Przypomina mi się moja sytuacja z obozu jak miałam skakać na arabku, a ta zaraz przed przeszkodą zatrzmała się z galopu, a ja spadłam z siodła na szyję konia i tak przytulona do szyji przez dobrych kilka minut galopowałam i dusiłam się ze śmiechu XD nigdy nie zapomnę miny instruktorki
Moja śmieszna historia jest taka, że jechałam w nowej stajni pierwszy raz i dostałam kuca mniejszego ode mnie. Byłam bardzo niezadowolona, a jechałyśmy w teren i była przy mnie taka pani. Spokojnie kłusowałyśmy i nagle klaczka pochyliła głowę w dół a ja zjechałam po jej szyi na łokcie i głowę 😅 Na szczęście była to taka droga z piaskiem więc nic mi się nie stało. A ta pani to nawet nic mojej mamie nie powiedziała xD Na szczęście teraz już tam nie jeżdżę.
Moja historia wydarzyła się około 3 tygodnie temu. Miałam jazdę na oklep na chuculku który słynie ze swojego zamiłowania do robienia wszystkiego byle nie jeździć. A więc wszystko było dobrze nawet dał radę zagalopować gdy przechodziliśmy do kłusa nagle zaczął kłusować tak szybko że wybiłam mu się na kłąb a potem jakiś kawałek jechałam zawieszona w pół na jego brzuchu a w pół na łopatce 😅. Mi nic się nie stało ale on zaczął galopować po całej hali i potem oglądałam jak trójka instruktorów próbowała go złapać przez dobre 4 minuty. Stałam jak wryta i patrzyłam jak ten koń który z jeźdźcem galopuje mega wolno teraz wrzecz cwałuje po hali.
Przypomina mi się moja sytuacja z obozu jak miałam skakać na arabku, a ta zaraz przed przeszkodą zatrzmała się z galopu, a ja spadłam z siodła na szyję konia i tak przez dobrych kilka minut galopowałam i dusiłam się ze śmiechu XD nigdy nie zapomnę miny instruktorki
Moja historia wydarzyła się w ostatni dzień wakacji 2022. Jechałam sobie linię gdy nagle klaczka na której jeździłam stwierdziła, że 50 cm to za dużo. Wyłamała z naprawdę szybkiego galopu. Ja za to zrobiłam salto i poleciałam kilka metrów dalej uderzając o jakiś drąg łamiąc palca z przemieszczeniem. :)
Opowiem swoją...Byłam w stajni przydomowej mojej koleżanki, wszytko fajnie, na początek robiłyśmy sobie zawody hobby horse a potem trening na jej koniach. Ja jechałam na 15 letniej sztechlandce, jest ona wmiarę spokojna, ja wtedy byłam bardzo nie doświadczona (teraz też się uczę ale jest lepiej) Nie galopowałam wtedy jeszcze nawet, wtedy pierwszy raz galopowałam, z uwagi na to że była z nami jeszcze jedna koleżanka która skakała już i była bardziej doświadczona odemnie, no to ta nasza koleżanka ustawiła przeszkodę na oko 30 cm, ta druga koleżanka która jeźdźiła (Oliwia) jechała na koniu na oklep jednak ona sobie z nim radziła bez problemu, pięknie skakali i wogóle. Ja gdy usłyszałam że będę skakać bardzo się ucieszyłam, skoczyłam 1,2,3 raz, było okej. Jednak gdy skakałam poraz ostatni kucynka przeskoczyła przez belkę ustawioną aby konie nie wyłamywały (ta belka miała jakieś 60 cm, oczywiście belka poleciała, kucysia się podkneła a ja zrobiłam jej fikołka na szyji, poturlałam się jeszcze 3 razy, naszczęście miałam kask i kamizelkę. Teraz rozumiem że było to nieodpowiednie zachowanie i mogło stać mi się coś poważnego. Pozdrawiam;)
Historia z kamieniami przypomniała mi, jak kiedyś normalnie jechałam na kucyku, na placu w grupie. Kucyk był dosyć uparty i płochliwy, więc żebym na nim nie umarłam, jechałam za innym koniem, w odstępie. Przez całą jazdę, kowal podkuwał większość koni prywatnych. Kiedy nastał czas na galop, kowal zaczął coś głośno piłować. Ja już mam w głowie obrazy jak koń mi się płoszy i rozwalam głowę o bramę, daje sygnał do galopu i nic się nie dzieje i mam takie: łał, super idzie. Po galopie, kiedy w kłusie uspokajałam kuca (był bardzo podekscytowany), ktoś wyjeżdżał w teren i takim totalnie wychillowanym koniem przeszedł obok placu. Oczywiście kucyk wyrwał się mega szybkim galopem, a ja wpadłam prosto w błoto, uderzając głową o płot
Moja historia to taka że jechaliśmy w teren. Ja jako pierwsza na fryzyjski koniu. Był akurat długi galop na otwartej przestrzeni. Z krzaków nagle wyskoczyło stado saren, a demon ( czyli ten fryz) się spłoszył zaczął się brykać, a później mi zadebowal. I ruszył takim galopem że ja cie nie mogę... Kilka razy po drodze się jeszcze brykną a ja już ledwo na nim siedziałam... I tak wisząc jedna nogo pkgalipowal do stajni... A to było z 6 km. 😅❤
Moja historia: Miałam wtedy jakieś około 9 lat i była to pierwsza jazda od pół roku na innym koniu. Wsiadłam i wszystko było okej, zostałam też poinformowana, że kuc lubi się płoszyć więc jechałam asekuracyjnie do puki trener powiedział mi że mam zagalopować i wyjąc dogi ze strzemion, pomyślałam no spoko i wyjęłam. Galopowałam drugie koło po czworoboku i nagle koń odskakuje lewo, prawo, obrót no normalnie dyskoteka XD jakimś cudem to wysiedziałam włożyłam z powrotem nogi w strzemiona. I dokładnie w tym samym miejscu koń się znowu spłoszył tylko tym razem spadłam twarzą na plotek od czworoboku 😂 (skończyło się zadrapanym policzkiem i w pół złamanym zębem) upadek bolał niemiłosiernie, przez zęba. Tylko przypomnę że zdecydowanie gorsze spłodzenie przeżyłam bez strzemion XD. Na tym koniu jeździłam tylko raz żeby poprawić galop i więcej na niego nie wsiadłam . Podsumowując nie stawiające butelek na literkach przy czworoboku bo odbija się od nich światło XD (najprawdopodobniej tego się spłoszył)
Ja ogólnie jeżdżę od 2004 roku i mam już trochę historii związanych z upadkami, ale najnowsza wydarzyła się w połowie sierpnia, jeździłam na mojej nowej kobyłce, siedmiolatka, ale pierwszy raz od ponad roku była na placu zewnętrznym, bo w stajni, z której ją kupiłam mieli tylko halę, na początku była bardzo spięta i niepewna, ale w miarę jak jazda trwała czułam, że robiła się coraz pewniejsza i jak już w stępie i kłusie wydawało się, że nie ma problemu, to postanowiłam, że jeszcze ją trochę przegalopuję zaczynając w lewo, pół kółka dalej odskoczyła od ogrodzenia i potknęła się w efekcie czego obie się wywaliłyśmy. Ligii na szczęście nic się nie stało, a ja skończyłam ze złamanym lewym obojczykiem, który musiałam mieć poskładany operacyjnie. Dodam jeszcze tylko, że 10 lat wcześniej (sierpień 2012) spadłam z mojego poprzedniego konia, który też potknął się galopując na lewo, Denverowi też wtedy nic się nie stało, a ja lecąc uderzyłam centralnie prawym obojczykiem w metalowe obicie bandy na hali, w efekcie czego wtedy skończyłam ze złamanym prawym obojczykiem. A z takich bezkontuzyjnych upadków, to pamiętam jak jakieś 5/6 lat temu ja i moja mama miałyśmy trening, ja na Picadorze (koniu od znajomego mojej mamy, który czasami, jak gdzieś wyjeżdżał, to prosił nas, żebyśmy się zajęły Picadorem), a moja mama na Denverze, po pewnym czasie na halę weszła dziewczyna z Piratem, który uciekł jej, jak przygotowywała się do wsiadania, trenerka powiedziała mojej mamie, żeby lepiej zsiadła, bo Denver był koniem z grupy tych, które widząc innego konia biegającego luzem po hali chętnie się przyłączał do „zabawy”, ja też powiedziałam trenerce, że lepiej zsiądę, na co usłyszałam: „Nie siedź, siedź! Picador przecież nic nie zrobi!” (Picador był uważany za największą oazę spokoju w całej stajni.) Kilka kroków stępa później Picador dość mocno bryknął, przez co skończyłam leżąc plackiem na ziemi i kątem oka widziałam tylko odbiegającego gniadusa, na szczęście okazało się, że to tylko Pirat, a Picador stał przy mnie i trącał mnie nosem po ramieniu. Wszyscy, którzy to wtedy widzieli zaczeli się ze mnie śmiać, że dokonałam niemożliwego, bo zleciałam z Picadora.
Oto moja historia pierwszego ( nadal jeszcze nie spadłam 2 raz) upadku z konioła. Normalnie początek jazdy super, hucuł (Orczyk) choć często leniwy, dość dobrze szedł. Przyjemnie się galopowało. Gdy już po raz chyba 3 najechalam na przesxkode( a była ona mniej więcej na środku ujeżdżalni) skoczyłam. Trochę mnie wybił, ale się utrzymałam. Gdy byłam na zakręcie, nie wiem czy mi podskoczył czy bryknal, ale przelecialam przez prawy bark. Orczyk sobie pogalopował, a ja szybko wstałam. Nigdy nie zapomnę miny instruktorki, gdy widzi mnie na ziemi 😂. Jakieś 5 minut łapalismy Orczyka, bo się " rozgalopował" 😆. Potem sobie znów wsiadłam i galopowalam normalnie. Parę dni później było wszystko git. I nic się nie stało. Ale moja mama miała wtedy zawał serca 😂. A, i jeszcze druga historia w tej samej stajni tylko na innym hucułku. Nazywa się Oskar. Jest mega do pchania, serio. Znowu jeździlismy na ujeżdżalni. Było dość ok, ale potem w galopie jak się odpalił... Jezu, mega się bałam, a potem tylko śmiałam przez łzy. Dwa razy wystrzelał barany w miejscu. Potem instruktorka śmiała się że widziała jak latam w tył i do przodu kilka razy. Boże, moja mama miała znowu zawał hah😂. I jeszcze jedna historia, teraz nie moja. Był w tej samej stajni co wcześniej chubersus. To takie zawody stajenne, gdzie najlepszy jeździec ma ogon lisa i idę go goni i wygrywa ten kto złapie ogon lisa( konno) . Taka instruktorka( młoda) galopowala na młodym wałachu półkrwii. Konik super szedł, ale w rogu odskoczył. Instruktorka wleciała w krzaki, a potem z 10 minut łapali Lawiranta. Proszę, weź to na odcinek. Tyle pisałam... ❤️❤️❤️
Studiując w Olsztynie jeździłam na wysokim wałachu, któremu na początku galopu zdarzało się sadzić baranki, prawdopodobnie z ekscytacji. W stajni, w której stał ten koń bardzo często jeździło się w tereny, bo te na Mazurach są szczególnie urokliwe. Któregoś razu jadąc przez las zaczęliśmy galopować na dość krętej, ale dobrej do tego drodze. Mój koń oczywiście przy zagalopowaniu trochę sobie pofikał, a potem dzida. I tak galopujemy chwilę, ja luz, bo wiem, że więcej baranków nie będzie, więc luźna wodza, wiatr we włosach, te sprawy. Dojeżdżamy do świeżo ściętych drzew ułożonych w stosy po obu stronach drogi, z prawej stos był bliżej nas, z lewej leżał może z 3 metry dalej. Koń chyba się tego nie spodziewał, bo dojeżdżając do prawego stosu, gdzie galopowałam bliżej właśnie prawej strony, jednym susem znalazł się po lewej stronie drogi, a ja kompletnie zaskoczona zostałam niestety po prawej, przez moment czując się jak w kreskówce, gdzie chwilę wisi się w powietrzu zanim uderzy się o ziemię xD całe szczęście praktycznie nie poczułam upadku, ale mając mniej niż 160cm wzrostu trochę mi zajęło ponowne wsiadanie na konia mierzącego ponad 175cm w kłębie. Później wracaliśmy tą samą drogą, również galopem na tym odcinku, ale byłam już przygotowana na tę sytuację i udało mi się wysiedzieć kolejne dwa skoki. Uwielbiałam tego konia ^^
Przypomniała mi się jeszcze historia z upadku, który był chyba jednym z mocniejszych impulsów, które popchnęły mnie do pójścia na studia zootechniczne. W stajni w okolicy, w której nadal obecnie mieszkam, po maturze pracowałam i jeździłam między innymi na koniu, który jest ślepy na jedno oko. Nie przeszkadza mu to w żaden sposób, wtedy nadal chodził pod ludźmi, którzy już coś tam ogarniają (mega wyczulony na sygnały, świetny na pierwsze starty). Któregoś razu miałam na nim luźniejszą lekcję z żoną mojego trenera, to był jakiś luty lub marzec, powoli robiła się już szarówka, a jeździłam na zewnątrz, bo hala była zajęta. Instruktorka w którymś momencie, gdy obok przejeżdżałam, wstała ze schodków, na których usiadła wcześniej i to, z racji iż stała po stronie oka, na które koń nie widział, chyba go spłoszyło, bo ze stępu nagle spode mnie wygalopował, a ja spadłam lędźwiami na jakiś kamień albo twardą grudę ziemi. Choć bolało niemiłosiernie, to oczywiście wsiadłam i dokończyłam jazdę. Z perspektywy czasu mogło to być głupią decyzją, bo później okazało się, że mam zerwany mięsień najdłuższy pleców, czy jakoś tak, i przez prawie 5 miesięcy nie byłam w stanie bez bólu ruszać ani głową, ani rękoma, ani nogami, a przez kontynuowanie jazdy mogłam to sobie jeszcze pogorszyć. Ból był tak ostry, że pomimo przepisanych mocnych przeciwbólowych, przy ruchu miałam wrażenie, że ktoś mnie dźga nożem w lędźwie. Choć zdecydowałam wcześniej, że nie będę studiować, to z nudów, ale i ogromnej tęsknoty za końmi i z silnej potrzeby poszerzania wiedzy, w ostatniej chwili wysłałam papiery na zootechnikę, co skutkowało nie tylko pięcioma najlepszymi latami mojego życia, ale i ogromem wiedzy zarówno z zajęć jak i praktyk oraz dodatkowych kursów i certyfikatów, których się dorobiłam. Także nawet tak kiepskie urazy mogą wyjść nam z perspektywy czasu na dobre.
Bardzo dużo razy spadłam z konia, ale to był bardzo dziwne.A więc tak, jeździłam sobie(Kłusowałam)Konik się potknoł o jakąś czarną matę pod piaskiem,ja wylądowałam na jego szyji.I tak na tej szyji byłam chyba z 7 min.,trenerka mi mówiła abym poprostu spadła na piasek,lecz ja tego nie chciałam,więc próbowałam wsiąść spowrotem w siodło.Konik schylił głowę,a ja spadłam próbując wciągnąć się w siodło.Naszczęście spadłam tylko na ręce i zrobiłam fikołka.Ja jak ja wstałam i udając, że nie bolą mnie ręce i plecy wsiadłam spowrotem na Konia Kreona( ;
Moja historia- Było to jakieś 2/3 lata temu. Jeździłam sobie na takim fajnym hucułku-Dakronie. Trenerka tłumaczyła nam jakieś ćwiczenie. Ja miałam taki długi bacik ujeżdżeniowy, który uwielbiałam ale stał się przyczyną mojej gleby. Patrzyłam sobie na parkur który trenerka tłumaczyła i przez przypadek wsadziłam Dakiemu bat pod ogon. Ten się przestraszył i ruszył dzikim galopem. Zacisnął jednocześnie ogon pod siebie i nie mogłam wyciągnąć bata. Przegalpował ze mną pół okrążenia po czym spadłam kilka centymetrów od drewnianego płotu. Nic mi się nie stało, a śmiechu było tyle że hej.
