynie diabelska najwyższą kondygnacja nagle w łeb siekiera winda w dół w line zerwane patrzę w dymie gasisz tym tasmańskie diabelskie tornada ja w tym wicherze lecę na całość paralotni części jasona brodiego ostatnich które by się na flying nadały zastosowałem do zbudowania nonszalancji fani by przestać szlochać za tobą tęskniąc rowna mi się wynik taki pod mianownikiem i mianowicie świat wali mi się sory lecz by się pozbyć mnie w zaprzęg teraz jedynie mogłabyś woierdolic misie koala ęta twojego na ucho chce szeptac wysublimowane zale moja idea skrubupaltna zbuyt bardzo doprowadza że narzędzia aby to rozebrac nigdy wcześniej tak nie majac przyćmione kolory zieleni patrzące na mnie we łzach skraplające babielato właściwej drogi a zaa chwilę niz ta krwawiąc innej niż irracjonalna z pasją a nie widzę innej wiem że to szaleństwa i zazdrość silniejsza jest ta miłość niż mój dotyczSowy życiowy hardcore dylemat jednak katapulta jak bugatti vayron Wiem się powielam za pojeba mnie masz roślin mangrove na wyspach raj utracony turysta czuje polaczenia a za tekstu które masz prawo być z tą obrażonych obciążonych zajebiesz z liścia nie wiem jak to opisać czuje rwanie takie w środku tęsknota straszliwa a ty się nie odzywasz w słowach się bardziej nie wyrażę przyjadę pokaże przypadkiem nie sądzę wartościowych ludzi dla mnie nie ma innych nie znajdę może pójdzie z udręka daleko gdzieś i się to skończy powoli z drszwi w futrynę mam ochoty pyzpoerdoloc z.glowy wtedy kiedy się łapiąc nie umiem przestać myśleć o tobie dryfować na tej wyspie nie pomoże koło ratunkowe dlatego w moją dratwę wieje wiatry zachodnie wtedy kiedy slonc już zaszło ja nie mogę zasnąć jego promienie nagrody i nerwowym układzie rozjasniajace twoje słoneczniki są noce na dnie Spoglądając na ciebie przed oczami chciałbym czuć straight away miłości horyzont pewności nikt mi ciebie nie zabierze szczęście tears no more łzami smutku jedynie je Podleje by chcąc rozkwitnąć z uśmiechem nawet kiedy stromo na krawędziach wychylono toast usniech twój sprawiający day easy z symbioza pajecza bronić ciebie twego klona Wrogom horror siejąc jak narkoman na skręcie fizycznym pragnący pielęgnując zażyć chocby pierdolony miligram towaru tej działki który dotrwa działa nielogiczny a powinien mieć zastanów mieć na bani do ciebie być na pani nie wiem co sie ze mna kurwa dzieje bezkarny w sztosie żeby zdobyć co chce na kolejnej nocce jednak w pracy
Brawo, niesamowita robota
Widać progres w porównaniu do poprzedniej wersji, propsy
Piękne, czekam na więcej
[Intro]
Janek: Felipe, a więc tak. Mamy Warszawę, Pięć dni później Katowice, szybki powrót do WWA... i jedziemy do Trójmiasta. Tam dwa razy Sopot. Tydzień później dwa razy Wrocław
Taco: Aha
Janek: Potem Lublin, trzy razy Poznań, Kraków...
Taco: Aha
...Chyba dwa razy, ale jeszcze dam ci znać
[Zwrotka 1]
Janek mówi o koncertach. Pytam „ile?". Mówi „Ile zdołasz"
Łapię za karafkę, biorę kielich, żeby winem polać
Janek mówi dalej, biorę łyk, pytam „ ile koła?"
Łypie na mnie jak Bonifacy na Filemona
Oczy dwuzłotówki. Świecą się jak bryle Bona
Z jego ust płyną sumy, to nie byle kwota
Znów w panice mózg, więc chyba wychylę szota
W żyłach szybki puls, jakbym natrafił na żyłę złota
Te koncerty, Janek, ile ich będzie?
Ile razy w tygodniu i przez ile miesięcy?
Ile grać mam, z kim i za ile pieniędzy?
Chcę mieć tyle hajsu, by krążyły dziwne legendy
Póki co mi parę marek daje dziwne prezenty
Chyba chcą, bym otagował im te Insty i Fejsy
Parę ładnych piosenkarek chce bym pisał im teksty
Wolę jednak lecieć sam, kłaść na bitach te wersy (Ugh)
Czasami się martwię, że nie zauważę, żarówki spalonej przez złoty klosz
I nie zauważę, że boli coś strasznie, bo czasu brak trzeba tu robić grosz
[Refren]
(Fajny będzie koncert!)
