Często mylimy Miłość z autoterapią, szukamy osoby, która nas dopełni i wyrówna wszelkie braki, jednak to przepis na katastrofę. Żaden człowiek nie sprosta temu zadaniu, traktowany przedmiotowo w końcu się podda i odejdzie. Prawdziwa miłość daje przestrzeń tej drugiej osobie, pozwala jej być sobą, nie żąda by drugi człowiek wpasował się w moje jedynie słuszne wyobrażenia jaki "powinien" być, nie próbuje na siłę wcisnąć go we własne egoistyczne ramy, nie szuka swego, chętniej daje niż bierze. Ma dziwną właściwość, im więcej jej dajesz tym bardziej się mnoży :)
@OcalSiebie bardzo dobrze to ujął. Być zakochanym to darzyć uczuciem naszą wizję drugiej osoby, pokochać kogoś to obdarzyć uczuciem drugiego człowieka takim, jakim ów człowiek jest. Ale do tego potrzeba dojrzałości i właśnie nie szukania w drugim człowieku leku na nasze problemy.
Mysle, że masz dużo racji. Mam spore grono - niestety- głównie koniet, które związek z facetem uważają za rodzaj terapii. I niestety w diość krótkim czasie zostały same, co spowodowało kolejna lawinę goryczy i rozczarowań wiec ponownie szukały kogoś kto załata ranę.
Anna, bledem jest juz szukac milosci. Milosc albo spotkasz , albo nie , bo jak szukasz , to znaczy, ze stoisz pod przykladem znalezc kogos, bo sama czujesz sie zle. Zaczac cieszyc sie soba, swoim zyciem, a jak sie ta prawdziwa milosc pojawi, to dobrze, a jak nie , no to nie. Do niczego sie nie zmuszac. Niektorzy szukaja cale zycie , sa niewolnikami oczekiwan, no i jedno rozczarowanie po drugim. A juz najgorsze jest sluchac " dobrych " rad tak zwanych fachowcow.
Mi się 1,5 tygodnia temu rozpadł związek. On zerwał, ale myślę, że właśnie no niestety - moja wina. Generalnie jak się związaliśmy ze sobą to byłam tą stroną z dysfunkcyjnej rodziny miałam depresję, lęki, mysli samobójcze i próby. Przed zakładaniem związku on wiedział to oczywiście, nie chciałam zatajać tak ważnych informacji, ale stwierdził, że sobie razem poradzimy. 3 lata byliśmy razem... muszę powiedzieć, że rzeczywiście wyszłam przy nim z depresji, myśli samobójcze przestały dla mnie istnieć. Zostały jednak fobie - nie zamówię pizzy bo się boję, nie pójdę do terapeuty bo się boję (o ironio!) i wiele innych rzeczy. Jak zobaczył, że już nie idziemy do przodu z rozwojem tylko zaczęliśmy się cofać, zerwał. Ja od razu po tym i tak musiałam jechać do miasta rodzinnego (300km od miejsca w którym mieszkamy) na praktyki - których nawiasem mówiąc panicznie się bałam. To wszystko było strasznie ciężkie, w zasadzie dopiero od wczoraj jakoś wychodzę z tej mgły. To rozstanie dało mi teraz siłę do walczenia z fobiami, przez kilka ostatnich dni zrobiłam rzeczy których wykonać się ostatnimi miesiącami bałam na tyle że ich nie robiłam. Zauważyłam wg masę błędów w sobie, których nie wypracowywałam już bo skupiłam się na tym, że wyszłam z depresji, nie mam myśli samobójczych to jest git, a resztę odwali za mnie partner... no nie. Tak nie powinnam myśleć. Też właśnie jestem osobą, która chce aby się ktoś nią zajmował, a mój partner był bardzo opiekuńczy dla mnie. Przez kilka dni po tym na siłę szukałam tej opieki po moich koleżankach, znajomych - zachowywałam się wariacko. Wczoraj dopiero zrozumiałam co się dzieje, że ja nie potrafię żyć bez osoby która się mną zajmie! Nie wiem czy ktoś to przeczytał, jeśli tak... Chciałabym po prostu chyba się jakoś wyspowiadać w internecie z tego, i dać sobie kolejnego kopa do pracy nad sobą. Partner który ze mną zerwał... Wiem doskonale, że zrobił to dla Nas i myślę że wierzy, że po tych zawirowaniach mamy szansę wrócić do siebie. Widzę jednak, że z mojej strony to będzie wymagało najpierw dużo pracy w samotności (bez związku z nim) - pewnie miesięcy. Nie wiem czy uda nam się wrócić, czy ostatecznie nie pozawieramy nowych związków, albo i nie... Są tu osoby które coś podobnego spotkało?
Jako DDA zawsze pragnęłam udanego związku, ale bałam się go, bo bałam się powtórki z małżeństwa moich rodziców, więc od razu nastawiałam się, że się nie uda, bo jeśli się "uda" to on i tak zacznie pić, a ja albo się z nim rozwiodę i będę matką samotnie wychowującą dzieci albo będę się dla tych dzieci męczyć w nieudanym związku, efekt był taki, że nawet w związkach czułam się sama. Obserwowałam też związki moich koleżanek, które godziły się na różne sytuacje, od "jestem z nim, bo przecież trzeba z kimś być", do "bije mnie, ale daje pieniądze na mnie i dzieci", i życzyłam tym dziewczynom chwili samotności i refleksji i uznania swojej wartości i pracy nad sobą i dopiero potem udanego związku. To co dziś mogę Ci napisać to: przygotuj się do podróży, ta podróż może Ci się teraz jawić jako ciężka, usłana problemami i pod górkę, ale jeśli odpowiednio ją zaplanujesz i zrealizujesz będzie ona wspaniała. Już teraz masz dużą świadomość co i jak, jeśli poza tą świadomością wykonasz pracę nad sobą, to ta podróż, ta droga będzie pełna pięknych widoków i wspaniałych niespodzianek i nie będziesz szczęśliwa na końcu tej podróży, ale już w jej trakcie. I tego właśnie Ci życzę. Pozdrawiam :)
Ten przymus związku, nawet lekarz psychiatra mi zalecał "niech sobie pan kobietę znajdzie, na randki pójdzie" jaka to była porażka i strata czasu. Nie czułem tego, nie chciałem, męczyłem się na tych spotkaniach. Zdarzyło się nawet jakieś relacje zbudować, ale na krótką metę. W końcu sobie odpuściłem i to na lata, nawet nie flirtowałem z żadnymi dziewczynami. W tym roku z jedną ze swoich znajomych zacząłem rozmawiać, tak po przyjacielsku. Wiedziałem że mamy podobne poglądy i zainteresowania. Wyszliśmy gdzieś parę razy i zaiskrzyło tak że nigdy w swoim ponad 30sto letnim życiu nie czułem nic podobnego. Nie jestem naiwnym dzieciakiem, ale wiem że Ona to moja "druga połowa" i nigdy nie spotkam wspanialszej kobiety. Przede wszystkim ja pracuje nad sobą, rozmawiamy o wszystkim, dzielimy się wątpliwościami. Życzę każdemu poznać taką osobę.
