Lustra w przymierzalniach to akurat prawdziwa masakra. Zawsze odnoszę wrażenie, że "naświetlają" mi twarz powodując, że nagle widać wszystkie przebarwienia i zaczerwienienia, a po kilkunastu minutach spędzonych w takim pomieszczeniu naprawdę zaczyna mi się świecić twarz na czerwono. 🤦♀
Mam identyczne doświadczenia z lustrami w przymierzalniach. Od siebie dodalabym jeszcze to, że jak patrzę na wprost na całą siebie i na swoją figurę, to odnoszę wrażenie, że mam jakieś dziwne, inne, jakby nie swoje proporcje. Zupełnie inaczej wyglądam we wszystkich innych lustrach, które nie są lustrami w przymierzalniach XD od jakiegoś czasu zdecydowanie rzadziej wchodzę do sieciowek, bo całe życie zmagam się z zaburzeniami odżywiania i mam nie do końca zdrową relację ze swoim ciałem, także takie wizyty w przymierzalniach prawie za każdym razem kończyły się rozkminami (tymi z raczej nieprzyjemnych) i powątpiewaniem w siebie, a tego nie lubię:) ogólnie do teraz nie byłam świadoma, że istnieje jakaś "teoria spiskowa" na temat luster, ale cieszę się, że nie jestem w tym sama i przynajmniej wiem, że sobie tego nie wkręciłam hahah
O to ja akurat lubię swoją sylwetkę w tych lustrach. Normalnie jestem niska i mam trochę większe nogi a w przymierzalni wydają się być dłuższe i smuklejsze.
ja uważam, że teoria z lustrami jest prawdziwa, naprawdę stojąc przed nimi czuję, że wyglądam najgorzej w życiu i wychodzę załamana ze sklepu mimo, że chwilę wcześniej byłam dumna z tego jak wyglądam i czułam się piękna
Jezu ja też tak mam, schudłam jakieś 30 kg i ostatnio kupowałam ciuchy, patrząc w lustro czułam się jakaś taka brzydka ??? Wydawało mi się jakbym była jakaś dziwna, nadal gruba, nie wiem po co te lustra dają taki efekt bo po chwili stwierdziłam że nie mam co się tak stroić czy dużo kupować bo na taką twarz i ciało odpowiednie ciuchy nie pomogą
@@Dandelionqidentycznie! Włosy jakby mega przylizane, a twarz zaczerwieniona i świecąca 😬 dramat, ale obecnie korzystam ze sklepów stacjonarnych tylko w ostateczności, na szczęście.
Kocham to że kiedy Klaudia mówiła o tym że pull and bear jest uważany za młodzieżowy bo takie rozmiary mniejsze, to Mateusz z tyłu wyglądał jakby się zgubił 😂
Jak byłam w gimnazjum, któregoś razu babcia do mnie zadzwoniła że znalazła spoko spodnie, które chciałaby mi kupić na święta, ale chce się upewnić co do rozmiaru, więc poprosiła żebym przyjechała przymierzyć. Wrzuciła mnie do przymierzalni w Bershce z jeansami w rozmiarze 36. Okazało się że są za małe, pasowały na mnie takie w rozmiarze 40 (co dla mnie było zaskoczeniem, bo zawsze kupowałam 36/38). Babcia zawsze była osobą szczupłą i z niechęcią podchodziła do osób trochę przy tuszy. Gdy się dowiedziała że ja, jej osobosta wnuczka, mam rozmiar 40 to cały czas mi potem dogryzała, że się roztyłam, że może powinnam mniej jeść itd. Przykre to było doświadczenie, nie polecam
Czy tylko mnie wkurza że tak ciężko jest znaleźć w tych sieciówkach jeansy, które by pasowały jednocześnie w biodrach i w talii? Bo mam wrażenie że bardzo często wygląda to tak że spodnie w biodrach leżą w sam raz i sie nie zsuwają ale jedocześnie w talii nie przylegają i z tyłu odstają w taki idiotyczny sposób. Czy tylko ja tak mam?
Ja mam wrażenie, że te ubrania (według proporcji) są szyte na mężczyzn. Niby sylwetka klepsydry to idealna kobieca sylwetka, ale jeśli ktoś taką ma i nie chce nosić spodni z gumką lub elastanem to musi się zaprzyjaźnić z krawcową albo maszyną do szycia. Nie mówiąc już o koszulach z zaszewkami niezbędnymi jeśli ktoś z jakimkolwiek biustem chciałby je założyć - nie do znalezienia praktycznie.
A propos światła. Pracowałam kiedyś w instytucji kulturalno naukowej, oprowadzałam ludzi po wystawie tematycznej o świetle. I było tam kilka ciekawostek podanych. Na przykład taka że w przymierzalni używa się takiego samego światła jakim w muzeach podświetla się na przykład rzeźby. Albo wedliny w ladach spożywczych. To światło ma na celu podbicie kolorów, kontrastów. Ma to wyglądać świeżej, żywiej (żywe mięso 😂), a przy rzeźbach czy obrazach, żeby oglądający mógł podziwiać każdy ruch dłuta czy pedzla. Niestety sprawia to ze często w przymierzalni widać rzeczy, ktorych w domu, w łazienkowym swietle nie widac.
Idealny temat nowego odcinka! Ostatnio miałam dużo rozkmin na ten temat. Po krótce podzielę się swoją historią. Jestem osobą wyższą i zazwyczaj nosiłam uśredniając rozmiar 40-42. Ok. 20 roku swojego życia postanowiłam, że schudnę i mi się to nawet w jakimś stopniu udało. W wieku 23 lat byłam najchudsza i w takich sklepach t.j.: jak Bershka czy P&B wciskałam się w 38 (choć rzeczy były trochę za krótkie :P). Od 2020 roku zaczęłam tyć i no niestety wróciłam do swojej starej wagi. Problem w tym, że jak teraz próbuję sobie coś kupić to muszę sobie brać naprawdę w znacznie większym rozmiarze niż przed schudnięciem 10 lat temu (ja wiem, że proporcje ciała też mi się zmieniły z wiekiem, ale bez przesady). Zaliczyłam przez to doła choć w lustrze nie wyglądam aż tak źle. Któregos dnia w odmętach strychu znalazłam moje zagubione stare spodnie, dwie pary były chyba z H&M w rozmiarz 40 i dwie z Reserved w rozmiarze 38. JA W NIE BEZ PROBLEMU WESZŁAM. Ciuchy kupione jakieś 7-10 lat temu... Moja teoria, że zaczęli szyć mniejsze ciuchy, stała się prawdopodobna.
Mam takie samo wrażenie i to nawet na odstępie 3 lat kupiłam spodnie 36 (lekko przytyłam i zmieniła mi się sylwetka przez dorastanie uda biodra itp) te spodnie nadal na mnie pasują są lekko ciasne jak dużo zjem a ostatnio musiałam kupić rozmiar 42... jak przykładam te dwie pary do siebie różnica jest niewielka
Muszę przyznać, że jest to dość ciekawy temat - ja mam zupełnie inne odczucia. 10 lat temu, ważyłam 7 kg mniej i nosiłam rozmiar 36/S. Teraz, ważąc więcej muszę kupować rzeczy w rozmiarze 34/XS! Ja nie wiem co te marki ubraniowe robią, ale nie ma to sensu w żadną stronę
Mam zupełnie inaczej. Kiedyś nosiłam M - mimo że panie w sklepie zawsze szukały mi S, to okazywały się za małe. Moja sylwetka praktycznie w ogóle się nie zmieniła (dalej mam ubrania kupione wtedy i dalej je noszę), a teraz kupuję XS, a i tak czasami za duże. Było to 10-15 lat temu.
Jako byly pracownik Sinsay moge powiedziec ze akurat w tej sieciowce lustra sa zawsze delikatnie pochylone tak zeby poszerzać. Do tego na sklepach jest jasne biale światło przez co ludzie czuja sie w nim jak milion dolarow a pozniej ida do przymierzalni - zolte przytlumione światło. 😂
To z lustrami to nie do końca prawda. To bardziej chodzi o oświetlenie. Sklepom bardziej zależy na tym żeby produkt był dobrze widoczny. Ja z kolei mam inny problem. Wszystko jest z plastiku! Ostatnio zanim nawet wejdę do przymierzalni sprawdzam skład. Jak nawet ma odrobinę poliestru to odkładam bo wiem że będę się w tym ciuchy pocić. Nawet tu nie mówię o tanich sieciówkach, ostatnio weszłam do Massimo Dutti i było to samo. Porównałam sobie też składy damskich i męskich ubrań i łatwiej jest znaleźć ubrania że 100% bawełną na dziale męskim. Znalezienie koszuli damskiej z dobrym składem graniczy z cudem.
Rozmawiałam kiedyś z krawcową o rozmiarówce, mówiła że jak pracowała w szwalni i skończyły im się metki M, to kazali im przyszywać L... Więc rozmiarówki to jedno wielkie oszustwo :/
Właśnie dlatego nie cierpię robić zakupów ciuchowych. Ostatnio przymierzyłam spodnie w moim "standardowym" rozmiarze. Za małe. Wzięłam więc o rozmiar większe - bez paska ani rusz. No jak żyć? 😂
To ja. 36 za ciasne, przy 38 muszę robić zaszewki i zakładać pasek w 99% modeli. A w ogóle nie raz jak mierzyłam czy to w sieciówce, czy markecie, to tak mi jakoś niewygodnie na pupie było. Dobrać wygodne spodnie, żeby dobrze leżały to naprawdę wyczyn, nieważne jaki ma się rozmiar. Mój tata chcąc kiedyś dostać dobre i wygodne, musiał iść do markowego sklepu. Bo wszędzie indziej próbował, to nie takie
Muszę przyznać, że trochę mnie podniosłaś na duchu. Zwłaszcza z tym, że źle się wygląda w przymierzalniach, bo nie ważne ile razy tam wejdę, to wychodzę z pogłębionymi lub nowymi kompleksami i dobrze słyszeć, że to nie ze mną jest tak źle. Niestety dobór dobrych ciuchów to czasami trudna sprawa. Naprawdę dziękuję za ten film, na pewno pomaga z akceptacją siebie i może przynajmniej wychodząc ze sklepu będę trochę bardziej podniesiona na duchu
Ostatnio szukałam dla siebie jakiegoś płaszcza w sieciówkach i pierwszy raz urodziły się w mojej głowie myśli, że chyba jestem za niska (dla ścisłości mam 156cm wzrostu), za chuda i brak mi tych kobiecych krągłości. Przymierzałam w różnych sklepach S, XS, a nawet gdzieś XXS i wszystkie na mnie wisiały i czułam się jak nieforemny klocek 😅. Po tym dopadły mnie myśli, że może rzeczywiście powinnam przybrać na wadze. Zaczęłam się nawet przyglądać innym ludziom w płaszczach i nie widziałam, aby na kimś tak wisiały jak na mnie. A potem zobaczyłam też osoby o podobnych wymiarach, na których się płaszcze układały i doszłam do wniosku, że kiedyś uda mi się upolować płaszcz, który będzie mi odpowiadał. Teraz widocznie inne kroje są sprzedawane tam, gdzie ja szukałam. A jak nie sieciówka, to zawsze lumpeksy istnieją i może tam coś znajdę. A odnośnie światła w przymierzalniach to sama zauważyłam, że coś jest nie tak. Nagle widzę wszystkie małe odstające włoski, a o cerze już nawet nie wspomnę!
Łączę się w bólu, mam 158cm i rozmiar L. Gdy mierzyłam różne płaszcze w sieciowkach to wyglądałam jak inspektor gadżet 😢 Wszystkie płaszcze za długie do mojego wzrostu, a o kroju który pasowałby na figurę gruszki to już w ogóle można pomarzyć. Kiedyś zaszłam "po drodze" do małego prywatnego sklepu z ubraniami i znalazłam plaszcz który leży idealnie. Także nie wiem na kogo robią płaszcze w sieciowkach...
Płaszcze są absolutnie koszmarne, to są nieforemne worki na ziemniaki i rozmiar tu nie ma znaczenia - ja noszę 40-42. Strasznie trudno o wytaliowany płaszcz, który nie wisi...
16:50 Myślałam, że tylko ja to zauważyłam :D Bardzo mi się to gryzło z tym, że przecież z perspektywy marketingowej takie sklepy sobie strzelają w kolano.
Od kilku lat nie kupuję nic w sieciówkach - nie odkąd uświadomiłam sobie, że za cenę jednej koszulki w Sinsay albo H&M mogę skompletować ze dwa, trzy outfity w lumpeksie : - D
Ja w lumpeksie w ogóle nie patrze nawet na rozmiary - oceniam tylko czy będzie to na mnie dobre czy za małe, jeśli podejrzewam, że będzie ok to idę przymierzyć by zobaczyć jak leży i czy ewentualnie jest jakiś trik by układało się/wyglądało lepiej 😁
Jeju tak, te lustra to jest prawdziwa masakra, zawsze w nich wyglądam okropnie i potem wychodzę z mega dołem i kompleksami z tych sklepów. A jeśli chodzi o rozmiarówkę, przypomniała mi się historia jak ostatnio weszłam do Sinsay kupić spodnie. Standardowo noszę M/L ale wtedy M weszło mi ledwo do połowy ud i skończyłam ze spodniami o rozmiarze XL (dodam, że BMI mieści mi się w normie) 🤡 Dlatego nienawidzę robić zakupów, zawsze kończę z załamaniem nerwowym 😂
Pamietam nawet konkretną sytuację związaną z tymi rozmiarami i lustrami, odchudałam się wtedy od kilku miesięcy, ćwiczyłam na siłowni i byłam poirytowana, bo myślałam, że mi nie wychodzi - waga stoi, potem się dowiedziałam, że po prostu przybieram na masie mięśniowej od siłki, zresztą spodnie zrobiły się luźniejsze, więc wybrałam się po nowe. Po zmierzeniu kilku par, byłam wymęczona, naogladałam się cellulitu w poszerzeniu i z głębią cieni dzięki świetnemu światłu w przymierzalni i byłam przekonana, że mi się wydawało i nic nie schudłam, a wręcz przeciwnie, bo mieściłam się w 40, mimo że przyszłam wymienić luźne 38, więc miałam totalnego mindf**ka. Po jakimś czasie poszłam do innego sklepu i zagadka się rozwiązała gdy miałam pasujące 3 pary i każda w innym rozmiarze, a wszystko w jednym sklepie :)
Ah yes, ostatnio szłam kupić na siebie spodnie. Mam nadwagę, nie jakąś dużą, ale dodatkowo jestem wysoka. (1.8m) dosłownie popłakałam się po 4-tym sklepie, gdzie w ŻADNYM nie mogłam znaleźć spodni, które mogłabym dopiąć. Rozmiary MAX 48(!), a w momencie jak poszłam do męskiego sklepu nagle bodaj 34 były prawie idealne, nawet ciut za duże, ale je wiążę. Na długość także niemal idealne - a bo to też dodam, spodnie w rozmiarach 42(takie nosiłam wcześniej) do 48 wszystkie miały taką samą długość - powyżej kostki i nie, nie taki był ich design.
