Rodzicielstwo stoi w rażącej sprzeczności ze współczesnym konsumpcyjnym modelem życia. Kultura masowa promuje nowego człowieka skupionego tylko i wyłącznie na sobie, na zaspokajaniu swoich potrzeb. Co by nie mówić - rodzicielstwo wymaga czegoś odwrotnego. Inna rzecz to umiejętność budowania i życia w trwałym związku. Bez tego trudno być rodzicem... Dziękuję za audycję i pozdrawiam serdecznie
Nadzieja w tym, że rynek wózków, pieluszek, kaszek, rowerków, parków rozrywki, zabawek zostanie dotknięty spadającymi zyskami i położy nacisk na pozytywne promowanie samego rodzicielstwa a nie tylko towarów.
Całkiem przypadkiem ostatnio rozmawialiśmy o rodzicielstwie z żoną. Mamy czworo dzieci. Niedługo rodzi się piąte. I prawdę mówiąc czujemy się jak zwycięzcy jakiejś loterii. Posiadanie dużej rodziny to jedna z lepszych decyzji w życiu. Cały trud rodzicielstwa jest tego wart. Nie da się przekazać satysfakcji i radości płynącej z posiadania dzieci. 🎉 ❤
Ojcostwo to doświadczenie, które wykrzesało ze mnie wszystkie najlepsze cechy mojego charakteru i uczyniło mnie lepszym człowiekiem. Co ciekawe poczucie obowiązku i odpowiedzialności za młodego człowieka pozwoliło mi efektywniej podjąć starania, które przyczyniły się do wzrostu statusu materialnego mojej rodziny. Pozdrawiam.
Z tego, co mi się kojarzy z wykopowym "madka", to roszczeniowa matka z rozwrzeszczanym bąbelkiem, terroryzującym otoczenie, rozpychających się w galeriach handlowych. Pozdrawiam.
Problem z tą oceną jest taki, że często obserwator z boku widzi krzyczące dziecko przez 10 sekund i wyrabia sobie krzywdzącą opinie o rodzicu, dziecku i o wszystkich dzieciach. Jednak dopiero mając dzieci można zrozumieć, że krzyk to sytuacja zupełnie normalna wyrażana przez nierozwinięty w pełni (niedorosly) organizm, a samo zachowanie dziecka może zmienić się od krzyku do śmiechu kilkadziesiąt razy na godzinę... A że rodzic czasami nie daje rady... no cóż. Galeria handlowa to nienajlepsze miejsce dla małych dzieci, jednak czasem jesteśmy zmuszeni coś kupic/załatwić i po prostu z dziećmi bywa ciężko. Co nie znaczy że zawsze jest. I że rodzic jest niekompetentny albo dziecko rozwydrzone i nirwychowane. Pozdrawiam
Jedna z niewielu rozmow ktora jest ciekawa, rzeczowo I na temat. Przeciwstawia sie pokoleniu Egoistycznych narcyzow nakreconych przez puste media spolecznosciowe do matrialistycznego styku zycia. Bez poswiecenia I wyzszych celow. Pozdrawiam wszystkich rodzicow I ich dzieci! Zostanie ojcem odmienilo moje zycie. Zyje dla kogos. Nie jak egoista I pusty but.
Ciekawostka odnośnie wózków: nie są one w ogóle potrzebne, a nawet są szkodliwe. Studiując na UAM podczas wykładu psychologii rozwojowej dowiedziałam, się że utrudniają one prawidłowe przywiązanie, mianowicie wzrok noworodka jest ograniczony, gdy leży w wózku nie widzi swojej mamy, która nad nim stoi i odbiera to jak porzucenie, co jest traumatycznym przeżyciem dla człowieka do 3 roku życia. Noworodek został wyposażony przez naturę w odruch czepny, czyli takie ułożenie palców, które pozwala się mocno trzymać ubrania osoby, która trzyma go na rękach, co chroni go przed upadkiem. Rzecz w tym, że ten naturalny odruch ma zapewnić dziecku bliskość, której tak bardzo na tym etapie potrzebuje. Najważniejszym zadaniem rozwojowym człowieka do 3 roku życia jest bowiem wykształcenie przywiązania. Dziecko, którego pozbawi się możliwości zrealizowania tego zadania, będzie miało problemy ze zrealizowaniem kolejnych zadań rozwojowych, czyli np. od 3 do 6 roku życia jest to wykształcenie samodzielności (radzenia sobie w sytuacji, gdy są gdzieś np. w przedszkolu bez rodziców a w dorosłości np. w pracy), od 6 do 9/10/11 roku życia jest to wykształcenie poczucie kompetencji (przekonanie, że potrafi coś właściwie zrobić np. przeczytać, napisać, policzyć, zrozumieć, wyjaśnić, narysować itp.). Jeśli ktoś w dorosłości ma problem z poczuciem kompetencji (np. ciągli wątpi czy nadszedł już właściwy moment, by zacząć własny biznes czy może, musi jeszcze przeczytać kolejne sto książek i dopiero wtedy może będzie gotowy), to znaczy to, że albo coś poszło nie tak na etapie realizacji tego zadania, albo na etapie wcześniejszym. Jeśli ktoś ma problem z poczuciem kompetencji i samodzielnością (np. wciąż mu się wydaje, że nie jest gotów by otworzyć własny biznes lub zawalczyć o awans, bo wciąż uważa, że nie jest specjalistą i jednocześnie nie potrafi znaleźć właściwego dla siebie partnera na całe życie, lub ma partnera, ale bardziej liczy się ze zdaniem rodziców niż partnera lub nie potrafi nawiązać dobrych relacji w miejscu pracy), to znaczy to, że albo coś poszło nie tak na etapie realizacji samodzielności, albo na etapie wcześniejszym. Dlatego nie warto poświęcać więcej czasu na wybór wózka niż na wybór mieszkania, bo w ogóle nie warto poświęcać czasu na wybór wózka. Dziecko, które jest blisko figury przywiązania (mamy, taty) uczy się jej mimiki, rozwija więc kompetencje emocjonalne, bo przez cały czas, gdy nie śpi i ją obserwuje, widzi, jak wygląda, gdy jest szczęśliwa, jak gdy zmęczona, smutna, rozgniewana itp. dodatkowo słyszy, kiedy jej serce przyspiesza i zwalnia, dostaje też komunikat, że jest ważne, wręcz na tym etapie najważniejsze dla swojej figury przywiązania, co buduje dobry obraz samego siebie jak i świata, w którym żyje: jestem dobry, ludzie są dobrzy, świat jest dobry. To oznacza, że również łóżeczko dla dziecka nie jest potrzebne, bo przez pierwsze 3 lata, dziecko powinno spać z rodzicami. I na ten fakt ludzie już reagują bardzo różnie. Moja reakcja była taka: tylko czy wiercąc się w łóżku nie przygniotę niechcący dziecka i nie zrobię mu krzywdy? Reakcja mojej kuzynki: ale jak to tak, jak się wtedy kochać, gdy obok leży dziecko? Rodzicielstwo to kwestia priorytetów.
Przywrócenie zdolności do pracy jako kryterium oceny wyniku terapii jest jak najbardziej uzasadnione! Świadczy o przywróceniu takiej możliwości, co dla wielu oznacza rzeczywisty powrót do zdrowia, samodzielności, nawet wolności, nie koniecznie jest wyrazem kultu produktywności.
Po pierwsze "madka" to nie "każda matka, która jest dumna ze swojego dziecka". Pojęcie to zrodziło się w dobie mediów społecznościowych na określenie kategorii kobiet, które de facto nie mając szacunku do prywatności własnego dziecka masowo wrzuca jego zdjęcia do internetu. Jest to postać tracąca własną podmiotowość: macierzyństwo staje się całym jej życiem, ona sama zyskuje nową i jedyną (!) tożsamość jako "Mama X". Na to dopiero nałożone zostają klisze związane z roszczeniowością, decydowaniem się na dzieci przez ludzi do tego nieprzygotowanych, niemogących zapewnić temu dziecku odpowiedniej bazy - i bardzo dobrze, bo powoływanie nowego człowieka na świat, gdy nie mamy warunków żeby dać mu dobry start jest czymś godnym potępienia. Nie znaczy to jednak, że macierzyństwo jako takie (a zatem np. rodziny tworzone przez odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi, pozostającymi przy tym kimś więcej niż rodzicami) są przez społeczeństwo odbierane negatywnie. Memosfera nie potępia też pobierania świadczeń socjalnych jako takich, a co najwyżej traktowanie ich jako bazowego źródła dochodu i nieodpowiedzialne dysponowanie tymi pieniędzmi. A już zupełną nadinterpretacją jest twierdzenie, że ta madkowa memokultura to jakiś kluczowy czynnik zniechęcający ludzi do rodzicielstwa. Jeszcze kwestia presji społecznej na nieposiadanie dzieci: po prostu w debacie publicznej funkcjonują różne skrajności i nie jest to jedyny tego typu przypadek. W jednych środowiskach jest nacisk na posiadanie dzieci, w innych usilne zniechęcanie do ich posiadania motywowane ideologicznie. Rozsądny człowiek zaś wie, że słuszność leży pośrodku.
"rodziny tworzone przez odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi, pozostającymi przy tym kimś więcej niż rodzicami" Gdyby dzieci rodziły sie tylko w taklich zwiazkach to ludzkości nie było by już na Ziemi.
Słuszność (prawda) nie leży pośrodku, tylko tam, gdzie leży. FAKTEM jest, że żyjemy w czasach, gdy w debacie publicznej, otwartym tekstem i na serio dyskutuje się o aborcji jako o prawie człowieka.
Mnie posiadanie dzieci nauczyło efektywnie korzystać z czasu😅, pozwolilo mi sie rozwinąć jako człowiekowi, zobaczyc moje wady i słabości i też zalety, czego w komfortowym życiu osoby skupiającej się na sobie nie dane by mi było poznać.
No to mamy jedną wielką katastrofę. W moich licealnych przewidywaniach sądziłem, że to tylko ja będę grał na PC czy kolejnych konsolach PS i poświęcał się innym angażującym kreatywnym pasjom unikając całkowicie małżeństwa i rodzicielstwa. Byłem nawet obiektem zainteresowania rówieśniczek i zdarzały się te zakochane we mnie. Jak jednak zawsze robiłem jakieś wykręty a brak doświadczenia tylko wówczas temu sprzyjał. Mimo, że nigdy nie zamierzałem być stereotypowym nastoletnim buntownikiem to jakby nie patrzeć stałem się jednym z większych. W każdym bądź razie najpierw znosiłem (dzięki medytacji z karate i silnym uzależnieniu od gier, a wiadomo lepsze jest wrogiem dobrego :) a później kontrowałem śmiechem nastoletni rozkwit hormonalny rówieśniczek i ich potrzeby bliskości wyrażane planem wymarzonego ślubu i dzieci. Po latach patrze na ich FB, 4 "koleżanki" są po ślubie i mają dzieci. Kolejno sprawdzam gimnazjum, jeden dobry kolega i nikt więcej. Sprawdzam podstawówkę tylko 4 koleżanki. I teraz ironicznie to zabrzmi, tyle energii poszło w sankcje w ramach kontroli społecznej na mnie, by cała reszta robiła dokładnie to samo, co ja bohaterem uciśnionych byłem, nikt się nie przyznawał każdy solidaryzował. Co to ma być ? Rąbiecie dzieci !
