Jedyna książka jaka doprowadziła mnie do łez, ekranizacja też, to „ Na południe od Brazos” Ani na Gronach gniewu, ani na Przeminęło z wiatrem, ani na Wichrowych Wzgórzach. Wyłam w głos na Brazos👍 Pozamiatała mnie ta powieść i dziękuję Ci, bo to Dzięki Tobie ją przeczytałam w ciągu 1 tygodnia. Usiadłam, przeczytałam i zostawiłam serce i duszę na południe od Brazos.
Wzruszony tak, płacz nie, zakończenie nie cukierkowe, które bardzo pasuje do całej historii. Pamiętne na zawsze zakończenie. Zresztą lektura i historia wybitne.
Najbardziej ryczałam na serii "Miecz prawdy" Terry'ego Goodkinda i tak, wiem że ta seria ma milion problemów, jednak była to moja pierwsza seria fantasy i z sentymentu i zżycia się z postaciami przez 15 tomów (nawet mimo beznadziejnego zakończenia serii) już zawsze będzie miała dla mnie szczególne znaczenie
Ja ryczałam na "Za chlebem" Sienkiewicza. Była późna noc. Szukałam lekkiej i krótkiej książki, żeby przeczytać ją jeszcze przed końcem roku. I ja, geniusz, stwierdziłam, że najlepszym pomysłem jest Sienkiewicz, bo lubię jego twórczość. AHA płakałam jak bóbr i nie umiałam przestać.
_Mężczyzna imieniem Ove_ wziął mnie z zaskoczenia. Większą część książki czytałem na luzie, z większym lub mniejszym zainteresowaniem, ale ostatnie 100 stron musiałem kończyć pociągając nosem.
Potrafię wzruszać się przy książkach, ale w mojej pamięci istnieje tylko jedna scena, przy której autentycznie zalałam się łzami, aż pomoczyłam strony - śmierć Dumbledora w ,,Księciu Półkrwi". Kompletnie się tego nie spodziewałam i bardzo mnie to uderzyło. Fakt, że byłam wtedy bardzo młoda, a HP(obok Wiedźmina) był jednym z moich pierwszym literackich światów, z którymi tak się związałam. W młodości przeżywało się to na zupełnie innym poziomie
Oj pamiętam jak dzisiaj. Piąta klasa. Godzina 4 rano a ja czytam "Chłopców z placu broni" bo mieliśmy to omawiać tego dnia. Jak ja ryczałam na śmierci Nemeczka, kompletnie się nie spodziewałam że w lekturze dla dzieci nagle na końcu uśmiercą kogoś. Kilka lat później poryczałam się na pierwszym tomie "Wojen Makowych" przy opisie Golyn Niis i dobito mnie gdy Venka opowiedziała Rin jak przeżyła. To było dla mnie za mocne... Nie przypominam sobie bym płakała jeszcze na czymś...
To o czym chciałbym wspomnieć, co mnie wzruszyło (choć nie do łez, ale jednak) nie jest nawet w połowie tak silne, tak mocne w wymowie, tak zwyczajnie łamiące serce jak przykłady przytoczone przez Ciebie, ale może część osób zgodzi się ze mną. A chodzi o "Rozjemcę" i wątek Daru Pieśni, a raczej jego zakończenie... I wybaczcie nie napiszę nic więcej, bo wiadomo - spojler. Kto czytał ten wie, kto nie przeczytał - przeczytać po prostu musi. Koniec i kropka.
2:15 to chyba bardziej końcówka "Bramu domu Umarłych" i Coltaine, a Duiker to tak trochę nie wiadomo jak przeżył. "Okaleczony Bóg" to spotkanie "przyjaciół" i koniec sagi. 17:50 przed mną;x
Rzadko płaczę (i zwykle to kryzys PMS), ale jedną książkę wręcz zalałam łzami - "Nadchodzi Chłopiec" Han Kang. Przez emocjonalny i osobisty, a jednocześnie skondensowany sposób w jaki Kang pisze rozłożyło mnie to dużo bardziej niż "Raporty Pileckiego", tematyka podobna, choć o wydarzeniach w Korei pewnie mało kto słyszał. (W przeciwieństwie do raportów jest to typowa powieść, a właściwie nie typowa, bo z bardzo ciekawym sposobem prowadzenia narracji.) Opisy są krótkie, ale tak plastyczne, że dosłownie poczujesz smród rozkładających się ciał. No dobra, płakałam jeszcze przy śmierci mojej ukochanej postaci ze "Z Mgły Zrodzony". No i na Wiedźminie. Pewnie coś jeszcze by się znalazło, ale teraz nie pamiętam.
