W latach 1980-1986 pracowałem w PKS Kraków jako kierowca. Jeździłem właśnie takimi autobusami. To była prawdziwa szkoła nauki zawodu. Wiele napraw wykonywało się "na drodze" łącznie z naprawą ogumienia co w tych latach było prawdziwą zmorą. Nowe opony były rarytasem. Nie było płynów niezamarzających oraz zimowej ropy. Ale na wszystko była rada. Z sentymentem wspominam te lata. Pozdrawiam wszystkich którzy mieli styczność z tym autobusem. Ps. Brak informacji że że ten autobus to Czechosłowacka SKODA 706 RTO produkowana w Polsce na licencji.
Kiedys mimo ze Czechow bylo wszystkiego 7 milionow mieli i Skody i Zetory i Tatry ale zachodowi chodzila gula ze RWPG radzi sobie i rozwija nie placac im oplaty manipulacyjnej wiec najpierw w sierpniu 68 probowali pierwszym razem obalic socjalistyczny rzad az w koncu w 90 tak jak i w Polsce naklady na Radio Wolna Europa i "dzialaczy niepodleglosciowych" takich jak Havel i inna swolocz zwrocily sie: w pokojowych warunkach bez zadnych wojen zachod przejal wschodnio-europejskie gospodarki wiec Volkswagen przejal Skode a wloska rodzina Agnelli przejela za grosze fabryki i robotnikow Polskiego Fiata i wszystkie narody RWPG orza na zachodnich oligarchow - warto przypomniec w rocznice sierpniowych strajkow Solidarnosci kto za tym stal i kto na tym wygral.
Dzień dobry. W latach 1970-1971 taki autobus woził nas ,czyli dzieci pracowników Państwowych Ośrodków Maszynowych z Dolnego Śląska na kolonie do Gryfic w Zachodniopomorskim. Już na miejscu jeżdziliśmy nim nam morze, na wycieczki i jak pamiętam ,przez cały turnus nigdy się nie zepsuł. Raz kierowca złapał gumę i to wszystko.Co bardzo utkwiło mi w pamięci to zapach ropy jak stał na parkingu po zakończonej jeżdzie i nasze piosenki do kierowcy w stylu ,,panie szofer gazu ,bo pół litra jest w garażu. Było super.
Od 83 do 85 jeździłem w MPK Kraków i "zdążyłem" załapać się na "Ogórka" na stajni na Płk. Dąbka, która była przez nas traktowana jak przysłowiowa "zsyłka". Po kilku miesiącach "płaczu" udało się przejść na Wolę Duchacką na Berliety i o dziwo zaczęliśmy wspominać je z dużym sentymentem. W odróżnieniu od Berlieta, "Ogórek" POTRAFIŁ pojechać BEZ OLEJU I WODY😀😀😀... Na linii 143 z Pl. Boh. Getta pod pomnik na Bieżanowskiej często trafiały się "dalekobiegi" z drzwiami na klamkę ale polubiłem je za niesamowity silnik Leylanda, który zapewniał osiągi na miarę ówczesnych osobówek z tą tylko wadą że wymagał trochę innej techniki jazdy ze względu na stosunkowo powolne "zchodzenie z obrotów" (kto jeździł, wie o co chodzi). Reasumując, był to naprawdę poczciwy sprzęt, który po latach wspomina się z przysłowiową "łezką w oku".
., ČESKOSLOVENSKÝ AUTOBUS Z ROKU 1957 NIKDO JIŽ V ČESKOSLOVENSKU NEPOUŽÍVAL. POUZE ZAOSTALÉ POSKO TYTO AUTOBUSY VYRÁBĚLO DO ROKU 1986 A V PROVOZU I PO ROCE 2000 . ZAOSTALOST A STŘEDOVĚK.
zamojszczak U nas w Zamościu była spółdzielnia AUTONAPRAWA i woziła ludzi po dawnym województwie zamojskim. Miała dużo Jelczy 043 i przyczepki też, kursowały Jelcze chyba jeszcze na początku lat 2000. W przyczepkach jeździli ludzie z miesięcznymi np do szkoły, pamiętam w latach 80 jak się tak jechało i konduktor sprawdzał czy ma się taki bilet, jeżeli nie to do autobusu, przeżycie super zwłaszcza że młody chłopak nie zważał na hałas czy spaliny, grunt że się jechało, najlepiej z tyłu, kierowca wtedy decydował kto wsiadał, zawsze mógł powiedzieć że nie ma wolnych miejsc. Miałem kilku znajomych kierowców w "spółce" i sprzedawałem bilety siedząc na nosie, podawał nr kursu i przystanku na początku a potem już leciało, kiedyś sprzedałem blisko 140 biletów, ścisk był straszny ale kierowca chciał aby każdy pojechał, bardzo miło wspominam też jazdę na kolonię z Zamościa do Stróży pod Grybowem ogórkiem z PKS-u, my dojechaliśmy bez problemu a starsi jechali Van Hoolem i się im zepsuł. Jak dla mnie Jelcz 043 to jeden z tych pojazdów który pozwolił w naszych stronach utrzymać komunikację. 👻
., v roce 2000 provozovat autobusy ŠKODA 706 RTO -KAROSA je totální ostuda a zaostalost. Tyto naše autobusy nikdo v Československu již nepoužíval v provozu po roce 1980. Jen možná jako nouzová záloha toho autobusu před šrotací. Zaostalé polsko bohužel tyto autobusy muselo provozovat nadále. Nic jiného nezbývalo. Nebo chodit pěšky. V Československu tento autobus vyrobený v roce 1957 za pár let nahradil autobus ŠM -11, ŠL -11 a ŠD -11 LUX. . Zanedlouho další řada autobusů KAROSA 734 a další . Přívěsy byly v Československu zakázané používat již v letech 1970 . To je totální středověk. Bohužel koně povozy tahají na vesnicích mimo velká města i kravské dodnes. Středověk.
@@freedzeed462 Widzę że mocno zdziwiony jesteś z tego powodu. A co to CIA to jakaś władza jest, żeby mnie rozkazywali? Od dłuższego czasu nie przepadam za jankesami. Dla mnie to wilk w owczej skórze jest. Uważam że ze wszystkimi powinniśmy utrzymywać pozytywne kontakty na tyle na ile to możliwe a już na pewno z sąsiadami, również z Rosją i Białorusią. Z tymi z którymi się nam opłaca powinniśmy utrzymywać wymianę handlową bez względu jaki to kraj i gdzie on się znajduje. Byłoby w tym kraju wtedy o wiele lepiej.
@@freedzeed462 Widzę że mocno zdziwiony jesteś z tego powodu. A co to CIA to jakaś władza jest, żeby mnie rozkazywali? Od dłuższego czasu nie przepadam za jankesami. Dla mnie to wilk w owczej skórze jest. Uważam że ze wszystkimi powinniśmy utrzymywać pozytywne kontakty na tyle na ile to możliwe a już na pewno z sąsiadami, również z Rosją i Białorusią. Z tymi z którymi się nam opłaca powinniśmy utrzymywać wymianę handlową bez względu jaki to kraj i gdzie on się znajduje. Byłoby w tym kraju wtedy o wiele lepiej.
@@freedzeed462 @freedzeed462 Widzę że mocno zdziwiony jesteś z tego powodu. A co to CIA to jakaś władza jest, żeby mnie rozkazywali? Od dłuższego czasu nie przepadam za jankesami. Dla mnie to wilk w owczej skórze jest. Uważam że ze wszystkimi powinniśmy utrzymywać pozytywne kontakty na tyle na ile to możliwe a już na pewno z sąsiadami, również z Rosją i Białorusią. Z tymi z którymi się nam opłaca powinniśmy utrzymywać wymianę handlową bez względu jaki to kraj i gdzie on się znajduje. Byłoby w tym kraju wtedy o wiele lepiej.
Pamiętamy Ogórki w MZK w Warszawie przełom lat 70-80. Jazda linią pośpieszna C do Falenicy to był rajd 😀. Mało przystanków, szybka jazda, siedzenie na końcu było jak rodeo 🙃
@@cezaryk4810 to był tzw resorak.Sztywny jak cholera,twardy,niemniej fajny w prowadzeniu,ciepły i stosunkowo mało awaryjny. Tylko w tamtych czasach,kierowcy zagadnienia związane z mechaniką,mieli w małym palcu.Jeszcze wówczas funkcjonowało coś takiego,jak pomocnik kierowcy,co na wspóczesne czasy należy rozumieć jako uczeń.
Jeśli chodzi o miejskie ogórki to były stosowane dwa kolory nadwozia. 1) Czerwień karminowa, którym jest obecnie pomalowany wasz wóz. (W tamtych czasach na autobus mówili potocznie wóz). 2) Czerwień wiśniowa, był to kolor zastępczy ze względu na braki materiałowe w lakierni. Wiem to od kolegi Stefana, który wcześniej jeździł MPK Kraków. Ja z nim jeździłem jako konwojent jeszcze w RSW Prasa Książka RUCH.Te autobusy miały faktycznie ciężkie życie w Krakowie. Podczas srogich zim, a kiedyś takie w Polsce były w latach 70 i 80. Na noc nie wyłączało się silnika w tych wozach ze względu na to, że rano nie można byłoby uruchomić. Silniki chodziły przez całą noc, na wolnych obrotach. Opowiadał też o częstych awariach mechanizmu pneumatycznego zamykania drzwi. Co objawiało się głośnym szumem w przedziale pasażerskim. Często też gapowicze, którzy jeździli na stopniach autobusu. Przy zepsutym mechanizmie zamykania drzwi wypadali na zakręcie z autobusu w kałużę błota. Stefan opowiadał, że wtedy zatrzymywał wóz, i patrzył w lusterko czy pijany się podnosi. Jak tylko podnosił, to się szybko odjeżdżało, żeby nie zrobił awantury w autobusie. Jak się poskarżył MPK Kraków, to zawsze się miało wymówkę, że to nie mój klient. Hamulce się często psuły tych autobusach ze względu na złe okładziny azbestowe. Co objawiało się niemiłosiernym wyciem i piskiem podjeżdżającego autobusu na przystanek. Problem powstawania szkła na okładzinach hamulcowych podczas hamowania rozwiązywano w ten sposób, że w zajezdni rozpędzano autobus do bardzo dużej szybkości i gwałtownie hamowano powodując rozgrzanie bębnów hamulcowych. Następnie polewało się wodą ze szlaufa co powodowało pękanie i wykruszanie szkliwa na okładzinach hamulców. Awarii też często ulegał sznurek czyli linka "na żądanie". Jak ktoś mocno pociągnął to się urwał, i kierowca później nie wiedział że się miał zatrzymać na przystanku "na żądanie." Tak wyglądała rzeczywistość Gierkowskiej epoce, gospodarki sukcesu.🤭
@@MWi399 tylko przed Gierkiem jeździło się na pace ciężarowych Starów 21 i 25 z plandeką, ławkami i z drabinką z tyłu zrobioną z grubego drutu zbrojeniowego albo z rurki 1/2 cala. Gierek poprawił komfort życia ludziom, wprowadzono stołówki pracownicze ,posiłki regeneracyjne, no i wreszcie zamiast jazdy Starem lub Horchem z drabinką wprowadzono osinobusy.