Zgadzam się, nie każdy musi być w związku, chociaż jest spoleczna presja na posiadanie partnera. Niektórzy świetnie czują się jako single i budują zdrowe relacje z innymi nie będąc w związku. Czasem ludzie boją się być ze sobą samym, czasem szukają na siłę, aby udowodnić innym swoją wartość, ale to zawsze kończy się źle nie tylko dla nich samych...
By zbudować sensowny związek trzeba pierw samego siebie pokochać i zaakceptować takiego jakim się jest to często bywa trudne bo ludzie mają oczekiwania zwalają winę itd. Ale to od nas zależy czy to przyjmiemy. Ja akurat jestem po przejściach i dopiero niedawno udało mi się nawiązać kontakt z matką ale wciąż masę pracy to kosztuje.
Zdrowy związek to bycie sobą i dawanie komuś siebie. Jednak mając cały czas granice miedzy daniem siebie a oddaniem całkowitym się dla kogoś. Tak żeby nie zgubić siebie. To kochanie kogoś za zalety i jednocześnie za wady
Nic tak dobrze nie zrobiło mojemu związkowi jak rozstanie. Gdy opadł kurz a głowach wiedzieliśmy, że etap 7 wspólnych lat jest już zamknięty. Każdy zamiast szukać winy w partnerze zaczął szukać niedociągnięć w sobie. I tak mocno pracowaliśmy i wciąż pracujemy nad sobą , że znów jesteśmy razem. Zajrzeć w siebie, to najszybsza i najskuteczniejsza metoda by być szczęśliwym i tworzyć udany związek 😊
Kiedyś słyszałem takie zdanie że tak masz poczucie że chciałbyś żeby cały świat na około się zmienił to zmiany musisz zacząć od siebie i na sobie poprzestać
Co z powrotami? Uważasz, że po przepracowaniu sobie kilku spraw samemu ze sobą (tak jak w 7:04 zostało wspomniane), warto spróbować jeszcze raz z tą samą (choć wewnętrznie inną) osobą? Czy może lepiej wyciągnąć wnioski i szukać tej "magicznej" relacji z kimś innym?
Trochę nieaktualne ale może ktoś inny znajdzie się w podobnej sytuacji. Osobiście wychodzę z założenia, że w życiu należy wszystkiego próbować (z zachowaniem zdrowego rozsądku), życie nie polega na postępowaniu zgodnie z utartymi schematami typu ( do byłych się nie wraca, nie marnuj pieniędzy na swoje drobne przyjemności), życie trzeba samemu przeżyć, samemu skosztować jego zalet i wad, samemu uczyć się na swoich błędach bo głównie to one są dla nas wartościowe, każda zła chwila może być dla nas solidnym motywatorem do rozwoju. Co do pytania, uważam że warto spróbować, nawet dla samej świadomości, że zrobiłeś co mogłeś. Szczerze mówiąc, sam stałem przed takim problemem i okazało się to dla mnie świetnym sposobem na rozliczeniem się z przeszłością i strasznie pomogło mi to ruszyć dalej.
Masz rację. Zarówno rodziny w jakich się wychowywujemy jak i wcześniejsze doświadczenia życiowe, relacje, zwiazki mogą być czymś cennym, chociaż nie zawsze łatwym.
Racja, ludzi jak to się mówi po przejściach, którzy przetrawią to co się stało często są bogatsi emocjonalnie i silniejsi psychicznie a przynajmniej świadomi. Ciężko jednak się otworzyć w ogóle spojrzeć na siebie, swoją rodzinę sytuację a co dopiero zacząć chcieć czy co jeszcze trudniejsze zacząć terapię, przecież nikogo z nas nie uczona jak właśnie "przetrawić zdrowo" swoje życie. Chętnie bym obejrzał odcinek, jak zacząć zdrowo "przetrawiać" to co "niestrawne" :-)
Tak jak Pan powiedział, zaczęłam od siebie 🙂też myślałam, że moje relacje się urwą. Jest lepiej. Ciągle pracuję, jeszcze dużo pracy mnie czeka, ale widzę, że warto 🙂
Po terapi można stracić związek czy partnera a przyczyną może być to jak się zmienimy podczas terapii przejrzymy na oczy i zobaczymy np że tkwimy w toksycznym dla nas związku
Wynika stad jasno, ze podstawa dobrego zwiazku nie sa czynniki ktore wymienilibysmy jako pierwsze, czyli uczucie, przyjazn czy pozadanie. To praca, komunikacja i chec poznania motywow partnera. Wielu ludzi splyca ten temat mowiac, "przezyjemy wszystko bo sie kochamy" ale ile tego kochania kiedy brak komunikacji i checi popracowania nad soba. Kiedys zasugerowalem swojej ex- czy aby nie chcialaby wziac udzial w terapii. Powiedziala, "ja nie musze, ale tobie to cos wiecej da". Mam swiadomosc swoich niedociagniec ale zeby otwarcie twierdzic, ze ona jest bez potrzeb w tej sferze jest smieszna sprawa.
Bardzo ciekawy odcinek, mi osobiście nie udało się póki co zbudować dobrego związku, co nie znaczy, że nigdy się to nie stanie, jednak uważam, że w dzisiejszych czasach jest to sprawa trudniejsza, niż można by sobie to wyobrazić. Ooo proszę, mój komentarz został cytowany przez autora- bardzo mi miło z tego powodu ;) Ja nie rozumiem, dlaczego są takie środowiska, w których jest presja na bycie w związku na zasadzie- jak to, koleżanki moje mają już mężów, a ja jeszcze nie mam nawet narzeczonego, przecież tak nie może być, wg mnie to jest chore podejście, nie do zaakceptowania.
Ze sobą samym czasem trudno wytrzymać a co dopiero z drugim człowiekiem. Tak serio to każdy związek nas czegoś uczy. Problem zaczyna się wtedy, gdy wychodzimy z relacji bardzo poturbowani. Myślę że faktycznie warto poukładać sobie w głowie a potem szukać drugiego człowieka. Miłość też nas oszukuje, zmienia się. Poturbowanemu człowiekowi trudniej wyjść na prostą. Nie każdy człowiek nadaje się do związku.
Czy każdy związek czegoś uczy... Im więcej związków tym bardziej prawdopodobne że nie umiemy go utworzyć. Zresztą były badania i powyżej trzech związków jest już gorzej dla delikwenta.
