Główny problem jaki obserwuję na studiach/ moim otoczeniu to brak zainteresowania drugim człowiekiem. Ludzie chętnie rozmawiają o sobie, ale gdy ty chcesz coś powiedzieć ciężko o zainteresowanie. Staram się aktywnie słuchać i zadawać pytania, natomiast w drugą stronę ciężko o coś takiego. Nie wiem czy to tylko mój problem, ale widzę różnicę gdy rozmawiam z ludźmi 18-25 lat, a np 40-50. Gdy ktoś zada mi pytanie czuję się wyróżniona XD. Jestem ciekawa czy ktoś również tego doświadczył
Dokładnie to samo odczułam i to z ludźmi na studiach głównie. Zazwyczaj monolog i zero pytań w drugą stronę. Do tego przerywanie jest nagminne, nie da się często myśli dokończyć nawet, może z drugiej strony jak człowiek jest starszy to bardziej zauważa takie rzeczy, sama nie wiem...
@@domik9447 niestety… nie wiem co jest tego przyczyną, czemu młode pokolenie częściej wykazuje takie zachowanie. Ostatnio spotkałam koleżankę babci, kobietę z którą za często nie rozmawiam, a zrobiło mi się tak ciepło na sercu gdy spytała się mnie o studia, jak kuzyn, co u mamy, babci - niesamowite
Ja mam wrażenie że jest tak ciężko zdobyć takie naprawdę bliskie koło przyjaciół. Wszyscy są tylko znajomymi, i nikt nie ma czasu/nie chce/nie umie/inny powód nawet próbować spędzać ze sobą więcej czasu. Sama mam jednego przyjaciela z którym widzę się rzadko oraz 627256 znajomych, których imiona ledwo pamiętam i czuje się zajebiscie samotna. Ale przynajmniej twój kanał poprawia mu humor 🤍
Ja mam wrażenie że teraz w internecie bardzo promowane jest dbanie tylko i wyłącznie o siebie. Ja rozumiem, self-care, edukacja, poznawanie siebie, rozwijanie swoich pasji itp jest bardzo ważne, ale uważam że posiadanie prawdziwych przyjaciół powinno być równie ważne. Czasami lepiej jest otworzyć serce na inne osoby, zainteresować się nimi i ich życiem a nie tylko patrzeć na siebie
Zmienisz myślenie jak zaczną Ciebie oskubywać dla własnych korzyści. Im większe grono "przyjaciół" tym więcej wymagań. Lepiej iść w jakość, niż w ilość.
totalnie uważam tak samo, obecne społeczeństwo jest bardzo skupione na sobie a nie na innych ludziach, ja jestem mega ekstrawertyczką i po prostu interesuje się ludźmi, podtrzymuję rozmowę pytaniami, co przez niektórych jest uważane za wypytywanie się
@@ellie5912 Jestem introwertyczką, ale rozmawiać umiem. Też zawsze podtrzymuję rozmowę pytaniami. Chcę, żeby rozmówca czuł się ważny. Niestety działa to w jedną stronę zawsze. Przez to też czuję się niepotrzebna i nieważna :D
Jak dla mnie ciężko jest mieć przyjaciół w tych czasach, bo jest super wysoka presja na bycie succesful, wszyscy się prześcigają ze swoimi dyplomami, certyfikatami, podróżami i to boli jak cały czas widuje się takie relacje/ osoby, które się tym chwalą, wszystko jest powierzchowne
Ja najbardziej samotna czuje sie wlasnie kiedy jestem w przestrzeni wypelnionej ludzmi. Kiedy widze ze kazdy z kims rozmawia, smieje sie, wita to czuje ze cos jest ze mna nie tak, ze jestem dziwna, nieprzystosowana do spoleczenstwa. Za to jak jestem w domu sama ze soba to czuje sie spelniona, szczesliwa, mam mnostwo pomyslow na to co zrobic. Najwieksza presje wywiera na mnie to, ze skoro w obecnych czasach coraz wiecej osob ma niski poziom umiejetnosci spolecznych to osoby ktore beda biegle w tej dziedzinie dostana lepsza prace, lepsze zarobki, beda umialy dyskutowac z przelozonymi i wywalczac dla siebie lepsze zycie. Od poczatku mojego liceum z powodu bardzo dobijajacego uczucia wykluczenia z grupy zaczelam sie mocno interesowac tematem relacji miedzyludzkich. Chcialam poznac metode, ktora pozwoli mi zaprzyjaznic sie z kazdym i bez stresu aktywnie uczesniczyc w zyciu spolecznym. Teraz radze sobie duzo lepiej niz kiedys ale nadal czuje sie niespelniona. Mimo ze znajomi mowia mi ze jestem odwazna, ze jak sie smieje to od razu im poprawia chumor to nie jestem w stanie w to uwierzyc. Wiem ze to jest problem w mojej glowie, prawdopodobnie jakis mechanizm obronny wytworzony po tym dlugim bo ponad rocznym odczuciu kompletnego wykluczenia i alienacji, ale staram sie nad tym pracowac. Nie zawsze wychdzi, ale najwazniejsze jest to by jakkolwiek dzialac.♥️
mogę mówić tylko ze swojej perspektywy, ale może brak tego spełnienia wynika z faktu, ze relacje które masz z różnymi osobami nie są wystarczająco głębokie i intymne. brak dopuszczania do przejścia tych znajomosci na inny poziom może się wiązać z tym, ze nie poznało się odpowiednich osób, ale także z (podświadomego?) niedopuszczania tych osób do siebie bardzo blisko. może te myśli mogą być zaczątkiem do analizy i wgłębienia się w temat bliskości :3
Mam tak przez całe życie, miałam w trakcie szkolnych lat kilka "przyjaciółek", które były ze mną dla korzyści (pomoc w nauce, rozwiązywanie prac domowych), potem kiedy po covidzie zamknęli się wszyscy w internecie to poznałam wiele osób (oczywiście porozrzucani byliśmy po całej Polsce), z którymi kontakt się już urwał poza jedną dziewczyną, z którą też piszę kilka razy na miesiąc. Jestem teraz na pierwszym roku na drugim kierunku, niby dogaduję się z ludźmi, ale niestety poza zajęciami nie mamy kontaktu bo każdy żyje własnym życiem. Jedynymi osobami z jakimi mam kontakt na co dzień to mój chłopak i mama. Trochę dobija mnie to, że nie mam takiej przyjaciółki od serca, ale z drugiej strony nie mam też tyle czasu aby totalnie od zera poznać kogoś, a życie mnie nauczyło, że trzeba dobrze poznać ludzi zanim wpuszczę ich do mojego życia. Dlatego też jestem w błędnym kole, a wiem że niestety lepiej nie będzie.
Mam przyjaciółkę, która jest dla mnie jak siostra. Przyjaźnimy się od 26 lat. Ale nasze życia tak się potoczyły, że obie wyemigrowałyśmy z Polski do innych krajów, przez co widujemy się max raz do roku a kiedyś to były codzienne odwiedziny. Brakuje mi jej, ale dzięki częstemu kontaktowi przez internet da się nadal utrzymać tę relację i jak się w końcu widzimy to czujemy się jakby nic się nie zmieniło i nie ominęło nas 😁
@@someonewholikespancakes7634 kręgi znajomych to jedno. A gdzie poznać chłopaka/ dziewczynę? Jeśli nie na studiach, w liceum to zostaje praca 🧍♀️💀,a większość będzie już w związkach.
Ja już zaakceptowałam samotność, kiedy miałam około 15 lat. Zaczęłam zauważać, że ludzie w moim wieku (a przynajmniej w moim otoczeniu) nie mają wystarczającego poziomu empatii (np w porównaniu do dorosłych, z którymi zawsze wolałam rozmawiać), nie śmieszy mnie totalnie ich poczucie humoru, nie ma tego "vibe". Teraz mam jednego bliskiego przyjaciela, ale nie zapowiada się na to, żeby to grono kiedykolwiek się powiększyło, ponieważ ja nie mam siły i chęci na poznawanie nowych osób, ponieważ na pewno mnie rozczarują niestety (albo w drugą stronę).
zauważyłam, że teraz ludzie się zachowują jakby inni ludzie byli jacyś trędowaci. Unikanie innych jak ognia, z kijem bym się bala podejść. O jakimś wyjściu czy nawiązaniu duższej znajomości nie ma mowy, bo się do ciebie nie odzywają (i nie przez to, że zrobiłe coś źle). 3/4 społeczestwa nagle stało się introwertykami, którzy nigdy nie wychodzą z domu. Stałe, dłuższe grupki jakoś funkcjonują, ale wręcz niemożliwe jest poznanie kogoś nowego na dłuzszy okres. Pamiętam, że kiedyś był z tym mniejszy problem. Po prostu się do kogoś podchodziło, zaprosiło np na kawę, rozmawiało ię i często wywiązywała się z tego dłuższa znajomość. I tęsknie za tymi czasami. Bardzo. Mam nadzieje, że jak najszybciej ta "plaga" minie, bo osobiście mam jej serdecznie dosyć. edit: każdy mówi, żeby się otworzyć i zrobić ten pierwszy krok, a ja jestem już zmęczona, że ciągle ja muszę wychodzić z inicjtywą, interesować się, gdzieta druga oosba daje z siebie minimalny wysiłek, bo przecież ja wszystko załatwie. Mimo wszystko dziękuje za ten film, świadomość, że tak wielu ludzi ma ten problem jest smutny, ale jednocześnie bardzo pomaga.
Całe dzieciństwo marzyłam o prawdziwej przyjaciółce. Poznałam ją dopiero w szkole średniej. Dbamy o tę relację, bo przyjaźń w tych czasach to największy skarb.
Jesteśmy bardzo przebodźcowani, po zajęciach/pracy chcemy spędzić czas sami ze sobą, z drugiej strony jak już mamy się spotkać z drugą osobą, zaprosić ją do siebie, to pojawia się pytanie „a co będziemy robić, przecież nie będziemy tak siedzieć, trzeba wymyślić może coś do jedzenia, jakąś rozrywkę, coś kupić”, co jest kolejnym problemem, z którym wolimy się nie zmierzać, a zwyczajnie odpuścić. Poza tym niektórzy ludzie są zupełnie inni na żywo niż online, online wydają się bardzo pewni siebie, piszą o wszystkim, jakiś pierdołach, a na żywo już im się nie chce o tym gadać i ciężko w ogóle znaleźć jakiś temat do rozmowy.
Jestem bardzo towarzyską osobą, zawsze sama podejdę, zagadam nawet do nieznajomych, ale szczerze już od pewnego czasu ustaliłam sobie granicę bycia tym 'inicjatorem'. To jest męczące zawsze się przypominać, proponować spotkania itd. W pewnym momencie trzeba po prostu zacząć szanować siebie i przypomnieć sobie jaką mamy wartość. To jest przykre, ale konieczne do zaakceptowania, żeby mniej cierpieć jak relacje się kończą 😔😔 Nie oznacza to, że rozstania nie bolą - wręcz przeciwnie. Ale przynajmniej nie ma się tego uczucia, że się komuś narzuca i samemu ciągnie znajomość 🥲
Filmik idealnie opisujący moją sytuację. Jestem typowym introwertykiem, nigdy nie miałam dużej grupy znajomych, a z momentem pójścia na studia ta zmniejszyła się jeszcze bardziej. Relacje z ludźmi z roku ograniczają się do "cześć" przed zajęciami i "pa" po zajęciach, ewentualnie wymiany zdań w stylu "ma ktoś notatki na przyszłe kolokwium?", a ja z kolei już od jakiegoś czasu zauważyłam ze chciałabym móc porozmawiać z kimś na tematy, które nie są związane wyłącznie ze studiami/pracą, bo one mnie po prostu męczą. Nie wiem czy problem tkwi we mnie, czy w innych, że tak ciężko jest znaleźć osobę, z którą zbuduje się głębszą relacje. Jeszcze w kwesti stawiania pierwszych kroków, to też doskonale opisuje moją sytuację. Od podstawówki miałam jedną przyjaciółkę, z którą trzymałam się do czasów liceum. Teraz nasz kontakt praktycznie się urwał i mimo, że tak jak wspomniałam jestem strasznym introwertykiem to czasami zdobędę się na to, żeby wykonać ten pierwszy krok i napisać np. z propozycją żeby się spotkać. Tylko no właśnie...to zawsze ja piszę pierwsza, co ostatnio daje mi do myślenia czy druga osoba w ogóle chce utrzymywać ze mną kontakt...Skoro nigdy nie odzywa się pierwsza to może nie potrzebuje mnie i mojego towarzystwa i może powinnam odpuścić? Tak naprawdę jedynymi osobami, którzy zawsze sa przy mnie są rodzice i brat.
teraz coraz więcej osób tak niestety ma. I to z kimkolwiek z kim nie rozmawiasz, musisz pisać pierwsza, bo inaczej sie nie odezwie, a potem masz wrażenie, że to z tobą jest coś nie tak Niestety doskonale to rozumiem, bo sama mam tak samo, tylko, że akurat w szkole średniej. Cześć powiedzą, pa na koniec, ale jak ja nie zagadam to czasem z nikim w ciągu dnia nie rozmawiam, bo nikt nawet do mnie nie podejdzie. Wszystko jest ciekawsze od drugiej osoby. A staranie się ciągle jest męczące, bo starasz się tylko ty, więc odpuzczasz i nagle się okazuje, że nie ma nikogo, poza właśnie rodziną, choć zależy jeszcze jaka jest, bo czasem jest tak, że rodzeństwo np wyjedzie i nagle też cisza, mimo, że całe życie mieszkaliście razem. No cóż, mam nadzieje, że u ciebie i u wszystkich z tym problemem będzie tylko lepiej
Jeszcze nie obejrzałam filmiku ale chce się podzielić moją myślą, który mi kiedyś towarzyszyła. Mianowicie "lubię być sama/ lubię przebywać w samotności/ ludzie mnie męczą". Mój 1 z 2 przyjaciół mówił mi, że jestem introwertyczna, nie jestem do ludzi i to była prawda, a raczej myślałam i tak też byłam odbierana. Wierzyłam, że prawdą jest, że nie lubię ludzi, że mnie męczą i wierzyłam, że jak ktoś mówił "że ja taka jestem, że wole mieć 2 przyjaciół niż przebywać w większym gronie ludzi". Zgadnijcie co, otóż to: nie była to prawda. W nowym środowisku jakim okazały się studia okazało się, że chce mieć masę znajomych i już od dawna czułam, że dwie bliskie osoby to po prostu dla mnie za mało i czuję się samotna... Mam teraz dodatkowe nowe znajomości, które chce rozwijać, bo spotkałam wspaniałe nowe osoby. Nie wierzę w myśl, że ja nie lubiłam ludzi, po prostu bałam się ich i wierzyłam w myśl, że ja taka jestem, jestem tą introwertyczną dziewczyną, która nie ma praktycznie znajomych. Teraz jak ktoś mówi, że tak mnie widzi to ja w to nie wierzę, ponieważ kocham ludzi i pragnę być koło nich. Nie pozwólcie wmówić sobie nic wmówić, kiedy czujecie się samotni i umysł wam podpowiada, że coś się kłóci z waszym prawdziwym, ukrytym ja to znaczy, że tak jest.