@@staszekboroski526 Internet jest wielki ⚠️ Dzięki człowieku. Słyszałem od kilku osób, w tym mojego taty, że przed Gierkiem-za Gomułki-to ludzie jeździli na ławeczkach w skrzyni ładunkowej. Częsty widok w mniejszych miejscowościach. Słabo wierzyłem w te opowieści, bo bezpieczeństwo pasażerów, przepisy prawa drogowego itp. 🤗 Tymczasem to prawda.
@ tu nie chodzi że tylko w małych miejscowościach, bo w Wawce czy Krakówku taki transport także miał miejsce. Trzy ławki w tym przez środek szeroka aby zmieścili się ludzie plecami do siebie i co do przepisów dopuszczały taki transport do 1976 lub nawet 78 roku pod jednym warunkiem nie zawsze spełnionym, czyli przycisku dzwonka na przedniej części skrzyni ładunkowej nie zawsze sprawnym bo inaczej trzeba było pomiędzy łączenie plandeki wyciągnąć rękę i walić po dachu szoferki. Po to że gdyby coś się działo lub ktoś stał jeszcze na drabince dać sygnał szoferowi aby się zatrzymał.
Moje pierwsze wspomnienie z jazdy autobusem, to był właśnie ogórek. Takie pierwsze wspomnienia przeważnie zaczynają się w wieku około 3 lat, więc pewnie była to wiosna 1979 albo 1980. Z jakiegoś powodu nie jechalismy jak zwykle tramwajem, więc to była cała przygoda: spacer w słoneczny dzień na pięknie malowniczo położoną na zboczu wiaduktu kolejowego krańcówkę Dachowa, przy dworcu Łódź Chojny, wtedy całą w trelince, rozświetlone słońcem wnętrze autobusu (dokładnie takie jak na filmie), oczekiwanie na odjazd na tych miejscach bokiem do kierunku jazdy, z widokiem na pokrywę silnika i zegar, i w końcu zjazd z wielkiej jak na moje dziecięce wyobrażenie stromizny. Dla nie-łodziaków, krańcówka to przystanek końcowy, istnieje i działa do dziś, i zawsze mi się coś uśmiecha na widok trelinki wyłażącej spod asfaltu, a miejsce zaraz za kierowcą do dzisiaj zawsze wybiorę jeśli tylko jest wolne. A kilka lat póżniej, kiedy ogórki już znikały z ulic, jeden obudził we mnie przyszłą miłość do gratów. Jakiś wyjazd na kolonie gdzieś koło 2 klasy podstawówki. Zafascynowało że chociaż w odbiorze dzieciaków był już starym klamotem, był idealnie zadbany, kompletny, w kremowo-pomarańczowych barwach ówczesnych PKSów, z wszystkimi aluminiowymi detalami i listewkami na miejscu. Był piękny i dumny z tego że jest niedzisiejszy. I miał dodatkowe piąte siedzenia rozkładane na przejście, z oparciem z parcianego pasa, pamiętam bo siedziałem i cieszyłem się widokiem do przodu :) A w ogóle jeszcze pamiętam takie bardzo rzadkie ale nie jednostkowe zjawisko, gdzie oplandeczona buda ciężarówki zaczynała się za drugim ogórkowym oknem. Taki crew cab. Ktoś coś kojarzy czy to były samoróbki czy produkcja?
., v roce 1980 provozovat Československý autobus ŠKODA 706 -RTO z roku 1957 je v tento moment ostuda. Byl již zastaralý. Vím, že se v polsku vyráběl do roku 1985 a v provozu byl i po roce 2000 .
Pamiętam gdy jechaliśmy na wycieczkę klasową do Zakopanego w 1992 roku i podjechał ogórek. Wszyscy byliśmy wściekli, że pojedziemy taki kawał drogi tym ciężkim, topornym, śmierdzącym benzyną klocem na czechosłowackiej licencji, o niebo lepsze cichsze i bardziej komfortowe były Autosany H9 i o wiele lepsze od szpetnej Karosy. Czesi generalnie nigdy nie potrafili zaprojektować ładnego pojazdu, wszystkie ich samochody, autobusy i ciężarówki były szkaradne i szpetne, może poza Tatrą 815, która wyjątkowo im wyszła. Całe szczęście Skodę teraz projektują Niemcy, przynajmniej są w miarę ładne.
@@jeshkam ., obrovská ostuda a zaostalost je to, že československý autobus z roku 1957 je v zaostalém provozu v polsku i v roce 1992. Více než 35 let starý autobus. Ošklivá Karosa dostala ZLATÉ OCENĚNÍ na EXPO 1958. KAROSA NIKDY NEMOHLA PÁCHNOUT BENZÍNEM PROTOŽE JEZDILA NA NAFTU. HLUPÁKU. V polsku se nikdy nic vlastního nevyrobilo. Jen licence ze zahraničí. Dnes jsou všechny licenční firmy mrtvé. Nic vlasatního nemáte!!
@@peterlewandowski1808 kassbohrer to niemiecka firma produkującą kratownice i zawieszenie tylko do autobusów Setra . Setry miały literę K na atrapie i na kołpakach mam sporą wiedzę i znam historię współpracy Kassborera z Setra gdyż przez 11lat byłem kierowcą Setry typ. 215,315 415 i inych modeli kilka krotnie bywałem w Ulmie w Niemczech na gieldach gdzie produkuje się Setry .
Całe dzieciństwo i młodość się tym jeździło. Wrażenia? Dla pasażerów były okropne. Niemiłosiernie głośne (zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz), wiecznie w nich śmierdziało spalinami lub ropą, komfort zawieszenia zerowy (były bardzo twarde, trzęsły i cały autobus wpadał w drgania) . Siedzenia bardzo niewygodne, przejście wąskie i wiecznie obijało się przy przechodzeniu o składane siedziska . Podobno dla kierowców warunki pracy były równie niewdzięczne. Zaleta- najważniejsza, że w ogóle były. Poza tym, mimo, że jeździłem nimi setki czy tysiące razy, nigdy się taki ogórek nie zepsuł w trasie tak, żeby nie dojechać do celu. Sorki za utyskiwania, ale jak człowiek widział, że na przystanek podjeżdża H9, to aż micha się cieszyła. Powspominać można, ale tęsknić nie ma za czym.
Kierowcy nie lubili tych wozów. Silnik z przodu, było głośno i gorąco, wieczne problemy ze wspomaganiem. Po kilku godzinach pracy naprawdę mieli dosyć. Zmiana w przypadku miejskich na Berliety czy Ikarusy a na liniach pozamiejskich na Autosany H9 to było zbawienie.
Nic takiego. Opowiadasz pierdoły wymyślone chyba na poczekaniu. Każdy środek transportu w okresie PRL był ważny. W okresie PRL Polacy byli silniejsi i nie narzekali ani na głośność, ani na upał. Żadnego wspomagania nie było - skąd te pierdoły wziąłeś? Kierownica miała dużą średnicę - właśnie dlatego, żeby można skręcać.I kierowcy zwykle byli solidnymi facetami. * * *
Autobusy francuskie Chaussony oraz nasze Jelcze to legendy. Przyjemnie bylo posluchac jak w Jelczu pracuje silnik. Jak kierowca operuje biegami. Jak autobus był pelen zawsze z przystanku ruszał nie z 1 sle z 2 biegu. Koszmarem był węgierski Ikarus z lat 60tych.
Jeździłem "ogórkiem" Do 1995 roku w Czechowicach mieliśmy do niego przyczepkę którą nazywaliśmy "Wandzia"pierwszy raz słyszę określenie korniszon🤔 Ogrzewanie w przyczepce? Też pierwsze słyszę? Jestem kierowca autobusu od 84 roku i nigdy się nie spotkałem z ogrzewaniem w przyczepce.. Czy awaryjny?powiem tak jak kierowca szanował tak miał.. Pozdrawiam
Zdecydowanie legenda.Nie zapomnę nigdy.Jako dziecko jeździłem tym do babci w weekendy. Nigdy nie dojechałem bo przed osiągnięciem celu na skutek wstrząsów ,smrodu spalin i ropy w kabinie zawsze miałem torsje więc stałem zawsze w okolicy wejścia. Ostatnie kilometry pieszo. Kierowca podczas jazdy z bileterem czy pomocnikem na odsłoniętym pracującym silniku w kabinie regulował zawory czy robił inne naprawy - diabli ich wedzą. Niezapomniane chwile.
A mi stuknęło pół wieku i nadal nie wiem do czego służyło to pokrętło z przodu, na podszybiu. :-) I z tego co pamiętam, to najlepsza miejscówka dla dzieciaka do jazdy była okrakiem, "na oklep", na klapie silnika, bo można było się nawet załapać na okazję przełączenia kierunkowskazu jak kierowca był kumaty i w dobrym humorze, co w epoce Ikarusów zamieniło się na przyzwolenie do zamknięcia/otwarcia drzwi przy pomocy przycisków nimi sterujących.
Moi rodzice w latach 70-tych pracowali w PKS. I dlatego często jeździliśmy na wycieczki takim autobusem. Oczywiście niebieskim. Albo na obóz harcerski nad morze. Dobrze to wspominam. Dzisiaj pewnie przejechanie 50 km to by była udręka. Wtedy nikt nie wiedział że może być inaczej. Więc nikt nie marudził. Były np. rozkładane siedzenia pośrodku. Potem pojawiły się Autosany na długich trasach międzymiastowych. To był dopiero luksus. Miękkie fotele z zagłówkami :))
Na początku lat 70 "jako kierowca" jechałem przyczepą z Łodzi do Rowów na kolonie. Najpierw wszyscy zazdrościli i chcieli się zamienić miejscami; po przejechaniu się każdy z ulgą wracał do tyłu. Z przodu za panoramiczną szybą tworzyły się warunki jak w saunie. Nie dość, że słońce grzało, to nie było żadnego nawiewu. Otwierały się dopiero szyby boczne i klapa w dachu. No i to o czym wspominał kierowca, to ciągłe szarpanie przód-tył i na boki nie dawało komfortu. Pamiętam jako najgorszą, "ugotowaną" podróż nad morze.
U nas wyjazdy na wczasy były wieczorem i nie było problemu z upałem😊 z Katowic do Sarbinowo dawał radę. I te siedzenia rozkładane w korytarzu z paskiem jako oparcie😂
Kilka razy l jechałem tym jako dziecko. To co pamiętam to czerwony kolor który bardzo mi się podobał i silnik w środku obity pikowaną tapicerką. Były też siedzenia rozkładane w przejściu które trzeba było składać gdy ktoś wysiadał. Dobrze że zostały zastąpione nowszymi modelami.