@@TrockeyTrockey zbytnia ilość przemawia za tym.Normalna ilość, czyli statystycznie kilka nie jest niczym dziwnym.Ludzie mają wpływ na siebie, zmienia nas czas sytuacje i inni ludzie.Nie trzeba odrazu się udzieciać i ożenić
@@fredkafanka , i można też nigdy nie stworzyć trwałego związku i nigdy nie mieć dzieci a na starość zostać samemu z kotami ;) I zostać dużym dzieckiem. Ja tam wolę trwały związek a nie ciągłe próby mikrofonu ;)
Związek nie jest po to, żeby nas "na siłę"uszczęśliwić. Chodzi o to, żeby samemu mieć szczęśliwe i poukładane życie singla, a druga osoba ma być tylko jego dopełnieniem
Totalne książkowe wywody. Nie wszystkie związki są na całe życie. Ponieważ ludzie się zmieniają. Najważniejsze żeby w związku względnie nabieżonco rozmawiać o odpowiedzialności.,zobowiązaniach, i oczekiwaniach
Obecnie jestem na etapie randkowania. Interesuje się amatorsko psychologią i socjologią. I fakt, pewnie z każdą, z tych kobiet mógłbym stworzyć związek, ale na pewno nie z każdą bym chciał i Vice versa. Ale też każdej z nich zadaje pytanie, czy ma w swoim otoczeniu związek, który jest dla niej przykładem, nie trwa kilka miesięcy tylko wiele lat i więcej. I na 12 kobiet po trzydziestce odp. Są 3 powtarzające się, Zero, jeden lub kilka, gdy kobieta zna sporo osób. A każdy z nas zna chyba. Około 10 par dobrze lub bardzo dobrze i wie, że to co na insta czy FB. Nie przekłada się na real. A pozostałe osoby są ze sobą " bo dzieci, bo kredyt, bo przyzwyczajenie, bo tak wygodnie, bo nie będę sam, bo ślub, bo religia itd." Czyli w sumie spokojnie można przyjąć, że 80%-90% ludzi, było, jest lub będzie na jakimś etapie swojego życia w nie udanym związku, a część przeżyje tak całe życie. Smutna, ale brutalna prawda 🤷
Może jakiś odcinek o tym jak stawiać sobie cele w życiu i mieć do tego zdrowe podejście? Niedawno na studiach miałam kurs z planowania kariery zawodowej i krótko mówiąc oceniam go jako beznadziejny, kojarzył mi się z lekcjami WDŻ w szkole. Uproszczono temat do "chcieć to móc" oraz "stawiaj sobie cele długo i krótkoterminowe". Ewentualnie pojawiało się "wyciągnij wnioski z porażki". Wydaje mi się, że wpajanie takich uproszczonych sloganów młodym ludziom jest w jakimś sensie szkodliwe, bo gdy coś im w życiu nie pójdzie odbierają to jako głęboka porażkę, bo przecież "wystarczy chcieć i ciężko pracować". To zniechęca do podejmowania kolejnych celów. Ciągle powtarzanie, że trzeba mieć cele długoterminowe, być w życiu mistrzem w czymś lub że trzeba jak najwcześniej rozwijać się w jakieś dziedzinie też bywa krzywdzące, bo jeśli ktoś ma problem ze znalezieniem długoterminowego celu, to czuje z automatu, że egzystuje na tym świecie kompletnie bez sensu i jest bezużyteczny. To tylko luźny pomysł na stworzenie czegoś w rodzaju poradnika, który pokazywałby jak stawiać sobie cele w zdrowy sposób-czyli taki żebyśmy faktycznie pięli się w górę, ale jednoczenie nie katowali się gdy coś nie wyjdzie. Jak stawiać cele, które faktycznie będą do osiągnięcia dla nas, jak to ocenić itp. no i może coś o tym, czy w ogóle trzeba mieć zawsze jakiś cel, czy może czasem można sobie pozwalać na bycie bez celu?
@Rafal Jasnowski No właśnie zastaniam się czy ten cel trzeba mieć zawsze i wszędzie. Czy czasem nie lepiej dać sobie czas i luźno popróbować różnych rzeczy, po to żeby znaleźć dla siebie coś, co faktycznie chcemy osiągnąć. Od najmłodszych lat mówi się dzieciom, że trzeba mieć cele, bo jak ich nie masz to stoisz w miejscu i marnujesz czas, więc ludzie często wymyślają sobie nawet byle jaki cel, byleby go mieć i nie czuć się bez sensu, ale ostatecznie ten byle jaki cel też jest stratą czasu i nerwów. Dlatego rzuciłam pomysł na odcinek. Gdzie znaleźć złoty środek w wyznaczaniu celów? Czy droga do celu zawsze jest trudna? Nie powiedziałabym i moim zdaniem to kolejny stereotyp, który bywa krzywdzący. Niektórym pewne rzeczy po prostu idą dużo łatwiej niż innym, jedni rodzą się w "lepszej" rodzinie, mają lepsze znajomości, po prostu szczęście itp. Droga do celu może być bardzo trudna, ale nie musi
Co mogę zrobić jak mam kompletną blokadę by mówić co mi się nie podoba w jej zachowaniu? Cały czas mam w głowie że zabierałbym jej wolną wolę i by się dostosowała do tego co mówię, a chodzi mi by sama z siebie po prostu nie chciała robić i zachowywać się w sposób który mnie poniekąd rani Różnimy się pod pewnymi względami i jednocześnie nie chce jej ograniczać i zabraniać a z drugiej traci w moich oczach przez te rzeczy o których właśnie mówię Boje się że w końcu nazbiera się tych rzeczy aż nie wytrzymam, przy czym jak jej mówiłem o co chodzi i co mi się nie podoba i zauważałem zmianę, to źle się czułem ze świadomością że robi albo nie robi tych rzeczy tylko dlatego że powiedziałem ze czuje sie z tym źle co po prostu skutkuje że tracę zaufanie Mam wrażenie że z tej pętli nie ma wyjścia PS: Bardzo mocno się kochamy i poza tymi wątkami, na co dzień jest nam ze sobą bardzo dobrze
Chce przepracowac pewien moj problem a mianowicie gdy łapie jakis kontakt z dziewczyną szybko zaczynam o niej myslec (wkręca mi sie) jestem prawie pewny że to złudne POMOCY!!!