@Mikami_The_Bard polecam sprawdzić w Kiku, mają duże rozmiary, jednak większość ma koszmarne wzory/kolory, no i jakość taka sobie. Ale czasem da się upolować coś co wygląda spoko.
Ja już dawno przestałam chodzić do sieciówek. Jestem wierna lumpom, i nawet jak spodnie mają za szerokie nogawki dla mnie lub za dużo w pasie to szybko łapię za maszynę do szycia. Chociaż ostatnio częściej sięgam po sukienki czy spódnice.
Ja to ubranie i buty to kupuję na jakimś bazarach, bo tam jestem w stanie kupić cokolwiek w moim rozmiarze i bez wydawania półtorej miesięcznej wypłaty.
Rozmiary w sieciówkach to dziwna sprawa. Ostatnio przymierzyłam parę rzeczy, L było na mnie za duże, a M za małe D: Więc się obraziłam i zamiast ciuchów kupiłam sobie książkę lol
Często są po prostu źle skrojone. Np. długość na jeden rozmiar/wysokość, a obwód biustu już na inny, a ramiona już w ogóle na jeszcze inny i jeszcze krzywo skrojone.
Od lat noszę rozmiar 40 (i górne i dolne elementy ubioru), a kupiłam przed rokiem koszulę taką standardową (bez określenia, że to jakaś wyjątkowa kolekcja) rozmiar 38 to było na mnie za duża! Więc według sklepu nosiłabym 36, ale to tylko jedna koszula. Na ogół rozmiar 40 dobrze na mnie leży.
Moim zdaniem największy problem jest jak ktoś jest wysoki i szczupły albo szeroki i niski, bo z nie wiadomych mi przyczyn producentom wydaje się, że waga i wysokość jest do siebie proporcjonalna. I butów też to się tyczy, im większa stopa tym szerszy but. Jeszcze do tego różna długość stóp o rozmiar lub trochę. Ja z swoim ciałem to nie tylko do krawcowej muszę się wybrać, ale nawet do szewca. Dramat. 😩
Rozmiary są różne bo sklepy domyślnie kierowane są do innej kategorii wiekowej i może to nie jest nigdzie pisemnie ustalone ale właśnie dokładnie tak działają firmy odzieżowe. Sinsay to young Teens, Cropp Teens, House 20-25, Reserved 25-35 i Mohito 35+. Oczywiście są to tylko założenia według stylu w tym sklepie ale dlatego są różne rozmiary. Pracowałam w firmie do której te sklepy należą i tak to było opisane. Dlatego w Sinsayu noszę 42 a w Mohito 38.
Problem jest tylko taki, że gdyby w kazdym sklepie wymiary ciuchów były te same to znaleźć coś na siebie byłby w stanie tylko jeden typ sylwetki. Teraz, oczywiście, znalezienie czegoś leżącego dobrze nie zawsze jest łatwe, ale ostatecznie jesteśmy w stanie to zrobić. A gdyby wymiary rozmiaru były jedne to tylko jedne proporcje byłby w stanie mieć coś leżącego odpowiednio
zgodzę się trochę. na mnie pasuje rozmiarówka spodni tylko w h&m. oczywiście nie wszystkich. Ostatnio jak znalazłam spodnie flare, z wysokiem stanem, idelane na długośc i idealnie leżały to kupiłam je we wszystkich dostępnych kolorach (czyli trzy pary). stwierdziłam, że to walę, skoro przeszłam pół galerii w poszukiwaniu spodni, w końs=cu jakieś znalazłam, to kupuje trzy [ary tych samych. ale gdyby ta rozmiarówka była trochę inna, to inne sklepy też może by na mnie zarobiły dzięki temu. albo kupiłabym inne fasony spodni, a nie trzy pary tego samego ;))
Też się z Wami trochę zgadzam. Mnie rozmiarówka spodni pasuje tylko w Sinsayu. Nie są za długie, idealne na biodrach i najwęższe w talii z wszystkich innych, pozostałe mi odstają albo nie jestem w stanie przeciągnąć bioder, jeśli rozmiar jest pasujący do talii. (O tym, że jestem niska i tylko w Sinsayu i H&M nie muszę skracać to już nie wspomnę. XD)
Dawniej kupowałam tylko większe rozmiary, bo bałam się, że nie zmieszczę się w mniejszy i nie chciałam poczuć zawodu przymierzając je. W wyniku tego ciągle spadały mi spodnie, albo wyglądały nie estetycznie, bo musiałam je mocno ścisnąć paskiem. Teraz moje podejście sporo się zmieniło i nie skupiam się na znaczku tylko na tym czy mi wygodnie i czy czuję się w tym dobrze. Ludzie sami nadali wartość rozmiarom, które w rzeczywistości nie mają znaczenia.
Dziękuję za ten film. Miałam podobne przemyślenia, gdy ostatnio wyruszyłam na misję kupowania spodni, bo stare były za ciasne i nagle okazało się, że nic w moim starym rozmiarze na mnie nie pasuje w żadnym sklepie odzieżowym. W efekcie kupiłam kilka par spodni o rozmiar bądź dwa większe niż zwykle, ale za to bardzo dokładnie je przymierzyłam i byłam pewna, że będą wygodne. Byłam podłamana po tych zakupach, więc tak jak mówisz, ważne, by pamiętać, że to są tylko liczby i wcale nie świadczą że z nami jest coś nie tak. Z wiekiem ciało się zmienia i to normalne. To powinno być normalne, ale niestety reklamy, marketing i ogólnie kultura wmawia nam, że jak się zmienia rozmiar na większy, to mamy ewidentnie problem i nie dbamy o siebie. Bardzo to smutne, że mamy jako społeczeństwo problem z zaakceptowaniem naturalnych zmian w organizmie i z tej cielesności robimy jakiś konkurs.
Podzielam Twoje teorię z lustrami w przymierzalni i naświetleniem. Mam całą twarz w bliznach i przebarwieniach i na codzień te przebarwienia nie są aż tak widocznie, a w przebieralni jak patrzę na swoją twarz to mam ochotę płakać, widzę każdą bliznę jako bardzo czerwoną. Zrezygnowałam już z zakupów w sieciówkach. Rozmiary też najrózniejsze, niby mam 38/40, a moje ubrania są w rozmiarach od 36 do 42.
Dzisiaj akurat byłam w kilku sieciówkach na zakupach i w jednym sklepie lustro tak bardzo mnie odchudziło i wydłużyło, że aż przystanęłam i przez chwilę się patrzyłam bo to aż tak nienaturalnie wyglądało. Rozumiem że jeśli widzimy się szczuplejsi i wyżsi to działa to na nas pozytywnie, ale to już była przesada
Chodząc w gimnazjum do second handów, przyzwyczaiłam się do mierzenia ciuchów, bo raz kupowałam moją standardową M, raz L, a raz S, a nawet sukienkę dziecięcą na 18-nastkę koleżanki. Szok! Ale jak się wtedy cieszyłam... 4 lata temu przytyłam, potem jeszcze bardziej przez pandemię i waga została, mimo, że pracę mam "chodzoną" i nie siedzę na pupci. Rozmiar L był dla mnie akceptowalny. Z czasem zaczęłam raczej nosić XL i mam z tym ogromny problem, bo czuję się gruba. Mimo wcześniejszego braku problemów z rozmiarami, to gdy przytyłam zaczęłam na to zwracać uwagę i potrafię wyjść ze sklepów ze złym humorem. Wtedy to żadnych kosmetyków, biżuterii nie kupię, bo przyszłam po ubrania. Patrzę w lustra w sklepach i mnie dobijają, bo niezbyt lubię moje ciało bez ubrań, a tu widać każde załamanie... a cellulit... o boże szumiący. Najlepiej mi się przez to chodzi do reserved, bo dla mnie mają najlepsze światło i jak dla mnie to wszędzie powinno być takie.
Nienawidzę luster w sklepach! W domu się pięknie umaluję, a w przymierzalni patrzę i myślę "omg co tu się stało?!" xD Ja przestałam chodzić po sieciówkach. Nie sprawia mi to żadnej radości, mimo że uwielbiam chodzić na zakupy, ale nie ciuchowe, bo tylko kompleksów dostaję. Zaczęłam kupować przez internet z miarką w szufladzie i tyle. Chociaż powyginane super modelki w prezentowanych ubraniach nie ułatwiają tego jak wyglądają te ciuchy naprawdę xP
lustra to istny horror ja często wyglądam albo jak biała sciana albo jakbym przesadziła z solarium. Ja w sumie nauczylam sie to ignorować te metki i nie mam już złego samopoczucia jesli M jest za mały bo zaczęłam kupować online ciuchy i tam wymiary sie podaje. Ale super taki odcinek i też super, że sama sie przyznajesz ze Ciebie to też spotyka bo wtedy jest takie odczucie że odbiorca jest bliżej twórcy.
Potrzebowałam tego filmu chyba, dziękuję❤❤❤ Ja pamietam ze niedawno byłam w jednej z popularnych sieciówek i wzięłam dwie pary spodni (TYCH SAMYCH) w TYM SAMYM rozmiarze i jedne były idealne a drugie nie weszły mi na uda 🫠🫠🫠
Odkryłam to dobre dwadzieścia lat temu, będąc jeszcze dość szczupłą nastolatką. Przeżyłam prawdziwy szok, że ja, zawsze nosząca rozmiar 36/38 i wyglądająca atrakcyjnie, jestem tak naprawdę gruba, bo nie zmieściłam się w rozmiarze 40. Dopiero po chwili przyszło otrzeźwienie i konkluzja, że przecież nie da się przytyć w kilka sekund więc to z rozmiarówką jest coś nie tak, a nie ze mną. Od tej pory nigdy nie patrzę na rozmiar tylko biorę na oko ciuchy, które wyglądają na takie, e które mogłabym się zmieścić, przy czym zwykle zaczynam zwykle od większego rozmiaru niż mam jako odnośnik. Nic mnie nie dziwi jeśli chodzi o ubrania. obecnie jestem już dużo większa niż za młodu ale tak naprawdę nadal nie wiem jaki mam rozmiar, bo w mojej szafie są ciuchy z bardzo szerokiego przedziału rozmiarów. 😅
15:50 Jezu tak, ramiona na wysokości łokcia, spodnie z nogawkami na same kości a w brzuchu jak na ciężarną z trojaczkami w 9. miesiącu. TOTALNA PATOLOGIA z tymi ciuchami! Ja to mówię, że to na kosmitow jest szyte 😂 Co do rozmiarówek to w jednym sklepie nie wejdę w 3XL/48 a w drugim noszę XS/S 😂😂 a spodnie to już totalna udręka cokolwiek znaleźć
W Pull&Bear akurat sa spodnie na węższą talię i szersze biodra. Wydaje mi sie, że nie ma sensu przyrównywać do siebie tych samych rozmiarowek typu M, L, 36, 42 itp. tylko patrzec obwody na stronach internetowych. Ja mam długie nogi, węższą talię i szerokie biodra. Kupienie spodni, które będą dobre w talii, ale nie będą ciasne w biodrach i łydkach, a do tego nie będą za krótkie graniczy z cudem 🤯🥲 No i dużo tez zależy od konkretnego kroju, bo u mnie spodnie z szerszą nogawką często są przylegające 😛 Marzy mi sie podział rozmiarówek na dłuższe i krotsze nogawki i na chociazby 2 szerokosci talii. Byolby o wiele łatwiej ❤
True af. Ja od zawsze mam problem z kupieniem dobrze leżących spodni, era tych z wysokim stanem była dla mnie wybawieniem i strasznie boleję nad tym, że znikają ze sklepów. Otóż przy wzroście 168 (przeciętny wzrost kobiety!) i wadze ok 68kg (która to waga przy tym wzroście od jakichś 10-15 lat wahała sie od 47 do 70kg, a ten problem miałam praktycznie zawsze), szerokich biodrach/pupie/udach ale wąskiej talii mam koszmarny problem ze znalezieniem spodni, które po 1 będą pasowały na mój zad i jednocześnie nie hulał mi wiatr w talii. Zazwyczaj pasuje mi teraz rozm. 40/42. Ale już np górę zawsze miałam rozmiar niżej co często jest kłopotem przy ubraniach na całe ciało lub kompletach. Ale jeszcze jedna kwestia doprowadza mnie do pasji - łaczone rozmiary. 36/38 jest na mnie często za mały, z kolei 40/42 za duży i idealnym byłby 38/40 ale taki po prostu nie istnieje 😠 Podsumowując, najcześciej jednak idę na "kompromis" gdzie kupuję ciuch bo muszę, a nie jest taki zły zamiast coś przy czym śpiewają anioły.
