A nie można było puścić nagrania od czasu, kiedy spotkanie rzeczywiście się zaczęło? Czy każdy musi czekać, aż ta cisza, trwająca ponad 18 minut, minie??
Dziękuję jak zwykle za wzbudzenie ciekawości... interesująca byłaby nasza rozowa bo zaciekawienie powoduje dużo pytań we mnie a odpowiedzi.... różne jak i różni są ludzie
Odnośnie piłki nożnej ("Spośród mało ważnych spraw, piłka nożna jest najważniejsza" ~ św. Jan Paweł II; swoją droga dlatego tak ważne jest odpowiednie szkolenie dzieci, o którym PZPN niestety nie ma pojęcia...), to polecam książeczkę "Futbol najlepszy na wszystko"~ Georg Magirius W niej są bardzo ciekawe spostrzeżenia/ przemyślenia :)))
A gdzie i kiedy znowu będzie Profesor? (musze kluczyk dorobić do "Ogrodu Profesorskiego", bo zauważyłem, że to najlepsza miejscówka- cisza/ spokój/ zieleń/ lokalizacja i nikt tam nie będzie gadał populizmów, ani o "D... Maryni", jak już zdecyduje się przemówić :D)
Kołakowski nie ogarniał... (ale głupi też nie był :D) Otóż przyjaźń, to najwyższa forma miłości (czyli jest miłością perse, tylko ktoś spartaczył przy tworzeniu języka, ale nie chce mi się sprawdzać dokładnie), dlatego żona powinna być najlepszym/ pierwszym przyjacielem, bo to połączenie/ "splątanie" na dwóch poziomach miłości, czyli- oprócz romantyczno-energetyczno-neurobiologicznej (młotkiem w łeb)- również na najwyższym jej poziomie, czyli przyjaźni. Czyli jakby "miłość do potęgi", bo tam są ciągłe sprzężenia zwrotne przy takim "uwikłaniu miłosnym", czyli ciągłe wzmacnianie siebie wzajemnie. Stąd też JP2, mówiąc o etapach miłości, wymienił właśnie przyjaźń jako warunek konieczny (raz rozpoczęta będzie trwała). Niestety Kołakowski już nie może się aktualizować, ale niektórzy jeszcze mogą.
Gdybym miał takiego dziadka tchórza to bym się wstydźil , na szczęście nie muszę bo mój dziadek nigdzie nie spierdolił tylko przeżył ścianę śmierci !!!!!!!
Ależ Profesorze... NIE WOLNO robić kary z nieużywania srajPhona, bo to nadawanie jemu nadzwyczajnej wartości/ atrakcyjności, czyli betonowanie uzależnienia od niego, a jeszcze dochodzi efekt "zakazanego owocu", który dla dzieci jest wyjątkowo "mobilizujący" do działania (tutaj jeszcze wystąpi analogia do "deseru po obiedzie", czyli słodkie jest czymś "szczególnym"/ nagrodą i przenosząc to na srajPhona, to on staje się-poniekąd- takim deserem, gdy kara się zakończy, czyli to np. tydzień wyczekiwania dziecka na srajDeser, czyli kolejne wzmocnienie. No i jeszcze jakoś można tutaj zastosować "Marshmallow Test" w sensie powstrzymywania się od dobrego/ pożądanego, ale to my srajPhona uczyniliśmy tym ciastkiem). Ja tam muszę kiedyś chyba przyjść i prostować na żywo, żeby Profesor nie nagadał więcej bzdur :D Ale przecież nie będę żył wiecznie... także lepiej wolniej mówić... ;)
Napełnia mnie obawą takie szufladkowanie. Są ludzie którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo i nie lubią patrzeć na cierpienie ani zgłębiać przez filmy cudzego cierpienia....sorry
ale jeśli mieli szczęśliwe dzieciństwo, przez co rozumiem mieli zaspokojoną potrzebę bezpieczeństwa, nauczyli się jak regulować swoje emocje, to nie bardzo wiem czemu teraz byłoby im trudno patrzeć na cierpienie, oczywiście nie codziennie, ale od czasu do czasu.I jasnym jest, że obcowanie z cierpieniem to nic przyjemnego, ale uciekanie od niego też normalne nie jest, jeśli człowiek nie jest przebodźcowany i umie regulować swoje emocje.
To nie było szufladkowanie, tylko przykład. Zupełnie tak tego nie odebrałam. Nie sądzę, żeby profesor miał na myśli to, że ludzie, którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo są pozbawieni empatii! Chodziło o przykład i zobrazowanie tego, jak różne odczucia mogą mieć różne osoby.