Moja historia jest taka: jeździłam regularnie konno od 2 lat. Szykował się mój pierwszy wyjazd na zawody w skokach przez przeszkody. Byłam podekscytowana i pełna nadziei na udany start, ponieważ miałam startować na koniu-ideale. Był to arabek, koń profesor, nie pędził na przeszkody, każdy błąd jeźdźca wybaczał. W przeddzień zawodów miałam ostatni trening podczas którego ów koń nagle ruszył mi cwałem z narożnika po chwili zatrzymując się dosłownie w miejscu, schylając głowę i wywalając mnie z zadu w powietrze. Nie miałam szans się utrzymać. Trenerka była w szoku. Ja wylądowałam w trawie, przejeżdżając po niej twarzą, po czym miałam "pięknie" porysowaną twarz... Nikt nie wiedział dlaczego tak zrobił, później próbował zrobić mi tak jeszcze raz, ale udało mi się utrzymać. Myślalam że nic mi się nie stało. W dzień zawodów tylko trochę bolała mnie szyja. Na rozprężalni wrócił mi entuzjazm, ponieważ koń zachowywał się normalnie. Przyszedł czas na wjazd na parkur. Najazd na pierwszą przeszkodę a mój koń cwał do wyjazdu z hali. Udało mi się go powstrzymać i spróbować raz jeszcze, ale niestety zaczął demonstrować rodeo. Moja trenerka wyszła i tylko powiedziała żebym podniosła rękę i zrezygnowała. (Jestem jej za to bardzo wdzięczna bo byłam w takim szoku że nie wiedziałam co robić). Po kilku dniach wyszły na jaw dwie rzeczy: ja mam uraz kręgosłupa po upadku na treningu, a koń zachowywał się irracjonalnie ponieważ coś w nim "pękło" - zapewne przez to, że miał już 20 lat i mimo że cieszył się dobrym zdrowiem fizycznym to jednak wysiadła mu psychika, a ja miałam tego pecha, że na mnie trafiło "odkrycie" tego problemu. Teraz konik odbywa emeryturę na łąkach, a ja niedawno skończyłam rehabilitację 😅
(13:55) Nie jestem pewna ale konie najprawdopodobniej boją się kamieni, kałuż itp. ponieważ nie widzą głębokości. Gdy widzą jakiś ciemny obiekt na ziemi wydaje im się, ze jest to dziura 🕳(dlatego wchodzenie w kałuże z jeźdźcem na grzbiecie jest dobrym ćwiczeniem na zaufanie). Pozdrawiaaam
Nie miałam z byt dużo poważnych upadków ale jest jeden śmieszny upadek z kucyka Lucka (imie nie bez powodu bo to mały szatan). Byliśmy na spacerku ja na Lucku a moja instruktorka szła prowadząc inną mniej doświadczoną dziewczynkę. Byliśmy w drodze powrotnej a żeby przejść na drogę musieliśmy przejść przez piasek. Lucek postanowi że on tu nie będzie stępował i zagalopował mi(to był mój pierwszy galop i spacer na nim). Zatrzymał się po drugiej stronie drogi na którą mieliśmy iść. Wziął pepek w duł ja spadłam a potem przez ok. 10 min piekał po łące nie dając się złapać
Jakiś rok temu wsiadłam na konia który byl nowy w stajni (jakoś 2 tygodnie po jej przyjechaniu) jeździla już wcześniej na placu więc myślałam że jest w miarę przyzwyczajona do niego. Zaczęłam stepowac i jak dojechaliśmy do takiej ławki przy płocie ona stanęła i się wystraszyła, próbowała się wycofać i nogi jej się poplątały i obie wyladowałysmy na ziemi. Nic mi ani jej się nie stało.
Mój najgorszy upadek: Galopowałam na przeszkodę ok.60-70cm. Gdy już byłam blisko Bati (klacz na której jechałam) zrobiła coś bardzo dziwnego przed przeszkodą, a ja przez to nie zrobiłam półsiadu. Wyleciałam w powietrze i spadłam przed jej nogi. Nadepnęła mi na nogę i potem mnie trochę bolała, ale skakałam dalej, a ból za zaraz przeszedł.
To był mój pierwszy upadek z konia i jak na razie jedyny. Wydarzyło się to zimą z 1.5 roku temu, spadłam na oblodzoną ziemię. Jechałam wtedy na lonży w kłusie, nagle polną drogą przejechało auto, koń się wystraszył, bryknął, ja poleciałam na tą oblodzoną ziemię przez szyję robiąc salto, spadłam na kość ogonową. Do teraz jak robię ćwiczenia typu brzuszki nie umiem poprawnie tego wykonać przez ogromny ból. Szkoda że to nie był śnieg 😅😆 w mojej stajni mamy zasadę że jak ktoś spadnie to przynosi na następną jazdę ciasto, macie też takie zasady?
około rok temu miałam moją historię z upadkiem. Jeździłam wtedy na mały kucyku, który przez pierwszą połowę jazdy był bardzo spokojny. Był listopad i jeździliśmy na dworze ale tylko po połowie placu bo na drugiej połowie było wszystko oblodzone. Gdy przyszła pora na mój galop normalnie sobie zagalopowałam w narożniku. Przejechałam sobie 'kucykowym' galopem jedno kółko. Nagle w połowie ścieżki od strony oblodzenia kuc się zerwał cwałem do płotu na drugiej stronie. Oczywiście przy tym brykając. Ja jakimś cudem się utrzymałam, a gdy kucyk się zorientował że mnie nie zrzucił pocwałował w drugą strone. Od razu mówię że nic na niego nie działało. Kuc wyjachał tak na drugą stronę że poleciałam na płot. Od tamtego czasu mam białą plamę na kasku od tego płotu
Ten upadek z głodną kobyłą skojarzył mi się z moim: Byłam w terenie na koniu, który jedyne co miał w głowie to żarcie, jednak starałam się nie pozwalać jej za bardzo jeść. W pewnym momencie skakaliśmy przez niską przeszkodę crossową a osoba przede mną po skoku się zatrzymała :/ Konik skoczył ze stój po czym stanął i gwałtownie, od razu po lądowaniu, schylił się do trawy. Wylądowałam na szyi, ale przetrwałam. Potem identyczna sytuacja, ale tym razem się nie utrzymałam i rąbnęłam głową w ziemię...
Moja historia wydarzyła się jakiś rok temu gdy jedziłam w pewnej stajni, w której liczył się tylko hajs. Ale mniejsza z tym. Pewnego dnia jeździłam na bardzo wysokiej kobyłece i podczas schodzenia z niej wywaliłam się na tyłek XD na szczęście na placu był piasek a nie glina więc aż tak nie bolało😅. Była też druga sytuacja tego samego dnia... Patrzyłam po swoich jazdach jak jeżdżą moje koleżanki. Oby dwa konie nagle stanęły, zaczęły się patrzeć w las i w tym samym czasie dwa jakże cudne młode ogierki stanęły dęba a moje obie koleżanki spadły prawie w tym samym czasie🤨
Moja historia polega na tym ,że: Jestem dosyć niska więc jeżdżę na kucykach tego dnia dostałam właśnie tinkera siodłając go zauważyłam, że ma supeł na strzemieniu gdy instruktora przyszła do stajni zapytałam okazało się, że strzemie jest urwane odczułam to dopiero w kłusie bo strzemie co chwilę urywało się trenerka zawiązywała mi raz dwa za trzecim razem zdjęła mi siodło i skończyłam na oklep problemem był fakt ,że jeżdżę w grupie tego dnia był przyszykowany parkur ok 50-60cm najpierw miałam pojechać z kłusa zleciałam na 2 przeszkodzie wylądowałam centralnie na głowę i puściłam wodze tinker poleciał galopem trenerka próbowała go łapać razem z moimi koleżankami z grupy pechem był, że jeździł jego brat 2 tinker jego najlepszy kolega poleciał za nim galopem koń brykl a jego jeździec zleciałam konie biegały dalej a trenerka kazała 2 innym osobą szybko złaźić z koni gdy osoby już zeszły 1 koń zaczą dębowac i wyrwał się 3 konie biegały a 1 wyrwał wodze i uciekł 4 rospedzone konie galopwaly trenerka kazała uciekać nam za plac gdy wszystkie wyszłyśmy przyszła 2 trenerka i próbowały razem ratować sytuację udało się złapać 3 konie ostatnim koniem jaki został do załapanie był mój w końcu udało się zostało nam 5 min jazdy czułam się jakbyśmy zajeżdżały konie od nowa żadnych gwałtownych ruchów jedynymi rzeczmi jakie ucierpiały byłam ja bo bolało mnie ramię i ochraniacz 1 konia teraz jak o tym myślę to zabawna historia ( boli mnie fakt ,że obok były panie z prywatnymi końmi i nie zamierzały pomóc)
Moja historia wydarzyła się już parę lat temu gdy miałam swój chyba drugi w życiu galop na lonżowniku. Jechałam na dosyć młodym koniu bo tylko takie miała stajnia, w której jeździłam i większość z tych koni miała swoje humorki. Koń na którym wtedy jechałam nie lubił zbyt długo galopować więc instruktorka poganiała go batem, raz chyba trafiła bezpośrednio w konia zamiast "trafiać" za nogami. Koń bryknął ja trzymająca się wtedy rękami siodła wyleciałam w powietrze i uwiesiłam się na płocie aby pochwili spaść. Wyglądałoby to całkiem normalnie gdybym nie zrobiła tego na plecach 😂. Nie wiem jakim cudem udało mi się upaść tak, że właśnie plecami wylądowałam na płocie ale pamiętam, że nic mi się nie stało poza masą piasku w spodniach, który musiałam wytrzepywać w domu.
Moja historia była taka że na obozie w tym roku (gdzieś w sierpniu) byliśmy w terenie z wyścigami dosłownie w sekundę konie ruszyły galopem a ja przy bryku spadłam a pod czas spadania dostałam kopa w nogę. Oprócz tego że miałam spuchniętą nogę nic mi się nie stało😅
Jeździliśmy na dużym placu przeznaczonym głównie do zawodów no i tam było takie jedno wejście które nigdy nie jest zamykane bo praktycznie żaden koń nie chce przez nie uciekać a zawsze przez nie wchodzimy no i tutaj wszystko było super kłus drążki wszystko pięknie i przyszedł czas na galop. Trenerka powiedziała nam że mamy sobie galopować wokół placu no to zagalopowałam i przejeżdżając obok tego wejścia Ruda uznała że ona idzie sobie do stajni więc skręciła w lewo ja poleciałam w prawo na płot najlepsze jest to że w tym samym czasie moja przyjaciółka wyszła ze stajni zapytać się coś i idealnie ją złapała następnie inna trenerka wsiadła na nią żeby ją "naprawić" i gdy już z niej zsiadła ja na nią wsiadłam przejechałam stępem kłusem i galopem obok tego wejścia nic się nie stało ale była taka przeszkoda nie wiem może miała metr szerokości wysokość może jakieś 20 cm ale była to po prostu rozwalona przeszkoda wiatr ją przewrócił i uznała że ona sobie przez nią przeskoczy a ja straciłam nad nią kontrolę drugi raz nie spadłam ale było blisko 🤣
Mam nadzieję że będzie więcej takich odcinków i może z historiami jak ktoś napiszę w kom, bo przez ig nie może, bo jeśli będzie taki film, to tu mam historie 2 do niego: Jeżdżę około pół roku. Była to jednak moja 2 jazda w życiu, ledwo kłusowałam itd. Jechałam na Angliku który miał jakiś 1m65cm, ja miałam ok. 145cm, i Pani wzięła mnie na taki teren w pole na ląży. Ogólnie to byliśmy na polu, stępowaliśmy i nagle zrobiło się szybko i znalazłam się obolała na ziemi bez tchu. Potem się okazało, że koń się spłoszył czy coś, zagalopował i bryknął. 2 jazda w życiu i 1 galop xD 2 historia, wydarzyła się 1tydzień temu: Jechałam na kucyku (moim ulu konisiu) i wtedy jeszcze nie galopowałam. I Pani do mnie "To co, dzisiaj galopki?". Ja się zgodziłam. Najpierw pani wzięła konia beze mnie na ląże, żeby się wybrykał (bo to taki typowy kucyk-dziad). No i wsiadłam, i w końcu zagalopowałam jakieś 4 metry, ale za mocno się wybiłam i poleciałam konikowi na szyję, a że był on mały, z szyi na piasek. Mam też filmik na moim kanale z innego upadku, też na tamtym angliku. Pozdrawiam!
Moja historia jest taka: Jeździłam na dziewięcioletniej klaczy na oklep. (Koń szkołkowy) Moja trenerka uznała że skacze 70/80 cm skocze na oklep 50cm krzyżaka. Klacz skoczyła ale po krzyżaku zaczęła brykać. Wysiedziałam wszystkie bryki, zmieniłam kierunek i skoczyłam krzyżaka w drugą stronę. Skoczyła, i jadę sobie galopem po kole klacz bryknęła kątkretnie. Spadłam na ścianę w lewym narożniku na hali. Miałam skręcony nadgarstek.
mój ostatni upadek był na kucyku który jest trochę niesforny i przy galopie jej odwala. No więc na długiej ścianie zaczęłam galop. Nie było bryków ale gdy zbliżaliśmy się do krótkiej ściany zamiast skręcić chociaż próbowałam to zrobić to tego nie zrobiła. Wjechała prosto w bandę zatrzymując się. Ja zleciałam na bandę uderzając w nią ramieniem. Trochę bolało ale szybko przeszło. Na następnych próbach zagalopowania strasznie brykała.
Moja historia wydarzyła się na początku mojego jeździectwa jak zwykle przyjechałam do stajni i dowiedziałam się jakiego mam konia wszystko było normalnie jak zawsze tylko że na tym koniu jeździłam pierwszy raz. Zaczeła się jazda wszystko było dobrze gdy na końcu już się stępowałam oczywiście na ląży bo mój poziom jazdy był nawet nie na średnim kłusie na ląży pani stwierdziła żebym usiadła tyłem w siodle więc tak zrobiłam potem miałam się położyć,gdy już leżałam konia niby coś"ugryzło" i zaczął galopować ja bez strzemion siedząc tyłem w siodle utrzymałam się chwilę ale spadłam prosto na plecy uderzając głową o podłożę placu.Zaczełam płakać ale że strachu że poprostu spadłam nic mnie nie bolało więc wsiadłam dalej i dokończyłam się stępować.Na kolejnej jeździe znów dostałam tego konia tym razem w kłusie nagle zaczął galopować tym razem naszczęście się utrzymałam ale tak panicznie się przestraszyłam że zeszłam z konia i poszłam do mamy powiedziałam że już nigdy nie wsiądę na tego konia parę dni później dowiedziałam się że ten koń nawet nie powinien już chodzić pod dziećmi bo miał iść na emeryturę a na dodatek miał chorą nogę.Od tego czasu bardzo bałam się wsiadać na jakiego kolwiek konia a gdy go widziałam płakałam.Gdy chcieli mi go dawać na jazdy mój tata kazał dawać mi innego konia bo poprostu się go bałam teraz sama galopuję i cieszę się że przezwyciężyłam ten strach
Kilka lat temu na obozie złamałam rękę. Galopowałam sobie po placu, kiedy nagle Gejzer (hucuł) postanowił gonić Gryfa. Ja nie byłam zbyt doświadczonym jeźdźcem i nie wiedizalam co zrobić, bo koń zagryzł się na wędzidle. W galopie na zakręcie zmienił nogę i w kontrgalopie przejechał pół krótkiej ściany, następnie się potknął, a ja przeleciałam przez jego łeb lądując na ziemi tak, że podparłam się ręką i ją złamałam. Jedna kość złamana z przemieszczeniem o kilka stopni, druga tylko pęknięta. Co gorsza był to 1 dzień obozu i w wakacje.
Z góry przepraszam za błędy... Mam do opowiedzenia 3 historie o upadkach. Pierwsza z nich wydarzyła się jak miałam jakieś 14 lat i było to podczas mojej pierwszej jazdy bez siodła. Cała jazda szła gładko ale na koniec gdy jechałam przez kawaletki straciłam równowage i zsunęłam się na bok. Nieszczęśliwie byłam wtedy na wysokości stojaka i spadłam na niego przewracając go, łyżka od stojak wbiła mi się w bok i zrobił się ogromny siniak i mała rana. Po upadku wsiadłam spowrotem i dopiero po jeździe jak zdięłam kamizelke ochronną wyszło na jaw co mi się stało. Wyglądało to na tyle poważnie że znajoma chciała dzwonić na pogotowie, na szczęście obyło się bez tego ale blizne mam do teraz. Filmik i zdięcie podeśle ci na ig. Drugi upadek wydażył się 2 lata temu i okoliczności były takie że koń poprostu się spłoszył i odskoczył ostro na bok a ja że tak powiem zostałam w miejscu. Upadłam wtedy na biodro i choć się obtłukłam to wsiadłam i kjeździłam dalej. W tamtym momęci poziom adrenaliny był tak duży że kompletnie nie czułam bulu i utrzymywał się tak długo że 2 dni później pojechałam w teren i to był gwóźdź do trumny. Biodro przed jazdą już mnie pobolewalo ale gdy wsiadałam i musiałam zarzucić noge to coś tak mi przeskoczyło że nie mogłam ruszyć nogą. Wziełam na szybko jeszcze 2 ibupromy i pojechałam, w domu okazało się że pękło mi ścięgno i mięsień nie chciał się kurczyć więc przez miesiąc kulałam. Trzeci wypadek to nie do końca był to upadek ale już tłumacze. Byłam w wakacje w terenie z przyjaciułką i prowadziłam na oklep. Kobyłka na której wtedy jechałam miała ruje i była bardzo oporna na jakiekolwiek sygnały. Akurat galopowałyśmu polną drogą i nagle patrze że ktoś przed nami wysypał gruz, taki z cegłami i wystającymi drutami. Zero szans żebym tak szybko zatrzymała kobyłe a gdybym po tym przejechala to wszystkie kopyta na pewno były by do leczenia... zdążyłam tylko krzyknąć UWAGA KLAUDIA SKACZE! I zeskoczyłam z konia na nogi, trzymałam się grzywy żeby nie wisieć jej na wędzidle i stopami jechałam jak na nartach żeby jak kolwiek ją zatrzymać. Na szczęście wszystko się udało i nam ani koniom nic się nie stało, a sąsiad dostał mandat za zaśmiecanie środowiska...