Mam ten sam wzrost co ty ważę 60 kg, ale niestety cała waga odkłada mi się w udach/biodrze (104cm) i też ciężko mi znaleźć jakiekolwiek pasujące spodnie. Z górą nie ma problemu bo w "biuście" mam aż 87 cm także no dysproporcja ogromna i na takie mutanty rzadko szyją. Ja zazwyczaj noszę 40-42 jeśli chodzi o spodnie, ale zawsze odstają w talii. Z tyłu mam taką "dziurę" dobrze, że istnieją paski. Można też zanieść do krawcowej, ale to dodatkowe koszta.
Klaudia idealnie trafiłaś z tym filmem. Mam 23 lata i większość życia nosiłam spodnie 32/34, ale dzięki ostatnim antydepresantom od psychiatry w końcu udało mi się przytyć i jak kupowałam ostatnio spodnie 38 to aż mnie dosłownie skręciło ze stresu :/ ciężko jest zaakceptować zmieniające się ciało
ogl jeśli chodzi o przymierzalnie, to światło jest takie byś widziała/ ał że posiadasz więcej niedoskonałości, np: w świetle łazienki mam piękną cere i nic na twarzy a w sklepie nagle mam podkowy, jakies kropeczki wiec to wina światła
Starałem się ostatnio znaleźć dobry, gruby sweter - nie było łatwo, szczególnie w H&M było mi ciasno, nawet w rozmiarze L (pomimo iż noszę w większości rozmiar M). Co sklep to rozmiar, zgadzam się
Ostatnio rozwaliły mi się moje ulubione spodnie więc postanowiłam kupić ten sam model przez Internet bez mierzenia, coś mnie podkusiło i poza klasycznie czarnymi kupiłam też ten sam model, ten sam rozmiar ale zielone. W czarne bez problemu wejdę schylę się czy ukucnę ale w zielonych już ledwo się dopinam XD
Bardzo ciekawy temat, myślę że wielu osobą otworzy oczy i zupełnie inaczej będą podchodziły do ubrań na zakupach. Ja osobiście mam największy problem jeśli chodzi o spodnie w talii. Noszę przeważnie S lecz przez to że udaje mi się znaleźć motywację i sporo ćwiczę to niestety zazwyczaj są sporo za luźne w pasie, a w XS czuję się często średnio komfortowo, ponieważ albo są za krótkie albo zbyt ciasne w innych miejscach. Lecimy po 100 tysięcy Klaudia, cieszę się, że wasze kanały ostatnio coraz szybciej się rozrastają 💞
15:28 jako osoba niepełnosprawna która jeździ na wózku prawie zawsze mam problem z kupowaniem ubrań właśnie przez dziwne kroje lub po prostu to że niektóre ubrania źle wyglądają lub są nie wygodne podczas siedzenia.
W tamtym roku kupowałam kurtkę zimową, normalnie mam rozmiar 42/44, przymierzyłam 42 jednego kroju - był za ciasny, sprzedawczyni zaproponowała 38 innego fasonu. Byłam niechętna, bo jakim cudem to ma na mnie pasować. O dziwo kurtka była na mnie idealna i miała luz na jakiś grubszy swetr pod spodem
Temat idealnie do mnie trafił, ostatnio przechodziłam załamke, bo musiałam sięgać po spodnie w rozmiarze 40, a jeszcze kilka lat temu było to 36.Dzięki Klaudia za taki temat❤
Mam dokładnie teraz problem z dopasowaniem do siebie ubrań. Niedawno urodziłam córeczkę, ciąża tak zmieniła mi wygląd że nie wejdę już w żadne ubrania które nosiłam przed nią. I nie chodzi o przytycie, w ciąży miałam niedowagę. Sylwetka zmieniła się i spodnie które pasowały wcześniej teraz nie wchodzą w biodrach.
Zauważyłam to już kilka lat temu. Największy problem mam ze spodniami- posiadam spodnie od rozmiaru 36 do 42. Mam figurę gruszki, czyli dość grube uda i w pasie czesto nie byloby problemu, ale spodnie nie przechodza przez uda. Z butami zauważam ten problem i zawsze musze mierzyć- posiadam buty w rozmiarach 36-38. Bluzki czy koszule też od XS do L. Kiedy muszę kupić jakieś ubrania to przeżywam koszmar. Albo wszystko co przymierzam jest za bardzo dopasowane albo na mnie wisi jak worek.
Podbijam, wybieranie spodni jako figura gruszki to jest droga przez mękę! Jeszcze gorzej, jak ma się te denimowe spodnie i po praniu ledwo w nie wejdziesz, a na drugi dzień już bez paska nie podejdziesz. Ja w swoim przypadku nie czuję się dobrze w spodniach z niskim stanem, ale potem spodnie z wysokim stanem odstają od talii, bo są dobrane pod uda...
Ja nie traktuję rozmiarów personalnie tylko jako oznaczenie +/- czego mogę się spodziewać i czy rzecz jest większa czy mniejsza od poprzedniej. Dla mnie większym problemem jest to, że często metki są źle wszyte i kiedy chce kupić kilka np. Podkoszulek (takich samych lub tylko różniących się kolorem) to muszę wszystkie przymierzyć (albo przymierzyć jedna do drugiej) bo np. Koszulka rozmiar L jest dokładnie tej samej wielkości co rozmiar M i ale kolejna koszulkach rozmiarze L jest już wieksza od tej pierwszej L-ki 🤷♀️😵 zresztą nawet gdybym chciała jedna rzecz - przymierzam L jest za mała, więc idę po XL który jest identyczny (więc też za mały), a kolejna XL-ka jest już dobra... To dopiero zamieszanie
Zgadzam sie z tym. Lepiej nie patrzec na rozmiar tylko mierzyc. Ja nosze spodnie 38 lub 40 zalezy od marki. Nie sa zupelnie idealne bo przy 40 w talii mam miejsce (schudlam pare kilo). Natomiast znoszone dzinsy wisza na mnie tak potwornie, ze ubieram je na spacer z psem, ale wkrotce wyrzuce. Sieciowki nie dla mnie. Kupuje w firmowych sklepach francuskich (typu maison123, Sezane, Caroll) po jednej albo dwoch rzeczach na rok. W zeszlym roku kupilam puchowke Caroll i kozaki Sezane, w tym roku dwie pary dzinsow Maison123 i w przyszlym roku szykuje sie na plaszcz. Dobra jakosc rowna sie wyzszej cenie, ale za to daje gwarancje, ze ponosimy rzeczy dluzej. Pozdrawiam serdecznie😀
TO Z LUSTRAMI TO AKURAT PRAWDA podobno niektóre są specjalnie zakrzywiane i wypuklane tak, żeby ktoś lepiej wyglądał w ubraniach które tak naprawdę niekoniecznie mu pasują
Akurat byłam przedwczoraj na zakupach i chciało mi się płakać. Normalnie noszę rozmiar 36, spodni 38, a będąc w jednym ze sklepów rozmiar spodni 40 był nadal na mnie za ciasny w udach…i w dodatku te lustra, serio myślałam, że już pora na zmiejszenie ilości spożywanych kalorii.
Idealnie wstrzeliłaś się z tematem. Ostatnio, gdy chciałam kupić kieckę na wesele zamówiłam kilka sztuk ma vinted w rozmiarze M lub 38, taki rozmiar całe życie nosiłam. W ciągu ostatnich miesięcy zgubiłam nawet z 4 kg. A tu się okazuje, że za małe i muszę się przerzucić na rozmiar L 40. Spodnien to samo. A jak ostatnio w jakimś Sinsayu czy innym hmie wzięłam do przymierzenia jeansy o rozmiarze 40 i okazały się za ciasne załamałam się totalnie...
Świetny filmik. Osobom, które posiadają nietypowe rozmiarówki (ja jestem bardzo niska) mogę polecić zmierzenie się i zakupy przez internet (według wymiarów producenta do danego rozmiaru, nie cyferek). Zaczęłam tak robić ze względu na covid i zaoszczędziło mi to wiele frustracji.
osobiście jako kobieta, zrezygnowałam z szukania zwykłych t-shirtów na dziale damskim, bo krój rękawów jest tak paskudny i ciężko w ogóle dostać tam bluzkę bez żadnych nadruków. dlatego kocham pepco i ich męskie t-shirty, bez nadruków, wygodne i luźne rękawy. no błagam te wąskie rękawy w damskich bluzkach to krążenie krwi mogą zatrzymać, takie ciasne
Byłam ostatnio w sinsay i choć dosłownie nigdy nie kupuję tam spodni, bo nie wchodzę nawet w największy rozmiar. Normalnie kupuję 40 lub 42, ale w sinsay nawet w 44 mam 15 centymetrów luzu w pasie, ale uda tak opięte, że nie siądę. Tym razem za namową koleżanki wzięłam do przymierzalni jeden model. I wydawał mi się duży, więc wzięłam 38 i 40. Wyszłam ze sklepu ze spodniami w rozmiarze 36 i w dalszym ciągu są na tyle luźne, że gdybym chciała, w 34 też bym się zmieściła. Rozmiarówka w sklepach to jest świat i ludzie, co sprawia też, że kupowanie ubrań z drugiej ręki jest prawdziwym wyzwaniem. Jeśli coś nie jest luźne, kupienie tego przez internet jest niemal niemożliwe, bo nawet jeśli ktoś zmierzy ciuch w każdym możliwym miejscu, to nie wiadomo czy szwy nie są na przykład pod jakimś dzikim kątem, przez co rzecz nie będzie dobrze leżała. Nawet zakup płaszcza, który teoretycznie nakładamy na grube swetry, więc powinien być pół rozmiaru większy niż nasze ciało i tak jest problem z rozmiarem i 90% tych dostępnych w sklepach leży źle, nie ma miejsca na biust, na biodra, już nie mówiąc o tej tajemniczej "bułce" która robi się na lędźwiach i kto wie z czego to w ogóle wynika...
w Zarze te same spodnie ten sam model chciałam wymienić bo L było trochę przyciasne, wzięłam inną L utopiłam się w niej, wzięłam M i było idealnie, ja mam wrażenie, ze oni mylą metki które wszywają, masz tak piękny wyrazisty i dźwięczny głos , uwielbiam jego tembr , pozdrowionka
Ja mam taki problem ze spodniami, że jak przymierzam jakieś spodnie i są dobre w talii, to w udach za małe. Jak już dobre w udach, to kompletnie za szerokie w pasie. Ostatnio kupiłam spodnie i je zwężałam gumką. Realia sklepów.
Ja już się zrotowałam z rozmiarówką, że z nią coś jest nie tak, a nie z mną kiedy w okresie dojrzewania wiek (15/17), czyli 3/5 lat temu. Jeszcze na zakupach z mamą w Sinsey kupiłam koszule w rozmiarze S. Czas mijał a ona siedziała w szafie. Pewnego dnia zrobiłam przegląd ubrań nosząc już rozmiar M/L i wyciągnęłam właśnie tę koszulkę i leżała na mnie bardzo dobrze, doszło do mnie wtedy, że rozmiarówka się zmieniła i są produkowane mniejsze ubrania. Teraz mam tak ze spodniami, robiłam przegląd starych ubrań właśnie mojej mamy z rozmiarem 40 i z 5 par spodni pasowały tylko 1 kiedy nosze 42 a moja młodsza siostra nosi 38 a te pozostałe 40 pasowały na nią. To jeszcze bardziej uświadamia, że te rozmiarówki to shit i nie warto na nie patrzeć i zaniżać swoją ocenę przez to. Trzymajcie się kochani
Dokładnie, ja te sama obserwacje mam jeśli chodzi o buty, jestem niska i mam małą stopę i jeszcze kilka lat temu bez problemu szlam do ccc i brałam 35 czy to szpilki, botki, płaskie itd, bo długość wkładki to było 22cm, teraz nie mogę nigdzie kupić butów, bo dziecięce za wąskie, a rylko np pomijam cenę, bo nie zawsze mam ochotę wydać na buty 300-400zlotych😂 są albo za wąskie albo muszę brać 34 a czasem nawet 33, czyli co stopa mi zmalała no nie. Patrzę na rozmiarowke ccc, a tam długość wkładki ma minimum 22,5 co i tak nie jest dużo, częściej można spotkać długość powyżej 23cm. Rozumiem że teraz większość osób ma większe stopy ale to nie lepiej powiększyć rozmiarowke o te kilka rozmiarow? Ech
Super odcinek! Stara nawet nie wiesz jak się męczyłam jak byłam nastolatką kiedy mama zabierała mnie mnie na jakieś zakupy, i musiałam jej za każdym razem pokazywać ,jak wyglądam. Na bawiłam się, takich kompleksów odnośnie tego że nie wyglądam jak te manekiny ze sklepów lub jak ktoś mi kupował mój rozmiar i jak potem nie nosiłam tego bo było za małe. A najbardziej to się bałam mierzenia u krawcowej.
Kiedyś w C&A (jeden z chyba nielicznych sklepów gdzie ta S wygląda jak S a XL jak XL itd.) zdarzyła mi się taka sytuacja że wzięłam do przymierzenia dwie pary spodni tego samego koloru, rozmiaru i kroju i kurde jedna weszła spoko a druga była za mała XDDD (powtarzam, w tym samym kolorze, kroju i rozmiarze XD)
Kurde znam ten ból kiedy nie możesz znaleźć ubrania, które ci pasuje i jest wygodne. Moją zmorą są buty zimowe każdy zakup butów sięgających powyżej kostki to wyprawa po kilkunastu sklepach i kilku galeriach. Całą rozgrywkę zawdzięczam posiadaniu podwójnych kostek (dodatkowa kość w stopie lub stopach, nie jest to wada ani nie boli po prostu jest, kilkanaście procent populacji to ma). Czyli dobre są na mnie tylko buty trochę szersze niż inne w okolicy kostki, bo inaczej uwierają i nie da się w nich chodzić na dłuższą metę. Naszczęście mam jeden z popularniejszych rozmiarów buta, ale jeśli dopadne buty zimowe, które mi pasują to chodzę aż się nie zniszczą, bo każde kolejne poszukiwania nowych mnie osłabiają 😅
Ja się sobie zawsze podobam w przymierzalniach mimo światła, ale faktem jest to że ta zawyżona rozmiarówka to taka gra na emocjach... Zmieszczę się w L gdzie normalnie noszę xl/2xl i czuję że muszę zostawić w tym sklepie tysiące
Ja mam problem z kupnem dzwonów w sklepie, uwielbiam ten krój spodni, ale mam tylko 158 cm wzrostu, przez co zawsze muszę dawać je mojej babci do skrócenia, bo są one zwyczajnie za długie, a te spodnie są co najmniej chyba dla kobiet które mają 170 cm. Bardzo ubolewam nad tym faktem, że są tylko dla wyższych, nawet jeśli są dla mnie idealne w talii, to długość jest straszna.
