Kask to trochę jak pasy w samochodzie. Większości przez całe życie się nie przydadzą, ale jeśli masz pecha być w tej mniejszości... Jestem commuterem ale jeżdżę cały rok, zwłaszcza zimą łatwiej o wywrotkę czy inne zdarzenie, więc sam wolę jeździć w kasku, ale co kto chce. Nie uważam że kask powinien być obowiązkowy.
Nie. Przy jakimkolwiek zdarzeniu w samochodzie pasy zadziałają. Na rowerze zwykle nie walisz głową szczególnie przy uderzeniu samochodem. Statystyki mówią jasno. Rowerzysta najczęściej ma obrażenia kończyn, stawów a nie głowy. A w przypadku głowy najczęściej dochodzi do obrażeń twarzoczaszki czego kask rowerowy nie chroni. Kask motocyklowy miałby większy sens. Za to w samochodzie częściej dochodzi do obrażeń głowy niż u rowerzysty. Pasy powinny być również nieobowiązkowe. Wszystko co nie wpływa na bezpieczeństwo innych nie powinno być regulowane prawem.
@@cykablyat4272 No tylko pasy wpływają na bezpieczeństwo pasażerów, bo cielsko tego który nie zapiąl pasów to pocisk. Już raz wywaliłem się na rowerze, kask nie ocalił mi życia ale niewiele brakowało. Zresztą nie mówimy o czołówce z tirem na autostradzie, wtedy żadna odzież nie pomoże. Ale stuknięcie na przejeździe, czy wywrotka na lodzie/korzeniu czy innym dzieciaku może się skończyć lepiej lub gorzej.
@@cykablyat4272masz jakiegoś linka do tych statystyk? Ja z własnego (i znajomych) doświadczenia widzę, że kask dwa razy uratował komuś życie. Przy dużej prędkości uraz głowy wydaje się być największym problemem, reszta się zrośnie..
@@Dobaspl tak ale pasażerowie mają wybór, jedynie w przypadku dzieci pasażerów nakaz ma sens. Może ale nie musi. Tak samo piesi są narażeni ale nikt o kaskach nie mówi .
@@cykablyat4272 Nie mają. Brak zapięcia pasów to wykroczenie i zagrożenie dla innych w pojeździe. Wybór mógłby być wtedy gdy jedzie tylko kierowca. Oczywiście teraz go nie ma.
Ja zachęcę, kreatywnie. Kask mi uratował, głowę. Kamień który wystrzelił spod opony auta, i to w mieście. Ja jechałem po chodniku, i mimo wszystko dostałem tym kamieniem. Kask pęknięty od strony skroni, taka duża była siła uderzenia. Co by się stało, z moją głową nie wiem, ale się domyślam. Ja gorąco zachęcam, do używania kasku. Zdrowie jest ważniejsze od tzw. siary, że się zakłada kask.
Hmm, owszem, to jest argument. Tyle, że argument-inwalida. Kamień wystrzelony spod koła mógł Cię trafić również jak szedłeś chodnikiem. Oczywiście w takiej sytuacji ów kask też by pomógł, ale tym samym argumentujesz, że powinniśmy cały czas chodzić w kaskach.
Gdyby nie kask mojej żony nie było by ze mną. Dwa lata temu prosta droga na jurze, asfalt. Trochę żwiru naniesionego przez wodę. Małe hamowanie tylnym hamulcem i tylne koło uciekło spod pupy. Poleciała do przodu uderzając przodem kasku o asfalt w wyniku czego kask przesunął się do tyłu i górną częścią twarzową uderzyła o asfalt. Wynik: obydwie górne szczęki oderwane od czaszki, złamany nos, pęknięty oczodół i pęknięta kość jarzmowa. Brakło 10mm i by jej nie było. W tej chwili ma 4 płytki tytanowe i 17 śrubek. Jeździ na rowerze nadal tylko zainwestowaliśmy w dobre, markowe kaski.
Gdyby znała technikę hamowania na rowerze to tego zdarzenia można by było uniknąć. Jeżdżę od 30 lat na rowerze bez kasku przez cały rok (deszcz,wiatr, słońce, śnieg) i nigdy mi się nie zdarzyło aby mieć kraksę czy to od warunków pogodowych czy z powodu innych uczestników drogowych. Jadąc na rowerze trzeba mieć oczy dookoła głowy i myśleć logicznie - wtedy się uniknie kraksy lub wywrotki rowerowej. A najważniejsze nie siadać na rower po wypiciu % !!!
@@-McArthur- Ja kilka lat temu wracałem do domu, i wywaliłem się na prostej drodze przy niewielkiej prędkości, bo w jezdni była solidna dziura której nie zauważyłem. Solidnie obtarłem kolano i łokieć. Co najlepsze sypki żwir zatamował krwawienie. Jakim cudem nic mi się nie stało, to nie mam pojęcia do tej pory. Jeszcze jakieś 4 kilometry prowadziłem rower do domu. Kasku oczywiście nie miałem.
Co do kasku to zalezy co się na rowerze robi - czy downhill wsód drzew czy pomykanie po mieście na lekko - ogromna różnica. Paradoksalnie na wąskeij ścieżce rowerowej jest niebezpieczniej niż na jezdni o sensownej szerokości i poboczu - kierowcy w autach o dziwo są bardziej przewidywalni niż przypadkowe osobniki na rowerach często niedzielni i bez pojęcia o jezdzeniu i technice jazdy i to stłoczeni na 2m szerokości
Kilka lat temu przemieszczajac sie miedzy klientami, spotkaniami w Warszawie pokonywalem 50-100+ km dziennie po miescie przez 2-3 lata. Duzo bezpieczniej czuje sie na DK, a nawet na jezdni w centrum miasta(bylo znacznie mniej sciezek rowerowych niz obecnie), niz na sciezce rowerowej miedzy ludzmi bez podstaw kultury jazdy rowerowej(przepisow prawa, wyobrazni). Przez dwa lata na wlasne oczy, na zywo widzialem niezliczona ilosc wypadkow, w tym niestety smiertelnych. Za kazdym!!! razem byla to ewidentna wina rowerzysty(racjonalnie, prawnie- nie wiem). Sam uniknalem rownie niezliczonej ilosci wypadkow, niestety bedac ofiara kilku. Na szczescie bez uszczerbku na zdrowiu, za to w usczerbku na sprzecie. Nie chcialbym jawnie czegos sugerowac, ale w miastach mniejszych(20-50tys. mieszkancow) sytuacje tego typu mnie nie spotykaly. 75 letnia Helenka jest duzo bardziej przewidywalna, niz 37 letnia Ewa z dzialu HR duzej korporacji. W miescie kask to absolutny must- have. Na DK jesli strzeli nas samochod- kask moze pomoze, moze nie. Na pewno sytuacji faktycznie niebezpiecznych jest znacznie mniej. Mowie to z perspektywy kolarza o 17 letnim stazu i setkami tysiecy przejechanych kilometrow. Byc moze moje doswiadczenia sa ekskluzywne wylacznie dla mnie, a wiekszosci to nie spotkalo. W miescie wybralem samochod/ skuter. Jest to zdecydowanie bardziej komfortowa i mniej stresujaca opcja, niz dzielenie sie droga z ludzmi w sluchawkach wyciszajacych buajajacych sie na boki jakby ich blednik nie funkcjonowal.
Kiedyś podchodziłem do tego tematu sceptycznie. Okazuje się że gdy póżniej robi się z tego pasja i połyka się tych km wiele to zaczynamy rozumieć że kask, oświetlenie itp ma sens. Pozdrawiam ✋️😉
Żadnych obowiązkowych kasków. Dość tych regulacji. Mam olej w glowie, więc na rower bez kasku nie wsiadam. No, dobra, na stacjonarny nie ubieram, fakt. Ja jestem bezpieczniejszy a inni - niech martwia sie o siebie.
Obowiązek jeżdżenia w kasku praktycznie zabiłby ideę rowerów wypożyczanych na mieście (typu Nextbike). Przecież nie dawaliby do każdego roweru kasku na lince, pomijając już kwestię tego, że kask musi być dopasowany. Chociażby z tego względu zalecajmy, ale nie wymagajmy.
Temat jest prosty jak budowa cepa. Zachęcać można ale żadnego przymusu. Ludzie mają swój rozum i sami potrafią dopasować sprzęt i ubiór do tego jak jeżdżą na czym i gdzie. Nie można wszystkich wrzucać do jednego wora bo rowerzystą jest zarówno starsza pani jadąca sobie 200m po bułki na składaku z prędkością 10km/h jak i młody chłopak trenujący w klubie kolarstwo szosowe jadący codziennie po kilkadziesiąt kilometrów z prędkościami ponad 50km/h. Tam gdzie jest zagrożenie i taka potrzeba każdy świadomy użytkownik roweru kask założy. Odchodząc od tematu rowerowego warto popatrzeć na stoki narciarskie gdzie również obowiązku niema a jednak 95% ludzi kask ma na głowie ponieważ jest większe zagrożenie rozwalenia głowy i się ludzie zabezpieczają.
Bez kasku czułbym się na rowerze jak wieśniak. Rozmawiamy tutaj o szosowaniu mtb grawelowaniu, nie o jeździe po bułki do sklepu. Chcesz używasz, nie chcesz nie używasz.
Bez kasku się nie ruszam. Dzieci również mają to wpojone i pierwsza rzecz jaką robią przed wyciągnięciem roweru czy hulajnogi z szopy, to założenie kasku. Przeraża mnie to że tyle dzieci w okolicy jeździ bez kasków i rodzice zupełnie się tym nie interesują.
Świadome, wyważone, komplementarne i biorące pod uwagę kilka perspektyw podejście. Łuksasz , podpisuję się 4 kończynami. P.S. No może z małym komentarzem, że po 🍺 w kasku nie trzeba jeździć, bo ciało jakoś takie bardziej gibkie.
Zachęcać tak, ale nakaz spowoduje taki efekt jak przytoczyłeś - zmniejszenie liczby rowerzystów, a nie o to chodzi. Jak ktoś chce podejmować ryzyko to jego sprawa. Osobiście przy polskich kierowcach i polskiej infrastrukturze bez kasku na rower nie wsiadam.