Ja mam taką dosyć śmieszną historię. Miałam jazdę na takim szkółkowym leniuszku. Jeździłam na nim dosyć często i coraz lepiej się dogadywaliśmy. Ja przygotowywałam się do brązowej odznaki więc pani mi już ustawiała przeszkody takie 60/70. Wajper(tak się nazywa ten koń) wydawał się jakiś trochę dziwny na tej jeździe, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Miałam pojechać linię, chyba na 4 fule, która znajdowała się przy długiej ścianie na placu. Ruszyłam galopem i zaczęłam jechać w stronę przeszkód. Wajper od razu po zakręcie przyśpieszył, a ja się zdziwiłam. Skoczył przeszkodę i zanim wylądował strzelił bryka w powietrzu. Ja wyleciałam z siodła i z przyzwyczajenia przełożyłam ciężar ciała bardziej na prawo by tam zlecieć, aby mnie nie zdeptał. Zrobiłam kilka fikołków w powietrzu i zaczęłam lecieć w stronę ziemi z rękami wyciągniętymi przed siebie. Przed upadkiem przekręciłam się tak, że plecami uderzyłam w ziemię. Odbiłam się od niej i wylądowałam kucając na nogach. Wajper bryknął mi nad głową i zaczął biegać po całym placu borykając. Wkońcu instruktorki go złapały. (Oczywiście to wszystko działo się bardzo szybko, ale mój mózg zakodował to w zwolnionym tempie) Nic mi się na szczęście nie stało i Wajperowi też nie chodziaż stanął na swoje wodze i je rozerwał. Przeniosłam się do innej stajni i teraz z koleżankami się z tej sytuacji śmiejemy bo one miały w tym samym czasie jazdę i wszystko widziały
Ja pojechałam do stajni na weekend w siodle. Pani na jeździe próbnej przed tym weekendem . Pani powiedziała że musi zobaczymy każdy mój chód w tym galop a że jeszcze nie jestem galopująca tylko kłusująca powiedziałam że nie dam rady galopować jednak kazała mi to zrobić i spadłam potem w niedziele na teren pani powiedziała że zaloży mi koszyczek jednak do wyjazdu w teren się tego nie doczekalam
Było to parę lat temu miałam wtedy 8/9 lat. Pojechaliśmy w teren ale ja dostałam płochliwego konia i na dodatek byłam na oklep. Wtedy nie umiałam jeszcze tak dobrze jeździć. Przyszliśmy na łąkę gdzie jedna osoba która miała ze mną teren chciała zagolopować. Pani instruktorka trzymała mi wtedy konia aby nie poleciał za tamtym. Ale po galopie tamtej osoby. Jechało wtedy auto drogą i Lalka ( ten koń z którego spadłam ) zrobił obrót o 90 stopni w prawo a ja poleciałam w lewo i siadłam z widzami w trawie. Potem pani mnie wsadziła spowrotem na tego konia i wróciliśmy do stajni. Nic mi się nie stało tylko przez pierwsze dni bolał mnie tyłek. Po tym wypadku nie jeździłam około dwa miesiące a gdy wróciłam tego konia już nie było w stajni.
Ja jak kiedyś byłam na obozie to byłam na koniku polskim miała na imię Hexa jak zaczełyśmy galopować konie uznały że zrobią sobie wyścigi ja wszyscy spadli ja dostałam ogromną gałęzią w twarz a instruktorka złamała obojczyk a jedna dziewczyna się zgubiła,konie pobiegły do stajni
U mnie wyglądało to tak byłam na obozie konnym dzielili nas tam na grupy pod względem zaawansowania ja byłam w najwyższej ponieważ już skakałam No i wiadomo konie nie były tam łatwe. Pierwszego dnia dostałam konia rasy fiordzkiej. Wszystko fajnie ( była to jazda sprawdzająca) jeździmy sobie aż tu nagle jeden z koni się spłoszył na co inne ruszyły za nim. Ale udało mi się opanować sytułacje, nikt nie spadł a konie się uspokoiły. Jedziemy dalej ( dodam że moja ciągle była nabuzowana) i nagle mój koń się zrywa strzela barany i ja lecę PROSTO na twarz. Jeszcze nigdy mnie tak włosa nie bolała a dodam że spadałem dużo razy. Wiadomo trenerka podbiega zdejmuje mi kask ( który jakimś cudem się nie przepołowił ja poszłam do pokoju i koniec końców miałam coś zerwane w szyi i prawdopodobnie złamany nos. Tego samego dnia był teren na który oczywiście pojechałam i dostałam konia który wtedy jako pierwszy się spłoszył😂. ( na tym Terenia jedna dziewczyna spadła i miała wstrząs mózgu).
Cześć opowiem mogę historię kiedyś spadłam na metalowiko droga najśmieszniejsz jest to że parę sekund po moim upadku spadła moja siostra . Akurat tam gdzie ja spadłam nie łapiom kamery. Odziwo nic nam nie było .
Jakieś historie mam od groma ale jedna z nich była dosyć ciekawa pewien koń szkółkowy miał tendencję do zatrzymywania się do trawy w jednym rogu potrafił po prostu zatrzymać się z Galopu do stój po czym spokojnie jeśćt sobie trawkę Tak właśnie stało się w moim przypadku zleciałam na szyję a potem zrobiłam fikołka na ogrodzenie najśmieszniejsze było to że instruktorka tego nie zauważyła bo prowadziła lonżę że na drugim w końcu ujeżdżalni gdy się odwróciła już wstałam i prowadziłam konia do schodków żeby znowu wsiąść jej mina była bezcenna byłam wtedy mało doświadczonym jeźdźcem i nie zwracałam uwagi na to żeby mocniej ją przytrzymać w tym miejscu ale miny instruktorki Nigdy nie zapomnę
Moja historia wyglądała tak: Jeździłam sobie w byłej stajni (w której były złe warunki itp. ) i robiłam woltę po czym od tyłu podjechała mi dziewczynka na zad mojego konia w tej chwili zadębował i zaczął galopować po środku ujeżdżalni ja leżałam na ziemi i podbiegła do mnie trenerka miała to gdzieś że tak się stało zadzwonili do mojej mamy i pojechałam do domu mama pojechała do miasta a ja nie mogłam ściągnąć bluzy (strasznie bolała mnie ręka) mama przyjechała i pojechałyśmy do szpitala w szpitalu stwierdzili że ręka tylko potłuczona po miesiącu dalej nie przestawała boleć po czym poszliśmy do jednego z lepszych doktorów w okolicy i powiedział że mam odszczypaną kość wszystko dobrze się skończyło i nie musiałam robić operacji zmieniłam stajnię i dalej jestem zdenerwowana na tą dziewczynkę
moja historia może nie jest najciekawsza, ale chciałam powiedzieć że miałam 2 wypadki na tym samym koniu, w tym samym miejscu na maneżu, w tą samą porę roku, i w taki sam sposób
Ja mam taką trochę śmieszną historię bo ogólnie jak galopowałam w terenie to jechałam sobie takim nie za szybkim, nie za wolnym galopem i nagle klacz na której jechałam się zatrzymała i zaczęła srać XD
OSTRZERZENIE O KOSZYCZKACH (PROSZĘ PRZYPNIJ) Mam zastrzeżenie co do tkz. koszyczków 12 stycznia kilka lat temu ja razem z moją trenerką i inną uczennicą pojechałyśmy w teren warunki były dobre lecz w pewnym momencie sprawy się trochę skomplikowały mieliśmy 2 zamarznięte kałuże a między nimi ziemie. Jechałam na młodym kucyku drobnej budowy. Instruktorka bez problemu przejechała między kałużami a jeśli koń dotkał lodu, lód się łamał. Jako 2 w zastępie jechałam ja, pewnie wjechałam na ziemię między lodem wydarzyła się chyba najgorsza rzecz jaka mogła się wydarzyć, kucykowi ujechała noga i poślizgnął się na lodzie i wywrócił razem ze mną i wtedy do akcji wkroczyły SUPER koszyczki. Przestraszony koń poderwał się a noga została mi w strzemieniu przez właśnie KOSZYCZKI (nie byłam wtedy początkującym jeźdzcem więc ich nie potrzebowałam) przez nie noga nie wypadła mi z strzemienia i koń pociągnął mnie kawałek za sobą sytuację uratowała moja super instruktorka która szybko zeszła z jej konia i wyciągnęła mi nogę. Przez napływ adrenaliny nic nie czułam koniowi też nic nie było więc pojechaliśmy dalej dopiero po powrocie do domu zauważyłam że noga mi puchnie. wieczorem jechałam do szpitala. Noga złamana jeszcze kawałek a musiałabym mieć operację. Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze. później moja instrruktorka wyrzuciła wszystkie koszyczki P.S po tym wypadku instruktorka napisała do producenta a on powiedzał że to niemożliwe 👍
Na hubertusie dostałam 4-letniego wałacha. Początek rozgrzewki był normalny ale Freddie był niespokojny bo nie miał doświadczenia w zawodach. Raz się spłoszył bo ktoś krzykną. Kiedy zacząć się oceniany przejazd Freddie był tak rozproszony że nie reagował na łytkę. Przed drąga i w kłusie pani machnęła batem żeby on zakłusował. Freddie się zerwał bo usłyszał bata i ruszył kłusem, a że nie należał do najwygodniejszych koni to wypadło mi strzemię. Żeby się utrzemać przechyliłam się na drugą stroną a on odskoczył więc zleciałam. Miałam mega szczęście bo spadłam idealnie pomiędzy drągi.
To ja miałam tak że jadę sobie na kucu który się płoszy instruktorka postanowiła że weźmie mnie na lonże żeby koń się przyzwyczaił do otoczenia. Trzymała tą lonże tak że po chwili koń na nią nadepnął wystrzelił galopem i bryknął tak że obrócił się o 180 stopni wtedy właśnie z niego zleciałam. Dwa dni później ten sam koń. Ja sobie jadę (już z inną instruktorką i nie na ląży) koń coś zobaczył wystrzelił galopem, wywalał tylne nogi do góry (mega wysoko) i się schylał. Tak generalnie to ten koń był w tej stajni od jakiegoś roku. Po około tygodniu normalnych i spokojnych jazd koń zaczął cały czas brykać. Zrobili mu badania okazała się że koń miał coś z plecami i nogą. Prawdopodobnie przyjechał tam na lekach. W stajni postanowili że go wyleczą i u nich zostanie.
Moja historia z upadku jest taka: Normalnie stępoałam jeździłam z koleżanką potem był kłus potem znów stęp i koń mojej koleżanki ugryzł w zad mojego raz drugi a za trzecim razem mój koń obrócił się gwałtownie w miejscu to konie mojej koleżanki ja zrobiłam obrót w powietrzu a na ziemię wylądowałam na brzuchu i po upadku przez tydzień byłam tak potłuczona że bolała mnie klatka piersiowa nogi i ręce:) Ps jak będzie ta historia w odcinku to proszę daj mi serduszko ( nie zmuszam tylko piszę żebym wiedziała że moja historia będę w odcinku )
Ja spadłam w życiu tylko raz w wieku 6 lat gdy jechałam na hculce na oklep (był to mój pierwszy oklep) oczywiście na lonży jechałam kłusem raz straciłam równowagę i odzyskałam ją dopiero gdy stanęłam potem jeszcze raz wsiadłam a po powrocie do domu zauważyłam, że nie miałam nawet zadrapania 🤣
U mnie w stajni jest koń którego niby wszystko ok a teraz muszą co dziennie polewać plac ponieważ nie dało by się jeździć bo by się dusi. Tak samo z innym był koniem wyścigowym niby wszystko ok a rok po kupnie tego konia miał kontuzję od wyścigów i nie mógł jeździć przez całe wakacje a były obozy a to jest najspokojniejszy koń że stajni. A mój pierwszy upadek był taki że jechałam ma koniu który miał 188 cm w kłębie oprócz tego miałam na nim 3 jazdę on jest dla zaawansowanych jeźdźców . Kiedy mieliśmy jechać galop samodzielny a i jeszcze jedno była wielka kałuża bo jeździła po ulewie a wcześniej jeździłam kawaletki z kłusa gdy przyszedł ten czes żeby zagalopować on jest koniem nastawionym pozytywnie do skoków i tak wybija przed przeszkodą właśnie tak było gdy tylko zobaczył przeszkody pędził na nie ja nie mogłam go zatrzymać moja trenerka też nie on pędził i pędził tak mnie podbił że ja tylko mogłam wtedy się łapać przedniego i tylnego łęku . Wisiałam z prawej strony siodła . Upadłam że jakby on że mną skoczył a na najwyższym niewytrzymałam i póściłam się rękami i spadłam na plecy na przeszkodę i wisiałam .Nic mi się nie stało po za tym że zniszczł mi kask. Pozdrawiam. Współczuję tak długiego czytania. A dobra nie przedułrzam.🐎🏇🐴
Miałam kiedyś taką sytuację że sobie normalnie jadę na placu jest jedna lampa tylko i akurat przejechałam już za jej światło i tak się cień odbił że koń go zauważył i mi się po prostu już porządek nagle z bodajże kłusa albo Galopu i spadłam prosto na rękę o dziwo nie złamałam sobie ręki tylko mnie przez chwilę bolała ale wróciłam do jazdy Ale dość niedawno bo chyba miesiąc czy trzy miałam jazdę i w terenie już w nowej stajni ogólnie tam Konie były takie przyzwyczajone typowo podjazdy w lesie a ja jej siałam tylko na koniach które sobie tak Powoli spokojnie jeżdżą i galopują No to tam konie jeżdżą jak dla nich to jest zwykły galop to dla koni bardziej takich ujeżdżeniowych na których jeździłam to byłby cwał tak samo kłus był Turbo szybki więc to był już czwarty galop tego dnia sobie normalnie galopujemy i fajnie bo miałam jazdę jak dwa razy jednego dnia miałam i drugiego dnia właśnie sporo garbowaliśmy i jeszcze wtedy na Montanie ona jest za krótkie nóżki więc bardzo szybko nimi porusza żeby nadgonić resztę i się bardzo wścieka jak ją ktoś z przegania No i przyszedł czas na drugi dzień No i sobie normalnie w terenie galopujemy i nagle na Merci druga klacz się wystraszyła i wyprzedziła montanę Montana odebrana to jako że ona chce się z nią ścigać więc nie rusza cwałem No i miałam trzy opcje do wyboru pierwsza opcja to było wjechać wejść na pół uliczkę i rozwalić się na drzewie druga opcja to było wjechać w tyłek kolejnej klaczy Licząc na to że Montana się zatrzyma bo totalnie nie mogłam zatrzymać jej nic po prostu nie dało rady jej zatrzymać No i właśnie trzecia opcja czyli kolejne drzewa więc wybrałam zatrzymać się w tyłku innego konia niestety Montana odskoczyła a że droga się zwężała bo takie było rozszerzenie i zwężenia i zobaczyłam to się nie pomieszczą dwa konie na raz więc spadłam a nie wiedząc czy Merci nadal za mną jedzie więc nie spadłam prosto w prawo Tylko spadłam pod montanę i Montana jest o tyle kochaniutka że no po prostu nade mną przeskoczyła tylko trochę nie wyhamowała i tak leciutko kopytkiem I od tamtej pory nadal Jeżdżę konno i po prostu no kocham takie gwiazdy a trzecia sytuacja to taka gdzie jedziemy w sześciogodzinny teren i mamy cwałować po polu Pala bo oni Czyja warto podkreślić No i ja jechałam wtedy na Żanecie No i sobie cwałujemy i Żaneta strasznie mnie wybijała więc kiedy mnie wybiła i ja spadałam to ona się znowuż od ziemi odbiła i jakby się spotkałyśmy w samym środku jakby i plecy mi zesztywniały zesztywniały mi do końca cwału i udało mi się na końcu zatrzymać ją i miałam takie zasztywniałe plecy przez chwilę ale okazało się że nic się nie stało i plecy mi się rozluźniły Jest wszystko git
moja historia koń skręcił w prawo a ja w lewo😅 druga stepowalam sobie normalnie i nagle kon na którym jechałam zacząć galopowac(jeszcze nie galopowałam) jeszcze jie spadłam, potem brykał, stawał dęba itp a pod sam koniec spadłam tyłem i zrobiłam fikołka spadłam idealnie na nogę i miałam zerwane ścięgno achillesa
Moja kobyłka na której jeżdżę panicznie boi sie biegających małych rafików (piesków) i żab jednego dnia do stajni przyjechala pani instruktor która ma yorka i podczas jazdy wbiegł nam na plac co skonczyło sie upadkiem uwaga DO TYŁU klacz stanęła na tylnych nogach a ja zrobiłam fikołka po zadzie😂 Druga historia z tej jazdy Jka pani trener zabrała psa po kilku minutach Afira staneła jak by w ziemie zarosła okazało sie ze na płocie siedziała żaba Której nie widzialam wiedz zeszlam i chcialam sie porozglądać co zobaczyla dobrze że zeszlam bo odrazu po tym ruszyła cwałem z placu na dworze na otwartą hale gdzie byla pani trenerka z tym pieskiem .Afira przerwała im jazde i z hali uciekła na pastwisko jak gdyby nigdy nic Pozdrawiam cieplutko
Moja historia: jechałam na 4 letnim kucyku polskim, kiedy galopowaliśmy jakąś klacz chciała go kopnąć, kucyk rąbnął w ścianę i myślałam że już koniec ale dał szyję w dół a ja poleciałam potem się śmiałam a na drugim okrążeniu zrobił to samo. A najlepsze jest to że płoszył mi się przed jazdą i powiedziałam instruktorce że spadnę.
Robił ustępowanie w kłusie bez sygnału, a potem jeszcze skakaliśmy, aktualnie to mój ulubieniec za swój temperament jest poprostu najlepszy niestety mogę Ci tu dać tylko sytuację w których nie spadłam 1: jechałam sobie na karym wałachu galopem w narożniku była woda a on mi się zatrzymał 2: jak jeszcze galopowałam na ląży to ten sam Wałach poślizgnął się i podskoczył 3:jechałam na sportowym 16 letnim wałachu kiedy(próbowałam) galopować po całował mi przez plac heh starszne było 4:jak na pierwszej jeździe jechałam kłusem to spało mi siodło nie wiem jak się utrzymałam 5: na nie wiem której jeździe gdy jechaliśmy do stajni to Koń mi odskoczył do tyłu i pogiegł kłusem do innych koni niby najstarszy a jednak maluszek
To prawda że każdy upadek nie kończy się źle ja na przykład spadłam w życiu z 5 razy z czego raz po prostu zjechałam z siodła do kałuży a raz niestety złamałam se nadgarstek. Ale tak po za tym to nigdy mi się nic nie stało.