Bzdura, zamknęliście się we własnej bańce i jakby te same argumenty w koło. Tymczasem (w wielkim skrócie): a) małżeństwa nie chcą dzieci, bo ciężko młodym o mieszkanie, a koszty wynajmu horrendalne, b) wszystkim zależy na dzieciach bo to będą kolejni klienci, zresztą rodzice zawsze kupią dziecku to czy tamto, patrzcie na ceny zabawek. Dla przemysłu dziecko to super kasa, c) maDki same zapracowały na opinię i niestety ale nie mówi się o matkach tylko madkach. Memy zrobiły swoje. Stąd bycie matką to obciach, przez roszczeniowość madek d) zmienił się model wychowania. Wszyscy jesteśmy jako tako roszczeniowi, a dorzućmy do tego taką madeczkę w restauracji. Kiedyś to dziecko by siedziało, a dziś może latać i krzyczeć po restauracji, a ty siedzisz w stoliki obok i musisz to znosić bo madka wychowuje je po swojemu e) kobiety boją się rodzić (przykład z pracy:) w ciąży (kolejnej już chyba 5 próbie) rozwijał się koleżance płód ale...bez główki. Nie mogła przerwać ciąży, musiała jechać za granicę. Nie chciała czekać 12 miesięcy żeby rodzić ciało bez głowy. Kurtyna.
Problemów współczesnych matek jest mnóstwo : na moim FB prawie połowa znajomych nie ma dzieci i nie planuje , ja musiałam z przyczyn losowych zrezygnować z pracy i sama zajmuje się dziećmi co widzę wśród moich bezdzietnych niezależnych koleżanek oznacza że jestem słaba i niezaradna życiowo chociaż prowadzę dom, zajmuje się dziećmi cały dzień , szkoła i Wychowuję , słucham , reaguje na jakieś teksty dzieci które są niewłaściwe , nie chce żeby uzależniły się od elektroniki , bezdzietni patrzą na to jak na porażkę życiową . Do tego każdy cię poucza , moja mama ma mnóstwo bezdzietnych koleżanek i moich cioć które mówią jej ; po co ty zajmujesz się wnukami ?? To trudne czasy dla mam .
Bezdzietni za to od lat słuchają kąśliwych komenatrzy dzietnych i muszą znosić ich chamskie pytania o ich intymne sprawy. Do tego częste wywyższanie się rodziców nad dzietnymi z przekonaniem, że są wyżej moralnie, społecznie itp. i to tak od wielu, wielu pokoleń.
Macierzyństwo to praca, ale z drugiej strony można by podnieść argument że jest ono elementem fizjologii człowieka i w pewnym sensie realizacją czynności popędowych. W związku z tym pytanie czy należy je absolutnie zrównywać z pracą nakładczą, która ma jednak niepopędowy, lecz intencjonalny charakter
Gdyby zapytać kobiety w jakiś kraju muzułmańskim, czy są zadowolone z pomocy męża, to z całą pewnością co najmniej 85% powiedziałoby "tak". Tego typu badania nie mówią nam nic.
Ujadanie na neoliberalizm, a obecny system emerytalny nacjonalizujący korzyści z posiadania dzieci w ogólnie nie został wspomniany w kontekście "ekonomii rodzicielstwa".
@@patrykkalita7166 To praca następnego pokolenia zapewnia poprzedniemu emerytury bo to oni wtedy płacą składkę emerytalną. Co oznacza, że Ci którzy mają dzieci ponoszą koszty utrzymania tego systemu w przyszłości. A emerytura w ogóle od tego nie zależy tylko od tego ile zapłaciło się składek.
Ogólnie ciekawy temat i wiele słusznych spostrzeżeń, ale jednak tytuł sugeruje, że to wszystko wina "libleftu". Natomiast treść tego materiału jest przepełniona krytyką neoliberalizmu. Od kiedy neoliberalizm ma cokolwiek wspólnego z lewicą? Raczej bardziej z konserwatywnym liberalizmem czy innymi wolnorynkowymi szuryzmami. Sama krytyka neoliberalizmu w tym materiale jest bardziej właśnie w stylu libleftu, socjaldemokracji albo socjalliberalizmu. Tytuł niezgodny z treścią.
@@mileczar Nie do końca się zgadzam. Największy konflikt jest na linii kapitalizm - antykapitalizm, bo sam podział na indywidualista - kolektywista nic nie daje. Mogę cenić najbardziej na świecie własną indywidualność i wolność, a jednocześnie nie popierać kapitalizmu. Mogę twierdzić, że mam prawo żyć po swojemu, a jednocześnie uważać, że kolektywy są potrzebne, dla obrony wolności i bezpieczeństwa jednostek. Mogę cenić zarówno kolektyw jak i indywidualizm, bo to się nie wyklucza, a kiedy mowa o kapitalizmie, to trzeba się zdecydować, co daje więcej wolności. Według mnie kapitalizm i wolny rynek zmniejsza poziom wolności, dlatego nie popieram.
@@rafal788 ja jednak nadal uważam, że kluczowy jest ten konflikt, o którym wspomniałam. Wprawdzie kultura indywidualizmu jest pokłosiem rozwoju kapitalizmu i konsumpcjonizmu, jednak moim zdaniem można lepiej zarządzić kapitalizmem, by nie dochodziło do rozpadu więzi społecznych. Konsumpcjonizm oczywiście powinien być społecznie skreślony, zapomniany, takie postawy powinny skutkować społecznym ostracyzmem hehe :D
@@rafal788 indywidualizm i kolektywizm nie wyklucza się, niemniej dziś obserwuję hołdowanie jedynie pierwszemu, bez głębokiego społecznego zrozumienia, że dobrostan grupy wpływa na dobrostan jednostki i vice versa. Przykład problemu dzietności na tle konfliktu "indywidualizm - wspólnotowość" jest doskonały. Poza skrajnymi postawami obrażania dzieci i ich rodziców, jest narracja "twoje dziecko - twój problem" bez poczucia, że wychowywanie nowego pokolenia to nasze dobro wspólne. Rodzice, czy potencjalni rodzice mają poczucie, że muszą liczyć tylko na siebie w każdej kwestii od wychowywania dzieci po zabezpieczanie się na wypadek różnych sytuacji życiowych, do tego rozstanie/rozwód (skomplikowana sprawa, ale spłycę ją) bywa nie tylko rozwiązaniem skrajnej sytuacji, ale "naturalną" koleją rzeczy, kiedy "potrzeby się zmieniają". Oczywiście wpływa na to kapitalizm: np. przez odcięcie klanowych relacji na skutek masowych migracji do miast wojewódzkich (na marginesie: dlaczego nasz kraj nie rozwija się równomiernie, a jedynie w wielkich ośrodkach miejskich; dlaczego transport publiczny, koleje są zaorane albo wszędzie można dojechać, ale tylko przez Warszawę). Stawiam tezę, że istotna może być też próba odwrócenia dotychczasowego sztywnego hierarchicznego porządku, w którym każdy musi przystosować się do pewnej miary porządnego katolickiego Polaka albo sajonara. Znów na marginesie: jakaś wewnętrzna reforma kościoła katolickiego w Polsce pewnie byłaby mile widziana dla odbudowywania kolektywizmu, jako duchowy wspólny mianownik grupy, bo próżnia, jako efekt odchodzenia od katolicyzmu, raczej jest niemożliwa do utrzymania. Osobiście jednak chętniej widziałabym przede wszystkim rozwój lokalnych organizacji sportowych, klubów zainteresowań etc., by zapewnić ludziom (głównie młodym) alternatywę ekranów i pogłębiać więzi w realnym działaniu. Mieszam różne wątki, ale moim zdaniem wszystko łączy się ze sobą:)
Trudno mi wczuć się w krytykę "madek" z perspektywy kobiecej. Z perspektywy średnio-młodego samotnego konserwatywnego mężczyzny nie sposób abstrahować od przeświadczenia, że "madki" nie są jedynie ofiarami neoliberalnej narracji, lecz w pewien sposób do swojej sytuacji same się przyczyniły, albo też przyczyniły się do tego warunki, dla nich korzystne. Po pierwsze, prawdopodobnie najbardziej roszczeniowe matki, to młode samotne matki, które często po prostu "wpadły", prowadząc życie seksualne w wieku, w którym było to niedostępne dla wielu jej rówieśników, a dla niej powód do dumy. Teraz wahadło po prostu się odwróciło i resentyment utrudnia współczucie. Po drugie, nie można zaprzeczyć, że cały czas istnieje narracja krytykująca, czy wręcz dyskredytująca osoby nie wystarczająco dojrzałe, jak na swój wiek, a stadiami dojrzałości mają być związek i dziecko. Kościół tutaj niestety też ma swój udział, małomiasteczkowa opinia społeczna jeszcze większy, ale całkowicie świeckie młode kobiety też ją przyjmują. To też rodzi sprzeciw i podświadomą potrzebę przeniesienia. Po trzecie, w dorosłość weszła ostatnio coraz większa liczba jedynaków, którzy przez całe swoje życie odczuwali krytykę (opartą na stereotypie jedynaka-egoisty, jedynak-maminsynka) ze strony osób posiadających większą liczbę dzieci lub pochodzących z rodzin wielodzietnych i epatujących specyficzną dumą z tego powodu. To nie jest tak, że rodziny wielodzietne są wyłącznie niewinnymi ofiarami nagonki ze strony bezdzietnych liberałów. Sytuacja jest znacznie bardziej złożona.
My wszyscy stawiamy niewłaściwe pytanie!!! Memy, dowcipy, czy na koniec, artykuły w stylu: "Jestem bezdzietną kobietą po 40stce i jest mi dobrze", albo "Ja i mój partner nie chcemy mieć dzieci", próbują uświadomić oczywistą oczywistość dla wszystkich bezdzietnych. Pytanie nie o to DLACZEGO NIE CHCEMY MIEĆ DZIECI, bo to jest oczywiste (wszyscy bezdzietni wiedzą dlaczego) Prawdziwym pytaniem jest: "DLATEGO CI , KTÓRZY MAJĄ DZIECI, ICH NIE ODDAJĄ?" Widocznie w dzieciach jest coś tak wartościowego (coś wiadome tylko tym , co mają dzieci), że ludzie postanawiają je zatrzymać, pomimo ewidentnych wad takiego życia. Myślę że "pytanie" należy kierować w tą stronę. Jako ojciec wiem co to takiego. Ale... Dopóki nie byłem ojcem, nie miałem o tym zielonego pojęcia. 😉
Nie bierzesz wogóle pod uwage presji społecznej, jeżeli mówimy o oddaniu dziecka to jeśli nie zrobisz tego od razu po porodzie (najlepiej z bardzo dobrym wytłumaczeniem) to potem jest już za późno. Nie żyjemy w próżni, każdy z nas ma znajomych, rodzine, ludzie nie chcą wystawiać się na ostracyzm, gdybyś oddał dziecko które ma 5 lat bo sie rozmyśliłeś (nwm czy to realne pod względem prawnym, pewnie musiałbyś to jakoś uzasadnić), nawet sąsiedzi by o tym gadali, mógłbyś kompletnie rozwalić sobie relacje z ludźmi i rodzice są tego świadomi. Dziecko może być utrapieniem a pozbycie się go nie obejdzie się bez skutków społecznych.
@@yoda424 założenie że: presją społeczna jest JEDYNYM powodem, z którego nie pozbywamy się dzieci, jest (co najmniej) dyskusyjne. Gdyby to była prawda to: Przed powstaniem społeczeństw można było pozbywać się dzieci (czyli obciążenia) całkowicie bezkarnie... To z czego powstały społeczeństwa? W Grecji, czy też w Rzymie ojciec był panem życia i śmierci swoich dzieci i mógł z nimi zrobić co chciał (bez wielkiej presji przeciwdzialajacej takim zachowaniom) a mimo to takie zachowania zdarzały się rzadko (to nie znaczy że się nie zdarzały).🤔 Także.... Tego.... Nie.🤷 Tak z ciekawości... Masz dzieci?
Memy, naświetlanie się w internecie sory ale to nie problem. W sensie jest to jakiś problem ale nie znam nikogo kto nie chce mieć dziecka bo się ktoś wyśmiewa z matek. Znam za to wiele osób, które nie chcą mieć dzieci bo nie ma własnego mieszkania, a jeszcze śmiesznej jest jeżeli chodzi o prace. Niekończące się umowy na rok, wysyłanie do agencji przenoszenie do innej spółki żeby tylko można było nie przedłużyć w razie jakby zaszła w ciąży. A później zastanawianie się jak to jest ze rodzi się tam mało dzieci.