Odpowiedź na pytanie czy obowiązek jazdy w kasku na rowerze tak samo jazdy konnej czy na motorze w kasku czy innych środkach ochrony osobistej to odpowiedz na pytanie o prawo ingerencji państwa wolność obywateli swobodę decydowania. Jestem zwolennikiem modelu politycznego modelu też gospodarki takiego jak jest w Singapurze, Chinach w Wietnamie. Podobny problem czy też dyskusję były przy obowiązku stosowania pasów bezpieczeństwa w pojazdach które są w nim wyposażone obowiązku jazdy na nartach w kasku. Jestem za ponieważ bezpieczeństwo i koszty społeczne koszty usuwania szkód wynikających z braku jazdy w kaskach czy opony środkach ochrony osobistej są ważniejsze są większe niż prawo do wolności obywatelskiej poszczególnych no mieszkańców Polski. Cena czosnku rowerowego kasku do jazdy konnej kask narciarskiego jest dużo niższa niż koszt leczenia urazów ratowania ludzi którzy doznali tych urazów tylko dlatego że nie mieli kasku to znaczy wymaga jej przyjazdu ambulansu który mógłby jechać gdzieś indziej gdzie poszkodowana czy wymagająca pomocy jest osoba która się dopiero nie przyczyniła bo na przykład nagle dostała udaru nagle no poślizg się na ulicy złamała rękę. Jeżdżę w kasku rowerowym poza miejscem zamieszkania z tym że używam nie kasku rowerowego przeznaczonego dla rowerów lecz repliki hełmu HB 0,5 czyli tak zwanego Hicap . Ponieważ jest wykonany z tych samych materiałów a hełm HB 05 oraz wzór 0,88 czyli usa model 88 są mocniejsze A dodatkowo Mają możliwość rozbudowy co na przykład dla mnie jest bardzo ważne. Mają szyny militarne można umieścić na nich dodatkowe wyposażenie A właśnie masa ich ciężar który wynosi w przypadku m88 oraz HB 05 około półtora kilograma Thomasa materiałów użytych do ich konstrukcji a więc większa odporność na uszkodzenia. Decyzję o kupnie akurat repliki hełmu HB 05 czyli hi-cap zamiast kasku rowerowego podjąłem gdy mając kask rowerowy certyfikowany kupiony w legalnym sklepie rowerowym gdzieś w okolicach Małopolski ten kask spadł mi na beton z półtora metra i popękał. Musiałam go wyrzucić. Dlatego Po analizie grubości jakości materiałów uznałem że lepsza będzie replika tego hełmu z tym że potem zamontowałem w nim daszek którego oryginalne hełmy nie mają a on poprawia komfort jazdy osłaniając przed słońcem oraz bezpieczeństwo ponieważ wystaje po przed twarz co jest ważne przy potencjalnym uderzeniu bo wiadomo że lepiej jest uderzyć kawałkiem plastiku z którego zrobiony jest daszek i złamać ten kawałek niż uderzyć twarzoczaszką gdzie nawet jeśli się przeżyje takie uderzenie no wymaga to skomplikowanej operacji na specjalistycznych oddziałach ortopedycznych. Dlatego jazda w kasku na rowerze tak a jeżeli ktoś ma pieniądze to nie w typowym kasku rowerowym za kilkadziesiąt złotych które jest bardzo niskiej jakości bo on powinien wytrzymać upadek z półtora metra znaczy ten czas spadł mi z siodełka rowerowego na kostkę brukową czyli mniej więcej półtora metra i popękał! Dlatego dlatego jeżeli kogoś stać to polecam wydać około 1000 1500 zł i kupić sobie albo oryginalny HB 0,5 wersja cywilna albo oryginalny hełm z demobilu ponieważ ta masa to wykonanie to jest nasze bezpieczeństwo i one tak łatwo nie pękną podczas uderzenia w razie wypadku. Natomiast jazda w kasku na rowerze tak samo na nartach na koniu powinna być obowiązkowa ponieważ koszty leczenia koszty usuwania szkód w tych na przykład urazów głowy czy niedyspozycji w pracy są dużo wyższe niż koszt kasku nawet jeśli będzie to właśnie hełm wojskowy kosztujący około 1000 do 3000 zł bo po tyle są te hełmy wojskowe.
z tym potracaniem w kasku to chyba nieco wykrzywiony nius (zapewne prawdziwy) funkcjonujący w obiegu że kierowca podświadomie widząc gościa w kasku mija z blizszej odległosci co niesie wiekszą szanse na potrącenie chyba to było z jakichś badań tak smao jak to ze ktoś w kasku podśiwadomie czując się chroniony ma wiekszą skłonnosć do jazdy bardziej ryzykownej ale to wszystko w oparciu o badania i ststystyki i obiegowe teorie
Nie przewidzimy co może wydarzyć się na rowerze i nie tylko . Moim zdaniem kask i włączyć myślenie idą w parze . Dzięki za fajny film . Trzymaj się zdrowo . Chicago 🇵🇱🚵♂️🚴🌞
Moim zdaniem jazda po mieście jest dużo bardziej niebezpieczna niż po górach. Oczywiście jak ktoś szaleje ponad swoje możliwości to w górach jest niebezpiecznie. Jednak wybierając trasy i prędkość pod swoje możliwości uważam, że jest bezpieczniej niż w mieście, gdzie nie mamy żadnej kontroli nad tym co się wydarzy w kolejnym ułamku sekundy. W mieście wszystko się może zdarzyć, trzeba bardzo uważać, a najbardziej na innych rowerzystów. Skoro w góry zakładamy to do miasta tym bardziej.
Dawałem jeszcze jedną przerażającą rzecz w przypadku rowerzystów. A mam taki zwyczaj że jak widzę rower to się zanim oglądam bo jak rowerzysta no zawsze może coś popatrzeć co ma ten rowerzysta czy nie można by kto zamontować w moim rowerze. Przerażające jest to i to no dla mnie nienormalne głupie nieodpowiedzialne gdy widzę dorosłych i dzieci jadących na rowerze albo nawet na siodełku rowerowym że rodzic jeździć dziecko na swoim rowerze i dziecko ma kask dorosły nie ma. Jeśli chodzi o obowiązek jazdy w kasku na rowerze czy na nartach czy na koniu powinien być raczej dobrowolny ale na zasadzie nie masz czasu w chwili wypadku płacisz 100% kosztów leczenia ratownictwa nawet jeśli jesteś ubezpieczony to w pierwszej kolejności idzie to z twojego ubezpieczenia zdrowotnego popularnie mówiąc składka zdrowotna NFZ a gdy czasu nie starczy dopłacać ze swojej kieszeni własnej. W przypadku pasów bezpieczeństwa jest sytuacja jest trochę inna bowiem przetestowany jest na manekinach że pasażer który nie ma pasów bezpieczeństwa zapiętych może zostać wyrzucony z pojazdu jak z procy spowodować obrażenia i szkody materialne ślady osobowe u innych osób na przykład na pieszego na wpaść do innego samochodualbo pod inny samochód i spowodować uszkodzenia tego pojazdu więc dlatego jazda w pasach bezpieczeństwa musi być obowiązkowa ze względu na zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego a zdarzają się takie przypadki ratownicy policjanci ci co jeżdżą do wypadków więc strażacka także znają przypadki że w czasie nawet niewielkiej kolizji pasażer lub kierowca został wyrzucony z samochodu na kilkadziesiąt metrów.
Jazda w kasku czasem ma sens, innym razem nie. Jeśli widzę typów jadących ścieżką rowerową oddzieloną od jezdni itd. z prędkością 10-13 km/h, to zastanawiam się, czy gdyby ci sami ludzie poszli pobiegać, to również ubraliby kask... Inny przykład - ludzie śmigający po górskich szlakach w podstawowych kaskach styropianowych bez ochrony twarzy/szczęki. Ja rowerem jeżdżę turystycznie - unikam śmigania mocno uczęszczanymi drogami, wybieram leśne ścieżki, jak są trudne warunki, to danym odcinkiem rower sprowadzę (schody itd.). Gdyby mi narzucono jazdę w kasku, to po prostu rower bym odstawił. Odnośnie "nauki jazdy" nie chodzi o kwestię przepisów. Dawniej rodzice tłumaczyli dzieciakom co robić w momencie zagrożenia czy też jak ułożyć ciało gdy upadamy. Później jednym miejscem, gdzie takie coś tłumaczono były kluby karate / judo. Dzisiaj nie rozumiem jak można bezwładnie lecieć twarzą w podłoże czy też upadać do tyłu z bezwładnie lecącą głową jako pierwszą... Człowiek czasem może się wyrżnąć tak po prostu - gołoledź skuje błyskawicznie parking czy nad wodą trafimy na bardzo śliskie deski pomostu. Człowiek normalnie wychowany, z prawidłowymi odruchami, zawsze chroni głowę/twarz kosztem innych części ciała, więc upadając do przodu i tak idą tam najpierw ręce, zaś przy wywrotce na plecy od razu broda do klatki i łopatki do tyłu. Obsesyjne "dbanie o bezpieczeństwo" niestety coraz częściej prowadzi do tego, że zdejmujemy z człowieka tą naturalną ostrożność. Pływanie tylko na strzeżonych kąpieliskach, turystyka jedynie wyznaczonymi i umocnionymi szlakami, tysiące przejść z sygnalizacją, setki systemów wyręczających kierowcę z myślenia i mamy efekt - brak skupienia i szybkości umysłu. Zamiast tego wiara, że przepis/przedmiot/ekspert nas ochronią. Społeczeństwo kieruje się stadnym instynktem - "ekspert" coś wrzuci jako obowiązujące, a stado ślepo to powtarza i atakuje każdego, kto samodzielnie temat przeanalizuje. Wracając do rowerów - ja mając jeździć po typowo górskich szlakach, to nie skupiałbym się wyłącznie na kasku, ale również ochronie innych elementów ciała takich jak ochraniacze na kolana czy łokcie oraz rękawiczki aby nie zedrzeć dłoni. Tymczasem większość rowerowej społeczności ubierze miejski kask i dumna z bycia "odpowiedzialnym" zasuwa wśród głazów... Analogicznego cyrku doświadczam na wodzie. Obsesja odnośnie "kamizelek" w każdych warunkach. Atakowanie kogoś, kto pływa kilkukomorowym solidnym pontonem i to latem (brak grubej odzieży) gdzie nawet przebicie dwóch komór nie zatapia jednostki i akceptowanie typa śmigającego jednokomorowym materacem po jeziorze (bo przecież on nie "pływa" tylko "plażuje"). Mentalność współczesnego "zachodniego człowieka" kieruje go w stronę ideowego komunizmu, gdzie jakiś "ktoś" ma wyznaczać najlepsze dla wszystkich standardowe zachowania/ograniczenia. Społeczeństwo gardzi nie tylko wolnością, ale również panicznie odrzuca branie odpowiedzialności za samego siebie bez zdawania się na "ekspertów".