Moja koleżanka z innej stajni przez cały okres jeżdżenia spadła 6 razy z czego jeździ od października 2022roku a jest początkująca. W tej stajni osoby spadają nawet kilka razy na jednej jeździe. Spadają na każdej jeździe a trenerka jest podejścia "kto spadnie będzie spadniety" 😕.
Hejka! Mam takie pytanko, wytłumaczysz mi o co chodzi z hierarchią w końskim stadzie? Dokładnie co to ta hierarchią itp. Przeszukałam internet a nic nie znalazłam, jedynie ta kolejność tej ,,hierarchii,,. Pozdrawi❤️
5:00 u mnie nawet dla tych koni które najczęściej chodzą dla początkujących kupują flex on (mam nadzieje że się n pomyliłam z firmą), po tym jak raz zdarzył się taki wypadek, No i na szczęście juz się nie powtórzył
Moja historia z upadku jest taka pojechaliśmy w pierwszy teren (sam kłus i stęp) ja jechałam pierwsza razem z jeszcze jedną osobą a za nami jakaś dziewczynka i pani instruktorka. Koń tej dziewczynki za nami się zatrzymał a my jechałyśmy dalej po czym pani nas zatrzymała i wróciła do tej dziewczynki aby pomóc jej ruszyć. Powiedziałam do koleżanki obok, że czuje coś złego no i wykrakałam. Pani z tą dziewczynką kłusowały do nas i nasze konie się wystraszyły moja koleżanka wyjechała na ubitą drogę i spadając złamała rękę. Mój koń wbiegł w jakieś krzaki (ja że miałam około 8/9 lat bałam się, że odjadę za daleko i się zgubię w lesie dlatego postanowiłam, że spadnę. Nie wiem co by było dalej jak bym nie spadła) Wylądowałam na ściętej choince na szczęście oprócz zadrapań na twarzy nic mi się nie stało. Mój koń wrócił do stajni bez siodła. Pani potem zrzuciła na mnie winę i powiedziała, że podobno ja krzyknęłam i konie się wystraszyły (na prawdę ja nic nie krzyczałam) .
ja kiedys stwierdziłam ze mimo skręconej kostki sie umówię na trening… Tego dnia skakałam. Jechalam z moim kucykiem na mini krzyzaczka z deska, a on mi wykręca w prawo i ja robie pozycje do zsiadania. Chwile stoję w strzemionach kucyk galopuje, a ja zeskakuje prosto na skręcona kostkę. Finalnie nic mnie nie bolalo
Moja historia była dosyć śmieszna.Kiedy jeździłam na 8 letniej kobyle weszłyśmy w galop z jej gorszej strony i tak galopujemy 1 a za 2 wyleciała galopem z hali.Ja zobaczyłam że są zaczepione sznurki do wyjścia więc bym się nie zmieściła więc chwyciłam się tego sznurka. Pode mną poleciała galopem do stajni a ja w tym czasie huśtałam się na sznurku😂😂
No cóż... Spokojny galopik na hali, nagle konisko odrzuciło w jedną stronę, zatrzymanie w miejscu, stanęła dęba a ja wpadłam jej pod przednie kopyta. No niestety nie zdążyłam się pozbierać i wylądowała kopytem na mojej nodze. Skończyło się na szczęście tylko na gigantycznym siniaku, który długo się utrzymywał 🙈
Historia mojej koleżanki: to było w wrześniu koleżanka jeździła na Grecie (kucyk🐴 w mojej stajni) na placu. zaczęła galopować🐎 (ja jeszcze nie umiałam a jeździłyśmy w 2) nagle Greta wjechała na trawę ( od strony padoku jest tak z metr trawy zanim jest płot ) a potem zrobiła stop (z galopu) i moja koleżanka spadła na płot z jedną nogą w strzemieniu. Koleżance nic się niestało🙂
moja historia zdarzyła się w ferie. Z grupą pojechaliśmy nad jezioro (w teren) gdy wracaliśmy koń na którym jechałam był spokojny, ale koń przed nami nwm czegoś się spłoszył nwm brykną RAZ a mój koń który nazywa się Tolek :) też zachciało mu się brykać a ja miałam chyba za krótkie strzemiona i poleciałam do przodu najpierw na głowę potem na nos i na prawą rękę a następnie na nogę więc przez kolejny tydzień miałam obolały nos, rękę i nogę. Teraz się z tego śmieję, ale w tedy trzęsłam się jak galareta a był to mój drugi upadek😁
Moja historia wydarzyła się około rok temu. Jeżdżę od 3lat i jestem osobą zaawansowaną galopuje skacze i tak dalej dobra przejdę do historii. Raz instruktorki wysadziły mnie na 3letniego ogiera na początku wszystko było ok . Ale przyszedł czas na kłus na początku wszystko było dobrze aż nagle koń mi zagalopował nie wiedziałam wtedy co się dzieje instruktorki krzyczały do mnie żebym wyrzuciła bata z ręki nie wiedziałam co mam zrobić aż w końcu wywaliłam bata w ostatniej Sekundzie przed upadkiem poleciałam do góry zrobiłam salto i upadłam na ziemię. Dobrze że nic mi się nie stało bo mogłam walnąć karkiem o deski
Aż mam ochotę spaść w dziwny sposób ale może moja mama przypomni swoją Edit:okej pamiętam mój pierwszy upadek jechałam na moim pierwszym obozie (u znajomej mojej mamy) i jechaliśmy na wesele tej koleżanki koleżanki mojej mamy i jechaliśmy na oklep na kucykach i byliśmy w takim małym parku i ja nie umiałam kłusować na oklep i zakłusowliśmy na ten oklep i ja się zsunęłam z najniższego kucyka( ten kucyk ma Ok. 1 m wysokości i w te wakacje jeszcze na nim jeździłam a już mam 150 wzrostu😂)i z powrotem mnie wrzucili na tego kucyka i już nie kłusowaliśmy a zsunęłam się na tyłek i kość ogonowa bolała mnie do końca dnia ale potem było dobrze i potem nic się nie stało tylko nadal zastanawiam się dlaczego do boockmana spakowali 3 kucyki
moja historia miała miejsce w sierpniu tego roku jeździłam sobie na chuculku baaaaaardzo upartym za innym koniem nie ruszy jeździłam na placu przez drągi z drugim konie za nim. jechałyśmy z galopu ja mogłam jechać jak drugi koń przejedzie w swojej stajni mam tak że pastwiska są połączone z ujeżdżalnią i musisz przejść przez ujeżdżalnie żeby dojść do pastwiska i akurat na tym pastwisku nie było koni ale dobra wracając moja koleżanka była już przy końcu nie wychamowała i wjechała na pastwisko ja ruszyłam galopem jak mój koń zobaczył że nie ma koło niego drugiego konia zaczął panikować zobaczył go jak ruszył cwałem to było nie spodziewane więc sie nie utrzymalam i spadła już byłam przy końcu jak spadałam leciałam na brzuch uderzyłam o drewniany słupek kolanem pojechałam do szpitala okazało się że jest mocno stłuczone i tak chodziła se do stajni tylko przez 3 tygodnie nie jeździłam po trzech tygodniach wreszcie wsiadłam na tego samego konia i do tej pory jeżdżę na nim pozdrawiam
Jakiś miesiąc temu poszłam z klaczą na zjeżdżalnie poszłam po schodki i ustawiłam obok stojakiem na przeszkodę gdy już wsiadłam koniu zaplątały się schodki w tylnie nogi robiła piruety po czym zaczeła brykać dalej ze schodkami na nogach wypadła mi noga że strzemienia i spadłam trzy metry dalej nic się nie stało chociaż schodki się całe rozpadły
Moja historia:było tak jak codzienie były 4 koniena hali za halą było auto i najgorszeauto świeciło światłami muj koń spłoszył się zagalopował i muwie do był mój 3 raz na zastempie do żeczy trzymałam się dość długo ale kiedy nie wytrzymałam trzymałam się szyjy konia a na szczenście spadłam na nogi.😀
w mojej wiosce są konie prywatne i spytałam sie pana czy mogła bym sie przejechać na jednym z zimnokrwistych koni. koń był wiekszy ode mnie jechałam bez kasku (istotne) gdy jechałam stępem i gdy koń mi zwalniał pan mi kazał dać z bata gdy dałam lekkiego bacika pan mi mówił zeby mocniej jakiś czas puzniej koń mi zastopował a pan stanoł za koniem i popędził tego konia klacz mi zaczela mi cwałować nic nie działało głos łydka ręce nic pan spanikowal i nie wiedział co robić ja juz prawie spadająca udało mi sie zatrzymać konia gdyby mi sie nie udało jej zatrzymać to najprawdo podobniej spadłabym głową do dołu było to bardzo niebezpieczne pamiętajcie zeby zawsze jezdzić z kaskiem pozdrawiam😘
po jeżdzie poszłam do zrebaka i pan w tym momęcie dawał mu jedzenie gdy zrebak zaczol mnie zaczepiać chrapkami pan przyłozył mu z reki z całej siły w pysk bo myślał ze mnie gryzie
Ja raz jak jechałam z moją mamą która też jeździ konno na hali. Ja miałam kucyka a moja mama konia.Mój kuć się spłoszył ja pocałowałam ziemię a moja mama ktura jeszcze tak samo jak ja nie umiała jeździć nie zdążyła wyhamować i we mnie wjechała
Hej opowiem o moich 2 upatkach oba nagrane 😂 1 upadek był z kucynki zosi jechałyśmy sobie zwykłom woltę na lewo zosia miała i nadal ma uraz do tej strony to była 2 pruba wolty tata wyciągnoł telefon żeby nagrać woltę a kucyk na wolcie stwierdził że zrobi to samo co wcześniej tylko galopem ja nie galopowałam jeszcze wtedy sama to było 1 rok temu no i zaczeła galopować prosto na trenerkę skręciła przed nią w prawo a ja zrobiłam salto i wylondowałam przet trenerką na plecy,prawie mnie złapała 😂 2 upadek był nie dawno to była 1 jazda w tej stajni jechałam krzyzaka i wzakręcie kuc o imienu Fanta zaczoł gasnąć pomogłam sobie bacikiem i wtedy Fanta wywaliła z krzyza prawie pionowy bryk ja na szyję ona szyję na duł ja na pysk ona szyję do gury a ja na ziemię to 😂, przed wyjściem do stajni tata oglądał coś i tam spadali z koni ja powiedziałam że nie potrafią wisiedzieć małego skrętu a tata zebyś ty tak dziś nie spadła a ja do niego ja nie spadne tym czasem ma jeździe 😂 to buło komicznę i zabawne i jeszcze się na mnie patrzyła
Mój jedyny upadek był taki miałam gdzieś mniej więcej 7 lat i jechałam pierwszy raz na oprowadzance pani kazała mi się obrucić tyłem i kiedy już siedziałam niestety się sunełam i spadłam 🐴
Opowiem jak spadłam z konia ta tak tobyłkucyk myszka koń który nienawidzi pracować jehałam galopje i poszła do środka noji spadłam ukneła mi noga w trzemjonie bad się złamał i się wystraszyła poleciała galopem zrobiłam 4 kółka zatrzymały 5 trenerów to koniec zapomniałam to było na warsztatah
Ja narazie udaje mi sie z konia nie spadac ostatnio kon moja instruktorke chciał kopnac a udało mi sie w siodle wysiedziec ale podejszewam jak sie wyprowadze to z nowego konia spadne bo juz 5 razy nowa stajnia mi sie sni i ze z siwego konia spadam
jeździłam sobie kusem i jakaś dziewczyna galopowała koło mnie i spadła koło minę prosto pod kopta mojego konia a jej koń galopował przez cały plac na szczęście nic się jej nie stało I potem pomogłam jej zatrzymać tego konia . to koniec mojej histori 😀😅🤣
ja spadajac nigdy sobie nic grubszego nie zrobilam, nie zlamalam nic ani nic takiego ale lawka w szkole mnie zalatwila i peknieta kosc w palcu prawej reki przy podstawie kilka dni przed egzaminami probnymi (jestem praworeczna :)) )
Moja historia wydarzyła się 29.11.2022 i stępowaliśmy tak jakby po kłusie przed galopem i konie się spłoszyły i ja go prawie zatrzymałam a ten przede mną kopną mojego w pysk a mój skręcił gwałtownie w lewo a ja upadłam w prawo i ja leżałam i nie mogłam się ruszyć po prostu zesztywniałam i ja słyszałam taki pisk w uszach a przed oczami miałam czarną pupę i konie biegały po hali a do mnie trener podbiegł i prawie koń na mnie wleciał gdyby nie on jak coś to złamała obojczyk z przemieszczeniem wstrząsem mózgu mocnym i nie mogę jeździć
Galopowałam na moim kucyki ni stąd ni zowąd chciał przejść do kłusa a ja odleciałem od niego na 4 m w bok wyglądało to śmieszne skończyłam z otwartymi kolanami i rękoma
Moja historia kiedy mialam oko 10 lat pojechałam w teren z koleżanką i trenerka pojechaliśmy na łąkę by sobie zagalopować gdy moja koleżanka zaczęła galopowac że mną (zamną) mój koń bryknoł niby nic specjalnego w prawie każdym galopie brykal ale jego nogą uderzyła w konia na który jechała moja koleżanka że czego koń zatrzymał się gwałtownie i moja koleżanka spadła przez głowę konia i to na.......kamien poczym mój koń skręcił i też gwałtownie się zatrzymał i ja również Spadłam na ten sam kamień i na koleżankę popłakałyśmy się ją złamałam rękę i chodziłam w gipsie przez prawie 3 tygodnie a koleżanka ponieważ miała cięższy upadek kość w kręgosłupie się lekko przestawiła i musiała chodzić na rechabilitacje i miała skręcona kostkę wspulczuje jej :( A koń miał siniaka na klatce piersiowej prze kopnięcie
Ja mialam tak ze dostalam kucyka noi ja sobie jezdzilam i mialam zaklusowac kon nie chcial i za bardzo dodalam lytke kon zaczol galopowac po chwili stanol deba a ja spadlam (niestety nie pamietam jak bylo podczas deba z wzroku bo niestety ale zamknelam oczy) ja sie zaczelam smiac tak samo jak trenerka ktora lapala konia moja mama się smiala z tego ze ja na plecy nogi do gory jedna reka do gory i "nic mi nie jest" wstalam odprzepalam sie i wsiadlam dalej sie smiejac (to bylo jakies 3 lata temu?) I do tej pory sie smieje z mama z tego zdarzenia najsmieszniejsze bylo to ze spadlam na plecy nic mi sie nie stalo plecy cale glowa cala a musze zaznaczyc ze z jezdzieckich zeczy miałam kask i chyba bryczesy nie bylo zadnej kamizelki ani nic XD a pani od polskiego czyli moja wychowawczyni jak to uslyszala to na poczatku sie przejela a potem tez sie zaczela smiac znaczy niby zaczela ale udawala ze nie
Ja kiedyś jeździłam w stajni w której na ujeżdzalni z dziurami w piasku mój koń się potknął i wywaliliśmy się razem spadłam na szyję a następnie przed konia na twarz mój koń też się wywalił i jedyne co zrobiłam po tym jak się skapnełam co się stało sprawdziłam czy koniu się nic nie stało siebie miałam gdzieś a po południu miałam koncert występowałam z siniakiem na pół twarzy
Ja miałam taką sytuację że jechałam galop dosłownie jedną fulę i nagle klacz mi się puściła niedało się jej zatrzymać i po 15 minutach już ze zmę czenia cwałem spadłam
moja historia jest z przed 2 lat miałam jazde na wysokim i płochliwym koniu siedziałam na nim to była moja 3 jazda w zyciu kiedy zaczełam stępowac siodło sie odwróciło do góry nogami spadłam pod konia a on brykał ale na szczęście mnie nie udeżył lecz poleciałam z siodłem ale na szczęście udamo mi sie wydostać skończyło sie na zdartych plecach ale już nigdy nie wsiąde na konia bo mam traume
Przypomina mi się moja sytuacja z obozu jak miałam skakać na arabku, a ta zaraz przed przeszkodą zatrzmała się z galopu, a ja spadłam z siodła na szyję konia i tak przytulona do szyji przez dobrych kilka minut galopowałam i dusiłam się ze śmiechu XD nigdy nie zapomnę miny instruktorki
Moja śmieszna historia jest taka, że jechałam w nowej stajni pierwszy raz i dostałam kuca mniejszego ode mnie. Byłam bardzo niezadowolona, a jechałyśmy w teren i była przy mnie taka pani. Spokojnie kłusowałyśmy i nagle klaczka pochyliła głowę w dół a ja zjechałam po jej szyi na łokcie i głowę 😅 Na szczęście była to taka droga z piaskiem więc nic mi się nie stało. A ta pani to nawet nic mojej mamie nie powiedziała xD Na szczęście teraz już tam nie jeżdżę.
