Fajne, normalne, spontaniczne, proste i nie sztuczne pod publiczkę z syntetyczną jakością opracowania i ze sponsorami za plecami. Uwielbiam takie prezentacje.
"tranzystory się specjalnie nie grzeją" - hmmm... te użyte we wzmacniaczach klasy A grzeją się aż miło! A samo tłumaczenie zniekszałceń harmonicznych (łącznie ze śpiewaniem) - miodzio! Nareszcie zrozumiałem o co w tym chodzi...
Co do lamp poprostu łatwiej jest zrobić dobrze brzmiący wzmacniacz akustyczny chociaż tutaj też są pułapki typu wysokiej jakości lampy i dobrze zrobione transformatory do końcówek mocy a z urządzeniami tranzystorowymi trzeba się trochę pogimnastykować chyba że mamy tranzystory germanowe pozdrawiam serdecznie
Katody nie podgrzewamy przykladajac do niej napiecie,lampa elektronowa zawiera jeszcze zarnik zasilany standardowo napieciem 6,3 V.Napiecie oczywiscie moze byc wyzsze w przypadku laczenia szeregowego jest rowniez inne dla lamp tzw.bateryjnych.
IMD czyli zniekształcenia intermodulacyjne, to nie są zniekształcenia TIM. Generowanie zauważalnych zniekształceń THD, występuje tylko we wzmacniaczu asynchronicznym czyli SE. W pusch-pull, a takich konstrukcji jest najwięcej na rynku, parzyste harmoniczne są niwelowane. Można je sztucznie wydobyć, rozsymetryzując układ.
Jest tu bardzo istotny błąd. Mówi Pan o prądzie żarzenia mówiąc, że jest to prąd 6.3V, podczas gdy jest to napięcie. Natomiast prąd jest określany jako A czyli amper i waha się on w zależności od konstrukcji lampy od liku mA do kilku A. Napięcie żarzenia to jest 6.3V i nie powinno być wyższe ponieważ skraca to znacznie żywotność lampy
10:41 to akurat są błędne informacje :) ale ogólnie tak ma być , że nigdy wcześniej i tyle. btw. 5700 lat temu w Indiach mieli 1000 razy lepsze lampy elektronowe.
Lampy wówczas pracowały głównie w radarach naprowadzających strzały wystrzeliwane z łuku na szybkie i groźne tygrysy bengalskie, ale produkowano też "piece" gitarowe, radia i telewizory. Tygrysy wybili i cała ta technika poszła w zapomnienie.
@@marekx1054 no i używali je jeszcze w tak zwanych wimanach to takie ustrojstwa do latania nawet dzisiaj na samolot Hindusi mówią wimana tak już im zostało 😆😆😆😆
To nie dlatego wzmacniacze lampowe są lepsze bo mają parzyste harmoniczne a dlatego ponieważ biją o klasę tranzystory. Tylko we wzmacniaczach lampowych można osiągnąć poziom Ultra Liniowy a na tranzystorach tylko Hi-Fi dlatego są lepsze mało kto o tym wie i zachwyca się tranzystorami.
