To o planie pułapki to jest totalnie NAJCIEKAWSZE co dotąd usłyszałam w Czytamy Naturę! Mam ciary! Potwierdza moją teorię o unikalnie ludzkim myśleniu obrazowym.
To proste. W centrum miasta co kilka dni spotykam Łukasza Lamżę, a to chroni przed depresją. Na wsi ptaszki pięknie świergolą, a to chroni przed depresją. No to kto ma ją mieć? Zostały już tylko przedmieścia, modne, nowobogackie, ale stresujące kosztami życia, dalekim dojazdem do pracy, zakazem grilowania koło własnego domu, zakazem szczekania, zakazem posiadania gorszego auta niż sąsiad...
Dostaję depresji i ataków paniki na samą myśl o życiu w blokhausie jak kurczak i łażeniu całe życie do pracy na 8h i wracać do boksu tylko żeby pospać i coś zjeść zanim wrócę do pracy. Do tego dochodzi ewolucja czyli 200 000 lat BIEGALIŚMY za zwierzyną, harowaliśmy w polu, a teraz nagle w zasadzie ta potrzeba prawie zanikła...a organizm potrzebuje nadal wysiłku do którego był przyzwyczajony tak długo. Lepiej się wtedy także śpi , metabolizm działa i się nie pasie człowiek jak świnia.
W przypadku depresji na przedmieściach od razu rzuca się pomysł, że jest to czas dojazdu. Na wsiach pracuje się na roli przy domu/w miasteczku obok, w centrach ma się pracę obok siebie, a z przedmieści trzeba dojeżdżać. Druga rzecz, to zauważyłem, że (przynajmniej u mnie to tak działa) jak jestem w tłumie w środku miasta to jest mi on obojętny, ale gdy podczas spaceru w lesie spotykam człowieka to nagle mi przeszkadza, bo mam poczucie, że powinienem tu być sam. Może tak samo działa to w przypadku sąsiadów za płotem na działce. Mózg jest w stanie wiecznego nastawienia, że będzie sam bo to działka, i wiecznie ktoś patrzy za płotem, w bloku łatwiej zaakceptować sąsiada.
Ja mieszkam na wsi i pracuję w pobliskim mieście, ale dojazd to jakieś 10-15 minut. Kiedy musiałem dojeżdżać do większego miasta (na przedmieścia) dojeżdżałem w 30-40 minut, gdzie ludzie z tego samego miasta potrafili dojeżdżać w godzinę lub więcej, więc to na pewne znaczący faktor.
@@anon_24 Mieszkam w centrum dużego miasta. Do pracy mam 10 min na piechotę, żona podobnie, przedszkole jest 300 m od naszego mieszkania a szkoła ok 600 w kierunku pracy żony. W promieniu kilkuset metrów mamy kilka centrów handlowych, przychodni itd. Takie mieszkanie jest super wygodne.
@@adamkluska356 na wiosce też jest wygodnie, 10-20 minut samochodem gdziekolwiek trzeba, z tym że mam pół hektara podwórka i plażę oraz las kwadrans piechotą od domu :D
@@anon_24 Zależy jaką się ma pracę. Jeśli można pracować zdalnie, ma się duże dzieci itd to tak. Ja mam zamiar jak przejdę na emeryturę wynieść się na wieś. Wtedy nie będę tak uzależniony od miasta. Teraz mój samochód praktycznie nie jeździ. W lutym zatankowałem za 100 zł i do teraz w aucie jest paliwo.
Nie wiem czy to coś z ostatniego tematu jest planem, ale jeżeli megastruktury służyły do polowań, to raczej jako pułapki w które zwierzęta wpadają bez udziału ludzi (jak sieci żak do połowu ryb). Zwierz włazi i nie potrafi wyleźć, a doły na 'rogach' pomagają w usidleniu zwierza. Parę razy widziałem jak nasze sarny/jelenie po nocnych eskapadach na 'ogrodzone' pola rolników nie mogąc rankiem znaleźć drogi powrotnej błąkały się całymi dniami (raz nawet parę tygodni!) wzdłuż siatek. Dlatego sprytny planista znający zachowanie zwierząt umiejscowił doły przy murze. Gdyby zaganiano stada do pułapek, byłoby to marnotrawstwem mięsa, bo wątpię, że ludzie wtedy mieli lodówki, a stado to jednak stado, no i marnotrawstwem ludzkiego czasu bo same wlezą w dół gdy my śpimy. Zygzak na planie może być zamknięciem pułapki, ale nie żeby zwierzęta nie zdołały uciec, ale przeciwnie, żeby nie potrafiły wleźć i się zabić w okresach nadpodaży mięsa. Zygzak - jeżeli jest zamknięciem - w sytuacji aktywnego polowania nie ma sensu, przynajmniej ja go nie widzę.
Tak trzymac zwykli ludzie musza uczyc naukofcow i pilnowac by nie wymyslali kola od nowa, bo wyjdzie kwadratura. Tylko dlaczego oni maja prawo to robic za nasze pieniedze?
Często się bawię w lokalizację miejsc nagrywania tego programu i to tutaj mi dłuższą chwilkę zajęło, bo "niby znam, ale co to konkretnie jest?". W końcu jednak doszedłem, że to widok z ul. Stolarskiej. 🙂
Nie żebym się wymądrzał, ale za moimi plecami jest jak byk tabliczka z napisem "Sienna"... :) Ale w sumie liczy się rezultat, więc gratuluję tak czy siak.
@@LukaszLamza "jak byk" to może na większym monitorze (albo po ściągnięciu jakiegoś kadru w większej rozdzielczości). Ale takie "banalne technikalia" psują całą zabawę.
Mam taka teorię co do przedmieść. Ani to miasto ani wieś. Ludzie chcieli żyć w mieście i niby to mają ale nie do końca, do centrum daleko do pracy często po drugiej stronie miasta daleko, ciągłe stanie w korkach, często brak miejsc parkingowych a do tego częsty hałas mimo przedmieść. Wysokie ceny, kiepskie powietrze, wymieniać można by dużo. Ale na centrum ludzi może nie stać, albo nie chcą większego zgiełku i ciasnoty. A na wieś też daleko, sklepów mało, mniej luksusu i dogodności jednak itp. I tak też żyją w rozterce i rozmyślają sobie nad tymi przedmieściami że nie są najlepszym miejscem na ziemi do spędzenia życia i się dołują.
Mieszkanie na wsi to jeszcze więcej pracy, ale akurat praca może działać dobrze na stan psychiczny. I raczej nie chodzi o to, że spojrzenie sąsiadów przez nieścięty trawnik powoduje depresję ;) Możliwe, że ludzie na wsi przywykli do pracy, wychowali się w domu w którym od zawsze trzeba było być pracowitym, a to daje też trochę wolności, bo na wsi ludzie często pracują nie na umowy o pracę, pracuja dorywczo, albo w polu, albo dorabiają do małego pola, albo mają małe biznesy. Nie ma tam korporacji i dużych firm (jest ich niewiele). Ludzie jeżdżą do miast, żeby więcej zarabiać i wygodniej żyć (nie przejmuje cie przeciekający dach, zamiatanie chodnika, reperowanie płotu, malowanie klatki schodowej, etc, przejmujesz się tylko swoim mieszkaniem). Ci sami ludzie jak im idzie lepiej marzą o domku za miastem, ale przywiązani do korporacji, potrzebują przynajmniej raz na jakiś czas dojeżdżać do centrum, więc szukają działki jak najbliżej centrum. To będzie albo deweloperka albo mała działka i domek. I tam faktycznie trzeba więcej pracować. Ale! To nie są ludzie którzy są od małego przyzwyczajeni do prowadzenia gospodarstwa. To są ludzie, którzy dużo pracują dla korporacji, może u nich praca do późna a potem jeszcze koszenie trawnika powoduje dodatkowe przemęczenie. Dodatkowo wkurzające dojazdy do miasta, wożenie dzieci do miasta, ludzie zyją w ciągłym biegu. I - co ważne - są daleko od centrum, czyli mają mniejszy dostęp do innych ludzi, do knajp, do instytucji kulturalnych, do kawiarni, do klubów bilardowych, do saun, do teatrów. To musi powodować mniej sytuacji socjalnych. Ci ludzie skupiają się na pracy/domku i dzieciach, nie mają już czasu na kawę po pracy, bo pędzą na przedmieścia, a tam jeszcze ten trawnik. Więc wg mnie problemem nie jest sam trawnik, bo jeśli pracujesz spokojnie na wsi to trawnik jest twoją codziennością, ale nigdzie nie dojeżdżasz, nie pędzisz. Koszenie trawnika daje ci spokój, a nie dobija ;)
Mi też się wydaje, że rutyna pracy, bliskość natury i brak rywalizacji rówieśniczej powoduje, że mniej jest depresji. Każdy ma swoją rolę, w której się realizuje.
Też tak uważam. Mam ten komfort, że przez kilkanaście pierwszych lat życia mieszkałem w miasteczku 10tyś. mieszkańców w domu z ogrodem, warsztatem a wokoło miasta lasy, rzeki i jeziora - zawsze było co robić i gdzie się bawić albo włóczyć. Po wyjeździe na studia do większego miasta szybko stwierdziłem, że możliwości są o wiele większe jeśli chodzi o rozwój i dostęp do nowoczesnych rzeczy, ale brakuje czasu aby czasami się "odmóżdżyć" i porobić takie fizyczne rzeczy, nawet jeśli ktoś posiada własny dom albo działkę. Siłownie i sportowe spędzanie czasu nie rekompensuje tego bo jest sztucznym wysiłkiem. Poza tym, jak zauważyłeś, któreś pokolenie ludzi urodzonych w miastach mogą być zmęczeni rutyną i nawet gdy mają własną parcelę, to niekoniecznie mają siły, pomysł albo umiejętności aby coś robić na zewnątrz. Co do samego badania, to myślę, że warto byłoby się zastanowić jeszcze jak powtarzalna i monotoniczna architektura oraz plan takich osiedli wpływa na nudę i zmęczenie psychiczne, bo w centrach owszem są wysokie bloki i biurowce, ale tam praktycznie na każdym skrzyżowaniu mamy zawsze coś innego - a to jakaś nowa budowa, a to park, a to nowy sklep itd.
@@Tomasz_Kowalski nonsens. w książce Davida R. Hawkinsa Przywracanie Zdrowia, opisał historię kobiety która mieszkała na najruchliwszej ulicy Nowego Jorku i czuła się bezpiecznie w tym tłumie, natomiast jadąc do córki która mieszkała w lesie odczuwała panikę i lęk(...). wystarczy wypierdolić telewizję, media społecznościowe i Królestwo Niebieskie otworem. pomijam już że słowo "depresja" jest już tak zruchane jak znaczenie słowa "miłość". 99% populacji to schizofrenicy- bądź każdym ale nie sobą.