Moja historia wydarzyła się około 3 tygodnie temu. Miałam jazdę na oklep na chuculku który słynie ze swojego zamiłowania do robienia wszystkiego byle nie jeździć. A więc wszystko było dobrze nawet dał radę zagalopować gdy przechodziliśmy do kłusa nagle zaczął kłusować tak szybko że wybiłam mu się na kłąb a potem jakiś kawałek jechałam zawieszona w pół na jego brzuchu a w pół na łopatce 😅. Mi nic się nie stało ale on zaczął galopować po całej hali i potem oglądałam jak trójka instruktorów próbowała go złapać przez dobre 4 minuty. Stałam jak wryta i patrzyłam jak ten koń który z jeźdźcem galopuje mega wolno teraz wrzecz cwałuje po hali.
Przypomina mi się moja sytuacja z obozu jak miałam skakać na arabku, a ta zaraz przed przeszkodą zatrzmała się z galopu, a ja spadłam z siodła na szyję konia i tak przez dobrych kilka minut galopowałam i dusiłam się ze śmiechu XD nigdy nie zapomnę miny instruktorki
Nie ma to jak nastraszyć siebie przed jazdą próbną w nowej stajni 😂
Będzie dobrze!
Moja historia wydarzyła się w ostatni dzień wakacji 2022. Jechałam sobie linię gdy nagle klaczka na której jeździłam stwierdziła, że 50 cm to za dużo. Wyłamała z naprawdę szybkiego galopu. Ja za to zrobiłam salto i poleciałam kilka metrów dalej uderzając o jakiś drąg łamiąc palca z przemieszczeniem. :)
Opowiem swoją...Byłam w stajni przydomowej mojej koleżanki, wszytko fajnie, na początek robiłyśmy sobie zawody hobby horse a potem trening na jej koniach. Ja jechałam na 15 letniej sztechlandce, jest ona wmiarę spokojna, ja wtedy byłam bardzo nie doświadczona (teraz też się uczę ale jest lepiej) Nie galopowałam wtedy jeszcze nawet, wtedy pierwszy raz galopowałam, z uwagi na to że była z nami jeszcze jedna koleżanka która skakała już i była bardziej doświadczona odemnie, no to ta nasza koleżanka ustawiła przeszkodę na oko 30 cm, ta druga koleżanka która jeźdźiła (Oliwia) jechała na koniu na oklep jednak ona sobie z nim radziła bez problemu, pięknie skakali i wogóle. Ja gdy usłyszałam że będę skakać bardzo się ucieszyłam, skoczyłam 1,2,3 raz, było okej. Jednak gdy skakałam poraz ostatni kucynka przeskoczyła przez belkę ustawioną aby konie nie wyłamywały (ta belka miała jakieś 60 cm, oczywiście belka poleciała, kucysia się podkneła a ja zrobiłam jej fikołka na szyji, poturlałam się jeszcze 3 razy, naszczęście miałam kask i kamizelkę. Teraz rozumiem że było to nieodpowiednie zachowanie i mogło stać mi się coś poważnego. Pozdrawiam;)
Historia z kamieniami przypomniała mi, jak kiedyś normalnie jechałam na kucyku, na placu w grupie. Kucyk był dosyć uparty i płochliwy, więc żebym na nim nie umarłam, jechałam za innym koniem, w odstępie. Przez całą jazdę, kowal podkuwał większość koni prywatnych. Kiedy nastał czas na galop, kowal zaczął coś głośno piłować. Ja już mam w głowie obrazy jak koń mi się płoszy i rozwalam głowę o bramę, daje sygnał do galopu i nic się nie dzieje i mam takie: łał, super idzie. Po galopie, kiedy w kłusie uspokajałam kuca (był bardzo podekscytowany), ktoś wyjeżdżał w teren i takim totalnie wychillowanym koniem przeszedł obok placu. Oczywiście kucyk wyrwał się mega szybkim galopem, a ja wpadłam prosto w błoto, uderzając głową o płot
Moja historia to taka że jechaliśmy w teren. Ja jako pierwsza na fryzyjski koniu. Był akurat długi galop na otwartej przestrzeni. Z krzaków nagle wyskoczyło stado saren, a demon ( czyli ten fryz) się spłoszył zaczął się brykać, a później mi zadebowal. I ruszył takim galopem że ja cie nie mogę... Kilka razy po drodze się jeszcze brykną a ja już ledwo na nim siedziałam... I tak wisząc jedna nogo pkgalipowal do stajni... A to było z 6 km. 😅❤
Moja historia: Miałam wtedy jakieś około 9 lat i była to pierwsza jazda od pół roku na innym koniu. Wsiadłam i wszystko było okej, zostałam też poinformowana, że kuc lubi się płoszyć więc jechałam asekuracyjnie do puki trener powiedział mi że mam zagalopować i wyjąc dogi ze strzemion, pomyślałam no spoko i wyjęłam. Galopowałam drugie koło po czworoboku i nagle koń odskakuje lewo, prawo, obrót no normalnie dyskoteka XD jakimś cudem to wysiedziałam włożyłam z powrotem nogi w strzemiona. I dokładnie w tym samym miejscu koń się znowu spłoszył tylko tym razem spadłam twarzą na plotek od czworoboku 😂 (skończyło się zadrapanym policzkiem i w pół złamanym zębem) upadek bolał niemiłosiernie, przez zęba. Tylko przypomnę że zdecydowanie gorsze spłodzenie przeżyłam bez strzemion XD. Na tym koniu jeździłam tylko raz żeby poprawić galop i więcej na niego nie wsiadłam . Podsumowując nie stawiające butelek na literkach przy czworoboku bo odbija się od nich światło XD (najprawdopodobniej tego się spłoszył)
Ja ogólnie jeżdżę od 2004 roku i mam już trochę historii związanych z upadkami, ale najnowsza wydarzyła się w połowie sierpnia, jeździłam na mojej nowej kobyłce, siedmiolatka, ale pierwszy raz od ponad roku była na placu zewnętrznym, bo w stajni, z której ją kupiłam mieli tylko halę, na początku była bardzo spięta i niepewna, ale w miarę jak jazda trwała czułam, że robiła się coraz pewniejsza i jak już w stępie i kłusie wydawało się, że nie ma problemu, to postanowiłam, że jeszcze ją trochę przegalopuję zaczynając w lewo, pół kółka dalej odskoczyła od ogrodzenia i potknęła się w efekcie czego obie się wywaliłyśmy. Ligii na szczęście nic się nie stało, a ja skończyłam ze złamanym lewym obojczykiem, który musiałam mieć poskładany operacyjnie. Dodam jeszcze tylko, że 10 lat wcześniej (sierpień 2012) spadłam z mojego poprzedniego konia, który też potknął się galopując na lewo, Denverowi też wtedy nic się nie stało, a ja lecąc uderzyłam centralnie prawym obojczykiem w metalowe obicie bandy na hali, w efekcie czego wtedy skończyłam ze złamanym prawym obojczykiem.
A z takich bezkontuzyjnych upadków, to pamiętam jak jakieś 5/6 lat temu ja i moja mama miałyśmy trening, ja na Picadorze (koniu od znajomego mojej mamy, który czasami, jak gdzieś wyjeżdżał, to prosił nas, żebyśmy się zajęły Picadorem), a moja mama na Denverze, po pewnym czasie na halę weszła dziewczyna z Piratem, który uciekł jej, jak przygotowywała się do wsiadania, trenerka powiedziała mojej mamie, żeby lepiej zsiadła, bo Denver był koniem z grupy tych, które widząc innego konia biegającego luzem po hali chętnie się przyłączał do „zabawy”, ja też powiedziałam trenerce, że lepiej zsiądę, na co usłyszałam: „Nie siedź, siedź! Picador przecież nic nie zrobi!” (Picador był uważany za największą oazę spokoju w całej stajni.) Kilka kroków stępa później Picador dość mocno bryknął, przez co skończyłam leżąc plackiem na ziemi i kątem oka widziałam tylko odbiegającego gniadusa, na szczęście okazało się, że to tylko Pirat, a Picador stał przy mnie i trącał mnie nosem po ramieniu. Wszyscy, którzy to wtedy widzieli zaczeli się ze mnie śmiać, że dokonałam niemożliwego, bo zleciałam z Picadora.
Oto moja historia pierwszego ( nadal jeszcze nie spadłam 2 raz) upadku z konioła. Normalnie początek jazdy super, hucuł (Orczyk) choć często leniwy, dość dobrze szedł. Przyjemnie się galopowało. Gdy już po raz chyba 3 najechalam na przesxkode( a była ona mniej więcej na środku ujeżdżalni) skoczyłam. Trochę mnie wybił, ale się utrzymałam. Gdy byłam na zakręcie, nie wiem czy mi podskoczył czy bryknal, ale przelecialam przez prawy bark. Orczyk sobie pogalopował, a ja szybko wstałam. Nigdy nie zapomnę miny instruktorki, gdy widzi mnie na ziemi 😂. Jakieś 5 minut łapalismy Orczyka, bo się " rozgalopował" 😆. Potem sobie znów wsiadłam i galopowalam normalnie. Parę dni później było wszystko git. I nic się nie stało. Ale moja mama miała wtedy zawał serca 😂. A, i jeszcze druga historia w tej samej stajni tylko na innym hucułku. Nazywa się Oskar. Jest mega do pchania, serio. Znowu jeździlismy na ujeżdżalni. Było dość ok, ale potem w galopie jak się odpalił... Jezu, mega się bałam, a potem tylko śmiałam przez łzy. Dwa razy wystrzelał barany w miejscu. Potem instruktorka śmiała się że widziała jak latam w tył i do przodu kilka razy. Boże, moja mama miała znowu zawał hah😂. I jeszcze jedna historia, teraz nie moja. Był w tej samej stajni co wcześniej chubersus. To takie zawody stajenne, gdzie najlepszy jeździec ma ogon lisa i idę go goni i wygrywa ten kto złapie ogon lisa( konno) . Taka instruktorka( młoda) galopowala na młodym wałachu półkrwii. Konik super szedł, ale w rogu odskoczył. Instruktorka wleciała w krzaki, a potem z 10 minut łapali Lawiranta. Proszę, weź to na odcinek. Tyle pisałam... ❤️❤️❤️
Studiując w Olsztynie jeździłam na wysokim wałachu, któremu na początku galopu zdarzało się sadzić baranki, prawdopodobnie z ekscytacji. W stajni, w której stał ten koń bardzo często jeździło się w tereny, bo te na Mazurach są szczególnie urokliwe. Któregoś razu jadąc przez las zaczęliśmy galopować na dość krętej, ale dobrej do tego drodze. Mój koń oczywiście przy zagalopowaniu trochę sobie pofikał, a potem dzida. I tak galopujemy chwilę, ja luz, bo wiem, że więcej baranków nie będzie, więc luźna wodza, wiatr we włosach, te sprawy. Dojeżdżamy do świeżo ściętych drzew ułożonych w stosy po obu stronach drogi, z prawej stos był bliżej nas, z lewej leżał może z 3 metry dalej. Koń chyba się tego nie spodziewał, bo dojeżdżając do prawego stosu, gdzie galopowałam bliżej właśnie prawej strony, jednym susem znalazł się po lewej stronie drogi, a ja kompletnie zaskoczona zostałam niestety po prawej, przez moment czując się jak w kreskówce, gdzie chwilę wisi się w powietrzu zanim uderzy się o ziemię xD całe szczęście praktycznie nie poczułam upadku, ale mając mniej niż 160cm wzrostu trochę mi zajęło ponowne wsiadanie na konia mierzącego ponad 175cm w kłębie.
Później wracaliśmy tą samą drogą, również galopem na tym odcinku, ale byłam już przygotowana na tę sytuację i udało mi się wysiedzieć kolejne dwa skoki. Uwielbiałam tego konia ^^
Przypomniała mi się jeszcze historia z upadku, który był chyba jednym z mocniejszych impulsów, które popchnęły mnie do pójścia na studia zootechniczne. W stajni w okolicy, w której nadal obecnie mieszkam, po maturze pracowałam i jeździłam między innymi na koniu, który jest ślepy na jedno oko. Nie przeszkadza mu to w żaden sposób, wtedy nadal chodził pod ludźmi, którzy już coś tam ogarniają (mega wyczulony na sygnały, świetny na pierwsze starty). Któregoś razu miałam na nim luźniejszą lekcję z żoną mojego trenera, to był jakiś luty lub marzec, powoli robiła się już szarówka, a jeździłam na zewnątrz, bo hala była zajęta. Instruktorka w którymś momencie, gdy obok przejeżdżałam, wstała ze schodków, na których usiadła wcześniej i to, z racji iż stała po stronie oka, na które koń nie widział, chyba go spłoszyło, bo ze stępu nagle spode mnie wygalopował, a ja spadłam lędźwiami na jakiś kamień albo twardą grudę ziemi. Choć bolało niemiłosiernie, to oczywiście wsiadłam i dokończyłam jazdę. Z perspektywy czasu mogło to być głupią decyzją, bo później okazało się, że mam zerwany mięsień najdłuższy pleców, czy jakoś tak, i przez prawie 5 miesięcy nie byłam w stanie bez bólu ruszać ani głową, ani rękoma, ani nogami, a przez kontynuowanie jazdy mogłam to sobie jeszcze pogorszyć. Ból był tak ostry, że pomimo przepisanych mocnych przeciwbólowych, przy ruchu miałam wrażenie, że ktoś mnie dźga nożem w lędźwie. Choć zdecydowałam wcześniej, że nie będę studiować, to z nudów, ale i ogromnej tęsknoty za końmi i z silnej potrzeby poszerzania wiedzy, w ostatniej chwili wysłałam papiery na zootechnikę, co skutkowało nie tylko pięcioma najlepszymi latami mojego życia, ale i ogromem wiedzy zarówno z zajęć jak i praktyk oraz dodatkowych kursów i certyfikatów, których się dorobiłam. Także nawet tak kiepskie urazy mogą wyjść nam z perspektywy czasu na dobre.
Bardzo dużo razy spadłam z konia, ale to był bardzo dziwne.A więc tak, jeździłam sobie(Kłusowałam)Konik się potknoł o jakąś czarną matę pod piaskiem,ja wylądowałam na jego szyji.I tak na tej szyji byłam chyba z 7 min.,trenerka mi mówiła abym poprostu spadła na piasek,lecz ja tego nie chciałam,więc próbowałam wsiąść spowrotem w siodło.Konik schylił głowę,a ja spadłam próbując wciągnąć się w siodło.Naszczęście spadłam tylko na ręce i zrobiłam fikołka.Ja jak ja wstałam i udając, że nie bolą mnie ręce i plecy wsiadłam spowrotem na Konia Kreona( ;
Moja historia- Było to jakieś 2/3 lata temu. Jeździłam sobie na takim fajnym hucułku-Dakronie. Trenerka tłumaczyła nam jakieś ćwiczenie. Ja miałam taki długi bacik ujeżdżeniowy, który uwielbiałam ale stał się przyczyną mojej gleby. Patrzyłam sobie na parkur który trenerka tłumaczyła i przez przypadek wsadziłam Dakiemu bat pod ogon. Ten się przestraszył i ruszył dzikim galopem. Zacisnął jednocześnie ogon pod siebie i nie mogłam wyciągnąć bata. Przegalpował ze mną pół okrążenia po czym spadłam kilka centymetrów od drewnianego płotu. Nic mi się nie stało, a śmiechu było tyle że hej.
Moja historia jest taka: jeździłam regularnie konno od 2 lat. Szykował się mój pierwszy wyjazd na zawody w skokach przez przeszkody. Byłam podekscytowana i pełna nadziei na udany start, ponieważ miałam startować na koniu-ideale. Był to arabek, koń profesor, nie pędził na przeszkody, każdy błąd jeźdźca wybaczał.
W przeddzień zawodów miałam ostatni trening podczas którego ów koń nagle ruszył mi cwałem z narożnika po chwili zatrzymując się dosłownie w miejscu, schylając głowę i wywalając mnie z zadu w powietrze. Nie miałam szans się utrzymać. Trenerka była w szoku. Ja wylądowałam w trawie, przejeżdżając po niej twarzą, po czym miałam "pięknie" porysowaną twarz... Nikt nie wiedział dlaczego tak zrobił, później próbował zrobić mi tak jeszcze raz, ale udało mi się utrzymać. Myślalam że nic mi się nie stało.
W dzień zawodów tylko trochę bolała mnie szyja. Na rozprężalni wrócił mi entuzjazm, ponieważ koń zachowywał się normalnie. Przyszedł czas na wjazd na parkur. Najazd na pierwszą przeszkodę a mój koń cwał do wyjazdu z hali. Udało mi się go powstrzymać i spróbować raz jeszcze, ale niestety zaczął demonstrować rodeo. Moja trenerka wyszła i tylko powiedziała żebym podniosła rękę i zrezygnowała. (Jestem jej za to bardzo wdzięczna bo byłam w takim szoku że nie wiedziałam co robić).