Ja w większości sklepów mam odwrotny problem. Teoretycznie noszę rozmiar 36/34 ale coraz częściej nawet te najmniejsze rozmiary spodni są na mnie za szerokie w pasie (za to nogawki są za krótkie). Natomiast przy bluzkach, swetrach czy bluzach zawsze praktycznie wszystko na mnie wisi. A ze nie lubie szerokich i luznych ubran to jest to tym bardziej uciążliwe.
Mnie przeraża to, że czuję się lepiej z większą wagą, ale mając pewność, że w większości sklepów pasuje na mnie L, niż gdy byłam szczuplejsza i byłam zła na siebie, gdy ciągle musiałam mierzyć się między XS, S i M. Tak jakby szczupłe kobiety zawsze mogły być szczuplejsze, a duże są po prostu duże.
Jest jeszcze kwestia mody. Od kilku dekad dominują ubrania "slim", aka wąskie. Jeszcze w latach 70'' można było spotkać dzwony, czy spodnie o nogawkach równie grubych od uda po kostkę, gdy dzisiaj te się mocno zwężają do kostki, tak samo koszulki, większość jest prostokątna i fizycznie ciężko jest znaleźć takich koszul które nie są ciasne i za długie.
Nie miałam pojęcia, że tak bardzo te rozmiary się różnią. Na mnie dosłownie nigdy nic nie pasowało i zawsze chodziłam w dresach albo jakiś bardzo luźnych spodniach z delikatnego materiału, a potem w zimę zakładałam pod to dwie pary leginsów. Dosłownie, nigdy w swoim życiu nie miałam na sobie dżinsów, bo po prostu mam niestandardowe ciało. "Grubsze" uda i większą pupę. Jak już pasowało na uda to zaklinowywały się na tyłku albo nie mogłam się zapiąć, a potem chodziłam zawstydzona, że nie mogę jakoś ładnie ubrać i zazdrosna o te wszystkie dziewczyny, które tak ładnie wyglądają. Dosłownie, dopiero w lato w tym roku udało mi się znaleźć dżinsy, które leżą na mnie jak ulał. To jakaś porażka, że przez tyle lat nie mogłam znaleźć na siebie odpowiednich spodni
Jako pracowniczka H&M z czystym sumieniem mowie, ze rozmiarówki w naszym sklepie to zart. Z jednej kolekcji S wygląda jak L z innej, plus najwiekszy rozmiar spodni stacjonarnie to 42… Nosząc XS w H&M kupuje S a czasem M!!!! Pamietacie ze rozmiar was nie definiuje i rozmiar nie ma wygladac tylko pasowac❤️❤️❤️
Ja dział damski niestety z tych powodów zaczęłam już dawno omijać szerokim łukiem... Jak znajdę pasujące na mnie spodnie to od razu kupuję 2 sztuki, bo bardzo ciężko dobrać cokolwiek na moją sylwetkę. Zazwyczaj również jakość materiałów mnie nie zadowala i z tego powodu zdarza mi się szukać ubrań na dziale męskim, albo w lumpeksach, bo można kupić taniej rzeczy lepszej jakości. Od jakiegoś czasu zaczęłam robić swetry na drutach i uczę się szyć, zrobienie jednej rzeczy niestety trwa bardzo długo, ale jest to moim hobby i mogę stworzyć coś na prawdę unikatowego, czego nie znajdę w zwykłej sieciówce :D
Z lustrami w przymierzalniach się zgadzam. Prawie zawsze jak się widzę w przymierzalni, to wyglądam nie tak i ubrania też dziwnie leżą. W domu przymierzam i od razu człowiek lepiej wygląda xd
Hejo Klaudia i wszystkie chmurki i chmurkowie! Jestem osobą zmagającą się z zabuzeniami bazującymi na moim wyglądzie. Między innymi zabuzenia odzywiania oraz dysforia wzgledem swojego ciała, a do tego jestem osobą nieneurotypową. Sieciówki to dla mnie istny dramat na poziomie zarówno samoakceptacji, jak i tekstury na ciele. Nie wazne jak bardzo jestem swiadoma tego, że te wszystkie sieciówki robią to specjalnie i ilu osobom to juz tlumaczylam, w ciagu dalszym bede plakac w przymierzalni na swoj widok w rozmiarze w ktory jeszcze niedawno sie miescilam. Powinnam się cieszyc, że przybieram na wadze, ale co mi z tego skoro wygladam jak słoń?? Jestem też pewna, że nie jestem jedyną osobą z takimi problemami i chciałabym się z wami wszystkimi łączyć w bólu! Miejmy nadzieje, że kiedys ida nam się wejsc do sklepu i znalesc cos dla siebie!! Buzi😍
Haha no idealnie w tym tygodniu zamówiłam sobie spodnie z C&A i jedne są dużo za małe, a drugie na tyle duże, że nawet pasek nie uratuje, a ten sam rozmiar.
Mam 190cm wzrostu, i spodnie w sklepach to zamach na osoby wysokie i szczupłe. Żadne spodnie z sieciówek na mnie nie pasują, albo są za krótkie ale w pasie pasują, albo za tęgie ale długość jest dobra. Pół biedy jak są za tęgie nie po to człowiek pasek wymyślił, ale za krótkie spodnie to upierdliwość. Mam wrażenie że ludzie przyzwyczaili się do tych kitnych rozmiarówek i na szczęście nikt nie śmieje się ze źle dopasowanych rzeczy, ale to nie powinno być tak że powinno się wymagać żeby te rozmiarówki były robione dla ludzi a nie dla manekinów. Cieszę się że coraz więcej osób ogólnie porusza ciuchy które są złej jakości w sieciówkach, może coś w tym temacie się zmieni i w końcu ubrania będą dla ludzi.
Ja się nie spotkałam z zawyżaniem rozmiarów ale mam wrażenie że od kilku lat jest wręcz przeciwnie. Stare spodnie które kupiłam kilka lat temu rozmiar XS pasują na mnie ale teraz przy tej nowej rozmiarówce która jest teraz w sklepach nie pasują, kiedy potrzebowałam zwykłych czarnych jeansów wyszło że mam rozmiar między S a M.
ja mam problem przede wszystkim ze znalezieniem spodni o dobrej długości. W jednym sklepie takie 34/36 będzie na mnie pasować idealnie, a w drugim nogawki są za długie o nawet 10 cm. Jedne spodnie właśnie skracałam tak parę centymetrów, bo podwinięte po prostu nie wyglądały dobrze, a są dokładnie w tym samym rozmiarze, co inne spodnie, dostające mi tylko do kostek
Światło w przymierzalniach to koszmar! Jeśli zdarzą się zakupy na zniżce emocjonalnej - przepłakany wieczór murowany. Między innymi dlatego mam w swojej szafie „zapas” spodni na wahnięcia wagi - żeby już nigdy w życiu nie musieć kupować nowych 😂 z ciekawostek - nosząc standardowo M/L, mam w swojej szafie spodnie w rozmiarach od 36 do 42 😉
Apropo luster w przymierzalniach. Ostatnio wyszłam z płaczem z przymierzalni w TK Maxx i to dosłownie miałam łzy w oczach. Teraz noszę rozmiar 38/40 mierząc te rozmiary żadne spodnie na mnie nie pasowały. Nic nie kupiłam bo nie dałam rady psychicznie już chodzić i szukać 😢
bardzo ci dziękuję za ten odcinek, ponieważ ostatnio tak okropnie się ze sobą czułam jak spódnica nie chciała się zasunąć na moim dupsku i myślałam że jestem paskudna
Super Klaudia że poruszasz temat rozmiarówki w sieciówkach, u mnie zawsze standardowo jest 34/36 a ostatnio kupiłam spodnie w rozmiarze 38 i są dobre, w sumie lepiej nieco luźniejsze niż za ścisłe ;)
Ja od ponad 5 lat jak kupuję bluzy/spodnie/koszulki z HM to przez internet, bo właściwie to parę razu kupiłem stacjonarnie i akurat ich rozmiarówki mi pasuję, więc aktualnie w ciemno kupuję dany rozmiar.
Rozmiar rozmiarowi nie równy to jedno, ale potrafi być różnica w obrębie jednego modelu, ale różniącego się kolorem. Z mojego doświadczenia czarne spodnie są zawsze mniejsze. Chociaż najbardziej dla mnie bolesne jest to, że chodzę po sklepach i nie można nic kupić, bo nie ma twojego rozmiaru, bo nie robią większego niż L, albo nie mieścisz się w biuście.
Heh, właśnie to napisałam kilka komentarzy wyżej. Napaliłam się kiedyś na spodnie i przymierzałam je w jednej galerii w mieście. Ale chciałam inny kolor. I babka mówi: ten model w tym kolorze co pani chce, jest w rozmiarze 32 w galerii x, jadę 20 km i dupa. To było 4 cm różnicy w pasie.
Ach, jak ja uwielbiam spodnie z sieciówek... Mam 155 cm wzrostu i znalezienie spodni które miałyby odpowiednią długość graniczy z cudem, dzisiaj np. poszłam z koleżanką na zakupy i zobaczyłam spodnie, które mi się podobały, ale jak wzięłam je do ręki i przyłożyłam je do siebie to sięgały mi do ramion😅 nie mówię już nawet o tym jak większość tych spodni na mnie tragicznie leży. Aktualnie od roku próbuję tworzyć część ubrań sama, a rozmiarówkę traktuję jako oznaczenie danego produktu, a nie jako coś co mnie definiuje i w co konieczne muszę się wpasować.
Jak ja to dobrze znam 😢 sama mam 157 cm, ale zawsze należałam do tych grubszych osób, a jak wiadomo im krótsze spodnie tym mniejszy rozmiar i odwrotnie; jak był rozmiar, w który wchodziłam to spodnie mogłam podwijać i podwijać 😒
Ostatnio kupiłam spodnie z C&A typ super slim, nogawka kończy się mniej więcej przy palcach mojej stopy. Mam 170cm wzrostu. Nie ogarniam tych ich wymiarów
Znam Twój ból, ale z drugiej strony... mam 178 cm wzrostu i większość spodni z sieciówek sięga mi gdzieś pomiędzy kostką a połową łydki. 🤣 Zawsze zanim przymierzę spodnie przykładam do siebie, żeby sprawdzić, czy są odpowiednio długie, jak nie, to nawet się nad nimi nie zastanawiam.
Super, że poruszyłaś ten temat, ja mam problem z doborem spodni od zawsze, stacjonarnie od lat nie kupiłam sobie spodni, które dobrze na mnie leżą, zamawiam online sprawdzone spodnie, nie z sieciówek. Cieszę się, że nagłaśniasz temat bo mam wrażenie, że coraz gorzej wyglądają te ubrania, zupełnie nie dla ludzi 👍
Lustra w przymierzalniach to akurat prawdziwa masakra. Zawsze odnoszę wrażenie, że "naświetlają" mi twarz powodując, że nagle widać wszystkie przebarwienia i zaczerwienienia, a po kilkunastu minutach spędzonych w takim pomieszczeniu naprawdę zaczyna mi się świecić twarz na czerwono. 🤦♀
Mam identyczne doświadczenia z lustrami w przymierzalniach. Od siebie dodalabym jeszcze to, że jak patrzę na wprost na całą siebie i na swoją figurę, to odnoszę wrażenie, że mam jakieś dziwne, inne, jakby nie swoje proporcje. Zupełnie inaczej wyglądam we wszystkich innych lustrach, które nie są lustrami w przymierzalniach XD od jakiegoś czasu zdecydowanie rzadziej wchodzę do sieciowek, bo całe życie zmagam się z zaburzeniami odżywiania i mam nie do końca zdrową relację ze swoim ciałem, także takie wizyty w przymierzalniach prawie za każdym razem kończyły się rozkminami (tymi z raczej nieprzyjemnych) i powątpiewaniem w siebie, a tego nie lubię:) ogólnie do teraz nie byłam świadoma, że istnieje jakaś "teoria spiskowa" na temat luster, ale cieszę się, że nie jestem w tym sama i przynajmniej wiem, że sobie tego nie wkręciłam hahah
Mam to samo. W sklepach w lustrze wyglądam okropnie. A podobno miało się wyglądać lepiej xd
O to ja akurat lubię swoją sylwetkę w tych lustrach. Normalnie jestem niska i mam trochę większe nogi a w przymierzalni wydają się być dłuższe i smuklejsze.
Ja w przymierzalni mam dwa razy większy nos 😅
Ciekawe, bo akurat u mnie to ich lustra faktycznie polepszają, a potem w domu człowiek przymierza ten sam ciuch i wygląda jak orangutan 😂
ja uważam, że teoria z lustrami jest prawdziwa, naprawdę stojąc przed nimi czuję, że wyglądam najgorzej w życiu i wychodzę załamana ze sklepu mimo, że chwilę wcześniej byłam dumna z tego jak wyglądam i czułam się piękna
Jezu ja też tak mam, schudłam jakieś 30 kg i ostatnio kupowałam ciuchy, patrząc w lustro czułam się jakaś taka brzydka ??? Wydawało mi się jakbym była jakaś dziwna, nadal gruba, nie wiem po co te lustra dają taki efekt bo po chwili stwierdziłam że nie mam co się tak stroić czy dużo kupować bo na taką twarz i ciało odpowiednie ciuchy nie pomogą
No ja tez jakbym miała dwa włosy na głowie i cera normalnie ladna a tam przez te lustra i światła jakaś taka brzydka
@@Dandelionqidentycznie! Włosy jakby mega przylizane, a twarz zaczerwieniona i świecąca 😬 dramat, ale obecnie korzystam ze sklepów stacjonarnych tylko w ostateczności, na szczęście.
