mnie najbardziej boli fakt ze wszyscy domorośli pomagacze mówią ze trzeba się ruszać a potem Ci sami ludzie na siłowni czy basenie stygmatyzują osoby otyłe które chcą ćwiczyć . Justyna dziękuje za ten cykl. Dal mnie jesteś niesamowita za to co robisz.
No… pracowałam kiedyś na siłowni i ciagle słyszałam od ludzi teksty typu „grubasy na siłownie a nie do cukierni” a za chwile „paaaaaa jaki grubas, przyszedł posiedzieć na rowerku”. Niestety, choć nie używałam takich slow to się nie wypowiadałam. Czułam podświadomie ze to nie tak powinno się wypowiadać, ale byłam 10 lat młodsza i głupsza. Teraz bym wywaliła taka osobę z siłowni i kazała przyjść jak znajdzie po drodze zgubiony mózg.
Kurcze! A ja z kolei widząc osobę z nadprogramowymi kilogramami u siebie na silowni zawszę mam wewnętrzne poczucie dumy i mocno 3-mam kciuki żeby się nie poddała
@@aniaania4489 Mam takie same odczucia, zawsze dopinguję i cieszę się jak osobę zmagającą się z dodatkowymi kologramami widzę na swojej siłowni regularnie, jak widzę przez miesiąc to juz mam uśmiech na twarzy że daje rade, nie poddaje się i chce coś zmienić.
Dziękuję za wszystkie materiały z tej serii. Nie jestem i nigdy nie byłam osobą chorą na otyłość, za to wiele lat cierpiałam na zaburzenia odżywiania. Myślę, że gdybym wcześniej dowiedziała się, że moja sylwetka jest wynikiem tak wielu czynników, nie sprawdzałabym za pomocą wagi mojej pracowitość, dyscypliny i wartości jako człowieka. Wiedza o tym w jakiej wadze moje ciało funkcjonuje prawidłowo pozbawiła mnie kompleksów i poczucia winy.
Uważam, że robicie super robotę, żałuję, że dorastałam w innych czasach (a sama zmagałam się naprzemiennie z bulimią, anoreksją, nadwagą - trwało to ponad 10 lat :(). Jednak mnie w tych wszystkich pogadankach (nie tylko Twoich, Justyna, mówię ogólnie o poruszaniu tematu otyłości w przestrzeni internetowej) brakuje konkretów, troszkę jest to kręcenie się wokół sedna sprawy. Bo prawda jest taka, że gdyby każda osoba z otyłością trzymała zdrowy deficyt przez długi okres czasu, to by schudła nawet i do zdrowego BMI - to są fakty, to matematyka i prawa fizyki, nie ma opcji, by było inaczej. Mówienie, że "trzymam zdrową dietę o odpowiedniej kaloryczności przez kilka miesięcy i nie chudnę, bo jestem chora" to wielkie niedopowiedzenie. To zaburzenia hormonalne, problemy z psychiką i inne choroby towarzyszące sprawiają, że utrzymywanie tej diety na dłuższą metę staje się niemożliwe (bo włącza się choćby wilczy głód, który jest niemożliwy do kontrolowania, obezwładniający lęk lub depresja, po prostu ciało i umysł to sabotują bez względu na to, jak bardzo TY chcesz schudnąć i że szczerze tego chcesz). I to doprowadza do tego, że ostatecznie dieta i deficyt idą w diabły i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Może i znajdą się tu osoby, które stwierdzą "No dobra, i co z tego?", mnie jednak zrozumienie tego mechanizmu bardzo pomogło i pozwoliło ustawić priorytet przede wszystkim na swój łeb, na zdrowie psychiczne i równowagę hormonalną (no bo ona też wpływa na łeb, wiadomo). Proces odchudzania w wielu przypadkach musi być bardzo delikatny i ogromnie wydłużony w czasie, żeby organizm się nie zbuntował. Niemniej jednak, to długoterminowy zdrowy deficyt jest bezpośrednio odpowiedzialny za samo odchudzanie. A utrzymać go odpowiednio długo i jeszcze potem nie dopuścić do tego, by pojawiło się jojo - to jest sztuka, to jest sedno problemu, a do tego trzeba właśnie zdrowej głowy i hormonów w równowadze. Piszę to, bo przez lata przekonanie o tym, że "deficyt na mnie nie działa, bo jestem chora" odbierało mi poczucie sprawczości, odbiera je wciąż wielu osobom. Deficyt zawsze działa, po prostu trzeba być w stanie go utrzymać i się przy tym nie wykończyć, a przy nieleczonych chorobach współistniejących jest to praktycznie niemożliwe. Dlatego tak ważne jest, byśmy badali się regularnie i ogarniali wszystko na bieżąco, oczywiście pod kontrolą sensownego lekarza. Tej kwestii mi troszkę zabrakło w Twojej ostatniej rozmowie z lekarzem, uważam, że on jako specjalista powinien o tym wspomnieć.
Schudnąć nie jest sztuką, ale utrzymanie wagi już tak. Dietę zakończyłam w maju, puki co 3kg przytyłam....niestety cały czas trzeba mieć pod kontrolą to co się je, a nie jest to proste.
Odnośnie porównywania się do innych: miałam w pracy koleżanke, która jadła co chciała i wciąż miała nienaganna figurę. Bardzo jej zazdrościłam - wtedy jeszcze właśnie porównywałam się do innych - więc obwinialam siebie dlaczego ja tak nie mogę. Jednym słowem chciałam być taka jak ona.. do momentu w którym po obiedzie w łazience nie usłyszałam jak zwraca wszystko co zjadła... Nigdy nie wiemy jak wygląda życie innego człowieka, nie oceniajmy, myślmy o sobie i bądźmy dla siebie dobrzy.
Witam, mam 44 lata i jestem osobą otyłą. Na początku tego roku, podczas lockdownu, moja waga pokazała okrągłą setkę, co przy moim wzroście oznacza początek otyłości II stopnia... Badaniem USG potwierdzono u mnie stłuszczenie wątroby, a wejście na 2gie piętro powodowało zadyszkę i kołatanie serca. Wystraszyłam się mocno. Zawsze , jak to się mówi, byłam okrągła, miałam lekką nadwagę, ale nigdy otyła! A zaczęłam przybierać na wadze, jakieś 4 lata temu, gdy rzuciłam palenie. Poszłam do poradni leczenia otyłości, gdzie zrobiłam kompleksowe badania. Muszę przyznać, że byłam pewna, że mam jakąś chorobę metaboliczną, jak niedoczynność tarczycy, czy coś w tym stylu, co wywołało u mnie tak duży przyrost wagi. Ale okazało się, że nie. Co prawda, miałam insulinooporność, ale ona była skutkiem, a nie przyczyną otyłości, podobnie, jak otłuszczenie i stłuszczenie organów. Po wypełnieniu wielu ankiet, dotyczących moich nawyków żywieniowych, okazało się, że używam jedzenia, nie tylko do zaspokojenia głodu, ale także nagrody za sukcesy i pocieszenia po porażkach, zabicia nudy, rozładowania stresu. Wiele razy robiłam to, nie do końca świadomie. Moim głównym grzechem nie były fast foody i chipsy, tylko, uważane za zdrowe orzechy, sery i suszone owoce, którymi zajadałam się codziennie. Potrafiłam pokroić sobie na daseczce 200-300 g różnych serów, do tego kiść winogron i wciągnąć to , oglądając Netflixa. Albo ,wracając z pracy, kupić w dyskoncie paczkę orzechów Macadamia i opędzlować je , zanim dotarłam do domu... W ten sposób pochłaniałam 4000-5000 tysięcy więcej kilokalorii tygodniowo, niż powinnam, a moja waga rosła systematycznie. Potrzebowałam coraz większych ciuchów, ale to nie dawało mi do myślenia. Zaczęłam od wyeliminowania tych nadmiarowych przekąsek, myślenia, co wkładam do koszyka i co wyciągam z lodówki. Przestałam kupować sery pleśniowe, wiedząc, że nie powstrzymam się od zjedzenia za dużo, a żółty, kupowałam w małych opakowaniach. Kupiłam mniejsze talerze i miseczki do jedzenia, aby jeść mniejsze porcje. Zaopatrzyłam się w spryskiwacz do oliwy. Cukier i miód, wyeliminowałam całkowicie, podobnie, jak suszone owoce. Zaczęłam parkować auto, w pewnej odległości, zarówno od domu, jak i od pracy, aby więcej chodzić. Wchodziłam po schodach tyle ile dawałam radę, najpierw było to drugie piętro, potem coraz wyżej. Teraz, bez przerw, jestem w stanie wejść na siódme, gdzie mieszkam. Spaceruję, jeżdżę na łyżwach, uprawiam Nordic Walking. Wykonuję ćwiczenia w domu, bo jeszcze wstydzę się pokazać na siłowni. Przez 11 miesięcy, udało mi się zejść na 88 kg, ale nie odpuszczam, nawet w Święta. Moim celem jest 65 kg, ale wiem, że potrzebuję jeszcze na to dobre 2 lata. Otyłość, to choroba przewlekła, ale można i trzeba ją leczyć. A lekarstwem jest deficyt kaloryczny, systematyczność, rozsądek i ruch. Niestety, nikt nie wymyślił cudownej tabletki, która te czynniki zastąpi... I prędko nie wymyśli... Leczenie jest długie i trudne, ale warto je podjąć, zanim, otyłość stanie się przyczyną cukrzycy, miażdżycy i innych, groźnych dla życia schorzeń.
Nie przekonuje mnie stwierdzenie, ze uświadomienie sobie, ze to choroba jest już połową sukcesu, dla niektórych osób otyłych nadal nie będzie to bodźcem, żeby zacząć leczenie i pracę nad sobą. Ale kluczem do tego, który tez tu został wskazany, jest chęć pracy nad sobą. Są osoby, dla których ta praca okazuje się tak ciężka, ze pomimo świadomości choroby nic z tym nie zrobią.
Nasz kraj, nasze społeczeństwo i wsparcie, to raczej skrajności odpychające się. Cudowne rozmowy, mam nadzieję, ze są w stanie pomóc wielu osobom, uświadomić problem. Dobra robota 👍
Ja nie zmagam się z otyłością, ale mój mąż tak, pomimo że jest aktywny fizycznie. Widzę jak bardzo czuje się źle z tym i bezsilnie, że pomimo treningów waga tylko rośnie. Edukację prowadzę na własną rękę, ponieważ jedyne co słyszymy od lekarzy, to "proszę się zdrowo odżywiać i więcej ćwiczyć." Oprócz standardowych badań krwi i lipidogramu nie zostały nam zlecone dodatkowe badania, a o insulinooporności dowiedziałam się sama. Teraz wchodzimy w dietę ketogeniczną, wysyłam męża żeby zrobił sobie krzywą cukrową, zamierzam też kupić glukometr. Małymi kroczkami, ale do przodu. Dziękuję Wam za ten film, jesteście wspaniałe.
Właśnie jeśli chodzi o dietę, to zdarzało nam się raz w miesiącu zjeść pizzę, trochę częściej ciastka, ale nigdy nie pijemy coli czy innych napojów słodzonych, mamy dobry nawyk picia przefiltrowanej wody. Od roku również mocno ograniczyliśmy alkohol do 1 razu w miesiącu, stąd mój pomysł z keto, ponieważ my już nie mamy z czego zrezygmować. Obiady jemy głownie domowe, czasem z braku czasu zdarzy kupić pierogi z żabki, ale wolę już wydać tą stówę i zamówić shushi.
P.S. też oglądam Dr Bartka Kulczyńskiego, super kanał :) tego kanału Trener TV nie znałam, ale już leci sub i zaczynam słuchać. Dziękuję za podpowiedź :)
Zauważyłam, że w ostatnim czasie na YT przewijają się te same osoby w zwiazku z tematem otyłości. Ta pani była w rozmowie z Magdą Mołek, więc ja podziekuję za takie powielane rozmowy. Jeśli problem otyłości jest powszechny i wynika z rozmowy, że wiekszość otyłych to osoby chore na inne choroby utrudniające w szczupłej sylwetce, to proszę o rozmowę z róznymi osobami a nie w kółko przewijająca się ta sama osoba i mówiąca to samo u kogoś innego.
