Dzień dobry, bardzo dziękuję za odcinek o wypadku polskiego jachtu Lilka W w Kłajpedzie . Za niedługo będzie 5 rocznica tych wydarzeń i coś mnie tknęło żeby poczytać o tym wydarzeniu z perspektywy czasu. Jestem jednym z uczestników tego rejsu. Przeczytałam raport komisji oraz obejrzałam Pana film. Dziękuję!
Dzięki za kolejny merytoryczny odcinek. Ciekawą nowością dla mnie jest to, że Certyfikat Bezpieczeństwa Jachtu określa minimalną obsadę jachtu. Będę musiał to sprawdzić "detalicznie".
Dzięki za ten odcinek. Około roku 2002 podczas rejsu po Bałtyku odwiedziłem ten port w Kłajpedzie, właśnie jesienią, jako załogant czarterowanego jachtu 6-ścio osobowego , nie pamiętam już jakiej klasy. Płynęło nas czterech, jeden zrezygnował jeszcze w Polsce z powodu choroby morskiej. Jacht nie miał tratwy ratunkowej, miał jedynie radio, ekran radarowy i prymitywny , pierwszy GPS. Niewielki silnik Johnson lub Honda pracował jako tako, ale dychawicznie. My tam mieliśmy żołądki w gardle ale przy wyjściu z tego portu: Na wysokości główek potężne fale przyboju dosłownie przewalały się przez pokład . Gdyby silnik wtedy zgasł to było by po nas. Po wyjściu w morze było około 6-7 B, pamiętam takie góry wodne że nie było widać statku czy jachtu chowającego się w dolinie takiej fali. Po krótkim czasie wszyscy się pochorowali, ja musiałem pełnić 18h wachtę non stop na podwójnej dawce aviomarinu. Przed wodami Okręgu Kaliningradzkiego dopadła nas kilkudniowa flauta i na dodatek zaczęłą się kończyć nam woda pitna. Wpłynęliśmy więc na wody rosyjskie aby skrócić sobie drogę , gdzie błyskawicznie zatrzymała nas fregata marynarki rosyjskiej. Skończyło się na datku 10$ dla oficera, dostaliśmy za to zgrzewkę wody mineralnej , chleb wojskowy i tuszonkę. To były jeszcze czasy kiedy można było się z nimi dość przyjaznie dogadać. Nie zapomnę tego rejsu do końca życia - teraz na pewno nie popłynął bym takim jachtem do Kłajpedy ze świadomością tych możliwych niebezpieczeństw. Co do opisanego przypadku , to próba wejścia tej Bawarii do Kłajpedy płynąc równolegle do brzegu w tamtejszym przyboju była skrajnie nierozsądna. Widziałem te gigantyczne fale pod Kłajpedą , nawet na Hawajskich spotach dla surferów by się ich nie powstydzono.
Kiedy patrzyłam na prawie nagie ciało Kapitana podczas próby reanimacji bezpośrednio na plaży, rozumiałam iż bez względu na okoliczności i błędy próbował nas ratować.
Ja bym chciał wiedzieć, kto był producentem tych szelek co puściły. Nie ma to jak szelki bezpieczeństwa które działają tylko jak NIE MA sztormu. EDIT: Już sobie sprawdziłem, LALIZAS, Panie i Panowie żeglarze.
Dzięki! no niestety...moim zdaniem kapitan poszedł na całość...jakoś damy radę, a nowoczesne sprzęty z wyposażenia ratunkowego mu się nie podobały.Smutna historia. Ale to tyko moje zdanie, że rutyna gubi
Dzień dobry, bardzo dziękuję za odcinek o wypadku polskiego jachtu Lilka W w Kłajpedzie . Za niedługo będzie 5 rocznica tych wydarzeń i coś mnie tknęło żeby poczytać o tym wydarzeniu z perspektywy czasu. Jestem jednym z uczestników tego rejsu. Przeczytałam raport komisji oraz obejrzałam Pana film. Dziękuję!
Dzięki za kolejny merytoryczny odcinek.
Ciekawą nowością dla mnie jest to, że Certyfikat Bezpieczeństwa Jachtu określa minimalną obsadę jachtu. Będę musiał to sprawdzić "detalicznie".
Dzięki za ten odcinek. Około roku 2002 podczas rejsu po Bałtyku odwiedziłem ten port w Kłajpedzie, właśnie jesienią, jako załogant czarterowanego jachtu 6-ścio osobowego , nie pamiętam już jakiej klasy. Płynęło nas czterech, jeden zrezygnował jeszcze w Polsce z powodu choroby morskiej. Jacht nie miał tratwy ratunkowej, miał jedynie radio, ekran radarowy i prymitywny , pierwszy GPS. Niewielki silnik Johnson lub Honda pracował jako tako, ale dychawicznie. My tam mieliśmy żołądki w gardle ale przy wyjściu z tego portu: Na wysokości główek potężne fale przyboju dosłownie przewalały się przez pokład . Gdyby silnik wtedy zgasł to było by po nas. Po wyjściu w morze było około 6-7 B, pamiętam takie góry wodne że nie było widać statku czy jachtu chowającego się w dolinie takiej fali. Po krótkim czasie wszyscy się pochorowali, ja musiałem pełnić 18h wachtę non stop na podwójnej dawce aviomarinu. Przed wodami Okręgu Kaliningradzkiego dopadła nas kilkudniowa flauta i na dodatek zaczęłą się kończyć nam woda pitna. Wpłynęliśmy więc na wody rosyjskie aby skrócić sobie drogę , gdzie błyskawicznie zatrzymała nas fregata marynarki rosyjskiej. Skończyło się na datku 10$ dla oficera, dostaliśmy za to zgrzewkę wody mineralnej , chleb wojskowy i tuszonkę. To były jeszcze czasy kiedy można było się z nimi dość przyjaznie dogadać. Nie zapomnę tego rejsu do końca życia - teraz na pewno nie popłynął bym takim jachtem do Kłajpedy ze świadomością tych możliwych niebezpieczeństw. Co do opisanego przypadku , to próba wejścia tej Bawarii do Kłajpedy płynąc równolegle do brzegu w tamtejszym przyboju była skrajnie nierozsądna. Widziałem te gigantyczne fale pod Kłajpedą , nawet na Hawajskich spotach dla surferów by się ich nie powstydzono.
Kolejny świetny odcinek - ku przestrodze.
Serdeczne dzięki!
Super jak i wszystkie pozostałe dobrą robota
Serdeczne dzięki!
Jak zwykle super sie sluchalo :) dziekuje!
Serdeczne dzięki!
Super materiał. Dzięki.
Serdeczne dzięki!
Super sie słucha
Serdeczne dzięki!
Kiedy patrzyłam na prawie nagie ciało Kapitana podczas próby reanimacji bezpośrednio na plaży, rozumiałam iż bez względu na okoliczności i błędy próbował nas ratować.
Ja bym chciał wiedzieć, kto był producentem tych szelek co puściły. Nie ma to jak szelki bezpieczeństwa które działają tylko jak NIE MA sztormu. EDIT: Już sobie sprawdziłem, LALIZAS, Panie i Panowie żeglarze.
pewnie były tanie...a co tanie- to drogie...
Tak, to Lalizas Omega 290N...
Znałem kapitana, miał 53, a nie 63 lata.😢
Dziękuję za poprawkę, powieliłem błąd z raportu PKBWM...
Dzięki! no niestety...moim zdaniem kapitan poszedł na całość...jakoś damy radę, a nowoczesne sprzęty z wyposażenia ratunkowego mu się nie podobały.Smutna historia. Ale to tyko moje zdanie, że rutyna gubi