Temat jak najbardziej kontrowersyjny.Ale większość jest z nas jest dorosła więc decyzje podejmie sam.Ja tak długo jeżdżę na rowerze że jak nie mam kasku na głowie to jakoś dziwnie się czuję. Na szczęście rzadko się zdarza.W miejskiej dżungli jest jednak więcej możliwości o wypadek niż w lesie. I mówienie że mi kask nie potrzebny bo nie jeżdżę zawodowo trochę o kant ch.. rozbić. A potem pyk i gleba bo na mokrej kostce trochę piasku leżało lub pieszy bez patrzenia wyszedł.Ja POLECAM jadę w kasku ale wybór należy do was :)
każdy chroni to co u niego najważniejsze, jeden dupę, a ktoś inny głowę. Po ulicach jeżdżę w kasku (1 na 10 kierowców jadąc pisze smsy) a po leśnych ścieżkach bez., bo mi gorąco. btw jeżdzę głównie motocyklem, nawet wyjeżdżając przed własną bramę, mam kask - moto nie wymaga wysiłku i się nie przegrzewam jak na rowerze.
Kiedyś jeździłem latem po mieście motorowerem, zamiast motocyklem, bo na motorowerach wtedy nie trzeba było ubierać kasku. Od tego czasu dziesiątki lat jeżdżę rowerem bez kasku, za wyjątkiem zimy (zimą kask najlepiej chroni przed przewianiem głowy, no i jest ślisko). Rekreacyjnie ścieżkami po lesie lub po zakupy. Nigdzie mi się nie spieszy. Tak, jestem przeciwny wszelkim przymusom, jak obowiązkowe kaski, OC i rejestracja dla roweru (niektórzy naprawdę mają takie pomysły). Dla większości mieszkańców wsi rower to nie wyczyn, a okazyjne wspomaganie ruchu - pod górkę prowadzą, z górki i na równym powoli sobie jadą do sklepu lub na pocztę. Byłby to zabawny i bezsensowny widok - babcie kaskach i kolarkach na 40-letnich gruchotach... A czemu w kolarkach? No bo to będzie kolejny pomysł zwolenników przymusów. Przecież nogawka od spodni może się wciągnąć w łańcuch, więc to niebezpieczne! Konieczne są przymusowe kolarki!
W kasku jest ekstra,z drugiej strony w butach za kostkę nie boje się o zwichnięcie tejże. Jedno i drugie obowiązkowe a kiedyś chodziłem o kulach przez moment i wtedy byłem bardzo bezpieczny. Najlepiej żeby właśnie w takim stroju było dozwolone wychodzenie z domu a niedługo i w drodze do kibla.
Ja noszę kask. Dziwi mnie to, że ktoś może tak strasznie oponować w tej kwestii - rozumiem argumentację, "nie noszę, bo mi się nie chce/nie wygodnie/nie lubię", ale nie rozumiem hiperbolizowania, że pieszy też powinien nosić kask. Jednak rower to chyba najtańszy sposób transportu, który pozwala rozwinąć spore prędkości, przy których każdy upadek jest zagrożeniem życia. Możesz jeździć całe życie, a twoja nieuwaga, lub czyjaś, może zaważyć na twoich dalszych losach. Druga sprawa z Holandią, Danią i krajami gdzie ludzie codziennie poruszają się do pracy i jeżdżą bez kasku. Zwróćcie uwagę, na masę rowerzystów oraz prędkości. Bylem tam również i widziałem na własne oczy. To jest spokojne tempo, nie ma szaleństwa, jest wzajemny szacunek i zrozumienie, więc kask jakkolwiek może mieć sens, to ryzyko groźnego wypadku jest znikome. W Polsce to nie jest jeszcze ta skala, tutaj wariatów spotyka się często, tam jest w złym tonie pędzenie i pospieszanie - jak chcesz się ścigać, to musisz wybrać trasę z dala od centrum. U nas w każdym miejscu jest wyścig, począwszy od aspirujących amatorów na szosach, po niewyżytych nastolatków na góralach i dorosłych z umysłami nastolatków, kończąc na pędzących kierowcach odblokowanych rowerów i hulajnóg.
Cytowany komentarz moim zdaniem nie był obraźliwy, cenzura wszędzie ostatnio wchodzi za mocno, kasowane są normalne komentarze o innym zdaniu niż tym "właściwym"
Nigdzie nie powiedziałem, że skasowałem te komentarze. Jednocześnie tak jak powiedziałem tu w nagraniu, jak i odpowiedziałem tamtej osobie w komentarzu - pisanie o kimś per "debil" nie uważam ani za merytoryczne, ani za kulturalne. I nie ma to nic wspólnego z tym, czy ja się z tą osobą zgadzam, czy nie.
Miałem do przejechania 2km drogą rowerową, nie ubrałem kasku bo krótka i łatwa droga, w trakcie przejazdu przewróciłem się przez dziurę w jezdni na skrzyżowaniu i przywaliłem głową w asfalt. Od tamtej pory zakładam zawsze kask. Każdy niech sam decyduje czy zakładać kask, według mnie z kaskiem jest jak z oświetleniem roweru, gdy jest, to zdecydowanie poprawia bezpieczeństwo. Dzięki za materiał 💪
Od kiedy mam kask zawsze jest na głowie a to już parę lat i nie widzę w tym żadnego obciachu to po prostu kwestia świadomości. Natomiast irytuje mnie widok rodzinki na rowerach gdzie dzieci mają obowiązkowo kask natomiast rodzice oczywiście bez no bo przecież im nic nie może się stać.Mam chęć wtedy zadać im pytanie ,a co się stanie z tymi dzieciakami kiedy wy rozwalicie sobie czachy w skutek jakiegoś zdarzenia ?🤔
Zgadzam się, ale to i tak jest postęp, bo chociaż myślą o zdrowiu dziecka. Ja nie raz zgrzytam zębami widząc rodziców bez kasku, jadących z dziećmi w fotelikach, które kasków nie mają.
Ja sam jeżdżę w kasku i wszystkich zawsze bede namawiał zeby jezdzili w kaskach a czy obowiązkowo hmmm trudny temat ale mysle ze nikomu by to nie zaszkodziło jesli by taki obowiazek był i nie rozumiem w czym on miał by przeszkadzać chyba wszystkim tym malkontentom ktorym nic nigdy sie nie podoba
Każdy ma swój rozum. Do 18 roku powinien być obowiązek. Tak samo jak karta rowerowa (moja córka posiada, syn jeszcze za mały) ale obydwoje bez kasku nie wsiądą.... Sam używam kasku (z daszkiem) po to żeby słońce nie przeszkadzało. Zawsze używałem czapeczki z daszkiem ale głowa się za bardzo poci....
Komuś zależy żeby biedni ludzie nie jeździli po zakupy rowerami. Rowery mają być wyłącznie dla elit których stać żeby kupić wypasiony rower za 20 koła, ubrać się wg. najnowszych trendów mody i jeździc w weekend za miasto albo po trasach rowerowych dla rekreacji. A chłop ma być przywiązany do ziemi i te wszystkie składaki mają zniknąć spod rynków, hipermarketów itd. Zrobią takie przepisy że ludzie nie będą mogli jeździć rowerami jak to jest np. w Holandii albo Chinach. Czy ktoś wyobraża sobie 65 letnią emerytkę jadącą składakiem na rynek po warzywa w kasku rowerowym ? Stąd to stado agitatorów gardłujących za kaskami, za tym żeby nie jechać po chodniku itd.
Czy jestem za obowiązkiem jazdy w kasku oczywiście ze jestem nie wsiadam na rower bez kasku na głowie i mam gdzieś czy komuś to pasuje czy nie znam ludzi którzy mieli poważne wypadki jadąc rowerem i gdyby wtedy nie miały kasku na głowie nie było by ich na tym świecie twoja głowa twoje życie twoje zdrowie chcesz załóż nie chcesz nie zakładaj tyle w temacie
Kiedyś usłyszałem taką tezę, że w kaskach jeżdżą ludzie, co musieli mieć już wypadek na rowerze. Nie wiem czy to prawda, ale u mnie się sprawdziło. Po wypadku kupiłem kask i od 2017 roku nie rozstaje się z nim wogóle. Nawet raz przez pomyłkę zostawiłem rower w komórce i do domu wszedłem w kasku. Był ubaw po pachy. Zapomniałem go zostawić z rowerem w komórce. A czy powinny być obowiązkowe. Nie wiem. Ja go mam zawsze na głowie.
Uważam że przede wszystkim wolność wyboru ale..jeżeli nie zakładasz kasku ponoś w razie wypadku wszelkie zobowiązania finansowe za leczenie ,czemu społeczeństwo ma ponosić spore koszty leczenia za twoją nonszalancję po prostu jak jeździsz bez kasku to proszę ale nie obciążaj mnie kosztami
Jestem za obowiązkiem jazdy w kasku. Przeżyłem wypadek który skończył się usunięciem krwiaka nadtwardówkowego. Dopiero taka nauczka przekonała mnie do jeżdżenia w kasku.
Prawo nie może opierać się na konkretnych przypadkach tylko na statystyce. W przeciwnym wypadku mielibyśmy absurdy: jestem za obowiązkowymi kaskami dla pieszych, znajomy trafił do szpitala po tym jak spadł mu na głowę kawałek elewacji.
