🔥 Tu kontynuujemy dyskusję nt. DEPRESJI ► th-cam.com/users/liveePKNe0V2Vtc?si=gai5cE7OMa9ALujO 🔥 Tu znajdziesz mój esej o traumie i BoJacku ► th-cam.com/video/GPOX9dC3uNs/w-d-xo.htmlsi=FDvz___Bspumth2o
Hejka, szkoda ze nie udało mi się być na live ale piątka w sumie. ja po prostu nie mam siły sie ruszyc na uczelnie, zasłaniam się zdrowiem zmeczeniem.. I tez nie za bardzo wychodze. Biore antydeoresanty już długi czas ale stan się pogarsza. Próbowałem z terapią u psychologa ale czułem się jakbym gadał do ściany. Jak myślisz co to powoduje? Dlaczego tak jest? Czy gdybym to wiedział to przychodziłbym do niej po pomoc?
That dragon depression. Ciężka walka. Ja nie jestem jeszcze gotow do poruszenia tematu tak u siebie - tym bardziej dziękuję, że to tu zrobiłeś. Takie historie i konkretne informacje o sposobach szukania pomocy (i niepoddawania się!) są bezcenne dla ludzi
Widzę siebie w Tobie. Mam 23 zaraz 24 lata i odkładam decyzję terapii od nie wiem kiedy. Dzisiaj chcę to zmienić, moment w którym jako osoba apatyczna zacząłem płakać podczas twojego wideo oznacza że już najwyższy czas. Dziękuję, postaram się odezwać za jakiś czas, miejmy nadzieję że w lepszym stanie.
Przez ponad trzy lata kładłem się spać z nadzieją, że nie obudzę się rano. A każdy dzień zaczynał się od myśli: znowu będę musiał przeżyć cały kolejny męczący i długi dzień. Miałem wtedy około 18 lat i był to dopiero początek drogi w dół. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc lub coś podpowiedzieć. I wtedy nauczyłem się najstraszniejszego słowa ze wszystkich: beznadzieja. Patrzysz w przyszłość i widzisz tylko ciemność i ból. Cała ta „podróż” zajęła mi 30 lat. Po 30 latach zmogłem odetchnąć z ulgą. Dobrze, że wszyscy macie siebie nawzajem, dobrze, że są ludzie, którzy potrafią zrozumieć i pomóc. Ludzie, nie odkładajcie tego na później, idźcie po pomoc! Nie marnujcie cennych lat swojego życia! Autor i jego zespół - jak zawsze dobra robota!
Właśnie wróciłem z takiej sesji szlajania się po ulicach poznym wieczorem bez celu, boli mnie widok szczęśliwych ludzi bo tak nie potrafię a pamiętam jak potrafiłem. Dziękuję choćby za to że pomagasz nazwać to co się dzieje w środku.
Ja to się popłakałam 😢 to co mówisz to cała prawda. Ale uwierz mi że jeszcze gorzej jest przechodzić depresji kiedy ma się dzieci … nie chce Ci się wstać a i tak musisz, nie masz ochoty bawić się z dzieciakami nic cię nie cieszy ale najbardziej dobija myśl że już zniszczyłeś dzieciom życie. Tak jak mówiłeś te lata minione już nie wrócą …. Ja moją depresję otrzymałam w prezencie od męża który ma tak podejrzewam zaburzenia narcystyczne. Czucie się we własnym domu jak śmieć nigdy nie było moim marzeniem.
18:07, oj tu się nie zgodzę. Depresja nauczyła mnie w późniejszym czasie pokory, że nie jestem niezniszczalny i muszę dbać o swoje zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. Depresja nauczyła mnie większej empatii do ludzi i zrozumienia wobec nich czasami dziwnego i smutnego zachowania, bo oni również mogą mieć podobne zaburzenia co ja. Po wyjściu z depresji czujesz się dużo mocniejszy i wiesz, że jeżeli przezwyciężyłeś ten stan, to normalne problemy dnia codziennego jak praca, rachunki czy wychowywanie dzieci to przy tym "pikuś". Wiem co mówię; mam 42 lata i epizody i reemisję od 18 roku życia...To zawsze może wrócić, ale teraz mam narzędzia od psychoterapeuty. Pewnych automatyzmów nie zmienisz od tak. Na to trzeba wiele lat, a jeżeli Bóg istnieje to ludzie z depresją powinni być u jego boku po zakończonym ziemskim życiu...Tego się nie da opisać i osoba zdrowa nigdy nie zrozumie. Powiem tak; wolałbym chyba nie mieć ręki czy nogi do końca życia, ale mieć gwarancję, że znów mnie to nie dopadnie. Nigdy nie wiesz czy jutro cię "złapie" czy nie. Ta niepewność; coś sobie zaplanujesz, a ona znowu się wkrada i niszczy te plany. Bądźcie silni. Wszystko można przeżyć; największy ból i lęk kiedyś odejdą...
@zaika_a_a Witam serdecznie. Jak zacząć myśleć lub co robić według narzędzi od psychoterapeuty, które mogą pomóc w lękach lub depresji. Z góry dziękuję za odpowiedź. Dużo zdrowia życzę ❤️
@@689marcinchyzy Cześć. Po pierwsze akceptacja siebie takim jakim jesteś; masz prawo być słaby, masz prawo płakać i masz prawo prosić o pomoc. Nie krzycz na siebie, jeżeli czujesz się źle. Zaopiekuj się sobą i przytul to małe dziecko w sobie, którego potrzeby nie zostały kiedyś zaspokojone. Nie miej pretensji do siebie, że czujesz strach, lęk czy nawet uciekasz od pewnych sytuacji. Wybaczaj sobie i bądź dla siebie dobry. Nie słuchaj KRYTYKA, czyli wewnętrznego głosu, któty próbuje Cię oszukać, że jesteś słaby, do niczego i nic z Ciebie nie będzie. Sprawdzaj FAKTY. Jeżeli się boisz to się ZATRZYMAJ. Zastanów się wtedy jakie myśli się pojawiają i czy są prawdziwe; sprawdź fakty czy naprawdę STRACH jest wtedy racjonalny? Mimo strachu czy lęku staraj się dalej dążyć do celu; iść do pracy czy do sklepu. Zaakceptuj ten lęk i strach; to częśc twojego wewnętrznego dziecka więc nie krzycz i nie miej pretensji dlaczego ten STRACH CZY LĘK się pojawia...On się będzie pojawiał, bo mózg to nie dysk twardy i nie wymażesz z pamięci przykrych wspomnień. Kochaj SIEBIE....Może brzmi to banalnie, ale trening czymi mistrza kolego. BĄDŹ DLA SIEBIE DOBRY, NIE BĄDŹ I NIE MUSISZ BYĆ PERFEKCYJNY...I KOLEJNA BARDZO ISTOTNA SPRAWA: ODSTAW ALKOHOL i inne substancję psychoaktywne jeżeli używasz. Alkohol to silny depresant i ja kiedy czasem zdarzy mi się z nim przesadzić mam straszne lęki i depresję i jest naprawdę ciężko i nawet narzędzia z terapii na niewiele się zdadzą, ponieważ jesteś wypłukany z serotonimy i dopaminy. NIE PIJ ALKOHOLU, a jeśli już musisz czy chcesz to nie upijaj się; już nie mówię o innych twardszych używkach...Trzymaj się. Jak coś potrzebujesz to pisz...
Dziękuję. Coś mnie poruszyło w twoim filmie, mam 19 lat, przerwałem studia teraz szukam jakiejkolwiek pracy. Słysząc twoją historię nagle pękłem niewiedząc czemu. Bardzo mnie to poruszyło i widzę siebie w tobie.
Ja się dziś uzewnetrzniam przy okazji dzisiejszego dnia, to napisze i tu. O specyficznej depresji - poporodowej. To trochę "spowiedź", a trochę apel. Odkąd byłam mała, chciałam być mamą. Byłam przekonana, że to jest cel ostateczny mojego życia, że to jest ta rola, która da mi ostateczne szczęście. A potem urodziłam mojego pierwszego syna. Przygotowywałam się do tego miesiącami. Czytałam, edukowałam się. Myślałam, że jestem przygotowana na wszystko. Nie byłam. Nie byłam przygotowana na pół roku niespania. Nie byłam przygotowana na restrykcyjną dietę ze względu na alergię syna. Nie byłam przygotowana na taką alienację - bo matki małych dzieci zostają zupełnie wyparte ze swoich grup bezdzietnych znajomych, funkcjonując zupełnie w innych strefach czasowych. Nie byłam przygotowana na "co u twojego dziecka" zawsze, a prawie nigdy na "co u ciebie", bo od tej pory jesteś głównie mamą, a nie sobą. Nie byłam przygotowana na wieczne wyrzuty sumienia: wszystko, co robisz, robisz źle. Nie byłam wreszcie przygotowana na pandemię, która wybuchła, gdy mój syn miał pół roku, na związany z nią strach, i na tak gigantyczne odseparowanie od świata. Czy miałam depresję? Nie wiem tego na pewno. Wszystko było pozamykane w pandemii, nie miałam jak udać się po pomoc. Ale nie potrafiłam prawie cieszyć się z macierzyństwa, poza drobnymi przebłyskami. Miałam poczucie uwięzienia, braku własnej tożsamości, braku perspektyw życia. Wiecznie wyżywałam się na mężu, który wychodził do pracy, do ludzi, co odczuwałam jako wielką niesprawiedliwość. Krzyczałam na dziecko nocami. Czułam się straszliwie samotna. Miałam epizody autoagresji - to jedyne momentami dawało ulgę. I tak, miałam myśli samobójcze. Czemu o tym piszę? Bo depresja poporodowa jest gnidą i atakuje nawet te kobiety, które nie miały wcześniej ani pół skłonności w stronę depresji. Bo atakuje nie tylko w połogu, u mnie to było po pół roku. A ona jest, istnieje, ma się świetnie. Ten czas już za mną, mogę o nim mówić. Wyszłam do ludzi, wróciłam do pracy i poczucia, że jestem wciąż sobą, znalazłam radość z bycia matką. Mam drugiego syna i znacznie niższe oczekiwania wobec siebie. Dbam o siebie bardziej. Mam swój bookstagram, który daje mi poczucie, że mam coś swojego, miejsce, w którym mogę nie być tylko mamą. Pamiętajcie o Waszych znajomych świeżo upieczonych mamach. Zapytajcie o to, co u nich słychać. Spróbujcie wyrwać je na 2 godziny z domu na kawę. Kupcie im bon do sklepu z ciuchami, żeby kupiły coś dla siebie. Dajcie im poczucie, że wciąż są sobą, wciąż są dla Was ważne jako one, a nie jako matki. Dziękuję , Filip, za te Twoje eseje. I za dawanie nam przestrzeni. Na live nie dam rady być, bo będę usypiać moje czteromiesięczne dziecko. Tym razem bez depresji. Oby do końca.
Jestem ojcem ale znam ten wredny stan po porodzie bo spotkało to moja żonę. Pomyliliśmy depresję poporodową (a może to się nałożyło) ze smutkiem z powodu choroby dziecka. Pomimo medycznego wykształcenia nie szukałem pomocy bo żyliśmy za granicą. Ja jako jedyny żywiciel rodziny nie sprostalem obwinianiu za to że jestem w pracy a dzieckiem zajmuję się po powrocie z niej. Syn ma 17 lat mieszka ze mną bo po latach męczenia się w związku gdzie byłem winiony za całe zło tego świata wreszcie skończyło się rozwodem. O tym że żona miała typowe objawy depresji poporodowej dowiedziała się na terapii, już po rozwodzie.
Pamietajcie też, ze każda lekooporność w depresji ma przyczyne! U mnie po 5 latach leczenia dopiero znaleziono przyczynę tego, czemu leki nie działają i naprawdę zaczyna być lepiej. Choruję od 8 lat, ale w końcu zaczyna być lepiej. Zmarnowało mi to cale moje nastoletnie życie, ale za miesiąc kończę 18 lat i dożyłam tego. To wszystko ma sens. Trzeba z tym walczyć, bo w końcu uda ci się z tego wyjść. Trzymajcie się ❤
W 2007 poszedłem do psychiatry to nawet na mnie nie spojrzała, powiedziałem kilka zdań, zaraz mi przerwała i wypisała mi lek. Poszedłem do następnego i to samo; 200 złotych recepta i do widzenia. Pogadał o receptorach, przekaźnikach i pa pa. Zalecam od razu pójść do dobrego psychoterapeuty. Nie szprycujcie się lekami bez potrzeby. Po lekach czułem się tak samo, tylko ten ból był jakby z 5 razy bardziej ukryty za twardszym szkłem. Mogła bomba wybuchnąć, a ja bym siedział obojętnie. Leki to ostateczność. Dobry psychoterapeuta to podstawa...
po latach strachu przed diagnozą, strachu, że jestem niedoskonała w oczach rodziny poszłam do psychiatry. Wizyta była okropna, spędziłam 15 min na mówieniu jak mi źle, dał mi leki i tyle. Przez co uważam, że mnie źle zdiagnozowano lecz lek pomógł mi na tyle, że nie myślę już źle o sobie. Nieco pozytywniej widzę siebie i to co mi się dzieje. Temat depresji nie jest łatwy, każdy z nas ma swoje demony przeszłości, swoje traumy. A mówienie głośno o depresji czy innych chorobach psychicznych powiększy świadomość istnienia tych chorób. Dla mnie ten temat to nie tabu a coś osobistego. Materiał super i pokazujący, że każdy może coś mieć pod czachą, że nie jest się samym na tym świecie
Brawo za odwagę mówienia o tym publicznie i w sposób taki prawdziwy o rzeczywistości walki z depresją i jej odmianami. Nie wiem, czy mogę, ale jako osoby wrażliwe niedawno odkryłam też kanały wspomagające jak np. Emilia Mielko, która daje dużo porad jak się wspierać psychicznie i być dla siebie wyrozumiałym.
Dzięki za ten film. Najbardziej uderzyło mnie to, że w czasach studiów miałem kropka w kropkę to samo, może z drobnymi różnicami. Tak samo stałem po 15 min pod drzwiami sali wykładowej, próbując się przełamać i ostatecznie przegrywałem. Snułem się potem godzinami po mieście słuchając audiobooków i muzyki. Wracałem do domu, kładłem się spać, żeby oszukać współlokatorów (i trochę siebie), że jestem strasznie zmęczony studiami. Grałem do późnych godzin nocnych, potem nie mogłem zasną i nie mogłem rano wstać. Ja miałem trochę inaczej bo właśnie nie chciałem zasnąć. Byłem jak ten Adaś Miałczyński z Dnia Świra. Nie chciałem zasnąć bo zadawałem sobie pytanie: "to już? nic się już dzisiaj nie wydarzy?". Ale piszę tę historię trochę przewrotnie. Żeby powiedzieć dlaczego nie miałem depresji. Jakieś 7 lat temu popsułem sobie kilka spraw. W sumie nic wielkiego, ale jedna porażka prowadziła do kolejnej i przytłoczyła mnie ilość. Zaczęło się od rozstania z dziewczyną, potem wyleciałem ze studiów, skończyło się na tym, że straciłem pracę i wszystkie pieniądze. Żeby było "śmieszniej" to jeszcze przez kilka miesięcy okłamywałem rodzinę i znajomych że jestem na studiach, a tak na prawdę tylko udawałem. Wychodziłem rano i chodziłem po mieście. Najpierw bardzo schudłem, potem wręcz przeciwnie strasznie przytyłem od jedzenia słoików z kremem czekoladowym i popijanie tego słodzonym sokiem. Wszystko mi się nie udało i najgorzej czułem się z tym, że wszystkich zawiodłem, bo od młodości raczej byłem postrzegany jako bardzo zdolny, inteligenty i z wielkimi możliwościami, że daleko zajdę. A tutaj nagle obudziłem się w wieku 25 lat i zorientowałem się, że nic nie mam, nic nie umiem i nic nie osiągnąłem. Że w zasadzie jedyne co mogę zrobić to w tym momencie zacząć od początku z nadzieją, że w wieku 30 lat będę na etapie gdzie większość moich znajomych jest już teraz. Ale nie miałem depresji. Po dziś dzień jak opowiadam tę historię przyjaciołom, to taka jest ich odruchowa diagnoza: "Janek czy ty przypadkiem nie miałeś depresji". Zawsze się jednak przed tym bronię. Nie dlatego, że byłby to wstyd, wręcz przeciwnie chyba mniej było by to dla mnie wstydliwe, gdybym zwalił wszystko na chorobę. Nie jestem z tych, którzy śmieją się z ludzi z zaburzeniami, którzy umniejszają ich cierpieniu, czy mają problem z uwierzeniem w ich tragedię. Widziałem zbyt wielu ludzi wśród moich bliskich i przyjaciół, którzy się z tym mierzą żeby bagatelizować problem. Ale ja nie miałem depresji. Kiedy umrze ci rodzic i jest ci smutno, cierpisz, tęsknisz i płaczesz to nie jest choroba. To jest zupełnie naturalne, może nawet zdrowe. Kiedy stracisz pracę i jesteś tym faktem zestresowany to nie jest stan patologiczny. Jeżeli długo nie jesz i boli cię brzuch z głodu to nie jesteś chory tylko głodny. Ja nie byłem chory, byłem głodny. Ja od samego początku i przez całą swoja drogę wiedziałem co się ze mną dzieje. Co straciłem, dlaczego jestem nieszczęśliwy, czego mi brakuje. Ba wiedziałem w zasadzie nawet co muszę zrobić żeby być szczęśliwy. Wiem, że puenta tej historii jest trochę jak rada w stylu "nie wiem, idź pobiegać", ale mnie ostatecznie właśnie to uratowało. Nie dosłownie oczywiście, ale musiałem się czymś zająć. Robiłem dużo rzeczy, niektóre dosyć głupie jak z czasem o tym myślę XD, na przykład z kolegami założyliśmy klub piłkarski mimo że się kompletnie na tym nie znaliśmy. Nic z tego nie wyszło ale było wesoło. Poza tym do dziś wpisuję to sobie do CV. Ale było tego więcej i z czasem czasem coś zaczęło się nawet udawać. A jak już zaczęło się udawać to przestałem się wstydzić. Przestałem się wstydzić, więc zacząłem ponownie spotykać się z ludźmi i dalej jakoś tak poszło i teraz mogę powiedzie, że jestem całkiem zadowolony z samego siebie. Nie mam pojęcia jak walczyć z depresją, od tego jest lekarz psychiatra, dlatego nie mam żadnych mądrych porad. Piszę tę historię, bo rękami i nogami zapieram się przed tym, żeby przyznać się, że przez jakieś 2 lata walczyłem z depresją. A może wcale nie... nie wiem, nie ma to już teraz dla mnie znaczenia. Może gdybym poszedł na terapię to by potrwało to krócej. Może wręcz przeciwnie poszedł bym do psychiatry i odbił się od niego bo źle bym trafił, do tego jeszcze stracił pieniądze z którymi było krucho. A może tak jak wspomniałem wcześniej, nie da się terapią ani lekami zaleczyć burczenia w brzuchu. Czasami coś w życiu się nie uda. Tak po prostu. I jest nam z tego powodu smutno, tak po prostu. Marzy nam się z życia coś więcej i jest nam źle bo to się nie udaje. To nie zawsze musi być depresja. Ta historia nie jest o tym, drogi czytelniku tego przydługiego komentarza, że nie masz depresji, idź pobiegaj. Ale jeżeli czujesz że boli cię brzuch, to może zanim dopchasz się do specjalisty, czekając w zbyt długiej kolejce, skoro i tak musisz czekać, spróbuj coś zjeść. Może tylko osłodzi ci to oczekiwanie, może wspomoże terapię, a kto wie, może tylko byłeś głodny. Bo z depresją trzeba walczyć na wszystkie sposoby, a życie jest za krótkie żeby je spędzić w kolejce do psychiatry na NFZ.
Mam 17 lat, miewam myśli samobójcze, wiele razy chciałem się okaleczać a także nie odczuwam z życia żadnej radości. Rzadko kiedy mam apetyt lub siły na robienie czegokolwiek (w ramach ciekawostki powiem że ważę 50kg przy wzroście ~176cm tj. mam niedowagę). Prawdopodobnie choruje na depresje mniej więcej od pandemii covid-19. Ostatnio byłem na chrześcijańskim wydarzeniu ,,Festiwal Życia" w Kokotku, na pierwszym koncercie na tym festiwalu coś we mnie pękło... Widok tylu osób w moim wieku po prostu cieszących się tym co jest... To było dla mnie za dużo. Resztę wydarzenia spędziłem przechodząc ze stanu ,,normalności(?)" do stanu w którym chciałem się ciąć czymś ostrym (najpierw ciąłem się takim drewnianym brelokiem a potem opaską którą mają wszyscy uczestnicy bo miała ona lekkie zaostrzenie, wynikało to z produkcji, całe szczęście te rzeczy nie były na tyle ostre by przeciąć skórę więc nic sobie nie zrobiłem). Jedynymi wyjątkami były adoracja Najświętszego Sakramentu prowadzona przez Marcina Zielińskiego (gość jest takim szefem jeśli chodzi o prowadzenie uwielbień że jakoś 90% obecnych na miejscu w tym też ja płakała) oraz błogosławieństwo po jednej konferencji, po obu poczułem się na jakiś czas lepiej. Mój tata wie że to przechodzę i jestem już na etapie szukania pomocy specjalistów, ale najbardziej wkurza mnie rozmowa z nim, często mam wrażenie że on mnie nie rozumie bo mówi że on też od wielu lat nie odczuwa żadnej radości z życia i że to normalne itp. Jak mu powiedziałem że chciałem się ciąć on tylko odparł bym tak nie robił. Ale do sedna... Twój filmik choć edukacyjny i bardzo pomocny pozostawił u mnie takie poczucie że zmarnowałem swoją młodość i czas w którym mogłem po prostu cieszyć się życiem. Bardzo mnie to boli. Z tego co mi wiadomo depresja to nie jest coś z czego się tak o wychodzi, gdyż jest to bardzo długi proces. za niecałe pół roku będę już pełnoletni i wypadałoby pomału dojrzewać także czas w którym było ,,fajnie(?)" już się skończył. Nie wiem czy uda mi się z tego wyjść... A co dopiero przed dorosłością (tak, wiem że dorosłość nie zaczyna się po przekroczeniu osiemnastki). Proszę, trzymajcie za mnie kciuki aby mi się udało. Jeśli ktoś jest wierzący to może się pomodlić w mojej intencji. Dzieki. Za wszystkie błędy ortograficzne, czy składniowe przepraszam i życzę wam by was NIGDY nie dotknęło to co mi się przytrafiło.
W wieku 19 lat twierdzisz, że skończyła się Twoja młodość? Nic z tych rzeczy! Mam obecnie 32 lata i wcale nie uważam, że moja młodość minęła. Takie mamy czasy, że granica wieku się zaciera, a dużo ważniejsze od niej jest stan ducha i ciała + co najważniejsze, nastawienie do życia i otaczających Cię osób. Mam nadzieję, że "magiczna" 18-tka niczego u Ciebie nie zmieni, a presja by być "dorosłym" odejdzie, bo sama metryka nie zmienia zupełnie nic.
