Wielu ma :) Ale ponieważ zawód behawiorysty nie jest uregulowany (tak samo jak ludzkiego terapeuty) to rozsądnie jest przed podjęciem współpracy sprawdzić jakie ma wykształcenie, kursy itp.
@@piesdobry @urszulawilk493 Wielu też nie ma😅 Wykształcenie i kursy nie zawsze idą w parze z powiedzmy... Powołaniem, wiedzą i predyspozycjami😅 Tym bardziej, że (niestety) jeśli posiada się środki, to nie jest trudno o zrobienie takiego kursu, który taśmowo wydaje na świat nowych behawiorystów i "behawiorystów". Trzeba być bardzo czujnym, żeby się o kogoś nieodpowiedniego z psem nie potknąć😬 To samo zresztą tyczy się przecież ludzkich terapeutów. Pani natomiast wystarczy posłuchać, by nie mieć wątpliwości czy posiada Pani dużą, bardzo solidnie ugruntowaną wiedzę💜
Świetny wykład :) dziękuję za film, zawsze uważałam, ze używanie tych narzędzi jest tylko "pudrowaniem" problemu. Cieszę się, ze świadomość ludzi w tej kwestii się troszkę poprawia.
Niewłaściwe użycie pożywienia w pracy z psem też jest tylko "pudrowaniem" problemu :) A co do świadomości - wciąż więcej ludzi urodziło się zanim Karen Pryor wydała "Najpierw wytresuj kurczaka" niż po, zmiana wymaga po prostu czasu i cierpliwości, będzie coraz lepiej :)
Mam możliwość wziąć 5miesiecznego goldenka i zastanawiam się czy nie lepiej jednak wziąć 2-3 miesięcznego szczeniaczka. Obawiam się że gorzej będzie nam wypracować niektóre zachowania, chodzenie na spacer itd. Czy z Pani doświadczenia te 2miesiace różnicy w wieku pieska zrobi dużą różnicę?
Ogromną, ale niekoniecznie na niekorzyść nastolatka. Trzeba się przede wszystkim zastanowić dlaczego 5-miesięczny podrostek jest do wzięcia. Ale jeżeli nie ma żadnych "czerwonych flag" to można sobie oszczędzić mnóstwo frustracji, jaką wywołuje wychowanie szczeniaczka. Tyle, że trzeba pamiętać, że wskakujemy wprost w etap "buntu nastolatka" :)
@@piesdobry piesek podobno miał być adoptowany za granicę dlatego musiał być zaszczepiony na wściekliznę i trzymany z tego powodu do 16tyg.,jednak do adopcji w końcu nie doszło. Bardzo dziękuję za Pani opinię. Chyba się zdecydujemy ❤
Cześć! Z awersją/narzędziami awersyjnymi nie jest jak z nożem? Możesz nim posmarować kromkę chleba albo kogoś pozbawić życia? I to w jaki sposób ktoś je wykorzysta zależy tylko i wyłącznie od jego zamiarów? I nie do końca zrozumiałem czemu jesteś jednak za delegalizacją narzędzi awersyjnych?
Niezupełnie - ryzyko, że zrobimy komuś krzywdę nożem kiedy po prostu robimy kanapkę jest zaniedbywalne - bo, dokładnie tak jak napisałeś, to zależy od zamiarów :). W przypadku narzędzi awersyjnych możemy mieć jak najlepsze intencje, wiedzę, refleks jak żyleta a i tak zrobić zwierzęciu krzywdę. A co do delegalizacji - mówiąc krótko, przede wszystkim dlatego, że kompetentny trener się bez nich doskonale obejdzie, najwyżej popracuje kilka sesji treningowych dłużej. Za to w rękach niewystarczająco kompetentnego i niewystarczająco stabilnego emocjonalnie narzędzia awersyjne będą równie nieskuteczne jak szkodliwe.