Jedno tylko sprostowanie do "latawców" i pustyni. 10 tysięcy lat temu była to kraina mlekiem i miodem płynąca, podobnie jak i dzisiejsza Sahara. Dużo zieleni, drzew, łąk i zwierząt. To zmienia postrzeganie tych konstrukcji.
Co do trzeciego tematu. Konstrukcja jest, co by nie mówić, stosunkowo prosta. Bez problemu pojęłyby ją pięcio/sześciolatki i wiedziałyby nawet, jak ją zbudować (pomijając siłę potrzebną do użytego budulca). Gdybym ja miał zamiar wybudować tę konstrukcję z kolegami, to z całą pewnością bym im po prostu powiedział, co i gdzie mają robić, a już na pewno nie poświęcałbym mnóstwa czasu i siły na rycie w kamieniu takiego planu. Tak samo w sytuacji, gdy rycina służyła do planowania działań. Co więc jeśli ktoś wykonał plan, bo nie potrafił go wyjaśnić za pomocą słów? Chociażby np. nasz neolityczny planista nie miał do dyspozycji liczb, przez co nie potrafił przekazać towarzyszom, przy której pułapce mają stanąć. To by oznaczało, że język (przynajmniej wyrafinowany na tyle, że pozwalałby na przekazywanie planów) jest wynalazkiem dużo późniejszym niż do tej pory sądzono, a znacznie poprzedzałaby go wizualna reprezentacja symboliczna. Zdaję sobie sprawę, że to może być mocna hipoteza, która wymagałaby wsparcia przez jeszcze wiele innych poszlak. Jednak na ile się orientuję, szacuje się pojawienie się języka u homo sapiens na czas właściwie nie długo po tym, gdy tylko stało się to anatomicznie możliwe, a wnioskuje się o tym na podstawie skądinąd poznanych zachowań ludzi, które wymagały zaawansowanej kooperacji. Gdyby jednak przyjąć tę hipotezę, można by porzucić to założenie i inaczej spojrzeć na ewolucję języka. To by oznaczało też, że od prymitywnego języka (może nawet jakiegoś protojęzyka) do w pełni ukształtowanych języków, którymi posługiwały się pierwsze cywilizacje, minęło zaledwie 2-3 tysiące lat.
W zabudowie wzdłużnej ( długa zabudowa przy samej krawędzi jezdni, jak np. na starówce ) człowiek czuje sie jak w okopie , jest przytłoczony a dostęp swiatła ograniczony, w takiej zabudowie dobrze sie nie czujemy. Na przedmieściach zaś czujemy sie złe bo często mimo niskiej zabudowy i tego ze posiadamy mały ogródek to brak na nich terenów ogólno dostępnych. Po prostu stoją tylko domy przy domach, nie ma gdzie wyjść , co jest przytłaczające. Na komfort bardzo dobrze wpływa obecność nie urządzonej dzikiej przyrody i wpisane w nią tereny ogólno dostępne z ciekawą infrastrukturą gdzie człowiek może wyjść.
Wydaje mi się, że średnio gęsta, niska zabudowa przedmieść to akurat miejsce zamieszkanja klasy średniej, a tam jest inne postrzeganie chorób psychicznych, przez co jest tam większa ich wykrywalność
życie na przedmieściach ma w sobie mniej prywatności od tego w centrum miasta a jednocześnie nie istnieją żadne więzi między sąsiedztwem, kończy się to tak, że nikt nie wychodzi na te ogródki chyba że są szczelnie obudowane żywopłotem. Dochodzą jeszcze dojazdy które zmieniają 8 godzinny dzień pracy w 10 lub nawet 11 godzinny, a dzieci jeszcze muszą się potem uczyć i tak w kółko bez przerwy. Wyjść "na miasto" się nie chcę bo trzeba dojechać, wszystko daleko. Jeszcze wszyscy mówią, ci że powinieneś być szcześliwy wkońcu masz własny dom i ogródek, złota klatka której jesteś niewolnikiem. Na przedmieściach większość pali w piecach wiec powietrze też fatalne. Często brak chodników, przestrzenie liminalne, dominacja samochodów. Pieszy czuję się obco
Zobaczyłem wygląd konstrukcji z trzeciego tematu i pomyślałem zagroda/pułapka po zauważeniu skośnych kresek na wlocie. Ja zrozumiałem jak zobaczyłem ale czy wymyślił bym coś takiego w ich sytuacji? Raczej nie. Ile dziesiątek/setek lat dopracowywania "technologii" i doświadczeń to wymagało. Od razu skojarzyło mi się to ze słowami o piramidach "ludzie z technologia tamtych czasów nie dali by rady zbudować czegoś takiego" - to błędne podejście. Prawda wygląda tak, że JA mając ich technologię nie dał bym rady zbudować piramid a nawet z obecną technologią bym nie dał rady bo nie mam zielonego pojęcia o budowaniu piramid i nie znam nikogo kto się by tym zajmował.
Możliwym wyjaśnieniem depresji na przedmieściach jest nastawienie ludzi. W gęstej zabudowie ludzie pogodzili się z tym, że mają mało miejsca. W średniej zabudowie z kolei ludzie mają nadzieję, że odetchną jednak w rzeczywistości niewiele to się różni od mieszkania w gęstej. Czyli jedni (gęsta) pogodzili się z warunkami, a drudzy (średnia) są rozczarowani i zfrustrowani (oczywiście statystycznie). Ja mam domek i 1000m2 działki i mogę powiedzieć, że daje to już poczucie odseparowania od innych. Więc nie trzeba mieć hektarów żeby czuć się komfortowo.
Spośród moich znajomych ci, którzy mieszkają w osiedlach wielorodzinnych mają więcej spontanicznych i niewymuszonych sytuacji zupełnie przypadkowych spotkań: przy okazji spaceru z psem, wyjścia z dzieckiem na plac zabaw, wyjścia/powrotu do domu w związku z pracą, zakupami, wizytą u fryzjera/ lekarza/kosmetyczki. Dzieci znajomych z domków jednorodzinnych często nie za wiele wychodzą ze swoich domów. Z kolegami raczej spotykają się w swoim (albo kolegi) pokoju, niż w większej grupie na zewnątrz. Zwłaszcza kiedy mieszkają w takiej zabudowie gdzie brakuje części wspólnej dla wszystkich mieszkańców (jakiegoś łatwo dostępnego pieszo: parku, placu zabaw, małego centrum lokalnego).
Jeśli chodzi o ten "projekt" to może był wykonany w kamieniu po to zeby latwiej było go dokładnie kopiować. Albo chcieli to uwiecznić jako najwybitniejszy wynalazek tamtych lat. W kwestii depresji moje wytłumaczenie tego wyniku jest takie: w takich miejscach mieszkają ludzie którzy się dorabiają. Chcą się "wyrwać" ze zgiełku na przedmieścia. Czyli krótko mówiąc nie są zadowoleni z tego co mają. I chcą więcej. Biorą kredyty żeby wybudować dom na przedmieściu. Muszą dojeżdżać do pracy i cały czas chcą mieć więcej. A na wioskach i w centrach mieszkają ludzie którzy są zadowoleni z tego gdzie są i co mają. Nawet jeśli mają niewiele
"autorzy tego badania postanowili podejść do sprawy bardziej szczegółowo" Tych szczegółów jest aż tyle, że przysłaniają one podstawowe pytanie: depresja, czy tylko diagnoza depresji. W zabieganej kulturze "instant", która zalała miasta świata zachodniego, ludzie przywykli do najprostszych rozwiązań, które niestety są powszechnie legitymizowane przez szeroko rozumiany świat nauki, dający dawne poczucie stabilności. Diagnoza (przez aurę naukowości mająca ogromną moc oddziaływania) sprawia, że mamy punkt zaczepiania, od którego możemy zacząć realizować cel, jakim jest wyleczenie (obecnie najczęściej "choroby mózgu"), co w takich okolicznościach musi odbywać się przy pomocy leków i rzadziej terapii. Tym sposobem miejski zabiegany człowiek nie musi za bardzo rozmyślać nad przyczynami swoich problemów, wszak "prawdę" otrzymał od specjalisty w kitlu. Na prowincjach jest jeszcze trochę inaczej, ale i tam problemy związane z ludzką egzystencją ubierane są w fachowo brzmiące etykietki.
To wydaje się oczywiste. Jeśli krzywa wskazuje stałą tendencję migracji ludności ze wsi do miast, to zakładam, że spora część z nich jeśli już wyrwała się z wiochy, to mieszkała w centrum miasta. W kotle miejskiego zgiełku i kieracie pracy w mieście, po jakimś czasie kupuje domek na przedmieściach, żeby stworzyć choćby imitację tego, co jest dla nich bardziej naturalne. Więc przeprowadzają się, ale już z depresją 😉
A co, jeżeli te wykute w kamiennych stellach plany były rzutowane na ziemię? Wyobraźmy sobie, że taki plan wnoszono w dogodne miejsce, skąd widać cały "obszar roboczy" na którym ma powstać latawiec (oddalony o kilometr). Teraz między stellą a "obszarem roboczym" stawiamy pierścień, który będzie punktem przez który poprowadzimy proste z rysunku na stelli do gruntu w "obszarze roboczym". Przy odrobinie wprawy można taki mały rysunek rzutować (powiększać) na kilkusetmetrowy obszar. W dodatku zmieniając odległość między naszym hipotetycznym pierścieniem a stellą można łatwo zmieniać stopień powiększenia i w ten sposób płynnie dopasowywać skalę wykonania do "obszaru roboczego". Może trochę ponosi mnie wyobraźnia - ale wierzę, że nasi przodkowie mieli dość oleju pod kopułą i nie potrzebowali starożytnych kosmitów 😆 do budowy takich mega konstrukcji jak te latawce, rysunki na pustyni Sechura (Nazca) czy piramidy w różnych częściach świata.
Odnosnie meteorytu to czy nie jest mozliwe, ze wskazania pola magnetycznego zmieniły sie podczas podróży przez kosmos albo bezposrednio podczas wchodzenia w ziemska atmosfere? Spadajac na Ziemie na pewno sie podgrzewal, wiec to chyba podobna sytuacja do opisanej jednej z mozliwosci w filmie,
właśnie też go tu rozpoznaję i szukam w komentarzach czy ktoś o tym pisze :) Sprawdzam też czy on mieszka w Krakowie... jest dyrektorem Teatru Bagatela więc może mieszka. To może być on.