Chciałbym ci serdecznie podziękować za twoją szczerość. Nie wiem, czy kiedykolwiek cierpiałem na jakąkolwiek formę depresji, ale również zmagam się z problemami psychicznymi. Może moja historia komuś się przyda. Od urodzin mam problemy emocjonalne. Urodziłem się wcześniakiem, a my mamy większą skłonność do zaburzeń przez niedojrzałość mózgu. Od zawsze moim problemem były wybuchy emocji. Nie taki typowy płacz, jak u dziecka, tylko potrafiłem stanąć na środku pokoju i zacząć krzyczeć z niczego. W ten sposób odreagowywałem wszelkie negatywne emocje. Moi rodzice nie wiedzieli, jak mi pomóc. Zwrócili się z prośbą do neurolożki, która im powiedziała, że to dobrze, że nie tłumię emocji i żeby mnie po prostu zamykać w pokoju, abym się uspokoił. Oczywiście, to było koszmarne, bo zostawiało mnie samego z tymi emocjami. Szybko nauczyłem się, że nie jest to mile widziane w naszej kulturze i że w ogóle chłopaki nie płaczą. Nie byłem w stanie sobie z tym samemu poradzić, ale wymyśliłem, mając raptem parę lat, że jak się zacznę za to karać, to nauczę się tego nie robić. Czy to jakkolwiek pomogło mi poradzić sobie z tymi emocjami? Nijak, a tylko to pogorszyło. Całe te negatywne emocje zacząłem przelewać na siebie. Już idąc do podstawówki, miałem kompleksy na tym punkcie. Przez pierwsze lata edukacji kompletnie nie ogarniałem relacji międzyludzkich, co jest dobrze widziane, a co nie. (Podejrzewam u siebie bycie na spektrum, ale jeszcze nie jestem zdiagnozowany). Byłem wtedy nieznośny dla innych np. bardzo sztywno trzymałem się swych urojonych zasad, na szczęście zacząłem się w końcu uczyć, co i jak. Niestety, zaczął się wtedy okres dorastania, który wzmocnił moje wszystkie problemy niczym soczewka. Zacząłem siebie nienawidzić dosłownie za wszystko, za swoją nieporadność, niepełnosprawność, swoje emocje, itd. Jednocześnie zacząłem być wyśmiewany w szkole, wyzywany od dziewczyn i pedałów. Wszystko rozwiązało się wtedy dobrze, ale potrzebowałem się oderwać od lokalnej tkanki towarzyskiej. Wybrałem lepsze gimnazjum w sąsiedniej miejscowości. Chciałem zacząć od nowa, z czystą kartą. Wiedziałem, że nie przeżyje drugiego odrzucenia. Nie chciałem także się zmieniać czy jakoś fałszować swojej osoby, praktycznie nie potrafię kłamać. Chciałem być ze sobą i innymi szczery i zjednać sobie środowisko rówieśnicze. Niestety, miało to opłakane skutki, zostałem po raz drugi odrzucony. Nawiasem mówiąc, miałem okropną klasę. Całkowicie się załamałem, obraz mojej osoby rozbił się na milion małych kawałeczków. Pojawił się wtedy po raz pierwszy tak silnie zauważalny lęk. Od zawsze byłem niesamowicie ambitny, ta ambicja sprawiła, że byłem się w stanie podnieść z problemów zdrowotnych związanych z wcześniactwem. Niestety, rewersem tej monety był lęk. W mojej głowie zaczęły się pojawiać myśli, że jak sobie teraz nie radzę, to co dopiero w przyszłości, gdzie będzie dużo później. Przerażało mnie, że za cztery lata będę pełnoletni. Myślałem też wtedy, że muszę być samodzielny i samemu radzić sobie z problemami, bo jestem mężczyzną i muszę pomagać innym, a nie zajmować się sobą. Miałem wtedy myśli s***bójcze. Na każdy zły moment reagowałem, że nie powinienem był żyć i że się zabiję. Nie byłem w stanie sobie tego robić, przez co nawet gardziłem sobą, ale doszło do lekkiego samookaleczenia. Jedynie dom był miejscem, gdzie się dobrze czułem. Na szczęście, to przeminęło. W jednej książce wyczytałem, że postawienie sobie celu w życiu mi pomoże. Powiedziałem: dobra i zdecydowałem, że tym celem będzie dostanie się do najlepszego liceum w mieście i województwie. Dzięki tsmu podniosłem się z tego koszmarnego doła, ale byłem sklejony tylko cieńką taśmą klejącą. Cały czas wychodziły kolejne rysy. Cały czas pojawiał się lęk, gdyż uzależniłem swoje życie od ambicji i jednego celu w życiu. Udało mi się go zrealizować i byłem przeszczęśliwy... ale tylko przez pierwsze parę dni. Szybko wrócił lęk, a okazało się, że to liceum to nie przelewki. Zacząłem się kompulsywnie uczyć matmy w celu zadośćuczynienia swojemu lękowi przed porażką. Na początku 2020 trafiłem do niezwykłej organizacji, lokalnej redakcji młodzieżowej, gdzie po raz pierwszy, poza domem, poczułem się bezwarunkowo zaakceptowany. Zacząłem powoli funckjonować jak normalny nastolatek, szukać siebie, zacząłem wtedy zapuszczać swoje włosy, jako symbol akceptacji samego siebie i swojej "kobiecości". Przystopowałem także z kompulsywnym uczeniem się. Zacząłem odżywać. Niestety, doszło do lockdownu i przeżyłem w jego wyniku potworny regres. Pewnego dnia nawet się zacząłem fizycznie trząść od tak, bez żadnych większych ataków paniki, etc. Wtedy również zacząłem się leczyć muzyką, puszczałem na okrągło sobie Nirvanę. Monstrualna frustracja Cobaina pomagała mi znaleźć ujście dla własnych negatywnych emocji. W II liceum zacząłem przygotowywać się do egzaminu z rysunku na architekturę. Wybrałem jeden z najlepszych kursów w regionie, gdzie prowadzący również nas mocno cisnął. Dla mnie to było za dużo. Co najmniej raz w tygodniu miałem potworny atak paniki włącznie z rzucaniem rzeczami i rwaniem sobie włosów z głowy, byłem w amoku. Wszystko to brało się z ogromnego lęku przed porażką, bo od sukcesu uzależniłem swoją rację bytu. Po paru miesiącach takiego funkcjonowania zacząłem uczęszczać na terapię. Przebiegała ona owocnie, już po pół roku udało mi się ogarnąć te dręczące mnie ataki paniki. Czas na mały wątek popkulturowy: tym, co mnie uzdrowiło, było anime Shin'ichirō Watanabego - Samurai Champloo. Główną myśl tego serialu można podsumować tymi słowami: życie samo w sobie jest bez celu, dlatego zamiast szukać najlepszej drogi do sukcesu, może po prostu powinniśmy się delektować tą drogą, jaką jest życie. Może się to wydać banałem, jednak wtedy potrzebowałem tego. Zmieniło to całkowicie moją perspektywę, przestałem bać się porażki w przyszłości. Przeżyłem resztę procesu dorastania w dość przyspieszonym tempie xD. Miałem np. pierwszego poważnego crusha, kontynuowałem to, co przerwał lockdown. Dostałem się na wymarzoną uczelnię, jednak wtedy bardzo mocno odezwały się wszelkie moje niepewności i lęki á propos swojej osoby. Skumulowały się one w święta 2022. Miałem krótki, ale bardzo intensywny epizod, gdzie znowu zastanawiałem się, po raz pierwszy od sześciu lat, jaki to wszystko ma sens i czy lepiej ze sobą nie skończyć. Na szczęście szybko, to przeszło. Stwierdziłem fuck it, chcę przeżyć życie w pełni, I'm not throwing away my shot, jedyne co się liczy to rozwój. I w 2023 rozwinąłem się, jak nigdy w życiu, np. mocno rozwinąłem swoją filozofię projektowania. Udało mi się przeciągnąć nadaktywność mózgu (też nie potrafi się zamknąć, na swoją korzyść) Niestety, przez ostatnie pół roku crunchowałem podczas najcięższego semestru studiów, dlatego musiałem przystopować z samorozwojem, ale nadal mnie ciągnię to fuck it powiedziane sobie rok temu. Mam nadzieję, że jeszcze długo będzie mnie ciągnęło, ale wiem, że z problemami emocjonalnymi będę musiał walczyć całe życie. Z każdym rokiem jest coraz lepiej, ale dalej mam sporo do zrobienia. Cieszę się, jeśli ktokolwiek to przeczyta, a jeszcze bardziej się będę cieszył, jeśli komukolwiek moje słowa jakkolwiek się przydadzą. Pamietajcie, nie jesteście sami, nie bójcie się zwrócić się o pomoc, szczególnie u specjalisty. Życie, mimo wszystko, jest piękne i warto jest żyć. Trzymajcie się wszyscy!
Filip 🥺 wielki szacun za otworzenie się, za Twoją szczerość. Aż mnie boli, jak bardzo rozumiem każde słowo, które wypowiadasz. Każde. Btw, też od lat leczę się muzyką 😊 Do dziś czasem słyszę takie piosenki (niektóre wcale nie z najwyższej półki 😉), przy których coś we mnie pęka. To zawsze przypomina mi o tym, że TO tam jest. Różnica jest taka, że już się tego nie boję ani tego nie duszę. Wiem, że to część mnie, po prostu; nie udaję, że tego nie ma. Ba, wręcz staram się to polubić, opanować tego demona. On nie zniknie, ale można go oswoić, pogadać z nim. Mogłabym napisać cztery eseje o tym wszystkim, ale nie będę tu szczuć prywatą. Pamiętajcie tylko, że TO NIE JEST WSTYD. Wręcz przeciwnie - ci, którzy podejmują tę walkę, są przechujami ❤
Zmagałam się z depresją od gimnazjum, kiedy wszystko zaczęło się sypać - fałszywa miłość, utrata przyjaźni, wyśmiewanie, wyzwiska, brak akceptacji, niska samoocena. To całkiem sporo dla wrażliwej dziewczyny, która nie miała już niczego. Wsparciem okazało się samookaleczanie. Brak emocjonalnej bliskości ze strony rodziców, krzyczenie za każdą uroniona łzę. Nieustanne myśli samobójcze, bezsenność, ukojenie w bólu. Po ukończeniu najtrudniejszego okresu nastąpiło oświecenie - idę do technikum, mogę zacząć nowe życie. Namowy mamy, aby zapisała mnie chociaż do psychologa. Po miesiącach próśb udaje się. Od razu zostaje skierowana do psychiatry. Mama reaguje krzykiem, nie dociera do niej takie coś. Jednak zdecydowała się ze mną tam iść. Zrozumiała, a przynajmniej próbowała. Farmakoterapia wraz z terapią poznawczo-behawioralną. Diagnoza: stany depresyjno-lękowe z lękiem społecznym. 4 lata żyłam niezdiagnozowana. Zyskałam nadzieję, że będzie dobrze. Schudłam, znalazłam przyjaciół. Brzmi dobrze, prawda? Otóż nie. Przyjaciele byli fałszywi. Na początku wspierali, po latach stwierdzili, że wymyślam problemy. Przytyłam, odwrócili się. Znów nie miałam nikogo, kolejny raz wpadłam w wir myśli samobójczych, straciłam nadzieję na lepsze jutro, nigdy już miało nie być lepiej. Do tego wymagania od rodziców, po raz kolejny brak zrozumienia. Wszystko się waliło. Pewnego dnia poznałam kogoś. Ten fantastyczny człowiek jest teraz kimś, kto swoim zaangażowaniem i wsparciem pokazał mi, że może być wreszcie dobrze. Pokochał mnie za to, kim jestem - moje wady, dobre strony, a ja pokochałam jego. Batalia trwała, chociaż dla niego postanowiłam walczyć. Były wzloty i upadki. Dzisiaj jesteśmy razem już 4 lata. Od 3 miesięcy nie mam myśli samobójczych, ani żadnych innych natrętnych pomysłów. Żyję normalnie. Dzisiaj umówiłam się na konsultację w sprawie całkowitego odstawienia leków. Gdzies w głębi duszy wiem, że ona może wrócić. Ale jestem dumna, że udało się przez to przebrnąć, że tyle walki i męczarni w końcu popłaciło. Chciałabym wszystkim cierpiącym powiedzieć, że dużo dobrego gdzies tam czeka, że ta walka, która wydaje się być nieznośna w końcu przyniesie efekty. Warto miec nadzieję, będzie w końcu dobrze.
Cześć. Za chwilę kończę 38 lat. Kawał życia za mną, w którym najpiękniejsze co mi się przytrafiło jest już tylko wspomnieniem. Depresja... nie wiem czy dotknęła i mnie. Zupełnie nie mam pojęcia jakim cudem miałby ktoś to zdiagnozować. Mam pracę, mieszkanie, auto. Całkiem sporo hobby i zainteresowań. Wokół mnie jest całkiem sporo znajomych, kolegów, przyjaciół. I jestem przekonany, że na zewnątrz wyglądam o 180 stopni inaczej niż to co czuję i widzę w środku samego siebie. U mnie wszystko zaczęło się trochę ponad 3 lata temu, kiedy to moje serce zostało rozbite i zostałem sam. Historia pewnie taka sama jak każda inna. Przecież to element życia, ludzie się rozstają i idą dalej. No właśnie. Ja nie poszedłem. Czuję jakby drobinki mojego serca rozlały się po mnie niczym trucizna. Od trzech lat nie potrafię cieszyć się z niczego. Nie lubię wracać do swojego mieszkania. Każdego dnia budzę się bez energii i radości. Samotne wieczory, samotne śniadania, samotne spacery. Wszędzie widzę uśmiechniętych ludzi, szczęśliwe pary i siebie, bez nikogo. Brzmi jak żalenie się jakiegoś życiowego nieudacznika. Może i tak. Nie mówię o tym. Nie pokazuję tego. I nawet założyłem konto żeby napisać tych kilka słów. Potrzeba płynąca z wnętrza. W momencie, w którym dziewczyna, której oddałem całe serce, stwierdziła, że to jednak nie to, poczułem jakby każdy aspekt mojego życia zaczął zadawać mi rany, z każdej strony. Nie zrobiłem nic złego, jestem całkowicie normalny i... przez tą normalność czuję się niewidoczny. Strach przed tym, że zawsze będę sam towarzyszy mi bez przerwy. Próbowałem dorzucić sobie zajęć. Więcej trenować. Ale to nic nie dało, nie pomogło, przestało przynosić radość. Miałem nadzieję, że pomoże mi praca. Ale okazuje się, że jednak jej nie lubię. Nie chcę robić tego co robię, ale boję się to zmienić bo... bo jestem sam, bo nie mam wsparcia, bo nie umiem nic poza tym co robiłem od ponad 10 lat w tej firmie. Chciałem podróżować. Ale myśl o tym, że nie będę miał z kim dzielić emocji przytłacza mnie całkowicie. Lata lecą. Życie przemija mi przez palce, a ja wracam tylko do swojego mieszkania, w którym widzę pełno przeszłości. Za to totalnie nie widzę przyszłości. Czy to zwykłe żalenie się? Strach przed zmianami? A może depresja jest bliżej mnie niż mi się wydaje... nie wiem. Nie wiem czy chcę wiedzieć. Trochę chaotycznie, wybaczcie, o ile ktoś to przeczyta. Mógłbym pewnie pisać dalej, opowiadać więcej. Ale nie chcę. Dobry ze mnie słuchacz. Słaby ze mnie człowiek dzielący się własnymi problemami. Trzymajcie się
Cześć, chciałem Ci coś powiedzieć, coś co też chciałbym żeby mi ktoś powiedział jakiś czas temu ale doszedłem do tego sam szukając siebie w odmętach odtrącenia, niezrozumienia i samotności bo zawsze byłem dla kogoś zapominając o sobie. Mam podobnie jak ty, ale miej to w dupie, poważnie i dosłownie. Pani sama się znajdzie, bądz sobą, bądź pewny siebie i przede wszystkim pokochaj sam siebie. Nie tęsknij za niby ta jedyna, tych jedynych są setki, ona już sie bawi gdzie indziej i napewno nie mysli o byłym, tak samo jak w moim przypadku. Niech jej się wiedzie, ty idź swoją scieżką. Nie patrz na innych, to jest droga ku zatraceniu, jesteś ty i tylko na siebie masz wpływ, co do Pań nie warto być miłym ... to nie działa. Szanuj siebie i wymagaj od życia, wymagaj od Pań a zobaczysz że pojawi sie jakaś opcja ciekawa na horyzoncie. Czas samotności wykorzystaj żeby siebie poznać i pokochać. Pozdrawiam
Idź proszę do specjalisty, Psychologa lub Psychiatry, są w stanie ocenić co Ciebie dotyka. Zapewniam Cię, że już pierwsza wizyta mimo różnych obiekcji wlewa mnóstwo optymizmu. Zapewniam, że warto. Jeśli to depresja Psychiatra pomoże się z nią uporać, sam tego nie zrobisz. Czekanie to najgorsze co możesz teraz robić.
Podzielę się anegdotką ze swego żyćka. Przez 2 lata chodziłem na psychoterapię. To był dla mnie absolutnie kluczowy moment w życiu, ponieważ wiele się o sobie dowiedziałem, poznałem samego siebie lepiej, i zacząłem lepiej rozumieć moje uczucia i priorytety. Po tych 2 latach nadszedł okres gdy czułem się na tyle dobrze, że uznałem że terapia nie jest mi już potrzebna, i uznałem że warto ją zakończyć, a nie przychodzić bez konkretnego tematu i mówić o niczym bo wszystko u ciebie gra. Więc zakończyłem, i byłem bardzo happy. Cieszyłem się z tego ile wysiłku włożyłem własnoręcznie by było lepiej. Spodziewałem się że w życiu bywa różnie, i być może kiedyś nadejdzie moment gdy zachcę na terapię wrócić, ale na ten moment mogę być spokojny, i pewny że dam radę, i będzie ok. Czego się nie spodziewałem............to tego że nie było ok. Co gorsza, po BARDZO krótkim czasie nie było ok. Dokładniej nie pamiętam, ale wydaje mi się że już po miesiącu znowu zacząłem borykać się z problemami związanymi z irracjonalnym lękiem. I był to moment gdy pierwszy raz od dawna byłem mega przerażony. Ja zawsze miałem w głowie to, że nie chciałbym zakończyć terapii za wcześnie, żeby uniknąć takiej sytuacji właśnie, i chcę zakończyć ją tylko wtedy gdy będę absolutnie na 200 procent pewien że dam sobie radę sam. Więc gdy już po mniej więcej miesiącu znowu było źle to pojawiła się myśl........,,ale przecież powinienem dać radę". Zacząłem siebie biczować mocno, czuć złość na samego siebie że włożyłem tyle wysiłku, serca, krwi i potu.........i niewiele się zmieniło. Tym razem było tak źle, że skończyło się to............pewną bardzo, ale to bardzo zła sytuacją dla mnie. Na szczęście zostałem odratowany przez moich przyjaciół, ale mimo wszystko, nawet dzisiaj, choć na szczęście już nie w takiej skali, pojawia się u mnie uczucie że przecież powinienem być silny na własną rękę. Na szczęście wróciłem na terapię, zatem jestem w miarę bezpieczny, ale teraz widzę że jednak czeka mnie jeszcze dużo więcej pracy.
A ja dodam coś pozytywnego. Rozmawianie o depresji, zwłaszcza z osobami które cię rozumieją albo przechodzą to samo bardzo mi pomogło. Dało poczucie braterstwa w wojnie, wojnie przeciwko swoim własnym demonom. Jeżeli czujesz że coś jest nie tak- nie czekaj, proszę, skontaktuj się ze specjalistom.❤
15 stycznia usłyszałam, że mam epizod depresyjny, po latach terapii, pracowania nad sobą, po pandemii, żałobie, znienacka przyszła, mimo starania się, by sobie pomóc w życiu terapią. Jest przykro, jest rozczarowująco, ale daję sobie przestrzeń na to, wierząc, że leki pomogą (choć nasenne dopiero drugie pomogly). Dzisiai pierwszy raz obchodzę twn dzień nie jako przyjaciółka osób chorych, ale jako chora, jest dziwnie.
Dzięki za poruszenie tak bagatelizowanego przez społeczeństwo tematu. Sam zmagałem się z depresją, jest to koszmar, niby żyjesz, ale wewnątrz czujesz się martwy i samemu sobie obcy. Z depresją zmagałem się 3 lata, przyszło nagle, z czasem psychiatrzy zdiagnozowali u mnie nerwicę natręctw, i to tyle... zostałem pozostawiony samemu sobie i przez te trzy lata musiałem przepracować całą masę tematów, które wcześniej odsuwałem od siebie na boczny tor. I jest tak jak mówisz... musiałem poznać siebie na nowo, bo na pewnym etapie jesteś tylko kimś, kto spełnia oczekiwania innych, ale nie spędzasz czasu sam ze sobą, by poznać swoje własne oczekiwania, przełamujesz bariery. Jeszcze raz dziękuję, że dzielisz się z nami swoją pasją.
Ja miałem podobnie przez wiele lat, było ciężko. Bardzo trudno jest z tego wyjść i wymaga to wiele wysiłku, ale teraz w końcu odkrywam siebie, zaakceptowałem samego siebie i lubię się coraz bardziej. Także przychodzi mi coraz większa radość z kontaktu z ludźmi i ze prostych zwyczajnych rzeczy. Życzę Ci wszystkiego dobrego i dalszego rozkwitu życia w pozytywną stronę:)
bardzo dobre jest to, że wspomniałeś o kosztach i "goryczach" plynących z niektorymi stycznościami z psychiatrą. Myślę, że to może naprawdę pomóc ludziom w poszukiwaniach innego lekarza z dobrym podejściem
Długo wyczekiwany materiał, nie zawiodłem się ani trochę. Przez praktycznie całe nastoletnie życie słyszałem, że inni mają gorzej, że nie mam prawa czuć się w ten sposób. Byłem wychowany w rodzinie, w której o emocjach się nie rozmawiało, a cały dialog polegał na stwarzaniu pozorów. Żyłem z depresją, anhedonią i czułem wyrzuty sumienia, że mogę się tak czuć. Tak jak Ty uciekałem w inne światy, książki, gry, cokolwiek byle odciąć się od rzeczywistości. Gdy już byłem pełnoletni ucieczkę od bólu znalazłem w używkach. Znajomi uważali mnie za duszę towarzystwa, a tak naprawdę to totalnie nie byłem ja, nie chciałem być tą osobą, którą byłem. Po 2 latach, które tak naprawdę zlewały się w jeden rozmazany obraz poszedłem do terapeuty, który otworzył mi oczy na moje defekty i pokazał mi narzędzia, którymi się mogę przed nimi bronić. Może nie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, depresja nie zniknęła, ale teraz wiem, że to nie moja wina. Inni mają gorzej, pewnie, ale emocje każdej jednostki są ważne i nie wolno ich bagatelizować. Dziękuję Ci za otwartość i zaangażowanie w tych trudnych tematach. Pozdrawiam wszystkich widzów, Ciebie Filipie i pamiętajcie- macie prawo do uczuć, a najważniejsze to postarać się je zrozumieć.
Kilka miesięcy temu poszłam do psychologa z powodu złych myśli, które nękają moją głowę i po 3 wizytach zrezygnowałam ponieważ czułam się jeszcze gorsza. Po tym filmie spróbuję jeszcze raz
próbuj! ja przeszłam przez trzech psychiatrów, zanim trafiłam na czwartego, cudownego. w psychoterapii mialam dwa podejścia, zupełnie spalone, a w końcu udało mi się znaleźć odpowiednią osobę i metodę (poznawczo-behawioralna zupełnie mi nie leżała, psychodynamiczna zdecydowanie bardziej). powodzenia ❤️
Chłopie, jesteś jednym z najlepszych i najważniejszych twórców na polskim YT. Obserwuję twoją twórczość od dawna i nie przestaję być pod wrażeniem tego jak bardzo angażujesz się nie tylko w objaśnianie meandrów popkultury, ale też jak dobrze żyć. Ten film, podobnie jak wiele innych potwierdza jedynie jak wrażliwym i wartościowym człowiekiem jesteś. Mnie nigdy nie zdiagnozowano depresji, lecz anchedonię właśnie, wywołaną przez rzeszę okoliczności i nieżyczliwych osób, z których jedna prawie zniszczyła mi życie. Decyzja o terapii, która trwała trzy lata była jedną z lepszych, jakke podjąłem i wyleczyła mnie z chronicznego smutku i braku miłości do samego siebie. Dzięki za ten materiał i twoją twórczość. Tak trzymaj!
Cudowny materiał, zwięzły, dobrze opisany. Nie zgodzę się tylko z tym, że nic nie daje, bo nic tak nie uczy wielu rzeczy jak bycie na dnie i wiele czlowiek zaczyna rozumieć i w koncu zaczyna coś zmieniać i bardziej mysleć w końcu o sobie, a nie innych. Zdrówka. Trzymajcie się wszyscy co poznali to ciemne, okropne miejsce:( ❤
Szacunek za materiał Mam 30 lat niezdiagnozowaną depresję od jakiś 12 lat. Niezdiagnozowaną ponieważ byłam umówiona na wizytę u psychiatry 2 razy - obydwie nie doszły do skutku a przez to ile mnie nawet one kosztowały stresu na więcej nie mam siły - tak jak to powiedziałeś o gościu który mimo chęci nie może się do czegoś zmusić - mi się udało 2 razy więcej nie dam rady Dobrze znam to uczucie "czekania", na coś czekam a nie mam pojęcia na co, jakby COŚ miało się wydarzyć coś co cokolwiek zmieni ale nie wiem co kiedy ani czy wgl ma się to wydarzyć... Do tego częste wybuchy agresji które zdarza się szkodzą mi w pracy. W zasadzie jedyne co mnie teraz utrzymuje przy życiu jest eskapizm w gry a i to coraz częściej wygasa i przez kilka godzin przeglądam bibliotekę bo nie mogę się zmusić do odpalenia czegoś że o pozostałych zainteresowaniach które całkiem gdzieś zaginęły nie wspominając. Ogromny stres jaki odczuwam przy kontaktach z ludźmi który przekłada się na brak możliwości kontaktu z lekarzami jak i ludźmi generalnie co sprawia że samotność staje się niemal fizycznie bolesna. Słuchanie jak to mam łatwo jako kobieta jeszcze bardziej kopie mnie po psychice jak to niby każdy chce mi pomóc - otóż nie - nas wszyscy mają równie głęboko w du.pie. Nikt nas automatycznie nie wspiera za samą płeć. W moim przypadku bycie kobietą nawet pogarsza obraz całości... Skoro my mamy tak dużo osób które się o nas troszczą i tak łatwo nam sobie radzić z psychiką to jak kur.ewsko beznadziejna jestem że egzystuje w takim stanie i to od tak dawna i nawet nie mam "jaj" tego skończyć
Skad wiesz, ze masz od 12 lat niezdiagnozowana depresje?:D I uwazasz, ze psychiatra pomoze Ci sie upewnic ze napewno masz depresje? Powiem Ci krotko co da ci wizyta u tego typu specialisty. Wypisze Ci mase lekow, ktore wciagna Cie w jeszcze gorsze bagno. Lekow o potencjale kure..sko uzalezniajacym, na poczatku przyniosa ulge, ale jak przyjdzie moment odstawienia, to wtedy zrozumiesz co to jest prawdziwa depresja:)
Bardzo potrzebny materiał. Dodając coś od siebie. U mnie zdiagnozowano zaburzenia depresyjno-lękowe. Terapia polegała tylko na podawaniu leków, które nie działały. Życie z tym jest bardzo ciężkie. Natręctwa które trudno kontrolować, a które zwracają na ciebie niechcianą uwagę. Lęk przed rzeczami nowymi, nieoczekiwanymi, popełnianiem błędów, co przecież jest rzeczą naturalną i potrzebną do rozwoju. Zakładanie metaforcznej maski, żeby nie zostać skrzywdzonym, żeby nie zawieść oczekiwań. Najgorsze że taką chorobę dużo trudniej innym zrozumieć, bo zranioną rękę widać, a zranionego umysłu nie. Uff. Życzę wszystkim powodzenia w tej trudnej walce.
Co prawda o depresji jako takiej nie mogę się wypowiedzieć, ale o stanach lękowych - które mogą powodować stany depresyjne - już tak. Przez wiele lat mnie dociskały, a ja uparcie sobie powtarzałam, że poradzę sobie z nimi bez farmakoterapii. No i jakoś sobie radziłam, ale komfort takiego życia był koszmarny. Próbowałam poprawiać go psychoterapią i owszem, w pewnym stopniu pomagało, ale to nadal było funkcjonowanie od zmartwienia do zmartwienia, od ataku paniki do ataku paniki. I ten ciągły kołowrotek w głowie: „a co jeśli…? a co jeśli…? a co jeśli…?” Kiedy wreszcie doszłam do wniosku, że ja nie chce tak żyć, skorzystałam z pomocy psychiatry, który zalecił farmakoterapię + psychoterapię. Skok w jakości życia był nieprawdopodobny. A ulga, jaką do tej pory czuję po latach lęku, niewiarygodna. Do tego stopnia, że aż ciężko mi uwierzyć, że codziennie można czuć w sobie taki… spokój. A jeszcze w temacie drogich spotkań z psychoterapeutami - wiem, że istnieją sesje grupowe, na których pracuje się warsztatowo (z emocjami, z relacjami etc.). Grupy liczą zwykle do 10 osób, warsztaty cotygodniowe trwają przez 3 miesiące. Cena spotkań jest wtedy o wiele niższa. Wiadomo, że to nie dla wszystkich i nie na każdy moment w życiu, ale jest to też pewna alternatywa.
Warto też rozważyć grupy prowadzone w ramach NFZ, w każdym większym mieście są ośrodki prowadzące takie grupy (zazwyczaj są intensywne, trzeba wziąć L4, bo spotkania są nawet 3-5 razy w tygodniu, przez kilka kolejnych tygodni..), jest to spory wysiłek, ale dużo daje taka terapia. Powodzenia wszystkim zmagającym się z depresją.
Moja "przygoda" z depresją była nieco bardziej brutalna na szczescie z happy end-em , natomiast wszystko co opowiedziales w sposób fenomenalnie dokladnym bylo dla mnie wzruszajace . Jestem ci wdzieczny za odkrycie swoich kart , bylo to odważne i poruszajace dla tych którzy przyzyli lub przezywają to na wlasnej skórze. Chylę czoła przed tobą i przed twoją tworczoscią na kanale. Pozdrawiam z Niderlandów :)
Filipie ,pięknie chcę tobie podziękować, za niezwykłą odwagę jaką pokazujesz, za szczerość i otwartość, za to że jesteś ,za to że czytasz komentarze i za wszystkie wartościowe felietony które nagrałeś i które jeszcze zrealizujesz .