W tych filmach totalny brak konkretów. Takie podejście demotywuje, odbiera motywację do zmian. Zabiera odpowiedzialność za zdrowie. Skoro otyłość to choroba to nie mam wpływu na chorobę, nic nie mogę zrobić, a lekarze są niedouczeni i nie mogą mi pomóc... Dokąd zaprowadzi takie podejście? Ćwiczę siłowo w domu i jestem na grupie na fb gdzie dziewczyny wrzucają swoje zdjęcia z treningów, zdjęcia sylwetek i posiłków itd. Obserwuję, jak te sylwetki się zmieniają na przestrzeni miesięcy i lat! Dziewczyny się nie poddają po tygodniu czy po miesiącu mówiąc: "nie mam efektów, jestem chora".
Pierwsze słowa gościni : odczułam ulgę, kiedy dowiedziałam się… Ja też. Całkiem niedawno zrozumiałam wszystko. Dzięki tej kampanii. Dziś czekam w kolejce do profesora. Dziękuje ❤️
Spokojny, dokładny trening siłowy z obciążeniami dobranymi do kondycji nie podnosi kortyzolu. Trening siłowy jak najbardziej jest super w kształtowaniu sylwetki! Można też zmieniać obciążenie w trakcie treningu, robić przerwy itd. Treningi interwałowe, hit, cardio - te treningi podnoszą tętno i kortyzol.
Dokładnie tak jest. osoba zaproszona do rozmowy ma bardzo nikłą wiedzę na temat treningu oporowego, nazywając siebie trenerem personalnym nie czyni fachowca w temacie, tym bardziej że trenerem została w trakcie leczenia otyłości (tak wspominała w rozmowie z Magdą Mołek) i trenuje kobiety w grupach z połaczeniem treningów interwałowych, cardio i lekkim obciązeniem. Taki rodzaj trenera personalego na potrzeby swoje i "znajomych" Chciałabym zoabczyć certyfikat i wiedze tej pani, która nazywa się trenerem personalnym. W moim odczuciu niby w teorii rozmowa o otyłości a po odsłuchaniu rozmowa o niczym, pitolenie przy kawie w czystej formie.
Nigdzie nie pada stwierdzenie , że treningi w grupie są interwałowe, nigdzie też nie pada z moich ust stwierdzenie, że trening siłowy jest zły. Proszę słuchać z uwagą i ze zrozumieniem. Ocenianie tak łatwo przychodzi, prawda? Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia! Agnieszka
@@nataliaszewczyk3307 Też oglądałam wywiad u Magdy Mołek i mam takie same odczucia! Pani jest bardzo sympatyczna i w ogóle, ale niestety ja się niczego z tych wywiadów na temat otyłości nie dowiedziałam. Wręcz przeciwnie, wynika z nich, że otyłość to jakaś tajemnicza choroba, z którą trzeba iść do lekarza, a lekarze nie wiedzą jak ją leczyć... hormony, te sprawy + mnóstwo wymówek po drodze (jak te z ćwiczeniami). A ja się pytam o konkrety - i nic. Pod pierwszym filmikiem o otyłości na tym kanale zapytałam Justynę czy poza gadaniem robi coś ze swoją otyłością, napisała, że tak. Jestem ciekawa co :)
To jakie są w końcu kryteria diagnozowania otyłości? Profesor mówił że BMI powyżej określonego poziomu i obwód w pasie powyżej określonego poziomu, a w tym odcinku parę razy pada stwierdzenie że "może to w takim razie nie była/nie jest choroba otylosciowa". Mam wrażenie, że ten odcinek tylko niepotrzebnie zagmatwał temat. Poza tym - to w końcu nie komentujemy czyjegoś wyglądu/zdrowia w ogóle, bo to nie nasza sprawa czy namawiamy go żeby się leczył? Szanujemy różną gotowość ludzi do podjęcia leczenia czy nie? Czekam na odcinek z psychodietetykiem - czy będzie coś o tym, jak kultura diety i niekończące się cykle odchudzania, zaczynające się często wtedy, kiedy nie jest ono w ogóle potrzebne, wpływają na późniejszy rozwój otyłości?
Justyna !!! Samo "ruszanie sie" nic nie daje w sensie spalania. Wazne jest to ile sie ruszamy w okreslonym zakresie tetna (w okolicach 140 bpm i to dopiero po 20 min tego tetna zaczynamy spalac tluszcz) Spalanie kalorii to czysta matematyka. Jesli bilans kalorii jest ujemny to chudniemy. Jesli dodatni to tyjemy. Wiem co mowie bo sam mam problem i sam doskonale widze ze jak robie duzo kardio (kardio jako jakakolwiek praca generujace srednio 140 bpm w moim przypadku rower, plywanie, perkusja, spiewanie itp ) i jem malo kalorii to chudne a jak pije i nie robie kardio to tyje. Otylosc to jest niewatpliwie choroba ale nie jest to choroba naszego organizmu sensu stricte tylko choroba naszej woli, naszych decyzji i zdolnosci do trzymania sie postanowien. (poniekad psychiczna) Zresztą tak samo jak w przypadlu alku i drugów. Cukier uzaleznia tak jak wódka i koks. Jedni daja z tym rade inni wpadają w zaklety krag i nie mogą nic z tym zrobic bo po prostu nie potrafią. Oczywiscie mozna sobie operacyjnie zmiejszyc żołądek tak jak mozna oddessac tluszcz i pewnie to dziala ale kluczem prawdziwej przemiany jest WOLA. Wola zmiany siebie, wola bycia lepszą wersja siebie. Wola sie pojawia tylko wtedy gdy jest prawdziwa motywacja. Prawdziwa a nie weekendowa :). Trzeba umiec wyjsc ze strefy komfortu i po prostu polubic kardio i smak surowej marchwi :):):). Innej drogi nie ma :). Wpieprzanie za duzej ilosci jedzenia wzgledem potrzeb uzaleznia bo jest przyjemne ale tak naprawde jest przejawem zaniedbywania samego siebie, braku szacunku do poniekąd światyni jaką jest nasze ciało. Pozdro !!!!
Kiedyś wylądowałam na SORze gdyż dwa tygodnie , dzień w dzień bolała mnie głowa. Nafaszerowali mnie lekami, przebadali, nic nie pomoglo, głowa jak bolała tak bolała. Przyszedł pan doktor i powiedział, że głowa mnie boli dlatego, że jestem gruba. Odpowiedziałam, że próbuje coś z tym zrobić i jestem pod opieką dietetyka. Usłyszałam, że " w Oświecimiu nie mieli dietetyków i byli chudzi". No i tyle w temacie.
Justyno, świetna robota. Te rozmowy są niezwykle ważne, bo jak widać ( choćby w komentarzach pod tym filmikiem) w społeczeństwie mamy wielu ignorantów, którzy pomimo edukowanie w tym temacie uważają, że to bulka z masłem. Świetny pomysł, żeby wykorzystać te okrutne komentarze, które dostajesz pod swoim adresem, w szczytnym celu. 😉
Mogą, ale aktywność fizyczna pomaga w uporaniu się z otyłością. Otyłość skraca życie, więc nie ma co się obrażać, gdy ktoś daje rady, namawia do ruchu czy diety. Wkurza mnie, gdy osoby z nadwagą lub otyłością oburzają się, gdy ktoś podejmuje temat ich wagi. Mówię to jako osoba, która z rozmiaru 46 (przy niskim wzroście), zeszła do 38. Gdy byłam gruba mówiłam, że kocham siebie i nikomu nie pozwalałam się krytykować. A nocami płakałam w poduszkę. Poznałam przyczynę, zaczęłam dbać o siebie. Wiem, że największą przyczyną mojej nadwagi / otyłości było lenistwo, ignorancja i brak miłości do siebie. Człowiek, który się kocha, dba o siebie, a ja szukałam wymówek. Walka jest trudna. Nie walka o wagę a walka o zdrowie. Polecam jej podjęcie.
Ale czy rzeczywiście te komentarze mają intencję skoncentrowana na pomaganiu? I czy te osoby tego nie widzą patrząc np. w lustro? Jeśli ktoś nie prosi o radę, nie należy jej udzielać na siłę, bo przynosi odwrotny skutek.
Dokładnie tak trzeba o siebie dbać. Zyjemy w czasach gdzie jest dużo pokus i trzeba się im opierać. Nie znam osob szczupłych, które przejadają się a otyłe niestety znam i wyglada to odwrotnie. Trzeva dzialac i walczyć ze swymi słabościami a nie szukać usprawiedliwień. Rozumiem, ze to choroba ale trzeba coś z tym robić a nie szukać pocieszenia i wszyscy milczcie…
@@dzoana3399 nie obrażam ludzi. Nie chodzę i nie mówię komuś, że jest grubasem. Zachęcam do ruchu i rozmawiam. Ale tak jak Ty reagują osoby, które nie dopuszczają do siebie, że problem nie leży po stronie zatroskanych o Twoje zdrowie, tylko w Tobie (w Twoim nastawieniu, zdrowiu i zacietrzewieniu). Ale spoko, też tak reagowałam, na zasadzie "a Ty jesteś brzydka - miło Ci?". Dzisiaj wiem, że nie tędy droga. Życzę Ci wszystkiego dobrego.
Ja mam wrażenie, że osoby otyłe na siłę szukają łatwego powodu dlaczego tyją. Bardzo często jest to hashimoto. Wiem po sobie, że to nieprawda. Ja mam tą chorobę i menopauzę, ćwiczę ale bez przesady (nieregularnie), jem ile chcę (tylko nie jem mięsa i wędlin) i mimo tego, im więcej lat tym jestem chudsza. Przypuszczam, że otyłość to kombinacja wielu czynników. Po co eksponować którykolwiek. Może to mam hashimoto może komuś zaszkodzić i spocznie na laurach. Jak się chce schudnąć trzeba próbować różnych sposobów. Na pewno nie można się w tej drodze zatrzymać. Może dlatego źle się ocenia ludzi otyłych bo ich waga oznacza, że nie zrobili wszystkiego. W innych chorobach ludzie robią wszystko, przechodzą skomplikowane terapię i to nie wystarcza żegnają się z życiem. I to jest prawdziwa choroba, która przychodzi znienacka i nie daję szans na wyleczenie.
Ale wiesz, że ile ludzi tyle objawów? To nie jest tak, że jeśli TY TAK MASZ, to wszyscy tak mają. Ty podczas Hashimoto nie jesz tylko mięsa i chudniesz, a inny pacjent ciężko walczy, wprowadza restrykcje, zwiększa dawki hormonów a mimo to tyje. Zawsze się zastanawiam, jak czytam takie cuda, gdzie jest ludzka empatia. Naprawdę, nie rozumiem.
Hashimoto nie jest jedynym problemem, że człowiek grubieje, to kombinacja wielu czynników. Też nie rozumiem czemu ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem.
@@mojfajne ale gdzie ja napisałam, że to jedyny powód? Serio, chcesz mnie uczyć czytania ze zrozumieniem kiedy używasz takich argumentów 🙆😂? Napisałam, że każdy jest inny i używanie argumentów rzędu "ja tak nie mam więc to NIEPRAWDA" jest nie w porządku, zważywszy że organizmy są różne i to co działa na jednego, niekoniecznie działa na drugiego.
@@aleksandra5921 Czyli nie będziemy szukać powodu tycia....bo to moje hashimoto jest takie specjalne tłuszczotwórcze. Ja chciałam zasygnalizować, że samo hashimoto nie jest powodem tycia. Chyba, że u każdego ta choroba jest inna...pozostaje pytanie czy ta choroba jest inna, czy różne czynniki z tą chorobą powodują tycie. Skoro już piszę to wyrażę moją opinię na temat nazwania otyłości chorobą.....mam do tego pewną niechęć Nie bardzo się z tym nie zgadzam i mam prawo do swojego zdania Potwierdza to, że możemy chodzić z tą przypadłością do dietetyka, który nie jest lekarzem. Choroby nie wybieramy, przychodzi podstępnie i długo możemy nie zdawać sobie z niej sprawy i może nie być szans na wyleczenie. Otyłość nie przychodzi podstępnie, możemy zareagować w odpowiednim momencie, podstawą nie są ciężkie terapie tylko przede wszystkim dyscyplina i konsekwencja, praca nad sobą i trzeba pożegnać się z wieloma przyjemnościami (bo jedzenie też jest przyjemnością) gdy to zawiedzie jest chirurgia. Czyli przy odpowiednim prowadzeniu jest pełen sukces. W związku z tym gdy się widzi osobę otyłą, jak się męczy i jak ciężko jej się żyje i wie się jednocześnie że mogłaby walczyć....czuję się niechęć. Że są wyrzeczenia?...niestety życie jest pełne wyrzeczeń. Więc zestawienie tego z problemami ludzi chorych na przykład na nowotwór jest uwłaczające.
