Bardzo lubię Edigeya i tzw. kryminały milicyjne. Ten gatunek obecnie przeżywa swój renesans i ma spore grono fanów, głównie ze względu na specyficzny klimat tych powieści. Choć Barańczakowi to raczej się nie dziwię, że nie darzył sympatią organów ścigania PRL. 🙂
หลายเดือนก่อน +1
Tak,mam na półce kilkanaście milicyjnych kryminałów.:)
Zgadzam się z Pani opinią, że o książkach grafomańskich najlepiej jak najszybciej zapomnieć. Piętnowanie ich często przynosi efekt odwrotny, jak było chociażby w przypadku „ Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Krytycy jechali po tej książce jak po łysej kobyle, szanujący się czytelnicy nigdy by się nie przyznali, że ją czytali. Ale jakoś te miliony egzemplarzy wyfrunęły z księgarń, mimo że nikt nie czytał 😉
Śp. profesor Jan Tomkowski mówił po wielokroć, że na wszelki wypadek nie zwraca uwagi na bestsellery. Mówił, że jeśli po roku, dwóch od wydania książka wciąż się dobrze sprzedaje i wciąż się o niej mówi, to prawdopodobnie warto ją przeczytać. Stosuję to kryterium, jak dotąd z powodzeniem. 🙂 Łatwiej wtedy o uniknięcie zlych wyborów czytelniczych. Ponadto bardzo często okazuje się, że dużą wartość znajduję w książkach, ktore kupiłam za kilka złotych. Tak było np. z Natalią Babiną, "Listą pana Rosenbluma" czy Markiem Ławrynowiczem. Serdecznie pozdrawiam, pani Aniu.
หลายเดือนก่อน
Jak wiesz po dwóch tygodniach książka nie jest już nowością.Po roku nie można jej kupić!Pozdrawiam serdecznie,choć przymrozkowo.
Grafomania wolnorynkowa to rzeczywiście bardzo trafne (choć bardzo łagodne) określenie względem „tego czegoś”, co zalewa tak obficie nasz rynek. Właściwie to powstała oddzielna kategoria złych książek, czyli pseudoksiążki/katastrofy literackie, które w poprzednich latach nie docierały tak do czytelnika, bo wydawnictwa z miejsca je odrzucały. Niestety rozwój mediów społecznościach (własne blogi, wattpad) umożliwiły pseudoautorom osiągnąć rozgłos. Zdobyli grono czytelników, promowali swój nieprzemyślany pod żadnym względem chłam sami, a wydawnictwa dostrzegły w tym szybki zysk i pewność, że ktoś się na to skusi. Często nie poddają tego nawet korekcie, by przewrażliwionych na tym punkcie fanów nie zniechęcić za zakupu. Czy takie zachowanie nie jest godne pseudowydawnictwa? Bardzo możliwe. Unikam ten typ, ale poza nimi są jeszcze prawdziwe złe książki, które nam zawsze towarzyszyły. Chyba do najgorszych książek, które w tym roku przeczytałam, należą „Ania z Szumiących Topoli”, a zaraz po niej „Ania na uniwersytecie” i „Wymarzony dom Ani”. Wiem, że te książki wiele dla Pani znaczą i byłam bardzo zachwycona pierwszą i drugą częścią, ale potem autorka wypaczyła te postacie, do których się czytelnik przywiązał. Są one albo zepchnięte na margines, albo tak jak Ania wyidealizowane do tego stopnia, że przestałam je lubić. Zamiast tego skupiono się w plotkarski sposób na nudnych i często toksycznych drugo- albo trzecioplanowych postaciach. Jesteśmy zmuszeni poznać ich problemy, które zostają jednak w cudowny (albo może cudaczny) sposób rozwiązane przez Anię, co wcale nie przypadło mi do gustu. Sama książka była napisana poprawnie, od początku do końca nakreślona z pewnym pomysłem i planem na całość, czego nie można powiedzieć o dzisiejszych pseudoksiążkach.
Myślę, że każdy czytelnik kieruje się własnym gustem. Często zdanie krytyków zupełnie rozmija się z oceną czytelników. Widać to w ocenach książek na portalach czytelniczych. Czasem te z najlepszą oceną to po prostu lektury lekkie, łatwe i przyjemne . Zanim kupię bądź wypożyczę książkę staram się sprawdzić jej oceny np.na lubimy czytać czy na TH-cam.Są autorzy ,których ksiazki biorę w ciemno. Ostatnim wielkim rozczarowaniem był Tatuażysta z Auschwitz - błędy w opisie faktów historycznych. A książka doczekała się ekranizacji. Ostatnio wielkich rozczarowań nie zaliczyłam. Jeden czy dwa słabe kryminały wysłuchane jako audiobooki. Pozdrawiam jesiennie 🍁
หลายเดือนก่อน
Muzeum Auschwitz protestuje bez skutku!Pozdrawiam przymrozkowo.
