Mam wymarzoną pracę. Koleżanka zawsze mówi: 'Bo tobie to się wszystko udaje', a ja wszystkimi siłami próbuję nie przewracać oczami. Udaje? Fajnie. Żebyś ty wiedziała, ile razy mi się nie udawało, ile razy płakałam, bo ktoś w ostatniej chwili mi mówił, że się jednak jeszcze nie nadaję. Ale ludzie widzą tylko efekt końcowy i myślą: 'tej to się w życiu poszczęściło'.
@@madamepolyglot "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga.?..Opowiedz mu o swoich planach" (powiedzenie meksykańskie)...Filozofia człowieka sukcesu jest z gruntu fałszywa i próżna....Życie kończy się porażką , a my nie mamy na nie wielkiego wpływu....Wystarczy choroba, inne zrządzenie losu, jesteś tylko trzciną na wietrze....Możesz się z tego śmiać i temu zaprzeczać, ale tak właśnie jest.
Jest dokładnie tak, jak mówisz, wcale temu nie zaprzeczam i uważam, że masz rację. Coś tam jednak da się przeciwdziałać i chyba warto to wykorzystać. A co do meksykańskiego powiedzenia... dlatego ja nic nie planuję, serio :)
@@madamepolyglot Super, że się zgadzamy:) Obejrzałem kilka Pani filmów i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem i urokiem zarówno merytorycznego przekazu, jak i wyjątkowej urody. Tak pięknej i mądrej kobiety, jak żyję nie spotkałem. Jest Pani po prostu cudowna.
Zgadzam się całkowicie. Strasznie rozbrajają mnie ludzie, którzy są tak kompletnie niezaradni życiowo. Ja z angielskiego w szkole np miałam wiecznie dwóje, a w tej chwili go uczę prywatnie i znam jeszcze dwa inne języki, bo wszystko jest rzeczywiście kwestią własnego sposobu i rzeczywistej chęci oraz PRÓB. Tak samo zresztą zadziałało to z blogiem, którego niedawno stworzyłam. NIC nie wiedziałam o tworzeniu stron internetowych. NIC o wordpressie. No i trzeba było zrobić porządny research, przeczytać całą tonę przeróżnych artykułów, zacząć, zrobić źle, poprawić, znowu coś schrzanić, znów poprawić i tak w kółko, aż w końcu to jakoś wygląda i działa! Ale to naprawdę zależy od podejścia i od motywacji. To serio zależy od tego jak bardzo się chce. Wiele razy mierzyłam się z wewnętrznym "nigdy nie dasz rady", "daj spokój, to nie dla Ciebie", czy "weź się nie ośmieszaj, lepiej w ogóle nie zaczynać, niż pokazać światu, że rzeczywiście tego nie potrafisz." To jest strasznie trudne do przezwyciężenia czasami. Dlatego tym bardziej cieszę się, że obejrzałam ten filmik, bo dał mi kopa, żeby nie tracić motywacji co do innych marzeń, które mam, a wydają mi się tak odległe i niemalże niemożliwe. WSZYSTKO jest możliwe.
Droga Sandro, Mam 67 lat, jestem magistrem historii I od 35 lat mieszkam w Kanadzie. Jestem pod wielkim wrazeniem Twojej madrosci zyciowej, dojrzalosci intelektualnej, wrazliwosci, szczerosci I otwartosci. Bardzo sie utozsamiam z Twoimi pogladami, wnioskami. Mamy podobne charaktery I zapatrywania na sprawy zyciowe mimo roznicy wieku. Ciesze sie ze dajesz ludziom taki wartosciowy przekaz. Zycze wytrwalosci I slonca w duszy. Masz ogromna charyzme, chyle czola.
Zgadzam się całkowicie, ja dzielę ludzi na dwa rodzaje: takich jak te nieszczęsne psy, którzy nie mają możliwości, a gdy się pojawią nie umieją z nich korzystać oraz na takich, którzy doskonale wiedzą, że mogą, ale nauczyli się, że jak coś dobrze rozegrają, to ktoś inny wykona za nich całą pracą, a oni już tylko postarają się o ewentualne profity. W dobie internetu chyba niewiele jest rzeczy, których się nie da nauczyć. Ostatnio kupiłam półkę na buty do złożenia samemu i zapomniano dołączyć instrukcji. Żaden problem, dziś jestem bogatsza o wiedzę na temat połączeń z użyciem mimośrodów. :D Jestem trochę starsza od Ciebie Sandro i miałam świetnych nauczycieli, dlatego jestem dziś tym kim jestem, ale we współczesnej szkole dzieci marnują tylko swoje kręgosłupy, siedząc godzinami w ławkach i dźwigając ciężkie tornistry z książkami, które już dawno z nazwą podręcznik nic wspólnego nie mają. Ta tendencja rozpoczęła się w latach 90tych i trwa. Coraz mniej nauczycieli z pasją, coraz więcej bezmyślnych zastraszonych dzieciaków pozbawionych perspektyw na przyszłość, niczym te psy z pierwszego pomieszczenia. W dobie internetu powinna być teoretycznie większa liczba geniuszy, kiedyś trzeba było iść do czytelni i spędzić tam mnóstwo czasu, by "dokopać się" do jakiejś wiedzy. Dziś jest internet, a ludzie nie potrafią z tego korzystać... Ech, możnaby na takie tamaty mówić godzinami... Do tego dochodzi jeszcze demotywacja przez innych. Gdy zaczęłam uczyć się j. niemieckiego "sama" w domu (czyli z nauczycielami z internetu) nikt nie powiedział, to super, powodzenia, nikt nie zapytał, jak mi idzie, najczęściej zadawane pytanie (oprócz pukania się po głowie) było: "Ale po co Ci ten niemiecki?!" Do tego przestałam całkowicie korzystać z FB, zyskując dzięki temu dodatkowy czas na naukę, to już w ogóle pomyśleli chyba, że sfiksowałam. A potem odkryłam kanał Madamepoliglot na YT i uznaję to dziś za Boskie zrządzenie losu. 😊
Meine Güte! Jeden z najlepszych filmików! Zgadzam się z każdym słowem. Każdy sam jest odpowiedzialny za swoje szczięście i nieszczięście. Dziękuję za świetne myśli
Wczoraj rozmawialam z babcią o nauce języków obcych. Powiedziałam jej o tym ze duzo osob nauczyło sie jezyka hiszpanskiego dzieki odsłuchaniu sie go przez oglądanie hiszpańskich seriali. Powiedziałam jej, że jestem pewna, że bylaby w stanie szybko nauczyć sie hiszpanskiego patrząc na to jak wiele seriali w swoim zyciu obejrzała po hiszpańsku i jak bardzo jest osluchana. Babcia od razu zaprzeczyła, ona nie jest w stanie niczego sie nauczyc. Nie i koniec. Tematu dalej pociągnąć sie nie dalo. Nauka nowych rzeczy, nowych jezykow jest bardzo ważna dla zachowania zdrowego umyslu a dla seniorow takie cwiczenia sa wazne... ale jest wewnetrzna blokada gdzies w samych fundamentach. Jestem pewna ze gdyby nie blokada wewnetrzna, moja babcia bylaby w stanie nauczyc sie bardzo szybko rozumieć a nawet i mowic po hiszpansku, ale takie blokady latwo sie nie rozwala. Wiele osob takie blokady i przekonania wewnetrznie nosi, ze cos jest dla niego za trudne tak bardzo w to wierzy ze powoduje ta osoba sama, ze staje sie niemozliwe.
Znakomity odcinek! Jak to mówił Gary Vaynerchuk, overnight sukces, czyli sukces odniesiony z dnia na dzień to zazwyczaj jest owoc wielu lat ciężkiej pracy i wyrzeczeń, których jednak ci wszyscy "urodzeni narzekacze" nie zauważają twierdząc, że się komuś "poszczęściło", "udało". Owszem, szczęście jest też przydatne, ale nie bez kozery mówi się, że szczęście sprzyja lepszym, czytaj: ciężko pracującym, dobrze przygotowanym i gotowym wykorzystać okazję, gdy się pojawi. Kończę już to mędrkowanie i biorę się do roboty, dziękuję za inspirację!
Doskonały materiał. Zebrany sensownie, bezpretensjonalnie, konkretnie, przejrzyście. Każdy, kto tu trafi, przez chwile zaduma się nad sensem spędzania dziesięcioleci w szkołach i nad wysłaniem do takiego przybytku swojego własnego dziecka. Ja cały czas myślę o nauczaniu domowym. Na razie ... wyuczona bezradność mnie powstrzymuje przed wypisaniem dziecka ze szkoły tradycyjnej i wyjechanie w świat, by się uczyć życia ...