Wyprowadziłam się na studia do innego miasta i nie powiem, łącząc studia dzienne z pracą na pół etatu nie mam żadnych przyjaciół a co dopiero jakiś bliższych znajomych z mojego aktualnego otoczenia. Właśnie teraz przeżywam przez to jeden z cięższych okresów w życiu bo zwyczajnie tęsknię nawet za znajomymi z mojego miasta, a co dopiero za moją grupką besties
Straciłam motywację do nawiązywania relacji. Zbyt wiele rozczarowań. Głownie ludzie potrzebowali mnie, bo czegoś chcieli za darmo (grafika, projekt, obraz, wsparcie i rozmowa). Kiedy tylko to otrzymywali, to nagle znikali bez "dziękuję". Szczerą i bezinteresowną relację mam z ukochanym, z rodzicami i jedną parą. Nie zależy mi już na innych ludziach, lubię spędzać czas na robieniu kursów, rozwoju i pasjach. Twardy kręgosłup moralny nie pomaga w nawiązywaniu relacji. Nie godzę się na relacje z ludźmi, którzy mają coś za pazurem. Nie jarają mnie płytkie rozmowy, nie umiem w small talk (dla mnie to strata czasu).
Ja ewidentnie muszę być jakąś nieprzyjemną osobą. Ostatnio byłam na spotkaniu z 15 osobami, nikt się z nikim tam nie znał. Połączyła nas pasja. Super się rozmawiało, byłam zaangażowana w rozmowę, pytałam innych o opinię, wykazywałam zainteresowanie, a kiedy było trzeba - milczałam, dziewczyna zgubiła szalik - pomagałam jej szukać, ludzie śmiali się z tego, co mówiłam, zasponsorowałam napiwek. Koniec końców, kiedy się rozstawaliśmy, nikt nie zapytał mnie o nr telefonu czy konto na FB, choć niektórych pytali. Co jest ze mną nie tak?
Z Tobą wszystko jest w porządku. Nie myśl nigdy, gdy się starasz i jesteś miła, że to z Tobą coś jest nie tak. To często z ludźmi jest coś nie tak. Nie wiesz, co im w głowie siedzi. Ale nie można się obwiniać. Pokochaj siebie., serio, to ważne. :)
@@AureliaWilczynska zgadzam się, ty dałaś z siebie 100%, choć ciężko jest wierzyć, że z tobąjest coś nie tak, ale naprawdę to nie z tobą jest coś nie tak. Jak już to z nimi
@@Lee-cr6xb Próbowałam być też mniej "miła", asertywna, wyrażać swoje opinie. W odpowiedzi usłyszałam że jestem oschła i przemądrzała. Widocznie nie umiem tego wycyrklować. Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły byłam zawsze w centrum uwagi, byłam charyzmatyczna, teraz jest na odwrot. Cóż, nie każdy posiada zdolności interpersonalne. Szczerze? Oddałabym moje oszczędności za to, by umieć zjednywać sobie ludzi. H** z pieniędzmi, dobry kontakt z ludzmi jest ważniejszy.
Mam 25 lat, kończę studia, pracuje i zastanawiam się co jest ze mną nie tak że nie mam znajomych - a jeśli mam to jest to jeden friendzonowany kolega. Ludzie odzywają się do mnie gdy coś chcą i to jakby na tyle. Myślę że ten kolega również kumpluję się ze mną bo ma nadzieje że jednak zmienię zdanie. Chciałabym żeby ktoś lubił mnie tak po prostu, a nie dlatego że ma w tym ukryty cel.
nic z tobą nie jest nie tak. Tak po prostu jest teraz, nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale ludzie tacy się stali. Wiem z własnego doświadczenia, że parę / parenaście lat temu miałam pełno znajomych, a teraz bardzo ciężko znaleść kogoś z kim możesz chociaż porozmawiać i ci nie odbuczy, nie ważne czy jesteś na studiach czy gdziekolwiek indziej
Ja od zawsze miałam problem z nawiązaniem głębszych relacji, myślałam, że idąc do liceum, potem na studia to trochę się zmieni. Ale poza problemem z czasem moich i innych, większość osób ma po prostu swoich znajomych z wcześniejszych etapów życia i nowi ludzie bliżej niespecjalnie są im potrzebni.
Ja zdałam sobie sprawę że w naszym życiu to nie rodzina jest na pierwszym miejscu czy miłość czy szczęście nasze tylko praca. Umawiając się dzie kolwiek czy to z przyjaciółmi na grilla czy wspólne wakacje czy na wizytę do lekarza czy dziekolwiek to musimy to wszystko podporządkować pod pracę. Umawiając się nawet na odwiedziny rodziny musimy umówić się tak żebyśmy byli w domu a nie w pracy. Nie stety całe nasze życie jest podporządkowane tylko i wyłącznie pod pracę. Szczęśliwi ci którzy nie muszą pracować 😢
Aktualnie najbardziej obserwuje to, że znajomości polegają na jednym schemacie - hej, co tam i taki small talk. Na prawdę rzadko relacje są takie jakie bym sobie wymarzyła. Brakuje mi bliskiej relacji, która będzie w każdym momencie, będzie wspierająca, otwarta i w ogóle. Mam swojego chłopaka oraz jedną koleżankę. Tak jak wobec chłopaka jestem bardzo otwarta, tak wobec koleżanki nie jestem w stanie się otworzyć przez jej zachowanie:]
Jejku mam tak samo :( Z chłopakiem nie mamy znajomych z którymi moglibyśmy spędzać czas. Odwiedzamy tylko rodzinę. Chciałabym też mieć przyjaciółkę, żeby móc pogadać na babskie tematy, pójść na kawkę itp
totalnie, ja jeszcze zauważyłam takie coś, że ludzie bardzo szybko nudzą się drugą osobą. Chyba naczytali się za dużo książek fantasy i jak nie mają "szalonego" znajomego z którym nie mają niewiadomo jakich przygód to nagle już nie chcą mieć tej znajomości
Mnie w dzisiejszych czasach odrzuca od ludzi ich atencyjność. Odnoszę wrażenie, że spora część mlodych ludzi ma syndrom głównego bohatera, bo naoglądali sie editów z tiktoka, które w końcu wychwalają w pewien sposób dane postacie i przez to ci ludzie chcą, żeby inni też tak o nich myśleli. Tym bardziej udowadniają mi to szablony z capcuta, pod które ktos wrzuca własne zdjęcia i filmiki, gdzie powinno to wychodzić z inicjatywy kogoś mu bliskiego. Tak jak kiedys to znajomi ci mowili np "boże ty to jestes kreatywna" i sami zaznaczyli czyjes cechy, tak teraz ludzie sami to robią czyli "no ja jestem giga kreatywna". Nie mówię, że mowienie o sobie dobrze o kimś źle swiadczy, to dobrze, że zna swoją wartość. Mi chodzi o ciągłe podkreslanie swoich cech na siłę, tak jakby ludzie dookoła mieli uwierzyć w to, że taki jesteś, a tak naprawdę nikt by o tobie w ten sposób nie pomyślał. No a o tym, że takie osoby mało interesuje coś wiecej poza czubkiem wlasnego nosa, bo to oni są "main character" chyba wspominac nie muszę. Zainteresowanie czyjąś osobą w znajomości powinni byc obustronne, a nie że tylko jedna osoba zadaje pytania odnosnie zycia drugiej i sie o nią martwi, gdzie druga nagminnie mówi tylko o sobie.
Jest zupełnie odwrotnie. Ludzie są bardziej empatyczni. Kiedyś to tylko: dziecko- pobić. Zona- pobić, bo mam zły dzień. Gej - pobić. Teraz dopiero ludzie zaczęli być empatyczni.
@@arachnme12 bycie atencyjnym nie wyklucza bycie empatyczną osobą. I tak, ludzie są trochę bardziej empatyczni w tych czasach, jednak argument pobicia nie bardzo do mnie przemawia, przecież ludzie nie wychodzili na ulicę i nie bili się zeby sie pobić, prawda? Są takie gagadki, ale no właśnie - wciąż są, a nie tylko były.
totalnie. Brak zainteresowania czymkolwiek, bo myślą tylko o sobie. auazyłam to często w rozmowie, że jak ja nie będę podtrzymywać rozmowy to będziemy tak szli w ciszy, bo przecież tak ciężko drugiej stronie zapytać chociażby jak mi minał dzień czy zapodać jakiś temat. Mam wrażenie, że wymagaja, żeby to ciągle wokół nich każdy się kręcił, ale z ich strony brak jakiegokolwiek zaangażowania
Wiecie, to jest tak, że w tych czasach sporo ludzi poszło w stronę duchową, ale jednocześnie, aby nawiązać sensowną relację, trzeba ich wybić z codzienności, a wówczas można zobaczyć te cechy, których chcecie - o ile sami damy od siebie coś cennego. Prawda jest jednak taka, że jakoś ten codzienny bieg wciąga ludzi, przemiela i nie daje (sami sobie też to odbieramy wisząc non stop na komórce; wliczając w to wartościowe treści, które głównie chapiemy i nic więcej) przestrzeni, aby się zatrzymać, inaczej pomyśleć i zareagować, chociaż w zasobach masa cennej wiedzy i super porady dla innych : ) Warto też rozróżniać empatię od dzisiejszej obsesji na punkcie źle pojętej poprawności; ta powoli przychodzi do nas ze stanów, a pod tym kryje się masa nietolerancji u tych super tolerancyjnych, ale tylko jeśli wyznajesz ich teorie. Budzi to spory dysonans, gdy nagle obrońcy wszelakiego życia, przestają Cię akceptować, bo nie wypełniasz ich oczekiwań. Wracamy do punktu wyjścia, czyli wyzywania się od lewaków i prawaków - najdelikatniej to ujmując. Podsumowując: rzeczywistość zmieniła się i na lepsze, i na gorsze jednocześnie. Taki paradoks ; )
Mam 26 lat. Też nie mam przyjaciół. Pojawiły się dzieci u moich dawnych przyjaciół a ja ich nie mam i mam wrażenie, że chętniej spotykają się z innymi posiadającymi dzieci. Po prostu większość nie miała czasu i kontakty się urwały..
nie cierpię nie cierpię argumentu „nie mam czasu” kochani kwestia priorytetów. mam dwie prace, studia dzienne, magisterkę do pisania, śpię po 8h, sprzątam mieszkanie, chodzę na jogę i terapię i wiecie co MAM CZAS NA WYJŚCIA BO CHCE PIELĘGNOWAĆ RELACJĘ. dojrzałam do tego że jak ktoś mówi że nie mam czasu to znaczy nie jesteś dla mnie ważna. bo przepraszam ale jak ktoś chce to będzie miał dla ciebie czas!
o to to. Zwykła wymówka. Ostatnio znajoma powiedziała mi, że nie może się spotkać, a potem się okazało, że po prostu nie chciała. Inny przypadek - " przepraszam, że nie piszę, tyle mam zajęć" , a w tym czasie czytała sobie książkę. Ale też prawda jest taka, ze jak komuś zależy to potrafi nawet nie spać, albo odłożyć inne obowiązki na potem, tylko żeby porozmawiac z kimś mu ważnym, ale no właśnie. W tych czasach wątpie, że jestesmy dla kogokolwiek ważni
Mam jedną przyjaciołkę, która jest mi bardzo bliska, ale i tak czuję sie dosć samotnie. Nie czuję się komfortowo z otwieraniem się przed nią w 100% we wsztstkim. Chciałabym mieć internetowych znajomych, ale wstydzę się pisać do ludzi
Dziękuję za ten odcinek ❤ ostatnio mam bardzo dużo przemyśleń na ten temat, bo niby mam znajomych, ale od dłuższego czasu nie potrafię zbudować żadnej głębszej relacji i czuje się przez to samotnie, dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym sama i jest to ogólny problem
Ja w czasach szkolnych nie miałam przyjaciół, na co nałożyło się kilka różnych czynników - w tym choroba, która mam wrażenie, że trochę odstrasza ludzi. Jeśli już kogoś poznawałam, z czasem okazywało się, że te osoby po prostu czegoś ode mnie chciały albo wcale im na mnie nie zależało. Będąc kiedyś w jednej z takich sytuacji, poznałam mojego obecnego przyjaciela i... więcej ich nie potrzebuję. Zresztą, zdążyłam się już nauczyć, że nie każdemu "należy" się miejsce w moim życiu. Zwierzęciem stadnym i tak nigdy nie byłam, raczej ze mnie introwertyczka i cenię sobie spokój 😊
ja mam tak, że bardzo trudno jest mi się otworzyć bardziej na ludzi. Nie łatwo jest mi zaufać byle komu. Ale jeśli poczuje wspólny vibe to odrazu oddaje całą siebie drugiej osobie i jestem w stanie zrobić wszystko dla tej osoby. I chyba przez to ludzie ode mnie odchodzą? Bo przytłacza ich nagła zmiana nastawienia. Miałam tak na początku studiów, a potem zostałam olana przez tę osobę i porzucona dla innego znajomego, dla kogoś kto był bardziej otwarty niż ja i miał kupe towarzystwa.