Bardzo szczery i prawdziwy przekaz. Dziękuję za to. Również motywujący. W przyszłym tygodniu mam umówioną wizytę z psychiatrą i zaczynam terapię. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Ania
Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuję Ci za ten film. Od lat zmagam się z depresją. Diagnozę dostałem 1.5 roku temu i niestety nic nie działało, farmakoterapia wykończyła mi prawie tarczycę, 2 dotychczasowych psychiatrów okazało się być nieprofesjonalnych. O terminach wizyt nie wspomnę, bo w ogrombym kryzysie psychicznym czekałem na psychiatrę 9 miesięcy, bo w moim województwie jest mniej niż 10 psychiatrów dziecięcych (nie tylko na NFZ, ale łącznie z prywatnymi). To wszystko nauczyło mnie, że muszę się z tym pogodzić, żyć z tym, ale ten film dał mi do zrozumienia, że wcale tak być nie musi. Mam dopiero 16 i pół roku, jestem młody, a zmarnowałem 3 lata życia przez chorobę, na którą zacząłem się "leczyć" 2 lata temu (bo jeszcze psychologowie przed psychiatrą) W poniedziałek mam pierwszą wizytę u terapeuty i mam nadzieję, że tym razem trafię na kogoś dobrego. Jestem wdzięczny za to, że podzieliłeś się tą historią i mam nadzieję, że wszyscy z nas kiedyś doznają spokoju psychicznego i duchowego, tego wam wszystkim życzę
Boże, jesteś takim młodym chłopcem. Mam nadzieję, że trafisz na odpowiedniego specjalistę, który spojrzy na ciebie jak na dojrzewającego młodego mężczyznę, zrozumie twoje problemy i dobrze poprowadzi. Że weźmie pod uwagę normy rozwojowe, fizjologię, której podlegasz i że ci pomoże. Powodzenia! P.s. Szukaj książek Gabora Mate i Aleksandra Lowena. Patrzą na depresję holistycznie. Mam nadzieję, że znajdziesz tam to, czego potrzebujesz.
Bardzo dziękuję Ci za ten materiał. Przerażająco podobnie wygląda cała sytuacja u mnie od kilku lat - tyle, że do teraz... Przez to wszystko zamiast imprezę dla wielu znajomych z okazji 30-ych urodzin to czekam na wizytę w poradni zdrowia psychicznego. Ale podobno najtrudniejsze to sobie w ogóle uświadomić problem. W moim przypadku na równi z tym - a być może nawet gorsze - to stracić bezpowrotnie najbliższą, kochaną mi osobę... Nie wiem co gorsze w zestawieniu samej depresji i w nieświadomości jej trwania utrata kogoś bliskiego. Wszystkim tym, których to dotknęło - zgłoście się po pomoc i trzymajcie się, będzie lepiej!
Dzięki temu filmowi podjąłem się terapii i jestem w szoku jak było mi to potrzebne i żałuję, że tak długo zwlekałem, żeby sobie pomóc. Dziękuję Ci za ten fil, można powiedzieć, że mnie uratował :)
Dla mnie depresja to jest najlepsze co mnie spotkalo - 3 lata z nia walcze - wywrocila moje zycie do gory nogani, od tego roku ukladan wszystko od nowa, bo wreszcie jestem w stanie ;) ukladanie wszystkiego od nowa to wspanialy proces - za to jestem bardzo wdzieczny depresji!!! Ale sznur tez pare razy szykowalem - moja rada nie mierzcie sie z nia sami, dobry terapeuta, dobry psuchiatra - mi bardzo pomaga tez totalna bioogia. Depresja rowniez bardzo skutecznie odsiewa nasze otoczenie - moje na ta chwile mozna zliczyc na palcach jednej reki;) walczcie - nie poddawajcie!!
W zeszłym roku miałem w pracy poważny wypadek przez który prawie straciłem życie(zerwał się 80kg obiekt i z rozpędem uderzył mnie w głowe) naszczęście samoistnie moje ciało zrobiło unik i skończyło się "tylko" na wstrząsie mózgu i 20 szwach przechodzących od czoła do potylicy. Przez następne trzy miesiące lecząc rane nigdy w życiu nie czułem takiego doła i załamania, jak najszybciej tylko mogłem wyrwałem się do pracy bo już nie wyrabiałem w domu licząc że mi się polepszy i tak było przez rok. Ciężko to wyrazić ale nie czułem smutku ani radości jakby kompletnie ktoś wyłączył mi odczuwanie emocji, to co zawsze sprawiało mi radość nagle przestało mnie kompletnie interesować. Cały czas sobie powtarzałem że będzie lepiej to tylko taki okres w życiu ale nic to nie dało aż w zeszłym miesiącu nie wytrzymałem i poszedłem do lekarza, stwierdził że przez wypadek mogłem "nabawić" się depresji ale muszę jeszcze zrobić ponowny stan mózgu by mieli pewność że nie jest to spowodowane urazem mechanicznym a następnie zostanę odesłany do psychoterapeuty(zasugerował mi lekarz pierwszego kontaktu że jak okaże się że mentalnie siadłem będę zmuszony brać leki). Czekam teraz na wizyte u neurologa i RTG mózgu by dowiedzieć co się ze mną dzieje ale naprawde jest to stan ciężki do opisania gdy nagle wszystkie ambicje życiowe znikają i dzień w dzień żyjemy tylko po to by żyć nie wyciągając z tego żadnej radości.
Dziękuję za ten film. Nieczęsto zdarza się żeby ktoś tak szczerze i otwarcie mówił o swoich problemach. Dało mi to do myślenia!!! Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do pełni zdrowia!!!
Generalnie Polska kultura i narracja historyczna jest przesycona fetyszyzacją cierpiętnictwa i smutactwa dodajmy do tego mieszankę kultury kościelnej - która z tym całym kultem świętych jeszcze bardziej fetyszyzuje całe cierpiętnictwo. Choćby "powstanie 44" objęte niemal religijnym kultem, gdzie wszystkie na chwile obecną zgromadzone dowody jasno wskazują że była to absolutna głupota która jedna co przyniosła to represjonowanie cywili nie biorących udziału w tym płaczliwo-romantycznym szaleństwie.
Mądry, odważy i bardzo potrzebny materiał... Trzeba o tym mówić głośno, trzeba o tym mówić wyraźnie, trzeba o tym mówić nie tylko dzisiaj! Depresja to choroba i można ją leczyć! Wiem jak to wygląda w naszym kraju, wiem, że można się przejechać i sparzyć, ale trzeba próbować bo można tą pomoc znaleźć. To nie będzie magiczna różdżka, nie będzie łatwo, ale w końcu będzie lepiej. Warto zatroszczyć się o siebie, to żaden wstyd. Nikt nie jest ze stali Dziękuje Filipie, że o tym mówisz 💜
kluczowe słowa - zatroszczyć się o siebie. poprzednie pokolenia przekazały nam, że jest się ostatnią osobą, o którą powinno się martwić, a każda słabość to powód do wstydu. myślę, że dlatego sporo osób nie zgłasza się po pomoc... no przecież wytrzymam, nie będę się roztkliwiać... ja złapałam się na takiej rzeczy, że jakbym usłyszała od kogoś taką historię, jak moja, bardzo bym temu komuś współczuła. to czemu nie umiem współczuć sobie?
@@MichalinaMishka Dokładnie tak jak mówisz! Zawsze słyszeliśmy bądź twardy, nie płacz, nie rozklejaj się, troszcz się o innych, inni mają gorzej itd. To jest pętla, którą sami sobie zakładamy na szyje... Jakkolwiek by to nie brzmiało to czasem warto być egoistą i skupić się na sobie. W małych dawkach uważam, że to nic złego, a czasem wręcz wskazanego. Plus nie będziemy tak naprawdę w stanie pomóc nikomu jeśli najpierw nie pomożemy sobie.
Bałem się obejrzeć ten film. Bałem się że opowiadając będę miał wrażenie że mówisz o mnie i moim życiu. Poszedłem do psychiatry 2 lata temu po 7 latach codziennego męczenia się. Nikt z bliskich nie zauważył że coś jest ze mną nie tak. Diagnoza to dystymia. Od niespełna pół roku chodzę na psychoterapię, jest ciężko, jest nieprzyjemnie, jakbym pływał w szambie, ale widzę że płynę w stronę brzegu i przestałem się topić. Mimo tylko 6 miesięcy terapii widzę ogromny efekt. Polecam to każdemu. Żałuję że tak późno pozwoliłem sobie pomóc
Jest godzina trzecia a ja znowu nie mogę spać. Muszę ci powiedzieć, że naprawde miło mi się ciebie słucha. Mój dotychczasowy "gorszy czas" ciągnie się od trzech miesięcy i jest to dotychczas najdłuższy z tych gorszych czasów które dopadają mnie regularnie w ciągu ostatnich trzech lat. Nie jestem chora ale nie jestem też zdrowa. Taka huśtawka - raz jestem na górze pełna życia, a później na dole i nie mogę się za nic rozhuśtać i rezygnuję. Przeraził mnie fakt, że włączyłam ten film kliknięciem od niechcenia (trafiłam tu naprawdę przypadkowo, pojawił mi się na głównej a na TH-cam też zbyt często nie zaglądam) A słuchając tego poczułam się jakbym słuchała własnych myśli, jakbym słuchała czyjejś opowieści o mnie, gdyby znał "mnie". Mam dobre życie. Jedynym co może być "nie takie" w moim życiu jestem ja sama. Od dzieciaka miałam wielkie kompleksy ale dopiero od czterech lat jakoś tak wszystko zaczęło się rozmazywać. Moje pasje zniknęły - nie potrafię się z nich cieszyć. Z rodzicami szczerze nie rozmawiałam od naprawdę długiego czasu. W domu raczej słucham. Jak było w pracy, co u klientki, co u ciotki i innych członków rodziny. Dla wszystkich jestem raczej cichą osobą, dość skromną, niewyróżniającą się z tłumu. Znajomych jako tako nie mam z własnej winy - poprostu nigdy mnie dla nich nie ma. W ciągu ostatnich trzech lat przeżyłam dwa takie mocniejsze epizody smutku lub braku chęci. Moja mama nazwałaby to epizodami lenistwa. W trakcie pierwszego nie byłam w stanie nawet już jeść czy spać a w trakcie drugiego zupełnie na odwrót - spałam całymi dniami. Naszczescie były wakacje (które szczerze zmarnowałam) więc co rano nie przeżywałam słów "co ty chcesz w życiu osiągnąć tym lenistwem" "jak można tak ciągle leżeć" "ja tak w kiedyś nie miałam ja zapierdalałam do szkoły" "masz dobrze że masz takich rodziców". By unikać powyższych w roku szkolnym wsiadam w auto brata i oficjalna część brzmi "jadę do szkoły" a kończy się na tym że te 8-9 godzin przesiaduje w samochodzie lub szlajam się po mieście bez celu. Wmawiam sobie że to chociaż jakiś sport. Rodziców mam kochających, ale wydaje mi się że nie rozumieją że czuje się źle. Moim życiem szkolnym się nie przejmują bo jest nas w domu czwórka - młodsi i ich oceny to priorytet. Ja mam zdawać i jest dobrze i dopóki nikt ze szkoły nie dzwoni to nie ma żadnych pytań. Nie jestem raczej problematycznym dzieckiem oprócz tego lenistwa (w sumie już nie jestem dzieckiem ale dalej się tak czuję). Do czasu nie brałam żadnych używek. Od dwóch miesięcy to robię, ale w ukryciu. W samotności. Nie byłabym w stanie zapalić papierosa przy kimkolwiek. Byłoby mi wstyd. Nie mam w sumie siły jednak pisać ale dziękuję za ten materiał. Pomógł mi zrozumieć że może siedzę jednak w większym gównie niż mi się wydaje ale z drugiej strony czuję że nie jestem wystarczająco "chora" by prosić o pomoc. Może ja wcale nie jestem chora to moja chora chęć zwrócenia na siebie uwagi?
Dziekuję za ten film, mamy bardzo duzo wspólnego, też nie mogę zasnąć bo za dużo myślę, miałam depresje wielokrotnie , jestem WWO, i wiem o czym mówisz. Jestem na terapii... 🙏
Dosc mocno mną potrząsnąłeś... Jakbym sluchal opowiesci o swoich ostatnich kilku latach zycia. Niby jest już lepiej, bo byle jak to wciąż lepiej niz tragicznie... Anhedonia to ja.
Dziękuję Ci za ten materiał. Słuchając Ciebie, zdałem sobie sprawę że pod pewnym względem jestem jak Ty. Zrozumiałem że możliwe jest iż cierpię na anhedonie, nie odczuwam przyjemności z życia, z swojej relacji z partnerką , z swojej pracy. Nie potrafię wyłączyć swojej głowy, ciągle o wszystkim myślę, analizuję , martwię się. Przez to stoję w miejscu, nie mogąc zrobić kroku w przód. Jakbym był zamknięty w niewidzialnym pojemniku. Dlatego stworzyłem swoistą maskę, człowieka szczęśliwego, zawsze uśmiechniętego, żartującego z wszystkiego. Nie chciałem aby inni widzieli że jestem w środku złamany, że życie tak bardzo mi dało w kość, że nie mam czasami ochoty wychodzić z łóżka, cokolwiek zjeść czy też odsłonić żaluzji z okien. Tak długo niosłem ciężar katastrof na swoich barkach(od pożaru domu rodzinnego, zaczadzenia ojca w owym pożarze, poprzez ciągle incydenty z włamywaczami, chodzenia po sądach przez nich), nie mogąc z nikim podzielić się tym, gdyż twierdziłem że nie można obarczać innych swoimi problemami. Przez to wszystko tak na prawdę umarłem w środku, stałem się swoistą skorupą . Niestety zacząłem się do tego wszystkiego przyzwyczajać. Wezmę twoją radę do serca i sięgnę po pomoc. Dałem Ci coś dobrego, dziękuję Ci
Cześć. Od jakiegoś czasu jestem twoim widzem. Materiał który tutaj zaprezentowałeś skłonił mnie do refleksji. Nie jestem gościem co udziela się w komentarzach, a raczej obejrzy materiał i zostawi którąś z łapek. Ale niech będzie to mój pierwszy z grubej rury koment. Tuż po ukończeniu szkoły szukałem tego co chciałbym robić w życiu i gdzieś po drodze drugiej połówki. Czyli gdzieś mniej więcej przez 10 lat. Szukałem tego w czym mógłbym się spełniać zawodowo. Zostałem najpierw kierowcą dostawcą, potem kierowcą zawodowym. Jest to rzecz w której czuje się mega dobrze i czuje spełnienie. Ale to nie o tym. W tym roku kończę 33 lata. Od trzech lat szukam siebie. Siebie jako osoby dlaczego taki jestem a nie inny. Introwertyczny, nic mnie nie cieszy. W sumie to nie jestem ani szczęśliwy ani smutny. Tak jak to wspomniałeś w swoim materiale. Dużo myślę, a nawet za dużo bym powiedział. Czyli tzw. overthinkuje i często się na tym łapie że robię cos czy jadę i tworze w głowie jakieś różne sytuację. Także mam w sobie poczucie zazdrości, wobec moich znajomych, mojego przyjaciela. Ze wszyscy go lubią. A ja mam wrażenie ze wręcz odpycham. Nie chodzi tutaj o urodę ale po prostu o jakiś taki styl bycia. Sam zauważyłem ze cos jest ze mną nie tak. Wspominałem o tym moim najbliższym. Czy ja jestem jakiś dziwny? Ze nie mam znajomych? Ze nikt nie zapyta czy idę na piwo itp. Mam wrażenie ze raczej jestem tą ostateczną opcją. Gdy ktoś nie ma z kim innym pójść na te piwo to odezwie się do mnie. Odpowiedzią moich rodziców było. Ale my tez nie mamy takowych znajomych z którymi się często widujemy. Tak to już wygląda życie dorosłego. Trochę tak się z tym stwierdzeniem oswoiłem. Bo może faktycznie. Zycie szkolne już dawno się skończyło, każdy ma swoją rodzinę itp. Ale dalej nie daje mi to spokoju. Mam już żonę, oboje bardzo dobrze się rozumiemy. Po prostu to był fart ze trafiłem na tak dopasowaną osobę do mnie. Mamy gdzie mieszkać, stać nas na życie i jakieś przyjemności. Piszą ten komentarz. Dowiedzieliśmy się ze dostaniemy upragniony kredyt na hipotekę. Jak już wspomniałem nic mnie nie cieszy ani nie smuci. Dlatego nawet na to jakoś nie zareagowałem radością. Tylko że po prostu tak jakby to miało być. Czuję w sobie jakieś spętanie które gdzieś tam trzyma moje wewnętrzne ja. Nie chce się tak czuć, nie chce przeżyć tak swojego życia. Dlatego od tych juz kilku lat szukam siebie i zastanawiam się nad jakąś formą terapii czy porady u psychiatry. Bo przeprocesowanie tego samemu jest chyba zbyt długie i nie wiem czy efektowne. A po tym materiale widzę w tym co mówiłeś o sobie dużo siebie. Wiec zdecyduje się na jakąś terapię, a przestanę sobie wmawiać ze wszystko jest okej. Niech ten komentarz będzie moim pierwszym krokiem ku lepszemu. Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie się ciepło.
Dziękuję ci bardzo dziękuję ci za to że pięknie opowiadasz o tym co przeżyłeś i podzieliłeś się z tym z nami ja również to przeżywałem . Teraz już jest dobrze i również dzielę się i namawiam żeby ludzie się odważyli zwierzyć z tych problemów.
Mordeczko, będzie kiedys lepiej. Trzymajmy się tej myśli. Wierzę, że dasz radę ❤ Dziękuję za Twoja szczerość i podzielenie się tak ciężka historia. Wytrzymamy
Ja miałabym ogromny problem , aby otworzyć się tak publicznie jak Pan. Chyba bym się nie zdecydowała . Mam tylko dwie wybrane osoby , z którymi mam takie relacje, a zwłaszcza z jedną . Znamy się od lat, mamy do siebie pełne zaufanie, znamy swoje charaktery i emocje. Dziękuję Bogu , że je mam . Uzupełniamy się wzajemnie . Byłam u psychiatry, u psychologa- ale wrażenie fatalne . Pierwszy -oschły, zimny, niekomunikatywny. Pani Psycholog na " Dzień Dobry " postawiła na stole mocno tykający z e g a r e k . Czar prysł !!
Szczerze: W tym filmie zobaczyłem siebie. Według psycholożki z którą rozmiałem, od lat cierpię na to samo co ty. W tym miesiącu zacząłem terapię. Mam nadzieję, że jak zbiorę trochę więcej pieniędzy, to będzie mnie stać na psychiatrę i na leki. Trzeba o tym rozmawiać, zwłaszcza o depresji wśród mężczyzn. Bo nie ważne jakiej się orientacji, tożsamości płciowej itd. depresja jest największym gównem, jakie może spotkać człowieka. Edit: Dodam jeszcze, że jestem dużo młodszy od ciebie, +/- 10 lat. Ale dzięki temu filmikowi... Czuję, że będzie warto.
Dziękuję ci za ten materiał. Mam 17 lat i mam depresję. Do dziś myślałem że jestem odosobniony w swoim stanie. Oczywiście byłem świadomy tego że wiele osób leczy i zmaga się z depresją ale ta świadomość nie łączyła się z poczuciem przeżywania pewnych rzeczy w sposób podobny do kogokolwiek. Twój materiał zawiera niemalże wyjęte sytuacje i przeżycia z mojego teraźniejszego życia. Jestem Ci niesamowicie wdzięczny za to że opowiedziałeś swoją historię bo dzięki temu poczułem się mniej osamotniony w swoim stanie. Jeszcze raz dzięki i rozwijaj dalej kanał bo jest ZAJEBISTY.
Mam 25 lat i jeszcze śpię u rodziców. Nie wytrzymuję już z tym wszystkim mam kompletny mętlik w głowie i bardzo chciałbym położyć się do szpitala psychiatrycznego. Dziś po psychoterapii jestem tego pewny jeszcze bardziej. Tak bardzo mnie to wszystko boli i mam dość tego życia. Moja siostra ironizuję, że musimy zrobić obiad choć doskonale wie, że mnie do niego nie dopuści. Chciałbym zrobić sobie obiad samemu, raz robiłem, ale nie mam kiedy być zupełnie sam u rodziców, a wszyscy w wszystko będą mi się wtrącać i mi bardzo przeszkadzać. Jestem osobą niepełnosprawną fizycznie oraz dziesięć lat leczę się psychiatrycznie i już nie daję sobie rady. Mama chce mi wcisnąć psychoterapię z mężczyzną i nagadała mu, że mam czas pięć razy w tygodniu, a tak nie jest. Nie mam pracy, nie mam matury, nie mam prawa jazdy oraz śpię u rodziców. W przyszłym roku zdaję 8 przedmiotów na maturze za 400 zł od podejścia. Po psychoterapii ćwiczyłem, oglądałem "Kompanię Braci", czytałem książki, próbowałem umówić się na seks i zostawiłem numer jakieś dziewczynie, wysłałem dwa CV. Nie mam na czynsz na mieszkanie. Nie przeżyłem nawet połowy takich normalnych rzeczy z piosenek "Myslovitz". Siostra dokończyła obiad, a do mnie nie było nawet SMS z żadną informacją, chcę domu w którym będę traktowany jak człowiek. Mam OGROM pracy, ale robię z tego jakiś 1%. Chcę zdać maturę, iść na Fizykę i mieć normalne życie. Zmarnowałem całe swoje dotychczasowe życie przy komputerze oraz telefonie. Nawet nie mam do kogo iść w sobotę na noc, nigdy u nikogo nie nocowałem ani nie byłem na imprezie u kogoś. Znam chłopaka, który w wieku 23 lat był w Tajlandii i na Słowacji i na Litwie, a jak miał 19 lat to po raz pierwszy pojechał sam do Amsterdamu i nie pamiętam gdzie on jeszcze był. Ja przez swoich toksycznych rodziców nigdy nie byłem zagranicą. Słyszałem o tym jak Daria ze Śląska mając 20 lat pracowała w call center, a jak ja miałem 20 lat to nie pracowałem nigdzie. Znam chłopaka, który chodził na nielegalne ravy w pandemii a ja wtedy leżałem i płakałem bo wszyscy coś robili a ja nie mogłem nic. Nigdy nie miałem poczucia niezależności oraz samostanowienia o sobie. Nigdy nie miałem zbyt wiele przestrzenii do podejmowania decyzji odnośnie swojej osoby. Chciałbym grać na konsolecie DJ skiej, rysować martwą naturę, robić murale, mieć tatuaże i robić tatuaże, grać na pianinie. Niektórzy to sobie pojadą w życiu do Tokio a ja nie mam nic. Mam wrażenie, że nie uczyłem się od 11 roku życia i nigdy w życiu nie przeczytałem żadnej książki. Ja chyba nie należę do osób zdolnych, tylko do takich co musiały by się dużo uczyć by cokolwiek potem robić, a i tak od czternastego roku życia nie widzę efektów w nauce. Mocno bałem się nauki i dostawania kiepskich ocen. Są ludzie którzy mimo sporej ilości nauki grają w gry i to im w niczym nie przeszkadza. Przyznałem się po raz kolejny mamie, że gdy Dorota pierwsza się wyprowadzi to nie wytrzymam bez niej psychicznie ani sekundy i chcę wynieść się w tym samym momencie. Nie poradzę sobie z tym i będę musiał coś sobie zrobić, będę czuł się gorszy. Chcę zdać maturę i wyprowadzić się na studia, jak miałem zamiar zrobić w 2018 roku. Siedzę w autobusie i po prostu płaczę, pojadę na uczelnię chociaż na pięć minut by nie mieć poczucia straconego dnia, potem zostawię CV w dwóch miejscach i pojadę do IPIN, ale nie jestem na 100 % pewny czy chcę tam być. Nigdy niczego w życiu nie miałem. Mama nie rozumie co czuję i nie chcę abym czymkolwiek się przejmował. Co ja takiego zrobiłem, że jeszcze nigdzie nie byłem sam zagranicą? Nienawidzę swojego życia. Słucham rozmowy dwóch szesnastolatek i one mają tyle doświadczeń za sobą, wyjazdy, imprezy, wspólne spędzania czasu, pewnie nie mają problemów z dostrzeżeniem tego, że ich życie to ich życie. Ja tak nie miałem w liceum, przeszedłem przez piekło. Dlaczego w tym kraju nie ma miejsc zakwaterowania dla osób, które nie dają rady psychicznie mieszkać z rodzicami a jeszcze nigdzie długo nie pracowały z względu na problemy psychiczne? Kojarzę tylko Warszawski WOIK i hostele dla osób homoseksualnych. Chciałbym nauczyć się grać na syntezatorach, nigdy nie zarezerwuje studio dla siebie w radio gdzie pracuję ochotniczo bo jeszcze nie umiem realizować audycji. Tylko raz w życiu sam sobie kupiłem koszulę, mama i siostra bardzo często się śmiały, że nie znam swojego rozmiaru ubraniowego mimo, że wiedziały, że znam. Zawsze chciałem nosić się jak Depeche Mode i chodzić w glanach. Przez cały swój okres adolescencji chodziłem z ogromnym "nie mogę" na czole. Jak poszedłem dziś na uczelnię to trafiłem na zajęcia dla Ogólnopolskiej Licealnej Olimpiady z Fizyki. Wyszedłem stamtąd, bardzo żałuję czasów licealnych i tego, że nie brałem udziału w takich olimpiadach. Myślałem wtedy o wynikach i wymiernościach, a nie o tym by wziąć udział. Nie mam siły na robienie zakupów. Byłem potem w sklepie z komiksami, ale pracownicy nikogo nie szukają. Byłem w IPIN na Sobieskiego gdy już miałem wyciągnąć dowód, powiedziałem, że nie jestem w 99 % pewny. Pani z rejestracji bardzo chłodno prosiła aby się zastanowić. Zobaczyłem chłopaka z mamą i bandażem na rękach, starszą Panią czekająca na neurologa. Łzy mi stanęły w oczach i stwierdziłem: "ech...codzienność". Chciałbym pracować w PAN, ale zapewne nie przyjmują tam maturzystów, chociaż o takim jednym czytałem na stronie Czwórki. Moja histeria myśli nawet nie miała czasu dzisiaj się popłakać, zaraz rodzina i full głośność. Nawet nie mam z kim się umówić w Warszawie na spacer czy zakup czy jedzenie. Mojej rodzinie wydaje się, że musi mnie odbierać wieczorem. Tak naprawdę to oni tego chcą i nakazują, ja bym najchętniej nigdzie nie wracał. Gdy mama powiedziała siostrze, że chcę się wyprowadzić to się śmiała, ale gdy zaczęła jej opowiadać o moich poważnych problemach psychicznych to się przejęła. Mama stwierdziła, że jeżeli zdecyduję się w 100 % to mogę położyć się do szpitala. Nie wyszedłem dziś z domu, nie mam siły i było mi bardzo ciężko wstać rano. Umiem zrobić trzy potrawy, a obiad robiłem raz w życiu. Mam łzy w oczach gdy budzę się i zasypiam u rodziców. Co ja takiego zrobiłem, że jest jak jest? Marzę o bardzo dobrym zdaniu matury, wyprowadzce na studia i normalnym życiu. Chciałbym co sobotę budzić się w nim łóżku. Nigdy nie uprawiałem seksu, mogłem zacząć w lipcu 2018, ale bałem się, że dziewczyna zobaczy w mnie zalęknione i zaryczane dziecko. Bałem się ogólnego odbioru. Od sierpnia 2021 przełamałem się i walczę co weekend, nie wychodzi i walczę dalej. Nigdy nie byłem na domówce ani nigdy u nikogo nie nocowałem. Mam 25 lat. Mój tata nie rozumie nawet tego, że nie chcę aby otwierał mi okno bo on sobie tego życzy. Po co niektórzy ludzie robią sobie dzieci skoro ciągle robią coś wbrew nim? Zniszczyłem sobie życie, irytuję mnie to wsiadanie do SKM do Otwocka o 21:58. Nigdy nie odprowadzę dziewczyny na Dworzec.
ziomek ja wiem ze jest ciezko ale twoim problemem jest brak samodzielnosci serio wez 1lepsza robote i sie wyprowadz a zlapiesz wiatr w zagle jezeli twoja niepelnosprawnosc ci na to pozwala trzymaj sie i nie analizuj tak stary skup sie na danym celu i bedzie git
Nie jestem tu stosunkowo długo. Byłem ostatnio na live, po cichu śledzę od kilku miesięcy, bo już od pierwszego filmu klikniętego przypadkiem poczułem, że... psiakrew, ja w końcu kogoś na tym TH-cam autentycznie... słyszę. Dlatego cholernie bałem się tego filmu. I słusznie i niesłusznie. Bo słuchając Twojej historii i znajdując w niej kilka paralel - płakałem jak małe dziecko. Mimo to czuję, że potrzebowałem i tego płaczu, i żeby to wszystko usłyszeć. Było to w jakiś sposób katartyczne. Nie umiem tego wyjaśnić. Niemniej poczułem po raz pierwszy od dłuższego czasu chęć powrotu na terapię, z której zrezygnowałem wraz z nadejściem COVID. Wszystko też nomen-omen zaczęło się na pierwszym roku studiów. Mama do tej pory nie wie, że praktycznie wszystkie kieszonkowe, które od niej dostałem, były wpompowane w psychiatrę. I... chyba dalej nie chcę, żeby się dowiadywała. A Tobie Filip dziękuję. Tak zwyczajnie. Po ludzku. Za ten film i odwagę w poruszeniu tak niełatwego i osobistego tematu. Bo Ciebie to też musiało kosztować niemało. Ale uwierz, że z co niektórymi z nas zostanie na pewno na dłużej. Trzymaj się. Dla wszystkich pływających w podobnych bagienkach - nie poddawajmy się bez walki. Proszę. Bo stać nas na walkę, albo chociaż oswojenie tego demona - nawet jeśli on sam będzie próbował na wmówić, że nie.