Dlaczego? A dlaczego kultura skrajnego egoizmu i wygodnictwa musi przewartościować wszystko na odwyrtkę tak, żeby wyszło, że ich niezdolność do podzielenia się swoim czasem, przestrzenią i pieniędzmi nawet z własnym dzieckiem jest czymś dobrym, a nie tym czym jest? Zwykły mechanizm obronny, bo nikt nie chce myśleć o sobie jako skrajnym egoiście.
Dopóki nie wypleni się neoliberalizmu to tak będzie. Kobietom wmówiono, że najważniejsze to ciężka praca dla korporacji, wakacje i wygodne życie konsumpcyjnego niewolnika.
Chcę być wykształcona, mieć dobrą pracę i normalne życie, rodzinę również. Niestety proces edukacji, rozwoju trwa i mało nie kosztuje. Gdzie w tym lenistwo? Czasy też są mało sprzyjające, a nie chcę być od nikogo uzależniona. Niestety trzeba w życiu na siebie samego liczyć.
@@paulinaotrebska1909 niestety mając dziecko nie możesz liczyć tylko na siebie, chyba że masz zdolności Midasa ale wtedy nie powinnaś dotykać swojego dziecka \m/
Niechęć do młodych rodziców zauważyłam właśnie wraz z wprowadzeniem 500+ oraz coraz częstszym brakiem wychowania przez rodziców. Nie należy konsekwencji 500+ bagatelizować, wspiera ono przecież rodziny patologiczne (wiem, że nie tylko takie, ale również takie). Jednak myślę, że nie chodzi tylko o to, że pozostali obywatele składają się na utrzymywanie takich ludzi czując się jednocześnie rabowani, ale również o to, że bezstresowe wychowanie = brak wychowania sprawia wrażenie, jakby wszyscy mieli iść na ustępstwa, bo teraz dziecko idzie całą szerokością chodnika, ba nawet po ścieżce rowerowej, albo hałasuje w tramwaju, albo kopie w fotel w kinie, a rodzic zachowuje się jakby wszystko było OK. Myślę, że ten drugi czynnik, czyli nie wywiązywanie się młodych rodziców z obowiązku wychowania uprzedza innych bardziej niż fakt, że składają się na świadczenie 500+. Wizerunek roszczeniowych rodziców nie wziął się z niczego, po prostu obecnie odpowiedzialnych rodziców spotyka się rzadko, tak rzadko, że aż trzeba o tym komuś opowiedzieć: "Słuchaj, widziałam dziś super rodziców. Gdyby wszyscy tacy byli, świat byłby cudowny." Niestety cześciej jest tak: "No dlaczego nie zwróci dziecku uwagi, że tak robić nie należy? Co będzie ze światem, gdy malec dorośnie? Strach się bać." Z tego względu rozumiem, dlaczego niektórzy zakazują wstępu z dziećmi do restauracji, choć uważam, że zamiast zakazu, powinna być po prostu zasada, że jak ktoś (dziecko lub dorosły) będzie się zachowywał niewłaściwie, to właściciel ma prawo go wyprosić. Młodym rodzicom zbyt często brakuje zdrowego rozsądku, by samemu ocenić, że gdzieś z dziećmi nie ma sensu wchodzić. To powoduje niechęć innych osób, bo wygląda to tak, jakby dzieci mogły wszystko, a dorośli nic. Kiedyś było odwrotnie, dzieci nie mogły nic, a dorośli mogli wszystko. Uważam, że żadna skrajność nie jest dobra, a zasady powinny obowiązywać wszystkich, uczenie zasad powinno się zacząć jak najwcześniej.
Całkiem ciekawa i obfitująca w trafne spostrzeżenia debata. Trochę nie trafia do mnie fragment o dbaniu bardziej o swoje zwierzęta niż o własne ciało i odwołanie się do chodzenia na siłownie jako rzeź na swoim ciele. Aktywność fizyczna akurat jak najbardziej jest przejawem dbania o siebie i swoje ciało. Patologiczne są natomiast fiksacje na punkcie wyglądu, co widzimy choćby w liczbie zaburzeń odżywiania obecnych wśród dziewcząt oraz w ideologii blackpillowej. Obydwa z jakiegoś powodu pojawiają się we współczesnej zachodniej kulturze. Może kiedyś o tym odcinek? Oczywiście jako zdecydowanego antynatalistę, nie przekonuje mnie zakończenie odcinka. Bardzo słuszne natomiast było zwrócenie uwagi na związek z decyzją o rodzicielstwie, a oceną związków swoich rodziców, satysfakcji ze swojego dzieciństwa i wspomnień z życia rodzinnego tego okresu. Robiliście tutaj odcinek ze Śpiewakiem na temat alkoholu. Warto przyjrzeć się temu, jak wiele obecnych dorosłych to DDA Pozdrawiam i dziękuję za tworzenie kontentu, którego jako libleft słucham często z ciekawością i zainteresowaniem do samego końca Chętnie wysłuchałbym waszej debaty z jakimiś sensownymi lewicowcami, na przykład z autorami podcastu Dwie Lewe Ręce
Kto chciał równouprawnienia? Kobiety czy mężczyźni 😉 Ale później okazuje się że ma być równouprawnienie + tradycyjne przywileje kobiet 😂 Albo jedno albo drugie, moje drogie kobietki 😘❤️
@@dominik262 w sensie? Jak nie rozumiesz... To nie musisz się przyznawać głośno. A jak masz jakąś krytykę to możesz napisać co Ci nie pasuje i dlaczego 😉 Bo na razie to Twoja krytyka zawęziła się tylko do infantylnego tekstu... Chyba dlatego, że nic sensownego nie jesteś w stanie wymyśleć, tylko emocje obrażone... Ale możesz mi pokazać, że się mylę 😁😘
@@michalsmolka8772 a co ma piernik do wiatraka? Jak kobieta nie mogłaby głosować to by jej w ciąży ludzie ustępowali? Jak dokładnie jedno wynika z drugiego
Jak dla mnie głupotą jest oceniać zdolności poznawcze po tym czy ktoś jest rodzicem xD Przecież każdy potencjalnie może być, a urodzić można nawet z gwałtu.
Nie chodzi o sam fakt posiadania dzieci tylko egoizm i postawę roszczeniowa. Tak trudno to zrozumieć? Czy matki naszego pokolenia były takie roszczeniowe?
To prawda, że mężczyźni stali się egoistyczni i roszczeniowi. Czy ojcowie naszego pokolenia byli tacy roszczeniowi? Nie, wiedzieli, że muszą być sługami, a teraz chcą tylko wygody zamiast służyć jak Biblia nakazuje.
@@dorkadorka2723 Młode matki może i są roszczeniowe, ale najwidoczniej nie wobec nowego życia, które tworzą. Feministki są nawet zawistne wobec dzieci, których jeszcze nie stworzyły - aż tak, że nie chcą ich tworzyć, a nawet chcą je zabijać, jak już powstaną. Więc młode matki, choćby nawet zawistne czy roszczeniowe, to są dużo normalniejsze. Chcą czegoś dla dzieci, którym pozwoliły żyć.
W latach 80 wyż demograficzny mieć dzieci bylo dużo prościej. Wszyscy mieli to samo, szkola przedszole za darmo do lekarza bez koleji, praca pewna. Teraz wszystko odwrotnie.
Jeszcze jak te współczesne dzieci nie dostają żadnego wychowania, rodzice pozwalają im robić wszystko co chcą bez względu na miejsce i okoliczność. Taka mentalność "nie kop pani, bo się spocisz".
pierwsze słysze o mówieniach o kobietach jako o "męskich" typach a starą starowinką jestem może w jakiś patologicznych srodowiskach Maria Curie miała i meża i dziecko i dwa Noble kobiety są bardziej obciążone, mają gorzej - a żyją 8 lat dłużej, pewnie poprzez te szykany i brak dbałości o kobiety
Można sobie pogadać. Nie mamy na to wpływu. Dla faceta małżeństwo to niebezpieczny interes. Mamy wyzwolone kobiety, i mamy coraz więcej świadomych mężczyzn, którzy wolą iść swoją drogą, zamiast dać sie wycyckać i stłamsić współczesnym kobietom.
Zaczyna mnie irytować wasz nadkrytyczny stosunek do wolnorynkowego podejścia do ekonomii. Za resztę dziękuję W temacie: th-cam.com/video/82VMfYTS6OI/w-d-xo.htmlsi=NH6a-LGI14mkPZdT
@@radopak czy szok to nie wiem, ale irytacja na pewno. Wolny rynek, o którym mówi klasyczny liberalizm (nie neoliberalizm czy libertarianizm) jest do pogodzenia z chrześcijaństwem, jeśli nie z gruntu chrześcijański.
"Nadkrytyczny stosunek". Hehe. Widać jak wielkie szkody wyrządziła w naszym pięknym kraju propaganda anglosaskiego ko-librowstwa z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX w.
Nie docieracie do źródła problemu, istoty sprawy. Mówiąc najkrócej: syndrom postaborcyjny rządzi światem. Zachodem. I to jest największy dramat. Przemiany kulturowe to tylko jeden ze skutków tej... powiedzmy "obsesji".
Uwielbiam jak wszyscy dopisują sobie, do tego co powiedziała Pani ginekololg w debacie w Kanale Zero, co im tylko ślina na język przyniesie. Nikt nie zrozumiał jednak sensu jej wypowiedzi.
Nie chce mi się tutaj rozdrabniać i wchodzić w szczegóły, ale ta pani ewidentnie chciała by mieć ciastko i zjeść ciastko. Z jednej strony niby oskarżyć lewicę, ale tak, żeby faceci nie czuli się zbyt dobrze. A że jest na prawicowym kanale w towarzystwie dwóch panów to grzeje głównie tą drugą opcję. Biedne kobiety nie mogą się chwalić dziećmi bo zostaną oskarżone o bycie madkami, facet to śmieci wyrzuci i jest bohaterem. A kiedy pokazuje się jej twarde dane to rozmywa je w anegdotach ja np., że „ciągle się jeszcze zdarza...", albo „ja wychowywałam się jeszcze kiedy...”. Panowie tak bezrefleksyjnie podchodzą do tego co mówi pani, że to właściwie nawet nie jest dyskusja.
Myślę, że różnice w postrzeganiu dzieci wynikają z naszego wiejskiego pochodzenia. Wieś jest kojarzona z wielodzietnością i biedą i wartościowana negatywnie. Z wiejskiego dziedzictwa wynika również utylitarne podejście do dzieci ("po co mi dzieci, w pracy nie pomogą"). Rodzice, którzy przyjechali ze wsi do miasta, przenoszą swoje doświadczenia wiejskie w specyficzny sposób, tzn "muszę zrobić wszystko inaczej bo to nie wiocha". Stąd wynika ten paradoks że przy zapatrzeniu na tzw "zachód" nie dostrzega się dzietności w środowiskach elitarnych. Patrzymy oczywiście w swoje wyobrażenie o Zachodzie, a nie na rzeczywisty. Wszelkie "neoliberalne" i "ekonomiczne" uzasadnienie obecnej sytuacji jest wtórne.