18:20 No jakoś mnie to drugie wytłumaczenie nie przekonuje. A co z "lokalnym podgrzaniem kamyczka" podczas uderzenie, które wybiło kamyczek z Marsa? Albo - a co z "lokalnym podgrzaniem kamyczka" podczas przebijania się przez atmosferę ziemską i lądowania? Czy temperatura, która w trakcie takiego lądowania powstaje, nie mogła spowodować wystarczającego "lokalnego podgrzania kamyczka", żeby niektóre magnetyczne minerały zdążyły ustawić swoje magnesiki do pola magnetycznego Ziemi? Ile czasu zajmuje przemieszczenie się tych lokalnych polek magnetycznych, żeby dopasowały się do globalnego pola magnetycznego planety? Jaka temperatura jest wymagana?
A propos depresji moze to jest tak ze na tych przedmiesicach ludzie z depresja osiedlaja sie po prostu czesciej. W centrum drogo, na wsi - niestety duuuzo pracy czybw ogrodzie czy domu (specjalnie pomijam pracę zarobkowa). Przedmieścia wydaja sie byc bezpieczne - blisko do lekarza, dosc daleko od irytujących ludzi. Mysle ze na wsi jest tyle obowiazkow ze nawet jak ktos cierpi na jakas forme depresji to, z roznych powodow, nie idzie do lekarza.
Ludzie z przedmieść aspirują do bycia zamożnymi a te domki z działkami to wieloletnie kredyty (przynajmniej w Polsce) i wielogodzinne dojazdy do centrum.
Model "mutually adjusted" bierze pod uwagę "ten drugi" czynnik, tj. podaje wpływ gęstości budynków "znormalizowany" względem ich wysokości oraz wpływ wysokości budynków znormalizowany względem ich gęstości - czyli analizujemy np. ludzi mieszkających w wysokich budynkach po odfiltrowaniu efektu gęstości zabudowy: tak jakby wysokie budynki występowały równie często w środowisku rzadkim, średnim i gęstym. Model "fully adjusted" bierze ponadto pod uwagę czynniki socjoekonomiczne, o których mówię, tj. wiek, wykształcenie, zarobki... Pozdr!
Przy tak dużych strukturach można stojąc przed nią nie wiedzieć, że się jest u wlotu. Dlatego powinno się wlot jakoś oznakować, ale w sposób nieistotny dla zwierząt. Szlaczki symbolizują oznakowanie wlotu. Zapewne w formie trójkąta bez jednego z boków, ułożone z kamieni.
Jeżeli chodzi o depresję na przedmieściach, to być może spowodowane jest to rozczarowaniem ze zderzenia wyobrażeń z rzeczywistością. Na przyzwoite mieszkanie w mieście nie stać, ze wsi za daleko dojeżdżać i wychodzi, że nie ma się ani plusów wsi, ani miasta...a na inne ruchy finansowe jest za późno i siedzi się we własnym życiowym więzieniu. Ot i depresja.
Gdyby to była uniwersalna zasada z tą depresją to wręcz skokowo wyraźniejszym pod tym względem na tle innych społeczeństwem Europy, jeśli nie świata powinni być Brytyjczycy i Irlandczycy, bo przytłaczająca większość z nich czy to na przedmieściach, czy wręcz w centrach miast żyje w takiej właśnie średniej, dość niskiej, niezbyt intensywnej, ale też znów nie specjalnie rozluźnionej zabudowie, głównie szeregowej i bliźniaczej z niewielkimi ogródkami przydomowymi. Wysoko byli by też mieszkańcy Beneluksu. A czy tak w istocie jest? No chyba nie do końca. Niedawno czytałem zestawienie, w którym na pierwszych miejscach pod względem liczby chorych na tę chorobę plasowały się Grenlandia (co akurat jest dość znanym faktem), a późnej... Grecja, Hiszpania, Portugalia, a to są kraje, zwłaszcza Hiszpania, o niebywałej wręcz gęstości zaludnienia i bardzo wysokim współczynniku ludności mieszkającej w największych miastach (najgęstszy km2 w Europie znajduje się w L’Hospitalet de Llobregat tuż pod Barceloną). Wysoko były też np. kraje Maghrebu i kraje bałtyckie, zaś Wyspiarze w swoich terraced house'ach dopiero gdzieś w trzeciej dziesiątce zamykanej przez USA.
Ciekawe, te "latawce" to przykład rozwoju plemion łowiecko zbierackich obok altenatywnej drogi rolniczej. Do tej pory wydawało sie, że rolnicze było pomysłowe a tu proszę i kreatywność i wysiłek - smart.
Depresja - za dużo bodźców, nadmiar dopaminy. W mieście ciężko się uwolnić, szczególnie, jeśli mieszka się w nim nie od urodzenia. To, co wyszło w badaniach, te obszary, to są "pustynie niespełnienia" - niby w życiu coś wyszło, ale nie do końca, mamy trochę więcej, niż wszyscy, ale na tym się zatrzymaliśmy, kariera w korpo, zero pasji, roszczeniowe bąbelki... Plastikowe życie bez sensu.
Co do przemagnesowania próbki - a dlaczego nie padło nic o przemagnesowaniu przez ziemskie pole magnetyczne? Przecież próbka wchodząc w atmosferę (pomimo ablacji) spokojnie mogła dojść do temperatury Curie, a stygła już w naszej magnetosferze. Wyjaśnienie to powinno być CO NAJMNIEJ rozpatrzone na wstępie analizy.
Zostało oczywiście rozpatrzone! Odpowiedziałem już komuś innemu tutaj w komentarzach, przeklejam: W artykule, który cytuję, pada zdanie "it escaped [...] remagnetization on Earth" i tutaj przypis do 3 artykułów - czyli ktoś to już rozkminiał - ale jest też krótka sekcja na ten temat niżej. Poszperałem trochę, poczytałem i wygląda to tak: z różnych źródeł wyszło im, że ALH 84001 spędził na Ziemi ok. 15 tysięcy lat. Znamy intensywność ziemskiego pola magnetycznego, z czego wynika, na ile mogło ono przez tych 15 tys. lat "przekręcić" resztkowe pole w ziarnach tego meteorytu. W analizach wzięto więc pod uwagę wyłącznie składowe pola, które były silniejsze od tego progu (ustalonego na 50 mT). Czyli procedura była taka: badamy orientację pola w meteorycie, poddając go stopniowo coraz silniejszemu polu generowanemu przez instrument pomiarowy. Wszelki sygnał do poziomu 50 mT traktujemy jako podejrzany i odnotowujemy dopiero orientacje przy wyższej indukcji, bo zakładamy, że tak silne pole nie zdołałoby zostać zaburzone na Ziemi. Aha, i nie analizowano w ogóle powierzchniowej, spieczonej skorupki meteorytu, która została podgrzana przy przedzieraniu się przez atmosferę (bo podgrzanie też zaburza magnetyzm minerałów). Ogólna ciekawostka: meteoryt tuż po spadnięciu na ziemię może być na powierzchni gorący, a w środku lodowaty. Pozdr!
@@vlad1209palovic Człowieku, trzy sigmy to uzyskasz tylko wtedy, jak sobie dla celów eksperymentalnych sztucznie usuniesz z rzeczywistości całą jej prawdziwą złożoność. ;) Prawdziwy świat ma szumy, zaburzenia, chaos i setki nieznanych zjawisk.
@@LukaszLamza patrz --> cudzysłów (w którym tutaj podkreślam dodatkowo słowo "swoje") PS. Samą krotność "3" przeniosłem odruchowo z tego z czym miałem najwięcej do czynienia, czyli nie z testowania hipotez, a z szacowania błędów pomiarowych - fakt, w tym zastosowaniu chybiłem z przenośnią
Najpierw powstały kamienne plany a potem pułapki na gazele więc nikt nie musiał sobie wyobrażać jak wygląda 100 metrowy obiekt z góry. Patrząc na kamienny plan przenosili go na ziemię w większej skali bez konieczności wyobrażania go sobie jak wygląda z góry bo po co.
Ale żeby go przenieść na ziemię w większej skali też trzeba umieć przeskakiwać w głowie pomiędzy "widokiem z lotu ptaka" a "widokiem z powierzchni". To jest dla nas niby oczywiste, ale kiedy odtwarzamy głęboką historię ewolucyjną człowieka, zawsze pojawia się to pytanie: kiedy właściwie uzyskaliśmy mentalną zdolność X? Szympansy nie potrafią tak planować, więc gdzieś między 6 mln lat temu a *tutaj wstaw najstarsze ślady planowania przestrzennego*. Tego typu znaleziska przesuwają tę granicę znowu trochę w tył.
Mieszkam na przedmieściach i jakbym pracował w mieście to dojazd do pracy i powrót by mi zabierał co najmniej 1,5 godziny życia dziennie. Może o to chodzi.
Ludzie mają depresję na przedmieściach bo muszą stać w kilometrowych korkach do pracy :D Muszą wstać wcześniej i walić kielicha wieczorem więc są wiecznie niewyspani.
Mieszkanie w bloku z różnymi sąsiadami, w miejscu gdzie nie ma porządnego parku, a na ulicy jest ciągły halas, w pracy wyścig szczurów i nadgodziny by związać koniec z końcem chyba może być przyczyną depresji, na wsi pod tym względem jest inaczej, lub przynajmniej kiedyś było.