Koło Czasu, przede mną dwunasty tom i podejrzewam że na koniec serii też będę bardzo wzruszona, ona ma coś w sobie mimo że jest to seria dla cierpliwych ale warto przeczytać ten niesamowity świat stworzony przez Jordana i świetnie wykreowani bohaterowie, bardzo się z nimi zżyłam. Rozstanie będzie bardzo trudne 😢
Najwięcej płaczę przy Malazanie 😭. Ryczę ! 😭 Za każdym razem gdy wracam do tej serii. 😭 Nie wiem jak Erikson to zrobił, ale jego proza sprawia że ściska mnie w gardle przy co drugiej scenie i dialogu. Jest tam tak wiele dramatów i jest to tak pięknie napisane. I jeszcze wątek Kaladina w ,,Archiwum burzowego światła" , ,,Myszy i ludzie"- też, płakałam nawet z powodu nieszczęść Drizzta !😭 Więc często mi się to zdarza (a nie czytam romansów) 😭
Beczałem na książkach z serii „Był sobie pies” (w tym raz w autobusie, ludzie się gapili), na zakończeniu „Kwiatów dla Algernona” i na końcówce biografii Pratchetta.
Podczas czytania To to pewnie niejeden czytał i płakał ( ͡° ͜ʖ ͡°) Też płakałem na "Moście..." za dzieciaka, a Myszy i Ludzie już czekają w kolejce, bo dzisiaj skończyłem Grona Gniewu dzięki twojemu poleceniu i jestem nią równie jak ty zachwycony, dzięki za filmy koleszko
Pogrzeb „Going Merry” w mandze „One Piece”: moja reakcja była taka sama jak podczas oglądania anime, dzwonił mi nawet w uszach japoński dubbing i podkład muzyczny.
Można wiedzieć jakie jeszcze ksiazki Steinbecka czytałeś? Moje odkrycie tego roku, mam za soba Na Wschód od Edenu i Myszy i ludzie. Czeka na lekturę Grona gniewu.
Super film ❤ było zbyt wiele książek na których płakałam, więc nie wypisze wszystkich, ale myślę że na podium znalazłyby się ,,Blizna” A. Olafsdottir, ,,Pogo” J.Sieczki i ,,Gertruda” Hessego (kolejność losowa)
Książki i komiksy nigdy nie sprawiły, że się popłakałem podczas czytania. Lecz zdarza się, że zaszklą mi się oczy. Pierwszym przypadkiem gdzie zaszkliły mi się oczy to była manga "One Piece" gdy główny bohater spotyka swoje drugiego przybranego brata, po latach gdy on sam opłakiwał jego śmierć uważając, że stracił tego bardziej troskliwego i czulszego względem niego brata. No reakcja Luffiego na jego pojawienie no dowiozła dużo bagażu emocjonalnego. Kolejnym przykładem gdy faktycznie płaczę jak dziewczyna, która ogląda pierwszy raz titanica jest to anime "One Piece" oraz historia przedstawiająca przeszłość lekarza naszej załogi, a chodzi o śmierć jego przybranego ojca i połączenie fabuły tych ostatnich dwóch odcinków, z jego back story plus muzyka, w tle sprawia, że zawsze się rozklejam. Książką gdzie zaszkliły mi się oczy to "Wampirze Cesarstwo", chodzi mi o scenę gdzie nasz główny bohater spotyka swoich dwóch przyjaciół, gdy odwiedza ich ufortyfikowane miasto i ich reakcja na jego pojawienie się, w obrębie mostu do miasta no rozwaliła mnie, że Gabe posiada nadal oddane mu osoby, które pomogą mu, w miarę możliwości niezależnie od sytuacji.