11:20 - 🤣🤣🤣 w punkt!!! Pamiętam wczasy w Łukęcinie - ze stacji PKP jechaliśmy "ogórkiem" i pamiętam jak piłowałem Rodziców, pięcioletni szkrab, żeby koniecznie do przyczepki... 🤩
Takim Ogórkiem z przyczepką miałem okazję jechać na i z wycieczki szkolnej. Rok 1982 i mecz Polska-Peru na MŚ. Co ciekawe, kierowca miał telewizor, na którym z kaszą oglądaliśmy mecz :D
Mnie się bardzo podobały, świetni warczał, jechał dość powoli a więc bezpiecznie, wtedy była to normalna prędkość , można było podziwiać okolicę. Grzał silnikiem mocno w zimę, był najcieplejszym autobusem, nowe tego nie potrafiły. Nie dygotał obudową jak te nowsze wyższe kwadratowe autobusy. Dla mnie idealny. Bardzo wygodne wsiadanie - niskie. Ludzie piszą że śmierdział spalinami, tak ale to nic w stosunku do tego co jest teraz na ulicach i że trzeba w trakcie wysiłku wdychać spaliny tylu kierowców, znęcają się dranie zamiast iść pieszo. Co innego podczas odpoczynku w autobusie i nie było tego tyle co teraz. Dla mnie świetny. Jazda pięćdziesiątką około 15 km za miasto to były czasy, zero aut, pusta droga, spokój , chłodniej niż dziś, bardzo dużo lasów a wiele z nich w moim rejonie oznaczone jako teren wojskowy. Było tak mało morderstw drogowych gdy kierowcy jeździli znacznie odpowiedzialniej.
16:25 W 1974 roku do Katowic trafiły pierwsze Ikarusy 280, a w 2018 ostatnie egzemplarze zostały wycofane w Częstochowie. 44 lata eksploatacji, więc okres podobny do modelu 260. Więc mimo wszystko oba modele Ikarusów przebijają 40 lat ekploatacji liniowej 😉
@@LorakTube ., nemluvíš pravdu. Autobus byl skládán z dílů dovezených z Československa. Všechny díly byly vyrobeny v ČESKOSLOVENSKU a dovezeny a autobus byl poskládán jako LEGO dohromady. Jedině karosérie byla vyráběna v Jelczu na licenci a na lisech i strojích z ČESKOSLOVENSKA za účasti odborníků z ČSSR. Protože kvalita výroby byla katastrofální.Opakuji všechno bylo dovozeno z ČSSR. Nelži. .
@@jacekserkies5506 ., BYL POUZE SKLÁDÁN Z ORIGINÁLNÍCH DÍLŮ DOVEZENÝCH Z ČESKOSLOVENSKA. POUZE KAROSÉRIE BYLA VYRÁBĚĚNÁ NA LISECH A STROJÍCH Z FIRMY KAROSA A TO ZA ÚČASTI ODBORNÍKŮ Z FIRMY KAROSA OHLEDNĚ KVALITY. LICENČNÍ AUTOBUSY RTO SKLÁDANÉ V POLSKU MĚLY VELICE ŠPATNOU KVALITU. PROTO TAM BYL ZE ZAČÁTKU DOZOR Z FIRMY KAROSA.
U nas koło Rzeszowa w miejscowości Trzeboś Ma gość Skodę ogórka z przyczepą gdybym chciał pan zrobić o tym film to jest gość bardzo chętny na takie rzeczy mogę umówić spotkanie ma też autostrada 9 Jelcza
W Monachium przyczepki kilka lat temu wrocily. Sa doczepiane w godzinach szczytu. Producent nawet upodabnia je do ciagnacego autobusu, sa nawet pasujace wizualnie do Solarisa.
Wącznik kierunkowzkazów z mrugającym oczkiem.... Uwielbiałem na nie patrzyć, jak kierowca przełączał i mrygało.... musiał pamiętać, żeby wyłaczyć.... dawne czasy.... 🙂
1)silnik Skody mial 160 koni, przy silniku Leylanda bylo to 200 koni. 2) 14 godzin mogli jezdzic tylko ci, ktorzy mieli wóz na wyłączność, normalnie miało sie zmiennika i wtedy dzień pracy autobusu czyli 20-21 godzin dzieliło się na dwóch , wiec prosta matematyka. 3) w stopniu Mex-a schowany byl tylko siłownik i uklad cięgieł, zawór elektromagnetyczny (zwany cewką) sterujący dopływem powietrza, znajdował sie wewnątrz na ścianie po prawej stronie przy drzwiach, pod podwójnym siedzeniem. 4) otwartą maskę mozna powiesić także przy zamknietym wywietrzniku, nie trzeba go otwierać 5) o hamulce trzeba bylo dbać, nawet przy oryginalnych grzechotkach, likwidowac luzy i ubytki powietrza oraz smarować . Podstawowe rzeczy "wyłapywało" sie na obowiazkowym codziennym przegladzie przy powrocie wozu na baze.
., v polsku byl autobus ŠKODA 706 RTO vyráběn až do roku 1985 a v provozu i po roce 2000 . V Československu již dávno nejezdil. Byla u nás od roku 1965 řada ŠM -11 , ŠL -11 a ŠD-11 LUX. Později od roku 1981 autobusy řady KAROSA 734 a dále. V polsku pořád vyráběná licence zastaralého autobusu. Polak neměl jinou šanci. Jinak by chodil pěšky. Několik málo IKARUSŮ nemělo šanci schopnost zajistit přepravu pasažérů.
Pamiętam jazdę w Pabianicach. Dawno temu.. Jechał przez most, który był jak skocznia narciarska. Kiedy siedziało się na samym końcu autobusu, podskakiwało się na moście pod sufit autobusu :)
Znam to - w jednym miejscu w Sosnowcu po zjeździe był mały,poprzeczny rowek w drodze.Kierowcy ZAZWYCZAJ zwalniali ,ale czasem kierowca nie zwalniał i faktycznie był LOOT do szyberdachu. Moja śp.mama była przy jednej takiej mojej "akcji"...
Jeździłem Ogórkiem z przedszkola do domu. Linia 354 w Warszawie. Kładłem się na ciepła obudowę silnika. Początek lato 70. Potem jazda na Mariensztat linią 150. Kierowca obsługiwał retarder na Tamce co wywoływało tajemniczy efekt akustyczny.
Czasy przedszkola i podstawówki. Zawsze pchałem się do przodu, stałem przy osłonie silnika i patrzyłem co robi kierowca. Do dziś pamiętam dźwięk silnika.
Piękny autobus. Pamiętam, że obok kierowcy siedział czasami sprzedawca biletów w mundurze. Ale ogólnie pamiętam, że był bardzo głośny, bardzo wolny, chyba max to 60 na godzinę i bardzo nim trzepało. Nad morze ze Śląska jak tam pisał przedmówca nie wyobrażam sobie.
Pamiętam jeszcze w Tarnowie jeździłem z rodzicami takim miejskim jeszcze był bileter co sprzedawał bilety i kasował. Na tak zwanym niebieskim PKS też miałem okazję jeździć na wieś do rodziny. To były czasy.
Dojazd ogórkiem z przyczepą do szkoły w kl 1 i 2 podstawówki, góry Świętokrzyskie. Zima - jak nie było chłopa to zamarzniętych drzwi w przyczepie nie otworzylim (ogórek zajęty). Jak pod Czerwoną Górę 2x nie podciągnął po śliskim to miałem wolne bo do domu wracałem. Trasa Kielce - Chęciny, przystanek Nowiny. Drzwi na klamkę były i nie był czerwony. Z ogrzewaniem przyczepki to może i miały, ale nie działało, a przez szyby w zimie nie było nic widać bo były zamarznięte. pamiętam jak chuchałem. Lata nie pamiętam, czyli było OK
W latach '70 jeździłem podobnym ogórkiem do odległej o około 20 km. szkoły podstawowej. Piszę "podobny", bo miał drzwi z klamką. Mam do niego wielki sentyment.
Jak byłem mały jeździłem do przedszkola takim - pamietam jazdę w przyczepce z przodu, pamietam doskonale jadę w autobusie z przodu jak się trzymałem tego metalowego kosza na pokrywie silnika, pamietam dźwiek starego silnika skody i dźwiek tego nowszego silnika polskiego. Jeździłem tez wersja przegubową i raz nawet się złamała na przegubie tak była przeładowana. Uwielbiałem ten autobus. Pozdrawiam kierowcę i prowadzącego kanał. Zabrakło tylko szklanki z herbatą w metalowym koszyczku postawionej koło tego wielkiego zegara na desce rozdzielczej kierowcy mieli tak zalane do połowy i chwalili się ze im się nie wylewa👍 Pozdro👍👍👍
Jeśli chodzi o długowieczność to Autosany H9 są eksploatowane do dziś.Tak wiem że większość tych autobusów zostało zmodyfikowanych w latach 90 i 2000 do nowego wyglądu .A w zeszłym tygodniu widziałem w Trzemesznie koło Gniezna klasyczną dziewiątkę która wyglądała mi na normalne eksploatowaną w linii może ktoś z. tamtych okolic ma wiedzę na ten temat i da znać. A jeśli chodzi o komunikacje miejską to niedawno jakiś miasto organizowało pożegnanie i zakończenie eksploatacji ostatniego Autsana H9 35.
Ale mi zaimponowałeś , jak byłem kilkuletnim chłopcem to bardzo często jeździłem do przedszkola. Pamiętam doskonale jak takie autobusy jeździły np. na linii 129 . Chcę również potwierdzić , że z braćmi zawsze robiliśmy wyścig kto pierwszy zajmie miejsce w przyczepce i będzie udawał że prowadzi... W przyczepce było ciszej , tylko sprzęg trochę robił hałas ... Pozdrawiam i dziękuję bardzo. P.s. wróciły wspomnienia , a podczas oglądania filmu micha mi się cieszyła
Średnia była około 18 litrów na 100/dziś suvy palą więcej/,a doświadczeni kierowcy z pojazdem w dobrym stanie potrafili zejść do 14-15 litrów.Sam silnik był bardzo wytrzymały i mało awaryjny.
Dwukrotnie wiózł mnie ogórek na kolonie. Raz do Łukawicy koło Limanowej i raz do Broku koło Ostrołęki oraz trzeci raz na wycieczkę w podstawówce bodaj 7klasa. Kawałek drogi bo wszystkie te podróże zaczynały się w Starachowicach. Luksusu nie było ale frajda nie mała i z chęcią już jako 53latek pojechał bym takim pradziadkiem na jakąś dłuższą wycieczkę 😊
O rzemyku do otwierania maski piersze słycze (nigdy go nie było a maske poprostu otwierało sie opierając ją na podłodze) Lepsze tzw mocniejsze eksemplarze były z mostem Raba Silniki leylanda to był koszmar dla mechanika żeby wykręcić np rozrusznik (był na trzy śruby) trzeba było mieć naprawde doświadczenie i malutkie rączki (nowy rozrusznik montowalo sie tylko na dwie śruby) Przyczepki miały tyko drzwi otwierane ręcznie Takim autobusem zawsze ruczalo sie z drugiego biegu Oj wspomnienia wracaja
miarą dorosłości było to że kierowca pozwalał Ci usiąść z przodu. były dwa typy przełączników do drzwi. jeden zwykły, góra- dół. a drugi ten fajniejszy, wyciągany. jak wsiadałem zawsze zastanawiałem się jake przleczniki byly w tym wozie.