@@mojfajne nie tyle choroba jest inna, co organizmy które na nią chorują są inne. Bo a) towarzyszyć temu mogą inne choroby b) pacjenci mają różny wiek, predyspozycje genetyczne. Można tak wymieniać w nieskończoność. W ostateczności chodzi o to, że nie można przyjąć, że jeśli u kogoś jest TAK, to u wszystkich innych też tak jest. Na tym polega trudność diagnozowania i leczenia. Co do tego że osoba otyła mogłaby walczyć - ponownie - to wyłącznie twoje zdanie. Osoby szczupłej, warto nadmienić. Osoby otyłe mają za sobą historię. Różna historie. Wiele z nich powoduje, że pacjent traci siłę, popada w marazm, nie ma już wiedzy i zasobów, aby próbować dalej. Ty czujesz niechęć. Ja czuję zrozumienie. Taka to różnica. Co do porównania z nowotworem - moim zdaniem to bardzo trafne porównanie. Obie choroby są groźne. Na obie umierają ludzie. Na obie nikt nie chce chorować. W obu przypadkach należy się pacjentowi szacunek.
Ale okropne komentarze się pojawiają, żyjemy w bardzo nieempatycznym świecie. Wszyscy nagle są lekarzami, dietetykami, sportowcami, znają się na wszystkim. Szkoda tylko, że certyfikowani dietetycy i lekarza mają czasami ogromny problem, aby komuś pomóc. Prawdą jest, że otyłość jest chorobą, wymagającą przede wszystkim zdiagnozowania i poznania przyczyny. To jest czasochłonne, kosztowne, wymaga cierpliwości. W tym kraju nie zawsze jest to możliwe, chociażby gdy pozna się ile czasu trzeba czekać na wizytę endokrynologa na NFZ. Zlote rady w stylu "deficyt kaloryczny" albo "1200 kcal" to już dawno przestarzały mit, który Panowie (bo akurat to Panowie pisali) chyba czytali w średniowieczu. Otyłość jest złożoną chorobą - na przestrzeni fizycznej i psychicznej. Jeśli człowiek nie będzie miał zdrowej relacji z jedzeniem, żadna magiczna dieta 1200 kcal nie pomoże. Jeśli człowiek cierpi na poważne zaburzania metaboliczne, żaden deficyt nie rozwiąże problemu. Proponuję mniej oceniania, mniej stygmatyzowania i potwierdzania głupich stereotypów, a więcej edukacji i chęci poznania historii drugiego człowieka. Gwarantuję, że żadna osoba otyła nie stała się otyła z wyboru. Tam zawsze, głębiej coś się kryje i to jest sedno tego "problemu".
Dziękuję za ten komentarz. A tym wszystkim pseudo ekspertom, życzę zdrowia. Bo jak się pojawiają problemy to dopiero człowiek rozumie. Byłam zawszę wysportowana od małolaty, również krzywdząco myślałam, że skoro ktoś jest gruby, to leń i obrzartuch. Dzisiaj zmagam się ze zdrowiem i wagą i wiem, że nic nie jest proste i zero jedynkowe.
Justyna nagraj pogadankę jak ty po tych rozmowach się czujesz w kontekście siebie. To jak inne chore osoby reagują już wiesz np. po komentarzach. Jestem ciekawa twoich refleksji. Pozdrawiam
Kolejna bardzo ciekawa rozmowa. Eksperci są bardzo ważni ale rozmowy ze "zwykłymi ludźmi" są bardzo potrzebne. Ale... Pani Agnieszka powinna sobie odsłuchać tą rozmowę i zwrócić uwagę, że nadużywa "TAK?" na końcu zdania 😏
Niestety, ale od lat jest powtarzane, ze mniej więcej dieta to 80% A sport 20%. Sportowcy dbają o dietę I pilnują czego jedzą. Ja ćwiczę 5 razy w tygodniu I to bardzo intensywnie, ale waga stoi w miejscu lub wzrasta jeśli nie pilnuje się. Muszę zapisywać co jem, bo inaczej tyje. Po treningach apetyt rośnie o człowiek bez kontroli nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ile je. Nie mam rystrykcyjnej diety, ale staram się jeść zdrowo z małymi odstwpstwami. Jeśli pofolguje to wrzucam więcej cardio I pilnuje aby nie przejść się potem.
W rozmowie z Magdą Mołek p.Agnieszka zwróciła uwagę na fakt, że czasami poza obiektywnie zdrową dietą problemem jest połączenie pozornie zdrowych produktów w sposób uniemożliwiający przyswajanie substancji przez chory organizm. Właściwie nikt o tym nie mówi, dla mnie również było to sporym zaskoczeniem th-cam.com/video/p_OOfuNVV4Y/w-d-xo.html
Nie od parady wzięło się powiedzenie, że brzuch robi się w kuchni. Zdrowa, zbilansowa dieta jest podstawą a dodatkiem są ćwiczenia, aby sylwetka dobrze wyglądała, była proporcjonalna, jędrna, elastyczna i umięśniona. U dorosłego człowieka znajduje się ok. 450-500 mięśni, dlatego ważne aby mięśnie ćwiczyć oporowo, ponieważ z wiekiem tracimy masę mięśniową i nasze ciała nie wygladają już tak apetycznie jak u osób młodych. Osoby które chudną poprzez deficyt kaloryczny a nie ćwiczą mogą zauwazyć że ich ciało i skóra robi się obwisła, dlatego zawsze podchodziny holistycznie gdy chcemy pozbyć się dodatkowych kilogramów, zwłaszcza osoby z dużą nadwagą.
@Lukasz Jaworski Przy redukcji bardzo waznym aspektem jest komponowanie w taki sposób posiłków aby były obietościowo sycące, czyli mała podaż kaloryczna a duża obietość, aby nasz żołądek był wypełniony i jednocześnie oszukany, nie dawał sygnałów do kory mózgowej, że zołądek pusty i domaga się pożywienia. Wazne też jest aby nie odmawiać sobie przyjemności ( dla zdrowia psychicznego 😉) tylko zastepować je produktami z mniejszą kalorycznością i zdrowszą alternatywą. Tak dla przykładu podam że duzo osób lubiacych czekoladę, lub produkty słodkie, czekoladowe odmawia sobie tej przyjemności ponieważ to produkt wysokokaloryczny na dodatek z dużą smakowitością więc niektórzy mają problem aby zjeść jedną kostkę, wystarczy poszukać czekolady bez cukru (słodzony erytrytolem lub stewią). Lub z połączenia dojrzałego banana, avokado i łyżki kakao mamy zdrowy mus czekoladowy z dobroczynnym potasem.
Wszystko jest w naszej psychice. Różnica polega na tym,że uprawiamy sport dla siebie ,bo go uwielbiamy...albo zmuszamy się i kiepskie są tego rezultaty. Nikogo nie chcę obrażać ale na szczupłą sylwetkę i zdrowie..trzeba ciężko pracować każdego dnia. Znajdźcie mi mnicha grubego...dieta i ruch oraz pogoda ducha kochani...recepta.
To prawda, ja wielokrotnie zmuszałam się do ćwiczeń, których po prostu nie cierpię i było zero efektu. Za to długie, spokojne spacery uwielbiam i to mi najbardziej pomaga.
Jeśli chodzi o sport, to jak najbardziej masz rację :) Z jakiegoś powodu utarło się, że "aktywność fizyczna" to bieganie albo siłownia. Są ludzie, którzy kochają biegać - super :). Są też tacy, dla których jest to nieprzyjemne lub wręcz szkodliwe (ja np. ze względu na kręgosłup nie mogę), ale lubią inne formy spędzania wolnego czasu aktywnie. Czy uprawiamy sport, chodzimy na siłownię, czy chodzimy na spacery, pływamy, tańczymy, wspinamy się po górach....to nie jest tak istotne, jeśli nie mamy konkretnego celu. Ważne, by mieć z tego frajdę, by sprawiało nam to radość, może dodatkowo dawało możliwość do zawarcia jakiejś przyjaźni? Nie zamykajmy się w czyiś ramach tylko dlatego, że taka jest moda. Wysiądźmy przystanek wcześniej i zróbmy spacer do domu. Siedząc na kanapie przed telewizorem czy w pracy przy biurku - zróbmy sobie przerwę, przejdźmy się, rozciągnijmy. To są małe rzeczy, ale jeśli robimy je regularnie, staną się naszym nawykiem i jeśli mamy taką potrzebę by schudnąć - wstępem do wprowadzenia czegoś bardziej zaawansowanego. Pozdrawiam :)
Hoshimoto .....zleciałem 20 kg odstawiając piwo,pieczywo i słodycze.8 lat na hormo, wiecznie zmęczony,śpiący i obcy. Przed diagnozą poziom agresji na max ,wôda,depresja,sen po15 h. Po 3 latach synchronizacja hormonów i w miare normalne życie.Walka z hormonami co 3 mc,zmiany dawek,preparatów,suplementacje.....teraz jest ok.Justynka, szukaj w hormonach,alergiach,zmień na jakiś czas miejsce zamieszkania,głodówka tak ze 2 tygodnie,zero alku ;).......dasz rade,cmok.
Ja kompletnie nie rozumiem dlaczego ludzie potrafia powiedzieć innym ludziom ze „są grubi” i ze im się to nie podoba. Co, to kogo obchodzi jak ktoś inny wyglada? 🤔 to jest dla mnie kompletnie nieważne, często nie zauważam ze ktoś przytył lub schudł, bo mam to w głębokim poważaniu. Tak jak kolor włosów, buty, paznokcie, cokolwiek. Nic mnie to nie obchodzi i nie mogę zrozumieć Ze są ludzie, których wkur*ia wygląd innych. No nie pojmuje.
Zmagałam się z Bulimią, miałam początki Anoreksjii wiele lat temu. Dostaję szału jak idę do lekarza który mi wytyka że za dużo ważę. Mogliby się czasem zastanowić albo zapytać jaką drogę się przeszło i ile rzeczy trzeba było uporządkowac w głowie aby zacząć się akceptować.
Ja jestem 25 lat po operacji bariatrycznej . To co przeżyłam na sali pooperacyjnej to jest masakra. ALE!!! Gdybym miała poddać się znowu takiej operacji ponownie, aby schudnąć? Poddałabym się bez wahania. Teraz po 25 latach mój żoładek się rozciągnoł. Ale odseparowane jelito. Mój żołądek przyjmuje.....ale nie wszystko. Trawi w powolnym tempie. A czasem nie trawi NIC. Muszę zwymiotować. Waga się wacha. Tycie niestety towarzyszy mi cały czas. Ale mogę to oszukać. Ale niestety to jest tylko moja WOLA. Żołądek się rozrasta i przyjmuje pokarm w każdej ilości. Rozciąga sie. Trzeba WALCZYĆ.
Justyno, porusz proszę temat granicy między chorobą a zwykłym niezdrowym stylem życia. Chodzi mi o to gdzie zaczyna się choroba? Coś na zasadzie: Wiem, że dużo jem i dlatego mam plus 10kg. Nie mogę zrzucić ale wiem dlaczego - bo nie potrafię się powstrzymać i jem. Czy to już choroba? Gdzie jest ta granica?
Kochani..poczytałem komentarze i ludzie mają pretensje do innych ludzi. Od kiedy to się przejmujemy innymi? Przestańcie! Wstajemy pół godzinki wcześniej, otwieramy okno,włączamy muzykę i wystarczy 10 minut..nie katować się, robić to tak,by to polubić. Wysoko kolana 15 razy..bo brzuszek i fałdki. Ruchy okrężne jak przy Hula Hop ..bo talia ..w jedną i drugą stronę. Kilka przysiadów, kilka razy ręce do góry i kręcić szyją...bo spaliśmy. 10 minut..daje gwarancję, że to zmieni wasze życie. Po jakimś czasie wasz organizm będzie się domagał więcej.. 15 minut ,20 minut..30 minut.. Zobaczycie po jednym miesiącu, że nawet gdy zapomnicie, nie będzie wam się chciało tego rano...robić, to i tak ,gdzieś z tyłu kory mózgowej..będzie zapamiętane i włączy się przypominajka...ĆWICZ.. Nie cierpię siłowni, wolę ścieżki, las,nawet ulicę.. i kocham rower. 10 minut...tylko 10 minut.. Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę.