Dzięki za ten materiał! Od siebie dodam że warto walczyć, ja po latach niezrozumienia i cierpienia, po krytycznym momencie gdy trzeba już było sięgnąć po pomoc, po latach terapii i leków, w końcu od dłuższego czasu czuję się dobrze :) Jeszcze niedawno załamywała mnie świadomość tych wszystkich straconych lat, ale teraz mam zupełnie odwrotnie - dzięki pamięci tego jak źle było wcześniej, teraz każdy najnudniejszy dzień wydaje się przepiękny :)
Super sprawa, ciarki na plecach, niby wszystko było ok, ale mało co było ok- żyłem tak podobnie od czasów studiów i trwało to i nawet z 10 lat jak o tym myślę, na szczęście z tendencją wzrostową ale długo zajęło mi znajdowanie siebie na różnych płaszczyznach i emocjach. Nie wiem dlaczego ale miałem mocnego pecha do ludzi, przez te lata ani jedna osoba nie interesowała się tematem , nie miałem gdzie z tym wszystkim pójść. Duzo mógłbym mówić ale to nie jest wybieg depresyjny :) Cieszę się że odnalazłeś to wszystko , i że zrobiłem to Ja (na pewno w jakimś stopniu). Z fartem dla wszystkich
Filip, dziękuję za ten wlog i całą Twoją twórczość. Jakbym widział siebie. Cóż ja wciąż próbuje, 3 terapautów nic nie dało, lekarz nic nie dał jak na razie, jestem w trybie zmieniania leku. Dla mnie tunel jest długi, ja jestem uparty i dążę do światełka. Choć czasem to światełko to nadjezdżający pociąg. Muszę odskoczyć i ciągnąć dalej, choć to coraz trudniejsze.
Dziękuję Filip za ten film! Od 3 lat zmagam się z takimi stanami, dopiero przed miesiącem w końcu zdecydowałam się na psychologa i zalecaną przez niego terapię. Bardzo ważne jest edukowanie innych i rozprzestrzenianie świadomości o depresji. Wiele ludzi może właśnie nie być świadomym, że mogą sie zmierzać z takimi schorzeniami. Twój film bardzo daje do myślenia, dziękuję
Myślałem, że poradziłem sobie z depresją a lekkie smuteczki to część mnie (chyba nawet to polubiłem). Dzięki Tobie wiem, że to prawdopodobnie anhedonia, i powinienem wrócić do walki z tym, co siedzi w głowie. Dziękuję!
Dzięki za ten film, nie pamiętam ile razy już sobie obiecywałem, że pójdę na terapię, ale zawsze jest jakaś wymówka "a bo może już mi przejdzie". Tak jak mówisz, najgorzej jak się człowiek przyzwyczai..
Filip, może to nie jest miejsce ani czas, ale dziekuję Ci za ten film bo dzięki niemu poszedłem do specjalisty. Jestem w 3 tygodniu terapi i mam wrażenie że wychodzę na prostą. Długo zwlekałem ale Twój materiał kopnął mnie w kierunku kontaktu z fachowcem. Nie zwlekajcie bo szkoda życia. Peace!
Niestety mało jest dobrych fachowców, ale tak jak mówisz: za drugim razem trafiłem dobrze. Dziękuję Ci za ten filmik, na szczęście moja narzeczona trochę na siłę wypchnęła mni na terapie, za co jestem jej bardzo wdzięczny ❤
Dziękuję Ci za ten film, w tym co powiedziałeś odnalazłem siebie w wielu aspektach i poraz pierwszy od długiego czasu pomyślałem że '' faktycznie, może wcale nie musi tak być''. Mam dopiero i już 23 lata i czuje że ostatnie 3 mi uciekły, właśnie przez ten stan stagnacji gdzie wszystko co mnie cieszyło straciło dla mnie jakikolwiek sens. Trzymam kciuki za każdego kogo dotyka tak czy podobny problem. Dajcie sobie pomóc, bądźcie cierpliwi i wytrwali.
Widzę w Twojej opowieści dużo wspólnego z moim życiem. W moim przypadku jednak dość szybko trafiłem do psychiatrów i terapeutów jednak zamiast widzieć progres obserwowałem jedynie coraz większy regres. Zacząłem błąkać się od jednego do drugiego specjalisty aż w końcu nie było już do kogo iść więc się poddałem. Lęki przybrały taką formę że już nawet nie byłem w stanie szukać dalszej pomocy a i kompletn odcięcie od dochodów sprawiło że nie było mnie stać na nic. Już około 6 lat mam kompletnie wyjętych z życia i nic nie wskazuje na to żeby była szansa to zmienić. Tak czy inaczej bardzo dobry, ciekawy materiał. Bardzo dobrze oddałeś naturę depresji, anhedonii oraz pokazałeś jak czuje się taka osoba, jak to się zaczyna i jak przebiega. Oby w tym świecie rosła świadomość czym jest ta paskudna choroba.
Po tym filmie zmieniło mi się nastawienie do ciebie Filipie, od dłuższego czasu drażniło sporo rzeczy, ale kiedy poruszasz tak głęboko ważny temat i tak szczerze o tym mówisz widzę zupełnie innego człowieka, którego zaczynam szanować i rozumieć. Zanim przejdę do napisania tutaj swojego ultra długiego venta, życzę mniej takich wydarzeń w przyszłości. Otóż ja mam inny problem, jestem zmęczony życiem, próbuję z całych sił się naprawiać, ale mój umysł jest zagubiony i emocje mną szargają. Dostałem spory wpierdol od świata, najpierw w szkole gdzie nadużywano mojej agresywności i problemów z emocjami dla bullingowania mnie, potem później kiedy lekceważono moje obawy i problemy i udupiano moje umiejętności, później sam się uwalałem kiedy w końcu, po całym życiu bez przyjaciół i kilku latach toksycznej znajomości z jednym znajomym, miałem okazję na dobrych przyjaciół w liceum, zjebałem sprawę bo różne mity jakichś się nasłuchałem i brak umiejętności poradzenia sobie z tym co mam robić, przepaliło to. Nie odczuwałem by ktokolwiek doceniał moją twórczość. Potem seria Mass Effect zaczęła sprawiać że wewnętrznie płakałem, bo dopiero wirtualna kuźwa postać musiała powiedzieć że mnie docenia. Pod koniec roku 2022 psychicznie umarłem i stałem się kimś innym. Muzyka straciła dla mnie smak, znajomy zabrał uniwersum które tworzyliśmy i wkładałem w nie całe serce, jedynym pozytywem jest to że zyskałem wreszcie przyjaciółkę. Ale nawet ona nie była w stanie wypełnić pustki jaka została po mnie. Byłem kimś innym przez prawie rok i dopiero teraz czuję się jak dawniej, co dalej nie znaczy że dobrze. Mam problem usiąść do stworzenia czegoś co by uchwyciło to całe gówno co się we mnie gotuje. Nostalgia za starymi czasami jest obusiecznym mieczem. Chodzę do psychiatryka na oddział dzienny, i powoli uczę się normalnie funkcjonować, bo nigdy nie umiałem, ale dalej wewnętrznie jestem pusty. I do tego świat mi podkłada kłody pod nogi. Jestem chory od dwóch tygodni na dwie różne rzeczy, i choroby zawsze niszczą postęp jaki robię. Kiedy próbuję wyjść ze swojej bańki informacyjnej, świat polityczny mnie zabija. Rodzina nie jest w stanie skończyć pierdolić o tym co aktualna władza nie robi. Naprawdę czuję się cholernie zmęczony i nie mogę nawet odpocząć, bo mnie to jeszcze bardziej dobije.
Ja nie wierzę w to, że życie ma sens. Jeśli mógłbym się nie narodzić - wybrałbym to. A tak to zostałem wrzucony w ten świat bez swojej woli, w określone relacje społeczne. Mam mamę, której muszę pomóc finansowo. Ale gdy miną lata to cóż, nie czuję się związany z tym światem. Cieszę się wieloma aktywnościami, ale nie widzę wartości w życiu jako takim.
życie ludzkie ma tyle samo sensu co życie wszystkich innych stworzeń na tej planecie i albo to kupujesz albo opuszczasz serwer. osobiście nie mam z tym problemu i cieszę się że jestem i o ile aktualnie śmierci się nie boję to boję się ewentualnej pustki, która może za nią czekać.
@@Dosei76 Nie chodzę i nigdy nie planuję. Co do bliskich osób to nie do końca, bo żyję w innym mieście niż moja rodzina i znajomi. W przyszłości planuję wyprowadzić się do Francji, uczę się już języka. Kobiety nie szukam, bo wiem że sprawiłbym jej wiele przykrości moim podejściem, pomimo bycia w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem. Miło, że pytasz.
Powtórzę się: Depresja to poważna choroba. Trzeba o niej konkretnie rozmawiać. Konkretnie leczyć ją. W Polsce w moim otoczeniu obserwuję takie tendencje społeczne: a) kobieta, dziecko może mieć depresję i to jest społecznie akceptowalne b) mężczyzna nie może mieć depresji, bo jest stygmatyzowany c) niezbyt dokładna pomoc ludzi w depresji i "rozwiązania" typu masz depresję idź pobiegaj lub "specjaliści", którzy nie wiedzą jak prowadzić terapię d) nie mów o depresji swoim bliskim, aby ich nie obciążać Zatem moje obserwowanie z mojego otoczenia, z którego nie mogę zmienić, a chciałbym, są mocno skrajne negatywne. Depresja dotyka nie tylko kobiety i dzieci w Polsce (tu tylko odniesienie to miejsca w którym żyję lecz depresja jest na całym świecie), ale też mężczyzn w Polsce też. Warto edukować obecne społeczeństwo w Polsce na temat całego spektrum depresji.
myślę, że na depresję cierpi więcej mężczyzn, niż komukolwiek się wydaje. społeczeństwo jednak im na to nie pozwala - przecież muszą być twardzi, ogarniać, nie przejmować się "pierdołami", bo inaczej to przecież pizda nie facet. jest to OGROMNIE krzywdzące i mam nadzieję, że to podejście się zmieni.
Jest godzina 22.15 kończę oglądać ten odcinek, 25 minut temu skończyłem oglądać Twój esej o BoJack-u. Jestem w Ciężkiej sytuacji, zarówno fizycznej jak i mentalnej. Na film trafiłem zupełnym przepadkiem, ot przeglądanie głównej w poszukiwaniu muzyki do sprzątania które pozwala mi się uspokoić. Wyskoczył mi Twój film, Twój esej na temat tego serial, serialu którego miałem oglądać lecz przez natłok stresu, smutku, i braku energii czy chęci do czegokolwiek nie obejrzałem. Miałem ogromny problem parę lat wcześniej, mimo iż mam prawie 19 bo już za 4 dni, nadal borykam się z tym co siedzi w mojej głowie. Oglądając Twój esej widziałem w BoJack-u..siebie.. ogromny stres, natłok myśli, zaburzania odżywiania czy z badań morfologicznych dosyć nieciekawa choroba (wg mojej oceny, konsultacje z lekarzem w toku). Z psychologami miałem ciekawą przygodę, odwiedziłem łącznie 5 psychologów płatnych, żaden nie odpowiedział mi na pytanie, nie zważałem na koszta, z racji że chodziło o moje zdrowie czy życie, dopiero umówienie się w Państwowej instytucji obok mojej szkoły, spotkałem najpierw Panią psycholog którą polubiłem, lecz podobnie czułem że to nie to, skierowała mnie do swojego kolegi po fachu który też tu pracuje, nie spodziewałem się że w takim miejscu odnajdę odpowiedzi. Przede mną jeszcze długa droga do zdrowia psychicznego i fizycznego. Po Twoim filmie o depresji, jest większa szansa, iż skorzystam z usług psychiatry, z racji mojego długiego zapatrywania się na tą drogę pomocy samemu sobie. Do całej swojej historii dodam. Jeśli którakolwiek osoba trafiła na ten film oraz mój komentarz. Nie bójcie się zwalczać depresji, stanów lękowych, ataków paniki itp. dacię radę. Kwestia tylko znalezienia odpowiedniej osoby której zaufacie i która wam pomoże, może być tak że pierwszy psycholog czy psychiatra będzie do kitu, ale drugi, trzeci, czwarty albo któryś z kolei będzie dobry, jedno jest na pewno, walczcie z tym i się nie poddawajcie, jest to trudne wiem sam jestem w trakcie terapii, ale się nie poddaję bo wiem że mam cel, żyć spokojnie i szczęśliwie, oraz nosić z dumą brzemię tego trudnego czasu. Tak jak mówiłem walczcie i się nie poddawajcie, bo wasz cel ku spokojnemu życiu jest zawsze do zrealizowania. Miej nocy, ranka, czy południa, Wierzę w Ciebie ja, autor tego kanału oraz Twoi bliscy Ci żywi jak i w Twoim sercu. Autorowi tego kanału także dziękuję za danie światła na i pokazania "ej, nie jesteś w tym sam". Dziękuję bardzo
Cześć :) Wojtek z projektu The Presja z tej strony. Bardzo dziękujemy za tą rekomendację. Zapraszamy Was. Rzeczywiście każdy z Was może liczyć na bezpłatną konsultację u nas. Naszą misją jest dawanie ludziom ulgi psychicznej w świecie presji :) jednym słowem próbujemy znosić granice w dostępie do pomocy psychologicznej :)
Tak tylko napiszę - lata temu mówiłam, że przemoc psychiczna i fizyczna, jaką stosowała moja matka nie ma żadnego wpływu na mnie, było minęło, nie mieszkam tam od 10 lat, jest git - myślałam, ze takie odcięcie od tego daje mi siłę i kontrolę, no bo przecież to całe zło nie ma na mnie zadnego wpływu. Teraz po ponad dwóch latach terapii siłę czerpię z wypowiedzenia na głos, że tak, ta cała przemoc i patologia odcisnęła sie na mnie bardzo mocno i czuję ogromny żal i złość. A jestem najwyżej w połowie swojej terapii i dużo samorealizacji jeszcze przede mną. Warto.
tulam, bo teraz przechodzę na to samo. Zaczęłam terapię, jest strasznie, bo przyjęcie na siebie teraz tych odcinanych przez lata emocji i przeżycie tego, co spychałam w nieświadomość, jest przerażające, ale wiem, że to dobra droga. Trudna, bo dużo prościej byłoby żyć jak dotąd, ale dobra. Trzymam za Ciebie kciuki, jak i za wszystkich, którzy zmagają się z podobnymi problemami
aktualnie mam 17 lat i od 3 lat zmagam się z depresją po tym jak zostałem brutalnie pobity i udałem się na izolację od świata zewnętrznego na gdzieś około rok. Początkowo lęki nie dawały mi spokoju, a mój umysł z jakiegoś powodu zalewały myśli o tym, że moje życie nigdy nie będzie już takie samo jak przed tym zdarzeniem. Po czasie przeszywający mnie smutek minął, ale nie byłem gotowy by ponownie odczuwać szczęście i czerpać radość z rzeczy które mi je wcześniej sprawiały. Leżałem całymi dniami w łóżku, nie byłem w stanie uczestniczyć w lekcjach mimo tego, że były to tylko zajęcia online podczas pandemii. By poczuć się lepiej wymiotowałem i wywierałem na siłę odruchy wymiotne - co w pewnym stopniu pozostało ze mną do teraz. W pewnym momencie przełamałem się i postanowiłem poprosić moją mamę o wizytę u psychologa, jako że tak podpowiadali mi znajomi z internetu. Nie czułem, że mi to pomoże ale coś skłoniło mnie do tego by chociaż spróbować, a raczej myślałem wtedy by zrobić to dlatego, żeby udowodnić sam sobie że nawet to nie jest w stanie mi pomóc. Chodziłem na wizyty nie odczuwając w tym żadnego sensu. Psycholog powiedział, że będę musiał iść również do psychiatry. Od tamtego momentu każdy dzień zaczynam od tabletki - po jakimś czasie coś podniosło mnie na duchu i zacząłem w pewnym stopniu wierzyć w to, że rzeczywiście może być lepiej. Leki biorę do teraz i miewam momenty, w których jest lepiej i rzeczywiście znowu jestem w stanie jakkolwiek funkcjonować. Do terapeuty nie chodzę od dawna, ale jako że ten czas w roku działa na mnie najbardziej przytłaczająco postanowiłem, by znowu zacząć chodzić. Czekam właśnie na wizytę i po takim czasie strasznie się stresuję, ale czuję potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkich myśli, które zebrałem przez ostatni rok
Zaczęłam chodzić do psychologa na początku roku i szczerze... żałuje, że nie poszłam wcześniej. Trafiłam do idealnej pani psycholog. Spędziłam mnóstwo czasu szukając kogoś kto ma dobre opinie. No i trafiłam. Naprawdę mi ona pomogła. Więc podpinam się pod twoje słowa. Poszukajcie pomocy. Nie bójcie sie jej szukać u specialisty, bo to może pomóc. Nie od pierwszej wizyty, ale po każdej kolejnej powinno być lepiej.
Ludzie są zestresowani nierozumieją dlaczego zostali zwolnieni z pracy. Okazuje się że zostają ośmieszeni i niesłusznie zwolnieni z pracy. Jak ktoś sprząta to dyrektor zaśmieca żeby pokazać jak pracownik nie umie sprzątać. Później szef narzeka że ma złych pracowników, ale sam sobie zawinił że nie będzie miał kto pracować.Tak szerzy się depresja.
Przerażające doświadczenie z mojej strony po obejrzeniu tego materiału. Większość rzeczy które opisywałeś pokrywa się z moimi obecnymi odczuciami na temat własnego ja i odbicia mnie w oczach znajomych. Bardzo dziękuję, bo może dzięki temu filmowi wyjdę ze swojej skorupy
Dziękuję Ci bardzo za to, że nagrałeś ten materiał, wiele dla mnie znaczy to co zrobiłeś, cieszę się, że Twój film wyświetlił mi się na głównej i, że oglądałem Cię już wcześniej co pomogło temu filmowi się tam znaleźć. Mam nadzieję, że jest więcej takich ludzi jak Ty, masz super kanał z genialnymi tematami, oby tak dalej Życzę Ci samych sukcesów ❤❤❤
Po przesłuchaniu tego materiału wydaje mi się, jestem prawie pewien, że cierpię na anhedonię co najmniej od czterech lat, a może nawet od wieku nastoletniego z kilku-kilkunastumiesięcznymi etapami uśpienia. Momentami było naprawdę ciężko, kilka razy miałem dłuższe okresy myśli samobójczych, ale w jakiś tam sposób ratowały mnie hobby.
A ja od momentu jak darowałem sobie studia to zacząłem żyć, dosłownie. Dotarło do mnie ze żyłem wg czyjegoś dyktanda. Nagle wszystko się zmieniło, przestałem być opryskliwy, autodestruktywny, miałem chęć do jakichś aktywności, do poznawania ludzi
Witam, obejrzałem film o bojacku i byłem ciekawy Twojego filmu o depresji. Widziałem, że wstawiłeś go wczoraj ale chciałem potraktować go jak podcast i dziś rano w pracy na słuchawkach go odpaliłem. Poskładał mnie emocjonalnie. Odpalając go byłem ciekawy Twojego podejscia do tematu depresji, sam miałem podobny stan do Ciebie gdy wracałem do domu po pracy, włączałem Tupaca na słuchawkach i płakałem.. ale najgorsze było to że lubiłem być w dole bo dół znałem, byłem z nim oswojony, nie mógł mnie niczym zaskoczyć. Doszlo do momentu że gdy przez 2-3 dni miałem dobry humor to zaczynałem tęsknić za tym smutkiem bo czułem sie niepewnie. Wyszedłem z tego stanu, ale dosłownie na dniach dostałem informacje od mojej dziewczyny, że nigdzie jej nie zabieram, że najlepiej to siedziałbym w domu przed konsolą i że ją zaniedbuję. Twój film pokazał mi, że musze przerobić jeszcze wiele w moim życiu i dzięki Tobie zdecydowałem przełamać się i poszukać pomocy u specjalisty. Bardzo Ci za to dziękuję.
Ten film, mnie zmobilizował, do zapisania się na terapię, nie sądziłem, że taki materiał na youtubie, mnie zmobilizuje ? czuję, się, jak, bym, siebie słuchał. Dziękuję, że istniejesz i jesteś, wspaniałym, człowiekiem, Dziękuję ! 😊
Uwielbiam to w jaki sposób tworzysz swoję materiały na twój kanał natknąłem się przypadkiem jak zgłębiałem lore solsów ale bardzo się cieszę że trafiłem na ten kanał
Dzięki za ten materiał. Nawet nie wiesz jak tego potrzebowałem, a potrzebowałem wiedzieć, że ktoś mnie rozumie. Potrzebowałem wiedzieć, że dla kogoś nie jestem dziwny, bo nie zawsze chodzę uśmiechnięty od ucha do ucha, bo mnie stresują pewne rzeczy i nie jestem w stanie tego zwalczyć. Dzięki. Tym bardziej, że sam jestem ambiwertykiem i przeskakuje pomiędzy nastrojami dosłownie randomowo w zależności od sytuacji.
🔥 Tu kontynuujemy dyskusję nt. DEPRESJI ► th-cam.com/users/liveePKNe0V2Vtc?si=gai5cE7OMa9ALujO
🔥 Tu znajdziesz mój esej o traumie i BoJacku ► th-cam.com/video/GPOX9dC3uNs/w-d-xo.htmlsi=FDvz___Bspumth2o
Hejka, szkoda ze nie udało mi się być na live ale piątka w sumie. ja po prostu nie mam siły sie ruszyc na uczelnie, zasłaniam się zdrowiem zmeczeniem.. I tez nie za bardzo wychodze. Biore antydeoresanty już długi czas ale stan się pogarsza. Próbowałem z terapią u psychologa ale czułem się jakbym gadał do ściany. Jak myślisz co to powoduje? Dlaczego tak jest? Czy gdybym to wiedział to przychodziłbym do niej po pomoc?
That dragon depression. Ciężka walka. Ja nie jestem jeszcze gotow do poruszenia tematu tak u siebie - tym bardziej dziękuję, że to tu zrobiłeś. Takie historie i konkretne informacje o sposobach szukania pomocy (i niepoddawania się!) są bezcenne dla ludzi
Widzę siebie w Tobie. Mam 23 zaraz 24 lata i odkładam decyzję terapii od nie wiem kiedy. Dzisiaj chcę to zmienić, moment w którym jako osoba apatyczna zacząłem płakać podczas twojego wideo oznacza że już najwyższy czas. Dziękuję, postaram się odezwać za jakiś czas, miejmy nadzieję że w lepszym stanie.
Trzymam kciuki.
powodzenia! ✊🏼
Gratulacje z powodu podjęcia ważnej decyzji w swoim życiu 👍🏻
dużo siły. jeśli chcesz to zmienić, to już ogromny krok naprzód ❤️
Powodzenia 💪
Przez ponad trzy lata kładłem się spać z nadzieją, że nie obudzę się rano. A każdy dzień zaczynał się od myśli: znowu będę musiał przeżyć cały kolejny męczący i długi dzień. Miałem wtedy około 18 lat i był to dopiero początek drogi w dół. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc lub coś podpowiedzieć. I wtedy nauczyłem się najstraszniejszego słowa ze wszystkich: beznadzieja. Patrzysz w przyszłość i widzisz tylko ciemność i ból. Cała ta „podróż” zajęła mi 30 lat. Po 30 latach zmogłem odetchnąć z ulgą.
Dobrze, że wszyscy macie siebie nawzajem, dobrze, że są ludzie, którzy potrafią zrozumieć i pomóc.
Ludzie, nie odkładajcie tego na później, idźcie po pomoc!
Nie marnujcie cennych lat swojego życia!
Autor i jego zespół - jak zawsze dobra robota!
Właśnie wróciłem z takiej sesji szlajania się po ulicach poznym wieczorem bez celu, boli mnie widok szczęśliwych ludzi bo tak nie potrafię a pamiętam jak potrafiłem. Dziękuję choćby za to że pomagasz nazwać to co się dzieje w środku.