Po kilku dniach wyszły na jaw dwie rzeczy: ja mam uraz kręgosłupa po upadku na treningu, a koń zachowywał się irracjonalnie ponieważ coś w nim "pękło" - zapewne przez to, że miał już 20 lat i mimo że cieszył się dobrym zdrowiem fizycznym to jednak wysiadła mu psychika, a ja miałam tego pecha, że na mnie trafiło "odkrycie" tego problemu. Teraz konik odbywa emeryturę na łąkach, a ja niedawno skończyłam rehabilitację 😅
(13:55) Nie jestem pewna ale konie najprawdopodobniej boją się kamieni, kałuż itp. ponieważ nie widzą głębokości. Gdy widzą jakiś ciemny obiekt na ziemi wydaje im się, ze jest to dziura 🕳(dlatego wchodzenie w kałuże z jeźdźcem na grzbiecie jest dobrym ćwiczeniem na zaufanie). Pozdrawiaaam
Nie miałam z byt dużo poważnych upadków ale jest jeden śmieszny upadek z kucyka Lucka (imie nie bez powodu bo to mały szatan). Byliśmy na spacerku ja na Lucku a moja instruktorka szła prowadząc inną mniej doświadczoną dziewczynkę. Byliśmy w drodze powrotnej a żeby przejść na drogę musieliśmy przejść przez piasek. Lucek postanowi że on tu nie będzie stępował i zagalopował mi(to był mój pierwszy galop i spacer na nim). Zatrzymał się po drugiej stronie drogi na którą mieliśmy iść. Wziął pepek w duł ja spadłam a potem przez ok. 10 min piekał po łące nie dając się złapać
Jakiś rok temu wsiadłam na konia który byl nowy w stajni (jakoś 2 tygodnie po jej przyjechaniu) jeździla już wcześniej na placu więc myślałam że jest w miarę przyzwyczajona do niego. Zaczęłam stepowac i jak dojechaliśmy do takiej ławki przy płocie ona stanęła i się wystraszyła, próbowała się wycofać i nogi jej się poplątały i obie wyladowałysmy na ziemi. Nic mi ani jej się nie stało.
Mój najgorszy upadek: Galopowałam na przeszkodę ok.60-70cm. Gdy już byłam blisko Bati (klacz na której jechałam) zrobiła coś bardzo dziwnego przed przeszkodą, a ja przez to nie zrobiłam półsiadu. Wyleciałam w powietrze i spadłam przed jej nogi. Nadepnęła mi na nogę i potem mnie trochę bolała, ale skakałam dalej, a ból za zaraz przeszedł.
haj gazelo
Bardzo dziękuję, buziaki ❤️
To był mój pierwszy upadek z konia i jak na razie jedyny. Wydarzyło się to zimą z 1.5 roku temu, spadłam na oblodzoną ziemię. Jechałam wtedy na lonży w kłusie, nagle polną drogą przejechało auto, koń się wystraszył, bryknął, ja poleciałam na tą oblodzoną ziemię przez szyję robiąc salto, spadłam na kość ogonową. Do teraz jak robię ćwiczenia typu brzuszki nie umiem poprawnie tego wykonać przez ogromny ból. Szkoda że to nie był śnieg 😅😆 w mojej stajni mamy zasadę że jak ktoś spadnie to przynosi na następną jazdę ciasto, macie też takie zasady?
U mnie w stajni też tak jest . Moja przyjaciółka tyle razy przynosiła ciasto że zbankrutowała cukrem
Super byłby odcinek story time o historiach ze sprzedażą/kupnem koni
Muszę o tym pomyśleć 😀
I mam pytanie, czy dałabyś zrobić może 3 część? Hah za bardzo mi się spodobało😅
Edit: Jejku dziękuje za tyle łapek🌸
Na ig gazela mówiła, że planowane są właśnie 3 części jeśli dobrze pamiętam. Więc tak ^^
Będą tylko 2 części 😀
Szkoda
@@GazelHorseTeam ojoj szkoda
około rok temu miałam moją historię z upadkiem. Jeździłam wtedy na mały kucyku, który przez pierwszą połowę jazdy był bardzo spokojny. Był listopad i jeździliśmy na dworze ale tylko po połowie placu bo na drugiej połowie było wszystko oblodzone. Gdy przyszła pora na mój galop normalnie sobie zagalopowałam w narożniku. Przejechałam sobie 'kucykowym' galopem jedno kółko. Nagle w połowie ścieżki od strony oblodzenia kuc się zerwał cwałem do płotu na drugiej stronie. Oczywiście przy tym brykając. Ja jakimś cudem się utrzymałam, a gdy kucyk się zorientował że mnie nie zrzucił pocwałował w drugą strone. Od razu mówię że nic na niego nie działało. Kuc wyjachał tak na drugą stronę że poleciałam na płot. Od tamtego czasu mam białą plamę na kasku od tego płotu
Ten upadek z głodną kobyłą skojarzył mi się z moim: Byłam w terenie na koniu, który jedyne co miał w głowie to żarcie, jednak starałam się nie pozwalać jej za bardzo jeść. W pewnym momencie skakaliśmy przez niską przeszkodę crossową a osoba przede mną po skoku się zatrzymała :/ Konik skoczył ze stój po czym stanął i gwałtownie, od razu po lądowaniu, schylił się do trawy. Wylądowałam na szyi, ale przetrwałam. Potem identyczna sytuacja, ale tym razem się nie utrzymałam i rąbnęłam głową w ziemię...
Moja historia wydarzyła się jakiś rok temu gdy jedziłam w pewnej stajni, w której liczył się tylko hajs. Ale mniejsza z tym. Pewnego dnia jeździłam na bardzo wysokiej kobyłece i podczas schodzenia z niej wywaliłam się na tyłek XD na szczęście na placu był piasek a nie glina więc aż tak nie bolało😅. Była też druga sytuacja tego samego dnia... Patrzyłam po swoich jazdach jak jeżdżą moje koleżanki. Oby dwa konie nagle stanęły, zaczęły się patrzeć w las i w tym samym czasie dwa jakże cudne młode ogierki stanęły dęba a moje obie koleżanki spadły prawie w tym samym czasie🤨
Moja historia polega na tym ,że: Jestem dosyć niska więc jeżdżę na kucykach tego dnia dostałam właśnie tinkera siodłając go zauważyłam, że ma supeł na strzemieniu gdy instruktora przyszła do stajni zapytałam okazało się, że strzemie jest urwane odczułam to dopiero w kłusie bo strzemie co chwilę urywało się trenerka zawiązywała mi raz dwa za trzecim razem zdjęła mi siodło i skończyłam na oklep problemem był fakt ,że jeżdżę w grupie tego dnia był przyszykowany parkur ok 50-60cm najpierw miałam pojechać z kłusa zleciałam na 2 przeszkodzie wylądowałam centralnie na głowę i puściłam wodze tinker poleciał galopem trenerka próbowała go łapać razem z moimi koleżankami z grupy pechem był, że jeździł jego brat 2 tinker jego najlepszy kolega poleciał za nim galopem koń brykl a jego jeździec zleciałam konie biegały dalej a trenerka kazała 2 innym osobą szybko złaźić z koni gdy osoby już zeszły 1 koń zaczą dębowac i wyrwał się 3 konie biegały a 1 wyrwał wodze i uciekł 4 rospedzone konie galopwaly trenerka kazała uciekać nam za plac gdy wszystkie wyszłyśmy przyszła 2 trenerka i próbowały razem ratować sytuację udało się złapać 3 konie ostatnim koniem jaki został do załapanie był mój w końcu udało się zostało nam 5 min jazdy czułam się jakbyśmy zajeżdżały konie od nowa żadnych gwałtownych ruchów jedynymi rzeczmi jakie ucierpiały byłam ja bo bolało mnie ramię i ochraniacz 1 konia teraz jak o tym myślę to zabawna historia ( boli mnie fakt ,że obok były panie z prywatnymi końmi i nie zamierzały pomóc)
Moja historia wydarzyła się już parę lat temu gdy miałam swój chyba drugi w życiu galop na lonżowniku. Jechałam na dosyć młodym koniu bo tylko takie miała stajnia, w której jeździłam i większość z tych koni miała swoje humorki. Koń na którym wtedy jechałam nie lubił zbyt długo galopować więc instruktorka poganiała go batem, raz chyba trafiła bezpośrednio w konia zamiast "trafiać" za nogami. Koń bryknął ja trzymająca się wtedy rękami siodła wyleciałam w powietrze i uwiesiłam się na płocie aby pochwili spaść. Wyglądałoby to całkiem normalnie gdybym nie zrobiła tego na plecach 😂. Nie wiem jakim cudem udało mi się upaść tak, że właśnie plecami wylądowałam na płocie ale pamiętam, że nic mi się nie stało poza masą piasku w spodniach, który musiałam wytrzepywać w domu.
Moja historia była taka że na obozie w tym roku (gdzieś w sierpniu) byliśmy w terenie z wyścigami dosłownie w sekundę konie ruszyły galopem a ja przy bryku spadłam a pod czas spadania dostałam kopa w nogę. Oprócz tego że miałam spuchniętą nogę nic mi się nie stało😅
Jeździliśmy na dużym placu przeznaczonym głównie do zawodów no i tam było takie jedno wejście które nigdy nie jest zamykane bo praktycznie żaden koń nie chce przez nie uciekać a zawsze przez nie wchodzimy no i tutaj wszystko było super kłus drążki wszystko pięknie i przyszedł czas na galop. Trenerka powiedziała nam że mamy sobie galopować wokół placu no to zagalopowałam i przejeżdżając obok tego wejścia Ruda uznała że ona idzie sobie do stajni więc skręciła w lewo ja poleciałam w prawo na płot najlepsze jest to że w tym samym czasie moja przyjaciółka wyszła ze stajni zapytać się coś i idealnie ją złapała następnie inna trenerka wsiadła na nią żeby ją "naprawić" i gdy już z niej zsiadła ja na nią wsiadłam przejechałam stępem kłusem i galopem obok tego wejścia nic się nie stało ale była taka przeszkoda nie wiem może miała metr szerokości wysokość może jakieś 20 cm ale była to po prostu rozwalona przeszkoda wiatr ją przewrócił i uznała że ona sobie przez nią przeskoczy a ja straciłam nad nią kontrolę drugi raz nie spadłam ale było blisko 🤣
Mam nadzieję że będzie więcej takich odcinków i może z historiami jak ktoś napiszę w kom, bo przez ig nie może, bo jeśli będzie taki film, to tu mam historie 2 do niego:
Jeżdżę około pół roku. Była to jednak moja 2 jazda w życiu, ledwo kłusowałam itd. Jechałam na Angliku który miał jakiś 1m65cm, ja miałam ok. 145cm, i Pani wzięła mnie na taki teren w pole na ląży. Ogólnie to byliśmy na polu, stępowaliśmy i nagle zrobiło się szybko i znalazłam się obolała na ziemi bez tchu. Potem się okazało, że koń się spłoszył czy coś, zagalopował i bryknął. 2 jazda w życiu i 1 galop xD
2 historia, wydarzyła się 1tydzień temu: Jechałam na kucyku (moim ulu konisiu) i wtedy jeszcze nie galopowałam. I Pani do mnie "To co, dzisiaj galopki?". Ja się zgodziłam. Najpierw pani wzięła konia beze mnie na ląże, żeby się wybrykał (bo to taki typowy kucyk-dziad). No i wsiadłam, i w końcu zagalopowałam jakieś 4 metry, ale za mocno się wybiłam i poleciałam konikowi na szyję, a że był on mały, z szyi na piasek.
Mam też filmik na moim kanale z innego upadku, też na tamtym angliku.
Pozdrawiam!
Moja historia jest taka:
Jeździłam na dziewięcioletniej klaczy na oklep. (Koń szkołkowy) Moja trenerka uznała że skacze 70/80 cm skocze na oklep 50cm krzyżaka. Klacz skoczyła ale po krzyżaku zaczęła brykać. Wysiedziałam wszystkie bryki, zmieniłam kierunek i skoczyłam krzyżaka w drugą stronę. Skoczyła, i jadę sobie galopem po kole klacz bryknęła kątkretnie. Spadłam na ścianę w lewym narożniku na hali. Miałam skręcony nadgarstek.
mój ostatni upadek był na kucyku który jest trochę niesforny i przy galopie jej odwala. No więc na długiej ścianie zaczęłam galop. Nie było bryków ale gdy zbliżaliśmy się do krótkiej ściany zamiast skręcić chociaż próbowałam to zrobić to tego nie zrobiła. Wjechała prosto w bandę zatrzymując się. Ja zleciałam na bandę uderzając w nią ramieniem. Trochę bolało ale szybko przeszło. Na następnych próbach zagalopowania strasznie brykała.
Moja historia wydarzyła się na początku mojego jeździectwa jak zwykle przyjechałam do stajni i dowiedziałam się jakiego mam konia wszystko było normalnie jak zawsze tylko że na tym koniu jeździłam pierwszy raz.
Zaczeła się jazda wszystko było dobrze gdy na końcu już się stępowałam oczywiście na ląży bo mój poziom jazdy był nawet nie na średnim kłusie na ląży pani stwierdziła żebym usiadła tyłem w siodle więc tak zrobiłam potem miałam się położyć,gdy już leżałam konia niby coś"ugryzło" i zaczął galopować ja bez strzemion siedząc tyłem w siodle utrzymałam się chwilę ale spadłam prosto na plecy uderzając głową o podłożę placu.Zaczełam płakać ale że strachu że poprostu spadłam nic mnie nie bolało więc wsiadłam dalej i dokończyłam się stępować.Na kolejnej jeździe znów dostałam tego konia tym razem w kłusie nagle zaczął galopować tym razem naszczęście się utrzymałam ale tak panicznie się przestraszyłam że zeszłam z konia i poszłam do mamy powiedziałam że już nigdy nie wsiądę na tego konia parę dni później dowiedziałam się że ten koń nawet nie powinien już chodzić pod dziećmi bo miał iść na emeryturę a na dodatek miał chorą nogę.Od tego czasu bardzo bałam się wsiadać na jakiego kolwiek konia a gdy go widziałam płakałam.Gdy chcieli mi go dawać na jazdy mój tata kazał dawać mi innego konia bo poprostu się go bałam teraz sama galopuję i cieszę się że przezwyciężyłam ten strach
Kilka lat temu na obozie złamałam rękę.
Galopowałam sobie po placu, kiedy nagle Gejzer (hucuł) postanowił gonić Gryfa. Ja nie byłam zbyt doświadczonym jeźdźcem i nie wiedizalam co zrobić, bo koń zagryzł się na wędzidle. W galopie na zakręcie zmienił nogę i w kontrgalopie przejechał pół krótkiej ściany, następnie się potknął, a ja przeleciałam przez jego łeb lądując na ziemi tak, że podparłam się ręką i ją złamałam. Jedna kość złamana z przemieszczeniem o kilka stopni, druga tylko pęknięta. Co gorsza był to 1 dzień obozu i w wakacje.
Z góry przepraszam za błędy...
Mam do opowiedzenia 3 historie o upadkach. Pierwsza z nich wydarzyła się jak miałam jakieś 14 lat i było to podczas mojej pierwszej jazdy bez siodła. Cała jazda szła gładko ale na koniec gdy jechałam przez kawaletki straciłam równowage i zsunęłam się na bok. Nieszczęśliwie byłam wtedy na wysokości stojaka i spadłam na niego przewracając go, łyżka od stojak wbiła mi się w bok i zrobił się ogromny siniak i mała rana. Po upadku wsiadłam spowrotem i dopiero po jeździe jak zdięłam kamizelke ochronną wyszło na jaw co mi się stało. Wyglądało to na tyle poważnie że znajoma chciała dzwonić na pogotowie, na szczęście obyło się bez tego ale blizne mam do teraz. Filmik i zdięcie podeśle ci na ig. Drugi upadek wydażył się 2 lata temu i okoliczności były takie że koń poprostu się spłoszył i odskoczył ostro na bok a ja że tak powiem zostałam w miejscu. Upadłam wtedy na biodro i choć się obtłukłam to wsiadłam i kjeździłam dalej. W tamtym momęci poziom adrenaliny był tak duży że kompletnie nie czułam bulu i utrzymywał się tak długo że 2 dni później pojechałam w teren i to był gwóźdź do trumny. Biodro przed jazdą już mnie pobolewalo ale gdy wsiadałam i musiałam zarzucić noge to coś tak mi przeskoczyło że nie mogłam ruszyć nogą. Wziełam na szybko jeszcze 2 ibupromy i pojechałam, w domu okazało się że pękło mi ścięgno i mięsień nie chciał się kurczyć więc przez miesiąc kulałam. Trzeci wypadek to nie do końca był to upadek ale już tłumacze. Byłam w wakacje w terenie z przyjaciułką i prowadziłam na oklep. Kobyłka na której wtedy jechałam miała ruje i była bardzo oporna na jakiekolwiek sygnały. Akurat galopowałyśmu polną drogą i nagle patrze że ktoś przed nami wysypał gruz, taki z cegłami i wystającymi drutami. Zero szans żebym tak szybko zatrzymała kobyłe a gdybym po tym przejechala to wszystkie kopyta na pewno były by do leczenia... zdążyłam tylko krzyknąć UWAGA KLAUDIA SKACZE! I zeskoczyłam z konia na nogi, trzymałam się grzywy żeby nie wisieć jej na wędzidle i stopami jechałam jak na nartach żeby jak kolwiek ją zatrzymać. Na szczęście wszystko się udało i nam ani koniom nic się nie stało, a sąsiad dostał mandat za zaśmiecanie środowiska...
