Malkovith1 Tez się wkurzam jak chłop z drużyny ma 50:0 a ja powiedzmy 20:20 bo biegam po mapie i przejmuje bazy w bf1 a on sobie leży ale jak się dobrze rozkmini gdzie biec, w którym momencie to można mieć kd 0:20 i i tak być najlepszym graczem (choć jest bardzo trudno) :)
Ja mam zazwyczaj słabe K/D w BFie, ale gram medykiem i nabijam najwięcej punktów na leczeniu i respawnowaniu sojuszników, dzięki temu jestem zazwyczaj w czołówce mimo, że nie zabijam zbyt wielu przeciwników, zazwyczaj koło 10/15 na grę to jest maks.
Niby o grach, niby o statystykach, ale mimo wszystko... Przerażający film. Jeden z najlepszych materiałów, jakie ukazały się na TV Gry od dłuższego czasu. Szacun!
Ja tam osobiście gram na zwycięstwo, często jest to po prostu weselsze i zabawniejsze niż grinding KDA - wciąż pamiętam jak w BF3 usadowiłem się na wzgórzu obserwując pas ziemi niczyjej jako snajper ale celowo zamiast w głowę waliłem w klatę - wrogowie skupieni na KDA, nie chcąc nabić sobie śmierci wracali za osłonę by się wyleczyć i nie zginąć zamiast atakować B i C i na dobrą sprawę nie nabijając sobie jakiś wielkich statystyk trzymałem z 8 wrogów z dala od punktu na ktorym miałem tylko brata z LKMem który ściągał na siebie uwagę - a jakby zebrali się w sobie i szturmowali zdjąłbym góra dwóch, dwóch mój brat, a czterech zdjęłoby go, zajęło punkt i byłoby idealnie osłonionymi od mojej strony, mając spawnujacych na siebie kumpli.
Szkoda że nie wspomnieliście o Red Orchestrze 2, w której najważniejsze jest wykonywanie zadań, a nie zabijanie się. W tej grze na pierwszym miejscu w tabeli może być osoba z 4 killami i 15 deathami, a osoba z 30 killami może być na szarym końcu tabeli. Wszystko zależy od gry zespołowej i wykonywania zadań swojej strony konfliktu. Co mi z tych 30 killi skoro dostane bardzo mało expa za mecz i co za tym idzie, wolniej wbije lvl i dostane nowe bronie. Takie coś powinno być chwalone.
America`s Army (seria) podobnie W Wolfenstein ET mapa z plażą była piękna (cel - wysadzić działa nabrzeżne). Alianci dopóki nie weszli jakoś do bunkrów to ginęli masowo, a droga alternatywna wymagała dobrze zachowanego ciała Niemca (jak żaden nie spadł to były marne szanse na wygraną). Najczęściej w ET chyba inżynier i medyk mieli dobre wyniki. Inżynier za sprawą min i granatników oraz najważniejsze budowania/uszkodzenia różnych rzeczy (działa ściany, pompy itp), najlepsza drużyna bez inżyniera przegrywała. Jakoś soldier ze swoimi CKMami i panzerfaustami dużo mógł zabić, ale to i tak nic w porównaniu z nalotem dywanowym field opsa. AA, ET i Red Orchestra miały w sobie to piękno, że mapy były asymetryczne. Jedna strona częściej ginęła od drugiej, ale nie liczyło się KD, tylko misja.
Ostatnio gram dużo w Rising Storm 2 Vietnam i muszę powiedzieć, że system jaki tam wprowadzono jest niesamowicie satysfakcjonujący. Widać na co postawiony jest największy nacisk gdy zdobycie lub obrona placówki na mapie to 50 punktów a zabójstwo daje nam tylko 5. Dodatkowo zabójstwo w obrębie placówki albo z placówki do której właśnie idzie wróg daje nam punkty bonusowe co bardzo szybko zmienić się może z 5 punktów do punktów 20, jeśli zbierzemy dodatkowo premię za obronę kolegów z grupy. Dochodzi wtedy do sytuacji gdzie gracze z dwoma lub trzema zabójstwami mają punktów więcej i przodują nad tymi dla których priorytetem jest zabijanie. Wspaniała gra
Fajnie że poruszyliscie ten temat. Osobiście uciekłem właśnie do Overwatch, by zredukować trochę tej przesiąkniętą toksycznością pogoń za statystykami. Tam też to się objawia, ale już nie w takiej skali jak w innych grach. Mimo, że wcale najgorszy wg tamtejszych nielicznych statystyk nie jestem to i tak gram tylko dla fun'u. Cały ten rzut, na statystyki jest wręcz nieodpowiedni dla zdrowia, często za dużo się stresujemy, puszczają nam nerwy. Wydaje mi się, że jeśli ktoś nie planuje kariery e-sportowej, powinien unikać tego tematu jak ognia.
Statystyki są dla statsiarzy. Nic więcej. Można z nich wywnioskować pewne rzeczy, ale nie są wyznacznikiem żadnego skilla. W eve-o nie raz spotkałem się z graczami, którzy mieli niesamowite statystyki i w ogóle, tylko co z tego jak zjadałem ich 1v1 / 1 v 2 bez mrugnięcia okiem. Mając totalnie średnie statystyki :) Generalnie ludzie zapomnieli z czasem do czego służą gry komputerowe. I te singlowe i multi. Gry mają nam sprawiać przyjemność i relaksować. Miło spędzać czas. Dopóki nie jesteś e-sportowcem lub jakimś półamatorem biorącym udział w turnieju etc. wszelkiej maści napinanie się, wyzywanie i generalnie toksyczność jest niczym innym jak ukazywaniem swojej własnej niskiej kultury :) Pozdrawiam graczy starej daty o7
Najbardziej śmieszy mnie toksyczność w Rocket League. Gra o graniu w piłkę samochodami napędzanymi rakietowo a ludzie spinają się jakby od tego zależała ich cała kariera. Już nie wspominając o osobach, które ganiają za piłką jak szalone (bo punkty) przeszkadzając swojej drużynie a po meczu mają wielkie ale bo przecież mają najwięcej punktów.
Statystyki są ważne i świadczą o umiejętnościach ale wiele gier ma różne nazwijmy to 'tricki', znaczy sposoby na sztuczne podbijanie statystyk dzieki którym można trochę podbić staty i niektórzy z tego korzystają.
Jeśli sam piszesz scenariusz do tych filmów to jestem pod ogromnym wrażeniem. Słuchanie Ciebie jest prawie tak fascynujące jak słuchanie Bogusława Wołoszańskiego. Pozdro :)
W Verdum ten problem rozwiązali dość dobrze. Głównym trybem gry jest linia frontu, gdzie zdobywa się głównie doświadczenie za zdobywanie okopów. Dodatkowo po każdym meczu w tym trybie gra rozdaje medale (np. za najdłuższe przeżycie na ziemi niczyjej, największą celność). Duży srebrny, czy złoty medal bardziej motywuje, niż jakaś małe statystyki.
Chyba jedno z najlepszych rozwiązań jakie widziałem w takim "unbalansie" było w Mount & Blade Warband, konkretnie w oblężeniu multiplayer, gdzie rzeczywiście atakujący ginęli częściej, ale za to na odrodzenie czekali 3 sekundy, natomiast obrońcy ginęli rzadziej ale na odrodzenie czekali aż 30 sekund, przez co chociaż graczy po obu stronach było tyle samo to wydawało się że tych zdobywających mury przeciwnika było więcej
Brakuje wspomnienia o grze "Paladins", gdzie bardzo często można skończyć z mniejszą ilością zabójstw, niż wroga drużyna, a nawet z mniejszą ilością zadanych obrażeń, a i tak wygrać mecz.
Gdy gram w CSa wywalone mam na KDR. Gram często z kumplem, który ma lepszego aima ode mnie a dzięki temu, że ja znam większość dobrych flashy jestem poniekąd supportem, ewentualnie refraguje. Dzięki temu łatwiej jest nam utrzymać bombsite niż jakbyśmy ścigali się na fragi. A to, że jestem często ostatni lub przedostatni w tabeli wcale mnie nie rusza - liczy się zwycięstwo drużyny a nie liczba przy nicku.
W końcu materiał, który docenia supportów. A jeśli chodzi o ostatnie pytanie na koniec: szczerze mówiąc, grając w LoLa jako support utworzył się we mnie jakiś instynkt, który nakazuje mi jakoś chronić moich sojuszników nawet za cenę mojej własnej śmierci. Co prawda LoL jakoś za bardzo tego nie docenia, lecz mimo wszystko wiem że jakoś przyczyniłem się do tego zwycięstwa, bądż starałem się wygrać.