Moim zdaniem, jeśli ktoś chce być rodzicem, to nie będzie się przejmował tym, co głupcy o nich pomyślą czy powiedzą. Głęboko ugruntowane przekonania o wartości rodzicielstwa obu małżonków są nie do zachwiania przez trendy tworzone przez media. Jeśli jesteś przekonany, że czarne jest czarne, to nikt nie przekona Cię, że jest inaczej, a jeśli spróbuje, to straci w Twoich oczach. Źródłem takich silnych przekonań jest to, z czym spotykamy się w młodości, jakie mamy wzorce. Nieprzyjemności związane z opieką zdrowotną mogą zniechęcić, ale tylko na chwilę, w kilka lat da się to samodzielnie przepracować. Brak mieszkań, również nie jest problemem, bo w czasach pracy zdalnej można wrócić do rodzinnego domu i przy okazji opiekować się starszymi rodzicami. Presja na wyprowadzenie się z domu rodzinnego jest moim zdaniem sztuczna. Duże domy w dobrym stanie zamieszkiwane przez dwoje seniorów zostały na prowincjach, a w miastach narzekamy, że jest za mało mieszkań lub, że deweloperzy niszczą zieleń pod bloki, w których później mieszkają ludzie, którzy i tak pracują online. Dużo większym wyzwaniem jest stabilizacja finansowa, bowiem gospodarka wolnorynkowa powoduje, że przez kilka, kilkanaście lat można mieć dobrą pracę, ale nagle można ją stracić. To sprawia, że trzeba się na to przygotować, odłożyć oszczędności, by ze spokojem i bez stresu szukać nowej pracy, żeby nie odbiło się to na rodzinie. Oszczędzanie trwa. Jeśli matka zamierza poświęcić się wychowaniu i porzucić pracę zawodową na 6 lat, to trzeba odłożyć naprawdę sporo, a jeśli rodzice planują oprócz wychowania jeszcze dziecko edukować domowo, to oznacza, że jedno z nich nie będzie pracować dłużej niż 6 lat i nagle odkładając można się zestarzeć i dzieci nigdy nie doczekać. Dlatego dla mnie nie ma znaczenia, jak spojrzy na mnie pracodawca, gdy powiem, że jestem w ciąży, bo i tak się wtedy zwolnię, ale to, żeby mój mąż mógł zarabiać tyle, by utrzymać rodzinę przez kilkanaście lat, bo ja się chętnie oddam zarówno wychowaniu jak i edukacji dzieci, gdyż o niczym bardziej nie marzę. Nie uważam też, by takie podejście było neoliberalne. Wydaje mi się ono raczej konserwatywne.
Żeby dostrzec źródło i cel kreowanego zjawiska trzeba zrazu zauważyć, że nagonka na macierzyństwo obejmuje głównie rasę białą. Resztę można sobie dośpiewać.
@@bad82x Sęk w tym, że ChRL prowadząc przez dekady własną politykę antynatalistyczną doprowadziło do sytuacji kryzysowej i próbuje ten trend odwrócić. Mimo to Chiny lub Indie są poza celownikiem organizacji zajmujących się zaprowadzaniem antynatalistycznego trendu kulturowego - one koncentrują swoją uwagę na świecie Zachodu i sadzę, że są to te same siły które pod pretekstem rzekomego kryzysu klimatycznego związanego z emisją CO2 próbują zmusić uprzemysłowione państwa Zachodu do radyklanego odejścia od dotychczasowego modelu rozwojowego i zastąpić go utopijnymi i groteskowymi urojeniami sprecyzowanymi w tzw. Agendzie 2050.
@@bad82x Po co szukać tak daleko? Proszę sprawdzić statystyki. Jeśli ten trend się nie zatrzyma to do 2040 roku muzułmanie zaleją całą Europę i Pana(i) wnuczki lub prawnuczki będą funkcjonować zgodnie z prawem szariatu i rodzić po 6 i więcej dzieci.
Nic dziwnego skoro u nas praktycznie nie ma osób innych niż białe więc nie jest dziwne że nie ma ku nim specjalnej nagonki bo nikogo nie interesuje grupa społeczna nie stanowiąca nawet 1% populacji
Niech giną. Normalni mają dzieci. W mojej wsi nie ma problemu z mieszkaniami, 1/3 domów stoi pusta. Nie ma też problemu z wyżywieniem dzieci, bo najpierw pije mleko matki, a potem zjada to co ze stołu zostaje.
Wykład podesłał mi znajomy bo coś mu nie pasowało z przekazem. Treść bardzo średnia, nic nowego, nic ciekawego - "ludzie wolą wygodę nad dzieci" i to właśnie się dziś promuje. Ale Panią to skąd wyciągnęliście? -Peany na temat feminizmu "bo nie każdy feminizm jest taki zły" - „Polski patriarchalizm narzucający że jak nie jesteś matką to coś jest z Tobą nie tak” -Trzeba wspierać feminizm (ten "dobry"), budować porządną edukacje i polepszyć stan porodówek? - „Łatwiej mówić o przerywaniu ciąży, niż o lepszym traktowaniu na porodówkach” (przy okazji słowo "przerywać" użyte kilka minut po tym jak zostało skrytykowane, że ciąży się nie przerywa tylko kończy- i to śmiercią nienarodzonego człowieka) -Tekst o porodówkach to w ogóle brzmiał jak słaby żart "Wszyscy do kobiety rodzącej mówili na Ty, nie pytając czy sobie tego życzy" (sic!) to lepiej nie mieć dziecka, żeby nie mieć nieprzyjemnych 2 dni na porodówce? - Pani zapytana o gender: w zasadzie się zgadza, bo to "stereotypy płciowe" są rażące, bo ktoś może powiedzieć dziewczynie że skoro jest dobra z matmy to jest "jak chłopcy"? No patriarchat kontratakuje- po takich kilku słowach to się człowiek już nie pozbiera... -Około 40 minuty „Trzeba oderwać macierzyństwo od podporządkowania; jak długo macierzyństwo jest pretekstem do podporządkowywania kobiet, do zabierania im praw, utrudniania wyborów tak długo te narracje będą popularne” (sic!!) oraz "macierzyństwo jako „rezygnacja z własnego życia” (sic!) Zostawię bez komentarza, bo skala absurdu w tym zdaniu wyszła poza wskaźnik. - „Są kobiety, które mają dzieci i robią kariery”- czyli znów kariera uznana jako coś super ważnego, a dzieci jedynie „nie przeszkadzają” Macierzyństwo jako wartość "wtórna" "Transfery socjalne są ważne" to już czysta nowomowa marksistowska. Dzieci są ważne i kolejne pokolenia są ważne, przyszłość jest ważna. -Przy konfrontacji z pozytywnymi statystykami (o tym, że kobiety w zasadzie są raczej zadowolone z pomocy mężów) Pani odpowiada coś w rodzaju „niby statystyki są dobre, ale wiadomo że nie są” i „kobiety są zadowolone z pomocy mężczyzn ale ja (rozmówczyni) wiem, że poprzeczka jest niska i prawda jest taka, że faceci pomagają mało i kobiety nie powinny być zadowolone” Podsumowując: Pani rozmówczyni to absolutna "mąciwoda"- problemy są po stronie tradycji i konserwatystów, rozwiązania są po stronie budowania "systemu", "dobrego feminizmu" i używania właściwych słów na porodówce, żeby nie obrazić kobiet w ciąży. Pani się totalnie pogubiła i rozwiązań szuka w złym miejscu. "Z tej mąki nie będzie chleba" Co do rozmówcy: Śmielej wyrażać opinie, żadnej kontry, opór znikomy- no chyba że się rozmówca zgadzał - wtedy współczuję. TL;DR: Rozmowa mierna (słaba struktura); rozwiązania podane nijakie (rozmówczyni podaje błędne; rozmówca żadnych) mętna woda i słaba pogadanka. Pozdrawiam.
Nie pani Mario. Nie stereotypy tylko feministki i emancypacja nie pozwalają się matkom cieszyć z macierzyństwa. Dlatego, że kobiety mają pracować i udowadniać mężczyznom swoją wyższość, a nie dzieci rodzić.
@@Anna-fm7hh Wyszukana polemika. Sam przyznaję, że komentarz pisałem w nerwach ponieważ wypowiedzi pani Marii uważam za nie mające nic wspólnego z równouprawnieniem, a raczej z dokonaniem rewanżu na mężczyznach za swoje osobiste krzywdy.
We współczesnych "rozwiniętych"(???) krajach rodzice pełnią kontrolę i opiekę nad swoimi dziećmi jedynie umownie.To państwo jest właścicielem dzieci i to państwo nimi zarządza i decyduje o ich przyszłości,rodzice mają nie przeszkadzać i zdawać raporty, dosłownie komunizm w czystej postaci.Doszło do tego ,że słuchamy opinii bachorów legitimizując je ,sęk w tym że dzieci nie mogą zarządzać ekonomią nauką,służbami mundurowymiczy dyplomacją bo takie państwo rozleci się w 5 minut.Następuje przyspieszony sztucznie rozwój bąbelków ,maluchy mają być nastolatkami ,a nastolatki zachowywać się jak dorośli i to wszystko jednocześnie przy zerowej odpowiedzialności za swoje poczynania ,bo dzisiaj wszyscy są ofiarami.Tragedia!!!!
Rodzicielstwo stoi w rażącej sprzeczności ze współczesnym konsumpcyjnym modelem życia. Kultura masowa promuje nowego człowieka skupionego tylko i wyłącznie na sobie, na zaspokajaniu swoich potrzeb. Co by nie mówić - rodzicielstwo wymaga czegoś odwrotnego. Inna rzecz to umiejętność budowania i życia w trwałym związku. Bez tego trudno być rodzicem... Dziękuję za audycję i pozdrawiam serdecznie
Bzdura, dziecko to idealne narzędzie do wyciągania pieniędzy od rodziców.
ale z punktu widzenia rynku, a nie rodziców. zadna bzdura
Żadne bzdury. Obecnie kultura wychowuje ludzi do zabezpieczania i zajmowania się głównie lub tylko sobą.
Nadzieja w tym, że rynek wózków, pieluszek, kaszek, rowerków, parków rozrywki, zabawek zostanie dotknięty spadającymi zyskami i położy nacisk na pozytywne promowanie samego rodzicielstwa a nie tylko towarów.
Bardzo mądre słowa.
Bycie ojcem to najlepsze co dostałem od życia.
Poczekaj ma rozwod
@@jakub_qba powiedziałem ojcem a nie mężem 🤪
Całkiem przypadkiem ostatnio rozmawialiśmy o rodzicielstwie z żoną. Mamy czworo dzieci. Niedługo rodzi się piąte. I prawdę mówiąc czujemy się jak zwycięzcy jakiejś loterii. Posiadanie dużej rodziny to jedna z lepszych decyzji w życiu. Cały trud rodzicielstwa jest tego wart. Nie da się przekazać satysfakcji i radości płynącej z posiadania dzieci. 🎉 ❤
Mamy z mężem szóstkę dzieci. Dziś nasz czwarty skończył liceum. Dziś ludzie są bardzo krótkowzroczni. Pozdrawiam serdecznie
Ojcostwo to doświadczenie, które wykrzesało ze mnie wszystkie najlepsze cechy mojego charakteru i uczyniło mnie lepszym człowiekiem. Co ciekawe poczucie obowiązku i odpowiedzialności za młodego człowieka pozwoliło mi efektywniej podjąć starania, które przyczyniły się do wzrostu statusu materialnego mojej rodziny. Pozdrawiam.
Jest to zjawisko udokumentowane naukowo.
Ojcostwo supermoc
Posiadanie dzieci jest sprawą naturalną ale dziś trwa walka z naturą
Naturalne też było siedzenie w jaskiniach i jedzenie upolowanych mamutów.
@@evamollywei Pomijasz coś takiego jak intelekt i nauka. To też naturalne.
Z tego, co mi się kojarzy z wykopowym "madka", to roszczeniowa matka z rozwrzeszczanym bąbelkiem, terroryzującym otoczenie, rozpychających się w galeriach handlowych. Pozdrawiam.
Problem z tą oceną jest taki, że często obserwator z boku widzi krzyczące dziecko przez 10 sekund i wyrabia sobie krzywdzącą opinie o rodzicu, dziecku i o wszystkich dzieciach.
Jednak dopiero mając dzieci można zrozumieć, że krzyk to sytuacja zupełnie normalna wyrażana przez nierozwinięty w pełni (niedorosly) organizm, a samo zachowanie dziecka może zmienić się od krzyku do śmiechu kilkadziesiąt razy na godzinę...
A że rodzic czasami nie daje rady... no cóż. Galeria handlowa to nienajlepsze miejsce dla małych dzieci, jednak czasem jesteśmy zmuszeni coś kupic/załatwić i po prostu z dziećmi bywa ciężko.