@piesdobry Wow. Dobre to! :) Ale podejmuje rękawice dalej. W jaki sposób gdy mamy wiedzę, doświadczenie, refleks i tak możemy psu zrobić krzywdę gdy jesteśmy świadomi narzędzia jak i jego działania (awersyjnego oczywiście)? Tu bardziej mam na myśli obroże elektryczne ale z najwyższej półki a nie po 150zl na allegro. Bo tak pełna racja że jeśli chodzi między innymi o kolczatki to trzeba mieć spore umiejętności manualne żeby ją poprawnie i bezpiecznie użyć. Ale to w takim razie sama powiedziałaś że tak naprawdę każdy sprzęt zakładany na psa (obroża, smycz, szelki itd) jest narzędziem awersyjnym bo obezwładnia psa w mniejszym bądź większym stopniu. I pytanie czy rzeczywiście jest sens to wszystko tak rozdzielać? Każdym z narzędzi można zrobić krzywdę mało tego to co kolwiek nie zrobimy w stosunku do psa to chcemy coś na nim wymusić bez względu na to czego użyjemy czy to jedzenia czy zwykłej obroży czy.... czego kolwiek innego. I czy nie lepiej iść w stronę edukacji ludzi, budowania świadomości jak działają poszczególne narzędzia niż być za delegalizowaniem czego kolwiek? Ba wspomniałaś że jedzenie może być awersją. Trochę mi się to wszystko nie klei. Mam nadzieję że wiesz co mam na myśli. Czekam z niecierpliwością na Twoją kontrę! :D
@@KamilKamil123 Dzięki temu komentarzowi (dziękuję) zdałam sobie sprawę, że nigdy nie omówiłam działania hormonów stresu, zrobię to w przyszłości :) Ale ponieważ to zajmie to postaram się wyjaśnić krótko. Każde użycie bodźca awersyjnego powoduje wydzielanie hormonów stresu - kortyzolu, adrenaliny i noradrenaliny. Wszystkie przygotowują organizm do reakcji "uciekaj albo walcz" i wymagają uwagi, ale kiedy mówimy o skutkach ubocznych aplikacji bodźca awersyjnego możemy skupić się na kortyzolu, ale co ważne - to jest automat - one wydzielają się zawsze. Kortyzol jest hormonem, który wydziela się stosunkowo szybko, ale schodzi godzinami - a każda aplikacja bodźca wyrzuca kolejną dawkę (jest jeszcze gorzej, ale miało być krótko ;)) za każdym razem zwiększając poziom lęku. Niestety kortyzol niszczy tkankę mózgu - szczególnie hipokampa, który odpowiada między innymi za pamięć ale też za radzenie sobie z lękiem. I teraz tak - jeżeli mamy "kuloodpornego" psa, "sterylne" środowisko i idealnego trenera, który będzie skuteczny to pies nauczy się umiejętności w kilku sesjach i jako że jest "kuloodporny" to ten dodatkowy kortyzol nie będzie miał długofalowego wpływu na jego układ nerwowy. Ale po pierwsze - więcej opiekunów uważa, że ma "kuloodpornego" psa niż ma go w rzeczywistości. Po drugie środowisko w jakim szkolimy często nie jest "sterylne", tym bardziej jest to trudne do spełnienia dla opiekuna w warunkach "domowych" Po trzecie - nikt nie jest idealny. Przede wszystkim dlatego, że jesteśmy po prostu ssakami i wszystkie ograniczenia ssaczego mózgu i cała teoria uczenia dotyczy nas w równym stopniu co psa. O wpływie stosowania bodźca awersyjnego na trenera już mówiłam trochę, ale też chyba ten temat wymaga rozwinięcia. I teraz, nawet gdyby opiekunowie chcieliby się edukować to aby mogli 'bezpiecznie' używać narzędzi awersyjnych to musieliby wszyscy, po prostu, zostać wykwalifikowanymi trenerami. To się zwyczajnie nie zdarzy. Nie ma też możliwości, żeby zawód trenera/behawiorysty został sensownie uregulowany i aby móc wprowadzić narzędzia awersyjne "na receptę", na przykład po zdaniu stosownych egzaminów. Tak więc uważam, że 'wylanie dziecka z kąpielą' i delegalizacja to najlepsze rozwiązanie. Jest jeszcze jeden powód - ale ma związek z moim cynicznym podejściem do prawa i nie chcę go omawiać publicznie ;) Krócej nie umiem :)
@@piesdobry wow! Widzę że mam do czynienia z kimś to na każdym kroku pokazuje, broni swojego zdania merytorycznie i wyczerpująco i nie są to odpowiedzi typu "bo to zło kropa". Jesteś kopalnią wiedzy i wierzę że kiedyś uda się doprowadzić do wspólnej debaty. Ogromny szacunek za zaangażowanie i ciągle się kształcenie! Temat jest rozległy i brakłoby miejsca w komentarzu na rozwinięcie tej dyskusji. :) Więc tu ją odpuszczam ale to nie znaczy że w ogólnym rozrachunku powiedziałem ostatnie słowo :) Ale mogę powiedzieć że w 80% zgadzam się z tym co napisałaś!
