Polacy są winni temu, że piwo w lokalach jest drogie, bo za mało kupują i temu, że mieszkania są drogie, bo za dużo kupują, a tak w ogóle to panie nic się nie opłaca.
@@kiler62 Dokładnie. Mały pub obok mnie serwuje tylko pizzę z pieca i piwo. No i mecze na ekranach.( sport pokazywał zawsze). Leje z kija koncerniaki. Pełen lokal kibiców, rodziny przychodziły na mecze. Jak zobaczył że ludzie przychodzą pooglądać mecze na Euro, jedzą i piją, to fiut podniósł ceny wszystkiego o 2-3 zł. Od drugiej fazy rozgrywek grupowych lokal pusty. Podobno po zakończeniu Euro ceny ma obniżyć.
pare słów o czeskim piwie. W Pradze w dobrych hospodach piwnych, obecnie piwo 10-tka z reguły kosztuje 40-50czk, 12-stka w tym Pilsner, 60-70czk. Cena to jedno ale przede wszystkim piwo jest świeże z cysterny tzw. tankove, a nie z beczek. Ponadto są porządne kufle, chłodzone w pojemniku z zimna wodą. No i piwo jest lane od serca, do pełna, szybko podane, czasem nawet zanim zdążymy zamówić!. Jak sie kończy w kuflu to od razu proponują kolejne. Żadnych zlewek, niedolewania i innych metod oszczędzania na piwie które kiedyś w Wawie często spotykałem. Dla nich piwo to swego rodzaju świętość. Po prostu inna kultura piwna. W butelce w knajpie mało kto kupuje nie przez cenę ale dlatego że piwo w butelce jest gorsze od tego świeżego tankovego. Na zdravi vole!!!
To chyba to tankové pivo to w jakiejś fancy knajpce przejedź się na wieś i się wypowiedz potem ok? Może lepsze (nie znam się nie jestem piwoszem) od polskich ale którego wiejskiego chłopa by było stać stawiać sobie tank w knajpie
@@labedzp Mieszkam w Czechach 7 lat i jeszcze nigdy nie trafilem na zle piwo w knajpie. Nawet w spelunach, ktore wygladaja jakby lata 80. sie tam zatrzymaly serwuje sie swieze i smaczne piwo.
@@labedzp no to nie wiejskie chłopy stawiają tanki, a przedsiębiorcy, którzy chcą prowadzić dobry biznes. Nawet na zapadłych wioskach są lokale, w których Radegast, Plzeň czy Staropražak mają swoje małe tanki. Konsumpcja piw w Czechach jest tak duża, że nawet małym browarom opłaca się wstawiać swoje tanki w zamian za wyłączność w ofercie.
Ten mental dotyczący wydawania kasy jest u nas dziwny. Samochód musi być na pokaz, dom musi być na bogato, telefon, ciuchy itd. Ale chleb, warzywa z biedry, mięcho z fabryki, i t p i t d. Czego sąsiad nie widzi, tego sercu nie żal.
Bo edukacja jest jednowymiarowa - ludzie widzą, że trzeba zarabiać hajs i wydawać. Ale nie uczy się ich, że wydawać w pierwszej kolejności trzeba na rzeczy jakościowe (w szczególności jedzenie!), a nie tylko markowe.
Na szczęście mam inny mental: auto za jedną pensję netto (kombi z 2009 roku), ale za to lubię dobrze zjeść, zwiedzić ciekawe miejsce, pójść na dobry koncert. Auto ma być wygodne i niezawodne. Ch** mnie obchodzi co pomyśli sąsiad
ja np nie mam auta jezdze rowerem albo moto jak jest pogoda i ostatnio w sklepie spotkalem sasiada co mesiem jezdzi nowym i sie dziwil ze biore szynke za 60zl :D ,on gada ze szynka tansza od sera jest xD bo kupuje taka za 20zl
Jestem w Czechach na wakacjach kilka dni w okolicach Liberca. Ceny z wczoraj i dziś. W Pradze przy starym mescie piwko Svijany z kija 50 koron (ok 9zl). Na basenie w Turnovie 45 koron (8zl) przy 0.5 l Rohozec i Svijanski maz z kija a przy 0.3l 35 koron czyli 6zl.
W Polsce nie ma tak, że jak coś się dobrze sprzedaje - to tanieje. Jak coś się w Polsce dobrze sprzedaje - to drożeje! Producent, firma, właściciel - podnosi ceny! Bo widać są za niskie, skoro jest tak duże zainteresowanie. To jest absurd i paranoja, ale tak właśnie jest w Polsce.
Generalnie tak, im więcej chetnych tym cena większa, bo i tak kupią, a jak sprzedaż nieco spadnie to i tak są na plus lub na tyle samo - ale bardzo ważne to co Tomek powiedział, że jest mało opłacalne sprzedawać taniej, bo sprzedaje się mało i jest problem bo się psuje, keg musi byc opróźniony szybko - to nie puszki kurzące się na regale w kauflandzie. Więc wysoka cena jest amortyzacją tego, że co jakiś czas kilkanaście litrów idzie do zlewu, bo nie zeszło wystarczająco szybko. Kupują keg 30L = 60 piw, 40 sprzedają po 15 (600zł), 20 piw wylewają bo skisło i wychodzi na to samo jakby sprzedali 60 piw (całą beczke) po 10zł. Więc nie do konca popyt i podaż tu zadziała bo wchodzi skala i opłacalność sprzedaży w bardzo małych ilościach (jak wiadomo im mniej, tym drożej za sztukę) ;)
Zainteresowanie napędza konkurencje, a im większa konkurencja tym większe prawdopodobieństwo konkurowania właśnie ceną. jak w 20-tysięcznej osadzie jest jedna knajpka która serwuje piwo po 20 zł, bo i tak nigdzie indzie nie pójdą, to jak pojawią się 3 inne, to czym między innymi będą chcieli skusić nowych klientów do przyjścia tam?
Tylko w warunkach, gdy za zwiększającym się popytem nie nadąża potencjał podażowy. Gdy 30 lat temu drukarki kolorowe były "fanaberią dla grafików" - kosztowały "tysiące" - a jednak bardzo szybko potaniały.
W zeszłym roku byłem w Pradze, ceny co prawda poszly w górę w ciagu 2 lat (też mieli inflację). Jednak w ogrodku piwnym na Zamku w Wyszechradzie kupowałem 0.5 Radegasta za ok. 7 zł (w Wawie odpowiednikiem takiego miejsca spotkań niech bedą Bulwary Wiślane, gdzie tam serwują zwykłe polskie koncerniaki za przynajmniej 15 zł). To samo tyczy się restauracji, Pilsner U. w lokalu nieopodal Hradczan był w granicach 8-10 zł, Wawa, Hala Koszyki Pilsner w okolicach 20 zł. Dodatkowo w Polsce już nie ma takich knajp w starym stylu gdzie czas się zatrzymał- w Pradze wystarczy wyjść poza ścisłe centrum, przy dworcu autobusowym Bar Panda, piwo pp ok. 5 zł rok temu. Tam czuć lokalny klimat, podobne przybytki odwiedzałem w Ostrawie- duch poprzedniej epoki, lokale może niezbyt piękne, ale ceny i ten czar...
Mała miejscowość, jakieś 4,5 tys. mieszkańców, siedziba gminy, która liczy niespełna 15 tys. mieszkańców. Sieci marketów: Lidl, Biedra, Rossman, jakaś sieć na D (nie pamiętam nazwy), a niedawno uruchomiono Chińskie Centrum Handlowe. Muszę dodawać, że zniknęły niemal wszystkie małe sklepy w okolicy? Komu Producenci mają dostarczać towar, ten lepszej jakości, skoro są tylko "komisy handlowe" (sieci marketów) z terminem płatności 3 miesiące, z koniecznością odbierania niesprzedanego towaru? Pozwoliliśmy sieciom marketów zaorać handel, to mamy pustynię handlową wokół, BO MARKETY "WYJAŁAWIAJĄ" RYNEK! Zresztą, jaką mentalność mają lokalne władze widać w pobliskich Tarnowskich Górach. Niby Unesco, ale nie szanuje się tego, co stare! Owszem, miasto wali się z powodu dawnych wyrobisk pod budynkami, ale zamiast remontować, to władze wyburzają! Jak tak dalej pójdzie, za chwilę zamiast zabytkowego miasta, będzie miasto "szczerbate", pełne jakichś dziwolągów, plomb z architekturą "zabytkopodobną" i tym podobne! Mamy to, na co pozwalamy - dotyczy też piwa i "klimatu" miast i miasteczek!
@@dD.4Y ok, tylko to nie markety są winne, a klienci. Pusty market nie wyjałowi rynku. Ludzie idą na zakupy do marketu, bo nie stać ich na kupowanie w małych sklepach "u Grażynki". Zresztą ludzie nie są ślepi i widzieli, że Janusz z Grażyną z osiedlowego sklepiku pojechali rano do Biedry i kupili 20 zgrzewek wody mineralnej, którą potem ze swoją marżą sprzedają u siebie. To dlaczego skoro oni mogą pojechać i kupić, to ja sam nie mogę tego zrobić?
@@WojtekKa-rd3zz Wojtek Ka, ty po prostu leniwy jesteś, znalazłeś sobie dobre wytłumaczenie, dlaczego iść do biedry i zrobić zakupy w jednym miejscu. Zauważ, że dałem Ci równie proste wytłumaczenie, jak i to twoje. OBA DO ŻUPY! Proste tłumaczenia są dla prostych, niedouczonych ludzi (by nie powiedzieć dla prostaków), prawda jest dużo bardziej złożona i trzeba się trochę natrudzić, napisać, by ująć temat rzetelnie. To tak tytułem wstępu, byś wiedział, że podejmuję ten wysiłek intelektualny w nadziei, że do Ciebie i do paru prostych ludzi też to dotrze. Bo prawda kosztuje odrobinę wysiłku, bo oszustwo można iść do biedry! Moja Siostra ma mały sklepik - ceny ma mniejsze, niż w sklepach wielkopowierzchniowych, i zauważyła jedną rzecz - owszem, duże sklepy mają "promocje" (które często są na poziomie cen w Jej sklepie), ale reszta cen jest zawyżona! Po prostu, robią to co zawsze - wyżynają konkurencję, a potem mają "żniwa" na leniwych lemingach! Jak jeszcze struktura rynku była inna, hurtownicy jeździli po sklepach i dowozili towar, to ten towar często był ZNACZNIE LEPSZEJ JAKOŚCI, NIŻ TEN W MARKETACH! Po prostu - łosiom marketowym można było wcisnąć byle g i to "łykali" "przy okazji" "promocji"! Producenci mieli inne marże na małych sklepach I NIE MIELI SPRZEDAŻY KOMISOWEJ, JAK MAJĄ W MARKETACH! Markety nie powinny się nazywać sklepami, a KOMISAMI WIELKOPOWIERZCHNIOWYMI! Oligopol sieci "sklepów" wielkopowierzchniowych zmuszają Producentów do działania na najmniejszej marży, wymusza rozwijanie produkcji wraz z rozwijaniem sieci sklepów (w zasadzie stają się "przystawką" do marketu, bo nie mają opcji - małe sklepy wycięto), zmuszają ich do odroczonej na 3 miesiące płatności I PRZYJMOWANIA ZWROTÓW NIE SPRZEDANYCH TOWARÓW, o opłatach "na reklamę", "na numerki kasowe" nie wspominając! PRODUCENT, CZY HURTOWNIK, NIE MAJĄC KONKURENCJI, REDUKUJE JAKOŚĆ, CZY TEŻ WIZYTY W MAŁYCH SKLEPACH! Czym to skutkuje? Ano pojawiają się "dyskonty" typu "Marcro & Cash", w których Producenci, ograniczając koszt transportu, dostarczają towary.... By potem jakiś prosty człowiek mógł napisać, że "sklepiki i tak zaopatrują się w Macro, gdzie i ja kupuję!" i ma wytłumaczenie SWOJEGO LENISTWA, ŻE NIE PÓJDZIE DO SKLEPU OBOK DOMU! Owszem, bo Macro&Cash ZEPSUŁO RYNEK I SPRZEDAJE TEŻ DETALICZNIE, CZEGO NIE POWINNO ROBIĆ, BO TO POWODUJE ZAORANIE RYNKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Moja Siostra ma sklep wielobranżowy - dzięki temu, że asortyment mniej wymagający, może jej to leżeć "na stanie" dłużej, niż mięso. A wyobraź sobie, że masz mały sklep spożywczy... DLA MAŁEGO SKLEPU SPOŻYWCZEGO WYBUDOWANIE OBOK MARKETU TO TRAGEDIA! Załóżmy dla uproszczenia, że sprzedajesz dziennie 100 kg mięsa. Pojawia się market, który ma to samo mięso, kosztuje początkowo trochę mniej (W promocji, tuż po wystawieniu sklepu - jak już wykończy twój sklep, ceny będą większe). Jednego dnia sprzedajesz 100 kg, ale następnego, po otwarciu marketu, tracisz połowę z tego "zbytu", znaczy 50 kg Ci zostaje... Na razie teoretycznie nie ma problemu, bo możesz po prostu następnego dnia nie kupić tyle, co zawsze. Wprawdzie hurtownia, do której jeździsz, będzie zawiedziona, ale co tam. Problem pojawia się 2, 3, 4 dnia, bo okazało się... ŻE JAKIŚ LENIWY PACAN WOLAŁ POJECHAĆ DO MARKETU! A tobie już tak zostało - o połowę mniejsze obroty, to mniej kasy na ekspedientki, nagle okazuje się, że musisz część zwolnić, maleje twoja marża, maleje kasa na zakupy, półki zaczynają się "przerzedzać", BO PRZECIEŻ NIE KUPISZ TYLE, CO DO TEJ PORY, BO ZOSTANIE CI NA PÓŁKACH I NIE DAJ BOŻE "ZAŚMIERDNIE"! Potem znajdzie się jakiś ifiota, który woli pójść do Biedry, "bo w tych małych sklepach śmierdzi i mają przeterminowany towar na półkach" - znowu wygodne tłumaczenie! W szczególności dotyczy to mięsa! WPADNIJ W DESPERACJI NA TEN NIEMĄDRY POMYSŁ, BY "ZOPTYMALIZOWAĆ ŁAŃCUCH WARTOŚCI" I ODŚWIEŻYĆ MIĘSO!!! Ktoś kupi, pójdzie fama, ze się zatruł I LEMINGI CIĘ ZEŻRĄ! Te same lemingi, które idą do marketu i kupią to odświeżane mięso, ale "przypudrowane" przyprawami "na grilla"! Kupi, bo leniwy - ma już przyprawione, więc "się skusi"! PRZEMYSŁOWE ŻARCIE W MARKECIE KUPI, ALE MAŁY SKLEPIK OBSRA! Tak więc "wyjaławianie rynku", o którym pisałem licząc na to, że zechce wam się nad tym pochylić i pomyśleć (jak widać założenie płonne) polega na tym, że RYNEK MA OKREŚLONĄ POJEMNOŚĆ - nie kupisz, jako Klient więcej, niż Ci potrzeba, nieprawdaż? TAK WIĘC, ZAJĘCIE ZNACZĄCEJ POZYCJI NA RYNKU DANEGO MARKETU ZMNIEJSZA RENTOWNOŚĆ MAŁYCH SKLEPIKÓW, A W KONSEKWENCJI PROWADZI DO ICH ZAMKNIĘCIA! Zanim jeszcze Lemingom i Wykształciuchom (którym się wydaje, że są wykształceni), zryto beret "na wolny rynek", tłumacząc im, że to to samo, co "wolna amerykanka" (NIE, TO NIE TO SAMO), funkcjonowało takie pojęcie, jak POLITYKA GOSPODARCZA! DOBRY GOSPODARZ JĄ MA, DLATEGO NIE POZWOLIŁBY NA WPUSZCZENIE DO KRAJU SZARAŃCZY, KTÓRA PŁACI PODATKI ZA GRANICĄ, A SWOJĄ SKALĄ WYKAŃCZA JEGO SKLEPY! Gdyby przeciętny cymbał grzmiący miał takie podejście, że polskie, to jego i dbałby o polskie sklepy, to może byłoby inaczej, ale tutaj Polakom też zryto berety, niestety... Ale wracając do głównego wątku. Polityka Gospodarcza, to pewien rodzaj umowy (dr Bartosiak powiedziałby "Umowa Społeczna"), która określa, na co państwo kładzie nacisk, jaki rodzaj działalności chce wspierać, chronić, jak ten GOSPODARZ PAŃSTWA wyobraża sobie "RYNEK"? Tak, jak we Włoszech? Znaczy multum małych kawiarenek, pizzerii, sklepików, rzemieślników? Czy tak jak w Wielkiej Brytanii - na każdym rogu TESCO i gówniane żarcie w środku? Jeśli to pierwsze, TO NIE POZWALA PANOSZYĆ SIĘ OBCYM MARKETOM - CHRONI "WŁASNE" - POLSKIE! No, ale przeciętny ifiota polski takiego podejścia nie ma - nie wie, że ten mały sklepik płaci podatki W POLSCE i z tego np. dostaniesz potem emeryturę, "opiekę zdrowotną" (znaczy darmową eutanazję) i tym podobne "wynalazki cywilizacji"! Przeciętny, prześlizgujący się po powierzchni rzeczywistości Gulczas tymczasem nie wie, skąd biorą się pieniądze! Czy wiesz, że taki np. INPOST zapłacił w zeszłym roku bodajże 15 mln złotych podatków, podczas gdy WSZYSKIE INNE PRYWATNE FIRMY KURIERSKIE, Z DHL I INNYMI, ZAPŁACIŁY ŁĄCZNIE 20 mln złotych? A wszystkie łącznie mają większy udział w rynku, niż Inpost! To samo dotyczy marketów. Nie szanując tego, co własne, osłabiasz państwo, powodujesz, że w budżecie państwa nie zostają podatki z małych sklepów (one nie optymalizują podatków na Kajmanach - nie stać ich na to), a tym samym nie będzie na czołgi, a SŁABOŚĆ PAŃSTWA SPROWOKUJE WOJNĘ! TO SĄ KONSEKWENCJE "POLITYKI GOSPODARCZEJ" POLEGAJĄCEJ NA SCHLEBIANIU LENIWYM! Wiesz, dlaczego ta "pani Grażynka" kupiła tę zgrzewkę w Biedrze"? BO MOŻE NIE BYŁO JEJ STAĆ NA PRZEJAZD DO HURTOWNI (BO HURTOWNI JUŻ NIE STAĆ NA OBJEŻDŻANIE SKLEPÓW), A CHCIAŁA MIEĆ ASORTYMENT DLA TAKIEGO LENIWEGO GŁUPKA, JAK TY, BY NIE WIDZIAŁ PUSTYCH PÓŁEK - KOLEJNEGO ARGUMENTU, BY NIE IŚĆ DO MAŁEGO SKLEPIKU! Na koniec - jeśli jednak ci się chciało przeczytać (znowu - płonne założenie, skoro jesteś tak leniwy, by chodzić do marketów i na dodatek szukasz sobie usprawiedliwienia, ale próbować trzeba), TO DOCEŃ MÓJ WYSIŁEK! Bo to nie tylko "napisać" trzeba było! TO TRZEBA BYŁO PRZEŻYĆ, JAKO "właściciel" MAŁEJ PIEKARENKI (właściwie była Rodziców, ale na mnie funkcjonowała), BRAT SWOJEJ SIOSTRY! By utrzymać w funkcjonowaniu jej Sklep, przez tzw. "lockdowny" i inne tego typu "atrakcje", BY WYKOSIĆ POLSKI HANDEL, dołożyłem do tego sklepu jakieś 150-200 tysięcy złotych, w ciągu ostatnich 3-4 lat... NIE WYMAWIAM - to była inwestycja w moją RODZINĘ! Nie chciałem, by po ponad 30 latach "na swoim", wylądowała na kasie w Biedrze, z "pampersem" w majtkach! To zupełnie inny rodzaj życia, jaki prowadzi Chłop Pańszczyźniany, w porównaniu z Chłopem na Swoim!