"Jakość swojego życia mierz liczbą ludzi, którym pomogłeś"~ filozofiia Z czego bierze się i/ ale również- paradoksalnie- wynika: "Altruizm to najmądrzejsza forma zdrowego egoizmu"~ Moje ;) Z tym książkami jednak się nie zgodzę, że nie zostaną uwzględnione w "ostatecznym rachunku", ale uwzględniając intencję napisania ich (wszystkie trzy z filozofii prawa). Czyli jest jakaś szansa, że akurat książki Profesora mogą zostać uwzględnione. Idąc dalej dam mój przykład, czyli dość nietypowy dylemat moralny, czyli nie chcę pisać książki z czystego egoizmu, żeby mieć święty spokój :D Ale z drugiej strony wiem, że powinienem to zrobić dla ogólnego dobra. Wpadłem więc na pomysł, że napiszę jak będę już bardzo, bardzo stary (powiedzmy 70 lat, czyli już bliziutko :D), bo wtedy już pozostanie mało "męczarni" (zaczną zapraszać na jakieś rauty, czy podcasty i inne dziwne rzeczy ;), albo jak dowiem się, że mam raka, albo inne "ludzkie zwierzę"- wtedy napiszę; przecież i tak kipnę w 6-60 miesięcy, więc już można pisać :)
Jezu. Pierwsze słowa tego człowieka i aż się niedobrze robi. Niepokój jest zły ale zupełny brak niepokoju też jest zły. Wszyscy ci uniwesyteccy bonzowie wszędzie gdzie tylko mogą pchają się z tego typu "wiadomościami". Dawno przestałem liczyć, że ludzie tacy jak De Barbaro powiedzą coś choćby trochę mądrego.
proponuję słuchać ze zrozumieniem, a nie po to, by potwierdzić swoją tezę. Niepokój w nadmiarze jest zły, tak, jak i brak niepokoju. On musi się równoważyć, bo inaczej to albo człowiek nie działa lub działa nieracjonalnie, albo pogrąża się w maraźmie i nudzie
@@dorotakonatowicz419 Proponuję słuchać bez zrozumienia czegoś czego nie da się zrozumieć, a nie udawać że się rozumie (wystarczy że mówiący ma szumny tytuł naukowy i wystarczy że się na dzień dobry wyszczerzy w jowialnym uśmiechu i opowie parę anegdot). Jak można w ogóle wygadywać takie bzdury, że brak niepokoju jest zły. To tak jak mówić, że gangrena jest zła ale brak gangreny też jest zły. Co to za bzdura, że niepokój i brak niepokoju "muszą się równoważyć"? Skąd ty to wzięłaś? Czułaś kiedyś z powodu braku niepokoju marazm i nudę? Takie bzdety mogą się zrodzić tylko w łepetynach uniwersyteckich miodoustych ascetów. Jeśli brak niepokoju oznacza marazm to ja chcę takiego marazmu. Ale to co mówi De Barbaro to bzdura bowiem brak czyjegoś niepokoju oznacza marazm tylko i wyłącznie u takich ludzi jak De Barbaro bo oni żyją tym, że inni ludzie czują niepokój i się tym ludzkim niepokojem żywią, na tym że zwykli ludzie czują niepokój oni budują swój ciemny i mętny "autorytet", ns tym, że ludzie czują niepokój budują oni swoje wieże z kości słoniowej. Wszystko kosztem zwykłych ludzi.
Cudownie slucha się ludzi, ktorzy mówią powoli, z namysłem, nie przerywają sobie nawzajem i potrafią powiedzieć "nie wiem"
Słuchanie Pana Profesora to sama przyjemność, człowiek z dużą wiedzą i pasją. Do tego bije od niego taki spokój i aż chce się słuchać i słuchac 😊
Cudowna rozmowa, dziękuję bardzo 🙏🏼❤️
Świetne spotkanie, pan Profesor jak zwykle klasa ale i Pani Olga, druga bohaterka wieczoru
To była uczta! ❤
Pasuje do moich przeżyć 🎉
Wytrzymałam 20min, dziękuję.
To słowa z filmu ,,Buntownik z wyboru ,,
Przemieniać niepokój w s-pokój ( ziarnko do ziarnka ,aż zbierze się miarka)
A nie można było puścić nagrania od czasu, kiedy spotkanie rzeczywiście się zaczęło?