Często miałem że mnie ścisnęło za gardło czasem łza ale ryczeć to mi się raz zdarzyło. Co więcej mnie pamiętam na jakiej Książce szczerze to żałuję że nie pamiętam co mnie tak ruszyło.
O tak, dosłownie ostatnie trzy zdania epilogu Wspomnienia Lodu to jest coś. Zwłaszcza jeśli ktoś uwielbia Bramy Domu Umarłych, w szczególności wątek Sznura Psów.
Bethesda jest konsekwentna i lata po premierze nadal masz pełny pakiet bugów i glitchy. I trzeba robić jakieś hakerskie sztuki, żeby w ogóle uruchomić Fallouta 3 xD
Nie poryczałem się przy: "Królu Lwie" "Titanicu" "O Psie Który Jeździł Koleją" Ale poryczałem się przy "Subnautice" (na YT oglądałem u RoxMB) i "Wędrówkach z Dinozaurami". Co jest ze mną nie tak?
Nie wiem, czy dawać spoilery do lektury szkolnej, ale uwaga, będą spoilery. Pierwszą książką, na której się popłakałam, były "Kamienie na szaniec". Czytanie, jak Zośka przeżył mocno śmierć swoich przyjaciół, już było ciężkie, a jak sam zginął, doprowadziło mnie do szlochu. Zwłaszcza, że tak się tak książka kończy. Zośka umiera i to jako jedyny podczas całej akcji i zostajesz z tą książką w rękach, patrzysz na ostatnią stronę i masz takie "Aha, super". I najgorsze jest to, że to naprawdę się wydarzyło. I to cię uderza jeszcze mocniej. Trochę tych książek potem było, jak chociażby "Intymna Teoria Względności", ale najbardziej zryczałam się nie na książce, a na mandze. Cały 15 tom "Fullmetal Alchemist" to jeden wielki flashback do anihilacji Ishvalu. I ten tom nawet nie kończy się powrotem do teraźniejszości. Nie, do głównej fabuły wracamy dopiero w tomie 16. W całym tomie były może dwa lżejsze momenty. Na chyba 4 czy 5 rozdziałów. A potem jeszcze się dowiedziałam, że Arakawa spotkała się z weteranami wojennymi w ramach riserczu i to, co ją najbardziej uderzyło, to było jak jedna z tych osób na koniec opowieści spojrzała pustym wzrokiem w stół i powiedziała "Nie oglądam filmów wojennych". Czytając, nie płakałam, ale jak już przeczytałam ten tom, to po prostu odłożyłam go na półkę, poszłam do łóżka i zasłoniłam twarz poduszką, żeby nie obudzić Rodziców szlochem.
Też płakałam na "Kamieniach na szaniec" i to chyba była książka, na której płakałam najbardziej (pewnie też dlatego, że czyta się ją jeszcze w naprawdę młodym wieku, plus oczywiście inne powody, o których piszesz). Płakałam to trochę mało powiedziane - nie byłam w stanie dokończyć tej książki (a musiałam/chciałam, bo to lektura), więc mama mi przeczytała zakończenie, a ja dalej ryczałam, kiedy ona czytała... Z żadną książką, chyba nie mam takich wspomnień. Moja mama pewnie też.
Mi łza poleciała pod koniec "Nieba ze Stali" Wegnera. Moment, kiedy Wozacy dowiadują się prawdy o swych śmiertelnych wrogach i ta staruszka, która odbiera nóż jednemu z wojownikow i bez słowa wchodzi w mgłę, by szukać zemsty... To mnie pokonało.
Baaardzo rzadko zdarza mi się płakać przy książce. Ale były na pewno 2 tytuły: - po ostatnim tomie pięcioksięgu "Wielki Północny Ocean" Szelenbaum (cały cykl jest depresyjny) - kilka razy w trakcie "Słonecznego wina" Bradbury'ego - ale nie ze smutku: dlatego, że ta książka jest tak PIĘKNA. To apoteoza szczęścia
"Lalka" kiedy Wokulski próbuje się zabić. "Kwiaty dla Algernona" scena z matką i ojcem "Stoner" zakończenie książki "Sprawa pułkownika Miasojedowa" Egzekucja głównego bohatera.