Szkoła jest do przygotowania do dorosłego życia. Jeżeli chodzi o naukę na pamięć to ma sens kiedy się to zrobi perfekcyjnie, wyciśnie doszczętnie wszystko z danego tekstu. Mega fajny film 👌
Z tym uczeniem się u starożytnych muszę się nie zgodzić - wówczas przeważnie uczono się na pamięć, ponieważ materiały piśmiennicze były bardzo drogie. Metody nauczania polegały głównie na wkuwaniu (skarży się na to św. Augustyn w Wyznaniach). Jest taka książka Marrou o Historii wychowania w starożytności. Obraz, który się z niej wyłania jest opłakany - grupka dzieci wraz ze swoim grammatistą (czyli nauczycielem liter) siedzi w straganie (rodzaj namiotu? Budki?) albo na środku ulicy gdzie jeden handluje rybami a drugi bije swojego niewolnika. Dopiero w późniejszym etapie (czyli tak jak Platon) bogaci rodzice wywodzący się z oligarchii posyłali synów do filozofów, nauczycieli wyższego rzędu. Było to dostępne tylko dla nielicznej elity. Teraz mamy naprawdę dogodne warunki do uczenia się i każdy ma dostęp do edukacji, co i tak jest fenomenem dziejowym.
I co z tego jak większość się nie uczy ,tylko wierzy ,w to co im powiedziano ,np . ,że Ziemia jest kulą i pędzi w kosmosie .Aby móc czegoś się nauczyć, to trzeba mieć czynny ten instrument pokładowy, odpowiedzialny za przetwarzanie informacji ,czyli mózg i wolę jego używania.
Wlasnie pobralam sobie polecana przez Pania ksiazke, poczatkowo uwazalam, ze jest Pani arogancka ale teraz rozumiem, ze to zwykla szczerosc podsypana masa wiadomosci potwierdzajacych to, ze niektorzy Pani widzowie wolą rybę zamiast wędki i nie widzą w tym problemu. Pozdrawiam i dziekuje za Pani czas.
Kiedyś nie rozumiałam filmów typy "der Bergdoktor" w oryginale, a teraz chciałam to zrozumieć oglądałam dużo po niemiecku i teraz rozumiem ten film, fabułę, oczywiście nie słowo w słowo ale cały kontekst:-)
Z wyuczoną bezradnością jest jeszcze ten problem, że gdy ktoś zmagający się z nią chce coś zmienić, to jakoś podświadomie blokuje się na efekty. Np. mnie wmówiono, że nie mam talentu do języków, więc nigdy się angielskiego nie nauczę. 5 lat temu osiągnęłam poziom B1 i nie umiem nauczyć się więcej chociaż próbuję
Podobało mi się stwierdzenie; "moja własna, prywatna przyjaciółka". Bardzo przyjemnie słucha się Pani wykładów. Powodzenia w rozwijaniu kanału. Bob.....nie builder.
Ze sportem to super przykład. Mój mąż sam nauczył się jeździć na nartach, zjazdowych i biegowych z internetu. Potem podpatrywał też innych. Nie mogłam uwierzyć że to zrobił, uważałam że pewnie jest 'wybitnie uzdolniony' w sporcie i on to potrafi, a ja nie. A potem nauczyłam się sama zjazdówek xD Podstaw, później już podpytałam znajomej z uprawnieniami jak coś mi nie szło. Mąż tez sam nauczył się wspinać, w skałkach, górach. I znów nie mogłam uwierzyć że jak to, bez kursu? Obsługiwać sprzęt? A wystarczyły książki i odpowiedni znajomi. (tak wiem, nie każdy ma znajomych, ale jak można pozyskać wiedzę od swojego znajomego, to czemu nie? gorzej, jeśli "używamy" kogoś tylko po to żeby pozyskać jego wiedzę). Niestety wiele biznesów istnieje tylko po to żeby wyciągnąć z ludzi kasę. Na kursie skałkowym z którego skorzystałam było akurat super, ale wiele razy nie byłam zadowolona z poziomu nauczania na płatnej uczelni czy na konwersacjach z języka obcego. Mogłam się tych rzeczy nauczyć sama jakbym sie uparła. Przykre doświadczenie miałam też ze szkoleniami dla psa. Wiele informacji jest darmowych, grupowe kursy nie wnosiły nic a każdy mówił że no tak, trzeba iść z psem na psie przedszkole, koniecznie. Przykład z szukaniem informacji o studiach- to sytuacje mega częste w pracy, ktoś się o coś pyta i nie wie, co gdzie załatwić, w jakim urzędzie, dziale, na jakiej stronie...ludzie nie wiedzą chyba jak obsługiwać google, niestety. Sądzę , że ludzi rozpieściły pieniądze- bez kasy albo z niewielką ilością ludzie wyciskają darmowe źródła jak mogą przez co faktycznie się uczą, a z kasą- czekasz aż ktoś za ciebie cię zmusi do nauki...(no a raczej nikt tego nie zrobi, może tylko trochę pomóc). "płacę i wymagam"
Ktoś rzeczywiście nie spróbuje, a już mówi, że mu się nie uda, albo chce żeby mu dać gotowy przepis na coś np. na złożenie papierów na wybrany uniwersytet. Sam znam wieli takich ludzi, którzy proszą onie o wskazówki tylko o gotowe rozwiązanie. To może skutek nadopiekuńczuch rodziców czy nauczyciela, który dawał uczniom gotowe rozwiązania, co potem przechodzi mentalnie na inne dziedziny życia. ALE ........ wyuczona bezradność bierze się moim zdaniem również z tego, że próbujesz się nauczyć niemieckiego ponad 20 lat i stosujesz różne metody na co należy kłaść nacisk, a efektów nie ma. Z tego , że jedziesz do Niemiec/Austrii na półroczną delegację z kolegą, który nie uczył się niemieckiego i po skończonej delegacji okazuje się, że ten kolega jest na takim samym poziomie językowym jak ty(z 20 letnim "stażem" z niemieckim). Człowiekowi się odechciewa wtedy nauki języków obcych. Kiedy się po czymś takim słyszy o kursie JAK UCZYĆ SIĘ JEZYKÓW OBCYCH, czy podobnych "cudownych" metodach(nawet jeśli pomagają) to nie reaguje się już na to, bo za dużo było porażek. Zupełnie jak u grupy psów z tego eksperymentu i dochodzi się do wniosku, że wina leży nie w metodach czy chęci do nauki, ale w możliwościach lingwistycznych twojego mózgu.
Większość ludzi na świecie ma takie same możliwości lingwistyczne :) Jednak nastawienie negatywne co do takich kursów jak najbardziej popieram :D Większość to pierdoły, bo ktoś zauważył, że to się sprzedaje. Nie znam Cię, ale z Twojego komentarza wynika, że właśnie na niejednej złotej radzie już się przejechałeś, próbowałeś, szukałeś idealnej metody, złotego sposobu, podczas gdy ten jest tylko jeden :) Kolega może był bardziej otwarty. Ale może też po prostu szybko podłapał podstawy, których z reguły można się nauczyć bardzo szybko. Gorzej jest później, gdy się utknie na jakimś poziomie i ani rusz, a To chyba Twój przypadek ;) Będzie o tym film niedługo.
@@madamepolyglot Akurat oglądałem powtórkę filmu XIII WOJOWNIK z Antonio Banderasem. Jest tam scena gdzie Arab podczas podróży z Wikingami siedzi przy ognisku i przysłuchuje się ich rozmowom. Scena powtarza się co wieczór. Każdego wieczora rozumie on coraz więcej, od pojedynczych słów do pełnych zdań. Ja niestety utknąłem na tych "początkowych wieczorach", bo rozumiem pojedyncze słowa, ale złapanie sensu całego zdania już mnie przerasta.
Ciekawy film, może obejrzę :D Jeśli chodzi o sens zdań: od tego właśnie jest gramatyka. Znasz przyimki, znasz przypadki i możesz rozszyfrować zdanie. Jeśli to, to kiepska sprawa.
Chciałam podać przykład zabijania kreatywności u dzieci. Mój 7,5 letni syn został źle oceniony z 5 minutowego testu z matematyki ponieważ nie zdążył wykonac wystarczającej ilości zadań. Pani absolutnie za idiotyzm uznała, że w ciągu tego testu obliczał ile sekund składa się na pięć minut.
Bezradność wyuczona to nie jest bezradność. To jest wyższy poziom zaradności. Mianowicie jest to rodzaj bardzo sprytnej manipulacji, a przez to władzy nad innymi poprzez rolę ofiary sprawowanej w taki sposób, by jednostka prowadząca pasożytniczy tryb życia mogła stworzyć sobie całą grupę żywicieli nie mających pojęcia, że są wykorzystywani, a myśleli, że pomagają.
Ale dobry film! Ta bezradność wyuczona jest straszna i "dolega" wielu osobom. Coraz bardziej mam wrazenie, ze podstawy psychologii powinny byc w szkole :P zeby wiedziec jak dbac o higiene umyslu, jak radzic sobie z takimi mechanizmami i kiedy prosic o pomoc
Hej jakie filmiki lub seriale polecasz na sam początek 😋 chodzi o prosty zrozumiały język bez preferencji. Mam 50 lat i zaczynam naukę 2 języka obcego.
