Widzenie księdza Piotra - III cz. "Dziadów" A. Mickiewicza

แชร์
ฝัง
  • เผยแพร่เมื่อ 19 ม.ค. 2011
  • CELA KSIĘDZA PIOTRA
    KS. PIOTR
    (modli się leżąc krzyżem)
    Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
    Prochem i niczem;
    Ale gdym Tobie moję nicość wyspowiadał,
    Ja, proch, będę z Panem gadał.
    WIDZENIE
    Tyran wstał - Herod! - Panie, cała Polska młoda
    Wydana w ręce Heroda.
    Co widzę? - długie, białe, dróg krzyżowych biegi,
    Drogi długie - nie dojrzeć - przez puszcze, przez śniegi
    Wszystkie na północ! - tam, tam w kraj daleki,
    Płyną jak rzeki.
    Płyną: ta droga prosto do żelaznej bramy.
    Tamta jak strumień wpadła pod skałę, w te jamy,
    A tamtej ujście w morzu. - Patrz! po drogach leci
    Tłum wozów - jako chmury wiatrami pędzone,
    Wszystkie tam w jednę stronę.
    Ach, Panie! to nasze dzieci,
    Tam na północ - Panie, Panie!
    Takiż to los ich - wygnanie!
    I dasz ich wszystkich wygubić za młodu,
    I pokolenie nasze zatracisz do końca? -
    Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca!
    Wskrzesiciel narodu,
    Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
    A imię jego będzie czterdzieści i cztery.
    Panie! czy przyjścia jego nie raczysz przyśpieszyć?
    Lud mój pocieszyć? -
    Nie! lud wycierpi. - Widzę ten motłoch - tyrany,
    Zbójce - biegą - porwali - mój Naród związany
    Cała Europa wlecze, nad nim się urąga -
    "Na trybunał!" - Tam zgraja niewinnego wciąga.
    Na trybunale gęby, bez serc, bez rąk; sędzie -
    To jego sędzie!
    Krzyczą: "Gal,Gal sądzić będzie!"
    Gal w nim winy nie znalazł i - umywa ręce,
    A króle krzyczą: "Potęp i wydaj go męce;
    Krew jego spadnie na nas i na syny nasze;
    Krzyżuj syna Maryi, wypuść Barabasze:
    Ukrzyżuj, - on cesarza koronę znieważa,
    Ukrzyżuj, - bo powiemy, żeś ty wróg cesarza".
    Gal wydał - już porwali - już niewinne skronie
    Zakrwawione, w szyderskiej, cierniowej koronie,
    Podnieśli przed świat cały - i ludy się zbiegły;
    Gal krzyczy:"Oto naród wolny, niepOdległy!"
    Ach, Panie, już widzę krzyż - ach, jak długo, długo
    Musi go nosić - Panie, zlituj się nad sługą.
    Daj mu siły, bo w drodze upadnie i skona -
    Krzyż ma długie, na całą Europę ramiona,
    Z trzech wyschłych ludów, jak z trzech twardych drzew ukuty. -
    Już wleką; już mój Naród na tronie pokuty -
    Rzekł: "Pragnę" - Rakus octem, Borus żółcią poi,
    A matka Wolność u nóg zapłakana stoi.
    Patrz - oto żołdak Moskal z kopiją przyskoczył
    I krew niewinną mego narodu wytoczył.
    Cóżeś zrobił, najgłupszy, najsroższy z siepaczy!
    On jeden poprawi się, i Bóg mu przebaczy,
    Mój kochanek! już głowę konającą spuścił,
    Wołając: "Panie, Panie, za coś mię opuścił!"
    On skonał!
    (Słychać chóry aniolów - daleki śpiew wielkanocne pieśni - na końcu słychać; "Alleluja! Alleluja")
    Ku niebu,on ku niebu, ku niebu ulata!
    I od stóp jego wionęła
    Biała jak śnieg szata -
    Spadła, - szeroko - cały świat się w nią obwinął.
    Mój kochanek na niebie, sprzed oczu nie zginął.
    Jako trzy słońca błyszczą jego trzy źrenice,
    I ludom pokazuje przebitą prawicę.
    Ktoż ten mąż? - To namiestnik na ziemskim padole.
    Znałem go, - był dzieckiem - znałem,
    Jak urósł duszą i ciałem!
    On ślepy, lecz go wiedzie anioł pacholę.
    Mąż straszny - ma trzy oblicza,
    On ma trzy czoła.
    Jak baldakim rozpięta księga tajemnicza
    Nad jego głową, osłania lice.
    Podnożem jego są trzy stolice.
    Trzy końce świata drzą, gdy on woła;
    I słyszę z nieba głosy jak gromy:
    To namiestnik wolności na ziemi widomy!
    On to na sławie zbuduje ogromy
    Swego kościoła!
    Nad ludy i nad króle podniesiony;
    Na trzech stoi koronach, a sam bez korony;
    A życie jego - trud trudów,
    A tytuł jego - lud ludów;
    Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
    A imię jego czterdzieści i cztery.
    Sława! sława! sława!
    (zasypia)
    ANIOŁOWIE
    (schodzą widomie)
    Usnął - Wyjmijmy z ciała duszę, jak dziecinę
    Senną z kolebki złotej, i zmysłów sukienkę
    Lekko zwleczmy; ubierzmy w światło jak jutrzenkę
    I lećmy. Jasną duszę nieśmy w niebo trzecie,
    Ojcu naszemu złożyć na kolanach dziecię;
    Niech uświęci sennego ojcowską pieszczotą,
    A przed ranną modlitwą duszę wrócim życiu,
    I znowu w czystych zmysłów otulim powiciu,
    I znowu złożym w ciało, jak w kolebkę złotą.

ความคิดเห็น •