Jako dziewczyna muszę powiedzieć, że możesz myśleć o niej (jeśli nie jesteś w stanie inaczej - chociaż może się to w przyszłości zmienić) ale pod żadnym pozorem nie pokazuj jej tego. Dziewczyna która spotyka się pare razy z kimś kto okazuje jej już miłość pomyśli że trza uciekać :b
A ja się zastanawiam czy najważniejsze nie jest wpierw to aby się z drugą osobą polubić, zaprzyjaźnić poznać i generalnie i dobre i złe strony i spędzać razem czas. Wtedy i tylko wtedy może coś "zaiskrzyć" a związek może być dobry a nawet bardzo dobry. I nie chodzi mi o to że pójdą na spacer, randkę czy na imprezę dwa razy coś tam się polubią i jest git. (Że tak szybko) A raczej długotrwały proces, zajmujący nawet wiele miesięcy czy lat poznając osobę pod wieloma względami i w różnych sytuacjach. Jak mówiłem mam nadzieję że tak jest XD bo sam jestem, a raczej będę jak wszystko pójdzie dobrze, w takiej sytuacji że dziewczyna co mi się bardzo podoba ma dopiero przyjechać do mojego miasta na studia. Ale no jakoś tak wyszło że się bardzo dobrze dogadujemy, raz lepiej raz gorzej szło, ale pisaliśmy praktycznie codziennie, długimi godzinami i zazwyczaj ona pisałą pierwsza \o/ choć teraz przez pracę w sumie za bardzo nie piszemy. No ja to takie naciągane 2/10 w mojej ocenie XD a ona no takie 10/10 i wygląda jak modela z różnymi problemami rodzinnymi i personalnymi. I no przez nią wziąłem się za siebie porządnie i zacząłem hehe ćwiczyć w domu gdzie wcześniej nie chciało mi się i nie miałem jakby takiej porządnej "motywacji co tego" do teraz. Mnie się podoba i z wyglądu i z charakteru pomimo tych problemów, choć nie często się chwali czy mówi o tym, parę razy się otworzyła mi z tym, a rzadko jeśli nigdy tego nie robi. Więc no pokładam w tej relacji duże nadzieje. Nie tylko z jej powodu, ale że jeśli ZNOWU nie wyjdzie mi to wtedy olewam temat związku... Tak trochę odszedłem od tematu XDDD ale no taka to historyjka bez znaczenia ;)
Ze mna nikt nie zbuduje dobrego zwiazku, bo jestem trudna, egoistka , mam chandry , z godziny ns godzine inny nastroj. A nsjgorsze jest to , ze innych moge zagadac na smierc, a w rozmowach ciagle przerywam i " przepycham " moje zdanie, moje argumenty. No i kto chce z taka jak byc zwiazanym, to juz lateiej tluc kamienie na drodze.
Połowę sukcesu, czyli ustalenie w czym problem już osiągnęłaś. Teraz przepracuj skąd te zmiany nastroju i bycie "trudną". Terapia, badania hormonów. Można się zmienić.
Skąd mam wiedzieć jak buduje się dobry związek skoro nigdy w nim nie byłem, lepiej go samemu budować, osobiście uważam że nie każdy się do tego nadaje.🤔
To video jest już dość długo na YT, ale w ogóle chciałbym się odnieść do tego dla czego związki się nie udają. I to jest mój przypadek. Gdy poznaję osobę, która mi się podoba i chciałbym z nią być, szybko się to kończy. Dlaczego? Myślę trzeba uważać, aby nie uruchomić trybu "szybko, bo mi ktoś zabierze" i zostanę sam (a dziewczyna to nie moja własność) (desperacja). Związek buduje się powoli i nie na siłę, bo można szybko go zakończyć z naszej winy. Trzeba czasu, cierpliwości i docierać się, budowania relacji i dać swobodę drugiej stronie. Ja mam tak, że gdy poznam jakąś fajną dziewczynę i chciałem coś więcej (związek), to za każdym razem włącza mi się ten tryb o którym wcześnie wspominałem i to powoduje, że druga strona szybko ucieka (tak jak bym miał to zakodowane w głowie). Każda dziewczyna mi mówi, że jestem dobrym człowiekiem, o złotym sercu, ale co z tego, że ma dobre intencje, jeśli nie potrafię być z kimś i stworzyć dobrego związku, bo "uciskam", "krępuję" drugą stronę (za szybko). Co zrobić by tak nie było? Nie ma pojęcia jak to naprawić, aby tak nie było. Tak mi się wydaję, nie potrafię zrozumieć, że bycie samemu to nic strasznego, bo czuję pustkę i samotność.
A jak zbudowac dobry zwiazek z osoba, ktora nigdy w zyciu nie zbudowala zadnego dobrego zwiazku z osoba plci przeciwnej - z roznych przyczyn - zaczynajac od domu rodzinnego gdzie byl toksyczny rodzic, brak albo toskyczne rodzenstwo, oraz wszystkie zwiazki partnerskie byly patologiczne na jakis sposob i skonczyly sie w negatywny sposob? Jordan Peterson w tym temacie nie pozostawia duzo zludzen...
Uroda to nie jest jedyny wyznacznik tego czy będziesz w związku! Może masz raczej kompleksy i SAM siebie widzisz jako brzydkiego? Może obiektywnie jesteś urody przeciętnej… A jeśli chodzi Ci o jakies problemy skórne, to można leczyć, Krzywe żeby tez. Przecież nawet krzywy nos można zoperować. Tylko po co. Najlepiej siebie zaakceptować i otworzyć się na ludzi :)
Możesz albo się dalej nad sobą użalać i żyć w beznadziejnej sytuacji albo zaakceptować smutną rzeczywistość (o ile w ogóle taka faktycznie rzeczywistość), wziąć się w garść i pracować nad innymi atutami. Kobiety dużo mniej biorą pod uwagę wyglad. Zadbaj o swój charakter, wiedzę i status społeczny to na spokojnie znajdziesz wiele dziewczyn, które będą chciały się z Tobą związać. Trzymaj się, mam nadzieję że Ci się uda! Sam nie jestem zbyt urodziwy, a jednak mi się udało znaleźć świetną drugą połówkę.
Często mylimy Miłość z autoterapią, szukamy osoby, która nas dopełni i wyrówna wszelkie braki, jednak to przepis na katastrofę. Żaden człowiek nie sprosta temu zadaniu, traktowany przedmiotowo w końcu się podda i odejdzie. Prawdziwa miłość daje przestrzeń tej drugiej osobie, pozwala jej być sobą, nie żąda by drugi człowiek wpasował się w moje jedynie słuszne wyobrażenia jaki "powinien" być, nie próbuje na siłę wcisnąć go we własne egoistyczne ramy, nie szuka swego, chętniej daje niż bierze. Ma dziwną właściwość, im więcej jej dajesz tym bardziej się mnoży :)
Bardzo idealistyczne podejście. I wie pani co? Wierzę, że to podejście jest dobre ;)
@OcalSiebie bardzo dobrze to ujął. Być zakochanym to darzyć uczuciem naszą wizję drugiej osoby, pokochać kogoś to obdarzyć uczuciem drugiego człowieka takim, jakim ów człowiek jest.
Ale do tego potrzeba dojrzałości i właśnie nie szukania w drugim człowieku leku na nasze problemy.
Mysle, że masz dużo racji. Mam spore grono - niestety- głównie koniet, które związek z facetem uważają za rodzaj terapii. I niestety w diość krótkim czasie zostały same, co spowodowało kolejna lawinę goryczy i rozczarowań wiec ponownie szukały kogoś kto załata ranę.