jeny, nie pamiętam kiedy ostatni raz obejrzałam tak relatable odcinek, bo to jest właśnie mój problem - przez, rozpoczęte bardziej już z półtora roku/2 lata temu problemu z samooceną, panicznym strachem przed dostaniem złej oceny (czytaj: gorszej niż 80%) czy chęć zniknięcia bardzo mocno zaczęłam ghostować ludzi, nawet tych najbliższych, doprowadziłam się do fobii społecznej, praktycznie przestałam mieć kontakt z kimkolwiek poza moimi rodzicami, z którymi też znacznie pogorszył mi się kontakt. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że od już dawna specjalnie sabotuję wszystkie moje relacje - wymyślam wymówki dla samej siebie, czemu nie mogę odpisać danego dnia, które są najbardziej błahymi drobnostkami, udaje, że nie widzę osoby którą znam jak ją mijam, powoduję kłótnie i staje się oschła bez powodu. Bo lęk przed tym, że ta osoba już o mnie zapomniała, że będzie na mnie inaczej patrzeć, gdy dowie się o tej 'prawdziwej' mnie i o moich problemach albo że ośmieszę się i potem będą ze mnie żartować w swoim gronie jest tak silny, że boję się nawet próbować, bo jeśli nic nie zrobię to nic złego się nie może stać. Izoluję się na własne życzenie i mimo iż zdałam sobie z tego sprawę, nie umiem sobie z tym sama poradzić - nawet gdy mam lepszy okres i próbuję odnawiać relacje prędzej czy później ghostuje, a bo nauka, a bo zły dzień, a bo "oh już 5 dni to już nie warto i tak już myślą o mnie najgorsze rzeczy". Nie mam ani jednej osoby teraz, z którą czułabym się wystarczająco komfortowo, by powiedzieć o tym, że boję się kontaktów międzyludzkich ogólnie. Bo cały czas mam ten głos w głowie który mi mówi, że każdy odchodzi prędzej czy później, więc lepiej samemu skończyć to szybciej, by świadomie się zranić niż ewentualnie zostać zranionym. I próbuję, staram się, ale cały czas przygotowuję wiadomości w notatniku przed wysłaniem, cały czas nie odzywam się jeśli nie mam przygotowanego słowo w słowo co chcę powiedzieć, cały czas jedynie fantazjuję o podchodzeniu do kogoś i robieniu pierwszego kroku...........
Mam 30 lat i nie mam przyjaciół. Przywykłam. W sensie: tak, jest mi smutno, czuję się okrutnie samotna i chciałabym, żeby było inaczej, ale nie mam "psychicznie" siły, żeby ich "szukać".
Ja myślę, że mlodzi ludzie, zbyt łatwo odpuszczają sobie relacje. Chodzi mi o to, że stworzenie długotrwałej przyjaźni wymaga podobnego zaangażowania z obu stron, wyjścia z inicjatywą. Ostatnio ktoś proponował spotkanie, to w przyszłym tygodniu zrobię to ja. To jedyna skuteczna droga do wyrobienia sobie głębszej relacji z drugą osobą, i to się tyczy zarówno znajomości i jak i związku. Często jest tak niestety, że tylko jedna strona się angażuje, a druga wcale lub w minimalnym stopniu. W takiej sytuacji nic dziwnego, że się te relacje rozpadają albo są bardzo płytkie.
No tak, czasy bardzo się zmieniły. Na gorsze. Właśnie dlatego tak doceniam moją relację małżeńską. Bo zyje z osobą z którą mogę wszystko, mogę przy niej wszystko, mogę powiedzieć wszystko i czuć wszystko "wprost". Z tego co obserwuje to takie relacje to rzadkość, i właśnie to zadecydowało że przeszliśmy na społeczno-materialny minimalizm. Żyjemy sobie z córką w relacji stanowczej ale przyjacielskiej, dzięki czemu nie zatarliśmy granicy rodzice-dziecko, mamy dwa psy w mieszkaniu (które jest naszym rajem na ziemi) które bardzo kochamy i dla/ dzięki którym przekierowaliśmy naszą codzienność, wyjazdy na inny tor-albo z psami albo wcale. I tak na codzień pracujemy na trzy zmiany na etacie, dwa razy w roku jedziemy nad morze z przyczepą campingową (starą ale szczelną), szanujemy też nasz osobisty czas i pasje.....i szczerze od dawna już czujemy że nie potrzebujemy ludzi do szczęścia. Poznajemy na wyjazdach ludzi na chwilę i to jest spoko. Przeraża mnie to życie na pokaz, afiszowanie swojego najlepszego "ja" na świecie przez pryzmat materialnych rzeczy lub zachowań na pokaz.... Przyjaźń jest ale dla mnie rozsądną spotykamy się raz, dwa w miesiącu pogadać o życiu, codzienności, niepewnosciach itp. Życzę każdemu bratniej duszy obok 😊 to zmienia wszystko
totalnie w punkt Twoje podsumowanie, chociaz temat samotnosci najbardziej jest znany z wysokorozwinietych krajów jak Japonia, gdzie ludzie są zamknieci socjalnie i nie umieja w small talki za bardzo, z drugiej strony starzy... a jakby tak mlodych samotnych polaczyc ze starszymi? nie dosc ze duzo mozna sie nauczyc, to czesto przebijaja energia.... i to co jest w ludziach starszych jako idealnych znajomych dziela sie swoim zyciem z Toba, nie robia tajemnic, chca kontaktu plus sluchaja i okazuja zywe zainteresowanie jakby gwiazde spotkali. duzo zalezy od ludzi, ale nawet jak sie z kims kilka lat przepracowalo, jest sie w luznym kontakcie nie wiem od czego to zalezy, ale znam takie osoby co albo za totalny obvious uwazaja kontakt z nimi po latach, najczesciej dosyc obcesowo typu ze ktos tam teraz jest gdzies i ni ma czasu gadac, albo nie podtrzymuja rozmowy, albo obiecuja ze sie odezwa i tego z jakiegospowodu niby z braku czasu czy checi nie robia. ale najepszy kontakt trzeba miec z samym soba, jak ma isie to szczescie z bliskimi, wtedy cala reszta jest dodatkiem i moze czasem bywa smutniej, ale sie tego nie przezywa az tak.
Szczerze to trochę tak mam dlatego, że poszłam do szkoły w innym mieście i straciłam kontakt z ludźmi z poprzedniej klasy, w sumie to celowo bo nie czułam się z nimi dobrze, ale to oznaczało, że musiałam od 0 nawiązywać relacje z ludźmi, a jak wiadomo nie da się tego zrobić szybko. Co gorsza na początku trafiłam na toxic osoby czego nie widziałam i można powiedzieć, że dopiero od roku, trochę ponad mam dwójkę przyjaciółek z którymi się dobrze dogaduje. Wiadomo, że żeby relacja była na prawdę fajna nie wystarczy rok, ale wydaje mi się że idzie to w dobrą stronę. Jedyne czego mi w tym wszystkim brakuje to grupy znajomych żeby się spotkać w większym gronie, zrobić imprezę itd.
Ja jestem introwertykiem, ale takim który potrafi się socjalizować lecz mam ograniczoną „baterie społeczną”. Nie mam trudności z nawiązywaniem znajomości ale nie skupiam się na tworzeniu przyjaźni, wszystkie moje relacje są na zasadzie „friends with benefits”. I żyje mi się z tym dobrze. Po zerwaniu z byłą osobą nienawidziłem siebie i wszystko w sobie zmieniłem. Przestałem się traktować jak wroga i zrobiłem wszystko by siebie pokochać, teraz jestem wręcz narcyzem ale lubię to i mam wrażenie że nikt inny mnie lepiej nie zrozumie. Kocham samotność i mówię tu o samotności, nie o „byciu samym”, kiedy masz w życiu kogoś do kogo możesz się odezwać. Uwielbiam ciszę w mieszkaniu, mogę zachowywać się totalnie jak cham i nikogo nie muszę udawać. Myśle że wyparłem tą naturalną potrzebę szukania przyjaciół/drugiej połówki.
Ja np pomimo to ze czuje z jakas osoba podobny vibe to i tak boje sie zagadac czy napisać, ponieważ nie wiem czy ona nie powie dalej itp. Brak bliskich przyjaciół jest fest ciężki 🥲
albo mieszkasz na zadupiu gdzie jedyne osoby to pato gang którym w głowie alkohol papierosy i rapsy. to nie jest to co mnie interesuje a w nie mam jak znaleźć nowych znajomych wiec yo
dla mnie to jest niepojęte, nie należę do gen z, ale kiedy bylam na studiach (i generalnie przed 30 rokiem zycia) to mialam tylu znajomych, że nie wiedzialam kiedy znalezc czas na wszystkie spotkania i w zasadzie to moglabym nic innego nie robić poza spędzaniem czasu z nimi. Po 30 nieco to się zmienilo bo ludzie mają rodziny, dzieci itp., ale wciąż mam sporo znajomych. Przeciez czas mlodosci, czas studiow i po nich to idealny czas na tego typu aktywnosci. To chyba kwestia innego pokolenia, jak ja bylam na studiach to byla jedna wielka niekoncząca sie impreza, a teraz slyszę, że ludzie w wieku studenckim wracją do domu o 21. No kurde WTF? Kiedy chcesz się wyszaleć, poznać siebie, doświadczać jak nie w tym czasie? Mam wrażenie, ze sporo osob z gen z to mentalnie 70-latki
No ja jako gen z, pierwszy rok studiów, osoba pracująca jeden dzień w tygodniu, przyznam, że masz w jakimś stopniu rację. Chciałabym mieć przyjaciół, mam jedynie chłopaka i jedną bliższą przyjaciółkę, ale chodzić na imprezy, czy do klubów nie lubię. Może faktycznie mentalnie mam 70 lat
@@finnhudson3076 wiesz nikt Ci nie każe chodzić do klubow, to że ja chodzilam i wiekszosc ludzi w moim wieku też (mam 37 lat) nie oznacza, że każdy musi. Mozna spędzac czas na rozne sposoby. Ja studiowalam 2 kierunki dziennie do tego zawsze miałam jakiś staż lub pracę (zwykle ok. 2-3 dni w tygodniu), więc naukowo i "pracowo" mialam co robić, ale bylam na erasmusie, zrealizowalam mnostwo fajnych rzeczy i w sumie do dzis staram się ciągle probowac czegos nowego i poznawac nowych ludzi, moze to kwestia wiekszego otwarcia się na nowe rzeczy?
najgorsze jest u mnie to, że mam zajęcia 3 dni w tygodniu, przez co dla ludzi idealnie jest pojechać do domu (na każdy weekend) albo resztę wolnego pracować, więc nikt nawet nie jest zainteresowany tym aby się spotkać gdzieś po godzinach :))
@@magdasz1987 nie próbowałam z innych "źródeł" ponieważ nie wiem gdzie mam szukać. Nie znam nawet wszystkich na roku, a co dopiero z innych lat, jak porozrzucani jestesmy po paru wielkich budynkach a przerw jest mało. Jak piszesz do ludzi o sprawy związane z czymkolwiek to odczytują po paru dniach. Poza tym nie jestem duszą towarzystwa i ludzie w większości nudzą się moją gadką, wiec się nie dziwię czemu tak jest.
Mam 25 lat i na każdym etapie edukacji miałam przyjaciół, aż do studiów kiedy zaczęłam bez przerwy być w związkach. Od pół roku jestem sama i śmiało mogę nazwać przyjaciółmi 7 osób, z którymi regularnie spędzam czas.
Mysle ,że to kwestia priorytetów.Każdy znajduje czas na związek ale przyjaciół już nie?Praca praca ,studia studiami ale napewno 2 godziny raz w tygodniu da się znaleźć
Myśle, ze niektórym może być ciężko znaleźć te dwie godziny na spotkania towarzyskie podczas studiów. Na moim przykładzie: Jestem na studiach zaocznych (co drugi weekend). Uczę sie przynajmniej 3h dziennie. W tygodniu i co drugi weekend pracuje. Dodatkowo mam 3 chore koty, które o określonych godzinach jedzą, biorą leki plus partnera, któremu poświęcam i tak nie dużo czasu bo jeszcze trzeba zrobić zakupy, ugotować, posprzątać i znaleźć czas na odpoczynek. Wiec jak się spotykam to umawiam się z miesiąc wcześniej albo większa grupa żeby za jednym razem. Także myśle ze to nie kwestia priorytetów tylko doba ma za mało godzin :D
Mam wrażenie, że współcześnie ludzie są bardziej "wyspecjalizowani", jeśli chodzi o zainteresowania, co może utrudniać nawiązanie relacji. Kiedyś wszyscy mieszkańcy jednej wioski mieli wspólne tematy, a dziś życie osób w tym samym mieście może wygladać zupełnie inaczej i na "swoje plemię" trudniej jest trafić.
z mojej perspektywy to brakuje osób, bo za dużo ludzi jest prawie taka sama i jak nie jesteś jedną z tych identycznych osób to ciężko znaleźć kogoś podobnego
smutne jest samo to że traktuje sie to uczucie samotności w dzisiejszych czasach jako coś normalnego, bo przecież można sobie tłumaczyc że każdy tak teraz ma...