@@WojtekKa-rd3zz Tak więc, to nie tylko ANALIZA STANU ZASTANEGO, znajomość procesów gospodarczych, umiejętność wyciągania wniosków i obserwacji zależności, zagłębienie się w "ekonomikę" skali itp. itd. Napisałem niezły elaborat na ten temat, BO ZNAM TO OD PODSZEWKI! To przede wszystkim CHĘĆ, BY SIĘ NAD TYM POCHYLIĆ, tymczasem... Kłamstwo jest proste! "Pani Grażynka kupuje tę samą wodę sodową w Biedrze, którą potem sprzedaje u siebie w sklepiku"! Ba - teraz kupuje ją na allegro, bo hurtownie padły na pysk! Przecież ty też możesz kupić na allegro, nieprawdaż? Jest cołkiem prowda, jak mawiał Ksiądz Tischner (chciało mi się ją Ci napisać), jest tys prowda (ludzie są leniwi), i goano prowda, że niby nie warto iść do sklepu obok, lepiej wybrać się do biedry, bo "PAni Grażynka też tam kupuje to, co potem sprzedaje u siebie w sklepie"! Jesteś leniwy, bo nie chce Ci się iść do paru sklepów, zamiast tego wolisz iść do jednego, na dodatek znalazłeś tanią wymówkę! Na dodatek jesteś leniwy intelektualnie, bo nie chce ci się przemyśleć bliższych i dalszych konsekwencji twojego lenistwa! TO TEŻ GUANO PROWDA! Ci, którzy powinni prowadzić "Politykę Gospodarczą", TO TUUURNIE, KTÓRZY NIE WIEDZĄ, JAK TO ROBIĆ, dlatego przerzucają koszt swojej głupoty "na Klienta" i jego "preferencje zakupowe", "przyzwyczajenia" i tym podobne! TYMCZASEM WYSTARCZY PROWADZIĆ TAKĄ POLITYKĘ, ŻE POLSKIE, MAŁE SKLEPY MAJĄ SZANSĘ UTRZYMAĆ SIĘ NA DOBREJ MARŻY, NIE WYSTAWIAJĄC ICH NA ZABÓJCZĄ, N I E U C Z C I W Ą KONKURENCJĘ WIELKICH MARKETÓW! Ja, wbrew temu, co mogłoby się wydawać po tym, co napisałem, nie przerzucam odpowiedzialności na klienta! WINNI SĄ TUURNIE U WŁADZY, WINNI SĄ TURNIE W LOKALNYCH WŁADZACH GMIN I POWIATÓW, KTÓRZY NIE POTRAFIĄ ZADBAĆ O TE "KURY", KTÓRE ZNOSZĄ JAJA W POLSCE - POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW, POLSKI HANDEL!
w Polsce jest po prostu kurewsko drogo ;D A co do chodzenia do pubów - w 100% się zgadzam. Jak byłem na delegacji w UK to tam w niedzielę o 10 rano pub jest pełny. Dziadki, babcie, młodzi, starsi. Wyobrażacie sobie żeby babcia Genowefa po kościele poszła do pubu na piwko? Przecież cała wioska by ją zaraz palcami wytykała, że alkoholiczka :D Nie ma u nas kultury picia w lokalach i nic z tym nie zrobiimy.
Tylko jeszcze 30 lat temu w co drugiej wsi był bar, prowadzony przez miejscowy GS lub jego ajenta, gdzie w niedzielę po sumie cała okoliczna społeczność schodziła się i piła piwo. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości zabraniała narzutu na alkohol większego niż 30%. Kultura u nas była, tylko wymarła wraz z "postępem" jako przejaw "wiochy"...
Wpływ ma też skromny wybór na kranach jak najciekawszym piwem jest np ciemny kozel to czasem lepiej wziąć coś butelkowego lepszego. Nie ma problemu zapłacić 15 zł za krafta, ale 12 zł za tyskie to juz przesada
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest parę: 1. Nie ma polskiego piwa, które się dobrze kojarzy. Ludzie piją koncernowe szczyny z przyzwyczajenia. W Polsce ktoś raczej powie: "ale bym się napił PIWA", a nie na przykład "Ale bym się napił Książęcego". 2. Nie wykształciło się - bo nie miało prawa - stwierdzenie, że polskie piwo jest dobre. A czeskie - przeciwnie. A jak ktoś chce wyjść na miasto, to raczej na dobry trunek, więc wybierze właśnie lokal z czeskim piwem, lub kraftowym. Wyjście będzie droższe, więc częstotliwość takich eskapad też będzie niska. 3. Nikt nie zainwestował w to, żeby nawet w niewielkich miastach dało się wypić piwo w lokalu tanio. Tutaj widzę zaprzepaszczoną szansę browarów regionalnych. Powinny sprzedawać swoje piwo tanio, w lokalnych pubach, przez co ludzie chętniej i częściej chcieliby wychodzić na piwo do lokalu. Taka Fortuna może sprzedawać Miłoslawa Pilsnera za 5 złotych w sklepach, a mogłaby za 8 w mniejszych lokalach. To by mogło zmienić świadomość ludzi.
Pilsner kupiony w biedronce jest zauważalnie gorszy, mniej aromatyczny niż Pilsner kupiony w Czechach. Osobiście jeżdże po piwo do sklepu który piwo przywozi z Czech. Zywiec wspomniany w filmie mi kompletnie nie smakuje, tyskie i lech podobnie, przepłacone szczyny.
Jak prowadzisz Restauracje i nie opierasz swoich usług na sprzedaży alkoholu to niska cena alkoholu sprawi że cała okoliczna żulia i sebixy odstraszą normalnych klientów. Lepiej sprzedać talerz za 50 PLN i ewentualnie piwo do tego talerza za 18 niż 5 piw po 12 PLN. Mniejszy tłok, mniej zmywania, mniej patologii.
@@dariosrna5731Nikt nie mówił, żeby prowadzić lokal tylko z piwem. Zrobić fajny pub na poziomie i ludzie pocztą pantoflową sami się poinformują, że można tam przyjść bez wstydu i strachu o własne samopoczucie. Brzmi trochę jak utopia, natomiast nikt nie mówił, że zmiany dzieją się od razu i bez wysiłku.
do tego dochodzi jeszcze kwestia podejścia społeczeństwa do picia.. a w Polsce to raczej - do chlania. Niestety pieprzona komuna pozostawiła u nas mentalnie zdegenerowane społeczeństwo, które musi chlać, więc pije byle co, byle wtłoczyć w siebie jak najwięcej jak najtańszych procentów. Dlatego koncerny osiągnęły tak gigantyczny sukces produkując gówno. Nie mamy kultury picia smacznych piw, bo sprzedaje się chłam, więc lokalne browary też nie mają takiej siły przebicia, a koszty są gigantyczne
Odrwzu odgadłem te powody. Oglądanie latami Kopyra robi swoje :D Mnie obecna sytuacja cieszy mamy dużo dobrego kraftu a mając rodzine, obowiązki nie ma tak czasu na wyprawy do knajpy. I można się lepiej na walorach smakowych skupić. Świetny odcinek! :)
Niestety, ale jakbyśmy pili więcej piwa w lokalach, to Janusze biznesu zwęszyli by interes i ponieśliby ceny, no bo przecież jest popyt na lane piwo w lokalu.
I to jest właśnie ta mentalność, przez którą cierpimy. Picie większej ilości piw w lokalach przez konsumentów zwiększyłoby także konkurencyjność wśród browarów prowadząc do rywalizacji cenowej, a w konsekwencji do obniżenia cen w kegu - co sprawiałoby, że ceny by spadły też w lokalu. Przyjechałby przedstawiciel i powiedział "słuchaj, lejesz tyle naszego piwa. Zrobimy Ci taką i taką cenę, damy Ci takie i takie gadżety, ale lej tylko nasze piwo i lej jej w takiej i takiej niższej cenie". Popyt kreuje podaż, kreuje też konkurencyjność, zmuszając do weryfikacji cen. Sam prowadzę lokal i przecieram oczy ze zdumienia jak hurtownia, która w okolicy oferuje NAJNIŻSZĄ CENĘ za piwo w kegu mówi, że ja jestem najważniejszym ich klientem, bo zamawiam 3-5 beczek tego piwa w tygodniu i nikt od nich w tej ilości tego nie bierze. Z kolei butelkę tego samego piwa z racji, że zamawiam ich 30 sztuk mam w cenie netto w takiej jak stoi na półce w Auchanie w cenie brutto. Zacznijcie pić w lokalach, a nie zwalać ceny na Januszy biznesu, to nie jest rok 2008, ja i moi rówieśnicy dorastaliśmy w innych czasach (30 lat) i mamy całkowicie inne spojrzenie na biznes niż było 1 czy 2 dekady temu.
Otóż nie, wówczas pojawiłyby się Krzyśki i Stefany biznesu, którzy widząc, jak Janusz trzepie kasę, sami by nabrali ochoty na kawałek tortu. W ścisłych centrach, gdzie lokale są wartością samą w sobie, to nie zadziała, ale poza nimi koszty stałe pozwalają zmniejszać marżę i walczyć o klienta. Zresztą były takie okresy w życiu wielu miejscowości (zwłaszcza mniej oczywistych "turystycznie"), gdzie gastronomia i wyszynk nagle stały się popularne... i paradoksalnie walka na ceny doprowadziła do opustoszenia rynku (wysokie czynsze), a w miejscach knajpek rozpanoszyły się np. banki. Knajpki uciekły w lokalizacje pozornie mniej atrakcyjne (zwykle 2-3 przecznice od tegoż rynku).
Błędnie zakładasz że właściciele pubów to tylko zachłanne delfiny biznesu. Jest bardzo dużo dziadostwa, rynek się dopiero klaruje. Na szczęście jest już coraz więcej miejsc z porządnym piwem.
@@saskesaskowski374Przedstawiasz myślenie życzeniowe i romantyzujesz chojnego przedstawiciela co puści taniej, bo dużo sprzedajesz. Ty chyba sie wczoraj urodziłeś 😂
Panie Tomku, prosto z Cieszyna napiszę tak: po czeskiej stronie piwo jest po ok. 8-8,5 zł już wszędzie, mimo mocnej złotówki, w Polsce zaczyna się od 10 zł, także w knajpach o podobnym obłożeniu, no może tylko trochę większym w Czechach od poniedziałku do czwartku. Ale nie tyle te 1,5 zł robi różnicę, choć już np. 3,5 na jednym kuflu ją robi gdy idziemy na sześć. Robią ją bardziej dwie sprawy. Pierwsza to jakość piwa: spory koncerniak Radegast jest kilka pięter wyżej niż polskie koncerniaki, a piętro wyżej niż cieszyński pilsner oraz pół piętra niż sporo polskich kraftów w temacie pilsy, lagery itp. Jakość zarówno smakowa, jak i pod względem skutków na drugi dzień. A druga sprawa to obsługa. W Czechach w cenie piwa mam znakomitą obsługę, stały kontakt, szybkie podawanie piwa, czyli komfort i wygodę konsumenta. To, co stanowi o sensie pójścia do knajpy. W Polsce mam stanie 10-15 minut w kolejce do baru, gdzie nieogarnięte małolaty nalewają piwo i kasują za nie przez kolejne 5-10 minut. Czyli jest to masochizm konsumenta. To wszystko sprawia, że kilkadziesiąt piw miesięcznie wolę wypić te 500-2000 metrów dalej od domu. Oszczędzam pieniądze i czas, a zyskuję jakość i sens bytności w knajpie.
W zeszłym roku we Włoszech nie trudno było kupić kawę za 1 lub 2 euro. I to nie w jakimś automacie, a w knajpie gdzie jest obsługa, a jak wiadomo koszty "roboczogodziny" mają tam wyższe.
czytałem jak własiciel sieci cafe nero tłumaczył że taka cena wynika z tego że Polak jak wezmie kawę to spędza nad nią co najmniej godzinę przy stoliku a na południu Europy z 15 minut i tyle ...
@@AliBaba-hm2xt nie zgodzę się. Ja mieszkałem 5 lat w Hiszpanii i nie zauważyłem aby ludzie przy kawie siedzieli 15 minut. Wręcz przeciwnie siedzą i gadają godzinami
Odwiedziłem tydzięń temu Radegastovnię w Cieszynie po czeskiej stronie, piwo zdecydowanie tańsze, niż np w Kozlovni w Warszawie, ale ceny jedzenia bardzo podobne. Konsekwencją cen w Czechach jest cena lanego Cieszyńskiego Pilznera po polskiej stronie - 10 zł (cena w firmowych stoiskach)
Czesi strasznie zbiednieli przez ostatnie 20 lat. Mieskalem w Cieszynie 25 lat i obserwowalem ten proces. Kiedys Polacy masowo robili zakupy wszystkeigo w Czechach, zycie po czeskiej stronie tetnilo, a dumni Czesi traktowali Polakow z pogarda. Dzis jest dokladnie na odwrot, Czesi z calego rejonu Zaolzia przyjezdzaja do Cieszyna na zakupy w Kauflandzie, Castoramie itp. Polacy juz tylko na piwo na czeska strone chodza, a jedzenie potrafi w tych czeskich knajpach byc podlej jakosci.
@@82vitt Jestem z czeskiego "Zaolzia" i teraz jest znów odwrotnie. Kaufland w PL pusty, Kaufland w CZ pełny, co trzeci samochód PL. Bo czeski rząd osłabił koronę, aby Czechom nie opłacało się robić zakupów za granicą i państwo nie traciło podatków. Obecnie nie mamy po co jechać do PL na zakupy, wszystko jest tam dla nas droższe.
@@jakubs.6103 Ja bylem w Cieszynie 3 lata temu, to jeszcze tak nie bylo. To dlugo cos Czechom zajelo, bo jak z Polski wyjezdzalem 18 lat temu, to juz byla w Czeskim Cieszynie mizeria handlowa, a za czasow gowniaka pamietam jak Polacy z Czech zapierdalali z siatkami czeskiego zarcia, jakby nie bylo jutra. Ale z tego tez co kojaze, to jakosc jedzenia po Polskiej stronie, wedlin itp. byla duzo lepsza, to nawet sami Czesi czesto przyznawali, wiec to nie tylko ceny decydowaly.
To też zmiana przyzwyczajeń. 25lat temu, w mojej 5tys rodzinnej wsi, było kilkanaście barów i sam praktycznie codziennie ze znajomymi w barze przesiadywaliśmy... graliśmy w karty, bilard, rzutki i w kafejce internetowej połączonej z barem. Młodzi i emeryci z okolicznych uliczek przesiadywali w "swoich" barach. Od 10 lat nie ma na tej wsi ani jednego baru ... młodzi wolą spędzać czas online niż offline ze znajomymi
Dziennik Právo dwa tygodnie temu podawał, że udział piwa lanego to ok. 30 % w Czechach rok temu. A w 2005 było ok. 50%. Także wszystko się zgadza z podanymi danymi przez ciebie. Jeżeli chodzi o spożycie na głowę, to spadek z 163 litrów w 2005 na 123 litry w 2023.
@@BrowarKopyra Pisałem pracę na temat "Rynek piwa kraftowego we Wrocławiu" na Ekonomii. Dostałem pytanie dlaczego ludzie preferują spożywać piwo w domach a nie lokalach. Skorzystałem również z "Wszystko, co musisz wiedzieć o piwie, żeby nie wyjść na głupka". W pierwszym podrozdziale wspominałem o Panu który jest poświęcony opisywaniem co to jest piwo kraftowe i dzięki komu termin piwa kraftowego stał się popularny w Polsce. Praca dosyć obszerna bo ponad 100 stron. :D
mega fajny odcinek Tomku. prawie w całości się zgadzam z tobą, bo niby czemu smutny to fakt, jak mówisz pod koniec. nie! u nas jest po prostu inaczej. jesteśmy indywidualistami, takimi dawnymi szlachetkami i nikt nam nie będzie mówić co mamy robić. tym bardziej że z tyłu głowy zawsze mamy to ze ktoś chce nas zrobić w ch.ja. dlatego kupujemy do domu. dlatego pijemy własne w czyimś ogródku piwnym. dlatego nie umiemy się dogadać w wielu kwestiach, w tym np. na drodze (stąd tyle agresji na drodze).itd. to głęboko siedzi w naszej kulturze dnia codziennego. dzięki temu tez kraft się rozwija i super!!! dlatego jeśli w około jest tyle kraftu to ten film nie jest nostalgiczny, smutny tylko wesoły, optymistyczny. pozdro dla kumatych. nara
To chyba nie kwestia bogactwa czy biedy. To różnice kulturowe. U nas kufloteki umarły bo często były to zwykłe mordownie w których zbierała się chołota. Nie zawsze, od razu piszę, ale bardzo często. Niestety nie umiemy rozmawiać z osobami o innych poglądach, szczególnie po paru browarach. Od lat jeżdżę do Czech i tam jest inna sytuacja. W lokalu jest mix ludzi różnego wieku i przekonań, wszyscy się bawią, głośno rozmawiają, bez robienia sobie nawzajem problemów. Nikt nie czepia się Polaka za 68, Rosjanina za lata okupacji itp itd. Mówię o barach w małych miasteczkach nie o praskich deptakach dla turystów. W Polsce gwarantowana awantura.
Zgadzam sie z podsumowaniem: - raz nie ma u nas kultury picia w pubie, dwa jesetmy ciagle mentalnie biedni i nie stac nas, trzy piwo w knajpach jest drogie, bo nikt nie pije... Mieszkam obecnie w UK w malej miescinie jakies 30 tys ludzi. Lane ALE w sieciowce Wheterspoon to srednio faktycznie dwa razy drozej niz w sklepie, a w "moim pubie" we wsi obok jakies 4 funty za lane ALE..... Inna kultura picia i pub jak 4 pokoj w domu traktowany(wiadomo w UK masz w kazdej wsi pub, kosciol i poczte), ale mimo ze w niedziele na na meczu pub pelny, to co roku duza ilosc pubow sie zamyka, a i coraz biedniejsi anglicy kupuja juz wiecej w supermarketach niz pija w pubach.....
tradycja picia piwa w knajpie zanikła u mnie po studiach. A po 40-ce zanikła wogóle tradycja picia alkoholu. Teraz tylko rower co weekend i jakieś bezalkoholowe po trasie 😊
Tomek nie jestem ekspertem, ale może właśnie mylisz przyczynę ze skutkiem. Może to właśnie dlatego w Polsce w lokalach sprzedaje się mniej piwa bo są za drogie? A w Czechach w lokalach więcej bo są tańsze...
Dokładnie to chciałem powiedzieć. Jak się chcemy z kolegą napić piwka do meczu to w knajpie wydamy 100 zł a w domu 30 rachunek jest prosty. A jak teraz byśmy tłumnie ruszyli do pubów pić piwo to cena by wzrosła a nie spadła bo większy popyt.
A może też w Polsce nie piło się w lokalach bo serwowane piwa były gówniane i nikt nie chciał przepłacać (argument o chudszej kieszeni Polaka też jest prawdziwy) za to co może kupić za co najmniej pół ceny w sklepie. W Czechach piwo jest lepszej jakości i nie ma aż takiej różnicy między lanym w lokalu, a butelkowym w sklepie. I oba są dobre! U nas jest dziadostwo w sklepie i w lokalu, w lokalu kilka razy drożej. To jak mamy pić w lokalu? Ci co piją koncerniaki u nas to są zazwyczaj starsze lub młodsze Sebiksy bez gustu i wymagań - byle w czachę kopało. Czesi mieli kulturę picia piwa od dawna, my - nie.
Masz racje, dodatkowo wydaje mi sie oczywiste, ze jakby ludzie zaczeli czesciej chodzic do lokali i pic tam piwo, to zaraz ceny by wzrosly, bo Janusze od razu maja dolary w oczach, niestety tak to u nas wyglada,
W knajpach w Pradze piwa są po 55czk+ 9.50zł+. Krafty czyli IPA po 85czk ok.15zł. W turystycznych miejscówkach IPA po 100czk też jest możliwa 17zł. Jakies lepsze krafty 120czk+.
Z tymi cenami piwa to jest tak jak ze sprzedawcą butów na pustyni. Dwóch sprzedawców zrobiło rekonesans, wróciło i jeden mówi: e stary beznadziejnie, tam nikt nie chodzi w butach, wszyscy łażą na bosaka. Za to drugi przychodzi i mówi: jaki zajebisty rynek, tam nikt nie ma butów!
Złudne jest myślenie, że w Polsce przy zwiększonym popycie ceny by spadły. U nas nie ważne czy popyt jest duży czy mały, konkurencyjność mała czy duża- nieważne. Cena zawsze w góre!
Jak działa rynek? Popyt rośnie, przy tej samej podaży rośnie więc cena. Wysoka cena przy tych samych kosztach oznacza wyższe zyski. Wysokie zyski przyciągają nowych graczy, więc rośnie podaż. Nowi gracze chcąc uzyskać przewagę konkurencyjną obniżają ceny, żeby przyciągnąć klientów. Więc jak najbardziej wzrost popytu w krótkim okresie prowadzi do wzrostu ceny, ale w długim powinien prowadzić do spadku cen, bo pojawią się efekty skali.
Dodam porównaniowe trzy grosze od siebie. - koncert w Pradze, 12.05.24 - 0,5 l Pilsnera Urquella - (nie pamiętam dokładnie) w przeliczeniu 15-18 zł, - koncert w Krakowie, 11.06.24 - 0,4 l Tyskie Gronie - 20 zł; 0,5 l Kozel biały - 24 zł.
Powód jest trochę kulturowy, trochę ekonomiczny. PL od upadku w XVIII wieku to kraj biedny i rolniczy. Czechy to było zaplecze gospodarcze dla CK. Stąd też taką tragedią był upadek Czech w 1939 - Niemcy przejeli cały park przemysłowy. W starej PL przecież w każdej wsi większej jakaś gospoda była. Gdzieś chłopów pan musiał upijać. Ale później jednak restauracje i kawiarnie były dla zamożnych i mało licznych. W PRLu jakieś klubokawiarnie otwierali, żeby cokolwiek było. Jadało się i piło w domu. DLatego restauracje są dla bogatszych - i z takim mentalem ceny są odstrzelone. Jak się chciało ściągnąć klienta do restauracji to trzeba mu było dać w miarę tanie jedzenie. A jak jedzenie jest tanie to trzeba na czymś dorobić. Trunki alko i niealko są w PL bardzo drogie - nawet wody nie dostaniem za darmo. Więc mamy lepsze miejsca (niekoniecznie lepsze jedzenie) gdzie mamy burgera za 70 zł (pozdrawiam Norblina) albo relatywnie tanie miejscówki z lepszym burgerem za 35 pln. ALe wszędzie napoje będą drogie. To może miało kiedyś jakiś sens jak można było obiad w Warszawie w knajpie zjeść za 20 zł. Tyle, że teraz wszędzie drogo tak czy siak. Co do Czeskiej zamożności - być może ten długi proces wpłynął też na łańcuch dostaw do knajp. Tradycyjnie cały proces dostarczania jedzenia jest zoptymalizowany i tani. W PL tego nie ma co powoduje, że utrzymanie restauracji jest ryzykowne i drogie. Nie da się tak po prostu otworzyć knajpy wbrew systemowi i tak to się nakręca. Mamy więc drogie piwo z kega, mamy drogie piwo w butelce i mamy pokutujące przeświadczenie, że piwo lane jest gorsze (bo chrzczone). Mam wrażenie, że lane piwo schodzi głównie na festynach. Co do zamożności - my właściwie Czechy już przebiliśmy pod względem rozwoju gospodarczego. Ale ciężko odwrócić pewne trendy w ciągu jednej dekady. I nie wiem czy to się zmieni. Polski konsument jest dość otwarty. W restauracji jeden zamówi lagera, drugi kraftową pszenice albo IPA. A taki wybór eliminuje lanie z kranu, bo to logistyczie ciężkie.