Ale ile? Pytam ile koła
Mów liczbami, jaka stawka, ile koła?
(Płyta przyjmuje się dobrze!)
Ale ile? Pytam ile koła
Mów liczbami, jaka sprzedaż, ile koła?
Noty klipu śpiewające!
Ale ile? Pytam ile koła?
Mów liczbami, wyświetlenia, ile koła?
W sumie dziwna to geometria. Nie, Dawid?
(Że kwadraty i trójkąty robią tyle koła)
(Ugh, ugh ugh) Że trójkąty i kwadraty robią tyle koła
Stary, stary, chylę czoła
Chylę czoła stary, chylę czoła
[Zwrotka 2]
(Co porabiasz Fifi?) W sumie gessleruję
Jeżdżę po Polsce i narzekam ciągle. Wiecznie truję
Nikt nie rozumie czemu jakoś się nie cieszę w sumie
Czasem gdy zasypiam mam wrażenie, że już leżę w trumnie
Staram się udawać, że się mężnie czuję (Ugh)
Pod czupryną dziwny strach się niebezpiecznie snuje
Mama pyta, czy chcę jakiś przelew, mówię „Nie, dziękuję"
Sam odkładam pieniądz, bo od sierpnia będę wujem
Siostra w ciąży, ja się martwię wirusem ZIKA
U mnie brak bocianów, nowe życie przyniósł Pelikan
Piszę piórem bzdury, cudem jest to w kilku Empikach
Nie chcę stracić duszy, muszę kluczyć w stylu Kendricka
Paru z Was tego posłucha, ale ilu przeczyta? (Huh?)
O materiał nowy tylu mnie pyta
Trzydzieści wiadomości na godzinę w stylu: „Gdzie płyta?"
Cierpliwości, większość drogi jest już synu przebyta
[Refren]
(Fajny będzie koncert!)
Ale ile? Pytam ile koła
Mów liczbami, jaka stawka, ile koła?
(Płyta przyjmuje się dobrze!)
Ale ile? Pytam ile koła
Mów liczbami, jaka sprzedaż, ile koła?
Noty klipu śpiewające!
Ale ile? Pyta, ile koła?
Mów liczbami, wyświetlenia, ile koła?
W sumie dziwna to geometria. Nie, Dawid?
(Że kwadraty i trójkąty robią tyle koła)
Że trójkąty i kwadraty robią tyle koła
Tyle koła stary chylę czoła, chylę czoła stary, chylę czoła
[Zwrotka 3]
Nie wiem, czemu się stresuję koncertem
Chciałbym milczeć jakbym obietnice ujął w omertę
Miałem mieć wakacje, Janek przyjął dużą ofertę
Inna sprawa - miło widzieć coraz grubszą kopertę (Ugh)
Niniejszą EPkę rzucę na Torrenty
Na stronie zrobię sobie wielki napis TACO TĘDY
Pierdolę kasę z empetrójek, przychodź na koncerty
Zależy mi byś znał te teksty jak się zna kolędy
Mimo wszystko jestem jakoś spięty
Wszystko nagrywa się, bo cały lokal snapy kręci
Patrzę w kalendarz, nagle taki dziwny plan mnie nęci...
Olać trasę koncertową i z tej trasy skręcić
Pomysł może jest marny
Ale ucieknę w Polskę wśród flory i fauny
Może morze mi pomoże może porwie mnie halny
Porzucam auto, łapię taksę, proszę Dworzec Centralny
ile koła?