Co nie znaczy że zawsze jest. I że rodzic jest niekompetentny albo dziecko rozwydrzone i nirwychowane.
Pozdrawiam
Świetna pani Maria, pozdrawiam!
Serdecznie dziękuję za ciekawe wypowiedzi naszego młodego pokolenia. Wierzę że wasza mądrość pokieruje Polskę w dobrą stronę.
Nareszcie zaproszono do rozmowy kobietę!
Szkoda
@@johnny_guitar97a spierdalaj xd
Jedna z niewielu rozmow ktora jest ciekawa, rzeczowo I na temat. Przeciwstawia sie pokoleniu Egoistycznych narcyzow nakreconych przez puste media spolecznosciowe do matrialistycznego styku zycia. Bez poswiecenia I wyzszych celow. Pozdrawiam wszystkich rodzicow I ich dzieci! Zostanie ojcem odmienilo moje zycie. Zyje dla kogos. Nie jak egoista I pusty but.
Ciekawostka odnośnie wózków: nie są one w ogóle potrzebne, a nawet są szkodliwe. Studiując na UAM podczas wykładu psychologii rozwojowej dowiedziałam, się że utrudniają one prawidłowe przywiązanie, mianowicie wzrok noworodka jest ograniczony, gdy leży w wózku nie widzi swojej mamy, która nad nim stoi i odbiera to jak porzucenie, co jest traumatycznym przeżyciem dla człowieka do 3 roku życia. Noworodek został wyposażony przez naturę w odruch czepny, czyli takie ułożenie palców, które pozwala się mocno trzymać ubrania osoby, która trzyma go na rękach, co chroni go przed upadkiem. Rzecz w tym, że ten naturalny odruch ma zapewnić dziecku bliskość, której tak bardzo na tym etapie potrzebuje. Najważniejszym zadaniem rozwojowym człowieka do 3 roku życia jest bowiem wykształcenie przywiązania. Dziecko, którego pozbawi się możliwości zrealizowania tego zadania, będzie miało problemy ze zrealizowaniem kolejnych zadań rozwojowych, czyli np. od 3 do 6 roku życia jest to wykształcenie samodzielności (radzenia sobie w sytuacji, gdy są gdzieś np. w przedszkolu bez rodziców a w dorosłości np. w pracy), od 6 do 9/10/11 roku życia jest to wykształcenie poczucie kompetencji (przekonanie, że potrafi coś właściwie zrobić np. przeczytać, napisać, policzyć, zrozumieć, wyjaśnić, narysować itp.). Jeśli ktoś w dorosłości ma problem z poczuciem kompetencji (np. ciągli wątpi czy nadszedł już właściwy moment, by zacząć własny biznes czy może, musi jeszcze przeczytać kolejne sto książek i dopiero wtedy może będzie gotowy), to znaczy to, że albo coś poszło nie tak na etapie realizacji tego zadania, albo na etapie wcześniejszym. Jeśli ktoś ma problem z poczuciem kompetencji i samodzielnością (np. wciąż mu się wydaje, że nie jest gotów by otworzyć własny biznes lub zawalczyć o awans, bo wciąż uważa, że nie jest specjalistą i jednocześnie nie potrafi znaleźć właściwego dla siebie partnera na całe życie, lub ma partnera, ale bardziej liczy się ze zdaniem rodziców niż partnera lub nie potrafi nawiązać dobrych relacji w miejscu pracy), to znaczy to, że albo coś poszło nie tak na etapie realizacji samodzielności, albo na etapie wcześniejszym. Dlatego nie warto poświęcać więcej czasu na wybór wózka niż na wybór mieszkania, bo w ogóle nie warto poświęcać czasu na wybór wózka. Dziecko, które jest blisko figury przywiązania (mamy, taty) uczy się jej mimiki, rozwija więc kompetencje emocjonalne, bo przez cały czas, gdy nie śpi i ją obserwuje, widzi, jak wygląda, gdy jest szczęśliwa, jak gdy zmęczona, smutna, rozgniewana itp. dodatkowo słyszy, kiedy jej serce przyspiesza i zwalnia, dostaje też komunikat, że jest ważne, wręcz na tym etapie najważniejsze dla swojej figury przywiązania, co buduje dobry obraz samego siebie jak i świata, w którym żyje: jestem dobry, ludzie są dobrzy, świat jest dobry. To oznacza, że również łóżeczko dla dziecka nie jest potrzebne, bo przez pierwsze 3 lata, dziecko powinno spać z rodzicami. I na ten fakt ludzie już reagują bardzo różnie. Moja reakcja była taka: tylko czy wiercąc się w łóżku nie przygniotę niechcący dziecka i nie zrobię mu krzywdy? Reakcja mojej kuzynki: ale jak to tak, jak się wtedy kochać, gdy obok leży dziecko? Rodzicielstwo to kwestia priorytetów.
Tak, tylko co w przypadku bliźniąt jak u mnie?
Przywrócenie zdolności do pracy jako kryterium oceny wyniku terapii jest jak najbardziej uzasadnione! Świadczy o przywróceniu takiej możliwości, co dla wielu oznacza rzeczywisty powrót do zdrowia, samodzielności, nawet wolności, nie koniecznie jest wyrazem kultu produktywności.
Żyje bez dziecka mam pecha do zwiazku, ale żyje po coś. Zawsze powtarzam nowym ojcom i mamom, że żyją też dla kogoś.
świetna gościni!
I bardzo dobrze. Lepiej niech sie rodzi mało, ale chcianych dzieci niż ma sie rodzić dużo niechcianych.
bardzo ciekawa rozmowa
Biblijna Hagar, jak tylko stała się brzemienną, zaczęła pogardzać swoją bezdzietną panią Saraj. Wątek wart refleksji ...
Świetna, inspirująca rozmowa, dziękuje i pozdrawiam!🐸
Po pierwsze "madka" to nie "każda matka, która jest dumna ze swojego dziecka". Pojęcie to zrodziło się w dobie mediów społecznościowych na określenie kategorii kobiet, które de facto nie mając szacunku do prywatności własnego dziecka masowo wrzuca jego zdjęcia do internetu. Jest to postać tracąca własną podmiotowość: macierzyństwo staje się całym jej życiem, ona sama zyskuje nową i jedyną (!) tożsamość jako "Mama X". Na to dopiero nałożone zostają klisze związane z roszczeniowością, decydowaniem się na dzieci przez ludzi do tego nieprzygotowanych, niemogących zapewnić temu dziecku odpowiedniej bazy - i bardzo dobrze, bo powoływanie nowego człowieka na świat, gdy nie mamy warunków żeby dać mu dobry start jest czymś godnym potępienia.
Nie znaczy to jednak, że macierzyństwo jako takie (a zatem np. rodziny tworzone przez odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi, pozostającymi przy tym kimś więcej niż rodzicami) są przez społeczeństwo odbierane negatywnie. Memosfera nie potępia też pobierania świadczeń socjalnych jako takich, a co najwyżej traktowanie ich jako bazowego źródła dochodu i nieodpowiedzialne dysponowanie tymi pieniędzmi. A już zupełną nadinterpretacją jest twierdzenie, że ta madkowa memokultura to jakiś kluczowy czynnik zniechęcający ludzi do rodzicielstwa.
Jeszcze kwestia presji społecznej na nieposiadanie dzieci: po prostu w debacie publicznej funkcjonują różne skrajności i nie jest to jedyny tego typu przypadek. W jednych środowiskach jest nacisk na posiadanie dzieci, w innych usilne zniechęcanie do ich posiadania motywowane ideologicznie. Rozsądny człowiek zaś wie, że słuszność leży pośrodku.
"rodziny tworzone przez odpowiedzialnych i dojrzałych ludzi, pozostającymi przy tym kimś więcej niż rodzicami" Gdyby dzieci rodziły sie tylko w taklich zwiazkach to ludzkości nie było by już na Ziemi.
Słuszność (prawda) nie leży pośrodku, tylko tam, gdzie leży.
FAKTEM jest, że żyjemy w czasach, gdy w debacie publicznej, otwartym tekstem i na serio dyskutuje się o aborcji jako o prawie człowieka.
Mnie posiadanie dzieci nauczyło efektywnie korzystać z czasu😅, pozwolilo mi sie rozwinąć jako człowiekowi, zobaczyc moje wady i słabości i też zalety, czego w komfortowym życiu osoby skupiającej się na sobie nie dane by mi było poznać.
No to mamy jedną wielką katastrofę. W moich licealnych przewidywaniach sądziłem, że to tylko ja będę grał na PC czy kolejnych konsolach PS i poświęcał się innym angażującym kreatywnym pasjom unikając całkowicie małżeństwa i rodzicielstwa. Byłem nawet obiektem zainteresowania rówieśniczek i zdarzały się te zakochane we mnie. Jak jednak zawsze robiłem jakieś wykręty a brak doświadczenia tylko wówczas temu sprzyjał. Mimo, że nigdy nie zamierzałem być stereotypowym nastoletnim buntownikiem to jakby nie patrzeć stałem się jednym z większych. W każdym bądź razie najpierw znosiłem (dzięki medytacji z karate i silnym uzależnieniu od gier, a wiadomo lepsze jest wrogiem dobrego :) a później kontrowałem śmiechem nastoletni rozkwit hormonalny rówieśniczek i ich potrzeby bliskości wyrażane planem wymarzonego ślubu i dzieci. Po latach patrze na ich FB, 4 "koleżanki" są po ślubie i mają dzieci. Kolejno sprawdzam gimnazjum, jeden dobry kolega i nikt więcej. Sprawdzam podstawówkę tylko 4 koleżanki.
I teraz ironicznie to zabrzmi, tyle energii poszło w sankcje w ramach kontroli społecznej na mnie, by cała reszta robiła dokładnie to samo, co ja bohaterem uciśnionych byłem, nikt się nie przyznawał każdy solidaryzował. Co to ma być ? Rąbiecie dzieci !
Nie , przerywanie ciąży tylko Zakańczanie ciąży.
Dzieci i rodzina w kapitalizmie to zabawa jedynie dla zamożnych.
powiedz to lekarzom i inżynierom którzy przybywają z Wakandy i krajów muzułmańskich
@@skinvestor9168 jedno albo dwa pokolenia w aktualnym kapitalizmie i beda mieli tyle samo dzieci co i reszta.
Dokładnie
Ja nie jestem zamożny, mam żonę i troje dzieci i nie narzekam. W ogóle co można mieć lepszego niż rodzinę?
@@prapradziadjakie to są lepsze szkoły za które trzeba płacić? Prywatne uczelnie lansu i bansu 😂 ?
Bzdura, zamknęliście się we własnej bańce i jakby te same argumenty w koło. Tymczasem (w wielkim skrócie): a) małżeństwa nie chcą dzieci, bo ciężko młodym o mieszkanie, a koszty wynajmu horrendalne, b) wszystkim zależy na dzieciach bo to będą kolejni klienci, zresztą rodzice zawsze kupią dziecku to czy tamto, patrzcie na ceny zabawek. Dla przemysłu dziecko to super kasa, c) maDki same zapracowały na opinię i niestety ale nie mówi się o matkach tylko madkach. Memy zrobiły swoje. Stąd bycie matką to obciach, przez roszczeniowość madek d) zmienił się model wychowania. Wszyscy jesteśmy jako tako roszczeniowi, a dorzućmy do tego taką madeczkę w restauracji. Kiedyś to dziecko by siedziało, a dziś może latać i krzyczeć po restauracji, a ty siedzisz w stoliki obok i musisz to znosić bo madka wychowuje je po swojemu e) kobiety boją się rodzić (przykład z pracy:) w ciąży (kolejnej już chyba 5 próbie) rozwijał się koleżance płód ale...bez główki. Nie mogła przerwać ciąży, musiała jechać za granicę. Nie chciała czekać 12 miesięcy żeby rodzić ciało bez głowy. Kurtyna.