W latach 80-tych byłem zapaśnikiem i nasz klub miał takiego po pełnym remoncie co ciekawe miał zmieniony inny silnik i całe wnętrze z siedzeniami od Berieta 😄 jeździliśmy na zawody po całej Polsce i nie tylko, na obozy sportowe też lakier zielony metalic
82 rok,700km na oboz plywacki z podkarpacia na mazury....pamietam jak dzis...a dzis mam 52 lata....mile wspomnienia... z ogoreczkiem...trzeslo ale sie jechalo....🤗👌i bez awari dojechal...super bylo...
Kursowały kiedyś w Bochni jako MZK Tarnów. Ten autobus w górskim terenie po za Bochnie kursował na takie końcowe przystanki gdzie wcofywał w wjazd aby zawrócić i to z ludźmi. Znienawidzony przezemnie jako dziecko bo smród paliwa i marna amortyzacja powodowała u mnie momentalnie odruch wymiotny. Innymi słowy wszyscy byli zieloni i prawie wszyscy zygali ;-) a dziś to wspomnienie dzieciństwa. Które pragnie się przypomnieć i przeżyć jeszcze raz ta jazdę.
Ogólnie wszyscy piszą że nim jechali. Ja miałem tą wątpliwą przyjemność je naprawiać. I to glównie sprawy elektryczne. Rozrusznik waży chyba z 20 kg i był ciekawie skonstruowany. Alternator też ogromny. Potężna dmuchawa na ropę - fajnie się ją naprawiało. No i ten kultowy przełącznik kierunkowskazów.
Wczasy z "Gdańskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Mieszkaniowego" wsiadali już zalani w trupa, wysiadali charakterystyczni z nad morza "10 w skali boforta". Poruszali się sztormem jak już musieli, systematycznie oprużniając żołądki. To były czasy, bez troskie dla starych też.
Jeździłem nimi jako kierowca MPK w Łodzi, przegubem też, bo były - jazdę wtedy traktowalo się jak przygodę (kto lubi jeździć to wie o czym pisze), nie wybrzydzało się tak jak Ci kierowcy doby obecnej bo nawet samochody osobowe miały komfort jazdy taczki z resorem. Luźna maska czy brak gumowej rury pomiedzy filtrem powietrza a kolektorem dawało popalić na wyższych obrotach tak jak dwu częściowe siedzenie kierowcy w zimie i pseudo ogrzewanie od chłodnicy - tzw. kominek - ciepłe powietrze leciało z niego - ale latem 😂. W prowadzeniu był przyjemny pomimo kierownicy o średnicy metra 😂i wspomagania pneumatycznego (było z tym trochę zabawy jeżeli trzeba było manewrować na krancowkach), ale praca silnika na wolnych obrotach to magia, szczególnie tego z łożyskami tocznymi na wale korbowy . Jak akumulatory były złomy to się odpolalo na pych przez grubego kołka i na miasto, a gasilo dopiero po zjeździe na zajezdnie po dwóch zmianach, i oczywiście nie synchronizowana skrzynia biegów, czyli podwójne wysprzeglanie i miedzygaz. Długo by jeszcze pisać z sentymentem i humorem o ogórkach, ale to już przy innej okazji. Pozdrawiam.
Najgorszy był w tych Jelczach smród ropy z silnika. Zawsze, w każdym autobusie, ponieważ silnik był z przodu, pokrywa silnika nie była szczelna, więc cały odór ropy, zmieszany ze smrodem spalin, leciał do kabiny na pasażerów, w połączeniu z wibracjami, słabymi amortyzatorami i hałasem, wymioty były powszechne. Zaden inny autobus nie miał silnika z przodu. W Czechach składali tylko ramę podwozia z silnikiem i napędem, i takie gołe zestawy wysyłane były pociagami do Jelcza koło Wrocławia. Bardzo często widziało się całe pociągi transportujące te podwozia z silnikami na trasie Czernica Wrocławska - Jelcz.
Jechałem raz w życiu w przyczepce do ogórka, w Gdańsku było ich trochę. Miałem wtedy jakoś 5 lat, ale ten strach gdy się przechylała i szarpała podczas przyspieszania i hamowania pamiętam doskonale do dziś. Te przyczepki były wg mnie bardzo niebezpieczne.
Na przełomie lat 70 - 80 bardzo często jeździłem Ogórkiem na trasie Ustrzyki - Przemyśl jako pasażer. Raz zdarzyła się "awaria"; w Trzciańcu Ogórek zakaszlał i zamilkł. Kierowca natychmiast rozpoczął "remont". Po jakimś czasie ktoś zniecierpliwiony zapytał kierowcę; "Józek a ty tam masz ropę w baku? ... Józek sprawdził ... nie było ... W pobliżu kilka ciężkich Ursusów orało pole. Było tam Wojskowe Gospodarstwo Rolne. Żołnierze z traktorów przynieśli w wiadrach "ropę". Ogórek odpalił, silnik ślicznie "zagrał". Szczęśliwie dojechaliśmy do Przemyśla.
W 86 r. jechałem na kolonie z Poznania aż za Kielce. Jechaliśmy już autosanem. Podobna sytuacja. Na trasie w autobusie skończyło się paliwo, ledwie wtoczyliśmy się na parking. Na szczęście kierowcy autobusu udało się załatwić 1 albo 2 konewki, tak metalowe konewki 10 l, ropy od kierowcy ciężarówki. Staliśmy tam z godzinę, zanim udało się odpowietrzyć układ paliwowy i silnik zaczął normalnie pracować.
Nigdy - w okresie PRL - jeżdżąc środkami transportu publicznego - autobusami (głównie właśnie tymi Jelczami), pociągami (parowozy, elektryczne, spalinowe) - nie spotkałem się, aby w trasie awarii uległ autobus, pociąg czy tramwaj. Co ciekawe właśnie obecnie spotykam takie sytuacje, że autobusy czy pociągi ulegają awarii. I owe awarie - to głównie awarie czujników i elektroniki, które blokują możliwość uruchomienia pojazdu.
W latach 1980-1986 pracowałem w PKS Kraków jako kierowca. Jeździłem właśnie takimi autobusami. To była prawdziwa szkoła nauki zawodu. Wiele napraw wykonywało się "na drodze" łącznie z naprawą ogumienia co w tych latach było prawdziwą zmorą. Nowe opony były rarytasem. Nie było płynów niezamarzających oraz zimowej ropy. Ale na wszystko była rada. Z sentymentem wspominam te lata. Pozdrawiam wszystkich którzy mieli styczność z tym autobusem. Ps. Brak informacji że że ten autobus to Czechosłowacka SKODA 706 RTO produkowana w Polsce na licencji.
Kiedys mimo ze Czechow bylo wszystkiego 7 milionow mieli i Skody i Zetory i Tatry ale zachodowi chodzila gula ze RWPG radzi sobie i rozwija nie placac im oplaty manipulacyjnej wiec najpierw w sierpniu 68 probowali pierwszym razem obalic socjalistyczny rzad az w koncu w 90 tak jak i w Polsce naklady na Radio Wolna Europa i "dzialaczy niepodleglosciowych" takich jak Havel i inna swolocz zwrocily sie: w pokojowych warunkach bez zadnych wojen zachod przejal wschodnio-europejskie gospodarki wiec Volkswagen przejal Skode a wloska rodzina Agnelli przejela za grosze fabryki i robotnikow Polskiego Fiata i wszystkie narody RWPG orza na zachodnich oligarchow - warto przypomniec w rocznice sierpniowych strajkow Solidarnosci kto za tym stal i kto na tym wygral.
Dzień dobry. W latach 1970-1971 taki autobus woził nas ,czyli dzieci pracowników Państwowych Ośrodków Maszynowych z Dolnego Śląska na kolonie do Gryfic w Zachodniopomorskim. Już na miejscu jeżdziliśmy nim nam morze, na wycieczki i jak pamiętam ,przez cały turnus nigdy się nie zepsuł. Raz kierowca złapał gumę i to wszystko.Co bardzo utkwiło mi w pamięci to zapach ropy jak stał na parkingu po zakończonej jeżdzie i nasze piosenki do kierowcy w stylu ,,panie szofer gazu ,bo pół litra jest w garażu. Było super.
Od 83 do 85 jeździłem w MPK Kraków i "zdążyłem" załapać się na "Ogórka" na stajni na Płk. Dąbka, która była przez nas traktowana jak przysłowiowa "zsyłka". Po kilku miesiącach "płaczu" udało się przejść na Wolę Duchacką na Berliety i o dziwo zaczęliśmy wspominać je z dużym sentymentem. W odróżnieniu od Berlieta, "Ogórek" POTRAFIŁ pojechać BEZ OLEJU I WODY😀😀😀... Na linii 143 z Pl. Boh. Getta pod pomnik na Bieżanowskiej często trafiały się "dalekobiegi" z drzwiami na klamkę ale polubiłem je za niesamowity silnik Leylanda, który zapewniał osiągi na miarę ówczesnych osobówek z tą tylko wadą że wymagał trochę innej techniki jazdy ze względu na stosunkowo powolne "zchodzenie z obrotów" (kto jeździł, wie o co chodzi). Reasumując, był to naprawdę poczciwy sprzęt, który po latach wspomina się z przysłowiową "łezką w oku".
., ČESKOSLOVENSKÝ AUTOBUS Z ROKU 1957 NIKDO JIŽ V ČESKOSLOVENSKU NEPOUŽÍVAL. POUZE ZAOSTALÉ POSKO TYTO AUTOBUSY VYRÁBĚLO DO ROKU 1986 A V PROVOZU I PO ROCE 2000 . ZAOSTALOST A STŘEDOVĚK.
@@romansvehla7352te! Pepik? Może zjedz sobie knedliczki i napij się piwa. Wiesz że Czesi są uważani w Europie za sprzedawczyków?
@@romansvehla7352 Ano pane. Zdravím ze zaostalého středověkého Polska. Hezký den a účinnou psychiatrickou terapii.
Pamiętam jak z bratem na kolonie woził nas ogórek, to byly piękne czasy
Tak, bo młodość dla większości to zawsze piękne czasy 🙂
to byla ŠKODA 706 RTO -KAROSA.
zamojszczak
U nas w Zamościu była spółdzielnia AUTONAPRAWA i woziła ludzi po dawnym województwie zamojskim. Miała dużo Jelczy 043 i przyczepki też, kursowały Jelcze chyba jeszcze na początku lat 2000. W przyczepkach jeździli ludzie z miesięcznymi np do szkoły, pamiętam w latach 80 jak się tak jechało i konduktor sprawdzał czy ma się taki bilet, jeżeli nie to do autobusu, przeżycie super zwłaszcza że młody chłopak nie zważał na hałas czy spaliny, grunt że się jechało, najlepiej z tyłu, kierowca wtedy decydował kto wsiadał, zawsze mógł powiedzieć że nie ma wolnych miejsc. Miałem kilku znajomych kierowców w "spółce" i sprzedawałem bilety siedząc na nosie, podawał nr kursu i przystanku na początku a potem już leciało, kiedyś sprzedałem blisko 140 biletów, ścisk był straszny ale kierowca chciał aby każdy pojechał, bardzo miło wspominam też jazdę na kolonię z Zamościa do Stróży pod Grybowem ogórkiem z PKS-u, my dojechaliśmy bez problemu a starsi jechali Van Hoolem i się im zepsuł. Jak dla mnie Jelcz 043 to jeden z tych pojazdów który pozwolił w naszych stronach utrzymać komunikację.