Przeciez zanim powstal podcast kryminalny "piate nie zabijaj" Justyna prowadzila podcast "sluchowisko" na ktory nagrywa rozne treesci.. i wlasnie jestes na playliscie 'sluchowisko". Dwa te podcasty sa na innych playlistach kanalu Justyna Mazur ...
@@Bajka0 Problem w tym, że nie mogę subskrybować samej playlisty z Piąte, a yt coraz częściej zarzuca mnie powiadomieniami o treściach z tego kanału, które kompletnie mnie nie interesują i nie da się ich odfiltrować.
Uważam że dodatkowo spadłby ten hejt gdyby to były dwa osobne kanaly. Ja juz dawno odhaczylam subskrypcję bo właśnie te pogadanki mi się nie podobały. Nie zgadzałam się z wieloma wypowiedziami a dalej oglądałam kryminalne. Owszem wiem że kanał zaczął się od pogadanek ale suby poszły w górę dzięki kryminalnym, nie oszukujmy się. Dwa osobne kanaly to byłoby coś. Mniej byłoby czepialstwa.
Jeśli jest się aktywnym fizycznie to raczej niemożliwe aby być otyłym owszem można mieć nadwagę.Każdy organizm jest inny ktos potrzebuje włożyć więcej wysiłku w ćwiczenia, drugi jest chory,ma upośledzony metabolizm itd.Mówię to z perspektywy sportowca,nie lekarza ale myślę że choroba otyłości nie dotyczy osób aktywnych fizycznie i jedzących zdrowo 1800 do 2000 kcal dziennie.Nadwaga to co innego ,jak sama nazwa wskazuje jest to "nadwaga".Ludzie otyli mają poprostu przez różne czynniki o wiele trudniej żeby osiągnąć zdrową wagę.
Według mnie to liczenie kcal nie jest do końca prawdą. Znałam masę ludzi, którzy przy mnie zjadali więcej niż ich zapotrzebowanie, a mają niedowagę. I nie ćwiczyli. Nie sadze, żeby wymiotowali potem. Ja w zasadzie już dawno powinnam mieć nadwagę, bo nie ćwiczę i jem dużo za dużo, ale mieszczę się w normalnej wadze. Także tutaj musi chodzić o metabolizm i geny w głównej mierze. Denerwuje mnie takie ocenianie ludzi z nadwagą, mimo, że sama nigdy nie miałam, ale wiem jak jest ciężko zrzucić nawet kilka kg. Najwiecej do powiedzenia mają właśnie osoby z genetyczną niedowagą, które jedzą niezdrowo ale mają farta i nie tyją.
Co za głupoty. Można jeść nie zdrowo i schudnąć. Wystarczy liczyć kalorie i wejść na deficyt. Ona mogła ćwiczyć, być trenerem personalnym, mieć te choroby o których mówi, ale przytyć mogła, bo mogła jeść za dużo niż wynosi jej zapotrzebowanie... Ja również mam problemy hormonalne, io, niedoczynność... Apetyt i chęć na jedzenie jest większa niż kiedykolwiek, puchnie się, woda się gromadzi, ale tłuszcz w organizmie z powietrza się nie tworzy 🙈
Ja jestem „gruba mentalnie”. Mam to od dzieciństwa. Mimo, że fizycznie jestem dość szczupła to cierpię na wyrzuty sumienia po jedzeniu, nagminne ważenie się to u mnie norma. wieczne planowanie jadłospisu też. Większość wolnego czasu poświęcam na rozważanie, planowanie swojej diety, ćwiczeń; czasami tylko w głowie, czasami na papierze lub w aplikacji. Liczę kroki, piętra, kalorie, węglowodany, ciastka, przysiady i cały czas jestem na siebie zła. Za co? Za to, że za mało, że za dużo, że nie warto, że mam gdzieś, że jestem słaba, że się poddaję, że marnuję czas i tak w kółko. Wiem, że to jak wyglądam nie jest najważniejsze ani nie definiuje mnie jako człowieka, ale przegrywam. Idiotyczne. Uwielbiam gotować, chodzić na spacery, pływać, ale nie potrafię się tym cieszyć w pełni. To wszystko się łączy z moim „grubym” ja. Kiedy widzę posty z #bodypositive to myśle, ze jest to naciągane. Ja nie potrafię siebie polubić w taki sposób. Jeśli są takie osoby to mega Im zazdroszczę. Pozdrawiam.
Ja poszłam do lekarza, odważyłam się po latach obwiniania się ze przytyłam tak nagle od obżerania się. Mam problem z opuchlizna ciała, po węglowodanach czuje się tragicznie, jestem senna, brak mi sił do życia no po prostu dramat. Usłyszałam ze mam ograniczać węglowodany (co robię praktycznie cały czas żeby jakoś żyć i nie popaść w depresje choć blisko mi juz do niej ) badania krwi ogólne plus tarczycy ob ft3 ft4 i tyle. Wyszły ok a ja ciagle nie wiem na czym stoję … Kilogramy poszły trochę w dol ale wystarczy jeden dzień normalnego jedzenia- nie fastdood czy słodkie, po prostu normalny obiad, kanapka z szynka czy owsianka a ja puchne i kg stoją albo i rosną. Jedna wielka masakra ;(
Dlatego absolutnie nikogo nie powinno sie oceniać. Bo przyczyny otyłości moga być przerózne. I nie zawsze wynikają z nawyków żywieniowych. Niżej ktoś pisze że poddał się operacji bariatrycznej i nie żałuje. Ta decyzja wpływa na życie pod każdym względem i je normalizuje, a przede wszystkim wyklucza inne choroby z przyczyny otyłości. W Polsce operacje bariatryczne nie są już nowością. Zajmują się tym profesjonalnie m.in. w szpitalu medicover
Bardzo ważny temat , jako dziecko byłam otyła , później 30kg mniej... następnie ciąża znowu 35kg do schudniecia, od dawna nie jestem otyła ani z nadwagą jednak zawsze dla siebie będę Ta Gruba , nawet przy 54 kg , teraz znowu 67 .... całe życie tak ....zaburzenia odżywiania i karanie się .... temat rzeka ....
Justyna, choć problem mnie nie dotyczy, to z uwagą odsłuchuję każdy odcinek z tego cyklu. Uważam, że rozmawianie o chorobie zwanej otyłością, to bardzo ważny krok, do uświadomienia większości ludzi. Jak widać po komentarzach, jeszcze dużo roboty przed Tobą, inna sprawa, że ci, którzy zrozumieć nie chcą - nigdy nie zrozumieją, więc wszystkich nie uświadomisz. Nie wiem skąd u ludzi bierze się potrzeba komentowania cudzego wyglądu, z kompleksów wynika? a może z poczucia własnej wyższości? z nieuprawnionego poczucia bycia lepszym? to już temat dla psychologa :) najpierw mnie tego typu komentarze wkurwiały, dzisiaj już tylko żal mi tych osób, natomiast teraz zwracam głośno i spokojnie uwagę, kiedy słyszę takie komentarze. Nic nikomu do cudzego wyglądu, a teksty stygmatyzujące, poniżające i przez to wykluczające są dla mnie niedopuszczalne. Jestem osobą, która sama do siebie ma wiele pretensji o wiele rzeczy, dlatego staram się stosować radę, którą kiedyś dostałam od mojej kumpeli "nigdy nie mów o sobie źle, inni zrobią to za ciebie lepiej" :)
Nie mam otyłości i nigdy nie miałem, ale w mojej rodzinie jest duża tendencja do tycia i matka zawsze komentowała i piętnowała to co jem, dawała zakazy itp. I od czasu jak się usamodzielniłem jem mniej więcej to, co chcę, był etap że nie tyłem, potem nawet gwałtownie schudłem bez powodu, no i przytylem z powrotem. I przytylem więcej niż schudłem i aktualnie ważę najwięcej w życiu, i dziś sprawdziłem bmi i jestem na granicy nadwagi, jeśli przytyję dwa kilo to już nie będę się mieścić w prawidłowej masie ciała. No i szczerze nie wiem co robić, bo lepiej się czułem i bardziej się sobie podobałem 10kg temu, ale z drugiej strony nie umiem przestać jeść niezdrowych rzeczy, ani nawet sobie tego wyobrazić. Zajadam stres, motywuję się i wynagradzam przekąskami, codziennie jem coś czekoladowego, żeby się pobudzić i dostać chociaż trochę dopaminy (ta potrzeba nie zmalała nawet po włączeniu leku ndri który powinien regulować poziom dopaminy). Tak naprawdę bardzo niewiele mnie w życiu cieszy, więc ulubiony smak jest chociaż jakąś drobną przyjemnością no i... Tak to się kończy. 4x w tygodniu przejażdżam na rowerze ~10km (nie jest to super dużo ale zawsze jakiś ruch), biorę 2 leki, które powinny pobudzać metabolizm, nie piję absolutnie żadnych slodzonych napojów i tylko ta cholerna czekolada. I naprawdę naprawdę mega trudno mi ją ograniczyć albo wyłączyć z diety. A jeszcze chwila i będę miał nadwagę, a potem tylko krok do otyłości, a tak naprawdę już teraz mam astmę i arytmię serca, więc z otyłością mogłoby się zrobić bardzo niefajnie ;-;
Mój przyjaciel również uważał, że podjadam i dlatego nie chudne. Pojechaliśmy razem na post Ewy D. Do tego przepływalam codziennie 3000m.On schudł 6 kg ja 2,5. Od tego czasu już mi nie dokucza.
Zakładając, że jedliście wtedy dokładnie to samo, to schudł więcej ponieważ mężczyźni spalają dużo więcej kalorii niż kobiety (mają choćby wyższą podstawową przemianę materii) :)
Gdybyś biegała te 12 km , byłyby efekty. Do chodzenia organizm bardzo szybko się adaptuje. Chodzenie to można stosować jako dodatek do porządnego treningu. Wbrew pozorom, pali bardzo niewiele kalorii.
Przecież to jest cały cykl, akcja. Wiadomo, że nie trwa to jedną godzinę/jeden odcinek. Poza tym temat ujmowany jest z przeróżnych stron, więc to nie jest wałkowanie tematu - przecież z każdego odcinka wyciagniesz coś innego.
mnie najbardziej boli fakt ze wszyscy domorośli pomagacze mówią ze trzeba się ruszać a potem Ci sami ludzie na siłowni czy basenie stygmatyzują osoby otyłe które chcą ćwiczyć . Justyna dziękuje za ten cykl. Dal mnie jesteś niesamowita za to co robisz.
No… pracowałam kiedyś na siłowni i ciagle słyszałam od ludzi teksty typu „grubasy na siłownie a nie do cukierni” a za chwile „paaaaaa jaki grubas, przyszedł posiedzieć na rowerku”. Niestety, choć nie używałam takich slow to się nie wypowiadałam. Czułam podświadomie ze to nie tak powinno się wypowiadać, ale byłam 10 lat młodsza i głupsza. Teraz bym wywaliła taka osobę z siłowni i kazała przyjść jak znajdzie po drodze zgubiony mózg.
Ja jak ćwiczyłam słyszałam teksty babochłop, wyglądasz jak facet itd (nie byłam gruba ) . Cudowna silownia .
Ja takie osoby jak widzę na basenie lub siłowni, to podziwiam podwójnie
Kurcze! A ja z kolei widząc osobę z nadprogramowymi kilogramami u siebie na silowni zawszę mam wewnętrzne poczucie dumy i mocno 3-mam kciuki żeby się nie poddała
@@aniaania4489 Mam takie same odczucia, zawsze dopinguję i cieszę się jak osobę zmagającą się z dodatkowymi kologramami widzę na swojej siłowni regularnie, jak widzę przez miesiąc to juz mam uśmiech na twarzy że daje rade, nie poddaje się i chce coś zmienić.
Dziękuję za wszystkie materiały z tej serii. Nie jestem i nigdy nie byłam osobą chorą na otyłość, za to wiele lat cierpiałam na zaburzenia odżywiania. Myślę, że gdybym wcześniej dowiedziała się, że moja sylwetka jest wynikiem tak wielu czynników, nie sprawdzałabym za pomocą wagi mojej pracowitość, dyscypliny i wartości jako człowieka. Wiedza o tym w jakiej wadze moje ciało funkcjonuje prawidłowo pozbawiła mnie kompleksów i poczucia winy.