@@Dandelionq same, nagle okazuje się, że ma mnóstwo syfu na twarzy, a podkład wygląda też jakoś tak dziwnie, zbyt widocznie xd
Kocham to że kiedy Klaudia mówiła o tym że pull and bear jest uważany za młodzieżowy bo takie rozmiary mniejsze, to Mateusz z tyłu wyglądał jakby się zgubił 😂
Jak byłam w gimnazjum, któregoś razu babcia do mnie zadzwoniła że znalazła spoko spodnie, które chciałaby mi kupić na święta, ale chce się upewnić co do rozmiaru, więc poprosiła żebym przyjechała przymierzyć. Wrzuciła mnie do przymierzalni w Bershce z jeansami w rozmiarze 36. Okazało się że są za małe, pasowały na mnie takie w rozmiarze 40 (co dla mnie było zaskoczeniem, bo zawsze kupowałam 36/38). Babcia zawsze była osobą szczupłą i z niechęcią podchodziła do osób trochę przy tuszy. Gdy się dowiedziała że ja, jej osobosta wnuczka, mam rozmiar 40 to cały czas mi potem dogryzała, że się roztyłam, że może powinnam mniej jeść itd. Przykre to było doświadczenie, nie polecam
jeju mam podobnie z mamą... smutno jest słyszeć takie rzeczy od członków rodziny :/
Czy tylko mnie wkurza że tak ciężko jest znaleźć w tych sieciówkach jeansy, które by pasowały jednocześnie w biodrach i w talii? Bo mam wrażenie że bardzo często wygląda to tak że spodnie w biodrach leżą w sam raz i sie nie zsuwają ale jedocześnie w talii nie przylegają i z tyłu odstają w taki idiotyczny sposób. Czy tylko ja tak mam?
Nie tylko ty, mam dokładnie ten sam problem, masakra 🙃
Nie tylko Ty, a jak się ma więcej wzrostu, niż 165-168 cm, to niech jeszcze na długość pasują. 🤣
Ja mam wrażenie, że te ubrania (według proporcji) są szyte na mężczyzn. Niby sylwetka klepsydry to idealna kobieca sylwetka, ale jeśli ktoś taką ma i nie chce nosić spodni z gumką lub elastanem to musi się zaprzyjaźnić z krawcową albo maszyną do szycia. Nie mówiąc już o koszulach z zaszewkami niezbędnymi jeśli ktoś z jakimkolwiek biustem chciałby je założyć - nie do znalezienia praktycznie.
A propos światła. Pracowałam kiedyś w instytucji kulturalno naukowej, oprowadzałam ludzi po wystawie tematycznej o świetle. I było tam kilka ciekawostek podanych. Na przykład taka że w przymierzalni używa się takiego samego światła jakim w muzeach podświetla się na przykład rzeźby. Albo wedliny w ladach spożywczych. To światło ma na celu podbicie kolorów, kontrastów. Ma to wyglądać świeżej, żywiej (żywe mięso 😂), a przy rzeźbach czy obrazach, żeby oglądający mógł podziwiać każdy ruch dłuta czy pedzla. Niestety sprawia to ze często w przymierzalni widać rzeczy, ktorych w domu, w łazienkowym swietle nie widac.
Idealny temat nowego odcinka! Ostatnio miałam dużo rozkmin na ten temat. Po krótce podzielę się swoją historią. Jestem osobą wyższą i zazwyczaj nosiłam uśredniając rozmiar 40-42. Ok. 20 roku swojego życia postanowiłam, że schudnę i mi się to nawet w jakimś stopniu udało. W wieku 23 lat byłam najchudsza i w takich sklepach t.j.: jak Bershka czy P&B wciskałam się w 38 (choć rzeczy były trochę za krótkie :P). Od 2020 roku zaczęłam tyć i no niestety wróciłam do swojej starej wagi. Problem w tym, że jak teraz próbuję sobie coś kupić to muszę sobie brać naprawdę w znacznie większym rozmiarze niż przed schudnięciem 10 lat temu (ja wiem, że proporcje ciała też mi się zmieniły z wiekiem, ale bez przesady). Zaliczyłam przez to doła choć w lustrze nie wyglądam aż tak źle. Któregos dnia w odmętach strychu znalazłam moje zagubione stare spodnie, dwie pary były chyba z H&M w rozmiarz 40 i dwie z Reserved w rozmiarze 38. JA W NIE BEZ PROBLEMU WESZŁAM. Ciuchy kupione jakieś 7-10 lat temu... Moja teoria, że zaczęli szyć mniejsze ciuchy, stała się prawdopodobna.
Mam takie samo wrażenie i to nawet na odstępie 3 lat kupiłam spodnie 36 (lekko przytyłam i zmieniła mi się sylwetka przez dorastanie uda biodra itp) te spodnie nadal na mnie pasują są lekko ciasne jak dużo zjem a ostatnio musiałam kupić rozmiar 42... jak przykładam te dwie pary do siebie różnica jest niewielka
Muszę przyznać, że jest to dość ciekawy temat - ja mam zupełnie inne odczucia. 10 lat temu, ważyłam 7 kg mniej i nosiłam rozmiar 36/S. Teraz, ważąc więcej muszę kupować rzeczy w rozmiarze 34/XS! Ja nie wiem co te marki ubraniowe robią, ale nie ma to sensu w żadną stronę
Mam zupełnie inaczej. Kiedyś nosiłam M - mimo że panie w sklepie zawsze szukały mi S, to okazywały się za małe. Moja sylwetka praktycznie w ogóle się nie zmieniła (dalej mam ubrania kupione wtedy i dalej je noszę), a teraz kupuję XS, a i tak czasami za duże. Było to 10-15 lat temu.
Jako byly pracownik Sinsay moge powiedziec ze akurat w tej sieciowce lustra sa zawsze delikatnie pochylone tak zeby poszerzać. Do tego na sklepach jest jasne biale światło przez co ludzie czuja sie w nim jak milion dolarow a pozniej ida do przymierzalni - zolte przytlumione światło. 😂
Przecież to bez sensu, bo im się bardziej wydaje się że się gorzej wygląda, to przecież tym mniejsze prawdopodobieństwo że się daną rzecz kupi...
ale... po co?
@@lenabez4883 nie mam pojęcia, ja tam tylko ubrania sprzedawałam xD
@@Kwiat_bzu_czarnego prawda. szkoda, że Wam nie powiedzieli, bo byłoby o jedną mroczną tajemnicę wszechświata mniej
@@lenabez4883 tak możemy tylko przypuszczać że odzieżowe lobby próbuje zaniżyć nasza samoocenę żeby rządzący mogli łatwiej nami manipulować xD
To z lustrami to nie do końca prawda. To bardziej chodzi o oświetlenie. Sklepom bardziej zależy na tym żeby produkt był dobrze widoczny.
Ja z kolei mam inny problem. Wszystko jest z plastiku! Ostatnio zanim nawet wejdę do przymierzalni sprawdzam skład. Jak nawet ma odrobinę poliestru to odkładam bo wiem że będę się w tym ciuchy pocić. Nawet tu nie mówię o tanich sieciówkach, ostatnio weszłam do Massimo Dutti i było to samo. Porównałam sobie też składy damskich i męskich ubrań i łatwiej jest znaleźć ubrania że 100% bawełną na dziale męskim. Znalezienie koszuli damskiej z dobrym składem graniczy z cudem.
mam nadzieję że dużo kobiet to obejrzy i po świętach nie będzie się stresować i smucić 🌈❤💖
Rozmawiałam kiedyś z krawcową o rozmiarówce, mówiła że jak pracowała w szwalni i skończyły im się metki M, to kazali im przyszywać L... Więc rozmiarówki to jedno wielkie oszustwo :/
Właśnie dlatego nie cierpię robić zakupów ciuchowych. Ostatnio przymierzyłam spodnie w moim "standardowym" rozmiarze. Za małe. Wzięłam więc o rozmiar większe - bez paska ani rusz. No jak żyć? 😂
Oj znam to aż za dobrze 😂
To ja. 36 za ciasne, przy 38 muszę robić zaszewki i zakładać pasek w 99% modeli. A w ogóle nie raz jak mierzyłam czy to w sieciówce, czy markecie, to tak mi jakoś niewygodnie na pupie było. Dobrać wygodne spodnie, żeby dobrze leżały to naprawdę wyczyn, nieważne jaki ma się rozmiar. Mój tata chcąc kiedyś dostać dobre i wygodne, musiał iść do markowego sklepu. Bo wszędzie indziej próbował, to nie takie
Muszę przyznać, że trochę mnie podniosłaś na duchu. Zwłaszcza z tym, że źle się wygląda w przymierzalniach, bo nie ważne ile razy tam wejdę, to wychodzę z pogłębionymi lub nowymi kompleksami i dobrze słyszeć, że to nie ze mną jest tak źle. Niestety dobór dobrych ciuchów to czasami trudna sprawa. Naprawdę dziękuję za ten film, na pewno pomaga z akceptacją siebie i może przynajmniej wychodząc ze sklepu będę trochę bardziej podniesiona na duchu
Ostatnio szukałam dla siebie jakiegoś płaszcza w sieciówkach i pierwszy raz urodziły się w mojej głowie myśli, że chyba jestem za niska (dla ścisłości mam 156cm wzrostu), za chuda i brak mi tych kobiecych krągłości. Przymierzałam w różnych sklepach S, XS, a nawet gdzieś XXS i wszystkie na mnie wisiały i czułam się jak nieforemny klocek 😅. Po tym dopadły mnie myśli, że może rzeczywiście powinnam przybrać na wadze. Zaczęłam się nawet przyglądać innym ludziom w płaszczach i nie widziałam, aby na kimś tak wisiały jak na mnie. A potem zobaczyłam też osoby o podobnych wymiarach, na których się płaszcze układały i doszłam do wniosku, że kiedyś uda mi się upolować płaszcz, który będzie mi odpowiadał. Teraz widocznie inne kroje są sprzedawane tam, gdzie ja szukałam. A jak nie sieciówka, to zawsze lumpeksy istnieją i może tam coś znajdę.
A odnośnie światła w przymierzalniach to sama zauważyłam, że coś jest nie tak. Nagle widzę wszystkie małe odstające włoski, a o cerze już nawet nie wspomnę!
Łączę się w bólu, mam 158cm i rozmiar L. Gdy mierzyłam różne płaszcze w sieciowkach to wyglądałam jak inspektor gadżet 😢 Wszystkie płaszcze za długie do mojego wzrostu, a o kroju który pasowałby na figurę gruszki to już w ogóle można pomarzyć. Kiedyś zaszłam "po drodze" do małego prywatnego sklepu z ubraniami i znalazłam plaszcz który leży idealnie. Także nie wiem na kogo robią płaszcze w sieciowkach...
Płaszcze są absolutnie koszmarne, to są nieforemne worki na ziemniaki i rozmiar tu nie ma znaczenia - ja noszę 40-42. Strasznie trudno o wytaliowany płaszcz, który nie wisi...
16:50 Myślałam, że tylko ja to zauważyłam :D Bardzo mi się to gryzło z tym, że przecież z perspektywy marketingowej takie sklepy sobie strzelają w kolano.
Od kilku lat nie kupuję nic w sieciówkach - nie odkąd uświadomiłam sobie, że za cenę jednej koszulki w Sinsay albo H&M mogę skompletować ze dwa, trzy outfity w lumpeksie : - D
Ja w lumpeksie w ogóle nie patrze nawet na rozmiary - oceniam tylko czy będzie to na mnie dobre czy za małe, jeśli podejrzewam, że będzie ok to idę przymierzyć by zobaczyć jak leży i czy ewentualnie jest jakiś trik by układało się/wyglądało lepiej 😁
Ja nie mam siły chodzić po lumpeksach ale vinted jest spoko, za grosze można kupić fajne ciuchy
no i swietnie w sumir tez dajesz drugie zycie ubraniom
Zależy. Na przecenie można kupić sukienki za 15 zł, a w lumpeksach średnia sukienka z wyceny kosztuje 30-35 zł.
Zazdro, u mnie w lumpie drożej niż w House na promocji xd
Jeju tak, te lustra to jest prawdziwa masakra, zawsze w nich wyglądam okropnie i potem wychodzę z mega dołem i kompleksami z tych sklepów. A jeśli chodzi o rozmiarówkę, przypomniała mi się historia jak ostatnio weszłam do Sinsay kupić spodnie. Standardowo noszę M/L ale wtedy M weszło mi ledwo do połowy ud i skończyłam ze spodniami o rozmiarze XL (dodam, że BMI mieści mi się w normie) 🤡 Dlatego nienawidzę robić zakupów, zawsze kończę z załamaniem nerwowym 😂
Pamietam nawet konkretną sytuację związaną z tymi rozmiarami i lustrami, odchudałam się wtedy od kilku miesięcy, ćwiczyłam na siłowni i byłam poirytowana, bo myślałam, że mi nie wychodzi - waga stoi, potem się dowiedziałam, że po prostu przybieram na masie mięśniowej od siłki, zresztą spodnie zrobiły się luźniejsze, więc wybrałam się po nowe. Po zmierzeniu kilku par, byłam wymęczona, naogladałam się cellulitu w poszerzeniu i z głębią cieni dzięki świetnemu światłu w przymierzalni i byłam przekonana, że mi się wydawało i nic nie schudłam, a wręcz przeciwnie, bo mieściłam się w 40, mimo że przyszłam wymienić luźne 38, więc miałam totalnego mindf**ka. Po jakimś czasie poszłam do innego sklepu i zagadka się rozwiązała gdy miałam pasujące 3 pary i każda w innym rozmiarze, a wszystko w jednym sklepie :)
moje tez, waga stagnuje a ciuchy luzniejsze albo dobre (te co byly w szafie do schudniecia)😀
Ah yes, ostatnio szłam kupić na siebie spodnie. Mam nadwagę, nie jakąś dużą, ale dodatkowo jestem wysoka. (1.8m) dosłownie popłakałam się po 4-tym sklepie, gdzie w ŻADNYM nie mogłam znaleźć spodni, które mogłabym dopiąć. Rozmiary MAX 48(!), a w momencie jak poszłam do męskiego sklepu nagle bodaj 34 były prawie idealne, nawet ciut za duże, ale je wiążę. Na długość także niemal idealne - a bo to też dodam, spodnie w rozmiarach 42(takie nosiłam wcześniej) do 48 wszystkie miały taką samą długość - powyżej kostki i nie, nie taki był ich design.