Martin Eden to znakomita książka. Można przyjąć, że to trochę autobiograficzna powieść Londona. Każdy powinien przeczytać. Osobiście byłem bardzo wzruszony czytając tę książkę i nigdy jej nie zapomnę. Czy Eden nie powinno się wymawiać jako Iden?
Nie wiem, mówię po polsku :) Nie operujemy w Polsce zagranicznymi tytułami, tylko polskimi :) Chociaż z drugiej strony, jakbym mówiła Don Quijote to zdecydowanie po hiszpańsku. Widocznie wszystko zależy jak mi się podoba :D ;)
Sama zmagam się z bezradnością wyuczoną, co podświadomie wiedziałam, ale jakoś tak łatwiej zdać sobie z tego sprawę, gdy jest to nazwane w taki naukowy sposób ;). Myślę, że źródła tego są głównie dwa. Wspomniana przez ciebie szkoła oraz/lub nadopiekuńczy rodzice (wspomniane w komentarzach, w filmie może też, piszę po wciśnięciu pauzy w trakcie, żeby nic mi nie umknęło). W przypadku rodziców wynika to zapewne z miłości/troski, więc trudno ich o to winić, jednakże jest to moim zdaniem nieświadome okaleczanie dzieci. Wychowywane są takie trochę fajtłapy, takie jak ja ;), które mają problemy z zaradnością życiową. Co do szkoły, jest to temat na inną dyskusję, niemniej myślę, że dużą rolę gra tu nauka pod podstawę programową i egzaminy oraz nieuświadamianie uczniom, że powinni się zainteresować czymś we własnym zakresie/nieinspirowanie ich do tego. Klasyczny przykład: nauka języków obcych. Nie pamiętam, żebym przez dwanaście lat szkół w Polsce i łącznie sześciu nauczycieli angielskiego oraz trzech niemieckiego chociaż raz usłyszała, że języka nie da się nauczyć przez 90/135 minut tygodniowo w szkole plus te kilkanaście minut prac domowych. Że trzeba oglądać, czytać, słuchać, mówić i pisać we własnym zakresie. A przecież to jest podstawa podstaw. Gdyby nie to, że oglądam angielskie filmy po angielsku i że mieszkam w Niemczech, dziś pewnie nie znałabym w praktyce żadnego języka obcego, trzy lata po maturze. Co do inspirowania, poza matematyką i językami obcymi dużą rolę w mojej ścieżce edukacyjnej odegrali nauczyciele, którzy jednak jakoś inspirowali. I tak w pierwszej i drugiej klasie gimnazjum fascynowały mnie biologia i chemia, po zmianie gimnazjum straciłam zainteresowanie nimi na rzecz fizyki i informatyki, wszystko przez nauczycieli, którzy byli dobrymi pedagogami i dobrzy w swoim fachu, potrafili wytłumaczyć i zainteresować. Dopiero wówczas sięgałam sama z siebie po dodatkowe materiały. Historii też uczy się moim zdaniem źle, bo nie na zrozumienie, ale kucie (jak większość przedmiotów). Jedynym okresem, którym się interesowałam sama z siebie, poza może trochę drugą wojną światową, były renesansowe Włochy. Głównie przez serię Assasins' Creed, przez którą sięgnęłam po powieść o rodzinie Borgiów, przez którą to zaczęłam się interesować Machiavellim, potem Sforzami itp. Bo wszystko się ze sobą łączyło i co najważniejsze, sprowadzało się do "fabuły" i ludzi, a nie dat i nazwisk, które nie mają nic wspólnego z resztą tego, czego się uczyliśmy. Dla tych, którzy wytrwali przez mój komentarz ;), nie do końca na temat filmu, ale szkolnictwa. W ostatniej klasie liceum mieliśmy przygotować prezentacje na historię i społeczeństwo (byłam w klasie mat-fiz-inf). Chodziło o to, by przed maturami nie robić kolejnego sprawdzianu, a mimo to mieć z czego wystawić oceny. Ja z koleżanką miałyśmy temat o akcjach polskiego podziemia podczas drugiej wojny światowej. Z mojej strony, zamiast wymieniać listę akcji i dat, skupiłam się na jednej, którą przedstawiłam fabularnie. Eksperymentalnie. Był to zamach na Kutscherę. Poświęciłam mu ponad dwadzieścia minut, opowiadając o uczestnikach, przygotowaniach, przebiegu, o tym, co poszło nie tak i co się dalej działo. Próbowałam przedstawić to tak, jak przedstawia się historię w opowiadaniu czy książce. Nie spoilowałam, nie powiedziałam na początku, że im się udało, ale cztery osoby zginęły. Dwie od ran postrzałowych, dwie skoczyły z mostu, otoczone ze wszystkich stron (a był bodajże grudzień). Efekt był taki, że choć nie jestem osobą charyzmatyczną, w klasie panowała cisza, jakiej dawno nie słyszałam. Niemal nikt nie siedział w telefonie, wszyscy byli zaangażowani w to, co działo się na ekranie (zdjęcia, mapy) i co mówiłam, kibicując bohaterom. Mat-fiz-inf, który w ogóle nie interesował się historią. Można? Można. Tylko trzeba mieć system, który na to pozwoli. A dla szaleńców, którzy nie mają co robić, tylko czytają komentarze na Youtubie ;). Odwołując się do tego, co powiedziałaś o starożytnych filozofach i do mojej uwagi o inspirowaniu uczniów. Jestem w trakcie Ausbildungu informatycznego, końcówka drugiego roku z trzech, z naciskiem na serwery i sieci. Pomysł był taki, że powinnam bardziej pójść w sieci, bo mamy tylko jednego administratora, a pracy dla co najmniej dwóch. Obecnie spędzam sporo czasu właśnie z naszym administratorem i ponieważ jestem jedynym uczniem/Auszubildende, który się tym choć trochę interesuje, jest to właśnie taki model nauczanie jeden na jeden. I nie zamieniłabym go na żadne studia na najbardziej prestiżowej uczelni. Mam możliwość zadawania mu pytań bezpośrednio, facet sam czasem chce, żebym mu wyjaśniła, jak coś rozumiem, żeby ewentualnie wyłapać i skorygować błędy logiczne. Widać, że zależy mu, żebyśmy dobrze się nauczyli. Oraz że sieci są jego pasją, a jest w tym bardzo dobry, włącznie z ukończeniem kursów i certyfikatami najbardziej szanowanej w branży firmy. Wiem, że gdyby kto inny był naszym administratorem sieci, ktoś, kto nie chce tłumaczyć albo kogo nie da się lubić, moje zainteresowanie sieciami pewnie w ogóle by się nie narodziło lub zmarło w zalążku. Dodam tylko, po dalszym oglądaniu, że właśnie podstaw uczę się sama, z Internetu i książek, a pytam o bardziej niezrozumiałe zagadnienia, zwłaszcza że firma, której sprzętu używamy, robi wszystko zupełnie inaczej niż inni i czasem okazuje się, że myślę, iż coś wiem, ale tylko mi się tak wydaje. Ale to już jest to, o czym powiedziałaś - spróbuj dowiedzieć się samemu i pytaj dopiero, gdy coś jest niezrozumiałe. Niemniej dobrze jest mieć taką osobę, którą właśnie można spytać. I czasem trzeba też umieć ją znaleźć. Ja mojej bezradności oduczam się właśnie w pracy, co nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza że jestem nieśmiałym introwertykiem w obcym kraju. Taka tam seria luźnych przemyśleń bez większego ładu i składu, może kogoś do czegoś zainspiruje.
Super, że udało Ci się trafić na takiego fajnego nauczyciela. Dobry nauczyciel to może już prawie połowa sukcesu :) No i gratuluję tej prezentacji na historii! Zrobić coś takiego już w liceum i wybić się poza sztywne ramy to naprawdę niezły wyczyn. Ja też z zainteresowaniem przeczytałam cały komentarz, ciekawie piszesz, w taki sposób, że chętnie czyta się dalej :)
Mnie zainspirował tak ,że jako człowiek myślący inaczej ,a widząc w tobie osobę podobną sobie ,czyli myślącą ściśle i głęboko ,proponuję przemyślenie np. teorii heliocentrycznej i znalezienie alternatywy w wypadku znalezienia braków logicznych i dowodowych. Poza tym warto być nieśmiałym introwertykiem ,aby poznać siebie i umieć być z sobą samym ,a dopiero później możemy być z innymi, ale cały czas wiedząc kim jestem. Jeżeli najpierw zaczniemy być ze wszystkimi, to może się tak zdarzyć ,że przez całe życie nie spotkamy się z sobą samym ,co jest porażką totalną. Miałem kiedyś kolegę filozofa domorosłego ,który to miał taką dewizę życiową, że :Trzeba wszystko zrobić aby nic nie robić,ażeby móc zrobić tylko to, co się chce zrobić.
Mówiła Pani o wielu kosmetykach do włosów, które jakby są potrzebne. Pytanie, czy Pani uważa, że rzeczywiście żadne nie są potrzebne? Czy raczej chodziło o naturalnie zrobione przez siebie.