Jeśli ten blok jest na obrzeżach miasta to tak. Jeśli możesz z tego bloku w 10 min na piechotę dojść do rynku tego miasta a miasto jest ponad 100 tys albo lepiej 200 tys - to to nie prawda
wiesz jak ja rozumiem tzw. depresję? że jak kupujesz nowy samochód, masz duży dom i uświadamiasz sobie że TO ci szczęścia i radości nie daje. ludzie którzy zapier nie mają czasu na takie coś jak PRAWDZIWA depresja, bo jeszcze "żyją" marzeniami że jak postawią dom, dorobią się to wtedy zaznają szczęścia a się potem okazuje że śmieć materialny sprawił wincej cierpienia jak radości
1. Na pewno na obszarach miejskich/podmiejskich dużo więcej ludzi idzie do lekarza/terapeuty gdy ma problemy niż na obszarach wiejskich co oznacza że obszary wiejskie mogą mieć niedoszacowaną liczbę ludzi z depresją 2. Wysokie budynki w centrach miast są często biurowcami. Czyli brak w nich mieszkańców z depresją bo nikt tam nie mieszka. 3. Obszary podmiejskie często zamieszkują ludzie młodzi częściej korzystający z pomocy lekarza/terapeuty niż osoby starsze 4. Nie zostało to powiedziane czy ta liczba częściej korzystająca z pomocy to liczba bezwzględna czy przypadająca na jednostkę powierzchni bo to istotne tereny podmiejskie są gęściej zaludnione niż wiejskie czyli bezwzględnie liczba może być większa ale na jednostkę powierzchni mniejsza. Podsumowując metodyka badań raczej niezbyt dobrze dobrana.
ad 1. Nie mówiłem o tym więcej, tylko krótko zasygnalizowałem temat, ale tak, to jest poważny, trudny do oszacowania czynnik. Ogólna zgoda socjologów jest jednak taka, że to NIE jest wyłącznie kwestia częstości diagnoz, tj. ludzie w miastach naprawdę częściej MAJĄ choroby psychiczne (w tym depresję), a nie tylko częściej je diagnozują. To nawet troszkę widać w tym badaniu: zauważ na przykład, że częstość depresji jest tylko o 10% wyższa w najgęstszych częściach miast (tabela 08:35) niż w miejscach o najrzadszej zabudowie (w porównaniu z +24% dla obszarów "średnich") więc to nie jest typowo skutek mieszkania w mieście. ad 2 i 4. Badane było prawdopodobieństwo w przeliczeniu na człowieka, a nie na jednostkę powierzchni (ani na budynek). A więc biurowce w ogóle wypadły z badania - dla danej *osoby* sprawdzane było, gdzie mieszka. ad 3. A to bym musiał zobaczyć w danych, szczerze mówiąc. Obie te rzeczy, tj. 1) że młodzi częściej mieszkają w obszarach o średnim zagęszczeniu niskich budynków; 2) że młodzi częściej chodzą do lekarza/terapeuty. Na zdrowy rozsądek może i tak jest, ale zdrowy rozsądek jest słabym narzędziem uprawiania socjologii ilościowej. ;) Z metodologią tego typu badań to nie jest prosta sprawa. Ja w moim streszczeniu tylko zarysowuję wierzchołek góry lodowej, żeby nie zrobiła się z tego 30-minutowa wyliczanka efektów statystycznych, które wzięli pod uwagę. Zajrzyj sobie do badania, link jest w opisie, a artykuł dostępny darmowo w całości. Nie żeby coś, ale ci naukowcy naprawdę nie są tacy głupi, jak by się mogło wydawać;), tj. jeżeli Ty wpadłeś na kilka "prostych" efektów, które mogą unieważnić konkluzje ich badania, to jest szansa, że oni też na nie wpadli - oni albo recenzenci. Pozdr. :)
Surprise - overraskelse po dunsku 😆. Mieszkam w centrum Kopenhagi. Popytam miejscowych o jakaś teorie. Tutaj często ludzie udaja sie do lekarza jako z depresja, gdyż bardzo łatwo dostają wtedy długie zwolnienia lekarskie. Nawet na wypalenie zawodowe można dostać od lekarza zwolnienie z pracy. Wystawia je zwykły lekarz, nie koniecznie psychiatra.
w kwestii depresji na przedmiesciach na bank chodzi o brzydote, ujednolicenie krajobrazu, to jest jak wynaturzenie.Centra miast I wsie maja roznorodnosc przynajmniej.Te przedmiescia sa jakby ograbione z naturalnosci i roznorodnosci w sposob u mnie budzacy wrecz bol brzucha.Zabiedzenie bodźcowe...
Czyli aby potwierdzić hipotezę, że to przebiegunowanie Marsa wpłynęło na układ magnesików w tym kamieniu trzeba po prostu wziąć inne Marsjańskie kamienie z tego okresu czasu i sprawdzić, czy wszystkie mają tą samą własność.
Problem polega na tym, że nie tak łatwo dzisiaj znaleźć na Marsie dobrze zachowany kamień sprzed 4,1 mld lat. Większość tego, co jest na powierzchni, było wielokrotnie roztłuczone, zmiażdżone, podgrzane, zwietrzałe itd. A nie możemy sobie pozwolić na luksus tego, żeby siąść z mapą geologiczną Marsa, pokazać paluchem i powiedzieć: *stąd* bym chciał kamienie do analizy! Kiedy planuje się lądowania, geolodzy mają sporo do powiedzenia i biorą właśnie takie rzeczy pod uwagę, ale to jest zawsze kompromis.
Jedno jest pewne, patrzac na krajobraz marsjanski . Amerykanskie korporacje juz na Marsie juz zyly i wlasnie to samo robia z Ziemia , az nie bedzie stal kamien na kamieniu.
@@LukaszLamza A co jeśli to przebiegunowanie części meteorytu doszło już na ziemi w trakcie wchodzenia w atmosferze? Pole magnetyczne i wysoka temperatura, wszystko co potrzeba do takiego zjawiska.
чого тільки не будують, нехай і у пустелі, чи ото стіни у горах кілометрові, а в нас могильні холми понасипали, вали поробили, перекопали колись доступ на півострів, може це не таке прям аж як піраміди але багато чого можна зробити коли людей багато, їжі всим вистачає, а інтернету із цікавими програмами ще нема
Komuś się to skojarzyło z kształtem latawca z dwoma "ogonkami". Może te pierwsze, które znaleźli, miały "głowę" w kształcie rombu? W każdym razie nazwa dość taka sobie.
Pytanie techniczne odnośnie meteorytu z Marsa: rakieta by opuścić ziemię musi osiągnąć 1 prędkość kosmiczną za pomocą silników i zbiorników paliwa. Jak robi to meteoryt?
Trochę niestandardowych określeń używasz mówiąc o zabudowie. W urbanistyce "gęstość zabudowy" to stosunek kubatury zabudowy do powierzchni. Intensywność zabudowy to zazwyczaj stosunek powierzchni użytkowej do powierzchni terenu (czyli uwzględnia piętrowość). To o czy mówisz raczej bym nazwał wskaźnikiem powierzchni zabudowanej ;)
A propos, ostatniej części materiał te struktury pustynne wyglądają ja formacje obronne, natomiast doły z kośćmi to po prostu, starożytne wysypisko dla wojsk kultur starożytnych bliskiego wschodu.
Pieniądze szczęścia nie dają i każdy kto temu przeczy ma bardzo dużo pracy nad sobą do odrobienia. Człowiek to wgl do 18 powinien miec nieograniczone środki xd w ramach nauki xd
To opcja którą trzeba uwzględnić, bo czemu nie? Swego czasu w stanie Kalifornia było dużo więcej dzieci z padaczką. A to dlatego, bo rodziny z takimi dziećmi się tam przenosiły. Przyczyną była wcześniejsza niż w reszcie kraju legalizacja marihuany, dzięki czemu rodzice mogli legalnie leczyć dzieci.
Hipotetycznie, co do meteorytu.. Kamień leżał na obrębie kaldery największego wulkanu w układzie słonecznym (Olimp góra - tak się składa, że na Marsie ) i wpadł podczas kaszlnięcie owego wulkanu i... ..poleciał jako ława wypluta ..odłamek wypluty w przestrzeń i.. ..poleciał za daleko by wrócić ale że był "mietki" a skrystalizował po kaszlnięcie wulkanu, to i "ziarenka" mu się pomieszały magnetycznie ..temu kamieniu
Hipotetycznie - może i tak, ale petrolog potrafi poznać, czy dana skała zastygła na powierzchni, czy w locie; jak długo dana leżała w warstwach skalnych Marsa; kiedy została wybita; ile przeszła epizodów ogrzewania; do jakiej temperatury... Ten meteoryt był badany naprawdę mocno, jest o nim mała biblioteczka badań, więc chronologia tego akurat konkretnego kamienia jest rozpisana bardzo szczegółowo i dość solidnie.
To o planie pułapki to jest totalnie NAJCIEKAWSZE co dotąd usłyszałam w Czytamy Naturę! Mam ciary! Potwierdza moją teorię o unikalnie ludzkim myśleniu obrazowym.
To proste. W centrum miasta co kilka dni spotykam Łukasza Lamżę, a to chroni przed depresją. Na wsi ptaszki pięknie świergolą, a to chroni przed depresją. No to kto ma ją mieć? Zostały już tylko przedmieścia, modne, nowobogackie, ale stresujące kosztami życia, dalekim dojazdem do pracy, zakazem grilowania koło własnego domu, zakazem szczekania, zakazem posiadania gorszego auta niż sąsiad...
Dostaję depresji i ataków paniki na samą myśl o życiu w blokhausie jak kurczak i łażeniu całe życie do pracy na 8h i wracać do boksu tylko żeby pospać i coś zjeść zanim wrócę do pracy. Do tego dochodzi ewolucja czyli 200 000 lat BIEGALIŚMY za zwierzyną, harowaliśmy w polu, a teraz nagle w zasadzie ta potrzeba prawie zanikła...a organizm potrzebuje nadal wysiłku do którego był przyzwyczajony tak długo. Lepiej się wtedy także śpi , metabolizm działa i się nie pasie człowiek jak świnia.
Kolejny tak piekny poniedziałek ze chciałoby się Ciebie posłuchać
W przypadku depresji na przedmieściach od razu rzuca się pomysł, że jest to czas dojazdu. Na wsiach pracuje się na roli przy domu/w miasteczku obok, w centrach ma się pracę obok siebie, a z przedmieści trzeba dojeżdżać.
Druga rzecz, to zauważyłem, że (przynajmniej u mnie to tak działa) jak jestem w tłumie w środku miasta to jest mi on obojętny, ale gdy podczas spaceru w lesie spotykam człowieka to nagle mi przeszkadza, bo mam poczucie, że powinienem tu być sam. Może tak samo działa to w przypadku sąsiadów za płotem na działce. Mózg jest w stanie wiecznego nastawienia, że będzie sam bo to działka, i wiecznie ktoś patrzy za płotem, w bloku łatwiej zaakceptować sąsiada.
Ja mieszkam na wsi i pracuję w pobliskim mieście, ale dojazd to jakieś 10-15 minut. Kiedy musiałem dojeżdżać do większego miasta (na przedmieścia) dojeżdżałem w 30-40 minut, gdzie ludzie z tego samego miasta potrafili dojeżdżać w godzinę lub więcej, więc to na pewne znaczący faktor.
@@anon_24 Mieszkam w centrum dużego miasta. Do pracy mam 10 min na piechotę, żona podobnie, przedszkole jest 300 m od naszego mieszkania a szkoła ok 600 w kierunku pracy żony. W promieniu kilkuset metrów mamy kilka centrów handlowych, przychodni itd. Takie mieszkanie jest super wygodne.
@@adamkluska356 na wiosce też jest wygodnie, 10-20 minut samochodem gdziekolwiek trzeba, z tym że mam pół hektara podwórka i plażę oraz las kwadrans piechotą od domu :D
@@anon_24 Zależy jaką się ma pracę. Jeśli można pracować zdalnie, ma się duże dzieci itd to tak. Ja mam zamiar jak przejdę na emeryturę wynieść się na wieś. Wtedy nie będę tak uzależniony od miasta. Teraz mój samochód praktycznie nie jeździ. W lutym zatankowałem za 100 zł i do teraz w aucie jest paliwo.