@@w.k.5974 Z całym szacunkiem bo lubię Czechy i bywałem nie raz a nie mieszkam blisko granicy to o czym piszesz? Czechy to nie kraj kolonialny? Myślisz że w CZ nie ma wpływów niemieckich (które są większe niż w PL) i innych krajów? Nie w tym rzecz dlaczego to wygląda inaczej u nich i u nas, przyczyny są ugruntowane bardzo głęboko.Powyższy komentarz ma bardzo dużo racji.
@@sewerynredziak6681 Możliwe że w Czechach tradycja piwna jest silniejsza (może właśnie przez wpływ niemiec) i bardziej korporacje się pilnują bo by ludzie sie zbuntowali, a też rynek zbytu o wiele mniejszy niż Polska i mniej opłaca się robić dziadostwa.
@@w.k.5974 Może tak może nie ale ja osobiście jak Tomek mimo że chciałbym bardzo żeby w Polsce była większa kultura picia w pubie to jednak wolę nasz system gdzie mam X piw kraftowych do wyboru a i czeskie pije bardzo często jakie sobie wymarzę.Nie można mieć wszystkiego.W Polsce i tak zrobiliśmy giga skok od 89 roku, miejmy tego świadomość trzeba być z tego dumnym i nadal idziemy do przodu, potencjał mamy wielki nieporównywalny do innych krajów regionu oprócz Niemiec.I to wszystko mimo naszych władz które bardziej utrudniają niż pomagają.
Jak byłem w Pradze (ferie 2024) przy Wieży Petrińskiej w A La Petite Eiffel była wystawiona tablica Pilsner Urquell za 24kr (jakieś 4,20zł). Pewnie promocja to była ale to i tak był szok dla mnie że za tyle można zamówić piwo no i to że się skusiłem na nie.
Ja mimo wszystko wolałbym mieć taką sytuację jak w Czechach. Wyjść na piwko ze znajomymi. Nawet na tego koncerniaka. I nie wydać na zakąski+3 piwka 100 zł.
Odwiedzilem niedawno 2 kohuti w Pradze, zeby spotkac sie ze znajomymi z dawnej pracy. Wypilismy wszystko, co bylo w menu. Wracalem do hotelu w genialnym humorze, a portfel bardzo nie uszczuplal. Oglonie rzecz ujmujac, piwo jest u naszych poludniowych sasiadow o polowe tansze, a koncernowe dwa razy lepsze niz nasze. P.S. Pracuje w tym biznesie, wiec wolalbym, zeby bylo na odwrot...
Teoretycznie tak mogłoby być, jednak ten problem nie dotyczy tylko lanego piwa a wielu produktów. Najciekawszym przykładem jest jeden z naszych rodzimych sklepów komputerowych, który ma oddziały w Niemczech i tam sprzedaje taniej.
Z racji tego że nie mam daleko do Czech w miarę często tam jestem i zauważyłem iż w ostatnim czasie lokalne piwowary są tańsze niż piwo koncernowe w hospodach (zwłaszcza w okolicach Ostrawy i Czeskiego Cieszyna). I akurat mnie to cieszy, bo te lokalne piwa są często znakomite.
Mamy tutaj pomylenie skutku z przyczyną: "nie dlatego jest drogo, bo mało ludzi kupuje (wogole to wbrew prawu podaży), ale dlatego mało ludzi kupuje, bo jest drogo". Dlatego ten odcinek za wiele nie wniósł.
Dokładnie. Dlaczego kawa we Włoszech kosztuje 4-6zł, a pizza 20-25zł? Dlaczego kebab w Niemczech kosztuje 20-25zł, a u nas często 30+? Dlaczego piwo w Czechach kosztuje te 5-8zł? Po prostu nasza gastronomia to patologia, co widać najlepiej po foodtruckach - w zamyśle powinna to być promocja lokalu, żeby spróbować jedzenia w niższej cenie, a u nas dorzuca sie jeszcze dodatkową marżę, a jakościowo lepiej nie wspominać... Większość właścicieli daje minimalną, najlepiej to żeby klienci z napiwków fundowali pensje, a każdy z nich od razu chciałby mieć lambo po pół roku. Problemem jest jednak, że im droższe tym Polak chętniej kupi, żeby się pokazać że go stać i to się niestety tak kręci. Taniej wychodzi znaleźć tanie bilety do np. Włoch czy Hiszpanii i tam pożyć tydzień jedząc na mieście, niż u nas.
@@evilyn4325 A ty coś ogarniasz w ogóle :) Nie jest i o tym gość napisał. Jedzenie w PL w restauracjach kosztuje bardzo dużo. Kawa jak kolega pisał - bardzo tania, dobry makaron w cenie słabego w Polsce. Szczególnie jak nie idziemy do miejsca dla turystów tylko tam gdzie też jadają miejscowi. Portugalia, którą przywołałeś to w ogóle tania jest. Ale to biedny kraj w porównaniu z PL, więc to ma sens.
Tomku kurs 20 na korone to bylo ATH rok temu. W Pradze 10 lat temu szlo kupic piwo za 3 zlote lane Gambrinus (oczywiscie ciut dalej od centrum). U nas w podobnych lokalach bylo wtedy 8zl.
Jednym słowem kultura. Kiedyś na każdej wsi była mordownia. I ludzie chlali z kija na potęgę. Sam dziadka wyprowadzałem z takiej spleuny. I padło, powstały "lepsze" puby ale tam już pewien typ ludzi nie chodził bo za drogie piwo. I to w sumie lepiej, w teorii mamy mniej burd na mieście niż kilka dekad temu. Plus dodatni. ps. W Polsce 60,1% mieszkańców mieszka w miastach, a w Czechach 74,3%. (AI mi podpowiedziała)
Super film. Aż zatęskniłem za Pragą. Kiedyś gdy tam byłem gość na parkingu miał pałzę. Odpakował kanapki z domu a kufel piwa miał z pobliskiej piwiarni🍺
O jednej przyczynie trochę za mało wydaje mi się było powiedziane, mianowicie że różnica w cenie pomiędzy lanym a butelka jest po prostu za mała. W momencie gdy lany szmelc jest za 15zl a piwo butelkowe jest w tej samej cenie, ewentualnie 1-2zl droższe kto wybierze lane? Pod nasypem znajdą się miejsca z jakimiś czeskimi piwami po 8zl, ale to jest w Polsce rzadkość
Do Pubu wychodzi się nie tylko na piwo ale przede wszystkim aby się spotkać z ludźmi i tutaj widać wpływ neta i netflixa 😉 Czasy sie zmieniają. Jesteśmy zaganiani. Mamy mnie wolnego czasu. Świat się zmniejszył. Młodzi wybierając się np do Barcelony na 3 dni wydadzą tyle samo co my wydawaliśmy przez weekend w pubach i na dyskotekach 😉 Wybór wydaje sue prosty... I jeszcze jedno - kult zdrowego ciała, uprawiania sportu itp. To wszystko zabieta ludzi z pubów - nie tylko ceny.
Polaków i Czechów dzieli przepaść cywilizacyjna i mentalna. Ta pierwsza się zaciera, a ta druga nie takl łatwo. Przeciętny Czech rozumie, czym jest marża i że w lokalu piwo jest chłodne, w kuflu i pod dachem, a potem ktoś to posprząta i jutro znów można przyjść. Polak pamięta, że piwo w Kauflandii kosztuje 3 zł i za cholerę nie zapłaci 12-15 zł w lokalu, bo to zdzierstwo. Niech rzuci kamieniem kto tak nie pomyślał. - Z jakiego powodu na Spalonej nie ma piwa, to może być ciekawa historia. Prowadzący schronisko Jagodna poznali się w innej turystycznej miejscowości, gdzie pracowali w słynącym z głośnych imprez schronisku oraz w karczmie piwnej. To mogło pozostawić ślad i nie chcą u siebie burdelu po prostu.
ludziom trzeba zapłacić, mamy jedne z najniższych płac w UE, gdyby trzeba było zapłacić tyle co Niemcowi, to piwo kosztowałoby pewnie 30 zł XD Problem jest taki, że Polak który ma budkę chce zarobić tyle co jego odpowiednik w Niemczech, ale nie chce zapłacić tyle pracownikowi co jego odpowiednik w Niemczech
@@arus4315 Bzdura. Bzdura goni bzdure. Przede wszystkim gloryfikujesz mocno zachód, owszem płace są tam wyższe, ale tak samo obciążenia fiskalne i ceny. Zycie w DE za najniższa krajową to ubostwo, choć na papierze bezwzględna kwota wydaje się sporo wyższa. Wszystkie oferty w DE do kelnerowania, recepcja, sprzataczka oscylowalyw granicy 350e/tydzien więc Ci twoi Niemcy jak nie muszą płacą najmniej ile mogą. I uwierz mi za te 350e tygodniowo to luksusu nie ma
Oczywiście że jest piwo. Tyle że butelka. Czeskie, polskie i kilka pseudokratów z Ząbkowic Śląskich. Produkowane nie wiadomo gdzie. Plus że mają swoje dedykowane piwo pod nazwą "Obserwator"
W Czech Radegast 12 kosztuje 25 koron a w lokalu 42 Korony (~7,16 zł) więc piwo w knajpie nie jest nawet dwa razy droższe niż w sklepie w Polsce często piwo w lokalu jest ponad 4 razy droższe niż w sklepie
Cześć Tomaszu, mam pytanie - jakie polskie piwa wskazałbyś jako odpowiedniki czeskich piw lanych podawanych w lokalach Radegastovna w Czechach czyli Pilsner Urquell světlý ležák oraz Radegast Ryze Hořká 12 světlý ležák?
Radegast 12 za 8zł czy 6zł. Ja piernicze.. To piwo jest świetne i zjada każdego dziadowskiego polskiego koncerniaka z surowcami niesałodowanymi (czyli kurła większośc). W sumie to nie - nie mamy odpowiednika. Pomyślałem chwilę o Zateckim i Kozlu, bo są chyba jeszcze all malt, ale poziom goryczki to 19-20 ibu hahaha. Może i mamy gorsze piwa, ale za to ze dwa razy drożej. Polak wszystko zeżre i wypije.
Nie piję w lokalu nie dlatego, że mnie nie stać, ale dlatego, że w lokalach są wyłącznie gówniane piwa typu Żywiec, Żubr, itd. w cenie, za którą mogę mieć 2 krafty w Lidlu. Wolę pić coś dobrego w domu niż byle co w pubie. Czekam na czasy, gdy w lokalach będą ciekawsze piwa. Może kiedyś puby i restauracje zauważą, że rynek piwny ma do zaoferowania więcej niż koncerniaki, bo w tych lokalach to nawet w butelce się nic ciekawego nie dostanie. Co im szkodzi kupić w butelkach jakieś mniej znane piwa? A niech sobie czekają na klienta, a oferta wieksza.
Piwo typu Kech czy Kozel przed pandemią kosztowało 180zł/keg30 a teraz 320zł/keg30 Nie zgodzę się z tym, że w latach 90tych również Polacy nie pili w knajpach - otóż przasiadywali w pubach. Zmieniła się przede wszystkim mentalność.
w klubie cyklistów w ostrawie płacąc kartą kozel czerny 5,20 zł radegast 3,90zł czerne 0,5 vol 6,50zł . jechałem dalej rowerem więc tylko trzy . frytki 200g 8,92zł golonka 550g 27zł
W Pilźnie na przełomie maja i czerwca w restauracji Pilsner Urquell 75 koron, na rynku 10 Gambrinus 45 koron, a na Metalfeście 11 Gambrinus 69 koron. W Polsce raczej ceny nieosiągalne
Nie ma u nas tradycji picia piwa w knajpie. W Czechach ludzie w hospodach spotykają się ze sobą i browce łoją od pokoleń - nigdy to u nich nie umarło. Krafty w Czechach są za to bardzo drogie, również w mikrobrowarch i browarach restauracyjnych, i tam chętnych też zwykle nie brakuje.
Nie ma, bo ceny są jakie są. Byliśmy ze znajomymi w knajpie we Wro, to, co w sklepie kosztuje ok. 5zł, w lokalu 19zł... serio? Ja już się wyleczyłem z picia piwa w knajpach. Wolę wypić później. Albo wypiję więcej za tę samą kwotę albo mniej ale taniej.
@@garotPL Dla mnie płacenie 15 zł za jakieś Tyskie w lokalu to kosmiczny absurd, a jednak ludzie to robią...Jak zwykle winny jest brak świadomości i wiedzy, bo naprawdę trzeba nieźle dawać robić z siebie frajera, gdy w karcie menu zaraz pod tyskaczem za 15 stoi kilka różnych piw Gościszewa za 15-18 zł, a mimo to wybrać Tyskie. Tylko dlatego, że nazwa brzmi bardziej znajomo... A byłem ostatnio świadkiem takiej sytuacji. Fakt, może to też trochę wina lokalu, bo piwa były wymienione tylko z nazwy, bez wyróżnienia które w jakim stylu, ale nadal - ludzie zupełnie się nie interesują, nie próbują nowych rzeczy, nie zapytają. Wezmą to co w telewizji pokazują i tyle. Taka mentalność w większości, niestety.
W moim rodzinnym, 130-tysięcznym mieście - Gorzowie Wielkopolskim do niedawna nie było na kranach ani jednego ANI JEDNEGO piw kraftowego. W ubiegłym miesiącu otwarł się pierwszy mini lokal z bodajże 4 kranami. Daleko od centrum miasta, na osiedlu. Jak się spotykam ze znajomymi "na mieście" to już sobie wolę zamówić gin z tonikiem zamiast tych koncertowych sików. Dlatego z konieczności skłaniam się zawsze ku domowym imprezom, jak to często powtarzasz - kraft to bezpowrotna droga...
Horska Chata Čantoryje pod Czantorią w Beskidach - sprzedają za korony i złotówki, leją z 10 typów na - cena 50KC/10PLN. W polskich schroniskach, chyba poniżej 15zł za jakieś Tyskie nie znajdziemy.....
Bywam w Czechach średnio raz w roku - wiec nie za często. Lubię pójść wieczorem na piwo do jakiegoś lokalnego baru, zwykle koło wynajmowanego mieszkania. Takiego, co z barmanem rozmawiam łamanym czeskim, a nie po angielsku. Dlaczego piwo jest tam faktycznie za 8zl? Sam lokal nie jest w standardzie: czystko, pięknie i marmurowo. Podłoga z desek z lat 90., stoliki i ławki lekko obdrapane. Toaleta czysta, ale ostatnio remontowana 20 lat temu. Mi to nie przeszkadza, bo piwo jest dobre, a kufle czyste. Ale jak dla mnie to po prostu nie generuje kosztów. A Czesi to traktują jak normę. Czy w Polsce by się to sprawdziło? Jak dla mnie nie, bo w takim standardzie i z piwem za 8zl klientela byłaby specyficzne. Co drugi zasypiały nad 10. kuflem przy stoliku, a co piąty szukał bitki.
Cena piwa Primator Premium w kegu 50 litrów w I półroczu 2024 r. wynosiła 2060 CZK, natomiast od 01.06.2024 w okresie letnim ten sam keg 50 litrów kosztuje... 1254 CZK. To jest właśnie spadek ceny o 40%! Na zdrowie!
Piwo za 5zł - 7zł lane było w PL. 25lat temu. A najniższa krajowa wtedy była z 450zł. A w sklepie piwo bez zmian. Było po 2-2.5 i nadal jest po 2.5-3zł. Paradox.
Przede wszystkim Czechy i społeczeństwo tam zamieszkujące posiadają coś takiego jak kultura picie piwa w gospodzie.😊 U nas każdy robotnik po pracy nie idzie do gospody po pierwsze takowej nie ma a po drugie ceny w nich są bardzo wysokie. Polski robotnik po pracyidzie na ławkę kupuje setkę i cztery żubry.
Gdyby w Polsce można było jeździć samochodem po 1-2 piwach jak w krajach cywilizowanych to sam bym jeździł na piwo do knajpy. A jak mam wypić 2 piwa, doliczyć 2 taksówki to mi zaraz wyjdzie z dojazdami prawie 100 zł. No i tu się już robi różnica.
Pamiętam, jak jeszcze mieszkałem w Polsce, a dokładniej w szczecinie, kilkanaście lat temu koncerniak w pubie kosztował jakieś 8 zł. Ale była knajpa, która serwowała, tylko czeskie piwa, i ceny oscylowały w granicy 5 zł. Od tamtej pory polubiłem Czeskie piwo zwane predator.
To że mental jest taki, że nie chodzimy do barów i restauracji to prawda. Niemniej nie odniosłeś się do tego, że piwa z kija w Polsce nie da się pić. Idź na rynek w Krakowie. Tyskie, Żywiec, Tyskie, Żywiec itd. No nie wiem jak musiałbym się znieczulić aby to pić. Nie ma dobrego piwa. Wolę wodę kupić albo herbatę 😂. Częściowo to wina samych restauratorów których naprawdę nie rozumiem. Wchodzisz do dobrej i drogiej restauracji a tam ściek z Żywca. Jak bywam w Ostrawie to z przyjemnością wypiję Pilsnera z kija. Jest naprawdę dobry.
Kiedyś się mówiło, że ludzie chodzą do baru i bezsensownie kupują w nim piwo w butelce (w cenie lanego powiedzmy), że do knajpy się powinno chodzić pić piwo lane. Jak najbardziej się z tym zgadzałem. Tylko kiedyś dobre lane piwo to był nawet koncerniak typu Tyskie, Żywiec (o Bosmanie już się nie rozpisując...) itp. Takie lane było dużo lepsze od dostępnych ogólnie tego piw w butelkach. Natomiast teraz to jest jakaś masakra. Mamy tyle naprawdę dobrych piw w cenach nawet niewiele powyżej 5 może 6 zł, że płacenie tyle za lane piwo, które jest od nich gorsze, bo to jakieś bezsmakowe produkty się zrobiły, jest w zasadzie właśnie chore...To nie jest warte nawet 10 zł, a płacenie za to 20 zł i więcej mija się z sensem zupełnie. No to lepiej popatrzeć, co mają i wybrać coś w butelce... No tylko po co za 20 zł... (swoja drogą, w ostatnim miejscu płaciłem 12, więc też bez przesady z tymi cenami, ale to i tak nie jest mało za to coś, nawet pomimo tego, że nie płacimy tak naprawdę za samo piwo, w wiadomym sensie). Chodzenie do typowej knajpy, by poczuć smak piwa, po prostu straciło sens. Nie mówię tu o jakichś bardziej wyszukanych lokalach, w których, jeśli ktoś chce wydać w zasadzie bezsensowną sumę za piwo, coś ciekawego się znajdzie. Pamiętam, jak smakowało piwo lane ileś tam lat temu i przez wiele lat na takie już nie trefiłem. Nie podejmuje jakiejś wielkiej ilości prób, ale i kiedyś ich aż tak wiele nie podejmowałem. Nawet nie można powiedzieć, że to jest niedobre, to jest nijakie, żeby przypadkiem ktoś nie stwierdził, że jest... za jakieś... Lane piwa po prostu pod pewnymi względami dorównały koncerniakom...
To ja bym jeszcze poprosił o porównanie ile kosztuje veprovy rizek w CZ i schabowy w PL i jakim typowym samochodem jeździ restaurator w CZ i jakim w PL i czemu w PL jest merol lub BMW.😀
Prowadzę schronisko górskie od 8lat, kiedy je obejmowałem to objąłem razem z umowami z KP i Carlsberg, o ile z KP szybko się wymiksowałem o tyle z Carlsbergiem dobrze się współpracuje i dają darmowe szkło które faktycznie znika bardzo często w raz z turystami. Dziś na moich 4 kranach są głównie krafty i piwa regionalne takie jak Pinta, Ustroń, Cieszyn, Bury, Wawrzyniec czy Jastrzębie ale bywała nawet schlenkerla i o'hara do niedawna sprzedawałem wszystkie piwa za 15zł ale jak dowiedziałem się że na mieście gdzie towar nie musi wjeżdżać terenówką, zimą ratrakiem czy kolejką, tyskie kosztuje 17zł to uznałem że jestem frajer i postanowiłem podnieść ceny do 18zł co itak za np. Pintę daje mniej niż dwa razy więcej niż w sklepie ;)
Ja mam wielki ból, gdy w schronisku w Tatrach jestem zmuszony dać te 18-20 złotych za koncerniaka. Najlepsze jest to, że na Słowacji pomimo rzekomej drożyzny, bo euro, że piwo z nalewaka w schroniskach i stacjach narciarskich jest tańsze niż u nas.
@@sienasiena7849 Oczywiście, że za granicą jest taniej, dlatego polaczków nie wspieram i staram się jeździć w góry słowackie i czeskie. Polakom odjebało jeśli chodzi o ceny gastronomii. Rok temu w lokalu przy Szyczyrbskim Jeziorze płaciłem za 0.5l Kofoli 2.4 euro, a lager lany 2 euro. Strach pomyśleć, ile w Zakopcu za takie coś... Obstawiam w ciemno, że 16 zł za szczyny.