Jesteś najlepszym kanałem dotyczącym książek. ❤❤ Uwaga lekki spojler TRYLOGI PIERWSZEGO PRAWA . Był to bardziej łzy związane z ztraumatyzoawniem jakie odczułem po przeczytaniu pierwszego cyklu . Coś jakby laska cię zapinała straponem . Niby niecodzienne odczucia , ale czujesz ból .
Myszy i ludzie też mnie rozkleiły, ale nie zgodzę się z stwierdzeniem odnośnie płacenia za błędy. W tym przypadku Lennie zapłacił za bycie upośledzonym? To nie błąd.
Jedyna książka jaka doprowadziła mnie do łez, ekranizacja też, to „ Na południe od Brazos” Ani na Gronach gniewu, ani na Przeminęło z wiatrem, ani na Wichrowych Wzgórzach. Wyłam w głos na Brazos👍 Pozamiatała mnie ta powieść i dziękuję Ci, bo to Dzięki Tobie ją przeczytałam w ciągu 1 tygodnia. Usiadłam, przeczytałam i zostawiłam serce i duszę na południe od Brazos.
nigdy nie ryczałam nad czymś tak bardzo jak na „Nędznikach” Victora Hugo
U mnie też Nędznicy - miałam takie stare klejone wydanie, po moim płaczu całkowicie się rozkleiło, każda strona była osobno XD
Wzruszony tak, płacz nie, zakończenie nie cukierkowe, które bardzo pasuje do całej historii. Pamiętne na zawsze zakończenie. Zresztą lektura i historia wybitne.
Najbardziej ryczałam na serii "Miecz prawdy" Terry'ego Goodkinda i tak, wiem że ta seria ma milion problemów, jednak była to moja pierwsza seria fantasy i z sentymentu i zżycia się z postaciami przez 15 tomów (nawet mimo beznadziejnego zakończenia serii) już zawsze będzie miała dla mnie szczególne znaczenie
Ja ryczałam na "Za chlebem" Sienkiewicza. Była późna noc. Szukałam lekkiej i krótkiej książki, żeby przeczytać ją jeszcze przed końcem roku. I ja, geniusz, stwierdziłam, że najlepszym pomysłem jest Sienkiewicz, bo lubię jego twórczość. AHA płakałam jak bóbr i nie umiałam przestać.
Dzięki tobie mam motywacje by jednak przeczytać Malazan ,Koło czasu lub inną długą serię ,i przeżyć wielką przygodę ,dziękuję Tomek 🥰
Wydaje mi się, że wzruszyłem się na "Kwiatach dla Algernona".
_Mężczyzna imieniem Ove_ wziął mnie z zaskoczenia. Większą część książki czytałem na luzie, z większym lub mniejszym zainteresowaniem, ale ostatnie 100 stron musiałem kończyć pociągając nosem.
Potrafię wzruszać się przy książkach, ale w mojej pamięci istnieje tylko jedna scena, przy której autentycznie zalałam się łzami, aż pomoczyłam strony - śmierć Dumbledora w ,,Księciu Półkrwi". Kompletnie się tego nie spodziewałam i bardzo mnie to uderzyło. Fakt, że byłam wtedy bardzo młoda, a HP(obok Wiedźmina) był jednym z moich pierwszym literackich światów, z którymi tak się związałam. W młodości przeżywało się to na zupełnie innym poziomie
Oj pamiętam jak dzisiaj. Piąta klasa. Godzina 4 rano a ja czytam "Chłopców z placu broni" bo mieliśmy to omawiać tego dnia. Jak ja ryczałam na śmierci Nemeczka, kompletnie się nie spodziewałam że w lekturze dla dzieci nagle na końcu uśmiercą kogoś.
Kilka lat później poryczałam się na pierwszym tomie "Wojen Makowych" przy opisie Golyn Niis i dobito mnie gdy Venka opowiedziała Rin jak przeżyła. To było dla mnie za mocne...
Nie przypominam sobie bym płakała jeszcze na czymś...