Piękna uliczka, piękny kubek a najpiękniejsze wykłady.
Nie wiem czy to coś z ostatniego tematu jest planem, ale jeżeli megastruktury służyły do polowań, to raczej jako pułapki w które zwierzęta wpadają bez udziału ludzi (jak sieci żak do połowu ryb). Zwierz włazi i nie potrafi wyleźć, a doły na 'rogach' pomagają w usidleniu zwierza. Parę razy widziałem jak nasze sarny/jelenie po nocnych eskapadach na 'ogrodzone' pola rolników nie mogąc rankiem znaleźć drogi powrotnej błąkały się całymi dniami (raz nawet parę tygodni!) wzdłuż siatek. Dlatego sprytny planista znający zachowanie zwierząt umiejscowił doły przy murze. Gdyby zaganiano stada do pułapek, byłoby to marnotrawstwem mięsa, bo wątpię, że ludzie wtedy mieli lodówki, a stado to jednak stado, no i marnotrawstwem ludzkiego czasu bo same wlezą w dół gdy my śpimy. Zygzak na planie może być zamknięciem pułapki, ale nie żeby zwierzęta nie zdołały uciec, ale przeciwnie, żeby nie potrafiły wleźć i się zabić w okresach nadpodaży mięsa. Zygzak - jeżeli jest zamknięciem - w sytuacji aktywnego polowania nie ma sensu, przynajmniej ja go nie widzę.
Tak trzymac zwykli ludzie musza uczyc naukofcow i pilnowac by nie wymyslali kola od nowa, bo wyjdzie kwadratura. Tylko dlaczego oni maja prawo to robic za nasze pieniedze?
Jak zwykle w formie! Dzięki!
Często się bawię w lokalizację miejsc nagrywania tego programu i to tutaj mi dłuższą chwilkę zajęło, bo "niby znam, ale co to konkretnie jest?". W końcu jednak doszedłem, że to widok z ul. Stolarskiej. 🙂
Kontynuuj tą pracę badawczą. ☺
Nie żebym się wymądrzał, ale za moimi plecami jest jak byk tabliczka z napisem "Sienna"... :) Ale w sumie liczy się rezultat, więc gratuluję tak czy siak.
@@LukaszLamza "jak byk" to może na większym monitorze (albo po ściągnięciu jakiegoś kadru w większej rozdzielczości). Ale takie "banalne technikalia" psują całą zabawę.
Jestem ciekawa jak by wyglądały takie badania na terenie Anglii. Tam sporo domów jest w szeregówkach z mikroskopijnymi ogródkami.
Dziękujemy.
Mam taka teorię co do przedmieść. Ani to miasto ani wieś. Ludzie chcieli żyć w mieście i niby to mają ale nie do końca, do centrum daleko do pracy często po drugiej stronie miasta daleko, ciągłe stanie w korkach, często brak miejsc parkingowych a do tego częsty hałas mimo przedmieść. Wysokie ceny, kiepskie powietrze, wymieniać można by dużo. Ale na centrum ludzi może nie stać, albo nie chcą większego zgiełku i ciasnoty. A na wieś też daleko, sklepów mało, mniej luksusu i dogodności jednak itp. I tak też żyją w rozterce i rozmyślają sobie nad tymi przedmieściami że nie są najlepszym miejscem na ziemi do spędzenia życia i się dołują.
Mieszkanie na wsi to jeszcze więcej pracy, ale akurat praca może działać dobrze na stan psychiczny. I raczej nie chodzi o to, że spojrzenie sąsiadów przez nieścięty trawnik powoduje depresję ;) Możliwe, że ludzie na wsi przywykli do pracy, wychowali się w domu w którym od zawsze trzeba było być pracowitym, a to daje też trochę wolności, bo na wsi ludzie często pracują nie na umowy o pracę, pracuja dorywczo, albo w polu, albo dorabiają do małego pola, albo mają małe biznesy. Nie ma tam korporacji i dużych firm (jest ich niewiele). Ludzie jeżdżą do miast, żeby więcej zarabiać i wygodniej żyć (nie przejmuje cie przeciekający dach, zamiatanie chodnika, reperowanie płotu, malowanie klatki schodowej, etc, przejmujesz się tylko swoim mieszkaniem). Ci sami ludzie jak im idzie lepiej marzą o domku za miastem, ale przywiązani do korporacji, potrzebują przynajmniej raz na jakiś czas dojeżdżać do centrum, więc szukają działki jak najbliżej centrum. To będzie albo deweloperka albo mała działka i domek. I tam faktycznie trzeba więcej pracować. Ale! To nie są ludzie którzy są od małego przyzwyczajeni do prowadzenia gospodarstwa. To są ludzie, którzy dużo pracują dla korporacji, może u nich praca do późna a potem jeszcze koszenie trawnika powoduje dodatkowe przemęczenie. Dodatkowo wkurzające dojazdy do miasta, wożenie dzieci do miasta, ludzie zyją w ciągłym biegu. I - co ważne - są daleko od centrum, czyli mają mniejszy dostęp do innych ludzi, do knajp, do instytucji kulturalnych, do kawiarni, do klubów bilardowych, do saun, do teatrów. To musi powodować mniej sytuacji socjalnych. Ci ludzie skupiają się na pracy/domku i dzieciach, nie mają już czasu na kawę po pracy, bo pędzą na przedmieścia, a tam jeszcze ten trawnik. Więc wg mnie problemem nie jest sam trawnik, bo jeśli pracujesz spokojnie na wsi to trawnik jest twoją codziennością, ale nigdzie nie dojeżdżasz, nie pędzisz. Koszenie trawnika daje ci spokój, a nie dobija ;)
Mi też się wydaje, że rutyna pracy, bliskość natury i brak rywalizacji rówieśniczej powoduje, że mniej jest depresji. Każdy ma swoją rolę, w której się realizuje.
Też tak uważam. Mam ten komfort, że przez kilkanaście pierwszych lat życia mieszkałem w miasteczku 10tyś. mieszkańców w domu z ogrodem, warsztatem a wokoło miasta lasy, rzeki i jeziora - zawsze było co robić i gdzie się bawić albo włóczyć. Po wyjeździe na studia do większego miasta szybko stwierdziłem, że możliwości są o wiele większe jeśli chodzi o rozwój i dostęp do nowoczesnych rzeczy, ale brakuje czasu aby czasami się "odmóżdżyć" i porobić takie fizyczne rzeczy, nawet jeśli ktoś posiada własny dom albo działkę. Siłownie i sportowe spędzanie czasu nie rekompensuje tego bo jest sztucznym wysiłkiem. Poza tym, jak zauważyłeś, któreś pokolenie ludzi urodzonych w miastach mogą być zmęczeni rutyną i nawet gdy mają własną parcelę, to niekoniecznie mają siły, pomysł albo umiejętności aby coś robić na zewnątrz. Co do samego badania, to myślę, że warto byłoby się zastanowić jeszcze jak powtarzalna i monotoniczna architektura oraz plan takich osiedli wpływa na nudę i zmęczenie psychiczne, bo w centrach owszem są wysokie bloki i biurowce, ale tam praktycznie na każdym skrzyżowaniu mamy zawsze coś innego - a to jakaś nowa budowa, a to park, a to nowy sklep itd.
@@Tomasz_Kowalski nonsens. w książce Davida R. Hawkinsa Przywracanie Zdrowia, opisał historię kobiety która mieszkała na najruchliwszej ulicy Nowego Jorku i czuła się bezpiecznie w tym tłumie, natomiast jadąc do córki która mieszkała w lesie odczuwała panikę i lęk(...). wystarczy wypierdolić telewizję, media społecznościowe i Królestwo Niebieskie otworem. pomijam już że słowo "depresja" jest już tak zruchane jak znaczenie słowa "miłość". 99% populacji to schizofrenicy- bądź każdym ale nie sobą.
Ciekawe, czy mieszkanie w depresji wpływa na depresję.
🤣
😁
Jak leje, to możliwe….
Poznaj tajemnice Feng-shui a Twoja ciekawosc bedzie zaspokojona.
@@j.pł.wm.publicz i
Ile fałszywych wniosków można by wysnuć badając ziarenko cukru ? Takie filozoficzne pytanie mi przyszło do głowy 😉
Zachęcam do posłuchania pisenki ,,Średnie miasta,, Jeremiego Przybory.
Jedno tylko sprostowanie do "latawców" i pustyni. 10 tysięcy lat temu była to kraina mlekiem i miodem płynąca, podobnie jak i dzisiejsza Sahara. Dużo zieleni, drzew, łąk i zwierząt. To zmienia postrzeganie tych konstrukcji.
Ciekawie, ciekawie.
Ciekawie, ciekawie.
Co do trzeciego tematu. Konstrukcja jest, co by nie mówić, stosunkowo prosta. Bez problemu pojęłyby ją pięcio/sześciolatki i wiedziałyby nawet, jak ją zbudować (pomijając siłę potrzebną do użytego budulca). Gdybym ja miał zamiar wybudować tę konstrukcję z kolegami, to z całą pewnością bym im po prostu powiedział, co i gdzie mają robić, a już na pewno nie poświęcałbym mnóstwa czasu i siły na rycie w kamieniu takiego planu. Tak samo w sytuacji, gdy rycina służyła do planowania działań. Co więc jeśli ktoś wykonał plan, bo nie potrafił go wyjaśnić za pomocą słów? Chociażby np. nasz neolityczny planista nie miał do dyspozycji liczb, przez co nie potrafił przekazać towarzyszom, przy której pułapce mają stanąć. To by oznaczało, że język (przynajmniej wyrafinowany na tyle, że pozwalałby na przekazywanie planów) jest wynalazkiem dużo późniejszym niż do tej pory sądzono, a znacznie poprzedzałaby go wizualna reprezentacja symboliczna. Zdaję sobie sprawę, że to może być mocna hipoteza, która wymagałaby wsparcia przez jeszcze wiele innych poszlak. Jednak na ile się orientuję, szacuje się pojawienie się języka u homo sapiens na czas właściwie nie długo po tym, gdy tylko stało się to anatomicznie możliwe, a wnioskuje się o tym na podstawie skądinąd poznanych zachowań ludzi, które wymagały zaawansowanej kooperacji. Gdyby jednak przyjąć tę hipotezę, można by porzucić to założenie i inaczej spojrzeć na ewolucję języka. To by oznaczało też, że od prymitywnego języka (może nawet jakiegoś protojęzyka) do w pełni ukształtowanych języków, którymi posługiwały się pierwsze cywilizacje, minęło zaledwie 2-3 tysiące lat.