Swietny filmik i rady. Dlugo mi sie przewijal przed oczami, pomijalam bo mniej wiecej mialam wyobrazenie tego co powiesz bo ogladam twoje filmy od lat. Jednak zawsze czyms potrafisz.mnie zaskoczyc... To o czym mowisz jest bardzo irytujace. Niestety czeste u polakow...Sluchajac tego " a nie da sie" mozna sie zalamac. Mnie tylko to teraz zlosci, kiedys odbieralo skrzydla i nie przestaje sie zastanawiac co moglabym gdyby mi nie wmawiano ze nie da rady. Dzieki za rekomendacje ksiazki. Wlasnie sie zastanawialam co czytasz - widze czytnik na sofie. :) Moze jakies review ksiazki ? Pozdrawiam...Opowiedz jak sie zyje w Polsce po latach za gramanica :)
Ogólnie zgadzam się z tobą ale akurat jeśli chodzi o Sokratesa i Platona to było zdecydowanie inaczej - wtedy właśnie ludzie zapamiętywali zdecydowanie więcej - przeczytaj sobie fragment Platona nazywany "krytyką pisma" - Sokrates zaleca ostrożność przy posługiwaniu się pismem i zaleca filozofom przekazywanie swoich prawd ustnie między innymi dla tego że korzystanie z pisma nie ćwiczy pamięci...
tylko, ze wtedy ludzie korzystali z memotechnik do zapamietywania, ktore pozniej w sredniowieczu zostaly przez kosciol zakazane, bo byly utozsamiane z magią xd
Skąd taka teoria? :) Spiskowa może? :) Zapamiętywanie nie odbywa się na zasadzie takich technik. Jeśli jest się zaangażowanym w temat, to nie ma żadnej kwestii zapamiętywania na siłę. I tym bardziej wtedy nie było. Jest się po prostu kompetentnym, nie trzeba niczego zapamiętywać. Gdyby się Platon uczył swoich lub czyichś idei na pamięć, to byśmy dalej żyli tak, jak wtedy, a cała technika/medycyna/cywilizacja nie poszłyby do przodu.
Zdarzało się, że ktoś wyręczył mnie w jakieś pracy, bo zobaczył jak mozolnie robię coś, co wykonuję może 2 raz. Chodzi głównie o pracę, jakieś drobne zobowiązania. Mając 16 lat boję się podjąć jakichkolwiek praktyk (mimo, że dopiero będę miała za 2 lata), już nie mówiąc o pracy. Nie wiem, jakich konkretów szukać, by powoli z tego wyjść. Lubię się uczyć, rozwijać, jednak mam pewną blokadę w podejmowaniu się odpowiedzialnej pracy. Ktoś miał podobny problem?
Nawet jeśli popełniasz błędy, to one w żaden sposób Cię nie wartościowują i nie świadczą o tym, jaką jesteś osobą. Każdy się myli, to normalna sprawa. Może trafiłaś na niezbyt fajne osoby akurat, może natrafisz również w przyszłości na takie. To czy zrobisz jakiś błąd albo fakt, że ktoś go zauważy i poprawi w żaden sposób Cię nie definiuje. Bez popełniania błędów nie ma przecież nauki. Pomyśl co mają powiedzieć na przykład lekarze :) Nie jestem psychologiem, ale myślę, że tego typu sprawy są rozwiązywane na terapii poznawczo-behawioralnej dość szybko, więc może to by było dla Ciebie rozwiązanie. A może za dwa lata i tak już będziesz na te praktyki gotowa tak po prostu :)
"Rycie" na pamięć w podstawówce służy wytworzeniu śladów pamięciowych. Jeśli nie mamy wykształconych takowych w czasach szkolnych, to w dorosłości nasza pamięć będzie słaba i praktycznie uniemożliwi to pracę nad jej polepszeniem. Jeśli nie wytworzymy połączeń, nie "używamy" danych neuronów, to one obumrą naturalnie; dzieci mają więcej neuronów i tracą je z wiekiem.
Ciekawe i trafne spostrzeżenia. Jest jeszcze coś innego. Ta sama osoba może bez problemu i w miarę szybko nauczyć się jednego języka, do drugiego będzie robić mnóstwo podejść i nic z tego nie wyjdzie. U mnie tak było z językiem włoskim i niemieckim. Ten drugi nie jest z mojej bajki. Wiem jednak, jak mogłabym to zmienić. Poszukać ludzi z Niemiec, z którymi nadaję na tych samych falach, w których towarzystwie czuję się dobrze. O, wtedy by szło jak burza. W Danii super były różne babcie w sklepach z antykami. Z nimi się nagadałam za wszystkie czasy, człowiek zapominał o tym, że język ćwiczy. Te konwersacje miały jeszcze taką zaletę, że przeważająca część z tych pań znała tylko język duński, nie było więc możliwości "podpierania się" angielskim. Młodsze pokolenie zna i opcja przejścia na język angielski kusi. Pozdrawiam
Jeszcze jako ciewostkę pokażę Ci najweselszego nauczyciela, jakiego kiedykolwiek znalazłam. th-cam.com/video/xORQ6WsX_ow/w-d-xo.html Jest w nim tyle entuzjazmu i z takim zapałem uczy, że to się udziela. Człowiek się od razu uśmieje i przy okazji czegoś nauczy, jego lekcje to relaks.
Też mam takie doświadczenia, że z jednym wychodzi a z innym nie. Jednak prawda jest taka, że ta różnica poleca na innym sposobie, w jaki się tych języków uczyłam. Co z kolei wynika z mniejszej lub większej sympatii do języka, zaangażowania, chęci do nauczenia się go w ogóle. Myślę, że to chyba również Twój przypadek :)
Cześć. Dzięki za filmiki. Uczę się polskiego i twoi filmiki pomagają z słuchaniem/rozumowaniem. Masz przyjemny głos. O treści: Pierwszy raz spotkałem ten fenomen w tym filmiku: th-cam.com/video/YMPzDiraNnA/w-d-xo.html To jest prawda dosyć smutne, ale mam nadzieję że w przyszłości dzieci będą wychowany lepiej. Łącząc ten filmik z filmikiem o osobowościach: Możliwe że cholerykowi mniej grozi "learned helplessness"? A flegmatyku więcej? Wszystkiego najlepszego, Philipp
Powinnam wniesc pozew do Ministerstwa Edukacji o to ze zostalam nauczona jezyka angielskiego zle! Zaczelam sie uczyc jezyka kiedy nie bylo jeszcze you tube. Wiecie jak ciezko jest sie od bledu oduczyc??
mozna sie wyuczyc bezradnosci to predzej sie to nie rozwineło w dziecinstwie a nie nauczył sie bezradnosci a wie pani ze wokol tego bezradnego jeszcze sa ludzie i pewnie sa bezradni ze ta osobo jest bezradna
to niemcy wymyslili razenie pradem hahahaha smiac mi sie chce to wie pani co jak ktos mi obieca ze bedzie mie razil pradem przez kilka dni a naucze sie chociaz mowic i pisac biegle w 7 językach to sie zgadzam ale to tak nie dziala to kiedys znajomy po pijaku mi mowil ze jak czegos ktos nie umie to niech go rażą prądem to sie smialismy to rozpuku hm Niemcy
Mam wymarzoną pracę. Koleżanka zawsze mówi: 'Bo tobie to się wszystko udaje', a ja wszystkimi siłami próbuję nie przewracać oczami. Udaje? Fajnie. Żebyś ty wiedziała, ile razy mi się nie udawało, ile razy płakałam, bo ktoś w ostatniej chwili mi mówił, że się jednak jeszcze nie nadaję. Ale ludzie widzą tylko efekt końcowy i myślą: 'tej to się w życiu poszczęściło'.
i mają rację bo masz szczęście, że ciągle żyjesz, życie nie jest sprawiedliwe a ty nie jesteś kowalem swojego losu.
Oj, ktoś tu się chyba naczytał Czarnego Łabędzia :D
@@madamepolyglot "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga.?..Opowiedz mu o swoich planach" (powiedzenie meksykańskie)...Filozofia człowieka sukcesu jest z gruntu fałszywa i próżna....Życie kończy się porażką , a my nie mamy na nie wielkiego wpływu....Wystarczy choroba, inne zrządzenie losu, jesteś tylko trzciną na wietrze....Możesz się z tego śmiać i temu zaprzeczać, ale tak właśnie jest.
Jest dokładnie tak, jak mówisz, wcale temu nie zaprzeczam i uważam, że masz rację. Coś tam jednak da się przeciwdziałać i chyba warto to wykorzystać. A co do meksykańskiego powiedzenia... dlatego ja nic nie planuję, serio :)
@@madamepolyglot Super, że się zgadzamy:) Obejrzałem kilka Pani filmów i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem i urokiem zarówno merytorycznego przekazu, jak i wyjątkowej urody. Tak pięknej i mądrej kobiety, jak żyję nie spotkałem. Jest Pani po prostu cudowna.