@Mikami_The_Bard polecam sprawdzić w Kiku, mają duże rozmiary, jednak większość ma koszmarne wzory/kolory, no i jakość taka sobie. Ale czasem da się upolować coś co wygląda spoko.
Ja już dawno przestałam chodzić do sieciówek. Jestem wierna lumpom, i nawet jak spodnie mają za szerokie nogawki dla mnie lub za dużo w pasie to szybko łapię za maszynę do szycia. Chociaż ostatnio częściej sięgam po sukienki czy spódnice.
Ja to ubranie i buty to kupuję na jakimś bazarach, bo tam jestem w stanie kupić cokolwiek w moim rozmiarze i bez wydawania półtorej miesięcznej wypłaty.
Rozmiary w sieciówkach to dziwna sprawa. Ostatnio przymierzyłam parę rzeczy, L było na mnie za duże, a M za małe D: Więc się obraziłam i zamiast ciuchów kupiłam sobie książkę lol
Często są po prostu źle skrojone. Np. długość na jeden rozmiar/wysokość, a obwód biustu już na inny, a ramiona już w ogóle na jeszcze inny i jeszcze krzywo skrojone.
W okresie dojrzewania ten film to zbawienie, dzięki Klaudiu ❤
Powrót do korzeni. ❤
Moda i babski wieczór. Stara… czytasz w myślach.
Od lat noszę rozmiar 40 (i górne i dolne elementy ubioru), a kupiłam przed rokiem koszulę taką standardową (bez określenia, że to jakaś wyjątkowa kolekcja) rozmiar 38 to było na mnie za duża! Więc według sklepu nosiłabym 36, ale to tylko jedna koszula. Na ogół rozmiar 40 dobrze na mnie leży.
Moim zdaniem największy problem jest jak ktoś jest wysoki i szczupły albo szeroki i niski, bo z nie wiadomych mi przyczyn producentom wydaje się, że waga i wysokość jest do siebie proporcjonalna. I butów też to się tyczy, im większa stopa tym szerszy but. Jeszcze do tego różna długość stóp o rozmiar lub trochę. Ja z swoim ciałem to nie tylko do krawcowej muszę się wybrać, ale nawet do szewca. Dramat. 😩
Rozmiary są różne bo sklepy domyślnie kierowane są do innej kategorii wiekowej i może to nie jest nigdzie pisemnie ustalone ale właśnie dokładnie tak działają firmy odzieżowe. Sinsay to young Teens, Cropp Teens, House 20-25, Reserved 25-35 i Mohito 35+. Oczywiście są to tylko założenia według stylu w tym sklepie ale dlatego są różne rozmiary. Pracowałam w firmie do której te sklepy należą i tak to było opisane. Dlatego w Sinsayu noszę 42 a w Mohito 38.
Problem jest tylko taki, że gdyby w kazdym sklepie wymiary ciuchów były te same to znaleźć coś na siebie byłby w stanie tylko jeden typ sylwetki. Teraz, oczywiście, znalezienie czegoś leżącego dobrze nie zawsze jest łatwe, ale ostatecznie jesteśmy w stanie to zrobić. A gdyby wymiary rozmiaru były jedne to tylko jedne proporcje byłby w stanie mieć coś leżącego odpowiednio
zgodzę się trochę. na mnie pasuje rozmiarówka spodni tylko w h&m. oczywiście nie wszystkich. Ostatnio jak znalazłam spodnie flare, z wysokiem stanem, idelane na długośc i idealnie leżały to kupiłam je we wszystkich dostępnych kolorach (czyli trzy pary). stwierdziłam, że to walę, skoro przeszłam pół galerii w poszukiwaniu spodni, w końs=cu jakieś znalazłam, to kupuje trzy [ary tych samych. ale gdyby ta rozmiarówka była trochę inna, to inne sklepy też może by na mnie zarobiły dzięki temu. albo kupiłabym inne fasony spodni, a nie trzy pary tego samego ;))
Też się z Wami trochę zgadzam. Mnie rozmiarówka spodni pasuje tylko w Sinsayu. Nie są za długie, idealne na biodrach i najwęższe w talii z wszystkich innych, pozostałe mi odstają albo nie jestem w stanie przeciągnąć bioder, jeśli rozmiar jest pasujący do talii. (O tym, że jestem niska i tylko w Sinsayu i H&M nie muszę skracać to już nie wspomnę. XD)
Dawniej kupowałam tylko większe rozmiary, bo bałam się, że nie zmieszczę się w mniejszy i nie chciałam poczuć zawodu przymierzając je. W wyniku tego ciągle spadały mi spodnie, albo wyglądały nie estetycznie, bo musiałam je mocno ścisnąć paskiem.
Teraz moje podejście sporo się zmieniło i nie skupiam się na znaczku tylko na tym czy mi wygodnie i czy czuję się w tym dobrze.
Ludzie sami nadali wartość rozmiarom, które w rzeczywistości nie mają znaczenia.
Dziękuję za ten film. Miałam podobne przemyślenia, gdy ostatnio wyruszyłam na misję kupowania spodni, bo stare były za ciasne i nagle okazało się, że nic w moim starym rozmiarze na mnie nie pasuje w żadnym sklepie odzieżowym. W efekcie kupiłam kilka par spodni o rozmiar bądź dwa większe niż zwykle, ale za to bardzo dokładnie je przymierzyłam i byłam pewna, że będą wygodne. Byłam podłamana po tych zakupach, więc tak jak mówisz, ważne, by pamiętać, że to są tylko liczby i wcale nie świadczą że z nami jest coś nie tak. Z wiekiem ciało się zmienia i to normalne. To powinno być normalne, ale niestety reklamy, marketing i ogólnie kultura wmawia nam, że jak się zmienia rozmiar na większy, to mamy ewidentnie problem i nie dbamy o siebie. Bardzo to smutne, że mamy jako społeczeństwo problem z zaakceptowaniem naturalnych zmian w organizmie i z tej cielesności robimy jakiś konkurs.
Podzielam Twoje teorię z lustrami w przymierzalni i naświetleniem. Mam całą twarz w bliznach i przebarwieniach i na codzień te przebarwienia nie są aż tak widocznie, a w przebieralni jak patrzę na swoją twarz to mam ochotę płakać, widzę każdą bliznę jako bardzo czerwoną. Zrezygnowałam już z zakupów w sieciówkach. Rozmiary też najrózniejsze, niby mam 38/40, a moje ubrania są w rozmiarach od 36 do 42.
Klaudia masz świetne poczucie czasu, dosłownie wczoraj spędziłam aż trzy godziny szukając sobie spodni w galerii😂😭
Dzisiaj akurat byłam w kilku sieciówkach na zakupach i w jednym sklepie lustro tak bardzo mnie odchudziło i wydłużyło, że aż przystanęłam i przez chwilę się patrzyłam bo to aż tak nienaturalnie wyglądało. Rozumiem że jeśli widzimy się szczuplejsi i wyżsi to działa to na nas pozytywnie, ale to już była przesada
Chodząc w gimnazjum do second handów, przyzwyczaiłam się do mierzenia ciuchów, bo raz kupowałam moją standardową M, raz L, a raz S, a nawet sukienkę dziecięcą na 18-nastkę koleżanki. Szok! Ale jak się wtedy cieszyłam... 4 lata temu przytyłam, potem jeszcze bardziej przez pandemię i waga została, mimo, że pracę mam "chodzoną" i nie siedzę na pupci. Rozmiar L był dla mnie akceptowalny. Z czasem zaczęłam raczej nosić XL i mam z tym ogromny problem, bo czuję się gruba. Mimo wcześniejszego braku problemów z rozmiarami, to gdy przytyłam zaczęłam na to zwracać uwagę i potrafię wyjść ze sklepów ze złym humorem. Wtedy to żadnych kosmetyków, biżuterii nie kupię, bo przyszłam po ubrania. Patrzę w lustra w sklepach i mnie dobijają, bo niezbyt lubię moje ciało bez ubrań, a tu widać każde załamanie... a cellulit... o boże szumiący. Najlepiej mi się przez to chodzi do reserved, bo dla mnie mają najlepsze światło i jak dla mnie to wszędzie powinno być takie.
Nienawidzę luster w sklepach! W domu się pięknie umaluję, a w przymierzalni patrzę i myślę "omg co tu się stało?!" xD Ja przestałam chodzić po sieciówkach. Nie sprawia mi to żadnej radości, mimo że uwielbiam chodzić na zakupy, ale nie ciuchowe, bo tylko kompleksów dostaję. Zaczęłam kupować przez internet z miarką w szufladzie i tyle. Chociaż powyginane super modelki w prezentowanych ubraniach nie ułatwiają tego jak wyglądają te ciuchy naprawdę xP
lustra to istny horror ja często wyglądam albo jak biała sciana albo jakbym przesadziła z solarium. Ja w sumie nauczylam sie to ignorować te metki i nie mam już złego samopoczucia jesli M jest za mały bo zaczęłam kupować online ciuchy i tam wymiary sie podaje. Ale super taki odcinek i też super, że sama sie przyznajesz ze Ciebie to też spotyka bo wtedy jest takie odczucie że odbiorca jest bliżej twórcy.
Miłego oglądania chmurki❤❤ Klaudia wrzuci film I już dzień staje się o wiele lepszy, miłego wieczoru
Potrzebowałam tego filmu chyba, dziękuję❤❤❤
Ja pamietam ze niedawno byłam w jednej z popularnych sieciówek i wzięłam dwie pary spodni (TYCH SAMYCH) w TYM SAMYM rozmiarze i jedne były idealne a drugie nie weszły mi na uda 🫠🫠🫠
przypomniało mi się jak w lumpeksie kupiłam dwie bluzki jedna M druga XXL obie były mi tak samo dobre a na metkach były sieciówki
Odkryłam to dobre dwadzieścia lat temu, będąc jeszcze dość szczupłą nastolatką. Przeżyłam prawdziwy szok, że ja, zawsze nosząca rozmiar 36/38 i wyglądająca atrakcyjnie, jestem tak naprawdę gruba, bo nie zmieściłam się w rozmiarze 40. Dopiero po chwili przyszło otrzeźwienie i konkluzja, że przecież nie da się przytyć w kilka sekund więc to z rozmiarówką jest coś nie tak, a nie ze mną. Od tej pory nigdy nie patrzę na rozmiar tylko biorę na oko ciuchy, które wyglądają na takie, e które mogłabym się zmieścić, przy czym zwykle zaczynam zwykle od większego rozmiaru niż mam jako odnośnik. Nic mnie nie dziwi jeśli chodzi o ubrania. obecnie jestem już dużo większa niż za młodu ale tak naprawdę nadal nie wiem jaki mam rozmiar, bo w mojej szafie są ciuchy z bardzo szerokiego przedziału rozmiarów. 😅
15:50 Jezu tak, ramiona na wysokości łokcia, spodnie z nogawkami na same kości a w brzuchu jak na ciężarną z trojaczkami w 9. miesiącu. TOTALNA PATOLOGIA z tymi ciuchami! Ja to mówię, że to na kosmitow jest szyte 😂
Co do rozmiarówek to w jednym sklepie nie wejdę w 3XL/48 a w drugim noszę XS/S 😂😂 a spodnie to już totalna udręka cokolwiek znaleźć
Dzięki, akurat potrzebowałam komuś to wysłać
W Pull&Bear akurat sa spodnie na węższą talię i szersze biodra. Wydaje mi sie, że nie ma sensu przyrównywać do siebie tych samych rozmiarowek typu M, L, 36, 42 itp. tylko patrzec obwody na stronach internetowych. Ja mam długie nogi, węższą talię i szerokie biodra. Kupienie spodni, które będą dobre w talii, ale nie będą ciasne w biodrach i łydkach, a do tego nie będą za krótkie graniczy z cudem 🤯🥲 No i dużo tez zależy od konkretnego kroju, bo u mnie spodnie z szerszą nogawką często są przylegające 😛
Marzy mi sie podział rozmiarówek na dłuższe i krotsze nogawki i na chociazby 2 szerokosci talii. Byolby o wiele łatwiej ❤
13:32 i to właśnie dlatego czasem każde spodnie z całego sklepu są dla mnie zbyt wielkie...
True af. Ja od zawsze mam problem z kupieniem dobrze leżących spodni, era tych z wysokim stanem była dla mnie wybawieniem i strasznie boleję nad tym, że znikają ze sklepów. Otóż przy wzroście 168 (przeciętny wzrost kobiety!) i wadze ok 68kg (która to waga przy tym wzroście od jakichś 10-15 lat wahała sie od 47 do 70kg, a ten problem miałam praktycznie zawsze), szerokich biodrach/pupie/udach ale wąskiej talii mam koszmarny problem ze znalezieniem spodni, które po 1 będą pasowały na mój zad i jednocześnie nie hulał mi wiatr w talii. Zazwyczaj pasuje mi teraz rozm. 40/42. Ale już np górę zawsze miałam rozmiar niżej co często jest kłopotem przy ubraniach na całe ciało lub kompletach.