Biodra kręcą się jak wosk i przejmują salon przykro mi że dla ciebie rzeczą mała kwestią jest to że uczuciami tetniac prawie pekne jak napompowany Bałon jak ujścia tego nie znajdą ty ciekawe jak wyglądasz pewnie pretendentka będąc kiedy chowasz może znasz na pamiec ktorys z moich wersow i z przyspiewka hajpunesz Piotrka bede chcial to rozwiaz przy swiecachz romantyczna kolacja
Wolałbym zamiast w jebanej szarej rzeczywistości z Anglia gdzie czerwony pustak z tobą już zostać na desce stać serfingowej w Australii kminiac jaka długość jest nieorzesanej wnosz fali nie frustrat ja raczkujace dziecko we mgle w środku nieprzyzwyczajone zaznalbym tylko wstrzas anafilaktyk może nie będziesz czuć się przytłoczona jak ci zdradzę serce kamień mam na skrzydłach wznoszący się pterodaktyl urocza przyslaniasz codziennego dnia który to też niby jest kolor szary kontrujesz mi to gówno całe złego tango strzałem adrenalin Ja czując jak się trzęsę balansując swój life nie mam wagi shade clout między pierwszą a drugą głosowa struna znad przepaści zaprzepaścić nie potrafi jakbyś w 2004 wrzucił w discman album zipery strona medalu jest drugąstrona i nie wiedział o co biegnie wolę zipeklad ta zipere czy WWO Ciekawy jestem między wierszami czy radę damy jakimi narzedziami szponcisz jakie snujesz watk//i schuchajac swój tracklist zalew uczuć zacierając rączki trzymając kciuki śmiem wątpić miewasz może tak jak ja między sobą walki całkiem nowe oblicza przedstawiamy Czuje napływ negatywnych emocji w komórki szare czuje że ciebie wczoraj przytoczyłem wybacz nie chciałem trochę mnie poniosło się przewietrze 4 nad ranem Kolejna nocką bez ciebie z rozwalona konstrukcja tęsknota tak mocnarnie uwiera boli jakby nontoper coś mnie pod zebrami kulo i boję się jak sam skurwensyn patrzę na bilety czuje tylko uśmiech przez łzy wychodzę z założenia skoro tak mowisz efekty aby był z rzeczy wizualnych strach z lekiem spakować do walich usmiechem do ciebie z konfrontacją walić trzeba przezwyciężyc nie chce cię przygnebic przytłoczyć wracajacy z daleką podróżą umysłowym kaleką mózgu moje zajebane tobą większość resztka to próżność nic nie jest ważne nie wiem czy z tym mam deptać skoro u ciebie ja to odczepienia skrawek nadmien stwierdziłem że z przewietrzeniem se łba do rowlandsa zajdę dystansem nie pogardziłby wjrbaniem się w buty sam klakier co mnie się rzuca w oczy rysy azjatekj farmaceutki samookaleczajacej się znamie która właśnie mi sprzedaje widać na obu kończynach w uśmiech wrzucamy wzajemna empatię
że nie jesteś odważna co ty dajesz wspominałem bad trip siejesz jak wieszcze szałwie diviniorum na młynie diabelska najwyższą kondygnacja nagle w łeb siekiera winda w dół w line zerwane patrzę w dymie gasisz tym tasmańskie diabelskie tornada ja w tym wicherze lecę na całość paralotni części jasona brodiego ostatnich które by się na flying nadały zastosowałem do zbudowania nonszalancji fani by przestać szlochać za tobą tęskniąc rowna mi się wynik taki pod mianownikiem i mianowicie świat wali mi się sory lecz by się pozbyć mnie w zaprzęg teraz jedynie mogłabyś woierdolic misie koala ęta twojego na ucho chce szeptac wysublimowane zale moja idea skrubupaltna zbuyt
bardzo doprowadza że narzędzia aby to rozebrac nigdy wcześniej tak nie majac przyćmione kolory zieleni patrzące na mnie we łzach skraplające babielato właściwej drogi a zaa chwilę niz ta krwawiąc innej niż irracjonalna z pasją a nie widzę innej wiem że to szaleństwa i zazdrość silniejsza jest ta miłość niż mój dotyczSowy życiowy hardcore dylemat jednak katapulta jak bugatti vayron
Wiem się powielam za pojeba mnie masz roślin mangrove na wyspach raj utracony turysta czuje polaczenia a za tekstu które masz prawo być z tą obrażonych obciążonych zajebiesz z liścia nie wiem jak to opisać czuje rwanie takie w środku tęsknota straszliwa a ty się nie odzywasz w słowach się bardziej nie wyrażę przyjadę pokaże przypadkiem nie sądzę wartościowych ludzi dla mnie nie ma innych nie znajdę może pójdzie z udręka daleko gdzieś i się to skończy powoli z drszwi w futrynę mam ochoty pyzpoerdoloc z.glowy wtedy kiedy się łapiąc nie umiem przestać myśleć o tobie dryfować na tej wyspie nie pomoże koło ratunkowe dlatego w moją dratwę wieje wiatry zachodnie wtedy kiedy slonc już zaszło ja nie mogę zasnąć jego promienie nagrody i nerwowym układzie rozjasniajace twoje słoneczniki są noce na dnie
Spoglądając na ciebie przed oczami chciałbym czuć straight away miłości horyzont pewności nikt mi ciebie nie zabierze szczęście tears no more łzami smutku jedynie je Podleje by chcąc rozkwitnąć z uśmiechem nawet kiedy stromo na krawędziach wychylono toast usniech twój sprawiający day easy z symbioza pajecza bronić ciebie twego klona Wrogom horror siejąc jak narkoman na skręcie fizycznym pragnący pielęgnując zażyć chocby pierdolony miligram towaru tej działki który dotrwa działa nielogiczny a powinien mieć zastanów mieć na bani do ciebie być na pani nie wiem co sie ze mna kurwa dzieje bezkarny w sztosie żeby zdobyć co chce na kolejnej nocce jednak w pracy