Ja jestem za obowiązkiem jazdy w kasku. Sam zawsze jeżdżę w kasku dla zasady. Każdy może się zagapić i popełnić jakiś błąd. Mi też się zdarzyło stworzyć zagrożenie dla innego rowerzysty i gdybym spowodował czyjś upadek to wolałbym by ta osoba była w kasku. Kask jest też częścią rowerowej stylówy i nie rozumiem tego, że ktoś może uważać, że jazda w kasku jest obciachowa czy coś w tym typie.
Nakładanie na kogoś obowiązku po to, żebyś Ty się poczuł lepiej jak w kogoś takiego wjedziesz (nie ważne z czyjej winy), nie jest dobrym rozwiązaniem. Dodatkowo taki obowiązek musiał by być automatycznie nałożony przynajmniej na wszystkich korzystających z DDR, czyli nie tylko rowerzystów. Osobiście próbowałem jeździć w kasku i wypróbowałem wiele modeli, ponieważ chciałem w nim jeździć, właśnie dla większego bezpieczeństwa, ale niestety nie znalazłem wygodnego dla siebie i skończyło się na tym, że jeżdżę bez kasku. W sytuacji gdzie jeżdżę (rekreacyjnie, nie wyczynowo) na dystansach 30 do 100 km, komfort jest jednak dla mnie bardzo ważny.
Tak jak mówisz jest to sporna sprawa. Uważam natomiast, że powinniśmy promować bezpieczeństwo wśród rowerzystów, a co za tym idzie jazdę w kasku. Oczywiście dla dorosłych w Polsce nie ma przymusu, więc każdy zrobi jak uważa. Osobiście kask przydał mi się już wielokrotnie i zachęcam do noszenia kasku. Jeśli ktoś nie chce/nie lubi oczywiście nie należy szkalować- to jest każdego z nad wybór:)
Zawsze jeździłem beż kasku. I nagle pojawiły się dzieci i wspólne wypady z synem i córka. Jak takiemu szkrabowi o którego się boisz wytłumaczyć żeby zakładał kask ? Od tamtej chwili zawsze zakładam ozeszka na dyńkę, wiem że jak coś się stanie to mam większe szanse na wyjście cało i daje przyklad moim szkodnikom
Oczywiście jestem skrajnym przeciwnikiem PRZYMUSU noszenia kasku, ale z przykrością stwierdzam, że pod płaszczykiem jak zawsze BEZPIECZEŃSTWAhahah Wprowadzą przymus noszenia kasku, a idąc dalej, obowiązek przeglądu corocznego roweru czy jakieś tablice rejestracyjne jak się będzie chciało jeździć po ulicy. A najgorsze jest to, że ludzie to POPRĄ! 10, 20, może 30 lat, ale tak będzie.. Pozdrawiam :)
@@exxxile Włodarze unijni nakażą i tyle w imię bezpieczeństwa na terenie ue. Póki co nieliczne kraje mają obowiązek noszenia przez dzieci i młodzieży, więc ogólnie jeszcze oficjalnie nie ma takiego obowiązku, ale zakładam, że tak będzie za pareeee ładnych lat.
Kiedyś jeździłem bez kasku nawet w górach, ale po prawie śmiertelnym wypadku na drodze asfaltowej (zderzenie czołowe z samochodem osobowym) kask zakładam zawsze! Mi na głowie nie przeszkadza, a jak się przewrócę ze swojej winy lub nie, to jestem bardziej chroniony. Przymus - nie, zachęcanie - tak 🙂
Jeżeli masz na tapecie kontrowesyjne tematy, to ja proponuję obowiązkowe OC i tablice dla tych rowerzystów, którzy chcą poruszać się po drogach publicznych. Obowiązkowe oświetlenie całą dobę też powinno być.
W Słowacji już dawno jazda na rowerze bez kasku jest mocno karana mandatem. Ok. 100 euro. Jeżdże w kasku i wcale mi to nie przeszkadza. Oczywiście kask musi być dobrze dopasowany.
Brawo Ty! Jedyny film na YT jaki widzialem gdzie słychać głos zdrowego rozsądku. Jedyny obowiązek jaki widzę to jazda ulicami lub zawodowo. W pozostałych przypadkwch tylko zdrowy rozsądek. Jezdzisz ostro, czujesz się niepewnie (umiejętności, stan zdrowia, wiek), chcesz zminimalizowac ryzyko - nakladaj wg wlasnej woli. Warto. Ale trzeba miarkować wszystko, w tym ryzyko, zdrowym rozsądkiem. Do zwolenników bezkompromisowego stosowania kasku- dlaczego wsiadjac do samochodu nie nakladacie?
W samochodzie chroni mnie półtorej tony metalowej puszki, trzypunktowe pasy z napinaczami, a głowę dodatkowo poduszka powietrzna. Na rowerze nie chroni mnie nic, a miałem dawno temu wypadek na skuterze, przy małej prędkości, który zakończył się złamanym nosem i złamanymi zębami, bo nie zapiąłem głupiego paska w kasku. Jako dziecko też zdarzyło mi się polecieć przez kierownicę, ale to były czasy, gdy o kaskach "nikt nie słyszał". Akurat głowę warto chronić, szczególnie że nie kosztuje to dużo pieniędzy i nie wymaga wiele wysiłku. Nie uważam, że koniecznie trzeba zakładać kask jadąc 300 metrów do sklepu po bułki, ale jak jadę w dłuższą trasę szosą/gravelem, to bez kasku czuję się już po prostu dziwnie. Trochę jak jadąc autem bez zapiętych pasów. A oprócz kasku przy większej prędkości dla mnie obowiązkowe są jeszcze okulary. Szczególnie jadąc za kimś na gravelu, gdzie kamienie często wylatują spod koła z dużą prędkością. Oberwałem kiedyś w policzek, w nogi trafiają mnie regularnie, nie chciałbym, żeby jakiś trafił w nieosłonięte oko. Ale co kto lubi. Skoro ludzie wspinają się na skały bez zabezpieczeń, to jazda rowerem bez kasku na pewno nie jest najbardziej ekstremalnym doświadczeniem. To trochę jak z BHP w pracy. Są tacy co przy szlifierce całe życie mrużą oczy, a tnąc deski popychają je palcami milimetry od tarczy. Albo nie używają uprzęży przy pracy ma wysokościach, bo tak wygodniej. Całe życie tak pracowali i nie da się tego wyperswadować, mimo, że jednym z osiągnięć naszej cywilizacji jest próba minimalizowania ryzyka utraty zdrowia lub życia. To nie jest nigdy całkowite eliminowanie ryzyka.
Jakbym miał jeździć w kasku to bym w ogóle nie jeździł. Zgadzam się, że na trudniejsze trasy już się powinno mieć, ale jak jedziemy zwiedzać, zwłaszcza po płaskim to już kupa śmiechu.
Jazda na długich odcinkach w kasku tak, natomiast podjechanie do sklepu po przysłowiowe bułki to już pełna dobrowolność. Jest jeszcze sprawa odnośnie ubezpieczenia OC na rower. Moim zdaniem jeżeli jeździsz po całej Polsce i Unii Europejskiej to OC powinno się wykupić dla świętego spokoju.
Kask to trochę jak pasy w samochodzie. Większości przez całe życie się nie przydadzą, ale jeśli masz pecha być w tej mniejszości... Jestem commuterem ale jeżdżę cały rok, zwłaszcza zimą łatwiej o wywrotkę czy inne zdarzenie, więc sam wolę jeździć w kasku, ale co kto chce. Nie uważam że kask powinien być obowiązkowy.
Nie. Przy jakimkolwiek zdarzeniu w samochodzie pasy zadziałają. Na rowerze zwykle nie walisz głową szczególnie przy uderzeniu samochodem. Statystyki mówią jasno. Rowerzysta najczęściej ma obrażenia kończyn, stawów a nie głowy. A w przypadku głowy najczęściej dochodzi do obrażeń twarzoczaszki czego kask rowerowy nie chroni. Kask motocyklowy miałby większy sens. Za to w samochodzie częściej dochodzi do obrażeń głowy niż u rowerzysty.
Pasy powinny być również nieobowiązkowe. Wszystko co nie wpływa na bezpieczeństwo innych nie powinno być regulowane prawem.
@@cykablyat4272 No tylko pasy wpływają na bezpieczeństwo pasażerów, bo cielsko tego który nie zapiąl pasów to pocisk. Już raz wywaliłem się na rowerze, kask nie ocalił mi życia ale niewiele brakowało. Zresztą nie mówimy o czołówce z tirem na autostradzie, wtedy żadna odzież nie pomoże. Ale stuknięcie na przejeździe, czy wywrotka na lodzie/korzeniu czy innym dzieciaku może się skończyć lepiej lub gorzej.
@@cykablyat4272masz jakiegoś linka do tych statystyk? Ja z własnego (i znajomych) doświadczenia widzę, że kask dwa razy uratował komuś życie. Przy dużej prędkości uraz głowy wydaje się być największym problemem, reszta się zrośnie..
@@Dobaspl tak ale pasażerowie mają wybór, jedynie w przypadku dzieci pasażerów nakaz ma sens.
Może ale nie musi. Tak samo piesi są narażeni ale nikt o kaskach nie mówi .
@@cykablyat4272 Nie mają. Brak zapięcia pasów to wykroczenie i zagrożenie dla innych w pojeździe. Wybór mógłby być wtedy gdy jedzie tylko kierowca. Oczywiście teraz go nie ma.
Ja zachęcę, kreatywnie. Kask mi uratował, głowę. Kamień który wystrzelił spod opony auta, i to w mieście. Ja jechałem po chodniku, i mimo wszystko dostałem tym kamieniem. Kask pęknięty od strony skroni, taka duża była siła uderzenia. Co by się stało, z moją głową nie wiem, ale się domyślam. Ja gorąco zachęcam, do używania kasku. Zdrowie jest ważniejsze od tzw. siary, że się zakłada kask.
Hmm, owszem, to jest argument. Tyle, że argument-inwalida. Kamień wystrzelony spod koła mógł Cię trafić również jak szedłeś chodnikiem. Oczywiście w takiej sytuacji ów kask też by pomógł, ale tym samym argumentujesz, że powinniśmy cały czas chodzić w kaskach.