W Red Orchestrze (w Rising Stormach zapewne też), bez problemu można otwierać tabelę z malutką liczbą zabójstw, górując przy tym nad ludźmi, którzy pokaźną liczbę wrogów utłukli.
Świetny materiał Gambrinus! Szczerze mówiąc to jestem chyba maksymalnym egoistą pod tym względem, ponieważ gram w FPS'y głównie dla fragów. Traktuję to jako dobrą zabawę. Jednak z drugiej strony mam na uwadze dobro drużyny i w takim BF4 staram się dopasować swoją klasę/specjalizację do reszty zespołu. :)
W Warthunder drużyna która skupia się na fragach najczęściej przegrywa. Wszystkie myśliwce napieprzają się na środku mapy, a jeden czy dwa bombowce za plecami jednej z drużyn rozpieprzają cele naziemne. Wybicie wszystkich wrogów może zająć nawet 30 minut (w trybie zręcznościowym) gdy na samochody wystarczy niecałe 10 i tak gracz ze statami 11/0 kończy jako przegrany :)
Tu podoba mi się rozwiazanie z Paladins gdzie punkty za które kupuje się ulepszenia dla postaci w czasie meczu są naliczane za zachowania odpowiadające naszej klasie postaci, dzięki czemu nawet jesli nie zabiłes zadnego przeciwnika a grasz suppem mozesz w póznej fazie rozgrywki zdominowac przeciwnika tylko dlatego ze wypełniałeś swoją role.
W Red Orchestrze 2 w statystyce uwzględnione są tylko zabójstwa- bez zgonów. Do tego osobno punkty za zabójstwa i punkty drużynowe, gdzie te drugie decydują o twojej pozycji w tabeli. Bardzo dobry system, nie powodujący frustracji i stawiający nacisk na PTFO (jeśli chcesz być najlepszy)
Tak, K/D mnie przejmuje - jeżeli często umieram to w rezultacie często nie przykładam się do zwycięstwa bo patrzę ile czasu do respa zostało oraz marnuję czas na ponowne dotarcie do wymaganego miejsca.
Poza Killami i Asystami, powinny być Krytyczne obrażenia. Chodzi mi o to, że punktuje się osoby, która w krótkim czasie zadały dużo dmga konkretnemu przeciwnikowi. I jeśli np. "zjechałeś gostka do 10hp, a Twój sojusznik Ci zabrał killa", wtedy Ty dostajesz killa, a on asystę. Tak powinno to wyglądać. Oczywiście to też powinno zależeć od konkretnej postaci. Oczywiście jeśli zjedziesz do 10hp, ale przez kolejną minutę nic nie zrobisz, a w tym czasie sojusznik zabije przeciwnika, to on dostanie killa. Powinni zrobić system mądrego nagradzania. A nie tylko "jeśli zadałeś ostatni hit". Nie powiem od ilu dmg/ilu % dmg czy do ilu musisz zjechać, bo tym mają się zająć twórcy danej gry, ale żeby wzięli pod uwagę to, że czasem zadanie wielu obrażeń to więcej niż zadanie last hita. A są takie osoby, co farmią kille, są słabe a potem na czacie się tym chwalą. "Bo ja mam najwięcej zabujstf" czy nawet dodają "wienc jestem leprzy, a ty nub". Niestety tak to wygląda. Owszem, last hitowanie TEŻ jest ważne i nie da się zrobić tak aby system AI wiedział kiedy kogo powinno nagradzać, ale da się stworzyć system lepszy niż KDA. Bo jest on wadliwy właśnie z tego powodu, że honoruje ksujów, a nie kogoś, kto się naprawdę postarał. Powinien być jakiś punkt dmgowy w czasie, który triggeruje Twojego killa i czas w jakim musi zginąć ten przeciwnik aby naliczyło go Tobie, a nie komu innemu. Np.zadasz krytyczne obrażenia z 90% do 10% hp przeciwnikowi i w ciągu 5 sekund killa naliczy Tobie, jeśli on zginie. A po tym czasie temu, kto zadał last hita. A żeby tego było mało, powinno honorować także slowy, stuny itp. Bo jeśli przeciwnik jest w stanie uciec, ale ktoś go zeslowuje, to wtedy jego też powinno uhonorować za to. Musiałoby obliczać odległość sojuszników od przeciwnika jakoś, że jak gra "widzi", że przeciwnik prawie się wymknął, ale dostał slowa czy stuna i zginął, to sojusznik z cc dostanie tego killa np. To byłby super skomplikowany algorytm. Ale byłby o wiele bardziej uczciwy.
Swego czasu grałem dużo w Wota. Tam staty to dopiero patologia. Co z tego, że ktoś robił dmg i fragi, ale np. nie współpracował z teamem, olewał jakąś flankę przez co daliście się otoczyć, nie przyjął buły za kolegę i pozwolił mu zginąć. Najwięcej frajdy czerpałem z gry ze znajomymi, bo mogłeś liczyć na ich wsparcie i więcej pomyślunku niż randomowych sojuszników :)
Z drugiej strony jak ktoś ma dobre K/D to zazwyczaj robi to dobrze dla drużyny. Czasami jest to oczywiście snajper, który siedzi na górce przy krawędzi mapy, ale może być to czołgista, który samotnie znacząco spowolnił ofensywę przeciwnika na punkt zmyślnie flankując, szturmowiec, który dzięki znajomości mapy dostał się na tyły wroga i wykończył ich shotgunem lub pilot, który zestrzelił 3 bombowiec, dzięki czemu piechota jest bezpieczniejsza . Nawet wspomniany wcześniej strzelec wyborowy jest przydatny(oczywiście nie mówimy tu o absurdalnej sytuacji, gdzie 50% drużyny to zwiadowcy), eliminując pojedynczych flankujących przeciwników, czy dziesiątkując obrońców wrogiego punktu.
Niemieckie Luftwaffe(czy jak to tam się pisało) było tak samo..w porządku jak i chociażby brytyjskie RAF. To nie byli źli ludzie, w większości. I właściwie tyczy się to jakichkolwiek jednostek oprócz odziałów SS.
Przypomina mi się jak grałem jakiś czas temu w Battlefield 4. Jestem beznadziejny w shootery, więc zamiast silić się na fragi, reanimowałem sojuszników, biegałem i po cichu przejmowałem punkty. Dzięki temu wylądowałem na koniec na drugim miejscu w tabeli z KD na poziomie 3/21.
Co do pytania na koniec. Dla mnie najważniejsza jest rozgrywka - oczywiście, staty mogą być fajne, ale to nie to decyduje, czy fajnie się gra. Przez długi czas w Overwatch grałem Lucio i Mercy. W Awesomenautsy Voltrarem (chociaż ostatnio zmieniłem się na Nibbs). A w EVE ostatnio wytrenowałem latanie logi (statki naprawiające), bo bez nich nie ma szans wygrać bitwy - a w EVE bardzo często to nie będzie fajne jak wszyscy zginą od razu. Z kolei też, znowu w EVE, czasem działa to na odwrót. Pewnego razu PL i goonsi zaatakowali naszego Rorquala (duży i drogi statek górniczy). Nasi (z CO2) wskoczyli supercapitalami by go ocalić, co się okazało pułapką. Wtedy wszyscy wskoczyliśmy naszymi capitalami (co było na jednym filmie TVGRY - ah ten fejm!), w tym ja po raz pierwszy swoim lotniskowcem. Straciliśmy OGROMNĄ ilość więcej (w walucie gry), ale i tak było fajnie - nikt z nas nie narzekał, nawet ci, co stracili najdroższe tytany. Bo mimo, że w statystykach wypadliśmy tragicznie, to dostaliśmy porządną walkę - a o to w grach chodzi.
niszowe rising storm 2 oraz squad z early accesu. W pierwszym przewaga technologiczna (miotacze ognia, helikoptery) Amerykanów kontra spryt Wietnamczyków (pułapki, umiejętność ambush dowódcy który spałnuje żółtków w capzonie), w drugim ogromny nacisk na team play i komunikacje (chyba jedyna "strzelanina" gdzie dowożenie zaopatrzenia jest tak ważne)
Może nie zrobiłem nic wbrew ku wysokiemu balansowi KDA, ale w ostatni piątek do Blind Picku wybrałem Teemo na pozycję Wsparcie. Zabiłem jedenastu (w tym wrogiego Yasuo, który to swoim ślizgiem pod własną wieżą dolnego inhibitora wdepnął w grzyba, którego tam podłożyłem) i jedenaście razy pomogłem zabić przeciwnika. A mój jedyny zgon w całej grze miał miejsce na samym początku meczu. No i w drodze do zwycięstwa zadało się parę ostatnich ciosów wrogim wieżom. Zagrałem tak dobrze, że za ten mecz dostałem S+.