Bardzo ciekawy wyklad. Dopiero na Panią trafiłam i bardzo mi sie podoba naukowe podejście. Zastanawiam się co Pani sądzi o szelkach zapinanych z przodu jako "narzędziu awersyjnym". U mojego psa świetnie oduczyły nagłych zrywów do przodu przy chodzeniu na smyczy, bo szarpnięcie obraca go w biegu. Ale widzę, ze to tylko półśrodek. Jak tylko ma założone coś innego natychmiast wie że może szarpać. Sprytna bestia.
Dziękuję za miły komentarz. Takie szelki to doskonały przykład. Pies nie nauczył się chodzić na luźnej smyczy tylko unikać szarpnięcia (obecność szelek jest tzw. bodźcem dyskryminacyjnym). Zostawiając na boku kwestię skutecznego zastosowania, to szarpnięcie jest niebezpieczne dla kręgosłupa zwierzęcia.
Jestem ciekawa jak można używać jedzenia jako awersji? Pierwszy raz się z tym spotkałam jedyna rzeczą jaka sobie potrafię wyobrazić to rzucanie w psa jedzeniem ale w taki nie przyjemny sposób
To się dzieje kiedy, opiekun, w najlepszej wierze, próbuje "nagradzać" psa pożywieniem za "spokojne zachowanie" wobec czegoś co wywołuje w nim lęk licząc na to, że pies będzie w przyszłości dobrze kojarzył trudną sytuację. W rzeczywistości często dzieje się na odwrót.
Jak miło posłuchać kogoś mądrego ....szkoda że tzw behawioryści nie mają takiej widzy pozdrawiam
Wielu ma :) Ale ponieważ zawód behawiorysty nie jest uregulowany (tak samo jak ludzkiego terapeuty) to rozsądnie jest przed podjęciem współpracy sprawdzić jakie ma wykształcenie, kursy itp.
@@piesdobry @urszulawilk493 Wielu też nie ma😅 Wykształcenie i kursy nie zawsze idą w parze z powiedzmy... Powołaniem, wiedzą i predyspozycjami😅 Tym bardziej, że (niestety) jeśli posiada się środki, to nie jest trudno o zrobienie takiego kursu, który taśmowo wydaje na świat nowych behawiorystów i "behawiorystów". Trzeba być bardzo czujnym, żeby się o kogoś nieodpowiedniego z psem nie potknąć😬 To samo zresztą tyczy się przecież ludzkich terapeutów. Pani natomiast wystarczy posłuchać, by nie mieć wątpliwości czy posiada Pani dużą, bardzo solidnie ugruntowaną wiedzę💜
@niewyraj Dziękuję :)
Świetny wykład :) dziękuję za film, zawsze uważałam, ze używanie tych narzędzi jest tylko "pudrowaniem" problemu. Cieszę się, ze świadomość ludzi w tej kwestii się troszkę poprawia.
Niewłaściwe użycie pożywienia w pracy z psem też jest tylko "pudrowaniem" problemu :) A co do świadomości - wciąż więcej ludzi urodziło się zanim Karen Pryor wydała "Najpierw wytresuj kurczaka" niż po, zmiana wymaga po prostu czasu i cierpliwości, będzie coraz lepiej :)
Jak zawsze precyzyjnie w punkt. Dzięki!
Dziękuję❤
Profesor Rogal miał chyba coś do dodania😅💜
Profesor Rogal tym razem uczestniczył bardzo aktywnie, ale zawsze jak nagrywam to gdzieś obok jest :D
Mam możliwość wziąć 5miesiecznego goldenka i zastanawiam się czy nie lepiej jednak wziąć 2-3 miesięcznego szczeniaczka. Obawiam się że gorzej będzie nam wypracować niektóre zachowania, chodzenie na spacer itd. Czy z Pani doświadczenia te 2miesiace różnicy w wieku pieska zrobi dużą różnicę?