A co to znaczy, że lampy biją o klasę tranzystory? Jeśli ktoś mówi, że wzmacniacze lampowe "mają parzyste harmoniczne", to jest to konkret, może nie do końca prawdziwy, może niekoniecznie korzystny, ale konkret. Stwierdzenie, że "lampy biją o klasę tranzystory" jest po prostu niemądre. Uważam - i z tym można fachowo polemizować - że lampa - z punktu widzenia realizowanej funkcji - różni się tym od tranzystora, że jej charakterystyka jest mniej krzywoliniowa i w związku z tym potencjalnie generuje mniej harmonicznych (i produktów intermodulacji) od tranzystora. Inny jest też skład tych produktów. Wynika to z tego, że ch-ka lampy, opisana przez wzór Langmuira, ma kształt paraboli półsześciennej ( I = g x ( U)2/3), natomiast ch-ka tranzystora (bipolarnego) jest funkcją wykładniczą, znacznie bardziej krzywoliniową. Napisałem "potencjalnie", gdyż stosowane rozwiązania układowe w znacznym stopniu redukują problem krzywoliniowości ch-ki. Lampa jest inna, ale poza tym pod każdym względem jest gorsza w zastosowaniu od tranzystora. Funkcjonalnie niczym się od tranzystora nie różni. Poza tym, że wzmacniacz lampowy prawie zawsze zawiera najgorszy z elementów, czyli transformator, będący wyłącznie źródłem problemów, a wzmacniacz tranzystorowy nie zawiera go nigdy (i po problemie), że wymaga żarzenia, grzeje się, stosuje napięcia niebezpieczne etc. Stosując tranzystory stosunkowo łatwo można zbudować wzmacniacz przekraczający barierę możliwości percepcji różnych niedoskonałości przez słuch. Przy pomocy lamp jest to bardzo trudne. Inna jest zatem filozofia ich stosowania. Z ich niedoskonałości czyni się zalety. Osobiście stawiam wzmacniaczowi tranzystorowemu wymaganie, aby (poza celowymi regulacjami) nie wpływał na brzmienie. Wzmacniacz lampowy - w domyślnej filozofii jego zwolenników - powinien wpływać w oczekiwany sposób na brzmienie, a więc zniekształcać sygnał. I trudno odmówić prawa bytu takiemu podejściu (ja tego nie czynię). Jednakże w najmniejszym stopniu nie ma uzasadnienia dla stwierdzenia, że "lampy o klasę biją tranzystory". Jest raczej odwrotnie. Poza tym tranzystory wciąż są rozwijane, natomiast lampy zatrzymały się w swym rozwoju kilkadziesiąt lat temu. Co to jest "poziom ultraliniowy"? Bo na Hi - Fi istnieje norma. Aby dokonywać takich stwierdzeń, przydałaby się odrobina wiedzy.
Fajne, normalne, spontaniczne, proste i nie sztuczne pod publiczkę z syntetyczną jakością opracowania i ze sponsorami za plecami. Uwielbiam takie prezentacje.
.... parzymy je w stópki :P Mirku, zrobiłeś mi dzień , pozdrawiam serdecznie :)
:-)
"tranzystory się specjalnie nie grzeją" - hmmm... te użyte we wzmacniaczach klasy A grzeją się aż miło! A samo tłumaczenie zniekszałceń harmonicznych (łącznie ze śpiewaniem) - miodzio! Nareszcie zrozumiałem o co w tym chodzi...
Co do lamp poprostu łatwiej jest zrobić dobrze brzmiący wzmacniacz akustyczny chociaż tutaj też są pułapki typu wysokiej jakości lampy i dobrze zrobione transformatory do końcówek mocy a z urządzeniami tranzystorowymi trzeba się trochę pogimnastykować chyba że mamy tranzystory germanowe pozdrawiam serdecznie
nie startuje się lampowca bez podłączonych głośników
I prąd żarzenia wcale nie jest mały :)
swietny material
Katody nie podgrzewamy przykladajac do niej napiecie,lampa elektronowa zawiera jeszcze zarnik zasilany standardowo napieciem 6,3 V.Napiecie oczywiscie moze byc wyzsze w przypadku laczenia szeregowego jest rowniez inne dla lamp tzw.bateryjnych.
Lampka do wzmacniacza gitary jest niezastąpiona😊
IMD czyli zniekształcenia intermodulacyjne, to nie są zniekształcenia TIM. Generowanie zauważalnych zniekształceń THD, występuje tylko we wzmacniaczu asynchronicznym czyli SE. W pusch-pull, a takich konstrukcji jest najwięcej na rynku, parzyste harmoniczne są niwelowane. Można je sztucznie wydobyć, rozsymetryzując układ.
8.17 nie prad a napiecie zarzenia,prad jest zawsze rozny w zaleznosci od ilosci lamp.