Uważam, że robicie super robotę, żałuję, że dorastałam w innych czasach (a sama zmagałam się naprzemiennie z bulimią, anoreksją, nadwagą - trwało to ponad 10 lat :(). Jednak mnie w tych wszystkich pogadankach (nie tylko Twoich, Justyna, mówię ogólnie o poruszaniu tematu otyłości w przestrzeni internetowej) brakuje konkretów, troszkę jest to kręcenie się wokół sedna sprawy. Bo prawda jest taka, że gdyby każda osoba z otyłością trzymała zdrowy deficyt przez długi okres czasu, to by schudła nawet i do zdrowego BMI - to są fakty, to matematyka i prawa fizyki, nie ma opcji, by było inaczej. Mówienie, że "trzymam zdrową dietę o odpowiedniej kaloryczności przez kilka miesięcy i nie chudnę, bo jestem chora" to wielkie niedopowiedzenie. To zaburzenia hormonalne, problemy z psychiką i inne choroby towarzyszące sprawiają, że utrzymywanie tej diety na dłuższą metę staje się niemożliwe (bo włącza się choćby wilczy głód, który jest niemożliwy do kontrolowania, obezwładniający lęk lub depresja, po prostu ciało i umysł to sabotują bez względu na to, jak bardzo TY chcesz schudnąć i że szczerze tego chcesz). I to doprowadza do tego, że ostatecznie dieta i deficyt idą w diabły i znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Może i znajdą się tu osoby, które stwierdzą "No dobra, i co z tego?", mnie jednak zrozumienie tego mechanizmu bardzo pomogło i pozwoliło ustawić priorytet przede wszystkim na swój łeb, na zdrowie psychiczne i równowagę hormonalną (no bo ona też wpływa na łeb, wiadomo). Proces odchudzania w wielu przypadkach musi być bardzo delikatny i ogromnie wydłużony w czasie, żeby organizm się nie zbuntował. Niemniej jednak, to długoterminowy zdrowy deficyt jest bezpośrednio odpowiedzialny za samo odchudzanie. A utrzymać go odpowiednio długo i jeszcze potem nie dopuścić do tego, by pojawiło się jojo - to jest sztuka, to jest sedno problemu, a do tego trzeba właśnie zdrowej głowy i hormonów w równowadze. Piszę to, bo przez lata przekonanie o tym, że "deficyt na mnie nie działa, bo jestem chora" odbierało mi poczucie sprawczości, odbiera je wciąż wielu osobom. Deficyt zawsze działa, po prostu trzeba być w stanie go utrzymać i się przy tym nie wykończyć, a przy nieleczonych chorobach współistniejących jest to praktycznie niemożliwe. Dlatego tak ważne jest, byśmy badali się regularnie i ogarniali wszystko na bieżąco, oczywiście pod kontrolą sensownego lekarza. Tej kwestii mi troszkę zabrakło w Twojej ostatniej rozmowie z lekarzem, uważam, że on jako specjalista powinien o tym wspomnieć.
Twój komentarz wniósł więcej informacji na temat otyłości niż wszystkie filmy Justyny i Agnieszki razem wzięte… 👍
Dokładnie!! Dziękuję za ten komentarz
Schudnąć nie jest sztuką, ale utrzymanie wagi już tak. Dietę zakończyłam w maju, puki co 3kg przytyłam....niestety cały czas trzeba mieć pod kontrolą to co się je, a nie jest to proste.
Odnośnie porównywania się do innych: miałam w pracy koleżanke, która jadła co chciała i wciąż miała nienaganna figurę. Bardzo jej zazdrościłam - wtedy jeszcze właśnie porównywałam się do innych - więc obwinialam siebie dlaczego ja tak nie mogę. Jednym słowem chciałam być taka jak ona.. do momentu w którym po obiedzie w łazience nie usłyszałam jak zwraca wszystko co zjadła... Nigdy nie wiemy jak wygląda życie innego człowieka, nie oceniajmy, myślmy o sobie i bądźmy dla siebie dobrzy.
Witam, mam 44 lata i jestem osobą otyłą. Na początku tego roku, podczas lockdownu, moja waga pokazała okrągłą setkę, co przy moim wzroście oznacza początek otyłości II stopnia... Badaniem USG potwierdzono u mnie stłuszczenie wątroby, a wejście na 2gie piętro powodowało zadyszkę i kołatanie serca. Wystraszyłam się mocno. Zawsze , jak to się mówi, byłam okrągła, miałam lekką nadwagę, ale nigdy otyła! A zaczęłam przybierać na wadze, jakieś 4 lata temu, gdy rzuciłam palenie.
Poszłam do poradni leczenia otyłości, gdzie zrobiłam kompleksowe badania. Muszę przyznać, że byłam pewna, że mam jakąś chorobę metaboliczną, jak niedoczynność tarczycy, czy coś w tym stylu, co wywołało u mnie tak duży przyrost wagi. Ale okazało się, że nie. Co prawda, miałam insulinooporność, ale ona była skutkiem, a nie przyczyną otyłości, podobnie, jak otłuszczenie i stłuszczenie organów. Po wypełnieniu wielu ankiet, dotyczących moich nawyków żywieniowych, okazało się, że używam jedzenia, nie tylko do zaspokojenia głodu, ale także nagrody za sukcesy i pocieszenia po porażkach, zabicia nudy, rozładowania stresu. Wiele razy robiłam to, nie do końca świadomie. Moim głównym grzechem nie były fast foody i chipsy, tylko, uważane za zdrowe orzechy, sery i suszone owoce, którymi zajadałam się codziennie. Potrafiłam pokroić sobie na daseczce 200-300 g różnych serów, do tego kiść winogron i wciągnąć to , oglądając Netflixa. Albo ,wracając z pracy, kupić w dyskoncie paczkę orzechów Macadamia i opędzlować je , zanim dotarłam do domu... W ten sposób pochłaniałam 4000-5000 tysięcy więcej kilokalorii tygodniowo, niż powinnam, a moja waga rosła systematycznie. Potrzebowałam coraz większych ciuchów, ale to nie dawało mi do myślenia.
Zaczęłam od wyeliminowania tych nadmiarowych przekąsek, myślenia, co wkładam do koszyka i co wyciągam z lodówki. Przestałam kupować sery pleśniowe, wiedząc, że nie powstrzymam się od zjedzenia za dużo, a żółty, kupowałam w małych opakowaniach. Kupiłam mniejsze talerze i miseczki do jedzenia, aby jeść mniejsze porcje. Zaopatrzyłam się w spryskiwacz do oliwy. Cukier i miód, wyeliminowałam całkowicie, podobnie, jak suszone owoce.
Zaczęłam parkować auto, w pewnej odległości, zarówno od domu, jak i od pracy, aby więcej chodzić. Wchodziłam po schodach tyle ile dawałam radę, najpierw było to drugie piętro, potem coraz wyżej. Teraz, bez przerw, jestem w stanie wejść na siódme, gdzie mieszkam. Spaceruję, jeżdżę na łyżwach, uprawiam Nordic Walking. Wykonuję ćwiczenia w domu, bo jeszcze wstydzę się pokazać na siłowni. Przez 11 miesięcy, udało mi się zejść na 88 kg, ale nie odpuszczam, nawet w Święta. Moim celem jest 65 kg, ale wiem, że potrzebuję jeszcze na to dobre 2 lata.
Otyłość, to choroba przewlekła, ale można i trzeba ją leczyć. A lekarstwem jest deficyt kaloryczny, systematyczność, rozsądek i ruch. Niestety, nikt nie wymyślił cudownej tabletki, która te czynniki zastąpi... I prędko nie wymyśli... Leczenie jest długie i trudne, ale warto je podjąć, zanim, otyłość stanie się przyczyną cukrzycy, miażdżycy i innych, groźnych dla życia schorzeń.
Pieknie napisane jakby o mnie😊❤
Nie przekonuje mnie stwierdzenie, ze uświadomienie sobie, ze to choroba jest już połową sukcesu, dla niektórych osób otyłych nadal nie będzie to bodźcem, żeby zacząć leczenie i pracę nad sobą. Ale kluczem do tego, który tez tu został wskazany, jest chęć pracy nad sobą. Są osoby, dla których ta praca okazuje się tak ciężka, ze pomimo świadomości choroby nic z tym nie zrobią.
Nasz kraj, nasze społeczeństwo i wsparcie, to raczej skrajności odpychające się. Cudowne rozmowy, mam nadzieję, ze są w stanie pomóc wielu osobom, uświadomić problem. Dobra robota 👍
Ja nie zmagam się z otyłością, ale mój mąż tak, pomimo że jest aktywny fizycznie. Widzę jak bardzo czuje się źle z tym i bezsilnie, że pomimo treningów waga tylko rośnie. Edukację prowadzę na własną rękę, ponieważ jedyne co słyszymy od lekarzy, to "proszę się zdrowo odżywiać i więcej ćwiczyć." Oprócz standardowych badań krwi i lipidogramu nie zostały nam zlecone dodatkowe badania, a o insulinooporności dowiedziałam się sama. Teraz wchodzimy w dietę ketogeniczną, wysyłam męża żeby zrobił sobie krzywą cukrową, zamierzam też kupić glukometr. Małymi kroczkami, ale do przodu. Dziękuję Wam za ten film, jesteście wspaniałe.
Właśnie jeśli chodzi o dietę, to zdarzało nam się raz w miesiącu zjeść pizzę, trochę częściej ciastka, ale nigdy nie pijemy coli czy innych napojów słodzonych, mamy dobry nawyk picia przefiltrowanej wody. Od roku również mocno ograniczyliśmy alkohol do 1 razu w miesiącu, stąd mój pomysł z keto, ponieważ my już nie mamy z czego zrezygmować. Obiady jemy głownie domowe, czasem z braku czasu zdarzy kupić pierogi z żabki, ale wolę już wydać tą stówę i zamówić shushi.
P.S. też oglądam Dr Bartka Kulczyńskiego, super kanał :) tego kanału Trener TV nie znałam, ale już leci sub i zaczynam słuchać. Dziękuję za podpowiedź :)
Zauważyłam, że w ostatnim czasie na YT przewijają się te same osoby w zwiazku z tematem otyłości. Ta pani była w rozmowie z Magdą Mołek, więc ja podziekuję za takie powielane rozmowy. Jeśli problem otyłości jest powszechny i wynika z rozmowy, że wiekszość otyłych to osoby chore na inne choroby utrudniające w szczupłej sylwetce, to proszę o rozmowę z róznymi osobami a nie w kółko przewijająca się ta sama osoba i mówiąca to samo u kogoś innego.
W tych filmach totalny brak konkretów. Takie podejście demotywuje, odbiera motywację do zmian. Zabiera odpowiedzialność za zdrowie. Skoro otyłość to choroba to nie mam wpływu na chorobę, nic nie mogę zrobić, a lekarze są niedouczeni i nie mogą mi pomóc... Dokąd zaprowadzi takie podejście?
Ćwiczę siłowo w domu i jestem na grupie na fb gdzie dziewczyny wrzucają swoje zdjęcia z treningów, zdjęcia sylwetek i posiłków itd. Obserwuję, jak te sylwetki się zmieniają na przestrzeni miesięcy i lat! Dziewczyny się nie poddają po tygodniu czy po miesiącu mówiąc: "nie mam efektów, jestem chora".
@@AnikaH112 prosze jeszcze raz odsluchac ze zrozumieniem 😉dużo zdrowia życzę!
Pierwsze słowa gościni : odczułam ulgę, kiedy dowiedziałam się…
Ja też. Całkiem niedawno zrozumiałam wszystko. Dzięki tej kampanii. Dziś czekam w kolejce do profesora. Dziękuje ❤️
Spokojny, dokładny trening siłowy z obciążeniami dobranymi do kondycji nie podnosi kortyzolu. Trening siłowy jak najbardziej jest super w kształtowaniu sylwetki! Można też zmieniać obciążenie w trakcie treningu, robić przerwy itd.
Treningi interwałowe, hit, cardio - te treningi podnoszą tętno i kortyzol.