Zgadzam się całkowicie. Strasznie rozbrajają mnie ludzie, którzy są tak kompletnie niezaradni życiowo. Ja z angielskiego w szkole np miałam wiecznie dwóje, a w tej chwili go uczę prywatnie i znam jeszcze dwa inne języki, bo wszystko jest rzeczywiście kwestią własnego sposobu i rzeczywistej chęci oraz PRÓB. Tak samo zresztą zadziałało to z blogiem, którego niedawno stworzyłam. NIC nie wiedziałam o tworzeniu stron internetowych. NIC o wordpressie. No i trzeba było zrobić porządny research, przeczytać całą tonę przeróżnych artykułów, zacząć, zrobić źle, poprawić, znowu coś schrzanić, znów poprawić i tak w kółko, aż w końcu to jakoś wygląda i działa! Ale to naprawdę zależy od podejścia i od motywacji. To serio zależy od tego jak bardzo się chce. Wiele razy mierzyłam się z wewnętrznym "nigdy nie dasz rady", "daj spokój, to nie dla Ciebie", czy "weź się nie ośmieszaj, lepiej w ogóle nie zaczynać, niż pokazać światu, że rzeczywiście tego nie potrafisz." To jest strasznie trudne do przezwyciężenia czasami. Dlatego tym bardziej cieszę się, że obejrzałam ten filmik, bo dał mi kopa, żeby nie tracić motywacji co do innych marzeń, które mam, a wydają mi się tak odległe i niemalże niemożliwe. WSZYSTKO jest możliwe.
Droga Sandro, Mam 67 lat, jestem magistrem historii I od 35 lat mieszkam w Kanadzie. Jestem pod wielkim wrazeniem Twojej madrosci zyciowej, dojrzalosci intelektualnej, wrazliwosci, szczerosci I otwartosci. Bardzo sie utozsamiam z Twoimi pogladami, wnioskami. Mamy podobne charaktery I zapatrywania na sprawy zyciowe mimo roznicy wieku. Ciesze sie ze dajesz ludziom taki wartosciowy przekaz. Zycze wytrwalosci I slonca w duszy. Masz ogromna charyzme, chyle czola.
Uroda i inteligencja, piękne połączenie.
Dziękuje za motywujący film. Pozdrawiam
Zgadzam się całkowicie, ja dzielę ludzi na dwa rodzaje: takich jak te nieszczęsne psy, którzy nie mają możliwości, a gdy się pojawią nie umieją z nich korzystać oraz na takich, którzy doskonale wiedzą, że mogą, ale nauczyli się, że jak coś dobrze rozegrają, to ktoś inny wykona za nich całą pracą, a oni już tylko postarają się o ewentualne profity.
W dobie internetu chyba niewiele jest rzeczy, których się nie da nauczyć. Ostatnio kupiłam półkę na buty do złożenia samemu i zapomniano dołączyć instrukcji. Żaden problem, dziś jestem bogatsza o wiedzę na temat połączeń z użyciem mimośrodów. :D
Jestem trochę starsza od Ciebie Sandro i miałam świetnych nauczycieli, dlatego jestem dziś tym kim jestem, ale we współczesnej szkole dzieci marnują tylko swoje kręgosłupy, siedząc godzinami w ławkach i dźwigając ciężkie tornistry z książkami, które już dawno z nazwą podręcznik nic wspólnego nie mają. Ta tendencja rozpoczęła się w latach 90tych i trwa. Coraz mniej nauczycieli z pasją, coraz więcej bezmyślnych zastraszonych dzieciaków pozbawionych perspektyw na przyszłość, niczym te psy z pierwszego pomieszczenia.
W dobie internetu powinna być teoretycznie większa liczba geniuszy, kiedyś trzeba było iść do czytelni i spędzić tam mnóstwo czasu, by "dokopać się" do jakiejś wiedzy. Dziś jest internet, a ludzie nie potrafią z tego korzystać...
Ech, możnaby na takie tamaty mówić godzinami...
Do tego dochodzi jeszcze demotywacja przez innych. Gdy zaczęłam uczyć się j. niemieckiego "sama" w domu (czyli z nauczycielami z internetu) nikt nie powiedział, to super, powodzenia, nikt nie zapytał, jak mi idzie, najczęściej zadawane pytanie (oprócz pukania się po głowie) było: "Ale po co Ci ten niemiecki?!" Do tego przestałam całkowicie korzystać z FB, zyskując dzięki temu dodatkowy czas na naukę, to już w ogóle pomyśleli chyba, że sfiksowałam. A potem odkryłam kanał Madamepoliglot na YT i uznaję to dziś za Boskie zrządzenie losu. 😊
Meine Güte! Jeden z najlepszych filmików! Zgadzam się z każdym słowem. Każdy sam jest odpowiedzialny za swoje szczięście i nieszczięście. Dziękuję za świetne myśli
Wczoraj rozmawialam z babcią o nauce języków obcych. Powiedziałam jej o tym ze duzo osob nauczyło sie jezyka hiszpanskiego dzieki odsłuchaniu sie go przez oglądanie hiszpańskich seriali. Powiedziałam jej, że jestem pewna, że bylaby w stanie szybko nauczyć sie hiszpanskiego patrząc na to jak wiele seriali w swoim zyciu obejrzała po hiszpańsku i jak bardzo jest osluchana. Babcia od razu zaprzeczyła, ona nie jest w stanie niczego sie nauczyc. Nie i koniec. Tematu dalej pociągnąć sie nie dalo. Nauka nowych rzeczy, nowych jezykow jest bardzo ważna dla zachowania zdrowego umyslu a dla seniorow takie cwiczenia sa wazne... ale jest wewnetrzna blokada gdzies w samych fundamentach. Jestem pewna ze gdyby nie blokada wewnetrzna, moja babcia bylaby w stanie nauczyc sie bardzo szybko rozumieć a nawet i mowic po hiszpansku, ale takie blokady latwo sie nie rozwala. Wiele osob takie blokady i przekonania wewnetrznie nosi, ze cos jest dla niego za trudne tak bardzo w to wierzy ze powoduje ta osoba sama, ze staje sie niemozliwe.
Kapitalnie przedstawione podejście do tematu nauki. Brawo. Całkowicie się zgadzam choć nie znałem terminu bezradności wyuczonej.
Znakomity odcinek! Jak to mówił Gary Vaynerchuk, overnight sukces, czyli sukces odniesiony z dnia na dzień to zazwyczaj jest owoc wielu lat ciężkiej pracy i wyrzeczeń, których jednak ci wszyscy "urodzeni narzekacze" nie zauważają twierdząc, że się komuś "poszczęściło", "udało". Owszem, szczęście jest też przydatne, ale nie bez kozery mówi się, że szczęście sprzyja lepszym, czytaj: ciężko pracującym, dobrze przygotowanym i gotowym wykorzystać okazję, gdy się pojawi. Kończę już to mędrkowanie i biorę się do roboty, dziękuję za inspirację!
Doskonały materiał. Zebrany sensownie, bezpretensjonalnie, konkretnie, przejrzyście. Każdy, kto tu trafi, przez chwile zaduma się nad sensem spędzania dziesięcioleci w szkołach i nad wysłaniem do takiego przybytku swojego własnego dziecka. Ja cały czas myślę o nauczaniu domowym. Na razie ... wyuczona bezradność mnie powstrzymuje przed wypisaniem dziecka ze szkoły tradycyjnej i wyjechanie w świat, by się uczyć życia ...
Szkoła jest do przygotowania do dorosłego życia. Jeżeli chodzi o naukę na pamięć to ma sens kiedy się to zrobi perfekcyjnie, wyciśnie doszczętnie wszystko z danego tekstu. Mega fajny film 👌
Uczenie się na pamięć, zwłaszcza w połączeniu z powtarzaniem na głos to dobre ćwiczenie jeśli chodzi o języki obce.
Z tym uczeniem się u starożytnych muszę się nie zgodzić - wówczas przeważnie uczono się na pamięć, ponieważ materiały piśmiennicze były bardzo drogie. Metody nauczania polegały głównie na wkuwaniu (skarży się na to św. Augustyn w Wyznaniach). Jest taka książka Marrou o Historii wychowania w starożytności. Obraz, który się z niej wyłania jest opłakany - grupka dzieci wraz ze swoim grammatistą (czyli nauczycielem liter) siedzi w straganie (rodzaj namiotu? Budki?) albo na środku ulicy gdzie jeden handluje rybami a drugi bije swojego niewolnika. Dopiero w późniejszym etapie (czyli tak jak Platon) bogaci rodzice wywodzący się z oligarchii posyłali synów do filozofów, nauczycieli wyższego rzędu. Było to dostępne tylko dla nielicznej elity. Teraz mamy naprawdę dogodne warunki do uczenia się i każdy ma dostęp do edukacji, co i tak jest fenomenem dziejowym.
I co z tego jak większość się nie uczy ,tylko wierzy ,w to co im powiedziano ,np . ,że Ziemia jest kulą i pędzi w kosmosie .Aby móc czegoś się nauczyć, to trzeba mieć czynny ten instrument pokładowy, odpowiedzialny za przetwarzanie informacji ,czyli mózg i wolę jego używania.
dziękuję bardzo❤️
W sedno mojego problemu życiowego. Bardzo ciekawy materiał, trochę motywacyjne ale mimo to przedstawiła pani inna perspektywę rozwiązywania problemów.