Oj zdecydowanie jesteśmy obecnie zalewani w większości właśnie tymi kiepskimi książkami, a z drugiej strony jeśli ktoś ma przeczytać książkę kiepską lub żadną to co lepsze? Pozdrowienia 😊
หลายเดือนก่อน
Niech raczej przeczyta choć kiepską.Pozdrawiam jesiennie.
Każdy ranking również filmowy jest subiektywny. Książek grafomańskich jest mnóstwo, przede wszystkim w romansach i obyczajówkach. Ciężko by było wybrać najgorszą jeśli wszystkie są takie same. Ja za najgorsze książki uważam te, które moim zdaniem są najbardziej szkodliwe. Czuję, że Lektura uproszczona trafiła by na te listę, gdybym była zmuszona te książkę przeczytać. Od samego Pani opisu zrobiło mi się niedobrze. A za najgorsze książki nieodmiennie uważam wszystkie bzdury Tomasza Kosińskiego czy fantazje o Wielkiej Lechii Janusza Bieszka.
Wiekszosc booktuberow przyznaje swoje osobiste paździerze literatury publikujac filmiki o najgorszych ksiazkach przeczytanych w danym roku haha EDIT: haha okej mówi Pani o tym
@@HannaAnna706 hmm nie zgadzam się z tym raczej. przy takich osobistych listach (w przeciwienstwie do masowych nagonek) ludzie raczej unikają takich antypolecajek od osób, które lubią oglądać
@@kinczyta Tak, oczywiście, jest co najmniej kilka takich książek, które odłożyłam na długo po negatywnej opinii osób, które cenię. Jednak nazwisko się utrwala🙂
Bardzo lubię Edigeya i tzw. kryminały milicyjne. Ten gatunek obecnie przeżywa swój renesans i ma spore grono fanów, głównie ze względu na specyficzny klimat tych powieści. Choć Barańczakowi to raczej się nie dziwię, że nie darzył sympatią organów ścigania PRL. 🙂
Tak,mam na półce kilkanaście milicyjnych kryminałów.:)
Zgadzam się z Pani opinią, że o książkach grafomańskich najlepiej jak najszybciej zapomnieć. Piętnowanie ich często przynosi efekt odwrotny, jak było chociażby w przypadku „ Pięćdziesięciu twarzy Greya”. Krytycy jechali po tej książce jak po łysej kobyle, szanujący się czytelnicy nigdy by się nie przyznali, że ją czytali. Ale jakoś te miliony egzemplarzy wyfrunęły z księgarń, mimo że nikt nie czytał 😉
Och tak,taki efekt jest prawdopodobny!:)
Aż miliony?
@@HannaAnna706150 milionów sprzedało się na całym świecie🤦🏻
@@olgarelska1725 Ulżyło mi jednak 🙂
Śp. profesor Jan Tomkowski mówił po wielokroć, że na wszelki wypadek nie zwraca uwagi na bestsellery. Mówił, że jeśli po roku, dwóch od wydania książka wciąż się dobrze sprzedaje i wciąż się o niej mówi, to prawdopodobnie warto ją przeczytać. Stosuję to kryterium, jak dotąd z powodzeniem. 🙂 Łatwiej wtedy o uniknięcie zlych wyborów czytelniczych. Ponadto bardzo często okazuje się, że dużą wartość znajduję w książkach, ktore kupiłam za kilka złotych. Tak było np. z Natalią Babiną, "Listą pana Rosenbluma" czy Markiem Ławrynowiczem. Serdecznie pozdrawiam, pani Aniu.
Jak wiesz po dwóch tygodniach książka nie jest już nowością.Po roku nie można jej kupić!Pozdrawiam serdecznie,choć przymrozkowo.
Lepiej chyba kupić coś dobrego drożej, niż szmirę za miliony.