Sznur Coltaina to jedna z najlepszych historii w książkach fantasy.
Czytanie „Małego Życia” w stanie depresyjnym to była dla mnie jazda bez trzymanki 🙃
Małe życie to przepłakane noce 😢
To o czym chciałbym wspomnieć, co mnie wzruszyło (choć nie do łez, ale jednak) nie jest nawet w połowie tak silne, tak mocne w wymowie, tak zwyczajnie łamiące serce jak przykłady przytoczone przez Ciebie, ale może część osób zgodzi się ze mną. A chodzi o "Rozjemcę" i wątek Daru Pieśni, a raczej jego zakończenie... I wybaczcie nie napiszę nic więcej, bo wiadomo - spojler. Kto czytał ten wie, kto nie przeczytał - przeczytać po prostu musi. Koniec i kropka.
2:15 to chyba bardziej końcówka "Bramu domu Umarłych" i Coltaine, a Duiker to tak trochę nie wiadomo jak przeżył. "Okaleczony Bóg" to spotkanie "przyjaciół" i koniec sagi. 17:50 przed mną;x
11:13 Ja miałam takie sytuacje, gdy wypożyczyłam ksiażkę z bilioteki, a potem okazywało się, że mam ją w domu, tylko w innym wydaniu...
Rzadko płaczę (i zwykle to kryzys PMS), ale jedną książkę wręcz zalałam łzami - "Nadchodzi Chłopiec" Han Kang. Przez emocjonalny i osobisty, a jednocześnie skondensowany sposób w jaki Kang pisze rozłożyło mnie to dużo bardziej niż "Raporty Pileckiego", tematyka podobna, choć o wydarzeniach w Korei pewnie mało kto słyszał. (W przeciwieństwie do raportów jest to typowa powieść, a właściwie nie typowa, bo z bardzo ciekawym sposobem prowadzenia narracji.) Opisy są krótkie, ale tak plastyczne, że dosłownie poczujesz smród rozkładających się ciał. No dobra, płakałam jeszcze przy śmierci mojej ukochanej postaci ze "Z Mgły Zrodzony". No i na Wiedźminie. Pewnie coś jeszcze by się znalazło, ale teraz nie pamiętam.
Koło Czasu, przede mną dwunasty tom i podejrzewam że na koniec serii też będę bardzo wzruszona, ona ma coś w sobie mimo że jest to seria dla cierpliwych ale warto przeczytać ten niesamowity świat stworzony przez Jordana i świetnie wykreowani bohaterowie, bardzo się z nimi zżyłam. Rozstanie będzie bardzo trudne 😢
Najwięcej płaczę przy Malazanie 😭. Ryczę ! 😭 Za każdym razem gdy wracam do tej serii. 😭 Nie wiem jak Erikson to zrobił, ale jego proza sprawia że ściska mnie w gardle przy co drugiej scenie i dialogu. Jest tam tak wiele dramatów i jest to tak pięknie napisane.
I jeszcze wątek Kaladina w ,,Archiwum burzowego światła" , ,,Myszy i ludzie"- też, płakałam nawet z powodu nieszczęść Drizzta !😭 Więc często mi się to zdarza (a nie czytam romansów) 😭
Pamiętam jak sie wzruszyłem na ,,pies który jeździł koleją", a w późniejszych latach to na ,,trzy kroki od siebie"
Beczałem na książkach z serii „Był sobie pies” (w tym raz w autobusie, ludzie się gapili), na zakończeniu „Kwiatów dla Algernona” i na końcówce biografii Pratchetta.
Podczas czytania To to pewnie niejeden czytał i płakał ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Też płakałem na "Moście..." za dzieciaka, a Myszy i Ludzie już czekają w kolejce, bo dzisiaj skończyłem Grona Gniewu dzięki twojemu poleceniu i jestem nią równie jak ty zachwycony, dzięki za filmy koleszko
Juju! ,,Most do Terabithi" tak! I „Germinal" Emila Zoli! Straszne!
Pogrzeb „Going Merry” w mandze „One Piece”: moja reakcja była taka sama jak podczas oglądania anime, dzwonił mi nawet w uszach japoński dubbing i podkład muzyczny.