Znajdź cel i do niego dąż, to już niejednego wyciągnęło z “depresji”
Ja to się popłakałam 😢 to co mówisz to cała prawda. Ale uwierz mi że jeszcze gorzej jest przechodzić depresji kiedy ma się dzieci … nie chce Ci się wstać a i tak musisz, nie masz ochoty bawić się z dzieciakami nic cię nie cieszy ale najbardziej dobija myśl że już zniszczyłeś dzieciom życie. Tak jak mówiłeś te lata minione już nie wrócą …. Ja moją depresję otrzymałam w prezencie od męża który ma tak podejrzewam zaburzenia narcystyczne. Czucie się we własnym domu jak śmieć nigdy nie było moim marzeniem.
Nie dziękuję. I nie skomentuję tego …..
18:07, oj tu się nie zgodzę. Depresja nauczyła mnie w późniejszym czasie pokory, że nie jestem niezniszczalny i muszę dbać o swoje zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. Depresja nauczyła mnie większej empatii do ludzi i zrozumienia wobec nich czasami dziwnego i smutnego zachowania, bo oni również mogą mieć podobne zaburzenia co ja. Po wyjściu z depresji czujesz się dużo mocniejszy i wiesz, że jeżeli przezwyciężyłeś ten stan, to normalne problemy dnia codziennego jak praca, rachunki czy wychowywanie dzieci to przy tym "pikuś". Wiem co mówię; mam 42 lata i epizody i reemisję od 18 roku życia...To zawsze może wrócić, ale teraz mam narzędzia od psychoterapeuty. Pewnych automatyzmów nie zmienisz od tak. Na to trzeba wiele lat, a jeżeli Bóg istnieje to ludzie z depresją powinni być u jego boku po zakończonym ziemskim życiu...Tego się nie da opisać i osoba zdrowa nigdy nie zrozumie. Powiem tak; wolałbym chyba nie mieć ręki czy nogi do końca życia, ale mieć gwarancję, że znów mnie to nie dopadnie. Nigdy nie wiesz czy jutro cię "złapie" czy nie. Ta niepewność; coś sobie zaplanujesz, a ona znowu się wkrada i niszczy te plany. Bądźcie silni. Wszystko można przeżyć; największy ból i lęk kiedyś odejdą...
@zaika_a_a Witam serdecznie. Jak zacząć myśleć lub co robić według narzędzi od psychoterapeuty, które mogą pomóc w lękach lub depresji. Z góry dziękuję za odpowiedź. Dużo zdrowia życzę ❤️
@@689marcinchyzy Cześć. Po pierwsze akceptacja siebie takim jakim jesteś; masz prawo być słaby, masz prawo płakać i masz prawo prosić o pomoc. Nie krzycz na siebie, jeżeli czujesz się źle. Zaopiekuj się sobą i przytul to małe dziecko w sobie, którego potrzeby nie zostały kiedyś zaspokojone. Nie miej pretensji do siebie, że czujesz strach, lęk czy nawet uciekasz od pewnych sytuacji. Wybaczaj sobie i bądź dla siebie dobry. Nie słuchaj KRYTYKA, czyli wewnętrznego głosu, któty próbuje Cię oszukać, że jesteś słaby, do niczego i nic z Ciebie nie będzie. Sprawdzaj FAKTY. Jeżeli się boisz to się ZATRZYMAJ. Zastanów się wtedy jakie myśli się pojawiają i czy są prawdziwe; sprawdź fakty czy naprawdę STRACH jest wtedy racjonalny? Mimo strachu czy lęku staraj się dalej dążyć do celu; iść do pracy czy do sklepu. Zaakceptuj ten lęk i strach; to częśc twojego wewnętrznego dziecka więc nie krzycz i nie miej pretensji dlaczego ten STRACH CZY LĘK się pojawia...On się będzie pojawiał, bo mózg to nie dysk twardy i nie wymażesz z pamięci przykrych wspomnień. Kochaj SIEBIE....Może brzmi to banalnie, ale trening czymi mistrza kolego. BĄDŹ DLA SIEBIE DOBRY, NIE BĄDŹ I NIE MUSISZ BYĆ PERFEKCYJNY...I KOLEJNA BARDZO ISTOTNA SPRAWA: ODSTAW ALKOHOL i inne substancję psychoaktywne jeżeli używasz. Alkohol to silny depresant i ja kiedy czasem zdarzy mi się z nim przesadzić mam straszne lęki i depresję i jest naprawdę ciężko i nawet narzędzia z terapii na niewiele się zdadzą, ponieważ jesteś wypłukany z serotonimy i dopaminy. NIE PIJ ALKOHOLU, a jeśli już musisz czy chcesz to nie upijaj się; już nie mówię o innych twardszych używkach...Trzymaj się. Jak coś potrzebujesz to pisz...
Dziękuję. Coś mnie poruszyło w twoim filmie, mam 19 lat, przerwałem studia teraz szukam jakiejkolwiek pracy. Słysząc twoją historię nagle pękłem niewiedząc czemu. Bardzo mnie to poruszyło i widzę siebie w tobie.
Ja się dziś uzewnetrzniam przy okazji dzisiejszego dnia, to napisze i tu. O specyficznej depresji - poporodowej. To trochę "spowiedź", a trochę apel.
Odkąd byłam mała, chciałam być mamą. Byłam przekonana, że to jest cel ostateczny mojego życia, że to jest ta rola, która da mi ostateczne szczęście.
A potem urodziłam mojego pierwszego syna. Przygotowywałam się do tego miesiącami. Czytałam, edukowałam się. Myślałam, że jestem przygotowana na wszystko.
Nie byłam.
Nie byłam przygotowana na pół roku niespania. Nie byłam przygotowana na restrykcyjną dietę ze względu na alergię syna. Nie byłam przygotowana na taką alienację - bo matki małych dzieci zostają zupełnie wyparte ze swoich grup bezdzietnych znajomych, funkcjonując zupełnie w innych strefach czasowych. Nie byłam przygotowana na "co u twojego dziecka" zawsze, a prawie nigdy na "co u ciebie", bo od tej pory jesteś głównie mamą, a nie sobą. Nie byłam przygotowana na wieczne wyrzuty sumienia: wszystko, co robisz, robisz źle. Nie byłam wreszcie przygotowana na pandemię, która wybuchła, gdy mój syn miał pół roku, na związany z nią strach, i na tak gigantyczne odseparowanie od świata.
Czy miałam depresję? Nie wiem tego na pewno. Wszystko było pozamykane w pandemii, nie miałam jak udać się po pomoc. Ale nie potrafiłam prawie cieszyć się z macierzyństwa, poza drobnymi przebłyskami. Miałam poczucie uwięzienia, braku własnej tożsamości, braku perspektyw życia. Wiecznie wyżywałam się na mężu, który wychodził do pracy, do ludzi, co odczuwałam jako wielką niesprawiedliwość. Krzyczałam na dziecko nocami. Czułam się straszliwie samotna. Miałam epizody autoagresji - to jedyne momentami dawało ulgę. I tak, miałam myśli samobójcze.
Czemu o tym piszę? Bo depresja poporodowa jest gnidą i atakuje nawet te kobiety, które nie miały wcześniej ani pół skłonności w stronę depresji. Bo atakuje nie tylko w połogu, u mnie to było po pół roku. A ona jest, istnieje, ma się świetnie.
Ten czas już za mną, mogę o nim mówić. Wyszłam do ludzi, wróciłam do pracy i poczucia, że jestem wciąż sobą, znalazłam radość z bycia matką. Mam drugiego syna i znacznie niższe oczekiwania wobec siebie. Dbam o siebie bardziej. Mam swój bookstagram, który daje mi poczucie, że mam coś swojego, miejsce, w którym mogę nie być tylko mamą.
Pamiętajcie o Waszych znajomych świeżo upieczonych mamach. Zapytajcie o to, co u nich słychać. Spróbujcie wyrwać je na 2 godziny z domu na kawę. Kupcie im bon do sklepu z ciuchami, żeby kupiły coś dla siebie. Dajcie im poczucie, że wciąż są sobą, wciąż są dla Was ważne jako one, a nie jako matki.
Dziękuję , Filip, za te Twoje eseje. I za dawanie nam przestrzeni. Na live nie dam rady być, bo będę usypiać moje czteromiesięczne dziecko. Tym razem bez depresji. Oby do końca.
Jestem ojcem ale znam ten wredny stan po porodzie bo spotkało to moja żonę. Pomyliliśmy depresję poporodową (a może to się nałożyło) ze smutkiem z powodu choroby dziecka. Pomimo medycznego wykształcenia nie szukałem pomocy bo żyliśmy za granicą. Ja jako jedyny żywiciel rodziny nie sprostalem obwinianiu za to że jestem w pracy a dzieckiem zajmuję się po powrocie z niej. Syn ma 17 lat mieszka ze mną bo po latach męczenia się w związku gdzie byłem winiony za całe zło tego świata wreszcie skończyło się rozwodem. O tym że żona miała typowe objawy depresji poporodowej dowiedziała się na terapii, już po rozwodzie.
Bardzo piękny, szczery, ważny i mądry komentarz.
Dzięki wielkie- dajesz nadzieje♥️
Pamietajcie też, ze każda lekooporność w depresji ma przyczyne! U mnie po 5 latach leczenia dopiero znaleziono przyczynę tego, czemu leki nie działają i naprawdę zaczyna być lepiej. Choruję od 8 lat, ale w końcu zaczyna być lepiej. Zmarnowało mi to cale moje nastoletnie życie, ale za miesiąc kończę 18 lat i dożyłam tego. To wszystko ma sens. Trzeba z tym walczyć, bo w końcu uda ci się z tego wyjść. Trzymajcie się ❤
Co było tą przyczyną? Jestem ciekawy bo ja zmagam się z lekoopornością 2 lata
Również jestem ciekawa, bo moja też jest lekooporna i trwa od 2016r. ...😢
@@przemejmtnp2102
hormony, konkretnie bzdetne policystyczne jajniki i zaburzone działanie tarczycy
W 2007 poszedłem do psychiatry to nawet na mnie nie spojrzała, powiedziałem kilka zdań, zaraz mi przerwała i wypisała mi lek. Poszedłem do następnego i to samo; 200 złotych recepta i do widzenia. Pogadał o receptorach, przekaźnikach i pa pa. Zalecam od razu pójść do dobrego psychoterapeuty. Nie szprycujcie się lekami bez potrzeby. Po lekach czułem się tak samo, tylko ten ból był jakby z 5 razy bardziej ukryty za twardszym szkłem. Mogła bomba wybuchnąć, a ja bym siedział obojętnie. Leki to ostateczność. Dobry psychoterapeuta to podstawa...
po latach strachu przed diagnozą, strachu, że jestem niedoskonała w oczach rodziny poszłam do psychiatry. Wizyta była okropna, spędziłam 15 min na mówieniu jak mi źle, dał mi leki i tyle. Przez co uważam, że mnie źle zdiagnozowano lecz lek pomógł mi na tyle, że nie myślę już źle o sobie. Nieco pozytywniej widzę siebie i to co mi się dzieje. Temat depresji nie jest łatwy, każdy z nas ma swoje demony przeszłości, swoje traumy. A mówienie głośno o depresji czy innych chorobach psychicznych powiększy świadomość istnienia tych chorób. Dla mnie ten temat to nie tabu a coś osobistego. Materiał super i pokazujący, że każdy może coś mieć pod czachą, że nie jest się samym na tym świecie
Brawo za odwagę mówienia o tym publicznie i w sposób taki prawdziwy o rzeczywistości walki z depresją i jej odmianami. Nie wiem, czy mogę, ale jako osoby wrażliwe niedawno odkryłam też kanały wspomagające jak np. Emilia Mielko, która daje dużo porad jak się wspierać psychicznie i być dla siebie wyrozumiałym.
Dzięki za ten film. Najbardziej uderzyło mnie to, że w czasach studiów miałem kropka w kropkę to samo, może z drobnymi różnicami. Tak samo stałem po 15 min pod drzwiami sali wykładowej, próbując się przełamać i ostatecznie przegrywałem. Snułem się potem godzinami po mieście słuchając audiobooków i muzyki. Wracałem do domu, kładłem się spać, żeby oszukać współlokatorów (i trochę siebie), że jestem strasznie zmęczony studiami. Grałem do późnych godzin nocnych, potem nie mogłem zasną i nie mogłem rano wstać. Ja miałem trochę inaczej bo właśnie nie chciałem zasnąć. Byłem jak ten Adaś Miałczyński z Dnia Świra. Nie chciałem zasnąć bo zadawałem sobie pytanie: "to już? nic się już dzisiaj nie wydarzy?". Ale piszę tę historię trochę przewrotnie. Żeby powiedzieć dlaczego nie miałem depresji. Jakieś 7 lat temu popsułem sobie kilka spraw. W sumie nic wielkiego, ale jedna porażka prowadziła do kolejnej i przytłoczyła mnie ilość. Zaczęło się od rozstania z dziewczyną, potem wyleciałem ze studiów, skończyło się na tym, że straciłem pracę i wszystkie pieniądze. Żeby było "śmieszniej" to jeszcze przez kilka miesięcy okłamywałem rodzinę i znajomych że jestem na studiach, a tak na prawdę tylko udawałem. Wychodziłem rano i chodziłem po mieście. Najpierw bardzo schudłem, potem wręcz przeciwnie strasznie przytyłem od jedzenia słoików z kremem czekoladowym i popijanie tego słodzonym sokiem. Wszystko mi się nie udało i najgorzej czułem się z tym, że wszystkich zawiodłem, bo od młodości raczej byłem postrzegany jako bardzo zdolny, inteligenty i z wielkimi możliwościami, że daleko zajdę. A tutaj nagle obudziłem się w wieku 25 lat i zorientowałem się, że nic nie mam, nic nie umiem i nic nie osiągnąłem. Że w zasadzie jedyne co mogę zrobić to w tym momencie zacząć od początku z nadzieją, że w wieku 30 lat będę na etapie gdzie większość moich znajomych jest już teraz. Ale nie miałem depresji. Po dziś dzień jak opowiadam tę historię przyjaciołom, to taka jest ich odruchowa diagnoza: "Janek czy ty przypadkiem nie miałeś depresji". Zawsze się jednak przed tym bronię. Nie dlatego, że byłby to wstyd, wręcz przeciwnie chyba mniej było by to dla mnie wstydliwe, gdybym zwalił wszystko na chorobę. Nie jestem z tych, którzy śmieją się z ludzi z zaburzeniami, którzy umniejszają ich cierpieniu, czy mają problem z uwierzeniem w ich tragedię. Widziałem zbyt wielu ludzi wśród moich bliskich i przyjaciół, którzy się z tym mierzą żeby bagatelizować problem. Ale ja nie miałem depresji. Kiedy umrze ci rodzic i jest ci smutno, cierpisz, tęsknisz i płaczesz to nie jest choroba. To jest zupełnie naturalne, może nawet zdrowe. Kiedy stracisz pracę i jesteś tym faktem zestresowany to nie jest stan patologiczny. Jeżeli długo nie jesz i boli cię brzuch z głodu to nie jesteś chory tylko głodny. Ja nie byłem chory, byłem głodny. Ja od samego początku i przez całą swoja drogę wiedziałem co się ze mną dzieje. Co straciłem, dlaczego jestem nieszczęśliwy, czego mi brakuje. Ba wiedziałem w zasadzie nawet co muszę zrobić żeby być szczęśliwy. Wiem, że puenta tej historii jest trochę jak rada w stylu "nie wiem, idź pobiegać", ale mnie ostatecznie właśnie to uratowało. Nie dosłownie oczywiście, ale musiałem się czymś zająć. Robiłem dużo rzeczy, niektóre dosyć głupie jak z czasem o tym myślę XD, na przykład z kolegami założyliśmy klub piłkarski mimo że się kompletnie na tym nie znaliśmy. Nic z tego nie wyszło ale było wesoło. Poza tym do dziś wpisuję to sobie do CV. Ale było tego więcej i z czasem czasem coś zaczęło się nawet udawać. A jak już zaczęło się udawać to przestałem się wstydzić. Przestałem się wstydzić, więc zacząłem ponownie spotykać się z ludźmi i dalej jakoś tak poszło i teraz mogę powiedzie, że jestem całkiem zadowolony z samego siebie. Nie mam pojęcia jak walczyć z depresją, od tego jest lekarz psychiatra, dlatego nie mam żadnych mądrych porad. Piszę tę historię, bo rękami i nogami zapieram się przed tym, żeby przyznać się, że przez jakieś 2 lata walczyłem z depresją. A może wcale nie... nie wiem, nie ma to już teraz dla mnie znaczenia. Może gdybym poszedł na terapię to by potrwało to krócej. Może wręcz przeciwnie poszedł bym do psychiatry i odbił się od niego bo źle bym trafił, do tego jeszcze stracił pieniądze z którymi było krucho. A może tak jak wspomniałem wcześniej, nie da się terapią ani lekami zaleczyć burczenia w brzuchu. Czasami coś w życiu się nie uda. Tak po prostu. I jest nam z tego powodu smutno, tak po prostu. Marzy nam się z życia coś więcej i jest nam źle bo to się nie udaje. To nie zawsze musi być depresja. Ta historia nie jest o tym, drogi czytelniku tego przydługiego komentarza, że nie masz depresji, idź pobiegaj. Ale jeżeli czujesz że boli cię brzuch, to może zanim dopchasz się do specjalisty, czekając w zbyt długiej kolejce, skoro i tak musisz czekać, spróbuj coś zjeść. Może tylko osłodzi ci to oczekiwanie, może wspomoże terapię, a kto wie, może tylko byłeś głodny. Bo z depresją trzeba walczyć na wszystkie sposoby, a życie jest za krótkie żeby je spędzić w kolejce do psychiatry na NFZ.
Mam 17 lat, miewam myśli samobójcze, wiele razy chciałem się okaleczać a także nie odczuwam z życia żadnej radości. Rzadko kiedy mam apetyt lub siły na robienie czegokolwiek (w ramach ciekawostki powiem że ważę 50kg przy wzroście ~176cm tj. mam niedowagę). Prawdopodobnie choruje na depresje mniej więcej od pandemii covid-19. Ostatnio byłem na chrześcijańskim wydarzeniu ,,Festiwal Życia" w Kokotku, na pierwszym koncercie na tym festiwalu coś we mnie pękło... Widok tylu osób w moim wieku po prostu cieszących się tym co jest... To było dla mnie za dużo. Resztę wydarzenia spędziłem przechodząc ze stanu ,,normalności(?)" do stanu w którym chciałem się ciąć czymś ostrym (najpierw ciąłem się takim drewnianym brelokiem a potem opaską którą mają wszyscy uczestnicy bo miała ona lekkie zaostrzenie, wynikało to z produkcji, całe szczęście te rzeczy nie były na tyle ostre by przeciąć skórę więc nic sobie nie zrobiłem). Jedynymi wyjątkami były adoracja Najświętszego Sakramentu prowadzona przez Marcina Zielińskiego (gość jest takim szefem jeśli chodzi o prowadzenie uwielbień że jakoś 90% obecnych na miejscu w tym też ja płakała) oraz błogosławieństwo po jednej konferencji, po obu poczułem się na jakiś czas lepiej. Mój tata wie że to przechodzę i jestem już na etapie szukania pomocy specjalistów, ale najbardziej wkurza mnie rozmowa z nim, często mam wrażenie że on mnie nie rozumie bo mówi że on też od wielu lat nie odczuwa żadnej radości z życia i że to normalne itp. Jak mu powiedziałem że chciałem się ciąć on tylko odparł bym tak nie robił.
Ale do sedna...
Twój filmik choć edukacyjny i bardzo pomocny pozostawił u mnie takie poczucie że zmarnowałem swoją młodość i czas w którym mogłem po prostu cieszyć się życiem. Bardzo mnie to boli. Z tego co mi wiadomo depresja to nie jest coś z czego się tak o wychodzi, gdyż jest to bardzo długi proces. za niecałe pół roku będę już pełnoletni i wypadałoby pomału dojrzewać także czas w którym było ,,fajnie(?)" już się skończył. Nie wiem czy uda mi się z tego wyjść... A co dopiero przed dorosłością (tak, wiem że dorosłość nie zaczyna się po przekroczeniu osiemnastki).
Proszę, trzymajcie za mnie kciuki aby mi się udało.
Jeśli ktoś jest wierzący to może się pomodlić w mojej intencji.
Dzieki.
Za wszystkie błędy ortograficzne, czy składniowe przepraszam i życzę wam by was NIGDY nie dotknęło to co mi się przytrafiło.
Wierzę że uda ci się wrócić na dobre tory
W wieku 19 lat twierdzisz, że skończyła się Twoja młodość? Nic z tych rzeczy! Mam obecnie 32 lata i wcale nie uważam, że moja młodość minęła. Takie mamy czasy, że granica wieku się zaciera, a dużo ważniejsze od niej jest stan ducha i ciała + co najważniejsze, nastawienie do życia i otaczających Cię osób. Mam nadzieję, że "magiczna" 18-tka niczego u Ciebie nie zmieni, a presja by być "dorosłym" odejdzie, bo sama metryka nie zmienia zupełnie nic.
Chciałbym ci serdecznie podziękować za twoją szczerość. Nie wiem, czy kiedykolwiek cierpiałem na jakąkolwiek formę depresji, ale również zmagam się z problemami psychicznymi. Może moja historia komuś się przyda. Od urodzin mam problemy emocjonalne. Urodziłem się wcześniakiem, a my mamy większą skłonność do zaburzeń przez niedojrzałość mózgu. Od zawsze moim problemem były wybuchy emocji. Nie taki typowy płacz, jak u dziecka, tylko potrafiłem stanąć na środku pokoju i zacząć krzyczeć z niczego. W ten sposób odreagowywałem wszelkie negatywne emocje. Moi rodzice nie wiedzieli, jak mi pomóc. Zwrócili się z prośbą do neurolożki, która im powiedziała, że to dobrze, że nie tłumię emocji i żeby mnie po prostu zamykać w pokoju, abym się uspokoił. Oczywiście, to było koszmarne, bo zostawiało mnie samego z tymi emocjami. Szybko nauczyłem się, że nie jest to mile widziane w naszej kulturze i że w ogóle chłopaki nie płaczą. Nie byłem w stanie sobie z tym samemu poradzić, ale wymyśliłem, mając raptem parę lat, że jak się zacznę za to karać, to nauczę się tego nie robić. Czy to jakkolwiek pomogło mi poradzić sobie z tymi emocjami? Nijak, a tylko to pogorszyło. Całe te negatywne emocje zacząłem przelewać na siebie. Już idąc do podstawówki, miałem kompleksy na tym punkcie. Przez pierwsze lata edukacji kompletnie nie ogarniałem relacji międzyludzkich, co jest dobrze widziane, a co nie. (Podejrzewam u siebie bycie na spektrum, ale jeszcze nie jestem zdiagnozowany). Byłem wtedy nieznośny dla innych np. bardzo sztywno trzymałem się swych urojonych zasad, na szczęście zacząłem się w końcu uczyć, co i jak. Niestety, zaczął się wtedy okres dorastania, który wzmocnił moje wszystkie problemy niczym soczewka. Zacząłem siebie nienawidzić dosłownie za wszystko, za swoją nieporadność, niepełnosprawność, swoje emocje, itd. Jednocześnie zacząłem być wyśmiewany w szkole, wyzywany od dziewczyn i pedałów. Wszystko rozwiązało się wtedy dobrze, ale potrzebowałem się oderwać od lokalnej tkanki towarzyskiej. Wybrałem lepsze gimnazjum w sąsiedniej miejscowości. Chciałem zacząć od nowa, z czystą kartą. Wiedziałem, że nie przeżyje drugiego odrzucenia. Nie chciałem także się zmieniać czy jakoś fałszować swojej osoby, praktycznie nie potrafię kłamać. Chciałem być ze sobą i innymi szczery i zjednać sobie środowisko rówieśnicze. Niestety, miało to opłakane skutki, zostałem po raz drugi odrzucony. Nawiasem mówiąc, miałem okropną klasę. Całkowicie się załamałem, obraz mojej osoby rozbił się na milion małych kawałeczków. Pojawił się wtedy po raz pierwszy tak silnie zauważalny lęk. Od zawsze byłem niesamowicie ambitny, ta ambicja sprawiła, że byłem się w stanie podnieść z problemów zdrowotnych związanych z wcześniactwem. Niestety, rewersem tej monety był lęk. W mojej głowie zaczęły się pojawiać myśli, że jak sobie teraz nie radzę, to co dopiero w przyszłości, gdzie będzie dużo później. Przerażało mnie, że za cztery lata będę pełnoletni. Myślałem też wtedy, że muszę być samodzielny i samemu radzić sobie z problemami, bo jestem mężczyzną i muszę pomagać innym, a nie zajmować się sobą. Miałem wtedy myśli s***bójcze. Na każdy zły moment reagowałem, że nie powinienem był żyć i że się zabiję. Nie byłem w stanie sobie tego robić, przez co nawet gardziłem sobą, ale doszło do lekkiego samookaleczenia. Jedynie dom był miejscem, gdzie się dobrze czułem. Na szczęście, to przeminęło. W jednej książce wyczytałem, że postawienie sobie celu w życiu mi pomoże. Powiedziałem: dobra i zdecydowałem, że tym celem będzie dostanie się do najlepszego liceum w mieście i województwie. Dzięki tsmu podniosłem się z tego koszmarnego doła, ale byłem sklejony tylko cieńką taśmą klejącą. Cały czas wychodziły kolejne rysy. Cały czas pojawiał się lęk, gdyż uzależniłem swoje życie od ambicji i jednego celu w życiu. Udało mi się go zrealizować i byłem przeszczęśliwy... ale tylko przez pierwsze parę dni. Szybko wrócił lęk, a okazało się, że to liceum to nie przelewki. Zacząłem się kompulsywnie uczyć matmy w celu zadośćuczynienia swojemu lękowi przed porażką. Na początku 2020 trafiłem do niezwykłej organizacji, lokalnej redakcji młodzieżowej, gdzie po raz pierwszy, poza domem, poczułem się bezwarunkowo zaakceptowany. Zacząłem powoli funckjonować jak normalny nastolatek, szukać siebie, zacząłem wtedy zapuszczać swoje włosy, jako symbol akceptacji samego siebie i swojej "kobiecości". Przystopowałem także z kompulsywnym uczeniem się. Zacząłem odżywać. Niestety, doszło do lockdownu i przeżyłem w jego wyniku potworny regres. Pewnego dnia nawet się zacząłem fizycznie trząść od tak, bez żadnych większych ataków paniki, etc. Wtedy również zacząłem się leczyć muzyką, puszczałem na okrągło sobie Nirvanę. Monstrualna frustracja Cobaina pomagała mi znaleźć ujście dla własnych negatywnych emocji. W II liceum zacząłem przygotowywać się do egzaminu z rysunku na architekturę. Wybrałem jeden z najlepszych kursów w regionie, gdzie prowadzący również nas mocno cisnął. Dla mnie to było za dużo. Co najmniej raz w tygodniu miałem potworny atak paniki włącznie z rzucaniem rzeczami i rwaniem sobie włosów z głowy, byłem w amoku. Wszystko to brało się z ogromnego lęku przed porażką, bo od sukcesu uzależniłem swoją rację bytu. Po paru miesiącach takiego funkcjonowania zacząłem uczęszczać na terapię. Przebiegała ona owocnie, już po pół roku udało mi się ogarnąć te dręczące mnie ataki paniki. Czas na mały wątek popkulturowy: tym, co mnie uzdrowiło, było anime Shin'ichirō Watanabego - Samurai Champloo. Główną myśl tego serialu można podsumować tymi słowami: życie samo w sobie jest bez celu, dlatego zamiast szukać najlepszej drogi do sukcesu, może po prostu powinniśmy się delektować tą drogą, jaką jest życie. Może się to wydać banałem, jednak wtedy potrzebowałem tego. Zmieniło to całkowicie moją perspektywę, przestałem bać się porażki w przyszłości. Przeżyłem resztę procesu dorastania w dość przyspieszonym tempie xD. Miałem np. pierwszego poważnego crusha, kontynuowałem to, co przerwał lockdown. Dostałem się na wymarzoną uczelnię, jednak wtedy bardzo mocno odezwały się wszelkie moje niepewności i lęki á propos swojej osoby. Skumulowały się one w święta 2022. Miałem krótki, ale bardzo intensywny epizod, gdzie znowu zastanawiałem się, po raz pierwszy od sześciu lat, jaki to wszystko ma sens i czy lepiej ze sobą nie skończyć. Na szczęście szybko, to przeszło. Stwierdziłem fuck it, chcę przeżyć życie w pełni, I'm not throwing away my shot, jedyne co się liczy to rozwój. I w 2023 rozwinąłem się, jak nigdy w życiu, np. mocno rozwinąłem swoją filozofię projektowania. Udało mi się przeciągnąć nadaktywność mózgu (też nie potrafi się zamknąć, na swoją korzyść) Niestety, przez ostatnie pół roku crunchowałem podczas najcięższego semestru studiów, dlatego musiałem przystopować z samorozwojem, ale nadal mnie ciągnię to fuck it powiedziane sobie rok temu. Mam nadzieję, że jeszcze długo będzie mnie ciągnęło, ale wiem, że z problemami emocjonalnymi będę musiał walczyć całe życie. Z każdym rokiem jest coraz lepiej, ale dalej mam sporo do zrobienia. Cieszę się, jeśli ktokolwiek to przeczyta, a jeszcze bardziej się będę cieszył, jeśli komukolwiek moje słowa jakkolwiek się przydadzą. Pamietajcie, nie jesteście sami, nie bójcie się zwrócić się o pomoc, szczególnie u specjalisty. Życie, mimo wszystko, jest piękne i warto jest żyć. Trzymajcie się wszyscy!