Gdyby nie kask mojej żony nie było by ze mną. Dwa lata temu prosta droga na jurze, asfalt. Trochę żwiru naniesionego przez wodę. Małe hamowanie tylnym hamulcem i tylne koło uciekło spod pupy. Poleciała do przodu uderzając przodem kasku o asfalt w wyniku czego kask przesunął się do tyłu i górną częścią twarzową uderzyła o asfalt. Wynik: obydwie górne szczęki oderwane od czaszki, złamany nos, pęknięty oczodół i pęknięta kość jarzmowa. Brakło 10mm i by jej nie było. W tej chwili ma 4 płytki tytanowe i 17 śrubek. Jeździ na rowerze nadal tylko zainwestowaliśmy w dobre, markowe kaski.
Czyli kask nie pomógł.
Nie wiem czy dwie szczęki górne to chodzi o kości szczęki i kolega jest z branży czy to tylko żart.
Tylko full face ochroni twoją głowę, ale kręgosłupa już nie uratują.
Najważniejsze jest to jak funkcjonuje to co się ma między uszami a nie na głowie.
Gdyby znała technikę hamowania na rowerze to tego zdarzenia można by było uniknąć. Jeżdżę od 30 lat na rowerze bez kasku przez cały rok (deszcz,wiatr, słońce, śnieg) i nigdy mi się nie zdarzyło aby mieć kraksę czy to od warunków pogodowych czy z powodu innych uczestników drogowych. Jadąc na rowerze trzeba mieć oczy dookoła głowy i myśleć logicznie - wtedy się uniknie kraksy lub wywrotki rowerowej. A najważniejsze nie siadać na rower po wypiciu % !!!
@@-McArthur- Ja kilka lat temu wracałem do domu, i wywaliłem się na prostej drodze przy niewielkiej prędkości, bo w jezdni była solidna dziura której nie zauważyłem. Solidnie obtarłem kolano i łokieć. Co najlepsze sypki żwir zatamował krwawienie. Jakim cudem nic mi się nie stało, to nie mam pojęcia do tej pory.
Jeszcze jakieś 4 kilometry prowadziłem rower do domu. Kasku oczywiście nie miałem.
Jestem za wolnym wyborem.
Co do kasku to zalezy co się na rowerze robi - czy downhill wsód drzew czy pomykanie po mieście na lekko - ogromna różnica. Paradoksalnie na wąskeij ścieżce rowerowej jest niebezpieczniej niż na jezdni o sensownej szerokości i poboczu - kierowcy w autach o dziwo są bardziej przewidywalni niż przypadkowe osobniki na rowerach często niedzielni i bez pojęcia o jezdzeniu i technice jazdy i to stłoczeni na 2m szerokości
Kilka lat temu przemieszczajac sie miedzy klientami, spotkaniami w Warszawie pokonywalem 50-100+ km dziennie po miescie przez 2-3 lata. Duzo bezpieczniej czuje sie na DK, a nawet na jezdni w centrum miasta(bylo znacznie mniej sciezek rowerowych niz obecnie), niz na sciezce rowerowej miedzy ludzmi bez podstaw kultury jazdy rowerowej(przepisow prawa, wyobrazni). Przez dwa lata na wlasne oczy, na zywo widzialem niezliczona ilosc wypadkow, w tym niestety smiertelnych. Za kazdym!!! razem byla to ewidentna wina rowerzysty(racjonalnie, prawnie- nie wiem). Sam uniknalem rownie niezliczonej ilosci wypadkow, niestety bedac ofiara kilku. Na szczescie bez uszczerbku na zdrowiu, za to w usczerbku na sprzecie. Nie chcialbym jawnie czegos sugerowac, ale w miastach mniejszych(20-50tys. mieszkancow) sytuacje tego typu mnie nie spotykaly. 75 letnia Helenka jest duzo bardziej przewidywalna, niz 37 letnia Ewa z dzialu HR duzej korporacji. W miescie kask to absolutny must- have. Na DK jesli strzeli nas samochod- kask moze pomoze, moze nie. Na pewno sytuacji faktycznie niebezpiecznych jest znacznie mniej. Mowie to z perspektywy kolarza o 17 letnim stazu i setkami tysiecy przejechanych kilometrow. Byc moze moje doswiadczenia sa ekskluzywne wylacznie dla mnie, a wiekszosci to nie spotkalo. W miescie wybralem samochod/ skuter. Jest to zdecydowanie bardziej komfortowa i mniej stresujaca opcja, niz dzielenie sie droga z ludzmi w sluchawkach wyciszajacych buajajacych sie na boki jakby ich blednik nie funkcjonowal.
Kiedyś podchodziłem do tego tematu sceptycznie. Okazuje się że gdy póżniej robi się z tego pasja i połyka się tych km wiele to zaczynamy rozumieć że kask, oświetlenie itp ma sens. Pozdrawiam ✋️😉
Nie no, oświetlenie to musowa sprawa i tu nie ma żadnej dyskusji :)
@@roweroweporadyWczoraj wracałem z pracy, gdy ściemniało się, qpa Batmanów...
Żadnych obowiązkowych kasków. Dość tych regulacji.
Mam olej w glowie, więc na rower bez kasku nie wsiadam. No, dobra, na stacjonarny nie ubieram, fakt. Ja jestem bezpieczniejszy a inni - niech martwia sie o siebie.
Będąc pieszymi też jesteśmy narażeni na to że ktoś w nas wjedzie, więc nośmy kaski nawet na spacerach 👍👍👍👍😂
40 lat jeździłem bez kasku.
Większości osób włącza się kompensacja ryzyka, gdy czują się bezpieczniej.
Obowiązek jeżdżenia w kasku praktycznie zabiłby ideę rowerów wypożyczanych na mieście (typu Nextbike). Przecież nie dawaliby do każdego roweru kasku na lince, pomijając już kwestię tego, że kask musi być dopasowany.
Chociażby z tego względu zalecajmy, ale nie wymagajmy.
W punkt. Jedyny sensowny argument.
Przecież rowery wypożyczone można po prostu wykluczyć z tego nakazu.. (nie żebym był za takim nakazem, bo absolutnie nie jestem)
Temat jest prosty jak budowa cepa. Zachęcać można ale żadnego przymusu. Ludzie mają swój rozum i sami potrafią dopasować sprzęt i ubiór do tego jak jeżdżą na czym i gdzie. Nie można wszystkich wrzucać do jednego wora bo rowerzystą jest zarówno starsza pani jadąca sobie 200m po bułki na składaku z prędkością 10km/h jak i młody chłopak trenujący w klubie kolarstwo szosowe jadący codziennie po kilkadziesiąt kilometrów z prędkościami ponad 50km/h. Tam gdzie jest zagrożenie i taka potrzeba każdy świadomy użytkownik roweru kask założy. Odchodząc od tematu rowerowego warto popatrzeć na stoki narciarskie gdzie również obowiązku niema a jednak 95% ludzi kask ma na głowie ponieważ jest większe zagrożenie rozwalenia głowy i się ludzie zabezpieczają.
Bez kasku czułbym się na rowerze jak wieśniak. Rozmawiamy tutaj o szosowaniu mtb grawelowaniu, nie o jeździe po bułki do sklepu.
Chcesz używasz, nie chcesz nie używasz.
Zdecydowanie przeciwko obowiązkowi. Każdy niech sobie jeździ w czym chce.
Jestem za jazdą w kasku ale nie za przymusem 😊😮.
Bez kasku się nie ruszam. Dzieci również mają to wpojone i pierwsza rzecz jaką robią przed wyciągnięciem roweru czy hulajnogi z szopy, to założenie kasku. Przeraża mnie to że tyle dzieci w okolicy jeździ bez kasków i rodzice zupełnie się tym nie interesują.
Świadome, wyważone, komplementarne i biorące pod uwagę kilka perspektyw podejście. Łuksasz , podpisuję się 4 kończynami.
P.S. No może z małym komentarzem, że po 🍺 w kasku nie trzeba jeździć, bo ciało jakoś takie bardziej gibkie.
Piłeś ... nie jedz.. proste jak słońce !!!
@@-McArthur-
Chyba, że bez kasku.
@@radekkuszyk A kask ochroni pijaka ?? Wątpię !!! Człowiek pijany już nie myśli więc będzie bezpiecznie jak sobie się przejdzie 😄
@@-McArthur- Nie pije, nie jadę!
Zachęcać tak, ale nakaz spowoduje taki efekt jak przytoczyłeś - zmniejszenie liczby rowerzystów, a nie o to chodzi. Jak ktoś chce podejmować ryzyko to jego sprawa. Osobiście przy polskich kierowcach i polskiej infrastrukturze bez kasku na rower nie wsiadam.