Zabawne jest to, że supporty w overwatchu mogą być dobrymi supportami jak i jednymi z najmocniejszych dpsów(poza lucio). Pistolecik łaski praktycznie nie ma wad(jak np mały magazynek, mała celność etc) a bije całkiem srogo.
Project Reality ma chyba najlepszy system punktacji. Zabójstwa dają tylko 1 punkt, gdzie inne akcje są punktowane powyżej 10 (nawet za 100 za jedną akcję).
Project Reality nie skupia się na punktacji poszczególnych graczy tylko ogólnym wyniku meczu. Często 8-osobowa drużyna oddaje pierwsze strzały w połowie rundy tylko dlatego, że dowódca wybrał okrężną drogę do celu.
Pamiętam jak grałem kiedyś w pewnego FPS multiplayer, w którym żołnierze mogli zamieniać się w wilkołaki. Bardzo denerwował mnie tryb, w którym jeden gracz był potężnym wilkołakiem, a reszta odgrywała rolę ludzi, którzy musieli go zabić. W ten sposób jedna osoba zbierała mnóstwo fragów, a pozostałe zwykle tylko ginęły.
Ja grajac w gry głównie kieruję się przyjemnością, a może być ona różna i mieć całkowicie inne podłoże; jedną z przyjemności może być poczucie bycia użytecznym kiedy np w WoTcie grając ciężkim czołgiem skupiam na sobie ostrzał wroga (najlepiej nie odnosząc przy tym większych obrażeń) co daje sojusznikom czas i możliwość niszczenia i uszkadzania wrogich maszyn, inną jest po prostu radość z gry kiedy robimy coś na co mamy ochotę, coś co nam pasuje (w FPSach często gustuję w broni nietypowej, ale także i strzelbach gładkolufowych) przez co w takim BFie czy CSie jeśli jest taka możliwość (nie koliduje to z szeroko pojętymi zasadami) gram właśnie strzelbami czy ciekawymi egzemplarzami broni (w takim CSie za zabicie wroga strzelbą dostaje się często zwrot ceny strzelby, a jeśli dodamy do tego osłabienie wrogiej drużyny oraz zwykle darmowy egzemplarz lepszej, bardziej uniwersalnej borni), czerpię przyjemność z bogatej fabuły (gdzie połączenie ze sobą puzelków i odkrycie prawdy daje swoistą satysfakcję) lub z śmieszności gry/mechaniki oraz fanserwisu (nie zamierzam tłumaczyć o co dokładnie chodzi, kto wie ten wie, kto nie wie, może nawet i zdrowiej)
Jak słuchałem końcówki - o grze, gdzie jedna strona na początku ma przewagę taktyczną, a druga częściej ginie z założenia - na myśl od razu przyszło mi Wolfenstein: Enemy Territory.
Staram się w ogóle nie zwracać uwagi na statystyki. Liczy się zawsze zwycięstwo drużyny. Moją motywacją i czerpaniem frajdy z gry są przeżycia ciekawych i intensywnych bitew z kompanami u mojego boku. Może w następnym materiale o fps'ach poruszycie tematy gier, gdzie motywacją graczy nie są statystyki a wspólne zwycięstwa oraz o niebojowych rolach w wieloosobowych strzelaninach, bo nie tylko strzelaniem żyje człowiek.
Statystyki to coś pięknego, tak z innej kategorii uwielbiam Steama za to ze można zobaczyć w każdej grze ile ma się przegranych godzin tym więcej tym większa satysfakcja że ktoś może zobaczyć ile czasu poświęciło się na daną grę.
Raptr pozwala laczyc staty ze wszystkich platform (steam,origin czy nawet battlenet i psn) tylko szkoda ze od jakiegos roku ta appka jest juz martwa i pewnie ja zamkna niedlugo
Oczywiście że K/D jest dla mnie ważne i kiedy spada poniżej 1 to się denerwuję ale wtedy wsiadam do czołgu i zaczynam nabijać 30/0 i tak jeden wieczór i naprawione, jednak ogarnięty średnio zawansowany gracz wie jak utrzymać K/D powyżej 1 i być pierwszym na serwerze nie będąc największym zabójcą. BF bo o nim mowa daje taką opcję, trzeba być bardzo mobilnym i grać tam gdzie nie ma za wiele akcji. To tam leżą kampy i ładują przez pół mapy. Skaczesz z samolotu, dojeżdżasz motorem, obiegasz mapę po krawędzi i wchodzisz na tyły wroga. Zdejmujesz kamperów i przejmujesz punkt, potem rozkładasz pułapki i uciekasz albo na chwilę się przyczajasz jak przyjdą granaty i ucieczka. Stosując taką taktykę można spokojnie zdobyć wyróżnienie za ilość przejętych flag, ilość noży w plecy i najlepszy wynik na serwerze a jak wspomniałem zazwyczaj o kilka fragów więcej się nabije niż się zginie i wilk syty i owca cała.
W BF1 najlepsi są "władcy przestworzy" co nabiją miliard fragów samolotem do 2-3 zgonów, nie pomagają nikomu, a potem wyzywają drużynę, że nic nie robi bo przegrywa....
Rising Storm 2: Vietnam.... tam od zabójstw bardziej nagradzane są zajęte cele. Asysty również są nagradzane co zachęca do oznaczania przeciwników i ognia zaporowego 😉
I odpowiadając na pytanie: pamiętam kilka rozgrywek w Battlefront, kiedy kosiłem stronę wrażą potwornie (tryb Domination), ale moja strona przegrywała. W sytuacji, w której przeciwnik zdobywa strategiczną przewagę przechodziliśmy w tryb "last stand" - przegramy, ale zabierzemy ze sobą tylu wrogów, ilu damy radę.
Overwatch ma pewien problem, ponieważ grając w niego łatwo odnieść wrażenie że wszystko poszło skrajnie w drugą stronę i supporci są o wiele częściej i lepiej nagradzani gdyż zabijając "zarabiasz" tylko na siebie a będąc suppoortem pomagasz i udzielasz się dla wszystkich, dlatego każdy z drużyny z osobna uznaje że należy Ci się honor gdyż mu jakoś pomogłeś grając drużynowo przez to będąc nawet bogiem i zadając 100% obrażeń jest mala szansa ze dostaniesz honora gdyż jest większa szansa że team mate'ci ocenia o wiele chętniej i częściej aktywnego supporta który latał od lewej do prawej i pomagał wszystkim niz kogoś kto aktywnie eliminował każdego przeciwnika na swojej drodze ;)
albo jak w Red Orchestra/Rising storm gdzie sa punkty druzynowe i kille,brak smierci,a tam wszytsko idzie o to kto przejmie punkty,snajperzy maja fragowac najlepiej na obslugach karabinow maszynowych,wlasnie,snajperzy tutaj campiac pomagaja druzynie,gdy jest ich 2 na bitwe zampiac przyciskaja wroga i karabiny maszynowe pomagajac piechocie przejac punkt(przypomne,ze tu sie ginie zwykle na "hita" a kto nie umie udawac gruzy jest trupem),bo wiekszosc bitew stoi na 1 strona sie broni druga atakuje,atakujacy dostaja wiecej respawnow i gdy atakujesz to wiadomo,ze poniesiesz ciezsze straty,ale to nie problem gdy nie widzisz k/d tylko punkty druzynowe/kille
Jest mod do army pozwalajacy grac druzynowo. Bfy cody i wiekszosc fpsow stawiaja na gre dla statystyk. Nawet taki war rock w trybie zombie na mapie z laboratorium zaklada granie druzynowe ale w rzeczywistosci to gonitwa po statystyki.