Filip 🥺 wielki szacun za otworzenie się, za Twoją szczerość. Aż mnie boli, jak bardzo rozumiem każde słowo, które wypowiadasz. Każde. Btw, też od lat leczę się muzyką 😊 Do dziś czasem słyszę takie piosenki (niektóre wcale nie z najwyższej półki 😉), przy których coś we mnie pęka. To zawsze przypomina mi o tym, że TO tam jest. Różnica jest taka, że już się tego nie boję ani tego nie duszę. Wiem, że to część mnie, po prostu; nie udaję, że tego nie ma. Ba, wręcz staram się to polubić, opanować tego demona. On nie zniknie, ale można go oswoić, pogadać z nim.
Mogłabym napisać cztery eseje o tym wszystkim, ale nie będę tu szczuć prywatą. Pamiętajcie tylko, że TO NIE JEST WSTYD. Wręcz przeciwnie - ci, którzy podejmują tę walkę, są przechujami ❤
Zmagałam się z depresją od gimnazjum, kiedy wszystko zaczęło się sypać - fałszywa miłość, utrata przyjaźni, wyśmiewanie, wyzwiska, brak akceptacji, niska samoocena. To całkiem sporo dla wrażliwej dziewczyny, która nie miała już niczego. Wsparciem okazało się samookaleczanie. Brak emocjonalnej bliskości ze strony rodziców, krzyczenie za każdą uroniona łzę. Nieustanne myśli samobójcze, bezsenność, ukojenie w bólu.
Po ukończeniu najtrudniejszego okresu nastąpiło oświecenie - idę do technikum, mogę zacząć nowe życie. Namowy mamy, aby zapisała mnie chociaż do psychologa. Po miesiącach próśb udaje się. Od razu zostaje skierowana do psychiatry. Mama reaguje krzykiem, nie dociera do niej takie coś. Jednak zdecydowała się ze mną tam iść. Zrozumiała, a przynajmniej próbowała. Farmakoterapia wraz z terapią poznawczo-behawioralną. Diagnoza: stany depresyjno-lękowe z lękiem społecznym. 4 lata żyłam niezdiagnozowana. Zyskałam nadzieję, że będzie dobrze. Schudłam, znalazłam przyjaciół. Brzmi dobrze, prawda?
Otóż nie. Przyjaciele byli fałszywi. Na początku wspierali, po latach stwierdzili, że wymyślam problemy. Przytyłam, odwrócili się. Znów nie miałam nikogo, kolejny raz wpadłam w wir myśli samobójczych, straciłam nadzieję na lepsze jutro, nigdy już miało nie być lepiej. Do tego wymagania od rodziców, po raz kolejny brak zrozumienia. Wszystko się waliło.
Pewnego dnia poznałam kogoś. Ten fantastyczny człowiek jest teraz kimś, kto swoim zaangażowaniem i wsparciem pokazał mi, że może być wreszcie dobrze. Pokochał mnie za to, kim jestem - moje wady, dobre strony, a ja pokochałam jego. Batalia trwała, chociaż dla niego postanowiłam walczyć.
Były wzloty i upadki. Dzisiaj jesteśmy razem już 4 lata. Od 3 miesięcy nie mam myśli samobójczych, ani żadnych innych natrętnych pomysłów. Żyję normalnie. Dzisiaj umówiłam się na konsultację w sprawie całkowitego odstawienia leków.
Gdzies w głębi duszy wiem, że ona może wrócić. Ale jestem dumna, że udało się przez to przebrnąć, że tyle walki i męczarni w końcu popłaciło. Chciałabym wszystkim cierpiącym powiedzieć, że dużo dobrego gdzies tam czeka, że ta walka, która wydaje się być nieznośna w końcu przyniesie efekty. Warto miec nadzieję, będzie w końcu dobrze.
Bardzo fajnie mówisz, mega podziw za odwagę i szczerość. Pozdrawiam
Cześć. Za chwilę kończę 38 lat. Kawał życia za mną, w którym najpiękniejsze co mi się przytrafiło jest już tylko wspomnieniem. Depresja... nie wiem czy dotknęła i mnie. Zupełnie nie mam pojęcia jakim cudem miałby ktoś to zdiagnozować. Mam pracę, mieszkanie, auto. Całkiem sporo hobby i zainteresowań. Wokół mnie jest całkiem sporo znajomych, kolegów, przyjaciół. I jestem przekonany, że na zewnątrz wyglądam o 180 stopni inaczej niż to co czuję i widzę w środku samego siebie. U mnie wszystko zaczęło się trochę ponad 3 lata temu, kiedy to moje serce zostało rozbite i zostałem sam. Historia pewnie taka sama jak każda inna. Przecież to element życia, ludzie się rozstają i idą dalej. No właśnie. Ja nie poszedłem. Czuję jakby drobinki mojego serca rozlały się po mnie niczym trucizna. Od trzech lat nie potrafię cieszyć się z niczego. Nie lubię wracać do swojego mieszkania. Każdego dnia budzę się bez energii i radości. Samotne wieczory, samotne śniadania, samotne spacery. Wszędzie widzę uśmiechniętych ludzi, szczęśliwe pary i siebie, bez nikogo. Brzmi jak żalenie się jakiegoś życiowego nieudacznika. Może i tak. Nie mówię o tym. Nie pokazuję tego. I nawet założyłem konto żeby napisać tych kilka słów. Potrzeba płynąca z wnętrza. W momencie, w którym dziewczyna, której oddałem całe serce, stwierdziła, że to jednak nie to, poczułem jakby każdy aspekt mojego życia zaczął zadawać mi rany, z każdej strony. Nie zrobiłem nic złego, jestem całkowicie normalny i... przez tą normalność czuję się niewidoczny. Strach przed tym, że zawsze będę sam towarzyszy mi bez przerwy. Próbowałem dorzucić sobie zajęć. Więcej trenować. Ale to nic nie dało, nie pomogło, przestało przynosić radość. Miałem nadzieję, że pomoże mi praca. Ale okazuje się, że jednak jej nie lubię. Nie chcę robić tego co robię, ale boję się to zmienić bo... bo jestem sam, bo nie mam wsparcia, bo nie umiem nic poza tym co robiłem od ponad 10 lat w tej firmie. Chciałem podróżować. Ale myśl o tym, że nie będę miał z kim dzielić emocji przytłacza mnie całkowicie. Lata lecą. Życie przemija mi przez palce, a ja wracam tylko do swojego mieszkania, w którym widzę pełno przeszłości. Za to totalnie nie widzę przyszłości. Czy to zwykłe żalenie się? Strach przed zmianami? A może depresja jest bliżej mnie niż mi się wydaje... nie wiem. Nie wiem czy chcę wiedzieć. Trochę chaotycznie, wybaczcie, o ile ktoś to przeczyta. Mógłbym pewnie pisać dalej, opowiadać więcej. Ale nie chcę. Dobry ze mnie słuchacz. Słaby ze mnie człowiek dzielący się własnymi problemami. Trzymajcie się
Cześć, chciałem Ci coś powiedzieć, coś co też chciałbym żeby mi ktoś powiedział jakiś czas temu ale doszedłem do tego sam szukając siebie w odmętach odtrącenia, niezrozumienia i samotności bo zawsze byłem dla kogoś zapominając o sobie. Mam podobnie jak ty, ale miej to w dupie, poważnie i dosłownie. Pani sama się znajdzie, bądz sobą, bądź pewny siebie i przede wszystkim pokochaj sam siebie. Nie tęsknij za niby ta jedyna, tych jedynych są setki, ona już sie bawi gdzie indziej i napewno nie mysli o byłym, tak samo jak w moim przypadku. Niech jej się wiedzie, ty idź swoją scieżką. Nie patrz na innych, to jest droga ku zatraceniu, jesteś ty i tylko na siebie masz wpływ, co do Pań nie warto być miłym ... to nie działa. Szanuj siebie i wymagaj od życia, wymagaj od Pań a zobaczysz że pojawi sie jakaś opcja ciekawa na horyzoncie. Czas samotności wykorzystaj żeby siebie poznać i pokochać. Pozdrawiam
Każdy z kim rozmawiam (ja to przeszedłem) w tym mniej więcej wieku jest zmeczony i wie już mniej więcej, jak sprawy wyglądają.
Idź proszę do specjalisty, Psychologa lub Psychiatry, są w stanie ocenić co Ciebie dotyka. Zapewniam Cię, że już pierwsza wizyta mimo różnych obiekcji wlewa mnóstwo optymizmu. Zapewniam, że warto. Jeśli to depresja Psychiatra pomoże się z nią uporać, sam tego nie zrobisz. Czekanie to najgorsze co możesz teraz robić.
Nie jesteś sam...ja też tak mam
Podzielę się anegdotką ze swego żyćka. Przez 2 lata chodziłem na psychoterapię. To był dla mnie absolutnie kluczowy moment w życiu, ponieważ wiele się o sobie dowiedziałem, poznałem samego siebie lepiej, i zacząłem lepiej rozumieć moje uczucia i priorytety. Po tych 2 latach nadszedł okres gdy czułem się na tyle dobrze, że uznałem że terapia nie jest mi już potrzebna, i uznałem że warto ją zakończyć, a nie przychodzić bez konkretnego tematu i mówić o niczym bo wszystko u ciebie gra. Więc zakończyłem, i byłem bardzo happy. Cieszyłem się z tego ile wysiłku włożyłem własnoręcznie by było lepiej. Spodziewałem się że w życiu bywa różnie, i być może kiedyś nadejdzie moment gdy zachcę na terapię wrócić, ale na ten moment mogę być spokojny, i pewny że dam radę, i będzie ok.
Czego się nie spodziewałem............to tego że nie było ok. Co gorsza, po BARDZO krótkim czasie nie było ok. Dokładniej nie pamiętam, ale wydaje mi się że już po miesiącu znowu zacząłem borykać się z problemami związanymi z irracjonalnym lękiem. I był to moment gdy pierwszy raz od dawna byłem mega przerażony. Ja zawsze miałem w głowie to, że nie chciałbym zakończyć terapii za wcześnie, żeby uniknąć takiej sytuacji właśnie, i chcę zakończyć ją tylko wtedy gdy będę absolutnie na 200 procent pewien że dam sobie radę sam. Więc gdy już po mniej więcej miesiącu znowu było źle to pojawiła się myśl........,,ale przecież powinienem dać radę". Zacząłem siebie biczować mocno, czuć złość na samego siebie że włożyłem tyle wysiłku, serca, krwi i potu.........i niewiele się zmieniło. Tym razem było tak źle, że skończyło się to............pewną bardzo, ale to bardzo zła sytuacją dla mnie. Na szczęście zostałem odratowany przez moich przyjaciół, ale mimo wszystko, nawet dzisiaj, choć na szczęście już nie w takiej skali, pojawia się u mnie uczucie że przecież powinienem być silny na własną rękę. Na szczęście wróciłem na terapię, zatem jestem w miarę bezpieczny, ale teraz widzę że jednak czeka mnie jeszcze dużo więcej pracy.
A ja dodam coś pozytywnego. Rozmawianie o depresji, zwłaszcza z osobami które cię rozumieją albo przechodzą to samo bardzo mi pomogło. Dało poczucie braterstwa w wojnie, wojnie przeciwko swoim własnym demonom. Jeżeli czujesz że coś jest nie tak- nie czekaj, proszę, skontaktuj się ze specjalistom.❤
15 stycznia usłyszałam, że mam epizod depresyjny, po latach terapii, pracowania nad sobą, po pandemii, żałobie, znienacka przyszła, mimo starania się, by sobie pomóc w życiu terapią. Jest przykro, jest rozczarowująco, ale daję sobie przestrzeń na to, wierząc, że leki pomogą (choć nasenne dopiero drugie pomogly). Dzisiai pierwszy raz obchodzę twn dzień nie jako przyjaciółka osób chorych, ale jako chora, jest dziwnie.
Dzięki za poruszenie tak bagatelizowanego przez społeczeństwo tematu. Sam zmagałem się z depresją, jest to koszmar, niby żyjesz, ale wewnątrz czujesz się martwy i samemu sobie obcy. Z depresją zmagałem się 3 lata, przyszło nagle, z czasem psychiatrzy zdiagnozowali u mnie nerwicę natręctw, i to tyle... zostałem pozostawiony samemu sobie i przez te trzy lata musiałem przepracować całą masę tematów, które wcześniej odsuwałem od siebie na boczny tor. I jest tak jak mówisz... musiałem poznać siebie na nowo, bo na pewnym etapie jesteś tylko kimś, kto spełnia oczekiwania innych, ale nie spędzasz czasu sam ze sobą, by poznać swoje własne oczekiwania, przełamujesz bariery. Jeszcze raz dziękuję, że dzielisz się z nami swoją pasją.
Ja miałem podobnie przez wiele lat, było ciężko. Bardzo trudno jest z tego wyjść i wymaga to wiele wysiłku, ale teraz w końcu odkrywam siebie, zaakceptowałem samego siebie i lubię się coraz bardziej. Także przychodzi mi coraz większa radość z kontaktu z ludźmi i ze prostych zwyczajnych rzeczy. Życzę Ci wszystkiego dobrego i dalszego rozkwitu życia w pozytywną stronę:)
bardzo dobre jest to, że wspomniałeś o kosztach i "goryczach" plynących z niektorymi stycznościami z psychiatrą. Myślę, że to może naprawdę pomóc ludziom w poszukiwaniach innego lekarza z dobrym podejściem
Długo wyczekiwany materiał, nie zawiodłem się ani trochę. Przez praktycznie całe nastoletnie życie słyszałem, że inni mają gorzej, że nie mam prawa czuć się w ten sposób. Byłem wychowany w rodzinie, w której o emocjach się nie rozmawiało, a cały dialog polegał na stwarzaniu pozorów. Żyłem z depresją, anhedonią i czułem wyrzuty sumienia, że mogę się tak czuć. Tak jak Ty uciekałem w inne światy, książki, gry, cokolwiek byle odciąć się od rzeczywistości. Gdy już byłem pełnoletni ucieczkę od bólu znalazłem w używkach. Znajomi uważali mnie za duszę towarzystwa, a tak naprawdę to totalnie nie byłem ja, nie chciałem być tą osobą, którą byłem. Po 2 latach, które tak naprawdę zlewały się w jeden rozmazany obraz poszedłem do terapeuty, który otworzył mi oczy na moje defekty i pokazał mi narzędzia, którymi się mogę przed nimi bronić. Może nie jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, depresja nie zniknęła, ale teraz wiem, że to nie moja wina. Inni mają gorzej, pewnie, ale emocje każdej jednostki są ważne i nie wolno ich bagatelizować. Dziękuję Ci za otwartość i zaangażowanie w tych trudnych tematach. Pozdrawiam wszystkich widzów, Ciebie Filipie i pamiętajcie- macie prawo do uczuć, a najważniejsze to postarać się je zrozumieć.
Kilka miesięcy temu poszłam do psychologa z powodu złych myśli, które nękają moją głowę i po 3 wizytach zrezygnowałam ponieważ czułam się jeszcze gorsza. Po tym filmie spróbuję jeszcze raz
Strasznie mi przykro :/ Co się stało? Lekarz zachowywał się odrzucająco czy to była Twoja własna reakcja na otwieranie się?
próbuj! ja przeszłam przez trzech psychiatrów, zanim trafiłam na czwartego, cudownego. w psychoterapii mialam dwa podejścia, zupełnie spalone, a w końcu udało mi się znaleźć odpowiednią osobę i metodę (poznawczo-behawioralna zupełnie mi nie leżała, psychodynamiczna zdecydowanie bardziej). powodzenia ❤️
Spróbuj
Chłopie, jesteś jednym z najlepszych i najważniejszych twórców na polskim YT. Obserwuję twoją twórczość od dawna i nie przestaję być pod wrażeniem tego jak bardzo angażujesz się nie tylko w objaśnianie meandrów popkultury, ale też jak dobrze żyć. Ten film, podobnie jak wiele innych potwierdza jedynie jak wrażliwym i wartościowym człowiekiem jesteś.
Mnie nigdy nie zdiagnozowano depresji, lecz anchedonię właśnie, wywołaną przez rzeszę okoliczności i nieżyczliwych osób, z których jedna prawie zniszczyła mi życie. Decyzja o terapii, która trwała trzy lata była jedną z lepszych, jakke podjąłem i wyleczyła mnie z chronicznego smutku i braku miłości do samego siebie.
Dzięki za ten materiał i twoją twórczość. Tak trzymaj!
Cudowny materiał, zwięzły, dobrze opisany. Nie zgodzę się tylko z tym, że nic nie daje, bo nic tak nie uczy wielu rzeczy jak bycie na dnie i wiele czlowiek zaczyna rozumieć i w koncu zaczyna coś zmieniać i bardziej mysleć w końcu o sobie, a nie innych. Zdrówka. Trzymajcie się wszyscy co poznali to ciemne, okropne miejsce:( ❤
Szacunek za materiał
Mam 30 lat niezdiagnozowaną depresję od jakiś 12 lat. Niezdiagnozowaną ponieważ byłam umówiona na wizytę u psychiatry 2 razy - obydwie nie doszły do skutku a przez to ile mnie nawet one kosztowały stresu na więcej nie mam siły - tak jak to powiedziałeś o gościu który mimo chęci nie może się do czegoś zmusić - mi się udało 2 razy więcej nie dam rady
Dobrze znam to uczucie "czekania", na coś czekam a nie mam pojęcia na co, jakby COŚ miało się wydarzyć coś co cokolwiek zmieni ale nie wiem co kiedy ani czy wgl ma się to wydarzyć...
Do tego częste wybuchy agresji które zdarza się szkodzą mi w pracy. W zasadzie jedyne co mnie teraz utrzymuje przy życiu jest eskapizm w gry a i to coraz częściej wygasa i przez kilka godzin przeglądam bibliotekę bo nie mogę się zmusić do odpalenia czegoś że o pozostałych zainteresowaniach które całkiem gdzieś zaginęły nie wspominając. Ogromny stres jaki odczuwam przy kontaktach z ludźmi który przekłada się na brak możliwości kontaktu z lekarzami jak i ludźmi generalnie co sprawia że samotność staje się niemal fizycznie bolesna. Słuchanie jak to mam łatwo jako kobieta jeszcze bardziej kopie mnie po psychice jak to niby każdy chce mi pomóc - otóż nie - nas wszyscy mają równie głęboko w du.pie. Nikt nas automatycznie nie wspiera za samą płeć. W moim przypadku bycie kobietą nawet pogarsza obraz całości... Skoro my mamy tak dużo osób które się o nas troszczą i tak łatwo nam sobie radzić z psychiką to jak kur.ewsko beznadziejna jestem że egzystuje w takim stanie i to od tak dawna i nawet nie mam "jaj" tego skończyć
Skad wiesz, ze masz od 12 lat niezdiagnozowana depresje?:D I uwazasz, ze psychiatra pomoze Ci sie upewnic ze napewno masz depresje? Powiem Ci krotko co da ci wizyta u tego typu specialisty. Wypisze Ci mase lekow, ktore wciagna Cie w jeszcze gorsze bagno.
Lekow o potencjale kure..sko uzalezniajacym, na poczatku przyniosa ulge, ale jak przyjdzie moment odstawienia, to wtedy zrozumiesz co to jest prawdziwa depresja:)
Bardzo potrzebny materiał. Dodając coś od siebie. U mnie zdiagnozowano zaburzenia depresyjno-lękowe. Terapia polegała tylko na podawaniu leków, które nie działały. Życie z tym jest bardzo ciężkie. Natręctwa które trudno kontrolować, a które zwracają na ciebie niechcianą uwagę. Lęk przed rzeczami nowymi, nieoczekiwanymi, popełnianiem błędów, co przecież jest rzeczą naturalną i potrzebną do rozwoju. Zakładanie metaforcznej maski, żeby nie zostać skrzywdzonym, żeby nie zawieść oczekiwań. Najgorsze że taką chorobę dużo trudniej innym zrozumieć, bo zranioną rękę widać, a zranionego umysłu nie. Uff. Życzę wszystkim powodzenia w tej trudnej walce.
Co prawda o depresji jako takiej nie mogę się wypowiedzieć, ale o stanach lękowych - które mogą powodować stany depresyjne - już tak. Przez wiele lat mnie dociskały, a ja uparcie sobie powtarzałam, że poradzę sobie z nimi bez farmakoterapii. No i jakoś sobie radziłam, ale komfort takiego życia był koszmarny. Próbowałam poprawiać go psychoterapią i owszem, w pewnym stopniu pomagało, ale to nadal było funkcjonowanie od zmartwienia do zmartwienia, od ataku paniki do ataku paniki. I ten ciągły kołowrotek w głowie: „a co jeśli…? a co jeśli…? a co jeśli…?”
Kiedy wreszcie doszłam do wniosku, że ja nie chce tak żyć, skorzystałam z pomocy psychiatry, który zalecił farmakoterapię + psychoterapię. Skok w jakości życia był nieprawdopodobny. A ulga, jaką do tej pory czuję po latach lęku, niewiarygodna. Do tego stopnia, że aż ciężko mi uwierzyć, że codziennie można czuć w sobie taki… spokój.
A jeszcze w temacie drogich spotkań z psychoterapeutami - wiem, że istnieją sesje grupowe, na których pracuje się warsztatowo (z emocjami, z relacjami etc.). Grupy liczą zwykle do 10 osób, warsztaty cotygodniowe trwają przez 3 miesiące. Cena spotkań jest wtedy o wiele niższa. Wiadomo, że to nie dla wszystkich i nie na każdy moment w życiu, ale jest to też pewna alternatywa.
Jakie leki ci pomogły?
@@kakarotto2523 paroksetyna
Warto też rozważyć grupy prowadzone w ramach NFZ, w każdym większym mieście są ośrodki prowadzące takie grupy (zazwyczaj są intensywne, trzeba wziąć L4, bo spotkania są nawet 3-5 razy w tygodniu, przez kilka kolejnych tygodni..), jest to spory wysiłek, ale dużo daje taka terapia. Powodzenia wszystkim zmagającym się z depresją.
Ja też mam ciężką depresję od śmierci mojego męża jestem pod stałą opieką psychiatry
Zaloze sie, ze dalej korzystasz farmakologii :)
Moja "przygoda" z depresją była nieco bardziej brutalna na szczescie z happy end-em , natomiast wszystko co opowiedziales w sposób fenomenalnie dokladnym bylo dla mnie wzruszajace . Jestem ci wdzieczny za odkrycie swoich kart , bylo to odważne i poruszajace dla tych którzy przyzyli lub przezywają to na wlasnej skórze. Chylę czoła przed tobą i przed twoją tworczoscią na kanale. Pozdrawiam z Niderlandów :)
To straszna i bardzo podstępna choroba.I niestety potrafi uderzyć znowu kiedy wydaje się, że już jest trochę lepiej.
Filipie ,pięknie chcę tobie podziękować, za niezwykłą odwagę jaką pokazujesz, za szczerość i otwartość, za to że jesteś ,za to że czytasz komentarze i za wszystkie wartościowe felietony które nagrałeś i które jeszcze zrealizujesz .
Bardzo szczery i prawdziwy przekaz. Dziękuję za to.
Również motywujący.
W przyszłym tygodniu mam umówioną wizytę z psychiatrą i zaczynam terapię.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie. Ania
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂🎉🎉🎉🎉🎉🎉😂😂😂😂😂😂🎉😂
Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuję Ci za ten film. Od lat zmagam się z depresją. Diagnozę dostałem 1.5 roku temu i niestety nic nie działało, farmakoterapia wykończyła mi prawie tarczycę, 2 dotychczasowych psychiatrów okazało się być nieprofesjonalnych. O terminach wizyt nie wspomnę, bo w ogrombym kryzysie psychicznym czekałem na psychiatrę 9 miesięcy, bo w moim województwie jest mniej niż 10 psychiatrów dziecięcych (nie tylko na NFZ, ale łącznie z prywatnymi). To wszystko nauczyło mnie, że muszę się z tym pogodzić, żyć z tym, ale ten film dał mi do zrozumienia, że wcale tak być nie musi. Mam dopiero 16 i pół roku, jestem młody, a zmarnowałem 3 lata życia przez chorobę, na którą zacząłem się "leczyć" 2 lata temu (bo jeszcze psychologowie przed psychiatrą) W poniedziałek mam pierwszą wizytę u terapeuty i mam nadzieję, że tym razem trafię na kogoś dobrego. Jestem wdzięczny za to, że podzieliłeś się tą historią i mam nadzieję, że wszyscy z nas kiedyś doznają spokoju psychicznego i duchowego, tego wam wszystkim życzę
Boże, jesteś takim młodym chłopcem. Mam nadzieję, że trafisz na odpowiedniego specjalistę, który spojrzy na ciebie jak na dojrzewającego młodego mężczyznę, zrozumie twoje problemy i dobrze poprowadzi. Że weźmie pod uwagę normy rozwojowe, fizjologię, której podlegasz i że ci pomoże. Powodzenia!