Dokładnie tak jest. osoba zaproszona do rozmowy ma bardzo nikłą wiedzę na temat treningu oporowego, nazywając siebie trenerem personalnym nie czyni fachowca w temacie, tym bardziej że trenerem została w trakcie leczenia otyłości (tak wspominała w rozmowie z Magdą Mołek) i trenuje kobiety w grupach z połaczeniem treningów interwałowych, cardio i lekkim obciązeniem. Taki rodzaj trenera personalego na potrzeby swoje i "znajomych" Chciałabym zoabczyć certyfikat i wiedze tej pani, która nazywa się trenerem personalnym. W moim odczuciu niby w teorii rozmowa o otyłości a po odsłuchaniu rozmowa o niczym, pitolenie przy kawie w czystej formie.
Nigdzie nie pada stwierdzenie , że treningi w grupie są interwałowe, nigdzie też nie pada z moich ust stwierdzenie, że trening siłowy jest zły. Proszę słuchać z uwagą i ze zrozumieniem. Ocenianie tak łatwo przychodzi, prawda?
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia!
Agnieszka
@@nataliaszewczyk3307 Też oglądałam wywiad u Magdy Mołek i mam takie same odczucia! Pani jest bardzo sympatyczna i w ogóle, ale niestety ja się niczego z tych wywiadów na temat otyłości nie dowiedziałam. Wręcz przeciwnie, wynika z nich, że otyłość to jakaś tajemnicza choroba, z którą trzeba iść do lekarza, a lekarze nie wiedzą jak ją leczyć... hormony, te sprawy + mnóstwo wymówek po drodze (jak te z ćwiczeniami).
A ja się pytam o konkrety - i nic. Pod pierwszym filmikiem o otyłości na tym kanale zapytałam Justynę czy poza gadaniem robi coś ze swoją otyłością, napisała, że tak. Jestem ciekawa co :)
To jakie są w końcu kryteria diagnozowania otyłości? Profesor mówił że BMI powyżej określonego poziomu i obwód w pasie powyżej określonego poziomu, a w tym odcinku parę razy pada stwierdzenie że "może to w takim razie nie była/nie jest choroba otylosciowa". Mam wrażenie, że ten odcinek tylko niepotrzebnie zagmatwał temat.
Poza tym - to w końcu nie komentujemy czyjegoś wyglądu/zdrowia w ogóle, bo to nie nasza sprawa czy namawiamy go żeby się leczył? Szanujemy różną gotowość ludzi do podjęcia leczenia czy nie?
Czekam na odcinek z psychodietetykiem - czy będzie coś o tym, jak kultura diety i niekończące się cykle odchudzania, zaczynające się często wtedy, kiedy nie jest ono w ogóle potrzebne, wpływają na późniejszy rozwój otyłości?
Kolejna świetna rozmowa. Dzięki!
Justyna !!! Samo "ruszanie sie" nic nie daje w sensie spalania. Wazne jest to ile sie ruszamy w okreslonym zakresie tetna (w okolicach 140 bpm i to dopiero po 20 min tego tetna zaczynamy spalac tluszcz) Spalanie kalorii to czysta matematyka. Jesli bilans kalorii jest ujemny to chudniemy. Jesli dodatni to tyjemy. Wiem co mowie bo sam mam problem i sam doskonale widze ze jak robie duzo kardio (kardio jako jakakolwiek praca generujace srednio 140 bpm w moim przypadku rower, plywanie, perkusja, spiewanie itp ) i jem malo kalorii to chudne a jak pije i nie robie kardio to tyje. Otylosc to jest niewatpliwie choroba ale nie jest to choroba naszego organizmu sensu stricte tylko choroba naszej woli, naszych decyzji i zdolnosci do trzymania sie postanowien. (poniekad psychiczna) Zresztą tak samo jak w przypadlu alku i drugów. Cukier uzaleznia tak jak wódka i koks. Jedni daja z tym rade inni wpadają w zaklety krag i nie mogą nic z tym zrobic bo po prostu nie potrafią. Oczywiscie mozna sobie operacyjnie zmiejszyc żołądek tak jak mozna oddessac tluszcz i pewnie to dziala ale kluczem prawdziwej przemiany jest WOLA. Wola zmiany siebie, wola bycia lepszą wersja siebie. Wola sie pojawia tylko wtedy gdy jest prawdziwa motywacja. Prawdziwa a nie weekendowa :). Trzeba umiec wyjsc ze strefy komfortu i po prostu polubic kardio i smak surowej marchwi :):):). Innej drogi nie ma :). Wpieprzanie za duzej ilosci jedzenia wzgledem potrzeb uzaleznia bo jest przyjemne ale tak naprawde jest przejawem zaniedbywania samego siebie, braku szacunku do poniekąd światyni jaką jest nasze ciało. Pozdro !!!!
Super Justynko .aby częstsze takie mądre wywiady z mądrymi Ludźmi ❤❤❤
Kiedyś wylądowałam na SORze gdyż dwa tygodnie , dzień w dzień bolała mnie głowa. Nafaszerowali mnie lekami, przebadali, nic nie pomoglo, głowa jak bolała tak bolała. Przyszedł pan doktor i powiedział, że głowa mnie boli dlatego, że jestem gruba. Odpowiedziałam, że próbuje coś z tym zrobić i jestem pod opieką dietetyka. Usłyszałam, że " w Oświecimiu nie mieli dietetyków i byli chudzi". No i tyle w temacie.
Klasyka gatunku.
Piszcie skargi na lekarzy. Serio.
napisz skarge koniecznie
Lekarz powiedział chamskie,nie przeczę ale swoją drogą to na tych zdjęciach i filmach z Oświęcimia faktycznie nie widać osób grubych czy otyłych...
Konowały tego typu, grubemu powiedzą żeby schudł, chudemu, że wymyśla bo nic nie widać." Idź do domu i nie zawrcaj głowy..."
Super wywiad! Dziękuję!
Justyno, świetna robota. Te rozmowy są niezwykle ważne, bo jak widać ( choćby w komentarzach pod tym filmikiem) w społeczeństwie mamy wielu ignorantów, którzy pomimo edukowanie w tym temacie uważają, że to bulka z masłem.
Świetny pomysł, żeby wykorzystać te okrutne komentarze, które dostajesz pod swoim adresem, w szczytnym celu. 😉
Mogą, ale aktywność fizyczna pomaga w uporaniu się z otyłością. Otyłość skraca życie, więc nie ma co się obrażać, gdy ktoś daje rady, namawia do ruchu czy diety. Wkurza mnie, gdy osoby z nadwagą lub otyłością oburzają się, gdy ktoś podejmuje temat ich wagi. Mówię to jako osoba, która z rozmiaru 46 (przy niskim wzroście), zeszła do 38. Gdy byłam gruba mówiłam, że kocham siebie i nikomu nie pozwalałam się krytykować. A nocami płakałam w poduszkę. Poznałam przyczynę, zaczęłam dbać o siebie. Wiem, że największą przyczyną mojej nadwagi / otyłości było lenistwo, ignorancja i brak miłości do siebie. Człowiek, który się kocha, dba o siebie, a ja szukałam wymówek. Walka jest trudna. Nie walka o wagę a walka o zdrowie. Polecam jej podjęcie.
Ale czy rzeczywiście te komentarze mają intencję skoncentrowana na pomaganiu? I czy te osoby tego nie widzą patrząc np. w lustro? Jeśli ktoś nie prosi o radę, nie należy jej udzielać na siłę, bo przynosi odwrotny skutek.
Dokładnie tak trzeba o siebie dbać. Zyjemy w czasach gdzie jest dużo pokus i trzeba się im opierać. Nie znam osob szczupłych, które przejadają się a otyłe niestety znam i wyglada to odwrotnie. Trzeva dzialac i walczyć ze swymi słabościami a nie szukać usprawiedliwień. Rozumiem, ze to choroba ale trzeba coś z tym robić a nie szukać pocieszenia i wszyscy milczcie…
No i co? Twój wybór. Ja bym mogła powiedzieć, że przy rozmiarze 38 nadal jesteś gruba i miło ci?
@@dzoana3399 nie obrażam ludzi. Nie chodzę i nie mówię komuś, że jest grubasem. Zachęcam do ruchu i rozmawiam. Ale tak jak Ty reagują osoby, które nie dopuszczają do siebie, że problem nie leży po stronie zatroskanych o Twoje zdrowie, tylko w Tobie (w Twoim nastawieniu, zdrowiu i zacietrzewieniu). Ale spoko, też tak reagowałam, na zasadzie "a Ty jesteś brzydka - miło Ci?". Dzisiaj wiem, że nie tędy droga. Życzę Ci wszystkiego dobrego.
@@paniwu6894 ale ja jestem chudsza od ciebie, także pudło. Po prostu zajmij się sobą, zamiast dowalać innym ludziom 👌
Dziękuję 🌿
Tak te rozmowy są bardzo potrzebne
Ja mam wrażenie, że osoby otyłe na siłę szukają łatwego powodu dlaczego tyją. Bardzo często jest to hashimoto. Wiem po sobie, że to nieprawda. Ja mam tą chorobę i menopauzę, ćwiczę ale bez przesady (nieregularnie), jem ile chcę (tylko nie jem mięsa i wędlin) i mimo tego, im więcej lat tym jestem chudsza. Przypuszczam, że otyłość to kombinacja wielu czynników. Po co eksponować którykolwiek. Może to mam hashimoto może komuś zaszkodzić i spocznie na laurach. Jak się chce schudnąć trzeba próbować różnych sposobów. Na pewno nie można się w tej drodze zatrzymać. Może dlatego źle się ocenia ludzi otyłych bo ich waga oznacza, że nie zrobili wszystkiego. W innych chorobach ludzie robią wszystko, przechodzą skomplikowane terapię i to nie wystarcza żegnają się z życiem. I to jest prawdziwa choroba, która przychodzi znienacka i nie daję szans na wyleczenie.
Ale wiesz, że ile ludzi tyle objawów? To nie jest tak, że jeśli TY TAK MASZ, to wszyscy tak mają. Ty podczas Hashimoto nie jesz tylko mięsa i chudniesz, a inny pacjent ciężko walczy, wprowadza restrykcje, zwiększa dawki hormonów a mimo to tyje. Zawsze się zastanawiam, jak czytam takie cuda, gdzie jest ludzka empatia. Naprawdę, nie rozumiem.
Hashimoto nie jest jedynym problemem, że człowiek grubieje, to kombinacja wielu czynników. Też nie rozumiem czemu ludzie nie umieją czytać ze zrozumieniem.
@@mojfajne ale gdzie ja napisałam, że to jedyny powód? Serio, chcesz mnie uczyć czytania ze zrozumieniem kiedy używasz takich argumentów 🙆😂? Napisałam, że każdy jest inny i używanie argumentów rzędu "ja tak nie mam więc to NIEPRAWDA" jest nie w porządku, zważywszy że organizmy są różne i to co działa na jednego, niekoniecznie działa na drugiego.
@@aleksandra5921 Czyli nie będziemy szukać powodu tycia....bo to moje hashimoto jest takie specjalne tłuszczotwórcze. Ja chciałam zasygnalizować, że samo hashimoto nie jest powodem tycia. Chyba, że u każdego ta choroba jest inna...pozostaje pytanie czy ta choroba jest inna, czy różne czynniki z tą chorobą powodują tycie. Skoro już piszę to wyrażę moją opinię na temat nazwania otyłości chorobą.....mam do tego pewną niechęć Nie bardzo się z tym nie zgadzam i mam prawo do swojego zdania Potwierdza to, że możemy chodzić z tą przypadłością do dietetyka, który nie jest lekarzem. Choroby nie wybieramy, przychodzi podstępnie i długo możemy nie zdawać sobie z niej sprawy i może nie być szans na wyleczenie. Otyłość nie przychodzi podstępnie, możemy zareagować w odpowiednim momencie, podstawą nie są ciężkie terapie tylko przede wszystkim dyscyplina i konsekwencja, praca nad sobą i trzeba pożegnać się z wieloma przyjemnościami (bo jedzenie też jest przyjemnością) gdy to zawiedzie jest chirurgia. Czyli przy odpowiednim prowadzeniu jest pełen sukces. W związku z tym gdy się widzi osobę otyłą, jak się męczy i jak ciężko jej się żyje i wie się jednocześnie że mogłaby walczyć....czuję się niechęć. Że są wyrzeczenia?...niestety życie jest pełne wyrzeczeń. Więc zestawienie tego z problemami ludzi chorych na przykład na nowotwór jest uwłaczające.