Wlasnie pobralam sobie polecana przez Pania ksiazke, poczatkowo uwazalam, ze jest Pani arogancka ale teraz rozumiem, ze to zwykla szczerosc podsypana masa wiadomosci potwierdzajacych to, ze niektorzy Pani widzowie wolą rybę zamiast wędki i nie widzą w tym problemu. Pozdrawiam i dziekuje za Pani czas.
Kiedyś nie rozumiałam filmów typy "der Bergdoktor" w oryginale, a teraz chciałam to zrozumieć oglądałam dużo po niemiecku i teraz rozumiem ten film, fabułę, oczywiście nie słowo w słowo ale cały kontekst:-)
Super film. Mega motywujacy, przynajmniej dla mnie.
Dziekuje
Z wyuczoną bezradnością jest jeszcze ten problem, że gdy ktoś zmagający się z nią chce coś zmienić, to jakoś podświadomie blokuje się na efekty. Np. mnie wmówiono, że nie mam talentu do języków, więc nigdy się angielskiego nie nauczę. 5 lat temu osiągnęłam poziom B1 i nie umiem nauczyć się więcej chociaż próbuję
Tutaj jeszcze pytanie - na czym te próby polegają. Bo to jest kwestia kluczowa :)
@@madamepolyglot Głównie Duolingo i oglądanie filmików na YT. Nie wiem, czy zajęcia na uczelni liczyć, bo mieliśmy masakrycznego wykładowcę
Podobało mi się stwierdzenie; "moja własna, prywatna przyjaciółka". Bardzo przyjemnie słucha się Pani wykładów. Powodzenia w rozwijaniu kanału.
Bob.....nie builder.
Ze sportem to super przykład. Mój mąż sam nauczył się jeździć na nartach, zjazdowych i biegowych z internetu. Potem podpatrywał też innych. Nie mogłam uwierzyć że to zrobił, uważałam że pewnie jest 'wybitnie uzdolniony' w sporcie i on to potrafi, a ja nie. A potem nauczyłam się sama zjazdówek xD Podstaw, później już podpytałam znajomej z uprawnieniami jak coś mi nie szło. Mąż tez sam nauczył się wspinać, w skałkach, górach. I znów nie mogłam uwierzyć że jak to, bez kursu? Obsługiwać sprzęt? A wystarczyły książki i odpowiedni znajomi. (tak wiem, nie każdy ma znajomych, ale jak można pozyskać wiedzę od swojego znajomego, to czemu nie? gorzej, jeśli "używamy" kogoś tylko po to żeby pozyskać jego wiedzę). Niestety wiele biznesów istnieje tylko po to żeby wyciągnąć z ludzi kasę. Na kursie skałkowym z którego skorzystałam było akurat super, ale wiele razy nie byłam zadowolona z poziomu nauczania na płatnej uczelni czy na konwersacjach z języka obcego. Mogłam się tych rzeczy nauczyć sama jakbym sie uparła. Przykre doświadczenie miałam też ze szkoleniami dla psa. Wiele informacji jest darmowych, grupowe kursy nie wnosiły nic a każdy mówił że no tak, trzeba iść z psem na psie przedszkole, koniecznie. Przykład z szukaniem informacji o studiach- to sytuacje mega częste w pracy, ktoś się o coś pyta i nie wie, co gdzie załatwić, w jakim urzędzie, dziale, na jakiej stronie...ludzie nie wiedzą chyba jak obsługiwać google, niestety. Sądzę , że ludzi rozpieściły pieniądze- bez kasy albo z niewielką ilością ludzie wyciskają darmowe źródła jak mogą przez co faktycznie się uczą, a z kasą- czekasz aż ktoś za ciebie cię zmusi do nauki...(no a raczej nikt tego nie zrobi, może tylko trochę pomóc). "płacę i wymagam"
Ktoś rzeczywiście nie spróbuje, a już mówi, że mu się nie uda, albo chce żeby mu dać gotowy przepis na coś np. na złożenie papierów na wybrany uniwersytet. Sam znam wieli takich ludzi, którzy proszą onie o wskazówki tylko o gotowe rozwiązanie. To może skutek nadopiekuńczuch rodziców czy nauczyciela, który dawał uczniom gotowe rozwiązania, co potem przechodzi mentalnie na inne dziedziny życia. ALE ........ wyuczona bezradność bierze się moim zdaniem również z tego, że próbujesz się nauczyć niemieckiego ponad 20 lat i stosujesz różne metody na co należy kłaść nacisk, a efektów nie ma. Z tego , że jedziesz do Niemiec/Austrii na półroczną delegację z kolegą, który nie uczył się niemieckiego i po skończonej delegacji okazuje się, że ten kolega jest na takim samym poziomie językowym jak ty(z 20 letnim "stażem" z niemieckim). Człowiekowi się odechciewa wtedy nauki języków obcych. Kiedy się po czymś takim słyszy o kursie JAK UCZYĆ SIĘ JEZYKÓW OBCYCH, czy podobnych "cudownych" metodach(nawet jeśli pomagają) to nie reaguje się już na to, bo za dużo było porażek. Zupełnie jak u grupy psów z tego eksperymentu i dochodzi się do wniosku, że wina leży nie w metodach czy chęci do nauki, ale w możliwościach lingwistycznych twojego mózgu.
Większość ludzi na świecie ma takie same możliwości lingwistyczne :) Jednak nastawienie negatywne co do takich kursów jak najbardziej popieram :D Większość to pierdoły, bo ktoś zauważył, że to się sprzedaje. Nie znam Cię, ale z Twojego komentarza wynika, że właśnie na niejednej złotej radzie już się przejechałeś, próbowałeś, szukałeś idealnej metody, złotego sposobu, podczas gdy ten jest tylko jeden :) Kolega może był bardziej otwarty. Ale może też po prostu szybko podłapał podstawy, których z reguły można się nauczyć bardzo szybko. Gorzej jest później, gdy się utknie na jakimś poziomie i ani rusz, a To chyba Twój przypadek ;) Będzie o tym film niedługo.
@@madamepolyglot Czekam zatem z niecierpliwością na taki materiał.
@@madamepolyglot Akurat oglądałem powtórkę filmu XIII WOJOWNIK z Antonio Banderasem. Jest tam scena gdzie Arab podczas podróży z Wikingami siedzi przy ognisku i przysłuchuje się ich rozmowom. Scena powtarza się co wieczór. Każdego wieczora rozumie on coraz więcej, od pojedynczych słów do pełnych zdań. Ja niestety utknąłem na tych "początkowych wieczorach", bo rozumiem pojedyncze słowa, ale złapanie sensu całego zdania już mnie przerasta.
Ciekawy film, może obejrzę :D Jeśli chodzi o sens zdań: od tego właśnie jest gramatyka. Znasz przyimki, znasz przypadki i możesz rozszyfrować zdanie. Jeśli to, to kiepska sprawa.
Dzięki za ten film ♥
Chciałam podać przykład zabijania kreatywności u dzieci. Mój 7,5 letni syn został źle oceniony z 5 minutowego testu z matematyki ponieważ nie zdążył wykonac wystarczającej ilości zadań. Pani absolutnie za idiotyzm uznała, że w ciągu tego testu obliczał ile sekund składa się na pięć minut.
Świetny odcinek
Dzięki za kolejny interesujący film :)
Bardzo ciekawe,pozdrawiam z Włocławka :).
"Trzeba odrzucić w nas, to co zniewala nas"
Polecam wszystkim Edukację Domową. :)
Bezradność wyuczona to nie jest bezradność. To jest wyższy poziom zaradności. Mianowicie jest to rodzaj bardzo sprytnej manipulacji, a przez to władzy nad innymi poprzez rolę ofiary sprawowanej w taki sposób, by jednostka prowadząca pasożytniczy tryb życia mogła stworzyć sobie całą grupę żywicieli nie mających pojęcia, że są wykorzystywani, a myśleli, że pomagają.
Dokładnie tak :) Bezradność zamierzona :)
"Wszystko jest dla ludzi"
🙄 nie cierpie tego tekstu
Dziękuję za filmik :)
Świetne, bardzo motywujący film
Prawda, dzięki, ogromna motywacja :)
Ciekawi mnie jakie ty mialas oceny?
Ale dobry film! Ta bezradność wyuczona jest straszna i "dolega" wielu osobom. Coraz bardziej mam wrazenie, ze podstawy psychologii powinny byc w szkole :P zeby wiedziec jak dbac o higiene umyslu, jak radzic sobie z takimi mechanizmami i kiedy prosic o pomoc
Ja uczyłam się rozumiejąc temat.
Bardzo motywujący film, sama prawda :)
Bardzo dobry film! A książka była mi długo przewodnikiem!
Hej jakie filmiki lub seriale polecasz na sam początek 😋 chodzi o prosty zrozumiały język bez preferencji. Mam 50 lat i zaczynam naukę 2 języka obcego.