Może znajdzie się za czas jakiś ,materiał doskonalszy jeszcze od krzemu . Pozdrawiam
Jest tu bardzo istotny błąd. Mówi Pan o prądzie żarzenia mówiąc, że jest to prąd 6.3V, podczas gdy jest to napięcie. Natomiast prąd jest określany jako A czyli amper i waha się on w zależności od konstrukcji lampy od liku mA do kilku A. Napięcie żarzenia to jest 6.3V i nie powinno być wyższe ponieważ skraca to znacznie żywotność lampy
10:41 to akurat są błędne informacje :) ale ogólnie tak ma być , że nigdy wcześniej i tyle. btw. 5700 lat temu w Indiach mieli 1000 razy lepsze lampy elektronowe.
Lampy wówczas pracowały głównie w radarach naprowadzających strzały wystrzeliwane z łuku na szybkie i groźne tygrysy bengalskie, ale produkowano też "piece" gitarowe, radia i telewizory. Tygrysy wybili i cała ta technika poszła w zapomnienie.
@@marekx1054 no i używali je jeszcze w tak zwanych wimanach to takie ustrojstwa do latania nawet dzisiaj na samolot Hindusi mówią wimana tak już im zostało 😆😆😆😆
To nie dlatego wzmacniacze lampowe są lepsze bo mają parzyste harmoniczne a dlatego ponieważ biją o klasę tranzystory. Tylko we wzmacniaczach lampowych można osiągnąć poziom Ultra Liniowy a na tranzystorach tylko Hi-Fi dlatego są lepsze mało kto o tym wie i zachwyca się tranzystorami.
A co to znaczy, że lampy biją o klasę tranzystory? Jeśli ktoś mówi, że wzmacniacze lampowe "mają parzyste harmoniczne", to jest to konkret, może nie do końca prawdziwy, może niekoniecznie korzystny, ale konkret. Stwierdzenie, że "lampy biją o klasę tranzystory" jest po prostu niemądre. Uważam - i z tym można fachowo polemizować - że lampa - z punktu widzenia realizowanej funkcji - różni się tym od tranzystora, że jej charakterystyka jest mniej krzywoliniowa i w związku z tym potencjalnie generuje mniej harmonicznych (i produktów intermodulacji) od tranzystora. Inny jest też skład tych produktów. Wynika to z tego, że ch-ka lampy, opisana przez wzór Langmuira, ma kształt paraboli półsześciennej ( I = g x ( U)2/3), natomiast ch-ka tranzystora (bipolarnego) jest funkcją wykładniczą, znacznie bardziej krzywoliniową. Napisałem "potencjalnie", gdyż stosowane rozwiązania układowe w znacznym stopniu redukują problem krzywoliniowości ch-ki. Lampa jest inna, ale poza tym pod każdym względem jest gorsza w zastosowaniu od tranzystora. Funkcjonalnie niczym się od tranzystora nie różni. Poza tym, że wzmacniacz lampowy prawie zawsze zawiera najgorszy z elementów, czyli transformator, będący wyłącznie źródłem problemów, a wzmacniacz tranzystorowy nie zawiera go nigdy (i po problemie), że wymaga żarzenia, grzeje się, stosuje napięcia niebezpieczne etc. Stosując tranzystory stosunkowo łatwo można zbudować wzmacniacz przekraczający barierę możliwości percepcji różnych niedoskonałości przez słuch. Przy pomocy lamp jest to bardzo trudne. Inna jest zatem filozofia ich stosowania. Z ich niedoskonałości czyni się zalety. Osobiście stawiam wzmacniaczowi tranzystorowemu wymaganie, aby (poza celowymi regulacjami) nie wpływał na brzmienie. Wzmacniacz lampowy - w domyślnej filozofii jego zwolenników - powinien wpływać w oczekiwany sposób na brzmienie, a więc zniekształcać sygnał. I trudno odmówić prawa bytu takiemu podejściu (ja tego nie czynię). Jednakże w najmniejszym stopniu nie ma uzasadnienia dla stwierdzenia, że "lampy o klasę biją tranzystory". Jest raczej odwrotnie. Poza tym tranzystory wciąż są rozwijane, natomiast lampy zatrzymały się w swym rozwoju kilkadziesiąt lat temu.
Co to jest "poziom ultraliniowy"? Bo na Hi - Fi istnieje norma. Aby dokonywać takich stwierdzeń, przydałaby się odrobina wiedzy.