Można wiedzieć jakie jeszcze ksiazki Steinbecka czytałeś? Moje odkrycie tego roku, mam za soba Na Wschód od Edenu i Myszy i ludzie. Czeka na lekturę Grona gniewu.
Super film ❤ było zbyt wiele książek na których płakałam, więc nie wypisze wszystkich, ale myślę że na podium znalazłyby się ,,Blizna” A. Olafsdottir, ,,Pogo” J.Sieczki i ,,Gertruda” Hessego (kolejność losowa)
Dziękuję za ten filmik
Książki i komiksy nigdy nie sprawiły, że się popłakałem podczas czytania. Lecz zdarza się, że zaszklą mi się oczy. Pierwszym przypadkiem gdzie zaszkliły mi się oczy to była manga "One Piece" gdy główny bohater spotyka swoje drugiego przybranego brata, po latach gdy on sam opłakiwał jego śmierć uważając, że stracił tego bardziej troskliwego i czulszego względem niego brata. No reakcja Luffiego na jego pojawienie no dowiozła dużo bagażu emocjonalnego. Kolejnym przykładem gdy faktycznie płaczę jak dziewczyna, która ogląda pierwszy raz titanica jest to anime "One Piece" oraz historia przedstawiająca przeszłość lekarza naszej załogi, a chodzi o śmierć jego przybranego ojca i połączenie fabuły tych ostatnich dwóch odcinków, z jego back story plus muzyka, w tle sprawia, że zawsze się rozklejam. Książką gdzie zaszkliły mi się oczy to "Wampirze Cesarstwo", chodzi mi o scenę gdzie nasz główny bohater spotyka swoich dwóch przyjaciół, gdy odwiedza ich ufortyfikowane miasto i ich reakcja na jego pojawienie się, w obrębie mostu do miasta no rozwaliła mnie, że Gabe posiada nadal oddane mu osoby, które pomogą mu, w miarę możliwości niezależnie od sytuacji.
Często miałem że mnie ścisnęło za gardło czasem łza ale ryczeć to mi się raz zdarzyło. Co więcej mnie pamiętam na jakiej Książce szczerze to żałuję że nie pamiętam co mnie tak ruszyło.
O tak, dosłownie ostatnie trzy zdania epilogu Wspomnienia Lodu to jest coś. Zwłaszcza jeśli ktoś uwielbia Bramy Domu Umarłych, w szczególności wątek Sznura Psów.
👍👍👍
No jak zobaczyłem tą kaczuche zalana łzami to aż mi się smutno zrobiło
Bethesda jest konsekwentna i lata po premierze nadal masz pełny pakiet bugów i glitchy. I trzeba robić jakieś hakerskie sztuki, żeby w ogóle uruchomić Fallouta 3 xD
Nie poryczałem się przy:
"Królu Lwie"
"Titanicu"
"O Psie Który Jeździł Koleją"
Ale poryczałem się przy "Subnautice" (na YT oglądałem u RoxMB) i "Wędrówkach z Dinozaurami".
Co jest ze mną nie tak?
Mało gier mnie poruszyło tak mocno jak Subnautica
❤❤❤
Sójeczka vs Kallor.
Mnie, oprócz Hobb, potężnie zdołował Egipcjanin Sinuhe.
Nie wiem, czy dawać spoilery do lektury szkolnej, ale uwaga, będą spoilery. Pierwszą książką, na której się popłakałam, były "Kamienie na szaniec". Czytanie, jak Zośka przeżył mocno śmierć swoich przyjaciół, już było ciężkie, a jak sam zginął, doprowadziło mnie do szlochu. Zwłaszcza, że tak się tak książka kończy. Zośka umiera i to jako jedyny podczas całej akcji i zostajesz z tą książką w rękach, patrzysz na ostatnią stronę i masz takie "Aha, super". I najgorsze jest to, że to naprawdę się wydarzyło. I to cię uderza jeszcze mocniej.