Grafomania wolnorynkowa to rzeczywiście bardzo trafne (choć bardzo łagodne) określenie względem „tego czegoś”, co zalewa tak obficie nasz rynek. Właściwie to powstała oddzielna kategoria złych książek, czyli pseudoksiążki/katastrofy literackie, które w poprzednich latach nie docierały tak do czytelnika, bo wydawnictwa z miejsca je odrzucały. Niestety rozwój mediów społecznościach (własne blogi, wattpad) umożliwiły pseudoautorom osiągnąć rozgłos. Zdobyli grono czytelników, promowali swój nieprzemyślany pod żadnym względem chłam sami, a wydawnictwa dostrzegły w tym szybki zysk i pewność, że ktoś się na to skusi. Często nie poddają tego nawet korekcie, by przewrażliwionych na tym punkcie fanów nie zniechęcić za zakupu. Czy takie zachowanie nie jest godne pseudowydawnictwa? Bardzo możliwe.
Unikam ten typ, ale poza nimi są jeszcze prawdziwe złe książki, które nam zawsze towarzyszyły. Chyba do najgorszych książek, które w tym roku przeczytałam, należą „Ania z Szumiących Topoli”, a zaraz po niej „Ania na uniwersytecie” i „Wymarzony dom Ani”.
Wiem, że te książki wiele dla Pani znaczą i byłam bardzo zachwycona pierwszą i drugą częścią, ale potem autorka wypaczyła te postacie, do których się czytelnik przywiązał. Są one albo zepchnięte na margines, albo tak jak Ania wyidealizowane do tego stopnia, że przestałam je lubić. Zamiast tego skupiono się w plotkarski sposób na nudnych i często toksycznych drugo- albo trzecioplanowych postaciach. Jesteśmy zmuszeni poznać ich problemy, które zostają jednak w cudowny (albo może cudaczny) sposób rozwiązane przez Anię, co wcale nie przypadło mi do gustu. Sama książka była napisana poprawnie, od początku do końca nakreślona z pewnym pomysłem i planem na całość, czego nie można powiedzieć o dzisiejszych pseudoksiążkach.
Niestety rynek influencerów dominuje!:)
Nawet w przypadku złotych malin sprawa jest dyskusyjna, bo wiele tych flimów po latach odkrywa się na nowo jako kampowe perły
Czas zmienia perspektywę!:)
Myślę, że każdy czytelnik kieruje się własnym gustem. Często zdanie krytyków zupełnie rozmija się z oceną czytelników. Widać to w ocenach książek na portalach czytelniczych. Czasem te z najlepszą oceną to po prostu lektury lekkie, łatwe i przyjemne . Zanim kupię bądź wypożyczę książkę staram się sprawdzić jej oceny np.na lubimy czytać czy na TH-cam.Są autorzy ,których ksiazki biorę w ciemno. Ostatnim wielkim rozczarowaniem był Tatuażysta z Auschwitz - błędy w opisie faktów historycznych. A książka doczekała się ekranizacji. Ostatnio wielkich rozczarowań nie zaliczyłam. Jeden czy dwa słabe kryminały wysłuchane jako audiobooki. Pozdrawiam jesiennie 🍁
Muzeum Auschwitz protestuje bez skutku!Pozdrawiam przymrozkowo.
Oj zdecydowanie jesteśmy obecnie zalewani w większości właśnie tymi kiepskimi książkami, a z drugiej strony jeśli ktoś ma przeczytać książkę kiepską lub żadną to co lepsze? Pozdrowienia 😊
Niech raczej przeczyta choć kiepską.Pozdrawiam jesiennie.
Każdy ranking również filmowy jest subiektywny. Książek grafomańskich jest mnóstwo, przede wszystkim w romansach i obyczajówkach. Ciężko by było wybrać najgorszą jeśli wszystkie są takie same. Ja za najgorsze książki uważam te, które moim zdaniem są najbardziej szkodliwe. Czuję, że Lektura uproszczona trafiła by na te listę, gdybym była zmuszona te książkę przeczytać. Od samego Pani opisu zrobiło mi się niedobrze. A za najgorsze książki nieodmiennie uważam wszystkie bzdury Tomasza Kosińskiego czy fantazje o Wielkiej Lechii Janusza Bieszka.
Dziękuję.Sprawdzę nazwiska!:)
Wiekszosc booktuberow przyznaje swoje osobiste paździerze literatury publikujac filmiki o najgorszych ksiazkach przeczytanych w danym roku haha EDIT: haha okej mówi Pani o tym
Pozdro.
No tak, ale to niestety też jakiś rodzaj promocji badziewia.
@@HannaAnna706 hmm nie zgadzam się z tym raczej. przy takich osobistych listach (w przeciwienstwie do masowych nagonek) ludzie raczej unikają takich antypolecajek od osób, które lubią oglądać
@@kinczyta Tak, oczywiście, jest co najmniej kilka takich książek, które odłożyłam na długo po negatywnej opinii osób, które cenię. Jednak nazwisko się utrwala🙂