@@KlaudiaTataramyślę, że chodziło o pracę nad tą samotnością. Jestem osobą, której dobrze samej, bez jakichkolwiek zobowiązań towarzyskich, ale nie jest to zdrowe podejście i wiem, że w moim przypadku jest to wynik zaburzenia. Ludzie są gatunkiem stadnym i każdy potrzebuje czasem porozmawiać z kimś spoza rodziny.
Ja mam wrażenie że jest ciężko mi znaleźć kogoś bliskiego tj. przyjaciół lub bliskich znajomych głównie dlatego że oczekuje czegoś innego niż dostaje ale też nie mówię czego oczekuje mimo że powinnam
Często się mówi o przejmowaniu inicjatywy, ale jak to zrobić nie zachowując się nachalnie? Za każdym razem jak chcę podjąć jakieś działanie, to myślę sobie, że się narzucam, że ta grupa jest zamknięta i osoby w niej nie potrzebują nowej jednostki. Poza tym, nawet jak się przełamię i jest spoko, to ta inicjatywa po drugiej stronie z czasem zanika i wracamy to punktu wyjścia 🤦.
Kurcze, również widzę w swoim otoczeniu to, jak wiele osób czuję się samotnych. Myślę, że niemożność nawiązywania satysfakcjonujących znajomości w dzisiejszych czasach wynika z tego, że ludzie często czują się przebodźcowani życiem, ale także ludzie w dzisiejszych czasach są często bardzo skupieni na sobie. Generalnie też mam wrażenie, że brakuje ludzi, którym się chce
Ja się nie zgadzam ze stwierdzeniem, ze trudno nam budować relacje bo nie mamy czasu. Myśle, ze to kwestia tego, na co ten czas przeznaczamy. Badania, ktore napotkałam i jakie omawialiśmy na studiach, wskazują, iż w ostatnich dekadach znacznie zmniejszyła się ilość czasu, który poświęcamy na prace. Zwróćmy uwagę chociażby na ilość sprzętów, która nas odciąża od codziennych obowiązków, chociażby najzwyklejsza pralka - teraz pranie robi się właściwie same :) myśle ze trudność z budowaniem relacji wynika zatem nie z braku czasu (bo każdy na świecie teraz i zawsze miał dokładnie te same 24h do wykorzystania w ciągu doby, nie mniej nie więcej), tylko z tego, na co ten czas poświęcamy. Myślę (a może się mylę) ze mało kto obecnie ma codziennie mniej niż godzinę spędzona na telefonie, netflixie, youtubie czy innych mediach. Ja sama mogę powiedzieć, ze ten czas, który spędzam w internecie, nie raz spokojnie możnaby poświecić na rzecz budowania nowych czy wzbogacania aktualnych relacji. Co więcej, obecnie często zdarza się, ze duża cześć relacji budujemy pisząc ze sobą czy w inny sposób komunikując się przez komunikatory, a to może znacznie utrudniać budowanie jakościowej, opartej na mocnych fundamentach, pogłębionej relacji. Tyle ode mnie :) Edit: między słowami Basia wspomniała o niektórych elementach mojej wypowiedzi, ale zostawiam to :)
większość osób, które mówią,ze nie mają przyjaciół dosłownie ma ich całą masę tylko pierdolą,ze NIE CZUJĄ, ze maja przyjaciół albo piszą: „mam przyjaciół,ale czuje,ze nie mam…” jednocześnie na każdym spotkaniu prawdopodobnie bawiąc się z nimi zajebiscie XD tymczasem ja,która ma tylko rodziców jeśli chodzi o znajomość XDDD
To jest takie wkurwiające Do tego dochodzą ci l, którzy się fleksują jacy to oni są aspołeczni, introwertycy i wgl XD Niech nie pieprzą farmazonów. Ile osób by się z nimi zamieniło by moeć takie życie towarzyskie 😂 Też jestem sama Mam co prawda koleżankę, ze studiów ale mieszka daleko dlatego mega rzadko się widujemy. Nawet nie piszemy za często. Ze znajomościami u mnie było różnie na wszystkich etapach życia a ostatecznie w tej chwili siedze sama na dupie w domu. Jedynie jak rodzina mnie gdzieś wyciągnę to ide. Radzono mi by by wyjść z inicjatywą, pójść na siłownie i wgl. poszłam i co? prawoe samie kobitki w wieku 30-50 lat. Spoko były ale fajnie jakby był ktoś w moim wieku. Wydaje mi się że wszystkim moim rówieśnikom w okolicy mega się powodzi jeśli chodzi o kolegów koleżanek i im noe zależy by mieć więcej. Teraz to martwią się związkami i rodziną. Ja już jestem skończona😢
Każdy teraz jest nastawiony na samorozwój i skupianie się na sobie. Ty jesteś najważniejsza dla Ciebie, pamiętaj. I to prawda, ale ludzie wokół również są ważni i mogą Ci wiele dać, jeżeli na to pozwolisz. Wydaje mi się, że ludzie teraz tworzą sobie w głowie niedopowiedzenia. Aaaa, pewnie mnie nie lubi, a on nie szanuje mojego czasu, a w sumie nie lubię u niego, tego, czy tamtego. I oczywiście cała historia zostaje w głowie. Nie pytają wprost, nie rozmawiają, tylko ocinają się od toksycznych osób, bez słowa. Ze świecą szukać szczerych, otwartych ludzi. Ja jednak polecam nastawić się, tak czy inaczej, pozytywnie do ludzi i próbować poznawać innych. :)
Mam trojke przyjaciol z gimnazjum, w tym roku mija 8 lat naszej przyjaźni ❤ wazne sa wspolne wypady i zwykle spedzanie czasu na pogaduchach i kawie. Wypady=koncerty co pare miesiecy, kawa u mnie=rozmowa, jakis spacerek wleci, czasami do galerii jedziemy, nawet na jakieś zywkle zakupy
Bardzo fajny film 🙌 Daje do myślenia. Ciesze się że mam wspaniałego partnera i jest moim najlepszym, szczerym, ematycznym, potrafiącym słuchać przyjacielem ❤
Ja jestem właśnie na Erasmusie i mimo tego, że mam "znajomych", to i tak się czuję samotnie i tęsknię za domem. To są bardziej osoby do wyjścia na imprezę, czy gdziekolwiek, ale nie pogadasz z nimi za bardzo o czymś bardziej konkretnym i poważnym 😅 przynajmniej w moim wypadku
Dopiero półtorej roku temu udało mi się stworzyć swoją grupę przyjaciół. Są rozsiani po całej północnej Polsce ale mimo to nasz kontakt jest bardzo dobry. Sama jeszcze niedawno miałam ten problem ale po roku samotnonsi, przemyślania i poznanie siebie zdecydowanie mi pomogło. Teraz serio mam swoje zaufane grono które szanuje mnie a ja je.
Moim zdaniem problemem może być to że często ( przynajmniej w moim otoczeniu tak sie często zdarza) dla młodych ludzi np z liceum jedynym tematem jest np picie alkoholu i ciągłe żarty. Ciężko znaleźć osobę z którą można porozmawiać o trudniejszych lub głębszych tematach. A osobiście uwielbiam głębsze i "filozoficzne" rozmowy W dodatku wiele osób też ciągle narzeka. Rozumiem że jest ciężko wyrobić się np z życiem i szkołą ale moim zdaniem miło by było dodać jakiejś pozytywności 🦙
Ja jak wychodze po 7 h do pracy wracam do domu przed 17 h zakupy,obiad,praca domowa ,pranie ,prasowanie it’d padam przed 21 h I tak co dziennie😏😏smutne
Ja wiem że u mnie samotność wynika głównie z faktu że jako najstarsza z piątki dzieciaków zostałam nauczona że mam być tym który się opiekuje mam być człowiekiem który nie mówi o pierdołach i generalnie radzi sobie sam przez co przez lata nie widziałam na przykład powodu dlaczego ktokolwiek miałby słuchać o moich problemach bo był to dla mnie akt niedojrzałości na jaki nie mogłam sobie pozwalać. Strasznie filtrowałam informacje o sobie i z perspektywy czasu widzę że to mogło być dla innych bardzo niekomfortowe bo tak mocno oddzielałam tą prywatną strefę jakimiś żartami czy wymijaniem że ludzie mogli czuć że właściwie nie wymagam od nich nic po za dosyć powierzchowną znajomością.
Jak dla mnie to wina powszechnosci mediow społecznościowych. Latwo znalezc znajomych, ale przez to ze jest to teraz tak proste, szybko mozna ich zmienić. Troche jak ze związkami.
Ja właśnie 2 tyg temu pierwszy raz spotkałam się z przyjaciółka która poznałam 10 lat temu przez internet. 10 lat przyjaźni przez internet i dopiero pierwsze spotkanie bo nigdy nie było czasu
problem jest taki, że w wieku nastu lat znajomych poznajesz zwykle poprzez szkołę, a tam nie ma za bardzo warunków do rozmów, co dla mnie, intro, jest torturą. najbardziej otwieram się w 2 na 1 albo 1 na 1, no więc nie mam za łatwo... ale na szczęście mam fajną rodzinę, ulubioną julcię, która pewnie to obejrzy i ogólnie czuję się lubiana w konfrontacji z małą grupką osób masz zdecydowanie szerszą możliwość gadania o głupotach i stawiania egzystencjonalnych pytań w jednej rozmowie niż pośród wrzaskliwej grupy a, zazwyczaj to ja piszę do ludzi niż oni do mnie co do samotności: będzie tylko gorzej
jak to w szkole nie ma warunków do rozmów? xd przerwy co 45 minut, mnóstwo wspólnych tematów bo nie oszukujmy się ale dla młodych ludzi szkoła i związane z nią tematy są najważniejsze, potem faktycznie będzie coraz gorzej
Hejka bestie, wiem że nie jest to związane z tematem odcinka, ale zastanawiałam się czy słyszałaś o dramie związanej z liz seibert. Chciałam usłyszeć opinie osoby, która ma jakieś pojęcie w temacie diet etc.
rly wy na je problem z 8-16? xd ja chodziłam 11-20, czyli wsm wychodziłam i wracałam 10-21, i co ja niby miałam zrobić xd 8 miesięcy, 6 jeszcze ok, 2 ostatnie zoombie
A co to? Sneak peak mojej terapii? 😅 A tak serio, to mam mega problem z tworzeniem znajomości i z utrzymaniem jej później. I dla mnie szukanie kogoś do rozmowy jest takie nienaturalne... ja nie wiem jak ludzie się poznają poza pracą/szkołą! 😢
Gen Z? Oni mają setki znajomych na FB, kolegów i koleżanek na pęczki i spore grupy bliskich przyjaciół, dla których zawsze znajdą czas. Widzę to, bo od dawna pracuje z ludźmi 21,25 lat. Oni nie siedzą w domu, nie sami
są też tacy, którzy mimo, że mają tłumy ludzi którzy się z nimi lubią to się fleksują jacy to są oni aspołeczni, nie lubią ludzi i wgl😂 Pierdolenie o Chopinie
Główny problem jaki obserwuję na studiach/ moim otoczeniu to brak zainteresowania drugim człowiekiem. Ludzie chętnie rozmawiają o sobie, ale gdy ty chcesz coś powiedzieć ciężko o zainteresowanie. Staram się aktywnie słuchać i zadawać pytania, natomiast w drugą stronę ciężko o coś takiego. Nie wiem czy to tylko mój problem, ale widzę różnicę gdy rozmawiam z ludźmi 18-25 lat, a np 40-50. Gdy ktoś zada mi pytanie czuję się wyróżniona XD. Jestem ciekawa czy ktoś również tego doświadczył
Dokładnie to samo odczułam i to z ludźmi na studiach głównie. Zazwyczaj monolog i zero pytań w drugą stronę.
Do tego przerywanie jest nagminne, nie da się często myśli dokończyć nawet, może z drugiej strony jak człowiek jest starszy to bardziej zauważa takie rzeczy, sama nie wiem...
albo w ogóle Cię oleją, jakby Cię przy nich nie było i jadą dalej ze swoją gadką, ignorując to, co powiedziałaś XD
@@domik9447 niestety… nie wiem co jest tego przyczyną, czemu młode pokolenie częściej wykazuje takie zachowanie. Ostatnio spotkałam koleżankę babci, kobietę z którą za często nie rozmawiam, a zrobiło mi się tak ciepło na sercu gdy spytała się mnie o studia, jak kuzyn, co u mamy, babci - niesamowite
Zgadzam się w 100 pro
Jak do kogoś nie napiszesz pierwszy to właściwie z nikim by się nie gadało
Ja mam wrażenie że jest tak ciężko zdobyć takie naprawdę bliskie koło przyjaciół. Wszyscy są tylko znajomymi, i nikt nie ma czasu/nie chce/nie umie/inny powód nawet próbować spędzać ze sobą więcej czasu. Sama mam jednego przyjaciela z którym widzę się rzadko oraz 627256 znajomych, których imiona ledwo pamiętam i czuje się zajebiscie samotna. Ale przynajmniej twój kanał poprawia mu humor 🤍
dokładnie!
same sis trzymajmy się
Ja mam wrażenie że teraz w internecie bardzo promowane jest dbanie tylko i wyłącznie o siebie. Ja rozumiem, self-care, edukacja, poznawanie siebie, rozwijanie swoich pasji itp jest bardzo ważne, ale uważam że posiadanie prawdziwych przyjaciół powinno być równie ważne. Czasami lepiej jest otworzyć serce na inne osoby, zainteresować się nimi i ich życiem a nie tylko patrzeć na siebie
Zmienisz myślenie jak zaczną Ciebie oskubywać dla własnych korzyści. Im większe grono "przyjaciół" tym więcej wymagań. Lepiej iść w jakość, niż w ilość.