@@kuss116 18-21 za szczyny, 21-28 za lepsze piwko w zakopcu. Byłem w zeszłym tygodniu. Jest jeden lokal z tanim piwkiem , niestety po powrocie do domu dopiero odnalazłem go na google.
Niezbyt często mam okazje napić się lanego piwa, ale jak już mam to zamawiam - góra dwa, bo pić się tego nie da. Małe browary mają jeszcze coś dobrego do zaproponowania np: Ordynackie w Zwierzyńcu. W Czechach lany Radegast 12 około 7-8 zł.
Warto jeszcze wspomnieć że w Czechach w wielu miejscach istnieje moda na kupowanie małych beczek np.10L Klient przychodzi ze swoją beczką oddaje starą bierze pełną z browaru. Też mi się marzy taki wyszynk w domu, tylko kto mi taką małą beczkę sprzeda 😅
Nie moda, a relikt. W Polsce, jeszcze w czasach gdy w była masa małych-średnich lokalnych browarów w każdym był sklepobar firmowy, gdzie zarówno spożywano na miejscu jak i sprzedawano do przyniesionych przez klienta naczyń. Jakby ktoś chciał poczuć ten klimat to zachowało się to w Grybowie koło Nowego Sącza, gdzie notabene browar sprywatyzowali i uratowali Słowacy. W Czechach struktura piwowarstwa utrzymała się mniej więcej taka jak u nas za komuny, więc i związek klienta z lokalnym browarem się utrzymał...
Grzechem pierworodnym jest to że w wielu miejscach jest bardzo nie wiele lokali użytkowych. Są całe dzielnice miast w których na 100tys mieszkańców blokowiska są 4 puby bo na parterach bloków są mieszkania. Do tego każdy chce mieć cicho wokół bloku. Puby też nie chcą się rozwijać, często podpisują umowy z koncernami i dziwią się że nie bardzo ktoś chce im dać 300% przebicia za sikacza. W Anglii np: jest przebicie na piwach w porównaniu ze sklepem ale to jest maksymalnie 160% na koncerniaku. Niestety ale w wielu miejscach jest ten sam repertuar piwa od 10 lat i tacy ludzie są zdziwieni że plajtują skoro mają dobry punkt i lokal czysty. Kultura piwa dopiero odtwarza się po latach. Ludzie wychowani w biedzie komuny uważają wyjście do pubu za rozrzutność a młodzi nie chcą pić mydlin tylko porządne piwa czego wielu ludzi którzy otwierali puby 20 lat temu nie rozumie, przecież według nich piwo to piwo i na zimną Warkę za 12zł znajdą się chętni
Cybermachina Gdynia, na kranie czeskie Litovele i Rohozec, ceny między 14, a 16. Kawałek dalej dookoła Tyskie, Lechy, Specjale po 18. Da się? Da się. Rozmawiałem z obsługą, mówią, że szef chce, żeby ludzie wypili porządne piwo, po którym będą wiedzieli, że warto wrócić.
żywiec za 4zł w restauracji ok 20.. kraft za 13-15, w restauracji też 20, może 25, a w multitapie 18-25 (oczywiście nie wszystkie, są droższe ale niewiele). nic dziwnego, że opłaca sie bardziej sprzedać żywca/tyskie niż krejzimajka. Co do statystyk przytoczonych przez Kopyra - czasem czuje się, jakbym żył w innym kraju. Oczywiście nie mówię, że statystyki są złe, zafałszowane itd - tylko to, że miasta takie jak Kraków, Warszawa, Gdańsk i Poznań wyglądają zupełnie inaczej niż reszta Polski (cenowo i społecznie) i jak te statystyki są prawdziwe względem ogółu, nie odzwierciedlają tych miast. Podejrzewam, że w Krakowie w obrębie starego miasta, jest więcej lokali z piwem zwykłym i/albo tylko kraftem niż w całej Łodzi albo Augustowie. Oczywiście, nie można wyłączyć dużych miast ze statystyk, ale brzmi to dziwnie. Zależy to też od turystów i tego, że przeciętny krakowiak jest troszkę bogatszy od przeciętnego mieszkańca Augustowa, i może pozwolić sobie na to, żeby czasem iść na piwo/obiad na mieście. No i w Polsce, troszkę inaczej niż w reszcie Europy, ludzie którzy mogą sobie pozwolić, żeby codziennie jeść na mieście (upraszczam, ogólnie chodzi o najbogatszych i bogatych) nie mieszkają w centrach miast, tylko poza nimi lub na obrzeżach - daleko od barów i restauracji. Dlatego też padła Alma swoją drogą. Take nic dziwnego, że mniej się ogólnie je "na mieście" bo "na mieście" jest daleko od domu.
Alma padła bo powstała za szybko w stosunku do dochodów No i przeskalowali, zamiast organiczne się rozwijać to pchali się w każde centrum handlowe (potężne czynsze płatne w walucie)
@@maxcomment i pchali sie w centra miast, gdzie jeszcze wtedy, nie było tyle klasy średniej-średniej i średniej-wyższej -> czyli ich targetu. W mojej okolicy była jedna alma, która przetrwała bardzo długo, chyba nawet przedostatnia, bo była w centrum zamieszkania swojego targetu. Pamiętam bo robiłem o tej właśnie almie case-study na studiach XD
Zabrakło mi niestety porównania ceny piwa po jakiej restauracja kupuje je od dostawcy. Wtedy możnaby porównać ile w cenie piwa to jego koszt zakupu a ile to marza restauracji. Oczywiście dochodzi jeszcze różny w obu krajach koszt najmu lokalu, zatrudnienia pracownika, podatki, ale jednak cena zakupu byłaby ważną informacją w tym porównaniu.
W moim mieście, około 20k mieszkańców, kilkanaście lat temu było ponad 20 lokali, w których można było wypić lane piwo różnych koncernów. Wtedy byliśmy mniej zamożni, ale wychodziliśmy do ludzi, spotkać się, obejrzeć mecz lub skoki, a teraz wszyscy siedzą w domach, w mediach społecznościowych, komunikują się przez internet, nie mają potrzeby wyjścia. Kultura obcowania z innym człowiekiem się zmieniła. Pozdrawiam.
W Mikoszewie przy przeprawie promowej w knajpie 0,5 litra lanego Specjala jest za 8 zł. Fakt, ze jest to piwko na poziomie Tyskacza, ale 8 zł to cena jak sprzed 10 lat. Taka ciekawostka.
4:28 Zawsze jak jestem w Cieszynie, to idę do Radegastovni, bo jest bardzo blisko polskiej granicy i dostajesz praktycznie w sklepowej cenie Radegasta Horzkego, którego próżno w PL szukać.
Mam lodówkę mam ochotę to pije co chce a w barze nie wybierzesz czego chcesz i nie zawsze człowiek ma czas na wycieczki do baru.I jeszcze jedno jest młodzież pije mniej piwa a społeczeństwo się starzeje
Mógłbym trzymać cenę 10-11zł, gdyby minimalna krajowa zatrzymała się w 2020 roku. Minimalna krajowa w Czechach to ok 19zł/h a w polsce już 28.10. Do tego struktura podatków jest taka, że w czechach nie ma "superbrutto", co w polsce daje 33zł/h realnego kosztu obsługi. Więc akcyza, vat, ale też koszty osobowe, które w polsce są prawie x2 wyższe. I mamy klincz, bo jako gospodarz nie mogę obniżyć ceny, chyba że będę polewał sam i pracował poniżej minimalnej, a z drugiej strony nie przyjdzie więcej klientów bo nie mają kasy na piwo w takiej cenie. Same ceny KEGów za piwo też nie różnią się dużo między ceną tego z puszki. Holba wychodzi teraz ok 4.5zł brutto, vat trzeba policzyc od ceny końcowej, więc w piwie za 10zł, 2.1zł to jest vat , 3.6zł netto to cena kufla, z 10zł zostaje 4,3 netto. Czyli żeby wyjść na 0 i lać za 10zł, musi wychodzić 10 piw na godzinę, w małym miejscu gdzie jest 1 barman.
jeszcze około 10 lat temu w Jastarni był mały pub ambera, gdzie można było kupić sporo taniej (za 6 zł- ale ta cena mogła być bardziej 12-14 lat temu :P) piwa jednak lepsze i tańsze od koncerniaków. Ostatnio tam byłem, nadal działają i chyba było 15 zł za lane.
Tomku ja jednak bym zwrócił jeszcze uwagę na podatki, ZUS i płace minimalną. Żeby tylko opłacić dwóch barmanów masz 11 tys złotych Jeśli zarabiałbyś tylko 2 złote na piwie. Musisz sprzedać 5,5 tys piw a gdzie reszta kosztów prąd, lokal, koncesja.. Zabiliśmy z pełną premedytacją małe lokale szczególnie na prowincji. Będąc przedstawicielem handlowym jeździłem od wioski do wioski i w każdej był opuszczony budynek baru/ karczmy jakoś zawsze mi się smutno robiło na ten widok..
Wbrew lewicowym i prawicowym purystom, zaryzykuję tezę że Zamykamykając chłopów z 6-pakiem w domu przed tv wpływamy na liczbę depresji i samobójstw w Polsce.
Faktycznie, w Czechach nie ma ani płacy minimalnej, ani ubezpieczenia społecznego :) W Polsce koszty pracy nie są wysokie, raczej jedne z niższych w Europie
@@horator5995 Z tego co wiem to niższą stawkę VAT na lane piwo zniósł obecny rząd Czech chyba 2 lata temu. Płacą minimalna to ok 3200 zł w tym roku. Media też mają tańsze niż u nas. Dociskają śrubę od kilku lat i już mają spadki. U nas dociskają już od 15 lat i zbiega się to w czasie idealnie że wzrostem cen piwa i upadkiem mniej ekskluzywnych lokali. Pamiętam jak 2008 kupowałem lanego żubra po 3,50.. 2 lata później knajpa padła.. I dwie kolejne w tej mieścinie, została budka kebabami i biedronka.
1. Całkowicie pominąłeś koszta pracy, minimalna w Czechach jest jednak o 1/4 niższa. W zamian dostajesz i tak obsługę, która całe życie pracuje w gastronomii. Dzięki czopowaniu lane piwo jest klientom proponowane non stop, idziesz na jedno, a nawet nie wiesz kiedy pękają cztery. W Polsce pracownicy w gastro są mocno rotacyjni, dzięki wysokiej pensji minimalnej ci z doświadczeniem nie mają żadnej motywacji, bo dorabiający studenci będą zarabiać tyle samo chociaż nie zamierzają się angażować w swoją pracę. Jak idziesz na obiad dostajesz propozycję czegoś do picia na początku, a potem wszyscy o tobie zapominają i dosłownie nie chcą twoich pieniędzy (przypominają sobie o nich jak płaczą o napiwek). Generalnie wzrost kosztów pracy będzie prowadził do tego co można zaobserwować na zachodzie - otwieranie restauracji w porze obiadu, następnie siesta i ponownie na 2-3 godziny wieczorem. 2. Koszta w Czechach również rosną. Myślę, że istotny spadek konsumpcji zaczął się po wprowadzeniu przymusowych kas fiskalnych w knajpach. Jednak odprowadzanie podatków od kreseczek na listku pozwalał na więcej kreatywnej księgowości. 3. Uważam, że konsumpcja w lokalach nie wynika tylko z zamożności, a przede wszystkim z kultury. Czesi więcej czasu spędzają na zewnątrz i są bardziej społeczni. Mają również słabsze piwo i normalnym jest, że piją go do obiadu, a nawet podczas przerwy w pracy. Przez to mają więcej lokali porozrzucanych po mieście, gdzie koszty i cena może być mniejsza. W Polskim Cieszynie, gdzie te kultury przenikają się było podobnie (ostatnio przez koszta dużo się zamyka). W moim mniemaniu tam gdzie jest więcej etnicznych Ślązaków, kulturowo bliższych Czechom jest podobnie. Dla mnie szokiem było przeprowadzanie się do miasta na Śląsku zamieszkałego głównie przez potomków "repatriantów". Wszystkie lokale są w ścisłym centrum, jedna pizzeria z lanym piwem na osiedlu 30 tys. mieszkańców ledwo przędzie (bo rzadko kto tam chodzi w tygodniu), a ludzie (nie żule) piją piwa z puszek na chodnikach i ławkach. W Polsce na piwo wychodzi się w dniu wolnym od pracy, jest to wyprawa typowo alkoholowa, na pół dnia, autobusem lub taksówką do centrum, kosztuje krocie. W Czeskim Cieszynie park Sikorak na obrzeżach codziennie przy ładnej pogodzie pęka w szwach od rodziców z polskiej strony, pijących piwo i dzieci bawiących się na placu zabaw. Powiedz w głębi Polski, że w tygodniu idziesz na spacer z żoną i dzieckiem i po drodze zatrzymujecie się na 1-2 piwa to zwyzywają cię od alkoholików. 4. Kraft w Polsce zawsze był lepszy. W Czechach rewolucja piwna miała miejsce kilka lat później niż w Polsce, bo zresztą nie było na nią aż tak dużego popytu, że względu na niezłe koncerniaki.
" Całkowicie pominąłeś koszta pracy, minimalna w Czechach jest jednak o 1/4 niższa. W zamian dostajesz i tak obsługę, która całe życie pracuje w gastronomii."- czyli że w Czechach ludzie z latami doświadczenia w gastronomii pracują na płacy minimalnej? xD
@@marmolada1395 Niefortunnie się wyraziłem. W Czechach po latach pracy i wynegocjowanych kolejnych podwyżkach pracownik z doświadczeniem nie zarabia tyle samo co młodzież z doskoku, która właśnie zaczyna pracę, z nosem utkwionym w telefonie. W Polsce w knajpach inwestuje się we wszystko tylko nie w obsługę. W lokalach poza centrum, z mniejszymi obrotami, które w sumie mogłyby być tańsze, pensje są mocno wyrównane. W takich warunkach z jednej strony nikomu nie opłaca się starać, a z drugiej właściciele starają się zatrudniać jak najmniejszą liczbę pracowników.
Echh, całkowicie mylisz przyczynę ze skutkiem. Zgodnie z Twoim tokiem myślenia, jakby ludzie ruszyli tłumnie do knajp, to ceny powinny spaść. Naprawdę w to wierzysz?
Zapomniałeś wspomnieć o sposobie nalewania. U nas po ściance, nagazowane w h...j; w CZ się pivo čepuje - tyle w tym temacie. Poza tym w Czechach w każdej wiosne jest przynajmniej jedna hospoda, u nas w każdej wsi jest kościół
@@JeanPierreRheinault ale u nas wiejskich barów brak, kiedyś były ale w imię walki z alkoholizmem polikwidowali (szkoda że kościoły zostawili). Budki z piwem też kiedyś były. Tutaj kultura picia to ławeczka pod sklepem a piwosz ma raczej negatywne nacechowanie. No i prawdziwy polak jak pije, to żeby skończyć pod stołem.
Jeszcze kwestia, ile piwo w kegu kosztuje w hurcie. Takie Tyskie w Makro wychodzi 5,22 za 0,5, w innych hurtowniach jest taniej, albo drożej. U siebie w lokalu mam Tyskie po 10 zł, bo uważam, że lepiej sprzedać 2 po dychu niż jedno za 13. Poza podatkami, opłatami i daninami, których jest co raz więcej dochodzą też inne opłaty. Licencje na muzykę, podatek od nieruchomości (10 razy wyższy niż od mieszkania), zakup szkła, mycie go, sprzątanie kibli, czyli za takie rzeczy, za które klient nie płaci pijąc piwo w domu. Te wszystkie koszty są w tej cenie zawarte, a gospodarz chciałby, żeby po zapłaceniu podatków coś mu jeszcze z tego zostało.
Wydaje mi się, że Polacy jedzą na mieście tylko każdy rozsądny pójdzie do baru mlecznego lub zgarnie jakiegoś kebaba po drodze z pracy do domu. Ewentualnie wsunie jakiś obiad/fast food w galerii handlowej. Czyli nie jest to sytuacja, w której można by od razu do tego napić się piwa.
Uważam, że nie jesteśmy gospodarnym narodem i główny sposób tego czy innego rządu na walkę z brakiem środków w budżecie, to dokładadanie i podwyższanie podatków, a co m. in. za tym idzie, to wzrost cen towarów i usług.
No dobra można się tam spierać o 2-3 PLN, co nie zmienia faktu że w CZ są lepsze i tańsze piwa, już nie wspominając o tym że jakościowo niemieckie dyskontowe leja nasze koncerniaki jak Pudzian Najmana 🤣
Niespodziewane 1000 IBU z rana i od razu człowiek się czuję jak w 2016 ;)
Polacy są winni temu, że piwo w lokalach jest drogie, bo za mało kupują i temu, że mieszkania są drogie, bo za dużo kupują, a tak w ogóle to panie nic się nie opłaca.
Mądrego to i miło posłuchać.
dobre :)
jakby to mówił arnold boczek z serialu "świat K"
Normalne że w koloniach nic się nie opłaca.
porownujesz alkohol do mieszkan? a moze nastepnym razem jedzenie do samochodow?
w PL gdyby wzroslo spozycie piwa lanego, to oczywiscie by podrozalo jeszcze bardziej 🙃
Tak by było. Już widzę jak prywaciarz obniża ceny przy wzroście popytu.
Piwo powinno być dotowane przez państwo, a nie jakieś leki czy inne pfrony.
@@kiler62 Dokładnie. Mały pub obok mnie serwuje tylko pizzę z pieca i piwo. No i mecze na ekranach.( sport pokazywał zawsze). Leje z kija koncerniaki. Pełen lokal kibiców, rodziny przychodziły na mecze. Jak zobaczył że ludzie przychodzą pooglądać mecze na Euro, jedzą i piją, to fiut podniósł ceny wszystkiego o 2-3 zł. Od drugiej fazy rozgrywek grupowych lokal pusty. Podobno po zakończeniu Euro ceny ma obniżyć.
@@dziadekmroz nazwa i jedziemy z Januszem biznesu w opiniach na google
Trzeba pić malutko.
pare słów o czeskim piwie. W Pradze w dobrych hospodach piwnych, obecnie piwo 10-tka z reguły kosztuje 40-50czk, 12-stka w tym Pilsner, 60-70czk. Cena to jedno ale przede wszystkim piwo jest świeże z cysterny tzw. tankove, a nie z beczek. Ponadto są porządne kufle, chłodzone w pojemniku z zimna wodą. No i piwo jest lane od serca, do pełna, szybko podane, czasem nawet zanim zdążymy zamówić!. Jak sie kończy w kuflu to od razu proponują kolejne. Żadnych zlewek, niedolewania i innych metod oszczędzania na piwie które kiedyś w Wawie często spotykałem. Dla nich piwo to swego rodzaju świętość. Po prostu inna kultura piwna. W butelce w knajpie mało kto kupuje nie przez cenę ale dlatego że piwo w butelce jest gorsze od tego świeżego tankovego. Na zdravi vole!!!
To chyba to tankové pivo to w jakiejś fancy knajpce przejedź się na wieś i się wypowiedz potem ok? Może lepsze (nie znam się nie jestem piwoszem) od polskich ale którego wiejskiego chłopa by było stać stawiać sobie tank w knajpie
@@labedzp Mieszkam w Czechach 7 lat i jeszcze nigdy nie trafilem na zle piwo w knajpie. Nawet w spelunach, ktore wygladaja jakby lata 80. sie tam zatrzymaly serwuje sie swieze i smaczne piwo.
@@labedzp no to nie wiejskie chłopy stawiają tanki, a przedsiębiorcy, którzy chcą prowadzić dobry biznes. Nawet na zapadłych wioskach są lokale, w których Radegast, Plzeň czy Staropražak mają swoje małe tanki. Konsumpcja piw w Czechach jest tak duża, że nawet małym browarom opłaca się wstawiać swoje tanki w zamian za wyłączność w ofercie.
Ten mental dotyczący wydawania kasy jest u nas dziwny. Samochód musi być na pokaz, dom musi być na bogato, telefon, ciuchy itd. Ale chleb, warzywa z biedry, mięcho z fabryki, i t p i t d. Czego sąsiad nie widzi, tego sercu nie żal.
Bo edukacja jest jednowymiarowa - ludzie widzą, że trzeba zarabiać hajs i wydawać. Ale nie uczy się ich, że wydawać w pierwszej kolejności trzeba na rzeczy jakościowe (w szczególności jedzenie!), a nie tylko markowe.
Polska w 100%
do silnika leją najdroższy olej, sami jedzą najtańsze śmieci... czy jakoś tak
Na szczęście mam inny mental: auto za jedną pensję netto (kombi z 2009 roku), ale za to lubię dobrze zjeść, zwiedzić ciekawe miejsce, pójść na dobry koncert. Auto ma być wygodne i niezawodne. Ch** mnie obchodzi co pomyśli sąsiad
ja np nie mam auta jezdze rowerem albo moto jak jest pogoda i ostatnio w sklepie spotkalem sasiada co mesiem jezdzi nowym i sie dziwil ze biore szynke za 60zl :D ,on gada ze szynka tansza od sera jest xD bo kupuje taka za 20zl
Jestem w Czechach na wakacjach kilka dni w okolicach Liberca. Ceny z wczoraj i dziś. W Pradze przy starym mescie piwko Svijany z kija 50 koron (ok 9zl). Na basenie w Turnovie 45 koron (8zl) przy 0.5 l Rohozec i Svijanski maz z kija a przy 0.3l 35 koron czyli 6zl.
W Polsce nie ma tak, że jak coś się dobrze sprzedaje - to tanieje. Jak coś się w Polsce dobrze sprzedaje - to drożeje! Producent, firma, właściciel - podnosi ceny! Bo widać są za niskie, skoro jest tak duże zainteresowanie. To jest absurd i paranoja, ale tak właśnie jest w Polsce.