Ale jeszcze jedna kwestia doprowadza mnie do pasji - łaczone rozmiary. 36/38 jest na mnie często za mały, z kolei 40/42 za duży i idealnym byłby 38/40 ale taki po prostu nie istnieje 😠
Podsumowując, najcześciej jednak idę na "kompromis" gdzie kupuję ciuch bo muszę, a nie jest taki zły zamiast coś przy czym śpiewają anioły.
Mam ten sam wzrost co ty ważę 60 kg, ale niestety cała waga odkłada mi się w udach/biodrze (104cm) i też ciężko mi znaleźć jakiekolwiek pasujące spodnie. Z górą nie ma problemu bo w "biuście" mam aż 87 cm także no dysproporcja ogromna i na takie mutanty rzadko szyją. Ja zazwyczaj noszę 40-42 jeśli chodzi o spodnie, ale zawsze odstają w talii. Z tyłu mam taką "dziurę" dobrze, że istnieją paski. Można też zanieść do krawcowej, ale to dodatkowe koszta.
Klaudia idealnie trafiłaś z tym filmem. Mam 23 lata i większość życia nosiłam spodnie 32/34, ale dzięki ostatnim antydepresantom od psychiatry w końcu udało mi się przytyć i jak kupowałam ostatnio spodnie 38 to aż mnie dosłownie skręciło ze stresu :/ ciężko jest zaakceptować zmieniające się ciało
ogl jeśli chodzi o przymierzalnie, to światło jest takie byś widziała/ ał że posiadasz więcej niedoskonałości, np: w świetle łazienki mam piękną cere i nic na twarzy a w sklepie nagle mam podkowy, jakies kropeczki wiec to wina światła
Starałem się ostatnio znaleźć dobry, gruby sweter - nie było łatwo, szczególnie w H&M było mi ciasno, nawet w rozmiarze L (pomimo iż noszę w większości rozmiar M). Co sklep to rozmiar, zgadzam się
Ostatnio rozwaliły mi się moje ulubione spodnie więc postanowiłam kupić ten sam model przez Internet bez mierzenia, coś mnie podkusiło i poza klasycznie czarnymi kupiłam też ten sam model, ten sam rozmiar ale zielone. W czarne bez problemu wejdę schylę się czy ukucnę ale w zielonych już ledwo się dopinam XD
Bardzo ciekawy temat, myślę że wielu osobą otworzy oczy i zupełnie inaczej będą podchodziły do ubrań na zakupach. Ja osobiście mam największy problem jeśli chodzi o spodnie w talii. Noszę przeważnie S lecz przez to że udaje mi się znaleźć motywację i sporo ćwiczę to niestety zazwyczaj są sporo za luźne w pasie, a w XS czuję się często średnio komfortowo, ponieważ albo są za krótkie albo zbyt ciasne w innych miejscach.
Lecimy po 100 tysięcy Klaudia, cieszę się, że wasze kanały ostatnio coraz szybciej się rozrastają
💞
15:28 jako osoba niepełnosprawna która jeździ na wózku prawie zawsze mam problem z kupowaniem ubrań właśnie przez dziwne kroje lub po prostu to że niektóre ubrania źle wyglądają lub są nie wygodne podczas siedzenia.
W tamtym roku kupowałam kurtkę zimową, normalnie mam rozmiar 42/44, przymierzyłam 42 jednego kroju - był za ciasny, sprzedawczyni zaproponowała 38 innego fasonu. Byłam niechętna, bo jakim cudem to ma na mnie pasować. O dziwo kurtka była na mnie idealna i miała luz na jakiś grubszy swetr pod spodem
Temat idealnie do mnie trafił, ostatnio przechodziłam załamke, bo musiałam sięgać po spodnie w rozmiarze 40, a jeszcze kilka lat temu było to 36.Dzięki Klaudia za taki temat❤
Mam dokładnie teraz problem z dopasowaniem do siebie ubrań. Niedawno urodziłam córeczkę, ciąża tak zmieniła mi wygląd że nie wejdę już w żadne ubrania które nosiłam przed nią. I nie chodzi o przytycie, w ciąży miałam niedowagę. Sylwetka zmieniła się i spodnie które pasowały wcześniej teraz nie wchodzą w biodrach.
Jenyyy, nienawidzę kupować spodni!! Jak już znajdę coś, co na mnie pasuje, to biorę kilka par😅
Zauważyłam to już kilka lat temu. Największy problem mam ze spodniami- posiadam spodnie od rozmiaru 36 do 42. Mam figurę gruszki, czyli dość grube uda i w pasie czesto nie byloby problemu, ale spodnie nie przechodza przez uda. Z butami zauważam ten problem i zawsze musze mierzyć- posiadam buty w rozmiarach 36-38. Bluzki czy koszule też od XS do L. Kiedy muszę kupić jakieś ubrania to przeżywam koszmar. Albo wszystko co przymierzam jest za bardzo dopasowane albo na mnie wisi jak worek.
Podbijam, wybieranie spodni jako figura gruszki to jest droga przez mękę! Jeszcze gorzej, jak ma się te denimowe spodnie i po praniu ledwo w nie wejdziesz, a na drugi dzień już bez paska nie podejdziesz. Ja w swoim przypadku nie czuję się dobrze w spodniach z niskim stanem, ale potem spodnie z wysokim stanem odstają od talii, bo są dobrane pod uda...
Ja nie traktuję rozmiarów personalnie tylko jako oznaczenie +/- czego mogę się spodziewać i czy rzecz jest większa czy mniejsza od poprzedniej. Dla mnie większym problemem jest to, że często metki są źle wszyte i kiedy chce kupić kilka np. Podkoszulek (takich samych lub tylko różniących się kolorem) to muszę wszystkie przymierzyć (albo przymierzyć jedna do drugiej) bo np. Koszulka rozmiar L jest dokładnie tej samej wielkości co rozmiar M i ale kolejna koszulkach rozmiarze L jest już wieksza od tej pierwszej L-ki 🤷♀️😵 zresztą nawet gdybym chciała jedna rzecz - przymierzam L jest za mała, więc idę po XL który jest identyczny (więc też za mały), a kolejna XL-ka jest już dobra... To dopiero zamieszanie
Zgadzam sie z tym. Lepiej nie patrzec na rozmiar tylko mierzyc. Ja nosze spodnie 38 lub 40 zalezy od marki. Nie sa zupelnie idealne bo przy 40 w talii mam miejsce (schudlam pare kilo). Natomiast znoszone dzinsy wisza na mnie tak potwornie, ze ubieram je na spacer z psem, ale wkrotce wyrzuce. Sieciowki nie dla mnie. Kupuje w firmowych sklepach francuskich (typu maison123, Sezane, Caroll) po jednej albo dwoch rzeczach na rok. W zeszlym roku kupilam puchowke Caroll i kozaki Sezane, w tym roku dwie pary dzinsow Maison123 i w przyszlym roku szykuje sie na plaszcz. Dobra jakosc rowna sie wyzszej cenie, ale za to daje gwarancje, ze ponosimy rzeczy dluzej. Pozdrawiam serdecznie😀
TO Z LUSTRAMI TO AKURAT PRAWDA podobno niektóre są specjalnie zakrzywiane i wypuklane tak, żeby ktoś lepiej wyglądał w ubraniach które tak naprawdę niekoniecznie mu pasują
Pamiętajcie ubrania mają być dla was nie wy dla ubrań ❤
Akurat byłam przedwczoraj na zakupach i chciało mi się płakać. Normalnie noszę rozmiar 36, spodni 38, a będąc w jednym ze sklepów rozmiar spodni 40 był nadal na mnie za ciasny w udach…i w dodatku te lustra, serio myślałam, że już pora na zmiejszenie ilości spożywanych kalorii.
Idealnie wstrzeliłaś się z tematem. Ostatnio, gdy chciałam kupić kieckę na wesele zamówiłam kilka sztuk ma vinted w rozmiarze M lub 38, taki rozmiar całe życie nosiłam. W ciągu ostatnich miesięcy zgubiłam nawet z 4 kg. A tu się okazuje, że za małe i muszę się przerzucić na rozmiar L 40. Spodnien to samo. A jak ostatnio w jakimś Sinsayu czy innym hmie wzięłam do przymierzenia jeansy o rozmiarze 40 i okazały się za ciasne załamałam się totalnie...
Świetny filmik. Osobom, które posiadają nietypowe rozmiarówki (ja jestem bardzo niska) mogę polecić zmierzenie się i zakupy przez internet (według wymiarów producenta do danego rozmiaru, nie cyferek). Zaczęłam tak robić ze względu na covid i zaoszczędziło mi to wiele frustracji.
osobiście jako kobieta, zrezygnowałam z szukania zwykłych t-shirtów na dziale damskim, bo krój rękawów jest tak paskudny i ciężko w ogóle dostać tam bluzkę bez żadnych nadruków. dlatego kocham pepco i ich męskie t-shirty, bez nadruków, wygodne i luźne rękawy. no błagam te wąskie rękawy w damskich bluzkach to krążenie krwi mogą zatrzymać, takie ciasne
Byłam ostatnio w sinsay i choć dosłownie nigdy nie kupuję tam spodni, bo nie wchodzę nawet w największy rozmiar. Normalnie kupuję 40 lub 42, ale w sinsay nawet w 44 mam 15 centymetrów luzu w pasie, ale uda tak opięte, że nie siądę. Tym razem za namową koleżanki wzięłam do przymierzalni jeden model. I wydawał mi się duży, więc wzięłam 38 i 40. Wyszłam ze sklepu ze spodniami w rozmiarze 36 i w dalszym ciągu są na tyle luźne, że gdybym chciała, w 34 też bym się zmieściła. Rozmiarówka w sklepach to jest świat i ludzie, co sprawia też, że kupowanie ubrań z drugiej ręki jest prawdziwym wyzwaniem. Jeśli coś nie jest luźne, kupienie tego przez internet jest niemal niemożliwe, bo nawet jeśli ktoś zmierzy ciuch w każdym możliwym miejscu, to nie wiadomo czy szwy nie są na przykład pod jakimś dzikim kątem, przez co rzecz nie będzie dobrze leżała. Nawet zakup płaszcza, który teoretycznie nakładamy na grube swetry, więc powinien być pół rozmiaru większy niż nasze ciało i tak jest problem z rozmiarem i 90% tych dostępnych w sklepach leży źle, nie ma miejsca na biust, na biodra, już nie mówiąc o tej tajemniczej "bułce" która robi się na lędźwiach i kto wie z czego to w ogóle wynika...
w Zarze te same spodnie ten sam model chciałam wymienić bo L było trochę przyciasne, wzięłam inną L utopiłam się w niej, wzięłam M i było idealnie, ja mam wrażenie, ze oni mylą metki które wszywają, masz tak piękny wyrazisty i dźwięczny głos , uwielbiam jego tembr , pozdrowionka
16:48 dlatego lubie patrzec w lustra na sklepie - wtedy z reguly patrze i mysle: woow, nie jest zle xd
Mam ogromny problem z kupieniem spodni w sieciówkach. Wąska talia, wąskie biodra, ale wystająca pupa. Te spodnie nie uwzględniają mojego tyłka 😀
Ja mam taki problem ze spodniami, że jak przymierzam jakieś spodnie i są dobre w talii, to w udach za małe. Jak już dobre w udach, to kompletnie za szerokie w pasie. Ostatnio kupiłam spodnie i je zwężałam gumką. Realia sklepów.
uwielbiam to że zawsze w odcinku sa jakieś badania naukowe
Wczoraj live na kanale PA dzisiaj podcast i film u Klaudii a jutro kolejny live 😍 idealne 3 dni 😍
Ja już się zrotowałam z rozmiarówką, że z nią coś jest nie tak, a nie z mną kiedy w okresie dojrzewania wiek (15/17), czyli 3/5 lat temu. Jeszcze na zakupach z mamą w Sinsey kupiłam koszule w rozmiarze S. Czas mijał a ona siedziała w szafie. Pewnego dnia zrobiłam przegląd ubrań nosząc już rozmiar M/L i wyciągnęłam właśnie tę koszulkę i leżała na mnie bardzo dobrze, doszło do mnie wtedy, że rozmiarówka się zmieniła i są produkowane mniejsze ubrania. Teraz mam tak ze spodniami, robiłam przegląd starych ubrań właśnie mojej mamy z rozmiarem 40 i z 5 par spodni pasowały tylko 1 kiedy nosze 42 a moja młodsza siostra nosi 38 a te pozostałe 40 pasowały na nią. To jeszcze bardziej uświadamia, że te rozmiarówki to shit i nie warto na nie patrzeć i zaniżać swoją ocenę przez to. Trzymajcie się kochani
Dokładnie, ja te sama obserwacje mam jeśli chodzi o buty, jestem niska i mam małą stopę i jeszcze kilka lat temu bez problemu szlam do ccc i brałam 35 czy to szpilki, botki, płaskie itd, bo długość wkładki to było 22cm, teraz nie mogę nigdzie kupić butów, bo dziecięce za wąskie, a rylko np pomijam cenę, bo nie zawsze mam ochotę wydać na buty 300-400zlotych😂 są albo za wąskie albo muszę brać 34 a czasem nawet 33, czyli co stopa mi zmalała no nie. Patrzę na rozmiarowke ccc, a tam długość wkładki ma minimum 22,5 co i tak nie jest dużo, częściej można spotkać długość powyżej 23cm. Rozumiem że teraz większość osób ma większe stopy ale to nie lepiej powiększyć rozmiarowke o te kilka rozmiarow? Ech
Super odcinek! Stara nawet nie wiesz jak się męczyłam jak byłam nastolatką kiedy mama zabierała mnie mnie na jakieś zakupy, i musiałam jej za każdym razem pokazywać ,jak wyglądam. Na bawiłam się, takich kompleksów odnośnie tego że nie wyglądam jak te manekiny ze sklepów lub jak ktoś mi kupował mój rozmiar i jak potem nie nosiłam tego bo było za małe. A najbardziej to się bałam mierzenia u krawcowej.