Heinrich Severloh strzelec na stanowisku karabinu maszynowego "Widerstandsnest 62". Z tej pozycji zadał śmierć około 1000 amerykańskim żołnierzom, którzy lądowali na Plaży Omaha. Data i miejsce śmierci 4 stycznia 2006 Lachendorf zmarł jako staruszek czyli jakieś 1000:0
Jestem typem osoby wspomagającej. W grach z podziałem na klasy najczęściej graj klasą wspomagającą. Więc nie przejmuje się zbytnio statystykami, bo zawsze mam znacznie więcej śmierci od zabić, bo jak już pisałem skupiam się na wspomaganiu drużyny.
w serii red orchestra podczas bitwy nie widzimy swojego K/D ale jedynie pukty druzynowe co pozytywnie wplywa na skupienie sie na grze druzynowej wykonywanie objective i nie frustrowanie niskim k/d
Nie wiem czemu , ale często mam tak , że w grach multiplayer, co 1-3 min. sprawdzam "tabem " który jestem w tabeli, także coś w tym musi być, myslę , że do tego dochodzi , chęć rywalizacji , między członkami własnej drużyny , i nie traktowanie ich , jak sojuszników, lecz , jako potencjalnych przeciwników , do osiągnięcia 1 miejsca w tabeli.
To prawda. W NFS World jak jeszcze istniał, wiele osób wychodziło z wyścigu jeżeli nie było tuż za pierwszą osobą itd. żeby w statystykach nie mieć przegranego wyścigu... dejcie spokój. Wyścig na 8 osób, fajna rywalizacja, a finalnie kończyło się we 2-3, 4 maksymalnie, a to utrudniało bo mnie kasy się wygrywało za ilość pokonanych... No ale cóż.
W titanfall 2 w trybie wielu trybach gry w tabeli widać (tryb wyniszczenie czyli TDM z SI i tytanami) wynik|kille SI|kille graczy i asysty. dodatkowo popularna jest współpraca np tytan vs tytanom a pilot na tytanie vs cele naziemne działka i gracze. A i jak to czytacie to nagrajcie odc o titanfall2 bo gra ma wiele ciekawych zmian i w multiplayer i single, których inne fpsy nie mają i nie chodzi mi tu o tytany tylko np brak cutscenek albo tryb w którym ilość śmierci nie jest taka ważna bo celem jest zdobycie wszystkiego z ponktu umarcie pare razy a potem przelanie zarobionego hajsu do banku.
w bf heroes był na najnowszej mapie przypominającej lądowanie na Normandii był taki brak balansu gdzie siły royal próbowały się przebić do lądu jak najszybciej
Ja gram głównie w Overwatch i nie liczę tam ilu już zabiłem, a ile razy umarłem, tylko skupiam się na celach danej mapy i na jak najlepszym wyborze bohatera, którym mógłbym sprawić, że sojusznicy nie będą ginąć zbyt często i dlatego gram tam głównie tankami i Mei (dzięki której mogę przytrzymać punkt i taktycznie używać ściany i ulta), bo dla mnie liczy się tylko zwycięstwo na rankedach.
Ostatnio grając w CS:GO bardzo się zdenerwowałem kiedy w mojej drużynie każdy chodził sam a jak powszechnie wiadomo w starciach jeden na pięciu mało kto wygrywa. Wiec jak juz zauważyłem że moja drużyna mocno przegrywa pomimo moich chęci gry zespołowej postanowiłem ze zostane samotnym wilkiem i jedyne co będzie się dla mnie liczyło to zabójstwa. Mecz i tak przegrałem ale mój wynik znalazł się na drugim miejscu w tabeli. Nie wiem czy uważac to za sukces czy klęskę pomimo dobrego wyniku przegrałem.
W heroes and generals jest ten nie naturalny balans, gdzie przeciwnik ma przewage liczebna i nie tylko a do obrony moze byc sporo punktow. Czesto takie mecze znajdowalem, nie wiem jak jest teraz.
Po pierwsze, wszystkim którzy piszą o Hitlerze czy Stalinie w materiale wideo na temat GIER polecam wycieczkę. Do oddziału zamkniętego za łączenie gier z rzeczywistością. Po drugie, według mnie powinny być wprowadzone inne możliwości oceny gracza niż statystyka K/D/A ratio. Statystyka ta nie bierze pod uwagę samego skilla gracza, przypadkowość czy chociażby przyczyny powstania danej sytuacji zmieniającej statystykę gracza. Przykład: Grasz w Paladins, jesteś Tankerem, masz w drużynie 2 supportów więc ruszasz przejmować cel. Jako Tank zajmujesz się tylko celem wierząc że masz wsparcie. A tu okazuje się że jeden support bawi się w Damagera a drugi jako support "punktowy" (leczy na raz tylko jedną postać) skupia się na leczeniu innego gracza który tłucze się z kimś na flance. Wynik - Tank dostaje Dead'a ponieważ przeciwny team masowo atakuje Tanka. +1 do statystyki Death. Inny przykład: Grasz np. w CS Go. Dostajesz co jakiś czas Dead'y ponieważ masz w teamie jakiegoś cymbała (narodowości nie wymienię, nie żyję stereotypami) który ma w bardzo głębokim poważaniu Friendly Fire.
Śmierć jednej osoby to tragedia.
Śmierć miliona osób to tylko statystyka.
SZAMAN
cytaty Stalina?
SZAMAN
,,nie ma człowieka nie ma problemu,,
Skojarzyło mi się to z civem 5, po odkryciu którejś technologii jest czytany ten cytat
chyba przy atomówkach czy coś w tym stylu
powiedział stalin
Zawsze przegrywamy w BFie, bo ludzie się zabijają zamiast przejmować tą pieprzoną flagę :(
PTFO
Ciężko jest przejąć flagę bez zabicia
Malkovith1 Tez się wkurzam jak chłop z drużyny ma 50:0 a ja powiedzmy 20:20 bo biegam po mapie i przejmuje bazy w bf1 a on sobie leży ale jak się dobrze rozkmini gdzie biec, w którym momencie to można mieć kd 0:20 i i tak być najlepszym graczem (choć jest bardzo trudno) :)
Nie, przegrywasz bo jesteś słaby
Ja mam zazwyczaj słabe K/D w BFie, ale gram medykiem i nabijam najwięcej punktów na leczeniu i respawnowaniu sojuszników, dzięki temu jestem zazwyczaj w czołówce mimo, że nie zabijam zbyt wielu przeciwników, zazwyczaj koło 10/15 na grę to jest maks.
Niby o grach, niby o statystykach, ale mimo wszystko... Przerażający film. Jeden z najlepszych materiałów, jakie ukazały się na TV Gry od dłuższego czasu. Szacun!
Ja tam osobiście gram na zwycięstwo, często jest to po prostu weselsze i zabawniejsze niż grinding KDA - wciąż pamiętam jak w BF3 usadowiłem się na wzgórzu obserwując pas ziemi niczyjej jako snajper ale celowo zamiast w głowę waliłem w klatę - wrogowie skupieni na KDA, nie chcąc nabić sobie śmierci wracali za osłonę by się wyleczyć i nie zginąć zamiast atakować B i C i na dobrą sprawę nie nabijając sobie jakiś wielkich statystyk trzymałem z 8 wrogów z dala od punktu na ktorym miałem tylko brata z LKMem który ściągał na siebie uwagę - a jakby zebrali się w sobie i szturmowali zdjąłbym góra dwóch, dwóch mój brat, a czterech zdjęłoby go, zajęło punkt i byłoby idealnie osłonionymi od mojej strony, mając spawnujacych na siebie kumpli.
Niezły green screen dworu.
że im się chciało wstawiac kawałek płotu do studia XD
to nie dwór, to zwykły blok...
tfw nagrania są z mojej okolicy.
serio to green screen? lol ja myslalem ze to na prawdziwo dwor
wonsz rzeczny bo to nie jest green screen :P
Materiał pierwszej klasy, odwalacie kawał dobrej roboty. Czysta przyjemność to oglądać.
Szkoda że nie wspomnieliście o Red Orchestrze 2, w której najważniejsze jest wykonywanie zadań, a nie zabijanie się. W tej grze na pierwszym miejscu w tabeli może być osoba z 4 killami i 15 deathami, a osoba z 30 killami może być na szarym końcu tabeli. Wszystko zależy od gry zespołowej i wykonywania zadań swojej strony konfliktu. Co mi z tych 30 killi skoro dostane bardzo mało expa za mecz i co za tym idzie, wolniej wbije lvl i dostane nowe bronie. Takie coś powinno być chwalone.
Paweł Gawryluk
tak samo w nowym Rising stormie: Vietnam miałem 6 zabójstw ale najwięcej punktów bo podbijałem punkty i broniłem tych punktów :)
America`s Army (seria) podobnie
W Wolfenstein ET mapa z plażą była piękna (cel - wysadzić działa nabrzeżne).