Te depresje są skorelowane z innym wynikiem: czas dojazdu do/z pracy jest odwrotnie proporcjonalny do poczucia szczęścia w życiu.
A ci co pracują zdalnie mają średnio słabszy internet :)
Odnosnie zagadnienia pierwszego. Srednia klasa, czyli jeszcze sie nie dorobilem ale próbuje i pojawia sie depresja bo mamy leki, ze sie nie uda.
W zabudowie wzdłużnej ( długa zabudowa przy samej krawędzi jezdni, jak np. na starówce ) człowiek czuje sie jak w okopie , jest przytłoczony a dostęp swiatła ograniczony, w takiej zabudowie dobrze sie nie czujemy. Na przedmieściach zaś czujemy sie złe bo często mimo niskiej zabudowy i tego ze posiadamy mały ogródek to brak na nich terenów ogólno dostępnych. Po prostu stoją tylko domy przy domach, nie ma gdzie wyjść , co jest przytłaczające. Na komfort bardzo dobrze wpływa obecność nie urządzonej dzikiej przyrody i wpisane w nią tereny ogólno dostępne z ciekawą infrastrukturą gdzie człowiek może wyjść.
Wydaje mi się, że średnio gęsta, niska zabudowa przedmieść to akurat miejsce zamieszkanja klasy średniej, a tam jest inne postrzeganie chorób psychicznych, przez co jest tam większa ich wykrywalność
Raczej robotniczej, klasa średnia ma większą działkę niż 200 metrów lub wybiera centra miast.
@@andrzejwodynski Robotnicza mieszka na osiedlach z blokami przecież
życie na przedmieściach ma w sobie mniej prywatności od tego w centrum miasta a jednocześnie nie istnieją żadne więzi między sąsiedztwem, kończy się to tak, że nikt nie wychodzi na te ogródki chyba że są szczelnie obudowane żywopłotem. Dochodzą jeszcze dojazdy które zmieniają 8 godzinny dzień pracy w 10 lub nawet 11 godzinny, a dzieci jeszcze muszą się potem uczyć i tak w kółko bez przerwy. Wyjść "na miasto" się nie chcę bo trzeba dojechać, wszystko daleko. Jeszcze wszyscy mówią, ci że powinieneś być szcześliwy wkońcu masz własny dom i ogródek, złota klatka której jesteś niewolnikiem. Na przedmieściach większość pali w piecach wiec powietrze też fatalne. Często brak chodników, przestrzenie liminalne, dominacja samochodów. Pieszy czuję się obco
Zobaczyłem wygląd konstrukcji z trzeciego tematu i pomyślałem zagroda/pułapka po zauważeniu skośnych kresek na wlocie. Ja zrozumiałem jak zobaczyłem ale czy wymyślił bym coś takiego w ich sytuacji? Raczej nie. Ile dziesiątek/setek lat dopracowywania "technologii" i doświadczeń to wymagało. Od razu skojarzyło mi się to ze słowami o piramidach "ludzie z technologia tamtych czasów nie dali by rady zbudować czegoś takiego" - to błędne podejście. Prawda wygląda tak, że JA mając ich technologię nie dał bym rady zbudować piramid a nawet z obecną technologią bym nie dał rady bo nie mam zielonego pojęcia o budowaniu piramid i nie znam nikogo kto się by tym zajmował.
Pozdrawiam!
Thanks! Dzięki! Po co dwuwymiarowe plany wykute w kamieniu? Podział obowiązków dla poszczególnych grup łowców.
Bardzo ciekawe te latawce:)
Możliwym wyjaśnieniem depresji na przedmieściach jest nastawienie ludzi. W gęstej zabudowie ludzie pogodzili się z tym, że mają mało miejsca. W średniej zabudowie z kolei ludzie mają nadzieję, że odetchną jednak w rzeczywistości niewiele to się różni od mieszkania w gęstej. Czyli jedni (gęsta) pogodzili się z warunkami, a drudzy (średnia) są rozczarowani i zfrustrowani (oczywiście statystycznie). Ja mam domek i 1000m2 działki i mogę powiedzieć, że daje to już poczucie odseparowania od innych. Więc nie trzeba mieć hektarów żeby czuć się komfortowo.
Spośród moich znajomych ci, którzy mieszkają w osiedlach wielorodzinnych mają więcej spontanicznych i niewymuszonych sytuacji zupełnie przypadkowych spotkań: przy okazji spaceru z psem, wyjścia z dzieckiem na plac zabaw, wyjścia/powrotu do domu w związku z pracą, zakupami, wizytą u fryzjera/ lekarza/kosmetyczki. Dzieci znajomych z domków jednorodzinnych często nie za wiele wychodzą ze swoich domów. Z kolegami raczej spotykają się w swoim (albo kolegi) pokoju, niż w większej grupie na zewnątrz. Zwłaszcza kiedy mieszkają w takiej zabudowie gdzie brakuje części wspólnej dla wszystkich mieszkańców (jakiegoś łatwo dostępnego pieszo: parku, placu zabaw, małego centrum lokalnego).
Depresja na przedmieściach - kredyt ponad miarę, uwikłanie w sąsiedztwo, długie dojazdy do pracy
Jeśli chodzi o ten "projekt" to może był wykonany w kamieniu po to zeby latwiej było go dokładnie kopiować. Albo chcieli to uwiecznić jako najwybitniejszy wynalazek tamtych lat.
W kwestii depresji moje wytłumaczenie tego wyniku jest takie: w takich miejscach mieszkają ludzie którzy się dorabiają. Chcą się "wyrwać" ze zgiełku na przedmieścia. Czyli krótko mówiąc nie są zadowoleni z tego co mają. I chcą więcej. Biorą kredyty żeby wybudować dom na przedmieściu. Muszą dojeżdżać do pracy i cały czas chcą mieć więcej. A na wioskach i w centrach mieszkają ludzie którzy są zadowoleni z tego gdzie są i co mają. Nawet jeśli mają niewiele
"autorzy tego badania postanowili podejść do sprawy bardziej szczegółowo"
Tych szczegółów jest aż tyle, że przysłaniają one podstawowe pytanie: depresja, czy tylko diagnoza depresji. W zabieganej kulturze "instant", która zalała miasta świata zachodniego, ludzie przywykli do najprostszych rozwiązań, które niestety są powszechnie legitymizowane przez szeroko rozumiany świat nauki, dający dawne poczucie stabilności. Diagnoza (przez aurę naukowości mająca ogromną moc oddziaływania) sprawia, że mamy punkt zaczepiania, od którego możemy zacząć realizować cel, jakim jest wyleczenie (obecnie najczęściej "choroby mózgu"), co w takich okolicznościach musi odbywać się przy pomocy leków i rzadziej terapii. Tym sposobem miejski zabiegany człowiek nie musi za bardzo rozmyślać nad przyczynami swoich problemów, wszak "prawdę" otrzymał od specjalisty w kitlu. Na prowincjach jest jeszcze trochę inaczej, ale i tam problemy związane z ludzką egzystencją ubierane są w fachowo brzmiące etykietki.
17:30 a skąd pewność że to bieguny się przemieściły? może po prostu kamień się sturlał i wylądował odwrócony ?
To wydaje się oczywiste. Jeśli krzywa wskazuje stałą tendencję migracji ludności ze wsi do miast, to zakładam, że spora część z nich jeśli już wyrwała się z wiochy, to mieszkała w centrum miasta. W kotle miejskiego zgiełku i kieracie pracy w mieście, po jakimś czasie kupuje domek na przedmieściach, żeby stworzyć choćby imitację tego, co jest dla nich bardziej naturalne. Więc przeprowadzają się, ale już z depresją 😉
może pomówisz (nie ze mną, bo ja nie jestem specem) o rowerach?
Ciekaw jak przemoc domowa rozkładałaby się na tych schematach których użyto do szukania "depresji".
"Pustynne latawce" zaraz mi się skojarzyły z konstrukcją różnych stałych (nie ciągnionych) sieci rybackich.
Dlatego, że aby mieszkać na przedmieściach trzeba sporo pracować
Pierwszy lokal na Stolarskiej, po lewej stronie, idąc od Małego Rynku? ❤
wszyscy z problemami alkoholowymi się tam spotykamy. To najbardziej depresyjne miejsce w Krku
@@polk6764 współczuję Wam
o ile dobrze pamiętam Inuici stosują podobną metodę "zaganiania", zamiast murków z kamienie ustawiają figurki postaci
coś sprawiło że kamień oderwał się od Marsa, potem spadł na Ziemię, dużo rzeczy się działo, a informacje to często nadinterpretacje.
Może kamienny plan był szablonem do nałożenia skóry i zrobienia "kalki"?
A co, jeżeli te wykute w kamiennych stellach plany były rzutowane na ziemię? Wyobraźmy sobie, że taki plan wnoszono w dogodne miejsce, skąd widać cały "obszar roboczy" na którym ma powstać latawiec (oddalony o kilometr). Teraz między stellą a "obszarem roboczym" stawiamy pierścień, który będzie punktem przez który poprowadzimy proste z rysunku na stelli do gruntu w "obszarze roboczym". Przy odrobinie wprawy można taki mały rysunek rzutować (powiększać) na kilkusetmetrowy obszar. W dodatku zmieniając odległość między naszym hipotetycznym pierścieniem a stellą można łatwo zmieniać stopień powiększenia i w ten sposób płynnie dopasowywać skalę wykonania do "obszaru roboczego". Może trochę ponosi mnie wyobraźnia - ale wierzę, że nasi przodkowie mieli dość oleju pod kopułą i nie potrzebowali starożytnych kosmitów 😆 do budowy takich mega konstrukcji jak te latawce, rysunki na pustyni Sechura (Nazca) czy piramidy w różnych częściach świata.
Odnosnie meteorytu to czy nie jest mozliwe, ze wskazania pola magnetycznego zmieniły sie podczas podróży przez kosmos albo bezposrednio podczas wchodzenia w ziemska atmosfere? Spadajac na Ziemie na pewno sie podgrzewal, wiec to chyba podobna sytuacja do opisanej jednej z mozliwosci w filmie,
Czy w 7:10 to nie przypadkiem Krzysztof Materna?
właśnie też go tu rozpoznaję i szukam w komentarzach czy ktoś o tym pisze :) Sprawdzam też czy on mieszka w Krakowie... jest dyrektorem Teatru Bagatela więc może mieszka. To może być on.
Przepraszam bardzo gdzie mogę się zgłosić po odbiór swojego kółka? dziękuje, pozdrawiam. SS.