👻
., v roce 2000 provozovat autobusy ŠKODA 706 RTO -KAROSA je totální ostuda a zaostalost. Tyto naše autobusy nikdo v Československu již nepoužíval v provozu po roce 1980. Jen možná jako nouzová záloha toho autobusu před šrotací. Zaostalé polsko bohužel tyto autobusy muselo provozovat nadále. Nic jiného nezbývalo. Nebo chodit pěšky. V Československu tento autobus vyrobený v roce 1957 za pár let nahradil autobus ŠM -11, ŠL -11 a ŠD -11 LUX. . Zanedlouho další řada autobusů KAROSA 734 a další . Přívěsy byly v Československu zakázané používat již v letech 1970 . To je totální středověk. Bohužel koně povozy tahají na vesnicích mimo velká města i kravské dodnes. Středověk.
Druhý život Škody 706 RTO! Zdravíme sousedy!
My również pozdrawiamy sąsiadów👋
@@adampapaj4513CIA każe nam opluwać sąsiadów, nie słuchasz się polityków, oj " niedobrze".😁😁😁
@@freedzeed462 Widzę że mocno zdziwiony jesteś z tego powodu. A co to CIA to jakaś władza jest, żeby mnie rozkazywali? Od dłuższego czasu nie przepadam za jankesami. Dla mnie to wilk w owczej skórze jest. Uważam że ze wszystkimi powinniśmy utrzymywać pozytywne kontakty na tyle na ile to możliwe a już na pewno z sąsiadami, również z Rosją i Białorusią. Z tymi z którymi się nam opłaca powinniśmy utrzymywać wymianę handlową bez względu jaki to kraj i gdzie on się znajduje. Byłoby w tym kraju wtedy o wiele lepiej.
@@freedzeed462 Widzę że mocno zdziwiony jesteś z tego powodu. A co to CIA to jakaś władza jest, żeby mnie rozkazywali? Od dłuższego czasu nie przepadam za jankesami. Dla mnie to wilk w owczej skórze jest. Uważam że ze wszystkimi powinniśmy utrzymywać pozytywne kontakty na tyle na ile to możliwe a już na pewno z sąsiadami, również z Rosją i Białorusią. Z tymi z którymi się nam opłaca powinniśmy utrzymywać wymianę handlową bez względu jaki to kraj i gdzie on się znajduje. Byłoby w tym kraju wtedy o wiele lepiej.
@@freedzeed462 @freedzeed462 Widzę że mocno zdziwiony jesteś z tego powodu. A co to CIA to jakaś władza jest, żeby mnie rozkazywali? Od dłuższego czasu nie przepadam za jankesami. Dla mnie to wilk w owczej skórze jest. Uważam że ze wszystkimi powinniśmy utrzymywać pozytywne kontakty na tyle na ile to możliwe a już na pewno z sąsiadami, również z Rosją i Białorusią. Z tymi z którymi się nam opłaca powinniśmy utrzymywać wymianę handlową bez względu jaki to kraj i gdzie on się znajduje. Byłoby w tym kraju wtedy o wiele lepiej.
Pamiętamy Ogórki w MZK w Warszawie przełom lat 70-80. Jazda linią pośpieszna C do Falenicy to był rajd 😀. Mało przystanków, szybka jazda, siedzenie na końcu było jak rodeo 🙃
@@cezaryk4810 to był tzw resorak.Sztywny jak cholera,twardy,niemniej fajny w prowadzeniu,ciepły i stosunkowo mało awaryjny.
Tylko w tamtych czasach,kierowcy zagadnienia związane z mechaniką,mieli w małym palcu.Jeszcze wówczas funkcjonowało coś takiego,jak pomocnik kierowcy,co na wspóczesne czasy należy rozumieć jako uczeń.
Jeździłem takim w latach siedemdziesiątych w komunikacji w Gdańsku na tamte czasy świetny autobus
Leszek takim śmigał po Łodzi w Daleko od szosy.
Dokladnie
Moje młode lata czyli lata 70-te. Jeździło się do szkoły takim i jeszcze były takie przegubowe. Pozdrawiam
Ogórek to VW.
Jeśli chodzi o miejskie ogórki to były stosowane dwa kolory nadwozia.
1) Czerwień karminowa, którym jest obecnie pomalowany wasz wóz. (W tamtych czasach na autobus mówili potocznie wóz).
2) Czerwień wiśniowa, był to kolor zastępczy ze względu na braki materiałowe w lakierni.
Wiem to od kolegi Stefana, który wcześniej jeździł MPK Kraków. Ja z nim jeździłem jako konwojent jeszcze w RSW Prasa Książka RUCH.Te autobusy miały faktycznie ciężkie życie w Krakowie. Podczas srogich zim, a kiedyś takie w Polsce były w latach 70 i 80. Na noc nie wyłączało się silnika w tych wozach ze względu na to, że rano nie można byłoby uruchomić. Silniki chodziły przez całą noc, na wolnych obrotach. Opowiadał też o częstych awariach mechanizmu pneumatycznego zamykania drzwi. Co objawiało się głośnym szumem w przedziale pasażerskim. Często też gapowicze, którzy jeździli na stopniach autobusu. Przy zepsutym mechanizmie zamykania drzwi wypadali na zakręcie z autobusu w kałużę błota.
Stefan opowiadał, że wtedy zatrzymywał wóz, i patrzył w lusterko czy pijany się podnosi. Jak tylko podnosił, to się szybko odjeżdżało, żeby nie zrobił awantury w autobusie. Jak się poskarżył MPK Kraków, to zawsze się miało wymówkę, że to nie mój klient.
Hamulce się często psuły tych autobusach ze względu na złe okładziny azbestowe. Co objawiało się niemiłosiernym wyciem i piskiem podjeżdżającego autobusu na przystanek. Problem powstawania szkła na okładzinach hamulcowych podczas hamowania rozwiązywano w ten sposób, że w zajezdni rozpędzano autobus do bardzo dużej szybkości i gwałtownie hamowano powodując rozgrzanie bębnów hamulcowych. Następnie polewało się wodą ze szlaufa co powodowało pękanie i wykruszanie szkliwa na okładzinach hamulców.
Awarii też często ulegał sznurek czyli linka "na żądanie". Jak ktoś mocno pociągnął to się urwał, i kierowca później nie wiedział że się miał zatrzymać na przystanku "na żądanie."
Tak wyglądała rzeczywistość Gierkowskiej epoce, gospodarki sukcesu.🤭
@@MWi399 tylko przed Gierkiem jeździło się na pace ciężarowych Starów 21 i 25 z plandeką, ławkami i z drabinką z tyłu zrobioną z grubego drutu zbrojeniowego albo z rurki 1/2 cala. Gierek poprawił komfort życia ludziom, wprowadzono stołówki pracownicze ,posiłki regeneracyjne, no i wreszcie zamiast jazdy Starem lub Horchem z drabinką wprowadzono osinobusy.
@@staszekboroski526 Internet jest wielki ⚠️ Dzięki człowieku. Słyszałem od kilku osób, w tym mojego taty, że przed Gierkiem-za Gomułki-to ludzie jeździli na ławeczkach w skrzyni ładunkowej. Częsty widok w mniejszych miejscowościach. Słabo wierzyłem w te opowieści, bo bezpieczeństwo pasażerów, przepisy prawa drogowego itp. 🤗 Tymczasem to prawda.
@ tu nie chodzi że tylko w małych miejscowościach, bo w Wawce czy Krakówku taki transport także miał miejsce. Trzy ławki w tym przez środek szeroka aby zmieścili się ludzie plecami do siebie i co do przepisów dopuszczały taki transport do 1976 lub nawet 78 roku pod jednym warunkiem nie zawsze spełnionym, czyli przycisku dzwonka na przedniej części skrzyni ładunkowej nie zawsze sprawnym bo inaczej trzeba było pomiędzy łączenie plandeki wyciągnąć rękę i walić po dachu szoferki. Po to że gdyby coś się działo lub ktoś stał jeszcze na drabince dać sygnał szoferowi aby się zatrzymał.
Moje pierwsze wspomnienie z jazdy autobusem, to był właśnie ogórek. Takie pierwsze wspomnienia przeważnie zaczynają się w wieku około 3 lat, więc pewnie była to wiosna 1979 albo 1980. Z jakiegoś powodu nie jechalismy jak zwykle tramwajem, więc to była cała przygoda: spacer w słoneczny dzień na pięknie malowniczo położoną na zboczu wiaduktu kolejowego krańcówkę Dachowa, przy dworcu Łódź Chojny, wtedy całą w trelince, rozświetlone słońcem wnętrze autobusu (dokładnie takie jak na filmie), oczekiwanie na odjazd na tych miejscach bokiem do kierunku jazdy, z widokiem na pokrywę silnika i zegar, i w końcu zjazd z wielkiej jak na moje dziecięce wyobrażenie stromizny. Dla nie-łodziaków, krańcówka to przystanek końcowy, istnieje i działa do dziś, i zawsze mi się coś uśmiecha na widok trelinki wyłażącej spod asfaltu, a miejsce zaraz za kierowcą do dzisiaj zawsze wybiorę jeśli tylko jest wolne.
A kilka lat póżniej, kiedy ogórki już znikały z ulic, jeden obudził we mnie przyszłą miłość do gratów. Jakiś wyjazd na kolonie gdzieś koło 2 klasy podstawówki. Zafascynowało że chociaż w odbiorze dzieciaków był już starym klamotem, był idealnie zadbany, kompletny, w kremowo-pomarańczowych barwach ówczesnych PKSów, z wszystkimi aluminiowymi detalami i listewkami na miejscu. Był piękny i dumny z tego że jest niedzisiejszy. I miał dodatkowe piąte siedzenia rozkładane na przejście, z oparciem z parcianego pasa, pamiętam bo siedziałem i cieszyłem się widokiem do przodu :)
A w ogóle jeszcze pamiętam takie bardzo rzadkie ale nie jednostkowe zjawisko, gdzie oplandeczona buda ciężarówki zaczynała się za drugim ogórkowym oknem. Taki crew cab. Ktoś coś kojarzy czy to były samoróbki czy produkcja?
., v roce 1980 provozovat Československý autobus ŠKODA 706 -RTO z roku 1957 je v tento moment ostuda. Byl již zastaralý. Vím, že se v polsku vyráběl do roku 1985 a v provozu byl i po roce 2000 .
., poslední okurka byla složena z dílů ŠKODA RTO - v roce 1985 a v běžném provozu i po roce 2000 .