Czy każdy musi czekać, aż ta cisza, trwająca ponad 18 minut, minie??
Można sobie przewinąć, jest taki żuwaczek na dole 😉
Dziękuję jak zwykle za wzbudzenie ciekawości... interesująca byłaby nasza rozowa bo zaciekawienie powoduje dużo pytań we mnie a odpowiedzi.... różne jak i różni są ludzie
Dziekuje 😀
Odnośnie piłki nożnej ("Spośród mało ważnych spraw, piłka nożna jest najważniejsza" ~ św. Jan Paweł II; swoją droga dlatego tak ważne jest odpowiednie szkolenie dzieci, o którym PZPN niestety nie ma pojęcia...),
to polecam książeczkę "Futbol najlepszy na wszystko"~ Georg Magirius
W niej są bardzo ciekawe spostrzeżenia/ przemyślenia :)))
A gdzie i kiedy znowu będzie Profesor? (musze kluczyk dorobić do "Ogrodu Profesorskiego", bo zauważyłem, że to najlepsza miejscówka- cisza/ spokój/ zieleń/ lokalizacja i nikt tam nie będzie gadał populizmów, ani o "D... Maryni", jak już zdecyduje się przemówić :D)
Kołakowski nie ogarniał... (ale głupi też nie był :D)
Otóż przyjaźń, to najwyższa forma miłości (czyli jest miłością perse, tylko ktoś spartaczył przy tworzeniu języka, ale nie chce mi się sprawdzać dokładnie), dlatego żona powinna być najlepszym/ pierwszym przyjacielem, bo to połączenie/ "splątanie" na dwóch poziomach miłości, czyli- oprócz romantyczno-energetyczno-neurobiologicznej (młotkiem w łeb)- również na najwyższym jej poziomie, czyli przyjaźni. Czyli jakby "miłość do potęgi", bo tam są ciągłe sprzężenia zwrotne przy takim "uwikłaniu miłosnym", czyli ciągłe wzmacnianie siebie wzajemnie. Stąd też JP2, mówiąc o etapach miłości, wymienił właśnie przyjaźń jako warunek konieczny (raz rozpoczęta będzie trwała).
Niestety Kołakowski już nie może się aktualizować, ale niektórzy jeszcze mogą.
Gdybym miał takiego dziadka tchórza to bym się wstydźil , na szczęście nie muszę bo mój dziadek nigdzie nie spierdolił tylko przeżył ścianę śmierci !!!!!!!
Młodsi są madrzejsi? W czym bo na pewno nie w doświadczeniu...chyba w telefonie...a dodtkowo komunikacyjnie ubożsi...
Uogólniasz
Ależ Profesorze...
NIE WOLNO robić kary z nieużywania srajPhona, bo to nadawanie jemu nadzwyczajnej wartości/ atrakcyjności, czyli betonowanie uzależnienia od niego, a jeszcze dochodzi efekt "zakazanego owocu", który dla dzieci jest wyjątkowo "mobilizujący" do działania (tutaj jeszcze wystąpi analogia do "deseru po obiedzie", czyli słodkie jest czymś "szczególnym"/ nagrodą i przenosząc to na srajPhona, to on staje się-poniekąd- takim deserem, gdy kara się zakończy, czyli to np. tydzień wyczekiwania dziecka na srajDeser, czyli kolejne wzmocnienie. No i jeszcze jakoś można tutaj zastosować "Marshmallow Test" w sensie powstrzymywania się od dobrego/ pożądanego, ale to my srajPhona uczyniliśmy tym ciastkiem).
Ja tam muszę kiedyś chyba przyjść i prostować na żywo, żeby Profesor nie nagadał więcej bzdur :D
Ale przecież nie będę żył wiecznie... także lepiej wolniej mówić... ;)
Napełnia mnie obawą takie szufladkowanie. Są ludzie którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo i nie lubią patrzeć na cierpienie ani zgłębiać przez filmy cudzego cierpienia....sorry
ale jeśli mieli szczęśliwe dzieciństwo, przez co rozumiem mieli zaspokojoną potrzebę bezpieczeństwa, nauczyli się jak regulować swoje emocje, to nie bardzo wiem czemu teraz byłoby im trudno patrzeć na cierpienie, oczywiście nie codziennie, ale od czasu do czasu.I jasnym jest, że obcowanie z cierpieniem to nic przyjemnego, ale uciekanie od niego też normalne nie jest, jeśli człowiek nie jest przebodźcowany i umie regulować swoje emocje.