Martin Eden to znakomita książka. Można przyjąć, że to trochę autobiograficzna powieść Londona. Każdy powinien przeczytać. Osobiście byłem bardzo wzruszony czytając tę książkę i nigdy jej nie zapomnę. Czy Eden nie powinno się wymawiać jako Iden?
Nie wiem, mówię po polsku :) Nie operujemy w Polsce zagranicznymi tytułami, tylko polskimi :) Chociaż z drugiej strony, jakbym mówiła Don Quijote to zdecydowanie po hiszpańsku. Widocznie wszystko zależy jak mi się podoba :D ;)
Thanks for great videos, that helps a lot 👍
Sama zmagam się z bezradnością wyuczoną, co podświadomie wiedziałam, ale jakoś tak łatwiej zdać sobie z tego sprawę, gdy jest to nazwane w taki naukowy sposób ;). Myślę, że źródła tego są głównie dwa. Wspomniana przez ciebie szkoła oraz/lub nadopiekuńczy rodzice (wspomniane w komentarzach, w filmie może też, piszę po wciśnięciu pauzy w trakcie, żeby nic mi nie umknęło).
W przypadku rodziców wynika to zapewne z miłości/troski, więc trudno ich o to winić, jednakże jest to moim zdaniem nieświadome okaleczanie dzieci. Wychowywane są takie trochę fajtłapy, takie jak ja ;), które mają problemy z zaradnością życiową. Co do szkoły, jest to temat na inną dyskusję, niemniej myślę, że dużą rolę gra tu nauka pod podstawę programową i egzaminy oraz nieuświadamianie uczniom, że powinni się zainteresować czymś we własnym zakresie/nieinspirowanie ich do tego. Klasyczny przykład: nauka języków obcych. Nie pamiętam, żebym przez dwanaście lat szkół w Polsce i łącznie sześciu nauczycieli angielskiego oraz trzech niemieckiego chociaż raz usłyszała, że języka nie da się nauczyć przez 90/135 minut tygodniowo w szkole plus te kilkanaście minut prac domowych. Że trzeba oglądać, czytać, słuchać, mówić i pisać we własnym zakresie. A przecież to jest podstawa podstaw. Gdyby nie to, że oglądam angielskie filmy po angielsku i że mieszkam w Niemczech, dziś pewnie nie znałabym w praktyce żadnego języka obcego, trzy lata po maturze.
Co do inspirowania, poza matematyką i językami obcymi dużą rolę w mojej ścieżce edukacyjnej odegrali nauczyciele, którzy jednak jakoś inspirowali. I tak w pierwszej i drugiej klasie gimnazjum fascynowały mnie biologia i chemia, po zmianie gimnazjum straciłam zainteresowanie nimi na rzecz fizyki i informatyki, wszystko przez nauczycieli, którzy byli dobrymi pedagogami i dobrzy w swoim fachu, potrafili wytłumaczyć i zainteresować. Dopiero wówczas sięgałam sama z siebie po dodatkowe materiały.
Historii też uczy się moim zdaniem źle, bo nie na zrozumienie, ale kucie (jak większość przedmiotów). Jedynym okresem, którym się interesowałam sama z siebie, poza może trochę drugą wojną światową, były renesansowe Włochy. Głównie przez serię Assasins' Creed, przez którą sięgnęłam po powieść o rodzinie Borgiów, przez którą to zaczęłam się interesować Machiavellim, potem Sforzami itp. Bo wszystko się ze sobą łączyło i co najważniejsze, sprowadzało się do "fabuły" i ludzi, a nie dat i nazwisk, które nie mają nic wspólnego z resztą tego, czego się uczyliśmy.
Dla tych, którzy wytrwali przez mój komentarz ;), nie do końca na temat filmu, ale szkolnictwa. W ostatniej klasie liceum mieliśmy przygotować prezentacje na historię i społeczeństwo (byłam w klasie mat-fiz-inf). Chodziło o to, by przed maturami nie robić kolejnego sprawdzianu, a mimo to mieć z czego wystawić oceny. Ja z koleżanką miałyśmy temat o akcjach polskiego podziemia podczas drugiej wojny światowej. Z mojej strony, zamiast wymieniać listę akcji i dat, skupiłam się na jednej, którą przedstawiłam fabularnie. Eksperymentalnie. Był to zamach na Kutscherę. Poświęciłam mu ponad dwadzieścia minut, opowiadając o uczestnikach, przygotowaniach, przebiegu, o tym, co poszło nie tak i co się dalej działo. Próbowałam przedstawić to tak, jak przedstawia się historię w opowiadaniu czy książce. Nie spoilowałam, nie powiedziałam na początku, że im się udało, ale cztery osoby zginęły. Dwie od ran postrzałowych, dwie skoczyły z mostu, otoczone ze wszystkich stron (a był bodajże grudzień).
Efekt był taki, że choć nie jestem osobą charyzmatyczną, w klasie panowała cisza, jakiej dawno nie słyszałam. Niemal nikt nie siedział w telefonie, wszyscy byli zaangażowani w to, co działo się na ekranie (zdjęcia, mapy) i co mówiłam, kibicując bohaterom. Mat-fiz-inf, który w ogóle nie interesował się historią. Można? Można. Tylko trzeba mieć system, który na to pozwoli.
A dla szaleńców, którzy nie mają co robić, tylko czytają komentarze na Youtubie ;). Odwołując się do tego, co powiedziałaś o starożytnych filozofach i do mojej uwagi o inspirowaniu uczniów. Jestem w trakcie Ausbildungu informatycznego, końcówka drugiego roku z trzech, z naciskiem na serwery i sieci. Pomysł był taki, że powinnam bardziej pójść w sieci, bo mamy tylko jednego administratora, a pracy dla co najmniej dwóch. Obecnie spędzam sporo czasu właśnie z naszym administratorem i ponieważ jestem jedynym uczniem/Auszubildende, który się tym choć trochę interesuje, jest to właśnie taki model nauczanie jeden na jeden. I nie zamieniłabym go na żadne studia na najbardziej prestiżowej uczelni. Mam możliwość zadawania mu pytań bezpośrednio, facet sam czasem chce, żebym mu wyjaśniła, jak coś rozumiem, żeby ewentualnie wyłapać i skorygować błędy logiczne. Widać, że zależy mu, żebyśmy dobrze się nauczyli. Oraz że sieci są jego pasją, a jest w tym bardzo dobry, włącznie z ukończeniem kursów i certyfikatami najbardziej szanowanej w branży firmy. Wiem, że gdyby kto inny był naszym administratorem sieci, ktoś, kto nie chce tłumaczyć albo kogo nie da się lubić, moje zainteresowanie sieciami pewnie w ogóle by się nie narodziło lub zmarło w zalążku. Dodam tylko, po dalszym oglądaniu, że właśnie podstaw uczę się sama, z Internetu i książek, a pytam o bardziej niezrozumiałe zagadnienia, zwłaszcza że firma, której sprzętu używamy, robi wszystko zupełnie inaczej niż inni i czasem okazuje się, że myślę, iż coś wiem, ale tylko mi się tak wydaje. Ale to już jest to, o czym powiedziałaś - spróbuj dowiedzieć się samemu i pytaj dopiero, gdy coś jest niezrozumiałe. Niemniej dobrze jest mieć taką osobę, którą właśnie można spytać. I czasem trzeba też umieć ją znaleźć. Ja mojej bezradności oduczam się właśnie w pracy, co nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza że jestem nieśmiałym introwertykiem w obcym kraju.
Taka tam seria luźnych przemyśleń bez większego ładu i składu, może kogoś do czegoś zainspiruje.
Super, że udało Ci się trafić na takiego fajnego nauczyciela. Dobry nauczyciel to może już prawie połowa sukcesu :) No i gratuluję tej prezentacji na historii! Zrobić coś takiego już w liceum i wybić się poza sztywne ramy to naprawdę niezły wyczyn. Ja też z zainteresowaniem przeczytałam cały komentarz, ciekawie piszesz, w taki sposób, że chętnie czyta się dalej :)
Mnie zainspirował tak ,że jako człowiek myślący inaczej ,a widząc w tobie osobę podobną sobie ,czyli myślącą ściśle i głęboko ,proponuję przemyślenie np. teorii heliocentrycznej i znalezienie alternatywy w wypadku znalezienia braków logicznych i dowodowych. Poza tym warto być nieśmiałym introwertykiem ,aby poznać siebie i umieć być z sobą samym ,a dopiero później możemy być z innymi, ale cały czas wiedząc kim jestem. Jeżeli najpierw zaczniemy być ze wszystkimi, to może się tak zdarzyć ,że przez całe życie nie spotkamy się z sobą samym ,co jest porażką totalną. Miałem kiedyś kolegę filozofa domorosłego ,który to miał taką dewizę życiową, że :Trzeba wszystko zrobić aby nic nie robić,ażeby móc zrobić tylko to, co się chce zrobić.
Świetny film :)
Dzięki!
Mówiła Pani o wielu kosmetykach do włosów, które jakby są potrzebne. Pytanie, czy Pani uważa, że rzeczywiście żadne nie są potrzebne? Czy raczej chodziło o naturalnie zrobione przez siebie.