Popyt rośnie to i cena rośnie, co w tym dziwnego?
@@DariuszSniadowski-mt2dp A co mówi Kopyr? Jak będzie popyt to piwo stanieje! :) Ale nie w Polsce!
Generalnie tak, im więcej chetnych tym cena większa, bo i tak kupią, a jak sprzedaż nieco spadnie to i tak są na plus lub na tyle samo - ale bardzo ważne to co Tomek powiedział, że jest mało opłacalne sprzedawać taniej, bo sprzedaje się mało i jest problem bo się psuje, keg musi byc opróźniony szybko - to nie puszki kurzące się na regale w kauflandzie. Więc wysoka cena jest amortyzacją tego, że co jakiś czas kilkanaście litrów idzie do zlewu, bo nie zeszło wystarczająco szybko. Kupują keg 30L = 60 piw, 40 sprzedają po 15 (600zł), 20 piw wylewają bo skisło i wychodzi na to samo jakby sprzedali 60 piw (całą beczke) po 10zł. Więc nie do konca popyt i podaż tu zadziała bo wchodzi skala i opłacalność sprzedaży w bardzo małych ilościach (jak wiadomo im mniej, tym drożej za sztukę) ;)
Zainteresowanie napędza konkurencje, a im większa konkurencja tym większe prawdopodobieństwo konkurowania właśnie ceną. jak w 20-tysięcznej osadzie jest jedna knajpka która serwuje piwo po 20 zł, bo i tak nigdzie indzie nie pójdą, to jak pojawią się 3 inne, to czym między innymi będą chcieli skusić nowych klientów do przyjścia tam?
Tylko w warunkach, gdy za zwiększającym się popytem nie nadąża potencjał podażowy. Gdy 30 lat temu drukarki kolorowe były "fanaberią dla grafików" - kosztowały "tysiące" - a jednak bardzo szybko potaniały.
Poczułem się jak 10 lat temu na kanale Kopyra. Bardzo dobry film, bardzo wysoki poziom, szanuję, pozdrawiam.
W zeszłym roku byłem w Pradze, ceny co prawda poszly w górę w ciagu 2 lat (też mieli inflację). Jednak w ogrodku piwnym na Zamku w Wyszechradzie kupowałem 0.5 Radegasta za ok. 7 zł (w Wawie odpowiednikiem takiego miejsca spotkań niech bedą Bulwary Wiślane, gdzie tam serwują zwykłe polskie koncerniaki za przynajmniej 15 zł). To samo tyczy się restauracji, Pilsner U. w lokalu nieopodal Hradczan był w granicach 8-10 zł, Wawa, Hala Koszyki Pilsner w okolicach 20 zł. Dodatkowo w Polsce już nie ma takich knajp w starym stylu gdzie czas się zatrzymał- w Pradze wystarczy wyjść poza ścisłe centrum, przy dworcu autobusowym Bar Panda, piwo pp ok. 5 zł rok temu. Tam czuć lokalny klimat, podobne przybytki odwiedzałem w Ostrawie- duch poprzedniej epoki, lokale może niezbyt piękne, ale ceny i ten czar...
Mała miejscowość, jakieś 4,5 tys. mieszkańców, siedziba gminy, która liczy niespełna 15 tys. mieszkańców. Sieci marketów: Lidl, Biedra, Rossman, jakaś sieć na D (nie pamiętam nazwy), a niedawno uruchomiono Chińskie Centrum Handlowe. Muszę dodawać, że zniknęły niemal wszystkie małe sklepy w okolicy? Komu Producenci mają dostarczać towar, ten lepszej jakości, skoro są tylko "komisy handlowe" (sieci marketów) z terminem płatności 3 miesiące, z koniecznością odbierania niesprzedanego towaru?
Pozwoliliśmy sieciom marketów zaorać handel, to mamy pustynię handlową wokół, BO MARKETY "WYJAŁAWIAJĄ" RYNEK!
Zresztą, jaką mentalność mają lokalne władze widać w pobliskich Tarnowskich Górach. Niby Unesco, ale nie szanuje się tego, co stare! Owszem, miasto wali się z powodu dawnych wyrobisk pod budynkami, ale zamiast remontować, to władze wyburzają! Jak tak dalej pójdzie, za chwilę zamiast zabytkowego miasta, będzie miasto "szczerbate", pełne jakichś dziwolągów, plomb z architekturą "zabytkopodobną" i tym podobne!
Mamy to, na co pozwalamy - dotyczy też piwa i "klimatu" miast i miasteczek!
@@dD.4Y Polska to nie państwo, Polska to kolonia. Dziadowanie.
@@dD.4Y ok, tylko to nie markety są winne, a klienci. Pusty market nie wyjałowi rynku. Ludzie idą na zakupy do marketu, bo nie stać ich na kupowanie w małych sklepach "u Grażynki". Zresztą ludzie nie są ślepi i widzieli, że Janusz z Grażyną z osiedlowego sklepiku pojechali rano do Biedry i kupili 20 zgrzewek wody mineralnej, którą potem ze swoją marżą sprzedają u siebie. To dlaczego skoro oni mogą pojechać i kupić, to ja sam nie mogę tego zrobić?
@@WojtekKa-rd3zz Wojtek Ka, ty po prostu leniwy jesteś, znalazłeś sobie dobre wytłumaczenie, dlaczego iść do biedry i zrobić zakupy w jednym miejscu. Zauważ, że dałem Ci równie proste wytłumaczenie, jak i to twoje. OBA DO ŻUPY!
Proste tłumaczenia są dla prostych, niedouczonych ludzi (by nie powiedzieć dla prostaków), prawda jest dużo bardziej złożona i trzeba się trochę natrudzić, napisać, by ująć temat rzetelnie.
To tak tytułem wstępu, byś wiedział, że podejmuję ten wysiłek intelektualny w nadziei, że do Ciebie i do paru prostych ludzi też to dotrze. Bo prawda kosztuje odrobinę wysiłku, bo oszustwo można iść do biedry!
Moja Siostra ma mały sklepik - ceny ma mniejsze, niż w sklepach wielkopowierzchniowych, i zauważyła jedną rzecz - owszem, duże sklepy mają "promocje" (które często są na poziomie cen w Jej sklepie), ale reszta cen jest zawyżona! Po prostu, robią to co zawsze - wyżynają konkurencję, a potem mają "żniwa" na leniwych lemingach!
Jak jeszcze struktura rynku była inna, hurtownicy jeździli po sklepach i dowozili towar, to ten towar często był ZNACZNIE LEPSZEJ JAKOŚCI, NIŻ TEN W MARKETACH! Po prostu - łosiom marketowym można było wcisnąć byle g i to "łykali" "przy okazji" "promocji"! Producenci mieli inne marże na małych sklepach I NIE MIELI SPRZEDAŻY KOMISOWEJ, JAK MAJĄ W MARKETACH!
Markety nie powinny się nazywać sklepami, a KOMISAMI WIELKOPOWIERZCHNIOWYMI! Oligopol sieci "sklepów" wielkopowierzchniowych zmuszają Producentów do działania na najmniejszej marży, wymusza rozwijanie produkcji wraz z rozwijaniem sieci sklepów (w zasadzie stają się "przystawką" do marketu, bo nie mają opcji - małe sklepy wycięto), zmuszają ich do odroczonej na 3 miesiące płatności I PRZYJMOWANIA ZWROTÓW NIE SPRZEDANYCH TOWARÓW, o opłatach "na reklamę", "na numerki kasowe" nie wspominając!
PRODUCENT, CZY HURTOWNIK, NIE MAJĄC KONKURENCJI, REDUKUJE JAKOŚĆ, CZY TEŻ WIZYTY W MAŁYCH SKLEPACH!
Czym to skutkuje? Ano pojawiają się "dyskonty" typu "Marcro & Cash", w których Producenci, ograniczając koszt transportu, dostarczają towary....
By potem jakiś prosty człowiek mógł napisać, że "sklepiki i tak zaopatrują się w Macro, gdzie i ja kupuję!" i ma wytłumaczenie SWOJEGO LENISTWA, ŻE NIE PÓJDZIE DO SKLEPU OBOK DOMU!
Owszem, bo Macro&Cash ZEPSUŁO RYNEK I SPRZEDAJE TEŻ DETALICZNIE, CZEGO NIE POWINNO ROBIĆ, BO TO POWODUJE ZAORANIE RYNKU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moja Siostra ma sklep wielobranżowy - dzięki temu, że asortyment mniej wymagający, może jej to leżeć "na stanie" dłużej, niż mięso.
A wyobraź sobie, że masz mały sklep spożywczy... DLA MAŁEGO SKLEPU SPOŻYWCZEGO WYBUDOWANIE OBOK MARKETU TO TRAGEDIA!
Załóżmy dla uproszczenia, że sprzedajesz dziennie 100 kg mięsa. Pojawia się market, który ma to samo mięso, kosztuje początkowo trochę mniej (W promocji, tuż po wystawieniu sklepu - jak już wykończy twój sklep, ceny będą większe). Jednego dnia sprzedajesz 100 kg, ale następnego, po otwarciu marketu, tracisz połowę z tego "zbytu", znaczy 50 kg Ci zostaje... Na razie teoretycznie nie ma problemu, bo możesz po prostu następnego dnia nie kupić tyle, co zawsze. Wprawdzie hurtownia, do której jeździsz, będzie zawiedziona, ale co tam. Problem pojawia się 2, 3, 4 dnia, bo okazało się...
ŻE JAKIŚ LENIWY PACAN WOLAŁ POJECHAĆ DO MARKETU!
A tobie już tak zostało - o połowę mniejsze obroty, to mniej kasy na ekspedientki, nagle okazuje się, że musisz część zwolnić, maleje twoja marża, maleje kasa na zakupy, półki zaczynają się "przerzedzać", BO PRZECIEŻ NIE KUPISZ TYLE, CO DO TEJ PORY, BO ZOSTANIE CI NA PÓŁKACH I NIE DAJ BOŻE "ZAŚMIERDNIE"!
Potem znajdzie się jakiś ifiota, który woli pójść do Biedry, "bo w tych małych sklepach śmierdzi i mają przeterminowany towar na półkach" - znowu wygodne tłumaczenie! W szczególności dotyczy to mięsa! WPADNIJ W DESPERACJI NA TEN NIEMĄDRY POMYSŁ, BY "ZOPTYMALIZOWAĆ ŁAŃCUCH WARTOŚCI" I ODŚWIEŻYĆ MIĘSO!!!
Ktoś kupi, pójdzie fama, ze się zatruł I LEMINGI CIĘ ZEŻRĄ! Te same lemingi, które idą do marketu i kupią to odświeżane mięso, ale "przypudrowane" przyprawami "na grilla"! Kupi, bo leniwy - ma już przyprawione, więc "się skusi"!
PRZEMYSŁOWE ŻARCIE W MARKECIE KUPI, ALE MAŁY SKLEPIK OBSRA!
Tak więc "wyjaławianie rynku", o którym pisałem licząc na to, że zechce wam się nad tym pochylić i pomyśleć (jak widać założenie płonne) polega na tym, że RYNEK MA OKREŚLONĄ POJEMNOŚĆ - nie kupisz, jako Klient więcej, niż Ci potrzeba, nieprawdaż?
TAK WIĘC, ZAJĘCIE ZNACZĄCEJ POZYCJI NA RYNKU DANEGO MARKETU ZMNIEJSZA RENTOWNOŚĆ MAŁYCH SKLEPIKÓW, A W KONSEKWENCJI PROWADZI DO ICH ZAMKNIĘCIA!
Zanim jeszcze Lemingom i Wykształciuchom (którym się wydaje, że są wykształceni), zryto beret "na wolny rynek", tłumacząc im, że to to samo, co "wolna amerykanka" (NIE, TO NIE TO SAMO), funkcjonowało takie pojęcie, jak POLITYKA GOSPODARCZA!
DOBRY GOSPODARZ JĄ MA, DLATEGO NIE POZWOLIŁBY NA WPUSZCZENIE DO KRAJU SZARAŃCZY, KTÓRA PŁACI PODATKI ZA GRANICĄ, A SWOJĄ SKALĄ WYKAŃCZA JEGO SKLEPY!
Gdyby przeciętny cymbał grzmiący miał takie podejście, że polskie, to jego i dbałby o polskie sklepy, to może byłoby inaczej, ale tutaj Polakom też zryto berety, niestety...
Ale wracając do głównego wątku. Polityka Gospodarcza, to pewien rodzaj umowy (dr Bartosiak powiedziałby "Umowa Społeczna"), która określa, na co państwo kładzie nacisk, jaki rodzaj działalności chce wspierać, chronić, jak ten GOSPODARZ PAŃSTWA wyobraża sobie "RYNEK"?
Tak, jak we Włoszech? Znaczy multum małych kawiarenek, pizzerii, sklepików, rzemieślników?
Czy tak jak w Wielkiej Brytanii - na każdym rogu TESCO i gówniane żarcie w środku?
Jeśli to pierwsze, TO NIE POZWALA PANOSZYĆ SIĘ OBCYM MARKETOM - CHRONI "WŁASNE" - POLSKIE!
No, ale przeciętny ifiota polski takiego podejścia nie ma - nie wie, że ten mały sklepik płaci podatki W POLSCE i z tego np. dostaniesz potem emeryturę, "opiekę zdrowotną" (znaczy darmową eutanazję) i tym podobne "wynalazki cywilizacji"!
Przeciętny, prześlizgujący się po powierzchni rzeczywistości Gulczas tymczasem nie wie, skąd biorą się pieniądze!
Czy wiesz, że taki np. INPOST zapłacił w zeszłym roku bodajże 15 mln złotych podatków, podczas gdy WSZYSKIE INNE PRYWATNE FIRMY KURIERSKIE, Z DHL I INNYMI, ZAPŁACIŁY ŁĄCZNIE 20 mln złotych? A wszystkie łącznie mają większy udział w rynku, niż Inpost!
To samo dotyczy marketów. Nie szanując tego, co własne, osłabiasz państwo, powodujesz, że w budżecie państwa nie zostają podatki z małych sklepów (one nie optymalizują podatków na Kajmanach - nie stać ich na to), a tym samym nie będzie na czołgi, a SŁABOŚĆ PAŃSTWA SPROWOKUJE WOJNĘ!
TO SĄ KONSEKWENCJE "POLITYKI GOSPODARCZEJ" POLEGAJĄCEJ NA SCHLEBIANIU LENIWYM!
Wiesz, dlaczego ta "pani Grażynka" kupiła tę zgrzewkę w Biedrze"? BO MOŻE NIE BYŁO JEJ STAĆ NA PRZEJAZD DO HURTOWNI (BO HURTOWNI JUŻ NIE STAĆ NA OBJEŻDŻANIE SKLEPÓW), A CHCIAŁA MIEĆ ASORTYMENT DLA TAKIEGO LENIWEGO GŁUPKA, JAK TY, BY NIE WIDZIAŁ PUSTYCH PÓŁEK - KOLEJNEGO ARGUMENTU, BY NIE IŚĆ DO MAŁEGO SKLEPIKU!
Na koniec - jeśli jednak ci się chciało przeczytać (znowu - płonne założenie, skoro jesteś tak leniwy, by chodzić do marketów i na dodatek szukasz sobie usprawiedliwienia, ale próbować trzeba),
TO DOCEŃ MÓJ WYSIŁEK!
Bo to nie tylko "napisać" trzeba było! TO TRZEBA BYŁO PRZEŻYĆ, JAKO "właściciel" MAŁEJ PIEKARENKI (właściwie była Rodziców, ale na mnie funkcjonowała), BRAT SWOJEJ SIOSTRY!
By utrzymać w funkcjonowaniu jej Sklep, przez tzw. "lockdowny" i inne tego typu "atrakcje", BY WYKOSIĆ POLSKI HANDEL, dołożyłem do tego sklepu jakieś 150-200 tysięcy złotych, w ciągu ostatnich 3-4 lat...
NIE WYMAWIAM - to była inwestycja w moją RODZINĘ! Nie chciałem, by po ponad 30 latach "na swoim", wylądowała na kasie w Biedrze, z "pampersem" w majtkach!
To zupełnie inny rodzaj życia, jaki prowadzi Chłop Pańszczyźniany, w porównaniu z Chłopem na Swoim!
@@WojtekKa-rd3zz Tak więc, to nie tylko ANALIZA STANU ZASTANEGO, znajomość procesów gospodarczych, umiejętność wyciągania wniosków i obserwacji zależności, zagłębienie się w "ekonomikę" skali itp. itd. Napisałem niezły elaborat na ten temat, BO ZNAM TO OD PODSZEWKI!
To przede wszystkim CHĘĆ, BY SIĘ NAD TYM POCHYLIĆ, tymczasem...
Kłamstwo jest proste! "Pani Grażynka kupuje tę samą wodę sodową w Biedrze, którą potem sprzedaje u siebie w sklepiku"! Ba - teraz kupuje ją na allegro, bo hurtownie padły na pysk! Przecież ty też możesz kupić na allegro, nieprawdaż?
Jest cołkiem prowda, jak mawiał Ksiądz Tischner (chciało mi się ją Ci napisać), jest tys prowda (ludzie są leniwi), i goano prowda, że niby nie warto iść do sklepu obok, lepiej wybrać się do biedry, bo "PAni Grażynka też tam kupuje to, co potem sprzedaje u siebie w sklepie"!
Jesteś leniwy, bo nie chce Ci się iść do paru sklepów, zamiast tego wolisz iść do jednego, na dodatek znalazłeś tanią wymówkę! Na dodatek jesteś leniwy intelektualnie, bo nie chce ci się przemyśleć bliższych i dalszych konsekwencji twojego lenistwa!
TO TEŻ GUANO PROWDA! Ci, którzy powinni prowadzić "Politykę Gospodarczą", TO TUUURNIE, KTÓRZY NIE WIEDZĄ, JAK TO ROBIĆ, dlatego przerzucają koszt swojej głupoty "na Klienta" i jego "preferencje zakupowe", "przyzwyczajenia" i tym podobne!
TYMCZASEM WYSTARCZY PROWADZIĆ TAKĄ POLITYKĘ, ŻE POLSKIE, MAŁE SKLEPY MAJĄ SZANSĘ UTRZYMAĆ SIĘ NA DOBREJ MARŻY, NIE WYSTAWIAJĄC ICH NA ZABÓJCZĄ, N I E U C Z C I W Ą KONKURENCJĘ WIELKICH MARKETÓW!
Ja, wbrew temu, co mogłoby się wydawać po tym, co napisałem, nie przerzucam odpowiedzialności na klienta!
WINNI SĄ TUURNIE U WŁADZY, WINNI SĄ TURNIE W LOKALNYCH WŁADZACH GMIN I POWIATÓW, KTÓRZY NIE POTRAFIĄ ZADBAĆ O TE "KURY", KTÓRE ZNOSZĄ JAJA W POLSCE - POLSKICH PRZEDSIĘBIORCÓW, POLSKI HANDEL!
Pizza, kawa, lody, zarcie, piwo- wszytko tańsze we Włoszech niz w PL. Jakbyśmy mieli za tanio to by nam Niemcy wykupili!
Co by ten ludek nadwiślański zrobił bez Niemca ;) A tak na serio - nasz model biznesowy typu Januszex.
Mądrze gadasz, nadajesz się na polityka :D
"zarcie, piwo" - tak, na pewno tańsze we Włoszech xD
@@mmaruszewicz gdy tak ostatnio słucham polityków, to powątpiewam, czy to komplement ;)
Tylko ze we Włoszech pizza to fast food, który kupuje się gdy zaczyna brakować kasy. Nie można tak porównywać…
Tomek nie wspomniałeś o tym, że u nas panuje przekonanie, że piwo lane jest rozcieńczone z wodą
w Polsce jest po prostu kurewsko drogo ;D A co do chodzenia do pubów - w 100% się zgadzam. Jak byłem na delegacji w UK to tam w niedzielę o 10 rano pub jest pełny. Dziadki, babcie, młodzi, starsi. Wyobrażacie sobie żeby babcia Genowefa po kościele poszła do pubu na piwko? Przecież cała wioska by ją zaraz palcami wytykała, że alkoholiczka :D Nie ma u nas kultury picia w lokalach i nic z tym nie zrobiimy.
Babcia Genowefa u nas jest targetem kościoła i przemysłu farmaceutycznego, a nie piwowarskiego xd
To też zależy od regionu...Na śląsku to normalny widok ale niestety Ci ludzie piją słabe Tyskie....
Tylko jeszcze 30 lat temu w co drugiej wsi był bar, prowadzony przez miejscowy GS lub jego ajenta, gdzie w niedzielę po sumie cała okoliczna społeczność schodziła się i piła piwo. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości zabraniała narzutu na alkohol większego niż 30%. Kultura u nas była, tylko wymarła wraz z "postępem" jako przejaw "wiochy"...
U nas niestety kultura Spejsona - jak najtaniej, jak najwięcej
Nie no lepiej wydać 30 zl za siki, zeby się poczuć fajnym..
Na wiosce Bernartice u Javorníka w Hostincu , HOLBA Sirak z kija 23 korony 0,5 . Cena z 23.06.2024
Bardzo dziękuję za ten film, wiele rzeczy mi wyjaśnił👏🏻
Wpływ ma też skromny wybór na kranach jak najciekawszym piwem jest np ciemny kozel to czasem lepiej wziąć coś butelkowego lepszego. Nie ma problemu zapłacić 15 zł za krafta, ale 12 zł za tyskie to juz przesada
mam to samo, dobra hazy apa 15-16 zł, tyskie 10, kozel (za którym nie przepadam) 12... wybór jasny, dopłacam i piję smaczne piwko:)
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest parę:
1. Nie ma polskiego piwa, które się dobrze kojarzy. Ludzie piją koncernowe szczyny z przyzwyczajenia. W Polsce ktoś raczej powie: "ale bym się napił PIWA", a nie na przykład "Ale bym się napił Książęcego".