@@mojfajne nie tyle choroba jest inna, co organizmy które na nią chorują są inne. Bo a) towarzyszyć temu mogą inne choroby b) pacjenci mają różny wiek, predyspozycje genetyczne. Można tak wymieniać w nieskończoność. W ostateczności chodzi o to, że nie można przyjąć, że jeśli u kogoś jest TAK, to u wszystkich innych też tak jest. Na tym polega trudność diagnozowania i leczenia.
Co do tego że osoba otyła mogłaby walczyć - ponownie - to wyłącznie twoje zdanie. Osoby szczupłej, warto nadmienić. Osoby otyłe mają za sobą historię. Różna historie. Wiele z nich powoduje, że pacjent traci siłę, popada w marazm, nie ma już wiedzy i zasobów, aby próbować dalej. Ty czujesz niechęć. Ja czuję zrozumienie. Taka to różnica.
Co do porównania z nowotworem - moim zdaniem to bardzo trafne porównanie. Obie choroby są groźne. Na obie umierają ludzie. Na obie nikt nie chce chorować. W obu przypadkach należy się pacjentowi szacunek.
Trzeba kochać siebie, aby pokochać innych :) dobrze się Was słuchało dziewczyny :*
Słuchałam bardzo uważnie. Bardzo ważny temat.
Ale okropne komentarze się pojawiają, żyjemy w bardzo nieempatycznym świecie. Wszyscy nagle są lekarzami, dietetykami, sportowcami, znają się na wszystkim. Szkoda tylko, że certyfikowani dietetycy i lekarza mają czasami ogromny problem, aby komuś pomóc.
Prawdą jest, że otyłość jest chorobą, wymagającą przede wszystkim zdiagnozowania i poznania przyczyny. To jest czasochłonne, kosztowne, wymaga cierpliwości. W tym kraju nie zawsze jest to możliwe, chociażby gdy pozna się ile czasu trzeba czekać na wizytę endokrynologa na NFZ. Zlote rady w stylu "deficyt kaloryczny" albo "1200 kcal" to już dawno przestarzały mit, który Panowie (bo akurat to Panowie pisali) chyba czytali w średniowieczu. Otyłość jest złożoną chorobą - na przestrzeni fizycznej i psychicznej. Jeśli człowiek nie będzie miał zdrowej relacji z jedzeniem, żadna magiczna dieta 1200 kcal nie pomoże. Jeśli człowiek cierpi na poważne zaburzania metaboliczne, żaden deficyt nie rozwiąże problemu.
Proponuję mniej oceniania, mniej stygmatyzowania i potwierdzania głupich stereotypów, a więcej edukacji i chęci poznania historii drugiego człowieka. Gwarantuję, że żadna osoba otyła nie stała się otyła z wyboru. Tam zawsze, głębiej coś się kryje i to jest sedno tego "problemu".
Przepiękny komentarz, dziękuję 💙dużo zdrowia życzę!
Dziękuję za ten komentarz. A tym wszystkim pseudo ekspertom, życzę zdrowia. Bo jak się pojawiają problemy to dopiero człowiek rozumie. Byłam zawszę wysportowana od małolaty, również krzywdząco myślałam, że skoro ktoś jest gruby, to leń i obrzartuch. Dzisiaj zmagam się ze zdrowiem i wagą i wiem, że nic nie jest proste i zero jedynkowe.
Justyna nagraj pogadankę jak ty po tych rozmowach się czujesz w kontekście siebie. To jak inne chore osoby reagują już wiesz np. po komentarzach. Jestem ciekawa twoich refleksji. Pozdrawiam
Kolejna bardzo ciekawa rozmowa. Eksperci są bardzo ważni ale rozmowy ze "zwykłymi ludźmi" są bardzo potrzebne.
Ale... Pani Agnieszka powinna sobie odsłuchać tą rozmowę i zwrócić uwagę, że nadużywa "TAK?" na końcu zdania 😏
Niestety, ale od lat jest powtarzane, ze mniej więcej dieta to 80% A sport 20%. Sportowcy dbają o dietę I pilnują czego jedzą. Ja ćwiczę 5 razy w tygodniu I to bardzo intensywnie, ale waga stoi w miejscu lub wzrasta jeśli nie pilnuje się. Muszę zapisywać co jem, bo inaczej tyje. Po treningach apetyt rośnie o człowiek bez kontroli nawet nie zdaje sobie sprawy z tego ile je.
Nie mam rystrykcyjnej diety, ale staram się jeść zdrowo z małymi odstwpstwami. Jeśli pofolguje to wrzucam więcej cardio I pilnuje aby nie przejść się potem.
@Lukasz Jaworski cały mój komentarz jest o tym :-)
W rozmowie z Magdą Mołek p.Agnieszka zwróciła uwagę na fakt, że czasami poza obiektywnie zdrową dietą problemem jest połączenie pozornie zdrowych produktów w sposób uniemożliwiający przyswajanie substancji przez chory organizm. Właściwie nikt o tym nie mówi, dla mnie również było to sporym zaskoczeniem
th-cam.com/video/p_OOfuNVV4Y/w-d-xo.html
Dziękuję, za słuchanie ze zrozumieniem brawo😚życzę dużo zdriwia!
Nie od parady wzięło się powiedzenie, że brzuch robi się w kuchni. Zdrowa, zbilansowa dieta jest podstawą a dodatkiem są ćwiczenia, aby sylwetka dobrze wyglądała, była proporcjonalna, jędrna, elastyczna i umięśniona. U dorosłego człowieka znajduje się ok. 450-500 mięśni, dlatego ważne aby mięśnie ćwiczyć oporowo, ponieważ z wiekiem tracimy masę mięśniową i nasze ciała nie wygladają już tak apetycznie jak u osób młodych.
Osoby które chudną poprzez deficyt kaloryczny a nie ćwiczą mogą zauwazyć że ich ciało i skóra robi się obwisła, dlatego zawsze podchodziny holistycznie gdy chcemy pozbyć się dodatkowych kilogramów, zwłaszcza osoby z dużą nadwagą.
@Lukasz Jaworski Przy redukcji bardzo waznym aspektem jest komponowanie w taki sposób posiłków aby były obietościowo sycące, czyli mała podaż kaloryczna a duża obietość, aby nasz żołądek był wypełniony i jednocześnie oszukany, nie dawał sygnałów do kory mózgowej, że zołądek pusty i domaga się pożywienia. Wazne też jest aby nie odmawiać sobie przyjemności ( dla zdrowia psychicznego 😉) tylko zastepować je produktami z mniejszą kalorycznością i zdrowszą alternatywą.
Tak dla przykładu podam że duzo osób lubiacych czekoladę, lub produkty słodkie, czekoladowe odmawia sobie tej przyjemności ponieważ to produkt wysokokaloryczny na dodatek z dużą smakowitością więc niektórzy mają problem aby zjeść jedną kostkę, wystarczy poszukać czekolady bez cukru (słodzony erytrytolem lub stewią). Lub z połączenia dojrzałego banana, avokado i łyżki kakao mamy zdrowy mus czekoladowy z dobroczynnym potasem.
Wszystko jest w naszej psychice.
Różnica polega na tym,że uprawiamy sport dla siebie ,bo go uwielbiamy...albo zmuszamy się i kiepskie są tego rezultaty.
Nikogo nie chcę obrażać ale na szczupłą sylwetkę i zdrowie..trzeba ciężko pracować każdego dnia.
Znajdźcie mi mnicha grubego...dieta i ruch oraz pogoda ducha kochani...recepta.
To prawda, ja wielokrotnie zmuszałam się do ćwiczeń, których po prostu nie cierpię i było zero efektu. Za to długie, spokojne spacery uwielbiam i to mi najbardziej pomaga.
@@KingaDeZet No i super...spacery jak najbardziej ,przytulanie do drzew...być w naturze..super.
U mnie rower to już choroba 😉
Jeśli chodzi o sport, to jak najbardziej masz rację :) Z jakiegoś powodu utarło się, że "aktywność fizyczna" to bieganie albo siłownia. Są ludzie, którzy kochają biegać - super :). Są też tacy, dla których jest to nieprzyjemne lub wręcz szkodliwe (ja np. ze względu na kręgosłup nie mogę), ale lubią inne formy spędzania wolnego czasu aktywnie. Czy uprawiamy sport, chodzimy na siłownię, czy chodzimy na spacery, pływamy, tańczymy, wspinamy się po górach....to nie jest tak istotne, jeśli nie mamy konkretnego celu. Ważne, by mieć z tego frajdę, by sprawiało nam to radość, może dodatkowo dawało możliwość do zawarcia jakiejś przyjaźni?
Nie zamykajmy się w czyiś ramach tylko dlatego, że taka jest moda. Wysiądźmy przystanek wcześniej i zróbmy spacer do domu. Siedząc na kanapie przed telewizorem czy w pracy przy biurku - zróbmy sobie przerwę, przejdźmy się, rozciągnijmy. To są małe rzeczy, ale jeśli robimy je regularnie, staną się naszym nawykiem i jeśli mamy taką potrzebę by schudnąć - wstępem do wprowadzenia czegoś bardziej zaawansowanego. Pozdrawiam :)
Niektórzy nie muszą.
@@dzoana3399 Rozwiń myśl, że niektorzy nie muszą. Czy masz na myśli, że jesteś szczupła i nie musisz uprawiać żadnego sportu, być osobą aktywną?
Hoshimoto .....zleciałem 20 kg odstawiając piwo,pieczywo i słodycze.8 lat na hormo, wiecznie zmęczony,śpiący i obcy. Przed diagnozą poziom agresji na max ,wôda,depresja,sen po15 h. Po 3 latach synchronizacja hormonów i w miare normalne życie.Walka z hormonami co 3 mc,zmiany dawek,preparatów,suplementacje.....teraz jest ok.Justynka, szukaj w hormonach,alergiach,zmień na jakiś czas miejsce zamieszkania,głodówka tak ze 2 tygodnie,zero alku ;).......dasz rade,cmok.
Ja kompletnie nie rozumiem dlaczego ludzie potrafia powiedzieć innym ludziom ze „są grubi” i ze im się to nie podoba. Co, to kogo obchodzi jak ktoś inny wyglada? 🤔 to jest dla mnie kompletnie nieważne, często nie zauważam ze ktoś przytył lub schudł, bo mam to w głębokim poważaniu. Tak jak kolor włosów, buty, paznokcie, cokolwiek. Nic mnie to nie obchodzi i nie mogę zrozumieć Ze są ludzie, których wkur*ia wygląd innych. No nie pojmuje.
Zmagałam się z Bulimią, miałam początki Anoreksjii wiele lat temu. Dostaję szału jak idę do lekarza który mi wytyka że za dużo ważę. Mogliby się czasem zastanowić albo zapytać jaką drogę się przeszło i ile rzeczy trzeba było uporządkowac w głowie aby zacząć się akceptować.
Ja jestem 25 lat po operacji bariatrycznej . To co przeżyłam na sali pooperacyjnej to jest masakra. ALE!!! Gdybym miała poddać się znowu takiej operacji ponownie, aby schudnąć? Poddałabym się bez wahania. Teraz po 25 latach mój żoładek się rozciągnoł. Ale odseparowane jelito. Mój żołądek przyjmuje.....ale nie wszystko. Trawi w powolnym tempie. A czasem nie trawi NIC. Muszę zwymiotować. Waga się wacha. Tycie niestety towarzyszy mi cały czas. Ale mogę to oszukać. Ale niestety to jest tylko moja WOLA. Żołądek się rozrasta i przyjmuje pokarm w każdej ilości. Rozciąga sie. Trzeba WALCZYĆ.
Justyno, porusz proszę temat granicy między chorobą a zwykłym niezdrowym stylem życia. Chodzi mi o to gdzie zaczyna się choroba? Coś na zasadzie: Wiem, że dużo jem i dlatego mam plus 10kg. Nie mogę zrzucić ale wiem dlaczego - bo nie potrafię się powstrzymać i jem. Czy to już choroba? Gdzie jest ta granica?
Kochani..poczytałem komentarze i ludzie mają pretensje do innych ludzi.
Od kiedy to się przejmujemy innymi?
Przestańcie!
Wstajemy pół godzinki wcześniej, otwieramy okno,włączamy muzykę i wystarczy 10 minut..nie katować się, robić to tak,by to polubić.
Wysoko kolana 15 razy..bo brzuszek i fałdki.
Ruchy okrężne jak przy Hula Hop ..bo talia ..w jedną i drugą stronę.
Kilka przysiadów, kilka razy ręce do góry i kręcić szyją...bo spaliśmy.