To nie było szufladkowanie, tylko przykład. Zupełnie tak tego nie odebrałam. Nie sądzę, żeby profesor miał na myśli to, że ludzie, którzy mieli szczęśliwe dzieciństwo są pozbawieni empatii! Chodziło o przykład i zobrazowanie tego, jak różne odczucia mogą mieć różne osoby.
Osoby zapreparatowane bały się więcej i dłużej nawet po przyjęciu preparatu. Smutni ludzie nabrani przez bigf
Bzdura. Ja nie bałam się w ogóle po szczepieniu. Bałam się przed szczepieniem, a zwłaszcza na samym początku pandemii.
"Jakość swojego życia mierz liczbą ludzi, którym pomogłeś"~ filozofiia
Z czego bierze się i/ ale również- paradoksalnie- wynika:
"Altruizm to najmądrzejsza forma zdrowego egoizmu"~ Moje ;)
Z tym książkami jednak się nie zgodzę, że nie zostaną uwzględnione w "ostatecznym rachunku", ale uwzględniając intencję napisania ich (wszystkie trzy z filozofii prawa). Czyli jest jakaś szansa, że akurat książki Profesora mogą zostać uwzględnione.
Idąc dalej dam mój przykład, czyli dość nietypowy dylemat moralny, czyli nie chcę pisać książki z czystego egoizmu, żeby mieć święty spokój :D Ale z drugiej strony wiem, że powinienem to zrobić dla ogólnego dobra. Wpadłem więc na pomysł, że napiszę jak będę już bardzo, bardzo stary (powiedzmy 70 lat, czyli już bliziutko :D), bo wtedy już pozostanie mało "męczarni" (zaczną zapraszać na jakieś rauty, czy podcasty i inne dziwne rzeczy ;), albo jak dowiem się, że mam raka, albo inne "ludzkie zwierzę"- wtedy napiszę; przecież i tak kipnę w 6-60 miesięcy, więc już można pisać :)
Manipulant który dozo mówi a mało robi polityk i tchórz
Preparat a nie szczepionka
Jak najbardziej szczepionka. Rozumiem że trudno się przyznać do zmanipulowania przez szurstwo, ale trzeba próbować.
Browarki dobre na wszystko
Gdzie się spotyka sztuka i psychoterapia? Tam gdzie sztuka kpi z psychoterapii.
Albo w arteterapii i artepsychoterapii, które zresztą bardzo polecam 😊
Jezu. Pierwsze słowa tego człowieka i aż się niedobrze robi. Niepokój jest zły ale zupełny brak niepokoju też jest zły. Wszyscy ci uniwesyteccy bonzowie wszędzie gdzie tylko mogą pchają się z tego typu "wiadomościami". Dawno przestałem liczyć, że ludzie tacy jak De Barbaro powiedzą coś choćby trochę mądrego.
proponuję słuchać ze zrozumieniem, a nie po to, by potwierdzić swoją tezę. Niepokój w nadmiarze jest zły, tak, jak i brak niepokoju. On musi się równoważyć, bo inaczej to albo człowiek nie działa lub działa nieracjonalnie, albo pogrąża się w maraźmie i nudzie
@@dorotakonatowicz419 Proponuję słuchać bez zrozumienia czegoś czego nie da się zrozumieć, a nie udawać że się rozumie (wystarczy że mówiący ma szumny tytuł naukowy i wystarczy że się na dzień dobry wyszczerzy w jowialnym uśmiechu i opowie parę anegdot).
Jak można w ogóle wygadywać takie bzdury, że brak niepokoju jest zły. To tak jak mówić, że gangrena jest zła ale brak gangreny też jest zły.
Co to za bzdura, że niepokój i brak niepokoju "muszą się równoważyć"? Skąd ty to wzięłaś? Czułaś kiedyś z powodu braku niepokoju marazm i nudę? Takie bzdety mogą się zrodzić tylko w łepetynach uniwersyteckich miodoustych ascetów. Jeśli brak niepokoju oznacza marazm to ja chcę takiego marazmu. Ale to co mówi De Barbaro to bzdura bowiem brak czyjegoś niepokoju oznacza marazm tylko i wyłącznie u takich ludzi jak De Barbaro bo oni żyją tym, że inni ludzie czują niepokój i się tym ludzkim niepokojem żywią, na tym że zwykli ludzie czują niepokój oni budują swój ciemny i mętny "autorytet", ns tym, że ludzie czują niepokój budują oni swoje wieże z kości słoniowej. Wszystko kosztem zwykłych ludzi.