Anna, bledem jest juz szukac milosci. Milosc albo spotkasz , albo nie , bo jak szukasz , to znaczy, ze stoisz pod przykladem znalezc kogos, bo sama czujesz sie zle. Zaczac cieszyc sie soba, swoim zyciem, a jak sie ta prawdziwa milosc pojawi, to dobrze, a jak nie , no to nie. Do niczego sie nie zmuszac. Niektorzy szukaja cale zycie , sa niewolnikami oczekiwan, no i jedno rozczarowanie po drugim. A juz najgorsze jest sluchac " dobrych " rad tak zwanych fachowcow.
Ps korektura, mialo byc pod przymusem, a nie przykladem, " pod przymusem znalezc kogos" .
Mi się 1,5 tygodnia temu rozpadł związek. On zerwał, ale myślę, że właśnie no niestety - moja wina. Generalnie jak się związaliśmy ze sobą to byłam tą stroną z dysfunkcyjnej rodziny miałam depresję, lęki, mysli samobójcze i próby. Przed zakładaniem związku on wiedział to oczywiście, nie chciałam zatajać tak ważnych informacji, ale stwierdził, że sobie razem poradzimy. 3 lata byliśmy razem... muszę powiedzieć, że rzeczywiście wyszłam przy nim z depresji, myśli samobójcze przestały dla mnie istnieć. Zostały jednak fobie - nie zamówię pizzy bo się boję, nie pójdę do terapeuty bo się boję (o ironio!) i wiele innych rzeczy. Jak zobaczył, że już nie idziemy do przodu z rozwojem tylko zaczęliśmy się cofać, zerwał. Ja od razu po tym i tak musiałam jechać do miasta rodzinnego (300km od miejsca w którym mieszkamy) na praktyki - których nawiasem mówiąc panicznie się bałam. To wszystko było strasznie ciężkie, w zasadzie dopiero od wczoraj jakoś wychodzę z tej mgły. To rozstanie dało mi teraz siłę do walczenia z fobiami, przez kilka ostatnich dni zrobiłam rzeczy których wykonać się ostatnimi miesiącami bałam na tyle że ich nie robiłam. Zauważyłam wg masę błędów w sobie, których nie wypracowywałam już bo skupiłam się na tym, że wyszłam z depresji, nie mam myśli samobójczych to jest git, a resztę odwali za mnie partner... no nie. Tak nie powinnam myśleć. Też właśnie jestem osobą, która chce aby się ktoś nią zajmował, a mój partner był bardzo opiekuńczy dla mnie. Przez kilka dni po tym na siłę szukałam tej opieki po moich koleżankach, znajomych - zachowywałam się wariacko. Wczoraj dopiero zrozumiałam co się dzieje, że ja nie potrafię żyć bez osoby która się mną zajmie! Nie wiem czy ktoś to przeczytał, jeśli tak... Chciałabym po prostu chyba się jakoś wyspowiadać w internecie z tego, i dać sobie kolejnego kopa do pracy nad sobą. Partner który ze mną zerwał... Wiem doskonale, że zrobił to dla Nas i myślę że wierzy, że po tych zawirowaniach mamy szansę wrócić do siebie. Widzę jednak, że z mojej strony to będzie wymagało najpierw dużo pracy w samotności (bez związku z nim) - pewnie miesięcy. Nie wiem czy uda nam się wrócić, czy ostatecznie nie pozawieramy nowych związków, albo i nie... Są tu osoby które coś podobnego spotkało?
Jako DDA zawsze pragnęłam udanego związku, ale bałam się go, bo bałam się powtórki z małżeństwa moich rodziców, więc od razu nastawiałam się, że się nie uda, bo jeśli się "uda" to on i tak zacznie pić, a ja albo się z nim rozwiodę i będę matką samotnie wychowującą dzieci albo będę się dla tych dzieci męczyć w nieudanym związku, efekt był taki, że nawet w związkach czułam się sama. Obserwowałam też związki moich koleżanek, które godziły się na różne sytuacje, od "jestem z nim, bo przecież trzeba z kimś być", do "bije mnie, ale daje pieniądze na mnie i dzieci", i życzyłam tym dziewczynom chwili samotności i refleksji i uznania swojej wartości i pracy nad sobą i dopiero potem udanego związku. To co dziś mogę Ci napisać to: przygotuj się do podróży, ta podróż może Ci się teraz jawić jako ciężka, usłana problemami i pod górkę, ale jeśli odpowiednio ją zaplanujesz i zrealizujesz będzie ona wspaniała. Już teraz masz dużą świadomość co i jak, jeśli poza tą świadomością wykonasz pracę nad sobą, to ta podróż, ta droga będzie pełna pięknych widoków i wspaniałych niespodzianek i nie będziesz szczęśliwa na końcu tej podróży, ale już w jej trakcie. I tego właśnie Ci życzę. Pozdrawiam :)
Ten przymus związku, nawet lekarz psychiatra mi zalecał "niech sobie pan kobietę znajdzie, na randki pójdzie" jaka to była porażka i strata czasu. Nie czułem tego, nie chciałem, męczyłem się na tych spotkaniach. Zdarzyło się nawet jakieś relacje zbudować, ale na krótką metę. W końcu sobie odpuściłem i to na lata, nawet nie flirtowałem z żadnymi dziewczynami. W tym roku z jedną ze swoich znajomych zacząłem rozmawiać, tak po przyjacielsku. Wiedziałem że mamy podobne poglądy i zainteresowania. Wyszliśmy gdzieś parę razy i zaiskrzyło tak że nigdy w swoim ponad 30sto letnim życiu nie czułem nic podobnego. Nie jestem naiwnym dzieciakiem, ale wiem że Ona to moja "druga połowa" i nigdy nie spotkam wspanialszej kobiety. Przede wszystkim ja pracuje nad sobą, rozmawiamy o wszystkim, dzielimy się wątpliwościami. Życzę każdemu poznać taką osobę.
Zgadzam się, nie każdy musi być w związku, chociaż jest spoleczna presja na posiadanie partnera. Niektórzy świetnie czują się jako single i budują zdrowe relacje z innymi nie będąc w związku. Czasem ludzie boją się być ze sobą samym, czasem szukają na siłę, aby udowodnić innym swoją wartość, ale to zawsze kończy się źle nie tylko dla nich samych...
By zbudować sensowny związek trzeba pierw samego siebie pokochać i zaakceptować takiego jakim się jest to często bywa trudne bo ludzie mają oczekiwania zwalają winę itd. Ale to od nas zależy czy to przyjmiemy. Ja akurat jestem po przejściach i dopiero niedawno udało mi się nawiązać kontakt z matką ale wciąż masę pracy to kosztuje.
Zdrowy związek to bycie sobą i dawanie komuś siebie. Jednak mając cały czas granice miedzy daniem siebie a oddaniem całkowitym się dla kogoś. Tak żeby nie zgubić siebie. To kochanie kogoś za zalety i jednocześnie za wady
Nic tak dobrze nie zrobiło mojemu związkowi jak rozstanie.