2. Nie wykształciło się - bo nie miało prawa - stwierdzenie, że polskie piwo jest dobre. A czeskie - przeciwnie. A jak ktoś chce wyjść na miasto, to raczej na dobry trunek, więc wybierze właśnie lokal z czeskim piwem, lub kraftowym. Wyjście będzie droższe, więc częstotliwość takich eskapad też będzie niska.
3. Nikt nie zainwestował w to, żeby nawet w niewielkich miastach dało się wypić piwo w lokalu tanio. Tutaj widzę zaprzepaszczoną szansę browarów regionalnych. Powinny sprzedawać swoje piwo tanio, w lokalnych pubach, przez co ludzie chętniej i częściej chcieliby wychodzić na piwo do lokalu. Taka Fortuna może sprzedawać Miłoslawa Pilsnera za 5 złotych w sklepach, a mogłaby za 8 w mniejszych lokalach. To by mogło zmienić świadomość ludzi.
Pilsner kupiony w biedronce jest zauważalnie gorszy, mniej aromatyczny niż Pilsner kupiony w Czechach. Osobiście jeżdże po piwo do sklepu który piwo przywozi z Czech. Zywiec wspomniany w filmie mi kompletnie nie smakuje, tyskie i lech podobnie, przepłacone szczyny.
Jak prowadzisz Restauracje i nie opierasz swoich usług na sprzedaży alkoholu to niska cena alkoholu sprawi że cała okoliczna żulia i sebixy odstraszą normalnych klientów. Lepiej sprzedać talerz za 50 PLN i ewentualnie piwo do tego talerza za 18 niż 5 piw po 12 PLN.
Mniejszy tłok, mniej zmywania, mniej patologii.
@@dariosrna5731Nikt nie mówił, żeby prowadzić lokal tylko z piwem. Zrobić fajny pub na poziomie i ludzie pocztą pantoflową sami się poinformują, że można tam przyjść bez wstydu i strachu o własne samopoczucie. Brzmi trochę jak utopia, natomiast nikt nie mówił, że zmiany dzieją się od razu i bez wysiłku.
do tego dochodzi jeszcze kwestia podejścia społeczeństwa do picia.. a w Polsce to raczej - do chlania. Niestety pieprzona komuna pozostawiła u nas mentalnie zdegenerowane społeczeństwo, które musi chlać, więc pije byle co, byle wtłoczyć w siebie jak najwięcej jak najtańszych procentów. Dlatego koncerny osiągnęły tak gigantyczny sukces produkując gówno. Nie mamy kultury picia smacznych piw, bo sprzedaje się chłam, więc lokalne browary też nie mają takiej siły przebicia, a koszty są gigantyczne
Apropos punktu pierwszego to zależy od miasta, jako dumny Poznaniak mogę stwierdzić że sam mówię i ciągle słyszę "Ale bym się napił fortuny"
Odrwzu odgadłem te powody. Oglądanie latami Kopyra robi swoje :D Mnie obecna sytuacja cieszy mamy dużo dobrego kraftu a mając rodzine, obowiązki nie ma tak czasu na wyprawy do knajpy. I można się lepiej na walorach smakowych skupić. Świetny odcinek! :)
Niestety, ale jakbyśmy pili więcej piwa w lokalach, to Janusze biznesu zwęszyli by interes i ponieśliby ceny, no bo przecież jest popyt na lane piwo w lokalu.
I to jest właśnie ta mentalność, przez którą cierpimy. Picie większej ilości piw w lokalach przez konsumentów zwiększyłoby także konkurencyjność wśród browarów prowadząc do rywalizacji cenowej, a w konsekwencji do obniżenia cen w kegu - co sprawiałoby, że ceny by spadły też w lokalu. Przyjechałby przedstawiciel i powiedział "słuchaj, lejesz tyle naszego piwa. Zrobimy Ci taką i taką cenę, damy Ci takie i takie gadżety, ale lej tylko nasze piwo i lej jej w takiej i takiej niższej cenie". Popyt kreuje podaż, kreuje też konkurencyjność, zmuszając do weryfikacji cen. Sam prowadzę lokal i przecieram oczy ze zdumienia jak hurtownia, która w okolicy oferuje NAJNIŻSZĄ CENĘ za piwo w kegu mówi, że ja jestem najważniejszym ich klientem, bo zamawiam 3-5 beczek tego piwa w tygodniu i nikt od nich w tej ilości tego nie bierze. Z kolei butelkę tego samego piwa z racji, że zamawiam ich 30 sztuk mam w cenie netto w takiej jak stoi na półce w Auchanie w cenie brutto. Zacznijcie pić w lokalach, a nie zwalać ceny na Januszy biznesu, to nie jest rok 2008, ja i moi rówieśnicy dorastaliśmy w innych czasach (30 lat) i mamy całkowicie inne spojrzenie na biznes niż było 1 czy 2 dekady temu.
@@saskesaskowski374 Jak obniżycie ceny, to zaczne pić, a nie na odwrót, że ja mam zacząć pić, to wy łaskawie może obniżycie 😂
Otóż nie, wówczas pojawiłyby się Krzyśki i Stefany biznesu, którzy widząc, jak Janusz trzepie kasę, sami by nabrali ochoty na kawałek tortu. W ścisłych centrach, gdzie lokale są wartością samą w sobie, to nie zadziała, ale poza nimi koszty stałe pozwalają zmniejszać marżę i walczyć o klienta.
Zresztą były takie okresy w życiu wielu miejscowości (zwłaszcza mniej oczywistych "turystycznie"), gdzie gastronomia i wyszynk nagle stały się popularne... i paradoksalnie walka na ceny doprowadziła do opustoszenia rynku (wysokie czynsze), a w miejscach knajpek rozpanoszyły się np. banki. Knajpki uciekły w lokalizacje pozornie mniej atrakcyjne (zwykle 2-3 przecznice od tegoż rynku).
Błędnie zakładasz że właściciele pubów to tylko zachłanne delfiny biznesu. Jest bardzo dużo dziadostwa, rynek się dopiero klaruje. Na szczęście jest już coraz więcej miejsc z porządnym piwem.
@@saskesaskowski374Przedstawiasz myślenie życzeniowe i romantyzujesz chojnego przedstawiciela co puści taniej, bo dużo sprzedajesz. Ty chyba sie wczoraj urodziłeś 😂
Panie Tomku, prosto z Cieszyna napiszę tak: po czeskiej stronie piwo jest po ok. 8-8,5 zł już wszędzie, mimo mocnej złotówki, w Polsce zaczyna się od 10 zł, także w knajpach o podobnym obłożeniu, no może tylko trochę większym w Czechach od poniedziałku do czwartku. Ale nie tyle te 1,5 zł robi różnicę, choć już np. 3,5 na jednym kuflu ją robi gdy idziemy na sześć. Robią ją bardziej dwie sprawy. Pierwsza to jakość piwa: spory koncerniak Radegast jest kilka pięter wyżej niż polskie koncerniaki, a piętro wyżej niż cieszyński pilsner oraz pół piętra niż sporo polskich kraftów w temacie pilsy, lagery itp. Jakość zarówno smakowa, jak i pod względem skutków na drugi dzień. A druga sprawa to obsługa. W Czechach w cenie piwa mam znakomitą obsługę, stały kontakt, szybkie podawanie piwa, czyli komfort i wygodę konsumenta. To, co stanowi o sensie pójścia do knajpy. W Polsce mam stanie 10-15 minut w kolejce do baru, gdzie nieogarnięte małolaty nalewają piwo i kasują za nie przez kolejne 5-10 minut. Czyli jest to masochizm konsumenta. To wszystko sprawia, że kilkadziesiąt piw miesięcznie wolę wypić te 500-2000 metrów dalej od domu. Oszczędzam pieniądze i czas, a zyskuję jakość i sens bytności w knajpie.
Dzięki za celne spostrzeżenia.
To samo dotyczy kawy. U nas kawa 15-20 zł na południu Europy za 7- 10 zł
Nawet mniej, w sumie zależy od tego jak stoi waluta. Kawa na południu kosztuje od 1€ do max 2€ czyli obecnie 4-9zł
Akurat u nas żabki sprzedają więcej kawy niż kawiarnie
W zeszłym roku we Włoszech nie trudno było kupić kawę za 1 lub 2 euro. I to nie w jakimś automacie, a w knajpie gdzie jest obsługa, a jak wiadomo koszty "roboczogodziny" mają tam wyższe.
czytałem jak własiciel sieci cafe nero tłumaczył że taka cena wynika z tego że Polak jak wezmie kawę to spędza nad nią co najmniej godzinę przy stoliku a na południu Europy z 15 minut i tyle ...
@@AliBaba-hm2xt nie zgodzę się. Ja mieszkałem 5 lat w Hiszpanii i nie zauważyłem aby ludzie przy kawie siedzieli 15 minut. Wręcz przeciwnie siedzą i gadają godzinami
Odwiedziłem tydzięń temu Radegastovnię w Cieszynie po czeskiej stronie, piwo zdecydowanie tańsze, niż np w Kozlovni w Warszawie, ale ceny jedzenia bardzo podobne. Konsekwencją cen w Czechach jest cena lanego Cieszyńskiego Pilznera po polskiej stronie - 10 zł (cena w firmowych stoiskach)
Czesi strasznie zbiednieli przez ostatnie 20 lat. Mieskalem w Cieszynie 25 lat i obserwowalem ten proces. Kiedys Polacy masowo robili zakupy wszystkeigo w Czechach, zycie po czeskiej stronie tetnilo, a dumni Czesi traktowali Polakow z pogarda. Dzis jest dokladnie na odwrot, Czesi z calego rejonu Zaolzia przyjezdzaja do Cieszyna na zakupy w Kauflandzie, Castoramie itp. Polacy juz tylko na piwo na czeska strone chodza, a jedzenie potrafi w tych czeskich knajpach byc podlej jakosci.
@@82vitt Jestem z czeskiego "Zaolzia" i teraz jest znów odwrotnie. Kaufland w PL pusty, Kaufland w CZ pełny, co trzeci samochód PL. Bo czeski rząd osłabił koronę, aby Czechom nie opłacało się robić zakupów za granicą i państwo nie traciło podatków. Obecnie nie mamy po co jechać do PL na zakupy, wszystko jest tam dla nas droższe.
@@jakubs.6103 Ja bylem w Cieszynie 3 lata temu, to jeszcze tak nie bylo. To dlugo cos Czechom zajelo, bo jak z Polski wyjezdzalem 18 lat temu, to juz byla w Czeskim Cieszynie mizeria handlowa, a za czasow gowniaka pamietam jak Polacy z Czech zapierdalali z siatkami czeskiego zarcia, jakby nie bylo jutra. Ale z tego tez co kojaze, to jakosc jedzenia po Polskiej stronie, wedlin itp. byla duzo lepsza, to nawet sami Czesi czesto przyznawali, wiec to nie tylko ceny decydowaly.
To też zmiana przyzwyczajeń. 25lat temu, w mojej 5tys rodzinnej wsi, było kilkanaście barów i sam praktycznie codziennie ze znajomymi w barze przesiadywaliśmy... graliśmy w karty, bilard, rzutki i w kafejce internetowej połączonej z barem. Młodzi i emeryci z okolicznych uliczek przesiadywali w "swoich" barach. Od 10 lat nie ma na tej wsi ani jednego baru ... młodzi wolą spędzać czas online niż offline ze znajomymi
Dziennik Právo dwa tygodnie temu podawał, że udział piwa lanego to ok. 30 % w Czechach rok temu. A w 2005 było ok. 50%. Także wszystko się zgadza z podanymi danymi przez ciebie. Jeżeli chodzi o spożycie na głowę, to spadek z 163 litrów w 2005 na 123 litry w 2023.
Byłem z tego filmiku pytany na obronie pracy dyplomowej :D. Został Pan również wspominany w mojej pracy. Dzięki za pomoc
🤣🤣🤣
Możesz coś więcej napisać? Jaki temat pracy? Jaki kierunek?
@@BrowarKopyra Pisałem pracę na temat "Rynek piwa kraftowego we Wrocławiu" na Ekonomii. Dostałem pytanie dlaczego ludzie preferują spożywać piwo w domach a nie lokalach. Skorzystałem również z "Wszystko, co musisz wiedzieć o piwie, żeby nie wyjść na głupka". W pierwszym podrozdziale wspominałem o Panu który jest poświęcony opisywaniem co to jest piwo kraftowe i dzięki komu termin piwa kraftowego stał się popularny w Polsce. Praca dosyć obszerna bo ponad 100 stron. :D
Byłem w weekend w Trójmieście. Średnia cena piwa z nalewaka to 20 złotych. Na Mazurach 18-20, a jak dobrze pójdzie to 15.
Na Mazurach gdzie konkretnie, bo właśnie jestem?
Przestać pić te szczyny na zdrowie wam to wyjdzie
@@mac8544 Szczynami to może ty się raczysz, my tu jesteśmy normalni.
mega fajny odcinek Tomku. prawie w całości się zgadzam z tobą, bo niby czemu smutny to fakt, jak mówisz pod koniec. nie! u nas jest po prostu inaczej. jesteśmy indywidualistami, takimi dawnymi szlachetkami i nikt nam nie będzie mówić co mamy robić. tym bardziej że z tyłu głowy zawsze mamy to ze ktoś chce nas zrobić w ch.ja. dlatego kupujemy do domu. dlatego pijemy własne w czyimś ogródku piwnym. dlatego nie umiemy się dogadać w wielu kwestiach, w tym np. na drodze (stąd tyle agresji na drodze).itd. to głęboko siedzi w naszej kulturze dnia codziennego. dzięki temu tez kraft się rozwija i super!!! dlatego jeśli w około jest tyle kraftu to ten film nie jest nostalgiczny, smutny tylko wesoły, optymistyczny. pozdro dla kumatych. nara
To chyba nie kwestia bogactwa czy biedy. To różnice kulturowe. U nas kufloteki umarły bo często były to zwykłe mordownie w których zbierała się chołota. Nie zawsze, od razu piszę, ale bardzo często. Niestety nie umiemy rozmawiać z osobami o innych poglądach, szczególnie po paru browarach. Od lat jeżdżę do Czech i tam jest inna sytuacja. W lokalu jest mix ludzi różnego wieku i przekonań, wszyscy się bawią, głośno rozmawiają, bez robienia sobie nawzajem problemów. Nikt nie czepia się Polaka za 68, Rosjanina za lata okupacji itp itd. Mówię o barach w małych miasteczkach nie o praskich deptakach dla turystów. W Polsce gwarantowana awantura.
Zgadzam sie z podsumowaniem: - raz nie ma u nas kultury picia w pubie, dwa jesetmy ciagle mentalnie biedni i nie stac nas, trzy piwo w knajpach jest drogie, bo nikt nie pije... Mieszkam obecnie w UK w malej miescinie jakies 30 tys ludzi. Lane ALE w sieciowce Wheterspoon to srednio faktycznie dwa razy drozej niz w sklepie, a w "moim pubie" we wsi obok jakies 4 funty za lane ALE..... Inna kultura picia i pub jak 4 pokoj w domu traktowany(wiadomo w UK masz w kazdej wsi pub, kosciol i poczte), ale mimo ze w niedziele na na meczu pub pelny, to co roku duza ilosc pubow sie zamyka, a i coraz biedniejsi anglicy kupuja juz wiecej w supermarketach niz pija w pubach.....
tradycja picia piwa w knajpie zanikła u mnie po studiach. A po 40-ce zanikła wogóle tradycja picia alkoholu. Teraz tylko rower co weekend i jakieś bezalkoholowe po trasie 😊
Czyli defakto nigdy nie poszedłeś do lokalu na dobre piwo. Smutne.
To dobra decyzja na pewno na zdrowie ci to wyszło
Jeden z mądrzejszych filmów jakie nagrał Kopyr.
Gratki dla niego!
Tomek nie jestem ekspertem, ale może właśnie mylisz przyczynę ze skutkiem. Może to właśnie dlatego w Polsce w lokalach sprzedaje się mniej piwa bo są za drogie? A w Czechach w lokalach więcej bo są tańsze...
Dokładnie to chciałem powiedzieć. Jak się chcemy z kolegą napić piwka do meczu to w knajpie wydamy 100 zł a w domu 30 rachunek jest prosty. A jak teraz byśmy tłumnie ruszyli do pubów pić piwo to cena by wzrosła a nie spadła bo większy popyt.
Też tak myślę. Praktycznie juz sam przestałem chodzić na piwo do lokali od kiedy cena szczyn przekroczyła 10 zł. Są granice
A może też w Polsce nie piło się w lokalach bo serwowane piwa były gówniane i nikt nie chciał przepłacać (argument o chudszej kieszeni Polaka też jest prawdziwy) za to co może kupić za co najmniej pół ceny w sklepie. W Czechach piwo jest lepszej jakości i nie ma aż takiej różnicy między lanym w lokalu, a butelkowym w sklepie. I oba są dobre! U nas jest dziadostwo w sklepie i w lokalu, w lokalu kilka razy drożej. To jak mamy pić w lokalu? Ci co piją koncerniaki u nas to są zazwyczaj starsze lub młodsze Sebiksy bez gustu i wymagań - byle w czachę kopało. Czesi mieli kulturę picia piwa od dawna, my - nie.
Masz racje, dodatkowo wydaje mi sie oczywiste, ze jakby ludzie zaczeli czesciej chodzic do lokali i pic tam piwo, to zaraz ceny by wzrosly, bo Janusze od razu maja dolary w oczach, niestety tak to u nas wyglada,
Nie zrozumiesz
W knajpach w Pradze piwa są po 55czk+ 9.50zł+. Krafty czyli IPA po 85czk ok.15zł. W turystycznych miejscówkach IPA po 100czk też jest możliwa 17zł. Jakies lepsze krafty 120czk+.
Z tymi cenami piwa to jest tak jak ze sprzedawcą butów na pustyni. Dwóch sprzedawców zrobiło rekonesans, wróciło i jeden mówi: e stary beznadziejnie, tam nikt nie chodzi w butach, wszyscy łażą na bosaka.
Za to drugi przychodzi i mówi: jaki zajebisty rynek, tam nikt nie ma butów!
I wchodzi trzeci: wszyscy będą tu chodzić w butach hainekena, reszta wypierdalać.
@@w.k.5974I oczywiście w cenie 2x droższej niż faktycznie powinna być, bo rynek mały i dokłada do interesu
@@Wookash11111 Polska to kolonia a w koloniach musi być drogo.
Dobry research Panie Kopyra !
Złudne jest myślenie, że w Polsce przy zwiększonym popycie ceny by spadły. U nas nie ważne czy popyt jest duży czy mały, konkurencyjność mała czy duża- nieważne. Cena zawsze w góre!
Jak działa rynek? Popyt rośnie, przy tej samej podaży rośnie więc cena. Wysoka cena przy tych samych kosztach oznacza wyższe zyski. Wysokie zyski przyciągają nowych graczy, więc rośnie podaż. Nowi gracze chcąc uzyskać przewagę konkurencyjną obniżają ceny, żeby przyciągnąć klientów. Więc jak najbardziej wzrost popytu w krótkim okresie prowadzi do wzrostu ceny, ale w długim powinien prowadzić do spadku cen, bo pojawią się efekty skali.
@@BrowarKopyraidź napij się piwa i przestań gadać
Dodam porównaniowe trzy grosze od siebie.
- koncert w Pradze, 12.05.24 - 0,5 l Pilsnera Urquella - (nie pamiętam dokładnie) w przeliczeniu 15-18 zł,
- koncert w Krakowie, 11.06.24 - 0,4 l Tyskie Gronie - 20 zł; 0,5 l Kozel biały - 24 zł.
Powód jest trochę kulturowy, trochę ekonomiczny.
PL od upadku w XVIII wieku to kraj biedny i rolniczy. Czechy to było zaplecze gospodarcze dla CK. Stąd też taką tragedią był upadek Czech w 1939 - Niemcy przejeli cały park przemysłowy. W starej PL przecież w każdej wsi większej jakaś gospoda była. Gdzieś chłopów pan musiał upijać. Ale później jednak restauracje i kawiarnie były dla zamożnych i mało licznych. W PRLu jakieś klubokawiarnie otwierali, żeby cokolwiek było. Jadało się i piło w domu.
DLatego restauracje są dla bogatszych - i z takim mentalem ceny są odstrzelone. Jak się chciało ściągnąć klienta do restauracji to trzeba mu było dać w miarę tanie jedzenie. A jak jedzenie jest tanie to trzeba na czymś dorobić. Trunki alko i niealko są w PL bardzo drogie - nawet wody nie dostaniem za darmo. Więc mamy lepsze miejsca (niekoniecznie lepsze jedzenie) gdzie mamy burgera za 70 zł (pozdrawiam Norblina) albo relatywnie tanie miejscówki z lepszym burgerem za 35 pln. ALe wszędzie napoje będą drogie.
To może miało kiedyś jakiś sens jak można było obiad w Warszawie w knajpie zjeść za 20 zł. Tyle, że teraz wszędzie drogo tak czy siak.
Co do Czeskiej zamożności - być może ten długi proces wpłynął też na łańcuch dostaw do knajp. Tradycyjnie cały proces dostarczania jedzenia jest zoptymalizowany i tani. W PL tego nie ma co powoduje, że utrzymanie restauracji jest ryzykowne i drogie. Nie da się tak po prostu otworzyć knajpy wbrew systemowi i tak to się nakręca.