totalnie uważam tak samo, obecne społeczeństwo jest bardzo skupione na sobie a nie na innych ludziach, ja jestem mega ekstrawertyczką i po prostu interesuje się ludźmi, podtrzymuję rozmowę pytaniami, co przez niektórych jest uważane za wypytywanie się
@@ellie5912 Jestem introwertyczką, ale rozmawiać umiem. Też zawsze podtrzymuję rozmowę pytaniami. Chcę, żeby rozmówca czuł się ważny. Niestety działa to w jedną stronę zawsze. Przez to też czuję się niepotrzebna i nieważna :D
Self care polega na tym, że gdy Ci przyjaciele są toksyczni to lepiej ich nie mieć
pozanawanie siebie, pasje mogą być zawsze z przyjaciółmi
Jak dla mnie ciężko jest mieć przyjaciół w tych czasach, bo jest super wysoka presja na bycie succesful, wszyscy się prześcigają ze swoimi dyplomami, certyfikatami, podróżami i to boli jak cały czas widuje się takie relacje/ osoby, które się tym chwalą, wszystko jest powierzchowne
Ja najbardziej samotna czuje sie wlasnie kiedy jestem w przestrzeni wypelnionej ludzmi. Kiedy widze ze kazdy z kims rozmawia, smieje sie, wita to czuje ze cos jest ze mna nie tak, ze jestem dziwna, nieprzystosowana do spoleczenstwa. Za to jak jestem w domu sama ze soba to czuje sie spelniona, szczesliwa, mam mnostwo pomyslow na to co zrobic. Najwieksza presje wywiera na mnie to, ze skoro w obecnych czasach coraz wiecej osob ma niski poziom umiejetnosci spolecznych to osoby ktore beda biegle w tej dziedzinie dostana lepsza prace, lepsze zarobki, beda umialy dyskutowac z przelozonymi i wywalczac dla siebie lepsze zycie. Od poczatku mojego liceum z powodu bardzo dobijajacego uczucia wykluczenia z grupy zaczelam sie mocno interesowac tematem relacji miedzyludzkich. Chcialam poznac metode, ktora pozwoli mi zaprzyjaznic sie z kazdym i bez stresu aktywnie uczesniczyc w zyciu spolecznym. Teraz radze sobie duzo lepiej niz kiedys ale nadal czuje sie niespelniona. Mimo ze znajomi mowia mi ze jestem odwazna, ze jak sie smieje to od razu im poprawia chumor to nie jestem w stanie w to uwierzyc. Wiem ze to jest problem w mojej glowie, prawdopodobnie jakis mechanizm obronny wytworzony po tym dlugim bo ponad rocznym odczuciu kompletnego wykluczenia i alienacji, ale staram sie nad tym pracowac. Nie zawsze wychdzi, ale najwazniejsze jest to by jakkolwiek dzialac.♥️
mogę mówić tylko ze swojej perspektywy, ale może brak tego spełnienia wynika z faktu, ze relacje które masz z różnymi osobami nie są wystarczająco głębokie i intymne. brak dopuszczania do przejścia tych znajomosci na inny poziom może się wiązać z tym, ze nie poznało się odpowiednich osób, ale także z (podświadomego?) niedopuszczania tych osób do siebie bardzo blisko. może te myśli mogą być zaczątkiem do analizy i wgłębienia się w temat bliskości :3
Mam tak przez całe życie, miałam w trakcie szkolnych lat kilka "przyjaciółek", które były ze mną dla korzyści (pomoc w nauce, rozwiązywanie prac domowych), potem kiedy po covidzie zamknęli się wszyscy w internecie to poznałam wiele osób (oczywiście porozrzucani byliśmy po całej Polsce), z którymi kontakt się już urwał poza jedną dziewczyną, z którą też piszę kilka razy na miesiąc. Jestem teraz na pierwszym roku na drugim kierunku, niby dogaduję się z ludźmi, ale niestety poza zajęciami nie mamy kontaktu bo każdy żyje własnym życiem. Jedynymi osobami z jakimi mam kontakt na co dzień to mój chłopak i mama. Trochę dobija mnie to, że nie mam takiej przyjaciółki od serca, ale z drugiej strony nie mam też tyle czasu aby totalnie od zera poznać kogoś, a życie mnie nauczyło, że trzeba dobrze poznać ludzi zanim wpuszczę ich do mojego życia. Dlatego też jestem w błędnym kole, a wiem że niestety lepiej nie będzie.
Mam przyjaciółkę, która jest dla mnie jak siostra. Przyjaźnimy się od 26 lat. Ale nasze życia tak się potoczyły, że obie wyemigrowałyśmy z Polski do innych krajów, przez co widujemy się max raz do roku a kiedyś to były codzienne odwiedziny. Brakuje mi jej, ale dzięki częstemu kontaktowi przez internet da się nadal utrzymać tę relację i jak się w końcu widzimy to czujemy się jakby nic się nie zmieniło i nie ominęło nas 😁
Studia to najbardziej samotny czas w moim życiu. Moje życie towarzyskie było cudowne w gimnazjum. W liceum w sumie też ale połowa była na zdalnych.
Co jak co, ale to prawda. Mimo że ludzie byli jacy byli, to cofnęłabym się na chwilę chociaż do tego czasu.
Ja do liceum, ale totalnie się z tym utożsamiam
Jeszcze najgorsze jest to, że na takim etapie życia ludzie już mają swoje kręgi znajomych, i przynajmniej ja zawsze czuje się jak trzecie koło u wozu.
@@someonewholikespancakes7634 kręgi znajomych to jedno. A gdzie poznać chłopaka/ dziewczynę? Jeśli nie na studiach, w liceum to zostaje praca 🧍♀️💀,a większość będzie już w związkach.
@@Niki72662 Jakby samo poznanie chłopaka/dziewczyny nie było wystarczająco trudne
Ja już zaakceptowałam samotność, kiedy miałam około 15 lat. Zaczęłam zauważać, że ludzie w moim wieku (a przynajmniej w moim otoczeniu) nie mają wystarczającego poziomu empatii (np w porównaniu do dorosłych, z którymi zawsze wolałam rozmawiać), nie śmieszy mnie totalnie ich poczucie humoru, nie ma tego "vibe". Teraz mam jednego bliskiego przyjaciela, ale nie zapowiada się na to, żeby to grono kiedykolwiek się powiększyło, ponieważ ja nie mam siły i chęci na poznawanie nowych osób, ponieważ na pewno mnie rozczarują niestety (albo w drugą stronę).
^podpinam się
dlatego tak ważne jest, aby mieć dobrą relację z samym sobą i nauczyć się z sobą super spędzać czas c;
zauważyłam, że teraz ludzie się zachowują jakby inni ludzie byli jacyś trędowaci. Unikanie innych jak ognia, z kijem bym się bala podejść. O jakimś wyjściu czy nawiązaniu duższej znajomości nie ma mowy, bo się do ciebie nie odzywają (i nie przez to, że zrobiłe coś źle). 3/4 społeczestwa nagle stało się introwertykami, którzy nigdy nie wychodzą z domu. Stałe, dłuższe grupki jakoś funkcjonują, ale wręcz niemożliwe jest poznanie kogoś nowego na dłuzszy okres. Pamiętam, że kiedyś był z tym mniejszy problem. Po prostu się do kogoś podchodziło, zaprosiło np na kawę, rozmawiało ię i często wywiązywała się z tego dłuższa znajomość. I tęsknie za tymi czasami. Bardzo. Mam nadzieje, że jak najszybciej ta "plaga" minie, bo osobiście mam jej serdecznie dosyć. edit: każdy mówi, żeby się otworzyć i zrobić ten pierwszy krok, a ja jestem już zmęczona, że ciągle ja muszę wychodzić z inicjtywą, interesować się, gdzieta druga oosba daje z siebie minimalny wysiłek, bo przecież ja wszystko załatwie. Mimo wszystko dziękuje za ten film, świadomość, że tak wielu ludzi ma ten problem jest smutny, ale jednocześnie bardzo pomaga.
mam tak samo z tą inicjatywą😢
Całe dzieciństwo marzyłam o prawdziwej przyjaciółce. Poznałam ją dopiero w szkole średniej. Dbamy o tę relację, bo przyjaźń w tych czasach to największy skarb.
Jesteśmy bardzo przebodźcowani, po zajęciach/pracy chcemy spędzić czas sami ze sobą, z drugiej strony jak już mamy się spotkać z drugą osobą, zaprosić ją do siebie, to pojawia się pytanie „a co będziemy robić, przecież nie będziemy tak siedzieć, trzeba wymyślić może coś do jedzenia, jakąś rozrywkę, coś kupić”, co jest kolejnym problemem, z którym wolimy się nie zmierzać, a zwyczajnie odpuścić. Poza tym niektórzy ludzie są zupełnie inni na żywo niż online, online wydają się bardzo pewni siebie, piszą o wszystkim, jakiś pierdołach, a na żywo już im się nie chce o tym gadać i ciężko w ogóle znaleźć jakiś temat do rozmowy.
Jestem bardzo towarzyską osobą, zawsze sama podejdę, zagadam nawet do nieznajomych, ale szczerze już od pewnego czasu ustaliłam sobie granicę bycia tym 'inicjatorem'. To jest męczące zawsze się przypominać, proponować spotkania itd. W pewnym momencie trzeba po prostu zacząć szanować siebie i przypomnieć sobie jaką mamy wartość. To jest przykre, ale konieczne do zaakceptowania, żeby mniej cierpieć jak relacje się kończą 😔😔 Nie oznacza to, że rozstania nie bolą - wręcz przeciwnie. Ale przynajmniej nie ma się tego uczucia, że się komuś narzuca i samemu ciągnie znajomość 🥲
Rel. Utożsamiam się z tym. Mam tak samo niestety
Filmik idealnie opisujący moją sytuację. Jestem typowym introwertykiem, nigdy nie miałam dużej grupy znajomych, a z momentem pójścia na studia ta zmniejszyła się jeszcze bardziej. Relacje z ludźmi z roku ograniczają się do "cześć" przed zajęciami i "pa" po zajęciach, ewentualnie wymiany zdań w stylu "ma ktoś notatki na przyszłe kolokwium?", a ja z kolei już od jakiegoś czasu zauważyłam ze chciałabym móc porozmawiać z kimś na tematy, które nie są związane wyłącznie ze studiami/pracą, bo one mnie po prostu męczą. Nie wiem czy problem tkwi we mnie, czy w innych, że tak ciężko jest znaleźć osobę, z którą zbuduje się głębszą relacje.
Jeszcze w kwesti stawiania pierwszych kroków, to też doskonale opisuje moją sytuację. Od podstawówki miałam jedną przyjaciółkę, z którą trzymałam się do czasów liceum. Teraz nasz kontakt praktycznie się urwał i mimo, że tak jak wspomniałam jestem strasznym introwertykiem to czasami zdobędę się na to, żeby wykonać ten pierwszy krok i napisać np. z propozycją żeby się spotkać. Tylko no właśnie...to zawsze ja piszę pierwsza, co ostatnio daje mi do myślenia czy druga osoba w ogóle chce utrzymywać ze mną kontakt...Skoro nigdy nie odzywa się pierwsza to może nie potrzebuje mnie i mojego towarzystwa i może powinnam odpuścić?
Tak naprawdę jedynymi osobami, którzy zawsze sa przy mnie są rodzice i brat.
teraz coraz więcej osób tak niestety ma. I to z kimkolwiek z kim nie rozmawiasz, musisz pisać pierwsza, bo inaczej sie nie odezwie, a potem masz wrażenie, że to z tobą jest coś nie tak Niestety doskonale to rozumiem, bo sama mam tak samo, tylko, że akurat w szkole średniej. Cześć powiedzą, pa na koniec, ale jak ja nie zagadam to czasem z nikim w ciągu dnia nie rozmawiam, bo nikt nawet do mnie nie podejdzie. Wszystko jest ciekawsze od drugiej osoby. A staranie się ciągle jest męczące, bo starasz się tylko ty, więc odpuzczasz i nagle się okazuje, że nie ma nikogo, poza właśnie rodziną, choć zależy jeszcze jaka jest, bo czasem jest tak, że rodzeństwo np wyjedzie i nagle też cisza, mimo, że całe życie mieszkaliście razem. No cóż, mam nadzieje, że u ciebie i u wszystkich z tym problemem będzie tylko lepiej
Jeju z tym byciem inicjatorem wszystkiego to prawda🫡
świetnie, że wróciłaś do takich merytorycznych odcinków
Jeszcze nie obejrzałam filmiku ale chce się podzielić moją myślą, który mi kiedyś towarzyszyła. Mianowicie "lubię być sama/ lubię przebywać w samotności/ ludzie mnie męczą". Mój 1 z 2 przyjaciół mówił mi, że jestem introwertyczna, nie jestem do ludzi i to była prawda, a raczej myślałam i tak też byłam odbierana. Wierzyłam, że prawdą jest, że nie lubię ludzi, że mnie męczą i wierzyłam, że jak ktoś mówił "że ja taka jestem, że wole mieć 2 przyjaciół niż przebywać w większym gronie ludzi". Zgadnijcie co, otóż to: nie była to prawda. W nowym środowisku jakim okazały się studia okazało się, że chce mieć masę znajomych i już od dawna czułam, że dwie bliskie osoby to po prostu dla mnie za mało i czuję się samotna... Mam teraz dodatkowe nowe znajomości, które chce rozwijać, bo spotkałam wspaniałe nowe osoby. Nie wierzę w myśl, że ja nie lubiłam ludzi, po prostu bałam się ich i wierzyłam w myśl, że ja taka jestem, jestem tą introwertyczną dziewczyną, która nie ma praktycznie znajomych. Teraz jak ktoś mówi, że tak mnie widzi to ja w to nie wierzę, ponieważ kocham ludzi i pragnę być koło nich. Nie pozwólcie wmówić sobie nic wmówić, kiedy czujecie się samotni i umysł wam podpowiada, że coś się kłóci z waszym prawdziwym, ukrytym ja to znaczy, że tak jest.
