Według mnie gra ma problem z balansem przez co nie byłem nią tak zachwycony. Frakcja czerwona dostaje punkty na koniec za samo dobieranie kart walki i wywoływanie walki co nie jest trudne do zrobienia i nawet się nie trzeba starać by to zrobić i to jest po prostu darmowe 5 punktów na koniec dlatego jak się ma te 23 czy 24 punkty i ktoś zakończy grę bo dotarł do 25 to i tak wygrywasz bo dostajesz +5. Frakcja żółtych jest kompletnie bezużyteczna bo polega na dobieraniu okazji, problem w tym że z racji tego że gra jest szybka i dynamiczna to zbieranie okazji to strata czasu i szybciej i łatwiej można zdobyć punkty za walkę i wydać zasoby po prostu na karty walki. Tutaj się pojawia umiejętność żółtych, czyli zaklepanie se okazji z sklepu co jest już startą czasu samą w sobie, ale też stratą cennego drona który lepiej się nam przyda do kontroli i przyjmowania na siebie obrażeń i już nawet nie chce mi się wspominać o tym że jeszcze trzeba użyć drugiego drona żeby okazję kupić więc marnujemy dwa drony.
To ja wyręczę Kaczmara. To zupełnie inna gra, poza autorem nie łączy ich zupełnie nic. Jest inny system akcji, walki, zdobywania punktów, klimat. To area control w którym robisz harvest i recrut z rising sun, walczysz kartami jak w ankh, możesz zagrać "strategią Lokiego" z blood rage a z ojcem chrzestnym... punktów stycznych poza "rodzinnym i przestepczym" motywem przewodnim nie widzę. Jeśli chcesz coś podobnego do chaosu bierz blood rage
Jak dla mnie to jest idealna gra aby wciągnąć kogoś w cięższe planszówki a na pewno aby rozpocząć zabawę z grami Langa
Wow ale jestem szybka ;)
Według mnie gra ma problem z balansem przez co nie byłem nią tak zachwycony. Frakcja czerwona dostaje punkty na koniec za samo dobieranie kart walki i wywoływanie walki co nie jest trudne do zrobienia i nawet się nie trzeba starać by to zrobić i to jest po prostu darmowe 5 punktów na koniec dlatego jak się ma te 23 czy 24 punkty i ktoś zakończy grę bo dotarł do 25 to i tak wygrywasz bo dostajesz +5. Frakcja żółtych jest kompletnie bezużyteczna bo polega na dobieraniu okazji, problem w tym że z racji tego że gra jest szybka i dynamiczna to zbieranie okazji to strata czasu i szybciej i łatwiej można zdobyć punkty za walkę i wydać zasoby po prostu na karty walki. Tutaj się pojawia umiejętność żółtych, czyli zaklepanie se okazji z sklepu co jest już startą czasu samą w sobie, ale też stratą cennego drona który lepiej się nam przyda do kontroli i przyjmowania na siebie obrażeń i już nawet nie chce mi się wspominać o tym że jeszcze trzeba użyć drugiego drona żeby okazję kupić więc marnujemy dwa drony.
Maelstorm ma łatwo, żółty gang ma trudno, pozostałe średnio. Gra jest spoko, taka 7+/10.
Szkoda, że nie ma porównania do Warhammer Stary Świat
To ja wyręczę Kaczmara. To zupełnie inna gra, poza autorem nie łączy ich zupełnie nic. Jest inny system akcji, walki, zdobywania punktów, klimat. To area control w którym robisz harvest i recrut z rising sun, walczysz kartami jak w ankh, możesz zagrać "strategią Lokiego" z blood rage a z ojcem chrzestnym... punktów stycznych poza "rodzinnym i przestepczym" motywem przewodnim nie widzę. Jeśli chcesz coś podobnego do chaosu bierz blood rage
Dzięki Sanders, ja osobiście się zastanawiałem czy koledze chodzi o Wiedzmin: Stary Świat czy o Chaos w Starym Świecie 😀
@@GeekFactor jak młotek to chaos 🤔 ale na wszelki wypadek - z wiedzminem nie łączy ich nawet autor 😁
Pierwsza gra Langa która odpuszczam. Wizualnie kompletnie mnie nie kupuje a plansza jest obrzydliwa 😅