Mamy więc drogie piwo z kega, mamy drogie piwo w butelce i mamy pokutujące przeświadczenie, że piwo lane jest gorsze (bo chrzczone). Mam wrażenie, że lane piwo schodzi głównie na festynach.
Co do zamożności - my właściwie Czechy już przebiliśmy pod względem rozwoju gospodarczego. Ale ciężko odwrócić pewne trendy w ciągu jednej dekady. I nie wiem czy to się zmieni. Polski konsument jest dość otwarty. W restauracji jeden zamówi lagera, drugi kraftową pszenice albo IPA. A taki wybór eliminuje lanie z kranu, bo to logistyczie ciężkie.
Powód jest głównie geopolityczny, Polska to kolonia, kraina białych murzynów, a w koloniach musi być drogo.
@@w.k.5974 Z całym szacunkiem bo lubię Czechy i bywałem nie raz a nie mieszkam blisko granicy to o czym piszesz? Czechy to nie kraj kolonialny? Myślisz że w CZ nie ma wpływów niemieckich (które są większe niż w PL) i innych krajów? Nie w tym rzecz dlaczego to wygląda inaczej u nich i u nas, przyczyny są ugruntowane bardzo głęboko.Powyższy komentarz ma bardzo dużo racji.
@@sewerynredziak6681 Możliwe że w Czechach tradycja piwna jest silniejsza (może właśnie przez wpływ niemiec) i bardziej korporacje się pilnują bo by ludzie sie zbuntowali, a też rynek zbytu o wiele mniejszy niż Polska i mniej opłaca się robić dziadostwa.
@@w.k.5974 Może tak może nie ale ja osobiście jak Tomek mimo że chciałbym bardzo żeby w Polsce była większa kultura picia w pubie to jednak wolę nasz system gdzie mam X piw kraftowych do wyboru a i czeskie pije bardzo często jakie sobie wymarzę.Nie można mieć wszystkiego.W Polsce i tak zrobiliśmy giga skok od 89 roku, miejmy tego świadomość trzeba być z tego dumnym i nadal idziemy do przodu, potencjał mamy wielki nieporównywalny do innych krajów regionu oprócz Niemiec.I to wszystko mimo naszych władz które bardziej utrudniają niż pomagają.
@@sewerynredziak6681 W Bolandzie to niedługo będzie tylko "kultura" czołgów i trepów. Niczego nie będzie tylko wojsko będzie. A biskup pobłogosławi.
Jak byłem w Pradze (ferie 2024) przy Wieży Petrińskiej w A La Petite Eiffel była wystawiona tablica Pilsner Urquell za 24kr (jakieś 4,20zł). Pewnie promocja to była ale to i tak był szok dla mnie że za tyle można zamówić piwo no i to że się skusiłem na nie.
Ja mimo wszystko wolałbym mieć taką sytuację jak w Czechach. Wyjść na piwko ze znajomymi. Nawet na tego koncerniaka. I nie wydać na zakąski+3 piwka 100 zł.
To ja jednak wole wypić i zjeść dobrze i zaplacić więcej. Jakość powyzej ceny.
Odwiedzilem niedawno 2 kohuti w Pradze, zeby spotkac sie ze znajomymi z dawnej pracy. Wypilismy wszystko, co bylo w menu. Wracalem do hotelu w genialnym humorze, a portfel bardzo nie uszczuplal. Oglonie rzecz ujmujac, piwo jest u naszych poludniowych sasiadow o polowe tansze, a koncernowe dwa razy lepsze niz nasze. P.S. Pracuje w tym biznesie, wiec wolalbym, zeby bylo na odwrot...
Teoretycznie tak mogłoby być, jednak ten problem nie dotyczy tylko lanego piwa a wielu produktów. Najciekawszym przykładem jest jeden z naszych rodzimych sklepów komputerowych, który ma oddziały w Niemczech i tam sprzedaje taniej.
23% vs 19% VAT
@@Zuber92xD Sprawa tyczyła się różnic w cenach 15-20% z okresu boomu na kryptowaluty.
Z racji tego że nie mam daleko do Czech w miarę często tam jestem i zauważyłem iż w ostatnim czasie lokalne piwowary są tańsze niż piwo koncernowe w hospodach (zwłaszcza w okolicach Ostrawy i Czeskiego Cieszyna). I akurat mnie to cieszy, bo te lokalne piwa są często znakomite.
Mamy tutaj pomylenie skutku z przyczyną: "nie dlatego jest drogo, bo mało ludzi kupuje (wogole to wbrew prawu podaży), ale dlatego mało ludzi kupuje, bo jest drogo". Dlatego ten odcinek za wiele nie wniósł.
No właśnie też tak sądzę więc nie wiem czemu tego kopyr nie zauważa
Przecież on udowadnia, że u nas nie ma takiej tradycji i kultury picia piwa lanego, nawet historycznie
Dokładnie. Dlaczego kawa we Włoszech kosztuje 4-6zł, a pizza 20-25zł? Dlaczego kebab w Niemczech kosztuje 20-25zł, a u nas często 30+? Dlaczego piwo w Czechach kosztuje te 5-8zł? Po prostu nasza gastronomia to patologia, co widać najlepiej po foodtruckach - w zamyśle powinna to być promocja lokalu, żeby spróbować jedzenia w niższej cenie, a u nas dorzuca sie jeszcze dodatkową marżę, a jakościowo lepiej nie wspominać... Większość właścicieli daje minimalną, najlepiej to żeby klienci z napiwków fundowali pensje, a każdy z nich od razu chciałby mieć lambo po pół roku.
Problemem jest jednak, że im droższe tym Polak chętniej kupi, żeby się pokazać że go stać i to się niestety tak kręci. Taniej wychodzi znaleźć tanie bilety do np. Włoch czy Hiszpanii i tam pożyć tydzień jedząc na mieście, niż u nas.
@@dawidk2269 We Włoszech czy Portugalii czy w Hiszpanii zawsze będzie o wiele drożej niż u nas. Nie wiem w ogóle jak ty to ogarniasz...
@@evilyn4325 A ty coś ogarniasz w ogóle :) Nie jest i o tym gość napisał. Jedzenie w PL w restauracjach kosztuje bardzo dużo. Kawa jak kolega pisał - bardzo tania, dobry makaron w cenie słabego w Polsce. Szczególnie jak nie idziemy do miejsca dla turystów tylko tam gdzie też jadają miejscowi.
Portugalia, którą przywołałeś to w ogóle tania jest. Ale to biedny kraj w porównaniu z PL, więc to ma sens.
Tomku kurs 20 na korone to bylo ATH rok temu. W Pradze 10 lat temu szlo kupic piwo za 3 zlote lane Gambrinus (oczywiscie ciut dalej od centrum). U nas w podobnych lokalach bylo wtedy 8zl.
Jednym słowem kultura. Kiedyś na każdej wsi była mordownia. I ludzie chlali z kija na potęgę. Sam dziadka wyprowadzałem z takiej spleuny. I padło, powstały "lepsze" puby ale tam już pewien typ ludzi nie chodził bo za drogie piwo.
I to w sumie lepiej, w teorii mamy mniej burd na mieście niż kilka dekad temu.
Plus dodatni.
ps.
W Polsce 60,1% mieszkańców mieszka w miastach, a w Czechach 74,3%. (AI mi podpowiedziała)
Super film. Aż zatęskniłem za Pragą. Kiedyś gdy tam byłem gość na parkingu miał pałzę. Odpakował kanapki z domu a kufel piwa miał z pobliskiej piwiarni🍺
Wczoraj w Cieszynie przed 12 - rosol, schabowy, kartofle i mizeria + 2x radegast zaplacilem w pln 45 zl. Dziekuje
Gdzie dokładnie w Cieszynie?
@@damianhanzel2253 u Vocka
@@damianhanzel2253 W Cieszynie w Czechach zapewne.
@@w.k.5974 domyślam się że w Czeskim Cieszynie (Český Těšín), ale i interesuje mnie gdzie dokładnie.
@@damianhanzel2253 A
O jednej przyczynie trochę za mało wydaje mi się było powiedziane, mianowicie że różnica w cenie pomiędzy lanym a butelka jest po prostu za mała. W momencie gdy lany szmelc jest za 15zl a piwo butelkowe jest w tej samej cenie, ewentualnie 1-2zl droższe kto wybierze lane? Pod nasypem znajdą się miejsca z jakimiś czeskimi piwami po 8zl, ale to jest w Polsce rzadkość
No dobra ale staropramen jest mimo wszystko jest dużo lepszy od tyskiego, i na dodatek tańszy...
Do Pubu wychodzi się nie tylko na piwo ale przede wszystkim aby się spotkać z ludźmi i tutaj widać wpływ neta i netflixa 😉 Czasy sie zmieniają. Jesteśmy zaganiani. Mamy mnie wolnego czasu. Świat się zmniejszył. Młodzi wybierając się np do Barcelony na 3 dni wydadzą tyle samo co my wydawaliśmy przez weekend w pubach i na dyskotekach 😉 Wybór wydaje sue prosty...
I jeszcze jedno - kult zdrowego ciała, uprawiania sportu itp. To wszystko zabieta ludzi z pubów - nie tylko ceny.
Czasu mamy tyle samo. Po prostu oglądamy za dużo Kopyra.
Polaków i Czechów dzieli przepaść cywilizacyjna i mentalna. Ta pierwsza się zaciera, a ta druga nie takl łatwo. Przeciętny Czech rozumie, czym jest marża i że w lokalu piwo jest chłodne, w kuflu i pod dachem, a potem ktoś to posprząta i jutro znów można przyjść. Polak pamięta, że piwo w Kauflandii kosztuje 3 zł i za cholerę nie zapłaci 12-15 zł w lokalu, bo to zdzierstwo. Niech rzuci kamieniem kto tak nie pomyślał.
-
Z jakiego powodu na Spalonej nie ma piwa, to może być ciekawa historia. Prowadzący schronisko Jagodna poznali się w innej turystycznej miejscowości, gdzie pracowali w słynącym z głośnych imprez schronisku oraz w karczmie piwnej. To mogło pozostawić ślad i nie chcą u siebie burdelu po prostu.
ludziom trzeba zapłacić, mamy jedne z najniższych płac w UE, gdyby trzeba było zapłacić tyle co Niemcowi, to piwo kosztowałoby pewnie 30 zł XD Problem jest taki, że Polak który ma budkę chce zarobić tyle co jego odpowiednik w Niemczech, ale nie chce zapłacić tyle pracownikowi co jego odpowiednik w Niemczech
Ale w schronisku Jagodna było piwo, tylko że butelkowe.
@@arus4315 Bzdura. Bzdura goni bzdure. Przede wszystkim gloryfikujesz mocno zachód, owszem płace są tam wyższe, ale tak samo obciążenia fiskalne i ceny. Zycie w DE za najniższa krajową to ubostwo, choć na papierze bezwzględna kwota wydaje się sporo wyższa. Wszystkie oferty w DE do kelnerowania, recepcja, sprzataczka oscylowalyw granicy 350e/tydzien więc Ci twoi Niemcy jak nie muszą płacą najmniej ile mogą. I uwierz mi za te 350e tygodniowo to luksusu nie ma
Oczywiście że jest piwo. Tyle że butelka. Czeskie, polskie i kilka pseudokratów z Ząbkowic Śląskich. Produkowane nie wiadomo gdzie. Plus że mają swoje dedykowane piwo pod nazwą "Obserwator"
W Czech Radegast 12 kosztuje 25 koron a w lokalu 42 Korony (~7,16 zł) więc piwo w knajpie nie jest nawet dwa razy droższe niż w sklepie w Polsce często piwo w lokalu jest ponad 4 razy droższe niż w sklepie
Cześć Tomaszu,
mam pytanie - jakie polskie piwa wskazałbyś jako odpowiedniki czeskich piw lanych podawanych w lokalach Radegastovna w Czechach czyli Pilsner Urquell světlý ležák oraz Radegast Ryze Hořká 12 světlý ležák?
Spróbuj Trybunał Export, Cieszyn Pilsner.
Radegast 12 za 8zł czy 6zł. Ja piernicze.. To piwo jest świetne i zjada każdego dziadowskiego polskiego koncerniaka z surowcami niesałodowanymi (czyli kurła większośc). W sumie to nie - nie mamy odpowiednika. Pomyślałem chwilę o Zateckim i Kozlu, bo są chyba jeszcze all malt, ale poziom goryczki to 19-20 ibu hahaha. Może i mamy gorsze piwa, ale za to ze dwa razy drożej. Polak wszystko zeżre i wypije.
Żatecki i Kozel to szczyny robione w Polsce. Nie mają nic wspólnego z czeskim piwem
Na mojej wiosce w latach 90 ludzie brali do plastikowych butelek po napojach właśnie lane piwo, ale to się skończyło nawet nie pamiętam kiedy.
Nie piję w lokalu nie dlatego, że mnie nie stać, ale dlatego, że w lokalach są wyłącznie gówniane piwa typu Żywiec, Żubr, itd. w cenie, za którą mogę mieć 2 krafty w Lidlu. Wolę pić coś dobrego w domu niż byle co w pubie. Czekam na czasy, gdy w lokalach będą ciekawsze piwa. Może kiedyś puby i restauracje zauważą, że rynek piwny ma do zaoferowania więcej niż koncerniaki, bo w tych lokalach to nawet w butelce się nic ciekawego nie dostanie. Co im szkodzi kupić w butelkach jakieś mniej znane piwa? A niech sobie czekają na klienta, a oferta wieksza.
Piwo typu Kech czy Kozel przed pandemią kosztowało 180zł/keg30 a teraz 320zł/keg30
Nie zgodzę się z tym, że w latach 90tych również Polacy nie pili w knajpach - otóż przasiadywali w pubach. Zmieniła się przede wszystkim mentalność.
w klubie cyklistów w ostrawie płacąc kartą kozel czerny 5,20 zł radegast 3,90zł czerne 0,5 vol 6,50zł . jechałem dalej rowerem więc tylko trzy . frytki 200g 8,92zł golonka 550g 27zł
W Pilźnie na przełomie maja i czerwca w restauracji Pilsner Urquell 75 koron, na rynku 10 Gambrinus 45 koron, a na Metalfeście 11 Gambrinus 69 koron. W Polsce raczej ceny nieosiągalne
Nie ma u nas tradycji picia piwa w knajpie. W Czechach ludzie w hospodach spotykają się ze sobą i browce łoją od pokoleń - nigdy to u nich nie umarło. Krafty w Czechach są za to bardzo drogie, również w mikrobrowarch i browarach restauracyjnych, i tam chętnych też zwykle nie brakuje.
Nie ma, bo ceny są jakie są. Byliśmy ze znajomymi w knajpie we Wro, to, co w sklepie kosztuje ok. 5zł, w lokalu 19zł... serio? Ja już się wyleczyłem z picia piwa w knajpach. Wolę wypić później. Albo wypiję więcej za tę samą kwotę albo mniej ale taniej.
@@TranceVision123 ja dlatego piję lane krafty bo nie wyobrażam płacić 15 zł za tyskie, a w lokalu kraft lany nie ma aż takiej przepaści cenowej.
@@garotPL Dla mnie płacenie 15 zł za jakieś Tyskie w lokalu to kosmiczny absurd, a jednak ludzie to robią...Jak zwykle winny jest brak świadomości i wiedzy, bo naprawdę trzeba nieźle dawać robić z siebie frajera, gdy w karcie menu zaraz pod tyskaczem za 15 stoi kilka różnych piw Gościszewa za 15-18 zł, a mimo to wybrać Tyskie. Tylko dlatego, że nazwa brzmi bardziej znajomo... A byłem ostatnio świadkiem takiej sytuacji. Fakt, może to też trochę wina lokalu, bo piwa były wymienione tylko z nazwy, bez wyróżnienia które w jakim stylu, ale nadal - ludzie zupełnie się nie interesują, nie próbują nowych rzeczy, nie zapytają. Wezmą to co w telewizji pokazują i tyle. Taka mentalność w większości, niestety.
Ale większość Polaków woli Tyskie czy Żubra niż jakiekolwiek Gościszewo. 🤷♂️
W moim rodzinnym, 130-tysięcznym mieście - Gorzowie Wielkopolskim do niedawna nie było na kranach ani jednego ANI JEDNEGO piw kraftowego. W ubiegłym miesiącu otwarł się pierwszy mini lokal z bodajże 4 kranami. Daleko od centrum miasta, na osiedlu. Jak się spotykam ze znajomymi "na mieście" to już sobie wolę zamówić gin z tonikiem zamiast tych koncertowych sików. Dlatego z konieczności skłaniam się zawsze ku domowym imprezom, jak to często powtarzasz - kraft to bezpowrotna droga...
Horska Chata Čantoryje pod Czantorią w Beskidach - sprzedają za korony i złotówki, leją z 10 typów na - cena 50KC/10PLN. W polskich schroniskach, chyba poniżej 15zł za jakieś Tyskie nie znajdziemy.....
50 CZK to około 8.5 zł
Oj było to niedawno, jeszcze przed covidem, że w Radegastovni w Cieszynie szło kupić frytki i dwie Ryze Horke dwunastki za 10 zł.
Bywam w Czechach średnio raz w roku - wiec nie za często. Lubię pójść wieczorem na piwo do jakiegoś lokalnego baru, zwykle koło wynajmowanego mieszkania. Takiego, co z barmanem rozmawiam łamanym czeskim, a nie po angielsku.
Dlaczego piwo jest tam faktycznie za 8zl? Sam lokal nie jest w standardzie: czystko, pięknie i marmurowo. Podłoga z desek z lat 90., stoliki i ławki lekko obdrapane. Toaleta czysta, ale ostatnio remontowana 20 lat temu.
Mi to nie przeszkadza, bo piwo jest dobre, a kufle czyste. Ale jak dla mnie to po prostu nie generuje kosztów. A Czesi to traktują jak normę.
Czy w Polsce by się to sprawdziło? Jak dla mnie nie, bo w takim standardzie i z piwem za 8zl klientela byłaby specyficzne. Co drugi zasypiały nad 10. kuflem przy stoliku, a co piąty szukał bitki.
Ciekawa i słuszna obserwacja.
U mnie jest pizzeria na fajnym poziomie i piwo lane po 8 zł. Klientelia w porządku i jest elegancko. Więc się da
Cena piwa Primator Premium w kegu 50 litrów w I półroczu 2024 r. wynosiła 2060 CZK, natomiast od 01.06.2024 w okresie letnim ten sam keg 50 litrów kosztuje... 1254 CZK. To jest właśnie spadek ceny o 40%! Na zdrowie!
Piwo za 5zł - 7zł lane było w PL. 25lat temu. A najniższa krajowa wtedy była z 450zł. A w sklepie piwo bez zmian. Było po 2-2.5 i nadal jest po 2.5-3zł.
Paradox.
Za 7 złotych to na promenadzie w Świnoujściu piłem Żywca w 2014 roku. Porządna knajpa.
Przede wszystkim Czechy i społeczeństwo tam zamieszkujące posiadają coś takiego jak kultura picie piwa w gospodzie.😊 U nas każdy robotnik po pracy nie idzie do gospody po pierwsze takowej nie ma a po drugie ceny w nich są bardzo wysokie. Polski robotnik po pracyidzie na ławkę kupuje setkę i cztery żubry.
Gdyby w Polsce można było jeździć samochodem po 1-2 piwach jak w krajach cywilizowanych to sam bym jeździł na piwo do knajpy. A jak mam wypić 2 piwa, doliczyć 2 taksówki to mi zaraz wyjdzie z dojazdami prawie 100 zł. No i tu się już robi różnica.
Dlatego w Czechach dopuszczalna ilość alkoholu do kierowania pojazdem to 0,0 podczas gdy w Polsce 0,2. Wyśmienicie się samozaorałeś. Kurtyna.
@@zwit666 bo to poRuski kraj. Na Ukrainie też jest 0,0.
@@GuitarMan85a zmienia to co? Bo jakoś w Czechach się pije, a u nas nie
@@GuitarMan85polska też jest poruska kretynie
@@labedzp dlatego kretynie mamy 0,2, a nie jak kraje cywilizowane 0,5, czy 0,8.
Pamiętam, jak jeszcze mieszkałem w Polsce, a dokładniej w szczecinie, kilkanaście lat temu koncerniak w pubie kosztował jakieś 8 zł. Ale była knajpa, która serwowała, tylko czeskie piwa, i ceny oscylowały w granicy 5 zł. Od tamtej pory polubiłem Czeskie piwo zwane predator.
To że mental jest taki, że nie chodzimy do barów i restauracji to prawda. Niemniej nie odniosłeś się do tego, że piwa z kija w Polsce nie da się pić. Idź na rynek w Krakowie. Tyskie, Żywiec, Tyskie, Żywiec itd. No nie wiem jak musiałbym się znieczulić aby to pić. Nie ma dobrego piwa. Wolę wodę kupić albo herbatę 😂.
Częściowo to wina samych restauratorów których naprawdę nie rozumiem. Wchodzisz do dobrej i drogiej restauracji a tam ściek z Żywca.
Jak bywam w Ostrawie to z przyjemnością wypiję Pilsnera z kija. Jest naprawdę dobry.