Ja mam taką dosyć śmieszną historię. Miałam jazdę na takim szkółkowym leniuszku. Jeździłam na nim dosyć często i coraz lepiej się dogadywaliśmy. Ja przygotowywałam się do brązowej odznaki więc pani mi już ustawiała przeszkody takie 60/70. Wajper(tak się nazywa ten koń) wydawał się jakiś trochę dziwny na tej jeździe, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Miałam pojechać linię, chyba na 4 fule, która znajdowała się przy długiej ścianie na placu. Ruszyłam galopem i zaczęłam jechać w stronę przeszkód. Wajper od razu po zakręcie przyśpieszył, a ja się zdziwiłam. Skoczył przeszkodę i zanim wylądował strzelił bryka w powietrzu. Ja wyleciałam z siodła i z przyzwyczajenia przełożyłam ciężar ciała bardziej na prawo by tam zlecieć, aby mnie nie zdeptał. Zrobiłam kilka fikołków w powietrzu i zaczęłam lecieć w stronę ziemi z rękami wyciągniętymi przed siebie. Przed upadkiem przekręciłam się tak, że plecami uderzyłam w ziemię. Odbiłam się od niej i wylądowałam kucając na nogach. Wajper bryknął mi nad głową i zaczął biegać po całym placu borykając. Wkońcu instruktorki go złapały. (Oczywiście to wszystko działo się bardzo szybko, ale mój mózg zakodował to w zwolnionym tempie) Nic mi się na szczęście nie stało i Wajperowi też nie chodziaż stanął na swoje wodze i je rozerwał. Przeniosłam się do innej stajni i teraz z koleżankami się z tej sytuacji śmiejemy bo one miały w tym samym czasie jazdę i wszystko widziały
Ja pojechałam do stajni na weekend w siodle.
Pani na jeździe próbnej przed tym weekendem .
Pani powiedziała że musi zobaczymy każdy mój chód w tym galop a że jeszcze nie jestem galopująca tylko kłusująca powiedziałam że nie dam rady galopować jednak kazała mi to zrobić i spadłam potem w niedziele na teren pani powiedziała że zaloży mi koszyczek jednak do wyjazdu w teren się tego nie doczekalam
Było to parę lat temu miałam wtedy 8/9 lat. Pojechaliśmy w teren ale ja dostałam płochliwego konia i na dodatek byłam na oklep. Wtedy nie umiałam jeszcze tak dobrze jeździć. Przyszliśmy na łąkę gdzie jedna osoba która miała ze mną teren chciała zagolopować. Pani instruktorka trzymała mi wtedy konia aby nie poleciał za tamtym. Ale po galopie tamtej osoby. Jechało wtedy auto drogą i Lalka ( ten koń z którego spadłam ) zrobił obrót o 90 stopni w prawo a ja poleciałam w lewo i siadłam z widzami w trawie. Potem pani mnie wsadziła spowrotem na tego konia i wróciliśmy do stajni. Nic mi się nie stało tylko przez pierwsze dni bolał mnie tyłek. Po tym wypadku nie jeździłam około dwa miesiące a gdy wróciłam tego konia już nie było w stajni.
Kocham tą serię 💖
❤️❤️
Ja też
Ja jak kiedyś byłam na obozie to byłam na koniku polskim miała na imię Hexa jak zaczełyśmy galopować konie uznały że zrobią sobie wyścigi ja wszyscy spadli ja dostałam ogromną gałęzią w twarz a instruktorka złamała obojczyk a jedna dziewczyna się zgubiła,konie pobiegły do stajni
U mnie wyglądało to tak byłam na obozie konnym dzielili nas tam na grupy pod względem zaawansowania ja byłam w najwyższej ponieważ już skakałam No i wiadomo konie nie były tam łatwe. Pierwszego dnia dostałam konia rasy fiordzkiej. Wszystko fajnie ( była to jazda sprawdzająca) jeździmy sobie aż tu nagle jeden z koni się spłoszył na co inne ruszyły za nim. Ale udało mi się opanować sytułacje, nikt nie spadł a konie się uspokoiły. Jedziemy dalej ( dodam że moja ciągle była nabuzowana) i nagle mój koń się zrywa strzela barany i ja lecę PROSTO na twarz. Jeszcze nigdy mnie tak włosa nie bolała a dodam że spadałem dużo razy. Wiadomo trenerka podbiega zdejmuje mi kask ( który jakimś cudem się nie przepołowił ja poszłam do pokoju i koniec końców miałam coś zerwane w szyi i prawdopodobnie złamany nos. Tego samego dnia był teren na który oczywiście pojechałam i dostałam konia który wtedy jako pierwszy się spłoszył😂. ( na tym Terenia jedna dziewczyna spadła i miała wstrząs mózgu).
Cześć opowiem mogę historię kiedyś spadłam na metalowiko droga najśmieszniejsz jest to że parę sekund po moim upadku spadła moja siostra . Akurat tam gdzie ja spadłam nie łapiom kamery. Odziwo nic nam nie było .
Jakieś historie mam od groma ale jedna z nich była dosyć ciekawa pewien koń szkółkowy miał tendencję do zatrzymywania się do trawy w jednym rogu potrafił po prostu zatrzymać się z Galopu do stój po czym spokojnie jeśćt sobie trawkę Tak właśnie stało się w moim przypadku zleciałam na szyję a potem zrobiłam fikołka na ogrodzenie najśmieszniejsze było to że instruktorka tego nie zauważyła bo prowadziła lonżę że na drugim w końcu ujeżdżalni gdy się odwróciła już wstałam i prowadziłam konia do schodków żeby znowu wsiąść jej mina była bezcenna byłam wtedy mało doświadczonym jeźdźcem i nie zwracałam uwagi na to żeby mocniej ją przytrzymać w tym miejscu ale miny instruktorki Nigdy nie zapomnę
Moja historia wyglądała tak:
Jeździłam sobie w byłej stajni (w której były złe warunki itp. ) i robiłam woltę po czym od tyłu podjechała mi dziewczynka na zad mojego konia w tej chwili zadębował i zaczął galopować po środku ujeżdżalni ja leżałam na ziemi i podbiegła do mnie trenerka miała to gdzieś że tak się stało zadzwonili do mojej mamy i pojechałam do domu mama pojechała do miasta a ja nie mogłam ściągnąć bluzy (strasznie bolała mnie ręka) mama przyjechała i pojechałyśmy do szpitala w szpitalu stwierdzili że ręka tylko potłuczona po miesiącu dalej nie przestawała boleć po czym poszliśmy do jednego z lepszych doktorów w okolicy i powiedział że mam odszczypaną kość wszystko dobrze się skończyło i nie musiałam robić operacji zmieniłam stajnię i dalej jestem zdenerwowana na tą dziewczynkę
moja historia może nie jest najciekawsza, ale chciałam powiedzieć że miałam 2 wypadki na tym samym koniu, w tym samym miejscu na maneżu, w tą samą porę roku, i w taki sam sposób
Ja mam taką trochę śmieszną historię bo ogólnie jak galopowałam w terenie to jechałam sobie takim nie za szybkim, nie za wolnym galopem i nagle klacz na której jechałam się zatrzymała i zaczęła srać XD
OSTRZERZENIE O KOSZYCZKACH (PROSZĘ PRZYPNIJ)
Mam zastrzeżenie co do tkz. koszyczków
12 stycznia kilka lat temu ja razem z moją trenerką i inną uczennicą pojechałyśmy w teren warunki były dobre lecz w pewnym momencie sprawy się trochę skomplikowały mieliśmy 2 zamarznięte kałuże a między nimi ziemie. Jechałam na młodym kucyku drobnej budowy. Instruktorka bez problemu przejechała między kałużami a jeśli koń dotkał lodu, lód się łamał.
Jako 2 w zastępie jechałam ja, pewnie wjechałam na ziemię między lodem wydarzyła się chyba najgorsza rzecz jaka mogła się wydarzyć, kucykowi ujechała noga i poślizgnął się na lodzie i wywrócił razem ze mną i wtedy do akcji wkroczyły SUPER koszyczki. Przestraszony koń poderwał się a noga została mi w strzemieniu przez właśnie KOSZYCZKI (nie byłam wtedy początkującym jeźdzcem więc ich nie potrzebowałam) przez nie noga nie wypadła mi z strzemienia i koń pociągnął mnie kawałek za sobą sytuację uratowała moja super instruktorka która szybko zeszła z jej konia i wyciągnęła mi nogę. Przez napływ adrenaliny nic nie czułam koniowi też nic nie było więc pojechaliśmy dalej dopiero po powrocie do domu zauważyłam że noga mi puchnie. wieczorem jechałam do szpitala. Noga złamana jeszcze kawałek a musiałabym mieć operację. Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze. później moja instrruktorka wyrzuciła wszystkie koszyczki
P.S po tym wypadku instruktorka napisała do producenta a on powiedzał że to niemożliwe
👍
Na hubertusie dostałam 4-letniego wałacha. Początek rozgrzewki był normalny ale Freddie był niespokojny bo nie miał doświadczenia w zawodach. Raz się spłoszył bo ktoś krzykną. Kiedy zacząć się oceniany przejazd Freddie był tak rozproszony że nie reagował na łytkę. Przed drąga i w kłusie pani machnęła batem żeby on zakłusował. Freddie się zerwał bo usłyszał bata i ruszył kłusem, a że nie należał do najwygodniejszych koni to wypadło mi strzemię. Żeby się utrzemać przechyliłam się na drugą stroną a on odskoczył więc zleciałam. Miałam mega szczęście bo spadłam idealnie pomiędzy drągi.
Mam to nagrane ale nie wiem jak to dodać
To ja miałam tak że jadę sobie na kucu który się płoszy instruktorka postanowiła że weźmie mnie na lonże żeby koń się przyzwyczaił do otoczenia. Trzymała tą lonże tak że po chwili koń na nią nadepnął wystrzelił galopem i bryknął tak że obrócił się o 180 stopni wtedy właśnie z niego zleciałam. Dwa dni później ten sam koń. Ja sobie jadę (już z inną instruktorką i nie na ląży) koń coś zobaczył wystrzelił galopem, wywalał tylne nogi do góry (mega wysoko) i się schylał.
Tak generalnie to ten koń był w tej stajni od jakiegoś roku. Po około tygodniu normalnych i spokojnych jazd koń zaczął cały czas brykać. Zrobili mu badania okazała się że koń miał coś z plecami i nogą. Prawdopodobnie przyjechał tam na lekach. W stajni postanowili że go wyleczą i u nich zostanie.
Moja historia z upadku jest taka:
Normalnie stępoałam jeździłam z koleżanką potem był kłus potem znów stęp i koń mojej koleżanki ugryzł w zad mojego raz drugi a za trzecim razem mój koń obrócił się gwałtownie w miejscu to konie mojej koleżanki ja zrobiłam obrót w powietrzu a na ziemię wylądowałam na brzuchu i po upadku przez tydzień byłam tak potłuczona że bolała mnie klatka piersiowa nogi i ręce:)
Ps jak będzie ta historia w odcinku to proszę daj mi serduszko ( nie zmuszam tylko piszę żebym wiedziała że moja historia będę w odcinku )
Ja spadłam w życiu tylko raz w wieku 6 lat gdy jechałam na hculce na oklep (był to mój pierwszy oklep) oczywiście na lonży jechałam kłusem raz straciłam równowagę i odzyskałam ją dopiero gdy stanęłam potem jeszcze raz wsiadłam a po powrocie do domu zauważyłam, że nie miałam nawet zadrapania 🤣
U mnie w stajni jest koń którego niby wszystko ok a teraz muszą co dziennie polewać plac ponieważ nie dało by się jeździć bo by się dusi.
Tak samo z innym był koniem wyścigowym niby wszystko ok a rok po kupnie tego konia miał kontuzję od wyścigów i nie mógł jeździć przez całe wakacje a były obozy a to jest najspokojniejszy koń że stajni.
A mój pierwszy upadek był taki że jechałam ma koniu który miał 188 cm w kłębie oprócz tego miałam na nim 3 jazdę on jest dla zaawansowanych jeźdźców . Kiedy mieliśmy jechać galop samodzielny a i jeszcze jedno była wielka kałuża bo jeździła po ulewie a wcześniej jeździłam kawaletki z kłusa gdy przyszedł ten czes żeby zagalopować on jest koniem nastawionym pozytywnie do skoków i tak wybija przed przeszkodą właśnie tak było gdy tylko zobaczył przeszkody pędził na nie ja nie mogłam go zatrzymać moja trenerka też nie on pędził i pędził tak mnie podbił że ja tylko mogłam wtedy się łapać przedniego i tylnego łęku . Wisiałam z prawej strony siodła . Upadłam że jakby on że mną skoczył a na najwyższym niewytrzymałam i póściłam się rękami i spadłam na plecy na przeszkodę i wisiałam .Nic mi się nie stało po za tym że zniszczł mi kask.
Pozdrawiam.
Współczuję tak długiego czytania.
A dobra nie przedułrzam.🐎🏇🐴
Miałam kiedyś taką sytuację że sobie normalnie jadę na placu jest jedna lampa tylko i akurat przejechałam już za jej światło i tak się cień odbił że koń go zauważył i mi się po prostu już porządek nagle z bodajże kłusa albo Galopu i spadłam prosto na rękę o dziwo nie złamałam sobie ręki tylko mnie przez chwilę bolała ale wróciłam do jazdy Ale dość niedawno bo chyba miesiąc czy trzy miałam jazdę i w terenie już w nowej stajni ogólnie tam Konie były takie przyzwyczajone typowo podjazdy w lesie a ja jej siałam tylko na koniach które sobie tak Powoli spokojnie jeżdżą i galopują No to tam konie jeżdżą jak dla nich to jest zwykły galop to dla koni bardziej takich ujeżdżeniowych na których jeździłam to byłby cwał tak samo kłus był Turbo szybki więc to był już czwarty galop tego dnia sobie normalnie galopujemy i fajnie bo miałam jazdę jak dwa razy jednego dnia miałam i drugiego dnia właśnie sporo garbowaliśmy i jeszcze wtedy na Montanie ona jest za krótkie nóżki więc bardzo szybko nimi porusza żeby nadgonić resztę i się bardzo wścieka jak ją ktoś z przegania No i przyszedł czas na drugi dzień No i sobie normalnie w terenie galopujemy i nagle na Merci druga klacz się wystraszyła i wyprzedziła montanę Montana odebrana to jako że ona chce się z nią ścigać więc nie rusza cwałem No i miałam trzy opcje do wyboru pierwsza opcja to było wjechać wejść na pół uliczkę i rozwalić się na drzewie druga opcja to było wjechać w tyłek kolejnej klaczy Licząc na to że Montana się zatrzyma bo totalnie nie mogłam zatrzymać jej nic po prostu nie dało rady jej zatrzymać No i właśnie trzecia opcja czyli kolejne drzewa więc wybrałam zatrzymać się w tyłku innego konia niestety Montana odskoczyła a że droga się zwężała bo takie było rozszerzenie i zwężenia i zobaczyłam to się nie pomieszczą dwa konie na raz więc spadłam a nie wiedząc czy Merci nadal za mną jedzie więc nie spadłam prosto w prawo Tylko spadłam pod montanę i Montana jest o tyle kochaniutka że no po prostu nade mną przeskoczyła tylko trochę nie wyhamowała i tak leciutko kopytkiem I od tamtej pory nadal Jeżdżę konno i po prostu no kocham takie gwiazdy a trzecia sytuacja to taka gdzie jedziemy w sześciogodzinny teren i mamy cwałować po polu Pala bo oni Czyja warto podkreślić No i ja jechałam wtedy na Żanecie No i sobie cwałujemy i Żaneta strasznie mnie wybijała więc kiedy mnie wybiła i ja spadałam to ona się znowuż od ziemi odbiła i jakby się spotkałyśmy w samym środku jakby i plecy mi zesztywniały zesztywniały mi do końca cwału i udało mi się na końcu zatrzymać ją i miałam takie zasztywniałe plecy przez chwilę ale okazało się że nic się nie stało i plecy mi się rozluźniły Jest wszystko git
moja historia
koń skręcił w prawo a ja w lewo😅
druga
stepowalam sobie normalnie i nagle kon na którym jechałam zacząć galopowac(jeszcze nie galopowałam) jeszcze jie spadłam, potem brykał, stawał dęba itp a pod sam koniec spadłam tyłem i zrobiłam fikołka
spadłam idealnie na nogę i miałam zerwane ścięgno achillesa
Mój koń również boi się dużych kamieni.
Kamienie to końska zmora 😬
Moja kobyłka na której jeżdżę panicznie boi sie biegających małych rafików (piesków) i żab jednego dnia do stajni przyjechala pani instruktor która ma yorka i podczas jazdy wbiegł nam na plac co skonczyło sie upadkiem uwaga DO TYŁU klacz stanęła na tylnych nogach a ja zrobiłam fikołka po zadzie😂
Druga historia z tej jazdy
Jka pani trener zabrała psa po kilku minutach Afira staneła jak by w ziemie zarosła okazało sie ze na płocie siedziała żaba Której nie widzialam wiedz zeszlam i chcialam sie porozglądać co zobaczyla dobrze że zeszlam bo odrazu po tym ruszyła cwałem z placu na dworze na otwartą hale gdzie byla pani trenerka z tym pieskiem .Afira przerwała im jazde i z hali uciekła na pastwisko jak gdyby nigdy nic
Pozdrawiam cieplutko
Moja historia: jechałam na 4 letnim kucyku polskim, kiedy galopowaliśmy jakąś klacz chciała go kopnąć, kucyk rąbnął w ścianę i myślałam że już koniec ale dał szyję w dół a ja poleciałam potem się śmiałam a na drugim okrążeniu zrobił to samo. A najlepsze jest to że płoszył mi się przed jazdą i powiedziałam instruktorce że spadnę.
Robił ustępowanie w kłusie bez sygnału, a potem jeszcze skakaliśmy, aktualnie to mój ulubieniec za swój temperament jest poprostu najlepszy niestety mogę Ci tu dać tylko sytuację w których nie spadłam
1: jechałam sobie na karym wałachu galopem w narożniku była woda a on mi się zatrzymał
2: jak jeszcze galopowałam na ląży to ten sam Wałach poślizgnął się i podskoczył
3:jechałam na sportowym 16 letnim wałachu kiedy(próbowałam) galopować po całował mi przez plac heh starszne było
4:jak na pierwszej jeździe jechałam kłusem to spało mi siodło nie wiem jak się utrzymałam
5: na nie wiem której jeździe gdy jechaliśmy do stajni to Koń mi odskoczył do tyłu i pogiegł kłusem do innych koni niby najstarszy a jednak maluszek
To prawda że każdy upadek nie kończy się źle ja na przykład spadłam w życiu z 5 razy z czego raz po prostu zjechałam z siodła do kałuży a raz niestety złamałam se nadgarstek. Ale tak po za tym to nigdy mi się nic nie stało.