Alianci dopóki nie weszli jakoś do bunkrów to ginęli masowo, a droga alternatywna wymagała dobrze zachowanego ciała Niemca (jak żaden nie spadł to były marne szanse na wygraną).
Najczęściej w ET chyba inżynier i medyk mieli dobre wyniki.
Inżynier za sprawą min i granatników oraz najważniejsze budowania/uszkodzenia różnych rzeczy (działa ściany, pompy itp), najlepsza drużyna bez inżyniera przegrywała.
Jakoś soldier ze swoimi CKMami i panzerfaustami dużo mógł zabić, ale to i tak nic w porównaniu z nalotem dywanowym field opsa.
AA, ET i Red Orchestra miały w sobie to piękno, że mapy były asymetryczne. Jedna strona częściej ginęła od drugiej, ale nie liczyło się KD, tylko misja.
Ostatnio gram dużo w Rising Storm 2 Vietnam i muszę powiedzieć, że system jaki tam wprowadzono jest niesamowicie satysfakcjonujący. Widać na co postawiony jest największy nacisk gdy zdobycie lub obrona placówki na mapie to 50 punktów a zabójstwo daje nam tylko 5. Dodatkowo zabójstwo w obrębie placówki albo z placówki do której właśnie idzie wróg daje nam punkty bonusowe co bardzo szybko zmienić się może z 5 punktów do punktów 20, jeśli zbierzemy dodatkowo premię za obronę kolegów z grupy. Dochodzi wtedy do sytuacji gdzie gracze z dwoma lub trzema zabójstwami mają punktów więcej i przodują nad tymi dla których priorytetem jest zabijanie. Wspaniała gra
Gambrinus jak zawsze świetny i merytoryczny materiał- szacun. Super że podano teksty źródłowe, uzupełnienie swoją biblioteczkę.
Ale cytat piękny 😄
Marszałka Pattona.
Świetny materiał, przepełniony ciekawostkami i cytatami. Dojrzałe porównanie rzeczywistości i świata wirtualnego. Tak trzymać panowie ! :D
Wszyscy piszący o dyktatorach powinni sobie przypomnieć o graczu z najlepszym rankingowo K/D, Bakterii.
BGM (Na początku, przy Grekach) z Zeus Pan Olimpu. Szacun.
Fajnie że poruszyliscie ten temat. Osobiście uciekłem właśnie do Overwatch, by zredukować trochę tej przesiąkniętą toksycznością pogoń za statystykami. Tam też to się objawia, ale już nie w takiej skali jak w innych grach. Mimo, że wcale najgorszy wg tamtejszych nielicznych statystyk nie jestem to i tak gram tylko dla fun'u. Cały ten rzut, na statystyki jest wręcz nieodpowiedni dla zdrowia, często za dużo się stresujemy, puszczają nam nerwy. Wydaje mi się, że jeśli ktoś nie planuje kariery e-sportowej, powinien unikać tego tematu jak ognia.
"Nawet jeżeli jeden człowiek przeżyję wojnę było warto ją toczyć"-Turianie z ME
Statystyki są dla statsiarzy. Nic więcej. Można z nich wywnioskować pewne rzeczy, ale nie są wyznacznikiem żadnego skilla. W eve-o nie raz spotkałem się z graczami, którzy mieli niesamowite statystyki i w ogóle, tylko co z tego jak zjadałem ich 1v1 / 1 v 2 bez mrugnięcia okiem. Mając totalnie średnie statystyki :)
Generalnie ludzie zapomnieli z czasem do czego służą gry komputerowe. I te singlowe i multi.
Gry mają nam sprawiać przyjemność i relaksować. Miło spędzać czas.
Dopóki nie jesteś e-sportowcem lub jakimś półamatorem biorącym udział w turnieju etc. wszelkiej maści napinanie się, wyzywanie i generalnie toksyczność jest niczym innym jak ukazywaniem swojej własnej niskiej kultury :)
Pozdrawiam graczy starej daty o7
Najbardziej śmieszy mnie toksyczność w Rocket League. Gra o graniu w piłkę samochodami napędzanymi rakietowo a ludzie spinają się jakby od tego zależała ich cała kariera. Już nie wspominając o osobach, które ganiają za piłką jak szalone (bo punkty) przeszkadzając swojej drużynie a po meczu mają wielkie ale bo przecież mają najwięcej punktów.
+mrTymbarkSN gdzie ja cie juz widzialem hmmmm.
Statystyki są ważne i świadczą o umiejętnościach ale wiele gier ma różne nazwijmy to 'tricki', znaczy sposoby na sztuczne podbijanie statystyk dzieki którym można trochę podbić staty i niektórzy z tego korzystają.
Nie, nie świadczą.
Trochę racji masz ale pamiętaj że gra 1vs1 a drużynowa to całkiem co innego jak ktoś jest dobry w pojedynkę nie znaczy że umie grać w drużynie :)
Pokochałem Wasze materiały. Każdy trzyma poziom :)
Teraz - Interakcja z otoczeniem niby, żeby nie było że green screen.
Betlej MysTerio619 już ci się ekran naprawił?
Ktoś tu się nie przelogował na drugie konto? :)
Cholernie ciekawy materiał. Tak trzymać!
Ale teraz to mi zaimponowaliście TVGrypl, dobry odcinek.
Jeśli sam piszesz scenariusz do tych filmów to jestem pod ogromnym wrażeniem. Słuchanie Ciebie jest prawie tak fascynujące jak słuchanie Bogusława Wołoszańskiego. Pozdro :)
Lubię was oglądać robicie super filmy :D
Bardzo dobry film ukazujący szeroką perspektywę problemu.
To chyba najlepszy materiał jaki tutaj widziałem! (Pomijam Krzesła)
W Verdum ten problem rozwiązali dość dobrze. Głównym trybem gry jest linia frontu, gdzie zdobywa się głównie doświadczenie za zdobywanie okopów. Dodatkowo po każdym meczu w tym trybie gra rozdaje medale (np. za najdłuższe przeżycie na ziemi niczyjej, największą celność). Duży srebrny, czy złoty medal bardziej motywuje, niż jakaś małe statystyki.
1616:1? Ten zgon, to pewnie na sylwestrze ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Just call me Chris nie tylko (u powinien być lenny ale jestem na telefonie)
Chyba jedno z najlepszych rozwiązań jakie widziałem w takim "unbalansie" było w Mount & Blade Warband, konkretnie w oblężeniu multiplayer, gdzie rzeczywiście atakujący ginęli częściej, ale za to na odrodzenie czekali 3 sekundy, natomiast obrońcy ginęli rzadziej ale na odrodzenie czekali aż 30 sekund, przez co chociaż graczy po obu stronach było tyle samo to wydawało się że tych zdobywających mury przeciwnika było więcej
Dobry materiał , widać że się przygotowałeś.
Szkoda, że nie powiedzieliście iż zabójstwo w BF1 daje 20pkt a przejecie flagi: 500pkt ;v
✌GrubyPatriota™ dawniej Achtung! ZSRR pamiętam cie widziałem cie gdzieś z rok temu chyba u atora
Brakuje wspomnienia o grze "Paladins", gdzie bardzo często można skończyć z mniejszą ilością zabójstw, niż wroga drużyna, a nawet z mniejszą ilością zadanych obrażeń, a i tak wygrać mecz.
Dobry film .Nagrywajcie więcej takich
Gdy gram w CSa wywalone mam na KDR. Gram często z kumplem, który ma lepszego aima ode mnie a dzięki temu, że ja znam większość dobrych flashy jestem poniekąd supportem, ewentualnie refraguje. Dzięki temu łatwiej jest nam utrzymać bombsite niż jakbyśmy ścigali się na fragi. A to, że jestem często ostatni lub przedostatni w tabeli wcale mnie nie rusza - liczy się zwycięstwo drużyny a nie liczba przy nicku.
W końcu materiał, który docenia supportów. A jeśli chodzi o ostatnie pytanie na koniec: szczerze mówiąc, grając w LoLa jako support utworzył się we mnie jakiś instynkt, który nakazuje mi jakoś chronić moich sojuszników nawet za cenę mojej własnej śmierci. Co prawda LoL jakoś za bardzo tego nie docenia, lecz mimo wszystko wiem że jakoś przyczyniłem się do tego zwycięstwa, bądż starałem się wygrać.
W Red Orchestrze (w Rising Stormach zapewne też), bez problemu można otwierać tabelę z malutką liczbą zabójstw, górując przy tym nad ludźmi, którzy pokaźną liczbę wrogów utłukli.