Nie pamiętam, co mówiłam w tym nagraniu :) Uważam, że żadne nie są potrzebne :)
Swietny filmik i rady. Dlugo mi sie przewijal przed oczami, pomijalam bo mniej wiecej mialam wyobrazenie tego co powiesz bo ogladam twoje filmy od lat. Jednak zawsze czyms potrafisz.mnie zaskoczyc... To o czym mowisz jest bardzo irytujace. Niestety czeste u polakow...Sluchajac tego " a nie da sie" mozna sie zalamac. Mnie tylko to teraz zlosci, kiedys odbieralo skrzydla i nie przestaje sie zastanawiac co moglabym gdyby mi nie wmawiano ze nie da rady. Dzieki za rekomendacje ksiazki. Wlasnie sie zastanawialam co czytasz - widze czytnik na sofie. :) Moze jakies review ksiazki ? Pozdrawiam...Opowiedz jak sie zyje w Polsce po latach za gramanica :)
Być może opowiem :)
Ogólnie zgadzam się z tobą ale akurat jeśli chodzi o Sokratesa i Platona to było zdecydowanie inaczej - wtedy właśnie ludzie zapamiętywali zdecydowanie więcej - przeczytaj sobie fragment Platona nazywany "krytyką pisma" - Sokrates zaleca ostrożność przy posługiwaniu się pismem i zaleca filozofom przekazywanie swoich prawd ustnie między innymi dla tego że korzystanie z pisma nie ćwiczy pamięci...
Ale nie ma to nic wspólnego z nauką na pamięć. Wręcz przeciwnie, potwierdza moje słowa :)
tylko, ze wtedy ludzie korzystali z memotechnik do zapamietywania, ktore pozniej w sredniowieczu zostaly przez kosciol zakazane, bo byly utozsamiane z magią xd
Skąd taka teoria? :) Spiskowa może? :) Zapamiętywanie nie odbywa się na zasadzie takich technik. Jeśli jest się zaangażowanym w temat, to nie ma żadnej kwestii zapamiętywania na siłę. I tym bardziej wtedy nie było. Jest się po prostu kompetentnym, nie trzeba niczego zapamiętywać. Gdyby się Platon uczył swoich lub czyichś idei na pamięć, to byśmy dalej żyli tak, jak wtedy, a cała technika/medycyna/cywilizacja nie poszłyby do przodu.
@@madamepolyglot do kogo jest ta odpowiedz skierowana, bo powiem szczerze, ze troche sie zmieszalem xD
Zgadzam sie!!!
Zdarzało się, że ktoś wyręczył mnie w jakieś pracy, bo zobaczył jak mozolnie robię coś, co wykonuję może 2 raz. Chodzi głównie o pracę, jakieś drobne zobowiązania. Mając 16 lat boję się podjąć jakichkolwiek praktyk (mimo, że dopiero będę miała za 2 lata), już nie mówiąc o pracy. Nie wiem, jakich konkretów szukać, by powoli z tego wyjść. Lubię się uczyć, rozwijać, jednak mam pewną blokadę w podejmowaniu się odpowiedzialnej pracy. Ktoś miał podobny problem?
Nawet jeśli popełniasz błędy, to one w żaden sposób Cię nie wartościowują i nie świadczą o tym, jaką jesteś osobą. Każdy się myli, to normalna sprawa. Może trafiłaś na niezbyt fajne osoby akurat, może natrafisz również w przyszłości na takie. To czy zrobisz jakiś błąd albo fakt, że ktoś go zauważy i poprawi w żaden sposób Cię nie definiuje. Bez popełniania błędów nie ma przecież nauki. Pomyśl co mają powiedzieć na przykład lekarze :) Nie jestem psychologiem, ale myślę, że tego typu sprawy są rozwiązywane na terapii poznawczo-behawioralnej dość szybko, więc może to by było dla Ciebie rozwiązanie. A może za dwa lata i tak już będziesz na te praktyki gotowa tak po prostu :)
Dzięki
"Rycie" na pamięć w podstawówce służy wytworzeniu śladów pamięciowych. Jeśli nie mamy wykształconych takowych w czasach szkolnych, to w dorosłości nasza pamięć będzie słaba i praktycznie uniemożliwi to pracę nad jej polepszeniem. Jeśli nie wytworzymy połączeń, nie "używamy" danych neuronów, to one obumrą naturalnie; dzieci mają więcej neuronów i tracą je z wiekiem.
Śruty truty
Czyżby pisał te mądrości ppppppedagogggg
Ciekawe i trafne spostrzeżenia. Jest jeszcze coś innego. Ta sama osoba może bez problemu i w miarę szybko nauczyć się jednego języka, do drugiego będzie robić mnóstwo podejść i nic z tego nie wyjdzie. U mnie tak było z językiem włoskim i niemieckim. Ten drugi nie jest z mojej bajki. Wiem jednak, jak mogłabym to zmienić. Poszukać ludzi z Niemiec, z którymi nadaję na tych samych falach, w których towarzystwie czuję się dobrze. O, wtedy by szło jak burza. W Danii super były różne babcie w sklepach z antykami. Z nimi się nagadałam za wszystkie czasy, człowiek zapominał o tym, że język ćwiczy. Te konwersacje miały jeszcze taką zaletę, że przeważająca część z tych pań znała tylko język duński, nie było więc możliwości "podpierania się" angielskim. Młodsze pokolenie zna i opcja przejścia na język angielski kusi. Pozdrawiam
Jeszcze jako ciewostkę pokażę Ci najweselszego nauczyciela, jakiego kiedykolwiek znalazłam. th-cam.com/video/xORQ6WsX_ow/w-d-xo.html Jest w nim tyle entuzjazmu i z takim zapałem uczy, że to się udziela. Człowiek się od razu uśmieje i przy okazji czegoś nauczy, jego lekcje to relaks.
Też mam takie doświadczenia, że z jednym wychodzi a z innym nie. Jednak prawda jest taka, że ta różnica poleca na innym sposobie, w jaki się tych języków uczyłam. Co z kolei wynika z mniejszej lub większej sympatii do języka, zaangażowania, chęci do nauczenia się go w ogóle. Myślę, że to chyba również Twój przypadek :)
Przeczytałam 3/4 Martina Edena z twojego polecenia, a raczej przemęczyłam, sama historia ciekawa ale styl jak dla mnie męczący niczym Nad Niemnem
Coś Ty? Serio?! No tak, nie każdy może to polubić. Ale 3/4 no wiesz? To już Ci przecież niewiele zostało :D
Aleksandra Ciurej Szczerze Ci współczuję... Dla mnie to była pasjonująca książka!
Suuuuuuper👍😘
Dokladnie tak to wygląda,samodyscyplina to dzisiaj najtrudniejsza umiejętność...
Focus na otoczenie, zamiast na Panią.
Cześć. Dzięki za filmiki. Uczę się polskiego i twoi filmiki pomagają z słuchaniem/rozumowaniem. Masz przyjemny głos.
O treści: Pierwszy raz spotkałem ten fenomen w tym filmiku:
th-cam.com/video/YMPzDiraNnA/w-d-xo.html
To jest prawda dosyć smutne, ale mam nadzieję że w przyszłości dzieci będą wychowany lepiej.
Łącząc ten filmik z filmikiem o osobowościach: Możliwe że cholerykowi mniej grozi "learned helplessness"? A flegmatyku więcej?
Wszystkiego najlepszego,
Philipp
Dziewczyno jeśli masz coś do powiedzenia, to mów! Najlepiej krótko i zwięźle. Bijesz pianę, kradniesz czas. 👎
No już taki ze mnie złodziej :)
💪
Powinnam wniesc pozew do Ministerstwa Edukacji o to ze zostalam nauczona jezyka angielskiego zle! Zaczelam sie uczyc jezyka kiedy nie bylo jeszcze you tube. Wiecie jak ciezko jest sie od bledu oduczyc??
Ten przypadek który Pani opisuje z pójściem na uniwersytet to raczej nie bezradność wyuczona, a lenistwo i wygoda.
święta racja :-)
😎 😎 😎
mozna sie wyuczyc bezradnosci to predzej sie to nie rozwineło w dziecinstwie a nie nauczył sie bezradnosci a wie pani ze wokol tego bezradnego jeszcze sa ludzie i pewnie sa bezradni ze ta osobo jest bezradna
❤️
to niemcy wymyslili razenie pradem hahahaha smiac mi sie chce to wie pani co jak ktos mi obieca ze bedzie mie razil pradem przez kilka dni a naucze sie chociaz mowic i pisac biegle w 7 językach to sie zgadzam ale to tak nie dziala to kiedys znajomy po pijaku mi mowil ze jak czegos ktos nie umie to niech go rażą prądem to sie smialismy to rozpuku hm Niemcy
B
Ten Martin Eden to chyba taki Amerykański Wokulski
Być może. Ja nie wiem, bo Lalki nie przeczytałam :D
Du bist ein hübsches Mädel!