Kiedyś w C&A (jeden z chyba nielicznych sklepów gdzie ta S wygląda jak S a XL jak XL itd.) zdarzyła mi się taka sytuacja że wzięłam do przymierzenia dwie pary spodni tego samego koloru, rozmiaru i kroju i kurde jedna weszła spoko a druga była za mała XDDD (powtarzam, w tym samym kolorze, kroju i rozmiarze XD)
Kurde znam ten ból kiedy nie możesz znaleźć ubrania, które ci pasuje i jest wygodne.
Moją zmorą są buty zimowe każdy zakup butów sięgających powyżej kostki to wyprawa po kilkunastu sklepach i kilku galeriach. Całą rozgrywkę zawdzięczam posiadaniu podwójnych kostek (dodatkowa kość w stopie lub stopach, nie jest to wada ani nie boli po prostu jest, kilkanaście procent populacji to ma). Czyli dobre są na mnie tylko buty trochę szersze niż inne w okolicy kostki, bo inaczej uwierają i nie da się w nich chodzić na dłuższą metę. Naszczęście mam jeden z popularniejszych rozmiarów buta, ale jeśli dopadne buty zimowe, które mi pasują to chodzę aż się nie zniszczą, bo każde kolejne poszukiwania nowych mnie osłabiają 😅
Ja uwielbiam kiedy na lato np zmieniają rozmiarowke, by się nam wydawało, że schudlismy, a potem wróci do dawnej i co no, grubasy
Ja się sobie zawsze podobam w przymierzalniach mimo światła, ale faktem jest to że ta zawyżona rozmiarówka to taka gra na emocjach... Zmieszczę się w L gdzie normalnie noszę xl/2xl i czuję że muszę zostawić w tym sklepie tysiące
Ja mam problem z kupnem dzwonów w sklepie, uwielbiam ten krój spodni, ale mam tylko 158 cm wzrostu, przez co zawsze muszę dawać je mojej babci do skrócenia, bo są one zwyczajnie za długie, a te spodnie są co najmniej chyba dla kobiet które mają 170 cm. Bardzo ubolewam nad tym faktem, że są tylko dla wyższych, nawet jeśli są dla mnie idealne w talii, to długość jest straszna.
Ja w większości sklepów mam odwrotny problem. Teoretycznie noszę rozmiar 36/34 ale coraz częściej nawet te najmniejsze rozmiary spodni są na mnie za szerokie w pasie (za to nogawki są za krótkie). Natomiast przy bluzkach, swetrach czy bluzach zawsze praktycznie wszystko na mnie wisi. A ze nie lubie szerokich i luznych ubran to jest to tym bardziej uciążliwe.
Mnie przeraża to, że czuję się lepiej z większą wagą, ale mając pewność, że w większości sklepów pasuje na mnie L, niż gdy byłam szczuplejsza i byłam zła na siebie, gdy ciągle musiałam mierzyć się między XS, S i M. Tak jakby szczupłe kobiety zawsze mogły być szczuplejsze, a duże są po prostu duże.
Jest jeszcze kwestia mody. Od kilku dekad dominują ubrania "slim", aka wąskie. Jeszcze w latach 70'' można było spotkać dzwony, czy spodnie o nogawkach równie grubych od uda po kostkę, gdy dzisiaj te się mocno zwężają do kostki, tak samo koszulki, większość jest prostokątna i fizycznie ciężko jest znaleźć takich koszul które nie są ciasne i za długie.
Dzieki za taki wartościowy odc❤❤❤(też zawsze w przymierzalni wyglądam jak siedem nieszczęść🥹)
Nie miałam pojęcia, że tak bardzo te rozmiary się różnią. Na mnie dosłownie nigdy nic nie pasowało i zawsze chodziłam w dresach albo jakiś bardzo luźnych spodniach z delikatnego materiału, a potem w zimę zakładałam pod to dwie pary leginsów. Dosłownie, nigdy w swoim życiu nie miałam na sobie dżinsów, bo po prostu mam niestandardowe ciało. "Grubsze" uda i większą pupę. Jak już pasowało na uda to zaklinowywały się na tyłku albo nie mogłam się zapiąć, a potem chodziłam zawstydzona, że nie mogę jakoś ładnie ubrać i zazdrosna o te wszystkie dziewczyny, które tak ładnie wyglądają. Dosłownie, dopiero w lato w tym roku udało mi się znaleźć dżinsy, które leżą na mnie jak ulał. To jakaś porażka, że przez tyle lat nie mogłam znaleźć na siebie odpowiednich spodni
Jako pracowniczka H&M z czystym sumieniem mowie, ze rozmiarówki w naszym sklepie to zart. Z jednej kolekcji S wygląda jak L z innej, plus najwiekszy rozmiar spodni stacjonarnie to 42…
Nosząc XS w H&M kupuje S a czasem M!!!!
Pamietacie ze rozmiar was nie definiuje i rozmiar nie ma wygladac tylko pasowac❤️❤️❤️
Slyszalam kiedys o jakis oznaczeniach np w zara swiadczace o tym, ze rozmiar jest zawyzony albo zanizony, ale moge sie mylic
W ogóle zauwarzyłam że teraz w więkrzości sieciówek np.zara h&m więkrzość ubrań jest w bardzocdużych rozmiarach XL L itp. Czasami o S ciężko
Ja dział damski niestety z tych powodów zaczęłam już dawno omijać szerokim łukiem... Jak znajdę pasujące na mnie spodnie to od razu kupuję 2 sztuki, bo bardzo ciężko dobrać cokolwiek na moją sylwetkę. Zazwyczaj również jakość materiałów mnie nie zadowala i z tego powodu zdarza mi się szukać ubrań na dziale męskim, albo w lumpeksach, bo można kupić taniej rzeczy lepszej jakości. Od jakiegoś czasu zaczęłam robić swetry na drutach i uczę się szyć, zrobienie jednej rzeczy niestety trwa bardzo długo, ale jest to moim hobby i mogę stworzyć coś na prawdę unikatowego, czego nie znajdę w zwykłej sieciówce :D
Z lustrami w przymierzalniach się zgadzam. Prawie zawsze jak się widzę w przymierzalni, to wyglądam nie tak i ubrania też dziwnie leżą. W domu przymierzam i od razu człowiek lepiej wygląda xd
Hejo Klaudia i wszystkie chmurki i chmurkowie!
Jestem osobą zmagającą się z zabuzeniami bazującymi na moim wyglądzie. Między innymi zabuzenia odzywiania oraz dysforia wzgledem swojego ciała, a do tego jestem osobą nieneurotypową. Sieciówki to dla mnie istny dramat na poziomie zarówno samoakceptacji, jak i tekstury na ciele.
Nie wazne jak bardzo jestem swiadoma tego, że te wszystkie sieciówki robią to specjalnie i ilu osobom to juz tlumaczylam, w ciagu dalszym bede plakac w przymierzalni na swoj widok w rozmiarze w ktory jeszcze niedawno sie miescilam. Powinnam się cieszyc, że przybieram na wadze, ale co mi z tego skoro wygladam jak słoń?? Jestem też pewna, że nie jestem jedyną osobą z takimi problemami i chciałabym się z wami wszystkimi łączyć w bólu! Miejmy nadzieje, że kiedys ida nam się wejsc do sklepu i znalesc cos dla siebie!! Buzi😍
Haha no idealnie w tym tygodniu zamówiłam sobie spodnie z C&A i jedne są dużo za małe, a drugie na tyle duże, że nawet pasek nie uratuje, a ten sam rozmiar.
Mam 190cm wzrostu, i spodnie w sklepach to zamach na osoby wysokie i szczupłe. Żadne spodnie z sieciówek na mnie nie pasują, albo są za krótkie ale w pasie pasują, albo za tęgie ale długość jest dobra. Pół biedy jak są za tęgie nie po to człowiek pasek wymyślił, ale za krótkie spodnie to upierdliwość. Mam wrażenie że ludzie przyzwyczaili się do tych kitnych rozmiarówek i na szczęście nikt nie śmieje się ze źle dopasowanych rzeczy, ale to nie powinno być tak że powinno się wymagać żeby te rozmiarówki były robione dla ludzi a nie dla manekinów.
Cieszę się że coraz więcej osób ogólnie porusza ciuchy które są złej jakości w sieciówkach, może coś w tym temacie się zmieni i w końcu ubrania będą dla ludzi.
Ja się nie spotkałam z zawyżaniem rozmiarów ale mam wrażenie że od kilku lat jest wręcz przeciwnie. Stare spodnie które kupiłam kilka lat temu rozmiar XS pasują na mnie ale teraz przy tej nowej rozmiarówce która jest teraz w sklepach nie pasują, kiedy potrzebowałam zwykłych czarnych jeansów wyszło że mam rozmiar między S a M.
ja mam problem przede wszystkim ze znalezieniem spodni o dobrej długości. W jednym sklepie takie 34/36 będzie na mnie pasować idealnie, a w drugim nogawki są za długie o nawet 10 cm. Jedne spodnie właśnie skracałam tak parę centymetrów, bo podwinięte po prostu nie wyglądały dobrze, a są dokładnie w tym samym rozmiarze, co inne spodnie, dostające mi tylko do kostek
Światło w przymierzalniach to koszmar! Jeśli zdarzą się zakupy na zniżce emocjonalnej - przepłakany wieczór murowany. Między innymi dlatego mam w swojej szafie „zapas” spodni na wahnięcia wagi - żeby już nigdy w życiu nie musieć kupować nowych 😂 z ciekawostek - nosząc standardowo M/L, mam w swojej szafie spodnie w rozmiarach od 36 do 42 😉
Apropo luster w przymierzalniach. Ostatnio wyszłam z płaczem z przymierzalni w TK Maxx i to dosłownie miałam łzy w oczach. Teraz noszę rozmiar 38/40 mierząc te rozmiary żadne spodnie na mnie nie pasowały. Nic nie kupiłam bo nie dałam rady psychicznie już chodzić i szukać 😢
Też tak miałam nie raz. Kupowanie spodni kończyło się płaczem i beznadzieją
bardzo ci dziękuję za ten odcinek, ponieważ ostatnio tak okropnie się ze sobą czułam jak spódnica nie chciała się zasunąć na moim dupsku i myślałam że jestem paskudna
Super Klaudia że poruszasz temat rozmiarówki w sieciówkach, u mnie zawsze standardowo jest 34/36 a ostatnio kupiłam spodnie w rozmiarze 38 i są dobre, w sumie lepiej nieco luźniejsze niż za ścisłe ;)
Ja od ponad 5 lat jak kupuję bluzy/spodnie/koszulki z HM to przez internet, bo właściwie to parę razu kupiłem stacjonarnie i akurat ich rozmiarówki mi pasuję, więc aktualnie w ciemno kupuję dany rozmiar.
Rozmiar rozmiarowi nie równy to jedno, ale potrafi być różnica w obrębie jednego modelu, ale różniącego się kolorem. Z mojego doświadczenia czarne spodnie są zawsze mniejsze. Chociaż najbardziej dla mnie bolesne jest to, że chodzę po sklepach i nie można nic kupić, bo nie ma twojego rozmiaru, bo nie robią większego niż L, albo nie mieścisz się w biuście.
Heh, właśnie to napisałam kilka komentarzy wyżej. Napaliłam się kiedyś na spodnie i przymierzałam je w jednej galerii w mieście. Ale chciałam inny kolor. I babka mówi: ten model w tym kolorze co pani chce, jest w rozmiarze 32 w galerii x, jadę 20 km i dupa. To było 4 cm różnicy w pasie.
Ach, jak ja uwielbiam spodnie z sieciówek... Mam 155 cm wzrostu i znalezienie spodni które miałyby odpowiednią długość graniczy z cudem, dzisiaj np. poszłam z koleżanką na zakupy i zobaczyłam spodnie, które mi się podobały, ale jak wzięłam je do ręki i przyłożyłam je do siebie to sięgały mi do ramion😅 nie mówię już nawet o tym jak większość tych spodni na mnie tragicznie leży. Aktualnie od roku próbuję tworzyć część ubrań sama, a rozmiarówkę traktuję jako oznaczenie danego produktu, a nie jako coś co mnie definiuje i w co konieczne muszę się wpasować.
Jak ja to dobrze znam 😢 sama mam 157 cm, ale zawsze należałam do tych grubszych osób, a jak wiadomo im krótsze spodnie tym mniejszy rozmiar i odwrotnie; jak był rozmiar, w który wchodziłam to spodnie mogłam podwijać i podwijać 😒
Ostatnio kupiłam spodnie z C&A typ super slim, nogawka kończy się mniej więcej przy palcach mojej stopy. Mam 170cm wzrostu. Nie ogarniam tych ich wymiarów
Ja po prostu polecam je skracać i się z tym pogodzić 😅 tez jestem mega niska ale po prostu je skracam i tyle
@@martynastasiewicz lepiej w tą stronę niż tak jak to było ok 2012 kiedy wszystkie spodnie były a'la woda w piwnicy xD
Znam Twój ból, ale z drugiej strony... mam 178 cm wzrostu i większość spodni z sieciówek sięga mi gdzieś pomiędzy kostką a połową łydki. 🤣 Zawsze zanim przymierzę spodnie przykładam do siebie, żeby sprawdzić, czy są odpowiednio długie, jak nie, to nawet się nad nimi nie zastanawiam.
Super, że poruszyłaś ten temat, ja mam problem z doborem spodni od zawsze, stacjonarnie od lat nie kupiłam sobie spodni, które dobrze na mnie leżą, zamawiam online sprawdzone spodnie, nie z sieciówek. Cieszę się, że nagłaśniasz temat bo mam wrażenie, że coraz gorzej wyglądają te ubrania, zupełnie nie dla ludzi 👍