P.s. Szukaj książek Gabora Mate i Aleksandra Lowena. Patrzą na depresję holistycznie. Mam nadzieję, że znajdziesz tam to, czego potrzebujesz.
Bardzo dziękuję Ci za ten materiał.
Przerażająco podobnie wygląda cała sytuacja u mnie od kilku lat - tyle, że do teraz... Przez to wszystko zamiast imprezę dla wielu znajomych z okazji 30-ych urodzin to czekam na wizytę w poradni zdrowia psychicznego. Ale podobno najtrudniejsze to sobie w ogóle uświadomić problem. W moim przypadku na równi z tym - a być może nawet gorsze - to stracić bezpowrotnie najbliższą, kochaną mi osobę... Nie wiem co gorsze w zestawieniu samej depresji i w nieświadomości jej trwania utrata kogoś bliskiego.
Wszystkim tym, których to dotknęło - zgłoście się po pomoc i trzymajcie się, będzie lepiej!
Dzięki temu filmowi podjąłem się terapii i jestem w szoku jak było mi to potrzebne i żałuję, że tak długo zwlekałem, żeby sobie pomóc. Dziękuję Ci za ten fil, można powiedzieć, że mnie uratował :)
Leki super sprawa. Na mnie świetnie działał Parogen. Chciało się rano wstawać.
Dla mnie depresja to jest najlepsze co mnie spotkalo - 3 lata z nia walcze - wywrocila moje zycie do gory nogani, od tego roku ukladan wszystko od nowa, bo wreszcie jestem w stanie ;) ukladanie wszystkiego od nowa to wspanialy proces - za to jestem bardzo wdzieczny depresji!!! Ale sznur tez pare razy szykowalem - moja rada nie mierzcie sie z nia sami, dobry terapeuta, dobry psuchiatra - mi bardzo pomaga tez totalna bioogia. Depresja rowniez bardzo skutecznie odsiewa nasze otoczenie - moje na ta chwile mozna zliczyc na palcach jednej reki;) walczcie - nie poddawajcie!!
W zeszłym roku miałem w pracy poważny wypadek przez który prawie straciłem życie(zerwał się 80kg obiekt i z rozpędem uderzył mnie w głowe) naszczęście samoistnie moje ciało zrobiło unik i skończyło się "tylko" na wstrząsie mózgu i 20 szwach przechodzących od czoła do potylicy. Przez następne trzy miesiące lecząc rane nigdy w życiu nie czułem takiego doła i załamania, jak najszybciej tylko mogłem wyrwałem się do pracy bo już nie wyrabiałem w domu licząc że mi się polepszy i tak było przez rok. Ciężko to wyrazić ale nie czułem smutku ani radości jakby kompletnie ktoś wyłączył mi odczuwanie emocji, to co zawsze sprawiało mi radość nagle przestało mnie kompletnie interesować. Cały czas sobie powtarzałem że będzie lepiej to tylko taki okres w życiu ale nic to nie dało aż w zeszłym miesiącu nie wytrzymałem i poszedłem do lekarza, stwierdził że przez wypadek mogłem "nabawić" się depresji ale muszę jeszcze zrobić ponowny stan mózgu by mieli pewność że nie jest to spowodowane urazem mechanicznym a następnie zostanę odesłany do psychoterapeuty(zasugerował mi lekarz pierwszego kontaktu że jak okaże się że mentalnie siadłem będę zmuszony brać leki). Czekam teraz na wizyte u neurologa i RTG mózgu by dowiedzieć co się ze mną dzieje ale naprawde jest to stan ciężki do opisania gdy nagle wszystkie ambicje życiowe znikają i dzień w dzień żyjemy tylko po to by żyć nie wyciągając z tego żadnej radości.
Dziękuję za ten film. Nieczęsto zdarza się żeby ktoś tak szczerze i otwarcie mówił o swoich problemach. Dało mi to do myślenia!!! Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do pełni zdrowia!!!
Piękny film Filip❤Niesamowite jak bardzo twoja historia ze studiów jest podobna do mojej przez ostatnie lata
Wspieram całym sercem. Też to przechodziłam i nadal w jakimś stopniu przechodzę. Trzymam kciuki. Brawo za odwagę.
Dziękujemy za lektury szkole o tematyce romantyzmu i cierpień. Tak ku***a Werter na ciebie patrze.
Dziękujemy katolickiemu motywowi męczenników.
Generalnie Polska kultura i narracja historyczna jest przesycona fetyszyzacją cierpiętnictwa i smutactwa dodajmy do tego mieszankę kultury kościelnej - która z tym całym kultem świętych jeszcze bardziej fetyszyzuje całe cierpiętnictwo.
Choćby "powstanie 44" objęte niemal religijnym kultem, gdzie wszystkie na chwile obecną zgromadzone dowody jasno wskazują że była to absolutna głupota która jedna co przyniosła to represjonowanie cywili nie biorących udziału w tym płaczliwo-romantycznym szaleństwie.
Mądry, odważy i bardzo potrzebny materiał... Trzeba o tym mówić głośno, trzeba o tym mówić wyraźnie, trzeba o tym mówić nie tylko dzisiaj! Depresja to choroba i można ją leczyć! Wiem jak to wygląda w naszym kraju, wiem, że można się przejechać i sparzyć, ale trzeba próbować bo można tą pomoc znaleźć. To nie będzie magiczna różdżka, nie będzie łatwo, ale w końcu będzie lepiej. Warto zatroszczyć się o siebie, to żaden wstyd. Nikt nie jest ze stali
Dziękuje Filipie, że o tym mówisz 💜
kluczowe słowa - zatroszczyć się o siebie. poprzednie pokolenia przekazały nam, że jest się ostatnią osobą, o którą powinno się martwić, a każda słabość to powód do wstydu. myślę, że dlatego sporo osób nie zgłasza się po pomoc... no przecież wytrzymam, nie będę się roztkliwiać... ja złapałam się na takiej rzeczy, że jakbym usłyszała od kogoś taką historię, jak moja, bardzo bym temu komuś współczuła. to czemu nie umiem współczuć sobie?
@@MichalinaMishka Dokładnie tak jak mówisz! Zawsze słyszeliśmy bądź twardy, nie płacz, nie rozklejaj się, troszcz się o innych, inni mają gorzej itd. To jest pętla, którą sami sobie zakładamy na szyje... Jakkolwiek by to nie brzmiało to czasem warto być egoistą i skupić się na sobie. W małych dawkach uważam, że to nic złego, a czasem wręcz wskazanego. Plus nie będziemy tak naprawdę w stanie pomóc nikomu jeśli najpierw nie pomożemy sobie.
Cierpienie nie uszlachetnia. Zgadzam się z Tobą. Dzięki za ten live.
Dobry i osobisty materiał. Trzymam za Ciebie kciuki i szczerze wierzę, że zwalczysz tego wroga.
Twoja opowieść- jakbyś opisywał moje życie. Dzięki za film!
Bałem się obejrzeć ten film. Bałem się że opowiadając będę miał wrażenie że mówisz o mnie i moim życiu.
Poszedłem do psychiatry 2 lata temu po 7 latach codziennego męczenia się. Nikt z bliskich nie zauważył że coś jest ze mną nie tak. Diagnoza to dystymia.
Od niespełna pół roku chodzę na psychoterapię, jest ciężko, jest nieprzyjemnie, jakbym pływał w szambie, ale widzę że płynę w stronę brzegu i przestałem się topić. Mimo tylko 6 miesięcy terapii widzę ogromny efekt. Polecam to każdemu. Żałuję że tak późno pozwoliłem sobie pomóc
Czy dali jakieś SSRI jeśli można spytać?
Jest godzina trzecia a ja znowu nie mogę spać. Muszę ci powiedzieć, że naprawde miło mi się ciebie słucha.
Mój dotychczasowy "gorszy czas" ciągnie się od trzech miesięcy i jest to dotychczas najdłuższy z tych gorszych czasów które dopadają mnie regularnie w ciągu ostatnich trzech lat. Nie jestem chora ale nie jestem też zdrowa. Taka huśtawka - raz jestem na górze pełna życia, a później na dole i nie mogę się za nic rozhuśtać i rezygnuję. Przeraził mnie fakt, że włączyłam ten film kliknięciem od niechcenia (trafiłam tu naprawdę przypadkowo, pojawił mi się na głównej a na TH-cam też zbyt często nie zaglądam)
A słuchając tego poczułam się jakbym słuchała własnych myśli, jakbym słuchała czyjejś opowieści o mnie, gdyby znał "mnie".
Mam dobre życie. Jedynym co może być "nie takie" w moim życiu jestem ja sama. Od dzieciaka miałam wielkie kompleksy ale dopiero od czterech lat jakoś tak wszystko zaczęło się rozmazywać. Moje pasje zniknęły - nie potrafię się z nich cieszyć. Z rodzicami szczerze nie rozmawiałam od naprawdę długiego czasu. W domu raczej słucham. Jak było w pracy, co u klientki, co u ciotki i innych członków rodziny.
Dla wszystkich jestem raczej cichą osobą, dość skromną, niewyróżniającą się z tłumu. Znajomych jako tako nie mam z własnej winy - poprostu nigdy mnie dla nich nie ma.
W ciągu ostatnich trzech lat przeżyłam dwa takie mocniejsze epizody smutku lub braku chęci. Moja mama nazwałaby to epizodami lenistwa. W trakcie pierwszego nie byłam w stanie nawet już jeść czy spać a w trakcie drugiego zupełnie na odwrót - spałam całymi dniami. Naszczescie były wakacje (które szczerze zmarnowałam) więc co rano nie przeżywałam słów "co ty chcesz w życiu osiągnąć tym lenistwem" "jak można tak ciągle leżeć" "ja tak w kiedyś nie miałam ja zapierdalałam do szkoły" "masz dobrze że masz takich rodziców".
By unikać powyższych w roku szkolnym wsiadam w auto brata i oficjalna część brzmi "jadę do szkoły" a kończy się na tym że te 8-9 godzin przesiaduje w samochodzie lub szlajam się po mieście bez celu. Wmawiam sobie że to chociaż jakiś sport.
Rodziców mam kochających, ale wydaje mi się że nie rozumieją że czuje się źle. Moim życiem szkolnym się nie przejmują bo jest nas w domu czwórka - młodsi i ich oceny to priorytet. Ja mam zdawać i jest dobrze i dopóki nikt ze szkoły nie dzwoni to nie ma żadnych pytań.
Nie jestem raczej problematycznym dzieckiem oprócz tego lenistwa (w sumie już nie jestem dzieckiem ale dalej się tak czuję). Do czasu nie brałam żadnych używek. Od dwóch miesięcy to robię, ale w ukryciu. W samotności. Nie byłabym w stanie zapalić papierosa przy kimkolwiek. Byłoby mi wstyd.
Nie mam w sumie siły jednak pisać ale dziękuję za ten materiał. Pomógł mi zrozumieć że może siedzę jednak w większym gównie niż mi się wydaje ale z drugiej strony czuję że nie jestem wystarczająco "chora" by prosić o pomoc. Może ja wcale nie jestem chora to moja chora chęć zwrócenia na siebie uwagi?
Dziekuję za ten film, mamy bardzo duzo wspólnego, też nie mogę zasnąć bo za dużo myślę, miałam depresje wielokrotnie , jestem WWO, i wiem o czym mówisz. Jestem na terapii... 🙏
Ważny film, wydaje mi się potrzebny dla osob, ktore mierza sie z tym problemem. Życzę Ci abyś wyszedł z tego 🤞🏻
Dosc mocno mną potrząsnąłeś... Jakbym sluchal opowiesci o swoich ostatnich kilku latach zycia. Niby jest już lepiej, bo byle jak to wciąż lepiej niz tragicznie...
Anhedonia to ja.
Jak ja Cię rozumiem. Jakbym o sobie sluchała. Ta niemoc zrobienia czegokolwiek. Też mam swoją piosenkę depresyjną. Castle of Glass.
Dziękuję Ci za ten materiał. Słuchając Ciebie, zdałem sobie sprawę że pod pewnym względem jestem jak Ty. Zrozumiałem że możliwe jest iż cierpię na anhedonie, nie odczuwam przyjemności z życia, z swojej relacji z partnerką , z swojej pracy. Nie potrafię wyłączyć swojej głowy, ciągle o wszystkim myślę, analizuję , martwię się. Przez to stoję w miejscu, nie mogąc zrobić kroku w przód. Jakbym był zamknięty w niewidzialnym pojemniku. Dlatego stworzyłem swoistą maskę, człowieka szczęśliwego, zawsze uśmiechniętego, żartującego z wszystkiego. Nie chciałem aby inni widzieli że jestem w środku złamany, że życie tak bardzo mi dało w kość, że nie mam czasami ochoty wychodzić z łóżka, cokolwiek zjeść czy też odsłonić żaluzji z okien. Tak długo niosłem ciężar katastrof na swoich barkach(od pożaru domu rodzinnego, zaczadzenia ojca w owym pożarze, poprzez ciągle incydenty z włamywaczami, chodzenia po sądach przez nich), nie mogąc z nikim podzielić się tym, gdyż twierdziłem że nie można obarczać innych swoimi problemami. Przez to wszystko tak na prawdę umarłem w środku, stałem się swoistą skorupą . Niestety zacząłem się do tego wszystkiego przyzwyczajać. Wezmę twoją radę do serca i sięgnę po pomoc. Dałem Ci coś dobrego, dziękuję Ci
Cześć. Od jakiegoś czasu jestem twoim widzem. Materiał który tutaj zaprezentowałeś skłonił mnie do refleksji. Nie jestem gościem co udziela się w komentarzach, a raczej obejrzy materiał i zostawi którąś z łapek. Ale niech będzie to mój pierwszy z grubej rury koment. Tuż po ukończeniu szkoły szukałem tego co chciałbym robić w życiu i gdzieś po drodze drugiej połówki. Czyli gdzieś mniej więcej przez 10 lat. Szukałem tego w czym mógłbym się spełniać zawodowo. Zostałem najpierw kierowcą dostawcą, potem kierowcą zawodowym. Jest to rzecz w której czuje się mega dobrze i czuje spełnienie. Ale to nie o tym. W tym roku kończę 33 lata. Od trzech lat szukam siebie. Siebie jako osoby dlaczego taki jestem a nie inny. Introwertyczny, nic mnie nie cieszy. W sumie to nie jestem ani szczęśliwy ani smutny. Tak jak to wspomniałeś w swoim materiale. Dużo myślę, a nawet za dużo bym powiedział. Czyli tzw. overthinkuje i często się na tym łapie że robię cos czy jadę i tworze w głowie jakieś różne sytuację. Także mam w sobie poczucie zazdrości, wobec moich znajomych, mojego przyjaciela. Ze wszyscy go lubią. A ja mam wrażenie ze wręcz odpycham. Nie chodzi tutaj o urodę ale po prostu o jakiś taki styl bycia. Sam zauważyłem ze cos jest ze mną nie tak. Wspominałem o tym moim najbliższym. Czy ja jestem jakiś dziwny? Ze nie mam znajomych? Ze nikt nie zapyta czy idę na piwo itp. Mam wrażenie ze raczej jestem tą ostateczną opcją. Gdy ktoś nie ma z kim innym pójść na te piwo to odezwie się do mnie. Odpowiedzią moich rodziców było. Ale my tez nie mamy takowych znajomych z którymi się często widujemy. Tak to już wygląda życie dorosłego. Trochę tak się z tym stwierdzeniem oswoiłem. Bo może faktycznie. Zycie szkolne już dawno się skończyło, każdy ma swoją rodzinę itp. Ale dalej nie daje mi to spokoju. Mam już żonę, oboje bardzo dobrze się rozumiemy. Po prostu to był fart ze trafiłem na tak dopasowaną osobę do mnie. Mamy gdzie mieszkać, stać nas na życie i jakieś przyjemności. Piszą ten komentarz. Dowiedzieliśmy się ze dostaniemy upragniony kredyt na hipotekę. Jak już wspomniałem nic mnie nie cieszy ani nie smuci. Dlatego nawet na to jakoś nie zareagowałem radością. Tylko że po prostu tak jakby to miało być. Czuję w sobie jakieś spętanie które gdzieś tam trzyma moje wewnętrzne ja. Nie chce się tak czuć, nie chce przeżyć tak swojego życia. Dlatego od tych juz kilku lat szukam siebie i zastanawiam się nad jakąś formą terapii czy porady u psychiatry. Bo przeprocesowanie tego samemu jest chyba zbyt długie i nie wiem czy efektowne. A po tym materiale widzę w tym co mówiłeś o sobie dużo siebie. Wiec zdecyduje się na jakąś terapię, a przestanę sobie wmawiać ze wszystko jest okej. Niech ten komentarz będzie moim pierwszym krokiem ku lepszemu. Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie się ciepło.
Dziękuję ci bardzo dziękuję ci za to że pięknie opowiadasz o tym co przeżyłeś i podzieliłeś się z tym z nami ja również to przeżywałem . Teraz już jest dobrze i również dzielę się i namawiam żeby ludzie się odważyli zwierzyć z tych problemów.
Mordeczko, będzie kiedys lepiej. Trzymajmy się tej myśli. Wierzę, że dasz radę ❤ Dziękuję za Twoja szczerość i podzielenie się tak ciężka historia. Wytrzymamy
Dziękuję Ci za ten film, dałeś mi motywacje, żeby się nie przyzwyczaić i sięgnąć po pomoc
Super ze sie podzieliles swoja historia.
Jest Pan silniejszy niz sie Panu wydaje...duza odwaga do mowienia o wlasnych doswiadczeniach to juz wielka przemiana.🍀💪🌞🌞
Ja miałabym ogromny problem , aby otworzyć się tak publicznie jak Pan. Chyba bym się nie zdecydowała . Mam tylko dwie wybrane osoby , z którymi mam takie relacje, a zwłaszcza z jedną .
Znamy się od lat, mamy do siebie pełne zaufanie, znamy swoje charaktery i emocje.
Dziękuję Bogu , że je mam . Uzupełniamy się wzajemnie .
Byłam u psychiatry, u psychologa- ale wrażenie fatalne . Pierwszy -oschły, zimny, niekomunikatywny.
Pani Psycholog na " Dzień Dobry " postawiła na stole mocno tykający z e g a r e k . Czar prysł !!
Szczerze: W tym filmie zobaczyłem siebie. Według psycholożki z którą rozmiałem, od lat cierpię na to samo co ty. W tym miesiącu zacząłem terapię. Mam nadzieję, że jak zbiorę trochę więcej pieniędzy, to będzie mnie stać na psychiatrę i na leki. Trzeba o tym rozmawiać, zwłaszcza o depresji wśród mężczyzn. Bo nie ważne jakiej się orientacji, tożsamości płciowej itd. depresja jest największym gównem, jakie może spotkać człowieka.
Edit: Dodam jeszcze, że jestem dużo młodszy od ciebie, +/- 10 lat. Ale dzięki temu filmikowi... Czuję, że będzie warto.
Dziekuje, duzo mi pomógł ten filmik, właśnie zaczęłam wizyty(psycholg, psychiatra) uświadomiłam sobie nie poddawaj się dziekuje, pozdrawiam ❤❤❤❤
Dziękuję ci za ten materiał. Mam 17 lat i mam depresję. Do dziś myślałem że jestem odosobniony w swoim stanie. Oczywiście byłem świadomy tego że wiele osób leczy i zmaga się z depresją ale ta świadomość nie łączyła się z poczuciem przeżywania pewnych rzeczy w sposób podobny do kogokolwiek. Twój materiał zawiera niemalże wyjęte sytuacje i przeżycia z mojego teraźniejszego życia. Jestem Ci niesamowicie wdzięczny za to że opowiedziałeś swoją historię bo dzięki temu poczułem się mniej osamotniony w swoim stanie. Jeszcze raz dzięki i rozwijaj dalej kanał bo jest ZAJEBISTY.
Mam 25 lat i jeszcze śpię u rodziców. Nie wytrzymuję już z tym wszystkim mam kompletny mętlik w głowie i bardzo chciałbym położyć się do szpitala psychiatrycznego. Dziś po psychoterapii jestem tego pewny jeszcze bardziej. Tak bardzo mnie to wszystko boli i mam dość tego życia. Moja siostra ironizuję, że musimy zrobić obiad choć doskonale wie, że mnie do niego nie dopuści. Chciałbym zrobić sobie obiad samemu, raz robiłem, ale nie mam kiedy być zupełnie sam u rodziców, a wszyscy w wszystko będą mi się wtrącać i mi bardzo przeszkadzać. Jestem osobą niepełnosprawną fizycznie oraz dziesięć lat leczę się psychiatrycznie i już nie daję sobie rady. Mama chce mi wcisnąć psychoterapię z mężczyzną i nagadała mu, że mam czas pięć razy w tygodniu, a tak nie jest. Nie mam pracy, nie mam matury, nie mam prawa jazdy oraz śpię u rodziców. W przyszłym roku zdaję 8 przedmiotów na maturze za 400 zł od podejścia. Po psychoterapii ćwiczyłem, oglądałem "Kompanię Braci", czytałem książki, próbowałem umówić się na seks i zostawiłem numer jakieś dziewczynie, wysłałem dwa CV. Nie mam na czynsz na mieszkanie. Nie przeżyłem nawet połowy takich normalnych rzeczy z piosenek "Myslovitz". Siostra dokończyła obiad, a do mnie nie było nawet SMS z żadną informacją, chcę domu w którym będę traktowany jak człowiek. Mam OGROM pracy, ale robię z tego jakiś 1%. Chcę zdać maturę, iść na Fizykę i mieć normalne życie. Zmarnowałem całe swoje dotychczasowe życie przy komputerze oraz telefonie.
Nawet nie mam do kogo iść w sobotę na noc, nigdy u nikogo nie nocowałem ani nie byłem na imprezie u kogoś. Znam chłopaka, który w wieku 23 lat był w Tajlandii i na Słowacji i na Litwie, a jak miał 19 lat to po raz pierwszy pojechał sam do Amsterdamu i nie pamiętam gdzie on jeszcze był. Ja przez swoich toksycznych rodziców nigdy nie byłem zagranicą. Słyszałem o tym jak Daria ze Śląska mając 20 lat pracowała w call center, a jak ja miałem 20 lat to nie pracowałem nigdzie. Znam chłopaka, który chodził na nielegalne ravy w pandemii a ja wtedy leżałem i płakałem bo wszyscy coś robili a ja nie mogłem nic. Nigdy nie miałem poczucia niezależności oraz samostanowienia o sobie. Nigdy nie miałem zbyt wiele przestrzenii do podejmowania decyzji odnośnie swojej osoby. Chciałbym grać na konsolecie DJ skiej, rysować martwą naturę, robić murale, mieć tatuaże i robić tatuaże, grać na pianinie. Niektórzy to sobie pojadą w życiu do Tokio a ja nie mam nic. Mam wrażenie, że nie uczyłem się od 11 roku życia i nigdy w życiu nie przeczytałem żadnej książki.
Ja chyba nie należę do osób zdolnych, tylko do takich co musiały by się dużo uczyć by cokolwiek potem robić, a i tak od czternastego roku życia nie widzę efektów w nauce. Mocno bałem się nauki i dostawania kiepskich ocen. Są ludzie którzy mimo sporej ilości nauki grają w gry i to im w niczym nie przeszkadza. Przyznałem się po raz kolejny mamie, że gdy Dorota pierwsza się wyprowadzi to nie wytrzymam bez niej psychicznie ani sekundy i chcę wynieść się w tym samym momencie. Nie poradzę sobie z tym i będę musiał coś sobie zrobić, będę czuł się gorszy. Chcę zdać maturę i wyprowadzić się na studia, jak miałem zamiar zrobić w 2018 roku. Siedzę w autobusie i po prostu płaczę, pojadę na uczelnię chociaż na pięć minut by nie mieć poczucia straconego dnia, potem zostawię CV w dwóch miejscach i pojadę do IPIN, ale nie jestem na 100 % pewny czy chcę tam być. Nigdy niczego w życiu nie miałem. Mama nie rozumie co czuję i nie chcę abym czymkolwiek się przejmował. Co ja takiego zrobiłem, że jeszcze nigdzie nie byłem sam zagranicą? Nienawidzę swojego życia. Słucham rozmowy dwóch szesnastolatek i one mają tyle doświadczeń za sobą, wyjazdy, imprezy, wspólne spędzania czasu, pewnie nie mają problemów z dostrzeżeniem tego, że ich życie to ich życie. Ja tak nie miałem w liceum, przeszedłem przez piekło. Dlaczego w tym kraju nie ma miejsc zakwaterowania dla osób, które nie dają rady psychicznie mieszkać z rodzicami a jeszcze nigdzie długo nie pracowały z względu na problemy psychiczne? Kojarzę tylko Warszawski WOIK i hostele dla osób homoseksualnych. Chciałbym nauczyć się grać na syntezatorach, nigdy nie zarezerwuje studio dla siebie w radio gdzie pracuję ochotniczo bo jeszcze nie umiem realizować audycji.
Tylko raz w życiu sam sobie kupiłem koszulę, mama i siostra bardzo często się śmiały, że nie znam swojego rozmiaru ubraniowego mimo, że wiedziały, że znam. Zawsze chciałem nosić się jak Depeche Mode i chodzić w glanach. Przez cały swój okres adolescencji chodziłem z ogromnym "nie mogę" na czole. Jak poszedłem dziś na uczelnię to trafiłem na zajęcia dla Ogólnopolskiej Licealnej Olimpiady z Fizyki. Wyszedłem stamtąd, bardzo żałuję czasów licealnych i tego, że nie brałem udziału w takich olimpiadach. Myślałem wtedy o wynikach i wymiernościach, a nie o tym by wziąć udział. Nie mam siły na robienie zakupów. Byłem potem w sklepie z komiksami, ale pracownicy nikogo nie szukają. Byłem w IPIN na Sobieskiego gdy już miałem wyciągnąć dowód, powiedziałem, że nie jestem w 99 % pewny. Pani z rejestracji bardzo chłodno prosiła aby się zastanowić. Zobaczyłem chłopaka z mamą i bandażem na rękach, starszą Panią czekająca na neurologa. Łzy mi stanęły w oczach i stwierdziłem: "ech...codzienność". Chciałbym pracować w PAN, ale zapewne nie przyjmują tam maturzystów, chociaż o takim jednym czytałem na stronie Czwórki. Moja histeria myśli nawet nie miała czasu dzisiaj się popłakać, zaraz rodzina i full głośność.