Świetny materiał Gambrinus! Szczerze mówiąc to jestem chyba maksymalnym egoistą pod tym względem, ponieważ gram w FPS'y głównie dla fragów. Traktuję to jako dobrą zabawę. Jednak z drugiej strony mam na uwadze dobro drużyny i w takim BF4 staram się dopasować swoją klasę/specjalizację do reszty zespołu. :)
Śmierć ma najwięcej zabójstw
Janek Marszałek nikt inny nie jest w stanie jej przebić ..
...
...
...
...
no chyba że Chuck Noris gdy ją zabije bo wtedy jego wynik to "śmierć"+1.
No ja i moi ziomale mamy najwięcej zabójstw, a takie z nas kampery nic tylko cierpliwie czekamy.
W Warthunder drużyna która skupia się na fragach najczęściej przegrywa. Wszystkie myśliwce napieprzają się na środku mapy, a jeden czy dwa bombowce za plecami jednej z drużyn rozpieprzają cele naziemne. Wybicie wszystkich wrogów może zająć nawet 30 minut (w trybie zręcznościowym) gdy na samochody wystarczy niecałe 10 i tak gracz ze statami 11/0 kończy jako przegrany :)
Tu podoba mi się rozwiazanie z Paladins gdzie punkty za które kupuje się ulepszenia dla postaci w czasie meczu są naliczane za zachowania odpowiadające naszej klasie postaci, dzięki czemu nawet jesli nie zabiłes zadnego przeciwnika a grasz suppem mozesz w póznej fazie rozgrywki zdominowac przeciwnika tylko dlatego ze wypełniałeś swoją role.
Przepraszam za zwrot ale kurwa uwielbiam wasze produkcje.
W Red Orchestrze 2 w statystyce uwzględnione są tylko zabójstwa- bez zgonów. Do tego osobno punkty za zabójstwa i punkty drużynowe, gdzie te drugie decydują o twojej pozycji w tabeli. Bardzo dobry system, nie powodujący frustracji i stawiający nacisk na PTFO (jeśli chcesz być najlepszy)
Tak, K/D mnie przejmuje - jeżeli często umieram to w rezultacie często nie przykładam się do zwycięstwa bo patrzę ile czasu do respa zostało oraz marnuję czas na ponowne dotarcie do wymaganego miejsca.
Poza Killami i Asystami, powinny być Krytyczne obrażenia. Chodzi mi o to, że punktuje się osoby, która w krótkim czasie zadały dużo dmga konkretnemu przeciwnikowi. I jeśli np. "zjechałeś gostka do 10hp, a Twój sojusznik Ci zabrał killa", wtedy Ty dostajesz killa, a on asystę. Tak powinno to wyglądać. Oczywiście to też powinno zależeć od konkretnej postaci. Oczywiście jeśli zjedziesz do 10hp, ale przez kolejną minutę nic nie zrobisz, a w tym czasie sojusznik zabije przeciwnika, to on dostanie killa. Powinni zrobić system mądrego nagradzania. A nie tylko "jeśli zadałeś ostatni hit". Nie powiem od ilu dmg/ilu % dmg czy do ilu musisz zjechać, bo tym mają się zająć twórcy danej gry, ale żeby wzięli pod uwagę to, że czasem zadanie wielu obrażeń to więcej niż zadanie last hita. A są takie osoby, co farmią kille, są słabe a potem na czacie się tym chwalą. "Bo ja mam najwięcej zabujstf" czy nawet dodają "wienc jestem leprzy, a ty nub". Niestety tak to wygląda. Owszem, last hitowanie TEŻ jest ważne i nie da się zrobić tak aby system AI wiedział kiedy kogo powinno nagradzać, ale da się stworzyć system lepszy niż KDA. Bo jest on wadliwy właśnie z tego powodu, że honoruje ksujów, a nie kogoś, kto się naprawdę postarał. Powinien być jakiś punkt dmgowy w czasie, który triggeruje Twojego killa i czas w jakim musi zginąć ten przeciwnik aby naliczyło go Tobie, a nie komu innemu. Np.zadasz krytyczne obrażenia z 90% do 10% hp przeciwnikowi i w ciągu 5 sekund killa naliczy Tobie, jeśli on zginie. A po tym czasie temu, kto zadał last hita. A żeby tego było mało, powinno honorować także slowy, stuny itp. Bo jeśli przeciwnik jest w stanie uciec, ale ktoś go zeslowuje, to wtedy jego też powinno uhonorować za to. Musiałoby obliczać odległość sojuszników od przeciwnika jakoś, że jak gra "widzi", że przeciwnik prawie się wymknął, ale dostał slowa czy stuna i zginął, to sojusznik z cc dostanie tego killa np. To byłby super skomplikowany algorytm. Ale byłby o wiele bardziej uczciwy.
Swego czasu grałem dużo w Wota. Tam staty to dopiero patologia. Co z tego, że ktoś robił dmg i fragi, ale np. nie współpracował z teamem, olewał jakąś flankę przez co daliście się otoczyć, nie przyjął buły za kolegę i pozwolił mu zginąć. Najwięcej frajdy czerpałem z gry ze znajomymi, bo mogłeś liczyć na ich wsparcie i więcej pomyślunku niż randomowych sojuszników :)
Z drugiej strony jak ktoś ma dobre K/D to zazwyczaj robi to dobrze dla drużyny. Czasami jest to oczywiście snajper, który siedzi na górce przy krawędzi mapy, ale może być to czołgista, który samotnie znacząco spowolnił ofensywę przeciwnika na punkt zmyślnie flankując, szturmowiec, który dzięki znajomości mapy dostał się na tyły wroga i wykończył ich shotgunem lub pilot, który zestrzelił 3 bombowiec, dzięki czemu piechota jest bezpieczniejsza . Nawet wspomniany wcześniej strzelec wyborowy jest przydatny(oczywiście nie mówimy tu o absurdalnej sytuacji, gdzie 50% drużyny to zwiadowcy), eliminując pojedynczych flankujących przeciwników, czy dziesiątkując obrońców wrogiego punktu.
Chyba najbardziej lubię tego prowadzącego :D
Niemca oczywiście najbardziej cieszyło zrzucanie bomb na cywilne miasto.
Niemieckie Luftwaffe(czy jak to tam się pisało) było tak samo..w porządku jak i chociażby brytyjskie RAF.
To nie byli źli ludzie, w większości. I właściwie tyczy się to jakichkolwiek jednostek oprócz odziałów SS.
Carr4 BooPTube taaaaa....
Luftwaffe było tak samo złe, jak brytyjski RAF, czy USAF. Naloty na Polskie miasta się liczą, ale Tokio, Drezno czy Kolonia, to już nie?
Prawda jest taka, że alianci wcale nie byli lepsi, patrz Drezno
Właśnie. Ja poruszyłem temat od bardziej ludzkiej strony. Tej bardziej..ważnej
Najciekawszy filmik od dawna
A ja tam wole tryby typu przechwytywanie bo tam liczy się bardziej taktyka od zabijania.
Naprawdę bardzo ciekawy materiał pozdrawiam :)
Spotkałem was w Krakowie jak to kręciliście :)
10:25 aż mnie w serduszku zabolało
Company of Hereos jest idealnym przykładem dla tego filmu nie wiem czemu tego nie wykożystaliście szkoda, ale i Tak fajny film :)
Grałem w tą grę na słabym komputerze ciągle mi gra wywalała, ale dalej grałem to było piękne XD
Przypomina mi się jak grałem jakiś czas temu w Battlefield 4. Jestem beznadziejny w shootery, więc zamiast silić się na fragi, reanimowałem sojuszników, biegałem i po cichu przejmowałem punkty. Dzięki temu wylądowałem na koniec na drugim miejscu w tabeli z KD na poziomie 3/21.
Co do pytania na koniec.
Dla mnie najważniejsza jest rozgrywka - oczywiście, staty mogą być fajne, ale to nie to decyduje, czy fajnie się gra. Przez długi czas w Overwatch grałem Lucio i Mercy. W Awesomenautsy Voltrarem (chociaż ostatnio zmieniłem się na Nibbs). A w EVE ostatnio wytrenowałem latanie logi (statki naprawiające), bo bez nich nie ma szans wygrać bitwy - a w EVE bardzo często to nie będzie fajne jak wszyscy zginą od razu.