Gdy opadł kurz a głowach wiedzieliśmy, że etap 7 wspólnych lat jest już zamknięty.
Każdy zamiast szukać winy w partnerze zaczął szukać niedociągnięć w sobie.
I tak mocno pracowaliśmy i wciąż pracujemy nad sobą , że znów jesteśmy razem.
Zajrzeć w siebie, to najszybsza i najskuteczniejsza metoda by być szczęśliwym i tworzyć udany związek 😊
Kiedyś słyszałem takie zdanie że tak masz poczucie że chciałbyś żeby cały świat na około się zmienił to zmiany musisz zacząć od siebie i na sobie poprzestać
Mój tata mial bardzo trudne dzieciństwo a jest najwspanialszym tata i od 50 lat najlepszym mężem jakiego znam. Da się! Dużo pracy ale da się
Cudowne mam nadzieję, że ci co ranią i robią chwasty sami się
Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twój kanał 🙏❤️
Co z powrotami? Uważasz, że po przepracowaniu sobie kilku spraw samemu ze sobą (tak jak w 7:04 zostało wspomniane), warto spróbować jeszcze raz z tą samą (choć wewnętrznie inną) osobą? Czy może lepiej wyciągnąć wnioski i szukać tej "magicznej" relacji z kimś innym?
Też stoję wobec takiego pytania...
też jestem w tym miejscu
Trochę nieaktualne ale może ktoś inny znajdzie się w podobnej sytuacji. Osobiście wychodzę z założenia, że w życiu należy wszystkiego próbować (z zachowaniem zdrowego rozsądku), życie nie polega na postępowaniu zgodnie z utartymi schematami typu ( do byłych się nie wraca, nie marnuj pieniędzy na swoje drobne przyjemności), życie trzeba samemu przeżyć, samemu skosztować jego zalet i wad, samemu uczyć się na swoich błędach bo głównie to one są dla nas wartościowe, każda zła chwila może być dla nas solidnym motywatorem do rozwoju. Co do pytania, uważam że warto spróbować, nawet dla samej świadomości, że zrobiłeś co mogłeś. Szczerze mówiąc, sam stałem przed takim problemem i okazało się to dla mnie świetnym sposobem na rozliczeniem się z przeszłością i strasznie pomogło mi to ruszyć dalej.
Masz rację. Zarówno rodziny w jakich się wychowywujemy jak i wcześniejsze doświadczenia życiowe, relacje, zwiazki mogą być czymś cennym, chociaż nie zawsze łatwym.
Racja, ludzi jak to się mówi po przejściach, którzy przetrawią to co się stało często są bogatsi emocjonalnie i silniejsi psychicznie a przynajmniej świadomi. Ciężko jednak się otworzyć w ogóle spojrzeć na siebie, swoją rodzinę sytuację a co dopiero zacząć chcieć czy co jeszcze trudniejsze zacząć terapię, przecież nikogo z nas nie uczona jak właśnie "przetrawić zdrowo" swoje życie. Chętnie bym obejrzał odcinek, jak zacząć zdrowo "przetrawiać" to co "niestrawne" :-)
Tak jak Pan powiedział, zaczęłam od siebie 🙂też myślałam, że moje relacje się urwą. Jest lepiej. Ciągle pracuję, jeszcze dużo pracy mnie czeka, ale widzę, że warto 🙂
Po terapi można stracić związek czy partnera a przyczyną może być to jak się zmienimy podczas terapii przejrzymy na oczy i zobaczymy np że tkwimy w toksycznym dla nas związku
Zakochałam się w Twojej mądrości ☺️
Wynika stad jasno, ze podstawa dobrego zwiazku nie sa czynniki ktore wymienilibysmy jako pierwsze, czyli uczucie, przyjazn czy pozadanie. To praca, komunikacja i chec poznania motywow partnera. Wielu ludzi splyca ten temat mowiac, "przezyjemy wszystko bo sie kochamy" ale ile tego kochania kiedy brak komunikacji i checi popracowania nad soba. Kiedys zasugerowalem swojej ex- czy aby nie chcialaby wziac udzial w terapii. Powiedziala, "ja nie musze, ale tobie to cos wiecej da". Mam swiadomosc swoich niedociagniec ale zeby otwarcie twierdzic, ze ona jest bez potrzeb w tej sferze jest smieszna sprawa.
Bardzo ciekawy odcinek, mi osobiście nie udało się póki co zbudować dobrego związku, co nie znaczy, że nigdy się to nie stanie, jednak uważam, że w dzisiejszych czasach jest to sprawa trudniejsza, niż można by sobie to wyobrazić. Ooo proszę, mój komentarz został cytowany przez autora- bardzo mi miło z tego powodu ;) Ja nie rozumiem, dlaczego są takie środowiska, w których jest presja na bycie w związku na zasadzie- jak to, koleżanki moje mają już mężów, a ja jeszcze nie mam nawet narzeczonego, przecież tak nie może być, wg mnie to jest chore podejście, nie do zaakceptowania.
Ze sobą samym czasem trudno wytrzymać a co dopiero z drugim człowiekiem. Tak serio to każdy związek nas czegoś uczy. Problem zaczyna się wtedy, gdy wychodzimy z relacji bardzo poturbowani. Myślę że faktycznie warto poukładać sobie w głowie a potem szukać drugiego człowieka. Miłość też nas oszukuje, zmienia się. Poturbowanemu człowiekowi trudniej wyjść na prostą. Nie każdy człowiek nadaje się do związku.
Czy każdy związek czegoś uczy... Im więcej związków tym bardziej prawdopodobne że nie umiemy go utworzyć.
Zresztą były badania i powyżej trzech związków jest już gorzej dla delikwenta.
@@TrockeyTrockey zbytnia ilość przemawia za tym.Normalna ilość, czyli statystycznie kilka nie jest niczym dziwnym.Ludzie mają wpływ na siebie, zmienia nas czas sytuacje i inni ludzie.Nie trzeba odrazu się udzieciać i ożenić
@@fredkafanka , i można też nigdy nie stworzyć trwałego związku i nigdy nie mieć dzieci a na starość zostać samemu z kotami ;) I zostać dużym dzieckiem.
