W zasadzie to można odnieść wrażenie, że ze świąt Bożego Narodzenia już nawet święta wyeliminowano. Dziś święta Bożego Narodzenia to jedynie ozdoby świąteczne w sklepach od października, choinka, zakupy i żarcie, bez odrobiny duchowej otoczki. Nawet dzieci na prezenty nie czekają, bo rodzice kupują im co chcą na co dzień. No i co to za święta bez śniegu.
To prawda. Widzę to po dzieciakach siostry czy wielu znajomych - maja wylane na święta, bo rodzice i dziadkowie nauczyli je, że i tak dostaną prezenty za sam fakt istnienia. Nie muszą się totalnie wysilać. Zresztą najmłodsze pokolenie to chyba nie widziało już prawdziwej zimy. Góra 2-3 tygodni śniegu w styczniu lub lutym. Większość idzie odklepać paciorek (albo i nie) po czym do stołu się nażreć. Sami księża w zasadzie odarli to święto z duchowej otoczki, waląc te swoje kazania.
Właśnie wyobraziłem sobie taki antyczny jarmark świąteczny, na który wbija Księżulo z Wojkiem i Mualanem :D - Panie, te podpłomyki to takie spieczone są. Jeść się tego nie da. - A baranina. Przeleżała. - Daktyle też chyba z zeszłego roku. Jeno wino dobre. - No BA! Wino importowane z Alzacji, to i dobre.
Jestem niewierząca, wychowana w świeckim domu. Wiem jednak, że tradycja to tożsamość, bez tego jest się nikim. Zarówno indywidualnie jak i na poziomie społecznym. Czy to słowiańskie czy katolickie zwyczaje rzecz święta. Chodziliśmy na Pasterkę, dzielimy się opłatkiem, nie jemy mięsa w Wigilię, siano pod obrusem, na honorowym miejscu Szopka Bożonarodzeniowa, śpiewamy kolędy. Jak chciałabym móc przyjąć Kolędników z Turoniem, tylko skąd ich wziąć...?
Też bym chciała, aby chodzili kolędnicy. Ale prędzej będą dzieci na Halloween, niż kolędnicy. Tradycje umierają. A uważam również, że są ważne, bo łączą ludzi.
Tyle że od lat, w zasadzie to od dekad, tej osoby Jezusa nie ma w tym święcie. I nie ma znaczenia czy ktoś jest wierzący, czy nie, czy ktoś jest takiego lub innego wyznania albo religii. Sami duchowni wyrzucili Jezusa z tej tradycji wrzeszcząc z ambony, strasząc piekłem i kupcząc obrazem Jezusa. To zniechęciło ludzi do instytucji, a sprzedawcy nie śpią, zatem dali rozgoryczonemu tłumowi to samo, ale w bardziej kolorowym opakowaniu bez religijnego bicza. Tym samym wywalili Jezusa z jego własnego święta wykorzystując butę oraz pazerność duchowieństwa. Obraz Jezusa wypaczyli zatem duchowni, kupcy oraz politycy, czyli zrobili dokładnie to samo faryzeusze i włodarze Izraela dwa tysiące lat temu.
Zauważcie Państwo, żaden z elementów, które wymieniłam nie daje się zmonetyzować. No może Szopka, gdyby ją kupować ale jakoś trzeba samemu zrobić, bo jakoś w ostatnich latach trudno kupić. Natomiast dla mnie "Jezus" to jedynie synonim pewnej duchowości, wspólnotowego przezywania, pewnych wartości. Cóż, jak pisałam, nie jestem religijna.
@@Florka100 cóż, mam nieco inne zdanie odnośnie monetyzacji wspomnianych przez panią elementów. Spójrzmy na to chłodno i po kolei. 1. Tradycja to tożsamość - to jest monetyzowane notorycznie na każdym kroku i przy każdej okazji. Przecież ludzie z powodu tradycji kupują choinki, ozdoby, kartki i tak dalej. BA! Mamy czapeczki, koszulki, całe stroje, torebki, gry, eventy tematyczne w grach, jarmarki i tak dalej. Samą tożsamość wiele krajów monetyzuje stale, choćby po przez koszulki z tematami patriotycznymi. 2. Zwyczaje i święta - to się monetyzuje hurtowo w dowolnej formie. Choćby dewocjonalia są sztandarowym przykładem monetyzowania danej religii, a co za tym wszystkich zwyczajów oraz świąt z nią związanych. Do tego dodajmy ofiary na przysłowiową tace lub skarbonkę. 3. Opłatek, szopka, sianko itp - są sprzedawane hurtowo i sam kościół bierze w tym czynny udział. 4. Kolędy - chyba każdy muzyk próbuje to spieniężyć. Piosenki świąteczne, tradycyjne i nowe wersje kolęd. Kościół też sprzedaje własny towar w tym zakresie. Księża chodzą z kolędą nie bez powodu. Sami Kolędnicy zasuwają również dla kasy. Miałem kilku znajomych co byli ministrantami, to na kolędowanie zawsze była masa chętnych bo to się opłacało. Postać Jezusa, jego rodziny oraz samego Boga kościół spieniężył w zasadzie na pniu i robi to stale w różnej formie. I nie mówimy tylko o Kościele Katolickim, ale ogólnie o wszystkich wyznaniach chrześcijańskich. Zatem wszystko już dawno zmonetyzowano i obecnie od lat jedynie zwiększa się tego skalę.