Pamiętam gdy jechaliśmy na wycieczkę klasową do Zakopanego w 1992 roku i podjechał ogórek. Wszyscy byliśmy wściekli, że pojedziemy taki kawał drogi tym ciężkim, topornym, śmierdzącym benzyną klocem na czechosłowackiej licencji, o niebo lepsze cichsze i bardziej komfortowe były Autosany H9 i o wiele lepsze od szpetnej Karosy. Czesi generalnie nigdy nie potrafili zaprojektować ładnego pojazdu, wszystkie ich samochody, autobusy i ciężarówki były szkaradne i szpetne, może poza Tatrą 815, która wyjątkowo im wyszła. Całe szczęście Skodę teraz projektują Niemcy, przynajmniej są w miarę ładne.
@@jeshkam ., obrovská ostuda a zaostalost je to, že československý autobus z roku 1957 je v zaostalém provozu v polsku i v roce 1992. Více než 35 let starý autobus. Ošklivá Karosa dostala ZLATÉ OCENĚNÍ na EXPO 1958. KAROSA NIKDY NEMOHLA PÁCHNOUT BENZÍNEM PROTOŽE JEZDILA NA NAFTU. HLUPÁKU. V polsku se nikdy nic vlastního nevyrobilo. Jen licence ze zahraničí. Dnes jsou všechny licenční firmy mrtvé. Nic vlasatního nemáte!!
Uwielbiam słuchać historii autobusów😅
Jeździłem ogórkiem w wersji między miastowej oczywiście jako kierowca to byly piękne czasy 😊
043 miłe wspomnienia i przyczepa P01.
To jest Cześka karosa a nie polski autobus polski to jest autosan . W Jelczu produkowano je na licencji Czeskiej pod nazwą Jelcz.
Karosa wywodzi sie z kesbron.dlatego na osi piast bylo K.
A litera na kolpaku K swiaczy o nazwie niemieckiej Firmie Keasbron tj byla wspolpraca z ta Firma.
@@peterlewandowski1808 kassbohrer to niemiecka firma produkującą kratownice i zawieszenie tylko do autobusów Setra . Setry miały literę K na atrapie i na kołpakach mam sporą wiedzę i znam historię współpracy Kassborera z Setra gdyż przez 11lat byłem kierowcą Setry typ. 215,315 415 i inych modeli kilka krotnie bywałem w Ulmie w Niemczech na gieldach gdzie produkuje się Setry .
@@peterlewandowski1808 ., hlupáku, firma KAROSA je z VYSOKÉHO MÝTA. Pan SODOMKA. JSI HLOUPÝ.
@@peterlewandowski1808 ., JSI HLOUPÝ.
Do kolektora podwiązywało się kiełbasę zwyczajną zapakowaną w pergamin i po kółeczku był smaczny posiłek.
Musiało pasażerom pachnieć w kabinie :)
Całe dzieciństwo i młodość się tym jeździło. Wrażenia? Dla pasażerów były okropne. Niemiłosiernie głośne (zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz), wiecznie w nich śmierdziało spalinami lub ropą, komfort zawieszenia zerowy (były bardzo twarde, trzęsły i cały autobus wpadał w drgania) . Siedzenia bardzo niewygodne, przejście wąskie i wiecznie obijało się przy przechodzeniu o składane siedziska . Podobno dla kierowców warunki pracy były równie niewdzięczne. Zaleta- najważniejsza, że w ogóle były. Poza tym, mimo, że jeździłem nimi setki czy tysiące razy, nigdy się taki ogórek nie zepsuł w trasie tak, żeby nie dojechać do celu. Sorki za utyskiwania, ale jak człowiek widział, że na przystanek podjeżdża H9, to aż micha się cieszyła. Powspominać można, ale tęsknić nie ma za czym.
Opisałeś w 100% co miałem na myśli. Dlatego i ja dołączam się do tych głosów, które te autobusy w tamtych latach miło nie wspominają. Pozdrawiam
Ogórek TYLKO na ostatnim/tylnym siedzeniu - najlepiej podrzucało 😂😂😂❤
Komfort zawieszenia był niemalże zerowy, gdyż ono było jak w ciężarówce (przecież Ogórek jest na podwoziu ciężarówki po wydłużeniu ramy).
Każdy Jelcz remontowany w JZS . Miał nadawany nowy numer ramy . Nikt nie jest teraz w stanie określić w którym roku był wyprodukowany
Za to H9 psóły się w trasie. Najlepszym autobusem tamtych czasów był jugosławiański sanos S14 S314 i S 415.
jako dziecko jechałem kilka razy w przyczepce, to było całkiem przyjemnie i na pewno dużo ciszej :)
Wczoraj byłem w Łodzi i z ogromną radością odbyłem wycieczkę Ogórkiem
Kierowcy nie lubili tych wozów. Silnik z przodu, było głośno i gorąco, wieczne problemy ze wspomaganiem. Po kilku godzinach pracy naprawdę mieli dosyć. Zmiana w przypadku miejskich na Berliety czy Ikarusy a na liniach pozamiejskich na Autosany H9 to było zbawienie.
Ogórki nie miały wspomagania kierownicy
@@rafakraska4346 podają że było pneumatyczne i częściej nie działało niż było sprawne, ale może nie każda wersja miała
Nic takiego. Opowiadasz pierdoły wymyślone chyba na poczekaniu. Każdy środek transportu w okresie PRL był ważny. W okresie PRL Polacy byli silniejsi i nie narzekali ani na głośność, ani na upał. Żadnego wspomagania nie było - skąd te pierdoły wziąłeś? Kierownica miała dużą średnicę - właśnie dlatego, żeby można skręcać.I kierowcy zwykle byli solidnymi facetami. * * *
@@LorakTube Wspomaganie było pneumatyczne stąd syczenie podczas skręcania bardzo lekko się kręciło może niektóre wersje były bez wspomagania.
@@LorakTubeByło wspomaganie kierownicy, zawsze i w każdej wersji! I wcale nie było takie awaryjne! Działało!
Ja pamiętam jak za mgłą te ogórki...i jedyna mi w pamięci podróże w nim zostały to że ciągle w nich rzygałem.XD
Autobusy francuskie Chaussony oraz nasze Jelcze to legendy. Przyjemnie bylo posluchac jak w Jelczu pracuje silnik. Jak kierowca operuje biegami. Jak autobus był pelen zawsze z przystanku ruszał nie z 1 sle z 2 biegu. Koszmarem był węgierski Ikarus z lat 60tych.
Jeździłem "ogórkiem"
Do 1995 roku w Czechowicach mieliśmy do niego przyczepkę którą nazywaliśmy "Wandzia"pierwszy raz słyszę określenie korniszon🤔
Ogrzewanie w przyczepce? Też pierwsze słyszę? Jestem kierowca autobusu od 84 roku i nigdy się nie spotkałem z ogrzewaniem w przyczepce..
Czy awaryjny?powiem tak jak kierowca szanował tak miał..
Pozdrawiam
Zdecydowanie legenda.Nie zapomnę nigdy.Jako dziecko jeździłem tym do babci w weekendy.
Nigdy nie dojechałem bo przed osiągnięciem celu na skutek wstrząsów ,smrodu spalin i ropy w kabinie zawsze miałem torsje więc stałem zawsze w okolicy wejścia.
Ostatnie kilometry pieszo.
Kierowca podczas jazdy z bileterem czy pomocnikem na odsłoniętym pracującym silniku w kabinie regulował zawory czy robił inne naprawy - diabli ich wedzą.
Niezapomniane chwile.
Jechałem Ogórkiem w Zakopanym w 1988 roku :) To było cudowne!
A myślałem że przyjedzie ogórkiem Leszek z 'daleko od szosy'
A mi stuknęło pół wieku i nadal nie wiem do czego służyło to pokrętło z przodu, na podszybiu. :-)
I z tego co pamiętam, to najlepsza miejscówka dla dzieciaka do jazdy była okrakiem, "na oklep", na klapie silnika, bo można było się nawet załapać na okazję przełączenia kierunkowskazu jak kierowca był kumaty i w dobrym humorze, co w epoce Ikarusów zamieniło się na przyzwolenie do zamknięcia/otwarcia drzwi przy pomocy przycisków nimi sterujących.
"pokrętło"służyło do podnoszenia/opuszczania żaluzji na chłodnicy.
Moi rodzice w latach 70-tych pracowali w PKS. I dlatego często jeździliśmy na wycieczki takim autobusem. Oczywiście niebieskim. Albo na obóz harcerski nad morze. Dobrze to wspominam. Dzisiaj pewnie przejechanie 50 km to by była udręka. Wtedy nikt nie wiedział że może być inaczej. Więc nikt nie marudził. Były np. rozkładane siedzenia pośrodku. Potem pojawiły się Autosany na długich trasach międzymiastowych. To był dopiero luksus. Miękkie fotele z zagłówkami :))
Wielki szacunek dla Pana, że wie Pan, że w Gliwicach ikarusy wycofano w 2013. Niesamowita wiedza.
Na początku lat 70 "jako kierowca" jechałem przyczepą z Łodzi do Rowów na kolonie. Najpierw wszyscy zazdrościli i chcieli się zamienić miejscami; po przejechaniu się każdy z ulgą wracał do tyłu. Z przodu za panoramiczną szybą tworzyły się warunki jak w saunie. Nie dość, że słońce grzało, to nie było żadnego nawiewu. Otwierały się dopiero szyby boczne i klapa w dachu. No i to o czym wspominał kierowca, to ciągłe szarpanie przód-tył i na boki nie dawało komfortu. Pamiętam jako najgorszą, "ugotowaną" podróż nad morze.
U nas wyjazdy na wczasy były wieczorem i nie było problemu z upałem😊 z Katowic do Sarbinowo dawał radę. I te siedzenia rozkładane w korytarzu z paskiem jako oparcie😂
Kilka razy l jechałem tym jako dziecko. To co pamiętam to czerwony kolor który bardzo mi się podobał i silnik w środku obity pikowaną tapicerką. Były też siedzenia rozkładane w przejściu które trzeba było składać gdy ktoś wysiadał. Dobrze że zostały zastąpione nowszymi modelami.
11:20 - 🤣🤣🤣 w punkt!!! Pamiętam wczasy w Łukęcinie - ze stacji PKP jechaliśmy "ogórkiem" i pamiętam jak piłowałem Rodziców, pięcioletni szkrab, żeby koniecznie do przyczepki... 🤩
Takim Ogórkiem z przyczepką miałem okazję jechać na i z wycieczki szkolnej. Rok 1982 i mecz Polska-Peru na MŚ. Co ciekawe, kierowca miał telewizor, na którym z kaszą oglądaliśmy mecz :D
Mnie się bardzo podobały, świetni warczał, jechał dość powoli a więc bezpiecznie, wtedy była to normalna prędkość , można było podziwiać okolicę. Grzał silnikiem mocno w zimę, był najcieplejszym autobusem, nowe tego nie potrafiły. Nie dygotał obudową jak te nowsze wyższe kwadratowe autobusy. Dla mnie idealny. Bardzo wygodne wsiadanie - niskie.