Kiedyś się mówiło, że ludzie chodzą do baru i bezsensownie kupują w nim piwo w butelce (w cenie lanego powiedzmy), że do knajpy się powinno chodzić pić piwo lane. Jak najbardziej się z tym zgadzałem. Tylko kiedyś dobre lane piwo to był nawet koncerniak typu Tyskie, Żywiec (o Bosmanie już się nie rozpisując...) itp. Takie lane było dużo lepsze od dostępnych ogólnie tego piw w butelkach. Natomiast teraz to jest jakaś masakra. Mamy tyle naprawdę dobrych piw w cenach nawet niewiele powyżej 5 może 6 zł, że płacenie tyle za lane piwo, które jest od nich gorsze, bo to jakieś bezsmakowe produkty się zrobiły, jest w zasadzie właśnie chore...To nie jest warte nawet 10 zł, a płacenie za to 20 zł i więcej mija się z sensem zupełnie. No to lepiej popatrzeć, co mają i wybrać coś w butelce... No tylko po co za 20 zł... (swoja drogą, w ostatnim miejscu płaciłem 12, więc też bez przesady z tymi cenami, ale to i tak nie jest mało za to coś, nawet pomimo tego, że nie płacimy tak naprawdę za samo piwo, w wiadomym sensie). Chodzenie do typowej knajpy, by poczuć smak piwa, po prostu straciło sens. Nie mówię tu o jakichś bardziej wyszukanych lokalach, w których, jeśli ktoś chce wydać w zasadzie bezsensowną sumę za piwo, coś ciekawego się znajdzie. Pamiętam, jak smakowało piwo lane ileś tam lat temu i przez wiele lat na takie już nie trefiłem. Nie podejmuje jakiejś wielkiej ilości prób, ale i kiedyś ich aż tak wiele nie podejmowałem. Nawet nie można powiedzieć, że to jest niedobre, to jest nijakie, żeby przypadkiem ktoś nie stwierdził, że jest... za jakieś... Lane piwa po prostu pod pewnymi względami dorównały koncerniakom...
Takich tematów nie wolno olewać.
To ja bym jeszcze poprosił o porównanie ile kosztuje veprovy rizek w CZ i schabowy w PL i jakim typowym samochodem jeździ restaurator w CZ i jakim w PL i czemu w PL jest merol lub BMW.😀
Prowadzę schronisko górskie od 8lat, kiedy je obejmowałem to objąłem razem z umowami z KP i Carlsberg, o ile z KP szybko się wymiksowałem o tyle z Carlsbergiem dobrze się współpracuje i dają darmowe szkło które faktycznie znika bardzo często w raz z turystami. Dziś na moich 4 kranach są głównie krafty i piwa regionalne takie jak Pinta, Ustroń, Cieszyn, Bury, Wawrzyniec czy Jastrzębie ale bywała nawet schlenkerla i o'hara do niedawna sprzedawałem wszystkie piwa za 15zł ale jak dowiedziałem się że na mieście gdzie towar nie musi wjeżdżać terenówką, zimą ratrakiem czy kolejką, tyskie kosztuje 17zł to uznałem że jestem frajer i postanowiłem podnieść ceny do 18zł co itak za np. Pintę daje mniej niż dwa razy więcej niż w sklepie ;)
Ja mam wielki ból, gdy w schronisku w Tatrach jestem zmuszony dać te 18-20 złotych za koncerniaka. Najlepsze jest to, że na Słowacji pomimo rzekomej drożyzny, bo euro, że piwo z nalewaka w schroniskach i stacjach narciarskich jest tańsze niż u nas.
@@sienasiena7849 Oczywiście, że za granicą jest taniej, dlatego polaczków nie wspieram i staram się jeździć w góry słowackie i czeskie. Polakom odjebało jeśli chodzi o ceny gastronomii. Rok temu w lokalu przy Szyczyrbskim Jeziorze płaciłem za 0.5l Kofoli 2.4 euro, a lager lany 2 euro. Strach pomyśleć, ile w Zakopcu za takie coś... Obstawiam w ciemno, że 16 zł za szczyny.
@@kuss116 18-21 za szczyny, 21-28 za lepsze piwko w zakopcu. Byłem w zeszłym tygodniu. Jest jeden lokal z tanim piwkiem , niestety po powrocie do domu dopiero odnalazłem go na google.
Kaj to masz? Idymy na piwo do ciebie 😀
@@glosstela Wisła, schronisko Soszów zapraszam ;)
Niezbyt często mam okazje napić się lanego piwa, ale jak już mam to zamawiam - góra dwa, bo pić się tego nie da. Małe browary mają jeszcze coś dobrego do zaproponowania np: Ordynackie w Zwierzyńcu. W Czechach lany Radegast 12 około 7-8 zł.
Przewrót Kopyrnikański - k
Kopyr obala prawo popytu i podaży 😂
Warto jeszcze wspomnieć że w Czechach w wielu miejscach istnieje moda na kupowanie małych beczek np.10L Klient przychodzi ze swoją beczką oddaje starą bierze pełną z browaru. Też mi się marzy taki wyszynk w domu, tylko kto mi taką małą beczkę sprzeda 😅
Nie moda, a relikt. W Polsce, jeszcze w czasach gdy w była masa małych-średnich lokalnych browarów w każdym był sklepobar firmowy, gdzie zarówno spożywano na miejscu jak i sprzedawano do przyniesionych przez klienta naczyń. Jakby ktoś chciał poczuć ten klimat to zachowało się to w Grybowie koło Nowego Sącza, gdzie notabene browar sprywatyzowali i uratowali Słowacy. W Czechach struktura piwowarstwa utrzymała się mniej więcej taka jak u nas za komuny, więc i związek klienta z lokalnym browarem się utrzymał...
Muzyka na odliczeniu jak z hotline miami
Sun Araw xd
Grzechem pierworodnym jest to że w wielu miejscach jest bardzo nie wiele lokali użytkowych. Są całe dzielnice miast w których na 100tys mieszkańców blokowiska są 4 puby bo na parterach bloków są mieszkania. Do tego każdy chce mieć cicho wokół bloku. Puby też nie chcą się rozwijać, często podpisują umowy z koncernami i dziwią się że nie bardzo ktoś chce im dać 300% przebicia za sikacza. W Anglii np: jest przebicie na piwach w porównaniu ze sklepem ale to jest maksymalnie 160% na koncerniaku. Niestety ale w wielu miejscach jest ten sam repertuar piwa od 10 lat i tacy ludzie są zdziwieni że plajtują skoro mają dobry punkt i lokal czysty. Kultura piwa dopiero odtwarza się po latach. Ludzie wychowani w biedzie komuny uważają wyjście do pubu za rozrzutność a młodzi nie chcą pić mydlin tylko porządne piwa czego wielu ludzi którzy otwierali puby 20 lat temu nie rozumie, przecież według nich piwo to piwo i na zimną Warkę za 12zł znajdą się chętni
Oprócz pytania dlaczego drogie, dodałbym jeszcze dwa pytania- dlaczego smakuje jak lura i ma max. 4%?
Cybermachina Gdynia, na kranie czeskie Litovele i Rohozec, ceny między 14, a 16. Kawałek dalej dookoła Tyskie, Lechy, Specjale po 18. Da się? Da się. Rozmawiałem z obsługą, mówią, że szef chce, żeby ludzie wypili porządne piwo, po którym będą wiedzieli, że warto wrócić.
żywiec za 4zł w restauracji ok 20.. kraft za 13-15, w restauracji też 20, może 25, a w multitapie 18-25 (oczywiście nie wszystkie, są droższe ale niewiele). nic dziwnego, że opłaca sie bardziej sprzedać żywca/tyskie niż krejzimajka.
Co do statystyk przytoczonych przez Kopyra - czasem czuje się, jakbym żył w innym kraju. Oczywiście nie mówię, że statystyki są złe, zafałszowane itd - tylko to, że miasta takie jak Kraków, Warszawa, Gdańsk i Poznań wyglądają zupełnie inaczej niż reszta Polski (cenowo i społecznie) i jak te statystyki są prawdziwe względem ogółu, nie odzwierciedlają tych miast. Podejrzewam, że w Krakowie w obrębie starego miasta, jest więcej lokali z piwem zwykłym i/albo tylko kraftem niż w całej Łodzi albo Augustowie. Oczywiście, nie można wyłączyć dużych miast ze statystyk, ale brzmi to dziwnie. Zależy to też od turystów i tego, że przeciętny krakowiak jest troszkę bogatszy od przeciętnego mieszkańca Augustowa, i może pozwolić sobie na to, żeby czasem iść na piwo/obiad na mieście.
No i w Polsce, troszkę inaczej niż w reszcie Europy, ludzie którzy mogą sobie pozwolić, żeby codziennie jeść na mieście (upraszczam, ogólnie chodzi o najbogatszych i bogatych) nie mieszkają w centrach miast, tylko poza nimi lub na obrzeżach - daleko od barów i restauracji. Dlatego też padła Alma swoją drogą. Take nic dziwnego, że mniej się ogólnie je "na mieście" bo "na mieście" jest daleko od domu.
Alma padła bo powstała za szybko w stosunku do dochodów No i przeskalowali, zamiast organiczne się rozwijać to pchali się w każde centrum handlowe (potężne czynsze płatne w walucie)
@@maxcomment i pchali sie w centra miast, gdzie jeszcze wtedy, nie było tyle klasy średniej-średniej i średniej-wyższej -> czyli ich targetu. W mojej okolicy była jedna alma, która przetrwała bardzo długo, chyba nawet przedostatnia, bo była w centrum zamieszkania swojego targetu. Pamiętam bo robiłem o tej właśnie almie case-study na studiach XD
Zabrakło mi niestety porównania ceny piwa po jakiej restauracja kupuje je od dostawcy. Wtedy możnaby porównać ile w cenie piwa to jego koszt zakupu a ile to marza restauracji. Oczywiście dochodzi jeszcze różny w obu krajach koszt najmu lokalu, zatrudnienia pracownika, podatki, ale jednak cena zakupu byłaby ważną informacją w tym porównaniu.
W moim mieście, około 20k mieszkańców, kilkanaście lat temu było ponad 20 lokali, w których można było wypić lane piwo różnych koncernów. Wtedy byliśmy mniej zamożni, ale wychodziliśmy do ludzi, spotkać się, obejrzeć mecz lub skoki, a teraz wszyscy siedzą w domach, w mediach społecznościowych, komunikują się przez internet, nie mają potrzeby wyjścia. Kultura obcowania z innym człowiekiem się zmieniła. Pozdrawiam.
no tak a w Czechach nie ma social mediow xDDD argument z dupy
Ide do lokalu z kraftem, to w pierwszym rzędzie biore to co na kranach. Ale jak jestem w 'zwykłym' lokalu, to co tam na kranie znajdę?
Tak kosztuje tak malo a na wioskach to juz po 30 kcz za holbe lub 38 za radegasta
Dokładnie 👌
W Mikoszewie przy przeprawie promowej w knajpie 0,5 litra lanego Specjala jest za 8 zł. Fakt, ze jest to piwko na poziomie Tyskacza, ale 8 zł to cena jak sprzed 10 lat. Taka ciekawostka.
4:28 Zawsze jak jestem w Cieszynie, to idę do Radegastovni, bo jest bardzo blisko polskiej granicy i dostajesz praktycznie w sklepowej cenie Radegasta Horzkego, którego próżno w PL szukać.
Mam lodówkę mam ochotę to pije co chce a w barze nie wybierzesz czego chcesz i nie zawsze człowiek ma czas na wycieczki do baru.I jeszcze jedno jest młodzież pije mniej piwa a społeczeństwo się starzeje
Małolaty jarają trawę i niczym się nie interesują.
ciekawy temat
Mógłbym trzymać cenę 10-11zł, gdyby minimalna krajowa zatrzymała się w 2020 roku. Minimalna krajowa w Czechach to ok 19zł/h a w polsce już 28.10. Do tego struktura podatków jest taka, że w czechach nie ma "superbrutto", co w polsce daje 33zł/h realnego kosztu obsługi. Więc akcyza, vat, ale też koszty osobowe, które w polsce są prawie x2 wyższe. I mamy klincz, bo jako gospodarz nie mogę obniżyć ceny, chyba że będę polewał sam i pracował poniżej minimalnej, a z drugiej strony nie przyjdzie więcej klientów bo nie mają kasy na piwo w takiej cenie. Same ceny KEGów za piwo też nie różnią się dużo między ceną tego z puszki. Holba wychodzi teraz ok 4.5zł brutto, vat trzeba policzyc od ceny końcowej, więc w piwie za 10zł, 2.1zł to jest vat , 3.6zł netto to cena kufla, z 10zł zostaje 4,3 netto. Czyli żeby wyjść na 0 i lać za 10zł, musi wychodzić 10 piw na godzinę, w małym miejscu gdzie jest 1 barman.
jeszcze około 10 lat temu w Jastarni był mały pub ambera, gdzie można było kupić sporo taniej (za 6 zł- ale ta cena mogła być bardziej 12-14 lat temu :P) piwa jednak lepsze i tańsze od koncerniaków. Ostatnio tam byłem, nadal działają i chyba było 15 zł za lane.
Tomku ja jednak bym zwrócił jeszcze uwagę na podatki, ZUS i płace minimalną. Żeby tylko opłacić dwóch barmanów masz 11 tys złotych Jeśli zarabiałbyś tylko 2 złote na piwie. Musisz sprzedać 5,5 tys piw a gdzie reszta kosztów prąd, lokal, koncesja..
Zabiliśmy z pełną premedytacją małe lokale szczególnie na prowincji. Będąc przedstawicielem handlowym jeździłem od wioski do wioski i w każdej był opuszczony budynek baru/ karczmy jakoś zawsze mi się smutno robiło na ten widok..
Wbrew lewicowym i prawicowym purystom, zaryzykuję tezę że Zamykamykając chłopów z 6-pakiem w domu przed tv wpływamy na liczbę depresji i samobójstw w Polsce.
Faktycznie, w Czechach nie ma ani płacy minimalnej, ani ubezpieczenia społecznego :) W Polsce koszty pracy nie są wysokie, raczej jedne z niższych w Europie
@@horator5995 Z tego co wiem to niższą stawkę VAT na lane piwo zniósł obecny rząd Czech chyba 2 lata temu. Płacą minimalna to ok 3200 zł w tym roku. Media też mają tańsze niż u nas. Dociskają śrubę od kilku lat i już mają spadki. U nas dociskają już od 15 lat i zbiega się to w czasie idealnie że wzrostem cen piwa i upadkiem mniej ekskluzywnych lokali. Pamiętam jak 2008 kupowałem lanego żubra po 3,50.. 2 lata później knajpa padła.. I dwie kolejne w tej mieścinie, została budka kebabami i biedronka.
1. Całkowicie pominąłeś koszta pracy, minimalna w Czechach jest jednak o 1/4 niższa. W zamian dostajesz i tak obsługę, która całe życie pracuje w gastronomii. Dzięki czopowaniu lane piwo jest klientom proponowane non stop, idziesz na jedno, a nawet nie wiesz kiedy pękają cztery. W Polsce pracownicy w gastro są mocno rotacyjni, dzięki wysokiej pensji minimalnej ci z doświadczeniem nie mają żadnej motywacji, bo dorabiający studenci będą zarabiać tyle samo chociaż nie zamierzają się angażować w swoją pracę. Jak idziesz na obiad dostajesz propozycję czegoś do picia na początku, a potem wszyscy o tobie zapominają i dosłownie nie chcą twoich pieniędzy (przypominają sobie o nich jak płaczą o napiwek). Generalnie wzrost kosztów pracy będzie prowadził do tego co można zaobserwować na zachodzie - otwieranie restauracji w porze obiadu, następnie siesta i ponownie na 2-3 godziny wieczorem.
2. Koszta w Czechach również rosną. Myślę, że istotny spadek konsumpcji zaczął się po wprowadzeniu przymusowych kas fiskalnych w knajpach. Jednak odprowadzanie podatków od kreseczek na listku pozwalał na więcej kreatywnej księgowości.
3. Uważam, że konsumpcja w lokalach nie wynika tylko z zamożności, a przede wszystkim z kultury. Czesi więcej czasu spędzają na zewnątrz i są bardziej społeczni. Mają również słabsze piwo i normalnym jest, że piją go do obiadu, a nawet podczas przerwy w pracy. Przez to mają więcej lokali porozrzucanych po mieście, gdzie koszty i cena może być mniejsza. W Polskim Cieszynie, gdzie te kultury przenikają się było podobnie (ostatnio przez koszta dużo się zamyka). W moim mniemaniu tam gdzie jest więcej etnicznych Ślązaków, kulturowo bliższych Czechom jest podobnie. Dla mnie szokiem było przeprowadzanie się do miasta na Śląsku zamieszkałego głównie przez potomków "repatriantów". Wszystkie lokale są w ścisłym centrum, jedna pizzeria z lanym piwem na osiedlu 30 tys. mieszkańców ledwo przędzie (bo rzadko kto tam chodzi w tygodniu), a ludzie (nie żule) piją piwa z puszek na chodnikach i ławkach. W Polsce na piwo wychodzi się w dniu wolnym od pracy, jest to wyprawa typowo alkoholowa, na pół dnia, autobusem lub taksówką do centrum, kosztuje krocie. W Czeskim Cieszynie park Sikorak na obrzeżach codziennie przy ładnej pogodzie pęka w szwach od rodziców z polskiej strony, pijących piwo i dzieci bawiących się na placu zabaw. Powiedz w głębi Polski, że w tygodniu idziesz na spacer z żoną i dzieckiem i po drodze zatrzymujecie się na 1-2 piwa to zwyzywają cię od alkoholików.
4. Kraft w Polsce zawsze był lepszy. W Czechach rewolucja piwna miała miejsce kilka lat później niż w Polsce, bo zresztą nie było na nią aż tak dużego popytu, że względu na niezłe koncerniaki.
" Całkowicie pominąłeś koszta pracy, minimalna w Czechach jest jednak o 1/4 niższa. W zamian dostajesz i tak obsługę, która całe życie pracuje w gastronomii."- czyli że w Czechach ludzie z latami doświadczenia w gastronomii pracują na płacy minimalnej? xD
@@marmolada1395 Niefortunnie się wyraziłem. W Czechach po latach pracy i wynegocjowanych kolejnych podwyżkach pracownik z doświadczeniem nie zarabia tyle samo co młodzież z doskoku, która właśnie zaczyna pracę, z nosem utkwionym w telefonie. W Polsce w knajpach inwestuje się we wszystko tylko nie w obsługę. W lokalach poza centrum, z mniejszymi obrotami, które w sumie mogłyby być tańsze, pensje są mocno wyrównane. W takich warunkach z jednej strony nikomu nie opłaca się starać, a z drugiej właściciele starają się zatrudniać jak najmniejszą liczbę pracowników.
Echh, całkowicie mylisz przyczynę ze skutkiem. Zgodnie z Twoim tokiem myślenia, jakby ludzie ruszyli tłumnie do knajp, to ceny powinny spaść. Naprawdę w to wierzysz?
Dlatego mówię, że to jest sytuacja bez wyjścia.
Zapomniałeś wspomnieć o sposobie nalewania. U nas po ściance, nagazowane w h...j; w CZ się pivo čepuje - tyle w tym temacie. Poza tym w Czechach w każdej wiosne jest przynajmniej jedna hospoda, u nas w każdej wsi jest kościół
W Czechach też w każdej wsi masz kościół.
@@JeanPierreRheinault ale u nas wiejskich barów brak, kiedyś były ale w imię walki z alkoholizmem polikwidowali (szkoda że kościoły zostawili). Budki z piwem też kiedyś były. Tutaj kultura picia to ławeczka pod sklepem a piwosz ma raczej negatywne nacechowanie. No i prawdziwy polak jak pije, to żeby skończyć pod stołem.
@@gr4594 Dlaczego szkoda, że kościoły zostawili?
@@gr4594 Dziwne by było gdyby 'w imię walki z alkoholizmem' zlikwidowali kościoły :D
@@Dudi1922Dyskobolia racja, ale już w imię walki z praniem mózgów...
Jeszcze kwestia, ile piwo w kegu kosztuje w hurcie. Takie Tyskie w Makro wychodzi 5,22 za 0,5, w innych hurtowniach jest taniej, albo drożej. U siebie w lokalu mam Tyskie po 10 zł, bo uważam, że lepiej sprzedać 2 po dychu niż jedno za 13. Poza podatkami, opłatami i daninami, których jest co raz więcej dochodzą też inne opłaty. Licencje na muzykę, podatek od nieruchomości (10 razy wyższy niż od mieszkania), zakup szkła, mycie go, sprzątanie kibli, czyli za takie rzeczy, za które klient nie płaci pijąc piwo w domu. Te wszystkie koszty są w tej cenie zawarte, a gospodarz chciałby, żeby po zapłaceniu podatków coś mu jeszcze z tego zostało.
No i to jest kuriozum ta cena Tyskiego z kega.
Wydaje mi się, że Polacy jedzą na mieście tylko każdy rozsądny pójdzie do baru mlecznego lub zgarnie jakiegoś kebaba po drodze z pracy do domu. Ewentualnie wsunie jakiś obiad/fast food w galerii handlowej. Czyli nie jest to sytuacja, w której można by od razu do tego napić się piwa.
Nie rozumiem tylko gdzie tutaj ten rozsądek
Wiadro makaronu se nagotuj bedzie jeszcze rozsądniej
Uważam, że nie jesteśmy gospodarnym narodem i główny sposób tego czy innego rządu na walkę z brakiem środków w budżecie, to dokładadanie i podwyższanie podatków, a co m. in. za tym idzie, to wzrost cen towarów i usług.
No dobra można się tam spierać o 2-3 PLN, co nie zmienia faktu że w CZ są lepsze i tańsze piwa, już nie wspominając o tym że jakościowo niemieckie dyskontowe leja nasze koncerniaki jak Pudzian Najmana 🤣
Pytanie jakie style sprzedają się w czeskim krafcie ?