W zasadzie to można odnieść wrażenie, że ze świąt Bożego Narodzenia już nawet święta wyeliminowano. Dziś święta Bożego Narodzenia to jedynie ozdoby świąteczne w sklepach od października, choinka, zakupy i żarcie, bez odrobiny duchowej otoczki. Nawet dzieci na prezenty nie czekają, bo rodzice kupują im co chcą na co dzień. No i co to za święta bez śniegu.
To prawda. Widzę to po dzieciakach siostry czy wielu znajomych - maja wylane na święta, bo rodzice i dziadkowie nauczyli je, że i tak dostaną prezenty za sam fakt istnienia. Nie muszą się totalnie wysilać. Zresztą najmłodsze pokolenie to chyba nie widziało już prawdziwej zimy. Góra 2-3 tygodni śniegu w styczniu lub lutym.
Większość idzie odklepać paciorek (albo i nie) po czym do stołu się nażreć. Sami księża w zasadzie odarli to święto z duchowej otoczki, waląc te swoje kazania.
To sobie waty potrzeb !
I reklamy leków na pierdy po obżarciu się
Boże Narodzenie dziś to jarmark
Właśnie wyobraziłem sobie taki antyczny jarmark świąteczny, na który wbija Księżulo z Wojkiem i Mualanem :D
- Panie, te podpłomyki to takie spieczone są. Jeść się tego nie da.
- A baranina. Przeleżała.
- Daktyle też chyba z zeszłego roku. Jeno wino dobre.
- No BA! Wino importowane z Alzacji, to i dobre.
Jestem niewierząca, wychowana w świeckim domu. Wiem jednak, że tradycja to tożsamość, bez tego jest się nikim. Zarówno indywidualnie jak i na poziomie społecznym. Czy to słowiańskie czy katolickie zwyczaje rzecz święta. Chodziliśmy na Pasterkę, dzielimy się opłatkiem, nie jemy mięsa w Wigilię, siano pod obrusem, na honorowym miejscu Szopka Bożonarodzeniowa, śpiewamy kolędy. Jak chciałabym móc przyjąć Kolędników z Turoniem, tylko skąd ich wziąć...?
Też bym chciała, aby chodzili kolędnicy. Ale prędzej będą dzieci na Halloween, niż kolędnicy. Tradycje umierają. A uważam również, że są ważne, bo łączą ludzi.
Właśnie cała ta tradycja bez osoby Jezusa jest niczym. To tak jakby mieć piękne opakowanie prezentu, a w środku nic.
Tyle że od lat, w zasadzie to od dekad, tej osoby Jezusa nie ma w tym święcie. I nie ma znaczenia czy ktoś jest wierzący, czy nie, czy ktoś jest takiego lub innego wyznania albo religii. Sami duchowni wyrzucili Jezusa z tej tradycji wrzeszcząc z ambony, strasząc piekłem i kupcząc obrazem Jezusa. To zniechęciło ludzi do instytucji, a sprzedawcy nie śpią, zatem dali rozgoryczonemu tłumowi to samo, ale w bardziej kolorowym opakowaniu bez religijnego bicza. Tym samym wywalili Jezusa z jego własnego święta wykorzystując butę oraz pazerność duchowieństwa.
Obraz Jezusa wypaczyli zatem duchowni, kupcy oraz politycy, czyli zrobili dokładnie to samo faryzeusze i włodarze Izraela dwa tysiące lat temu.
Zauważcie Państwo, żaden z elementów, które wymieniłam nie daje się zmonetyzować. No może Szopka, gdyby ją kupować ale jakoś trzeba samemu zrobić, bo jakoś w ostatnich latach trudno kupić.
Natomiast dla mnie "Jezus" to jedynie synonim pewnej duchowości, wspólnotowego przezywania, pewnych wartości. Cóż, jak pisałam, nie jestem religijna.
@@Florka100 cóż, mam nieco inne zdanie odnośnie monetyzacji wspomnianych przez panią elementów. Spójrzmy na to chłodno i po kolei.
1. Tradycja to tożsamość - to jest monetyzowane notorycznie na każdym kroku i przy każdej okazji. Przecież ludzie z powodu tradycji kupują choinki, ozdoby, kartki i tak dalej. BA! Mamy czapeczki, koszulki, całe stroje, torebki, gry, eventy tematyczne w grach, jarmarki i tak dalej. Samą tożsamość wiele krajów monetyzuje stale, choćby po przez koszulki z tematami patriotycznymi.
2. Zwyczaje i święta - to się monetyzuje hurtowo w dowolnej formie. Choćby dewocjonalia są sztandarowym przykładem monetyzowania danej religii, a co za tym wszystkich zwyczajów oraz świąt z nią związanych. Do tego dodajmy ofiary na przysłowiową tace lub skarbonkę.
3. Opłatek, szopka, sianko itp - są sprzedawane hurtowo i sam kościół bierze w tym czynny udział.
4. Kolędy - chyba każdy muzyk próbuje to spieniężyć. Piosenki świąteczne, tradycyjne i nowe wersje kolęd. Kościół też sprzedaje własny towar w tym zakresie. Księża chodzą z kolędą nie bez powodu. Sami Kolędnicy zasuwają również dla kasy. Miałem kilku znajomych co byli ministrantami, to na kolędowanie zawsze była masa chętnych bo to się opłacało.
Postać Jezusa, jego rodziny oraz samego Boga kościół spieniężył w zasadzie na pniu i robi to stale w różnej formie. I nie mówimy tylko o Kościele Katolickim, ale ogólnie o wszystkich wyznaniach chrześcijańskich. Zatem wszystko już dawno zmonetyzowano i obecnie od lat jedynie zwiększa się tego skalę.