Problemów współczesnych matek jest mnóstwo : na moim FB prawie połowa znajomych nie ma dzieci i nie planuje , ja musiałam z przyczyn losowych zrezygnować z pracy i sama zajmuje się dziećmi co widzę wśród moich bezdzietnych niezależnych koleżanek oznacza że jestem słaba i niezaradna życiowo chociaż prowadzę dom, zajmuje się dziećmi cały dzień , szkoła i Wychowuję , słucham , reaguje na jakieś teksty dzieci które są niewłaściwe , nie chce żeby uzależniły się od elektroniki , bezdzietni patrzą na to jak na porażkę życiową . Do tego każdy cię poucza , moja mama ma mnóstwo bezdzietnych koleżanek i moich cioć które mówią jej ; po co ty zajmujesz się wnukami ?? To trudne czasy dla mam .
Dla każdego przyjdzie faktura .Kto żył dla siebie i swoich przyjemności a kto potrafił dać coś od siebie
Bezdzietni za to od lat słuchają kąśliwych komenatrzy dzietnych i muszą znosić ich chamskie pytania o ich intymne sprawy. Do tego częste wywyższanie się rodziców nad dzietnymi z przekonaniem, że są wyżej moralnie, społecznie itp. i to tak od wielu, wielu pokoleń.
Macierzyństwo to praca, ale z drugiej strony można by podnieść argument że jest ono elementem fizjologii człowieka i w pewnym sensie realizacją czynności popędowych. W związku z tym pytanie czy należy je absolutnie zrównywać z pracą nakładczą, która ma jednak niepopędowy, lecz intencjonalny charakter
Gdyby zapytać kobiety w jakiś kraju muzułmańskim, czy są zadowolone z pomocy męża, to z całą pewnością co najmniej 85% powiedziałoby "tak". Tego typu badania nie mówią nam nic.
Ujadanie na neoliberalizm, a obecny system emerytalny nacjonalizujący korzyści z posiadania dzieci w ogólnie nie został wspomniany w kontekście "ekonomii rodzicielstwa".
?
@@patrykkalita7166 To praca następnego pokolenia zapewnia poprzedniemu emerytury bo to oni wtedy płacą składkę emerytalną. Co oznacza, że Ci którzy mają dzieci ponoszą koszty utrzymania tego systemu w przyszłości. A emerytura w ogóle od tego nie zależy tylko od tego ile zapłaciło się składek.
Ogólnie ciekawy temat i wiele słusznych spostrzeżeń, ale jednak tytuł sugeruje, że to wszystko wina "libleftu". Natomiast treść tego materiału jest przepełniona krytyką neoliberalizmu. Od kiedy neoliberalizm ma cokolwiek wspólnego z lewicą? Raczej bardziej z konserwatywnym liberalizmem czy innymi wolnorynkowymi szuryzmami. Sama krytyka neoliberalizmu w tym materiale jest bardziej właśnie w stylu libleftu, socjaldemokracji albo socjalliberalizmu. Tytuł niezgodny z treścią.
Dziś te wszystkie pojęcia mieszają się albo są używane nieprawidłowo.
Istotny konflikt toczy się na osi indywidualizm - wspólnotowość.
@@mileczar Nie do końca się zgadzam. Największy konflikt jest na linii kapitalizm - antykapitalizm, bo sam podział na indywidualista - kolektywista nic nie daje. Mogę cenić najbardziej na świecie własną indywidualność i wolność, a jednocześnie nie popierać kapitalizmu. Mogę twierdzić, że mam prawo żyć po swojemu, a jednocześnie uważać, że kolektywy są potrzebne, dla obrony wolności i bezpieczeństwa jednostek. Mogę cenić zarówno kolektyw jak i indywidualizm, bo to się nie wyklucza, a kiedy mowa o kapitalizmie, to trzeba się zdecydować, co daje więcej wolności. Według mnie kapitalizm i wolny rynek zmniejsza poziom wolności, dlatego nie popieram.
@@rafal788 ja jednak nadal uważam, że kluczowy jest ten konflikt, o którym wspomniałam. Wprawdzie kultura indywidualizmu jest pokłosiem rozwoju kapitalizmu i konsumpcjonizmu, jednak moim zdaniem można lepiej zarządzić kapitalizmem, by nie dochodziło do rozpadu więzi społecznych. Konsumpcjonizm oczywiście powinien być społecznie skreślony, zapomniany, takie postawy powinny skutkować społecznym ostracyzmem hehe :D
@@rafal788 indywidualizm i kolektywizm nie wyklucza się, niemniej dziś obserwuję hołdowanie jedynie pierwszemu, bez głębokiego społecznego zrozumienia, że dobrostan grupy wpływa na dobrostan jednostki i vice versa.
Przykład problemu dzietności na tle konfliktu "indywidualizm - wspólnotowość" jest doskonały. Poza skrajnymi postawami obrażania dzieci i ich rodziców, jest narracja "twoje dziecko - twój problem" bez poczucia, że wychowywanie nowego pokolenia to nasze dobro wspólne. Rodzice, czy potencjalni rodzice mają poczucie, że muszą liczyć tylko na siebie w każdej kwestii od wychowywania dzieci po zabezpieczanie się na wypadek różnych sytuacji życiowych, do tego rozstanie/rozwód (skomplikowana sprawa, ale spłycę ją) bywa nie tylko rozwiązaniem skrajnej sytuacji, ale "naturalną" koleją rzeczy, kiedy "potrzeby się zmieniają".
Oczywiście wpływa na to kapitalizm: np. przez odcięcie klanowych relacji na skutek masowych migracji do miast wojewódzkich (na marginesie: dlaczego nasz kraj nie rozwija się równomiernie, a jedynie w wielkich ośrodkach miejskich; dlaczego transport publiczny, koleje są zaorane albo wszędzie można dojechać, ale tylko przez Warszawę). Stawiam tezę, że istotna może być też próba odwrócenia dotychczasowego sztywnego hierarchicznego porządku, w którym każdy musi przystosować się do pewnej miary porządnego katolickiego Polaka albo sajonara. Znów na marginesie: jakaś wewnętrzna reforma kościoła katolickiego w Polsce pewnie byłaby mile widziana dla odbudowywania kolektywizmu, jako duchowy wspólny mianownik grupy, bo próżnia, jako efekt odchodzenia od katolicyzmu, raczej jest niemożliwa do utrzymania.
Osobiście jednak chętniej widziałabym przede wszystkim rozwój lokalnych organizacji sportowych, klubów zainteresowań etc., by zapewnić ludziom (głównie młodym) alternatywę ekranów i pogłębiać więzi w realnym działaniu.
Mieszam różne wątki, ale moim zdaniem wszystko łączy się ze sobą:)
Trudno mi wczuć się w krytykę "madek" z perspektywy kobiecej. Z perspektywy średnio-młodego samotnego konserwatywnego mężczyzny nie sposób abstrahować od przeświadczenia, że "madki" nie są jedynie ofiarami neoliberalnej narracji, lecz w pewien sposób do swojej sytuacji same się przyczyniły, albo też przyczyniły się do tego warunki, dla nich korzystne.
Po pierwsze, prawdopodobnie najbardziej roszczeniowe matki, to młode samotne matki, które często po prostu "wpadły", prowadząc życie seksualne w wieku, w którym było to niedostępne dla wielu jej rówieśników, a dla niej powód do dumy. Teraz wahadło po prostu się odwróciło i resentyment utrudnia współczucie.
Po drugie, nie można zaprzeczyć, że cały czas istnieje narracja krytykująca, czy wręcz dyskredytująca osoby nie wystarczająco dojrzałe, jak na swój wiek, a stadiami dojrzałości mają być związek i dziecko. Kościół tutaj niestety też ma swój udział, małomiasteczkowa opinia społeczna jeszcze większy, ale całkowicie świeckie młode kobiety też ją przyjmują. To też rodzi sprzeciw i podświadomą potrzebę przeniesienia.
Po trzecie, w dorosłość weszła ostatnio coraz większa liczba jedynaków, którzy przez całe swoje życie odczuwali krytykę (opartą na stereotypie jedynaka-egoisty, jedynak-maminsynka) ze strony osób posiadających większą liczbę dzieci lub pochodzących z rodzin wielodzietnych i epatujących specyficzną dumą z tego powodu. To nie jest tak, że rodziny wielodzietne są wyłącznie niewinnymi ofiarami nagonki ze strony bezdzietnych liberałów. Sytuacja jest znacznie bardziej złożona.
Ala wspaniała gościni! Świetna rozmowa
W tym roku tylko nieco 200 tys młodych ludzi w Polsce przystąpi do matury. W latach 80’ i 90’ było to grubo ponad 500 tys. Co będzie za 30 lat?
Madka Bossak to matka polka na jaka zaslugujemy😂😂😂
My wszyscy stawiamy niewłaściwe pytanie!!!
Memy, dowcipy, czy na koniec, artykuły w stylu: "Jestem bezdzietną kobietą po 40stce i jest mi dobrze", albo "Ja i mój partner nie chcemy mieć dzieci", próbują uświadomić oczywistą oczywistość dla wszystkich bezdzietnych.
Pytanie nie o to DLACZEGO NIE CHCEMY MIEĆ DZIECI, bo to jest oczywiste (wszyscy bezdzietni wiedzą dlaczego)
Prawdziwym pytaniem jest:
"DLATEGO CI , KTÓRZY MAJĄ DZIECI, ICH NIE ODDAJĄ?"
Widocznie w dzieciach jest coś tak wartościowego (coś wiadome tylko tym , co mają dzieci), że ludzie postanawiają je zatrzymać, pomimo ewidentnych wad takiego życia.
Myślę że "pytanie" należy kierować w tą stronę.
Jako ojciec wiem co to takiego.
Ale...
Dopóki nie byłem ojcem, nie miałem o tym zielonego pojęcia.
😉
Nie bierzesz wogóle pod uwage presji społecznej, jeżeli mówimy o oddaniu dziecka to jeśli nie zrobisz tego od razu po porodzie (najlepiej z bardzo dobrym wytłumaczeniem) to potem jest już za późno. Nie żyjemy w próżni, każdy z nas ma znajomych, rodzine, ludzie nie chcą wystawiać się na ostracyzm, gdybyś oddał dziecko które ma 5 lat bo sie rozmyśliłeś (nwm czy to realne pod względem prawnym, pewnie musiałbyś to jakoś uzasadnić), nawet sąsiedzi by o tym gadali, mógłbyś kompletnie rozwalić sobie relacje z ludźmi i rodzice są tego świadomi. Dziecko może być utrapieniem a pozbycie się go nie obejdzie się bez skutków społecznych.
@@yoda424 założenie że: presją społeczna jest JEDYNYM powodem, z którego nie pozbywamy się dzieci, jest (co najmniej) dyskusyjne.
Gdyby to była prawda to:
Przed powstaniem społeczeństw można było pozbywać się dzieci (czyli obciążenia) całkowicie bezkarnie...
To z czego powstały społeczeństwa?
W Grecji, czy też w Rzymie ojciec był panem życia i śmierci swoich dzieci i mógł z nimi zrobić co chciał (bez wielkiej presji przeciwdzialajacej takim zachowaniom) a mimo to takie zachowania zdarzały się rzadko (to nie znaczy że się nie zdarzały).🤔
Także.... Tego.... Nie.🤷
Tak z ciekawości... Masz dzieci?
Memy, naświetlanie się w internecie sory ale to nie problem. W sensie jest to jakiś problem ale nie znam nikogo kto nie chce mieć dziecka bo się ktoś wyśmiewa z matek. Znam za to wiele osób, które nie chcą mieć dzieci bo nie ma własnego mieszkania, a jeszcze śmiesznej jest jeżeli chodzi o prace. Niekończące się umowy na rok, wysyłanie do agencji przenoszenie do innej spółki żeby tylko można było nie przedłużyć w razie jakby zaszła w ciąży. A później zastanawianie się jak to jest ze rodzi się tam mało dzieci.