Trochę tych książek potem było, jak chociażby "Intymna Teoria Względności", ale najbardziej zryczałam się nie na książce, a na mandze. Cały 15 tom "Fullmetal Alchemist" to jeden wielki flashback do anihilacji Ishvalu. I ten tom nawet nie kończy się powrotem do teraźniejszości. Nie, do głównej fabuły wracamy dopiero w tomie 16. W całym tomie były może dwa lżejsze momenty. Na chyba 4 czy 5 rozdziałów. A potem jeszcze się dowiedziałam, że Arakawa spotkała się z weteranami wojennymi w ramach riserczu i to, co ją najbardziej uderzyło, to było jak jedna z tych osób na koniec opowieści spojrzała pustym wzrokiem w stół i powiedziała "Nie oglądam filmów wojennych". Czytając, nie płakałam, ale jak już przeczytałam ten tom, to po prostu odłożyłam go na półkę, poszłam do łóżka i zasłoniłam twarz poduszką, żeby nie obudzić Rodziców szlochem.
Też płakałam na "Kamieniach na szaniec" i to chyba była książka, na której płakałam najbardziej (pewnie też dlatego, że czyta się ją jeszcze w naprawdę młodym wieku, plus oczywiście inne powody, o których piszesz). Płakałam to trochę mało powiedziane - nie byłam w stanie dokończyć tej książki (a musiałam/chciałam, bo to lektura), więc mama mi przeczytała zakończenie, a ja dalej ryczałam, kiedy ona czytała... Z żadną książką, chyba nie mam takich wspomnień. Moja mama pewnie też.
Ostatnio spłakałam się okrutnie na "Dzień dobry, północy"
Mi łza poleciała pod koniec "Nieba ze Stali" Wegnera. Moment, kiedy Wozacy dowiadują się prawdy o swych śmiertelnych wrogach i ta staruszka, która odbiera nóż jednemu z wojownikow i bez słowa wchodzi w mgłę, by szukać zemsty... To mnie pokonało.
Baaardzo rzadko zdarza mi się płakać przy książce. Ale były na pewno 2 tytuły:
- po ostatnim tomie pięcioksięgu "Wielki Północny Ocean" Szelenbaum (cały cykl jest depresyjny)
- kilka razy w trakcie "Słonecznego wina" Bradbury'ego - ale nie ze smutku: dlatego, że ta książka jest tak PIĘKNA. To apoteoza szczęścia
Aaa wreszcie znalazłam bratnią duszę, która podziela mój zachwyt nad Słonecznym winem.
"Lalka" kiedy Wokulski próbuje się zabić.
"Kwiaty dla Algernona" scena z matką i ojcem
"Stoner" zakończenie książki
"Sprawa pułkownika Miasojedowa" Egzekucja głównego bohatera.
Wszystko przeminęło i potem pamięć przeminęła mimo ze niby my jeszcze nie. Pusta butelka.
Ja się popłakałam się na książce Rebecca Sadd "kłamca i szpieg"
Popłakałam się na "Zzimną krwią" i nie do końca wiem dlaczego. Jeśli chodzi o film to jak bóbr ryczałam na jednej, tej słynnej scenie w "Niedźwiadku"😭
Ta książka Trumana Capote?Też mi się łzy w oczach kręciły.
@@AnetaZ. tak :)
Jesteś najlepszym kanałem dotyczącym książek. ❤❤
Uwaga lekki spojler
TRYLOGI PIERWSZEGO PRAWA .
Był to bardziej łzy związane z ztraumatyzoawniem jakie odczułem po przeczytaniu pierwszego cyklu .
Coś jakby laska cię zapinała straponem . Niby niecodzienne odczucia , ale czujesz ból .
Smutność
Myszy i ludzie też mnie rozkleiły, ale nie zgodzę się z stwierdzeniem odnośnie płacenia za błędy. W tym przypadku Lennie zapłacił za bycie upośledzonym? To nie błąd.
Nie sądzę, że to "autor miał na myśli". Raczej mowa tu o Miltonie a nie Lenniem, czy też o ludziach i ich wyborach w ogóle.
Zdecydowanie manga One Piece i śmierć Ace'a
Ja plakalem gdy czytalem Dziewczynę z sasiedztwa Jacka Ketchuma.