Wyprowadziłam się na studia do innego miasta i nie powiem, łącząc studia dzienne z pracą na pół etatu nie mam żadnych przyjaciół a co dopiero jakiś bliższych znajomych z mojego aktualnego otoczenia. Właśnie teraz przeżywam przez to jeden z cięższych okresów w życiu bo zwyczajnie tęsknię nawet za znajomymi z mojego miasta, a co dopiero za moją grupką besties
Straciłam motywację do nawiązywania relacji. Zbyt wiele rozczarowań. Głownie ludzie potrzebowali mnie, bo czegoś chcieli za darmo (grafika, projekt, obraz, wsparcie i rozmowa). Kiedy tylko to otrzymywali, to nagle znikali bez "dziękuję". Szczerą i bezinteresowną relację mam z ukochanym, z rodzicami i jedną parą. Nie zależy mi już na innych ludziach, lubię spędzać czas na robieniu kursów, rozwoju i pasjach. Twardy kręgosłup moralny nie pomaga w nawiązywaniu relacji. Nie godzę się na relacje z ludźmi, którzy mają coś za pazurem. Nie jarają mnie płytkie rozmowy, nie umiem w small talk (dla mnie to strata czasu).
Ja ewidentnie muszę być jakąś nieprzyjemną osobą. Ostatnio byłam na spotkaniu z 15 osobami, nikt się z nikim tam nie znał. Połączyła nas pasja. Super się rozmawiało, byłam zaangażowana w rozmowę, pytałam innych o opinię, wykazywałam zainteresowanie, a kiedy było trzeba - milczałam, dziewczyna zgubiła szalik - pomagałam jej szukać, ludzie śmiali się z tego, co mówiłam, zasponsorowałam napiwek. Koniec końców, kiedy się rozstawaliśmy, nikt nie zapytał mnie o nr telefonu czy konto na FB, choć niektórych pytali. Co jest ze mną nie tak?
Nic nie jest z Tobą nie tak!
Z Tobą wszystko jest w porządku. Nie myśl nigdy, gdy się starasz i jesteś miła, że to z Tobą coś jest nie tak. To często z ludźmi jest coś nie tak. Nie wiesz, co im w głowie siedzi. Ale nie można się obwiniać. Pokochaj siebie., serio, to ważne. :)
@@AureliaWilczynska zgadzam się, ty dałaś z siebie 100%, choć ciężko jest wierzyć, że z tobąjest coś nie tak, ale naprawdę to nie z tobą jest coś nie tak. Jak już to z nimi
coraz bardziej mi się wydaje, że bycie miłym jest średnio opłacalne...
to nie wystarcza
i tak potem prawie nikt cie nie szanuje
@@Lee-cr6xb Próbowałam być też mniej "miła", asertywna, wyrażać swoje opinie. W odpowiedzi usłyszałam że jestem oschła i przemądrzała. Widocznie nie umiem tego wycyrklować. Kiedy jeszcze chodziłam do szkoły byłam zawsze w centrum uwagi, byłam charyzmatyczna, teraz jest na odwrot. Cóż, nie każdy posiada zdolności interpersonalne. Szczerze? Oddałabym moje oszczędności za to, by umieć zjednywać sobie ludzi. H** z pieniędzmi, dobry kontakt z ludzmi jest ważniejszy.
Mam 25 lat, kończę studia, pracuje i zastanawiam się co jest ze mną nie tak że nie mam znajomych - a jeśli mam to jest to jeden friendzonowany kolega. Ludzie odzywają się do mnie gdy coś chcą i to jakby na tyle. Myślę że ten kolega również kumpluję się ze mną bo ma nadzieje że jednak zmienię zdanie. Chciałabym żeby ktoś lubił mnie tak po prostu, a nie dlatego że ma w tym ukryty cel.
nic z tobą nie jest nie tak. Tak po prostu jest teraz, nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale ludzie tacy się stali. Wiem z własnego doświadczenia, że parę / parenaście lat temu miałam pełno znajomych, a teraz bardzo ciężko znaleść kogoś z kim możesz chociaż porozmawiać i ci nie odbuczy, nie ważne czy jesteś na studiach czy gdziekolwiek indziej
Ja od zawsze miałam problem z nawiązaniem głębszych relacji, myślałam, że idąc do liceum, potem na studia to trochę się zmieni. Ale poza problemem z czasem moich i innych, większość osób ma po prostu swoich znajomych z wcześniejszych etapów życia i nowi ludzie bliżej niespecjalnie są im potrzebni.
jakbyś mi to z ust wyjął/wyjęła. I potem się tak miotam z miejsca na miejsce, bo każdy mnie odpycha, bo ma już swoich pryjaciół
Ja zdałam sobie sprawę że w naszym życiu to nie rodzina jest na pierwszym miejscu czy miłość czy szczęście nasze tylko praca. Umawiając się dzie kolwiek czy to z przyjaciółmi na grilla czy wspólne wakacje czy na wizytę do lekarza czy dziekolwiek to musimy to wszystko podporządkować pod pracę. Umawiając się nawet na odwiedziny rodziny musimy umówić się tak żebyśmy byli w domu a nie w pracy. Nie stety całe nasze życie jest podporządkowane tylko i wyłącznie pod pracę. Szczęśliwi ci którzy nie muszą pracować 😢
Aktualnie najbardziej obserwuje to, że znajomości polegają na jednym schemacie - hej, co tam i taki small talk. Na prawdę rzadko relacje są takie jakie bym sobie wymarzyła. Brakuje mi bliskiej relacji, która będzie w każdym momencie, będzie wspierająca, otwarta i w ogóle. Mam swojego chłopaka oraz jedną koleżankę. Tak jak wobec chłopaka jestem bardzo otwarta, tak wobec koleżanki nie jestem w stanie się otworzyć przez jej zachowanie:]
Jejku mam tak samo :( Z chłopakiem nie mamy znajomych z którymi moglibyśmy spędzać czas. Odwiedzamy tylko rodzinę. Chciałabym też mieć przyjaciółkę, żeby móc pogadać na babskie tematy, pójść na kawkę itp
skad jestes?
mam to samo
totalnie, ja jeszcze zauważyłam takie coś, że ludzie bardzo szybko nudzą się drugą osobą. Chyba naczytali się za dużo książek fantasy i jak nie mają "szalonego" znajomego z którym nie mają niewiadomo jakich przygód to nagle już nie chcą mieć tej znajomości
Mnie w dzisiejszych czasach odrzuca od ludzi ich atencyjność. Odnoszę wrażenie, że spora część mlodych ludzi ma syndrom głównego bohatera, bo naoglądali sie editów z tiktoka, które w końcu wychwalają w pewien sposób dane postacie i przez to ci ludzie chcą, żeby inni też tak o nich myśleli. Tym bardziej udowadniają mi to szablony z capcuta, pod które ktos wrzuca własne zdjęcia i filmiki, gdzie powinno to wychodzić z inicjatywy kogoś mu bliskiego. Tak jak kiedys to znajomi ci mowili np "boże ty to jestes kreatywna" i sami zaznaczyli czyjes cechy, tak teraz ludzie sami to robią czyli "no ja jestem giga kreatywna". Nie mówię, że mowienie o sobie dobrze o kimś źle swiadczy, to dobrze, że zna swoją wartość. Mi chodzi o ciągłe podkreslanie swoich cech na siłę, tak jakby ludzie dookoła mieli uwierzyć w to, że taki jesteś, a tak naprawdę nikt by o tobie w ten sposób nie pomyślał. No a o tym, że takie osoby mało interesuje coś wiecej poza czubkiem wlasnego nosa, bo to oni są "main character" chyba wspominac nie muszę. Zainteresowanie czyjąś osobą w znajomości powinni byc obustronne, a nie że tylko jedna osoba zadaje pytania odnosnie zycia drugiej i sie o nią martwi, gdzie druga nagminnie mówi tylko o sobie.
Ja wychwytuję i doceniam głośno zalety innych, poznajmy się 😎
Jest zupełnie odwrotnie. Ludzie są bardziej empatyczni. Kiedyś to tylko: dziecko- pobić. Zona- pobić, bo mam zły dzień. Gej - pobić. Teraz dopiero ludzie zaczęli być empatyczni.
@@arachnme12 bycie atencyjnym nie wyklucza bycie empatyczną osobą. I tak, ludzie są trochę bardziej empatyczni w tych czasach, jednak argument pobicia nie bardzo do mnie przemawia, przecież ludzie nie wychodzili na ulicę i nie bili się zeby sie pobić, prawda? Są takie gagadki, ale no właśnie - wciąż są, a nie tylko były.
totalnie. Brak zainteresowania czymkolwiek, bo myślą tylko o sobie. auazyłam to często w rozmowie, że jak ja nie będę podtrzymywać rozmowy to będziemy tak szli w ciszy, bo przecież tak ciężko drugiej stronie zapytać chociażby jak mi minał dzień czy zapodać jakiś temat. Mam wrażenie, że wymagaja, żeby to ciągle wokół nich każdy się kręcił, ale z ich strony brak jakiegokolwiek zaangażowania
Wiecie, to jest tak, że w tych czasach sporo ludzi poszło w stronę duchową, ale jednocześnie, aby nawiązać sensowną relację, trzeba ich wybić z codzienności, a wówczas można zobaczyć te cechy, których chcecie - o ile sami damy od siebie coś cennego. Prawda jest jednak taka, że jakoś ten codzienny bieg wciąga ludzi, przemiela i nie daje (sami sobie też to odbieramy wisząc non stop na komórce; wliczając w to wartościowe treści, które głównie chapiemy i nic więcej) przestrzeni, aby się zatrzymać, inaczej pomyśleć i zareagować, chociaż w zasobach masa cennej wiedzy i super porady dla innych : )
Warto też rozróżniać empatię od dzisiejszej obsesji na punkcie źle pojętej poprawności; ta powoli przychodzi do nas ze stanów, a pod tym kryje się masa nietolerancji u tych super tolerancyjnych, ale tylko jeśli wyznajesz ich teorie. Budzi to spory dysonans, gdy nagle obrońcy wszelakiego życia, przestają Cię akceptować, bo nie wypełniasz ich oczekiwań. Wracamy do punktu wyjścia, czyli wyzywania się od lewaków i prawaków - najdelikatniej to ujmując.
Podsumowując: rzeczywistość zmieniła się i na lepsze, i na gorsze jednocześnie. Taki paradoks ; )
Mam 26 lat. Też nie mam przyjaciół. Pojawiły się dzieci u moich dawnych przyjaciół a ja ich nie mam i mam wrażenie, że chętniej spotykają się z innymi posiadającymi dzieci. Po prostu większość nie miała czasu i kontakty się urwały..
nie cierpię nie cierpię argumentu „nie mam czasu” kochani kwestia priorytetów.
mam dwie prace, studia dzienne, magisterkę do pisania, śpię po 8h, sprzątam mieszkanie, chodzę na jogę i terapię i wiecie co MAM CZAS NA WYJŚCIA BO CHCE PIELĘGNOWAĆ RELACJĘ. dojrzałam do tego że jak ktoś mówi że nie mam czasu to znaczy nie jesteś dla mnie ważna. bo przepraszam ale jak ktoś chce to będzie miał dla ciebie czas!
o to to. Zwykła wymówka. Ostatnio znajoma powiedziała mi, że nie może się spotkać, a potem się okazało, że po prostu nie chciała. Inny przypadek - " przepraszam, że nie piszę, tyle mam zajęć" , a w tym czasie czytała sobie książkę. Ale też prawda jest taka, ze jak komuś zależy to potrafi nawet nie spać, albo odłożyć inne obowiązki na potem, tylko żeby porozmawiac z kimś mu ważnym, ale no właśnie. W tych czasach wątpie, że jestesmy dla kogokolwiek ważni
Mam jedną przyjaciołkę, która jest mi bardzo bliska, ale i tak czuję sie dosć samotnie. Nie czuję się komfortowo z otwieraniem się przed nią w 100% we wsztstkim. Chciałabym mieć internetowych znajomych, ale wstydzę się pisać do ludzi
Mam podobnie trzymaj się sunn
Dziękuję za ten odcinek ❤ ostatnio mam bardzo dużo przemyśleń na ten temat, bo niby mam znajomych, ale od dłuższego czasu nie potrafię zbudować żadnej głębszej relacji i czuje się przez to samotnie, dobrze wiedzieć, że nie jestem w tym sama i jest to ogólny problem
Ja w czasach szkolnych nie miałam przyjaciół, na co nałożyło się kilka różnych czynników - w tym choroba, która mam wrażenie, że trochę odstrasza ludzi. Jeśli już kogoś poznawałam, z czasem okazywało się, że te osoby po prostu czegoś ode mnie chciały albo wcale im na mnie nie zależało. Będąc kiedyś w jednej z takich sytuacji, poznałam mojego obecnego przyjaciela i... więcej ich nie potrzebuję. Zresztą, zdążyłam się już nauczyć, że nie każdemu "należy" się miejsce w moim życiu. Zwierzęciem stadnym i tak nigdy nie byłam, raczej ze mnie introwertyczka i cenię sobie spokój 😊
ja mam tak, że bardzo trudno jest mi się otworzyć bardziej na ludzi. Nie łatwo jest mi zaufać byle komu. Ale jeśli poczuje wspólny vibe to odrazu oddaje całą siebie drugiej osobie i jestem w stanie zrobić wszystko dla tej osoby. I chyba przez to ludzie ode mnie odchodzą? Bo przytłacza ich nagła zmiana nastawienia.
Miałam tak na początku studiów, a potem zostałam olana przez tę osobę i porzucona dla innego znajomego, dla kogoś kto był bardziej otwarty niż ja i miał kupe towarzystwa.