10 minut..daje gwarancję, że to zmieni wasze życie.
Po jakimś czasie wasz organizm będzie się domagał więcej.. 15 minut ,20 minut..30 minut..
Zobaczycie po jednym miesiącu, że nawet gdy zapomnicie, nie będzie wam się chciało tego rano...robić, to i tak ,gdzieś z tyłu kory mózgowej..będzie zapamiętane i włączy się przypominajka...ĆWICZ..
Nie cierpię siłowni, wolę ścieżki, las,nawet ulicę.. i kocham rower.
10 minut...tylko 10 minut..
Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę.
Ja nie lubię ćwiczeń ale codziennie spaceruję. Zaczynałam od pół godziny a teraz 1 - 1,5 godziny i zrzuciłam 5 kg w 3 miesiące;)
@@mariolusiam7019 Brawo!
Może warto pomyśleć o wydzieleniu osobnego kanału na te nagrania niezwiązane z tematami kryminalnymi, bo teraz w subskrypcji robi się trochę śmietnik
Przeciez zanim powstal podcast kryminalny "piate nie zabijaj" Justyna prowadzila podcast "sluchowisko" na ktory nagrywa rozne treesci.. i wlasnie jestes na playliscie 'sluchowisko". Dwa te podcasty sa na innych playlistach kanalu Justyna Mazur ...
@@Bajka0 Problem w tym, że nie mogę subskrybować samej playlisty z Piąte, a yt coraz częściej zarzuca mnie powiadomieniami o treściach z tego kanału, które kompletnie mnie nie interesują i nie da się ich odfiltrować.
@@michaurbanski9150 Dokładnie. Choć 5 NZ ostatnio też podupadł na jakości. A te wszystkie pogadanki z „ekspertami” to już jest dramat…
Uważam że dodatkowo spadłby ten hejt gdyby to były dwa osobne kanaly. Ja juz dawno odhaczylam subskrypcję bo właśnie te pogadanki mi się nie podobały. Nie zgadzałam się z wieloma wypowiedziami a dalej oglądałam kryminalne. Owszem wiem że kanał zaczął się od pogadanek ale suby poszły w górę dzięki kryminalnym, nie oszukujmy się. Dwa osobne kanaly to byłoby coś. Mniej byłoby czepialstwa.
Jeśli jest się aktywnym fizycznie to raczej niemożliwe aby być otyłym owszem można mieć nadwagę.Każdy organizm jest inny ktos potrzebuje włożyć więcej wysiłku w ćwiczenia, drugi jest chory,ma upośledzony metabolizm itd.Mówię to z perspektywy sportowca,nie lekarza ale myślę że choroba otyłości nie dotyczy osób aktywnych fizycznie i jedzących zdrowo 1800 do 2000 kcal dziennie.Nadwaga to co innego ,jak sama nazwa wskazuje jest to "nadwaga".Ludzie otyli mają poprostu przez różne czynniki o wiele trudniej żeby osiągnąć zdrową wagę.
Według mnie to liczenie kcal nie jest do końca prawdą. Znałam masę ludzi, którzy przy mnie zjadali więcej niż ich zapotrzebowanie, a mają niedowagę. I nie ćwiczyli. Nie sadze, żeby wymiotowali potem. Ja w zasadzie już dawno powinnam mieć nadwagę, bo nie ćwiczę i jem dużo za dużo, ale mieszczę się w normalnej wadze. Także tutaj musi chodzić o metabolizm i geny w głównej mierze. Denerwuje mnie takie ocenianie ludzi z nadwagą, mimo, że sama nigdy nie miałam, ale wiem jak jest ciężko zrzucić nawet kilka kg. Najwiecej do powiedzenia mają właśnie osoby z genetyczną niedowagą, które jedzą niezdrowo ale mają farta i nie tyją.
Co za głupoty. Można jeść nie zdrowo i schudnąć. Wystarczy liczyć kalorie i wejść na deficyt. Ona mogła ćwiczyć, być trenerem personalnym, mieć te choroby o których mówi, ale przytyć mogła, bo mogła jeść za dużo niż wynosi jej zapotrzebowanie... Ja również mam problemy hormonalne, io, niedoczynność... Apetyt i chęć na jedzenie jest większa niż kiedykolwiek, puchnie się, woda się gromadzi, ale tłuszcz w organizmie z powietrza się nie tworzy 🙈
Ja jestem „gruba mentalnie”. Mam to od dzieciństwa. Mimo, że fizycznie jestem dość szczupła to cierpię na wyrzuty sumienia po jedzeniu, nagminne ważenie się to u mnie norma. wieczne planowanie jadłospisu też. Większość wolnego czasu poświęcam na rozważanie, planowanie swojej diety, ćwiczeń; czasami tylko w głowie, czasami na papierze lub w aplikacji. Liczę kroki, piętra, kalorie, węglowodany, ciastka, przysiady i cały czas jestem na siebie zła. Za co? Za to, że za mało, że za dużo, że nie warto, że mam gdzieś, że jestem słaba, że się poddaję, że marnuję czas i tak w kółko. Wiem, że to jak wyglądam nie jest najważniejsze ani nie definiuje mnie jako człowieka, ale przegrywam. Idiotyczne. Uwielbiam gotować, chodzić na spacery, pływać, ale nie potrafię się tym cieszyć w pełni. To wszystko się łączy z moim „grubym” ja. Kiedy widzę posty z #bodypositive to myśle, ze jest to naciągane. Ja nie potrafię siebie polubić w taki sposób. Jeśli są takie osoby to mega Im zazdroszczę. Pozdrawiam.
Ja poszłam do lekarza, odważyłam się po latach obwiniania się ze przytyłam tak nagle od obżerania się.
Mam problem z opuchlizna ciała, po węglowodanach czuje się tragicznie, jestem senna, brak mi sił do życia no po prostu dramat. Usłyszałam ze mam ograniczać węglowodany (co robię praktycznie cały czas żeby jakoś żyć i nie popaść w depresje choć blisko mi juz do niej ) badania krwi ogólne plus tarczycy ob ft3 ft4 i tyle. Wyszły ok a ja ciagle nie wiem na czym stoję … Kilogramy poszły trochę w dol ale wystarczy jeden dzień normalnego jedzenia- nie fastdood czy słodkie, po prostu normalny obiad, kanapka z szynka czy owsianka a ja puchne i kg stoją albo i rosną. Jedna wielka masakra ;(
Dlatego absolutnie nikogo nie powinno sie oceniać. Bo przyczyny otyłości moga być przerózne. I nie zawsze wynikają z nawyków żywieniowych. Niżej ktoś pisze że poddał się operacji bariatrycznej i nie żałuje. Ta decyzja wpływa na życie pod każdym względem i je normalizuje, a przede wszystkim wyklucza inne choroby z przyczyny otyłości. W Polsce operacje bariatryczne nie są już nowością. Zajmują się tym profesjonalnie m.in. w szpitalu medicover
Super koszula flanelowa!
Idę zamawiać 😁♥️
Bardzo ważny temat , jako dziecko byłam otyła , później 30kg mniej... następnie ciąża znowu 35kg do schudniecia, od dawna nie jestem otyła ani z nadwagą jednak zawsze dla siebie będę Ta Gruba , nawet przy 54 kg , teraz znowu 67 .... całe życie tak ....zaburzenia odżywiania i karanie się .... temat rzeka ....
Świetna rozmowa
Justyna, choć problem mnie nie dotyczy, to z uwagą odsłuchuję każdy odcinek z tego cyklu. Uważam, że rozmawianie o chorobie zwanej otyłością, to bardzo ważny krok, do uświadomienia większości ludzi. Jak widać po komentarzach, jeszcze dużo roboty przed Tobą, inna sprawa, że ci, którzy zrozumieć nie chcą - nigdy nie zrozumieją, więc wszystkich nie uświadomisz. Nie wiem skąd u ludzi bierze się potrzeba komentowania cudzego wyglądu, z kompleksów wynika? a może z poczucia własnej wyższości? z nieuprawnionego poczucia bycia lepszym? to już temat dla psychologa :) najpierw mnie tego typu komentarze wkurwiały, dzisiaj już tylko żal mi tych osób, natomiast teraz zwracam głośno i spokojnie uwagę, kiedy słyszę takie komentarze. Nic nikomu do cudzego wyglądu, a teksty stygmatyzujące, poniżające i przez to wykluczające są dla mnie niedopuszczalne. Jestem osobą, która sama do siebie ma wiele pretensji o wiele rzeczy, dlatego staram się stosować radę, którą kiedyś dostałam od mojej kumpeli "nigdy nie mów o sobie źle, inni zrobią to za ciebie lepiej" :)
Nie mam otyłości i nigdy nie miałem, ale w mojej rodzinie jest duża tendencja do tycia i matka zawsze komentowała i piętnowała to co jem, dawała zakazy itp. I od czasu jak się usamodzielniłem jem mniej więcej to, co chcę, był etap że nie tyłem, potem nawet gwałtownie schudłem bez powodu, no i przytylem z powrotem. I przytylem więcej niż schudłem i aktualnie ważę najwięcej w życiu, i dziś sprawdziłem bmi i jestem na granicy nadwagi, jeśli przytyję dwa kilo to już nie będę się mieścić w prawidłowej masie ciała. No i szczerze nie wiem co robić, bo lepiej się czułem i bardziej się sobie podobałem 10kg temu, ale z drugiej strony nie umiem przestać jeść niezdrowych rzeczy, ani nawet sobie tego wyobrazić. Zajadam stres, motywuję się i wynagradzam przekąskami, codziennie jem coś czekoladowego, żeby się pobudzić i dostać chociaż trochę dopaminy (ta potrzeba nie zmalała nawet po włączeniu leku ndri który powinien regulować poziom dopaminy). Tak naprawdę bardzo niewiele mnie w życiu cieszy, więc ulubiony smak jest chociaż jakąś drobną przyjemnością no i... Tak to się kończy. 4x w tygodniu przejażdżam na rowerze ~10km (nie jest to super dużo ale zawsze jakiś ruch), biorę 2 leki, które powinny pobudzać metabolizm, nie piję absolutnie żadnych slodzonych napojów i tylko ta cholerna czekolada. I naprawdę naprawdę mega trudno mi ją ograniczyć albo wyłączyć z diety. A jeszcze chwila i będę miał nadwagę, a potem tylko krok do otyłości, a tak naprawdę już teraz mam astmę i arytmię serca, więc z otyłością mogłoby się zrobić bardzo niefajnie ;-;
Mój przyjaciel również uważał, że podjadam i dlatego nie chudne. Pojechaliśmy razem na post Ewy D. Do tego przepływalam codziennie 3000m.On schudł 6 kg ja 2,5. Od tego czasu już mi nie dokucza.
Zakładając, że jedliście wtedy dokładnie to samo, to schudł więcej ponieważ mężczyźni spalają dużo więcej kalorii niż kobiety (mają choćby wyższą podstawową przemianę materii) :)
Tak, czego jestem przykładem. Byłam puszysta nawet jak chodziłam po 12 km dla sportu. Myślę, że geny mają duże znaczenia dla naszej wagi.
Gdybyś biegała te 12 km , byłyby efekty. Do chodzenia organizm bardzo szybko się adaptuje. Chodzenie to można stosować jako dodatek do porządnego treningu. Wbrew pozorom, pali bardzo niewiele kalorii.
❤️ Dominik Breksa siepomaga ❤️ Chłopak walczy z konsekwencjami strasznego poparzenia. Jutro 18 urodziny Dominika. Zróbmy hałas na zbiórce. Niech te urodziny będą niezapomniane
👍👍👍
Justynka opowiedz nam coś
Rezygnuję z subskrypcji
Papa :)
Ileż można wałkować ten temat 😒😑
Przecież to jest cały cykl, akcja. Wiadomo, że nie trwa to jedną godzinę/jeden odcinek. Poza tym temat ujmowany jest z przeróżnych stron, więc to nie jest wałkowanie tematu - przecież z każdego odcinka wyciagniesz coś innego.
Pamietam jako dziecko zawsze mialam problemy z nad waga
Fajny materiał! Ale co to jest Gościna?
Dodam że na porodówke szłam z waga 3cyfrowa:(
Jedynie keto plus 16na8, to działa
Co to znaczy gościnia?
Ja raz chudne raz tyje ale pozniej.ciezko zgubic tluszcz
Pierwsza
Nie.
Druga!😁