Ja tam wolę trwały związek a nie ciągłe próby mikrofonu ;)
@@TrockeyTrockey pewnie ze można i tak
Związek nie jest po to, żeby nas "na siłę"uszczęśliwić. Chodzi o to, żeby samemu mieć szczęśliwe i poukładane życie singla, a druga osoba ma być tylko jego dopełnieniem
Totalne książkowe wywody. Nie wszystkie związki są na całe życie. Ponieważ ludzie się zmieniają. Najważniejsze żeby w związku względnie nabieżonco rozmawiać o odpowiedzialności.,zobowiązaniach, i oczekiwaniach
To prawda, mega ważna jest rozmowa. Mój były partner tego nie rozumiał i rozstałam się z nim
Kilka godzin temu zerwała ze mną dziewczyna... dzięki za film :*)
Byłeś niewystarczający
@@CenturionTiVi cóż..tego kwiata jest pół świata :) Jeszcze znajdzie się taka, która doceni i po prostu będzie
Przede wszystkim związek jak i w korpo każdy jest od czegoś ale nikt nie jest od czegos
Jaką pracę nad sobą? Można podać przykład
Obecnie jestem na etapie randkowania. Interesuje się amatorsko psychologią i socjologią.
I fakt, pewnie z każdą, z tych kobiet mógłbym stworzyć związek, ale na pewno nie z każdą bym chciał i Vice versa.
Ale też każdej z nich zadaje pytanie, czy ma w swoim otoczeniu związek, który jest dla niej przykładem, nie trwa kilka miesięcy tylko wiele lat i więcej. I na 12 kobiet po trzydziestce odp. Są 3 powtarzające się, Zero, jeden lub kilka, gdy kobieta zna sporo osób. A każdy z nas zna chyba. Około 10 par dobrze lub bardzo dobrze i wie, że to co na insta czy FB. Nie przekłada się na real.
A pozostałe osoby są ze sobą " bo dzieci, bo kredyt, bo przyzwyczajenie, bo tak wygodnie, bo nie będę sam, bo ślub, bo religia itd."
Czyli w sumie spokojnie można przyjąć, że 80%-90% ludzi, było, jest lub będzie na jakimś etapie swojego życia w nie udanym związku, a część przeżyje tak całe życie.
Smutna, ale brutalna prawda 🤷
Może jakiś odcinek o tym jak stawiać sobie cele w życiu i mieć do tego zdrowe podejście? Niedawno na studiach miałam kurs z planowania kariery zawodowej i krótko mówiąc oceniam go jako beznadziejny, kojarzył mi się z lekcjami WDŻ w szkole. Uproszczono temat do "chcieć to móc" oraz "stawiaj sobie cele długo i krótkoterminowe". Ewentualnie pojawiało się "wyciągnij wnioski z porażki". Wydaje mi się, że wpajanie takich uproszczonych sloganów młodym ludziom jest w jakimś sensie szkodliwe, bo gdy coś im w życiu nie pójdzie odbierają to jako głęboka porażkę, bo przecież "wystarczy chcieć i ciężko pracować". To zniechęca do podejmowania kolejnych celów. Ciągle powtarzanie, że trzeba mieć cele długoterminowe, być w życiu mistrzem w czymś lub że trzeba jak najwcześniej rozwijać się w jakieś dziedzinie też bywa krzywdzące, bo jeśli ktoś ma problem ze znalezieniem długoterminowego celu, to czuje z automatu, że egzystuje na tym świecie kompletnie bez sensu i jest bezużyteczny. To tylko luźny pomysł na stworzenie czegoś w rodzaju poradnika, który pokazywałby jak stawiać sobie cele w zdrowy sposób-czyli taki żebyśmy faktycznie pięli się w górę, ale jednoczenie nie katowali się gdy coś nie wyjdzie. Jak stawiać cele, które faktycznie będą do osiągnięcia dla nas, jak to ocenić itp. no i może coś o tym, czy w ogóle trzeba mieć zawsze jakiś cel, czy może czasem można sobie pozwalać na bycie bez celu?
@Rafal Jasnowski No właśnie zastaniam się czy ten cel trzeba mieć zawsze i wszędzie. Czy czasem nie lepiej dać sobie czas i luźno popróbować różnych rzeczy, po to żeby znaleźć dla siebie coś, co faktycznie chcemy osiągnąć. Od najmłodszych lat mówi się dzieciom, że trzeba mieć cele, bo jak ich nie masz to stoisz w miejscu i marnujesz czas, więc ludzie często wymyślają sobie nawet byle jaki cel, byleby go mieć i nie czuć się bez sensu, ale ostatecznie ten byle jaki cel też jest stratą czasu i nerwów. Dlatego rzuciłam pomysł na odcinek. Gdzie znaleźć złoty środek w wyznaczaniu celów? Czy droga do celu zawsze jest trudna? Nie powiedziałabym i moim zdaniem to kolejny stereotyp, który bywa krzywdzący. Niektórym pewne rzeczy po prostu idą dużo łatwiej niż innym, jedni rodzą się w "lepszej" rodzinie, mają lepsze znajomości, po prostu szczęście itp. Droga do celu może być bardzo trudna, ale nie musi
Hehehe wakacje ;) jak cię widzą tak cię piszą...
Co mogę zrobić jak mam kompletną blokadę by mówić co mi się nie podoba w jej zachowaniu?
Cały czas mam w głowie że zabierałbym jej wolną wolę i by się dostosowała do tego co mówię, a chodzi mi by sama z siebie po prostu nie chciała robić i zachowywać się w sposób który mnie poniekąd rani
Różnimy się pod pewnymi względami i jednocześnie nie chce jej ograniczać i zabraniać a z drugiej traci w moich oczach przez te rzeczy o których właśnie mówię
Boje się że w końcu nazbiera się tych rzeczy aż nie wytrzymam, przy czym jak jej mówiłem o co chodzi i co mi się nie podoba i zauważałem zmianę, to źle się czułem ze świadomością że robi albo nie robi tych rzeczy tylko dlatego że powiedziałem ze czuje sie z tym źle co po prostu skutkuje że tracę zaufanie
Mam wrażenie że z tej pętli nie ma wyjścia PS: Bardzo mocno się kochamy i poza tymi wątkami, na co dzień jest nam ze sobą bardzo dobrze
Chce przepracowac pewien moj problem a mianowicie gdy łapie jakis kontakt z dziewczyną szybko zaczynam o niej myslec (wkręca mi sie) jestem prawie pewny że to złudne POMOCY!!!
Jako dziewczyna muszę powiedzieć, że możesz myśleć o niej (jeśli nie jesteś w stanie inaczej - chociaż może się to w przyszłości zmienić) ale pod żadnym pozorem nie pokazuj jej tego. Dziewczyna która spotyka się pare razy z kimś kto okazuje jej już miłość pomyśli że trza uciekać :b
A ja się zastanawiam czy najważniejsze nie jest wpierw to aby się z drugą osobą polubić, zaprzyjaźnić poznać i generalnie i dobre i złe strony i spędzać razem czas. Wtedy i tylko wtedy może coś "zaiskrzyć" a związek może być dobry a nawet bardzo dobry. I nie chodzi mi o to że pójdą na spacer, randkę czy na imprezę dwa razy coś tam się polubią i jest git. (Że tak szybko)
A raczej długotrwały proces, zajmujący nawet wiele miesięcy czy lat poznając osobę pod wieloma względami i w różnych sytuacjach.