Odpowiedź na pytanie czy obowiązek jazdy w kasku na rowerze tak samo jazdy konnej czy na motorze w kasku czy innych środkach ochrony osobistej to odpowiedz na pytanie o prawo ingerencji państwa wolność obywateli swobodę decydowania. Jestem zwolennikiem modelu politycznego modelu też gospodarki takiego jak jest w Singapurze, Chinach w Wietnamie. Podobny problem czy też dyskusję były przy obowiązku stosowania pasów bezpieczeństwa w pojazdach które są w nim wyposażone obowiązku jazdy na nartach w kasku. Jestem za ponieważ bezpieczeństwo i koszty społeczne koszty usuwania szkód wynikających z braku jazdy w kaskach czy opony środkach ochrony osobistej są ważniejsze są większe niż prawo do wolności obywatelskiej poszczególnych no mieszkańców Polski. Cena czosnku rowerowego kasku do jazdy konnej kask narciarskiego jest dużo niższa niż koszt leczenia urazów ratowania ludzi którzy doznali tych urazów tylko dlatego że nie mieli kasku to znaczy wymaga jej przyjazdu ambulansu który mógłby jechać gdzieś indziej gdzie poszkodowana czy wymagająca pomocy jest osoba która się dopiero nie przyczyniła bo na przykład nagle dostała udaru nagle no poślizg się na ulicy złamała rękę. Jeżdżę w kasku rowerowym poza miejscem zamieszkania z tym że używam nie kasku rowerowego przeznaczonego dla rowerów lecz repliki hełmu HB 0,5 czyli tak zwanego Hicap . Ponieważ jest wykonany z tych samych materiałów a hełm HB 05 oraz wzór 0,88 czyli usa model 88 są mocniejsze A dodatkowo Mają możliwość rozbudowy co na przykład dla mnie jest bardzo ważne. Mają szyny militarne można umieścić na nich dodatkowe wyposażenie A właśnie masa ich ciężar który wynosi w przypadku m88 oraz HB 05 około półtora kilograma Thomasa materiałów użytych do ich konstrukcji a więc większa odporność na uszkodzenia. Decyzję o kupnie akurat repliki hełmu HB 05 czyli hi-cap zamiast kasku rowerowego podjąłem gdy mając kask rowerowy certyfikowany kupiony w legalnym sklepie rowerowym gdzieś w okolicach Małopolski ten kask spadł mi na beton z półtora metra i popękał. Musiałam go wyrzucić. Dlatego Po analizie grubości jakości materiałów uznałem że lepsza będzie replika tego hełmu z tym że potem zamontowałem w nim daszek którego oryginalne hełmy nie mają a on poprawia komfort jazdy osłaniając przed słońcem oraz bezpieczeństwo ponieważ wystaje po przed twarz co jest ważne przy potencjalnym uderzeniu bo wiadomo że lepiej jest uderzyć kawałkiem plastiku z którego zrobiony jest daszek i złamać ten kawałek niż uderzyć twarzoczaszką gdzie nawet jeśli się przeżyje takie uderzenie no wymaga to skomplikowanej operacji na specjalistycznych oddziałach ortopedycznych. Dlatego jazda w kasku na rowerze tak a jeżeli ktoś ma pieniądze to nie w typowym kasku rowerowym za kilkadziesiąt złotych które jest bardzo niskiej jakości bo on powinien wytrzymać upadek z półtora metra znaczy ten czas spadł mi z siodełka rowerowego na kostkę brukową czyli mniej więcej półtora metra i popękał! Dlatego dlatego jeżeli kogoś stać to polecam wydać około 1000 1500 zł i kupić sobie albo oryginalny HB 0,5 wersja cywilna albo oryginalny hełm z demobilu ponieważ ta masa to wykonanie to jest nasze bezpieczeństwo i one tak łatwo nie pękną podczas uderzenia w razie wypadku. Natomiast jazda w kasku na rowerze tak samo na nartach na koniu powinna być obowiązkowa ponieważ koszty leczenia koszty usuwania szkód w tych na przykład urazów głowy czy niedyspozycji w pracy są dużo wyższe niż koszt kasku nawet jeśli będzie to właśnie hełm wojskowy kosztujący około 1000 do 3000 zł bo po tyle są te hełmy wojskowe.
A więc faszyzm!
z tym potracaniem w kasku to chyba nieco wykrzywiony nius (zapewne prawdziwy) funkcjonujący w obiegu że kierowca podświadomie widząc gościa w kasku mija z blizszej odległosci co niesie wiekszą szanse na potrącenie
chyba to było z jakichś badań
tak smao jak to ze ktoś w kasku podśiwadomie czując się chroniony ma wiekszą skłonnosć do jazdy bardziej ryzykownej
ale to wszystko w oparciu o badania i ststystyki i obiegowe teorie
Nie przewidzimy co może wydarzyć się na rowerze i nie tylko . Moim zdaniem kask i włączyć myślenie idą w parze . Dzięki za fajny film . Trzymaj się zdrowo . Chicago 🇵🇱🚵♂️🚴🌞
Moim zdaniem jazda po mieście jest dużo bardziej niebezpieczna niż po górach. Oczywiście jak ktoś szaleje ponad swoje możliwości to w górach jest niebezpiecznie. Jednak wybierając trasy i prędkość pod swoje możliwości uważam, że jest bezpieczniej niż w mieście, gdzie nie mamy żadnej kontroli nad tym co się wydarzy w kolejnym ułamku sekundy. W mieście wszystko się może zdarzyć, trzeba bardzo uważać, a najbardziej na innych rowerzystów. Skoro w góry zakładamy to do miasta tym bardziej.
Dawałem jeszcze jedną przerażającą rzecz w przypadku rowerzystów. A mam taki zwyczaj że jak widzę rower to się zanim oglądam bo jak rowerzysta no zawsze może coś popatrzeć co ma ten rowerzysta czy nie można by kto zamontować w moim rowerze. Przerażające jest to i to no dla mnie nienormalne głupie nieodpowiedzialne gdy widzę dorosłych i dzieci jadących na rowerze albo nawet na siodełku rowerowym że rodzic jeździć dziecko na swoim rowerze i dziecko ma kask dorosły nie ma. Jeśli chodzi o obowiązek jazdy w kasku na rowerze czy na nartach czy na koniu powinien być raczej dobrowolny ale na zasadzie nie masz czasu w chwili wypadku płacisz 100% kosztów leczenia ratownictwa nawet jeśli jesteś ubezpieczony to w pierwszej kolejności idzie to z twojego ubezpieczenia zdrowotnego popularnie mówiąc składka zdrowotna NFZ a gdy czasu nie starczy dopłacać ze swojej kieszeni własnej. W przypadku pasów bezpieczeństwa jest sytuacja jest trochę inna bowiem przetestowany jest na manekinach że pasażer który nie ma pasów bezpieczeństwa zapiętych może zostać wyrzucony z pojazdu jak z procy spowodować obrażenia i szkody materialne ślady osobowe u innych osób na przykład na pieszego na wpaść do innego samochodualbo pod inny samochód i spowodować uszkodzenia tego pojazdu więc dlatego jazda w pasach bezpieczeństwa musi być obowiązkowa ze względu na zagrożenie dla innych uczestników ruchu drogowego a zdarzają się takie przypadki ratownicy policjanci ci co jeżdżą do wypadków więc strażacka także znają przypadki że w czasie nawet niewielkiej kolizji pasażer lub kierowca został wyrzucony z samochodu na kilkadziesiąt metrów.
Obowiązek prawny oznaczałby, że samorządy wywaliły grube miliony zł w błoto na rowery miejskie.
I bez tego wywaliły
Jazda w kasku czasem ma sens, innym razem nie. Jeśli widzę typów jadących ścieżką rowerową oddzieloną od jezdni itd. z prędkością 10-13 km/h, to zastanawiam się, czy gdyby ci sami ludzie poszli pobiegać, to również ubraliby kask... Inny przykład - ludzie śmigający po górskich szlakach w podstawowych kaskach styropianowych bez ochrony twarzy/szczęki. Ja rowerem jeżdżę turystycznie - unikam śmigania mocno uczęszczanymi drogami, wybieram leśne ścieżki, jak są trudne warunki, to danym odcinkiem rower sprowadzę (schody itd.). Gdyby mi narzucono jazdę w kasku, to po prostu rower bym odstawił.
Odnośnie "nauki jazdy" nie chodzi o kwestię przepisów. Dawniej rodzice tłumaczyli dzieciakom co robić w momencie zagrożenia czy też jak ułożyć ciało gdy upadamy. Później jednym miejscem, gdzie takie coś tłumaczono były kluby karate / judo. Dzisiaj nie rozumiem jak można bezwładnie lecieć twarzą w podłoże czy też upadać do tyłu z bezwładnie lecącą głową jako pierwszą... Człowiek czasem może się wyrżnąć tak po prostu - gołoledź skuje błyskawicznie parking czy nad wodą trafimy na bardzo śliskie deski pomostu. Człowiek normalnie wychowany, z prawidłowymi odruchami, zawsze chroni głowę/twarz kosztem innych części ciała, więc upadając do przodu i tak idą tam najpierw ręce, zaś przy wywrotce na plecy od razu broda do klatki i łopatki do tyłu.
Obsesyjne "dbanie o bezpieczeństwo" niestety coraz częściej prowadzi do tego, że zdejmujemy z człowieka tą naturalną ostrożność. Pływanie tylko na strzeżonych kąpieliskach, turystyka jedynie wyznaczonymi i umocnionymi szlakami, tysiące przejść z sygnalizacją, setki systemów wyręczających kierowcę z myślenia i mamy efekt - brak skupienia i szybkości umysłu. Zamiast tego wiara, że przepis/przedmiot/ekspert nas ochronią. Społeczeństwo kieruje się stadnym instynktem - "ekspert" coś wrzuci jako obowiązujące, a stado ślepo to powtarza i atakuje każdego, kto samodzielnie temat przeanalizuje.
Wracając do rowerów - ja mając jeździć po typowo górskich szlakach, to nie skupiałbym się wyłącznie na kasku, ale również ochronie innych elementów ciała takich jak ochraniacze na kolana czy łokcie oraz rękawiczki aby nie zedrzeć dłoni. Tymczasem większość rowerowej społeczności ubierze miejski kask i dumna z bycia "odpowiedzialnym" zasuwa wśród głazów...
Analogicznego cyrku doświadczam na wodzie. Obsesja odnośnie "kamizelek" w każdych warunkach. Atakowanie kogoś, kto pływa kilkukomorowym solidnym pontonem i to latem (brak grubej odzieży) gdzie nawet przebicie dwóch komór nie zatapia jednostki i akceptowanie typa śmigającego jednokomorowym materacem po jeziorze (bo przecież on nie "pływa" tylko "plażuje").
Mentalność współczesnego "zachodniego człowieka" kieruje go w stronę ideowego komunizmu, gdzie jakiś "ktoś" ma wyznaczać najlepsze dla wszystkich standardowe zachowania/ograniczenia. Społeczeństwo gardzi nie tylko wolnością, ale również panicznie odrzuca branie odpowiedzialności za samego siebie bez zdawania się na "ekspertów".
Każdy robi jak uważa. Jeśli nie szanują swojego zdrowia i życia to ich sprawa. Ja w kasku jeżdżę zawsze i to nie podlega dyskusji. Pozdrawiam
A jak ktoś np pali papierosy i jezdzi w kasku to szanuje swoje zdrowie czy nie?
@@falcosaker to tak jak napisałem, że każdy robi jak chce.
@@PiotrTrejter dokładnie każdy ze swoich powodów jezdzi w kasku lub nie.