Nawet nie mam z kim się umówić w Warszawie na spacer czy zakup czy jedzenie. Mojej rodzinie wydaje się, że musi mnie odbierać wieczorem. Tak naprawdę to oni tego chcą i nakazują, ja bym najchętniej nigdzie nie wracał. Gdy mama powiedziała siostrze, że chcę się wyprowadzić to się śmiała, ale gdy zaczęła jej opowiadać o moich poważnych problemach psychicznych to się przejęła. Mama stwierdziła, że jeżeli zdecyduję się w 100 % to mogę położyć się do szpitala. Nie wyszedłem dziś z domu, nie mam siły i było mi bardzo ciężko wstać rano. Umiem zrobić trzy potrawy, a obiad robiłem raz w życiu. Mam łzy w oczach gdy budzę się i zasypiam u rodziców. Co ja takiego zrobiłem, że jest jak jest? Marzę o bardzo dobrym zdaniu matury, wyprowadzce na studia i normalnym życiu. Chciałbym co sobotę budzić się w nim łóżku. Nigdy nie uprawiałem seksu, mogłem zacząć w lipcu 2018, ale bałem się, że dziewczyna zobaczy w mnie zalęknione i zaryczane dziecko. Bałem się ogólnego odbioru. Od sierpnia 2021 przełamałem się i walczę co weekend, nie wychodzi i walczę dalej. Nigdy nie byłem na domówce ani nigdy u nikogo nie nocowałem. Mam 25 lat. Mój tata nie rozumie nawet tego, że nie chcę aby otwierał mi okno bo on sobie tego życzy. Po co niektórzy ludzie robią sobie dzieci skoro ciągle robią coś wbrew nim? Zniszczyłem sobie życie, irytuję mnie to wsiadanie do SKM do Otwocka o 21:58. Nigdy nie odprowadzę dziewczyny na Dworzec.
ziomek ja wiem ze jest ciezko ale twoim problemem jest brak samodzielnosci serio wez 1lepsza robote i sie wyprowadz a zlapiesz wiatr w zagle jezeli twoja niepelnosprawnosc ci na to pozwala trzymaj sie i nie analizuj tak stary skup sie na danym celu i bedzie git
@@zuza2546 Oczywiście, że mi na to pozwala.
Też byłem podobny wiele lat temu. Masz taki charakter i już, ale Ci to zdiagnozują jako depresję i dostaniesz na to tzw antydepresant.
@@krzysztof4543 Depresja to nie charakter, czy z tekstu nie wynika, że chodzę na psyvhoterapię.
@@popkulturalnasciana7818 Lepsze to niż psychotropy
Nie jestem tu stosunkowo długo. Byłem ostatnio na live, po cichu śledzę od kilku miesięcy, bo już od pierwszego filmu klikniętego przypadkiem poczułem, że... psiakrew, ja w końcu kogoś na tym TH-cam autentycznie... słyszę. Dlatego cholernie bałem się tego filmu. I słusznie i niesłusznie. Bo słuchając Twojej historii i znajdując w niej kilka paralel - płakałem jak małe dziecko. Mimo to czuję, że potrzebowałem i tego płaczu, i żeby to wszystko usłyszeć. Było to w jakiś sposób katartyczne. Nie umiem tego wyjaśnić. Niemniej poczułem po raz pierwszy od dłuższego czasu chęć powrotu na terapię, z której zrezygnowałem wraz z nadejściem COVID. Wszystko też nomen-omen zaczęło się na pierwszym roku studiów. Mama do tej pory nie wie, że praktycznie wszystkie kieszonkowe, które od niej dostałem, były wpompowane w psychiatrę. I... chyba dalej nie chcę, żeby się dowiadywała.
A Tobie Filip dziękuję. Tak zwyczajnie. Po ludzku. Za ten film i odwagę w poruszeniu tak niełatwego i osobistego tematu. Bo Ciebie to też musiało kosztować niemało. Ale uwierz, że z co niektórymi z nas zostanie na pewno na dłużej. Trzymaj się.
Dla wszystkich pływających w podobnych bagienkach - nie poddawajmy się bez walki. Proszę. Bo stać nas na walkę, albo chociaż oswojenie tego demona - nawet jeśli on sam będzie próbował na wmówić, że nie.
Dzięki za ten materiał! Od siebie dodam że warto walczyć, ja po latach niezrozumienia i cierpienia, po krytycznym momencie gdy trzeba już było sięgnąć po pomoc, po latach terapii i leków, w końcu od dłuższego czasu czuję się dobrze :) Jeszcze niedawno załamywała mnie świadomość tych wszystkich straconych lat, ale teraz mam zupełnie odwrotnie - dzięki pamięci tego jak źle było wcześniej, teraz każdy najnudniejszy dzień wydaje się przepiękny :)
Super sprawa, ciarki na plecach, niby wszystko było ok, ale mało co było ok- żyłem tak podobnie od czasów studiów i trwało to i nawet z 10 lat jak o tym myślę, na szczęście z tendencją wzrostową ale długo zajęło mi znajdowanie siebie na różnych płaszczyznach i emocjach. Nie wiem dlaczego ale miałem mocnego pecha do ludzi, przez te lata ani jedna osoba nie interesowała się tematem , nie miałem gdzie z tym wszystkim pójść. Duzo mógłbym mówić ale to nie jest wybieg depresyjny :) Cieszę się że odnalazłeś to wszystko , i że zrobiłem to Ja (na pewno w jakimś stopniu). Z fartem dla wszystkich
Depresja. Pięknie o niej opowiedziałeś jeżeli można tak to ująć.
Filip, dziękuję za ten wlog i całą Twoją twórczość. Jakbym widział siebie. Cóż ja wciąż próbuje, 3 terapautów nic nie dało, lekarz nic nie dał jak na razie, jestem w trybie zmieniania leku. Dla mnie tunel jest długi, ja jestem uparty i dążę do światełka. Choć czasem to światełko to nadjezdżający pociąg. Muszę odskoczyć i ciągnąć dalej, choć to coraz trudniejsze.
Sam kiedys zmagalem sie z depresją. Dziękuje Ci bardzo Filipie za te filmy
Dziękuję Filip za ten film! Od 3 lat zmagam się z takimi stanami, dopiero przed miesiącem w końcu zdecydowałam się na psychologa i zalecaną przez niego terapię.
Bardzo ważne jest edukowanie innych i rozprzestrzenianie świadomości o depresji. Wiele ludzi może właśnie nie być świadomym, że mogą sie zmierzać z takimi schorzeniami.
Twój film bardzo daje do myślenia, dziękuję
Dziękuję Filip. Dałeś mi do myślenia...
Myślałem, że poradziłem sobie z depresją a lekkie smuteczki to część mnie (chyba nawet to polubiłem). Dzięki Tobie wiem, że to prawdopodobnie anhedonia, i powinienem wrócić do walki z tym, co siedzi w głowie. Dziękuję!
Zacząłem ostatnio słuchać tego typu filmów.... i conie włączę to placze 😢 bo prawda boli
Dzięki za ten film, nie pamiętam ile razy już sobie obiecywałem, że pójdę na terapię, ale zawsze jest jakaś wymówka "a bo może już mi przejdzie". Tak jak mówisz, najgorzej jak się człowiek przyzwyczai..
Filip, może to nie jest miejsce ani czas, ale dziekuję Ci za ten film bo dzięki niemu poszedłem do specjalisty. Jestem w 3 tygodniu terapi i mam wrażenie że wychodzę na prostą. Długo zwlekałem ale Twój materiał kopnął mnie w kierunku kontaktu z fachowcem. Nie zwlekajcie bo szkoda życia. Peace!
Ja też dzięki temu filmowi poszedłęm do specjalisty :)
Niestety mało jest dobrych fachowców, ale tak jak mówisz: za drugim razem trafiłem dobrze. Dziękuję Ci za ten filmik, na szczęście moja narzeczona trochę na siłę wypchnęła mni na terapie, za co jestem jej bardzo wdzięczny ❤
Dziękuję Ci za ten film, w tym co powiedziałeś odnalazłem siebie w wielu aspektach i poraz pierwszy od długiego czasu pomyślałem że '' faktycznie, może wcale nie musi tak być''. Mam dopiero i już 23 lata i czuje że ostatnie 3 mi uciekły, właśnie przez ten stan stagnacji gdzie wszystko co mnie cieszyło straciło dla mnie jakikolwiek sens. Trzymam kciuki za każdego kogo dotyka tak czy podobny problem. Dajcie sobie pomóc, bądźcie cierpliwi i wytrwali.
Widzę w Twojej opowieści dużo wspólnego z moim życiem. W moim przypadku jednak dość szybko trafiłem do psychiatrów i terapeutów jednak zamiast widzieć progres obserwowałem jedynie coraz większy regres. Zacząłem błąkać się od jednego do drugiego specjalisty aż w końcu nie było już do kogo iść więc się poddałem. Lęki przybrały taką formę że już nawet nie byłem w stanie szukać dalszej pomocy a i kompletn odcięcie od dochodów sprawiło że nie było mnie stać na nic. Już około 6 lat mam kompletnie wyjętych z życia i nic nie wskazuje na to żeby była szansa to zmienić. Tak czy inaczej bardzo dobry, ciekawy materiał. Bardzo dobrze oddałeś naturę depresji, anhedonii oraz pokazałeś jak czuje się taka osoba, jak to się zaczyna i jak przebiega. Oby w tym świecie rosła świadomość czym jest ta paskudna choroba.
Zawsze jest jakaś nadzieja. Pamiętaj o tym.
To pewnie leczenie tak pomogło jeśli byłe regres o którym piszesz
Po tym filmie zmieniło mi się nastawienie do ciebie Filipie, od dłuższego czasu drażniło sporo rzeczy, ale kiedy poruszasz tak głęboko ważny temat i tak szczerze o tym mówisz widzę zupełnie innego człowieka, którego zaczynam szanować i rozumieć. Zanim przejdę do napisania tutaj swojego ultra długiego venta, życzę mniej takich wydarzeń w przyszłości.
Otóż ja mam inny problem, jestem zmęczony życiem, próbuję z całych sił się naprawiać, ale mój umysł jest zagubiony i emocje mną szargają. Dostałem spory wpierdol od świata, najpierw w szkole gdzie nadużywano mojej agresywności i problemów z emocjami dla bullingowania mnie, potem później kiedy lekceważono moje obawy i problemy i udupiano moje umiejętności, później sam się uwalałem kiedy w końcu, po całym życiu bez przyjaciół i kilku latach toksycznej znajomości z jednym znajomym, miałem okazję na dobrych przyjaciół w liceum, zjebałem sprawę bo różne mity jakichś się nasłuchałem i brak umiejętności poradzenia sobie z tym co mam robić, przepaliło to. Nie odczuwałem by ktokolwiek doceniał moją twórczość. Potem seria Mass Effect zaczęła sprawiać że wewnętrznie płakałem, bo dopiero wirtualna kuźwa postać musiała powiedzieć że mnie docenia. Pod koniec roku 2022 psychicznie umarłem i stałem się kimś innym. Muzyka straciła dla mnie smak, znajomy zabrał uniwersum które tworzyliśmy i wkładałem w nie całe serce, jedynym pozytywem jest to że zyskałem wreszcie przyjaciółkę. Ale nawet ona nie była w stanie wypełnić pustki jaka została po mnie. Byłem kimś innym przez prawie rok i dopiero teraz czuję się jak dawniej, co dalej nie znaczy że dobrze. Mam problem usiąść do stworzenia czegoś co by uchwyciło to całe gówno co się we mnie gotuje. Nostalgia za starymi czasami jest obusiecznym mieczem. Chodzę do psychiatryka na oddział dzienny, i powoli uczę się normalnie funkcjonować, bo nigdy nie umiałem, ale dalej wewnętrznie jestem pusty. I do tego świat mi podkłada kłody pod nogi. Jestem chory od dwóch tygodni na dwie różne rzeczy, i choroby zawsze niszczą postęp jaki robię. Kiedy próbuję wyjść ze swojej bańki informacyjnej, świat polityczny mnie zabija. Rodzina nie jest w stanie skończyć pierdolić o tym co aktualna władza nie robi. Naprawdę czuję się cholernie zmęczony i nie mogę nawet odpocząć, bo mnie to jeszcze bardziej dobije.
Ja nie wierzę w to, że życie ma sens. Jeśli mógłbym się nie narodzić - wybrałbym to. A tak to zostałem wrzucony w ten świat bez swojej woli, w określone relacje społeczne. Mam mamę, której muszę pomóc finansowo. Ale gdy miną lata to cóż, nie czuję się związany z tym światem. Cieszę się wieloma aktywnościami, ale nie widzę wartości w życiu jako takim.
Bardzo dobry materiał.
Jeżeli ktoś ma podobne przemyślenia co do świata to polecam książki Emila Ciorana. Pozostali - lepiej nie czytajcie.
życie ludzkie ma tyle samo sensu co życie wszystkich innych stworzeń na tej planecie i albo to kupujesz albo opuszczasz serwer. osobiście nie mam z tym problemu i cieszę się że jestem i o ile aktualnie śmierci się nie boję to boję się ewentualnej pustki, która może za nią czekać.
Chodzisz, na terapię? Masz kogoś kto może Ciebie wesprzeć?
@@Dosei76 Nie chodzę i nigdy nie planuję. Co do bliskich osób to nie do końca, bo żyję w innym mieście niż moja rodzina i znajomi. W przyszłości planuję wyprowadzić się do Francji, uczę się już języka. Kobiety nie szukam, bo wiem że sprawiłbym jej wiele przykrości moim podejściem, pomimo bycia w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem. Miło, że pytasz.
Powtórzę się:
Depresja to poważna choroba.
Trzeba o niej konkretnie rozmawiać.
Konkretnie leczyć ją.
W Polsce w moim otoczeniu obserwuję takie tendencje społeczne:
a) kobieta, dziecko może mieć depresję i to jest społecznie akceptowalne
b) mężczyzna nie może mieć depresji, bo jest stygmatyzowany
c) niezbyt dokładna pomoc ludzi w depresji i "rozwiązania" typu masz depresję idź pobiegaj lub "specjaliści", którzy nie wiedzą jak prowadzić terapię
d) nie mów o depresji swoim bliskim, aby ich nie obciążać
Zatem moje obserwowanie z mojego otoczenia, z którego nie mogę zmienić, a chciałbym, są mocno skrajne negatywne.
Depresja dotyka nie tylko kobiety i dzieci w Polsce (tu tylko odniesienie to miejsca w którym żyję lecz depresja jest na całym świecie), ale też mężczyzn w Polsce też.
Warto edukować obecne społeczeństwo w Polsce na temat całego spektrum depresji.
Gorzej jak bliscy wiedzą i jeszcze bardziej Ci dowalają...
@@Dosei76 dlatego warto rozmawiać, edukować
@@TheStrongestLaPazczasem mam wrażenie, że ludzie aby przestać ranić innych, sami muszą czegoś doświadczyć.
myślę, że na depresję cierpi więcej mężczyzn, niż komukolwiek się wydaje. społeczeństwo jednak im na to nie pozwala - przecież muszą być twardzi, ogarniać, nie przejmować się "pierdołami", bo inaczej to przecież pizda nie facet. jest to OGROMNIE krzywdzące i mam nadzieję, że to podejście się zmieni.
@@Dosei76 czyli cierpienie uszlachetnia, nie tędy droga
Dzięki byku za odwagę i szczerość ❤💪miałem i mam podobnie 👌
mega szanuję za to że jesteś w stanie o tym mówić publicznie i tak otwarcie
Jest godzina 22.15 kończę oglądać ten odcinek, 25 minut temu skończyłem oglądać Twój esej o BoJack-u. Jestem w Ciężkiej sytuacji, zarówno fizycznej jak i mentalnej. Na film trafiłem zupełnym przepadkiem, ot przeglądanie głównej w poszukiwaniu muzyki do sprzątania które pozwala mi się uspokoić. Wyskoczył mi Twój film, Twój esej na temat tego serial, serialu którego miałem oglądać lecz przez natłok stresu, smutku, i braku energii czy chęci do czegokolwiek nie obejrzałem.
Miałem ogromny problem parę lat wcześniej, mimo iż mam prawie 19 bo już za 4 dni, nadal borykam się z tym co siedzi w mojej głowie. Oglądając Twój esej widziałem w BoJack-u..siebie.. ogromny stres, natłok myśli, zaburzania odżywiania czy z badań morfologicznych dosyć nieciekawa choroba (wg mojej oceny, konsultacje z lekarzem w toku).
Z psychologami miałem ciekawą przygodę, odwiedziłem łącznie 5 psychologów płatnych, żaden nie odpowiedział mi na pytanie, nie zważałem na koszta, z racji że chodziło o moje zdrowie czy życie, dopiero umówienie się w Państwowej instytucji obok mojej szkoły, spotkałem najpierw Panią psycholog którą polubiłem, lecz podobnie czułem że to nie to, skierowała mnie do swojego kolegi po fachu który też tu pracuje, nie spodziewałem się że w takim miejscu odnajdę odpowiedzi.
Przede mną jeszcze długa droga do zdrowia psychicznego i fizycznego. Po Twoim filmie o depresji, jest większa szansa, iż skorzystam z usług psychiatry, z racji mojego długiego zapatrywania się na tą drogę pomocy samemu sobie.
Do całej swojej historii dodam.
Jeśli którakolwiek osoba trafiła na ten film oraz mój komentarz. Nie bójcie się zwalczać depresji, stanów lękowych, ataków paniki itp. dacię radę. Kwestia tylko znalezienia odpowiedniej osoby której zaufacie i która wam pomoże, może być tak że pierwszy psycholog czy psychiatra będzie do kitu, ale drugi, trzeci, czwarty albo któryś z kolei będzie dobry, jedno jest na pewno, walczcie z tym i się nie poddawajcie, jest to trudne wiem sam jestem w trakcie terapii, ale się nie poddaję bo wiem że mam cel, żyć spokojnie i szczęśliwie, oraz nosić z dumą brzemię tego trudnego czasu. Tak jak mówiłem walczcie i się nie poddawajcie, bo wasz cel ku spokojnemu życiu jest zawsze do zrealizowania. Miej nocy, ranka, czy południa, Wierzę w Ciebie ja, autor tego kanału oraz Twoi bliscy Ci żywi jak i w Twoim sercu.
Autorowi tego kanału także dziękuję za danie światła na i pokazania "ej, nie jesteś w tym sam". Dziękuję bardzo
Cześć :) Wojtek z projektu The Presja z tej strony. Bardzo dziękujemy za tą rekomendację. Zapraszamy Was. Rzeczywiście każdy z Was może liczyć na bezpłatną konsultację u nas. Naszą misją jest dawanie ludziom ulgi psychicznej w świecie presji :) jednym słowem próbujemy znosić granice w dostępie do pomocy psychologicznej :)
Dzięki za ten komentarz. I za Waszą pracę.
Tak tylko napiszę - lata temu mówiłam, że przemoc psychiczna i fizyczna, jaką stosowała moja matka nie ma żadnego wpływu na mnie, było minęło, nie mieszkam tam od 10 lat, jest git - myślałam, ze takie odcięcie od tego daje mi siłę i kontrolę, no bo przecież to całe zło nie ma na mnie zadnego wpływu. Teraz po ponad dwóch latach terapii siłę czerpię z wypowiedzenia na głos, że tak, ta cała przemoc i patologia odcisnęła sie na mnie bardzo mocno i czuję ogromny żal i złość. A jestem najwyżej w połowie swojej terapii i dużo samorealizacji jeszcze przede mną. Warto.
tulam, bo teraz przechodzę na to samo. Zaczęłam terapię, jest strasznie, bo przyjęcie na siebie teraz tych odcinanych przez lata emocji i przeżycie tego, co spychałam w nieświadomość, jest przerażające, ale wiem, że to dobra droga. Trudna, bo dużo prościej byłoby żyć jak dotąd, ale dobra. Trzymam za Ciebie kciuki, jak i za wszystkich, którzy zmagają się z podobnymi problemami
aktualnie mam 17 lat i od 3 lat zmagam się z depresją po tym jak zostałem brutalnie pobity i udałem się na izolację od świata zewnętrznego na gdzieś około rok. Początkowo lęki nie dawały mi spokoju, a mój umysł z jakiegoś powodu zalewały myśli o tym, że moje życie nigdy nie będzie już takie samo jak przed tym zdarzeniem. Po czasie przeszywający mnie smutek minął, ale nie byłem gotowy by ponownie odczuwać szczęście i czerpać radość z rzeczy które mi je wcześniej sprawiały.
Leżałem całymi dniami w łóżku, nie byłem w stanie uczestniczyć w lekcjach mimo tego, że były to tylko zajęcia online podczas pandemii. By poczuć się lepiej wymiotowałem i wywierałem na siłę odruchy wymiotne - co w pewnym stopniu pozostało ze mną do teraz. W pewnym momencie przełamałem się i postanowiłem poprosić moją mamę o wizytę u psychologa, jako że tak podpowiadali mi znajomi z internetu. Nie czułem, że mi to pomoże ale coś skłoniło mnie do tego by chociaż spróbować, a raczej myślałem wtedy by zrobić to dlatego, żeby udowodnić sam sobie że nawet to nie jest w stanie mi pomóc. Chodziłem na wizyty nie odczuwając w tym żadnego sensu. Psycholog powiedział, że będę musiał iść również do psychiatry. Od tamtego momentu każdy dzień zaczynam od tabletki - po jakimś czasie coś podniosło mnie na duchu i zacząłem w pewnym stopniu wierzyć w to, że rzeczywiście może być lepiej.
Leki biorę do teraz i miewam momenty, w których jest lepiej i rzeczywiście znowu jestem w stanie jakkolwiek funkcjonować. Do terapeuty nie chodzę od dawna, ale jako że ten czas w roku działa na mnie najbardziej przytłaczająco postanowiłem, by znowu zacząć chodzić. Czekam właśnie na wizytę i po takim czasie strasznie się stresuję, ale czuję potrzebę wyrzucenia z siebie wszystkich myśli, które zebrałem przez ostatni rok
Zaczęłam chodzić do psychologa na początku roku i szczerze... żałuje, że nie poszłam wcześniej. Trafiłam do idealnej pani psycholog. Spędziłam mnóstwo czasu szukając kogoś kto ma dobre opinie. No i trafiłam. Naprawdę mi ona pomogła. Więc podpinam się pod twoje słowa. Poszukajcie pomocy. Nie bójcie sie jej szukać u specialisty, bo to może pomóc. Nie od pierwszej wizyty, ale po każdej kolejnej powinno być lepiej.
Ludzie są zestresowani nierozumieją dlaczego zostali zwolnieni z pracy. Okazuje się że zostają ośmieszeni i niesłusznie zwolnieni z pracy. Jak ktoś sprząta to dyrektor zaśmieca żeby pokazać jak pracownik nie umie sprzątać. Później szef narzeka że ma złych pracowników, ale sam sobie zawinił że nie będzie miał kto pracować.Tak szerzy się depresja.
Przerażające doświadczenie z mojej strony po obejrzeniu tego materiału. Większość rzeczy które opisywałeś pokrywa się z moimi obecnymi odczuciami na temat własnego ja i odbicia mnie w oczach znajomych. Bardzo dziękuję, bo może dzięki temu filmowi wyjdę ze swojej skorupy
Dziękuję Ci bardzo za to, że nagrałeś ten materiał, wiele dla mnie znaczy to co zrobiłeś, cieszę się, że Twój film wyświetlił mi się na głównej i, że oglądałem Cię już wcześniej co pomogło temu filmowi się tam znaleźć.
Mam nadzieję, że jest więcej takich ludzi jak Ty, masz super kanał z genialnymi tematami, oby tak dalej
Życzę Ci samych sukcesów ❤❤❤
Po przesłuchaniu tego materiału wydaje mi się, jestem prawie pewien, że cierpię na anhedonię co najmniej od czterech lat, a może nawet od wieku nastoletniego z kilku-kilkunastumiesięcznymi etapami uśpienia. Momentami było naprawdę ciężko, kilka razy miałem dłuższe okresy myśli samobójczych, ale w jakiś tam sposób ratowały mnie hobby.
Ale mi poruszyłeś serduszko. Słuchałam i ryczałam. Mam duzo do przemyślenia. Dziękuję
A ja od momentu jak darowałem sobie studia to zacząłem żyć, dosłownie. Dotarło do mnie ze żyłem wg czyjegoś dyktanda. Nagle wszystko się zmieniło, przestałem być opryskliwy, autodestruktywny, miałem chęć do jakichś aktywności, do poznawania ludzi
Witam, obejrzałem film o bojacku i byłem ciekawy Twojego filmu o depresji. Widziałem, że wstawiłeś go wczoraj ale chciałem potraktować go jak podcast i dziś rano w pracy na słuchawkach go odpaliłem. Poskładał mnie emocjonalnie. Odpalając go byłem ciekawy Twojego podejscia do tematu depresji, sam miałem podobny stan do Ciebie gdy wracałem do domu po pracy, włączałem Tupaca na słuchawkach i płakałem.. ale najgorsze było to że lubiłem być w dole bo dół znałem, byłem z nim oswojony, nie mógł mnie niczym zaskoczyć. Doszlo do momentu że gdy przez 2-3 dni miałem dobry humor to zaczynałem tęsknić za tym smutkiem bo czułem sie niepewnie. Wyszedłem z tego stanu, ale dosłownie na dniach dostałem informacje od mojej dziewczyny, że nigdzie jej nie zabieram, że najlepiej to siedziałbym w domu przed konsolą i że ją zaniedbuję. Twój film pokazał mi, że musze przerobić jeszcze wiele w moim życiu i dzięki Tobie zdecydowałem przełamać się i poszukać pomocy u specjalisty. Bardzo Ci za to dziękuję.
Ten film, mnie zmobilizował, do zapisania się na terapię, nie sądziłem, że taki materiał na youtubie, mnie zmobilizuje ? czuję, się, jak, bym, siebie słuchał. Dziękuję, że istniejesz i jesteś, wspaniałym, człowiekiem, Dziękuję ! 😊
Uwielbiam to w jaki sposób tworzysz swoję materiały na twój kanał natknąłem się przypadkiem jak zgłębiałem lore solsów ale bardzo się cieszę że trafiłem na ten kanał
To w soulsach czulem zrozumienie w depresji.
Paradoks aby tak depresyjna gra pomagala w depresji xD
Dzięki za ten materiał. Nawet nie wiesz jak tego potrzebowałem, a potrzebowałem wiedzieć, że ktoś mnie rozumie. Potrzebowałem wiedzieć, że dla kogoś nie jestem dziwny, bo nie zawsze chodzę uśmiechnięty od ucha do ucha, bo mnie stresują pewne rzeczy i nie jestem w stanie tego zwalczyć. Dzięki. Tym bardziej, że sam jestem ambiwertykiem i przeskakuje pomiędzy nastrojami dosłownie randomowo w zależności od sytuacji.