Dlaczego? A dlaczego kultura skrajnego egoizmu i wygodnictwa musi przewartościować wszystko na odwyrtkę tak, żeby wyszło, że ich niezdolność do podzielenia się swoim czasem, przestrzenią i pieniędzmi nawet z własnym dzieckiem jest czymś dobrym, a nie tym czym jest? Zwykły mechanizm obronny, bo nikt nie chce myśleć o sobie jako skrajnym egoiście.
Na stwierdzeniu przytoczonym w 9:48 można zakończyć cały wywód tego odcinka. To jest źrodło zarówno memów, jak i problemow przez nie opisywanych.
Dopóki nie wypleni się neoliberalizmu to tak będzie. Kobietom wmówiono, że najważniejsze to ciężka praca dla korporacji, wakacje i wygodne życie konsumpcyjnego niewolnika.
Po prostu chcą być niezależne, by nie wylądować na ulicy z dzieckiem przez jakiegoś chłopa
Chcę być wykształcona, mieć dobrą pracę i normalne życie, rodzinę również. Niestety proces edukacji, rozwoju trwa i mało nie kosztuje. Gdzie w tym lenistwo? Czasy też są mało sprzyjające, a nie chcę być od nikogo uzależniona. Niestety trzeba w życiu na siebie samego liczyć.
,,Kobietom wmówiono" - jakie to symptomatyczne...Bo przecież kobiety same nie potrafią myśleć, dedukować, wszystko można im wmówić 😅
@@eava708 i tak lądują. po co kobiecie dzieci skoro goovno kogokolwiek obchodzi ich los ?
@@paulinaotrebska1909 niestety mając dziecko nie możesz liczyć tylko na siebie, chyba że masz zdolności Midasa ale wtedy nie powinnaś dotykać swojego dziecka \m/
Wartosciowa dyskusja. Smutny temat. Najbardziej ucierpią na tym kobiety. Czy zdają sobie sprawę że same sobie szkodzą?
Niechęć do młodych rodziców zauważyłam właśnie wraz z wprowadzeniem 500+ oraz coraz częstszym brakiem wychowania przez rodziców. Nie należy konsekwencji 500+ bagatelizować, wspiera ono przecież rodziny patologiczne (wiem, że nie tylko takie, ale również takie). Jednak myślę, że nie chodzi tylko o to, że pozostali obywatele składają się na utrzymywanie takich ludzi czując się jednocześnie rabowani, ale również o to, że bezstresowe wychowanie = brak wychowania sprawia wrażenie, jakby wszyscy mieli iść na ustępstwa, bo teraz dziecko idzie całą szerokością chodnika, ba nawet po ścieżce rowerowej, albo hałasuje w tramwaju, albo kopie w fotel w kinie, a rodzic zachowuje się jakby wszystko było OK. Myślę, że ten drugi czynnik, czyli nie wywiązywanie się młodych rodziców z obowiązku wychowania uprzedza innych bardziej niż fakt, że składają się na świadczenie 500+. Wizerunek roszczeniowych rodziców nie wziął się z niczego, po prostu obecnie odpowiedzialnych rodziców spotyka się rzadko, tak rzadko, że aż trzeba o tym komuś opowiedzieć: "Słuchaj, widziałam dziś super rodziców. Gdyby wszyscy tacy byli, świat byłby cudowny." Niestety cześciej jest tak: "No dlaczego nie zwróci dziecku uwagi, że tak robić nie należy? Co będzie ze światem, gdy malec dorośnie? Strach się bać." Z tego względu rozumiem, dlaczego niektórzy zakazują wstępu z dziećmi do restauracji, choć uważam, że zamiast zakazu, powinna być po prostu zasada, że jak ktoś (dziecko lub dorosły) będzie się zachowywał niewłaściwie, to właściciel ma prawo go wyprosić. Młodym rodzicom zbyt często brakuje zdrowego rozsądku, by samemu ocenić, że gdzieś z dziećmi nie ma sensu wchodzić. To powoduje niechęć innych osób, bo wygląda to tak, jakby dzieci mogły wszystko, a dorośli nic. Kiedyś było odwrotnie, dzieci nie mogły nic, a dorośli mogli wszystko. Uważam, że żadna skrajność nie jest dobra, a zasady powinny obowiązywać wszystkich, uczenie zasad powinno się zacząć jak najwcześniej.
Naucz 2 latka by nigdy nie zachowywał się niewłaściwie a gwarantuje Ci nagrodę Nobla.
Całkiem ciekawa i obfitująca w trafne spostrzeżenia debata. Trochę nie trafia do mnie fragment o dbaniu bardziej o swoje zwierzęta niż o własne ciało i odwołanie się do chodzenia na siłownie jako rzeź na swoim ciele. Aktywność fizyczna akurat jak najbardziej jest przejawem dbania o siebie i swoje ciało. Patologiczne są natomiast fiksacje na punkcie wyglądu, co widzimy choćby w liczbie zaburzeń odżywiania obecnych wśród dziewcząt oraz w ideologii blackpillowej. Obydwa z jakiegoś powodu pojawiają się we współczesnej zachodniej kulturze. Może kiedyś o tym odcinek?
Oczywiście jako zdecydowanego antynatalistę, nie przekonuje mnie zakończenie odcinka. Bardzo słuszne natomiast było zwrócenie uwagi na związek z decyzją o rodzicielstwie, a oceną związków swoich rodziców, satysfakcji ze swojego dzieciństwa i wspomnień z życia rodzinnego tego okresu. Robiliście tutaj odcinek ze Śpiewakiem na temat alkoholu. Warto przyjrzeć się temu, jak wiele obecnych dorosłych to DDA
Pozdrawiam i dziękuję za tworzenie kontentu, którego jako libleft słucham często z ciekawością i zainteresowaniem do samego końca
Chętnie wysłuchałbym waszej debaty z jakimiś sensownymi lewicowcami, na przykład z autorami podcastu Dwie Lewe Ręce
Zwyczaj przepuszczania w kolejce kobiet w ciąży zupełnie zanikł. Za chwilę będzie jak zwyczaj gaszenia pochodni w bramach kamienic
Kto chciał równouprawnienia? Kobiety czy mężczyźni 😉
Ale później okazuje się że ma być równouprawnienie + tradycyjne przywileje kobiet 😂
Albo jedno albo drugie, moje drogie kobietki 😘❤️
@@michalsmolka8772 przeczytaj to co napisałeś raz jeszcze ale na poważnie
@@dominik262 w sensie? Jak nie rozumiesz... To nie musisz się przyznawać głośno.
A jak masz jakąś krytykę to możesz napisać co Ci nie pasuje i dlaczego 😉
Bo na razie to Twoja krytyka zawęziła się tylko do infantylnego tekstu... Chyba dlatego, że nic sensownego nie jesteś w stanie wymyśleć, tylko emocje obrażone... Ale możesz mi pokazać, że się mylę 😁😘
@@michalsmolka8772 a co ma piernik do wiatraka? Jak kobieta nie mogłaby głosować to by jej w ciąży ludzie ustępowali? Jak dokładnie jedno wynika z drugiego
Czy to się komuś podoba czy nie to skuteczna promocje rodzicielstwa mogą zrobić np Lewandowscy a nie katolicka rodzina rodem z Monty Pythona 🤷🏾♀️
Gomułeczki xD
Ale dziecko będzie miało geny piłkarza czy tancerza? 😉
Karateki
@@tomaszkocowski772 to ona nie tylko z tancerzami się sypie, ale też z karatekami? 😁
Jak dla mnie głupotą jest oceniać zdolności poznawcze po tym czy ktoś jest rodzicem xD Przecież każdy potencjalnie może być, a urodzić można nawet z gwałtu.
Nie chodzi o sam fakt posiadania dzieci tylko egoizm i postawę roszczeniowa. Tak trudno to zrozumieć? Czy matki naszego pokolenia były takie roszczeniowe?
To prawda, że mężczyźni stali się egoistyczni i roszczeniowi. Czy ojcowie naszego pokolenia byli tacy roszczeniowi? Nie, wiedzieli, że muszą być sługami, a teraz chcą tylko wygody zamiast służyć jak Biblia nakazuje.
@@dorkadorka2723 Młode matki może i są roszczeniowe, ale najwidoczniej nie wobec nowego życia, które tworzą. Feministki są nawet zawistne wobec dzieci, których jeszcze nie stworzyły - aż tak, że nie chcą ich tworzyć, a nawet chcą je zabijać, jak już powstaną. Więc młode matki, choćby nawet zawistne czy roszczeniowe, to są dużo normalniejsze. Chcą czegoś dla dzieci, którym pozwoliły żyć.
W latach 80 wyż demograficzny mieć dzieci bylo dużo prościej. Wszyscy mieli to samo, szkola przedszole za darmo do lekarza bez koleji, praca pewna. Teraz wszystko odwrotnie.
Jeszcze jak te współczesne dzieci nie dostają żadnego wychowania, rodzice pozwalają im robić wszystko co chcą bez względu na miejsce i okoliczność. Taka mentalność "nie kop pani, bo się spocisz".
pierwsze słysze o mówieniach o kobietach jako o "męskich" typach a starą starowinką jestem
może w jakiś patologicznych srodowiskach
Maria Curie miała i meża i dziecko i dwa Noble
kobiety są bardziej obciążone, mają gorzej - a żyją 8 lat dłużej, pewnie poprzez te szykany i brak dbałości o kobiety
Można sobie pogadać. Nie mamy na to wpływu. Dla faceta małżeństwo to niebezpieczny interes. Mamy wyzwolone kobiety, i mamy coraz więcej świadomych mężczyzn, którzy wolą iść swoją drogą, zamiast dać sie wycyckać i stłamsić współczesnym kobietom.
Nie ma problemów z mieszkaniami. Liczba mieszkań stale wzrasta i wszystkie współczynniki się poprawiają.
Co za strata czasu.
Ktoś w tej dyskusji ma dzieci? xD
Maria ma
@@pujdziang3899 Ale mówili o tej Pani "Siostra Maria".
@@hobby30plus Nie, nie mówili. Siostra tej pani napisała tekst, o którym rozmawiali. Jak ty słuchasz?....
@@vinvinterr To czemu zaprosili siostrę, a nie autorkę?
Jej siostra zmarła w 2023 @@hobby30plus
Zaczyna mnie irytować wasz nadkrytyczny stosunek do wolnorynkowego podejścia do ekonomii. Za resztę dziękuję
W temacie: th-cam.com/video/82VMfYTS6OI/w-d-xo.htmlsi=NH6a-LGI14mkPZdT
Chadecy potępiają liberalizm, szok
@@radopak czy szok to nie wiem, ale irytacja na pewno. Wolny rynek, o którym mówi klasyczny liberalizm (nie neoliberalizm czy libertarianizm) jest do pogodzenia z chrześcijaństwem, jeśli nie z gruntu chrześcijański.
@@grzegorzdianian8707 podaruj mi bracie tych korwinizmów
"Nadkrytyczny stosunek". Hehe. Widać jak wielkie szkody wyrządziła w naszym pięknym kraju propaganda anglosaskiego ko-librowstwa z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX w.
@@marekm.8375 dokładnie
Nie docieracie do źródła problemu, istoty sprawy. Mówiąc najkrócej: syndrom postaborcyjny rządzi światem. Zachodem. I to jest największy dramat. Przemiany kulturowe to tylko jeden ze skutków tej... powiedzmy "obsesji".
Uwielbiam jak wszyscy dopisują sobie, do tego co powiedziała Pani ginekololg w debacie w Kanale Zero, co im tylko ślina na język przyniesie. Nikt nie zrozumiał jednak sensu jej wypowiedzi.