Z kolei też, znowu w EVE, czasem działa to na odwrót. Pewnego razu PL i goonsi zaatakowali naszego Rorquala (duży i drogi statek górniczy). Nasi (z CO2) wskoczyli supercapitalami by go ocalić, co się okazało pułapką. Wtedy wszyscy wskoczyliśmy naszymi capitalami (co było na jednym filmie TVGRY - ah ten fejm!), w tym ja po raz pierwszy swoim lotniskowcem. Straciliśmy OGROMNĄ ilość więcej (w walucie gry), ale i tak było fajnie - nikt z nas nie narzekał, nawet ci, co stracili najdroższe tytany. Bo mimo, że w statystykach wypadliśmy tragicznie, to dostaliśmy porządną walkę - a o to w grach chodzi.
niszowe rising storm 2 oraz squad z early accesu. W pierwszym przewaga technologiczna (miotacze ognia, helikoptery) Amerykanów kontra spryt Wietnamczyków (pułapki, umiejętność ambush dowódcy który spałnuje żółtków w capzonie), w drugim ogromny nacisk na team play i komunikacje (chyba jedyna "strzelanina" gdzie dowożenie zaopatrzenia jest tak ważne)
Może nie zrobiłem nic wbrew ku wysokiemu balansowi KDA, ale w ostatni piątek do Blind Picku wybrałem Teemo na pozycję Wsparcie. Zabiłem jedenastu (w tym wrogiego Yasuo, który to swoim ślizgiem pod własną wieżą dolnego inhibitora wdepnął w grzyba, którego tam podłożyłem) i jedenaście razy pomogłem zabić przeciwnika. A mój jedyny zgon w całej grze miał miejsce na samym początku meczu. No i w drodze do zwycięstwa zadało się parę ostatnich ciosów wrogim wieżom. Zagrałem tak dobrze, że za ten mecz dostałem S+.
Słyszę soudtrack z Brothers in arms oglądam dalej
Witam. Możecie podać nazwę tego utworu, który leci w 10:25?
Zabawne jest to, że supporty w overwatchu mogą być dobrymi supportami jak i jednymi z najmocniejszych dpsów(poza lucio). Pistolecik łaski praktycznie nie ma wad(jak np mały magazynek, mała celność etc) a bije całkiem srogo.
Wy to wiecie o grach. Daje suba , dzwoneczka i lajka!😏
na taki odcinek czekałem :-)
Project Reality ma chyba najlepszy system punktacji. Zabójstwa dają tylko 1 punkt, gdzie inne akcje są punktowane powyżej 10 (nawet za 100 za jedną akcję).
panie, kto tu gra w PRkę, Squada, czy Armę. Szczyt taktyki tutaj to PTFO w Battlefield, ew. RS: Vietnam.
robert3579 w pr da się łatwo farmić punkty, budując foby na przykła
I to jest sensowne, bo taki FOB jest strategicznym punktem dla całej drużyny.
robert3579 gorzej jak takie foby buduje się blisko siebie tylko po to by zyskać punkty
Project Reality nie skupia się na punktacji poszczególnych graczy tylko ogólnym wyniku meczu. Często 8-osobowa drużyna oddaje pierwsze strzały w połowie rundy tylko dlatego, że dowódca wybrał okrężną drogę do celu.
Pamiętam jak grałem kiedyś w pewnego FPS multiplayer, w którym żołnierze mogli zamieniać się w wilkołaki. Bardzo denerwował mnie tryb, w którym jeden gracz był potężnym wilkołakiem, a reszta odgrywała rolę ludzi, którzy musieli go zabić. W ten sposób jedna osoba zbierała mnóstwo fragów, a pozostałe zwykle tylko ginęły.
GTA V, wyścig w singlu
Najlepszy wynik: 0:00:00.001 - świetnie!
Genialny materiał
Ja grajac w gry głównie kieruję się przyjemnością, a może być ona różna i mieć całkowicie inne podłoże; jedną z przyjemności może być poczucie bycia użytecznym kiedy np w WoTcie grając ciężkim czołgiem skupiam na sobie ostrzał wroga (najlepiej nie odnosząc przy tym większych obrażeń) co daje sojusznikom czas i możliwość niszczenia i uszkadzania wrogich maszyn, inną jest po prostu radość z gry kiedy robimy coś na co mamy ochotę, coś co nam pasuje (w FPSach często gustuję w broni nietypowej, ale także i strzelbach gładkolufowych) przez co w takim BFie czy CSie jeśli jest taka możliwość (nie koliduje to z szeroko pojętymi zasadami) gram właśnie strzelbami czy ciekawymi egzemplarzami broni (w takim CSie za zabicie wroga strzelbą dostaje się często zwrot ceny strzelby, a jeśli dodamy do tego osłabienie wrogiej drużyny oraz zwykle darmowy egzemplarz lepszej, bardziej uniwersalnej borni), czerpię przyjemność z bogatej fabuły (gdzie połączenie ze sobą puzelków i odkrycie prawdy daje swoistą satysfakcję) lub z śmieszności gry/mechaniki oraz fanserwisu (nie zamierzam tłumaczyć o co dokładnie chodzi, kto wie ten wie, kto nie wie, może nawet i zdrowiej)
Wow, to był bardzo dobry film!
0:01 po tym cytacie już wiedziałem kto poprowadzi ten odcinek :D
Ta muzyka... kojarzy mi się z końcówką Battlefield 4.
Jak słuchałem końcówki - o grze, gdzie jedna strona na początku ma przewagę taktyczną, a druga częściej ginie z założenia - na myśl od razu przyszło mi Wolfenstein: Enemy Territory.
Staram się w ogóle nie zwracać uwagi na statystyki. Liczy się zawsze zwycięstwo drużyny. Moją motywacją i czerpaniem frajdy z gry są przeżycia ciekawych i intensywnych bitew z kompanami u mojego boku.
Może w następnym materiale o fps'ach poruszycie tematy gier, gdzie motywacją graczy nie są statystyki a wspólne zwycięstwa oraz o niebojowych rolach w wieloosobowych strzelaninach, bo nie tylko strzelaniem żyje człowiek.
Statystyki to coś pięknego, tak z innej kategorii uwielbiam Steama za to ze można zobaczyć w każdej grze ile ma się przegranych godzin tym więcej tym większa satysfakcja że ktoś może zobaczyć ile czasu poświęciło się na daną grę.
Raptr pozwala laczyc staty ze wszystkich platform (steam,origin czy nawet battlenet i psn) tylko szkoda ze od jakiegos roku ta appka jest juz martwa i pewnie ja zamkna niedlugo
Oczywiście że K/D jest dla mnie ważne i kiedy spada poniżej 1 to się denerwuję ale wtedy wsiadam do czołgu i zaczynam nabijać 30/0 i tak jeden wieczór i naprawione, jednak ogarnięty średnio zawansowany gracz wie jak utrzymać K/D powyżej 1 i być pierwszym na serwerze nie będąc największym zabójcą. BF bo o nim mowa daje taką opcję, trzeba być bardzo mobilnym i grać tam gdzie nie ma za wiele akcji. To tam leżą kampy i ładują przez pół mapy. Skaczesz z samolotu, dojeżdżasz motorem, obiegasz mapę po krawędzi i wchodzisz na tyły wroga. Zdejmujesz kamperów i przejmujesz punkt, potem rozkładasz pułapki i uciekasz albo na chwilę się przyczajasz jak przyjdą granaty i ucieczka. Stosując taką taktykę można spokojnie zdobyć wyróżnienie za ilość przejętych flag, ilość noży w plecy i najlepszy wynik na serwerze a jak wspomniałem zazwyczaj o kilka fragów więcej się nabije niż się zginie i wilk syty i owca cała.
W BF1 najlepsi są "władcy przestworzy" co nabiją miliard fragów samolotem do 2-3 zgonów, nie pomagają nikomu, a potem wyzywają drużynę, że nic nie robi bo przegrywa....
Rising Storm 2: Vietnam.... tam od zabójstw bardziej nagradzane są zajęte cele. Asysty również są nagradzane co zachęca do oznaczania przeciwników i ognia zaporowego 😉
Świetny wykład historyczny
I odpowiadając na pytanie: pamiętam kilka rozgrywek w Battlefront, kiedy kosiłem stronę wrażą potwornie (tryb Domination), ale moja strona przegrywała. W sytuacji, w której przeciwnik zdobywa strategiczną przewagę przechodziliśmy w tryb "last stand" - przegramy, ale zabierzemy ze sobą tylu wrogów, ilu damy radę.