Ludzie piszą że śmierdział spalinami, tak ale to nic w stosunku do tego co jest teraz na ulicach i że trzeba w trakcie wysiłku wdychać spaliny tylu kierowców, znęcają się dranie zamiast iść pieszo. Co innego podczas odpoczynku w autobusie i nie było tego tyle co teraz. Dla mnie świetny. Jazda pięćdziesiątką około 15 km za miasto to były czasy, zero aut, pusta droga, spokój , chłodniej niż dziś, bardzo dużo lasów a wiele z nich w moim rejonie oznaczone jako teren wojskowy. Było tak mało morderstw drogowych gdy kierowcy jeździli znacznie odpowiedzialniej.
16:25 W 1974 roku do Katowic trafiły pierwsze Ikarusy 280, a w 2018 ostatnie egzemplarze zostały wycofane w Częstochowie. 44 lata eksploatacji, więc okres podobny do modelu 260. Więc mimo wszystko oba modele Ikarusów przebijają 40 lat ekploatacji liniowej 😉
Tym egzemplarzem z filmu, dokładnie dwa tygodnie temu w sobotę 😄 na linii turystycznej w Łodzi 😊
A co w nim Polskiego? Przecież to licencyjna czechosłowacka Skoda.
W niej wszystko było polskie - za wyjątkiem konstrukcji. Produkcja licencyjna - to produkcja w całości krajowa.
@@LorakTube ., nemluvíš pravdu. Autobus byl skládán z dílů dovezených z Československa. Všechny díly byly vyrobeny v ČESKOSLOVENSKU a dovezeny a autobus byl poskládán jako LEGO dohromady. Jedině karosérie byla vyráběna v Jelczu na licenci a na lisech i strojích z ČESKOSLOVENSKA za účasti odborníků z ČSSR. Protože kvalita výroby byla katastrofální.Opakuji všechno bylo dovozeno z ČSSR. Nelži. .
@@romansvehla7352Piszesz o początkach produkcji. Gdy karosa współpracowała z jelczem. Później jelcz był w całości produkowany w Polsce.
@@jacekserkies5506 ., BYL POUZE SKLÁDÁN Z ORIGINÁLNÍCH DÍLŮ DOVEZENÝCH Z ČESKOSLOVENSKA. POUZE KAROSÉRIE BYLA VYRÁBĚĚNÁ NA LISECH A STROJÍCH Z FIRMY KAROSA A TO ZA ÚČASTI ODBORNÍKŮ Z FIRMY KAROSA OHLEDNĚ KVALITY. LICENČNÍ AUTOBUSY RTO SKLÁDANÉ V POLSKU MĚLY VELICE ŠPATNOU KVALITU. PROTO TAM BYL ZE ZAČÁTKU DOZOR Z FIRMY KAROSA.
Ogórek przegubowy 021 to juz nasz pomysł
U nas koło Rzeszowa w miejscowości Trzeboś Ma gość Skodę ogórka z przyczepą gdybym chciał pan zrobić o tym film to jest gość bardzo chętny na takie rzeczy mogę umówić spotkanie ma też autostrada 9 Jelcza
W Monachium przyczepki kilka lat temu wrocily.
Sa doczepiane w godzinach szczytu.
Producent nawet upodabnia je do ciagnacego autobusu, sa nawet pasujace wizualnie do Solarisa.
W latach '70 Ogórek przyciął mi nogę gdy wracałem z podstawówki. Bolało, ale nogi nie urwało.
Wącznik kierunkowzkazów z mrugającym oczkiem.... Uwielbiałem na nie patrzyć, jak kierowca przełączał i mrygało.... musiał pamiętać, żeby wyłaczyć.... dawne czasy.... 🙂
Kilka lat temu jechałem ogórkiem na turystycznej linii w Lublinie. Pamiętam je jeszcze w regularnym ruchu, który w Lublinie trwał bodajże do 1984 r.
Fajnie było nawet jechałem z rodzicami i siostrą na wczasy z Opola do Kołobrzegu i spowrotem
1)silnik Skody mial 160 koni, przy silniku Leylanda bylo to 200 koni.
2) 14 godzin mogli jezdzic tylko ci, ktorzy mieli wóz na wyłączność, normalnie miało sie zmiennika i wtedy dzień pracy autobusu czyli 20-21 godzin dzieliło się na dwóch , wiec prosta matematyka.
3) w stopniu Mex-a schowany byl tylko siłownik i uklad cięgieł, zawór elektromagnetyczny (zwany cewką) sterujący dopływem powietrza, znajdował sie wewnątrz na ścianie po prawej stronie przy drzwiach, pod podwójnym siedzeniem.
4) otwartą maskę mozna powiesić także przy zamknietym wywietrzniku, nie trzeba go otwierać
5) o hamulce trzeba bylo dbać, nawet przy oryginalnych grzechotkach, likwidowac luzy i ubytki powietrza oraz smarować .
Podstawowe rzeczy "wyłapywało" sie na obowiazkowym codziennym przegladzie przy powrocie wozu na baze.
., v polsku byl autobus ŠKODA 706 RTO vyráběn až do roku 1985 a v provozu i po roce 2000 . V Československu již dávno nejezdil. Byla u nás od roku 1965 řada ŠM -11 , ŠL -11 a ŠD-11 LUX. Později od roku 1981 autobusy řady KAROSA 734 a dále. V polsku pořád vyráběná licence zastaralého autobusu. Polak neměl jinou šanci. Jinak by chodil pěšky. Několik málo IKARUSŮ nemělo šanci schopnost zajistit přepravu pasažérů.
Jeździłem ogórkiem i w jego przyczepie też. Lubiłem ten autobus, był bardzo fajny.
Masakra ile razy na wycieczki nim jeździłem to nie zliczę piękne czasy
Pamiętam jazdę w Pabianicach. Dawno temu.. Jechał przez most, który był jak skocznia narciarska. Kiedy siedziało się na samym końcu autobusu, podskakiwało się na moście pod sufit autobusu :)
Znam to - w jednym miejscu w Sosnowcu po zjeździe był mały,poprzeczny rowek w drodze.Kierowcy ZAZWYCZAJ zwalniali ,ale czasem kierowca nie zwalniał i faktycznie był LOOT do szyberdachu.
Moja śp.mama była przy jednej takiej mojej "akcji"...
Najlepszy autobus z PRL-u, super, chciałbym,dzisiaj ,takim jeździć.
Jeździłem Ogórkiem z przedszkola do domu. Linia 354 w Warszawie. Kładłem się na ciepła obudowę silnika. Początek lato 70. Potem jazda na Mariensztat linią 150. Kierowca obsługiwał retarder na Tamce co wywoływało tajemniczy efekt akustyczny.
Czasy przedszkola i podstawówki. Zawsze pchałem się do przodu, stałem przy osłonie silnika i patrzyłem co robi kierowca. Do dziś pamiętam dźwięk silnika.
Ło panie... Całe dzieciństwo się tym jeździło ;-)
Piękny autobus. Pamiętam, że obok kierowcy siedział czasami sprzedawca biletów w mundurze. Ale ogólnie pamiętam, że był bardzo głośny, bardzo wolny, chyba max to 60 na godzinę i bardzo nim trzepało. Nad morze ze Śląska jak tam pisał przedmówca nie wyobrażam sobie.
Pamiętam jeszcze w Tarnowie jeździłem z rodzicami takim miejskim jeszcze był bileter co sprzedawał bilety i kasował. Na tak zwanym niebieskim PKS też miałem okazję jeździć na wieś do rodziny. To były czasy.
To był konduktor, a nie bileter.
Jechałem tym egzemplarzem po Łodzi. Niesamowite przeżycie...
Dojazd ogórkiem z przyczepą do szkoły w kl 1 i 2 podstawówki, góry Świętokrzyskie. Zima - jak nie było chłopa to zamarzniętych drzwi w przyczepie nie otworzylim (ogórek zajęty). Jak pod Czerwoną Górę 2x nie podciągnął po śliskim to miałem wolne bo do domu wracałem. Trasa Kielce - Chęciny, przystanek Nowiny. Drzwi na klamkę były i nie był czerwony. Z ogrzewaniem przyczepki to może i miały, ale nie działało, a przez szyby w zimie nie było nic widać bo były zamarznięte. pamiętam jak chuchałem. Lata nie pamiętam, czyli było OK
W latach '70 jeździłem podobnym ogórkiem do odległej o około 20 km. szkoły podstawowej. Piszę "podobny", bo miał drzwi z klamką. Mam do niego wielki sentyment.
Super! Jeździłem w Warszawie linią 107 Plac Unii Lubelskiej - Chełmska
Nigdy nie jechałem tym autobusem, ale design miał fantastyczny.
Jak byłem mały jeździłem do przedszkola takim - pamietam jazdę w przyczepce z przodu, pamietam doskonale jadę w autobusie z przodu jak się trzymałem tego metalowego kosza na pokrywie silnika, pamietam dźwiek starego silnika skody i dźwiek tego nowszego silnika polskiego. Jeździłem tez wersja przegubową i raz nawet się złamała na przegubie tak była przeładowana. Uwielbiałem ten autobus. Pozdrawiam kierowcę i prowadzącego kanał. Zabrakło tylko szklanki z herbatą w metalowym koszyczku postawionej koło tego wielkiego zegara na desce rozdzielczej kierowcy mieli tak zalane do połowy i chwalili się ze im się nie wylewa👍 Pozdro👍👍👍
., ŽÁDNÝ NOVĚJŠÍ POLSKÝ MOTOR NEEXISTOVAL. BYL OPĚT LICENČNÍ A DOVEZENÝ. ANGLIE.
Jeśli chodzi o długowieczność to Autosany H9 są eksploatowane do dziś.Tak wiem że większość tych autobusów zostało zmodyfikowanych w latach 90 i 2000 do nowego wyglądu .A w zeszłym tygodniu widziałem w Trzemesznie koło Gniezna klasyczną dziewiątkę która wyglądała mi na normalne eksploatowaną w linii może ktoś z. tamtych okolic ma wiedzę na ten temat i da znać. A jeśli chodzi o komunikacje miejską to niedawno jakiś miasto organizowało pożegnanie i zakończenie eksploatacji ostatniego Autsana H9 35.
Jeździłem wiele razy. Zawsze marzyłem, że kierowca da mi usiąć na przodzie. Chyba raz się tak zdarzyło.
Ale mi zaimponowałeś , jak byłem kilkuletnim chłopcem to bardzo często jeździłem do przedszkola.
Pamiętam doskonale jak takie autobusy jeździły np. na linii 129 .
Chcę również potwierdzić , że z braćmi zawsze robiliśmy wyścig kto pierwszy zajmie miejsce w przyczepce i będzie udawał że prowadzi...
W przyczepce było ciszej , tylko sprzęg trochę robił hałas ...
Pozdrawiam i dziękuję bardzo.
P.s. wróciły wspomnienia , a podczas oglądania filmu micha mi się cieszyła
A Autosan H9 też był wyjątkowy, szczególnie jego silnik SWD 400 z Andrychowa, który był arcydziełem pod względem spalania i wytrzymałości.
A ile spalał ?
Średnia była około 18 litrów na 100/dziś suvy palą więcej/,a doświadczeni kierowcy z pojazdem w dobrym stanie potrafili zejść do 14-15 litrów.Sam silnik był bardzo wytrzymały i mało awaryjny.