Nie martw się tym, widocznie to nie miała być Twoja osoba. To tylko świadczy o porzucającym, nie o Tobie.
jeny, nie pamiętam kiedy ostatni raz obejrzałam tak relatable odcinek, bo to jest właśnie mój problem - przez, rozpoczęte bardziej już z półtora roku/2 lata temu problemu z samooceną, panicznym strachem przed dostaniem złej oceny (czytaj: gorszej niż 80%) czy chęć zniknięcia bardzo mocno zaczęłam ghostować ludzi, nawet tych najbliższych, doprowadziłam się do fobii społecznej, praktycznie przestałam mieć kontakt z kimkolwiek poza moimi rodzicami, z którymi też znacznie pogorszył mi się kontakt. Ostatnio zdałam sobie sprawę, że od już dawna specjalnie sabotuję wszystkie moje relacje - wymyślam wymówki dla samej siebie, czemu nie mogę odpisać danego dnia, które są najbardziej błahymi drobnostkami, udaje, że nie widzę osoby którą znam jak ją mijam, powoduję kłótnie i staje się oschła bez powodu. Bo lęk przed tym, że ta osoba już o mnie zapomniała, że będzie na mnie inaczej patrzeć, gdy dowie się o tej 'prawdziwej' mnie i o moich problemach albo że ośmieszę się i potem będą ze mnie żartować w swoim gronie jest tak silny, że boję się nawet próbować, bo jeśli nic nie zrobię to nic złego się nie może stać. Izoluję się na własne życzenie i mimo iż zdałam sobie z tego sprawę, nie umiem sobie z tym sama poradzić - nawet gdy mam lepszy okres i próbuję odnawiać relacje prędzej czy później ghostuje, a bo nauka, a bo zły dzień, a bo "oh już 5 dni to już nie warto i tak już myślą o mnie najgorsze rzeczy". Nie mam ani jednej osoby teraz, z którą czułabym się wystarczająco komfortowo, by powiedzieć o tym, że boję się kontaktów międzyludzkich ogólnie. Bo cały czas mam ten głos w głowie który mi mówi, że każdy odchodzi prędzej czy później, więc lepiej samemu skończyć to szybciej, by świadomie się zranić niż ewentualnie zostać zranionym. I próbuję, staram się, ale cały czas przygotowuję wiadomości w notatniku przed wysłaniem, cały czas nie odzywam się jeśli nie mam przygotowanego słowo w słowo co chcę powiedzieć, cały czas jedynie fantazjuję o podchodzeniu do kogoś i robieniu pierwszego kroku...........
Mam 30 lat i nie mam przyjaciół. Przywykłam. W sensie: tak, jest mi smutno, czuję się okrutnie samotna i chciałabym, żeby było inaczej, ale nie mam "psychicznie" siły, żeby ich "szukać".
ja nawet już nie szuka, bo to nie ma sensu
Ja myślę, że mlodzi ludzie, zbyt łatwo odpuszczają sobie relacje. Chodzi mi o to, że stworzenie długotrwałej przyjaźni wymaga podobnego zaangażowania z obu stron, wyjścia z inicjatywą. Ostatnio ktoś proponował spotkanie, to w przyszłym tygodniu zrobię to ja. To jedyna skuteczna droga do wyrobienia sobie głębszej relacji z drugą osobą, i to się tyczy zarówno znajomości i jak i związku. Często jest tak niestety, że tylko jedna strona się angażuje, a druga wcale lub w minimalnym stopniu. W takiej sytuacji nic dziwnego, że się te relacje rozpadają albo są bardzo płytkie.
tylko w jaki sposób to zmienić będąc tą osobą która chce się zaangażować? Jeśli z drugiej strony nie ma odzewu to przecież nikogo na siłę nie zmusimy
@@ellie5912dokładnie, co jak nie ma zaangażowania z drugiej strony?
No tak, czasy bardzo się zmieniły. Na gorsze. Właśnie dlatego tak doceniam moją relację małżeńską. Bo zyje z osobą z którą mogę wszystko, mogę przy niej wszystko, mogę powiedzieć wszystko i czuć wszystko "wprost". Z tego co obserwuje to takie relacje to rzadkość, i właśnie to zadecydowało że przeszliśmy na społeczno-materialny minimalizm. Żyjemy sobie z córką w relacji stanowczej ale przyjacielskiej, dzięki czemu nie zatarliśmy granicy rodzice-dziecko, mamy dwa psy w mieszkaniu (które jest naszym rajem na ziemi) które bardzo kochamy i dla/ dzięki którym przekierowaliśmy naszą codzienność, wyjazdy na inny tor-albo z psami albo wcale. I tak na codzień pracujemy na trzy zmiany na etacie, dwa razy w roku jedziemy nad morze z przyczepą campingową (starą ale szczelną), szanujemy też nasz osobisty czas i pasje.....i szczerze od dawna już czujemy że nie potrzebujemy ludzi do szczęścia. Poznajemy na wyjazdach ludzi na chwilę i to jest spoko. Przeraża mnie to życie na pokaz, afiszowanie swojego najlepszego "ja" na świecie przez pryzmat materialnych rzeczy lub zachowań na pokaz....
Przyjaźń jest ale dla mnie rozsądną spotykamy się raz, dwa w miesiącu pogadać o życiu, codzienności, niepewnosciach itp.
Życzę każdemu bratniej duszy obok 😊 to zmienia wszystko
totalnie w punkt Twoje podsumowanie, chociaz temat samotnosci najbardziej jest znany z wysokorozwinietych krajów jak Japonia, gdzie ludzie są zamknieci socjalnie i nie umieja w small talki za bardzo, z drugiej strony starzy... a jakby tak mlodych samotnych polaczyc ze starszymi? nie dosc ze duzo mozna sie nauczyc, to czesto przebijaja energia.... i to co jest w ludziach starszych jako idealnych znajomych dziela sie swoim zyciem z Toba, nie robia tajemnic, chca kontaktu plus sluchaja i okazuja zywe zainteresowanie jakby gwiazde spotkali. duzo zalezy od ludzi, ale nawet jak sie z kims kilka lat przepracowalo, jest sie w luznym kontakcie nie wiem od czego to zalezy, ale znam takie osoby co albo za totalny obvious uwazaja kontakt z nimi po latach, najczesciej dosyc obcesowo typu ze ktos tam teraz jest gdzies i ni ma czasu gadac, albo nie podtrzymuja rozmowy, albo obiecuja ze sie odezwa i tego z jakiegospowodu niby z braku czasu czy checi nie robia. ale najepszy kontakt trzeba miec z samym soba, jak ma isie to szczescie z bliskimi, wtedy cala reszta jest dodatkiem i moze czasem bywa smutniej, ale sie tego nie przezywa az tak.
Szczerze to trochę tak mam dlatego, że poszłam do szkoły w innym mieście i straciłam kontakt z ludźmi z poprzedniej klasy, w sumie to celowo bo nie czułam się z nimi dobrze, ale to oznaczało, że musiałam od 0 nawiązywać relacje z ludźmi, a jak wiadomo nie da się tego zrobić szybko. Co gorsza na początku trafiłam na toxic osoby czego nie widziałam i można powiedzieć, że dopiero od roku, trochę ponad mam dwójkę przyjaciółek z którymi się dobrze dogaduje. Wiadomo, że żeby relacja była na prawdę fajna nie wystarczy rok, ale wydaje mi się że idzie to w dobrą stronę. Jedyne czego mi w tym wszystkim brakuje to grupy znajomych żeby się spotkać w większym gronie, zrobić imprezę itd.
Ja jestem introwertykiem, ale takim który potrafi się socjalizować lecz mam ograniczoną „baterie społeczną”.
Nie mam trudności z nawiązywaniem znajomości ale nie skupiam się na tworzeniu przyjaźni, wszystkie moje relacje są na zasadzie „friends with benefits”. I żyje mi się z tym dobrze.
Po zerwaniu z byłą osobą nienawidziłem siebie i wszystko w sobie zmieniłem.
Przestałem się traktować jak wroga i zrobiłem wszystko by siebie pokochać, teraz jestem wręcz narcyzem ale lubię to i mam wrażenie że nikt inny mnie lepiej nie zrozumie.
Kocham samotność i mówię tu o samotności, nie o „byciu samym”, kiedy masz w życiu kogoś do kogo możesz się odezwać.
Uwielbiam ciszę w mieszkaniu, mogę zachowywać się totalnie jak cham i nikogo nie muszę udawać.
Myśle że wyparłem tą naturalną potrzebę szukania przyjaciół/drugiej połówki.
Ja np pomimo to ze czuje z jakas osoba podobny vibe to i tak boje sie zagadac czy napisać, ponieważ nie wiem czy ona nie powie dalej itp.
Brak bliskich przyjaciół jest fest ciężki 🥲
Tak bardzo wartościowy film ❤ nie czuję się osamotniona z tym co przeżywam i jakoś tak łatwiej 🥺❤️🦙
albo mieszkasz na zadupiu gdzie jedyne osoby to pato gang którym w głowie alkohol papierosy i rapsy. to nie jest to co mnie interesuje a w nie mam jak znaleźć nowych znajomych wiec yo
jeny tak
Jezu tak strasznie
Ja zrezygnowalam z przyjaźni bo ludzie są zbyt interesowni i po jakimś czasie czystej sympatii i pomocy, stałam sie ich parobem, sponsorem, psychiatrą
dla mnie to jest niepojęte, nie należę do gen z, ale kiedy bylam na studiach (i generalnie przed 30 rokiem zycia) to mialam tylu znajomych, że nie wiedzialam kiedy znalezc czas na wszystkie spotkania i w zasadzie to moglabym nic innego nie robić poza spędzaniem czasu z nimi. Po 30 nieco to się zmienilo bo ludzie mają rodziny, dzieci itp., ale wciąż mam sporo znajomych. Przeciez czas mlodosci, czas studiow i po nich to idealny czas na tego typu aktywnosci. To chyba kwestia innego pokolenia, jak ja bylam na studiach to byla jedna wielka niekoncząca sie impreza, a teraz slyszę, że ludzie w wieku studenckim wracją do domu o 21. No kurde WTF? Kiedy chcesz się wyszaleć, poznać siebie, doświadczać jak nie w tym czasie? Mam wrażenie, ze sporo osob z gen z to mentalnie 70-latki
No ja jako gen z, pierwszy rok studiów, osoba pracująca jeden dzień w tygodniu, przyznam, że masz w jakimś stopniu rację. Chciałabym mieć przyjaciół, mam jedynie chłopaka i jedną bliższą przyjaciółkę, ale chodzić na imprezy, czy do klubów nie lubię. Może faktycznie mentalnie mam 70 lat
@@finnhudson3076 wiesz nikt Ci nie każe chodzić do klubow, to że ja chodzilam i wiekszosc ludzi w moim wieku też (mam 37 lat) nie oznacza, że każdy musi. Mozna spędzac czas na rozne sposoby. Ja studiowalam 2 kierunki dziennie do tego zawsze miałam jakiś staż lub pracę (zwykle ok. 2-3 dni w tygodniu), więc naukowo i "pracowo" mialam co robić, ale bylam na erasmusie, zrealizowalam mnostwo fajnych rzeczy i w sumie do dzis staram się ciągle probowac czegos nowego i poznawac nowych ludzi, moze to kwestia wiekszego otwarcia się na nowe rzeczy?
najgorsze jest u mnie to, że mam zajęcia 3 dni w tygodniu, przez co dla ludzi idealnie jest pojechać do domu (na każdy weekend) albo resztę wolnego pracować, więc nikt nawet nie jest zainteresowany tym aby się spotkać gdzieś po godzinach :))
@@kitashixx a proponowalas? Może ludzie z innych grup, kierunkow, kółek zainteresowań, klubow zainteresowań etc? Wspolna pasja też zbliża
@@magdasz1987 nie próbowałam z innych "źródeł" ponieważ nie wiem gdzie mam szukać. Nie znam nawet wszystkich na roku, a co dopiero z innych lat, jak porozrzucani jestesmy po paru wielkich budynkach a przerw jest mało. Jak piszesz do ludzi o sprawy związane z czymkolwiek to odczytują po paru dniach. Poza tym nie jestem duszą towarzystwa i ludzie w większości nudzą się moją gadką, wiec się nie dziwię czemu tak jest.
Mam 25 lat i na każdym etapie edukacji miałam przyjaciół, aż do studiów kiedy zaczęłam bez przerwy być w związkach. Od pół roku jestem sama i śmiało mogę nazwać przyjaciółmi 7 osób, z którymi regularnie spędzam czas.
Lubię czytać komentarze, zawsze jest bardzo dużo nowych, ciekawych punktów widzenia 🦙🦙🦙
Na studiach wiele osób poza studiami musi pracować więc nie mają za dużo czasu dla znajomych :(
Mysle ,że to kwestia priorytetów.Każdy znajduje czas na związek ale przyjaciół już nie?Praca praca ,studia studiami ale napewno 2 godziny raz w tygodniu da się znaleźć
Myśle, ze niektórym może być ciężko znaleźć te dwie godziny na spotkania towarzyskie podczas studiów. Na moim przykładzie: Jestem na studiach zaocznych (co drugi weekend). Uczę sie przynajmniej 3h dziennie. W tygodniu i co drugi weekend pracuje. Dodatkowo mam 3 chore koty, które o określonych godzinach jedzą, biorą leki plus partnera, któremu poświęcam i tak nie dużo czasu bo jeszcze trzeba zrobić zakupy, ugotować, posprzątać i znaleźć czas na odpoczynek. Wiec jak się spotykam to umawiam się z miesiąc wcześniej albo większa grupa żeby za jednym razem. Także myśle ze to nie kwestia priorytetów tylko doba ma za mało godzin :D
@@goldeyss kwestia priorytetów, nie każdy ma chore koty np., sprzątanie też nie powinno być ważniejsze niż relacje imo
Mam wrażenie, że współcześnie ludzie są bardziej "wyspecjalizowani", jeśli chodzi o zainteresowania, co może utrudniać nawiązanie relacji. Kiedyś wszyscy mieszkańcy jednej wioski mieli wspólne tematy, a dziś życie osób w tym samym mieście może wygladać zupełnie inaczej i na "swoje plemię" trudniej jest trafić.
z mojej perspektywy to brakuje osób, bo za dużo ludzi jest prawie taka sama i jak nie jesteś jedną z tych identycznych osób to ciężko znaleźć kogoś podobnego
Idą ciężkie czasy. Bardzo smutne i samotne. A będzie jeszcze gorzej
Może część druga?!? Mega ciekawe❤️✨️
Taak
smutne jest samo to że traktuje sie to uczucie samotności w dzisiejszych czasach jako coś normalnego, bo przecież można sobie tłumaczyc że każdy tak teraz ma...