Wyszedłeś z przed komputera brawo zmotywójmy go do dalszego wychodzenia nadwór 1 lajk = 1 h na dworze
Overwatch ma pewien problem, ponieważ grając w niego łatwo odnieść wrażenie że wszystko poszło skrajnie w drugą stronę i supporci są o wiele częściej i lepiej nagradzani gdyż zabijając "zarabiasz" tylko na siebie a będąc suppoortem pomagasz i udzielasz się dla wszystkich, dlatego każdy z drużyny z osobna uznaje że należy Ci się honor gdyż mu jakoś pomogłeś grając drużynowo przez to będąc nawet bogiem i zadając 100% obrażeń jest mala szansa ze dostaniesz honora gdyż jest większa szansa że team mate'ci ocenia o wiele chętniej i częściej aktywnego supporta który latał od lewej do prawej i pomagał wszystkim niz kogoś kto aktywnie eliminował każdego przeciwnika na swojej drodze ;)
albo jak w Red Orchestra/Rising storm gdzie sa punkty druzynowe i kille,brak smierci,a tam wszytsko idzie o to kto przejmie punkty,snajperzy maja fragowac najlepiej na obslugach karabinow maszynowych,wlasnie,snajperzy tutaj campiac pomagaja druzynie,gdy jest ich 2 na bitwe zampiac przyciskaja wroga i karabiny maszynowe pomagajac piechocie przejac punkt(przypomne,ze tu sie ginie zwykle na "hita" a kto nie umie udawac gruzy jest trupem),bo wiekszosc bitew stoi na 1 strona sie broni druga atakuje,atakujacy dostaja wiecej respawnow i gdy atakujesz to wiadomo,ze poniesiesz ciezsze straty,ale to nie problem gdy nie widzisz k/d tylko punkty druzynowe/kille
Jest mod do army pozwalajacy grac druzynowo. Bfy cody i wiekszosc fpsow stawiaja na gre dla statystyk. Nawet taki war rock w trybie zombie na mapie z laboratorium zaklada granie druzynowe ale w rzeczywistosci to gonitwa po statystyki.
Heinrich Severloh strzelec na stanowisku karabinu maszynowego "Widerstandsnest 62". Z tej pozycji zadał śmierć około 1000 amerykańskim żołnierzom, którzy lądowali na Plaży Omaha. Data i miejsce śmierci 4 stycznia 2006 Lachendorf zmarł jako staruszek czyli jakieś 1000:0
Jestem typem osoby wspomagającej. W grach z podziałem na klasy najczęściej graj klasą wspomagającą. Więc nie przejmuje się zbytnio statystykami, bo zawsze mam znacznie więcej śmierci od zabić, bo jak już pisałem skupiam się na wspomaganiu drużyny.
w serii red orchestra podczas bitwy nie widzimy swojego K/D ale jedynie pukty druzynowe co pozytywnie wplywa na skupienie sie na grze druzynowej wykonywanie objective i nie frustrowanie niskim k/d
Np. w Battlefroncie 2015 macie niezbalansowane strony, Imperium z AT-AT i AT-ST oraz rebeliantów z niczym ( czasem mają Snowspeeder'y ) :)
Nie wiem czemu , ale często mam tak , że w grach multiplayer, co 1-3 min. sprawdzam "tabem " który jestem w tabeli, także coś w tym musi być, myslę , że do tego dochodzi , chęć rywalizacji , między członkami własnej drużyny , i nie traktowanie ich , jak sojuszników, lecz , jako potencjalnych przeciwników , do osiągnięcia 1 miejsca w tabeli.
14:05 - mogliście wspomnieć o Rising Storm 2: Vietnam, gdzie twórcy próbowali alternatywnego podejścia do sprawy balansu.
Z jakiej gry wziąłeś sceny o grekach? Pozdrawiam
To prawda. W NFS World jak jeszcze istniał, wiele osób wychodziło z wyścigu jeżeli nie było tuż za pierwszą osobą itd. żeby w statystykach nie mieć przegranego wyścigu... dejcie spokój. Wyścig na 8 osób, fajna rywalizacja, a finalnie kończyło się we 2-3, 4 maksymalnie, a to utrudniało bo mnie kasy się wygrywało za ilość pokonanych... No ale cóż.
W titanfall 2 w trybie wielu trybach gry w tabeli widać (tryb wyniszczenie czyli TDM z SI i tytanami) wynik|kille SI|kille graczy i asysty. dodatkowo popularna jest współpraca np tytan vs tytanom a pilot na tytanie vs cele naziemne działka i gracze. A i jak to czytacie to nagrajcie odc o titanfall2 bo gra ma wiele ciekawych zmian i w multiplayer i single, których inne fpsy nie mają i nie chodzi mi tu o tytany tylko np brak cutscenek albo tryb w którym ilość śmierci nie jest taka ważna bo celem jest zdobycie wszystkiego z ponktu umarcie pare razy a potem przelanie zarobionego hajsu do banku.
w bf heroes był na najnowszej mapie przypominającej lądowanie na Normandii był taki brak balansu gdzie siły royal próbowały się przebić do lądu jak najszybciej
Kozacki film
Nie było wzmianki o Wiedźminie. Unsub oraz idę się zabić.
polecam podciąć żyły wzdłuż ramion i nóg(na prawdę działa uwierz mi bo sam próbowałem )
zagraj w niebieskiego wieloryba 2 razy przechodziłem xD
Ja gram głównie w Overwatch i nie liczę tam ilu już zabiłem, a ile razy umarłem, tylko skupiam się na celach danej mapy i na jak najlepszym wyborze bohatera, którym mógłbym sprawić, że sojusznicy nie będą ginąć zbyt często i dlatego gram tam głównie tankami i Mei (dzięki której mogę przytrzymać punkt i taktycznie używać ściany i ulta), bo dla mnie liczy się tylko zwycięstwo na rankedach.
czy to nie jest przypadkiem jakiś reupload? wydaje mi się ze widziałem podobny materiał a już na pewno cytat z początku
Ostatnio grając w CS:GO bardzo się zdenerwowałem kiedy w mojej drużynie każdy chodził sam a jak powszechnie wiadomo w starciach jeden na pięciu mało kto wygrywa. Wiec jak juz zauważyłem że moja drużyna mocno przegrywa pomimo moich chęci gry zespołowej postanowiłem ze zostane samotnym wilkiem i jedyne co będzie się dla mnie liczyło to zabójstwa. Mecz i tak przegrałem ale mój wynik znalazł się na drugim miejscu w tabeli. Nie wiem czy uważac to za sukces czy klęskę pomimo dobrego wyniku przegrałem.
Ja w CS'ie przeważnie mam najlepsze KDR, bo zamiast rushować w CT jak debil i robić staty 25/10 to wolę spokojnie wypełniać cele mapy robiąc np. 15/3.
W heroes and generals jest ten nie naturalny balans, gdzie przeciwnik ma przewage liczebna i nie tylko a do obrony moze byc sporo punktow. Czesto takie mecze znajdowalem, nie wiem jak jest teraz.
Po pierwsze, wszystkim którzy piszą o Hitlerze czy Stalinie w materiale wideo na temat GIER polecam wycieczkę. Do oddziału zamkniętego za łączenie gier z rzeczywistością.
Po drugie, według mnie powinny być wprowadzone inne możliwości oceny gracza niż statystyka K/D/A ratio. Statystyka ta nie bierze pod uwagę samego skilla gracza, przypadkowość czy chociażby przyczyny powstania danej sytuacji zmieniającej statystykę gracza. Przykład: Grasz w Paladins, jesteś Tankerem, masz w drużynie 2 supportów więc ruszasz przejmować cel. Jako Tank zajmujesz się tylko celem wierząc że masz wsparcie. A tu okazuje się że jeden support bawi się w Damagera a drugi jako support "punktowy" (leczy na raz tylko jedną postać) skupia się na leczeniu innego gracza który tłucze się z kimś na flance. Wynik - Tank dostaje Dead'a ponieważ przeciwny team masowo atakuje Tanka. +1 do statystyki Death.
Inny przykład: Grasz np. w CS Go. Dostajesz co jakiś czas Dead'y ponieważ masz w teamie jakiegoś cymbała (narodowości nie wymienię, nie żyję stereotypami) który ma w bardzo głębokim poważaniu Friendly Fire.
5:15 wnioskuję że bombardier w samolocie HE 111 podczas kampanii wrześniowej, początkowe wersję miały ładunek 32x 50kg :)