@@JacekM-ns4je jak już coś to SW400 - 400 cali sześciennych bo to silnik na licencji brytyjskiej, tak jak SW680.
@@cobytujeszczepowiedziecoty2083Leyland
Dwukrotnie wiózł mnie ogórek na kolonie. Raz do Łukawicy koło Limanowej i raz do Broku koło Ostrołęki oraz trzeci raz na wycieczkę w podstawówce bodaj 7klasa. Kawałek drogi bo wszystkie te podróże zaczynały się w Starachowicach. Luksusu nie było ale frajda nie mała i z chęcią już jako 53latek pojechał bym takim pradziadkiem na jakąś dłuższą wycieczkę 😊
... W 1977 roku pracowałem jako kierowca takiego autobusu w
,,MPK Lublin" i ogólnie tęsknię za tamtymi ,,czasami"...
O rzemyku do otwierania maski piersze słycze (nigdy go nie było a maske poprostu otwierało sie opierając ją na podłodze) Lepsze tzw mocniejsze eksemplarze były z mostem Raba Silniki leylanda to był koszmar dla mechanika żeby wykręcić np rozrusznik (był na trzy śruby) trzeba było mieć naprawde doświadczenie i malutkie rączki (nowy rozrusznik montowalo sie tylko na dwie śruby) Przyczepki miały tyko drzwi otwierane ręcznie Takim autobusem zawsze ruczalo sie z drugiego biegu Oj wspomnienia wracaja
jak jade busem w Londynie to mi sie przypomina ten jelcz....w srodku prawie to samo....
Jak miałem 12 lat mój tata pracował mpk rzrszow lubialem z nim chodzić do pracy i siedziałem na siedzeniu obok super było.
@@wacawkiebowicz9388 W PKS to miejsce było przeznaczone dla konduktora 😊
To Były Czasy Niezapomniane👍⭐⭐⭐⭐💪💪💪👏👏
Mega odcinek !!
za dzeciaka zawsze chcialem jechac w przyczepie , mama mowila nie bo sie urwie pozdrawiam
Często ogórkiem jeździłem. Tata był kierowcą przegubowego ogórka w MZK Warszawa.
Przegubowy ogórek to prawdziwy rarytas. Pozdrawiam!
@@Autobusy_SlawkaW Warszawie rarytasem nie był.
W Kapenie zrobili swoją serwisówkę z ABS:-) . Kilka mądrych głów i cyk. Wóz jeździł w delegacje po kraju i do Czech.
Zawsze, jako dziecko, rzygalem w tych autobusach, strasznie trzeslo
Ja pamiętam, że dużo częściej dzieciaki mdliło w Autosanach.
W Lublinie jest miejska wersja "ogórka". Z tego co mi wiadomo , jeździ po mieście w sezonie letnim. Pozdrawiam.
miarą dorosłości było to że kierowca pozwalał Ci usiąść z przodu. były dwa typy przełączników do drzwi. jeden zwykły, góra- dół. a drugi ten fajniejszy, wyciągany. jak wsiadałem zawsze zastanawiałem się jake przleczniki byly w tym wozie.
W latach 80-tych byłem zapaśnikiem i nasz klub miał takiego po pełnym remoncie co ciekawe miał zmieniony inny silnik i całe wnętrze z siedzeniami od Berieta 😄 jeździliśmy na zawody po całej Polsce i nie tylko, na obozy sportowe też lakier zielony metalic
Dzieki za komentarz, pozdrawiam!
Jestem dzieckiem pracownika PKS ( mam 53 lata, 'rocz71 ) "ogórkiem" na koloniach zjeździliśmy, kotlinę kłodzka, autobus mieliśmy do dyspozycji na zwiedzanie wspaniałe kolonie ❤❤❤ chociaż czasy trudne....pozdrawiam
W Lublinie też takiego czerownego mamy :)
To nie polski autobus tylko czeski robiony w Polsce na licencji Škody 706 RTO Karosa.
82 rok,700km na oboz plywacki z podkarpacia na mazury....pamietam jak dzis...a dzis mam 52 lata....mile wspomnienia... z ogoreczkiem...trzeslo ale sie jechalo....🤗👌i bez awari dojechal...super bylo...
Świetny filmik.
autobus który polski nie był. Licencja Skody montowane w Jelczu.
., pravda
Ja je mile wspominam. Fajne były. Takie nie za wygodne.😂
Kursowały kiedyś w Bochni jako MZK Tarnów. Ten autobus w górskim terenie po za Bochnie kursował na takie końcowe przystanki gdzie wcofywał w wjazd aby zawrócić i to z ludźmi. Znienawidzony przezemnie jako dziecko bo smród paliwa i marna amortyzacja powodowała u mnie momentalnie odruch wymiotny. Innymi słowy wszyscy byli zieloni i prawie wszyscy zygali ;-) a dziś to wspomnienie dzieciństwa. Które pragnie się przypomnieć i przeżyć jeszcze raz ta jazdę.
Polski? Podobnie jak Warszawa, Fiat 125, Fiat126, Berliet i inne Licencyjne maszyny.
Super Škoda 706 RTO 👍
PRAVDA, NIC VLASTNÍHO. OSTUDA.
Piękny sprzęt, niestety czas szybko leci pozdrowienia
Na podszybiu leżał numer : 101. Taki jeździł z Gdyni do Gdańska ("pospieszny") , kończąc na. ulicy Augustyńskiego - pod samą moją szkołą.
A ja miło wspominam ten autobus jeździłem nim do przedszkola a później na kolonie
Ogólnie wszyscy piszą że nim jechali. Ja miałem tą wątpliwą przyjemność je naprawiać. I to glównie sprawy elektryczne. Rozrusznik waży chyba z 20 kg i był ciekawie skonstruowany. Alternator też ogromny. Potężna dmuchawa na ropę - fajnie się ją naprawiało. No i ten kultowy przełącznik kierunkowskazów.
Wczasy z "Gdańskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Mieszkaniowego" wsiadali już zalani w trupa, wysiadali charakterystyczni z nad morza "10 w skali boforta". Poruszali się sztormem jak już musieli, systematycznie oprużniając żołądki. To były czasy, bez troskie dla starych też.
To nie polski tylko czeski
., PRAVDA. JE TO ŠKODA 706 RTO -KAROSA . V polsku skládaná z dílů dovezených dohromady.
Jeździłem nimi jako kierowca MPK w Łodzi, przegubem też, bo były - jazdę wtedy traktowalo się jak przygodę (kto lubi jeździć to wie o czym pisze), nie wybrzydzało się tak jak Ci kierowcy doby obecnej bo nawet samochody osobowe miały komfort jazdy taczki z resorem. Luźna maska czy brak gumowej rury pomiedzy filtrem powietrza a kolektorem dawało popalić na wyższych obrotach tak jak dwu częściowe siedzenie kierowcy w zimie i pseudo ogrzewanie od chłodnicy - tzw. kominek - ciepłe powietrze leciało z niego - ale latem 😂. W prowadzeniu był przyjemny pomimo kierownicy o średnicy metra 😂i wspomagania pneumatycznego (było z tym trochę zabawy jeżeli trzeba było manewrować na krancowkach), ale praca silnika na wolnych obrotach to magia, szczególnie tego z łożyskami tocznymi na wale korbowy . Jak akumulatory były złomy to się odpolalo na pych przez grubego kołka i na miasto, a gasilo dopiero po zjeździe na zajezdnie po dwóch zmianach, i oczywiście nie synchronizowana skrzynia biegów, czyli podwójne wysprzeglanie i miedzygaz. Długo by jeszcze pisać z sentymentem i humorem o ogórkach, ale to już przy innej okazji. Pozdrawiam.
Najgorszy był w tych Jelczach smród ropy z silnika. Zawsze, w każdym autobusie, ponieważ silnik był z przodu, pokrywa silnika nie była szczelna, więc cały odór ropy, zmieszany ze smrodem spalin, leciał do kabiny na pasażerów, w połączeniu z wibracjami, słabymi amortyzatorami i hałasem, wymioty były powszechne.
Zaden inny autobus nie miał silnika z przodu.
W Czechach składali tylko ramę podwozia z silnikiem i napędem, i takie gołe zestawy wysyłane były pociagami do Jelcza koło Wrocławia. Bardzo często widziało się całe pociągi transportujące te podwozia z silnikami na trasie Czernica Wrocławska - Jelcz.
Jechałem raz w życiu w przyczepce do ogórka, w Gdańsku było ich trochę. Miałem wtedy jakoś 5 lat, ale ten strach gdy się przechylała i szarpała podczas przyspieszania i hamowania pamiętam doskonale do dziś. Te przyczepki były wg mnie bardzo niebezpieczne.
I ten stres czy uda się otworzyć drzwi i wysiąść na przystanku (klamka dla siłacza).
Uwielbiałem siedzieć w Korniszonach z przodu.
Na przełomie lat 70 - 80 bardzo często jeździłem Ogórkiem na trasie Ustrzyki - Przemyśl jako pasażer. Raz zdarzyła się "awaria"; w Trzciańcu Ogórek zakaszlał i zamilkł. Kierowca natychmiast rozpoczął "remont". Po jakimś czasie ktoś zniecierpliwiony zapytał kierowcę; "Józek a ty tam masz ropę w baku? ... Józek sprawdził ... nie było ... W pobliżu kilka ciężkich Ursusów orało pole. Było tam Wojskowe Gospodarstwo Rolne. Żołnierze z traktorów przynieśli w wiadrach "ropę". Ogórek odpalił, silnik ślicznie "zagrał". Szczęśliwie dojechaliśmy do Przemyśla.
W 86 r. jechałem na kolonie z Poznania aż za Kielce. Jechaliśmy już autosanem. Podobna sytuacja. Na trasie w autobusie skończyło się paliwo, ledwie wtoczyliśmy się na parking. Na szczęście kierowcy autobusu udało się załatwić 1 albo 2 konewki, tak metalowe konewki 10 l, ropy od kierowcy ciężarówki. Staliśmy tam z godzinę, zanim udało się odpowietrzyć układ paliwowy i silnik zaczął normalnie pracować.
To jest wół pociągowy polskiego transportu osobowego lepszego od niego nie było 👍👍🇵🇱
jeździłem takim w czasach kiedy w każdym pojeździe było miejsce dla konduktora który sprzedawał bilety wsiadającym pasażerom
Że 40 lat temu jechałem czymś takim. Hałas był potworny. Pamiętam, że na masce wewnątrz autobusu była tacka na drobniaki za bilety.
Nigdy - w okresie PRL - jeżdżąc środkami transportu publicznego - autobusami (głównie właśnie tymi Jelczami), pociągami (parowozy, elektryczne, spalinowe) - nie spotkałem się, aby w trasie awarii uległ autobus, pociąg czy tramwaj. Co ciekawe właśnie obecnie spotykam takie sytuacje, że autobusy czy pociągi ulegają awarii. I owe awarie - to głównie awarie czujników i elektroniki, które blokują możliwość uruchomienia pojazdu.