Ogromną, ale niekoniecznie na niekorzyść nastolatka. Trzeba się przede wszystkim zastanowić dlaczego 5-miesięczny podrostek jest do wzięcia. Ale jeżeli nie ma żadnych "czerwonych flag" to można sobie oszczędzić mnóstwo frustracji, jaką wywołuje wychowanie szczeniaczka. Tyle, że trzeba pamiętać, że wskakujemy wprost w etap "buntu nastolatka" :)
@@piesdobry piesek podobno miał być adoptowany za granicę dlatego musiał być zaszczepiony na wściekliznę i trzymany z tego powodu do 16tyg.,jednak do adopcji w końcu nie doszło. Bardzo dziękuję za Pani opinię. Chyba się zdecydujemy ❤
Cześć! Z awersją/narzędziami awersyjnymi nie jest jak z nożem? Możesz nim posmarować kromkę chleba albo kogoś pozbawić życia? I to w jaki sposób ktoś je wykorzysta zależy tylko i wyłącznie od jego zamiarów? I nie do końca zrozumiałem czemu jesteś jednak za delegalizacją narzędzi awersyjnych?
Niezupełnie - ryzyko, że zrobimy komuś krzywdę nożem kiedy po prostu robimy kanapkę jest zaniedbywalne - bo, dokładnie tak jak napisałeś, to zależy od zamiarów :). W przypadku narzędzi awersyjnych możemy mieć jak najlepsze intencje, wiedzę, refleks jak żyleta a i tak zrobić zwierzęciu krzywdę. A co do delegalizacji - mówiąc krótko, przede wszystkim dlatego, że kompetentny trener się bez nich doskonale obejdzie, najwyżej popracuje kilka sesji treningowych dłużej. Za to w rękach niewystarczająco kompetentnego i niewystarczająco stabilnego emocjonalnie narzędzia awersyjne będą równie nieskuteczne jak szkodliwe.
@piesdobry Wow. Dobre to! :) Ale podejmuje rękawice dalej. W jaki sposób gdy mamy wiedzę, doświadczenie, refleks i tak możemy psu zrobić krzywdę gdy jesteśmy świadomi narzędzia jak i jego działania (awersyjnego oczywiście)? Tu bardziej mam na myśli obroże elektryczne ale z najwyższej półki a nie po 150zl na allegro. Bo tak pełna racja że jeśli chodzi między innymi o kolczatki to trzeba mieć spore umiejętności manualne żeby ją poprawnie i bezpiecznie użyć. Ale to w takim razie sama powiedziałaś że tak naprawdę każdy sprzęt zakładany na psa (obroża, smycz, szelki itd) jest narzędziem awersyjnym bo obezwładnia psa w mniejszym bądź większym stopniu. I pytanie czy rzeczywiście jest sens to wszystko tak rozdzielać? Każdym z narzędzi można zrobić krzywdę mało tego to co kolwiek nie zrobimy w stosunku do psa to chcemy coś na nim wymusić bez względu na to czego użyjemy czy to jedzenia czy zwykłej obroży czy.... czego kolwiek innego. I czy nie lepiej iść w stronę edukacji ludzi, budowania świadomości jak działają poszczególne narzędzia niż być za delegalizowaniem czego kolwiek? Ba wspomniałaś że jedzenie może być awersją. Trochę mi się to wszystko nie klei. Mam nadzieję że wiesz co mam na myśli. Czekam z niecierpliwością na Twoją kontrę! :D
@@KamilKamil123 Dzięki temu komentarzowi (dziękuję) zdałam sobie sprawę, że nigdy nie omówiłam działania hormonów stresu, zrobię to w przyszłości :) Ale ponieważ to zajmie to postaram się wyjaśnić krótko.
Każde użycie bodźca awersyjnego powoduje wydzielanie hormonów stresu - kortyzolu, adrenaliny i noradrenaliny. Wszystkie przygotowują organizm do reakcji "uciekaj albo walcz" i wymagają uwagi, ale kiedy mówimy o skutkach ubocznych aplikacji bodźca awersyjnego możemy skupić się na kortyzolu, ale co ważne - to jest automat - one wydzielają się zawsze.
Kortyzol jest hormonem, który wydziela się stosunkowo szybko, ale schodzi godzinami - a każda aplikacja bodźca wyrzuca kolejną dawkę (jest jeszcze gorzej, ale miało być krótko ;)) za każdym razem zwiększając poziom lęku.