Albo używając innych słów, czy da się ujrzeć świat w ziarenku piasku?
18:20 No jakoś mnie to drugie wytłumaczenie nie przekonuje. A co z "lokalnym podgrzaniem kamyczka" podczas uderzenie, które wybiło kamyczek z Marsa? Albo - a co z "lokalnym podgrzaniem kamyczka" podczas przebijania się przez atmosferę ziemską i lądowania? Czy temperatura, która w trakcie takiego lądowania powstaje, nie mogła spowodować wystarczającego "lokalnego podgrzania kamyczka", żeby niektóre magnetyczne minerały zdążyły ustawić swoje magnesiki do pola magnetycznego Ziemi? Ile czasu zajmuje przemieszczenie się tych lokalnych polek magnetycznych, żeby dopasowały się do globalnego pola magnetycznego planety? Jaka temperatura jest wymagana?
A propos depresji moze to jest tak ze na tych przedmiesicach ludzie z depresja osiedlaja sie po prostu czesciej. W centrum drogo, na wsi - niestety duuuzo pracy czybw ogrodzie czy domu (specjalnie pomijam pracę zarobkowa). Przedmieścia wydaja sie byc bezpieczne - blisko do lekarza, dosc daleko od irytujących ludzi.
Mysle ze na wsi jest tyle obowiazkow ze nawet jak ktos cierpi na jakas forme depresji to, z roznych powodow, nie idzie do lekarza.
🎉
Ludzie z przedmieść aspirują do bycia zamożnymi a te domki z działkami to wieloletnie kredyty (przynajmniej w Polsce) i wielogodzinne dojazdy do centrum.
Te plany nie służyły do budowy tylko do planowania akcji. Myśliwi dowiadywali się o kształcie pułapki i gdzie i dlaczego mają zablokować wyjscie
Co oznacza w 8:35 mutually adjusted i fully adjusted?
Model "mutually adjusted" bierze pod uwagę "ten drugi" czynnik, tj. podaje wpływ gęstości budynków "znormalizowany" względem ich wysokości oraz wpływ wysokości budynków znormalizowany względem ich gęstości - czyli analizujemy np. ludzi mieszkających w wysokich budynkach po odfiltrowaniu efektu gęstości zabudowy: tak jakby wysokie budynki występowały równie często w środowisku rzadkim, średnim i gęstym. Model "fully adjusted" bierze ponadto pod uwagę czynniki socjoekonomiczne, o których mówię, tj. wiek, wykształcenie, zarobki... Pozdr!
Przy tak dużych strukturach można stojąc przed nią nie wiedzieć, że się jest u wlotu. Dlatego powinno się wlot jakoś oznakować, ale w sposób nieistotny dla zwierząt. Szlaczki symbolizują oznakowanie wlotu. Zapewne w formie trójkąta bez jednego z boków, ułożone z kamieni.
To posiadacze ROD (Rodzinnych Ogródków Działkowych) mogą nabawić się depresji? Wpisują się w statystykę 😊
Jeżeli chodzi o depresję na przedmieściach, to być może spowodowane jest to rozczarowaniem ze zderzenia wyobrażeń z rzeczywistością. Na przyzwoite mieszkanie w mieście nie stać, ze wsi za daleko dojeżdżać i wychodzi, że nie ma się ani plusów wsi, ani miasta...a na inne ruchy finansowe jest za późno i siedzi się we własnym życiowym więzieniu. Ot i depresja.
Według mnie, to animowość.
Dostęp do narkotyków chyba jest najważniejszy. Nadużywanie i bezsenność a to głównie miasta
git
Gdyby to była uniwersalna zasada z tą depresją to wręcz skokowo wyraźniejszym pod tym względem na tle innych społeczeństwem Europy, jeśli nie świata powinni być Brytyjczycy i Irlandczycy, bo przytłaczająca większość z nich czy to na przedmieściach, czy wręcz w centrach miast żyje w takiej właśnie średniej, dość niskiej, niezbyt intensywnej, ale też znów nie specjalnie rozluźnionej zabudowie, głównie szeregowej i bliźniaczej z niewielkimi ogródkami przydomowymi. Wysoko byli by też mieszkańcy Beneluksu. A czy tak w istocie jest? No chyba nie do końca. Niedawno czytałem zestawienie, w którym na pierwszych miejscach pod względem liczby chorych na tę chorobę plasowały się Grenlandia (co akurat jest dość znanym faktem), a późnej... Grecja, Hiszpania, Portugalia, a to są kraje, zwłaszcza Hiszpania, o niebywałej wręcz gęstości zaludnienia i bardzo wysokim współczynniku ludności mieszkającej w największych miastach (najgęstszy km2 w Europie znajduje się w L’Hospitalet de Llobregat tuż pod Barceloną). Wysoko były też np. kraje Maghrebu i kraje bałtyckie, zaś Wyspiarze w swoich terraced house'ach dopiero gdzieś w trzeciej dziesiątce zamykanej przez USA.
Instrukcja obsługi :)
Ciekawe, te "latawce" to przykład rozwoju plemion łowiecko zbierackich obok altenatywnej drogi rolniczej. Do tej pory wydawało sie, że rolnicze było pomysłowe a tu proszę i kreatywność i wysiłek - smart.
🙂
Depresja - za dużo bodźców, nadmiar dopaminy. W mieście ciężko się uwolnić, szczególnie, jeśli mieszka się w nim nie od urodzenia. To, co wyszło w badaniach, te obszary, to są "pustynie niespełnienia" - niby w życiu coś wyszło, ale nie do końca, mamy trochę więcej, niż wszyscy, ale na tym się zatrzymaliśmy, kariera w korpo, zero pasji, roszczeniowe bąbelki... Plastikowe życie bez sensu.
No właśnie to badanie obala to dawne myślenie, pokazuje że w centrum miasta gdzie teoretycznie tych bodźców powinno być więcej jest mniej depresji
kurde, sprawdziłem te latawce na mapie... w ciągu kwadransa znalazłem kilkadziesiąt, strasznie wciąga
Mam to samo. Mapa ze strony globalkites, a obok otwarte Google Earth. Wciąga. :)
Gdybym w szke podstawowej miał takiego nauczyciela jak Pan Łukasz to Ainsztain mógłby mi buty czyścić
W Danii, przyczyną depresji jest zwyczaj walenia alkoholu do śniadania, do obiadu i do kolacji, a nie wysokość budynków.😂😂😂
Co do przemagnesowania próbki - a dlaczego nie padło nic o przemagnesowaniu przez ziemskie pole magnetyczne? Przecież próbka wchodząc w atmosferę (pomimo ablacji) spokojnie mogła dojść do temperatury Curie, a stygła już w naszej magnetosferze. Wyjaśnienie to powinno być CO NAJMNIEJ rozpatrzone na wstępie analizy.
Zostało oczywiście rozpatrzone! Odpowiedziałem już komuś innemu tutaj w komentarzach, przeklejam: W artykule, który cytuję, pada zdanie "it escaped [...] remagnetization on Earth" i tutaj przypis do 3 artykułów - czyli ktoś to już rozkminiał - ale jest też krótka sekcja na ten temat niżej. Poszperałem trochę, poczytałem i wygląda to tak: z różnych źródeł wyszło im, że ALH 84001 spędził na Ziemi ok. 15 tysięcy lat. Znamy intensywność ziemskiego pola magnetycznego, z czego wynika, na ile mogło ono przez tych 15 tys. lat "przekręcić" resztkowe pole w ziarnach tego meteorytu. W analizach wzięto więc pod uwagę wyłącznie składowe pola, które były silniejsze od tego progu (ustalonego na 50 mT). Czyli procedura była taka: badamy orientację pola w meteorycie, poddając go stopniowo coraz silniejszemu polu generowanemu przez instrument pomiarowy. Wszelki sygnał do poziomu 50 mT traktujemy jako podejrzany i odnotowujemy dopiero orientacje przy wyższej indukcji, bo zakładamy, że tak silne pole nie zdołałoby zostać zaburzone na Ziemi. Aha, i nie analizowano w ogóle powierzchniowej, spieczonej skorupki meteorytu, która została podgrzana przy przedzieraniu się przez atmosferę (bo podgrzanie też zaburza magnetyzm minerałów). Ogólna ciekawostka: meteoryt tuż po spadnięciu na ziemię może być na powierzchni gorący, a w środku lodowaty. Pozdr!
@@LukaszLamza OK, przyjmuję...
(choć musiałbym sam przeczytać i przemyśleć, żeby zaaprobować na "swoje minimalne 3 sigmy" 😉).
@@vlad1209palovic Człowieku, trzy sigmy to uzyskasz tylko wtedy, jak sobie dla celów eksperymentalnych sztucznie usuniesz z rzeczywistości całą jej prawdziwą złożoność. ;) Prawdziwy świat ma szumy, zaburzenia, chaos i setki nieznanych zjawisk.
@@LukaszLamza patrz --> cudzysłów (w którym tutaj podkreślam dodatkowo słowo "swoje")
PS. Samą krotność "3" przeniosłem odruchowo z tego z czym miałem najwięcej do czynienia, czyli nie z testowania hipotez, a z szacowania błędów pomiarowych - fakt, w tym zastosowaniu chybiłem z przenośnią
Ok ok 😊
Najpierw powstały kamienne plany a potem pułapki na gazele więc nikt nie musiał sobie wyobrażać jak wygląda 100 metrowy obiekt z góry. Patrząc na kamienny plan przenosili go na ziemię w większej skali bez konieczności wyobrażania go sobie jak wygląda z góry bo po co.
Ale żeby go przenieść na ziemię w większej skali też trzeba umieć przeskakiwać w głowie pomiędzy "widokiem z lotu ptaka" a "widokiem z powierzchni". To jest dla nas niby oczywiste, ale kiedy odtwarzamy głęboką historię ewolucyjną człowieka, zawsze pojawia się to pytanie: kiedy właściwie uzyskaliśmy mentalną zdolność X? Szympansy nie potrafią tak planować, więc gdzieś między 6 mln lat temu a *tutaj wstaw najstarsze ślady planowania przestrzennego*. Tego typu znaleziska przesuwają tę granicę znowu trochę w tył.
Mieszkam na przedmieściach i jakbym pracował w mieście to dojazd do pracy i powrót by mi zabierał co najmniej 1,5 godziny życia dziennie. Może o to chodzi.
No jakto o co, o wysokość kredytu!
Duńskie ciasteczek maślane i depresja?
Nie możliwe!
Depresję mógł mieć tylko Egon Olsen!
Ten znaczek to pewnie parafka że projekt wykonano, chyba że chodzi o potwierdzenie wypłaty?