Temat jak najbardziej kontrowersyjny.Ale większość jest z nas jest dorosła więc decyzje podejmie sam.Ja tak długo jeżdżę na rowerze że jak nie mam kasku na głowie to jakoś dziwnie się czuję. Na szczęście rzadko się zdarza.W miejskiej dżungli jest jednak więcej możliwości o wypadek niż w lesie. I mówienie że mi kask nie potrzebny bo nie jeżdżę zawodowo trochę o kant ch.. rozbić. A potem pyk i gleba bo na mokrej kostce trochę piasku leżało lub pieszy bez patrzenia wyszedł.Ja POLECAM jadę w kasku ale wybór należy do was :)
Do sklepu po bułki 2 km nie zakładam, powyżej dfóh mam i używam 🙃
każdy chroni to co u niego najważniejsze, jeden dupę, a ktoś inny głowę. Po ulicach jeżdżę w kasku (1 na 10 kierowców jadąc pisze smsy) a po leśnych ścieżkach bez., bo mi gorąco.
btw jeżdzę głównie motocyklem, nawet wyjeżdżając przed własną bramę, mam kask - moto nie wymaga wysiłku i się nie przegrzewam jak na rowerze.
Kiedyś jeździłem latem po mieście motorowerem, zamiast motocyklem, bo na motorowerach wtedy nie trzeba było ubierać kasku. Od tego czasu dziesiątki lat jeżdżę rowerem bez kasku, za wyjątkiem zimy (zimą kask najlepiej chroni przed przewianiem głowy, no i jest ślisko). Rekreacyjnie ścieżkami po lesie lub po zakupy. Nigdzie mi się nie spieszy.
Tak, jestem przeciwny wszelkim przymusom, jak obowiązkowe kaski, OC i rejestracja dla roweru (niektórzy naprawdę mają takie pomysły). Dla większości mieszkańców wsi rower to nie wyczyn, a okazyjne wspomaganie ruchu - pod górkę prowadzą, z górki i na równym powoli sobie jadą do sklepu lub na pocztę. Byłby to zabawny i bezsensowny widok - babcie kaskach i kolarkach na 40-letnich gruchotach...
A czemu w kolarkach? No bo to będzie kolejny pomysł zwolenników przymusów. Przecież nogawka od spodni może się wciągnąć w łańcuch, więc to niebezpieczne! Konieczne są przymusowe kolarki!
I to koniecznie z certyfikatem oraz corocznym przeglądem!
W kasku jest ekstra,z drugiej strony w butach za kostkę nie boje się o zwichnięcie tejże. Jedno i drugie obowiązkowe a kiedyś chodziłem o kulach przez moment i wtedy byłem bardzo bezpieczny. Najlepiej żeby właśnie w takim stroju było dozwolone wychodzenie z domu a niedługo i w drodze do kibla.
Ja noszę kask. Dziwi mnie to, że ktoś może tak strasznie oponować w tej kwestii - rozumiem argumentację, "nie noszę, bo mi się nie chce/nie wygodnie/nie lubię", ale nie rozumiem hiperbolizowania, że pieszy też powinien nosić kask. Jednak rower to chyba najtańszy sposób transportu, który pozwala rozwinąć spore prędkości, przy których każdy upadek jest zagrożeniem życia. Możesz jeździć całe życie, a twoja nieuwaga, lub czyjaś, może zaważyć na twoich dalszych losach.
Druga sprawa z Holandią, Danią i krajami gdzie ludzie codziennie poruszają się do pracy i jeżdżą bez kasku. Zwróćcie uwagę, na masę rowerzystów oraz prędkości. Bylem tam również i widziałem na własne oczy. To jest spokojne tempo, nie ma szaleństwa, jest wzajemny szacunek i zrozumienie, więc kask jakkolwiek może mieć sens, to ryzyko groźnego wypadku jest znikome. W Polsce to nie jest jeszcze ta skala, tutaj wariatów spotyka się często, tam jest w złym tonie pędzenie i pospieszanie - jak chcesz się ścigać, to musisz wybrać trasę z dala od centrum. U nas w każdym miejscu jest wyścig, począwszy od aspirujących amatorów na szosach, po niewyżytych nastolatków na góralach i dorosłych z umysłami nastolatków, kończąc na pędzących kierowcach odblokowanych rowerów i hulajnóg.
Jazda bez kasku to głupota... Byle kot, kamyk, czy pijany kierowca i jeb gleba głową w kraweznik i THE END ✝️☠️💀
Najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Polak z reguły źle reaguje na zakazy i nakazy. Ja od czasu wypadku w nim jeżdżę
Cytowany komentarz moim zdaniem nie był obraźliwy, cenzura wszędzie ostatnio wchodzi za mocno, kasowane są normalne komentarze o innym zdaniu niż tym "właściwym"
Nigdzie nie powiedziałem, że skasowałem te komentarze. Jednocześnie tak jak powiedziałem tu w nagraniu, jak i odpowiedziałem tamtej osobie w komentarzu - pisanie o kimś per "debil" nie uważam ani za merytoryczne, ani za kulturalne. I nie ma to nic wspólnego z tym, czy ja się z tą osobą zgadzam, czy nie.
ja jezdzę w czapce.
Miałem do przejechania 2km drogą rowerową, nie ubrałem kasku bo krótka i łatwa droga, w trakcie przejazdu przewróciłem się przez dziurę w jezdni na skrzyżowaniu i przywaliłem głową w asfalt. Od tamtej pory zakładam zawsze kask. Każdy niech sam decyduje czy zakładać kask, według mnie z kaskiem jest jak z oświetleniem roweru, gdy jest, to zdecydowanie poprawia bezpieczeństwo. Dzięki za materiał 💪
To gdzie miałeś oczy ?? A może w tym czasie gadałeś przez telefon skoro droga była "krótka i łatwa droga"... to się nie dziwię 🤣🤣
Przeczytaj ze zrozumieniem co napisałem, pozdrawiam.
Nie dziwię się, czemu ciebie takie komentarze obraźliwe nie interesują. A bo to pierwszy raz kogoś to spotyka...
Bez kasku się nie ruszam.
Powinna być pełna dowolność.
haha a to jak z preparatami w srovidzie
Od kiedy mam kask zawsze jest na głowie a to już parę lat i nie widzę w tym żadnego obciachu to po prostu kwestia świadomości. Natomiast irytuje mnie widok rodzinki na rowerach gdzie dzieci mają obowiązkowo kask natomiast rodzice oczywiście bez no bo przecież im nic nie może się stać.Mam chęć wtedy zadać im pytanie ,a co się stanie z tymi dzieciakami kiedy wy rozwalicie sobie czachy w skutek jakiegoś zdarzenia ?🤔
Ja widzę to samo i mam ochotę zrobić tak jak Ty. W przyszłym sezonie chyba będę tak robił.
Zgadzam się, ale to i tak jest postęp, bo chociaż myślą o zdrowiu dziecka. Ja nie raz zgrzytam zębami widząc rodziców bez kasku, jadących z dziećmi w fotelikach, które kasków nie mają.
Ja sam jeżdżę w kasku i wszystkich zawsze bede namawiał zeby jezdzili w kaskach a czy obowiązkowo hmmm trudny temat ale mysle ze nikomu by to nie zaszkodziło jesli by taki obowiazek był i nie rozumiem w czym on miał by przeszkadzać chyba wszystkim tym malkontentom ktorym nic nigdy sie nie podoba
Każdy ma swój rozum. Do 18 roku powinien być obowiązek. Tak samo jak karta rowerowa (moja córka posiada, syn jeszcze za mały) ale obydwoje bez kasku nie wsiądą....
Sam używam kasku (z daszkiem) po to żeby słońce nie przeszkadzało. Zawsze używałem czapeczki z daszkiem ale głowa się za bardzo poci....
Komuś zależy żeby biedni ludzie nie jeździli po zakupy rowerami. Rowery mają być wyłącznie dla elit których stać żeby kupić wypasiony rower za 20 koła, ubrać się wg. najnowszych trendów mody i jeździc w weekend za miasto albo po trasach rowerowych dla rekreacji. A chłop ma być przywiązany do ziemi i te wszystkie składaki mają zniknąć spod rynków, hipermarketów itd. Zrobią takie przepisy że ludzie nie będą mogli jeździć rowerami jak to jest np. w Holandii albo Chinach. Czy ktoś wyobraża sobie 65 letnią emerytkę jadącą składakiem na rynek po warzywa w kasku rowerowym ? Stąd to stado agitatorów gardłujących za kaskami, za tym żeby nie jechać po chodniku itd.
Powinien być nakaz. Odfiltrowało by to przypadkowych niedzielnych trzepaków.
Czy jestem za obowiązkiem jazdy w kasku oczywiście ze jestem nie wsiadam na rower bez kasku na głowie i mam gdzieś czy komuś to pasuje czy nie znam ludzi którzy mieli poważne wypadki jadąc rowerem i gdyby wtedy nie miały kasku na głowie nie było by ich na tym świecie twoja głowa twoje życie twoje zdrowie chcesz załóż nie chcesz nie zakładaj tyle w temacie
Temat równie kontrowersyjny jak płaskość ziemi. Każda religia znajdzie grono wyznawców
Kiedyś usłyszałem taką tezę, że w kaskach jeżdżą ludzie, co musieli mieć już wypadek na rowerze. Nie wiem czy to prawda, ale u mnie się sprawdziło. Po wypadku kupiłem kask i od 2017 roku nie rozstaje się z nim wogóle. Nawet raz przez pomyłkę zostawiłem rower w komórce i do domu wszedłem w kasku. Był ubaw po pachy. Zapomniałem go zostawić z rowerem w komórce. A czy powinny być obowiązkowe. Nie wiem. Ja go mam zawsze na głowie.
Uważam że przede wszystkim wolność wyboru ale..jeżeli nie zakładasz kasku ponoś w razie wypadku wszelkie zobowiązania finansowe za leczenie ,czemu społeczeństwo ma ponosić spore koszty leczenia za twoją nonszalancję po prostu jak jeździsz bez kasku to proszę ale nie obciążaj mnie kosztami
xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Ja koło komina jeżdżę bez kasku ale już na wyprawach z sakwami to go zakładam,pierwszy raz założyłem kask głowę jak jechałem Velo Dunajec.