Jak mówiłem mam nadzieję że tak jest XD bo sam jestem, a raczej będę jak wszystko pójdzie dobrze, w takiej sytuacji że dziewczyna co mi się bardzo podoba ma dopiero przyjechać do mojego miasta na studia. Ale no jakoś tak wyszło że się bardzo dobrze dogadujemy, raz lepiej raz gorzej szło, ale pisaliśmy praktycznie codziennie, długimi godzinami i zazwyczaj ona pisałą pierwsza \o/ choć teraz przez pracę w sumie za bardzo nie piszemy. No ja to takie naciągane 2/10 w mojej ocenie XD a ona no takie 10/10 i wygląda jak modela z różnymi problemami rodzinnymi i personalnymi. I no przez nią wziąłem się za siebie porządnie i zacząłem hehe ćwiczyć w domu gdzie wcześniej nie chciało mi się i nie miałem jakby takiej porządnej "motywacji co tego" do teraz. Mnie się podoba i z wyglądu i z charakteru pomimo tych problemów, choć nie często się chwali czy mówi o tym, parę razy się otworzyła mi z tym, a rzadko jeśli nigdy tego nie robi. Więc no pokładam w tej relacji duże nadzieje. Nie tylko z jej powodu, ale że jeśli ZNOWU nie wyjdzie mi to wtedy olewam temat związku...
Tak trochę odszedłem od tematu XDDD ale no taka to historyjka bez znaczenia ;)
Ze mna nikt nie zbuduje dobrego zwiazku, bo jestem trudna, egoistka , mam chandry , z godziny ns godzine inny nastroj. A nsjgorsze jest to , ze innych moge zagadac na smierc, a w rozmowach ciagle przerywam i " przepycham " moje zdanie, moje argumenty. No i kto chce z taka jak byc zwiazanym, to juz lateiej tluc kamienie na drodze.
Połowę sukcesu, czyli ustalenie w czym problem już osiągnęłaś. Teraz przepracuj skąd te zmiany nastroju i bycie "trudną". Terapia, badania hormonów.
Można się zmienić.
Skąd mam wiedzieć jak buduje się dobry związek skoro nigdy w nim nie byłem, lepiej go samemu budować, osobiście uważam że nie każdy się do tego nadaje.🤔
Na wlasna reke
@@modrufus Racja.
To video jest już dość długo na YT, ale w ogóle chciałbym się odnieść do tego dla czego związki się nie udają. I to jest mój przypadek. Gdy poznaję osobę, która mi się podoba i chciałbym z nią być, szybko się to kończy. Dlaczego? Myślę trzeba uważać, aby nie uruchomić trybu "szybko, bo mi ktoś zabierze" i zostanę sam (a dziewczyna to nie moja własność) (desperacja). Związek buduje się powoli i nie na siłę, bo można szybko go zakończyć z naszej winy. Trzeba czasu, cierpliwości i docierać się, budowania relacji i dać swobodę drugiej stronie. Ja mam tak, że gdy poznam jakąś fajną dziewczynę i chciałem coś więcej (związek), to za każdym razem włącza mi się ten tryb o którym wcześnie wspominałem i to powoduje, że druga strona szybko ucieka (tak jak bym miał to zakodowane w głowie). Każda dziewczyna mi mówi, że jestem dobrym człowiekiem, o złotym sercu, ale co z tego, że ma dobre intencje, jeśli nie potrafię być z kimś i stworzyć dobrego związku, bo "uciskam", "krępuję" drugą stronę (za szybko). Co zrobić by tak nie było? Nie ma pojęcia jak to naprawić, aby tak nie było. Tak mi się wydaję, nie potrafię zrozumieć, że bycie samemu to nic strasznego, bo czuję pustkę i samotność.
Żyjcie dla siebie
Co to znaczy "zrobić coś, ze swoimi przeżyciami z dzieciństwa"?
By zbudować dobry związek,najpierw trzeba polubić przebywać i rozmawiać z ludźmi. :)
I polubić siebie i przebywanie z sobą.., bo z tym wiele ludzi ma duży problem
@@annajonasz7100 otóż to!
Nie...
Moje pierdy to mój gaz a stołek jest Wasz
A jak zbudowac dobry zwiazek z osoba, ktora nigdy w zyciu nie zbudowala zadnego dobrego zwiazku z osoba plci przeciwnej - z roznych przyczyn - zaczynajac od domu rodzinnego gdzie byl toksyczny rodzic, brak albo toskyczne rodzenstwo, oraz wszystkie zwiazki partnerskie byly patologiczne na jakis sposob i skonczyly sie w negatywny sposob? Jordan Peterson w tym temacie nie pozostawia duzo zludzen...
Na ziemi nie ma udanych związków nasze ciała nie są perfekcyjne
Moja para to Bawara, a somochód to przewodni pochód
No, po tych " madrych " radach to nie ma problema, od jutra mam dobry zwiazek! 😉🤣🤣🤣🤣
Należy wypuścic ja z piwnicy.
Czy to żart przedszkolaka?
@@kasiakasia7154 nie, praktyka zyciowa
Tylko przekierowanie a nic wiecej
Mój wysiłek doprowadził do skoliozy, pierdole wolę pierdzieć w biurze..
👌
Zesrałem się w korpo i dostałem przypadłości zasrania
Ja jestem strasznie brzydki, więc nie mam szansy na żaden związek.
Uroda to nie jest jedyny wyznacznik tego czy będziesz w związku! Może masz raczej kompleksy i SAM siebie widzisz jako brzydkiego? Może obiektywnie jesteś urody przeciętnej… A jeśli chodzi Ci o jakies problemy skórne, to można leczyć, Krzywe żeby tez. Przecież nawet krzywy nos można zoperować. Tylko po co. Najlepiej siebie zaakceptować i otworzyć się na ludzi :)
@@alicjadobry5005 Dużo osób mi to mówiło od dziecka, więc niestety nie tylko ja, uważam się za brzydkiego.
Możesz albo się dalej nad sobą użalać i żyć w beznadziejnej sytuacji albo zaakceptować smutną rzeczywistość (o ile w ogóle taka faktycznie rzeczywistość), wziąć się w garść i pracować nad innymi atutami. Kobiety dużo mniej biorą pod uwagę wyglad. Zadbaj o swój charakter, wiedzę i status społeczny to na spokojnie znajdziesz wiele dziewczyn, które będą chciały się z Tobą związać.
Trzymaj się, mam nadzieję że Ci się uda! Sam nie jestem zbyt urodziwy, a jednak mi się udało znaleźć świetną drugą połówkę.
O wygląd też możesz przecież zadbać, to że nie masz wrodzonej urody to nie znaczy że nie możesz być zadbany i dobrze ubrany.
Mam to w dupie
Ach ci znawcy, ci fachowcy. Ludzie , nie sluchajcie tych bzdur, bo macie wlasne instynty, intuicje , doswiadczenia!