Moja koleżanka z innej stajni przez cały okres jeżdżenia spadła 6 razy z czego jeździ od października 2022roku a jest początkująca. W tej stajni osoby spadają nawet kilka razy na jednej jeździe. Spadają na każdej jeździe a trenerka jest podejścia "kto spadnie będzie spadniety" 😕.
Hejka! Mam takie pytanko, wytłumaczysz mi o co chodzi z hierarchią w końskim stadzie? Dokładnie co to ta hierarchią itp. Przeszukałam internet a nic nie znalazłam, jedynie ta kolejność tej ,,hierarchii,,. Pozdrawi❤️
5:00 u mnie nawet dla tych koni które najczęściej chodzą dla początkujących kupują flex on (mam nadzieje że się n pomyliłam z firmą), po tym jak raz zdarzył się taki wypadek, No i na szczęście juz się nie powtórzył
Moja historia z upadku jest taka pojechaliśmy w pierwszy teren (sam kłus i stęp) ja jechałam pierwsza razem z jeszcze jedną osobą a za nami jakaś dziewczynka i pani instruktorka. Koń tej dziewczynki za nami się zatrzymał a my jechałyśmy dalej po czym pani nas zatrzymała i wróciła do tej dziewczynki aby pomóc jej ruszyć. Powiedziałam do koleżanki obok, że czuje coś złego no i wykrakałam. Pani z tą dziewczynką kłusowały do nas i nasze konie się wystraszyły moja koleżanka wyjechała na ubitą drogę i spadając złamała rękę. Mój koń wbiegł w jakieś krzaki (ja że miałam około 8/9 lat bałam się, że odjadę za daleko i się zgubię w lesie dlatego postanowiłam, że spadnę. Nie wiem co by było dalej jak bym nie spadła) Wylądowałam na ściętej choince na szczęście oprócz zadrapań na twarzy nic mi się nie stało. Mój koń wrócił do stajni bez siodła. Pani potem zrzuciła na mnie winę i powiedziała, że podobno ja krzyknęłam i konie się wystraszyły (na prawdę ja nic nie krzyczałam) .
ja kiedys stwierdziłam ze mimo skręconej kostki sie umówię na trening… Tego dnia skakałam. Jechalam z moim kucykiem na mini krzyzaczka z deska, a on mi wykręca w prawo i ja robie pozycje do zsiadania. Chwile stoję w strzemionach kucyk galopuje, a ja zeskakuje prosto na skręcona kostkę. Finalnie nic mnie nie bolalo
Moja historia była dosyć śmieszna.Kiedy jeździłam na 8 letniej kobyle weszłyśmy w galop z jej gorszej strony i tak galopujemy 1 a za 2 wyleciała galopem z hali.Ja zobaczyłam że są zaczepione sznurki do wyjścia więc bym się nie zmieściła więc chwyciłam się tego sznurka. Pode mną poleciała galopem do stajni a ja w tym czasie huśtałam się na sznurku😂😂
Ja raz spadłam z konia jak skakałam a na drugi dzień nic nie pamiętałam
Kocham tą serię
❤️
NA DRUGIM FIMIE JEST MOJA STAJNIA! Pozdrawiam wszystkich z ojc ❤😙
No cóż... Spokojny galopik na hali, nagle konisko odrzuciło w jedną stronę, zatrzymanie w miejscu, stanęła dęba a ja wpadłam jej pod przednie kopyta. No niestety nie zdążyłam się pozbierać i wylądowała kopytem na mojej nodze. Skończyło się na szczęście tylko na gigantycznym siniaku, który długo się utrzymywał 🙈
Historia mojej koleżanki: to było w wrześniu koleżanka jeździła na Grecie (kucyk🐴 w mojej stajni) na placu. zaczęła galopować🐎 (ja jeszcze nie umiałam a jeździłyśmy w 2) nagle Greta wjechała na trawę ( od strony padoku jest tak z metr trawy zanim jest płot ) a potem zrobiła stop (z galopu) i moja koleżanka spadła na płot z jedną nogą w strzemieniu. Koleżance nic się niestało🙂
moja historia zdarzyła się w ferie. Z grupą pojechaliśmy nad jezioro (w teren) gdy wracaliśmy koń na którym jechałam był spokojny, ale koń przed nami nwm czegoś się spłoszył nwm brykną RAZ a mój koń który nazywa się Tolek :) też zachciało mu się brykać a ja miałam chyba za krótkie strzemiona i poleciałam do przodu najpierw na głowę potem na nos i na prawą rękę a następnie na nogę więc przez kolejny tydzień miałam obolały nos, rękę i nogę. Teraz się z tego śmieję, ale w tedy trzęsłam się jak galareta a był to mój drugi upadek😁
Moja historia wydarzyła się około rok temu. Jeżdżę od 3lat i jestem osobą zaawansowaną galopuje skacze i tak dalej dobra przejdę do historii. Raz instruktorki wysadziły mnie na 3letniego ogiera na początku wszystko było ok . Ale przyszedł czas na kłus na początku wszystko było dobrze aż nagle koń mi zagalopował nie wiedziałam wtedy co się dzieje instruktorki krzyczały do mnie żebym wyrzuciła bata z ręki nie wiedziałam co mam zrobić aż w końcu wywaliłam bata w ostatniej Sekundzie przed upadkiem poleciałam do góry zrobiłam salto i upadłam na ziemię. Dobrze że nic mi się nie stało bo mogłam walnąć karkiem o deski
Aż mam ochotę spaść w dziwny sposób ale może moja mama przypomni swoją
Edit:okej pamiętam mój pierwszy upadek jechałam na moim pierwszym obozie (u znajomej mojej mamy) i jechaliśmy na wesele tej koleżanki koleżanki mojej mamy i jechaliśmy na oklep na kucykach i byliśmy w takim małym parku i ja nie umiałam kłusować na oklep i zakłusowliśmy na ten oklep i ja się zsunęłam z najniższego kucyka( ten kucyk ma Ok. 1 m wysokości i w te wakacje jeszcze na nim jeździłam a już mam 150 wzrostu😂)i z powrotem mnie wrzucili na tego kucyka i już nie kłusowaliśmy a zsunęłam się na tyłek i kość ogonowa bolała mnie do końca dnia ale potem było dobrze i potem nic się nie stało tylko nadal zastanawiam się dlaczego do boockmana spakowali 3 kucyki
Moje było w lipcu i spadłam z konia i był mega bolesny koń mi się spłoszył ja spadłam na trawę mega bolało tydzień bolało
moja historia miała miejsce w sierpniu tego roku jeździłam sobie na chuculku baaaaaardzo upartym za innym koniem nie ruszy jeździłam na placu przez drągi z drugim konie za nim. jechałyśmy z galopu ja mogłam jechać jak drugi koń przejedzie w swojej stajni mam tak że pastwiska są połączone z ujeżdżalnią i musisz przejść przez ujeżdżalnie żeby dojść do pastwiska i akurat na tym pastwisku nie było koni ale dobra wracając moja koleżanka była już przy końcu nie wychamowała i wjechała na pastwisko ja ruszyłam galopem jak mój koń zobaczył że nie ma koło niego drugiego konia zaczął panikować zobaczył go jak ruszył cwałem to było nie spodziewane więc sie nie utrzymalam i spadła już byłam przy końcu jak spadałam leciałam na brzuch uderzyłam o drewniany słupek kolanem pojechałam do szpitala okazało się że jest mocno stłuczone i tak chodziła se do stajni tylko przez 3 tygodnie nie jeździłam po trzech tygodniach wreszcie wsiadłam na tego samego konia i do tej pory jeżdżę na nim pozdrawiam
Czekałam!!!❤
❤️
12:22 wcześniej pisała że właściciel był wetem więc to wszystko wyjaśnia hah
Jakiś miesiąc temu poszłam z klaczą na zjeżdżalnie poszłam po schodki i ustawiłam obok stojakiem na przeszkodę gdy już wsiadłam koniu zaplątały się schodki w tylnie nogi robiła piruety po czym zaczeła brykać dalej ze schodkami na nogach wypadła mi noga że strzemienia i spadłam trzy metry dalej nic się nie stało chociaż schodki się całe rozpadły
Moja historia:było tak jak codzienie były 4 koniena hali za halą było auto i najgorszeauto świeciło światłami muj koń spłoszył się zagalopował i muwie do był mój 3 raz na zastempie do żeczy trzymałam się dość długo ale kiedy nie wytrzymałam trzymałam się szyjy konia a na szczenście spadłam na nogi.😀
w mojej wiosce są konie prywatne i spytałam sie pana czy mogła bym sie przejechać na jednym z zimnokrwistych koni. koń był wiekszy ode mnie jechałam bez kasku (istotne) gdy jechałam stępem i gdy koń mi zwalniał pan mi kazał dać z bata gdy dałam lekkiego bacika pan mi mówił zeby mocniej jakiś czas puzniej koń mi zastopował a pan stanoł za koniem i popędził tego konia klacz mi zaczela mi cwałować nic nie działało głos łydka ręce nic pan spanikowal i nie wiedział co robić ja juz prawie spadająca udało mi sie zatrzymać konia gdyby mi sie nie udało jej zatrzymać to najprawdo podobniej spadłabym głową do dołu było to bardzo niebezpieczne pamiętajcie zeby zawsze jezdzić z kaskiem pozdrawiam😘
po jeżdzie poszłam do zrebaka i pan w tym momęcie dawał mu jedzenie gdy zrebak zaczol mnie zaczepiać chrapkami pan przyłozył mu z reki z całej siły w pysk bo myślał ze mnie gryzie
Ja raz jak jechałam z moją mamą która też jeździ konno na hali. Ja miałam kucyka a moja mama konia.Mój kuć się spłoszył ja pocałowałam ziemię a moja mama ktura jeszcze tak samo jak ja nie umiała jeździć nie zdążyła wyhamować i we mnie wjechała
Sory za błędy ortograficzne
Hej opowiem o moich 2 upatkach oba nagrane 😂 1 upadek był z kucynki zosi jechałyśmy sobie zwykłom woltę na lewo zosia miała i nadal ma uraz do tej strony to była 2 pruba wolty tata wyciągnoł telefon żeby nagrać woltę a kucyk na wolcie stwierdził że zrobi to samo co wcześniej tylko galopem ja nie galopowałam jeszcze wtedy sama to było 1 rok temu no i zaczeła galopować prosto na trenerkę skręciła przed nią w prawo a ja zrobiłam salto i wylondowałam przet trenerką na plecy,prawie mnie złapała 😂
2 upadek był nie dawno to była 1 jazda w tej stajni jechałam krzyzaka i wzakręcie kuc o imienu Fanta zaczoł gasnąć pomogłam sobie bacikiem i wtedy Fanta wywaliła z krzyza prawie pionowy bryk ja na szyję ona szyję na duł ja na pysk ona szyję do gury a ja na ziemię to 😂, przed wyjściem do stajni tata oglądał coś i tam spadali z koni ja powiedziałam że nie potrafią wisiedzieć małego skrętu a tata zebyś ty tak dziś nie spadła a ja do niego ja nie spadne tym czasem ma jeździe 😂 to buło komicznę i zabawne i jeszcze się na mnie patrzyła
Koń mnie kopnoł i nadal chce jeździć 🐎
Mój jedyny upadek był taki miałam gdzieś mniej więcej 7 lat i jechałam pierwszy raz na oprowadzance pani kazała mi się obrucić tyłem i kiedy już siedziałam niestety się sunełam i spadłam 🐴
Opowiem jak spadłam z konia ta tak tobyłkucyk myszka koń który nienawidzi pracować jehałam galopje i poszła do środka noji spadłam ukneła mi noga w trzemjonie bad się złamał i się wystraszyła poleciała galopem zrobiłam 4 kółka zatrzymały 5 trenerów to koniec zapomniałam to było na warsztatah
Ja narazie udaje mi sie z konia nie spadac ostatnio kon moja instruktorke chciał kopnac a udało mi sie w siodle wysiedziec ale podejszewam jak sie wyprowadze to z nowego konia spadne bo juz 5 razy nowa stajnia mi sie sni i ze z siwego konia spadam
Ja kiedy miałam pierwszą w życiu jazdę konną to koń zaczął brykać😑na szczęście jakimś cudem nie spadłam ale było blisko..
jeździłam sobie kusem i jakaś dziewczyna galopowała koło mnie i spadła koło minę prosto pod kopta mojego konia a jej koń galopował przez cały plac na szczęście nic się jej nie stało I potem pomogłam jej zatrzymać tego konia . to koniec mojej histori 😀😅🤣
1:28 Moja stajnia o,o
ja spadajac nigdy sobie nic grubszego nie zrobilam, nie zlamalam nic ani nic takiego ale lawka w szkole mnie zalatwila i peknieta kosc w palcu prawej reki przy podstawie kilka dni przed egzaminami probnymi (jestem praworeczna :)) )
Moja historia wydarzyła się 29.11.2022 i stępowaliśmy tak jakby po kłusie przed galopem i konie się spłoszyły i ja go prawie zatrzymałam a ten przede mną kopną mojego w pysk a mój skręcił gwałtownie w lewo a ja upadłam w prawo i ja leżałam i nie mogłam się ruszyć po prostu zesztywniałam i ja słyszałam taki pisk w uszach a przed oczami miałam czarną pupę i konie biegały po hali a do mnie trener podbiegł i prawie koń na mnie wleciał gdyby nie on jak coś to złamała obojczyk z przemieszczeniem wstrząsem mózgu mocnym i nie mogę jeździć
Galopowałam na moim kucyki ni stąd ni zowąd chciał przejść do kłusa a ja odleciałem od niego na 4 m w bok wyglądało to śmieszne skończyłam z otwartymi kolanami i rękoma
Moja historia kiedy mialam oko 10 lat pojechałam w teren z koleżanką i trenerka pojechaliśmy na łąkę by sobie zagalopować gdy moja koleżanka zaczęła galopowac że mną (zamną) mój koń bryknoł niby nic specjalnego w prawie każdym galopie brykal ale jego nogą uderzyła w konia na który jechała moja koleżanka że czego koń zatrzymał się gwałtownie i moja koleżanka spadła przez głowę konia i to na.......kamien poczym mój koń skręcił i też gwałtownie się zatrzymał i ja również Spadłam na ten sam kamień i na koleżankę popłakałyśmy się ją złamałam rękę i chodziłam w gipsie przez prawie 3 tygodnie a koleżanka ponieważ miała cięższy upadek kość w kręgosłupie się lekko przestawiła i musiała chodzić na rechabilitacje i miała skręcona kostkę wspulczuje jej :(
A koń miał siniaka na klatce piersiowej prze kopnięcie
pov ja w 13.00 minucie filmu: google co to czapsy? : myslalam ze to jakis model kamizelki a to nagle jakies cos na buty xd
Ja mialam tak ze dostalam kucyka noi ja sobie jezdzilam i mialam zaklusowac kon nie chcial i za bardzo dodalam lytke kon zaczol galopowac po chwili stanol deba a ja spadlam (niestety nie pamietam jak bylo podczas deba z wzroku bo niestety ale zamknelam oczy) ja sie zaczelam smiac tak samo jak trenerka ktora lapala konia moja mama się smiala z tego ze ja na plecy nogi do gory jedna reka do gory i "nic mi nie jest" wstalam odprzepalam sie i wsiadlam dalej sie smiejac (to bylo jakies 3 lata temu?) I do tej pory sie smieje z mama z tego zdarzenia najsmieszniejsze bylo to ze spadlam na plecy nic mi sie nie stalo plecy cale glowa cala a musze zaznaczyc ze z jezdzieckich zeczy miałam kask i chyba bryczesy nie bylo zadnej kamizelki ani nic XD a pani od polskiego czyli moja wychowawczyni jak to uslyszala to na poczatku sie przejela a potem tez sie zaczela smiac znaczy niby zaczela ale udawala ze nie
Ja kiedyś jeździłam w stajni w której na ujeżdzalni z dziurami w piasku mój koń się potknął i wywaliliśmy się razem spadłam na szyję a następnie przed konia na twarz mój koń też się wywalił i jedyne co zrobiłam po tym jak się skapnełam co się stało sprawdziłam czy koniu się nic nie stało siebie miałam gdzieś a po południu miałam koncert występowałam z siniakiem na pół twarzy
Ja miałam taką sytuację że jechałam galop dosłownie jedną fulę i nagle klacz mi się puściła niedało się jej zatrzymać i po 15 minutach już ze zmę czenia cwałem spadłam
moja historia jest z przed 2 lat miałam jazde na wysokim i płochliwym koniu siedziałam na nim to była moja 3 jazda w zyciu kiedy zaczełam stępowac siodło sie odwróciło do góry nogami spadłam pod konia a on brykał ale na szczęście mnie nie udeżył lecz poleciałam z siodłem ale na szczęście udamo mi sie wydostać skończyło sie na zdartych plecach ale już nigdy nie wsiąde na konia bo mam traume
gdzie można pisać swoje historie? bo mam 3 🙈🙈
Na mojego instagrama, ale w tym momencie mam już komplet historii z upadków 😄
Ja spadłam z konia i plecy mnie bolały 3 tygodnie🤕