A co mamy sobie wmawiać że jest to coś nienormalne itd i robić z tego tabu
@@KlaudiaTataramyślę, że chodziło o pracę nad tą samotnością. Jestem osobą, której dobrze samej, bez jakichkolwiek zobowiązań towarzyskich, ale nie jest to zdrowe podejście i wiem, że w moim przypadku jest to wynik zaburzenia. Ludzie są gatunkiem stadnym i każdy potrzebuje czasem porozmawiać z kimś spoza rodziny.
Ja mam wrażenie że jest ciężko mi znaleźć kogoś bliskiego tj. przyjaciół lub bliskich znajomych głównie dlatego że oczekuje czegoś innego niż dostaje ale też nie mówię czego oczekuje mimo że powinnam
Mam podobnie
Często się mówi o przejmowaniu inicjatywy, ale jak to zrobić nie zachowując się nachalnie? Za każdym razem jak chcę podjąć jakieś działanie, to myślę sobie, że się narzucam, że ta grupa jest zamknięta i osoby w niej nie potrzebują nowej jednostki. Poza tym, nawet jak się przełamię i jest spoko, to ta inicjatywa po drugiej stronie z czasem zanika i wracamy to punktu wyjścia 🤦.
Fajny odcinek, ważny temat 🦙
super trafilas w temat i reluje do wszystkiego totalnie sie zgadzam z tym naszym pokoleniem... i jest to dobijajace
Kurcze, również widzę w swoim otoczeniu to, jak wiele osób czuję się samotnych. Myślę, że niemożność nawiązywania satysfakcjonujących znajomości w dzisiejszych czasach wynika z tego, że ludzie często czują się przebodźcowani życiem, ale także ludzie w dzisiejszych czasach są często bardzo skupieni na sobie. Generalnie też mam wrażenie, że brakuje ludzi, którym się chce
Ja się nie zgadzam ze stwierdzeniem, ze trudno nam budować relacje bo nie mamy czasu. Myśle, ze to kwestia tego, na co ten czas przeznaczamy. Badania, ktore napotkałam i jakie omawialiśmy na studiach, wskazują, iż w ostatnich dekadach znacznie zmniejszyła się ilość czasu, który poświęcamy na prace. Zwróćmy uwagę chociażby na ilość sprzętów, która nas odciąża od codziennych obowiązków, chociażby najzwyklejsza pralka - teraz pranie robi się właściwie same :) myśle ze trudność z budowaniem relacji wynika zatem nie z braku czasu (bo każdy na świecie teraz i zawsze miał dokładnie te same 24h do wykorzystania w ciągu doby, nie mniej nie więcej), tylko z tego, na co ten czas poświęcamy. Myślę (a może się mylę) ze mało kto obecnie ma codziennie mniej niż godzinę spędzona na telefonie, netflixie, youtubie czy innych mediach. Ja sama mogę powiedzieć, ze ten czas, który spędzam w internecie, nie raz spokojnie możnaby poświecić na rzecz budowania nowych czy wzbogacania aktualnych relacji. Co więcej, obecnie często zdarza się, ze duża cześć relacji budujemy pisząc ze sobą czy w inny sposób komunikując się przez komunikatory, a to może znacznie utrudniać budowanie jakościowej, opartej na mocnych fundamentach, pogłębionej relacji. Tyle ode mnie :)
Edit: między słowami Basia wspomniała o niektórych elementach mojej wypowiedzi, ale zostawiam to :)
no właśnie. Kiedyś ludzie mieli o wiele więcej obowiązków, a znajdywali nawet 15 minut w ciągu dnia, żeby się spotkać
Ten filmik jest taki prawdziwy🥺Potrzebowałam coś takiego obejrzeć
większość osób, które mówią,ze nie mają przyjaciół dosłownie ma ich całą masę tylko pierdolą,ze NIE CZUJĄ, ze maja przyjaciół albo piszą: „mam przyjaciół,ale czuje,ze nie mam…” jednocześnie na każdym spotkaniu prawdopodobnie bawiąc się z nimi zajebiscie XD tymczasem ja,która ma tylko rodziców jeśli chodzi o znajomość XDDD
To jest takie wkurwiające
Do tego dochodzą ci l, którzy się fleksują jacy to oni są aspołeczni, introwertycy i wgl XD
Niech nie pieprzą farmazonów. Ile osób by się z nimi zamieniło by moeć takie życie towarzyskie 😂
Też jestem sama
Mam co prawda koleżankę, ze studiów ale mieszka daleko dlatego mega rzadko się widujemy. Nawet nie piszemy za często.
Ze znajomościami u mnie było różnie na wszystkich etapach życia a ostatecznie w tej chwili siedze sama na dupie w domu. Jedynie jak rodzina mnie gdzieś wyciągnę to ide. Radzono mi by by wyjść z inicjatywą, pójść na siłownie i wgl. poszłam i co? prawoe samie kobitki w wieku 30-50 lat. Spoko były ale fajnie jakby był ktoś w moim wieku. Wydaje mi się że wszystkim moim rówieśnikom w okolicy mega się powodzi jeśli chodzi o kolegów koleżanek i im noe zależy by mieć więcej. Teraz to martwią się związkami i rodziną. Ja już jestem skończona😢
Każdy teraz jest nastawiony na samorozwój i skupianie się na sobie. Ty jesteś najważniejsza dla Ciebie, pamiętaj. I to prawda, ale ludzie wokół również są ważni i mogą Ci wiele dać, jeżeli na to pozwolisz.
Wydaje mi się, że ludzie teraz tworzą sobie w głowie niedopowiedzenia. Aaaa, pewnie mnie nie lubi, a on nie szanuje mojego czasu, a w sumie nie lubię u niego, tego, czy tamtego. I oczywiście cała historia zostaje w głowie. Nie pytają wprost, nie rozmawiają, tylko ocinają się od toksycznych osób, bez słowa.
Ze świecą szukać szczerych, otwartych ludzi. Ja jednak polecam nastawić się, tak czy inaczej, pozytywnie do ludzi i próbować poznawać innych. :)
Mam trojke przyjaciol z gimnazjum, w tym roku mija 8 lat naszej przyjaźni ❤ wazne sa wspolne wypady i zwykle spedzanie czasu na pogaduchach i kawie. Wypady=koncerty co pare miesiecy, kawa u mnie=rozmowa, jakis spacerek wleci, czasami do galerii jedziemy, nawet na jakieś zywkle zakupy
Bardzo fajny film 🙌 Daje do myślenia. Ciesze się że mam wspaniałego partnera i jest moim najlepszym, szczerym, ematycznym, potrafiącym słuchać przyjacielem ❤
Kocham oglądać twoje filmiki
Przeprowadzilam sie na studia do innego kraju i nie mogę zdobyć przyjaciół, tesknie za ludzmi ktorzy zostali w polsce. Czuję sie mega samotnie
Ja jestem właśnie na Erasmusie i mimo tego, że mam "znajomych", to i tak się czuję samotnie i tęsknię za domem. To są bardziej osoby do wyjścia na imprezę, czy gdziekolwiek, ale nie pogadasz z nimi za bardzo o czymś bardziej konkretnym i poważnym 😅 przynajmniej w moim wypadku
Dopiero półtorej roku temu udało mi się stworzyć swoją grupę przyjaciół. Są rozsiani po całej północnej Polsce ale mimo to nasz kontakt jest bardzo dobry. Sama jeszcze niedawno miałam ten problem ale po roku samotnonsi, przemyślania i poznanie siebie zdecydowanie mi pomogło. Teraz serio mam swoje zaufane grono które szanuje mnie a ja je.
PÓŁTORA*
Moim zdaniem problemem może być to że często ( przynajmniej w moim otoczeniu tak sie często zdarza) dla młodych ludzi np z liceum jedynym tematem jest np picie alkoholu i ciągłe żarty. Ciężko znaleźć osobę z którą można porozmawiać o trudniejszych lub głębszych tematach. A osobiście uwielbiam głębsze i "filozoficzne" rozmowy
W dodatku wiele osób też ciągle narzeka. Rozumiem że jest ciężko wyrobić się np z życiem i szkołą ale moim zdaniem miło by było dodać jakiejś pozytywności
🦙
Nie trzeba, a można zrobić makijaż. Nie trzeba, a można zrobić idealną fryzurę. Trzeba to być czystym i schludnie ubranym.
Ja jak wychodze po 7 h do pracy wracam do domu przed 17 h zakupy,obiad,praca domowa ,pranie ,prasowanie it’d padam przed 21 h I tak co dziennie😏😏smutne
Ja wiem że u mnie samotność wynika głównie z faktu że jako najstarsza z piątki dzieciaków zostałam nauczona że mam być tym który się opiekuje mam być człowiekiem który nie mówi o pierdołach i generalnie radzi sobie sam przez co przez lata nie widziałam na przykład powodu dlaczego ktokolwiek miałby słuchać o moich problemach bo był to dla mnie akt niedojrzałości na jaki nie mogłam sobie pozwalać. Strasznie filtrowałam informacje o sobie i z perspektywy czasu widzę że to mogło być dla innych bardzo niekomfortowe bo tak mocno oddzielałam tą prywatną strefę jakimiś żartami czy wymijaniem że ludzie mogli czuć że właściwie nie wymagam od nich nic po za dosyć powierzchowną znajomością.
Jak dla mnie to wina powszechnosci mediow społecznościowych. Latwo znalezc znajomych, ale przez to ze jest to teraz tak proste, szybko mozna ich zmienić. Troche jak ze związkami.
Hej jest jakaś dziewczyna z Glogowa której brakuje kumpeli do pogadania o wszystkim i o niczym?
Ja właśnie 2 tyg temu pierwszy raz spotkałam się z przyjaciółka która poznałam 10 lat temu przez internet. 10 lat przyjaźni przez internet i dopiero pierwsze spotkanie bo nigdy nie było czasu
Mam dejavu i myślę że z rok może więcej temu oglądałem ten film a on 5h temu wrzucony xdd
Basia dobrze gada ❤
super tylko skąd tych przyjaciół wziąć
Zajęcia, kursy, wymiany młodzieżowe
ja ich brałam z internetu bo było najprościej.
@@otto6518a co ś dla dorosłych?😂
@@Lee-cr6xb wymiany są do 30
problem jest taki, że w wieku nastu lat znajomych poznajesz zwykle poprzez szkołę, a tam nie ma za bardzo warunków do rozmów, co dla mnie, intro, jest torturą. najbardziej otwieram się w 2 na 1 albo 1 na 1, no więc nie mam za łatwo...
ale na szczęście mam fajną rodzinę, ulubioną julcię, która pewnie to obejrzy i ogólnie czuję się lubiana
w konfrontacji z małą grupką osób masz zdecydowanie szerszą możliwość gadania o głupotach i stawiania egzystencjonalnych pytań w jednej rozmowie niż pośród wrzaskliwej grupy
a, zazwyczaj to ja piszę do ludzi niż oni do mnie
co do samotności: będzie tylko gorzej
jak to w szkole nie ma warunków do rozmów? xd przerwy co 45 minut, mnóstwo wspólnych tematów bo nie oszukujmy się ale dla młodych ludzi szkoła i związane z nią tematy są najważniejsze, potem faktycznie będzie coraz gorzej
Zapraszam chętnych z Krakowa do wyjścia z hujnii siedzenia ciągle w piwnicy
Hejka bestie, wiem że nie jest to związane z tematem odcinka, ale zastanawiałam się czy słyszałaś o dramie związanej z liz seibert. Chciałam usłyszeć opinie osoby, która ma jakieś pojęcie w temacie diet etc.
komentarz dla zasięgów
🦙 skąd ten piękny sweterek?
Basiu, super odcinek
PS Jak robisz loki ma krótkich włosach?
"trzeba zrobic makijaz" yyyyy.... bo?
💕💕💕
rly wy na je problem z 8-16? xd ja chodziłam 11-20, czyli wsm wychodziłam i wracałam 10-21, i co ja niby miałam zrobić xd 8 miesięcy, 6 jeszcze ok, 2 ostatnie zoombie
Nie mam swoich przyjaciół. Całe szczęście, że mój narzeczony jest mega towarzyski i spędzamy czas z jego znajomymi
A co to? Sneak peak mojej terapii? 😅 A tak serio, to mam mega problem z tworzeniem znajomości i z utrzymaniem jej później. I dla mnie szukanie kogoś do rozmowy jest takie nienaturalne... ja nie wiem jak ludzie się poznają poza pracą/szkołą! 😢
omg odcinek dla mnie🤡
🦙🦙🦙
Komentarz dla statystyk ❤
Gen Z? Oni mają setki znajomych na FB, kolegów i koleżanek na pęczki i spore grupy bliskich przyjaciół, dla których zawsze znajdą czas. Widzę to, bo od dawna pracuje z ludźmi 21,25 lat. Oni nie siedzą w domu, nie sami
To niestety częsta iluzja, znajomych owszem… czy bliskich przyjaciół to już bardziej skomplikowane 😅
są też tacy, którzy mimo, że mają tłumy ludzi którzy się z nimi lubią to się fleksują jacy to są oni aspołeczni, nie lubią ludzi i wgl😂
Pierdolenie o Chopinie
🦙🦙🦙
🦙
🦙🦙
🦙🦙🦙
🦙
🦙
🦙
🦙