Absolutnie w kasku ja długo jeździłem bez kasku i skończyło się na trepanacji głowy 😢
Jestem za obowiązkiem jazdy w kasku. Przeżyłem wypadek który skończył się usunięciem krwiaka nadtwardówkowego. Dopiero taka nauczka przekonała mnie do jeżdżenia w kasku.
Prawo nie może opierać się na konkretnych przypadkach tylko na statystyce.
W przeciwnym wypadku mielibyśmy absurdy: jestem za obowiązkowymi kaskami dla pieszych, znajomy trafił do szpitala po tym jak spadł mu na głowę kawałek elewacji.
Ja jestem za obowiązkiem jazdy w kasku. Sam zawsze jeżdżę w kasku dla zasady. Każdy może się zagapić i popełnić jakiś błąd. Mi też się zdarzyło stworzyć zagrożenie dla innego rowerzysty i gdybym spowodował czyjś upadek to wolałbym by ta osoba była w kasku. Kask jest też częścią rowerowej stylówy i nie rozumiem tego, że ktoś może uważać, że jazda w kasku jest obciachowa czy coś w tym typie.
Nakładanie na kogoś obowiązku po to, żebyś Ty się poczuł lepiej jak w kogoś takiego wjedziesz (nie ważne z czyjej winy), nie jest dobrym rozwiązaniem. Dodatkowo taki obowiązek musiał by być automatycznie nałożony przynajmniej na wszystkich korzystających z DDR, czyli nie tylko rowerzystów.
Osobiście próbowałem jeździć w kasku i wypróbowałem wiele modeli, ponieważ chciałem w nim jeździć, właśnie dla większego bezpieczeństwa, ale niestety nie znalazłem wygodnego dla siebie i skończyło się na tym, że jeżdżę bez kasku. W sytuacji gdzie jeżdżę (rekreacyjnie, nie wyczynowo) na dystansach 30 do 100 km, komfort jest jednak dla mnie bardzo ważny.
Wiem że wyglądam jak kretyn ale odkąd zostałem ojcem to się nie ruszam bez kasku
Poszukaj ładniejszego kasku w takim razie :)
Tak jak mówisz jest to sporna sprawa. Uważam natomiast, że powinniśmy promować bezpieczeństwo wśród rowerzystów, a co za tym idzie jazdę w kasku. Oczywiście dla dorosłych w Polsce nie ma przymusu, więc każdy zrobi jak uważa. Osobiście kask przydał mi się już wielokrotnie i zachęcam do noszenia kasku. Jeśli ktoś nie chce/nie lubi oczywiście nie należy szkalować- to jest każdego z nad wybór:)
Zdecydowanie TAK KASK
Zawsze jeździłem beż kasku. I nagle pojawiły się dzieci i wspólne wypady z synem i córka. Jak takiemu szkrabowi o którego się boisz wytłumaczyć żeby zakładał kask ? Od tamtej chwili zawsze zakładam ozeszka na dyńkę, wiem że jak coś się stanie to mam większe szanse na wyjście cało i daje przyklad moim szkodnikom
Ano właśnie, dawanie przykładu to najlepsza opcja. Niestety widziałem wiele razy, że dzieci miały kaski (do tego źle założone), a rodzice już nie.
Oczywiście jestem skrajnym przeciwnikiem PRZYMUSU noszenia kasku, ale z przykrością stwierdzam, że pod płaszczykiem jak zawsze BEZPIECZEŃSTWAhahah
Wprowadzą przymus noszenia kasku, a idąc dalej, obowiązek przeglądu corocznego roweru czy jakieś tablice rejestracyjne jak się będzie chciało jeździć po ulicy.
A najgorsze jest to, że ludzie to POPRĄ!
10, 20, może 30 lat, ale tak będzie..
Pozdrawiam :)
Wprowadzą, nakażą - ale kto? Jacyś mityczni ONI? Czy gdzieś w Unii takie prawo zostało wprowadzone?
Wszystko zostanie wprowadzone co przyniesie zyski, a ludzie łykną w "w imię wyższych idei".
@@exxxile Włodarze unijni nakażą i tyle w imię bezpieczeństwa na terenie ue.
Póki co nieliczne kraje mają obowiązek noszenia przez dzieci i młodzieży, więc ogólnie jeszcze oficjalnie nie ma takiego obowiązku, ale zakładam, że tak będzie za pareeee ładnych lat.
To zależy od źródła finansowania tej bezmyślności po fakcie.
Ja przeciwnikiem jazdy w kasku byłem do momentu ja zacząlem z nim jeździc. Teraz mi go na głowie brakuje podczas jazdy.
Jak ktoś jest d.....m to se widelcem zrobi krzywde
W sierpniu kask uratował mi życie. Kask na rowerze zawsze i wszędzie.
Jazda w kasku tak, obowiazek jazdy w kasku nie !
Lepiej miec popsutą fryzurę niż mózg. Jeżdżę w kasku i w niczy on nie przeszkadza . Pozdrawiam Robert
Kask na drodze publicznej powinien być obowiązkowy .Jak jest kask dla motocyklisty i pasy dla kierowcy samochodu .
Ja dzielnie całe życie bez, córa to samo. Zasada jest prosta, styl jazdy i miejsce = kask lub nie.
Kiedyś jeździłem bez kasku nawet w górach, ale po prawie śmiertelnym wypadku na drodze asfaltowej (zderzenie czołowe z samochodem osobowym) kask zakładam zawsze! Mi na głowie nie przeszkadza, a jak się przewrócę ze swojej winy lub nie, to jestem bardziej chroniony.
Przymus - nie, zachęcanie - tak 🙂
Jeżeli masz na tapecie kontrowesyjne tematy, to ja proponuję obowiązkowe OC i tablice dla tych rowerzystów, którzy chcą poruszać się po drogach publicznych. Obowiązkowe oświetlenie całą dobę też powinno być.
I jak to się będzie miało do idei wypożyczania rowerów w mieście?
W Słowacji już dawno jazda na rowerze bez kasku jest mocno karana mandatem. Ok. 100 euro. Jeżdże w kasku i wcale mi to nie przeszkadza. Oczywiście kask musi być dobrze dopasowany.
Trzeba doprecyzować, że obowiązkowa jest poza obszarem zabudowanym dla wszystkich, a wszędzie dla osób do 15 lat. W każdym kraju często jest inaczej.
@@MaciejRutecki Dyrdymały wyssane z palca !!! 🤣🤣
Brawo Ty! Jedyny film na YT jaki widzialem gdzie słychać głos zdrowego rozsądku. Jedyny obowiązek jaki widzę to jazda ulicami lub zawodowo. W pozostałych przypadkwch tylko zdrowy rozsądek. Jezdzisz ostro, czujesz się niepewnie (umiejętności, stan zdrowia, wiek), chcesz zminimalizowac ryzyko - nakladaj wg wlasnej woli. Warto. Ale trzeba miarkować wszystko, w tym ryzyko, zdrowym rozsądkiem. Do zwolenników bezkompromisowego stosowania kasku- dlaczego wsiadjac do samochodu nie nakladacie?
W samochodzie chroni mnie półtorej tony metalowej puszki, trzypunktowe pasy z napinaczami, a głowę dodatkowo poduszka powietrzna. Na rowerze nie chroni mnie nic, a miałem dawno temu wypadek na skuterze, przy małej prędkości, który zakończył się złamanym nosem i złamanymi zębami, bo nie zapiąłem głupiego paska w kasku. Jako dziecko też zdarzyło mi się polecieć przez kierownicę, ale to były czasy, gdy o kaskach "nikt nie słyszał". Akurat głowę warto chronić, szczególnie że nie kosztuje to dużo pieniędzy i nie wymaga wiele wysiłku. Nie uważam, że koniecznie trzeba zakładać kask jadąc 300 metrów do sklepu po bułki, ale jak jadę w dłuższą trasę szosą/gravelem, to bez kasku czuję się już po prostu dziwnie. Trochę jak jadąc autem bez zapiętych pasów.
A oprócz kasku przy większej prędkości dla mnie obowiązkowe są jeszcze okulary. Szczególnie jadąc za kimś na gravelu, gdzie kamienie często wylatują spod koła z dużą prędkością. Oberwałem kiedyś w policzek, w nogi trafiają mnie regularnie, nie chciałbym, żeby jakiś trafił w nieosłonięte oko.
Ale co kto lubi. Skoro ludzie wspinają się na skały bez zabezpieczeń, to jazda rowerem bez kasku na pewno nie jest najbardziej ekstremalnym doświadczeniem.
To trochę jak z BHP w pracy. Są tacy co przy szlifierce całe życie mrużą oczy, a tnąc deski popychają je palcami milimetry od tarczy. Albo nie używają uprzęży przy pracy ma wysokościach, bo tak wygodniej. Całe życie tak pracowali i nie da się tego wyperswadować, mimo, że jednym z osiągnięć naszej cywilizacji jest próba minimalizowania ryzyka utraty zdrowia lub życia. To nie jest nigdy całkowite eliminowanie ryzyka.
Jakbym miał jeździć w kasku to bym w ogóle nie jeździł. Zgadzam się, że na trudniejsze trasy już się powinno mieć, ale jak jedziemy zwiedzać, zwłaszcza po płaskim to już kupa śmiechu.
"Czy jesteś za jazdą z zapiętymi pasami bezpieczeństwa?"
Jestem przeciw !! 😝
Gościu , no w tym filmiku zaprezentowałeś jak można zmarnować czas swój i innych oglądając takie głupoty...😮
jakoś nie widzę wad jazdy w kasku, ubieram codziennie nawet na krótkie spacery rowerowe z psem
Jazda na długich odcinkach w kasku tak, natomiast podjechanie do sklepu po przysłowiowe bułki to już pełna dobrowolność. Jest jeszcze sprawa odnośnie ubezpieczenia OC na rower. Moim zdaniem jeżeli jeździsz po całej Polsce i Unii Europejskiej to OC powinno się wykupić dla świętego spokoju.
Zdecydowanie warto mieć OC. I można je wykupić za niewielką kwotę przy ubezpieczaniu mieszkania/domu.
@@roweroweporadyTeraz już ubezpieczenie rowerowe nawet jest w pakiecie przy ubezpieczeniu domu bądź mieszkania