😮
LOL XD
Taka mądra debata, a żadnego sensownego stwierdzenia. XD
Kobiety staly się leniwe. Dziecko to ciężka praca. Mysia utopia na zywo
Mysia utopia nie ma nic wspólnego z obecną sytuacją. Powodem wymarcia kolonii był chów wsobny i życie na ograniczonej przestrzeni
To niech ojcowie staną się nie leniwi i przejmą prym w wychowaniu. Czekamy, Bolku, skoro rościsz sobie prawo do takiej krytyki kobiet
Nie chce mi się tutaj rozdrabniać i wchodzić w szczegóły, ale ta pani ewidentnie chciała by mieć ciastko i zjeść ciastko. Z jednej strony niby oskarżyć lewicę, ale tak, żeby faceci nie czuli się zbyt dobrze. A że jest na prawicowym kanale w towarzystwie dwóch panów to grzeje głównie tą drugą opcję. Biedne kobiety nie mogą się chwalić dziećmi bo zostaną oskarżone o bycie madkami, facet to śmieci wyrzuci i jest bohaterem. A kiedy pokazuje się jej twarde dane to rozmywa je w anegdotach ja np., że „ciągle się jeszcze zdarza...", albo „ja wychowywałam się jeszcze kiedy...”. Panowie tak bezrefleksyjnie podchodzą do tego co mówi pani, że to właściwie nawet nie jest dyskusja.
Też miałem wrażenie, że p. Libura stoi w intelektualnym rozkroku. Wiadomo, trzeba niuansować, ale w życiu nie można mieć wszystkiego. Wybór ogranicza.
Jak można było nie wspomnieć o poseł Karinie Bosak i jej działalności na rzecz matek i prolife
Myślę, że różnice w postrzeganiu dzieci wynikają z naszego wiejskiego pochodzenia. Wieś jest kojarzona z wielodzietnością i biedą i wartościowana negatywnie. Z wiejskiego dziedzictwa wynika również utylitarne podejście do dzieci ("po co mi dzieci, w pracy nie pomogą"). Rodzice, którzy przyjechali ze wsi do miasta, przenoszą swoje doświadczenia wiejskie w specyficzny sposób, tzn "muszę zrobić wszystko inaczej bo to nie wiocha". Stąd wynika ten paradoks że przy zapatrzeniu na tzw "zachód" nie dostrzega się dzietności w środowiskach elitarnych. Patrzymy oczywiście w swoje wyobrażenie o Zachodzie, a nie na rzeczywisty. Wszelkie "neoliberalne" i "ekonomiczne" uzasadnienie obecnej sytuacji jest wtórne.
Co to jest 'klasa ludowa'?
Moim zdaniem, jeśli ktoś chce być rodzicem, to nie będzie się przejmował tym, co głupcy o nich pomyślą czy powiedzą. Głęboko ugruntowane przekonania o wartości rodzicielstwa obu małżonków są nie do zachwiania przez trendy tworzone przez media. Jeśli jesteś przekonany, że czarne jest czarne, to nikt nie przekona Cię, że jest inaczej, a jeśli spróbuje, to straci w Twoich oczach. Źródłem takich silnych przekonań jest to, z czym spotykamy się w młodości, jakie mamy wzorce. Nieprzyjemności związane z opieką zdrowotną mogą zniechęcić, ale tylko na chwilę, w kilka lat da się to samodzielnie przepracować. Brak mieszkań, również nie jest problemem, bo w czasach pracy zdalnej można wrócić do rodzinnego domu i przy okazji opiekować się starszymi rodzicami. Presja na wyprowadzenie się z domu rodzinnego jest moim zdaniem sztuczna. Duże domy w dobrym stanie zamieszkiwane przez dwoje seniorów zostały na prowincjach, a w miastach narzekamy, że jest za mało mieszkań lub, że deweloperzy niszczą zieleń pod bloki, w których później mieszkają ludzie, którzy i tak pracują online. Dużo większym wyzwaniem jest stabilizacja finansowa, bowiem gospodarka wolnorynkowa powoduje, że przez kilka, kilkanaście lat można mieć dobrą pracę, ale nagle można ją stracić. To sprawia, że trzeba się na to przygotować, odłożyć oszczędności, by ze spokojem i bez stresu szukać nowej pracy, żeby nie odbiło się to na rodzinie. Oszczędzanie trwa. Jeśli matka zamierza poświęcić się wychowaniu i porzucić pracę zawodową na 6 lat, to trzeba odłożyć naprawdę sporo, a jeśli rodzice planują oprócz wychowania jeszcze dziecko edukować domowo, to oznacza, że jedno z nich nie będzie pracować dłużej niż 6 lat i nagle odkładając można się zestarzeć i dzieci nigdy nie doczekać. Dlatego dla mnie nie ma znaczenia, jak spojrzy na mnie pracodawca, gdy powiem, że jestem w ciąży, bo i tak się wtedy zwolnię, ale to, żeby mój mąż mógł zarabiać tyle, by utrzymać rodzinę przez kilkanaście lat, bo ja się chętnie oddam zarówno wychowaniu jak i edukacji dzieci, gdyż o niczym bardziej nie marzę. Nie uważam też, by takie podejście było neoliberalne. Wydaje mi się ono raczej konserwatywne.
Żeby dostrzec źródło i cel kreowanego zjawiska trzeba zrazu zauważyć, że nagonka na macierzyństwo obejmuje głównie rasę białą. Resztę można sobie dośpiewać.
Trudno zeby w Polsce krytykowac trendy prokreacyjne np. Chińczykòw.
@@bad82x Sęk w tym, że ChRL prowadząc przez dekady własną politykę antynatalistyczną doprowadziło do sytuacji kryzysowej i próbuje ten trend odwrócić. Mimo to Chiny lub Indie są poza celownikiem organizacji zajmujących się zaprowadzaniem antynatalistycznego trendu kulturowego - one koncentrują swoją uwagę na świecie Zachodu i sadzę, że są to te same siły które pod pretekstem rzekomego kryzysu klimatycznego związanego z emisją CO2 próbują zmusić uprzemysłowione państwa Zachodu do radyklanego odejścia od dotychczasowego modelu rozwojowego i zastąpić go utopijnymi i groteskowymi urojeniami sprecyzowanymi w tzw. Agendzie 2050.
@@bad82x
Po co szukać tak daleko? Proszę sprawdzić statystyki.
Jeśli ten trend się nie zatrzyma to do 2040 roku muzułmanie zaleją całą Europę i Pana(i) wnuczki lub prawnuczki będą funkcjonować zgodnie z prawem szariatu i rodzić po 6 i więcej dzieci.
Nic dziwnego skoro u nas praktycznie nie ma osób innych niż białe więc nie jest dziwne że nie ma ku nim specjalnej nagonki bo nikogo nie interesuje grupa społeczna nie stanowiąca nawet 1% populacji
…. Jak powiedzieć ze jest się rasistą nie mówiąc o tym ze jest się rasistą.
czy był już odcinek o polskim matriarchacie?
Niech giną. Normalni mają dzieci.
W mojej wsi nie ma problemu z mieszkaniami, 1/3 domów stoi pusta.
Nie ma też problemu z wyżywieniem dzieci, bo najpierw pije mleko matki, a potem zjada to co ze stołu zostaje.
Wykład podesłał mi znajomy bo coś mu nie pasowało z przekazem.
Treść bardzo średnia, nic nowego, nic ciekawego - "ludzie wolą wygodę nad dzieci" i to właśnie się dziś promuje.
Ale Panią to skąd wyciągnęliście?
-Peany na temat feminizmu "bo nie każdy feminizm jest taki zły"
- „Polski patriarchalizm narzucający że jak nie jesteś matką to coś jest z Tobą nie tak”
-Trzeba wspierać feminizm (ten "dobry"), budować porządną edukacje i polepszyć stan porodówek?
- „Łatwiej mówić o przerywaniu ciąży, niż o lepszym traktowaniu na porodówkach” (przy okazji słowo "przerywać" użyte kilka minut po tym jak zostało skrytykowane, że ciąży się nie przerywa tylko kończy- i to śmiercią nienarodzonego człowieka)
-Tekst o porodówkach to w ogóle brzmiał jak słaby żart "Wszyscy do kobiety rodzącej mówili na Ty, nie pytając czy sobie tego życzy" (sic!) to lepiej nie mieć dziecka, żeby nie mieć nieprzyjemnych 2 dni na porodówce?
- Pani zapytana o gender: w zasadzie się zgadza, bo to "stereotypy płciowe" są rażące, bo ktoś może powiedzieć dziewczynie że skoro jest dobra z matmy to jest "jak chłopcy"? No patriarchat kontratakuje- po takich kilku słowach to się człowiek już nie pozbiera...
-Około 40 minuty „Trzeba oderwać macierzyństwo od podporządkowania; jak długo macierzyństwo jest pretekstem do podporządkowywania kobiet, do zabierania im praw, utrudniania wyborów tak długo te narracje będą popularne” (sic!!) oraz "macierzyństwo jako „rezygnacja z własnego życia” (sic!) Zostawię bez komentarza, bo skala absurdu w tym zdaniu wyszła poza wskaźnik.
- „Są kobiety, które mają dzieci i robią kariery”- czyli znów kariera uznana jako coś super ważnego, a dzieci jedynie „nie przeszkadzają” Macierzyństwo jako wartość "wtórna"
"Transfery socjalne są ważne" to już czysta nowomowa marksistowska. Dzieci są ważne i kolejne pokolenia są ważne, przyszłość jest ważna.
-Przy konfrontacji z pozytywnymi statystykami (o tym, że kobiety w zasadzie są raczej zadowolone z pomocy mężów) Pani odpowiada coś w rodzaju „niby statystyki są dobre, ale wiadomo że nie są” i „kobiety są zadowolone z pomocy mężczyzn ale ja (rozmówczyni) wiem, że poprzeczka jest niska i prawda jest taka, że faceci pomagają mało i kobiety nie powinny być zadowolone”
Podsumowując:
Pani rozmówczyni to absolutna "mąciwoda"- problemy są po stronie tradycji i konserwatystów, rozwiązania są po stronie budowania "systemu", "dobrego feminizmu" i używania właściwych słów na porodówce, żeby nie obrazić kobiet w ciąży. Pani się totalnie pogubiła i rozwiązań szuka w złym miejscu. "Z tej mąki nie będzie chleba"
Co do rozmówcy: Śmielej wyrażać opinie, żadnej kontry, opór znikomy- no chyba że się rozmówca zgadzał - wtedy współczuję.
TL;DR: Rozmowa mierna (słaba struktura); rozwiązania podane nijakie (rozmówczyni podaje błędne; rozmówca żadnych) mętna woda i słaba pogadanka.
Pozdrawiam.
Przemoc okołoporodowa to mega ważny temat. Ale skąd 14 latek może to wiedzieć.
Nie pani Mario. Nie stereotypy tylko feministki i emancypacja nie pozwalają się matkom cieszyć z macierzyństwa. Dlatego, że kobiety mają pracować i udowadniać mężczyznom swoją wyższość, a nie dzieci rodzić.
Nie używaj publicznie słów, których jie rozumiesz.
@@Anna-fm7hh Wyszukana polemika. Sam przyznaję, że komentarz pisałem w nerwach ponieważ wypowiedzi pani Marii uważam za nie mające nic wspólnego z równouprawnieniem, a raczej z dokonaniem rewanżu na mężczyznach za swoje osobiste krzywdy.
We współczesnych "rozwiniętych"(???) krajach rodzice pełnią kontrolę i opiekę nad swoimi dziećmi jedynie umownie.To państwo jest właścicielem dzieci i to państwo nimi zarządza i decyduje o ich przyszłości,rodzice mają nie przeszkadzać i zdawać raporty, dosłownie komunizm w czystej postaci.Doszło do tego ,że słuchamy opinii bachorów legitimizując je ,sęk w tym że dzieci nie mogą zarządzać ekonomią nauką,służbami mundurowymiczy dyplomacją bo takie państwo rozleci się w 5 minut.Następuje przyspieszony sztucznie rozwój bąbelków ,maluchy mają być nastolatkami ,a nastolatki zachowywać się jak dorośli i to wszystko jednocześnie przy zerowej odpowiedzialności za swoje poczynania ,bo dzisiaj wszyscy są ofiarami.Tragedia!!!!
tak jest
Jak ktoś ma więcej niż 2 dzieci to jest patusem dla mnie
Dla mnie ktoś taki jak tu to patus nad patusami i co w związku z tym.
Pięknie się głupotą popisałeś...