Niestety kortyzol niszczy tkankę mózgu - szczególnie hipokampa, który odpowiada między innymi za pamięć ale też za radzenie sobie z lękiem.
I teraz tak - jeżeli mamy "kuloodpornego" psa, "sterylne" środowisko i idealnego trenera, który będzie skuteczny to pies nauczy się umiejętności w kilku sesjach i jako że jest "kuloodporny" to ten dodatkowy kortyzol nie będzie miał długofalowego wpływu na jego układ nerwowy.
Ale po pierwsze - więcej opiekunów uważa, że ma "kuloodpornego" psa niż ma go w rzeczywistości.
Po drugie środowisko w jakim szkolimy często nie jest "sterylne", tym bardziej jest to trudne do spełnienia dla opiekuna w warunkach "domowych"
Po trzecie - nikt nie jest idealny. Przede wszystkim dlatego, że jesteśmy po prostu ssakami i wszystkie ograniczenia ssaczego mózgu i cała teoria uczenia dotyczy nas w równym stopniu co psa.
O wpływie stosowania bodźca awersyjnego na trenera już mówiłam trochę, ale też chyba ten temat wymaga rozwinięcia.
I teraz, nawet gdyby opiekunowie chcieliby się edukować to aby mogli 'bezpiecznie' używać narzędzi awersyjnych to musieliby wszyscy, po prostu, zostać wykwalifikowanymi trenerami. To się zwyczajnie nie zdarzy.
Nie ma też możliwości, żeby zawód trenera/behawiorysty został sensownie uregulowany i aby móc wprowadzić narzędzia awersyjne "na receptę", na przykład po zdaniu stosownych egzaminów.
Tak więc uważam, że 'wylanie dziecka z kąpielą' i delegalizacja to najlepsze rozwiązanie.
Jest jeszcze jeden powód - ale ma związek z moim cynicznym podejściem do prawa i nie chcę go omawiać publicznie ;)
Krócej nie umiem :)
@@piesdobry wow! Widzę że mam do czynienia z kimś to na każdym kroku pokazuje, broni swojego zdania merytorycznie i wyczerpująco i nie są to odpowiedzi typu "bo to zło kropa". Jesteś kopalnią wiedzy i wierzę że kiedyś uda się doprowadzić do wspólnej debaty. Ogromny szacunek za zaangażowanie i ciągle się kształcenie! Temat jest rozległy i brakłoby miejsca w komentarzu na rozwinięcie tej dyskusji. :) Więc tu ją odpuszczam ale to nie znaczy że w ogólnym rozrachunku powiedziałem ostatnie słowo :) Ale mogę powiedzieć że w 80% zgadzam się z tym co napisałaś!
@@KamilKamil123 z wielką chęcią podyskutuję, kulturalna rozmowa to czysta przyjemność, dziękuję :)
Bardzo ciekawy wyklad. Dopiero na Panią trafiłam i bardzo mi sie podoba naukowe podejście.
Zastanawiam się co Pani sądzi o szelkach zapinanych z przodu jako "narzędziu awersyjnym". U mojego psa świetnie oduczyły nagłych zrywów do przodu przy chodzeniu na smyczy, bo szarpnięcie obraca go w biegu. Ale widzę, ze to tylko półśrodek. Jak tylko ma założone coś innego natychmiast wie że może szarpać. Sprytna bestia.
Dziękuję za miły komentarz. Takie szelki to doskonały przykład. Pies nie nauczył się chodzić na luźnej smyczy tylko unikać szarpnięcia (obecność szelek jest tzw. bodźcem dyskryminacyjnym).
Zostawiając na boku kwestię skutecznego zastosowania, to szarpnięcie jest niebezpieczne dla kręgosłupa zwierzęcia.
Jestem ciekawa jak można używać jedzenia jako awersji? Pierwszy raz się z tym spotkałam jedyna rzeczą jaka sobie potrafię wyobrazić to rzucanie w psa jedzeniem ale w taki nie przyjemny sposób
To się dzieje kiedy, opiekun, w najlepszej wierze, próbuje "nagradzać" psa pożywieniem za "spokojne zachowanie" wobec czegoś co wywołuje w nim lęk licząc na to, że pies będzie w przyszłości dobrze kojarzył trudną sytuację. W rzeczywistości często dzieje się na odwrót.