5:22 lol
A może to nie plan tylko instrukcja dla potomnych? "Proszę bardzo. Jak Wam się to zniszczy, to trzeba odbudować taki kształt..."
Ludzie mają depresję na przedmieściach bo muszą stać w kilometrowych korkach do pracy :D Muszą wstać wcześniej i walić kielicha wieczorem więc są wiecznie niewyspani.
Te pustynne latawce to pułapki na ryby. Musiały być tam płycizny. Łowiono tam ryby.
Mieszkanie w bloku z różnymi sąsiadami, w miejscu gdzie nie ma porządnego parku, a na ulicy jest ciągły halas, w pracy wyścig szczurów i nadgodziny by związać koniec z końcem chyba może być przyczyną depresji, na wsi pod tym względem jest inaczej, lub przynajmniej kiedyś było.
Jeśli ten blok jest na obrzeżach miasta to tak. Jeśli możesz z tego bloku w 10 min na piechotę dojść do rynku tego miasta a miasto jest ponad 100 tys albo lepiej 200 tys - to to nie prawda
Zgadzam się
wiesz jak ja rozumiem tzw. depresję? że jak kupujesz nowy samochód, masz duży dom i uświadamiasz sobie że TO ci szczęścia i radości nie daje. ludzie którzy zapier nie mają czasu na takie coś jak PRAWDZIWA depresja, bo jeszcze "żyją" marzeniami że jak postawią dom, dorobią się to wtedy zaznają szczęścia a się potem okazuje że śmieć materialny sprawił wincej cierpienia jak radości
1. Na pewno na obszarach miejskich/podmiejskich dużo więcej ludzi idzie do lekarza/terapeuty gdy ma problemy niż na obszarach wiejskich co oznacza że obszary wiejskie mogą mieć niedoszacowaną liczbę ludzi z depresją
2. Wysokie budynki w centrach miast są często biurowcami. Czyli brak w nich mieszkańców z depresją bo nikt tam nie mieszka.
3. Obszary podmiejskie często zamieszkują ludzie młodzi częściej korzystający z pomocy lekarza/terapeuty niż osoby starsze
4. Nie zostało to powiedziane czy ta liczba częściej korzystająca z pomocy to liczba bezwzględna czy przypadająca na jednostkę powierzchni bo to istotne tereny podmiejskie są gęściej zaludnione niż wiejskie czyli bezwzględnie liczba może być większa ale na jednostkę powierzchni mniejsza.
Podsumowując metodyka badań raczej niezbyt dobrze dobrana.
ad 1. Nie mówiłem o tym więcej, tylko krótko zasygnalizowałem temat, ale tak, to jest poważny, trudny do oszacowania czynnik. Ogólna zgoda socjologów jest jednak taka, że to NIE jest wyłącznie kwestia częstości diagnoz, tj. ludzie w miastach naprawdę częściej MAJĄ choroby psychiczne (w tym depresję), a nie tylko częściej je diagnozują. To nawet troszkę widać w tym badaniu: zauważ na przykład, że częstość depresji jest tylko o 10% wyższa w najgęstszych częściach miast (tabela 08:35) niż w miejscach o najrzadszej zabudowie (w porównaniu z +24% dla obszarów "średnich") więc to nie jest typowo skutek mieszkania w mieście.
ad 2 i 4. Badane było prawdopodobieństwo w przeliczeniu na człowieka, a nie na jednostkę powierzchni (ani na budynek). A więc biurowce w ogóle wypadły z badania - dla danej *osoby* sprawdzane było, gdzie mieszka.
ad 3. A to bym musiał zobaczyć w danych, szczerze mówiąc. Obie te rzeczy, tj. 1) że młodzi częściej mieszkają w obszarach o średnim zagęszczeniu niskich budynków; 2) że młodzi częściej chodzą do lekarza/terapeuty. Na zdrowy rozsądek może i tak jest, ale zdrowy rozsądek jest słabym narzędziem uprawiania socjologii ilościowej. ;)
Z metodologią tego typu badań to nie jest prosta sprawa. Ja w moim streszczeniu tylko zarysowuję wierzchołek góry lodowej, żeby nie zrobiła się z tego 30-minutowa wyliczanka efektów statystycznych, które wzięli pod uwagę. Zajrzyj sobie do badania, link jest w opisie, a artykuł dostępny darmowo w całości. Nie żeby coś, ale ci naukowcy naprawdę nie są tacy głupi, jak by się mogło wydawać;), tj. jeżeli Ty wpadłeś na kilka "prostych" efektów, które mogą unieważnić konkluzje ich badania, to jest szansa, że oni też na nie wpadli - oni albo recenzenci. Pozdr. :)
Surprise - overraskelse po dunsku 😆.
Mieszkam w centrum Kopenhagi. Popytam miejscowych o jakaś teorie.
Tutaj często ludzie udaja sie do lekarza jako z depresja, gdyż bardzo łatwo dostają wtedy długie zwolnienia lekarskie. Nawet na wypalenie zawodowe można dostać od lekarza zwolnienie z pracy. Wystawia je zwykły lekarz, nie koniecznie psychiatra.
@@LukaszLamza
@@LukaszLamza Dziękuję za wyjaśnienia.
w kwestii depresji na przedmiesciach na bank chodzi o brzydote, ujednolicenie krajobrazu, to jest jak wynaturzenie.Centra miast I wsie maja roznorodnosc przynajmniej.Te przedmiescia sa jakby ograbione z naturalnosci i roznorodnosci w sposob u mnie budzacy wrecz bol brzucha.Zabiedzenie bodźcowe...
Czyli aby potwierdzić hipotezę, że to przebiegunowanie Marsa wpłynęło na układ magnesików w tym kamieniu trzeba po prostu wziąć inne Marsjańskie kamienie z tego okresu czasu i sprawdzić, czy wszystkie mają tą samą własność.
Problem polega na tym, że nie tak łatwo dzisiaj znaleźć na Marsie dobrze zachowany kamień sprzed 4,1 mld lat. Większość tego, co jest na powierzchni, było wielokrotnie roztłuczone, zmiażdżone, podgrzane, zwietrzałe itd. A nie możemy sobie pozwolić na luksus tego, żeby siąść z mapą geologiczną Marsa, pokazać paluchem i powiedzieć: *stąd* bym chciał kamienie do analizy! Kiedy planuje się lądowania, geolodzy mają sporo do powiedzenia i biorą właśnie takie rzeczy pod uwagę, ale to jest zawsze kompromis.
Jedno jest pewne, patrzac na krajobraz marsjanski . Amerykanskie korporacje juz na Marsie juz zyly i wlasnie to samo robia z Ziemia , az nie bedzie stal kamien na kamieniu.
@@LukaszLamza A co jeśli to przebiegunowanie części meteorytu doszło już na ziemi w trakcie wchodzenia w atmosferze? Pole magnetyczne i wysoka temperatura, wszystko co potrzeba do takiego zjawiska.
ja juz nie wiem mniej czy wiecej juz sie zagubilem...
Nie ma depresji 2:32 oczywiste to jest….. 3:44
Burza roterowa 1:06 co to 1:11 pomoc….proszę …..
чого тільки не будують, нехай і у пустелі, чи ото стіни у горах кілометрові, а в нас могильні холми понасипали, вали поробили, перекопали колись доступ на півострів, може це не таке прям аж як піраміди але багато чого можна зробити коли людей багато, їжі всим вистачає, а інтернету із цікавими програмами ще нема
Skąd ta nazwa "latawce"?
Komuś się to skojarzyło z kształtem latawca z dwoma "ogonkami". Może te pierwsze, które znaleźli, miały "głowę" w kształcie rombu? W każdym razie nazwa dość taka sobie.
Cześć
#168
Pytanie techniczne odnośnie meteorytu z Marsa: rakieta by opuścić ziemię musi osiągnąć 1 prędkość kosmiczną za pomocą silników i zbiorników paliwa. Jak robi to meteoryt?
Filozofowie twierdzą, że sprawił to Pierwszy Poruszyciel.
Trochę niestandardowych określeń używasz mówiąc o zabudowie. W urbanistyce "gęstość zabudowy" to stosunek kubatury zabudowy do powierzchni. Intensywność zabudowy to zazwyczaj stosunek powierzchni użytkowej do powierzchni terenu (czyli uwzględnia piętrowość). To o czy mówisz raczej bym nazwał wskaźnikiem powierzchni zabudowanej ;)
O, dzisiaj z dala od rynku :) Jak byłem w Krakowie to siadłem w jednej z tych klimatycznych kafejek :)
Tom Hanks potwierdza🤣
Te ale centrum np. Krakowa to firmy i wrzucanie ludzi. chcą to samo jest w Włoszech bo widziałem np. Wenecja ludzi nie stać na centrum.
A propos, ostatniej części materiał te struktury pustynne wyglądają ja formacje obronne, natomiast doły z kośćmi to po prostu, starożytne wysypisko dla wojsk kultur starożytnych bliskiego wschodu.
Pieniądze szczęścia nie dają i każdy kto temu przeczy ma bardzo dużo pracy nad sobą do odrobienia. Człowiek to wgl do 18 powinien miec nieograniczone środki xd w ramach nauki xd
Warto zwrócić uwagę na bzdurność "naukowego" wniosku że ludzie z depresją ciągną do miast
To opcja którą trzeba uwzględnić, bo czemu nie? Swego czasu w stanie Kalifornia było dużo więcej dzieci z padaczką. A to dlatego, bo rodziny z takimi dziećmi się tam przenosiły. Przyczyną była wcześniejsza niż w reszcie kraju legalizacja marihuany, dzięki czemu rodzice mogli legalnie leczyć dzieci.
Hipotetycznie, co do meteorytu..
Kamień leżał na obrębie kaldery największego wulkanu w układzie słonecznym (Olimp góra - tak się składa, że na Marsie ) i wpadł podczas kaszlnięcie owego wulkanu i...
..poleciał jako ława wypluta ..odłamek wypluty w przestrzeń i..
..poleciał za daleko by wrócić ale że był "mietki" a skrystalizował po kaszlnięcie wulkanu, to i "ziarenka" mu się pomieszały magnetycznie ..temu kamieniu
Hipotetycznie - może i tak, ale petrolog potrafi poznać, czy dana skała zastygła na powierzchni, czy w locie; jak długo dana leżała w warstwach skalnych Marsa; kiedy została wybita; ile przeszła epizodów ogrzewania; do jakiej temperatury... Ten meteoryt był badany naprawdę mocno, jest o nim mała biblioteczka badań, więc chronologia tego akurat konkretnego kamienia jest rozpisana bardzo szczegółowo i dość solidnie.
@@LukaszLamza dziękuję za wyczerpująca odpowiedź i za Pańską pracę z "Nature" ..ukłony
🤦♂